Wielka Brytania 1940 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

Tym Kolegom, co z dala od rodzinnego Kraju, pod obcym niebem, stanęli do śmiertelnego boju z wrogiem o wolną i niepodległą Ojczyznę i swój los złożyli Jej w ofierze pracę tę poświęcam

HISTORYCZNE BITWY

WACŁAW KRÓL

WIELKA BRYTANIA 1940

Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 1999

SŁOWO WSTĘPNE

Mija pół wieku od słynnej bitwy powietrznej rozegranej nad Wyspami Brytyjskimi w okresie od 10 lipca do 31 października 1940 roku. Bitwę tę historycy brytyjscy nazwali „Battle of Great Britain” — bitwą o Wielką Brytanię. Klęska Francji, przypieczętowana podpisaniem „armistice” 22 czer­ wca 1940 roku w Rethondes przez Francję i Trzecią Rzeszę, nie spowodowała załamania się ducha Brytyjczyków. Rząd Jego Królew­ skiej Mości Jerzego VI, z premierem Sir Winstonem Churchillem na czele, nie poszedł w ślady wojennej sojuszniczki Francji, lecz postanowił kontynuować wojnę z hitlerowskimi Niemcami aż do zwycięskiego końca. Wszelkie próby przywódcy Rzeszy, fuhrera Adolfa Hitlera, o wszczęcie negocjacji na temat zakończenia wojny — zostały stanowczo odrzucone. Nazistowskie Niemcy, wspomagane od 10 czerwca 1940 roku przez faszystowskie Włochy — po aneksji Austrii i Czechosłowacji, po zbrojnym pokonaniu Polski, Danii, Norwegii, Holandii, Belgii, Luksemburga i Francji — zdobyły panowanie nad Środkową i Za­ chodnią Europą. Hiszpania i Finlandia sprzyjały Niemcom, Por­ tugalia i Szwecja zachowały neutralność, kraje bałkańskie zabiegały o dobre stosunki z Niemcami, a ze Związkiem Radzieckim Niemcy miały akt o nieagresji, podpisany 23 sierpnia 1939 roku. Jedynym przeciwnikiem do pokonania pozostała teraz Wielka Brytania. Zda­ wało się, że nie ma ona żadnej szansy na uratowanie się przed inwazją silnych i agresywnych Niemiec. Hitler, urażony w swej marsowej dumie, postanowił siłą zmusić Anglię do uległości. Chciał

zakończyć wojnę na zachodzie, bo już wtedy planował atak na Związek Radziecki... Naród niemieckich Ubermenschów musi zapa­ nować nad światem! Hitler zdawał sobie sprawę z tego, że brytyjska armia lądowa — po klęsce pod Dunkierką i dramatycznej ewakuacji z Francji do Anglii na przełomie maja i czerwca — nie przedstawia dużej wartości bojowej. Ale wiedział, że brytyjska flota wojenna — Royal Navy — znacznie przewyższa możliwości floty niemieckiej — Kriegsmarine. Mogłaby ona pokrzyżować realizację operacji inwazyjnej na Anglię, oznaczonej kryptonimem „Seelówe”. Wiedział też, że lotnic­ two myśliwskie Royal Air Force (RAF), które zapewne stawi czoło niezwyciężonej dotąd Luftwaffe, jest stosunkowo słabe. Będzie łatwe do pokonania. Rozkazał więc dowódcy Luftwaffe, marszałkowi Hermannowi Góringowi, aby podjął niezwłocznie ofensywę powiet­ rzną przeciwko Anglii w celu zniszczenia brytyjskiego lotnictwa myśliwskiego w powietrzu i na lotniskach oraz zniszczenia baz zaopatrzenia RAF (wytwórni sprzętu lotniczego, zakładów remon­ towych, a także fabryk broni przeciwlotniczej). Po wykonaniu tego zadania i uzyskaniu panowania w powietrzu nad południowo-wscho­ dnią Anglią — Luftwaffe zaatakuje bombami flotę brytyjską w por­ tach i na kanale La Manche, składy sprzętu wojennego, paliw i magazyny żywności. Butny i pyszałkowaty Goring zapewnił swojego fuhrera, że po­ stawione mu zadanie zostanie wkrótce wykonane i że podległe mu lotnictwo będzie w stanie samo „wybombardować” Anglię z wojny. Rozpoczęcie operacji „Seelówe” ustalono na 15 września. Już 10 lipca lotnictwo niemieckie rozpoczęło pierwsze naloty bombowe na brytyjskie konwoje idące po kanale La Manche i Morzu Północnym. Z dnia na dzień przybierały one na sile, rozszerzając dzieło zniszczenia i na nadbrzeżne miasta. 8 sierpnia rozpoczął się zmasowany bombowy atak Luftwaffe na cele w południowej i środkowej Anglii, na Londyn oraz na inne miasta i miasteczka. Naloty trwały w dzień i w nocy przez 84 kolejne dni. Zginęło tysiące cywilnych osób, drugie tyle było ciężko rannych, tysiące domów legło w gruzach. Niezawodnie doszłoby do jeszcze bardziej tragicznych strat, gdyby nie piloci dywizjonów „Hurricanów” i „Spitfirów”, zwalczających napastników z wielką determinacją i bohaterstwem w dzień i w nocy.

Opis przebiegu bitwy powietrznej nad Wyspami Brytyjskimi jest treścią niniejszej pracy. Bitwa ta była jedną z najbardziej doniosłych i znaczących w czasie drugiej wojny światowej. Wygrało ją lotnict­ wo brytyjskie, wspomagane dzielnie przez pilotów myśliwskich innych narodów, w tym także przez Polaków (w liczbie 143 pilotów myśliwskich), Czechosłowaków (87 pilotów), Belgów (27), Fran­ cuzów (13), Irlandczyków (10) i Amerykanów (7). Zwycięski wynik bitwy miał doniosłe znaczenie dla Wielkiej Brytanii — uniknęła niemieckiej inwazji i tragicznych dni okupacji. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy wojny i czy armie niemieckie nie spotkałyby się z armiami japońskimi gdzieś na terenie Indii. W Anglii żywa jest pamięć o tamtych tragicznych dniach, o wyciu syren alarmowych, o zatłoczonych kobietami, dziećmi i starcami tunelach kolejki podziemnej Londynu, o huku rozrywających się bomb i o powietrznych walkach na pokreślonym białymi smugami błękicie nieba. Głęboka jest w społeczeństwie brytyjskim pamięć o tych — z angielska nazywanych „The Few” — którym tak wiele zawdzięczała Wielka Brytania. Była ich mała garstka, licząca nie­ spełna trzy tysiące nieustraszonych, bohaterskich lotników. 15 września każdego roku, w dniu święta Royal Air Force, groby tych „The Few” są tłumnie odwiedzane i pokrywają się świeżymi kwiatami.

PO KLĘSCE FRANCJI

22 czerwca 1940 roku nowy rząd Francji z premierem, marszałkiem z pierwszej wojny światowej, Phillippem Petainem na czele zgodził się na kapitulację wobec Niemiec. Jeden z brytyjskich historyków stwierdza w swoim dziele, że „poko­ nanie Francji, przypieczętowane podpisaniem zawieszenia broni w Rethondes w Villi Incisa, nie wywarło zmiany na postanowie­ niu narodu brytyjskiego i jego rządu koalicyjnego w decyzji dalszego kontynuowania wojny do końca... Brytyjczycy nie myśleli o niczym innym, jak o kontynuowaniu oporu i o zwycięskim końcu. Nie widziano przyczyn, aby wątpić, że nazistow­ skie Niemcy i faszystowskie Włochy nie zostaną pokonane” 1 . Sytuacja polityczno-militarna Wielkiej Brytanii była skom­ plikowana, a ponadto była ona w swoich postanowieniach osamotniona i bardzo osłabiona. Premier rządu i minister obrony Wielkiej Brytanii, Sir Winston Churchill, zwany mężem wojny, przemawiając w par­ lamencie brytyjskim na temat wytworzonej sytuacji po klęsce Francji, stwierdził: „Wojna o Francję skończyła się, nieba­ wem rozpocznie się bitwa o Brytanię”. Wielka Brytania pozostała jedynym na placu boju przeciw­ nikiem Rzeszy i nie była skłonna do nawiązania negocjacji 1

E. B a u e r. The History of World War II, London 1985, s. 105.

pokojowych. Dyskretna sugestia w tym kierunku ze strony rządu neutralnej Szwecji została w Londynie kategorycznie odrzucona 2 . Hitler miał jednak cichą nadzieję, że uda mu się nakłonić rząd Wielkiej Brytanii do zawarcia rozsądnego poko­ ju, by mieć swobodę działania w zamierzonym planie podboju Związku Radzieckiego. W tym celu — aby stworzyć okazję nawiązania dialogu z rządem brytyjskim — w okresie od 25 czerwca do 5 lipca 1940 roku pozostawał ze swoją szczupłą grupą doradców w specjalnym pociągu „Tannenberg” w miejscowości Kniebis w pobliżu Freudenstadt w Schwarzwaldzie, czekając na wyjaśnienie sytuacji. Sytuacja wyjaśniła się niepomyślnie dla Hitlera. 3 lipca. z rozkazu Churchilla, brytyjska marynarka wojenna prze­ prowadziła operację „Catapult”, uniemożliwiając zagarnięcie francuskiej floty wojennej przez Niemców. Stojąca wtedy w porcie Mers El-Kebir koło Oranu francuska eskadra liczyła 4 okręty liniowe, lotniskowiec, 6 niszczycieli oraz kilkanaście okrętów podwodnych i ścigaczy. Dowódcy eskadry francus­ kiej postawiono ultimatum — walkę u boku Royal Navy lub unicestwienie. Ultimatum zostało odrzucone, więc okręty Ro­ yal Navy częściowo zniszczyły eskadrę. Uszły zagładzie, uciekając do Tulonu w południowej Francji — okręt liniowy, 5 niszczycieli i okręty podwodne. Zginęło 1297 francuskich marynarzy3 . Podobny incydent wydarzył się w porcie w Dakarze — straty były po obu stronach. Pozyskanie jednostek floty francuskiej dla Royal Navy w innych portach — w Alek­ sandrii i Martynice — poszło łatwiej. Francuscy marynarze 2 D. W o o d , D . D e m p s t e r (The Narrow Margin. London 1969, s. 116) piszą, że: ”19 i następnie 23 czerwca niemieckie ministerstwo spraw za­ granicznych podało, iż — według źródła szwedzkiego — pewne autorytatyw­ ne londyńskie kręgi społeczne są skłonne do pertraktacji. Dziennik sztabu marynarki wojennej z 21 czerwca podał, że w Anglii jest silna grupa, która życzy sobie poznać warunki zawieszenia broni. Wojowniczość Winstona Churchilla rozwiała nadzieje Niemców, którzy w dalszym ciągu oczekiwali na zmianę nastrojów” (wszystkie tłumaczenia autora). 3 B a u e r , op. cii., s. 105.

nie stawiali oporu, deklarując chęć wzięcia udziału w dalszej walce z Niemcami. Niemcy dysponowały wtedy potężnymi, dobrze wyposażo­ nymi i dobrze dowodzonymi siłami lądowymi oraz nie zwy­ ciężonym dotąd lotnictwem. Cieszyło to fuhrera, lecz mart­ wiła go nieco jego flota wojenna — Kriegsmarine, która znacznie ustępowała potędze brytyjskiej marynarki wojennej - Royal Navy. Dlatego też zawładnięcie jednostkami floty francuskiej lub ich unicestwienie przez Royal Navy w wyniku przeprowadzonej operacji „Catapult” nie było dla Niemiec mało znaczącym wydarzeniem. Nad Wyspami Brytyjskimi zawisła groźba inwazji z morza i z powietrza. Wprawdzie Anglia oddzielona była od wojsk niemieckich wodami kanału La Manche, lecz zdawano sobie sprawę, że to nie gwarantuje jej całkowitego bezpieczeństwa. Po tragicznej ewakuacji Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych spod Dunkierki (operacja „Dynamo”) na przełomie maja i czerwca 1940 roku, sytuacja militarna Wielkiej Brytanii była zła. Wprawdzie marynarka brytyjska spisała się dobrze — 851 jednostek pływających przewiozło z Francji do Anglii 138 226 żołnierzy (w tym 26 175 Francuzów), to jednak całe bojowe wyposażenie wpadło w ręce Niemiec. Anglicy stracili około 2400 dział różnego kalibru, 11 tys. sztuk broni maszy­ nowej, 600 czołgów, 45 tys. samochodów i 20 tys. motocykli. W czasie akcji ewakuacyjnej lotnictwo niemieckie zatopiło lub uszkodziło 243 jednostki pływające 4 . Wojsko bez uzbro­ jenia nie przedstawiało dla obrony Anglii pełnej wartości bojowej. Dowódcą takiego to wojska lądowego został gen. Sir Alan Francis Brooke, dotychczasowy dowódca korpusu w Brytyjs kich Siłach Ekspedycyjnych. Stanął on na czele wojsk lądo­ wych do obrony Wysp Brytyjskich, które zastał w opłakanym stanie. Cała lądowa armia na Wyspach Brytyjskich liczyła wtedy 4

W. C h u r c h i l l , The Second World War, London 1951, t. 1, s. 115.

zaledwie 26 dywizji, z których 12 zostało niedawno zor­ ganizowanych — nie przeszło jeszcze odpowiedniego prze­ szkolenia i nie miało wyekwipowania bojowego. 14 dywizji, wycofanych z Francji, było bez broni — przywieziono ze sobą tylko 25 czołgów z posiadanych tam 600! Nie było żadnej koncepcji obrony południowych wybrzeży Anglii, żadnego podziału na odcinki obrony dla konkretnych oddziałów. Jedynie tylko 3 dywizja piechoty pod dowódz­ twem gen. Bernarda Montgomery’ego miała konkretny pięćdziesięciokilometrowy pas obrony wybrzeża wokół Brighton. Pod datą 26 czerwca 1940 roku gen. Brooke zanotował w swoim dzienniku: „Głównym odczuciem, jakie wtedy mnie ogarnęło, było to, że dowództwo ma do pokonania daleką drogę, aby stanąć na wojennych szlakach... W miarę, jak przypatruję się warunkom panującym w kraju, jestem coraz bardziej zbulwersowany tym, co się tu dzieje od początku wojny. Minęło dziesięć miesięcy wojny! A tu wciąż brak jest przećwiczonych żołnierzy i bojo­ wego ekwipunku... Wszędzie widać masy mężczyzn w mundu­ rach, lecz oni są bez ukończonego przeszkolenia bojowego. Nie do pomyślenia — po dziesięciu miesiącach trwania wojny! Przerażające w tym wszystkim jest to, iż czuję, że zostało nam zaledwie kilka tygodni, jak zaatakują nas Boche”5 . Najważniejszą sprawą dla Anglii było teraz wyekwipowa­ nie dywizji lądowych w sprzęt bojowy. Przemysł zbrojeniowy rozkręcał się na pełne obroty — w czerwcu wyprodukowano72 ciężkie czołgi, w sierpniu 200, we wrześniu 438. Anglia przejęła francuskie wojenne kontrakty na dostawę broni ze Stanów Zjednoczonych, zawarto dodatkowo z rządem USA nowe kontrakty na dostawę 500 tys. karabinów maszynowych, 900 dział i odpowiedniej ilości amunicji. Za bezpieczeństwo dostaw z Ameryki do Anglii odpowiedzialna była brytyjska marynarka wojenna, a za przewóz marynarka handlowa. 5

Cyt. za: B a u e r , op. cit., 108.

Ciekawostką może być fakt, że na początku lipca 1940 róku armia brytyjska w Anglii miała tylko 54 działa kalibru 40 mm. które można było użyć przeciwko czołgom agresora. Społeczeństwo całkowicie poparło decyzje rządu brytyjs­ kiego odnośnie dalszego kontynuowania wojny z Niemcami. Wprawdzie nie bardzo zdawano sobie sprawę z tego, w jak krytycznym położeniu znalazła się ich ojczyzna, lecz we wszystkim ufano coraz bardziej cieszącemu się popularnością premierowi Winstonowi Churchillowi. Na apel o wprowadze­ niu obronnej ochotniczej służby terenowej — Local Defence Volunteers — do jej pełnienia zgłosiło się ponad milion osób płci męskiej, którzy z różnych powodów nie byli powołani do czynnej służby. Local Defence Volunteers zorganizowana była na wzór wojskowy — były więc okręgi, sektory, batalio­ ny. kompanie i plutony. Na czele jednostek stali obywatele znający się na służbie wojskowej, dyscyplinie, mustrze i obchodzeniu się z bronią. Organizacja ogarnęła wkrótce cały kraj — od Szkocji po Londyn i Kornwalię, kandydatów wciąż przybywało. Początkowo brakowało dla tej ochotniczej armii wszystkiego — karabinów, amunicji, hełmów stalowych, ma­ sek przeciwgazowych, mundurów. Przypomniano sobie o ma­ gazynach broni z pierwszej wojny światowej, zlokalizowa­ nych na południu Anglii — otwarto je i porozdawano ochot­ nikom broń — karabiny, bagnety i amunicję, znalazły się też strzelby myśliwskie, stare rewolwery i granaty. Broni nie starczyło jednak dla wszystkich — robotnicy rolni, którzy też wstępowali w szeregi ochotniczej organizacji, chwycili za broń średniowieczną, jak piki i halabardy, a często gospodars­ kie widły. Wielu Brytyjczyków ustosunkowywało się do tych przy­ gotowań obronnych z pobłażliwym uśmiechem, a radio niemieckie „używało” sobie na tej organizacji co niemiara. Na członkach Local Defence Volunteers nie robiło to jednak żadnego wrażenia, a wręcz przeciwnie, mobilizowało do nowych przedsięwzięć obronnych na wypadek ataku

Niemców z morza i powietrza, jak: barykadowanie dróg, wkopywanie na przestrzennych polach grubych pali uniemoż­ liwiających lądowanie szybowców i samolotów transpor­ towych, barykadowanie lotnisk na noc starymi samochodami, przestawianie drogowskazów itp. W sierpniu 1940 roku Local Defence Volunteers przemia­ nowano na Home Guard — straż krajową. Członków straży umundurowano w zielone battledressy z napisami na ramio­ nach „Home Guard" i zaopatrzono w legitymacje. Potem, już w czasie trwania wojny, po zdobyciu powszechnego poważa­ nia i ogólnego uznania, dowódców plutonu mianowano ofice­ rom, a resztę członków szeregowcami i podoficerami. Home Guard obowiązywała specjalna instrukcja, w której wyszcze­ gólniono główne zadania: — ochrona ważnych obiektów; — obserwacja rejonu i meldowanie do władz w sposób prosty i precyzyjny; — natychmiastowy atak przeciwko małym oddziałom nie­ przyjaciela; — obrona dróg, wiosek i wytwórni oraz blokowanie ru­ chów nieprzyjaciela. Instrukcja przypominała o obowiązkach każdego członka straży, o zachowaniu się na wypadek ogłoszenia alarmu bojowego.

STAN OBRONY POWIETRZNEJ WIELKIEJ BRYTANII

W obliczu groźby inwazji niemieckiej sztaby wojsk lądo­ wych, floty wojennej i sił powietrznych opracowały ogólny system obrony Wysp Brytyjskich. Na dowódcę całości sił w Anglii powołano gen. Francisa Alana Brooke’a. W dyrek­ tywie, zatwierdzonej 26 lipca 1940 roku, wykazano, że dopó­ ki Niemcom nie uda się zniszczyć lotnictwa myśliwskiego RAF, dopóty lądowanie wojsk inwazyjnych od strony morza będzie miało małe szanse na powodzenie. Dlatego też cały wysiłek został skierowany na organizację obrony powietrz­ nej1, w której czołową rolę miało odegrać lotnictwo myśliws­ kie — Fighter Command. Dowodził nim od 1936 roku Air Marshal2 Hugh Dowding, człowiek z wielką pasją i energią, 1 W 1936 roku Royal Air Force (Królewskie Sity Powietrzne) zreor­ ganizowano. Powstało Ministerstwo Lotnictwa i podległe mu dowództwa specjalistyczne: Fighter Command (dowództwo lotnictwa myśliwskiego), Bomber Command (dowództwo lotnictwa bombowego), Coastal Command ( dowództwo lotnictwa obrony wybrzeża). Army Cooperation Command (do­ wództwo współpracy z wojskiem). Transport Command (dowództwo lotnic­ twa transportowego). Maintenance Command (dowództwo napraw i remontu sprzętu lotniczego), Flying Training Command (dowództwo szkolenia lot­ niczego), Technical Training Command (dowództwo szkolenia technicznego) i Balloon Command (dowództwo jednostek balonowych). 2 Wykaz stopni brytyjskich wojsk lotniczych i ich polskich odpowied­ ników — patrz załącznik nr 1.

oddany całkowicie lotnictwu myśliwskiemu, latający czynnie jako pilot i dowódca myśliwski. Po wycofaniu dywizjonów myśliwskich z Francji od razu przystąpił do odtworzenia sil bojowych podległych mu dywizjonów, zdziesiątkowanych podczas kampanii francuskiej, a szczególnie podczas osłony ewakuacji Brytyjskich Wojsk Ekspedycyjnych spod Dunkierki (operacja „Dynamo”). Straty brytyjskich pilotów myśliwskich wyniosły w tamtym okresie około 300 doświadczonych lot­ ników. Straty w samolotach były jeszcze większe, ale te można było szybko nadrobić. Gorzej było z kadrą latającą, którą należało szybko przygotować. Pilotów myśliwskich w jednostkach bojowych i zapasowych nigdy nie było za dużo, trzeba było sięgnąć po lotników z innych dowództw lotniczych i szybko ich przeszkolić w arkanach walk powiet­ rznych. W połowie 1939 roku ustalono, że do obrony Wysp Brytyj­ skich potrzeba jest 50 dywizjonów myśliwskich, wyposażo­ nych w nowoczesne myśliwce, produkcji Hawker „Hurricane" i Supermarine „Spitfire”. Na wiosnę 1940 roku gen. Dowding miał ich tylko 39. A tymczasem — mimo jego sprzeciwu — kilka dywizjonów przydzielono do Brytyjskich Sił Eks­ pedycyjnych. Wzięły one udział w trudnych walkach nad Francją i Belgią, ponosząc poważne straty. Najwyższym organem kierowniczym i rozkazodawczym w brytyjskich siłach powietrznych była Rada Lotnicza (Air Council) z ministrem lotnictwa na czele. W Radzie Lotniczej zasiadali cywilni politycy i doradcy oraz generałowie RAF z szefem sztabu na czele (Chief of the Air Ataff), który w rzeczywistości sprawował naczelną władzę nad lotnictwem i był wiceprzewodniczącym Rady Lotniczej. Obszar Wysp Brytyjskich podzielono na cztery rejony, których miały bronić konkretne grupy myśliwskie: 10 Grupa Myśliwska otrzymała do obrony południowo-zachodnią Anglię, 11 — południowowschodnią, 12 — część centralną i 13 — północną. Już w czasie trwania bitwy o Wielką Brytanię zorganizowano

9 Grupę Myśliwską, przydzielając jej do obrony rejon środkowo-zachodniej Anglii. Grupy podzielone były na sektory, miały Swoje stacje lotnicze z lotniskami, naziemne stanowiska dowodzenia i przydzielone dywizjony bojowe. Dowództwa grup myśliwskich podlegały dowództwu Fighter Command, zainstalowanemu w Stanmore na północnym obrzeżu Wiel­ kiego Londynu. Tam też — W Bentley Priory — mieściło się centralne stanowisko dowodzenia. Operacyjnie podlegały mu wszystkie siły i środki naziemnej obrony kraju — dywizjony myśliwskie, jednostki balonów zaporowych, służba obserwacyjno-meldunkowa, artyleria przeciwlotnicza i jednostki re­ flektorów przeciwlotniczych. Składy operacyjne poszczegól­ nych grup myśliwskich były różne, zależne od położenia grupy w terenie, charakteru zadania, znaczenia osłanianych obiektów, oddalenia od baz nieprzyjaciela. Na początku lipca 1940 roku Air Marshal Dowding dys­ ponował: — 19 dywizjonami wyposażonymi w samoloty „Spitfire” Mk-I, — 27 dywizjonami wyposażonymi w „Hurricany”, — 6 dywizjonami z dwusilnikowymi samolotami „Blenheimami”, — 2 dywizjonami z jednosilnikowymi, dwumiejscowymi ..Defiantami”. Dywizjony „Blenheimów” (razem 120 samolotów) i „Defiantów” (40 samolotów) nie mogły być brane pod uwagę w syste­ mie obrony powietrznej kraju ze względu na małe osiągi. Tak więc faktyczną siłę w nadciągającej bitwie powietrznej stanowiły dywizjony „Spitfirów” i „Hurricanów” — łącznie 620 maszyn. Przodującą rolę w bitwie o Wielką Brytanię odegrała— jak wiadomo— 11 Grupa Myśliwska, dowodzona przez Air Vice Marshala Keith Parka. Siłę bojową tej grupy stanowiło — 6 dywizjonów „Spitfirów”: 54, 64, 65, 74, 609 i 610 oraz 13 dywizjonów „Hurricanów”: 1, 32, 43, 56, 79, 111, 145, 151, 236, 257, 501, 601 i 615.

Etat wojenny dywizjonu myśliwskiego to: 24 pilotów, 16 do 18 samolotów oraz około 160 osób personelu te­ chnicznego i pomocniczego. Na początku lipca stan ten był faktycznie szczuplejszy, na dywizjon przypadało 18-19 pilotów i 13-14 samolotów. Siłę bojową dywizjonu my­ śliwskiego stanowiło 12 samolotów, reszta samolotów i pi­ lotów była rezerwą. Dywizjon — po angielsku squadron — był podstawową jednostką operacyjną we wszystkich jednostkach rodzajów lotnictwa. Dywizjon myśliwski składał się z dwóch eskadr (flightów) A i B po 6 maszyn. Dywizjon działał kluczami (2-3 samoloty), eskadrami (6 maszyn) lub całością 12 sa­ molotów. Lotnictwo bombowe RAF, które mogło być użyte do nisz­ czenia nieprzyjacielskich celów, liczyło wtedy 436 samolo­ tów, lecz nie bardzo nowoczesnych, zbyt powolnych i o ma­ łym udźwigu bomb. Artyleria przeciwlotnicza dysponowała około 2 tys. dział różnego kalibru. Do obrony Londynu i innych miast przemys­ łowych przygotowano także 1500 balonów zaporowych. Zna­ czącą rolę w walkach o Wielką Brytanię odegrała sieć 80 stacji radarowych (radiolokacyjnych) rozlokowanych wzdłuż południowego i wschodniego wybrzeża Anglii. Stacja lotnicza — RAF Station — była bazą dla jednostek taktycznych. Zależnie od wyposażenia lotniska, jego wymia­ rów, liczby pomieszczeń i urządzeń lotniskowych, na stacji mogło przebywać od 1 do 4 dywizjonów z jednego rodzaju lotnictwa. Dowódcą stacji lotniczej był starszy oficer RAF w stopniu Wing Commandera (podpułkownika) lub Group Captaine’a (pułkownika). Był on przełożonym wszystkich jednostek bazujących na stacji i odpowiedzialnym za odprawy załóg na loty bojowe, a po ich odbyciu za zebranie meldun­ ków, ich zaopiniowanie, wyciągnięcie wniosków i przesłanie do dowództwa grupy.

Jednym z najważniejszych elementów w systemie obrony powietrznej Wysp Brytyjskich było zastosowanie po raz pier­ wszy radiolokacji. Radarowe stacje wykrywania celów powie­ trznych o zasięgu 130 km pojawiły się na wyposażeniu wojsk Obrony Powietrznej Kraju pod koniec 1939 roku. Stacje wykrywały cele niezależnie od warunków atmosferycznych. W zależności od wysokości lecącego celu mógł on być wykryty z dalszej odległości — 200 i 300 km. Sieć stacji radarowych podlegała Królewskiemu Korpusowi Obserwacyj­ nemu (Royal Observer Corps), który dysponował — oprócz stacji radarowych — także ponad tysiącem posterunków ob­ serwacyjnych, rozstawionych w odległości 12-13 km jeden od drugiego. Posterunki wyposażone były w aparaty podsłucho­ we, silne lornety, dysponowały dobrze rozbudowaną siecią łączności. Dowódcą posterunku był oficer i podlegał rejono­ wemu centrum. Korpus liczył ponad 50 tys. osób. Radioloka­ cja była bardzo pomocna w zwalczaniu celów powietrznych przez artylerię przeciwlotniczą, która dzięki niej mogła skute­ cznie prowadzić ogień zarówno w dzień, jak i w nocy niezależnie od warunków atmosferycznych. Dowodzenie dywizjonami myśliwskimi w powietrzu pro­ wadziły drogą radiową z ziemi stanowiska dowodzenia grup lotniczych — Operations Rooms. Dowódca stanowiska dowo­ dzenia śledził sytuację w powietrzu, mając na bieżąco nanie­ sioną na sytuacyjnym stole operacyjnym w dużym pomiesz­ czeniu — często podziemnym — obsługiwanym przez licz­ nych planszecistów, uaktualniających sytuację na bieżąco. Lotnictwo brytyjskie miało własną sieć telefoniczną. Na głów­ nych szlakach — z Ministerstwem Lotnictwa, z dowódcami grup lotniczych, stanowiskami dowodzenia i stacjami lot­ niczymi, gdzie w pogotowiu czuwały dywizjony myśliwskie — były to kable podziemne. W Operations Rooms grupy zbiegały się połączenia telefo­ niczne z podległymi jej lotniskami, myśliwskimi punktami naprowadzania — Group Control Interception Points — oraz

z posterunkami sieci dozorowania powietrza, podlegającymi Królewskiemu Korpusowi Obserwacyjnemu. Operations Rooms były niczym innym jak mózgiem, magi­ cznym okiem, które widziało w każdej chwili sytuację w po­ wietrzu samolotów nieprzyjacielskich i własnych. Od decyzji dowódcy stanowiska dowodzenia zależało racjonalne użycie sił obronnych, prowadzenie akcji bojowych w zwalczaniu agresywnych nalotów nieprzyjaciela. Stanowisko dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej znajdowało się w Uxbridge na północno-zachodnim przedmieściu Lon­ dynu (stacja kolei podziemnej) w dzielnicy willowej, 15 metrów pod ziemią. Na środku dużej sali stał potężnych rozmiarów stół, a na nim namalowana była mapa połu­ dniowo-wschodniej Anglii z Londynem, z zaznaczonymi lotniskami operacyjnymi, kanałem La Manche i północnymi okolicami Francji oraz Belgii. Mapa pokryta była siatką współrzędnych. Wokół stołu siedzieli planszeciści i planszecistki ze słuchawkami na uszach. Ich zadaniem było otrzymywane wiadomości z sieci obserwacyjnej przenosić na mapę sytuacyjną. W tym celu ustawiano na stole ope­ racyjnym odpowiednio przygotowane znaczki metalowe różnych kolorów, uwidaczniające kierunek lotu samolotów, ich liczbę, wysokość oraz przynależność do RAF czy do Luftwaffe. Posługiwano się przy tym długimi na dwa metry metalowymi tyczkami, zaopatrzonymi na cieńszym końcu w elektromagnes, uruchamiany za pomocą przycisku na rękojeści. Wokół sali na półpiętrze ciągnął się oszklony balkon, gdzie przebywali dyżurni oficerowie operacyjni i dowódca „OPS” — Operations Room. Widać stąd było całą sytuację na mapie, zmieniającą się jak w kalejdoskopie. Tam też znajdowały się telefony bezpośredniej łączności z dyżurującymi dywizjonami i radiostacja do dowodzenia samolotami w powietrzu. Na specjalnej tablicy sytuacyjnej widniały numery dywizjonów,

ich stany dyżurowania, kryptonimy i numery osobiste pilo­ tów. Dowódca „OSP”, zawsze doświadczony dowódca lot­ niczy, decydował o podrywaniu w powietrze dywizjonów myśliwskich, naprowadzał je drogą radiową na samoloty nieprzyjacielskie, decydował o powrocie do bazy, powoływał inne w stan gotowości bojowej. Każdy dywizjon miał swój wizualny znak rozpoznawczy, składający się z dwóch liter, namalowanych po obu stronach kadłuba — RF, UZ, JH itd., oraz kryptonim radiowy, podob­ nie jak stanowiska dowodzenia. Klucze w dywizjonie okreś­ lane były kolorami: pierwszy klucz — czerwony, drugi — zie­ lony. trzeci — niebieski i czwarty — żółty. Ponadto każdy pilot miał swój numer radiowy: dowódca — 14, dowódca eskadry A-15, jego piloci mieli numery nieparzyste (17, 19, 21 itd.), dowódca eskadry B-16, a jego piloci numery parzyste (18, 20, 22 itd.). Z reguły dowódca dywizjonu dowodził szykiem do momentu spotkania nieprzyjacielskich formacji — wypracowywał zbliżenie i dawał sygnał do ataku. Wtedy rozpoczynała się walka indywidualna. W pełnieniu dyżurów bojowych na lotniskach były ustalone następujące stany gotowości do startu: — „stand by” (alarm) — piloci w kabinach samolotów, przypasani do siedzenia, silniki nagrzane — na sygnał wzrokowy (zielona rakieta) uruchamiano silniki i star­ towano z miejsca postoju samolotów; — „readiness” (gotowość alarmowa) — piloci w kom­ binezonach i kamizelkach ratunkowych przebywali w wyznaczonym pomieszczeniu w pobliżu samolotów, start musiał nastąpić w pięć minut po sygnale do startu — wzrokowym (rakieta) lub okrzykiem dyżurnego tele­ fonisty; — „available” (gotowość) — piloci przebywali na lotnis­ ku, najczęściej w kasynie, samoloty były rozśrodkowane, zamaskowane, stan taki zarządzany był na 15 lub 30 minut;



„realise of station” (zwolnienie ze stacji) — pilotom wolno było opuścić lotnisko na pewien określony czas do ustalonej godziny lub do końca dnia. Dyżur pilotów trwał 24 godziny i następował najczęściej po obiedzie, tj. o godzinie 13.00 lub 14.00. 10 Grupą Myśliwską dowodził Air Vice Marshal Christo­ pher Joseph Brand. Miał pod swoim dowództwem tylko cztery dywizjony: 92 i 234 latające na „Spitfirach" oraz 87 i 213 na „Hurricanach”. Najwyraźniej nie spodziewano się zbyt wielu nalotów niemieckich na rejon południowo-zachodni Anglii. Sztab i stanowisko dowodzenia znajdowały się w miejscowo­ ści Box w hrabstwie Wilts. 12 Grupa Myśliwska miała 5 dywizjonów „Spitfirów" — 19, 66, 222, 266 i 611 oraz 6 dywizjonów „Hurricanów" — 17, 46, 85, 229, 242 i 253. Grupą dowodził Air Vice Marshal Trafford Leigh-Mallory. Sztab i stanowisko dowo­ dzenia mieściło się w Watnall koło Nottingham. 13 Grupie Myśliwskiej przydzielono 6 dywizjonów „Spit­ firów” — 41, 72, 152, 602, 603 i 616 oraz 6 dywizjonów „Hurricanów”— 3, 73, 245, 249, 504 i 605. Dowódcą grupy był Air Vice Marshal Richard Ernest Soul. Fighter Command nie osiągnęło jeszcze wtedy zaplanowa­ nej do obrony powietrznej liczby dywizjonów bojowych — do pełnego stanu wciąż brakowało kilku, niektóre były w toku szkolenia, ale w wielu brakowało jeszcze pilotów do pełnego stanu etatowego. Duch bojowy i wola walki z przeważającym przecież i dotąd nie zwyciężonym wrogiem dominowały u wszystkich. Dywizjony obrony powietrznej kraju dysponowały dosko­ nałymi maszynami myśliwskimi — „Spitfiry” i „Hurricany” należały wtedy do najlepszych i najszybszych samolotów w systemie obrony kraju. Były to jednosilnikowe, jednomiejscowe, dolnopłaty metalowej konstrukcji, rozwijającej pręd­ kość maksymalną — „Spitfiry” Mk-I 580 km/h, a „Hur­ ricany” Mk-I 530 km/h, uzbrojone w 8 karabinów maszyno­

wych kalibru 7,69 mm, i mogły utrzymać się w powietrzu ponad półtorej godziny. Perspektywa walk obronnych nad własnym terenem była dodatkowym atutem podnoszącym morale brytyjskich myśliwców. Fighter Command szykowało się do obrony przed nalotami bombowymi, a nie do lotów ekspansywnych poza kanał La Manche. Również fakt, że walka będzie się rozgrywać na oczach obywateli brytyjskich pod niebem Anglii, a tym samym i na oczach rodzin bohaters­ kich lotników — mobilizował pilotów do zaciętej, upartej postawy w walce. Brytyjski przemysł lotniczy pracował na pełnej mocy, dostarczał coraz to nowe partie szybkich maszyn — w czerw­ cu 446, w lipcu 496, w sierpniu 476. we wrześniu 467 i w październiku 469. Lotnicze zakłady remontowe również nie pozostawały w tyle, pracowały pełnym całodobowym wysiłkiem. Problemem stało się uzupełnianie strat pilotów w walkach powietrznych. Sięgnięto po zasoby lotników z in­ nych dowództw lotniczych, do wykorzystania myśliwców innych narodowości — Polaków, Czechów, Norwegów i wol­ nych Francuzów. Dotąd dowódca Fighter Command, Air Marshal Dowding, był przeciwny tym propozycjom, ale w ob­ liczu nagłej potrzeby bojowej zmienił swój nieprzychylny stosunek do obcokrajowców, których uważał za mało przydat­ nych do obrony zagrożonego Albionu na wysokiej klasy maszynach, którymi RAF bardzo się szczycił. Należy nad­ mienić, że cała Anglia sposobiła się do odparcia niemieckiego ataku z powietrza i z morza. Na plażach zbudowano zasieki, stawiano pola minowe, blokowano drogi dojazdowe, z betono­ wych bunkrów sterczały lufy armatnie skierowane na kanał. W miejscach zamieszkanych budowano betonowe schrony, kopano rowy przeciwlotnicze. Dla londyńczyków przygoto­ wano największy schron przeciwlotniczy — tunele kolei podziemnej, na peronach ustawiano prycze, organizowano punkty żywienia i sanitarne, instalowano kuchnie polowe. Również straż pożarna przeżywała dni pełne przygotowań

— spodziewano się, że Niemcy mogą zrzucać bomby na dzielnice mieszkaniowe Londynu i innych miast. Na wysokich budynkach ustawiono posterunki straży krajowej, wszystko robiono we współpracy z policją. Na murach i płotach pojawi­ ły się obwieszczenia pouczające i informujące o zachowaniu się w nagłych wypadkach, wzywano do noszenia przy sobie masek przeciwgazowych i stalowych hełmów, do demen­ towania nieprawdziwych plotek. Apelowano o wysoką wydaj­ ność pracy, oszczędność surowców. Czas wielkiej próby zbliżał się nieubłaganie.

AGRESOR Od chwili napaści na Polskę 1 września 1939 roku armie niemieckie odnosiły same sukcesy. Siły Wehrmachtu przeorały stalowymi gąsienicami czołgów i przemaszerowały przez kraje Europy Środkowej i Zachodniej w zwycięskim pochodzie o opanowanie świata i zaprowadzenie nowego, „sprawiedliwego” porządku. Hitlerowska Luftwaffe nie napotykała w powietrzu większego oporu ze strony napadniętych krajów, zwyciężała i wszechwładnie opanowywała powietrzne szlaki. Jedynie Kriegsmarine nie nadążała za wzrostem znaczenia wojsk lądowych i Luftwaffe, ale przemysł zbrojeniowy Trzeciej Rzeszy, pod naciskiem kierownictwa wojny, zwrócił na ten aspekt uwagę i co pewien czas oddawał niemieckiej flocie wojennej nowe okręty bojowe, w tym wiele okrętów podwodnych — U-bootów. Od początku działań wojennych Niemcy poważnie zwięk­ szyły swój potencjał ekonomiczno-wojskowy. Wielkie kon­ cerny niemieckie wchłonęły metalurgiczne zakłady Alzacji i Lotaryngii oraz Luksemburga. Po opanowaniu Czechosłowa­ cji, Polski, Belgii, Holandii i Francji wzrosła niepomiernie moc produkcyjna hitlerowskiego przemysłu — zwiększyła się liczba robotników obcych narodowości i jeńców zatrudnio­ nych w zakładach przemysłowych. Mimo wzrostu produkcji wojennej w pierwszym roku zwy­ cięskiego pochodu — hitlerowskie siły powietrzne i marynarki

wojennej zostały jednak mocno osłabione: straty Luftwaffe wyniosły 2700 samolotów, a Kriegsmarine straciła bezpowrot­ nie ponad 50 wielkich i średnich jednostek pływających. Co prawda i siły lądowe poniosły duże straty, ale te zaraz można było uzupełnić nowymi zaciągami i nową bronią wyproduko­ waną, a także zdobytą na pokonanych armiach przeciwników. Wielka Brytania nie zdradzała żadnych oznak do wszczęcia pertraktacji z Niemcami o zakończenie zbrojnego konfliktu. Bardzo to niepokoiło Adolfa Hitlera i jego doradców. Ober­ kommando des Heeres (dowództwo wojsk lądowych) przed­ stawiło 13 lipca 1940 roku na naradzie wojennej w Berghofie plan inwazji na Anglię. Hitler plan zatwierdził, uznając go za podstawę do wszczęcia przygotowań inwazyjnych. Już 16 lipca Hitler podpisał sławną dyrektywę numer 16 pod kryptonimem „Seelöwe” (lew morski) o przygotowaniu operacji inwazji na Wyspy Brytyjskie. Ale we wstępie tego dokumentu zaznaczono, że datę inwazji należy traktować jako orientacyjną. Na początku dokumentu można przeczytać: „Anglia w ob­ liczu jej beznadziejnej militarnej sytuacji nie zdradza żadnych oznak gotowości do porozumienia — zdecydowałem się na przygotowanie i, jeżeli to będzie konieczne, na wysadzenie desantu w Anglii. Celem tej operacji jest wyeliminowanie zasadniczego ob­ szaru Anglii jako bazy do dalszego prowadzenia wojny prze­ ciwko Niemcom oraz, jeśli to będzie konieczne, okupowanie całej Anglii’’ W dyrektywie podkreślono, że prowadzenie operacji „Se­ elöwe” — jej termin ustalono na 15 września — może być zapewnione przez wywalczenie panowania w powietrzu nad kanałem i nad południową Anglią przez faktyczne i moralne zniszczenie brytyjskiego lotnictwa. Zdecydowana słabość nie­ mieckiej marynarki wojennej wobec brytyjskiej Royal Navy, 1

B a u e r , op. cit., s . 108.

z której zdawano sobie dobrze sprawę w kierownictwie wo­ jennym Rzeszy, nie wróżyła bezpieczeństwa przeprawy przez kanał. Niemieckie plany inwazyjne, nawet gdyby uzyskały początkowe powodzenie, mogły być zniweczone przez brytyj­ ską marynarkę wojenną. Data 15 września rozpoczęcia opera­ cji desantowej była dobrze dobrana. Chodziło o sprzyjające, dogodne warunki atmosferyczne, co wynikało z rocznych obserwacji nad tamtym rejonem — zwykle było wtedy pogod­ nie, bezwietrznie, morze spokojne — wojsko nie uległoby uciążliwościom choroby morskiej, a Luftwaffe zabezpieczyła­ by odpowiednią osłonę z powietrza. Lecz w takich warunkach brytyjska Royal Navy miałaby sprzyjające warunki interwen­ cji. Tego obawiał się Hitler i jego generałowie. Tymczasem 19 lipca na posiedzeniu Reichstagu Hitler raz jeszcze zwrócił się do Wielkiej Brytanii, adresując swe wy­ stąpienie do Churchilla, i wezwał go do zawarcia pokoju. Hitler czynił Churchilla odpowiedzialnym za wszystkie nie­ szczęścia i skutki, jakie spadną na Brytyjczyków, za które on, Hitler, nie może odpowiadać. On nie chce dalszego rozlewu krwi, on chce sprawiedliwego pokoju. I tym razem Londyn nie odpowiedział. Przystąpiono do realizacji dyrektywy z 16 lipca. 27 lipca 1940 roku feldmarszałek Walther von Brauchitsch (szef sztabu OKH) przedstawił na odprawie wojennej plan inwazji na Wyspy Brytyjskie, w którym miało być zaan­ gażowanych 6 dywizji pancernych, 3 dywizje zmotoryzowa­ ne, 32 dywizje piechoty i dywizja piechoty spadochronowej, należące do 16 i 9 armii z Grupy Armii „A”, dowodzonej przez feldmarszałka Gerda von Rundstedta, oraz do 6 armii z Grupy Armii „B”, dowodzonej przez feldmarszałka Fedora von Bocka. 16 armia, skoncentrowana między Ostendą i rzeką Sommą, miała wylądować na brzegu angielskim w rejonie między Ramsgate i Hastings, a 9 armia, czekająca między rzekami Sommą i Orne, zaatakować plaże brytyjskie między Brighton i Littlehampton, część wydzielona wojsk powinna

wylądować na wyspie Wight. Po uchwyceniu linii brzegowej południowej Anglii — Gravesend — Reigate — Portsmouth przez obie armie Grupy Armii „A”, Niemcy mieli ruszyć na północ i uderzyć na Londyn od zachodniej strony. W tym czasie 6 armia z Grupy Armii „B”, skoncentrowana w rejonie Cherbóurga, przeprawić się miała na brzeg angielski i zaatakować rejon nadbrzeżny na odcinku Weymouth — Li­ me Regis w hrabstwie Dorset. Potem ruszyć na północ w kierunku na Bristol. Przeprawę na drugą stronę kanału La Manche miała zabez­ pieczyć flota niemiecka pod dowództwem admirała Ericha Readera. Admirał ostudził wojownicze zapędy Brauchitscha — ma­ rynarka niemiecka nie mogła podołać tak wielkiemu zadaniu przerzucenia tylu dywizji przez kanał La Manche na brzegi południowej Anglii. Po wnikliwej dyskusji zadecydowano w końcu, że 6 armia nie weźmie udziału w inwazji, a główny atak 16 armii skoncentruje się na prawym skrzydle w rejonie między Ramsgate i Folkestone. Plan operacyjny dla 9 armii pozostał bez zmian. Decyzja ta obniżyła stan wojsk inwazyj­ nych do 27 dywizji. Przerzut przez kanał odbyć się miał w pierwszym dniu w trzech rzutach po 9 dywizji. Termin inwazji naznaczono na 21 września. Koncentrację desanto­ wych jednostek pływających — statki, barki desantowe i inne środki przeprawowe — zarządzono w portach Calais i Boulo­ gne, a nawet w Ostendzie w Belgii i we Francji. Na odprawie rozpatrzono także przerzut części wojsk desantowych na wschodni brzeg Anglii, na północ od Londynu, w hrabstwie Norfolk. A to dla odciągnięcia brytyjskich rezerw wojsko­ wych z rejonu Londynu. W dyskusji nad planem inwazyjnym podkreślano upor­ czywie, że warunkiem powodzenia operacji „Seelowe” jest zdobycie absolutnego panowania w powietrzu przez Luftwaf­ fe. Za wykonanie tego zadania był odpowiedzialny dowódca niemieckiego lotnictwa marszałek Hermann Goring. Był to

oficer zarozumiały i pyszałkowaty, ufny w swoje nie zwy­ ciężone siły powietrzne. Oświadczył, że jego lotnictwo upora się na czas z lotnictwem brytyjskim, że „wybombarduje Anglię z wojny”. Hitler miał jednak pewne obawy. Oświadczył, że desant nastąpi dopiero wtedy, gdy nie będzie innego sposobu, aby zakończyć konflikt z Wielką Brytanią. 1 sierpnia 1940 roku Hitler podpisał dyrektywę OKW nr 17 — wytyczne do prowadzenia wojny lotniczej i morskiej przeciwko Anglii. Oto treść tej dyrektywy: „W celu stworzenia warunków do ostatecznego pokonania Anglii zamierzam kontynuować wojnę w powietrzu i na morzu przeciwko metropolii angielskiej w ostrzejszej formie niż dotychczas. W związku z tym rozkazuję: 1. Jednostki lotnictwa niemieckiego zwalczą możliwie szyb­ ko wszystkimi będącymi w ich dyspozycji siłami lotnictwo angielskie. Naloty należy kierować przede wszystkim prze­ ciwko jednostkom latającym, lotniskom i ich urządzeniom naziemnym, organom zaopatrzenia, poza tym przeciwko prze­ mysłowi lotniczemu łącznie z przemysłem wytwarzającym sprzęt przeciwlotniczy. 2. Po uzyskaniu pewnej czasowej względnie lokalnej prze­ wagi powietrznej należy wojnę powietrzną kontynuować prze­ ciwko portom, ze szczególnym uwzględnieniem magazynów z zapasami w głębi kraju. Naloty na porty południowego wybrzeża należy prowadzić ze względu na zamierzone własne operacje możliwie w ogra­ niczonych rozmiarach. 3. Walka z powietrza przeciwko nieprzyjacielskim okrętom wojennym i handlowym może ustąpić na drugi plan na korzyść walk wyżej podanych wyłączając wypadki, gdy cho­ dzi o wyjątkowo korzystne cele chwilowe bądź też o uzys­ kanie w ramach nalotów podanych w punkcie 2 dodatkowych skutków ewentualnie o szkolenie załóg.

4. Zaostrzoną wojnę powietrzną należy tak prowadzić, aby lotnictwo mogło w każdej chwili oddać dostatecznie wielkie siły do wsparcia operacji na morzu na dogodne w danym momencie cele. Poza tym musi ono zachować pełną wartość bojową dla operacji »Seelówe«. 5. Terrorystyczne naloty odwetowe zastrzegam sobie. 6. Zaostrzenie wojny w powietrzu może się rozpocząć 5 sierpnia. Ścisły termin wyznaczy lotnictwo samo, zależnie od ukończenia przygotowań i warunków atmosferycznych”2. 2 sierpnia marszałek Goring zatwierdził swój lotniczy plan działań bojowych przeciwko Anglii pod chełpliwym krypto­ nimem „Adler”. Przewidywał, że brytyjskie lotnictwo myś­ liwskie, bazujące na lotniskach w południowej Anglii, zo­ stanie rozgromione i zniszczone w ciągu czterech dni, a pozo­ stałe siły Royal Air Force w czasie dalszych dwóch do czterech tygodni. W planie było zaznaczone, że głównym obiektem operacji Luftwaffe będzie brytyjskie lotnictwo myś­ liwskie w powietrzu i na lotniskach. Ataki skierowane będą jednocześnie przeciwko stacjom radarowym na południowym wybrzeżu Anglii. Goring był przekonany, że już pierwsze zmasowane naloty na bazy Fighter Command wyrządzą tak duże straty, iż rząd brytyjski na pewno będzie się zastanawiał mocno, co począć. Naloty otworzą bramy dla hitlerowskich sił inwazyjnych, które łatwo wtargną na wybrzeża w południowej Anglii. „Wir werden London ausradieren!” — wymażemy Londyn z powierzchni Ziemi — chwalił się butny nazistowski mar­ szałek. Do wykonania zadania — wszechwładnego zapanowania w powietrzu nad La Manche i południową Anglią, niemiecki naczelny wódz Luftwaffe skoncentrował trzy floty powietrzne (związki operacyjne) w następujących rejonach podbitych krajów: 2 C z . K r z e m i ń s k i , Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, War­ szawa 1983, s. 96-97.

— 2 Flota Powietrzna pod dowództwem feldmarszałka Alberta Kesselringa bazowała na lotniskach północno-wschodniej Francji, Belgii i Holandii; — 3 Flota Powietrzna dowodzona przez feldmarszałka Hugona Sperrle rozlokowana była w północno-zachodniej części Francji; 5 Flota Powietrzna pod dowództwem generała Hansa Stumpffa rozmieszczona była na lotniskach w południowej Norwegii. Wszystkie trzy floty miały łącznie 2422 samoloty bojowe, w tym: 969 dwusilnikowych samolotów bombowych lotu poziomego, 336 samolotów bombardowania nurkowego, 869 jednomiejscowych myśliwców Me-109 i 268 dwusilnikowych myśliwców Me-1103. Najmniej liczna była 5 Flota Powietrzna — dysponowała tylko 190 dwusilnikowymi samolotami bombowymi i myśliw­ cami Me-1104 . Tak więc przewaga Luftwaffe wobec Royal Air Force w nadchodzącej bitwie powietrznej była znaczna i wynosiła jak 4:1, a w lotnictwie myśliwskim jak 2:1. Należy jednak nadmienić, że oprócz wymienionych trzech hitlerowskich flot powietrznych — 2, 3 i 5 — niemieckie siły powietrzne miały w rezerwie dalsze dwie floty — 1 i 4, rozlokowane w głębi kraju, które w każdej chwili mogły być szybko przerzucone na front zachodni, gdyby zaszła ku temu potrzeba. Oprócz lotnic­ twa bojowego, na terenie wielkich Niemiec działało wiele szkół lotniczych dla personelu latającego, technicznego i spe­ cjalistycznego, mogących na bieżąco zasilić uszczerbki w jed­ nostkach frontowych. Wyszkolenie bojowe i doświadczenie zdobyte w kampa­ niach ostatniego roku przez niemiecki personel latający miało 3 Liczba samolotów bojowych Luftwaffe, skierowanych przeciwko Wiel­ kiej Brytanii w 1940 roku, podawana jest różnie przez historyków. Podaję według B a u e r a (op. cit., s. 111). 4 Dane lotniczo-taktyczne samolotów niemieckich — patrz załącznik nr 5.

główne znaczenie dla zdobycia wojennego sukcesu nad prze­ ciwnikiem. Morale niemieckich lotników było wysokie, a ka­ dra przekonana o swej wyższości nad lotnictwem brytyjskim. Wysoce zdyscyplinowana, wierzyła swoim nazistowskim przywódcom w słuszność prowadzenia wojny. Kadra była sfanatyzowana, wychowywana w organizacjach Hitlerjugend, przepojona wiarą, że naród niemiecki, to naród Ubermenschów predestynowany do panowania nad światem. Duch walki w szeregach młodych lotników był agresywny, deter­ minacja zdecydowana, pęd wykazania się bohaterskimi czyna­ mi dla niemieckiego narodu i fuhrera wysoce patriotyczny, wprost bałwochwalczy. Nie zastanawiano się nad ważnym problemem — bitwa miała się przecież odbywać nad obcym terenem, pod niebem Anglii, z daleka od własnego terenu. Zestrzelenie lub uszkodzenie samolotu oznaczało w najłagod­ niejszym wypadku niewolę, czyli eliminację z dalszej walki. Nikt o tym nie myślał w szeregach Luftwaffe. Gdyby jednak komuś coś podobnego się przydarzyło, to niewola potrwa krótko — przecież najazd na Anglię musi się udać! Anglia będzie pokonana! W skrócie organizacja niemieckiego lotnictwa przedstawia­ ła się następująco. Najmniejszą jednostką latająca był klucz — Kette, składający się z 3 samolotów; 3 klucze plus 1 klucz rezerwowy tworzyły eskadrę — Staffel (12 samolotów); 3 es­ kadry to dywizjon — Geschwader (36 samolotów); 3 dywiz­ jony plus jedna eskadra tworzyły pułk lotniczy — Gruppe (120 samolotów); 3 pułki lotnicze składały się na dywizję lotniczą — Flieger Division; 2 dywizje lotnicze wchodziły w skład jednej floty powietrznej — Luftflotte. Na czele niemieckiego lotnictwa — Luftwaffe — stało Ministerstwo Lotnictwa.

PRELUDIUM Po wyeliminowaniu Francji z działań wojennych społeczeń­ stwo brytyjskie było niemal pewne, że nad Anglię nadciąga burza dziejowa. Cały kraj szykował się do odparcia niemieckiego szturmu z morza i powietrza. Na początku lipca 1940 roku dywizjony myśliwskie Royal Air Force, teoretycznie doprowadzone do bojowego stanu etatowego, zostały przebazowane na lotniska frontowe. Największe ich skupienie było w południowo-wschodnim rejonie Anglii, którego miała bronić 11 Grupa Myśliwska. Dywizjony tej grupy rozmieszczono na następują­ cych stacjach lotniczych i lotniskach: — Dowództwo 11 Grupy Myśliwskiej i jej stanowisko dowo­ dzenia ulokowane było w miejscowości Uxbridge na północno-zachodnim krańcu Wielkiego Londynu; — Sektor North Weald i podległe dywizjony: 56 — „Hurricane” — lotnisko North Weald, 151 — „Hurricane” — lotnisko North Weald, 25 — „Blenheim” — lotnisko North Weald i Martlesham; — Sektor Hornchurch z dywizjonami: 65 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 74 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch,

54 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford; — Sektor Biggin Hill i podległe dywizjony: 79 — „Hurricane” — lotnisko Hawkinge, 32 — „Hurricane” — lotnisko Biggin Hill, 610 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill, 600 — „Blenheim” — lotnisko Biggin Hill, 604 — „Blenheim” — lotnisko Gravesend; — Sektor Kenley z dywizjonami: 64 — „Spitfire” — lotnisko Kenley, 111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon, 615 — „Hurricane” — lotnisko Kenley; — Sektor Northolt i podległe dywizjony: 1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt, 257 — „Hurricane” — lotnisko Northolt; — Sektor Tangmere i dywizjony: 43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 145 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere; — Sektor Filton z dywizjonami: 87 — „Hurricane” — lotnisko Exeter, 213 — „Hurricane” — lotnisko Exeter, 92 — „Spitfire” — lotnisko Pembrey, 234 — „Spitfire” — lotniska St. Eval i Hullavington; — Sektor Middle Wallop 1 i podległe dywizjony: 501 — „Hurricane” — lotnisko Middle Wallop, 328 — „Hurricane” — lotnisko Middle Wallop, 609 — „Spitfire” — lotnisko Warmwell. Dywizjony myśliwskie „Spitfirów” i „Hurricanów” posta­ wione zostały w stan podwyższonej gotowości bojowej, piloci pełnili dyżur od świtu do zmierzchu — na pół godziny przed wschodem słońca, a kończąc pół godziny po zachodzie. Zadaniem myśliwców było odpieranie nieprzyjacielskich na­ 1 Sektory Filton i Middle Wallop zostały od 18 lipca podporządkowane operacyjnie pod 10 Grupę Myśliwską, usytuowaną w m. Box w hrabstwie Wilts.

lotów na cele w południowej Anglii, i dla wyznaczonych jednostek, prowadzenie rozpoznania powietrznego brzegów Francji i Belgii na okoliczność ruchów nieprzyjaciela na lądzie i w strefie przybrzeżnej kanału La Manche. Do 2 lipca działania Luftwaffe były ograniczone do spora­ dycznych przelotów nad brzegiem Anglii pojedynczych samo­ lotów rozpoznawczych. Były to akcje krótkotrwałe, do walk powietrznych nie dochodziło. Starty brytyjskich myśliwców trafiały w próżnię. 3 lipca małe grupki hitlerowskich bombowców, osłaniane przez myśliwce Me-109, wyszukiwały brytyjskie statki przy­ brzeżne i atakowały bombami. Strat poważnych nie było, do walk powietrznych również nie doszło. W porze południowej tego dnia pojedynczy bombowiec Do-17 niespodziewanie wypadł z chmur i zaatakował bombami i z karabinów maszy­ nowych lotnisko w Maidenhead, należące do 13 Elementary Flying Training School (podstawowa szkoła lotnicza). Zginął jeden żołnierz, a sześciu było rannych. 6 samolotów szkol­ nych typu Tiger Moth zostało zniszczonych i 25 uszkodzo­ nych. Interwencja brytyjskich myśliwców była za późna. 4 lipca, przy słonecznej pogodzie, 20 niemieckich bombow­ ców Ju-88 zbombardowało urządzenia portowe w Portland (hrabstwo Dorset), a dwa inne pojawiły się nad Bristolem — jeden z nich został zestrzelony przez pilota z 92 dywizjonu „Spitfirów” z Pembrey. W następnych dniach do walk powietrznych nie doszło. Dopiero 7 lipca pilot z dywizjonu 601 zestrzelił Do-17. W trakcie ataku, na odległości około stu metrów, z pokładu bombowca zostało wyrzuconych 20 metalowych pudełek o rozmiarach 50 x 50 cm ze zwisającymi drutami. „Hurricane” zderzył się z jednym z nich, ale szczęśliwie wylądo­ wał na lotnisku startu w Tangmere. Początkowe akcje lotnicze Luftwaffe udowodniły, że rada­ rowa sieć przybrzeżna nie bardzo dawała sobie radę z urucho­ mieniem na czas obrony myśliwskiej. Dlatego zarządzono,

aby z każdego sektora myśliwskiego wyznaczyć pojedyncze klucze i przesunąć je na wysunięte nadbrzeżne lotniska. 8 lipca klucz trzech „Spitfirów” z dywizjonu 54, dowodzo­ ny przez Flying Officera (porucznika) Desmonda Mc Mullena, spotkał nad Dungeness grupę kilku Me-110. Gdy An­ glicy złożyli się do ataku, zostali napadnięci od tyłu, od strony słońca. Dwa „Spitfiry” zostały zestrzelone, piloci wylądowali w przygodnym terenie, jeden z nich był ranny — odwieziono go na kilka tygodni do szpitala. Trzeci „Spitfire” również został ostrzelany i uszkodzony, ale pilotowi udało się zgubić napastników i szczęśliwie wylądować na lotnisku w Rocheford. Z walki tej wyciągnięto wniosek, że dotychczasowe ugru­ powanie samolotów klucza w locie bojowym jest niefortunne — samoloty ustawiały się przed rozpoczęciem ataku na nieprzyjacielską formację jeden za drugim (gęsiego). Szyk ten postanowiono zmienić i przećwiczyć tak, aby każdy pilot mógł obserwować, co się wokół niego dzieje. Piloci brytyjscy zauważyli, że Niemcy zaatakowali ich od strony słońca w luź­ nym ugrupowaniu dwusamolotowych sekcji. Na odprawach dowódców myśliwskich zaczęto zastanawiać się nad wprowadzeniem nowego ugrupowania bojowego es­ kadr czy dywizjonów, aby nie dochodziło do zaskoczenia ze strony Messerschmittów. Od razu postanowiono przećwiczyć praktycznie różne warianty nowych ugrupowań. Na ujed­ nolicenie najlepszego potrzeba było jednak czasu.

PIERWSZA FAZA POWIETRZNEJ BITWY O WIELKĄ BRYTANIĘ 1 10 lipca — 7 sierpnia 1940 roku

10 lipca od rana pogoda była pochmurna, padały przelotne deszcze nad południowo-wschodnią Anglią i nad kanałem. Niemieckie samoloty przejawiały jednak aktywność — poje­ dyncze samoloty kręciły się nad południowymi brzegami Anglii od Atlantyku po Dover i Tamizę, dokonując rozpo­ znania warunków atmosferycznych. Na ich zwalczanie star­ towały sekcje „Spitfirów” i „Hurricanów”, ale do wymiany ognia nie dochodziło — chmury i zamglenia uniemożliwiały wzrokowy kontakt. W południe pogoda poprawiła się znacznie. Około godziny 13.30 stacje radarowe wykryły, że nad Calais zbiera się niemiecka wyprawa kilkudziesięciu samolotów. W tym cza­ sie, naprzeciwko Dovru, płynął na zachód konwój składający się z kilkunastu statków, osłanianych przez niszczyciele i sześć „Hurricanów” z dywizjonu 111 z lotniska Biggin Hill. Po pół godzinie dwadzieścia bombowców Do-17 w osłonie trzydziestu Messerschmittów Me-110 i dwudziestu Me-109 nadleciało nad konwój — załogi Domierów zrzuciły bomby na statki i skręciły na południe do Francji. Na pomoc eskadrze 1

Historycy brytyjscy długo dyskutowali nad tym, aby ustalić liczbę podokresów dla słynnej bitwy o Wielką Brytanię. Początkowo dzielono całą bitwę na cztery fazy, ale od połowy lat sześćdziesiątych przyjęto, że było ich pięć.

„Hurricanów” ze 111 dywizjonu przyleciały cztery dywizjony myśliwskie z różnych lotnisk, a wśród nich 65 dywizjon „Spitfirów” z North Weald. Stoczono zaciętą walkę, straty były po obu stronach. Tylko jeden statek został zatopiony. Dwa niemieckie bombowce zaatakowały dodatkowo pociąg towarowy — zginął maszynista, a dwóch strażników było rannych. Na polu chwały poległ w walce powietrznej F/O2 T. Higgs ze 111 dywizjonu, a 3 „Hurricany” z tego samego dywizjonu zostały uszkodzone — piloci lądowali w przygod­ nym terenie, cali i zdrowi dołączyli do swoich eskadr. Mniej więcej w tym samym czasie inna wyprawa, składają­ ca się z 70 bombowców, osłaniana przez eskadry Messerschmittów Me-109 i Me-110, zaatakowała porty w Falmouth w Komwalii i Swansea w południowej Walii. Zostały uszko­ dzone urządzenia portowe i dzielnice mieszkaniowe — zginę­ ło 30 cywilnych osób i kilkadziesiąt było rannych. Inter­ weniujące angielskie dywizjony myśliwskie z 10 Grupy Myś­ liwskiej stoczyły wiele powietrznych walk. Był to trudny i ciężki dzień działań bojowych dla Fighter Command: razem dywizjony wykonały 609 lotów bojowych, zestrzelono 13 niemieckich samolotów, w tym 6 Do-17, 1 He-111, 3 Me-110 i 3 Me-109, oraz uszkodzono dalsze 2 Me-110. Poległo dwóch brytyjskich myśliwców, uszkodzo­ nych zostało 6 „Spitfirów” oraz 4 „Hurricany”, 2 „Hurricany” spisano na straty wojenne. Ze stoczonych walk z samolotami niemieckimi wyciąg­ nięto trochę zaskakujący wniosek — stwierdzono, że Messerschmitt Me-110 ustępuje w walce kołowej „Spitfirowi” i „Hurricanowi”. Będąc samolotem dalekosiężnym wymagał dla siebie osłony szybkich jednosilnikowych Messerschmittów Me-109. Była to dla wszystkich pocieszająca wiado­ mość, jego przereklamowane osiągi prysnęły jak bańka mydlana. 2

Wykaz skrótów stopni brytyjskich sił powietrznych — patrz załącznik 1.

11 lipca pogoda nad kanałem była zmienna, nad Anglią przewalały się burze z błyskawicami, a podstawa chmur kłębiastych wynosiła około 1500 metrów. O godzinie 7.30 dwie wyprawy po dziesięć Ju-87 w każdej i w osłonie po około 20 Me-109 skierowały się znad Cherbourga na brytyjski konwój morski, płynący na wschód z rejo­ nu Exmouth do Portland. Na spotkanie wyprawy poderwano 6 „Spitfirów” z 609 dywizjonu z lotniska Warmwell i 6 „Hur­ ricanów” z 501 dywizjonu z lotniska Middle Wallop. Eskadra „Hurricanów” atakowała pierwsza, ale na pomoc Stukasom zjawiły się Messerschmitty — jeden „Hurricane” został ze­ strzelony i razem z pilotem Sergeantem F. Dixonem runął do morza. Zaraz potem na Stukasy uderzyła eskadra „Spitfirów” — znów interweniowały Messerschmitty, zestrzeliwując dwa „Spitfiry” — zginęli obaj piloci — F/Lt B. Barran i P/O G. Mitchell. Stukasy zrzuciły bomby i zawróciły na południe do Francji -— żaden statek nie został trafiony. Inny konwój morski, znajdujący się naprzeciw Ramsgate na Morzu Północnym, osłaniany był przez eskadrę „Spitfirów” z 54 dywizjonu, dowodził nią F/Lt A. Deere. W pewnym momencie zjawiła się tam eskadra dwunastu Me-109 — sto­ czono zaciętą walkę. Jeden „Spitfire” został zestrzelony i wpadł do morza wraz z pilotem. F/Lt Deere zderzył się w walce z Messerschmittem, który runął do morza, on sam zdążył wylądować na brzegu. W południe nad Portland nadleciała wyprawa 15 Stukasów w osłonie około czterdziestu Me-110. Na spotkanie z Niem­ cami wystartowała jako pierwsza eskadra 6 „Hurricanów” z 601 dywizjonu. Zaraz potem wzbiły się inne eskadry „Spitfirów” i „Hurricanów”. Piloci eskadry z 601 dywizjonu wykorzystali wysokość i korzystną dla siebie sytuację od strony słońca. Ostro zaatakowali Stukasy i zestrzelili dwa z nich, zanim do walki włączyły się Messerschmitty. Wyprawa 12 Heinkli He-111 w osłonie eskadry Me-109, zdążająca na bombardowanie Portsmouth, została przechwycona

nad wyspą Wight przez 609 dywizjon „Spitfirów”. Stoczono upartą walkę, ale bombowcy niemieccy zrzucili ładunek bomb na urządzenia portowe w Portsmouth. Tego dnia Luftwaffe straciła 11 samolotów, a straty RAF wyniosły: 3 pilotów poległych, jeden ranny i poparzony w szpitalu, 4 zniszczone samoloty i 6 uszkodzonych. W nocy 30 bombowców Luftwaffe zbombardowało Ports­ mouth — zginęło 9 osób i 50 było rannych. Podczas walk nad morzem piloci brytyjscy zauważyli, jak niemiecki wodnosamolot typu He-59 ze znakami Czerwonego Krzyża wodował koło niemieckiego rozbitka na Morzu Pół­ nocnym. Należy wspomnieć, że niemieckie ratownictwo mor­ skie było już wtedy dobrze zorganizowane. Pilot miał kamizel­ kę ratunkową i łódkę gumową oraz zasobnik z chemikaliami, które rozpuszczone w wodzie morskiej tworzyły dokoła roz­ bitka zieloną plamę. Na brzegu czuwały w pogotowiu wodno­ samoloty i szybkie kutry. Piloci brytyjscy dysponowali jedy­ nie nadmuchiwanymi kamizelkami ratunkowymi pomalowa­ nymi na żółty kolor. Organizacja służby ratownictwa morskiego była przedmiotem rozważań. 12 lipca zachmurzenie było umiarkowane, rano zamglenia. Po godzinie 9.00 niemieckie wyprawy bombowe Dornierów Do-17 w osłonie kilku eskadr Me-109 zaatakowały dwa konwoje przy wybrzeżu hrabstw Norfolk i Suffolk. W obronie konwojów zaangażowane były dywizjony z 12 Grupy Myś­ liwskiej — 17, 85, 242 i 246 oraz 151 dywizjon z 11 Grupy. W walkach powietrznych zginęli dwaj piloci — F/O J. Allen ze 151 dywizjonu i Sgt L. Jowitt z 85 dywizjonu, 3 „Hur­ ricany” zostały uszkodzone (piloci wyszli z opresji cało). Walczył również dowódca sektora North Weald, Wing Commander F. Beamish — jego „Spitfire” został kilkakrotnie trafiony ogniem strzelców Domiera, pilotowi udało się po­ wrócić na lotnisko startu. Były też atakowane dwa inne konwoje, a to koło Aberdeen w Szkocji i na południe od wyspy Wight na kanale La

Manche. W walce koło Wight zginął w kanale P/O D. Hewit z 501 dywizjonu. W nocy Luftwaffe bombardowała Bristol i południową Walię. Niemieckie straty w tym dniu wyniosły 8 zestrzelonych samolotów. Fighter Command wykonało 670 lotów bojowych — zginęło 3 pilotów, 3 samoloty zostały zniszczone i 4 uszko­ dzone. Dla wzmocnienia sił 11 Grupy Myśliwskiej Air Marshal Dowding wydał polecenie, aby 152 dywizjon „Spitfirów” z lotniska Acklington (13 Grupa Myśliwska) przeniósł się na lotnisko w Middle Wallop. Polecenie zostało wykonane tego samego dnia. 13 lipca do południa na południu Anglii było mglisto, potem pogoda słoneczna. Niemieckie wyprawy atakowały brytyjską żeglugę koło Dovru i Portland. W nocy samoloty hitlerowskie minowały ujście Tamizy. Gwałtowne walki od­ były się nad konwojem na południe od Dover o godzinie 11.30, a następnie po południu około godziny 17. Anglicy stracili dwóch pilotów z 56 dywizjonu — Sgt J. Whitfielda i Sgt J. Cowsilla, jeden pilot był ranny, ale szczęśliwie powrócił do Anglii. Poza tym 4 „Hurricany” zostały uszko­ dzone. Około godziny 18 nad kanałem stoczył walkę F/Lt J. Kennedy z dywizjonu 238, był ranny, podczas lądowania miał wypadek i poniósł śmierć. Luftwaffe straciła 7 sa­ molotów. 14 lipca w niedzielę było słonecznie. Niemcy przeprowadzi­ li ataki powietrzne na brytyjską żeglugę przybrzeżną w stre­ fach Dovru i Swanage; w nocy pojedyncze naloty bombowe na Bristol, wyspę Wight, hrabstwa Kent i Suffolk. Zostały uszko­ dzone dwa statki, atak na brytyjski okręt wojenny na kanale naprzeciwko Swanage był nieudany. Zginął nad kanałem P/O M. Mudie z 615 dywizjonu. Niemcy stracili 2 samoloty. Do dywizjonów myśliwskich nadszedł rozkaz, aby nie oszczędzać niemieckich wodnosamolotów ze znakami Czer­

wonego Krzyża, gdyż są one używane jako samoloty szpiegow­ skie, kontrolujące ruchy morskich konwojów. Po raz pierwszy w lipcu spadły niemieckie bomby na nadbrzeżne lotnisko brytyjskie w Ramsgate. Szkody były znikome. 15 lipca aktywność Luftwaffe ograniczyła się do sporadycz­ nych wypadów samolotów rozpoznawczych nad południo­ wym wybrzeżem Anglii. Warstwowe chmury przewalały się na małej wysokości, padał deszcz, w niektórych miejscach było zamglenie. Zaraz po południu Niemcy wykryli jednak konwój morski idący na wschód po kanale. Opuszczał właśnie strefę koło Dovru. Mimo padającego wciąż deszczu dowódz­ two 2 Floty Powietrznej wysłało wyprawę 15 Domierów Do-17 w celu zaatakowania bombami konwoju. Sieć radarowa wykryła zbliżającą się do konwoju wyprawę — poderwano w powietrze dywizjony „Hurricanów” 56 i 151 z lotniska North Weald, które odparły atak. Żaden statek nie został trafiony, o zwycięstwach nie meldowano. Chmury i słaba widoczność uniemożliwiły obserwację przestrzeni. W tym samym czasie inna grupa bombowa złożona z kilku­ nastu Junkersów Ju-88 z okolic Cherbourga skierowała się do miejscowości Yovil koło Plymouth i zbombardowała tamtej­ sze zakłady lotnicze. Straty były małe. Pojedyncze samoloty bombowe Ju-88 bombardowały inne cele w Komwalii. O godzinie 13.30 P/O H. Bramah z 213 dywizjonu prze­ chwycił na „Hurricanie” niemieckiego bombowca Do-17 w rejonie Portland. W wyniku stoczonej walki myśliwiec brytyjski został ranny, opuścił samolot ze spadochronem, lecz zmarł w drodze do szpitala. Tego samego dnia Luftwaffe straciła 2 Ju-88 i He-111. Fighter Command wykonało 449 lotów bojowych, zginął jeden pilot i stracono jeden samolot. Kilka samolotów — „Spitfirów” i „Hurricanów” — uszkodzi­ li piloci w lotach ćwiczebnych przy ograniczonej widoczności. W nocy Niemcy minowali wybrane wejścia do portów na wschodnim wybrzeżu.

W następnych dniach — od 16 do 18 lipca — ze względu na nie sprzyjające warunki atmosferyczne aktywność lotnict­ wa obu stron walczących nieco zmalała. Niemcy prowadzili jednak loty rozpoznawcze szukając konwojów morskich na południowych i wschodnich wybrzeżach Anglii łącznie ze Szkocją. Konwoje przybywały do Anglii z krajów zamorskich z żywnością, surowcami dla przemysłu i sprzętem wojennym. Do wykonywania tych lotów Luftwaffe używała Junkersów Ju-88, Domierów Do-17, a do lotów nad Atlantykiem czterosilnikowych Focke Wulfów FW-200. Gdy się rozpogadzało, ruszały do ataku niemieckie bom­ bowce, uderzając w wykryte konwoje i stawiając zapory minowe przy brytyjskich portach. 16 lipca Fighter Command wykonało 313 lotów bojowych, 17 lipca — 233, a 18 lipca 252. Oto przygoda wojenna, jaką przeżył F/Lt F. Howell z 609 dywizjonu „Spitfirów”: „18 lipca o godzinie 18.00 wystartowałem na alarm na czele klucza czerwonego z lotniska Warmwell. OPS Bandy skierowało nas nad chmury nad Portland, gdzie miał kręcić się niemiecki samolot. Po wykonaniu kręgu zauważyłem wyła­ niającego się z chmur Junkersa Ju-88. Poleciłem moim bocz­ nym pilotom, aby uważali na Messerschmitty, a ja sam rzuciłem się na Niemca. Pierwszy atak wykonałem łeb w łeb. Szwab wyrzucił cztery duże bomby, wykręcił do tyłu i zaczął zniżać się na dużej prędkości w kierunku na południe. Zaraz go zaatakowałem i ugodziłem w lewy silnik. Wtedy również zaatakowali go moi boczni piloci. Ja wyciągnąłem do góry do trzeciego ataku, ale w kabinie poczułem duszący swąd... Spojrzałem na przyrządy i stwierdziłem, że temperatura sil­ nika doszła do 180 stopni, a oleju do 95 i wzrastała dalej. Cholerny szwab przestrzelił mi chłodnicę — pomyślałem zaraz. Biały dym w kabinie! Silnik zaczął się krztusić i stukać. Miałem duszę na ramieniu. Włączyłem radio i podałem: Hello Bandy Control, dowódca czerwonych wzywa — opuszczam

samolot, sześć kilometrów na południe od Poole! Kontroler z OPS nie zrozumiał, więc musiałem powtórzyć — na koniec życzyłem mu miłego wieczoru i wyskoczyłem z kabiny... Spadając przypomniałem sobie, że należy wyciągnąć linkę stalową dla uruchomienia spadochronu, co szybko wykona­ łem. Zrobiło się nagle wokół mnie cicho, jak w kościele. Pode mną wspaniały widok, połyskujące w promieniach słonecz­ nych spokojne morze, z boku o trzy kilometry płynęły trzy statki, na pewno marynarze mnie zauważyli, perspektywa wyratowania była murowana. W dłoni wciąż trzymałem stalo­ wą linkę spadochronową — odrzuciłem ją, pozbyłem się także hełmofonu i butów lotniczych, pozostawiając tylko okulary. Nadmuchałem następnie May Westkę. Woda zbliżała się teraz szybko, niebawem wpadłem do morza i znurkowałem. Szybko wydostałem się na powierzchnię i odpiąłem pasy spadochro­ nowe. Crawlem skierowałem się w stronę Bournemouth, bo spieszno mi było stanąć na plaży przy... jakimś barze z butel­ kami brandy i piwem. Po kilku minutach podpłynęła do mnie łódź ratunkowa i wciągnięto mnie na pokład. Byłem chyba sfatygowany, bo marynarze poczęstowali mnie szklanicą peł­ ną whisky”3. W tym okresie Anglicy utworzyli specjalną lotniczą jedno­ stkę rozpoznawczą, liczącą kilkanaście „Spitfirów” bez uzbro­ jenia i radiostacji pokładowych, ale za to wyposażonych w wysokościowe silniki — Photographic Reconnaissance Unit, bazującą na lotnisku w Heston na zachodnich przedmieściach Londynu. Piloci przeszli odpowiednie przygotowanie w doko­ nywaniu zdjęć fotograficznych, aparatami zamontowanymi na stałe w samolotach. Swoim zasięgiem jednostka ta objęła strefy od Hiszpanii po północną Norwegię. Była to bardzo ofiarna i wysoce pożyteczna eskadra; w okresie trwania bitwy o Wielką Brytanię wykonano ponad 600 lotów rozpoznaw­ czych — straty eskadry wyniosły 7 pilotów i 7 „Spitfirów”. 3

W o o d , D e m p s t e r , op. cii., s. 136.

19 lipca było pogodnie i ciepło. O godzinie 12.15 141 dywizjon „Defiantów”, niedawno ściągnięty na lotnisko Haw­ kings ze Szkocji, wystartował na swój pierwszy patrol w rejon na południe od Falkestone. Po kilku minutach patrolowania nadleciało około 20 Me-109 i od strony słońca zaatakowało brytyjskie „Defianty”. Wywiązała się tragiczna walka dla Anglików — sześć „Defiantów” zostało zestrzelonych do morza, siódmy był poważnie uszkodzony — pilot był ranny, ale wylądował koło Dover, umieszczono go w szpitalu. Nawi­ gator ratował się ze spadochronem, wpadł do morza, szczęś­ liwie został wyratowany. Tylko 2 „Defianty” uszły zagładzie, a to dzięki włączeniu się do walki 111 dywizjonu „Hur­ ricanów”. Po południu zanotowano dużą aktywność Luftwaffe nad kanałem naprzeciwko Dovru. Na przychwycenia startowały kolejno dywizjony — 32, 64 i 74. Dywizjony Fighter Command wykonały 701 lotów bojo­ wych, straciły aż 8 samolotów z załogami. Zestrzelono dwa niemieckie samoloty rozpoznawcze — Do-17 i He-111. 141 dywizjon „Defiantów” wycofano do Szkocji na lotnisko Pre­ stwick, drugi 264 dywizjon „Defiantów” przebywał na lotnis­ ku w Kirton in Lindsey, a potem w Hornchurch w 11 Grupie Myśliwskiej. W nocy stwierdzono sporadyczne naloty bombowe na Plymouth, wyspę Wight i Harwich, większych szkód nie odnotowano. Tego dnia w Reichstagu w Berlinie przemawiał Adolf Hitler, kierując „ostatni pokojowy apel” do Winstona Chur­ chilla. 20 lipca rano Niemcy rozpoczęli naloty na brytyjską żeg­ lugę w „Piekielnym Rogu” — jak zaczęto nazywać strefę kanału koło Dover. Zaangażowanie w wałkach dywizjonów II Grupy Myśliwskiej w obronie konwojów było znaczne, ale i straty większe — zginęło 6 myśliwców, załoga „Blenheima”, jeden myśliwiec został ranny. Na straty bojowe

spisano 5 „Hurricanów”, „Spitfira” i „Blenheima”, 3 „Hurricany” były uszkodzone, lecz nadawały się do remontu. Do listy zwycięstw dopisano 9 zestrzelonych niemieckich samo­ lotów. W powojennych dokumentach Luftwaffe zachowało się rozliczenie samolotów bojowych trzech Flot Powietrznych — 2, 3 i 5 — na dzień 20 lipca 1940 roku. Oto ono:

— samoloty bombowe dwusil­ nikowe — samoloty bombardowania nurkowego — myśliwce jednosilnikowe — myśliwce dwusilnikowe — samoloty dalekiego rozpo­ znania razem

stan ewidencyjny

gotowe do lotów

1260

864

316 893 280

248 725 200

134 2883

96 2133

21, 22 i 23 lipca zachmurzenie na południu Anglii i nad kanałem było zmienne. Niemcy w dalszym ciągu atakowali żeglugę brytyjską przy wybrzeżach wschodnich i południo­ wych. Interweniowały naturalnie dywizjony myśliwskie „Hur­ ricanów” i „Spitfirów”, w kolejnych dniach wykonały 571, 619 i 470 lotów bojowych, zameldowano o zestrzeleniu 10 niemieckich maszyn. Stracono jednego „Hurricana” z 43 dywizjonu — P/O R. De Mancha zginął. Pilot innego „Spit­ fira” uratował się ze spadochronem, wpadł do morza, ale został wyciągnięty przez niszczyciela, dwa inne „Hurricany” zostały uszkodzone — nadawały się do remontu. Po raz pierwszy — 22 lipca — wykonał loty bojowe morski 804 dywizjon myśliwski wyposażony w samoloty „Gladiatory”, bazujący na lotnisku w Wick w północnej Szkocji. Do

walk nie doszło. Inny, 246 dywizjon, również latający na „Gladiatorach”, bazował od tygodnia na lotnisku w Roborough w Komwalii, wykonywał loty w składzie dywizjonów 10 Grupy Myśliwskiej. „Gladiator”-był już wtedy przestarza­ łym typem myśHwca — dwupłat o stałym podwoziu, rozwijał maksymalną prędkość 470 km/h, był uzbrojony w cztery karabiny maszynowe. W kolejnych nocach Luftwaffe kontynuowała ograniczone naloty na minowanie wybrzeży południowych i wschodnich. 24 lipca było pochmurno i deszczowo. O godzinie 8.00 w rejonie Dovru nagle przejaśniło się. Znajdował się tam brytyjski konwój składający się z kilkunastu statków. Stano­ wisko dowodzenia 11 Grupy poderwało w trybie alarmowym 54 dywizjon „Spitfirów”. Dowodził nim F/Lt A. Deere, Nowozelandczyk, uczestnik walk powietrznych nad Francją i Dunkierką, autor kilku zestrzałów niemieckich samolotów, odznaczony w czerwcu Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym (Distinguished Flying Cross) przez Króla Wielkiej Brytanii Jerzego VI. Deere wspomina: „Kiedy osiągnęliśmy wysokość 6 tys. metrów, zauważyłem największą ze spotykanych dotąd wypraw, składającą się z 18 Dornierów i dywizjonu — ponad 30 — Me-109, rozproszone­ go grupkami wokół bombowców. Zameldowałem o tym do OPS i poprosiłem o posiłki. Dwa inne dywizjony były już w powietrzu i zbliżały się do niemieckiej wyprawy” 4. Stoczono zaciętą walkę, ale Niemcy byli bardzo czujni, zginął wtedy F/O J. Allen, a Sgt R. Collett został ranny, obaj z 54 dywizjonu. Stracono 2 „Spitfiry”, a 3 były uszkodzone. Doszło też do kilku walk nad innymi miejscowościami nadbrzeżnymi. Fighter Command wykonało 561 lotów bojo­ wych, do listy zwycięstw dopisano 8 zestrzelonych samolotów 4 Ibidem, s. 141. A. Deere przeżył wojnę, dosłużył się stopnia Air Commodera (generała), zestrzelił 22 nieprzyjacielskie samoloty, był od­ znaczony Zaszczytnym Orderem za Służbę (Distinguished Service Order) i Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym (Distinguished Flying Cross).

Luftwaffe. Noc była spokojna, nad Anglią nie pojawił się ani jeden niemiecki bombowiec. 25 lipca pogoda sprzyjała działaniom bojowym, toteż aktyw­ ność hitlerowskiego lotnictwa — w dalszym ciągu przeciwko brytyjskiej żegludze — była duża. Niemcy zatopili 4 statki i kilka uszkodzili. Dostało się też brytyjskim niszczycielom — jeden został poważnie uszkodzony. Dywizjony myśliwskie wykonały 641 lotów bojowych, zestrzeliły 16 niemieckich maszyn, ale straty własne były znaczne: zginęło 7 myśliwców, zniszczeniu uległo 6 „Spitfirów" i 1 „Hurricane", dalszych 9 samolotów myśliwskich było uszkodzonych, ale nadawały się do remontu. Po dwóch pilotów poległo z 64 dywizjonu.— F/O A. Jeffrey i P/O E. Paul — i 54 — F/Lt B. Way oraz P/O A. Finnia. Z 601 dywizjonu zginął dowódca S/Ldr A. Smith. W nocy Niemcy minowali południowe wybrzeże. Jeden bombowiec wtargnął nad Zatokę Firth of Forth i zrzucił ładunek bomb na most Forth Bridge, nie wyrządzając jednak żadnych szkód. 26 lipca było w rejonie Dovru pochmurno. Niemcy zbom­ bardowali konwój koło wyspy Wight — zatopili 3 statki, stracili 2 samoloty. Dywizjony Fighter Command wykonały 581 lotów, zginął nad kanałem na „Hurricanie” pilot z 601 dywizjonu — P/O P. Chaloner. Startów myśliwców tego dnia było 581. W nocy Luftwaffe minowała ujście Tamizy, wy­ brzeże Norfolk i Kanał Bristolski. 27 lipca Luftwaffe przypuściła ataki na konwoje w strefie Swanage i koło Harwich. Poszedł na dno niszczyciel brytyjski „Wren”. Podczas ataku na port w Dover został zatopiony niszczyciel „Godrington”, inny został poważnie uszkodzony. Do bombardowania brytyjskiej żeglugi Niemcy użyli po raz pierwszy samolotów myśliwskich — bomby podwieszano pod kadłubami Messerschmittów Me-109. Stało się jasne, że Niemcy zdawali sobie sprawę z tego, iż Royal Navy, koncentrując okręty wojenne w strefie Dover, szykuje się do odparcia niemieckiej inwazji na Anglię.

Budynek „Bentley Priory” w Stanmore (północny Londyn), w którym mieścił się sztab Fighter Command w 1940 r.

Air Chief Marshal Sir Hugh Downing — dowódca Fighter Command w1940r

Air Vice Marshal Sir Keith Park — dowódca 11 Grupy Myśliwskiej w 1940 r.

Air Vice Marshal Sir Traffard Leigh Mallory — dowódca 12 Grupy Myśliwskiej

Pilot Officer John Laurence Allen został udekorowany przez JKM Jerzego VI Distin­ guished Flying Cross, lotnisko Hornchurch 27 lipca 1940 r.

Flight Lieutenant James Nicolson z 249 dywizjonu, jedyny pilot myśliw­ ski RAF, który został odznaczony Victoria Cross za zwycięską walkę z Me-110 na palącym się „Spitfire”

Flight Lieutenant Philip Barran z dywizjonu 609 zginął w po­ wietrznej walce 11 lipca 1940 r.

Wing Commander John Scatlift Dewar zginął w morzu — zestrze­ lony 12 września 1940 r.

Squadron Leader R. L. Wilkinson z dywizjonu 266 zginął w walce 13 sierpnia 1940 r.

Sergeant Pilot David Kirton z dy­ wizjonu 65 zginął w walce 8 sierp­ nia 1940 r.

Piloci z dywizjonu 242. Czwarty od prawej Squadron Leader Douglas Bader beznogi dowódca dywizjonu. Coltishall, 4 października 1940 r. Piloci dywizjonu 32 odpoczywają między lotami; 31 lipca 1940 r.

Stanowisko dowodzenia w sztabie Fighter Com­ mand w „Bentley Priory”. Na stole operacyjnym wi­ doczna mapa z południo­ wym brzegiem Anglii i ka­ nał La Manche

Wieża stacji radarowej typu C.H.L. (Chain Home Low) z obrotową anteną prystosowaną do wykrywania nisko lecących samolotów, usytuowana nad brzegiem La Manche______

Po zbombardowaniu przez wyprawę niemiecką lotniska Ford 18 sierp­ nia 1940 r.

Squadron Leader Adolph Gysbert Malan, dowódca dywizjonu 74, zestrzelił w bitwie 13 niemieckich sa­ molotów

Pracownicy kolejowi z Home Guard na szkoleniu obchodzenia się i po­ sługiwania karabinami, sierpień 1940 r.

Od prawej: Sergeant Helen Turner i Flight Offi­ cer Elizabeth Henderson zostały odznaczone Mili­ tari Medal za nadzwy­ czajną odwagę podczas bombardowania stanowi­ ska dowodzenia na lotnisku Biggin Htll 1 września 1940 r.

Air Marshal Dowding, oceniając sytuację, zgłosił propozy­ cję zwiększenia liczby dywizjonów myśliwskich do 60, moty­ wując to koniecznością zabezpieczenia żeglugi przybrzeżnej, szczególnie na kanale La Manche. Wydał też polecenie dowód­ com myśliwskim, aby każdy pilot wypoczywał dziennie osiem godzin i korzystał w tygodniu z jednego pełnego dnia urlopu. Służba bowiem w dywizjonach stawała się coraz bardziej wyczerpująca fizycznie i psychicznie, pilotów w szybkim tempie wciąż ubywało, nowi nie przybywali na ich miejsce. Pojedyncze samoloty niemieckie zauważono nad Belfastem w Irlandii, nad Wick w północnej Szkocji i nad Plymouth w południowo-zachodniej Anglii. Niemcy zestrzelili 9 balo­ nów zaporowych przy ujściu Tamizy do Morza Północnego. Fighter Command wykonało tego dnia 496 lotów bojo­ wych, zestrzelono 4 niemieckie maszyny, stracono dwóch pilotów myśliwskich: F/O A. Coxa z 501 dywizjonu i P/O J. Huchmana z 609 dywizjonu. W niedzielę 28 lipca nad kanałem i południową Anglią było pogodnie. Podczas dnia pojawiło się ogółem nad La Manche około 50 nieprzyjacielskich bombowców i tyleż myśliwców. Stoczono kilkanaście walk powietrznych. Brytyjskie dywiz­ jony myśliwskie wykonały 758 lotów bojowych, zestrzelono 15 niemieckich maszyn, tracąc 2 „Spitfiry” i 2 „Hurricany” — zginął jeden myśliwiec z 74 dywizjonu — P/O J. Young, uszkodzonych było 6 samolotów. W nocy pojedyncze samoloty niemieckie operowały nad południową i środkową Anglią, nie wyrządzając większych szkód. 29 lipca było pogodnie. Znów duże zaangażowanie Luft­ waffe przeciwko brytyjskiej żegludze na kanale. Rano nalot na Dover 30 Stukasów w osłonie 50 Me-109. Po południu nalot 20 bombowców w towarzystwie jednego pułku Messerschmittów Me-109 na Harwich. Anglicy wykonali 758 lotów bojowych, zestrzelili 6 wrogich samolotów, stracili dwóch

pilotów — F/O D. Gamblena z 41 dywizjonu i F/Sgt C. Cooneya z 56 dywizjonu — oraz 3 samoloty i 11 uszkodzo­ nych, ale nadających się do naprawy. Jeden pilot był ranny i został skierowany do szpitala. W nocy znów były naloty w rejonie Dovru i ujścia Tamizy. 30 i 31 lipca warunki pogody — deszczowo i mglisto — ograniczyły nieco intensywność lotów po obu walczących stronach, niemniej jednak Fighter Command wykonało razem 1033 loty bojowe przeciwko samolotom niemieckim, które — gdy tylko się przejaśniło — atakowały żeglugę brytyjską koło Harwich i na kanale. Eskadra Me-109 zaatakowała zaporę balonową nad Dover i kilka balonów zestrzeliła. Stoczono kilka walk powietrznych, Anglicy zestrzelili 10 niemieckich maszyn, w tym jednego He-111 na południe od Montrose w Szkocji. Anglicy stracili 2 „Spitfiry” z 74 dywizjonu — polegli piloci P/O H. Gunn i Sgt F. Eiey — oraz „Hurricana” z 501 dywizjonu — pilot był ranny, uratował się skacząc ze spadochronem. W nocy samoloty Luftwaffe minowały akweny na zatoce Humber, koło Tyne, Harwich, ujście Tamizy i Dover. Zakończył się lipiec. Niemiecka Luftwaffe sondowała war­ tość i skuteczność brytyjskiej obrony powietrznej — zatopiła 18 statków i 4 niszczyciele, zestrzeliła 145 samolotów RAF (zginęło 68 pilotów), straciła 270 własnych maszyn. Straty Fighter Command zostały wyrównane przez tygodniową pro­ dukcję brytyjskiego przemysłu lotniczego, gorzej było z uzu­ pełnieniem pilotów. Stan myśliwców na 31 lipca 1940 roku wynosił 1434 pilotów. Rozpoczęto organizację kilku dywiz­ jonów myśliwskich, w tym: 1 kanadyjski, 302 polski, 303 polski, 310 czeski i 312 czeski. Dowodzenie lotnictwem myśliwskim RAF w lipcowych działaniach nabrało prężności i stanowczości. Stawało się jasne, że dywizjony myśliwskie, używane racjonalnie, mogą stawić skuteczny opór agresywnej Luftwaffe i zadawać jej dotkliwe straty. 1 sierpnia Hitler podpisał dyrektywę OKW nr 17 dotyczącą prowadzenia skuteczniejszych działań Luftwaffe przeciwko

Royal Air Force. Następnego dnia marszałek Goring zatwier­ dził plan operacyjny dla Luftwaffe, nadając mu kryptonim „Adler”. Zanosiło się na ciężkie naloty bombowe na cele w Anglii, na lotniska i wytwórnie samolotów, intensywniejsze zwalczanie brytyjskich myśliwców w powietrzu. Dążono do unicestwienia dywizjonów myśliwskich RAF i wszechwład­ nego powietrznego zapanowania Luftwaffe nad kanałem La Manche i południową Anglią. Tymczasem Niemcy kontynuowali dotychczasowe działa­ nia. Duży nalot przeżyło miasto Norwich — niemieckie bomby burzące i zapalające spadły na zakłady drzewne, ogień strawił fabrykę przemysłu spożywczego. Po południu dowódz­ two RAF zorganizowało wyprawę bombową trzech „Blenheimów” z 236 dywizjonu w osłonie licznych myśliwców na niemieckie lotnisko Quergueville w północnej Francji. Dwa „Blenheimy” zostały zestrzelone — zginęło 5 lotników załogi — trzeci samolot został poważnie uszkodzony, ale załodze udało się szczęśliwie powrócić do Anglii. Zginął w walce pilot ze 145 dywizjonu — P/O I. Kestin. Dywizjony myśliw­ skie wykonały 659 lotów. W nocy Niemcy atakowali cele w południowej Walii, w ujściu Tamizy i w Szkocji. 2 sierpnia pogoda była dobra. Rano nalot na konwój koło Deal — Niemcy zatopili jeden statek. Strat bojowych po stronie brytyjskiej nie było, piloci zameldowali o uszkodzeniu 4 niemieckich bombowców. Załoga statku o nazwie „Higlandee” zestrzeliła 2 He-111. W nocy trwały sporadyczne naloty na całej długości wscho­ dniego wybrzeża Anglii od Orkney po Dungeness. Myśliwcy wykonali 477 lotów bojowych. 3 sierpnia było pochmurno. Niemcy penetrowali obszar kanału, rejon Liverpoolu i Crewe. Operowały również bombo­ wce Luftwaffe z Norwegii, zrzucały bomby na cele na Orkneyach i w Szkocji. Został trafiony bombą posterunek obserwa­ cyjny należący do Korpusu Obserwacyjnego, usytuowany

obok lotniska Gravesend na południowy wschód od Londynu. Od bomb zapalających wybuchł pożar dojrzałych łanów zbóż w hrabstwie Essex. W nocy samoloty nieprzyjacielskie z 5 Floty Powietrznej minowały wschodnie wybrzeże Anglii, Fighter Command wykonało 415 lotów bojowych. Strat bojowych nie było, zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich nie zgłoszono. W niedzielę 4 sierpnia pogoda była dobra do wykonywania lotów operacyjnych. Aktywność Luftwaffe znikoma, dywiz­ jony brytyjskie wykonały tylko 261 lotów bojowych. Strat bojowych po obu stronach walczących nie było. Aktywność Niemców w nocy bardzo mała. 5 sierpnia — dzień słoneczny, upalny. Niemcy znów atako­ wali żeglugę brytyjską w strefie kanału La Manche. Pierwsza walka rozegrała się koło Calais o godzinie 8, druga zaraz po południu z około czterdziestoma Me-109. Zestrzelono sześć niemieckich samolotów, stracono jednego pilota z 64 dywiz­ jonu — Sgt L. Isaac runął do morza wraz ze „Spitfirem". Fighter Command zaliczyło tego dnia 402 loty bojowe. W no­ cy samoloty Luftwaffe minowały akweny zatok Wash i Tay. 6 sierpnia było pochmurno, wiały silne wiatry, podstawa chmur warstwowych na wysokości od 1500 metrów. Tylko siedem nieprzyjacielskich samolotów rozpoznawczych wtarg­ nęło nad południowe tereny Anglii. Nad kanałem trwała ograniczona aktywność nieprzyjacielskich bombowców — in­ terweniowały brytyjskie myśliwce, wykonując 416 lotów bez własnych strat. Uszkodzony nad kanałem niemiecki samolot Arado Ar-196 zdążył osiągnąć brzeg francuski — rozbił się podczas przymusowego lądowania. W nocy samoloty Luftwaffe minowały południowe i wschodnie wybrzeże Anglii. Środa 7 sierpnia była pogodna, we wschodniej Anglii występowały burze z wyładowaniami atmosferycznymi. Ak­ tywność Luftwaffe mała, ale — jak zwykle — doszło do ataków na konwój na kanale La Manche. W stoczonych

walkach Niemcy stracili 4 bombowce. Fighter Command wykonało 303 loty bojowe bez żadnych własnych strat. W nocy bombardowano cele wzdłuż wschodnich brzegów Anglii od Aberdeen na północy po ujście Tamizy na południu, w rejonie Poole, Liverpoolu, a nawet na południowo-zachod­ nich krańcach — Lands End. W dowództwie Fighter Command zdawano sobie sprawę z tego, że zapowiadany przez Góringa „Ądler Tag” nie­ uchronnie zbliża się. Szykowano się do stawienia zdecydowa­ nego oporu i bohaterskiej obrony przed agresywnym, butnym przeciwnikiem.

DRUGA FAZA BITWY 8-23 sierpnia

Podczas gdy 8 sierpnia dowództwo Luftwaffe, z marszał­ kiem Goringiem na czele, wyczekiwało na ustalenie się warunków atmosferycznych sprzyjających rozpoczęciu total­ nego ataku na system obrony powietrznej Royal Air Force, co miało nastąpić za 4-5 dni, niespodziewanie dla Fighter Com­ mand rozpoczęła się druga faza powietrznej bitwy. Sprawiły to ciężkie naloty bombowe Luftwaffe i zacięte walki powiet­ rzne, przynoszące poważne straty obu walczącym stronom. Air Marshal Dowding wyciągnął odpowiednie wnioski z lip­ cowych działań obronnych podległych mu dywizjonów myśliskich. Uznał, iż kierowanie do walki nad kanał dywizjonów myśliwskich jest nieopłacalne. Niemcy byli tam zawsze w przewadze, straty brytyjskich pilotów były duże, wielu ginęło w morzu. Postanowił więc utrzymywać jednostki w po­ gotowiu na lotniskach wysuniętych na wybrzeżu południowej Anglii i do maksimum wykorzystać służbę posterunków obser­ wacyjno-meldunkowych i rewelacyjne osiągnięcia stacji rada­ rowych. Ustalił też, że dywizjony pełniły na zmianę operacyj­ ną służbę na lotniskach nadbrzeżnych — zmiany następowały co kilka dni. Zakwaterowanie na tych lotniskach przygotowa­ no w namiotach, zezwalała na to ciepła, letnia pogoda.

Dowding zabiegał o powiększenie stanu dywizjonów. 8 sier­ pnia Fighter Command miało ich 56 i 708 piłotów bojowych. W końcowym treningu było 6 nowych dywizjonów i 626 pilotów kończyło program przygotowania bojowego. Dywizjony myśliwskie 11 Grupy rozmieszczone były na­ stępująco: — dowództwo 11 Grupy Myśliwskiej w Uxbridge; — sektor Debden i podległe dywizjony: 17 — „Hurricane” — lotnisko Debden, 85 — „Hurricane” — lotnisko Martlesham; — sektor North Weald i dywizjony: 56 — „Hurricane” — lotnisko Rocheford, 151 — „Hurricane” — lotnisko North Weald, 25 — „Blenheim” — lotnisko Martlesham; — sektor Hornchurch i dywizjony: 54 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 65 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 74 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 41 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch; — sektor Biggin Hill i dywizjony: 32 — „Hurricane” -— lotnisko Biggin Hill, 610 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill, 510 — „Hurricane” —- lotnisko Gravesend, 600 — „Blenheim” — lotnisko Manston; — sektor Kenley i dywizjony: 615 —„Hurricane” — lotnisko Kenley, 64 — „Hurricane” — lotnisko Kenley, 111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon; — sektor Northolt i dywizjony: 1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt, 257 — „Hurricane” — lotnisko Northolt; — sektor Tangmere i dywizjony: 43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 145 — „Hurricane” — lotnisko Westhampnett, 601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere.

Razem 11 Grupa Myśliwska dysponowała 21 dywizjonami, a wśród nich było 6 dywizjonów „Spitfirów”, 13 „Hurricanów” i 2 „Blenheimów”. 10 Grupa Myśliwska, broniąca obszaru południowo-zacho­ dniej Anglii, z dowództwem w miejscowości Box w hrabstwie Wiltshire, miała 4 sektory oraz: 4 dywizjony „Spitfirów” (92, 234, 609 i 152), 3 dywizjony „Hurricanów” (87, 213 i 238), dywizjon „Blenheimów” (604) i dywizjon „Gladiatorów” (247) — razem 9 dywizjonów. 12 Grupa Myśliwska broniła środkowej Anglii, jej dowódz­ two mieściło się w Watnall w hrabstwie Nottingham, miała 6 sektorów i: 5 dywizjonów „Spitfirów” (616, 222, 611, 66 i 19), 6 dywizjonów „Hurricanów” (73, 249, 46, 242, 229 i 266), 2 dywizjony „Blenheimów” (29 i 23) oraz dywizjon „Defiantów” (264) — razem 14 dywizjonów. 13 Grupa Myśliwska broniła północnej Anglii i Szkocję, miała 6 sektorów i: 3 dywizjony „Spitfirów” (603, 79 i 72), 7 dywizjonów „Hurricanów” (3, 504, 232, 605, 253, 607 i 245), dywizjon „Blenheimów” (219) i dywizjon „Defian­ tów” (141)—razem 12 dywizjonów. 8 sierpnia zachmurzenie było zmienne, w południe spore przejaśnienia, widoczność pod chmurami dobra. Ostatniej nocy z ujścia Tamizy wypłynął na kanał La Manche konwój składający się z 20 statków. Skierował się na zachód. Niemiecka stacja radarowa, usytuowana na urwisku Cap Gris Nez w północnej Francji, wykryła go. O świcie konwój został zaatakowany przez niemieckie ścigacze — 3 statki zostały zatopione i kilka uszkodzonych. Konwój płynął dalej na zachód. O godzinie 9.00 z okolic Cherbourga wystartowała niemiec­ ka wyprawa bombowa, składająca się ze Stukasów, osłanianych przez Messerschmitty, ale została przepędzona przez 6 brytyj­ skich dywizjonów. Do zbombardowania konwoju nie doszło. O godzinie 12.45, kiedy konwój znajdował się przed wyspą Wight, został zaatakowany bombami przez grupę 57 Ju-87

Stukasów, osłanianych przez Me-109. Interweniowały dywiz­ jony RAF, stoczono zacięte walki, były straty po obu stro­ nach. O godzinie 17.00, kiedy konwój znajdował się naprzeciw­ ko Swanage, Niemcy znów przypuścili atak, tym razem formacja niemiecka liczyła 82 Ju-87 i ponad 50 M-109. Do walki wystartowało 7 dywizjonów RAF z 10 i 11 Grup. Wspomina dowódca 145 dywizjonu „Hurricanów”, S/Ldr J. Peel: „Po starcie osiągnęliśmy wysokość 4500 metrów. Na dole zauważyliśmy dużą formację Stukasów. W górze na wysoko­ ści około 7 tys. metrów kręciły się liczne grupy Me-109. Byliśmy w korzystnej sytuacji od strony słońca, więc zaatako­ waliśmy Stukasy od tyłu — do jednego z nich oddałem długą — może pięciosekundową serię z karabinów maszynowych. Ale w tejże samej chwili zaatakował mnie Me-109, więc wdałem się z nim w walkę kołową. Messerschmitt pomalowa­ ny był na kolor srebrzysty. Wszedłem mu na ogon i oddałem do niego dwie długie serie — Niemiec znurkował i rozbił się w morzu. Następnie rzuciłem się na innego i również go wykończyłem. Mój dywizjon startował tego dnia trzykrotnie i trzy razy stoczył ostre walki z niemieckimi myśliwcami i bombowcami Stukasami” 1 . Konwój poniósł duże straty — 7 statków zostało zatopio­ nych, 6 było poważnie uszkodzonych. Kilka statków, przyby­ łych na ratunek rozbitkom, również zostało uszkodzonych bombami. Podczas gdy trwała walka o konwój, rozpoznawcze samoloty Luftwaffe wykonały szereg lotów nad lotniskami RAF oraz nad miastami Portsmouth, Portland i Dover. Według powojennych danych ustalono, że Niemcy stracili lego dnia 31 samolotów, a Anglicy 19. Niemniej jednak był to dzień najwyższego natężenia działań powietrznych od począt­ ku bitwy o Wielką Brytanię. 1

Wood, D e m p s t e r , op. cit., s. 152-153.

W nocy samoloty Luftwaffe minowały ujście Tamizy i zrzu­ cały bomby na Cardiff, Hull, Liverpool, Birmingham i Filton. 9 sierpnia pogoda była deszczowa, w południe wystąpiły niewielkie przejaśnienia. Hitlerowskie działania bojowe ogra­ niczyły się do pojedynczych nalotów na żeglugę przy wschod­ nich brzegach Anglii. Goring przesunął termin operacji „Ad­ ler” do ustabilizowania się lepszej pogody. Dwa Me-109 dokonały ataku na zaporę balonową w Dover. W rejonie Plymouth myśliwcy RAF zestrzelili 1 Ju-88 i 1 He-111. Fighter Command wykonało 409 lotów na przechwycenia samolotów Luftwaffe. Straty RAF wyniosły 3 maszyny, nie­ mieckie — 5 bombowców. W nocy Niemcy znów minowali i bombardowali wschodnie wybrzeże Anglii. 10 sierpnia od rana było pochmurno, w południe i po południu burzowo. Dywizjony brytyjskie wykonały 116 pat­ roli, ale do walk powietrznych nie doszło, nie było też strat po obu stronach walczących. W nocy odnotowano minowanie rejonu Harwich, Kanału Bristolskiego i ujścia Tamizy. W niedzielę 11 sierpnia rano było słonecznie, ale po południu zachmurzyło się. Rano dwie formacje kilkunastu Me-109 — w godzinnym odstępie czasu — pojawił się w strefie Dovru, celem sprowokowania walk powietrznych z myśliwcami RAF dywizjonów 74, 34, 42 i 64. W południe dotarła do Weymouth i Portland duża wyprawa bombowa, składająca się z około 150 Ju-88, He-111 i Ju-87, osłaniana przez kilkadziesiąt niemieckich myśliwców Me-109 i Me-110. Bomby spadły na urządzenia portowe w obu miastach. Sto­ czono wiele zaciętych walk powietrznych. Przy wybrzeżu Norfolk Niemcy zaatakowali napotkany konwój — poważ­ nym uszkodzeniom uległy dwa statki. Po południu działania bojowe ustały zupełnie. Straty niemieckie obliczono na 39 zestrzałów samolotów bombowych i myśliwskich, a brytyjskie na 32 myśliwce. W nocy samoloty Luftwaffe działały nad Kanałem Bristolskim.

Od pewnego czasu w dywizjonach brytyjskich walczyli polscy myśliwcy, dokąd przybywali po odpowiednim przeszko­ leniu na kursach myśliwskich w Operational Training Units (OTU) — jednostkach operacyjnego treningu. Odnosili pierw­ sze sukcesy, ale też i były także pierwsze straty — tego dnia zginęli w walkach powietrznych por. pil. Antoni Ostowicz ze 145 dywizjonu i kpt. pil. Michał Stęborowski z 238 dywizjonu. 12 sierpnia wypogodziło się zupełnie, nastał ciepły, letni dzień. Goring wydał rozkaz, że nazajutrz Luftwaffe rozpo­ cznie operację „Adler”. Tego dnia aktywność Luftwaffe była bardzo duża, naloty bombowe skierowały się na nadbrzeżne lotniska brytyjskie, stanowiska stacji radarowych, a także na żeglugę i porty. Obszar walk powietrznych przesunął się tym samym nad wybrzeże. Zaangażowanie dywizjonów myśliw­ skich RAF w walkach powietrznych osiągnęło nie spotykane dotąd natężenie. Pierwsze dwa ataki Luftwaffe skierowały się w rejon Dover o godzinie 7.30 i 9.00. Celem ataków były stanowiska stacji radarowych. W Dover uszkodzona została jedna stacja radaro­ wa i zniszczone baraki, w Rye również zniszczeniu uległy budynki i baraki, ale wieża była cała. Największe uszkodzenia odniosła stacja w Pevensey — przez pół dnia była wyłączona z pracy. W porannym nalocie zostało zbombardowane rów­ nież lotnisko w Limpne, usytuowane w tamtym rejonie — spadło na nie 141 bomb. W godzinę potem wyprawa dwudziestu kilku Ju-87 zbom­ bardowała konwój w ujściu Tamizy do morza, a inna z rejonu Cherbourga, licząca ponad 30 Ju-87 w silnej osłonie Me-109 i Me-110, uderzyła na dwa konwoje i Portsmouth, gdzie w porcie i dzielnicy mieszkaniowej wybuchło kilka groźnych pożarów. W tym samym czasie 15 Ju-87 zaatakowało stano­ wisko stacji radarowej na wyspie Wight — zniszczeniu uległy zabudowania, a stacja przestała pracować. O godzinie 13.30 lotnisko w Manston przeżyło ciężki nalot bombowy Domierów Do-17 — zniszczeniu uległy dwa

hangary, budynki i zryta została bombami nawierzchnia lot­ niska. 65 dywizjon „Spitfirów” szykował się właśnie do startu, kiedy zaczęły się sypać bomby — prawie wszystkie jego samoloty zostały zniszczone. Wyprawę przechwycił 54 dywizjon „Spitfirów”, ale został odpędzony przez silną nie­ miecką osłonę Me-109. Kiedy Domiery zawróciły do Francji i były już bez osłony myśliwskiej, do walki z nimi włączył się 56 dywizjon „Hurricanów”. Piloci odnieśli szereg zwycięstw. Inna wyprawa bombowa składająca się z około 30 Ju-88 zbombardowała lotnisko Hawkinge — zostało ono poważnie zdewastowane, nie nadawało się do eksploatacji, byli zabici i ranni. Zaraz po południu lotnisko w Limpne przeżyło drugie bombardowanie — spadły na nie 242 bomby burzące i zapala­ jące. Przy okazji inne samoloty zrzucały bomby na cele w Hastings i Dover. W walkach powietrznych zginęło 11 myśliwców RAF, w tym dwóch polskich — kpt. pil. Wilhelm Pankratz i sierż. pil. Józef Kwieciński ze 145 dywizjonu. Radio niemieckie podało wieczorem o wielkich sukcesach Luftwaffe, informując, że w walkach zestrzelono aż 71 brytyj­ skich samolotów myśliwskich, w tym 46 „Spitfirów”, 24 „Hurricany” i 1 „Morana” MS-406. Faktycznie w walkach tego dnia zostało zniszczonych 18 brytyjskich myśliwców i 22 uszkodzonych, nadających się jednak do remontu. W nocnych działaniach bombowce niemieckie zrzucały bomby na miasta i osiedla, w tym najbardziej ucierpiało Stratford upon Avon. We wtorek 13 sierpnia obie niemieckie Floty Powietrzne — 2 i 3 — od świtu staęły w pogotowiu do startu na loty operacyjne nad Anglie, by w walkach powietrznych i na ziemi zniszczyć Royal Air Force i tym samym stworzyć korzystne warunki dla wykonania operacji Seelowe”. Był ułożony minutowy plan operacji poszczególnych wypraw bombowych nad Anglię, według niego miały startować z różnych lotnisk

poszczególne pułki, zbierać się razem z formacjami myśliw­ skimi i kierować na podbój Albionu. Równo ze wschodem słońca wystartowały trzy duże grupy, a po zbiórce przyjęły nad chmurami kierunek na północ. I wtedy, o godzinie 5.30, Góring wstrzymał dalszy start do godzin południowych, gdy będą lepsze warunki pogody. For­ macji, które były już w powietrzu, nie zawrócono. Pierwsza wyprawa skierowała się na lotnisko Eastchurch na wyspie Sheppey, druga nad Odiham w hrabstwie Hants i trze­ cia, jako dywersja, w rejon Portland. W wyprawie nad East­ church wzięły udział 72 Domiery. Pierwszy interweniował 74 dywizjon „Spitfirów”; już w czasie bombardowania włączył się do walki 111 dywizjon „Hurricanów” i zaraz potem 151 dywizjon również na „Hurricanach”. Lotnisko przeżyło bar­ dzo ciężkie bombardowanie — zostały zniszczone budynki, a na lotnisku kilka „Spitfirów” i 5 „Blenheimów”. Na polu wzlotów naliczono 50 dużych kraterów po bombach. Jedna bomba rozbiła stanowisko dowodzenia, zginęło 12 osób i ran­ nych było 40. W walkach Anglicy zestrzelili 4 Domiery i 7 uszkodzili. Druga wyprawa, składająca się z dwudziestu kilku Ju-88 i kierująca się nad Odiham, została przechwycona przez trzy dywizjony RAF — 43, 611 i 64. Pokrywa chmur utrudniała walkę. Trzecią wyprawę zdążającą w rejon Port­ land — bez osłony myśliwców — dopadły dwa dywizjony RAF i w pierwszym ataku zestrzeliły sześć samolotów bez własnych strat. Generalny atak w ramach operacji „Adler” rozpoczął się po południu. Gros ataków rozegrało się od godziny 15.45 do 17.00. Celami dla Niemców były: Portland, Southampton, Kent i rejon wschodniego Londynu — doki i zbiorniki paliwowe. W walkach z Luftwaffe brały udział wszystkie dywizjony 11 i 10 Grup Myśliwskich. Najcięższe bombardowanie do­ tknęło Southampton, duże szkody poczyniono w zabudowa­ niach portowych, a także w dzielnicy mieszkaniowej, wybu­ chło wiele groźnych pożarów.

W toku poszukiwań wrogich samolotów 609 dywizjon „Spitfirów” spotkał wyprawę 20 Ju-87, osłanianych luźno przez kilkanaście Me-109. Wykorzystując sprzyjającą sytua­ cję — dywizjon był wyżej od strony słońca — i nieuwagę niemieckich myśliwców piloci znurkowali na Stukasy i roz­ pędzili całe ugrupowanie — 9 z nich zestrzelili. Inne grupy Ju-87 zbombardowały lotniska w Andover, Detling i Roches­ ter. W Detling zginął od bomb komendant stacji lotniczej, zniszczone zostały hangary, kasyna i kuchnie, wybuchły poża­ ry w kilku miejscach i, co najgorsze, bomby zniszczyły stanowisko dowodzenia i uszkodziły kable telefoniczne i elek­ tryczne. Pod koniec dnia obliczono, że dywizjony Fighter Command wykonały 700 lotów bojowych, piloci zestrzelili 45 samolo­ tów niemieckich, zginęło 14 myśliwców, 7 było rannych, zniszczonych zostało 14 samolotów „Spitfirów” i „Hurrica­ nów”, a 18 doznało uszkodzeń. Luftwaffe wykonała tego dnia aż 1485 lotów bojowych nad Anglią, zameldowano o zestrzeleniu 70 „Spitfirów” i „Hur­ ricanów” oraz 18 „Blenheimów”. W sprawozdaniach Niemcy przesadzili o ponad 600%. W nocy RAF zorganizował wyprawę 36 bombowców na zakłady przemysłu wojennego „Fiat” i „Caproni” w Turynie i Mediolanie we Włoszech. Samoloty Luftwaffe pojawiły się natomiast z ładunkiem bomb nad Walią, środkową Anglią i nad Norwich w hrabstwie Norfolk. Jeden z powracających znad Włoch „Blenheimów” wodował rankiem następnego dnia na kanale: dwóch lotników uratował kuter rybacki, trzeciego wyciągnął na pokład statek „Miss Prince”. 14 sierpnia było pochmurno z lokalnymi rozpogodzeniami. Góring wydał rozkaz dowódcom 2 i 3 Flot Powietrznych, aby ataki bombowe skierowali na zakłady produkcyjne i napraw­ cze uszkodzonych samolotów oraz na lotniska. O godzinie 11.30 zaczęły zbierać się nad Boulogne i Calais formacje bombowe. W południe rozpoczęły się patrolowania nad lotnis­

kami w hrabstwie Kent przez grupy Me-109, które poszukiwa­ ły myśliwców brytyjskich, by stoczyć z nimi powietrzne walki i jak najwięcej zniszczyć. O godzinie 13.00 dwanaście Me-110 zbombardowało lotnisko Manston niszcząc 4 han­ gary. Dwa Me-110 zostały zestrzelone przez ogień artylerii przeciwlotniczej. Do walki wystartowały 3 brytyjskie dywiz­ jony, ale do starcia nie doszło, przeszkadzały chmury. Wkrótce potem główne siły Luftwaffe przeleciały nad Folkstone i Dover. Niemcy zestrzelili 8 balonów zaporowych i zatopili mały statek przybrzeżnej żeglugi. Po południu wiele grup niemieckich bombowców zjawiło się nad południową Anglią, zrzucając bomby na budowle i urządzenia obronne. Zbombardowano 8 lotnisk RAF, w tym stację lotniczą w Middle Wallop — byli zabici i ranni, lotnisko zostało poważnie zdewastowane. Jedna z wypraw bombowych zaatakowała bazę naprawczą sprzętu lotniczego w Sealand w hrabstwie Cheshire — poczyniono duże straty. Zbombardowano też cele w Colerne, w Sout­ hampton bomby spadły na stację kolejową i dzielnicę mieszkaniową. W wyprawach na Anglię wzięło udział 91 bombowców Luftwaffe i 398 myśliwców Me-109 i Me-110, tracąc 19 samolotów. Straty brytyjskie: 4 poległych myśliwców, 9 zni­ szczonych samolotów i 11 uszkodzonych, lecz nadających się do naprawy. Noc była raczej spokojna, tylko kilkanaście wrogich bom­ bowców pojawiło się nad Walią i Liverpoolem. W czwartek 15 sierpnia nad Anglią zapanował wszechwład­ nie wyż atmosferyczny, było pogodnie i ciepło, tylko nad kanałem wisiały tu i ówdzie lokalne białe chmurki. Dla Anglii był to dzień ciężkich, dramatycznych nalotów bombowych wszystkich trzech niemieckich Flot Powietrznych — 2, 3 i 5. Najwyższy dla obu walczących stron wysiłek podczas toczącej się bitwy o Wielką Brytanię i największe straty w zestrzelonych samolotach.

Rano operowały nad Anglią niemieckie samoloty rozpo­ znawcze. O godzinie 9.00 ruszyły na Wyspy Brytyjske liczne wyprawy z Norwegii, z lotnisk północno-wschodniej Francji i Belgii oraz z rejonu Normandii i półwyspu Cotentin. Pierwsza wyprawa, licząca 40 Stukasów i 60 Messerschmittów Me-109, zaatakowała lotniska w Hawkings i Limpne. Bomby zdewastowały obie stacje lotnicze tak bardzo, że przez 48 godzin nie były w stanie przyjmować samolotów. Brak było wody, elektryczności, łączność telefoniczna została prze­ rwana, zniszczono budynki i baraki, rozbito budynek am­ bulatoryjny, byli zabici i ranni. W Rye i Dover bomby trafiły w budynki elektrowni. Atakującym przeciwstawiły się dywiz­ jony myśliwskie RAF: 54 „Spitfirów” i 501 „Hurricanów”. Zaraz po godzinie dwunastej formacje 5 Floty Powietrznej, składające się z 65 Heinkli He-111 i 35 Me-110, zbliżały się ze wschodu wprost na zatokę Firth of Forth w Szkocji. W odległości około 150 km od brzegu wyprawy — było ich dwie — skręciły na południowy zachód na Tynemouth. Stano­ wisko dowodzenia 13 Grupy Myśliwskiej w Newcastle pode­ rwało w powietrze dywizjony 72 „Spitfirów”, 605 „Hur­ ricanów” i 79 „Spitfirów”. Jako pierwszy zaatakował jedną z formacji 72 dywizjon ze S/Ldr E. Grahamem na czele, wiążąc się w walce z Me-110. Dwa następne dywizjony uderzyły na bombowce. Niemcy wyrzucili bomby w morze i zaczęli w panice zawracać do Norwegii. Druga formacja dotarła na ląd, ale załogi Heinkli nie widząc przydzielonej osłony Me-110 zrzuciły bomby gdzie popadło i zawróciły nad Morze Północne. Następna wyprawa bombowa z 5 Floty Powietrznej, licząca ponad 100 samolotów bombowych i myśliwców dalekiego zasięgu Me-110, skierowała się znad Morza Północnego fiad Sunderland. Przechwycili ją myśliwcy RAF z 607 dywizjonu „Hurricanów” i 41 dywizjonu „Spitfirów”. Niemcy zrzucili ładunek bomb na chybił trifił i zawrócili w pośpiechu do Norwegii — zostało zestrzelonych 8 bombowców He-111

I 7 Me-110. W tym samym czasie inne, nieco mniejsze naloty Ugodziły w lotniska Usworth, Linton i Dishforth. Uszkodzenia nie były zbyt duże, lotniska mogły dalej pełnić służbę opera­ cyjną. Inna wyprawa 5 Floty Powietrznej, składająca się z ponad 50 Junkersów Ju-88, bez myśliwskiej eskorty, skierowała się nad obszar obrony 12 Grupy Myśliwskiej. Do walki wystar­ towały dywizjony — 73 „Hurricanów”, 264 „Defiantów” i 616 „Spitfirów” oraz 219 dywizjon „Blenheimów”. Bomby spadały na dzielnicę mieszkaniową w Bridlington, a potem na bazę lotniczą w Driffield (Yorkshire). Zostały uszkodzone 4 hangary i zniszczone stojące obok 10 samolotów bom­ bowych Whitleyów. Niemcy stracili w tym nalocie 6 bom­ bowców Ju-88. Na południowym wybrzeżu grupa 12 Me-109 zaatakowała lotnisko Manston — 2 „Spitfiry” zostały zniszczone, poległo 16 żołnierzy. O godzinie 15.00 formacja Ju-87 i Me-110 zaatakowała lotnisko w Martlesham, interwencji ze strony RAF nie było. Niemcy poczynili duże straty, zniszczyli 2 hangary, budynki, kasyna, lotniskowe stanowisko dowodzenia i urządzenia noc­ nego lądowania. W tym samym czasie około dwustu samolotów bombowych w dwóch zgrupowaniach przeleciało nad Deal i Folkestone. Zbombardowano zakłady produkujące czterosilnikowe samo­ loty typu Stirling w Rochester. Bomby zrzucono na lotnisko Eastchurch, stanowisko stacji radarowej w Dover, Rye, Bawsday i Forencess. Dwa inne naloty siłami około 250 samolotów bombowych i myśliwskich skierowały się na cele w hrabst­ wach Kent i Surrey. O godzinie 17.00 inna wyprawa bom­ bowa, licząca ponad 100 bombowców i myśliwców, atakowa­ ła cele na terenie hrabstw Hampshire, Wiltshire i na wyspie Wight. Zbombardowana została stacja lotnicza w Middle Wallop i lotnisko w Odiham, a także Portland i Andover. W walkach

na południu Anglii udział wzięły dywizjony myśliwskie RAF: 32, 43, 111, 601, 604, 609, 87, 152, 213, 234 i 266. Walki powietrzne toczyły się nad hrabstwami Kent i Sur­ rey. Ciężkie naloty bombowe przeżyły lotniska — Kenley, West Mailing, Biggin Hill i Croydon, ciężkich uszkodzeń doznały fabryki Rollason i Redwing, produkujące samoloty treningowe i sprzęt radiotechniczny, usytuowane na przed­ mieściu Londynu. Zginęło ponad 80 osób cywilnych. Noc była niespokojna, ponad 70 bombowców Luftwaffe zrzucało ładunek bomb na Birmingham, Boston, Kirton, Be­ verley, Southampton, Crewe, Yarmouth, Harwich, Bristol i Swansea. Fighter Command wykonało tego dnia 974 loty bojowe, zgłosiło 182 zestrzelenia niemieckich samolotów — w rzeczywi­ stości doliczono się potem 75 pewnych zestrzałów, zginęło 17 pilotów myśliwskich, rannych było 16, stracono 34 samoloty. Natomiast Niemcy wyliczyli, że zestrzelili 82 „Spitfiry” i ..Hurricany” oraz 19 nie zidentyfikowanych samolotów myśliwskich. Z analizy lotniczych operacji Luftwaffe 15 sierpnia, mar­ szałek Góring wyciągnął wniosek, że najkłopotliwsze straty poniosło lotnictwo bombardowania nurkowego. Na zorganizo­ wanej konferencji z oficerami Oberkommando der Luftwaffe i dowódcami flot powietrznych w Karinhall powiedział: „Obrona formacji naszych Stukasów powinna być wzmoc­ niona, gdy nieprzyjacielscy myśliwi szykują się do walki z nimi. Wydaje się konieczne, aby jednemu pułkowi Stukasów przydzielać jako eskortę trzy pułki myśliwskie. Jeden z pułków eskorty powinien stale być przy Stukasach i nurkować razem z nimi podczas ataku. Drugi pułk powinien ulokować się z przodu celu na średniej wysokości, by zaangażować się z wrogimi myśliwcami, zaś trzeci pułk musi osłaniać cały atak od góry. Wydaje się również konieczne, aby eskorta myśliwska towarzyszyła Stukasom w drodze powrotnej nad kanałem”'. 2

Ibidem, s. 169.

Goring wydał też polecenie dowódcom flot powietrznych, aby w składzie załóg samolotów bombowych uczestniczył nie więcej niż tylko jeden oficer. Chodziło o to, aby zachować w Luftwaffe jak najwięcej oficerów, gdyż działania dotych­ czasowe wykazały duży ich ubytek z szeregów personelu latającego. 16 sierpnia był dniem słonecznym i ciepłym. Do godziny 11.00 w powietrzu było spokojnie. Pierwsze hitlerowskie wyprawy lotnicze ruszyły z północnej Francji i Belgii nad rejony hrabstw Kentu, Norfolk i przedmieścia Wielkiego Londynu. Celem ich ataków były lotniska RAF. West Mailing zbombardowała grupa 18 Ju-88, zrzucając bom­ by dużego kalibru i bomby zapalające. Dewastacja obu lotnisk była tak duża, że nie nadawały się przez kilka dni do eksploatacji. Bombardowane było też lotnisko Manston, Martlesham i wiele innych. Do walki z nieprzyjacielskimi samolotami wystartowało 12 dywizjonów myśliwskich, walki były zacięte i uparte, z trwogą obserwowane z ziemi przez Brytyj­ czyków. W południe trzy duże wyprawy przeleciały nad brzegami południowej Anglii. Jedna, składająca się z około pięćdziesię­ ciu Do-17, skierowała się w rejon ujścia Tamizy, druga liczyła ponad 150 maszyn, trzecia ponad 100. Ta ostatnia skierowała się w rejon Portsmouth i Southampton. Niebawem radar wykrył następne wielkie zgrupowanie około 350 samolotów w rejonie Yarmouth i Portland. Interweniowały dywizjony myśliwskie z trzech Grup — 10, 11 i 12. Pierwsze bombardowania przeżyły przedmieścia Londynu, w tym Wimbledon i Esher, zdemolowane zostały sklepy i domy mieszkalne. Bomby spadły na stację kolejową w Ma­ lden w hrabstwie Surrey, było dużo zabitych kolejarzy i pasażerów. Zaatakowane też zostały lotniska — Tilbury, Gravesend, Horwell, Farnbourough i miejscowości Portland i Gosport. Nad wyspę Wight nadleciała grupka pięciu Stu­ kasów i zaatakowała stanowisko stacji radarowej i Ventnor,

uszkodzonej cztery dni temu i będącej w naprawie. Trafiona na nowo, przestała pracować. Ważna stacja lotnicza w Tangmere została silnie zbombar­ dowana przez wyprawę kilkunastu Stukasów. Zostały znisz­ czone hangary, warsztaty naprawcze, składy, budynek am­ bulatoryjny, kasyno oficerskie i budynki oraz baraki. 3 „Blenheimy” stojące obok hangarów zostały kompletnie zniszczone, dalsze 3 „Blenheimy”, 7 „Hurricanów” i 1 „Ma­ gister” poważnie uszkodzone, byli zabici i ranni. W nocy dwa bombowce Ju-88 dokonały skutecznego nalotu na stację lotniczą w Brize Norton w hrabstwie Oxford, gdzie mieściła się szkoła lotnicza. Zostały zdewastowane hangary, w których od powstałego pożaru spaliło się 46 samolotów szkolnych, budynki i baraki zostały obrócone w gruzy. Również tu byli zabici i ranni. Luftwaffe wykonała tego dnia 1715 lotów bojowych, jej straty wyniosły 45 samolotów zestrzelonych. Dywizjony RAF straciły 8 pilotów, 22 samoloty myśliwskie, wiele zostało zniszczonych na ziemi podczas bombardowań. W czasie lotniczego ataku na Gosport, F/Lt J. Nicolson z 249 dywizjonu dokonał bohaterskiego czynu, za który został odznaczony jako pierwszy z personelu Fighter Command Orderem Victoria Cross. Jego „Hurricane” został trafiony i zapalony. Kabina była już w płomieniach, lecz on nie zrezygnował z dalszej walki z Me-110. Zestrzelił go i dopiero wtedy wyskoczył ze spadochronem, był poparzony i ranny. W nocy aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilkunastu ataków na miejscowości w południowej Anglii. Dowództwo Luftwaffe ogłosiło komunikat, że od 1 lipca do 15 sierpnia 1940 roku zestrzelono 372 „Spitfiry”, 179 „Hur­ ricanów”, 12 „Defiantów” i 9 nie zidentyfikowanych myśliw­ ców brytyjskich. Wynikało z tego, że w Fighter Command pozostało tylko 300 samolotów myśliwskich nadających się do lotów bojowych. W rzeczywistości było ich wtedy 700. 17 sierpnia pogoda była sprzyjająca lotniczym operacjom, było słonecznie i ciepło. Aktywność Luftwaffe ograniczyła się

dn lotów rozpoznawczych nad południową i środkową Anglią. Startowały małe grupki brytyjskich myśliwców na ich zwalczenie — zestrzelono tylko 2 niemieckie samoloty — 1 Do-17 i 1 Ju-88, wykonano 288 lotów bojowych, strat własnych nie było. Nocne operacje Luftwaffe skierowane były przeciwko cent­ rom przemysłowym w środkowej Anglii i Walii. Około pół­ nocy załoga „Blenheima” z 23 dywizjonu zestrzeliła w rejonie Spum Head niemieckiego bombowca Ju-88. Liczba pilotów myśliwskich RAF w ostatnich dniach cięż­ kich walk powietrznych obniżyła się znacznie, w żadnym dywizjonie nie było pełnego etatowego stanu 24 pilotów. Jedni i ci sami musieli pełnić codziennie służbę bojową. Wyczerpywało to ich fizycznie i moralnie. Dowding wnios­ kował w Sztabie Lotniczym RAF, aby pilotów z lekkich dywizjonów bombowych, latających na Fairey „Battlach”, skierować do myśliwskich dywizjonów. Zgodzono się na przekazanie do Fighter Command po pięciu ochotników z tych dywizjonów i po trzech z dywizjonów współpracy z wojskiem, latających na „Lysanderach”. Ochotników wy­ słano na siedmiodniowy kurs do Operational Training Unit w Hawarden, a po jego ukończeniu skierowano do dywiz­ jonów myśliwskich. Wypada nadmienić, że została wtedy zakończona organiza­ cja i przeszkolenie na „Hurricanach” pierwszego polskiego 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego na lotnisku w Leconfield (Yorkshire) w 12 Grupie Myśliwskiej w sek­ torze Church Fenton. Od 16 sierpnia dywizjon rozpoczął służbę bojową3. Niedziela 18 sierpnia była dniem pogodnym. Luftwaffe przypuściła na nowo zmasowane ataki na lotniska RAF w po­ łudniowej Anglii i w rejonie Londynu. Były razem trzy wyprawy, w każdej brało udział po kilkaset bombowców 3

Szczegółowiej o polskich dywizjonach 302 i 303 oraz pilotach wal­ czących w dywizjonach RAF — w oddzielnym rozdziale.

i myśliwców. Pierwsza przeleciała nad kanałem w południe, rozdzieliła się na mniejsze ugrupowania, które zaatakowały poszczególne lotniska w hrabstwie Kent i w obrębie Londynu — Kenley, Croydon, Biggin Hill i West Mailing. Jedno z ugrupowań, liczące około 50 Dornierów Do-17 i tyleż myśliwców, zbombardowało z wysokości 3 tys. metrów lotnisko Kenley. Równocześnie eskadra 9 Do-17 nadleciała nad lotnisko na wysokości lotu koszącego — tuż nad budynkami i ogrodami — i rozpoczęła dewastację lotniska oraz jego zabudowań. Do walki z napastnikami wystartowały trzy dywizjony myśliwskie — 615, 64 i 111. Dywizjony 615 i 64 związały się w walce z grupą bo­ mbowców na średniej wysokości, natomiast 111 dywizjon zajął się Domierami na małej wysokości. Do walki włączyła się naziemna obrona przeciwlotnicza, zestrzeliwując dwa bombowce. Również piloci 111 dywizjonu uzyskali dwa pewne zwycięstwa i uszkodzili resztę Dornierów, z których trzy wodowały na kanale. Tylko dwie okaleczone niemieckie maszyny powróciły do bazy we Francji. Na lotnisko Kenley spadło ponad sto bomb — zniszczono hangary, 4 „Hurricany”, „Blenheima” i 9 innych samolotów treningowych. Pole wzlotów zostało zryte kraterami bomb. Bomby rozbiły lotniskowe stanowisko dowodzenia, zginęło 9 osób i 10 zostało rannych. Lotnisko zostało wyłączone z działalności operacyjnej. Biggin Hill zostało zbombardowane w podobny sposób, jak Kenley. Najpierw zaatakowała grupa kilkudziesięciu Junkersów Ju-88 ze średniej wysokości lotu i zaraz potem nadleciała wyprawa kilkunastu Dornierów Do-17 na wysokości lotu koszącego, aby dokonać dzieła zniszczenia. Do walki wystar­ towały dywizjony 610 „Spitfirów” i 32 „Hurricanów”, a na ich czele komendant stacji Group Captain Grice. W stoczo­ nych walkach piloci zestrzelili 4 Ju-88 i 6 Do-17. Druga duża wyprawa Luftwaffe wtargnęła zaraz po połu­ dniu nad hrabstwa Hampshire i Sussex. 25 Stukasów, osłania­

nych przez eskadrę Me-109, uderzyło na lotnisko Thomey — 2 hangary zostały trafione, 1 samolot zniszczony i 1 uszko­ dzony. Ciężko zostało zbombardowane lotnisko Ford, należą­ ce do lotnictwa morskiego — rozbito hangar i warsztaty naprawcze, w składzie paliw płynnych wybuchł wielki pożar, dym widać było na odległość kilkunastu kilometrów. Na stanowisko stacji radarowej w Poling, między Arundel i Littelhampton, Niemcy zrzucili około 90 bomb. Stacja została ciężko uszkodzona i przestała działać. Walki z napast­ nikami stoczyli piloci dywizjonów 43 i 152 — zestrzelili 12 Stukasów. Późnym popołudniem trzecia duża wyprawa — już ostatnia logo dnia — przeleciała nad ujściem Tamizy i znów roz­ dzieliła się na mniejsze ugrupowania. Na nowo zbombar­ dowano Croydon, Manston i Biggin Hill. Rozegrały się zacię­ te, uparte walki na różnych wysokościach nad hrabstwem Essex. Noc obfitowała w naloty hitlerowskich bombowców na Walię, Bristol i ujście Tamizy. Dla dywizjonów Fighter Command był to dzień wytężonej pracy bojowej, podobnej do tego z 15 sierpnia. Dywizjony wykonały 766 lotów bojowych, zestrzeliły 71 niemieckich samolotów, w tym 37 bombowców, 11 Me-110 i 23 Me-109. Poległo 10 myśliwców, 14 było rannych, stracono 31 samolotów i uszkodzonych zostało 20. Z przebiegu działań bojowych dowództwo Fighter Com­ mand wysnuło następujące wnioski: należy zwiększyć nazie­ mną obronę przeciwlotniczą lotnisk w południowej Anglii, stanowiska dowodzenia należy przenieść poza obręb lotniska i najlepiej urządzić je pod ziemią, na lotniskach zapasowych i wysuniętych należy zwiększyć personel obsługi samolotów, aby zbiorniki samolotów po wylądowaniu mogły być jak najszybciej uzupełnione. Zdarzył się bowiem wypadek, że podczas gdy „Hurricany” wylądowały na jednym z wysuniętych lotnisk i były uzupełniane w paliwo — nadleciała mała

grupka niemieckich bombowców, niszcząc i uszkadzając zrzuconymi bombami wiele z nich. 19 sierpnia nad kanałem, południową i wschodnią Anglią było pochmurno, miejscami występowały opady deszczu, widzialność pod chmurami była dobra. Po południu rozpogo­ dziło się. Do południa pułki Luftwaffe — jak wykryły stacje radaro­ we — przegrupowywały się w strefie nadbrzeżnej kanału we Francji i Belgii. Do południa działały nad Anglią nieliczne samoloty niemieckie z jednostek rozpoznawczych. W południe wyprawa składająca się z ponad stu samolotów Luftwaffe przeleciała nad wybrzeżem Anglii pomiędzy Dungeness i North Foreland na wysokości około 6 tys. metrów, a zaraz za nią następna, licząca około 50 bombowców i tyleż myśliwców, wtargnęła nad hrabstwo Kent od południa w oko­ licy Dover. Niemcy zrzucali bomby na wybrane cele w ob­ szarze na południe od Londynu, rozgrywały się walki powiet­ rzne, słychać było wszędzie huk silników, grzechot karabinów maszynowych i szczęk działek. Na tle błękitnego nieba tu i ówdzie pokazały się opadające białe czasze spadochronów. Myśliwcy RAF walczyli z wielką odwagą i determinacją, spadali na ugrupowania bombowców znienacka od strony słońca, celowali dokładnie, zwalali wrogie cielska maszyn z kłębami ciemnego dymu i czerwonymi językami pożarów. Około godziny 15 dwie oddzielne grupy bombowe zaatako­ wały Portsmouth i Southampton. W Pembroke Docks w za­ chodniej Walii bomby spadły na zbiorniki paliw płynnych powodując wielki pożar. W trzy godziny później wyprawa ponad 50 bombowców w osłonie kilku eskadr Me-109 przeleciała nad brzegiem angielskim między Dungeness i Harwich. Celem wyprawy były lotniska i lotnicze osiedla mieszkaniowe. Fighter Command wykonało tego dnia 383 loty bojowe, piloci zestrzelili 6 nieprzyjacielskich samolotów ze stratą 3 maszyn myśliwskich. W nocy samoloty Luftwaffe pojawiły

się prawie nad całą Anglią, bombardując Liverpool, Southam­ pton, Hull, Derby, Wolverhampton, Sheffield, Bristol, Leices­ ter i Nottingham. Zbombardowano też 9 lotnisk w środkowej Anglii — w Driffield wzniecono pożar hangaru. Dowódca 11 Grupy Myśliwskiej Air Vice Marshal Park wydał instrukcję dla podległych mu dowódców lotniczych na temat taktycznych zmian w prowadzeniu działań myśliwców. Główne punkty tej instrukcji to: — zakaz angażowania się w walkach z samolotami Luft­ waffe nad kanałem, gdyż za dużo pilotów ginęło w mo­ rzu; nie dotyczyło to jednak osłony konwojów i żeglugi w ujściu Tamizy; — unikanie pogoni za samolotami nieprzyjacielskimi nad kanałem; — na przechwytywanie pojedynczych samolotów niemiec­ kich podrywać dwusamolotowe sekcje lub nawet poje­ dynczych myśliwców; — na zwalczanie dużych formacji nieprzyjacielskich kiero­ wać minimum myśliwców — ich zadaniem jest zwal­ czanie bombowców, a nie walka z wrogimi myśliw­ cami; — jeżeli wszystkie dywizjony myśliwskie z rejonu Lon­ dynu będą w powietrzu — wzywać pomocy z 12 Grupy Myśliwskiej dla patrolowania nad lotniskami Debden, North Weald i Homchurch; — 303 polski dywizjon, bazujący na lotnisku w Northolt, będący w treningu, ma wystawić dwie sekcje do peł­ nienia dyżuru alarmowego i patrolowania nad lotnis­ kiem, kiedy odbywa się uzupełnianie zbiorników samo­ lotów dywizjonów operacyjnych; — 1 kanadyjski dywizjon, będący również w treningu na lotnisku w Northolt, ma być wykorzystywany w podob­ ny sposób, co dywizjon 303 4. 4

W o o d , D e m p s t e r , op. cit., s. 175-176.

Goring na porannej odprawie z dowódcami lotniczymi Luftwaffe w Karinhall oświadczył natomiast, że główne ataki mają być prowadzone dalej w celu zniszczenia lotnictwa myśliwskiego RAF. Przy okazji należy niszczyć także or­ ganizację lotnictwa bombowego RAF, lecz unikać niepotrzeb­ nych strat. Na koniec Goring zapowiedział, że znosi ograni­ czenia — stosowane dotąd — w niszczeniu celów. Dawał dowódcom wolną w wyborze celów do bombardowania, zarówno zakładów' przemysłowych, fabryk, hut, składów, elektrowni, lotnisk, portów, stacji kolejowych i... dzielnic mieszkaniowych miast i osiedli. Zarezerwował dla siebie tylko rozkaz na bombardowanie Londynu i Liverpoolu. 20 sierpnia pogoda pogorszyła się, było pochmurno z nisko wlokącymi się strzępami, wiał silny, porywisty wiatr, przewa­ lały się od czasu do czasu deszczowe, ciemne chmury. Nad kanałem i Francją było raczej pogodnie. Polepszenie pogody nastąpiło tuż przed południem. Aktywność Luftwaffe była rano ograniczona. Przed samym południem odnotowano naloty bombowe małych grupek, bomby spadały na Cheltenham. Oxford i Southwoll, a loty rozpoznawcze sięgały lotnisk — Debden, Duxford, North Weald, Hartfield, Northolt i Hornchurch. O godzinie 11.30 bomby spadły na zbiorniki olejowe w Pembroke Docks, gdzie nie wygasły jeszcze pożary wzniecone dnia poprzedniego. Po południu kilka fal hitlerowskich maszyn bombowych wtargnęło nad wybrzeże angielskie — zbombardowano Do­ ver, Eastchurch, Manston i West Mailing. Do walki wystar­ towało 12 dywizjonów myśliwskich z lotnisk 11 Grupy, ale trudne warunki atmosferyczne utrudniły bojową pracę. Wyko­ nano 453 loty i zestrzelono 4 maszyny niemieckie, tracąc 2 samoloty własne Obrona przeciwlotnicza jednego z okrę­ tów wojennych, znajdującego się na Morzu Irlandzkim, ze­ strzeliła niemiecki samolot rozpoznawczy Focke Wulf FW-200. Jego załoga składała się z dziewięciu lotników | — zostali wyłowieni z morza i internowani w Irlandii. Samo­

lot ten miał cztery silniki i operował nad dużymi akwenami morskimi — Atlantykiem, Morzem Północnym i Morzem Irlandzkim. W komunikacie dziennym z działań bojowych podano, że 302 polski dywizjon myśliwski odniósł swój pierwszy sukces, zestrzeliwując bombowca Ju-88 w rejonie na północ od Hull. W nocy tylko kilka niemieckich rajdowców pojawiło się nad hrabstwem Kom walii. 21 sierpnia było pochmurno, deszczowo i chłodno. Małe formacje, a nawet pojedyncze bombowce Luftwaffe wykorzy­ stywały przerwy w chmurach, kierowały się na bombardowa­ nie lotnisk w południowej Anglii. Ataki bombowe dosięgnęły lotnisk: Exeter, St. Eval, Horscham, St. Faith, Newton, Coltishall. Stradishall i Walton. Bomby spadły także na miasta — Grimsby, Norwich, Canterbury, Southampton. Newmarket, Bournemouth i Pembroke. Myśliwcy RAF mieli duże trudności w przechwytywaniu napastników, wykonali 599 lotów bojowych, zestrzeliwując 13 niemieckich samolotów, stracili jednego ,,Hurricana” z 56 dywizji zestrzelonego w walce z Junkersem Ju-88. Samolot zapalił się, lekko ranny pilot, F/O R. Brooker, zdążył wylądo­ wać na lotnisku startu w Rocheford, na czas opuścił kabinę — samolot całkowicie spłonął. W walkach został uszkodzony „Spitfire” i 2 „Hurricany” — piloci szczęśliwie powrócili na swoje lotniska. W nocy niemieckie bomby spadły na Harwich, zatoki Humber i Firth of Forth. Tego dnia dowódca Luftwaffe, Göring, złożył wizytę w wy­ suniętej kwaterze 2 Floty Powietrznej feldmarszałka Kesselringa na Cap Gris Nez. Towarzyszył mu dowódca 3 Floty Powietrznej feldmarszałek Sperrle i kilku wyższych oficerów ze Sztabu Oberkommando der Luftwaffe. Nad kanałem była dobra widoczność. Göring i towarzyszące mu osoby obejrzeli przy pomocy specjalnej lunety, używanej w Kriegsmarine, maszty stacji radarowych w Dover. Były wysokie i nie naruszone.

22 sierpnia było pochmurno, występowały rzadkie przejaś­ nienia, silny wiatr, bez deszczu. Około godziny 9 konwój składający się z kilkunastu statków wszedł do strefy akwenu Dover. Niemcy otworzyli do niego ogień z ciężkich dział przybrzeżnych ustawionych na przylądku Cap Gris Nez. Bom­ bardowanie konwoju trwało około półtorej godziny, ani jeden ze stu wystrzelonych pocisków nie trafił w cel. Niepowodze­ nie niemieckich artylerzystów sprawiło, że na konwój wyru­ szyła wyprawa bombowa Luftwaffe około 40 maszyn. Do walki wystartowały dwa dywizjony „Spitfirów” z Hornchurch — 56 i 65. Potem, oprócz kilku lotów na rozpoznanie, nad południową Anglią zapanował spokój. Około godziny 19 kilka grupek hitlerowskich bombowców pojawiło się nad połu­ dniowo-wschodnim wybrzeżem, zbombardowano Manston. Myśliwcy RAF wykonali tego dnia 509 lotów bojowych w trudnych warunkach pogody, zestrzelili 2 wrogie samoloty, stracili 2 pilotów i 3 „Spitfiry”, uszkodzone były 4 „Spitfiry” i 2 „Hurricany”. W nocy Niemcy atakowali konwój koło Wick (północna Szkocja) i zbombardowali zakłady lotnicze oraz lotnisko w Filton. Bomby spadły także na dzielnice mieszkaniowe w Manston, St. Eval i Wick. Ze względu na to, że dużo pilotów zginęło w nurtach kanału La Manche, postanowiono temu jakoś zaradzić. Zwo­ łano więc konferencję przedstawicieli Fighter Command, Co­ astal Command i Army Cooperation Command i przedyskuto­ wano sprawę ratownictwa morskiego na kanale. Do istniejące­ go już zespołu szybkich kutrów ratowniczych dołączono 12 samolotów „Lysanderów” z dowództwa współpracy z armią, wyznaczono oficerów łącznikowych i podporządkowano do­ wództwu lotnictwa myśliwskiego. „Lysandery” wyposażono w łódki i tratwy gumowe dla odnalezionych rozbitków na morzu — zrzucano je z pokładu samolotu. Samoloty należące do zespołów Air Sea Rescue miały bazować na lotniskach myśliwskich na wybrzeżu południowym Anglii.

W piątek 23 sierpnia było pochmurno, padał przelotny deszcz. Ataki Luftwaffe odbywały się tego dnia małymi grupkami samolotów — trójkami, dwójkami lub pojedyn­ czymi maszynami, tylko konwoje u wschodniego wybrzeża atakowane były większymi zespołami. Bomby dosięgnęły przedmieść Londynu, Tangmere, Harwich, Southampton, Colchester, Biggin Hill i Albingdon. Zbombardowano osiedle mieszkaniowe na jednym przedmieściu Londynu, trafiono w budynek banku i dwa kina, było wielu zabitych i rannych. Do walki wystartowali myśliwcy RAF, wykonali 482 loty bojowe, zestrzelili 5 hitlerowskich maszyn, straty własne ograniczyły się do 2 „Spitfirów” uszkodzonych w walce i ,,Hurricana”. W nocy wrogie samoloty przelatywały nad południową Walią i zrzuciły ładunek bomb na 22 miejscowości. Nie miały też spokoju tej nocy Pembroke, Docks i Birmingham. Jednak Kres względnie złej pogody kończył się.

TRZECIA FAZA BITWY 24 sierpnia — 6 września

W drugiej fazie bitwy powietrznej poległo w dywizjonach Fighter Command 94 pilotów, a 60 zostało rannych. Jednostki operacyjnego treningu przedłużyły kursy myśliwskie z dwóch do czterech tygodni, by do jednostek bojowych kierowani byli dobrze wyszkoleni w prowadzeniu walk powietrznych piloci. W dywizjonach odczuwano uciążliwy brak pilotów, zmęcze­ nie dawało się wszystkim we znaki w wyniku częstych codziennych startów i staczanych walk. Częste bombardowa­ nia lotnisk bazowania powodowały napięcia nerwowe i utratę tak potrzebnych wszystkim sił. Dlatego też przerwa w intensywnych lotach, spowodowana nieodpowiednimi warunkami atmosferycznymi od 19 do 23 sierpnia, dobrze zrobiła wszystkim — pilotom i mechanikom obsługującym samoloty. W sprzęcie lotniczym Fighter Com­ mand stracił w walkach 54 „Spitfiry” i 121 „Hurricanów”, uszkodzonych było 40 „Spitfirów” i 25 „Hurricanów”, podczas bombardowań lotnisk zostało zniszczonych dalszych 30 samo­ lotów. Produkcja nowych maszyn nie nadążała za stratami, uzupełniały je zakłady naprawcze, pracujące w dzień i w nocy. Samolotów w dywizjonach nie brakowało, każdego dnia było gotowych do lotów 12 maszyn i kilka zapasowych.

Słowa uznania należą się personelowi technicznemu, który szybko i z dużym zapałem obsługiwał powierzone ich opiece maszyny: uzupełniał zbiorniki paliwowe, przeglądał silniki i płatowce, zamieniał butle tlenowe, sprawdzał radiostacje pokładowe i załadowywał amunicję do karabinów maszyno­ wych. Personel obsługi tak się wprawił w wykonywaniu swoich czynności, że wystarczyło 8 do 10 minut od wylądo­ wania, aby dywizjon na nowo mógł startować do walki. Blisko stoisk samolotowych Stawiano namioty, w których podczas deszczu dokonywano małych napraw maszyn; przy­ gotowano rowy i schrony przeciwlotnicze. Posiłki dla pilotów i personelu technicznego dostarczano na lotnisko. Pracowano ciężko z dużym zapałem i gorliwością, technicy i mechanicy, jak jedna lotnicza rodzina. W sobotę 24 sierpnia nad kanałem i południową Anglią pogoda była słoneczna, dalej na północ było pochmurno i dżdżysto. Na stanowisku dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej w Uxbridge czuwał od świtu dyżurny personel. Wokół stołu operacyjnego siedziały młode dziewczęta — WAAF-ki ze słuchawkami na uszach i metalowymi tyczkami w dłoniach. Odpowiedzialny kontroler za pracę stanowiska nerwowo za­ palał co pewien czas nowego papierosa. Twarze wszystkich były zatroskane, poważne. Na tablicy orientacyjnej przy nu­ merach dywizjonów zawieszono tabliczki z napisem „readinese” — w stanie pogotowia alarmowego. O godzinie 9.00 na stole operacyjnym rozpoczęło się „plotowanie” — ustawianie tabliczek taktycznych. Nad Cap Gris Nez z drugiej strony kanału zaczęły się zbierać nieprzyjaciels­ kie samoloty. Niebawem wyprawa ponad stu bombowców i myśliwców skierowała się prosto na Dover, wznosząc się po drodze na wysokość kilku tysięcy metrów. Nad środkiem kanału wyprawa rozdzieliła się na dwa człony, które kolejno zaatakowały cele w Dover. 11 dywizjonów myśliwskich wy­ startowało do walki z napastnikami. O godzinie 11.00 było po wszystkim, Niemcy wycofali się na południe.

Półtorej godziny później ruszyło na Anglię kilka większych i mniejszych ugrupowań. Jedno z nich zaatakowało Manston. Stojący tam w pogotowiu 264 dywizjon „Defiantów” ledwo zdążył wystartować przed spadającym gradem bomb. Dywiz­ jon wdał się w walkę, z pomocą przyszedł mu dywizjon „Hurricanów”. Bomby nie wyrządziły większych szkód. Nie­ mcy zawrócili do Francji, tracąc w walkach .5 bombowców i 2 myśliwce. Dywizjon 264 „Defiantów” został zdziesiątko­ wany, stracił 4 samoloty, 3 pilotów i 4 strzelców, 1 pilot został ranny, 3 samoloty zostały poważnie uszkodzone, pilotom udało się wylądować względnie cało w przygodnym terenie. O godzinie 15.30 następne duże ugrupowanie Luftwaffe wtargnęło w rejon Manston i skierowało nad lotnisko. Bomby posypały się na osiedle wojskowe. Wszystkie linie telefonicz­ ne i teleprintowe zostały zniszczone, a pole wzlotów pokryte kraterami bomb i bombami o czasowych zapalnikach. Łącz­ ność z dowództwem 11 Grupy została przerwana, na stanowi­ sku dowodzenia nie wiedziano, co się dzieje w Manston. Aby zbadać sytuację, z posterunku obserwacyjno-meldunkowego, oddalonego od ‘Manston o kilka kilometrów, wyjechał na rowerze łącznik po konkretne wiadomości. Dowódca 11 Gru­ py Myśliwskiej, Air Vice Marshal Park, po uzyskaniu tragi­ cznych wiadomości, zarządził ewakuację stacji lotniczej. Per­ sonel administracyjny przesunięto do Westgate, a 600 dywiz­ jon „Blenheimów” przeleciał do Hornchurch. Zbombardowane też zostało małe lotnisko w Ramsgate, a sa­ mo miasteczko ciężko zdewastowano, wille przy promenadzie rozwalono, było dużo zabitych i rannych. Inne ugrupowanie bombowe skierowało się o tej samej porze nad Hornchurch i North Weald. 264 dywizjon „Defian­ tów” znalazł się po raz drugi w niebezpieczeństwie — zdołał jednak wystartować tuż przed atakiem bombowym. Wyprawa około 50 Do-17 i He-111 w osłonie tyluż Me-109 zrzuciła ponad 200 bomb różnego kalibru na osiedla mieszkaniowe. Zginęło 9 osób, rannych zostało 10.

Do pomocy w zwalczaniu nalotów Luftwaffe wezwano dywizjony z 12 Grupy Myśliwskiej z lotniska Duxford. Po­ moc przybyła jednak za późno, wyprawa niemiecka już się wycofała. Następne wyprawy, składające się z około 50 bombowców i 50 Me-109 każda, uderzyły prawie równocześ­ nie na Portsmouth i Southampton. Ładunek bomb spadł na dzielnice mieszkaniowe tych miast, ponad sto osób cywilnych zginęło w obu nalotach. Fighter Command wykonało tego dnia 936 lotów bojo­ wych, zestrzelono 38 hitlerowskich samolotów, zginęło 10 myśliwców RAF, 9 było rannych, zostało zniszczonych 21 samolotów myśliwskich, uszkodzonych 18. Największe straty poniósł 264 dywizjon „Defiantów” — stracił 4 samoloty i 7 lotników, 1 został ranny, dalsze 3 „Defianty” uległy uszkodzeniu, nadawały się do remontu. Niemcy zaangażowali tego dnia w bojowych operacjach 1030 samolotów bom­ bowych i myśliwskich. W nocy operowało nad Anglią 170 samolotów bombowych Luftwaffe, bomby spadły na miejscowości w hrabstwie Kent, Rochester, Tameshaven i na centrum Londynu. Pożary wybu­ chły w osiedlach mieszkaniowych w London Wall, Islington, Tottenham, Finsburg, Millwall, Stepney, East Ham, Leyton, Coulsdon i Benthnall Green. Był to przedsmak tego, co miało niebawem nastąpić. Myśliwcy nocni Fighter Command wyko­ nali 45 lotów na przechwycenie nocnych intruzów, lecz tylko jeden pilot z 615 dywizjonu odniósł pewne zwycięstwo, zestrzeliwując Heinkla He-111. Rano 25 sierpnia pogoda była słoneczna, potem było po­ chmurno, chmury wysokie, lecz bez opadów deszczu. Do południa i przez kilka godzin popołudniowych działal­ ność operacyjna Luftwaffe była ograniczona, jedynie nad kanałem La Manche kręciły się większe lub mniejsze patrole Messerschmittów Me-109. O godzinie 17.00 wyprawa 50 bombowców w osłonie licznych eskadr hitlerowskich myśliwców ruszyła z okolic

Cherbourga w stronę Anglii. Prawie równocześnie zebrała się następna wyprawa nad wyspami na zachód od półwyspu Cotentin i skierowała się na Weymouth. Na spotkanie Nie­ mców wystartowały dwa dywizjony myśliwskie z 10 Grupy, wkrótce do walki włączył się trzeci. Lecz myśliwcy RAF nie mogli dotrzeć do bombowców, bo niemiecka osłona myśliws­ ka zastąpiła im drogę — liczyła ponad 200 Messerschmittów Me-109. Bomby zostały zrzucone na lotnisko Warmwell — 2 hangary legły w gruzach, a budynek ambulatoryjny zapalił się od bomby zapalającej i spłonął kompletnie, przer­ wana została sieć telefoniczna ze stanowiskiem dowodzenia 10 Grupy Myśliwskiej w Box. 9 bomb z opóźnionym działa­ niem utkwiło w różnych miejscach lotniska i osiedla miesz­ kaniowego. Różne człony tej wyprawy zaatakowały Fareham, Pembroke, Wyspy Scylijskie na krańcach południowo-zachodniej Anglii, gdzie legła w gruzach radiostacja. O godzinie 19.00 następne duże ugrupowanie bombowe w sile ponad 100 maszyn bombowych w gęstej osłonie Me-109 pojawiło* się nad Dover i ujściem Tamizy. Inter­ weniowało 11 dywizjonów myśliwskich RAF. Myśliwcy Fighter Command zestrzelili tego dnia 20 nie­ mieckich samolotów, stracili 17 własnych, poległo 7 myśliw­ ców i 2 załogi „Blenheimów” (6 lotników), rany odniosło 4 pilotów, 6 samolotów zostało uszkodzonych. W nocy operowało nad całą Anglią 65 hitlerowskich raj­ dowców, szczególnie w rejonie miast przemysłowych środ­ kowej Anglii, w tym nad Coventry i Birmingham, nad Walią i Szkocją — Montrose, Dundee i Aberdeen, nie szczędząc bomb także dla mniejszych miejscowości. Tej ciemnej nocy z Anglii ruszyła na Berlin wyprawa dwusilnikowych samolotów z Bomber Command na osobisty rozkaz premiera Wielkiej Brytanii Sir Winstona Churchilla. Bombowcy mieli zrzucić bomby na fabryki i dworce kolejo­ we. Chmury nad Berlinem uniemożliwiły celny zrzut bomb, spadły więc one na dzielnice mieszkaniowe. Wyprawa

bombowa RAF na Berlin była aktem represyjnym za niemiec­ kie zbombardowanie Londynu poprzedniej nocy. W wy­ prawie wzięło udział 81 dwusilnikowych maszyn bom­ bowych. Dotarło do celu tylko 29 załóg, reszta pogubiła się w trudnych warunkach atmosferycznych i zawróciła do swoich baz w Anglii. Zginęło 8 załóg, kilku lotników powróciło rannych. 26 sierpnia przeważnie było pochmurno, bez deszczu, prze­ jaśnienia występowały tylko w południowej części Anglii. I znów ataki Luftwaffe na lotniska RAF w hrabstwach Kent i Essex, na Dover i Folkestone oraz na Solent. Były to trzy oddzielne duże naloty. Pierwszy na Kenley i Biggin Hill, drugi na Hornchurch, North Weald i przedmieścia Londynu oraz trzeci na Portsmouth, Warmwell i Solent. Pierwsze ugrupowanie w liczbie około 150 bombowców w osłonie licznych eskadr Me-109 wtargnęło nad Anglię w okolicy Deal. Zbombardowano Folkestone, zestrzelono kilkanaście balonów zaporowych nad Dover, ale najgroźniej­ szy nalot przeżyło Kenley, a także Biggin Hill. Poderwało się do boju 11 dywizjonów myśliwskich z 11 Grupy, lecz i tak Niemcy byli w dużej przewadze. Zaraz po południu drugie ugrupowanie Luftwaffe zebrało się na Lille, St. Omer i Calais w północnej Francji. Stacje radarowe określiły, że wyprawa liczy 60 + 20 + 30 samolotów wroga — i leci na Dover oraz Harwich. Głównym obiektem bombowców było lotnisko North Weald, a także Hornchurch. Część bombowców zaatakowała rejon Londynu, inna część lotnisko Debden, na które Niemcy zrzucili ponad sto bomb, niszcząc pole wzlotów, budynek kasyna podoficerskiego, bu­ dynek NAAFI, warsztaty samochodowe, elektrownię i składy; byli zabici i ranni. Znów rozegrały się zacięte walki z przeważającymi siłami Luftwaffe. Do pomocy w walce z napastnikami wezwano dywizjony z Duxford z 12 Grupy Myśliwskiej, w tym po raz pierwszy 310 czeski dywizjon „Hurricanów”.

Trzecia duża wyprawa około 150 bombowców zjawiła się o godzinie 16.00 nad Portsmouth. Na jej spotkanie wystarto­ wało 5 dywizjonów z lotnisk 11 Grupy i 3 dywizjony z 10 Grupy Myśliwskiej. Rozegrała się bardzo zacięta i uparta walka, w której Niemcy i Anglicy stracili po dwadzieścia kilka samolotów. Wiele zespołów hitlerowskiej Luftwaffe wyrzuci­ ło ładunek bomb do morza i z wielkim pośpiechem wycofało się z walki. Eskorta bombowców liczyła około 100 Me-109. Ogółem tego dnia Fighter Command wykonało 787 lotów bojowych — ponad 300 więcej niż dnia poprzedniego. Poleg­ ło 7 myśliwców, rannych było 20, samolotów zniszczonych — 28 i uszkodzonych — 18. Po nalotach ostatnich dni stało się jasne, że Niemcy w dal­ szym ciągu dążą do zniszczenia lotnisk myśliwskich RAF i centrów przemysłowych, szczególnie tych wytwarzających sprzęt lotniczy. Potwierdziło ten wniosek pojawienie się tej nocy blisko 100 bombowców Luftwaffe nad Bournemouth i Coventry, gdzie były zakłady produkujące „Spitfiry”. W re­ jonie Plymouth^ operowało blisko 50 bombowców — ciężko zbombardowano miasto, lotnisko w St. Eval (naliczono 62 kratery po bombach), następnych 6 lotnisk otrzymało mniej­ szy ładunek bomb. Znów ubytek pilotów w dywizjonach myśliwskich nastrę­ czał duże zmartwienia w dowództwie Fighter Command. 27 sierpnia było pochmurno, padały przejściowe deszcze, miejscami przejaśniało się, rano nad kanałem wisiała mgiełka. Luftwaffe jednak nie odpoczywała, prowadziła loty rozpo­ znawcze — fotografowano zbombardowane wczoraj obiekty. Prowadzono też małymi grupkami ataki na wybrane cele w południowej Anglii. Na ich zwalczanie startowały klucze i eskadry dywizjonów myśliwskich RAF. Z lotu rozpoznawczego nad Norwegią nie powrócił „Blen­ heim” z 248 dywizjonu — samolot z załogą przepadł w Mo­ rzu Północnym. W walce z Ju-88 został zestrzelony na południe od Portland „Hurricane” ze 152 dywizjonu, pilot P/O

W. Beaumont uratował się ze spadochronem, wpadł do morza i został wyłowiony przez szybką łódź ratowniczą. Również w walce z Do-215 został uszkodzony „Hurricane” z 501 dywizjonu, pilot S/Ldr H. Hogan szczęśliwie powrócił na lotnisko startu. W tych akcjach Niemcy stracili 7 samolotów — 3 Do-17, 2 He- 111, 1 Ju-88 i 1 He-59. W nocy od strony Cherbourga nadciągały kolejno bombow­ ce Luftwaffe z pełnym ładunkiem bomb. Załogi zrzuciły je na Gravesend, Calshot, Southampton, wyspę Wight, Ponbridge, Tiptree i Leighton Buzzard. Kilka bomb spadło w pobliżu dowództwa Fighter Command koło Bentley Priory. Dowódcą kanadyjskiego 242 dywizjonu „Hurricanów” był S/Ldr Douglas Bader, już wtedy legendarny w całym RAF myśliwiec. Doskonały pilot i dowódca, walczył nad Dunkier­ ką w czasie słynnej ewakuacji Brytyjskich Sił Ekspedycyj­ nych z Francji, mający na swoim koncie kilkanaście ze­ strzelonych niemieckich samolotów. Nic w tym nie byłoby dziwnego, bo przecież inni dowódcy też szczycili się licznymi zestrzałami nieprzyjacielskich samolotów, ale Bader zamiast nóg miał... metalowe protezy. Jako młody pilot uległ w 1931 roku wypadkowi lotniczemu i wtedy amputowano mu obie nogi poniżej kolan. Bader nie załamał się kalectwem, nauczył się chodzić na protezach, a po wybuchu wojny powrócił na swoją usilną prośbę do lotnictwa myśliwskiego i dobrze sobie poczynał. Bader był zdania, że w lotnictwie myśliwskim należy wprowadzić związki taktyczne, zwane wingami (wing — skrzydło) w składzie 3-4 dywizjonów, które miałyby większą siłę uderzeniową w walce z ugrupowaniami bom­ bowymi i myśliwskimi Luftwaffe. Dywizjon był za małą jednostką samodzielną, zawsze trafiał na większą liczbę samo­ lotów nieprzyjacielskich. Nad tym problemem dyskutowano w sztabie 12 Grupy Myśliwskiej, w której na lotnisku Coltishall stacjonował 242 dywizjon Badera. Bader udowadniał przekonywająco, że skrzydło myśliwskie na pewno osiąganie

większe sukcesy. Przekonał dowódcę, Air Vice Marshala Leigh-Mallory’ego, który skłonny był takie skrzydło zorgani­ zować i powierzyć je Baderowi na okres próbny. W dowództ­ wie Fighter Command również nad tym wnioskiem żywo dyskutowano — nie zgadzał się jednak z takim rozwiązaniem dowódca 11 Grupy, Air Vice Marshal Park, twierdząc, że skrzydło będzie jednostką ociężałą, szkoda tracić czas na zbiórki po starcie, zwłaszcza gdy dywizjony bazować będą na innych lotniskach. A wiadomo, że w akcjach myśliwskich liczy się bardzo czas. W Ministerstwie Lotnictwa Air Marshal Sir William Sholto Douglas — zastępca szefa Sztabu Lotniczego, był za wnios­ kiem dowódcy 12 Grupy, jednak tymczasem zmian nie wpro­ wadzono, gdyż bitwa powietrzna przybierała na sile. 28 sierpnia było pogodnie, słonecznie, lecz chłodno, w rejo­ nie Dovru miejscowe zachmurzenie, bez opadów. Luftwaffe wykonała tego dnia trzy potężne naloty bombowe na cele w Anglii — o godzinie 8.30, 12.30 i po południu o 16.00. Pierwsze ugrupowanie liczące około 150 samolotów z przewa­ gą myśliwców Me-109 zebrało się nad Cap Gris Nez. Bombow­ ce tworzyły dwie oddzielne grupy, leciały same Dorniery Do-17. Dwie eskadry zaatakowały Eastchurch, następne dwie skierowały się na Rochford. Niemcy zaatakowali lotniska, Messerschmitty broniły dostępu do nich. „Spitfiry” i „Hurricany” nie mogły przedrzeć się przez ścianę Messerschmitów. związały się więc w walce z nimi, ale straciły 8 poległych pilotów i kilkanaście samolotów, w tym 2 „Defianty” z nieszczęśliwego 264 dywizjo­ nu. Lotnisko Eastchurch zostało ciężko zbombardowane, znisz­ czono 2 samoloty lekkiego bombardowania Fairey „Battle”, nawierzchnia pola wzlotów pokryta została kraterami po bombach, urządzenia lotniskowe i reszta budynków zostały kompletnie zdewastowane. W południe nadleciała w ten sam rejon południowo-wscho­ dniej Anglii druga duża fala bombowców w osłonie kilku­ dziesięciu Me-109. Zaatakowano lotnisko Rocheford i Sout-

hampton. Do walki wystartowało 13 dywizjonów myśliw­ skich, lecz przybyły nowe Messerschmitty i Niemcy byli w dużej przewadze. Niemieckie bombowce dosięgnęły wy­ znaczone cele i zrzuciły ładunek bomb na Rocheford, Sout­ hampton. North Weald. Deting, Gravesende, Maidston i inne. Podczas gdy w górze trwała zacięta walka, premier Winston Churchill przebywał w Manston i oglądał ogrom zniszczeń, jakie doznała tam stacja lotnicza. Trzeci i ostatni tego dnia atak Niemcy przypuścili o godzi­ nie 16.00. Eskadry Domierów Do-17 i He-111 wykonywały swoją destrukcyjną robotę, a pułki Messerschmittów, krążąc na dużych wysokościach (7-8 tys. metrów) poszukiwały, czy nie pojawi się jakiś pojedynczy dywizjon RAF. Interweniowa­ ło tylko 7 dywizjonów RAF. Niemcy stracili tego dnia 31 samolotów, w tym jeden samolot pocztowy typu Gotha 145, wiozący pocztę z wysp na kanale do Niemiec. Młody i niedoświadczony pilot pomylił kierunek lotu i znalazł się nad hrabstwem Sussex w Anglii, gdzie koło Lewes został zestrzelony przez brytyjskiego myś­ liwca — wylądował w polu, samolot był lekko uszkodzony. Przewożona poczta do Strasburga była interesującą lekturą dla brytyjskiego wywiadu. Noc była niespokojna, szczególnie dla Liverpoolu, który zaatakowało ponad 150 niemieckich bombowców Ju-88 i He-111 z 3 Floty Powietrznej. Bomby spadły na dzielnice portowe i mieszkaniowe, wznieciły dużo pożarów i wyrządzi­ ły poważne szkody. Jednocześnie inne samoloty z tej samej Floty bombardowały Birmingham, Coventry, Manchester, Sheffield, Derby i Londyn, a także inne mniejsze miejscowo­ ści na terenie całej Anglii. Wiele z tych nalotów nie wy­ rządziło większych szkód, to jednak dezorganizowało rytm pracy w fabrykach, hutach i różnych zakładach, które zatrud­ niały robotników na trzy zmiany. Często bowiem były ogła­ szane alarmy o nalotach, co powodowało przerwy w pracy i obowiązkowe wtedy zejście do odpowiednich schronów. Na

tle ogłaszania alarmów — przerywane wycie syren i ich odwoływania — trwały kontrowersyjne dyskusje. Często ogłaszano je niepotrzebnie, odwoływano z opóźnieniem, co miało oczywisty wpływ na tok produkcyjny. Nad ogłaszaniem i odwoływaniem alarmów czuwały stanowiska dowodzenia Korpusu Obserwacyjnego. W czwartek 29 sierpnia było pochmurno, z dużymi roz­ pogodzeniami nad południową Anglią, nad kanałem występo­ wały chmury i miejscami deszcze. Po południu warunki atmosferyczne zdecydowanie się poprawiły. Po trudnej, pełnej napięcia nerwowego nocy, poranek był spokojny, do godzin południowych nic się nie działo. Dopiero o godzinie 15 stacje radarowe wykryły zbiórkę hitlerowskich pułków nad ujściem Sommy, w Boulogne i Cap Gris Nez. Okazało się, że były to wyłącznie jednostki myśliwskie, uformowane w kilka oddzielnych ugrupowań. Doliczono się, że razem było 564 Me-109 i 159 Me-110. Cała ta powietrzna armada znalazła się niebawem nad hrabstwem Kent i w po­ bliżu Londynu na różnych wysokościach — od 5 do 8 tys. metrów. Niemcy spodziewali się, że dojdzie do atrakcyjnych spotkań i łatwych zwycięstw w walkach z brytyjskimi dywiz­ jonami myśliwskimi. Wystartowało 13 dywizjonów z 11 Grupy Myśliwskiej z zadaniem zwalczania hitlerowskich wypraw bombowych bez wdawania się w walki z Messerschmittami, chyba że jako pierwsi zaatakują z przewagi wysokości. Gdy wydało się, że oprócz niemieckich myśliwców nie ma nad południową Ang­ lią zespołów bombowych, dywizjony zostały odwołane do lądowania. Tylko niektóre dywizjony RAF stoczyły kilka zaciętych walk powietrznych, w wyniku których piloci ze­ strzelili na pewno 12 Me-109 i 5 Me-110. Fighter Command straciło 2 pilotów poległych, 6 było rannych, aż 6 pilotów uratowało się na spadochronach. Straco­ no 9 samolotów, trzy były uszkodzone, lecz nadające się do remontu.

Po zapadnięciu zmroku i przy gwiaździstej nocy z rejonu bazowania 3 Floty Powietrznej w północno-zachodniej Francji rozpoczęły start Junkersy i Heinkłe z pełnym ładunkiem bomb kierując się na różnych wysokościach w kierunku na Liver­ pool. Było ich razem ponad 150, bomby spadły w większości na dzielnice mieszkaniowe, znów wybuchły pożary i waliły się w gruzy budynki, urządzenia komunalne, kościoły, stacje kolejowe. Od bomb zapalających i pożarów było widno jak w dzień. Ginęli starcy, kobiety i dzieci, zapełniły się szpitale rannymi, straż pożarna nie nadążyła z gaszeniem rozszalałych płomieni. 44 pojedyncze bombowce wykonały loty dywersyjne nad środkową Anglią i nad przedmieściami Londynu. Mieszkańcy Liverpoolu przeżyli ciężką noc. Nazajutrz wie­ le tysięcy mieszkańców w pośpiechu ewakuowało się z miasta do podmiejskich osiedli i do okolicznych wiosek. 30 sierpnia od rana nad Anglią, kanałem i północną Francją była piękna słoneczna pogoda. Dzień zaczął się od nalotów bombowych na żeglugę w akwenie przy ujściu Tamizy. Małe grupki niemieckich bombowców w osłonie eskadr Me-109 zaatakowały — w odstępach kilkunastominutowych — statki siojące przy nabrzeżu i na redzie. Ze strony Luftwaffe była to akcja dywersyjna, prowokująca do startu jak najwięcej dywiz­ jonów myśliwskich RAF, aby zużyło swoje siły w pogoni za bombowcami Luftwaffe, które po zrzucie bomb szybko ucie­ kały nad morze i kierowały się do Francji. Dowódca stanowi­ ska dowodzenia 11 Grupy Myśliwskiej odgadł intencję wroga i nie poderwał dywizjonów w powietrze, z wyjątkiem niektó­ rych eskadr, które patrolowały wyznaczone obiekty. O godzinie 11.30 na ekranach radarów zauważono zbierają­ ce się poszczególne ugrupowania niemieckich samolotów. Trzy fale, razem ponad 100 samolotów, w półgodzinnych odstępach, wtargnęły nad hrabstwa Kent i Surrey. Na ich spotkanie wystartowało 14 dywizjonów myśliwskich i dwa dywizjony na osłonę Kenley i Biggin Hill. Nad Kentem

i Surrey rozgorzały walki powietrzne. W godzinę potem nad Biggin Hill osłonę przejęły dywizjony z 12 Grupy, ale nie przechwyciły grupy Dornierów, która właśnie nadleciała nad to lotnisko. Niemcy zrzucili bomby na pole wzlotów, osiedle i urządzenia lotniskowe, ale nie spowodowało to wyłączenia lotniska z pracy operacyjnej. Drugi duży nalot rozpoczął się o godzinie 13.30. Ugrupo­ wanie Luftwaffe liczyło kilkadziesiąt samolotów, przeleciało nad brzegiem między Dovrem i Dungenessem i rozdzieliło się na mniejsze człony, które zaatakowały poszczególne lotniska — Biggin Hill, Shoram, Kenley i Tangmere. Do walki wystar­ towało 8 dywizjonów RAF. Podczas tego nalotu nie praco­ wały stacje radarowe w Dover. Pevensey, Rye, Forencess. Fairlight, Whitstable i Beachy Head — były w trakcie bieżą­ cych remontów i wymiany niektórych podzespołów. Wkrótce po tym nalocie kolejne fale bombowców Luftwaf­ fe wtargnęły w rejon Dovru i zaatakowały Kenley, Biggin Hill, North Weald, Slough, Oxford i konwój na kanale. Ciężki nalot dosięgnął stacji lotniczej Detling — wybuchł pożar składu paliw płynnych, zniszczono przewody telefoniczne i kabel zasilania elektrycznego oraz znajdujące się na lotnisku „Blenheim”, baraki i namioty. Lotnisko zostało wyłączone z prący na jeden dzień. Grupa kilkunastu Dornierów nadleciała o godzinie 18.00 na małej wysokości nad ujście Tamizy i — nie rzucając bomb — skręciła na południe na Biggin Hill, zrzucając ponad 30 bomb o wadze 500 kg każda, co przypieczętowało dotych­ czasowe niepowetowane zniszczenia: zostały zdewastowane warsztaty naprawcze i park samochodowy, w gruzach legła stacja meteo, skład uzbrojenia, kwatery WAAF, odbudowy­ wany hangar. Zostały przecięte rury wodociągowe i gazowe oraz kable telefoniczne. Zginęło 39 osób, a 26 było rannych. Lotnisko, mimo tak olbrzymich zniszczeń, funkcjonowało jednak dalej, głównie dzięki bohaterskiej postawie pozostałe­ go personelu technicznego i administracyjnego. Dla żywienia

łych dzielnych żołnierzy i lądujących tam pilotów zorganizo­ wano kuchnie polowe, dostarczono artykuły pierwszej potrze­ by i wodę. Pod wieczór grupa około 30 samolotów Luftwaffe przele­ ciała nad Sheppey, mimo ataków myśliwców brytyjskich dotarła do Luton i zrzuciła bomby na zakłady samochodowe firmy Vauxhall — zginęło ponad 50 osób, wiele było rannych. Był to jeden ze szczytowych dni dla dywizjonów myśliw­ skich RAF w dotychczasowych walkach powietrznych. Piloci zestrzelili 36 niemieckich samolotów, ale straty własne były duże: zginęło 9 pilotów, 3 było rannych, samolotów znisz­ czonych było 22, a 16 uszkodzonych. Wykonano 1054 loty bojowe. Luftwaffe wysłała nad Anglię 1345 maszyn — bom­ bowców i myśliwców. Noc znów była niespokojna. Naloty były skierowane przede wszystkim na Liverpool, południową Walię i Londyn. Poje­ dyncze samoloty atakowały lotniska Biggin Hill, Calshot, Hornchurch i Rocheford, a także miasta Derby, Norwich, Cardiff i Peterborough. W sobotę 31 sierpnia było bezchmurnie, tylko w strefie kanału i nad ujściem Tamizy było zamglenie, ale wkrótce ustąpiło. Naloty Luftwaffe na cele w południowej Anglii rozpoczęły się o godzinie 8.00 falami Dornierów i Messerschmittów na hrabstwa Kent, Essex i Sussex. Celami Dornierów były znów lotniska — North Weald, Debden i Duxford. Najcięższy atak dotknął stację lotniczą Debden, na którą spadło ponad 100 burzących i zapalających bomb. Kompletnemu zniszczeniu uległy budynki administracyjne, mieszkalne, baraki i urządze­ nia lotniskowe, a pole wzlotów pokryło się znów kraterami po wybuchach bomb. Atak na Duxford został odparty przez 111 dywizjon „Hurricanów” z Croydon — Niemcy wyrzucili bom­ by w pole i zawrócili do Francji. Grupa Messerschmittów Me-109 zestrzeliła wszystkie balony zaporowe należące do bazy lądowej i morskiej w Dover.

W godzinę potem ponad 150 hitlerowskich maszyn (Dorniery i Messerschmitty) zebrało się nad Calais i ruszyło na Eastchurch, które po bombardowaniu sprzed trzech dni znów było wykorzystywane przez dywizjony RAF. Kolejny raz duża porcja bomb spadła na to nie pokonane lotnisko nad­ brzeżne, przysparzając mu nowych zniszczeń. Drugim celem dla wyprawy było lotnisko Detling — zostało ono ostrzelane z działek i karabinów maszynowych przez Messerschmitty z lotu koszącego. Trzecia wyprawa Luftwaffe, największa liczebnie tego dnia, przeleciała brzeg angielski zaraz po południu w okolicy Dungeness. Liczyła ponad 150 bombowców i myśliwców. Nad lądem rozdzieliła się na dwa ugrupowania. Pierwsze skierowało się na lotniska Croydon i Biggin Hill. Pierwszym celem zajęła się eskadra Domierów (12 maszyn), nadleciała na małej wysokości (500 m) i zrzuciła bomby dewastując zupełnie uszkodzony uprzednio hangar, budynki i urządzenia lotniskowe. Byli zabici i ranni. Stacja Biggin Hill została zbombardowana ze średniej wysokości około 3 tys. metrów. I tutaj zdewastowano uszkodzone przedtem hangary i bu­ dynki i, co najgorsze, bomba trafiła w budynek stanowiska dowodzenia (OPS). W niektórych pomieszczeniach wybuchł pożar, wszędzie było pełno dymu, zgasło światło, przestały działać telefony. Cały personel — jakkolwiek nie było zabitych — przeżył ciężkie chwile, zwłaszcza że przy stole operacyjnym na stanowisku dowodzenia dyżur pełniły młode WAAF-ki. Bombardowanie to utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że stację Biggin Hill uważają Niemcy za jeden z najważniejszych celów swoich częstych i wściekłych ataków. Drugie ugrupowanie przyjęło znad Dungeness kierunek na Homchurch. W momencie kiedy bombowce znalazły się nad celem, startowały „Spitfiry” 54 dywizjonu. Dwa klucze wzbi­ ły się szczęśliwie w powietrze, trzeci rozpędzał się do startu, gdy zaczęły spadać i wybuchać bomby. Jeden „Spitfire”

uderzył w pole i tam pozostał, drugiego siła wybuchu bomby zrzuciła z pasa startowego na bok, był mocno uszkodzony, trzecia maszyna przewróciła się na plecy spadając z pasa betonowego. Wszyscy trzej piloci mieli duże szczęście — byli cali, tylko mocno zszokowani. Około 100 bomb spadło na lotnisko pokrywając je kraterami bomb i niszcząc inne urzą­ dzenia lotniskowe, w tym kabel elektrycznego zasilania. W czasie tego nalotu wydzielone samoloty hitlerowskie zaata­ kowały stanowiska stacji radarowych w Pevensey, Rye, Fore­ ness, Whitstable i Beachy Head. Stacje radarowe doznały nieznacznych uszkodzeń, ale nie zostały wyłączone z pracy. O godzinie 17.30 nastąpił jeszcze jeden, czwarty z kolei, atak Luftwaffe. Kilka grup bombowców Ju-88 i Me-110 (z bombami) uderzyło na stacje lotnicze wokół Londynu, w tym w Hornchurch i Biggin Hill, gdzie zniszczeniu uległy 2 „Spitfiry”. Oba lotniska doznały nowych poważnych uszko­ dzeń, ale dzięki ofiarności kadry i całonocnej pracy już nazajutrz mogły przyjmować „Spitfiry” i „Hurricany”. Tego dnia obie strony walczące wykonały ponad tysiąc lotów bojowych każda. Straty lotnictwa brytyjskiego były jeszcze większe niż dnia poprzedniego: poległych pilotów — 9, rannych — 24, zniszczonych „Spitfirów” i „Hurricanów” — 44 (w tym 3 na ziemi podczas bombardowań), uszkodzonych, ale nadających się do remontu — 14. Straty Luftwaffe obliczono na 41 zestrzelonych samolotów. W nocy znów ciężki nalot przeżył Liverpool —już czwarty w kolejnej nocy. Pojedyncze samoloty i małe grupki penetro­ wały środkową i południową Anglię i zrzucając bomby utrzy­ mywały zmęczoną ludność w schronach. Bomby spadły na miasta: Rotherhithe, Portsmouth, Manchester, Durham, Stock­ port, Bristol, Gloucester, Hereford, Worcester, York i Leeds. Dowódca Fighter Command zarządził, aby „Defianty” wy­ cofać z dziennego lotnictwa myśliwskiego i skierować do nocnych myśliwców. Oba dywizjony 141 i 264 przeszły pod rozkazy 12 i 13 Grup Myśliwskich.

Ludność brytyjska, a szczególnie londyńczycy. bardzo inte­ resowała się walkami myśliwców z Royal Air Force. Pełno było wiadomości o nich w radiu i prasie, ale obowiązywała przecież tajemnica wojskowa, więc nie można było się dowie­ dzieć o stratach w szeregach pilotów i w sprzęcie lotniczym. W wiadomości podawane przez radio berlińskie, zresztą moc­ no przesadzone, zupełnie nie wierzono. Dlatego cała Anglia wysłuchała przemówienia premiera Winstona Churchilla 20 sierpnia, kiedy przedstawił w Izbie Gmin okresowe spra­ wozdanie z przebiegu operacji wojennych, do których to sprawozdań zarówno członkowie Izby, jak i cały kraj już się przyzwyczaili. Okazja była ważna. Po przeszło miesięcznym okresie bojo­ wej działalności przeciwko brytyjskiej żegludze Niemcy prze­ szli do masowych nalotów na Wyspy Brytyjskie. W ciągu dziesięciu dni, a w szczególności 15 i 18 sierpnia, Brytyjczycy obserwowali na tle letniego nieba walki samolotów w zacię­ tych i długich zmaganiach. Izba Gmin była wypełniona po brzegi. Panował nastrój obawy połączonej z entuzjazmem. Obawa pierzchała, a entuzjazm wzrastał w miarę omawiania przez Churchilla szybko zmieniających się faz walki. Po przedstawieniu wyników osiągniętych przez Royal Na­ vy, premier przeszedł do wojny powietrznej, stwierdzając: „Wdzięczność każdej rodziny na tej wyspie, całego naszego Imperium i doprawdy całego świata — z wyjątkiem siedziby winowajców — należy się lotnikom, którzy nie bacząc na przewagę nieprzyjaciela, niezmordowani stałą walką i śmier­ telnym niebezpieczeństwem, swoim męstwem i poświęceniem przechylają szalę wojny. Nigdy przedtem, w czasie zmagań ludzkich, tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym " 1. W niedzielę 1 września warunki atmosferyczne sprzyjały prowadzeniu operacji powietrznych. Było pogodnie, tylko 1 Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, Londyn 1940, s. 2.

rano nad kanałem trafiało się zachmurzenie, ale szybko ustę­ powało, w miarę jak słońce coraz mocniej przygrzewało. Rozpoczął się nowy miesiąc bitwy powietrznej. Siły lot­ nicze Dowdinga były zmęczone,, potrzebowały pilnie nowych kadr latających i odpoczynku. I to było wielkim zmartwie­ niem Sztabu Lotniczego Royal Air Force. Sytuację nieco uratowały wchodzące do walki nowo przeszkolone dywizjony myśliwskie, w tym 1 kanadyjski, 303 polski i 310 czeski. Tymczasem siły Luftwaffe, mimo ponoszonych oczywis­ tych strat, wciąż były silne i pewne rychłego zwycięstwa nad przeciwnikiem, o słabości którego zapewniał w swoich wystą­ pieniach marszałek Göring. Ale jak na razie zapewnienie to nie sprawdzało się. Dywizjony myśliwskie RAF biły się nadal z nie słabnącym męstwem i upartością, wszystkie wyprawy Luftwaffe spotykały na swoich trasach śmigłe „Hurricany” i „Spitfiry”. Pułki niemieckich bombowców, w osłonie prze­ wyższającej dwukrotnie wyprawy Domierów, Junkersów i Heinkli, realizowały z upartością nakreślony przez sztab Ober­ kommando der Luftwaffe plan. Ugrupowania wypraw dziesią­ tek i setek maszyn ze znakami czarnego krzyża i swastyki atakowały z uporem lotniska brytyjskich myśliwców, wyglą­ dających z góry jak cele na poligonach — kompletnie zdewas­ towane, pokryte śladami po wybuchach setek bomb, porozwalane hangary, ruiny osiedli koszarowych i mieszkaniowych, wypalone baraki, bezlistne konary połamanych drzew. Tego ciepłego i słonecznego dnia Luftwaffe przypuściła na południową Anglię cztery silne ataki, skierowane — jak w poprzednie dni — przede wszystkim na lotniska myśliwskie RAF. Wzięło w nich udział ponad 500 samolotów z 2 Floty Powietrznej. Pierwsze sygnały o formowaniu się ugrupowania nad wybrzeżem Francji wykryły stacje radarowe o godzinie 10.30. Niebawem przeleciało nad Dovrem około 120 maszyn i rozdzieliło się na kilka zespołów kierując się na lotniska Uiggin Hill, Eastchurch, Detling, Tilbury i inne. Do walki wystartowało 15 dywizjonów z 11 Grupy Myśliwskiej.

Dla Biggin Hill był to już szósty atak w ciągu trzech dni. Nie było już tam 610 dywizjonu „Spitfirów”, który odleciał rano na odpoczynek i regenerację sił na stację lotniczą w Acklington. Pozostał tylko personel techniczny, czekając na transport samochodowy w przyległym do lotniska zagajniku. I wtedy nastąpił atak — wszyscy ukryli się w schronach i rowach. Domiery zrzuciły bomby z wysokości 4 tys. metrów na pasy startowe i drogi do kołowania. W kilka minut potem powrócił z lotu bojowego 79 dywizjon „Spitfirów” — ten, który przyleciał z Acklington na miejsce 610 dywizjonu. Nie mógł jednak lądować na zbombar­ dowanym pasie lądowania, więc skierowano go na lotnisko Croydon. O godzinie 13.00 nowe zgrupowanie około 200 hitlerow­ skich maszyn zebrało się nad Cap Gris Nez i skierowało tą samą trasą na Anglię, na te same cele. Znów dywizjony Fighter Command zerwały się do boju. Późnym popołudniem jeszcze raz dwie wyprawy bombowe dosięgnęły lotniska RAF w południowo-wschodniej Anglii w hrabstwach Kent, Surrey, Sussex i w pobliżu Londynu. Najcięższe bombardowania przeżyły lotniska Hawkings i Lympne, dokonane przez zespoły po 50 Domierów każdy. Inne grupy uderzyły w Detling i w stanowiska balonów zaporo­ wych w Dover. Około godziny 19 Niemcy zbombardowali jeszcze raz Biggin Hill. W ataku tym najbardziej ucierpiało stanowisko dowodzenia sektora, które było czynne mimo spadających na lotnisko bomb. Za stołem operacyjnym pracowały dzielne WAAF-ki do końca, to jest do chwili uderzenia bomby w budynek. Wyróżniły się nadzwyczajną odwagą Sergeant Helen Turner i Corporal Elizabeth Henderson — obie zostały odznaczone Medalem za Odwagę. Na lotnisku zostało znisz­ czonych 6 „Spitfirów”, będących w bieżącej naprawie, a ma­ gazyny paliwowe i uzbrojenia płonęły przez trzy godziny. Przestały działać linie telefoniczne i teleprintowe. Nad ich

Brytyjski myśliwiec „Hurricane” Mk-I przed startem

,,Spitfiry” z dywizjonu 610 na patrolu, sierpień 1940 r.

Samolot Bristol „Bleinheim” z dywizjonu 29 RAF

Samoloty Paul Boulton „Defiant” z dywizjonu 264 RAF

,,Spitfiry” w rękach mechaników

,,Hurricany” Mk-I z dywizjonu 151 wystartowały na patrol, sierpień 1940 r.

Zestrzelony 24 sierpnia Me-109 E — koło Ramsgate

Messerschmitt Me-109 — muzeum lotnictwa w Hendon

Zestrzelony 12 lipca 1940 r. Heinkel He-111

Zestrzelony 13 sierpnia 1940 r. Dornier Do-17

Niemiecki samolot bombowy Junkers Ju-88

Dornier Do-17 nad celem w Anglii

Heinkle nad kanałem La Manche w drodze do Anglii

Samoloty niemieckie bombardowania nurkowego Junkers Ju-87 Stuka z podwieszonymi pod skrzydłami zapasowymi zbiornikami paliwowymi

Adolf Hitler i jego bliscy współtowarzysze: od lewej — inspektor gene­ ralny feldmarszałek Erhard Milch, dowódca 3 Floty Powietrznej feld­ marszałek Hugo Sperrle, Adolf Hitler, dowódca Luftwaffe marszałek Hermann Göring i dowódca 2 Floty Powietrznej feldmarszałek Albert Kesselring

uruchomieniem pracowali całą noc zwerbowani do pomocy specjaliści z poczty i zakładów pracy. Następnego dnia rano stanowisko dowodzenia sektora Biggin Hill znów włączyło się do służby operacyjnej. Dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej wykonały 702 loty bojo­ we, piloci zestrzelili 14 samolotów niemieckich (w dzień i w nocy). Straty Fighter Command wyniosły: 6 poległych pilotów, 6 rannych, 15 zniszczonych samolotów i 10 uszko­ dzonych. Naloty nocne rozpoczęły się po godzinie 21 i trwały do 4 rano. Ponad sto niemieckich bombowców atakowało poje­ dynczo — Birkenhead, Sealand, Stafford, Sheffield, Burton on Trent. Grimsby, Ashford i Gillingham. Największe szkody spowodowano w rejonie między Swansea i Neath, gdzie zostało trafione i strawione olbrzymim pożarem 6 zbiorników olejowych o pojemności 10 tys. ton każdy. 2 września było ciepło i słonecznie, tylko rano zamglenia występowały na południowym wybrzeżu i na kanale. Rano Niemcy nie przeprowadzali lotów rozpoznawczych. Już o godzinie 7.30 zaczęły się gromadzić nad Calais eskadry bombowe Luftwaffe, do których dołączyły wkrótce eskadry Me-109. Naliczono razem ponad 150 maszyn. Całość skiero­ wała się na wysokości ponad 4 tys. metrów na Dover. Tam Niemcy rozdzielili się na mniejsze zespoły, które — podobnie jak poprzedniego dnia — zaatakowały lotniska RAF — Eastchurch, Horth Weald, Rocheford i Biggin Hill. Stanowisko 11 Grupy Myśliwskiej poderwało do walki 7 dywizjonów, ale tylko pięć stoczyło walkę z napastnikami. Niektóre lotniska były atakowane przez pojedyncze eskadry bombowe z małej (około 50 m) wysokości lotu. Stacje radarowe nie były zdolne wykryć niemieckich samolotów na tak małej wysokości, toteż myśliwcy RAF nie spotkali się z nimi. Zwalczała ich jedynie obrona przeciwlotnicza lotniska, ostatnio wzmocniona przez nowe stanowiska działek szybkostrzelnych i karabinów ma­ szynowych.

Druga wyprawa Luftwaffe licząca 100 Domierów i Heinkli oraz 250 Messerschmittów zebrała się w południe nad wybrzeżem francuskim i skierowała na Dover. Tam wyprawa rozdzieliła się na mniejsze człony, które przyjęły wyznaczone kursy na zaplanowane cele. Atakowano wyspę Sheppey wraz z Eastchurch, uderzono bombami w Debden i inne cele. O godzinie 15.30 stacje radarowe wykryły formującą się wyprawę nad Calais. Zgrupowanie 250 maszyn przeleciało wkrótce nad Dover i rozczłonkowało się nad hrabstwem Kent. Jedna grupa zbombardowała Biggin Hill, druga Kenley, trze­ cia miejscowość Brooklands. W Detling zdewastowano han­ gar, a w Eastchurch i Hornchurch poczyniono nowe znisz­ czenia. Interwencja myśliwców RAF nad Hornchurch była tym razem tak skuteczna, że tylko sześć ze zrzuconych 100 bomb spadło w obrębie lotniska, reszta zaś poza lotniskiem. Czwarty atak tego dnia nastąpił po godzinie 17.00. Wzięło w nim udział około 300 samolotów bombowych i myśliw­ skich. Oddzielne grupy maszyn przelatywały nad Dungeness i kierowały się stamtąd na wyznaczone cele — również lotniska myśliwców RAF. Najcięższe bombardowania przeży­ ły Detling i Eastchurch. Lotnisko Detling zostało wyłączone z pracy na kilka godzin. Eastchurch zbombardowały dwie fale bombowców. Pierwsza zrzuciła około 350 bomb o wadze 125 kg niszcząc budynek NAAFI i budynki administracyjne, przerwana została sieć telefoniczna i teleprintowa, zniszczony hangar. Druga fala zniszczyła następny hangar, pomieszczenie oddziału finansowego, izbę chorych. Lotnisko zostało ewaku­ owane do Wymswold Warden, a izba chorych do osiedla przylotniskowego. Zginęły 4 osoby, 12 było rannych. Jeden nalot bombowy wykonała 5 Flota Powietrzna z Nor­ wegii. Wyprawa Junkersów Ju-88 zaatakowała konwój morski naprzeciwko Aberdeen w Szkocji — trafiony bombą został jeden statek (spłonął), a dwa doznały uszkodzeń. Pierwsze godziny nocne były spokojne. Po północy pojawi­ ły się nad Anglią bombowce i dokonały terrorystycznych

ataków na różne miasta. Razem naliczono 72 maszyny. Bom­ by spadły na Swanage, Leighton Buzzard, Digby, Bromwich, Sealand, Birmingham, Liverpool, Monmouth i Cardiff, Łącznie tego dnia Niemcy wysłali nad Anglię 1044 samoloty. Myśliwcy Fighter Command zestrzelili 35 samolotów nieprzyjacielskich, wykonali 750 lotów bojowych, stracili 4 pilotów, 11 było rannych, zniszczeniu uległo 14 „Spitfirów” i ,,Hurricanów”, a 19 zostało uszkodzonych w walkach. 3 września pogoda była podobna jak dnia poprzedniego - ciepło i słonecznie. O godzinie 8.00 poszczególne człony wyprawy Luftwaffe rozpoczęły zbiórkę nad Calais. W godzinę potem ugrupowa­ nia Dornierów Do-17, Messerschmittów Me-100 i Me-109 zaatakowały lotniska brytyjskich myśliwców w południowo­ -wschodniej Anglii, m.in. Hornchurch, North Weald i Debden. Najbardziej ucierpiała stacja North Weald — w hangarach 151 i 25 dywizjonów wybuchły pożary, zdewastowany został park samochodowy i kilka budynków używanych dotąd mimo poniesionych przedtem uszkodzeń. Został także trafiony bom­ bą budynek stanowiska dowodzenia, przerwana łączność z po­ sterunkami obserwacyjnymi. Mimo poważnych uszkodzeń lotnisko było zdolne do obsługi samolotów — pas startowy szybko doprowadzono do stanu używalności, niebawem przy­ wrócono łączność telefoniczną. 25 dywizjon „Blenheimów” poniósł bolesne straty: jeden ..Blenheim” został zniszczony w płonącym hangarze, trzy inne zdołały wystartować przed atakiem, ale jeden z nich został zestrzelony omyłkowo przez „Hurricana” — zginął pilot F/O D. Hogg, a nawigator uratował się na spadochronie. Dwa pozostałe „Blenheimy” również zostały zaatakowane przez „Hurricany” i poważnie uszkodzone. Pilotom udało się szczęśliwie wyjść cało z opresji i wylądować na napotkanych lotniskach. Pilot z 603 dywizjonu „Spitfirów” — P/O Richard Hillary — został w powietrznej walce zestrzelony przez Me-109, jego

samolot zapalił się. Pilot nie mógł otworzyć osłony kabiny, by opuścić ją ze spadochronem. W końcu, po uciążliwej szamota­ ninie, udało mu się wyskoczyć z płonącej kabiny i uruchomić czaszę spadochronową. Mocno poparzony wpadł do morza. Po godzinnym utrzymywaniu się dzięki kamizelce ratunko­ wej, w szalonym bólu i utracie sił, został wyciągnięty z morza na pokład kutra ratownictwa morskiego. Po wojnie napisał The last enemy, która stała się bestsellerem roku. Po południu następna wyprawa Luftwaffe zaatakowała te same cele — lotniska myśliwskie RAF — w tym samym rejonie. W walkach powietrznych wyróżnili się piloci z 310 dywizjonu czeskiego. W nocy Niemcy przypuścili kolejny duży atak na Liver­ pool, w którym wzięło udział 70 bombowców. Kilkanaście innych bombowców atakowało miasta Warrington, Chester i Sealand. Dywizjony myśliwskie RAF zestrzeliły 16 niemieckich maszyn, tracąc 6 pilotów, było 8 rannych, 12 zniszczonych „Spitfirów” i „Hurricanów” oraz 15 uszkodzonych. 4 września było ciepło i słonecznie. Na północy Anglii silne wiatry, miejscowe przelotne deszcze, zamglenia nad kanałem i w ujściu Tamizy. Marszałek Góring wydał rozkaz dowódcom Flot Powietrz­ nych, aby nie hamując ataków na lotniska RAF skierowali również wyprawy bombowe na wytwórnie samolotów, sil­ ników, napędów śmigłowych i osprzętu lotniczego. W roz­ kazie wymieniono 30 takich pilnych do zbombardowania celów. Naloty dotyczyć miały zarówno wytwórni samolotów bombowych, jak i myśliwskich. Jako pierwsza zadanie takie miała wykonywać 2 Flota Powietrzna. Pierwszy duży atak skierowali Niemcy, podobnie jak w dni poprzednie, na lotniska. Bojowe ugrupowania bom­ bowe nadlatywały nad hrabstwo Kent od strony ujścia Tamizy i od Dover. Znów na lotnisko Eastchurch spadła spora porcja bomb burzących i zapalających, na pasie

startowym pojawiły się nowe, duże kratery. Ofiar w per­ sonelu lotniska nie było. Lotnisko Lympne zostało ostrzela­ ne z działek i karabinów maszynowych z lotu z małej wysokości przez Me-110 i Me-109. Myśliwce niemieckie zaatakowały też balonowe zapory nad Dover, kilka balonów zapalono. W południe kilka fal bombowców w asyście licznych eskadr myśliwskich sukcesywnie przelatywało nad Dover, Falkestone, Hastings i Beachy Head, kierując się w głąb wyspy. 11 Grupa Myśliwska poderwała w powietrze 14 dywizjonów — 9 z nich stoczyło zacięte walki z napast­ nikami. O godzinie 13.30 grupa 14 Messerschmittów Me-110 z bombami wtargnęła niepostrzeżenie lotem koszącym nad wschodnie wybrzeże i lecąc nad południową linią kolejową przez Guildorf skręciła na północ w kierunku na Brooklands, gdzie mieściły się Zakłady Vickers, produkujące samoloty bombowe „Wellingtony”. Przelotu tej wyprawy stacje radaro­ we nie zarejestrowały ze względu na małą wysokość lotu samolotów. Dzielnie spisał się sierżant z obrony fabrycznego lotniska — szybko zorientował się, że to samoloty wroga i zaczął je celnie ostrzeliwać z karabinów maszynowych — dwa Messerschmitty runęły na ziemię i roztrzaskały się. Jedynie nie­ którym Me-110 udało się zrzucić bomby w wyznaczony cel, lokując sześć z nich w maszynowni i hali produkcyjno-montażowej: 88 robotników zginęło, a 600 odniosło rany. Fabryka stanęła na kilka dni. Inne małe grupy rajdowców zaatakowały cele w Rochester, Eastchurch, Shoeburyness, Canterbury, Faversham i Reigate. W Rochester bomby spadły na zabudowania wytwórni czterosilnikowych samolotów bombowych typu „Starling”. Piloci Fighter Command wykonali tego dnia 678 lotów bojowych, zestrzelili 25 samolotów hitlerowskich, stracili 10 pilotów, 8 było rannych, mieli 17 samolotów zniszczonych i 16 uszkodzonych.

Nocna aktywność Luftwaffe była duża, około 200 bombow­ ców operowało nad Anglią. Znów najcięższy nalot przeżył Liverpool, a mniejsze Bristol i miasta w południowej Walii. Bomby spadły także na Manchester, Halifax. Newcastle, Nottingham, Tilbury i Gravesend. 5 września było słonecznie, ciepło i bezwietrznie, poranne zachmurzenie nad kanałem szybko ustąpiło. Podobnie jak dnia poprzedniego, wysiłek Luftwaffe po­ dzielony był na etapy. Poszczególne ugrupowania, po przele­ ceniu nad brzegami Anglii, kierowały się na bombardowanie wyznaczonych celów. Około godziny 10 wyprawa składająca się z około 200 Dornierów, Heinkli i Messerschmittów przeleciała nad Dungeness, rozdzieliła się na mniejsze grupy, które uderzyły na lotniska RAF — Croydon. Biggin Hill, Eastchurch. Hornchurch i inne. Do walki z napastnikami wystartowało 14 dywizjonów myśliw­ skich RAF i z dużą determinacją przeciwstawiło się hitlerowskiej nawale powietrznej. Większość ugrupowań Luftwaffe została zaatakowana przed osiągnięciem celów, jak na przykład w Big­ gin Hill, gdzie z dużym powodzeniem 79 dywizjon „Spitfirów” natarł na bombowce i odniósł spory sukces zmuszając wyprawę Do-17 do zrzutu bomb w pole i odwrotu do Francji. Po południu stacje radarowe znów wykryły zbierające się nad brzegiem francuskim ugrupowania niemieckich samolo­ tów. Było ich bardzo dużo — około 400 — i nie można ich było rejestrować na ekranach stacji radarowych i normalnie prowadzić na stole operacyjnym stanowiska dowodzenia. W Tamenhaven bomby zapalające wznieciły pożary zbior­ ników olejowych, a na lotniska myśliwskie RAF spadło po kilkadziesiąt burzących i zapalających bomb. O godzinie 14.00 wyprawa Luftwaffe opuściła teren południowej Anglii, tylko nad kanałem pozostały eskadry patrolujących Messers­ chmittów Me-109. W dziennych walkach dywizjony Fighter Command ze­ strzeliły 23 nieprzyjacielskie samoloty, straciły 9 pilotów,

9 zostało rannych, było 20 zniszczonych samolotów „Spit­ firów” i „Hurricanów”, a 16 uszkodzonych. W nocy bomby spadły na Liverpool, Manchester, Londyn oraz ponad 40 innych miast i osiedli. Dowódca Fighter Command, Air Marshal Dowding, wydał instrukcję, nakazującą dowódcy 11 Grupy zwrócenie większej uwagi na obronę wytwórni „Hurricanów” w Brooklands, Kingston i Langley, a także wytwórni „Spitfirów” w Sout­ hampton. Dowding wnioskował, że Niemcy skierują teraz większe siły przeciwko fabrykom sprzętu lotniczego. Wydał równocześnie polecenie dowódcy 10 Grupy, aby w razie zbliżającej się do brzegów Anglii dużej wyprawy bombowej startowały na pomoc 3-4 dywizjony z podległych mu lotnisk i udawały się na patrolowanie linii Brooklands — Croydon oraz Brooklands — Windsor. Po wykonaniu zadania, dla uzupełnienia zbiorników, wyznaczono dywizjonom lotnisko w Tangmere. Dowding wprowadził też wymianę dywizjonów — na miejsce zdziesiątkowanych dywizjonów na południu przybywały te z 13 lub 12 Grup Myśliwskich, mniej zaangażowane w walkach powietrznych. Na opuszczone przez nie lotniska odlatywały wyznaczone dywizjony z 11 Grupy na odpoczynek i regenerację sił. Tego dnia został ściągnięty 504 dywizjon „Hurricanów” z lotniska Catterick w hrabstwie York na podlondyńskie lotnisko w Hendon. Personel techniczny prze­ wiózł samolot transportowy. Już po południu dywizjon wal­ czył z samolotami Luftwaffe na południe od Londynu. W piątek 6 września było słonecznie, lecz chłodniej, nad kanałem i nad ujściem Tamizy występowało zamglenie. Od rana patrolowały dywizjony RAF nad rejonem Brook­ lands, gdzie produkowano połowę wszystkich „Hurricanów”. Nad zakładami rozstawiono zaporę balonową, powiadamiając o tym wszystkie dywizjony. Pierwsza wyprawa Luftwaffe zjawiła się nad Dungeness o godzinie 9.00. Rozdzieliła się na mniejsze człony i uderzyła

w lotniska myśliwskie wokół Londynu. Następne wyprawy bombowe nadciągnęły nad południową Anglię w południe i wie­ czorem. Liczyły po około 150 bombowców Do-17 i He-111 i tyleż Me-109. Do zwalczania nawał hitlerowskich maszyn startowały wszystkie dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, piloci odważnie i z uporem atakowali każdą napotkaną grupę napast­ ników. Zdarzało się, że niektóre grupy Domierów i Heinkli zrzucały ładunek bomb w pola i szybko zawracały do Francji. Niezwykły przypadek zdarzył się wieczorem na lotnisku Hawkinge — wylądował tam Messerschmitt Me-109, gdyż pilotowi zabrakło paliwa na kontynuowanie lotu do Francji. Myśliwcy Fighter Command zestrzelili razem 35 samolo­ tów niemieckich, w tym 16 Me-109. Straty własne: 6 pilotów poległo, 13 zostało rannych, zniszczonych samolotów było 20 i 15 uszkodzonych. Aktywność Luftwaffe w nocy była słabsza niż w noce poprzednie. Niemniej jednak nad Anglią operowa­ ło sporo bombowców, aby utrzymywać ludność w stałym napięciu i zmusić do przebywania w schronach. Personel na stanowiskach dowodzenia miał o wiele mniej roboty niż poprzednich nocy. Wnioskowano nawet, że chyba Luftwaffe jest zmęczona i wyczerpana poprzednimi nalotami. Nie przy­ puszczano, że Luftwaffe szykuje się do zmiany taktyki w działaniach przeciwko Wielkiej Brytanii, co miało powalić ją na kolana przed potęgą Trzeciej Rzeszy.

CZWARTA FAZA BITWY 7-30 września

Realizacja planu inwazji na Anglię nie przebiegała zgodnie z założeniami dyrektywy nr 17 z 1 sierpnia. Plan zaczął się załamywać: Luftwaffe nie wyeliminowała brytyjskiego lotnic­ twa z walki i nie zniszczyła go „w ciągu czterech dni”, jak zapewniał Göring w wytycznych z 2 sierpnia (plan „Adler”). Nie zanosiło się też na zniszczenie innych sił RAF „w dwa do czterech tygodni”. A wszystko z powodu twardego i bohater­ skiego oporu dywizjonów Fighter Command w sierpniu i na początku września. Oberkommando des Heeres uznało, że nic nie wskazuje na to, aby Fighter Command poniosło klęskę i że przewaga w powietrzu należy do Luftwaffe, co miało być warunkiem w powodzeniu inwazji. Wywiad niemiecki nie był w stanie określić aktualnego stanu Fighter Command — ani poniesionych dotąd strat pilotów, ani też strat samolotów. Przez prawie dwa miesiące myśliwcy niemieccy starali się zniszczyć w walkach po­ wietrznych dywizjony RAF, dysponując olbrzymią przewagą, jednak w dalszym ciągu dywizjony RAF były bardzo ak­ tywne. W Oberkommando der Luftwaffe było wielu sztabowców za tym, aby zmasowanymi nalotami bombowymi zaatakować Londyn, zniszczyć jego centrum i inne dzielnice mieszkaniowe.

podobnie jak to było z Warszawą i Rotterdamem. Zmusić tym rząd Wielkiej Brytanii do wszczęcia pertraktacji o zawarcie pokoju. Decyzja na bombardowanie Londynu dojrzewała. Pomyłkowe zrzucenie bomb na Londyn w nocy 25 sierpnia przez samoloty Luftwaffe spowodowało represyjne naloty brytyjskie na Berlin i inne miasta. Na początku września Hitler zadecydował: przygotować plan dziennych i nocnych nalotów na Londyn! Na taki rozkaz czekali Niemcy. Obaj dowódcy Flot Powietrznych — 2 i 3 — gorąco projekt ten poparli i wyznaczyli datę 7 września 1940 roku jako początek ofensywy bombowej na Londyn. Tymczasem ani dowódca Fighter Command, Dowding, ani dowódca 11 Grupy Myśliwskiej, Park, nie spodziewali się, że Luftwaffe zechce zmienić plan taktyczny w toczącej się bitwie powietrznej. Wiedzieli natomiast na pewno, że co­ dzienne ataki na lotniska zdezorganizowały bardzo gotowość bojową dywizjonów i organizację dowodzenia. W okresie od 24 sierpnia do 6 września sytuacja bardzo się pogorszyła — 295 „Spitfirów” i „Hurricanów” zostało zniszczonych, a 171 poważnie uszkodzonych. W tym czasie otrzymano 269 nowych i wyremontowanych. Gorzej jednak, bo w ostatnich dwóch tygodniach zginęło 103 pilotów i 128 rannych. Pilotów doświadczonych liczyło się na wagę złota, nowi piloci po krótkim przeszkoleniu byli mało doświadczeni. Szkoły myś­ liwskie opuściło w sierpniu 260 pilotów, a poległych w tym okresie było ponad 300. Etatowo w dywizjonie powinno być 26, a było tylko 16 pilotów myśliwców. Oczy wszystkich zwracały się pytająco na Dowdinga — on jednak nie mógł nic poradzić, jak tylko wzywać do dalszej wytrwałej walki i do przetrzymania krytycznego okresu. 7 września dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej rozmiesz­ czone były następująco: — Dowództwo 11 Grupy w Uxbridge; — sektor Debden i podległe dywizjony:

17 — „Hurricane” — lotnisko Debden, 73 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps, 25 — „Blenheim” — lotnisko Martlesham. 257 — „Hurricane” — lotniska Martlesham i North Weald; — sektor North Weald i dywizjony: 249 — „Hurricane” — lotnisko North Weald, 46 — „Hurricane” — lotnisko Stapleford; — sektor Hornchurch i dywizjony: 222 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 603 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 600 — „Blenheim” — lotnisko Hornchurch, 41 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford; — sektor Biggin Hill i dywizjony: 79 — „Spitfire" — lotnisko Biggin Hill, 501 — „Hurricane” — lotnisko Gravesend; — sektor Kenley i dywizjony: 111 — „Hurricane” — lotnisko Croydon, 72 — „Spitfire” — lotnisko Croydon, 66 — „Spitfire” — lotnisko Kenley. 253 — „Hurricane” — lotnisko Kenley; — sektor Northolt i dywizjony: 1 brytyjski — „Hurricane” — Heathrow, 1 kanadyjski — „Hurricane” — lotnisko Northolt, 303 polski — „Hurricane” — lotnisko Northolt, 504 — „Hurricane” — lotnisko Northolt; — sektor Tangmere i dywizjony: 601 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 43 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 602 — „Spitfire” — lotnisko Westhampnett. Razem 11 Grupa Myśliwska dysponowała 23 dywizjonami, w tym było: 14 dywizjonów „Hurricanów”, 7 „Spitfirów” i 2 „Blenheimów”. 10 Grupa Myśliwska: dowództwo w Box, miała 4 sektory na stacjach lotniczych Pembrey, Filton, St. Eval i Middle Wallop, dysponowała 4 dywizjonami „Spitfirów” (92, 234,

609 i 152), 4 dywizjonami „Hurricanów” (213, 87, 238 i 56), dywizjonem „Blenheimów” (604) i dywizjonem „Gladiato­ rów” (247) — razem 10 dywizjonów. 12 Grupa Myśliwska: dowództwo w Watnall, miała 6 sek­ torów — Kirton in Lindsey, Church Fenton, Digby Coltishall, Wittering i Duxford, dysponowała 6 dywizjonami „Spitfirów” (74, 64, 611, 616, 266 i 19), 6 dywizjonami „Hurricanów” (85. 302, 151, 242, 229 i 310), 2 dywizjonami „Blenheimów” (29 i 23) oraz dywizjonem „Defiantów” (264) — razem 15 dywizjonów. 13 Grupa Myśliwska: dowództwo w Newcastle, miała 5 sektorów — Wick. Dyce, Turhouse, Usworth i Catterick, dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (65, 610 i 54), 7 dywizjonami „Hurricanów” (3, 232, 145, 605, 615, 607 i 32), dywizjonem „Blenheimów” (219) oraz dywizjonem „Defiantów” (141) — razem 12 dywizjonów. W sobotę 7 września było bezchmurnie i ciepło. Goring postanowił osobiści dowodzić atakiem powietrznym na Lon­ dyn. Dlatego przybył osobistym pociągiem do departamentu Pas de Calais. Stanowisko dowodzenia i obserwacyjne dla wodza Luftwaffe przygotowano na przylądku Cap Gris Nez. Góringowi towarzyszył sztab Oberkommando der Luftwaffe, wszyscy byli pewni, że tym razem „wybombardują Anglię z wojny”: O godzinie 11.30 nad południową Anglią z centrum nad Hawkings operowała wyprawa Luftwaffe około 70 Domierów i tyleż Messerschmittów. Cele takie same jak w poprzednich dniach. Potem nastała przysłowiowa cisza przed burzą. O godzinie 16.00 stacje radarowe wykryły wiele zbierają­ cych się ugrupowań niemieckich samolotów w rejonie Calais. Na stanowisku dowodzenia w Bentley Priory stwierdzono, że nie będzie to chyba normalna wyprawa, bo zebrało się tam, nad brzegami Francji, około 300 samolotów bombowych i 600 myśliwców. Cała armanda ruszyła na północ, ostro wznosząc się na dużą wysokość ponad 8 tys. metrów. Pierwsza fala

skierowała się na ujście Tamizy, druga przez Dungeness na Londyn. Dodatkowo dołączyło do wyprawy ugrupowanie około 70 Me-110. Dla dowódcy 11 Grupy nalot ten był dużym zaskoczeniem — to była cała armada powietrzna, licząca blisko 1000 maszyn, leciała na dużej wysokości i kierowała się na Lon­ dyn. Do walki wystartowały wszystkie dywizjony myśliwskie 11 Grupy, dodatkowo 3 dywizjony z 12 Grupy i trzy z 10 grupy z lotniska Duxford z kanadyjskim 242 dywizjonem dowodzonym przez S/Ldr Badera na czele. Ale i tak Niemcy byli w dużej przewadze, zresztą nie wszystkie dywizjony RAF nawiązały kontakt ogniowy z nieprzyjacielskimi ugrupowa­ niami. Eskorta bombowców była silna, wszędzie kręciły się eskadry Messerschmittów — na górze, na dole i z boku ugrupowań bombowych. Bomby niemieckie, burzące i zapalające, jak grad spadały z ciemnej chmury na doki, zbiorniki olejowe w Cliffe i Thameshaven, na zakłady gazowe w Beckton i Polar, na dzielnice mieszkaniowe — Woolwich, Millwall, Limenhouse, Tower Bridge, Tottenham, West Ham, Barking i Croydon. Płonęły zbiorniki olejowe i doki, w gruzach leżały kamienice i domy East Endu, ulice były zatarasowane zwałami gruzu i żelastwa, chodnikami płynęła woda z poprzerywanych rur wodno-kana­ lizacyjnych, ulatniał się gaz, tu i ówdzie buchały kłęby ciemnego dymu i buszowały języki ognia... Ranni i kontuz­ jowani, przysypani gruzem i belkami wołali o pomoc, rozlegał się płaczliwy krzyk dzieci i matek, wrzask oszalałych ze strachu ludzi, nawoływania. Tylko setki zabitych nie wołały o pomoc... A w górze, nad połaciami Kentu, słychać było przytłumione dudnienie setek silników samolotowych, trzaski działek i grzechot karabinów maszynowych. Tam walczyli bohaterscy myśliwcy RAF, a wśród nich 303 polski dywizjon „Hurricanów” z Northolt. Dwunastka Polaków zaatakowała na wysokości 7 tys. metrów ugrupowanie około 40 Do-17

i Me-110, spadając na nich od strony słońca i z przewagi wysokości. Strzelali celnie i z bliskiej odległości — kilkanaście Domierów i Messerschmittów nie doleciało do swoich baz, we Francji. Dowódca dywizjonu, S/Ldr Keilet, zameldował potem dowódcy Fighter Command: „Poczęstowaliśmy ich wszystkim, co mieliśmy, otwierając ogień z odległości 400 metrów, i odchodziliśmy od nich w chwili, gdy ich sylwetki wypełniały nasze celowniki. To znaczy, że atak kończyliśmy bardzo blisko. Działaliśmy całym zespołem razem. Około jednej czwartej ugrupowania bombowców zostało zestrzelo­ nych i uszkodzonych” F/LT J. Mc Artur z dywizjonu 609 „Spitfirów” z lotniska Middle Wallop napisał w raporcie: „Podczas patrolowania na wysokości 3 tys. metrów, między Brooklands i Windsor, zauważyliśmy około 200 samolotów nieprzyjacielskich, ostrzeliwanych przez artylerię przeciwlot­ niczą. Wznieśliśmy się w górę. Wtedy poprowadziłem dywiz­ jon do ataku na grupkę lecącą z boku — Do-17. Zbliżyłem się do najbliższego i otworzyłem do niego ogień z odległości około 400 metrów. Gęsto byłem ostrzeliwany przez ogień strzelców pokładowych. Po około 12 sekundach zaczął się wydobywać ciemny dym z lewego silnika Domiera. Niemiec zaczął pozostawać w tyle. Przerwałem ostrzeliwanie, bo z tyłu leciało sporo Me-109 i Me-110. Bombowiec z dymiącym silnikiem obniżał wysokość. Kiedy był na wysokości półtora tysiąca metrów, znurkowałem na niego i wystrzelałem wszyst­ ką amunicję do końca. Domier, chwiejąc się, zderzył się z wodą około 10 kilometrów od ujścia Tamizy”2. W walkach przedpołudniowych i w popołudniowym nalocie na Londyn myśliwcy RAF wykonali 817 lotów bojowych, zestrzelili 41 samolotów nieprzyjacielskich. Straty Fighter Com­ mand wyniosły: 12 pilotów poległo na polu chwały, rannych zostało 15, zniszczono 25 samolotów i uszkodzono 30. 1 2

W o o d . D e m p s t e r , o p . cit., s . 217. Ibidem, s. 217-218.

W nocy Luftwaffe kontynuowała bombardowanie Londynu. Od godziny 20.00 do 5.00 następnego ranka nieprzyjacielskie bombowce nadlatywały na różnych wysokościach nad Londyn, zrzucały bomby na West End. Naliczono 47 rajdowców - łącznie zrzuciły 330 ton bomb burzących i 440 zasobników z bombami zapalającymi małego wagomiaru. W Londynie Wybuchły setki pożarów, nad miastem pojawiła się olbrzymia łuna. widoczna z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Bardzo Ucierpiała dzielnica slumsów na drewnianych platformach na brzegu Tamizy. Długa ulica — Tulip Street — przestała istnieć. Pozostali przy życiu mieszkańcy przenieśli się gdzie indziej. Po Londynie rozeszła się plotka, że inwazja na Wyspy Brytyjskie przez siły niemieckie jest już bliska. Wszyscy, łącznie z Home Guard, stanęli jak jeden mąż do obrony kraju. Poranny komunikat radiowy podał, że zginęło 306 osób cywilnych, a 1337 odniosło ciężkie rany. Chmury dymów i pożary powitały wschodzące słońce. Londyńczycy, nie ba­ cząc na zniszczenia i zatarasowane ulice, udawali się do swoich miejsc pracy. Trzy stacje kolei podziemnej, w tym „London Bridge” i „Victoria”, nie były czynne na skutek uszkodzeń. Na stacji w Ramsgate płonął pociąg towarowy z cysternami olejowymi. 8 września było pochmurno, wieczorem rozpogodziło się. W dzień aktywność Luftwaffe ograniczyła się do sporady­ cznych ataków na lotniska RAF. Na większą akcję nie ze­ zwalały warunki atmosferyczne. W południe operowało nad Anglią kilkanaście małych ugrupowań hitlerowskich bom­ bowców w osłonie myśliwców Me-109, atakując cele w hrab­ stwie Kent i Surrey. Bomby spadły na West Mailing, Sevenoaks, Detling, Hornchurch, Dover, Gravesend i inne miejs­ cowości. Do walki wystartowało 11 dywizjonów myśliwskich. Niektóre ugrupowania niemieckie zawróciły z obranego kur­ su. zrzucając bomby po drodze na napotkane miejscowości. Fighter Command wykonało tego dnia 305 lotów bojowych, piloci zestrzelili 15 hitlerowskich maszyn, tracąc 2 pilotów,

2 zostało rannych, zniszczeniu uległy 4 samoloty, a uszkodzonych było 3. W nocy 3 Flota Powietrzna wysłała 207 Ju-88 i He-111 na bombardowanie Londynu. Nalot trwał od godziny 19.30 do 5.00 dnia następnego. Bomby burzące i zapalające spadły na doki i dzielnice mieszkaniowe. Trafione zostały 2 szpitale i 2 muzea, zginęło 412 osób, 747 zostało rannych. Niektóre ulice były zdewastowane na całej ich długości, w gruzach legły fabryki i zakłady pracy oraz linie kolejowe na obrzeżu miasta. Göring, jako dowódca operacji powietrznej na Londyn — tak podało radio berlińskie — dla ułatwienia systematycz­ nego niszczenia miasta podzielił go na dwie strefy — A i B. Strefa A obejmowała wschodnią, a strefa B zachodnią przestrzeń Londynu. Ubytek pilotów w dywizjonach Fighter Command zwiększał się z dnia na dzień. Dlatego Dowding wprowadził ograniczenia lotów na osłonę konwojów morskich i obiektów produ­ kujących samoloty. Poza tym wprowadził podział w podleg­ łych mu dywizjonach na trzy kategorie — A, B i C: — kategoria A obejmowała doświadczone w walkach dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej i kilka dywizjonów z 10 i 12 Grupy, bazujących w pobliżu rejonu walk powietrznych. Dywizjony, należące do tej kategorii, miały bronić Londynu i południowo-wschodniej Anglii; — kategoria B to niewielka liczba dywizjonów, pozostająca na bliskich tyłach frontu walk powietrznych, gotowa do wsparcia walczących dywizjonów, o ile tylko zajdzie po­ trzeba; — kategoria C to dywizjony pozostające z dala od pola walki, prowadzące intensywny trening bojowy z młodymi pilotami, którzy sukcesywnie mieli uzupełniać straty bojowe dywizjonów z kategorii A. Trzeba nadmienić, że podział ten nie wszystkim się spodo­ bał, szczególnie pilotom dowództw dywizjonów kategorii C.

Duch bojowy i chęć walki mobilizowały ich do działań na płudniowym froncie powietrznym. 9 września występowały przelotne deszcze i lokalne burze i wyładowaniami atmosferycznymi, nad kanałem było po­ godnie. Do południa na powietrznym froncie było spokojnie. Atak na Londyn rozpoczął się dopiero o godzinie 17.00. Tym razem kilka dywizjonów z 11 Grupy było już w wyznaczonych rejonach patrolowania, oczekując na napastników. Trzy dywizjony z 10 Grupy wystartowały na osłonę zakładów lotniczych. Niebawem poderwano też pozostałe dywizjony II Grupy. Do walki z napastnikami — kilku ugrupowań bombowych z osłoną myśliwską i bez osłony — doszło na przedpolu Londynu. Prawie wszystkie ugrupowania zostały rozbite przed osiągnięciem celu — zawróciły na południe. Bomby zostały zrzucone na inne cele — na Canterbury, Kingston, Epson. Surbiton. Northton i Purley. Na Londyn spadło niewiele bomb w dzielnicach Wandsworth, Lambeth i Chelsea. Myśliwcy RAF zestrzelili w walkach 28 wrogich maszyn, stracili: 6 pilotów, 10 było rannych, zniszczeniu uległo 16 samolotów i 16 było uszkodzonych. W nocy operowało nad Londynem 195 bombowców z 3 Floty Powietrznej w czasie ośmiu i pół godziny. Bomby spadły na dzielnice mieszkaniowe w różnych miejscach mias­ ta. Został trafiony gmach sądów i duży dom handlowy, wybuchło dużo pożarów, gruzami z rozwalonych budynków zatarasowane były główne i boczne ulice. Zginęło 370 londyńczyków, a rany odniosło ponad 1400. 10 września było pochmurno i padały przelotne deszcze. Do godziny 17.00 na powietrznym froncie było spokojnie. Nad Anglią pojawiły się pojedyncze niemieckie bombowce z 3 Floty Powietrznej i — wykorzystując osłonę chmur — bombardowały cele na styku rejonów 10 i 11 Grup Myśliwskich. Bomby spadły na Tangmere i West Mailing, na

Southampton i Portsmouth. Tam doszło do walk — interweniujący myśliwcy RAF zestrzelili 2 Dorniery Do-17. Sześć małych nalotów zorganizowała 2 Flota Powietrzna — zbombardowano Biggin Hill, Kenley, Eastchurch oraz przedmieście Londynu. Rozpoznanie przeprowadzone przez załogi Coastal Command dało dużo do myślenia dowództwu obrony Wysp Brytyjskich z gen. Brookiem na czele. Zauważono ruch statków i barek, kilku niszczycieli oraz kilkunastu ścigaczy Kriegsmarine u brzegu Francji na kanale koło Dieppe. Niemcy przygotowywali się do inwazji. Luftwaffe straciła tego dnia 3 samoloty, myśliwcy RAF strat żadnych nie ponieśli. W nocy na Londyn spadło wiele bomb zrzuconych z pokładów 148 hitlerowskich bombowców. Inne naloty sięgały do południowej Walii i Merseyside (Liver­ pool). Kiedy przed świtem niemieckie bombowce opuszczały wyspę, powracały z bombardowania Berlina samoloty bom­ bowe RAF Bomber Command. 11 września nad Anglią było pogodnie, nad kanałem i wschodnim wybrzeżem — pochmurno. W południowej Anglii ogłoszono stan alarmowy. Na plażach stawiano pola minowe, umacniano zapory przeciwczołgowe. wzmocniono straże, szykowano się do odparcia niemieckich wojsk inwazyjnych. Na lotniskach 11 i 10 Grup Myśliwskich postawiono dywizjony w stan gotowości alarmowej. Rano Niemcy przeprowadzili kilka lotów rozpoznawczych. Potem było spokojnie, bez nalotów. Dopiero o godzinie 15 zaczęły się zbierać ugrupowania bombowe nad Ostendą i Ca­ lais. Trzy ugrupowania, po kilkaset maszyn każde, ruszyły niebawem kolejno na Londyn. Setki bomb spadły na centrum Londynu, doki w ujściu Tamizy, na Islintone, Padington, a także na Biggin Hill, Kenley, Brookiands i Hornchurch. W tym samym czasie znad Cherbourga nadleciała nowa wyprawa z 3 Floty Powietrznej i zbombardowała Southamp­ ton i Portsmouth. O godzinie 17 wyprawa kilkudziesięciu

Messerschmittów Me-110 wtargnęła nad hrabstwo Kent i zbombardowała Dover, Kenley, Detling i Eastchurch oraz konwój na kanale. W zwalczaniu nalotów wzięły udział wszystkie dywizjony 11| Grupy i kilka z 10 Grupy Myśliwskiej. Myśliwcy Fighter Command wykonali 678 lotów bojowych, zestrzelili 25 samolotów nieprzyjaciela. Niestety, straty własne były duże: zginę­ ło 14 pilotów, rannych było 15, zniszczonych samolotów 29 i uszkodzonych — 20. Już przed zapadnięciem zmroku stacje radarowe zamel­ dowały o zbliżających się do brzegów Anglii niemieckich rajdowcach. Londyn zbombardowało 180 Do-17 i He-111. Drugim celem dla hitlerowskich bombowców z 3 Floty Po­ wietrznej było Merseyside. Pojedyncze bombowce grasowały nad Kanałem Bristolskim oraz hrabstwami Lincoln i Norfolk, Obrona przeciwlotnicza Londynu została ostatnio wyraźnie wzmocniona. Prowadzono bardzo intensywny ogień, wystrzelano 13 500 pocisków armatnich, i chociaż nie spowodowało to odczuwalnej wyrwy w ugrupowaniach bombowców, to jednak niektóre zostały zmuszone do ucieczki i do podwyższenia wysokości lotu. Londyńczycy spędzili kolejną nie przespaną noc w schro­ nach i w tunelach kolei podziemnej, ale mimo to znów setki straciły życie i ponad tysiąc odniosło ciężkie rany. 12 września było pochmurno i deszczowo. Poranna działal­ ność Luftwaffe ograniczyła się do pojedynczych lotów rozpo­ znawczych. W południe zjawiły się nad Anglią trzy małe Grupy bombowców, które zrzuciły swój ładunek bomb na napotkane cele — lotniska i fabryki. Bomby spadły na stano­ wisko stacji radarowej w Fairlight, ale szkód żadnych nie wyrządziły. Fighter Command wykonało 247 lotów, zestrzelono 4 sa­ moloty nieprzyjacielskie, strat żadnych nie poniesiono. W nocy 54 samoloty bombowe zrzuciły bomby na Londyn, a pojedyncze maszyny grasowały nad południową Anglią,

zrzuciły bomby na Merseyside, hrabstwa Essex, Suffolk, Kent, Cambridge i Surrey. 13 września niebo było zachmurzone, występowały lokalne przejaśnienia i przelotne deszcze. O godzinie 7.00 niemieckie patrole rozpoznawały warunki pogody nad południową Anglią i nad Londynem. Od godziny 9.00 małe grupki samolotów niemieckich wtargnęły nad Hastings i dalej aż do Londynu, zrzucając bomby na miasta i osiedla. Jedna grupa, w składzie której były też Ju-87 „Stuka” z 3 Floty Powietrznej, zaatakowała Tangmere. Cieka­ wostką było to, że nad Dovrem pojawił się brytyjski bom­ bowiec ..Blenheim” z niemieckimi znakami rozpoznawczymi i zrzucił bomby na urządzenia portowe. Prawdopodobnie pochodził ze zdobytych samolotów podczas kampanii francus­ kiej. Myśliwcy RAF mieli duże trudności w zwalczaniu hit­ lerowskich samolotów ze względu na zachmurzenie — zestrzelili tylko 4 niemieckie bombowce. Z lotu rozpoznaw­ czego nad brzegami Francji nie powrócił „Blenheim” z 248 dywizjonu — załoga zginęła. Nie powrócił także z nocnego lotu patrolowego inny „Blenheim” — trzech członków załogi dostało się do niewoli. Również „Hurricane” z 501 dywizjonu został zestrzelony w walce — pilot, lekko ranny, uratował się na spadochronie. Jedno z wysuniętych stanowisk obserwacyjnych zameldo­ wało o ruchu statków i barek koło Calais i Cap Gris Nez. W nocy nad Londyn wtargnęło — mimo huraganowego ognia artylerii przeciwlotniczej — 105 samolotów bombo­ wych Luftwaffe, wiele innych operowało na południe od Londynu. 14 września było pochmurno i deszczowo, z lokalnymi burzami nad Anglią. Nad kanałem i ujściem Tamizy wy­ stępowały przejaśnienia. Londyn był głównym celem dla Luftwaffe. Poranne rozpo­ znanie prowadziły pojedyncze samoloty. Jeden Ju-88 został

zestrzelony nad Selsey Bill. Zbombardowano cele w Bornemouth. O godzinie 15.00 nad Anglię wtargnęły trzy ugrupowania bombowców w osłonie Messerschmittów Me-109 w rejonie Dungeness i Deal, kierując się na Londyn. Do boju wystartowały 22 dywizjony z 11 Grupy Myśliwskiej i 5 dywizjonów z 12 Grupy z lotniska Duxford. Potem, od godziny 18.00 aż do zachodu słońca, kilka następnych ugrupowań operowało nad Londynem. Rozgrywały się zacięte walki nad Londynem i na trasie nad hrabstwem Kent aż do połowy kanału. Jedna wyprawa, zbliżająca się od strony Cherbourga na Bornemouth. została zaatakowana przez dywizjony 10 Grupy Myś­ liwskiej i zmuszona do odwrotu. Bomby poszły do morza. Dywizjony Fighter Command wykonały 860 lotów, zestrzeliły 14 nieprzyjacielskich samolotów. Straty RAF: poleg­ ło w walkach 4 pilotów, rannych było 9, zniszczonych samo­ lotów — 14 i uszkodzonych 9. Aktywność Luftwaffe w nocy była nieco mniejsza — 55 bombowców zrzuciło bomby na Londyn, a inne bombar­ dowały Cardiff, Glouchester, Maidstone, Ipswich i Farham. U wybrzeży Szkocji naprzeciwko Firth of Forth bombowiec niemiecki z 5 Floty Powietrznej Ju-88 zrzucił ładunek bomb na patrol morski składający się z kilku okrętów wojennych Royal Navy. Jak się później okazało, tego dnia Hitler spotkał się na odprawie w Berlinie z dowódcami Kriegsmarine, Wehrmachtu i Luftwaffe, na której przedstawił dotychczasowe osiąg­ nięcia w walce przeciwko Wielkiej Brytanii. Stwierdził, że Kriegsmarine jest już dobrze przygotowana do operacji „Se­ elöwe”, armia lądowa również. Teraz wszystko zależy od Luftwaffe, która potrzebuje jeszcze 4-5 pogodnych dni do unicestwienia lotnictwa brytyjskiego. Hitler składał winę na pogodę za to, że Luftwaffe nie wywalczyła dotąd panowania w powietrzu nad południową Anglią i nad kanałem La Manche. Ale też w konkluzji zapowiedział, że „udane lądowanie

oznacza zwycięstwo, ale jest do tego potrzebna zdecydowana przewaga w powietrzu, aby się to stało”. Dowódca Kriegsmarine zameldował fiihrerowi, że poprzedniej nocy samoloty bombowe RAF dokonały nalotu na porty w północnej Francji i zniszczyły 80 barek. Hitler zadecydował na końcu, że inwazja rozpocznie się 17 września. Wypada nadmienić, że w nalocie bombowym w nocy z 14 na 15 września wzięły udział dwa polskie dywizjony bombowe 300 i 301 na samolotach Fairey „Battlach" po 3 załogi z każdego dywizjonu, strat żadnych nie poniesiono. 15 września w niedzielę było słonecznie i bezwietrznie, rano występowały zamglenia, jednak szybko ustępujące. O godzinie 11.00 stacje radarowe zakomunikowały zbieranie się dużych ugrupowań samolotów bombowych nad Calais i Boulogne. Z 11 Grupy powołano do stanu alarmowego 11 dywizjonów, z 12 Grupy 5 dywizjonów i z 10 Grupy jeden dywizjon. Dywizjony 12 Grupy występowały jako jeden związek taktyczny — skrzydło, dowodzone przez S/Ldr Badera. Operacja zbierania się niemieckich ugrupowań i przelot przez kanał były pilnie obserwowane i analizowane na stanowisku dowodzenia 11 Grupy w Uxbridge. Dyżurny dowódca stanowiska miał całkowite rozeznanie o rozwijającej się powietrz­ nej akcji, zdążającej na Londyn. Ugrupowania wznosiły się po drodze do góry i nad Londynem osiągnęły wysokość 8 tys. metrów. Już od brzegów kanału były atakowane przez myśliwców RAF. Nad hrabstwem Kent atakowały najpierw dwa dywizjony „Spitfirów”, następnie włączyły się trzy dywiz­ jony. również „Spitfirów”, a tuż przed samym Londynem cztery dywizjony „Hurricanów” i nad miastem pięć dywiz­ jonów ze skrzydła Badera, z zaraz potem reszta będąca w alarmie — razem walczyły z Niemcami 24 dywizjony Fighter Command. Ugrupowania bombowców zachwiały się, widać było, że nie trzymają się razem, niektóre się nawet rozpadły. Szybko zrzucały swój ładunek bomb burzących i zapalających na dzielnice: Beckenham, Westminster, Lam-

beth, Lewisham, Battersea, Camberwell, Crystal Place, Clap-

ham, Tooting, Wandsworth i Kensington. Jedna bomba spadła na Buckingham Palace i zdewastowała prywatne apartamenty królowej Elżbiety. Nad Londynem rozgrywały się zacięte walki, waliły się do ziemi niemieckie Domiery, Heinkle i Messerschmitty, nierzadko spadał w korkociągu „Spitfire” lub „Hurricane”, wi­ dziano wiele opadających białych spadochronów nad Lon­ dynem i nad polami hrabstwa Kent, znacząc drogę na Dover i Dugeness. Jeden zestrzelony Dornier spadł na stację Victoria. Wybuchło wiele pożarów, waliły się w gruzy gmachy użyteczności publicznej i kamienice mieszkalne. Londyńczycy ukryli się w schronach i tunelach kolei podziemnej. Tylko najbardziej odważni obserwowali w górze uwijające się w ak­ robatycznych ewolucjach samoloty, ciągnące za sobą wysoko na niebie białe smugi skondensowanej pary wodnej. Po dwóch godzinach przerwy nastąpił następny zmasowany atak kilkuset wrogich maszyn na Londyn. Znów do walki wystartowali dzielni myśliwcy Fighter Command, a wśród nich dwa polskie dywizjony „Hurricanów” — 302 Poznański i 303 Warszawski. Razem w powietrzu znalazło się 31 dywizjonów, w tym 23 z 11 Grupy, 5 z 12 i 3 z 10. Dwa ugrupowania rozbito przed Londynem, innym udało się przedrzeć nad Londyn — załogi zrzuciły bomby — na Westham, Erith, Woolwich, Stepney, Hackney, Stratford, Penge. Razem z dywizjonem 303 walczył dowódca eskadry sektora Northolt, Group Captain S. Vincent, wielki przyjaciel Polaków. Znów londyńczykom przybyło zgliszcz i ruin, szalały nowe pożary, umilkła sieć telefoniczna, zgasło światło, woda płynęła ulicami, czuć było gaz, ulatniający się z uszko­ dzonych rur, wszędzie było pełno żelastwa i potłuczonego szkła. Straż pożarna miała pełne ręce roboty, podobnie jak karetki pogotowia. Równocześnie z atakiem na Londyn inna wyprawa He-111 zrzuciła bomby na Portland, lecz dużych szkód nie poczyniono.

O godzinie 18.00 ugrupowanie kilkunastu Me-110 zbombar­ dowało zakłady produkujące „Spitfiry” w Woolston koło Southampton, gdzie spowodowano poważne straty, byli zabici i ranni. Podczas porannego nalotu na Londyn premier Winston Churchill wizytował stanowisko dowodzenia 11 Grupy My­ śliwskiej w Uxbridge. Razem z marszałkiem Parkiem ob­ serwował rozgrywającą się na stole operacyjnym sytuację. Był pełen uznania za dobrą pracę personelu dyżurnego OPS, a szczególnie planszecistek, i doskonałe dowodzenie dywizjonami przez dyżurnego kontrolera (nawigatora na­ prowadzania). Opisał potem tę wizytę w swojej książce The Second World War.

Wieczorem radio londyńskie BBC podało, że dywizjony Fighter Command zestrzeliły tego dnia 185 niemieckich sa­ molotów. Wiadomość była trochę przesadzona, ale zrobiono to chyba dla podtrzymania ducha londyńczyków. W rzeczywi­ stości myśliwcy zestrzelili 61 samolotów Luftwaffe i drugie tyle uszkodzili, wiele na pewno nie doleciało do swoich baz we Francji. Na pamiątkę tak wielkiego zwycięskiego dnia w bitwie o Wielką Brytanię — dzień 15 września na zawsze wszedł do historii Royal Air Force i jest obchodzony jako święto lotnict­ wa brytyjskiego. Straty własne Fighter Command: poległo 16 pilotów, rany odniosło 9, zniszczonych „Hurricanów” i „Spitfirów” było 28, a uszkodzonych — 27. Po zapadnięciu nocy znów zawyły syreny alarmowe w Lon­ dynie — 180 niemieckich samolotów bombowych bombar­ dowało Londyn przez całą noc. Bomby spadły na dzielnice Camberwell, Battersea, Brixton, a w Woolwich Arsenal wy­ buchł olbrzymi pożar. Pojedyncze bombowce atakowały bom­ bami Bristol, Cardiff, Liverpool i Manchester. Oto jak odnotował w sprawozdaniu o swoim udziale w wal­ kach powietrznych tego dnia jeden z dowódców dywizjonu:

„15 września zaczął się Croydon jasno i pogodnie. Zdawało się, że nigdy nie mogło być inaczej w okresie tych pełnych napięcia sierpniowych i wrześniowych tygodni. Nie bardzo interesowaliśmy się wjazdem Hitlera do Londynu, wyznaczo­ nym właśnie na ten dzień. Większość z nas zastanawiała się nad tym, czy uda się nam skończyć śniadanie, zanim rozpo­ cznie się pierwszy blitz. Mieliśmy szczęście. Dopiero o godzinie 10.30 syreny poczęły wyć i otrzymaliś­ my rozkaz na start i miejsce zbiórki naszego rendez-vous na wysokości 20 tys. stóp. Wzbijając się w kierunku południo­ wym, zauważyliśmy na wysokości 15 tys. stóp 30 Heinkli osłanianych przez 50 Me-109, lecących wyżej od nich o 4 tys. stóp. Ugrupowanie 20 Me-110 znajdowało się z boku od nich. Cała ta formacja zbliżała się do nas od góry. Zawróciliśmy, wzbijając się do góry w tym samym kierunku co bombowce. Dywizjon mój przyjął szyk schodami w lewo od strony słońca, aby każdy z nas mógł dokładnie obserwować samoloty nieprzyjacielskie. Mój pierwszy klucz znurkował od strony słońca na lewe skrzydło nieprzyjacielskiej formacji. Gdy każdy z pilotów wybierał sobie cel, pośpieszyły z odsieczą Messerschmitty Me-110, siejąc ogniem działek z odległości tysiąca metrów — spóźniły się jednak o dwie sekundy. Nie zdążyły uderzyć na naszych myśliwców, nadleciały jednak dość wcześnie, by uratować dowódcę bombowców. Dwa Heinkle ubyły z for­ macji. Tymczasem Me-110 zniknęły nam z pola widzenia, pozo­ stawiając otwartą drogę do ataku drugiego klucza, ale Me-109 wisiały w górze. Dowódca klucza zamierzał wykorzystać tę chwilę, lecz w momencie, gdy rozpoczynał atak, Heinkle skręciły na południe prosto w słońce i wprost na atakujący klucz. Dowódca klucza »Spitfirów« trafił pierwszą serią czo­ łowy bombowiec, który wybuchł z taką siłą, że urwał skrzydło lecącego obok innego Heinkla. Dowódca klucza wykonuje lekki skręt i strzela do prawego Heinkla, któremu zapala oba

silniki. W drodze powrotnej na lotnisko ten sam pilot strącił jeszcze jednego Me-109. Zapisał na swoje konto trzy ze­ strzelone nieprzyjacielskie maszyny”3. Pilot z dywizjonu „Hurricanów” napisał w swoim sprawo­ zdaniu: „Zauważyliśmy silną formację samolotów nieprzyjaciels­ kich i rzuciliśmy się na nią w czołowym ataku. Nieprzyjaciel­ ski szyk rozproszył się, zrzucił bomby i zawrócił do domu. Wypadły na nas Messerschmitty, natknęliśmy się na silny ogień działek... W jednego z nich grzmotnąłem z boku z wszystkich ośmiu karabinów maszynowych. Cały dziób z kabiną pilota włącznie został odstrzelony... Ujrzałem, jak pocisk przebił moje lewe skrzydło i zauważyłem atakującego mnie Me-109. Związałem się z nim w walkę kołową... Nieba­ wem miałem go w celowniku, uruchomiłem karabiny maszy­ nowe i zobaczyłem, jak jego kolimator rozleciał się i jak samolot nieprzyjacielski wpadł w korkociąg... Nie warto było dalej do niego strzelać, trzeba było oszczędzać amunicję...”4 „Duch panujący wśród naszych lotników nie wymaga spec­ jalnych komentarzy — stwierdzają autorzy cytowanej broszu­ ry —- fakty mówią same za siebie. Gdzie tylko zobaczyli nieprzyjaciela, rzucali się na niego natychmiast. Nie zwracano uwagi na przewagę sił, przyjmując ją pogodnie i z uśmie­ chem. Wielkie zaufanie do samolotów i do dowódców pod­ nosiło ich na duchu i zachęcało do bojowej zaczepności i determinacji, którą niezmiennie wykazywali. Polscy piloci i czescy wzięli pełny udział w toczącej się bitwie powietrznej. Ich odwaga i brawura jest wybitna. Są to doprawdy wspaniali żołnierze”5. 16 września było pochmurno i deszczowo, wiał porywisty wiatr; podstawa chmur na wysokości około stu metrów. 3 Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, Londyn 1940, s. 26-27. 4 Ibidem, s. 30. 5 Ibidem, s. 31.

Ze względu na nie sprzyjające warunki atmosferyczne aktywność Luftwaffe ograniczyła się do kilku małych nalotów na wschodni Londyn. Startowali myśliwcy RAF w trybie alarmowym na ich przechwycenie, ale były trudności w ich wykrywaniu. Zestrzelono 9 niemieckich samolotów, stracono jeden samolot, pilot nie odniósł obrażeń. Noc znów była ciężka dla londyńczyków — nalot trwał od godziny 19.30 do 4.30 rano. Ponad 170 bombowców Luftwaffe zrzuciło na miasto 200 ton bomb. Kilka spadło na Stanmore, lecz nie trafiły w zabudowania Fighter Com­ mand. Inne miasta też otrzymały swoją porcję bomb — Li­ verpool, Bristol i Manchester. Jeden bombowiec wpadł w za­ porę balonową i runął do ziemi. Porywisty wiatr spowodował, że w kilku bronionych miastach pozrywały się słabiej umo­ cowane balony. Dowódca Fighter Command, Dowding, wydał dla dowód­ ców stanowisk dowodzenia kolejną (już 17) instrukcję w toczącej się bitwie powietrznej. Była w niej mowa o tym, aby w dalszym ciągu utrzymywać w wysokim stopniu gotowość bojową dywizjonów i energiczniej zwalczać naloty nieprzyjacielskie. Dowding wytknął kilka niedociągnięć taktycznych: — pojedyncze dywizjony za dużo tracą czasu na zebranie się po starcie, — kontrolerzy OPS skierowują dywizjony do walki z ugru­ powaniami Me-109 na dużych wysokościach, zamiast na ugrupowania bombowe, lecące niżej, — zdarza się spóźniona reakcja u niektórych kontrolerów w dokładnym naprowadzaniu na niemieckie wyprawy, — są błędy w raportach sporządzanych przez sektory odnośnie stanu pilotów i samolotów. Poza tym nakazał, aby w przypadku nalotów bombowych podczas dobrej pogody dywizjony myśliwskie z Hornchurch i Biggin Hill, w składzie po dwa dywizjony razem, używane były do atakowania wysoko lecących ugrupowań Me-109.

Zbiórki tych dywizjonów powinny odbywać się pod chmura­ mi, a potem razem wznosić się na właściwą wysokość. Dywizjony z Northolt i Tangmere, po trzy w ugrupowaniu, zalecał przeznaczać do zwalczania drugiej i trzeciej fali wyprawy, w których — jak stwierdzono — zawsze znajdują się samoloty bombowe. 17 września było dużo chmur, występowały lokalne burze, a podczas dnia przejaśnienia. Warunki pogodowe nie sprzyja­ ły organizowaniu dużych nalotów na Londyn. Zgodnie z rozkazem Göringa, 2 Flota Powietrzna zor­ ganizowała siedem wypadów, w których uczestniczyło dużo myśliwców i po kilkanaście samolotów bombowych, chcąc sprowokować start jak najwięcej myśliwców RAF. aby w wal­ kach powietrznych — przy dużej przewadze — uszczuplić siły Fighter Command. Messerschmitty działały na wysoko­ ściach od 4 do 6 tys. metrów. Na Londyn spadło niewiele bomb, niemniej jednak stan alarmowy dezorganizował pracę w mieście. Myśliwcy RAF wykonali 544 loty bojowe, zestrzelili 8 nie­ przyjacielskich samolotów, stracili 1 pilota, 2 było rannych, 4 zniszczone samoloty i 9 uszkodzonych. W nocy Niemcy wysłali na Londyn aż 268 bombowców. W rejonie Oxford Street i Piccadilly Street powstały nowe duże straty. Jak obliczono, od początku bombardowania Lon­ dynu mieszkańcy stracili ponad 30 tys. mieszkań i wiele lokali użyteczności publicznej, a także gmachów zabytkowych, ma­ gazynów, elektrowni, gazowni, szpitali, kościołów itp. Naloty nocnych rajdowców sięgnęły po Glasgow i Messeyside. Do walki z napastnikami wystartowało 38 jednosilniko­ wych myśliwców, ale tylko jedna załoga ze 141 dywizjonu „Defiantów” odniosła sukces, zestrzeliwując Ju-88 koło Bar­ king, na wschód od Londynu. Bomber Command wysłało swoje samoloty — w tym także z polskich dywizjonów 300 i. 301 — na bombardowanie skupisk barek i statków w Calais, Boulogne, Dunkierce i Cher-

bourgu — zatopiono 26 barek i 58 uszkodzono. Bomby trafiły też w skład amunicji w Boulogne, powodując wybuch i olb­ rzymi pożar. Tego dnia Hitler przesunął termin rozpoczęcia inwazji — następny miał być podany w trybie tajnym. Winę za taki stan rzeczy znów złożono na złe warunki atmosferyczne. W środę 18 września pogoda była możliwa do lotów bojowych nad południową Anglią i kanałem. O godzinie 9.00 zebrało się nad Calais około 200 niemiec­ kich samolotów, w tym większość myśliwców Me-109. Po­ szczególne fale wtargnęły nad Anglię i skierowały się na Londyn od strony wschodniej. Jedno ugrupowanie zrzuciło bomby na Chatham, inne dotarły do Londynu. Interweniowało 17 dywizjonów myśliwskich RAF. W prowadzeniu walk przeszkadzały poprzerywane grube warstwy chmur, w których łatwo można było się ukryć. W dwie godziny potem inna wyprawa, złożona z ponad 200 samolotów bombowych w osłonie licznych eskadr myśliws­ kich, skierowała się od strony wschodniej na Londyn. Niem­ com przeciwstawiły się prawie wszystkie dywizjony z 11 Gru­ py Myśliwskiej. O godzinie 14.00 zebrała się nad Calais następna duża grupa samolotów Luftwaffe w liczbie ponad 150 maszyn. Nad Londynem wisiały grube poprzerywane chmury warstwowe, utrudniające Niemcom prowadzenie dokładnej nawigacji. Nie­ które ugrupowania Luftwaffe zostały zmuszone przez myśliw­ ców RAF do odwrotu, ale inne dotarły nad centrum miasta. Tam weszły do akcji dywizjony ze skrzydła S/Ldr Badera z Duxford, staczając wiele zaciętych walk. Dywizjony Fighter Command wykonały w tym dniu 1165 lotów bojowych, zestrzeliły 19 hitlerowskich samolotów, stracono 3 pilotów, 8 było rannych, 13 samolotów zostało zniszczonych i 11 uszkodzonych, ale nadających się do remontu. Przez całą noc bomby spadały na Londyn i Liverpool oraz na miasta w środkowej i południowej Anglii. Centrum

Londynu — Piccadilly, Regent Street, Bond Street, North Audley Street, Park Lane i wiele innych ulic — było zatarasowane ruinami kamienic, w wielu miejscach wybuchły pożary, Dywizjony Fighter Command otrzymały wzmocnienie — spora grupa pilotów z samolotów Fairey „Battle” z Bom­ ber Command została skierowana od razu do dywizjonów myśliwskich. Druga partia pilotów — około 120 — zasiliła dywizjony myśliwskie ochotniczo. Pochodzili oni z jednostek szkolnych po czterotygodniowym szkoleniu. Zaplanowanego programu szkolenia nie ukończyli, ale byli chętni do walki, mogli więc chociaż częściowo wyrównać straty bojowe w dywizjonach. Z drugiej strony kanału wszystko było przygotowane do inwazji na Anglię. Rozpoznanie RAF stwierdziło, że w portach francuskich nad kanałem La Manche są 1004 jednostki pływające, a dalsze 600 jest na kanale koło Antwerpii. Od 7 września samoloty lotnictwa bombowego RAF rozpo­ częły intensywne bombardowanie barek i statków w Boulog­ ne, Calais i Dunkierce. „Blenheimy” wykonywały naloty w dzień, a „Wellingtony”, „Whitleye”, „Hampdeny” i Fairey „Battle” w nocy. Bombardowano też szlaki komunikacyjne, stocznie i inne cele w krajach okupowanych i w Niemczech. Były to naturalnie akcje prowadzone na małą skalę, na jaką stać było wtedy Bomber Command. 19 września było deszczowo, warunki do wykonywania lotów operacyjnych były nie sprzyjające. Tylko 70 samolotów bombowych operujących pojedynczo wtargnęło nad Anglię przez Dungeness — kilkanaście dotarło do Londynu, inne skierowały się nad zachodnią i środkową Anglię. Niemcy stracili 8 samolotów, w tym jednego Ju-88 zestrzelił pilot z dywizjonu 302, por. Julian Kowalski. Anglicy strat żadnych nie ponieśli. Noc była znów bardzo ciężka dla londyńczyków — nad Londynem grasowało i zrzucało bomby ponad 200 bombow­ ców. Najbardziej ucierpiało lotnisko w Heston, gdzie znisz-

czono 13 samolotów, w tym 5 „Spitfirów” z jednostki rozpoznawczej RAF. Inne hitlerowskie bombowce dotarły nad Liverpool i Merseyside. Hitler rozkazał, aby skupiska jednostek morskich rozproszyć po nabrzeżu kanału La Manche — straty spowodowane nalotami brytyjskich bombowców były bowiem dość duże, a termin inwazji wątpliwy. 20 września w dzień działania bojowe były nieznaczne. O godzinie 10.30 dwa ugrupowania myśliwskie Me-109 wtargnęły nad Dungeness nad Kent na wysokości 4 tys. metrów. Stawiły im czoło dywizjony RAF, stoczono kilka walk. Niemcy stracili 8 samolotów, a Anglicy 4 poległych pilotów, 3 rannych, 8 zniszczonych samolotów i 4 uszko­ dzone. Z zapadnięciem nocy w Londynie znów zawyły syreny alarmowe. 21 września Londyn okryła gęsta mgła. nie było więc niemieckich nalotów bombowych i rozpoznawczych. Nad zachodnią Anglią zaczęło się w południe przejaśniać i od razu pojawiły się tam samoloty niemieckie. Pod sam wieczór rozpogodziło się także w rejonie Londynu i na południu Anglii. Pięć ugrupowań niemieckich samolotów przeleciało nad Dover i Lympne, kierując się na Hornchurch, Kenley i Londyn. Znów stoczono kilka walk — Niemcy stracili 9 samolotów, Anglicy strat żadnych nie ponieśli. Noc była widna, gdzieś nad chmurami świecił księżyc, kilkadziesiąt bombowców Luftwaffe zrzucało bomby na Lon­ dyn, Liverpool, Notthingham, Bolton i Colchester. W niedzielę 22 września rano występowała mgła, a po południu było pochmurno. Tylko 12 indywidualnych lotów lozpoznawczo-bombowych wykonały załogi Luftwaffe na Junkersach Ju-88. Startowali na alarm myśliwcy RAF. Razem wykonali zaledwie 158 lotów bojowych — najmniej od początku bitwy powietrznej — zestrzelili 5 nieprzyjacielskich maszyn bez strat własnych.

O północy w Londynie odezwały się syreny alarmowe. Co kilka minut pojawiały się niemieckie bombowce i zrzucały bomby aż do rana. Stolicy Imperium Brytyjskiego znów przybyło ruin i nowych grobów na cmentarzach. 23 września była ładna pogoda, dużo słońca, trochę chmur. O godzinie 9.00 nad Calais zebrały się cztery ugrupowania większe i dwa mniejsze samych Messerschmittów Me-109 i kolejno kierowały się na Anglię, przelatując co kilka minut nad Dover i dalej aż pod Londyn. Był to lot na wymiatanie (patrolowanie zaczepne po wyznaczonej trasie przed wyprawą bombową). Do walki wystartowały 24 dywizjony RAF, sto­ czono kilka walk. w których piloci Fighter Command ze­ strzelili 16 hitlerowskich maszyn, stracili 3 pilotów, 7 było rannych, 11 samolotów zniszczonych i 1 uszkodzony. Drugi lot na wymiatanie wykonało ugrupowanie Me-109 o godzinie 19.00 — składało się z pięciu mniejszych fal. Lot nad Kentem trwał 45 minut. Walk nie było. W nocy aż 261 niemieckich maszyn zbombardowało Londyn na całej jego przestrzeni. Bomber Command wysłało tej nocy na bombardowanie Berlina 119 dwusilnikowych bombowców — „Wellingtonów”, „Hampdenów” i „Whitleyów”. 24 września od rana we Francji, nad kanałem i ujściem Tamizy występowała mgła. O godzinie 8.30 zebrała się wyprawa około 200 niemiec­ kich samolotów, przeważnie bombowych, przeleciała nad kanałem i wtargnęła nad Anglię, podzielona na pięć oddziel­ nych formacji, na wysokości około 5 tys. metrów, i skierowała się na Londyn. Interweniowały dywizjony RAF. W trzy godziny potem następna wyprawa ponad 150 samo­ lotów — również uformowana w pięciu formacjach — wpadła nad Anglię, prąc na Londyn. Wystartowało 18 dywizjonów RAF, ale tylko dwa stoczyły z napastnikami walkę. Po południu 20 Me-109 z podwieszonymi bombami pod kad­ łubami nadleciało w dwóch falach nad miejscowość Solent

i zniżając się w kierunku Woolston zaatakowało bombami wytwórnię samolotów Supermarine blisko Southampton. Fab­ ryka odniosła nieznaczne szkody, ale jedna bomba trafiła w schron przeciwlotniczy — gdzie znajdowało się ponad stu robotników — prawie wszyscy zginęli. Potem Messerschmitty skierowały się na Portsmouth i przez 20 minut ostrzeliwały urządzenia portowe. Myśliwcy RAF nie pojawili się, za to artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła jednego Me-109. Luftwaffe straciła tego dnia tylko 5 samolotów, a Fighter Command 2 pilotów, w tym jednego Polaka, P/O Witolda Głowackiego, i 7 rannych; 7 samolotów zostało zniszczonych i 7 uszkodzonych. Przez całą noc Luftwaffe była bardzo aktywna na szerokim troncie, bombardując Londyn, Liverpool, Birmingham, Not­ tingham i wiele innych miast. Od rana 25 września było mglisto, potem zachmurzenie przejściowe, chłodno. O godzinie 8.00 ugrupowanie bombowe Luftwaffe zbombar­ dowało Portland. Równocześnie wyprawa sześćdziesięciu He-111 w eskorcie Me-109 osiągnęła Bristol i zbombardowała lotnicze zakłady w Filton. W nalocie Niemcy użyli bomb burzących na spadochronach i zapalających olejowych. Wytwór­ nia poniosła duże straty, musiała przerwać produkcję na kilka tygodni. Zginęło około 250 osób i tyleż samo odniosło ciężkie rany. Do walki wystartowały 3 dywizjony myśliwskie RAF, ale nie zdążyły przechwycić intruzów przed celem. Na lotnisku fabrycznym zniszczono 8 nowych „Blenheimów”, wiele zostało uszkodzonych. Ugrupowanie 12 He-111 i 12 Me-110 zaatakowało o godzi­ nie 16.30 miejscowość Start Point w Devonshire — inter­ weniował 601 dywizjon „Hurricanów”. W tym samym czasie trwał nalot na Londyn — walczyły w nim dywizjony 74, 611 i 19, wyposażone w „Spitfiry”. Dywizjony Fighter Command wykonały tego dnia 668 lotów, zestrzelono 13 samolotów niemieckich, poległo 2 pilotów

własnych, 1 był ranny, 5 samolotów zniszczonych i 8 uszko­ dzonych. W nocy znów ciężki nalot na Londyn. 26 września pogoda sprzyjała operacjom lotniczym.-w przer­ wach między warstwowymi chmurami świeciło słońce. Po południu zgrupowanie 76 He-111 i Ju-88 w eskorcie Me-109 nadleciało nad Solent, skąd poszczególne człony zaatakowały kolejno zakłady lotnicze Supermarine w Woolston. 70 ton bomb spadło na cel, zakłady „Spitfire” zostały poważnie uszkodzone, produkcja stanęła. Zginęło 30 osób. ponad 50 było rannych. Zaraz po bombardowaniu wyprawę zaatakowały 4 dywizjony RAF, w tym 303 dywizjon, który wystartował z Northolt w czasie wizyty Króla Jerzego VI. Król interesował się polskim dywizjonem i jego nieprzeciętnymi sukcesami. Niemcy stracili w nalotach 9 samolotów. Dywizjony Figh­ ter Command wykonały 417 lotów, zginęło 3 pilotów, 3 zo­ stało rannych, zniszczeniu uległo 8 samolotów i 9 było uszkodzonych. W nocy samoloty hitlerowskie bombardowały Londyn i Merseyside. W piątek 27 września ogólne warunki lotów bojowych były dobre; zachmurzenie przez chmury wysokie, potem rozpogo­ dzenia, miejscami przelotne deszcze. Poranny nalot ugrupowania składającego się z kilkudziesię­ ciu Me-110 i Me-109 został odparty przed osiągnięciem Londynu. Dywizjony RAF stawiły Niemcom zdecydowany opór, atakowały od strony słońca z wielką furią i nie ustępo­ wały z pola walki mimo przewagi Messerschmittów. W dwie godziny potem nad Londynem pojawiły się spore patrole Me-109 dla ubezpieczenia nadciągających zgrupowań Do-17 i Ju-88. Poszczególne człony bombowców zostały przechwy­ cone przez myśliwców RAF przed Londynem i również rozpędzone. Tylko małe grupki przedarły się nad Londyn i zrzuciły swój ładunek. W południe wyprawa 80 maszyn bombowych z 3 Floty Powietrznej wtargnęła nad Dorsetshire, kierując się na Bristol.

Do walki wystartowały dywizjony z 10 Grupy Myśliwskiej i zaatakowały Niemców przed Bristolem. Wyprawę rozbito, załogi pozbyły się bomb i zawróciły na południe. Tylko 10 bombowców dotarło nad Bristol i zrzuciło bomby, nie wy­ rządzając większych szkód. Myśliwcy RAF pogonili za ucie­ kającymi aż nad kanał. W tym samym czasie ugrupowanie 300 Do-17 i Ju-88 przedzierało się poszczególnymi falami w kierunku Londynu. Wystartowały wszystkie dywizjony z 11 Grupy i kilka z 12. I ta wyprawa nie udała się Niemcom, została przechwycona już w połowie trasy między brzegiem kanału a Londynem. Tylko niektóre samoloty dotarły do Londynu i zrzuciły bomby na centrum miasta. Był to dzień bardzo dużej aktywności Luftwaffe i wspania­ łego zwycięstwa Fighter Command nad lotnictwem niemiec­ kim. W walkach myśliwcy RAF zestrzelili 57 nieprzyjaciels­ kich samolotów, jednak poległo aż 20 pilotów, rannych było 6, zniszczonych samolotów 28 i 32 uszkodzone w mniejszym lub większym stopniu, ale zakwalifikowane do naprawy. W nocy hitlerowskie naloty najbardziej dotknęły Londyn i Merseyside wraz z Liverpoolem, dotarły też do miast w środkowej Anglii. Dowódca Fighter Command, Dowding, otrzymał telegram gratulacyjny od premiera Winstona Churchilla z okazji uzys­ kania przez podległe mu dywizjony wspaniałych rezultatów w walkach nad hitlerowską Luftwaffe. Stwierdził, że był to trzeci zwycięski dzień dywizjonów Fighter Command — po 15 sierpnia i 15 września — w okresie bitwy o Wielką Brytanię. 28 września zachmurzenie było umiarkowane, nad kanałem i Francją pochmurno. Luftwaffe zmieniła taktykę nalotów na Londyn i inne miasta. Göring ograniczył liczbę samolotów bombowych w wyprawach do 30 maszyn, natomiast osłona myśliwska miała być bardzo liczna. W dziennych nalotach nosicielami bomb stały się Junkersy Ju-88 i Messerschmitty Me-110.

W atakach na Londyn i na Portsmouth wzięło udział tego dnia około 300 maszyn Ju-88 i Me-110 oraz ponad 200 Me-109. Luftwaffe straciła 10 samolotów, dywizjony RAF — 7 poległych pilotów, 3 rannych, było 12 zniszczonych samolotów i 5 uszkodzonych. Od godziny 21.00 rozpoczął się nalot na Londyn i dywer­ syjne ataki bombowe na inne miasta w całej południowej Anglii. 29 września pogoda ponownie sprzyjała lotom bojowym, było dużo słońca i trochę chmur. Aktywność Luftwaffe ograniczyła się do nalotów na połu­ dniowo-wschodnie rejony Anglii i na konwoje morskie po wschodniej stronie. Loty patrolowe i wymiatania wykonywały pułki i eskadry Me-109. Startowały dywizjony myśliwskie RAF, stoczono wiele walk powietrznych, uzyskując 9 pew­ nych zestrzałów samolotów nieprzyjacielskich. RAF stracił 2 pilotów, trzech znalazło się w szpitalach, zniszczonych samolotów było 6 i uszkodzonych 4. W nocy znów nalot na Londyn oraz na Portsmouth, lecz przy udziale kilkudziesięciu maszyn. W poniedziałek 30 września warunki pogodowe sprzyjały lotom bojowym; było trochę słońca i dużo chmur. W pierwszym nalocie na Londyn wzięło udział 30 Ju-88 i 100 Me-109, drugim razem około 70 samolotów. Obie fale nie doleciały do Londynu — nie zezwoliły na to dywizjony RAF. O godzinie 10.30 stacje radarowe doniosły o zbliżającej się wyprawie znad rejonu Cherbourga, a w jej składzie myśliwsko-bombowe Me-110. Niemcy znów skutecznie zostali po­ wstrzymani śmiałymi atakami „Spitfirów” i „Hurricanów” z 10 Grupy Myśliwskiej. Po południu wtargnęło nad Kent i sąsiednie hrabstwa kilka ugrupowań nieprzyjacielskich samolotów, w tym także Ju-88. Nad Londyn przedarło się 30 bombowców — uderzyły w dzielnice Weybridge i Slough. Inne ugrupowanie bombow-

ców składające się z około czterdziestu He-111 w licznej osłonie myśliwskiej Me-109 zaatakowało wytwórnię samolo­ tów „Westland” w Yovil, na północ od Plymouth. Był to dzień bardzo intensywnych działań. Bilans Luftwaffe: 47 zestrzelonych samolotów. Fighter Command straciło 8 pilo­ tów, 6 było rannych, 19 samolotów zniszczonych i 20 uszko­ dzonych. W nocy pojawiło się nad Londynem 175 bombowców i nad zachodnią Anglią ponad 250 — bomby spadły m.in. na Liverpool, Bristol, Birmingham, Wight, Southampton, Cam­ bridge.

PIĄTA FAZA BITWY 1-31 października

Przez blisko trzy miesiące intensywnych akcji bojowych hitlerowska Luftwaffe nie zdobyła panowania w powietrzu nad kanałem La Manche i nad południową Anglią. Nie unicestwiła lotnictwa brytyjskiego. Nic nawet nie wskazywało na to, aby zostało ono osłabione w istotny sposób. Niemieckie wyprawy lotnicze nad Anglię — podobnie jak na początku powietrznej bitwy — zawsze były atakowane przez liczne dywizjony myśliwskie Fighter Command. Straty Luftwaffe do 30 września osiągnęły liczbę 1408 na pewno zniszczonych samolotów i 2170 poległych lotników personelu latającego, przy stratach RAF: zniszczonych samolotów — 638 i poleg­ łych lotników — 317. Do strat niemieckich doliczyć trzeba było porozbijane samoloty w drodze powrotnej do baz we Francji, potopione w kanale i uszkodzone podczas lądowania w wyniku nieotwarcia się podwozia i wypuszczenia klap, lądowania na skutek postrzałów w stoczonych walkachGöring wiedział o tym dobrze i zdawał sobie sprawę z krytycznej sytuacji, jaką przeżywa podległe mu lotnictwo. Aby radykalnie zmniejszyć straty Luftwaffe, nakazał wprowa­ dzenie nowej taktyki w działaniach bojowych. Naloty miały być dokonywane na dużych wysokościach, ponad 7 tys. metrów, na których Messerschmitty Me-109 — zaopatrzone

w silniki o dwustopniowych sprężarkach powietrznych — gó­ rowały pod każdym względem nad „Spitfirami” i „Hurricanami". Równie niekorzystnie dla RAF przedstawiał się problem zwalczania niemieckich samolotów w nalotach nocnych. Tu radar nie mógł dużo pomóc, lotnicy niemieccy latali pojedyn­ czo i na różnych wysokościach. Lotnictwo nocne RAF dys­ ponowało wtedy 6 dywizjonami „Blenheimów” i 2 dywiz­ jonami „Defiantów” oraz jedną eskadrą „Hurricanów”. Żaden samolot nie był jednak wyposażony w pokładowy radiolokator, gdyż ich wtedy jeszcze nie było. Pierwsze egzemp­ larze radiolokatorów montowano dopiero na samolotach Bris­ tol „Beaufighter”, które zaczęły wchodzić na uzbrojenie jako nocne myśliwce. Ale to nie wszystko, potrzebne były jeszcze naziemne stacje, specjalnie przygotowane do naprowadzania na cele powietrzne. Musiano pokonać jeszcze sporo trudności przeprowadzić wiele prób, aby pokładowe radiolokatory zadziałały skutecznie i zdobyły uznanie załóg „Beaufighterów", co stało się w połowie 1941 roku. Zaczęto szkolić wyznaczone dywizjony „Spitfirów” i „Hur­ ricanów” w lotach nocnych, ale operowanie przeciwko hit­ lerowskim nocnym rajdowcom nic nie dawało. Również re­ flektory niewiele mogły pomóc artylerii przeciwlotniczej i no­ cnym myśliwcom — przeszkadzały bowiem chmury jesienne, a poza tym na wysokości 4 tys. metrów nocnym rajdowcom zawsze łatwo było uciec ze snopa światła reflektorów. Skład lotnictwa myśliwskiego Royal Air Force i rozmiesz­ czenie jednostek bojowych na 1 października 1940 roku był następujący: — 11 Grupa Myśliwska — dowództwo w Uxbridge; — sektor Debden i dywizjony: 17 — „Hurricane” — lotnisko Debden, 73 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps, 257 — „Hurricane” — lotnisko Castle Camps; — sektor North Weald i dywizjony:

249— „Hurricane” — lotnisko North Weald, 40 — „Hurricane” — lotnisko Stapleford. 25 — „Blenheim” — North Weald i Martlesham; — sektor Hornchurch i dywizjony: 41 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 603 — „Spitfire” — lotnisko Hornchurch, 222 — „Spitfire” — lotnisko Rocheford; — sektor Biggin Hill i dywizjony: 72 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill, 92 — „Spitfire” — lotnisko Biggin Hill, 66 — „Spitfire” — lotnisko Gravesend; — sektor Kenley i dywizjony: 253 — „Hurricane” — lotnisko Kenleyf 501 — „Hurricane” — lotnisko Kenley, 605 — „Hurricane” — lotnisko Croydon; — sektor Northolt i dywizjony: 1 — „Hurricane” — lotnisko Northolt (kanadyjski), 303 — „Hurricane” — lotnisko Northolt (polski), 229 — „Hurricane” — lotnisko Heathrow, 264 — „Defiant” — lotnisko Luton (eskadra A), 141 — „Defiant” — lotnisko Gatwick (eskadra B); — sektor Tangmere i dywizjony: 607 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 213 — „Hurricane” — lotnisko Tangmere, 602 — „Spitfire” — lotnisko Westhampnett, 23 — „Blenheim” — lotnisko Ford i Middle Wallop. Razem w 11 Grupie byty 23 dywizjony. 10 Grupa Myśliwska: dowództwo w Box w 4 sektorach na stacjach lotniczych Pembrey, Filton, St. Eval i Middle Wallop, dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (234, 609 i 152), 6 dywizjonami „Hurricanów” (79, 504, 601, 87, 238 i 56), dywizjonem 604 „Blenheimów” i dywizjonem 247 „Gladiato­ rów”; razem — 11 dywizjonów. 12 Grupa Myśliwska: dowództwo w Wantall, miała 6 sek­ torów — Kirton in Lindsey, Church Fenton, Digby, Coltishall,

Wittering i Duxford i dysponowała 6 dywizjonami „Spitfirów” (616, 64, 611, 74, 266 i 19), 6 dywizjonami „Hurricanów” (86, 302 — polski, 151, 242, 1 i 310 — czeski), dywizjonem „Blenheimów” (29) i eskadrą B 264 dywizjonu „Defiantów”; razem — 12 dywizjonów i 1 eskadra. 13 Grupa Myśliwska, dowództwo w Newcastle, w 5 sek­ torach — Wick, Dyce, Tumhouse, Usworth i Catterick — dysponowała 3 dywizjonami „Spitfirów” (65, 610 i 54), 7 dywizjonami „Hurricanów” (232 — tylko jedna eskadra, 145, 3, 111, 203 — tylko jedna eskadra, 615, 43 i 32), dywizjonem „Blenheimów” (219) i eskadrą „Defiantów” (z dywizjonu 141). Razem — 11 dywizjonów i 1 eskadra. We wtorek 1 października było pochmurno, lecz z dużymi przejaśnieniami, widoczność dobra. Niemieckie patrole Me-109 pojawiły się nad Anglią już o godzinie 7.00. W dwie godziny potem, nad Caen w Norman­ dii, zebrało się ugrupowanie ponad stu Me-109 i Me-110. Część z nich z podwieszonymi bombami. Wszystkie samoloty skierowały się na Portsmouth i Southampton. Me-109 mógł zabrać ładunek bomb o wadze 200 kg, a Me-110 — 1000 kg. Niemcy operowali na dużych wysokościach od 7 do 9 tys. metrów. Było to duże utrudnienie dla startujących na ich przechwycenie myśliwców RAF — dużo czasu tracono na osiągnięcie potrzebnej wysokości. Po południu fale Me-109 i Me-110 przelatywały nad rejonem Deal, Maidstone i Dungeness, kierując się na Londyn. Inter­ weniowały naturalnie dywizjony myśliwskie 11 Grupy. Również na północy, w rejonie Aberdeen i Frith Moray, pojawiły się pojedyncze Junkersy Ju-88. O godzinie 17.00 wtargnęło nad Anglię jeszcze jedno ugrupowanie w liczbie ponad stu Me-109 i Me-110. Wiele bomb spadło na Londyn i okolice. Dywizjony RAF wykonały 723 loty bojowe, zestrzelono 6 niemieckich samolotów, stracono 4 pilotów, 6 samolotów, a 3 samoloty były uszkodzone. 175 bombowców pojawiło się

w nocy nad Londynem, Liverpoolem i Manchesterem. Rów­ nież Glasgow przeżyło swój większy nalot bombowy w skła­ dzie 25 Ju-88. Na przechwycenie nocnych rajdowców star­ towały nocne myśliwce RAFiu, lecz sukcesu żadnego nie osiągnęły. 2 października przez cały dzień była pogoda słoneczna, dopiero pod wieczór zaczęło się chmurzyć. O godzinie 8.30 rozpoczęła się zbiórka hitlerowskiej wy­ prawy nad Cap Gris Nez, liczyła ona ponad 150 myśliwców Me-109 i Me-110. Kierując się na północ samoloty wzniosły się na wysokość ponad 7 tys. metrów. Bomby spadły na Biggin Hill i Londyn. Po południu aż 17 oddzielnych ugrupo­ wań myśliwskich patrolowało kolejno południową Anglię z centrum nad Londynem. Na Londyn sypały się stale bomby, alarm trwał prawie bez przerwy od zachodu słońca. Dywiz­ jony myśliwskie zestrzeliły w walkach powietrznych 17 samo­ lotów, straciły tylko 1 maszynę, ranny pilot został umiesz­ czony w szpitalu. Między godziną 19.15 i 6.15 następnego dnia Londyn był silnie bombardowany przez Dorniery, Heinkle i Junkersy, bomby spadły na Willesden, Woolwich, Fenchurch Street. Rotherhithe, Stanmore i okolice Northolt, Kenley, Walton, Hornchurch i Duxford. Bombardowano również Manchester. Usworth i Aberdeen. Nalotu nocnego dokonało ponad 200 bombowców. Do ich zwalczania poderwano w powietrze 33 nocne myśliwce — sukcesu żadnego tej nocy nie odniesiono. 3 października po pięknej, słonecznej pogodzie, jaka była dnia poprzedniego, nie pozostało ani śladu. Ranek był mglisty i dżdżysty, padał deszcz, podstawa chmur wynosiła 50-100 metrów, widoczność była ograniczona do 500-700 metrów. Tylko na kierunku południowo-wschodnim było nieco jaśniej, toteż z tamtego rejonu nadlatywały nad Anglię pojedyncze niemieckie samoloty i zrzucały bomby na miasta, lotniska i zakłady przemysłowe. Bomby spadały na przedmieścia Londynu i miejscowości wokół niego — Thameshaven, Cos-

ford, Cambridge, Cardington, Bedford, Worchester, Harrow i Tangmere. Jeden Ju-88 dotarł na wysokości lotu koszącego do Hartfield i zrzucił 4 bomby na zakłady lotnicze de Havillanda i znajdującą się obok szkołę techniczną — zginęły 22 osoby, a 70 zostało rannych. Bardzo dzielnie spisało się stanowisko naziemnej obrony plot., obsługiwane przez Home Guard — Ju-88 został trafiony i płonąc spadł w pobliżu miejscowości Hertingfordbury i rozbił się. Nikt z załogi nie uratował się. Warunki atmosferyczne nie zezwalały na jakiekolwiek suk­ cesywne zwalczanie intruzów czy osłonę przepływającego kanałem konwoju. Niemniej jednak z niektórych lotnisk myś­ liwcy RAF zrywali się do lotów — wykonali 173 starty. Niemcy stracili jednego bombowca, Anglicy zaś jednego myśliwskiego „Blenheima” podczas przymusowego lądowa­ nia w przygodnym terenie w czasie ulewy — zginęło 3 lot­ ników załogi. W nocy, mimo całkowitej pokrywy mgielnej, Londyn bom­ bardowały pojedyncze samoloty Luftwaffe — bomby spadły też na Feltham, gdzie mieściły się lotnicze zakłady General Aircraft Company. 4 października było mglisto i deszczowo przez cały dzień, widoczność ograniczona do 2-3 kilometrów, wyżej chmury warstwowe. Po dwóch atakach na konwoje w rejonie Dover, zresztą nieudanych, hitlerowskie samoloty myśliwskie Me-109 i Me-110 rozpoczęły indywidualne naloty na Londyn. Nad­ latywały nad miasto wyznaczonym szlakiem, a odlatywały innym. Około 70 maszyn zrzuciło ładunek bomb na miasto. Interweniowały dywizjony myśliwskie, lecz złe warunki at­ mosferyczne bardzo utrudniały akcje bojowe. Eskadra 12 myśliwców Me-110 zbombardowała kolejno stanowiska artyle­ rii przeciwlotniczej w Canterbury, Folkestone, Hythe i Reigate. Myśliwcy Fighter Command odnieśli 7 pewnych zwy­ cięstw, stracili jednego pilota z 66 dywizjonu „Spitfirów”,

F/Lt K. Gilliesa, uszkodzone w walkach zostały 4 samoloty, ale nadawały się do remontu. W nocy Londyn przeżył dwa naloty — pierwszy między godziną 20.00 i 21.00, drugi po północy. W pierwszym nalocie wzięło udział ponad 100 bombowców z 2 Floty Powietrznej, a w drugim około 200. Na Liverpool skierowało się 50 bombowców z bombami burzącymi i zapalającymi na spadochronach. Ze względu na gęstą mgłę, myśliwcy nocni RAF nie startowali, a artyleria przeciwlotnicza otrzymała zezwolenie na prowadzenie ognia do intruzów przez mgłę — żadnego sukcesu nie odniesiono. W sobotę 5 października pogoda sprzyjała lotom bojowym, dużo słońca, nieznaczne zachmurzenie, przelotne deszcze, widoczność bardzo dobra, wiatr umiarkowany. Przed dziewiątą rano pojawiło się nad południowymi brze­ gami Anglii około 30 pojedynczych Me-109 i Me-110. W pól godziny potem zebrały się nad Calais dwa ugrupowania, liczące po 15 bombowców i 20 myśliwców każde, wzniosły się ponad 7 tys. metrów i skierowały w stronę Anglii, by zaatakować lotniska Detling i West Mailing. O godzinie 11.00 pojawiły się nad Kentem następne ugru­ powania w składach po 40, 30, 50 i 12 Me-109 i Me-110 — część z nich z bombami — zaatakowały lotniska myśliw­ skie RAF i kilka miejscowości, w tym Folkestone, Deal i Ashford. Trzeci atak nastąpił o godzinie 13.00 — wzięło w nim udział 25 Me-109, a zaraz potem nad Anglię wtargnęło ugrupowanie około stu maszyn Me-109 i Me-110 i zaatako­ wało bombami różne cele na południe od Londynu. Nieba­ wem wyprawa pięćdziesięciu Me-110 i Me-109 pojawiła się nad centrum Londynu i zrzuciła ładunek bomb. W tym samym czasie dwie wyprawy, w których było po kilkanaście bombowców Ju-88 z 3 Floty Powietrznej, w silnej eskorcie myśliwskiej uderzyły kolejno w Sou­ thampton.

Wokół Londynu trwały zacięte walki powietrzne, widoczne z ziemi na błękicie jesiennego nieba gołym okiem — za ogonami samolotów tworzyły się białe smugi skondensowanej pary wodnej — było ich bardzo dużo. Oprócz przytłumionego huku silników samolotowych można było odróżnić grzechot działek i terkot karabinów maszynowych. Tu i ówdzie wy­ kwitały w górze białe czasze spadochronów, waliły się do ziemi samoloty, ciągnące za ogonami ciemne warkocze dymu i jasne rozbłyski ognia. Ataki Luftwaffe nie ustawały ani na chwilę. O godzinie 16.00 wyprawa pięćdziesięciu Do-17 i He-111 w osłonie Me-109 zbombardowała Ashford i Tonbridge, a w godzinę potem dwa ugrupowania Me-110 liczące po 40 maszyn zrzu­ ciły bomby burzące i zapalające na Southampton. Był to dzień wielkiej aktywności bojowej Luftwaffe. W walkach zaan­ gażowane zostały wszystkie dywizjony Fighter Command 11 i 10 Grup Myśliwskich — wykonały 1175 lotów bojowych, piloci zestrzelili 14 nieprzyjacielskich samolotów, w tym 2 Do-17, 1 Ju-88, 8 Me-109 i 3 Me-110. Poległo w walkach 2 pilotów, w tym pilot polskiego dywizjonu 303 por. Woj­ ciech Januszewicz, 3 pilotów odniosło rany, stracono 7 samo­ lotów, uszkodzonych było 11. W nocy było pochmurno i deszczowo, co nie przeszkodziło jednak Niemcom w nalocie 200 bombowców na Londyn i okolice. Rejon londyńskich doków u ujścia Tamizy objęły duże pożary. 6 października znów nastąpiła zmiana warunków atmo­ sferycznych — było pochmurno i ciągłe opady deszczu, niska podstawa chmur, czasem przejaśnienia. Stacje radiolokacyjne już rano wykryły zbieranie się wy­ prawy Luftwaffe po drugiej stronie kanału, gdzie pogoda była znacznie lepsza niż w Anglii. Tu już odczuwało się, że nadchodzi jesień i związane z nią szarugi, deszcze, mgły, porywiste wiatry. Gdy Niemcy skierowali się nad kanał, zrozumieli, że lot w ugrupowaniu bojowym kilkudziesięciu

samolotów jest niemożliwy, pogarszała się widoczność, chmury wisiały na wysokości 100 metrów, padał deszcz. Wobec tego wyprawa wróciła do Francji i rozformowała się. Niemcy nie zrezygnowali jednak z akcji bojowych — poje­ dyncze samoloty Ju-88 przedostawały się lotem koszącym nad Anglię i zrzucały bomby na lotniska brytyjskie, w tym na Biggin Hill, gdzie 3 nowe baraki zostały zniszczone i spalone, a jeden „Hurricane” uszkodzony. W południe również inne lotniska — Middle Wallop, Rochester, Debden i Northolt — zostały zaatakowane. W Northolt bomby spadły w miejscu rozśrodkowania samolotów 303 dywizjonu — od ich wybuchu zginął sierż. pil. Antoni Siudak, jeden „Hurricane” został zniszczony i 2 uszkodzone. Luftwaffe straciła w tych lotach dywersyjnych 2 samoloty, RAF zaś 2 samoloty i 2 pilotów. Londyn miał pierwszą spokojną noc od trzech miesięcy. Przyniosła ona wielką ulgę londyńczykom, zmęczonym dzien­ nymi i nocnymi alarmami szarpiącymi nerwy do granic wy­ trzymałości. Z Londynu ewakuowano dzieci, a kto nie musiał prowadzić potrzebnych mieszkańcom zakładów pracy, skle­ pów czy restauracji i pracować w instytucjach obronnych — przenosił się na prowincję. Tej nocy tylko 7 niemieckich samolotów bombowych kręciło się nad południową Anglią. 7 października pogoda poprawiła się, było wprawdzie pochmu­ rno, ale w wielu rejonach przejaśniało i nawet świeciło słońce. Tu i ówdzie pojawiały się deszczowe i przemijające szybko chmury. Już rano nad Kentem znalazło się 170 samolotów hitlerows­ kich, bombowców i myśliwców w małych ugrupowaniach po kilkanaście maszyn. Do ich zwalczania wystartowało 18 dy­ wizjonów 11 Grupy Myśliwskiej. W południe nastąpił drugi atak 150 Me-109 i Me-110. Do walki włączyły się także dywizjony z 10 Grupy. Trzeci atak ruszył z okolic Cherbourga o godzinie 15.30 i uderzył bombami w Londyn z wysokości 8 tys. metrów. Inna wyprawa, składająca się z około trzydzies­ tu Ju-88 i tyleż Me-109, zaatakowała w tym samym czasie zakłady lotnicze Westland w Yovil.

Fighter Command wykonało 825 lotów bojowych, zestrzeli­ ło 19 nieprzyjacielskich samolotów, straciło 7 pilotów, 6 było rannych, zniszczono 17 samolotów, a 9 uszkodzono. W nocy Luftwaffe kontynuowała bombardowanie Londynu i Liverpoolu, po kilka samolotów zrzuciło bomby na Swansea, Harwich, Newcastle, Spurn Head, Firth of Forth, Hatfield, Ford, Westhampnett, Tangmere i Lee on Solent. Bomber Command nie było tej nocy Niemcom dłużne — 147 brytyj­ skich bombowców zrzuciło bomby na stolicę Rzeszy Berlin i porty inwazyjne w północnej Francji. Göring podpisał nową instrukcję w sprawie prowadzenia dalszych operacji przeciwko Wyspom Brytyjskim. Podkreślał w niej, że Luftwaffe musi stale kontrolować obszar kanału i wybrzeża Anglii, dążyć do unicestwienia Londynu z jego militarnymi i przemysłowymi zakładami, bombardowaniami musi sparaliżować życie cywilne, handlowe i militarne Lon­ dynu i kraju, zdemoralizować i zgnębić ludność miast i osiedli oraz wyniszczyć brytyjskie siły wojskowe. 8 października był przedsmak prawdziwej jesieni — po­ chmurno, wiał silny wiatr zachodni, padały przelotne deszcze, chłodno. Rano nalot Luftwaffe na Londyn dokonany przez dwa ugrupowania po 50 i 100 maszyn bombowych i myśliwskich. Wyprawa przeleciała nad Dymchurch między Folkestone i Dungeness, skierowała się na Biggin Hill i skręciła na Londyn. Bomby spadły na Charing Cross, na budynki sztabu wojskowe­ go (War Office) i sztabu lotniczego, uszkodzony został most Tower Bridge i budynki rozgłośni londyńskiej BBC. Następne ataki Luftwaffe na Londyn i okolice odbyły się o godzinie 11.00 i 12.30. Do walki wystartowały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej. Wykonały 639 lotów bojowych, ze­ strzeliły 17 niemieckich maszyn, straciły 8 samolotów, poleg­ ło 7 pilotów, 5 samolotów było uszkodzonych. W nocy wiał silny wiatr, pędząc ciemne deszczowe chmury z zachodu na wschód. Nie przeszkodziło to Luftwaffe

w wysłaniu ponad 100 bombowców na bombardowanie Londynu. Artyleria przeciwlotnicza znów ostrzeliwała niemie­ ckie samoloty przez chmury, lecz znów żadnego sukcesu nie odniosła. 9 października pogoda była podobna jak dnia poprzedniego — pochmurno i deszczowo, silny wiatr. W nalotach na Londyn tego dnia wzięły udział tylko niemieckie samoloty myśliwskie Me-109 i Me-110. W pierw­ szym ataku uczestniczyło ponad 100 maszyn, w drugim około 200. Niektóre człony wypraw zbombardowały lotniska podlondyńskie, na których poczyniły nowe szkody. Londynowi znów przybyły nowe ruiny i nowe pożary. Do walki zerwały się „Spitfiry” i „Hurricany”, atakowały nieprzyjaciela z prze­ wagi wysokości i od strony słońca, odniesiono 9 pewnych zwycięstw, straty własne: 3 pilotów i 3 samoloty. W nocy znów ciężki nalot na Londyn — podobnie jak poprzedniego dnia i nocy. 10 października pogoda bez zmian, pochmurno i deszczowo. Naloty Luftwaffe skierowane były na Londyn i cele na terenie Kent. Jeden atak skierowany był na Weymouth. Myś­ liwcy dywizjonów 11 Grupy startowali 754 razy, zestrzelili 12 niemieckich samolotów, stracili 6 pilotów i 7 samolotów, 2 samoloty były uszkodzone, jeden pilot został ranny. Około 150 hitlerowskich bombowców dokonało nalotów nocnych na Londyn, Liverpool, Manchester i 15 lotnisk w południowej Anglii. 11 października warunki atmosferyczne umożliwiały konty­ nuowanie lotów bojowych, miejscami przelotne deszcze, rano zamglenia, po południu trochę słońca, wieczorem i nocą mgła. Przez cały tydzień trwały loty patrolowe małych grup Me109 nad rejonami Kent i Sussex, wykonywane na dużych wysokościach, dochodzących do 10 500 metrów, co powodo­ wało duże trudności w przeciwdziałaniach dywizjonów myś­ liwskich RAF. O godzinie 10.00 nad Cap Gris Nez zebrało się ugrupowanie ponad stu Me-109 i przeleciało brzeg angielski

w okolicy Hastings. Niemcy zbombardowali Folkestone, Deal, Canterbury i Ashoford. W godzinę potem mniejsze ugrupowa­ nia zaatakowały Biggin Hill i Kenley. O 14.30 inna wyprawa ponad stu Me-109 przedarła się nad Southend. Po dwóch dalszych godzinach gromada niemieckich myśliwców zaata­ kowała Maidstone i Turnbridge. Pod sam wieczór 3 hitlerowskie maszyny bombowe Do-17 zbliżały się od południa do wyspy Angelsea. Wystartowała im naprzeciw eskadra A z 611 dywizjonu „Spitfirów” z lotniska Digby. Na wysokości 5 tys. metrów doszło do spotkania z bombowcami. Niemcy, widząc przewagę nieprzyjacielskich myśliwców, zrzucili bomby do morza i zaczęli uciekać. Wszystkie trzy bombowce zostały zestrzelone — dwóch nie­ mieckich lotników uratowało się ze spadochronami. Fighter Command wykonało tego dnia 949 lotów, piloci zestrzelili 10 nieprzyjacielskich samolotów, zginęło 4 pilotów, 5 było rannych, zniszczeniu uległo 9 samolotów. Straty FC: 8 było uszkodzonych. W nocy Luftwaffe kontynuowała bom­ bardowanie Londynu, Liverpoolu, Manchesteru i Tynemouth koło Newcastle. W sobotę 12 października nad lądem zamglenia utrzymy­ wały się przez cały dzień, po południu rozpogodzenia, w nocy mglisto. Mimo mglistej pogody i słabej widoczności Niemcy kon­ tynuowali naloty pojedynczymi samolotami lub małymi grup­ kami przez cały dzień. Dywizjony Fighter Command miały duże trudności w zwalczaniu intruzów, którzy — spostrzegł­ szy grożące niebezpieczeństwo ze strony brytyjskich myśliw­ ców — wykorzystywali osłonę chmur. Niemniej jednak Figh­ ter Command wykonało tego dnia 797 lotów na zwalczanie nieprzyjacielskich samolotów. Doszło do walk powietrznych, w których myśliwcy zestrzelili 13 niemieckich maszyn, tracąc 5 pilotów i 13 samolotów, 5 pilotów odniosło rany, kilka samolotów zostało uszkodzonych, ale nadawało się do remon­ tu w zakładach naprawczych.

W nocy było raczej spokojnie. Zaledwie kilka bombowców hitlerowskich przedarło się nad Londyn i zrzuciło bomby — został uszkodzony gmach National Gallery i kilka budyn­ ków mieszkalnych. Tego dnia w Berlinie szef sztabu Oberkommando der Wehrmacht, feldmarszałek Wilhelm Keitel, bliski doradca Hitlera, wydał następujący rozkaz: „Führer zadecydował, że do następnej wiosny mają być prowadzone przygotowania do przeprowadzenia operacji »Seelöwe«. Będzie w tym czasie prowadzona polityczna i militarna presja wobec Anglii. W przypadku decyzji na realizację lądowania na wiosnę czy wczesnego lata 1941 roku — będą wydane odpowiednie rozkazy do nowych przygotowań. Konieczne jest, aby w tym czasie stworzyć warunki w siłach zbrojnych na sfinalizowanie inwazji do końca” Sytuacja militarna na froncie powietrznym stała się w tym czasie dla Hitlera na tyle oczywista, iż uznał, że operacja „Seelöwe” nie może być zrealizowana w tym roku. Luftwaffe nie zdobyła panowania w powietrzu, nie zniszczyła brytyjs­ kich sił powietrznych — i w ogóle na to nie zanosiło się, nie złamała ducha oporu Brytyjczyków i postanowienia prowa­ dzenia walki do zwycięskiego końca. RAF Bomber Command zatopiło 21 statków i 214 jednostek desantowych mimo zastosowania rozśrodkowania ich w portach francuskich i bel­ gijskich. Poza tym nadchodziła jesień, a z nią trudne warunki atmosferyczne — wichury i duże fale na kanale, mgły, całkowite zachmurzenie, chłody. To nie była odpowiednia pora na przeprowadzenie tak poważnej operacji — o tym dobrze wiedział Hitler. 13 października rano było pogodnie, w południe zaczęły pojawiać się chmury, wieczorem znów było pogodnie, gdzie­ niegdzie zamglenia, widoczność dobra. Rano samoloty Luft­ waffe wykryły konwój przy wschodnich brzegach Anglii 1

E. B a u er. The History of World War II, London 1985, s. 112.

i przypuściły na niego kilka ataków. Po południu nastąpiły aż trzy ataki na Londyn — w pierwszym wzięło udział 50 Me-109, w drugim ponad 80 i w trzecim 25. Bomby posypały się na przedmieścia i na centrum miasta. Do walki wystar­ towały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej i stoczyły kilkanaś­ cie walk powietrznych. Fighter Command wykonało 591 lotów bojowych, piloci zestrzelili 6 niemieckich maszyn, zginął 1 pilot, 2 było rannych, stracono 4 samoloty, uszkodzo­ ne zostały 3. Odnotowano niemiłe wydarzenie — piloci 312 dywizjonu myśliwskiego czeskiego na ,,'Hurricanach”, bazującego na lotnisku Speke koło Liverpoolu, zestrzelili u zachodnich wy­ brzeży dwa brytyjskie „Blenheimy” z 29 dywizjonu — jeden runął w płomieniach do morza, drugi, uszkodzony, powrócił do bazy w Tern Hill. Zginęło dwóch lotników RAF. Wypadek zdarzył się o zmierzchu (o godzinie 18.00), o pomyłkę było nietrudno, chyba zawiniło też stanowisko dowodzenia. Noc była jasna, świecił księżyc. Nad Londynem pojawiło się tej nocy ponad 100 Do-17, Ju-88 i He-111. Niemcy mieli ułatwione celowanie — bomby posypały się na Stanmore, gdzie biło serce brytyjskiej obrony powietrznej. Jedna bomba spadła na stację kolei podziemnej, inne zrujnowały osiedle mieszkaniowe — Bentley Priory nie zostało uszkodzone. Około 30 nocnych rajdowców zrzuciło bomby na Bristol, Liverpool, Birmingham, Birkenhead i Dundee w Szkocji. Do walki z nocnymi napastnikami wystartowały łącznie 22 myś­ liwce, lecz żadnego sukcesu nie osiągnęły. Wypada odnotować, że dwa dni temu, 11 października, nastąpiła zmiana lotnisk bazowania dwóch polskich dywiz­ jonów: 303 Warszawski został przesunięty na odpoczynek z lotniska Northolt na lotnisko Leconfield w hrabstwie York­ shire do 12 Grupy Myśliwskiej, a 302 Poznański z Leconfield do Northolt. Dywizjon 302 dysponował pełnym stanem wy­ szkolonych pilotów i 18 sprawnymi „Hurricanami”. Cała kadra przyjęła tę zmianę z dużym zapałem i zadowoleniem,

obiecywano sobie, że nareszcie będzie prawdziwa okazja zmierzenia się z wrogiem. 14 października padał deszcz nad kanałem, nad Kentem i Londynem było dżdżysto i pochmurno, potem niewielkie przejaśnienia. Tuż przed południem 15 małych zespołów Me-109 wtarg­ nęło w rejon na północ od Londynu nad lotniska RAF, w tym także nad North Weald, na którym dotąd naliczono ponad 500 śladów po bombach. Lotnisko było uporządkowane. Bazowa­ ły tutaj 4 dywizjony myśliwskie. Budynki były prawie wszyst­ kie zrujnowane, postawiono więc baraki i namioty, które teraz były obiektami nalotów bombowych Me-109. Do zwalczania napastników startowały dwusamolotowe sekcje RAF, które łącznie wykonały 272 loty, strat nie poniesiono. Luftwaffe straciła 3 samoloty. Noc była dla londyńczyków jedną z najtragiczniejszych — zginęło pod gruzami i od odłamków ponad 500 osób, a 2 tys. było rannych, wiele budynków legło w gruzach, powstały groźne pożary. We wtorek 15 października pogoda była zmienna, słońce i chmury, przelotne deszcze, miejscami mglisto. Potem wido­ czność dobra. O godzinie 9.00 dwie grupy po trzydzieści Me-109 zaatako­ wały bombami Hornchurch i centrum Londynu. Stacja kolejo­ wa Waterloo została trafiona bombami i zablokowana na dwie godziny. W półtorej godziny potem inny zespół pięćdziesięciu Me-109 znów zrzucił bomby na Londyn. Do walki wystar­ towały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, w tym także 302. W południe podobne grupy pojawiły się nad hrabstwem Kent i zaatakowały lotniska. Gdy uporały się ze swoim niszczyciel­ skim zadaniem, nad Londyn nadleciała nowa wyprawa składa­ jąca się ze stu dziesięciu Me-109. Dopiero zapadnięcie zmro­ ku przerwało dzienne ataki Luftwaffe. W nocy, w świetle księżyca Londyn znów został bardzo ciężko zbombardowany: 5 stacji kolejowych zostało poważnie

uszkodzonych i musiało przerwać pracę. Również i ruch kolei podziemnej został przerwany w kilku miejscach, przejazdy przez miasto zablokowane, zniszczono 3 gazownie i 2 elektro­ wnie. a także 3 ważne doki. Naliczono aż 900 pożarów, ponad 400 osób zginęło i więcej niż 800 zostało rannych. Myśliwcy RAF wykonali w dzień i w nocy 643 loty bojowe, myśliwcy dzienni zestrzelili 11, a nocni 2 samoloty niemieckie. Straty własne — 6 pilotów poległo, 6 zostało rannych, zniszczeniu uległo 16 samolotów, 17 było uszkodzo­ nych. 16 października przez cały dzień było pochmurno, ciepły front uplasował się nad Niemcami. Francją, Belgią i kanałem La Manche, mglisto. Pogoda nie nadawała się do lotów bojowych. Niewiele było załóg Luftwaffe, które odważyły się wtargnąć nad zachodnią i południową Anglię, porozbijały się one w większości na polach Surrey, Kentu i Essex. Fighter Command wykonało tylko 275 lotów bojowych w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, straciło 2 pilotów i 2 samoloty. 6 rozbitych niemieckich bombowców znaleziono na polach południowo-wschodniej Anglii. W nocy dowództwo Luftwaffe wysłało ponad 200 samolo­ tów bombowych nad Londyn, działano samodzielnie, zrzuca­ jąc bomby przez chmury. Tej nocy brytyjskie samoloty bom­ bowe w liczbie kilkudziesięciu maszyn udały się na bombar­ dowanie celów we Włoszech. Po powrocie załogi miały duże trudności z wylądowaniem na własnych lotniskach — 8 „Whitleyów” i „Wellington” z dywizjonu czeskiego rozbiło się. 17 października pogoda poprawiła się, było pochmurno z rozpogodzeniami, padały przelotne deszcze, widoczność ograniczona zamgleniem. Już rano grupki Messerschmittów Me-109 i Me-110 zjawiły się ponad chmurami nad Londynem — bomby spadły na Margate, Broadstairs i Stanmore. Potem była krótka przerwa i od południa aż do zmierzchu operowały nad Londynem

i okolicami większe i mniejsze grupy Me-109, zrzucając bomby na miasto i inne miejscowości. Najbardziej ucierpiała stacja kolejowa Waterloo, gdzie bomba trafiła w centrum dyspozycyjne, niszcząc automatyczne sterowanie ruchem ko­ lejowym oraz system telefoniczny. Trzeba było przejść na sygnalizację ręczną przy użyciu kolorowych chorągiewek, przy czym zatrudniono żołnierzy. Do walki z agresywnymi nieprzyjacielskimi myśliwcami wystartowały dywizjony 11 Grupy, lecz trudne warunki atmo­ sferyczne nie sprzyjały w naprowadzaniu ich na szybkie cele powietrzne, jakimi były Me-109. Niemniej, piloci RAF ze­ strzelili 15 wrogich samolotów, stracili 5 pilotów i 5 maszyn, kilka zostało uszkodzonych. Noc nie była spokojna dla Londynu — podobna do po­ przednich. Pojedyncze samoloty Luftwaffe bombardowały także Birmingham i Liverpool. 18 października nad kanałem i południowo-wschodnią An­ glią była mgła, widoczność ograniczona, po południu przejaś­ nienia, szybki zmrok i mgła. Do południa Luftwaffe nie przejawiała aktywności, na lotniskach brytyjskich panował spokój, nie startowały samo­ loty, lecz piloci pełnili normalny dyżur alarmowy, w każdej chwili byli gotowi do poderwania maszyn w powietrze. Po godzinie 15.00, kiedy pogoda nieco poprawiła się, nad Londyn zaczęły nadlatywać na dużych wysokościach grupki Messerschmittów Me-109 i nawet pojedyncze Junkersy Ju-88. Na ziemi były fatalne warunki, w każdej chwili mogła zaciągnąć mgła, podstawa chmur nieraz obniżała się do wierzchołków drzew. Do walki z intruzami poderwały się dwa dywizjony — 249 „Hurricanów” z North Weald i 302 polski „Hurricanów” z Northolt. Oba wzniosły się ponad chmury, sięgające do 5 tys. metrów. 302 dywizjon stoczył walkę — zestrzelił Ju-88. Najgorszy był jednak powrót na lotnisko startu w Northolt — dywizjon powracał w gęstych chmurach i zapadającym zmroku przy ograniczonej widoczności, do

tego kończyła się benzyna w zbiornikach. Doszło do tragedii -— 4 pilotów zginęło, zderzywszy się samolotami ze wzniesie­ niem, jeden wylądował w polu i uszkodził samolot, czterech wylądowało na napotkanych lotniskach, do lotniska Northolt doleciało szczęśliwie i wylądowało tylko trzech pilotów. Wśród poległych był dowódca klucza Anglik F/O P. Carter i lecący razem z nim por. Jan Borowski oraz ppor. Stefan Wapniarek. Fighter Command dopisało na swoje konto 4 niemieckie samoloty Me-109, lecz straciło 5 pilotów i 5 samolotów, a 6 samolotów było uszkodzonych. Noc była mglista i chmur­ na, lecz 160 wrogich bombowców operowało nad Londynem, Surrey i Kentem, kontynuując, jak to określił Göring, ob­ niżanie morale Brytyjczyków. 19 października było pochmurno i mglisto, a więc widocz­ ność ograniczona. W dzień działalność Luftwaffe ograniczyła się do sporady­ cznych pojedynczych nalotów rozpoznawczo-bombowych Ju-88. W południe pogoda nieco poprawiła się — nad rejon Kentu wpadła eskadra Me-109 i wykonała wymiatanie. Nad Beachy Head stoczono walkę na dużej wysokości, poległo 2 pilotów, stracono 2 samoloty. W nocy Niemcy bombar­ dowali Londyn, Liverpool i Bristol — do baz we Francji nie wróciło 6 niemieckich bombowców. W niedzielę 20 października było pochmurno i mglisto, ale można było wykonywać loty w ograniczonym zakresie. Jak zwykle, pojedyncze nieprzyjacielskie samoloty penetrowały Londyn i zrzucały bomby przez chmury. Po południu kilka małych grup Me-109 wykonało loty na wymiatanie na dużych wysokościach. Piloci dywizjonów Fighter Command wykona­ li 475 lotów, poległo 6 lotników, w tym 5 z załóg „Blenheimów” 248 dywizjonu, rannych było 2, stracono 5 samolo­ tów, uszkodzonych było 7 maszyn. W nocy ponad 300 bombowców — Ju-88, Do-17 i He-111 — zaatakowało Londyn, dezorganizując całkowicie system

komunikacyjny w mieście i na przedmieściach. Również Coventry otrzymało dużą porcję bomb, trafione zostały za­ kłady produkcyjne Armstronga i Singera. Niem­ cy stracili w ostatniej dobie 14 samolotów. 219 nocny dywizjon „Beaufighterów” był wyposażony w pokładowe radiolokatory do walki w warunkach braku widoczności. Niestety, nie było z nich na razie żadnego pożytku, bo aparaty te ulegały częstym uszkodzeniom. Prob­ lem ten zreferował w Ministerstwie Lotnictwa dowódca obro­ ny powietrznej Anglii, Dowding, podkreślając, aby przemysł lotniczy wespół z odpowiednimi instytucjami naukowo-techniczymi wytężył swoje siły i wyprodukował naprawdę spraw­ nie działające pokładowe aparaty radarowe. Bez nich nie można będzie zwalczać nalotów nocnych hitlerowskiej Luft­ waffe. 21 października było pochmurno, deszczowo, dżdżysto i mglisto. Pojedyncze samoloty bombowe z 2 i 3 Floty Powietrznej pojawiły się od rana nad kanałem La Manche i brzegami południowej Anglii. W południe, kiedy warunki pogody nieco się poprawiły, operowało w rejonie Londynu 60 niemieckich bombowców, kryjąc się często w chmurach, bombardowały Londyn i inne cele w Kent. Kilkunastu rajdowców wtargnęło nad zachodnie połacie Anglii. Dywizjony Fighter Command wykonały 275 lotów bojowych, zestrzeliły 6 niemieckich samolotów bez własnych strat. W nocy bombowce hitlerowskie zrzucały bomby na stolicę Anglii, na Wolverhampton, Coventry, Birmingham i Liver­ pool, razem było ich około 90 maszyn. 22 października pogoda nie zmieniła się. Do południa było w Londynie i na lotniskach spokojnie. Pojedyncze samoloty rozpoznawcze przelatywały nad brzegami hrabstwa Kentu. Koło Dovru płynący na kanale konwój został wykryty, kilka samolotów Luftwaffe obsypało go bombami nie wyrządzając żadnych szkód. O godzinie 16.00 cztery małe zespoły Me-109

zaatakowały jeszcze raz wspomniany konwój, który wezwał pomocy. Zaraz wystartowały dwa dywizjony i następnie jesz­ cze cztery. Nad Dungeness stoczono walkę powietrzną z napa­ stnikami, odniesiono 11 pewnych zwycięstw, przy stratach własnych: 4 pilotów poległo, 1 ranny, 6 samolotów zostało zniszczonych, 4 samoloty uszkodzone. Trudne warunki atmosferyczne ograniczyły działalność bo­ jową Luftwaffe, ale i tak Londyn, Coventry i Liverpool były bombardowane. W środę 23 października pogoda była bez zmian. Dżdżysto, deszczowo, mglisto i słaba widoczność. Był to najbardziej spokojny dzień w bitwie o Wielką Brytanię. Dywizjony Fighter Command wykonały tylko 90 lotów, ale straciły 2 samoloty w lotach treningowych pod­ czas trudnych warunków atmosferycznych. Niemcy — wy­ konując loty nad południową Anglię i nad Londyn — stracili 4 samoloty. W nocy bomby posypały się na słynny most londyński na Tamizie, na stację kolejową St. Paneras, na doki Victoria, East Ham i Watford. Inna grupa samolotów z 5 Floty Powietrznej stacjonująca w Norwegii zbombar­ dowała Glasgow, jeden Ju-88 wpadł w zaporę balonową i zwalił się na ziemię, grzebiąc całą załogę w swoich szczątkach. 24 października warunki pogodowe były podobne do tych z dnia poprzedniego. Do południa panował względny spokój na froncie powietrznym nad kanałem i południową Anglią. Tylko kilka samolotów rozpoznawczych zjawiło się w ob­ szarze Wielkiego Londynu, liczącego wtedy ponad 8 milio­ nów mieszkańców. Jeden Junkers Ju-88 przeleciał nad brze­ giem Suffolk i wtargnął do środkowej Anglii. W drodze powrotnej, już po zrzuceniu bomb, został zestrzelony przez myśliwców brytyjskich nad St. Neots, w hrabstwie Humtingsdon. Po południu trwały terrorystyczne naloty nad połu­ dniowymi i wschodnimi rejonami Anglii. Wystartowały do walki z nimi dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, wykonały

łącznie 476 lotów bojowych, zestrzeliły 2 nieprzyjacielskie samoloty, nie ponosząc żadnych strat. W nocy Luftwaffe zaatakowała Londyn — nadleciało około 50 bombowców. Następne 70 maszyn dostało się nad środ­ kową Anglię i zaatakowało Birmingham i okoliczne miejs­ cowości. Załoga „Beaufightera” z 219 dywizjonu zestrzeliła jednego niemieckiego bombowca nad Beachy Head. Naresz­ cie pierwszy sukces z użyciem pokładowych radiolokatorów! Z nalotów nocnych nie wróciło do swoich baz we Francji 6 niemieckich samolotów. 25 października warunki atmosferyczne polepszyły się, było pogodnie, jednak z licznymi warstwami chmur, widoczność przy ziemi i nad chmurami zadowalająca. Naloty na Londyn trwały przez cały dzień. Dywizjony Fighter Command stoczyły szereg walk powietrznych z bombowcami i myśliwcami Luft­ waffe, wykonały 809 lotów bojowych, zestrzeliły 20 samolo­ tów nieprzyjacielskich, straciły 6 pilotów, 6 było rannych, 14 samolotów uległo zniszczeniu, a 8 było uszkodzonych. Po zapadnięciu zmroku Londyn znów miał niespokojną noc, podobną do poprzednich sprzed kilku dni. W nalocie bombowym na Anglię wzięły po raz pierwszy udział bom­ bowce włoskich sił powietrznych — Reggia Aeronautica. Dyktator Włoch, Benito Mussolini, postanowił zademonst­ rować odwet za brytyjskie bombardowania zakładów przemy­ słowych w północnych Włoszech. 16 bombowców typu Fiat BR-202, należących do dywizjonów 13 i 43, bazujących na lotnisku w Belgii, wystartowało tej piątkowej nocy na bom­ bardowanie Harwich. Jeden samolot rozbił się podczas startu, dwa następne zawróciły znad morza, a 13 zrzuciło bomby w wyznaczony cel i powróciło do swojej bazy w Belgii. W sobotę 26 października było znowu pochmurno z lokal­ nymi opadami na północy i wschodzie, na zachodzie przejaś­ nienia, nad kanałem mglisto i chłodno. Przez cały dzień trwał 2

Fiat BR-20 był dwusilnikowym samolotem bombowym, rozwijał pręd­ kość maksymalną 320 km/h, załoga składała się z 3-4 lotników.

alarm przeciwlotniczy w strefie południowo-wschodniej Ang­ lii. Naloty rozpoczęły się wcześnie rano i nasiliły się w połu­ dnie, kiedy to zespoły Me-109 zaczęły penetrować cały obszar na dużych wysokościach. Bomby spadły na Maidstone, Lon­ dyn i konwoje morskie w ujściu Tamizy. Na Morzu Irlandz­ kim czterosilnikowy samolot Focke Wulf FW-200 zbombar­ dował celnie i wzniecił pożar na liniowcu „Empress of Britain”. Dywizjony Fighter Command wykonały 732 loty, zestrzeli­ ły 10 niemieckich samolotów, tracąc 2 pilotów i 6 samolotów. W nocy bombowce Luftwaffe atakowały Londyn, Manchester i Liverpool oraz wiele innych miejscowości w środkowej Anglii. 27 października przez cały dzień było pochmurno ale pogoda nadawała się do kontynuowania lotów bojowych. Od godziny 7.00 do 16.00 formacje niemieckich samolotów penetrowały Londyn i jego okolice, a także bombardowały konwoje u ujścia Tamizy. Po południu inne ugrupowania wykonały ataki na Southampton, Londyn i Martlesham Heat. Dywizjony myśliwskie Fighter Command były bardzo zajęte, wykonały 1007 lotów, zestrzeliły 15 hitlerowskich maszyn, 5 własnych myśliwców poległo w walkach po­ wietrznych. W nocy Londyn — jak zwykle — był głównym celem nalotów bombowych. Również na inne miasta — Liverpool i Bristol — spadło tej nocy wiele bomb burzących i zapalają­ cych. Lotniska — Leconfield, Driffield, Coltishall. Hawkings, Kirton in Lindsey, Feltwell i Honington zostały zbombar­ dowane i ostrzelane z broni pokładowej. 28 października nad Londynem i na południu nad Kentem oraz Surrey wisiała mgła, nad kanałem i Francją było po­ chmurno i mglisto, w południe przejaśniło się. Kilka pojedyn­ czych samolotów Luftwaffe rozpoznawało południowe brzegi Anglii i zrzucało bomby na napotkane statki. Większa aktyw­ ność bojowa zaczęła się po południu. Dwa ugrupowania — po

20 i 40 samolotów — przeleciały nad Folkestone i skierowały się na Londyn. Zaraz potem nadleciały 4 ugrupowania po około 30 Me-109 i na dużej wysokości wtargnęły nad met­ ropolię Wielkiej Brytanii. Wystartowały dywizjony 11 Grupy Myśliwskiej, nawiązując z Niemcami walki. Wykonały 639 lotów i zestrzeliły 11 Me-109 bez własnych strat. W nocy, w Londynie był względny spokój, ale około 60 niemieckich bombowców operowało na szerokim froncie w środkowej i południowej Anglii. Dwa dywizjony RAF — 85 „Hurricanów” z Kirton in Lindsey oraz 247 „Gladiato­ rów” z St. Eval, przeszkolone w lotach nocnych, wystartowały do walki z nocnymi intruzami. Dwóch pilotów — po jednym z każdego dywizjonu — w świetle reflektorów nawiązało kontakt ogniowy z hitlerowskimi bombowcami. Zaliczono im uszkodzenia wrogich samolotów. 29 października ponownie było pochmurno z zamgleniami. W dzień naloty na Londyn i Southampton, w nocy bombardowanie Londynu i miast w środkowej Anglii. O go­ dzinie 11.00 nad Kentem operowało ugrupowanie 30 Me109. Spotkały ich „Hurricany” i „Spitfiry”, niektóre zrejterowały bez walki. Zaraz potem nadleciała nowa fala Me-109 i zrzuciła bomby na Londyn uszkadzając most w dzielnicy Charing Cross. Po południu odznaczył się 602 dywizjon „Spitfirów”, który, wykorzystując przewagę wyso­ kości, zaatakował skutecznie od strony słońca grupę około 60 Me-109. Niemcy zostali po prostu zaskoczeni, gdyż nie spodziewali się, że na tak dużej wysokości — ponad 8 tys. metrów — mogą być za nimi „Spitfiry”. Już w pierwszym ataku piloci zestrzelili 8 Me-109, a w następnym 4. To był wielki sukces tego dywizjonu. W walkach zaangażowane były też inne dywizjony — 222, 229, 19, 74, 213, 615, 257 i 504. Dwie fale bombowców z 3 Floty Powietrznej, w łącznej liczbie około 70 bombowców i myśliwców, zbombardowały Portsmouth. W tym czasie 15 włoskich bombowców BR-20,

osłanianych przez 73 myśliwce Fiat CR-42 \ zbombardowało Ramsgate. Włosi strat żadnych nie ponieśli. Straty niemieckie w tym dniu wyniosły 19 samolotów, natomiast dywizjony Fighter Command straciły 5 pilotów (1 był Tanny), 10 zniszczonych samolotów i 10 uszkodzonych, lecz nadających się do naprawy. 30 października zachmurzenie było całkowite przez niskie chmury, zamglenia, dżdżysto we wszystkich regionach Anglii, we Francji i Belgii, w południe wystąpiły przejaśnienia. Do godziny 11.30 na lotniskach było spokojnie, tylko kilka samolotów niemieckich skierowało się nad wybrzeże angiel­ skie. W południe operowało nad Kentem około 80 samolotów Luftwaffe, a o godzinie 13.00 dwa zgrupowania, liczące po 60 i 50 maszyn Me-109, wtargnęły nad Anglię w rejonie Dymchurch między Folkestone i Dungeness. O godzinie 16.00 wyprawa 130 Me-109 przeleciała brzeg i skierowała się na Londyn. Do walki wystartowały dywizjony „Hurricanów” i „Spitfirów”, zestrzelono 8 niemieckich maszyn, zginęło 8 własnych pilotów i 3 członków załóg dwóch „Blenheimów”, rannych było 2 pilotów. Po zapadnięciu zmroku nad Anglią pojawiło się kilku rajdowców Luftwaffe, ale około północy nastała cisza — wa­ runki pogodowe pogorszyły się w całym obszarze bitwy o Wielką Brytanię, nie zezwalając na starty samolotów. W czwartek 31 października pogoda była bez większych zmian. W dzień nad Kentem i nad Londynem pojawiło się około 60 myśliwców Me-109, niektóre zrzucały bomby przez chmu­ ry. Walk powietrznych nie zanotowano, na lotniskach Fighter Command panował spokój. W nocy aktywność Luftwaffe znikoma. Był to ostatni dzień słynnej Battle of Great Britain — bitwy o Wielką Brytanię. Tak postanowili historycy brytyjscy. Nie 5 Fiat CR-42 był samolotem myśliwskim, jednosilnikowym półtorapłatem, rozwijał prędkość maksymalną 430 km/h, uzbrojony był w 2 karabiny maszynowe; podwozie nie chowane po starcie.

skończyła się ona jakimś dramatycznym akcentem, trwała dalej i wygasała powoli. W dzień — o ile warunki pogodowe były sprzyjające — pojawiali się nadal nad Anglią myśliwcy Luftwaffe, czasem małe wyprawy bombowe, a w nocy opero­ wały indywidualnie niemieckie samoloty bombowe od kilku­ dziesięciu do ponad dwustu maszyn. Hitlerowskiej Luftwaffe pomagało włoskie lotnictwo — Reggia Aeronautica. Wypada nadmienić o dosyć humorystycznym incydencie, jaki wydarzył się Włochom 11 listopada. Po połu­ dniu, podczas chmurnej pogody, stacje radiolokacyjne wykryły dwa zgrupowania nieprzyjacielskie podążające do Anglii. Pier­ wsze w składzie kilkudziesięciu Me-110 i Me-109 wtargnęło nad Kent i zostało powstrzymane przez kilka dywizjonów RAF. W stoczonej walce Anglicy zestrzelili 12 nieprzyjacielskich maszyn, tracąc dwóch swoich myśliwców. Drugie zgrupowa­ nie, składające się z 20 włoskich samolotów bombowych typu BR-20, w osłonie około 50 myśliwców CR-42, skierowało się z Belgii nad ujście Tamizy w celu zaatakowania stojących tam statków. Do walki wystartowały dwa dywizjony „Hurricanów” — 257 i 46 z North Weald. Myśliwcy Fighter Command — zauważywszy nadlatującą wyprawę — sądzili początkowo, że są to samoloty szkolne, lecz jednocześnie dziwili się, że wykonują lot treningowy w tamtym niebezpiecznym rejonie. Gdy się wydało, że są to samoloty włoskie, zaatakowały je „łeb w łeb”, rozbijając ugrupowanie bombowców. Myśliwcy włoscy stawili zdecydowany opór, walczyli z dużą determinacją i od­ wagą, ale nic nie mogli wskórać, bo ich samoloty były zdecy­ dowanie słabsze od „Hurricanów”, były maszynami przestarza­ łymi, nie nadającymi się do walki z „Hurricanami” czy „Spitfirami”. Wśród samolotów Reggia Aeronautica powstała panika, poszczególne samoloty zaczęły uciekać do chmur. Nie wszyst­ kie jednak mogły na czas ukryć się — 12 włoskich samolotów zostało zestrzelonych. W 257 dywizjonie walczył polski myśliwiec ppor. Karol Pniak — zestrzelił indywidualnie jednego bombowca i drugie-

go do spółki z kolegą brytyjskim. Jeden bombowiec BR-20 wylądował przymusowo w polu, był uszkodzony, załoga uratowała się. Nic w tym nie byłoby szczególnego, gdyby nie to, że na pokładzie znajdowało się aż 6 lotników — mieli ze sobą hełmy z cynkowej blachy i bagnety jako broń boczną... Następny nalot Reggia Aeronautica powtórzyła 23 listopada, znów spotkała ich taka sama przykrość— ponieśli sromotną klęskę. Od tamtej pory włoskie samoloty już nie pojawiły się nad Anglią, zostały wycofane do Włoch. W październiku straty hitlerowskiej Luftwaffe wyniosły 325 zniszczonych samolotów, natomiast dywizjonów Fighter Command były ponad trzykrotnie mniejsze — 100 straconych „Hurricanów”, „Spitfirów” i kilka „Blenheimów”. *

Powietrzna bitwa o Wielką Brytanię zakończyła się klęską hitlerowskiej Luftwaffe — inwazja Wysp Brytyjskich została odłożona do wiosny 1941 roku. Nie sprawdziło się chełpliwe zapewnienie naczelnego dowódcy niemieckich sił powietrz­ nych marszałka Hermanna Göringa, że „jego lotnictwo wybombarduje Wielką Brytanię z wojny”, że szybko zniszczy lotnictwo brytyjskie na ziemi i w powietrzu, że zdobędzie panowanie w powietrzu nad kanałem La Manche i południową Anglią i tym samym stworzy sprzyjające warunki do wykona­ nia operacji „Seelöwe”. Prawie trzymiesięczna bojowa działal­ ność Luftwaffe nie przysporzyła Niemcom żadnych konkret­ nych przesłanek w sprawie wyniszczenia militarnych sił Wiel­ kiej Brytanii. Zmasowane naloty i zacięte walki powietrzne przeważających sił Luftwaffe ze szczupłymi siłami obrony powietrznej Anglii nie spełniły przewidywań Göringa. Zbom­ bardowane lotniska w południowej Anglii szybko były dopro­ wadzane do bojowej używalności, podpór dywizjonów Fighter Command w powietrzu był twardy i zdecydowany. Dywizjo­ nów RAF nie ubywało, a przeciwnie — przybywało, samolo­ tów nie brakowało, produkcja samolotów zamiast maleć

— wzrastała, zbombardowane zakłady lotnicze szybko usuwa­ ły zniszczenia i wznawiały produkcję. Przybywało też stacji radiolokacyjnych nie docenianych przez kierownictwo Luft­ waffe. Rosły zastępy personelu latającego dywizjonów myś­ liwskich i bombowych. Morale myśliwców, mimo widocz­ nych oznak zmęczenia, było wciąż wysokie, a chęć walki ze znienawidzonym wrogiem, siejącym terror wśród ludności cywilnej miast i osiedli, wzrastała i mobilizowała do zdecydo­ wanej walki. Mordowanie ludności cywilnej — dzieci, kobiet i starców — sprawiało, że opór narodu brytyjskiego jeszcze bardziej się umacniał, nikt nie myślał o negocjacjach i zawie­ szeniu działań bojowych, lecz o wzmocnieniu wysiłku na rzecz prowadzenia działań do zwycięskiego końca — jak zapewniał Winston Churchill. Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa podawało w czasie trwania wojny, że w bitwie o Wielką Brytanię zostało ze­ strzelonych 2698 nieprzyjacielskich samolotów. Lecz po woj­ nie, na podstawie sprawozdań Luftwaffe, okazało się, iż straty Luftwaffe wyniosły 1733 maszyny, w tym lotnictwo myśliw­ skie RAF zestrzeliło 1437, na artylerię przeciwlotniczą, kara­ biny maszynowe i zapory balonowe przypadło 296. Dodat­ kowo uszkodzone zostały w walkach 643 nieprzyjacielskie samoloty. Straty osobowe Luftwaffe były bardzo duże — oko­ ło 2500 lotników zabitych i wziętych do niewoli, a także około tysiąca było rannych. Stwierdzić należy, że wśród strat niemieckiego personelu latającego znajdowali się przeważnie doświadczeni lotnicy, których nie można było szybko za­ stąpić. W szeregach Luftwaffe obniżyło się morale do tego stopnia, że w dalszym okresie wojny nie odzyskano już sił i wartości bojowej posiadanych przed rozpoczęciem bitwy. Fighter Command straciło w bitwie 915 samolotów znisz­ czonych i 643 uszkodzonych, poległo 497 pilotów, rannych zostało 422. W wyniku niemieckich nalotów i bombardowań zginęło 44 tys. osób i około 50 tys. odniosło rany, legło w gruzach ponad milion domów. Lotnictwo niemieckie

Por. pilot Antoni Ostowicz walczył w 145 dywizjonie, zginął w morzu 11 sierpnia 1940 r.

Sierż. pilot Stanisław Duszyński z 238 dywizjonu, zginął 11 wrze­ śnia 1940 r.

Por. pilot Michał Stęborowski walczył w 238 dywizjonie, zginął w morzu 11 sierpnia 1940 r.

Ppor. pilot Tadeusz Nowak wal­ czy) w sktadzie 253 dywizjonu

Por. pilot Michał Samoliński z 253 dywizjonu, zginął w morzu 26 września 1940 r.

Ppor. pilot Marian Chełmeckiwalczył w składzie dywizjonów^*56, 17 i 257

Ppor. pilot Karol Pniak walczył w 32 dywizjonie RAF

Ppor. pilot Stanisław Skalski wal­ czył w składzie 501 dywizjonu

Ppor. pilot Franciszek Kozłowski walczył w składzie 501 dywizjonu

Sierż. pilot Marian Domagała walczył w 328 dywizjonie

Piloci dywizjonu 302 poznańskiego na początku września 1940 r. na lotnisku w Leconfield, Yorkshire. Z tyłu „Hurricane” Mk-I

Ppłk pilot Mieczysław Mümler — dowódca polskiego 302 dywi­ zjonu

Kpt pilot Franciszek Jastrzębski — dowódca eskadry B, zginął 25 października 1940 r.

Kpt. pilot Piotr Laguna — dowód­ ca eskadry A

Ppor. pilot Aleksiej Żukowski, Dowódca klucza w 302 dywizjonie zginął 18 października 1940 r. — Flying Officer Peter Carter, An­ glik. Zginął 18 października 1940 r.

Od lewej: ppor. pilot Stanisław Łapka, sierż. pilot Eugeniusz Nowakiewicz, Flying Officer Paul Harding — oficer operacyjny 302 dywizjonu

Ppor. pilot Wacław Król, autor

Brytyjski dowódca dywizjonu 302 Squadron Leader Jack Satchell

Por. pilot Jan Borowski, zginął 18 października 1940 r.

Ppor. pilot Edward Pilch

Zestrzelony Junkers Ju-88. Wrzesień 1940 r.

zrzuciło na obiekty w Angłii 36 844 tony bomb różnego rodzaju. W bitwie o Wielką Brytanię wzięło pośredni udział także brytyjskie lotnictwo bombowe (Bomber Command), organi­ zując uderzenia odwetowe. Było ono jednak wtedy słabe, liczyło 436 samolotów, nie bardzo nowoczesnych, zbyt powolnych i o małym udźwigu bomb. Niemniej jednak lotnictwo to zrzuciło na obiekty nieprzyjaciela w Nie­ mczech, Włoszech i w krajach okupowanych 14 631 ton bomb 4 . Siły obrony powietrznej Wielkiej Brytanii liczyły na koniec października 71 dywizjonów. W „Hurricany” wyposażonych było 36 dywizjonów, w „Spitfiry” — 19, w „Defianty” — 2, w „Blenheimy” — 5, w „Blenheimy” i „Beaufightery” — 4, w "„Hurricany” i „Spitfiry” — 1, w „Hurricany”, „Blen­ heimy” i „Beaufightery” — 1, w „Gladiatory” i „Marlety” — 1 i w „Fulmary” — 1. Dywizjony te podlegały dowództwu lotnictwa myśliwskiego — Fighter Command. W bitwie o Wielką Brytanię walczyło pilotów myśliwskich: Brytyjczyków 1839 — poległo 338, Polaków 143 — poległo 29, Nowozelandczyków 94 — poległo 11, Kanadyjczyków 92 — poległo 19, Czechosłowaków 87 — 7, Belgów 24 — 6, Południowoafrykańczyków 23 — 9, Australijczyków 21 — 14, Francuzów 13 — 0, Irlandczyków 9 — 0, Amerykanów 7 — 1, Rodezyjczyków 2 — 0, Nowofundlandczyków 1 — li Palestyńczyków 1 — 0. W bitwie wzięli też udział inni członkowie załóg — nawi­ gatorzy, radiotelegrafiści i strzelcy pokładowi: Brytyjczyków 549 — poległo 59, Nowofundlandczyków 25 — poległo 3, Belgów 3 — 0. Jamajczyków 2 — Ö, Kanadyjczyków 1 — 0, Irlandczyków 1 — 0. Ogółem w bitwie o Wielką Brytanię udział wzięło 2947 lotników. 4 Działanie odwetowe lotnictwa bombowego RAF nie zalicza się do bilansu bitwy.

Bitwa o Wielką Brytanię zajmuje w historiografii drugiej wojny światowej ważny rozdział. Ale nie aż tak ważny, jak to lansowali niektórzy zachodni historycy, że miał on decydujący wpływ na tok dalszych działań wojennych i osta­ teczne zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą. Nie zwyciężona dotąd niemiecka potęga militarna, w której poczesne miejsce zajmowała Luftwaffe, została skutecznie powstrzymana w swoim pochodzie do opanowania świata. Dokonała tego Wielka Brytania z jej przywódcą Winstonem Churchillem i doborowymi myśliwskimi dywizjonami obrony powietrznej Wysp Brytyjskich pod dowództwem Air Marshala Hugh Dowdinga5. O zwycięstwie zadecydowało męstwo i determinacja myśli­ wców Wspólnoty Brytyjskiej, Polaków i Czechów. Siły obro­ ny powietrznej Anglii były skromne w porównaniu z hitlerow­ ską armadą powietrzną, ale piloci walczyli na nowoczesnych samolotach i nad własnym terenem, odgrodzonym od terenów zajętych przez hitlerowską armię pasem kanału La Manche. System obrony powietrznej Wysp Brytyjskich był nowocześ­ nie zorganizowany, działał bez zarzutu, wykorzystywano przy tym najnowsze zdobycze techniki wojskowej — radiolokację. Piloci byli świetnie wyszkoleni, cechowało ich wysokie mora­ le, męstwo i determinacja, upór i zawziętość w walkach powietrznych ze znienawidzonym wspólnym wrogiem. Przegrana bitwa o Wielką Brytanię była dla Niemców pierwszą klęską o znaczeniu strategicznym. * 0

Niezrozumiała jest decyzja Churchilla, jaką wydał zaraz po zakończeniu bitwy. Historyk E. Bauer napisał: „Churchill nie przesadził, gdy mówiąc o zwycięstwie RAF w Izbie Gmin wypowiedział historyczne słowa: Nigdy podczas 5 W czasie bitwy Dowding został awansowany na wyższy stopień — Air Chief Marshala.

ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. Taką samą pochwałę pilotów zamieścił w swojej książce The Second World War. Był jednak mniej zadowolony z osiągniętych rezultatów. Wspaniały naczelny dowódca Figh­ ter Command, Air Chief Marshal Sir Hugh Dowding oraz dowódca 11 Grupy Air Vice Marshal Sir Keith Park, którzy w zdecydowany sposób przyczynili się do osiągnięcia zwycię­ stwa, zostali odwołani z zajmowanych stanowisk i przesunięci na drugorzędne. Pozornymi przyczynami takiej decyzji było to, że popełnili za dużo błędów w utrzymywaniu łączności radiowej i że bitwa prowadzona była w sposób defensywny” 6. Dowding został wysłany do Stanów Zjednoczonych z misją wojskową. Był zawiedziony takim potraktowaniem go. Kiedy powrócił do Anglii w 1941 roku, dowódcą Fighter Command był już Air Marshal Sir William Sholto Douglas, a dowódcą 11 Grupy Air Vice Marshal Trafford Leigh Mallory. W 1942 roku Dowding został przeniesiony na emeryturę, bez awansu na stopień Marshala of the Royal Air Force, co zdaniem pilotów słusznie mu się należało. Miał wtedy 60 lat — zmarł 15 lutego 1970 roku. Group Captain Douglas Bader, słynny beznogi as lotnictwa brytyjskiego, napisał o swoim dowódcy Dowdingu: „Dzięki jego przewidywaniom, prawidłowemu planowaniu i bezbłędnemu dowodzeniu Fighter Command wygrało bitwę o Wielką Brytanię w lecie 1940 roku. Pilotów z 1940 roku zabolało to, że nigdy potem nie awansowano Dowdinga do stopnia Marshala of the Royal Air Force. Rzadko w naszej historii ktoś tak szanowany, zasłużony dla współziomków — nie otrzymał prawie nic. On naprawdę zasłużył sobie na miejsce obok Nelsona i Wellingtona oraz na wielkie wojs­ kowe uznanie w naszej historii”

4 7

B a u er, op. cit., s. 112. W . R a m s e y . The Battle of Britain then and now, London 1982, s. 12.

NASZ POLSKI UDZIAŁ

Po zakończeniu działań wojennych w Polsce we wrześniu 1939 roku, gros polskich lotników znalazło się na terenie Rumunii (około 10 tys. osób) i na Węgrzech (około 900). Stamtąd przedostawali się do Francji, gdzie rząd Polski, z gen. Władysławem Sikorskim na czele, poczynił starania, aby na terenie wojennych sprzymierzeńców Polski — Francji i Wiel­ kiej Brytanii — zostały zorganizowane Polskie Siły Zbrojne, a w ich składzie również jednostki lotnicze. Na dowódcę polskiego lotnictwa został wyznaczony gen. dyw. pilot Józef Zając. 25 października 1939 roku odbyła się w sztabie francuskich sił powietrznych konferencja przedstawicieli lotnictwa, Fran­ cji, Wielkiej Brytanii i Polski. Stronę Polski reprezentował gen. Zając, francuską — naczelny dowódca lotnictwa francus­ kiego gen. Joseph Guyemin i brytyjską — gen. John Perry. W wyniku dyskusji nad zagadnieniami polskiego lotnictwa zawarto wstępne porozumienie — memorandum — na mocy którego ustalono, że Wielka Brytania przyjmie 300 członków polskiego personelu latającego oraz 2 tys. osób personelu technicznego i pomocniczego. Odnośnie do bojowego wyko­ rzystania polskich lotników miały być zawarte oddzielne umowy z rządami Francji i Wielkiej Brytanii. Reszta polskich

lotników miała pozostać we Francji. Ustalono, że koszty organizacji i utrzymania polskiego lotnictwa będą rozłożone na obu sojuszników. Ochotników na wyjazd do Anglii miała wytypować mieszana komisja polsko-angielska. Należy też wspomnieć, że na konferencji wyłoniła się kwestia statusu prawnego polskiego lotnictwa w Anglii. Dotychczas nie było precedensu organizowania na terytorium Wielkiej Brytanii sił zbrojnych obcego państwa. Nie było też w tej sprawie żadnej ustawy państwowej. Projekt takiej ustawy należało opracować i wnieść do brytyjskiego parlamentu, lecz jej uchwalenie i wprowadzenie w życie wymagało kilku miesięcy. Przepisy brytyjskie zezwalały jedynie ochotnikom obcych narodowości na służbę w brytyjskim lotnictwie na zasadach Volunteer Reserve (VR — Ochotnicza Rezerwa). Ochotnicy ci podlegali brytyjskiemu prawu i odpowiednim przepisom brytyjskich regulaminów wojskowych. Gen. Sikorski zabiegał o to, aby lotnictwo polskie w Anglii stanowiło suwerenną siłę pod dowództwem polskich władz wojskowych. Dlatego też pertra­ ktacje na temat lotniczej umowy polsko-brytyjskiej przedłuża­ ły się — została ona podpisana dopiero 11 czerwca 1940 roku. Jednakże już od grudnia 1939 roku do Anglii przybywały transporty polskich lotników. Kierowano ich do stacji lot­ niczej RAF w Eastchurch, usytuowanej na jednej z wysp u ujścia Tamizy do Morza Północnego. Ośrodek polski w Eas­ tchurch, zwany Polską Bazą Lotniczą, stał się też ośrodkiem szkoleniowym. Przybywających Polaków poddawano dokład­ nym badaniom lekarskim, sporządzono szczegółową ewiden­ cję. każdy otrzymał swój numer indywidualny. Sformowano dywizjony i eskadry, wprowadzono dyscyplinę wojskową, rozpoczęto naukę języka angielskiego i musztry według regu­ laminów brytyjskich. Wszystkim zaproponowano wstąpienie do ochotniczej służby w Royal Air Force Volunteer Reserve (RAF VR). Szeregowym wydano z magazynu wojskowego mundury lotnicze, dla oficerów zamówiono mundury w lon­ dyńskich firmach krawieckich.

Komendantem Polskiej Bazy Lotniczej został oficer RAF Group Captain A. Davidson, były szef brytyjskiej misji lotniczej w Polsce. Dublował go lotnik polski płk pilot Bolesław Stachoń. Ostatni transport z ustalonego kontyngentu 2300 polskich lotników przybył do Eastchurch w maju 1940 roku. W końcu tego miesiąca Polska Baza Lotnicza została przeniesiona do Blackpool. Polskie władze lotnicze domagały się utworzenia z przybyłych lotników dwóch dywizjonów myśliwskich i dwóch dywizjonów bombowych. Lecz spotkano się z oporami ze strony brytyjskich władz lotniczych — dowódca Fighter Command, Air Marshal Dowding, stanowczo sprzeciwił się organizowaniu polskich dywizjonów myśliwskich. Ministerstwo Lotnictwa wyraziło zgodę na sformowanie dwóch dywizjonów bombo­ wych na zasadach obowiązujących w RAF VR, co zostało potwierdzone w treści pierwszej umowy lotniczej. Zezwolono na wyznaczenie kadry dwóch polskich dywizjonów bombowych i jednostki szkoleniowej; oficerowie i podoficerowie otrzymali funkcyjne stopnie RAF i odpowiadające tym stopniom miesięcz­ ne uposażenie. Większość jednak polskich lotników pozostała w stopniu zweryfikowanych do służby RAF VR. Sytuacja ta wywołała niezadowolenie i nieprzyjemne dyskusje. Szczególnie przykro było myśliwcom, byli po prostu rozczarowani. Błyskawiczne klęski poniesione przez wojska sprzymierzo­ nych w maju i czerwcu 1940 roku, a szczególnie ciężkie walki podczas ewakuacji spod Dunkierki i duże straty w lotnictwie myśliwskim RAF zmusiły Anglików do zmiany krytycznego poglądu na wartości bojowe polskich myśliwców. W walkach nad Francją Polacy wykazali odwagę i wysoki stopień wy­ szkolenia. Anglia stanęła w obliczu powietrznych ataków Luftwaffe. Starczało samolotów, lecz brakowało wyszkolo­ nych pilotów. Sięgnięto po wszelkie rezerwy, a gdy i tych nie starczało, ogłoszono wśród cudzoziemców ochotniczy zaciąg do szeregów lotnictwa myśliwskiego — Fighter Command. Na apel brytyjskich władz lotniczych wszyscy polscy myś­ liwcy natychmiast zgłosili chęć przeszkolenia się. Niebawem

małymi grupkami kierowano ich na lotniska, gdzie odbywało się szkolenie na samolotach myśliwskich „Spitfirach” i „Hurricanach”. Po ustaniu działań wojennych we Francji, w trzeciej dekadzie czerwca i pierwszej połowie lipca 1940 roku, przybyło z Francji do Anglii około 6 tys. polskich lotników, powiększając tym samym stan polskiego lotnictwa do ponad 8 tys. osób. Krytycz­ na sytuacja militarna Wysp Brytyjskich oraz napływ polskich żołnierzy sił lądowych i lotniczych sprawiły, że Anglicy musieli zmienić swój rygorystyczny stosunek do Polaków. Przygotowa­ no nową ustawę parlamentarną. Ale już wcześniej, 5 sierpnia 1940 roku, w sytuacji narastającego zagrożenia inwazyjnego ze strony hitlerowskiej Rzeszy, doszło do zawarcia drugiej z kolei umowy lotniczej, ustalającej nowe formy współpracy Polskich Sił Powietrznych z RAF, a mianowicie: — Polskie Siły Powietrzne są częścią składową suweren­ nych Polskich Sił Zbrojnych; — lotnicy będą składać tylko polską przysięgę; — Polskie Siły Powietrzne będą podlegać władzom RAF pod względem organizacyjnym, wyszkolenia, dyscyp­ liny i bojowego użycia; — będą zorganizowane 4 dywizjony bombowe, 2 dywizjo­ ny myśliwskie i 1 dywizjon współpracy z armią lądową; — gdy zaistnieją warunki, zostaną zorganizowane dalsze 3 dywizjony myśliwskie; — utworzono etat Inspektoratu PSP; — lotnicze flagi polskie będą wywieszane na lotniskach bazowania polskich dywizjonów obok flag brytyjskich; — na kołnierzach mundurów lotnicy będą nosili odznaki polskich stopni, będzie także można nosić polskie od­ znaki specjalności lotniczych. Druga umowa lotnicza polsko-brytyjska tylko w nie­ znacznym stopniu złagodziła drażliwe postanowienia pie­ rwszej umowy. Polskie jednostki nadal miały podlegać dowództwu RAF.

W drugiej połowie czerwca 1940 roku małe grupki — po 4-5 pilotów — polskich myśliwców, przebywających w Pol­ skiej Bazie Lotniczej w Blackpool, zaczęto kierować na przeszkolenie do brytyjskich ośrodków szkolenia myśliws­ kiego (Operational Training Units — OTU). Polacy, pod nadzorem brytyjskich instruktorów, rozpoczęli loty na samo­ lotach szkolno-bojowych typu „Miles Master” lub North American „Harvard”, a następnie na „Hurricanach” lub „Spitfirach' . Polaków kierowano do 5 OTU w Aston Down, 6 OTU w Sutton Bridge, 55 OTU w Usworth, 56 OTU, 61 OTU, 41 OTU i 74 OTU. Polacy okazali się zdolnymi uczniami, nie zapomnieli sztuki pilotowania, a nowoczesne i bardziej skomplikowane w obsłudze samoloty brytyjskie nie sprawiły im żadnych trudności. Otrzymywali wysokie oceny od brytyjskich instruktorów. Wszystkich cechowała silna wola walki, wszyscy mieli swoje porachunki z hitlerowskimi pirata­ mi powietrznymi z okresu wojny obronnej polski 1939 roku. Już w pierwszej dekadzie lipca pierwsi polscy myśliwcy byli gotowi do podjęcia walki. Liczba ich wciąż wzrastała. Władze RAF zaproponowały Naczelnemu Wodzowi, gen. Sikorskie­ mu, aby naszych myśliwców skierować do dywizjonów bry­ tyjskich, podobnie jak to było we Francji, bo w dywizjonach brytyjskich brakowało pilotów do pełnego stanu bojowego. Generał Sikorski wyraził zgodę, z tym jednak, że z chwilą przystąpienia do formowania polskich dywizjonów myśliws­ kich piloci ci będą sukcesywnie wycofywani z jednostek RAF. Władze RAF nie miały nic przeciwko temu. 16 lipca pierwsi polscy myśliwcy przybyli do dywizjonów brytyjskich. Byli to: kpt. inż. Wilhelm Pankratz i por. Antoni Ostowicz — obaj przydzieleni do 145 dywizjonu na lotnisko Tangmere, oraz ppor. Tadeusz Nowak i ppor. Włodzimierz Samoliński skierowani do 235 dywizjonu na lotnisko Kirton in Lindsey. 30 lipca zameldował się w 54 dywizjonie RAF następny polski myśliwiec — sierż. Wojciech Kłodziński, 1 sierpnia przybył do 234 dywizjonu sierż. pilot Jan Szlagów-

ski, 3 sierpnia do 234 dywizjonu dołączył ppor. pilot Janusz Żurakowski, 4 sierpnia następnych trzech dołączyło do: 145 dywizjonu RAF por. pilot Witold Urbanowicz i sierż. pilot Józef Kwieciński, a do 501 dywizjonu sierż. pilot Antoni Głowacki; 5 sierpnia: kpt. pilot Stanisław Brzezina i por. pilot Henryk Szczęsny do 74 dywizjonu, do 609 dywizjonu — por. pilot Tadeusz Nowierski i por. pilot Piotr Ostaszewski, do 238 dywizjonu — por. pilot Michał Stęborowski i sierż. pilot Marian Domagała oraz do 65 dywizjonu — por. pilot Władysław Szulkowski. 6 sierpnia: do 501 dywizjonu przybył por. pilot Stefan Witorzeńć i do 234 sierż. pilot Zygmunt Klein; 7 sierpnia: do 501 dywizjonu zameldowali się por. pilot Kazimierz Łukaszewicz i ppor. pilot Franciszek Kozłowski, do 65 dywizjonu — por. pilot Franciszek Gruszka i do 234 — ppor. pilot Paweł Zenker. 8 sierpnia następnych czterech Polaków wzmocniło dywizjony RAF — ppor. pilot Tadeusz Kawalecki i sierż. pilot Mieczysław Rozwadowski zameldo­ wali się w 151 dywizjonie, a ppor. pilot Karol Pniak i ppor. pilot Bolesław Własnowolski w 32 dywizjonie, 9 sierpnia przybył do 54 dywizjonu RAF sierż. pilot Leon Świtoń, 10 sierpnia zameldował się w dywizjonie 151 ppor. pilot Gustaw Radwański. Od 12 sierpnia walczyli także: ppor. pilot Stanisław Skalski w 501 dywizjonie, ppor. pilot Bolesław Drobiński w 65 oraz ppor. pilot Witold Głowacki i sierż. pilot Jan Budzyński w 145. Do grupy pilotów myśliwskich, walczących w dywizjonach RAF, dołączyło do końca sierpnia jeszcze 14 pilotów pol­ skich: ppor. Zbigniew Oleński, por. Jerzy Jankiewicz, por. Marian Duryasz, ppor. Franciszek Czajkowski, por. Juliusz Topolnicki, sierż. Antoni Wójcicki, ppor. Władysław Róży­ cki, ppor. Walenty Krępski, sierż. Feliks Gmur, ppor. Marian Chełmecki, ppor. Jan Pfeiffer, ppor. Janusz Maciński, ppor. Zbigniew Nosowicz i ppor. Franciszek Surma. We wrześniu i październiku grupa ta powiększyła się do 80 pilotów.

W trakcie przygotowywania drugiej umowy polsko-brytyjs­ kiej Ministerstwo Lotnictwa zgodziło się na organizaję dwóch polskich dywizjonów myśliwskich. Jako pierwszy rozpoczął się organizować i przeszkalać 302 dywizjon Poznański. 10 lipca 1940 roku ukazał się rozkaz Fighter Command następującej treści: „Tajne Dotyczy Nr FC/S2 0437/AOA

Dala: 10 lipiec 1940

Do sztabu 12 Grupy Myśliwskiej Stacja RAF: Leconfield i Duxford Nadane przez: sztab Fighter Command Organizacja dywizjonów myśliwskich polskiego i czeskiego. Otrzymano informację z Ministerstwa Lotnictwa, iż zapadła decy­ zja zorganizowania polskiego i czeskiego dywizjonu myśliwskiego z doświadczonego personelu, niedawno ewakuowanego z Francji. Dywizjonami tymi będą: nr 302 Polish Fighter Squadron RAF i nr 310 Czech. Fighter Squadron RAF. Personel zostanie zaliczony do RAF VR. Dywizjony zostaną zorganizowane w oparciu o etat nr WAR/FC-158. Etat ten, jakkolwiek powinien być przestrzegany, to jednak zezwala się na dublowanie niektórych stanowisk, zajmowanych przez personel brytyjski. Nr 302 Squadron będzie organizował się w Leconfield, a nr 310 Squadron w Duxford. Personalne rozkazy przeniesieniowe rozpoczną się 14 lipca. Ustalenie liczby samolotów dla każdego dywizjonu: 16 »Hurricanów« Mk-I. Dodatkowo przydziela się do tych samolotów po jednym samolocie »Master« i jednym samolocie »Magister«. Poleca się, aby komendanci stacji uczynili wszystko, co w ich mocy, aby polski i czeski personel poczuł się jak wśród przyjaciół i aby warunki bytowe były odpowiednio uwzględnione. Podpisał: W. E. Dipper — Wing Commander. Z upoważnienia wicemarszałka Lotniczego Dowódcy Adminis­ tracyjnego” *. 1

Dokument pochodzi z „Księgi działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliw-

Stacja lotnicza Leconfield usytuowana była o kilka kilomet­ rów na północ od miasta Beverley w hrabstwie York, przy szosie biegnącej z portowego miasta Hull nad zatoką Humber przez Beverley i dalej przez Great Driffield do Bridlington, znanej letniskowej miejscowości nad Morzem Północnym. Na lotnisku tym bazował w lipcu 1940 roku dywizjon 249 RAF, wyposażony w „Hurricany”. Komendantem stacji był W/Cdr L. Nixon, stacja należała do sektora Church Fenton w 12 Grupie Myśliwskiej. W następnych dniach po ukazaniu się rozkazu do Leconfield zaczęli przybywać wyznaczeni z ra­ mienia RAF oficerowie: dowódca dywizjonu S/Ldr Jack Sat­ chel 1, dowódca eskadry A F/Lt John Farmer, dowódca eskadry B F/Lt James Thomson, instruktorzy F/Lt William Riley i F/O Peter Carter, adiutant (szef sztabu) P/O Davis, oficer technicz­ ny P/O Aldrige, oficer operacyjny F/O Harding i oficer edukacyjny F/O Hutchings. W grupie personelu technicznego i administracyjnego było 22 brytyjskich podoficerów i żoł­ nierzy służby czynnej. Stanowiska dowódcze były dublowane przez oficerów polskich. Dowódcą dywizjonu został ppłk pilot Mieczysław Mlimler, dowódcą eskadry A kpt. pilot Piotr Laguna i do­ wódcą eskadry B kpt. pilot Franciszek Jastrzębski. W skła­ dzie pilotów znaleźli się: kpt. Tadeusz Chłopik, por. Tadeusz Czerwiński, por. Julian Kowalski, ppor. Edward Pilch, ppor. Stanisław Chałupa, ppor. Czesław Główczyński, ppor. Stanisław Łapka, ppor. Stefan Wapniarek, ppor. Włodzimierz Karwowski, sierż. Marian Wędzik, sierż. Antoni Markiewicz, sierż. Jan Palak, sierż. Edward Paterek i sierż. Antoni Siudak. Oficerem technicznym był kpt. inż. Adam Jaworski, adiutantem por. Henryk Sarnicki i oficerem operacyjnym ppor. Jan Jokiel, a lekarzem por. lek. Stanisław Pokrzywnicki. skiego Poznańskiego 1940-1945”, znajdującego się w Instytucie Polskim i Muzeum im generała Władysława Sikorskiego w Londynie. Odpis doku­ mentu w języku angielskim w archiwum autora.

Pod koniec lipca stan polskiego personelu wynosił 16 oficerów, 76 podoficerów i 80 szeregowych. Sukcesywnie zaczęły też przybywać samoloty — „Magister", „Master” i „Hurricany”. Zaraz też rozpoczęto szkolenie na ziemi i w powietrzu. Przeszkolenie nie nastręczało żadnych trud­ ności ani mechanikom, ani też pilotom. Czterech pilotów — Chłopik, Łapka, Pilch i Wapniarek — było przeszkolo­ nych już w OTU, znali też język angielski w wystar­ czającym stopniu. Władał też dobrze angielskim Jokiel, a Harding znał dobrze język polski. Hutchings uruchomił naukę języka angielskiego. Przewidywano, że po opanowa­ niu przez Polaków języka angielskiego, Anglicy odejdą z dywizjonu. Słoneczna pogoda sprzyjała szybkiemu przeszkoleniu pilo­ tów. Już 15 sierpnia S/Ldr Satchell zameldował dowódcy 12 Grupy Myśliwskiej, że dywizjon 302 jest przygotowany do pełnienia służby bojowej, co zostało przyjęte z zadowoleniem. Zadaniem dywizjonu była obrona wschodniego pasa środ­ kowej Anglii od Hull po Scarborough oraz osłona konwojów morskich. 15 lipca 1940 roku zapadła decyzja o zorganizowaniu drugiego polskiego dywizjonu myśliwskiego — 303 Polish Fighter Squadron. Organizację pod względem kadrowym mia­ no przeprowadzić w Polskiej Bazie Lotniczej w Blackpool. Ustalono przy tym, że dywizjon będzie zorganizowany z per­ sonelu latającego i technicznego byłych eskadr myśliwskich przedwojennego 1 pułku lotniczego, stacjonującego na Okę­ ciu. Dywizjon miał powstać na takich samych zasadach co dywizjon 302. Do 31 lipca należało wyznaczyć pilotów i per­ sonel techniczny, przeszkolenie miało się odbyć na wyznaczo­ nym później lotnisku. Na dowódcę dywizjonu wyznaczono mjr. pilota Zdzisława Krasnodębskiego, byłego dowódcę 3 dy­ wizjonu myśliwskiego walczącego w obronie Warszawy we wrześniu 1939 roku w składzie brygady pościgowej. Szefem sztabu (adiutantem) został kpt. pilot Witold Żyborski, in-

żynierem por. inż. Wacław Wiórkiewicz, lekarzem por. lek. Zygmunt Wodecki. Po skompletowaniu załogi dywizjon 2 sierpnia przeniósł się na stację lotniczą Northolt, usytuowaną na zachodnim krańcu Londynu. Była to stacja z hangarami, koszarami i budynkami administracyjnymi. Przebywały tam dwa dywizjony brytyjskie nr 1 i nr 257, latające na „Hurricanach”. Oczekiwał tam już na Polaków dowódca dywizjonu z ramienia RAF S/Ldr Ronald Keilet, dowódcy eskadr — A F/Lt John Kent (Kanadyjczyk) i B F/Lt Athol Forbes, a także kilku oficerów i kilkunastu szeregowych RAF. Komendantem stacji i zarazem dowódcą sektora był Group Captain S. Vincent, pilot myśliwski z pierwszej wojny światowej. Pierwszy skład pilotów był następujący: — dowódca dywizjonu — mjr pilot Zdzisław Krasnodębski; — dowódca eskadry A — por. pilot Witold Urbanowicz i piloci: Wojciech Januszewicz, por. Zdzisław Henneberg. por. Arsen Cembrzyński, por. Marian Pisarek, ppor. Jan Zumbach, ppor. Mirosław Ferić, sierż. Stani­ sław Karubin, sierż. Eugeniusz Szaposznikow, sierż. Kazimierz Wünsche, sierż. Stefan Wojtowicz i sierż. Michał Brzezowski; — dowódca eskadry B — kpt. pilot Tadeusz Opulski i piloci: por. Ludwik Paszkiewicz, por. Wacław Łapkowski, por. Walerian Żak, por. Bogdan Grzeszczak, ppor. Jan Kazimierz Daszewski, ppor. Witold Łokuciewski, ppor. Jerzy Radomski, ppor. Bogusław Mierzwa, sierż. Józef Krawczyński i sierż. Józef Frantiśek (Czech). Już 3 sierpnia rozpoczęto loty szkolne na „Magistrze” i „Mastrze”, a 6 sierpnia na „Hurricanach”. Trudności w szkoleniu nie było, bo wszyscy piloci latali w czasie kampanii francuskiej na podobnych „Hurricanowi” samolo­ tach „Moranach” i „Devoitinach”. Ze względu jednak na to,

że lotnisko Northolt znajdowało się w strefie intensywnych działań hitlerowskiej Luftwaffe, loty treningowe dla 303 dywizjonu były często ograniczane, a nawet niemożliwe do kontynuowania nawet nad lotniskiem. Dlatego też szkolenie przedłużało się — Anglicy trzymali się programu, a Polakom było spieszno włączyć się do walki z samolotami Luftwaffe. 30 sierpnia, w czasie lotu ćwiczebnego, por. pilot Pasz­ kiewicz odłączył się od szyku, rzucił się w wir walki i ze­ strzelił niemieckiego bombowca. Oto jego meldunek zamiesz­ czony w księdze pamiątkowej dywizjonu: „Northolt, 30 sierpnia 1940 roku. Wystartowaliśmy dwoma flightami na ćwiczenie atakowa­ nia bombowców »Blenheimów« o godzinie 16.15. Po nabraniu wysokości 10 tys. stóp polecieliśmy w kierun­ ku północnym. W pewnym momencie zobaczyłem przed nami duży ruch samolotów i na jego końcu kotłowanie. Wszystko przesuwało się w lewo o jakieś tysiąc stóp nad nami. Podałem przez radio dowódcy angielskiemu S/Ldr Kelletowi, a nie widząc reakcji z jego strony, dodałem gazu i poleciałem w kierunku nieprzyjaciela. Obejrzawszy się za siebie, zoba­ czyłem flight o jakieś 300 metrów z tyłu, a pod sobą palące się przedmieście jakiegoś miasteczka i schodzącego do ziemi »Hurricana«, ciągnącego za sobą smugę dymu. Za chwilę spostrzegłem przed sobą na mojej wysokości samolot o dwóch statecznikach — Domiera Do-17, robiącego skręt w moim kierunku. Gdy mnie spostrzegł, rzucił się w ostrą pikę. Zrobiłem wywrót i znurkowałem za nim. W czasie wywracania samolotu zobaczyłem czarne krzyże na skrzydłach. Po wywrocie, wprost z ogona rozpocząłem ogień z około 200 metrów, celując w kadłub. Potem celowanie przeniosłem na prawy silnik, zapaliłem go i zatrzymałem. Będąc już bardzo blisko, odszedłem dołem w prawo. Niemiec wyrwał wywrotem. Zaatakowałem go wtedy jeszcze raz, a ten, nie wyciągając z nurkowania, rąbnął w ziemię i zapalił się. Nie odnalazłem już nikogo z naszych, wobec czego

powróciłem na lotnisko, gdzie krążyłem czekając, co będzie. Po usłyszeniu rozkazu wylądowałem, wykręcając przedtem beczkę radości, jednak struty myślę, że może dywizjon gdzieś się bije, a ja zapędziłem się za pojedynczą maszyną. Tak strzelałem po raz pierwszy w życiu do samolotu nieprzyjacielskiego”2. Wydarzenie to przyśpieszyło uznanie 303 dywizjonu jako przygotowanego do podjęcia służby bojowej. Od następnego dnia dywizjon stanął do walki z hitlerowską Luftwaffe w skła­ dzie 11 Grupy Myśliwskiej. Dowodzili nim w powietrzu oficerowie brytyjscy — Keilet, Kent i Forbes, a wkrótce także Urbanowicz, znający już wtedy dobrze język angielski. 19 lipca 1940 roku pierwszy polski myśliwiec, por. Antoni Ostowicz, uczestniczył w zestrzeleniu niemieckiego bombow­ ca. O godzinie 17.30 wystartował klucz 145 dywizjonu z lotniska Tangmere na przechwycenie niemieckiego samolo­ tu, kręcącego się nad kanałem na południe od Shorham. Kluczem dowodził S/Ldr R. Dutton, bocznymi pilotami byli — por. A. Ostowicz i P/O M. Newling. Niebawem, na wysokości 3 tys. metrów, doszło do spotkania z niemieckim intruzem Heinklem He-111. Klucz zaatakował go z przewagi wysokości, strzelali wszyscy trzej do niego. Trafiony niemie­ cki bombowiec runął do morza, dwóch lotników uratowało się ze spadochronami — zostali wyłowieni przez kuter rybacki. 8 sierpnia hitlerowskie wyprawy Luftwaffe atakowały kon­ woje przy brzegach południowej Anglii. 145 dywizjon, a w je­ go składzie por. Ostowicz, startował aż trzykrotnie do walki z niemieckimi samolotami. W porannej walce nad Zatoką Weymouth Ostowicz zestrzelił jednego Me-109. W południe 238 dywizjon z Middle Wallop, a w jego składzie Polacy — por. Michał Stęborowski i sierż. Marian Domagała — stoczył zaciętą walkę nad kanałem z niemiecką 2

K. W ę g r z e c k i , Kosynierzy Warszawscy, Londyn 1968. s. 18-19.

wyprawą Ju-87 osłanianą przez myśliwców Me-109 i Me-110. Domagała zestrzelił jednego Me-109, a Stęborowski uszkodził Me-1103. W walce pomagał mu Domagała. Około godziny 16.30 145 dywizjon stoczył kolejną walkę nad konwojem z samolotami niemieckimi. Por. Urbanowicz zestrzelił jednego Me-110. 11 sierpnia sierż. pilot Domagała zestrzelił drugiego Me-109. Niestety, lotnictwo polskie poniosło pierwsze straty: około godziny 10.45 zginął w walce z Messerschmittami por. pilot Antoni Ostowicz w rejonie Swanage, wraz z samolotem wpadł do morza. W trzy kwadranse później w tym samym rejonie zginął por. pilot Michał Stęborowski, również w morzu. 12 sierpnia znów zacięte walki nad kanałem La Manche z ugrupowaniami hitlerowskich Ju-87 i osłaniającymi ich myśliwcami Me-109 i Me-110. Urbanowicz zestrzelił niemiec­ kiego bombowca Ju-88, który rozbił się na wyspie Wight. Po jednym Me-110 zestrzelili też polscy myśliwcy z 32 dywiz­ jonu — ppor. pilot Pniak i z 54 — sierż. pilot Kłodziński. O zestrzeleniu Ju-87 zgłosił też ppor. pilot Zenker. i Straty polskie tego dnia były bolesne: około godziny 12.20 śmierć w walkach ponieśli — kpt. pilot inż. Wilhelm Pankratz i sierż. pilot Józef Kwieciński, obaj z 145 dywiz­ jonu, zginęli w nurtach kanału. Taki sam los spotkał por. pilota Kazmierza Łukaszewicza z 501 dywizjonu w walce w rejonie Dover. Niektóre nazwiska Polaków były trudne do wypowiedzenia dla Anglików, dlatego też skracano je i wymyślano swoje nowe nazwiska. I tak w 609 dywizjonie latał por. Nowierski — nazwano go „Nowi”, por. Ostaszewski z tego samego 5 Samolot ten byt zgłoszony przez Polaków jako zestrzelony na pewno. Po wojnie, na podstawie dokumentów Luftwaffe, okazało się, że tenże Me-110 powrócił na lotnisko startu we Francji. Obaj lotnicy — pilot i strzelec pokładowy — byli ranni, a płatowiec mocno postrzelany. Po przeprowadzo­ nym remoncie samolot ten uczestniczył w następnych wyprawach nad Anglię. R a m s e y, op. cit., s. 556.

dywizjonu — „Osti”. W 74 dywizjonie walczyli kpt. Brzezina i por. Szczęsny — nazywano ich „Breezi” i „Seezi” lub „Stanley the Pole” i „Henry the Pole”. 13 sierpnia Nowierski zestrzelił w walce z osłoną wyprawy samolotów nurkujących Ju-87 jednego Me-109 i drugiego podał jako uszkodzonego. Potem wyjaśniło się, że ranny pilot niemiecki doprowadził samolot do bazy we Francji, ale ma­ szyna poszła na złom. Por. Szczęsny podał po walce, że zestrzelił w porannej walce nad Kentem jednego Do-17. W tej samej walce kpt. Brzezina, atakując Ju-87, otrzymał celną serię od Strzelca pokładowego, jego „Spitfire” wpadł w kor­ kociąg, pilot skorzystał ze spadochronu. 15 sierpnia był dniem masowych nalotów niemieckiej Luft­ waffe. Ppor. Własnowolski z 32 dywizjonu zestrzelił w locie popołudniowym nad morzem koło Harwich jednego Me-109. ale w dalszej walce otrzymał celną serię od innego myśliwca niemieckiego, silnik „Hurricana” przestał pracować — był zmuszony wylądować w przygodnym terenie, z opresji wy­ szedł bez szwanku. Por. Ostaszewski zniszczył Messerschmitta Me-110, podobny meldunek podał ppor. Żurakowski z 224 dywizjonu. Por. Witorzeńć zestrzelił tego dnia dwa Junkersy Ju-87, a sierż. Głowacki jednego Ju-87 — obaj walczyli w składzie 501 dywizjonu. Nie powiodło się sierż. Kłodziń­ skiemu — w zaciętej walce jego „Hurricane” został uszko­ dzony, pilot musiał wylądować przymusowo na południe od Ashford. O godzinie 19.15 został zestrzelony nad morzem „Hurricane” ppor. Radwańskiego z dywizjonu 151 — ratował się ze spadochronem, wpadł do kanału, ale został niebawem wyratowany przez szybki kuter ratowniczy z Dover. W tej samej walce został zestrzelony ppor. pilot Mieczysław Roz­ wadowski — zginął w kanale wraz z samolotem. 16 sierpnia pewne zwycięstwo nad Me-109 odniósł sierż. Klein ze 152 dywizjonu. 18 sierpnia dzielnie spisali się w walkach ppor. Własnowol­ ski i ppor. Pniak. Własnowolski zestrzelił 1 Me-109 i 1 Do-17,

a Pniak 2 Me-109. Po jednym Me-109 zestrzelili także por. Witorzeńć i ppor. Zenker. Ppor. Czajkowski z 151 dywizjonu zgłosił zestrzał Me-110, ppor. Kozłowski z 501 dywizjonu został ciężko ranny i odwieziony do szpitala, z lotu nie powrócił por. pilot Franciszek Gruszka z 65 dywizjonu „Spitfirów” i nie było wiadomo, co się z nim stało. Dopiero po wojnie — w 1971 roku — odnaleziono miejsce upadku „Spitfira” por. Gruszki w miejscowości Westbere koło Canterbury. 20 sierpnia 1940 roku pierwsze zwycięstwo odniósł polski 302 dywizjon myśliwski, pełniący służbę na lotnisku Leconfield. Zestrzelono niemiecki samolot bombowy Junkers Ju-88. Zestrzał przypisał sobie S/Ldr Satchell, co jest niezgodne z meldunkiem ppor. pilota Wapniarka. który brał udział w walce. „Dnia 20 sierpnia wystartowałem o godzinie 18.50 na alarm w kluczu w składzie Squadron Leader Stachell, kapitan Jast­ rzębski i ja jako numer 2. Po kilkunastominutowym locie nad morzem na wysokości 6 tys. stóp, nad miejscowością Withernsea na wschód od Hull, zauważyliśmy w pewnym mo­ mencie, kierowani przez radio, samolot niemiecki Junkers Ju-88, skaczący od chmurki do chmurki. Jako pierwszy zaata­ kował go od tyłu dowódca klucza, a następnie ja z tej samej pozycji, z tą jednak różnicą, że końcowa faza ataku z odległo­ ści 50 metrów była dokładnie z ogona. Pociski moje trafiały, widziałem skaczące ogniki po skrzydłach nieprzyjacielskiego samolotu. Wtedy jednak musiałem odejść od celu, który robiąc zakręt, znikł w chmurach. Numer 3, kapitan Jastrzęb­ ski, nie mógł dojść do ataku. Po moim wyjściu z chmur i nad cumulus zauważyłem dowódcę klucza około 100 metrów poniżej mnie z lewej strony mojego samolotu. Zrobiwszy mały zakręt w jego kierunku, spostrzegłem po raz wtóry samolot nieprzyjacielski i atakującego go już w tym momencie dowódcę klucza. Podszedłem do ataku znowu z tyłu z góry, zaczynając strzelać w momencie, kiedy mój poprzednik odszedł na odległość około 200 metrów. Na rozpędzonej maszynie, strzelając bez

przerwy, mimo przymykania gazu, znalazłem się na krótki moment w odległości około 80 metrów od celu, który zaraz ! zaczął znikać w chmurze. Widoczność w niej była na tyle dostateczna, że mogłem iść w dalszym ciągu za nim i strzelać. W pewnym momencie, około 50 metrów ode mnie lub nawet mniej, zauważyłem ruch na kadłubie wrogiego samolo­ tu. Załoga zaczęła wyskakiwać. Z powodu jednak tego, że widoczność w chmurze pogorszyła się, straciłem cel z oczu i musiałem odejść i dołączyć do pozostałych dwóch samolo­ tów, czekających pod chmurą. Bezpośrednio po wylądowaniu otrzymaliśmy potwierdzenie zestrzelenia Ju-88 w miejscu walki”4. Z załogi niemieckiego bombowca zginął jeden lotnik, drugi zmarł w szpitalu z powodu ciężkich ran. a dwóch dostało się do niewoli. W tym samym dniu do 302 dywizjonu przybyła z Polskiej Bazy Lotniczej z Blackpool następna grupa pilotów. Byli to: kpt. Jan Czerny, kpt. Antoni Wczelik, ppor. Wacław Król, ppor. Jerzy Czerniak, ppor. Aleksy Żukowski, ppor. Włady­ sław Gnyś. ppor. Jan Maliński, sierż. Wilhelm Kosarz, plut. Antoni Beda, kpr. Eugeniusz Nowakiewicz i kpr. Antoni Łysek. W dwa dni potem dołączył do niej ppor. Zbigniew Wróblewski. Grupę tę po kilku dniach skierowano do 5 OTU w Aston Down koło Glouchester na przeszkolenie na „Hurricanach”. Grupa powróciła do dywizjonu 25 września. 21 sierpnia po południu klucz „Hurricanów” z 302 dywiz­ jonu w składzie F/Lt Riley, ppor. Chałupa i sierż. Paterek został naprowadzony drogą radiową na nadlatujące pojedyn­ cze niemieckie samoloty Ju-88. Pewne zwycięstwo uzyskała para Riley i Paterek, zaś Chałupa uszkodził następnego, ale jego „Hurricane” oberwał od strzelców pokładowych i musiał wylądować przymusowo w polu ze schowanym podwoziem, odnosząc lekkie kontuzje. 4

„Księga działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego 1940-1945” — odpis w archiwum autora.

22 sierpnia por. pilot Szulkowski zgłosił zestrzelenie Me-109 podczas walki 65 dywizjonu z niemiecką wyprawą nad kanałem. 24 sierpnia 501 dywizjon startował kilkakrotnie do walki, a w jego składzie sierż. pilot Głowacki. Zgłosił on zestrzelenie 2 bombowców Ju-88 i 3 myśliwców Me-109, co odbiło się głośnym echem w dywizjonach Fighter Command. Dywizjon 501 stoczył jedną z walk w rejonie Dover około godziny 10.15 — ppor. pilot Paweł Zenker został zestrzelony, zginął w morzu. Ciężki dzień miał ppor. Pniak z dywizjonu 32. W porannej walce uszkodził Me-109, ale zaraz potem sam został ze­ strzelony i skakał ze spadochronem i potłukł sobie kolano. Opatrzony przez lekarza, po południu znów poleciał w skła­ dzie dywizjonu. Nad Hawkinge doszło do walki z niemiec­ kimi myśliwcami. Jego „Hurricane” został poważnie uszko­ dzony, pilot musiał wylądować w polu. Tym razem wyszedł z opresji szczęśliwie. Również i ppor. Żurakowski z 234 dywizjonu „Spitfirów” został zestrzelony w walce nad wyspą Wight — wylądował przymusowo, nie doznając obrażeń. 28 sierpnia 501 dywizjon stoczył walkę z osłoną niemiec­ kiej wyprawy bombowej. Piloci zestrzelili trzy Me-109 —je­ den sierż. Głowacki. 30 sierpnia por. pilot Ludwik Paszkiewicz otworzył konto zwycięstw dla 303 dywizjonu zestrzałem Domiera Do-17 w popołudniowym locie ćwiczebnym. Ppor. Skalski z 501 dywizjonu zgłosił zestrzelenie niemieckiego dwusilnikowego bombowca, a ppor. Samoliński Me-110. Tego dnia zginął zestrzelony nad Francją sierż. pilot Feliks Gmur ze 151 dywizjonu. 31 sierpnia od rana pełnił dyżur bojowy na lotnisku Nort­ holt polski 303 dywizjon myśliwski. Dopiero po południu poderwano obie eskadry w powietrze. Najpierw, o godzinie 17.50, eskadrę A, a następnie, o godzinie 18.00, eskadrę B. Eskadrę A poprowadził S/Ldr Keilet — w jego kluczu lecieli sierż. Karubin i sierż. Szaposznikow, zaś drugim kluczem dowodził por. Henneberg z pilotami ppor. Fericiem i sierż.

Wünsche. Eskadrę skierowano na południowy wschód od Londynu. Nad Kentem doszło do walki z grupką Me-109. Polacy zaatakowali przeciwników z dużą furią i determinacją. Zwycięstwa pewne uzyskali — S/Ldr Keilet, por. Henneberg, ppor. Ferić i sierż. Karubin. Eskadra B spotkania z niemiec­ kimi myśliwcami nie miała. Tego dnia ppor. Skalski zestrzelił na pewno jeden Me-109. Zestrzały zgłosili też por. Nowierski —jeden He-111 i sierż. Głowacki — Do-17. 2 września 303 dywizjon był trzykrotnie podrywany w po­ wietrze. W ostatnim popołudniowym locie Polacy zostali naprowadzeni na formację niemieckich samolotów w rejonie Dovru. Stoczono walkę z hitlerowskimi myśliwcami Me-109 i Me-110. Ppor. Ferić zestrzelił jednego Me-109. ale jego „Hurricane” został uszkodzony i musiał wylądować przymu­ sowo koło Dovru w miejscowości Elvington. Jednego Me-110 zestrzelił sierż. Frantiśek. Strzelali również do Me-109 Henneberg i Rogowski, skutków końcowych nie widzieli, więc zaliczono im uszkodzenia nieprzyjacielskich samolotów. Dzielnie również walczył w składzie 501 dywizjonu ppor. Skalski — zestrzelił 2 Messerschmitty Me-109. Ale w następ­ nej fazie walki jego „Hurricane” został poważnie uszkodzony, a on sam ranny i o godzinie 17.55 wylądował przymusowo w miejscowości Horton Priory, niedaleko Gravesend. Rana była lekka, opatrzył mu ją lekarz lotniskowy. Odpoczął przez dwa dni i na nowo podjął loty bojowe. Tego samego dnia zgłosił zestrzelenie niemieckiego bombowca także por. Witorzeńć. 3 września po południu 303 dywizjon został poderwany w trybie alarmowym i skierowany na Dover, gdzie doszło do walki z niemieckimi myśliwcami. Zwycięstwo pewne odniósł sierż. Frantiśek. „Hurricane” sierż. Wojtowicza został poważ­ nie uszkodzony, pilot wylądował przymusowo w miejscowoś­ ci Woodchurch koło Tenterden o godzinie 11.20, był lekko ranny. Również samolot por. Henneberga był mocno postrze­

lany, ale udało się pilotowi szczęśliwie powrócić na lotnisko startu w Northolt. 4 września 303 dywizjon startował dwukrotnie, ale do spotkania z niemieckimi samolotami nie doszło, co pilotów nieco zdenerwowało na pracę stanowiska dowodzenia. Polscy myśliwcy stoczyli natomiast tego dnia zacięte walki w skła­ dach brytyjskich dywizjonów. 253 dywizjon przechwycił 0 godzinie 13.30 ugrupowanie kilkunastu Me-110 i zestrzelił na pewno pięć — po jednym zestrzale Me-110 przypadły ppor. Samolińskiemu i ppor. Nowakowi. Zestrzał Me-110 zgłosił sierż. Klein ze 152 dywizjonu, a także sierż. Olewiński ze 111 i sierż. Szlagowski z 234 dywizjonu. Szlagowski zameldował również o zniszczeniu jednego Do-17, co jednak nie zostało zweryfikowane, gdyż Niemcy nie stracili ani jednego typu takiej maszyny tego dnia. Por. Jankiewicz z 601 dywizjonu został w walce ranny, a jego „Hurricane” poważnie uszkodzony. Pilot wylądował przymusowo koło Worthing 1 znalazł się w szpitalu. Tragiczny los spotkał ppor. pilota Janusza Macińskiego ze 111 dywizjonu „Hurricanów”. Około godziny 9.30 został zestrzelony w walce w rejonie Folkestone. Pilot wyskoczył, rozwinął spadochron i wtedy... hitlerowski pilot na Me-109 otworzył do niego ogień... Z zimną obojętnością i zaciekłością polski pilot został zamordowany, zginął w nurtach kanału La Manche. 5 września w locie popołudniowym — start o godzinie 14.50 — 303 dywizjon w liczbie 9 „Hurricanów” poprowadził S/Ldr Keilet. U ujścia Tamizy napotkano wyprawę nieprzyja­ cielskich bombowców w osłonie Messerschmittów Me-109. Polacy stoczyli zaciętą walkę, w wyniku której zgłoszono zestrzelenie 5 Me-109 i 3 Ju-88. Zweryfikowane zostały 4 zestrzały Me-109 przyznane S/Ldr Kelletowi, FrantiSkowi, Wünschemu i Karabinowi. Jeden Me-109 powrócił do Francji (zgłoszenie Karabina). Zgłoszone zestrzały 3 Ju-88 przez F/Lt Forbesa, por. Łapkowskiego i sierż. Frantiśka nie znalazły

potwierdzenia w dokumentach Luftwaffe — tego dnia Nie­ mcy stracili tylko 2 Ju-88 — oba w lotach treningowych. Nadmienić należy, że Fighter Command zgłosiło tego dnia 6 zestrzałów samolotów Luftwaffe. W walce został zestrzelo­ ny por. Łapkowski, który opuszczając samolot na Rocheford, złamał rękę i został odstawiony do szpitala. Nie powiodło się zupełnie ppor. pilotowi Skalskiemu. Jego 501 dywizjon stoczył nad Kentem trudną walkę z przewagą Messerschmittów. „Hurricane” został trafiony przez ogień przeciwnika i zapalony. Ranny w nogę i poparzony na twarzy opuścił samolot i wylądował koło Canterbury. Znalazł się wkrótce w Home Bay Hospital; oznaczało to dla niego dłuższą kurację i przerwę w lotach bojowych, co go bardzo zasmuciło. W walkach był zaangażowany też 609 dywizjon — ppor. Żurakowski zestrzelił jednego Me-109 nad południowym wy­ brzeżem Anglii. 6 września 303 dywizjon wystartował o godzinie 8.45 w składzie 9 „Hurricanów”, dowodził S/Ldr Keilet. Na połu­ dniowy wschód od Londynu doszło do spotkania z dużą formacją niemieckich bombowców w silnej osłonie myśliw­ ców. Wywiązała się bezpardonowa walka, Polacy atakowali z furią, nie zważając na przewagę maszyn nieprzyjacielskich. Wynik walki był następujący: piloci zestrzelili na pewno 5 Me-109, 1 Do-215 i 1 He-111 oraz prawdopodobnie 1 Me109. Ponieśli jednak straty: Krasnodębski, poważnie poparzo­ ny, skakał ze spadochronem, ratowali się też ze spadochrona­ mi ranni Keilet i Karubin. Ranny Rogowski wylądował przy­ musowo na uszkodzonym „Hurricane”. Wszyscy czterej trafili do szpitala. Samoloty Forbesa i Frantiśka powróciły do bazy postrzelane. Wszystkie zwycięstwa zostały zweryfikowane, zgłoszony przez Fericia 1 Me-109 jako prawdopodobny rozbił się przy lądowaniu we Francji. Ppor. Żurakowski zameldował o zestrzale 1 Me-109, a ppor. Topolnicki z 601 dywizjonu o zestrzale 1/2 Me-109.

Zwycięski dzień, przypieczętowany zaciętą, twardą i nie­ ustępliwą walką 303 dywizjonu, odbił się szerokim echem w brytyjskiej prasie i radiu. Naczelny Wódz, gen. Sikorski, skierował na ręce dowódcy dywizjonu telegram następującej treści: „Przekazuję eskadrze 303 gratulacje z powodu wspaniałe­ go dnia walki. Życzenia te przekazał na moje ręce Minister Lotnictwa p. Archibald Sinclair. Obok słów Jego Królewskiej Mości, zawartych w odpowiedzi do Prezydenta Rzeczypos­ politej, jest to drugie z kolei uznanie wielkich zalet bojo­ wych, jakimi się wyróżniają lotnicy polscy. Walcząc od niedawna rycersko, poszczycić się już dzisiaj mogą poważ­ nymi sukcesami. Ich czyny są jedyną, godną Polaka, od­ powiedzią na ostatnie kłamstwa niecnej propagandy niemiec­ kiej. Naczelny Wódz — Sikorski”5. * W związku z zestrzeleniem obu dowódców — brytyjskiego

i polskiego — dowódca 11 Grupy Myśliwskiej, Air Vice Marshal Park, wyznaczył nowego — por. pilota Witolda Urbanowicza. Władał on dobrze językiem angielskim, był łubiany przez personel brytyjski i polski. Dla Urbanowicza awans ten stanowił duże wyróżnienie, otrzymał przy tym angielski stopień majora. 7 września była ładna, słoneczna pogoda. 303 dywizjon od świtu pełnił służbę alarmową. Dopiero po południu, o godzi­ nie 16.26, został poderwany na alarm. W piętnaście minut potem, na wysokości 7 tys. metrów, Polacy zaatakowali ugrupowanie Luftwaffe składające się z około 40 Domierów i Messerschmittów od strony słońca i z przewagi wysokości. Walka była zacięta i uparta. Polakom znów się powiodło — zgłosili po walce 12 zestrzałów bombowców i 2 Me-109. Były jednak straty: ppor. Daszewski został ciężko ranny 5

W ę g r z e c k i, op. cit., s. 35.

(umieszczono go w szpitalu), a por. Pisarek ratował się ze spadochronem. Napisał on w kronice następująco: „7 września. Wystartowałem po raz pierwszy na lot bojowy nad Anglię razem z Paszką i Tolem6. Już myślałem, że lot się nie uda, gdy nagle zauważyłem dymki artylerii przeciwlot­ niczej, co dawało do zrozumienia, że nieprzyjaciel jest blisko. Paszka również zauważył dymki i zaczął gwałtownie kiwać skrzydłami na znak, żeby się przygotować do ataku. Zrobił skręt w prawo w kierunku na nieprzyjaciela i zaatakował dwa ostatnie Dorniery. Po chwili jeden z nich zapalił się. Pozostało dwóch z mojego klucza na jednego Domiera. Dla mnie nie było roboty. W lewo pod nami toczyła się również bitwa. Postanowiłem pójść tam. Rzeczywiście nasunął mi się samo­ lot ze swastyką na ogonie. Miałem przewagę wysokości, więc bez trudu zaatakowałem go z tyłu z góry. Zauważyłem buchające z niego płomienie. Był to Me-109. Ale po chwili dostałem serię z tyłu i mój »Hurricane« zaczął mocno dymić i przechodzić w pikę. Odpiąłem pasy i zdjąłem kominiarkę. W tym momencie wyrzuciło mnie z kabiny, ponieważ samolot był prawie na plecach. Zmienne koleje losu, bo na dodatek wylądowałem na spadochronie bez jednego buta, gdyż pod­ czas skoku zaczepiłem nim o coś w kabinie”7. Tego dnia zginął polski myśliwiec z 54 dywizjonu „Spitfirów”, bazującego wtedy na lotnisku w Catterick — ppor. Walenty Krępski. Został on zestrzelony w walce z Ju-88 nad Morzem Północnym naprzeciwko Flamborough, Yorkshire. Wraz z samolotem runął do morza. 9 września 303 dywizjon wziął udział w walce w porze popołudniowej. 12 „Hurricanów” wystartowało z Northolt o godzinie 17.25 pod dowództwem F/Lt Kenta. Dywizjon został skierowany nad południowe wybrzeże. Nad Hawkings napotkano hitlerowską wyprawę bombową osłanianą przez s Paszka — per. pilot Ludwik Paszkiewicz, Tolo — ppor. pilot Witold Łokuciewski. 7 W ę g r z e c k i, op. cit., s. 36-37.

liczne grupki Me-109 i Me-110. Po jednym Me-109 zestrzelili ppor. Zumbach i sierż. Frantiśek, a F/Lt Kent zniszczył Me-110. Frantiśek meldował też o zestrzeleniu bombowca He-111, który jednak powrócił do bazy we Francji z jednym zabitym i dwoma rannymi na pokładzie. Frantiśek lądował przymusowo koło Brighton na skutek wyczerpania paliwa. Sierż. Wünsche skakał ze spadochronem z płonącego „Hurricana”, był poparzony, znalazł się w szpitalu. 11 września był następnym wielkim dniem zwycięskim dla 303 dywizjonu i pilotów walczących w dywizjonach brytyjs­ kich. Dywizjon 303 wystartował o godzinie 16.15, dowodził nim F/Lt Forbes, w składzie jego lecieli: Henneberg, Łokuciewski, Frantiśek, Brzezowski, Wojtowski, Zumbach, Cebrzyński, Paszkiewicz, Szaposznikow i Radomski. Do walki z wy­ prawą Luftwaffe doszło nad Kentem. Po walce piloci zgłosili 14 zestrzałów niemieckich samolotów. Prasa brytyjska i polska wyraziły uznanie dla bohaterskiego dywizjonu polskiego. „Dziennik Polski” napisał: „Biuletyn informacyjny brytyjskiego Ministerstwa Lotnict­ wa o bitwie powietrznej, jaka toczyła się nad Londynem w środę po południu, w następujący sposób opisuje udział w niej lotników polskich: Przeważające siły bombowców niemieckich skierowały się w kierunku na Londyn, ale Domiery i Heinkle otoczone hordą Messerschmittów, doznały ciężkiej porażki. Spotkały się one z tą samą słynną eskadrą polską, która już w zeszłym tygodniu tak dotkliwie ukarała niemieckich lotników. Polacy po wylądowaniu oświadczyli, że w formacji niemie­ ckiej było blisko 150 samolotów. Bombowce leciały na wyso­ kości 18 tys. stóp, na tym samym poziomie co Polacy. Nad Heinklami i Dornierami unosiły się Messerschmitty. Prowa­ dzona przez swego angielskiego oficera eskadra polska łącz­ nie z inną eskadrą »Hurricanów« zatoczyła koło i zaatakowała bombowce. Polacy wraz ze swoimi sojusznikami brytyjskimi tak skutecznie przerwali formacje wroga, że wiele bombow­

ców niemieckich porzuciło swoje bomby ponad lasami Surrey i Sussex i zaczęło uciekać w kierunku wybrzeża. Lotnicy polscy pognali ich daleko w morze. Gdy bitwa była skończona, okazało się, że Polacy znisz­ czyli 14 samolotów nieprzyjacielskich, a mianowicie 4 Heinkle, 3 Messerschmitty 110, 3 Domiery 215 i 4 Messerschmitty 109. Operując z Polakami eskadra angielska zestrzeliła 5 Heinkli i prawdopodobnie zniszczyła 4 inne. Oficer angielski, który prowadził eskadrę polską do boju, został zraniony, ale wylądował bezpiecznie na własnym lot­ nisku”. O zestrzałach nieprzyjacielskich samolotów zameldowali także piloci z brytyjskich dywizjonów: por. Duryasz, por. Szczęsny i ppor. Głowacki — po jednym Me-110, sierż. Budzyński — Me-109, ppor. Różycki — 1 He-111 i por. Witorzeńć — 1/2 Do-17. Polegli w walkach w tym dniu: sierż. pilot Stefan Wojtowicz z 303 dywizjonu, sierż. pilot Stanisław Duszyński z 238 dywizjonu i sierż. pilot Antoni Wójcicki z 213 dywizjonu. Por. pilot Arsen Cebrzyński z 303 dywiz­ jonu został ciężko ranny — zmarł w szpitalu 19 września. Ppor. pilot Łokuciewski podzielił się swoimi wrażeniami z walki stoczonej 11 września na łamach kroniki 303 dywizjonu: „Wystartowałem o godzinie 16.00 jak zwykle z Paszką jako numer 2. W okolicy kanału na wysokości 16 tys. stóp zauważyłem duże zgrupowanie nieprzyjaciela, lecące mniej więcej wzdłuż wybrzeża. Ponieważ prowadzący dywizjon nie zauważył nie­ przyjaciela przez dłuższy czas, wobec tego Paszka poprowa­ dził atak. Skręciłem w prawo za dowódcą i tak zbliżamy się do nieprzyjaciela. A że byliśmy najwyżej, więc naszym obowiązkiem było związanie się z Me-109 i Me-110, co też w całej pełni osiągnęliśmy. Paszka pierwszy, ja drugi, a za nami cała ferajna — suniemy. Zostaliśmy zaatakowani z przo­ du z góry przez pojedynczy Me-109. Oczywiście wywiązała się walka kołowa. Myślałem początkowo, że to »Hurricane«

leci wprost na mnie, ale zauważyłem smugi z karabinów maszynowych, wobec czego skręciłem w lewo, aż w oczach pociemniało, i siedzę na ogonie Messerschmitta. Pięć krótkich seryjek — Me-109 pali się i sunie wprost do morza. Oddałem dodatkową seryjkę i już tylko kawałki leciały. Pilot nie skakał. Wobec czego nabrałem wysokości i metodą Donalda (Zumbacha) powziąłem plan przyczajenia się na wybrzeżu, wy­ czekując na powracające rozbitki, gdyż miałem jeszcze trochę amunicji. I rzeczywiście! 8 tys. stóp niżej zauważyłem Do-215 wracającego dziwnie spokojnie do Francji. Zdecydo­ wałem się po raz pierwszy zastosować atak z przodu z góry. Z lekkiej przewagi wysokości zaatakowałem, lecz niestety wynik słaby, gdyż tylko zakopcił i zrobił lekki unik w lewo. Wówczas zaatakowałem go ponownie z tyłu z góiy. Serie oddałem do ostatniego naboju. Zaczął najpierw dymić, potem palić się, a następnie przedziwnymi figurami, nie oglądanymi jeszcze w akrobacji, poszedł do ziemi, a ściślej mówiąc — do morza. Definitywny wynik mojej walki: 1 Me-109 i 1 Do-215”". Podobnie jak i inne brytyjskie dywizjony 12 Grupy Myśliw­ skiej, personel 302 czuł się zawiedziony. Tam na południu toczy się bitwa powietrzna, a oni gnuśnieją na swoich lotni­ skach w środkowej Anglii. Polacy chcieli walczyć tak jak ich bratni dywizjon — 303 Warszawski. Komendant stacji lot­ niczej interweniował w sztabie 12 Grupy. Zalecono mu, aby ułagodził Polaków, że przyjdzie kolej na 302, zostanie przesu­ nięty w swoim czasie na front południowy. 12 września było pochmurno, od rana dywizjon pełnił dyżur bojowy, lecz startów nie było. Niespodziewanie nadszedł po południu rozkaz, aby dywizjon 302 przeleciał zaraz na lotni­ sko w Duxford. W pięć minut później 12 „Hurricanów” było już w powietrzu i skierowało się na południe. Na lotnisku na Duxford bazowały dwa dywizjony — 19 na „Spitfirach” i 310 8

Ibidem, s. 43.

na ,,Hurricanach'’(czeski). Po wylądowaniu polski dywizjon skierowano do rejonu czeskiego dywizjonu dla uzupełnienia zbiorników benzynowych. Zaraz potem dywizjon polski wy­ startował na godzinne patrolowanie nad Londyn — do spot­ kania z samolotami nie doszło. Dywizjon skierowano pod sam wieczór na macierzyste lotnisko w Leconfield. 13 września dywizjon został czasowo przesunięty do Duxford na kilka dni. Lotów bojowych tego dnia nie wykonał. 14 września rano do Duxford przyleciały dwa nowe dywiz­ jony — 242 na „Hurricanach” i 611 na „Spitfirach”. Wszyst­ kie pięć dywizjonów stanowić miały eksperymentalny zwią­ zek taktyczny, zwany z angielska wingiem (wing — skrzyd­ ło). Dowodzić miał nim S/Ldr Douglas Bader, beznogi dowódca 242 dywizjonu. 15 września o godzinie 11.20 całe skrzydło zostało pode­ rwane w powietrze, skierowano je na południe nad Londyn. Na przodzie leciał 242 dywizjon z Baderem na czele, za nim czeski 310 dywizjon, jako trzeci w kolejności leciał 302. Dywizjony „Spitfirów” — 19 i 611 — uplasowały się nieco z tyłu za „Hurricanami”. W składzie pilotów dywizjonu polskiego byli: Satchell, Czerwiński, Wędziek, Chałupa, Pate­ rek, Palak, Chłopik, Jastrzębski, Kowalski, Łapka, Siudak i Karwowski. Lot ten po latach wspomina Satchell: „O godzinie 11.20 jedenaście dywizjonów 11 Grupy Myś­ liwskiej zaatakowało wielką wyprawę niemieckich bombow­ ców, osłanianych przez eskadry myśliwców Me-109. Główna walka rozegrała się w rejonie Londynu. Właśnie w momencie, kiedy formacje bombowe, mocno już pokiereszowane, za­ wracały do swoich baz, nadleciało nasze skrzydło. Wciąż wznosiliśmy się, aż w pewnych momencie dowódca skrzydła, Bader, krzyknął przez radio: Są przed nami, każdy wybiera swojego! Rozpoczęła się karuzela, tylko dywizjon 302 leciał dalej we wzorowym porządku. Celowaliśmy do bombowców, których było około stu dwudziestu.

Zaatakowaliśmy Niemców z góry i od tylu, ja wybrałem sobie Domiera i długą serią uspokoiłem tylko Strzelca a potem zapaliłem prawy silnik. Kiedy zakrętem odrywałem się od mojej ofiary, widziałem cztery bombowce z czarnymi krzyża­ mi walące się bezwładnie w dół do ziemi. Rozejrzałem się po niebie i dołączyłem do Polaków, atakujących eskadrę pięciu niemieckich bombowców Domierów. Nagle usłyszałem huk w kabinie i poczułem uderzenia w lewą nogę. Jednocześnie przemknął nade mną Messerschmitt Me-109. Kontuzja od odłamków kabiny nie była groźna, atakowałem więc dalej wybranego Domiera aż do wyczer­ pania amunicji. Domier odłączył od szyku i zaczął obniżać wysokość lotu"9. Po zebraniu meldunków od pilotów okazało się. że dywiz­ jon zestrzelił na pewno 7 Dornierów Do-17, a zwycięzcami zostali: Satchell — 1 Do-17, Chałupa — 2 Do-17, Czerwiński — 1 Do-17, Chłopik — 1 Do-17, Jastrzębski — 1 Do-17 oraz Łapka i Siudak wspólnie zestrzelili 1 Do-17. W tym samym czasie wystartował z Northolt także drugi polski dywizjon — 303 Warszawski. Dowodził nim F/Lt Kent. Dywizjon został skierowany na południe od Londynu, początek lotu był raczej skomplikowany i trudny. Dopiero po 25 minutach napotkano niemiecką wyprawę bombową w osło­ nie licznych eskadr myśliwskich Me-109 i Me-110 kierującą się na Londyn. Poszczególne klucze rozsypały się, każdy walczył na własną rękę. Trzeba było mocno wywijać „Hurricanami”, aby nie oberwać od Messerschmittów, a przy tym celnie strzelać do hitlerowskich maszyn. Po walce piloci powracali do bazy pojedynczo. Ppor. pilot Łokuciewski był ranny w nogę, jego samolot postrzelany — udało mu się szczęśliwie wylądować w Northolt. Po zebraniu meldunków od pilotów okazało się, że piloci zestrzelili na pewno 10 niemieckich samolotów: por. Henneberg— 1 Me-109 i 1 Do9

W. K r ó l , Walczyłem pod niebem Londynu, Warszawa 1982, s. 79-80.

215, por. Paszkiewicz — 1 Me-109, sierż. Wojciechowski — 1 Me-109, ppor. Łokuciewski — 1 Me-109, por. Żak — 1 Do-215, por. Pisarek — 1 Me-109, sierż. Frantiśek — 1 Me-110, ppor. Ferić — 1 Me-109 i ppor. Zumbach — 1 Me-109. Oto zapis z tego lotu w kronice dywizjonowej ppor. pil. Zumbacha: „Dnia 15 września, Roku Pańskiego 1940, w parę minut po jedenastej zostaliśmy poderwani na rendez-vous z adolfiakami. Byłem w kluczu Dzidka jako numer 2. Numerem 3 był porucznik Grzeszczak, który w walkach był jeszcze dziewicą. Dnia dzisiejszego miał pierwszy stosunek z Me-109, ale bez wyniku. Jak to było, opowiem. Naprzeciw nas zauważyliśmy Me-109. Zaczęliśmy gonić za nimi. Po chwili zobaczyliśmy wyprawę Dornierów 215, osła­ nianą od tyłu przez Me-109 i Me-110. Dzidek nabrał wysoko­ ści i z pieśnią na ustach ruszył do ataku. Poszedłem za nim. W tym momencie obejrzałem się do tyłu na wszelki wypadek. Oczywiście, już skurczybyki sunęły. Pierwszy, zdaje się, nie był pewny, co my za jedni. Odskoczyłem trochę w bok. W tej chwili szkop zaczął robić skręt podciągany. Przeciąłem mu drogę i wstrzyknąłem nielichą seryjkę. Od razu zadymił i poszedł w korek. Poszedłem za nim i zaczęła się poleczka. Coś mu się na mózg rzuciło, bo kręcił jakąś fantastyczną wiązankę, sądząc, że się od niego odczepię. Żeby przerwać ten jego promienny sen o ucieczce albo dodać mu odwagi, co chwilę podpuszczałem mu seryjkę. Ponieważ w ten sposób zużyłem już masę amunicji, a ten tylko dymił, postanowiłem odczekać, aż mu się zabawa znudzi i poleci po prostej. Tak też i zrobił. Będąc troszeczkę z boku skręciłem i rąbnąłem z bezpośredniej odległości. Tylko wióry poszły i od razu się zapalił. Męczyłem się z nim ze cztery minuty. Potem na­ brałem wysokości i zacząłem szukać następnego. Nawinęła się wyprawa około 13 Dornierów, atakowana przez Spitfiry. Podszedłem do ostatniego na jakieś 100 metrów i nacisnąłem

spust, ale niestety padło tylko kilka strzałów. Był to koniec amunicji, wobec czego poleciałem do domu” l0. Po uzupełnieniu zbiorników w paliwo 302 dywizjon — po­ dobnie jak i inne dywizjony skrzydła Badera na lotnisku Duxford — powołano do stanu alarmowego. Dywizjon polski mógł wystawić tylko 7 „Hurricanów”. W składzie pilotów dywizjonu byli: S/Ldr Satchell, ppor. Pilch, ppor. Karwowski, por. Czerwiński, kpt. Chłopik, ppor. Łapka i por. Kowalski. Wkrótce potem Niemcy przypuścili nowy atak na Londyn. Start skrzydła nastąpił o godzinie 14.15, dywizjon polski leciał na końcu zgrupowania pięciu dywizjonów. Skrzydło skierowało się na południe na wysokość 6 tys. metrów. Nieprzyjacielską wyprawę bombową, liczącą ponad sto ma­ szyn, spotkano na północ od Londynu o godzinie 14.45. Dywizjony będące w przodzie rozeszły się, by zaatakować wybrane człony. Satchell wykonał skręt w kierunku mniejszej formacji i wybrał eskadrę składającą się z 15 Dornierów, z boku kręciły się Me-109, tu i ówdzie były chmury. Po pierwszym ataku wyprawa Dornierów rozsypała się, poszcze­ gólne bombowce wpadły w chmurę. Ppor. Pilch poczekał pod chmurą, aż wyłonił się z niej Domier Do-17. Wtedy zaatakował go z góry i celnie ostrzelał. Przelatując nad nim zauważył, że tylny strzelec już nie strzela. Wykonał szybki zwrot i zaatakował od ogona z bliskiej odległości. Z lewego silnika buchnął ciemny dym. Niemiec zawrócił w kierunku ujścia Tamizy i paląc się intensywnie, obniżał wysokość. W tej chwili Pilch zauważył innego bombowca Do-215, wyłaniającego się z chmury. Natychmiast go zaatakował. Strzelec pokładowy bronił się zaciekle, ale po celnej serii Pilcha przestał strzelać. Na prawym silniku bombowca powstał pożar. Niemiec szybko tracił wysokość i wkrótce wpadł w morze niedaleko Mar­ gate. 10

W ç g r z e c k i, op. cit., s. 47^-8.

Piloci 303 dywizjonu, lotnisko Northolt, 7 września 1940 r. Od lewej: ppor. Witold Łokuciewski, ppor. Mirosław Ferić, S/Ldr Ronald Keilet, por. Bogdan Grzeszczak, ppor. Jan Zumbach, ppor. Jerzy Radomski i por. Zdzisław Henneberg

Dowódcy brytyjscy 303 dywizjonu. Od lewej: dowódca dywizjonu — S/Ldr Ronald Keilet, dowódca eskadry B — F/Lt John Kent i dowódca eskadry B — F/Lt Stohl Forbes

Od lewej: ppor. pilot Jan Zumbach i ppor. pilot Kazimierz Daszewski — obaj z dywizjonu 303

Drugi polski zjonu por. Urbanowicz

dowódca 303 pilot Witold

dywipilot

Por. pilot Ludwik Paszkiewicz, 303 dywizjonu, zginął 27 września 1940 r.

Pilot 303 dywizjonu por. Arsen Cembrzyński. Zestrzelony w wal­ ce i ranny 11 września, zmarł w szpitalu 19 września 1940. r

Sierż. pilot Josef Frantiśek (Czech) walczył w składzie dywi­ zjonu 303. Zginął w wypadku lot­ niczym 8 października 1940 r.

Ppor. pilot Jarosław Sterbacek z czeskiego 310 dywizjonu, zginął w walce 31 sierpnia 1940 r.

„Hurricane” Mk-I należący do dywizjonu 303

Piloci'czescy z 310 dywizjonu. Lotnisko Duxford, październik 1940 r.

Zestrzelony nad Anglią Messerschmitt Me-109, wrzesień 1940 r.

Niemiecki bombowiec Heinkel He-111 nad londyńskimi dokami, wrze­ sień 1940 r.

Por. Kowalski złapał w celownik wybranego Do-17 i strze­ lał do niego krótkimi seriami. Dornierowi odpadł ogon i runął bezwładnie do ziemi. Do walki włączyły się Messerschmitty. Zostali zestrzeleni kpt. Chłopik i ppor. Łapka, obaj opuścili samoloty, by ratować się ze spadochronami. Kpt. Chłopik zderzył się przy skoku ze statecznikiem i nie otworzył spadochronu — zginął na miejscu. Natomiast ppor. Łapka wylądował szczęśliwie, lecz zwichnął nogę w stopie. Ppor. Karwowski na uszkodzonym samolocie musiał wylądo­ wać w polu, wyszedł z opresji cało, ale samolot został rozbity. Dywizjon 302 zestrzelił w tym locie 3 samoloty niemieckie, stracił 1 pilota, 1 był kontuzjowany i 3 „Hurricany” uległy zniszczeniu. W walkach popołudniowych wziął także udział 303 dywiz­ jon w składzie 9 „Hurricanów”. Dowodził S/Ldr Keilet. Nalot niemiecki na Londyn był podobnie duży jak w południe. Fighter Command rzuciło do walki wszystkie swoje rezerwy z 11 Grupy Myśliwskiej. Piloci 303 dywizjonu zestrzelili 6 dalszych samolotów Luftwaffe, w tym Keilet zestrzelił 1 Me-110 i Do-215, a por. Urbanowicz 2 Do-215, ppor. Ferić 1 Me-110 i sierż. Wojciechowski 1 Me-109. Nie obyło się tym razem bez strat — zginął sierż. pilot Michał Brzezowski, a sierż. pilot Tadeusz Andruszkow uratował się ze spado­ chronem. Piloci walczący w dywizjonach brytyjskich zameldowali zestrzały pewne 2 Do-17 i Me-110. Tak więc w tym dniu polscy myśliwcy odnieśli duży sukces — zestrzelili razem 29 hitlerowskich samolotów przy stratach: 2 pilotów podległych, 2 rannych, 5 zniszczonych „Hurricanów” i kilka uszkodzo­ nych 11 Fighter Command podało, że 15 września 1940 roku podlegle mu dywizjony myśliwskie zestrzeliły 185 samolotów niemieckich. Po wojnie — na podstawie dokumentów Luftwaffe — okazało się, że Niemcy stracili tego dnia 61 maszyn. Ramsey, op. cit., s. 707.

16 września obydwa polskie dywizjony spotkań z niemiec­ kimi samolotami nie miały. 17 września 303 dywizjon wystartował do lotu bojowego 0 godzinie 15.00. Nad ujściem Tamizy sierż. pilot Woj­ ciechowski zestrzelił Me-109, pilot niemiecki poniósł śmierć. Dywizjon 302 patrolował nad Londynem w składzie skrzydła z Duxford, ale do żadnych walk nie doszło. 18 września warunki pogodowe sprzyjały działaniom lot­ niczym. Niemcy zaatakowali Londyn w rejonie ujścia Tami­ zy, gdzie znajdowały się zbiorniki paliw płynnych i doki. Tego dnia 302 dywizjon wykonał trzy loty w składzie skrzyd­ ła Badera. W ostatnim locie, między godziną 16.15 a 17.45, napotkano wyprawę bombową, z którą stoczono zaciętą wal­ kę. Oto raport z tego lotu i walki: ..Secret — 302 Polish Intelligence Combat Report Form F Sektor — Duxford Data — 18 września 1940 roku Eskadra, dywizjon — eskadry A i B dywizjonu 302 Liczba samolotów nieprzyjaciela — około 30 Typ samolotów nieprzyjaciela — Do-17. Do-215 i Ju-88 Czas przeprowadzenia walki — godzina 17.20 Rejon walki — ujście Tamizy Wysokość nieprzyjaciela — 16 tys. stóp Straty nieprzyjaciela — 6 Ju-88, 1 Do-215 i 2 Do-17 zestrzelone na pewno oraz 2 Ju-88 i 1 Do-17 zestrzelone prawdopodobnie, a także 1 Ju-88 uszkodzony Straty własne — 1 »Hurricane«”. W raporcie szczegółowym 12 podany jest skład, opis lotu 1 meldunki poszczególnych pilotów. Wynika z niego, że pewne zestrzały osiągnęli: F/Lt Riley — 2 Ju-88, ppor. Pilch — 1 Do-17, S/Ldr Satchell — 1 Do-215, ppłk Mümler — 1 Do-17, por. Kowalski — 1 Ju-88, sierż. Paterek — 1 Ju-88, ppor. Karwowski — 1 Ju-88 i ppor. Wapniarek — 1 Ju-88. „Hurricane” sierż. Paterka został w walce uszkodzony, pilot 12

K r ó l , op. cit., s . 8 9 .

był zmuszony wylądować w polu, samolot rozbił się, pilot wyszedł bez szwanku. Dywizjon 03 również startował trzykrotnie. W trzecim locie, już po godzinie 17.00, nad Londynem doszło do walki z samo­ lotami niemieckimi — sierż. Frantisek zestrzelił Me-109, a ppor. Ferić Do-215. Tego dnia w godzinach rannych przyjechał do 303 dywiz­ jonu Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, by dokonać dekoracji pilotów odznaczeniami bojowymi. Uroczystość od­ bywała się między pierwszym i drugim lotem około godziny 11. Srebrne Krzyże Orderu Virtuti Militari otrzymali: mjr Krasnodębski, por. Paszkiewicz, por. Łapkowski, por. Henneberg, por. Januszewicz, por. Urbanowicz, ppor. Ferić, ppor. Zumbach, ppor. Daszewski, ppor. Łokuciewski, sierż. Kara­ bin, sierż. Szaposznikow, sierż. Wojtowicz i sierż. Wünsche. Krzyże Walecznych zostały przyznane por. lek. Wodeckiemu, sierż. Rogowskiemu oraz por. Cebrzyńskiemu i sierż. Brzezowskiemu pośmiertnie. 19 września było pochmurno, działania ograniczyły się do pojedynczych nalotów na Londyn i inne miasta. Tuż przed południem z lotniska Duxford wystartował w trybie alar­ mowym klucz z 302 dywizjonu w składzie — dowódca F/Lt Riley, kpt. Jastrzębski i por. Kowalski. Klucz został na­ prowadzony na pojedynczego Ju-88 między chmurami w rejo­ nie Bury St. Edmunds w hrabstwie Suffolk. Szybko został zestrzelony — załoga niemiecka zginęła. Zwycięstwo przypa­ dło w udziale Kowalskiemu i Rileyowi. W następnych dniach działania lotnicze były ograniczone ze względu na słabe warunki atmosferyczne. Po sukcesach Polaków w ostatnich dniach pełno było wiadomości w co­ dziennej prasie brytyjskiej i polskiej, a także w londyńskim radiu. Do 303 dywizjonu nadchodziły gratulacje, listy i tele­ gramy, podarunki. Od dyrektora generalnego rozgłośni lon­ dyńskiej BBC przyszedł telegram gratulacyjny następującej treści:

„Radio BBC przesyła ciepłe życzenia dla sławnego 303 polskiego dywizjonu wraz z gratulacjami z powodu wspania­ łego rekordu i najlepszymi życzeniami na przyszłość. Wy używacie przestworzy dla swoich dzielnych wyczynów, a my do głoszenia o nich światu. Niech żyje Polska! (—) F. W. Ogilvie — Director General”. 21 września na lotnisku Exeter w 601 dywizjonie wydarzył się tragiczny wypadek. W czasie startu do lotu treningowego kluczem „Hurricane” por. pilota Juliusza Topolnickiego przy­ padł do ziemi i rozbił się, pilot zginął na miejscu. 23 września 303 dywizjon stoczył walkę na południe od Londynu — piloci F/Lt Kent i sierż. Szaposznikow zgłosili zestrzały dwóch Me-109. W dokumentach Luftwaffe stwier­ dzony jest jeden zestrzał. 24 września podczas ofensywnego patrolu 605 dywizjonu „Hurricanów” sekcja w pokładzie P/O Muirhead i ppor. Witold Głowacki zestrzeliła nad Boulogne niemieckiego bom­ bowca Do-17. Wkrótce potem zginął w walce z Me-109 Głowacki. Dywizjon 303 startował tego dnia trzy razy, ale spotkań z nieprzyjacielskimi samolotami nie miał. 302 dywiz­ jon nie był podrywany w powietrze. 25 września zgłosił zestrzelenie He-111 ppor. pilot Różycki z 238 dywizjonu „Hurricanów”, operującego wtedy z lotniska Middle Wallop. Po południu 302 dywizjon powrócił do swojej bazy w Leconfield i objął tam służbę bojową, ograniczającą się przeważnie do osłony konwojów morskich przy wschod­ nim wybrzeżu Anglii. Do dywizjonu przybyło 12 pilotów po przeszkoleniu w 5 OTU w Aston Down, a także przeszkoleni w innych OTU — ppor. Bronisław Bernaś, ppor. Stefan Kleczkowski, sierż. pchor. Zbigniew Kleniewski i sierż. Jerzy Załuski. Dywizjon miał 32 pilotów. Władze miejskie Hull od dawna utrzymywały bliskie sto­ sunki z dowództwem stacji lotniczej w Leconfield. Jeszcze

bardziej stały się one serdeczne, gdy dowiedziano się o sukce­ sach dywizjonu polskiego w walkach nad Londynem. W kro­ nice dywizjonowej znajduje się z tego okresu zapis, mówiący 0 przyjaznych stosunkach ze społecznością Hull: „W czasie koncertu, zorganizowanego we wrześniu w tea­ trze w Hull pod nazwą »RAF z Leconfield«, gwoździem programu był występ polskiego chóru pod przewodnictwem por. Sarnickiego, zorganizowanego z polskich lotników. Kon­ cert rozpoczął się odśpiewaniem naszego hymnu narodowego Jeszcze Polska nie zginęła przy akompaniamencie orkiestry wojskowej. Potem odśpiewano szereg piosenek żołnierskich, a Góralu, czy ci nie żal i Kujawiaka musieli Polacy bisować. Publiczność nagrodziła Polaków serdecznymi długimi oklas­ kami. Występ tak się spodobał, że koncert musiano powtórzyć 29 września. Sala wypełniona była po brzegi. Miejscowa prasa zamieściła nazajutrz dużą fotografię polskiego chóru, a artykuł zatytułowano »Polskie talenty w Royal Air Force«”. 26 września, zaraz po południu, na lotnisko Northolt przyje­ chał w otoczeniu swojej świty Jego Królewska Mość Jerzy VI, aby porozmawiać z pilotami słynnego dywizjonu polskiego 1 pilotami kanadyjskiego dywizjonu numer 1, stacjonującego również na tym samym lotnisku. W czasie pobytu króla w 303 dywizjonie nadszedł telefoniczny sygnał na start. Król po­ dziwiał szybki i zdecydowany start 12 „Hurricanów”. Do spotkania z wyprawą Luftwaffe doszło do Portsmouth, wal­ czono z Messerschmittami i bombowcami. Polacy po walce zgłosili zestrzelenie 7 He-111,2 Do-215 i 4 Me-109. 3 „Hurricany” powróciły postrzelone, a jeden musiał lądować w polu — pilot por. Januszewicz wyszedł cało. Zapis z walki por. pilota Urbanowicza: „26 września 1940 roku. Start około godziny 16.00. Wy­ szliśmy nad chmury w kierunku na południe od Londynu. Po chwili na naszej wysokości ujrzałem szereg wybuchów artyle­ ryjskich, co oznacza, że za chwilę ujrzymy wyprawę bombo­ wą. I rzeczywiście, za moment widzę mnóstwo bombowców

He- 111. Było ich około sześćdziesięciu na tej samej wysoko­ ści, co my. Leciały od strony Portsmouth na Londyn. Nad nami grupka Me-109. Atakujemy szyk bombowców, który zawraca w kierunku kanału. Zaczął się pościg. Za chwilę widzę dwa bombowce zapalone, walące się w dół. Jesteśmy nad kanałem. Pościg trwa. Widzę wpadającego »Hurricana« do wody i Messerschmitta 109. Cały szereg maszyn bom­ bowych dymi po naszym ataku. Wybrałem sobie maszynę, która lekko odłączyła od szyku. Strzelam. Maszyna dymi, lecz dalej leci. Podchodzę na odległość około stu metrów i od­ stawiam długą smutną serię ognia. Niemiec wali się do wody. Koniec jego istnienia. Amunicji już nie mam, jestem nad środkiem kanału. Mnóstwo pojedynczych myśliwców wraca z łowów do Anglii. Do mnie dołącza ppor. Zumbach, lecimy i wracamy na lotnisko” W piątek 27 września 303 dywizjon startował dwukrotnie i stoczył dwie walki z samolotami Luftwaffe. Start do pierwszego lotu w składzie 11 „Hurricanów” odbył się o godzinie 8.50. Dywizjon został skierowany na południe od Londynu, gdzie na wysokości 7 tys. metrów zwarł się w walce z około 30 He-111 pod silną osłoną, około 50 Me-109. „Warszawiacy” zaatakowali najpierw niemieckich myśliwców, a następnie przedarli się do bombowców. Wywiązały się powietrzne pojedynki, walka była ciężka. Niemcy, mimo włączenia się do walki dwóch innych dywizjonów RAF, mieli przewagę. Polacy znów stanęli na wysokości zadania: zgłosili 6 zestrzałów Me-109, 3 Ju-88, 4 He-111 i 2 Me-110. Poległo dwóch pilotów — por. pilot Ludwik Paszkiewicz i sierż. pilot Tadeusz Andruszkow, a por. pilot Walerian Żak, ranny i poparzo­ ny, uratował się ze spadochronem, został umieszczony w szpitalu. Do lotu popołudniowego wystartowało tylko 6 „Hurrica­ nów”, inne nie były jeszcze gotowe mimo wytężonego wysił­ ku mechaników. Eskadra została skierowana nad Londyn. Tam spotkała się z grupą 15 Ju-88 i około 60 Me-109. 13

W ę g r z e c k i, op. cit., s. 60.

Niemiecka wyprawa była już w drodze powrotnej do Francji. Dywizjon zaatakował Niemców z przewagi wysokości i sto­ czył zaciętą, upartą walkę z napastnikami. Piloci zgłosili zestrzelenie 1 Me-109 oraz 2 i 1/2 Ju-88. Dowódca dywizjonu, por. pilot Urbanowicz, zestrzelił w obu lotach 4 hitlerowskie samoloty. Jak to zrobił, opisał w kronice dywizjonowej: „Godzina 9.00 start. Lecimy znowu na południe od Lon­ dynu. Naprowadzeni przez radio, napotykamy kilkadziesiąt Heinkli He-111, idących zwartym szykiem na Londyn. Ataku­ jemy. Zanim jednak doszliśmy do bombowców, kilkadziesiąt Me-109 zwaliło się nam z góry. Wywiązał się cały szereg pojedynków powietrznych. Widzę kilka maszyn myśliwskich, spadających w ogniu. Były to myśliwce niemieckie i angiels­ kie. Trójki naszego dywizjonu dochodzą jednak do zgrupowa­ nia bombowego. Widzę Heinkla 111 spadającego częściami do dołu, zaś obok dwóch Niemców na spadochronach. Przy­ pomniały mi się w tym momencie wszystkie zbrodnie Nie­ mców. Za chwilę widzę znów około 40 Messerschmittów 110, ciągnących jeden za drugim od kanału La Manche w stronę Londynu na wysokości około 20 tys. stóp. Atakuję. Szyk zagina się i tworzy zamknięte koło. Dojście do nich jest trudne. Nabieram przewagę wysokości i z dużą szybkością chcę zaatakować jednego z nich. Nagle jak piorun zaatakowały mnie dwa Me-109 z żółtymi pyskami. Z góry i z boku obaj strzelają. Widzę smugi, lecz pociski smugowe przebiegają przed kadłubem mojego samolotu. Skręcam swoją maszynę w ich stronę. Mijają mnie. Jestem na ogonie drugiego w odległości 100 metrów. Oddaję serię, bez poprawki. Zapalił się szybko. Pilot nie wyskoczył. Resztki maszyny paliły się na dole. Za chwilę widzę jedną maszynę Me-110. Odłącza z koła i kieruje się w stronę kanału. Mam przewagę wysokości. Atakuję. Strzelam z od­ ległości około 200 metrów — nic! Podchodzę drugi raz i atakuję — nic! Zaczyna się między nami walka. Smugi

jego pocisków jakoś szczęśliwie obramowują mój samolot. Podchodzę jeszcze bliżej, włażę w ogon, jestem trochę zły. Strzelam długo. Niemiec dymi, dochodzę zupełnie blisko i pakuję nową serię w pilota. Maszyna zderza się z ziemią, pali się, widzę tylko drobne kawałki samolotu. Mam mało benzyny i zupełnie nie mam amunicji, zawracam więc na lotnisko. Około 16.00 startujemy w 6 maszyn tylko, gdyż reszta jest postrzelana. Nad Londynem dostajemy przez radio kurs 110. Na wysokości pod tym kursem widzimy kilkanaście maszyn bombowych, będących nad południowo-wschodnim skrajem Londynu, atakowanych przez naszych myśliwców. Nad nami około 60 Me-109, lecz nie atakują nas. Ścigamy bombowce, ale dochodzimy ich dopiero nad kanałem i atakujemy. Ja atakuję jednego. Szybko go zapalam. Widzę ogień z prawego silnika. Dodaję jeszcze jedną serię. Junkers 88 wali się w kanał tuż przy wybrzeżu. Atakuję drugi Ju-88 z przodu z dołu. Szybko go kończę i również wpędzam do morza. Widzę kawałki samolotu na wodzie i Niemca ze spadochro­ nem obok nich. Była to w tym dniu moja czwarta maszyna” l4. 27 września był dla 303 dywizjonu dniem krwawych, bolesnych strat, ale w rezultacie należy zaliczyć go do dni zwycięskich. W dniu tym konto zestrzalów dywizjonów prze­ kroczyło sto zgłoszonych pewnych zwycięstw nad samolotami Luftwaffe. Z tej okazji wpłynął do dywizjonu telegram na­ stępującej treści: „Do dowódcy 303. Przekroczyliście 100 zwycięstw nad nieprzyjacielem. Se­ rdecznie Wam za Waszą dzielność dziękuję. Dobrze służycie Ojczyźnie. Służcie Jej nadal dzielnie dla Jej wolności i chwały. (—) Sikorski”.

14

Ibidem, s. 61-62.

W ostatnich dniach września działalność Luftwaffe w dzień wyraźnie zmalała, ale bombardowania nocne, szczególnie Londynu, przybierały na sile. Zaczęła się bitwa na wyczer­ panie. Po całonocnych atakach bombowych następowały ataki dzienne przeprowadzane przez samoloty myśliwskie Me-109 i Me-110, którym podwieszano bomby pod skrzydła i kadłu­ by. Niemcy zrzucali je na oślep na Londyn, często spoza chmur, które coraz częściej zakrywały niebo nad Anglią. Do spotkań i walk dochodziło teraz rzadziej, uniemożliwiały je mgły i zamglenia, słaba widoczność i chmury warstwowe na różnych wysokościach. W związku ze stratami, jakie 303 dywizjon poniósł we wrześniu — pięciu zabitych (Cebrzyński, Wojtowicz, Brzezowski, Paszkiewicz i Andruszkow) oraz dziewięciu rannych (Krasnodębski. Forbes, Łapkowski, Daszewski, Karubin, Ro­ gowski, Wünsche, Łokuciewski i Żak) — Inspektorat Polskich Sił Powietrznych skierował do 303 nowych pilotów z Bazy Lotniczej w Blackpool. Byli to: Grzeszczak, Palusiński. Ko­ walski i Bełc. Trzech pilotów przybyło z 302 dywizjonu: Palak, Paterek i Siudak. Powrócili również ze szpitali — For­ bes, Łokuciewski i Karubin. Skład pilotów 303 dywizjonu 30 września był następujący: dowódca brytyjski — S/Ldr Ronald Keilet, dowódca polski — por. Witold Urbanowicz, dowódca brytyjski eskadry A — F/Lt John Kent, dowódca polski — por. Zdzisław Henneberg i piloci: por. Bogdan Grzeszczak, podporucznicy — Mirosław Ferić, Jerzy Palusiński, Jerzy Radomski, sierżanci — Edward Paterek, Eugeniusz Szaposznikow, Stanisław Karubin, Antoni Siudak i Józef Kania; dowódca brytyjski eskadry B — F/Lt James Forbes, dowódca polski — por. Marian Pisarek i piloci: por. Wojciech Januszewicz, podporucznicy — Witold Łokuciew­ ski, Jan Zumbach, Bogusław Mierzwa, sierżanci — Józef Frantiśek (Czech), Henryk Skowron, Jan Kowalski, Marian Bełc, Jan Rogowski, Mirosław Wojciechowski i Jan Palak.

26 września 253 dywizjon brytyjski „Hurricanów”, operu­ jący z lotniska Kenley, wykonywał lot patrolowy nad kanałem naprzeciwko Dungeness na wysokości 5 tys. metrów. W jego składzie leciał ppor. pilot Włodzimierz Michał Samoliński. W pewnym momencie, z niewiadomych powodów, Polak zanurkował pod dużym kątem i nie wyprowadzając samolotu wbił się w nurty morza. Był on szesnastym poległym myśliw­ cem polskim wśród walczących w dywizjonach RAF w sierp­ niu i wrześniu. 27 wrześniu zameldował o zestrzale Me-110 sierż. pilot Budzyński z 605 dywizjonu, a sierż. pilot Jeka z 238 dywizjonu o udziale w zestrzeleniu z brytyjskim pilotem 1/2 Me-109. 28 września ppor. pilot Różycki zgłosił zestrzelenie 1 Me-110, co jednak nie zostało zweryfikowane po wojnie. Jedyny stracony w tym dniu przez Niemców samolot tego typu rozbił się w czasie lotu ćwiczebnego na terenie Rzeszy. 30 września 303 dywizjon startował trzykrotnie, a dwukrot­ nie stoczył walki. Por. Urbanowicz zgłosił zestrzelenie 2 Me-109 i 1 Do-17. Ppor. Radomski zestrzelił 1 Do-17, ale zaraz potem sam został zestrzelony i ratował się ze spado­ chronem. Również i sierż. Karubin zaliczył na swoje konto zestrzał Me-109, a także por. Nowierski z 609 dywizjonu również Me-109. 1 października 303 dywizjon startował dwukrotnie na zada­ nia bojowe. W pierwszym locie — start nastąpił o godzinie 13.15 — napotkano formację Me-109. Odłączone pojedyncze samoloty niemieckie zaatakował dowódca eskadry A F/Lt Kent — zestrzelił na pewno Me-109 i drugiego Me-109 uszkodził. 5 października od świtu 303 dywizjon był w stanie pogoto­ wia alarmowego. Tego dnia dywizjon był aż cztery razy podrywany w powietrze, lecz tylko jeden raz doszło do zwarcia z samolotami nieprzyjaciela, w pierwszym wylocie, do którego wystartowano o godzinie 11.05.

Nad hrabstwem Kent spotkano wyprawę Luftwaffe składa­ jącą się z sześćdziesięciu Me-109 i dziesięciu Me-110. Te ostatnie zostały zaatakowane bardzo skutecznie, stoczono twardą walkę, do której włączyły się też Me-109. Dywizjon odniósł znów duże zwycięstwo, zgłoszono zestrzelenie 5 Me-110 i 4 Me-109. Straty własne to jeden pilot poległy — por. Wojciech Januszewicz i jeden stracony „Hurricane”. Walka odbyła się w rejonie Hawkinge. Zweryfikowane zo­ stały 4 zestrzały Me-110 i 2 Me-109. Zwycięzcami zostali: por. Pisarek, ppor. Ferić, por. Henneberg, sierż. Bełc, sierż.h Karabin i sierż. Palak. Jedno zwycięstwo odniósł kronikarz dywizjonowy ppor. pilot Ferić, który napisał: „5 października 1940 roku. Startujemy o godzinie 11.05 i lecimy nad wschodnią część hrabstwa Kent. Tutaj spotyka­ my się najpierw z Me-109 w liczbie około 60 maszyn rozproszonych na wielkiej przestrzeni, a później nadlatuje 10 Me-110, robiąc koło utartym już zwyczajem. Ponieważ ta draga fala, osłaniana 109-tkami, była wyżej od nas, trzeba było się do nich wdrapać, co było dość niebezpieczne. W cza­ sie wytwarzającej się walki zauważyłem jedną 110-tkę, która jakby gwałtowną piką rzuciła się do ziemi i do ucieczki. Pognałem więc za nią. Minąłem brzeg i widzę, jak artyleria pierze do szwaba, a jednocześnie wskazuje kierunek. Nad morzem niskie chmury i mgiełka. Szkop myśli zapewne, że go to zbawi, lecz ja się zbliżam i oddaję serię. Maszyna tak szybko dała susa do wody, że mnie to zdziwiło. Taki był koniec szkopa łudzącego się ucieczką” 15. Podczas gdy 303 dywizjon pełnił służbę i walczył, do szpitala polowego w Famborough przyjechał Naczelny Wódz gen. Sikorski, aby udekorować przebywającego na leczeniu, popa­ rzonego w walce powietrznej, pierwszego dowódcę 303 dywiz­ jonu Warszawskiego, mjr pilota Zdzisława Krasnodębskiego. 15

Ibidem, s. 77.

Przybycie do szpitala szefa rządu państwa sprzymierzonego, czynnie wspierającego osamotnioną Anglię w krytycznych chwilach wojennych, było zarówno dla personelu medycznego, jak i dla pacjentów szpitala nie lada wydarzeniem. Sikorski — w asyście dyrektora szpitala i oficerów sztabu generalnego — podszedł do łóżka, w którym leżał owinięty bandażami mjr Krasnodębski. Wśród głębokiej ciszy generał zwrócił się do chorego i powiedział: »Panie majorze, nadaję panu, jako dowódcy sławnego Dywizjonu Warszawskiego imienia Tadeusza Kościuszki, Krzyż Virtuti Militari V klasy za osobiste męstwo, stwier­ dzone bohaterskimi czynami wobec wroga oraz za wychowa­ nie żołnierzy podległego panu dywizjonu w duchu ofiarnej służby żołnierskiej«” l6. Następnie przypiął do koszuli chorego krzyż, złożył mu serdeczne gratulacje i usiadł na łóżku, aby długo z chorym po przyjacielsku porozmawiać. 6 października pogoda nie nadawała się do wykonywania lotów, siąpił deszcz, dolna podstawa chmur sięgała 100 met­ rów. Około godziny 12 nad lotnisko Northolt wypadł pojedyn­ czy bombowiec Ju-88 i zrzucił dwie bomby 500-kilogramowe — spadły one w rejonie samolotów 303 dywizjonu. Jedna z bomb nie eksplodowała, od wybuchu drugiej zginął sierż. pilot Antoni Siudak i uszkodzone zostały trzy samoloty. Znajdujący się w tym rejonie por. inż. Wacław Wiórkiewicz oraz mechanicy — sierż. Józef Mikołajczak i plut. Władysław Roubo, pośpieszyli na ratunek pilotowi i odciągnęli samoloty z miejsca, gdzie wryła się w ziemię pierwsza bomba. Za wykazaną odwagę przy ratowaniu pilota i sprzętu wszy­ scy trzej zostali wkrótce odznaczeniu Krzyżami Walecznych. Wypada tu wspomnieć, że por. inż. Wiórkiewicz był oficerem technicznym dywizjonu, znającym perfekt swój zawód, wyjąt­ kowo pracowitym, dzień i noc przebywającym w rejonie 16

Ibidem, s. 78.

powierzonych mu samolotów, pomagający mechanikom w pracy przy doprowadzaniu postrzelonych samolotów do gotowości bojowej. Piloci i mechanicy nazywali go „Tytanem pracy”, szanowali i poważali. 7 października dywizjon startował trzykrotnie. W drugim locie, do którego start nastąpił o godzinie 13.15, nad ujściem Tamizy doszło do spotkania z członem niemieckich myśliw­ ców Me-109. W wyniku walki Polacy zestrzelili 3 niemieckie maszyny. Zwycięstwa zaliczyli — por. Pisarek, sierż. Szaposznikow i sierż. Bełc. Zestrzały zgłosili też: sierż. Budziński z 605 dywizjonu — Me-109, por. Szczęsny z 74 dywizjonu — Do-17 i sierż. Jeka z 238 dywizjonu — Ju-88. Wszystkie zestrzały zostały po wojnie potwierdzone w dokumentach Luftwaffe. 8 października 303 dywizjon wystartował o godzinie 9.00 na patrolowanie w rejonie Biggin Hill, gdzie stwierdzono grupki Me-109. Po pewnym czasie Niemcy zawrócili do Francji, więc dywizjon skierowano na lotnisko startu. Z lotu nie powrócił sierż. pilot Józef Frantiśek. Dowódca klucza w składzie którego leciał Frantiśek, tak o tym wydarzeniu napisał w kronice: „W dniu 8 października, w czasie powrotu dyonu z pat­ rolowania, sierż. Frantiśek, lecąc jako nr 2 w moim kluczu, odłącza i nurkuje, wyprzedzając cały squadron. Prowadziłem go wzrokowo w kierunku na Londyn, aż zniknął mi z oczu nisko nad ziemią w prawym zakręcie. Po wylądowaniu długi czas nie mogliśmy się doczekać, aż wreszcie przyszła wiado­ mość o znalezieniu rozbitej maszyny z nieżyjącym pilotem. Po śmierci Frantiśek został awansowany przez władze czeskie do stopnia podporucznika oraz otrzymał trzecie odznaczenie, tym razem od Czechów” l7. Naoczni świadkowie stwierdzili, że Frantiśek przeleciał nisko nad wybranym domem i wykonując powolną beczkę na 17

Ibidem, s. 82.

malej wysokości — zawadził skrzydłem ..Hurricana” o prze­ szkodę, powodując katastrofę. Ppor. pil. Józef Frantiśek — ze zgłoszonymi 17 zestrzałami niemieckich samolotów — znajdował się na czele listy zwy­ cięzców okresu bitwy o Wielką Brytanię. Pochowany został na cmentarzu w Northwood niedaleko Northolt, gdzie również znajdują się groby polskich myśliwców. 10 października do dywizjonu nadszedł rozkaz z Fighter Command wycofujący 303 dywizjon z 11 do 12 Grupy Myśliwskiej na stację lotniczą w Leconfield w hrabstwie York, aby tam zregenerować nadwątlone siły. Piloci i mecha­ nicy trzymali się wprawdzie dzielnie, ale zmęczenie dawało się im już we znaki. Najgorsze było wyczekiwanie na wiado­ mości o tych. którzy nigdy nie wrócili z lotów bojowych. A takich było w ciągu zaledwie miesiąca ośmiu. Dziewięciu rannych powoli przychodziło do zdrowia, długo trzeba było jeszcze czekać na ich powrót do dywizjonu. Miejsce dywizjonu w Northolt zajął bratni 302 dywizjon Poznański, operujący dotychczas z lotniska Leconfield. Za­ miana lotnisk nastąpiła 11 października. Skład pilotów 302 dywizjonu był następujący: dowódca brytyjski — S/Ldr Jack Satchell, dowódca polski — ppłk pilot Mieczysław Miimler; dowódca eskadry A brytyjski — F/Lt John Farmer, instruk­ tor — F/O Peter Carter, dowódca eskadry A polski — kpt. pilot Piotr Laguna i piloci: kpt. Antoni Wczelik, por. Julian Kowalski, podporucznicy — Włodzimierz Karwowski, Stanisław Łapka, Jerzy Czerniak, Zbigniew Wróblewski, Jan Maliński, sierżanci — Marian Wędzik. Wilhelm Kosarz i Eugeniusz Nowakiewicz; dowódca eskadry B brytyjski — F/Lt James Thomson, instruktor F/Lt William Riley, dowódca eskadry B polski — kpt. pilot Franciszek Jastrzęb­ ski i piloci: kpt. Jan Czerny, por. Tadeusz Czerwiński, pod­ porucznicy — Edward Pilch, Wacław Król, Władysław Gnyś,

Bronisław Bernaś, Aleksy Żukowski, sierżanci — Antoni Markiewicz, Antoni Beda, Antoni Łysek i podchorąży Zbi­ gniew Kleniewski. Na lotnisku Northolt przebywały trzy dywizjony „Hur­ ricanów” — 302 polski i brytyjskie — 229 i 615. Dywizjon polski 12 i 13 października lotów bojowych nie wykonywał, prowadzono jedynie loty zapoznawcze z nowym rejonem operacyjnym. 14 października pogoda była pochmurna, deszczowa i mgli­ sta, w południe małe przejaśnienia. Na alarm poderwano klucz w składzie S/Ldr Satchell, ppłk Miimler i ppor. Karwowski. Naprowadzano go na niemieckiego bombowca na południe od Londynu, lecz do spotkania nie doszło ze względu na cał­ kowite zachmurzenie. Po południu eskadra B wykonała lot bojowy razem z brytyjskim 615 dywizjonem na przechwyce­ nie niemieckiej wyprawy, która jednak znad połowy kanału zawróciła do Francji. 15 października rano było zimno, pochmurno, deszczowo i mglisto. Pół godziny przed wschodem słońca 302 dywizjon objął dyżur bojowy. W sali wypoczynku pilotów — w baraku w rejonie rozstawienia samolotów — wypisane były na tab­ licy nazwiska pilotów pełniących służbę, a przy nich przy­ dzielone im samoloty: Satchell — WX-L, Laguna — WX-A, Maliński — WX-B, Kosarz — WX-K, Wróblewski — WX-B, Łysek — WX-F. Riley — WX-M, Czerwiński — WX-0, Wędzik WX-R, Pilch — WX-P. Król — WX-V i Markiewicz — WX-X. Trudno wymazać z pamięci tamte chwile. Włożyliśmy kombinezony i żółte kamizelki ratunkowe. Każdy pilot sprawdził przygotowanie swojego samolotu do lotu i przekazał mechanikowi spadochron pod opiekę. W baraku było ciepło, bo żelazny piecyk rozpalony był do czerwoności. Niektórzy piloci oddali się drzemce na żołnierskich łóżkach, inni przeglądali prasę, czwórka zagorzałych brydżystów zasiadła przy zielonym stoliku. Na dworze zaczęło mżyć, nie spodziewaliśmy się, aby w takich warunkach poderwano nas w powietrze.

Około godziny 10 zaczęło się nieco przejaśniać. Podstawa chmur była jednak wciąż niska — około 150 metrów, a wido­ czność do trzech kilometrów. Przed jedenastą stanowisko dowodzenia przekazało dowódcy dywizjonu rozkaz na na­ tychmiastowy start. Ruszyliśmy więc biegiem do samolotów. W pięć minut potem krążyliśmy już wokół lotniska. Satchell nawiązał łączność radiową ze stanowiskiem dowodzenia — Balleriną. Skierowano nas nad chmury w kierunku na południe. Na wysokości 3 tys. metrów wypadliśmy nad chmu­ ry, gdzie panowało królestwo słońca. Wznosiliśmy się w dal­ szym ciągu do góry, aby jak najszybciej osiągnąć nakazaną wysokość 7 tys. metrów. Z tyłu nad nami leciał brytyjski 229 dywizjon. W pewnym momencie jeden z naszych „Hurricanów” pozostał w tyle i skręcił w bok. Pilot, ppor. Maliński, zamel­ dował o awarii silnika. Po kilku następnych minutach Bal­ lerina podała, że naprzeciwko nas od południa zbliża się nieprzyjacielska wyprawa składająca się z około stu Me-109, leci nieco niżej od nas. W minutę potem przed nami pojawiły się dwie grupy Messerschmittów: jedna, około 60 maszyn, leciała w naszym kierunku, druga, nieco mniejsza, znajdowała się po naszej lewej stronie. Satchell przechylił nagle samolot w lewo i rozpoczął ciasny zakręt o 360 stopni, by umożliwić dołączenie do nas 229 dywizjonowi brytyjskiemu. Manewr ten nie był zbyt fortunny, bo Niemcy zauważyli nas i nie dali się zaskoczyć. Rozsypaliśmy się na boki i w tej samej chwili nastąpiło ostre zwarcie z Messerschmittami. Każdy z nas walczył na własną rękę. Niemców było dużo, za dużo jak na naszą jedenastkę „Hurricanów”. Większość z nich miała pomalowane piasty śmigieł na kolor żółty, niektóre na kolor czerwony. Celowałem i strzelałem... Strzelano też do mnie, wszędzie widziałem żółte mordy i niezliczoną liczbę czarnych krzyży na smukłych sylwetkach przeciwników. Kręciłem głową na wszystkie strony, atakowałem i strzelałem krótkimi seriami...

Postanowiłem któregoś szwaba dopaść z bliska i ugodzić śmiertelnie... Kątem oka zauważyłem Messerschmitta strzelającego do „Hurricana”. Rzuciłem mu się na ratunek, ale było jednak za późno — „Hurricane” buchnął kłębem ciemnego dymu, pilot wyskoczył z kabiny i pokoziołkował w dół. Byłem blisko niemieckiego myśliwca, może ledwie sto metrów. Nacisnąłem włącznik karabinów maszynowych, setki pocisków smugowych ogarnęły wrogi samolot, rozbłyskiwały na jego kadłubie i skrzydłach. Kłąb ciemnego dymu dmuchnął wprost na moją kabinę... Odskoczyłem w bok i w ułamku sekundy zauważyłem wyskakującego pilota. Nie było jednak czasu na dalszą obser­ wację, bo z boku zaatakowały mnie dwa inne Messerschmitty i poczęstowały gęstym ogniem. Samoloty minęły mnie na dużej szybkości, ale inni Niemcy wpadli zaraz na mnie z wielką furią, dziurawiąc oba skrzydła mojej maszyny. Wykonałem gwałtow­ ny zwrot i zwaliłem „Hurricana” do chmury. Przyrządy pilotażowo-nawigacyjne kręciły się na swój wa­ riacki sposób, rozchybotane podczas walki. Nie wiedziałem, w jakim lecę położeniu. Leciałem dłuższą chwilę na lotniczy instynkt, wysokościomierz nie kłamał, pokazywał wysokość 3 tys. metrów, to był dobry znak. Nagle wokół mnie zrobiło się zupełnie jasno, wpadłem w lukę między chmurami. Byłem pochylony mocno w prawą stronę, wyrównałem i zacząłem schodzić spiralą w dół. Odpiąłem maskę tlenową, twarz miałem spoconą. Przez mgielne opary widać było drogi i domy, zieleń pól. W dole dostrzegłem kręcącego się „Hurricana”. Ucieszyłem się bardzo, postanowiłem do niego dołączyć. We dwóch raźniej będzie wracać do bazy, a ja nie miałem zielonego pojęcia, gdzie się w terenie znajduję. Śmiało zacząłem zbliżać się do zauważonego „Hurricana”, ale on wziął mnie za nieprzyjacielskiego myśliwca. Zacząłem machać skrzydłami na boki na znak, że nie mam wobec niego złych zamiarów. Pilot szybko zrozumiał i pozwolił mi do siebie dołączyć. Na

kadłubie „Hurricana” widniały znaki WX-L. Moja radość z tego odkrycia była wielka — to przecież leci dowódca dywizjonu Satchell! Ma się to szczęście, on na pewno do­ prowadzi mnie do Northoltu. Lepiej nie mogłem trafić w tej kłopotliwej sytuacji przy niskiej podstawie chmur i ograniczo­ nej widoczności. Satchell wyprowadził mnie pod chmury i skierował się na północ. Nad pagórkami chmury sięgały wierzchołków drzew, czasem wpadaliśmy w strefę opadów deszczu. Satchell patrzył to na mapę, to znów przyglądał się z uwagą terenowi, wykonywał zwroty w prawo i lewo. Po pewnym czasie skręciliśmy na północ i zaraz potem na północny wschód. Najwyraźniej okrążaliśmy Londyn, by nie wpaść w zaporę balonową. Czas uciekał mi teraz bardzo szybko, benzyna w zbiorniku „Hurricana” zużywała się w je­ szcze większym tempie. Najwyraźniej zacząłem się niepoko­ ić. Mijały następne minuty, lecz skupisk domów na przed­ mieściu Londynu nie było widać. Nagle ujrzałem duże zielone pole, na jego skraju bieliła się litera T, niedaleko stał mały hangar i budynek portowy, a na maszcie powiewał biało-czerwony rękaw — wskaźnik wiatru. Było to lotnisko jakiegoś klubu, przygotowane do przyjęcia błądzących samolotów. Satchell jednak nie zwrócił na nie żadnej uwagi i pogonił dalej. Jeszcze raz sprawdziłem zapas paliwa w zbiorniku i stwierdziłem, że starczy go jeszcze na kilka minut lotu. Nie namyślając się dłużej, wykonałem ciasny zakręt i wylądowałem. Spod hangaru machano do mnie chorą­ giewką. Podkołowałem tam i wyłączyłem silnik. Przyjął mnie mile dyżurny oficer startowy, powiadomił Northolt o moim lądowaniu — po uzupełnieniu paliwa niebawem polecę do Northolt. Miejscowość nazywała się Ascot, była oddalona o 25 kilometrów od Northolt. Po powrocie do bazy dowiedziałem się, że S/Ldr Satchell wylądował przymusowo w polu w miejscowości Slough, samolot był rozbity, on wyszedł z opresji z małymi kontuz­ jami. Do Northolt powróciło z tego lotu tylko dwóch pilotów

— Pilch i Wróblewski. Aż siedmiu wylądowało na obcych lotniskach z powodu braku benzyny, dwóch wylądowało przymusowo w polu rozbijając maszyny, jeden pilot ratował się ze spadochronem — sierż. Wędzik znalazł się w szpitalu. Dywizjon stracił 2 „Hurricany”, a 2 były uszkodzone. Na konto zwycięstw dywizjonu zapisano dwa pewne zestrzały Me-109 — jeden przypadł w udziale mnie, a drugi F/Lt Rileyowi — oba zostały zweryfikowane. Po południu pogoda poprawiła się, więc powrócili ci, co wylądowali na obcych lotniskach. Przywieziono też Satchella i Malińskiego, który — ze względu na awarię silnika — wylą­ dował w polu i uszkodził samolot. Nastrój w dywizjonie nie był najlepszy, wszyscy zgodnie stwierdzili, że w tak trudnych warunkach atmosferycznych dywizjon nie powinien być kie­ rowany nad chmury. Najgorszy był powrót po walce, piloci po prostu pobłądzili ze względu na niskie chmury i słabą widocz­ ność. Stanowisko dowodzenia nie było zdolne sprowadzić drogą radiową pojedyncze samoloty na lotnisko startu, piloci byli więc pozostawieni bez żadnej pomocy. 16 października 302 dywizjon nie latał, aktywność Luftwa­ ffe była ograniczona do sporadycznych małych nalotów nad południową Anglię. Cały dzień było pochmurno, deszczowe chmury przewalały się z zachodu na wschód, podstawą dolną sięgały szczytów wzniesień na południe od Londynu, wieczo­ rem pojawiła się mgła. 17 października rano pogoda się nie zmieniła. Dyżur bojo­ wy w dywizjonie pełnili: Thomson, Wczelik, Kowalski. Ma­ liński, Carter, Bernaś, Kosarz, Załuski i Beda. Więcej samolo­ tów nie było gotowych do lotu. O godzinie 9.00 przejaśniło się. O 9.20 dywizjon został poderwany w trybie alarmowym i skierowany nad chmury. Podczas przebijania chmur w górę klucz F/O Cartera z pilotami ppor. Bemasiem i sierż. Załus­ kim zagubił się i do szyku dywizjonowego już nie dołączył. Nad chmurami klucz ten został zaatakowany z góry przez grupkę Messerschmittów. Dowódca zeznał, że wycofał się do

chmur, ale piloci boczni pogubili się i musieli pojedynczo wracać na lotnisko. Sierż. Jerzy Załuski stracił orientację w terenie i po wyczerpaniu paliwa musiał lądować w przygod­ nym terenie. Zapewne żal mu było uszkodzić „Hurricana”, wypuścił więc podwozie i usiłował wylądować na obszernym polu koło miejscowości Colliers w hrabstwie Essex. Przy końcu dobiegu „Hurricane” wpadł w poprzeczny rów i prze­ wrócił się na plecy, uderzając silnie kabiną w ziemię za rowem. Pilot poniósł śmierć na miejscu. Reszta pilotów dywizjonu widziała grupę Messerschmittów, ale do walki nie doszło. O godzinie 14.00 nastąpiła zmiana w składzie pilotów: dowódca F/Lt Riley i piloci — Król. Markiewicz, Czerny, Żukowski, Gnyś, Wczelik, Kleczkowski, Czerniak, Laguna, Łysek i Wróblewski. O godzinie 16.25 dywizjon wystartował na patrolowanie w rejon na południe od Londynu na dużą wysokość ponad 10 tys. metrów. W czasie wznoszenia dwaj piloci — kpt. Czerny i ppor. Kleczkowski — musieli odłączyć od dywizjonu na skutek źle działającej aparatury tlenowej. Obaj wylądowali w przygodnym terenie i uszkodzili samoloty — po prostu nie trafili na lotnisko startu ze względu na mgliste warunki pogodowe. Sami wyszli bez szwanku. Dywi­ zjon nie spotkał niemieckich myśliwców, więc powrócił do Northolt i wylądował o 18.15 z bardzo małym zapasem paliwa w zbiornikach. Tego dnia rano zameldowali swój przydział do dywizjonu — po przeszkoleniu na „Hurricanach” w 5 OTU — piloci por. Władysław Goethel i por. Jan Borowski. Obaj walczyli już pod niebem Polski i Francji, byli więc doświadczonymi pilotami. 18 października 1940 roku był jednym z najczarniejszych dni w historii wojennej 302 dywizjonu. Ppłk pilot Mümler tak opisał tragiczny lot w kronice dywizjonowej: „Od rana mglisto aż do południa, potem lekkie przejaś­ nienie, ale w godzinach popołudniowych zachmurzyło się

i zaczęła się dżdża. O godzinie 15.10 dywizjon wystartował na patrolowanie na południe od Londynu na wysokości 20 tys. stóp. Skład dywizjonu: klucz czerwony — F/Lt Thomson, ppłk Mürnler i ppor. Karwowski, klucz żółty — kpt. Wczelik. por. Kowalski i sierż. Nowakiewicz, klucz niebieski — F/O Carter, por Borowski i ppor. Bemaś oraz klucz zielony — kpt. Jastrzębski, ppor. Żukowski i ppor. Wapniarek. Mgła średnia do 300 stóp, potem mglisto i następnie chmury warstwowo-kłębiaste do wysokości 18 tys. stóp, wyżej warstwa na 25 tysięcy stóp. Dywizjon wznosił się pod kursem 135°. Kiedy dochodził do 20 tys. stóp, podano z operations room, że nieprzyjaciel zbliża się od południowego wschodu na wysokości większej od naszej. Wznieśliśmy się ponad ostatnią warstwę chmur na wysokość 22 tys. stóp. Tymczasem poin­ formowano nas, że niemieckie myśliwce są jeszcze wyżej od nas i zapytano, czy je widzimy. Dowódca zadecydował nie wznosić się ponad rzadkie chmury, by szukać nieprzyjaciels­ kich myśliwców, gdyż większe szanse mieliby Niemcy. Zo­ staliśmy pod chmurami, bacznie obserwując, czy nie pojawi się nieprzyjaciel. Wtedy podano nam nowy kurs lotu — 230°. Gdy spojrzałem w dół, zauważyłem, że za nami jakiś »Hur­ ricane«, kręci korkociąg, potem wyrównał i wpadł w chmury. Nie był to nasz samolot. Nieprzyjaciela jednak nie widzieliś­ my. Po pewnym czasie zauważyliśmy siedem samolotów, lecz były to »Hurricany«. Nastąpiła znów zmiana kursu i wtedy spostrzegliśmy pojedynczy samolot bombowy Ju-88, osłania­ ny przez jednego Me-109. Nasz klucz czerwony — Thomson, Mümler i Karwowski — skierował się nurkując ku nim. Zanim dobraliśmy się do nich, klucz zielony Jastrzębskiego i zaraz potem klucz żółty Wczelika przecięły nam drogę ataku. Widząc, że będzie nas przy jednym bombowcu za dużo — Me-109 uciekł w chmury — odeszliśmy w bok z kluczem niebieskim Cartera i osłania­ liśmy pole walki, jako że wiedzieliśmy, iż nieprzyjacielskie myśliwce są gdzieś nad nami.

Junkers został zestrzelony, dwóch niemieckich lotników wyskoczyło ze spadochronami. Po zbiórce dywizjonu okazało się, że brakuje ppor. Żukowskiego. • Patrolowaliśmy dalej, a po półtorej godziny lotu otrzymaliś­ my rozkaz lądowania. Skręciliśmy na kurs 260° ponad chmu­ rami, a potem 330°. Było razem 11 maszyn. Zaczęliśmy się zniżać przez chmury. Na wysokości tysiąca stóp z operations podano nam nowy kurs. Thomson zaczął skręcać, stracił na pewien moment prędkość i panowanie nad samolotem. To wystarczyło, że przy dżdżu i bardzo ciemnej mgle tylne klucze zmuszone były odejść od szyku. Nasz klucz począt­ kowo krążył w chmurach, szukając przerwy. Znów zostaliśmy skierowani nad chmury i naprowadzani na nieprzyjaciela, którego jednak nie znaleźliśmy. Otrzymaliśmy rozkaz lądo­ wania. Zniżając się, zauważyliśmy, że deszczowe chmury sięgały prawie do samej ziemi. W tym czasie ktoś żądał kursu na lotnisko, ale operations go nie podało — prowadziło nasz klucz na nieprzyjaciela. Minęła godzina i czterdzieści minut. Prowadzeni przez operations, wylądowaliśmy o godzinie 18.05. Było nas trzech — Thomson, ja i Karwowski”l8. Reszta „Hurricanów” dywizjonu nie zjawiła się tego dnia w Northolt. Szybko zapadła mglista ciemna noc. A oto jak potoczyły się losy dziewięciu pilotów. Kpt. Jastrzębski stracił panowanie nad samolotem w kryty­ cznym skręcie dywizjonu, ale udało mu się opanować go tuż nad ziemią. Lecąc dalej w fatalnych warunkach pogody, natrafił na lotnisko w Cobham, gdzie szczęśliwie wylądował i nocował. Na drugi dzień, wracając do Northolt, zderzył się ze stalową linką balonu zaporowego i musiał wylądować w polu ze schowanym podwoziem. Samolot został uszkodzo­ ny, pilot wyszedł z opresji cało. Jego boczny pilot, ppor. Wapniarek, odbił w bok i kontynuował lot, lecz z powodu wyczerpania paliwa musiał lądować w polu — zderzył się z ziemią niedaleko Cobham i poniósł śmierć na miejscu. 18

Król, op. cit., s. 131-133.

Kpt. Wczelik wyprowadził swój klucz pod chmury — wszyscy trzej wylądowali na lotnisku w Heston, przenoco­ wali i nazajutrz powrócili do Northolt, F/O Carter miał trudności ze wznowieniem orientacji, towa­ rzyszył mu Borowski. Oba samoloty znaleziono rozbite nieda­ leko miejscowości Sunbury w hrabstwie Middlesex, w odleg­ łości pół kilometra od siebie. Ustalono też, że F/O Carter wyskoczył z samolotu w chmurach, lecz — opuszczając samolot w wielkim zdenerwowaniu — otworzył zamek spina­ jący szelki spadochronu i opuszczając samolot zgubił spado­ chron, który znaleziono w odległości 150 metrów od wraku. Por. Borowski leciał w ugrupowaniu ze swoim dowódcą do ostatniej chwili — jego „Hurricane” zderzył się pod dużym kątem z ziemią — pilot zginął na miejscu. Trzeci pilot z klucza Cartera, ppor. Bemaś, odłączył od ugrupowania bojowego, lecz trudna pogoda zmusiła go do wylądowania w polu — wyszedł cało, samolot był lekko uszkodzony. Mimo usilnych poszukiwań przez policję, nie natrafiono na ślad samolotu ppor. Żukowskiego. Dopiero 23 października odnaleziono wrak rozbitego „Hurricana” ze znakami WX-Q, na którym leciał poszukiwany Polak. Zginął na miejscu w rejonie Detling w hrabstwie Kent. Długo potem dyskutowano i roztrząsano przyczyny tego tragicznego lotu. Zawiniło tu jednak niewątpliwie dowodzenie dywizjonem przez naziemne stanowisko dowodzenia — w tak fatalną pogodę — mgła, dżdżysto, niska podstawa chmur i słaba widoczność, a do tego u schyłku dnia — nie powinno się podrywać w powietrze dywizjonu myśliwskiego, a przede wszystkim nie należało lotu przedłużać do resztek paliwa w zbiornikach „Hurricanów”. Lot trwał jedną godzinę i czter­ dzieści minut, o pół godziny za długo! W warunkach bojo­ wych długość lotu na „Hurricane” ustalona była na jedną godzinę i dziesięć minut. Nie było już wtedy sprzyjających warunków atmosferycz­ nych do prowadzenia działań bojowych. Piękna do niedawna

jesień skończyła się ustępując miejsca mglistej, chmurnej i deszczowej, przysłowiowej angielskiej pogodzie. Tylko przemyślane i roztropne decyzje stanowiska dowodzenia mog­ ły zapobiec dalszym stratom dywizjonów myśliwskich z przy­ czyn złego dowodzenia. Nie były one jeszcze wtedy od­ powiednio przygotowane do zapewnienia bezpiecznego spro­ wadzania samolotów pod chmury i kierowania ich na lotniska lądowania po stoczonej walce nad chmurami. W tym czasie Niemcy byli w znacznie lepszej sytuacji— startowali i wracali na lotniska położone we Francji, gdzie przeważnie panowały dobre warunki atmosferyczne. Tymczasem 303 dywizjon Warszawski, operujący od 11 paź­ dziernika z lotniska w Leconfield, wykonywał loty na osłonę konwojów w składzie dwusamolotowych sekcji lub w składzie eskadr, startował na przechwytywanie niemieckich samolotów rozpoznawczych, patrolował nad Hull. Do spotkań z samolo­ tami Luftwaffe nie dochodziło. Do składu pilotów dołączyli — por. Tadeusz Sawicz i ppor. Włodzimierz Miksa. 17 nowych pilotów przybyło do dywiz­ jonu na czasowy trening bojowy. Byli to: kapitanowie — S. Pietraszkiewicz, W. Szczęśniewski, porucznicy — B. Mic­ kiewicz, Z. Zadroziński, podporucznicy — A. Malarowski, M. Łukaszewicz, T. Koc, F. Kórnicki, B. Zieliński, B. Kudrewicz, M. Neyder, J. Bury-Burzymski, sierżanci — F. Prętkiewicz, S. Brzeski, B. Kościk, W. Giermer i M. Pavlovic (Czech). 21 października odszedł z dywizjonu polski dowódca por. pilot Witold Urbanowicz. Obowiązki dowódcy dywizjonu przejął czasowo por. pilot Zdzisław Henneberg. 24 października zginął śmiercią lotnika ppor. pilot Jan Bury-Burzymski podczas wykonywania ataków ćwiczebnych na inny samolot. Pilot zaatakował cel pod dużym kątem nurkowania, z którego nie wyprowadził; „Hurricane” zderzył się z ziemią koło Beverley, pilot zginął na miejscu. Na południu Anglii i nad Londynem pogoda była jesienna — pochmurno, deszczowo, wiały silne wiatry, okresami było

mglisto. 302 dywizjon Poznański rzadko teraz startował na zwalczanie pojedynczych samolotów hitlerowskich — do spotkań nie dochodziło. Do dywizjonu przybyli nowi piloci po przeszkoleniu na „Hurricanach” w 5 OTU — por. Eugeniusz Antolak, ppor. Kazimierz Sporny i sierż. pchor. Marian Rytka — na razie wykonywali loty zapoznawcze z rejonem działań i ćwiczebne walki powietrzne. 25 października 302 dywizjon pełnił od świtu dyżur bojowy w składzie: klucz czerwony — Satchell, Mümler i Kosarz, klucz żółty — Thomson, Czerniak i Kowalski, klucz niebieski — Jastrzębski, Bemaś i Markiewicz oraz klucz zielony — Ri­ ley, Czerwiński i Beda. Tego ranka pogoda sprzyjała wykony­ waniu lotów bojowych, było pochmurno, ale i dużo słońca. Patrole niemieckich myśliwców Me-109 nadlatywały nad południową Anglię, niektóre zapuszczały się aż pod Londyn. Interweniowały na razie dywizjony z innych lotnisk. Przyszła też kolej i na dywizjony z lotniska Northolt. Start 302 dywizjonu nastąpił o godzinie 9.20. Przebieg lotu od­ notował w kronice dywizjonowej ppłk Mümler: „Zadanie bojowe dla dywizjonu — zwalczanie niemieckich myśliwców Me-109. Chmury na wysokości 3 tys. stóp, po­ krycie nieba połowiczne, widoczność bardzo dobra. Patrolo­ wanie nad Biggin Hill na wysokości 20 tys. stóp. Po nabraniu nakazanej wysokości Ballerina (OPS) powiadomiła nas, że nieprzyjacielskie samoloty zbliżają się od wschodu i lecą wyżej od nas. Z boku leciał 229 dywizjon — związał się w walce z grupką Me-109. My natomiast pilnowaliśmy grupki Messerschmittów znajdującej się przed nami. Niemcy skiero­ wali się jednak do Francji i zniknęli nam nad brzegiem francuskim. Wtedy zawróciliśmy do Anglii. Nad nami przele­ ciał klucz Me-109 o 500 metrów wyżej, lecz uciekł do Francji. Wylądowaliśmy w Northolt o godzinie 10.30. Tu dowiedzieli­ śmy się, że w czasie przelotu nad kanałem odłączył się od dywizjonu kpt. Jastrzębski z ppor. Bemasiem. Jastrzębski znurkował ostro w stronę brzegu francuskiego — Bemaś zaś

zawrócił do Anglii. Jastrzębski nie nadał przez radio żadnego meldunku. Dywizjon nie miał żadnej walki. Do Northoltu nie powrócił — może nastąpiła awaria silnika” lł). W następnych dwóch lotach bojowych do walk z samolota­ mi Luftwaffe również nie doszło. 79 dywizjon „Hurricanów”, w którym latał por. pilot Stanisław Piątkowski, bazował wtedy na lotnisku Pembrey w południowej Walii. 25 października patrolował rejon nad miejscowością Linney Head na wysoko­ ści 3 tys. metrów. W samolocie por. Piątkowskiego nastąpiła nagła awaria silnika — pilot był zmuszony do lądowania w pagórkowatym terenie, samolot rozbił się, a pilot poniósł śmierć na miejscu. Na dowódcę eskadry B w miejsce zaginionego kpt. Jast­ rzębskiego wyznaczono kpt. Czernego, przysługiwał mu odtąd stopień brytyjski Flight Lieutenanta. 26 października pogoda była podobna do tej z poprzedniego dnia. Od samego rana nad południowo-wschodnią Anglią kręciły się grupki Messerschmittów. O godzinie 10.00 zrzucili sporo bomb na Londyn i na statki u wejścia Tamizy. 302 dywizjon był trzykrotnie kierowany na hitlerowskie wyprawy. Raz tylko — w południe — piloci pogonili za eskadrą Me-109 aż nad Francję. Doszło nawet do wymiany strzałów, sierż. Markiewi­ czowi przyznano 1 Me-109 zestrzelonego prawdopodobnie. Po południu dywizjon poprowadził na patrolowanie F/Lt Riley. Zawiodła łączność ze stanowiskiem dowodzenia, do tego pogorszyły się warunki atmosferyczne, więc Riley zade­ cydował lądowanie na napotkanym lotnisku w Yatesbury na wschodnim wybrzeżu, gdzie pogoda była lepsza. Następnego dnia dywizjon odleciał do Northolt. 27 i 28 października pogoda raczej pogorszyła się. Loty były ciężkie i denerwujące, samolotów hitlerowskich nie 19 „Księga działań bojowych...” — odpis w archiwum autora. Kpt. pilot Franciszek Jastrzębski wylądował przymusowo na brzegu francuskim, odniósł jednak poważne kontuzje -— zmarł w szpitalu. Prochy jego spoczywają na cmentarzu wojskowym w Kilonii.

spotkano — zabłądził w zapadającym zmroku sierż. Mar­ kiewicz — wylądował na „Hurricanie” ze schowanym pod­ woziem w polu — samolot uszkodzony, pilot wyszedł bez obrażeń. 27 października pod sam wieczór, przy niskiej podstawie chmur, dwa niemieckie Heinkle He-111 nadleciały nad lotnis­ ko Leconfield i zrzuciły 16 bomb w rejonie hangarów i rozśrodkowania samolotów 303 dywizjonu, a następnie ostrzelały lotnisko z karabinów maszynowych. 3 „Hurricany” zostały poważnie uszkodzone, został ciężko ranny mechanik st. szer. Antoni Rosochacki, który w tym czasie pracował przy samo­ locie. Odwieziono go do szpitala, lecz — niestety — zmarł po kilku dniach. Nie spisała się obrona naziemna lotniska — za­ ledwie jedno stanowisko karabinów maszynowych otworzyło do napastników ogień. Samoloty niemieckie uciekły, ostrzeliwując po drodze ulice miasta Beverley. 29 października, mimo chmurnej i deszczowej pogody, Luftwaffe kontynuowała naloty na cele w południowej Anglii oraz na Londyn i Southampton. Dywizjony z Northolt brały udział w zwalczaniu napastników. O godzinie 15.00 wystar­ towały do walki dywizjony 302 i 615. Stanowisko dowodze­ nia skierowało ich nad Dungeness na wysokości 5 tys. met­ rów. Nieprzyjaciela nie spotkano. Słońce nad chmurami było bardzo jaskrawe i utrudniało lot. W czasie gdy 302 dywizjon leciał w kierunku zachodnim, a więc pod słońce — dowódca dywizjonu F/Lt Thomson wykonał gwałtowniejszy ruch drąż­ kiem sterowym, zniżył się niespodziewanie nad „Hurricana” kpt. pilota Czernego. Nastąpiło zderzenie — śmigło samolotu Czernego obcięło ogon „Hurricana” F/Lt Thomsona i oba samoloty runęły w dół. Thomson szybko opuścił samolot i otworzył spadochron. Czerny również zdecydował się na skok, gdyż po zderzeniu silnik przestał pracować i mocno zadymił. Pilot nie mógł jednak zrzucić osłony kabiny, bo zaklinowała się. Stery działały normalnie, więc Czemy skiero­ wał się na lotnisko, które zauważył pod sobą. Podwozie nie

chciało wyjść, wylądował więc na kadłubie na poboczu pasa startowego. Nadbiegli żołnierze i pomogli wydostać się Czer­ nemu z zaklinowanej osłony kabiny. Czerny nie doznał żad­ nych obrażeń, tego samego dnia powrócił do Northolt; Thom­ son ze złamaną ręką znalazł się w szpitalu. Tego dnia nieprzyjemną przygodę wojenną przeżył ppor. pilot Franciszek Surma z 257 dywizjonu. Podczas startu z lotniska North Weald jego „Hurrciane” został poważnie uszkodzony od wybuchu bomb spadających podczas nalotu Messerschmittów, Polakowi udało się wznieść na bezpieczną wysokość i opuścić samolot ze spadochronem. Pilot z opresji wyszedł cało. 30 i 31 października 1940 roku warunki pogodowe nie zezwalały na działania lotnicze. Również i obie ostatnie noce były w Londynie spokojne. Nasz polski udział i wysiłek w bitwie o Wielką Brytanię mierzy się uczestnictwem pilotów myśliwskich w walkach powietrznych oraz ich bojowymi osiągnięciami, czyli zestrzałami nieprzyjacielskich samolotów. W 303 Polskim Dywizjonie Myśliwskim Warszawskim im. Tadeusza Kościuszki walczyło 34 Polaków, 3 Brytyjczyków i 1 Czech. Konto zestrzałów dywizjonu wyniosło 110 pew­ nych, 9 prawdopodobnych i 6 uszkodzeń nieprzyjacielskich samolotów. W działaniach bojowych poległo 6 pilotów, jeden zginął od wybuchu niemieckiej bomby i jeden w wypadku lotniczym, 9 pilotów było ciężej lub lżej rannych. W 302 Polskim Dywizjonie Myśliwskim Poznańskim wzię­ ło udział w walkach 29 Polaków i 5 Brytyjczyków. Konto zwycięstw dywizjonu wynosi oficjalnie 16 pewnych zestrza­ łów, 10 prawdopodobnych i jedno uszkodzenie hitlerowskich samolotów. W działaniach bojowych zginęło 6 Polaków i je­ den Brytyjczyk. Jeden pilot był ranny i jeden kontuzjowany. Grupa polskich pilotów myśliwskich, walczących w dywiz­ jonach brytyjskich, liczyła ogółem 80 lotników, uzyskała 77 pewnych zestrzeleń, 16 prawdopodobnych i 29 uszkodzeń

nieprzyjacielskich samolotów. Straty bojowe tej grupy wynio­ sły: 16 poległych pilotów, dwóch zginęło w wypadkach lotniczych, pięciu pilotów było rannych, a kilku kontuzjowa­ nych. Ogółem w bitwie o Wielką Brytanię myśliwcy operujący w polskich dywizjonach 302 i 303 oraz w dywizjonach brytyjskich zestrzelili na pewno 203 samoloty nieprzyjaciel­ skie, prawdopodobnie 35 i uszkodzili 36. Wynik ten stanowił 11,7% ogólnej liczby zestrzelonych wrogich samolotów w bit­ wie o Wielką Brytanię. Straty Polaków były niższe niż Brytyjczyków — na jednego podległego pilota polskiego przypadało sześć zniszczonych samolotów nieprzyjacielskich, podczas gdy w dywizjonach brytyjskich tylko trzy. Polscy myśliwcy, walczący w okresie „Battle of Great Britain’" w dywizjonach 302 i 303 oraz w dywizjonach brytyjskich, odznaczali się wspaniałymi cechami charakteru, jak umiłowanie Ojczyzny, odwaga, zdeterminowanie, poczu­ cie własnej godności, upór i nieustępliwość w walkach powie­ trznych z wrogiem. Wszyscy byli ochotnikami, ich przeciętny wiek wahał się od 22 do 28 lat. Była to młodzież wybrana z setek zgłaszających się do służby w lotnictwie wojskowym. Nadeszła dla nich historyczna chwila sprawdzenia się. Gdy przybyli do Anglii po klęskach Polski i Francji, domagali się o jak najszybsze włączenie do dalszej walki ze znienawidzonym wrogiem. Los powierzył im honor Polskiego Lotnictwa — swój patriotyczny i żołnierski obowiązek speł­ nili z wielką godnością i po bohatersku. Za nic mieli przewagę wroga. Ich zadaniem było zniszczyć jak najwięcej wrogich samolotów — zadanie to wykonali celująco. Rozsławili imię polskiego lotnika na całym świecie.

ZAŁĄCZNIKI

Załącznik 1 Wykaz stopni wojskowych w lotnictwie brytyjskim i ich polskie odpowiedniki

Stopnie w RAF

Skrót Stopnie polskie

Aircraftman 2 Aircraftman 1 Leading Aircraftman Corporal Sergeant Flight Sergeant Warrant Officer Pilot Officer Flying Officer Flight Lieutenant Squadron Leader Wing Commander Group Captain Air Commodore Air Vice Marshal Air Marshal Air Chief Marshal Marshal of the RAF

AC 2 AC 1 LAC Cpl Sgt F/Sgt

w/o P/O F/O F/Lt S/Ldr W/Cdr G/Cpt A/C A/V/M A/M A/C/M

szeregowy starszy szeregowy kapral plutonowy sierżant starszy sierżant chorąży podporucznik porucznik kapitan major podpułkownik pułkownik brak odpowiednika generał brygady generał dywizji brak odpowiednika generał broni

Skrót

szer. st. szer. kpr. plut. sierż. st. sierż. chor. ppor. por. kpt. mjr ppłk płk gen. bryg. gen. dyw. gen. broni

Załącznik 2

Wykaz dywizjonów uczestniczących w bitwie o Wielką Brytanię pod Dowództwem Lotnictwa Myśliwskiego RAF (Fighter Command)

Dywiz­ jony

Nazwa

Samoloty

Litery

Liczba

kodu

poleg­ łych

numery

1 3 17 19 23 25 29 32 41 43 46 54 56 64 65 66 72 73 74 79 85 87 92 111 141 145 151

Cawnpore

China-British Uganda Punjab East India Basutoland

Madras Presidency United Provinces East India

„Hurricane” „Hurricane” „Hurricane” „Spitfire” „Blenheim” „Blenheim”— „Beaufighter'’ „Blenheim” „Hurricane” „Spitfire” „Hurricane” „Hurricane” „Spitfire” „Hurricane” „Spitfire” „Spitfire” „Spitfire" „Spitfire” „Hurricane” „Spitfire” „Hurricane” „Hurricane” „Hurricane” „Spitfire” „Hurricane” „Defiant” „Hurricane” „Hurricane”

JX QO YB QV

7 1 5

yp

8

ZK RO GZ EB FT PO KL US SH YT LZ RN TP ZP NV VY LK

5

QJ JU TW SO DZ

6

8 2

11 14 14 6 8

7 8 8

9 4 12 4 7 7 14 11 10 13 11

Dywiz­

Litery Liczba

jony

Nazwa

Samoloty

kodu poleg­

numery

łych

152 213 219

Hyderabat Ceylon Mysore

222 229 232 234 238 242 245 247 249 253 257 263

Natal

Madras Presidency Canadian Nothem Rhodesia China-British Gold Coast Hyderabat Burma Fellowship of the Bellows Madras Presidency Rhodesia

264 266 421 (flight) 422 (flight) Fighter Interception Unit

501 504 600 601 602 603 604

„Spitfire” „Hurricane” „Blenheim”— „Beaufighter” „Spitfire” „Hurricane” „Hurricane” „Spitfire” „Hurricane” „Hurricane” „Hurricane” „Gladiator” „Hurricane” „Hurricane” Hurricane” „Hurricane”— „Whirlwind” „Defiant” „Spitfire” „Hurricane”— „Spitfire” „Hurricane”

„Hurricane”— „Blenheim”— „Beaufighter” Coubty of Gloucester „Hurricane” „Hurricane” City of Nottingham City of London „Blenheim”-— „Beaufighter” County of London „Hurricane” City of Glasgow „Spitfire” City of Edinburgh „Spitfire” Country of Middlesex„Blenheim”— „Beaufighter”

UM AK

14 15

FK ZD RE EF AZ VK LE DX HP GN SW DT

6 9 5 — 5 17 5 2 — 8 11 11

HE PS UO

1 18 7

LZ —

1 —

ZQ SD > : TM

— 19 6

BQ UF LO XT

9 14 5 13

NG

3

Litery Liczba

Dywiz­ jony

Nazwa

Samoloty

kodu poleg­ łych

numery

605 607 609 610 611 615 616 1 302 Polish 303 Polish 310 Czech 312 Czech 235 236 248 804 808

County of Warwick Country of Durham West Riding County of Chester West Lancashire County of Surrey South Yorkshire Canadian City of Poznań

„Hurricane” „Hurricane” „Spitfire” „Spitfire” „Spitfire” „Hurricane” „Hurricane” „Hurricane” „Hurricane”

UP AF PR DW FY KW QJ YO WX

8 9 7 11 2 6 6 1 7

W arsaw-Kości uszko

„Hurricane”

RF

9

Czecho-Slovak

„Hurricane”

NN

4

Czecho-Slovak

„Hurricane”

DU

1

„Blenheim” „Blenheim” „Blenheim” „Sea Gladiator”— „Mariet” „Fulmar”

QY FA WR

14 10 16



Załącznik 3

Lista polskich pilotów — uczestników o Wielką Brytanię w okresie od 10 lipca do 31 października 1940 roku

Lp. Stopień Nazwisko i imię

Dywizjon

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

sierż. por. sierż. sierż. ppor. por. kpt. sierż. sierż. por.

Andruszkow Tadeusz Barański Wieńczysław Beda Antoni Bełc Marian Bemaś Bronisław Borowski Jan Brzezina Stanisław Brzezowski Michał Budziński Jan Cebrzyński Arsen

11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31

ppor. ppor. kpt. ppor. ppor. kpt. por. ppor. ppor. sierż. ppor. por. sierż. por. ppor. kpt. por. sierż. ppor. sierż. ppor.

Chałupa Stanisław Chełmecki Marian Chłopik Tadeusz Czajkowski Franciszek Czerniak Jerzy Czerny Jan Czerwiński Tadeusz Czternastek Stanisław Daszewski Jan Domagała Marian Drobiński Bolesław Duryasz Marian Duszyński Stanisław Falkowski Jan Ferić Mirosław Frey Juliusz Gabszewicz Aleksander Gallus Paweł Gil Józef Głowacki Antoni Głowacki Witold

32

sierż.

Gmur Feliks

303 —zginął 27 IX 1940 607 302 303 302 302 — zginął 18 X 1940 74 303 —zginął 15 IX 1940 605 i 145 303 — ranny 11 IX 1940 zmarł 19 IX 1940 302 257, 17 i 56 302 —zginął 15 IX 1940 151 302 302 302 32 303 238 65 213 238 —zginął 11 IX 1940 32 303 607 607 3 229 i 145 501 605 i 145 — zginął 24 IX 1940 151— zginął 30 Vin 1940

Lp. Stopień Nazwisko i imię 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63

ppor. ppor. por. por. por. por. ppor. por. por. kpt. sierż. ppor. sierż. sierż. ppor. ppor. sierż. ppor. sierż. sierż. sierż. kpt. por. sierż. ppor. kpt. ppor. ppor. ppor. por. sierż.

64 65 66 67 68 69

kpi. ppor. por. kpt. ppor. por.

70

sierż.

Dywizjon

Gnyś Władysław 302 Gorzuła Mieczysław 229 Groszewski Bernard 43 65 — zginął 18 VIII 1940 Gruszka Franciszek 303 Grzeszczak Bogdan Henneberg Zdzisław 303 32 Janicki Zbigniew Jankiewicz Jerzy 601 i 213 303 — zginął 5 X 1940 Januszewicz Wojciech Jastrzębski Franciszek 302 — zginął 25 X 1940 Jeka Józef 238 229, 43 i III Jereczek Emund 303 Kania Józef Karubin Stanisław 303 Karwowski Włodzimierz 302 151 Kawalecki Tadeusz Kita Szymon 85 i 253 Kleczkowski Stefan 302 234 i 152 Klein Zygmunt 54 Kłodziński Wojciech 302 Kosarz Wilhelm Kosiński Bronisław 32 Kowalski Julian 302 303 Kowalski Jan 501 Kozłowski Franciszek Krasnodębski Zdzisław 303 54 — zginął 7 IX 1940 Krępski Walenty Król Wacław 302 17 Kumiega Tadeusz 607 Kustrzyński Zbigniew 145 — zginął 12 VIII Kwieciński Józef 1940 Laguna Piotr 302 Łapka Stanisław 302 Łapkowski Wacław 303 Łazoryk Włodzimierz 607 Łokuciewski Witold 303 501 — zginął 12 VIII Łukaszewicz Kazimierz 1940 Łysek Antoni 302

Lp. Stopień Nazwisko i imię 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91

sierż. ppor. sierż. ppor. sierż. ppor. ppor. ppor. sierż. ppłk ppor. por. ppor. ppor. sierż. por. ppor. sierż. kpt. por. por.

Maciejewski Mirosław Maciński Janusz Malinowski Bronisław Maliński Jan Markiewicz Antoni Martel Ludwik Miksa Włodzimierz Mierzwa Bogusław Mudry Włodzimierz Miimler Mieczysław Narucki Aleksander Niemiec Paweł Nosowicz Zbigniew Nowak Tadeusz Nowakiewicz Eugeniusz Nowierski Tadeusz Oleński Zbigniew Olewiński Bolesław Orzechowski Jerzy Ostaszewski Piotr Ostowicz Antoni

92 93 94

sierż. ppor. kpt.

Palak Jan Palusiński Jerzy Pankratz Wilhelm

95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106

por. sierż. ppor. ppor. ppor. por. ppor. ppor. ppor. ppor. sierż. ppor.

Paszkiewicz Ludwik Paterek Edward Pfeiffer Jan Piątkowski Stanisław Pilch Edward Pisarek Marian Pniak Karol Popławski Jerzy Radomski Jerzy Radwański Gustaw Rogowski Jan Rozwadowski Mieczys­ ław

Dywizjon 249 111 — zginął 4 IX 1940 43 i 501 302 302 54 i 603 303 303 79 302 607 56 17 253 302 609 609 111 607 609 145 — zginął 11 VIII 1940 302 i 303 303 145 — zginął 12 VIII 1940 303 — zginął 27 IX 1940 302 i 303 257 i 32 79 — zginął 25 X 1940 302 303 32 i 257 111 i 229 303 151, 56 i 607 303 i 74 151 — zginął 15 VIII 1940

Lp.

Stopień Nazwisko i imię

107 108 109

113 114 115

ppor. ppor. sierż. por. sierż. ppor. sierż. ppor. por.

116 117

ppor. sierż.

118 119

ppor. sierż. sierż. sierż. por. sierż. por. por. por.

110 111

112

120

121 122

123 124

125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143

PP°rkpt. sierż. por. ppor. sierż. sierż. sierż. ppor. sierż. ppor. sierż. ppor. ppor. ppor. por. ppor.

Dywizjon

Różycki Władysław 238 Samoliński Włodzimierz 253 — zginął 26 IX 1940 Sasak Wilhelm 32 Sawicz Tadeusz 303 Seredyn Antoni 32 i 213 Skalski Stanisław 501 i 615 Skowron Henryk 303 151 i 249 Solak Jerzy Stęborowski Michał 239 — zginął 11 VIII 1940 Stegman Stefan Ul i 229 Siudak Antoni 302 i 303 — zginął 6 X 1940 Surma Franciszek 151. 607 i 257 54 Świtoń Leon 151. 56 i 607 Szafraniec Wilhelm Szaposznikow Eugeniusz 303 Szczęsny Henryk 74 234 i 152 Szlagowski Józef Szulkowski Władysław 65 601 — zginął 21 IX 1940 Topolnicki Juliusz Urbanowicz Witold 145 i 303 Wapniarek Stefan 302 — zginął 18 X 1940 Wczelik Antoni 302 Wędzik Marian 302 Witorzeńć Stefan 501 Własnowolski Bolesław 607, 32 i 213 Wójcicki Antoni 213 — zginął 11 IX 1940 Wojciechowski Mirosław 303 Wojtowicz Stefan 303 — zginął 11 IX 1940 Wróblewski Zbigniew 302 Wünsche Kazimierz 303 Wydrowski Bronisław 607 302 — zginął 17 X 1940 Załuski Jerzy — zginął 24 VIII Zanker Paweł 501 1940 Żukowski Aleksiej 302 — zginął 18 X 1940 Zumbach Jan 303 Żak Walerian 303 Żurakowski Janusz 609

Załącznik 4

Samoloty brytyjskie w obronie Wysp Brytyjskich w 1940 roku na wyposażeniu dywizjonów Fighter Command

Zało­ Typ samolotu

ga

Prędkość

Pułap

Zasięg

maksy­

Uzbrojenie k-my działka

malna (km/h)

(m)

(km)

Hawker „Hurricane” Mk-I

1

530

11 000

720

8 x7,69 mm

Supermarine „Spitfire" Mk-I

1

580

10 300

925

8 x 7,69 mm

Boulton Paul „Defiant" Mk-I

2

480

9 200

740

4 x 7,69 mm

Bristol 142 M „Blenheim” I

3

450

9 800

1600 3 x 7,69 mm

Bristol „Beaufighter” F Mk-I

2

517

9 380

1880

470

9 000

850

510 410

10 600

1480 6 x 7,69 mm 1200 8 x 7,69 mm

Gloster F „Gladiator” 1 Grumman „Mariet” F4F „Fairey Fulmar”

1 2

4 x 20 6 x 7,69 mm mm 4 x 7,69 mm

Załącznik 5

Samoloty niemieckie używane przeciwko Wielkiej Brytanii w bit­ wie powietrznej 1940 roku

Zało­ Typ samolotu

Prędkość

Pułap

Zasięg

Uzbrojenie

maksy­

ga

Udźwig bomb

malna

Messerschmitt Me-109 E 1

(km/h)

(m)

(km)

570

10 450

660

(kg) 4 km-y

200

kal. 7,9 mm 510

Messerschinitt Me-110 C 2

10 000

1300

5 km-ów

1000

kal. 7.9 mm 2 działka kal. 20 mm Heinkel He-111 H-3

5

430

7 350

3500

6 km-ów

2000

kal. 7.9 mm Junkers Ju-88 A-4

4

472

8 230

2730

3 km-y

3000

kal. 7.9 mm 1 km kal. 13 mm Domier Do-17 Z

4

410

6900

2000

4 km-y

1000

kal. 7,9 mm Domier Do-215 B

4

485

9 000

2450

3 km-y

1000

kal. 7,9 mm Junkers Ju-87 B

2

320

7 000

1000

3 km-y

500

kal. 7,9 mm

Zestawiono na podstawie: Cz. K r z e m i ń s k i , Wojna powielana w Europie, Warszawa 1983, s. 101.

Załącznik 6

Produkcja samolotów myśliwskich w Wielkiej Brytanii i Niemczech podczas trwania bitwy

Miesiące 1940 roku

Liczba wyprodukowanych samolotów myśliwskich Wielka Brytania

lipiec sierpień wrzesień październik Razem Zestawienie pochodzi z

496 476 467 469

Niemcy 220 173 218 200

1908 K r z e m i ń s k i, op. cit.. s. 105.

811

Załącznik 7

Zwycięstwa indywidualne wyróżniających się pilotów w okresie bitwy o Wielką Brytanię, walczących w polskich dywizjonach 302 i 303 oraz w dywizjonach RAF Stopień Imię i nazwisko

Dywizjon

Zwycięstwa pewne prawdo- uszkopodobne dzenia

sierż. por. por. ppor. sierż. sierż. F/Lt ppor. por. ppor. por. sierż. por. ppor. ppor. S/Ldr F/Lt ppor. por. ppor. por. sierż. por. ppor. por. sierż. sierż. por. ppor. sierż.

Josef Frantiśek (Czech) 303 Witold Urbanowicz 145,303 Zdzisław Henneberg 303 Jan Zumbach 303 Eugeniusz Szaposznikow 303 Antoni Głowacki 501 Athol Forbes (RAF) 303 Mirosław Ferić 303 74 Henryk Szczęsny Stanislaw Skalski 501. 303 Ludwik Paszkiewicz 303 Stanisław Karubin 303 Stefan Witorzeńć 501 151, 607, 257 Franciszek Surma Bolesław Własnowolski 32, 213 Ronald Keilet (RAF) 303 John Kent (RAF) 303 Witold Łokuciewski 303 Marian Duryasz 213 Karol Pniak 32 303 Marian Pisarek Mirosław Wojciechowski 303 609 Tadeusz Nowierski 234, 609 Janusz Żurakowski Władysław Różycki 238 Stefan Wojtowicz 303 Kazimierz Wünsche 303 Julian Kowalski 302 Marian Chełmecki 56 302, 303 Antoni Siudak

17 15 8 8 8 8 7 7 7 6 6 6 5 5 5 4 4 4 4 4 4 3 1/2 3 3 3 3 3 3 3 3

1 1 1 1 0 0 1 1 1 1 0 0 0 1 0 3 1 1 1 1 0 0 1 1 0 1 1 1 0 0

0 0 1 0 1 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 1 2 0 0 0 1 0 2 1 2 0 0 0 0 0

Stopień Imię i nazwisko

Dywizjon

Zwycięstwa pewne prawdo- uszkopodobne dzenia

sierż. ppor. ppor. sierż. sierż. por. por. sierż.

Marian Bele Edward Pilch Tadeusz Nowak Marian Domagała Józef Jeka Walerian Żak Bohdan Grzeszczak Michał Brzozowski

303 302 253 238 238 303 303 303

3 2 1/2 2 2 2 2 2 2

0 0 1 1 1 0 0 0

0 0 0 0 0 1 0 0

BIBLIOGRAFIA

E. B a n a s z c z y k , IV bitwie o Anglię, Warszawa 1973. E. B a u e r , The History of World War II, London 1985. C. B e k k e r, Angriffshöhe 4000. Ein Kreigstagebuch der deutschen Luftwaf­ fe, Oldenburg 1963. E. B i s h o p , Battle of Britain, London 1961. Bitwa nad Wyspami Brytyjskimi — sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa z historycznych dni 8 sierpnia — 30 września 1940, broszura w języku polskim, Londyn 1940. W. C h u r c h i l l , The Second World War, London 1953. N. F r a k s , Sky Tiger. London 1980. H. G r e i n e r , Za kulisami OKW. Warszawa 1959. J. Jok i e 1, Udział Polaków w Bitwie o Anglię, Warszawa 1968. W. K r ó l , Zarys działań polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii 1940-1945, Warszawa 1981. T e n ż e , Walczyłem pod niebem Londynu, Warszawa 1982. Cz. K r z e m i ń s k i , Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, Warszawa 1983. Księga działań bojowych 302 Dywizjonu Myśliwskiego Poznańskiego. In­ stytut Polski i Muzeum im. generała Władysława Sikorskiego, Londyn, rękopis. F. M a s o n , Battle over Britain, New York 1969. A. M o r g a ł a , Polskie samoloty wojskowe 1939-1945, Warszawa 1978. R. O v e r y, The Air War. London 1980. W. R a m s e y , The Battle of Britain then and now, London 1982. K. W ę g r z e c k i , Kosynierzy Warszawscy, Londyn 1968. D. W o o d, D. D e m p s t e r, Battle of Britain — The narrow margin, London 1969. P. W y k e h a m, Fighter Command, London 1960.

SPIS TREŚCI Słowo wstępne............................................................................................... Po klęsce Francji............................................................................................ Stan obrony powietrznej Wielkiej Brytanii................................................. Agresor........................................................................................................... Preludium....................................................................................................... Pierwsza faza powietrznej bitwy o Wielką Brytanię: 10 lipca7 sierpnia 1940 roku......................................................... ............................ Druga faza bitwy: 8 - 2 3 sierpnia................................................................ Trzecia faza bitwy: 24 sierpnia - 6 września............................................... Czwarta faza bitwy: 7 - 3 0 września........................................................... Piąta faza bitwy: 1 - 3 1 października.......................................................... Nasz polski udział......................................................................................... Załączniki....................................................................................................... Bibliografia....................................................................................................

5 9 15 25 33 37 54 78 105 134 164 222 235

Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za zaliczeniem pocztowym z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej. Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa tel./fax: 652-27-01 (Dział Wysyłki) bezpłatna infolinia: 0-800-12-03-67 internet: www.bellona.pl e-mail: [email protected]

Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz Ilustracja na okładce: Paweł Głodek Opracowanie mapy: Maria Stępniowska Redaktor wydania I: Zbigniew Czerwiński Redaktor wydania II: Barbara Kosiorek-Dulian Redaktor techniczny: Maria Braszczyk Korekta: Elżbieta Zielińska

© Copyright by Wacław Król, Warszawa 1990 © Copyright by Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 1990 Wydanie III. Warszawa 1999

Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnictw Naukowych w Łodzi

ISBN 83-11-08621-4