Nowy przeklad dziejopisow tureckich dotyczacych sie historyi polskiej a szczegolniej Tarychy Wasyf Efendego. Tom 1 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

NOWY PRZEKŁAD

DZIEJOPISÓW TURECKICH, D O T Y C Z Ą C Y C H SIĘ

HISTORY! *

POLSKIEJ,

S7.CZEG ÓT.NIl!j

Tarychy W asyf Efendego. tk A isu

h jc o x j

j

N a u k a n ie u d z ie la z s ie b ie ni o d ro b in y nikom u, dopóki s i ę c z ł o w i e k jój nie odda w całofici. J f'a a s a f.

PRZEZ

Warmijczyka Ignacego Pietraszewskiego d o k to ra fi lo z o fi i —-c z ło n k a t o w a r z y s t w a g e r m a ń sk ie g o , p r z y j a c i ó ł nauk w schodnich — członka to w a rzy stw a num izm atycznego w Londynie — c z ł o n k a t e g o ż t o w a r z y s t w a w B e rlin ie — p ro fess o ra j ę z y k ó w w s ch o d n ich .

T om I.

■iL l>ntiiyHgVl-

BERLIN W

K S IĘ G A U NI 18 4 0.

II.

It E H It A.

W e.

Biblioteka Narodowa Warszawa

30001002128165

V

£

d/UK

0 F I A II A. Szlachetnym tylko i w iernym rodzinnej ziemi m ojej B ra­ ciom — nie zaś ty m , którzy z uszczerbkiem O jczyzny, o b ­ cym zaprzedali sw ą uczo n o ść, m yśli, uczucia, sło w e m całą osobistość sw oję, pośw ięcam o b ecne w ydanie — nikogo b o ­ w iem z obcych ono nie obchodzi tyle, ja k tych, którzy czują i cenią myśli n a w e t P e rsa , m ó w ią c e g o : u t?

j

Jijp y\

C r^ -5

L 5 5

o'

E j W a t a n ! bi r u i tu , z e n d e m ite w a n b u d , w e li



on

z e n d e g y i, ez lie za r m u rd e n b etter e st!

„Żyć m ożna bez ciebie i nie w to b ie , — o zienjio „moja rodzinna! — jedn ak że — gorszóm je s t takie życie, jak „tysiąc razy um ierać — i odżyć znow u na c h w ilę !"

P R Z E D MO W A *

O n esy a jed ze ghejb, bi ejb est — „D la praw dy nic m asz g rz e c h u .11

N i e zwyczaj hucznej przedm ow y, co jakby dla okrasy,

dla

ponęty, dla u łu d y , przy każdćm nieom al dziele napotykam y, pow odow ał m nie do napisania tych kilku słó w w stępnych, ale p o trzeb a raczój objaśnienia czytelnika z tóm , co je s t o sn o ­ w ą , pow odem

i celem p rze k ład u m ego.

Z resztą nie chęć

sław y, ale obow iązek służenia spraw ie o g ó ln ćj, n aro d o w ó j był mi bodźcem do złożenia teg o pierw szego k ło su żniw a m ego, na o łta rz u M atki O jczyzny: — W ro k u 1 8 2 5 w yszło w W a rs z a w ie dzieło P a n a S ęk o ­ w sk ieg o, pod nazw ą: Collectanea. — J c s tto p rze k ład z tu r e ­ ckiego języka w ojen O sm ańskich z Połską. D ynastya T u rk ó w dziś panujących w K o n stan ty n o p o lu , po u p adku panów sw o ic h , t.j. S eldzuków A n ato lsk ic h , r o z grom iouych (7 0 8 — J . C. 1308) potęgą

M o g o łó w , ro zw i-

VI

nęła szczep swój z Osmana, niemożnego księcia, który w Brusa tak tron jako i stolicę swoję założył roku

hidżry 726 —

J. C. 1326. Dzieje rozwijania się tego nowego dla E uropy państwa, przepełnione są w ielu bajkami, które przewyższają cuda na­ w et P roroka;

boć

te rozogniały korzystnie pod ów

czas

przepełniony fanatyzmem um ysł narodu tureckiego, i dziś go jeszcze choć nieco słabiej rozogniają. Raz osiedlony ów naród w E u ro p ie , znalazł nieulękłych sąsiadów w Rzeczypospolitej Polskiej, z którymi k rw a­ w e staczał boje, i przechował

nie jeden w czaso-pismach

swoich chwały godny pomnik walecznych Ojców naszych.— Pierwszy z Turków M o tta Seadeddin M ohemmed H assan, zwany pospolicie Chodzą E fen d y, zebrał z różnych podań historyą tw orzenia się dynastyi O sm anów ,

i pięknym stylem

napisał dzieło pod ty tu łem : T a d źu l-te w a ry ch , t. j Korona d z i e j ó w , które sięga aż do śm ierci Sułtana Selima I. roku hidżry 926 — J . C. 1520. Peczewi prow adził wspomnianą osnowę dziejów dalej aż do roku 1040 — J. C. 1630. N a im a skończył opowiadanie swoje na roku 1070 — J. C. 1659 pisząc bardzo szczegółow o. R a szy d E fe n d y doprowadził je do roku 1134 — J. C. 1721, stylem zwięzłym i gładkim. Czelehi zade E fe n d y kontynuow ał rzecz do roku 1141— J . C. 1728. Subhi E fe n d y J. C. 1743.

doprowadził takową do roku 1156 —

J z z y E fe n d y zaś skończył sw ój opis z rokiem 1 1 6 5 —

J C. 1751 — a W a s y f E fe n d y , urzędnik jak i w szyscy poprzedni d w o ru tu re c k ie g o , dla opisu za życia dzieł S u łtań sk ich , a po śm ierci tylko dla ogłoszenia ich św ia tu , doprow adził dzieje T u rc y ia ż do roku 1183 — J. C. 1769. Z w ym ienionych poprzednio dziejopisów tureck ich , pow y­ b ie ra ł P an Sękow ski sta ra n n ie rzeczy dotyczące się historyi Polskićj, bo tak m u za pew ne dyktow ały szlachetne uczucia dla M atki Ojczyzny, k tó ra go i w oddalonych krajach zaniedbyw ała

karm ić i w sp ie ra ć,

chociaż jałm użnym

nie tylko

sw ych synów d a tk ie m , gdyż sam a ju ż była w w ielkićm p o ­ g rążo n a nieszczęściu. — Później zaw inął P . S ękow ski, niby skołatany b u rzą statek do p o rtu , do kraju sw ojego, z piękną jed y n ie i słuszną n a w e t nadzieją m iłeg o przyjęcia, bo zao­ p atrzony w hojne plony nie łatw ćj pracy w językach w sch o ­ dnich, a znalazłszy m om entalną, niesp raw ied liw ą m oże zaporę, co do planów sw o ic h , w jednej czy w kilku osob ach , zm ie­ nił na nieszczęście cel pracy swojej.

D o sty ira , liczar szeclis hem est — D u szm e n y ira , ję k i hewed besyjar. „D la człow ieka przyjacielskiej duszy, i tysiące ludzi są „niczem w zaw adzie — dla w ro g a zaś rodu ludzkieg o , i je „d en człow iek stanow i w ie le ! " Pan Sękow ski, jako syn zniechęcony, osiadł gdzie indzićj

VUI

i czyny Matki Ojczyzny swojćj począł głosić przed św iatem — lecz głosić obelżywie i niegodnie!

A teszyira berfuruchty, ze hesed — A lem ijra besuchly, ze hesed! „ P rz e z nienawiść sw oję, w zniecił on ogień powszechny boć płomień nienawiści go podżegał!“ Liczyłem ja na ten czas około trzydzieści lat życia m e­ go, gdym dzieło P. Sękowskiego, pod tytułem : Collectanea, które tylko co wyszło z pod prassy, po raz pierwszy czytał — w rzała krew w mych żyłach pod ówczas — widziałem oczywistą potw arz — i drudzy ją także widzieli,

głosząc

z stron w ielu w uczonych pismach jasne dowody nieprawdy i niepodobieństwa zarazem, aby Turcy tak źle sądzić mieli o sąsiednim

n a ro d z ie , z którym

chociaż

częstokroć

i w ał­

cząc, żyli mile — lubili go i dziś go naw et lubią, nazywając Polaka: „leh ka rd a sz,“ bratem . — Do pracy więc, pomyślałem sobie, i jak

dzieciak ciekawy począłem się uczyć języków

wschodnich.

D er bahry m u h yt, ghute chahem churden — j a ghurke szu d en , j a guhery awurden. „Dam nurka, chociażby i w ocean głęboki — mogę się „w praw dzie utopić — lecz mogę i wydobyć drogińj ceny p e r łę ! “

IX

Pan Sękowski na pokrycie nieprawdy, w ybrał do dzieła swego wyciągi poselstw tureckich do zagranicznych dworów, z dziejopisa Tarychy W a s y f Efendego, najwyborniejszego pi­ sarza O sipanów , i najtrudniejszego z arazem , Turcy

naw et

nie

wszyscy

gdyż, onego

czytać i pojmować umieją. —

Przed w iekiem pojawił się w K onstantynopolu, chociaż ze szkodą narodu, bo lud już krzyczy i żąda zmiany, smak dzi­ wny mieszania do piśmiennej mowy tureckićj słów perskich i arabskich. — W a s y f E fe n d y wygórował w tym stylu, a to tak dalece, że w jego pismach sama nieledw ie arabszczyzna się mieści, i zawiłości w nich pełno. — Zasłoniony niby tarczą, takow em i dziejopisa wymienionego pismami, spoczy­ w ał P. Sękowski lat dwadzieścia spokojnie, ufny w siły swoje i w wiarę, którą też w pełnóm przekonaniu znalazł u podo•

bnych sobie istot. Pan

Sękowski wyrzekł w

przedm ow ie do T om u I:

„Tacy wiedzą, iż jeśli historya jest opisaniem te g o , co ludzie czynili, nic zatćm,

czego nie uczynili, wchodzić do

niej nie powinno" — a to na dow ód, na przekonanie czy­ telnika, że mu praw dę zwiastuje, że mu praw dę przełoży na ojczysty język, którą wyrzekł niby T u rek o Polskim narodzie. — Poselstwo carogrodzkie do P ru s za Fryderyka W - mówi wiele o Polsce i o Polakach — lecz mowa ta, ile w ustach Turka, je st zawsze do zniesienia, i bez najmniejszćj ujmy czci narodowi Polskiemu. — Pan Sękowski jednak, w brew prawdzie, którą powyżej sam w yrzekł, pokazał się niew ier­ nym w swoim przekładzie — pozmieniał myśli tureckie ■ — ponaciągał fałsze — przybrał o błudę, oszczerstwo barw ą niby

X

praw dy, i p o w trąc ał n a w e t myśli w łasn e w osobnych i o b ­ szernych o k re sa c h , dając nam ta k o w e w d obrej w ie rz e , za praw dziw e tu rec k ie —

czy liż to go d ziw ie? —

L

q L m m J

pS*

OOyjo

Z e bed a sł m e d a ry id u m id szusten sefid.

k i se n g i ne gerdel be



„ Z e złój porody niczego nie spodziew aj się d o b reg o ; bo ć „M urzyna nie u bielisz,

choć byś go m ył i codziennie." —

W sze lak o m oże to i nie w ina P an a S ękow skiego sk o ro pój­ dziemy za zdaniem u czonego P e rsa k tó reg o słó w kilka już wyżćj słyszeliśm y *): ó, j !

N is z i ekreb, ne ez ralxi kin in est.



c ,U ic

est



(jiw o

ik ly z a i tabietesz,

„Ż ądło zjadłego gadu nie z nienaw iści k u to b ie razi cię śm ie rte ln ie ; ale z potrzeby tylko n atu ry sw ojej.41

OjJ jOUo

p+AÓ ó yJZ

cole jjt

\S

Jp ^

„ P rzy w y k ły człow iek do złego, nie chcąc n aw e t, złe broi „ — gad zjadły kam ień n a w e t kole sw em ż ą d łe m , chociaż go „ p rz e k łu ć nie m o ż e ! 44 *) Z E n w ary Suhćjli.

XI

W skazane powyżej przyczyny były mi powodem doprzedsigwziętćj pracy, do nowego przekładu ustępów z dziejopisów tu ­ reckich, dotyczących się rzeczy historyi Polskiej, którą to pracę za wolą i pomocą Boga przywiodę do skutku. — W y­ danie to moje obecne, czyli inaczój pospieszne, m a jeszcze i inny powód. — Za staraniem jednego z ziomków moich umieszczono cząstkowo w niektórych

poszytach Przeglądu

Poznańskiego mój przekład poselstw tureckich; lecz barw a i pow aga jakiójś św iętości, w którą przybrało się to pismo peryodyczne, nie dozwoliły umieścić dosłownego przekładu mego, gdyż zdawało się, że zbyt naiwne dla Chrześcian są myśli G iaura m uzułm ańskiego — i obcięto mu poły tak ku­ so, zwłaszcza w objaśnieniach niezbędnych dla muzułmańskiej sprawy, że ja sam zaledwo pracę moję poznać m ogę: J lŻ*

G iul be taradz reft,

siiój

iM"

we char m and.

„O bdarłeś róże, pozostały ciernia!“ Takow a dyssekeya m iała zaraz swój sk u tek ; bo krzepki ktoś w zarozumieniu, a suchotnik w pojęciach języków wscho­ dnich, osądził w m om ent, że one niczem innem nie są, jak tylko „dziecinną *) lleksyą“ — Takie wyrażenie jest tylko echem głosu bąka — sądem istotnie dziecinnym — albo­ wiem pod względem myśli pełnych, wyrażeń żywych, objęć mnogich, naturalnych i nigdzie niepożyczanych, celują języki wschodnie; lecz aby ich w artość uczcić, poznać je trzeba gruntow nie. *) Przegląd Poznański, poszyt IV. — k. 116.

O cierpliw ość w ięc proszę czyteln ik a:

(J i; jt ^ j^ C w

jj

3

cavw oA L ) j "*"0

N asych ez rui duruszty suchenra go ft, czy bak? Sabr lelch est, we liken beri szyryn daret. „G orzką jest w praw dzie cierpliw o ść, lecz słodkie w y„dąje ow oce — czy to w ięc trw o g a, kiedy przyjaciel praw dy „i coś n iesłodkiego pow iedział.4*4

J. Pietraszewski.

V

F E R I A N czyli L I S T S U Ł T A N A M U R A D A I I I . 1)0. K R Ó L A P O L S K I E G O

STEFANA BATOREGO. pisany ro k u hidźry 985. — ,L C. 1578.

G O D Ł O , (cesarskie.)

TUGHRA.

List do króla Polskiego.

Hu leli kraliua.

Zwyciężający zawsze E lsułtan M u rad Chan Sułtan M urad d i a n , syn S u ł­ bcn S u łta n Selim Chan m u tana Selim Chana. zetler daim. „N a jg o d n ie jszy z wielkich ksią- Ifty c h a r u l um erail yzamil ys„żąt wielbiących Je zusa ! — sewije — m uchtarul kuberail „Najszanowniejszy z pier­ w s z y c h Mocarzy ludu Chry­ fycham fil milletil mesychyje — stu sa!

— P o śre d n ik u spraw musalichu mesalichi dźem ahi„R zeczypospolitej narodu r it- ta i f e tin - n e s r a n y j e — S a „C hrześciańskiego! — Zaw sze „szczęśliwy, zawsze wielki i hibu ik balil-heszem etiw el w y „ p o w a ż n y ! — P rz ew o d n ik u „ g o d ła c h w a ły i z a le t!— Sam o„ w ła d co królestw a P o lskiego! K rólu Stefanie B atory! —

k ar-S a h ib u l

delailil - medzdy

w el iftychar — W ilajeti L e h krali,

B a tu ry Isztu w a n K ra ł

1

2 „(obyś

choć

p rz y k o ń c u

ży- chatam at ew ak ib u h u bil-chejr

„ w o t a t w o j e g o sta n ą ł n a d r o „dze



T au k iy

refiy

hum ajun

p r a w d z iw e j w i a r y ! ) —

„ N ie c h W a m b ę d zie w i a d o m o ,

w assy l

„skoro

k i:

sk ie

b ło g o sła w io n e to

cesar­

p is m o

m o je d ojdzie

„rąk W aszy ch ,

iż d o n ie s io n o

o ły d ż a k

m a ’Ium

m ukeddem an

m ehrusem yz

o ła

m e m a li k i

heddi D ona k e -

„ N a m za rz e c z p e w n ą , że k o - r y b , le h k e l ’ e le r y n d e n e m ri s z k o d n ik i z tw ie r d z fe sa d k a z a k ł a r m e ’w a s y o ła n „ p o ls k ic h p o n a d D u n a j e m , g r a „zacze

„ n ic y b ł o g o s ł a w i o n e g o n a s z e „go

państw a,

„banda

a

szczegó lniej

n ęd zn ik ó w ,

k tó r y c h

„ g ł ó w n e m sie d lisk ie m są m i a „sta M a n k i e r m a n ,

Czer-

„kieskierman , K an -ew y „i B r a s ł a w , niedaw nem i „c z a sy

na

p ro w in cy ą

M oł-

M ankierm an, k ie r m a n , B rasław

we

we

C z e r k ie s -

k ari-ew y

nam

we

k e l ’e le r d e n

b a ’zy esz k y ja , w ilajeti B o g h d a n u z e r y n e m u s ta u li o ł u b , e n v a ’y fesad

itdugyndansonra,

g ir u

„ d a w s k ą n ap ad li i r ó ż n e ta m ż e „szkody „dom o

w yrządzili N am

tak że,

w ia-

o ł d ż a n ib e fira r y d e n m u fsy dy ,

że H e -

N ik o la n a m , h e tm a n y n y z b iz -



„ t m a n W a s z , i m ie n i e m N i k o „ l a p o c h w y c ił h e rs z ta w s p o ­

zat tu t u p , k r a ł a A ły p , g id e r y n

m n i a n e j b a n d y w ch w ili, k i e -

d ij u , k e n d u m e k a m i n a e w d e t

„ d y t a k o w a j u ż u c i e k a ł a b y ła „ w s w o je

u s t r o n i a — „ n ie c h

i t t y . — w e c h a i n i m e z b u r u n dźiu-

„ g o p r o w a d z ą do k r ó l a ,“ r z e k ł

m l e te w a b i y n y

„ t e n ż e , a j e d n a k d o z w o lił m u „ p o w r ó c i ć d o d o m u — p o jm a ł

kem

„ ta k ż e

ów H etm an

i u w ię z ił syzyn

„ n a w e t w szy stk ich w s p ó ln i k ó w „rzeczonego

p rz e s tę p c y ,

id u g y

h y w ’z

dacha rn u ch -

itty ry p ,

d ż an ib in y za

kendu

tew dżdżuh

s e c h y c h e t y il e ,

e rz wre

sam

„ z a ś n a ty c h m ia s t do W a s sie y’lam

o ły n m a g h y n — m u fsy d y

„ z w r ó c i ł . J u ż .n a p i s a li ś m y b y - m e z b u r u n k e n d u w e j a baszy „ !i , i m ie liśm y W a m p o sła ć „ d o b it n y list N a sz ce sa rsk i, g io n d e r y le d ij u , m u w e k k i d i „ d o m a g a j ą c się, ab y śc ie N a m , n a m e i

h u m a j u n y m y z ja z y ły p ,

1

mm

mmSF, %

-

„lu b żyw ego złoczyńcę lub też irsal ołynm ak uzre iyken, „ g ło w ę je g o oddali, gdy oto Silistra Sundżaghy B e j, k u d „w ła śn ie nadsyła N a m , do „w ysokiej P o r t y , D a w u d S y - w e tu l um e ra il-ik ra m D aw ud, Jistryjski, w zór i ozdoba w iel­ dam a izzetuhu, B óg hdan w o ­ k ic h urzędników Naszych, „ k tó re g o sław a niech brzmi je w odasyile, etebei ulijamyze „(zawsze), w ieść w raz z listem m e k tu b le r gionderyp, mulsydy „ W o j e w o d y M ołdaw skiego, że „ z n ó w się jakiś nędzarz, m ie „niący się niby brate m I J e r „szta p ie rw sz ego , p o ja w ił, że „ ten ż e w k ro c zy ł do prowincyi „M ołdaw skićj na czele przeszło „dwóch tysięcy strzelców pie­ c h o t y Polskiej i konnych ko-

m e zb u ru n karandaszy namina, bir

b ed bacht

dacha

zuhur

idyp, lehluden iki binden zyja d e , tufenk ataran, pijade w e atły kazaklaryile, wilajeti B o -

„zakó w , stoczył walnij bitwę, ghd ana

duchul

idyp,

muh-

„osiadł na bazarze bliskim k e m dżcnk o łu p , b i l - f e ’1, „ J a s s , i całe miasto w oblę­ jasz bazarynda o t u r u p , etrafy ż e n i u trzyma. — „ W s z a k ż e od czasów szla­ c h e t n y c h O jców i w spaniało­ m y ś l n y c h D ziadów Naszych, „a których groby niech Bóg „Najwyższy św ia tłe m ciijgle „otacza! aż do dnia dzisiej­ s z e g o , Banow ie kraju pol­ s k i e g o , Magnaci i lud wszy­

m uhassyre

o łu n d u g h u n u

y’-

lam iliszler idy — A bai kiram, w e edżdady yzam ym yz,

ena-

ralłah u teala turabihhym , z e manleryndan

dźelendeh, s t e k spokojność zachowywali „ w prze k o n an iu , że było dla w e sairy „nich korzyściij, kiedy nieszymdyje „naruszony t r w a ł pomiędzy „N am i pokój zaw arty — oni o łd u k le ry ,

beru,

b u ajety

wilajety leh banlery, ęjjan,

we

deghyn

reajasy

asude

hal

ma bejnynde sulhi

„ to szanowali p raw a ta k o w e g o selahi k endy lere ezymi d ew le t niebyło nadużyć — żaden b i l u p , szeraity ehdu em any „rozbójnik nie w kraczał z g r o ­ m a d ą zuchw alców w granice reąjjet itmekyilc idy — Bir

1*

4 dla r a b u n k u d ó b r m u fsy d y w ilajeh i l e h d e n ,

„M o łd aw ii,

„ b ł o g o s ł a w i o n e g o n a s z e g o p a ii„stw a, „kraj

ani

u c ie k a ł

n ap o w ró t,

kacz

eszkyja

y ile,

b ir

churudź

w sw ój ta m ż e , idy p, g i e l i p , m e m a l i k i m e h r u s e -

aby

„ n a b r o i w s z y d osy ć z łe g o , k r y ć

m y z e m e z a f a ty n d a n

a ła n

w i-

„ się b e z k a r n i e ! — „ P r z e c z W a s z ;w yżej w s p o ­ lajeti B o g h d a n a

da chy l

o łu p ,

m n i a n y H e t m a n p o stą p ił z u ­ jo k d u r — F e s a d w e s z e n a e t p e łn ie w brew w arunkom „ p r z y m i e r z a , k t ó r e N a s łączy, e j l e d u k t a n s o n r a , g i r u oł d ź a „ g d y , s c h w y ta w s z y H e r s z t a , nie „pospieszył

się

„ g o żyw cem

z w y d a n ie m

lub

o d e s ł a n ie m

„ g ł o w y j e g o do P r o g u szczę­

n ib e firar idy p, ch ela ss o ł m a k , k e m a li

m ery jet

m uchalil'

ehdu

em ane

ołdugyndan

g h e jry ,

ś l i w o ś c i ; a p rz y t r z y m u ją c na

o ł m u fsy d y m u m a ilć jh , h e t m a „p o z ó r puścił go, i p rzed W a „ m i się s t a w i ł. — T a k t o i n y n y z ele g e t y r y p syze a ły p , „ in n i z u c h w a lc y w z n ie c a ć m o -

g itm y sz

iy k en ,

m u a d ź e le n

„ g ą o gień podobnychże n a d u „ż y ć

i

sprow adzać

w ię k s z e

kendu

we

ja

baszy

su d d e i

„ je s zcze klęski, m ó w ią c so b ie : z e a d e t y m y z e g i o n d e r y l m a m a ,„ b r ó j m y i r a b u j m y , sn a ć g y n , l e h a w y n y z sairy e s z k y , „ w o l n o , k ie d y n as w p o „ , k o j u z o s t a w u j ą ! ‘“ — „ Z a „praw dę, „i

p o w olność

w ie lk ie

W asza

p o b ła ż a n ie

stały

ja s y

dacha

fesad

ejlije, ja d y m y z e

w:e s z e n a e t nesne o łm a-

„ się p rzyczy ną, że o to i d ru g i ju p , h im a je t o ł u n u r diju, n a i „ H e r s z t ł o t r ó w się znalazł. —

re i fitn e w e

fe s a d le ry d a c h a

„ P a m i ę t a j c i e , żeście byli n i e „gdyś

p r z e d m i o t e m w y s o k ic h zy jade m u s z te y l o ł u r —

„ c e s a r s k ic h „szych! —

w z g lę d ó w znacie,

Na

babde

ihm al w e

m usam ehe-

tynyz,

b u m e k u l e b ir m u f s y -

że p r z e -

„ w a ż n ą p o tę g ą M a j e s ta t u N a „szego

Bu-

c h ę tn ie

przyło żyliśm y dyn d a c h a z u h u r e s e b e b o ł d u by W a s — Syz m ukcddem an ena„ k r ó l e m o b r a n o — b o ś m y się

„się d o u ł a t w i e n i a , „sp o d ziew ali,

że

i dla N a s j e t y elijei

p ad y szah y m e s z h u r

„samych nie jedno stąd d obre duszup, k u w w e ty k a h ire ic h o z „w ynik nie! — a jedn akże od rew anyyile k r a ł nesp o łu n „czasu, gdzieście na tronie „zasiedli, już dw a czy trzy d u g y n y z d a n , e n w a’y ejlikler „ra z y , w ym ieniona plaga za- m ody y i k e n , syzyn zem any„w ichrzeń Nas d o tkn ęła! — „i czyliż to nie oczywisty d o - nyzda iki ucz d e f e ezymi „w ód, żeście już ku N am fitneler z u h u r ejlejup, edemi „w szelką stracili przychyl­ ih ty m a m y n y z ,m u sz a h y d e o łu n ność? — „G d y dojdzie rąk W a sz y ch m uszdu r — „ te n oto uszczęśliwiający list G ierek dyr k i , namei bu„Nasz c e s a r s k i , w eźcież na „ u w a g ę niejednokrotn y dow ód majun m e s e r r e t mekrunym yz „szczerej przyjaźni, ja k a W a s wussul b u łd u k ta , min b a ’d, „p ierw ćj łączyła z wiecznie „ t r w a łą P o r ta N asz ą, i nie besyret w e intybah uzre ołup, „zaniedbujcież choć na przy­ asytany m u c h e ll e d u l- e r k a n y s z ł o ś ć uw agi i czujności! — „starajcież się dostaw ić Nam myze o ł a n , w ufury m ew alat, „bez straty czasu i jak naj- w e musafatynyz maudzybindźe, „prędzej żyw cem burzyciela, bun d en e k d e m fesad w e firar „ k tó ry uciekł do W a s i je st „ w W a s z y m ręku, lub też id y p , cle gieturyłan mufsydynn „ g ło w ę jego! — a jeżelibybi t e w e k k u f , k e n d u w e ja „ście m ogli, wyruszcie i S a „m i — przybądźcie z w oj­ baszy, b e r w edźhy istyydźal, s k i e m do tw ierdz, w których

etcbei

ulijamyze

irsal

o łyn-

„się dziś znajdują napastnicy, „i w eście ich w k a r b y ; z w ła ­ s z c z a zaś, jeśli Macie silę „ p o t c m u , odłóżcie na bok „w szystkie zajęcia W a s z e — „pospieszcie w pole, przybądź-

duktansonra, eg ier bizzat k a ł kyp, gielip, oł kel’elcrd e ołan eszkyjasy ele gie tu rm ag a k u -

dretynyz w aryisa, dżum ie u „ c ie , i w ymierzcie srogą k a mury je k u n u n a , b u n u tekdym „ r ę za w ykroczenia tych zuidyp, muedźdźylan k a ł k y p g i e „chw ałych! —

6 „ L e c z je ś li i W a m „napad

w rogów ,

szk ad zają

inne

prze­

ważne

spra-

„ w y , a lb o n a k o n i e c „ je s te ś c ie

z a g ra ż a

a lb o

sam i nie

w itan ie

w yruszyć

lip, d ż e z a le ry w y ry p , m u h k e m h a k k le r y n d a n gielesyz — E g i e r o t e d ź a n ib l e r d e e ’danyz is tiy la s y ,

we

ja

b ir

achyr nam

„ o s o b i ś c ie , i w ł a s n e m i siłam i „tych

rab u sió w

„ u d z ie lc ie N a m g ó ło w o „stąd n e

pokonać,

o t ć m szcze­

w iad o m o ści,

n a ty c h m ia s t ty sią ce

to

a

w y ś le m y

„ w ce lu u ś m i e r z e n i a z ł e g o . — „G dyby

zaś

i

n a te n c z a s

„ w y m k n ą ł się j a k i m b ą d ź s p o ­ sobem

z

rąk

edem i

k u d re t y n y z o łm a g y ile ,

b iz z a t

g ie l ip ,

my

n ie zlic zo ­

w o jsk

k a ’w y s e b e b i y l e , w e j a c h u d ,

w a le c z n y c h

h a k k le r y n d a n

g i e l m e g e k a d y r deilsanyz, m u fesselan

erz,

je sy z-k i,

w e yilam

ejli-

b u d ź a n ib l e r d e n bi

n e h a je

hezar

eskier

g io n d e-

„ H e r s z t złoczyńców , i uszedł

s y ły p ,

g ierek

g ib y ,

h u k k le-

„znów

ryndan

gielije



We

m u fsy d

dacha

b ir

ta ry ky ile

„m ło d zień có w w

„m ożna „w ać,

N a sz y c h

ów

strony W a s z e ,

zaw czasu to ,

co

bu

przew idy-

je ś li b y ś c ie z n o w u

„ta k ą sam ą g o rliw o ść

w

do­

b e k ia r y m y z

e lin d a n

s t a w i e n i u go N am żyw ego „ l u b w o d e s ł a n iu j e g o g ło w y

o lu rsa,

g iru

o ł d ż a n ib e firar

„ p o k azali,

itm ek

m ukerrerdyr,

dacha,

ja k e n d u s u ,

„kiedy

jak

p o d te n c z a s ,

bunun

p o jm a n y u c ie k ł z rą k

„ W a s z y c h , raczćj p u szczo n y m „zo stał,

ja k

się to ju ż wyżej

„ o b ja ś n ił o ; a co b y ło p rz e c iw „praw om „N asz

chelass

p rzym ierza,

ja k ie

g io n d ery lm ek , w ay y

sayy,

w ią ż e — je ś li— w u d ź u d e

Sobą

„ b y ś c i e , m ó w i ę , ta k się o c ią -

j a baszy

b a b in d a

en-

w e ihty m am y ny z

gieturyle

szo jle-k i,

m u k e d d e m a n firar id en , w e d ż -

„ g a li, j a k się dziś o c ią g a c ie z „n ad esłaniem „ a lb o

żyw ej

„ je ś lib y ś c ie

N am

g ło w y ,

o so b y ł o t r a u d a r o w a li



o p ie k ą

„i d r u g i e g o n ik c z e m n ik a , s k o „roby

um knął

z

w a le c z n y c h

hy

m eszruch

uzre,

e le g i e -

tu r u l m e g y , m a b e jn y n d c o ła n su lh y

se la h e

ołynyp,

ja

m u c h a l if ,

chud,

itłak

kendy w e

„rąk

n aszy ch



ó w czas ja b a s z y g i o n d e r y łm a k d a n o u -

w

„w strząśn ie

n ie c h y b n i e się i an t e r r e d u t o ły n a — W e [bu „ z a c h w ie j e z g r u n t u p o s a d a b e d b a c h t d a c h a , b e k ia ry m y z „ i s tn i e ją c e g o m ięd zy N a m i p o ­ e lin d a n ch ela ss o l u p , o ł d ź a d o j u , a lud i g r o d y s r o g o n ib e firar i t ty d u k t a e le g ie — „ u c ie r p ią ! — „ P o s t ę p u jc i e ż n adal s t ó s o - tu r u l m e k d e ih m a l o ły n u p , h y „ w n i e do t e g o / c o ś m y t u p o ­

m ajet o ły n a ,

s i e d z i e l i ! — nie z m n iejs z aj-

zelzel g ie l ip , reaja w e b e r a j a

„ c ie ż ani n a c h w ilę b a c z n o śc i

pa ym a l

„i pieczy W a s z e j , i starajc ież „się w sp o só b

chw ały godny

„ d o p e ł n i a ć o b o w i ą z k ó w p rz y ­

esasy s u lb e t e -

ołm ak

m ukerrerdyr

— o n a g i o r e m u k e i j e d o łu p , baby

ik d a m

we

ih t y m a m d a

few z o ły n m a ju p , m i e r z a — b o ta k je d y n ie d a k y k e ty „ t y l k o p o z o s ta n ą w p o k o ju r e a j a w e b e r a j a a s u d e h a l o ł „lud i grody! „ostatnich



P is a n o w

d n ia c h

św ietn eg o

„m ie sią c a Z il - h id ź d ż r e — r o k u „985 -

J . C.

1578.

(około

„ ś r o d k a m iesiąca L u t e g o - ) „ ła s k i B o g a N a j w y ż s z e g o , „bło g o sław io n y m

z

m a s y n a sayy dźem il te c h r y r a n

zil - h id ź d ż y s z s z e ry f e , c h a m s m e se m a n y n

w m aje.

K onstanty-

o ły n a —

fi e w a c h y ry szehry



Be

S en ety me

ty sy

m in n e ty te a la ,

fil K o s ta n t y n y je e lm e h r u s e . —

„u o p o lu .“ —

Z b y t w a ż n y m j e s t p o p r z e d n i list S u ł t a n a , zwdaszcza gdy z w a ż y m y , że g o pisał do t a k w i e l k i e g o , s p r a w i e d l i w e g o , m ę ż n e g o i b e z s t r o n n e g o k r ó l a , ja k i m b y ł S te f a n B a to ry , a ż e b y ś m y ta k o w y m ieli z o s ta w ić b e z

w y tk n ię c i a u m y ś ln y c h

i n ieu m y śln y ch b łę d ó w , ja k i c h się P . S ę k o w s k i w p r z e k ł a d z ie o n e g o d o p u ś c ił.



O

c ie r p li w o ś ć

w ię c p ro s z ę czyte lnik a,

b o zn u d z ić się m o ż e n i e c h y b n i e , n atrafiając s u c h e i m artw m w iją ce

się p rz e d m io t y —

m i ło ś n ik j e d n a k p r a w d y ,

z rodu

b r a t mój i t u ł a c z , n ie o d w r ó c i u c h a , nie w z b r o n i u w a g i n a te , jeśli ju ż nie c i e k a w e w ie ś c i, to p rz yn ajm n iej n a l e n g w a r w arzącego się,

iw

w k tó r y m tr ą s i ę ,

n a c z e n i u s w e m k ip ią c e g o nib y ż y w io łu , pędzą

po

za so b ą s ł o w a C h rz e śc ia iisk ie ,

z b r a t a n e m yślą i s ł o w a m i M u z u ł m a u s k i e m i , u siłu ją c w y cisn ąć,

w yw arzyć

i o sad zić n a d n ie n ie b łą d n i e c h ę c i ,

n ie fałsz,

n i e o b ł u d ę i o s z c z e r s tw o , lecz czystą p r a w d ę , zw łaszcz a zaś t a m , g d z ie n a m idzie o n ie s k a la n e im ię k ró la n a s z e g o , D z i a ­ d ó w , O j c ó w , d z ia tek , p o k o l e ń i n a s z e w ł a s n e ! — F e r m a n czyli inaczej list p o p rz e d z a ją c y S u l t a ó s k i pisany jest c h a r a k t e r e m

biórow ym

z w a n y m , ja k i e g o u ż y w a ją po rtó w ;

na

w raz

ty t u ła m i

z

k tó r y c h

Dywan

ty lk o

do p o d o b n y c h p is m i p asz­

w s tę p i e T u g h r a

cesarsk iem i,

jazysy

czyli

p o sp olicie

g o d ło w

S u ltan a

m iejscu

w ła­

s n o r ę c z n e g o p o d p is u z w y k le się u m i e s z c z a , — inn y zaś s p o ­ s ó b r ę c z n e g o p isania n a z y w a się u T u r k ó w „ R y k a . “ .

TUGHRA c z y li

Godło Sułtańskie. vi de C o lle c ta n e a S ę k o w s k i e g o .

T o m 2. —

k. 3 0 2 .

„ M i u r a d - c h a n , syn S e l i m - c h a n a , syn S u l e j m a n a „ c h a n a , zwyciężający z a w s z e ." — B łędnie

P. Sękow ski

czytał,

bo m y ln ie

rozebrał na­

pis tu g h r y , n a d a ją c m u t a k w a ż n e zn ac z e n ie ; k ie d y to ż pism o tyle s ł ó w w cale w s o b ie n ia S u ł t a n a

n ie z a w i e r a ,

z w ła s z c z a zaś im ie ­

S u l e j m a n a , j a k o d ziad a, w ó w c z a s p a n u ją c e g o

M o n a r c h y . — P r a w d a , że T u r c y zw ykli w y m ie n i a ć n a w z ó r A r a b ó w po k i l k a k r o t n ie im io n a O j c a , dziada , p r a d z i a d a i. t. d., j e d n a k w o z n a c z o n e m

m iejscu O jc ie c ty lk o M u r a d a I I I .

(a nie M i u r a d a ) j e s t w y ra ż o n y m — przyczyna z a ś w y m ie n i o ­ n e g o j e s t ta, że nie z a raz po u s ta le n i u się dy nasty i O s m a ń skićj w E u r o p i e , p o w s t a ł o to u T u r k ó w m i e n i e T u g h r a , jako to dziś, lecz z c z a se m i z w o ln a — d o w o d e m t e g o są m o n e t y tej dy nasty i, na który ch s ł a b o i w n ie w ie lu wy ra z a c h im ion Sułtańskich

się o n o

tu g h ry tr w a ło

ro z w ija — n i e z u p e ł n e

i s ię g a ło

u k s z t a ł c e n i e tćj

aż d o r o k u z g ó r ą h id źry 1 0 0 0 . J .

C. 1 5 0 1 . i do tej p ory k ażdy m a g n a t , i pry w a t n a n a w e t o so ­ b a a z a m o ż n a , ry ła t u g h r ę im io n s w o ic h n a ręczn ej b r o n i , a z w ła sz c z a n a zn acza. —

pałaszach; —

bro ń Janczarska

tein

się

od­

O V. Coli. k. 302. w. i. „C hlub o przeważnych w ład c ó w jezusow ych! w ybrańcu „znamienitych m ocarzów Chrystusowych! dzierżący w odze „ s p ra w naro d ó w chrześciańskich!“ — T u jest nieco przesady, lecz spraw iedliw ie; wyrażenie zaś, w ym ienione raz tylko w calem natrafiamy tłum aczeniu. — V. Coli. k. 303.

w. 2.

„ W le k ą c y poły wspaniałości i pow agi! ozdobion godły „m ajestatu i przew agi! lihskich krajów s a m o w ład c o , B a „ tu ry Isztywan k r ó l u !“ T u pobłądził P. Sękow ski może i nie chcąc, a może i z niewiadom ości — nie m a bow iem w oryginale m ow y o połach — wyrazy Sahibu d elailil- m edżdy wel iftyclcar, znaczą ty lk o : p r z e w o d n i k u g o d ł a c h w a ł y i z a l e t — wyraz zaś delail, indicia, wziął P. Sękow ski w p ro s t za wyraz ^ L ót

ezjal, sinus, syrm ata, caudat vestiu m ; bo tak m u wskazy w a ła arynga ferm anów , w ynotow an a dla przykładu w dykcyonarzu M enińskiego, z którego on więc wyrażenie to żywcem wypisał. V. Coli. k. 303.

w. 8.

„G dy przed niejakim czasem betm an W a s z , imieniem „ N ik o la , sam osobiście złapał wichrzyciela pow szechnej sp o „koyności, który na czele niesfornóy chałastry kozackićy z „ M a n - k i e r m a n , C z e r k ie s - kierm an (C ze rk ask a ), kan ewy i „B racław ia, najechał był i o p an a w ał bohdańską ziemię (M u l„tany), i splądrowawszy ją szeroko, tysiącznych dopełn ił b ez „ p r a w , a potem znow u do krajów W aszych p o w rócił, n a s tę ­ p n i e zaś w spomniony h e tm a n W a s z N ikola, mając jechać „na W a s z e spotkanie, rzeczonego rabusia i wszystkich jego „w spólników po różnych zamkach osadził i pilnie strzedz „ich zaleciwszy sam w drogę do W a s wyruszył*: “ — Tu dosteregam y i przesady i nied ostatku zarazem w ie lk ie g o , z przyczyny nieuw agi na rozbior gramm atyki t u r e c k i e j . — N a ­ potkawszy P. S ękow ski w tym okresie d w a p ie rw sz e przypadki, jako t o : i - i Li jL * .s E m ry fesa d k a z a k ta r , s z k o d n i k i k a z a c y — drugi zaś eszk yja ,

10 »

b a n d a n ę d z n y c h , nie um iał sic z nimi obejść — nie zna­ lazł dla o bu miejsca, bo okres m u się przedłużał, użył więc la kow ych p o sp o łu , to je st w z ią ł, nie zważając, że jed en i drugi wyraz rzeczowniki, pierwszy za przymiotnik drugiego, i tern sam em już nie m ó g ł, czyli mu się nie u d ało w spo ­ m nieć o tw ie rdz ac h Polskich ponad D u n a je m , i o granicy T ureckiej — je st to sposób ułatwiający tłu m a c z e n ie , skoro zbyt tr u d n e do przeniesienia natrafia

się

miejsce — p rze­

cież P . S ękow ski nie wielką nam wyrządził szkodę, boć to imię Polski tylko o p u śc ił, k tó reg o on do tyła nienawidzi, że ta k o w e zwykł czytać nie L e c h ale L i h w ówczas, kiedy każdy dobry pisarz turecki wymawia L e c h , P o l a k , ale nie Lih - tak to brzmi w ła ś n ie , jakby wyraz t e n , od w yrazu „lichy“ miał swój prowadzić początek. — N adto P. Sękowski nie właściwie użył w yrazu tcw edźdzuh con versio, skoro go tłum aczy „ i n a j ą c j e c h a ć n a s p o t k a n i e “ , bo w takowym razie używa się zwykle wyrazu jLaX*,! istkybal, i ś ć n a s p o t k a n i e . — W p r z y p is k u tłumaczy P. S. dosłownie nazwisko miasta K a n - e w i , d o m k r w i , i powiada, że to je st w yraz tatarski — ciekawość, jakby chciał wyrazić to samo po turecku? na przykład (_£■•>! qLS J ed y kulede m ahbus ołan giau rłer iczun , kan ew y w a r d y r — w z a m k u s i e d m i u w i e ży K o n s t a n t y n o p o l a j e s t d o m k r w i d l a u w i ę z i o ­ nych niewiernych — k an koj d a w a r d y r — i s t u d n i a

8L>< o r krwi tam

a d a r ó w n i e się

z n a j d u j e — (mowa tu bowiem je st o studni, w którą rz u ­ cano dawniej ciała straconych, skąd wypływały na morze M armora). W dwóch powyższych przykładach widzimy te sa­ m e w yrazy, co mają być niby latarskiem i, kiedy one są j e ­ dynie czy sto tureckie — P . S. zapomniał zapew ne, że wszy­ stkie pokolenia ziemi M a w r e r a n n e h r czyli inaczej T ranzo x an u mówiły i dziś mów ią tylko językiem ta tarsk im , czyli inaczej językiem p rostym , daw nym tu reckim ; — Turcy zaś dzisiajsi, od c z a s u , jak wkroczyli i usadowili się w E uropie ukształcili swój język za pomocą słów Arabskich i Perskich, zatem, odjąwszy im ostatnie, pozostałby się jedynie prosty i

gruby jęzvk tatarski, którym A natolii m ieszkańcy m ów ią, cho­ ciaż i oni T urcy, a w ięc te n , którym T urcy m ów ią, słusznie się nazyw a tureck im . — D w óch tych języków nie m ożna od siebie odróżniać, bo kto zna jeden gru n to w n ie, ten zna także i drugi, jako prosty, złam any i nieukształcony tu reck i, a ogól­ ny jednak krajom transoxauskim . V. Coli. k. 3 0 4 . w . 1. „ T e w szystkie okoliczności będąc n ay d o k ład n ićy d o w iad o m o „ści N aszćy doprow adzone, kiedyśm y ju ż mieli pisać d o W a s n a y „usilnićysze listy dom agając się przysłania N am osoby lub głow y „teg o najezdnika, w te d y , ku w ielkiem u zdum ieniu N aszem u, bey „Silistryyskiego zandżaku, w zór i ozdoba w ysokich urzędników , „im ieniem D aud (któ reg o cześć oby zaw sze trw a ć m ogła!) „w esp ó ł z w ojew odą B ohdanu przysłali do w ysokiego p ro g u „N aszego listy z doniesieniem , że nikczem nik jakiś, m ieniący „się b rate m ow eg o rabusia, na czele dw óch przeszło tysięcy „pieszych i konnych kozaków , uzbrojonych w ognistą strzelbę, „ w p a d ł na ziem ię B ohdanu, n ap e łn ił kray w oyną i pożogą, „ i nakoniec, obraw szy stanow isko w m iejścu nie zbyt od Jass „o d leg łem (Jass p az ary ), sam o m iasto ścisłćm oblężeniem „o p a sa ł.” — T u tak że nie m ała przesada. — N ie przeczę ja te m u , że m ó g ł się zdziw ić S u łta n , sko ro posłyszał o p o w tó rn em w ta rg n ie n iu w ojsk polskich do M ałd aw ii, je d n ak w te x cie tu rec k im nie w idzim y nic ta k ie g o , skąd m ogliby­ śmy uspraw iedliw ić tłum aczenie P . S ękow skiego — n. p. „ k u w ielkiem u zdum ieniu naszem u” , gdyż m usielibyśm y w

oryginale

czytać ó y s - czok

O S^l tak o w ego twę,

nie

tam

ó

l czo k

s z a s z ły k

m u te g h e jjr o łd u k





lub

lub

czok m uteedżyb o łd u k ! a jed n ak że nie znajdujem y. — W yrazy zaś

nic

m ubkem dżenk ołup, wydał walną b i­ znaczą bynajmnićj „ n a p e ł n i ł kraj w ojną i

pożogą.” — D alej w e frazesie V jyV ts' lM h J a s z b a za ry m la o tu r u p , o s i a d ł n a J a s s k i m bazarze — nie zrozum iał P . S. do czego się odnosi litera D n u m , jako zaim ek dzierżaw czy w w yrazie

b a zarynda,

a który

12 on w b rew ogólnemu zwyczajowi każe w ym aw iać, jak sam wszystko źle wym awia, przez literę P. j. p a z a r y n d a ; i dla tego m usiał dodać: „ w miejscu niezbyt od Jass odleg łem £< — chociaż list turecki nic o tern nie mówi — o czem nas przekonywają wyrazy elrafy m ahassyre o łu n d u g h u n u , i trzyma całe miasto w o b l ę ż e n i u — tu litera która się przy wyrazie etrafy znajduje, jest także zaimkiem dzierżawczym, i daje poznać, że skoro się oblega miasto Jassy, więc i bazar Jasski niedaleko tam być musi. — W dalszem tłum aczeniu spo­ strzeże czytelnik, że litera ^ n u n , czyli inaczej ten znak zaimka dzierżaw czego, jest zwykłym i niezbędnym błędem w tłum aczeniu P. Sękow skiego, co dowodzi prędkie, niero­ zważne, powierzchowne przysw ojenie sobie języka tureckiego. Y. Coli. k. 304. w'. 18. „W iadom o W a m , iż od czasów naddziadów szanownych „i przeważnych przodków Naszych (których aby Najwyższy „raczył zawsze otaczać groby niezgasłą św iatłością!) aż do „dnia dzisiayszego banowie lihscy, wielmożce i cały w ogól­ n o ś c i n aród, zachowując się w pokoju, istniejące między „dwom a państwami przymierze uważali za zrzódło swej po„tęg i i zasadę pomyślności krajow ej, i ścisłe przestrzegali „umówionych w arunków .44 T u jest znów wielka przesada, bo nie natrafiam w texcie ani wzmianki o z r z ó d l e , ani o p o t ę d z e , ani o z a s a d z i e p o m y ś l n o ś c i k r a j o w e j , a je ­ dnak łerm an obecny dosyć prosto, wyraźnie i zrozumiale jest pisany. — Objaśnia także P Sękowski w przypisku wyraz B a n , nadając mu znaczenie „królów ic“ — jest to gruba pom yłka, bo nazwę króla wyrażają Turcy wyrazami: na ów czas W y sami w szelkiej dołoży­ c i e usilności, aby go sch w y tać , i osobę lub g ło w ę je g o N am „d o staw ić : gdyż, jeźlibyście dla ja k ich k o lw iek przyczyn, „ w b re w w ierze istniejącego przym ierza puścili w o ln o , albo „się w zbraniali przysłać N am osobę lub g ło w ę najezdnika, „k tó ry ja k się wyżej pow ied ziało , spraw iw szy niepokoje na „ziem i N aszej, p o w ró cił do siebie i przez W aszych u rzęd n i­ ków schw ytany został.“ — T e n cały o kres nie je s t tłu m aczen iem z tu re c k ie g o , i nie je s t n a w e t p o ez y ą, ale w ykryciem słabości w tym języ­ ku P. S ęk o w sk ie g o , który niezrozum iaw szy te g o tylko w y­ razu e S t l j j ź szojlelci, t a k , j a k , źle o d d ał m yśl całego o k re s u — o „ d o w ó d z c a c h s i ł “ te x t nic nie m ów i. N ie d a­ w szy zaś P. S. ró w n ie u w ag i na w yraz S \ egier, j e ź l i , co nakazuje tłum aczyć zdanie przez try b w arunkow y, w dalsze słow a aż do p rzestan k u p o w trą c a ł, p o p rzep latał onę liczbą w yrazów nieznajdujących się w języku tu reck im — n ad to nie czytał P. S- w tc x eie w y razu b fltia r y m y z , n a s i m ę ż n i , m ł o d z i , n i e ż e n n i , i dla te g o całą myśl ju ż p o ­ w iedzianą u p rz e d n io , d ru g i raz pow tórzył. V . Coli. k. 3 0 7 . w . 24. „Czyli te ż , jeźliby ów drugi nikczem nik, co po nim „b o hdańskie najechał h o sp o d a rstw o , um knąw szy rą k Naszych „d o w ó d c ó w , u ciek ł na W a sz ą ziem ię, i W y b y ście go om ie­ s z k a l i sch w y tać, albo m u jaką w yśw iadczyli o p ie k ę , w ta „ k ic h razach pokój łączący oba m o carstw a będąc zachw iany „ w najgłębszych sw ych zasadach, szczęście i d o b ro ludów r „niechybnie staną się p astw ą sm utnych ro zte rk ó w i niezgód.“ — — T u znów przesada p o w stała z niepojęcia, chociaż po d ru g i raz pow tarzanćj rzeczy — n a d to , nie w idzę z u p e łn ie

2

w texcie ni o „ p a stw ie ", ni o „ s m u t n y c h r o z t e r k a c h , “ ni o „ n i e z g o d z i e " wzmianki. — Sultan turecki nie naka­ zuje bynajmniej tak lub owak robić i postępow ać, lecz prosi tylko i radzi, V. Coli. k. 308. w. 5. „D la tego w ięc, przyzwoitą je st mieć się na pilnćj ba­ c z n o ś c i, i żadnych niezaniedbywać środków ani omieszki„w ać sposobów, jakie tylko gorliwość i przezorność nastręczać „m ogą, dla zachowania ludom dobrodziestw wzajemnćj zgody „i sąsiedzkiego pokoju" — Bez przesady i narzucenia w ła snćj jakiejbądź myśli, P. Sękowski w swem tłum aczeniu obejść się nie może — uszłoby jednak w powyższym okresie w yrażenie jego pod innym w zględem , my przecież szukamy praw dy i zgody z myślą i wyrazami tureckiem i. V. Coli. k. 308. w. 10. „Pisań w ostatnich dniach św iętego Niężyca zil-hedżdże, „roku dziew ięćset ośmdziesiąt piątego *). W stolecznćm „m ieście K onstantynyje." — T u znów przesada — wyraz „ ś w i ę t y " nie exystuje w tureckim języku — mówiąc o Świętych Chrześciańskich, wyrażają się T urcy przez ezyz — słów zaś ^JL*j be m innely teala, z ł a s l u B o g a N a j w y ż s z e g o , nie czy­ ta ł zapew ne Pan Sękowski w texcie, i opuścił takow e, a dodał natomiast „w stołecznćm m ieście," czego w texcie nie ma — ale i to nie żle — i uszłoby istotnie — lecz Nam chodzi o praw dę, i przekonanie się, o ile P. Sękowski znał przed dw udziestu laty język turecki. W przy pisku zastana­ wia się P , Sękowski nad nazwą miasta Konstantynopola, i usiłuje dow ieść, że nie Turcy zepsuli imię je g o , jeśli go, dziś nazywają „ Is ta m b u ł," lecz sami tylko tamtejsi dawni Grecy, powtarzając często w mowie swojej imię Istanbolin — nadto dodaje on „wyraz S t a m b u ł albo I s t a n b o l i , był do­ brze znajomy w Europie jeszcze przed O sm anam i" — dzi­ w na to zaiste gadanina — a któż o tćm w ątp ił, że Grecy a

10 nie T u rcy w ład ali w spom nianym m iastem od początku je g o istnienia. Je d n a k sam jeden tylko lud prosty tu rec k i nazyw ał i nazyw a to m iasto I s t a m b u ł — w pisow ni w schodniej m ieni się ono zaw sze K o s t a n t y n y j e , od im ienia K onstantyna W ie lk ie g o , który rozpostrzeniw szy d aw n e B i z a n t i u m , i otoczywszy takow e m ocnym m urem , tak go nazw anćm p o to ­ m ności zostaw ił — rząd przeto tu reck i zaw ładaw szy raz tćm m iastem , i utw ierdziw szy w niem stolicę sw o ję , zastanow ił się w ów czas n ad im ieniem I s t a m b o ł — nic chciał go zn i­ szczyć , jako upow szechnione — lecz nie chciał go też i zo­ staw ić bez objaśnienia i w ydobycia z niego chluby i m iłości w łasnej — i nazw ał I s l a m b o ł , t. j. obfitość, zam ożność islam ­ ska — teg o dow odzą m onety D ynastyi O sm ańskiej, b ite od ro k u hidźry 8 57 — J . C. 1453, do naszych p ra w ie czasów , bo przy końcu przeszłego w ieku tylko zam ieniono ow o m ien ie tam na imię „ K o s t a n t y n y j e “ — T akow ą nazw ą przy­ w rócono w łaściw ie imię K onstantynopolow i. — „ W ie lu dużo pisali o tćm m ieście “ pow iada D ’H erb elo t; w yszczególnił on w ięc tylko w spom nienia w schodnich pisarzów , przez kogo, w iele razy, i kiedy zdobyw anem było to m ia sto .— P erso w ie dodaje o n , pod panow aniem C hozrew a P erw y z oblegali K o n ­ stantynopol przez ośm lat ciągłego rząd u Im p e ra to ra , ty ran a , nazw y F oka. — H erakliusz osw obodził go na m o m en t — pod­ trzy m y w ał silnie — b ro n ił się oblężeniu trw ającem u lat j e ­ szcze sześć ciąg le, i u le g ł w końcu przem ocy tegoż Szacha, k tó rem u tysiąc ta len tó w złota corocznie opłacać się zobo­ w iązał. W roku hidźry 5 2 — J . C. 6 7 2 o b le g a ł, sz tu rm o w ał go b ezskutecznie Je z y d , syn C h a lifa , nazw y M oaw ia — gdzi e w krw aw ym b o ju , poniew aż A b u A jub, ostatni z uczniów P ro ro k a ubity z o sta ł, w zniesiono m u w późniejszych w iek ach tu ż w okolicy K onstantynopola m ogiłę i m e c z e t, któ ry n a d ­ zw yczajnie szanow any był i je s t przez T u rk ó w — b ro ­ niony zaś n a w e t w ściekle od spojrzeń zdała g ia u ró w — i w szelki n o w o -w stę p u ją c y na tro n S u lta n , tam przep asu je biodra sw oje m ieczem P ro ro k a , w znak niby koronacvi, bo '

2*

20 te n się ze czcią najw iększą tam |>o dziś d zień przechow uje. W roku hidźry 99 — J . C. 71 7 . w ojska Chalifa S ulejm ana oblegały K onstan ty n o p o l, lecz napróżno — C halif H a ru n a lraszyd zaw ład ał p raw ie całą A natolią ro k u hidźry 1 6 4 — J .C . 7 8 0 , i zbliżył się oblegać to m ia sto — lecz Ire n a tam w ła d n ą c a , u m ia ła go złagodzić bogatem i d ara m i, obow iązując się nadto p ła cić siedem dziesiąt tysięcy sztuk zło ta^ ro czn eg o haraczu. — W roku 6 30 — J. C. 123 2 Chan B a tu , potom ek llz y n g y z c h a n a , splondrow aw szy E u ro p ę , ściąg n ął w B ulgaryi w ojska na zdobycie K onstantynopola — lecz F ran cy a w ła d n ą ca onym podów czas, nie daw szy m u się zbliżyć, poraziła go n a g ło w ę , wr spół z G rekam i — i ta h orda krw aw ożerczych ludów już i nie pokw apila się odtąd o K onstantynopol — i zw róciła się ssać k rew z dzikich ró w n ie R u só w i ich w ła d z ców W a ria g ó w . M ichał P ale o lo g w ypędził F ra n cu z ó w z tro n u B izantyń­ skiego ro k u 6 6 0 — J. G. 1 2 6 1 — a su łtan M ohem m ed drugi zniósł i w ypędził potom ków P aleolo g a roku hidźry 857 — J . C. 1 4 5 3 — osiadł w tern sław nem niegdyś m ieście, k tó ­ r e d ziś, cień tylko ow ej daw nej p o tę g i, dynastya O sm anów bez chluby i użytku zajm uje. A le , jak o dziś cieniem je st tylko zw łaszcza b y t efem eryczny tych sro g ich niegdyś św ia ­ tu M u z u łm an ó w , ta k też i sam a ich sto lica, o b ecn ie imię tylko nosi ow ej w iclkićj niegdyś im p e rato ró w Bizantyńskich stolicy. — N iezaprzeczy mi n ik t, ow szem

pow tórzy zem ną

każdy św iadom y ś w ia ta , że w szystko co tylko było groźnem i w ielkiem w starożytności postaw ą sw o ją , to zachow a za­ w sze ślady niejakiejś w ielkości, choćby i po tysiącu la t u p ły nionych. — O statki kolum n częścią sto jący ch , częścią i p o ­ w alo n y ch , filarów i p odstaw niestraw ionych dotąd zębem w iek ó w , licznie n apotyka i dzisiaj podróżny na polach tr o ­ jańskich, p oprzerzynanych kręto płynącą S k am an d rą i Sym ois — na grzbiecie samej n a w e t T ro i, gdzie jakby u lan ą niby sko­ ru p ą p rzed staw ia się pokryta p rz e strz e ń ; pom iędzy licznemi zaś T rojańskich B o h a te ró w m ogiłam i w sam em A k ro p o lis, t. j. za m ogiłą H e k to ra , ju ż na pochyłości okrągłych ścian, dźw igających niegdyś cytadelę na so b ie , k tó rą okrążała k o -

21 ry tem i oblew ała bystra niegdyś S k am an d ra i dziś jeszcze ob lew a, chociaż m ialkiem stru m ie n ie m , rą b a n e w k sz ta łt g ru ­ bej cegły o dgrzebują się odw ieczne k a m ie n ie , p o k ry te w a r­ stw ą przyrodzonej d a r n i, i te to ogląda w ojażer z najw iększą rozk o szą, jakby w n ag ro d ę po d łu g ich tru d a c h podróży — i one to zapew nie T ro jan ie uporządkow ali ta k rz ę d n ie , a r ­ ch itek to n iczn ie, i ułożyli w pion jakby dla w zbron ien ia w ro ­ gow i p rzy stę p u , zw łaszcza, że tuż szczyt g ó ry Id a pionem do obłoków się w znosi. — N a polach M acedońskich, na po­ lach Azyi m n iejszej, m nóstw o napotykam y szczątków chlubnej p rzeszłości; w K onstantynopolu je d n a k , prócz m u ró w m iasta, prócz kilku kolum n pojedynczych i tru d n y ch do zw a len ia, bo i pożary, dokuczając im srogo, oszczędzić przeto m usiały, n ic już. dzisiaj nie zobaczy podróżny, z przyczyny, że spragniona zem sty d łoń dziczy T ransoxańskićj i nad m artw em i g ła z a m i, ręk ą g ia u ró w w ystaw ionym i pastw iła się , w y w ierała złość sw o ję , i do tą d ją jeszcze wy w iera. — Gdyby nie boskie, nieb iań sk ie p ra ­ w dziw ie okolice K onstantynopola, gdyby nie najw arow niejszy strateg iczn y p u n k t obrony, gdyby, m ów ię, nie bło g o sław io n y p o rt dla całego św iata tam że się znajdow ał, nie zaw itałby w tę okolicę nigdy i najciekaw szy w ojażer! — S ied m w zg ó r­ ków ozdobionych g łó w n em i m e cz eta m i, k ształtu kościoła ś. P io tra w R z y m ie , zw iastują

p ie rw o tn e

p oło żen ie

teg o

m ia sta , usadow ionego w tró jk ą t doskonały, k tó reg o b o k tylko je d e n do lądu przypiera — m orze i ró g złoty, t. j. p o rt naj­ w ygodniejszy w św ię c ie , obszerny i dłu g i w o krąg mil kilka a n ie d w ad z ieścia , jak D T Ie rb e la t św iad czy , tw o rz ą dw a pozostałe onego boki. — Sklepy tylko m u ro w an e i m agazyny sterczą tu gdzie n ie g d z ie , jakoby jask in ie ; domy zaś w szy­ stk ie zdają się być na pozór zle p io n e , skupione i ro zp ierz­ ch łe zarazem m iejscam i p ogorzelisk, i dziw ny p rzed staw iają w idok — slow em dobry gospodarz niezapędziłby do takow ych i trzody na w ypoczynek, gdyż ta by się w te n m o m en t ro ­ zeszła w ulicach k ręty c h , głuchych i rozdartych w szęd zie — rozpierzchłaby się poza p ło ta m i, i niew ypoczęłaby n a w e t w y ­ g o d n ie , bo na b ru k u w zdętym i w b ru d a c h co n ie m ia ra .— Bosior płynący z m orza C z arn eg o , pędzi g w ałto w n ie sw e

22 n u rty k ręte m korytem — u d e rz a się , nim dojdzie do K o n stan ­ tynopolu, trzy razy o b rz e g E u ro p e jsk i, a dw a o A zjatycki — potem z a ś, odbija się calem k orytem czoła o czoło k ąta tró j­ k ątn eg o m i a s t a — ła m ie się z najw iększym p ę d e m , g w a łto ­ w nością i szum em — i w pada ryczałtem do m orza M arm ora w b ie g u najw iększym , który przew odniczy zaw sze statk o m aż do G alipoli i D ard an e ló w — potem rozdw aja się n a w e t, i leci dalej n a m orze białe. — W y sta w n y g rzb ie t E u ro p ejsk i w obliczu m iasta K o n stan ty n o p o la, posiany je s t słabój ró w ­ n ie stru k tu ry dom kam i, poprzecinany w ąsk iem i, bó dla osłów tylko przechodam i, nazyw a się 011 P e ra i m ieści w sobie g ro ­ m ady F ra n k ó w , osiadłych na W s c h o d z ie , jako zb ieg ó w z ró ­ żnych przygód w ynikłych z su row ego dla zbrodniarzy, w łóczęgów , oszustów p ra w a ; gdyż tu ogólnie bezp raw ie tylko i p e łn a dla oczyw idnej zbrodni n a w e t sw oboda ich śc iąg a , hoduje i b ez­ piecznie chow a. — T uż w tejże linii poza P e r a , i z takąż b u d o w ą i niew ygodą w raz z b ru d am i w iększem i jeszcze p ra ­ w ie , rozpościera się G a ła ta , otoczona m u re m , k tó ra była daw niej i je s t dziś jeszcze p rzytułkiem F ra n k ó w dla ich h an ­ dlu, i m nóstw o sklepów m urow anych, nizkich, jakby lochy w sobie z a w ie ra ; je d n ak grom ady M uzułm anów i tu się licznie osiedliły. U w agi je s t jednak godnem , że i w tym chaosie b cz rząd u prostodusznych T u rk ó w , chrześcijańska relig ia znalazła jednak zupełn ą dla siebie sw obodę — albow iem czego w o św ie­ conej E u ro p ie ,

u

gnębicicli

zw łaszcza

n aro d ó w

n ieg d y ś

p ełnych i pierw o tn y ch nie w idzim y, to oto tu w P e ra i w G ałacie lud chrześciański sp ostrzeg am y , ja k obchodzi z krzyżem i licznie zebranym ludem kościoły, i oprow adza Boże ciało po u lic a c h , bez najm niejszej obaw y i napaści od fana­ tycznych M uzułm anów — gdyż

straż

tu rec k a

zamyka tam

stale wr ów czas w szystkie przejścia, i czuw a w y trw a le , aż nabożeństw o to C hrześciańskie i św ięto w p ełn o ści się nie ukończy.

Poselstwo tureckie do Polski roku hidźry 1171. (J. C, 1757 — 8.)

W y ją te k z dziejopisów tu rec k ich pod ty tu ł e m :

Tarycliy W asyf Efendy. Tom pierw szy — karta 138.

„ f te la m A ga, skoro ukończył sw ą służbę, i p o w ró cił z R z e ­ c z y p o sp o lite j P o lsk ie j, dokąd w ypraw iony był jako p o seł „ z doniesieniem o w stąpieniu na tro n S u łta n a M ustafy C h a „n a, złożył u drzw i najpotężniejszego p ań stw a to m iłe sercu „o p isan ie, k tó re tu u m ie sz c z a m y /4 — T e są w yrazy h isto rio ­ grafa W a sy f E fe n d c g o ; zdanie zaś spraw y M ohem m eda A gi dopiero się od słów następujących zaczyna: „S koro tylko list najpotężniejszego P a n a m o je g o , sta ł „się ozdobą duszy uszczęśliw ionego teg o s łu g i, o puściłem „w ysoką p o rtę w p ołow ie m iesiąca re b iu l’-ew w el, (13. lisio „p a d a

1757) — u d ałem

się

w

d rogę

do

przeznaczonego

„celu , i w pięćdziesiątym pierw szym dniu stan ąłem szczęśliw ie „ w w arow nój tw ierzdy Chocina. „ Z tą d w ysłano zaraz do R zeczypospolitej Polskićj w ia­ d o m o ś ć o m ojem jako posła z listam i do tej tw ierd zy p rzy „b y c iu : ja zaś, oczekując nadejścia odpow iedzi, p rzep ęd ziłem „czas około czterdziestodniow y w Chocinie. — N azajutrz, „zaraz po przybyciu tam M ih m an d aró w , naznaczonych od „R zeczypospolitej

do tow arzystw a m ojego, w yruszyłem z całą

24 „okazałością z Chocina; a dnia dziesiątego miesiąca d z u „ m a zyu l’achyr (5. L utego 1 7 5 8 .), stanąłem w Izwancza „(Z w ańcu), nadgranicznym miasteczku Polski. — Z następnym „dniem puściwszy się w dalszą drogę ku celowi mojemu, „natrafiłem i przebiegłem , nim przybyłem do miasta W a r ­ s z a w y , które dziś stolicą tej Rzeczypospolitej, cztery zna­ k o m ite miasta pod im ieniem: Choszatyn (Ilusiatyn), llb o l „(L w ów ) Z a m u cz (Zamość) i Lublin. — Przy wjeździe „do każdego z porząd k u , biegli mieszkańcy i starszyzna na „spotkanie m oje, okazując mi wiele uszanowania i szczerą „przyjaźń, a starając się podług wszelkiej możności przekonać „m ię o tóm, palili z dział i z ręcznej b ro n i; — występowały „szyki w spaniałe i brzm iały kotły i trąby. — „N a całej tej drodze napotyka się dwie wielkie rzeki, „nazw ane W isła i Pilicza (Pilica), które z przyczyny bystre„go i podobnego u każdej z osobna do rzeki T u rla (D nie­ s t r u ) biegu, przejeżdża się putem (batem ), to je st przeciąga „się tam na wiązanym naksztalt płytu z desek pomoście. — „Jednóm słow em , jadąc ciągle od granicy tego Państw a, „zbliżyłem się w dniu 27 do ow ego miasta W arszaw y, „ k tó re je st stolicą Polski, i w ten m om ent pew ien szacunku „godny pólkow nik w tow arzystw ie około 50 osób szlache­ t n i e urodzonych, pospieszyli na spotkanie moje, a to dla tego, „aby uśw ietnić ten wiazd mój największą jaką tylko można „okazałością i wspaniałością. — Sprowadzili oni i dla mnie „srebrzystego koloru konia, pod sutym rzę d e m , i cudnie „pięknego chodu, którego sam k ró l, uwiadomiony o mojem „zbliżeniu się , kazał podług sw ego lak przyozdobić zwyczaju „i wyprawić. — D osiadłem go, a przybywszy w towarzystwie „całego tego orszaku do naznaczonego mi pomieszkania, o d „d ałem na pow rót w chwili, skorom tylko z niego skroczył, „b o zwyczaj tego wymagał. — „Nazajutrz po dniu tego wjazdu, zaczęły do mnie jedna >,osoba po drugiej od wielkiego H etm ana , w ielkiego M ar­ s z a łk a i od wszystkich Rzeczypospolitej Urzędników przy­ b y w a ć , dopytując się o stan zdrowia m ojego, i życząc mi „szczęśliwego przybycia, i to trw ało przez trzy dni ciągle. —

„A poniew aż je s t u nich zw yczajem , ażeby przybyw ający p o ­ g ło w ie w idzieli się p ie rw z w ielkim H etm an e m , niżeli z k ró „ le m , p rzy słał w ięc te n że dnia czw arteg o kilka ozdobnych „ k a re t i dostateczną ilość b o g ato ubranych pod w ierzch o g ie „ró w ,

zapraszajac m nie szczególniej grzecznie do siebie. —

„ J a , w ziąw szy w obie ręc e szanow ny list w ielkiego W e z y ra , „k tó ry mi był najwyższą c h w a łą , dosiadłem przy b ran eg o w e „w łasn y rząd konia, i okazale u d ałem się do m ieszkania H e „tm a n a w ielkiego.

O n ujrzaw szy m nie w chodzącego do p o -

„koju, pow stał z największóm uszanow aniem , i kilka k roków „ n a spotkanie m oje postąpił. — J a zaś, opow iadając szczęśliwą „n o w inę najjaśniejszego P a n a i D obrodzieja m ojego, dla o zn aj„m ienia której zostałem w ysłany, zbliżyłem się, a p o ca ło w a„w szy p ie rw ów list, który mi m iłym był tow arzyszem , o d d a„ łe m takow y do w łasnych rąk H etm an a . O n przyjąw szy go „ ró w n ie odcm nie z najw yższćm uszanow aniem , po cało w ał go, „i ze czcią niem niejszą p o ło ży ł.— poczem usiadłszy, p y tał się „przez tłum acza o stan zdrow ia m ojego, i razem o in n e p rz e ­ d m i o t y , jakie m u tylko grzeczność d y k to w ała; na co m u „szczerze i w iern ie odpow iadałem . — P o godzinie m iłej n a­ s z e j rozm ow y, w ró c iłe m n ap o w ró t do m ieszkania m ojego „z taką, z ja k ą przybyłem okazałością. — „ P o kilku dniach zw łoki przybył i od króla o rszak oka­ d zały , w zyw ając mię do złożenia k rólow i cesarsk ieg o listu „ — przybyło ta k że kilka w spaniałych k a re t i k oni p o w o ­ d o w y c h , ubranych w rzędy obsadzone suto drogiem i k a­ m ie n ia m i, oraz i piętn aście o g ie ró w przepysznie o sio d lam c h . „ — S korośm y z całą przybyli św itą do p ałacu, w p ro w ad zo n y „ z o stałem do sali zgro m ad zen ia, trzym ając na uszczęśliw io­ n e j g ło w ie m ojej list b łogosław iony. — P rzy to m n a tam że „ c a ła starszyzna teg o p ań stw a p o w sta ła , sam król n aw e t, „sto so w n ie do obrzędów przyjęcia, skw ap liw ie postąpił kilka „ k ro k ó w z tro n u . — J a biedny kroczyw szy pow ażnie ku „n iem u zbliżyłem się , u ca ło w ałem ze czcią najw iększą list „ S u łta ń sk i, i złożyłem takow y królow i. — O d eb raw szy list „ te n W ła d z c a ,

przybliżył go ró w n ie do u st przez u szan o ­

w a n i e , i oddał zaraz w ielk iem u k an c le rz o w i, a te n go p o -

„ ło ży ł na

pew n em

podw yższeniu — poczćm

tem i

słow y,

„g d y król i cała starszyzna R zeczypospolitej zasiedli sw oje „m iejsca, i m nie b ie d n eg o posadzono ró w n ie na k rze śle sto „jącem przed k ró le m , ro zpocząłem m ow ę m oję: ,„N iech

będzie

ch w ała

B ogu N ajw yższem u!

w

tym

„najszczęśliw szym ro k u , i to z laski W szech m o cn eg o Stw órcy. N ajw spaniałom yślniejszy, N ajpotężniejszy i N a jstra ,„szliw szy razem S u łtan d w u lądów , ozdoba tro n u , całeg o ,„ ś w ia ta , C hakan dw óch m ó rz , zrzódło szczodrobliw ości ,„ca łe g o firm a m e n tu , W ła d c a oblicza ziem i, dobroczyńca ,„i P an nasz najm iłościw szy, usiadłszy szczęśliw ie z p raw a ,„ i zalet osobistych na cesarskim tro n ie O sm a n ó w , p o ,„w ierzy ł ła sk aw ie te n ów list n iew olnikow i te m u naj­ w s p a n ia ls z e g o d w o ru sw o je g o , i zalecił zarazem ,

abym

,„g o W a m w ręczył, jako znak cesarskiej Je g o ła s k i, i o ,„znajm ił przytem W a sz ej R zeczypospolitej i T o b ie k rólu, ,„iż cesarską w spaniałom yślnością sw oją zgadza się on, by „ ,ta szczera m iłość i przyw iązanie, jak ie istnieją dotąd na ,„inocy tra k ta tu najwyższej P o rty , (a k tó ra niech trw a w ie ,„cznie) zostaw ały ró w n ie i na dal n iezachw ianem i.‘“ — „N a tein skończyłem m ow ę m oję, chociaż na chęci do „m ów ienia je s z c z e m i nie zb y w a ło ; a k ró l zrozum iaw szy ją „za p o śred n ictw em te rd z u m a n a , okazał w ielką rad o ść i po­ c i e c h ę ; ro zm a w iał zem ną całą godzinę o przedm iotach m a­ ją c y c h zw iązek z celem m ojego p o se lstw a, nakoniec w ró ­ c iłe m

z tąż sam ą w spaniałością do m ego m ieszkania.

„T e g o ż sam ego dnia dano bal w ielki na dw orze króla, „gdzie byłem zaproszony; a w e dw a dni potem w ielki l l e t „m an, w ielki M arszalek i cała starszyzna Rzeczypospolitćj d a „w ali także je d e n po drugim

szczególnie dla m nie podobne

„b a le , i spraw iali mi w szelkie przyjem n o ści, jakich tylko na „podobnych zabaw ach doznać m o ż n a .— „T akim sposobem p rzep ęd ziłem m iesiąc cały w stolicy „P olsk ió j, aż nakoniec znów w ezw any zostałem z takąż o „kazałością do Z am ku k ró lew sk ie g o , dla w ręczen ia mi s tó „sow-nej odpow iedzi. — Przybyw szy tam , o d eb ra łem ją z taką, „z jaką ją form ą p odaw ałem , a dopełniw szy w szelkich o b rzę -

27 „d ó w po żeg n an ia, u d ałem się* natychm iast do p o ła cu W ie l„kiego H e tm a n a , i odebraw szy tam ró w n ie list d ru g i, p o „w ró ciłem do dom u. — „W e

dw a dni po tem przybyło do m nie kilku szano­

w n y c h urzędników dw o ru , i w ręczyli mi tysiąc „złotych w kiesie, jak o znak szacunku i zwyczaj „dzie przybyw ających tam d o tąd posłów . — L ecz l a n i a hojności slu g najwyższej P o rty , ro zd a łem

czerw onych przy o d jeźja , dla ok a­ on e w ich

„obecności dziesięciu niew olnikom św ity mojój, co ich w p ra ­ w iło

w e w ielkie zadziw ienie, spostrzegłszy ta k ą n a b o g a­

c t w a obojętność. — „K ilk a dni jeszcze zajęły mi przygotow ania do podróży, „aż w trzydziestym ośm ym dniu po m ojem do teg o m iasta „ p rz y b y ciu , ukończywszy zu p ełn ie służbę poselstw a m ojego, „i w ypełniw szy zarazem dane mi polecenia, o p u ściłem ta k o ­ w e

w połow ie m iesiąca S zaabana (0. k w ie tn ia ),

c iłe m

i p o w ró ­

aż na g ranicę osm ańskiego p ań stw a w dni sie d m n a -

„ście, wr tow arzystw ie polskich M ih m an d aró w : a dalej p o ­ d r ó ż u ją c , dojechałem szczęśliw ie dnia p ię tn a s te g o 'M ie sią c a „S zcw w al (7. C zerw ca) do p ro g u szczęśliwości. — Co do no­ w i n tyczących się tam króla i R zeczypospolitej, sły szałem : „że książę B ra n d e b u rg sk i, który k ró lem P ru sk im się dziś „m ieni, zebraw szy około dw óch kro ć sto tysięcy w o jsk a , ja k „o tóin sam i Polacy m ów ią, toczy ju ż od dw óch lat ciąg łe i „o k ro p n e w ojny z królem P olsk im ; a poniew aż p rzed ro k iem „zdobył m iasto S axonią *), daw ną stolicę, i zabrał tam p o d o „bno w niew olę żonę królew ską, przeniesiono stolicę do W a r „sza w y ,

odległej na pięćdziesiąt do

„drogi od Saxonii. —

W

sześćdziesięciu

godzin

ow ym to czasie m iał król w ysiać

„d w óch synów sw oich z pro śb ą o pom oc do królów' A ustryi, „M oskw y i F ran cy i , i o trzym ał takow ą n a w e t w d o sta te ­ c z n y c h pieniędzach i w sparciu od czterdziestu do pięćdzie­ s i ę c i u tysięcy w ojskam i. — P ow iadano ta k ż e , że te w ojska

*) Z am iast „S ax o n ią“ pow inno być D rezn o , gdyż au to r o ryginału użył nazw iska kraju za nazw isko m iasta,

„już nawet i przybyły na miejsce, gdzie się wojna toczyć „m iała, lecz za mojćj tam bytności nie było jeszcze słychać „o rozpoczęciu nieprzyjacielskich kroków/* — K oniec P oselstw a.

UWAGI

NAD

COLLECTANEĄ.

Sam początkowy wyraz w tym przekładzie, znamienuje nam imię urzędu osoby tego poselstwa; niech mi więc czy­ telnik raczy cierpliwej nad wykładem onego i razem nad zastanowieniem się i wytknięciem błędów Autora Col lectanei, udzielić uwagi. — Imię „ A ga”, oznaczało od dawna i dziś jeszcze -wielki przy dworze Sułtańskim oznacza urząd — nie wspomnę ja tu j e ­ dnak o służbie noszącego to miano urzędnika po za dworem, i około dw oru Sułtan a, lecz tych mi wyliczyć wypada, co w pałacu około samćj panującej krążą osoby; bo to w ła­ śnie zbliży nas mniej więcej do porównania z nimi urzędni­ ków dworów Europejskich. — Przeznaczeni słudzy do czuwania nad porządkiem d w o­ ru Sułtaóskiego, podzieleni są na izby, których sześć liczą, jako to : izba skarbu — izba kuchni t. j. administracji — izba wojenna — izba Eunuchów czarnych — izba Eunuchów białych — izba'przyboczna, t. j. służba otaczająca sarnę oso­ bę S ułtańską, w liczbie 39. A g ó w , a gdzie czterdziestym sam Sułtan się mianuje, bo ta liczba oznacza liczbę talismaniczną a zarazem błogosławioną. — Pierwszy z nich ma urząd Miecznika, i nazywa się S ilth dar Aga. — Drugi C zokadar A g a , S z a t n y , który w dni świąteczne, kiedy Sułtan do meczetu idzie lub jedzie, rzuca na lud drobne srebrne garścią pieniążki — dziś jednak bardzo rzadko to widzieć można, i ta garść już się na szczy­ pkę zamieniła. —

Trzeci Rilciabdar A g a , S t r z e m i e n n y , lo jest, pomagający włożyć nogę Sułtanow i w strzem ie przy wsiadaniu na konia. — Czwarty D ulbend A g a , Z a w o j o w y , czyli inaczej, pilnu­ jący samych zawojów. — On to w dni galowe, postę­ puje zwykle z praw ego boku Sułtana k o n n o , i pow ie­ w a tu rb an em , który trzyma w r ę k u , ku ludow i, dla oznaki urzędu sw ojego; kłania się nim ludowi na wszy­ stkie strony, i wzajemnie ukłony odbiera — drugi takoż przydworny jedzie natenczas z lew ego boku Sułtana, i rów ne zwyczajem innym znów robie musi ruchy. — Piąty A nachlar A g a , Klucznik. — Szósty Peszgir A g a , R ęcznikow y, czyniący służbę przy umywaniu. — Siódmy B in isz peszgir A ga, podręczny sługa R ęcznikow ego.— Ósmy Ib rykd a r A g a , D z b a n k o w y , t. j. trudniący się laniem wody przy umywaniu na ręce Sułtańskie. — Służba tych trzech z porządku urzędników jest szcze­ gólnie czynną i na każde zaw ołanie: — przy pomniejszej przechadzce, przed i po zakąsce, jako i przed i po obiedzie, zwykli T urcy myć i mocno mydlić rę c e , potem brać w usta pianę i czyścić je palcam i, a nie zaś szczoteczkami do zę­ bów lub paznokci. — Dziewiąty i Dziesiąty. K cjse-b a szy, Policya dworu. Jedenasty M u e zzy n -b a szy , Ś p i e w a k , zwołujący na m o­ dlitwy. — Dwunasty Syrrld a tyb , S e k r e t a r z przy boku S u łta n a .— Trzynasty R a sz czokodar, g ł ó w n y sługa s z a t n y , mający przy wielkiej paradzie czterdziestu innych do pomocy pod sw ą władzą. W szyscy ci przybrani ozdobnie, z nożem po zapasem , a bicz złocisty czyli inaczej dyscyplinę m a­ jący w rę k u , idą piechotą za koniem Sułtańskim , gdy tym czasem B a sz czokadar postępuje tuż obok pra­ wego boku Sułtana, trzymając położoną rękę na grzbie­ cie jego konia; toż rów nie czyni i z lew ego boku jego podręczny, z tą jednak różnicą, że obydw u ich bicze są ze szczerego złota.

30 Czternasty

S a rykd zy

ba szy,

g łów ny

doglądacz

m uślin u

b iałeg o na tu rb a n y czyli zaw oje Sułtaiiskie. — P iętn asty K a h w e d zy b a s z y , pierw szy z pomiędzy m nogich s łu g , którzy gotują k aw ę dla S u łta n a ; gdyż dla tego, że I l a r e m jest oddzielnym , dw a g o sp o d a rstw a osobne w pałac u S u łtańskim znajdow ać się m uszą; co rów nież i u reszty ta k urządzone M uzu łm anó w . — Szesnasty T u fe n k c zy b a s z y , g ł ó w n y S t r z e l e c , staw ienia zwierzyny do kuchni Sułtańśkiej. —

dla d o ­

S iedm nasty B erber b a s z y , g o li b r o d a . Zwyczaj wym agał i w ymaga, iż skoro ten u rzędnik b ro d ę po raz pierwszy N astępcy tro n u lub już m ło d e g o panującego ogolił, d o ­ nosił to w ielkiem u W e z y r o w i, i był zw ykł odbierać od niego w p o d a rk u szubę so b o lo w ą , konia z bogatym rzędem i 5 0 0 czczerwonych złotych — dziś zaś starają się od la k o w e g o ci M agnaci w yłam ać się h araczu. — T a ­ b le au generał de l’E m ir e O t t o m a n , p a r D T lo s s o n T o m VIF. p. 34. — W s z y stk ie tu w ym ienione urzęda służby, przyjęli z p rze­ sadą n a w e t wszyscy Magnaci państw a tureckieg o. — S ela m A g a , u r z ę d n i k d l a p o z d r o w i e n i a p r z y w i e l k i m W e z y r z e , m a za jedyną czynność stać ciągle w pokoju zwanym S e l a m ł y k (miejsce pozdrow ienia), gdzie pozdraw iać pow inien osoby przybywające, i natychmiast g ło ­ sić P a n u swojemu. P . Sękow ski tak wyjaśnia urząd te n w przypisku: V. Coll. T . 2. k. 211. „ W ie lk i W e z y r , gdy się do seraju udaje, albo też p rze­ j e ż d ż a ulice m ia sta , ma p rz e d sobą te g o urzędnika, który „ g o wyręcza w uciążliwey grzeczności

oddaw ania pow itań

„wszystkim przechodzącym , zwracając się pow ażnie na je d n ę „i na d r u g ą stron ę, i kładąc p ra w ę rękę na piersi." — T o je st b łę d n e w idzenie rzeczy, albow iem w znacznćj liczbie i praw dziw ie z Sułtańską pow agą otaczają A g o w i e wszędzie W e z y r ó w , p a n ó w sw oich; lecz nie sługa za pana, ale sam pan zwykł się kłan iać, jeśli m u to przyjemnie. — N ic r a z , lecz po tysiąc razy byliśmy te g o naocznym św ia -

tikiem. — Sam naw et Sułtan kłania sic przyzwoitym oso­ bom, już to Turkom jużto F rankom , chociaż i z największą postępuje okazałością, bo inaczej oznaczałoby to coś bałw o­ chwalczego, z czego naw et i T urcy się śmieją. — T enże przypisek tak dalej m ow i: „T en urząd wcale nie wysoki, nie „wymaga też wielkich zdolności umysłowych, czego i samo „zdanie spraw y, które tu umieszczamy, dostatecznie dowodzi." Czy to więc wielkie urzęda w Turcyi, tylko sami uczeni ludzie zajmować pow inni? zaiste! i to dowód miernćj b ar­ dzo znajomości kraju tego, który szkół wyższych ani U niw er­ sytetów nigdy nie posiadał; szkoły zaś dla czytania koranu przy m eczetach, nie wiele przyczynić się mogą do ukształcenia Muzułmanów. — Szkoła niby l a n d k a s t r y jest tylko w Konsta ntynojjolu, a zwyczaj wysyłania mlodziezy do E u ro ­ pejskich zakładów naukowych został od lat prawic dopiero dziesięciu przyjętym, i to naw et nie ogólnie. N iew ażnem widać było to poselstw o, boć to dla tego zapew ne, że do Polski, nieuka posłem wysłano; tak chciał się P. Sękowski wyrazić, jak mnie się widzi. — Czemżeż są dzisiejsi T ureccy posło­ wie przy dworacli E uropejskich? — Nie wysokie urodzenie, nie zdolności ni nauki wyniosły ich do tego stopnia, ale pod­ uczenie się tylko szczebiotać nieco po francusku, boć to przyjemnością nowemu rządow i, a w zgardą dla całego na­ rodu. — T a ł’at efiendy były poseł w B erlinie, od Czausza ( f a m u l u s a u l i c u s ) z jataganem przy pasie, począł karyerę swoję. — Chalil Pasza, był C zubukczu (podawacz fajki) przy Chozrew Pasza, który piastow ał Urząd głównodowodzącego wojskami przed kilku laty wr Konstantynopolu; a dziś jest już paszą, m agnatem i zięciem naw et nieboszczyka Sułtana. Tahir pasza by t rów nie początkowo C zubukczu, K ahw edzy, C zau sz, B a łla d zy (topornik w pułku Janczarów ), i nie m iał nigdy najmnijszego pojęcia o m arynarce, a jednak ślepćm szczęściem wiedziony, został Paszą i adm irałem floty tu re c ­ kiej —J } lib Efendijm B ej O ghłunda ja n ghyn w a r , „ P a n i e ! w i e l k i p o ż a r w P e r a “ raportow ał tem u Admirałowi jego Czausz w roku 1834, żądając pozwo­ lenia udania się tam z ludźmi i z l u ł u m b ą (sikawką o -

32 gniow ą) na plecach, w pom oc nieszczęśliw ym — >>*“ su z, ja n s y n giaurler, m i l c z ! n i e c h s i ę p o d s m a ż ą n i e w i e r n i ! bo czyłiż to taki był o g ień pod N aw ary n em !“ — dw a tysiące dom ów legło w ów czas w popiele, jed y n ie z przy­ czyny te g o b ru tala, teg o nieuka, jak go ogólnie i sami T u rcy nazyw ali i nazyw ają. — N ie sam e w ięc u ta len to w a n e osoby zdobią w ogólności urzęd a na całym św ie cie , w kradają się do nich i tacy za pom ocą łask i w p ły w ó w , którzy nie posiadając odpow iednich zdolności ro zu m u i serca, nieg o d n ie tak o w e tylko zaw iadyw ać zwykli. — D alej m ow i ten że p ry p ise k : „P an u jąc ą nam iętnością W sch o d n ich , je s t przepych i „w y staw a; a przeto w e w szystkich opow iadaniach opisy ob­ r z ę d ó w tyle u nich zajm ują m iejsca, ile w w ielu naszych ro ­ m a n s a c h w ykrzykniki, kropki i w ysm ażone aż do ulotnienia „ c z u ło śc i, w których się nie w ięcej dow cipu i sm ak u , jak w pierw szych znayduje.“ — T e n doryw czy sąd P. S ęko­ w skiego do tyła tu je s t istotnie w ysm ażony, że skw arkę przy­ paloną pokazuje; albow iem cały te n opis p o se lstw a, jak się już każdy m ó g ł przekonać, najm niejszej nie posiada przesady, ale ow szem w ielką i n atu ra ln ą prawrdę. — V . Coli. k. 211. w . 1. „S elam agasy w ielkiego W e z y r a , M uham m ed A g a , za „p o w ro tem z L e h ista n u , dokąd b ył w ypraw iony z doniesie­ n ie m

o w stąpieniu na tron S u łta n a M u stafa-C h a n a,

„ S u łta n a

M u h e m m e d -C h a n a ,

syna

złożył sam ow ładcy u rzędow y

„opis sw ego poselstw a , który tu umieszczamy.** — T u je st przesada i nied o stek razem — n ie w łaśc iw ie p o w ied ział P . Sękow ski takoż S ela m A g a sy , zapom inając, że te dw a imiona tw orzą tu jed n o . — G łoska s, je s t tu tylko przyrostkiem gram m atykalnym do imion zakończonych na sam o g ło sk ę;

a

zaś y, je s t zaim ek dzierżaw czy, i dla teg o nie oddają się te d w ie głoski w tłu m a c z e n iu , gdyż inaczej zm ieniłyby sam e imię. — A g a znaczy pospolicie p a n ; w ięc w ołając, n ie po­ w ie T u re k : ej A g a s y ! lecz, ej A ga! — ej S elam A g a! zaś dw ie głoski s y , np.

tłum aczą się zaw sze przez przypadek drugi

eio agasy, p a n D o m u

i. t. d. — P . Sękow ski

33 w drugim tom ie zapomniał o lóm , co pow iedział w tomie pierwszym : „ z a p o r a d a B e k t a s z A g i “ (k. 203. w. 28, tom. 1.) „ w y p r a w i ł d o ń s w e g o A t a ł y k a S e l e r A g ę “ (idem k. 205. w. 9.) — „ tu pow rócił doń Osman A g a ‘< (idem k. 207. w. 1.) i. t. d. W obu razach mówi A ya, a nic A g asy. — V. Coli. 212. w. 5.

•*

„Naypodleyszy z niewolników Jasnych drzwi Szczęśli„w ości, przyjąwszy do rąk list i t . d.“ — O tych słowach nic text nie mówi — nie wiem, dla czego P. Sakowski nazywa tak rzadko Polskę jej własnym imieniem. — Fałszyw ie da­ lejm ieni A u to r Collcctaneów T u rk a „ n a j p o d l e j s z y m “ kuł znaczy: s ł u g a , n i e w o l n i k ; a czy on był podły, najle­ pszy, czy też najszlachetniejszy, o lem rocznik turecki nic nie pow iada.— V. Coli. 212. w. 10. „I po pięćdziesiąt jednym dniu podróży, stanąłem w C holinie.“ — T u znowu jakaś now ość: imię w łasne Chocin pięknie brzmi w polskim języku: Turcy nazywaliby go tak samo, lecz u nich brak delikatnie brzmiącej głoski ć. — V. Coli. 212. w. 11. „Stam tąd uwiadom iłem listownie nadgraniczne władze „łebskie o mojem do tej tw ierdzy przybyciu, i około dni „czterdziestu na odpowiedź oczekiwać m usiałem .“ — Tu niezrozumiał P. Sękowski textu tu re c k ie g o , powiadając: s t a m t ą d u w i a d o m i ł e m i. t. d. - praw idła grammatyki wskazują, iż ihhar ejlejub, położonem jest nieosobiście, a zatćm znaczy: w y s ł a n o w i a d o m o ś ć ; do­ kąd? dzem huri dzanib in a , d o R z e c z y p o s p o l i t ć j — o czem wysłano wiadomość? hel’ci m erkum ijc w u ru d u m u zu , o p r z y b y c i u m o ­ j e m d o t e j t w i e r d z y — z czem ? Vhydmeti m em u rei Syfaretyile, z n a z n a c z o n ą s ł u ż b ą poselstwa — z czem jeszcze? techryratym y3

zyile, z l i s t a m i m o j e m i i t. d. — Dalej wyraz arabski jLEaXil intyzar, w iadom o, żo jest rzeczownikiem arabskim od słow a Jóż nazara, położonego w ósmej form ie, i znaczy: o c z e k i w a n i e ; więc P Sękowski chcąc przez swe wyraże­ nie pow iedzieć, żc nie było porządku w Polszczę, a Poseł zbyt długo oczekiwać m u siał, fałszywie wytłumaczył „ m u ­ s i e ć o c z e k i w a ć . — Nie przeczę, że Poseł turecki mógł i swój list dołączyć do ra p o rtu , jaki władza miejscowa posłała do stolicy, uwiadamiając o przybyciu P osła; lecz tego w R o­ czniku tureckim nieznajdujemy.

V. Coli. 212. w. 14. „Skoro mię uwiadomiono o gotowości m ihmandarów *), ,wysadzonych na me przyjęcie od Rzeczypospolitej, wyruszy„łem z Chotyna z całą okazałością, i dnia 10 Xiężyca dzu„m azylachyr (7. L utego 1758) stanąłem w Izw ancza, (Zw ań,,cu) nadgraniczney twierdzy Lehów .“ Ten wyraz o**-1' teyin, deputatio, źle tu został oddańym przez „ w y s a d z o n y , * 1 chociażby to odbywało się tam w ówczas i nad wodą naw et — wyraz zaś ***>3 Kasaba, nie znaczy nigdy t w i e r d z y w tu ­ reckim języku, ale tylko m ałe miasteczko otoczone m urem , jak zwykle na całym wschodzie. Pan Sękowski objaśniając w przypisku to imię M ihm andar , tak rezonuje dalej: — „Turcy i Persow ie w poselstwach do Europy trzymają się „dotąd wschodniego praw idła gościnności, które nakazuje, „ażeby Poseł w swej podróży podejmowany był kosztem kraju, „gdzie ma urząd sprawować. — Polska zachowywała dawniej „ten obyczaj względem Posłów tatarskich i otomańskich, a „ n aw et i moskiewskich, aż do czasów Piotra W ielkiego, co „pierw szy swym poselstwom stałe płace ze skarbu naznaczył.“ — Je st tu fałsz, i nic loiczny naw et — te bowiem obydwa mocarstwa wschodu dawały zawsze i dziś jeszcze dają hojnie złoto dla Posłów swoich, wyznaczanych czy na wschód czy do innej części Europy, z tym tylko warunkiem , iż kiedy ich Poseł przejeżdża przez własnego kraju prow incye, kosztem więc każdej prowincyi od granicy do granicy

35 utrzymywanym być musi i m usiał— P. Sękowski zaś niedo­ statecznie o tern zainforjnowany, bajki paszkwilnc nam tylko pow tórzył; bo jeżeli tak się działo i dzieje u nicoświeconych na wschodzie narodów, to cóż dopiero powiedzieć o ludach w oświeconych Europy krajach? — Czytając prawozdania róż­ nych poselstw tureckich wyprawionych do mocarstw E u ro ­ pejskich, napotykam, że jednego M ihmandara wysy łano zwykle im na przeciw ko, na znak gościnnego przyjęcia; tu zaś w i­ dzimy, żc Polska wysyłała ich kilku — azaliż więc to loika, wysyłać do T atarów , Osmanów' i Moskali Posła na koszt ich, zwłaszcza, gdy to się podczas zaburzeń działo? P. Sękowski plami tu naród Huski, którego chleb dziś zajada, gdy śmie dowodzić, że Piotr W ielki tylko stałe płace dla Posłów swoich naznaczył, bo to pokazuje, że do tej epoki cudzym w zagranicznych poselstwach żyli chichem . — To samo imię Mihmandar, u g o ś c i c i e l , jasno pokazuje, że spieszyły sąsiedne narody grzecznie przyjmować przybywających do siebie P osłów , i to nie z wymuszonego jakiegoś na wschodzie p raw a, ale z własnej dobrej chęci — zdrowy zaś rozsądek wskazuje, że nierostropnie byłoby wysyłać w kraj obcy, nie­ przyjacielski, i w sprawie ważnej bez utrzymania urzędnika z ramienia Mocarza, wymagając, aby go tam karmiono i za­ spakajano wszystkie jego potrzeby. V. Coli. k. 213. w. 4. „N azajutrz udałem się w dalszą drogę przez Choszatyn „(H usiatyń), Ilboł) L eopold, L w ów ), Zamudź (Zamość) i Lublin, ku W arszaw ie.11 — Zręcznie i krótko wyraził się tu P. Sękow ski, lecz mógł oddać tex t w iern iej, lepiej i do

V. Coli. 213. w. 12. „D w ie ogrom ne rzek i: W isła i Pilczć (Pilica), nieustę?,pującc T urle w szerokości, są do przebycia na tej drodze; »przejeżdzać zaś je trzeba na ło d z ia c h , mający ch pomost ^sklecony z desek, i płytów podobieństw o mająay.“ — O rzece P i li c y , w przejeździć tylko posłyszeć m usiał Poseł 3*

tu r e c k i, a przeto czysto napisał jej im ię: P i l c z a h ,

a nie

P i l c z ó . — Nie jasno oddał rzecz P. S ę k o w sk i, i jakoby z niejaką w z g a rd ą , używając w yrazu „ s k l e c o n y ; " wyraz j J j | jJiAaj i O ^ O ' t e c h t e b e n d l c r y i l e , je s t złożony z techte, deska i z b e n d , w i ą z k a , od słow a p e r ­ skiego b e n d e n , w i ą z a ć — w przypisku tak on to w y kłada: „ P o s e ł m ów i tu o prom ach czyli przew ozach n a „szych, których T u rc y nieznają; gdyż staw ianie m ostów, „w odo c iąg ó w , zdrojowni publicznych, kara w a n serajó w i dal— „szych b u d ó w ku pospolitem u użytkowi służących, je st od „nich poczytywane za dobry i pobożny uczynek, chayrht. — „ T a k w ię c , dosyć je s t w T u rc ze ch obaw iać się B o g a , żeby „n a swym g r u n c ie , w pobliskiem mieście lub dzielnicy, kędy „się m ieszka, zbudow ać most gruntow n y, albo też inny jaki „użyteczny pomnik — każdy krok na ziemi tureckiej nastrę­ c z a oku w ędrow nika liczne tego rodzaju ow oce pobożności „ M u z u ł m a n ó w , z których wielu część n aw e t swych majątków „zapisuje na w ieczne utrzym anie tej lub owej b udow li, do „pospolitego dobra należ ąc ej.— A u to r sławnej jeografii D z i „ h a n - n i u m a , przywodzi sta re przysłowie tureckie, które „wyliczając kilka niewartych rzeczy, bezbożnie mieści w ich rzędzie i „lehskic m osty," „leh kiopriusiu." — W s zy stk o tu je s t fałszem i n a w e t nadciągnioną bajką — a le , najpierwej sprostow ać tu muszę i pow iedzieć, że w ym ow a tureckich imion P. Sękowskiego je st zła; bo gdyby istotnie było to p ra w d ą , co się tu m ó w i, to wyżej w ym ieniona jeografia n a ­ zywa się D z ilia n - N u m a , a nie N i u m a ; i most Polski w y­ mawiają T u rc y leh lciopru su , a nie k i o p r i u s i u — pow tórnie zaś T urcy, którzy tylko kraj swój zwiedzili, znają p r o m y — Rzeka O ro nt, płynąca przez najpiękniejsze doliny Azy i mniejszój, (biorąc od miasta I l o m s , gdzie je d n a k wąsko i b ro d em praw ie sw e wody toczy) pędzi sw e nu rty ciągle bystrością strzały, t a k , że ją nazywają A ssy (nieposłuszna), i na nićj wiele się prom ów znajduje, zwłaszcza od miasta H am ah, sław n ego z odwiecznych w odociągów k ołow ych, położonego za pasmem g ó r L i b a n u ; ta rzeka płynie dalej ciągle bez mostów, i około Antyochy i aż do ujścia w m orze przy S w cdyi

37 u stóp góry Cassius. — W roku 1840 przechodziłem ją w bród z wielkiem niebezpieczeństw em ; bowiem tam coro­ cznie podczas w ezbrania, grób nie jeden znajduje. — Przy dawnem mieście E neodos czyli inaczej A m p h ip o lis, na g ru ­ zach którego dziś licha wioska się rozpostrzenia pod imieniem Jenikioj, przejeżdża się promem rzekę Strym onę, która prze­ biegłszy różne okolice M acedonii, i przerżnąwszy nie opodal niewielkie jeziorko pod imieniem Czerczynilis czyli jeszcze P rasya s, tu pod tą wioską płynie z największym pędem i szeroko, dążąc do morza. — Turcy z przyczyny wrytych g łęboko jej brzegów, tu w łaśnie dają imię tej rzecze K a ra Su, c z a r n a w o d a , bo u nich tak się nazywa każda bystro płynąca rzeka. Co się tyczy dalszego rozgłaszania o z ł y c h m o s t a c h P o l s k i c h , nie mamy pod ręką oryginału D zih a n nutna, je ­ dnak praw ie upewnić można, że przytoczenie P. Sękowskiego jest fałszywe, ile że nie w skazał, gdzie w tem dziele ustępu wymienionego szukać. — P raw d a, że Turkom przyjemny Chejrat (a nie Chajrat), czyli dobre uczynki — ale temi są wynajdowanie i odbudowywanie ciekących źródeł dla podró­ żnych, i staw ianie C h a n ó w , t. j. niby karczem murowanych po drogach, i zapisy na utrzym anie psów błąkających się, bo to zwierz n y d zy s, n i e c z y s t y , lecz zawsze stw orzenie Boga! Co do mostów i wodociągów, praw da, że mają Turcy o nich wielkie w yobrażenie: znaleźli bowiem to wszystko w najpiękniejszym stanie po G rekach, lecz niestety, praw ie wszędzie są one dziś w gruzach z przyczyny zaniedbania! W odociągi w Konstantynopolu do tego stopnia porujnowały się, że biota i w upały tam p ełn o , bo nie było dla tych wiekowych dzieł i nie ma dobroczynnej do gruntow nej na­ prawy ręki. — Miasto samo nic ma zupełnie wód słodkich: w pośrodku onego znajduje się odwieczna Cysterna pod imieniem B in bir dyrek, tysiąc i jedna kolumna; lecz dziś sucha i m ułem do połowy zapełzła, chociaż cztero-sążniowe kolumny i sufit grubo murowany. — Pod górą H em us, czyli inaczćj, w Bałkanach po nad morzem Czarnem , utworzone przed w ielu wiekami ręką G reków B endy t. j. stawy wód

38 sło d k ic h , doprow adzały do tej C ysterny niegdyś pod d o sta­ tkiem w ody ciekącej; lecz poniew aż zaniedbano gliniannych r u r pod ziemi;} u k ry ty ch , m osty w o d o ciąg o w e i T yra ze h t. j. kolum ny p iram id aln e , k tó re dla w iększego p ędu w ody, o kilka stai od sie b ie , w linii prostej od ow ych l ł c u d ó w staw io n o , za p ad ły , zrujnow ały się, i m oże z czasem w ielki b ra k w ody w tych stro n ach nastanie! O koło S m yrny św iad ­ czą n am gruzy tu i ow dzie znajdujące się , że i tam niegdyś w ielkie w odociągi się znajdow ały. — Poczynając od A le x a n d ry i, natrafia się szczątki m ostów zdobiących niegdyś n ie k tó re drogi N ilu. — D alej niżej L iban u napotykam y ró w n ie piękne m osty i Ghany, w alące się w g ruzy i pokazujące ty lk o , że były w ielkiem i użytecznem dziełem w sw oim czasie. — W ąw o zy prow adzące ku m orzu w ylew ają tam najbystrzejsze w ody podczas pory dżdżystej, i w strzym ują zw ykle T a ta ró w , t. j. k o nną p ocztę o dni kilku; a gorliw si podróżni niekiedy śm ierć sw ą w w odzie znajdują. — P odobny nierząd i ruiny napotykają się częściej po drugiej stro n ie L ib an u na drodze prow adzącój z D am aszku do Ila le p u i K onstantynopolu. — P o drogach do K onieh i dalej w głąb Azy i, często płynąć z koniem i brodzić po uszy p o trz e b a , albo też uciekać d a­ leko od dziuraw ych m ostów , k tó re zw yczajnie d z iś , odbyw a­ jąc podróż k o n n o , pieszo się p rz e c h o d z i.— N a rze ce G ran ik u stoją takoż i przez w ieki zapew n e jeszcze stać będą dwu odłom y ro ze rw an e g o m o stu ; podobne bow iem zabytki ch łop­ stw o tu rec k ie zru jn o w a ło , w yrw aw szy żelazo w iążące g ra n it z g ran item — tu to w bród się przechodzi po grząskim p ia sk u , narzuconych g ałęz iac h , je d n ak często nie bez przy­ padku ju ż dla zw ierząt ju ż i dla lu d zi•—-pasm o bow iem góry Id a ciągnącej się z ponad T ro i, zaniosło tę głęboką n ie­ gdyś rzek ę cienkim piaskiem , w k tóry w ięc jak w przepaść człow iek się nieostrożny zapada. — O jakżeby tam b \ły zba­ w ien n e pom osty, m osty i kładki kraju P o lsk ieg o ! — W T u r cyi E uropejskiej toż sam o zniszczenie panuje po większej części. — P iękne rów niny pod m iastem S erve s, są [traw ie jed n ćm je z io re m , skoro S trym ona rzeka ro z le je , zwłaszcza w czasie, w którym deszcze pan u ją; a je d n ak i na tej o g ro -

mnój rzece nie ma dziś całych m ostów , ale ty Iko powalone i walące się jeszcze gruzy; rząd bowiem turecki nie dbał o takow e nigdy i dziś nie dba, i zimno przyjmuje wszelkie doniesienia, że jeden lub drugi T atar ugrzązł w błotach lub się utopił: „To on nie znał drogi! to on m iał złego konia, że nie wybrnął z błota i nieprzeplynął strum yków !“ mówią zwykle urzędnicy, Paszowic i inni. — P. Sękowski powinien był poznać lepiej zwyczaje i porządek w T u rc ji, i tak łatw o nie wojować przysłówkami tureckiem i przeciw złym mostom Polskim. — „Każdy k ro k “ , mówi ostatni „na ziemi Tureckiej, „nastręcza oku w ędrow nika liczne tego rodzaju owoce po­ bożności M uzułmanów.4* — To wszystko P. Sękowski albo powtórzył z dzieła mniej świadomego jakiego podróżującego po wschodnich krajach, który sam albo kłam stw o z innych dzieł w ypisał, albo dał się ująć przymileniami i podarkam i, jak Książę P i i c k l e r M u s k a u i inni, którzy pisali pod wpływem Bogoz B eja , przyjaciela i ministra M ohcmmcd A li, V iccK róla Egipskiego. — W iem y, że P . Sękowski nie podróżo­ w ał po T u rc ji; pracow ał jedynie zamknięty dw a lata w Kon­ stantynopolu, a przez rok jeden żył na Libanie w klastorze Ain Waraka . — Tym sposobem nabywa się tylko znajomości języków w schodnich, a nie dokładnego poznania stanu rze­ czy w państwie Tureckiem . V. Coli. k. 214. w. 1. „N a dniu dwudziestym siódmym odjazdu mego ze Zw ań„c a , stanąłem w W arszaw ie, stolicy L ehistanu, i wjazd „mój do tego miasta starałem się ile możności jak najoka­ zalszy m uczynić.44 — T u P . Sękowski niezrozumiał myśli Autora tureckiego, skoro tak się w ysłow ił: być m oże, iż poseł turecki m ógł starać się ze strony swojej o ubranie się jak najpiękniejsze; lecz konstrukcja Grammatyki Tureckićj zupełnie inaczej powiedzieć nakazuje — a przytćm , w ja k ie jże poseł byłby wystąpił okazałości, kiedy nie siadł na w ła­ snego konia? wszakże cały przepych w Turcyi na pięknym tylko i bogato przybranym koniu zależy ? — krój sukien jest u nich jednostajny i szycie to samo — prócz pysznych szalów

40 n a g ło w ie , u pasa, i szub sobolow ych, czy to zimą czy latem , m ała w ich ubiorze różnica. — W cóż p rzeto m ó g ł się szcze­ gólniej p rzybrać? chyba przypasał sutej ozdoby pałasz i w ziął do boku pistolety i C hcndzery czyli puinały. V. Coli. k. 2 1 4 . w . 5. „G dym się do W a rsza w y zbliżył, znakom ity jeden le h „ski binbaszy w yjechał na m e spotkanie z pocztem c z te r­ d z i e s t u szlachty, prow adząc konia b iałeg o pod sutym rzędem , „k tó re g o król um yślnie dla m nie w y sła ł." — H isto rio g ra f tu rec k i opuścił tu kropkę je d n ę w w yrazie Chyram i i dla teg o go P . S ękow ski nie zro zu m iał, i całkiem p o m in ął — je s t to im iesłów czasu teraźniejszeg o od słow a perskiego p i A d y i - Chyram iden, i znaczy p o m p a tice inedere - ja c ta n d o m o d o -v a c illa n s-in incessu se ja c ta n s .— T u rcy , chcąc uczcić F ra n k ó w , nazyw ają ich Hej z a d ę li, p r in c e p s , comes, baron is filiu s, n obilis cques — je s t to w yraz złożony z im ie­ nia tu rec k ieg o Hej, dom inus, gu bern ator m in o ris p ro vin cia e, i im iesłow u przeszłeg o od słow a p ersk ieg o ża d en , naści. — V. Coli. k. 2 14. w. 10. „ W s ia d łe m w ięc , i przybywszy do dom u w yznaczonego „ n a m e pom ieszk an ie, oddałem go nazad p o czto w i, który „m i tow arzyszył." — T u niedostateczn e w y rażenie z nieuw agi; i opuścił P. Sękow ski n aw e t w yraz aiA cli K a y d e uzre, bo z w y c z a j t e g o w y m a g a ł . V. Coli. k. 2 1 5 . w . 1. „N a czw arty w ięc dzień m ego w W a rsza w ie pobytu, „ u rz ę d n ik te n przysłał kilka k a re t i p otrzebną ilość koni „b o g a to u b ran y c h , zapraszając m ię do sie b ie ." — T u trzeb a było pow iedzieć, że to ogiery były n ad esłan e dla św ity P o ­ selskiej, bo od teg o zależy w iększa u T u rk ó w , okazałość i uszanow anie jakie im się w ten sposób św iadczyły, i tern się chlubi poseł w raporcie sw oim do S u łtan a.

41 V. Coll. k. 21 5 . w. 7. „ T o n , gdy m ię u jrzał w chodzącego do p o k o ju , w sta ł i „kilka kroków" postąpił na m c przyjęcie; ja zaś opow iadając „szczęśliw ą n o w in ę , dla której oznajm ienia byłem posłany, „o d d ałem m u list S adrazcm a *), który pierw ej z u szanow a­ n i e m p o ca ło w ałem , co i on tak że u cz y n ił, b io rąc go o d e „m n ic .“ — K ronikarz użył słów p e rs k ic h , przyjętych ogólnie u T u rk ó w , w yrażając się n astęp n ie: w s ta ł, podjął p o łę n aj­ w yższego uszanow ania i postąpił i t . d . — o im ieniu S cdrij e z e m , t. j. o w ielkim W e z y rz e , k tó re P . S ękow ski źle w y m aw ia , nic tu te x t nie m ów i. V. Coli. k. 21 5 . w . 13. „P oczem hetm an p ro sił mię sie d zieć, i przez tłu m acza „ z ad a w ał różne py tania o pobycie mym w ich stolicy, i dalszy ch „p rzed m io tach , ja k ie m u grzeczność i gościnność nastręczały : „ s ta ra łe m się odpow iadać na nic z ostrożnością i u w ag ą , i po „g o d zinie takiej rozm ow y, w ró c iłe m się nazad do m ego „m ieszk an ia, w tym że samym p o rzą d k u “ — o ostrożności nie masz ani w zm ianki w oryginale tu re c k im ; bo też P o se ł nie b ył tu u w ro g a i nie m iał się czego lękać. V. Coli. k. 21 5 . w . 23. „P rzyszło z nim kilka w spaniałych k a re t i g o d o w y c h , ubranych w rzędy suto osypane m ie n ia m i, oraz kilkanaście koni przepysznie Ju ż pow tórny raz napotkał P . Sękow ski i

ru m ak ó w p o ­ dro g icm i k a­ o sio d łan y ch ." nie zrozum iał

praw dziw ego znaczenia w yrazu c d K o ń , A t. — T u rcy zw y­ kle jeżdżą na ogierach a szczególnie m ożniejsi, gdyż w ałachy są bardzo rzadkie na w schodzie, i w e w zgardzie je p raw ie m aja. — A u to r w ięc roczników w ym ienił tu um yślnie konie p o w odow e, jako w ałachy, dając przez to poznać, że p ię tn a­ ście innych, i ró w n ie po w o d o w y ch , bo ich nie zaprzężono, ale tylko przyw ied zio n o , były ogiery. — T akich szczegółów nic m ożna się doczytać czasam i w dykcyonarzach — i to także p rzek o n y w a, że Polacy w ow ym czasie znali d o b re a n aw e t

42 lepiej od Nas zwyczaje tu reck ie, kiedy ku większemu ucz­ czeniu Posła tureckiego, ogiery m u przysłali. O bszernie się dalej w yraził P. Sękowski w przypisku, usiłując przeprosić czytelnika za nowość przybranych do polskiego języka w yrazów , których liczbę mieni jednak nic w iększą, nad dw a, trzy, cztery — i to jest niepraw dą; ho chęć do nowości pokazał nam nieograniczoną — a gdyby zebrać wszystkie z tureckiego wzięte słow a, które starał się oddać w polskim języku, jako w łaściw ie sławiańskie i da­ w n e , to by się pokazało, żc nie tylko żadnego słow a nic utw orzył w łaściw ego dla polskiego języka, ale owszem ska­ leczył go naw et złem oddaniem rzeczy. V. Coli. k. 217. w. 1. „W szyscy znakomici urzędnicy Rzeczypospolitej powstali „z miejsc sw oich, i sam K ró l, stosow nie do obrzędów tego „k ra ju , postąpił kilka kroków od tro n u , żeby mię przyjąć." W yrazów Resm i islykbali, s t o s o w n i e do o b ­ r z ę d ó w p r z y j ę c i a , (spotk ania), nie można tłumaczyć: „stosow nie do obrzędu k ra ju " — bo o kraju tu nie ma i wzm ianki; litera zaś i, przy wyrazie iestykbal, nie oznacza tu zaimku dzierżawczego, by tym sposobem można było tłum a­ czyć; odnosząc ją niby do k r a j u , gdyż takowa wyraża przy­ padek czwarty. V. Coli. k. 217. w. 5. „ J a nikczemny progu W aszego niewolnik poważnie kro­ czyłem ku niemu i t. d.“ — T e x t turecki nic tu nic mówi, ani o progu ani o niewolniku. — W yraz arabski fakir, b ie d n y , tłumaczy P. Sękowski zawsze przez: n ik c z e m n y , n aj p o d l e j s z y ; jest to prawdziwa now ość znow u, na którąby i nieuczony T u rek się obraził — czy mamy ją za rzecz praw dziw ą u w a ż a ć ? — być może — wszakże pamiętajmy, że kto upadla niby siebie, upadla snadniej jeszcze drugiego. V. Coli. k. 217. w, 11. „Poczein wszyscy zajęli swe miejsca; ja też, podły nic-

43 „w olnik, usiadłszy na krześle stojącem przed K rólem , temi „doń przem ówiłem slow y.“ — T u także w ielka przesada i tytuły podłości na rachunek porządnego zapew ne Turka, jakim był nasz Poseł. V. Coli. k. 217. w. 14. „C hw ała najwyższemu, w roku teraźnieyszym nayszczę„śliwszym z lat świata, z łaski Naymędrszego Sprawcy wszech „rzeczy, luminarz firm am entu św iatow ładztw a, ozdoba tronu „samowładztwa, Sułtan dwóch lądów i chakan mórz obojga, „N aj wspanialszy, N ajszanow niejszy, N ajpotężniejszy, Naystra„szliwszy Padyszach i W ładca całey powierzchni ziem i, D o­ b ro cz y ń c a i Pan nasz Naymiłościwszy, praw em dziedzictwa „i zalet osobistych usiadłszy na błogim tronie Osm anów, „niniejszy list swóy C esarski, zawierający doniesienie o tak „radosnym w ypadku, i wezwanie ciebie, szanowny K ró lu , i „całey Rzeczypospolitej do dalszego trw ania w przyjaznych „związkach i zgodzie, stosownie do istniejących przymierz „i sojuszów, nam niewolnikom progu sw ojego, abyśmy ci „złożyli, nayłaskawiey rozkazać raczył." — W yrazy Sultanul-berrejn we chakanul-balirejn, znajdują sic pospolicie na wszystkich monetach pań­ stwa T u reckiego, i znaczą: Sułtan dwu lądów, t. j. A zji i T u rc ji Europejskiej; — Chakan (Im perator) dwóch mórz t j. Czarnego i Egejskiego. — Za prawdę powiada niby Pan Sękowski w przypisku, że podług obrzędów Osmańskiego dw oru , zagajenia posłów w jednym okresie zamknięte być powinny, lecz m jli się bardzo, uznając naw et swój przekład wiernym. — W języku tureckim wszystkie okresy historyi są równie długie i dłuższe nawet, i podług woli dzielić je można, dla teg o , że tam nie ma ni kropek, ni przecinków , ni dal­ szych znaków pisarskich. — Chlubi się P. Sękowski zarazem, że w tej mowie Posła był wiernym Drogomanem — owszem, wielu nie zachował prawideł Tureckiej Grammatyki. — Język bowiem turecki jest tak doskonałym i zarazem tak prostym, Zc 7 żadnym innym w tej mierze porównanym być nic m o-

44 że; potrzeba się z nim tylko obeznać'.

dobrze

długiem

używaniem

V. Coli. k. 218. w. 8. „Gdy tłum acz wyłożył Królowi treść mego zagajenia, „w ładca ten okazał wielkie zadowolnienie i radość, i po cało„godzinnej ze mną rozmowie o różnych przedm iotach, ma­ ją c y c h związek z celem mojego poselstw a, pożegnał mię „ u p rz e jm ie " — T erd zu m a n , t ł u m a c z przem ienił się w E u ­ ropie na Drogomana. — Pan Sękowski niezrozumiał słów : [.Lfut (jjlśbt Jljkai m eram yile Icelamc endzam werdyghym de, n a te rn u k o ń c z y ł e m m o w ę m o j ę , c h o c i a ż na chęci do m ó w i e n i a j e s z c z e n i e z b y w a ł o , — i przeto opuścił on e, a natomiast dodał: „ ż e Król pożegnał Posła uprzejm ie" — co jest tak rzecz naturalna i prosta z siebie, że T urek wstydził się tu już coś więcej wspomnieć. V. Coli. k. 219. w. 11. „Jako zaś oddawna jest u nich we zwyczaju, dawać „w podarku tysiąc czerwonych złotych na drogę odjeżdżają­ c y m Posłom wysokiego progu; tak też w e dwa dni potem „przysłani od Króla urzędnicy przynieśli wspomnioną summę „do mego mieszkania. Lecz ja , dla okazania dostatków, ?,w jakie opływają niewolnicy drzwi szczęśliwości, w ichże „oczach darow ałem te pieniądze dziewiąciu służącym, którzy „mój poczet składali." — W tern wysłowieniu dostrzeże czy­ telnik wielkiej przesady, gdy porówna takowe z mojem do­ słownym, bezstronnym i sumiennóm tłum aczeniem .— W miarę naszćj znajomości charakteru T u rków , zupełnie przekonani jesteśmy, że Poseł nie ro zd ał, jak powiada owych dukatów, a jeżeli, to przynajmniej część znaczną dla siebie zatrzymał; gdyż do takiego sądu powoduje nas i to , że to był czło­ wiek prosty jak każdy dziś i dawniej T u re k , i sługa tylko zwyczajny wielkiego W ezy ra; lecz nic dziw m u, iż przy zdaniu sprawy Sułtanow i sam em u, takiej dla siebie nicszczędzi pochwały, w nadziei hojnej nagrody za tak wspaniałomy-

ślną dla utrzym ania pow agi P o rty ofiarę. — I na w schodzie pieniądze m ają znaczenie i w arto ść — czterdzieści ośm ty­ sięcy piastrów nic łatw o rzuci i uczony i bogaty T u rek . V. Coli. k. 21 9 . w. 21. „ T a w spaniałom yślność dow odząca mej wyższości nad „w szelką p o trzeb ę pomocy, w niew ypow iedziane przyw iodła „ich zadum ienie.“ — T e x t turecki nic nie pow iada, ani o w s p a n i a ł o m y ś l n o ś c i , ani o d o w o d a c h w y ż s z o ś c i , ani o p o t r z e b i e p o m o c y ; albow iem n astępne w yrazy

_ją

^ B u h a l, istygh n ai m eal zu h u ry n d a n , s p o s t r z e g ł s z y t a k ą n a b o g a c t w a o b o j ę t n o ś ć , dosyć krótko i jasno rzecz wyjaśniają. W zakończeniu teg p poselstw a, gdzie te x t tu rec k i oczy­ w istą i podobną do pow ieści arabskich zaw iera b ajk ę; P an Sękow ski okazał się w iernym i doskonałym D rogom anem . — W p rz y p isk u pow iada on nad to : ( k .2*20). „T u rc y bez w yją„ tk u chrześciańskim w ładcom dają ty tu ł „ K ró ló w ,“ K y r a ł , „lu b K r a ł , — lecz w urzędow ych p ism ac h , rossyiskich ce„sarzó w nazyw ają M o show C zary w e R u sije Im p era to ry; „niem ieckich zaś: N em cze C zasary we R om a Im p e ra to ry — „X iążąt udzielnych zow ią pospolicie: D u k a , lub H ersek, a „X ięstw a, D u k a ł y k “ — 1 to p ra w d a , że K rólów C h rześciańskich nazyw ają T urcy K r a l ale nigdy K y r a ł — ja k o , żc C esarzów A ustryackich m ienią: N em cze cza sa ry ice R om a Im p eratu ry, a nie Im pera to ry — lecz g ru b ą je s t pom yłką co do nazw y C zarów R uskich — może ich dzisiaj ta k ty tu łu ją T u rcy w pism ach urzędow ych, kiedy ogólna niem oc o g arn ęła u nich w szystko, a w pływ Rossy i nimi zarządza — je d n ak w owym czasie, kiedy W asyl’ E fendy był historyografem w stolicy T u re c k ie j, nigdy on nie m ienił C arów C za ra m i, ale tylko w prost K ró la m i, a zaś Im p e ra to ro w ę , Im p era tu ryc z a : i teg o oczywistym je st dow odem poselstw o D erw y szM ohem m cd E lcn d cg o za czasów E lż b iety , k tó reg o p rze­ kład niżej um ieszczonym zostanie. — T akie to podchlebstw o, chociaż i zręcznie użyt e, je s t zaw sze oznaką nikczemności

4 f, w oczach prawdy, bo wskazuję kłamcę w ohydnym, w zgar­ dy godnym obrazie publiczności, który u każdego prawego obywatela traci ufność i wiarę. — Turcy nic znają u siebie imion Hcrcogów; posłyszawszy jednak o takowych z za gra­ nicy, wymawiają i piszą je czysto H ersog a nie Hersek — i to więc nowy P. Sękowskiego wymysł.

Poselstwo tureckie do Prus roku hidźry 1177. (J

O, 1763 — 4.)

W y jąte k z tu reck ich roczników pod ty tu łem :

Taryeliy Wasyl' Klcmly. Tom pierwszy — karta 239.

P o s e ł tu re c k i jadąc z K onstan ty n o p o la do B erlina, za­ trzym yw ał siy przez czas dość długi w P o lszc zę , opisał ją d ro b n o slk o w o , w s t\lu w schodnim w yraził się jakoby k raso m ów czo nad ów czesnym sta n e m ; i to w łaśn ie było mi p o ­ w odem do przedsięw zięcia niniejszego tłu m a c z e n ia , k tó re tu n a now o i d osłow nie przedstaw iam , dla lego je d y n ie , że p rzek ład P. S ę k o w sk ie g o , który przed dw udziestu laty pod im ieniem C ollectanea w ydany z o s ta ł, m ocno praw d zie ubliżył. „G ło śn y z ta le n tu i nauki R e s m i-A h m e d E fendy, wy­ z n a c z o n y był niedaw no P o słem do P ru s. P o u k ończeniu „tej służby, pow róciw szy do P o rty szczęśliw ości, w y p raco w ał „opis ju ż z posłuchów , już z praw dziw y cli podań, ja k ie tylko „ n a p o tk a ł w podróży sw ojej, i zło ż\ł go u pro g u Padyszaha „w yrów nyw ającego A lexandrow i W ielkiemu.** — T e są w y­ razy historyografa tu rec k ieg o im ieniem W asy f E fendy — a potem następ u je sam ra p o rt Posła. „ O to tu poselstw a mojego o p is, który ja sa m , n aju n i„żeńszy ze słu g wysokiej P o rty , w łasnoręcznie w y g o to w ałem :

48 „ F irid e rik u s , K ról P ru sk i, w stęp u jąc po ojcu sw oim na „ tro n roku hidźry 1153. (J. C. 1 7 4 0 .) objął pod w ładzę swoja „S andzak B ran d eb u rg sk i,. który w łaściw ie liczy się do Ijaletu „S ask ieg o , bo to jest kraj w chodzący do sk ład u państwa_ „D zerm an ii czyli A lem an ii, jaki w stro n ie północno-zacho­ d n i e j naszego lądu w idzim y; kraj zaś P ru s, zachodzący d a „ lek o w ziem ię Polski i R ossyi, osiadł pod im ieniem K ró „lew stw a . O d tej e p o k i, nie złożywszy ani na m o m en t żądzy „rozszerzania g ranic i nabycia zarazem znam ienitości, prow adzi „on w ciąż wojny z C esarzem N iem ieckim a R rzym skim Im ­ p e r a t o r e m , od k tó reg o poprzednio i sam zależał. — N ak o „n iec F ran cy a i M oskw a zm ów iły się w spólnie i pospieszyły „n a pom oc C esarzow i; K ról sta w ał i tu je d n ak na placu „ b itw y i op ierał się m ocno — a le , chociaż o k ry w ał się i „ sła w ą n a w e t pom iędzy tymi rów iennikam i sw oim i, u zn ał „on w śró d ciągłych w ojen za nieodbitą p o trz e b ę , ja k sam „w y z n aje , szukać dla siebie ochrony i p o średnika w tak im „tylko potężnem p a ń s tw ie , któreb y ju ż nieraz przew odniczyło „ w bitw ach jego w rogów . P rócz teg o , chcąc dostąpić r ó w „ n e j czci i sław y jak ta, k tó rą się już zaszczycali je g o sąsie„dzi i w spółm ocarze przez zaw arcie tra k ta tó w z W y so k ą „ P o r tą , a m ianow icie Polska i H o llen d ersk a R zeczpospolita, „tu d zież K rólow ie D uński, Szw edzki, k tó reg o pn je s t szw a­ g r e m , oraz A ngielski, je d n ę z nim mający w ia rę , n ie p rz e „sta ł dokładać w tym w zględzie od d aw nego czasu wszy­ s t k i c h usiłow ań. — I gdy ta k ciągle odzyw ał się z chęciam i „sw ojem i, otw orzyły się w ro k u hidźry 1 1 7 6 (J. C. 1 7 6 2 ) „dlań w ro ta przychylności i łaski pana n aszeg o , a to stó so „ w n ie do słów arabskich: „k to puka do drzw i i w oła, tem u „b ęd ą o tw orzone." Po um ów ieniu w aru n k ó w i zaw arciu p rzy ­ m ie r z a , przybył P o se ł je g o otrzyć czoło o p ró g szczęśliw o­ ś c i — złożył wielkiej ceny podarki — ośw iadczył szczere „przyw iązanie, i prosił o opiekę — a poniew aż było żądaniem „ K ró la , by i najwyższa P o rta w ysłała doń ta k że sw ojego „ P o sła , przez co nabyłby dla siebie i dla następców swoich „wyższej godności i chw ały pomiędzy K rólam i E uropejskim i, „p rzeto S u łtan chcąc okazać w spaniałość sw ego Chalifatu i

X—— .

40■................-

„i dać zarazem poznać wyższość stanu Islamskiego, kazał dlań „wybrać i przygotować dary dwakroć kosztowniejsze od da„rów jego, i mnie pokornego sługę do niego w poselstwie „naznaczyć raczył. — Na mocy tego wyruszyłem z Carogrodu „w pierwszych dniach miesiąca muharrema (L ip c a ) roku „1177, który przypada na rok 1703 od urodzenia Chrystusa „Pana, i w pałacu D aw ud-Pasza rozweseliły się bardzićj „oczy m oje, bo miałem Szczęście oglądać tam błogosławio­ n e g o mojego Pana — ucałować nogi jego — odebrać pole­ c e n i a jego i nowe dary. — Ztam tąd puściłem się w prost ku „przeznaczonem u celow i, i w e dwadzieścia dni przybyłem „szczęśliwie do miasteczka Maczyn leżącego nad brzegiem „D unaju. — T u znalazłem przybyłego na spotkanie moje „M ihmandara W ojew ody M ołdawskiego, i to z fregatą po­ m ie rz o n ą mu od dowódzcy Ibraiła — na onę usiadłszy „w imię Boga, przepłynęliśmy do miasteczka Kałas. „Maczyn, położony na przeciw Ibraiła, i K ałas, składają „razem niby trójnóg nad brzegam i D unaju, a wyspa przeszło „dw ie godziny drogi ciągnąca się w zdłuż środka tćj rzeki „tworzy między Ibraiłem i Kałas dwa wyśmienite Porty, „gdzie statki ładow ane żywnością znajdują ciągle pew ne i „wygodne schronienie. — Trzy dni zabawiłem w K ałas, a „w cztery dni potem przybyłem do Jass, stolicy Mołdawii — „zsiadłem do pałacu pod nazwą „Form oza,“ który dla go„ści W jsokićj Porty przyrządzoy tu je st w południowej stro „nic m iasta, i to na brzegu jeziora podobnego do G io k -su . „Piętnaście dni tu zabaw iłem , tak dla wypoczynku jak i dla „urządzenia dalszćj podróży. — Jassy (Jasz) jest to długie „m iasto, położone pod 4G° szerokości północnej, i ciągnie „się ze wschodu na zachód po grzbiecie ziem i, który rzeki „ S e re t i P ru t obejmują; z południa okrąża je niewielka rzeka „pokryta już świeżem już suchem sitowiem. — Je st ono „bardzo ludne, posiada w środku pałac rządowy i niew iel„ką liczbę domów m urow anych, a po brzegach otoczone „drew nianem i domami biednych Rayja, których dachy po»kryte są słomą. — Na wyniosłości, na przeciw miasta znaj­ d u j ą się dwa duże monastery Chrześciańskie, zwane Gałata 4

50 „ i C zataczu b a; tych w ro ta i ściany w ystaw ione na k ształt „z a m k u , posłużyćby m ogły tak ja k i p a ła c rządow y za tw ic r„d z ę od żab i płazów . — T e m onastery u b arw io n e są sadam i „i ogrodam i warzy w n c m i, a w oda Go łaty słynie św ieżością „sw oją. — W sp o m n ian a rzeka S e re t w pada do D u n aju m ię „dzy Ib ra iłe m i K a ła s; P ru t zaś około B udzaku i T u m a ro w y — „za ich p o śred n ic tw em (za ich b ło g o sław ień stw em ) spław iają „ się najłatw ićj do portu K ałas z całej p ro w in cji M ołdaw skiej „ró żn eg o rodzaju ta rc ice , k tó re ztam tąd o k rętam i do Ista m ­ b u ł u dochodzą. — W yjechaw szy z Jass w e dw a dni p rze­ b y ł e m rzekę P ru t, i stanąłem w Chocinie 25 m iesiąca S e „ fera (2 4 S ierpnia). O P I S A N I E

C II O C I N A.

„S iln ie zbudow ana tw ierdza Chocin podobna do l l u „ m ili-H isa r (tw ie rd z y nad Bosforem położonej) trw a , ja k o „tern m ów ią, od czasu J e z u sa P a n a , w zniesiona je s t aż do g w ia­ z d y pow ożnika (pod o b ło k i), i rozpościera się n a b rze g u „ D n ie stru . — Z początku była o n a g ran icą p ro w in c ji M o ł„daw skiej, której W o jew o d o w ie nią w ła d a li; lecz około ro k u „ 1 0 2 0 (J. C. 1 0 1 0 - 7 ) w padłszy w n iew iern ą d łoń Polską, „za zdradą p otępieńca im ieniem G aszp ara, W o jew o d y M o ł„ d a w ii, dała przyczynę do wojny S u łtan o w i O sm anow i, „ w roku 1030 ( J . C. 1 6 2 0 ) , i po zaw arciu pokoju została „odzyskaną. — O koło środka roku 1 0 8 4 (J. C. 1 0 7 3 ) z a w ła,.da!i oną znow u Polacy w czasie w ypraw y naszej na tw ie r„dzę K am ańcza; ale w ro k p o te m , po now ych u tarczkach, „p o w ró ciła ona znow u jak poprzednio do praw ej czci sw ojej. „ W roku 1123 (J . C. 1 7 1 1 ), gdy Czar M oskiew ski n ajech ał bez „w zg lęd u czci i uszanow ania dla ludzkości na p ro w in w ą M o ł„d aw ii, a my go zm usiliśm y za łaską W szech m o cn eg o Boga „ d o haniebnńj u cieczk i, w niesiono projekt, i uznano za n ie „ o d b y tą potrzebę obw arow ania się z tej strony. — W roku „h id źry 1 125, (J. C. 1713) św iętej pam ięci spoczywający dziś „ w N iebiosach S u łta n A h m ed -C h an , dążąc do istotnój w ie l„kości, kazał w południow ej stro n ie tw ierdzy w ystaw ić nowy „zam ek obronny — o p atrzy ł go w d ostateczną ilość d ział i

51 5,sprzętów w ojennych, a zam ek stary w ow ym że stan ie o b ró co ­ n y m został na zbrojow nię now ego. — S to so w n ie do teg o „w ydzielono w prow incyi M ołdaw skiej m iędzy rzek ą D n ie ­ s t r e m a rzeką P ru te m niwy u sie w n e z w ioskam i, i to „w objętości na je d e n S andzak, i onych dochody p rze zn a­ c z o n o ku opłacie m iejscow ych żołnierzy składających załogę „ w tw ierdzy, której dow ództw o oddaw ano ju ż to W e zy ro w i, „już to i E m iro w i, (o so b ie z familii P ro ro k a). M iasto to „ je st dziś ludnóm , posiada w iele sadów i ogrodów w arzy „w n y ch na około, i leży pod 4 9 ° szerokości północnej. — P o „d w ó ch dniach m ego pobytu w C h o c in ie , zjaw ił się jakiś „czło w iek wydający się za lek arza , w m iejsce o b iecanego „M ih m andara od K róla B randenburgskiego, i po przyw itaniu ,„ta k do m nie p rze m ó w ił: „K ról spragniony je s t w idzieć W a s ,„ u siebie jak najprędzój. — M ibm andar je g o już oczekuje „ ,W a s na Szląskiej granicy, bo m u tutaj dla pew nych w zg lę „,d ó w przybyć je s t w zbronionem — w takim stan ie okoli­ c z n o ś c i w yznaczył on m n ie , żebym czuw ał nad zd ro w iem „.w aszern w ciągu dro g i, i spodziew a się, że m u to raczycie ,„p rzebaczyć i w yruszyć w dalszą podróż.44 „D ow ódzca tw ie rd z y posłał zaraz człow ieka do rządców „Polskich m iasteczka Izw ańcza, położonego na przeciw C h o „cin a z u w iad o m ien iem , że cłice się p rzep raw ić na d ru g ą „ „ s tro n ę .— N a co gdy oni odpow iedzieli: „m iłym N am b ę „ „ d z ie szanow ny i czcigodny gość nasz! dla dostaw ien ia go „„szczęśliw ie i bezpiecznie do granicy Sziąska przeznaczam y „ „ m u trzydzieści żołnierzy pod dow ództw em kapitana, n ie „„m ięszam y się tylko do uprzęży, do koni i do ich żyw ności,44 „N azajutrz przygotow ano z obu stron rzeki D n ie s tru dw a „o b szerne p ro m y , zw ane P u tam i (B a ta m i) — a poniew aż „m iasteczko Izw ańcza i razem m iejsce p rze w o z u , leży o p ół „godziny drogi na zachód Chocina, pojechałem tam w c a „łej okazałości, jak te g o zwyczaj nadgraniczny w y m ag a ł, i „siad łem do P u ta z zastępcą W e zy ra i S karbnikiem C hociń„skim . — Z przeciw nej strony w ypłynęło kilka znakom i­ t y c h osób Polskich na spotkanie m o je ; zatrzym ali się » °n i na środku D n ie stru — pow itali m nie jak zw yczajnie — 4*

f

52 „i ośw iadczyli mi razem w słow ach pełnych grzeczności „szczere przyw iązanie i szacunek najw iększy — a wziąwszy „m n ie ze sobą do B a ta , dow ieźli do Izw ańcza i um ieścili „ w przygotow anych już dom ach. „M iasteczko Izw ańcza posiada w półn o cn ej stro n ie m ałą „tw ierd zę zw aną zam ek K ró le w sk i; a chociaż to je st „m iejsce nieprzyjem ne i m a ciężkie (nizkie) p o w ietrz e, zab a„w ić lam je d n a k m usiałem dni dziesięć, dla najęcia koni i „w ozów — n a w e t u cierp iałem dosyć, bo ro zch o ro w ała się „w iększa część św ity mojej. — A le n ie zw ażając na to, „p rz y g o to w ałe m się d o brze do dalszój podróży; w y jechałem „ztam tąd dziesiątego dnia m iesiąca S efera (9 S ierpnia) i p u ­ ś c i ł e m się dalej w stro n ę ku zam ierzonem u celowi. „ O dw ie godziny drogi od Izw ańcza ujrzeliśm y po p ra „w ćj stro n ie K am ańcza, t. j. tw ierd zę kam ienną, m ocną w c „dle znaczenia. — J a znając z opisania hisloryi, że b y ła ona „od początku do dziś dnia w rzędzie najznakom itszych w a „ ro w n i, uczułem chęć przekonan ia się o tern na w łasn e „m oje oczy, i ud ałem się tam dla przechadzki i rozryw ki, „zw łaszcza, iż nie było do te g o najm niejszej przeszkody. — „T am że w dom u dow ódzcy artylleryi, czło w iek a bardzo g rze­ c z n e g o zabaw iłem m ile około trzech godzin i m iałem sp o ­ s o b n o ś ć obejrzeć tw ierd zę z góry i z dołu. O P IS A N IE T W I E R D Z Y K A M IE Ń C A . „R zeka płynąca i przekop rznięty w śró d obszernej p ła ­ sz c z y z n y , a szeroki na trzydzieści arszynów , sądząc na oko, „otacza w arow nią. — U sadow iona na grzb iecie ró w n o ucię­ t e j opoki, bez m urów i baszt, któ reb y ją w zm ocnić ja k inne „w aro w n ie m ogły, je s t to forteca pośrednićj w ielkości, i n a „ tu rą tylko w zniesiona. — W południow ej stro n ie m a K a­ m i e n i e c jeszcze je d n ę m ałą tw ie rd z ę , obw aro w an ą m uram i „i basztam i; przed ział m iędzy nią a w ielką łączy d łu g i k a­ m ie n n y m ost, w ysoki na stan M e n a re tu , t. j. W i e ż y . — „L ecz dzisiaj nadpsula się znacznie ta m ała tw ierd za z przy­ c z y n y , że nie je s t podtrzym yw aną, i w iększa część miejsc, „ k tó re b y p o trze b a napraw ić, zdają się chylić do upadku. —

53 „„D la czegóż, rzekłem do osób, które posiadały mój język, „„zostaw ujecie w złym stanie tę tak w ażną tw ierdzę ?“ „My ,,„z tej strony, odpowiedzieli m i, nie możemy mieć innego „„nieprzyjaciela, któryby był w stanie wojnę z nami toczyć, „„tylko państwo O sm ańskie; a ponieważ zostajemy z niem ,,„w najlepszej zgodzie i wiecznym pokoju, nieczujemy potrzeby „„podejm ow ać próżnych trudów , by ją napraw iać i uzbrajać.4' „ W roku hidźry 1083 (J. C. 1672), w arow nia ta uległa „pod przem ocą oręża naszego, kiedy za niektóre nadużycia „Polaków chciano im natrzeć ucha. — W tćj epoce dla ro z„postrzenicnia św iatła Mohemmedańskiej wiary w samym K a„rnieńcu, obrócono dwa w ielkie kościoły na meczety i przy­ o z d o b io n o je M enarctam i i Kazalnicami — a chociaż w r. „hidźry 1110 (J. C. 1G98) zmuszeni do pokoju, oddaliśmy ją „znow u Polakom ,zostawiono jednak dla pamięci ludu islam ­ s k ie g o na miejscu swojem M enaret z owych dwóch M e„czetów. — Ujrzawszy zew nątrz na m enarccic napis wyrażający „rok budowy w tych słowach arabskich: „gdy rzucisz okiem „„na grody, ujrzysz, żc i one tak jak ludzie już cierpią, już „„znowu używają szczęścia!44 — zaniosłem prośbę przed „tron Najwyższego Boga, aby wszechmocną łaską swoją ra „czył tę tw ierdzę w krótce przywrócić do pierwszćj jćj w iary „islamskiej, i żeby w ówczas M enaret i Kazalnica zabrzmiały „tak jak pierwćj głosem słów P ro ro k a , roznosząc je. na „wszystkie strony! — Od samego Izwańcza jechałem ciągle „pocztą krajową — przebiegałem wiele miasteczek i wiosek, „które się tam powiększaj części rozpościerają nad brzegami „jezior — i na ósmy dzień przybyłem do pysznego miasta libol. — O P I S A N IE

L W O W A.

„To miasto położone w południowej stronie K rólestwa „Polskiego, należy do najznakomitszych miast Ijalctu Podol­ s k ie g o , a tćm samem i do Kamieńca. — Je st to piękne „miejsce, ma fortecę i otoczone jest przedm ieściam i, sadami „i ogrodami worzywnemi. — W roku hidźry 1083 (J. C. „IG72), gdy oblegaliśmy z przyczyn ważnych tw ierdzę K a-

54 „m ańcza, Selim Geraj Chan i wielkorządca IJalepu Kapłan „Pasza, wysiani na rabow anie miejsc do nićj należących, za­ p ę d z ili się, pustosząc kraj nieprzyjacielski, aż do tych okolic, „i strzelaniem z dział i ręcznej broni, szczególnie tem u miastu „zadali największą, jaka tylko być może klęskę — jako ślad „onej widziałem jeszcze w jednym kościele zachowaną do „dziś dnia i zawieszoną u sklepienia kulę działow ą, która „tam przebiła ścianę. — Przy zawarciu pokoju uw olniło się „w ówczas miasto i ocaliło podarkiem ośindziesiąt tysięcy „piastrów. „Ziemia w Polszczę, po której jech ałem , aż do tego „miejsca, jest czarna jak ołów; teraz zaczynają się piaski. — „ W trzy dni stanąłem w miasteczku pod imieniem M osta„czka, należącem do wielkiego H etm ana, gdzie byłem uprzej„m ie przyjęty, zatrzymany dwa dni i przyzwoicie ugoszczony. „ W e dwanaście godzin drogi dalej przepraw iłem się przez „podobną do D niestru rzekę Som, i przybyłem do grodu pod „imieniem Irasław , który liczy się rów nie do znakomitszych „m iast, i posiada dosyć starą twierdzę. — W sześć dni da„lej stanąłem w mieście Karaków', leżącym pod 51° szero­ k o ś c i północnej. O PISA N IE

KRAKOWA.

„Z pomiędzy pogranicznych tw ierdz Szląska, jest to m ia„sto największe. Było ono dawniej stolicą Królów Polskich, „a po śmierci spoczynkiem dla ich ciał, i rozpościera się na „brzegu podobnej do Morawy rzeki, imieniem W isła. — Ta „rzeka płynąc z K rakow a, zw raca się zaraz ku wschodowi — „przebiega Polskie wioski i miasteczka — napotyka W arsza„wę, dzisiejszą Stolicę Państw a - r zniża się i wpada do m o„rza Północnego pod D anyska, jednem z najhandlowniejszych ,.miast świata, dokąd dziś na skład przybywają płody od lądu, ,a morzem obce, i rozchodzą się stąd już znów lądem już „morzem. — Przez to przynosi W isła dla kraju Polskiego „nieobliczone korzyści i dobrodziejstwa. — Miasto Gdańsk, „chociaż posiada ledw ie na cenę jednćj para wokoło siebie

„ziemi, jest jednak osobną Rzecząpospolitą — zostaje ]>od „opieką Królestwa Polskiego, i liczy się1 do ich państwa.

w

„Oj-S-biwl Isly tra d , Ustęp,“ którym zastanawia się szczególnie Poseł Turecki stanem Polski.

nad

„Bóg Wszechmocny 1 Pan ten najpotężniejszy, bo nie „ma końca sile tworom jego, które żywi i utrzymuje, „skoro stworzył świat cały, podobało mu się jeszcze w woli „Jego najwyższej ożywić i zaludnić, poczynając od Istambułu „wprost na zachód, kraje Rumelii, Niemców, W enedyków , „Papy, Francy i, Ispaniolów i Portugizów : a na północ A n„glii, Flemengów, Saxonii, Denemarku, Szwedów, K urlan„dyi, Pomeranii i Polski. — Wszystkie te wspomniane „państwa nazywają się u geografów Europą, u nas zaś „w języku narodowym Rumelią i Frengistanem. — A gdy „raz wymyślił i utworzył to wszystko Bóg, gdy wyprowadził „z nicości na j a w , i obdarzył dobrodziejstwy ten łańcuch „ziemi, a na niej i wielkie miasta; więc południowe ich „strony otoczył morzem B iałem , a północne kazał wziąść „niby w objęcia swoje morzom Bałtyku i Alemanu, które są „gałęzią Oceanu. — Przez to utworzyła się wpośród* morza „długa niby izba Dywanu, której drzwi oddalone są bardzo „od siebie i wychodzą na dwa jego brzegi. — Płynąc na „przykład od cieśniny Galipoli wprost ku wyspom Lemnos „i Boghdża (Tenedos), ogrodził Bóg brzegi wrywającego się „Białego morza w ląd, Kawała, Kolozą, Agrypozcm (Negro„pontem) Selaniką, Morą, Czyczylią, Jtalią, Romą, Dzenewą, „Sawyą, Korsyką, Ifranczą, Ispanioią, Dzibraltarą w cieśni„nic Ceuta, i tuż za nią Portugizą. „T e więc wszystkie wymienione dotąd państwa, gra­ n i c z ą c dziś już lądem już morzem z najpotężniejszym i naj­ godniejszy m ,czci Sułtanem Mustafą Chanem III., który jest „najwyższym z Sułtanów przed obliczem świata i Najszczodro„bliwszym z Chakanów nawykłych do sprawiedliwości, tulą „się one pod skrzydło jego potęgi — szukają dla siebie są­ sie d n ic h względów i opieki — i jak one znajdują się uszczę-

5 fi „śliw io n c i zaspokojone szczod ro tą hojnej je g o r ę k i, tak „ też i ludy tych krain, pracując dzień i noc na m o rzu B ia„ łć m , sycą się bogatym k aw ałk iem eldeba, k tó ry za łaską „ te g o m orza zbierają. — W tćm w łaśn ie poło żen iu znajdują „się i m ieszkańcy b rze g ó w północnych, zasiew ając tam pod „zasłoną Bałtyku róże *) zysków i p rzy jem n o ści, i zbierając „ o n e obficie. — P o d łu g teg o rozporządzenia, ile są w c a „łym św iecie sła w n e porty M arsylii, W e n e c y i i Saloniki „na m orzu B ialó m , tyle też na m orzu P ó łn o cn em słyną „ p o rty G d a ń s k a , H am b u rg a i A m s te rd a m u , k tó re ro z­ s y ł a j ą p ro d u k ta po E u ro p ie. — O k rę ta P o rtu g a lsk ie , „ A n g ie ls k ie , H o len d e rsk ie i w szystkich innych n aro d ó w , „zapuszczając się aż do now ych i daw nych Indyi, za­ b i j a j ą bez najm niejszej tru d n o ści do tych trzech m iejsc; „albow iem

A m sterd am je s t portem dla H iszpanii i F ran cy i

„o d strony p ó łn o c n e j— H am b u rg dla p ań stw a N iem ieckiego, „a G dańsk dla K ró lestw a P olskieg o . — D o teg o użytku do­ d a ć jeszcze p o trzeb a je d n ę z najw iększych rzek E u ropy: „ W is łę , która napotkaw szy w biegu sw oim K rak ó w i W a r ­ s z a w ę , płynie w prost do G dańska — O d rę ,‘* co p rz e b ie g ł­ s z y B rasław w Szląsku, toczy sw e n urty pod F ra n k fu rte m „ w B rand eb u rg sk ic — S p reę znajdującą się ró w n ie „ w B rand cb u rg sk icm , k tó ra przerzyna P o tsd am i B erlin , dzi­ s ie js z ą stolicę, i płynie dalej. — O tóż te w łaśn ie rzeki, „in n e wr siebie zabraw szy, płyną do m orza z różnem i p ro ­ d u k ta m i, niosąc na statk ach w łaściw ych każdej z nich płody „ziem i i rękodzieła — a to sw obodnie i b esp icc zn ic , gdyż „ w tych krajach nie m a plagi złodziei i korsarzy. — P rz e „w ozow e te statki są to tylko kaiki d łu g ie w k ształcie naw „okrąg ły ch i sm ugłych czółen, podobnych do czajek m orza „C zarnego. — S koro je raz n aład u ją aż po uszy, k ieru je „się niem i z ciężkością za pom ocą pięciu lub dziesięciu flisów, „k tórzy czasami rozpinają żagiel, czasami podpierają się d łu „gicm i żerdziam i — z w odą spuszczają się z ła tw o ścią „ w dni dziesięć lub p ię tn aście ; p rzeciw w odzie zaś, je śli *) J a k róża je s t na w schodzie najpiękniejszym k w iatem , ta k te n tam żysk m a być najpłodniejszym .

57 „w iatr pomyślny, w trzydzieści lub czterdzieści dni podróż „odbyw ają. — T akow ym w ięc sposobem , k a w a , ry ż, cukier „i inne pro d u k ta, służące do odzieży i pokarm u przyw iezione „z now ego św iata i z różnych m iejsc nadm orskich, dochodzą „n ieb aw em do ich m iast, ju ż to m orzem ju ż to rzek am i; co „m ów ię, podpływ ają o n e aż pod drzw i ich m agazynów , i „tem i prow adzą tam handel i żyją w ygodnie. — P rzezn aczo „ n e są także w pew nych porach roku i w pew nych m iaste­ c z k a c h sław n e ja rm a rk i jak u N as P en airy , na k tó re kupcy „dow ożą ta m w cześnie lądem i rzekam i ju ż krajow e ju ż z in „nych okolic Ś w iata sprow adzone płody i przem ysłow e w y „roby — rozstaw iają budy — handlują i zhogacają tym sp o „sohem i m iasta i wioski. „ P rzy całym je d n ak porządku w d a rła się tu w większej „części prow incyi zaraza nędzy, a to na k arę niew iernym „za icłi przestęp stw a na św iecie — lud żebrze k aw ałk a chleha „i mięsa w artości jednej p ara — w łóczy się od

d om u do

„d o m u , i w yciąga r ę c e , paznokcie — niech B óg Najwyższy „N as broni od podobnej klęski! — ale pow tarzają tu i głoszą „podróżni, żc obfitość i błogosław ień stw o N iebios przyw iązane „są tylko do O sm ańskich krajów . „Pom im o te g o w szystkiego je d n ak , poniew aż handel m a „ u nich za jedyny cel życie w ygodne, i stanow i razem zasadę „ich szlachetności, dokładają w ięc w szystkich u siło w a ń , by „pokazać się akuratnym i i nie uchybiają ani chw ili w in te r e „sacb sw oich. — Jeżeli kto na przykład nie chce tru d zić „d ru g ie g o , posyłając go na ja rm a rk , a sam przedsiew ziąść nie „m oże podróży, gdy je s t cierpiącym ; w ypraw ia tylko do m ia„sla do ja k ieg o znakom itego kupca pieniądze i spis, n ak azu „jąc, że takich a takich rzeczy żąda z ja rm a rk u , na przykład „z L ipska; kupiec zatem pisze tej chw ili na ja rm a rk do ko­ r e s p o n d e n ta sw ojego, a ten m u je zaraz w ypraw ia w ozow ą „ p o c z tą *) tak, że bez najm niejszej tru d n o ści dostaw ia je żą­ d a ją c e m u aż do nóg, i. to na naznaczony dzień i godzinę.— *) N a w schodzie nic m a w ogólności w ozów do podróżow a­ nia; bo d ró g torow anych b rak . — P ocztą konną się jeździ.

58 „W sz y scy w ogóle kupcy, nie tylko strzegą się najmniejszego „ z a n ied b a n ia, ale ubiegają się je d e n przed drugim w w i e r ­ n o ś c i i rzetelności. — G łośno pow tarzano podczas m ego „pobytu sło w a K róla B randeburgsk iego, który, kiedy m u je d e n „z je g o kolegów panujących w yrzucał na oczy nieszczerośc „m o w y i niedotrzym anie przyrzeczeń, „jam nie kupiec,“ miał „odpow iedzieć. O PISA N IE K R Ó L E S T W A P O L S K IE G O . „ T o p aństw o oddzielone od granic Islamskich D n ie ­ s t r e m , Mołdaw ią i krajem M oskiew sk im ; Szląskiem, Ziemią „S iedm iogrodzką i m orzem otoczone, stanow i wielki Ijalet, i „m a kształt Rrzeczypospolitój. — Każdą przestrzenią ziemi i „każdem miastem rządzą po osobie wielmożni pano w ie i „w ładzcy — a chociaż przez to uktad towarzyski kraju zdaje „się być niby rozprzężony — choć niezbyt w iele je d e n d r u ­ g i e g o słucha — choć n a w e t K rólow i nie nadskakują, ziemia „ich atoli zapełniona je s t szczególnie pięknemi miastami i „p rzedstaw ia bogate okolice. — N a około obsiedli ich są „siedzi, szukając ciągle przyczyny jakby o d e rw a ć każdy dla „siebie po cząstce z ich p ań s tw a, kłócą się między sobą już „od d w óchse t lat — prow adzą k r w a w e wojny i nieprzestają „w yciągać dłoni, by cały kraj opanować. — Z tej jedynie „przyczyny, Polacy w spokojności i nienaruszeni zostają — „wszakże rozdzieleni przeto między sobą, tw o rzą stron nictw a „przychylne to jednym to drugim m ocarstw om , i je d n a k żyją „tym sposobem sw obodnie przy dobrach i praw ac h swoich. „Mają oni dwojakiego ro d u poddanych, to je s t: w łasnych „swych ch łopów i żydów. — U p ra w ę roli i zasiew, ja k o „rzecz tr u d n ą , powierzyli sw o im chłopom — handel zaś, „dzierżaw y, cła, przewozy i tym podobne rzeczy, oddali ży„d o m siedzącym po miastach i żyjącym z lichwy i oszukań„stw a. — Sami pobierają z rąk ich grosz g o to w y , i żyją „wspaniale, zdrow o i w e s o ł o . — Mieszkańcy miast odziewają „się niby po ta tarsk u w d olm any i czupany *) — na g ło *) T o je s t: żupany.

55 )

„w ic noszą lekkie b ara n k o w e k o łp a k i: „M y z przyw iązania „,,kn narodow i Islam skiem u ubieram y się na krój tu re c k i14 „pow tarzali mi z chlubą. — J e s t u nich przyjętym zw ycza­ j e m po śm ierci je d n eg o K róla, o bierać d rugiego. — P rz e to „siedzący około nich sąsiedzi, pow odow ani dalekiem i w id o ­ k a m i sw oich dom ów , jak to czasami byw a pom iędzy c h rz e „sciańskiem i m ocarzam i, nie p rzestają nigdy każdy z osobna „w trą c a ć się do w y b o ru , ju ż to ra d ą , ju ż to intrygam i. — „T e ra z w łaśn ie słychać tu ta j, że A ustryja z F ran cy ą p rz e ­ s t a j ą na w daniu się tylko sło w n ie ; lecz' Rossya i P russya „z przyczyny bliskiego

są sied z tw a,

postanow iły

koniecznie

„przym usić, żeby w ybrali kogokolw iek z P o lak ó w na K róla. „ W tym celu, część w ojska m oskiew skiego, w kroczyw szy na „ziem ię P olską, pod pozorem niby opatrzen ia się w żyw ność, „a W istocie w zam iarze przyprow adzenia do końca sw oich „w id o k ó w ,

przyciągnęła

do

W a rs z a w y ,

Stolicy

Polskićj,

„pow iększyła nad m iarę ludność tam tejszą, ju ż i tak w ielk ą „z p ow odu bytności jej w łasn eg o w ojska, przyspieszyła „spożycie w dni sześć [traw ie zapasów przygotow anych na „sześć m iesięcy, i W a rsz a w a zagrożona je s t klęską g ło d u — „pow iadają, że m iasto się g otuje po rw ać za b ro ń do wojny. „ Z te g o opisania pokazuje się, że R zeczpospolita P o lsk a „przyw ykłszy do spokojności, sta ła się niby ow ą g ro m ad ą „ lu d u , szukającego pod trw ożliw ym w odzem w cieniu tylko „p rz y tu łk u . — L u d ten p rzeraża się bojaźnią i strach em , za „najm niejszym p oruszeniem — chow a d obra i dobytki pod z ie „m ię, m ów iąc „w szakże ju ż N as napadali M oskale z jed n ej „„ stro n y , a T atarzy z d rugiej, rabow ali i niszczyli “ — i u c ie „ k a , i rozpierzcha się po stronach i okolicach. „ W e dw a dni drogi od K rakow a napodkałem M ih m an „d a ra w M iasteczku T arn o w icz, położonem na granicy S zlą „sk a; a poniew aż to było na początku października i śniegi „już p adały, zatrzym ałem się tam około dni trzech — o p a­ t r z y ł e m się w p o trze b n e rzeczy do dalszej podróży, i w y­ r u s z y łe m w p ro st do B erlina. — P rzebiegając stacye pocztow e „przybyłem na dniu szóstym do B rasław a, Stolicy S andzaku „Szląska, gdzie dziś rządzi p ew ien je n e ra ł z ty tu łem W e k ila

(50 (plenipotenta) królewskiego. T o miósto położone nad brze­ g i e m Odry i pod 5 1 9 szerokości p ółnocnej, jest ważną „twierdzą, i ma mocny obronny zamek i ludne przedm ieście, „a ponieważ otacza je podwójna czy potrójna szeroka i g łg „boka kopanica, i razem też rzeka O dra, która połączona „dalej z innemi, prowadzi w jedng strong do Berlina, w dru„gą zaś tómże niby korytem do H am burga, pod którym „wpada do morza P ółn ocn ego ; w igc to miasto stało sig „środkowym punktem dla handlu, i razem miejscem wszy­ s t k ic h korzyści i wygody. — Bydło rogate skupowane w o k o„licach W ałachyi, M ołdawii, Polski i Akcrmanu, sprowadza „sig tu najpierwej wraz z innemi produktami — sprzedaje „sig w ten moment, i rozchodzi na różne strony miast i „m iasteczek. — B raslaw zatem pod wzglgdem wielkich zy­ s k ó w jest najhandiowniejszem w tym kraju m iastem, i naj„sław niejszem razem w e „Z tego miasta w e cztery „dni potem w Firanfurt. „i położone rów nie nad

w zględzie mocy i obronności. — dni stanąłem w Kłakog, a w trzy — Są to tw ierdze obronne, ludne brzegami Odry. — Firanfurt liczy

„sig już do pogranicznych twierdz Sandzaku Brandeburgskie„go. — W cztery dni dalej, w ysiadłem z pojazdu w bliskości „Berlina, stolicy kraju i zarazem g łó w n eg o miejsca całego „połączenia jeg o blasku i okazałości — i zatrzymałem sig „dla wypoczynku na dni sześć lub siedm w m iejscu podo„bnem do C zyftlika (folwarku), a położonem liad brzegiem „jeziora zw anego Akdenyz (W eiscn S ec). „N a początku miesiąca d z u m a z y u l-e w w e l (‘2(5 Paździer­ n ik a ) w jechałem szczgśliw ic do Berlina z wielką okazało­ ś c i ą i przepychem, i stanąłem w pięknym pałacu, który był „już dla mnie przygotowany od krańca zachodniej strony tego „miasta. — Lud tej krainy jest szczególny; nie widział on „nigdy człow ieka rodu Islamskiego, ani też słyszał, co to jest „P oseł, i jak okazale wieżdza. — Trudno jest opisać tłum y, „jakie tworzyły zebrane dzieci i całe rodziny o trzy i pigć „dni drogi od wiosek i m iasteczek, przez którem przejeż­ d ż a ł — stawały one gromadami przedemną od momentu „zatrzymaniu sig m ojego, aż do czasu wyruszenia w dalszą

„podróż, i przypatryw ały się m nie i w szystkim poruszeniom „m oim . — N iepodobna jest ró w n ie w yrazić, o ile w czasie „w jazdu do B e rlin a, kupili sic tam ju ż to d o ro śli, ju ż to „dzieci sam e, ju ż ze starcam i, stojąc po obydw óch stro ­ f a c h Ulicy; cisnąc sic je d e n przez d ru g ieg o w oknach trzech „ lu b c z te ro -p ię tro w y c h dom ów , p atrząc i dziw iąc sic mocno, „czyniąc mi znaki przym ilenia i dobrej ch ę ci, a pokazując „p rzy lem do najw yższego stopnia radość i u k o n ten to w an ie „sw oje. O P IS A N IE B E R L IN A . „ T o m ia sto , Stolica K ró la B ran d en b u rg sk ieg o je s t tak „ s ła w n e , że ró w n eg o m u nie znajdzie się w bliskości — leży „pod 5 0 - szerokości północnej — m a sicdin godzin i pół „d n ia — i bardzo pięknie się przedstaw ia. P rz e d cz te rd z ie­ s t u lub pięćdziesięciu laty, było to m iern e m iasteczk o ; lecz „pradziad dzisiejszego K róla chcąc takow e rozpostrzenić, „odm ienił w dw óch czy w trze ch m iejscach b ieg rzek i, k tó ra „co do szerokości przypom ina rzekę w K ihadchana — o b „c em b ro w ał on brzeg i ciosanym kam ieniem — w y staw ił do „trzydziestu drew nianych m ostów — na jednym zaś k am ien „nym postaw ił sw oję statu ę na k o n iu , ulaną z b ro n zu . — „Z b iegiem czasu pow stały w zd łu ż b rzeg ó w , domy, ogrody, „farb iarnic, m łyny, rafineryc cu k ru i rozm aite in n e fabryki „po trzebujące wody. — O d dnia do dnia m nożyły się b u d o „w y i sklepy — żeby tedy nic m ieć potrzeby sprow adzać „to w a ró w i różnych sprzętów dom ow ych z za g ran ic y , k a „z ał założyć rękodzielnie su k n a , b ław ató w i w szystkich ta „kich rzeczy. „ S p re a rzek a nic spraw ia

klęski w y lew ó w , i pozw ala

„odw rócić do każdego dom u i ogrodu po trzeb n ą ilość w ody.— „N a śro d k u k oryta je s t ciągły ru ch od ogrom neg o m nóstw a „p ły tó w , czajek i czam ów , podobnych m aunom — te dążą „ p o niej już w g órę ku Szląsku do m iasta B rasław a, p o lo „żonego nad rzek ą O d rą , już i w dół do p o rtu H am b u rg a „ (p o p ra w : S z c z e c i n a ) usadow ionego nad m orzem p ó łn o „ c n ć m , a co sp raw ia , że te naw y z żyw nością i m nóstw em „różnych produktów , snują się w w ierzch i spód b ezu stn n -

„n ie. — N ow o budujące się dom y stoją w rząd i niby ściana „jedna, sąsiad z sąsiadem — szerokie ich ulice od czterd zie­ s t u do pięćdziesięciu arszynów idą ró w n o i pięknie, — „ R z e k a ta ogradza m iasto od p ó łn o cy , m u r zaś leciuclmy „z trz e c h stron d rugich- — N a b rze g u S p re i znajduje się „ p a ła c K rólew ski i zbrojow nia — śro d ek zaś m iasta i oko„ lice je g o m ają sady — a w tych są p ałace, zw ierzyńce, n a „ w e t u sie w n e pola. „ W roku hidzry 1174 (J . C. 1700) gdy zjaw iły się tu „jed n e po drugich w ojska A ustryi i M o sk w y , splądrow ały „o n e zbrojow nią, pałac i g abinety K ró lew sk ie — zrabow ały „nietykalne d obra ludu m iasta, i zostaw iły w ielkie szkody po „sobie. — L ecz poniew aż m ieszkańcy n ieprzestaw ali i n ie „przestają krzątać się około dobra sw o jeg o , w ięc pojaw iły „się znów i piękne dom y i przepych n a w e t w ich sprzętach. „ J e s t tu w iele przystojnego i pięknego obojga płci ludu, „bo to przy klim acie um iarkow anym . Ich trzy i cztery p ię­ t r o w e domy są m u ro w a n e ; lecz prócz teg o są m ieszkańcy „przym uszeni m ieć jeszcze je d n o piętro pod ziem ią, dla p rz e ­ c h o w a n ia niektórych rzeczy

zimą od m ro z u ,

a latem od

„ u p a łó w . — W ie rz c h y ich dachów g a rb a te ja k koryta, lak „są pokryte suto pew nym rodzajem dachów ki, że do c z te r­ d z i e s t u la t stoją w olne od przypadku zaw alen ia się .— B e k „czylcr t. j. S tróże czuw ają tu w e dnie i w nocy, by p rze­ s t r z e g a ć i ratow ać od pożarów — i nadto przygotow ane są „d o te g o jeszcze na każdej ulicy po pięć i dziesięć studni, do „których się urządzają sikaw ki, a tu ż przy nich beczki z wodą „ n a saniach. — M ury m iasta będąc rozciągnione bardzo sz e„roko, zaw ierają w sobie w iele p u steg o miejsca — z jednej „zatem strony b u dują tam ciągle domy, a z drugiój zakładają „sady, hodują w nich w ielką liczbę k w iató w i razem ju ż po­ s p o lity c h ju ż sprow adzonych z zagranicy roślin — w zim ie „zaś utrzym ują one piecam i, a przez to w idzieć tam m ożna „ d rz ew a k aw o w e i inne n aw e t rzadkie. „Z abroniony tu je s t z zew n ątrz kraju przyw óz sukna i „jedw abnych m ateryi; lud zatem przym uszony, choć niechcąc „kupow ać krajow e w sw ojej c e n ie , a co dro g o ść spraw uje.

63 „M ieszkańcy lubię szczególnie porcellanę — bogacze więc „ stro ją nią pokoje — przechadzaj;} się w nich niby w sa „d ach — i poglądając nań co m om ent, baw ią się pociesznie. „ P o rce llan a sprow adzała się początkow o z Chin i z In d y i— „a za pojaw ieniem się S a x o iis k ie j, gdy do tyła zapalił się „lu d do niój, że za je d e n k u b e k płacono d u k ató w d w ad zie­ ś c i a , a^ za ta lerz sztucznie m alow any pięćdziesiąt, i n ie było „już i granicy żądzy kupow ania coraz w ięcej, K ró l, niechcąc „by pieniądze w rchodzily z kraju, za b ro n ił dziś sp ro w ad zać „p o rcellan ę z Saxonii — w yw iódł sam z ta m tą d m ajstrów — „pozakładał do te g o n o w e fabryki — gdzie tw o rzą ją p o d o ­ b n i e , i spodziew ać się tr z e b a , że w lat kilka w yrów nają „p o rcellan ie Saxoiiskiej. — Sandzak B ran d e b u rg sk i je s t „piaszczystym i niedozw ala m ieszkańcom ufać w sw oje „ w ła sn e ż n iw a — z Saxonii zatem i z P olski sprow adzają w ielk ą „liczbę m iar zboża, a bydło i inne czw oronożne zw ie rze sp ę „dzają z M ołdaw ii i z B esarabii. „ K ró l z przyczyny n a tło k u P osłów ’, a razem i z bojaźni, „by ci nie śledzili dzieł je g o , przepędza po w iększćj części „czas w P o tsd am ie, odległym o siedm godzin od B erlina; a „jeśli kiedy pow raca zabaw ić na m om ent, to zaraz piszą i „p u b likują o tem . — N aród P ru sk i je s t la terań sk ieg o o b rzą „dku — a chociaż w olny p raw d a od w ielu przesąd ó w w r e „ligii, i nie m a posągów w soborach sw oich, chlubi się p rzeto , „że i on w yznaje, ja k my, je d y n eg o tylko B oga, i dla teg o „okazuje w ielką nien aw iść do katolików — nieprzeczy on „p ra w d a p ro ro c tw u M ohem m cda, i za to bez w sty d u p o „w iad a „i my M uzułm anam i jesteśmy.** „P o n ie w a ż w spom nieliśm y wyżćj

o S andzaku Szląska,

„ k tó ry był niedaw ’nem i czasy placem pasow ania się, bojów , i „o sn o w ą razem w ielu w tym kraju pojaw ów , zm uszony w ięc „ jestem zastanow ić się tu nieco, by g ru n to w n ie dać w szystko „p oznać i objaśnić — z tej przyczyny odstępuję na m o m en t „koniecznie od treści m ow y mojój, i daję w olny b ieg K a le „m owi *), a to dla przed staw ien ia cudów rzeczy św ia ta : *) P ió ro z trzciny.

G4 „Nim dozwoliły wyroki Przedw iecznego Boga, aby Anatolia „ i wraz po niej Bum clia stały się posadą ludu najwyższego „Proroka, siedlisko Islamskie zaw ierało się w początkach zia„w ienia się św iatła mohemmedańskiej wiary, w obrębach cia„snychE giplu i Syryi — lecz zczasem niektórzy z Ojców wiary, „ludzie mężni i pałający żądzą rozpostrzeniać to światło, „bili się i walczyli srogo za w iarę — tworzyli mężów w swój „przy kład — okazy wali się św ietnie, i rozpostrzcniali granice. „Już w roku pięćsetnym hidźry (J. C. 110G) pojawiły się „w Anatolii św ietne dynastyje Daniszmendów, Seldzuków i „O rtoków — w sześćsetnym (J. C. 1203) A jubów z poko­ l e n i a K urdów — w sicdm sclnym : (J. C. 1300) potężne „ państw o Osmanów — w ośmsclnym: (J. C. 1397) napad „okrutnego Tym ura — w dziewięćsetnym : ( J . C. 1 4 9 4 ) „odbiło się w świecie echo zdobywania, krajów, Sułtanów „Selim a i Sulejm ana; lecz zarazem i ów odgłos hańby i b u n „low nictw a Szach Ismayla Sofii — Po roku dziewięćset pięć­ d ziesiąty m (J. C. 1548) postarzał już św iat niby z woli „Boga W szechm ocnego, i ustał na siłach; bo nie tylko, żc „nie zjawiło się już żadne nowe państwo, lecz owszem spo­ c z y w a ło wszystko w otrętw ieniu, i nikt nigdzie się z jako„w ą nie okazał chęcią. „Aż nakoniec wyżej wspomniany Firidyrikus, i to tak w ła­ d n i e jak w owym czasie, kiedy pojawiły się już w wieku naszym „M ir-ow ejs i N a d y r szali, którzy ubiegając się przed dwudziestu „czy trzydziestu latami o najwyższą potęgę i w ładzę, polegali „jedynie tylko na własnćm szczęściu swojem, i nie zaniedby„w ali niczego, coby ich mogło wywyższyć: tak w łaśnie, m ó„w ię, i ten Król Brandcburgski dzisiaj, postępując szczególnym „sobie ułożonym planem i rozum em , i mniemając, że mu się „to i udać może, warzy w mózgu swoim myśl zaw ła„dnienia D zerm anią i A iem anią, a może i większą naw et „częścią Europy — i dla lego wybrał już sobie Szląsk ró ­ w n a ją c y się Sandzakowi B randeburgskiem u, gdzie w zrósł i „żył poprzednio — i ciągnie już z niego nieocenione korzy­ ś c i — a zapuszczając i dalćj konika żądzy swojej, bo i ku „Saxonii naw et, gromi tu i owdzie wrogów swoich.— S ło-

05 „ w em , m ożnaby p o w ie d z ie ć , żc ten

cały

ustęp poka­

s u j e ja sn o , co się m arzy w g ło w ie j e g o . —

ow o

A poniew aż,

„trudną je st i niepodobną p ra w ie rzeczą, jak

z ląd w idzim y

„zm i.enić stan w iek u , w którym g o raz m o c i w o la N a jp o tę­ ż n ie j s z e g o P ana B og a p o sta w iła ; w ię c , jeślib y nie byli się „w d ali doradą sw oją M ocarze C h rześciau scy, to śm ia ło m o „ż.naby p o w ied zieć, żc n ie na tćm b y je s z c z e b y ł „p o ło żen iu ! M ocarstw a te , „ b ic ,

p rzestał

011

zazdroszcząc ciągle naw zajem s o -

już w yw yższen ia się w e

w ład zy., już ty tu łó w sobie

„tylko w ła śc iw y c h , łączą się zatem je d e n p r ze c iw d ru g iem u , „skoroby kto n o w y śm iał im się ró w n a ć — opierają się ta ­ cow em u

u p o r n ie — sprzym ierzają się z je g o

w r o g a m i,

gdy

„inaczej n ie m ogą p ołożyć tam y tem u w y w y ższen iu się — i „n ak on iec oddają się różnym m yślom — przenikają — i „przecinają n a w e t

zw iązki m a łżeń sk ie, jeślib y ten je zam y­

d l a ł za w rzeć z jakim „pow odów

przew ażn ym d om em . —

F ra n cja i R ossya, p osp ieszyły

„łam i w p om oc p ań stw u

Z tych w ię c

ja w ić

się z si-

A u str y a c k iem u , p rzed sięw zią w szy

„złam ać p o tęg ę i zapęd w sp o m n io n e g o F irid eryk a, bv p rzy „m usić g o przez to pozostać się w p ierw ia stk o w y m

sw o im

„b ycie — i tak le g ł na sam przód p o d n ogam i C h eszera tó w , „t. j. pod

stopam i czw oron ożn ych

B estyi B u sk ich

Sandzak

„P ru sy i, i to b ez w ojny i b ez op oru najm n iejszego, b o b y ł „im o tw a rtym , jako zbyt bliski ich sąsiad. — N a s tę p n ie . zaś „w k ro czy ły te p łazy i do Sandzaku B ra n d eb u rg sk ieg o , i na­ s y c i ł y tam że aż do zbytku s w e w yu zd an e żąd ze! - W roku „hidźry 1 1 7 4 (J. C. 17(10) B erlin stolica M ocarstw a B ra n d e „b u rgsk iego i o g n iw o razem przepychu i ch w a ły K róla F i„rid eryka, ujrzał je d n e g o po drugim i u sieb ie i w ok olicach „sw 'oich, i w

przy leg ły ch krain ach , z tych ro zb ie g ły c h się

„ w r o g ó w , jakby parchy F ra n k ó w po c ie le —

którzy zra b o -

„w ali tam że a r s e n a ł— sp ląd row ali m ieszk an ia K ró lew sk ie — „poczynili n iezm iern e szkody —

i zb ogacili się łupieżą m ie ­

s z k a ń c ó w ! — P od w ójn y ten napad i lak w ielk ie o k r u cie ń ­ s t w o rozju szo n eg o nieprzyjaciela, nadw ątplily m ocn o siły te g o „ p ań stw a, i byłyb y ta k o w e m oże i p rzy w io d ły d o zu p e łn e g o „o sła b ien ia , ale w ypadek zm iany Czara ru sk iego —

w y c ie ń -

„czenie sił, w ojska i skarbu A ustryi — oraz to o w o p rzy„m icrzc K róla P ru sk ie g o z w ysoką P o rtą , stały się nakoniec pow odem , ż.c pomim o tych wszystkich nadużyć, zawieszono „ b r o ń , i do dziś dnia t r w a tu pokój pomiędzy nimi. „ L e c z ponieważ ta krain a Szląska je st zbyt wielkim k ę „s cm do straw ienia w żołądku, bo stanowi plecy sił i o sno­ w ę chw ały Cesarza N iem ieckiego, mając obszaru ziemi w zdłuż „do stu godzin d r o g i, a w szerz sześćdziesiąt do p rzebiegu — „leżąc pomiędzy K ró lestw e m Boiskiem i Ijalctem Czech czyli „inaczćj Bohem ii — granicząc na północ z S andzakiem B r a n „d e bursk im , a na połu d n ie z M adzarystanem od strony T e „m e s z w a r u — mogąc wystawić od trzydziestu do czterdziestu „tysięcy wojska jazdy z kilku księstw, z których początkow o „p ow stała — zawierając w sobie m nóstw o zboża i rożnych „ p r o d u k tó w dla ow ych wyżój

w spom nianych P ru sk ich że­

b r a k ó w , wyciągaczów pazurów dla jałm użny — i licząc przy„ t e m niem ało miast i tw ie rd z og ro m n y ch , jak na przykład „ B ra sła w , który je st ste k ie m , ogniw em ogólnego handlu — „Szląsk mówię, będąc ow ą ziemią, która w traktacie w y w a r „skim (A w yw ar) przy wyliczeniu miast i p ro w in cji w sp o ­ m n i a n ą była pod im ieniem niższćj i wyższej Sylezyi i tw orzyła „podów czas głów ny p u n k t pychy i chw ały N ie m ie c , stać się „m u si koniecznie kiedy ś przyczyną do dalszych jeszcze r o z ­ r u c h ó w ; albow iem , jak niepodobna je s t i pomyślić, ażeby „A u slry a miała się już tak o w e g o w yrzec zupełnie, tak też „nie zaraz okaże się szlachetnym i K ról B ra nde burgski i „w ró ci go n a p o w r ó t, — słow em , Szląsk je st dziś pomiędzy „tem i d w o m a narodami nieuleczoną ow ą narością, guzem „choroby W i e l b ł ą d a , a przczto i dręczącym razem spokoj„ n o ś ć tru d e m . — A u stry a mając na w zględzie, że jako n a ­ j e ż a ł się do nićj Szląsk poprzednio, tak też i słusznie kiedyś „należeć do niej jeszcze może, łechcąc się takow ą pociechą, „w działa na siebie suknię o b łu d y — przyczaiła się — i czeka „tylko sposobnój pory do w ybuchu. — Lecz jeśliby wypadło „znow u jakim kolw iek sp o so b e m , że i Król B randeburgski „b yłby przymuszonym do zw rotu Szląska, to nie tylko, że „niezniósłby on już hańby i wstydu pokazania się w tym

G7 „razie zwyciężonym, ale nic chcąc utracić napróżno dw u­ d z ie s tu pięciu lat trudów , w których się krew ludzka przc„lew ała, porw ałby się niechybnie jeszcze do broni — i cie„kawą byłoby w ówczas rzeczą, z której strony pokazałoby „się zwycięstwo. W ypada zatem, albo porw ać się do oslatcczno„ści na swojego w roga i zabronić m u zupełnie już wstępu „już i pretensyi do Szląska, albo też dla osłabienia stron, „potrzebaby go oddać komukolwiek z sąsiadów w Bachszysz „t. j. w podarek; bo inaczej, jasną i udowodnioną jest rze„czą, że prócz bezustannych zabiegów, trudów i bezpokoju, „nie masz innego środka dla tego, kto się z nich tuszy na­ d z ie ją posiadania Szląska całkiem i wiecznie. „W racając się do uprzednich słów moich, powiadam, żc „w pierwszych dniach miesiąca Dzum azyul-ew wel (Listopada), „skorom tylko przybył do Iłerlina, wysiadłem tam do przy­ g o to w a n e g o już i usłanego dywanami domu, który był dla „m nie wyznaczony w zachodniej stronic m iasta. — W dziesięć „dni potem , udałem się do M inistra K rólew skiego — w rę­ c z y łe m mu list mojego łaskawcy W ielkiego W ezyra — i „w długiej rozmowie naznaczyliśmy dzień dla tvidzenia się „z Królem. O w namiot Sułtański, jako najważniejszy poda„rek i rokujący zarazem szczęście najwyższe, kazałem naj­ p r z ó d rozbić w domu moim — opatrzyłem go doskonale „ze stron wszystkich — i dniem przed udaniem się do Króla „w ysłałem go do pałacu ze wszystkiemi w łaściwemi mu „uwiązkami — gdzie rozbito go znowu — w ysłano dy„wanam i, i porządnie przygotowano. — Nazajutrz przejrza­ ł e m szczegółowo i opatrzyłem imionami każdy pakiet za­ b ie r a ją c y w sobie różne podarki — przykazałem je złożyć „do wozu — i zatrzymawszy u siebie samą tylko kitkę Sultańską ,,i ogiery, odesłałem resztę do Seraju wraz z Terdzum anem „(tłum aczem ) i z kilku zręcznymi świty mojćj ludźmi, przy­ k a z u ją c rozłożyć to wszystko porządnie w sali na perskich „kobiercach, i to podług rejestru dołączonego i już w ytłu­ m aczo n eg o . — Trzy darow ane ogiery kazałem należycie „przyozdobić i przybrać w śliczne siodła i czapraki, i w rę­ c z y łe m je pow odnikom , których miałem z sobą ze stajni

r>8 „Sultańskiej — a dla większej okazałości zaleciłem doskonale „przybrać i moje własne ogiery i prowadzić je razem. Świta „moja siadła w Osmańskim przyborze na nadesłane od Króla „konie, a ja do karety, bo tego zwyczaj wymagał — i po­ stę p o w a liśm y świetnie ku pałacowi Królewskiemu, mając „za sobą z sześćdziesięciu osób pysznie złożony orszak, który „po Nas przybył i Nas zaprosił. „Pompatycznie wszedłem do sali tronu na czele piętna­ s t u osób świty mojej, a z których D yw an-Efendy t. j. Se„kretarz niósł w ręku list Sułtański, a mój Kijaja (herus-vice) „puszkę z kitką, jako urok najwyższego szczęścia; gdyż lak „mi wskazywała lorma ceremonii, której notę kazałem sobie „podać z poselstwa Austryackiego. „Król odziany w błękitną axamitna suknią, i to codzien„ną, spyloną i zbrudzoną, siedział na tronie, który trzy sto­ p n i o w a , a pokryta fioletowym aksamitem sofa składała — „z jednego końca stało tam srebrem obłożone krzesło, a „z drugiej laburet dla składania listów.— Stanąwszy w obli— „c.zu jego, tak przemówiłem: „Najpotężniejszy, Najstraszli„„wszy i Najszanowniejszy Pan mój, Padyszah świata, Sułtan „„Mustafa, który zdobi dziś tron Osmański, życząc zawrzeć „„zobopólnej przyjaźni związki z Tobą, wspaniałym i potę„„żnym przyjacielem swoim, przysyła Ci w znak godności ten „„owo list, który wspomina razem i o Cesarskich jego po,,„darkach.“ — Poczem oddając tenże list i kilkę Sultańską je „dno po drugiem do rąk Królewskich, 011 takowe przyjmował „takoż pojedyńczo — oglądał z ukosa i długo pióro „Padyszaha — odkładał na taburet przy sobie sto jący— i za­ n ie c h a w s z y je potem, oświadczył mi za pośrednictwem „Terdzumana, że nieskończenie jest wdzięcznym za tę cześć „i łaskę, które go dosięgają od wysokiej Porty — winszo­ w a ł mi nadlo przybycia i urzędu poselstwa mojego — a „potem z takąż okazałością i formą powróciłem do domu.— „Po mojem odejściu, Król przykazał stajennym Sułtańskim „oprowadzić dwa, trzy razy podarkowe ogiery na dziedzieńcu „pałacu swojego — a przypatrując się im z okna „niech oni „„sami je rozbiorą i oddadzą ludziom naszym11 zawołał i zale-

.GD „cił — u r a d o w a ł się m ocno tak ogierom już jako i suto bły­ s z c z ą c y m wysadzonym złotem i brylantami rzędom , opo­ s o m i czaprakom — i chociaż nie masz ta m zwyczaju da­ r o w a ć komu c o k o lw iek , on obdarzył ich przeto dukatami „kilku i zegarkiem każdego. „T y m sposobem ukończywszy szczęśliwie w ręczenie li„s tu i pod ark ó w Sułtańskich, kazał mi oświadczyć K ról chęć „swoję, iż życzy, bym się zatrzymał sześć miesięcy w lic r li„n ie z przyczyny zimy — naznaczył mi w tym przeciągu „czasu całą p en sy ą,

ja k ą pobierają zwyczajnie w ośm nastu

„miesiącach je g o P osłow ie przy wysokiej Porcie — i potem „u d a ł się do P olsd am u ; bo tam większą część czasu zwykł „bawić. — W kilka dni p o te m i ja ta m pojechałem , gdyż „zaprosił mnie na ucztę. — Pozwoli! mi tam przypatryć się „pałacow i, wojsku, m a n e w ro m , co wszystko sam osobiście „urządzał, szykował i ustaw iał. — U b aw ił mnie m ocno p o „low aniem przez d w a czyli

trzy dni

w gajach

P olsdam u,

„gdzie b yłem razem z je g o synow cami — a p e w n e g o dnia „w ezw aw szy m nie samotnie do swojego p o k o ju , przyw itał „grzecznie — ujął mile — u gła skał — wyliczał mi wielkie „docjhody i użytki kraju sw ojego, i to po d łu g karty, .którą „miał pod ręk ą — i w pro w a d ził kw estyą o ow em przy­ m i e r z u z wysoką Porta, które zajmuje całkiem serce je g o — „ „ N ie p o trz e b a w ątpić o pomyślnym je g o sk u tk u , skoro się już „ „ r a z rozpoczęło tr a k to w a n ie o to u p ro g u szczęśliwości41 „odpow iedziałem , i p o w ró c iłe m do Berlina. „ P o tsd a m położony o ośm godzin drogi na zachód od „B erlina , i nad rzeką z okolicy je g o płynącą, stanowi p o ś r e ­ d n i e miasteczko. — Ożywione je st większą częścią zalm do„w a n ie m Rrólew skiein , i posiada szczególnie piękny pałac, „sad i pawilony zwierzyńca. — T am , by żyć w o ln o od n a „tloku P o s łó w , Ministrów i od wrzasku żalących się, baw i „K ró l powiększej części — zarządza państw em — rozbiera „i układa plany w ybiegów wojennych, jakie m u tylko „ n a w in ą się na myśl — przyjmuje pisma — zgłębia one — „odpisuje — przypomina i daje p otrzebne rozkazy każdemu „z osobna Ministrowi i g u b e rna torow i — slow'em, ani na

70 „ m o m e n t nie je s t on w olnym od pouczania d rugich i u cz e­ p i a się w zajem nie. „P o n ie w a ż żyć m iałem w B erlinie tak d łu g o , w y­ z n a c z y ł mi K ról do m ojego dom u kocz, k tórym m o g łem „jeździć w szędzie p o d łu g upodobania m ojego — zalecił nadto ,.i w poił P anom i M inistrom sw o im , by zapraszali i u g a „szczali mię u siebie — przez co w zyw ali m ię co d ru g i lub „ trz e c i dzień do sadów i dom ów sw oich — w yrządzali mi „w szelką uprzejm ość i przym ilenia w słodkich ich bankietach, „ a których roskoszy nie masz tam i końca. — I ta k p rz e ­ p ę d z a ł e m czas mój m ile , bo stoso w n ie do ow ych słó w „ a ra b sk ic h : „ B aw siebie i d ru g ich m ile, skoro bawisz w d o ,„ ,m u gościnnym .*1 „K iedy nastały dłu g ie noce podczas zim ow ej pory, K ról „przy jech ał do B erlina „około dw óch m iesięcy „n iem dom u lantazm y, s z a ł on tam i N as po

— zabaw ił nadzw yczaj d łu g o , bo — i zajął się szczególnie u rzą d zeco oni nazyw ają kom edyą — zapra­ razy kilka zasiadać n a osobno u rz ą -

„dzonćj dla N as tylko so fie — sam zaś przesiadując z k rew n y m i „i ze znakom item i osobam i dw oru sw o jeg o , ożyw iał całe „z eb ran ie m iłą grzecznością i uprzejm ością swoją. — P od ten „czas w ychodziły tam na śro d e k izby tań cu jące dziew ice i „śm ieszniki, jako to Ja g h u rtc z y ła r u nas (p astu ch y ); gdzie „zaw ięzując z sobą już to zaloty, ju ż i m iłość — i p row adząc „ w ich języ k u z w olna, skrom nie ju ż i śm iało tyczące się ro z „k o c h an eg o i rozkochanej p o w ie śc i, w zbudzają p o m in u tn ie „już słów kiem ju ż i gestem oklaski publiczności — i b aw iąc „się tym sposobem trzy i cztery godziny u ro jo n em niby szczę­ ś c i e m , baw ią patrzących i umilają im widok. — Czasami w y „rządzaf K ról znow u d ru g ieg o g atu n k u zabaw y, pod im ieniem : „ re d u ty .— Zm ieszani tam w je d n ę grom ad ę męzczyzni i k o b ie„ty , i pokryci wszyscy od głow y do kolan w narzeczonych niby „dziew ic w schodu płaszcze, a to z m ateryi ju ż św iecącego się „ a tła su , ju ż spółjcdw abno czerw onego, ju ż to i zburej, ja k o rły „m o rsk ie — i przykryw szy do teg o jeszcze sw e tw arz e m aska„m i postaci ludzkich, i z zadartem i nosam i, poczynają krążyć po „pokojach — a chociaż nieznani tam je d e n d ru g iem u , szuka j e -

71 „d n a k każdy pani, do której ma pociąg serca sw ojego — „bada cały jej ruch i postaw ę — bierze ją za rękę, bo „ w ówczas odłożone są na b o k wszystkie kroki pychy, d u „m y i zazdrości — chodzi z nią w sze rz , w dhrż, daleko i „d łu g o — i dok ła d a wszystkich starań, by ją złow ić ja k rybę „ n a w ętkę — „sobie słow o i „ W r a z po „s tó ł hojny, w

słow e m , p od p o k ry w k ą tajemnicy, dają tam idą gdzie im się podoba. tć m z e b r a n iu , przykazyw ał K ról zastaw iać jedn ej z sal tego dom u — zaprosił doń i

„m nie w g ron o w spółbiesiadujących swoich — składał tani „zasłonę p ow ag i K rólew skiej — pił dosyć, ja d ł m ocno, „i baw ił się z nami mile aż do piątej i szóstćj godziny w n o „cy (do drugiej i trzecićj po północy). — A ci wszyscy, „którzy mieli przystęp do tćj uczty M onarszej, pysznili się „z teg o, i chlubili z dostąpionego zaszczytu. „ W tym przeciągu czasu, przybył K ról jednej nocy bli„sko m ieszkania m ojego

w dom p ew n e g o

z M a g n a tó w , i

„m ię ta m kazał p rzyzw ać do siebie. — „ H a ! r z e k ł on do „ , m n ie , sk o ro m tylko przybył — a czy nie ma w ysoka ,„ P o f ta zam iaru w ypow iedzieć wojny, i w ejść w zapasy ,„z kim kolw iek na lat k ilk a ? “ i tuż zwróciwszy m o w ę ku „innym przedm iotom , d o d a ł: — „ w ro k u hidźry 1123 (J. C. ,,,1711), kiedy ja k w iadom o Czar m oskiew ski został o p a ,„sany i m ocno ściśnięty nad brzegami rzeki P r u t, dla czego „.zaniedbaliście pochwycić go i s k r ę p o w a ć , skoro pora „,była po t e m u ? “ „ W o w e j epoce, odpow iedziałem , p o ty ,„k ała się w ysoka P o r ta od siedm nastu lat ciągle ze cz te ,„ r e m a K rólami, i walczyła mężnie. — Najpotężniejszy zaś „,P a n nasz, nie chcąc do zw o lić, by przeciągał się dłużej „,ta k o w y stan bojów, i by cierpiał ciągle n aród i je g o d o ,„bytki, bo w nadto odk rytem polu walki tam staczać p o ,„trz eb a było; w ięc dla w strzymania tylko g w a łto w n e g o ,„napadu i pędu owej ogrom nej niby siły W . A lexandra ,„1I, w ysłanem było przeciw Czarow i podówczas w ojsko .„Islam skie — a że i sam Czar, wpadłszy raz do bro w o ln ie ,„ w nieszczęście za b r u d n e postępki swoje, i doznawszy „,ta m z a rów no największćj klęski, bo liście z d rze w a gryść

72 ,„i żuć m u s ia ł —

gdy w ięc r z u c ił się p o sp ie sz n ie do ż e -

,„ b r a n i a litości i o d d a w a ł w t e n m o m e n t

tw ierdzę A zak

, „ ( A z o w ) w r a z z je j p r z y l e g ł o ś c i a m i — a to sto so w n ie do tycli ,„ o w o s ł ó w

a r a b s k i c h : „ p r z e b a c z e n i e j e s t n ajw ię k s z ą ofiarą

, „ B o g u p rzy zwycięstwie** — i w u fno ści r a z e m na w r o „ ,d z o n ą P a d y s z a b a sz la c h e tn o ś ć , p o s t a n o w i o n e m b y ło w ó w ,„c zas za n ajp rz y z w o its z ą rzec z, p rzy s ta ć n a t a k o w e p ro ś b y , „ C a r a , i o d k r y ć m u d r o g ę do u c ie c z k i.“ „N a

tę m o ję o d p o w ie d z , chociaż K ró l z a m ilk ł, i z d a w a ł

„ się p o t w i e r d z a ć to , coin p o w ie d z ia ł, w id o c z n ie m o ż n a b y ło „ je d n a k p rz e n ik n ą ć , iż o b ra ż o n y s r o g o i aż d o duszy n a M o „ s k a l a , z d a w a ł się i dziś je s z c z e c ierp ie ć, i d r ę c z y ć się w s e r c u „sw o jem

za t o je d y n ie ,

„latam i,

ta k ł a s k a w i e

że

przed

pokazano

p ięćdz iesięciu

się u

i

cz te ry

N as, i p rz e b a c z o n o

„C arow i. O P IS A N IE Z A T R U D N IEŃ K R Ó L E W S K IC H . „ W ł a d c a te n zn a część n a u k i s z t u k p ię k n y c h , a szc ze­ g ó ln ie

p o sia d a

h is to ry ą

i różne

„ t e g o siedzi on je s z c z e dzie ń

i

po dan ia noc

nad

św iata —

p ró cz

dzie laih i T y m u r a

„i A l e x a n d r a W i e l k i e g o — śledzi ich k ro k i, k tó r e m i się o d ­ zn aczali



t w o r z y na

p o d o b i e ń s t w o icłi w o je n n e j

„ r ó ż n e w y b i e g ó w plan y, ja k i e się ty lk o myśli j e g o „ b o ć on j e s t p r a w d a w o ln y

ta k t y k i n a w ija j ą ;

od t r o s k ó w familii, od t r o s k ó w

„d z ie c i i od w s z e lk ic h w ię z ó w religii co do w i a r y . — N a d t o „ o d d a n y ca łój o w e j myśli, j a k b y je s z c z e „slw o — „ je , cych

nabyć sław y —

g ła s z c z e so b ie d o sieb ie —

„ z a ś z sąsiad am i

ro zp o strzen ić p a ń -

i p o d a ć d o p o t o m n o ś c i im ię s w o -

potrzebnych

ludzi — p ieści

u c ie k a ją ­

i o k a z u je im s w ą przyjaźń n a w e t —

i krew nym i,

k tó ry c h

ma na

a

o k o ł o sie b ie ,

„ o b c h o d z i się ju ż

to g rz e c z n ie , ju ż to i z s u r o w o ś c i ą , jeśli

„ t e g o stan rzec zy

wymaga.

„D zisiaj, p o n ie w a ż r o z m n o ż y ł się ju ż z naczn ie lu d p o k o „ len ia j e g o , a w k t ó r y m o dzn aczają się p o t r z e b n i szcze gó ln ie *,do

użycia, d w a j j e g o bra c ia , d w aj s y n o w c e , i d w a j w s p ó ł -

„ w y c h o w a ń c y , w ię c ty c h u ż y w a

do u słu g —

czyni g ł ó w n o ­

d o w o d z ą c y m i — m u s l r u j c nim i w o js k a s w o j e — nie spu sz cza

73 „ich z oka — przepędza razem z nimi większą części „czasu — i zostaje przeto w spokojności; bo im codziennie „ p o w ta r z a : „w szakże to do W a s pow rócą wszystkie te ow oce „ „ sta ra ń i zabiegów m o ic h ! “ „Z n a k o m ity m .zaś ludziom i J e n e r a ło m w o jsk a ,

oddaje

„o n cześć największą i uszanow anie — p o w ierz a każdemu „z osobna p e łn ą w służbie w ł a d z ę — opo w iada im niby s e „ k r e tn e p u n k ta poleceń swoich, i objaśnia one, gdzie tego „ p o trz eb a w ym aga — a dawszy im przez to ucz uć, że nic „n ie uk ry w a niby przed nimi, czyni ich zatem zupełn ie szczę„śliwymi, przywiązanymi i wdzięcznymi dla sie b ie .— R annym „na w ojnie i osłabionym ponaznaczat on pensye — p o t w o ­ r z y ł szpitale z przyzwoiiem u tr z y m a n ie m — a dla ich dzieci „i sierot p o zak ładał n a u k o w e instytula. — T am utrzym ują „się do lat czternastu lub piętnastu oddzielnie synow ie żo ł­ n i e r z y , oddzielnie Jcn eralscy i wysoko urodzeni — uczą się „czytać, pisać i razem m u s tro w a ń wojennych. — D la r ó „żnicy stanu, przyodziew a ich pięknie, czysto do najwyższego „stopnia, i n a w e t w oddzielne kolory sukna — nadto, o k r y „ w a ich plecy w błękitne k u r tk i, wyszyte srebrzystem i p a ­ r k a m i i przyozdobione w kształcie delikatnych daktylowych „ p e ste k guzikami — a, by odróżnić ich jeszcze więcej od ich „w spółtow arzyszó w , i powiększyć im tein samem szacunek, „ram iona więc jed n y m obwiesza z szychu złocistemi w stąsz„k am i, a drugim oczepin szyje czemś ze sreb ra w rodzaju „lejców — wynosi ich nie b aw em do s z w a d ro n ó w wojska, na „stopnie aktualnej służby dziesiętnika, setnika i chorążego — „i podwyższa ich tym sposobem w p o w ad z e — Gdzie on „tylko spostrzeże młodzieńca pięknej tw arzy i jak cyprys „w ysokiego stanu, już go zaraz odróżnia, b ie rz e , odznacza f,stanem , zdobi nim szyki w ojenne, i usiłuje orzeźwić w y­ c i e ń c z o n y c h z sił sołd a tó w swoich, ta k o w ą młodych d o „w ódz ców ozdobą. — W o j s k o swoje utrzym uje on dzień i „noc w ru chu — translokuje ta k o w e pominutnie z twierdzy do „tw ierdzy — z w arty na w a rtę — ćwiczy po miastach, po „okolicach, po polach, na mejdanach *), w wyznaczonych *) Ilyppo drom — plac do konnej jazdy.

74 „szczególnie do te g o godzinach w robieniu bronią, w nabija­ n i u razem w trzystu, w strzelaniu w jed n y m m om encie — „ w chodzeniu ró w n o , jak jed n a ściana — i w niełam aniu się „urządzonych linii ni w szarzy, ni w odw rocie, — słow em , „gorzej ja k niew olnik męczony tako w y żołnierz — w ycie ń ­ c z o n y i trudzony, bo przy jednym k a w a łk u chleba układ ać „się i uczyć musi ciągle, dopóki nie u m rze — . służy więc „bez prze stan k u — ulega pod srogą karą dow ódzcom s w o „ i m — i włóczy się dzień i noc bez w zg lę du na t o , co ma „ w żołądku, a co na grzbiecie; bo w r ę k u nosi karabin a na „ n a plecach tornister. — T a k utrzym an e to wojsko, podzielo„n ć m je s t na oddziały — ma przed sobą z lancą w rę k u C h o „rążego w świeżej postaci młodzieńczej, i te m u pow ino w ać „się musi, i naśladow ać wszystkie ruchu je g o znaki. — R o z ­ k ła d a

on j e na k w ate ry po dw óch do d o m ó w m iejskich;

„a tam, by do sytości napchać g a rd ła swoje, służą chętnie „gospodarzow i. — W tydzień dozw ala się im pracow ać dw a „dni dla s ie b ie — nieumiejętni zatem nijakiego rzem iosła naj„m ują się do kopania o g rodów , rąbania d rzew a i niszczą się „do reszty takiego rodzaju ciężką robotą. — O drugiej g o ­ d z i n i e (t. j. o dziewiątej po zachodzie słońca), przegląda raz „ n a dzień i po d łu g reje stru dziesiętnik imiona już tych żoł­ n i e r z y , którzy są na służbie, ju ż i owych, którzy byli w olni — „ a jeśli się zdarzy, że k tórego nie m a na miejscu, gdzie „zw yk ł spać, lub że też uciekł, i z g i n ą ł ; więc palą w ten „ m o m e n t dw a, trzy razy z arm aty w malej za m iastem t w ie r ­ d z y , i to na znak że d ez erte ra wyszukać i dostaw ić p o trze „ b a — głoszą o tern wszędzie — rozsyłają i rozbiegują „się na wszystkie strony szukający, i niechybnie chwytają zbie— „ g a ; bo tam nie w olno opieszale działać. „D ostaw io ny takowy do rzeszy swojej, prowadzi się zaraz „ d o kapitana, a ten go w ieść każe jako przestępcę na tę oto „ k a rę : O bnażony od pasa do g óry — zapchany w ustach ka­ n a ł e m ołow iu, by nie m ógł krzyczeć i prosić miłosierdzia, „ w p ro w ad z a się w d w urz ąd trzydziestu lub czterdziestu żoł­ n i e r z y , z których każdy już je st opatrzony gibką złotochą — „w odzi się tam w ich śro dku od piętnastu do dw udziestu razy

75 „ n a p r z ó d i n azad — a g a ć m u si

p o d te n czas s m a g a g o każdy i s m a ­

o w ą sp r ę ż y stą ró z g ą . —

A g dy j u ż

„ w y z io n ie n ia o s t a tn i e g o t c h u życia, w ó w c z a s ,

je s t b lis k im

narzucają m u

„ n a plecy odzież — o p r o w a d z a ją g o p o m ięd zy l u d e m , i z b ie ­ g a j ą dla n ie g o po je d n e j

para pod

im ie n i e m „ p i e n i ą ż e k n a

„ p l a s t e r apteczny.** — A jeśli n i e p o p r a w i o n y i ty m s p o s o b e m „ u c i e k ł ra z d r u g i i tr z e c i:

k ła d ą

m u p o d te n czas n a nogi

„ k a jd a n y i w tr ą c a j ą do l o c h u — z kąd w y p r o w a d z a g o j e d n a k „cz a sa m i za r ę k a w s ł u g a j a k i e g o k o lw ie k P a n a

z m ia s ta , dla

„ le c z e n ia niby r a n j e g o , a w istocie sam ej, do u s ł u g i d o m o „ w e j ; za k tó r ą

o d b ie r a n a d zie ń

„odprow adzają go z n o w u

jed n ę

p a ra , a w ieczorem

do w ięzie n ia.

„ D l a o d r ó ż n i e n ia p ó l k u o d p ó l k u , K ró l p o p r z y o d z i e w a ł „ ż o łn i e r z y s w o ic h w d z i w a c z n e formy; bo j u ż to po B o ś n i a „ c k u , ju ż i p o W ę g i e r s k u — p o w iększej części zaś d a ł im „ n a w e t u b ió r s u k n a k o lo r u z i e l o n e g o , u siłają c p o k azać nib y „ p rz y w ią z a n ie s w o je

do n a r o d u M u z u ł m a ń s k i e g o . —

O bra­

ż e n i te m sąsiedzi, stracili c ie r p liw o ść , zło rz e c z ą m u , g ro ż ą „ u k r a d k i e m , i p o w ia d a ją : „ K r ó l B r a n d e b u r g s k i c h y b n i e Muzułmanem.**

zo stan ie n ie ­

„ P o m i m o w ie lk i c h ty ch i u s ta w ic z n y c h zajęć K ró la , ju ż „ r z ą d e m k ra ju , j u ż i u k ł a d a n i e m p l a n ó w i wy b i e g ó w w o j e n „n y c h , n ie z a n ie d b y w a o n p r z e t o , jeżli tylko ujrzy w c z y i m k o l w i e k „ r ę k u , d r o g i , rz a d k i i d o s k o n a ły p r z e d m io t i sk ład rzec zy , z a „ b r a ć g o w te n m o m e n t dla sie b ie , i to p o d u g o d ą o b r a c h o w a n ia „się n a sąd zie o s t a te c z n y m ; j e d n a k o p ła c a g o c z a s a m i, ale po „w ięk szć j części p r z e c i ą g a , z w ła c z a i o d k ła d a o d p o le m do p o te m . „W >»

„czność, „W

pisan iu a

p ro z ą

w stylu

ry m a c h

um ie

i

w ierszem

iron icz n y m 011 do

p e rsk ic h

żartów ,

„rycznem

o p o w ia d a n iu , że

c elu ,

w ie lk ą

sły n ie n a w e t

a uszczyp liw ość

b y j ą u śp ić s n e m

on

gdy

skrom ną

w roku w

zrę-

g ło ś n o . —

t e g o sto p n ia p o s u w a ć

„ list d o K ra ły d ź y N iem iec k ie j „w

ma

grę

szy­

niby w h is to -

p r z e s z ły m n a p is a ł

d w u z n a c z n e j m y ś li ,

i to

niby zająca, to z araz p o z n a n o

„ t r e ś ć o n e g o , bo znają d o w c ip i w y b ie g i je g o , i w k r ó t c e r o z „ s z e d ł się te n list w s z ęd zie, chociaż po kry jo m o . — W p r z e ­ j e ź d z i ć m o im

przez

P o ls k ę , p o k a z y w a n o mi

i

c zy ta n o t a -

7(3

„kow e

je g o

p ło d y ; bo

„przepisyw ać,

ta m

w ł a ś n i e u m i a n o j e p o jm o w a ć,

t ł u m a c z y ć i n a d a w a ć d ziw n y

„ u k r y t y m m y ś lo m — i tć in

i tr a fn y o b r o t

b a w io n o się po t o w a r z y s t w a c h . —

„ I ja z a te m , c h cąc d a ć t u p ojęcie o r o z u m i e i u c zu ciac h t e „go

c z ło w ie k a ,

w y n o to w ałem

ta k ż e

kilka w iersz y,

ju ż to

„z prozy, j u ż i z r y m ó w . — O t o list do C e s a rz o w ć j A u s t r y a c k i e j : „Łaskaw a

P rz y ja c ió łk o

i

najm ilsza

z a ra z e m

Są siad k o

„ g n o ja ! Z ło ży w szy n a jp r z ó d s z c z e r e , s e r d e c z n e i p o w i n n e ,„uszanow anie

m oje,

dla ja w n y c h

i u k ry t y c h

w d z ię k ó w

,„ d u sz y i ciała tw o je g o , p o s t a n o w i łe m w s k a z a ć Ci le n oto ,„żyw y i ro zd zierając y s e r c e p r z e d m i o t i a fe k t ,„ich . —

N ie m a m ja p o tr z e b y wyliczać,

,„ sto p n iu sięgły ,„ c o n c

po m iędzy

,„ le c z jeśli

się

nas

z o b o p ó ln ie

n am i

uczuć m o -

do j a k w ie lk i e g o

d o lę g l iw e klęski, w z n i c -

z b ie g i e m okoliczności

zastanow im y,

że c z ło w ie k

w ojny, —

to tylko b y ł

, „ w s ta n ie tu z a d a ć tyle z ł e g o j e d n ć m d o ś w ia d c z e n i e m ,„ s w o je m r - t o i c z ło w ie k t u z n o w u przyczynić się m o ż e do , „ n ie z m ie r n y c h n a to m ia s t k o rz y ś c i; w ię c s p o d z i e w a ł b y m się, ,„ że raczysz się j u ż s k ło n ić n a k o n ie c do szcze re j p om iędzy „ ,n a m i przyjaźni i p o k o ju ; a p r z e c i w n i e , o d su n iesz u c h o od „ . s ł ó w z a u sz n ik ó w T w o ic h ; b o ć ci n ie p r z e s ta ją C ie b ie p o d ­ p u s z c z a ć do w y stą p ie n ia z n o w u do w a lk i o c h w a łę . — A le ,„ b y m d o w ió d ł i p r z e k o n a ł Cię P a n i , że j e s t e m stały , n i e zach w ia n y i szc zery w przyjaźni mojej, w ięc je ś li m i . ty l k o „ , B ó g N ajw yższy p o z w o li,

to w k r ó t c e ta k Ci

„ c a ł ą m o c ludzkości i m ę s tw a m o je g o , że c i , ,„ n a o c z n ie i na m ie js c u , g ło s ić

dam uczuć

k tó r y to u jrzą

b ę d ą s ł a w ę m o ję — a ow i

,„ z a ś, co p o sły sz ą tylko o tern, w y k rz y k n ą : „ N i e c h sły nie po , „w ie k i ta k w ie lk a u siln o ść do b r o n i ! “ „To

był p rz y k ła d z p ro zy, n a stę p n y j e s t z w ie rs z y . —

„ P e w i e n ze z n a k o m ity c h P o e t ó w i u c z o n y c h , g o d n y m ąż „i przyjaciel K ró la , n a p is a ł w fo rm ie r a d y n a stę p n y list do niego: „ .M ó j P a n i e ! J e ż e li Ci i sprzyja dziś szczęście, i p r o i n i e ,„ n ia je g o silnie ra ż ą z a w is t n y c h , n ie s ta ł ą j e s t p rz e c ie ż losu ,„ f o r tu n a — ,„z n ic n a c k a

bo

skoro

i w s te c z

raz

tylko

źle Ci się

ży czeniom t w o i m , to

p o w ie d z ie

n ie ł a tw o ju ż

„ , w ó w c z a s zw rócisz n a w y k ł y p rzez to b i e g z m ie n n e j fo r-

77 ,„ tu n ie ! — Z atem gdy do C iebie dziś jeszcze należy pole ,„ch w ały i zw ycięstw o, starajże się stanąć z w ro g iem tw o ,„im na stopie przyjaźni i pokoju, i spiesz, byś zachow ał ,„w ieczn ic głos dla S iebie, i echo sław y T w o je j; bo to .„tylko je s t dla C iebie najprzyzw oitszą rz e c z ą ! “ „ W lej myśli dodał onjeszcze n ie k tó re słow a g ro źn y c h p rz e„ s lr o g — a w odpow iedzi o d e b ra ł n astęp n e : ,„M ój szczery, kochany i uczony P o e to ! P rzypuśćm y na przy,„ k ła d , żeś T y najbogatszy z ludzi — jeżeli w ięc w ydatkujesz „ ,w iele, nazw ią C iebie niechybnie rozrzu tn y m i m a rn o tra w ,„nym — a jeśli m ało, pow iedzą żeś sk nera i skąpiec — ażaliż ,„ w takim razie nie ujrzysz się koniecznie znaglonym trzy,„m ać się środka, i postępow ać z u m iarkow an iem ? P o „ ,d lu g tego znow u, Tyś dzisiaj ani tak w ielki, ani potężny, ,„b y ś m iał ustraszyć drugich — ni też do ty la nikczem ny ,„i niedołężny, byś czynił się godnym uw agi kuglarzów i ...kom edy au tó w rzem iosła, z który mibyś za opłatę na po­ ś m i e w i s k o dla m otłochu się w ynajm ow ał! — A gdy ta k „,je s t je d n a k , a nie inaczej, zkądże Ci więc przyszły te „.p iorunujące słow a i błyskaw iczne myśli T w o je ? — Z aiste, ,„ te n nieum iarkow any T w ój z a p ę d , godzien je s t surow ej „.n agany — ale ja Ci to przebaczam i ju ż lego n icp o m n ę; ,„ b o ś tu postąpił tylko w m iarę pojęć T w oich — i ja bym ,„pono daw ał takow ą rad ę przyjaciołom m oim , jeźlibym był ,„jak Ty, uczony tylko filozof i tyleż przezorny — lecz „.poniew aż ja postanow iłem m ierzyć się tylko z w rogam i .„m o im i, i p rzelew ać k rew do ostatniej iskierki życia, dla ,„d o b ra kraju m ojego, zatem nie m ogę ja pójść żadną m iarą ,„ w ślad p rze stró g T w oich. — Z ap raw d ę , la m ow a moja ,„z T o b ą , podobną je s t do ow ego przestępcy, k tó reg o gdy .„p rzyprow adzono przed oblicze A lex a n d ra W ie lk ie g o , ten ,„m u przebaczył w inę i uw olnił — „ J a na T w ojćm m iejscu ,„u k arałb y m go sro g o “ — pow iedział je d e n z przybocznych .„teg o Monarchy ; (był to prostak, b ru tal, czy też jakiś ksią,„żę) — na co mu A lex a n d er W ie lk i o d p ow ied ział: i jam „.w łaśnie też tak postąpił, t, j. przebaczy! i puścił go w olno, „.jedynie dla teg o , żem nie na tw ojćm m iejscu.44

78 O P IS A N IE K R A JU B R A N D E B U R G S K IE G O . „Ijalet Saski, ciągnąc się z południa ku północy, tw o ..rzy łę k o w a tą cześć z iem i, której w ierzch nazyw a się S a „xonią wyższą, spód z a ś, przyległy m orzu, S axonią niższą.— „T am w łaśn ie pod jej g rzb ie tem znajduje się kraj B ra n d e „burgski, w obszarze ziem i na je d e n S an d za k , niegdyś za„w islej całkiem od Saxoriii, i to z m iastem tegoż im ien ia, „a k tó re w tłum aczeniu doslow nóm „pogorzały za m e k “ „oznacza. — M ieścina ta położona o szesnaście godzin d ro „gi od B erlina, leży na b rzegu rzeki H aw el, łączącej sic ze „ S p reą .— D aw niój była ona siedliskiem E le k to ró w B ran d e b u rg „skieb — dzisiaj zaś w sław iło się im ieniem całego państw a „P ru sk ieg o . — K raj le n , posiada i dziś kilka porozrzucanych „tu i ow dzie kaw ałk ó w ziem i w państw ie A ustryackiem , tu ,,dzież Sandzak P ruski, oddalony o d w ieście godzin drogi od „B ra n d eb u rg a, a zetchnięty na w schód z kró lestw am i Polski „i M oskwy — oraz m a takoż dru g ich kilka cząstek ziemi „w P om eran ii, położonej nad brzegam i m orza B ałtyckiego. „P rzodkow ie K róla dziś w Prusy i panującego, żyli w po­ c z ą tk a c h w B ra n d e b u rg u , jako K siążęta i E lek to ro w ie tylko, „i hołdow ali C esarstw u A ustryackiem u; lecz kiedy w ybuchła „przed siedm dziesiąt laty ow a krw aw a w ojna pom iędzy S zw e„cyą i M oskw ą, w ów czas pradziad dzisiejszego F irid ery k a, „w m ieszaw szy się tam ró w n ie ż , czyli inaczej m ó w iąc, po­ c z ą w s z y i on pod len czas w yciągać d ło n ie i ciągnąć pod siebie ze stron w szystkich, opano w ał całkiem kraj P r u ,syi i ogłosił sig jej K rólem . — O d teg o m o m en tu oddał „się on cały jedynej myśli, jakby tylko rozp ó strzen iać dalej i „dalej państw o sw oje — zajął się szczególnie nad ożyw ie„niem m iasta B erlina — ro zp oslrzen iał takow e — p orząd­ k o w a ł — staw iał w niem królew skie dom y, i nakoniec sw ą „stolicę tam założył. „Dzisiejszy zaś K ról, obeznany już dob rze z nauką w o j„ny i sztuką, bo latał tam niby na skrzydłach i bez tru d u „z boju do bo ju ; nie m ając jeszcze zadosyć d ó b r owych, „które objął w dziedzictw ie po dziadach sw o ich , w m ieszał

79 „się z a te m , hid/iry 1 1 5 3 „po zgonie , w e podsycił

wstąpiwszy na tron po śm ierci O jc a , roku (J. C. 1740) do zaburzeń Auslryi, wynikłych K arlosa V I. Cesarza, i niem ało n a w e t tako— a marząc i o Im p e ra to rstw ie , przeciągnął

„na sw ą strony' i zobowiązał dla siebie państw o francuzkie — „p ow stał i ta rg n ą ł się na A u stryą, i zagarnął pod siebie Szląsk, „jedyny w ówczas klejnot N iem ców , a dziś nieuleczona choroba „ — bo ju ż stał się on pomiędzy nimi przyczyną do długich, za,,ciętych i krw aw ych wojen, w których i Saxoiiski Ijalet ucierpiał „w iele — już i sam kraj B rand eburgski odniósł tam okro„pną plagę najściem Moskali i F r a n c u z ó w , sprzymierzonych „przeciwko te m u Królow i, jak się to ju ż wyżej wskazało — „już nakoniec m ó w ię , F rid e ry k u s Król B randeburgski t r u ­ d z i ć się dzisiaj bezustannie musi i nie spać n a w e t dniem i „n oc ą, gdyż dla utrzymania pod w ładzą swoją przem ocą i „bezpiecznie te n Szląski Sandzak, musi d o kładać starań wszy­ stk ich ,

by n a w e rb o w a ć i zachowywać ciągle na stopie w o ­

j e n n e j większą wojska liczbę, a niżeli kraj ten dostarczyć i „utrzym ać m u pozwala! — Chalyme — E p i l o g . „Ale, gdyby się znalazł tu ktokolwiek z ludzi nie nauk, „ale oddany tylko rozkoszy ciała, i zarzucił mi w b r e w : co „za potrzebę m iałem , rozszerzać się do te g o stopnia w tern „owo opowiadaniu rzeczy wiadomych dzisiaj każdem u czło­ w i e k o w i ? — takiemu na to odpowiadam: ponieważ w lat d w a ­ d z i e ś c i a lub trzydzieści po N as, już zejdą z pola służby „oświeceni dziś ludzie, i znający doskonale te wypadki — a „na ich miejsce nastąpią nowi, których opow iadania i dowm„dy różnić się niechybnie będą, i sprzeciwiać sobie w tym tu „względzie — w ówczas niech oni p rzestaną całkiem na „m nie, i zawierzą mi pokornem u icli słudze — bo szuka­ j ą c na nowo i zagłębiając się niby w wynalezieniu kamienia „filozoficznego — i usiłując latać wyżej nad orla, człowiek „zaiste upada w z a m ia ra c h ! — ja powodow any temi jedynie „w zględami, po rw a łe m zatem w dłoń kalem — natęży­ łe m

ram ię — począłem notow ać wyciągi z godnych źródeł

80 „historycznych płynnóm opow iadaniem — i utw orzyłem z nich „potem księgę niezaprzeczonych dow odów — a zdziaławszy „przezto i nieprzewidzianą korzyść — i podawszy je w dzie­ d z i c t w i e potom ności, staną się kiedyś one pięknem licz „w ątpienia przypomnieniem. — A lbow iem aż nadto p rze­ k o n a ł e m się rzeczywiście, i drudzy więc o tern wiedzieć „powinni, iż w ów czas, kiedy my dziś zmuszeni jesteśmy „szukać pobocznie podań history i ś w ia ta , ileż to najważniej­ s z y c h wspomnień i najgodniejszych w iadom ości, nic leży u „N as sam ych, w zapylonych i zawalonych kątac h — rzucone „stosami i zaniedbane dzieła historyi i n a u k i ! — a to z tej j e ­ d y n i e przyczyny, że albo b rak nam p opraw nie piszących hi­ s t o r y k ó w i m ów có w , albo też zbywa nam zupełnie już to „na gorliwych słuchaczach, już też i na współzawodnikach! „Jeżeli więc p rzodko w ie i bracia nasi, spisawszy swe „ów czesne wydarzenia w święcie, zostawili nam przez to „w tysiąc lat później nieocenioną korzyść, skoro (ile kroć „razy) pragniem y obeznać się dziś z rzeczami dawnej historyi — „lak też i ja ró w n ie — żądając zdać nawzajem potomkom n a „szym cośkolwiek na pamiątkę, bo tak mi dyktowała ludz­ k o ś ć , a szlachetność i obowiązki nagliły — ułożyłem „tę to uw itą niby, jak w onny b u kie t mowę, którą uplótłszy, „podsyciłem i przyozdobiłem bardziej jeszcze zacnem irnic„nicm Najpotężniejszego Padyszaha i Szehinszaha N ajm iło „ściwszcgo — na k tó r e g o , oby zlewał W s ze ch m o c n y Bóg „dary swoje, i utw ierdzał go w potędze! oby sprawił, by „tylko zwycięstwy i miłemi wieściami baw ił się w życiu ten „Pan Nasz Najwspaniałomyślniejszy — i by przepędzał dni „swoje w ciągiem szczęściu i z a b a w ie ! - oby, mówię, zrządził, „by grody, miasta i lud Nasz cały, trw ały i cieszyły się wiecznie, „spoczywając niby pod miłym cieniem łaski je g o i szczo­ d r o b liw o ś c i ! Amin! „D w udziestego dnia miesiąca Szewala (11. K w ietnia), „zaproszony zostałem do Króla dla przyjęcia odpowiedzi na „list Sultański, i to z takąż znow u jak i poprzednio wystawą; „gdyż upływ ało już sześć miesięcy mojemu tam pobytowi, i „zima się kończyła. — S taw iłe m się tą razą przed oblicze

81 , Króla już w innej sali, a nie w owćj, gdzie zwykle odby„wają sig narady państw a: „stawiam się tu, przem ów iłem , „„dla przyjęcia odpowiedzi na list Pana mojego; bo ukończy„ „wszy już term in miłej tu dla mnie gościnności, mam za„„m iar nazad powracać" — co gdy m u przełożono, on od­ p o w ie d z ia ł mi grzecznie i oświadczył największą wdzięczność „swoję za to poselstwo Nasze — przypominał znowu, i ka„zał mi objaśnić, że liczy wiele na przyjaźń m oję, i ufa „razem, iż nie zaniedbam przyłożyć się do spełnienia owych „życzeń Jego, jakie osięgnąć pragnie w wysokiej Porcie. — „Zaraz potćm wręczył mi takoż i M inister Królewski swój „list w odpow iedź, i zarazem kursującćj monety podarek — „przykazał przygotować dla mnie pojazd ik o n ie , i stawić się „owemu M ihm andarow i, który mię poprzednio spotkał na „granicy, a to , by przewodnicząc mi i tą razą, dostawił mię „znowu do granicy Polskićj. „Pierwszych dni miesiąca Z ilk a d e (przy końcu K w ie­ t n i a ) wyjechałem więc z Berlina, i w piętnaście dni potem „stanąłem w Breslau, owej stolicy Szląska. — Tam zatrzy­ m a łe m się do dni sześciu, bo na nowo potrzeba się było „urządzić z powozami i końmi — a wyruszywszy dalej, w je„chałem przez tak nazwaną okolicę Atrypicza w granice „Polski — i przebiegając dalej a dalej stacyje pocztowe, sta „nąłem w końcu dnia piątego miesiąca Zilhidźdźe (26 Maja) „w miasteczku Chorodanka, które stanowi granicę ziemi „pomiędzy Polską i M ołdawią, i oddalonćm je st o piętnaście „godzin od Chocina. — Tam przybył na spotkanie moje M ih„mandar W ojew ody M ołdaw skiego, i to porządkiem wyżej „opisanym — a przygotowawszy się w potrzebne rzeczy do „dalszćj podróży, wyruszyliśmy znowu dalej — przeprawiliśmy „się o dziesięć godzin drogi przez rzekę P r u t, w tak n a „zwanćj okolicy Czernawicz — dojechaliśmy do miasteczka „Pudszan — i zatrzymaliśmy się tam na trzy dni, bo to było „w pośrodku św iąt E zeh ija , i deszcze padały ciągle.— Z ta m „tąd w trzy dni drogi, sięgliśmy do Ja ss, stolicy Mołdawskićj, „gdzie w ten m om ent przybył na spotkanie moje Bej Ligor „trzeci, W ojew oda tamtejszy. — Tu potrzeba było urządzić na

fi

„nowo znowu wozy i podjezdki, i udać się już w prost ku „W ałachyi z miejsca tak nazwanego B u rła l, albowiem droga „do K ałass i M aczyn, którą poznałem już niegdyś w potrze­ b i e mojej, dziś byłaby tam zbyt utrudzającą. — W trzy dni „dalój stanęliśmy w ponadgranicznćm miasteczku Mołdawii i „W ałachyi, zwanem F ochszan, gdzie zaraz przybył na moje „spotkanie M ihm andar W ojew ody W ołoskiego — a w cztery „czy pięć dni potćm , mijając B ukarest, dojechaliśmy do oko„licy F w w eltylidź, położonćj pomiędzy Dunajem a rzeką A r „d zys — zkąd w pierwszych dniach miesiąca M uharrem a „(około 20 C zerw ca) sięgliśmy do miasta T u tu rka n , które „nad Dunajem leży.— Tu to najwyższą w duszy mojej prze­ j ę t y zostałem rozkoszą, ujrzawszy M eczet z M enaretem , do „których tęskniłem i wzdychałem od dziesięciu miesięcy. — „Spiesznie więc rzuciłem się czołem na ziemię, dla złożenia „dziękczynień Najwyższemu B ogu, i modląc się błagałem go „nadewszystko długo i gorliwie, by nam na wieczne czasy „państwo Osmańskie zachować raczył. „Z tąd, przebiegając z rozczulonem rozkoszą sercem „przez H ezargrod, K eryn a b a d , i Kyrlcklise, dążyliśmy spie­ s z n ie ku Porcie szczęśliwości, i rów nie po roku, to jest „czternastego dnia miesiąca M uharrem a (3 Lipca), przybyliś„my szczęśliwie do Istam bułu, bo łaska W szechm ocnego „Boga nam ciągle przewodniczyła. — T u zebrawszy rozsiane „zmysły moje, po tak długim przeciągu czasu w obcych kra­ j a c h św iata — przyszedłem w końcu do siebie, znalazłem „dom familii mojćj, i wypocząłem szczęśliwie na jćj łonie.— „O , dzięki! — dzięki! — dzięki za to nieskończone składam „ci Boże! K o n iec P o se ls tw a do Prus.

83

O B E C N IE Z A S T A N Ó W M Y S IĘ NA D

I) Z I l i Ł E M

„ C O L L E C T

A N E O W “

T. II. k. 2 2 2 . w . 1. „S ław ny R c sm i-A h m ć d -E fe n d i, znany

z niepospolitych

„zdolności i w ysokiej nauki *), za p o w ro tem z P ru s , gdzie „urząd poselski sp ra w o w a ł, w ybornem piórem opisał sw ą „p o d ró ż, i m iał zaszczyt złożyć te p racę P ad i-szah o w i. — „C iekaw ą je g o pow ieść przytoczym y tu w całej rozciągłości. — T u je st w ielka przesada i n iedostatek razem — dw a zaś ostatnie w iersze w tek ście tu reck im nie znajdują się zu ­ p ełn ie. P an Sękow ski rozszerzył się zaraz w przypisku o w iel­ kich zdolnościach, talen tach , cnocie i naukach, zarazem o w y sokićj godności dw orskiej R e sm i-E fen d eg o — uczynił on to w celu nadania większej w agi sw em u opisowi poselstw a. — My zaś nic podzielam y z nim zdania co do następnych szcze­ g ó łó w : Byli praw d a ludzie uczeni na w chodzie w pierw szych w iek ach M uslem izm u, i T urcy a n a w e t takich posiad ała; lecz nigdy ani w pow adze ani w w iarogodności nie stali oni tak w ysoko, ja k uczeni E uropy. — P rzek o n an ie o doskonałości podań P ro ro k a, zarozum iałość zbytnia, p o g rążen ie ciąg łe w najzacieklejszym fanatyzm ie nicjdozw alają i nie dozw oliły im o trząść się z u p rzedzeń, ile razy k tó rem u przyszło i przycho­ dzi dziś jeszcze m ów ić o kraju F ra n k ó w ,

który w ed le sam e­

go P ro ro k a do n ic h , jako do p raw o w iern y ch , należy. — O ni to F ra n k ó w jako nieprzyjaciół w iary M ohem m edańskiej nien aw idzieć pow inni i nienaw idzą. Z apow iada n am także P . Sękow ski w przypisku, że P . W o lk ó w , uczeń jeg o , t ł u ­ maczy inne dzieło R esm i E le n d e g o — do dziś dnia jednak choć już lat dw adzieścia u p ły n ę ło , nic nie słychać o o b ie ca nem tłu m a c z e n iu .— P an W o łk o w nigdy się nie zajm ow ał ję ­ zykiem tu re c k im , tylko nad arab sk im , jako adju n k t P . S ę­ k o w sk ieg o ,

praco w ał — zostaniem y

w ięc

zapew n e dzieła

6

*

84

*

Resrni Efendego w Europejskim jeżyku pozbawieni, gdyż P. Sękowski i P . W ołkow jako emeryci już się z placu usu­ wają. — P . Sękowski obejmując katedre, starał się wzbudzać nadzieję, że wykształci w Rossyi wielką liczbę oryenlalistów, lecz zawiódłszy nas, sam naw et kształcić się dalej w obra­ nym przedmiocie zaniedbał. — Innym on to wraz z innymi ciągle um iał stawiać przeszkody, jak tego nam naoczny przed­ staw ia przykład ów zasłużony B o łd y re w , który ochotę do wszystkiego straciwszy, w krótce naw et żyć przestał, jedynie dla tego, że m u tak niesłusznie skrytykowano wydanie C hrestomatii Perskiej, która jednak do dziś dnia jedyną jest rę ­ kojmią i pomocą do nauki języka Perskiego w Rossy i. E lliadz, p ielg rzym do M ekki, jest razem i nazwą usza­ nowania pomiędzy M uzułmanami. S a n d z a k , c h o r ą ż o s t w o , znaczy m ałą prowincyą, którćj rządzcy nazywani byli dawniej S a n d z a k b e j albo M i r l i w a , i mieli prawo nosić jeden t u g h , t. j. ogon koński, jako znamię dostojeństwa. — I j a l e t zaś oznacza w ielką prowincyą, gdyż na takowe w różnych cza­ sach całe państwo było podzielone. — Za panowania Suł­ tana O sm ana II. w roku hidżry 1168 (J. C. 1754) liczono w T u rc ji Ijaletów dwadzieścia sześć, a liwa czyli Sandzaków 1 6 3 ; liczba ta wraz ze zmniejszeniem się państwa, sama się znacznie zmniejszyła. V. Coli. k. 225. w. 8. „Tey, dziad jeszcze dziś panującego władcy nadał był „imie K rólestw a, tam tą zaś dzierżał z tytułem elektora14 —• o tem nic nie wspom ina tekst turecki; a o tytułach k r ó ­ l e s t w a i e l e k t o r a t u inaczćj wypadało powiedzieć podług konstrukcyi grammatycznćj. V. Coli. k. 226 w. 2. „Niebezpieczna atoli konieczność m ierzenia się z m o„cnym i zaciętym zwierzchnikiem wymagała nieodzownie, aby „się swym nieprzyjaciołom m ógł ukazać sprzymierzeńcem „przeważney jakićy potęgi, którąby ręka niebios ugruntow ała „od daw na, i straszną dla wszystkich uczyniła." — P. S ę-

85 kowski

myśl

T urka

zastąpił historycznćm

opow iadaniem i

przesadą — przywiązał się szczególnie do w y ra z u : M u jie d , p o t ę ż n y , m o c n y , s i l n y , s z c z ę ś l i w y , w s p i e r a ­ n y : i trzy w iersze na końcu m u poświęcił — M uzułm an ie jeżli używają w m o w ie te g o w yrazu w znaczeniu w s p i e r a ­ n y , zwykli dodaw ać zawsze od kogo w sparcie pochodzi n p : *JJ|

jo ®

^

Ju y >

in d ytta li id y , o n

M u jied m in

••

-c

b y ł w s p ie ra n y ła sk ą B o g a .— O o y i kxś* W e ez terefi C h uda, m u jied bude est, to

yl •> samo po

p ersku — zaś znaczenie te g o w yrazu je st tu zupełnie in n e : ono się tu odnosi jedynie do słów:

^

o''SX*'taS~

fi a O o C Ju t zmuszony był szukać dla sie bie o c h r o n y i p o ś r e d n i k a w t a k im tylko p o t ę ż n ć m p a ń s t w i e i t. d.

^ L a O iio

V. Coli. k. 227 w. 3. „Było żądaniem K róla, w idzieć na w zajem w swój sto­ l i c y P o s ła Naypotężniejszego P ad isz ah a , i dostąpić przez to „chlubnego zaszczytu, którym by on i je g o następcy naza„wsze pjsznić się mogli przed Europeyskicm i K ró la m i." — W Roczniku tu rec k im znajduje się omyłka w d r u k u , która przeszła i w to przesadne tłu m ac ze nie: wyraz: ^U>o! Jdchar, położony je s t zamiast ^Lśaal Ifch ar, p ro ferre honore — a zaś \I m r e n y p , zamiast I m in rc ju p , czyli Im in d y ry p , od słow a Im in m ak, curare, I m in d y r m a k , s t a r a ć s i ę p r z e z k o g o ś . — W przypisku P. Sękowski gani i w y ś m i e w a słow a P o sła t u r e c k i e g o — my je g o sposób opow iadania uważamy za bardzo naturalny, ile że K ról F r a n k u wyższego od siebie m onarchy, i to po raz pierw szy szukał dla siebie zaszczytu w ypraw ienia poselstwa. V. Coli. k. 2 2 8 w. 1. „Po dwmdziestu dniach podróży, przybyłem do Maczynu „(Muetzin), miastezzka leżącego nad D u n aje m , gdzicm zn a „lazł wołoskich mihm andarów ." — Dla czego znow u w n a-

86 wiasie Maczyn przezw ał P. S. M uetzin?— T u rek wyraźnie napisał Maczyn — z jednego zaś M ilimandara zrobił P. Sękowski domyślnie kilku; co jest błędnie, bo W ojew odow ie nieubiegali sią za wielką wystawą uszanowania dla T urków , chyba tylko z przymusu. V. Crll. k. 228 w. 5. „Przebywszy rzekę na statku cesarskim *), zostającym „pod rozkazami dowódcy Ibraila, tegoż dnia stanąłem w K a„łas (Galatz).“ — T u nieoddał w iernie P. Sękowski wyrazu j y i l * uJS jju* M e y je ty n a m e m u r , p o w i e r z o n ą m u , gdyż nie w iedział do czego odnieść zaimek dzierżawczy ^ n u n , czyli inaczej mówiąc, znak zaimka dzierżawczego — wątpi on także w przy pisku, czy to była istotnie fregata: Turcy nic służący w mary narce i dziś naw et tak m ałe pojęcie o różni­ cy okrętów m ają, że lada bat wielki nazywają F u rka ła a nie Fyrlcata, jak to błędnie wymawia P. Sękowski. — Poseł sia­ dając na statek powiedział dosłow nie: u s i a d ł e m w u f n o ­ ś c i d o s t ą p i e n i a ł a s k i w i m i ę A r k i B o g a , przytaczając jako modlitwę wyrazy N oego: „Siadajcie do Arki w imię B o g a , a ta z wami popłynie i zatrzyma się bezpiecznie; gdyż Bóg jest łaskawy i miłosierny! “ K o ra n -su ra 11 w 43 — to dowodzi, że doskonałością nauki u M uzułm anów je st wy­ uczenie się tylko na pamięć całego prawie koranu, z którego różne wyjątki powtarzają jako m odlitw ę, stosownie do oko­ liczności, w których się znajdują. — Pan Sękowski mylnie przetłum aczył w przy pisku Giolc-su błękitne jezioro; wyraz ten znaczy b ł ę k i t n ą czyli n i e b i e s k ą w o d ę , t. j. prze­ strzeń Bosforu, obok którego piękna dolina przybrała nazwi­ sko G iok-sti. — Z doliny Giolc-su dochodzi się do Chunkiar islcielesy, miejsca znajomego w E urupie. — Czytelnik pow i­ nien mieć na uwadze, że na całym wschodzie nie jeździ się w pojazdach, ale konno przy ścicszkach, dla braku dróg; z tej przyczyny nie pow iedziałem , „zatrzymał się w pałacu fo rmoza,,, ale dosłow nie: zsiadł t. j. z konia. V. Coli. k. 220 w. 8. „K ształt jego, niezm iernie podługow aty; położenie b ło -

87 „tniste i niezdrow e" •— o tćm nic tekst nie m ó w i; P an S ę­ kowski pow iedział to na domysł, bo nie zrozumiał w yrazów : s H e lza r ice cham et f/yster, p o k r y t a j u ż ś w ie ż ó m już su e h e m s it o w i e m . V. Coli. k. 22!) w. 1!). „O ba te monastery są otoczone m nóstw em og ro d ó w i „sadów, a rzeczka płynąca pod G ałatą sław iona je st ze św ie „żości w ody i wesołości brzegów " — i to na domysł tylko pow iedział P a n S ękow ski, bo nie zrozumiał słów sJalić _j _J o o j j j ^ y o a w o d a G a ł a t y sły n ie ś w i e ż o ś c i ą , z i m n e m i p r z y j e m n o ś c i ą s w o j ą . — Może tam płynąć i r z e k a , ale P o s e ł turecki wspomina szczególnie 0 zdrojowćj wodzie pod klasztorem G ała ta ; albowiem zwykłą je st rzeczą na w schodzie, że czy to d om wielki możnego G reka, czy też mały, skoro miejsce p o te m u , koniecznie zdrój posiadać m u si.— M uzułm anin za nieszczęście by sobie u w a ­ żał, gdyby się musiał napić wody rzeeznćj. — P o drogach stepow ych n a w e t gęsto się napotykają krynice o b m u ro w an e z urządzonym ściekiem i zaopatrzone w żłób kam ienny dla b y d ła , i w dzbanek dla podróżujących; a przecież praw ie każdy podróżny nosi przy sobie kubek. — Żłoby te są to za­ zwyczaj m onolitne g roby dawnych G re k ó w z pięknie w ykutą rzeźbą zachow aną w pierw iastkow ym swoim bycie — one to, których wszystko niszczący ząb czasu skruszyć nie potrafił, bywają niekiedy ręką uzbrojoną w topó r ciemnego kruszone M uzułm ana, który w nich szuka u krytego złota — powszechnie praw ie nieośw iecony ten naród mniem a, że w takowych k r u ­ szec ten je st zachowany. — P o drogach Azy i mniejszej, j a ­ dąc do R onieh, n ieprzeb rane lakow e szczątki oglądać może co m o m e n t podróżny. — Nieopodal od miasteczek D e n y z ły 1 D erw en t boleścią przejmuje się serce E uropejczyka, w i­ dząc, że chociaż wznoszą się tam do dziś dnia tysiącwiekowe pomniki G re ków , jako to : w E slci-h issa r, te a tr na o tw a r te m polu, lecz w głębi ziemi — Ilippodrom z ciosanego kam ie­ n i a — kolumny m a rm u ru b ia łego — filary — bram y stojące

88 i powalone — domy otoczone grobami familii — i świątynia ogromna, a szczególnie tuż blisko w opuszczonńm miasteczku T a m b u k (daw niej A napólis); jak koczujący Turkom anów naród, wszystko to umyślnie nicuje toporem , szukając złota w sercu kam ienia!— „i na cóż ta mozolna praca Przyjacielu" rzekłem podczas mojej bytności w pustem owem mieście Tam buk do T urka rozbijającego toporem monolitną statuę Bożka przy świątyni “ — o \s burada giaur m ały w ardyr, t u są s k a r b y u k r y t e n i e w i e r n y c h ' * odpowiedział i rozbijał dalej kryształowy niby m arm ur. Godnćm je st uwagi wspomnieć i to , że ową górę, na której T a m b u k czyli dawna Anapolis się znajduje, opisywały niedaw no Dzienniki Paryzkie, j a k o b y b y ł a o n a j e d n ą i n i e o d d z i e l n ą t y l k o s k a ł ą : p o m n i k i na n i ć j , w p r o s t w y k u t e na m i e j s c u : a p o r o s t i c a ł a s f e r a s k a m i e ­ n i a ł a — rzecz się ma inaczćj: postać góry przedstaw ia prosty kamień kwarcowy i w apienny; domy zaś wszystkie bez w yjątku, świątynie i kolumny, pokazują nam piękny b ru ­ natny m arm ur — źródło zaś wody tam się znajdujące obok świątyni w krużganku dł ugim, opadłym z sufitu, oznaczonym olbrzymićj postaci kifkudziesiąt dw u-rzędow em i kolumnami, wytryska i dziś obficie; a że waza, w którą woda niegdyś ciekła, wraz z kanałami, któremi spływała, dziś już się skru­ szyły, płynie w oda jednak ruczajem praw ie wolnym biegiem na wszystkie strony — skrapia wszystko co tylko napotyka po drodze, zostawiając po sobie powłokę b iałą, wapnistą, klejowatą i prędko tężejącą, co istotnie widok skamieniałości p rz e d sta w ia ;— odtrącona zaś ta stw ardniałość od skały, od ziem i, od przysionków domów i od licznie porozrzucanych grobów , przekonywa widocznie każdego, że postać tej całej osady Greckiej nie je st postacią skam ieniałości, lecz tylko pow ierzchow ne pokrycie jest pokryciem skorupy skamieniałej. Dzikość bezludnego tego miejsca, grobowca cisza, i życie za­ chowanych dotąd tylu m ieszkań, przeraża tu każdego. — Napisów grobowych w starożytnćj tćj osadzie greckińj jest m nóstwo; lecz nie tu miejsce rozprawy o nich; wrócimy więc do naszego przedm iotu. — W ielką to chlubą dla M agnatów

89 tureckich, kiedy przy wszelkich źródłach widzą wyrytemi na kamieniu swe imiona obok wyrazu C hejrat, t. j. d o b r e u c z y n k i . — Zdrojowej wody Turcy najwięcej używają, b ło ­ gosławiąc zawsze fundatorów. — W K onstantynopolu w oda się słona po studniach znajduje, dla tego mieszkańcy są zmu­ szeni z w odociągów dawnych G reków , i deszczową za­ silać się wodą. V. Coli. 230. w . 12. „Chotin, jako stanowiący granicę i przedm urze Multan „ze strony L ehistanu, zawsze był zostawiany w e w ładaniu „hospodarów , którzy tam swe załogi trzymali" — jest to rozw lekłe wyrażenie się; bo tek st turecki ani trzecićj części tego nie zawiera V. Coli. k. 231. w. 2. „Aż w' roku następnym 1085 (1G74) będąc znowu zdo­ b y tą przez wojska Islamskie, znakomicie została zmocnioną, i „przyszła do dawnego obronności stanu." —• Nie pojął Pan Sękowski tu wyrazów J z h e m a liana sezaw ari hjU jb a r h y ły n d y , p o w r ó c i ł a j a k u p r z e ­ d n i o d o p r a w e j c z c i s w o j e j , — nadto przydał on rok czasu więcej tem u zdarzeniu, czego nie pojm uję, bo jeśli nie zgadzają się daty z latami podanemi przez historyków chrześciauskicb, nie należy przeto popraw iać, i owszem nie przeszkadza podać je ta k , jak je nam historyograf turecki podaje., V. Coli. 231. w. 5. „Gdy w roku 1123 (1 7 1 1 ) car moskiewski najechał „ziemię multańską i był otomańskim rozgromiony orężem, „uznano potrzebę obw arow ania granic z tćj strony" — tu niew ierny jest przekład — Pan Sękowski przesadził zby­ tnie na uszczerbek nieprzyjaciela tureckiego wyraz pljfii inhizarn, u c i e c z k a , a na pokrycie zaś jego hańby, opuścił zupełnie śiL^> ^ bi m uhaba, absque respectu personarum , sine nulla rerum praesentium kobita ralione.

V. Coll. k. 231. w. 8. Przełóż, z rozkazu Ahm eda III. wc dwa lata po tym „wypadku, wzniesiono zainek obronny na poludniow ćy stronie „twierdzy, który w przyzwoitą ilość dział i wojennych do­ s ta tk ó w opatrzono.“ — W tem wyrażeniu osłabł widocznie nasz tłum acz w gorliwości wysłowienia stylu Posła tu re ­ ckiego; albowiem praw ie dwa wiersze tekstu opuścił. V. Coli. k. 231. w. 18. „Któróy dowódcami bywali wezyrowie, niekiedy zaś urzę­ d n ic y niższego stopnia." — Te wyrazy j we giah biz Em ire, j u ż E m i r o w i (osoby z familii P ro ro k a), nie można było tłumaczyć „niekiedy zaś urzędnicy niższego stopnia." — Praw da, że nie rzadko jest widzieć w K onstan­ tynopolu i żebraka na ulicy pod nazwą E m ira (Księcia), bo zielona obwiązka w rodzie zawoju, chociaż i po skasowaniu Za­ wojów, odznacza go zwykle, jako pochodzącego ze krwi sa­ m ego Proroka, — jednak to imię ma zawsze wielkiój osoby znaczenie: sam Sułtan jest E m irem , jako też i cala jego familia, której powierzali i powierzają urzędy różnych p ro wincyi. — Dynastya Omiadów czyli Moawidów na tronie Hiszpańskim, w pięciu z rzędu panujących, poczynając od pierw szego, to imię, a nie inne posiadała.— W raz po śmierci P roroka, nic inne dał naród Arabski imię Chalifom panują­ cym, ale E m irul-m um inyn, t. j. Książę prawowiernych. V. Coli. kv 232. w’. 5. „Posłał więc dowódca tw ierdzy do Zw ańca, zamku le­ c ą c e g o na przeciwko Chotina, z uwiadomieniem, że mam „zam iar wysiąść na lchską ziemię." — Krótko się tu wyra­ żono i nie źle; ale mogłoby być lepiej i bez opuszczenia, do kogo posłał G ubernator to uwiadomienie. V. Coli. k. 232. w. 14. „Lecz że dostarczenie koni pod przewóz mych rzeczy, „ani żywność dla mego orszaku, do nich należeć nie będą." P. Sękowski nie zrozumiał, do czego* należy wyraz o łłj/H *

!)1 M e'kulat, i y w n o ś d , i dla tego pomieścił w liczbie zwie­ rząt całą św itę Posła tureckiego} rzeczownik ten, do­ brany do rymu drugiego rzeczow nika Merhubat u p r z ę ż , do niego się tylko odnosi, i należy do całego sensu jak to dosłownie pow iedziano jjU -iy ś ^ 3 , o b y Merlcubal we m ekulatlenjne lcaryszm azyz, d o u p r z ę ż y k o n i i ich k a r m i e n i a , n i e m i e s z a m y s i e ; te p ro stą m y śl turecką dowodzi bardzićj jeszcze zaimek osobisty * y j , poło­ żony w liczbie m nogićj, i odnoszący sie tylko do wyrazu Merlcubal, u p r z ę ż , wyrażonego rów nie w liczbie mnogiój formy arabskiej. V. Coli. k. 232. w.

2 0

.

„Opuściwszy w iec tw ierdze, pojechałem w całej okaza­ ło ś c i ku miejscu przeprawy, w tow arzystw ie Kietchody pa„szy i D cfterdara sandzaku, którzy wsiedli ze mną d o b o tu .“ Źle P. S. pisze i każe wymawiać tytuł Gietchuda, lo­ cum tenens: je st to czysty wyraz perski, jak rów nie D eflerdar, s k a r b n i k ; litera lc w Kietchoda brzmi tak delika­ tn ie, że ją wymawiać potrzeba jak g ; bo je st oznaczoną trzem a kropkami dla różnicy — nadto ten wyraz put, bat, prom , wymawia P. Sękowski bot, a to jedynie dla tego, by go przylepić przez porów nanie do wyrazu an­ gielskiego boat; jest to i dla Turków oczywista nowość. 1

V. Coli. k. 233 w- 4.

„Żw aniec jest nikczemna i obrzydliwa mieścina, mająca „pow ietrze ciężkie i niezdrow e . 11 — O tern tek st turecki i połowy nie m ów i: bo wyrazy Jcsu# znaczą tylko: j e s t t o m i e j s c e n i e p r z y j e m n e i m a n i ­ s k i e p o w i e t r z e , — tak więc niedelikatnie nie powinien się był tłum acz wyrazić. — V. Coli. k. 233 w 9. „W iększa część osób składających mój orszak pochoro„w ała z niewygód i złego powietrza, tak dalece, iż pierwszy „krok na ziemi lehskiej tysiąc mię przykrości i cierpień na-

92 b a w ił.“ — P. Sękowski, podzielając niby nieukontentow anie Posła tureckiego, gorliwiej takow e podzielał, jak sam Poseł, zapalił się bow iem niechęcią, i w dwuznacznem znaczeniu dobitniej każdą rzecz przetłum aczył; a co więcej, dodał on nakoniec trzy w iersze, których naw et ani śladu w Roczniku tureckim nie natrafiamy. V. Coli. 233 w. 18. „P ałałem nieskończenie ciekawością oglądać miejsce tak „sław ne w d ziejach, i liczone do rzędu nayznakomitszych „w arow ni. — Zajechałem więc do Kamieńca przez rozryw „kę i niby dla przechadzki.“ — J e st tu ironiczna przesada: P . Sękowski nie rozebrał grammatycznie, i nie pojął wyrazów: £

p

s j j U ja z n a j ą c z o p i s a n a h i s t o r y i , że b y ł a o n a od p o c z ą t k u d o d z i ś d n i a w r z ę d z i e n a j ­ z n a k o m i t s z y c h w a r o w n i i t. d ., i d la te g o opuścił koń­ cowe wyrazy tego całego okresu o 0^ ^ -5 z w ł a s z c z a , iż n i e b y ł o do t e g o n a j m n i e s z e j przeszkody, V. Coli. 233. w. 23. „T am zaprosił mię do swojego domu lehski topczu-ba„szy, człowiek bardzo rozsądny i grzeczny, i z okien jego „mieszkania miałem zręczność rozważać położenie twierdzy „przez trzy praw ie godziny,“ — i tu wielka przesada, a nadto źle P. Sękowski wymawia i łączy te dwa wyrazy: T o p czy -b a szy , d o w ' ó d z c a a r t y l e r y i ; bo topczy pochodzi od top, a r m a t a , czy, przyrostek nadający znaczenie rzemieślnicze niby, powinien się zawsze wymawiać, jak się pisze, a nie czu; Turcy zaś jak wymawiają tak i piszą. — B a szy , pochodzi od ijilj b a sz, g ł o w a , y , je st zaimkiem dzierżawczym. — Pan Sękowski nie zrozumiał także wyrazów 0 * * ^ N ezer o tynm a k, videre, skoro wspomina o o k n a c h , o m i e s z k a n i u i

0 r o z w a ż a n i u p o ł o ż e n i a , o czćm Po seł nic nie m ówi; albowiem nie można dogodnie wszystkiego w fortecy z okien dojrzeć', a tek st turecki wyraźnie powiada, że z góry i z do­ łu ong oglądał; wiec nie w oknie on siedział, ale m usiał ją całą zwiedzić, aby ją dokładnie obejrzeć. V. Coli. 234. w. 3. „Kam ieniec z jednej strony korytem rzeki, z drugiej o to „czony jest kopanicą, szeroką od trzydziestu do czterdziestu „arszynów , i rzniętą w śród obszernej płaszczyzny." — T u nie pojął P. Sękowski znaczenia wyrazu k y d a , q u a n titas — wziął go za kyrk, c z t e r d z i e ś c i — opuścił przysłówek arabski 1 dla tego pow iedział:

techm inan, s ą d z ą c na o k o — s z e r o k a o d t r z y d z i e s t u do

czterdziestu arszynów — czyli A rszy n , Ulna, jest wyraz turecki, a m iara, jaką oznacza u Rossyan, odpowiada iniarze tureckiój. V. Coli. k. 234. w. G. „Jestto tw ierdza średnićj wielkości, dosyć nikczemna; „zbudow ana na opoce i t. d.“ — W y razu joUu, Chudrusle nie zrozum iał P. Sękowski zupełnie: je st to bowiem wyraz persk i, złożony z zaimka cliud, s a m , s w ó j , i z imiesłowu przeszłego R u sie, od słow a R usten, crescere, znaczy więc s a m o w z r o s ł y — a na we t jeśli go czytał przez K e s r ę C hudryste, od słow a Rysten, salvari, liber a rt, co nie m a sensu, to i tak nie w iem , jak m ógł pow iedzieć n i k c z e m n a ? V. Coli. 234. w. 8. „N a południow cy stronie ma zamek mnieyszy i okopy; „te się zas łączą z wielkim za pomocą kamiennego mostu, „którego podniesienie nad wodę wysokości m enarcta rów nać „się może.“ — P. Sękowski nie oddał w iernie wyrazu Tabije, propugnaculw n, tłum acząc go: o k o p y . — O wodzie nie ma i wzmianki w całym okresie: wyraz arabski

94 M a b ć y n y , złożony je s t z zaim ka w zględnego

m a, quod,

id , qu id, q u id q u id : oraz z rzeczow nika bejn, separalio, d ista n tia : końcow a litera ^ p o w sta ła ty lko z k o n stru k cji gram m atycznej, je s t zaim kiem dzierżaw czym i odnosi się do ^ ju o U p r z e s t r z e ń w i e l k i e j t wri e r d z y — u ży ­ w a się jeszcze teg o w yrazu w tu reck im języku i z przy im k iem de, in , np. m abeinde, in m edio, in ter u tra m que p a rte m ; a jeżeli w tedy używ a się z zaim kiem dzierża­ w czym , przybiera literę ^ N u n , np. kJU-LoUs m abejninde in ter se. — P rzez nieznajom ość gram m atyki tu reck iej w ziął P . S ękow ski zaim ek Lo m a , za rzeczow nik arabski La m a, k tóry ozacza w odę. — P ro fesso r języ k ó w w schodnich tak słabym w g ram m atyce być nie pow inien. V. Coli. k. 23 4 . w. 12. „ W ogólności w szystkie w aro w n ie i w ojen n e b u d o w le, „zapuszczone przez nied b ało ść i złe u trzy m an ie, gro żą bli— „skiem ru n ien iem .“ — O tćm nic te k s t tu rec k i nie m ów i; bo w yraz do całćj

eksery, c z ę ś ć w i ę k s z a , nie odnosi się tw ierdzy, ja k w tłu m a c z e n iu , ale tylko do do m i e j s c , k t ó r e p o t r z e b u j ą p o p r a ­ w y ; zaim ek zaś osobisty to w skazuje oczyw iście. V. Coli. k. 234. w. 15. „ N ie m o g łem się w strzym ać, żebym nie zapytał tych, co „m ię otaczali, i z k tó rjm i rozm aw iać zd o łałem /* — P rócz dw óch ostatnich słów , nic w ięcćj te k st nie m ów i tu reck i. V. Coli. k. 23 4 . w . 19. „ P ra w d a , odpow iedział mi je d e n z obecnych, że je s t źle „u trz y m a n a ,“ — 1 teg o w tek ście nie ma. V. Coli. k. 23 5 . w . 1. „G d y w ro k u hidźry 1083 (1672) M uham m ed IV. na „w y p raw ę przeciw ko lehom pociągnął, chcąc zap ew n e p rz e ­ c i w w aru n k o m przym ierza w ykroczenia, dać im uczuć cały „o g ro m sw ćy potęgi i zemsty.** — T u je s t w ielka przesada,

I

95 bo tyle nie mówią wyrazy: olyLsw o U J jl S u & jf k^jiXaJ' j 3 U c | k i e d y za ich n a d u ż y c i a c h c i a n o im n a t r z y ć ucha.

niektóre

V. Coli. k. 235. w. G. „Dla rozlania zaś św iatła muhammedaiiskiey wiary w tych „odległych krainach, dwa duże kościoły obrócne były na „m eczety ."— Być może, iż P oseł turecki pomyślał, by w t y c h o d l e g ł y c h k r a i n a c h rozposlrzeniło się światło m ohem m edańskiej w iary; lecz wyrazy a^sviUjS znaczątylko: d la r o z p o s t r z e n i e n i a ś w i a t ł a m o h e m m e d a ń s k i e j w i a r y w s a m y m K a m i e ń c u . — P. Sękowski i tu zbłądził, nie w iedząc do jakiego rzeczownika należy jedna z dwóch liter D min, w wyrazie /ii)sny na, która jest tu zaimkiem dzierżawczym — źle pojmuje P . Sę­ kowski takow e zaimki. V. Coli. k. 235. w. 9. „Ozdobiono je zewnątrz m enaretam i, w e środku zaś „wzniesiono m uzułmańskie kazalnice."— T u nie zrozumiał P. S. słowa ortasynda, w j e g o ś r o d k u : i dla tego znowu pobredził — owa litera N un, jako zaim ek, odnosi się tu także do samćj tylko twierdzy K am ieńca; bo każdy łatw o pojm ie, że kazalnica i u M uzułmanów w środku m e­ czetu się staw ia; a zaś m enaret buduje się zewnątrz. V. Coli. k. 235. w. 21. „W zniosłem pomimówolnie rozrzewnione oczy ku niebu, „i gorącą modlitwą błagałem Pana zastępów , prosząc, aby „potężną jego spraw ą, w krótce ta ziemia powróciła znow u „pod św ięte praw a islamu: żeby ta kazalnica, ten lekki i „wspaniały m enaret zabrzmiały znowu muzulmańskićm pie„niem, i, jak przedtóm, piękne okolice Kamieńca powtarzały „znow u echo głośnego iz a n u !" — W tym okresie puścił P. Sękowski wodze poetycznym domysłom: poseł turecki ani się tu rozrzew nił, ani nie wznosił oczu do nieba, ani nazwał ś w i ę t ą wiary swojćj, ani unosił się nad pięknością Kamieńca

96 okolic, ani n a w e t w spom niał o echu g ło śn eg o ezanu ( a nie izanu), to jest o w ezw aniu z m e n aretu do zebrania się na m odlitw ę, bo u M uzułm anów nie używ a się dzw onów . V. Coli. k. 2 3 6 w. 8. „O puściw szy te m iejsca, noszące tyle drogich dla m u ­ z u ł m a n a p am iątek , j e c h a ł e m i t. d.“ — O tern nic te k st tu re c k i nie m ów i. V. Coli. k. 2 3 6 w. 13. „ J e s tto je d n o z naysław nieyszych m iast L eh istan u , zdo„biąc p ołudniow e je g o krainy i liczone do rzęd u nayznako„m itszych m iast podolskiego ijaletu ." — T u opuścił P . S ę­ kow ski w yrazy g i s a te r n s a m e m i d o K a m i e ń c a , t. j . , że L w ów należy do Ijalctu K am ieńca po­ dolskiego. V. Coll. k. 2 3 6 w 19. „ W roku 1 0 8 2 (1 6 7 2 ), w czasie oblężenia K am ieńca przez „w ojska islam skie, S elim -G e rk y -ch a n ta tarsk i, i w ielk o -rząd ca „A lepu kapłan M ustafa-P asza, pustosząc kraj nieprzyjacielski, „aż w te się zapędzili okolice, i, silną strzelbą z dział i o g n i„stćy broni, m iastu znakom itą klęskę zad ali," P . S ęk o ­ w ski ujął tu ro k je d en epoce — do d ał imię talara, G e ra j-c h a now i, a M u s ta fy , paszow i — opuścił w yrazy a s z c z e g ó l n i e t e m u m i a s t u — o d d ał słabo i n ie w łaśc i­ w ie słow a O jL ~ i> zadali n a jw ię ­ k s z ą j a k a t y l k o b y ć m o ż e k l ę s k ę — nadto pisze źle (chociaż po d łu g zw yczaju przyjętego w E u ro p ie) m iasto H a lep przez literę A , w ó w czas, kiedy M uzułm anie inaczój ta ­ kow e piszą i w ym aw iają; p ra w d a , że i końcow a litera teg o m iasta nie je s t p , ale b; ale zaw iele by to ju ż pono było zm iany dla w korzenionego zwyczaju w E u ro p ie. V. Coli. k. 2 3 6 w . 25 „P rzy zaw arciu pokoju w „podarkiem

ośm dziesiąt

Buczaczu, L w ó w okupił

tysięcy

czerw onych

zło ty ch ."

się —

Rocznik turecki nic nie mówi o czerwonych złotych, wspo­ mina tylko piastry — G rusz, p i a s t r t u r e c k i , zna­ czył zaw sze, i dziś znaczy srebrną m onetę, która zawiera w sobie czterdzieści p a ra , a sto dwadzieścia asprów ; dziś takowy grusz jest w cenie dw unastu groszy polskich. — Meniriski w dykcyonarzu swoim Arabsko - persko - tureckim błędnie grusz nazywa talarem — Turcy nazywali talar i na­ zywają B y a l — złoto u nich nazywa się A łty n , i chcąc po­ wiedzieć c z e r w o n y z ł o t y , mówią A tly n m a d za ry, t. j. du­ kat w ęgierski: Flem enk A łlyn y, dukat H olenderski. Y. Coli. 237. w. 10. „O dwie godziny drogi stam tąd przepraw iłem się przez „rzekę S o m (San), rów ną T urle w szerokości, i przybyłem „do Jaro sław a." — W yrazy O n iki sa a l, znaczą pospolicie d w a n a ś c i e g o d z i n — jest to błąd mały, ale wielką różnicę tworzy. V. Coli. k. 237. w. 17. „Je stto wielkie m iasto, położone pod 5 1 - szerokości „północnćy, dawniey stolica kraju całego i t. d “ — P. Sę­ kowski nie pojął konstrukcyi grammatycznej tureckiej w wy­ razach ^ L j j tLSvS KiA-L yJ O jJ j! j Ą J ź, ^ J L jA s Z pomiędzy pogra­ ni cz ny ch t w i e r d z S z l ą s k a , j e s t to m i a s t o n a j w i ę ­ k s z e ; powinien P. Sękowski był uważać, iż przypadek pier­ wszy jjjjz £==>y*z jj bir b v ju k S zeh r, w i e l k i e m i a s t o , kładzie się zawsze w stopniu najwyższym, skoro następuje tuż po przypadku szóstym, jako to: o.A s> hududy hel'elerynden, z p o n a g r a n i c z n y c h t w i e r d z , czy ich twierdz? auiujL* b l i s k i c h S z l ą s k a . V. Coli. k. 238 w. 5. „K tó re jest składem niejako płodów dla wszystkich kra­ b ó w okolicznych, i punktem , skąd się obce towary po nich „rozchodzą w rozmaitych kierunkach" — to je st wyrażenie zbyt °gólne, bo inne znaczenie m ają wyrazy: Ij-j blls> 7

98 iskwolO

O jL s\j

_J

^Sj^l

J * ^ v jw

t^ s u »

a l x j j l Jjot5 »_2Wj d o k ą d d z i ś na s k ł a d p r z y b y ­ w a j ą p ł o d y P o l s k i e od l ą d u , a od m o r z a o b c e , i r oz c h o d z ą s i ę ztąd z n ó w już l ą d e m j uż morzem. W tym okresie potrzeba było mieć uwagę na rymowe przypadki pierwsze: lm o i y (miasto Gdańsk) j e s t m i e j s c e m r o z c h o d u p ł o d ó w ; czyich? tJ lek memleketynyn, K r ó l e s t w a P o l s k i e g o — 2do ^ L ś!o ,L su i któ­ re j e s t zarazem m i e j sc e m zbioru produktów h a n ­ dl u ś w i a t a . V. Coli. k. 238. w. 10. „Gdańsk z niewielką około miasta ziemią, stanowi małą „Rzeczpospolite osobną, która i t. d.“ — I to zbyt krótko wyraził P. Sękowski, nie zwróciwszy uwagi na wyrazy: ^ Mtio j X i Her nc kadar baszka, c h o c i a ż . I sly tra d , U s t ę p — (w którym zastanawia się szczególnie Poseł Turcyi nad stanem Polski). Czytelniku! dołóżże uwagi proszę, jeśli jesteś miłośni­ kiem prawdy; ten to albowiem ustęp mowy Posła tureckiego był przyczyną i jedynym ccflem tłumaczenia P. Sękowskiego. Bez tego Istytrad, t. j. bez tego u s t ę p u , nie byłby on miał materyi wystawienia Polaków i Polski w tak czarnym siebie godnem świetle. V. Coli. k. 238 w. 15. „Zważając rozporządzenie tey części micszkalney ziemi, „którą zajmujemy, nie można dostatecznie uwielbić niedo„ścignioney mądrości Przedwiecznego.11 Tego wyrażenia nie znajduję zupełnie w tekście tureckim, wyjąwszy słow o po­ siłkowe (jfJ j! ołmalc, b y ć , które tu jest położonćm w imie­ słowie osobliwem z przeczeniem, t. j. ołmajup. V. Coli. k. 239. w. 7. „Opatrzność nic zaniedbała nadać mu postać dziwnie „sprzyjającą powszechney ludów wygodzie. Europa uposa-

99 „/.ona darami przyrodzenia i rów nic pyszna mnogością swych „grodów , jak wielkich dziel przem ysłu, zaw artą będąc mię„dzy morzami, wybornie porów nać się może i t. d. “ — I o tern nic nie mówi tekst turecki, prócz porów nania lądu Europy do izby dywanowej; przyczyną zaś tego było nie­ zrozumienie głównych przypadków, którem i tu włada słowo R u ju r m a k , r o z k a z a ć , b y s i ę s t a ł o , a tem i są: oLsajJ facere, cxislere (ul D eus rem) — m anifestare, i t. d. — V. Coli. k. 239 w. 15. „Ze wschodu otacza ją morze Czarne i M arm ora; na „południe ma m orze B iałe; północ zaś jćj oblewają dwie „wielkie odnogi oceanu Bałtyckiego i Alemańskie (Niemieckie) morza“ — i tego nie ma w tekście; bo P. Sękowski wyra­ ził się tylko historycznie, a nie podług rozbioru grammatyki tureckićj — należało mu zrobić uw agę, że P oseł turecki postaw ił siebie w tem całem opisaniu niby na morzu S rodziemnem — patrzył na A rchipelag, który u nich jest znany pod imieniem morza Białego — sięgał okiem myśli przez całą Europę na morze Bałtyckie, i dla tego nie miał przy­ czyny wymieniać ani morza Marmora ani morza Czarnego — w prost tylko i sprawiedliwie powiedział o n , że cała ziemia Europy, którą niby wzrokiem obejmował, otoczona je st mo­ rzem na południe i na północ. — W przypisku objaśniając P. Sękowski wyrazy: A n adołu, T u r c y a A z y a t y c k a , i Rum eli, T u r c y a E u r o p e j s k a , błądzi w wymawianiu, skoro powia­ da, że Turcy nazywają Europę już Frenhistancm już A w ro p a ; albowiem te wyrazy wymawiają się u nich czysto F rengistan i E w ropa. V. Coli. k 239 w. 18. „Podobnie więc jak z tey strony, zacząwszy od cieśniny „D ardanclu, tudzież wysp Tenedos i Lem nu i t. d. — niosąc, „ciągle, po dobroczynnych morza Białego przestworzach, ob„fite płody ziemi i przemysłu, a biorąc wzajemnie potrzebne „handlu przedmioty, tak się dzielnie przyczyniają do szczęścia,



100 „dobrego bytu i pomyślności mieszkańców, których opatrzność „poddała błogiem u panow aniu Naywiększego i Naysprawicdli„w szego Padyszaha M ustafy; tak też narody północne nie „mniejszych używają dobrodziejstw ze szczęśliwego położenia „Bałtyku i dalszych mórz, oblewających brzegi icli krajów.1' Poprzedni przekład jest nie trafny i zupełnie przeciwny te ­ kstowi — w tym okresie potrzeba było zważać, że przypa­ dek pierwszy je st a£JL * p a ń s t w a , jakie? łi/^ u _ s k t ó r e g r a n i c z ą d z i ś j u ż l ą d e m j u ż m o r z e m — po­ w tórny zaś przypadek pierwszy JJbS]3 t a k te ż i l u ­ d y t y c h k r a i n , i t . d . — P. Sękowski opuścił z niewiadomości pierw sze dwa miasta K aw ała i K oloz. Są one prawda na pozór n ęd zn e, nadpsute i mało znane w E u ro p ie; lecz na wschodzie zajmują takowe znaczne stanowisko; gdyż po­ łożone na brzegu morskim w okolicy, gdzie ruiny dawnego Greckiego miasta Amphipolis, służą za skład dla płodów tamtejszej krainy. — Do tych dwóch miast portowych dodać by jeszcze można Czayagzy, p a s z c z a r z e k i — jest to dziś obm urowana tylko szopa, położona w bliskości małego mia­ steczka Orfano. Ibrahim Pasza Saloniki w ystaw ił ją kosztem własnym w roku 1836 przy samym ujściu rzeki Strym ona do morza pod górą Athos. Nie spławiają się obecnie prawda produkta Rumelii Strym oną, którą zaniedbano od kilkunastu w ieków ; ale na to miejsce zwożą na wielbłądach płody ca­ łej okolicy, szczególnie od strony miasta S e rre s, jako środ­ kow ego ogniska h a n d lu .— Dostawione do morza produkta leżały zwyczajnie długi czas przy ujściu rzeki pod golem niebem, zaniin wyładowano niemi okręta przewozowe, licznie tam zawsze się zbierające; teraz jakeśmy powiedzieli je st tu tylko wystawiona szopa do składu tow arów służąca. — Licha ta budowla oznacza miejsce w starożytności bardzo w ażne: A lexander W ielki ztąd w łaściw ie wyprowadził flotę z woj­ skiem do Azyi nad Granik. — Blisko Czayagzy są jeszcze ślady obszernego portu w ybrukowanego w głębinach, z wierzchu już zupełnie p o ro słego; dziś to całe miejsce wy­ gląda jak trzęsawisko — podobny port znajduje się także przy gruzach Scleucyi, niedaleko góry Cassius. — Samo imię

101 A m phipolis daw niejszego znaczenia dow odzi i w ażności uj­ ścia Strym ony, nad k tó rą po obydw u b rzegach rozp o ścierało się m ia sto ; dziś tam tylko znaczne spotyka oko w ęd ro w ca ruiny. — j* * s o p B izd a h giau rlere chejra ty m y z w a r d y r , m y i d l a n i e w i e r n y c h r o b i m y ch ejraty d o b r e u c z y n k i ! " pow iedział mi Ibrahim P asza Saloniki, gdyśm y rozm aw iali o tern dla handlu ta k w ażnem m iejscu. M iasteczko K aw ała w ystaw ione na skale z trzech stro n oblanej w odą i otoczone ciągle m nóstw em ok rętó w odznacza się rybacką c h a tą , m iejscem rodzinnem M ohem m eda Ali, Y ic e -K ró la E gipskiego, który na pam iątkę w ystaw ić tam kazał piękny z b iałego m a rm u ru M eczet i M e d re sę , t. j. S zkolę, do której przeznaczył nauczyciela i utrzym anie na dw anaście m uzułm ańskich dzieci. — B ezw zględnie na w aż n e" m oże starożytności p am iątk i, dw ie te ogrom ne budow y w zniesiono p raw ie w całości z ru in d aw nego m iasta P h ilip p i, k tó re po­ ło żo n e na w zgórzu w zńoszącem się

nad w ielkim obszarem

łąk, je s t tylko o trzy godziny drogi od K aw ała o d le g łe. — W Philippi do dziś dnia m nóstw o się znajduje szczątków sta ­ rożytności, jako to : gro b o w ce, A m fiteatr — odyryw ają tam że często statuy, kolum ny, olbrzym ie głazy, oznaczające św iątyń ślady. — Z azdrośni M uzułm anie niszczą co m o g ą , ale n a­ w e t i zniszczyć tak w ielkie ruiny je s t zbyt tru d n o . — Z a b ie ­ ran ie kam ieni na budow y najbardziej w ażności ujm uje gruzom , k tó re g ło śn e w dziejach R zym u uśw ięcają imię. — W y sp ę T h asus lud K aw ała nazyw a n o w y m E g i p t e m , z przyczyny, że nieboszczyk S u łtan M ahm ud d aro w ał takow ą V ic e -K ró lo wi E g ip sk iem u — służy ona jakoby za p rzedm ieście dla b li­ skości i łatw ej kom m unikacyi. V. Coli. k. 241 w . 5. „ S p re a , na koniec przechodzi przez B e rlin , dzisiejszą „ P ru s stolicę, i łączy się z inną ogrom ną rzeką, k tó ra do „ H a m b u rg a p ro w ad zi." — T u się P. Sękow ski w yraził h isto ­ ry cznie; bo kronikarz tu reck i nic o tern w szystkiem nie m ó­ w i. — P om ylił się zaś i P o se ł tu re c k i, utrzym ując, że rzeka

102 Sprca prowadzi przez Potsdam — ale ta pomyłka może być ciekaw;}, nic należało jćj w ięc opuszczać.

V. Coli. k. ‘2 4 1 w. 13. „Statki, jakich do tego przewozu używają, są d ługie, „podobne dosyć do S a k o le w ,, znajomych na ciaśninie Caro­ g r o d z k ie j i między wyspami A rchypelagu, a rów ne, co do „w ielkości, czaykpna Morza czarnego." — P. Sękow ski opu­ ścił tu dwa wyrazy _* plę- Czam w e J iu ra za n , a dodał na to miejsce kilka innych — C zam i B u ra za n są to łódki na w schodzie zaokrąglone, jak łupiny orzecha, a d ługie jak czółenka tkackie, które Grecy i Turcy nazywają także o g ó lnćm lewantyńskióm nazwaniem M au na. — Takie to łod zie ładują się w środku, jak budy, a ładunek okrywa się płótnem osm olonćm ; płyną zupełnie pochyło, z przyczyny ogrom nego łacińskiego żagla, t. j. długiego trójkątnego, który majtkowie Europejscy zwykle zręcznie rozpinają. Takiego rodzaju ma­ łych statków używają i na brzegach Afryki, nazywając takow e D źerm e. — Grecy kierują niemi bardzo zręcznie, niezgrabni zaś A rabow ie często się przewracają z niemi. — W roku 1839 V ice-K ról Egipski Mohemmed Ali, powracając z Kairu do A lexandryi, w padł takim sposobem w w odę — doktor K lo tb e j pochw ycił go za kosmek w ło só w — w yratow ał, i potćm ponczem orzeźw ił. — A rabow ie zapuszczają się tem i łódkami w zdłuż całego brzegu Syryi, nie spuszczając jednak nigdy z oka lądu, już to z obawy w iatrów , już to dla strachu korsarzy greckich. — Rozbójnicy, którzy podobne mają statki, i tak d oskon ałe, że rozpoznać trudno, napastują Arabów w upatrzonej porze, i szczególnie im o to chodzi, żebv od e­ brać przesyłki pieniężne poczcie pow ierzone; albowiem tam poczt lądowych, wyjąwszy Tatarów konnych, nie ma; a zw y­ kła poczta kupiecka na Dźermach się expedyuje. — Napa­ ści podobnych, naw et z okien miasta Jaffy, w ielek roć razy do roku napatrzyć się można. — Pom ocy napadniętym dać niepodobna, bo przy zwykłćrn niedbalstw ie w schodnićm nic nie jest w pogotow iu do obrony. — W roku 1 8 3 7 zanieśli kupcv i K onsulow ie Saloniki skargi do rządu na łupicMize

_ 103 i napady Greków w golfie tamtejszym. — Porta znaglona wymaganiem P osłów Europejskich przysłała dwa niew ielkie Brygi w ojenno — Grecy zaś upatrzyli porę, napadli o w sch o­ dzie słońca z dwoma Maunami na jeden z Brygów tureckich — związali kapitana, którego śpiącego znaleźli — wyliczyli mu d w ieście razów , żeby był czujniejszym na drugi raz — zabrali w szystkie okrętow e powrozy — odcięli rudcl — i uszli w oczach prawią drugiego Brygu tureckiego. — Chro­ nią się oni zw ykle w szerokich rozpadlinach skał nadmor­ skich, blisko Kassandry, miasteczka p ołożonego pod górą A thos, i po małych dla braku słodkiej wody niezaludnionych wyspach, jakich jest m nóstwo na Archypelagu. — Zaradzić takiemu złem u jest zbyt trudno, bo użyci do takich spraw Grecy wspierają ziomków złodziejów kryjomo, i dzielą się naw et łupem z nimi. — P osłow i tureckiem u przy pisaniu w ym ienionego zdania stanęli zapewnie na myśli razem z łó d ­ kami i korsarze Greccy. V. Coli. k. '242. w. 8 . „Ł otw o jest w yobrazić, ile takie środki przewozu uła­ tw ia ją handel, i mnożą wygody życia.“ — Być m oże, żc tak m yślał i P oseł turecki; lecz nic o tćm w tekście nie po­ w iedział; wyrazy zaś : T eeijsz w e ty d zia ret iderler, znaczą tylko: tó m p r o w a d z ą h a n d e l i żyjs wygodnie. V. Coli. k. 242. w. 10 . „Przydać do tego należy jeszcze zaprowadzenie penairow**) „(czyli jarmarków), na które w pewny dzień roku zjeżdżają­ c y się zewsząd kupcy, prowadzą wodą i lądem, niezm ierne „bogactwa w towarach surowych i płodach.“ — P Sękowski opuścił w wym ienionem zdaniu: aJbCcd k«> 5 > r o z ­ s t a w i a j ą b u d y . — Obeznał się , jak widzim y, P o seł tu­ recki dostatecznie z jarmarkami Europejskiem i, skoro z nich nic szydzi, albowiem na w schodzie są one jednym celem rospusty pomiędzy Grekami, a u M uzułmanów szyderstw em .— Każdy tydzień prawie nadaje zręczność św ięcić dzień jakiego

bądź Ś w iętego u G r e k ó w ; ztąd zbory na A ja zm n , to j e s t : do źródeł cudownych, gdzie rozkłada się jarm ark — pije się na samprzód u źródła w odę, którą pop czerpa — rozdaje — b ło g o sła w i, i każe k u p o w a ć u siebie zapaloną św ieczkę na ofiary Ś w iętyc h; poczem zaczynają się pląsy: S y rio , pijaty­ ka, w rz aw a , kłótnie i m iłość ra z e m , bitwy, rozterki, i tuż pod golem niebem bezw stydnie wiążą się uczuciami zobo, '1 przyjaźni: bo pop oblany polem^ obnażony całkiem , i podchmielony rów nie ja k wszyscy, tarza się po m u raw ie, chodzi wszędzie, znajduje się wszędzie z wszystkimi, i stara 1 '" ' swoich. V. Coli. k. 2 43. w. 19. „ P om im o atoli tak ułatw ionych i tak licznych środ ków „ h a n d lu , mimo rozmaitości sposobów przyzwoitego opatrzenia „ p otrzeb życia; rzecz dziwna! wyraźny g n ie w niebios, karzący „zaślepienie w niedow iarstw ie, pogrąża te ludy w ubóstw ie „i niedostatku! Cóż pow iedzieć, gdy w wielu miejscach, a „szczególniej w L e h is ta n ie , kraju gdzie wdzięczna ziemia „w ydaje obfite plony, gdzie pola pokryte są trzodami, ten, „k to z pospolitego stanu może mieć kąsek chleba i kaw a łek „mięsa na obiad, je st nade r szczęśliw'y i praw ie ukazywany „palcam i ?•* — O tern wszyslkiem nic nie ma w tekście t u ­ reckim — i czytelnik mógł się już dotąd przekonać, że p o ­ stępując krok w krok za porządkiem szyku gram m atycznego, i śledząc w najmniejszych odcieniach myśli A utora, dosłownie staraliśmy się oddać znaczenie tureckiego tekstu, nigdzie j e ­ dnak nie napotkaliśmy dotąd urągań z F r a n k ó w G iaurów , a szczególnie z Polaków. — W szystko tu je st w tłum aczeniu P . S ękow skiego p o g m a tw an e i naciągnięte. — P o s e ł turecki m ó w i, żc w kraju F r a n k ó w pomim o wielkiego porządku, przemysłu i obfitości, znajdują się je d n ak żebracy — miał on słuszność zastanow ić się nad rzeczą, do której nieprzywykł w kraju własnym. — W p r a w d z ie są i w Tureckiern państw ie biedni, je dn ak n ie w ie lu ich tam widzieć m ożna; gdyż wielka obfitość żywności nie zmusza włóczyć się po ulicach. — O b łą k a n i znowu na rozum ie i ślepi zostają ogólnie w p o -

105 szanowaniu: każdy bez wyjątku M uzułmanin, czy bogaty czy ubogi, chętnie im robi przysługi. — Często się zdarza wi­ dzieć, jak żebrak siedzi na ziemi obok ogrom nego kawonu i mnóstwa innych owoców — i jak posiliwszy się niemi do sytości, i przekąsiwszy franzolę, t. j. bułeczkę za jednę para, pali w cieniu lulkę — a każdy przechodzień Muzułmański, spostrzegłszy, że już ją dopala, podchodzi ku niem u, bierze cybuch w rękę, wydmuchuje go, wytrząsa popiół, nakłada swego tytoniu (bo T u rek każdy nosi tytuń przy sobie), za­ pala, i oddaje do ust żebrakowi, który za całą wdzięczność mówi: aJUS A ita h berelcetyn w ersyn , N i e c h c i ę B ó g b ł o g o s ł a w i ! — P oseł turecki pisząc to, ani my­ ślał zapewne o Polakach; naw et by był nie w spom niał o pazurach {gdyby mu nie był się naw inął rym do wyrazu ^ pervadere, inficere.— Zresztą głośna je st na całym świecie, pomiędzy Turkam i naw et, tak wielka obfitość, jaka w Polszczę panuje, jako i szczodrość i szlachetność jćj mieszkańców. Jest to oznaką wyraźnej nienawiści, żeby w sposób tak ubliżający narodowi myśl pisarza tureckiego odmieniać i fał­ szować zarazem. — Zobaczmy, zkąd pochodzi nieprzyjazna dążność P . Sękow skiego; — niech nam w ięc wolno będzie pokrótce bieg jego życia opowiedzieć: Pan Sękowski, obdarzony znakomitemi zdolnościami do nauk i pilnością niepospolitą, w początkach zaledwie ukoń­ czył kursa na uniw ersytecie W ileńskim około roku 1820, zaraz stan małżeński zaw arł, lecz niestety! bez sposobu utrzymania. Ówczesny Dziekan uniw ersytetu W ileńskiego zajął sią nim, zachęcał do oddania się nadal językom wschodnim, szukając sposobu wysiania go na w schód, utrzymywania go w Konstantynopolu — i na ten cel ogłosił prenum eratę na tłum aczenie polskie P. Sękowskiego dzieła pod tytułem : Tableau (jenerał de l’ E m pire O ttom an, p a r d’ Ohsson. — Pięćset biletów wziął sam ówczesny K urator Książę Czarto­ ryski; szlachetni zaś obywatele W ilna i całej Polski roze­ brali drugie ty le, a Pan Sękowski udał się na wschód.

10(1 gdzie go ciągle szczodrobliw ość polska utrzym yw ała. — W trzy lata później w ró c ił on w p ro st do W iln a , zażądał k ated ry ze stopniem P rofessora zw yczajnego. — U n iw ersy te t W ileń sk i ch ętn ie go chciał przyjąć, ale na początku tylko w stopniu P ro fesso ra nadzw yczajnego. — N a to g n iew em przejęty Pan Sękow ski opuścił L itw ę , i w P e te rsb u rg u znalazł n ieb aw em to, czego m u zaraz w ojczyźnie udzielić nic chciano — i od­ tą d nienaw idzi P olski, i w szystko co polskie czerni i p rześladuje. — D o b rz e pow ied ział P e rs o takim cznym :

Ir? jJ w - ó o, _5j j

o"-5"

pjtb

jL>

& +£ 2O0!

niew dzię­

JIxL pi

j

j

„C zło w iecze! i na cóż chodujesz w ęża w dom u sw oim ? czy m yślisz, żc popraw isz złe z n atu ry stw o rze n ie? — N ie — bo ja k dzika dynia, co pielęgnow ana choćby i najtroskliw iój nie w yda ci sm aku trzciny cukrow ej — ta k leż i róż zb ierać nie b ę­ dziesz, skoro ciernie tylko sadzisz i chodujesz.“ V. Coli. k. 2 4 4 w. 12. „ O d tych ogólnych u w ag , zw róćm y raz jeszce oko na „o b sze rn ą ziem ię łebską, nim ją opuścim y z u p e łn ie " — i to je s t niby p rzekład z tu rec k ieg o , a je d n ak R ocznikarz M u zu ł­ m ański tu nie pow iedział w ięcej, ja k te sło w a : te ra z następuje O pisanie K ró lestw a Polskiego. V. Coli. k 2 4 4 w. 14. „L e h ista n od g ranic O sm ańskich rozciąga się aż do S zlą„ sk a ; na p ó łnoc styka się z p ań stw em M oskiew skim ; od po­ ł u d n i a je s t zasloniony pasm em g ó r E rd elsk ich . — R ząd je s t „w ielow ładny, i złożony w ręk u narodow ćy rzeszy. K ażdy „o k rąg , każde m iasto zostaje pod nieograniczonym w p ływ em , „ a często n a w e t pod dow olnym rządem szczególnych panów , „albo dow ódców ; poniew aż zaś żaden z nich nie słucha „ d ru g ie g o , a wszyscy w ogólności nie m ają w ielkiego u w a-

107 „żania dla K róla; a zatćm tow arzyski uktad i narodowe „kraju postanowienie *), są w stanie zupełnego rozprzężenia, „nieładu i niesforności.41 — W tym okresie jest wielka prze­ sada — nie zrozum iał P. Sękowski praw dziw ego znaczenia wyrazu Czoldyk, pochodzącego od przysłówka czok, w ie l e , który, skoro się przyrostkiem tyk, zamienia na rzeczownik, traci siłę, i w pospolitym u T urków używa­ niu znaczy tylko n i e c o , d o s y ć . — W y ra z : czoktylc odnosi się razem i do biry biryna itaetlcry, i do *, w e krallcryua illyfallery, nie było więc powodu do powiedzenia „że tam żaden nicsłucha44 i t. d. — W yraz znowu p e ry sza n , dispersus, oddaje P. Sąkowski aż trzem a mnemi, pisząc o n i e ł a ­ dzie, niesforności i rozprzężeniu. W przypisku rozszerzył się Pan Sękowski nad zdao

P

niem kształt zbiorowego rz ą­ d u , z którego wyprowadził rzecz polityki, dowodząc, że ją doskonale znają Turcy i Persow ie. Jednakże, kto tylko m ie­ szkał na wschodzie, nie zaprzeczy, że nie tylko przed dw u­ dziestu latami w chwili, kiedy P. Sękowski tłum aczył Colle­ ctanea, ale obecnie i daw niej, Turcy nie mogli i nic mogą „przekonać Europy o wysokim stopniu um ysłowego swego „udoskonalenia i cywilizowanego rozum ow ania o narodach.44 — Jedyną ich polityką była i jest ciągła nieufność w słowa F ranków Giaurów — musieli oni sobie wziąść G reków i A rm eńczyków , żeby być w stanic prow adzenia stosunków politycznych z Europą. — Czytają w praw dzie Turcy pilnie dzieje przodków swoich, i pojmują, że nie na drodze chytrej polityki oświeconych narodów , ale tylko na drodze wojny, podboju wznieśli się do wielkiej potęgi. W iadom o im, że po raz pierwszy wyszli Turcy z Transoxany około r. 10J4 naszej ery, pod dowództwem synów D ekaka Seldzuka i za­ wojowali P ersy ą, Azyą mniejszą, a w kilka w ieków później dali początek państwu. Osmańskiemu w Europie. — Znają dobrze dzisiejsi Turcy, że nic za pomocą oświaty stal się wielkim Dzyugyzchan i potom kow ie jego llu la g u , Czuczv,

108 T ym urleng, i t. d. — pamiętają także, że braćmi ich byli okrutni Mamelucy w E gip cie, nie myślą w ięc o polityce oświeconego św iata, ale jedynie o ostrzu żelaza i o krwawej rzezi. — Powierzchowny ich polor dzisiejszy krótko tylko widzących omylić może. Sułtan Mahmud II. przez zbieg nad­ zwyczajnych jedynie okoliczności tak znaczny miał w stosun­ kach politycznych Europejskich udział — lecz i jem u w isto­ cie D rogom anie poselstw chrześciańskich przepisywali zwykle, co m iał robić. — M ohemmeda Ali Y ice-K róla Egiptu ko­ nieczność oddala w ręce dyplomacyi zachodniej — a syn jego Ibrahim Pasza, jakążże rozsądku politykę prowadził w Syryi wielowładnym rządem swoim? Żyć rozkosznie do zniewieściałości — zbierać złoto wszelkiemi nieprawości dro­ gami — uciskać naród niewinny, i oddawać się pijatyce do utraty zmysłów po dwa lub trzy razy na dzień, co i chłop każdy potrafi, czy można takich biegłymi w polityce nazywać? — Chłop bogaty w Syryi jeśli posiadał jednego wołu do upra­ wy roli, Ibrachim Pasza dodawał mu natychmiast drugiego, mówiąc „jam twój S zery k , (współtowarzysz), w plonach“ i zabierał potem nie tylko piony wszystkie, ale w koń­ cu i ostatniego owego w olu zubożonemu przez takie po­ stępowanie chłopu, fellachowi. Fabrykantom mydła, bo to produkt najważniejszy w Syryi, narzucał gw ałtem pieniądze, by fabryka szła sporo; a po roku, dwóch lub trzech latach, bezwzględnie na niestały los handlu, na burze i rozbicia okrętów , w pędzał w niesłychane rachuby kupców, przywo­ dził ich do bankructw a, i sam im potćm wszystko zabierał — i nie jestże to dziwnego usposobienia niszczyciel? nowćj mody polityk? — O krył się 011 jednak sławą pod Konieh i N ezybem , jest więc walecznym, zapewne mnie tu ktokolwiek zagadnie: ale, któż ślepo odważny nie pokona zniew ieściałych i zabobonnych T urków ? Kiedy Ibrachim Pasza posłyszał, że Turcya uzbraja się przeciw tyranom E g ip tu , wróciwszy z pod K onieh, postanow ił natychmiast położyć zaporę przej­ ściu wrogom z Anatolii do Syryi: K u le k -b o y a z, cieśnina dłu g a, strom a, k rę ta , skalista'; najeżona urw istem i, ostremi skały, przem ieniła się dla tego w lat kilka w straszną tw ier-

100 dzę, bo niezdobytą żadnćm wojskiem św iata, jeśliby tylko tamtędy one przechodziły. Pułk: Szulc szlachetny, uczony, mę­ żny Polak utw orzył onę — lecz W e z y r Sultana M ahmuda obszedł tę' tw ierdzę ze strony Bagdadu, wziął drogę na IJa lep i pod Nezyp oczekiwał bitwy. — Opiły Ibrahim Pasza pospieszył tam sam do szarzy na czele ośmiu tysięcy kaw a­ lory i, której koń każdy z rasy N ed źd y, mniej jak 20,000 piastrów nie kosztow ał; i tu to wyrzekł on: „idź, gdy żądasz, ale nie utrać mi i jednego konia, a ludzi choć i wszystkich1' do Kruszewskiego, walecznego ułana, który dowodził w ów­ czas tą konnicą, i prowadził ją do bitwy. — W odboju, tłu ­ mem porwany do ucieczki Ibrahim Pasza, poszedł spać do namiotu. — Soliman Pasza (P. Seve) wstrzym ał popłoch — a ujrzawszy, że W ezy r turecki klęczy pod gołem niebem, czyta Koran i szuka w nim szczęścia wygranej, napadł na­ gle i zabrał mu wszystko; gdyż Turcy już truchleli, i bez wodza z bronią w ręku porzucili wszy stko i uszli za Eufrat. — „Panie! Efendyna! wstawaj, zwycięstwo!— R c z y lin (podli)" — w ołał nieotrzeźwiony jeszcze Ibrahim Pasza na starszyznę wojska, która m u tę nowość przyniosła" — niepraw da! ucie­ kliście tchórze! i nanieście do ucieczki w ciągnęli!" — lecz niezadługo przekonał się o prawdzie naocznie, i znacznie się zbogacił, gdy tak zabrał w niewolę ośm tysięcy najpiękniej­ szego ludu, milion piastrów , a z niemi pełen kufer brylan­ towych znaków — tą także zdobyczą zbogacił on i ojca swojego, dawszy mu sposób po tem zwycięstwie rozbrojenia floty tureckiej, a z nią zarazem zabrania siedm dziesiąt i pięć tysięcy kies złota. — W miesiąc po tej bitw ie byłem na placu boju, a smutny widok przeraził tam serce moje. — Ibrahim Pasza utracił bowiem w tej bitw ie 1,500 ludzi, których kazał pogrzebać, cztery zaś tysiące ubitych Turków pozostało na polu otw artćm ; albowiem lud okoliczny, odarł­ szy z nich odzienie, zostawił obnażonych na powierzchni ziemi, a poschłe potem i powiędłe ich ciała, licznie tu i owdzie leżące, sm utną życia przedstawiały ruinę, i pastwą były zarazem Hienom i Szakalom. Śm ierć okrutna, w jakim tylko stanie zaskoczyła tam rannych i konający ch, czy to stojących.

110 czy siedzących, w takim toż i utrzymywała ich rozwleczone po polu ciała. Tyle zdobytych łupów naraz, zdaje sig, że powinnohy zaspokoić i najchciwszego tyrana; jednakże i to było jeszcze mało dla tyranów E gip tu ; gdyż w łaśnie w .ówczas M ohcmrncd Ali V icc-K ról zajmował sig i obecnie zajmuje mono­ polem ogólnych produktów Nilu, ho tu właściciel i liścia z drzew a daktylowego nic ma go praw a użyć na swą potrzebę, jako też i w yrzut bydła na opal; gdyż przymuszony jest takow e sprzedaw ać do skarbu na kosze dla ryżu. — Ib ra­ him P asza, syn jego, dręczony dalszemi widokami zwy­ cięstw, by rozszerzyć władzę, nabyć chwały, i utrzy mać ciało w okrągłości roskoszami i piciem win zagranicznych, miał tylko czas i rozsądek na to jedynie, aby doprow adzić do stanu kw itnącego kom itet medyczny w Halepie, bo ten urzą­ dzili mu uczeni w tej sztuce H a g e , Dobrowolski i Sawicki, syn sprawiedliwego niegdyś Prezydenta w W iln ie; potem sprzedał za ośmdziesiąt tysięcy kies złota (kiesa ma pięćset piastrów ) w ładzę swoję w Jean d’A cre m ajętnemu A rabowi, który tam osiadł, i wywiódł jurysdikcyą inkwizycji w roku 1838 za poprzednie naduży cia niby ludów tamtejszych, i to pod okiem zobopólnej pieczy i zysku Soliman Paszy (Seve) i niejakiegoś zarazem L ap i, którego Konsulowie Europejscy, uro­ dzeni na Lew ancie,la szczególnie Konsul Grecki tam utw ier­ dzili, i osadzili dla czuwania niby nad pomniejszymi Konsulami całćj Syryi. — To było w ielką dla rodu ludzkiego plagą, a jednak wciągniętym był do tej inkwizycji za uczestnika i G raf Medem, Konsul Ruski w A lesandryi, nie dla zysków wspólnych może, o których i nie wiedział, lecz dla większej wagi i formy; gdyż to był młodzik łatw ow ierny, płytkiego rozum u i pojęcia tej piekielnej polityki tyranów E giptu, dla prędkiego uzbierania skarbów św iata; nadęty próżną dumą urodzenia stanu, chciwy chwały, niebaczny, nieczuły na łzy w spółbrata, i niewdzięczny dla swojego dobrodzieja nawet, który ojcowskiem i prawdziwie ludzkiem sercem obdarzony, był w ówczas Ambasadorem Rossyi w Konstantynopolu. — T a piekielna inkwizycja w Jean d’A cre, odbywała się czyn-

nie i krw aw o , bo po pięćset batów po gołym b rzuchu li­ czono nieszczęśliw ym dla przyznania się do jak ich k o lw iek p rzestęp stw , których je d n a k n ik t nic znal ni p o czątk u , ni k o ń ca ; gdyż zbrodnią było być w ów czas w Syryi bogatym człow iekiem . — ta, m ów ię, zbójców ju n s d y k e y a ze b rała i zb ierała coraz w ięcej niezliczonych skarbów ', po k tó re co ty ­ dzień w ychodził parochód z A lexandryi dla V ic e -K r ó la E g i­ p sk iego — ona to była m ęczarnią n aro d u w całej Syryi — ona sp rze d aw ała dzieci, dziew ice i żony obw inionych na po­ zór ludzi, gdy tylko byli bogaci, czy to A rab, czy C h rze śc ianin, a je d n a k w szystko to m iano za rząd dobry, sp raw ie­ dliw y i ośw iecony, gdyż B óg nad to w ysoko — on niepojęty W' sądach sw oich i c ie r p liw y — E u ro p a nad to o dległa — n ie b yło w ięc śro d k a dla u w iad o m ien ia, by jej w skazać, co się działo w tym jako błogosław ionym okrzyczanym rządzie V ic e -K ró la E g ig sk ie g o , bo tu k ie ro w a ła i dziś n aw e t k ieru je p iek ieln a polityka w scbodu, aby nie rządzić ludem , lecz by go łu p ić , bić i ssać k re w z żyw ego ciała!! O burzo n y całkiem na takow ą niespraw iedliw o ść w dzi­ siejszym ośw ieconym w iek u , i znudzony zarazem ciagłem i o k ru cień stw y, gdyż n ie było rady zam knąć K o nsulatu w Jaffie p rzed szukającym i od m ęczarń schronienia, porzuciłem w skazaną li­ stom m oim do A le x a n d rji drogę — począłem donosić r a ­ portam i w p ro st P osłow i w K onstantynopolu, co się w P a le ­ stynie działo, i w s k u te k te g o , w sk u te k , m ów ię, łez całem u św ia tu już w idocznych przez to , i dolegliw ych, pad ła w końcu Je a n d’A cre pod ogniem kul palnych A nglii w r. 1 840, i w y­ pędzono tyranów 7 z S y n i z ogrom nem i skarbam i. — O tóż to i obraz polityki w schodnich M ocarzów ! na dow ód czego, jeszcze w iele tu m ógłbym złożyć autentycznych zdarzeń, lecz to n ie je s t celem pism a niniejszego. V. Coli. k. 245. w . 13. „ W tym odm ęcie bezrządu o b y w a te le , podzieleni n a „kilka partyy; ja w n ie przystają do strony te g o lub ow eg o „z sąsiedzkich w ła d c ó w , a wpływ7em ich p otęgi, utrzym ują „się przy sw ych dostojeństw ach i majątki od g w a łtu p rz e -

112 ciwników zabezpieczają.*' — Źle zrozumiawszy P. Sękowski wyraz Iłlensub, relatus, dependcns, addilus, tudzież imiesłów osobliwy gieczynmelcyile , pochodzący od s ł o w a gieczynm ek, ż y ć , p r z e p ę d z a ć c z a s , dodał w p rost: w tym odmęcie bezrządu, i t. d .— nadto przesadził on mocno znaczenie, bo inaczej mówią wyrazy j j j j u i iia=jJjAj! H ifz i m ai, we m inw al iderlcr, i j e d n a k ż y j ą t y m s p o so be m sw obodnie przy do b rach i pra w a c h swoich. V. Coli. k. 245. w. 18. „Poddaną ludnością jest u nich ruska i żydowska *): „z tych pierwszą przeznaczyli do rolnictw a i wszelkich prac „ciężkich około gospodarstwa i domowćy posługi; żydom zaś „oddali praw o oszukaństwa i handlu wyłącznego po miastach „i m iasteczkach, oraz dzierżawy ceł i poborów : sami zaś „i t. d.“ — Znów tu przesada zbyteczna — wyrazy „L j bacz, M u k u s, a r ę d a , c ł o , p r z e w o z y , nie znaczą nigdy: p o b o r y . — Pan Sękowski źle pojął ostatni wyraz; gdyż takowy nie pochodzi od ^* 1 / kasa, ale od M ak a sa , decepit in commercio. Z wyrazu R u s , ca­ p ita , duces, zrobił P. Sękowski Moskala — w iedział autor turecki dobrze, że lud prosty naród stanowi; dla różnicy od słowa R us, R usin, położył umyślnie H am zę w słowie R u s , które fu it. —

pochodzi z arabskiego

caput fu it, prae-

V. Coli. k. 246. w. 6. „Sami zaś wydzierając tak jednym jak drugim , wszystko „co tylko zarobią, uganiają się za zbytkiem, uciechami i sa„m olubstw em , piją okropnie, i ciągłe między sobą prowadzą „sw ary.“ — Prócz pierwszego wiersza, w którym rów nie przesada się znajduje, o reszcie nic tekst turecki nie wspo­ mina. — V. Coli. 247 w. 4. „C harakter narodowy dzisiejszych Lehów przywykłych

113 „do spokojności i uciech domowych, jest niemężny, bojaźli„wy, lubiący życie zakątne i nieczynne. — Naynjnieyszy nie„pokóy lub zawierucha w kraju, miasto skupienia mieszkań­ c ó w w jedno ciało dla stawienia dzielnego oporu, popło­ c h e m ich przeraża.44— Tego wcale tekst turecki nie zawiera — w okresach wielkich tureckich potrzeba ostrożnie zważać i oddzielać je na drobne przestanki; nie dobrze zaś pojęte imie­ słowy osobliwe, na których zwykle cała myśl polega, konie­ cznie układ rozprzęgają i odmieniają myśl całą. — P- Sę­ kowski powinien był wiedzieć, że imię liczbowe ^ bir, j e ­ d e n , jeżeli znajduje się położone po imiesłowie czasu prze­ szłego, jak np. ałyszm ysz, p r z y w y k ł s z y , wszy­ stkie inne imiesłowy osobliwe aż do punktu ostatecznego jak np. .! muszahide ołunm yzdyr, b y ć s ię z d a j ą n a o k o , powinny się tłumaczyć bez wyjątku w spo­ sób wątpliwy ^ giby, ni by. — Pan Sękowski nie znając tego, uogólnił uwagę pisarza tureckiego, który uczynił tu porównanie narodu Europejskiego do Turkomanów, Kurdów i koczujących Beduinów, którzy pod trwożnym przewmdzcą nie lubią w czasie skwarnego słońca siadać na koń, napadać, burzyć i kraść sąsiadów osiadłych po wioskach i miaste­ czkach; oni cisną się na len czas tylko pod cień rozłożystych drzew gdziekolwiek bądź nad ruczajem, bo te im dają przy­ jemny chłód w upałach. — Ile i jak szkaradnych dodatków' pozwolił sobie w całym tymoLL***! istytrad, t. j. w ustę­ pie P. Sękowski, porównanie dwóch tłumaczeń najlepiej nam pokiłzujc, do którego więc czytelnika odsyłam. Jednak i ta kow^' koczujący naród posiada szlachetne uczucia i miłość nawet dla człowieka, współbrata, jeśli nie złodzićj lub zbójca z profesyi lub z rodu — mnóstwo spotykałem ja takiego ludu w Azyi mniejszćj około Maja w rok u 1840. Były to już pojedyńcze gromady z licznemi trzodami bydła, koni, baranów i wielbłądów, należących do jednego P an a, już złożoue razem z kilku właścicieli. — Kząd turecki ogłosił pod ten czas rozkaz, by koczujące ludy zapisywały się do Cyr­ kułów, przy których bliżćj żyć nadal pragną; lub też w prze­ ciwnym razie, opuśęiii zupełnie granice państwa Tureckiego,

8

114 a to w łaśnie było przyczyną wielkiej emigracyi. — Między stacyą poczty D erw end żył Turkom an w namiocie czarnym zwykle, nad ruczajem skał urw istych; ten mig mile i go­ ścinnie przyjął — lecz kiedym dalej wyjechał, zbliżając się po kilka razy jednak w niewielkiej odległości ku wspomnianemu nam iotow i, pomiędzy kręto wiodącemi skał szczepami, wy­ strzelił do mnie kulą, która dzięki N iebu! zabrzękła tylko pomiędzy mną a sługą, gdyż T atar m enzyldzy, t. j. pocztowy prowadził nas i spinał się przed nami na góry. — Nic do­ jeżdżając do miasteczka A la sze h y r, napotkałem , i to po tak wyniosłych górach, że godzinę i kw andrans spuszczać się z nich potrzeba było, razem na pięknćj płaszczyźnie do ty­ siąca owych czarnych namiotów. — Nie mając sposobu, by takow e ominąć jakim kolwiek sposobem, gdyż bolało serce rozstać się z Arabskiej rasy koniem, którego nabyłem w Uszaku, i przywykłem do niego jak do praw dziw ego przyjaciela; je ­ chałem śm iało, zwłaszcza, że koń mój trw ogi mojej nie podzielał, i zw róciłem się w prost w środek namiotów, pyta­ ją c , gdzieby się znajdow ał ich W ali, t. j. ich starszy, i nie­ baw em zsiadłem przed jego nam iotem .— Przyjemnej postaci i już podżyły sobie męzczyzna, zapytał mię srogim tonem, „kto jestem i czego żądam“ — praw da słów moich, i to imię Leli z rodu, rozpogodziły czoło jeg o ; poprosił mię do środka namiotu, posadzi! przy sobie na złocistym, w ezgłow iu, który się wznosił na cudnej roboty perskim kobiercu, czę­ stow ał kaw ą, kaj m a kiem , t. j. przy w arzoną śm ietaną, suchemi owocami, lulką i kalianem zarazem, a sam nałożył swoją z mojej kiesy tylunicm fajkę, co już jest wschdflniej przyjaźni oznaką — w rozmowie wyznał mi w iern ie, że do najwaleczniejszego w św iecie narodu Lehów należę, bo o takow ym w iele słyszał od lat dzieciątka, i użalał się obecnie na srogi nakaz Sułtana, który ich pozbawia żyć w swobodzie koczującego stanu; i z przekąsem wymienił mi imię M uselim a, t. j. rządzcę miasta Alaszehyr, którego władzy poddać się byli powinni — „i Nas M o show giaur uciska srodze“ — wykrzyknął. — Jakto, ozwałem się, alboż wy pod w ładzą Moskali? „ha! odrzekł, alboż to nasz Sultan już się nie stał

115 „n iew iern y m , tak jak i ojciec jeg o ? alboż on ju ż nie odziew a „się i nas do te g o nieznagla, ja k G iaury F r a n k i? “ — M ity te n człow iek ugościw szy m nie do syta i ludzi m oich, kazał przy­ p ro w ad zić sobie w piękny rząd przybranego konia, w yru szy ł n a czele

dw u d ziestu

zbrojnych

B eduinów w e sp ó ł ze m ną

k u m iastu A la sze liy r i nakoniec pożegnał m ię grzecznie. — N oc przepędziłem u M usfelim a spokojnie i m ile po tru d a c h d ziennych; lecz gdym w yjeżdżał po w schodzie słońca, sm utno m ię że g n ał M usfelim , i z gniew em w yrzekł: „Ł o try ! oszczę­ dzili konie tw o je !“ — w rzeczy sam ej, tejże nocy był n a­ pad cichy na pałce R ządcy — w yprow adzono mu w szystkie k o n ie ze stajni, lecz oszczędzili m oje, i to zap ew n e z rozkazu, by nie krzyw dzić ich gościa. — T akich przykładów g o ścin ­ ności B eduinów , w ydarza się w iele po w schodzie. V. Coli. 2 4 8 w . 15. „O puściw szy K raków , w e d w a dni stan ąłem na g ra n i­ c a c h Ś lą sk a (Silezije). W pi e r w szem m iasteczku tej krainy, „T a rn o w ic ac h , dokąd przybyłem na początku P aźd ziern ik a, „znalazłem p ruskiego m ihm andara, k tó ry m i w drodze do „B erlin a miał tow arzyszyć.14 — P . Sękow ski nie m ia ł w tein zdaniu uw agi na przestanki w m ow ie tu re c k ie j; i tak po oLi&Lo m u la k a t, occurrere, po ^^walsl ik a m e t, consistere, albo A ezy m et, operam dare, w yrazach, k tó re stano­ w ią spadki ry m o w e, zdania się oddzielać pow inny; albow iem położone na końcu słow o po siłk o w e do każdego się z nich odnosi. V- Coli. k. 2 4 9 w . 4.

4

„ O d ra przez sw e połączenie się z inną znakom itą rzeką, „z jed n ćj strony prow adzi do B erlina, z drugiój do m iasta „im ieniem H a m b u rg (p o p ra w S te ttin ), leżącego nad m orzem „ P ó łn o c n ćm (k tó re zw ykle B altyckiem zow ią).14 — T u oby­ dw aj podobno, ta k tłum acz jako i a u to r się mylą — ale nie pierw sza to pom yłka w ychw alonego w nauce T u rk a , k tó reg o b łęd ó w P . S ękow ski nie sta ra ł się ta k oczyw iście wytykać, jak to u d ru g ich P o sło w tu rec k ich zw ykł czynić; bo tćż i

8

*

11G nie m iał w istocie

dostatecznych do krytycznych u w ag nad

Polską i tłu m aczeń zarazem p rzedm io tó w . V. Coli. k. 2 49 w . 9. „ P rze z co B reslau posiada bardzo „je st sk ład em ta k różnych to w a ró w jak „szczególniej ro g a te g o b y d ła , k tó re tu „z W ołoszczyzny, M ultan i A k crm an u ,

zyskowny h a n d e l, i pło d ó w surow ych, a nayprzód prow adzą a k tó re się stad d o -

„p iero na w szystkie stro n y N iem iec rozchodzą.14 — T o je st w yrażenie zbyt ogólne — im ienia zaś P olski n ie raczy ł i w spom nieć nasz słaby i stronny D ro g o m an . V. Coli. k. 2 49 w. 15. „T a k znakom ite korzyści czynią to m iasto je d n ć m z n ay „handlow nieyszych tw ierd z K ró lestw a, i nie w iem czy pod „tóm i w zględam i inne k tó rek o lw iek w P ru ssiech iść może „z niem w poró w n an ie.44 — O statn ich trzech w ierszy nie m a zu p ełn ie w te k ście — w pozostałych zaś je s t w ielka p rzesada i zły ro zb ió r gram inatyczny tu rec k ieg o języ k a; al­ bow iem tyle nie m ów ią w yrazy: 3 B r a s ła w zatóm pod w z g lę d e m w ielkich użytków je s t n a j h a n d l o w n i e j s z e m w tym kraju m ia s te m , i najznakomitszćm razem we względzie mocy i obronności. V. Coli. k. 2 49 w. 26. „O puściw szy F ra n k fo rt, skąd się poczyna g ranica B ra n „d e b u rg sk ieg o S andzaku, czw arteg o dnia przybyłem w o k o „lice B erlina, gdziem około tygodnia p o św ięcił na w ypoczy­ n e k po znojach podróży, w roskosznym dom u w ieyskim , „leżącym na b rzeg u p ew n e g o jezio ra 44 — P . Sękow ski nie od d ał w iern ie w yrazu wl quiescere, requiescere, w ia­ dom o że dziesiąta form a koniugacyi w arab sk im języku ozna­ cza zaw sze ż ą d z ę w y p e ł n i e n i a c z e g o k o l w i e k ; więc. nie m ożna było p o w ied zieć, chociaż złą Polszczyzną „gdziem około tygodnia pośw ięcił na w ypoczynek po znojach i t. d .44

117 ale ty lk o : „gdziem żądał w ypocząć." — D alćj nie rozdzielił P. Sękow ski przyzw oicie na przestan k i ry m o w e sło w a : n u zu l, descendere, vu su l, perven irc, duchul, in trare, in g red i, a do których w szczególności odnosić p o ­ trz e b a znajdujące się a/, na końcu całego okresu sło w o p o ­ o łm u szd y r, b y l i — o p u ścił znow u z n ie siłk o w e w iadom ości w yraz jS'o akden yz, B i a ł e m o r z e , co P o ­ se ł tu re c k i w ytłum aczył tu dosłow nie z niem ieckiego języka W eisen See, bo ta nazw a m iejsca tam isto tn ie i dziś istnieje. V. Coli. 251 w . 5. „B erlin , stolica K róla B ran d e b u rg sk ieg o , k tó ra n ie m a „ w tych stronach ró w n e g o sobie m ia sta , co do piękności i „blasku,' z jednej stro n y je s t opasana rze k ą, ze trzech zaś „innych, lekkim ceglanym m u re m ." — T en w yraz n olus, nie m oże nigdy znaczyć „co do piękności i b la sk u " — w yraz zaś

m ur

leciuchny,

w ielkie tu m a

znaczenie w myśli au to ra tu re c k ie g o — m oże i „ m u r ceg lan y " ja k dodaje P . S ękow ski, bo n atu ra ln a w E u ro p ie ; P o seł je d n ak m iał tu na skość m u ru m iasta B erlina, z przyczyny, że on

on oznaczać to je s t rzecz u w ad ze w ą na w schodzie

przyw ykł w idzieć m ury o kropnie szerokie, je d n ak bez użytku, gdyż w szędzie w gruzach a nie w dobrym stanie się znaj­ dują. O d c z te re c h do sześciu arszynów m ieli zwyczaj sta­ w iania m u ru g ru b e g o , Iecż nie T u rcy ale G recy po m iastach na całym L ew au cie, który bez dozoru i pieczy poszczuplił się z w iekiem , pokruszył, p o ro zw alał, i dziś sterczy ja k n a­ jeżone i oddzielne skały, M iasto K o n ie/i, chociaż tak w ażne niegdyś z położenia sw ojego, a zarazem piękne i m iłe, bo przerzyna i zagradza niby obszar płaszczyzny, która rozpościera się m iędzy dw om a g ałęziam i g ó r T au ru s, u padło dziś do szczętu tak, że lud o p u ścił tak o w e po większój części; nie m ieszka ju ż w sam em m ieście, ale pod częściami mu r u za m iastem na m ogiłkach, i to w barakach chróstem , gałęziam i i gliną oblepionych. — O d w ieczne zaś m ury i pałac dynastyi S cldzuków stoją tam że pustkam i, częścią już pow alone,

częścią w alące s i ę ;

bo nie

było od daw na i dziś nie ma dobroczynnej dla nich r e k i.— P osągi białego m a rm u ru sterczą tam po w iększej części w y­ szczerbione, i to na um yślnie, jako oznaka zem sty n ad m a rtw em i dziełam i G iaurów . — G rom ada o słó w w yszła tu r a ­ zu p e w n e g o , i to nie ta k daw no tem u , z H arem em Paszy na przechadzkę, pod m iły cień błon pięknych; trafem p o ­ tk n ę ło się w bram ie to niezg rab n e zw ie rz ę , a otulona od n óg do głow y m atro n a spadła z o sła, i ciężko się na n ie gładkim p o ran iła bruku. — „P o sąg b y ł te m u przyczyną — „krzyknęli g o rliw i służalce, co ow o tu stoi przy b ra m ie !“ i w rzeczy sam ej, Jow isz w całej postaw ie olbrzym iego czło­ w ieka, u tra c ił w .t e n m om ent g ło w ę , bo tak ro zg n iew an y n akazał Pasza! — znalazłem ja tak o w ą w ro k u 1840 ju ż w błocie o podał od k adłuba stojąceg o , i obok niego p o ło ­ żyłem . — Z pom iędzy m nogich napisów arabskich, k tó re zdobiły niegdyś m ury bram m iasta K onieh i zarazem pałace, je d e n tu dla przykładu i rzadkości um ieszczam y:

O

bJ m i

l

I

_}

^LŁlLwJl

2 C ą J l\J

Kj L«-Xaw „N ajpotężniejszy S u łta n , ozdoba św iata i re lig ii, A b u „fath K ejkobad syn K ćjc h o sru , w spółw ładnący z księciem „(C halifem ) p raw ow iernych M uzułm anów ! — J a pokorny i „p o kutny za grzechy m oje słu g a A ttabój, ukończyłem z p o le­ c e n i a najpotężniejszego m ojego P an a staw ien ie tych m u ró w „ ro k u G18 hidźry.“ — (J. C. 1221). L ecz nie je d n o to tylko m iasto ma o p ad łe m ury, po­ siadają takow e M arasz, M osul, D iarb ek ir, H ale b , D am as, D zebli (Biblos), T ra b u lu s, B e jru t, Sajda (Sydon), A k k a (T y r), K ajl’a , Jo p p e (Jaffa), D am ieta, R ozeta, A lex an d ry a, sło w em w szystkie tu m iasta już to w ielkie ju ż i m a łe up ad ły , i zdają się prosie przechodnia, aby je podźw ignąć raczył z u p ad k u ; T urcy je d n a k nie zw ażają na to w szystko — sam zaś K o n ­ stantynopol nie lepszą pod ich zarządem odbija o k azałością:

119 miasto to jest z położenia swojego obronnćm , bo usadowio­ ne w trójkąt i otoczone z dwóch stron razem wodam i; władzcy zaś Bizantyjscy, opasawszy takow e do tego jeszcze od strony wody m urem pojedynczym T grubym i fundamen­ talnym, wyciągnęli z strony lądu ściany potrójne, z których pierwsza wznosi się przeszło na stóp dw adzieścia; drugie zaś dwie są mniejsze i ośmnaście stóp od siebie odlegle. — Nadto przed pierwszym m urem , na kilka sążni od pola, znajdowała się niegdyś głęboka kopanica; lecz dziś je st ona już sucha, zaszła mocno m ułem , obrosła drzewami figow em i, i ogród warzywny w sobie mieści. — Z pomiędzy mnogich bram te ­ go miasta, które po większej części już dziś są podpsute i zaniedbane, a których wyłomy same naturalne, znów od strony wody bramy, chociaż tylko dla płazów tw orzą, wy­ mienić tu muszę głów ne od strony lądu. — Bok trzeci trój­ kątnego tego miasta, stanowi długą linią potrójnego, jak po­ wiedziałem , m uru, na którym mchem obrosła barw a i świeży kolor wskazują tak dawną jak i nowszą mularza pracę, silą­ cego się utrzymać formę starości. Pierw sza tam brama od strony północno-w schodniój na­ zywa się B a la t kapusu: była to dawniej P o rta palation, gdzie w letniem mieszkaniu żyli Cesarze Greccy. Turcy na­ zywają ten pałac Tekiur mahale, w którym i przy którym pozwolono dziś żyć biednjm żydom, co jest przyczyną steku wszelkiego brudu. — Podług podań kronik tureckich z te ­ go to w łaśnie pałacu m iał wybicdz z orężem w ręku osta­ tni im perator w czasie oblężenia — gdzie, obskoczony od tłum ów muzułmańskich, potykał sią mężnie i długo, jak pro­ sty żołnierz, zagrzewając upadłe na siłach i m ęstwie ostatki półków swoich — i poległ nakoniec pod ciosem prostego żołnierza, imieniem E z e b , który dziś jeszcze w e wielkićm je st u T urków poszanowaniu. — Po zdobyciu miasta szukali długo i bez przestanku okrutni zwycięzcy zwłok Cesarza, osobliwie w tych miejscach, gdzie srogiego odporu doznaw ali; a znalazłszy w przepysznem odzieniu kadłub tylko krw ią zbroczony, porwali takowy, i niezliczonych, nadludzkich okru­ cieństw i zemsty nad m artw em dopuszczali się ciałem —

120 lecz czy to było ciało Im p c ra to rsk ie , lub kogo innego z przy­ bocznych jego osób, to je s t w ątp liw em — bo gdy odcięta i zaniesiona gdzieś daleko od reszty ciała g ło w a, tru d n o z kad łu b u poznać człow ieka, a tern bardziej nieprzyjacielow i. D ru g a bra m a od lądu nazyw a się E d y r n e k a p u su , to je st A dryanopolska, daw niej P oliandra. T rzecia : Top Icapu, niegdyś, ś. R om ana. C zw a rta : M ew lan a je n i k a p u su , — tu to cudem o ca­ lał od niszczących rąk tureck ich następny napis, który w g ę­ stw inie bujnych gałęzi kasztanów ukrytym się zn ajd u je: - „T h eodosii ju s s is gem ino nec mense p era clo C onstantinus ovan s haec m oenia firm a locavit, lam cilo tam stabilem P allas v ix conderet arcem Piąta bram a

je s t tak z w a n a: J ed y -k u le , t. j. zam ek o

siedm iu w ieżach — T u to była daw niej b ram a zło ta, k tó rą T eodosyusz, po odniesionem zw ycięztw ic nad M axym em , w y staw ił; dziś zaś to m iejsce tylko dw a niew ielkie slupy m arm u ru b ia łe g o , w cielone do o g ro d u pro stćj chałupy ozna­ cz ają— lam m ocno nadpsuty taki je st n ap is: „T heodosius decoral p o s t fa ta ty ra n n i au rea secla gerit q u ip o r la m co n stru it a u r o — S u łtan M ohem m ed zdobyw ca K o nstantyno­ pola przykazał tę bram ę zam urow ać, a w e w n ątrz p rzy m u ro w ac w ielkie ściany, i utw o rzy ł zam ek o siedm iu w ieżach, z których cztery ju ż dziś ru n ęły i uto n ęły w m orzu, trzy zaś sterczą jeszcze sam otnie bez zw iązku w całym tym obsarze — m iejsce to było daw niej w ięzieniem P o słó w zagranicznych i zarazem grobem w ielu ofiar niew innych. V. Coli. k. 25 1 . P an S ękow ski, objaśniając tu w przypisku rzek ę K i liadchana, pow iada o jakiejś drugiej pod nazw ą A li-B e j — być m o ż e, że ją ta k i nazyw ał kto k o lw iek ; je d n ak n iew ą­ tpliw ą je s t rzeczą, że ta dosyć spora rze k a pod czas w ezb rań w lecie p raw ie je s t sucha, w pada do Z ło te g o r o g u , t. j. do p o rtu K onstantynopola i nazyw ała się daw niej B a rb izes, a T u rc y ją dziś m ienią K ih adch an a, t. j. rzek ą p a p iern i, k tó ­ r a tam niegdyś exystow ała — F ra n k i zaś dają jej n az w ę: rzek a

121 w ó d słodkich. Jeszcze i d ru g i pom niejszy ruczaj m ożna, który podczas w ezb ran ia w pada do wyżćj nej rz e k i, który różni różnie nazyw ają, latem zaś n ie w ysycha. — O b szern a płaszczyzna łąk i m iłe zw abiły

tam

niegdyś

m nóstw o

tu w idzieć w spom nia­ ona z u p e ł­ p o w ietrze,

Jan czaró w na m ieszk an ie;

lecz dziś po w yrżnięciu onych, i dom y ich znikły. — R zeka K ih a d ch an a słynie dziś tylko m iejscem położenia sw ojego — i Kioszkiem *) S u łtan sk im , który się nazyw a G iu l-chan e, d o m r ó ż y , zkąd konstytucya T u rk o m była ogłoszoną — tu je s t zarazem m iejsce zgrom adzenia w szystkich p raw ie m ieszkań­ ców' K onstantynopola w czasie zabaw w iosennych, później zaś staje się i ta okolica pustą, dla zbyt zam kniętego m iędzy góram i p ow ietrza i nieznośnych u p ałó w słońca. V. Coli. k. 25 2 . w. 5. „A ulice

d o m am i,

tudzież

m nóstw em

m agazynów

i

„sk lep ó w , zapełnione zostały.“ — O ulicach nic a u to r tu r e ­ cki nie m ó w i; a w yrazy LTo 3 c jy o b u ju t w e d ek a kin y, oznaczają tylko d o m y i s k l e p y — gdyż i T u re k w ie­ dział to d o b rz e , że w m ie śc ie, a zw łaszcza E uropcjskiem , ulice być pow inny; bo są one i na w schodzie, chociaż krzy­ w e , w ąskie, z brukiem ja k B óg posiał; b ło tn iste , b ru d n e, czasem i nieżyw em p o k ry te zw ierzem ; gdyż jeżeli pies np. gdzieś zdechł, lub też go inne zagryzły z g ło d u , tam też na te m m iejscu i leży i leżeć m u s i, aż nie zgnije, lu b aż go nie zdepcą, ze trą, i rozniosą pod papuciam i, t. j. w ielkiem i i niezgrabnem i trzew ik am i; bo T urcy b u tó w nie noszą, prócz w czasie b ło ta g atu n ek kaloszy, i to p raw dziw ie z k o ń sk iemi podków kam i. — W pom niejszych m iastach na w schodzie są ulice czem ś nieznośnem dla E u ro p e jc z y k a !— śro d k iem prow adzi tam zazwyczaj k an ał, który służy za go ścin iec dla każdego — co tu w ięc zabijających w yziew ów , kiedy p rze­ szed ł tam tędy osieł lub w ielbłąd opakow any! — S m y rn a tak że w części T u re c k ie j; D am aszk, H alep i K on stantynopol

*) Kioszk znaczy dom ck letni.

i 22 n a w e t w niegórzystych m iejscach a przyległych w o d zie, ta kiem iż odory codzienne są przep ełn io n e. V. Coli. k. 2 5 2 w . 7. „C hcąc ile m ożności obeyść się w kraju bez przyw ozu „obcych to w aró w , założono tak że liczne rękodzielnie sukna, „ p łó c ie n , b ła w a tó w , narzędzi i sp rz ę tó w ; a ta k w krótkim „p rzeciąg u czasu, m iasto stało się ludnem , zam ożnóm i k w i„ tn ą c e m ." — D ość g ład k o tu się w y raził P . S ękow ski, lecz nie p o d łu g myśli au to ra tu rec k ieg o , bo te n nic n a w e t i nie w spom ina o tern — w yrazy zaś: ^ U j , s czo ka w e k u m a sz , s u k n o i b ł a w a t y , nie m ogły dać p ow odu do p o ­ w iedzenia „że m iasto stało się lu d n em , zam ożnem i k w itnącóm .“ V. Coli. k. 2 52 w . 12. „P o n ie w a ż płynąca tędy rzek a w olna je s t od w ezb rań i „w y le w ó w ; przeto m ieszkańcy mogli łacno dla swój przyje­ m n o ś c i i w ygody, ro zp ro w ad zić liczne kanały po dom ach, „ogrodach i rękodzielniach.“ — T u znów przesad a w stylu, na rac h u n ek T u rk a ; gdyż w yrazy s chane we baghcze, d o m i o g r ó d , nic oznaczały nigdy i nie oznacza­ ją „p rzy jem n o ści, w ygód i rę k o d z ie ł," gdyż o tem T u re k wyżój w spom niał. V. Coli, k. 2 5 2 w . 16. „ W id o k S p re i niezm iernie je s t żyw'y, czynny i zaym u„jący o k o ; albow iem łącząc się z jednój strony z O d rą , a „z drugiey w iodąc na rzekę pod H am b u rg iem p ły n ącą, daje „ ru c h i popęd ro zleg łem u handlow i. — M nóstw o lodzi i sta „ tk ó w je s t w nieustannym b ie g u : te z n u rtem rzek i, pędzą „k ra jo w e płody i zboża, od B reslau do H a m b u rg a ; ta m te „w stecznym popław em , idą ład o w n e z zagraniczncm i to w a „ ra m i: o w e nakoniec p row adzą do stolicy ro żn e p rzedm ioty „d ziennego spożycia." — U w ażając te n okres pod w zględem rozbioru gram m atyki tu rec k ićj, zaw iera on tylko bajkę, i to na dom ysł utw orzoną. — P an S ękow ski n ic m ając znow u

u

m

,

123 wyobrażenia o owych tureckich lodkach ^ czam i Mauna, opuścił je powtórnie — wyrazy s ujjJLS' J jJ K jU ł* ^ L & t 0 JjjLSjJ n a w y z ż y w n o ­ ś c i ą i r ó ż n e m i p r o d u k t a m i s nu j ą się w w i e r z c h i s pó d b e z u s t a n n i e * 1 nie znaczą nigdy tyle wyliczonych w potrójny sposób produktów, które może sig tam istotnie sprowadzają, ale tekst turecki nic o tern nie mówi. — W tej plątaninie powtórzył P, Sękowski dwa razy miasto H am burg, a opuścił bality szymali, m o r z e P ó ł n o c n e — pododawał nieistniejące i niepojęte rzeczy dla samego Turka, jako to: „różne przedmioty dziennego spożycia“ — tak właśnie jakby już w nocy jeść nie można. — Turcy owszem zwykli jadać w nocy przez cały miesiąc Ra­ mazan, uważając dzień cały, jako post wielki, a w ówczas nie dozwalają sobie ni szklanki wody, ni lulki tytuniu, wy­ jąwszy osoby schorzałe; którym nawet i w tym przypadku daje Prorok mocne przestrogi, by cierpieli głód z ufnością w Bogu, i nie narażali się na srogą karę jego, skoro im nie grozi niebezpieczeństwo — brzemiennym niewiastom zaś dozwala Prorok pokrzepiać siły kroplą wody i wonią kwiatów.

1if f il

JOlfl

V. Coli. k. 253 w. 3. u

„Seraj Królewski i ogromna zbrojownia wznoszą się nad „brzegiem rzeki; okolice miasta ubrane są w liczne ogrody, „sady, pałace, kioski, zwderzyńce, lub zajęte pod usiewy i „pola uprawne.*4 — P. Sękowski nie m iał tu uwagi na wy­ raz iczynde, w e ś r o d k u m i a s t a ; gdyż sady te i ogrody w mieście się znajdują i w okolicach tegoż, jak to sam autor turecki rozumie, powiedziawszy poprzednio, że mury miasta zajmując wielką przestrzeń, wskazują wiele pu­ stego miejsca, a zatćm być tam musiały i są ogrody — wyraz ten pochodzi od icz, interior pars, interitus — a ponieważ mowa tu o mieście, zatem litera ^ n un, poło­ żona przed przyimkiem cle, in , (czyli inaczej mówiąc po poimienniku, z przyczyny, że w tureckim języku przyimki nie przed, ale po imieniu się kładą) zastąpiła literę ^ jako zai-

•. 1

.J

mck dzierżawczy, a którą Turcy dowolnie piszą lub opu­ szczają. V. Coli. k. 253 w. 7. „ W roku hidzry 1174 (1750) woyska rossyjskie i nie­ m ie c k ie zajęły Berlin jedne po drugich, splądrow ały zbro­ jo w n ie i. gmachy K rólew skie, i okropne po sobie ślady „spustoszenia zostaw iły: przecież pomimo tey klęski, oby­ w a t e l e miasta i okolic przyszli znowu do pierwszych do­ s ta tk ó w , a czynnym przem ysłem i pracą zdołali w krótkim „czasie, nagrodzić i zatrzeć szkody, wyrządzone orężem nie­ p rzyjacielsk im .44 — W pośród mnogich dla okrasy stylu ni­ by tureckiego dodatków , opuścił Pan Sękowski wyrazy u jjJL o z ra b o w a w sz y n i e t y k a l n e d o b r a l u d u m i a s t a ; uw aga posła w tych słow ach była o w a , że dobra ludu są św iętę, nietykalne, oddane w zakład dla straży M onarsze; a więc zbrodnią jest rabow ać one, już jem u samemu, już też i wrogom. V. Coli. k. 253 w. IG. „K lim at Berlina jest dosyć umiarkowany; lud, w ogól­ n o ś c i, mocnego złożenia, a tak między mężczyznami, jak „ w płci niowieściey, wiele praw dziw ie pięknych i urodzi­ w y c h osób napotkać można“ — o wyrazach „w o g ó l n o ­ ś c i , i o m o c n e m z ł o ż e n i u 11 nic autor turecki nie mówi, bo w tekście musiałby był dodać: o i j S\ uzun bojłu, kałyn bojłu, um um en, a czego nieuczyn ił, aby kłam stw a niewyrzec. V. Coli. k. 254 w. 2. „Pokrycia domów, bardzo wyniosłe, podobne są do „przew róconych koryt z ostrym grzbietem , kryte pewnym „rodzajem dachów ki, i tak gruntow nie osadzone, że mogą „lat czterdzieści przetrw ać, bez obawy żadnego niebezpie­ c z e ń s tw a , jakieby upadek tak znacznego ciężaru m ógł za „sobą pociągnąć.41 — T u jest równie przesada: wyrażenie

125 „ b a rd z o

w y n i o s ł e 1* oznaczyłby T u rek wyrazami czok ju k s e k , a tego jednak nie natrafiamy w te ­ kście — o „ o s t r y c h g r z b ie ta c h * * także nie ma wzmianki; powiedziano tylko, że dachy są garbate jak koryta — n ieoddał dosłownie P. Sękowski wyrazu &suJl3 kałyndźe, s u t o , p r z y g r u b o , g r u b o w a t o — tego gatunku przysłówek utw orzony z przymiotnika ^ J ls Icatyn, crassus, przez doda­ nie przyrostka dźe, przybiera zawsze um iarkow ane zna­ czenie, i jest niby zdrobniałym — P. Sękowski dopuścił się przesady rów nie i przy wyrazie sJJlć ghaile, p r z y p a d e k , bo wyraz ten sam przez siebie je st mocny. — A utor tu re ­ cki powiedziawszy Ly> 0 ou.*v\JuLć w o l n e od p r z y p a d k u z a w a l e n i a s i ę , nie m ógł już więcćj pow ie­ dzieć; bo w yraził on te m , i pochwałę domom Europejskim i naganę wschodnim. — T u to domy drew niane tak stawiają słabo, z kruchych i ciężkich berw ion, bez kluczów ciesiel­ skich, to je st niewpuszczonych drzew em w drzew o, ale spo­ jonych tylko goździami, że gdy im przyjdzie stać pojedynczo, to z dwóch stron podpartem i być muszą ogromnemi drągami, aby nie upadły, bo widocznie się chwieją. — Na chaty zaś wiejskie Azyi, Syryi i E giptu żle jest patrzeć i zdała, a sen nie ujmie E uropejczyka, gdy mu w takowych koniecznie nocować wypadnie. — Ucięte od pnia na sążeń wysoko drzew o, lub też przeniesione z dala w tejże wielkości na m iejsce, gdzie chata ma stanąć, pokrywa się z w ierzchu w krzyż dwoma żerdziami — te spajają się po bokach słupkami — wierzch i boki okładają się chróstem — w ylepiają się zew nątrz i w e w nątrz gliną, a to już tworzy dom cały i gotowy — na którego szczycie zwykła sypiać drużyna, w środku zaś ojciec z familią, krow a, ciele, koń i barany— a dla w ielbłąda osobna i wyższa szopa się tworzy. — T a­ kowa jednak chata i szopa, jeśli są gęsto i suto poobrzucane gnojem bydła, to już znaczniejsze zajmują miejsce, i pospolicie lud m aw ia: że tam gospodarz żyje hojnie, gdyż i drzewo ma na opał, a toć przecież nie jest drzew em , lecz tylko wy­ schłym do opału gnojem.

12G V. Coll. k. 2 5 4 w. 8. „D la zachow ania m iasta od pożarów , każda ulica m a od „pięciu do dziesięciu stu d z ie n , opatrzonych pom pam i, do „ k tó ry c h należy po kilka beczek, osadzonych na w ózkach.— P . Sękow ski nie zrozum iał tu w yrazu arab sk ieg o tJolx> m a eda, qu o d p ra e te riit, qu o d sequitur, p ra eter, i o p u ścił takow y, k tó ry jeżeli się używ a w znaczeniu p rz e d im k a , kładzie się zaw sze po przypadku szóstym , a sło w o k tó re go poprzedza, pow inno się w ów czas tłum aczyć przez im iesłów osobliw y — z tej przyczyny o p uścił P . S ękow sk i i im ię odnoszące się do te g o w y ra z u , a położone w przypadku szóstym B e k c zy le ry n d e n , Stróże. — P o se ł tu rec k i u m ieścił tu to im ię w rap o rcie sw oim do S u łta n a niby iro n iczn ie; bo głos tych stróżów , przy ogólnym bezporząd k u pomiędzy T u rk am i, strasznym je s t dla ^każdego m ieszkańca K onstantynopola. — P om iędzy ciągłą w rzaw ą niezm iernej ilości psów , skoro tam da się słyszeć każdej nocy p raw ie donośne echo te g o stró ża : Jan gin w a r , p a ż a r ! każdy tru ch leje — nie ogląda się g d zie? ale pakuje sw e m anatki — zabiera on e — unosi i ucieka, nie w iedząc je d n a k , gdzie i ja k sw e rzeczy m a p rze­ chow ać. — Jak b y z k a rt u sta w io n e domy T u rk ó w , gdy się raz zapalą, to już w szystko p łonie i setniam i w popioły się zam ieniają. — T ułum ba, t. j. sik aw k a o g n io w a, nim się do­ niesie na p lecach , po górzystych, w ąskich i krętych uliczkach na m iejsce p o żaru , to i tu ż natychm iast p o w ra ca ; gdyż przy ro zp o strz en io n jc h w ybuchach ognia, i w yschłych pom pach, z d a­ leka donoszona w iadram i w o d a i tak o w a sikaw ka, m ało tam pom agają. P an Sękow ski nie zrozum iał także w yrazó w k iza k ły ficzy ła r, b e c z k i n a s a n i a c h — T u rcy chcąc ozna­ czyć w ó z, pow iadają A raba. — W y ra z k iza k ły, pochodzi od ^ \ j ż k y z a k , s a n i e ; _jJ ły jest p rz y ro ste k , nadający znacze­ nie sztuki i rzem io sła, np. o t a t, k o ń , a tły , k a w a l e r z y s t a — T u rcy , K u rdy i T u rk o m an ie nazyw ają K am czadałó w K y z a ld y a dam lar, l u d z i e n a s a n i a c h , t . j . n a ł y ­ ż w a c h , i ztąd niechybnie u tw o rzy ło się imię K o z a k .

127 V. Coll. k. 255 w. 7. „Niepoham ow any dostatniejszch mieszkańców zapęd do „kupowania tych zbytkowych ozdób, wyprowadził z kraju „ogrom ne pieniądze; przeto Król zabronił dzisiaj przywozu „Saskićy porcellany. — P. Sękowski nie pojął tu wyrazów isyiL (jJiopOś! akczelery d y sza ry gitm cmek iczun, b y p i e n i ą d z e n i e w y c h o d z i ł y z k r a j u , i dla tego zastąpił one powieścią, o ogromnem z kraju w y ­ prow ad za n iu pieniędzy. Spraw iedliw ie dziwi się tu wyżej P o seł tu reck i, że je ­ den kubek porcellanowy, tak drogo płacą F ra n k i; bo też T u r­ cy nie przywykli do togo jeszcze — u nich rękodzieła prze­ pychu nic exystują i nic exystowaly nigdy — co mówię, oni i najpotrzebniejszych rękodzieł nie znają w kraju swoim. — Turcy lubią pić wodę nad m iarę, więc potrzebują kubków do teg o : w D ardanelach robią takow e już od w ieków , i ztąd przybrało to miejsce w tureckim języku nazw ę: czanak ke’le, t. j. t w i e r d z a g a r n k ó w , d z b a n k ó w . Miasto D a m ieta jest drugą tego gatunku fabryką na cały E g ip t; z tą tylko ró ­ żnicą, że tu kubki i dzbanki są delikatne, przejrzyste niby i dziurkow ate, co w dziwnej świeżości utrzym uje zawsze wo­ dę: glina zaś zmieszana na pół z m ułem Nil u, jest tego po­ wodem. — Turcy lubią takoż i pluskać się w wodzie i dla tego potrzebują p esztym ałów , t. j. gatunek długich i szero­ kich ręczników, którem i okrywają biodra swoje, bo tych nie obnażają nigdy naw et i przy n aj po u fałsz ej przysłudze, gdyż tego im Koran nie dozwala. Takie to pesztymały robią się w Sałonice i słyną na całym wschodzie — są one zazwyczaj już białe, już kolorowe i jedw abiem przeszywane. Po umyciu się lubią Turcy długo i wygodnie wypoczy­ wać, potrzebują więc kilimków i kobierców, które oni na­ zywają sedzdziade — robią się zaś takowe w mieście Uszak w Anatolii, i słyną nie tylko w Turcyi ale i w Europie — W e łn a długa i wyborna, i woda zarazem dziwnej natury, bo nie dozwalająca płow ić się kolorom, chociażby i na słońcu długo wystawionemi były, służą im za nieprzebrany m ateryał. — Skóry owcze i kóz skupują się tam po całym kraju

128 i dowożą się nad rzekę O ront, której woda dozwala wyra­ biać najdoskonalsze safiany w świecie. — Materye półjedwabne i całkiem jedw abne wyrabiają się tylko w mieście Brusa, pod górą Olimpu, i to dziwnie prostym sposobem i zrę­ cznością — m aterye zaś w ełniane i tym podobne, dostarcza częściowo miasto Damaszek i H alep — K onstantynopol sam nie posiada żadnej fabryki, prócz lulek glinianych, zwanych stam butkam i, których i Adryanopol mnogo Europie dostarcza; ta jednak stolica Bizantyńska mieści w sobie każdego gatun­ ku m ateryały i produkta rękodzieł, gdyż ją wschód i E u ro ­ pa zamożnie w takow e zaopatrzają, już to morzem, już lą­ dem ; a gdzie miasto Skutary służy jakby rynek ogólny, które dla tego w dawniejszych wiekach nosiło imię Cliryzopolis— i tam to ciągłe transporta w ielbłądami przychodzą bezustannie, i rozchodzą się znowu w głąb Azyi z darami przemysłu Europy. V. Coli. k. 255 w. 14. „Lecz jeśli rękodzieła krajowe opatrują dziś do pew ne„go stopnia potrzeby mieszkańców, zawsze jednakże Prussy „nie obejdą się w w ielu względach bez pomocy ościennego „przyw ozu/4 — Trafna to myśl, lecz jest ona tylko utworem Pana Sękow skiego, bo tekst turecki nic podobnego nie za­ w iera. — V. Coli. k. 255 w. 23, „K ról chcąc uniknąć prześladowczego w zroku Posłów „przebywających w stolicy, którzy niezmordowanie śledzą „wszystkie jego czynności, kroki i zamysły; zwykł pospolicie „mieszkać w P otsdam ie.44 — T u wielka je st przesada, bo następne wyrazy nie oznaczają tego: olAJL*L>j (jJlcL iL l j-śd-yi z p r z c z y n y n a ­ t ł o k u P o s ł ó w a r a z e m i z b oj a ż n i , b y ci n i e ś l e d z i l i d z i e ł j e g o i t. d. — P. Sękowski zaś dodawszy tyle słów nie znajdujących się w tekście tureckim , opuścił następne: kx± J '\ englene geldygy ja z y łm y s z d y r , a

12!) jeśli kiedy

p o w ró c ił na m o m e n t

zabawić,

to już

piszą o tóm. W id o cz n ie sta ra ł się P. S ękow ski w ystaw ić nam przez sw e w yrażenie P o sła tu rec k ieg o , jako znacznego polityka, a k tó rem u i nie śn iło się n a w e t, by m iał kiedy pom yśleć o polityce, a tern bardziej jeszcze o niej pisać, sądząc: „o n ie­ zm ordow anej przebiegłości cudzoziem skich P osłó w .“ — Ju ż ośm dziesiąt la t upływ a z g ó r ą , kiedy te k st te n tu rec k i był pisany — w ow ym jednak czasie ta k jeszcze m ocno m ozga­ mi T u rk ó w gru b y przesąd i nienaw iść ku F ra n k o m G iaurom w ład a ły , że byłby to praw d ziw y fenom en, gdyby k to k o lw iek z nich politykę E u ro p e jsk ą pojąć był w stanie — oni ani starali się o t o , przez obeznanie się z E uropejskicm i językam i. T u rc y uw ażali zaw sze i dziś jeszcze uw ażają za najlepszych ludzi P o słó w zagranicznych, gdyż oni nigdy nie z ni mi , ale tylko z D rogom anam i ro d u G rek ó w P c ro tó w mieli i m ają do czynienia — z nim i to ujadali się bezu stan n ie, ujadają dziś jeszcze i czują, że są oszukiw anym i.— Z tćj plagi P ero ck ic h D ro g o m an ó w , je d n a tylko F ran cy a osw obodziła się dziś p ra ­ w ie zu p ełn ie — inne zaś państw a, a szczególnie R ossya nie zw ażając n a to , że ró w n ie dają jej się w znaki ci jć j p rze­ kupni służalce, pozw ala się przeto dobro w o ln ie niby oszuki­ w ać, bo ona ich p o trzeb u je dla dalszego celu sw o jeg o ; ona p atrzy cierpliw ie na t o , ja k gn ęb ią na jć j konto ła tw o w ie r­ nych T u rk ó w , nie w iedząc, że błądzi przez to : gdyż P eroci zabezpieczyw szy się raz w ładzą, nadużyw ają jćj m ocno, b o ­ gacą s i ę , pogrążają w nicość i klęskę zdatnych ludzi, których R ossya w sw ym in te resie na w schód d o sy ła, i w ład ają b ez­ k arn ie b e rłe m intryg D rogom ańskich. V. Coli. k. 2 5 5 w . 29. „M ieszkańcy są luterań sk ieg o obrządku, i jako żk o lw iek „dalecy od zaw ziętości i niepobłażania w przedm iocie w iary, „ a le poniew aż w kościołach nie m ają posągów i chełpią się „z w yznaw ania ścisłej jedności B oga; z tą d też dla katolików „n iep o ham ow aną karm ią nien aw iść; nieprzeczą także p ro ro ­ c t w a M u h am m ed a, ani się w stydzą

pow iadać, iżby zostali 9

„M uzułm anam i.'1— P. Sękowski zapędziwszy się w przesadzie, źle oddał następne wyrazy: ^ 1 ku.\ Lya her ne ka d a r dijaneti deghdegliesyndan m uberra iysaler, a c h o c i a ż w o l n y p r a w d a od w i e l u p r z e s ą ­ d ó w w r e l i g i i — słowa zaś posiłkowego o łu ru z, nie pojął, gdyż oddał takow e w czasie przyszłym w arunko­ wym w ówczas, kiedy ono oznacza czas teraźniejszy Po­ seł turecki ani naw et tu pom yślał, że L uteranie chcą być Mu z u ł ma n a mi — obraził się ow szem , że i oni wyznają niby jedynego Boga, chociaż są Luteranam i, i tak go pojmują, jak Turcy go zwykli pojmować. — Nadto P. Sękowski wyraża gniew swój w przypisku, że pisarze Europejscy wierzyli i głosili w pismach swoich nie zbyt dalekie chęci Muzułma­ nów dla wiary chrześciańskiej. — Nie czytał on, jak się zdaje, hisloryi M ogołów i pism Misionarzy religii naszej, i żył mało zarazem wspólnie z M uzułm anam i, bo nie byłby tak stano­ wczo o nich sądził. — Praw da, że wielka ciemnota i niema­ łe przesądy trzym ały ten naród i dziś jeszcze trzymają w okowach dzikości z bezrządu pochodzących — lecz Bóg wszechmocnością swoją tak w iele prawdy dał poznać na wschodzie przez Syna swojego, i przez prawdziwych i dziś jego A postołów , że dogodnego tylko czasu oczekiwać po­ trzeba — zręczności rozpostrzenienia szkół dla naszej wia­ ry — ogólnego pokoju dla łatwiejszego tam przystępu i życia ludziom praw dziw ego znaczenia, a w iara Chrystusa Pana weźmie i na w schodzie górę i tryumfować będzie. — Gdyby nie zbyt bliskie sąsiedztwo G reków , i nie zbyt zarazem wi­ doczne przesądy i bałw ochw alstwo w ich w ierze — gdyby, mówię, nie zbyt wielkie zamiłowanie w pieniędzach i roskoszy cielesnej (sądząc szczególnie o tćm podług życia Bi­ skupów7 greckich jerozolimskich, i mieszkańców dwudziestu czterech m onasterów na górze Athos), to już dawno i Mu­ zułmanie byliby się w swym zachwiali uporze, a stali się moralniejszymi i stalszymi w przedsięwzięciach, i skłonniejszymi dla prawdziwszego św iatła religii Chrystusa. — W ia ­ domo, że nie ma ogólnie dla podróżujących gościnnych do­ mów7 na w schodzie; nie je st więc osobliwą spotkać naw et

131

w samej Jerozolim ie w domie osobnym przy klasztorze terra Santa, już to G reka podróżnego już i M uzułmana zarazem, zwłaszcza dziś, gdy są ubrani w strój Europejski wojenni Turcy — a to jedynie z przyczyny, że tam bezinteresow nie i bez wyjątku stanu i religii znajduje człowiek każdy na dni dziesięć bezpłatny dla siebie przytułek, pokarm i usługę. — „Bóg ci zapłać4' mawiają tam Kapucyni do podróżnego, je ­ śli im ten coś za to wynagrodzi — za dłuższy zaś pobyt trzeba płacić m iernie i spraw iedliw ie. — „ I na cóż tobie w ieprzow e mięso" -— rzekłem do M uzułm ana w Palestynie — „m ógł sobie nie jeść nasz P rorok i lud jego ciemny, odrzekł mi — lecz to mięso mię karmi z żoną i nie szkodzi nam bynajm niej, jak przekonali mię o tóm P a try -k a tu lik i — ja im uw ierzyłem , i dziś mocno w ierzę, bo oni są bezintere­ sowni, bo od nich i ja i w ielu moich braci M uzułm anów jałm użnę i w ostateczności wsparcie otrzymujemy.4' — Był to m o łła w Jafie — człowiek prosty, lecz ze zdrowym rozsądkiem. — Takich M uzułm anów i z podobnem przeko­ naniem je st bardzo w iele na wschodzie. — Poniew aż zaś dziki rujnują tam w stadach pola i ogrody fellachów (rolni­ ków), zabijano więc, gdy się dostawiło mieszkańcom prochu i broni, bo z tego ich rząd Egipski ogołocił, takow e dziesią­ tkami w czasie jednćj godziny: brano co lepszego, gorsze zaś rzucano na los hyjenom, i karmiono tam i mnie z są­ siadam i, i m ołłę razem z prawdziwymi jego przyjaciółmi mięsem dzików. O dobrych uczynkach Chrześcian tak są mocno przekonani M uzułm anie, że do św iadectw a ich używają, a przeciwnie unikają Greków. — Chcąc oni prze­ konać kogokolwiek m ow ą, że to lub owo je st niepodobną rzeczą do w iary „to prawda g reck a" zwykli mawiać. — Mu­ zułmanie nie przeczą bynajmniej świętości Jezusa i Matki jego, którą nazywają M erjem ; dow odem tego je s t: że ile razy znajdują się, choćby i najfanatyczniejsi na górze Oliwnej w Jerozolim ie, to na owym z wyrytą stopą kamieniu, z kąd Chrystus w Niebo miał wstąpić, odbywają swój N a m a z, t. j. już przysiadają, stoją, już i klęczą dla ukończenia jednćj z ich

9*

132 pięciu m odlitw dziennych, skoro ich tam pora do modlitwy zaskoczy. V. Col. k. 2 6 7 w. 1. „P oniew ażeśm y wspom nieli wyżćy o zawojowaniu S lą „ska przez Króla Brandeburgskiego; nie od rzeczy w ięc będzie „przydać tu niektóre ogólne uw agi nad w ypadkióm , tak „głośnym za dni naszych, tym bardziej, że ten przedmiot ja „sno tłum aczy politykę te g o w ładcy.44 — To w jraził P. S ę­ kowski zbyt ogólnie i bez uwagi na wyrazy óLs i J** i Sandzak S zląsk a, który był n i e d a w n e m i czasy placem p a­ s o w a n i a się, bojó w, i o s n o w ą razem w i e l u w tym kraju w i d o k ó w

— o polityce zaś uie ma tu w zm ianki.— V. Coli. k. 2 6 7 w . 6.

„N im Anatolia i Rumilija stały się siedliskiem M uzuł­ m a n ó w i posadą ogrom nego m ocarstwa; z r az u panowanie „w yzn aw ców wiary wybranego Proroka ścieśnione było obrę­ b a m i Syryi i Egiptu. nic nie m ó w i, bo tego i go nazywa tylko rokiem najwyższym, s t k i c h , t. j. że i przed św ie c ie , i po nim rów nic niby dalsze pojawienie się

Tekst turecki o wybraniu proroka Muzułmanin nie pojm ował — on D ze n a b y chatem ijet, p r o ­ pieczęcią proroków w szy ­ nim nie byli wyżsi nad niego na nie będą — bo on zapieczętował proroków i proroctw'.

V. Coli. k. 2 6 7 w . 11. „A le z czasem , różni bohaterowie Islamu, pałający p ię„kną gorliw ością o rozkrzew ienie nauki N iew ątpliw ej Księgi, „i żądzą szlachetnej sław y przejęci, odsunęli daleko zakres „sw ych podbojów i ogrom ne państwa do krajów praw ow ier­ nych w cielili.44 — W wymienionym okresie jest wielka prze­ s a d a — a ta powstała jedynie z nieuwagi na spadkowe słow a rymowej prozy, a szczególnie na: bellum gerere contra infideles — j>Lj! j ^IiAas! p ro d u ce re, alleg a re,

in

m edium

133 proferre — o niewątpliwej zaś Księdze ckiemu posłow i.

ani się śniło ture­

V. Coli. k. 2 6 8 w. 7. W pierwszej połow ie X. (XVI.) w ieku Selim i S iu ley„mim, Osmańscy S u łta n o w ie, przez różne zdobycia rozsze­ r z y li granice sw ey dziedziny, i chw alebnie walczyli przeciw „Ism aiłow i Sofi, który kacerskiemi błędami wi&rę Islamu b e „zecnie zarażał/* — Przesadne wymawianie imion tureckich wskazuje, że P. Sękowski jak źle czyta, tak i źle pojmuje ten ję z y k —• nadto, źle tu odniósł słow a: + hj p o j a w i ł y s i ę ś w i e t n e — albowiem porządek gram matyld odnosi one do wszystkich w ym ienionych dynastyi, a nie zaś tylko do panowania S ułtanów Sułejmana i Selim a; chociaż praw da, Szah Ismail Soli był pokonany wojskami Osmańskiemi w roku 1514. — Przez słow a: ojców w ia ry , rozumie

tu

P o se ł

towarzyszów

broni sam ego Proroka; a

tymi byli: A li, zięć M ohemmeda — A bubekr, M o a w ia , w róg i morderca A lego — O m ar i d ia le d , którego pysznie w y­ stawiony grób w m ieście H om s i dziś zostaje w wielkiem poszanowaniu, i zwiedzanym bywa ciągle od pokłon czynią­ cych M uzułm anów. Ilesm i Ahm ed Efendy zajął tu zbyt ogólnie latami wspom nione dynasty c. — K w itnące państwo C halifów , wraz z ich władzą duchowną i św ieck ą, nazwać się może pano­ w anie ( 1 7 0 — roku h id ź r y — J. C. 7 8 6 ) Harunalraszyda — bo A z y a , Afryka i Arabia u legały ich w ła d zy ; ale słaba Proroka wiara nie pociągnęła z razu na ślepo wszystkich za sw em i prawidłami, rozdwoiła ow szem um ysły, rodziła sekty i m nogie korany, gdyż tych już kilkanaście i oryginałów niby spalić kazał Chalif Omar hidźry 2 3 — J. C. 6 4 4 , oszczędzi­ wszy ów tylko jeden exem plarz, który Abubekr wraz po śm ierci M ohem m eda Proroka (1 1 — J C. 6 3 2 ) zebrał i św ięcie zachow ał — wyrządzona zaś owa niespraw iedliw ość familii A lego, odsunięciem jej od Chalifalu a wdarciem się nań linii Moawii (41 — J. C. 661), co w dalszym czasie ro­ zdw oiło Mohemmeduńską wiarę — mordy tuż św ieże

134

potem z w darciem się na tron linii Abbasydów (132 — J. C. 74!)), które sprawiły, że do Hiszpanii uciekł potomek M oaw i (138 — J. C. 755) i tam utrzymywał przez czas niejaki dalszą swą linię — wszystko to, mówię, skupione razem, było przyczyną, że ta obszerna budowa Chalifatu nie osnowana na dynastycznej, jedynej i zbawiennej potędze Proroka, bo ten synów nie m iał, w krótce drobnieć i kruszyć się poczęła.— Ibrahim A glab, rządca Afryki, otrząsł się pierwszy raz na zawsze z posłuszeństwa (184 — J. C. 800) Chalifowi; za­ łożył tam nową dynastyą, która srogo dała się w znaki nad­ brzeżnym naw et śródziem nego morza władzcom Europy — lecz w sto dwadzieścia lat później, legia i ona pod przemocą potomka Alego, imieniem Obeidalłah M ehdy, który dał po­ czątek dynastyi Imam ów Fatem yjskich, co zdobyła (3G2 — J. C. 072) E gipt, założyła Kair, oderw ała od Chalifatu wiele miast w Syryi, nienawidziła ich ciągle, i raniła ciężko Krzy­ żaków. — Chalifat Bagdacki stygnąć coraz bardziej w uczuciach wiary i w zapędach razem do boju za wiarę, począł niew ie­ ścieć, slabieć, i w samej stolicy swojej ujrzał w rogów w e własnych sługach sw oich, którym musiał uledz, przypuścić ich do w spólrządu, odstępując im swą władzę cywilną, a tym sposobem dynastya Buidów (322 — J. C. 033) tu w ładać poczęła. H orda turecka Seldzuków z ponad brzegów O xus w kro­ czyła (420 — J . C. 1037) do Persyi, zaw ładała nią i C halifatem, rozszerzyła się z czasem w Syryi, dała początek dy­ nastyi A ttabejów (521 — J. C. 1127) w Mosul; puściła la­ torośl aż do Konieh, i tam wpędziła w grób przeszło sześćkroć sto tysięcy Krzyżaków. — Horda druga z ponad K apczaku, idąc w ślad Seldzuków pod dowództwem O rtoka, za­ w ładała miastem Jeruzalem ( 4 8 4 — J. C. 1001); z kąd jego dzieci wypędzone potęgą dynastyi Fatemijskiej, uszły do M e­ zopotamii, i założyły tam dynastyą w D ziarbekir ( 4 0 8 — J. C. 1104) a razem i w Kejfa. — Nie długo potem, koczujący naród K urdystanu wydał na scenę św iata Selaheddyna. Ojciec jego mając znaczenie przy Attabejach w Syryi, podał mu

135 sposobność wejścia w służbę przy dw orze Fatem ijskim , gdzie Selaheddim w krótce wyniósł się rozum em swoim i cnotami do najwyższego stopnia w ładzy, osiadł na tronie E giptu (5G8 — J. C. 1172) pod nazwą dynastyi A ijubów , pogrom ił i zniszczył w ładzę A ttabejów *w S y n i, i był strasznym tam ­ że Krzyżaków nieprzyjacielem. W tychże czasach wzbijał się już do wielkiej potęgi Dzynghyzchan z hordami mogolskiemi — zabierał pod w ła ­ dzę swoję hordy tatarskie — nie szczędził nojmnićj krw i lu­ dzkiej — w ycinał wszystko przy braniu szturm em miast, oszczędzając tylko sposobną młodzież do boju i hoże dzie­ w ic e — najechał C h in y — ustalił tam (J. C. 1206) tron swój, i rozpostrzeniał na całym wschodzie w ładzę swoję. N edzm eddin, siódmy Sultan dynastyi A ijubów , nie prze­ widziawszy nieszczęścia dla siebie, kupił grom adę m ogolskich niewolników z K apczaku, i tron swój nimi otoczył — oni zaś zamordowawszy syna jego, zawładali państw em — w y­ wiedli nową dynastyą (6 4 8 — J. C. 1250) pod nazwą M cm luków (possessus) — stali się strasznymi dla księstw E uropej­ skich w Syryi — nie szczędzili krw i własnej m orderstw em pomiędzy sobą — i tyranizowali okropnie aż do czasu, kiedy Sułtan Selim zniszczył ich do szczętu (023 — J. C. 1517) i zagarnął cały E g ip t pod swoją władzę. W śró d tych mnogich m ocarstw Muzułmańskich, potw o­ rzyła słabość Chalifatu jeszcze i inne drobne dynastye, i le­ gła w końcu sama pod przemocą H u la g u , wnuka D z y n g y zch a n a ; bo ten wnuk jego godny zaw ładał całą Azyą, i dał początek dynastyi swojej (657 — J C. 1258) w Bagda­ dzie. Ale i w Syryi poczęła jeszcze odnoga tychże Chalitów Abbasydskićj linii istnieć, którćj •Sułtan M emluków im ie­ niem liejb a rs (659 — J. C. 1261) dał znaczenie, lecz praw ie m artw e. C zuczy, stryj H ulagu, a syn Dzinghyzchana aż do ow e­ go czasu już splondrował E uropę, i żył w potomkach sw o­ ich nad W o łg ą w nowein rów nie (624 — J. C. 1226) pań­ s k i e — lecz ciągły przelew krwi iudzkiój i bezrząd razem zniszczyły z czasem i te wszystkie dynastye, a dały szczep

130 nowćj dynastyi Osmańskiej w Brusa (700 — J. C. 1320), i w E uropie roku narodzenia Chrystusa 1 4 5 3 , 20 Maja. Ze istniały wszystkie te dynastye w stanie potęgi, bo­ gactw i świetności, wskazują nam ich piękne monety, za­ chowane do dziś dnia od nielitościwego zębu wieków. H u lagidzi wyobrażali na swoich monetach różne zw ierzęta, a szczególnie zające, lwy i lisy — toż samo spostrzegamy i na m onetach obszernego niegdy ś państwa Polskiego ze znalezionych dziś skarbów, przechowanych w ziemi tak nazwanój P ełczyska pod Krakowem. Persya, brocząc się często krwią własną, ujrzała także napad nowy M ogołów pod dowództwem (771 — J. C. 13GJ>) Tym urlcnga — dawna zaś owa kłótnia M uzułmanów o po­ krzywdzenie A lego, dopiero utw orzyła tu wielkie rozdw oje­ nie wiary — dała Persom nazwę S zy it (wielbiciel Alego), a Osmanom Sunny (wyznawcy dawnej czystej w iary), co poróżniło M uzułmanów do tego stopnia, że u T urków na oznaczenie dziś człow ieka głupiego, mówi się Adzem y, Pers, a przeciw nie u P ersów , by oznaczyć złodzieja i rozbójnika, mówią: Turk, Turek. — To rozdwojenie zapewne utworzyło dynastyą Sofi w Persyi, której Szali Ismail (9 0 6 — J.C . 1500) ze stanu niskiego pochodzący, wzniósł się pierwszy na tron. V. Coli. k. 269 w. 10. „D opiero za dni naszych, nie dalćj jak przed trzydziestą „laty, powodzeniem broni i przedsiębiorącym umysłem wznie­ ś l i się nad współczesnych M ir-W eys i N a d y r-S za h , zna­ m ie n ic i wojownicy, którzy się ze szczupłemi środkami tar­ g n ę li śmiało ogromnych zamiarów, i na obszerniejszej posa­ d z i e swe panowanie ugruntow ać chcieli.“ — W tym okre­ sie P. Sękowski nie pojął głównych punktów gram m atycznych; powinien był uważać, iż na w yrazie: m ysyllu sim ilis, zawisła, wraz po przypadku pierw szym , całkow ita myśl dalsza autora tureckiego, który wspom niał tu umyślnie tych dwóch ludzi dla poniżenia ówczesnej polityki w P ru ­ sach. — Mir- W eys, rodem z A fganistanu, m orderstw em tyl­ ko w zniósł się do znacznej siły w Kandehar roku hidźry

137 1121 — J. C. 1709. — N a d y r-sza h , urodzony w Chorasanie w stanic prostym, słynął w prost rozbojem w całym kraju po znaczniejszych traktach — a wezwany do obrony ojczyzny od napadu Afganów, Moskali i T urków , odznaczył się m ężnie— odpędził tych w rogów — zadał srogą klęskę T urkom i w darł się na tron (114!) — J. C. 1730) perski. V. Coli. k. 269 w. 21. „Obraw szy sobie za praw idło, że dobrym rządem, ści„śle wyrachowanem i środkami, tudzież wielkim umysłem, do­ c i ą ć można najrozleglejszych zamiarów, ten w ładca powziął „myśl wspaniałą lecz niebezpieczną, zostania panem Niemiec „i Alemanii, a może naw et zawładania większą częścią E u ro „py. — Tym sposobem, opanow ał najprzód Sandzak Szląski, „bogatą i piękną krainę: a co większa, rów ną w obszarze „dawnój jego dziedzinie, B randeburgow i: następnie zwrócił „sw e widoki na Saxonię, i dręczony tą nową żądzą, już się „kilkakrotnie m ierzył ze swymi przeciwnikami, odniósł czą­ s tk o w e zwycięstwa, i strasznym w Niemczech pozostał.41— T u jest wielka przesada; P. Sękowski nie dawszy uwagi na rozbiór gramatyczny, nie oddał zupełnie wyrazów tureckich, i ogólnym tylko a historycznem opowiadaniem zastąpił myśl całą Posła. — W yrażenia zaś: „ P r a w i d ł a F r y d e r y k a , d o b r e .g o r z ą d u , ściśle w y r a c h o w a n y c h i g r u n ­ t o w n y c h ś r o d k ó w , t u d z i e ż w i e l k i e g o r o z u m u , 44 wcale nie zawierają wyrazy: s postępując szczególnym sobie ułożonym planem i rozumem. V. Coli. k. 270 w. 7. „T ak więc przenikać m ożna, że co dotąd widziano po „nim, było to wstępem do rozległych i dumnych zamiarów, „których wykonanie skrycie w umyśle ważył.44 — Tego zupełnie nie ma w tekście tu reckim ; albowiem w yraz: m ukeddem e, u s t ę p , nie odnosi się tu do w s t ę p u : „ r o z ­ l e g ł y c h i d u m n y c h z a m i a r ó w K r ó l a , 11 ale tylko do ca­ łego tego ustępu P osła, w którym w ym ienił, jaką drogą tw orzą się dynaslye w świecie.

138 V. Coll. k. 27 0 . w . 10. „L ecz z drugiej strony, ja k tru d n a a często n a w e t n ie ­ p o d o b n a byw a, zm ienić od daw n a u stan o w io n y porząd ek „rzeczy ; ta k też K ról w śm iałym zaw odzie sw oim , n ap o tk ać „m u siał potężne i p raw ie nieprzezw yciężone zaw ady.“ T e k st tu re c k i nic nam tak o w eg o nie w spom ina. V. Coli. k. 27 1 . w . 1. „ N a mocy te g o u k ła d u , nayprzód woysko rossyjskic „ w ta rg n ę ło do S andzaku p ru sk ieg o , który sp lo n d ro w ało i „opustoszyło.41 — W tych stron n y ch sło w ach d elik atn ie p o ­ k ry ł P. S ękow ski n aiw n e w scho d u w y rażen ie uczonego niby P o s ła ; albow iem nie w ykazał znaczenia w y razu : cheszerat, b e s t y e c z w o r o n o ż n e , p ł a z y . V. Coli. k. 2 7 1 . w . 9. „ T e dw a w ojska n ap ełn iły pożogą i spustoszeniem k raje „ b ra n d eb u rg sk ieg o K ró la, i o gro m n ą zdobycz złupiły z m ie­ s z k a ń c ó w .44— T u znów ani w części nie p o w iedział P . S ę­ kow ski te g o , co te k st w skazuje — w yrazy zaś: j G j

i :) i c



dzerebi fr e n g y i gibi, j a k b y p a r c h y F r a n k ó w 7, o p u ­ ścił zu p e łn ie , bo w yśw iecają on e aż n ad to o w ę w ielką n a­ ukę P o sła tu re c k ie g o , o k tórej nas tyle sta ra ł się u p rzedzić P . Sękow ski. V, Coli. k. 27 1 . w . 20. „ T e w szystkie w zględy przyw iodły do rozeym u obie „w alczące strony, i chociaż dziś w pokoju pozostają, w ątpić „jed n ak nie m ożna, że naypierw szy pozór p odżegnie zn o w u „p o ż ar straszliw ey wojny.44 — O tern nic n ie m ów i R ocznik tu re c k i — niopojęcie jed y n ie przysłów ka p e rsk ie g o : „ egierczy,

chociaż,

pomimo,

te n n ieład u tw o rzy ło . —

V. Coli. k. 2 .7 2 w. 9. „S zląsk , może w ystaw ić od trzydziestu do czterdziestu „tysięcy w ojska, rodzi obficie zboża i w iele innych obfitych „p ło d ó w , posiada kilka m iast ludnych i obronnych, a m ian o -

139 „w icie B re sla u , ró w n ie w ażny z pow odu sw ych w aro w n i „jak ro zleg łeg o handlu; i m a najm nićy około sta godzin d ro „gi d łu g o śc i, a szerokości godzin sz e śd z ie sią t11 — T u nie m ia ł P an S ękow ski u w agi na rjm o w e rzeczow niki: J-aoJO* m u tte syl, con ligu u s, m uehem m il, de loco auferens, m u s z le m il, com prehendens, przez co o p u ścił w iele słó w p o trze b n y ch , a do d ał n ato m ia st bez liku próżnych. — O w e już w yżej um ieszczone w y rażen ie: m u sz a Tun bilbenan, w y c i ą g a c z c p a z u r ó w , k tó re zastosow ał P. Sękow ski do Polaków r, opuścił tu ró w n ie um yśln ie; gdyż inaczćj zdradziłby tern dow cipny swój podstęp — o o b sz ern o ści zaś Szląska ta k się w yraził niezrozum iale i n iesto so w n ie do ro zbioru G ram m atyki tu reck iej, że w ziąśćby rzeczom} o b szerność m ożna za obszerność sam ego B rasław a. V. Coli. k. 2 7 2 w . 22. „G dy zatem S andzak Szląski sta ł się dzisiaj p raw d ziw ą „k o ścią niezgody, w rzuconą m iędzy dwra zw aśnione m o carstw a, „N iem cy oczekując pom yślniejszćy pory, m ogą zaiste o sła ­ d z a ć sw e u p o k o rzen ie pociechą w łaściw ą zw yciężonym , że „byli pierw szym i w łaścicielam i tóy krainy i że m ają do niey „n iezap rzeczo n e p raw o , ale K ról B ran d e b u rg sk i w różnym „w cale zostaje położeniu.*1— T u je s t w ielka przesada — p o ró ­ w n an ie zaś ow e Szląska do nurości w ielb łąd a czy o sła , b a r­ dzo je s t w łaściw e narodow i w schodniem u — nie należało się w ięc takow ego opuszczać. — P oniew aż niezn an e są w T u rcyi w ozy, nie masz tam i dróg torow anych. — M a te ry ał do budow y i tow ary h an d lu dźw igają zazwyczaj osły i w ielbłądy, donoszą na grzb ietach do w yznaczonego m iejsca — to d źw iganie tw o rzy często u w spom nianych zw ierząt nartiulania i guzy n ieuleczone, zw łaszcza, że od takow ej p ra ­ cy nie m a tam w ypoczynku. — T urcy zaś nie tylko że b rzy­ dzą się p a trz e ć na to , lecz czując niby sami ból takow y, strze g ą go się pow iększać — m ają oni w narodzie zręcznych ludzi do w yboru, dla ocenienia, który i ile ciężaru w ielbłąd lub o sieł nieść potrafi — gdyż jeśli osieł przeład o w an y m się czuje, to w staje praw da z m iejsca, lecz tuż siada n a tył,

140 i rzuca do góry nogami wszystko, co na nim cięży.— W d łu ­ gich podróżach z karawanami wystwarzają M uzułmanki zbyt często różne figle z upartem i osłam i, których nazywają sze jta n ty , t. j. naw iedzone diabłam i.— W ielbłąda doświad­ czać je st bardzo niebespiecznie, skoro on bow iem czuje, że je st choc cokolwiek przeładow anym , lub że go coś na bo­ lącym guzie uciska, nie w staje wcale z miejsca i zaczyna ryczeć — a przymuszony do podniesienia się horbaczcm, tak złośliw ie i szybko staje na przednie nogi, i razem podrzuca tyłem , rów nając się na czterech do pow stania, że rujnuje wszystko, co tylko ma na sobie, a biada w ówczas osobie, jeśli już zajęła miejsce pomiędzy garbam i jego — co się dość często w ydarza, gdyż zazwyczaj matki wraz z dziećmi przed podniesieniem się w ielbłąda zajmują na nim swe miej­ sca, dla łatw iejszego usadowienia się, a ten przeładowany, i do w stania naglony wyrzuca je o sążni kilka na ziemię, gdzie znaczne niekiedy odnoszą rany, lecz na takow e mniej zważając, znów na niego siadają. V. Coli. k. 273 w. 2. „Sposoby utrzymywania się przy zdobyczy pierwszym jego „trosk i usiłowań przedmiotem być powinny." — Tych słów nie natrafiamy w tekście tureckim. V. Coli. k. 273 w. !). „T ak więc nie pozostaje mu do wyboru, jak albo z in„nćy strony utrudniać nieprzyjaciela wojną i tym sposobem „odw rócić go od wszelkićy myśli około odzyskania w ydar­ t e g o mu Szląska; albo też widzieć się pow tórnie wplą­ ta n y m w długą i niebezpieczną w ojnę, przez którą może „stracić część swojego państw a, i być przywiedzionym znowu do „rozpaczliwóy nicości." — Poprzednie tłum aczenie bez ro­ zbioru gram m atycznego, utworzyło istotną gm atw aninę — autor bowiem turecki ani myślał o jakiejś r o z p a c z l i ­ w e j n i c o ś c i K r ó l a B r a n d e b u r g s k i e g o , ani o s t a r a ­ n i a c h i n a m o w a c h — wyraził się on po prostu, radząc dla osłabienia obojga stron podarować komuś trzeciem u z są-

141 siadów Szląsk s jy & ś jś konszulere p is z kesz czek in m ek yile — i jest to w istocie lak dziwna i uczona polityka głowy tureckiej, żc dla utrzymania sławy Posła, opuścił P. Sękowski zupełnie to wyrażenie. V. Coli. k. 273. w. 10. „Łatw o jest więc przewidzieć, że pierwszy środek, jako „dający większą liczbę wypadków sprzyjających nadziejom „Króla, je st dlań przedm iotem wszystkich najusilniejszych „zabiegów , starań i namów, oraz głów ną jego polityki sprężyną.“ — W ym ienionego wcale w tekście nie natrafiamy okresu. V. Coli. k. 257 w. 6. „Nayprzód więc z podarków przywiezionych dla Króla „kazałem w mieszkaniu rozbić wspaniały namiot, który Pady­ s z a c h Jegom ość przeznaczył był dla tego W ład cy ; złożyć „wszystkie jego części, i uszykować na miejscach ozdoby; a „tak przywiedziony do porządku, w przcdjutrze m ego po­ w ita n ia , odesłałem na własnych koniach do pałacu, gdzie „w przyzwoitem miejscu postawiony został, ubrany w e wszy­ s t k i e sw e okrasy, i kobiercam i wysłany.4* — W tćm powierzchowmem oddaniu myśli tureckich w idać, że nie pojął P. Sęków ski w y razu : y k a m , fu n is tenuis, i dla tego powiedział: n a w ł a s n y c h k o n i a c h o d e s ł a ł e m g o d o p a ł a c u — o koniach nie ma i wzmianki — a ponieważ w iele na tem zależy na wschodzie, aby umieć doskonale ro­ zbić namiot, nie dziwno więc, że P oseł turecki w ysłał wy­ mieniony namiot ze wszystkiemi do niego należącemi uw iąskami — gdyż odczepiać ta k n v e i dozwalać je nienawykłym do tego osobom przywiązywać na inne miejsca, byłoby to chcieć istotnie zepsuć raz urządzone dzieło. — Nie tylko Sułtańskie namioty ale i starszych dw oru bywają obszerne i trudne do rozbicia — a które podczas przepędzenia i jednej nocy w podróży stepowej rozkładają się , i mieszczą naw et w so­ bie harem y dla kobiet, jakby drobne pałace, i zawierają

142 w iele ganków , przechodów kojności.

i pokojów dla wygody i spo-

V. Coli. k. 257 w. 15. „Nazajutrz dalsze podarki (wyjąwszy pióro brylantowe) „złożyć kazałem w przygotowane pochwy, na których pokła­ d z io n o napisy, i przez mych ludzi do królew skiego seraju „odpraw iłem w raz z tłum aczem , zaleciwszy, by podług dołą­ c z o n e g o rejestru w tureckim i krajowym językach, rozłożyli „je porządkiem na adziamskich kobiercach.41— I w najmniej­ szym okresie nie może się P. Sękowski od przesady wstrzy­ mać — o wspomnianych pochwach nie ma w tekście ani wzmianki — nie pojął także P. Sękowski wyrazu: boghcza, przez który rozumieją T urcy każdy pakiet czyli zawiniątko — to zaś jest zazwyczaj w kw adrat obcięta chu­ stka z m ateryi drogiój, i podbita płótnem , w którą na krzyż złożonemi końcami zawijają się różnego gatunku materye handlu — a ponieważ podarki Sultańskie dla Króla F ryde­ ryka składały się niezawodnie z materyi wschodnich drogich, były więc zapew ne obw inięte wyżej wymienionym sposobem, ale nic związane w węzeł, w pakow ane do wozu i tak ode­ słane do pałacu Króla. V. Coli. k. 258. w. 2. „N astępnie trzy pod siodłem i sutym rzędem bachmaty „n a podarek przeznaczone, kazałem Cesarskim stajennym i t. d.“ — Przez wyraz bachmaty rozumie tu P. Sękowski jakieś konie tureckie; jednak przestrzedz m usim y, iż tekst powiada, że to były ogiery, bo takow e szczególnie Turcy szanują i chlubią się niemi. V. Coli. 258 w. 20. „Skorośm y przybyli do Seraju, wprowadzony zostałem „do sali tronow ej w towarzystwie m ego Dywan -Efendisi „(czyli sekretarza), który niósł list Najszczęśliwszego Padyszaha, „i Kiedchody (albo m arszałka poselstwa), trzymającego w r ę - 1 „ku puszkę z brylantowem piórem, oraz piętnastu osób z mego

143 „orszaku. — Na sofie z fijoietowego axamitu, podniesionej' o „trzy stopnie od ziemi, kazawszy położyć list z jedney strony, „z drugićy zaś posrebrzany puszkę, przystąpiłem do Króla.“ P. Sękowski i w błędach nawet zwyczajnym sobie sposobem postępuje najprzód: — tu znów nie pojął zupełnie wyrazów następnych: lm o giry typ, w s 'z e d l e m , który nie znaczy ni­ gdy „ w p r o w a d z o n y z o s t a ł e m . * 1 — 2do bir sofa uzerynde, s i e d z i a ł n a s o ­ f i e , t. j. na t r o n i e . 3tio s j o ś Jo ^ bir tarafinda m u fezzes sa n ­ da ły, g d z i e z j e d n e g o k o ń c a s t a ł o t a m s r e b r e m o b ło ż o n e k rz esło . 4to s j a ś J a y bir tarafinda nhm e k o ja d z a k seryr, a z d r u g i e g o taburet ( t r o n i k ) d l a s k ł a ­ d a n i a l i s t ó w — w porównaniu tylko obydwóch tłumaczeń dostrzedz może czytelnik różnicę myśli — tu więc jest oznaka jak miernie P. Sękowski pojął bogaty, w prawiłach doskonały, lecz niełatwy do rozbioru język turecki. V. Coli. k. 259 w. 20. „ T o mówiąc oddałem mu do rąk list najprzód, a potem „brylantowe pióro; on zaś i t. d . ‘ — W ymienione słowo wskazują tu niestosowność przekładu P. Sękowskiego, i niepojęcie razem myśli Posła tureckiego — bo kiedyż miał czas kłaść te podarkowe rzeczy przy tronie, skoro Króla już na tronie znalazł siedzącego? V. Coli. k. 260. w. 10. „Z powodu zimowćy pory, około sześciu miesięcy wypa­ d a ł o zabawić w Berlinie, Król więc, który całe poselstwo „podejm ow ał własnym nakładem, kazał na ten przeciąg cza„ su , zaliczyć mi suinmę.“ — Być może, iż poselstwo tu r e ­ ckie było utrzymywane w Berlinie kosztem skarbu Pruskiego, lecz tekst nic jednak o tćm nie mówi, tylko wspomina, że Posłowi dano podwójną pensją. V

144 '

V. Coll. k. 2G0. w. 20. „W reszcie pewnego razu wezwawszy mnie jednego do „siebie, zaczął rozmowę od tysiąca naypochlcbnieyszych grze­ c z n o ś c i, a sprowadził ją powoli do sojuszu, co tak mocno „pragnie zawrzeć z Wysokim Progiem szczęśliwości, żeby „trzymać Austryą w obawie." — Tu także wielka przesada — o trzymaniu w strachu Austryi nic tekst nie mówi; gdyby bowiem coś o tern było, powinienbym się doczytać wyrażenia: nembze dewłely horkutmak iczun, czego jednak nie znalazłem. V. Coli. 262. w. 10. „My też zachowując przepis arabskiego przysłowia, „darihim , m a durni fi darihim *)“ niczegośmy z naszey stro„ny nie zaniedbali, żeby czas jak nayprzyjemniey zabawić."— O zabawie czasu nic tekst turecki nie mówi. — Dziwna to rzecz istotnie, że to przysłowie zwróciło uwagę P. Sęko­ wskiego, które on tak w przypisku tłumaczy: „bądź dla nich uprzejmym, pókiś jest w ich domu" — czy więc Muzułma­ nie po za domem gościnności już obcego gryść zębami po­ winni człowieka? — istotnie, takowe wyrażenie nie zbyt chlubnie maluje nam tak Arabów, jak i samego Posła ture­ ckiego. — Dalćj dodaje P. Sękowski, że w tem przysłowiu jest gra słów zawarta — o dziwy! przepomniał on zape­ wnie, że w Roczniku tureckim takich gier jest pełno; bo grammatyka słowami posiłkowemi języka tureckiego ogładza tu tylko słowa, które są prawie wszystkie arabskie i wciągłej grze z sobą. — S ło w o : *^0 dara, znaczy w trzecićj formie lenem se exhibuit et blandilus fuit, więc niewłaściwie wyra­ ził się P Sękowski, mówiąc: „bądź dla nich uprzejmym,"— bo ta forma wymaga zobopólności i emulacyi niby, np. fachara, etre eminent en gloire, — y>Lj f ’achara w trze­ cićj formie znaczy: disputer de gloire avec quclquun i t. d. — w potocznćj zaś mowie pomiędzy dzisiajszymi Arabami tylko ujśćby mogło takie wysłowienie; ale ponieważ P. Sę­ kowski wyraził się w osobie drugićj liczby pojedyiiczćj, mó-

145 w iąc: „ p o k i ś “ a zatćm powinien był czysto takow e wymó­ wić i napisać: m a d u m ta , t. j. d a ryh im m a dum ta fi da ryhim, b a w s i e b i e i d r u g i c h m i l e , s k o r o b a w i s z w d o mu go ś c i nn y m . V. Coll. k. 2G2 w 19. „Byliśmy kilka razy w jego imieniu zaproszeni na to „ucieszne widowisko, gdzie mieliśmy wyznaczoną dla siebie „osobną klatkę, z któreyśmy się przypatrywali.11 — I tu prze­ sada; bo w yraz: ber sofa techsys, nie znaczy nigdy: k l a t k ę , ale tylko: s o f ę o s o b n ą . V. Coli. k. 262. w . 25. „Taneczniczki i błazny, wyszedłszy na środek, prze­ k rzy w ia ją , kuglarzą, chodzą, krotofilą, dw orują, i w swym „języku prowadzą rozmowy, których przedmiotem są zalety „gachów i kochanek, miłosne nastręczyny i różne zwodziciel„skie zabiegi i w ykręty/4 — Poprzednie wyrażenie jest dość zręczne, lecz niezgodne z tekstem tureckim — nie pojął tu P . Sękowski i dla tego opuścił w yraz: ja g h u rtc zy , który pochodzi od ja g h u rt, oxygala, przyro­ stek zaś: c zy , nadaje znaczenie sztuce. — T urcy nie mając pojęcia o balecie, gdyż u nich chłopcy tylko Greccy, przyodziani do połow y po kobiecemu tw orzą pod im ieniem : R o c z e k , podobne pląsy po taw ernach, i służą M uzułmanom dla zadowolnienia tak oka jak i ciała. — Poseł turecki użył tu zaś, dla porównania z baletnikam i, Bulagarów, pastuchów, którzy przedając kw aśne mleko i śm ietanę zwarzoną po uli­ cach Konstantynopola, bawią lud pląsami i figlami, przy od­ głosie gęśli i bębna, i tak zbierają sobie pieniądze, zw ła­ szcza pod wiosnę przed wypędzeniem w pole bydła i trzód owiec. — Nie znają także M uzułmanie komedyi, bo u nich leara-gioz, c z a r n e o k o , je st od niedawna w dniach R a m a za n u i B e jra m u , t. j. podczas postu i paschy zaprowadzone. — Zabawa ta, którą możnaby porównać do s z a j n e k a t a ­ r y n k i , jest tak bezczelna i jaw nie oddana, że cudzoziemiec, choćby i najwyuzdańszych obyczajów, już ma zadosyć, gdy

10

146 takową raz tylko widzi. — Turczynki jednak i Perotki lubią takow e sztuki mocno, uczęszczają na nie, i zapraszają w do­ my swoje tych bezczelnych kom edyantów , aby zabawić i przyjąć serdecznie miłych gości swoich. V. Coli. k. 263 w- 5. „T en widok bawi ich nieskończenie: wszyscy śmieją się „do rozpuku, lub płaczą rzew nie z radości; a gdy jeden ku­ g l a r z zręcznie drugiego zw iedzie, okazują swe podziwienie „silnćm klaskaniem w ręce, tak w łaśnie, jak my zwykliśmy „czynić, gdy sług zawołać chcomy.“ — Częstokroć, czytając przekład P. Sękowskiego, w ątpić przychodzi, ażali nie inne dzieło miał przed sobą i z innego nie tłumaczył, gdyż tłum aczenie jego tak często nie harmonijuje z tekstem tu re ­ ckim — a jednak jedno tylko i toż samo dzieło pod imie­ niem : Tarychy W a sy f E fe n d y istnieje, które raz jedyny wy­ szło z druku w Skutary roku hidźry 1219 — (J. C. 1804). N adto dodaje P. Sękowski w. przypisku, że „ na wschodzie gdy się dziwują, kładą zwyczajnie palec w usta “ — O sobli­ w a ta uw aga do zmyślonego tłum aczenia je st zupełnie nie w miejscu — prawda, że używają Persow ie w bajkach w y­ rażenia podobnego, z czem się, jak widać, P. Sękowski obe­ znał; lecz ani Turcy ani inni M uzułmanie, wyrażając swe podziw ienie, palców w usta nie kładą — owszem, używają oni niezwykłych w Europie ruchów ręk ą, g ło w ą, ustami i cm uknieniem zarazem , już to przy zadziw ieniu, już to nie chętną dając odpowiedz' F rankow i; ale nigdy nie kładą pal­ ców w u sta, by ściskać takow e zębami — a chociażby się i nie jeden tak śmiesznym okazał, to nie tworzy on przez to już sądu o ogóle narodu. — N aw et żle w ynotow ał P. Sę­ kowski owe niby przysłow ie perskie; gdyż by powiedzieć: „ w ł o ż y ł w u s t a p a l e c z a d z i w i e n i a " nie potrzeba do­ daw ać w yrazu: m i, bo takowy kładzie się przy słowie w perskim języku, gdy ono je st położone w czasie przeszłym niedokonanym.

147 V. Coll. k. 2G3 w. 11. „Przerw y tego widowiska uprzyjemniają muzyka, i roz„mowy widzów, którzy tym sposobem nayweselćy spędziwszy „trzy lub cztery godziny czasu, przepełnieni uciechą, rozjeż­ d ż a ją się do domów.“ — W czasie tego poselstwa w ysła­ nego do Berlina, Turcy nie mieli jeszcze ani pojęcia o m u­ zyce, gdyż nie od dawnego czasu dopiero, z reform ą wojska na sposób Europejski, po wyrżnięciu Janczarów , zaprowadzili oni muzykę wojskową w szykach swoich. — Nie masz u nich także zw yczaju, aby przy wielkiej muzyce biesiadować, i dla tego też w tekście nie natrafiamy wzmianki ani o m u­ zyce ani o rozm owie w idzów ; a jeśliby chciał Poseł o tćm wspomnieć, musiałby był powiedzieć: * J U •, J jy & lr t czałghy we ła k y rd y y łe engleniorlar, a tego w te­ kście jednak nie widać. V. Coli. k. 263. w. 10. „N iekiedy dawane były innego rodzaju biesiady, zwane „R edód (czyli Reduty), na któ re męzczyzni i kobiety schodzą „się razem, okryci pewnym gatunkiem płaszczów z Iewanty„ny lub tureckiego atłasu , podobnych do opończy dźułbab, „jakiej w w ielu miejscach na wschodzie białogłow y używają; „na licu zaś mając dziwaczne maszkary, śmiesznie naśladujące „tw arz ludzką.“ — T u znów przesada, którćj przyczyną było niepojęcie niektórych wyrazów tureckich: s jL J b - dziłbat a nie dzulbat, p a lla p rom issa m ulierum , a capile ad genua dependens, oznacza zwyczajne prześcieradło m uślinowe, w któ­ re obwija się dziewica do ślubu w T u rc y i, w S y ry i zaś wszy­ stkie kobiety tak się noszą. — Nie znał zapewne P . Sęko­ wski materyi tureckićj, i dla tego zaniedbał wymienić kolory, na których oparł Poseł w ierne opisanie tćj maszkarady. Nadto opuścił P . Sękowski wyrazy: S' kirakie, czyli k iraghe, o r z e ł m o r s k i — burundurxdi, zakapuszony, z a d a r t o n o s y — ostatni jest złożony, i zwykle poje­ dynczo się pisze. W przypisku pogroził P. Sękowski stu batam i Posłowi tureckiem u , jeśliby śm iał naśladować takow e bale w kraju

10*

148 sw oim — a tom znów dow iódł m ałą sw ą znajom ość tak w schodu jak o i uczuć w ogólności ludzi m łodych tam zam ie­ szkałych, — N ie m a w tych k rajach w p raw d zie publicznych b alów i licznych zgrom adzeń, ale p ełn o je s t za to pojedyn­ czych schadzek i in try g m iłosnych — chociaż i te niekiedy o k ro p n e za sobą pociągają skutki. — M u zu łm an k a zdybana z G iau rem na u stro n iu , ju ż n ie kijom u leg a ale surow szej jeszcze k arz e — np. w ro k u 1 8 3 5 p ro w ad ził G re k m łody, hoży i czerstw y rze m io sło kraw iectw a w o tw arty m n a ulice sklepie w K onstantynopolu — na p rzeciw je g o sk ład u m ie ­ szkała M uzułm anka, w d o w a, sam otna, m ło d a i rząd n ie się prow ad ząca, ja k m ię zapew niali o tern jej sąsiedzi — jam tam tęd y chodził często do d w o ru C hozrew a Paszy, który był g łó w n o -d o w o d zący m w ojskam i S u łta n a i rządzcą m iasta. P e ­ w n e g o poranku u jrza łem ow eg o m ło d eg o G reka pow ieszo­ nym na drzw iach w łasn eg o sw eg o sk le p u , a żołnierz tu ż czu w ał przy nim , i przy u boku obw isłćj je g o głow y przypiętej k a r c ie , na którój się znajdow ał następny nap is: „D im ilrak i „ k ra w ie c z p ro lesy i,

R aija i potępieniec n iew iern y , splam ił

„sprosnym uczynkiem dom i łoże M uzułm anki, i zasłużył n a „o w ą k arę“ — ■ i czarna pieczątka była w yciśnięta na tym szpargale jako dow ód i g odło K adego m iasta. — Mniój fa­ natyczni T u rcy zaw iadom ili m ię w raz na m iejscu, że spo­ strzeżony ów m łody chłopak u drzw i w spom nianej w dow y ze dzbankiem wody, został natychm iast przez starca T u rk a , k tó ­ ry był podobno je g o osobistym w ro g iem , schw ytanym i p o ­ w ieszonym w pierw szem u n iesien iu i tu m u lcie, b ezw zględnie na praw o i spraw iedliw ość; ow ą zaś w d o w ę, m oże i n iew inną, w yw leczono w te n m o m e n t z jej izby na d w ó r, zatkano usta chustką, ^krępow ano po w ro zem , w łożono do wro ru i zanie­ siono bez żadnój zw łoki do m orza; a w kilka godzin dopiero po tćj praw dziw ie katow skiej opraw ie, dano o tćm zd arzeniu znać rządow i, który bez żadnych dow odów u w ierzy w szy , że d w oje tych zam ordow anych ludzi zbrodnię popełnili, p o ch w a­ lił gorliw ość o czystość ro d u M uzułm anów — p o tęp ił na śm ierć ju ż ukaranych nieżyw ych — i w y d ał na piśm ie ó w w y ro k , który w yraziłem wyżej, — N ie b ató w się w ięc lę -

-149 kają M uzułm anie a zw łaszcza M uzułm anki, bo ta kara zo­ staw ioną je s t w łaściw ie dla Ila ija t. j. dla F ra n k ó w , p odda­ nych tureckich, ale podobnej tylko kary. — W K o n stan ty n o ­ p o lu w idzieć m ożna codziennie na ulicy, ja k w yliczają kije w pięty Itaijo m ; lub też poprzybijane ich u sz y ‘do ściany, tu ż przy ich rze m io sła ch ; a to szczególnie za fałszyw e m iary chleba, i za zbyteczną cenę przy sprzedaży p ro d u k tó w , ży­ w ności — czystej zaś porody M u z u łm an in , w yjąw szy w łó ­ częgów ch ło p c ó w , rzadko bardzo takow ym przestęp stw o m i karze u lega. V. Coli. k. 2 6 4 . w . 6. „D oskw ierające troski zazdrości są u nich w yg n an e z to ­ w a r z y s tw a , i m ąż choćby naysłusznićy nicrad z postępków „sw ć y żony, na ta k ą w zgardę i pośm iew isko zasługu je w tych „k rajach, ja k u nas te n , ktoby chciał obojętnie znosić n ie sła w ę „d o m u , ściągnioną p rzez płochość niew stydliw ćy niewiasty.*4 — D o w cipnie i gładko w yraził się tu P . S ękow ski, lecz o tć m nic te k s t tu re c k i nie m ów i. V. Coli. k. 2 6 4 w . 12. „ P o d p raw ćm w ięc tćy w ym uszonćy ufności m a łże ń „skićy, w szystkie gachy szukają lubych przedm iotó w sw ych „m iło stek, chodzą z niem i pobraw szy się za ręc e, i dzięki „p rz eb ran iu , k tó re służy w tyra razie za oponę w stydu i ta ­ je m n ic y , idą sw obodnie, gdzie się im podoba.** — J e s t to trafn e w y rażen ie; lecz w stosunku do m yśli P o sła tu rec k ieg o p raw d ziw e tylko do połow y czw artćj części całego okresu. V. CrII. k. 2 6 4 w. 18. „ P o skończonćy red u c ie, w jednym z przyległych poko­ j ó w , byw a stó ł bogato zastaw iony, za którym K ró l z w y­ b r a n y m i biesiadnikam i, zrzuciw szy su row ość i po w ag ę, o d „d aje się uciechom uczty, i w w ylew ie poufałćy w esołości „u ta p ia tro sk i sam o w łactw a, do godziny piątćy i szóstćy „ w nocy.“ — W przesadzie opuścił P . Sękow ski w yrazy: s J u L ; p r o s i ł d o ń i mi ę w g r o n o w s p ó ł -

b i e s i a d u j ą c y c h s w o i c h ; a k tó rą w zm iankę u m ieścił um y­ ślnie P o se ł tu rec k i w rap o rcie do S u łtan a , że i sam tam by­ w ał, jako godny zbliżenia się do poufałości K róla — nadto dodał P . Sękow ski o „u tap ian iu tro sk ó w sam o w ład zctw a.“ V. Coll. k. 2G5. w . 7. „ J e d n e g o w ieczora K ról znajdując się w dom u p ew n eg o „p an a, niedaleko od m e g o m ieszkania, p rzy słał zaprosić mię „d o siebie. — Gdym przybył na m ie jsc e, w eszliśm y w r o „zm ow ę o różnych potocznych rzeczach , w ciągu k tó rćy z a „ p y ta ł m ię, czy rychło dw ó r O sm ański myśli toczyć w oynę „z kim kolw iek? — nie chcąc w p ro s t odpow iadać na to py„ tan ie , zw róciłem rozm ow ę i t. d.“ — T u się nied o stateczn ie i z przesadą w yraził P . S ękow ski; b o n ie pojął w y razó w : helam i, sem li ach yre te w d zih , i z w r ó ­ c i w s z y m o w ę k u i n n y m p r z e d m i o t o m — R ocznik t u ­ re c k i nie pow iada w tych czterech sło w ach , że P o s e ł tu r e ­ cki nie chciał dać na to odpow iedzi — k o nstrukeya zaś g ram m atyki w skazuje bardzo pro sto , że to K ró l zw ró cił sw ą m ow ę ku

inn em u przedm iotow i,

co

nic

dziw nego dla ży­

w eg o um ysłu człow ieka, który w podobnem żyw ćm zapytaniu znalazł tu ż w sam ym sobie odpow iedź. V. Coll. k. 26G. w . 4. „ C a r staw szy się igrzyskiem niero zw ażn eg o p rzed się­ w z ię c i a , przyw iedziony był do naysm utnieyszey o stateczności; „w oysko albow iem je g o m usiało liściem d rzew nóm opędzać „ g łó d doskw ierający, i pasow ać się z w icią innem i te g o r o „dzaju cierpieniam i.11 — W tym o k resie n ie m a o w ojsku ani w zm ianki w tekście tu rec k im — opuścił tu ta k ż e P an S ęk o w sk i: Czar w p a d łszy dobro w o ln ie w nieszczęście z a b ru d n e p o stę p k i sw oje. — W przypisku pow iada P . S ęk o w sk i: „co się tycze tey o b ro „ny p rzekupstw a W e z y ra , k tó rem p o d o b ało się opatrzności „ ra to w a ć przyszły los i w ielkość Rossyi, je s t ona d ow odem „niepospolitego dow cipu a u to ra , który m inisteryalnie o ch ra­ n i a ć um iał błędy sw ojego rząd u .“ P ra w d a tu w yrażona

151 żona musiała istotnie pociągnąć za sobą bach szysz, p o d a ­ r e k : i w nićj jest oczywisty przykład dla P. Sękow skiego zawarty — widzi tu bow iem , że i nieośw iecony Turek, któ­ ry prostak z rodu i wychowania, b ron ił, chociaż płonnem i słow y, ojczyzny swojćj i współbrata — nie targa się na nią, ani ją czerni — ow szem jej b łę d y ‘pokrywa — aleć to przecież i zwierz naw et dziki i srogi nie brudzi gniazda sw o­ jeg o ! niewdzięczni jedynie ludzie, którzy się wyrzekli oj­ czyzny, braci i ludzkości, brzydkim przejęci egoizm em czy­ nić to zwykli i czynią dla hańby ośw ieconej Europy! V. Coli. k. 2 7 3 . w . 22. „Co się tycze osobistych teg o w ładcy przym iotów, jestto „człow iek obszernych wiadom ości w w ielu gałęziach nauk, „a szczególnićy b iegły w historyi,“ — W yrazy: jlojkAaOyiXijljM p o s i a d a c z ę ś ć n a u k i s z t u k p i ę k n y c h , n ie powinny się były tak niestosow nie oddać. V. Coli. k. 2 7 4 . w . 1. „W szystk ie wynalazki taktyki i now e sposoby w ojow a­ n i a zaymują go naymocniey, i um iejętnego mają w nim na„śladow cę.“ — T ego okresu nie masz w cale w tekście tu­ reckim, pow stał on tylko z niepojęcia rzeczy. — V. Coli. k. 274. w . 3. „Bezpieczny od nieszczęść kłótni dom owych między ro­ d z e ń s tw e m i opłakanóy zawiści krewnych * ) , wolny od „niepobłażających wiary przesądów, w szystkie" i i d. — W y ­ razy: w o l n y od t r o s k ó w l a mi l i i , o d t r o s k ó w d z i e c i , nie mają bynajmniej takiego znaczenia, aby je podobnie można wystawić. — A utor ture­ cki m ówi tu szczególnie o dzieciach płci męzkiej, których Król Pruski nie m iał, gdyż takowym, jeżli ich kilka miał jaki Sułtan, czasem uduszeniem odbierano życie, a niekiedy je na w ieczne wskazywano w ięzien ie, aby nierząd się n iewkradł do już bezrządnego i ciem nego kraju — dziś le g o w praw dzie nie w idać w Konstantynopolu, ale też nic ma

152 o tron się ubiegających, a jeden b rat Sułtański dość jest rozsądny; więc spokojny do czasu. V. Coli. k. 274. w. 9. „Układny i uprzejmy z tymi, których potrzebuje posługi; „łagodny i przyjacielski z krewnymi, a jeśli tego potrzeba, i „z sąsiadami, um iał on przywiązać do siebie liczne bardzo ,,rodzeństw o, i znaleść w nińm pomocników w e wszystkich „przedsięwzięciach i w idokach.11 — Nie pojął tu P. Sęko­ wski myśli autora tureckiego, a szczególnie nie oddał w iernie w yrazu arabskiego: m u d źa ra t, contendere. V. Coll. k. 275 w. 7. „Z urzędnikam i stanu i wodzami obchodzi się z niewy­ p o w ie d z ia n ą grzecznością i dobrocią, umie dziwnie ich po„ciągnąć ku sobie, pochlebić niekiedy próżności i zostać pa„nem ich uczuć.“ — O kres ten je st wymysłem P. Sęko­ w skiego, nie zajmującym ani słowa tekstu tureckiego. V. Coli. k. 275 w. 14. „A tym sposobem potrafią nadać ważność zw'yczaynym „n aw et poruczeniom, zapalić umysł osoby i być jóy poświę­ c e n i a się pewnym .11 — Ani wymienionych słów ani myśli, nie masz w tekście tureckim . V. Coli. k. 275 w. 25. „F erderykus ustanow ił pomiędzy niemi pew ne podziały, i „jedne od drugich kolorem sukien rozróżnił: chcąc zaś w tych „jeszcze podziałach oznaczyć rozm aite stopnie i uczcić zasłu­ g ę ; jednym na skarłatow ych kołnierzach ponaszywał sre„b rem rozliczne pętlice i w ęzły; drugim upstrzył plecy zło„tem i galonam i; innym nakoniec z szychu srebrnego „ponakręcał około ramion i szyi coś na kształt cuglów.“ — Tu w ielka przesada, którą jedynie nieznanie rozbioru gram m atycznego utw orzyło — pominął zaś Pan Sękowski wyrazy:

153 guzeldie d z i e w a ich pi ęki e i czysto.

lib a s , g iy d y ry p ,

przyo-

V. Coll. k. 276. w. 8. „Ó w zaś pstry i śmieszny ubiór tak mocno działa na „umysły młodzieży, iż się nayurodziwsze chłopcy cisną do „tych drobnych dowództwa stopni, i biedni naw et żołnierze „chlubią się z piękności swych niedorosłych naczelników ."— Nie uważał P. Sękowski na słow a: ^ ih lyza z we i f ty char ej lej u p , u s i ł u j e w n i c h o r z e ź w i ć , uweselić — i oddał tu coś zupełnie przeciwnego myśli au­ tora tureckiego. V. Coll. k. 27G. w- 2G. „Żołnierz tak jest karny i powolny władzy, że gdy lada „chorąży, m łokos (jakżeśm y mówili) bezwąsy i slaby, staną„wszy przed całym pułkiem wyda znak krótkim oszczepem, „który ma w ręk u ; natychmiast wszyscy w naywiększym po­ r z ą d k u i posłuszeństw ie rozkaz jego wykonywają."— O tćm nic tek st turecki nie mówi V. Coli. k. 277. w. 12. „Dziesiętnicy, z rejestrem w rę k u , co dwie godziny od„wiedzają mieszkania swoich żołnierzy: a zatćm i t. d / ‘ — Nie pojął tu P . Sękowski tego owo prostego wyrażenia tu ­ reckiego: ^1 ilci sa a tta , bir herre, o d r u g i ó j g o d z i n i e r a z j e d e n — i dla tego się mylnie wyraził — ta bowiem godzina oznacza tu wieczór; bo u Turków od zachodu słońca poczynają się godziny rachować, i idą w górę — gd)by zaś wyrazić się po turecku tak, jak Pan Sękowski, to potrzebaby pow iedzieć: O jf j her iki saatta, ber herre, co d w i e g o d z i n y . V. Coli. k. 278. w. G. „P o takiey uczcie, przywdziewają m u na grzbiet odzie­ n i e , i dla wstydu, umyślnie oprowadzają go po ulicach, gdzie „po szynkach i sklepach prosić musi jałm użny „ n a plaster."

— I tu wielka przesada, czyli raczej same domysły; bo tekst ani o sklepach, ani o szynkowniach, ulicach, ani o wstydzie nic nie m ów i; gdyż inaczej wymieniłby był one Poseł tu re ­ cki temi owo słow am i: ju L śu * mejchane, sokak, iu-ii-jj! utanma, d u k k im — s z y n k , u l i c a , w s t y d , sklep. V. Coli. k. 278 w. 25. „O prócz tych w ielkich zdolności do rzeczy wojennćy „i sprawowania rządów krajowych, Król ma nadto szczegól­ n i e j s z e zamiłowanie osobliwości i ciekawych przedm iotów /4 — T u jest w ielka przesada, i ledwie śięga myśli autora tureckiego — o wielkich zaś „ z d o i n o ś c i a c h '■ nie masz w tekście ani słow a; bo m usiałby się T urek wyrazić na­ stępnie: cz°h kflblijet. V. Coli. k. 270 w. 19. „Lechow ie, którzy zwykli przepisywać płody jego pióra, „i czytać je potem w tow arzystw ach, podkładając rozm aite „znaczenia do miejsc i wyrażeń wielo wy kładowych, pokazy„w ali mi to pismo, kiedym przez ich ziemię do Stam bułu „pow racał/* — To je st przeciw ne oddanie myśli autora tu ­ reckiego, niezaw arte w tekście. V. Coli. k. 279. w. 27. „Przyjaciółce naymilszey i nayukochańszóy sąsiadce m o„jćy, zasyłając nayszczersze pozdrowienia, pochodzące z p ra„wdziwey przyjaźni i nieograniczonego szacunku, c h c e w n a y „otwarszym wylewie uczuć serca, mieć przyjemność przeło­ ż e n i a , co następuje *): Byłoby aż nadto zbyteczną i nada­ r e m n ą w ykazyw ać, ileśmy klęsk okropnych zadali sobie „wzajem nie, ile sprowadzili nieszczęść skutkiem zgubnćy nie­ z g o d y , co nas do rozpierania się orężem mimowolnie przy­ w io d ła . — Dwie osoby, któ re zdołały tyle złego uczynić „sobie, są zapewnie w stanie, byleby tylko chciały, daleko „więcćy sprawić dobrego. — T a uwaga każe się mnie spodzie­ w a ć , iż pokóy być musi naygorętszem życzeniem serca W a -

155

/

/

„szćy W ie lk o śc i, ró w n ie ja k je s t oddaw na m o jćm , i że odtąd „ n ie będziesz raczyła słu ch ać zdradliw ych nam ó w osób tro n „tw ó y otaczających, k tó re w zniecając niezgody i zawieruchy* „tylko w łasnych korzyści szukają. — C hcąc dać jaw n y n ie­ z a p rz e c z o n y dow ód, ile żądam być stałym w przyjaźni, i jak „w ysoce w ażę d obre z W a sz ą W ielk o ścią p o ro zu m ien ie ; „cieszę siebie nadzieją, że w k ró tce będę w stanie w y św iad ­ c z e n i a je y znam ienitey i rzeczyw istey usługi, k tó ra nie ochybi „ściąg n ąć na m nie pow szechne pochw ały, i św ia t przek o n ać „o szczerości m ych za m ia ró w ." — W tym całym liście do M aryi T e re sy je s t w ielka p rz e sa d a , a p rze k ład ju ż nic tylko pow ierzchow ny, ale z u p e łn ie odm ienny. — P . Sękow ski d o ­ w odzi nadto w przypisku w b re w przeciw k o p ra w d z ie , że „ z a c h o w a ł tu postać, ja k ą mu nadał tłu m a c z t u ­ r e c k i . " — Isto tn ie je stto rzecz dziw na i tru d n a do pojęcia ro zsąd nego człow ieka, by w p rzekładzie z je d n eg o języka na d r u ­ gi, m iała się zm ieniać do ta k w ielk ieg o stopnia postać je d n e g o i teg o ż sam ego przedm iotu, że i znaku jej w yrażenia n ic p o ­ zostaje — i cóż w ięc to będzie za p rzekład, je śli się zm ie­ nia rzeczy p o stać? bo jeżeli tru d n o je s t zachow ać zw y­ k łą słó w b arw ę je d n eg o języka, gdyż każdy m a sw oją i w ła ­ ściw ą sobie, czyż w ięc dla te g o nie pow inniśm y utrzym ać toku myśli, je śli tylko oryginał pojm ujem y ? — ni e in a c z ć j! P an S ęk o w ski w szakże ta k dalej dodaje w tym że p rzypisku: „p rzerabiając go b o w iem na e u ro p e jsk ą , jeszcze bym go „bardziej do o ryginału niepodobnym u cz y n ił: z d ru g iey zaś „stro n y , ciekaw ą być m oże dla czytelnika, w ied z ie ć, ja k ą b a r „wTę przybierają myśli europejskie, przepędzone przez oto„m ań ską w yobraźnią." — P o se ł tu re c k i słysząc ty le dow cipnych pow ieści o F ry d e ry k u , p ra g n ą ł je przelać i na sw ój język, i udzielić S u łtan o w i, czego i dokonał, a je d n a k zm ien ił m u to w szystko P . S ękow ski, zrujnow ał i u tw orzył zu p e łn ie coś no­ w eg o . — P ra w d a , że to o k res nie p ły n n y ; lecz u w a g a na g łó w n e przypadki gram m atyczne byłaby go u ła tw iła — te m i są: o L a L w J j o L a i ' te h y jat loe te slim a t,

pozdrowienie

i

u s z a n o w a n i e — k om u ? m ew a la ly d u r u n y je , w d z i ę k o m w e w n ę t r z n y m , t j d u s z y - i k o m u ?

156 oLśLa*

m esa fa ty

b ir u n y je , w d z i ę k o m

po­

w i e r z c h o w n y m , i t. d. — w yrazy z a ś r ^ - y y ^ j 0 ‘.5y j i b ir m u ru w w et w e a d em yje t, virilita s, h um anitas, g odne tu są pojęcia i delikatne zarazem , by je n ie oddać za żywo, i nie u ta ić p rzeto. — W dalszych d w ó ch listach je s t p o d o ­ b n a przesada. V. Coli. k. 2 8 4 w . 1. „M ów iliśm y w yżey o now o nabytych p ro w in c ja c h K r ó ­ l e s t w a B ra n d e b u rg sk ie g o ; pozostaje zatem pow iedzieć o „dalszych krainach składających to p ań stw o , i w k rótkości o „ je g o dziejach nam ienić.“ — O tćm nic n ie m a w tekście tu re c k im ; bo też i tureczczyzna nie była tu ła tw ą dla słabych zębów . V. Coli. k. 2 8 4 w 24. „P rzo d k o w ie K róla używ ając ty tu łu xiążąt (D uka) i e le ­ k t o r ó w (A ły k to r), uznaw ali nad sobą zw ierzchność cesarzów „N iem ieck ich , których byli kapydźy-baszam i *).“ — T u skrzy­ w ił P . Sękow ski sw ym przekładem oryginał i n ad ał m u o b ro t śm ieszny. — lm o w ym aw ia m ylnie a łylito r, w ów czas, kiedy go dobrze w ym aw iał i napisał T u re k : e l e k t o r i e l e ­ k t o r ł y k , elek to rstw o . — 2do o K a p y d i y - b a s z y nie masz i w zm ianki w o ry g in ale; przystosow anie w przypisku teg o im ienia do M arg rab ió w , S zam belanów , M arszałków i C horą­ żych je s t trafn e, ale razćm i niestosow ne, bo zm yślone i niby się w oryginale z n a jd u ją ce .— K a p y d ź y - b a s z y , znaczy C apita in c d’llu s s ie rs — daw nićj był to oddział w ojenny, dziś zaś służba lokajska przy dw orach urzędników P ań stw a T u re c k ie ­ go. — J e d e n z tych K apydźy-baszów sta w a ł zaw sze i dziś stoi na służbie w S eraju S u łtań sk im , u d rzw i śred n ie g o dzie­ d zińca, których tam dw oje i tro je się zn ajd u je, — ja k to np. w se ra j-b u ru n u w K onstanty nopolu, w p ałacu po bizan­ tyńskich cesarzach. — W dni solenne odziew ają się oni p ra ­ w ie w szczero -zło tą d łu g ą kapotę, podbitą sobolam i. — W k a żdy piątek dw u n astu K ap y d ź y -b a szó w poprzedzają S u łtan a, gdy idzie do M e c z e tu .— N o w o przybyli P o sło w ie E uropejscy

157 wprowadzeni bywają zwykle przed oblicze Sułtana przez K apydźy-baszów. — Ci urzędnicy bardzo często ginęli przedtćm niewiadomym sposobem ; a to z przyczyny, że używani do największej tajemnicy posyłek, zwłaszcza ze sznurkiem po głowę do jakiego Paszy na prow incyę, rzadko powracali z ży­ ciem, bo od nich każdy stronił i stroni jak od zarazy; i dla ocalenia życia sw ojego, czyhano i po dziś dzień czyhają na ich życie. — Ci drobni urzędnicy dziwnych używali zawsze sposobów, by wykonać polecenia swoje i uniknąć razem oczywistej zguby. V. Coli. k. 285 w. 6. „O dtąd, obracając wszystkie starania ku rozszerzeniu „granic i nabyciu znaczenia, zaczął zabudowywać i upiększać „B e rlin , dokąd w krótce przeniesioną została stolica kraju, „nagle zakwitającego porządkiem i dobrem i praw am i, pię„knym owocem gorliwości i usiłowań swych w ładców .11 — Nadawano bez w ątpienia praw a dla miasta Berlina; lecz po­ nieważ P oseł turecki nie obeznanym był naw et i ze słowem „ p r a w o “ w rodzinie swojej, zatem nic o tern nie wspo­ m niał — dla tego też, trzy ostatnie wiersze słów P . Sęko­ wskiego są darem szczególnej laski jego, bo tek st nic o nich nie mówi. V. Coli. k. 285 w. 12. „K ró l dzisiejszy, człowiek, jakeśmy wyżey mówili, ró „w nie znakomity nauką, jak orężem, wstąpiwszy na tron po „śm ierci ojca, zdarzoney roku hidźry 1153 (1740) um iał ko„rzystać z zawieruchy, w którą zgon K arola VI. (Ałtyndży „K arlós) niebaw nie potem A ustryąbył pogrążył: wciągnąwszy „bow iem i t. d.“ — T u wielka przesada, i całkiem P. Sę­ kowski opuścił, nie wiem d laczeg o : ^ jJL łJj! bo latał niby n a skrzydłach bez trudu z boju do boju — 2do ujCuok\ą»l nie m a­ ją c jeszcze zad o syć dóbr owycli, które objął w dziedzictwie po dziadach swoich.

158 V. Coll. 2 8 5 . w. 18. „W ciągnąw szy bow iem F rancją do woyny z tćm m o „carstwem o postanow ienie n ow ego cesarza, sam z drugiej „strony uderzył na N iem ców i wydarł im Śląsk, jedną z n aj­ p ię k n ie jsz y c h prow incji p aństw a/4 — O postanow ieniu no­ w e g o Cesarza n ictek stn ie m ów i; wspom ina tylko; iJLyuw im peratorłuk scwclasyile , m a r z ą c o i m p e r a t o r s t w i e ; czego Pan Sękowski nie pojął i opuścił — lub też m oże i zmydlił, by tern nic objawić dziecinnych po­ jęć P osła tureckiego. V. Coll. k. 28G. w . 2. „M ówiliśmy już wyżey jak długą i okropną w oynę ścią „gnęło nań to zdobycie, które żeby zadzierzcć, musi dziś „wszystkich dokładać usiłow ań około zmocnienia nabytych „miast i zamków, i trzymać w pogotow iu w ojsko liczniejsze „daleko, niż k ra y jeg o w ydołać m oże.44 — Bez przesady nic się nie dzieje u P. Sękow skiego — dodał on tu wzmiankę o miastach i zamkach, a opuścił natomiast kilkadziesiąt w y wyrażeń innych, jak to w idzieć można w dosłow nćm prze­ kładzie od słó w : „bo już stał się on pomiędzy nimi przy­ czyną do długich, zaciętych44 i t. d. V. Coll. 28G w . 8. „C i, którzy pamięć w szystkiego topią w odm ęcie uciech „ani się troszczą o cokolwiek w ięcćy, nie omieszkają zap e„w ne uczynić mi zarzut; dla czegom tak obszernie i t. d.“ W yrazy: C)olś* 2J( p r z y j a c i e l e r o z k o s z y s t o ł u , tyle nie wyrażają. Y. Coll. k. 28G w . 13. „Za lat naydaley trzydzieści bardzo nieliczni znaydą się „urzędnicy, a naw et ludzie naukom p o św ięcen i, świadkami „tych wypadków : każdy inaczćy opowiadać, odm iennie tłu „maczyc je będzie; a tacy którzyby znali je dokładnie, staną „się bez ochyby rzadszymi od gryfa i filozoficznego kamienia.44 — Tu znów nie mała przesada, i opuścił P Sękowski zara-

159 z cm wyrazy: o U x d ju Jyś k u łu n a iytym a d olu n u r, n i e c h oni z a w i e r z ą m n i e , p o k o r n e m u ich s ł u d z e — następnych zaś niepojął: s U **/ -ot ^ . ó jJjt adam m ekulei kim ija we u n ka d a n m a du d oia, duszer, b o s z u k a ć z n ó w i z a g ł ę b i a ć s i ę n i b y w w y ­ nalezieniu kamienia filozoficznego, i usiłować la­ t a ć w y ż ć j n a d o r ł a , c z ł o w i e k z a i s t e u p a d a w za­ miarach. — N ie wiem jak P . Sękowski zamyślał oddać słow o: duszer od d u szm ek, d u szu rmek, accidere, perire? i gdzie znalazł w tek scie słow o: r z a ­ d k o ś ć ? — Nie powinno także było, gdyby P . Sękowski był postępow ał podług praw ideł Gram m atyki tureckiej, pod ża­ dnym w arunkiem być wyrzuconóm s ło w o : duszm ek, upadać; albowiem w yraził takow e autor jedynie myślą dla przekonania swych następców, aby nie szukali już większych dow odów na to, co on raz w skazał w raporcie swoim, i aby takowi uwierzyli w gruntow ność opisania, i nie marzyli w ięcćj, jak owi, co chemicznie do skarbów złota się dobrać, lub też w projektach wyżćj, nad samego orła latać usiłują. V. Coli. 286. w. 19. „Ścisłe zatem opisanie obcych w ypadków , zdarzonych za „naszćy pamięci, zjednać może nieocenione dla potomności „pożytki, a dla pisarza, który je do xięgi działań narodów „zaciągnął, dobre wspom nienie i wdzięczność." — W tym małym okresie P. Sękowski opuścił, bo nie pojął, następne w yrazy: lm o benaen ala za lik, p o w o d o w a n y t e m i w z g l ę d a m i — 2do ^ kalem i r a y d , r ę k o ­ j e ś ć p i ó r a — 3tio tX clw s saydy m e sa y d , n a p r a ­ w i ć r a m i e — 4to m u n tyd ź, pa rtu s, elicilus, conclusus — 5to m u ry ss, haeredem fa c ie n s — miejsce tych wszystkich wyrazów zastąpił on wyrazem „ w d z i ę c z n o ś ć . * V. Coli. 286. w. 24. „W szyscy czują ważność i nieodbitą potrzebę znania dzie­ j ó w narzego narodu; a przecie, ileż to godnych pamięci „wypadków z jednćy strony niedołężność pisarzy i opow ia-

160 „w iadaczów , a z drugiey

obojętność i n ied b ało ść ty c h , co

„słuchali, w otch łań zapom nienia strąciły .“ — T u się w p ra w ­ dzie nie d opuścił P. Sękow ski przesad y , ale za to ułożył nam bajeczkę! Ile te n cały epilog (C hatiine) P o s ła tu rec k ieg o m a w arto śc i w oczach orientalistó w dla d o b o ru słó w , w y­ raż eń czystych, i składni prostej, co d o skonałość języka zna­ m io n u je , o tyle zniża się on do nicości przez tłu m aczen ie P . S ękow skiego, k tó re je d n ak dla n ieo rien taiistó w uchodziło i uchodzi za dobre. — Bez w ątp ien ia nie zaprzeczy m i n ik t w uczonym dziś św ie cie , że chociaż i obcym je s t czasam i dla nas jakikolw iek język w E u ro p ie, styczność atoli p o d o ­ b ień stw a słó w do słó w , dozw ala niekiedy chw ytać nam p o ­ jęcia je g o myśli, chociaż nie w w ą tk u przyzw oitym — jeśli zaś ta rg n ie się jak iś tłum acz na tak o w ą uryw czych pojęć plątaninę, i w yprow adzi z niej m yśl g ła d k ą i zu p e łn ą niby, bo stylem płynnym w y rażo n ą, to i to , chociaż tylko je s t zm yślonym u tw o rem , uchodzi niekiedy za p raw d ę do czasu , — ta k też je s t i z P . Sękow skim , gdyż i on nic inaczej, jak w idzim y, p ojm ow ał T arych y W a s z y f E fendego — ró w n ie postępuje i robaczek je d w a b n ik , kiedy będąc jeszcze w k łę ­ b k u , sili się w yjść na w olność — tn ie w ątek cały — w y ­ chodzi g w ałtem — w końcu u m ie ra, a tć m niszczy tak b y t życia, ja k i u tw ó r swój cały, bo nie dla robaczka p ieścił człow iek ów k łę b e k , lecz jedyn ie dla w ątk u złocistych je g o nici! — W y ra z e m : pejg liu le, k ą t , a nie „ o t c h ł a ń " ani m yślał a u to r tu rec k i upośledzać pisarzów n aro d u sw o­ je g o — bo on był m ocno przekonany, co i my w iem y, że słynęli tak o w i na w schodzie, i E u ro p a n a w e t cząstkę swej nauki od nich w zięła — on się użala tylko i spraw iedliw ie na to, że stosam i leżą u nich w zaniedbaniu w ażne dzieła w różnych gałęziach nauk. — N a w schodzie b o w iem m ieści każdy niem al m eczet w sobie ju ż to w ielki ju ż m ały księgo­ z b ió r, i takie to księgozbiory znajdują się po dżiś dzień w zupełnym opuszczeniu, z przyczyny oziębłości ogólnej M u­ zułm anów do nauk.

161

V. Coll. 2 8 7 . w . 2. „Pow ićdzm y zatćm , że ja k oycow ie nasi zachow ali nam „w księgach w iadom ość o dziejach je d e n a stu w iekó w u p ły ­ nnionych od ucieczki p ro ro k a ; ta k też i dla nas nayśw iętszą „jest pow innością zostaw ić potom kom pom nik naszego b y tu , „tym trw alszy i pew nieyszy n ie śm ie rte ln o śc i, jeśli nam n ie ­ p o r ó w n a n e szczęście dozw ala, ja k m nie dzisiay, ozdobić go „św ietn em i w iec zn o trw ałem im ieniem N ayszczęśliw szego P a „dyszaha i S w iato w ład cy ( k tó re g o niech B óg m noży p o „m yślność i potęg ę)," — T u znow u P . S ękow ski cos na pręd ce z m y ślo n e g o , lecz w stosunku już to w y rażeń ju ż i p ra w id e ł gram m atyki, w cale przeciw n eg o i podobneg o b aje­ czce nam danej w ok resie przeszłym , skom p o n o w ał — tam b o w iem p ow iedział, że M uzułm anie zaniedbali pisać h istoryą n aro d u sw ojego, tu zaś m ów i, że ją pisali. — T e k st tu re c k i dalćj nic podobnego w sobie nie zaw iera ani o „n ieśm ier­ teln o ści," do którćj dążył niby a u to r, ani o „ucieczce p ro ro ­ ka," ni też o „jed e n astu w iekach" — p o w iad a tylko i to spraw iedliw ie o tysiącu la ta c h , k tó re u p łynęły od czasu p o ­ jaw ien ia się dzieł na w schodzie, aż do m om entu, w k tórym P o s e ł w m ow ie będący nap isał ra p o rt — bo n ie w czasie zab u rzeń za życia p ro ro k a słynęli pisarze w schodu , ale po ustalen iu się p ań stw a je g o w lat p ra w ie 1 70 to je st, za b ło ­ giego panow ania Chalifa H aru n alraszy d a — p o d łu g w ięc t e ­ go, zachodzi isto tn ie tysiąc lat różnicy, licząc od ro k u 170 hidźry (J. C. 7 8 4 ) do ro k u 1 1 7 7 (J. C. 1 7 6 3 ), w k tórym od­ było się do P ru s rzeczo n e poselstw o tu re c k ie . — K o n iec w spom nionego epilogu z u p e łn ie P . S ękow ski opuścił, a isto ­ tn ie nie w iem dla czegoby, jeżeli nie dla b ra k u pojęcia on eg o , gdyż na cóż nie było w spom nieć o prośbie do B oga, k tó rą zręcznie um ieścił P o se ł tu re c k i w sw oim do S u łta n a ra p o r­ cie? chciał go on tu p rze k o n ać, że je s t i praw dziw ym jeg o poddanym , i że się nie sznurka na g a r d ło , gdyby zaw istn e przeciw niem u pow stały in try g i, spodziew a, ale łask p an a sw ojego, w nag ro d ę gorliw ej sw ej służby — albow iem P a n Sękow ski sam ośw iadczył w początku tłu m aczen ia sw ojego, 11

że Resm i Efendy m iał w ielu zawistnych karyerze swojej przy boku Sułtana, i mocno na tern cierpiał. V. Coli. k. 287 w. 13. „Gdy już upływ ało sześć miesięcy naszego pobytu w B e r„linie, i zima chyliła się ku końcowi, zaczęliśmy o podróży „zamyślać. — D nia 10 Xiężyca szewal (11 Kwietnia 17G4) „zaproszony zostałem do pałacu dla przyjęcia odpisu na list „Padyszaha jegomości.** — P. Sękowski przez nicspostrzeżenie się, jak widać, wyraził, że P oseł turecki zaproszonym był dziesiątego miesiąca Szewala do Króla Pruskiego; albowiem było to dopiero dnia dw udziestego; a tej to dacie nasz dzień jedenastego K w ietna w iernie odpowiada. V. Coli. k. 287. w. 18. „Król przyjął mię w innych niż pierwey pokojach, i „wysłuchawszy me żądanie względem pow rotu do kraju, dzię­ k o w a ł mi za sprawowane przy nim poselstwo, dodając, iż „się spodziewa po mey dla siebie przyjaźni, że wesprę jego „widoki u drzwi szczęśliwości, i dołożę starania, ażeby roz­ p o c z ę te w Stambule układy rychły skutek wziąść m ogły.“ — T u znów przesada i n ie u w a g a — gdyż wyrazy: _j 8^5 Odi* znaczą: w s a l i , g d z i e z w y k l e o d b y w a j ą się n a r a d y p a ń st wa . V. Coli. 287. w. 27. „Otrzym ałem potrzebną ilość powozów i koni.“ — Tak nie powinno się było powiedzieć ze względu na wyraz: ih za r, producere, praesentem sistere; potrzeba by ło dodać: kazano mi zgotować i t. d. V. Coli. k. 287 w. 28. „I w towarzystwie tegoż co pierwićy M ihmandara, opu­ śc iw sz y Berlin na nowiu xiężyca zil-kade (21 Kwietnia), po „piętnastu dniach podróży do miasta Breslau przybyłem.** — Mały to okres, ale i tu P. Sękowski niewierny — opuścił W nim bowiem następne wyrazy: j L u ł _j

163 nysFSil Leh lw d u d yn a ir d z a e we y is a l iczun, b y p r z e w o ­ d n i c z ą c , d o s t a w i ł g o z n o w u do g r a n i c y P o l s k i e j . — T e słowa nie są przecież zbyteczne, aby je opuszczać, zwłaszcza, skoro się wymienia, że tenże co i pierwćj M ihm andar tam dotąd go m iał doprowadzić. — Język Polski nie jest tak nieokrzesany i trudny do zw rotów , ażeby nie pow ta­ rzając czasami napotykające się też same wyrażenia w tu re ­ ckim języku, nie można takowych było innemi choć napom­ knąć słowy. — Niewłaściwie także wyraził się P . Sękowski, mówiąc: „na nowiu (21 K w ie tn ia )“ bo wyraz yliurrc, novae lunae splendor, scilicet, p er p rim o s tres dies, nie mo­ gło to być zatem 21 K w ietnia, ale w dniach przy końcu tego miesiąca. V. Coli. k. 288 w. 5. „Nakoniec wyruszywszy w drogę, w jechałem przez T ar­ g o w ic e na ziemię lehską, a dnia 5 zil-hidźdźe (25 Maja) sta­ n ą łe m w Ilorodancc,m iasteczku leżącem na granicy Jłohdanu, „w odległości piętnastu godzin drogi od Chotina.“ — T u opuszczono znowu, co następuje .'sOJJLyi .\L( Jjo lś j i > Leh yle B oghdan topralcy m ija n y n da Jieddi fa sy l ołan, C horodanka, k t ó r a s t a n o w i g r a ­ n i c ę z i e m i p o m i ę d z y P o l s k ą i M o ł d a w i ą . — Dziwna zaiste rz e c z ! że na to święte dla każdego praw ego Polaka m ie­ nie „Polska" wzdryga się zawsze P. Sękowski. V. Coli. k. 288 w. 10. „Tu mię spotkał M ihmandar hospodarski, z którym prze­ b y łe m P ru t, o dziesięć godzin drogi stam tąd oddalony, i „w Jassach na ostatek spocząłem.*1 — W tym okresie znów przesada i zboczenie w ielkie, bo owo co się opuściło: lm o |*li Czernawicz nam keryjeje, w t a k n a ­ z w a n e j o k o l i c y C z e r n a w i c z — 2do ^ —> 0 |»Li B u n d a n dacha puclszan nam hasabaja gielip, d o j e c h a l i ś m y d o m i a s t e c z k a P u d s z a n y — 3tio Ja.My J e!J(^J ezehii (ewessut,

11*

w p o ś r o d k u ś w i q t E z c h i j a — T u rc y bow iem przyjęli ta k o w e od G reków . V. Coli. k. 2Ś 8 w. 13. „N ie m ogąc dla dróg zepsutych ciągłym deszczem po­ w r a c a ć przez G ala tz , o b rałe m k ie ru n e k n a W o ło szczy zn ę; „i na now iu księżyca M u h arrem (1 9 C zerw ca), przybyłem do „ T u ta rk h n , m iasteczka położonego nad D u n ajem .41 — P an Sękow ski o puścił tu

n astępne

sło w a :

Boghdan w o je w o d a sy u czu n d zu Lighor B eje m u sadyfe, g d z i e p r z y b y ł w t e n m o m e n t na s p o tk a n ie moje Bej ligor tr z e c i , w o j e w o d a M o ł ­ d a w s k i — 2do ^ jĄ y J p jo i i i ! |»Li B u rła t n am m ah aldan Iflaka dogh ru tew edzdzu h , z m i e j ­ sca ta k n a z w a n e g o B u r ł a t u d a l i ś m y się w p r o s t k u W a ł a c h y i — 3tio F ochszan nam szehre w a ry typ, s t a n ę l i ś m y w m i a s t e c z k u F o c h ­ s z a n a cli 4 tO ^j5iAjL*^5 ^ iU ! KlXJjJ ;ov...j B u n d a n daclia Ijla k w o jew o d a syn yn M ilm a n d a r y istyh h a l, g d z i e z a r a z p r z y b y ł n a s p o t k a n i e m o j e M i h m a n d a r w o j e w o d y W o ł o s k i e g o — 5t o _j W e Bulcresze o g h ra m a k sy zyn y, a m i j a j ą c B u k a r e s t — Gto g o ij' J j t siXoLya [»lj &JL| k JjL s j j i J.U D a n a y le A r d z y s n am nehry m ija n y n d a cw w eltylid z n am keryje, d o j e c h a l i ś m y d o o k o l i c y E w w e l t y l i d ź , p o ł o ż o n e j m i ę d z y D u n a j e m a r z e k ą A r d z y s . — Jest to isto tn ie dobry sposób tłu m aczen ia tam zw łaszcza, gdzie p rzy lru d n ą lureczczyznę napotykam y do rozbioru g ram m aty cznego — jednakże professorow i tegoż języka je s t to do n ic przebaczcnia, żc lak m ało z nim je s t obznajm ionv. Y . Coli. k. 28 8 . w . 18.

'

„P o dziesięcio-m icsięcznćm o ddaleniu z kraju, tu po raz pierw szy, lubo w strząśniony byłem rad o ścią na w idok oy„czystych m e n areló w , i na ziem i d ep tan ej p raw o w iern ą slojią, „upadłem na oblicze, zanosząc dzięki N aj w yższem u i m odły „doń zasyłając o trw a ło ść W y so k ieg o państw a i pom yślność

i

165 „domu O sm anów ." W dosłownćm wyżćj tłum aczeniu, poczynając od stów „ tu przejęty byłem najwyższą w mój duszy radością i t. d. “ — w idzim y, że P o seł turecki ani myślał tu trząść się z radości na widok m eczetu i m enarelu je d n e­ go, a n i e w i e l u — i ani wspomina o „ d e p t a n e j p r a w o ­ w i e r n ą s t o p ą z i e m i " albowiem on przybył tam osłami i końm i; w ięc i one ją zarazem deptały.— Są to d o r y w k o w e tyl­ ko słowa uniesień P. Sękow skiego, które zastąpiły wyrażenia istotne; takow e jednak potrzeba było pojąć, chcąc być w ier­ nym praw idłom Grammatyki tureckiej. V. Coli. k. 288 w. 24. „Stąd przez H ezarg rad , K aryn-abad i K yrk-kielise *), „wróciłem do Stam bułu, w rocznicę w łaśnie wyjazdu mego „z poselstw em , dnia 14 xiężyca M uharrem , roku hidźry „1178 (2 Lipca 1 7 6 4 ), i na łonie stęsknionóy rodziny zna­ la z łe m słodki wypoczynek po niewczasach długiej podróży. „ — F e bam den! siumme ham den! siumme ham den!" — T u znowu przesada i niedostateczne tłum aczenie zarazem : bo nie oddał P. Sękowski następnych w yrazów : Im o **00*4 LęUłoClj asytanei seadele balkeszai m u s&hyct, z rozczulonóm sercem dążyliśmy spiesznie ku porcie szczęśliwości — 2do *JL JL^o gJLo^i oyśsś

LoL^,

3 jJ L >

„Dzenabi Muhibna! t. j. luby nam Panie Konsulu R u „ski w Jaffie! — Niech W am będzie wiadomo, iż otrzy­ m aliśm y i zrozumieliśmy słownie i umysłowo, całą treść „listu Waszego, któryścic pisali do Nas dwudziestego dzie­ s ią te g o dnia, miesiąca Redzeba (było to w Październiku) ale ponieważ ja sam powrócę w strony Wasze około „ostatnich dni miesiąca Ramazana— a niezawodnie piątego „przyszłego miesiąca— dla tego dziś jeszcze wysyłam w ten „moment Sulejman Paszę (S e v e ) do Akka (Jean d’Acre), „by rozebrał ten Wasz interes — proszę więc o cierpliwość „do tego tylko czasu, gdzie ja sam przybędę, i naocznie z W a ­ m i tę rzecz rozbiorę. — Pisano w Adana, roku hidżry „1254 dnia 12 Ramazana (J. C. 1838 Listopada 3 ).“ — W miejscu podpisu zwykła pieczątka: Ibrahim Sclami A li, t. j. Ibrahim, który winien jest byt swój Alemu, ojcu swo­ jemu. — Dla dumy na stan (nic na swój ród, bo w Kawała w rybackiej chacie się zrodził, jako syn dziada rybaka) nicpowiedziano w podpisanej pieczątce lbrahim syn Alcgo, gdyż tuk każdy prosty Arab zwykł się wyrażać. — List ów do­ szedł rąk moich w Jaffie dnia 5 Grudnia 1838 pod tym adresem:

175

'\X+J , _ a^ s \^ J S

*^Ls>

l j

L o *-

jJ L L t* ]

Lś Lj

^ J |

Laaw^ ^

Z łaski Boga najw yższego! „L ist niniejszy dojść powinien rąk i wiadomości Szano­ wnego Przyjaciela w Jaffie, ( P i e t r u s z e w s k i e g o ) który tam dziś rezyduje jako Konsul państwa R u s s y i . “ O lX x S

A lf

J

„W ciągnięty on jest do protokułu pod literą r, (t.j. mie­ siąca Ram azana) pod Nro 864 — *).“ To pismo arabskie odniosło w zupełności pożądany swój skutek, pod względem zwykłych wybiegów rządu Egipskiego — albowiem gdy upłynął zupełnie czas naznaczony, a Ib ra ­ him Pasza nie przybył, ani przybyć myślał, na ten czas S u lejman Pasza, czyli inaczćj pan Seve, ren eg at pozostały w Turcyi z czasów Napoleona, tak mi odpisał z A k k a d o J a ffy: „C ała ta spraw a nie tak sie ma w istocie, jak ją w ysta­ w iliś c ie — zbrodniarza, jeśli taki kiedy ciy sto w ał, nie schwy­ ciliśc ie — bo ten co dziś uwięziony nie je st bynajmniej „zbrodniarzem , lecz odstawnym żołnierzem naszego Efendyna „(Pana) — ślepy on je st na oczy — bez wszystkich palców u „prawej reki — i je st zupełnie niewinny, chociaż posiada imię „i nazwisko zbrodniarza urojonego!" *) W listach prywatnych arabskich wyraża się pospolicie na adresie imię osoby z m nóstw em tytułów , przydomków i godności takowej osoby — w listach zaś urzędowych wspo­ mina się w prost urząd, zwłaszcza do Franków ; a to z przy­ czyny, że tych przezwania będąc trudnem i bardzo do wyra­ żenia czysto w mowie arabskiej, dla nieubliżenia osobie, zwykle się opuszczają — w iele takowych listów, w rze­ czach i od osób prywatnych, ja tam odbierałem pod na­ zw ą: do rąk JMCI*. Ignatios, boć to imię łatw o A rabowie wymawiają.

17G Byt to najdoskonalszy i zwykły wybieg arabski — bo przekonałem się poźnićj, że w przeciągu czasu aż do w yexekw ow ania dekretu wyrzeczonego przez V ice-K róla Egipskie­ go, przykazał Ibrahim Pasza, godny swego ojca synek prze­ nieść istotnego zbrodniarza z Jeruzalem do miasta Tarsus, to jest, na drugi koniec Syryi, — jeneralny zaś Konsul Ruski, G raf Medem, mieszkający w Alexandryi, obrażony widocznie gorliwością moją w wykrywaniu na jaw publiczności, rządów podłych, tyrańskich — słow em złodziejskich Y ice-K róla E gi­ pskiego, przy którego dworze mile był widziany, srogo mi przykazał zaniechać tej żydowskiej sprawy — odm ówił mi naw et swej pomocy, jeślibym kusił się jeszcze dalej rzecz tę prow adzić, ścigając zbrodniarza; nie potw ierdził mi zw rotu poniesionych kosztów w całej tćj sprawie — a nakoniec, oczernił mnie denuncyacyą do P etersburga — splamił czyny moje — zatru ł życie na czas d łu g i, bo mnie za jego przy­ czynieniem się odw ołano do stolicy północy — i przywiódł do zupełnego upadku! Rzecz przecież dziw na, że ten nie­ czuły dla cierpiącej ludzkości człowiek, strąciwszy z chlubnego stanowiska urzędowania i kilku w spóikolegów moich na in­ nych punktach wschodu, osadziwszy takowych na gołym b ru ­ ku, bez chleba, bez sposobu najmniejszego, oczerniwszy ich przed w ładzą, sam oto dziś osadzony na bruku! bo podłość choć późno zasłużoną odbiera karę. W dalszy ch moich podróżach po wschodzie, napotkałem w H alepie w czerstwem zdrow iu, z palcami u rąk wszystkiemi, i nie w złem położeniu ow ego samego zbrodniarza, któregom w Jerozolim ie do więzienia wsadził, śm iał się on mi w prost w oczy za próżne usiłowania moje, by go ukarać za zb rod n ie dla przykładu drugim — czego tam nigdy nic widziano i dziś jeszcze nie widzą — błogosław ił swego Efendyna, t. j. Pana lbraliima Paszę — żył sw obodnie i m ordow ał dalćj po drogach nie­ szczęśliwych podróżnych, a to bez różnicy czy żyda czy w spół­ brata, byle tylko z pieniędzmi — bo to je st zwy kły sposób życia w łóczęgów pod bezrządem V ice-K róla Egipskiego. — T ak to pod skrzydłem zaczajonych, ukry tych zbrodniarzy, zbójców, h o -

177 dują się bespiecznie ja w n i; a zręczni w zbrodniczej sztuce niżsi, po trzeb n i są zw ykle wyższym! „T o nasz K o n s u l!" w o łali za m ną żydzi P olscy w J e ­ rozolim ie — a P an M ojżesz M o n te fio ry , gdym go m ile przyjm ow ał w roku 1839 pod m uram i Jaffy w raz z je g o żoną, kiedy czum a g raso w ała i strzeżono się w zajem nie — gdym lubo m oże nie zadow olnił, nie udarow aw szy królew sk ą św ie ­ tn o ści pam iątką tej zacnej dam y, zdobiąc jej rękę p ie rśc ie ­ niem choć nie brylantow ym , jed n ak sre b rn y m , astro n o m i­ cznym, szerokim , okryw ającym dłoń jój całą, — czarodziejskim w w zdaniu daw nych A rab ó w , i w ielkiej zarazem w arto ści pod w zględem napisów K ufickich i starożytnych — gdym m u, m ó w ię , u ła tw ił tam wszystkie tru d n o ści dalszego w ojażu, w porze zaw ichrzonćj i niebespiecznćj, b ło g o sław ił mi, będąc zam ożnym P a n e m , i zapow iadał byt złoty całem u ro d o w i lu d zk iem u w P alestynie, a zw łaszcza pokoleniu Jak ó b a, k tó ­ reg o i on je s t godnym członkiem ! lecz niestety! ja k ści­ g ała ta k ściga w idoczna k ara B oga tułaczy ów n aró d Iz ra ­ elski, a to zapew ne za w ieczną ich ku w szelkiem u pokoleniu nie Ja k ó b o w e m u nienaw iść, za w ybiegi, oszukaństw a i n ie ­ w dzięczność dla człow ieka, w sp ó łb rata ! Jerozolim scy żydzi m oże jedyni byli i są w tych tam okolicach pew ni spokoj­ nego życia w m u rach sw oich, inni zaś, rozproszeni po całćj P alesty n ie, cierpieli i cierpią od napadów , grabieży i m ordów , bezw zg lędnie na to, że drogo okupił i zabespieczył ów M oj­ żesz M ontefiory praw o sw obody dla Izraelitów w tćj św iętój dla nich ziem i, gdyż rząd E gipski pom nieć zw ykł n a d an e słow o [tylko do póty, dopóki nie przebrzm i licząca się dla sk a rb u m o n e ta — i ta k , gdy brzęk jej u c ic h ł, i trosk liw o ść o żydów poszła w niepam ięć! O koło roku 1836 sam B óg spraw iedliw y zniszczył n a­ raz kilka tysięcy tych żydów , zaw aliw szy i zagrzebaw szy na w ieki, przez okropne trzęsienie ziem i, w p rzepaść zam ie­ szkałe przez nich jedynie m iasto T ab a ry a — zkąd w rok jeszcze po tćm w ydarzeniu strum ieniem p łynęła do m orza przy C e za re i: N a f t a , t. j. sm oła niby, z której u tw o rzy ł się w te n m om ent wielki p ro d u k t handlow y, gdyż A nglicy k u -

12

178 pow ali takow y dość drogo, korzystali obficie, i w ywozili do w arsztató w swoich. Jeżeli P . Sękow ski chciał coś pow iedzieć o żydach P o l­ skich, żyjących w p ań stw ie T u re ck ićm , to nie w m iasteczku K yrkklise oznaczyć im był pow inien osadę g łó w n ą, p rzen ie­ sioną tam dotąd niby z K am ieńca P odolskiego przez T u rk ó w ,— ani utrzym yw ać, że cel handlu m lekiem i seram i sprow adził żydów Polskich do T u rc y i, boć ty lk o , jak w idzieliśm y, to w nich żyjące życzenie, aby dójść do ziem i biblijnńj — ta m ­ że żyć — um ierać, i być poch o w an y m i, w iedzie ich kroki w te strony, do których cała ich p rzeszło ść historyczna przy­ w iązana.

Poselstwo do Rossyi DERWISZ-MOHEMMED EFENDEGO. — roku hidźry 1168. (J. C, 1754 — 5.) —

Przekład z R o c z n i k ó w

t u r e c k i c h , pod tytułem :

Tarycliy Wasyl Efendy. Tom pierwszy — karta 61.

„Derwisz M ohemmed Efendy za pow rotem z poselstwa „swojego, zdał następujący ra p o rt:" — H istoryograf tu re ­ cki wyciąg tylko, jak się zdaje, wymienionego umieścił w dziele swojóm rap o rtu ; sam zaś dalej całą rzecz tak pro­ wadzi: „R oku hidźry 1168, w pierwszych dniach miesiąca „Rebiul-achyr (J. C. 1755. 2 Stycznia), wspomniany Poseł „wyruszył z Wysokiej Porty. — W trzydzieści dni stanął „on w pobliżu Benderu, i napisał zaraz do A bdułłah Paszy, „rządzcy tego miasta, oznajmując, w jakióy przybywa godno­ ś c i . — Rządzca zaś ten wysłał doń w prost z kilku służal­ c a m i swojego Kijaję, jako zastępcę, by go tam okazale „wprowadzili. — W Benderze gościnnie przyjęty bawił przez „dni kilka, i — udarowany dla towarzystwa swojego wiernym „przewodnikiem, głównym z A gów rządzcy, siódmego dnia „miesiąca diumazyul-ula (3 L u te g o ), wyprawił się dalej „W podróż, gdzie go cel przeznaczenia powoływał. '„Skoro się tylko Poseł zbliżył do ziemi Polskiój, prze­ p r a w ił się natychmiast na drugą stronę rzeki, która tamże „stanowi granicę, i napotkał jeszcze o podał wysłanego „z Polski M ihmandara, z którym wysiadł razem w miejscu

12*

180 „tak nazwanym N azarzecze. — Nazajutrz wyruszywszy z tam „tąd, ściągnął do W asilk o w a, mieściny leżącćj na granicy „Ruskiej, i spocząć tam m usiał dni dziesięć, nim m u przy­ g o to w a n o karetę i konie podwodow e. — Następnie w yru­ s z y ł w prost do Kijowa — i zaledwie doń w jechał, um ie­ szczonym został w przyzwoitym dom ie, zkąd go G enerał „tamtejszy zaprosił natychm iast do siebie, i szczególny b an „kiet dla niego wyprawił. „Miasto Kijów złożone z dwóch naprzeciwko sobie „utworzonych tw ierdz, które podkopy (miny) i rowy na około „um acniają, oddane jest w zarząd znakomitemu generałowi „regularnego woyska, którćm on zarządza i wzmacnia. — „ W środku zaczęto tam budować pałac Królewski, i m ó„w iono, że w ciągu roku m iał być ukończonym. — „Rzeka Uzy (D niepr) płynie pod samem miastem — da„lćj aż pod tw ierdzę Uzy (Odźakowa), i zdaje się, że „wpada do morza Czarnego. — Miesiąca dźum azyul-achyr, „pierwszego dnia (27 Lutego), wyjechał Poseł z K ijow a, i „w e dwa dni stanął w Kozłowdża, w miejscu, gdzie m ie­ s z k a ł Binbaszy kozacki (tysiącznik, półkownik) — a że ten „mu nadesłał zaraz wiadomość o sobie, słow y: „Przybyłbym „„P ana odwiedzić, gdyby mi wolno było siedzieć w obliczu „„tw ojem 1- — więc Poseł dał mu stosowną jego żądaniu „odpow iedź, zwłaszcza, że miał to być człowiek z rzędu „czcigodnych ludzi — jednakże skoro 011 przybył, toczyła się „krótko tylko rozm ow a o potocznych rzeczach, i nie zadługo „w rócił, zkąd przyszedł. — Na trzeci dzień wspomnianego „miesiąca (29 Lutego), sięgnął Poseł aż do Bachna, m iaste„czka zajętego samymi praw ie Grekami, bo jest miejscem b ar„dzo korzystnem dla handlu. — O kropny widok pogorzeliska „przedstaw ił się tamże oczom Posła, gdyż było co tylko po „pożarze, w którym spłonęło mnóstwo domów i sklepów „z tow aram i — jednak za pow rotem z odbytego poselstwa, „zastał już wszystko porządnie odbudowanem i zaludnionem. „— Przenocow aw szy za miastem Bochny w domie rządowym, „wyruszył Poseł dalej nazajutrz — przebv! pocztowe stacye, „usadowione i odległe po pięć lub sześć godzin drogi od

181 „siebie — a w dniu jedenastym (11 Marca) stanął w mie„ście Tughła, i rozłożył się taborem. — T u znajduje się „mnóstwo rękodzielni, założonych głównie do wyrobu broni, „gdzie koła pęd wody obraca. „Zwinąwszy tabor w tóm mieście, wyruszył dalej — „w sześć dni drogi dojechał do Moskwy, stolicy dawnych „Królów tego kraju, gdzie przybył doń zaraz gubernator „z powinszowaniem szczęśliwego przybycia — i tenże został „kawą i słodyczami hojnie utraktowanym. — Nawzajem za­ p ro s z o n y Poseł przed wyjazdem swoim do rządzcy, chociaż „wymawiał się mocno, gdyż istotnie ból go żołądka dręczył, „uwolnić się przeto nie mógł żadną m iarą, gdyż ten nań „nalegał prośbą: „a wszakże raz tylko — bądź łaskaw — „bez ceremonii — bez świty, przybądź i uczcij in n ie ! “ — „Nakoniec udał się doń, nawet i cierpiący — napił się kawy „i czaju — i w r a z z w r ó c i ł u z d ę (konia) k u o b e r ż y , „w której się był zatrzymał. — Wyruszywszy z Moskwy, „przjbył do twierdzy N ow glirad . — Miasto to, chociaż było „zburzonćm do szczętu w czasie wojny, w której takowe „Moskale z rąk Króla szwedzkiego odbierali, dziś jest z ce„gły odbudowane, i tworzy dosyć sporą forteczkę, zwłaszcza, „że ma obok siebie spławną rzekę, po którńj ładowne „zbożem i różnemi produktami okręta, ciągną do Pe tersb u r„ga. — Szóstego dnia miesiąca redżeba (1 Kwietnia), opu„ścił Poseł i to miasto — ruszył dalej — i dziesiątego (5 „Kwietnia), stanąwszy w okolicy Monasteru, który „ budową „K rólaPiotra zowią“ z w i n ą ł t a m u z d ę (wstrzymał konia). „Zaraz nazajutrz przywiedziono doń dla ośmnastu czokada„rów (t. j. szatnych Posła) wierzchowe konie, okryte sutym „rzędem na sposób Franków — karetę królewską dla jednego „Posła — karetę pierwszego ministra dla Poselskiego Kijaja „— dla przybocznej zaś świty i reszty służby Posła przybyła „kareta ministra drugiego, wraz z karetami wszystkich g e „nerałów dworskich. — Tu to Poseł wdział na siebie szubę „W ezyrską — okrył głowę turbanem Chorasańskim — wziął „zaprosiciela dworskiego (ministra ceremonii) z sobą do po,,jazdu — i wyruszył wprost ku Serajowi.

182 „Piechotni co zwykle z przodu i z tylu dążą przy K ro­ j u , gdy ten choc na mom ent z domu wychodzi, oraz dw or„scy słudzy z podwodowemi końmi, biegli tam przed nim — „kiedy on tym czasem postępow ał zwolna w śród podwójnych „szeregów swoich szatnych, uzbrojonych w obosieczne sre„brem opraw ne miecze — przybył w tym porządku nako„niec do samego P etersb u rg a — i wysiadł do położonego „na drugićj stronie rzeki domu, który już poprzedniej nocy „był dlań przygotowany. „Na drugi dzień z rana, udał się zaraz nasz Poseł do „dw oru pierw szego m inistra, bo posłaniec umyślny przybył „go doń zaprosić — tam napotkał już u strzem iennego ka­ m ie n ia przed domem S yrrkia lyb a jako sekretarza, i w pro­ w a d z o n y natychm iast do sali, przyjęty mile został od Pana „dom u, i pytany o stan zdrowia swojego, a to ciągle stojąc. „ — W ówczas to Derwisz Efendy wręczył z najwyższem „uszanowaniem list W ezyrski, rozm awiał przy tóm nieco, „napił się kawy i cząju, jak zwyczaj tego w ym agał, i poże­ g n a ł się później uprzejmie, udając się wraz do drugiego mi­ n i s t r a , gdzie przyjęty równymże sposobem, i oświadczywszy „sobie nawzajem wiele słów' miłych, siadł do karety, pojechał „na brzeg rzeki, przesiadł się do kaika, i puścił się ku naprze­ c i w k o położonemu brzegowi miastu. — D w udziestego drugie„go dnia miesiąca redzeba ( 1 7 Kwietnia), zjawił się i od Im pe„raturyczy wzywający na posłuchanie, dla w ręczenia jej listu „Sultańskiego. — Nasz Po seł uszykowawszy tu poczet „w spaniały, stanął w jego rzędzie — oddal swojemu kijaja „list błogosław iony Cesarza, aby niósł takowy obok niego „z najwyższćm uszanow aniem , i tak postępował okazale, „zw olna i wymierzonym krokiem do Seraju — gdzie przy­ b y w s z y zatrzymał się tylko na m om ent w gościnnym pokoju, „i wraz z całym poczetem swroim wprowadzony został do „ s a li, w którćj Im peraturycza stała na trzy stopnie podwyż„szonóm m iejscu, a grono dorodnych mężczyzn i okazałych „kobiet, otaczało ją po lewćj i po prawćj stronie. — Poseł „zbliżywszy się do nićj, oparł praw ą rękę o głow ę, lewą „wzniósł list Cesarski do góry, i tak przem ów ił: „Szanowna

183 ,,„i wspaniała Imperaturyczo Rossyjska! Najpotężniejszy i „„ w ie lo w ła d n y S u łtan O sm an Chan, syn Mustafa Chana, pan „„najmiłościwszy przysyła W a m te n oto list przyjacielski, „„którym zwiastuje sw e szczęśliwe na tro n w stą p ien ie!“ — „ P o tych słowach w ręczył Jej list P o seł —

ona zaś p rzy-

„jąwszy go ze czcią najwyższą, jako pismo błogosław ione, „położyła go na ta b u r e t pokryty z ło to g ło w e m , który stał 5 , przy jćj boku. — T e ra z nastąpiła przez m in ut kilka pomię­ d z y nimi trw ająca rozm ow a, za p ośrednic tw em te rdż um ana po czóm odstąpił P o se ł nieco od tronu, gdyż dano „przygotow anych w zakąskę, aby go ugościć, słodyczy, a to „ p o d łu g zwyczaju w dom u Im peraturyczy — i zaraz potem „ w rócił on do mieszkania swojego. „Miejsce, gdzie obecnie P e te r s b u r g stoi, zajm ow ał p ie r„w iastkow o las tylko i b a g n o ; lecz z przyczyny płynącćj ze „śro d k a kraju rzeki, N ew a zwanćj, szerokićj ja k Dunaj, p o ­ d o b a ł o się położenie to je d n e m u z tamtejszych K rólów , i „ te n postanowił w ybu d o w ać ta m miasto. — W tym celu, „nakazawszy wyrirdow ać najprzód las aż do g ru n tu , rzucił „potem i wzmocnił gruzami miejsca grzązkie, p o b u d o w ał „ frontem do rzeki i po obydw u jej b rzegach domy, których „dachy pokrył gdzie niegdzie blachą, a gdzie niegdzie d a „ c h ó w k ą ; w ystaw ił po nad samą w o d ą m a łą T e r s a n ę *), „gdzie dziś lepią kaiki już to dla K róla, już to dla publi­ c z n o ś c i . — P oniew aż zaś rzeka N e w a w pada do morza „Bałtyckiego, snują się też na niej bezustannie, tak z wodą, „jak i pod wodę, okrętu przybywające z państw sąsiednich. — „G w ałto w n o ść kry nie pozwala zimową porą utrzym ać m ostu „n a tej

rz e c e ;

przepływ ają w ięc onę

z jednćj na

drugą

„stronę kaikami; a skoro lód w odę zetnie przechodzą tako­ w ą piechotą. — W porze letnićj żwłaszcza, z troskliwości, „żeby spraw y ludzi pieszych i jezdnych snadnićj się zała­ t w i a ł y , stawiają tu most na dunbazach **); i w tedy to

*) W a r s z ta t do budow ania okrętów . **) dubazach — łyżwach.

o k rę tó w



pracow nia

„pob ierają po dw a a k c z e od pieszych, a po cztery od w o „zó w , aby pokryć tym sposobem podjęte w ydatki.“ „„W iadomo, że P o s ł o w i e W y s o k i e j P o r t y , „„zwykli tu b a w ić nie d łu ż ej, jak dni pięćdziesiąt; „ ,,a m y w ł a ś n i e t a k d ł u g o z a b a w i l i ś m y , “ — rzek ł „nasz P o se ł do M ihm andara sw ojego, i słow a te natychm iast „doszły do uszu Iniperaturyczy. — „W sz a k ż e P an P o se ł nie „ „ w id ział jeszcze m iłych okolic i zabaw P e te rsb u rg a , niechże „„ się tak nie sp ie szy ! “ — m iała ona o d rze c; co m u zaraz „do n iesio n o , dając m u do zrozum ienia, że się na to zgodzić „p o w in ien / 1 „ Z tćj przyczyny zaproszony on został w dni kilka p o „tćm do dw oru na nocną za b aw ę , gdzie m ieli się zebrać, „uk ry ci w m askach, sami tylko lubieżni z lubieżnicam i; i to j e „d y n ie w celu, by się tam um ów ić zobopólnie o m iejscu „zejścia się z sobą, i uniknąć przez to oka zaw istnych. „S k o ro przybył nasz P o seł na to zeb ran ie, Im p e ra tu ry „cza już się tam znajdow ała w g ro n ie m in istró w i p o w ier­ n i k ó w sw oich — kobiety zaś zm ieszane z m ężczyznam i „tw orzyli z nimi je d n o zebranie, i będąc zakapturzone i za­ m a s k o w a n e , pląsały ocho czo , bo też h ałaso w a ła ju ż i w a r­ c z a ł a ich na sposób F ra n k ó w urządzona m uzyka — przy­ s ł o w i e zaś arabskie stosow nie do teg o pow iada, „że ludzie „skaczą zazwyczaj, gdy się znajdują z m iłem i sobie osobam i, „niedźw iedź zaś, kiedy je s t w olny na g ó rach ." — P rzy p a­ t r y w a ł się P o se ł i drudzy za ró w n ie, ja k m ile tam tańczyła „ Im p c ra tu ry c z a , i tysiącznym ru ch em lubieżnego ciała, n a­ d a w a ł a zachw ycający k ształt całej p o staw ie swojćj. — „ W tym chałasie i n atło k u , zbliżyła się ona i do n ieg o , „zd jęła m askę z tw arzy, i odłożyw szy na bok w szelką dum y „w yniosłość, rozm aw iała z nim o drodze i dodała w koń cu : ,„,a niechże dadzą obejrzeć P an u P o sło w i m oje p o k o je !" — „to zaś rze k ła do ludzi ją otaczających, i ci go zaraz tam „oprow adzać poczęli. — A gdy ju ż obszedł pokojów m nóstw o „i sypialnię n a w e t Im peraturyczy obejrzał, w p ro w ad zo n o go „do sali, w k tórćj stoły p o k ry te były słodyczam i i różnćm „jadłem — tam go ugoszczono hojnie kaw ą, czajem i wszy-

185 „stk ić m te m , co do przekąszenia było przygotow anym — a „o św icie, ja k to u nich byw a zw yczajem , bal się ukończył, „ i roześli się wszyscy do dom ów sw oich. „ W kilka dni potćm zaproszono go znow u do p ałacu „ Im p e ra tu ry c z y , położonego nad b rzegiem N ew y, o sześć „godzin drogi za m iastem — był zam iar popłynąć tam w k ai„k u , ale z obaw y b urzy i w ałó w , przygotow ano dw a g alio „ny, w rodzaju naszych czekdyrm e — do je d n eg o z ta k o ­ w y c h w szed ł sam P o se ł, a do d rugiego kijaja, i resz ta św ity „poselstw a. — W godzinę czy dw ie podróży, w ysiedli oni „n a b rzeg u w m iejscu, gdzie znajdują się w arsztaty do b u ­ d o w a n ia okrętó w , a tu podjechały zaraz karety, k tó re ich „zaw iozły do jednój w ioski na noc dla w ypoczynku. — N a­ z a j u t r z , gdy P o s e ł o glądał te w arsztaty , zobaczył p raw ie „d w ad zieścia pięć galionów i zapytał: „ a jakiż z nich u ż y te k ? “ „P ły n iem y w nich na m orze B ałtyckie, a z tam tąd aż na „o cean , dla w p ra w y m ajtków naszych w sztuce żeglarskiej “ odrzekli. — N a drugi dzień przybyli do pałacu Im p e „ra tu ry c zy : — stoi on n a w yw yższonćm m iejscu i m a ogród „ w dole *). — T am w idział P o s e ł na w łasn e oczy, ja k po­ s ł u s z n a sztuce w oda, bije w górę na w ysokość człow ieka — „g ra szum em w różnych k ierunkach — i tw orzy m nogie „jeziorka, na których kaczki, gęsi i psy niby natu raln ie pły­ w a j ą — one to krążą — to naśladują n atu raln e głosy — i „g o n ią za sobą ta k w łaśn ie, ja k gdyby się chciały doścignąć „i schw ytać. — P rócz tćj sztuki pokazano m u jeszcze i in „ n e g o d n e podziw ienia rzeczy, poczćm w ró co n o do m iasta. „ — P o s e ł p rze k o n ał się takoż dotykalnie, że arm aty, w k tó re „fo rtec e i inne m iejsca u zb ro jo n o , jedne są żelazne, d ru g ie „spiżow e, tych tam je d n ak nie w iele dostrzegł. „S e ra je dw orskie są z drzew a b u d o w an e — m ają w iel„kie okna, a w ew n ątrz ich ściany w szędzie pokryte m alo­ w a n y m p a p ie re m , k tó reg o fabryki polskie dostarczają. — „S am e tylko sypialnie Im peraturyczy obite są i przyozdobione *) J e s t to P c te rh o ff, usadow iony wyspy K ronsztadt,

w w idoku tw ierd zy

186 „je d w a b n ą dam asceńską m atery ą — w ogólności zaś sufity „z n alaz ł P o se ł w yrzucone w ap n em ; a ściany od góry do d o łu „ w całej potoczystości swojój są g o łe, ró w n e i g ład k ie. — „D y w an ó w i kobierców na podłogach w cale nie m a u M o „skałi — siadają oni zw yczajnie n a w ygodnych krzesłach, i „m ają do te g o w ygodniejsze jeszcze i obszerniejsze n aw et, „ w których się m ieszczą razem z kobietam i, pieszcząc się tam ,.z niem i i p arząc zarazem , ja k m u to za rzecz p ew n ą p o ­ s ia d a n o . „S ześćdziesiątego i piątego dnia od przybycia sw eg o do „ P e te rs b u rg a , znów P o se ł w ezw anym został, i zaw iedzionym „z w ielką okazałością do pałacu Im p eratu ry c zy , dla o d e­ b r a n i a odpow iedzi na list S ułtański — a w dziesięć dni „poźnińj, dostaw szy także list od pierw szeg o m in istra, w y­ r u s z y ł w d rogę ku P o rcie szczęśliwości. — W czterdzieści „i dw a dni sta n ął on na granicy naszćj — dojechał do B e n „ d e ru — i z tam tąd po d w udziestu dniach podróży w jech ał „do S tam b u łu . — Z B cn d eru do K ijow a odliczył P o s e ł p rze­ s t r z e ń drogi na sto dziesięć godzin — z K ijow a do M o­ s k w y na sto ośm dziesiąt i je d n ę — z M oskw y zaś aż do „ P e te rs b u rg a na sto pięćdziesiąt. — O tóż i wszystko, co nam „opisał i podał w ra p o rc ie D erw isz-M o h em m ed E fe n d y .“

-

BTMW i r i !

R z u t oka n a tłum aczenie P. S ę k o w s k ie g o . C O L L E K T A N E A ,

T O M

II.

K. 290.

„N im co w y rzek n iesz, p ie rw się zastanów.**

„ D e rw isz -M u h am m ed E fe n d i, w ypraw iony w poselstw o „d o Rossyi w ro k u 1 1 6 8 , opuściw szy C arogród na now iu „księżyca r e b i ’ u l-a c liy r (3 Stycznia 1755), sta n ął trzydzie­ s te g o

dnia

podróży w B e n d e rz e , gdzie A b d u lła c h -P a sz a ,

„dow ódca tej tw ierdzy, który na je g o spotkanie w ysłał był „sw e g o K iedchodę z oddziałem żołnierzy, ugaszczał go przez „d n i kilka, i w yjeżdżającem u dnia 7 księżyca d ź u m a z y l-e w „w el (7 L u te g o ), dał sw ego beszli-agę *) dla p rze p ro w a­ d z e n i a na ziem ię łebską.** — C ałe tłu m aczen ie teg o okresu je s t zręczne i nie złe n aw e t, lecz tylko dla nie obeznanych z językami w schodniem i; dla O ry en talistó w zaś je s t ono zbyt p o w ierzchow ne, ledw o głó w n ą tre ść myśli o b ejm u jące— ta kow em pokryw ają się ła tw o błędy gram m atyczne, i p rzy tru dn e zarazem m iejsca ara b sk o -tu re ck ic h w y ra że ń ; co się je­ dnak nie godzi, chcąc być akuratnym , i utrzym ać sobie opinią znajom ości rzeczy, któ rą się zatrudniało. N ie O jL it

_j

pojm uję, dla czego P an Sękow ski o p uścił w y ra z y : ajL & L j

ał)|

lU

ł

i n a p i s a ł z a r a z do

Abdułłach Paszy, rzą d zcy tego m iasta, oznajmu-

188 j ą c , w j a k i ń j p r z y b y w a g o d n o ś c i — wskazują on ebow iem już to porządek turecki, przez który P orta czcić każe urzę­ dników swoich, gdy dokądkolwiek bądź na dostojne funkcye bywają wysyłani — już to wielką chlubę Posła z urzędow a­ nia swojego, wymagającego dla tego w innego dla siebie ho­ n oru i okazałego przyjęcia. — Zdaje się naw et, że Poseł żą­ dał, aby sam Pąsza wyszedł na jego spotkanie, co skazują te wyrazy: *Lf oJ m L*^ż> o idu! j jL&dwl t e n r z ą d c a w y s ł a ł d o ń w p r o s t , po p r o ­ s t u z k i l k u s ł u ż a l c a m i s w o j e g o K i j a j ę — w tóm zaś wyrażeniu nie zrozumiał wcale P.Sękow ski słów : aoLw *L1 skoro m ów i: w y s ł a ł b y ł s w e g o K i e d c h o d ę z o d ­ d z i a ł e m w o jsk a* 1 — bo o żołnierzach nie ma tu ani w zmianki; Kijaja zaś (nie „kietchoda“ ale gietchoda, podług wymowy P ersó w , — Turcy mówią zawsze Kijaja), nie w trącasię nigdy do wojska— pilnuje jedynie spraw Paszałyku — jako zastępca Paszy. — Jeśliby więc oddział wo jskaw ysłanym został na spotkanie Posła, to by mu był dowodził Ju z baszy albo Binbaszy, to jest: Setnik albo Pułkow nik, o czćmby historyograf nie był zaniedbał wspomnieć — niezawodnie zaś w tym razie wyprawiono gromadę Czauszów, t. j, po­ sługaczy zwykle każdego Paszę otaczających. — I)um a ów­ czesnych Paszów, którzy niby udzielnymi władcami w Turcyi się m ienili, nie dozwalała i myśleć, aby sam Pasza na spo­ tkanie Posła w yruszył; wszakże naw et Poseł wym agał czci większej, i uskarża się niby w słow ach: *L! ć^LrJ eoLw po p r o s t u z k il ku służalcami. Nadto czytał błędnie P. Sękowski nazwę miesiąca „ d zu m a zy l-cwwel,“ — bo to jest forma arabska rodzaju żeńskieskiego, i tak w wym awianiu pospolita na całym wschodzie, żc i sam kaikczy, wioślarz, tak się nie wyrazi, ale powie d zu m a zyu l-u la . N astępne tłum aczenie je st rów nie błędne: „ d a ł s w e ­ g o B e s z l i - a g ę *) d l a p r z e p r o w a d z e n i a n a z i e m i ę I e h s k ą “ — bo zkądże wiadomo, że tylko do granicy miał go odprowadzić i na ziemię Polską, kiedy tekst turecki nic o tćm nie m ów i, i nic o Polszczę nie wspomina? — N ie-

189 znany nam także ty tu ł: „ B eszli-a g a ;“ gdyby bowiem Turcy mieli urzędnika z nazwą beszli, (piątaka), musieliby także mieć jJbJl dortłu, uczłu, ałtyły, czwartaka, trojaka, szóstaka i t. d. a jednakże stopni takowych nie ma w T u r­ cji — P. Sękowski powiada w przypisku, że to jest nazwa „ K o m i s s a r z a P o r t y w B u k a r e ś i e , t r u d n i ą c e g o się s p r a w a m i M u z u ł m a ń s k i e m i “ — Komissarz m ógł się tam wprawdzie znajdować, ale mienie jego być musiało B a ­ s z ty -a g a , głów ny-aga, co dawniej oznaczało pomiędzy Ja n ­ czarami wielki urząd, a dziś jeszcze służy nadzorcom sług Portowych. — A ga w wioskach znaczy to samo co wójt — w miastach zaś w ojew odę, np. G ałata w o jew o d a sy, t. j . A ga czyli w ojew oda G alaty w K onstantynopolu, który bez appelacyi roztrząsa sprawy pieniężne, i sądzi zwady wszel­ kiego rodzaju.— Turcy w yraz: j i h b a sz, g ł o w a , piszą cza­ sami przez omyłkę j Z i besz, p i ę ć , i tym sposobem w błąd wprowadzają nieobeznanych dostatecznie z językiem tureckim. Y. Coli. k. 291 w. 1. „Przebywszy rzekę, stanowiącą granicę między tym k ra„jem a muzułmańskiemi posiadłościam i, znalazł lehskiego „m ihm andara, który towarzyszył mu w drodze aż do W a ­ s ilk o w a , picrwszey mieściny rossyjskiej, gdzie około dni „dziesięciu zatrzymać się m usiał, nim mu dostarczono karetę, „oraz potrzebną ilość wozów i koni. — Stąd udał się do „K iw e, (t. j. Kijowa i t. d .)“ Przekład wymieniony je st niew ierny, gdyż nie pojął P. Sękowski treści zdania i opuścił wyrazy: sJLń A Li Z którym wysiadł razem w m i e j s c u t a k n a z w a n y m N a z a r z e t s e . — Zaimek dzie­ rżawczy; . położony przy w yrazie: wskazuje oczywiście miejsce, gdzie M ihmandar Polski i Poseł wysiedli — a gdy­ byśmy przypuścili, że to jest omyłka druku, czyli, żc litera j w w yrazie: *2,lki nie wyraźnie się odbiła, to i tak czytali­ byśmy lazaretse n a z y l ohlu, wy s i a d ł z n i m do l a z a r e t u , zwłaszcza, że tak przywykli nazywać Turcy wszelką budowę nad wodą, w której się na wschodzie kw a-

190 rantanna odbywa; i takie po przepłynieniu rzeki, stanowiącej granicę między K rólestw em Polskićm a państwem Tureckióm, m ógł istotnie Po seł mieć wyobrażenie. — H istoryograf użył raz jeszcze tegoż wyrazu w sło w ach : ^ $ i s p o c z ą ć t a m m u s i a ł dni d z i e ­ s i ę ć , o c z e k u j ą c , n i m m u i t. d. — lecz w tym razie użył on go w prost dla gry słów — co się sprzeciwia jednak prawidłom gram m atyki; bo poimiennik (postpositio) Qj-^pol wymaga zawsze przypadku pierwszego, np. y ty iS y i o y su t konszurhuz dost ołdu, bizy a tdatm ak iczun, z a p r z y j a ź n i ł s i ę z n a m i s ą s i a d , j e d y n i e aby Nas o s z u k a ł — Jeghm adiy geldy, w urdu, oldurm ek iczu n , p r z y b y ł r a b u ś , r o z b ó j n i k , i bi ł , aby zabić! Pan Sękowski zaciemnia nadto pojęcia rzeczy i fałszuje zarazem język turecki, nadając m u śmieszną wymowę w wy­ razach Europejskich — czytał on np. miasto Kijów „Kiwe“ — i to w ówczas, kiedy dobrze pojąwszy T urek nazwę mia­ sta w przejeździe swoim , napisał takową wyraźnie: K ijow e — jest to jednak nie pierwszy błąd przesadnego czytania, co dostatecznie pokazuje, że autor Collectanei powierzchowne miał tylko pojęcie języków wschodnich. V. Coli. k. 291 w. 13. „K ijów , zbudowany nad rzeką Uzy (D nieprem ), który „stąd płynąć ku południowi, wpada pod twierdzą podobnież „Uzy *) zwaną, do morza Czarnego, złożony z dwóch miast „osobnych', otoczonych fosami i podkopam i, i licznćm osa­ c z o n y wojskiem pod dowództwem jednego z wielkich je ­ n e r a łó w . W ym ieniony okres maleńki w prawdzie, przesada w nim jednak, którą jedynie pochlebstwo wylać autorowi kazało, jest dosyć wielką. — W yraz ySju* spectabilis, aestim atus, nigdy nie można tłumaczyć „pod dowództwem jednego z wielkich generałów 1* — bo na to mają Turcy słowa inne. — Poseł m iał tu na celu tylko człowieka u p r z e j m e g o , w o b e j ­ ś c i u s i ę m i ł e g o — P. Sękowski zaś chciał przez swe

191 w y rażenie się pow iedzieć, że to b y ł g e n e r a ł j e d e n z n a j uczeńszych w sztuce wojennej, i je d e n z n a jw a le ­ c z n i e j s z y c h , i to w ó w c z a s, kiedy to był m oże zwyczajny, tch ó rz o stw em podszyty, z sztuką w ojenną nieobeznany, j e ­ dnak

grzeczny

lub też

pow ażny

z stan o w isk a

sw ojego

człow iek. W y ra z : s j J j a rx , castellum , nie znaczy ja k P an S ęk o ­ w ski tłu m aczy: „ m i a s t o ; “ bo na oznaczenie tak ieg o m ają T u rcy n a z w ę : o! (jj p e r a to r a — usunął zaw ady— „osadził ją na tronie carstw a aJjl i i przytłum ił natychmiast „szm er wszelki i pow stanie.44 o o U _j L^j! » jłi\r ijo jO l+M j

214 „O dgłos tych okoliczności „doszedł niebaw em i do progu „wysokiej Porty, chociaż po „prostu tylko, bo bez wszel­ k i c h stanu rzeczy wyszcze­ g ó ln ie ń — i domagano się „z tam tąd zarazem o nade­ s ł a n i e Posła, ze w zględu, iż „ i dawniój tak się dziać zwy­ k ł o — a że w e wiecznie „trw ałóm państw ie naszem i„stnieje w istocie praw o wy­ iiLw s y ła n ia Posła do K rólów „Chrześciańskich, skoro z tych „który nowo na tron wstępuje, „w ięc na początku wyżój wy­ m ie n io n e g o ro k u , naznaczano S— „A m basadorem „orla elczy, t . j . miernym po­ s łe m ) D erw isz Efendego, „trudniącego się piśm ienni­ c t w e m w biórze Sypahów, „ k tó ry , skoro odebrał od i „rząd u sw ego potrzebne ku „tem u celowi polecenia, sam „się w dniach kilku do drogi „przygotow ał, i w prost się do „Rossyi udał.“

. jJ i m

*Uo

Koniec Tom u I.

(_■y

wX— i '

,

x-Lj !

O0*/**

o "Xj^

’LS

-5 '^VrV

O M Y Ł K I .

4 Stron, w iersz zam iast

6 7 4 G 12 14 15 16 IG 24 29 31 49 55 58 67 71 76 82 102 135 135 139 145 151 164 166 174 174

czytaj,

30 Nasz Sobą . . . * . . . N as z Sobą 18 zil-h id zd źre................... zil-hididże 1 wilajehi . . . . . . . . . wilajeti 12 gionderysyp................... gionderyłyp 2 i ................ • ................... t. j . 20 — .....................................i 2 oi+Jj! 7 w audzibindźe................ maudzibindie 16 ich .................................— 6 — ..................................... jest 28 czokodar . . . . . . . . czokadar 34 E f e n d y m ....................... E fendym ! 25 przyrządzoy.................... przyrządzony 3 ........................... 12 po o s o b ie ....................... po osobnie 37 podwodnikom................. powodnikom 34 II : . . drugiego 29 do broni.......................... dobroci 20 H ezargrod....................... Hezargrad 36 na lu p ie w tz a .................na łupiestwa 8 Dzynghyzchan.................Dzyngyzchan 33 Dzynghyzchan.................Dzyngyzchan 37 D onoszą.......................... donosząc 20 czy ................................. diy 1 ż o n a ..................................— 23 D a n a .............................. D ona 12 powiększają s i ę Powiększają je 10 Uj j , 12 *jsS>

C z c io n k a m i J u liu s z a S itte n f e ld a w

B e rlin ie .