Lamarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji
 978-83-235-1081-9,  978-83-235-0589-1 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

LAMARKIZM_OK:Layout 1

12/11/09

3:06 PM

Page 1

„Praca stanowi prób´ ukazania dziejów francuskiego nurtu naukowego i intelektualnego zwanego lamarkizmem […] w szerszym kontekÊcie przyrodoznawstwa europejskiego […] oraz na tle si´gajàcej czasów staro˝ytnej Grecji filozoficznej tradycji. Zamiarem autora jest rekonstrukcja filozoficznej i naukowej genealogii nurtu, wskazanie na ró˝norakie przeobra˝enia, jakim podlegał, […] oraz ukazanie sposobu jego funkcjonowania w kontekÊcie innych, z reguły trudnych z nim do pogodzenia doktryn, głównie darwinizmu. […] W pracy zwraca przede wszystkim uwag´ wskazanie przez autora jak, poczàwszy od czasów staro˝ytnej Grecji, wszelkie podejmowane w europejskiej myÊli próby dania odpowiedzi o przyczyny ró˝nic mi´dzy ludêmi […] prowadziły do konkluzji o wy˝szoÊci jednych ras nad innymi. […] Mo˝na powiedzieç, ˝e wraz z naukowym post´pem i wyłonieniem si´ nowych teorii zmieniajà si´ tutaj tylko odpowiedzi na pytania o dziedziczenie i rozwój człowieka jako gatunku. Natomiast hipoteza wy˝szoÊci jednych ras nad innymi zostaje zachowana, inne tylko sà kryteria jej przeprowadzenia oraz sposób naukowego czy mitologicznego uzasadnienia”.

[Z recenzji prof. dr. hab. Pawła Dybla]

Cena 39 zł

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

Kamil Popowicz LAMARKIZM SPOŁECZNY a rasizm i eugenika we Francji

Kamil Popowicz (ur. 1977) – dr nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Romanistyki UW, wykłada na Uniwersytecie Warszawskim oraz w Collegium Civitas. Zajmuje si´ historià kultury, historià idei oraz historià nauki. Mieszka w Warszawie.

Kamil Popowicz

LAMARKIZM SPOŁECZNY

a rasizm i eugenika we Francji

LAMARKIZM_str.tyt_OK:Layout 1

11/20/09

9:41 AM

Page 1

LAMARKIZM SPOŁECZNY

a rasizm i eugenika we Francji

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

LAMARKIZM_str.tyt_OK:Layout 1

11/20/09

9:41 AM

Page 2

Kamil Popowicz

LAMARKIZM SPOŁECZNY

a rasizm i eugenika we Francji

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

Recenzenci Paweł Dybel Adam Urbanek Projekt okładki i stron tytułowych Zbigniew Karaszewski Redaktor prowadzący Maria Szewczyk Redaktor Anna Chyckowska Redakcja techniczna Zofia Kosińska Uzupełnienie indeksu numerami stron Dorota Kowalczyk Korekta Elwira Wyszyńska Skład i łamanie Ryszard Obrębski Ilustracja na okładce Ernst Haeckel Dzieje utworzenia przyrody, Lwów 1871 Publikacja dofinansowana przez Wydział Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego © Copyright by Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009 © Copyright by Kamil Popowicz ISBN 978-83-235-0589-1 ISBN 978-83-235-1081-9 (PDF) Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 00-497 Warszawa, ul. Nowy Świat 4 http:// www.wuw.pl; e-mail: [email protected] Dział Handlowy WUW: tel. (0 48 22) 55-31-333; e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: http://www.wuw.pl/ksiegarnia Wydanie I

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Spis treści

Wstęp ...................................................................................................................

7

Rozdział I. Początki rasizmu....................................................................

9

Hipokrates........................................................................................................

10

Arystoteles.......................................................................................................

11

Galen................................................................................................................

20

Teolodzy chrześcijańscy..................................................................................

22

Rasizm w Nowym Świecie..............................................................................

27

Biologia w początkach epoki nowożytnej.......................................................

38

Rozdział II. Kryzys mechanicystyczny................................................

41

Kartezjusz i mechanicyzm...............................................................................

41

Malebranche i teorie preformacyjne................................................................

46

Maupertuis i pierwsza teoria ewolucji.............................................................

51

Buffon i antyamerykanizm..............................................................................

59

Animizm i witalizm.........................................................................................

73

Mit aryjski........................................................................................................

77

Rozdział III. Lamarck.................................................................................

85

Życie i twórczość..............................................................................................

85

Lamarkizm.......................................................................................................

96

Rozdział IV. Darwin..................................................................................... 115 Darwinizm....................................................................................................... 115 Narodziny cywilizacji śmierci......................................................................... 131 Antysemityzm a rasizm................................................................................... 149

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

6

Spis treści

Rozdział V. Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa......................................................................... 157 Wprowadzenie darwinizmu do Francji........................................................... 157 Konsekwencje wojny francusko-pruskiej....................................................... 167

Rozdział VI. Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III Republiki........................................................................ 175 Recepcja darwinizmu we Francji w dobie III Republiki................................ 175 Emancypacja socjologii................................................................................... 189 Eugenika francuska.......................................................................................... 192 Nauka francuska między dwiema wojnami.................................................... 196 Próba oceny...................................................................................................... 204

Zakończenie....................................................................................................... 207 Bibliografia........................................................................................................ 213 Indeks osób........................................................................................................ 221

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Wstęp

„Darwinizm społeczny” jest pojęciem dość szeroko znanym, przynajmniej socjologom, politologom, ekonomistom i, ogólnie, przedstawicielom nauk społecznych. Czym natomiast był „lamarckizm społeczny”, nie wie praktycznie nikt. Humaniści się nim nie interesują. Z kolei biolodzy znają, oczywiście, różnice między teoriami ewolucji Lamarcka i Darwina, jednak rzadko przejmują się konsekwencjami społecznymi obu doktryn. Toczące się w XIX wieku debaty między zwolennikami dwóch konkurencyjnych „socjobiologii” znajdują się gdzieś na pograniczu historii nauk przyrodniczych i historii nauk społecznych. W gruncie rzeczy nie przynależą do końca ani tu, ani tu. A rzecz jest ważna. Różne teorie biologiczne rzutowały na rozmaite wyobrażenia antropologiczne, a w ostatecznym rachunku: na różne modele społeczne, które zyskiwały uznanie w innych czasach i w innych miejscach. W niniejszej pracy starano się dokonać analizy przede wszystkim teorii rasowych „przynależnych” do lamarckizmu i darwinizmu. Jej celem było pokazanie rasizmu „lamarckistowskiego”, w zasadzie dość łagodnego i paternalistycznego, w opozycji do rasizmu „darwinowskiego”, o wiele bardziej bezwzględnego i okrutnego. By móc dokonać takiego porównania, najpierw trzeba było jednak opisać rozwój teorii rasowych, który kształtował się w okresie prehistorii biologii. Bez poznania tych źródeł niektórych koncepcji i stereotypów myślowych zrozumienie myśli Lamarcka i Darwina nie byłoby bowiem możliwe. Dlatego w pierwszych dwóch rozdziałach pracy została zaprezentowana ewolucja teorii rasowych i koncepcji rasistowskich powstałych w ramach paradygmatów biologii arystotelesowskiej oraz kartezjańskiej i bezpośrednio pokartezjańskiej. Dopiero w trzecim i w czwartym rozdziale przedstawione zostały systemy Lamarcka i Darwina, wraz z ich rozwinięciami antropologicznymi i społecznymi. Wreszcie w rozdziałach piątym i szóstym, podjęto próbę opisu zderzenia między tymi dwoma systemami, do jakiego doszło

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

8

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

w drugiej połowie XIX wieku we Francji, ojczyźnie Lamarcka, która długo nie mogła się pogodzić ze zwycięstwem Darwina. W rozdziałach tych wykazano, że konflikt ów nie sprowadzał się jedynie do akademickich sporów naukowych, lecz oznaczał także walkę ideologiczną między zwolennikami różnych i sprzecznych doktryn społecznych, czerpiących swą naukową czy pseudonaukową legitymizację właśnie z teorii Lamarcka lub Darwina. Szczególny nacisk położono w tej perspektywie na rozmaite podejścia lamarckistów i darwinistów do rasizmu i eugeniki. Celem niniejszej pracy nie było jednak ocenianie uczonych minionych epok. Tym bardziej nie chodziło o ich potępienie. Niemniej jest rzeczą oczywistą, że wiele poglądów, spopularyzowanych przez tych ludzi nauki, miało fatalne konsekwencje dla historii Europy, i nie da się tego pominąć, pisząc książkę taką jak ta. Zarazem jednak należy dodać, iż większość uczonych, o których tu mowa, nie umiała zawczasu przewidzieć wszystkich skutków głoszonych przez siebie teorii. Dlatego właśnie dziś trudno ferować na nich wyroki. Ponadto ambicją historyka idei winno być zawsze najpierw starać się zrozumieć, a dopiero potem ewentualnie sądzić.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział I

Początki rasizmu

Początków rasizmu należy szukać w  początkach biologii i  medycyny. Pojawił się bowiem, gdy tylko po raz pierwszy zadano sobie pytanie o przyczyny i znaczenie różnic fizycznych między ludźmi. Starożytni myśliciele stworzyli podstawy teoretyczne doktryny rasistowskiej, przy czym okazały się one bardzo trwałe. Utrzymały się w naukach przyrodniczych aż do XIX wieku, zdoławszy przetrwać wszystkie rewolucje naukowe, które w tym czasie przemieniły obraz ludzkiej wiedzy. Zdaniem George’a Sartona nauki przyrodnicze miały w  starożytności dwóch ojców. Hipokrates (około 460–360 p.n.e.) był ojcem medycyny. Arystotelesa (384–322 p.n.e.) uważa się natomiast za twórcę biologii1. Arystoteles żył po Hipokratesie i znał jego pisma. Sam był zresztą synem lekarza i medycyną się interesował. Żadnego wkładu jednak w nią nie wniósł. Nie miejsce tu na szczegółowe omawianie całości dzieła obu tytanów myśli. Skoncentrujemy się jedynie na tym, co miało związek z  ich poglądami na istnienie ras ludzkich. Obaj myśliciele wpłynęli bowiem na rozwój teorii rasowych. Wpływ Arystotelesa był bardziej znaczący i  bezpośredni, Hipokrates oddziałał zaś nie wprost, a poprzez to, że stworzył pierwszą w świecie zachodnim teorię dziedziczenia.

„Jeśli Hipokrates zasługuje do pewnego stopnia na nazwę ojca medycyny, to Arystoteles ma daleko większe prawo do miana ojca biologii” – George Sarton, History of Science, Harvard University Press, Cambridge 1952, s. 545. Cyt. za: Paweł Siwek, Wstęp do traktatu o rodzeniu się zwierząt, w: Arystoteles, Dzieła Wszystkie, t. 4, przeł. Antoni Paciorek, Warszawa 1984, s. 85. 1 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

10

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Hipokrates Hipokrates nie rozróżniał w ramach dziedziczności cech wrodzonych od cech nabytych, lecz akceptował obie i wyjaśniał je za pomocą jednej teorii. Według niej poszczególne części ciała wydzielały cztery humory: krew, śluz (flegmę), żółć i żółć czarną (prawdopodobnie chodziło o krew żylną), mające odpowiadać czterem podstawowym cechom organizmu (ciepły, zimny, suchy, mokry), a nawet czterem pierwiastkom, z których zbudowany był świat (ogień, powietrze, ziemia, woda). Pewna część tych humorów, ich swoisty ekstrakt, wydzielała się od reszty, a następnie spływała do organów rozrodczych, gdzie tworzyła nasienie. Dzięki humorom pochodzącym z  całego organizmu nasienie to stawało się jakby jego reprezentatywną próbką. Chcąc opisać to zjawisko językiem uwspółcześnionym, powiedzielibyśmy, że humory dostarczały nasieniu informacji o stanie poszczególnych organów. Dzięki temu ciało dziecka spłodzonego przy użyciu tegoż nasienia miało wiedzę o budowie i wyglądzie ciała rodzica i do niego się upodabniało. W ten sposób dzieci dziedziczyły po rodzicach cechy wrodzone. Ale dokładnie w ten sam sposób dziedziczyły też cechy nabyte. Jeśli bowiem cechy danych organów rodzica uległy zmianie przed spłodzeniem dziecka, czy to na skutek choroby, czy nawet rany odniesionej na wojnie lub w wyniku nieszczęśliwego wypadku, uszkodzony organ jął wysyłać do genitaliów odpowiednio zmienione humory. Tym samym nasienie było informowane o zaszłych w organizmie zmianach i zgodnie z nimi samo ulegało modyfikacjom. W efekcie spłodzone później dziecko rodziło się z takimi samymi zmianami, jakim uległo ciało rodzica. Tak Hipokrates tłumaczył dziedziczność cech nabytych. Konsekwencji tej teorii dla rozwoju rasizmu łatwo się domyślić. Przyrodnicy, którzy zajęli się dziedzicznością po Hipokratesie, stwierdzili, iż oprócz gwałtownych zmian, powstałych w wyniku chorób czy okaleczeń, ciało powoli ulega również wpływom klimatu, w którym człowiek żyje. Klimaty zaś dzielą się na zdrowe i niezdrowe. Naturalnie ciała ludzi żyjących w niezdrowym klimacie będą się stopniowo degenerować, a zachodzące w nich zmiany kumulować w  następnych pokoleniach dzięki mechanizmowi dziedziczenia cech nabytych. W efekcie może dojść w końcu do degeneracji całej rasy zamieszkującej w takim niezdrowym klimacie. I na odwrót: ludzie zamieszkujący ziemię o klimacie łagodnym i przyjaznym dla człowieka będą się powoli doskonalić jako rasa dzięki świetnemu rozwojowi ich ciał w sprzyjających warunkach i dzięki zdolności do przekazywania ulepszonych cech potomstwu. Konkretne przykłady takiego „rasizmu hipokratejskiego” podane zostaną w dalszej części pracy. Teoria dziedziczenia Hipokratesa, odkryta ponownie w epoce nowożytnej, przetrwała z kosmetycznymi zmianami aż do lat 80. XIX wieku. W tym

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



11

czasie przyjmowała ją znakomita większość uczonych zajmujących się biologią, z Lamarckiem i Darwinem włącznie. Stała się w istocie teorią paradygmatyczną, unowocześnianą jedynie co jakiś czas na poziomie stosowanych w niej pojęć. I tak Maupertuis w XVIII wieku zaadoptował ją do chemii swojej epoki i, miast pisać o  humorach, dowodził, że poszczególne części ciała wysyłają do organów rodnych specjalne cząstki (éléments). U Buffona będą to cząsteczki organiczne (molécules organiques), będące podstawowymi cząstkami wymyślonej przezeń „materii organicznej”. Darwin wprowadzi kolejne pojęcie: gemmuli. Niezależnie jednak od używanej terminologii, sam mechanizm dziedziczenia cech wrodzonych i nabytych pozostanie zawsze taki sam. Dlatego nie ma wielkiego sensu opisywać tu szczegółowej ewolucji tej teorii na przestrzeni dziejów, zwłaszcza że francuski historyk André Pichot doliczył się aż dziewięćdziesięciu, znaczących dla historii biologii, przyrodników, którzy w okresie między V wiekiem p.n.e. a XIX wiekiem n.e. rozwijali w jakiś sposób hipokratejską teorię dziedziczenia2. W tym miejscu warto może już teraz zaznaczyć, że po pierwsze: rozpowszechniona legenda, jakoby to Lamarck był twórcą teorii dziedziczności cech nabytych, jest niezgodna z prawdą. Lamarck w ogóle nie zaproponował żadnej teorii dziedziczenia. Po prostu przejął teorię, która w jego czasach była najbardziej znana i  niemal powszechnie akceptowana. Po drugie, i  znowu wbrew legendzie: między Lamarckiem a Darwinem nie było żadnej różnicy w kwestii przyjmowanej przez nich teorii dziedziczenia. Obydwaj akceptowali dziedziczność cech nabytych i obydwaj mieścili się w paradygmacie hipokratejskim. Opozycja pojawiła się dopiero między neolamarkistami, którzy pozostali wierni starej teorii, a neodarwinistami, którzy zaadaptowali darwinowską wersję teorii ewolucji do odkryć współczesnej genetyki, a co za tym idzie – musieli odrzucić darwinowską teorię dziedziczenia.

Arystoteles Blisko jedna trzecia dzieł Arystotelesa, które zachowały się do naszych czasów, traktuje o  biologii, z  tym że była ona zależna od jego systemu fizyki i metafizyki. Te zaś zostały skonstruowane na pojęciach materii i formy. Materia stanowiła uniwersalny budulec, z którego zostały zbudowane wszystkie byty. Pozbawiona była jednak jakichkolwiek cech własnych. Można powiedzieć, że była nieskończenie elastyczna. Dopasowywała się do formy, którą Por. André Pichot, Histoire de la notion de gène, Paryż 1999, s. 16. Pichot dodaje nadto, że hipokratejski humor, pełniący w  organizmie rolę nośnika informacji, był również praprzodkiem współczesnego pojęcia genu. 2 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

12

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

wypełniała. Forma zaś odpowiadała idei platońskiej: nadawała kształt i postać materii, nie była jednak osobnym, niezależnym bytem, gdyż bez materii nie mogła samodzielnie istnieć. Zresztą także materia nie mogła istnieć „w stanie czystym”, bez formy. Arystoteles posługiwał się metaforą rzeźby ze spiżu dla wyjaśnienia ich wzajemnego związku. Spiż był materią, której ręce rzeźbiarza nadały odpowiednią formę. Dla fizyki taki podział na dwie proste kategorie mógł być wystarczający. W  przypadku biologii Arystoteles stanął przed problemem podziałów taksonomicznych. Gatunek uznał bowiem za formę. Zwierzęta lub rośliny należące do tego samego gatunku miały tę samą formę. Zwierzęta lub rośliny należące do różnych gatunków miały różne formy. Co zatem zrobić z różnicami występującymi między poszczególnymi jednostkami w ramach danego gatunku? Różnice te mogły być przecież fundamentalne, jak na przykład różnica płci czy różnica ras. Arystoteles uznał je za wynikające z materii, a nie z  formy, czym notabene dał do zrozumienia, że materia, choć teoretycznie pozbawiona własnych cech dystynktywnych, musiała jednak mieć jakąś zdolność nadawania bytom skończonym różnic niezależnych od ich formy. Arystoteles pisał w Metafizyce: Można by teraz zapytać, dlaczego kobieta nie różni się gatunkowo od mężczyzny, skoro istota żeńska i istota męska są przeciwne, a ich różnicą gatunkową jest przeciwieństwo; i dlaczego zwierzę rodzaju żeńskiego i zwierzę rodzaju męskiego nie różnią się gatunkowo, chociaż ta różnica przysługuje zwierzęciu istotnie, a  nie tak jak bieli i  czerni; zarówno „żeńskie”, jak i  „męskie” przysługuje im jako zwierzęciu. Zagadnienie to jest prawie takie samo, jak to: dlaczego jedno przeciwieństwo powoduje różnicę gatunkową, a inne nie? Na przykład „pieszy” i „skrzydlaty” powodują, a biel i czerń nie powodują. Może dlatego, ponieważ te pierwsze są cechami właściwymi rodzajowi, a  te drugie w  mniejszym stopniu. Ponieważ zaś z jednej strony istnieje forma, a z drugiej materia, przeciwieństwa, które tkwią w  formie, tworzą różnicę gatunkową, natomiast te, które znajdują się w materialnie urzeczywistniającej się rzeczy, nie tworzą różnicy. Dlatego ani biały, ani czarny kolor człowieka nie stanowi różnicy gatunkowej, i nie ma różnicy gatunkowej między człowiekiem białym i czarnym, nawet gdyby się nadało każdemu oddzielną nazwę. Tutaj bowiem jest człowiek pojmowany jako materia, a materia nie tworzy różnicy ani nie tworzy z indywidualnego człowieka gatunku ludzi, chociaż ciało i kości, z których się poszczególny człowiek składa, są różne. Konkretna rzecz (całość – τό σύνολον) jest inna, ale gatunkowo nie jest inna, bo w pojęciu (λόγω) nie ma przeciwieństwa. To zaś jest ostateczny, niepodzielny rodzaj. Kallias jest to pojęcie (forma, λόγος) z materią; biały człowiek jest również taki, ponieważ Kallias jest biały; człowiek jest więc biały tylko akcydentalnie (per accidens) […]. Czy jednak materia nie potrafi wytworzyć różnic gatunkowych w rzeczach, jeżeli jest inna w jakiś sposób albo może w jakimś sensie? Dlaczego bowiem różni się gatunkowo ten koń od tego człowieka, chociaż ich materia

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



13

mieści się w ich formach? Czy nie dlatego, że w ich formach znajduje się przeciwieństwo? Istnieje także przeciwieństwo między białym człowiekiem a czarnym koniem i  jest to przeciwieństwo gatunkowe, ale nie dlatego, że jeden jest biały a drugi czarny, bo gdyby nawet obaj byli biali, to i tak różniliby się gatunkowo. Natomiast męski i  żeński są właściwymi cechami zwierzęcia nie na mocy ich istoty, lecz materii i ciała. Dlatego to samo nasienie, podlegające takim czy takim modyfikacjom, staje się męskie lub żeńskie. Ustaliliśmy więc, co to znaczy różnić się gatunkowo i dlaczego pewne rzeczy różnią się gatunkowo, a inne nie3.

W pierwszej chwili czytelnik może odnieść wrażenie, że powyższy sąd nie powinien był wpłynąć na rozwój postaw rasistowskich. Czyż Stagiryta nie napisał, że „[...] ani biały, ani czarny kolor człowieka nie stanowi różnicy gatunkowej”? Jednak on sam rozumiał sens tych słów nieco inaczej. W jego systemie forma stanowiła właściwą dla każdego gatunku doskonałość, którą każda jednostka winna starać się osiągnąć. Jeśli zaś z  jakichś powodów nie była w stanie tego dokonać, Arystoteles tłumaczył to oporem stawianym formie przez niedoskonałą materię. Jakkolwiek zatem różnice między białym i czarnym były akcydentalne (zależne od materii), a nie esencjonalne (zależne od formy), to pozostawały one dalej różnicami o wielkim znaczeniu. Materia w człowieku czarnym była silniejsza niż w człowieku białym, stawiała zatem większy opór formie i człowiek taki nie mógł osiągnąć pełnej entelechii4 (to znaczy w pełni zrealizować swej formy), dlatego właśnie był czarny. W człowieku białym natomiast materia była wyraźnie słabsza, co pozwalało mu łat­ wiej osiągnąć jego gatunkową formę, a wraz z nią przynależny jej normalnie biały kolor skóry. Podobnie zresztą materia była silniejsza w każdym barbarzyńcy, niezależnie od koloru skóry, niż w cywilizowanym Greku. Analogicznie była silniejsza w kobiecie niż w mężczyźnie. Trzeba przy tym dodać, że nigdy żaden człowiek, jakkolwiek wybitny, nie mógł osiągnąć pełni doskonałej formy. Człowiek taki byłby bowiem nieśmiertelny i niewrażliwy na choroby, jako że śmierć i choroba są dziełem niedoskonałej materii (są również akcydentalne, a nie esencjonalne). Ponieważ zaś wszyscy ludzie chorują i są śmiertelni, znaczy to, że niemożliwe jest doskonałe zrealizowanie formy w świecie podksiężycowym. Materia, z której zbudowane są w tym świecie wszystkie byty, prędzej czy później każdego i wszystko doprowadzi do rozkładu i śmierci lub zniszczenia. Jedynie gwiazdy ponad sferą księżycową osiągnęły pełnię doskonałej formy. Stało się tak dlatego, że zbudowane są one ze szczególnej materii, mianowicie z eteru, który nie opiera się formie, w przeciwieństwie do ziemi, wody, powietrza i ognia, z których Zob. Arystoteles, Metafizyka, Księga I, Rozdział 9, przeł. Kazimierz Leśniak, Warszawa 1984, s. 263–265. 4  Entelechia – w systemie Arystotelesa akt pojęty jako urzeczywistnienie formy. 3 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

14

zbudowane są byty świata podksiężycowego. Ale budowa gwiazd należy już do zagadnień fizyki Arystotelesa, nie zaś do jego biologii. Wracając natomiast do biologii: jest rzeczą oczywistą, że stwierdzone przez Stagirytę nierówności między ludźmi mają konsekwencje polityczne. Skoro nie wszyscy ludzie są sobie równi w doskonałości, w naturalny sposób wytwarza się między nimi hierarchia. Ludzie z natury mniej doskonali (silniejszej materii, lecz słabszej formy) winni zostać podporządkowani ludziom doskonalszym (słabszej materii i silniejszej formy). Teza ta pozwala Arystotelesowi stwierdzić, iż istnieje rodzaj ludzi z natury przeznaczonych do życia w niewoli. Stagiryta rozwinął tę myśl przede wszystkim w Polityce: Z wywodów tych okazuje się zatem, jaka jest istota i znaczenie niewolnika. Człowiek, który z natury nie należy do siebie, lecz do drugiego, jest z natury niewolnikiem. Należy zaś do drugiego taki człowiek, który jest czyjąś własnością, mimo iż jest człowiekiem […]. Z kolei należy rozważyć, czy ktoś jest istotnie z natury niewolnikiem lub nie, czy jest to rzeczą sprawiedliwą, a nawet i lepszą dla kogoś, być niewolnikiem, czy też nie, czy przeciwnie wszelka niewola sprzeczna jest z prawem przyrodzonym. Na to pytanie nietrudno dać właściwą odpowiedź, kierując się zarówno rozumowaniem, jak i  doświadczeniem praktycznym. Władanie i  służenie należy bowiem do rzeczy nie tylko potrzebnych, ale i pożytecznych. U niektórych istot zaraz od urodzenia dokonuje się rozgraniczenie z  przeznaczeniem jednych do władania, drugich do służenia. Liczne są też rodzaje rządzących i służących, ale zawsze lepsze jest panowanie nad lepszymi podwładnymi; tak np. lepsze jest panowanie nad człowiekiem aniżeli nad zwierzęciem. Dzieło bowiem wykonane przez doskonalsze istoty jest doskonalsze, gdzie zaś jedna włada, a druga słucha, dzieło jest w pewnej części tworem jednej i drugiej5.

Forma winna rządzić materią. Ale to nie wszystko. Arystoteles bowiem utożsamił formę z ludzką duszą. „Dusza to forma” – głosi jego sławny aforyzm. Ale jaka dusza? Arystotelesowska dusza jest nierozerwalnie związana z ciałem, gdyż bez niego nie może istnieć (jak i zresztą żadna forma bez materii). Dusza jest specyficznym rodzajem formy, gdyż przynależy jedynie bytom ożywionym (roślinom, zwierzętom i  ludziom), które wprawia w  ruch. Tym samym uniezależnia je od boskiego Nieporuszonego Poruszyciela, będącego jedynym źródłem ruchu bytów nieożywionych. Byty ożywione zyskują zatem wraz z duszą pewną autonomię, w zdeterminowanym poza tym świecie. Przy tym rozumienie duszy jako źródła ruchu jest u Arystotelesa dwoiste. W pierwszej kolejności dusza jest pewnym potencjałem, który żywy organizm winien zrealizować. Czyni to w fazie rozwoju i wzrostu. Wzrost młodego organizmu Zob. Arystoteles, Polityka, Księga I, Rozdział 2, przeł. Ludwik Piotrowicz, Warszawa 2002, s. 21–22. 5 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Początki rasizmu

15

jest zatem ruchem celowym, w trakcie którego materia owego organizmu ciąży w kierunku jego dorosłej formy. Ruchem owym zaś zawiaduje dusza. Skoro jednak organizm dorośnie, nie zastyga przecież w doskonałym bezruchu. Jego ruch zmienia swą naturę. Miast ciążyć ku jakiemuś wytyczonemu, zewnętrznemu wobec siebie, celowi, staje się teraz celem samym w sobie. Dorosły żywy organizm nie żyje w żadnym innym celu poza tym, że żyje, bo żyje. I tym ruchem, który sam sobie jest celem, również zawiaduje dusza. Od razu jednak widać, że chociaż zarówno rośliny, jak i  zwierzęta oraz ludzie mają duszę, to przecież poziom ich autonomii jest różny. Arystoteles tłumaczy, że dusza ma różne zdolności, a może nawet, że istnieją różne dusze. Organizm żywy może zaś posiadać jedną, dwie lub trzy dusze (względnie jedną duszę posiadającą jedną, dwie lub trzy zdolności). I tak roślinom dana jest jedynie dusza wegetatywna, której zadaniem jest zdobywanie pokarmu i  płodzenie potomstwa. Zwierzęta, prócz tej duszy wegetatywnej, mają również duszę zmysłową, dającą zdolność ruchu w przestrzeni, ale również uczucia i pragnienia. Wreszcie ludzie mają i  trzecią duszę, rozumową, dającą zdolność samodzielnego myślenia. Z punktu widzenia teorii rasowej ów stan rzeczy ma wielorakie konsekwencje. Skoro „dusza to forma” i skoro dusza ta jest dana materii jako potencjał do zrealizowania, to człowiek, który realizuje go w większym stopniu (którego materia stawia mniejszy opór formie), również w większym stopniu posiada duszę niż człowiek, który realizuje ów potencjał w niewielkim stopniu (którego materia stawia większy opór formie). To właśnie ta konstatacja legnie u podstaw rozważań, czy Murzyni i Indianie mają w ogóle duszę, jakie uczeni teolodzy będą toczyć w epoce renesansu, po tym, jak arystotelizm zostanie schrystianizowany przez św. Tomasza z Akwinu i innych scholastyków w XIII wieku. Oczywiście sam Arystoteles pytań tego typu sobie nie stawiał, gdyż nie pojmował duszy na sposób chrześcijański (dla niego nawet rośliny miały duszę). Ponieważ jednak wyróżniał trzy dusze (względnie trzy zdolności jednej duszy) pozostające do siebie w stosunku hierarchicznym, mógł mieć inną wątpliwość. Czy ktoś będący niewolnikiem z natury posiada wszystkie trzy dusze, a konkretnie czy posiada duszę rozumową? W Polityce Arystoteles najpierw przyrównuje władzę pana nad niewolnikiem do władzy duszy nad ciałem, a następnie daje bardzo wyraźnie do zrozumienia, że niewolnik nie posiada rozumu, a co za tym idzie – również i duszy rozumowej, i podobny jest w tym do zwierząt posiadających jedynie dwie dusze. To zaś tłumaczy, dlaczego taki człowiek jest z natury niewolny. Jak już wspomniano, dopiero człowiek, który osiągnie entelechię, staje się zdolny do ruchu będącego celem dla samego siebie, a więc w pełni wolnego. Człowiek, który z jakichś powodów zatrzymał się w rozwoju przed osiągnięciem doskonałej formy, zdolności tej nie posiada, a więc w pełni wolny nie jest:

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

16

Istota żyjąca składa się najpierw z  duszy i  ciała, przy czym z  natury pierwsza włada, to drugie zaś słucha […]. Najpierw więc, jak powiadam, u istoty żyjącej można zauważyć oba rodzaje władzy, które odpowiadają władzy nad niewolnikiem, czyli despotycznej, i  władzy nad wolnym obywatelem, czyli politycznej; dusza bowiem wykonuje władzę despotyczną nad ciałem, a rozum włada nad pożądaniami w sposób odpowiadający władzy męża stanu i króla. Okazuje się przy tym, że dla ciała jest to zgodne z naturą i pożyteczne podlegać rządom duszy, tak samo jak i dla władz uczuciowych duszy podlegać rozumowi i tej części duszy, która o rozsądku stanowi, natomiast równorzędny albo i odwrotny ich stosunek byłby dla wszystkich szkodliwy […]. Ci, którzy w takim stopniu stoją poniżej drugich, w jakim dusza góruje nad ciałem, a  człowiek nad zwierzęciem (w położeniu tym znajdują się ci, których działalność polega na używaniu sił fizycznych i którzy najwyżej to tylko mogą dać ze siebie), ci tedy są z natury niewolnikami, dla których, podobnie jak i dla wyżej wymienionych, lepiej jest znajdować się w takiej zależności. Z natury bowiem jest niewolnikiem, kto może być własnością drugiego (dlatego też i należy do drugiego) i kto o tyle tylko ma związek z rozumem, że go spostrzega u innych, ale sam go nie posiada. Także inne istoty żyjące nic przecież nie obejmują rozumem, ale kierują się tylko odruchami zmysłowymi. Niewielka jest też różnica w użyteczności, bo zarówno niewolnicy, jak zwierzęta domowe pomagają fizycznie do zaspokojenia niezbędnych potrzeb. Stosownie do tego istnieje w przyrodzie dążność do odmiennego kształtowania fizyczności ludzi wolnych i niewolników, w ten sposób mianowicie, że ci ostatni są silni ze względu na konieczne usługi, pierwsi zaś smukli, ale niezdolni do takich prac, zdatni natomiast do działalności w państwie, które ma dwa odrębne zadania: wojenne i pokojowe6.

Okazuje się jednak, że oparcie instytucji niewolnictwa na teorii rasowej ma paradoksalnie też swoją dobrą stronę. Otóż zgodnie z tą teorią nie można w zgodzie z prawem naturalnym zniewolić kogoś, kto ze swej natury powinien być wolny. Arystoteles był świadom, że niestety zdarzało się, iż w wyniku niesprawiedliwych wojen do niewoli dostawali się Grecy, i to niekiedy potomkowie sławnych rodów. Przeciw takim sytuacjom gorąco protestował: Że jednak i  zwolennicy przeciwnego poglądu poniekąd mają słuszność, to bez trudności można stwierdzić. W  podwójnym mianowicie znaczeniu mówi się o niewoli i niewolnikach, niejeden bowiem jest niewolnikiem, jak w ogóle bywa i niewola, na zasadzie prawa. Prawo to jest rodzajem umowy, na podstawie której zwyciężeni w wojnie mieliby przechodzić na własność zwycięzców. Przeciwko sprawiedliwości jego wielu prawników podnosi zarzut, wytaczany często przeciwko mówcom, o  sprzeczność z  prawem, ponieważ straszną byłoby to rzeczą,

6 

Zob. ibid., s. 22–24.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



17

gdyby zgwałcony miał być niewolnikiem i sługą tego, który potrafi gwałt zadać i góruje siłą […]. Przyczyna wojny może być bowiem niesprawiedliwa, tego zaś, kto nie zasługuje na to, aby być niewolnikiem, nikt żadną miarą nie może nazwać niewolnikiem; w przeciwnym bowiem razie zdarzałoby się, że ludzie najszlachetniejszego pochodzenia byliby niewolnikami i niewolników synami, gdyby się przypadkiem dostali do niewoli i zostali sprzedani. Dlatego też takich nie chcą nazywać niewolnikami, lecz tylko barbarzyńców. Jeśli jednak tak mówią, to w istocie rzeczy mają na myśli tylko niewolnika z natury, podobnie jak to i ja poprzednio ująłem. Muszę bowiem przyznać, że są ludzie, z których jedni wszędzie są niewolnikami, a drudzy nigdzie. Tak samo jest i ze szlachectwem; szlachta bowiem uważa się za szlachtę nie tylko u  siebie w  domu, ale i  wszędzie, podczas gdy w  ich mniemaniu szlachta barbarzyńców jest nią tylko u siebie. Wychodzą przy tym z założenia, że istnieje szlachectwo i wolność w bezwzględnym i względnym tego słowa znaczeniu, jak to powiada również i Helena u Teodektesa. Po ojcu i matce z bogów jestem pokolenia, Któż to śmiałby tedy mienić mię służącą […]. Okazuje się stąd, że spór ma pewne uzasadnienie, że nie wszyscy ludzie, którzy są niewolnikami czy wolnymi, są nimi z natury, i ponadto jest rzeczą jasną, że u pewnych ludzi występuje taka cecha charakterystyczna, która stanowi o tym, iż dla jednych jest rzeczą korzystną i sprawiedliwą być niewolnikami, dla drugich przeciwnie być panami; że wreszcie jedni muszą podlegać władzy, drudzy zaś wykonywać władzę, zależnie od tego, na co ich natura skazała, że więc istnieć musi również władza pana nad niewolnikiem, a nadużycie jej jest dla obu stron szkodliwe. Co bowiem jest korzystne dla części, jest korzystne i dla całości, co dla ciała, również i dla duszy; niewolnik jest zaś pewną częścią pana, niejako ożywioną, ale oddzielną częścią jego ciała. Dlatego też pana i niewolnika, których natura na taki los skazała, łączy wzajemne przywiązanie i jest to dla nich korzystne, przeciwnie zaś bywa, jeśli stanowisko ich nie jest zgodne z naturą, ale opiera się na prawie i gwałcie7.

Ważną cechą systemu Arystotelesa była niemożność pogodzenia go z hipokratejską teorią dziedziczenia. Organizm składa się z materii i formy, przy czym ta pierwsza jest niedoskonała i  podatna na zmiany, ta druga zaś doskonała i niezmienna. Ponieważ u Arystotelesa forma oznaczała gatunek, to w  konsekwencji gatunki były doskonałe i  niezmienne. Jednostki umierały, ale gatunek, do którego należały, trwał wiecznie. Była to zasada sprzeczna z jakąkolwiek wizją ewolucji gatunków. Co za tym idzie, trudno ją było pogodzić z teorią dziedziczenia cech nabytych. Arystoteles, przyjmując, że materia może się opierać doskonałej formie, akceptował zarazem, że niektóre cechy tego oporu mogą być dziedziczne i w ten sposób dzieci mogą przejąć 7 

Zob. ibid., s. 25–27.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

18

pewne skazy od swoich rodziców. Zaraz jednak dodawał, że dzieje się tak bardzo rzadko. Nadto, i co ważniejsze, takie skazy w materii nie mogły się kumulować z pokolenia na pokolenie, a w każdym razie nie w stopniu wystarczającym, aby w jakikolwiek sposób zmienić czy skrzywić doskonałą formę. Tym samym zarówno trwała degeneracja, jak i  samodoskonalenie rasy pod wpływem klimatu były w systemie arystotelesowskim niemożliwe. Arystotelesowska forma, oprócz gatunku, oznaczała również duszę. Teoria dziedziczenia formy była więc równocześnie teorią dziedziczenia duszy (stąd koncepcję tę niekiedy nazywa się „animistyczną teorią dziedziczenia”; w czasach po Arystotelesie ujęcie to miało nabrać cech znacznie bardziej mistycznych niż w  pismach Stagiryty). Istotne jest to, że w  omawianej teorii dziedziczenia mężczyzna przekazywał dziecku formę (duszę, jak również przynależność gatunkową), kobieta zaś materię, z której dziecko było zbudowane. Co więcej, nasienie męskie będące nośnikiem formy wcale nie powstawało w narządach rozrodczych z zebranych z całego ciała humorów, jak chciał Hipokrates, lecz tworzyło się z nadmiaru pożywienia, którego organizm nie mógł w pełni wykorzystać dla siebie, odkąd zakończył swój naturalny proces wzrostu. Arystoteles tłumaczył w ten sposób, dlaczego w wieku dziecięcym zwierzęta i ludzie nie były w stanie się rozmnażać. Na tym etapie życia potrzebowały całego spożywanego pokarmu dla siebie. U  osobnika dorosłego natomiast nadmiar pokarmu był przekształcany najpierw w  krew, w  procesie trawienia, pod wpływem wewnętrznego ciepła. Nasienie wytwarzało się w  kanalikach łączących jądra z  cewką moczową, z  owej bogatej w  pokarm krwi, dostarczanej do nich żyłami, oraz z pneumy (powietrza, ale i zarazem ducha), dostarczanej tętnicami. To właśnie pneuma była nośnikiem duszy, a  więc i  formy. Istnieją w  tej koncepcji pewne podobieństwa do teorii hipokratejskiej. W  procesie rozrodczym da się wyróżnić aktywność czterech pierwiastków: krew (wilgoć – woda) zostaje przekształcona w  nasienie pod wpływem gorąca (ogień), łącząc się z pneumą (powietrzem), by następnie, już w ciele matki, utworzyć płód dzięki dostarczonej przez matkę materii (ziemia; mimo że Arystoteles stwierdza również, że płód żywi się krwią matki)8. Jednak te cztery pierwiastki nie są u Arystotelesa utożsamione z hipokratejskimi humorami, a co więcej nie są nośnikami informacji o stanie całego organizmu. Pierwiastkiem, w którym zawiera się dusza (forma), jest wdychane powietrze, Kobieta nie jest w stanie samodzielnie spłodzić potomstwa, gdyż jest istotą zimniejszą od mężczyzny, a to znaczy, że nie ma w sobie dość ognia, aby przekształcić krew w nasienie. Krew miesiączkowa to właśnie krew, której kobiecie nie udało się przemienić w nasienie. Krew ta może natomiast posłużyć jako pokarm dla płodu, co tłumaczy, dlaczego kobieta ciężarna nie miesiączkuje. Tłumaczenie takie występowało już u Hipokratesa. 8 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



19

mające z organizmem rodzica stosunkowo najluźniejszy związek. Wreszcie, i co najważniejsze, hipokratejską teorię dziedziczenia Arystoteles skrytykował wprost: Ponieważ niektórzy utrzymują, że nasienie pochodzi od całego organizmu, musimy najpierw rozstrzygnąć ten problem. Istnieją, jak się zdaje, cztery dowody, na które można by się powoływać, by wykazać, że nasienie pochodzi od każdej części organizmu. Pierwszy dotyczy natężenia przyjemności: to samo doznanie jest przyjemniejsze, gdy jego natężenie jest większe. Otóż to natężenie jest większe, gdy obejmuje wszystkie części organizmu, a  nie tylko jedną lub kilka z  nich. Drugi dowód czerpie się z  faktu, że rodzice ułomni wydają na świat potomstwo ułomne. Gdy organizmowi brak jakiejś części (wnioskują), nie dochodzi oczywiście od niej nasienie; konsekwentnie część, od której nie dochodzi nasienie, nie odtworzy się w potomstwie! Trzeci dowód stanowi podobieństwo zachodzące między potomstwem a rodzicami; potomstwo jest podobne do rodziców nie tylko w ogólnym wyglądzie, lecz w każdej z poszczególnych części, jeśli zatem przyczyną podobieństwa w ogólnym wyglądzie jest to, że nasienie pochodzi od całego organizmu, to przyczyny podobieństwa zachodzącego między poszczególnymi częściami należy szukać w  czymś, co pochodzi od każdej z  nich. Dowód czwarty: wydaje się zupełnie logiczne założenie, że jak istnieje coś, z czego powstaje całość, tak każda część powstaje z odpowiedniej części. Konsekwentnie jeśli istnieje nasienie (potrzebne) do powstania całego organizmu, to powinno także istnieć nasienie właściwe każdej jego części. Na potwierdzenie tych teorii zwykło się cytować następujące fakty: dzieci przejmują od rodziców nie tylko cechy wrodzone, lecz także cechy nabyte. Tak np. niektóre dzieci miały znak blizny w  tych samych miejscach, w  których ich rodzice mieli ranę; w Chaldekonie ojciec miał stygmat na ramieniu, jego dziecko miało ten sam stygmat, chociaż zamazany i niewyraźny. Na tych głównie dowodach opierają się ci, którzy twierdzą, że nasienie pochodzi od całego organizmu. Gdy się gruntownie rzecz zbada, jasno występuje prawdziwość teorii przeciwnej. Nietrudno bowiem rozwiązać wyłożone w tej chwili dowody i wykazać, że płyną z nich niemożliwe do przyjęcia konsekwencje9.

Dalej następuje bardzo długa (niekiedy nader dziwaczna) argumentacja zbijająca punkt po punkcie dowody potwierdzające hipokratejską teorię dziedziczenia. Arystoteles daje się tu poznać jako ostry polemista atakujący wcześniejszych uczonych, zwłaszcza Empedoklesa. Następnie zaś przedstawia własną, streszczoną wyżej, teorię nasienia jako „użytecznej pozostałości pokarmowej”10. Zob. Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, Księga I, Rozdział 17–18, przeł. Antoni Paciorek, Warszawa 2003, s. 114–115. 10  Zob. ibid., Księga I, Rozdział 18, s. 125. 9 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

20

Galen Galen (129–około 200 n.e.) był nadwornym lekarzem cesarza Marka Aureliusza. Pod wieloma względami jego koncepcje stanowiły ogniwo pośrednie między filozofią i nauką antyku a filozofią średniowiecza i nauką epoki nowożytnej. Galen miał światopogląd dość eklektyczny. Był arystotelikiem, ale oprócz tego wielki wpływ wywarł na niego stoicyzm Marka Aureliusza oraz rosnące w  siłę w  jego epoce przekonania monoteistyczne. Już Arystoteles pisał o Bogu, którego pojmował jako Nieporuszonego Poruszyciela i  pierwszą przyczynę, czyli sprawcę, wszelkiego ruchu. Tej abstrakcyjnej koncepcji wciąż daleko jednak do żydowskiej czy chrześcijańskiej koncepcji jednego, osobowego Boga. Co więcej, wydaje się, że Arystoteles, żyjąc bądź co bądź w środowisku politeistycznym, dopuszczał możliwość istnienia wielu pierwszych poruszycieli. W  księdze VIII Fizyki zastanawiał się nad problemem ruchu 55 nieskorelowanych ze sobą sfer niebieskich. Zakładając doskonałość świata nadksiężycowego, nie mógł owego braku harmonii interpretować w  kategoriach skazy owej doskonałości. Stąd dochodził do przekonania, że poszczególne sfery mają własne indywidualne zasady poruszające, a więc, że istnieje 55 nieporuszonych poruszycieli dla 55 sfer, a  więc 55 bogów. Arystoteles pisał jednak o tym bardzo niejasno i taka interpretacja politeistyczna pozostaje tylko jedną z  wielu możliwych11. W  odróżnieniu od Arystotelesa Galen był już z całą pewnością monoteistą, sympatyzującym zresztą zarówno z judaizmem, jak i z chrześcijaństwem, choć sam się nigdy na żadną z tych religii nie nawrócił. Cała jego biologia jest jednak podporządkowana koncepcji jednego racjonalnego stwórcy. Umożliwiło to jej łatwe przyjęcie, zarówno przez cywilizację chrześcijańską, jak i później przez cywilizację islamu. Zapewne ułatwiło to im też akceptację arystotelizmu jako takiego, również tych jego elementów, które nie miały związku z biologią. Monoteizm Galena miał konsekwencje dla jego przekonań naukowych. Przede wszystkim jego koncepcja celowości w  naturze różniła się znacznie od koncepcji celowości u Arystotelesa. Dla Stagiryty dusza była źródłem ruchu żywego organizmu, uniezależniającym go od Nieporuszonego Poruszyciela będącego źródłem ruchu reszty świata. Arystoteles dostrzegał zatem celowość jedynie w procesie wzrostu młodego organizmu. Skoro jednak organizm osiągnął dojrzałość, a więc pełnię swej formy, stawał się wolny. Dla monoteisty Galena tak daleko idąca autonomia stworzenia od Stwórcy była niedopuszczalna. Wprowadził zatem do koncepcji arystotelesowskiej modyfikacje. Owszem, podobnie jak Arystoteles wyróżnił trzy dusze (zrobił to nawet Za taką interpretacją myśli Arystotelesa w  duchu politeizmu opowiadał się w XX wieku Werner Jaeger; patrz: Werner Jaeger, Aristotle, Oksford 1962. 11 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



21

wyraźniej niż on; Stagiryta pisał w taki sposób, że czasami trudno stwierdzić, czy miał na myśli trzy dusze, czy jedynie trzy zdolności bądź funkcje jednej duszy), postarał się jednak maksymalnie odebrać im ową autonomię, którą miały u  Arystotelesa. Dokonał tego poprzez swego rodzaju „naturalizację” dusz wegetatywnej i zmysłowej oraz „psychologizację”, a nawet „uduchowienie” duszy rozumowej, która przestała być u niego formą kształtującą materię, a stała się raczej myślą uwięzioną w ciele. Jak widać, zapowiadało to już w jakiejś mierze kartezjańską ideę „ducha w maszynie”. Dwie pierwsze dusze natomiast właściwie przestały być duszami, a stały się po prostu zwykłymi, biologicznymi cechami organizmu, podległymi materii, a  nie dominującymi nad nią. Również dusza rozumowa, która stała się teraz poniekąd jedyną prawdziwą duszą, była obecnie bardziej zależna od materii. Galen argumentował na przykład, że przyczyny czysto materialne, jak spożycie dużej ilości alkoholu, są w stanie wpłynąć na zdolności rozumowe duszy. Ta degradacja duszy, strąconej jakby nieco z jej arystotelesowskiego piedestału, w połączeniu z  rewaloryzacją materii, nie była pozbawiona znaczenia. Skoro bowiem dusza traciła zdolność kontroli materii, odzyskiwał ją Bóg. Bóg Galena nie był wszechmocny, nie był stwórcą materii, a jedynie jej rzeźbiarzem. Było to zresztą wyobrażenie wspólne dla całego antyku, i  to głównie za jego sprawą Galen nie nawrócił się na chrześcijaństwo. Nie potrafił się pogodzić z koncepcją kreacji ex nihilo i z wszechmocą Boga. Jego Bóg był jednak najwyższą inteligencją, w sposób celowy kształtującą świat, także i ten ożywiony. Celowość działań bożych u Galena różniła się od celowości wzrostu organizmu w jego ruchu ku doskonałej formie u Arystotelesa. Galen mniej pisał o całym organizmie, za to skupił się na jego poszczególnych częściach, wykazując, że każda powstała w określonym celu i jest do tego celu idealnie przystosowana. Galen uważał to za dowód wielkiej mądrości Stwórcy. Ów kreacjonizm rodził jednak pewien problem. Galen właściwie nie był w stanie w  sposób przekonujący opisać powstania i  wzrostu organizmu. Twierdząc, że Bóg stworzył każdy organ oddzielnie, a  następnie wszystkie je ze sobą zharmonizował, polemizował z atomistami, a szczególnie z Epikurem, którzy uważali wykształcenie się poszczególnych organów za efekt przystosowania do wymagań środowiska i potrzeb organizmu. Galen argumentował z pasją, że jest to niemożliwe, gdyż organy te wykształcają się już w  embrionie, na długo zanim dorosły osobnik zacznie ich potrzebować w zetknięciu ze środowiskiem zewnętrznym – tego samego argumentu będą używać przeciwnicy teorii ewolucji w XIX wieku12. Przyjmując taki punkt widzenia, Galen odrzucał hipokratejską teorię dziedziczenia cech nabytych, za pomocą której możliInaczej niż atomiści (i inaczej niż Arystoteles) Galen nie napisał też nic o spontanicznym powstawaniu nowych gatunków z materii nieożywionej. 12 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

22

we stawało się wyjaśnienie niebezpośredniego oddziaływania środowiska na embrion. Jednocześnie jednak nie mógł powtórzyć rozumowania Arystotelesa o wzroście organizmu sterowanego przez duszę, gdyż u niego dusza nie miała już tych samych cech co u Arystotelesa. Co więcej, zadanie Galena było trudniejsze od zadania Stagiryty, gdyż musiał odpowiedzieć na pytanie, jak w fazie embrionalnej kształtują się w sposób celowy wszystkie organy. Stagiryta takiego pytania w ogóle sobie nie zadawał, a poza tym dla niego i tak wszystko tłumaczyło dążenie materii do wypełnienia formy. Galen, nie mogąc odwołać się ani do Hipokratesa, ani do Arystotelesa, zostawił ten problem właściwie nierozwiązany, choć napisał dzieło o rozmnażaniu, w którym powtórzył część mniej istotnych wywodów Arystotelesa (na przykład o  pneumie wnikającej w nasienie).

Teolodzy chrześcijańscy Adaptacją arystotelizmu do potrzeb chrześcijaństwa zajęli się scholastycy w XIII wieku. Wcześniej teologia chrześcijańska oparta była na neoplatonizmie. Ów tysiąc lat byłby zarówno dla rozwoju biologii, jak i rasizmu zupełnie nieistotny, gdyby nie jeden aspekt myśli św. Augustyna (354–430 n.e.), który odróżniał tę myśl od całej wcześniejszej filozofii greckiej. Zadawszy sobie mianowicie pytanie o naturę Boga, stwierdził Augustyn w swych Wyznaniach, że Bóg istnieje poza czasem i przestrzenią. Więcej, to On stworzył czas i przestrzeń. Augustyn pisał, że nie ma sensu mówić o tym, co było przed stworzeniem świata, gdyż w  ogóle nie było żadnego „przedtem”. Dowodził też, i to jest może nawet ważniejsze, że skoro Bóg istnieje w sposób aczasowy, to i Jego wola nie zmienia się w czasie: Jego substancja bynajmniej nie zmienia się w czasie i […] Jego wola nie jest czymś oddzielonym od Jego substancji. Z tego wynika, że nie chce On najpierw jednej rzeczy, a potem innej, lecz jednym aktem i zawsze chce tego wszystkiego, czego chce. Ani nie powtarza swego aktu woli, ani nie chce różnych rzeczy w różnych porach, ani też nie jest tak, żeby chciał potem czego przedtem nie chciał, albo żeby nie chciał tego, czego przedtem chciał. Wola bowiem, która by w taki sposób działała, byłaby zmienna, a to, co zmienne, wieczne być nie może. A Bóg nasz wieczny jest13.

Akt boskiej woli jest jeden, a  przecież jego konsekwencji nie widzimy natychmiast. Objawiają się one w  czasie. Tworząc czas, Bóg równocześnie stworzył całą przyszłość ze wszystkimi wydarzeniami, które dopiero z Jego Zob. Św. Augustyn, Wyznania, Księga XII, Rozdział 15, przeł. Zygmunt Kubiak, Kraków 2003, s. 355. 13 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



23

woli się wydarzą14. Napisano całe tomy o tym, że Augustyn był pierwszym filozofem, który relatywizował pojęcie czasu, odważywszy się spojrzeć nań z  zewnątrz (dla Greków Bóg zawsze istniał w  czasie i  choć był wieczny, w  tym sensie, że czas go nie niszczył, to On również nad czasem nie panował). Powszechnie zwraca się uwagę, jak wielkie znaczenie miało to dla historii fizyki. Augustyn miał zainspirować Kanta, który zainspirował z kolei Ernsta Macha, który wywarł ogromny wpływ na Einsteina. Nadto Einstein sam miał bezpośrednio czerpać z  Augustyna, niezależnie od pośrednictwa kantystów. Można nawet spotkać się z  opiniami, że teoria względności więcej zawdzięcza Augustynowi niż Kantowi15. Niezależnie od tego, czy te opinie są zasadne, czy nie, wydaje się pewne, że o wiele więcej pisze się o wpływie Augustyna na losy fizyki niż o jego wpływie na losy biologii. A był on niemały. Twierdzenie, że akt stworzenia, choć pojedynczy i punktowy, ma jednak swoją „rozciągłość” w czasie, torowało drogę do teorii ewolucji. Bóg stworzył wszystkie istoty żywe natychmiast, nie wszystkie jednak pojawiły się na Ziemi w  tym samym momencie. To samo dotyczy całych gatunków zwierząt i  roślin. Można zatem powiedzieć, że współczesna teoria ewolucji istotnie nie mogłaby powstać bez wkładu Augustyna, choć teza, jakoby Augustyn był pierwszym w  świecie ewolucjonistą, jest chyba nieco przesadzona. Augustyn nie był biologiem, nigdy nie stworzył żadnej teorii dziedziczenia ani tym bardziej żadnej spójnej teorii ewolucji. Żeby jego teologia znalazła przełożenie na język filozofii przyrody i  biologii, trzeba było najpierw, by w XVII wieku jej reinterpretacji dokonał Leibniz, wprowadzając w  Nowych rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego pojęcie historii życia. Ponadto Leibniz twierdził, że każda istota żywa ma swą własną jedność niezależną od atomów, które ją tworzą, a  to dzięki zapewniającej ową jedność monadzie dominującej. Pozwoliło to pogodzić koncepcję chrzeŚw. Augustyn odwoływał się tu notabene do Pisma Świętego. Polski przekład Biblii Tysiąclecia nie oddaje dobrze myśli zawartej w Wulgacie, z której korzystał Augustyn: „Qui vivit in aeternum creavit omnia simul”, co znaczy „Ten, co żyje wiecznie, stworzył wszystko jednocześnie”. W  Biblii Tysiąclecia zapisano: „Ten, co żyje wiecznie, stworzył wszystko bez wyjątku” (Syr 18,1). 15  Einsteina, którego ogromna fascynacja empiriokrytycyzmem Ernsta Macha jest niezaprzeczalnym faktem, często z tego powodu uważa się za neokantystę. Taki sąd mieli o nim wybitni fizycy, tacy jak Herman Weyl i Arthur Stanley Eddington. Współcześnie jednak profesor Michał Heller zwraca uwagę na to, że Einstein odcinał się od wpływów kantowskich i wręcz polemizował z Kantem, pisząc o jego „[...] szkodliwym wpływie na rozwój myśli naukowej”; zob. Michał Heller, Filozofia Przyrody. Zarys historyczny, Kraków 2004, s. 197. Warto też może dodać, że sam Mach bardzo krytycznie odniósł się do teorii względności, kiedy Einstein ją ogłosił, sprawiając tym uczonemu ogromny zawód. 14 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

24

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

ścijańskiej duszy z  materializmem atomistów. Dzięki temu w  następnym stuleciu leibnicyzm połączył się z  przeżywającym renesans materializmem epikurejskim. To zaś pozwoliło pisać o  historii życia językiem mniej teologicznym i  spirytualistycznym, a  bardziej biologicznym. Już Maupertuis, pisząc o ewolucji, twierdził, że natura otrzymała od Boga pewien plan oraz środki jego samodzielnej realizacji. Jeden z największych francuskich historyków nauki XX wieku, Jacques Roger, uznał za swego rodzaju paradoks to, że teoria ewolucji nie mogłaby się pojawić bez oparcia o  koncepcje kreacjonistyczne. Ludziom współczesnym może wydawać się to dziwne, zważywszy na spór, jaki od czasów Darwina toczy się między ewolucjonistami a kreacjonistami. Jednak po to, by idee ewolucjonistyczne mogły zostać w pełni przejęte przez filozofię materialistyczną, najpierw musiał pojawić się materializm historyczny, a to nastąpiło dopiero w XIX wieku16. Teoria ewolucji miała olbrzymi wpływ na rozwój rasizmu w XIX i w XX wieku. Dlatego wypadało tu umieścić choćby bardzo skrótową wzmiankę o jej najwcześniejszym prekursorze. Jest jednak również rzeczą oczywistą, że historia rasizmu w epoce nowożytnej zaczyna się od „odzyskania” arystotelizmu dla cywilizacji europejskiej przez scholastyków w późnym średniowieczu. Problemem teologów arystotelików był fakt całkowitej nieprzystawalności chrześcijaństwa i doktryny nierówności między ludźmi, na której opiera się rasizm. Według chrześcijan wszyscy ludzie są równi w oczach Boga. Św. Paweł nauczał, że „[...] nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich”17. Wizja ta różniła się o sto osiemdziesiąt stopni od arystotelesowskiej koncepcji naturalnego podziału ludzi na niewolników i  panów. Platonik Augustyn uznał niewolnictwo za grzech, a  jego istnienie za konsekwencję upadku człowieka. Jednak scholastycy, którzy pragnęli być dobrymi arystotelikami, znaleźli się w o wiele trudniejszej sytuacji. Scholastyka musiała się zmierzyć z  problemem niewolnictwa u  Arystotelesa. Dla chrześcijan było to trudne ze względu na równość ludzi w oczach Boga, a także dlatego, że Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Jakże zatem można było ów obraz Boga i Jego podobieństwo brać w niewolę? Sam pomysł zakrawał na niewiarygodną herezję. A jednak nie ulega kwestii, że św. Tomasz (około 1225–1274) pisał o niewolnictwie i w zasadzie je akceptował, chociaż zgodę swą opatrzył licznymi zastrzeżeniami. Wydaje się, że w uzasadnieniu niewolnictwa Tomasz szedł nawet dalej niż Arystoteles. Stagiryta 16  Patrz. Jacques Roger, Les conditions intellectuelles de l’apparition du transformisme, „Raison présente”, nr 2, 1967, s. 43–50; przedruk w: Jacques Roger, Pour une histoire des sciences à part entière, Paryż 1995, s. 227–236; patrz szczególnie: s. 235. 17  Rz 10,12.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



25

uczynił staranne rozróżnienie między słuszną niewolą ludzi niewolnych z natury a  zbrodniczym zniewoleniem ludzi z  natury wolnych, do jakiego dochodziło w wyniku wojen. Jednak św. Tomasz był teoretykiem sprawiedliwej wojny. W komentarzu do Polityki Arystotelesa dowodził, że zwycięzcy mogą wziąć w niewolę pokonanych wrogów i, co więcej, że klęska odniesiona na wojnie ukazuje dobitnie pewną naturalną niższość pokonanych oraz naturalną wyższość zwycięzców. Wbrew temu, co pisał Arystoteles, praktyka niewolenia wrogów nie jest pogwałceniem prawa natury. Stwierdzenie takie, dość szokujące w ustach chrześcijanina, wymaga komentarza. Należy zatem wrócić do zastrzeżeń, jakimi Tomasz opatrzył swój tekst. Sprowadzały się one głównie do tego, że władza pana nad niewolnikiem nie może być tyranią, ale winna odzwierciedlać ten sam rodzaj naturalnej władzy, jaką Bóg sprawuje nad swoim stworzeniem. Byłaby to zatem władza paternalistyczna. Nadto niewolnik winien jest posłuszeństwo przede wszystkim Bogu, a dopiero potem swemu panu, pan nie może zaś odeń wymagać, by łamał boskie prawa. Ale istnieje też inna kwestia, podniesiona przez Stephena Bretta18, amerykańskiego historyka starającego się oczyścić Tomasza z zarzutu pośredniego przyczynienia się do zniewolenia Indian przez Hiszpanów w XVI wieku. By bowiem właściwie zrozumieć myśli Akwinaty, należy zastanowić się nad rzeczą może nawet ważniejszą, mianowicie: co właściwie dla św. Tomasza oznaczało pojęcie „niewolnik” (servus). Brett słusznie zauważa, że czym innym był feudalny servus w XIII wieku, czym innym niewolnik z natury w antyku (physei doulos u Arystotelesa), a jeszcze czym innym Indianin wzięty w niewolę przez Hiszpanów w Ameryce w XVI wieku. Z tych trzech form niewolnictwa forma średniowieczna i feudalna była niewątpliwie najłagodniejsza i w zasadzie nie miała charakteru rasistowskiego19. Brett dowodzi, że nie można św. Tomasza obarczać winą za zniewolenie Indian trzysta lat po jego śmierci. Servus w feudalizmie miał inną funkcję społeczną i  gospodarczą niż Indianin pracujący w encomiendach czy kopalniach w Ameryce. Ten pierwszy był, w teorii przynajmniej, członkiem domu pana, co upodabniało go do niewolnika z koncepcji Arystotelesa rozumianego jako członka rodziny. Ten drugi natomiast był trybikiem w rodzącym się nowoczesnym społeczeństwie przemysłowym. Była to zatem już zupełnie nowa forma niewolnictwa, daleka od paternalizmu zarówno Stagiryty, jak i Akwinaty. Ponadto zdaniem Bretta trzeba pamiętać o nePatrz: Stephen F. Brett, Slavery and the Catholic Tradition: Rights in the Balance, Nowy Jork 1996. 19  Dotykamy tu skomplikowanej kwestii związków między pojęciami „rasa” a „klasa społeczna”. Jak się zdaje, od czasów antycznych były one ze sobą ściśle powiązane, a ostatecznie zostały rozdzielone dopiero w XIX wieku za sprawą Marksa i Darwina, z których pierwszy pisał o walce klas, drugi o walce ras. 18 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

26

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

gatywnych skutkach pojawienia się w XIV wieku nominalizmu scholastyków franciszkańskich, a zwłaszcza Wilhelma Ockhama (około 1300–około 1350). Nominalizm, prowadząc do rozdziału rozumu i wiary, miał ułatwić pojawienie się rasizmu świeckiego, który argumenty religijne po prostu ignorował. Brett dowodzi, że hiszpańscy teolodzy w XVI wieku działali pod przemożnym wpływem nominalizmu i dlatego odrzucili religijne argumenty przeciw niewolnictwu, przedkładając nad nie czysto rozumowe i zdroworozsądkowe argumenty przemawiające za niewolnictwem, a wyprowadzone z nauki Arystotelesa. Inna rzecz, że nie można nie doceniać pewnego pozytywnego wpływu nominalizmu, hamującego rozwój rasizmu. W końcu nominaliści jako pierwsi zakwestionowali samą realność istnienia gatunków. Wcześniejsze podejście do gatunku było realistyczne. Niezależnie czy gatunki traktowano jako idee platońskie, czy jako formy arystotelesowskie, nieodmiennie przyznawano im realne, obiektywne istnienie. Scholastycy, i to nie tylko nominaliści, lecz także św. Tomasz, podkreślali, że gatunki nie są substancjami. Jedyne substancje, jakie znamy, to substancje jednostkowe. Tomasz, pozostając tu w zgodzie z Arystotelesem, ograniczył się do stwierdzenia, że do pełnego istnienia jednostki potrzebne są zarówno forma gatunkowa, jak i materia. Nominaliści szli dalej – odrzucili w ogóle realność powszechników. Poszczególni ludzie istnieją, twierdzili, ale Człowiek jako taki nie istnieje. Tezy tej nie dało się niestety natychmiast zastosować jako argumentu przeciw rasizmowi arystotelesowskiemu, gdyż u Stagiryty jedynie gatunki były formami, rasy zaś już nie. Różnice rasowe wynikały z materii, nie z formy. Innymi słowy – rasy ludzkie nie były powszechnikami. Twierdzenie o nieistnieniu powszechników nie przekładało się zatem automatycznie na twierdzenie o nieistnieniu ras. Myślenie nominalistyczne powróciło jednak współcześnie w  sporze o  realność kategorii taksonomicznych. Dzisiejsi antyrasiści argumentują, że wszystkie w ogóle kategorie taksonomiczne, a więc: królestwa, typy, podtypy, gromady, rzędy, rodziny, rodzaje, gatunki i  odmiany/rasy, nie istnieją realnie, lecz są sztucznymi tworami wymyślonymi przez człowieka dla ułatwienia opisu nieskończonego bogactwa świata ożywionego. Argumentacja ta skierowana jest zatem przeciw Linneuszowi, ale wywodzi się bezpośrednio ze średniowiecznej teologii nominalistycznej. Jeśli nawet da się zauważyć taki dalekosiężny, pozytywny wpływ nominalizmu, to w  samym XIV wieku korzyści zeń były raczej niewielkie, nie ulega zaś wątpliwości, że spór o niewolnictwo w Nowym Świecie toczył się między teologami i że brali w nim udział zarówno ortodoksyjni tomiści, jak i nominaliści, i to po obu stronach.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



27

Rasizm w Nowym Świecie Zdaniem Marca Ferro, francuskiego historyka kolonizacji20, w historiografii zachodniej istnieją dwie szkoły badań nad przyczynami kolonizacji. Twórcą pierwszej miał być Joseph Schumpeter, który na początku XX wieku, analizując imperializm brytyjski, skupił się na jego podłożu ideologicznym. Według niego ekspansja motywowana ideologicznie mogła być całkowicie irracjonalna, to znaczy nie stawiać sobie żadnych celów praktycznych, na przykład gospodarczych. W istocie mogła nawet iść takim celom praktycznym na przekór. Schumpeter jako charakterystyczną cytował tu wypowiedź brytyjskiego premiera Disraeliego, który narzekał, że „[...] te przeklęte kolonie są kamieniem młyńskim u szyi Wielkiej Brytanii”21. Imperium jednak trzeba było budować, bo taka była dziejowa i cywilizacyjna misja Anglików. Drugą szkołę myślenia o kolonializmie stworzył John Hobson. W wydanej w 1902 roku książce Imperialism, a study wystąpił z tezą przeciwną, mianowicie, że motorem ekspansji kolonialnej był zawsze i pozostał do końca interes ekonomiczny, wszelkie zaś ideologie tworzono post factum jako wygodne uzasadnienia i  racjonalizacje podboju. Koncepcję Hobsona spopularyzował i zwulgaryzował w roku 1916 Lenin w pracy Imperializm jako najwyższe studium kapitalizmu. Wyraził on myśl Hobsona w kategoriach marksistowskich, według których interes ekonomiczny był bazą kolonializmu, ideologia zaś tylko jego nadbudową. Lenin polemizował też z  samym Hobsonem, który uważał imperializm kolonialny za przeżytek z  epoki merkantylizmu. Jego zdaniem w dobie dojrzałego kapitalizmu powinien on raczej zanikać (co później potwierdziła historia). Dla Lenina tymczasem przeciwnie: imperializm stanowił właśnie ostateczną, logiczną konsekwencję budowy kapitalizmu. W XX wieku szkoła Hobsona i Lenina dominowała w studiach nad kolonializmem. Jej tezy zostały wpisane na sztandary nie tylko socjalizmu i komunizmu, lecz także wszelkich ruchów antykolonialnych, szczególnie po tym jak Kwame Nkrumah (pierwszy premier i prezydent niepodległej Ghany) rozpropagował ją na terenie afrykańskim w  książce Neokolonializm jako ostatnie stadium imperializmu z 1965 roku. Ferro nie przesądza, która z tych dwóch szkół była bliższa prawdy. Sam prowadzi swój wywód, czerpiąc w równym stopniu z obydwu. Wydaje się jednak rzeczą oczywistą, że praca o samym tylko rasizmie, nie zajmująca się całością problematyki kolonialnej, powinna przyjąć raczej metodologię Schumpetera. Rasizm jest bowiem ideologią, a  wyłącznie Schumpeter przyznaje Patrz: Marc Ferro, Historia kolonizacji, przeł. Michał Czajka, Warszawa 1997. O Schumpeterze i Hobsonie patrz zwłaszcza: s. 24–28. 21  Zob. ibid., s. 25. 20 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

28

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

ideologii pewną autonomiczność w procesach historycznych. Gdyby zaś badać rasizm w koloniach według wytycznych Hobsona, analiza taka musiałaby skończyć się wnioskiem, że był to jedynie pretekst, z pomocą którego tłumaczono wyzysk ekonomiczny ludzi uznanych za niższych rasowo. Jakkolwiek konkluzja taka brzmiałaby nawet optymistycznie, gdyż wynikałoby z niej, że rasizm nie był samoistnym problemem, a jedynie sztuczną konstrukcją, wymyśloną ad hoc przez grupkę oportunistów w celu legitymizacji ich dominacji nad pokonanymi ludami Ameryki i Afryki, to wydaje się, że byłaby to zarazem konkluzja błędna, w  istotny sposób fałszująca historię. Praca niniejsza stara się wykazać, że rasizm był tworem kulturowym, wynikłym ze spekulacji przyrodoznawczych. Marksista mógłby z wielką łatwością zanalizować Politykę Arystotelesa jako przejaw ideologii stworzonej wyłącznie dla obrony instytucji niewolnictwa. Jednak rzeczą właściwszą i ciekawszą jest spojrzeć na Politykę jako na ostatnią konsekwencję badań biologicznych Stagiryty. Uczyniwszy powyższe zastrzeżenie, można przyjrzeć się rozwojowi rasizmu kolonialnego. W epoce nowożytnej rasizm ponownie odkryli Hiszpanie, a  konkretniej hiszpańscy arystotelicy. Jest to rzeczą o  tyle godną uwagi, że Hiszpanie nie byli pierwszymi ludźmi, którzy rozpoczęli budowę imperium kolonialnego. Przed nimi na poszukiwanie nowych ziem wyruszyli Portugalczycy. Ci zaś, choć w okrucieństwie i bezwzględności, z jakimi dokonywali podboju odkrytych przez siebie terytoriów, nie ustępowali państwom, które zajęły się tym później, nie stworzyli żadnej ideologii rasistowskiej. Mało tego, także i później, kiedy ideologię taką opracowali już Hiszpanie (a od nich przejęli ją Holendrzy, Francuzi i Anglicy), Portugalczycy odwoływali się do niej niechętnie i z umiarem. Dzisiaj historycy mówią wręcz o „wyjątku luzytańskim” czy też o  „wyjątku portugalskim” w  dziejach kolonizacji. Cechą, która najbardziej różniła kolonizację w wydaniu portugalskim i hiszpańskim, był fakt, że Portugalczycy wysyłali swych kolonistów za morza bez kobiet. W efekcie marynarze portugalscy, przybywszy do Nowego Świata, wchodzili w związki, a często zawierali formalne małżeństwa z autochtonkami. Takie związki międzyrasowe pozwoliły na włączanie najpierw Metysów, a później Mulatów do społeczeństw kolonialnych. Nazywano to „zmysłową integracją rasową”. W Brazylii z czasem doprowadziło to nawet do swoistego rasizmu à rebours. Społeczeństwo kreolskie po mulatyzacji – Brasileiros de quatrocentos anos (Brazylijczycy od czterystu lat) – widziało w niej oznakę swej wyższości nad nowymi białymi osadnikami z Europy. Faktem jest też, że począwszy od XVII wieku Portugalczycy przestali używać pojęcia „kolonie”, a zaczęli mówić o swoich „prowincjach zamorskich”. Obyczaj ten został usankcjonowany w 1822 roku, kiedy to w nowej konstytucji wprowadzono zasadę nierozdzielności terytorium portugalskiego i  obywatelstwa dla wszystkich jego mieszkańców. Określenie „kolonie” powróciło jeszcze przelotnie pod koniec epoki

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



29

republiki, po czym w roku 1951 zniósł je ostatecznie Salazar. W 1967 minister spraw zagranicznych Portugalii Franco Nogueira stwierdził z dumą: Tylko my przed wszystkimi innymi przynieśliśmy Afryce ideę praw człowieka i równości ras. Tylko my praktykowaliśmy „wielorasowość”, najdoskonalszy wyraz braterstwa ludów. Nikt na świecie nie podważa tej zasady, ale wszyscy nieco wahają się przyznać, że jest to wynalazek portugalski, a uznanie tego powiększałoby nasz autorytet w świecie22.

Wypowiedź ta miała naturalnie charakter polityczny, jednak nie całkiem mijała się z prawdą. Choć „wyjątek luzytański” jest dziś silnie zmitologizowany i stał się stałym elementem tak zwanej jasnej legendy kolonizacji, to nie da się zarazem ukryć, że polityka kolonialna Portugalii rzeczywiście różniła się korzystnie od polityki innych państw. Można przypuszczać, że stało się tak dlatego, iż w chwili, gdy Portugalczycy po raz pierwszy zetknęli się z przedstawicielami innych ras, ideologia rasistowska nie była jeszcze opracowana. Kanon uprzedzeń rasowych musiał dopiero zostać stworzony. Zajęli się tym Hiszpanie. Specyfika hiszpańskiej ekspansji polegała na tym, że stanowiła dopełnienie i naturalną konsekwencję prowadzonej przez Hiszpanów wojny religijnej oraz narodowowyzwoleńczej – rekonkwisty. W  jakiejś mierze kolonializm w  ogóle był poniekąd przedłużeniem krucjat. Casus państw iberyjskich był jednak szczególny, gdyż one znajdowały się przed długie wieki pod dominacją islamską. Krucjata nie była dla nich wojną imperialistyczną, lecz stanowiła próbę zrzucenia obcego jarzma. Jednak podczas gdy Portugalia wybiła się na niepodległość już w XII wieku, a w pół wieku później uzyskała kształt terytorialny zbliżony do obecnego, Hiszpanie prowadzili walki o zjednoczenie półwyspu iberyjskiego i ostateczne o wyparcie zeń muzułmanów aż do końca XV wieku. W  trakcie bratobójczych walk spoiwem nadającym tworzącemu się narodowi hiszpańskiemu tożsamość stała się religia katolicka. Hiszpan katolik poprzez swą wiarę odróżniał się od Saracena, który również zamieszkiwał półwysep od pokoleń i czuł się tu tak samo u siebie jak chrześcijanie. Miało to doniosłe konsekwencje dla sposobu, w  jaki Hiszpanie zaczęli postrzegać obcego. Nie był to człowiek o innym kolorze skóry, języku czy nawet o innej kulturze. Był to niewierny. W okresie, w którym Hiszpania wkroczyła na drogę ekspansji kolonialnej, podobnie zaczęła traktować mieszkańców nowo odkrytych ziem. Amerykańscy Indianie nie byli dla Hiszpanów przede wszystkim czerwonoskórymi – byli poganami. Dodajmy, że sam projekt kolonizacyjny miał charakter tyleż polityczny, co religijny. Europejczycy szukali morskiej drogi do Indii, ponieważ drogę 22 

Zob. ibid., s. 152.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

30

lądową zagradzało im Imperium Osmańskie. Planowali zatem ominąć tę przeszkodę, w nadziei że gdzieś poza ziemiami pozostającymi pod panowaniem muzułmanów znajdą bogactwa, które pozwolą sfinansować dalszą walkę, a kto wie, może również i sojuszników gotowych pomóc w tej walce. Krzysztof Kolumb był opętany ideą krucjaty i zdobycia Jerozolimy. Do tego stopnia, że gotów był ją zorganizować sam, gdyby królowie hiszpańscy zarzucili ten projekt. Dlatego zależało mu na tym, by zgromadzić jak najwięcej złota w Nowym Świecie. Złoto to w większości miało zasilić skarbiec Hiszpanii, część jednak miała wylądować w prywatnej szkatule Kolumba, nie dlatego, by ten był pazerny, lecz po to, by za te pieniądze jego syn, lub jego potomkowie, mogli zorganizować prywatną krucjatę. Drugim celem Kolumba było dotarcie do cesarza Chin, o którym Marco Polo pisał, że wyraził on zainteresowanie religią chrześcijańską. Kolumb miał nadzieję najpierw nawrócić na chrześcijaństwo cesarza, a następnie zawrzeć z nim sojusz przeciw innym niewiernym. Tzvetan Todorov zwraca w tym kontekście uwagę na znaczenie, jakie Kolumb przywiązywał do swojego imienia Cristobal (a więc Christum Ferens, czyli „Niosący Chrystusa”) Colon (czyli „kolonizator”). Kolumb był przekonany, że zgodnie z Metafizyką Arystotelesa nazwy własne odzwierciedlają własności rzeczy, które opisują23. Od XII wieku w świecie chrześcijańskim szerzyła się legenda o potężnym chrześcijańskim królestwie księdza Jana, które miało znajdować się gdzieś w Afryce lub Azji, a więc „na tyłach” islamskich wrogów. W XV i XVI wieku państwo księdza Jana utożsamiono z chrześcijańską Etiopią, z którą próbowali się sprzymierzyć już Portugalczycy. Albuquerque spotkał się z metropolitą Kościoła etiopskiego Mateuszem. Z przymierza jednak nic nie wyszło, gdyż Etiopia była na nie za słaba. Ogólnie rzecz biorąc, europejska ekspansja kolonialna rzadko napotykała na swej drodze chrześcijan. Skoro udało jej się obejść ziemie muzułmanów, docierała już tylko do ziem zamieszkałych przez ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o chrześcijańskim Bogu. Jako że dla Hiszpanów wiara religijna stanowiła podstawę tożsamości narodowej, wykutej podczas walk z muzułmanami, spotkanie kolejnych niewiernych było dla nich o wiele poważniejszym problemem niż dla Portugalczyków. W dodatku ci niewierni różnili się od muzułmanów. Wyznawcy Allacha znali naukę Chrystusa, jednak świadomie ją odrzucili. Indianie natomiast w ogóle nie znali treści Objawienia. Czy mogli o nim zapomnieć? Czy było możliwe, że Bóg nie posłał do nich żadnych proroków? Czy mógł być wobec nich tak obojętny, że całkowicie się od nich odwrócił? Okrutne zwyczaje Indian, składanie ofiar z ludzi pogańskim bóstwom, oraz kaniPatrz szerzej: Tzvetan Todorov, Podbój Ameryki. Problem innego, przeł. Janusz Wojcieszak, Warszawa 1996, s. 9–59. 23 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



31

balizm, które zaszokowały konkwistadorów, zdawały się uprawdopodabniać takie hipotezy. A skoro tak, to czy Chrystus umarł na krzyżu również za ich grzechy? Jeśli zaś nie, to czy można ich było w ogóle nawracać? Czy wypadało uznać w nich istoty ludzkie? Czy mieli duszę? Nie były to błahe pytania. Jeszcze przed odkryciem Nowego Świata w  Hiszpanii, która stała się w pełni katolicka, wielu muzułmanów i Żydów nawróciło się na chrześcijaństwo. Nazywano ich konwertytami (conversos). Jednak szczerość ich wiary budziła zasadne podejrzenia ze strony Kościoła i  monarchów – wielu ludzi nawróciło się bowiem jedynie przez oportunizm. Inni udawali katolików, w skrytości zaś zachowali wiarę swych przodków. Dlatego, pomimo że Hiszpania wygnała w  końcu ze swego terytorium zarówno Żydów, jak i  muzułmanów, potomkowie konwertytów, którzy pozostali w  kraju, byli dla wielu a priori podejrzani o religijne odstępstwo, nawet po upływie kilku pokoleń od nawrócenia. W tym kontekście zrodziła się koncepcja czystości krwi (limpieza de sangre). Hiszpanami czystej krwi byli „starzy chrześcijanie”, to znaczy ludzie, którzy nie mieli wśród swych przodków żadnych konwertytów, a więc ich wiara nie mogła budzić żadnej wątpliwości24. Widać tu, jak problematykę czysto religijną niepostrzeżenie zaczęto wyrażać językiem biologii oraz jak retorykę religijną jęła wypierać retoryka rasistowska. Nie był to zbieg okoliczności. Intelektualne elity kraju były w XV i XVI wieku arystotelesowskie, w  większym może nawet stopniu niż elity innych państw kontynentu. Arystotelizm Europa przejęła od Arabów, a przenikał on do niej najwcześniej właśnie na Półwyspie Iberyjskim, gdzie kontakty między chrześcijanami a muzułmanami były najżywsze. Tymczasem Arystoteles utożsamiał duszę z formą. W jego animistycznej teorii dziedziczenia człowiek dziedziczył po swoim ojcu jednocześnie duszę, formę i przynależność gatunkową, będące dla Stagiryty jednym i tym samym. Galen, a po nim teolodzy chrześcijańscy, drastycznie zmienili definicję duszy, która stała się jednostkowa. Od tej pory nie mogło być mowy o jej dziedziczeniu. A jednak można domniemywać, że w świecie, którego pejzaż kulturalny był zdominowany przez arystotelizm, stara teoria dziedziczenia nie znikła zupełnie bez śladu. Czystość krwi odpowiadała czystości duszy. Hiszpańscy arystotelicy mogli obawiać się, że część brudu, który brukał duszę niewiernego Żyda lub muzułmanina, mogła przejść, w procesie czysto biologicznego dziedziczenia, na duszę jego chrześcijańskiego potomka, choćby nawet jego nawrócenie na katolicyzm było najszczersze. Taka irracjonalna (i całkowicie sprzeczna z doktryną chrześcijańską) obawa o  czystość biologiczną (rasową) wiązałaby się Na temat kształtowania się koncepcji czystości krwi (limpieza de sangre) i prześladowań konwertytów (conversos) dużo pisze Léon Poliakov w: Léon Poliakov, Histoire de l’antisémitisme, t. 1: L’âge de la foi, Paryż 1991, s. 185–198. 24 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

32

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

wówczas ściśle z, nie do końca pozbawionymi podstaw, wątpliwościami co do czystości wiary konwertytów. Zaś pewne racjonalne jądro tych ostatnich obaw mogło uwiarygodniać nieracjonalne uprzedzenia biologiczno-rasowe. Tłumaczy to obsesję na punkcie limpieza de sangre i  paniczny strach hiszpańskich szlachciców (hidalgos) przed zmieszaniem swej krwi z krwią ludzi niewłaściwego pochodzenia. W nowym świecie fobie te uległy wyostrzeniu. Jeśli Indianie rzeczywiście byli przeklęci przez Boga, to ich potomkowie nawet po ochrzczeniu mogli dziedziczyć tę klątwę. Trzeba tu dodać, że Biblia, która na ogół stanowiła potężne narzędzie walki z uprzedzeniami rasowymi dzięki głoszonej tezie równości ludzi w obliczu Boga, w tym jednym wypadku mogła podsycać strach przed dziedziczeniem nieczystości. Według Starego Testamentu przymierze, jakie Bóg zawarł z  ludem Izraela, przechodzi dziedzicznie na dzieci Abrahama, gniew Boży miał zaś ścigać ludzi niemiłych Bogu i ich potomków do siódmego pokolenia. Gdyby zaś Indianie nie mieli duszy, to pojawiało się pytanie: czy potomkowie ich i Hiszpanów dziedziczyliby duszę po rodzicu hiszpańskim, czy raczej byliby duszy pozbawieni, jak rodzic indiański? Warto dodać, że dla ówczesnych ludzi sama możliwość spłodzenia potomstwa przez przedstawicieli różnych ras nie stanowiła jeszcze dowodu na ich jedność gatunkową. Wierzono bowiem w  możliwość istnienia najdziwniejszych hybryd między przedstawicielami różnych gatunków (w tym również człowieka i małpy), i to mimo że zarówno Arystoteles, jak i Stary Testament wyraźnie odrzucają możliwość istnienia takich stworzeń. Według Księgi Rodzaju Bóg stworzył poszczególne gatunki, a  Adam nadał im nazwy, a więc porozdzielał je, rozróżnił od siebie. Arystoteles z kolei uważał przynależność gatunkową za wieczną i niezmienną formę. Dwie formy oczywiście nie mogły się z sobą zmieszać. Wspomnieliśmy, że Portugalczycy wysyłali swych kolonialistów za morza bez kobiet. W przeciwieństwie do nich Hiszpanie dokładali wszelkich starań, by wysyłać do Nowego Świata jak najwięcej kobiet, by zminimalizować ryzyko wymieszania krwi hiszpańskiej z indiańską. W praktyce oczywiście starania te musiały zakończyć się fiaskiem. Hiszpanie brali za żony Indianki. Poza tym było dużo gwałtów. Widząc, że nie mogą kontrolować związków między białymi a autochtonami, władze kolonialne opracowały w końcu i narzuciły społeczności skomplikowany system pigmentokratyczny, ustawiający hierarchicznie wszelkie możliwe przypadki zmieszania ras. Na przykład: Metys – (Hiszpan + Indianka) Castizo – (Hiszpan + Metyska) Mulat – (Hiszpan + Murzynka) Morisco – (Hiszpan + Mulatka)

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



33

Albino – (Hiszpan + Morisca) Torna atras – (Hiszpan + Albina) Lobo – (Indianin + Torna atra) Zambo – (Murzyn + Indianka) itd. Przy tym większą uwagę zwracano na to, by kobieta hiszpańska nie urodziła dziecka Indianina lub Murzyna, niż by Hiszpan nie miał dziecka z Indianką czy Murzynką. Częściowo wynikało to z  paternalistycznej kultury, a częściowo z faktu, że według Arystotelesa duszę przekazywał dziecku mężczyzna, podczas gdy kobieta dawała mu jedynie ciało, a więc materię. Według tych uprzedzeń dziecko Hiszpana miało większe szanse odziedziczyć chrześcijańską duszę po ojcu niż dziecko Hiszpanki po matce. Osobną kwestią był status społeczny Indian. Szkocki profesor nauczający w  Paryżu, John Major, był prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który zaproponował (w 1510 roku), by zastosować w stosunku do Indian arystotelesowską doktrynę niewolnictwa z natury. Już rok później stanowisko to spotkało się z krytyką dominikanina Antonio de Montesinosa. Ten wziął Indian w obronę w imię wartości chrześcijańskich, co dało początek długiej kontrowersji. Grecka nauka starła się w niej z chrześcijańskim miłosierdziem. Najsławniejszymi przedstawicielami obu walczących obozów byli: po stronie arystotelików Juan Gines de Sepulveda, po stronie obrońców Indian dominikanin Bartolomé de Las Casas. Ten drugi był synem towarzysza z drugiej wyprawy Kolumba. Jako młody chłopak udał się w 1502 roku do ojca na Santo Domingo. Parę lat później otrzymał święcenia kapłańskie oraz encomiendę – ziemię z zamieszkałymi na niej Indianami. Zgodnie z decyzją władz mieli oni odrabiać pańszczyznę, Las Casas miał zaś ich nawracać. Było to odwzorowaniem rozwiązań przyjętych w Andaluzji po zakończonej rekonkwiście. Wtedy Las Casas zetknął się z dominikanami broniącymi Indian, w tym z Montesinosem. W efekcie po dwóch latach zrzekł się encomiendy. W roku 1515 popłynął wraz z Montesinosem do Hiszpanii, aby przekonywać króla Ferdynanda do zmiany ustawodawstwa. Niewiele zdziałał, gdyż król właśnie zmarł. Zaskarbił sobie jednak przychylność regenta, franciszkanina Jiménesa de Cisnerosa, który nadał mu tytuł pełnomocnika króla Hiszpanii (procuradora de los Indios) i  nakazał zbadać jak plantatorzy (encomenderos) traktują Indian. Dwa lata później Las Casas spotkał się z nowym królem Karolem. W efekcie ten nakazał przeprowadzić reformę systemu rolnego, choć z zachowaniem systemu encomiend. W 1519 roku doszło do pierwszej dysputy teologicznej w Molins del Rey, w  której Las Casas starł się z  Juanem Quevedo, biskupem Darien. Wtedy właśnie po raz pierwszy zetknął się z argumentami za niewolnictwem, odwołującymi się do arystotelizmu. Jak się zdaje, nie był na to przygotowany,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

34

niemniej odpowiedział gwałtownie swemu oponentowi, nazywając Arystotelesa „poganinem, który smaży się w piekle”, którego nauki są interesujące jedynie w tych punktach, w których są zgodne z wiarą chrześcijańską. Król przychylił się do stanowiska Las Casasa i w 1520 roku oddał mu w zarządzanie okręg Cumany. Niestety rok później w regionie tym wybuchło powstanie Indian, które położyło kres wszelkim planom politycznym Las Casasa. Wówczas postanowił wycofać się z polityki i wstąpił do klasztoru dominikanów. Dopiero w  roku 1527, po odbyciu nowicjatu, wyruszył z  wyprawą misyjną do Peru, ale z  powodu sztormu musiał lądować w  Nikaragui, gdzie wszedł w konflikt z władzami i skąd po roku musiał uciec do Gwatemali. Tamtejszy gubernator, Maldonado, postanowił wysłać go na ziemie niepodbite jeszcze przez Hiszpanów. Las Casas zawarł z nim w 1537 roku umowę, dwa lata później potwierdzoną przez króla, a ustanawiającą zasadę samorządu Indian na tych ziemiach. W 1537 papież Paweł III wydał bullę Sublimis Deus, w której uznał Indian za ludzi zdatnych do nawrócenia i  rzucił ekskomunikę zastrzeżoną na wszystkich, którzy brali ich w  niewolę. W  tym samym czasie dominikanin Francisco de Vitoria rozpoczął cykl wykładów o Indianach na uniwersytecie w Salamance. Vitorię uważa się, nie bez racji, za twórcę prawa narodów (ius gentium). Sprzeciwił się on dawnym formom legitymizacji podbojów hiszpańskich w Ameryce, przede wszystkim zawartych w Requerimiento, dokumencie zredagowanym w 1514 roku przez prawnika Palaciosa Rubiosa, wywodzącym legalność władzy Hiszpanów nad Ameryką z decyzji papieża Aleksandra VI (Rodrigo Borgii!), który w roku 1493, bullą Inter caetera, podzielił Nowy Świat między Hiszpanów a Portugalczyków. Vitoria nie podtrzymał tej argumentacji, stworzył jednak zestaw argumentów znacznie nowocześniejszych, odwołując się do tomistycznego pojęcia sprawiedliwej wojny. Twierdził, iż wojny z Indianami były sprawiedliwe, przyświecał im bowiem humanitarny cel uwolnienia ludzi spod tyrańskiego jarzma ich wodzów praktykujących kanibalizm i składających pogańskim bóstwom ludzkie ofiary. W 1540 roku Las Casas przybył do Hiszpanii i  napisał Krótką relację o  wyniszczeniu Indian25, którą wydał jednak dopiero dwanaście lat później. Był świadkiem, jak w 1542 Karol I wydał Nowe Prawa, w których uznał oficjalnie królestwa Indian (reinos indios), im samym nadał zaś status wasali korony hiszpańskiej. Zniósł niewolnictwo i nakazał stopniową likwidację encomiendy. „Nowe Prawa” spotkały się z silnym oporem. W 1544 roku Gonzales Pizarro, brat odkrywcy, zorganizował przeciw nim zbrojne powstanie w Peru. W Europie zaś zaczął pisać Sepulveda. Jego rosnąca popularność sprawiła, że Patrz: Bartolomé de Las Casas, Krótka relacja o  wyniszczeniu Indian, przeł. Krystyna Niklewiczówna, Warszawa 1988. 25 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Początki rasizmu

35

Las Casas, który został już mianowany biskupem w Chiapa, raz jeszcze wrócił do Hiszpanii i w 1550 roku wziął udział w najsławniejszej ze wszystkich dysput teologicznych na temat Indian, zorganizowanej w  Valladolid. Sepul­ veda był wybitnym przedstawicielem humanizmu, znawcą filozofii greckiej, w tym zwłaszcza Arystotelesa, i tłumaczem Polityki. Jego dialog Democrates Alter stanowi najlepiej skonstruowaną argumentację na rzecz tezy o naturalnej hierarchiczności społeczeństw i instytucji niewolnictwa z natury, podpartą autorytetem Stagiryty. Część argumentów nawiązywała do koncepcji Vitorii o sprawiedliwej wojnie, co miało spore znaczenie, jako że to uczeń Vitorii, dominikanin Domingo de Soto, przewodniczył obradom. Mimo to Las Casasowi udało się uzyskać zakaz publikacji pracy Sepulvedy. Po tych wydarzeniach Las Casas osiedlił się w Sewilli. Umarł w 1566 roku. W historii tego sporu należy zwrócić uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze: co najważniejsze, stronnictwo Las Casasa wygrało walkę o zniesienie niewolnictwa. Sytuacja Indian znacząco poprawiła się jeszcze za życia Las Casasa, co znaczy, że zmiany nastąpiły nader szybko. Można to tłumaczyć szczerą wiarą królów Hiszpanii, którzy naprawdę pragnęli oprzeć swoje imperium na chrześcijańskich wartościach26. Pewne znaczenie mógł też mieć fakt, iż pozycja arystotelizmu powoli zaczynała słabnąć. Dysputa w  Valladolid miała miejsce w 1550 roku. Już siedem lat wcześniej, bo w roku 1543, Andreas Vesalius ofiarował Karolowi I swe dzieło o anatomii, De humani corporis fabrica libri septem, w którym bezlitośnie obnażył wiele błędów Galena, a więc, pośrednio, samego Arystotelesa27. Książka wywołała burzę, a król otrzymał liczne petycje, w których domagano się ukarania autora. Władca mimo to otoczył Vesaliusa opieką, a w 1546 roku uczynił swoim nadwornym lekarzem. Zapewne nie należy wyciągać z  tego faktu zbyt daleko idących wniosków. Warto jednak odnotować, że król Hiszpanii, muszący wybierać między stronnictwami dobrych chrześcijan i arystotelików, miał już wówczas świadomość, iż Arystoteles nie był nieomylny i że zwłaszcza do tego, co pisał o człowieku, 26  Takiego zdania był między innymi Lewis Hanke, autor najlepszych istniejących opracowań o podboju Ameryki i roli, jaką odegrał w nim arystotelizm; patrz: Lewis Hanke, Aristotle and the American Indians: a study in race prejudice in the modern world, Indiana University Press 1970 oraz Lewis Hanke, All Mankind Is One: a Study of the Disputation between Bartolome de Las Casas and Juan Gines de Sepulveda in 1550 on the Intellectual and Religious Capacity of the American Indians, Northern Illinois University Press 1974. 27  W przeciwieństwie do nich obu Vesalius dokonywał sekcji zwłok ludzkich. Galen zadowalał się jedynie sekcjami zwierząt. Zebrane w ten sposób dane wykorzystywał, by sporządzać opisy anatomii ludzkiej. Stąd wzięły się jego błędy. Pierwszą sekcję zwłok ludzkich przeprowadził dopiero Mondino DeLuzzi w 1316 roku. Nie skorygował jednak pomyłek Galena.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

36

należało podchodzić sceptycznie. Można jedynie spekulować, czy i w jakim stopniu wiedza ta zaważyła na jego politycznych decyzjach. Na drugi istotny fakt zwrócił uwagę Tzvetan Todorov. Doszedł do wniosku, że paradoksalnie to Sepulveda lepiej niż Las Casas rozumiał Indian. Las Casas patrzył na Indian oczyma chrześcijanina. Dostrzegał w  nich swoich bliźnich i  ludzi, których należało nawrócić. Oczywiście pragnął całkowicie zniszczyć ich pogańską kulturę i zastąpić ją kulturą chrześcijańską. Dlatego Indianie byli dla niego przede wszystkim „potencjalnymi chrześcijanami”. Sepulveda, który Indianami głęboko pogardzał, patrzył jednak na nich trzeźwiejszym okiem, dostrzegając na przykład okrucieństwo i barbarzyństwo ich obyczajów, jak choćby składanie ofiar z ludzi. „Etnograficzny” opis kultury Indian, jaki zostawił, był bliższy rzeczywistości niż wyidealizowana wizja Las Casasa. Todorov konkluduje, iż obok uprzedzeń rasowych istnieje również uprzedzenie równości, w  tym samym stopniu uniemożliwiające obiektywny ogląd rzeczywistości28. Trzecia kwestia, jaką należy tutaj podnieść, to konsekwencje zwycięstwa sprawy Indian dla losu czarnych mieszkańców Afryki. Léon Poliakov podkreśla, że Las Casas uznawał za ludzi jedynie Indian, nie przeciwstawiał się natomiast w najmniejszym stopniu dyskryminacji Murzynów29. Był w tym reprezentatywny dla swoich, ale i dla późniejszych czasów, gdyż zdaniem Poliakova Europa zawsze chciała widzieć w Indianach swych „dobrych dzikusów” (bons sauvages) wolnych od korupcji cywilizacji ludzi w  stanie natury (na długo przed Rousseau i  Bernardinem de Saint-Pierre). W  Murzynach natomiast widziała barbarzyńców, dzikie bestie, ciemną stronę ludzkiej natury. (Słowo „metys” nie jest pejoratywne, natomiast „mulat” jest, gdyż pochodzi od muła. Notabene oba pochodzą z języka hiszpańskiego, jak prawdopodobnie i słowo „rasa”.) Nie należy się zatem dziwić, że zniesienie niewolnictwa Indian przyniosło w konsekwencji rozkwit niewolnictwa mieszkańców Afryki. System transatlantyckiego handlu czarnymi niewolnikami, kupowanymi w Afryce i przewożonymi do pracy na plantacjach w Ameryce, wprowadzili „Jeżeli książka Las Casasa ma dzisiaj wartość dokumentu etnograficznego, to dzieje się tak wbrew woli autora. Trzeba przyznać, że obraz Indian, wyłaniający się z  dzieł Las Casasa, ustępuje wyraźnie obrazowi pozostawionemu przez Sepulvedę: w gruncie rzeczy o Indianach nie dowiadujemy się z niego niczego. Jeśli nie ulega wątpliwości, iż przesąd o wyższości stanowi przeszkodę na drodze do poznania, to trzeba też przyznać, że teoria równości to jeszcze większa przeszkoda, ponieważ sprowadza się to ni mniej, ni więcej tylko do prostego utożsamienia innego ze swoim «ideałem siebie» (lub z własnym ja)”, zob. Tzvetan Todorov, Podbój Ameryki..., op. cit., s. 184. 29  Por. Léon Poliakov, Le mythe aryen. Essai sur les sources du racisme et des nationalismes, Paryż 1994, s. 165–167. 28 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Początki rasizmu

37

Portugalczycy, co może wydawać się dziwne, zważywszy „wyjątek luzytański”. Rzecz staje się bardziej zrozumiała, gdy pamięta się, że Portugalczycy nie wymyślili handlu niewolnikami. Na długo przed przybyciem do Afryki europejskich odkrywców istniał w  niej handel wewnętrzny. Niewolnikami handlowali między sobą sami Murzyni, a także biali muzułmanie. Handel ten stawiał sobie jednak nieco inne cele niż późniejszy handel z Europejczykami. Murzyni potrzebowali niewolników nie tylko do pracy, lecz także dla potrzeb religijnych (składanie ofiar z  ludzi) oraz praktyk kanibalistycznych. Kupcy muzułmańscy natomiast kastrowali swych niewolników i  jako eunuchów sprzedawali na rynkach arabskich i tureckich. Portugalczycy pojawili się zatem na rynku już istniejącym, którego nigdy, ani oni, ani inni Europejczycy później, nie zdołali zdominować całkowicie. Przede wszystkim zaś nigdy nie uzyskali kontroli nad handlem wewnątrzafrykańskim, który aż do XX wieku pozostawał w rękach handlarzy afrykańskich. Biali kupcy dobijali do portów niewolniczych w Senegambii, na Złotym Wybrzeżu, w Sierra Leone, w zatokach Biafrańskiej i Benińskiej, a przede wszystkim w Afryce Środkowo-Zachodniej i tam kupowali niewolników od czarnych kontrahentów. Ponadto Portugalczycy nie od razu wpadli na obłędny pomysł, by przewozić miliony ludzi z jednego kontynentu na drugi. Początki atlantyckiego handlu niewolnikami były znacznie skromniejsze. W latach 80. XV wieku Portugalczycy skolonizowali niezamieszkałą wyspę św. Tomasza, położoną na wysokości równika około 300 kilometrów na zachód od Gabonu. Założyli na niej plantacje trzciny cukrowej i to do nich zaczęli sprowadzać pierwszych niewolników. Podobne plantacje powstały również na Maderze i w samej Portugalii. Ponieważ system się sprawdził, z czasem zaczęto go stosować na wielką skalę w Brazylii. Od Portugalczyków przejęli go w swoich koloniach Hiszpanie, a potem inne państwa europejskie. Duże znaczenie miał fakt odporności Afrykanów zarówno na choroby Starego Świata, jak i na część chorób tropikalnych. Łatwiej im było przeżyć w Ameryce niż białym, umierającym na febrę i malarię, czy Indianom, którzy z kolei masowo umierali na zapalenie płuc i gruźlicę przywleczone przez osadników z Europy. Z tego względu czarni lepiej od przedstawicieli innych ras znosili ciężką pracę na plantacjach produkujących cukier, kawę, kakao, bawełnę i inne towary sprzedawane na rynkach europejskich30. Znamienne, że w  Europie nie odbyła się żadna debata nad moralnymi aspektami handlu czarnymi niewolnikami, jaką można by porównać z burzą wokół problemu niewolnictwa Indian. W  jakiejś mierze było to prawdopo30  Patrz: Philip Curtin, Steven Feierman, Leonard Thompson, Jan Vansina, Historia Afryki, przeł. Marek Jannasz, Gdańsk 2003, s. 255–296 oraz Bronisław Nowak, Handel niewolnikami, w: Historia Afryki. Do początku XIX wieku, red. M. Tymowski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1996, s. 1168–1230.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

38

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

dobnie spowodowane faktem, że niewolnictwa czarnych mieszkańców Afryki nikt nie musiał wymyślać i  wdrażać. Było ono dla białych, zarówno chrześcijan, jak i  muzułmanów, czymś zastanym, znanym i  oczywistym. Znany muzułmanom wcześniej niż chrześcijanom Arystoteles miał wiedzę o Murzynach i pisał o nich. Nie wiedział natomiast nic o istnieniu Indian w Ameryce. Spór między hiszpańskimi arystotelikami a dobrymi chrześcijanami był sporem nie tyle o samą instytucję niewolnictwa, ile o to, czy Indian można było zdefiniować jako arystotelesowskich „niewolników z natury”. W przypadku Murzynów nikt takich wątpliwości nie miał.

Biologia w początkach epoki nowożytnej Książka Vesaliusa była pierwszą zapowiedzią nadchodzącej rewolucji w naukach przyrodniczych i pierwszym tak śmiałym atakiem na arystotelizm na obszarze biologii. Jednak dopiero XVII wiek przyniósł odkrycia, które wymusiły zmianę w sposobie myślenia o rasach ludzkich. Pierwszym takim odkryciem był opis ludzkiego krwiobiegu dokonany przez Williama Harveya (1578–1657) w  1628 roku. Przed Harveyem ludzkość znała jedynie płucny (tak zwany mały) krwiobieg, o którym pisał już Galen, ale w odniesieniu do zwierząt. U ludzi opisał go hiszpański lekarz Miguel Serveto w 1546 roku. Na nieszczęście wysłał swój manuskrypt do Kalwina, który uznał go za heretyka. Gdy kilka lat później Serveto niebacznie zawitał do Genewy, Kalwin uwięził go, osądził i  spalił na stosie razem z  jego książką. Sławny reformator miał mniej tolerancji dla medycznych nowinek niż współczesny mu król Hiszpanii. Inna rzecz, że Serveto w swym dziele medycznym zawarł również obrazoburcze rozważania teologiczne, czego Vesalius nie zrobił. Zasługą Harveya był natomiast pierwszy dokładny opis „dużego” krwiobiegu, jaki zamieścił w dziele Exercitatio anatomica de motu cordis et sanguinis in amalibus z 1628 roku. Stwierdził w nim, że serce jest rodzajem pompy, że pompuje krew na obwód ciała przez tętnice i otrzymuje ją z powrotem przez żyły. Na pozór odkrycie to nie miało żadnego związku z rasizmem. W rzeczywistości jego wpływ na teorie rasowe był ogromny. Wcześniejsi lekarze nie mogli poznać krwiobiegu, gdyż dokonywali jedynie sekcji martwych zwłok. U zwłok takich tętnice nie zawierają już krwi, gdyż w chwili śmierci ostatni skurcz serca pompuje krew do tętnic, te zaś kurczą się i wypychają krew do żył. W efekcie tętnice u zwłok zawierają jedynie powietrze. Nieznajomość zasady krwiobiegu miała decydujący wpływ na arystotelesowską teorię rozmnażania. Arystoteles i Galen byli przekonani, że krew produkuje wątroba, następnie ta w połączeniu z nadmiarem spożywanego pokarmu przekształca się w  nasienie u  mężczyzny bądź służy za pożywienie dla płodu u  kobiety.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Początki rasizmu



39

Harvey wykazał, że było to niemożliwe, gdyż krew musiała powrócić do serca. Ale Harvey wywierał wielki wpływ nie tylko wtedy, gdy miał rację, lecz także wówczas, gdy się mylił. Ponieważ nie rozumiał znaczenia krwiobiegu dla procesu oddychania, mógł zanegować jedno z  kluczowych pojęć w  biologii Arystotelesa, mianowicie pojęcie pneumy. Dla Stagiryty to właśnie ona była tym boskim oddechem, dzięki któremu dusza mogła wniknąć w ciało. Harvey, który był między innymi lekarzem Francisa Bacona, ojca angielskiego empiryzmu, stwierdził kategorycznie, że przeprowadził odpowiednie doświadczenia i żadnej pneumy w krwi ludzkiej nie znalazł. Fernelius i  wielu innych przypuszcza, że istnieją powietrzne duchy [pneuma – przyp. K.P.] i niewidoczne substancje. Fernelius dowodzi, że istnieją duchy zwierzęce, stwierdzając, że komórki w mózgu są wyraźnie puste, a że natura nie znosi próżni, dochodzi do wniosku, że w żywym ciele są one pełne duchów, tak jak Erasistratos utrzymywał, że skoro arterie były wolne od krwi, to musiały być pełne duchów […]. Nie znaleźliśmy jednak żadnych z owych duchów podczas sekcji ani w żyłach, nerwach [włóknach nerwowych] czy arteriach, ani w innych częściach żywych zwierząt. Niektórzy mówią o cielesnych, inni o bezcielesnych duchach; ci zaś, którzy optują za cielesnymi duchami, biorą krew lub jakąś rozcieńczoną część krwi za łącznik z duszą, przy czym duch miałby być zawarty we krwi, tak jak płomień jest w dymie lampy bądź świecy, i stale wymieszany z krwią dzięki nieprzerwanemu ruchowi cieczy; jeszcze inni znowu rozróżniają między duchami a krwią. Ci, którzy optują za niematerialnymi duchami, nie mogą się oprzeć na płaszczyźnie doświadczenia; ich duchy są w istocie synonimiczne z siłami lub zdolnościami31.

I rzeczywiście udało mu się dość skutecznie pojęcie pneumy uśmiercić. Po Harveyu biolodzy już nigdy do pneumy nie wrócili. Była to prawdziwa rewolucja, której skutkiem było ostateczne zarzucenie animistycznej teorii dziedziczenia, z której teoretycznie zrezygnował już Galen, ale która w praktyce była żywa jeszcze w mentalności hiszpańskich kolonistów w Ameryce. Harvey stworzył własną teorię dziedziczenia, by zastąpić teorię Arystotelesa. Uznał, że nasienie w  ogóle nie istniało. Mężczyzna nie przekazywał kobiecie żadnych płynów ustrojowych, a jedynie wpływał na nią w podobny sposób, w jaki magnes wpływa na żelazo32. Odpowiednio „namagnetyzowana” kobieta rodziła dziecko podobne do mężczyzny, który wywarł na nią swój „magnetyczny” wpływ. Teoria ta może dzisiaj wydawać się absurdalna i dzi31  Zob. William Harvey, a  Second Disquisition to John Riolan in which Many Objections to the Circulation of Blood Are Refuted, w: Great Books of Western World, t. 26, Londyn 1996, s. 316 (przekład fragmentu – K.P.). 32  Harvey interesował się magnetyzmem i używał magnesów, lecząc swoich pacjentów.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

40

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

wić, że wyszła spod pióra skądinąd autentycznie wielkiego uczonego i  odkrywcy. W istocie dość dobrze pasowała ona do kolorytu epoki, która poza tym fascynowała się alchemią i astrologią. Harvey, odkrywając krwiobieg i obalając arystotelesowską teorię rozmnażania, dokonał nieświadomie innej rzeczy o kolosalnym znaczeniu. Otworzył drogę dla przywrócenia do pełni praw hipokratejskiej teorii dziedziczenia cech nabytych. Jak wspomnieliśmy wyżej, teorie Hipokratesa i Arystotelesa były ze sobą niekompatybilne, a Stagiryta z koncepcjami swego poprzednika polemizował wprost. Radykalnie nowe znaczenie, jakie nadali pojęciu duszy Galen i  teologowie chrześcijańscy, spowodowało osłabienie animistycznej teorii dziedziczenia, acz nie całkowite jej zarzucenie. Uchyliło to furtkę dla pewnych syntez arystotelizmu z teorią Hipokratesa. I tak arystotelicy hiszpańscy, chcący widzieć w Indianach „niewolników z natury”, oprócz pism Stagiryty powoływali się również na traktat De regimine Ptolemeusza z Lukki, przypisywany zresztą ówcześnie św. Tomaszowi, co zwiększało jego prestiż. Traktat ten, w duchu doskonale hipokratejskim, dowodził, iż niższość rasowa ludów kolorowych brała się z niszczącego wpływu złego klimatu, w wyniku którego ludzie degenerowali. Mimo to aż do czasów Harveya hipokratejska teoria dziedziczenia cech nabytych pozostawała na marginesie argumentacji rasistów. Dzięki Harveyowi miała wrócić do łask, gdyż jego odkrycie zdawało się idealnie ją potwierdzać i aż dziw, że on sam tego nie zauważył. Według teorii hipokratejskiej pewne ekstrakty humorów spływały z poszczególnych części ciała do organów rodnych. Hipokrates nie mógł jednak opisać w sposób przekonujący, jak to robiły. W jego czasach powszechne było przekonanie, iż krew zawierają jedynie żyły. Te zaś prowadziły krew „w górę” do serca. Odkrycie krwiobiegu przez Harveya oznaczało zarazem odkrycie drogi „w dół”, tętnicami, którymi krew spływała do całego ciała, a więc i do organów rodnych. Sam Hipokrates nie wymyśliłby lepszej podbudowy empirycznej dla swoich tez. Po Harveyu rasizm europejski wkroczył w  nową epokę. Teraz jednak wydarzenia uległy przyspieszeniu. Rewolucję Harveya przyćmiła rewolucja na jeszcze większą skalę, jakiej w nauce, w tym również w biologii, dokonał Kartezjusz.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział II

Kryzys mechanicystyczny

Kartezjusz i mechanicyzm René Descartes (1596–1650) pamiętany jest głównie jako filozof, epistemolog, autor Rozprawy o metodzie, następnie jako matematyk, twórca układu współrzędnych i  pionier geometrii analitycznej, wreszcie jako fizyk, choć jego wyobrażenia o mechanice szybko okazały się błędne, a  po odkryciach Newtona zostały całkiem zarzucone. Rzadziej wspominany jest jego wkład w rozwój biologii, być może dlatego, że był człowiekiem już nazbyt wszechstronnym i  jego dokonania w  innych dziedzinach przyćmiły to, co uczynił dla biologii, a być może dlatego, że uprawiana przezeń biologia była pochodną jego fizyki i z niej wynikała. W fizyce Kartezjusz pogrzebał ostatecznie arystotelizm i stworzył w jego miejsce nowy, mechanicystyczny, paradygmat naukowy. Kartezjusz zakwestionował ideę, według której materia miała dążyć do realizacji swej formy, zarazem odrzucił w ogóle kategorię celowości; głównym pojęciem w jego fizyce stał się ruch, lecz był to niecelowy, mechaniczny ruch ciał. Wpisanie biologii w taką mechaniczną wizję świata miało dla niej ważne konsekwencje. Od czasów antyku aż do renesansu natura była jakby obdarzona własnym życiem – nie tylko materia organiczna żyła, również wszelkiego rodzaju minerały, głazy czy kamienie były na swój sposób ożywione. U Kartezjusza przeciwnie: wszelka materia stała się „martwa”, wliczając w to również materię organiczną. Materia tworząca ludzkie ciało nie różniła się pod tym względem od materii, z której składały się kamienie. W ten sposób z pola zainteresowania biologii zniknęło na pewien czas samo pojęcie „życia”. Dla Kartezjusza istniały tylko dwie substancje. Pierwszą stanowiła materia, której cechą charakterystyczną była rozciągłość. Kartezjusz dokonał tu wielkiej zmiany w definicji materii, która u Arystotelesa oznaczała po prostu „czystą

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

42

możność”, coś, co dopiero musiało osiągnąć właściwą formę. W systemie kartezjańskim materia stała się czymś o wiele bardziej konkretnym i namacalnym. Dosłownie – Kartezjusz, opisując materię, tłumaczył, że „[...] części ciał twardych stawiają opór ruchowi naszych rąk, gdy w  nie wpadną”1. Później zwolennik kartezjanizmu Henry More zastąpił wprost wyróżniającą materię cechę rozciągłości jeszcze prostszą cechą dotykalności. Od tego czasu materia stała się tym, co dotykalne, i mimo że jest to definicja daleko zbyt prymitywna, by dało się ją utrzymać we współczesnej fizyce, to takie właśnie rozumienie materii do dziś dominuje w potocznym myśleniu. Drugą substancję w systemie Kartezjusza stanowiła dusza, w porównaniu z duszą Arystotelesa i Galena całkowicie już „uduchowiona”. Była to dusza nieśmiertelna i chrześcijańska, a jej cecha wyróżniająca to zdolność do myślenia. Człowiek zaś stał się u Kartezjusza zadziwiającym złożeniem tych dwóch substancji: materii i duszy. Nowością w stosunku do biologii Arystotelesa i Galena był fakt, że u Kartezjusza dusza i ciało na siebie nie wpływały. U Arystotelesa dusza formowała materię, u  Galena zaś materia mogła wywierać pewien wpływ na duszę. U  Kartezjusza duch, owszem, zamieszkiwał cielesną maszynę, a  jego działania były z działaniem owej maszyny zsynchronizowane, ale nic ponad to. Materialne ciało podlegało wyłącznie prawom fizyki. Dusza nie mogła mu już rozkazywać. Tworzyło to kilka problemów, z których najważniejszy był problem koordynacji działań duszy i  ciała. Skoro bowiem nie wpływały na siebie wzajemnie, to dlaczego ciało wykonywało odpowiednie ruchy dokładnie w tym momencie, w którym dusza sobie takich ruchów życzyła? Kartezjańską odpowiedzią na ten problem był typowo mechanicystyczny determinizm, jednak nie tylko materii, lecz także duszy. Zarówno ruchy ciała, jak i akty woli duszy były zdeterminowane oraz zsynchronizowane ze sobą niczym dwa zegary. Oznaczało to zatem, przynajmniej implicite, zanegowanie istnienia wolnej woli. Prócz konsekwencji dla rozwoju nauki decyzja ta miała jednocześnie konsekwencje społeczne. Rezygnacja zarówno z  wolnej woli, jak i z  samego „życia”, uczynienie z człowieka martwej kukły poruszanej jedynie przez prawa fizyki, a przypadkiem zawierającej w sobie pewien psychiczny mechanizm, równie zdeterminowany i, jak można domniemywać, równie martwy, to było trochę za dużo dla współczesnych Kartezjusza. W samej biologii odpowiedzią na kartezjański mechanicyzm był najpierw animizm Georga-Ernsta Stahla – cokolwiek anachroniczna, by nie rzec „reakcyjna”, próba powrotu do niektórych koncepcji Arystotelesa – później zaś XVIII-wieczny witalizm, doktryna bardziej nowoczesna, o większej sile oddziaływania. Jednak bunt przeciw mechanicyzmowi wyszedł daleko poza płaszczyznę biologii, a nawet 1 

s. 53.

Zob. René Descartes, Zasady filozofii, przeł. Izydora Dąmbska, Warszawa 1960,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

43

poza płaszczyznę nauk jako takich. Dzięki mechanice klasycznej Newtona mechanicyzm zapanował niepodzielnie w fizyce XVIII i XIX wieku, aż do czasów Maxwella. Wraz z nim rozwijały się filozofie materialistyczne, deterministyczne i redukcjonistyczne, nieodmiennie utożsamiające racjonalizm z odrzuceniem wszelkiej metafizyki (ich najlepszym przykładem był XIX-wieczny pozytywizm Comte’a). Towarzyszyły im zaś i przeciwstawiały rosnące w siłę ruchy irracjonalne, antyrozumowe i nierzadko mistyczne (ich najlepszym z kolei przykładem był romantyzm). Największą siłą tych ruchów było ich moralne oburzenie, natomiast słabością utożsamienie całej nauki z paradygmatem mechanicystycznym. Jeśli nie liczyć witalizmu w biologii, do rzadkości należały próby zanegowania mechanicyzmu z pozycji naukowych i racjonalnych2. Jak to się jednak stało, że w biologii XVIII wieku pojawiła się reakcja antymechanicystyczna, podczas gdy nic takiego nie nastąpiło w fizyce? Biologia nie miała swojego Newtona. Zarówno fizyka, jak i biologia kartezjańska były spekulatywne, wręcz intuicyjne, niepoparte żadnymi dowodami empirycznymi ani też żadnymi opisami matematycznymi. To ostatnie może szczególnie zaskakiwać ze strony ojca geometrii analitycznej, jest jednak faktem, że Kartezjusz niemal w ogóle nie używał swej własnej matematyki do opisu praw fizycznych. Dlatego zresztą jego mechanika okazała się w końcu błędna. Fizyka jednak szybko doczekała się umysłu, który skorygował błędy Kartezjusza, przedstawiając własną, silnie zmatematyzowaną i mającą niejakie oparcie w empirii koncepcję mechaniki. Człowiekiem tym był Newton. Dzięki niemu paradygmat mechanicystyczny zatriumfował w fizyce na około dwieście lat. Tymczasem w biologii nic takiego nie nastąpiło. Paradygmat arystotelesowski upadł, paradygmat kartezjański był zaś nie do przyjęcia. Otworzyło to pole dla przeróżnych, niekiedy bardzo dziwacznych spekulacji. Punktem wyjścia dla nich był nie tyle sam kartezjanizm, co raczej różne jego części przyswajane w sposób eklektyczny i mniej lub bardziej arbitralnie przeciwstawiane innym jego częściom. 2  Jest rzeczą szczególnie smutną, że niewiele tu zmieniło nawet obalenie mechanicystycznych dogmatów w samej nauce. Wraz z zastąpieniem na początku XX wieku mechaniki klasycznej o charakterze deterministycznym przez mechanikę kwantową o charakterze probabilistycznym mechanicyzm w  fizyce uległ załamaniu. Mimo to XX wiek obfitował w  ruchy gwałtownie atakujące nauki ścisłe za ich materializm, bezduszność, jałowość oraz mechanicyzację i technicyzację życia, do których jakoby doprowadziły. Owe nurty intelektualne znajdowały swą polityczną ekspresję zarówno na prawicy, jak i na lewicy. Czerpał z nich i nazizm, i przynajmniej niektóre odmiany neomarksizmu (na przykład szkoła frankfurcka). O powstaniu, rozwoju i upadku mechanicyzmu, jego pozytywnych i negatywnych konsekwencjach filozoficznych patrz więcej: Michał Heller, Józef Życiński, Wszechświat – maszyna czy myśl?, Kraków 1988.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

44

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Bo też biologia kartezjańska nie była spójna. Niespójności wynikały z faktu, że Kartezjusz przejął niektóre elementy systemu Galena, inne zaś odrzucił, wreszcie dodał trochę od siebie. I tak, Kartezjusz dokończył zapoczątkowane przez Galena dzieło „uduchowienia” i „debiologizacji” duszy rozumowej. Także jego fizjologia została zbudowana według tego samego schematu co fizjologia Galena. W obu przypadkach mamy do czynienia bardziej z opisem poszczególnych organów i ich funkcji niż z opisem organizmu jako funkcjonującej całości. Zasady działania owych organów już się różniły, i to znacząco. Galen zwalczał mechanicyzm swojej epoki, Epikura i innych atomistów. Takie, a nie inne działanie organów tłumaczył mądrością Stwórcy. Kartezjusz przeciwnie: starał się tłumaczyć owo działanie w sposób czysto mechaniczny, niekiedy wprost powtórzony właśnie za starożytnymi atomistami. W ten sposób stanął przed problemem celowości. Dla Galena każdy organ został celowo zaprojektowany i stworzony do spełniania określonej funkcji w organizmie. Taka wizja nie pozwoliła mu stworzyć żadnej teorii dziedziczenia ani w ogóle żadnej embriologii. Na pytanie, jak to się dzieje, że embrion wykształca różne organy, na długo zanim dorosły osobnik zacznie ich potrzebować, Galen nie umiał dać żadnej odpowiedzi poza powołaniem się na mądrość Stwórcy. Kartezjusz starał się pozbyć ze swego mechanicznego systemu idei celowości i przynajmniej zminimalizować znaczenie interwencji Boga, którego rola idealnie powinna dać się sprowadzić jedynie do tchnięcia w ciało nieśmiertelnej i myślącej duszy. Jak zatem wyjaśnić, że poszczególne organy działające w życiu w sposób celowy, powstają w sposób czysto mechaniczny i niecelowy, bez świadomej ingerencji Stwórcy? Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, Kartezjusz odwołał się do swojej teorii wirów, tłumaczącej, w  jaki sposób dochodzi do zagęszczenia materii i powstawania ciał niebieskich w kosmosie. Według tej teorii cząstki poruszające się normalnie po linii prostej napotykają na swej drodze inne cząstki, które stawiają im opór i wymuszają zmianę kierunku ruchu. Skręciwszy cząstki napotykają jednak znowu inne cząstki, które znowu wymuszają zmianę kierunku ruchu itd. W efekcie ruch po linii prostej przechodzi w ruch kolisty. Tak tworzy się wir cząstek, a gdy te, napierając na siebie, dostatecznie się ścieśnią, ostatecznie łączą się w ciała o większej masie. Bardzo podobny opis odnajdujemy w embriologii kartezjańskiej, z tym że tutaj to krwiobieg odkryty przez Harveya odgrywa rolę kosmicznego wiru: Nie przesądzam niczego, co dotyczy kształtu i ułożenia drobin w nasieniu; wystarczy, że powiem, iż nasienie roślin, twarde i mocne, ma drobiny ułożone i rozmieszczone w pewien sposób, który nie może ulec zmianie, nie czyniąc ich do niczego nieprzydatnymi. Inaczej jednak rzecz się ma z  nasieniem zwierzęcym, nader płynnym, powstałym zwykle przez połączenie się dwóch płci; wydaje się ono jedynie bezładną mieszaniną dwóch płynów, które – służąc jeden drugiemu jako zaczyn – tak się rozgrzewają, że niektóre ich drobiny osiągają ruchliwość

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



45

ognia, rozbiegają się, napierają na inne drobiny i  stopniowo rozmieszczają je w sposób, jaki jest niezbędny do ukształtowania członków [...]. Otóż sądzę, że pierwsza przemiana, jaka zachodzi w owej mieszaninie nasienia i sprawia, iż poszczególne jego krople nie są już do siebie podobne, polega na powstawaniu tam ciepła, które – działając w taki sam sposób, jak w burzącym się młodym winie bądź zwiezionym, źle wysuszonym sianie – sprawia, że niektóre drobiny nasienia gromadzą się w pewnym miejscu wypełnionej nimi przestrzeni, tam zaś się rozbiegają i  napierają na inne, otaczające je drobiny. Oto początek kształtowania się serca. Owe rozbiegające się w ten sposób drobiny nadal usiłują się poruszać po linii prostej, zawiązujące się zaś serce stawia im opór. Toteż oddalają się nieco stamtąd, kierują swój bieg do miejsca, gdzie utworzy się później podstawa mózgu, i w ten sposób zajmują miejsce innych drobin, które drogą okrężną przybywają na ich miejsce w sercu [...]. Skoro tylko serce zacznie się w ten sposób kształtować, wypływająca z niego rozrzedzona krew kieruje swój bieg najkrótszą drogą do miejsca, gdzie jej przejść najłatwiej – i w miejscu tym utworzy się później mózg; podobnie też pokonywana przez nią droga zaczyna się z  kolei przekształcać w  górną część tętnicy wielkiej. Opór stawiany krwi przez drobiny napotykanego [na jej drodze] nasienia powoduje nadto, iż nie odpływa ona najkrótszą drogą daleko od serca i  jest do niego na powrót tłoczona tą samą drogą, którą z niego przybyła; nie może ona tam wszelako zstąpić, drogę tę bowiem wypełnia świeża krew wytwarzana przez serce. Sprawia to jednak, iż krew, zstępując, zbacza nieco w przeciwną stronę, niż napływa do serca nowa materia. Po tej stronie powstanie później kręgosłup i tędy krew kieruje swój bieg ku miejscu, gdzie powinny się utworzyć części służące do rozrodu; droga przemierzana przez nią w ruchu zstępującym będzie stanowić dolny odcinek tętnicy wielkiej. Po stronie tej krew napiera jednak na drobiny nasienia, które stawiają opór, gdy tymczasem serce nieustannie posyła świeżą krew w górę i w dół tętnicy wielkiej; powoduje to, że krew zmuszona jest skierować swój bieg do serca drogą okrężną po stronie najbardziej oddalonej od kręgosłupa, gdzie utworzy się później klatka piersiowa, droga zaś, którą przemierza w  ten sposób krew, powracając z  obu kierunków do serca, zostanie później nazwana żyłą czczą3.

Pełny opis mechanicznego kształtowania się embrionu w wyniku krążenia krwi jest u Kartezjusza dość długi, zajmuje kilkadziesiąt stron. Kartezjusz tłumaczy kolejno, jak kształtują się narządy zmysłów, system nerwowy, żyły i tętnice, wreszcie wszystkie „części twarde” organizmu. Nie ma sensu przytaczać tu tego opisu w całości. Istotne jest to, że jeśli nie liczyć „magnetycznej” teorii Harveya i kilku innych podobnych, dziwnych teorii renesansowych alchemików, Kartezjusz był pierwszym człowiekiem od czasu Hipokratesa Zob. René Descartes, Opis ciała ludzkiego, w: René Descartes, Człowiek. Opis ciała ludzkiego, przeł. Andrzej Bednarczyk, Warszawa 1989, s. 103–107. 3 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

46

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

i Arystotelesa, który stworzył jakościowo nową teorię powstania i wzrostu organizmu ludzkiego (szerzej, zwierzęcego). Problem jednak w tym, że teoria ta była, po pierwsze, mało przekonująca nawet dla współczesnych Kartezjusza; trudno sobie wyobrazić, by coś tak skomplikowanego jak organizm ludzki, czy choćby tylko zwierzęcy, mogło powstać wyłącznie w wyniku ruchu cząstek nasienia, a następnie krwi po okręgu. Po drugie, teoria ta była pochodną kartezjańskiej fizyki i kosmologii. Tymczasem te zostały odrzucone po pojawieniu się prac Newtona. Po trzecie, co najważniejsze, teoria ta, mimo wysiłków Kartezjusza, nie odpowiadała na pytanie, jak ów czysto mechaniczny, przypadkowy proces kształtowania się embrionu mógł tworzyć organy idealnie przystosowane do spełniania swych funkcji. Broniąc się przed pojęciem celowości, Kartezjusz zbyt wiele jednak zaczerpnął z Galena, by jego opis organizmu jako idealnej maszyny, przystosowanej do wypełniania określonych czynności, mógł obyć się bez postaci Wielkiego Mechanika, który maszynę ową stworzył. W ten sposób embriologia Kartezjusza okazywała się w końcu sprzeczna z jego własną fizjologią. Od tego momentu biologia miała rozwijać się dwiema równoległymi drogami. Jedna zachowała fizjologię Kartezjusza i mechanicyzm, odrzuciła natomiast jego embriologię. Druga zachowała embriologię, jeśli nie wprost kartezjańską, to przynajmniej epigenetyczną, odrzucając z kolei fizjologię i mechanicyzm4. Był to paradoks, gdyż kartezjańska embriologia była bardziej mechanicystyczna niż fizjologia5.

Malebranche i teorie preformacyjne Teorie akceptujące embriologię epigenetyczną były ważniejsze dla przyszłego rozwoju teorii ras, a  zwłaszcza dla renesansu hipokratejskiej teorii dziedziczenia. Nie można jednak pominąć w  opisie biologii tej epoki teorii alternatywnych. Oprócz wymienionych wyżej powodów, dla których embriologia 4  Najlepszym przewodnikiem po meandrach XVIII-wiecznej francuskiej biologii jest monumentalne dzieło Jacques’a Rogera, Les sciences de la vie dans la pensée française du XVIIIe siècle, Paryż 1971. Zob. również André Pichot, Histoire de la notion de vie, Paryż 1993, Rozdział VI, s. 391–578; zaletą książki Pichota jest fakt, iż nie ogranicza się jedynie do nauki francuskiej. 5  Z tego względu mechanicyzm ścieżki akceptującej kartezjańską fizjologię należy uznać za cokolwiek problematyczny. André Pichot stwierdził na przykład, że biolodzy tej tradycji jedynie uważali się za mechanicystów, nie będąc nimi w  istocie. Druga szkoła na odwrót, zachowując mechanicystyczną embriologię, nominalnie zwalczała mechanicyzm. Obie szkoły były jednakowo antykartezjańskie, choć każda w inny sposób; patrz: André Pichot, Histoire de la notion de vie, ibid., Rozdział VI, szczególnie s. 391–396.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



47

Kartezjusza nie znalazła powszechnego uznania wśród jego współczesnych, należy wymienić jeszcze jeden – odkrycie plemników przez Antoniego van Leeuwenhoeka w  1677 roku. Kartezjusz, podobnie jak Arystoteles i  Galen, postrzegał spermę jako zwykłą ciecz. Ciecz ta mogła płynąć, krążyć i  tworzyć wiry, mogła się zagęszczać i tworzyć organy. Teraz jednak okazało się, że pozorna ciecz nie była tak do końca cieczą. Co więcej, dziesięć lat przed Leeuwenhoekiem, w roku 1667, Nicolas Sténon zaobserwował komórki jajowe u  samic ryb żyworodnych, co doprowadziło do hipotezy występowania jaj u wszelkich zwierząt żyworodnych, w tym u ssaków, a może nawet i u człowieka. Tym samym w procesie rozmnażania u zwierząt pojawiły się nagle ciała stałe, dla których embriologia kartezjańska, oparta na ruchach cieczy, nie przewidywała żadnej roli. Nowo odkryte ciała stałe przypominały najbardziej ziarna roślin, z których życie miało dopiero wykiełkować. Kartezjusz nie pisał prawie nic o botanice, zauważył jedynie, że rośliny, w przeciwieństwie do zwierząt, nie posiadały płynnego nasienia. Nie wyciągnął jednak z tego faktu żadnych wniosków. Pojawienie się plemników i jaj zmieniło sytuację i kazało biologom rozważyć proces rozmnażania zwierząt (i człowieka) według modelu roślinnego. Co ważne, model ten nie był już mechaniczny. Pierwszym człowiekiem, który odszedł od embriologii Kartezjusza (zachowując resztę jego systemu) był Nicolas Malebranche (1638–1715)6. Studiował teologię i należał do stowarzyszenia zakonnego Oratorian (Filipinów). Z punktu widzenia teologii rozważał też filozofię Kartezjusza. Oratorianie ówcześni byli zakonem bardzo przywiązanym do myśli św. Augustyna, za to chłodno nastawionym do oficjalnego tomizmu. Malebranche posuwał ową niechęć do ekstremum. Gardził Arystotelesem, a scholastykę uważał za doktrynę na wpół pogańską. System kartezjański, odważnie zrywający z  arystotelizmem, wywarł na nim olbrzymie wrażenie. System ów był jednak nie dość zgodny z  religią chrześcijańską. Młody oratorianin postanowił go schrystianizować, dokonując syntezy między poglądami Kartezjusza i swego mistrza Augustyna. Malebranche, niemający żadnego formalnego przygotowania przyrodniczego, zrobił w  ten sposób rzecz nadspodziewanie ważną. Jako pierwszy (jeszcze przed Leibnizem) połączył XVII-wieczną mechanicystyczną filozofię przyrody z  zalążkami myśli ewolucjonistycznej obecnyPrzedwojenny polski znawca filozofii Malebranche’a podkreślał, że była to ważna różnica miedzy dwoma systemami: „Jak wiemy Descartes i Malebranche byli zdania, iż można tłumaczyć mechanicznie wszystko to, co zachodzi w świecie materji. W przeciwieństwie jednak do Kartezjusza Malebranche wyłączył z tego powstawanie ciał organicznych, chociaż mechanicznie tłumaczył ich wzrost”, zob. Michał Wasilewski, Kartezjusz i  Malebranche, „Przegląd Filozoficzny” 1937, s. 181; zachowano pisownię przyjętą w oryginale. 6 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

48

mi w  teologii św. Augustyna7. Embriologia Kartezjusza, w  przeciwieństwie do jego fizjologii, nie potrzebowała Wielkiego Mechanika. Malebranche chciał wobec tego dobudować do kartezjańskiej fizjologii teistyczną oraz chrześcijańską embriologię. Embriologia ta okazała się augustyńska i „ewolucjonistyczna”, choć teorii ewolucji jako takiej Malebranche nie stworzył. Ogólnie rzecz biorąc, chciał, by Bóg odzyskał swą pozycję stworzyciela żywych organizmów. Wszelka embriologia epigenetyczna była z tym trudna do pogodzenia. Malebranche całkiem zrezygnował zatem z  teorii epigenetycznych. Właściwie można powiedzieć, że zrezygnował z embriologii w ogóle. Zamiast niej zaproponował w  swym sztandarowym dziele De la recherche de la verité (1674–1675) teorię preformacji. Teoria ta (która miała się utrzymać aż do końca XVIII wieku) głosiła, że w  komórce płciowej (gamecie), a  więc w  plemniku lub w  jaju, znajdował się całkowicie ukształtowany, zminiaturyzowany osobnik, stworzony przez Boga. Nie koniec na tym. Ów zminiaturyzowany osobnik z komórki płciowej miał własne narządy rozrodcze (gonady), w  nich komórki płciowe (gamety), w  każdej z  tych komórek znajdował się zaś zminiaturyzowany osobnik, który posiadał narządy rozrodcze, w  nich komórki płciowe... i  tak w  nieskończoność. Taki ciąg coraz mniejszych istot, z których już pierwsza była niewidoczna nawet pod mikroskopem, mógł przyprawić o zawrót głowy. Malebranche uzasadniał to jednak, odwołując się do samego Kartezjusza i  do jego wizji nieograniczonej podzielności materii. Przyznać jednak należy – pisał Kartezjusz w Zasadach filozofii – że w tym ruchu kryje się coś, co umysł nasz ujmuje wprawdzie jako prawdziwe, czego jednak nie rozumie: mianowicie podział poszczególnych cząstek materii w nieskończoność, czyli [podział] nieograniczony, i na tyle części, że w żaden sposób pomyśleć nie możemy sobie cząstki tak znikomo małej, abyśmy nie rozumieli, że ona faktycznie dzieli się znów na inne, jeszcze od niej mniejsze8.

Skoro zaś materia była nieograniczenie podzielna, istnienie całych przyszłych pokoleń „upakowanych” w narządach rozrodczych pierwszych rodziców było całkowicie wyobrażalne, tym bardziej że nie stworzyła ich przecież takimi natura w  sposób mechanicystyczny, epigenetyczny czy jakikolwiek inny, lecz wszechmocny Bóg na początku świata9. Wizja ta była zgodna z augustiańską koncepcją świata stworzonego przez aczasowego Boga jednym Czyniąc tak, Malebranche wpisywał się w szerszy nurt zmian swojej epoki. Ówczesna rewolucja przeciw arystotelizmowi była bowiem tyleż mechanicystyczna, co neoplatońska. 8  Zob. René Descartes, Zasady filozofii, op. cit., s. 74. 9  Jeden z  późniejszych preformacjonistów, Albrecht von Haller, obliczył nawet, ilu zminiaturyzowanych osobników musiała nosić w swym łonie Ewa, by dać życie 7 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

49

aktem woli, ale wraz z całą „gotową” przyszłością i ze wszystkimi żywymi istotami, jakie kiedykolwiek miały się narodzić. Nadto wizja ta w praktyce eliminowała problem powstawania żywych organizmów: one po prostu w ogóle nie powstawały, bo już istniały. Wszystkie zostały stworzone dawno temu. Malebranche był zapewne pierwszym człowiekiem, który spojrzał na świat ożywiony nie jak na coś statycznego, istniejącego „tu i teraz”, lecz jak na zjawisko rozciągnięte w  czasie. Później inny preformacjonista, Leibniz, w Nowych rozważaniach dotyczących rozumu ludzkiego z 1704 roku, będzie pisał wprost o „historii życia”. Nigdy jednak ani Malebranche, ani żaden z preformacjonistów nie stworzył prawdziwej teorii ewolucji. Nie przyszło im na myśl, że niezliczone pokolenia „upakowane” w gametach pierwszych rodziców mogły z czasem zacząć się zmieniać i, z woli Boga, przyjmować coraz to nowe formy. Mimo metafizycznego charakteru swej doktryny preformacjoniści byli jednak mechanicystami, to znaczy akceptowali całą mechanicystyczną fizjologię Kartezjusza. Według tej fizjologii istota żywa była maszyną, której każdy organ został zaprojektowany do wypełniania określonych funkcji i idealnie przystosowany do wymogów zewnętrznego świata. Nie miał zatem potrzeby się zmieniać. Mimo wszystko można stwierdzić, że preformacjoniści otworzyli drogę do stworzenia teorii ewolucji, chociaż wymyślił ją w  końcu ich ideologiczny przeciwnik Maupertuis, odrzucający jakąkolwiek preformację zwolennik epigenetycznej embriologii Kartezjusza i wróg jego fizjologii, wraz z jej wizją Wielkiego Zegarmistrza. Zasadne jest jednak zadać pytanie, czy Maupertuis mógłby stworzyć teorię ewolucji, gdyby wcześniej nie przeczytał dokładnie prac preformacjonistów? Wydaje się to mało prawdopodobne. Maupertuis nie interesował się teologią św. Augustyna i koncepcją aczasowego Boga. Tę część rozważań, niezbędną dla diachronicznego i historycznego spojrzenia na biologię, musiał ktoś wcześniej zrobić za niego10. wszystkim ludziom, którzy żyli na Ziemi od stworzenia świata około 6 tysięcy lat temu do XVIII wieku. Okazało się, że musiało ich być blisko 200 miliardów! 10  Warto w  tym miejscu dodać, że sam termin „ewolucja” (l’évolution) pojawił się po raz pierwszy w  tekście naukowym w  dziele jednego z  najważniejszych preformacjonistów – Charles’a Bonneta, gdzie oznaczał proces wzrostu miniaturowego osobnika do dojrzałej formy: „Czworonogi, tak samo jak ptaki, dochodzą zatem do stanu doskonałości poprzez ewolucję, której stopnie są w mniejszym lub większym stopniu wyczuwalne. Organy, które w ogóle nie istniały według nas, istniały dla embrionu, i wywiązywały się ze swoich podstawowych funkcji; zakończenie [procesu] ich ujawnienia mylnie wzięto za początek ich istnienia. Zmiany, jakie kurczak przechodzi w jajku, można porównać do metamorfozy insektów. Pod swoją pierwszą postacią kurczak wydaje się nie różnić bardziej od doskonałego kurczaka niż gąsienica różni się od motyla. Jednak zarówno motyl, jak i kurczak dochodzą do stanu doskonałości poprzez ewolucję, której stopnie opisali nam różni Malpighi, Swammerdamowie

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

50

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Malebranche początkowo przedstawił swoją teorię dla roślin – pisał o miniaturowych drzewach i kwiatach „upakowanych” w nasionach, sam obserwował cebulki tulipanów, starając się dostrzec w nich uformowany kwiat. Dopiero od tego przeszedł do hipotezy, że teoria preformacji dotyczy także zwierząt i człowieka, wskazując na podobieństwo świeżo odkrytych plemników i jaj do nasion. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy miniaturowi przedstawiciele przyszłych pokoleń zostali „upakowani” w  żeńskich czy męskich komórkach płciowych. Logika nakazywałaby optować za żeńskimi (jajo jest jedno, plemników bardzo wiele, gdyby w każdym miał się znajdować miniaturowy osobnik, z  nich zaś tylko jeden miał szansę narodzin, otwarte pozostałoby pytanie o cel istnienia wszystkich pozostałych; Malebranche zdawał się delikatnie skłaniać ku koncepcji preformacji w żeńskich komórkach płciowych); taka hipoteza była rewolucyjna. Od czasów starożytnych to mężczyzna miał dominującą rolę w dziele prokreacji, rola kobiety sprowadzała się zaś do dostarczenia embrionowi niezbędnego pokarmu. W tej sytuacji szybko powstały dwie zwalczające się szkoły: animalkulistów, zdaniem których miniaturowe osobniki przyszłych zwierząt i ludzi znajdowały się w plemnikach, oraz owistów, uważających, że zostały one „upakowane” w jajach. Szkoła animalkulistów wydaje się mniej oryginalna, skoro wpisywała się w długą tradycję przypisującą mężczyźnie główną rolę w płodzeniu potomstwa. Jedynym godnym uwagi aspektem nowej teorii było postrzeganie w niej plemników jako pasożytów, „robaków spermatycznych” (vers spermatiques), tym tylko różniących się od na przykład tasiemca, że żyły one z organizmem nosiciela w symbiozie i były niezbędne dla jego reprodukcji. Koncepcja, według której człowiek miał rodzić się z robaka, przypomina nieco narodziny motyla z poczwarki; był to kolejny problem pasjonujący przyrodników tej epoki11. Bardziej nowatorska była szkoła owistów. Nie tylko zrywali oni z tradycją, lecz także potrafili podbudować swoją teorię empirycznie. Początkowo animalkuliści byli tu w lepszej sytuacji, gdyż plemniki zostały rzeczywiście zaobserwowane przez Leeuwenhoeka, podczas gdy istnienie jaja pozostawało długo niedowiedzioną hipotezą (Regnier de Graaf sądził błędnie, iż zdołał je zaobserwować; w rzeczywistości uda się to dopiero von Baerowi w  1827 roku). Sytuacja zmieniła się na korzyść owistów w roku 1740, kiedy to Charles

i  Réaumurowie”; zob. Charles Bonnet, Considérations sur les corps organisés, où l’on traite de leur origine, de leur développement, de leur reproduction etc. et où l’on a rassemblé en abrégé tout ce que l’histoire naturelle offre de plus certain et de plus intéresant sur ce sujet, t. 1, Amsterdam 1768, s. 130 (przekład fragmentu – K.P.). 11  Ojcem tej teorii był sam odkrywca plemników – Antonio van Leeuwenhoek.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

51

Bonnet (1720–1793) odkrył partenogenezę (dzieworództwo) u  mszyc12. Dokładnie 12 lipca zamknął dopiero co urodzoną mszycę w zamkniętym środowisku, ta zaś 20 lipca uradziła trzy nowe osobniki. Bonnet zamknął z kolei jedną z mszyc drugiego pokolenia – ta doczekała się potomstwa 1 sierpnia. Odizolowany okaz mszycy trzeciego pokolenia dał życie czwartemu pokoleniu 9 sierpnia. 18 sierpnia Bonnet zaobserwował jeszcze piąte pokolenie, po czym przerwał eksperyment. Odkrycie było wielkim ciosem nie tylko dla animalkulistów, lecz także dla mechanicystów, zwolenników embriologii epigenetycznej. Żeby jakoś ratować swoje stanowisko, uznali, że mszyce były hermafrodytami. Obie teorie preformacyjne miały ten sam problem: dzieci przypominają w równym stopniu oboje rodziców. Animalkuliści musieli zatem jakoś wyjaśnić podobieństwo do matki, owiści zaś podobieństwo do ojca. Oba obozy uciekały się zasadniczo do tego samego argumentu, który sprowadzał się do podkreślenia roli pokarmu w kształtowaniu cech fizycznych embrionu. Animalkuliści twierdzili (jak wcześniej Arystoteles i Galen), że pokarm dostarczany mu był przez matkę, w okresie ciąży. Owiści natomiast uważali, że za pokarm służyło męskie nasienie. Jedni i drudzy uważali zaś, że w ten sposób rodzic nieodpowiedzialny „bezpośrednio” za prokreację, a jedynie żywiący embrion, może wpłynąć na wygląd swego potomka. Teza ta zakładała pewną elastyczność zminiaturyzowanych osobników, zdolnych, przynajmniej w fazie embrionalnej, podlegać wpływom zewnętrznym. To zaś otwierało drogę do idei ewolucji, na co jednak zwracali uwagę jedynie przeciwnicy preformacjonizmu.

Maupertuis i pierwsza teoria ewolucji Najważniejszymi przeciwnikami teorii preformacji byli zwolennicy embriologii epigenetycznej Kartezjusza, z reguły niechętni i jego fizjologii pojmującej żywy organizm jako maszynę i wszelkim odwołaniom do Wielkiego Mechanika. Konflikt między nimi a  preformacjonistami miał charakter naukowy oraz religijny. Zwolennicy preformacji byli na ogół znacznie gorliwszymi chrześcijanami niż stronnicy epigenezy. Ci ostatni to często wolnomyśliciele, deiści bądź agnostycy, a niekiedy wprost ateiści.

12  Bonnet był najwybitniejszym przedstawicielem owizmu, ale nie jego twórcą. Za pierwszego owistę avant la lettre należałoby uznać Harveya z jego koncepcją kobiety dającej życie dziecku bez udziału płynów ustrojowych mężczyzny. Harvey był ponadto autorem sławnej ówcześnie maksymy Ex ovo omnia („Wszystko pochodzi z jaja”).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

52

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Największą słabością embriologii Kartezjusza była jej zależność od jego fizyki, która szybko została odrzucona. Pierwsze zadanie zwolenników epigenezy polegało zatem na tym, by pogodzić jakoś embriologię epigenetyczną z nową doskonalszą mechaniką Newtona. Szczęśliwie okazało się, że fizyka Newtona uwiarygodnia epigenezę bardziej, niż to czyniła fizyka kartezjańska. Już współczesnym Kartezjusza teoria wirów, według której skomplikowane organizmy zwierzęce powstawały wyłącznie w  wyniku krążenia płynów ustrojowych po okręgu, wydawała się mało przekonująca. Newton wprowadził do mechaniki nową jakość, pisząc o wzajemnym przyciąganiu ciał na odległość. Zwolennikiem tej tezy i jej wielkim propagatorem we Francji był matematyk, fizyk i astronom Pierre-Louis Moreau de Maupertuis (1698–1759). W 1728 roku odbył podróż do Londynu, gdzie został przyjęty do Royal Society. Po powrocie do Francji zwalczał kartezjanizm oraz idee innego oponenta Newtona, Jacques’a Cassiniego, który twierdził, że Ziemia jest wydłużona na biegunach, podczas gdy z teorii Newtona wynikało coś przeciwnego: że jest spłaszczona. W roku 1736 Maupertuis zorganizował ekspedycję do Laponii, by dokonać pomiaru długości jednego stopnia łuku południka. Uzyskane w ten sposób wyniki potwierdziły hipotezę o spłaszczeniu Ziemi i uczyniły Maupertuisa sławnym. Po dziś dzień pamięta się go przede wszystkim dzięki jego wkładowi w  rozwój mechaniki. Jego zasługi dla biologii, choć bardzo istotne, są mniej znane pewnie dlatego, że nie był biologiem. Nie dokonywał też sam żadnych doświadczeń, a swe rozważania opierał na wcześniejszych badaniach Harveya. Był jednak niezłym teoretykiem. Wynik swoich refleksji opublikował w pracach: Vénus physique z 1745 roku i Système de la Nature z roku 1751. Najpierw stwierdził, że wzajemne przyciąganie cząsteczek musi odgrywać rolę w formowaniu się embrionu. Uznał też, że niewiarygodne skomplikowanie organizmu zwierzęcego można wyjaśnić, jeśli przyjąć hipotezę, że niektóre cząstki mają większą naturalną skłonność do przyciągania cząstek pewnego rodzaju, mniejszą zaś cząstek innego rodzaju. Hipoteza ta niewątpliwie czyniła epigenezę łatwiejszą do zaakceptowania niż sama tylko kartezjańska teoria wirów. Niosła jednak ze sobą inny problem. Newton nie tłumaczył dlaczego ani jak ciała przyciągają się na odległość. Konstatował po prostu fakt i przedstawiał na jego poparcie dowody geometryczne. Piękno tych dowodów oraz empiryczne potwierdzenie konkretnych wniosków wyciąganych z  teorii sprawiły, że koncepcja sił działających na odległość została po pierwotnych oporach przyjęta przez naukę. Nie zmienia to faktu, że owe tajemnicze siły działały w sposób nieco mistyczny i niewyjaśniony (sam Newton był alchemikiem z wyraźnymi skłonnościami mistycznymi). Dlatego również epigenetycy tłumaczyli skłonność cząstek do wzajemnego przyciągania i tworzenia embrionu w sposób dość odległy od standardów twardej racjonalności mechanicystycznej teorii wirów Kartezjusza. I tak Mau-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

53

pertuis wprowadził do swojej hipotezy wyjaśnienie silnie antropomorfizujące materię. Tłumacząc, dlaczego cząstki wiążą się ze sobą w taki, a nie inny sposób, odwoływał się do „[...] jakiejś zasady inteligencji, czegoś podobnego do tego, co zwiemy pragnieniem, awersją i pamięcią”13. Krótko mówiąc, cząstki łączą się ze sobą, bo same chcą (widać tu wyraźnie wpływ monadologii Leibniza). Maupertuis uważał, że kartezjańska właściwość materii, rozciągłość, oraz właściwość duszy, myśl, mogą być w  rzeczywistości cechami jednej i  tej samej substancji, w  danym wypadku materii. Hipoteza duszy nie jest niezbędna, jeśli przyjąć, że materia może myśleć. Przy czym sposób myślenia cząstek materii był raczej instynktem niż inteligencją sensu stricto. Chyba jeszcze więcej czerpał z mistycyzmu Newtona niemiecki przyrodnik Caspar‑Friedrich Wolff, gdy w 1759 roku, pięć lat po publikacji książki Maupertuisa, stwierdził, że cząstki łączą się dzięki tajemniczej sile vis essentialis14. Spośród antropomorficznych cech, jakie Maupertuis przypisał materii, najważniejsza była pamięć. Każda część ciała wysyłała jakąś cząstkę siebie do narządów rozrodczych. Owe wysłane cząstki pamiętały, gdzie pierwotnie znajdowały się w  ciele rodzica. Tworząc z  kolei ciało potomka, starały się zająć w nim to samo miejsce co poprzednio, odtwarzając w ten sposób stary organizm. W ten sposób po dwóch tysiącach dwustu latach Maupertuis wprowadził znowu do biologii teorię dziedziczenia cech wrodzonych i  nabytych Hipokratesa. Teoria ta nigdy wprawdzie nie została całkowicie zapomniana, jednak w okresie dominacji arystotelizmu pozostawała na marginesie zainteresowań nauki. Pewne kroki w kierunku zwiększenia jej znaczenia uczynili Galen i Harvey; Kartezjusz akceptował fakt, że nasienie tworzy się z humorów spływających do organów rozrodczych z  całego ciała, ale nie wyciągał z  tego żadnych konsekwencji, gdyż w  ogóle nie interesował się dziedziczeniem. Z kolei preformacjoniści z definicji musieli odrzucić hipokratejską teorię dziedziczenia, gdyż była ona zgodna jedynie z embriologią epigenetyczną15. 13  Zob. Pierre-Louis Moreau de Maupertuis, Système de la nature, Paryż 1984 (faksymile), s. 147 (przekład fragmentu – K.P.). 14  Wolff przeszedł do historii jako twórca embriologii epigenetycznej i jako taki figuruje dziś w większości encyklopedii, jednak chyba trochę na wyrost. Prace Maupertuisa były wcześniejsze o kilka lat, a niezależnie od tego trzeba pamiętać, że embriologia epigenetyczna jest w  ogóle najstarszą z  istniejących. Epigenetyczne były teorie zarówno Hipokratesa, jak i Arystotelesa. To preformacja była w XVIII wieku istotną nowością, a nie epigeneza. 15  Zdarzały się, co prawda, odosobnione przypadki prób pogodzenia teorii dziedziczenia cech nabytych z  preformacją, a  to dzięki opisanemu wyżej mechanizmowi wpływania na embrion przez rodzica dostarczającego mu pokarmu. Miniaturowy osobnik mógł w ten sposób dziedziczyć cechy nabyte, ale tylko po jednym z rodziców. Taką syntezę teorii preformacji i dziedziczenia cech nabytych proponował już w 1680

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

54

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Dopiero Maupertuis zdołał ostatecznie pogodzić tę teorię z nauką nowożytną. Gdyby poprzestał jedynie na powtórzeniu rozumowania Hipokratesa, można by powiedzieć, odrobinę złośliwie, że w taki oto sposób biologia po dwóch tysiącach lat dynamicznego rozwoju powróciła triumfalnie do punktu wyjścia. Jednak poszedł on w swych rozważaniach dalej. Na podstawie hipokratejskiej teorii dziedziczenia stworzył pierwszą w dziejach prawdziwą teorię ewolucji. Maupertuis interesował się przypadkami monstrualnych deformacji, z jakimi niekiedy rodzą się ludzie i zwierzęta. Doszedł do wniosku, że poszczególne cząstki materii, choć posiadające pamięć, czasem popełniają błędy. Łączą się wówczas nieco inaczej w ciele embrionu dziecka, niż były zestawione pierwotnie w ciałach rodziców. My dzisiaj mówimy w takich wypadkach o błędach w kopiowaniu materiału genetycznego i nazywamy je mutacjami. Maupertuis nie mógł znać tego XX-wiecznego pojęcia, pisał jednak dalej, że zgodnie z teorią dziedziczności cech nabytych taki błędny układ cząstek nie ulegnie późniejszej korekcie, lecz zostanie powielony w  ciałach osobników kolejnych pokoleń, wnuków i prawnuków. Jeśli zaś w którymś kolejnym pokoleniu nastąpi kolejna pomyłka cząstek materii, efekty tej pomyłki dodadzą się do efektów pomyłki wcześniejszej. Kumulacja zmian wynikłych z wielu takich pomyłek może doprowadzić w końcu do powstania zupełnie nowych gatunków. W istocie Maupertuis był zdania, że w taki właśnie sposób powstały wszystkie istniejące gatunki w całej ich różnorodności. Czyż nie można by w ten sposób wytłumaczyć, jak z dwóch zaledwie jednostek wzięła początek cała różnorodność najbardziej niepodobnych do siebie gatunków? Zawdzięczałyby swe pochodzenie jedynie paru przypadkowym tworom, których cząstki elementarne nie zachowały porządku, w  jakim znajdowały się w zwierzęcym ojcu i matce: każdy stopień błędu tworzyłby nowy gatunek: w wyniku ponawianych odchyleń pojawiłaby się nieskończona różnorodność zwierząt, jakie dzisiaj widzimy, która z czasem, być może, powiększy się jeszcze, ale która w ciągu wieków powiększa się, być może, jedynie w sposób niezauważalny16.

Teoria ewolucji Maupertuisa, mimo jej niektórych dziwacznych rozwiązań, w rodzaju myślącej materii, pod jednym względem była doskonalsza od teorii Buffona, Lamarcka czy Darwina. Motorem ewolucji była w niej kumulacja przypadkowych mutacji. Idea ta nie pojawi się w żadnej z późniejszych teorii aż do XX wieku, kiedy to mutacje zostaną odkryte przez genetykę formalną poza płaszczyzną sporów o ewolucję. Teoria mutacji zostanie wprowadzona do dyskursu o ewolucji dopiero w  1942 roku przez Juliana Huxroku Claude Perrault (lekarz i fizyk, brat sławnego bajkopisarza). Tego typu syntezy nie cieszyły się jednak wielką popularnością. 16  Zob. Pierre-Louis Moreau de Maupertuis, Système de la nature, op. cit., s. 164 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



55

leya, który w książce Evolution: The Modern Synthesis zdoła połączyć teorię Darwina i genetykę opartą na prawach dziedziczenia Mendla (alternatywne wobec teorii hipokratejskiej, jaką wyznawał Darwin). Teoria Maupertuisa sformułowana w  1754 roku antycypowała wiele z  rozwiązań zaproponowanych przez genetykę, obowiązujących do dziś! Jej największą słabością było przyjęcie błędnej teorii dziedziczenia Hipokratesa. Błąd ten jednak, wspólny dla wszystkich wielkich ewolucjonistów przed pojawieniem się genetyki, był nie do uniknięcia, póki Mendel nie dokonał swego wiekopomnego odkrycia w 1866 roku. Pozostaje pytanie: czy Maupertuis był rzeczywiście pierwszym twórcą teorii ewolucji? Trudno powiedzieć. Maupertuis jako pierwszy sformułował ją tak jednoznacznie. Jednak wielu badaczy przed nim zdawało sobie sprawę z  tego, że założenie dziedziczności cech nabytych niesie w  konsekwencji możliwość zmienności gatunków, i sprawa ta była szeroko dyskutowana. Współczesny czytelnik może być skonsternowany, gdy sięgając po niektóre bardzo stare teksty, stwierdza, że de facto traktują one o ewolucji. Najbliższe prawdy byłoby chyba stwierdzenie, że idea ta wisiała w powietrzu. Można się natomiast zastanawiać, czy niechęć do mówienia o niej wprost była spowodowana jedynie niedostatkami wyobraźni uczonych, czy też swoistą autocenzurą (sam Maupertuis początkowo opublikował swe rewolucyjne prace anonimowo). Ewolucjonizm, mimo swoich genetycznych związków z augustynizmem, a częściowo może właśnie z  tego powodu, mógł uchodzić za herezję w świecie zdominowanym przez tomizm (w krajach katolickich) oraz zasadę dosłownego odczytania Księgi Rodzaju (w krajach protestanckich). Być może zatem teoria ewolucji była bardziej znana przed Maupertuisem, niż świadczą o tym zachowane teksty. Na to pytanie nie dostaniemy już nigdy odpowiedzi. Maupertuis wbudował w  swoją teorię ewolucji nową teorię ras. Był on pierwszym teoretykiem od czasów Arystotelesa, który skonstruował dla rasizmu zupełnie nowe uzasadnienia naukowe. Postawiwszy tezę, że na przestrzeni czasu gatunki ulegają zmianom, zadał sobie pytanie o konkretny przypadek zmian, jakie zaszły w gatunku ludzkim, odkąd ten pojawił się na świecie. Interesowało go przede wszystkim, skąd się wzięli Murzyni. Zagadnieniu temu poświęcił rozprawę Dissertation physique à l’occasion du Nègre blanc z 1744 roku. Pracę tę uważał za na tyle ważną, że włączył ją następnie do swojej Vénus physique jako drugą część książki, pod zmienionym tytułem: Dissertation sur l’origine des Noirs17. W pierwszym rozdziale opisał rasy ludzkie i miejsce ich występowania na Ziemi, zwracając uwagę na fakt, że wygląd fizyczny, w tym Patrz: Pierre-Louis Moreau de Maupertuis, Vénus physique, Paryż 1745, część druga: Dissertation sur l’origine des Noirs, s. 119–168. 17 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

56

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

zwłaszcza kolor skóry, zmieniał się w  zależności od klimatu, ludzie czarni zaś zamieszkiwali wyłącznie strefę bardzo gorącą (zone torride). W rozdziale drugim wskazał na trudność pojawiającą się, gdy próbuje się wytłumaczyć istnienie ludzi o różnych kolorach skóry za pomocą teorii preformacyjnych. Owiści mogliby wyjaśnić ten fakt, jedynie przyjmując, że w łonie pierwszej kobiety zawarte były różnokolorowe jaja, z  których, gdy nadszedł ich czas, narodziły się różne rasy ludzkie. Podobnie animalkuliści musieliby uznać, że w nasieniu pierwszego mężczyzny pływały „robaki spermatyczne” o różnym zabarwieniu (Maupertuis nie wątpił ani przez chwilę, że cała ludzkość pochodzi od jednej tylko pary ludzi). W rozdziale trzecim autor skrytykował i odrzucił te teorie, dowodząc, że – jak to pokazał w rozdziale pierwszym – ludzie nie dzielą się jedynie na białych i czarnych, lecz że istnieje wiele mniejszych różnic między poszczególnymi grupami etnicznymi. Prawdopodobieństwo, by wszystkie te różnice zostały uwzględnione już w zarodkach znajdujących się w ciałach Adama i Ewy, uznał za znikome. Następnie przeszedł do opisu sposobu, w jaki nowe gatunki i rasy mogą pojawiać się na świecie według jego teorii ewolucji. W tym miejscu zaczął snuć rozważania, które dziś określilibyśmy jako eugeniczne avant la lettre. Pisał na przykład o pewnym północnym królu, który hodował sobie ludzi nadzwyczajnie wysokich. Prawdopodobnie chodziło tu o jego przyjaciela i protektora, króla Prus Fryderyka II, i jego pomysł, by tworzyć regimenty grenadierów – olbrzymów. Wiemy, że Maupertuis był entuzjastą tej idei i że pisał do króla w tej sprawie, namawiając go do odizolowania pewnej grupy szczególnie wysokich ludzi, którym pozwolono by na zawieranie małżeństw jedynie między sobą. W ten sposób z czasem dałoby się stworzyć nową odmianę superpotężnych żołnierzy. Król jednak z rady nie skorzystał. Pod koniec trzeciego rozdziału i w czwartym rozdziale Maupertuis przeszedł wreszcie do opisu białego Murzyna. Murzyn-albinos przywieziony niedawno do Francji z Afryki i pokazywany na paryskich salonach stanowił atrakcję sezonu. Uczony, który widział go na własne oczy, opisał najpierw dokładnie wygląd kuriozum, rozwodząc się długo nad jego nieprawdopodobną brzydotą i nazywając bez ogródek potworem (monstre). Chętnie zapomniałbym o zjawisku, które podjąłem się tu wytłumaczyć. Wolałbym o wiele bardziej zająć się przebudzeniem Iris, niż mówić o tym szkaradnym Murzynie, którego historię muszę państwu przedstawić. Jest to dziecko czterolub pięcioletnie, posiadające wszystkie cechy Murzynów, którego bardzo biała i blada skóra powiększa jedynie jego brzydotę. Głowę ma pokrytą kędzierzawymi włosami o kolorze białym, wpadającym w rudy. Oczy jasnobłękitne zdają się porażone światłem dziennym. Jego grube i  źle uformowane ręce przypominają raczej łapy jakiegoś zwierzęcia niż ręce człowieka. Twierdzi się, że urodził się z matki i ojca afrykańskich i bardzo czarnych. Akademia Nauk wspomina o po-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



57

dobnym potworze, który miał się urodzić w  Surinam z  rasy afrykańskiej. Jego matka była czarna, a według jej zapewnień również ojciec był czarny18.

Autor zadał sobie pytanie, skąd też taki dziw natury mógł się wziąć. Zacytował opinię znawcy tematu, pana de M…, który dużo podróżował po Afryce i widział wielu Murzynów-albinosów. Był on zdania, że białość ich skóry była skutkiem nieznanej choroby. Maupertuis nie zgodził się z tą diagnozą. W kolejnych dwóch rozdziałach przedstawił swoją opinię, według której błędne połączenie cząstek płynów nasiennych mogło zmienić kolor skóry dziecka w fazie embrionalnej. Co ważne, w dalszej kolejności uczony jął się zastanawiać, jak to możliwe, że dzieci Murzynów-albinosów były na ogół czarne, podobnie jak ich dziadkowie, a nie białe jak ich rodzice. Próbując odpowiedzieć na to pytanie, sformułował hipotezę, że w wyniku jednorazowego błędu łączących się cząstek może powstać nowa cecha. Nie jest jednak ona dość silna, by powtórzyć się w trzecim pokoleniu. Pamięć cząstek o ich pierwotnym układzie przeważa. Stąd czarne dzieci Murzynów-albinosów. Z drugiej strony pamięć o nowo powstałym, błędnym układzie cząstek także nie zanika. Układ ten może zatem powrócić w czwartym, piątym czy którymś następnym pokoleniu. Obecnie tłumaczymy to zjawisko istnieniem genów dominujących i recesywnych oraz możliwością uaktywnienia się genu recesywnego nawet po upływie wielu pokoleń. Maupertuis dowodził, że biały był kolorem pierwszych ludzi, kolor czarny zaś pojawił się w pewnym momencie w wyniku błędu cząstek formujących embrion, po czym zdołał się rozpowszechnić w niektórych społecznościach ludzkich. Kolor biały nie zanikł całkowicie i uaktywniał się od czasu do czasu, stąd mamy Murzynów-albinosów. Uczony zwracał uwagę na brak zjawiska przeciwnego, to znaczy rodzenia się czarnych dzieci z białych rodziców, i  ten fakt właśnie przytaczał jako koronny dowód pierwotności koloru białego wobec czarnego. Rzeczony fragment pracy Maupertuisa ma kapitalne znaczenie i to nie dla teorii ras, lecz dla samych podstaw biologii. W istocie był on tu blisko odrzucenia hipokratejskiej teorii dziedziczenia cech nabytych i  zastąpienia jej prawem, które dużo później miano nazwać pierwszym prawem dziedziczenia Mendla. Zostałby zapewne wówczas ojcem ewolucji i genetyki równocześnie! Niestety zarazem za dużo pisał o wpływie klimatu na występowanie określonych cech fizycznych, a to była idea zdecydowanie hipokratejska. W tym miejscu jego praca jest wewnętrznie sprzeczna. Pojawianie się nowych cech nie może być bowiem spowodowane jednocześnie przez przypadkowe mutacje i przez kształtujący wpływ klimatu. Wydaje się, że Maupertuis nie zdawał sobie sprawy z tej sprzeczności. Zob. Pierre-Louis Moreau de Maupertuis, Vénus physique, op. cit., s. 147–148 (przekład fragmentu – K.P.). 18 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

58

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Znaczenie Dissertation physique à l’occasion du Nègre blanc jest dla rozwoju teorii ras w  Europie ogromne. Można wręcz powiedzieć, że jest to jeden z najbardziej znaczących tekstów tego typu w całej historii. Przyniósł on zmianę obowiązującego paradygmatu. Do tego czasu w myśleniu Europejczyków dominowała teoria arystotelesowska. Maupertuis, odzyskawszy dla nauki nowożytnej hipokratejską teorię dziedziczenia cech nabytych, inaugurował zarazem teorię ras, którą można by analogicznie nazwać „hipokratejską” (choć jest to nieco krzywdzące dla Hipokratesa, który teoretykiem ras nie był). Różniła się ona od poprzedniczki jedną nadzwyczajnie istotną cechą: Dla arystotelików rasy ludzkie były od siebie mocno oddzielone. Biały człowiek nie mógł stać się kolorowy, ani w żaden sposób „zarazić się” czernią czy czerwienią. Musiał jedynie troszczyć się o swe potomstwo, to znaczy pilnować, by nie spłodzić dziecka z Murzynką lub Indianką. Poza tym jednak zamknięta społeczność białych zawierających małżeństwa wyłącznie między sobą mogła żyć w Ameryce obok społeczności indiańskich i murzyńskich nawet całe wieki, bez obawy o własną, raz na zawsze daną, wyższość rasową. Sytuacja wyglądała jednak inaczej w rasizmie „hipokratejskim”, według którego ludzie mogli się zmieniać pod wpływem klimatu. Wraz z teorią ewolucji do nauki o rasach weszły po raz pierwszy dwa pojęcia, które z czasem miały zrobić wielką karierę, pojęcia „postęp” i  „degeneracja”. Z ideologii postępu narodziła się eugenika (właśnie jedną z jej pierwszych jaskółek były plany hodowli grenadierów olbrzymów dla Fryderyka II). Dla rasizmu znacznie większe znaczenie miała jednak idea degeneracji. Chociaż sam Maupertuis o tym nie pisał, szybko się stało sprawą oczywistą, że skoro ludzie zmieniają się pod wpływem klimatu, to w klimacie niezdrowym będą się degenerować. Oznaczało to zatem, że biali mieszkańcy kolonii w  Ameryce nie byli już dłużej bezpieczni. Po paru pokoleniach mieszkania na kontynencie amerykańskim ich wyższość rasowa stawała się zagrożona. Co więcej, stawała się wątpliwa dla białych mieszkańców Europy. Rasizm „hipokratejski” był pierwszą formą naukowego rasizmu, która wprowadzała hierarchie rasowe wśród samych białych. Biały Europejczyk był lepszy od białego Amerykanina, szczególnie jeśli rodzina tego ostatniego mieszkała w Ameryce od pokoleń. Europejczyk, pozostając na starym kontynencie, nie był narażony na biologiczną degenerację, która z definicji groziła Amerykaninowi. Nie znaczy to oczywiście, że podziały na ludy lepsze i gorsze wcześniej nie występowały wśród białych mieszkańców Europy. Co najmniej od czasów późnego średniowiecza uważano ludy germańskie za lepsze od ludów romańskich czy słowiańskich. Nie tłumaczono tego jednak w sposób naukowy, lecz odwoływano się do historii (Germanie pokonali i podbili cesarstwo rzymskie, tym samym dowiedli, że są najdzielniejszymi i najwaleczniejszymi z ludzi) bądź wręcz do religii i mitologii (na przykład za pomocą osobliwej hipotezy,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



59

jakoby niemiecki miał być językiem Adama i  Ewy; stąd jego nazwa: AlleMann – język wszystkich ludzi). Po Maupertuisie pojawił się natomiast rasizm, który dzielił ludzi białych według solidnych kryteriów naukowych. Przy tym podział przebiegał tu inaczej. Maupertuis nie pisał w ogóle o Germanach (chociaż być może nie jest przypadkiem, że swój projekt eugeniczny stworzenia armii nadludzi wiązał właśnie z pruskimi grenadierami Fryderyka). Po prawdzie nie pisał również o Amerykanach, tylko o białych Murzynach z Afryki. Nie wypowiadał się też specjalnie na temat degeneracji. Przeciwnie: podkreślił, że nie widuje się, by dzieci czarne rodziły się z rodziców białych. Zauważył jedynie, że teoretycznie byłoby to możliwe. Uwaga ta nie wystarczyła jednak, żeby mógł pojawić się rasizm „hipokratejski” w swej dojrzałej formie. Dzieło Maupertuisa musiał pod tym względem dokończyć jego przyjaciel, wybitny francuski przyrodnik, Georges-Louis Leclerc, hrabia de Buffon.

Buffon i antyamerykanizm Buffona (1707–1788) dzisiaj powszechnie uważa się za jednego z  prekursorów teorii ewolucji. W rzeczywistości jego teoria stanowiła raczej krok do tyłu w stosunku do teorii Maupertuisa. Podczas gdy ten ostatni pisał bowiem wyraźnie o zmienności i o powstawaniu nowych gatunków oraz wywodził je wszystkie ze „wspólnego pnia”, to znaczy od jednej tylko pary praprzodków, Buffon wykazał znacznie większą ostrożność. Pisał o postępującym zróżnicowaniu w obrębie poszczególnych gatunków pod wpływem klimatu (a więc o tworzeniu się nowych ras), ale nie brał pod uwagę możliwości przechodzenia jednych gatunków w drugie. Zamiast tego zakładał, że każdy gatunek wywodzi się jakby z jednej „prototypowej” pary osobników, stworzonej oddzielnie i niezależnie od innych par. Istnieje w  przyrodzie dla każdego gatunku ogólny prototyp, na którym każdy osobnik jest wzorowany, wygląda jednak na to, że w trakcie wykonania może się on zmieniać lub doskonalić w  zależności od okoliczności […]. Pierwsze zwierzę, na przykład pierwszy koń, było modelem zewnętrznym i formą wewnętrzną, według którego wszystkie konie, jakie się narodziły, wszystkie, jakie istnieją, i  wszystkie, jakie się dopiero narodzą, zostały ukształtowane; jednak ów wzorzec, którego kopię jedynie znamy, mógł się zmienić lub udoskonalić, przekazując swą formę i mnożąc się19. 19  Zob. Georges-Louis Leclerc de Buffon, Histoire Naturelle du cheval, Paryż 1749–1767; cyt. za: Jacques Roger, Buffon, un philosophe au Jardin du Roi, Paryż 1989, s. 389 (przekład fragmentu – K.P.). Podejście Buffona do kwestii gatunków jest w zasadzie platońskie. Istnieją pierwotne idee gatunków oraz ich zmienne i niedoskonałe realizacje w świecie materialnym.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

60

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Ową ostrożność można częściowo tłumaczyć pozycją społeczną autora, który był członkiem Akademii Nauk i kustoszem Ogrodu Botanicznego, co czyniło go podatnym na różne naciski, a przede wszystkim zmuszało do publikowania prac pod własnym nazwiskiem. Niepełniący równie eksponowanych funkcji Maupertuis mógł wydawać swe dzieła anonimowo i  pisać otwarcie o swoich teoriach, Buffon natomiast całe życie prowadził grę z cenzurą. Istniała także merytoryczna przyczyna mniejszego nowatorstwa Buffona. Nie był on równie zdecydowanym epigenetykiem co Maupertuis (choć sam się za takiego uważał). Próbował raczej dokonać czegoś w  rodzaju syntezy między teoriami preformacji i epigenezy. Jednym z problemów, którego nie umiały rozwiązać obie teorie, był fenomen regeneracji utraconych organów przez niektóre zwierzęta. Zastanawiano się, jak to się działo, że jaszczurce odrastał oderwany ogon. Zanim uczeni zdążyli dać jakąś sensowną odpowiedź na to pytanie, zbulwersowało ich kolejne odkrycie. W 1740 roku szwajcarski przyrodnik-amator Abraham Trembley zaobserwował rozmnażanie się przez pączkowanie u stułbi słodkowodnej. Podzielił on stułbię (którą nazywał polipem) na dwie, potem na cztery i  na osiem części. Każdy uzyskany w  ten sposób fragment tworzył po pewnym czasie cały nowy organizm. Zdolności regeneracyjne stułbi wydawały się nieograniczone. Preformacjoniści zaczęli spekulować o możliwości istnienia zarodków jedynie poszczególnych organów (na przykład ogona jaszczurki), a nie, jak dotąd, całych zminiaturyzowanych organizmów. Ponadto zastanawiali się nad możliwością występowania takich zarodków poza organami rodnymi osobnika; pokawałkowana stułbia tworzyła nowe organizmy, niezależnie od tego, w którym miejscu ją krojono. Pierwszy wyłom w  tym ściśle preformacyjnym myśleniu uczynił Louis Bourguet, który przyrównał zdolności regeneracyjne stułbi do wzrostu kryształów. Po to, by cząstki, które organizm czerpał przecież ze świata zewnętrznego, zostały przezeń wchłonięte, a następnie ułożyły się we właściwy sposób i wytworzyły już to utracony organ (na przykład ogon), już to nowego osobnika, potrzebna jest jakaś organiczna forma czy wzór (moule organique), do której cząstki mogłyby się dopasować, tak jak nowe cząstki dopasowują się do formy rosnącego kryształu. Przy tym jako zwolennik owizmu Bourguet twierdził, iż ową organiczną formą mógł być jedynie zarodek miniaturowego osobnika. Z kolei żeby wytłumaczyć jego obecność poza wyznaczonym mu miejscem w organach rodnych, Bourguet odwołał się do hipokratejskiej teorii dziedziczenia, według której cząstki tworzące nasienie pochodziły z całego organizmu. Buffon przejął od niego tę eklektyczną teorię, istotnie ją jednak modyfikując. Przyjął pojęcie formy (moule), ale nie będąc zwolennikiem preformacjonizmu, nie chciał w niej widzieć zarodka miniaturowego organizmu. Ponadto wprowadził do nauk przyrodniczych zupełnie nowe pojęcie materii organicznej (matière organique), złożonej z cząstek organicznych (molécules

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



61

organiques). Owa materia organiczna tym się różniła od zwykłej materii nieorganicznej (matière brute), złożonej ze zwykłych, nieorganicznych cząstek, że była w stanie tworzyć organizmy żywe. Materia organiczna była wszechobecna w przyrodzie i krążyła między organizmami. Osobnik regenerujący pobierał ją od świata i wchłaniał, nadając jej przy tym swą specyficzną formę. I także tę materię organizm następnie uwalniał w procesach wydalania oraz rozkładu po swej śmierci. W opisie tym widać wyraźne reminiscencje arystotelesowskie. Oto znowu forma kształtowała materię, choć była to już naturalnie inna forma i inna materia. Przez analogię do kryształów forma nabierała tu cech geometrycznych. Stanowiła jedynie pewien specyficzny wzór ułożenia cząstek w przestrzeni, wzór narzucany cząstkom przyłączającym się do organizmu z  zewnątrz. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie taka quasi-arystotelesowska wizja wzrostu organizmu nie pozwoliła Buffonowi na wyobrażenie pełnej zmienności gatunków20. Według Stagiryty forma determinowała przynależność gatunkową. Materia natomiast, stawiając mniejszy lub większy opór formie, determinowała przynależność rasową. U Buffona, analogicznie, każdy gatunek posiadał swoją własną, specyficzną formę (swój własny, specyficzny układ cząstek), w  ramach której mógł ulegać pewnym niewielkim zmianom pod wpływem klimatu. Tak tworzyły się podziały rasowe. Zmienność rasowa nie pociągała jednak za sobą zmienności gatunkowej. Wpływ klimatu był za słaby, by złamać doskonałą, geometryczną formę układu cząstek, przypisaną każdemu gatunkowi oddzielnie. Właśnie dlatego Buffon nie stał się prawdziwym ewolucjonistą. Natomiast Maupertuis mógł stworzyć teorię znacznie odważniejszą, gdyż będąc zdecydowanym epigenetykiem, nie wchodził nigdy w żadne kompromisy z teorią preformacji. Także podział materii na dwa rodzaje, zwykłą i  organiczną, miał swoje konsekwencje. Oczywiście termin „organiczna” nie miał wówczas takiego znaczenia, jakie ma dzisiaj, gdy mówimy na przykład o chemii organicznej, to jest o chemii związków węgla. Buffon chciał po prostu uciec maksymalNie była to zresztą jedyna reminiscencja arystotelesowska w systemie Buffona. Przyjąwszy odrzucaną przez Stagirytę hipokratejską teorię dziedziczenia cech, Buffon powtórzył jednak za Arystotelesem, iż nasienie tworzy się w organizmie z nadmiaru niestrawionego pokarmu. Było to zresztą bezpośrednią konsekwencją teorii o cyrkulacji materii organicznej między organizmami żywymi. Spożywany pokarm składał się przecież z materii organicznej. Buffon prowadził też razem z angielskim księdzem katolickim Johnem Needhamem badania mikroskopowe, które miały wykazać, że plemniki nie istnieją. Zamiast nich uczeni zaobserwowali jedynie małe kulki (globules), które mogły uchodzić za resztki pokarmu i które w połączeniu z hipotetycznymi, analogicznymi kulkami w  organizmie kobiety mogły utworzyć nowego osobnika w procesie rozmnażania płciowego. 20 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

62

nie daleko od paradygmatu mechanicystycznego. Jak wszyscy przyrodnicy od czasów Kartezjusza zdawał sobie sprawę, że wyjaśnienia czysto mechaniczne są za proste, by wytłumaczyć fenomen życia. Z drugiej strony w XVIII wieku wydawało się, że Newton wyjaśnił zachowanie całej materii. Stąd chcąc spekulować o naturze życia, trzeba było spróbować jakoś wyjść poza zasady mechaniki klasycznej. To zaś można było zrobić na dwa sposoby: należało albo przypisać materii jakieś nowe właściwości, których Newton nie odkrył (tak zrobił Maupertuis, antropomorfizując materię i  każąc jej myśleć), albo stworzyć ad hoc zupełnie nową materię, inną od tej opisanej przez Newtona a rządzącą się innymi prawami (tak zrobił Buffon). Pojawienie się materii organicznej miało pomóc następcom Buffona w stworzeniu prawdziwej alternatywy dla mechanicyzmu – XVIII-wiecznego witalizmu. Kolejną ważną różnicą między Maupertuisem a Buffonem było wprowadzone przez tego ostatniego swego rodzaju „ukierunkowanie” zachodzących wewnątrz poszczególnych gatunków zmian rasowych. Dla Maupertuisa zmiany takie nie musiały być a priori zmianami na gorsze. Buffon, jako pierwszy, wprowadził do biologii preewolucjonistycznej tak wyraźnie pojęcie degeneracji. Bóg stworzył prototypy wszystkich gatunków i były one doskonałe, jako że wyszły spod ręki Stwórcy. Potem mogło być już tylko gorzej. W myśleniu takim słychać echa wiary w złoty wiek i raj utracony. Nie było ono jednak pozbawione również pewnego uzasadnienia naukowego. Niezwykle oryginalną cechą teorii Buffona było to, że nie wierzył w rajski ogród w Edenie. Była to wiara bardzo rozpowszechniona w jego epoce, a jej prostą konsekwencją było przekonanie, że wszystkie gatunki zostały oryginalnie stworzone w jednym miejscu. Buffon odrzucał tę tezę i dowodził, że u zarania dziejów Najwyższy umieścił prototypową parę każdego nowego gatunku w najbardziej odpowiednim dla niej miejscu na Ziemi. Niestety w miarę upływu czasu niektóre gatunki rozprzestrzeniły się, zajmując nowe terytoria na powierzchni planety. Tym samym opuściły przypisane im miejsce („swoją niszę ekologiczną”, jak byśmy dzisiaj powiedzieli) i znalazły się pod wpływem niesprzyjającego im klimatu. Wówczas zaczęły degenerować. Wskutek hipokratejskiego mechanizmu dziedziczenia cech nabytych negatywne zmiany w ich organizmach kumulowały się, tworząc w końcu nowe, gorsze odmiany i rasy. Dotyczyło to zarówno roślin, zwierząt, jak i ludzi. W ostatnim rozdziale swej Histoire naturelle de l’Homme21 Buffon dokonał swoistego „przeglądu” istniejących ras ludzkich i zamieszkiwanych przez nie stref klimatycznych. Podjął też rozważania Maupertuisa o pierwotnym kolorze człowieka, skorelowane teraz z  poszukiwaniem jego „ziemi ojczystej”, to znaczy miejsca, w którym żyli Adam i Ewa. Por. Georges-Louis Leclerc de Buffon, Histoire naturelle de l’Homme w Histoire naturelle, générale et particulière, Paryż 1749–1767 (15 tomów). 21 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

63

Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że za ziemię tę uznał strefę klimatyczną rozciągającą się między czterdziestym a  pięćdziesiątym stopniem szerokości północnej, gdzie znajduje się między innymi Francja. Tu jedynie panuje klimat idealnie dostosowany do potrzeb człowieka. Tylko tu żyją ludzie niezdegenerowani, maksymalnie podobni do oryginalnego prototypu ludzkiego gatunku. Wszędzie indziej panuje klimat mniej lub bardziej niesprzyjający człowiekowi, dlatego wszędzie indziej degeneruje on w  różne monstrualne formy (skarlali Lapończycy na dalekiej północy i czarni Murzyni w Afryce)22. Trzeba jednak dodać, że pisząc o degeneracji, Buffon nie odrzucał możliwości regeneracji. Proponował w  tym celu wielopokoleniowy eksperyment na ludziach. Należałoby przewieźć grupę Murzynów z Senegalu do Danii i „hodować” ich tam przez kilka pokoleń, nie dopuszczając do wymieszania się ich z  populacją miejscową, a  to w  celu przekonania się, po ilu pokoleniach czarny kolor zacząłby zanikać pod wpływem północnego klimatu. Sam Buffon przewidywał, że zajęłoby to dużo czasu. Pewnym problemem była tu nie jego biologia, lecz geologia. Był on jednym z pierwszych, którzy kontestowali oficjalny, biblijny wiek Ziemi. Sam obliczał go na 74 tysiące lat. Im starsza Ziemia, tym dłużej mógł trwać proces degeneracji i ewentualnej regeneracji ras ludzkich, tym głębsze byłyby między nimi podziały. Pozostała jedna kwestia otwarta: dlaczego różne gatunki opuściły swe nisze ekologiczne i ruszyły w świat? Ludzie kierowali się swoimi, na ogół źle pojętymi interesami, na przykład ekonomicznymi. Ale co skłoniło do migracji zwierzęta? Buffon uznał, że zwierzęta musiały ustępować przed presją migrujących mas ludzkich. Musiały, dosłownie, uciekać. Najnieszczęśliwsze z nich znalazły chwilowy azyl dopiero w Ameryce. Twierdzenie to uzupełniają rozważania Buffona na temat oswajania, udomowiania i hodowli zwierząt przez ludzi. Zdaniem uczonego praktyki takie, jakkolwiek korzystne dla człowieka, zawsze są szkodliwe dla zwierzęcia. Szczególnie wszelkie próby sztucznego doskonalenia ras hodowlanych nigdy nie są prawdziwym doskonaleniem (człowiek nie może poprawić natury), a zawsze psuciem, niszczeniem. Zatem człowiek może być odpowiedzialny za degenerację zwierząt na dwa sposoby: 22  Dzisiejsza paleoantropologia dowiodła, że historia gatunku ludzkiego przebiegała dokładnie odwrotnie, niż wyobrażali to sobie Maupertuis i Buffon. Gatunek homo sapiens narodził się we wschodniej Afryce, gdzieś na terenie dzisiejszej Etiopii i Kenii, około 155 tysięcy lat temu, pierwsi ludzie zaś byli ponad wszelką wątpliwość czarni. Biała pigmentacja skóry pojawiła się wiele dziesiątków tysięcy lat później, przy czym z  punktu widzenia obowiązującej neodarwinowskiej teorii ewolucji nie ma sensu rozpatrywanie tego faktu ani w kategoriach degeneracji, ani postępu; patrz szerzej: Steve Olson, Mapowanie historii ludzkości, przeł. Małgorzata Koraszewska, Poznań 2002, s. 17–40.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

64

bezpośrednio, gdy próbuje je hodować i zmieniać podług własnych potrzeb, lub pośrednio, gdy przez swoją ekspansję zmusza dzikie gatunki do migracji do nieodpowiednich dla nich stref klimatycznych. W obu przypadkach problemem jest zatem podbój i podporządkowanie przyrody przez ludzką cywilizację. Pojawia się tu kwestia związków antropologii Buffona z myślą Jean‑Jacques’a Rousseau. Claude Lévi-Strauss uznał Rousseau (1712–1778) za ojca założyciela etnologii czy, szerzej, nauk o człowieku w  ogóle. W mowie wygłoszonej 28 czerwca 1962 roku w Genewie, włączonej później do wydanego w roku 1973 zbioru Antropologia strukturalna II, zacytował obszerne fragmenty Rozprawy o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi, by na ich podstawie dowieść, że: […] pragnął on [Rousseau] tej etnologii, która jeszcze nie istniała, że wymyślił ją i zapowiedział na całe stulecie przed jej zaistnieniem, od razu nadając jej odpowiednią rangę pośród już ukonstytuowanych nauk przyrodniczych i humanistycznych 23.

Diagnoza ta wydaje się słuszna, jednak postawiwszy ją i stwierdziwszy, że Rousseau pisał w chwili, gdy prawdziwej etnologii jeszcze nie było, Lévi‑Strauss nie podjął już kwestii wpływu, jaki Rozprawa o pochodzeniu… i inne pisma filozofa wywarły na poglądy współczesnych mu naturalistów. Ci zaś pisali przecież sporo o człowieku i o jego miejscu w przyrodzie. Dzieło Rousseau stało się dla nich ważnym punktem odniesienia. I jeśli zdołał on rzeczywiście stać się, jak chce Lévi-Strauss, twórcą etnologii avant la lettre, to stało się tak dlatego, że jego idee od początku silnie oddziaływały na nauki przyrodnicze. Kiedy w  1749 roku Rousseau wysłał Rozprawę o naukach i  umiejętnościach na konkurs ogłoszony przez Akademię w Dijon – Czy odnowienie sztuk i  nauk przyczyniło się do odnowienia obyczajów? – jednym z  akademików oceniających nadesłane prace był nie kto inny, a właśnie Buffon. I chociaż nie wiemy, jak na gorąco ocenił pracę młodego debiutanta (informacja, jakoby to on miał zdecydować o przyznaniu mu nagrody, jest chyba jednak tylko legendą), to trudno nie zauważyć podobieństw w  późniejszych dziełach filozofa i przyrodnika, wskazujących na istnienie tu obopólnych inspiracji. A poznali się w  1742 roku. Ich znajomość miała trwać dwadzieścia lat, ale nigdy nie przerodziła się w przyjaźń. W tym czasie Rousseau czytał kolejne tomy Histoire naturelle i zachwycał się nimi. Jego sytuacja skomplikowała się, kiedy Zob. Claude Lévi-Strauss, Antropologia strukturalna II, przeł. Maciej Falski, Warszawa 2001, s. 41. Na ten temat zob. również: Claude Lévi-Strauss, Smutek tropików, przeł. Aniela Steinsberg, Warszawa 1964. 23 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



65

w roku 1762 opublikował Emila, książkę, w której wpływ Buffona jest bardzo widoczny. Dzieło zostało publicznie potępione, a  samego autora zmuszono do opuszczenia Francji. To właśnie wtedy Buffon napisał do filozofa dwa listy (tylko jeden zachował się do naszych czasów), w których zawarł wyrazy swego podziwu i poparcia dla prześladowanego. Rousseau był szczerze wzruszony i nie zapomniał przyrodnikowi sympatii, jaką ten mu okazał w trudnej chwili. Kiedy wracał do Paryża w 1770 roku, odwiedził Buffona w Montbard i, według legendy, padł przed nim na kolana24. Pozostawiając na boku kwestię wpływu Buffona na Rousseau (skądinąd ewidentnego), spróbujmy rozpatrzyć wpływ Rousseau na Buffona. Nie jest to zadanie łatwe, gdyż stosunek uczonego do tez filozoficznych obywatela Genewy był niejednoznaczny. Między ich systemami było tyle samo podobieństw, ile różnic. Rzuca się w oczy obecny u nich obu pesymizm. Bieg historii nie przynosi postępu, lecz regres, wręcz biologiczną degenerację. Przy tym zarówno Buffon, jak i Rousseau są skłonni winić za ten stan rzeczy działalność człowieka. Rousseau jest tu kategoryczny, Buffon przyjmuje stanowisko bardziej zniuansowane. Główna różnica sprowadza się do tego, że Buffon nie chciał jednoznacznie potępić cywilizacji europejskiej. Jako się rzekło, to Europejczyków, a zwłaszcza Francuzów, uważał za jedynych ludzi niezdegenerowanych. Dzicy mieszkający poza Europą to potomkowie dawnych Europejczyków, którzy opuściwszy ziemię ojczystą, zdegenerowali się pod wpływem niesprzyjającego klimatu. To zatem natura, a  nie cywilizacja, wywarła na nich niszczący wpływ. I to również natura, a konkretniej hipokratejska zasada dziedziczenia cech nabytych, stała się „przyczyną pochodzenia i podstawą nierówności między ludźmi”. Trudno o teorię bardziej sprzeczną z poglądami Rousseau. Także w opisie dzikich Buffon różnił się od filozofa. Po pierwsze nie było u niego żadnego sentymentu do „dobrego dzikusa”, który został opisany raczej w ciemnych barwach, po drugie Buffon odrzucał w ogóle samą możliwość istnienia takiego „człowieka w stanie natury”, jakiego wyobraził sobie Rousseau. Kwestia ta była pochodną różnic światopoglądowych, ale i  metodologicznych. „Człowiek w  stanie natury” u  Rousseau stanowił konstrukt wybitnie teoretyczny i czysto spekulacyjny. W uczonym naturaliście, jakim był Buffon, wszystko buntowało się przeciwko takiemu abstrahowaniu od empirii. Nadto Buffon był zdania, że człowiek nie może żyć samotnie, że jest i że zawsze był istotą społeczną, i że to właśnie odróżnia go od zwierząt. Nie ma natomiast i nie może być pod tym względem różnicy między człowiekiem cywilizowanym a człowiekiem dzikim, gdyż ten drugi także żyje w ja„Przechodniu, pokłoń się; to przed tym azylem / Do nóg wielkiego Buffona upadł autor Emila”; zob. Jacques Roger, Buffon, un philosophe au Jardin du Roi, op. cit., s. 460 (przekład fragmentu – K.P.). 24 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

66

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

kiegoś rodzaju społeczności pierwotnej. W tym sensie można powiedzieć, że różnica, którą Rousseau widział między Europejczykiem a dzikim, u Buffona przebiegała między człowiekiem a zwierzęciem 25. W dodatku o ile Rousseau dowartościowywał dzikusa, o tyle Buffon tradycyjne wskazywał na wyższość człowieka nad zwierzęciem. Znaki były tu zatem odwrócone. Niemniej, zdaniem Buffona, to przecież właśnie cywilizacja europejska w  procesie swej niepowstrzymanej ekspansji wypierała inne ludy oraz zwierzęta, zmuszając je do osiedlania się w coraz gorszych strefach klimatycznych. Zatem działalność człowieka, nie będąc formalnie przyczyną degeneracji gatunków, była jej ważnym katalizatorem. Z tą tezą Rousseau pewnie mógłby się już zgodzić. Podobieństw i różnic między dwoma systemami było więcej, większość w kwestiach o mniejszym znaczeniu. Nie miejsce tu, by je wszystkie dokładnie rozpatrywać. Istotne jest, że Buffon był pod niewątpliwym urokiem filozofii Rousseau. Jej ostateczne konkluzje okazały się dla niego zbyt radykalne, dlatego w końcu je odrzucił. Czyniąc to, popadł jednak w niekonsekwencję. W jego dziele przeplatają się, z  jednej strony, pochwała nieskalanej natury, którą niestety podbiła i podporządkowała sobie cywilizacja ludzka, niszcząc ją i  popychając do degeneracji, z  drugiej zaś apologia człowieka uczonego, oświeconego mędrca, którym Buffon sam chciał być. Jeśli nie mógł w pełni przyjąć systemu Rousseau, to po części pewnie także dlatego, że rozpoznawał siebie w inkryminowanym przez filozofa człowieku cywilizowanym. Ponadto był chyba po prostu człowiekiem o zbyt umiarkowanych poglądach i temperamencie, by przyjąć poglądy tak ekstremalne jak te, które głosił obywatel Genewy. Nie zmienia to faktu, że – choć pozornie sprzeczne – na pewnym poziomie systemy Rousseau i Buffona się dopełniały. Oba są nie tylko pesymistyczne, lecz także dekadenckie. Buffon nie był pierwszym naturalistą, który spojrzał na przyrodę historycznie, ale pierwszym, który tak wyraźnie ujął jej historię w  kategoriach rozkładu. Rousseau z  kolei, zanegowawszy wartość całej cy25  Do takiego wniosku doszedł między innymi Jean Starobinski: „Warto zauważyć, że Rousseau, przejmując metodę Buffona, by posłużyć się nią na swój sposób, nie zapomina o tym, co Buffon powiedział o naturze zwierzęcości. Tyle tylko, że szczęściem fizycznym, które Buffon przypisuje zwierzęciu, Rousseau obdarza człowieka natury […]. Będzie więc można powiedzieć, że Rousseau, aby odmalować człowieka natury, uzwierzęca i «dezintelektualizuje» człowieka, którego opisał Buffon. Ale można też stwierdzić, że uczłowiecza i idealizuje niektóre uczucia, które zostały przez Buffona zepchnięte do mrocznej strefy materialnego zmysłu wewnętrznego”; zob. Jean Starobinski, Rousseau a Buffon, w: Jean-Jacques Rousseau. Przejrzystość ��������������������� i przeszkoda oraz siedem esejów o Rousseau, przeł. Janusz Wojcieszak, Warszawa 2000, s. 383–384. Więcej na ten temat patrz również: Jacques Roger, Buffon, un philosophe au Jardin du Roi, op. cit., s. 338–342.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



67

wilizacji europejskiej, dał początek jej przewlekłemu kryzysowi i  otworzył drzwi dla wszelkiego rodzaju nastrojów schyłkowych. W XIX wieku poczucie kryzysu kultury i  degeneracji natury, którą szybko zaczęto utożsamiać z degeneracją białej rasy, z reguły występowały łącznie. Za najdoskonalszego wyraziciela obu tych lęków uważa się zwykle hrabiego de Gobineau, autora Rozprawy o nierówności ras ludzkich (Essai sur l’inégalité des races humaines) (t. 1–4; 1853–1855). W jego wizji antropologii hierarchiczny podział na rasy ludzkie lepsze i  gorsze odzwierciedlał społeczeństwo stanowe z  epoki przedrewolucyjnej. Rasy były u  niego niemalże tylko metaforami dla klas społecznych. Nie był on jednak ani jedynym, ani nawet nie najważniejszym przedstawicielem takich poglądów26. Szczególnym przypadkiem sprzężenia degeneracji rasowej z  degeneracją kulturową był casus Stanów Zjednoczonych Ameryki. Ameryka była dla Buffona najbardziej nieszczęśliwym kontynentem na świecie. Nigdzie indziej natura nie degenerowała tak błyskawicznie. Nasuwa się pytanie: dlaczego właśnie ona, a nie jakaś inna część świata? Buffon podzielał tu pogląd rozpowszechniony w  jego czasach, a  tłumaczący niezwykle wprost niezdrowy klimat tego kontynentu. Pierwsze opisy Nowego Świata, dokonywane przez Portugalczyków i Hiszpanów, podkreślały panującą tam wilgoć. Uczeni XVII i  XVIII wieku zdołali „wyjaśnić” to zjawisko w  sposób naukowy. Początki rozwoju geologii pozwoliły odkryć, że pewne skały występujące na lądzie, niekiedy nawet wysoko ponad poziomem morza, musiały utworzyć się z materiałów odkładających się pod wodą (dzisiaj nazywamy je skałami osadoZnaczenie dzieła Gobineau jest notabene bardzo przesadzone. Autor wydał pracę własnym sumptem w  nakładzie 500 egzemplarzy, a  książka okazała się wydawniczą klapą. Jej bodaj jedynymi naprawdę uważnymi czytelnikami byli Alexis de Tocqueville i Ernst Renan, którzy zgodnie przepowiedzieli, że dzieło będzie cieszyć się większym zainteresowaniem w Niemczech niż w macierzystej Francji. Tak się rzeczywiście stało, jednak nawet tam do wybuchu pierwszej wojny światowej sprzedało się nie więcej jak 4 tysiące egzemplarzy (dane liczbowe za: André Pichot, La société pure de Darwin à Hitler, Paryż 2000, s. 346; Pichot korzystał z pracy Michela Lémonona, Le Rayonnement du gobinisme en Allemagne, Strasburg 1971). Gobineau uznaje się dzisiaj niekiedy wręcz za twórcę czy wynalazcę rasizmu (sic!). W rzeczywistości było odwrotnie. Jeśli jego książka, wydana w  latach 1853–1855, miała jakiekolwiek znaczenie, to dlatego, że była jedną z ostatnich prac teoretycznych o rasizmie przed publikacją O powstawaniu gatunków Karola Darwina w 1859 roku, kiedy to ponownie zmienił się obowiązujący paradygmat w  myśleniu o zagadnieniach związanych z gatunkami i rasami. Rozprawa o nierówności… była zatem swego rodzaju syntezą wszystkich poglądów, które od czasów Buffona zdążyły się stać obiegowe. Gobineau próbował nawet obliczyć, ile czasu zajmie ostateczna degeneracja białej rasy. Nie można jednak powiedzieć, by do toczących się ówcześnie debat wniósł wiele. 26 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

68

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

wymi). Ponadto w  skałach tych odnaleziono skamieliny morskich zwierząt, sławne „muszle”. Ku konsternacji ludzi oświecenia odkrycia te zdawały się potwierdzać biblijny opis potopu. W drugiej połowie XVIII wieku hipotezę potopu uznawano już powszechnie za naukowo dowiedzioną. Wierzyli weń nawet ateiści, odrzucający poza tym wszelkie inne treści biblijne. Pozostawało pytanie o przebieg potopu, a przede wszystkim o to, czy wody potopu ustąpiły wszędzie w tym samym momencie. Tu zaś najczęściej dawana odpowiedź brzmiała: „Nie”. Ameryka była ostatnim kontynentem, który wyłonił się na powierzchnię wód. Stąd panujący w niej klimat pozostał zimny i wilgotny, a ziemia była słona. Ameryka, zasiedlona późno przez ludzi przybyłych z Azji, okazała się dla nich bardzo nieprzyjazna. Degeneracja fauny pod wpływem amerykańskiego klimatu była jednym z ulubionych tematów Buffona. Wracał do niego w wielu książkach, począwszy od Variétés dans l’espèce humaine z 1749 roku, poprzez Animaux de l’ancien continent, Animaux du nouveau monde, Animaux communs aux deux conti��� nents z 1761 roku, aż po De la dégénération des animaux z roku 1766. Degeneracja ta miała polegać na skarleniu. Wszystkie zwierzęta amerykańskie miały być mniejsze od ich europejskich, afrykańskich bądź azjatyckich odpowiedników. I tak tapir jest mniejszy od słonia czy hipopotama lub nosorożca, lama jest mniejsza od wielbłąda, wigoń od owcy, a pekari od świni. Analogie Buffona nie zawsze były przekonujące. O ile pekari i świnia rzeczywiście należą do jednej rodziny, o tyle trzeba wysiłku wyobraźni, by dostrzec w tapirze zdegenerowanego słonia. Doczekały się też refutacji. Idee naturalisty niepokoiły amerykańskich ambasadorów w  Paryżu, najpierw Benjamina Franklina, a następnie Thomasa Jeffersona. Obaj zwalczali je, jak mogli, a Jefferson zdecydował się napisać całą książę zbijającą punkt po punkcie tezy Buffona. W 1784 roku wydał w Paryżu Notes on the State of Virginia (Uwagi o Stanie Virginia), dzieło, w którym podjął uczoną polemikę z wymienionymi wyżej argumentami27. Za niesłuszne uznał porównywanie Ameryki ze wszystkimi kontynentami Starego Świata, to jest z Europą, Afryką i Azją jednocześnie. Siłą rzeczy Ameryka była wówczas na straconej pozycji. Francuski pisarz winien jednak ograniczyć się do porównania zwierząt europejskich z amerykańskimi. I co się wtedy okaże? Jefferson przejął od Buffona jego własne tabele porównawcze, by na ich podstawie wykazać, że na przykład niedźwiedź amerykański waży średnio 410 funtów, podczas gdy niedźwiedź europejski jedynie 153,7 funta. Nadto, o ile niedźwiedź jest największym zwierzęciem 27  Więcej na temat tej polemiki patrz: Jacques Roger, Buffon, Jefferson et l’homme américain, w: Histoire de l’anthropologie: hommes, idées, moments, red. Claude Blanckaert, Albert Ducros, Jean-Jacques Hublin, Paryż 1989 oraz Philippe Roger, L’Ennemi Américain. Généalogie de l’antiaméricanisme français, Paryż 2002, s. 21–57.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



69

występującym w Europie, to Ameryka ma przecież także bizona, a być może i mamuta. Ku żalowi Jeffersona żaden biały człowiek tego mitycznego zwierzęcia nie widział na oczy, ale wykopano jego szkielet, a ponadto Delawarowie, plemię Indian, zapewniali, że w głębi kontynentu można spotkać jeszcze żywe okazy. Ale oczywiście to nie degeneracja zwierząt stanowiła główny obiekt kontrowersji. Problemem była degeneracja ludzi, szczególnie białych potomków Europejczyków. Buffon o tym nie pisał, koncentrując się na zdegenerowanych Indianach, lecz dla każdego, w  miarę uważnego czytelnika jego dzieł konsekwencje dla białych kolonistów były oczywiste. Szybko też pojawili się uczniowie i  popularyzatorzy idei Buffona, gotowi rozpowszechniać je w  zwulgaryzowanej i  zradykalizowanej wersji. Do najważniejszych należeli Holender Cornelius de Pauw i  francuski ksiądz Guillaume-Thomas Raynal. Pierwszy wydał w 1768 roku jeden z najostrzejszych antyamerykańskich paszkwili, jakie w ogóle napisano: Recherches philosophiques sur les Américains ou mémoires intéressants pour servir à l’histoire de l’espèce humaine (Rozważania filozoficzne o Amerykanach, czyli ciekawe memuary użyteczne dla historii rodzaju ludzkiego). Drugi był autorem monumentalnej, dziesięciotomowej Histoire philosophique et politique des établissements et du commerce des Européens dans les Deux Indes (Historii filozoficznej i politycznej osadnictwa i handlu Europejczyków w obu Indiach) z 1770 roku. W obu tych dziełach pojawia się już motyw degeneracji białych Amerykanów, a Raynal zasłużył sobie nawet na osobistą urazę Franklina twierdzeniem, że w Ameryce nie rodzą się geniusze. W przeciwieństwie do Buffona autorzy ci nie poszukiwali wiedzy obiektywnej, lecz pisali w konkretnym celu politycznym. Obaj byli przekonanymi wrogami kolonizacji. Obaj też dostrzegli w teoriach Buffona doskonałe argumenty dla swojej sprawy. Cóż mogło zmusić Europejczyków do zarzucenia projektu kolonizacyjnego, skoro spodziewali się po nim zdobycia wielkich bogactw oraz zwiększenia potęgi swych imperiów? Sprawa wydawała się przegrana. Gdyby jednak udało się ich przekonać, że wyjazd do kolonii jest zagrożeniem dla nich samych i dla ich dzieci, mogłoby to ich skłonić do zmiany nastawienia. „Skoro brak mu [Europejczykowi] poczucia sprawiedliwości, sama przezorność każe mu teraz opuścić ziemie południowe i lepiej się zająć własnymi” – prognozował z satysfakcją Cornelius de Pauw28. Obie książki zostały zatem napisane w  taki sposób, by przede wszystkim przerazić Europejczyka. Trzeba tu odnotować, że Jefferson doskonale zdawał sobie sprawę z różnicy między Buffonem, a jego epigonami. W swej polemice Zob. Cornelius de Pauw, Discours Préliminaire, w: Cornelius de Pauw, Recherches philosophiques sur les Américains ou mémoires intéressans pour servir à l’histoire de l’espèce humaine, Berlin 1868–1869, s. 4 (przekład fragmentu – K.P.). 28 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

70

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

nie omieszkał wyrazić wielkiego szacunku dla wybitnego naturalisty. Estymy jego nie zmniejszał fakt, że nie mógł się z nim zgodzić. Natomiast dla politykierów, Raynala i Corneliusa de Pauwa, miał jedynie pogardę. Casus Buffona, de Pauwa i Raynala pokazuje, jak łatwo rasizm przechodzi w politykę. Philippe Roger, autor monografii na temat historii antyamerykanizmu francuskiego29, pokazał w niej, że był to pierwszy, choć nie ostatni taki przypadek w historii relacji między dwoma krajami. W 1770 roku ksiądz Raynal występował przeciwko angielskim kolonistom w  Ameryce. Zmienił zdanie na ich temat i bardzo stonował swe stanowisko po wybuchu rewolucji amerykańskiej w 1776 roku, gdyż rewolucja ta rozpoczęła postulowany przezeń proces dekolonizacji. Skoro jednak nowo powstałe Stany Zjednoczone rozpoczęły ekspansję na kontynencie amerykańskim, Francuzi szybko powrócili do przekonania o ich niższości rasowej oraz do wrogości. XX-wieczny francuski antyamerykanizm wyróżniały dwie cechy, po pierwsze: irracjonalne przekonanie o fundamentalnej niższości kultury amerykańskiej wobec europejskiej, a zwłaszcza francuskiej, po drugie: postrzeganie USA jako głównej siły imperialistycznej i zniewalającej państwa Trzeciego Świata. Nietrudno zauważyć, że oba te motywy są już obecne w zalążku u de Pauwa i Raynala. Wiara w niższość kulturową Amerykanów jest pochodną wcześniejszej wiary w ich rasową degenerację i w to, że w Ameryce nie może narodzić się geniusz. Z kolei tezy o imperializmie USA, choć wyrażane najczęściej językiem marksowskim, niosą w sobie przecież wyraźne echa XVIII-wiecznego antykolonializmu. Pozostaje pytanie, jak ocenić rasizm Maupertuisa i Buffona oraz jego znaczenie dla historii. Ocena nie jest oczywista. Ten konkretny rasizm był ogniwem pośrednim między rasizmem arystotelików a  rasizmem darwinistów. Pierwszy z nich legitymizował niewolnictwo, drugi domagał się eksterminacji ras niższych. Na tym tle teorie rasowe XVIII-wiecznych naturalistów wyglądają niemal sympatycznie. Owszem, ich rasizm stworzył prostacki antyamerykański resentyment, z którym Francuzi nie mogą się uporać do dziś. Jednak oprócz tego przyniósł pierwszą prawdziwą teorię ewolucji Maupertuisa, przez bardzo długi czas najlepszą z  istniejących. Nadto wspierał również ruchy antykolonialne. Nie powinniśmy też chyba przy tym abstrahować od faktu, że proces dekolonizacji obu Ameryk rzeczywiście rozpoczął się wkrótce po publikacji wszystkich wymienionych tu książek. Kto wie? Może ich wpływ miał jednak jakieś znaczenie30? Wreszcie rasizm ten dawał do ręki argumen29  Patrz: Philippe Roger, L’Ennemi Américain. Généalogie de l’antiaméricanisme français, op. cit. 30  Takie było zdanie choćby historyka Pierre’a Gaxotte’a, wielkiego zwolennika kolonializmu, który wszystkich XVIII-wiecznych filozofów en bloc obarczał winą za utratę większej części francuskiego imperium kolonialnego: „Otóż jeśli istnieje

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



71

ty zwolennikom zniesienia niewolnictwa, gdyż zmniejszał dystans dzielący białego od kolorowego. Biały mógł degenerować, a czarny regenerować. To, który z nich był biały, a który czarny, było efektem działania klimatu, a więc do pewnego stopnia przypadku, a nie wyższej konieczności. Sprawiło to, że ludzie XVIII wieku musieli spojrzeć na swoich niewolników nieco innymi oczami. Oto na przykład znamienny passus z Monteskiusza, wielkiego zwolennika hipokratejskiej teorii klimatów, doskonale obrazujący zmianę, jaka zaszła w mentalności ludzi: Istnieją kraje, w których gorąco zwątla ciało i uszczupla odwagę tak bardzo, iż ludzie spełniają uciążliwy obowiązek jedynie pod groźbą kary: niewola tedy mniej obraża tam rozsądek; ponieważ pan jest równie tchórzliwy wobec swego władcy jak jego niewolnik wobec niego, niewoli cywilnej towarzyszy tam i niewola polityczna. Arystoteles chce dowieść, że istnieją niewolnicy z natury, ale to, co powiada, nie dowodzi tego zgoła. Sądzę, iż jeśli są tacy, to ci, o których właśnie mówiłem31.

Rasizm Maupertuisa i Buffona zakładał jedność gatunku ludzkiego. Nie różniło go to wprawdzie od rasizmu Arystotelesa, który zakładał to samo. Za to przeciwstawiało to go poligenistom, którzy pojawili się właśnie w tej epoce jakiś punkt, co do którego wszyscy się zgadzają i nie ma między nimi różnic, to jest nim zbyteczność i niebezpieczeństwo [posiadania] kolonii. Ci mniemani nowatorzy zupełnie nie dostrzegli wielkiego porywu kolonialnego, który był dominującą cechą ich stulecia. Nie zrozumieli ani jego przyczyn, ani jego potęgi. Ze wszystkich sił hamowali francuską ekspansję. Negowali jej wielkość i konieczność. Bez przerwy deprecjonowali kolonie, oczerniali kolonistów, ośmieszali ich wysiłki i  ukazywali ich dzieło jako żałosną błazenadę […]. Kanada jest obsesją sekty. Encyklopedia poświęca jej wszystkiego dwanaście linijek bez znaczenia. Wolter wyrokował przeciw niej […]. W królestwie Ludwika XV władca nie rządzi sam. Król i republika literacka dzielą się władzą publiczną. Ale choć Król jest kolonizatorem, to republika nie. Król broni Kanady, republika ją porzuca. Król chce większej Francji, republika mniejszej. Król jest postępowy, republika zacofana. A książę nic nie może bez swego ludu. Jak Ludwik XV miałby stworzyć wielki ruch emigracyjny w kierunku Kanady, kiedy najsławniejsi autorzy jednomyślnie ogłosili ją ziemią bez wartości i bez przyszłości? Jak miałby wzniecić współzawodnictwo i entuzjazm dla Nowej Francji, kiedy wielkie masy burżuazji zostały nastawione przeciwko niej przez perfidną i upartą propagandę? […] Zachować imperium kolonialne wbrew woli klas działających byłoby cudem. To w Paryżu, a nie w Québecu czy w Pondichéry rozegrał się los naszych odległych posiad­ łości”; zob. Pierre Gaxotte, Le siècle de Louis XV, Paryż 1956, s. 245–249 (przekład fragmentu – K.P.). 31  Zob. Charles Louis de Secondat Montesquieu, O duchu praw, Księga XV, Rozdział IX, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński, Kęty 1997, s. 212.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

72

rozchwiania paradygmatów32. Poligenistów cechowała wiara, że ludzie różnych ras nie wywodzili się z tego samego pnia, lecz z wielu różnych gatunków pierwotnych. Ich przeciwnikami byli monogeniści (tacy jak Buffon), którzy uznawali jedność gatunku. Prekursorami oświeceniowych poligenistów byli preadamici. Pojawili się początkowo wśród Żydów we wczesnym średniowieczu, następnie w świecie muzułmańskim, w X wieku, i wreszcie w chrześcijańskim, w XIV wieku33. Wierzyli, że ludzie istnieli już przed Adamem i Ewą. W XVI wieku wiarę tę głosili Paracelsus i Giordano Bruno. Według tego ostatniego Adam był przodkiem jedynie Żydów, którzy stawali się w ten sposób najmłodszym, a nie jak dotąd najstarszym z ludów. W XVIII wieku preadamityzm nie zanikł do końca. Zasadniczo ustąpił jednak nowszemu wcieleniu tej samej idei, jakim był poligenizm. W ówczesnej Francji działał szczególnie jeden poligenista bardzo niebezpieczny, gdyż niezwykle wpływowy. Był nim Wolter. Léon Poliakov uznał Woltera za ojca założyciela współczesnego rasizmu i antysemityzmu świeckiego, różnego od średniowiecznego antyjudaizmu religijnego. Wolterianizm uważał do tego stopnia za punkt zwrotny w historii antysemityzmu, że swą czterotomową Histoire de l’antisémitisme przeciął równo na pół właśnie nazwiskiem filozofa z Fernay, nadając trzeciemu tomowi swej książki podtytuł De Voltaire à Wagner34. Wyrażał też zdumienie, że ktoś taki mógł przejść do historii jako piewca tolerancji. O ile jednak rola, jaką Wolter odegrał w historii antysemityzmu, nie może budzić wątpliwości (wystarczy przeczytać hasło „Żyd” – „Juif ” – w jego Dictionnaire philosophique z 1764 roku, by się o tym przekonać), o tyle jego znaczenie dla rasizmu wydaje się nieco przesadzone. W XVIII wieku dominował jednak monogenizm. Miał bowiem lepszą podbudowę zarówno teologiczną, jak i naukową. Wolter zaatakował Buffona w 1767 roku książką Défense de mon oncle, ponawiał też ataki na Maupertuisa, ale mimo całego swego wpływu nie zdołał w tej kwestii przekonać opinii publicznej. O tym również trzeba pamiętać, oceniając rasizm Maupertuisa i Buffona. Zagrodził on drogę rasizmowi o wiele radykalniejszemu, który gdyby przeważył, byłby całkowicie nie do pogodzenia z antykolonializmem i z abolicjonizmem. Pierwsze wzmianki o poligenizmie sięgają XVII wieku. Jego twórcą miał być Izaak de la Peyrère (1594–1676). 33  Kościół katolicki optował za monogenizmem. W 418 roku synod w Kartagenie potępił zaprzeczanie istnieniu Adama jako pierwszego człowieka. W XV wieku papież Pius II (1458–1464) oficjalnie potępił preadamityzm i nazwał herezją. 34  Léon Poliakov, Histoire de l’antisémitisme, t. 3: De Voltaire à Wagner, Paryż 1968. 32 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

73

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, wypada ocenić Maupertuisa i Buffona ostrożnie. Propagowana przez nich forma rasizmu była, toutes proportions gardées, jedną z najmniej szkodliwych w historii.

Animizm i witalizm Wypada teraz przedstawić pokrótce zjawisko, o którym była już wyżej kilkakrotnie mowa, mianowicie XVIII-wieczny witalizm. Była to najbardziej radykalna, konsekwentna i ambitna reakcja na kartezjański mechanicyzm. Witaliści rozwijali swe doktryny niezależnie od preformacjonistów i epigenetyków, choć korzystali niekiedy z  ich wyników. Polemizowali przy tym z  obiema szkołami, jednak ostrze ich krytyki skierowane było przede wszystkim przeciw ortodoksyjnym i  dogmatycznym mechanicystom, pokroju La Mettriego czy d’Holbacha, a więc ludziom nieumiejącym w ogóle dostrzec ograniczeń mechanicystycznego paradygmatu (do czego zarówno preformacjoniści, jak i w jakiejś mierze epigenetycy byli jednak zdolni). Przed witalizmem pojawił się animizm, teoria na swój sposób bardzo nowatorska, ale odwołująca się do pojęć arystotelesowskich i w ogóle obliczona na „uratowanie” z arystotelizmu ile tylko możliwe. Stąd nie spotkała się ze zbyt ciepłym przyjęciem współczesnych, którzy uznali ją za „reakcyjną”. Trzeba dodać, że późniejsza przewaga witalistów polegała nie tyle na jakiejś istotnej wyższości proponowanej teorii, ile raczej na zmianie retorycznej. Witaliści mówili nowocześniejszym językiem. Dlatego trudniej było ich ignorować. Twórcą animizmu był Niemiec Georg-Ernst Stahl (1660–1734), zapamiętany głównie jako chemik, twórca teorii flogistonu. Ale i jego wkład w biologię był istotny. Jedna cecha wyróżniała Stahla na tle innych uczonych początku XVIII wieku. Naprawdę bardzo dobrze zrozumiał wszystkie implikacje teorii Kartezjusza (gdy czyta się preformacjonistów i  epigenetyków, widać, że ich rozumienie kartezjanizmu było cząstkowe i  niepełne; dlatego jedne jego elementy przyjmowali, inne odrzucali, ale nie umieli stworzyć całościowej oceny krytycznej). Podczas gdy inni uczeni rozpatrywali głównie różne aspekty mechanizacji natury, Stahl, bodaj jako pierwszy, zdał sobie sprawę ze znaczenia jej „uśmiercenia”. Jak wspomniano wyżej, przed Kartezjuszem całą naturę, włącznie z minerałami, uważano za ożywioną, po Kartezjuszu natomiast stała się, włącznie z organizmami żywymi, martwa, gdyż zbudowana z  martwej materii. Stahl zadał ważne pytanie: czym była w tej nowej wizji świata śmierć? Skoro natura i tak, od początku do końca, jest martwa, to co właściwie umiera? I co to znaczy umrzeć? Od tego zaś pytania przeszedł do kwestii jeszcze bardziej fundamentalnej: czym jest życie i co to znaczy żyć? Pytania te pozostawały poza horyzontem zainteresowań mechanicystów. Pre-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

74

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

formacjoniści, akceptujący kartezjańską fizjologię z jej celowością stworzenia poszczególnych organów dla spełniania określonych funkcji w doskonale zaprojektowanej maszynie, nie umieli odpowiedzieć, dlaczego ten doskonale zaprojektowany mechanizm miałby kiedyś przestać działać. Z kolei epigenetycy, odrzuciwszy fizjologię Kartezjusza, interesowali się jedynie jego embriologią, a więc powstaniem organizmu. Siłą rzeczy ich zainteresowania lokowały się maksymalnie daleko od jego śmierci. Pierwszym oryginalnym posunięciem Stahla była pełna akceptacja systemu Kartezjusza. Zaakceptował zarówno teleologiczną fizjologię, jak i epigenetyczną embriologię, oczywiście nie bez pewnych modyfikacji. Najważniejsza z tych modyfikacji dotyczyła embriologii. Wszyscy epigenetycy XVIII wieku musieli ją zmieniać tak, by była zgodna z mechaniką Newtona. Było to łatwe, gdyż zasada wzajemnego przyciągania cząstek pozwalała lepiej wyjaśnić epigenezę niż kartezjańska teoria wirów. Ale Stahl nie na darmo był chemikiem, a nadto człowiekiem umiejącym myśleć pod prąd dominujących trendów swej epoki. Miast opiewać przyciąganie cząstek tworzących organizm, stworzył teorię chemiczną, według której naturalne dla cząstek było pozostawać w stanie wolnym i nie wiązać się w żadne związki bardziej złożone. Tworząc organizm w procesie epigenezy, cząstki łączyły się ze sobą wbrew swej naturze, potem zaś dążyły przez cały czas do wyrwania się z tej nienaturalnej sytuacji. Kiedy im się to w końcu udawało, następował rozkład ciała i śmierć organizmu. Ale jaka siła była na tyle potężna, by przeciwstawić się samym prawom natury, zmusić materię do tworzenia nienaturalnych związków, a  następnie utrzymywać je w istnieniu przez kilkadziesiąt lat? Dla Stahla odpowiedź była oczywista. Tą potęgą była dusza. Co więcej, była to dusza raczej arystotelesowska niż kartezjańska. Tak jak u Arystotelesa dusza ta kształtowała materię, nadając jej formę, i to już na poziomie epigenezy, podczas gdy Kartezjusz postulował przecież całkowite rozdzielenie materii i duszy. Z drugiej strony dusza Stahla była, na wzór kartezjański, duszą myślącą i samoświadomą. Stahl wychodził jednak poza arystotelizm i kartezjanizm. Uczynił tu rzecz ważną i osobliwą zarazem. Zdefiniował życie jako coś nienaturalnego, jako coś zasadniczo sprzecznego z mechanicznymi prawami fizyki. Po to, by żywy organizm mógł zaistnieć, prawa te musiały najpierw zostać pokonane przez siłę spoza świata materii. Opis sposobu, w jaki dusza oddziałuje na materię, jest bardzo interesujący. Jest to bowiem dusza inteligentna i obdarzona wolną wolą. Z własnej woli zatem i celowo formuje ona najpierw sobie ciało, a następnie pozwala mu trwać, przeciwstawiając się jego rozkładowi. Stahl spotkał się jednak z krytyką mechanicystów, którzy argumentowali, że jeśli utożsamimy na sposób kartezjański duszę z naszym myśleniem, to nie możemy twierdzić, że to właśnie ona odpowiada za utworzenie embrionu, a następnie wzrost organizmu. Wiemy przecież z autopsji, że nikt nie myśli o tym, jak sam rośnie,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

75

a już na pewno nie kontroluje swą myślą tego procesu, i to od stanu embrionalnego począwszy. Pozornie był to mocny argument, jednak Stahl odrzucił go, tłumacząc, że dusza, owszem, robi to wszystko, ale nieświadomie. Stahl był, obok Leibniza, jednym z pierwszych ludzi, którzy wydzielili w ludzkim myśleniu poziom świadomości i nieświadomości. Mogło to być bardzo doniosłe odkrycie, niestety jednak późniejsi witaliści, przejmując skądinąd bardzo wiele od Stahla, odrzucili właśnie jego koncepcję duszy, a wraz z nią również wszystkie refleksje na temat świadomości i nieświadomości. Decyzja ta była zrozumiała, gdyż to właśnie arystotelesowska wizja duszy kształtującej materię przesądziła o uznaniu teorii Stahla za „reakcyjną” i witaliści musieli się od niej odciąć. Niestety w ten sposób amputowali swej doktrynie jedyny jej element, który mógł przetrwać próbę czasu. Witalistów było wielu, a ich cechą wspólną było to, że odrzuciwszy stahlowską duszę, starali się zastąpić ją „czymś nowocześniejszym”, przy czym owo „coś nowocześniejszego” było na ogół słabo zdefiniowane. Pisali zatem o „zasadzie życiowej” (principe vital), sile życiowej ( force vitale bądź force vive – określenie odziedziczone zresztą jeszcze po Leibnizu i jego dysputach z Newtonem na temat znaczenia pojęcia „siły” w fizyce), a w końcu i o energii życiowej (énergie vitale). Wszystkie one miały to samo zadanie co dusza Stahla: przeciwstawiać się rozkładowi ciała i utrzymywać je przy życiu. Przy tym nie robiły tego w sposób równie przemyślany co dusza. Witaliści starali się, aby wprowadzane przez nich pojęcia były naturalnymi fenomenami przyrody, przeciwstawnymi mechanicznym prawom rozkładu, ale poza tym dającymi się tak samo badać jak zasady mechaniki. Życie przestałoby wówczas być czymś tak dalece niezgodnym z  naturą, jakim czyniła jej nadnaturalna dusza. Witaliści potrafili wręcz kwantyfikować swe siły czy energie życiowe. Tłumaczyli bowiem starość organizmu ich powolnym wyczerpywaniem. W przeciwieństwie do duszy siła czy energia życiowa stała się u witalistów czymś prawie wymiernym, czymś niemal policzalnym. Na tym między innymi polegała ich „nowoczesność”. Kolejną kwestią, która różniła ich od Stahla, była zmiana w podejściu do chemii. Cała teoria chemiczna Stahla została obalona przez Lavoisiera. Tym samym zniknęło wytłumaczenie naturalnego dążenia cząstek do swobodnego istnienia poza związkami złożonymi. Przeciw czemu siły witalne miałyby zatem walczyć? Witaliści nie umieli odpowiedzieć na to pytanie i z  reguły szukali przyczyn rozkładu już nie wewnątrz, lecz na zewnątrz ciała. To przyczyny zewnętrzne powodowały rozkład i  śmierć. Przyczyny te jednak były wciąż mechaniczne i walczące z nimi siły życiowe musiały nadal rządzić się jakąś inną, niemechaniczną, zasadą. Witaliści zainteresowali się wówczas koncepcjami materii myślącej Maupertuisa i  materii organicznej Buffona. Witalista Xavier Bichat (1771–1802) uznał, iż istnieją dwa rodzaje materii:

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

76

zwykła, obdarzona tymi wszystkimi cechami, jakie przypisał im Newton (już nie Kartezjusz!), a więc przede wszystkim cechą ciążenia, oraz materia organiczna, posiadająca te same cechy, a także dodatkowo wrażliwość (sensibilité) i kurczliwość (contractilité). I to właśnie one miały pozwolić materii organicznej przeciwstawić się naturalnej tendencji ciał do rozkładu. Z czasem jednak materia organiczna powoli traciła owe szczególne zdolności, zmieniając się w materię zwykłą. Wówczas organizm umierał. Wszystkie te rozważania techniczne nie są jednak zbyt istotne. Ważne jest wspólne dla Stahla i witalistów ujęcie życia jako czegoś fundamentalnie wrogiego prawom mechaniki, uznanych za śmiercionośne. Sławna jest lapidarna definicja życia, jaką dał Bichat: „Życie to zbiór funkcji, które opierają się śmierci” (La vie est l’ensemble des fonctions qui résistent à la mort)35. Świat filozofii greckiej był światem harmonijnym. Fizyka zgadzała się w nim doskonale z  metafizyką. Wszystko, wliczając człowieka, miało w  nim swe określone, właściwe miejsce. Pojawienie się w XVIII wieku animizmu i witalizmu, traktujących życie jako coś nienaturalnego, niemającego swego miejsca w świecie i wrogiego światu, miało doniosłe konsekwencje filozoficzne. Pokazuje ono skalę pęknięcia, jakie dokonało się w owej pierwotnej harmonii za sprawą Kartezjusza. Paradygmat mechanicystyczny zapanował w  nauce, a zwłaszcza w fizyce, ale zwykli ludzie odrzucili go z gniewem i uznali za wrogi życiu (nikt nigdy nie powiedziałby nic takiego o arystotelizmie) i człowiekowi (faktycznie trudno o coś bardziej antyhumanistycznego niż na przykład Człowiek-maszyna La Mettriego). Wielkim tytułem do chwały witalistów był fakt, że próbowali walczyć z paradygmatem mechanicystycznym na gruncie naukowym i racjonalnym. Niestety próba ta nie mogła się powieść. Teorie witalistyczne zostały obalone w XIX wieku przez Claude’a Bernarda. Problem w tym, że moralne oburzenie i gniew, obudzone przez mechanicyzm, bynajmniej przez to nie znikły. Przeciwnie, nasiliły się. Jęły się teraz tylko wyrażać w dyskursie pozanaukowym. Witaliści niechcący stworzyli zestaw pojęć, takich jak „siła” czy „energia życiowa”, które przejęli od nich najpierw XIX-wieczni romantycy, a następnie wszelkiego rodzaju mistycy i ezoterycy. Ich bunt przeciw mechanicyzmowi był już całkowicie antynaukowy, antyracjonalny i, może przede wszystkim, antyoświeceniowy. Przekształcone przez taką antyoświeceniową mistykę idee animistyczne i witalistyczne odnalazły w XX wieku drogę do antropologii nazistowskiej. Kiedy na przykład Rosenberg krytykował XIX-wiecznych pozytywistów, „[...] którzy pozbawili krew

Zob. Xavier Bichat, Recherches physiologiques sur la vie et la mort, Genewa–Paryż–Bruksela 1962, s. 43; cyt. za: André Pichot, Histoire de la notion de vie, op. cit., s. 526 (przekład fragmentu – K.P.). 35 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



77

duszy, a usiłując ją określić, przekształcili ją w zwykłą definicję chemiczną”36, mylił się wprawdzie co do adresata swej skargi – to nie pozytywiści pozbawili krew duszy, zrobił to Harvey w  momencie, gdy zlikwidował pojęcie pneumy – wyrażał jednak zasadniczo tę samą myśl, którą kiedyś głosił Stahl. Nie oznacza to oczywiście, że należy witalistów oskarżać o zbrodnie nazizmu. Ważniejsze jest, by uświadomić sobie, że pęknięcie owej arystotelesowskiej harmonii było jednym z najważniejszych źródeł kryzysu całej kultury europejskiej. Pęknięcie to poszło po kilku równoległych liniach: nauki ścisłe – nauki humanistyczne, nauka – filozofia, nauka – religia, a przede wszystkim, nauka – metafizyka. Ani Kościołowi, ani świeckim filozofom, ani nawet najbardziej dalekowzrocznym naukowcom jak Leibniz czy Stahl nie udało się nadbudować nad mechaniką klasyczną metafizyki, która równie harmonijnie zgadzałaby się z nową nauką, jak metafizyka Arystotelesa zgadzała się z jego fizyką, a jednocześnie była do zaakceptowania przez zwykłych ludzi. Toteż gniew tych zwykłych ludzi nie dał na siebie długo czekać, a raz przebudzony zniszczył to wszystko, o co zabiegali ludzie oświecenia. Uświadomienie sobie tego faktu jest tym ważniejsze, że kryzys, który zaczął się w XVIII wieku, trwa do dziś, pęknięcie nie zostało bynajmniej zasklepione. Choć po zastąpieniu mechaniki klasycznej przez mechanikę kwantową na początku XX wieku dawny paradygmat mechanicystyczny załamał się, to podobnie jak w oświeceniu, także i współcześnie nad nową fizyką nie nadbudowano nowej metafizyki. Co gorsza, XX-wieczni filozofowie, poza może jednym Whiteheadem, nie podejmowali nawet takich prób. Nie wróży to zbyt dobrze przyszłości naszej cywilizacji.

Mit aryjski Ostatnim zagadnieniem, jakie trzeba omówić w tym rozdziale, jest pojawienie się pod koniec XVIII wieku mitu aryjskiego. Jego specyfika tkwi w tym, że przyszedł on do istniejących teorii ras z zewnątrz. Wszystkie dotychczasowe badania nad rasami były dziełem biologii i antropologii. Mit aryjski pojawił się natomiast na gruncie językoznawstwa porównawczego i dopiero stamtąd jął przenikać do nauk przyrodniczych. W 1788 roku Anglik William Jones powrócił z Indii do ojczyzny i opublikował w niej pracę Asiatic Researches. Jones był wielkim poliglotą. Znał kilkanaście języków. Bez trudu nauczył się sanskrytu, przy czym stwierdził Zob. Alfred Rosenberg, Mit XX wieku; cyt. za: Rosa Sala Rose, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu, przeł. Zuzanna Jakubowska, Agnieszka Rurarz, Warszawa 2006, s. 124 (hasło: krew). 36 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

78

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

niezwykłe podobieństwa między nim a greką i łaciną, faktycznie dokonując w ten sposób odkrycia rodziny języków indoeuropejskich. W Europie zrobił sensację, głównie z  dwóch powodów. Po pierwsze, naturalną konsekwencją jego odkrycia było uznanie, że Europejczycy wywodzą się z Indii. To zaś pośrednio podważało biblijny opis stworzenia człowieka. Po drugie, z  czasem okazało się, że o ile greka i łacina wywodzą się z sanskrytu, to hebrajski już nie. A zatem Europejczycy i Żydzi nie są spokrewnieni. Od tej konstatacji był już tylko jeden krok w kierunku uznania, że stanowią oni dwie różne rasy. Samo określenie „Aryjczyk” wprowadził do języka niemieckiego Friedrich Schlegel w 1819 roku z uwagi na podobieństwo rdzenia ari do niemieckiego słowa ehre oznaczającego „honor”. Rdzeń ari występuje w greckim słowie arioi, jakim Herodot określał Medów i Persów. Owo zaś arioi wywodzi się z sanskryckiego arya, nazwy, jaką starożytni Hindusi sami określali siebie i która zachowała się w Wedach. Dzisiaj przypuszcza się zresztą, że słowo to pierwotnie oznaczało „obcego” i że Ariowie wcale nie byli rdzennymi mieszkańcami doliny Indusu. Według współczesnych koncepcji mieliby wywodzić się z rejonu Kaukazu i przybyć do Indii około 2 tysięcy lat przed Chrystusem. Dla tamtejszych autochtonów byli naturalnie obcymi – arya, z czasem jednak przejęli to imię jako własne. Wszystko to są jednak spekulacje, gdyż tak naprawdę bardzo niewiele wiemy o Ariach. Nie znali oni pisma i nie zachowały się po nich żadne dokumenty, poza Wedami, których tekst przekazywali sobie z ust do ust przez całe pokolenia, aż w końcu wiele wieków później, w całkiem innej epoce, został on utrwalony na piśmie. Prawdziwe losy historycznych Ariów nie mają zresztą dla historii rasizmu żadnego znaczenia. W XIX wieku określenie „Aryjczyk” było konstruktem czysto teoretycznym i synonimem „Indo-Europejczyka” (termin ukuty przez Anglika Thomasa Younga, jeszcze przed Schlegelem, bo w 1816 roku) oraz „Indo-Germanina” (termin ukuty przez Niemca Juliusa von Klaprotha w 1823 roku). Z czasem zaczęto zresztą pomijać przedrostek „Indo” i  mówić o samych tylko „Germanach”. W ten sposób „Aryjczyk”, hipotetyczny potomek Ariów, stał się zwykłym Niemcem. Mit aryjski połączył się tu z narastającym od końca średniowiecza przekonaniem o wyższości Germanów nad innymi Europejczykami. Podział Europejczyków na dwie rasy, aryjską i semicką, świadczy o tym, że skończyła się już epoka arystotelizmu i  pojawiły nowe formy podziałów rasowych wprowadzające wewnętrzne rozróżnienia wśród samych białych. Bezpośrednie tego konsekwencje dla XX-wiecznej historii Europy są doskonale znane i nie ma potrzeby się tu nad nimi rozwodzić. Istnieje jednak pewien aspekt tej historii, który, z jakichś powodów, na ogół jest pomijany przez historyków. Sam Léon Poliakov, autor bodaj najlepszej istniejącej monografii

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Kryz ys mechanicystyczny



79

o micie aryjskim37, nie poświęcił mu zbytniej uwagi. Chodzi tu o nihilistyczny pierwiastek mitu. Wśród jego krzewicieli w XIX wieku znaleźli się uczeni indolodzy i sanskrytyści, o dużej erudycji. Byli oni zainteresowani zaszczepieniem w Europie nie tylko wiary w aryjskość Germanów, lecz także pewnych podstawowych elementów hinduskiej kultury. Otóż myśl hinduską cechuje jej wybitnie negatywny charakter (w sensie obiektywnym, bez sądów wartościujących). Jak pisze profesor Hajime Nakamura: Przyglądając się strukturze języka, nie możemy powstrzymać zdumienia, dlaczego Hindusi tak upodobali sobie rzeczownik w połączeniu z jego negacją. Na przykład zamiast rozróżniać „zwycięstwo” i „porażkę” lub „zwycięstwo” i „remis”, Hindusi mówią o „zwycięstwie” i  „nie-zwycięstwie” ( jayājayau), mówią o „nie-jednym” (aneka) zamiast o „wielu” lub „żadnym”. Słowo zespolone z negacją służy do wyrażania znaczenia nie tylko negatywnego, ale również pozytywnego. W hinduskim umyśle „nie-bezczynność” (apramāda), „nie-żal” (avera), „nie-krzywdzenie” (ahimsā) itd. przemawiają jako pozytywniejsze wartości etyczne niż „wysiłek”, „tolerancja”, „pokój” itp. Dla Hindusów, w  przeciwieństwie do Europejczyków, większą moc przekonywania ma cnota wyrażona przez zaprzeczenie38.

Nic na świecie nie mogło być równie odległe od europejskiego sposobu postrzegania świata. Jeśli bowiem rację miał Whitehead i  cała filozofia zachodnia stanowi faktycznie jedynie garść przypisów do Platona, to filozofię hinduską należy uznać za wybitnie antyplatońską. Obie kultury inaczej definiują absolut: Myśląc „negatywnie” i wyrażając wszystko w negatywnej formie, Hindusi dążą do Nieskończonego lub Negatywnego, skupiając się w  swych rozważaniach filozoficznych na problemie nieskończoności. Absolut pojmowany jest przez nich jako Nieskończony i Negatywny. [...] Według Jadźńjawalkja (Yājñavalkya), wielkiego filozofa Upaniszad, najwyższą zasadą wszechświata jest to, co pozbawione jest wszelkich cech39.

Inaczej absolut u Greków. Dla Parmenidesa i Ksenofanesa był on doskonałą kulą, dla Pitagorejczyków – liczbą, dla Platona – ideą (przy czym grecka ίδέα była tożsama z  formą), której przysługiwał realny byt. Ową pozytywną metafizykę odziedziczyło po Grekach chrześcijaństwo, w którym absolut utożsamiony został z osobowym Bogiem. Nie-byt natomiast, którym w tradycji greckiej zajmowali się początkowo jedynie eleaci, został z czasem utożsaPatrz: Léon Poliakov, Le mythe aryen..., op. cit. Zob. Hajime Nakamura, Systemy myślenia ludów Wschodu: Indie–Chiny–Tybet –Japonia, przeł. Maciej Kanert, Kraków 2005, s. 62. 39  Zob. ibid., s. 63–64. 37  38 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

80

miony przez neoplatoników z materią, uznaną za mniej realną niż świat idei. Wszystkie te przekonania złożyły się na jasną i optymistyczną wizję świata, w którym obiektywnie istnieją ontologiczne dobro i piękno, będące emanacją doskonałego i kochającego Boga. Według św. Augustyna zło natomiast było jedynie brakiem (privatio), niedostatkiem dobra i nie miało samo ontologicznego bytu, podobnie jak ciemność jest jedynie brakiem światła. Zło było zatem właśnie nie-bytem. W religiach, jakie narodziły się w Indiach, hinduizmie i buddyzmie, na odwrót: zło istnieje realnie, przy czym jest to nie tyle zło pojmowane na sposób metafizyczny, co po prostu cierpienie immanentnie wpisane w strukturę świata. Dobro natomiast ontologicznie nie istnieje, jest iluzją. Jedynym dobrem, jakie możemy się starać osiągnąć, jest brak cierpienia, czyli brak zła. Dlatego obietnice metafizyczne religii zachodnich i  wschodnich są różne. Judaizm i  chrześcijaństwo obiecują zbawienie i  osiągnięcie pełni bytu, hinduizm i buddyzm obiecują wyzwolenie z cielesnego bytu (buddyści posługują się tu metaforą zdmuchnięcia płomyka świecy) i osiągnięcie stanu doskonałej pustki. Raimundo Panikkar przedstawił ową opozycję dla chrześcijaństwa i buddyzmu na następującym schemacie: Buddyzm



Chrześcijaństwo

Nirwana – (zdmuchnięcie)

Soteria (zbawienie)

Śunjata – (pustka)

Pleroma (pełnia)40

W tradycji chrześcijańskiej istnieje nurt teologii apofatycznej (negatywnej), biorący swój początek od pism Pseudo-Dionizego. Kontemplując niewysłowioność i niewyobrażalność Boga doszedł on do wniosku, że o Bogu nie można powiedzieć nic pozytywnego, gdyż oznaczałoby to przypisanie mu jakiejś cechy: na przykład Bóg jest, Bóg jest miłością, Bóg jest dobry itd. – wszystko to są stwierdzenia błędne, gdyż starające się definiować niedefiniowalne. W istocie o Bogu można powiedzieć cokolwiek jedynie na sposób negatywny (Bóg nie jest taki to a taki). Przy czym, prawdę powiedziawszy, nawet i takie negatywne stwierdzenia są nazbyt określające, sugestia, że Bóg czymś nie jest, też jest już formą definicji. Jedynym sposobem, w jaki teologia apofatyczna starała się ów problem rozwiązać, było w końcu uczynienie z Boga doskonałego nie-bytu, nicości, o której nic nie można powiedzieć, a jedynie ją kontemplować. Pseudo-Dionizy i inni neoplatonicy późnego antyku i wczesnego średniowiecza prawdopodobnie mieli styczność z myślą hinduską Zob. Raimundo Panikkar, Religie świata w  dialogu, przeł. Józef Marzęcki, Warszawa 1986. 40 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

81

i buddyjską, choć trudno dziś ustalić, w jaki dokładnie sposób przenikała ona wówczas do świata śródziemnomorskiego. Teologia apofatyczna, choć stanowi ciekawy rozdział w  historii zachodniej myśli religijnej, nigdy nie zajęła dominującej pozycji w  nauczaniu Kościoła. Oprócz niej w  epoce późnego antyku i  wczesnego średniowiecza pojawiły się jeszcze herezje gnostyckie, pogańskie i  wczesnochrześcijańskie, które postrzegały świat w  podobny do hinduskiego sposób: pesymistyczny i negatywny. Herezje te zostały później wytępione przez inkwizycję, by następnie wegetować na obrzeżach głównego nurtu kultury. W całej tradycji cywilizacji zachodniej jedynie teologia apofatyczna i herezje gnostyckie mogły przyszykować choć w niewielkim stopniu grunt dla recepcji myśli hinduskiej. W epoce nowożytnej pamięć o nich była jednak słaba, a to oznaczało, że większość XVIII-wiecznych i XIX-wiecznych wykształconych Europejczyków była na spotkanie z hinduską kulturą intelektualnie i moralnie zupełnie nieprzygotowana. Z czasem niektórzy z nich przyjęli negatywną wizję świata i połączyli ją ze znanym im gnostycyzmem, przede wszystkim zaś z  marcjonizmem. Herezję tę, autorstwa Marcjona z  Synopy (około 100–około 165 n.e.), cechowała bardzo specyficzna forma antyjudaizmu. Marcjoniści wierzyli, że żydowski Jahwe nie był tożsamy z  Bogiem chrześcijan, że przeciwnie: był pogańskim bóstwem, które Żydzi w swej pysze i bezczelności ośmielili się podstawić pod prawdziwego Boga. Była to zatem jedna wielka impostacja. Marcjoniści konsekwentnie odrzucali Stary Testament, jedynie Nowy uznając za prawdziwie objawiony. Marcjon został ekskomunikowany przez Kościół, a jego sekta była prześladowana. Przestała istnieć w  V wieku, jednak duch Marcjona od tego czasu unosił się nad wszelkimi formami antyjudaizmu w chrześcijaństwie. Obecnie zwolennicy podziału Europejczyków na rasy aryjską i semicką przywrócili herezję do życia w zmienionych warunkach. XVIII-wiecznymi prekursorami mitu byli Wolter i Kant. Antysemita Wolter dowodził, że nauka i kultura zostały przeniesione do starożytnego Egiptu z Indii i tak poznali je Mojżesz i jego prymitywny naród. Kant z kolei wywodził etymologicznie „Abrahama” od „Bramy”, chcąc dowieść jego hinduskiego pochodzenia. Po ogłoszeniu pracy Jonesa uczeń Kanta, Fichte, jął snuć przypuszczenia, że Chrystus nie był Żydem, lecz Aryjczykiem. Teza ta szybko zyskała popularność. Wkrótce negatywna metafizyka hinduska utorowała sobie drogę do filozofii zachodniej. Schopenhauer stwierdził, niczym rasowy buddysta, że fundamentalną zasadą świata jest zło, dobro ma wobec niego charakter wtórny, a celem człowieka winno być zanegowanie woli życia. Po czym uznał, że Biblia ma indyjski rodowód, oryginalna nauka chrześcijańska ma negatywny charakter, ale została wypaczona przez Żydów. Jeszcze dobitniej tę tezę powtórzył Wagner:

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

82

Chrześcijaństwo w swojej formie czystej, pierwotnej, to oderwane ogniwo buddyzmu rozwijające się w Europie w następstwie podbojów Aleksandra Wielkiego. Również ono głosi konieczność samozaprzeczenia się woli i  również ono z upragnieniem oczekuje końca świata, tzn. unicestwienia wszelkiego bytu. Na nieszczęście zmieszało się z judaizmem, religią materialistycznego optymizmu, która głosi zabieganie o przyjemności zmysłowe i racjonalną, egoistyczną eksploatację wszechświata. W zetknięciu z nią chrystianizm zmienił się często wręcz nie do poznania41.

Zwolennicy mitu aryjskiego oskarżali zatem Żydów o optymizm. Warto zapamiętać ten zarzut. XIX-wieczna indomania była potężnym nośnikiem nihilizmu, przede wszystkim filozoficznego, następnie zaś etycznego. Religie hinduskie, odwracające się od świata i  od życia, stworzyły jednak systemy etyczne pozwalające ludziom egzystować w życiu społecznym. Moralność hinduska, w obu wielkich religiach, oparta jest na wierze w reinkarnację dusz. Hindus wierzy, że jakość jego przyszłej reinkarnacji zależy od jakości życia wiedzionego na Ziemi. Uczynione za życia zło zostanie nie tylko ukarane gorszą inkarnacją w życiu przyszłym, lecz także oddali człowieka od jego celu ostatecznego, jakim jest wyzwolenie się z łańcucha inkarnacji i osiągnięcie pustki. Zatem nawet jeśli Boga nie ma (jak uważa wielu buddystów), to i tak nie wszystko wolno. Zło jest wciąż bowiem sankcjonowane. I właśnie tego absolutnie kluczowego elementu kultury hinduskiej XIX-wieczni Europejczycy nie przejęli w ogóle! Właśnie ów brak zdecydował o tym, że myśl ta, przyswojona Europie w sposób powierzchowny i wybiórczy, zatruła umysły i okazała się siłą destrukcyjną. Niesiony przez nią nihilizm uderzył w  metafizykę i w  etykę chrześcijańską. Połączył się przy tym z  heretyckim antyjudaizmem. Równolegle zrodzony przez lingwistykę mit aryjski przeniknął do biologii, dzieląc Europejczyków na rasy aryjską i semicką. Połączył się wówczas z rasizmem. Wówczas miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii idei tej epoki. Na gruncie biologii pogardzające światem nihilistyczna filozofia i  metafizyka spotkały się z  ideą degeneracji gatunków Buffona oraz z tradycją witalizmu. Synteza między metafizycznym nihilizmem a biologicznym witalizmem może wydawać się karkołomna, ale trzeba pamiętać, że witalizm, szczególnie w swej pierwotnej formie, uznawał życie za coś sprzecznego z naturą. I Buffon, i witaliści za najważniejszą zasadę rządzącą światem uznali degenerację i rozkład. Z kolei zarówno witalizm, jak i nihilizm odrzucał świat, pierwszy w imię życia, drugi w imię pustki. Okazało się to wystarczającą płaszczyzną porozumienia. Wszystkie te idee łączyła niezdrowa fascynacja rozkładem i śmiercią. Nadto swego rodzaju łącznikiem Zob. Fragment listu Wagnera do Liszta; cyt. za: Ireneusz Kania, Ścieżka nocy, Kraków 2001, s. 281. 41 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Kryz ys mechanicystyczny

83

między nimi był dekadentyzm Rousseau. Razem utworzyły spójny i kompletny światopogląd, godny człowieka XIX wieku. Definicja życia jako zjawiska nienaturalnego oraz buffonowskie przekonanie o degeneracji gatunków i ras były w nim ontologią, wywiedzione z Indii: nihilizm, wrogość wobec życia i pragnienie nicości – metafizyką, a rousseauwski dekadentyzm i nienawiść do cywilizacji zachodniej – polityką. W ten sposób Europa zakochała się w śmierci.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział III

Lamarck

Życie i twórczość Z kilku przyczyn mało wiemy o  życiu Lamarcka. Należał on do tak zwanego zapomnianego pokolenia w historii francuskiego życia intelektualnego. Z trudnych do zgłębienia powodów historia idei we Francji kończy się około roku 1778 wraz ze śmiercią Woltera i Rousseau, by rozpocząć się ponownie dopiero w  epoce romantyzmu, po Napoleonie. Pokolenie myślicieli aktywne w epoce rewolucji i cesarstwa, poza nielicznymi wyjątkami, jak Chateaubriand, Constant, Mme de Staël czy Condorcet, zostało zapomniane. Nazwiska: Volney, Destutt de Tracy, Cabanis, Daunou czy Laromiguière niewiele dziś mówią nawet dobrze wykształconym Francuzom. O skali wyparcia tych postaci z pamięci zbiorowej narodu może świadczyć fakt, że przez długi czas najlepszymi poświęconymi im i ich szkole monografiami były prace autorstwa Włocha1. Dopiero nie tak dawno podjęto we Francji wysiłek przypomnienia pokolenia tak zwanych Ideologów, w  czym największa zasługa Georges’a Gusdorfa, który poświęcił mu ósmy tom swego cyklu Les Sciences humaines et la Pensée occidentale2. Nikłe pragnienie zapoznania się z dziełami tej generacji pisarzy i  uczonych może wydawać się dziwne, jeśli pamiętać, że jej działalność przypadła na jeden z  najważniejszych momentów w  historii Francji – okres rewolucji i  wojen napoleońskich. Epokę tę opisywano setki razy, a mimo to ludzie, którzy nadawali wówczas ton życiu intelektualnemu, 1  Patrz: Sergio Moravia, Il tramato dell’Illuminismo, filosofia e politica nella società francese (1770–1810), Bari–Laterza 1968; Sergio Moravia, La scienza dell’uomo nel Settecento, Bari–Laterza 1970; Sergio Moravia, Il Pensiero degli Idéologues Scienza e filosofia in Francia (1780–1815), Firenze 1974. 2  Patrz: Georges Gusdorf, Les Sciences humaines et la Pensée occidentale, t. 8: La Conscience révolutionnaire. Les Idéologues, Paryż 1978.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

86

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

pozostają nieznani. Dlaczego tak się stało? Nie miejsce tu na długie rozważania. Można jednak zasugerować dwie próby odpowiedzi. Po pierwsze, pokolenie to, jak mało które, dało się „przerosnąć” swojej epoce. Jego bezpośredni poprzednicy, filozofowie oświecenia, Wolter, Rousseau, Diderot etc., dominowali nad wydarzeniami swoich czasów, „Ideolodzy” zaś za współczesnymi im wydarzeniami nie nadążali. Ogarnięci zawieruchą najpierw rewolucyjną, a później wojenną sprawiają wrażenie zagubionych i przez to może mało dziś atrakcyjnych dla historyków, wolących koncentrować się na przebiegu dziejów niż na przemyśleniach ludzi, którzy nie umieli się odnaleźć wśród tych zmian społeczno-politycznych. Po drugie, do tego pokolenia przylgnęła właśnie nazwa „Ideolodzy”, od początku pejoratywna. Termin „ideologia” (idéologie) zaproponował Destutt de Tracy, by dzięki niemu określić, czym właściwie szkoła, którą współtworzy, się zajmuje. Słowo miało oryginalnie oznaczać „naukę o ideach” (science des idées). Jego autor tłumaczył, że grecka etymologia słowa „idea” odsyła do percepcji wzrokowej, a  więc zmysłowej. Tym samym w słowie „ideologia” zawarty był postulat nauki indukcjonistycznej. Neologizm „ideolog” ukuł natomiast Napoleon, nadając mu owo zabarwienie pejoratywne, które przetrwało do dziś. Dla cesarza słowo to oznaczało teoretyka pozbawionego zmysłu praktycznego. Napoleon, który skądinąd uczonych szanował, nie mógł bowiem znieść ich krytycznego stosunku do swojej polityki. Sami „Ideolodzy” nie nazywali siebie ideologami, lecz ideologistami (idéologistes). Termin ten jednak zupełnie się nie przyjął. W ten sposób Lamarck przeszedł do historii jako czczy ideolog (nie do końca zasłużenie, gdyż w ramach szkoły był outsiderem), co mogło działać zniechęcająco na historyków nauki, którzy chcieliby się nim zajmować. Nie jest to jednak najważniejsza przyczyna, dla której mało o nim wiemy. Istotniejszy jest fakt, że uczony był za życia niedoceniany i miał wielu wrogów. Być może jego teoria ewolucji była zbyt rewolucyjna i nazbyt wyprzedziła swój czas, by zostać zaakceptowana przez współczesnych. A może Lamarck po prostu nie umiał swych idei promować tak dobrze, jak pięćdziesiąt lat później zrobił to Darwin? Dość powiedzieć, że te idee się nie przebiły, a po śmierci uczonego jego przeciwnik Cuvier zrobił, co było w jego mocy, by teorię ewolucji Lamar­ cka ośmieszyć i skazać na zapomnienie. Na pewien czas zdołał odnieść sukces. Warto przy tym zwrócić uwagę na jedno: Lamarck umarł w nędzy 18 grudnia 1829 roku i ponoć zostawił po sobie wiele notatek oraz niepublikowanych manuskryptów. Siedem miesięcy później spuścizna ta uległa zniszczeniu w trakcie rewolucji lipcowej, podobnie zresztą jak jego grób na Cmentarzu Montparnasse. Kiedy zatem historycy i biolodzy zorientowali się w końcu, że warto się bliżej przyjrzeć Lamarckowi, okazało się, że poza tym, co opublikował za życia, żadnych jego pism nie ma, doczesne szczątki uczonego zniknęły, rodzina rozproszyła się po świecie, a po większości jego dzieci wszelki słuch zaginął.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

87

Co zatem o nim wiemy3? Jean-Baptiste-Pierre-Antoine de Monet, kawaler de La Marck (zwany Lamarck) urodził się w 1744, a zmarł w 1829 roku. Pochodził z rodziny arystokratycznej, ale zubożałej. Pierwsze nauki pobierał w kolegium jezuickim w Amiens (rodzina początkowo chciała, by został księdzem). Następnie rozpoczął karierę wojskową. Brał udział w wojnie siedmioletniej, a w bitwie pod Willinghausen (14–15 lipca 1761 roku) odznaczył się odwagą i zasłużył na szarżę oficerską. W 1768 roku opuścił armię w randze podporucznika grenadierów. Wyjechał do Paryża i przez następne dziesięć lat żył tam ze skromnej renty odziedziczonej po ojcu, jednocześnie studiując różne dziedziny wiedzy przyrodniczej, od medycyny i botaniki po meteorologię. Ta ostatnia miała na długo stać się jego wielką pasją, co zrodziło dwojakie konsekwencje. Z jednej strony annały meteorologiczne, które później zaczął wydawać, należały do najbardziej popularnych prac opublikowanych przezeń za życia i jedynych, które przyniosły mu wymierny dochód. Z drugiej zaś jego wyobrażenia meteorologiczne były całkowicie błędne i  nawet przez współczesnych mu uczonych zostały uznane za szarlatanerię. To też przyczyniło się do jego złej sławy i szybkiego zapomnienia po śmierci4. Na szczęście równolegle La3  Istnieje kilka biografii Lamarcka, przede wszystkim: Marcel Landrieu, Lamarck, le fondateur du transformisme, sa vie, son oeuvre, Paryż 1909 (pierwsza i przez długi czas jedyna), następnie mędzy innymi: Yves Delage, Lamarck, sa vie, son oeuvre, Paryż 1984. Interesujący przyczynek stanowi również krótka praca Francka Bourdiera i Michela Orliaca: Esquisse d’une chronologie de la vie de Lamarck, Paryż 1971. Wszystkie borykają się jednak z tym samym problemem, to znaczy z niewielką liczbą materiałów źródłowych. Istnieje za to nieporównanie więcej monografii poświęconych dziełu Lamarcka, analizowanemu najczęściej w relacji do dzieła Darwina. Wymienić należy krótką pracę Charles’a Frédérica Martinsa: Un naturaliste philosophe Lamarck, sa vie, ses oeuvres, Paryż 1873. Po polsku dostępny jest przekład pracy rosyjskiego badacza Włodzimierza Komarowa: Lamarck, Warszawa 1959, która miała w naszym kraju kilka wydań, oraz niewielka książeczka Andrzeja Grębeckiego: Jan Lamarck. Pierwszy twórca teorii ewolucji, Warszawa 1956. Prawdopodobnie najwybitniejszym żyjącym znawcą historii Lamarcka i lamarkizmu jest obecnie Włoch Pietro Corsi, autor wielu prac poświęconych uczonemu, w tym fundamentalnej monografii, wydanej najpierw we Włoszech (Oltre il mito. Lamarck e le scienze naturali del suo tempo, Bolonia 1983), a następnie przetłumaczonej na angielski i francuski (Lamarck. Genèse et enjeux du transformisme 1770–1830, Paryż 2001). 4  Wielu wybitnych uczonych zajmowało się w życiu badaniami, które dziś uchodzą za niepoważne. Newton był zapalonym alchemikiem, a Harvey eksperymentował z zastosowaniem magnetyzmu w terapii medycznej. Podobnie Lamarck zajmował się meteorologią. Różnica między nimi jest taka, że Newtonowi i Harveyowi zapamiętano ich odkrycia mechaniki klasycznej i krwioobiegu, a zapomniano inne, bardziej kompromitujące prace. W przypadku Lamarcka było odwrotnie: długo zwracano uwagę

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

88

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

marck zaczął się specjalizować w botanice. W 1779 roku wydał Flore françoise (Florę francuską) w trzech tomach, które zwróciły uwagę Buffona. Sławny naturalis­ta postanowił zaopiekować się obiecującym młodym przyrodnikiem i uczynił go preceptorem swego syna. W 1781 roku nauczyciel i wychowanek udali się w podróż po Europie. Przy tej okazji Lamarck poznał wielu spośród najsławniejszych uczonych Starego Kontynentu. Po powrocie został mianowany członkiem zwyczajnym Akademii Nauk i zaczął redagować Encyklopedię Metodyczną, samemu pisząc do niej artykuły poświęcone botanice. Do 1789 roku wydał trzy tomy (doprowadził przedsięwzięcie do litery „P”). 16 kwietnia 1788 roku umarł Buffon. Lamarck, który do tej pory pozostawał w cieniu swego mistrza i czuł się przez niego wykorzystywany, miał nadzieję, że teraz będzie mógł wreszcie zająć miejsce odpowiedniejsze dla jego talentów. Niestety mylił się. Za życia Buffon zmonopolizował francuską historię naturalną, a jego koncepcje dominowały w środowisku naturalistów. Rozbudził też zainteresowanie historią naturalną we wszystkich klasach społecznych, acz zainteresowanie to miało charakter mody. Arystokraci pragnęli mieć własne kolekcje skamielin, tak jak mieli własne biblioteki. Jakkolwiek zjawisko to było powierzchowne, wzmacniało pozycję Buffona. Uczeni o poglądach odmiennych od jego sądów mieli trudności z promowaniem swych idei. Buffon zwalczał taksonomię Linneusza. Kiedy na Uniwersytecie w Montpellier zgromadziła się grupa botanistów i naturalistów francuskich zainspirowanych pracami szwedzkiego przyrodnika, a w Paryżu powstało towarzystwo linneuszowe (société linéenne), inicjatywy te spotkały się z chłodnym przyjęciem, by nie rzec otwartą wrogością Akademii Nauk. Konflikt był częścią szerszego sporu. Jak podkreśla Georges Gusdorf, pokolenie „Ideologów” przykładało olbrzymią wagę do drobiazgowej analizy zebranych danych, ich porządkowania i klasyfikacji, było zaś przeciwne wszelkim ujęciom syntetycznym. Synteza – pisał historyk Pierre Daunou – jest despotyzmem nauczania; panuje nad tymi, których kształci, a błąd jest zawsze tuż obok niej, tak jak i obok wszelkich tyranii. Analiza, przeciwnie, nie wymagając żadnej uległości poza uwagą, bez przerwy prowadzi ludzki umysł do najbardziej czynnego wykorzystania jego zdolności5.

Inspiracją dla „Ideologów” były koncepcje Condillaca, który pojmował różne nauki jako języki i postulował, aby jako takie je analizować. W dziedzina jego bezwartościowe annały meteorologiczne, nie chcąc docenić epokowego dzieła o ewolucji. 5  Patrz: Pierre Daunou, Essai sur la Constitution, Paryż 1793; cyt. za: Georges Gusdorf, La Conscience révolutionnaire…, op. cit., s. 379 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



89

nie chemii wiernym uczniem Condillaca był Lavoisier, który dokonał reformy nomenklatury chemicznej, oczyszczając ją z pozostałości alchemicznych. Młode pokolenie uczonych było zafascynowane taksonomią Linneusza, filozofią Condillaca, nomenklaturą chemiczną Lavoisiera czy krystalografią geometryczną Haüy’ego i czuło się przytłoczone przez szkołę Buffona, którego Histoire naturelle lekceważyło, uznając ją właśnie za syntetyczną, a dokładniej: uważając ją za literaturę pełną spekulacji teoretycznych i filozoficznych kosmogonii, ale niemającą nic wspólnego z prawdziwą nauką. Dlatego ludzie ci przyjęli śmierć Buffona ze źle skrywaną satysfakcją. Naturaliści nareszcie stracili swego przywódcę – pisał z radością dziewiętnastoletni Georges Cuvier. – Tym razem hrabia Buffon umarł i został pogrzebany […]. Dzieło Buffona zawiera wiele rzeczy o ogólnej historii naturalnej, ale moim zdaniem właśnie w  tej części jest najmniej udane. Jego największą zaletą jest styl i przyjemna forma, w jakiej potrafi przedstawić najdrobniejsze rzeczy. W artykułach ogólnych autor zbyt ulega swej wyobraźni i zamiast badać swój przedmiot z zimną krwią filozofa, buduje hipotezę za hipotezą, a ostatecznie nie prowadzą one nigdzie ani jego, ani czytelnika6.

Cuvier (1769–1832) miał się później stać największym wrogiem Lamarcka i walnie przyczynić do dyskredytacji jego teorii (syntetycznej, spekulacyjnej i filozoficznej, zatem zupełnie nietrafiającej w gusta swoich czasów). Przy tym wszystkim śmierć Buffona nie musiałaby w sposób konieczny oznaczać natychmiastowego końca pewnej epoki. Szeroka publiczność była przyzwyczajona do takiego sposobu myślenia o przyrodzie, jaki reprezentował uczony (kiedy w 1798 roku rozpoczęto publikację dzieł wszystkich Buffona, rozeszły się one o wiele lepiej niż którekolwiek prace nowych przyrodników). Zmianę pokoleniową przyspieszył jednak wybuch rewolucji w  1789 roku. Większość naturalistów związanych z Ogrodem Botanicznym była nie tylko szlachcicami, lecz także często dworakami związanymi politycznie z monarchią. Ludzie ci musieli teraz uciekać z Francji, a życie tych, którzy pozostali, było zagrożone. Rozproszenie się uczniów Buffona pozwoliło zwolennikom nowych idei łatwiej zająć zwolnione miejsce. Nie znaczy to, oczywiście, że rewolucjoniści sprzyjali naukowym nowinkom. W ogóle trudno jest ocenić stosunek jakobinów do nauki. Uważa się często, że byli wrogo nastawieni do nowej chemii, teorii Newtona, a może i do samej nauki jako takiej. Jako dowód przytacza się fakt, że zlikwidowali Akademię Nauk w 1793 roku, ścięli Lavoisiera w  1794 i  doprowadzili do samobójstwa Condorceta (1743–1794). Niewątpliwie byli jednak świadomi związków nauki z  edukacją i z  dobrem Fragment listu Georges’a Cuviera do Christopha Heinricha Pfaffa z 1788 roku; cyt. za: Pietro Corsi, Lamarck…, op. cit., s. 16 (przekład fragmentu – K.P.). 6 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

90

publicznym. Co więcej, najwięksi stronnicy nowej chemii byli jakobinami, na przykład następca Marata w Konwencie Narodowym – Antoine-François de Fourcroy (1755–1809) albo inny jakobin – Jean-Henri Hassenfratz (1755– 1827), byli wielkimi zwolennikami Lavoisiera. Hassenfratz był nawet jego asystentem. Pozwoliło to jednemu ze starszych uczonych, Jean-Claude’owi Delaméthriemu (1743–1817), na wygłoszenie przenikliwej uwagi, że jakobini ścięli swego przywódcę, Lavoisiera, gdyż sami chcieli rządzić w nauce: Zamordowali swego przywódcę, Lavoisiera, tak jak zamordowali przywódcę narodu, gdyż sami chcieli stać się władcami. Niech cieszą się teraz w spokoju, jeśli potrafią, ze swego okropnego triumfu! Niestety jest zatem prawdą, że niektórzy zbrodniarze nie mają wyrzutów sumienia7.

Choć sam Lamarck przyjął za swoje ideały rewolucji i pozostał w Paryżu w okresie terroru (jak się zdaje, był w ogóle odważnym człowiekiem; świadczy o tym również przebieg jego kariery wojskowej), co pozwoliło mu zdobyć posadę w Muzeum Historii Naturalnej, to jednak nowe trendy w rozwoju nauki, zyskawszy poparcie rewolucyjnych władz, stopniowo skazywały go na marginalizację. Lamarck był w  większym stopniu uczniem Buffona, niż sam sądził. Nie dość, że miał tendencje do tworzenia wielkich syntez (z których największą była oczywiście synteza ewolucjonistyczna), to jeszcze był zdeklarowanym przeciwnikiem Lavoisiera i zwolennikiem starej chemii wywodzącej się z prac Stahla. Ponadto sprzeciwiał się nowej taksonomii minerałów Haüy’ego, a  nawet chłodno podchodził do prac Linneusza (mimo że wiele wyników szwedzkiego naturalisty zaakceptował). Jest to kolejna ważna przyczyna, dla której teoria ewolucji Lamarcka nie odniosła sukcesu. Kiedy Darwin opublikował O powstawaniu gatunków w 1859 roku, środowiska naukowe w Anglii uznały go za odważnego rewolucjonistę wytyczającego nowe szlaki w biologii, kiedy zaś Lamarck pięćdziesiąt lat wcześniej wydał Filozofię zoologii, został potraktowany jako beznadziejny przypadek anachronicznego reakcjonisty. Okres rewolucji cechowało pragmatyczne podejście do nauki. Podstawowe pytanie brzmiało: czy dana teoria naukowa ma jakieś zastosowanie dla dobra publicznego, czy nie? Ogród Botaniczny był instytucją państwową, którą Buffon zostawił strasznie zadłużoną. Rewolucjoniści jęli zatem wprowadzać energiczne zmiany. W 1790 roku uczeni zredagowali projekt reformy, w duchu demokratycznym. Pracownicy Ogrodu mieli być równi i  wybierać spośród siebie dyrektora o  ograniczonej władzy. Projekt ten nie wszedł w życie, ale w 1793 roku posłużył jako podstawa dla dekretu Konwencji tworzącego MuFragment listu Jean-Claude’a Delaméthriego do H.A. Gosse’a z 1796 roku; cyt. za: Pietro Corsi, Lamarck…, op. cit., s. 21 (przekład fragmentu – K.P.). 7 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

91

zeum Historii Naturalnej. Stanowisko intendenta, piastowane dawniej przez Buffona, zlikwidowano, a w  ramach Muzeum utworzono, po raz pierwszy w historii nauki francuskiej, dwie katedry zoologii. Pierwszą, zajmującą się nauką o ssakach, ptakach, gadach i rybach, zaczął kierować młody, zaledwie dwudziestojednoletni, Étienne Geoffroy Saint-Hilaire (1772–1844), druga, badająca owady, robaki i organizmy mikroskopowe, przypadła Lamarckowi (mimo że ten był botanikiem). Choć zajęcie tego stanowiska trudno uznać za spełnienie marzeń Lamarcka, było ono i tak największym sukcesem w jego karierze zawodowej. Z kolei okres dyrektoriatu cechował powrót do centralizacji, po okresie demokratycznego chaosu. Nadto dyrektoriat chciał odzyskać kontrolę nad poszczególnymi gałęziami wiedzy, co zaowocowało odbudową Akademii Nauk, w  zmienionej formie. W 1795 roku powołano państwowy Instytut, złożony ze 144 członków. Jednym z  nich był Lamarck. W 1800 roku Cuvier, członek sekcji anatomii i  zoologii instytutu, został wybrany na jego sekretarza, a w 1803 – na stałego sekretarza. Na rozkaz Napoleona (który sam należał do Instytutu i  bardzo interesował się jego działalnością) zredagował wówczas raport o stanie nauki francuskiej. W tym momencie zyskał olbrzymi wpływ na środowisko naukowe, według własnych sympatii i antypatii promował jednych uczonych, a utrudniał karierę innym. Z czasem zyskał budzącą zazdrość reputację najpotężniejszego i  najbardziej wpływowego naturalisty na świecie. W ten sposób przyczynił się do izolacji Lamarcka w muzeum. Co więcej, mógł zadbać o to, by znielubił go cesarz. Cuvier kontynuował prace Linneusza z  dziedziny taksonomii i  doprowadził do jej znacznego postępu. Do historii nauki przeszedł jednak przede wszystkim jako pionier paleontologii. W 1796 roku zbadał skamieniałe kości przywiezione do Francji z Paragwaju i stwierdził, że należą do nieistniejącego już gatunku wielkiego leniwca. Sformułowaną przez siebie hipotezę wymierania gatunków uznał za sprzeczną z  teoriami ewolucjonistycznymi. Albo bowiem gatunki wymierały, albo ewoluowały w  inne formy. Tertium non datur. Wybór �������������������������������������������������������������� jednej z tych dwóch teorii miał konsekwencje dla stosunku danego uczonego do taksonomii. Zwolennicy tezy o gwałtownym znikaniu z Ziemi całych gatunków, w wyniku wielkich katastrof w rodzaju potopu (pogląd Cuviera), kładli nacisk na różnice taksonomiczne między gatunkami wymarłymi a żywymi, dowodząc, że różnice te są tak duże, iż nie może być mowy o jakiejkolwiek ciągłości między nimi. Buffoniści, opowiadający się za hipotezą degeneracji gatunków, i lamarkiści, zwolennicy teorii ewolucji, mieli zrozumiałą tendencję do bagatelizowania tych różnic i wskazywania raczej na podobieństwa, które uprawdopodobniały możliwość ewolucyjnego przejścia jednych gatunków w  drugie. W wersji skrajnej stanowisko to sprowadzało się do zanegowania sensu jakichkolwiek prac taksonomicznych, te bowiem

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

92

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

z  definicji musiały polegać na poszukiwaniu cech dystynktywnych, pozwalających klasyfikować (a więc odróżniać) różne gatunki. Cuvier doskonale rozumiał to zagrożenie: Jakikolwiek by był wpływ klimatu różnicujący zwierzęta, z pewnością nie sięga on tak daleko: powiedzieć, że może on zmienić wszystkie proporcje szkieletu kostnego czy układ zębów, znaczyłoby twierdzić, że wszystkie czworonogi mogą pochodzić z  jednego tylko gatunku, że różnice między nimi są tylko kolejnymi degeneracjami, jednym słowem, znaczyłoby to sprowadzić do niczego całą historię naturalną, gdyż jej przedmiotem byłyby wtedy jedynie zmienne formy i przelotne typy8.

Można wręcz zastanawiać się, czy to prace taksonomiczne Cuviera stanowiły podbudowę dla jego teorii wymierania gatunków, czy przeciwnie: stworzył tę teorię, by ratować swoją taksonomię. Dysponujemy zdumiewającym świadectwem Charlesa Lyella (1797–1875), szkockiego geologa, zarazem jednego z mistrzów i nauczycieli Darwina, który wiele lat później, po śmierci wszystkich zainteresowanych, napisał, że Cuvier miał wyznać w sekrecie francuskiemu geologowi Louisowi-Constantowi Prévostowi (1787–1856), że tak naprawdę to wierzył w ewolucyjne przeobrażenia gatunków. Obawiał się jednak przyznać do tego publicznie, by nie narażać pracy pokoleń taksonomistów. Prévost opowiedział o tym Lyellowi w latach 20. XIX wieku, a ten ujawnił sprawę trzydzieści lat później. Wiarygodność tej sensacyjnej informacji jest ograniczona9. Nie można jednak wykluczyć, że Cuvier rzeczywiście miał wątpliwości odnośnie do własnej hipotezy. Teoria o  wymieraniu gatunków i zrywaniu ciągłości w historii życia obarczona była jedną poważną luką: nie wyjaśniała, skąd brały się nowe gatunki pojawiające się na Ziemi po wyginięciu ich poprzedników. Odpowiedzi na to pytanie możliwe były dwie. Należało albo odwołać się do starej, jeszcze arystotelesowskiej, teorii spontanicznego powstawania żywych organizmów z  materii nieożywionej, albo przyjąć postawę kreacjonistyczną, to znaczy uznać, że po każdej katastrofie geologicznej Bóg na nowo tworzy życie na Ziemi, nadając mu jednak zmienioną formę, co tłumaczyłoby różnice między starymi a  nowymi gatunkami. Wśród uczniów Cuviera i popularyzatorów jego dzieła znaleźli się 8  Zob. Georges Cuvier, Mémoire sur les espèces d’éléphants vivantes et fossiles, Paryż 1799; cyt. za: Pietro Corsi, Lamarck…, op. cit., s. 202 (przekład fragmentu – K.P.). 9  Zob. Pietro Corsi, Lamarck…, op. cit., s. 202. O wpływie prac francuskich ewolucjonistów na Lyella patrz: Pietro Corsi, The Importance of French Transformist Ideas for the Second Volume of Lyell’s Principles of Geology, „The British Journal of the History of Science”, nr 11, 1978, s. 221–244; patrz też: http://www.lamarck.cnrs.fr [dostęp: 8 marca 2009].

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

93

zwolennicy obu interpretacji, on sam zaś nie chciał się wypowiadać na ten temat. Wstrzemięźliwość uczonego w tak ważnej kwestii może dziwić, wynikała jednak z jego założeń metodologicznych, to znaczy z niechęci do syntezy i przywiązania do analizy. Zdaniem Cuviera pytanie o początki życia było po prostu nienaukowe, gdyż nie można było na nie odpowiedzieć na gruncie badania szkieletów i skamielin. Wracając do Lamarcka: w 1802 roku opublikował Recherches sur l’organisation des corps vivants (Badania nad budową żywych organizmów) – dzieło zapowiadające już Filozofię zoologii. W książce tej Lamarck po raz pierwszy stwierdził, że człowiek pochodzi od małpy (szczegół, którego zabrakło u Maupertuisa). Także w niej po raz pierwszy pojawił się termin „biologia”. Wcześniej mówiono zawsze tylko o historii naturalnej lub filozofii naturalnej. Kiedy dziś dla wygody mówimy o biologii Arystotelesa czy o biologii Kartezjusza, dopuszczamy się anachronizmu językowego. Twórcą pojęcia „biologii” był dopiero Lamarck10. Wyodrębnił ją jako osobną naukę, różną od medycyny, fizjologii, anatomii czy taksonomii. Książka wywołała spory rezonans w środowisku naturalistów i spotkała się z gwałtownym atakiem Cuviera. Krytyka była skuteczna i Lamarck znalazł się w izolacji. Dość powiedzieć, że w 1802 roku na jego wykłady chodziło stu trzydziestu jeden studentów, w 1803 już tylko siedemdziesięciu jeden, w 1804 – trzydziestu sześciu, a w 1805 ich liczba spadła do siedmiu. Cuvierowi łatwo przyszło skompromitować Lamarcka, bo jego książka była politycznie niepoprawna. W 1801 roku Bonaparte podpisał konkordat z Kościołem katolickim. W 1804 Francja stała się cesarstwem, a Papież przyjechał do Paryża koronować Napoleona. Idee religijne powróciły do dyskursu publicznego. W 1805 roku Cuvier jął dowodzić na swych wykładach pełnej zgodności wiedzy przyrodniczej z Księgą Rodzaju i w zawoalowany sposób wskazywać na heretycki charakter książki Lamarcka. Rok 1805 można z tego względu uznać za datę inaugurującą spór między ewolucjonistami i kreacjonistami (o augustyńskich, teologicznych źródłach myśli ewolucjonistycznej nikt już ówcześnie nie pamiętał). Z tym że nadużyciem byłoby traktowanie Cuviera jako zwykłego kreacjonistę w  potocznym rozumieniu tego słowa. Przyznać jednak należy, że nie był on również wyłącznie oportunistą, choć jako sekretarz i administrator Instytutu umiał być elastyczny i dostosowywać się do panującej sytuacji politycznej. Trzeba niemniej pamiętać, iż Cuvier był 10  Ściśle rzecz biorąc, był jego współtwórcą. Określenie „biologia” wymyślili w tym samym czasie, niezależnie od siebie, Lamarck we Francji oraz Ludolf Christian Treviranus (1779–1864) w Niemczech. Ciekawostką może być fakt, że Treviranus był rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego i  oprócz Niemców nauczał także wielu polskich studentów.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

94

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

rzeczywiście człowiekiem wierzącym, podczas gdy Lamarcka w najlepszym razie można nazwać agnostykiem. W ciągu następnych kilku lat Lamarck, niezniechęcony niepowodzeniami, pracował nad swoim opus magnum, to znaczy nad Filozofią zoologii, dziełem, które początkowo planował jako olbrzymią syntezę wiedzy o  organizmach żywych i  które chciał zatytułować po prostu Biologie (Biologia). W trakcie pracy zdał sobie sprawę, że książki zakrojonej na tak wielką skalę nie zdoła ukończyć. Dlatego zdecydował się w końcu napisać pracę mniej ambitną. Przy czym owo mniej ambitne dzieło wydane w dwóch tomach liczyło sobie 1152 strony. W książce tej Lamarck rozwinął i usystematyzował idee ewolucjonistyczne zawarte w Recherches… Tym razem nie skończyło się na krytykach Cuviera. Lamarck ściągnął na siebie gniew samego cesarza. Napoleon wprawdzie Filozofii… nie przeczytał, lecz jej treść poznał z drugiej ręki, przy czym nie ma wątpliwości, że nie mógł ogarnąć wszystkich imliplikacji naukowych i filozoficznych rewolucyjnej teorii. Tego, co zrozumiał, wystarczyło jednak, aby ostro skrytykował książkę, a  żeby ukarać niepokornego uczonego, zabronił mu publikować… jego annały meteorologiczne. Dla Lamarcka był to spory cios. Annały wydawał regularnie od dziesięciu lat i przynosiły mu one wymierny dochód. Nadto niełaska cesarska przyczyniła się do klęski wydawniczej Filozofii… Większość wydrukowanych egzemplarzy książki nie sprzedała się. Mimo wszystko w  1827 roku przeczytał ją Charles Lyell. Za jego pośrednictwem z myślą Lamarcka zapoznał się później Darwin. W następnych latach Lamarck pracował nad dziełami uzupełniającymi idee zawarte w Filozofii… Były to kolejno Histoire naturelle des animaux sans vertèbres (Historia naturalna bezkręgowców), której siedem tomów wydał w latach 1815–1822, oraz Système analytique des connaissances positives de l’homme (System analityczny pozytywnej wiedzy o człowieku) opublikowany w  1820 roku. Zaletą pierwszej pracy było wprowadzenie i  dokładne opisanie podziału taksonomicznego na kręgowce i bezkręgowce, który to podział akceptował nawet Cuvier. Za to koncepcje ewolucyjne pojawiały się w  niej w niewielkim stopniu, głównie w długiej i ważnej przedmowie do pierwszego tomu. Lamarck nie dodał tu jednak nic nowego do teorii przedstawionej wcześniej w  Filozofii… Druga książka była bardziej nowatorska, stanowiła bowiem pierwsze dzieło ewolucjonisty poświęcone człowiekowi, nie zaś tylko zwierzętom. Praca ta miała szczególne znaczenie dla późniejszego rozwoju teorii rasowych, ale również postaw antyrasistowskich. Upadek cesarstwa niewiele zmienił w  sytuacji Lamarcka. W 1816 roku Ludwik XVIII przywrócił do życia Akademię Nauk, a  Lamarck, niejako automatycznie, został jej członkiem. Jego przywiązanie do ideałów rewolucji nie pozwoliło mu jednak zdobyć przychylności nowej władzy. Tak jak za Napoleona był zaledwie tolerowany. Pokój w  Europie ułatwił za to dyfuzję

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

95

jego dzieł na kontynencie. O ile Filozofia zoologii mogła pozostać nieznana w  europejskich środowiskach naukowych, o  tyle Histoire naturelle stała się szeroko dostępna i każdy naturalista, nie wyłączając Darwina, mógł łatwo się z nią zapoznać. Do Paryża zaczęło napływać więcej studentów z zagranicy. Lamarck już wcześniej nauczał grupę młodych ludzi z  Włoch, Niemiec i  innych krajów Europy Napoleońskiej11. Niektórzy z nich zostali później znanymi uczonymi i  w  swoich krajach propagowali lamarkizm. Można zaryzykować twierdzenie, że odniósł on tam sukces szybciej niż we Francji12. W Niemczech wielkie znaczenie miał fakt pewnej, wprawdzie powierzchownej, zgodności teorii Lamarcka z niektórymi intuicjami przyrodniczymi Goethego, a nawet z historycyzmem Hegla. Czyniło to ją interesującą dla ludzi z kręgów szkoły niemieckiej Naturphilosophie. Znaleźli się wśród nich Johann Friedrich Meckel, skądinąd wielki admirator Cuviera, Johann Baptist von Spix, student Étienne’a Geoffroy’a Saint-Hilaire’a, Lorenz Oken i inni13. Z kolei najważniejszym włoskim studentem Lamarcka był Giosué Sangiovanni (1775–1849), który jednak sprawił mu zawód. Lamarck oczekiwał, że Sangiovanni zajmie się aktywnie popularyzacją jego idei w Italii, ale ten odrzucił katedrę anatomii porównawczej i katedrę zoologii, jakie ofiarowano mu w Neapolu, a następnie zajął się polityką. Do innych uczonych włoskich pozostających pod wpływem Lamar­ cka należeli Luigi Chiaverini, grupa profesorów z Turynu: Franco Andrea Bonelli, Carlo Lessona, Vittorio Ghiliani i wreszcie Michele Lessona, późniejszy tłumacz Darwina14. Po upadku cesarstwa sytuacja zmieniła się o tyle, że pojawili się studenci z Wielkiej Brytanii. Na wykłady Lamarcka uczęszczało ich łącznie trzydziestu pięciu, z czego tylko jeden studiował w okresie republiki15. Pozostali przybyli do Paryża za restauracji. Za ich pośrednictwem idee ewolucjonistyczne francuskiego naturalisty mogły dotrzeć na wyspy, jak widać z opóźnieniem w stosunku do Europy kontynentalnej. 11  Miał między innymi jedenastu studentów Polaków. Trzech z nich (Józef Jundziłł, Józef Markowski i Marek Antoni Pawłowicz) zostało później profesorami, odpowiednio botaniki, chemii i mineralogii na uniwersytetach w Wilnie, Krakowie i Warszawie. 12  Zdanie takie wyraził między innymi Michele Lessona, tłumacz dzieł Darwina na włoski. 13  Patrz więcej: Pietro Corsi, Lamarck…, op. cit., s. 291–294. 14  Na ten temat patrz: Pietro Corsi, Lamarck en Italie, „Revue d’histoire des sciences”, nr 37, 1984, s. 47–64 oraz Pietro Corsi, „Lamarckiens” et „darwiniens” à Turin (1812–1894), w: De Darwin au darwinisme: science et idéologie, red. Yvette Conry, Paryż 1983, s. 49–66. Patrz też: http://www.lamarck.cnrs.fr [dostęp: 8 marca 2009]. 15  Był to niejaki James Mac Dougle, który słuchał wykładów Lamarcka w latach 1802–1803. Został później doktorem medycyny.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

96

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Przede wszystkim jednak, mimo niechęci Cuviera i Napoleona, Lamarck zdołał wykształcić uczniów, którzy kontynuowali jego dzieło we Francji. Najważniejszymi byli Jean-Baptiste-George-Marie Bory de Saint-Vincent (1778– 1846), Louis-Constant Prévost (1787–1856), a  nade wszystko Étienne Geoffroy Saint-Hilaire, który po śmierci Lamarcka rzucił wyzwanie Cuvierowi.

Lamarkizm Obecnie należy przedstawić dokładniej dokonania Lamarcka, w tym przede wszystkim jego teorię ewolucji. O dwóch z nich była już mowa wyżej. Lamarck był przede wszystkim botanikiem i specjalistą od bezkręgowców. W swych pracach Flore françoise i Histoire naturelle des animaux sans vertèbres rozbudował i usystematyzował taksonomię roślin oraz owadów. Jego drugim powodem do chwały było utworzenie terminu „biologia”, mającego odnosić się do nauki o organizmach żywych. Fakt ten związany jest z trzecim istotnym wkładem Lamarcka w  rozwój nauki. Mianowicie jako pierwszy dokonał on jasnego i  prostego podziału na byty żywe i  martwe. Dla arystotelików cała natura była żywa, wliczając w to nawet minerały. Dla kartezjanistów przeciwnie, cała przyroda była martwa, gdyż zbudowana z martwej materii. Podejście Lamarcka wydaje się dzisiaj tak zdroworozsądkowe, oczywiste, że trudno nam dostrzec w nim wielkie odkrycie: minerały (głazy i kamienie) są martwe, rośliny i zwierzęta są żywe. Myślenie takie zdradza inspirację witalistyczną. Buffon i witaliści próbowali wyróżnić martwą kartezjańską materię, rządzącą się prawami mechaniki, oraz materię w taki czy inny sposób ożywioną, rządzącą się osobnymi, niemechanicznymi prawami. Lamarck różnił się od poprzedników tym, że dał dokładną definicję życia, wymieniając wszystkie cechy, jakie musi zdradzać organizm żywy, żeby być żywym: identyczność, czy też osobniczość, wyróżniającą go spośród innych organizmów, heterogeniczność budowy (to znaczy nie może być zbudowany z jednej tylko substancji), budowę zarówno z ciał stałych, jak i ciekłych, konkretnie: formę ciała stałego, w którym krążą ciekłe płyny (na przykład krew), wzajemną zależność części składowych, ruch jednych części w stosunku do drugich, wzrost, poprzez absorpcję materii z zewnątrz, pobieranie pokarmu, zdolność do narodzin (jako formy pojawienia się na świecie), wreszcie umieralność (to znaczy zdolność do śmierci). Witaliści, w odróżnieniu od Lamarcka, koncentrowali się raczej na cechach materii organicznej (na przykład wrażliwość i kurczliwość u Bichata), a nie na cechach samego organizmu. Ponadto Lamarck w ogóle nie rozróżniał materii zwykłej od organicznej, nie twierdził też, że życie rządzi się jakimiś osobnymi, niemechanicznymi czy też antymechanicznymi prawami. Przeciwnie: tłumaczył życie w sposób czysto mechanicystyczny, tak jak przed

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



97

nim Kartezjusz i Maupertuis, wykorzystując jednak wiele z idei witalistów, których tamci nie znali. Można powiedzieć, chyba bez wielkiego nadużycia, że Lamarck dokonał mechanicyzacji nośnych w jego czasach idei i teorii witalistycznych. Fakt ten bywa dzisiaj niedostrzegany. Lamarcka uważa się dziś często za prostego kontynuatora tradycji witalistycznej, co jest dużym uproszczeniem. Lamarck akceptował kartezjańską embriologię epigenetyczną. Tak jak u Kartezjusza, organizmy żywe tworzą się u niego w wyniku krążenia cieczy, stopniowo zagęszczających się i kształtujących sobie ścianki naczyń, w których mogłyby dalej płynąć. Wszystkie procesy życiowe da się wytłumaczyć przez ruch owych cieczy (Lamarck nazywa je fluidami), na przykład krwi, w powstałych w ten sposób zawierających je naczyniach, żyłach i tętnicach. Pozostawał problem, co pierwotnie wprawia owe ciecze w ruch, innymi słowy, jaka jest pierwsza przyczyna życia. Pytanie niebłahe, tym bardziej że Lamarck odrzucał nową chemię Lavoisiera i dochowywał wierności przestarzałej teorii Stahla, według której cząsteczki nie mogły w sposób naturalny tworzyć złożonych substancji chemicznych, gdyż ze swej natury dążyły zawsze do tego, by być wolne. Skoro zaś cząsteczki nie wiązały się ze sobą w  sposób naturalny, potrzebna była jakaś siła zewnętrzna, która mogłaby zmusić je do nienaturalnych związków. Dla Stahla była to dusza, dla witalistów zaś siła życiowa. Lamarck akceptował ten sposób rozumowania, ale nie do końca. Czy to przez przywiązanie do mechanicyzmu, czy przez zamiłowanie do holistycznej i monistycznej syntezy, ważne, że nie godził się, by za powstanie życia odpowiadała jakaś siła odrębna od normalnych mechanicznych praw fizyki, czy tym bardziej im przeciwstawna: Starożytni filozofowie16 odczuwali konieczność istnienia specjalnej przyczyny pobudzającej ruchy organiczne; ponieważ jednak nie zbadali wystarczająco przyrody, szukali tej przyczyny poza nią; wyobrażali sobie istnienie jakiejś śmiertelnej duszy życiowej (arché-vitale); przypisywali taką duszę nawet roślinom; zamiast rzetelnej wiedzy, której z braku obserwacji nie mogli osiągnąć, stworzyli tylko słowa, pod które można podłożyć jedynie niejasne i nieuzasadnione pojęcia. Ilekroć oderwiemy się od przyrody, by dać się unieść fantastycznym wyskokom naszej wyobraźni, zgubimy się w niepewności, a błędy będą jedynymi rezultatami naszych wysiłków. Jedynymi wiadomościami, które możemy zdobyć w dziedzinie przyrody, są i zawsze będą wyłącznie te, które zaczerpniemy z nieprzerwanego badania jej praw; słowem poza przyrodą wszystko inne jest błąkaniem się po bezdrożach i kłamstwem. Takie jest moje zdanie. Wzmianka o starożytnych filozofach odnosi się do Arystotelesa i arystotelików. Jednak otwarta polemika z nimi szybko przechodzi w zawoalowaną polemikę ze Stahlem i z witalistami, co wynika z dalszego ciągu tekstu. 16 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

98

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji Gdyby nawet prawdą było, że [nie]17 leży w naszej mocy określenie siły pobudzającej ruchy organiczne, niemniej byłoby oczywiste, że przyczyna ta istnieje, że jest ona fizyczna, gdyż obserwujemy jej skutki, i że przyroda ma wszystkie środki, aby ją wytworzyć. Czyż nie wiemy, iż ma ona możność rozprzestrzeniania i podtrzymywania ruchu we wszystkich ciałach i że żaden z przedmiotów poddanych jej prawom nie jest obdarzony w rzeczywistości bezwzględną stałością?18.

Siła odpowiedzialna za ruch fluidów i  tworzenie się organizmu winna, owszem, pokonać naturalną tendencję materii do rozkładu, sama jednak powinna być przy tym równie naturalna, fizyczna i mechaniczna, jak inne siły wymuszające ów rozkład. Interesujące, że Lamarck zdołał znaleźć taką siłę, odwołując się do tej samej chemii Stahla, która była pierwotnym źródłem problemu (gdyby Lamarck odrzucił chemię Stahla w ogóle nie musiałby tłumaczyć, dlaczego cząsteczki łączą się ze sobą, mógłby bowiem uznać ten stan za naturalny). Otóż stwierdził, że oprócz ciekłych fluidów krążących w twardych naczyniach istnieją również fluidy, których nie da się w podobny sposób zamknąć w żadnym naczyniu, organicznym czy nie, gdyż przenikają one materię, która w związku z tym nie jest w stanie ich utrzymać. Owe fluidy niedające się zamknąć ( fluides incontenables w opozycji do fluides contenables) to między innymi eter, magnetyzm, elektryczność, ogień, a być może nawet także światło i dźwięk. Dla Lamarcka ważne były elektryczność i ogień czy też nie tyle ogień sensu stricto, ile cieplik (calorique), czyli po prostu flogiston Stahla, substancja, jaka miała być odpowiedzialna za spalanie. Te dwa fluidy razem spełniały rolę, którą Stahl przypisywał duszy, a witaliści niesprecyzowanej sile życiowej. Przenikając materię, potrafiły wprawiać ją w ruch. Cieplik poruszał materię ciał stałych, z których zbudowane były naczynia zawierające płyny, powodując ich skurcze i  rozkurcze (Lamarck nazywał ten ruch orgazmem, nie nadając naturalnie temu słowu jego dzisiejszego znaczenia). Fluid elektryczny wprawiał w ruch same płyny. Wspólnie rozpoczynały proces epigenezy i tworzenia się organizmu, wbrew siłom dążącym do rozkładu materii. Następnie między działaniem obu fluidów następowało swego rodzaju sprzężenie zwrotne (choć Lamarck nie używał tego terminu). Ciecze, krążąc w swych naczyniach i napierając na ich ścianki, wzmagały ich ruch 17  Błąd polskiego tłumaczenia. W oryginale francuskim napisane jest: „[...] s’il était vrai qu’il fût réellement hors de notre pouvoir de parvenir à déterminer la cause excitatrice”, w tłumaczeniu polskim napisano zaś: „[...] gdyby nawet prawdą było, że leży w naszej mocy”, co całkowicie zmienia sens zdania. Tekst oryginału francuskiego za wydaniem: Jean-Baptiste Lamarck, Philosophie zoologique, oprac. André Pichot, Paryż 1994, s. 350. 18  Zob. Jean-Baptiste Lamarck, Filozofia zoologii, przeł. Krystyna Zaćwilichowska, Warszawa 1960, s. 294.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

99

skurczowo-rozkurczowy, skurcze ścianek naczyń nadawały zaś dodatkowy impet krążącym w nich cieczom. Tym samym żywy organizm raz wprawiony w ruch mógł z czasem uniezależnić się w pewnym stopniu (nigdy całkowicie) od sił zewnętrznych, to jest od cieplika i od elektryczności. Powyższy opis odnosi się jedynie do zwierząt. To dziwne, ale botanik Lamarck bardzo niewiele miejsca poświęca w swej Filozofii zoologii roślinom (co pokazuje zresztą sam tytuł). Lamarck był zdania, że budowa roślin co do schematu nie różni się od budowy zwierząt. Rośliny również złożone są z części twardych zawierających płyny. Jednak, inaczej niż u zwierząt, u roślin jedynie płyny pozostają w ruchu, części twarde są zaś nieruchome. Z jakichś powodów cieplik nie działa na nie w taki sam sposób, w jaki oddziałuje na części twarde ciał zwierząt (Lamarck tłumaczył to ich różnym składem chemicznym). Dlatego rośliny obdarzone są jedynie życiem pasywnym, a nie właściwym zwierzętom życiem aktywnym, które wymaga ruchu zarówno płynów, jak i części twardych. Teoria ewolucji Lamarcka jest logicznym rozwinięciem kartezjańskiej embriologii epigenetycznej, podobnie jak były nimi teoria ewolucji Maupertuisa i teoria degeneracji gatunków Buffona. Istnieje jednak różnica, którą trzeba tu podkreślić, gdyż jej niedostrzeganie doprowadziło w przeszłości historyków nauki do poważnego błędu. Otóż Lamarck nie zaproponował żadnej własnej teorii dziedziczenia cech nabytych. Jednym z  najbardziej rozpowszechnionych mitów w biologii jest wyobrażenie, jakoby to Lamarck stworzył teorię dziedziczenia cech nabytych, Darwin zaś ją obalił. W rzeczywistości uznawali ją obaj, obaliła ją dopiero współczesna genetyka, ale nie stworzył jej żaden z  nich. Obaj przejęli ją od swoich poprzedników. W istocie stosowane konsekwentnie w tej pracy pojęcie „hipokratejskiej teorii dziedziczenia cech nabytych” odpowiada temu, co w znakomitej większości prac popularnonaukowych określane jest jako „lamarkistowska teoria dziedziczenia cech nabytych”. Dlatego należy zaznaczyć, że Lamarck nie tylko żadnej takiej teorii nie stworzył, ale więcej, w ogóle nic o dziedziczeniu nie pisał! Poświęcił sporo miejsca spontanicznemu powstawaniu najprostszych form życia z materii nieożywionej (samorództwu) i, nieco mniej, reprodukcji płciowej u bardziej skomplikowanych organizmów, ale przez kwestię dziedziczenia, jeśli można tak powiedzieć, „prześlizgnął się”. Teoria dziedziczenia cech nabytych jest w  Filozofii zoologii zawarta implicite, ale nie explicite. Naturalnie bez niej cały system Lamarcka byłby niekompletny i  niezrozumiały. Jeśli w  książce brakuje poświęconego jej rozdziału, to zapewne dlatego, że od czasów Maupertuisa i Buffona była ona tak rozpowszechniona, że Lamarck nie uznał za konieczne przybliżania jej czytelnikowi. Chociaż jednocześnie w  Filozofii zoologii są pewne fragmenty sugerujące, że jej autor nie w pełni akceptował tę teorię, a w każdym razie, że niektóre wyznawane przezeń poglądy słabo się

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

100

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

z nią godziły. Przede wszystkim, podobnie jak Buffon przed nim, Lamarck w ślad za Arystotelesem i wbrew Hipokratesowi, uznał nasienie za produkt nieprzetrawionego pokarmu, a  nie za ekstrakt humorów z  całego ciała, dostarczający organom rodnym informacji o stanie organizmu. Ponadto jego wizja reprodukcji płciowej była właściwie owistyczna, gdyż według niego cała struktura, z  której rozwinąć miał się dorosły osobnik, zawarta była w  jaju, rola męskiego nasienia podobna była zaś do roli fluidów cieplnych i elektrycznych, to znaczy miało ono jedynie wprawiać w ruch poszczególne elementy struktury zawartej w jaju i tym samym zapoczątkowywać wzrost organizmu. Wszystko to trudno powiązać z klasyczną, hiopkratejską teorią dziedziczenia cech nabytych. Być może zatem jeśli Lamarck nie zamieścił jej opisu w swym dziele, to nie przez niedopatrzenie ani też przez zrozumiałą niechęć do pisania rzeczy trywialnych dla czytelnika z początku XIX wieku, ale przeciwnie: dlatego że niektóre jej elementy słabo godziły się z jego systemem. Nie będąc zaś w stanie stworzyć innej, alternatywnej teorii dziedziczenia, wolał, może, zostawić tę kwestię nierozstrzygniętą. Mogło tak być, ale są to tylko spekulacje, a jak było naprawdę, nigdy się nie dowiemy. Sam fakt jednak, że dzieło Lamarcka pozwala rodzić się takim wątpliwościom, pokazuje, jak błędny jest mit przypisujący mu autorstwo „lamarkistowskiej teorii dziedziczenia”. Owa teoria dziedziczenia, choć pominięta w opisie, była mu jednak niezbędna do rozwinięcia jego teorii ewolucji. Według kartezjańskiej embriologii epigenetycznej krążące płyny w  wyniku zagęszczania same tworzyły sobie ścianki naczyń, w których płynęły. Lamarck dodał do tego tezę o ich tendencji do tworzenia struktur coraz bardziej złożonych, zapewne w wyniku przyspieszenia ruchu płynów w związku ze sprzężeniem zwrotnym między ruchem tych płynów a  skurczami ścianek zawierających je naczyń. Krążąc coraz szybciej, płyny są w  stanie wytwarzać w  fazie embrionalnej organizmy coraz większe i  bardziej skomplikowane. Ponieważ jednak wszelkie istoty żywe są śmiertelne (Lamarck tłumaczył śmierć jako efekt zbytniego stwardnienia ścianek naczyń zawierających płyny; w pewnym momencie naczynia te stawały się niezdolne do dalszych ruchów skurczowych i organizm umierał), niezbędny stawał się jakiś mechanizm dziedziczenia wytworzonych w ten sposób nowych elementów struktury organizmu. W przeciwnym razie przy tworzeniu nowego osobnika natura musiałaby każdorazowo zaczynać wszystko od początku. W ten sposób ewolucja nigdy nie wyszłaby poza etap prostych jednokomórkowców powstających spontanicznie z  materii nieożywionej. Właśnie w tym miejscu w systemie Lamarcka pojawia się miejsce na teorię dziedziczenia cech nabytych. Dzięki niej kolejne zdobycze embriologii epigenetycznej zachowywały się z pokolenia na pokolenie, a nie ginęły wraz ze śmiercią pojedynczego osobnika. W tym sensie ewolucję lamarkistowską można przedstawić jako „embriologię gatunków”, działającą według tego

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

101

samego schematu co kartezjańska embriologia zwykłych jednostek. Jest to o tyle istotne, że teza o tendencji natury do tworzenia coraz bardziej złożonych organizmów explicite zawiera w sobie również tezę o ich doskonaleniu. Wizja Lamarcka odchodziła zatem pod tym względem od pesymizmu Buffona i jego teorii degeneracji gatunków. Fakt ten może umknąć przy pobieżnej lekturze, gdyż Lamarck, przedstawiając ewolucyjny łańcuch istot żywych, używa niekiedy pojęć: „degradacja” (dégradation) i „upraszczanie” (simplification). Nie chodzi mu jednak o degenerację w buffonowskim sensie. Po prostu w swym opisie wychodzi od człowieka i cofa się w czasie do jego „korzeni”, to jest do najpierwotniejszych organizmów. „Degradacja” jest tu jedynie określeniem retorycznym. Trzeba tu jednak przypomnieć ważną rzecz. Od czasów Hipokratesa zakładano, że nowe osobniki dziedziczyły po swych rodzicach cechy nabyte przez nich w wyniku działania klimatu czy, szerzej, warunków zewnętrznych. Podobnie jest u Lamarcka. Sama tendencja do tworzenia przez krążące płyny coraz bardziej skomplikowanych struktur ma podłoże czysto mechaniczne i  jako taka jest stała, niezmienna. Oznacza to, że ewolucja raz zapoczątkowana powinna zawsze przebiegać dokładnie tak samo. Jeśli tak się nie dzieje i  w  różnych miejscach na Ziemi natura wytworzyła różne gatunki roślin i  zwierząt, należy to tłumaczyć właśnie wpływem środowiska. Istoty żywe odczuwają potrzeby zdeterminowane przez warunki naturalne, w jakich się znajdą. Zmiana środowiska powoduje wytworzenie się nowych potrzeb i/lub zanik starych. Po prostu przystosowując się do życia w zmienionych warunkach, zwierzę musi uczyć się nowych rzeczy. Nowe potrzeby zwierzęcia powodują zmianę jego zachowania. Zwierzę może zarówno przestać korzystać z posiadanych organów w sposób, w jaki czyniło to do tej pory, co z czasem prowadzi do ich atrofii i  zaniku, jak i  starać się wykorzystywać posiadane organy w nowy sposób, co z kolei prowadzi do ich przekształcenia, a nawet do wykształcenia się zupełnie nowych organów, lepiej przystosowanych do nowych potrzeb zwierzęcia. Wszystko to jednak powoduje modyfikację pierwotnego planu ewolucji. Podsumowując, ewolucja przebiega zawsze według pewnego stałego planu, ale oddziaływanie warunków zewnętrznych prowadzi do mniejszych lub większych odchyleń od niego. Owego planu nie należy jednak rozumieć jako jakiegoś platońskiego ideału, który natura starałaby się zrealizować, lecz raczej jako mechaniczny proces, który raz puszczony w  ruch ma zawsze taki sam przebieg, bez możliwości zachodzenia w nim samoistnych, przypadkowych zmian. XVIII- i  XIX-wieczny mechanicyzm miał skrajnie deterministyczny charakter, wywiedziony z  Newtona. Dopiero w  XX wieku mechanika kwantowa umożliwi tworzenie modeli procesów probabilistycznych, dopuszczających przypadkowe zmiany ich przebiegu. Ale Lamarck tworzył

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

102

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

na początku XIX wieku i był dzieckiem swojej epoki. Należy tu dodać, że powyższych rozważań nie traktował jako spekulacyjnego teoretyzowania typu: co by było, gdyby proces ewolucji życia na Ziemi zaszedł kilkakrotnie. Był on przekonany, że natura cały czas tworzy nowe, najprostsze organizmy jednokomórkowe z  materii nieożywionej. Następnie te zaczynają ewoluować, zawsze według jednego, niezmiennego planu, przechodząc jednak różne zmiany na skutek oddziaływania klimatu. Tym samym proces ewolucji zachodził na Ziemi nie raz i nie kilka razy, lecz nieprzeliczone miliony razy i wciąż zachodzi na nowo. Właśnie dlatego proste jednokomórkowce koegzystują dzisiaj na Ziemi ze zwierzętami o bardzo złożonej budowie. Są po prostu młodsze. Dopiero wstępują na ścieżkę ewolucyjną, którą doskonalsze zwierzęta kroczą od dawna. Taka wizja uporządkowanej ewolucji była sprzeczna nie tylko z teorią wymierania gatunków Cuviera, lecz także z późniejszą teorią Darwina, zakładającą ewolucję znacznie bardziej chaotyczną i przypadkową, będącą wypadkową zmagań poszczególnych osobników i gatunków o przetrwanie. Wizji planowej ewolucji towarzyszy u Lamarcka wizja uporządkowanej przyrody. Mimo działania dynamicznej ewolucji Ziemia jawi się jako stabilny ekosystem, w  którym poszczególne gatunki nigdy nie giną, a  liczba osobników każdego z  nich jest mniej więcej stała. Walka, jaką zwierzęta toczą między sobą, która u Darwina służyć będzie wypieraniu słabszych jednostek i gatunków przez silniejsze, u Lamarcka jest narzędziem zachowania stabilności całego układu. Trzeba tu przytoczyć w  całości odpowiedni fragment Filozofii…, gdyż jest on jakby polemiką avant la lettre z  późniejszą teorią Darwina i, co więcej, stanowi podstawę późniejszego rozróżnienia między lamarkizmem a darwinizmem społecznym: Wskutek niesłychanego mnożenia się (multiplication) drobnych gatunków, a zwłaszcza zwierząt najmniej doskonałych, wielka mnogość osobników mogłaby być szkodliwa dla zachowania się ras i dla zachowania postępu osiągniętego w  udoskonaleniu organizacji, jednym słowem, dla ogólnego porządku, gdyby przyroda nie zastosowała środków zapobiegawczych, by utrzymać to rozmnażanie się w granicach, których nie może ono nigdy przekroczyć. Zwierzęta zjadają się wzajemnie z wyjątkiem tych, które odżywiają się wyłącznie roślinami, jednakże zwierzęta roślinożerne są narażone na pożarcie przez zwierzęta mięsożerne. Wiadomo, że zwierzęta najsilniejsze i najlepiej uzbrojone zjadają najsłabsze i że wielkie gatunki pożerają mniejsze. Niemniej jednak osobniki tej samej rasy rzadko tylko zjadają się wzajemnie; prowadzą one wojnę z innymi rasami. Rozmnażanie się małych gatunków zwierząt jest tak znaczne, a odnawianie się ich pokoleń tak szybkie, że te małe gatunki mogłyby sprawić, iż cały nasz glob nie nadawałby się do zamieszkania przez inne zwierzęta, o ile przyroda nie

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



103

położyłaby kresu ich niesłychanemu mnożeniu się. Ale ponieważ stają się one zdobyczą wielu innych zwierząt, ponieważ długość ich życia jest bardzo ograniczona, a spadek temperatury zabija je, ilość ich utrzymuje się zawsze w stosunku odpowiednim dla zachowania ich ras oraz dla zachowania innych ras. Co do zwierząt większych i silniejszych, mogłyby się one stać dominujące i  szkodliwe dla zachowania wielu innych ras, gdyby mogły się rozmnażać stosunkowo zbyt obficie. Rasy te jednak pożerają się wzajemnie, a rozmnażają się jedynie powoli i w małych miotach, co powoduje, że wśród nich zachowuje się pewien rodzaj równowagi, który powinien być zachowany19.

W przyrodzie jest tylko jedna istota, zdolna zaburzyć ową naturalną harmonię i równowagę. Jest nią człowiek. Stanowisko Lamarcka jest tu zniuansowane. Z jednej strony powtarza za Buffonem i Rousseau, że wpływ człowieka na naturę jest niszczycielski i degenerujący, a wręcz, że jest on jedyną siłą na świecie, która mogłaby ewentualnie doprowadzić do całkowitego zniszczenia całych gatunków zwierząt. Z drugiej zaś dodaje zaraz, że ludzie nie zdołają trwale zaburzyć równowagi systemu przyrody, gdyż sami wyniszczają się nawzajem, co skutecznie uniemożliwia im zdominowanie globu. Wreszcie wydaje się, że tylko człowiek, rozpatrywany w oderwaniu od tego, co mu jest właściwe, może się rozmnażać nieograniczenie, gdyż jego inteligencja i jego możliwości chronią go przed tym, by żarłoczność jakiegoś zwierzęcia mogła ograniczyć jego rozmnażanie się. Ma on taką przewagę nad zwierzętami, że, zamiast obawiać się największych i najsilniejszych ras zwierząt, sam raczej może je unicestwić, toteż z każdym dniem zmniejsza on liczbę osobników tych ras. Jednakże przyroda dała mu liczne namiętności, które rozwijając się niestety wraz z jego inteligencją, stanowią poważną przeszkodę w nadmiernym rozmnażaniu się osobników jego gatunku. Istotnie wydaje się, że człowiek sam się podjął nieustannego zmniejszania liczby swych bliźnich; nigdy – nie boję się twierdzić – Ziemia nie pokryje się taką liczbą ludności, jaką mogłaby wyżywić. Zawsze niektóre jej części nadające się do zamieszkania będą na przemian bardzo skąpo zaludnione, chociaż nie możemy wymierzyć okresów pojawiania się tych alternatyw. Tak więc dzięki temu mądremu zapobieganiu wszystko utrzymuje się w ustalonym porządku 20.

Przedostatni akapit jest szczególnie interesujący. André Pichot, autor opracowania francuskiego wydania krytycznego Philosophie zoologique z  1994 roku, postawił hipotezę, że jest to w pełni świadoma polemika z tezami Thomasa Malthusa, którego Essay on the principle of population (Prawo ludności) ukazał się w  1798 roku, a w  1805 został przetłumaczony na francuski. 19  20 

Zob. ibid., s. 100–101. Zob. ibid., s. 101.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

104

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Lamarck mógł więc go znać, kiedy pisał Filozofię zoologii w 1809 roku21. Gdyby tak było, i gdyby domysł Pichota był prawdziwy, miałoby to wielkie znaczenie dla uwypuklenia różnic między lamarkizmem a darwinizmem. Darwin, tworząc swoją teorię ewolucji, inspirował się między innymi pracą Malthusa. W szerszym zakresie powyższy cytat prowadzi nas do tej samej kwestii, która była już tu rozważana przy okazji mówienia o Buffonie, to znaczy do związku biologii przełomu XVIII i  XIX wieku z  Rousseau i z  jego antropologią. Młody Lamarck znał Rousseau o wiele bliżej niż Buffon. Rousseau interesował się botaniką i przez pewien czas razem z Lamarckiem wspólnie zbierali rośliny do kolekcji botanicznych 22. Wpływ, jaki osobowość i poglądy doświadczonego filozofa wywarły na stawiającego pierwsze kroki w świecie naturalistę, był znacznie silniejszy od jego wcześniejszego wpływu na Buffona. Lamarck do końca życia pozostał pod urokiem Rousseau, a w  jakiejś mierze może nawet się z nim utożsamiał (obaj byli niezrozumiani i odrzucani przez swoje środowisko, przy tym czytani, komentowani i budzący silne kontrowersje)23. Przede wszystkim jednak Lamarck, w większym stopniu niż Buffon, przyjął za swoje tezy wygłoszone przez Rousseau w Rozprawie o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi. Jacques Roger doszukiwał się jej wpływu już w fakcie przywiązania Lamarcka do chemii Stahla, po Lavoisierze powszechnie odrzucanej24. Już witaliści nie akceptowali stalhowskiej koncepcji naturalnego dążenia cząstek do swobodnego istnienia, poza związkami złożonymi. Lamarck natomiast był wierny Stalhowi. Tymczasem między chemią Stahla a koncepcjami Rousseau rzeczywiście da się przeprowadzić pewną analogię. Zarówno u niego, jak i u Lamarcka pierwiastki w stanie natury są wolne, tak jak ludzie w koncepcji Rousseau. Przyczyny zewnętrzne zmuszają je do porzucenia tego naturalnego stanu i wejścia w złożone związki chemiczne, tak jak u Rousseau ludzie tworzą społeczeństwa i cywilizację, tracąc swą naturalną wolność. Jednak pierwiastki nie mogą przyjąć żadnej 21  Por. Jean-Baptiste Lamarck, Philosophie zoologique, op. cit., przypis 34, s. 658. Patrz również: André Pichot, Histoire de la notion de vie, op. cit., s. 648–659, szczególnie s. 656–657. 22  Na temat zainteresowań botanicznych Rousseau patrz więcej: Jean-Marc Drouin, Les herborisations d’un philosophe: Rousseau et la botanique savante oraz Alexandra Cook, Rousseau et les réseaux d’échange botanique – oba teksty w: Rousseau et les sciences, red. Bernadette ����������������������������������������������������������������� Bensaude-Vincent i Bruno Bernardi, Paryż–Budapeszt–Turyn 2003, odpowiednio s. 77–92 i 93–114. Autorzy ci nie piszą jednak o współpracy Rousseau z Lamarckiem. Bez wątpienia współpraca ta była znacznie ważniejsza dla młodziutkiego naturalisty niż dla sławnego filozofa. 23  Patrz więcej na ten temat: Jacques Roger, Lamarck et Jean-Jacques Rousseau, w: Jacques Roger, Pour une histoire…, op. cit., s. 358–371. 24  Por. ibid.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

105

umowy społecznej między sobą. Dlatego cały czas dążą do powrotu do stanu naturalnej wolności. W efekcie żaden związek chemiczny nie jest trwały, każdy ostatecznie ulega rozkładowi. Takie paralele między chemią a antropologią czy wręcz socjologią mogą się wydawać wątpliwe i mało przekonujące. Ale wpływ Rozprawy o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi widać, i to wyraźniej, także w antropologii Lamarcka. Buffon, choć pod wrażeniem koncepcji Rousseau, w  końcu jego wizję człowieka w stanie natury odrzucił, uznawszy ją za niezgodną z empirią. Lamarck przeciwnie, swoją wizję antropologii, zaledwie naszkicowaną w Filozofii zoologii, rozwinął w  Histoire naturelle des animaux sans vertèbres i, zwłaszcza, w Système analytique des connaissances positives de l’homme. Podobieństwa między tymi książkami a  Rozprawą… Rousseau są ewidentne. Lamarck pisał, że istoty żywe odczuwają potrzeby zgodne z warunkami naturalnymi, w jakich się znajdą. Potrzeby te są wynikiem działania „uczucia wewnętrznego” (sentiment intérieur), które Lamarck postrzegał oczywiście jako czysto mechaniczne, to znaczy jako ruch fluidu nerwowego, jednego z płynów krążących w organizmie. Lamarck zrywał tu z Kartezjuszem i z jego podziałem na substancję rozciągłą i substancję myślącą. Jego zdaniem zdolność do odczuwania, myślenia i pragnienia czegoś jest wytworem odpowiednio zaawansowanego systemu nerwowego, a więc zjawiskiem o podłożu materialnym. Odwoływał się tu do Cabanisa i do jego pracy Rapport du physique et du moral de l’homme (Związek między fizycznością a  moralnością człowieka). Działanie uczucia wewnętrznego (czyli ruch fluidu nerwowego) wytwarza w zwierzętach naturalne skłonności, do samozachowania i do przedłużenia gatunku. Problem w tym, że u zwierząt obdarzonych wyższą inteligencją, a zwłaszcza u człowieka, skłonność do samozachowania przeradza się w skłonności do błogiego zadowolenia (bien-être), do miłości własnej (amour de soi-même) i  do pragnienia dominacji nad innymi (penchant à dominer). Skłonności te mogą jednak działać pod bezpośrednią kontrolą uczucia wewnętrznego lub pod kontrolą uczucia wewnętrznego stymulowanego przez inteligencję. Wówczas manifestują się w bardzo różny sposób. Różnice te zaś odpowiadają idealnie rousseauwskim różnicom między postępowaniem człowieka w stanie natury i człowieka uspołecznionego. Na przykład skłonność do zadowolenia pod wpływem samego tylko uczucia wewnętrznego prowadzi do zdobywania sobie żywności, długiego snu itd., ta sama skłonność stymulowana przez inteligencję rodzi pragnienie łowów dla samej tylko przyjemności łowów, a także nikczemność, podstępność itd. Miłość własna pod wpływem uczucia wewnętrznego może skłonić osobnika do odebrania pożywienia lub samicy innemu osobnikowi, ale pod wpływem inteligencji rodzi zazdrość i nienawiść. Pragnienie dominacji pod wpływem uczucia zewnętrznego pcha zwierzęta do walk między sobą. W jego wyniku zwierzę silniejsze może zabić

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

106

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

słabsze. Ale pod wpływem działania inteligencji owo pragnienie rodzi jeszcze pychę i pogardę dla gorszych od siebie. Lamarck zawarł te poglądy w  pierwszym tomie Histoire naturelle des animaux sans vertèbres z 1815 roku25. Pięć lat później w Système analytique des connaissances positives de l’homme zniuansował swe stanowisko. Jął tłumaczyć, że sama inteligencja nie musi być w sposób konieczny źródłem zła. Zły jest fakt, że inteligencja ta jest niewłaściwie wykorzystywana. Warto tu zacytować w całości odpowiedni fragment, gdyż pojawia się w nim expressis verbis nawiązanie do Rousseau (w formie łagodnej polemiki): Obecnie zwróćmy uwagę, na fakt, że liczba prawd, których znajomość jest nam niezbędna, znacznie wzrasta w miarę, jak cywilizacja staje się coraz starsza i dokonuje coraz większego postępu. Rozważając każdą społeczność ludzką podług jej poziomu ucywilizowania, można stwierdzić, że suma prawd, których znajomość jest konieczna dla szczęścia jednostek, winna być proporcjonalna do liczby potrzeb, jakie tam sobie wytworzono. W czasach i miejscach, gdzie panowała wielka prostota, tak w potrzebach, jak i w przyjemnościach, mała liczba prawd dobrze znanych mogła wystarczyć do szczęścia; ale tam, gdzie postęp cywilizacji pomnożył znacznie owe potrzeby i  przyjemności, konieczna staje się znajomość większej liczby prawd po to, by zapobiegać wszelkiego rodzaju nadużyciom i  oszustwom w  stanie społecznym. Tymczasem jeśli, w tym stanie cywilizacji, o którym mowa, liczba prawd, których znajomość jest konieczna, pozostała niższa od liczby potrzeb, lub nie mogły się one rozprzestrzenić, jeśli to, co w opinii publicznej uchodzi za solidną wiedzę, jest tylko błędem lub fałszywą wiedzą, to szczęście jednostki stanie się tam proporcjonalnie trudniejsze i rzadsze. Wówczas powie się, że oświecenie jest bardziej szkodliwe niż pożyteczne dla człowieka, podczas gdy w rzeczywistości to jedynie błąd i fałszywa wiedza mu szkodzą. Pewien sławny człowiek, wziąwszy pod uwagę rozliczne nieszczęścia, które gnębią ludzkość, doszedł do wniosku, że szczęście można spotkać jedynie przy bardzo ograniczonym poziomie inteligencji i  że wiedza jest dla człowieka bardziej szkodliwa niż pożyteczna. W dosłownym sensie opinia ta jest moim zdaniem w oczywisty sposób błędna, chociaż do pewnego stopnia pozory świadczą na jej korzyść26.

„Sławny człowiek” to oczywiście Rousseau. Jeśli jednak w tym miejscu Lamarck wydaje się z nim nie zgadzać, to dalszy ciąg wywodu osłabia tę polemikę. Okazuje się, że zły użytek czyniony z inteligencji jest wynikiem nierówności między ludźmi, która sprawia, że jedni mogą wykorzystywać drugich: 25  Patrz: Jean-Baptiste Lamarck, Histoire naturelle des animaux sans vertèbres, t. 1, Paryż 1815, s. 269–275. 26  Zob. Jean-Baptiste Lamarck, Système analytique des connaissances positives de l’homme, Paryż 1820, s. 92–93 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



107

Bez wątpienia to ignorancja jest pierwszą i podstawową przyczyną naszych nieszczęść, szczególnie odkąd żyjemy w społeczeństwie; także ogromne nierówności w inteligencji, w zdolności słusznego sądu i w zdobytej wiedzy, jakie obserwuje się pomiędzy jednostkami jakiejkolwiek grupy ludzi, przyczyniają się nieustannie do powstawania tych nieszczęść. W istocie, pewne prawdy mogą wydawać się niebezpieczne jedynie względnie; nie są bowiem niebezpieczne same w sobie; szkodzą jedynie tym, którzy znajdują się w sytuacji, która pozwala im wyciągnąć korzyść z ich ignorancji. Co do opinii, jakoby oświecenie było bardziej szkodliwe niż pożyteczne dla człowieka, pozory zasadności, jaką zdaje się posiadać, biorą się stąd, że nie dość szeroko się ono rozprzestrzeniło, oraz stąd, że myli się fałszywą wiedzę ze znajomością prawdy, przynajmniej w  kwestiach, które mają wielkie znaczenie dla człowieka. Z rozważań tych wynika, że jeśli to, co zwiemy naszą wiedzą, nie zawsze jest wiedzą prawdziwą lub jest ograniczone jedynie do małej liczby ludzi, nie ma nic dziwnego w tym, że tak mały mamy z niej pożytek. Rousseau powątpiewał o stanie naszych nauk; ale potępił je i, w jakiejś mierze, odrzucił, w sposób zbyt totalny. Autor ów, słusznie sławny, często powraca w swych dziełach do natury i widać, że zdawał sobie sprawę ze znaczenia studiów nad nią, jak również z niedogodności, a nawet niebezpieczeństw, jakie grożą tym, co działają na przekór jej prawom. Choć był bardziej zafascynowany naturą, niż którakolwiek ze znanych mi osób, warunki jego życia nie pozwoliły mu śledzić jej działania, dobrze zrozumieć jej praw, wystarczająco się ich nauczyć. Bez wątpienia to właśnie było przyczyną jedynej słabej części jego Emila; jednak rezultaty, do których zawsze zmierzał, choć wskazując do nich niewłaściwe, a czasami sprzeczne drogi, są zawsze dobre, słuszne i godne uwagi27.

Jak widać, nawet swą polemikę z Rousseau Lamarck uważał za stosowne opatrzyć stosowną apologią filozofa. Co ważniejsze, stwierdziwszy, że ludzie mogą robić zły użytek ze swej inteligencji w wyniku nierówności, Lamarck zadał sobie pytanie o źródło owej nierówności i doszedł do wniosku, że powoduje ją właśnie działanie inteligencji. Tam, gdzie działa tylko uczucie wewnętrzne, nie ma nierówności. Inteligencja prowadzi jednak do uspołecznienia człowieka, w społeczności zaś pojawia się nierówność poszczególnych jej członków. Jest to rzecz ogromnie ważna. Według Lamarcka nie istnieją żadne naturalne, biologicznie zdeterminowane, hierarchiczne różnice między ludźmi. Nierówność jest tworem cywilizacji, a nie natury: We wszystkich krajach, w których istnieje cywilizacja, a zwłaszcza w tych, w których dokonała ona wielkiego postępu, obserwujemy wśród zamieszkujących je ludzi skalę stopnia inteligencji jednostek. Aby znaleźć przyczynę tego faktu, warto może poświęcić trochę uwagi następującym faktom: 27 

Zob. ibid., s. 93–95.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

108

W naturze żyjące dziko zwierzęta są niezależne, a we wszystkich gatunkach poszczególne osobniki mają takie same zdolności i to na mniej więcej takim samym poziomie. Nie ma między nimi pod tym względem żadnych innych różnic ponad te, które wynikają z ich kondycji fizycznej, płci, wieku, sił, stanu zdrowia, itd… Nie ma wątpliwości, że człowiek żył początkowo w  stanie dzikości, gdyż wciąż jeszcze można gdzieniegdzie spotkać ludzi zachowujących resztki tego stanu w swoim sposobie życia. Prawdopodobnie w czasach, gdy człowiek pozostawał całkowicie w tym stanie, jego bardzo ograniczona inteligencja, podobnie jak i jego potrzeby, nie różniły się pomiędzy poszczególnymi jednostkami bardziej, niż wynikałoby to z ich kondycji fizycznej, siły, żywotności, energii jednych lub słabości i gnuśności drugich. Jeśli istniały jakieś różnice w rozwoju ich zdolności intelektualnych, z pewnością zawierały się one w bardzo wąskim przedziale. Obecnie jest faktem dobrze stwierdzonym, że w  każdym kraju, gdzie pojawiła się cywilizacja, a w  konsekwencji również system własności, utworzyły się w  sytuacji zamieszkujących go ludzi różnice, które z  czasem stały się tym bardziej znaczące, im większy postęp uczyniła rzeczona cywilizacja. Efektem tego stanu rzeczy była wszędzie rosnąca nierówność w posiadanych dobrach, bogactwie i władzy. Wielkie masy ludzi znalazły się w nędzy, bez środków do nauki ani innej możliwości zapewnienia sobie bytu, jak tylko poprzez wykonywanie ciężkich i  prymitywnych prac, które, zabierając im cały ich czas, ograniczyły znacznie ich myśl28.

Tak więc źródłem wszelkiego zła okazuje się w  ostatecznym rachunku własność prywatna, co z wszelką pewnością jest ideą wybitnie rousseauwską. Ocena ta zgadza się z całością systemu Lamarcka, w którym zwierzęta, a więc i ludzie, odczuwają potrzeby zależne od warunków naturalnych, w jakich się znajdą. Z kolei zmiana środowiska powoduje wytworzenie się nowych potrzeb i/lub zanik starych. Pojawienie się cywilizacji nie jest zaś niczym innym, jak tylko właśnie zmianą środowiska, do której ludzie muszą się przystosować. Człowiek cywilizowany wykształca potrzeby, których nie odczuwa człowiek dziki. W myśl lamarkistowskiej zasady, że potrzeba jest przyczyną powstania organu, który zwierzę wytwarza dla jej zaspokojenia, konieczność spełniania zachcianek człowieka cywilizowanego stymuluje rozwój jego inteligencji oraz odpowiedzialnego za nią narządu, to jest mózgu. Dotyczy to jednak jedynie tych, którzy znajdują się na górze drabiny społecznej i mają możliwości robić to, co chcą, i rozwijać swą inteligencję. Inteligencja ludzi z nizin społecznych nie rozwija się w podobny sposób, a może nawet, nieużywana, ulega atrofii: Skoro nie możemy posiąść idei inaczej, jak tylko dzięki uważnej obserwacji i rozmyślaniom, skoro mnożymy te idee, różnicując tematy naszych spostrzeżeń i  myśli, skoro nasza inteligencja rozwija swe możliwości, tylko w  miarę jak ją

28 

Zob. ibid., s. 281–282.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



109

ćwiczymy w coraz większym stopniu, a do tego wszystkiego trzeba, byśmy mieli do naszej dyspozycji dość dużo czasu i odpowiednie warunki. Dalej, skoro sytuacja, w jakiej cywilizacja postawiła mieszkańców każdego kraju, daje pole dla stopniowo coraz większych różnic między ludźmi, według ich stanu, ich dóbr, ich władzy, wolnego czasu itd. Wreszcie skoro pozycja jednostek w kraju cywilizowanym pozbawia jednych (i to olbrzymią rzeszę ludzi) wolnego czasu i środków do nauki, a daje stopniowo coraz więcej innym ludziom, których liczba coraz bardziej maleje, skoro, jednym słowem, coraz mniej jest ludzi, którym szczęśliwy zbieg okoliczności pozwala znacznie poszerzyć ich wiedzę, pomnożyć i zróżnicować niemal nieskończenie ich idee, uwznioślić ich myśli i zapewnić ich inteligencji rozwój, w jakiejś mierze niezwyczajny. Zatem wynika z tego, że należy uznać za fakt stwierdzony istnienie pośród mieszkańców krajów cywilizowanych skali stopnia ich inteligencji, oraz to, że owa skala będzie bardzo rozciągnięta, jeżeli cywilizacja w kraju, o który chodzi, jest stara i uczyniła znaczne postępy, i że na dwóch przeciwnych końcach skali pojawią się ludzie najbardziej od siebie różni pod względem ich zdolności umysłowych, w tym zwłaszcza zdolności sądu 29.

Sytuacja ma zatem charakter błędnego koła. Osiągnąwszy pewien poziom inteligencji, człowiek uspołecznia się i wytwarza potrzeby, których zaspokajanie wpływa na rozwój inteligencji, a ta z kolei pozwala wznieść cywilizację na wyższy poziom, to zaś pozwala się wykształcić nowym potrzebom, które wpływają na inteligencję, i tak dalej bez końca. Działa tu ponownie mechanizm sprzężenia zwrotnego, podobny do tego, który łączył ruch okrężny cieczy płynących w organizmie z ruchem skurczowo-rozkurczowym naczyń, w których owe ciecze płynęły. Ów mechanizm stałego, ewolucyjnego wzrostu inteligencji ludzkiej nieuprzedzony czytelnik byłby zapewne skłonny uznać za coś pozytywnego. W istocie nietrudno dostrzec w nim reminiscencje optymistycznej filozofii Condorceta. Dlatego trzeba podkreślić, że mimo wtrącanych tu i  ówdzie uwag o  dobrodziejstwach inteligencji opis jej rozwoju jest u Lamarcka zasadniczo pesymistyczny, gdyż towarzyszy mu równoległy rozwój cywilizacji, nierówności i własności prywatnej. Pojawienie się najważniejszych idei Rousseau w książce Lamarcka miało doniosłe znaczenie. Wpływ idei genewskiego filozofa na politykę europejską w XIX i XX wieku jest powszechnie znany i nie ma potrzeby go tu przypominać. Jednak jak długo były one tylko ideami filozoficznymi i politycznymi, tak długo silnym argumentem przeciw nim pozostawała zdroworozsądkowa uwaga Buffona, iż tezy te są konstrukcją teoretyczną i nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości empirycznej. Wraz z Lamarckiem argument ten został obalony. Oto bowiem wybitny uczony zbudował dla tych spekulacji prze29 

Zob. ibid., s. 283–285.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

110

konujące uzasadnienie naukowe. Od tej chwili trzeba je było zacząć traktować poważniej. Lamarck nie był oczywiście myślicielem społecznym. W Système analytique des connaissances positives de l’homme przedstawił jedynie zarys programu, który dopiero potem miał zostać nazwany „lamarkizmem społecznym”. Zgodnie z tą ideologią, skoro nierówności nie istnieją w stanie natury, lecz są wytworem cywilizacji, to sama cywilizacja może im przeciwdziałać na drodze odpowiednich reform. Choć sam Lamarck nie stawiał podobnych konkluzji, a nawet wydawał się dość sceptyczny co do długoterminowych szans powodzenia takich reform („Z tego wszystkiego możemy wyciągnąć wniosek, że oświecenie przysługujące jedynie niewielu ludziom nie przeszkodzi nigdy istnieniu takiego stanu rzeczy, jaki został tu opisany”30), to właśnie takie logiczne konsekwencje jego idei zadecydowały o tym, że w dobie III Republiki karierę zrobili teoretycy „lamarkizmu społecznego”, biolodzy i politycy, którzy uczynili zeń podstawę naukową dla swojego projektu reform edukacji publicznej czy rozwoju higieny. Owi lamarkiści, czy raczej neolamarkiści, III Republiki odczytywali Lamarcka przez pryzmat optymistycznej filozofii Condorceta. Nie było to dużym błędem, bo Lamarck rzeczywiście Condorceta czytał i w jakiejś mierze się nim inspirował. Neolamarkiści poszli jednak za daleko, przypisując Lamarckowi niektóre tezy Condorceta, które wcale nie zawsze podzielał. Condorcet na przykład pisał o dziedziczeniu cech nabytych i o jego znaczeniu dla edukacji nieporównanie wyraźniej niż Lamarck: Kultura może poprawić same pokolenia, a udoskonalenia zdolności jednostek są przekazywane ich potomkom […]. Łatwo zatem pomyśleć, że jeśli wiele pokoleń otrzymało edukację skierowaną na jeden stały cel, jeśli każdy z  tworzących je osobników rozwijał swój umysł poprzez naukę, to przyszłe pokolenia urodzą się z większą łatwością przyswajania nauk i większą zdolnością korzystania z nich […]. Intensywność naszych zdolności przynajmniej po części powiązana jest z doskonałością naszych organów intelektualnych […]. Jeśli owo nieograniczone doskonalenie się naszego gatunku jest, tak jak sądzę, ogólnym prawem natury, człowiek […] staje się aktywną częścią wielkiej całości i współtwórcą wiecznego dzieła. Istniejąc przez moment w jednym punkcie przestrzeni, może dzięki swej pracy, ogarnąć wszystkie miejsca, powiązać się ze wszystkimi wiekami i oddziaływać jeszcze długo po tym, jak pamięć o nim zniknie z powierzchni ziemi31.

Condorcet napisał te słowa w 1791 roku. Przedstawiona przezeń teza pasuje do teorii ewolucji, którą Lamarck przedstawił w  roku 1809, ale już nie Zob. ibid., s. 289. Zob. Marie-Jean de Condorcet, Premier mémoire sur l’instruction publique, Paryż 1791, s. 42–44; cyt. za: Stéphane Kotovtchikhine, Paul Bert et l’instruction publique, Dijon 2000, s. 302 (przekład fragmentu – K.P.). 30  31 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarck



111

tak bardzo do jego filozofii społecznej, której opis dał w 1820 roku. W istocie można zastanawiać się, czy snując swe pesymistyczne wizje, inspirowane myślą Rousseau, Lamarck nie podejmował aby świadomej, acz zawoalowanej, polemiki z  ultraoptymizmem Condorceta. Nawet jednak gdyby tak było, to nie tak odczytali to neolamarkiści III Republiki, dla których istniała pełna zgodność między filozofią Condorceta a systemem Lamarcka. Dokonana przez nich reinterpretacja idei Condorceta i Lamarcka przyczyniła się do rozwinięcia swego rodzaju łagodnego rasizmu paternalistycznego, stawiającego sobie za cel dźwignięcie ras niższych z ich prymitywnego stanu do poziomu białych Europejczyków. Myślenie to jest z jednej strony bardzo odległe od pesymistycznej koncepcji degeneracji gatunków i  ras Buffona, z drugiej jednak kontynuuje jego rozważania na temat możliwej regeneracji Murzynów przez przesiedlenie ich na północne tereny Europy ze zdrowszym klimatem. Co ważniejsze, ów „łagodny rasizm” próbował być przeciwwagą dla późniejszego bezwzględnego rasizmu darwinowskiego, nastawionego na całkowitą fizyczną eksterminację ras niższych. Fakt, że Lamarck wstrzymywał się z wyciąganiem zbyt daleko idących wniosków społecznych z własnego systemu i musieli to zrobić za niego jego uczniowie oraz następcy, mógł mieć i inną przyczynę. Jego przekonania antropologiczne i społeczne zostały ukształtowane w wielkiej mierze przez Rous­ seau. Tymczasem właśnie między antropologią a  socjologią (czy polityką) obywatela Genewy istnieje największa niezgodność. Jest to, mówiąc skrótowo, niezgodność między Emilem a Umową społeczną. Klarownie przedstawił ją Giovanni Sartori: Musimy zauważyć, że Rousseau w swych pracach przedstawia dwie radykalnie różne hipotezy: albo kształcenie ludzi „zgodnie z  naturą” (w Emilu), albo ich „denaturyzację” w obywateli (to w Umowie społecznej). Gdy społeczeństwo jest zbyt wielkie i zepsute, tylko jednostki mogą zostać zbawione. Wobec tego w Emilu Rousseau proponuje wręcz zniesienie takich słów jak „kraj” oraz „obywatel” i wysławia miłość siebie samego. Według tej hipotezy człowiek winien skoncentrować swą uwagę całkowicie na sobie samym. Gdy natomiast społeczeństwo jest niewielkie i  panują w  nim patriarchalne zwyczaje – mowa jest teraz o  drugiej hipotezie – to należy uratować je całe; ten problem Rousseau rozważa w Umowie społecznej. W tym przypadku obywatel musi wyprzeć człowieka, patriota winien skolektywizować miłość do siebie i jednostka musi oddać swą osobowość całości; jednostka umiera jako byt „indywidualny” i  odradza się jako moralny członek zbiorowości. Rousseau nie popada w  sprzeczność, lecz hipotezy te tworzą dwa człony alternatywy wykluczającej32. Zob. Giovanni Sartori, Teoria demokracji, przeł. Piotr Amsterdamski, Daniel Grinberg, Warszawa 1998, s. 382. Jeszcze dobitniej tę alternatywę ukazał Jean Staro32 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

112

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Pewne niekonsekwencje w  myśli Lamarcka, jego lawirowanie między (stonowaną) pochwałą inteligencji a jej (bardziej stanowczym) potępieniem, mogą niekiedy powielać ambiwalencję poglądów samego Rousseau. Wydaje się, że Lamarck w  większym stopniu zaakceptował idee wyrażone w  Emilu niż te zawarte w  Umowie społecznej. Pewnie znaczenie miał tu fakt, że w odróżnieniu od Rousseau przeżył on rewolucję francuską, która obiecywała spełnić wszystkie postulaty XVIII-wiecznych filozofów i której ideały przyjął za swoje, ale która przecież z  jego perspektywy zakończyła się klęską. Najpierw opiewany przez Rousseau system republikański splamił się terrorem Robes­pierre’a, następnie musiał ustąpić przed nawrotem autorytaryzmu, w momencie proklamowania cesarstwa przez Napoleona, wreszcie cała epopeja rewolucyjna skończyła się przywróceniem do władzy Burbonów, a więc symbolicznym powrotem do punktu wyjścia. Pisząc Système analytique… w 1820 roku, Lamarck miał powody, by być sceptyczny co do perspektyw powodzenia programu wyłożonego w Umowie społecznej. Neolamarkiści z czasów III Republiki mieli już inną perspektywę i  mogli snuć śmiałe projekty reformy społecznej. Osobną kwestią jest ocena tych projektów. Niektórzy z owych neolamarkistów byli politykami wysokiej rangi (Jean-Louis de Lanessan był najpierw deputowanym, potem gubernatorem Indochin, wreszcie ministrem marynarki w  rządzie Waldeck-Rousseau, Paul Bert był deputowanym, następnie ministrem edukacji w rządzie Gambetty, a pod koniec życia gubernatorem Annamu i Tonkinu). Ich działalność polityczna może być oceniana różnie, w zależności od poglądów politycznych oceniającego (neolamarkiści mieli na ogół poglądy radykalnie lewicowe). Jakikolwiek wyważony sąd dodatkowo utrudnia dwuznaczność ich zaangażowania, zarazem naukowego i politycznego. O ile wśród historyków nauki istnieje szeroki consensus, by negatywnie osądzać wszelkie próby obrony anachronicznego w  drugiej połowie XIX wieku lamarkizmu, które neolamarkiści łączyli z  dezawuowaniem darwinizmu przyrodniczego oraz Weismana i genetyki, o tyle ich sprzeciw wobec darwinizmu społecznego prawdopodobnie znakomita większość ludzi współczesnych byłaby skłonna zaaprobować. Problem w  tym, że w  opinii samych neolamarkistów te dwie kwestie były ze sobą ściśle połączone. Zarówno lamarkizm, jak i darwinizm niosły ze sobą pewne tezy antropologiczne, które determinowały w  sposób logiczny konkretne przekonania społeczne, a nawet polityczne, niezależnie od

binski w książce: Jean-Jacques Rousseau. Przejrzystość i przeszkoda, op. cit. W jego opinii możliwe są dwie różne całościowe interpretacje myśli Rousseau. Jedna z nich wiedzie do postulatu rewolucji (i tak odczytywali Rousseau marksiści), druga zaś do edukacji.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



L amarck

113

tego, że nie wszystkie z nich zawarte były explicite w dziełach ich ojców założycieli. Stąd potępienie doktryny naukowej neolamarkistów, przy jednoczesnej pochwale ich zaangażowania politycznego, a  jest to ocena chyba dzisiaj dominująca, nie jest wolne od kłopotliwej wewnętrznej sprzeczności. Kwestia ta powróci jeszcze w  dalszej części pracy, kiedy zostanie tu przedstawione zderzenie „starego” lamarkizmu z „młodym” darwinizmem w momencie, gdy ten drugi zawita do Francji po 1859 roku.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział IV

Darwin

Darwinizm W odróżnieniu od braku społecznej wiedzy na temat biografii Lamarcka życie Karola Darwina (1809–1882) jest doskonale znane. I on sam, i jego dzieło są obiektem niezliczonej ilości biografii, monografii, czyli prac naukowych oraz popularnonaukowych. Dlatego wydaje się, że w jego przypadku opis równie szczegółowy jak w  wypadku Lamarcka jest w  tej pracy zbędny. Niemniej wokół Darwina narosło wiele mitów i  legend, bez końca powielanych w  literaturze, a wiele z nich dotyczy zwłaszcza związków między nim a Lamar­ ckiem czy, szerzej, między darwinizmem a lamarkizmem. O najsławniejszym z  owych fałszywych mitów, jakoby Lamarck wymyślił teorię dziedziczenia cech nabytych, a Darwin ją obalił, była już tu mowa parokrotnie. Istnieją też inne, o których należy wspomnieć. Drugim źródłem legend i nieporozumień jest bowiem problem darwinizmu społecznego i jego relacji do darwinizmu przyrodniczego. Przy tym te dwie, pozornie odległe, sprawy wiążą się ze sobą. Ci autorzy, którym w ogóle chce się porównywać Darwina z jego poprzednikiem, z reguły rozwodzą się o „lamarkistowskiej” teorii dziedziczenia cech nabytych, a niemal nigdy nie porównują darwinizmu społecznego z lamarkizmem społecznym. Tymczasem o ile w kwestii zapatrywań na dziedziczenie Darwin i Lamarck raczej się ze sobą zgadzali, o tyle pod względem przekonań antropologicznych różnili się diametralnie. Dlatego miast opisywać tu po raz enty powszechnie znaną historię podróży na okręcie Beagle skoncentrujemy się raczej na przedstawieniu i obaleniu – tam, gdzie to możliwe – co poniektórych mitów. Pierwszy z nich jest tak oczywisty, że aż niezręcznie o nim pisać, dotyczy zresztą raczej laików niż specjalistów. Chodzi tu o przekonanie, jakoby Darwin był odkrywcą teorii ewolucji czy też jakoby pojęcia „darwinizm” i „teoria

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

116

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

ewolucji” były ze sobą synonimiczne. Oczywiście tak nie jest. Darwin zaproponował jedynie nowe wyjaśnienie ewolucji, w jego czasach znanej od dawna. Na tej konstatacji można by skończyć, gdyby nie fakt, że do pomieszania pojęć w tej sprawie przyczyniają się również fachowcy, biolodzy i historycy biologii. Szczególnie autorzy anglosascy mają tendencję do umniejszania roli poprzedników Darwina, z Lamarckiem na czele. Choć tych poprzedników było wielu (sam Darwin w drugim wydaniu O powstawaniu gatunków wymienił dwudziestu jeden uczonych ewolucjonistów, których prace przeczytał, zanim zasiadł do pisania własnej książki), dziś pamięta się jedynie o Lamarcku i o Erazmie Darwinie1 (o tym ostatnim zaś wyłącznie z uwagi na pokrewieństwo ze sławnym wnukiem – Karolem). Niemal nigdy natomiast nie wspomina się choćby o Maupertuisie, mimo że był tym uczonym, od którego Darwin zaczerpnął pewnie najwięcej, i w tym sensie najbardziej zasługuje na miano jego prekursora. Nadto wspomniani autorzy mają tendencję do wyolbrzymiania rewolucyjności dzieła Darwina, choć zarazem przyznają, że gdyby nawet Darwin w ogóle nie istniał, to identyczne wytłumaczenie ewolucji zaproponowałby parę lat później Alfred Russel Wallace (1824–1913). Prawda jest taka, że w 1859 roku grunt pod teorię ewolucji w jej darwinowskiej wersji był już na tyle dobrze przygotowany, że prędzej czy później wpadłby na nią pewnie niemal każdy niepozbawiony wyobraźni biolog ewolucjonista. Przy przyjęciu takiej perspektywy Darwin jawi się niewątpliwie jako zasłużony uczony, ale nie geniusz. Obecna maniera robienia z niego niemalże ojca współczesnej biologii, kogoś porównywalnego z Newtonem czy Einsteinem w fizyce, jest lekką przesadą. Mitologizowaniu dzieła Darwina towarzyszy demonizowanie opozycji, która skrytykowała uczonego po tym, gdy ogłosił swą teorię. Rzadko wspomina się o obiekcjach, jakie mieli przeciwnicy teorii ewolucji, chociaż zaledwie dwadzieścia siedem lat po śmierci Cuviera było takich wielu, a ich argumenty, biorąc pod uwagę ówczesny stan wiedzy, nie były absurdalne. Jeszcze rzadziej pisze się o reakcjach zwolenników innych szkół ewolucjonistycznych, w tym przede wszystkim lamarkistów, na nową teorię. A przecież na początku nie było wcale ewidentne, że koncepcja Darwina jest lepsza. Zamiast rzetelnie przedstawiać debatę o O powstawaniu gatunków, jaka miała miejsce w brytyjskim środowisku naukowym po 1859 roku, rzesze darwinistów wolą pisać o  fanatyzmie religijnym Anglików, którzy nie chcieli przyjąć teorii ewolucji, gdyż była sprzeczna z Biblią. Na głównego oponenta Darwina kreuje się wielebnego Williama Paleya, autora Natural Theology, w  której dowodził 1  Erazm Darwin (1731–1802) – filozof, przyrodnik i  poeta, opublikował dwie książki o teorii ewolucji, dwutomową Zoonomię w latach 1794–1796 oraz The Temple of Nature (Świątynię Natury), wydaną w 1803 roku. Drugie dzieło szczególnie zasługuje na uwagę, gdyż zostało napisane wierszem.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

117

on istnienia Boga na podstawie studiów nad anatomią. Twierdził, że idealne przystosowanie każdego organu do sprawowanych przezeń funkcji wskazuje na inteligentny zamysł kryjący się za ich stworzeniem. Argumentacja ta była zgodna z koncepcjami Cuviera i z całą tradycją fizjologii Kartezjusza (choć już nie jego embriologii). Nie była też wcale obskurancka. Ważniejsze jest jednak to, że Paley wydał swą książkę w 1802 roku, a zmarł w 1805, na cztery lata przed publikacją Filozofii zoologii Lamarcka. W 1859 jego stare dzieło dostarczyło zapewne paru argumentów tym z  oponentów Darwina, którzy byli mocno związani z  Kościołem anglikańskim, trudno jednak poważnie utrzymywać, że przeciwnicy Darwina rekrutowali się jedynie spośród czytelników klasycznego traktatu teologicznego. Naturalnie, Anglia jest krajem protestanckim, a więc przywiązanym do zasady sola scriptura, dosłownego odczytania Biblii. Faktem jest, że teoria ewolucji napotkała w niej silniejszy opór niż w  krajach katolickich, gdzie żywa była tradycja augustyńska. Jest też prawdą, że społeczeństwo wiktoriańskie przywiązywało dużą wagę do religii. Ale było ono również najbardziej rozwiniętym cywilizacyjnie społeczeństwem na świecie, poważnie traktującym naukę. W sumie trudno się oprzeć nieprzyjemnemu wrażeniu, że współcześni darwiniści „ustawiają” sobie przeciwnika, koncentrując się na Paleyu: teoria Darwina była postępowa i wszyscy inteligentni ludzie ją przyjęli, odrzucali ją zaś wyłącznie ciemni fanatycy religijni. W takiej wizji świata nie ma w ogóle miejsca dla lamarkistów, którzy ani nie przyjęli Darwina, ani nie byli religijni. I to też jest pewnie jedną z  przyczyn względnego zapomnienia Lamarcka dzisiaj. Z punktu widzenia apologetów Darwina jest on po prostu niewygodny. Konflikt między darwinizmem a religią rzeczywiście miał miejsce. Nie dotyczył jednak, a w każdym razie nie przede wszystkim, sporu o pochodzenie człowieka od małpy (nawiasem mówiąc, jest to idea, którą Darwin przejął od Lamarcka). Dotyczył etyki. Pojawia się tu jednak problem chronologii. Chrześcijanie (zarówno protestanci, jak i  katolicy) toczyli spór z  przekonaniami etycznymi darwinistów społecznych, przy czym spór ten wybuchł właściwie od razu, zaraz po publikacji O powstawaniu gatunków w  1859 roku. Tymczasem książka ta nie traktuje w  ogóle o  człowieku, czy tym bardziej o społeczeństwie, a jedynie o zwierzętach i roślinach. Swoje poglądy antropologiczne, wraz z ich implikacjami społecznymi i politycznymi, Darwin wyłożył dopiero w książce O pochodzeniu człowieka wydanej w 1871 roku, a więc dwanaście lat później. Nasuwa się pytanie: jeżeli historia darwinizmu społecznego rzeczywiście zaczyna się tak późno, to dlaczego dyskutowano o nim już w 1859 roku, zanim Darwin cokolwiek o nim napisał? Najczęściej udzielana odpowiedź jest zarazem sposobem na oczyszczenie Darwina z oskarżenia o stworzenie tej, potępianej dzisiaj, doktryny. Podnosi się zatem argument, że po publikacji O powstawaniu gatunków Darwin zyskał gorących wielbicieli,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

118

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

którzy niestety nie ograniczyli się do popularyzacji jego dzieła, lecz jęli wyciągać z  niego niebezpieczne wnioski społeczne, wypaczając w  ten sposób poglądy uczonego. Za stworzenie darwinizmu społecznego odpowiedzialny byłby nie sam Darwin, lecz jego epigoni, jak choćby Thomas Henry Huxley (1825–1895), autor Stanowiska człowieka w przyrodzie (1863), Ernst Haeckel (1834–1919), autor Dziejów utworzenia przyrody (1868), w których zawarł wiele rozważań o człowieku i o rasach ludzkich, Herbert Spencer (1820–1903), autor Principles of Biology (1864–1867), oraz wielu innych uczonych. Jak widać, wszyscy oni przedstawili swe koncepcje antropologiczne i społeczne, zanim Darwin opublikował O pochodzeniu człowieka. Wielkiego przyrodnika nie można obarczać winą za działalność jego nazbyt gorliwych zwolenników. Taka interpretacja wydarzeń jest do przyjęcia, choć nie rozwiązuje problemu O pochodzeniu człowieka, książki, w  której Darwin ostatecznie powtórzył wiele z wniosków darwinistów społecznych. Biografowie Darwina najczęściej przyznają to, ubolewając zarazem, że wielki uczony trochę za bardzo uległ wpływom ludzi, którzy miast rozwijać prawdziwą naukę, zajęli się ideologią. Można mu to jednak w końcu wybaczyć, biorąc poprawkę na związki przyjaźni, jakie łączyły go z wieloma z nich, na fakt, że sam nie był socjologiem i nie znał się na naukach społecznych, a wreszcie na to, że alternatywą było przyznanie racji fanatykom religijnym. Skoro sprawę przedstawić w taki sposób, współwina Darwina za stworzenie darwinizmu społecznego zostaje jeśli nie przekreślona, to przynajmniej bardzo zmniejszona. Powtórzmy, że taka wykładnia historii darwinizmu jest do zaakceptowania, niesie jednak ze sobą pewien problem, gdyż zrywa logiczny związek między darwinowską wizją świata przyrody, zarysowaną w O powstawaniu gatunków, a darwinowską antropologią wyłożoną w O pochodzeniu człowieka. Tymczasem taki związek istnieje i sam Darwin zapewne sprzeciwiłby się podobnemu zerwaniu. Wszak de facto oznaczałoby ono oderwanie człowieka od reszty królestwa przyrody, przyznanie mu jakiejś szczególnej, uprzywilejowanej pozycji poza porządkiem naturalnym, a  temu Darwin był bez wątpienia przeciwny. Można powiedzieć nawet więcej. Jeśli tezy darwinizmu społecznego nie zostały wyłożone explicite w  O powstawaniu gatunków, to czy sam fakt, że natychmiast po publikacji tej książki tylu ludzi niezależnie od siebie te tezy z niej wyprowadziło, nie świadczy o tym, że były tam one zawarte implicite, a Darwin dwanaście lat później potwierdził jedynie expressis verbis coś, co wszyscy zrozumieli już wcześniej z lektury jego pierwszej książki? Krótko mówiąc: czy Darwin nie był faktycznym twórcą darwinizmu społecznego przez sam fakt, że napisał O powstawaniu gatunków, niezależnie nawet od późniejszego O pochodzeniu człowieka? Istnieje podobieństwo między parą lamarkizm przyrodniczy – lamarkizm społeczny a  parą darwinizm przyrodniczy – darwinizm społeczny. Lamar-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

119

kizm przyrodniczy inaugurowała Filozofia zoologii z 1809 roku, lamarkizm społeczny zaś Système analytique des connaissances positives de l’homme z roku 1820, a więc o jedenaście lat późniejszy, tak jak O pochodzeniu człowieka jest o dwanaście lat późniejsze od O powstawaniu gatunków. Ale istnieje też różnica. Otóż trudno byłoby przeciętnemu czytelnikowi Filozofii zoologii w 1809 roku wyprowadzić z niej jakieś konsekwencje społeczne. Oczywiście istnieje ciągłość logiczna między tezami Filozofii… a tezami Système analytique… Jednak tezy Système analytique… nie są zawarte implicite w Filozofii… Można się zapewne niektórych z nich domyślać, można je zgadywać, ale nie można ich natychmiast wydedukować z samego, gołego tekstu Filozofii… Świadczy o tym zresztą fakt, że nie było żadnych lamarkistów społecznych w  okresie pomiędzy wydaniem Filozofii… i  Système analytique… Dlatego można powiedzieć, że lamarkizm przyrodniczy rzeczywiście poprzedzał lamarkizm społeczny i że pojawienie się tego ostatniego wymagało od Lamar­ cka napisania osobnej książki. Oczywiście konstatacja ta może budzić wątpliwości. Lamarck był wszak człowiekiem oświecenia. Wpływ Rousseau, ale i innych filozofów oraz ideologów, jak Diderot, Condillac, Condorcet, Cabanis… jest widoczny nie tylko w Système analytique…, lecz także w Filozofii…, i jest to wpływ raczej ideologiczny niż naukowy. Aby odnieść się do tego zarzutu, można przywołać tezę z filozofii nauki Thomasa S. Kuhna, iż nauka nigdy nie jest całkowicie obiektywna, bo choć posiada pewną ograniczoną autonomię, to zarazem każda teoria naukowa ulega rozmaitym oddziaływaniom z zewnątrz, zależy od wyobrażeń i przesądów swojej epoki, w tym od dominujących w niej ideologii. Jest zatem rzeczą normalną, że współczesny czytelnik jest w stanie doszukać się pozanaukowych śladów filozofii oświeceniowej w wykładzie lamarkizmu przyrodniczego zawartym w Filozofii… Nie zmienia to jednak faktu, że sam lamarkizm społeczny sensu stricto powstał później i później też został przyswojony przez czytelników. Z darwinizmem było inaczej. Jeśli analizować dwie pierwsze książki, Filozofię zoologii i O powstawaniu gatunków, uderza pewna różnica w konstrukcji. Filozofia… wyrasta z kartezjańskiej embriologii epigenetycznej. Można wręcz powiedzieć, że podejmuje przerwany wątek w miejscu, w którym Kartezjusz skończył Opis ciała ludzkiego. Następnie przedstawia obraz ewolucji, który mieści się w mechanicystycznej tradycji, a  zarazem wykorzystuje (mechanicyzując je) niektóre teorie witalistów. Ewolucja ta jest przedłużeniem embriologii czy też, mówiąc metaforycznie, „embriologią gatunków”. Wywód Lamarcka jest długi, syntetyczny i  holistyczny. Widać, że starał się zawrzeć w  Filozofii… możliwie całościową wizję przyrody i odnieść się do wszystkich najważniejszych teorii, jakie stworzono przed nim. O powstawaniu gatunków przedstawia się inaczej – nie zachowuje ciągłości z  dorobkiem wcześniejszych badaczy. Choć Dar-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

120

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

win inspirował się pracą poprzednich biologów ewolucjonistów, nie wspomina o nich (wymienił ich nazwiska dopiero w drugim wydaniu). I zresztą słusznie, gdyż jego wytłumaczenie działania ewolucji nie nawiązuje do żadnej wcześniejszej tradycji naukowej (co do pewnego stopnia tłumaczy jego rewolucyjność). Nie ma tu zatem rozważań nad sporami mechanicystów z witalistami (co zresztą zrozumiałe, gdyż roszczenia witalistów do naukowości zdążył już wcześniej przekreślić Claude Bernard, który pisał po Lamarcku). O powstawaniu gatunków, inaczej niż Filozofia zoologii, jawi się jako książka dość uboga w warstwie teoretycznej. Darwin przedstawia swoją propozycję mechanizmu ewolucji dosłownie na kilku stronach. Następnych kilkaset poświęca na skrupulatny, szczegółowy opis zjawisk ze świata przyrody, jakie zaobserwował w czasie swej podróży dookoła świata i które mają potwierdzać jego teorię. Trzeba zapytać, skąd w takim razie Darwin zaczerpnął ogólny zarys swojej teorii, do której następnie dopasował zebrany materiał empiryczny. (To, że nie było odwrotnie, to znaczy, że Darwin nie wyprowadził swojej teorii z analizy materiału empirycznego, jest praktycznie pewne.) Wydaje się, że odpowiedź brzmi: inspiracją dla Darwina byli myśliciele społeczni jego kraju. O ile dla Lamarcka piszącego Filozofię… wpływ Kartezjusza, Buffona i witalistów był o wiele ważniejszy niż wpływ Rousseau czy innych filozofów francuskiego oświecenia, i właśnie dlatego lamarkizm społeczny nie powstał od razu w 1809 roku, o tyle wszystko wskazuje na to, że dla Darwina piszącego O powstawaniu gatunków ważniejszy był wpływ Thomasa Hobbesa (1588–1679), Adama Smitha (1723–1790) i Thomasa Malthusa (1766–1831) niż wpływ Buffona czy Lamarcka. Tłumaczy to może trochę, dlaczego tak bardzo ich zawsze bagatelizował. Prawdopodobnie rzeczywiście nie poczuwał się do zbyt wielkiego długu wdzięczności wobec francuskich poprzedników. Ale tłumaczy to również, dlaczego konsekwencją publikacji jego książki było natychmiastowe pojawienie się darwinizmu społecznego. Sam Darwin doszedł do tez darwinizmu społecznego, zanim przez analogię zdołał przystosować je do potrzeb darwinizmu przyrodniczego. Taka, jak się zdaje, była właściwa kolejność zdarzeń. Jakie są główne założenia teorii ewolucji Karola Darwina, przedstawione w O powstawaniu gatunków? Można je streścić w kilku punktach: Po pierwsze, na Ziemi rodzi się więcej istot żywych, niż przyroda jest w stanie wyżywić. Po drugie, istoty żywe są, w związku z tym, skazane na walkę między sobą o dostęp do ograniczonych zasobów żywności. Po trzecie, poszczególne osobniki w ramach jednego gatunku różnią się od siebie, aczkolwiek bardzo nieznacznie. Przyczyna tych różnic jest nieznana (mechanizm mutacji odkryto znacznie później). Po czwarte, różnice te nie są obojętne w procesie zdobywania pożywienia. Osobniki mające pewne cechy są uprzywilejowane w stosunku do tych,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



121

które owych cech nie mają, w  tym sensie, że jest im nieco łatwiej zdobyć pożywienie. Po piąte, wynika z tego, że osobniki mające pewne cechy, statystycznie mają większą szansę na przeżycie i spłodzenie potomstwa niż osobniki niemające owych cech, gdyż te, w konsekwencji, częściej będą przegrywać walkę o pożywienie i ginąć w młodym wieku, przed spłodzeniem potomstwa. Po szóste, w każdym następnym pokoleniu cechy ułatwiające przeżycie będą się coraz bardziej rozpowszechniać, a  cechy utrudniające przeżycie – zanikać2. Po siódme, proces stopniowej akumulacji pożytecznych cech prowadzi po upływie wielu pokoleń do wykształcania się zupełnie nowych gatunków, lepiej przystosowanych do zdobywania pożywienia w  danych warunkach naturalnych (my powiedzielibyśmy dzisiaj: w danej niszy ekologicznej). Tak właśnie działa ewolucja. Darwin nazywa to teorią doboru naturalnego i  przetrwania najlepiej przystosowanych („the theory of natural selection and the survival of the fittest”)3. I to wszystko. Jak powiedziano, opis ten zajmuje kilka stron, a dalej następuje wyliczenie przykładów mających go potwierdzić. Na tle niezwykle rozbudowanej, skomplikowanej i przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach teorii Lamarcka teoria Darwina sprawia wrażenie, z jednej strony, bardzo klarownej i eleganckiej, z drugiej jednak – zaskakująco prostej. Owa klarowność i  prostota zapewniła teorii sukces, ale nie przekonała wszystkich biologów ewolucjonistów epoki. Kolejnym problemem jest zebrany przez Darwina materiał dowodowy – owe opisywane na setkach stron przykłady na działanie zasady doboru naturalnego. Otóż, wbrew pozorom, wcale go one nie potwierdzają. Nie chodzi tu o fakt, że Darwin nie dowiódł istnienia ewolucji. Przed XX wiekiem nikt tego nie zrobił. W tym sensie wszystkie teorie ewolucji, czy to Maupertuisa, czy Lamarcka, czy Darwina, były niepopartymi dowodami spekulacjami. Problem teorii doboru naturalnego był jednak innego rodzaju. Jej po prostu w ogóle nie dało się ani dowieść, ani nawet sfalsyfikować, w popperowskim sensie, a to dlatego, że Darwin sformułował ją w sposób quasi-tautologiczny. Z tego względu jeszcze sto lat później Karl R. Popper, skądinąd sam przeTrzeba dodać, że w  O powstawaniu gatunków Darwin nie pisał jeszcze nic o dziedziczeniu. Swoją teorię dziedziczenia cech nabytych, którą nazwał teorią pangenezy, rozwinął później w książce Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia z 1868 roku. 3  Pełny tytuł najważniejszej książki Darwina to właśnie O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego. 2 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

122

konany darwinista i  twórca ewolucyjnej teorii epistemologicznej opartej na teorii Darwina, odmówił darwinizmowi nazwy teorii naukowej i  uznał go wprost za metafizykę: Doszedłem do wniosku, że darwinizm nie jest sprawdzalną teorią naukową, lecz metafizycznym programem badawczym – możliwą strukturą pojęciową dla sprawdzalnych teorii naukowych […]. Darwinizm jest metafizyczny, ponieważ nie jest sprawdzalny […]. Darwinizm w istocie nie przewiduje procesów kształtowania się rozmaitości biologicznej, a tym samym nie potrafi jej przewidywać. W najlepszym wypadku może przewidywać ewolucję rozmaitości form „w sprzyjających warunkach”. Nie można jednak w  ogólny sposób stwierdzić, na czym polegają te sprzyjające warunki – chyba tylko tyle, że dzięki ich istnieniu pojawią się rozmaite formy życia […]. W innych obszarach moc predykatywna lub eksplanacyjna darwinizmu jest źródłem jeszcze większego zamętu. Weźmy na przykład „przystosowanie”. Na pierwszy rzut oka dobór naturalny wydaje się wyjaśniać adaptację i w  pewien sposób jest tak rzeczywiście, ale nie jest to wyjaśnienie naukowe. Stwierdzenie, że gatunek obecnie żyjący jest dobrze dostosowany do swego środowiska, jest w  rzeczywistości niemal tautologiczne. W istocie terminami „przystosowanie” i „dobór” posługujemy się w taki sposób, że gdyby gatunek nie był dostosowany, zostałby wyeliminowany w procesie doboru naturalnego. Podobnie gdyby gatunek został wyeliminowany, powiedzielibyśmy, że musiał być źle dostosowany do panujących warunków. Adaptacja lub przystosowanie są definiowane przez współczesnych ewolucjonistów jako wartość przetrwania i  może być mierzona faktycznie odniesionym sukcesem w  przetrwaniu: nie ma żadnej możliwości sprawdzenia tak słabej teorii, jaką jest darwinizm. Mimo to teoria ta jest bezcenna. Nie potrafię zrozumieć, jak możliwy byłby tak znaczny wzrost naszej wiedzy, jaki nastąpił po Darwinie, gdyby nie jego teoria […]. Jest to oczywiście powód, dla którego darwinizm został niemal powszechnie zaakceptowany. Zawarta w  nim teoria adaptacji była jedyną przekonującą teorią nieteistyczną, teizm zaś był czymś nawet gorszym niż otwarte przyznanie się do porażki, ponieważ stwarzał wrażenie, że ostateczne wyjaśnienie zostało zdobyte. W tej mierze, w jakiej darwinizm stwarza podobne wrażenie, nie jest on w pozycji o wiele lepszej niż teistyczny pogląd na wyjaśnianie. A zatem wykazanie, że darwinizm nie jest teorią naukową, lecz metafizyczną, jest sprawą istotną. Jednakże jego znaczenie dla nauki jako metafizycznego programu badawczego jest bardzo wielkie, zwłaszcza gdy przyznamy, że można go krytykować i udoskonalać4.

Warto zauważyć, że lamarkizm z kolei był teorią naukową, gdyż był falsyfikowalny i w końcu sfalsyfikowany, której z całą pewnością nikt nie mógłby Zob. Karl Popper, Nieustanne poszukiwania. Autobiografia intelektualna, przeł. Adam Chmielewski, Kraków 1997, s. 235–240. 4 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



123

zarzucić metafizyczności. Dziś, oczywiście, lamarkizm nie może już stanowić alternatywy dla darwinizmu (właśnie dlatego, że został sfalsyfikowany), ale nie było tak w 1859 roku. Podniesiona przez Poppera metafizyczność i quasi-tautologiczność teorii Darwina pozwala stwierdzić, że nie mógł był jej wyprowadzić z samych tylko obserwacji empirycznych. Przykłady przedstawione przez niego w O powstawaniu gatunków dadzą się interpretować na wiele sposobów, niekoniecznie zgodnie z teorią doboru naturalnego. Szkielet swej teorii musiał zatem Darwin zaczerpnąć skądinąd. Znalazł go u myślicieli społecznych. Z Hobbesa wziął ogólną wizję stanu natury, w którym niepodzielnie panuje permanentna wojna każdego z każdym: Jeśli więc jacyś dwaj ludzie pragną tej samej rzeczy, której niemniej nie mogą obaj posiadać, to stają się nieprzyjaciółmi; i to na drodze do swego celu (którym przede wszystkim jest zachowanie własnego istnienia, a czasem tylko własne zadowolenie) starają się zniszczyć jeden drugiego albo sobie podporządkować […]. Jest więc oczywiste, że gdy ludzie żyją, nie mając nad sobą mocy, która by ich wszystkich trzymała w strachu, to znajdują się w stanie, który się zwie wojną; i to w stanie takiej wojny, jak gdyby każdy był w wojnie z każdym innym5.

Od Malthusa przejął Darwin ideę niedostatecznej ilości pożywienia dla wszystkich żyjących jednostek i koncept głodu jako czynnika eliminującego nadwyżki ludnościowe. Pisał Malthus: Głód – zdaje się, jest ostatnim i najstraszniejszym środkiem działania natury. Siła wzrostu ludności jest o tyle większa od siły produkcyjnej ziemi, że przedwczesna śmierć musi w pewnej mierze w jakiś sposób dotknąć rasę ludzką. Występki ludzkie są czynnemi i skutecznemi środkami depopulacji. One jakoby wyprzedzają całą tą wielką armję, niosącą zniszczenie, a  często one kończą dzieło. Jeśli nie dopisują choroby, epidemje, zarazy i plagi posuwają się w strasznym pochodzie i  sieją zniszczenie. Jeśliby zniszczenie było jeszcze niewystarczające, wówczas wkracza można i nieuchronna klęska głodu. Swym potężnym naciskiem utrzymuje w równowadze ilość ludności z ilością żywności na świecie. Czyż więc nie musi zostać stwierdzonem przez uważnego badacza dziejów ludzkich, że w każdym okresie i każdym kraju, w którym człowiek żył czy obecnie żyje: Że wzrost ludności jest z konieczności ograniczony ilością środków utrzymania. Że ludność niechybnie wzrasta, gdy wzrasta ilość środków utrzymania.

Zob. Thomas Hobbes, Lewiatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, przeł. Czesław Znamierowski, Warszawa 1954, s. 108–110. 5 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

124

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji Że silniejsza siła wzrostu ludności jest hamowana, a faktyczna ilość ludności jest utrzymana na równym poziomie z ilością środków utrzymania, dzięki działaniu nędzy i występku6.

Jak zostało pokazane w poprzednim rozdziale, z ostatnią tezą, którą Darwin przejął w całości, Lamarck, być może świadomie, polemizował w Filozofii zoologii, gdy pisał: „[…] nigdy – nie boję się twierdzić – Ziemia nie pokryje się taką liczbą ludności, jaką mogłaby wyżywić”. Co ciekawe, Malthus pisał swoje dzieło jako polemikę z tezami Williama Godwina (1756–1836) i Condorceta. Pełny tytuł jego dzieła to Rozprawa o prawie ludności i jego oddziaływaniu na przyszły postęp społeczeństwa wraz z  uwagami na temat spekulacji pp. Godwina, Condorceta i innych pisarzy, tymczasem wpływ filozofii Condorceta jest widoczny w dziele Lamarcka, choćby w idei ciągłego dążenia organizmów żywych do ewolucyjnego samodoskonalenia. Godwin natomiast, pamiętany przede wszystkim jako mąż feministki Mary Wollstonecraft i teść Shelleya, był myślicielem politycznym, który pod wpływem lektury Rousseau jął głosić w  swoim kraju anarchistyczne idee (domagał się między innymi zniesienia własności prywatnej). Prowadząc debatę z nimi, Malthus polemizował zarazem z całą tradycją filozoficzną, z której wyrósł Lamarck. Z kolei przyjmując tezy Malthusa, Darwin odrzucił zarazem tę tradycję. To zaś tłumaczy częściowo zarówno niechęć, jaką zawsze odczuwał do swego francuskiego poprzednika7, jak i późniejsze animozje między darwinistami a lamarkistami. Najciekawszy, a zarazem najbardziej problematyczny, jest wpływ Adama Smitha na Darwina. Rzecz w  tym, że wizja konkurencji w  O powstawaniu gatunków na pierwszy rzut oka przypomina raczej koncepcje merkantylistów niż liberałów ekonomicznych. Nie przypadkiem czerpie z Hobbesa, który żył w  czasach merkantylistów. To przecież merkantylizm zakładał, że wszyscy ludzie na świecie muszą konkurować o ograniczone bogactwo świata, Adam Smith był zaś zdania, że w konkurencji handlowej wcale nie musi być zwycięzców i przegranych (dziś powiedzielibyśmy, odwołując się do języka teorii gier, że dobrze zorganizowany handel jest grą o sumie niezerowej). W koncepcji tej wprawdzie każda jednostka jest egoistyczna, ale mimo to z walki 6  Zob. Thomas Robert Malthus, Prawo ludności, przeł. K. Stein, Warszawa 2003, s. 106–107. 7  Darwin nie cenił Lamarcka. W 1845 roku napisał o  nim w  liście do Josepha Daltona Hookera: „Lamarck opisujący dokładnie gatunki, przynajmniej w królestwie bezkręgowców, i nie wierzący w stałość gatunków […] swoją nonsensowną, choć pomysłową, pracą wyrządził temu zagadnieniu podobną szkodę jak pan Vestiges” (Chodzi o Roberta Chambersa, autora książki Vestiges of the natural history of creation z 1844 roku); cyt. za: Karol Darwin, Listy wybrane, przeł. Teresa Opalińska, Warszawa 1999, s. 150.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



125

jednostek wynika z czasem, dzięki „niewidzialnej ręce rynku”, większe dobro wspólne. I właśnie to pojęcie dobra wspólnego, wyłaniającego się z sumy partykularnych egoizmów, jest kluczowe dla modelu gospodarki liberalnej. Smith pisał, że każdy człowiek: […] kieruje wytwórczością tak, aby jej produkt posiadał możliwie najwyższą wartość, myśli tylko o swym własnym zarobku, a jednak w tym, jak i w wielu innych przypadkach, jakaś niewidzialna ręka kieruje nim tak, aby zdążał do celu, którego wcale nie zamierzał osiągnąć […]. Mając na celu swój własny interes, człowiek popiera interesy społeczeństwa skuteczniej niż wtedy, gdy zamierza służyć im rzeczywiście. Nigdy nie zdarzało mi się widzieć, aby wiele dobrego zdziałali ludzie, którzy udawali, iż handlują dla dobra społecznego8.

Chcąc przeprowadzić pełną analogię między systemem gospodarczym Smitha a własnym systemem przyrodniczym, Darwin musiał znaleźć jakieś dobro wspólne, które mogłoby wyniknąć z walki jednostek. Niestety znalazł je bardzo łatwo. Rywalizacja poszczególnych osobników walczących o przetrwanie, będąc motorem ewolucji, służy interesom gatunku, a w  węższym zakresie: rasy. Stwierdzenie to stało się przyczyną wszystkich późniejszych nieszczęść sprowokowanych przez darwinizm społeczny. Co więcej, stało się to również przyczyną pewnej konfuzji w  darwinizmie przyrodniczym. Opisany przez Darwina mechanizm walki o byt i przetrwania najlepiej przystosowanych dotyczy wyłącznie jednostek, gdyż to one walczą ze sobą i między nimi dokonuje się dobór naturalny. Rasy i gatunki temu mechanizmowi nie podlegają. Można powiedzieć, że dla natury, zainteresowanej wyłącznie jednostkami, są one „niewidoczne”. Dodatkowo należy pamiętać, że dla ewolucjonistów „gatunek” i  „rasa” są jedynie sztucznymi pojęciami taksonomicznymi stworzonymi przez człowieka do opisu rzeczywistości, w której „tak naprawdę” żadne rasy i gatunki nie występują. Był to wszak jeden z punktów sporu między Lamarckiem i Cuvierem. Mimo to Darwin nie od razu pojął, że w jego teorii nie ma miejsca na interes grupowy. W O powstawaniu gatunków znajdują się przykłady zarówno interesu jednostkowego, jak i grupowego. Dopiero pod koniec życia przyznał, że z punktu widzenia jego teorii nic takiego nie może istnieć. Tymczasem pojęcie to okazało się bardzo potrzebne. Być może stała walka jednostek między sobą, eliminacja słabiej i przetrwanie lepiej przystosowanych rzeczywiście czynią grupę silniejszą, ale zarazem sprawiają, że grupa przestaje istnieć jako grupa. Totalny egoizm jednostek, jaki zakładał ortodoksyjny darwinizm, czynił niemożliwymi instynkty stadne czy społeczne, a nawet instynkty reprodukcji Zob. Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. 2, przeł. Antoni Prejbisz, Bronisława Jasińska, Warszawa 1954, s. 46. 8 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

126

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

i  macierzyński. Poświęcenie rodziców dla ich młodych miało niewątpliwie sens z punktu widzenia ciągłości gatunku, ale nie z punktu widzenia rodziców, których przetrwaniu to nie pomagało, a wręcz często je uniemożliwiało. Darwin doskonale wiedział, że dorosłe samice wielu gatunków zwierząt są w  stanie poświęcić własne życie dla ratowania młodych. Ortodoksyjny darwinizm nie potrafił wytłumaczyć tego zjawiska. Darwiniści, chcąc nie chcąc, musieli odwołać się do pojęcia interesu grupowego. Najklarowniej przedstawił je Ernst Haeckel, późno, bo dopiero w  1899 roku (samo zjawisko było opisywane już przez Darwina w roku 1859, ale bez przekonującego wytłumaczenia). Pod koniec wieku Haeckel wydał książkę Kunstformen der Natur, w  której wprowadził pojęcia egoizmu i  altruizmu ewolucyjnego i opisał dialektyczne relacje między nimi. Egoizm opisany przez Haeckela nie różnił się od egoizmu Darwina. Czym jednak był altruizm? Słowo „altruizm” zostało stworzone wcześniej przez Auguste’a Comte’a i było pojęciem dziwnym. Comte użył go pierwotnie w 1854 roku w swym Catéchisme positiviste (Katechizmie pozytywistycznym). W owym czasie pragnął stworzyć własną religię i własny Kościół pozytywistyczny, otwarcie wymierzone przeciw chrześcijaństwu. Potrzebował zatem jakiegoś uczucia, które zastąpiłoby w  jego doktrynie chrześcijańską miłość bliźniego. Stąd „altruizm”. To sztuczne pojęcie (etymologia słowa łączy źródłosłowy zaczerpnięte z  trzech różnych języków, łaciny, greki i  francuskiego) miało oznaczać nie normalną miłość bliskich nam osób, lecz abstrakcyjnych, obcych ludzi, zasługujących na miłość przez wzgląd na to tylko, że są ludźmi. Idea ta nawiązywała do hasła „braterstwa” z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Szerzej można powiedzieć, że altruizm znaczył nie tyle miłość ludzi, co ludzkości (a więc gatunku). Nic dziwnego, że pojęcie to podchwycił darwinista. U Haeckela altruizm nie zatracił swojego antychrześcijańskiego wyrazu, ale zyskał nowe wyjaśnienie naukowe. Na altruizm w  jego koncepcji składały się wszelkie uczucia nieegoistyczne, a więc wszystko od miłości, przez sympatię, do zwykłej empatii. Problem w  tym, że każde uczucie pozornie altruistyczne kryło w  rzeczywistości uczucie egoistyczne wyższego rzędu. Przykładowo uczucie matki do dziecka było wyrazem egoizmu gatunkowego. Gatunek potrzebował tego jednostkowego altruizmu, gdyż bez niego by nie przetrwał; dziecko pozbawione matczynej opieki musiałoby zginąć w świecie darwinowskiej dżungli. Gatunek w  swej walce o  przetrwanie musiał zatem zaszczepić swym poszczególnym osobnikom instynkty rodzicielskie. Gatunek był w stanie nawet egoistycznie poświęcić niektóre osobniki dla ratowania innych, bardziej wartościowych z punktu widzenia głównego celu, jakim było przetrwanie gatunku. Mógł zatem poświęcić osobniki starsze dla dobra młodszych, mogących dłużej zachować zdolność reprodukcyjną (tłumaczy to fenomen matki oddającej życie w obronie dziecka).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



127

Dwie rzeczy trzeba podkreślić. Po pierwsze, Darwinowski mechanizm ewolucji na drodze doboru naturalnego jest obojętny na gatunki, rasy czy w  ogóle jakiekolwiek grupy. Nie ma powodu, dla którego dobór naturalny miałby faworyzować jednostki przedkładające z  jakichś powodów interes grupowy nad swój własny. Opis altruizmu u Haeckela był zatem niezgodny z teorią Darwina. Haeckel dokonał swego rodzaju antropomorfizacji gatunku i rasy, traktując je jak jednostki. Wówczas w darwinizmie pojawiło się pojęcie doboru grupowego, walki o byt między gatunkami i/lub rasami. Pisał już o nim zresztą sam Darwin, aczkolwiek mniej explicite niż później Haeckel9. Po drugie, Haeckel był Niemcem, szczególnie wrogim katolicyzmowi. W rozdziale drugim krótko opisano narodziny mitu aryjskiego oraz rolę, jaką odegrała recepcja tradycyjnej, pesymistycznej filozofii hinduskiej w narodzinach europejskiego nihilizmu. Jak wyjaśniono, metafizyka indyjska postrzega zło jako jedyny realny byt. Dobro, jako pozbawione realnego bytu, jest wobec zła wtórne i akcydentalne. Jest to wizja radykalnie sprzeczna z optymistyczną metafizyką chrześcijańską. Otóż nawet przy pobieżnej lekturze Haeckela rzuca się w oczy zgodność między filozofią aryjską a jego teorią. Wystarczy uznać altruizm (szerzej miłość i  wszelką empatię) za dobro, egoizm zaś za W latach 70. XX wieku reinterpretację teorii Haeckela zaproponowali Edward Wilson, David Barash i Richard Dawkins. Stwierdzili, że zachowania pozornie altruistyczne kryją rzeczywisty egoizm, jednak nie wyższego rzędu, jak to było u Haeckela i klasycznych darwinistów społecznych, lecz n i ż s z e g o rzędu. Egoistyczne są nie grupa, rasa czy gatunek, lecz geny. Celem genów jest przetrwanie. Dlatego muszą powielać się w jak największej liczbie kopii. Wyposażają zatem swych nosicieli (jednostki) w  instynkty reprodukcyjne, ale i w  instynkty altruistyczne, nakazujące im opiekę nad potomstwem, a więc nad nowymi nosicielami, w których skopiowały się zarządzające nimi geny. Tak jak Haeckel antropomorfizował gatunek i  rasę, tak współcześni socjobiolodzy antropomorfizują geny, jak to dobitnie pokazuje sam tytuł książki Dawkinsa Samolubny gen. Warto dodać, że antropomorfizacja genu nie musi oznaczać rezygnacji z kategorii ras, choć rozumianych inaczej niż to miało miejsce w XIX wieku. Dawkins jest autorem teorii kultury jako fenotypu rozszerzonego. Tak jak fenotyp zwykły (kolor skóry, oczu, itd.) kształtują geny, tak fenotyp rozszerzony (kulturę) kształtują memy (podstawowe jednostki informacji). W ten sposób ludzie różnych kultur i cywilizacji stają się po prostu nosicielami różnych memów. Tak jak klasyczny rasizm XX-wieczny postrzegał rasę jako grupę nosicieli tego samego genomu, tak współczesna memetyka postrzega kulturę (w antropologicznym sensie) jako ekspresję danego memotypu, a ludzi owej kultury jako grupę nosicieli odpowiednich memów. I podobnie jak antropomorfizacja rasy doprowadziła XIX-wiecznych darwinistów do koncepcji doboru grupowego jako wojny ras, tak antropomorfizacja walczących o przetrwanie memotypów prowadzi do analogicznej koncepcji doboru grupowego jako wojny kultur. 9 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

128

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

zło. Skoro altruizm jest zawsze i wszędzie wyrazem egoizmu wyższego rzędu, wynika z tego logicznie, że wszelkie dobro, w aspekcie ludzkim, jest również wyrazem zła wyższego rzędu. Altruizm jest zawsze pozorny, choćby był nie wiedzieć jak szczery, gdyż pozbawiony jest ontologicznego bytu. Jedynie egoizm jest prawdziwy. To właśnie ten sposób myślenia, wyłożony explicite przez Haeckela dopiero w 1899 roku, lecz obecny w zalążku w darwinizmie społecznym od samego początku, zdecydował o  potężnym sporze darwinizmu z chrześcijaństwem. Przedstawianie dzisiaj tego sporu jako konfliktu między światłą i postępową teorią naukową a obskuranckim kreacjonizmem spod znaku Paleya jest nieuczciwe. W rzeczywistości spór przebiegał między dwiema konkurencyjnymi metafizykami i dwiema etykami. Metafizyczne implikacje darwinizmu, szczególnie w Niemczech, były zgodne z mitem aryjskim i z niesionym przezeń nihilizmem, za to sprzeczne z chrześcijańską zasadą miłości bliźniego. Zderzenie było nieuniknione. Mit aryjski najsilniej przyjął się w Niemczech. Jego zwolennik, Haeckel, łączył przekonanie o doborze grupowym i wojnie ras z przekonaniem o naturalnej wyższości Indogermanów nad innymi rasami. Nadto był poligenistą. Wyróżnił dwanaście różnych gatunków ludzkich, wywodzących się z różnych małpoludów, a w  ramach tych dwunastu gatunków – dalszych trzydzieści sześć ras. W Dziejach utworzenia przyrody wydanych w 1868 roku (trzy lata przed O pochodzeniu człowieka Darwina i trzydzieści przed Kunstformen der Natur) Haeckel przedstawił ich historię wraz z  drzewami genealogicznymi i tablicami antropologicznymi. Najwyższy gatunek, który nazwał Śródziemcami, podzielił na cztery rasy, kaukaską i baskijską, które uznał za niewielkie liczebnie i mało istotne, oraz semicką i indogermańską. Uważał, że najważniejsza z darwinowskich walk o byt musi rozegrać się między indogermanami a semitami. Na szczycie wszystkich gatunków ludzkich stawiono od dawna jako najwyżej rozwinięty i  najdoskonalszy gatunek Śródziemców (Homo mediterraneus). Zazwyczaj zowią go „rasą kaukaską”. Ponieważ jednak gałęź kaukaska ze wszystkich ras tego gatunku jest najmniej znaczną, przeto zgadzamy się chętnie na proponowaną przez Fryderyka Müllera daleko stosowniejszą nazwę Śródziemców. Najważniejsze bowiem rasy tego gatunku, które zarazem były najdonioślejszymi czynnikami w tak zwanych „dziejach powszechnych”, osiągnęły swój najwyższy stopień rozwoju najpierw na wybrzeżach śródziemnego morza. Nazwa „indoatlantycki” wyrażałaby doskonale dawny okręg rozmieszczenia tego gatunku, obecnie zaś rozprzestrzenił się on na całej powierzchni Ziemi, zwyciężając w walce o byt inne gatunki ludzkie. Tak pod względem duchowym, jak i cielesnym żaden inny gatunek ludzki nie może się nawet mierzyć ze Śródziemcami. Oni jedni właściwie mają „historją”, oni jedni rozwinęli swą oświatę tak wysoko, iż się stali władzcami całej ustrojowej przyrody […].

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



129

Języki wszystkich ras tego gatunku nie dają się w żaden sposób wyprowadzić z jednej wspólnej mowy pierwotnej; zmuszeni raczej jesteśmy przypuścić co najmniej cztery, zasadniczo rozmaite mowy pierwotne. Odpowiednio temu musimy podzielić ten gatunek na cztery rozmaite rasy, łączące się ze sobą we wspólnym pniu. Dwie z tych ras, kaukaska i baska, istnieją już dzisiaj w niewielkiej liczbie […]. Obie te rasy mają właściwe sobie języki, które się nie dają wyprowadzić ani z semickiej, ani z indogermańskiej mowy pierwotnej. Niemniej też języki dwóch głównych ras Śródziemców, semickiej i  indogermańskiej, nie dają się wyprowadzić ze wspólnego pnia, a przeto obie te rasy musiały dość wcześnie oddzielić się od siebie. Semici i Indogermanie pochodzą od rozmaitych małpoludów. Semicka rasa rozdzieliła się już dość wcześnie na dwie rozchodzące się gałęzie, na egipską i  arabską. Egipska, czyli afrykańska gałęź zwana Dyssemitami, a którą także pod nazwą Chamitów można całkowicie od Semitów oddzielić, obejmuje dawną ludność Egiptu, następnie wielką grupę Berberyjczyków, którzy kiedyś zaludniali całą północną Afrykę i wyspy Kanaryjskie, i nakoniec grupę Etiopów (Bedesza, Galla, Danakil, Somali i inne ludy, które zaludniały cały północno-wschodni brzeg Afryki aż do równika). Arabska albo azjatycka gałęź, Eusemitami (albo też Semitami w ścisłym znaczeniu) zwana, obejmuje mieszkańców półwyspa arabskiego, stanowiących dawną rodzinę właściwych Arabów („pierwotyp Semitów”) i także wyżej rozwinięte grupy semickie, jako to Żydów, czyli Hebrajczyków i Aramijczyków (Syryjczyków i Chaldejczyków). Kolonja południowych Arabów (Himjaryci), osiedlona w  cieśninie Bab-el-Mandeb, zaludniła Abissynją. Nakoniec indogermańska rasa, która prześcignęła wszystkie inne rasy w duchowym rozwoju, rozdzieliła się dość wcześnie na dwie rozchodzące się gałęzie, na ario-romańską i sławiańsko-germańską. Z pierwszej powstali z jednej strony Aryjczycy (Indjanie i Iranie), z drugiej zaś Greko-Romanie (Grecy, Albończycy, Włosi i Celtowie). Ze sławiańsko-germańskiej gałęzi rozwinęli się z jednej strony Sławianie (ruskie i  bułgarskie, polskie, czeskie i  bałtyckie plemiona), z  drugiej zaś Germanie (Skandynawcy i Niemcy, Holendrzy i Anglosaxoni)10.

Zwraca uwagę fakt, że znaczenie Semitów (czy po prostu Żydów) brało się w systemie Haeckela nie z ich niższości rasowej, a przeciwnie: z ich bardzo wysokiej pozycji na drabinie ewolucyjnej. Na liście trzydziestu sześciu ras ludzkich zajmowali drugie miejsce w skali doskonałości, zaraz po Indogermanach. Jako jedyni byli zatem dla nich godnym przeciwnikiem. Jednak to nie Haeckel, lecz sam Darwin postawił kropkę nad i. Pisząc O pochodzeniu człowieka w 1871 roku, postanowił odnieść się do zarzutu stawianego ewolucjonistom od czasów Cuviera, a  dotyczącego sławnych „brakujących ogniw” w łańcuchu ewolucji, to jest występowania na Ziemi gatunków zwierząt bardzo różniących się od siebie, przy jednoczesnym braku form Zob. Ernst Haeckel, Dzieje utworzenia przyrody, t. 2, przeł. Jan Czarnecki, Ludwik Masłowski, Lwów 1871, s. 261–264; zachowano pisownię przyjętą w oryginale. 10 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

130

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

przejściowych między nimi. W szczególności sławne było (i wciąż jest) „brakujące ogniwo” między małpą a człowiekiem. Darwin rozwiązał ów problem następująco: Fakt, że w łańcuchu istot żywych łączących człowieka z najbliższymi jego krewniakami istnieje luka, której nie mogą wypełnić żadne wymarłe lub istniejące dziś gatunki, wysuwano często jako poważny zarzut przeciwko poglądowi, że człowiek pochodzi od jakiejś niższej formy. Jednakże zarzut ten nie będzie miał większego znaczenia dla tych, którzy przyjmują zasadę ewolucji ze względu na jej zasadniczą słuszność. Luki występują zawsze we wszystkich odcinkach linii rozwojowych zwierząt i czasem są one duże i wyraźnie zaznaczone, czasem zaś mniejsze, i to w różnym stopniu, jak np. między orangiem i jego najbliższymi krewniakami, między Tarsius a  innymi Lemuridae, między słoniem albo – w jeszcze większym stopniu – między dziobakiem lub kolczatką a innymi ssakami. Jednak wszystkie te luki zależą jedynie od liczby spokrewnionych form, które już wymarły. Wydaje się niemal pewne, że kiedyś w przyszłości zresztą niedalekiej, bo mierzonej stuleciami, cywilizowane rasy ludzkie wytępią rasy dzikie, by zająć ich miejsce w świecie. W tym samym czasie małpy człekokształtne, jak zauważa profesor Schaaffhausen, bez wątpienia zostaną również wytępione. Wtedy luka jeszcze się powiększy, ponieważ będzie się rozciągać między człowiekiem o wyższym stopniu cywilizacji, przypuszczalnie wyższym niż u przedstawicieli obecnej rasy kaukaskiej, a jakąś małpą tak nisko stojącą, jak np. pawian, zamiast, jak obecnie pomiędzy Murzynem czy Australczykiem a gorylem11.

Darwin pisał o  procesie, który jego zdaniem obiektywnie zachodził w przyrodzie, nie wartościował go moralnie i z pewnością do jego stosowania w praktyce nie zachęcał polityków czy to niemieckich, czy jakichkolwiek innych. Problem w tym, że wnioski, jakie mogli oni wyciągnąć z jego tekstu, były dość jednoznaczne. Co więcej, wpływ Darwina był daleko większy od wpływu któregokolwiek z  innych uczonych, a  to z  uwagi na jego ogromny autorytet12. Wszystko, cokolwiek napisał, odbijało się szerokim echem po całej Europie. Darwin niechcący sprawił, że pewne niebezpieczne poglądy, które narodziły się pierwotnie w sferze nauk społecznych, przeszły do nauk przyrodniczych, gdzie uległy „ubiologicznieniu”. Tym samym zyskały na prestiżu o tyle, o ile nauki ścisłe górują nad humanistycznymi (rezultaty tych 11  Zob. Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka, przeł. M. Ilecki, Warszawa 1932, s. 155–156. Warto zauważyć, że właśnie między innymi w tym fragmencie Darwin zdaje się rozumować w kategoriach teorii doboru grupowego avant la lettre, podczas gdy sama teoria ewolucji Darwina, w swej czystej, naukowej formie, nie przewidywała doboru grupowego. 12  „Najwyższy autorytet dla militarystów wszystkich krajów Europy” – jak to określił Léon Poliakov. Zob. Léon Poliakov, Le Mythe aryen, op. cit., s. 390 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

131

drugich na ogół łatwiej podważyć od rezultatatów tych pierwszych); następnie zaś, wzmocnione w  ten sposób, powróciły do sfery nauk społecznych, z której pierwotnie wyszły. Zarazem Darwin osłabił opozycję przeciw owym poglądom. Teoria ewolucji Darwina otworzyła nowy, trzeci już rozdział w  historii rasizmu. Jego pierwsza forma, arystotelesowska, uzasadniała niewolnictwo. Druga (czy nazwiemy ją hipokratejską, czy maupertuisiańską, czy lamarkistowską, czy jeszcze inaczej, jest tu bez znaczenia) była łagodna i  paternalistyczna. Jej zwolennicy na ogół widzieli „misję białego człowieka” w wydźwignięciu ras niższych do poziomu cywilizowanych Europejczyków. Wraz z Darwinem pojawiła się forma trzecia, rozpoczynająca epokę planowej eksterminacji całych narodów uznanych za rasowo gorsze. W ten sposób Europa pogrążyła się w barbarzyństwie.

Narodziny cywilizacji śmierci Teoria Darwina więcej wzięła z brytyjskiej myśli społecznej niż z francuskiej nauki, ale to nie znaczy, że darwiniści w  ogóle nie czerpali z  jej dorobku. Interesujące jednak, że niewielki wpływ wywarł na nich Lamarck (a jeśli to pośrednio; na przykład pierwszy mistrz Darwina, Charles Lyell, cenił francuskiego ewolucjonistę i próbował doń przekonywać swego ucznia, bez wielkich sukcesów). Natomiast wyraźny był wpływ uczonych wcześniejszych. Dla rozwoju darwinizmu społecznego ważny okazał się Buffon i jego wizja stopniowej degeneracji gatunków i ras. Twórczość Darwina przypadła na okres apogeum rewolucji przemysłowej w Europie. Rewolucja ta niosła ze sobą choroby cywilizacyjne. XIX-wieczna nauka zaczęła zauważać ich objawy jeszcze przed publikacją O powstawaniu gatunków. Podstawowe znaczenie miały tu prace belgijskiego matematyka i socjologa, pioniera statystyki w naukach społecznych, Lamberta Adolphe’a Jacques’a Quételeta (1796–1874). Badał on kondycję fizyczną chłopców branych do wojska. Na podstawie zebranego materiału wykazał w 1835 roku, w dziele Sur l’homme et le développement de ses facultés ou Essai de physique sociale (O człowieku i o rozwoju jego cech, czyli Esej o fizyce społecznej), że osiemnastoletni rekrut, który od dzieciństwa pracował w fabryce, mierzył w chwili poboru średnio 1,608 m, podczas gdy rekrut, który w dzieciństwie w fabryce nie pracował, mierzył średnio 1,775 m, co daje kolosalną różnicę 16,7 cm. Te i inne badania przynoszące podobne wyniki wywołały żywą dyskusję wśród europejskich socjologów. Wielu ludzi doszło do oczywistego dziś dla nas wniosku, że praca ponad siły w bardzo młodym wieku może spowodować nieodwracalne zmiany w  rozwijającym się organizmie. Politycy wyciągali niekiedy z  tego

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

132

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

faktu wnioski. We Francji w  1841 roku przyjęto prawo ograniczające pracę dzieci (od ósmego roku życia) w fabrykach do ośmiu (dziesięciu po poprawce Dietricha, a dwunastu po poprawce Barbeta) godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu. Baron Charles Dupin, autor projektu ustawy, argumentował, że na 10 tysięcy rekrutów pochodzących z rejonów przemysłowych kraju, 8 980 okazywało się niezdolnych do służby, podczas gdy w przypadku rejonów rolniczych liczba ta wynosiła tylko 4 029. Reformy społeczne, które powoli zaczęto przyjmować w całej Europie, miały cel pragmatyczny. Armie potrzebowały zdrowych żołnierzy, a przemysł im ich odbierał. Ulżenie doli robotników stawało się kwestią bezpieczeństwa narodowego. Ale nie wszyscy chcieli przyznać, że liczby przytoczone przez Quételeta wiązały się ze zbyt ciężkimi warunkami pracy dzieci w fabrykach. Darwiniści zaproponowali własne wytłumaczenie niepokojących zjawisk. Obserwowane deformacje były ich zdaniem wynikiem degeneracji rasy, o której wcześniej pisał Buffon. Darwinizm znalazł jednak nowy mechanizm dla jej wyjaśnienia. U Buffona była ona związana ze zmianą miejsca zamieszkania. Wszelkie gatunki, w tym również człowiek, degenerowały się, skoro zostały wyrwane ze swej „niszy ekologicznej” i  rzucone w  obce im środowisko o  nieprzyjaznym klimacie. Dla zwolenników teorii Darwina wytłumaczenie to nie miało wiele sensu. Uznali za to, że degeneracja rasy wynika z odejścia cywilizowanych ludzi od doboru naturalnego, ten bowiem może się dokonywać w sposób nieskrępowany jedynie w stanie natury. Cywilizowane społeczeństwa zapewniły ochronę słabszym jednostkom, najpierw w wyniku własnej socjalizacji (zawarcia umowy społecznej), a następnie na skutek przyjęcia szkodliwej etyki chrześcijańskiej, nakazującej „łaknącego nakarmić, spragnionego napoić, nagiego przyodziać, a podróżnego w dom przyjąć”. W efekcie stosowania tak fatalnych praktyk mechanizm stałego samodoskonalenia rasy na drodze doboru naturalnego przestał działać i biała rasa zaczęła się degenerować. W rozumowaniu tym łatwo dostrzec reminiscencje rousseauizmu, choć w  zmienionej formie. To zaskakujące, jeśli pamiętać, że Darwin czerpał z Hobbesa, z którym Rousseau otwarcie polemizował. Zasadniczo szwajcarski filozof wpłynął przede wszystkim na naturalistów francuskich, wobec których ewolucjoniści anglosascy pozostawali w opozycji. Nadto większość darwinistów rekrutowała się spośród pozytywistów, tych zaś zawsze cechowała optymistyczna wiara w postęp. A jednak tu i tu znajdujemy tę samą diagnozę sytuacji. Źródłem nieszczęść człowieka jest cywilizacja, która wyrwała go ze stanu natury. Trudno wyrokować, dlaczego te dwie tak różne tradycje filozoficzne i naukowe spotkały się w tym jednym punkcie. Części odpowiedzi może udzielić fakt obecnego we wszystkich tych teoriach pierwiastka nihilistycznego. Pesymizm, rezygnacja, niezdrowa fascynacja rozkładem i  śmiercią, odrzucenie „pozytywnej” metafizyki chrześcijańskiej, to motywy występujące

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



133

w różnym składzie i różnym natężeniu i u Buffona, i u Lamarcka, i u Darwina, i w micie aryjskim, i nawet u witalistów. Prawdopodobnie było to spowodowane w  największej mierze kryzysem mechanicystycznym, który wyzwolił w ludziach potężny potencjał rozpaczy. Studiując historię myśli XVIII i XIX wieku, można zauważyć eskalację tej rozpaczy wyrażającej się w coraz bardziej straceńczych ideologiach, które pozwalały ludziom znajdować jakieś racjonalizacje dla przepełniającego ich nihilizmu. Zapewne właśnie dlatego widać pewną ciągłość między teoriami ewolucjonistów francuskich a darwinizmem, mimo że poza tym wyraźniejszy jest dzielący je antagonizm. Skoro, przeczuwana przez Buffona, degeneracja rasy została stwierdzona empirycznie, darwiniści za sprawę palącą uznali zaradzenie jej. Gdyby nie to przekonanie, że sytuacja wymaga od nich aktywnego działania politycznego dla ratowania zagrożonej rasy, postulaty darwinistów społecznych, z eksterminacją ras niższych na czele, pozostałyby, być może, w sferze teorii, jak tyle innych obłąkańczych utopii stworzonych w minionych wiekach. Niestety dane zebrane przez Quételeta i innych badaczy w całej Europie sprawiły, że w darwinistach narodziło się poczucie misji. Była to pierwsza przyczyna stworzenia eugeniki13. Miała ona na celu odtworzenie mechanizmu doboru naturalnego w warunkach społecznych, innymi słowy, zastąpienie doboru naturalnego doborem sztucznym. Termin „eugenika” wywodzi się z greckiego eugenes oznaczającego „dobrze urodzony”. Eugenika to zatem nic innego jak „nauka dobrych urodzeń”. Historia eugeniki była opisywana wiele razy. Jednak najlepsze poświęcone jej prace są stosunkowo świeżej daty. Pionierska była książka Daniela Kevlesa: In the name of Eugenics. Genetics and the Uses of Human Heredity, Cambridge–Londyn 1983. W języku francuskim powstała znakomita książka przywoływanego w tej pracy już wielokrotnie André Pichota: La société pure de Darwin à Hitler, op. cit. Są to historie eugeniki jako zjawiska globalnego. Istnieją również jej historie bardziej lokalne. W Polsce ukazał się przekład książki Edwina Blacka: Wojna przeciw słabym. Eugenika i amerykańska kampania na rzecz stworzenia rasy panów, przeł. Hanna Jankowska, Warszawa 2004 (wydanie amerykańskie pochodzi z 2003 roku); autor ten koncentruje się przede wszystkim na historii eugeniki w USA. Ponadto należy wymienić jeszcze książki o eugenice: w Kanadzie – Angus McLaren, Our Own Master Race: Eugenics in Canada 1885–1945, Toronto–Ontario 1990, we Francji – Anne Carol, Histoire de l’eugénisme en France. Les médecins et la procréation XIXe –XXe siècle, Paryż 1995, w Polsce – Magdalena Gawin, Rasa i nowoczesność. ������������������������������ Historia polskiego ruchu eugenicznego (1880–1952), Warszawa 2003 i, co najważniejsze, w Niemczech – Ernst Klee, Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary, przeł. Elżbieta Kalinowska-Styczeń, Kraków 2001 (wydanie niemieckie pochodzi z 1997 roku). Ta ostatnia książka koncentruje się na eugenice w okresie drugiej wojny światowej, w jej relacji do holokaustu. Jest kluczowa dla pełnego zrozumienia ideologii nazistowskiej. 13 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

134

Choć nazwa została wymyślona dopiero przez Francisa Galtona w 1883 roku, to początków eugeniki można doszukiwać się już w starożytności. Platon pisał w Państwie: Potrzeba przecież – odpowiedziałem – wobec tego, cośmy uchwalili, żeby najlepsi mężczyźni obcowali z najlepszymi kobietami jak najczęściej, a najgorsi z najlichszymi jak najrzadziej, i potomków z tamtych par trzeba chować, a z tych nie, jeżeli trzoda ma być pierwszej klasy […]. Kobieta, począwszy od swoich dwudziestu lat aż po czterdziestkę, powinna rodzić dla państwa. A mężczyzna, jak minie szczytowy okres sprawności w bieganiu, powinien od tego czasu zapładniać dla państwa aż do pięćdziesiątego roku życia […]. A jak kobiety i mężczyźni, takie moje zdanie, wyjdą z lat rozpłodu, to pozwolimy im obcować z kim zechcą. Przy tym wszystkim będą mieli rozkaz starać się, żeby najlepiej ani jeden owoc takiego stosunku nie ujrzał światła dziennego, jeżeliby się zalągł, a gdyby jednak na świat przyszedł jakoś wbrew usiłowaniom, to położyć to gdzieś tak, żeby nie było pożywienia dla takiego14.

Platona można uznać za prekursora eugeniki przede wszystkim dlatego, że podchodził do kwestii rozmnażania ludzi z  punktu widzenia interesów państwa. Dwa tysiące lat później, w początkach ery nowożytnej, nie brakowało traktatów pisanych głównie przez lekarzy, w których zawierali pouczenia odnośnie do aktu prokreacji (właściwego wyboru partnerów, ale również godziny, pory roku i układu gwiazd odpowiednich dla spełnienia aktu, sposobów, w jakie można wpłynąć na płeć dziecka itd.), a także zachowania kobiety w  trakcie ciąży oraz wychowania dziecka w  pierwszych latach jego życia. (Klasycznym dziełem tego typu jest Callipedia, łaciński poemat medyczny Claude’a Quilleta z 1655 roku. Słowo Callipedia jest jednym z wielu synonimów eugeniki używanych przed XIX wiekiem.) Książki tego typu różniły się od Państwa Platona tym, że starały się jedynie doradzać przyszłym rodzicom, jak spłodzić i wychować możliwie najlepsze potomstwo. Ich autorzy uważali płodzenie dzieci za sprawę prywatną i  nie aspirowali do poprawiania rasy Zob. Platon, Państwo, przeł. Władysław Witwicki, Kęty 2003, s. 161–163. Warto zauważyć, że sformułowany tu przez Platona nakaz aborcji był sprzeczny z nauczaniem współczesnego mu Hipokratesa. W tekście Przysięgi Hipokratesa, której autorem był wprawdzie zapewne nie sam mistrz, lecz jeden z jego uczniów, zapisano wyraźnie: „[…] nie podam żadnej kobiecie środka do spędzenia płodu”; cyt. za: Przysięga Hipokratesa, w: Kronika medycyny, praca zbiorowa, Warszawa 1994, s. 37. Poglądy głoszone przez Platona w tym fragmencie były jedną z przyczyn, dla których Karl R. Popper uznał go za teoretyka totalitaryzmu. Teza ta po dziś dzień budzi duże kontrowersje. Por. Karl R. Popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, przeł. Halina Krahelska, Witold Jedlicki, Warszawa 1993. 14 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

135

ludzkiej. Dopiero pod koniec XVIII i  na początku XIX wieku pojawiły się pierwsze prace postrzegające prokreację jako kwestię publiczną i polityczną. We Francji wątek ten poruszył w  1802 roku Cabanis w  książce Rapport du physique et du moral de l’homme, która wywarła pewien wpływ na Lamarcka. Jednak w pierwszej połowie XIX wieku rozważania te pozostawały teoretyczne i  utopijne. Dopiero darwiniści drugiej połowy wieku stworzyli eugenikę jako doktrynę o praktycznym zastosowaniu. Ludźmi bezpośrednio odpowiedzialnymi za powstanie eugeniki nowożytnej byli Francis Galton (1822–1911) i Karl Pearson (1857–1936). Pierwszy był przyrodnikiem i antropologiem, kuzynem i przyjacielem Darwina, drugi matematykiem. Galton jako krewny człowieka uważanego za geniusza, nadto mający wysokie mniemanie o własnej inteligencji, w naturalny sposób doszedł do spekulacji nad dziedzicznością ludzkich zdolności. W 1869 roku, a więc przed O pochodzeniu człowieka, opublikował książkę Hereditary Genius (Dziedziczny geniusz), w której pisał o groźbie degeneracji rasy europejskiej. Aby jej przeciwdziałać, postulował skłonienie ludzi wybitnie zdolnych do posiadania jak największej liczby potomstwa przy jednoczesnym zadbaniu, aby ludzie upośledzeni w  ogóle się nie rozmnażali. Postulat ten uzasadniał swym przekonaniem o dziedziczności inteligencji. Chcąc jej dowieść, przytaczał dane zebrane wśród rodzin angielskich prawników, uczonych i artystów. Opracował całe genealogie takich rodzin, by pokazać, jak geniusz przechodzi z pokolenia na pokolenie. Hereditary Genius wzbudził rezonans w środowisku naukowym, jednak dopiero kolejna książka Galtona Inquiries into Human Faculty and its Development (Badania nad ludzkimi zdolnościami i ich rozwojem) z 1883 roku miała prawdziwie przełomowe znaczenie. To właśnie w tej pracy po raz pierwszy pojawił się termin „eugenika”. Galton powtórzył tu i rozwinął idee z Hereditary Genius oraz potępił etykę chrześcijańską jako wspomagającą słabych, zamiast silnych, co jest niekorzystne dla państwa i dla rasy. Idee o dziedziczności inteligencji padały na podatny grunt, jednak pewnie dla wielu pozostałyby nie dość przekonujące, gdyby w latach 80. Galton nie poznał Karla Pearsona. Problem Galtona polegał na tym, że był tylko przyrodnikiem i choć zbierał dane statystyczne i sporządzał drzewa genealogiczne genialnych rodzin, to brakowało mu wiedzy matematycznej, by sporządzić na podstawie tych danych odpowiedni statystyczny model występowania i rozprzestrzeniania się geniuszy w społeczeństwie. Pearson był natomiast zdolnym matematykiem, a  ponadto radykalnym socjalistą zafascynowanym marksizmem. W czasach, kiedy poznał Galtona, należał do Men’s and Women’s Club, zgromadzenia propagującego emancypację kobiet i kontrolę urodzeń. Zainteresowania te sprawiły, że wielkie wrażenie uczyniły na nim idee eugeniczne. Pearson pomógł Galtonowi opracować matematyczną interpretację zebranego przezeń materiału empirycznego. W swojej metodzie połączył w sposób pio-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

136

nierski narzędzia statystyki z badaniami biologicznymi i nazwał ją biometrią. W ten sposób stworzył pierwsze statystyczne prawo dziedziczności. Sam pomysł matematycznego modelowania rozprzestrzeniania się danych cech w  populacji nie jest absurdalny. Dokładnie tak postępuje dzisiaj genetyka populacyjna, która traktuje populacje jak pule genetyczne i  bada, jak z pokolenia na pokolenie zmieniają się w ramach tych pul proporcje występowania poszczególnych genów. Genetyka populacyjna wyrosła zresztą z biometrii Pearsona, choć używa doskonalszych narzędzi matematycznych. Jednak choć idea połączenia matematyki z biologią była słuszna, to metoda Pearsona okazała się w końcu błędna. Galton i Pearson oparli się na fałszywej teorii dziedziczenia. W tym miejscu trzeba podkreślić ważną r z e c z. Darwin uznawał jeszcze klasyczną, hipokratejską teorię dziedziczenia cech nabytych. Nazywał ją teorią pangenezy i opisał w 1868 roku w książce Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia. Galton, pisząc Hereditary Genius, akceptował tę teorię. Później jednak przeprowadził własne doświadczenia, które doprowadziły go w 1875 roku do jej odrzucenia. Według teorii pangenezy każda komórka ciała wytwarza maleńkie cząsteczki, które Darwin nazwał „gemmulami” (u Hipokratesa były to drobne cząstki jego humorów). Te krążą po organizmie, a następnie spływają do organów rodnych i zbierają się w komórkach rozrodczych (jajach i plemnikach), przekazując im dane o stanie organizmu. Darwin nazwał swą teorię pangenezą, aby zaczerpnięty z greki przedrostek pan sugerował, że na dziedziczenie cech mają wpływ wszystkie komórki ciała. Warto dodać, że Darwin uważał, iż cechy obojga rodziców ulegną u potomka uśrednieniu, a cechy przeciwstawne będą się niwelować. Jest to ciekawy aspekt teorii pangenezy, gdyż podobnie jak teoria doboru grupowego jest on sprzeczny z teorią ewolucji Darwina na drodze doboru naturalnego. W wyniku takiego systematycznego uśredniania cech po upływie dużej liczby pokoleń znikłyby dzielące poszczególne osobniki różnice, między którymi dobór naturalny mógłby wybierać. W 1871 roku Galton spróbował potwierdzić teorię Darwina eksperymentalnie. Dokonał pełnej transfuzji krwi królików jednej rasy (nazwijmy ją rasą A) królikom innej rasy (B). Krew tych pierwszych, zgodnie z teorią pangenezy, winna zawierać gemmule typowe dla rasy A te z kolei, dostawszy się do krwiobiegu osobników rasy B, winny spłynąć do ich organów rodnych. W efekcie króliki rasy B powinny po tym doświadczeniu spłodzić króliki rasy A. Nic takiego, oczywiście, nie nastąpiło15. Negatywny wynik eksperymentu Galton przedstawił wyniki swoich badań w artykule Experiments in Pangenesis by Breeding from Rabbits of a pure Variety, into whose circulation Blood taken from other Varieties had previously been largely transfused, zamieszczonym w: „Pro15 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

137

zmusił Galtona do sformułowania własnej teorii dziedziczenia, i  to na niej właśnie on i  Pearson oparli później swoją biometrię. Galton zastąpił darwinowskie gemmule zarodkami, nie krążącymi już w krwiobiegu, lecz trwale umocowanymi w organach rodnych kobiety i mężczyzny. W wyniku zapłodnienia zarodki te mieszały się ze sobą, jednak, co ważne, w  zapłodnionym jaju znajdowało się ich o wiele więcej, niż potrzeba było do stworzenia nowego organizmu. Niewykorzystana część zarodków była dziedziczona przez potomka i osiadała w jego organach rodnych do późniejszego wykorzystania w chwili, gdy ten osiągnie dojrzałość płciową. W kolejnym akcie prokreacji znowu osobnik trzeciego pokolenia powstałby z  części zarodków rodziców z  drugiego pokolenia, resztę zaś zachowałby dla swoich dzieci, a  więc dla czwartego pokolenia, itd. Galton uważał, że w trakcie życia dorosłego osobnika liczba posiadanych przezeń zarodków wzrasta i uzupełnia się do stanu sprzed aktu prokreacji. Dla teorii dziedziczenia ważny był fakt, że zarodki różniły się od siebie, to zaś, które z nich były użyte do stworzenia nowego organizmu, a które zostawały „w rezerwie”, było kwestią prokreacji. Galton mógł w ten sposób tłumaczyć różnice między rodzicami a dziećmi. Dlaczego na przykład dzieci geniuszy często nie są genialne? Dlatego, że „genialne” zarodki zostały już zużyte przy formowaniu genialnego rodzica i  nie zostało ich dosyć, by stworzyć z  nich jego genialnego potomka. Dlatego książka o eugenice Inquiries into Human Faculty and its Development z  1883 roku jest bardziej pesymistyczna niż wcześniejszy Hereditary Genius. Póki Galton wierzył w dziedziczenie cech nabytych, udoskonalenie gatunku ludzkiego wydawało mu się sprawą szybką i prostą. W roku 1883 wiedział już, że nie będzie tak łatwo. Galton znał prace statystyczne Quételeta. Ten oparł się na prawie Gaussa-Laplace’a i przedstawił rozkład różnych cech w społeczności w postaci krzywej dzwonnowej. Pokazywała ona tendencję do uśrednienia cech. Dzieci ludzi z przeciwstawnych krańców krzywej winny plasować się bliżej jej środka niż ich rodzice. Galton tłumaczył to zjawisko wkładem zarodków odległych przodków w kształtowanie się nowych osobników. Wpływ ten miał się zmniejszać w miarę upływu czasu. Rodzice przekazywali dziecku połowę (½) swoich zarodków, dziadkowie jedną czwartą (½2), zaś przedstawiciele wcześniejszych pokoleń jeszcze mniejszą część (½n, gdzie n jest równe liczbie pokoleń dzielących przodka i potomka). Dzieci genialnych rodziców (z końca krzywej dzwonnowej) nie są ceedings of the Royal Society of London”, nr 19, 1871, s. 393–410. André Pichot, który opisuje doświadczenie Galtona w Histoire de la notion de gène, stwierdza cierpko, że była to „[…] parodia doświadczenia, mająca obalić parodię teorii” (zob. André Pichot, op. cit., s. 46), co wydaje się jednak opinią krzywdzącą, jeśli pamiętać o znaczeniu teorii dziedziczenia cech nabytych w ciągu poprzednich dwóch i pół tysiąca lat.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

138

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

genialne, gdyż „ciężar” zarodków wcześniejszych pokoleń „ściąga” je w kierunku środka krzywej. Takie postawienie sprawy czyni zadanie poprawy rasy trudniejszym niż w  wypadku zwykłej teorii dziedziczenia cech nabytych, lecz nie czyni go niemożliwym. Teraz bowiem chodzi o to, by jakoś przenieść ów „środek ciężkości” tak, aby ludzkość stała się średnio genialniejsza niż do tej pory. W tym celu należy w dalszym ciągu mnożyć jednostki wybitnie uzdolnione, a przeciwdziałać rozmnażaniu jednostek bezwartościowych. Jak widać, nawet zmiana wyznawanej teorii dziedziczenia nie zmieniła poglądów Galtona na eugenikę. Trudno jednoznacznie ocenić teorię Galtona. Z jednej strony stanowiła ona wyłom z  powszechnej do tej pory akceptacji teorii dziedziczenia cech nabytych (Galton stworzył ją jeszcze przed Weismannem) i w tym sensie była bardzo odważna i nowoczesna. Z drugiej strony była całkowicie błędna. Jak na ironię losu, prawdziwe prawa dziedziczenia zostały odkryte w 1866 roku, a  więc dwa lata przed ogłoszeniem przez Darwina teorii pangenezy, o późniejszej teorii Galtona nie wspominając. Odkrycia dokonał Gregor Johann Mendel (1822–1884), nikomu nieznany austriacki zakonnik, augustianin z  klasztoru w  Brünn na Morawach, dziś uważany za ojca genetyki. Prawa Mendla zostały odrzucone przez XIX-wieczne środowisko naukowe i  szybko zapomniane. Dopiero po niemal czterdziestu latach, w 1901 roku, odkrył je ponownie Hugo de Vries (1848–1935). Galton i Pearson walczyli wówczas zaciekle przeciw uznaniu tychże praw przez naukę. Galton na znak protestu opuścił nawet stworzony przez siebie Evolution Comitee of the Royal Society, po tym jak zgromadzenie to uznało słuszność argumentów genetyków. Twórcy biometrii nie zdołali obronić jednak ani teorii Galtona, ani swej błędnej metody statystycznej. Samą zasadę matematycznego modelowania procesów dziedziczenia udało się natomiast utrzymać po skorygowaniu jej metod przez prace między innymi Wilhelma Johannsena, Godfreya Harolda Hardy’ego i Wilhelma Weinberga. Tak właśnie narodziła się współczesna genetyka populacyjna (około 1908 roku). Spór o metody matematycznego modelowania rozprzestrzeniania się cech w populacji był tylko jednym aspektem walki, jaka na początku XX wieku toczyła się między darwinistami a genetykami. Z punktu widzenia eugeniki był to jednak aspekt najistotniejszy. Mendel wykazał, że potomek nie jest prostą mieszanką cech swych rodziców. Dziedziczy wybrane zespoły cech w nienaruszonym stanie. Nie muszą się one jednak uwidocznić. Cechy przytłumione czy recesywne mogą przetrwać, by objawić się dopiero w następnych pokoleniach. Do rezultatów tych Mendel doszedł, prowadząc doświadczenia na dwóch odmianach groszku pachnącego (Pisum aromaticum), żółtej i zielonej. Po ich skrzyżowaniu uzyskał w pierwszym pokoleniu wyłącznie groszek żółty. Stało się tak dlatego, że, używając terminologii współczesnej, allel (gen)

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

139

odpowiedzialny za żółty kolor groszku okazał się dominujący i  całkowicie zaćmił allel recesywny odpowiedzialny za kolor zielony. Allel recesywny jednak przez to nie zniknął. Za pomocą prostej kalkulacji arytmetycznej można obliczyć, że dalsze krzyżowanie uzyskanych w ten sposób hybryd (heterozygot) musiało dać jedną czwartą roślin z dwoma allelami koloru żółtego, jedną czwartą roślin z dwoma allelami koloru zielonego i połowę roślin zawierających allele obu kolorów, z których żółty byłby dominujący, a zielony recesywny, tak jak w poprzednim pokoleniu. Łącznie dałoby to zatem stosunek trzech roślin o żółtych nasionach do jednej o nasionach zielonych. Taki też był wynik doświadczenia Mendla. Prawa Mendla wykluczały wyobrażone przez Darwina uśrednienie cech obojga rodziców w potomku, ale kłóciły się też z wyobrażeniami Galtona. Liczba genów recesywnych w  stosunku do dominujących nie zmniejsza się w miarę upływu pokoleń, tak jak to wyobrazili sobie Galton i Pearson. Gen recesywny może przetrwać „w ukryciu” nawet i sto pokoleń, po czym uaktywnić się na powrót z całą swoją siłą. Dalszy rozwój genetyki przyniósł odkrycia, które pozwoliły ostatecznie obalić teorię dziedziczenia cech nabytych po dwóch i  pół tysiącach lat od jej powstania. W 1879 roku Walther Flemming (1843–1905) odkrył istnienie chromosomów w jądrze komórki. Odkrył też różnicę między podziałem mejotycznym (związanym z  powstawaniem komórki jajowej i  plemników) a mitotycznym (związanym z normalnym wzrostem i rozwojem organizmu) komórki. Mejoza powoduje redukcję liczby chromosomów w  powstających komórkach o połowę w stosunku do innych komórek ciała. Mitoza to podział jądra komórkowego prowadzący do powstania dwu jąder potomnych o takiej samej liczbie chromosomów, a następnie podział komórki obejmujący powstałe w ten sposób jądra pochodne. W 1883 roku August Weismann (1834–1914) stwierdził, że komórki rozrodcze nie przyczyniają się do wzrostu organizmu, pozostałe komórki zaś nie uczestniczą w  budowaniu aparatu rozrodczego. Nie ma zatem żadnych darwinowskich gemmuli. W ten sposób Weismann dowiódł, że dziedziczność cech nabytych jest niemożliwa (dwanaście lat po eksperymentach Galtona na królikach). Odkrycia genetyków miały fundamentalne konsekwencje dla eugeniki. Rzecz w  tym, że na swój sposób była ona naiwnie optymistyczna. Galton i Pearson, nawet po odrzuceniu teorii pangenezy, wciąż wyobrażali sobie, że możliwa jest szybka, znacząca poprawa jakości rasy dzięki względnie prostym zabiegom, na dowód czego przedstawiali swe błędne obliczenia biometryczne. Prawdopodobnie to właśnie z uwagi na tę złudną prostotę proponowanych rozwiązań eugenicy odnieśli wielki sukces polityczny. W momencie, gdy rozwiązania eugeniczne zaczęto stosować w praktyce, pojawił się podział na eugenikę pozytywną i negatywną.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

140

Eugenika negatywna, historycznie rzecz biorąc ważniejsza, zamierzała progresywnie wyeliminować ze społeczeństwa jednostki gorsze pod względem fizycznym i intelektualnym. Jej główną metodą działania było przeciwdziałanie ich reprodukcji poprzez zakazy małżeństw, rozbijanie małżeństw już istniejących, przede wszystkim zaś sterylizację, zmuszanie do aborcji, wreszcie eutanazję, czyli fizyczną eliminację, najpierw niepożądanych jednostek, a potem całych grup ludzi w procesie planowego i zorganizowanego ludobójstwa (na tę ostatnią metodę zdecydowano się jedynie w hitlerowskich Niemczech). Problem w tym, że, jak wykazały doświadczenia Mendla, pozbycie się jakiejś niekorzystnej cechy ze społeczeństwa poprzez wyeliminowanie odpowiedzialnego za nią genu z puli genetycznej może okazać się bardzo trudne. Allel recesywny może bowiem pozostawać w ukryciu przez wiele pokoleń, by ujawnić się po wiekach. Z kolei eugenika pozytywna miała za zadanie wspomagać reprodukcję najlepszych jednostek przez ścisłą kontrolę zapłodnień, najpierw poprzez kontrolę małżeństw, następnie przez tworzenie specjalnych stadnin ludzkich, swego rodzaju domów publicznych, gdzie jednak parzono jedynie eugenicznych młodzieńców z eugenicznymi dziewczętami w celu spłodzenia odpowiedniego potomstwa (po drugiej wojnie światowej uzyskała kolejne narzędzie w postaci tworzenia banków spermy wielkich ludzi; pierwszym takim projektem był bank spermy laureatów Nagrody Nobla, według pomysłu Hermanna J. Mullera, powstały w USA w 1971 roku). Teoria pangenezy akceptowana przez część zwolenników eugeniki (teoria Galtona nie została powszechnie przyjęta, a Darwin cieszył się większym prestiżem od swego kuzyna), okazała się w końcu niebezpieczna, gdyż zakładała niemal nieskończoną plastyczność natury ludzkiej, którą sprawny eugenik mógł na zlecenie polityczne dowolnie kształtować (stąd jej wielka atrakcyjność dla wszelkiego rodzaju dyktatorów16). Jednak odkryta Komunizm radziecki nie akceptował wprawdzie eugeniki, uznanej przez Stalina za sprzeczną z marksizmem-leninizmem, zarazem jednak Związek Radziecki był państwem, które najdłużej uznawało teorię dziedziczenia cech nabytych, sformułowaną przez Łysenkę w formie dającej się pogodzić z dogmatami marksizmu. Jednocześnie ZSRR bronił się przed uznaniem genetyki mendlowskiej uznanej za „burżuazyjną”, a najważniejszych genetyków radzieckich stracono na rozkaz Stalina w latach 30. i 40. Istnieje szeroko rozpowszechniona legenda, jakoby tworząc swoją wersję teorii dziedziczenia cech nabytych, Łysenko oparł się, w mniejszym lub większym stopniu, na pracach Lamarcka. Legenda ta jest naturalnym przedłużeniem wcześniejszej legendy, według której to Lamarck miał być twórcą tej teorii. W rzeczywistości Łysenko nawiązywał bezpośrednio do teorii pangenezy Darwina. Można nawet powiedzieć, że był bardziej ortodoksyjnym darwinistą niż darwiniści zachodni, którzy ówcześnie starali się już pogodzić darwinizm z  genetyką (uda się to Julianowi Huxleyowi w 1942 roku za cenę rezygnacji z elementów darwinizmu, w tym przede wszystkim 16 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

141

przez Weismanna niemożność dziedziczenia cech nabytych czyniła niemożliwym takie proste modelowanie nowych pożądanych cech i zaszczepianie ich całej rasie w procesie dziedziczenia. Nadto także i tu działają prawa Mendla. Kombinacja genów odpowiedzialna za geniusz może, ale nie musi powtórzyć się w następnym pokoleniu. Część kluczowych dla danego talentu genów może mieć charakter recesywny i zniknąć w potomku geniusza, przytłumiona przez inny zestaw genów nietworzących pożądanych cech, aby powrócić, albo i nie, dopiero po upływie wielu, wielu pokoleń. Już Galton zdawał sobie sprawę, że dzieci geniuszy raczej nie bywają genialne i  stworzył całą teorię, by to wyjaśnić. Jednak ta teoria, choć bardziej realistyczna od prostej teorii pangenezy, była wciąż zbyt optymistyczna w stosunku do realiów. Galton uważał przecież, że dorosły organizm tworzy wciąż nowe zarodki, aby uzupełnić luki powstałe po wykorzystaniu części z nich do własnego wzrostu. Zatem geniusz, nawet jeśli płodził potomka o przeciętnej inteligencji, to zarazem tworzył sobie nowe „genialne” zarodki, zdatne do stosunkowo szybkiego wykorzystania w trzecim czy czwartym pokoleniu. Na tym opierali swe nadzieje ci spośród eugeników, którzy akceptowali biometrię. Odrzucenie biometrii Galtona i  Pearsona oraz zastąpienie jej adekwatniejszymi metodami, wypracowanymi na początku XX wieku przez genetykę populacyjną, pozwoliło na bardziej realistyczne modelowanie zmian proporcji występowania różnych cech w dużych populacjach. W 1930 roku Ronald Fisher (1890–1962) obliczył, że jeśli nowy allel (nowa zmutowana wersja genu17) teorii pangenezy). Co do lamarkizmu, to inny radziecki biolog, Jurij Aleksandrowicz Filipczenko (1882–1930), wykazał jeszcze przed epoką Łysenki, że lamarkizm jest nie do pogodzenia z marksizmem, gdyż zakładany przez Lamarcka dominujący wpływ środowiska na ewolucję musiałby doprowadzić do degeneracji proletariatu żyjącego w fatalnych warunkach od wielu pokoleń. Faktycznie Lamarck był zdania, że postęp ewolucji przyczyni się do wzrostu nierówności między ludźmi, do wzrostu inteligencji i zdolności klas posiadających i do ogłupienia, a w najlepszym razie do stagnacji rozwoju klas pracujących. Dlatego lamarkizm został w końcu w ZSRR odrzucony. Warto jednak podkreślić, że dokładnie tą samą argumentacją posłużono się, odrzucając eugenikę. Miała ona przecież doskonalić elitę, swego rodzaju arystokrację rasy, a skażać na wymarcie ludzi z nizin społecznych, czego komuniści żadną miarą nie mogli aprobować. O sytuacji genetyki w ZSRR patrz więcej: Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu, t. 3, Poznań 2001, s. 164–169. O łysenkizmie patrz: Stefan Amsterdamski, Życie naukowe a monopol władzy (casus Łysenko), w: Stefan Amsterdamski, Tertium non datur? Szkice i polemiki, Warszawa 1994, s. 155–203. 17  Mutacje odkrył i  opisał na początku XX wieku Hugo de Vries. Także i  one stały się bardzo ważnym elementem toczącej się wówczas walki między darwinistami a genetykami. Jednak na losy eugeniki odkrycie to miało wpływ mniejszy i mniej bezpośredni. Z jej punktu widzenia najbardziej kłopotliwe było stwierdzenie de Vriesa,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

142

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

daje osobnikowi choćby jedną setną przewagi w darwinowskiej walce o przetrwanie nad osobnikami, które go nie posiadają, to allel ten rozprzestrzeni się w całej populacji w ciągu stu pokoleń. Jest więc to proces powolny. Dzisiaj uważa się na przykład, że przejście człowieka od formy homo erectus do formy homo neandertalis wymagało 540 pokoleń i 13 500 lat. Pokazuje to, jak naiwne były rojenia eugeników o  szybkim udoskonaleniu gatunku ludzkiego. Fisher zdyskredytował też eugenikę negatywną, obliczywszy, że redukcja liczby osób upośledzonych umysłowo z jednej na sto do jednej na tysiąc w populacji zajęłaby dwadzieścia dwa pokolenia, a wiec 550 lat, dalsza redukcja do jednej osoby na 10 tysięcy – dziewięćdziesiąt pokoleń i 2250 lat. To samo można odnieść do problemów rasowych. Gdyby nawet założenia antropologii nazistowskiej nie były błędne i gdyby rzeczywiście istniały jakieś specyficzne geny aryjskości i  semickości, gdyby te drugie były znacząco jakościowo gorsze od tych pierwszych i gdyby ich pozbycie się stanowiło jedyny sposób uchronienia rasy aryjskiej przed degeneracją, to i  tak ich eliminacja z  puli genetycznej Niemiec zajęłaby więcej czasu, niż miała trwać planowana tysiącletnia Rzesza. Tysiąc lat to dla ewolucji bardzo mało. Jak widać, odkrycia czyniące projekt eugeniczny bezprzedmiotowym zostały dokonane przed dojściem Hitlera do władzy. Większość miała miejsce jeszcze w  XIX wieku. Dlaczego zatem eugenika odniosła tak olbrzymi sukces w pierwszej połowie XX wieku? Żeby to zrozumieć, należy pamiętać o kontekście ideologicznej walki między darwinizmem a genetyką. Nie był to jedynie konflikt między różnymi stanowiskami naukowymi. Darwinizm był tyleż metafizyką, co nauką, a to oznaczało, że był również ideologią. Genetyka była nauką (Mendel, w przeciwieństwie do Darwina, poparł wyniki swoich prac mocnymi dowodami, uzyskanymi na drodze poważnych doświadczeń), ale i ona miała pewne reperkusje ideologiczne. Teoria ewolucji (w każdej wersji, nie tylko Darwina) miała wydźwięk postępowy. Ewolucjoniści kierowali swój wzrok w  przyszłość, oczyma wyobraźni widząc niekończący się proces samodoskonalenia się rasy. Szczególnie darwinizm nie był, pod tym względem, wolny od pewnego pierwiastka prometejskiego (obietnicy zbudowania nowego wspaniałego świata) i mesjanistycznego (obietnicy kolektywnego „zbawienia” rasy za cenę złożenia ofiary ze słabiej przystosowanych). Oba te pierwiastki odziedziczył po nim później nazizm18. Z tego punktu widzenia jawi się on nie tylko jako wypaczenie klaże mutacje mają charakter przypadkowy i w związku z powyższym nie da się nimi sterować. 18  Podobne elementy, nihilistyczny, prometejski i  mesjanistyczny, występowały również w  marksizmie i  komunizmie. Świadczy to o  głębokich podobieństwach na poziomie metafizycznym między dwiema ideologiami totalitarnymi. Więcej na temat

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

143

sycznej metafizyki „negatywnej” hinduizmu i buddyzmu, lecz także jako herezja chrześcijańska. Z kolei genetyka podnosiła istnienie genów recesywnych, a więc „przeszłości zapisanej w naszych genach”. Geny te mogły pozostawać w ukryciu przez wiele pokoleń, a następnie ujawnić się po wiekach. Zatem przeszłości nie da się tak łatwo odrzucić, czy przekreślić, jak chcieliby tego darwiniści. Nasza przeszłość pozostaje w nas zapisana na zawsze (nie jest to bynajmniej jedynie poetycka metafora: współcześni paleoantropolodzy, cofając się wzdłuż łańcucha kolejnych mutacji DNA mitochondrialnego u kobiet i DNA chromosomu Y u mężczyzn, zdołali zrekonstruować fragmenty DNA Adama i Ewy, pierwszych homo sapiens na planecie19). Genetyka jawiła się zatem od chwili swego powstania jako doktryna ultrakonserwatywna. Konflikt między darwinistami a genetykami w takim ujęciu stawał się po prostu kolejną odsłoną odwiecznej walki między „postępem” a „reakcją”. Jakby tego było mało, odkrywca genetyki, Gregor Mendel, był osobą duchowną. Ponieważ oprócz tego był samoukiem pozbawionym tytułu naukowego, łatwo go było zdyskredytować. Dlatego jego odkrycie zostało odrzucone i  zapomniane. Zbyt duży był kontrast między wielkim uczonym Darwinem, sławnym w całej Europie „odkrywcą ewolucji”, a Mendlem, mnichem samotnie prowadzącym swe badania w jakimś klasztorze gdzieś w Europie Środkowej. Na domiar złego opozycję między darwinizmem a mendelizmem łatwo było wpisać w spór między ewolucjonistami a kreacjonistami, zwolennikami teologii Paleya. W opinii wykształconych elit drugiej połowy XIX wieku zakonnik piszący przeciw Darwinowi po prostu musiał być kreacjonistą. Owa sytuacja sprawiła, że najpierw rodzącą się genetykę zduszono w zarodku na prawie czterdzieści lat, a następnie, kiedy już w XX wieku ponownie odkryta zyskała status uznanej nauki, jej argumenty przeciw eugenice (czyli przeciw postępowi) z  trudem przebijały się do świadomości zarówno opinii publicznej, jak i samych uczonych. Fakt, że darwinizm był postrzegany jako postępowy, a genetyka jako reakcyjna, nie znaczył przecież, że wszyscy darwiniści byli lewicowi, a wszyscy genetycy prawicowi. W XX wieku nie brakło genetyków o przekonaniach postępowych, którzy sami nie rozumieli wszystkich implikacji naukowych, filozoficznych i  politycznych swojej doktryny i wspierali eugenikę wbrew wnioskom, do jakich prowadziła ich własna praca naukowa. Dobrym przykładem może być chociażby wspomniany wyżej metafizycznych aspektów obu totalitaryzmów patrz: Alain Besançon, Przekleństwo wieku, przeł. Joanna Guze, Warszawa 2000. 19  Z uwagi na zastosowaną metodę badawczą nazywa się ich często „Ewą mitochondrialną” i „Adamem chromosomu Y”.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

144

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Ronald Fisher. Człowiek, którego obliczenia wykazywały absurdalność programu eugenicznego, był zarazem zwolennikiem eugeniki. Uważał, że jakkolwiek beznadziejne mogłyby się zdawać jej wysiłki, i tak pozostawała ona jedyną nadzieją rodzaju ludzkiego. Siłę argumentacji naukowej przeciw eugenice osłabiał fakt, że nie wszystkie jej tezy dało się zbić, odwołując się do argumentów genetyki formalnej i genetyki populacyjnej. Istotny element doktryny eugenicznej został sfalsyfikowany dopiero przez genetykę molekularną, która narodziła się po wojnie w wyniku odkrycia DNA w 1953 roku. Owym elementem było coś, co można by określić jako swego rodzaju „fetyszyzację” dziedziczności, którą uważano za odpowiedzialną za szereg problemów, z  którymi nie ma ona nic wspólnego. Jak długo eugenicy wierzyli w teorię dziedziczenia cech nabytych, tak długo dziedziczne było z definicji wszystko (zarówno cechy wrodzone, jak i nabyte). Po tym, jak zostali zmuszeni zaakceptować prawa Mendla i  argumentację Weismanna przeciw darwinowskiej pangenezie, logicznie należało przyjąć, że cechy dzielą się na wrodzone i dziedziczne oraz nabyte i już później niedziedziczone. Darwiniści przyzwyczajeni do pangenezy, mieli wielkie opory przed uznaniem cech, które nie podlegałyby dziedziczeniu. Mieli raczej tendencję do rozciągania dziedziczności na rozliczne kwestie, choćby przez analogię. Eugenicy prawidłowo rozpoznali niektóre choroby faktycznie dziedziczne, jak na przykład hemofilia (krwawiączka) – choroba powodująca zaburzenia w procesie krzepnięcia krwi. Następnie jednak uznali za dziedziczne wiele innych chorób, w tym choroby w oczywisty sposób zakaźne (a więc nabyte), jak choćby gruźlica. (O tym, że gruźlica jest zakaźna, wiadomo od 1882 roku, kiedy to Robert Koch odkrył jej zarazek – prątek Kocha. Nie przeszkodziło to eugenikom upierać się, że gruźlica jest dziedziczna i  domagać się, skutecznie, sterylizacji gruźlików.) W dalszej kolejności za dziedziczne uznano pewne zespoły zachowań, przede wszystkim przestępczych i zbrodniczych, postanowiono zatem sterylizować kryminalistów. Ale za zachowanie wymagające eliminacji drogą sterylizacji uznano też na przykład nomadyzm – skłonność do podróżowania. (Już Buffon uważał ją za sprzyjającą degeneracji gatunków.) W czasach nazizmu uderzyło to głównie w  Cyganów. Prócz tego powodem do sterylizacji były wszelkie zaburzenia wzroku, słuchu, deformacje ciała, dewiacje seksualne, a  przede wszystkim choroby psychiczne. Wszystkie je uznawano za dziedziczne. Zapewne ten sposób myślenia wynikał z przywiązania do teorii dziedziczenia cech nabytych, którego uczonym trudno było się wyzbyć, ale również z metod pracy genetyki formalnej (stworzonej na początku XX wieku przez Thomasa Morgana). Na tym etapie rozwoju genetyki uczeni brali daną cechę i szukali odpowiedzialnego za nią genu (zakładając implicite, że takowy w ogóle istnieje). Było to zatem podejście „fenomenologiczne” (poszukiwania

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

145

szły od fenotypu do genotypu). Stwarzało to pole do nadużyć, na przykład szukano genu odpowiedzialnego za kolor oka, ale też genu alkoholizmu czy genu zbrodni itp. Dopiero pojawienie się genetyki molekularnej umożliwiło pokonanie tej drogi „w odwrotnym kierunku”, to znaczy od genotypu do fenotypu. Innymi słowy, dopiero po odkryciu DNA uczeni mogli „wychodzić” od genu i szukać cechy, za jaką on odpowiada (o ile odpowiada za jakąkolwiek). Wówczas okazało się, że w wypadku wielu cech, genów, które miałyby być za nie odpowiedzialne, nie udało się odnaleźć. Narzucający się wniosek wskazywałby, że są to cechy nabyte. Co więcej, dalsze badania, toczące się po dziś dzień, nie pozwoliły odkryć zróżnicowania genetycznego pomiędzy różnymi rasami czy też, mówiąc ściśle, odkryte różnice genetyczne między dużymi grupami ludzkimi szły w poprzek klasycznie definiowanych ras. Różnice na poziomie genotypu nie pokrywały się w prosty sposób z różnicami na poziomie fenotypu. Warto jeszcze przedstawić pokrótce historię praktycznych zastosowań eugeniki w polityce w XX wieku. Będzie to opis pobieżny i schematyczny, gdyż opis dokładniejszy przekroczyłby wymiar tej pracy. Zresztą sygnalizowane poniżej wydarzenia były wielokroć opisywane przez historyków nazizmu. Stąd nie ma potrzeby, by przedstawiać tu szczegółowo wszystkie wydarzenia. Kilka dat z historii eugeniki: 1905 – z inicjatywy Alfreda Ploetza (1860–1940) w Niemczech powstało Towarzystwo Higieny Rasy; jego członkami honorowymi zostali między innymi Haeckel, Galton i Weismann (!). Dwa lata później Towarzystwo przekształciło się w  organizacje międzynarodową – Internationale Gesellschaft für Rassenhygiene, z dwoma ośrodkami, w Berlinie i w Monachium. Także w 1907 roku Pearson stworzył Eugenic Education Society w Anglii. W 1911 roku jego prezesem został Leonard Darwin, syn Karola, funkcję tę miał pełnić aż do 1928 roku. Galton został mianowany prezesem honorowym. W następnych latach podobne stowarzyszenia powstały w różnych krajach Europy, w tym w 1912 roku we Francji i w 1917 na terenach ogarniętej pierwszą wojną światową Polski. Stowarzyszenia te walczyły o  wprowadzenie ustawodawstwa eugenicznego w  swoich krajach. W 1912 roku miał miejsce pierwszy Międzynarodowy Kongres Eugeniczny w Londynie. 1907 – promulgowano pierwsze prawo eugeniczne w  stanie Indiana w USA; w 1909 roku wprowadzono prawa eugeniczne stanowe w Waszyngtonie, Connecticut i w Kalifornii. Następne były: w 1911 roku – prawa eugeniczne stanowe w Newadzie i w Iowa, w 1913 – prawa eugeniczne stanowe w  Kansas, w  Wisconsin i w  Północnej Dakocie. Do 1950 roku prawo takie przyjęły trzydzieści trzy stany (trzeba jednak dodać, że w  USA nigdy nie wprowadzono prawa eugenicznego na poziomie federalnym). Do lat 60. na

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

146

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

mocy tych praw dokonano w USA około 60 tysięcy sterylizacji, zdecydowaną większość w Kalifornii. (Jest to stosunkowo mało jak na tak duży kraj. W malutkiej Szwecji dokonano również blisko 60 tysięcy sterylizacji w krótszym przedziale czasu.) 1928 – promulgowano pierwsze prawo eugeniczne w Europie, w kantonie Vaud w Szwajcarii (później było ono nowelizowane). 1929 – promulgowano pierwsze prawo eugeniczne na poziomie ogólnokrajowym, w  Danii. Ustawa wprowadzała dobrowolną sterylizację. W 1935 roku nowelizacja ustawy wprowadziła sterylizację przymusową. W 1939 wprowadzono prawo zezwalające na aborcję z  przyczyn eugenicznych. Zaowocowało to praktyką łączenia aborcji ze sterylizacją. Jeżeli kobieta „nieeugeniczna” chciała dokonać aborcji, lekarz domagał się, by połączyła zabieg ze sterylizacją; gdy kobieta nie godziła się, odmawiał dokonania aborcji. Proceder łączonych zabiegów aborcyjno-sterylizacyjnych stosowano w państwach skandynawskich do lat 50. 1932 – socjaldemokracja niemiecka zgłosiła projekt prawa eugenicznego. Parlament nie zdążył go przyjąć przed upadkiem Republiki Weimarskiej. W  1933 roku do władzy doszli naziści. Przejęli projekt socjaldemokracji i 14 lipca wprowadzili go w życie z nieznacznymi zmianami (dodali paragraf o sterylizacji alkoholików). Nowelizacja z 1935 dodała do tekstu ustawy zakaz zawierania małżeństw nieeugenicznych. W 1934 roku przyjęto jeszcze prawo eugeniczne w Szwecji i w Norwegii (później nowelizowane), w 1935 przyjęto analogiczne prawo w Finlandii (później nowelizowane). Zwraca uwagę brak prawa eugenicznego w Wielkiej Brytanii, ojczyźnie Darwina i Galtona. Laburzyści próbowali je wprowadzić. Aktywnie zabiegali o  to zwłaszcza Fabianie, z  Georgem Bernardem Shaw na czele. Ich wysiłki zostały jednak zablokowane przez torysów. Charakterystyczne, że prawa eugeniczne przyjęto wyłącznie w krajach protestanckich. Nie było ich w krajach katolickich. (Kościół katolicki zwalczał eugenikę energiczniej niż Kościoły protestanckie.) Szczególnie znaczący jest brak takiego prawa we Francji, ojczyźnie Lamarcka. Najważniejszy jest oczywiście rozwój eugeniki w  Niemczech, gdyż jedynie tam eugenika negatywna przeszła od etapu przymusowych sterylizacji i aborcji do eutanazji (z medycznego punktu widzenia będącej logicznym kolejnym krokiem, ale gdzie indziej rozważanym jedynie teoretycznie). W październiku 1939 roku Hitler wydał rozkaz eutanazji chorych psychicznie Niemców. Był to początek operacji T.4 (od nazwy ulicy Tiergartenstrasse w Berlinie, gdzie mieściło się centrum administracyjne operacji). Od początku używano komór gazowych. Operacja wywołała protesty rodzin ofiar oraz Kościoła katolickiego, zwłaszcza biskupa Münsteru Klemensa Augusta von Galena, który

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



147

zmobilizował przeciw niej katolicką opinię publiczną20. W wyniku tych protestów operację zawieszono 24 sierpnia 1941 roku. Był to prawdopodobnie jedyny przypadek, kiedy Hitler ugiął się pod presją społecznego oburzenia. Jednak eksterminację chorych w tajemnicy kontynuowano nielegalnie. Liczba ofiar jest nieznana. Po wojnie naziści twierdzili, że było ich około 70 tysięcy. Trybunał Norymberski przyjął za prawdopodobną liczbę 275 tysięcy. Chorych eksterminowano też w krajach podbitych, w tym w Polsce 25 tysięcy chorych psychicznie i kilkadziesiąt tysięcy gruźlików21. Liczby te mogą być znacznie zaniżone. Eugenikę połączono z rasizmem z powodu strachu przed zjawiskiem mulatyzacji czy metysażu, a szerzej przemieszania ras w ogóle. Uważano, że ma to równie degenerujące efekty dla gatunku, co choroby dziedziczne (negatywnym punktem odniesienia dla eugeników rasistów była Brazylia, gdzie do metysażu doszło w XVI wieku. W Europie pamiętano o „wyjątku luzytańskim”). Specyfika nazistowskiego programu eugenicznego, odróżniająca go od programów innych krajów, polegała na tym, że eugenicy niemieccy chcieli nie tyle stworzyć nadczłowieka, co go odtworzyć. W ich przekonaniu bowiem nadludzie już kiedyś istnieli, byli to pradawni przodkowie Aryjczyków, którym neopogańska mitologia nazistowska zdążyła w międzyczasie przypisać cechy niemal boskie. Niestety ich potomkowie utracili te cechy w momencie, gdy krew aryjska wymieszała się z semicką i uległa w ten sposób trwałemu zanieczyszczeniu. Naziści wierzyli jednak, że oczyszczenie puli genetycznej Niemiec z elementów semickich pozwoli z czasem odtworzyć czysty genom aryjski. Stąd, nawiasem mówiąc, brało się janusowe oblicze ideologii, o której trudno powiedzieć, czy była konserwatywna, czy rewolucyjna. Była konserwatywna, bo chciała powrotu do przeszłości mitycznej, i  była rewolucyjna, gdyż chciała odbudować tę przeszłość w przyszłości w wyniku wielkiego rewolucyjnego aktu, jakim był program eugeniczny. O tym, że holokaust był w oczach nazistów operacją przede wszystkim medyczną, świadczy zatrudniona przy nim armia lekarzy, z których najsławniejszym, acz nie najważniejszym, był pracujący w Oświęcimiu genetyk doktor Josef Mengele (1911–1979). Swą ponurą sławę zawdzięczał eksperymentom medycznym i genetycznym, które wykonywał na zlecenie Instytutu Antropologii, Teorii Ludzkiego Dziedziczenia i Eugeniki imienia Cesarza Wilhelma w Berlinie. Dla instytutu obóz Po wojnie, w 1946 roku, papież Pius XII nadał mu godność kardynała, jednak w  tym samym roku von Galen zmarł; w  2005 roku został oficjalnie kanonizowany przez papieża Benedykta XVI. 21  Wydarzenia te doczekały się przedstawienia w polskiej literaturze pięknej, na przykład w powieści Stanisława Lema Szpital Przemienienia (wiele wydań, pierwsze: Kraków 1955). 20 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

148

Auschwitz-Birkenau stał się w czasie wojny najważniejszym laboratorium badawczym22. Nie wszyscy lekarze pracujący w obozach zagłady mogli się pochwalić podobnym „dorobkiem naukowym”, lecz wszyscy uważali, że „leczą” rasę aryjską poprzez usunięcie z niej nieczystych rasowo jednostek. Ci z nich, którzy po wojnie stanęli przed międzynarodowymi trybunałami, zeznawali, że nigdy nie naruszyli etyki lekarskiej. Decyzję o eksterminacji Żydów Niemcy podjęli w 1941 roku (a więc dwa lata po operacji T.4). Tym razem jednak utrzymano tę decyzję w tajemnicy, gdyż naziści bali się kolejnych protestów społecznych. Na konferencji w Wannsee 20 stycznia 1942 roku rozważano także sterylizację Metysów żydowsko-niemieckich. Zrezygnowano z tego, gdyż w warunkach wojny zadanie takie uznano za zbyt trudne logistycznie i uznano ich eksterminację razem z  pozostałymi Żydami za rozwiązanie prostsze technicznie. Jest możliwe, że decydując się na taką formę ludobójstwa, Hitler inspirował się przykładem gułagów sowieckich, które istniały od 1918 roku i okazały się skutecznym narzędziem eliminacji całych grup społecznych nieakceptowanych przez władzę. Po wojnie trybunał w Norymberdze uznał liczbę żydowskich ofiar nazistowskiej eksterminacji za sześć milionów. Liczba ta bywała później kontestowana przez różnych historyków, przy czym uważano ją zarówno za zawyżoną, jak i za zaniżoną. Jednak do dzisiaj większość historyków uważa ją za najbardziej zbliżoną do prawdy. Co się zaś tyczy eugeniki pozytywnej, 12 grudnia 1935 roku stworzono w  Rzeszy pierwsze „zdroje życia” – skrzyżowanie domów publicznych z zakładami wychowawczymi, gdzie esesmani parzyli się ze starannie wyselekcjonowanymi aryjskimi dziewczętami. Do końca wojny spłodzono w nich 12  tysięcy dzieci. Wychowywano w  nich również dzieci aryjskie odbierane rodzicom w liczbie 80 tysięcy. Ciekawostką może być fakt, że jeden ze „zdrojów” mieścił się w domu Tomasza Manna w Monachium po jego wyjeździe na emigrację. Jego syn, Klaus, który w czasie wojny był oficerem amerykańskiej armii i razem z nią wkroczył do Monachium w 1945 roku, spotkał jedną z zatrudnionych tam pracownic i spotkanie to opisał w liście do ojca z 16 maja23. Ernst Klee napisał: „Auschwitz był piekłem dla więźniów i niebem dla nauki”. Zob. Ernst Klee, Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary, op. cit., s. 470. 23  „Całkiem na początku – przypomniało jej się – luksusowego gabinetu używał jakiś pisarz, który potem wyjechał za granicę i tam, zdaniem dziewczyny, musiał dawno już umrzeć w nędzy. – Pewnie jakiś nie-Aryjczyk – zauważyła, wzruszając ramionami. – Albo stuprocentowy Żyd. W każdym razie nie zgadzał się z naszym rządem. – Po czym raz jeszcze powtórzyła, że «niestety» nie jest dobrze zorientowana. – Więc ten dom należał do jakiegoś pisarza, który nie mógł się pogodzić z  rządem? 22 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

149

Antysemityzm a rasizm Pozostaje jeszcze rozważyć kwestie związków antysemityzmu z  rasizmem i  eugeniką. Darwiniści byli rasistami, ale już niekoniecznie antysemitami. Haeckel uważał Semitów za drugą najdoskonalszą rasę, zaraz po Indogermanach. Alfred Ploetz, twórca niemieckiego Towarzystwa Higieny Rasy, szedł jeszcze dalej. Uważał Żydów za takich samych Aryjczyków, co Niemcy. Niemniej na przełomie wieków doszło do zjawiska, które André Pichot nazwał „darwinizacją antysemityzmu”, względnie „antysemityzacją darwinizmu”24, i warto zadać pytanie, dlaczego tak się stało. Antysemityzm połączył się z rasizmem za sprawą mitu aryjskiego i wprowadzonego przezeń podziału na rasę semicką i aryjską. Jednak sam mit nie wyjaśnia jeszcze, dlaczego eksterminacja właśnie Żydów stała się dla rasistów absolutnym priorytetem. W końcu było tyle innych ras (według Haeckela aż trzydzieści sześć), którymi darwiniści mogli się byli zająć. Odpowiedzi na pytanie, dlaczego to Żydzi stali się podludźmi par excellence, trzeba raczej szukać w historii antysemityzmu niż rasizmu. Obie historie są w znacznej mierze odrębne. Antysemityzm rasistowski datuje się od narodzin mitu aryjskiego. Wcześniej jednak istniał antysemityzm religijny (antyjudaizm), którego korzenie sięgają epoki panowania Ramzesa II w starożytnym Egipcie, 1300 lat p.n.e. Istniał też nierasistowski antysemityzm Moje bezpośrednie pytanie nie przypadło jej do smaku; wykręciła się: – Tak to się mówi. Jeśli był Żydem albo coś tam było nie tak jak trzeba, to majątek oczywiście skonfiskowali, i  dom też. Po krótkim milczeniu zakonkludowała: – Dom należy do państwa. Inaczej nie byłoby tu Zdroju Życia. «Zdroju Życia»? To brzmiało interesująco. Poprosiłem dziewczynę o wyjaśnienie. – No tak, nie wie pan, co to znaczy? – Potrząsnęła głową z dezaprobatą, ale potem cierpliwie wyłuszczyła mi, jak się miała rzecz ze Zdrojem Życia w naszym domu. – Tu kwaterowali fajni chłopcy z SS, sami najlepsi, naprawdę, jeden w drugiego jak byki. No i  faktycznie używali ich jako byków albo ogierów, ze względu na rasę, rozumie pan. Zdroje Życia – takich Zdrojów było bardzo dużo, po całym kraju – urządzało się dla celów rasowych, do hodowania nordyckiej rasy, żeby mieć niemiecki przychówek. Dziewczyny oczywiście też musiały być rasowo na medal, czaszka, biodra: wszystko się mierzyło, centymetrem. Jak się zgadzało i  nic nie było za długie albo za krótkie, albo za grube, albo za chude, to się tu parzyli i kobiety zostawały aż do połogu. Zdroje służyły nie tylko do hodowli, ale także jako domy dla położnic. – Ostatnie zdanie, jak zresztą wszystko, co charakteryzowało quasi-naukowo funkcje Zdroju Życia, wymawiała bardzo staranną, czystą niemczyzną, z pewnym nabożeństwem, niczym sentencje z katechizmu”. Zob. Klaus Mann, Punkt zwrotny, przeł. Marek Wydmuch, Warszawa 1993, s. 504–505. 24  „Darwinisation de l’antisémitisme ou antisémitisation du darwinisme” – André Pichot, La société pure…, op. cit., s. 400.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

150

świecki, przede wszystkim ekonomiczny. Dla darwinizmu społecznego szczególnie atrakcyjne okazały się dwa aspekty ideologii antysemickiej. Po pierwsze, w  odróżnieniu od innych ras wyróżnionych przez Haeckela Żydzi mieszkali w  Europie wymieszani z  chrześcijanami. Oznaczało to, że prowadzili z  nimi walkę o  byt w  ramach tej samej niszy ekologicznej. Zgodnie z zasadą doboru grupowego tylko jedna z ras mogła w tej walce wygrać. Otóż w XIX wieku wiele znaków wskazywało na to, że zwyciężyć mogą Żydzi. Żeby to wyjaśnić, należy wspomnieć o kilku faktach z historii Żydów. Judaizm nie wymieszał się w takim stopniu z filozofią grecką, przede wszystkim neoplatońską, jak to uczyniło wczesne chrześcijaństwo. W efekcie nie zaznaczył się w nim równie mocno, co w chrześcijaństwie podział na sferę idealną, czy duchową, wartościowaną pozytywnie i  sferę materialną, wartościowaną negatywnie. W judaizmie posiadanie dużej liczby dóbr materialnych było widomym znakiem łaski Boga, w chrześcijaństwie natomiast czymś a priori podejrzanym. Chrześcijanie, werbalnie przynajmniej, gloryfikowali ubóstwo jako zgodne z ideałem chrystusowym, bogactwo zaś uważali za grzeszne. Dla Żydów pieniądz był czymś „płodnym”, niczym stada bydła (przy właściwym gospodarowaniu „pieniądz rodzi pieniądz”). Dla Greków, a  po nich również dla chrześcijan, pieniądz nie miał tej właściwości, był „jałowy”. Obracanie pieniądzem, zmuszanie go, by się mnożył, było zatem czymś nienaturalnym i  grzesznym. Stworzyło to już w  momencie rozejścia się dwóch religii odmienną mentalność w podejściu do gospodarki. Po reformacji różnica ta przetrwała między judaizmem a  katolicyzmem, uległa zaś pewnemu zatarciu między judaizmem a  protestantyzmem, gdyż ten ostatni zdołał wypracować podobny do żydowskiego etos pracy, służącej tyleż zdobyciu dóbr materialnych, ile chwale Bożej. Ponadto, począwszy od średniowiecza, Żydom europejskim jako niechrześcijanom w większości krajów (ze znaczącym wyjątkiem Polski) na ogół nie wolno było posiadać ziemi, będącej podstawą gospodarki feudalnej. Żydzi wyspecjalizowali się zatem w gospodarce pieniądza, gdyż nią mogli się zajmować25. Z czasem stali się ekspertami od handlu, ale także od lichwy, czyli od pożyczki na procent, której chrześcijanom zabraniała ich religia. Rodziło to antysemityzm ekonomiczny. Chrześcijańscy dłużnicy naturalnie nienawidzili swoich wierzycieli. Skoro zaś pieniądz był „nieczysty”, a obracanie nim grzeszne, Żydzi pożyczający na procent stawali się godni potępienia także z przyczyn religijnych. Podkreślano, że Judasz sprzedał Jezusa za srebrniki, z czego wyciągano wniosek, że dla Żydów „nie było nic świętego”, że wszystko byli gotowi wymienić na pieniądze, nawet własnego Mesjasza. W ten spoNa temat związków Żydów z gospodarką pieniądza patrz więcej: Jacques Attali, Żydzi, świat, pieniądze, przeł. Krystyna i Krzysztof Pruscy, Warszawa 2003. 25 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



151

sób argumenty antysemityzmu ekonomicznego wzmacniały antyjudaizm religijny. Z czasem jednak św. Tomasz wymyślił sposób na to, by chrześcijanie mogli obracać pieniądzem bez grzechu, potem pojawiła się reformacja z nowym, zmienionym stosunkiem do gospodarki. W efekcie świat feudalny jął powoli ewoluować w kierunku nowoczesnego kapitalizmu. Antysemityzm ekonomiczny uległ przez to przeobrażeniu. Żydzi stawali się konkurencją dla rosnącej liczby chrześcijan zajmujących się handlem. Stąd niechęć do Żydów była w  epoce nowożytnej przede wszystkim cechą mieszczaństwa w  większym stopniu niż pozostałych klas społecznych. Istnienie kupców i  bankierów chrześcijańskich nie zmienia jednak faktu, że kiedy gospodarka feudalna jęła ustępować przed naporem rodzącej się gospodarki kapitalistycznej, okazało się, że Żydzi, jako grupa, odnajdują się w  nowych realiach znacznie lepiej niż ogół społeczeństw chrześcijańskich, w  których żyli. Triumfalny pochód kapitalizmu przez Europę zaczął się w XVIII wieku w Wielkiej Brytanii. W latach 30. XIX wieku, w okresie monarchii lipcowej, zawitał do Francji. Po wojnie francusko-pruskiej, w latach 70., doszedł do Niemiec. Do Rosji dotrzeć właściwie nie zdążył, bo ubiegła go tam rewolucja bolszewicka. Wszędzie powodował wielkie przemiany społeczne, kiedy tradycyjne elity ulegały pauperyzacji, a ich miejsce zajmowali ludzie obeznani z handlem, giełdą i z bankowością. Nieproporcjonalnie wielkie znaczenie ludzi pochodzenia żydowskiego w tej drugiej grupie rzucało się w oczy. To właśnie wtedy antysemici europejscy zaczęli snuć spiskowe teorie dziejów o Żydach planujących przejęcie władzy nad światem. Negatywnym punktem odniesienia i  generatorem podobnych mitów stała się potężna rodzina Rotszyldów, bankierów posiadających swe filie we wszystkich krajach Europy. A trzeba pamiętać, że darwinizm społeczny narodził się z  analogii do zasady konkurencji obowiązującej w gospodarce rynkowej, jaką Darwin przeprowadził w świecie przyrody. Stwierdzenie, że skoro Żydzi wygrywają w  rywalizacji ekonomicznej, to, logicznie, muszą również wygrać w  biologicznej walce o byt, darwinistom narzucało się samo przez się. To zaś budziło pragnienie samoobrony. Krótko mówiąc, Żydów należało zniszczyć, zanim ci zdążą zniszczyć Aryjczyków. W tym kontekście interesujący wydaje się fakt, że Hitler był socjalistą. Antysemityzm ekonomiczny był w  socjalizmie obecny od początku. Usystematyzował go zaś młody Marks, sam Żyd, a zarazem zaciekły antysemita, który w eseju z 1843 roku W kwestii żydowskiej oskarżył Żydów wprost o to, że są twórcami kapitalizmu 26. Marks pragnął zniszczenia Żydów, bo chciał zniszczenia kapitalizmu, i  były to dla niego kwestie połączone. Swój esej „Przypatrzmy się rzeczywistemu świeckiemu Żydowi, nie temu odświętnemu Żydowi dnia sobotniego, jak to robi Bauer, lecz Żydowi dnia powszedniego. 26 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

152

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

napisał przed publikacją O pochodzeniu gatunków, i jest on w zasadzie wolny od akcentów rasistowskich, choć pojawia się w nim ten sławny fragment, w  którym autor zwrócił się wprost do Żydów: „Z jakiegoż więc tytułu wy, Żydzi, domagacie się emancypacji? […] Jako ludzie? Nie jesteście ludźmi”27, a który w przedziwny sposób antycypował późniejszą retorykę antysemitów rasistów. Wydaje się, że Hitler, który czytał Marksa za młodu, ale pozostawał pod o wiele większym wpływem darwinizmu społecznego, zdołał dokonać tu dziwnej syntezy. Nienawidził bowiem Żydów, właśnie jako kapita­listów, ale próbując ich wyeliminować, uciekł się do teorii doboru grupo­wego, będącej wszak pochodną zasady konkurencji rządzącej gospodarką kapitalistyczną. Jest to paradoks, a  staje się on jeszcze większy, jeśli pamiętać, że równocześnie Hitler oskarżał Żydów o  stworzenie komunizmu. Analiza volkistowskich aspektów ideologii nazistowskiej zdaje się sugerować, że nienawidząc na równi żydowskiego kapitalizmu i żydowskiego komunizmu, Hitler postrzegał swój „narodowy socjalizm” jako jakąś formę wskrzeszonego, „poprawionego” feudalizmu 28. Żydzi, czy to w  kapitalistycznym, czy to w  komunistycznym wcieleniu, byli zatem dla niego heroldami pogardzanej nowoczesności. Zarazem sam przecież był bardzo otwarty na najnowsze teorie biologii swego czasu, co pokazuje jego związki z tą nowoczesnością. Przy tym synteza, jakiej dokonywał między marksizmem a darwinizmem, mniej dziwi, jeśli pamiętać, że pojęcia klasy i  rasy od czasów Arystotelesa były Nie szukajmy tajemnicy Żyda w jego religii, lecz szukajmy tajemnicy religii w rzeczywistym Żydzie. Jaka jest świecka postawa żydostwa? Praktyczna potrzeba, własna korzyść. Jaki jest świecki kult Żyda? Handel. Jaki jest jego świecki bóg? Pieniądz. Otóż właśnie! Emancypacja od handlu i od pieniądza, a zatem od praktycznego, rzeczywistego żydostwa byłaby autoemancypacją naszych czasów. Taka organizacja społeczeństwa, która by usunęła przesłanki handlu, a więc i samą możliwość handlu, uniemożliwiłaby istnienie Żyda […]. Pieniądz jest tym żarliwym bogiem Izraela, wobec którego żaden inny bóg ostać się nie może. Pieniądz poniża wszystkich bogów człowieka i zamienia ich w towar. Pieniądz jest ogólną, samą w sobie ukonstytuowaną wartością wszystkich rzeczy. Pozbawił on zatem cały świat – tak świat ludzi, jak i przyrodę – właściwej wartości. Pieniądz jest wyobcowaną od człowieka istotą jego pracy i jego bytu; ta obca istota ma go w swej mocy, on zaś zanosi do niej modły. Bóg żydowski stał się świeckim bogiem, stał się bogiem świata” – Karol Marks, W kwestii żydowskiej, w: Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa 1976, s. 450–453. 27  Zob. ibid., s. 421. 28  O ideologii volkizmu patrz szerzej: George Mosse, Kryzys ideologii niemieckiej, przeł. Tadeusz Evert, Warszawa 1972.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwin



153

niezwykle silnie ze sobą złączone. System walki klas i system walki ras też musiały być podobne. Drugim elementem myśli antysemickiej, który mógł być atrakcyjny dla darwinistów, był jej aspekt antyjudeochrześcijański. Wolter inaugurował w XVIII wieku specyficzny rodzaj antysemityzmu, będącego właściwie jedynie pochodną antychrystianizmu i antyklerykalizmu. Antysemici tego szczególnego rodzaju, nienawidząc chrześcijaństwa i  Kościoła, w  naturalny sposób szukali winnych tak strasznego nieszczęścia, jakim było ich pojawienie się na Ziemi. Najbardziej bezpośrednio odpowiedzialni wydawali się Żydzi, gdyż chrześcijaństwo wyrosło z  judaizmu. Darwiniści tymczasem pozostawali w fundamentalnym konflikcie z  chrześcijaństwem, przy czym konflikt ten przebiegał na wielu poziomach. Najmniej istotny był spór między ewolucjonizmem a  kreacjonizmem, ważniejszy spór metafizyczny o  naturę dobra i zła, a najważniejszy spór etyczny o stosunek do słabych i silnych. Darwiniści prowadzili od początku agresywną kampanię propagandową przeciw religii, a  Kościół nie pozostawał im dłużny. Pojawienie się eugeniki spowodowało eskalację konfliktu. W 1930 roku papież Pius XI wydał encyklikę Casti Connubi, w której potępił eugenikę i jej metody29 (ten sam papież wydał siedem „Wspomnieć musimy, Czcigodni Bracia, o innej jeszcze zbrodni, zagrażającej życiu dziecka, znajdującemu się w łonie matki. W tej sprawie pragną jedni decyzję uzależnić od woli ojca albo matki. Inni znów chcą na ten zabieg wówczas tylko zezwolić, jeśli zachodzą wyjątkowo ważne powody, które nazywają indykacją lekarską, społeczną czy eugeniczną. Wszyscy domagają się, aby państwowe ustawy karne, ścigające zamach na życie dziecięcia w łonie matki, indykacje ich (nie wszyscy bronią tej samej) uznały i karami nie okładały. Żąda się nawet tu i ówdzie, by władze publiczne wzięły w ręce swoje wykonanie tej śmiercionośnej operacji, co jak to niestety wszystkim wiadomo, gdzie indziej się dzieje […]. Nie ma też żadnego tzw. prawa «bezwzględnej konieczności», które by mogło usprawiedliwić uśmiercenie niewinnego dziecka. Zasługują zatem na pochwałę owi sumienni i  doświadczeni lekarze, którzy starają się i  życie matki, i  życie dziecięcia zachować i obronić. Niegodnymi natomiast okazaliby się szlachetnego miana i tytułu lekarskiego ci, którzy by ze względów leczniczych albo przez niewłaściwe współczucie nastawali na życie matki lub płodu […]. W końcu nie powinny rządy i  ciała ustawodawcze o  tym zapominać, że to ich obowiązek stanąć za pomocą odpowiednich ustaw i kar w obronie życia niewinnych. Obowiązek ten jest tym pilniejszy, im mniejsza możliwość samoobrony u  tych, których życie jest zagrożone i zwalczane. Do nich zaliczyć należy przede wszystkim dzieci w łonie matki. Jeśli zatem władze państwowe owych maleństw nie tylko nie bronią, lecz ustawodawstwem swoim i zarządzeniami na te zabiegi się godzą i maleństwa owe w ten sposób wydają w ręce lekarzy i innych osób na śmierć pewną, niech pamiętają o tym, że Bóg jest sędzią i mścicielem krwi niewinnej, wołającej z ziemi do nieba. 29 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

154

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

lat później encykliki Mit Brennender Sorge i Divini Redemtoris, potępiające nazizm i komunizm). Przygotowywał też tekst encykliki Humani generis unitas, która miała potępić rasizm i antysemityzm, ale prace nad nią przerwały papieska śmierć i  wybuch wojny. Projekt świadczy przynajmniej o  tym, że Stolica Apostolska zdawała już sobie wtedy sprawę z połączenia rasizmu i antysemityzmu w ramach jednej ideologii. Nie ulega wątpliwości, że antychrystianizm Darwina, Haeckela, Galtona etc. był silniejszy od ich antysemityzmu. Jednak właśnie dlatego wszyscy byli otwarci na ów antysemityzm „wolteriański”. W następnym pokoleniu te proporcje uległy odwróceniu i antysemityzm wysunął się na pierwszy plan. Nie znaczy to jednak, by antychrystianizm zniknął z ideologii nazistowskiej. Wydział IV B w RSHA (Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy), w którym Adolf Eichmann zawiadywał komórką IV B 4 odpowiedzialną za ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, miał szersze zadania. Został powołany do walki z  „katolikami, protestantami, masonami i  żydami” (odpowiednio koOdrzucić w końcu należy pewne dążenia, odnoszące się bezpośrednio do przyrodzonego prawa człowieka w sprawie jego małżeństwa, lecz pozostające także w związku z dobrem potomstwa. W przesadnej trosce o cele eugeniki nie ograniczają się niektórzy do udzielania higienicznych wskazówek, jak najlepiej zapewnić zdrowie i rozwój fizyczny potomstwa – co się zdrowemu rozumowi nie sprzeciwia – lecz stawiają względy eugeniczne ponad wszystkie inne, nawet wyższego urzędu cele małżeństwa. Domagają się zatem, by zawarcie małżeństwa z  urzędu zabronionym było tym wszystkim, którzy według zasad i  przewidywań naukowej eugeniki przez dziedziczność ułomne i upośledzone mieć będą potomstwo, choćby sami bez wszystkiego małżeństwo mogli zawrzeć. Mało jeszcze. Mocą ustawy mają, nawet wbrew własnej woli, przez przebieg lekarski, pozbawieni być swej naturalnej siły rozrodczej. Zabiegu takiego nie wolno dokonać ani z wyroku sądowego za karę jakichś ich zbrodni, ani dla zapobieżenia przyszłym ich przestępstwom. Przypisywanie takiego prawa władzy świeckiej sprzeciwia się wszelkiemu prawu Bożemu i ludzkiemu i nigdy go ta władza nie miała ani podług sprawiedliwości mieć nie może. Wyznawcy takich poglądów niesłusznie zapominają o tym, że rodzina jest rzeczą ważniejszą niż Państwo, że ludzie nie tyle dla ziemi i doczesności się rodzą, ile dla nieba i wieczności. A jeśli chodzi o ludzi, sposobnych skądinąd do małżeństwa, którzy mimo wszelkiej zapobiegliwości i  starań prawdopodobnie ułomne tylko zrodzą potomstwo, nie wolno ich winić za zawieranie małżeństwa, lubo z drugiej strony często im małżeństwo odradzać się powinno. Państwu nie przysługuje żadna bezpośrednia władza nad ciałem podwładnych. Jeśli nie ma winy i tym samem powodu do kary cielesnej, nie wolno mu naruszyć całości ciała albo go kaleczyć ani ze względów eugeniki, ani z innych jakichkolwiek powodów. Takaż jest nauka św. Tomasza z Akwinu” – Papież Pius XI, Encyklika Casti Connubi, rozdział Zapatrywania na potomstwo, 1930 rok; patrz też: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/autorzy.html [dostęp: 8 marca 2009].

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwin

155

mórki IV B 1, IV B 2, IV B 3 i  IV B 4, z  czego dyrekcja komórki IV B 3 nigdy nie została obsadzona). Fakt ten dobrze obrazuje, do jakiego stopnia antysemityzm i antychrystianizm pozostawały ze sobą połączone w mentalności nazistów. Darwinizm miał w swej historii trzech przeciwników: genetykę, chrześcijaństwo i lamarkizm. W niniejszym rozdziale pokazano w skrócie jego zmagania z dwoma pierwszymi z tych wrogów. Teraz trzeba wspomnieć o trzecim froncie tej wojny, to jest o zderzeniu dwóch ewolucjonizmów. W tym celu należy cofnąć się w czasie i wrócić do 1859 roku, by zobaczyć, co się stało, kiedy teorię Darwina zaczęto popularyzować w lamarkistowskiej Francji.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział V

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa

Wprowadzenie darwinizmu do Francji Historia recepcji darwinizmu we Francji zaczyna się nie w 1859 roku, lecz trzy lata później, w 1862, kiedy ukazało się pierwsze francuskie tłumaczenie O powstawaniu gatunków. Zapewne naturaliści francuscy znali dzieło Darwina już wcześniej, przeczytawszy je w oryginale, odrzucili jednak jego tezy natychmiast i niemal jednogłośnie, kierując się bądź to przywiązaniem do cuvieryzmu, a więc w ogóle negując ewolucję jako taką, bądź też przeciwnie: poparciem dla ewolucjonizmu, ale w wersji Lamarcka i Geoffroy’a Saint-Hilaire’a. Osobny powód niechętnego przyjęcia przez naukowy establishment teorii Darwina stanowił jej aspekt polityczny. Napoleon III, cesarz, który doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu, próbował, jak wcześniej jego stryj, godzić w swych rządach sprzeczne nurty ideologiczne, cezariański i konserwatywny oraz rewolucyjny i postępowy. W praktyce oznaczało to unikanie ostrych sporów między antagonistycznymi siłami społecznymi i niezdecydowaną politykę „przestępowania z nogi na nogę”. Darwinizm był ideologią zbyt radykalną, by się zmieścić w takim systemie. Cesarzowi nie odpowiadała ani wojna, jaką darwiniści brytyjscy prowadzili z chrześcijaństwem, ani ich wizja walki o byt jako motoru postępu. Rozumiał, że wizja ta mogła prowadzić do legitymizacji walki klas i przewrotu społecznego, którego celem byłoby wprowadzenie republiki. Należy podkreślić znaczącą różnicę między odbiorem darwinizmu w Niemczech i we Francji. W Niemczech był on od początku ideą wspierającą imperializm i militaryzm Prus. Najważniejsi darwiniści niemieccy byli zwolennikami polityki Bismarcka i utworzenia cesarstwa niemieckiego. We Francji przeciwnie: darwinizm okazał się ideą antysystemową, podkopującą autorytet cesarstwa Napoleona III. Pierwsi francuscy zwolennicy darwinizmu rekrutowali się na ogół spośród ludzi o przekonaniach republikańskich. W do-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

158

datku również polityka gospodarcza państwa słabo dawała się pogodzić z liberalizmem darwinistów społecznych. W kwestiach ekonomicznych cesarz był saintsimonistą1 o  łagodnie paternalistycznym podejściu do klasy robotniczej, za to przeciwnym walce klas, starającym się raczej godzić, na ile to możliwe, interesy biednych i bogatych (polityka ta odnosiła zresztą przez pewien czas spore sukcesy, by wspomnieć chociażby inwestycje Crédit Mobilier, saintsimonistycznego banku uwłaszczającego biednych, braci Isaaca i Jacoba Emile’a Pereirów)2. Z tych powodów darwinizm miał się okazać we Francji „politycznie niepoprawny”, co naukowcy francuscy świetnie wyczuli, jeszcze zanim Napoleon III usłyszał o pojawieniu się nowej teorii. Dlatego jest rzeczą uderzającą, że darwinizm wprowadzili do Francji ludzie niemający nic wspólnego z naukami przyrodniczymi. Autorka pierwszego tłumaczenia O pochodzeniu gatunków, Clémence Royer (1830–1902), nie była naturalistką, lecz pisarką i ekonomistką. Radykalna zwolenniczka liberalizmu gospodarczego, pionierka feminizmu we Francji, przy tym zdecydowana przeciwniczka cesarstwa, po zamachu stanu z 1851 roku udała się na emiChociaż sam Saint-Simon wierzył w nierówność ras ludzkich i krytykował rewolucjonistów francuskich za to, że znieśli niewolnictwo czarnych w  koloniach, to zarazem miał dość chłodny stosunek do ewolucjonizmu biologicznego. Jako socjalista wystąpił między innymi z oryginalną myślą, według której najdoskonalszym zwierzęciem po człowieku miał być budujący tamy bóbr, a nie nieznająca żadnego rzemiosła małpa. Zarzucił też lamarkistom, że jeśli tak dowartościowywali małpę, to dlatego, że ulegali obskurantyzmowi religijnemu każącemu myśleć, że Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo i że zatem następne w hierarchii doskonałości jest to, co do człowieka najbardziej fizycznie podobne, czyli małpa. Patrz więcej na ten temat: Léon Poliakov, Le mythe aryen…, op. cit., s. 274–276. 2  Crédit Moblier był bankiem opartym na wkładach drobnych ciułaczy, a  więc ludu, które bank następnie inwestował w przedsięwzięcia przemysłowe. Wypłacając dywidendy akcjonariuszom, przerabiał pospólstwo na poważnych rentierów. Tak wyglądał „socjalizm utopijny” saintsimonistów, a właściwie to „kapitalizm ludowy”, jak mówią dziś o nim historycy gospodarki, z pewnością mniej utopijny od marksizmu. Crédit Moblier powstał w 1852 roku i inwestował w rozwój kolei w całej Europie. Miał filie we Włoszech i Hiszpanii. Niestety kredytował też monarchię austriacką i awanturę Ferdynanda Maksymiliana Habsburga, młodszego brata cesarza Austrii, Franciszka Józefa. Maksymilian postanowił zostać cesarzem Meksyku, do czego okazję mogłaby stworzyć amerykańska wojna secesyjna, gdyby wygrało południe. Wygrała północ, za to Austria przegrała w 1866 roku wojnę z Prusami. Crédit Moblier stracił wielkie pieniądze i w 1867 roku musiał ogłosić bankructwo. Za winnych tego zdarzenia część Francuzów uznała spisek Rotszyldów, co, nawiasem mówiąc, przyczyniło się do nakręcenia spirali antysemityzmu we Francji. Patrz więcej na ten temat: Stefan Bratkowski, Nieco inna historia cywilizacji. Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego, Warszawa 2003, s. 305–312. 1 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa



159

grację do Szwajcarii, gdzie zasłynęła serią wykładów dla kobiet w Lozannie. Uczyła je lamarkizmu, zwalczając przy okazji „chrześcijański zabobon”. Swoje tłumaczenie dzieła Darwina opatrzyła długą przedmową, w której wyłożyła czytelnikom francuskim wszystkie zasadnicze tezy darwinizmu społecznego, których sam Darwin w książce z 1859 roku jeszcze nie umieścił. Szczególnie ostro zaatakowała w niej etykę chrześcijańską: Ale prawo doboru naturalnego zastosowane do ludzkości pozwala również dostrzec z  zaskoczeniem, z  bólem, jak bardzo fałszywe były dotąd nasze prawa polityczne i cywilne, podobnie jak nasza moralność religijna. Wystarczy przypomnieć tu jedną z ich wad najrzadziej wspominanych, ale nie jedną z najmniej niebezpiecznych. Pragnę mówić o tym nieostrożnym i ślepym miłosierdziu dla istot źle uformowanych, w którym nasza epoka chrześcijańska zawsze szukała ideału cnoty społecznej, a które demokracja chciałaby przekształcić w źródło solidarności obowiązkowej, choć jego najbardziej bezpośrednią konsekwencją jest pogorszenie i rozplenienie się w rasie ludzkiej tego zła, któremu jak się twierdzi, ma ono zapobiegać. W ten sposób dochodzi do tego, że poświęcamy to, co jest silne, dla tego, co jest słabe, dobrych dla złych, istoty rozwinięte fizycznie i umysłowo dla istot występnych i cherlawych. Co wynika z tej niemądrej ochrony przyznawanej wyłącznie słabym, kalekim, nieuleczalnie chorym, samym złym ludziom, w końcu wszystkim upośledzonym przez naturę? Tyle, że nieszczęścia, którymi są dotknięci, mają tendencję do rozprzestrzeniania się nieskończenie; zło rośnie zamiast maleć, i to rośnie coraz bardziej, kosztem dobra. Podczas gdy wszystkie wysiłki, całe oddanie miłości i litości, uważane są za należne upadłym lub zdegenerowanym przedstawicielom gatunku, nic nie pomaga rozwijać się rodzącej się sile, nie pomaga mnożyć się zasługom, talentom i cnocie3.

Jak widać, idee pani Royer nie odbiegały zbytnio od tez głoszonych wówczas przez brytyjskich i niemieckich zwolenników darwinizmu społecznego Clémence Royer, Przedmowa do pierwszego francuskiego wydania O pochodzeniu gatunków (L’origine des espèces); cyt. za: André Pichot, La société pure de Darwin à Hitler, op. cit., s. 142 (przekład fragmentu – K.P.). Profesor Pichot nie ma dość słów potępienia dla Clémence Royer, którą określa jako „pół-wariatkę” (semi-folle) i oskarża o to, iż w wielkim stopniu przyczyniła się do narodzin darwinizmu społecznego wraz ze wszystkimi jego patologiami, i to bynajmniej nie tylko we Francji. Warto może zauważyć, że nie jest to opinia powszechnie podzielana. Clémence Royer była do niedawna postacią mocno zapomnianą, jednak w 1985 roku ukazała się we Francji jej biografia autorstwa Geneviève Fraisse, Clémence Royer. Philosophe et femme de sciences (wyd. 2, Paryż 2002). Autorka, feministka, delegatka do spraw praw kobiet w rządzie Lionela Jospina, a od 1999 roku eurodeputowana z listy francuskiej Partii Komunistycznej, przedstawiła Royer w pozytywnym świetle – jako niestrudzoną bojowniczkę w walce o emancypację kobiet, ubolewając jedynie nad jej przesadnym, jak uważa, konserwatyzmem. 3 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

160

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

avant la lettre (to znaczy sprzed publikacji O pochodzeniu człowieka Darwina z 1871 roku). Jedna rzecz jednak wyróżniała tę Francuzkę spośród darwinistów innych nacji. Clémence Royer, zanim przeczytała Darwina, długo fascynowała się dziełem Lamarcka, które starała się popularyzować. Także i  później, kiedy już zapoznała się z  O powstawaniu gatunków, odczytała je przez pryzmat systemu lamarkistowskiego i tak też przedstawiła je czytelnikom w swojej przedmowie, jak i w innych artykułach, które później poświęciła darwinizmowi. Doprowadziło to do pewnych wypaczeń myśli Darwina, które trzeba tu zanalizować. W 1974 roku ukazało się we Francji dzieło Yvette Conry L’introduction du darwinisme en France au XIXe siècle (Wprowadzenie darwinizmu do Francji w  XIX wieku). Książka ta stanowi po dziś dzień najważniejsze studium poświęcone recepcji darwinizmu w  ojczyźnie Lamarcka, a  jego autorka, uczennica wielkiego Georges’a Canguilhema, sławą ustępuje chyba jedynie swemu starszemu koledze z seminarium – Michelowi Foucaultowi. Także jej dzieło jest często zestawiane z wcześniejszą o trzynaście lat Historią szaleństwa w dobie klasycyzmu (obie książki powstały jako prace doktorskie, których promotorem był Canguilhem). Z tego względu trudno jest dziś we Francji polemizować z  niektórymi tezami postawionymi przez autorkę. A właśnie Conry położyła szczególny nacisk na „zanieczyszczenia lamarkizmem”, jakim uległa myśl Darwina pod piórem Clémence Royer. Co więcej, właśnie w owych „zanieczyszczeniach” Conry chce widzieć źródło patologii darwinizmu społecznego. W skrajnej interpretacji „darwinizm społeczny” staje się w tej optyce mieszaniną spenceryzmu i lamarkizmu społecznego, ubraną jedynie w  darwinowską retorykę. Teza taka wydaje się jednak dyskusyjna. Zarazem nie wydaje się, by Yvette Conry popełniła wielki błąd. By zrozumieć jej odczytanie prac Clémence Royer jako dzieł lamarkistki społecznej, która źle zrozumiała Darwina, należy najpierw postawić pytanie o to, jak sama Conry definiuje lamarkizm społeczny. Książka Conry zajmuje się nie tyle recepcją darwinizmu społecznego we Francji, ile recepcją darwinizmu jako takiego. Oznacza to, że obok fragmentów poświęconych implikacjom antropologicznym i społecznym teorii Darwina są w jej pracy całe rozdziały poświęcone odbiorowi tej teorii w środowisku botaników, paleontologów etc. Tym samym związki darwinizmu z lamarkizmem społecznym, a zwłaszcza dokładna natura tego drugiego, nie są głównym tematem książki. Trzeba to podkreślić, aby wyjaśnić, że polemika z jej tezami ma charakter nie tyle wytykania autorce błędów, ile raczej wskazania pewnych niedopowiedzeń, prowadzących, jak się zdaje, do pewnych uproszczeń. Dla Conry dowodem wypaczenia darwinizmu przez Royer w duchu lamarkistowskim jest jej, podkreślana na każdym kroku, postępowość. Pisma Royer mają charakter manifestów politycznych, w  których sprawa Darwina

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa

161

jest utożsamiona ze sprawą postępu społecznego. I rzeczywiście, takie postawienie sprawy jest wypaczeniem ortodoksyjnego darwinizmu, w którym nie ma miejsca dla pojęcia postępu (czy reakcji). Ewolucja w  rozumieniu Darwina ma charakter przypadkowy, nie ma wyznaczonego kierunku, lecz jest wypadkową walki o przetrwanie. Mało precyzyjne pojęcie postępu, czy (samo)doskonalenia się zostało tu zastąpione przystosowaniem, postęp i przystosowanie nie są zaś synonimami. U Lamarcka natomiast ewolucja istotnie ma charakter poniekąd „postępowy”, gdyż, po pierwsze, jest mechanicznym procesem, który raz puszczony w ruch rozwija się w ustalonym kierunku (ulegając jednakowoż zakłóceniom w wyniku działania środowiska), po drugie, opisana jest jako „embriologia gatunków”, rozwijających się od prymitywnych jednokomórkowców do coraz bardziej złożonych organizmów, co może być interpretowane jako „postęp”. Teoria Darwina tymczasem w  ogóle nie tłumaczy tendencji do rosnącej złożoności istot żywych. Odczytanie Darwina w kategoriach „postępowych” jest u Clémence Royer bardzo wyraźne i  Yvette Conry ma rację, wskazując, że jest to wynik jej wcześniejszej lektury prac Lamarcka. Niemniej trzeba podkreślić, że podobny błąd popełniali w owym czasie niemal wszyscy czytelnicy Darwina w Wielkiej Brytanii i  w  innych krajach Europy, a  byli to nierzadko ludzie, którzy nigdy w życiu nie słyszeli o Lamarcku. Sam Darwin nie był wolny od takiego spaczonego rozumienia własnej teorii. Zmniejsza to wydatnie siłę zarzutu wobec lamarkizmu jako źródła patologii darwinizmu społecznego. Ponadto Conry nie rozpatrzyła w swej książce w ogóle stosunku samego Lamarcka do idei postępu. A przecież stosunek ten był w najlepszym razie ambiwalentny, a nierzadko jawi się wprost jako całkiem negatywny. Był to wpływ filozofii Rousseau. Można zatem powiedzieć, że jeśli Royer rzeczywiście wypaczyła myśl Darwina w duchu lamarkistowskim, to wcześniej musiała wypaczyć myśl samego Lamarcka, oczyścić ją z jej pesymizmu i rousseauizmu. Dlatego przyjmując wiele z lamarkistowskich tez, dokonała ich znaczącej reinterpretacji. Lamarck ubolewał, że ewolucyjny postęp ludzkości prowadzi do pojawienia się własności prywatnej i do rosnących nierówności. Liberalna Royer nie negowała występowania tych zjawisk, lecz oceniła je pozytywnie. Dopiero pamiętając o tym, można się zgodzić z zasadniczą tezą Conry o wypaczeniu myśli Darwina przez Royer w duchu „lamarkistowskim”. Conry ma rację, tyle że ów „lamarkizm” obecny u Royer ma więcej wspólnego z myślą Condorceta niż z samym Lamarckiem jako takim. Ten ostatni był bowiem znacznie większym pesymistą niż Condorcet czy angielscy liberałowie. Conry nie zwraca na to uwagi, gdyż nie zajmuje się w  swojej książce detaliczną analizą dzieł Lamarcka. Przede wszystkim nie interesuje się jego afiliacjami filozoficznymi (znamienne, że w całej jej książce nazwisko Rousseau nie pojawia się ani razu). Jej interpretacja, choć ogólnie rzecz biorąc słuszna, jest zatem nieco

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

162

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

jednostronna i uproszczona. Doczekała się zresztą w ostatnich latach pewnego zniuansowania przez innych badaczy, Sarę Joan Miles4, i  zwłaszcza Gérarda Molina, który wprost stwierdził, że w chwili tłumaczenia O powstawaniu gatunków Clémence Royer w ogóle nie myślała o Lamarcku i że zwróciła się z powrotem do niego dopiero później, kiedy już skłóciła się z Darwinem5. Inna rzecz, że Darwin zerwał z Royer właśnie dlatego, że zarzucał je wypaczenie swej teorii oraz czynił odpowiedzialną za jej niechętne przyjęcie we Francji. Tyle że zarzut ten może służyć obu stronom sporu. Zwolennicy ortodoksyjnej interpretacji Conry zauważą, że Darwin uznał, iż Royer wypaczyła jego teorię. „Rewizjoniści” natomiast odpowiedzą, że gdyby Royer rzeczywiście odczytała ją w lamarkistowskim duchu, powinno to raczej ułatwić, a nie utrudnić jej recepcję we Francji. Tymczasem wszyscy się zgadzają, że francuskie reakcje na publikację O powstawaniu gatunków były bardzo słabe i  najczęściej negatywne. Świat nauki nowe dzieło en bloc odrzucił. Bardziej zniuansowane były reakcje intelektualistów niespecjalistów, to znaczy niebiologów. Wśród nich należy wyróżnić zwłaszcza antropologów i filozofów. Ci pierwsi jeszcze przed Darwinem czerpali z dorobku francuskiego ewolucjonizmu. W 1859 roku powstało w Paryżu Towarzystwo Antropologii (Société d’anthropologie) z inicjatywy samego Geoffroy’a Saint-Hilaire’a (jak również Quatrefages’a i Paula Broca). Antropologia zaczęła sobie zyskiwać status samodzielnej nauki (wkrótce podobne towarzystwa miały powstać w Londynie, Moskwie i w Madrycie). Na razie jednak było jej zdecydowanie bliżej do biologii niż do socjologii. Wśród członków towarzystwa największym entuzjastą darwinizmu był Paul Broca (1824–1880). Z trzech powodów miał on wielki wpływ na rozwój teorii rasowych i eugenicznych we Francji i na świecie. Po pierwsze, był neurologiem. Całe życie badał różnice między ludzkimi mózgami i czaszkami. Stworzył ich wielką kolekcję, tak zwane Musée Broca, po jego śmierci włączoną do Musée de l’Homme. Opracował wymyślne techniki pomiarów czaszek (kraniometrii). Dążył przy tym do dwóch celów. Z jednej strony chciał dokonać klasyfikacji różnic między mózgami przedstawicieli różnych ras, przede wszystkim pokazać, czym różni się mózg białego człowieka od mózgu Murzyna. Z drugiej zaś szukał powtarzających się prawidłowości między mózgami przestępców. Napisał prace na ten temat, takie jak O czaszce i mózgu zabójcy Lemaire czy O mózgu zabójcy Prévosta. W podobny sposób interesowały go mózgi ludzi genialnych. Te trudniej było ba4  Por. Sara Joan Miles, Clémence Royer et ‘De l’origine des espèces’: traduction ou traîtresse?, „Revue de synthèse”, nr 1, styczeń–marzec 1989, s. 61–83. 5  Por. Gérard Molina, Le savant et ses interprètes, w: Darwinisme et société, red. Patrick Tort, Paryż 1992, s. 362–386.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa

163

dać, chociaż Broce niekiedy się to udawało. Napisał między innymi O czaszce Dantego Alighieri. Nadto swój własny mózg kazał po śmierci spreparować i włączyć do kolekcji, oczywiście w trosce o dobro nauki. Mózg ten Musée de l’Homme posiada do dziś. Po drugie, tytułem do chwały Broca jako neurologa było odkrycie niewielkiego ośrodka w trzecim zwoju lewego płata czołowego kory mózgowej, nazywanego dzisiaj ośrodkiem Broca. Odkrywca doszedł do wniosku, że ośrodek ten odpowiada za artykułowaną mowę. Tezę tę potwierdziły późniejsze badania (choć materiał empiryczny, jakim dysponował Broca, był dość skąpy, a jego odkrycie było raczej kwestią szczęścia i śmiałej spekulacji niż poważnej pracy badawczej popartej mocnymi dowodami, w  dzisiejszym rozumieniu tego słowa). Miało to wielkie konsekwencje filozoficzne, gdyż wskazywało na to, że określone ośrodki w mózgu odpowiadają za różne funkcje, innymi słowy, że istnieje związek między mózgiem a umysłem. Byłby to wielki cios dla kartezjanizmu, gdyby w drugiej połowie XIX wieku traktowano go jeszcze poważnie. Ważniejsze było co innego. Ze wszystkich możliwych ośrodków mózgu Broca odkrył właśnie ten odpowiedzialny za mowę. W rozdziale drugim opisano, jak czysto lingwistyczne odkrycie pokrewieństwa między sanskrytem a  greką i  łaciną doprowadziło pod koniec XVIII wieku do narodzin mitu aryjskiego. Ludzie tej epoki utożsamili grupy językowe z rasami biologicznymi. Do czasów Broca utożsamienie to mogło wydawać się nieuprawnione. Po jego odkryciu narzucał się jednak wniosek, że skoro mowa ma podłoże biologiczne, to może je mieć również język. Tak na przykład Belg Honoré Chavée w książce Les langues et les races z 1862 roku dowodził naukowo, że różnice językowe świadczą o różnicach w mentalności, a w konsekwencji i w budowie mózgu Aryjczyków i Semitów, innymi słowy, różne procesy mózgowe tworzą różne mentalności, które tworzą różne języki. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość: Broca w tymże 1862 roku potraktował teorię aryjską właśnie jako teorię niedowiedzioną konkluzywnie przez naukę. Pisał też, że antropolodzy winni być „wdzięcznymi dłużnikami” lingwistów, nie zaś ich „niewolnikami”. Na jego sceptycyzm wpłynęły niewątpliwie jego własne badania porównawcze mózgów różnych ludzi. Broca nie zaobserwował różnic między ośrodkami Broca u różnych ras. Jego odkrycie miało zatem dwie przeciwstawne konsekwencje. W powszechnym odbiorze stanowiło dowód potwierdzający słuszność podziałów między ludźmi wyprowadzonych z lingwistyki. Zarazem jednak od tego czasu niektórzy specjaliści, antropolodzy zaczęli się wreszcie trochę buntować przeciwko „tyranii lingwistyki” i podporządkowaniu jej nauk przyrodniczych oraz społecznych. Zmniejszyło się też samo przekonanie o indyjskim pochodzeniu Europejczyków. W 1890 roku Isaac Taylor konstatował z satysfakcją „obalenie tyranii sanskrytystów”. Edward B. Tylor w konfuzji między językami a rasami widział wielki grzech

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

164

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

antropologii. Niemiec Theodor Waitz uważał zaś, że wyższość lingwistyki nad antropologią bierze się stąd, że ewolucja języka jest łatwiejsza w badaniu od ewolucji rasowej oraz że jako starsza nauka lingwistyka uzyskała większy stopień dojrzałości i pewności swych rezultatów. Po trzecie, Broca był bodaj jedynym uczonym tej miary (choć „tylko” antropologiem i neurologiem, a nie biologiem), który szybko zaakceptował teorię Darwina i jął ją propagować we Francji (z miernym skutkiem). Podobnie jak Royer łączył ją z pewnymi elementami lamarkizmu (lamarkizmu „postępowego”, a więc interpretowanego w sposób raczej condorcetowski niż rousseauistowski). Przykładał na przykład wielką wagę do edukacji: Dowiodłem, że ludzie z  klas oświeconych mają pojemniejszą głowę niż niepiśmienni i  że różnica ta jest wynikiem większego rozwoju bezwzględnego i względnego przedniej części czaszki tych pierwszych […], różnice te są wynikiem edukacji6.

Dalej następowały klasyczne wnioski eugeniczne o konieczności wprowadzenia reform społecznych, umożliwiających łatwiejsze kojarzenie małżeństw oświeconych ludzi celem umożliwienia im płodzenia licznego potomstwa dla potrzeb doskonalenia rasy. Warto dodać, że w XX wieku paleontolog Stephen Jay Gould, zaangażowany w zwalczanie patologii współczesnej socjobiologii Wilsona i Dawkinsa, napisał również pracę poświęconą historii kraniometrii francuskiej7, w której obnażył błędy metodologiczne Broca, które pozwoliły mu zobaczyć różnice między mózgami i czaszkami tam, gdzie ich wcale nie było. Innym środowiskiem, w którym teoria Darwina wzbudziła zainteresowanie, byli filozofowie. W drugiej połowie XIX wieku w  filozofii francuskiej dominowały dwa nurty, pozytywizm Comte’a i  neokantyzm. Ten pierwszy lepiej godził się z  darwinizmem, drugi słabiej. Zarazem jednak największe zainteresowanie darwinizmem wykazywali germanofile. Tyle że byli to raczej uczniowie Hegla niż Kanta. Do czołowych należał Edgar Quinet (1803–1875), filozof lewicowy i antyklerykalny, po Clémence Royer był on chyba najbardziej zaangażowany w propagowanie teorii Darwina we Francji. W jego przypadku ważny jest fakt, że uznając prawdziwość zasady doboru naturalnego, zarazem buntował się przeciw niej i twierdził, że człowiek może się wyzwolić spod jej tyranii:

6  Zob. Paul Broca, Les sélections, „La Revue d’anthropologie”, t. 1, 1872, s. 707; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918). Fascination et rejet d’une idéologie, Paryż 1997, s. 115–116 (przekład fragmentu – K.P.). 7  Por. Stephen Jay Gould, La Mal-mesure de l’homme, Paryż 1983.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa



165

Ludzie, protestujemy przeciwko twardemu prawu walki o życie, w której słaby niechybnie oddaje miejsce silniejszemu […]. Chcielibyśmy uciec przed tym boskim prawem silniejszego, które jest wielką zasadą wszystkich złożonych organizmów. A czyż nie wyzwalamy się już spod niego przez to, że się nań oburzamy? […] Kiedy jednostka bądź grupa roślin czy zwierząt posiądzie nową zdolność, lepszy organ, liść czy korzeń, czułek, łuskę, oko, ząb lub narzędzie obrony, wielu przedstawicieli ich gatunku cierpi z powodu tej przewagi, lecz gatunek cały na tym korzysta. Tak samo, za każdym razem, gdy człowiek dojdzie do nowej umiejętności, nowego przemysłu lub zbuduje doskonalszą maszynę, wiele zajęć, wiele zawodów i  jednostek cierpi w  wyniku innowacji, lecz gatunek ludzki korzysta i wznosi się o jeden poziom. W ten sposób poprawia się prawo Malthusa i ustaje skandal, jaki przyniosło ono światu. Jeśli miejsca na uczcie życia są rzeczywiście zajęte, jest zadaniem człowieka, by stworzyć nowe, poszerza on przestrzeń […]. W nowej znajomości przyrody jest zatem morał, który wyprowadza się sam z siebie. Oto on: Pomóżmy nowemu człowiekowi pojawić się w nas […]. Człowiek może zatem świadomie przystosować się do urządzenia wszechświata i dokończyć w sobie dzieła według planu architekta8.

Powyższy cytat jest interesujący z dwóch powodów. Po pierwsze, także i tu mamy przemieszanie lamarkizmu z darwinizmem. Quineta drażni malthuzjanizm. Odrzuca go jednak z  innych pozycji niż Lamarck. Akceptując zasadniczo prawdziwość prawa Malthusa, jest zarazem zdania, że może ono zostać przezwyciężone przez postęp. Ów postęp zaś jest ideą lamarkistowską ale, podobnie jak to było u Clémence Royer, zinterpretowaną przez Quineta na sposób condorcetowski. Jak wszyscy lamarkiści końca XIX wieku, Quinet był bardzo daleki od prawdziwych, wywiedzionych z  rousseauizmu poglądów Lamarcka na postęp społeczny, w którego dobroczynny wpływ dla ogółu ludzkości uczony nie wierzył. Po drugie, w owej idei „przezwyciężenia” przez człowieka malthuzjanizmu, a nawet i zasady doboru naturalnego (a więc właściwie samej teorii Darwina jako takiej), widać po raz pierwszy wyraźne wpływy dialektyki Hegla. Wszyscy zwolennicy darwinizmu we Francji byli na ogół germanofilami i często wręcz poznawali idee Darwina w wersji, jaką wcześniej nadali im uczeni niemieccy. Ci zaś nierzadko odczytywali Darwina przez pryzmat heglizmu. W Niemczech narodziła się zatem dialektyczna interpretacja teorii Darwina, w której egoizm był tezą, haeckelowski altruizm zaś antytezą. Według tej wizji same prawa ewolucji podlegały zasadzie doboru naturalnego czy też, innymi słowy, zasada doboru naturalnego stosowała się do samej siebie. Dobór naturalny faworyzował zachowania altruistyczne. Te zaś zmierzały do zachoZob. Edgar Quinet, La Création, t. 2, Paryż 1870, s. 189–190, 184–195 i 324; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918). Fascination et rejet d’une idéologie, op. cit., s. 87–88 (przekład fragmentu – K.P.). 8 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

166

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

wania przy życiu jak największej liczby jednostek, a więc przeciwdziałały ich eliminacji i przetrwaniu. W ostatecznej konsekwencji zatem przeciwdziałały samemu doborowi naturalnemu jako takiemu. Tym samym rzeczony dobór naturalny miał być w końcu zniesiony w naturalnym procesie dialektycznym. Zarazem zniesiony zostałby antagonizm między egoizmem a  altruizmem, gdyż dokonałaby się ich synteza, w wyniku której stałyby się one zasadniczo tożsame. To znaczy altruizm stałby się egoizmem wyższego rzędu, egoizmem całej rasy czy gatunku. Owa niemiecka, heglowska interpretacja darwinizmu nie ukształtowała się w  pełni od razu. Pewne jej elementy Haeckel zawarł już w  Dziejach utworzenia przyrody (1868). Zarazem kluczowe pojęcia egoizmu i altruizmu (wyprowadzonego z filozofii Comte’a, a zaadaptowanego przez Haeckela do biologii) wprowadził do niej dopiero pod koniec wieku. Warto jednak zauważyć, że popularność tej interpretacji darwinizmu była na tyle duża, że w 1871 roku, w O pochodzeniu człowieka, podobne spekulacje zamieścił też sam Darwin. Ponadto, także w  XX wieku, niektórzy biolodzy oraz historycy nauki o lewicowych i marksistowskich przekonaniach skłaniali się do takiego właśnie odczytania Darwina9. Było ono kuszące, gdyby bowiem dobór naturalny rzeczywiście udało się usunąć jako mechanizm ewolucji, eliminacja jednostek i  całych ras stałaby się zbędna. Współgrało to z  ideą Marksa, że doskonałe społeczeństwo bezklasowe, jakie utworzy się po i w wyniku rewolucji, zniesie już później konieczność samej rewolucji i  umożliwi nastanie czasów pokoju i  szczęśliwości. Eugenika była w  znacznej mierze próbą właśnie takiego przezwyciężenia chaotycznego doboru naturalnego i zastąpienia go ewolucją sterowaną. Wielka popularność filozofii niemieckiej we Francji przekładała się w naturalny sposób na popularność niemieckiej nauki. O ile tłumaczenia Darwina nie odniosły we Francji sukcesu, o tyle tłumaczenie Dziejów utworzenia przyrody Haeckela, które ukazało się w 1874 roku (Histoire de la création des êtres organisés d’après les lois naturelles), stało się sukcesem wydawniczym. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy była niewątpliwie jego większa zgodność z lamarkizmem. Podobnie jak lamarkiści francuscy Haeckel wierzył w postęp. Był też większym redukcjonistą i deterministą niż Darwin. Nic dziwnego, że jego idee wywarły wpływ nie tylko na Quineta i innych filozofów, lecz także na francuskich przyrodników okresu początków III Republiki.

9  Por. chociażby: Misère de la sociobiologie, red. Patrick Tort, Paryż 1985. Jest to praca zbiorowa, stawiająca sobie zresztą szczytny cel: walkę z  socjobiologią. Jej redaktor daje przy tym piękny przykład takiego dialektycznego odczytania Darwina. Patrz szczególnie: s. 171–191.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa



167

Niemniej wpływ filozofii i  nauki niemieckiej na percepcję darwinizmu we Francji miał się okazać bardzo problematyczny, kiedy Francja przegrała wojnę z Prusami.

Konsekwencje wojny francusko-pruskiej Żeby dobrze zrozumieć konsekwencje intelektualne przegranej przez Francuzów wojny, należy najpierw cofnąć się nieco w czasie, by zobaczyć jak ewoluowały francuskie wyobrażenia o Germanach. Na długo przed pojawieniem się mitu aryjskiego uważano ich w Europie za najszlachetniejszą grupę etniczną. Germanie pokonali i podbili Cesarstwo Rzymskie, dowodząc tym samym, że są najdzielniejszymi i najwaleczniejszymi z ludów. Historia ta została w każdym kraju Europy Zachodniej odpowiednio zmitologizowana. Dla Francuzów znaczenie miał fakt, że Galo-Rzymianie zostali pobici przez germańskie plemię Franków. Od Franków pochodzą w języku francuskim słowa homme franc, homme affranchi, więc terminy odnoszące się do człowieka wolnego. Prestiż Franków znacznie wzrósł w całej Europie w czasach dynastii Karolingów. Od imienia Karola Wielkiego (w jego niemieckim brzmieniu Karl) pochodzi słowo król w wielu językach słowiańskich: korol, kral etc. Francuska szlachta podkreślała swą proweniencję od Franków – zdobywców, wmawiając chłopom i mieszczaństwu pochodzenie od pokonanych Galów. W okresie renesansu wielką popularność zyskała sobie Germania Tacyta, na którą powoływali się humaniści niemieccy, aby uzasadnić swe pretensje do supremacji w Europie. Francuzi przyjmowali te roszczenia, lecz wykorzystywali je dla własnej sprawy. Jean Bodin stworzył teorię reemigracji, według której część Galów miała wyemigrować za Ren po podbiciu Galii przez Cezara. W epoce schyłku Imperium Romanum powrócili oni na swe ojczyste ziemie, ale już pod zmienionym germańskim imieniem: Frankowie. W tej nowej interpretacji nie tyle podbili oni Galię, co wyzwolili ją spod panowania Rzymian. Jednak aż do XVIII wieku Frankowie byli niezmiennie kojarzeni pozytywnie, zaś Galowie (i Celtowie) negatywnie. Monteskiusz w O duchu praw przyznawał „naszym ojcom starożytnym Germanom”10 same najlepsze i  najszlachetniejsze cechy. Germańskie cnoty miały jego zdaniem stanowić „Ojcowie nasi, starożytni Germanie, mieszkali w klimacie, gdzie namiętności były bardzo umiarkowane” – zauważa najpierw Monteskiusz, by następnie ubolewać, że skoro Germanie przemieścili się na południe, cieplejszy klimat rozpalił w  nich nowe pasje ze szkodą dla jakości ich prawa, na przykład w Hiszpanii. Zob. Charles Louis de Secondat Montesquieu, O duchu praw, Księga XIV, Rozdział XIV, op. cit., s. 206. Dalej Monteskiusz opisuje między innymi, jak Germanie wymyślili pojęcie honoru. Zob. ibid., Księga XXVIII, Rozdział XX–XXI, op. cit., s. 453–454. 10 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

168

źródło angielskich instytucji parlamentarnych. O pochodzeniu francuskiej szlachty od Germanów pisano też w encyklopedii Diderota (artykuł noblesse). Co ciekawe, z tezą tą nie zgadzał się Wolter. Była to zapowiedź nowego trendu. W XVIII wieku pojawili się też pierwsi myśliciele pragnący zrehabilitować Galów i Celtów, uznanych przez nich za zwolenników równości społecznej, którym dopiero Frankowie mieli narzucić kastowy model społeczny. Idea ta zrobiła karierę w epoce Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Sieyès w Qu’est-ce que le Tiers État? (Czym jest stan trzeci?) uznał szlachtę za obcą grupę narodowościową, przeciw której prawdziwi Francuzi, potomkowie Galów, powinni się zbuntować. Odwoływał się przy tym do teorii ekonomicznych fizjokratów i liberałów. Dla pierwszych podstawę gospodarki stanowiła praca na roli. Tym samym pełnoprawnym członkiem narodu był jedynie ten, kto swoją pracą na roli wzbogacał społeczeństwo, zatem tylko rolnik lub właściciel ziemi, ale nie kupiec lub rzemieślnik. By przynależeć do narodu, człowiek musiał być organicznie związany z  ziemią (tak twierdził między innymi Mirabeau). Dzisiaj pozostałością idei fizjokratów jest tak zwane „prawo ziemi” dotyczące narodowości. Człowiek urodzony na terytorium Francji automatycznie otrzymuje francuskie obywatelstwo, choćby jego rodzice byli jedynie bawiącymi przejazdem we Francji japońskimi turystami. „Prawo ziemi” przeciwstawia się obowiązującemu między innymi w Polsce „prawu krwi”, dla którego najważniejsza jest narodowość rodziców dziecka. Sieyès czytał fizjokratów, ale też Adama Smitha i liberałów brytyjskich, i to im przyznał rację. Źródłem bogactwa ich zdaniem nie była ziemia, lecz praca, niekoniecznie na roli. Członkiem narodu nie był posiadacz ziemi, ale człowiek pracujący, w tym także rzemieślnik i kupiec. Obywatel to dla Sieyèsa „prawdziwy akcjonariusz wielkiego przedsiębiorstwa społecznego”, jakim jest Naród, akcjonariusz zresztą dosłownie, przez to, że płaci podatki do budżetu. Dla Sieyèsa oznaczało to, że stany uprzywilejowane, jako nic niewytwarzające i  żerujące jedynie na stanie trzecim, nie zasługiwały na miano części narodu. „Gdyby odeń odjąć stan uprzywilejowany, naród nie stałby się czymś mniej, ale czymś więcej” – pisał11. Właśnie dlatego przedstawiciele trzeciego stanu, skoro zdecydowali się obradować sami, bez udziału dwóch pierwszych stanów, mogli się przechrzcić na „Zgromadzenie Narodowe”. We własnym mniemaniu byli rzeczywiście całym narodem. Szlachta i duchowieństwo zostały symbolicznie wykluczone ze wspólnoty narodowej i podwójnie napiętnowane: raz jako potomkowie Franków, a więc obcych najeźdźców, i dwa jako ludzie niepracujący. Cytaty z Sieyès’a za: Dictionnaire critique de la Révolution Française: Idées, red. François Furet i Mona Ozouf, Paryż 1992, hasła: Nation, s. 339–358 i Physiocrates, s. 359–272. 11 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa



169

Taki był początek nowej ideologii, ochrzczonej później przez księdza Augustina Barruela mianem „nacjonalizmu”, w jego książce Mémoires pour servir à l’histoire du jacobinisme (1798). Termin upowszechnił się dopiero w drugiej połowie XIX wieku i długo był uważany za neologizm. Jednak po przegranej wojnie francusko-pruskiej „nacjonalizm” zaczął trafiać rosnącej liczbie ludzi do przekonania. Wracając do okresu rewolucji: niejaki Ducalle proponował wówczas nawet odrzucenie przez naród obcego imienia Francuzów i  przyjęcia imienia Galów, co jednak nie spotkało się ze szczególnym odzewem. W dobie restauracji zwolennicy ancien régime’u, wywodzący się ze szlachty, odwoływali się w dalszym ciągu do mitu o swym frankońskim pochodzeniu (tak choćby Chateaubriand). Mit ten przeciwstawiali nowemu mitowi Francji republikańskiej i galijskiej. Oba obozy polityczne we Francji postrzegały swą walkę jako wojnę dwóch ras. Tak też widzieli to zaangażowani politycznie historycy, Michelet i Guizot. Twierdził ten drugi: Rewolucja to była wojna, prawdziwa wojna, taka, jaką świat zna między obcymi narodami. Od ponad trzynastu wieków Francja zawierała takie dwa, naród zwycięski i naród pokonany […] Frankowie i Galowie, panowie i chłopi, szlachta i trzeci stan, wszyscy, na długo przed rewolucją, nazywali się tak samo Francuzami, wszyscy mieli tak samo Francję za ojczyznę. Lecz czas, który wszystko zapładnia, nic nie niszczy z tego co jest… Walka toczyła się dalej poprzez wszystkie wieki, pod wszelkimi postaciami, wszelkimi sposobami, i kiedy w 1789 roku deputowani z całej Francji zostali zjednoczeni w jednym zgromadzeniu, oba narody pospieszyły podjąć swój stary spór. Dzień, by go rozstrzygnąć, nadszedł wreszcie12.

Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że wojnę dwóch mitów wygrał mit galijski i republikański, który całkowicie wyparł mit frankoński i arystokratyczny. Najsłynniejszym XX-wiecznym wcieleniem mitu galijskiego jest komiks o Asteriksie i Obeliksie – znak, że mit naprawdę zawędrował pod strzechy. Wróćmy jednak do XIX wieku. Republikański mit założycielski był u swego zarania antygermański, a zatem i, z definicji, antyaryjski. Wspomniani wyżej uczeni i  filozofowie w  rodzaju Quineta, republikanie i  germanofile zarazem, popadli nieświadomie w sprzeczność. Otrzeźwiła ich przegrana w wojnie z Prusami. Zmrozić ich musiały słowa Bismarcka, który po kapitulacji Francji oświadczył otwarcie, że spadek jej znaczenia na arenie międzynarodowej był spowodowany odsunięciem po rewolucji 1789 roku od władzy Zob. François Guizot, Du gouvernement de la France depuis la Restauration et du ministère actuel, Paryż 1829, s. 1–2; cyt. za: Léon Poliakov, Le Mythe aryen…, op. cit., s. 55 (przekład fragmentu – K.P.). 12 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

170

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

pierwiastka frankońskiego (więc germańskiego) na rzecz rodzimego pierwiastka galijskiego. W tej sytuacji francuscy intelektualiści zostali postawieni przed problemem sprzecznych wymogów swych dwóch ideologii, rasizmu i nacjonalizmu. Dzisiaj silnie zakorzeniony stereotyp każe nam myśleć, że idee te zgadzają się ze sobą i wręcz zawsze idą w parze. Tak było jednak tylko w Niemczech, gdzie mit aryjski gładko nałożył się na rodzimy nacjonalizm. We Francji nacjonalizm, stworzony przez Sieyèsa i rewolucję 1789 roku, z mitem tym się zderzył, gdyż nakazywał francuskim intelektualistom bronić wielkości Francji, podczas gdy rasizm nakazywał im uznać zwycięstwo Prusaków za przejaw ich naturalnej wyższości rasowej, przed którą Francuzi, jako rasa niższa, mniej aryjska, winni się ukorzyć. Kwestia była niezwykle drażliwa, a oliwy do ognia dolewał jeszcze darwinizm. Koncepcja wojny ras, w danym wypadku Galów i  Germanów, była niebezpieczna sama w  sobie. Dopiero jednak w  perspektywie darwinowskiej nabierała cech skrajnie groźnych. Darwinizm niósł ze sobą idee walki o przetrwanie, w której rasy słabsze musiały ulec silniejszym i zostać eksterminowane. Po klęsce wojennej jął francuskich rasistów dręczyć ponury niepokój, czy nie byli aby świadkami agonii swej ojczyzny, czy ich rasie nie było pisane wyginięcie. Francuzi nie chcieli, oczywiście, w to wierzyć, ale myślenie takie pojawiło się za granicą, w Niemczech i w innych krajach, gdzie darwinizm odniósł większy sukces niż we Francji. Tak więc, ci intelektualiści francuscy, którzy przed wojną interesowali się darwinizmem, pojęli poniewczasie, że było to groźne, i  była to lekcja dotkliwa. Przegrana z Prusami stała się jednym z czynników odpowiedzialnych za przywiązanie uczonych francuskich czasów III Republiki do lamarkizmu. Wybierali oni po prostu teorię ewolucji, która była potencjalnie mniej niebezpieczna także dla nich osobiście. Lamarkizm nie niósł ze sobą idei eksterminacji słabszych, a ponadto w wymiarze społecznym był bardziej „republikański” niż „imperialny” darwinizm brytyjski czy niemiecki. Pozostawał problem mitu aryjskiego, w  który większość francuskich antropologów wierzyła. Jeden z  nich, Armand de Quatrefages (1819–1892), wymyślił oryginalny, a  zarazem arcyprosty sposób pogodzenia swej wiary w mit ze swą niechęcią do zwycięskich Prusaków. Uznał, że Prusacy nie byli Aryjczykami. Nie byli nawet prawdziwymi Germanami, lecz Finami czy wręcz „Słowiano-Finami”. Tłumaczyło to barbarzyństwa, jakich dopuścili się w czasie wojny (na przykład zbombardowanie paryskiego muzeum czy sztrasburskiej biblioteki), a do których prawdziwi Aryjczycy, jako najszlachetniejsza z ras, nie byliby naturalnie zdolni. Tezę tę podchwycili inni uczeni francuscy (między innymi Louis Figuier [1819–1894], Ernest Hamy [1842–1908] czy Paul Broca), a wyśmiali oczywiście specjaliści niemieccy. Adolf Bastian (1826–1905) zapewniał, że w  Niemczech od dawna nie było już żadnych

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa

171

Finów czy Słowian, którzy ustąpili przed historycznym naporem Germanów. Teorię Quatrefagesa poważniej potraktował wielki uczony niemiecki Rudolf Virchow (1821–1909)13, podówczas deputowany do Reichstagu. Postanowił sfalsyfikować ją przez badania empiryczne. Zamierzał określić statystyczną częstotliwość występowania aryjskiego typu antropologicznego człowieka w Europie Północnej. Początkowo chciał wykonać pomiary czaszek i opisać cechy zewnętrzne (kolor oczu, włosów itd.) rekrutów wojskowych, uznawszy ich za najlepszą możliwą próbę statystyczną. Nie uzyskawszy pozwolenia władz wojskowych, ostatecznie przeprowadził swe badania porównawcze w szkołach. Jego badania ankieterskie trwały dziesięć lat i objęły kilka krajów poza Niemcami, przede wszystkim Skandynawię. Od strony logistycznej było to wielkie przedsięwzięcie. Przyniosło też nader nieoczekiwany rezultat. Virchow stwierdził, że większość ludów nordyckich to blondyni. Ponadto okazało się, że więcej blondynów żyło na północy i na wschodzie Niemiec niż na zachodzie i południu. Prawdziwi Ariowie, których potomkami mieli być przecież Niemcy, byli Hindusami. Współcześni zaś Hindusi byli smagli, czarnowłosi i mieli brązowe, a w każdym razie ciemne oczy. Z punktu widzenia logiki tacy też powinni być ich potomkowie. Tymczasem okazało się, że zwycięzcy Prusacy byli błękitnookimi blondynami. Gdyby uczeni niemieccy drugiej połowy XIX wieku cechowali się większą uczciwością intelektualną, mogliby uznać, że badania Virchowa obaliły (my byśmy dzisiaj powiedzieli „sfalsyfikowały”) teorię Jonesa i Schlegela o pochodzeniu Niemców od Ariów. Tak się jednak nie stało. Niemcy pogodzili się z  danymi empirycznymi. Uznali jednak, że skoro przeważająca większość Niemców to blondyni, wynika z tego, że widocznie sami Ariowie byli jasnowłosi i tacy też powinni być Aryjczycy. W ten sposób mit aryjski uzyskał swój ostatni ważny komponent. To właśnie w  tej epoce 13  Była to ciekawa postać. Niewątpliwy rasista (ale pamiętajmy, że w XIX wieku wszyscy poważni biolodzy bez wyjątku byli rasistami) wykazywał zarazem wielką uczciwość intelektualną i silny instynkt moralny. Tej pierwszej dowiódł, przeprowadzając swe sławne badania porównawcze antropologicznych typów ludzkich w Niemczech i Skandynawii. Badania te dziś robią na nas ponure wrażenie, zauważyć jednak trzeba, że Virchow był jednym z nielicznych, którzy w ogóle chcieli konfrontować swe rasistowskie przekonania z rzeczywistością. Instynkt moralny Virchowa wyraził się w odrzuceniu przezeń teorii Darwina, w czym w Niemczech był dość osamotniony. Oburzony nań Haeckel krytykował go za to, przytaczając opinię samego Darwina. Ten napisał w  liście do Haeckela w  1879 roku: „Wywody Virchowa [przeciw teorii ewolucji] są bezwstydne, a spodziewam się, że on sam będzie się ich wstydził” – cyt. za: Ernst Haeckel, O pochodzeniu człowieka, oprac. Benedykt Dybowski, przeł. Mieczysław Grochowski, Lwów 1902, s. 62.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

172

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

rozpoczął się w Niemczech kult błękitnookich blondynów pojmowanych jako ucieleśnienie prawdziwej, wojowniczej męskości. Wracając do Francji: entuzjazm intelektualistów dla wspaniałej rasy germańskiej osłabł, za to wzrósł nacjonalizm. Ernst Renan (1823–1892), wcześniej rasista i  zwolennik mitu aryjskiego, po wojnie stał się czołowym teoretykiem nacjonalizmu i napisał w 1882 roku sławny tekst Qu’est-ce qu’une nation? (Co to jest naród?), zwracający uwagę przez swe kulturowe i  wolicjonalne, a  nie rasowe i  deterministyczne rozumienie wspólnoty narodowej („naród to codzienny plebiscyt” – brzmiała formuła Renana). Pokazuje to zasadniczą zmianę w myśleniu. Wśród reakcji na przegraną wojnę i  jej interpretacje w  kategoriach rasowych po stronie niemieckiej warto wymienić szczególnie jedną: artykuł wielkiego konserwatywnego historyka Fustela de Coulanges’a, De la manière d’écrire l’histoire en France et en Allemagne depuis cinquante ans, który ukazał się 1 września 1872 roku w „La Revue de Deux Mondes”. W tekście tym autor bezpardonowo potępił zaślepienie francuskich intelektualistów zapatrzonych w Niemcy i od dziesiątków lat niezmordowanie głoszących chwałę rasy germańskiej i aryjskiej. Artykuł ten mierzył przede wszystkim w historyków – zwłaszcza Micheleta, gdyż uczony ten, jeden z  głównych propagatorów mitu galijskiego i  republikańskiego, nie wyzbył się jednak podziwu dla Germanów (na tę sprzeczność zwraca również uwagę Léon Poliakov14). Zdaniem de Coulanges’a winę za taki stan rzeczy ponosił, oprócz rasizmu, również i  republikanizm tych historyków, którzy nienawidzili II Cesarstwa i  z  sympatią podchodzili do głównych wrogów obu Napoleonów, to znaczy do Niemców. Postrzegali ich zatem jako obiektywnych sojuszników idei republikańskiej i, można dodać, do pewnego stopnia słusznie, gdyż klęska zadana Francji pod Sedanem umożliwiła powstanie III Republiki; zasadniczo dali jednak dowód zadziwiającej naiwności, jako że mało która ideologia była trudniejsza do pogodzenia z duchem republikańskim niż wojowniczy pangermanizm Prus Bismarcka. Artykuł de Coulanges’a wywołał w środowisku historyków burzę, jednak dopiero jego monumentalna, sześciotomowa Histoire des institutions politiques de l’ancienne France (Historia instytucji politycznych dawnej Francji), która zaczęła wychodzić kilka lat później, stanowiła systematyczną refutację tez o wojnie ras i obu szkodliwych mitów, zarówno frankońskiego, jak i galijskiego. Szczególne znaczenie miał tom drugi dzieła L’Invasion germanique et 14  „Jednak mimo tej postawy krytycznej, znajdzie się u  Micheleta, jeśli dobrze go czytać, fascynację germańską, być może tę tylko, którą w nowym społeczeństwie mieszczańskim, rodziny o błękitnej krwi wciąż wzbudzały wśród współczesnych” – zob. Léon Poliakov, Le mythe aryen…, op. cit., s. 57 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach II Cesarstwa



173

la fin de l’Empire (Inwazja germańska i koniec cesarstwa) z 1877 roku. Był on polemiką z powszechnie przyjętymi rasowymi interpretacjami podboju Galii przez Franków: Wyznaję, że w tej książce o inwazji germańskiej nie dość oględnie potraktowałem modne doktryny. Ale skoro przeczytałem wszelkiego rodzaju pisma, jakie pozostały nam po piątym i szóstym wieku, uderzyło mnie, że sposób, w jaki przedstawia się dzisiaj tę inwazję, różni się tak bardzo od tego, jak rozumieli i opisali ją ludzie ówcześni. Dziś przedstawiamy ją sobie pod postacią wielkiego podboju, którego miała dokonać jedna rasa kosztem drugiej rasy. Przekonanie takie jest niemal równie niesłuszne, co dawne wyobrażenie, że Galowie sami sprowadzili Franków [de Coulanges czynił tu aluzję do teorii Jeana Bodina]. Dokumenty nie potwierdzają ani jednej, ani drugiej tezy15.

De Coulanges twierdził, że nie było nienawiści rasowej między Frankami a  Galami i  że, co więcej, Frankowie nie traktowali pokonanych Galów jak gorszych od siebie. Zwracał uwagę na fakt ciągłości instytucjonalnej między starym porządkiem cesarstwa a  nowym ładem zaprowadzanym przez najeźdźców, którzy, gdzie mogli, przejmowali rzymskie wzorce, od tytułu cesarzy rzymskich dla frankońskich wodzów począwszy, na łacinie jako języku urzędowym skończywszy. Galowie zaś, jeśli tylko przysięgli wierność nowym panom, zachowywali swe stanowiska i to nie tylko w administracji, lecz także w armii: Żaden kronikarz nie twierdzi, że Galowie byli uciskani, ani też, że Germanie nad nimi panowali. Jeśli przeczytać Grégoire’a de Tours i Fortunata, przedstawiając sobie w myśli opisywane przez nich społeczeństwo, widać dobrze, że mamy dwie rasy, ale nie że jedna z nich uchodzi za podporządkowaną drugiej. Kiedy kronikarze przedstawiają nam jakąś postać, precyzują, czy jest ona pochodzenia galijskiego, czy frankońskiego, ale nie wskazują nigdy, że Frank stoi wyżej od Gala. Mówić o poddaństwie galijskim i o dominacji germańskiej, to mówić o rzeczach, o których ludzie tamtych czasów wydają się nie mieć żadnego pojęcia […]. Cała masa anegdot opowiedzianych w kronikach i w żywotach świętych pokazuje, że w stosunkach życia codziennego Galowie byli z Frankami na równej stopie. Nie możemy znaleźć symptomów nienawiści między dwiema rasami, jakie musiałyby niechybnie istnieć między ludnością rządzącą a  ludnością poddaną. Nigdy nie widzimy, by Gal przeklinał Fanka jako zwycięzcę ani by Frank gardził Galem jako zwyciężonym […]. Gdyby Galowie zostali sprowadzeni do stanu rasy poddańczej, byłoby rzeczą nieprawdopodobną, żeby pozwolono im używać broni. A jednak miasta zachowaZob. Fustel de Coulanges, Histoire des institutions politiques de l’ancienne France, t. 2: L’Invasion germanique et la fin de l’Empire, Paryż 1904 (wyd. 2), s. XI (przekład fragmentu – K.P.). 15 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

174

ły swoje milicje, dowodzone przez oficerów noszących rzymskie tytuły. Galowie, tak samo jak Frankowie, byli zobowiązani do służby wojskowej, a Merowingowie nie obawiali się używać ich jako żołnierzy. W sporach między królami i  w bitwach występują często oddziały galijskie; nic zresztą nie świadczy o tym, aby były pogardzane. Galowie nie tylko byli żołnierzami, mogli też dowodzić armiami. Merowingowie nadawali im wielokrotnie najwyższe stopnie wojskowe. Co ciekawe, najzdolniejszy i najszczęśliwszy generał VI wieku był Galem. Nazywał się Eunius Mummolus16.

O żadnej wojnie ras nie mogło być zatem mowy. Myśl tę de Coulanges rozwinął w dalszych tomach swej pracy, szczególnie w tomie trzecim La monarchie Franque (Monarchia Frankońska). Dzieło takie, niezwykle rzetelne pod względem merytorycznym, było zarazem bardzo potrzebne zdemoralizowanym klęską wojenną Francuzom. Rzucając wyzwanie niemieckiej, aryjskiej, wizji świata, de Coulanges próbował uchronić rodaków przed paraliżującym defetyzmem, do jakiego prowadził determinizm rasowy. Było to zatem swego rodzaju antidotum na rasistowskie teorie historyków, pokroju Micheleta, które teraz, po przegranej wojnie, okazały się nagle bardzo niebezpieczne dla ducha narodu.

16 

Zob. ibid., s. 543–545 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Rozdział VI

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III Republiki

Recepcja darwinizmu we Francji w dobie III Republiki Przegrana wojna i proklamowanie republiki zmieniły sytuację na dwa sposoby. Z jednej strony tradycyjne teorie rasistowskie germano- i ariomanów stały się niepopularne. Trochę tej niepopularności spłynęło i  na darwinizm społeczny, postrzegany jako część ideologii niemieckiej. Z drugiej strony wraz z  upadkiem cesarstwa zniknął krępujący gorset autocenzury, jaki narzucali sobie do tej pory uczeni. We Francji lat 60. darwinizm był postrzegany jako „republikański” i  antysystemowy. Z chwilą zastąpienia cesarstwa republiką problem ten znikł. Konsekwencją takiego stanu rzeczy było, począwszy od lat 70., aż do pierwszej połowy XX wieku, znaczne ożywienie badań nad ewolucją przy jednoczesnym przezornym przywiązaniu uczonych do lamarkizmu i nader sceptycznym traktowaniu przez nich weismanizmu i genetyki (nowinek niemieckich, zatem wrogich z definicji) oraz podejrzliwym na ogół podejściu do darwinizmu. Po 1870 roku rozpoczęło działalność pokolenie badaczy urodzonych około 1845 roku: zoolog Edmond Perrier (1844–1921), profesor historii naturalnej Jean-Louis de Lanessan (1843–1919) i zoolog Alfred Giard (1846–1908). Do grupy tej należy dołączyć starszego od nich fizjologa Paula Berta (1833–1886) oraz młodszych zoologów Yves Delage’a (1854–1920) i  Félixa Le Danteca (1869–1917). Ten ostatni, najmłodszy, należał już w zasadzie do następnego pokolenia, umarł jednak w wieku czterdziestu ośmiu lat, w tym samym okresie, co jego starsi koledzy, i dlatego zalicza się go do ich kręgu. Ludzie ci byli neolamarkistami III Republiki. Nie tworzyli żadnej szkoły, co najwyżej luźną grupę. Sami nie nazywali się neolamarkistami, lecz po prostu lamarkistami, w odróżnieniu od neolamarkistów amerykańskich, takich jak na przykład Edward D. Cope, autor samego

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

176

pojęcia „neolamarkizm”, oraz, przede wszystkim, neolamarkistów niemieckich (zwanych niekiedy również psycholamarkistami). Mimo to przedrostek „neo” ma w odniesieniu do nich sens i jest używany przez piszących o nich historyków nauki. Ludzie ci nie byli przecież lamarkistowskimi ortodoksami. W odróżnieniu od samego Lamarcka akceptowali nową chemię, a przede wszystkim nową fizjologię Claude’a Bernarda (której Lamarck oczywiście nie mógł znać), z  którymi starali się lamarkizm godzić, co wymagało nowych interpretacji. Mało tego, akceptowali nawet niektóre elementy darwinizmu, które starali się wkomponować w system lamarkistowski. Filozoficznie rzecz ujmując, neolamarkiści francuscy byli mechanicystami i skrajnymi redukcjonistami. Nie interesowali się epistemologią. Biologię chcieli połączyć z fizyką i z chemią w duchu monizmu (Le Dantec, który zaczynał karierę naukową jako matematyk, chciał ją także zmatematyzować, ale w inny sposób, niż robiła to genetyka populacyjna). Życie było zatem dla neolamarkistów właściwością chemiczną. Głosili, że każdy organizm musi się różnić od innych składem chemicznym swej protoplazmy. Ich nauka nie znała nowoczesnego pojęcia informacji, które kojarzyło im się z duszą, a nawet z  logosem, a  więc, w  ich rozumieniu, z  zabobonem. Dlatego odrzucili nie tylko genetyczne teorie dziedziczenia (szczególnie Weismanna), lecz także nawet gemmule Darwina – wszystko, co mogło być nośnikiem niematerialnej informacji w procesie dziedziczenia. Byli bardzo przywiązani do starej teorii dziedziczenia cech nabytych i to właśnie oni są zbiorowo odpowiedzialni za rozpowszechnienie żywego po dziś dzień mitu, jakoby to Lamarck był jej twórcą. Teoria ta była im potrzebna głównie do zaakcentowania różnic dzielących ich od Weismanna. Zarazem, paradoksalnie, sam proces dziedziczenia niekiedy bagatelizowali, podobnie zresztą jak i  dobór naturalny czy walkę o przetrwanie. Drwił w 1898 roku Alfred Giard: Ludzie światowi, szczególnie literaci, którzy poza nielicznymi wyjątkami, wypowiadają się o tym wszystkim bez uprzednich studiów i nie rozumiejąc prawdziwego sensu rzeczy, filozofowie i metafizycy, duchy przyzwyczajone bawić się słowami, wielu spośród samych uczonych, wierzą, że wytłumaczyli sporo zjawisk, skoro tylko przywołali atawizm lub walkę o byt, szczególnie jeśli przywołali je po angielsku, „struggle for life, struggle for life”, nic nie może się oprzeć temu sezamie otwórz się!, które winno nam wydać wszystkie sekrety biologii i socjologii1.

Neolamarkiści na ogół nie byli aż tak anachroniczni, by w ogóle odrzucać dobór naturalny, jedynie umniejszali jego znaczenie. Często też akceptowali Zob. Alfred Giard, Les Facteurs primaires de l’évolution, Paryż 1898, s. XII; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918)…, op. cit., s. 147 (przekład fragmentu – K.P.). 1 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



177

spopularyzowaną przez Quineta tezę, według której prawa dobru naturalnego miały ulec z czasem samozniesieniu, a darwinowski egoizm miał zostać zastąpiony przez altruizm. Teza ta służyła przy tym za scjentystyczną podbudowę dla politycznego programu „solidarystycznego” III Republiki. Neolamarkiści zarzucali Darwinowi, że nie szukał przyczyn fizyko-chemicznych różnicowania gatunków i ewolucji. Przyrównywali go do Newtona, który, odkrywszy prawo powszechnego ciążenia, wprowadził do jego opisu pojęcie quasi-mistycznej „siły”, nie tłumacząc, czym ona jest i jak może działać na odległość. Darwin podobnie: stwierdziwszy, że w  przyrodzie zachodzą zmiany ewolucyjne, nie wyjaśnił, dlaczego one zachodzą, a jedynie badał dobór naturalny, odpowiedzialny za ich upowszechnienie i  przetrwanie, ale przecież ich nie generujący. W gruncie rzeczy dość dobrze punktowali tu ubóstwo teoretyczne teorii Darwina w  porównaniu z rozbudowanym systemem Lamarcka. Genetykom z kolei neolamarkiści zarzucali (to już po badaniach de Vriesa, a więc później), że zmiany mutacyjne miały u nich charakter przypadkowy, losowy i niezdeterminowany, a więc poniekąd bezprzyczynowy, co uważali za nienaukowe. Filozoficznie rzecz ujmując, dla tych mocnych redukcjonistów i darwiniści, i genetycy byli jeszcze wciąż zbyt dużymi idealistami (czy nawet spirytualistami), a  nie dość materialistami. Sami neolamarkiści chcieli tłumaczyć różnicowanie, na sposób Lamarcka, bezpośrednimi wpływami fizyko-chemicznymi środowiska naturalnego na organizm. Ich zdaniem przewaga Lamarcka nad Darwinem sprowadzała się do tego, że był już prawie fizykiem, podczas gdy Darwin był jeszcze tylko przyrodnikiem2. Postrzegając rzecz przez pryzmat polityki, można powiedzieć, że neolamarkiści byli na ogół republikanami, zwolennikami laicyzmu i wrogami Kościoła. Część z nich (Alfred Giard, Paul Bert, Jean-Louis de Lanessan) zajęła się nawet polityką aktywnie i  została posłami lub ministrami. Pisząc o  ich aktywności politycznej, trzeba jednak wprowadzić pewne niuanse. Neolamarkiści nie stanowili grupy monolitycznej. Niekiedy różnili się w poglądach. Do największych radykałów należał Jean-Louis de Lanessan, zwolennik Komuny Paryskiej, który protestował przeciw wyrokom skazującym jej przywódców. Podobnie jak wcześniej Quinet był zwolennikiem altruizmu i  współpracy jednostek dla dobra publicznego, które utożsamiał z  socjalizmem czy solidaryzmem. Jak wszyscy neolamarkiści przykładał wielką wagę do edukacji, której efekty miały się z  czasem kumulować, dzięki zasadzie dziedziczenia cech nabytych:

Więcej o ideach neolamarkistów francuskich patrz: Jacques Roger, Les positions philosophiques des néo-lamarckiens français, w: Jacques Roger, Pour une histoire des sciences à part entière, op. cit., s. 406–431. 2 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

178

Im bardziej moralność indywidualna będzie ewoluować w  kierunku altruizmu, tym większego postępu w  tym kierunku dokonają moralność rodzinna i  społeczna, tym bardziej wreszcie i  polityka, to znaczy moralność rządowa, okaże się zgodna z wszelkimi prawdziwymi interesami prywatnymi, a zarazem z powszechnym interesem narodów i rodzaju ludzkiego […]. Jedyny środek, by moralność indywidualna dokonała postępu, leży w  edukacji […]. Jednak im dłuższa jest seria pokoleń zepsutych, od których pochodzi jednostka, tym większe są ułomności fizyczne tej ostatniej i, w konsekwencji, tym trudniej jest je usunąć. Zarazem potęga edukacji fizycznej, intelektualnej i moralnej jest tak znacząca, że mogliśmy poprawić w bardzo znacznych proporcjach, nawet imbecylów i idiotów, poddając ich dość wcześnie odpowiedniej diecie żywieniowej, bardzo pilnej opiece fizycznej oraz stopniowemu kształceniu inteligencji3.

Jak wielu biologów tej epoki, Lanessan doszedł w  końcu do pełnej akceptacji eugeniki pozytywnej. Co mniej charakterystyczne, głoszone poglądy doprowadziły go również do pochwały francuskiego kolonializmu. W okresie III Republiki został najpierw deputowanym (w 1881 roku), następnie gubernatorem Indochin (w latach 1891–1894), wreszcie ministrem marynarki w rządzie Waldeck–Rousseau (w 1904). Jego zaangażowanie w sprawę kolonialną częściowo można tłumaczyć nacjonalizmem ożywionym po wojnie z Prusami. Rozbudowa imperium kolonialnego mogła posłużyć odbudowie nadszarpniętej wielkości Francji. Oprócz tego jednak Lanessan był przekonany, że Francja ma do spełnienia misję cywilizacyjną w stosunku do ludów kolonizowanych. Zasada dziedziczenia cech nabytych miała pomóc w  wychowaniu dzikich i w końcowym wydźwignięciu ich do poziomu białych Europejczyków. Interesujące, jak ta sama idea może przynieść różne skutki. Rasizm zbudowany na teorii dziedziczenia cech nabytych, paternalistyczny i łagodny, prowadził Maupertuisa i Buffona, a zwłaszcza ich uważnych czytelników, jak Cornelius de Pauw i  ksiądz Raynal, do przyjęcia stanowiska antykolonialnego. Teraz Lanessan, kierując się bardzo podobnymi przesłankami naukowymi, doszedł do wniosków dokładnie przeciwnych. Różnica polegała głównie na tym, że Maupertuis i Buffon kładli nacisk przede wszystkim na degenerację białych pod wpływem niezdrowego klimatu w koloniach, podczas gdy Lanessan podkreślał znaczenie postępu, jakiego dokonają społeczności kolorowe, edukowane przez Europejczyków. A przecież motorem tej degeneracji i postępu była tu i tu ta sama teoria dziedziczenia cech nabytych.

Zob. Jean-Louis de Lanessan, La morale naturelle, Paryż 1908, s. 227–249; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918)…, op. cit., s. 335–336 (przekład fragmentu – K.P.). 3 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



179

Ze wszystkich neolamarkistów III Republiki najbardziej zaangażowany politycznie był Paul Bert4, najpierw deputowany, w 1881 roku minister oświecenia publicznego w rządzie Gambetty, a pod koniec życia gubernator Annamu i  Tonkinu. Jako minister oświecenia Bert bardziej przejmował się sprawami edukacji niż którykolwiek inny neolamarkista. Należy tu wyjaśnić, że edukacja nie była wyłącznie obsesją grupki uczonych, lecz kwestią priorytetową dla wszystkich twórców i ideologów III Republiki. Nowy model nauczania miał za zadanie wykorzenić wśród młodzieży francuskiej przekonania klerykalne i rojalistyczne, a w ich miejsce wpoić ideały republikańskie. Wysiłki w tym kierunku podjęto już w 1879 roku, skoro tylko został powołany pierwszy w pełni republikański rząd (w pierwszych latach III Republiki większość w  parlamencie mieli monarchiści). Organizowaniem oświaty zajął się Jules Ferry, premier i minister oświecenia publicznego w latach 1879–1883, przyjaciel i współpracownik Berta. Historia ta była opisywana wiele razy5, więc nie ma potrzeby jej tu powtarzać. Należy jedynie zwrócić uwagę na szczególne znaczenie koncepcji naukowych dla zapatrywań aktorów ówczesnych wydarzeń politycznych na rolę edukacji. W obu obozach, rojalistycznym i  republikańskim, można było znaleźć ludzi wyciągających daleko idące wnioski z teorii dziedziczenia cech nabytych. W 1871 roku Ernest Renan napisał Intelektualną i  moralną reformę we Francji. Tekst ten był monarchiczny, antyrepublikański i antydemokratyczny: Wynik wyborów jest zwykle przypadkowy. Zasada urodzenia w  dużej mierze przypadkowość eliminuje. Zazwyczaj dobrze urodzony człowiek ma lepsze wykształcenie, a także pewną wyższość rasy6.

Renanowi chodziło tu zapewne o wyższość Franków nad Galami. Charakterystyczne jest jednak zestawienie wykształcenia z  wyższością rasy. Monarchiści tego okresu wierzyli, że królowie przyuczani do rządzenia od małego przekażą cząstkę nabytych umiejętności swym potomkom dzięki mechanizmowi dziedziczenia cech nabytych. Dzięki temu, po upływie wielu pokoleń władców i  kumulacji ich zdolności, dana dynastia będzie w  stanie dać państwu ludzi lepiej przystosowanych do władania nim niż jakikolwiek demokratycznie wybrany polityk. O działalności politycznej i edukacyjnej Paula Berta patrz: Stéphane Kotovtchikhine, Paul Bert et l’instruction publique, Dijon 2000. 5  Więcej na temat kolejnych etapów przekształcania systemu edukacji we Francji w epoce początków III Republiki patrz: Grzegorz Kucharczyk, Kielnią i cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870–1914, Warszawa 2006, s. 65–106. 6  Zob. Ernest Renan, Intelektualna i moralna reforma we Francji; cyt. za: Barbara Skarga, Renan, Warszawa 2002, s. 216. 4 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

180

Argumentację tę odrzucali uczeni o przekonaniach republikańskich, tacy jak Bert i Giard, którzy niemniej również wierzyli w dziedziczność cech nabytych. Ci twierdzili jednak w sposób bardzo lamarkistowski, że demokracja jest narzędziem wychowywania społeczeństwa. W końcu zdolność inteligentnego wyboru demokratycznych przedstawicieli, raz nabyta, też podlegałaby dziedziczeniu. Z kolei przywiązanie do idei monarchii traktowali w kategoriach atawizmu. Tak na przykład Charles Martins, profesor historii naturalnej na Wydziale Medycyny w Montpellier i dyrektor tamtejszego Ogrodu Botanicznego, przy tym jeden z mniej ważnych neolamarkistów, pisał w 1873 roku w monografii poświęconej dziełu Lamarcka, że: Owo przechodzenie przyzwyczajeń i idei z rodziców na dzieci, obecnie określa się mianem atawizmu. Wpływ tych dziedzicznych przyzwyczajeń i skłonności wyraża się, jak twierdzi Laplace, w obyczajach narodów i podtrzymuje walkę między rozdzierającymi je stronnictwami. Jakże się dziwić, skoro jest się przekonanym o  potędze tych przyzwyczajeń, że ludzie dobrze urodzeni, utalentowani, inteligentni, uczciwi i szczerzy nie mogą się od nich uwolnić, aby przyjąć nowy porządek rzeczy, narzucony przez konieczność i usprawiedliwiony przez rozum? Tak zatem we Francji od długiego ciągu pokoleń przyzwyczajenia i idee monarchiczne wrosły, jeśli można tak powiedzieć, w mózgi wielkiej liczby ludzi do tego stopnia, że stały się ich drugą naturą, instynktem głębokim i niepowstrzymanym, którego nie obawiam się nazwać a t a w i z m e m m o n a r c h i c z n y m. Jedynie zimne i bezstronne zbadanie danych politycznych i społecznych może przeważyć i przekształcić obsesje atawizmu. Obecny przywódca państwa jest przykładem, który na zawsze pozostanie w pamięci, takiego zwycięstwa zdrowego rozsądku, obserwacji i doświadczenia nad instynktem nabytym i dziedzicznym7.

Aby wykorzenić ów atawizm, Ferry i Bert starali się odebrać wpływ na edukację Kościołowi, zwłaszcza zaś zakonom zajmującym się nauczaniem, jak jezuici. Oprócz zwykłego antyklerykalizmu działała tu obawa przed tradycyjnym związkiem tronu i  ołtarza. Edukacja kościelna wychowywałaby, w ich przekonaniu, młodych rojalistów. Podjęli zatem wysiłek zastąpienia jej edukacją republikańską, a  Paul Bert został parlamentarnym sprawozdawcą projektu ustawy z 1879 roku, ustanawiającej monopol państwa w nauczaniu i zakazującej działalności szkół zakonnych. Nadzorował też zmiany w programie nauczania, na przykład osobiście opracował nowy podręcznik do wychowania obywatelskiego dla szkół podstawowych. Trzeba tu zwrócić uwagę na dodatkowy aspekt sprawy. Owa reforma, a właściwie rewolucja w edukacji, była z punktu widzenia prominentów nowego reżimu jak najbardziej racjonalna, nawet bez neolamarkistowskiej podbuZob. Charles Martins, Un naturaliste philosophe. Lamarck, sa vie et ses oeuvres, Paryż 1873, s. 37 (przekład fragmentu – K.P.). 7 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



181

dowy naukowej. Świadczyła po prostu o politycznym pragmatyzmie. Jednak prowadząc walkę z  klerykalizmem, a w  zasadzie z  katolicyzmem w  ogóle, Ferry i Bert świadomie i z rozmysłem czerpali ze wzorców bismarckowskiego kulturkampfu, prowadzonego w Niemczech. Kilka zaledwie lat po wojnie francusko-pruskiej było to dość konsternujące i  pokazywało, że klęska bynajmniej nie wszystkich wyleczyła z uwielbienia dla rasy aryjskiej i germańskiego ducha. Dyplomata niemiecki akredytowany we Francji, Bernhard von Bülow, opisał w swoich wspomnieniach, jak Paul Bert skarżył mu się w 1879 roku na zbytnią łagodność i niedostatki niemieckiego kulturkampfu, które to błędy jednak Francja poprawi. A działo się to w czasie gdy Bismarck twierdził publicznie: Jeśli będziemy w stanie wykorzenić katolicyzm z niej [Francji], zostaniemy panami narodów łacińskich. Narzucimy naszą romantyczną mentalność światu, będziemy mu rozkazywać w duchu kontynuacji dawnej walki Germanów przeciw Rzymowi, w duchu walki Lutra8.

Tak jawne, wręcz ostentacyjne, wykonywanie założeń polityki największego wroga Francji przez jej czołowych polityków i naukowców musi szokować. Pokazuje, jak wielkich spustoszeń dokonał w  umysłach francuskiej inteligencji mit aryjski, skorelowany z błędnymi wyobrażeniami o biologii. Neolamarkizm i skonstruowany na jego podstawie model edukacji służyły walce o system republikański i o laicyzację państwa, ale to nie wszystko. Z koncepcji neolamarkistowskich wyciągano wnioski mające uzasadniać solidarystyczny program społeczny. Program ten, którego głównym autorem był Léon Bourgeois (1851–1925), polityk radykał, wieloletni minister w różnych resortach, potem również przewodniczący niższej izby parlamentu, a następnie senatu, stał w  opozycji zarówno do liberalizmu ekonomicznego, z  jego ortodoksyjnie darwinowską legitymizacją naukową, jak i  do rewolucyjnego socjalizmu. Socjalizm pod koniec XIX i na początku XX wieku czerpał głównie z myśli Marksa, bliźniaczo podobnej do myśli Darwina, z tym że za motor przemian społecznych uważała ona konflikt i przemoc. Solidaryzm starał się rozwiązać problem nierówności społecznych bez odwoływania się do walki klas czy ras. Mimo wszystko bliżej mu było do socjalizmu niż do liberalizmu. Na poziomie rozwiązań czysto ekonomicznych pod wieloma względami przypominał saintsimonizm dominujący w  okresie II Cesarstwa, choć teoretycy solidaryzmu woleli się raczej na takie „politycznie niepoprawne” antecedenty nie powoływać. Swoje poglądy próbowali natomiast oprzeć na teoriach neolamarkistowskich przeciwstawionych expressis verbis parze darwinizm – libeCyt. wypowiedzi Bismarcka za: Grzegorz Kucharczyk, Kielnią i  cyrklem…, op. cit., s. 74. 8 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

182

ralizm. Jeden z solidarystów, antropolog Joseph Pierre Durand de Gros, pisał na początku XX wieku: Zasada transformistyczna, czy też ewolucyjna, ogłoszona przez Lamarcka jest zasadniczo egalitarna. Pozwala żywić wszelkie nadzieje na poprawę, udoskonalenie i wyniesienie. Przez najbardziej zdumiewający rodzaj błędu nowa szkoła wyobraziła sobie, że znalazła w tym wielkim prawie biologicznym decydujący argument na rzecz swego dziwacznego dogmatu o stałej nierówności ras ludzkich, to znaczy niezmienności, o ich bezewolucyjności […]. Koncepcja neodarwinowska jest przywoływana przez ten sam antydemokratyczny i  antybraterski neosocjalizm w imię zasady „struggle for life” bez przebaczenia i bez litości, z której robi on organiczne prawo przyszłej ludzkości, jak i ludzkości teraźniejszej oraz minionej. Są to idee błędne i niezdrowe, tym bardziej niebezpieczne, że ci, co pracują nad ich uwiarygodnieniem, dysponują rzadką wiedzą i talentami, które zasługiwałyby na wykorzystanie w lepszej sprawie9.

Problem w tym, że teza taka była przejawem, po pierwsze, myślenia życzeniowego, po drugie, swego rodzaju zafałszowania historii nauki. Lamarck w Système analytique des connaissances positives de l’homme bardzo wyraźnie stwierdził, że wprawdzie nierówności między ludźmi nie istnieją w naturze, jednak w sposób konieczny powstają w wyniku ukształtowania się cywilizacji. Nie wierzył też raczej w możliwość ich zniwelowania. Wbrew temu, co pisał Durand de Gros, idee solidarystyczne i egalitarne znajdowały swoje uzasadnienie raczej w  zreformowanym darwinizmie zreinterpretowanym przez Haeckela w  Niemczech i  Quineta we Francji, a  głoszącym, że w  roli motoru ewolucji altruizm zastąpi z  czasem egoizm. Cechą charakterystyczną wielu neolamarkistów III Republiki były próby łączenia tych dwóch teorii (lamarkizmu i zreformowanego darwinizmu) w ramach jednego systemu. W rzeczywistości jednak są one zasadniczo niekompatybilne, a wręcz sobie przeciwstawne. Dla Lamarcka nie ma nierówności w stanie natury, pojawiają się dopiero w społecznościach cywilizowanych, w wyniku postępu; dla Quineta i jego uczniów nierówności istnieją w naturze, gdzie panuje walka o byt, a przeżyć mogą jedynie najlepiej przystosowani, zanikają natomiast w cywilizacji w wyniku wyparcia egoizmu i samej walki o byt przez altruizm. Uczeni, którzy uważali się za wiernych uczniów Lamarcka, zarazem wyznając idee Quineta, nieświadomie popadali w sprzeczność. Słabiej od swych kolegów zaangażowany w  politykę był Alfred Giard. Jego związki z tą sferą życia publicznego były głównie rodzinne – był bratankiem Henriego Wallona, jednego z ojców założycieli III Republiki, ministra Zob. Joseph Pierre Durand de Gros, Questions de philosophie morale et sociale, Paryż 1901, s. 99–100; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918)…, op. cit., s. 313–314 (przekład fragmentu – K.P.). 9 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

183

oświecenia publicznego i  kultów religijnych w  latach 1875–1876, następnie dziekana Wydziału Literatury Sorbony. Poparcie wpływowego wuja pomogło Giardowi stworzyć i objąć prowadzenie pierwszej Katedry Ewolucji Organizmów Złożonych na Sorbonie w 1888 roku, już po odejściu Wallona z funkcji dziekana. Giard miał jednak poglądy bardziej radykalne niż konserwatywny republikanin Wallon. Jego katedra miała być ważnym narzędziem w forsowaniu modelu edukacji laickiej. O tym, jak dalece miała być w zamyśle swych twórców lamarkistowska, świadczy fakt, iż początkowo chciano ją nazwać katedrą „Filozofii Biologicznej”, odwołując się wprost do tytułu książki Lamar­ cka. Zrezygnowano z tego, obawiając się złośliwych komentarzy za granicą, zwłaszcza w Niemczech, gdzie z pewnością wypomniano by Francuzom taki anachronizm. Nie zmienia to faktu, że w  katedrze nauczano teorii ewolucji w jej skrajnie materialistycznej i redukcjonistycznej wersji. Alfred Giard jest ciekawym przypadkiem z jeszcze jednego powodu. Łączył swój typowo lamarkistowski rasizm z  antysemityzmem, co we Francji bynajmniej nie było oczywiste. W ówczesnej Europie antysemityzm współwystępował raczej z  darwinizmem społecznym i z  mitem aryjskim w  postaci idei walki ras, aryjskiej i  semickiej. We Francji darwinizm był słaby, a  miejscowi rasiści byli lamarkistami i  lewicującymi radykałami. Na ogół jednak byli wolni od antysemickich obsesji. Te istniały w kręgach klerykalnej i monarchistycznej prawicy, która dla odmiany odrzucała rasizm (bardzo znamienny jest tu brak akcentów rasistowskich w ideologii późniejszej Action Française). To są jednak uogólnienia, którym indywidualne przypadki ludzkie mogły przeczyć, a jednym z takich przypadków był Alfred Giard. W czasie sprawy Dreyfusa przyłączył się od do Ligi Ojczyzny Francuskiej (Ligue de la Patrie Française – LPF), powołanej 19 stycznia 1899 roku, a zrzeszającej intelektualistów przeciwnych rehabilitacji Dreyfusa (tak zwanych anti-dreyfusards). Znalazł się w niej trochę poza swoim środowiskiem, gdyż w skład ligi wchodzili raczej ludzie o poglądach prawicowych, wśród których prym wiódł Maurice Barrès. Z tym ostatnim, co prawda, Giard mógł znaleźć wspólny język, gdyż akurat Barrès, w sposób nietypowy dla ówczesnej prawicy, był poniekąd rasistą, choć twierdził, że Francuzi nie są rasą (inna rzecz, że przy okazji sprawy Dreyfusa prawica jęła sobie szerzej przyswajać argumenty rasistowskie, wypracowane przez uczonych lewicowych). Ponadto Giard nie był jedynym uczonym, który dołączył do ligi. Razem z nim działał w niej także Edmond Perrier, człowiek o poglądach bardziej prawicowych, choć zarazem pod pewnymi względami bliski Lanessanowi, podobnie jak on chwalący kolonializm i to nawet w sposób bardziej od niego darwinowski. Uczniem Giarda był najmłodszy z  neolamarkistów, Félix Le Dantec. Jest on jednym z najbardziej znanych neolamarkistów epoki, głównie dzięki polemikom, jakie prowadził z  weismanizmem i  mutacjonizmem de Vriesa.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

184

Le Dantec był ostatnim ważnym przedstawicielem swej szkoły, której doktryny bronił również wtedy, gdy w wyniku nowych odkryć naukowych stała się praktycznie nie do obrony. Korzystał przy tym z szerszego kryzysu ewolucjonizmu, który uderzał nie tylko w anachroniczny neolamarkizm, lecz także w darwinizm. W 1910 roku Le Dantec opublikował książkę La Crise du transformisme (Kryzys transformizmu), w której dokonał rekapitulacji problemów, jakie postawiło przed ewolucjonistami pojawienie się genetyki. Problemy te miała rozwiązać dopiero teoria syntetyczna Huxleya w  1942 roku. Do tego czasu jednak, w warunkach rozchwiania paradygmatów, wprawdzie z trudem, ale można było neolamarkizmu bronić. Nie znaczy to, że Le Dantec nie szedł na ustępstwa i kompromisy. Usposabiał go do nich sam ciężar argumentów naukowych, ale i światopogląd polityczny. Już przeciwnik Dreyfusa Giard pod koniec życia zerwał z radykalizmem młodości i zbliżył się do środowisk prawicowych i konserwatywnych. Jednak Le Dantec poszedł tą drogą dalej, stając się jedynym prawdziwym neolamarkistą konserwatystą. Na ewolucję poglądów obu uczonych miała wpływ rosnąca siła rewolucyjnego ruchu socjalistycznego. Paternalistyczny solidaryzm pierwszych lat III Republiki nie mógł już być dlań dostateczną zaporą. Strach przed rewolucją sprawił, że Giard i Le Dantec przesunęli się na pozycje konserwatywne, to jednak w naturalny sposób musiało uczynić ich bardziej skłonnymi akceptować ustalenia genetyków. O ile ewolucjonizm, zarówno w swym lamarkistowskim, jak i darwinowskim wydaniu, był ideologią postępową i otwartą na przyszłość, o tyle genetyka służyła naukową podbudową ideologiom konserwatywnym i reakcyjnym, podkreślającym znaczenie przeszłości „zapisanej w naszych genach”. Pozostając nominalnie zaangażowanym obrońcą neolamarkistowskiego credo, Le Dantec zaczął stopniowo zbliżać się do takiej właśnie postawy. Z roku na rok i z książki na książkę zdawał się coraz mniej przekonany o możliwości reformy rodzaju ludzkiego na drodze edukacji dzięki zasadzie dziedziczenia cech nabytych. Nie przyznając formalnie racji Weismannowi, pisał w 1911 roku: W miarę jak gatunki się starzeją, stają się coraz stabilniejsze, coraz mniej podatne na głębokie zmiany […]. Ludzkość dawno osiągnęła już stabilność względnie bardzo wysoką […]. Wszystkie deformacje, jakie [ludzkość] przeszła później, a  które przeszły z  pokolenia na pokolenie za sprawą dziedziczenia lub tradycji nie mogły wejść w nią zbyt głęboko. Cała nasza pozłota ludzi cywilizowanych nie przeszkadza, że jeśli lekko ją poskrobać, odnajdziemy pod nią starego człowieka jaskiniowego10. Zob. Félix Le Dantec, L’Égoïsme seule base de toute société, Paryż 1911, s. 3–4; cyt. za: Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918)…, ibid., s. 331 (przekład fragmentu – K.P.). 10 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



185

Zatem ewolucja zwalnia (a postęp wraz z nią). Szybka na początku drogi staje się coraz bardziej powolna, w miarę jak stabilizuje się osiągnięta przez nią forma gatunkowa. Logiczną konsekwencją takiego postawienia sprawy powinien być wniosek, że ewolucja kiedyś w ogóle się zatrzyma. Neolamarkista Le Dantec nie postawił nigdy takiej tezy, która w praktyce oznaczałaby powrót do biologii przedewolucyjnej i mogłaby się spodobać co najwyżej jakiemuś nowemu Cuvierovi. Sławny ewolucjonista nie posunął się do tego, jednak sam fakt, że formułował podobne poglądy, ukazuje głębię kryzysu nie tylko ewolucjonizmu, lecz także republikańskiej ideologii postępu. W okresie III Republiki neolamarkizm dominował we francuskiej biologii. Darwinizm zaś, podobnie jak za II Cesarstwa, przetrwał w innych naukach, głównie społecznych. Do najważniejszych przedstawicieli klasycznego darwinizmu społecznego należeli we Francji Gustave Le Bon (1841–1931) i Georges Vacher de Lapouge (1854–1936). Pierwszy z nich był z wykształcenia lekarzem, ale w swej pracy naukowej zajmował się głównie socjologią i  psychologią. Obie dyscypliny były wówczas na bardzo wczesnym etapie rozwoju i Le Bon wniósł do nich znaczący wkład, który także i dzisiaj jest poważnie traktowany przez uczonych. Naturalnie muszą oni odrzucać większość z tego, co w jego doktrynie miało charakter darwinowski i  rasistowski. Le Bon dokonał swoistej syntezy między obiema naukami, zaczął bowiem badać psychologię zbiorową wielkich grup ludzkich, narodów i ras. Ponieważ pozostawał pod wpływem Charcota, a sam wywarł później wpływ na Freuda, uważa się go często za swego rodzaju łącznika między nimi. Ale Le Bon antycypował również Junga z jego koncepcją nieświadomości kolektywnej. Swe koncepcje rozwijał w pracy Les Lois psychologiques de l’évolution des peuples z  1894 roku (Prawa psychologiczne ewolucji ludów) i, przede wszystkim, w swym sztandarowym dziele – Psychologii tłumu (1895), która stała się bestsellerem. Le Bon pisał w niej między innymi o „duszy rasy”, mającej ujarzmiać u ras wysoko rozwiniętych niskie, zwierzęce, instynkty tłumu: Dusza rasy panuje wszechwładnie i niepodzielnie nad duszą tłumu. Rasa jest tym potężnym motorem, który zakreśla granice rozwoju całej konstytucji psychicznej tłumu. Zaryzykuję tu twierdzenie: Niskie instynkty tłumu występują tym słabiej, im wyraźniej zaznacza się dusza rasy. Władza tłumu to panowanie barbarzyństwa lub powrót do barbarzyństwa. Rasa to wyzwolenie się spod bezmyślnej przewagi tłumu i kształtowanie cywilizacji, ale tylko w miarę zdobywania niezależnej, potężnej i twórczej organizacji duchowej11. Zob. Gustave Le Bon, Psychologia tłumu, przeł. Bolesław Kaprocki, Warszawa 1995, s. 100. 11 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

186

Był przy tym wyznawcą mitu aryjskiego (w 1886 roku brał nawet udział w wyprawach archeologicznych do Indii i Nepalu, gdzie pragnął badać pozostałości po kulturze starożytnych Ariów) i  antysemitą. Stąd dostrzegał różnice między duszą aryjską a  semicką12. Trzeba jednak przyznać, że nie był to dominujący element jego poszukiwań. Klasyfikując rasy, starał się raczej, przynajmniej początkowo, stosować metody kraniometryczne, opracowane jeszcze przez Paula Broca. Z czasem uznał je jednak za nieefektywne i zaczął interesować się przede wszystkim psychologią ras. Jednak najważniejsze konsekwencje społeczne, jakie Le Bon wyprowadził ze swego systemu, nie dotyczyły antropologii rasowej, lecz ustroju politycznego i  gospodarczego. Był przeciwnikiem wszelkich form socjalizmu i komunizmu, które uważał za atawistyczne ideologie tłumu. Przeciwstawione im pojęcie „rasy” stało się natomiast dla Le Bona synonimem swego rodzaju arystokratyzmu. Chcąc jej bronić przed tłumem, doszedł w końcu, po lekturach Darwina i  Galtona, do akceptacji postulatów eugenicznych dobru sztucznego, który miałby zastąpić dobór naturalny w dziele doskonalenia rasy. Zarazem był jednak demokratą i choć pod koniec życia poparł Mussoliniego we Włoszech, to we Francji pozostał w opozycji do monarchistycznej Action Française. W odróżnieniu od Le Bona Georges Vacher de Lapouge nie był uczonym. Był za to najbardziej radykalnym francuskim darwinistą społecznym, jednym z nielicznych ludzi w III Republice, który miał odwagę otwarcie sam siebie tak nazywać. Dzisiaj uważa się go również za najważniejszego obok hrabiego de Gobineau teoretyka francuskiego rasizmu. Często zresztą łączy się te dwa nazwiska w licznych opracowaniach naukowych i popularnonaukowych. Vachera de Lapouge przedstawia się wówczas jako zwykłego kontynuatora myśli Gobineau. Jest to tyle niesłuszne, że ten ostatni umarł dopiero w 1882 roku, Także i pod tym względem antycypował Junga. Jungowska nieświadomość kolektywna miała swą historię i to historię rozciągającą się poza gatunek ludzki, sięgającą „co najmniej czasów dinozaurów”. Innymi słowy owa nieświadomość ewoluowała tak samo, jak fizjologia gatunków i ras. Inną nieświadomość kolektywną mieli zatem, zdaniem Junga, Żydzi, a inną Aryjczycy. Po zerwaniu z Freudem Jung zaczął go atakować, twierdząc, iż nie rozumiał on duszy niemieckiej. Uznał też, że psychologia medyczna popełniała dotychczas wielki błąd, stosując kategorie żydowskie (freudowskie) w odniesieniu do psychiki pacjentów Aryjczyków. Freud wprowadził do psychoanalizy swojego „żydowskiego Jehowę” pod postacią superego i kazał się ludziom zarazem giąć przed nim, jak i  buntować przeciw niemu. Tymczasem, o  ile kompleks Edypa mógł mieć znaczenie dla Żydów od tysiącleci uwikłanych w  problemy judaizmu ze wszystkimi jego psychologicznymi konsekwencjami, o tyle nie dotyczyło to w żadnej mierze Aryjczyków. Patrz więcej na ten temat: Léon Poliakov, Le mythe aryen…, op. cit., s. 375–376. 12 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



187

a więc miał czas ustosunkować się do teorii Darwina. Jest rzeczą charakterystyczną, a rzadko przypominaną przez historyków, że Gobineau zdecydowanie odciął się od darwinizmu i jego społecznych patologii. Przygotowując drugie wydanie swej sławnej Rozprawy o nierówności ras ludzkich, rozważał nawet wprowadzenie w  nim poprawek, by zaznaczyć swój sprzeciw wobec Darwina. W końcu z tego zrezygnował i ograniczył się jedynie do wyrażenia swego zdania w nowej Przedmowie: Darwin i Buckle stworzyli zatem najważniejsze odgałęzienia strumienia, który ja otworzyłem. […]. Przyznaję, że mógłbym ulec pokusie, by dołączyć mój protest do tylu innych, które podnoszą się przeciw darwinizmowi. Na szczęście nie mogłem zapomnieć, że moja książka nie jest dziełem polemicznym. Jej celem jest głosić prawdę, a nie prowadzić wojnę przeciw błędom. Muszę zatem powstrzymać się przed wojowniczą pokusą […]. Mówię, że te mrzonki same przeminą. Już dziś widać, jak przemijają. Etnologia musi się wyszumieć, zanim stanie się grzeczna13.

W tym ostatnim twierdzeniu Gobineau mylił się radykalnie. Darwinizm społeczny nie był mrzonką i nie przeminął szybko. Warto jednak pamiętać, że ten łagodny rasista starej daty, skoro zetknął się z nową, tym razem naprawdę barbarzyńską, teorią rasową, z miejsca ją potępił. Vacher de Lapouge, w odróżnieniu od Gobineau, był zwolennikiem darwinizmu. W istocie ich teorie należą do dwóch różnych paradygmatów, jedna jest przeddarwinowska, druga podarwinowska. Nie mają też ze sobą zbyt wiele wspólnego, choć naturalnie Vacher de Lapouge przeczytał książkę Gobineau i w jakiejś mierze na pewno się nią inspirował. Z wykształcenia był prawnikiem, ale nigdy nie praktykował w zawodzie. Większą część życia pracował jako bibliotekarz na uniwersytetach w Montpellier (w latach 1888–1893), Rennes (1893–1900) i Poitiers (1900–1922). Obowiązki zostawiały mu dużo wolnego czasu na amatorskie studiowanie jego pasji, antropologii i języków orientalnych, jako że wierzył całym sercem w mit aryjski. Ariomanię łączył z umiarkowanym antysemityzmem, co było kolejną cechą różniącą go od Gobineau. Wbrew rozpowszechnionej legendzie autor Rozprawy o nierówności ras ludzkich, owszem, najwyżej cenił rasę aryjską, ale miał też dużo sympatii do Żydów. Wprawdzie również Vacher de Lapouge, na wzór Haeckela, uważał Żydów za jedną z wyższych ras, jednak, w przeciwieństwie do Gobineau, będąc darwinistą, wierzył w walkę ras o przetrwanie, dlatego uważał, że wszędzie tam, gdzie Aryjczycy i Żydzi żyją w jednym miejscu, musi dojść do konfliktu między nimi. Zob. Joseph-Arthur de Gobineau, Essai sur l’inégalité des races humaines, t. 1, Paryż 1884, s. XV–XVIII (przekład fragmentu – K.P.). 13 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

188

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Vacher de Lapouge interesował się nadto kraniometrią Paula Broca. Pozwoliła mu ona stworzyć własną definicję ras ludzkich, w  której kryterium podziału stanowił stosunek szerokości czaszki do jej długości. Aryjczycy, których nazwał Homo europeaus, byli jego zdaniem długogłowi. Ponadto wyróżniał jeszcze dwie rasy, średniogłowych – Homo mediterraneus i  krótkogłowych – Homo alpinus. Nie trzeba dodawać, że jedynie Aryjczycy byli jego zdaniem naprawdę cywilizowani. Z Gobineau łączył Vachera de Lapouge pesymizm. Podobnie jak on wierzył w stopniową degenerację rasy, co było ideą wspólną dla większości rasistów od czasów Buffona. Będąc darwinistą, przyczyny tej degeneracji dopatrywał się w  odejściu od doboru naturalnego w  wyniku pojawienia się rozwiniętej cywilizacji. Co ciekawe, nie proponował zastąpienia go doborem sztucznym, jak chciała większość eugeników. Vacher de Lapouge poświęcił doborowi sztucznemu trzytomowe dzieło Les Sélections sociales (Selekcje społeczne) wydane w roku 1896, w którym dowodził, że w tej formie, w jakiej istniał w  jego czasach, powodował jedynie stopniowy zanik elementu aryjskiego w społeczeństwach zachodnich. Tezy te rozwinął w swej kolejnej książce L’Aryen et son rôle social (Aryjczyk i jego rola społeczna) z roku 1899. Optymistyczna wiara w powodzenie projektu eugenicznego miała cechować myślicieli późniejszych. Jeśli idzie o przekonania polityczne, Vacher de Lapouge był początkowo marksistą i  współpracował z  Francuską Partią Robotniczą, Jules’a Guesde, z  ramienia której kandydował nawet, bez powodzenia, do parlamentu. Jak wielu ludzi w XIX wieku uważał pojęcia walki klas i walki ras za całkowicie ze sobą tożsame. Jednak spory doktrynalne sprawiły, że z czasem oddalił się od ortodoksyjnego marksizmu i zbliżył do narodowego socjalizmu. Ten typ ewolucji poglądów był ówcześnie typowy dla wielu lewicujących intelektualistów, wychowanych na Darwinie, Heglu i Marksie, a następnie Haeckelu. Najwięcej ich było wśród Niemców, co sprzyjało pozytywnej recepcji idei Vachera de Lapouge w  kraju Bismarcka. Powtórzyło się tu zjawisko, które wystąpiło już wcześniej z  Rozprawą o  nierówności ras ludzkich Gobineau, lepiej sprzedającą się w  Niemczech niż we Francji. Mimo to wpływ autora Aryjczyka i  jego roli społecznej na nazistów był tylko pośredni. Oddziaływał głównie za pośrednictwem Anglika Houstona Stewarta Chamberlaina (1855–1927), zięcia Wagnera i autora Die Grundlagen des neunzehnten Jahrhunderts (Genezy XIX wieku), wydanej w  1899 roku i  popularyzującej idee Vachera de Lapouge. Ta z kolei książka zainspirowała Alfreda Rosenberga, głównego filozofa nazistów, do napisania i opublikowania w 1930 roku Der Mythus des 20. Jahrhunderts (Mitu XX wieku), który stał się wykładnią ideologii nazistowskiej. Co charakterystyczne, dzieło Chamberlaina odniosło wielki sukces w  Wielkiej Brytanii i w  Niemczech, a  przeszło bez echa we

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

189

Francji, gdzie ukazało się zresztą dopiero w roku 1913, czternaście lat po publikacji niemieckiego oryginału. Zarówno Le Bon, jak i Vacher de Lapouge byli myślicielami antysystemowymi. Naukowej legitymizacji dla III Republiki, jej reform edukacyjnych i programu solidaryzmu gospodarczego, dostarczał neolamarkizm, nie do pogodzenia z darwinizmem społecznym tych myślicieli. Dlatego ich oddziaływanie, duże poza granicami kraju, było ograniczone w samej Francji. Dotyczy to zwłaszcza prawnika i bibliotekarza Vachera de Lapouge, który egzystował w ogóle poza środowiskiem naukowym i którego nikt nie traktował poważnie. Le Bon był uznanym naukowcem, ale nawet jego wpływ na naukowy establishment III Republiki był niewielki, a  miał jeszcze zmaleć po tym, jak na przełomie wieków socjologia jęła emancypować się od darwinizmu społecznego i biologii w ogóle.

Emancypacja socjologii Zjawisko emancypacji socjologii, która do tej pory pozostawała pod przemożnym wpływem biologii i  antropologii, można porównać do wcześniejszego o kilka dekad wyzwalania się samej biologii i antropologii rasowej spod „tyranii” lingwistyki. Teraz nadszedł czas, by na „niepodległość” wybiła się socjologia. Walka o nią miała wielu bohaterów, ale gdyby trzeba było wskazać jednego człowieka, który w największym stopniu przyczynił się do końcowego sukcesu, byłby to Émile Durkheim (1858–1917), nie bez racji nazywany ojcem francuskiej socjologii. Był on przekonanym racjonalistą i pozytywistą, jednak mniejszym od Comte’a redukcjonistą. Z czasem odrzucił typowo pozytywistyczne przekonanie o sprowadzalności nauk społecznych do biologii, biologii do chemii, a chemii do fizyki i zaczął postrzegać zjawiska społeczne jako „fakty społeczne” sui generis, różne od faktów biologicznych. Oddzielił od siebie naturę i kulturę, zarazem w sposób wyraźny rozdzielił darwinizm przyrodniczy od darwinizmu społecznego. W swej pracy doktorskiej i swej pierwszej wielkiej książce O podziale pracy społecznej (1893) pokazał, że w pełni akceptuje samą teorię Darwina, polemizował jednak z wyciąganiem z niej społecznych konsekwencji. Będąc Francuzem, nie atakował najbardziej niebezpiecznych interpretacji anglosaskich i niemieckich, głoszących wojnę ras i konieczność eksterminacji słabych. Skoncentrował się natomiast na jej dialektycznym, „heglowskim”, odczytaniu przez francuskich czytelników Haeckela, pokroju Quineta. Ci twierdzili, że prawa doboru naturalnego z czasem same się zniosą, a  haeckelowski altruizm wyprze i  zastąpi darwinowski egoizm. Durkheim natomiast nie uważał altruizmu za późny wytwór ewolucji, lecz właśnie za fakt społeczny sui generis, towarzyszący ludzkości od najdawniejszych czasów:

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

190

Z tego, co powiedzieliśmy wcześniej, widać, jak bardzo fałszywa jest teoria, zgodnie z którą egoizm jest punktem wyjścia ludzkości, natomiast altruizm jej zdobyczą stosunkowo niedawną. Założenie to uznawane jest przez niektórych dlatego, że wydaje się logiczną konsekwencją zasad darwinizmu. W imię dogmatu walki o byt i doboru naturalnego opisuje się nam w najciemniejszych kolorach tę pierwotną ludzkość, w której głód i pragnienie, zresztą nie zaspokojone, miałyby być jedynymi uczuciami, te ponure czasy, w których ludzie nie mieli innej troski i innego zajęcia, niż wydzierać sobie nędzne pożywienie. Aby zareagować na retrospektywne marzenia osiemnastowiecznej filozofii, a także na niektóre doktryny religijne, aby wykazać dobitniej, że raj utracony nie znajduje się za nami, a w  naszej przeszłości nie ma niczego, czego moglibyśmy żałować, uważa się, że należy ją systematycznie oczerniać i  deprecjonować. Nic nie jest mniej naukowe niż to uprzedzenie w przeciwnym kierunku. Jeżeli założenia Charlesa Darwina dają się zastosować do moralności, należy to czynić z jeszcze większymi zastrzeżeniami i umiarem aniżeli w innych naukach. W gruncie rzeczy abstrahuje się w  tych założeniach od podstawowego elementu życia moralnego, czyli od regulującego wpływu społeczeństwa na swoich członków, wpływu, który łagodzi i  neutralizuje brutalną walkę o byt i zasady doboru. Wszędzie, gdzie istnieją społeczeństwa, istnieje altruizm, ponieważ występuje tam solidarność. Odnajdujemy go już u początków ludzkości i to nawet w formie doprawdy nie umiarkowanej; czy bowiem ograniczenia, jakie narzuca sobie człowiek dziki, by być posłusznym tradycji religijnej, obojętność, z jaką poświęca życie, gdy tylko społeczeństwo wymaga takiej ofiary, nieodparte dążenie indyjskiej wdowy, aby podążyć za mężem w śmierć, Gala, aby nie przeżyć wodza swego klanu, starego Celta, aby uwolnić towarzyszy od zbędnej osoby do żywienia przez zadanie sobie dobrowolnej śmierci, czy to wszystko nie jest altruizmem?14.

W dalszym ciągu Durkheim wprowadził rozróżnienie między dwiema formami solidarności: mechaniczną, typową dla społeczności pierwotnych, i organiczną, typową dla rozwiniętych społeczności przemysłowych, a opartą na racjonalnym podziale pracy. Twierdzenia Durkheima były kontrowersyjne. Z jednej strony zdawały się w pełni potwierdzać solidarystyczny program społeczny III Republiki (dzisiaj Durkheima uważa się wręcz za jednego z czołowych teoretyków solidaryzmu), z drugiej jednak uderzały w jego scjentystyczną podbudowę, a nawet w jeden z filarów republikańskiej ideologii, jakim była condorcetowsko-lamarkistowska idea postępu. W późniejszych pracach Durkheim kwestionował ją jeszcze mocniej, wprowadzając do swojego opisu zachowań społecznych pojęcie anomii. Była ona dla niego brakiem greckiego nomosu, czyli prawa i porządku, Zob. Émile Durkheim, O podziale pracy społecznej, przeł. Krzysztof Wakar, Warszawa 1999, s. 251–252. 14 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

191

a także jasno zdefiniowanych wartości. Ich załamanie towarzyszyło, jego zdaniem, gwałtownym przemianom społecznym, powodując alienację jednostek i dezintegrację społeczeństwa, a w  skrajnych wypadkach przywodząc ludzi do samobójstwa. Tezy te Durkheim rozwinął właśnie w pracy Samobójstwo (1897). Teza o anomii przeczyła wszystkim scjentystycznym dogmatom republikańskiego establishmentu. Po pierwsze, anomia była skorelowana z  rozwojem społecznym i towarzyszącymi mu przemianami, dezintegrując zaś społeczeństwo, powodowała zmniejszenie społecznej solidarności. Zatem postęp w  praktyce mógł oznaczać spadek, a  nie wzrost naturalnego altruizmu. Po drugie, czysto kulturowe i  socjologiczne wyjaśnienie zjawiska anomii całkowicie zrywało z interpretacjami antropologicznymi i biologicznymi. Posthaeckelowski darwinizm i  neolamarkizm umiały tłumaczyć samobójstwo jedynie altruizmem, gdy było ono poświęceniem dla dobra rodziny lub rasy. Samobójstwo spowodowane anomią nie służyło żadnym takim celom. Było jedynie przejawem skrajnego nieprzystosowania jednostki do środowiska. Z punktu widzenia darwinizmu śmierć była, oczywiście, w tej sytuacji normalna, jednak winna nastąpić z przyczyn naturalnych. Przecież egoistyczna do samego końca jednostka nie powinna sama odbierać sobie życia. Tymczasem Durkheim twierdził wprost, że istnieje samobójstwo egoistyczne, które przeciwstawił samobójstwu altruistycznemu. W 1912 roku Durkheim opublikował jeszcze Elementarne formy życia religijnego, w  których uznał religię za bardzo ważną instytucję społeczną, pozwalającą zintegrować społeczeństwo, kultywować jego tradycje i zapobiegać anomii. Ta teza również była sprzeczna z antyklerykalnymi ideami ojców założycieli III Republiki. Durkheim nie zamierzał bynajmniej celowo walczyć z ustrojem. Przeciwnie: sam był przekonanym republikaninem. Jednak dokonując dzieła emancypacji socjologii od antropologii i biologii, w sposób naturalny musiał występować przeciw niektórym scjentystycznym i neolamarkistowskim mitom założycielskim republiki. Durkheim pisał już po pracach Weismanna, obalających teorię o  dziedziczności cech nabytych, i wyciągnął z nich wnioski: To, co wydaje się najbardziej solidne w teoriach Augusta Weismanna, mogłoby posłużyć do potwierdzenia tego, co przedstawiono wyżej. Niewątpliwie nie dowiedziono, że zmiany indywidualne są zupełnie niemożliwe do przekazania na drodze dziedziczności. Ale ponad wątpliwość ustalono, iż typ normalnie przekazywany nie jest typem indywidualnym, lecz typem ogólnym, do którego należą niezbywalne składniki reprodukcyjne; a także, że ten typ nie tak łatwo podlega zmianom indywidualnym, jak to niekiedy przypuszczano […]. Teorie te interesują nas jeszcze z innego względu. Jednym z wniosków naszej pracy, do których przywiązujemy dużą wagę, jest pogląd, że zjawiska społecz-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

192

ne wynikają z przyczyn społecznych, a nie z przyczyn psychologicznych; że typ zbiorowy nie jest zwykłym uogólnieniem typu indywidualnego, wprost przeciwnie – typ indywidualny powstał z typu zbiorowego. W innym porządku faktów Weismann wykazuje podobnie, że rasa nie jest prostym przedłużeniem jednostki, że z punktu widzenia fizjologii i anatomii typ specyficzny nie jest typem indywidualnym, który przetrwał w czasie, ale że rozwija się na swój sposób i że typ indywidualny oderwał się od typu specyficznego, wcale zaś nie był jego źródłem. Jego doktryna, podobnie jak nasza, jest – jak się wydaje – protestem przeciw upraszczającym teoriom, które sprowadzają to, co złożone, do tego, co proste, całość do części, społeczeństwo lub rasę do jednostki15.

Typ ogólny, czy też specyficzny, to typ gatunkowy. Twierdzenie, że „[…] dziedzicznie przekazywany jest typ ogólny, a nie indywidualny”, znaczyło, że człowiek dziedziczy cechy gatunkowe, ale nie osobnicze. Z kolei wynikający stąd wniosek, że „[…] rasa nie jest przedłużeniem jednostki”, oznaczał tyle, że nie da się wychować rasy poprzez edukację czy tresurę jednostek, jak myśleli neolamarkistowscy autorzy reform systemu edukacyjnego III Republiki. Durkheim wykonał pierwszy krok w stronę emancypacji socjologii. Jako pionier był jeszcze dość ostrożny w  krytyce biologii. Uznając formalnie jej autorytet, korzystał z  kryzysu ewolucjonizmu po odkryciach Weismanna i  późniejszych genetyków, które spowodowały rozchwianie paradygmatów w  naukach przyrodniczych. Następcy Durkheima (między innymi Célestin Bouglé, Marcel Mauss) mieli pójść w krytyce prymatu biologii nad socjologią o wiele dalej, niekiedy negując wprost znaczenie biologii dla nauk społecznych i  zarzucając swemu mistrzowi nie dość radykalne odcięcie się od niej (szczególnie Bouglé czynił z  tego powodu Durkheimowi gorzkie wyrzuty). Ale ciąg dalszy historii socjologii nie należy już do zakresu tej pracy.

Eugenika francuska Francja miała swoich teoretyków eugeniki przed Darwinem i  Galtonem. W  pierwszej połowie XIX wieku pojawiło się wiele prac lekarzy, których można by uznać za prekursorów eugeniki. Wynajdywali przy tym dla niej różne nazwy. W 1801 roku Louis Joseph Marie Robert, zwany Robert le Jeune, opublikował Essai sur la mégalanthropogénésie (Esej o  megalantropogenezie). W 1848 roku Auguste Debay wymyślił termin calligénésie i przedstawił go w  popularnej (ponad sto wydań w  ciągu półwiecza) książce Hygiène et physiologie du mariage (Higiena i  fizjologia małżeństwa). Do prekursorów eugeniki należeli też między innymi Prosper Lucas (1805–1885), ważny 15 

Zob. ibid., s. 416.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

193

dla historii literatury z uwagi na wpływ, jaki wywarł na Zolę, gdy ten pisał Rougon-Macquartów (nota bene cykl powieści w swym przesłaniu bardzo lamarkistowskich), oraz Maximilien Rey, wpływowy autor dzieła Dégénération de l’espèce humaine et sa régénération (Degeneracja i regeneracja rodzaju ludzkiego) z 1863 roku, inspirowanej pracami Quatrefages’a, Paula Broca i Lucasa. Ale najważniejszym z „pre-eugeników” był Adolphe Pinard (1844–1934), lekarz i polityk, poseł partii radykalnej w latach 1919–1927. W 1895 roku opublikował artykuł Note pour servir à l’histoire de la puériculture (Uwagi do historii puerikultury). Termin puériculture został wywiedziony z  łacińskiego słowa puer – chłopiec, syn, lub dziecko oraz francuskiego culture – tutaj: uprawa. Znaczył zatem tyle co „uprawa synów” lub „uprawa dzieci”. Przez pewien czas był we Francji bardziej rozpowszechniony niż „eugenika”. Projekty eugeniczne avant la lettre łączył nacisk na narzędzia i cele eugeniki pozytywnej, a nie negatywnej, oraz duża waga przykładana do znaczenia środowiska naturalnego dla rozwoju człowieka. Brakowało natomiast odniesień do darwinowskiej walki o  byt. Ponadto wszystkie te projekty pozostały w  sferze teorii. Prawdziwa historia eugeniki we Francji zaczęła się wraz z początkiem jej historii w innych krajach Europy. Trzeba tu wyjaśnić, że we Francji, gdzie nawet Darwin nie był zbyt popularny, Galton pozostawał bardzo długo w ogóle nieznany i to nie tylko szerszej publiczności, lecz także nawet specjalistom od zagadnień poprawiania rasy. Jest na przykład niemal pewne, że Pinard, najbardziej wpływowy francuski „eugenik”, nie wiedział o pracach Galtona aż do pierwszej dekady XX wieku. Galton długo nie był tłumaczony na francuski. Pierwszym człowiekiem, który zaczął popularyzować jego myśl we Francji, był Vacher de Lapouge, postać mało wiarygodna dla francuskiego środowiska naukowego. Jednak nawet on nie przywiązywał do eugeniki wielkiej wagi. Wprawdzie jako pierwszy użył słowa eugénique w języku francuskim (w 1886 roku), ale potraktował je jako proste przeciwieństwo degeneracji, nie wnikając w postulowane przez Galtona techniki naprawy rasy. Sytuacja musiała się zmienić, w  miarę jak Galton stopniowo stawał się coraz sławniejszy na całym świecie. Francja nie mogła go dłużej ignorować. Prawdziwym przełomem było zwołanie pierwszego międzynarodowego kongresu eugeniki w Londynie, w styczniu 1912 roku. Udział w nim wzięły delegacje ośmiu krajów, Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec, Belgii, Danii, Norwegii, Włoch i  Francji. W skład reprezentacji francuskiej weszli statystycy (zwłaszcza Lucien March, tłumacz Pearsona na francuski), demografowie, politycy i biolodzy, w tym ważni neolamarkiści, jak Yves Delage i Edmond Perrier, przede wszystkim zaś lekarze, uczniowie Pinarda (on sam nie przyjechał z powodu choroby). Łącznie było około dwudziestu osób. Sam kongres nie przyniósł żadnych konkretnych ustaleń, uświadomił jednak Francuzom siłę zjawiska, jakim stała się anglosaska eugenika.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

194

Reakcje były defensywne. Prasa francuska starała się kongres w  ogóle przemilczeć albo zamieszczała nieprzychylne relacje. Eugenicy francuscy i neolamarkiści, zaniepokojeni sukcesem nowej doktryny wywiedzionej z niepopularnego i zwalczanego darwinizmu, początkowo próbowali ją bagatelizować oraz udowadniać, że eugenika, czyli „puerikultura”, była wynalazkiem francuskim, niesłusznie przywłaszczonym sobie przez Anglików. Pisał Pinard w wystąpieniu, które miał odczytać na kongresie, lecz którego w końcu nie wygłosił: Eugenika, tak jak zdefiniował ją Franciszek Galton, nie jest niczym innym, jak „puerikulturą poprzedzającą prokreację”, badaną we Francji od kilku lat, a stanowiącą pierwszą część purikultury, „nauki mającej na celu poszukiwanie odpowiednich warunków dla rozmnażania, zachowania i poprawy rodzaju ludzkiego”16.

Nie było jednak rady. W obliczu rosnącej popularności eugeniki Galtona na świecie, Francuzi doszli do wniosku, że nie mogą pozostać w tyle. Z inicjatywy Luciena Marcha, 29 stycznia 1913 roku zostało powołane do życia Francuskie Towarzystwo Eugeniczne (Société française d’eugénique – SFE), wzorowane na angielskim Eugenic Education Society i na niemieckim Towarzystwie Higieny Rasy. Pod jednym względem instytucja francuska różniła się jednak od swych zagranicznych odpowiedniczek. Była zdominowana przez lekarzy, w stopniu nie spotykanym w innych krajach. Na stu czterech członków założycieli Towarzystwa 64,5% było lekarzami. Dla porównania w towarzystwie brytyjskim było to 22,5%, w amerykańskim 19,6%, a w niemieckim 33,4%. Owa wyraźna nadreprezentacja lekarskiego fachu była spowodowana, z jednej strony, faktem, że już wcześniej większość francuskich „eugeników” avant la lettre, z Pinardem na czele, wywodziła się ze środowisk medycznych; obecnie wielu z nich przystąpiło do towarzystwa. Z drugiej strony, francuscy biolodzy neolamarkiści na ogół wstrzemięźliwie odnieśli się do nowej inicjatywy, jako nazbyt ostentacyjnie darwinowskiej z ducha. Do wyjątków należeli Delage i Perrier. Początkowo, mimo niesprzyjających warunków, towarzystwo odnosiło pewne sukcesy. Jego pierwszym prezesem został Perrier, dodając mu swym nazwiskiem nieco prestiżu. SFE stawiała sobie dwa, uzupełniające się, cele. Pierwszym były badania naukowe nad rozmnażaniem i dziedzicznością, drugim działalność oświatowa i  informacyjna. Na fali pierwszego entuzjazmu członków udało się stworzyć regularnie wychodzący biuletyn towarzystwa, czasopismo „Eugénique”, mające służyć temu drugiemu zadaniu. Treść publikowanych w nim artykułów wskazuje jednak na dominację tradycji lamarkiZob. Anne Carol, Histoire de l’eugénisme en France…, op. cit., s. 78–79 (przekład fragmentu – K.P.). 16 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



195

stowskich i „puerikulturowych”, przywiązujących większą wagę do oddziaływań środowiska naturalnego, a mniejszą do doboru naturalnego. Mało tego, potężny od czasów wojny francusko-pruskiej strach przed spadkiem liczby narodzin i stopniowym wymieraniem narodu powodował niechęć do narzędzi eugeniki negatywnej. Jak się wyraził jeden z francuskich eugeników, doktor Edouard Touluse, „[…] jeśli się chce robić głównie Francuzów zdrowych i tęgich, istnieje ryzyko, że nie zrobi się ich dość dużo”17. W czasie, gdy towarzystwa eugeniczne w innych krajach paliły się do ustawowego nakazywania aborcji, sterylizacji, a wreszcie i eutanazji osób „nieeugenicznych”, Francuzi rozważali wręcz wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji. Dyskusje lekarzy na ten temat miały nawet wpływ na debaty parlamentarne. W czasie pierwszej wojny światowej pojawił się projekt ustawy karzącej aborcję pięcioma latami więzienia. Projekt ten nie wyszedł jednak poza stadium wstępnych planów. Wyraźni zwolennicy Galtona i  ortodoksyjnej eugeniki anglosaskiej, w tym negatywnej, stanowili w towarzystwie mniejszość. Ich niekwestionowanym przywódcą był statystyk Lucien March, inicjator powołania SFE. Niewiele jednak mógł zdziałać. Kiedy jeden z lekarzy eugeników, doktor Charles Binet-Sanglé, opublikował w 1918 roku książkę Le haras humain (Ludzka stadnina), w której propagował idee Vachera de Lapouge’a i metody eugeniki negatywnej (antykoncepcję, aborcję, sterylizację i  eutanazję), spotkał się z  gwałtownym potępieniem ze strony swych kolegów po fachu, sięgającym tak daleko, że chciano nawet odebrać mu prawo do wykonywania zawodu. Ten przykład dobrze ukazuje różnice w mentalności eugeników francuskich i niemieckich czy brytyjskich. Rok po utworzeniu towarzystwa wybuchła pierwsza wojna światowa. Uśpione do tej pory antagonizmy między środowiskami naukowymi Francji i Niemiec wybuchły z nową siłą. Potępienie przez Francuzów germańskiego militaryzmu przekładało się naturalnie na krytykę darwinizmu społecznego i jego pochodnych. Tym samym eugenika wyszła we Francji z mody, zanim jej historia mogła się na dobre zacząć. Nie uratowały jej różnice między francuskimi lekarzami a  niemieckimi teoretykami czystości rasy. Po śmierci Perriera w  1921 roku nowym prezesem SFE został Pinard (pogodził się w  końcu z  tym, że instytucji nie nazwano Francuskim Towarzystwem Puerikultury, jak to początkowo postulował). Zastąpienie zoologa ginekologiem było zgodne z  logiką rozwoju działalności towarzystwa, zdominowanego przez lekarzy. Oznaczało jednak spadek jego prestiżu i znaczenia. W czasie wojny SFE zaczęła tracić członków. Już na drugim międzynarodowym konZob. Edouard Touluse, La Question sexuelle et la femme, Paryż 1918, s. 139; cyt. za: Anne Carol, Histoire de l’eugénisme en France…, op. cit., s. 139 (przekład fragmentu – K.P.). 17 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

196

gresie eugeniki w 1921 roku w Nowym Jorku Francję reprezentowało tylko trzech ludzi (March, Vacher de Lapouge i  biolog Cuénot; z  tej trójki tylko March był członkiem towarzystwa). W 1926 roku z początkowych stu czterech członków założycieli SFE pozostała zaledwie pięćdziesiątka. Do tego doszły problemy finansowe. SFE musiała zrezygnować z  wydawania biuletynu. Sprawozdania z corocznych spotkań jej członków ukazywały się odtąd w „Revue anthropologique”. W końcu i samo towarzystwo zostało wchłonięte przez Szkołę Antropologii, w ramach której miało wegetować, aż do 1941 roku, kiedy to, w wyniku drugiej wojny światowej zarówno SFE, jak i sama Szkoła Antropologii zostały oficjalnie rozwiązane.

Nauka francuska między dwiema wojnami Epokę III Republiki i  II Rzeszy Niemieckiej uważa się z  reguły za okres względnego zastoju nauki francuskiej w porównaniu do wielkiego, dynamicznego rozwoju nauki niemieckiej. Trudno zmierzyć stopień prawdziwości tej opinii. Wiele zależy od dyscypliny naukowej. W jednych dziedzinach zapóźnienie Francji było większe, w innych mniejsze. Sam fakt spadku znaczenia nauki francuskiej na scenie międzynarodowej jest jednak trudny do zanegowania. Może się to wydać dziwne, jeśli pamiętać, jak wielkie znaczenie przywiązywali ojcowie założyciele III Republiki do edukacji. Ale to właśnie reformy systemu oświaty przyczyniły się do spadku jakości francuskiego szkolnictwa. Zainteresowanie polityków republikańskich nauką było ideologiczne. Chodziło o  wykorzenienie zabobonów i  obskurantyzmu, religijnego fanatyzmu i  „rojalistycznego atawizmu” oraz o  wychowanie nowego, republikańskiego człowieka. W tym celu likwidowano szkoły katolickie, zwłaszcza zakonne. W 1878 roku we Francji działało 140 różnych zakonów specjalizujących się w działalności edukacyjnej. W początkowym okresie III Republiki do prowadzonych przez nie szkół podstawowych i licealnych uczęszczała niemal połowa wszystkich kształcących się we Francji uczniów (2 miliony 200 tysięcy na 4 miliony 500 tysięcy ogółem)18. Ich szybka i brutalna likwidacja, w dwóch falach, najpierw przez rząd Ferry’ego w latach 70., a następnie, rząd Combesa na początku XX wieku, zostawiła po sobie pustkę. Szkoły zamykano tysiącami (tylko na przełomie 1902 i 1903 roku Combes kazał ich zlikwidować około 9 tysięcy)19. Tymczasem Republika nie miała po prostu dość wykwalifikowanych świeckich kadr, by wszystkie zniesione w ten sposób placówki natych-

18  19 

Dane liczbowe za: Grzegorz Kucharczyk, Kielnią i cyrklem…, op. cit., s. 83. Por. ibid., s. 129.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



197

miast zastąpić, i  to szkołami na równie wysokim poziomie20. Nowe szkoły, oczywiście, powstawały, nie kompensowały jednak w dostatecznym stopniu spowodowanego reformami ubytku. W efekcie poziom edukacji na poziomie podstawowym obniżył się. Reformy nie uderzały w podobny sposób w szkolnictwo wyższe. Uczelnie cierpiały jednak na braki kadrowe i  niedofinansowanie, będące w  znacznej mierze skutkiem anachronicznego systemu centralizacji w  zarządzaniu nauką. Paryż zjadał gros funduszy przeznaczonych dla placówek naukowych w  całej Francji. Cierpiały na tym uczelnie w  innych miastach. W dodatku obniżenie poziomu nauczania na poziomie podstawowym sprawiało, że na wyższe studia przychodzili gorzej przygotowani studenci. Sytuacja ta kontrastowała z prężnym rozwojem badań naukowych w Niemczech, który nastąpił dzięki nowym ośrodkom uniwersyteckim. Koniec XIX i  XX wieku to okres wielkich rewolucji naukowych, których autorami byli uczeni niemieccy. Przełomem w biologii były narodziny genetyki, w których wielką rolę odegrał Weismann, w fizyce analogicznymi rewolucjami było pojawienie się mechaniki kwantowej, której początek dał Max Planck w  1900 roku, oraz szczególnej teorii względności Einsteina w roku 1905. Były to więcej niż tylko wielkie odkrycia, były to przemiany paradygmatyczne, radykalnie zmieniające nasz sposób postrzegania świata21. Na tym tle osiągnięcia nauki francuskiej wyglądały blado. W fizyce i matematyce sytuację ratowały grupy uczonych, skupionych wokół Poincarégo22 oraz małżonków Curie. Kiedy pod koniec 1903 roku okazało się, że około 80 tysięcy uczniów znalazło się dosłownie na ulicy, bez możliwości uczęszczania do jakiejkolwiek szkoły, premier Combes oświadczył: „[…] jeśli prawdą jest, że ulica jest szkodliwa, to jest ona o wiele mniej szkodliwa aniżeli szkoła ignorantów, w której zatruwa się dzieci, nauczając je nienawiści do Republiki i pogardy dla cnoty”; cyt. za: ibid., s. 145. 21  Z kolei już po wojnie wielkiej odnowy filozofii nauki dokona jeszcze Koło Wiedeńskie w Austrii, kolejny zaś Austriak, Kurt Gödel, dokona rewolucji w matematyce, ogłaszając w 1931 roku dwa twierdzenia o niezupełności systemów formalnych (inaczej twierdzenia Gödla). 22  Nawet i  tu panowało jednak pewne skostnienie i  niechęć do rewolucyjnych idei. Warto pamiętać, że Henri Poincaré już na kilka lat przed Einsteinem dysponował w zasadzie wszystkimi elementami potrzebnymi do stworzenia szczególnej teorii względności. Jako pierwszy zresztą użył samego pojęcia „zasada względności”, przejętego później przez Einsteina. Poincaré zanalizował przekształcenia Lorentza od strony matematycznej i  wymyślił czterowymiarową przestrzeń, która później dzięki pracy Hermana Minkowskiego miała stać się podstawą modelu czasoprzestrzeni. Francuski matematyk zrozumiał, że otrzymane przezeń wyniki otwierają drogę do zupełnie nowej mechaniki, dla której klasyczna mechanika Newtona będzie jedynie przybliżeniem. Podstawowymi cechami nowej mechaniki byłyby niemożność osiąg20 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

198

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

W biologii sytuacja była jednak fatalna23. Prace Weismanna i pojawienie się genetyki spowodowały upadek darwinowskiej teorii pangenezy i przejściowy kryzys darwinizmu. W powstałym zamieszaniu pojawiały się różne, niekiedy bardzo egzotyczne pomysły. Sytuacja taka przez pewien czas ułatwiała neolamarkistom francuskim obronę ich przebrzmiałej doktryny. Jednak właśnie odkrycia Weismanna miały ostatecznie pogrzebać lamarkizm. Wszędzie słaby poza Francją, w początkach XX wieku był już masowo odrzucany przez uczonych na świecie. Być może zrezygnowaliby zeń w końcu i sami Francuzi, gdyby nie opory ideologiczne. Odejście od lamarkizmu oznaczałoby przyjęcie darwinizmu, co automatycznie oznaczałoby również odrzucenie postulatów lamarkizmu społecznego, z jego solidaryzmem, będącym przecież jedną z podstaw polityki wewnętrznej republiki, oraz akceptację dogmatów darwinizmu społecznego i zbudowanej na nim, wrogiej Francji, ideologii militaryzmu niemieckiego. W mniej konieczny sposób niosłoby to ze sobą również przyjęcie tez o wyższości rasy aryjskiej nad łacińską, gdyż za sprawą darwinistów niemieckich mit aryjski był wówczas niemal nierozerwalnie zrośnięty z darwinowskim credo walki o byt i przetrwania najsilniejszych. W warunkach pokoju uczeni francuscy daliby się być może w końcu przekonać zagranicznym kolegom. W sytuacji wojny o jakiejkolwiek tego typu konwersji nie mogło być mowy. Ernest Lavisse i Charles Andler wyrazili opinię podzielaną przez wszystkie środowiska naukowe Francji, pisząc w 1915 roku: Jest rzeczą pewną, że historia polityczna przypomina wciąż za bardzo historię naturalną; musimy jednak pragnąć, aby przypominała ją coraz mniej […]. Renan przepowiedział zwycięzcom z  1870 roku, że dojdą do tego, iż będą prowadzić wojny antropologiczne. Rzeczywiście doszli do tego, a jakże wojny tego rodzaju, wojny historii naturalnej, miałyby nie być okrutne?24

Podobny ton pojawiał się w wypowiedziach wszystkich żyjących jeszcze neolamarkistów. W latach wojny zaczęli publikować artykuły i dłuższe prace nięcia prędkości większej od prędkości światła, wzrost masy wraz ze wzrostem szybkości oraz istnienie różnych czasów, w różnych układach odniesienia. Przewidziawszy to wszystko, Poincaré odrzucił własne wnioski i  poświęcił się jałowym poszukiwaniom sposobów na pogodzenie nowych danych z  mechaniką klasyczną. Kiedy wkrótce później teorię względności ogłosił Niemiec Albert Einstein, Poincaré przyjął ją bardzo sceptycznie. Zaiste we Francji początku XX wieku nie było dobrego klimatu dla naukowych rewolucji. 23  Oczywiście nad całym francuskim XIX wiekiem dominuje niepodzielnie potężna postać Pasteura. Jednak on nie był biologiem ewolucjonistą i w sporach między darwinistami, genetykami a lamarkistami nie brał udziału. 24  Zob. Jean-Marc Bernardini, Le darwinisme social en France (1859–1918)…, op. cit., s. 372 (przekład fragmentu – K.P.).

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

199

deprecjonujące naukę niemiecką. Tytuły mówiły same za siebie: Le bluff de la science allemande (Bluff nauki niemieckiej) Le Danteca, L’idéal moral du matérialisme et de la guerre (Ideał moralny materializmu i wojny) Lanessana, Puériculture, obstétricie française, obstétricie allemande (Puerikultura, położnictwo francuskie, położnictwo niemieckie), artykuł Pinarda porównujący dwa podejścia do eugeniki, Histoire naturelle du Doctus Bochensis – Variété mal connue de l’espèce homo sapiens (Historia naturalna Doctus Bochensis, mało znanej odmiany gatunku homo sapiens), paszkwil Delage’a na uczonych niemieckich w ogóle, a Weismanna w szczególności, oraz wiele innych tekstów tego typu. Obrona neolamarkizmu stała się dla tych ludzi tożsama z obroną Francji i republiki. W ten sposób konsekwencją pierwszej wojny światowej było zakonserwowanie dominującej pozycji anachronicznego lamarkizmu w nauce francuskiej na następne ćwierć wieku. Na uczelniach francuskich pojawiło się nowe pokolenie młodych neolamarkistów. Najważniejsi wśród nich byli Étienne Rabaud (1868–1956), profesor biologii eksperymentalnej na Sorbonie, i  Raoul Anthony (1874–1941), uczeń Perriera, antropolog i następca Paula Broca w Szkole Antropologii w Paryżu. Ludzie ci zadbali, by neolamarkizm zachował swą dominującą pozycję w nauce francuskiej aż do drugiej wojny światowej. Sytuację ułatwiało im zamilknięcie darwinistów francuskich. Zawsze nieliczni, zawsze szykanowani i traktowani podejrzliwie przez naukowy establishment III Republiki, w czasie wojny przezornie postanowili przynajmniej chwilowo zaprzestać głoszenia swych teorii. Charakterystyczne jest milczenie w tym okresie Gustave’a Le Bona, a nawet Georges’a Vachera de Lapouge. Cisza ta była zresztą spowodowana tyleż oportunizmem, ile poszanowaniem dla ogłoszonej przez prezydenta Raymonda Poincarégo union sacrée (świętej unii) wszystkich Francuzów dla obrony zagrożonej ojczyzny. Unia ta oznaczała zawieszenie sporów ideologicznych między zwalczającymi się obozami republikanów i rojalistów, antyklerykałów i katolików, lewicy i prawicy. Ludzie ze wszystkich stron sceny politycznej zjednoczyli się wokół idei patriotycznych i nacjonalistycznych. Skoro zaś Francja prowadziła wojnę „antropologiczną” z  Niemcami, raz jeszcze, tak jak wcześniej w  czasie wojny francusko-pruskiej z 1870 roku, nacjonalizm francuski swego przeciwnika znajdował w rasizmie niemieckim. Pierwsza wojna światowa była zatem kolizją dwóch przeciwstawnych ideologii. Takie przynajmniej było odczucie Francuzów. Skoro zaś ideologia strony przeciwnej opierała się na darwinizmie, jego odrzucenie stawało się jednym z  podstawowych wymogów francuskiego nacjonalizmu. Jeśli nawet taki fanatyk jak Vacher de Lapouge pojął, że czas na darwinowską propagandę się skończył, trudno się dziwić milczeniu darwinistów mniej radykalnych.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

200

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Pierwsza wojna światowa uniemożliwiła na długo reformę skostniałej biologii francuskiej. Zarazem jednak „okopanie się” naukowców na pozycjach neolamarkistowskich uchroniło Francję przed przejęciem darwinowskich patologii. W tym czasie nacjonalistyczna i  militarystyczna ideologia niemiecka radykalizowała się, stając się coraz bardziej darwinowska i  rasistowska. Jak wiadomo, w czasie następnego konfliktu światowego motywy te były dla Niemców o wiele ważniejsze niż w okresie pierwszej wojny. I oto w momencie, kiedy darwinizm społeczny święcił takie triumfy, a wkrótce miał zebrać krwawe żniwo na całym kontynencie, we Francji wszystko wskazywało na ostateczne zwycięstwo neolamarkizmu i związanej z nim ideologii solidaryzmu. Darwinizm społeczny był powszechnie odrzucany, a eugenika francuska dogorywała. Taki przynajmniej obraz jawi się nam na pierwszy rzut oka. Rzeczywistość była oczywiście nieco bardziej skomplikowana. Francja nie istniała w  próżni. Rozwój genetyki, nowe koncepcje ewolucjonistyczne, popularność rasizmu i  eugeniki nie pozostawały zupełnie bez wpływu na uczonych francuskich. Choć z  przyczyn ideologicznych zjawiska te zostały obłożone środowiskową anatemą, to przecież wiedziano o nich i oddziaływały one na wyobraźnię. Nie można zapominać, że idea degeneracji rasy narodziła się we Francji pod piórem Buffona i że przez cały XIX wiek pozostawała ideą żywą. Późniejsze spory między lamarkizmem a darwinizmem społecznym zepchnęły ją na dalszy plan. Z czasem też zastąpił ją strach przed wymieraniem, związany ze spadkiem liczby urodzin. Te nowe zjawiska tłumaczą, dlaczego kraj pionierów ewolucji i związanych z nią obaw przed degeneracją pozostał dziwnie nieczuły na syreni śpiew eugeniki negatywnej. Owa odporność była jednak względna. Lamarkizm społeczny, skądinąd ze swoją ideologią postępu, bardzo otwarty na koncepcje eugeniki pozytywnej, nie uodparniał całkowicie na koncepcje eugeniki negatywnej. W okresie Dwudziestolecia międzywojennego doszło do kilku prób przeforsowania ustawy o obowiązkowych zaświadczeniach o badaniach przedślubnych. W różnych projektach prawo to miało charakter mniej lub bardziej eugeniczny. Jest to paradoksalne, jeśli pamiętać, że począwszy od pierwszej wojny światowej popularność eugeniki we Francji spadała, co ilustruje marginalizacja i końcowy upadek SFE. Być może jednak projekty te były próbą „ucieczki do przodu” eugeników świadomych, że ich wpływy maleją? Trudno powiedzieć. Istotne jest to, że były to jedyne postulaty eugeniczne poważnie dyskutowane ówcześnie przez francuski parlament oraz że zaświadczenia o badaniach przedślubnych wchodziły w zakres eugeniki negatywnej, a nie pozytywnej. Pierwszy projekt ustawy przedłożył izbie przewodniczący SFE, doktor Adolphe Pinard, twórca „puerikultury” i  do tej pory przekonany zwolennik eugeniki pozytywnej. Przed wojną wypowiadał się zresztą przeciw pomysłom obowiązkowych badań przedślubnych. W 1919 roku, w  wieku siedemdzie-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

201

sięciu pięciu lat, jako stary radykał został po raz pierwszy wybrany posłem. W ławach poselskich miał zasiadać przez dwie kadencje. Z racji wieku pełnił przez ten czas funkcję marszałka seniora. Dwukrotnie, 2 grudnia 1920 i 24 listopada 1924 roku, wprowadzał na wokandę projekt odpowiedniego prawa. Dwa razy też projekt ów był odsyłany przez posłów do ponownego rozpatrzenia, ad calendas Graecas. Propozycje Pinarda budziły kontrowersje. Celem badań przedślubnych obojga kandydatów na małżonków było stwierdzenie, czy nadają się do pożycia, to znaczy, przede wszystkim, czy żadne z nich nie cierpi na chorobę weneryczną (o tym, że rzecz działa się we Francji, a nie na przykład w Niemczech, najlepiej świadczy fakt, że Pinard nie wspominał przy tej okazji nic o chorobach dziedzicznych). Ślub mógłby się odbyć dopiero po okazaniu przez nich odpowiedniego zaświadczenia lekarskiego. Co ważne, lekarz mógłby go nie wydać, czyli de facto sprzeciwić się małżeństwu. Projekt taki nie budziłby kontrowersji w Niemczech, ale we Francji szokował. Nawet SFE udzieliła jedynie wstrzemięźliwego poparcia swemu przewodniczącemu. Środowisko lekarskie było zaś en bloc przeciwne pomysłowi, który kłócił się z jego etyką zawodową. Kolejną próbę przeforsowania badań przedślubnych podjęli 28 stycznia 1932 roku lekarz, członek założyciel SFE, Georges Schreiber i senator Justin Godart, założyciel Społecznej Partii Zdrowia Publicznego (Parti Social de la Santé Publique), partii efemerydy, która zajmowała się lobbowaniem pomysłów eugenicznych i higienicznych. Ich projekt był łagodniejszy od projektu Pinarda, gdyż nie dawał lekarzom prawa veta wobec projektowanego małżeństwa. Wydawaliby jedynie zaświadczenie o  przeprowadzeniu badań, nie informując władz cywilnych o ich wyniku. W ten sposób tajemnica lekarska zostałaby zachowana. W praktyce oznaczało to, że lekarz, który w trakcie badań odkryłby syfilityka, mógłby jedynie próbować namawiać go do rezygnacji z ożenku, apelując do jego poczucia odpowiedzialności, a gdyby ten odmówił, nie zdołałby mu przeszkodzić w małżeństwie. Nawet i ten złagodzony projekt nie zyskał jednak akceptacji posłów. W tym czasie kilku nadgorliwych eugeników próbowało otwierać kliniki oferujące młodym ludziom nieobowiązkowe badania przedślubne. W latach 30. próby takie podjęli zięć Pinarda, Alexandre Couvelaire w  Baudelocque, Edouard Toulouse w  szpitalu Henri-Rouselle i  Jules Leclercq w  Instytucie Medycyny Legalnej i Społecznej w Lille. Wszystkie te próby zakończyły się klęską z powodu nikłego zainteresowania społecznego. Niewiele Francuzów i  Francuzek chciało z  własnej woli poddawać się intymnym i  nieco upokarzającym badaniom. Z czasem instytucje eugeniczne trzeba było pozamykać z powodu braku pacjentów. A jednak ustawa o obowiązkowych zaświadczeniach o badaniach przedślubnych w końcu została przyjęta, 16 grudnia 1942 roku, przez władze Francji

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

202

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

vichystowskiej. Ustawa ta stanowi jedyne prawo o charakterze otwarcie eugenicznym przyjęte we Francji. Charakter ów ustawodawca otwarcie i z niejaką dumą potwierdzał w preambule: Po raz pierwszy w ustawodawstwie francuskim pojawia się środek eugeniczny: zaświadczenie o badaniach lekarskich przed ślubem 25.

Co ciekawe, prawo to obowiązuje do dziś. Nie jest to zresztą aż tak dziwne. Tekst ustawy był bardzo łagodny i powtarzał niemal słowo w słowo rozwiązania projektu Godarta-Schreibera. Wokół tego prawa narosło wiele legend i mitów, spośród których należałoby teraz spróbować wydobyć prawdę. Ustawę tę, jako jawnie eugeniczną i wprowadzoną pod okupacją hitlerowską, przedstawia się niekiedy jako jedną ze „zbrodni reżimu Vichy” (fakt, że prawo to wciąż pozostaje w mocy i nikt nie uważa go dzisiaj za zbrodnicze, jakoś w tych ocenach nie przeszkadza). Szukając winnych wprowadzenia tego prawa wskazuje się na Alexisa Carrela (1873–1944). Był on wybitnym oraz zasłużonym fizjologiem i chirurgiem, autorem pionierskiej metody hodowli tkanek poza organizmem, laureatem Nagrody Nobla z 1912 roku. Na własne nieszczęście był również przekonanym pétainistą, a w  dodatku integrystą katolickim i  reakcjonistą o  wyrazistych poglądach politycznych. Po wojnie media uczyniły zeń głównego eugenika i rasistę vichystowskiej Francji. Wypomniano mu jego książkę L’Homme, cet inconnu (Człowiek, istota nieznana) z 1935 roku, czerpiąc z niej cytaty świadczące o jego rasizmie i oczywiście przedstawiono go, jeśli nie jako autora, to przynajmniej jako inspiratora prawa z 1942 roku. Wszystkie te oskarżenia nie mają wiele wspólnego z  rzeczywistością. Carrel w roku 1906 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie już począwszy od 1907 (a więc w rok po jego przyjeździe) zaczęto wprowadzać ostre prawa eugeniczne na poziomie stanowym, najpierw w Indianie, potem w trzydziestu dwóch innych stanach. Carrel spędził w USA wiele lat. Był w związku z  tym bardziej oswojony z  eugeniką niż uczeni francuscy, którzy pozostali w kraju. Zarazem jednak sam nie zajmował się kwestiami eugenicznymi. Nie był przecież genetykiem czy teoretykiem ewolucjonizmu, nie był nawet lekarzem ginekologiem. Był chirurgiem i  na co dzień zajmował się zupełnie innymi sprawami. Był, naturalnie, rasistą, jak praktycznie wszyscy biolodzy tej epoki. W końcu zarówno lamarkiści, jak i darwiniści byli rasistami. Carrel, z przyczyn chyba raczej filozoficznych i światopoglądowych niż naukowych, skłaniał się do neolamarkizmu, którego okazyjnie bronił przed darwinistami Zob. ustawa nr 941, Bulletin du secrétariat d’Etat à la Famille et à la Santé, 1942, s. 301–310; cyt. za: Anne Carol, Histoire de l’eugénisme en France…, op. cit., s. 331 (przekład fragmentu – K.P.). 25 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki



203

i genetykami (co zresztą w jego nowej ojczyźnie musiało pewnie wzbudzać rozbawienie). Innymi słowy – był rasistą umiarkowanym. Jego książka Człowiek, istota nieznana zawiera, owszem, treści rasistowskie, będące jednak w latach 30. komunałami powszechnie przyjmowanymi przez naukę. Na tle innych prac naukowych, jakie wówczas publikowano, praca ta nie zawiera żadnych szokujących rewelacji. Oskarżeniom rzucanym na niego sprzyja dziś fakt, że był reakcjonistą. To akurat nie było charakterystyczne dla eugeników. Eugenika była zawsze i  wszędzie ideologią „postępową” i  znakomitą większość jej zwolenników, czy to w USA, czy we Francji, czy w Niemczech, stanowili ludzie o poglądach lewicowych. Dopiero po wojnie fakt ten został wyparty z pamięci zbiorowej. Można zatem uznać, że Carrel stał się zwykłym kozłem ofiarnym 26. Wracając do prawa z 1942 roku: nie ma dowodów, że Carrel był inicjatorem ustawy. Wydaje się to nawet mało prawdopodobne. Co najwyżej mógł ją pozytywnie opiniować, co – gdyby zostało kiedyś potwierdzone – miałoby swoje znaczenie, gdyż Pétain miał zaufanie do Carrela i liczył się z jego opinią (choć trudno stwierdzić jak bardzo). Prawdę powiedziawszy, nie wiemy, kto był autorem ustawy. Widnieją pod nią podpisy głównych oficjeli reżimu z Pétainem i Lavalem na czele, ale wątpliwe, by oni sami angażowali się w tak mało istotny projekt. Nic nie wiadomo o ewentualnych naciskach niemieckich na przyjęcie ustawy, choć możliwe, że afiszując się z przyjęciem „pierwszego eugenicznego prawa we Francji”, rząd Vichy uprawiał propagandę na użytek okupanta. Mimo wszystko bardziej prawdopodobne jest, że inicjatywa ta wyszła, raz jeszcze, z kręgów medycznych. Głównym „podejrzanym” jest jednak nie Carrel, lecz doktor Raymond Grasset, sekretarz stanu do spraw rodziny i zdrowia od kwietnia 1942 do 1944 roku. Prawo z grudnia 1942 nosi zresztą jego nazwisko (la loi Grasset), co teoretycznie powinno rozwiać wszelkie wątpliwości. Problem w tym, że Grasset wypowiadał się później o tej ustawie, tak jakby jej projekt zastał już gotowy, gdy zaczął pełnić swe obowiązki. Możliwe zatem, że prawdziwym autorem „prawa Grasseta” był jego poprzednik, doktor Serge Huard, ale i na to nie ma żadnych dowodów. Osoba ojca ustawy pozostaje zatem nieznana. Nie ma to w sumie wielkiego znaczenia, zważywszy na liberalny i niegroźny charakter inkryminowanego prawa. Nie byłoby ono w ogóle godne uwagi, gdyby nie jego rzeczywiście wyjątkowy, na tle reszty francuskiego ustawodawstwa tej epoki, charakter. Nie ulega jednak wątpliwości, że ustawa ta była niczym w porównaniu z ustawodawstwem eugenicznym w Niemczech.

Więcej o Carrelu można dowiedzieć się z jego biografii, patrz: Robert Soupault, Alexis Carrel, Paryż 1952. 26 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

204

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Lamarkizm społeczny skutecznie ochronił Francję przed patologiami darwinizmu społecznego i eugeniki. We Francji nie praktykowano przymusowych aborcji, sterylizacji ani eutanazji. W czasie wojny wprawdzie około 30 lub 40 tysięcy chorych umarło w szpitalach francuskich z niedożywienia, państwo nie stosowało jednak wobec nich polityki eksterminacyjnej. Ludzie ci umarli po prostu na skutek niedostatecznych racji żywnościowych. Lamarkizm chronił chorych i  wszelkiego rodzaju innych ludzi „nieeugenicznych”. Nie można jednak nie zauważyć, że nie chronił w  podobny sposób francuskich Żydów, których vichystowska Francja wydała Niemcom. Dlaczego? Cóż, nie należy przesadzać ze zbyt wysokimi ocenami moralnymi tej doktryny. Zawsze trzeba powtarzać, że lamarkizm, choć nieporównanie moralniejszy od darwinizmu, też generował postawy rasistowskie. A Żydzi byli przecież „obcą rasą”. Jest rzeczą charakterystyczną, że w czasie sprawy Dreyfusa neolamarkiści się podzielili. Jedni przyłączyli się do obozu dreyfusardów, drudzy do obozu antydreyfusardów. Neolamarkizm nie chronił przed antysemityzmem.

Próba oceny Wypada teraz pokusić się o całościową ocenę fenomenu neolamarkizmu i lamarkizmu społecznego w okresie III Republiki. Jest to zadanie trudne. Trzeba bowiem oceniać zaangażowanie społeczne i pracę naukową, które są ze sobą ideologicznie powiązane, a zarazem prowokują różne sądy. W niniejszej pracy starano się oddać tym ludziom sprawiedliwość. Z jednej strony pokazano zatem, bez prób usprawiedliwiania czy upiększania, ich anachroniczność, zapóźnienie w stosunku do nauki innych krajów, ich, trzeba to powiedzieć, w gruncie rzeczy ciasne horyzonty myślowe. Pokazano zacietrzewienie ideologiczne i  myślenie życzeniowe, towarzyszące kształtowaniu się ich programów społecznych i politycznych. Nie ukrywano śmiesznostek tych programów, jak na przykład postulat zwalczania „atawizmu monarchicznego”, mającego jakoby podłoże biologiczne. Wreszcie starano się mocno podkreślić ich szkodliwy wpływ na zahamowanie rozwoju nauk przyrodniczych we Francji. Neolamarkizm ustąpił tu ostatecznie dopiero po drugiej wojnie światowej na skutek pojawienia się w 1942 roku teorii syntetycznej Juliana Huxleya, która wreszcie zdołała połączyć w całość genetykę i darwinizm, tworząc nowy paradygmat w biologii. Jego elegancja była tak duża, że wszelkie dalsze próby obrony neolamarkizmu nie miały już dłużej sensu. W okresie międzywojnia jednak neolamarkiści, tacy jak Étienne Rabaud i  Raoul Anthony, uczeni drugorzędni, wciąż mieli duże wpływy. Trzeba zatem przyznać, że trwało to szokująco długo. Jest coś przygnębiającego w tym, że po epoce, która wydała między innymi Mauper-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Darwinizm i lamarkizm społeczny we Francji w czasach III R epubliki

205

tuisa, Buffona, Cuviera, Lamarcka, Saint-Hilaire’a i Claude’a Bernarda nastała epoka, która wydała tylko Berta, Lanessana, Giarda czy Le Danteca. Z drugiej strony ten sam neolamarkizm, jako ideologia, był bardziej moralny niż darwinizm. Mógł stanowić podbudowę dla pewnych koncepcji i  projektów eugeniki pozytywnej, tym bardziej że uczeni i  politycy III Republiki odczytali myśl Lamarcka na sposób condorcetowski i optymistyczny. Wierzyli zatem w nieprzerwany postęp całej ludzkości, którym da się sterować poprzez reformy społeczne czy edukacyjne. Zarazem jednak neolamarkizm skutecznie blokował rozwój eugeniki negatywnej, integralnie zrośniętej z  darwinizmem społecznym i z  ideą walki o  byt oraz przetrwanie najlepiej przystosowanych. Neolamarkiści, kiedy nawet akceptowali te darwinowskie koncepcje, interpretowali je w taki sposób, by nic z nich nie wynikało. Dlatego dowodzili, że prawa doboru naturalnego same się w końcu zniosą. Paradoksalnie zresztą przejmowali tu sposób myślenia niemieckich dialektyków. I choć rozumowanie takie trudno uznać za intelektualnie uczciwe, a  wręcz można mówić o świadomym zamyśle samooszustwa, to przecież właśnie owe fantazmaty pozwoliły Francuzom uchronić się przed patologiami darwinizmu społecznego. Jeśli porównać działalność neolamarkistowskiej z  ducha SFE z działalnością innych towarzystw tego typu w Europie, jeśli porównać zwłaszcza francuską ustawę o obowiązkowych zaświadczeniach o badaniach przedślubnych z ustawodawstwem eugenicznym w Skandynawii, Szwajcarii, USA czy Niemczech, jeśli pamiętać wreszcie, że Francja nie posunęła się dalej na drodze wdrażania rozwiązań eugenicznych, nawet wtedy, gdy znalazła się pod niemiecką okupacją, a jej rząd otwarcie kolaborował z nazistami, to jasnym się staje, że owo zapóźnienie na drodze naukowego „postępu” miało dla kraju również błogosławione skutki. Najważniejsze pytanie brzmi, oczywiście: co winno przeważyć w  końcowej ocenie – fatalne skutki dla nauki czy pozytywne skutki społeczne? Na tak postawione pytanie nie sposób jednak udzielić odpowiedzi. Mamy tu do czynienia ze zderzeniem dwóch równorzędnych wartości, prawdy naukowej i ludzkiego życia. Szybszy rozwój naukowy oznaczałby dla Francji prawie na pewno akceptację dla zbrodniczych praktyk społecznych (szczególnie w okresie Vichy). Czy można jednak poświęcać życie w  imię prawdy (abstrahując w tej chwili od faktu, że również „prawda” eugeniki z czasem okazała się nie tak „prawdziwa” jak myślano)? Lub inaczej: czy można pogrzebać niewygodną prawdę dla spokoju sumienia (w jakiejś mierze to właśnie cały czas robili neolamarkiści, których argumenty stały się z czasem bardziej ideologiczne niż naukowe)? Każdy człowiek musi sam odpowiedzieć sobie na te pytania.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Zakończenie

Syntetyczna teoria ewolucji Juliana Huxleya, łącząca elementy teorii Darwina z genetyką, odrzuca całkowicie dziedziczność cech nabytych w klasycznym rozumieniu tego pojęcia. Kolejne pokolenia dziedziczą jedynie mutacje genetyczne, jakie dotknęły ich przodków. Kumulacja bardzo wielu takich mutacji może z czasem doprowadzić do wyodrębniania się nowych ras i gatunków. Dziedziczność cech nabytych niesłusznie została współcześnie uznana za główną cechę wyróżniającą lamarkizmu, gdyż, jak to wielokrotnie podkreślano w tej pracy, Lamarck nic o niej nie pisał. Paradoksalnie jednak można powiedzieć, że takie zredukowanie lamarkizmu do teorii dziedziczenia, której w nim nie ma, jest dla pamięci o Lamarcku w jakimś sensie korzystne. Rzecz w  tym, że wszystko, o  czym Lamarck naprawdę pisał, a  więc na przykład fluidy dające i niedające się zamknąć, wspólnie odpowiedzialne za fenomen życia wytłumaczony w sposób czysto mechaniczny, a dalej za równie mechaniczną i ściśle zdeterminowaną ewolucję, jest już dzisiaj zupełnie przebrzmiałe i nie budzi niczyjego zainteresowania. Natomiast teoria dziedziczenia cech nabytych, choć również skompromitowana i  odrzucona przez naukę, wciąż budzi duże emocje. Choć jest ona nieprawdziwa jako teoria dziedziczności genetycznej, to przecież jest bardzo dobrym modelem dla dziedziczności kulturowej. Jeśli nie będziemy jej rozumieć dosłownie, lecz potraktujemy jedynie jako pewną analogię czy wręcz metaforę, okaże się, że teoria ta doskonale opisuje ewolucję ludzkiej kultury. Wszystko, czego uczy się jedno pokolenie, stara się następnie przekazać następnemu w procesie edukacji i wychowywania. Tak więc elementy kulturowe stanowią cechy nabyte i są przekazywane dalej. Gdyby uznać, zgodnie ze współczesnym wyobrażeniem, że dziedziczność cech nabytych jest wyznacznikiem lamarkizmu, to można by powiedzieć metaforycznie, że ewolucja ludzkiej kultury ma charakter „lamarkistowski”, a antropolodzy zaj-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

208

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

mujący się długim trwaniem wzorów kultury powinni studiować biologów lamarkistów. Dlatego właśnie, mimo ich całkowicie błędnych teorii naukowych, neolamarkistom i politykom III Republiki udało się ostatecznie zrealizować projekt stworzenia nowego, republikańskiego człowieka. Nie zrobili tego na poziomie biologicznym, jak to sobie zamierzyli, bo to było niemożliwe, ale dokonali tego na poziomie kulturowym, co okazało się w zupełności wystarczające. Współcześni Francuzi są w przytłaczającej większości zwolennikami Republiki i nie zdradzają jakichkolwiek śladów „atawizmu monarchicznego”. Ewolucja kultury oparta na dziedziczności cech nabytych jest nieporównanie szybsza od ewolucji biologicznej. Dość powiedzieć, że nie ma podstaw przypuszczać, by od chwili swego pojawienia się na Ziemi gatunek homo sapiens przeszedł jakieś znaczące udoskonalenie genetyczne. Biologicznie jesteśmy tymi samymi istotami, jakimi byliśmy w  epoce kamienia łupanego. a  przecież od tego czasu nauczyliśmy się wytwarzać komputery i  latać na Księżyc. Co ważniejsze, poznaliśmy prawa rządzące dziedzicznością genetyczną i prowadzimy pierwsze, nieporadne jeszcze próby ingerencji w ludzki genom. To zaś prowadzi nas do pytania: czy ewolucja biologiczna oparta na dziedziczności cech nabytych jest rzeczywiście niemożliwa? Mutacje genetyczne odpowiedzialne za naszą, niezwykle powolną, ewolucję jako gatunku mają charakter przypadkowy. Nie da się ich przewidzieć, nie da się nimi manipulować. Tym samym nie da się sterować ewolucją. Pokazuje to oczywiście, jak nierealne były mrzonki eugeników. Pytanie jednak brzmi: czy zawsze tak będzie? Eugenicy nazistowscy chcieli ulepszać człowieka w czasie, gdy genetyka była jeszcze bardzo młodą, dopiero rozwijającą się, dyscypliną. Ich ewentualni następcy dostaną do ręki narzędzia inżynierii genetycznej, nieporównanie doskonalsze. Już dzisiaj wiemy, że za pośrednictwem enzymu odwrotnej transkryptazy możliwe jest odczytanie informacji z komórkowego RNA „z  powrotem” do DNA w  jądrze komórki, co nie śniło się jeszcze choćby odkrywcom DNA, Watsonowi i Crickowi. Eksperymentuje się z RNA-wirusami. Mogą one wnikać do komórki, gdzie ich materiał genetyczny zostaje przepisany z RNA na DNA, które następnie integruje się z genomem gospodarza i wraz z nim ulega replikacji. Tym samym materiał genetyczny wirusa może zostać przekazany potomstwu zainfekowanego osobnika w naturalnym procesie dziedziczenia. Można by zatem teoretycznie tworzyć w laboratoriach sztuczne wirusy, oderwane sekwencje RNA, niosące konkretną informację zaprogramowaną przez genetyków. Następnie wirusy te, odpowiednio podane, przekazywałyby informację do jąder komórek rozrodczych osobników poddanych takiej terapii genowej. Ich potomstwo dziedziczyłoby po nich już ową zmodyfikowaną informację genetyczną. Tym samym w  ewolucji genetycznej pojawiłby się element dziedziczenia cech nabytych, a człowiek zyskał-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Zakończenie



209

by pewną dozę kontroli nad własną ewolucją. A to tylko jedno z możliwych do pomyślenia narzędzi sterowania przyszłą ewolucją. W miarę dynamicznego rozwoju genetyki pojawią się z pewnością inne możliwości. Oznacza to zatem, że rozwój ludzkiej kultury jest potencjalnie w stanie wytworzyć mechanizmy wpływania na ewolucję genetyczną. Gdyby jednak do tego doszło, owa ewolucja de facto straciłaby swój charakter neodarwinowski i stałaby się po raz pierwszy w historii ewolucją biologiczną, faktycznie opartą na dziedziczeniu cech nabytych. Mówiąc jeszcze inaczej: ewolucja genetyczna stałaby się wówczas jedynie częścią szerszej ewolucji kulturowej. Kto wie, być może nawet zastąpienie spontanicznej i niezdeterminowanej ewolucji neodarwinowskiej ewolucją wolicjonalną, ręcznie sterowaną przez jej podmiot, to znaczy człowieka, mogłoby oznaczać realizację marzeń Quineta i francuskich neolamarkistów o dialektycznym zniesieniu praw doboru naturalnego? W dniu dzisiejszym brzmi to jeszcze jak science fiction, jest to jednak SF bliskiego zasięgu, która może się stać naszą rzeczywistością w ciągu najbliższych kilku dekad. Powoli zaczynają sobie z tego zdawać sprawę również politolodzy. W 2000 roku Francis Fukuyama, niezwykle wpływowy politolog i filozof, neoheglista, napisał artykuł Po namyśle. Ostatni człowiek z fiolki, w którym posunął dalej tezy zawarte już w jego słynnym Końcu historii z 1992 roku. W artykule tym analizował sytuację wynikłą z  zastosowania nowych środków farmakologicznych do celów zmieniania ludzkich zachowań. Opisywał, jak ritalin, używany dla leczenia nadpobudliwości u młodych, agresywnych chłopców, i działający antydepresyjnie prozac, podawany zbyt pasywnym, zakompleksionym dziewczętom, mogą radykalnie zmienić relacje między płciami. Posłużywszy się tym przykładem, Fukuyama dowodził, iż jest to jedynie początek, na razie bardzo prosty i prymitywny, rozwoju technik modyfikacji ludzkiej natury, który jednak z  czasem musi doprowadzić już nie tylko do końca historii, lecz także do końca człowieka jako takiego: Od czasu rewolucji francuskiej narodziło się wiele różnych doktryn, które miały nadzieję przezwyciężyć ograniczenia ludzkiej natury przez kreację nowej istoty, wolnej od przesądów i więzów przeszłości. Fiasko tych eksperymentów w końcu XX wieku ukazało nam granice społecznego konstruktywizmu i  umocniło liberalny, oparty na rynku porządek, wypływający z oczywistych prawd na temat „natury i Boga natury”. Niewykluczone jednak, że narzędzia używane przez dwudziestowiecznych społecznych konstruktorów – od dokonującej się we wczesnym dzieciństwie socjalizacji i psychoanalizy po propagandę i obozy pracy – były po prostu zbyt brutalne, by skutecznie zmienić naturalny fundament ludzkich zachowań. Otwarty charakter współczesnych nauk przyrodniczych pozwala przypuszczać, że w  ciągu życia kilku następnych pokoleń posiądziemy wiedzę i technologię, pozwalające uzyskać to, czego w przeszłości nie udało się osiągnąć inżynierii społecznej (tyle że rzeczy te mogą teraz nie działać na korzyść pań-

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

210

stwa, lecz na przykład przedsiębiorstw farmaceutycznych lub samopomocowych grup rodzicielskich). Wówczas to ostatecznie osiągniemy cel ludzkiej historii, unicestwimy bowiem istotę ludzką jako taką. Później zaś rozpocznie się nowa historia – postludzka1.

Dwa lata później Fukuyama rozbudował swój artykuł do rozmiarów książki Our posthuman future. Consequences of the Biotechnology Revolution (wydanie polskie: Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej, Kraków 2004). Fakt, że ktoś tak wpływowy jak Fukuyama powraca w ten sposób do programu eugeniki, jest bardzo znaczący. Marzenie o stworzeniu übermenscha czy też supermana jest stare jak ludzkość. Jak dotąd pierwsze poważne próby jego zrealizowania zakończyły się kosztowną klęską, trudno się jednak spodziewać, by niepowodzenia nazistów na tym polu odstraszyły nowych eugeników, w momencie kiedy nauka uczyniła postępy, które po raz pierwszy w dziejach mogą uczynić to marzenie realnym. Powstaje jednak pytanie: jaka byłaby ta nowa eugenika i jaka ewolucja? Sam fakt, iż miałaby ona być wolicjonalna, nie oznacza jeszcze, że musiałaby również być racjonalna. Racjonalnym celem eugeniki zawsze było udoskonalenie człowieka. Nie da się jednak zadowalająco zdefiniować doskonałości. W klasycznej teorii Darwina miarą ewolucyjnej doskonałości było przystosowanie do środowiska. W warunkach ewolucji wolicjonalnej, w której człowiek (czy też postczłowiek) byłby w  stanie dowolnie kształtować zarówno swe środowisko, jak i samego siebie, taka definicja doskonałości przestałaby być wystarczająca. W istocie definicję doskonałości kształtowano by wówczas wyłącznie podług czysto kulturowych o niej wyobrażeń. Doskonałe byłoby to, co w danym momencie eugenicy uznawaliby za doskonałe i co postanowiliby stworzyć. Dla antropologów nazistowskich taką doskonałością, którą niemiecki program eugeniczny starał się osiągnąć, był mityczny Aryjczyk. Co będzie wzorcem doskonałości dla eugeników przyszłości? Pytanie to nie jest bezzasadne. Samo pragnienie samodoskonalenia gatunku nie jest moralnie naganne. Jednak w zależności od tego, kto i jak zajmie się jego realizacją, może ono równie dobrze pozwolić stworzyć supermana, jak i potwora Frankensteina. Naziści, na przykład, z pewnością nie byli odpowiednimi ludźmi do naprawiania ludzkości, a ich ideał Aryjczyka był absurdalny. Nie ma niestety żadnej gwarancji, że ci, którzy w przyszłości ewentualnie podejmą ich dzieło, będą bardziej odpowiedzialni. Wydaje się, że jedynie bardzo zdrowa cywilizacja, reprezentująca nadzwyczaj wysokie standardy intelektualne i  etyczne, mogłaby spróbować Zob. Francis Fukuyama, Po namyśle. Ostatni człowiek z fiolki, „Res Publica”, nr 5(140), 2000, s. 96. 1 

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Zakończenie

211

podjąć się zadania poprawiania gatunku. Tymczasem jednym z  wniosków, jakie da się wyprowadzić z niniejszej pracy, jest stwierdzenie, że cywilizacja zachodnia, w swym obecnym stanie, takim okazem zdrowia raczej nie jest. Narodziny mechanicyzmu w  XVII wieku zdemoralizowały ją, niszcząc jej metafizyczne i aksjologiczne dogmaty. W następnych stuleciach w powstałą w ten sposób pustkę wdarły się nihilizm oraz pęd ku śmierci i sprawiły, że kiedy przedstawiciele tej cywilizacji podjęli w XX wieku projekt eugeniczny, stał się on jedynie pretekstem do hekatomby, która pochłonęła miliony niewinnych ofiar. A choroba tocząca duszę cywilizacji zachodniej nie została bynajmniej w cudowny sposób wyleczona po zakończeniu drugiej wojny światowej. Pęd ku śmierci, ukryty za pozorami najbardziej racjonalnych, naukowych argumentów, może ponownie doprowadzić nowych eugeników do katastrofy. Odpowiedzialny człowiek nie może przecież nie przejąć się, kiedy czyta, jak pełen optymizmu i wiary w przyszłość Francis Fukuyama oznajmia radośnie, że wkrótce „[…] ostatecznie osiągniemy cel ludzkiej historii, unicestwimy bowiem istotę ludzką jako taką”. W słowach tych zawarta jest przestroga, choć wątpliwe, by ich autor zdawał sobie z tego sprawę. Ostatnie trzydzieści lat to okres powrotu do łask wielu kluczowych tez biologii i  antropologii nazistowskiej. Stare argumenty wracają w  debatach o  socjobiologii, bioetyce i  naukach społecznych. Społeczeństwa zachodnie z powrotem zaakceptowały rozwiązania typowe dla eugeniki negatywnej, zarzucane bezpośrednio po wojnie. W zakończeniu tej pracy nie można nie odnotować faktu, że w samej Francji, tej „lamarkistowskiej”, która od końca XIX do połowy XX wieku opierała się wpływom darwinizmu społecznego i w której, poza ustawą o obowiązkowych zaświadczeniach o badaniach przedślubnych z 1942 roku, nigdy nie było ustawodawstwa eugenicznego, do dnia dzisiejszego wprowadzono niemal wszystkie procedury eugeniki negatywnej. W 1975 roku zalegalizowano aborcję, w 2001 roku sterylizację, a w 2005 – eutanazję „pasywną”, polegającą na zaprzestaniu leczenia w przypadkach uznanych za beznadziejne. Eutanazja „aktywna”, czyli zabicie pacjenta, formalnie wciąż pozostaje zabroniona. Można naturalnie podnosić fakt, że nowe rozwiązania prawne przyjmowano w zupełnie innym kontekście, niemającym nic wspólnego z eugeniką, a już na pewno nie z eugeniką nazistowską. Zwraca jednak uwagę fakt, że kolejność przyjmowania nowych ustaw pokrywa się z eskalacją wdrażania ustawodawstwa eugenicznego w przedwojennej Europie. Także i  wtedy zaczynano od aborcji, przechodzono do sterylizacji i  kończono na eutanazji, której ostateczną konsekwencją była masowa zagłada ludzi uznanych za niezasługujących na to, aby żyć. Mentalnie nie różnimy się chyba aż tak bardzo od naszych dziadów i pradziadów, by móc w ogóle się nie obawiać, że możemy powtórzyć ich błędy, skoro zaczęliśmy robić dokładnie to samo,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

212

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

co oni robili kilkadziesiąt lat temu. Wolno chyba przynajmniej wyrazić zaniepokojenie. Przyszli eugenicy, jeśli się pojawią, będą dysponować nieporównanie potężniejszymi narzędziami naukowymi i  technicznymi, żeby wpływać na ewolucję (post)człowieka, niż było to udziałem naukowców III Rzeszy. Czy nie zawiodą pokładanego w nich zaufania „postępowej ludzkości” i nie poprowadzą świata do kolejnej katastrofy, jeszcze większej niż poprzednia, czas pokaże.

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Bibliografia

Książki: Amsterdamski Stefan, Tertium non datur? Szkice i polemiki, Warszawa 1994 Arystoteles, Metafizyka, przeł. Kazimierz Leśniak, Warszawa 1984 Arystoteles, O rodzeniu się zwierząt, przeł. Antoni Paciorek, Warszawa 2003 Arystoteles, Polityka, przeł. Ludwik Piotrowicz, Warszawa 2002 Attali Jacques, Żydzi, świat, pieniądze, przeł. Krystyna i Krzysztof Pruscy, Warszawa 2003 Augustyn, św., Wyznania, przeł. Zygmunt Kubiak, Kraków 2003 Barash David, Sociobiology and behaviour, Nowy Jork 1976 Barruel Augustin, Mémoires pour servir à l’histoire du jacobinisme, Hamburg 1798 Benda Julien, La trahison des clercs, Paryż 2003 Bernardini Jean-Marc, Le darwinisme social en France (1859–1918). Fascination et rejet d’une idéologie, Paryż 1997 Besançon Alain, Przekleństwo wieku, przeł. Joanna Guze, Warszawa 2000 Bichat Xavier, Recherches physiologiques sur la vie et la mort, Genewa–Paryż–Bruksela 1962 Binet-Sanglé Charles, Le haras humain, Paryż 1918 Black Edwin, Wojna przeciw słabym. Eugenika i amerykańska kampania na rzecz stworzenia rasy panów, przeł. Hanna Jankowska, Warszawa 2004 Bonnet Charles, Considérations sur les corps organisés, où l’on traite de leur origine, de leur développement, de leur reproduction etc. et où l’on a rassemblé en abrégé tout ce que l’histoire naturelle offre de plus certain et de plus intéresant sur ce sujet, t. 1, Amsterdam 1768 Bratkowski Stefan, Nieco inna historia cywilizacji. Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego, Warszawa 2003 Brett Stephen F., Slavery and the Catholic Tradition: Rights in the Balance, Nowy Jork 1996

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

214

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Buffon Georges-Louis Leclerc de, Histoire naturelle du cheval, w: Buffon Georges­ ‑Louis Leclerc de, Histoire naturelle, générale et particulière, Paryż 1749–1767 Buffon Georges-Louis Leclerc de, Histoire naturelle de l’Homme, w: Buffon Georges­ ‑Louis Leclerc de, Histoire naturelle, générale et particulière, Paryż 1749–1767 Bulletin du secrétariat d’Etat à la Famille et à la Santé, Paryż 1942 Cabanis Pierre-Jean-Georges, Rapport du physique et du moral de l’homme, Paryż 1961 Carol Anne, Histoire de l’eugénisme en France. Les médecins et la procréation XIXe –XXe siècle, Paryż 1995 Carrel Alexis, L’Homme, cet inconnu, Paryż 1935 Cazalis Henry, La Science et le marriage, Paryż 1900 Chamberlain,Houston Stewart, La Genèse du XIXme siècle, Paryż 1913 Comte Auguste, Catéchisme positiviste, Paryż 1997 Condorcet Marie-Jean de, Premier mémoire sur l’instruction publique, Paryż 1791 Conry Yvette, L’introduction du darwinisme en France au XIXe siècle, Paryż 1974 Cook Alexandra, Rousseau et les réseaux d’échange botanique, w: Rousseau et les sciences, red. Bernadette Bensaude-Vincent, Bruno Bernardi, Paryż–Budapeszt– Turyn 2003 Corsi Pietro, Lamarck. Genèse et enjeux du transformisme 1770–1830, Paryż 2001 Corsi Pietro, „Lamarckiens” et „darwiniens” à Turin (1812–1894), w: De Darwin au darwinisme: science et idéologie, red. Yvette Conry, Paryż 1983 Coulanges Fustel de, Histoire des institutions politiques de l’ancienne France, t. 2: L’Invasion germanique et la fin de l’Empire, Paryż 1904 Couvreur André, La Graine, Paryż 1903 Curtin Philip, Feierman Steven, Thompson Leonard, Vansina Jan, Historia Afryki, przeł. Marek Jannasz, Gdańsk 2003 Cuvier Georges, Mémoire sur les espèces d’éléphants vivantes et fossiles, Paryż 1799 Darwin Karol, Listy wybrane, przeł. Teresa Opalińska, Warszawa 1999 Darwin Karol, O pochodzeniu człowieka, przeł. M. Ilecki, Warszawa 1932 Darwin Karol, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, przeł. Szymon Dickstein, Józef Nusbaum, Warszawa 1959 Darwin Karol, Zmienność zwierząt i roślin w stanie udomowienia, przeł. Kazimierz Brończyk, Warszawa 1959 Darwinisme et société, red. Patrick Tort, Paryż 1992 Daudet Alphonse, La lutte pour la vie, Paryż 1890 Daunou Pierre, Essai sur la Constitution, Paryż 1793 Dawkins Richard, Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen, przeł. Joanna Gliwicz, Warszawa 2003 Dawkins Richard, Samolubny gen, przeł. Marek Skoneczny, Warszawa 1996 De Darwin au darwinisme: science et idéologie, red. Yvette Conry, Paryż 1983 Debay Auguste, Hygiène et physiologie du mariage, Paryż 1848 Delage Yves, Lamarck, sa vie, son oeuvre, Paryż 1984 De Pauw Cornelius, Recherches philosophiques sur les Américains ou mémoires intéressants pour servir à l’histoire de l’espèce humaine, Berlin 1868–1869

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Bibliografia

215

Descartes René, Człowiek. Opis ciała ludzkiego, przeł. Andrzej Bednarczyk, Warszawa 1989 Descartes René, Zasady filozofii, przeł. Izydora Dąmbska, Warszawa 1960 Dictionnaire critique de la Révolution Française: Idées, red. François Furet, Mona Ozouf, Paryż 1992 Drouin Jean-Marc, Les herborisations d’un philosophe: Rousseau et la botanique savante, w: Rousseau et les sciences, red. Bernadette Bensaude-Vincent, Bruno Bernardi, Paryż–Budapeszt–Turyn 2003 Durand de Gros, Joseph Pierre, Questions de philosophie morale et sociale, Paryż 1901 Durkheim Émile, Elementarne formy życia religijnego, przeł. Anna Zadrożyńska, Warszawa 1990 Durkheim Émile, O podziale pracy społecznej, przeł. Krzysztof Wakar, Warszawa 1999 Durkheim Émile, Samobójstwo, przeł. Krzysztof Wakar, Warszawa 2006 Fanon Franz, Wyklęty lud ziemi, przeł. Hanna Tygielska, Warszawa 1985 Ferro Marc, Historia kolonizacji, przeł. Michał Czajka, Warszawa 1997 Fontenelle Bernard Le Bovier de, Éloge de M. Geoffroy, w: Oeuvres de Monsieur de Fontenelle, t. 6, Paryż 1742 Fontenelle Bernard Le Bovier de, Les lettres galantes, w: Oeuvres de Monsieur de Fontenelle, t. 1, Paryż 1742 Fraisse Geneviève, Clémence Royer. Philosophe et femme de sciences, Paryż 2002 Fukuyama Francis, Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej, przeł. Bartłomiej Pietrzyk, Kraków 2004 Galton Francis, Hereditary Genius, Londyn 1869 Galton Francis, Inquiries into Human Faculty and its Development, Londyn 1883 Gawin Magdalena, Rasa i nowoczesność. Historia polskiego ruchu eugenicznego (1880–1952), Warszawa 2003 Gaxotte Pierre, Le siècle de Louis XV, Paryż 1956 Giard Alfred, Les Facteurs primaires de l’évolution, Paryż 1898 Gobineau Joseph-Arthur de, Essai sur l’inégalité des races humaines, t. 1, Paryż 1884 Gould Stephen Jay, La Mal-mesure de l’homme, Paryż 1983 Grębecki Andrzej, Jan Lamarck. Pierwszy twórca teorii ewolucji, Warszawa 1956 Guizot François, Du gouvernement de la France depuis la Restauration et du ministère actuel, Paryż 1829 Gusdorf Georges, Les Sciences humaines et la Pensée occidentale, t. 8: La Conscience révolutionnaire. Les Idéologues, Paryż 1978 Haeckel Ernst, Dzieje utworzenia przyrody, t. 2, przeł. Jan Czarnecki, Ludwik Masłowski, Lwów 1871 Haeckel Ernst, O pochodzeniu człowieka, przeł. Mieczysław Grochowski, Lwów 1902

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

216

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Hanke Lewis, All Mankind Is One: A Study of the Disputation between Bartolome de Las Casas and Juan Gines de Sepulveda in 1550 on the Intellectual and Religious Capacity of the American Indians, Northern Illinois University Press 1974 Hanke Lewis, Aristotle and the American Indians: A study in race prejudice in the modern world, Indiana University Press 1970 Harvey William, A Second Disquisition to John Riolan in which Many Objections to the Circulation of Blood Are Refuted, w: Great Books of Western World, t. 26, Londyn 1996 Heller Michał, Filozofia i wszechświat, Kraków 2006 Heller Michał, Filozofia Przyrody. Zarys historyczny, Kraków 2004 Heller Michał, Życiński Józef, Wszechświat – maszyna czy myśl?, Kraków 1988 Historia Afryki. Do początku XIX wieku, red. Michał Tymowski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1996 Hobbes Thomas, Lewiatan czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, przeł. Czesław Znamierowski, Warszawa 1954 Hobson John, Imperialism, a study, Nowy Jork 2005 Jacolliot Louis, Bible dans l’Inde, Paryż 1868 Jaeger Werner, Aristotle, Oksford 1962 Jones William, Asiatic Researches, Londyn 1788 Kania Ireneusz, Ścieżka nocy, Kraków 2001 Kevles Daniel, In the name of Eugenics. Genetics and the Uses of Human Heredity, Cambridge–Londyn 1983 Klee Ernst, Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary, przeł. Elżbieta Kalinowska‑Styczeń, Kraków 2001 Kołakowski Leszek, Główne nurty marksizmu, t. 3: Rozkład, Poznań 2001 Komarow Włodzimierz, Lamarck, Warszawa 1959 Kotovtchikhine Stéphane, Paul Bert et l’instruction publique, Dijon 2000 Kronika medycyny, (praca zbiorowa), Warszawa 1994 Kucharczyk Grzegorz, Kielnią i cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870–1914, Warszawa 2006 Kuhn Thomas S., Struktura rewolucji naukowych, przeł. Helena Ostromęcka, Warszawa 2001 Lamarck Jean-Baptiste, Filozofia zoologii, przeł. Krystyna Zaćwilichowska, War­ szawa 1960 Lamarck Jean-Baptiste, Histoire naturelle des animaux sans vertèbres, t. 1, Paryż 1815 Lamarck Jean-Baptiste, Philosophie zoologique, Paryż 1994 Lamarck Jean-Baptiste, Système analytique des connaissances positives de l’homme, Paryż 1820 Landrieu Marcel, Lamarck, le fondateur du transformisme, sa vie, son oeuvre, Paryż 1909 Lanessan Jean-Louis de, La morale naturelle, Paryż 1908 Lanessan Jean-Louis de, L’idéal moral du matérialisme et de la guerre, Paryż 1915

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Bibliografia

217

Las Casas Bartolomé de, Krótka relacja o wyniszczeniu Indian, przeł. Krystyna Niklewiczówna, Warszawa 1988 Le Bon Gustave, Les Lois psychologiques de l’évolution des peuples, Paryż 1894 Le Bon Gustave, Psychologia tłumu, przeł. Bolesław Kaprocki, Warszawa 1995 Le Dantec Félix, L’Égoïsme seule base de toute société, Paryż 1911 Leibniz Gottfried Wilhelm, Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, przeł. Izydora Dąmbska, Kęty 2001 Lem Stanisław, Szpital Przemienienia, Warszawa 1995 Lémonon Michel, Le Rayonnement du gobinisme en Allemagne, Strasburg 1971 Lenin Włodzimierz, Imperializm jako najwyższe studium kapitalizmu, przeł. Janusz Górski, Warszawa 1980 Lévi-Strauss Claude, Antropologia strukturalna II, przeł. Maciej Falski, Warszawa 2001 Lévi-Strauss Claude, Smutek tropików, przeł. Aniela Steinsberg, Warszawa 1992 Malebranche Nicolas, De la recherche de la verité, t. 1–2, Amsterdam 1688 Malthus Thomas Robert, Prawo ludności, przeł. K. Stein, Warszawa 2003 Mann Klaus, Punkt zwrotny, przeł. Marek Wydmuch, Warszawa 1993 Marks Karol, W kwestii żydowskiej, w: Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa 1976 Martins Charles Frédéric, Un naturaliste philosophe Lamarck, sa vie, ses oeuvres, Paryż 1873 Maupertuis Pierre-Louis Moreau de, Système de la nature, Paryż 1984 (faksymile) Maupertuis Pierre-Louis Moreau de, Vénus physique, Paryż 1745 McLaren Angus, Our Own Master Race: Eugenics in Canada 1885–1945, Toronto– Ontario 1990 Michelet Jules, Bible de l’humanité, Paryż 1864 Misère de la sociobiologie, red. Patrick Tort, Paryż 1985 Molina Gérard, Le savant et ses interprètes, w: Darwinisme et société, red. Patrick Tort, Paryż 1992 Montesquieu, Charles Louis de Secondat, O duchu praw, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński, Kęty 1997 Moravia Sergio, Il Pensiero degli Idéologues Scienza e filosofia in Francia (1780–1815), Firenze 1974 Moravia Sergio, Il tramato dell’Illuminismo, filosofia e politica nella società francese (1770–1810), Bari–Laterza 1968 Moravia Sergio, La scienza dell’uomo nel Settecento, Bari–Laterza 1970 Mosse George, Kryzys ideologii niemieckiej, przeł. Tadeusz Evert, Warszawa 1972 Nakamura Hajime, Systemy myślenia ludów Wschodu: Indie – Chiny – Tybet – Japonia, przeł. Maciej Kanert, Kraków 2005 Nkrumah Kwame, Neo-Colonialism, The Last Stage of Imperialism, Londyn 1965 Novicow Jacques, La Critique du darwinisme social, Paryż 1910 Olson Steve, Mapowanie historii ludzkości, przeł. Małgorzata Koraszewska, Poznań 2002

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

218

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Panikkar Raimundo, Religie świata w dialogu, przeł. Józef Marzęcki, Warszawa 1986 Paley William, Natural Theology, Londyn 1802 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 1: Du Christ aux Juifs de cour, Paryż 1955 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 1: L’âge de la foi (wersja skrócona), Paryż 1991 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 2: De Mahomet aux Marranes, Paryż 1961 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 2: L’âge de la science (wersja skrócona), Paryż 1991 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 3: De Voltaire à Wagner, Paryż 1968 Poliakov Léon, Histoire de l’antisémitisme, t. 4: L’Europe suicidaire, Paryż 1968 Poliakov Léon, Le mythe aryen. Essai sur les sources du racisme et des nationalismes, Paryż 1994 Pichot André, Histoire de la notion de gène, Paryż 1999 Pichot André, Histoire de la notion de vie, Paryż 1993 Pichot André, La société pure de Darwin à Hitler, Paryż 2000 Pinard Adolphe, Note pour servir à l’histoire de la puériculture, Paryż 1895 Platon, Państwo, przeł. Władysław Witwicki, Kęty 2003 Popper Karl R., Nieustanne poszukiwania. Autobiografia intelektualna, przeł. Adam Chmielewski, Kraków 1997 Popper Karl R., Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, przeł. Halina Krahelska, Witold Jedlicki, Warszawa 1993 Pius XI, Encyklika Casti Connubi, Rzym 1930 Raynal Guillaume-Thomas, Histoire philosophique et politique des établissements et du commerce des Européens dans les Deux Indes, Genewa 1781 Rey Maximilien, Dégénération de l’espèce humaine et sa régénération, Paryż 1863 Roger Jacques, Buffon, Jefferson et l’homme américain, w: Histoire de l’anthropologie: hommes, idées, moments, red. Claude Blanckaert, Albert Ducros, Jean­ ‑Jacques Hublin, Paryż 1989 Roger Jacques, Buffon, un philosophe au Jardin du Roi, Paryż 1989 Roger Jacques, Lamarck et Jean-Jacques Rousseau, w: Jacques Roger, Pour une histoire des sciences à part entière, Paryż 1995 Roger Jacques, Les positions philosophiques des néo-lamarckiens français, w: Jacques Roger, Pour une histoire des sciences à part entière, Paryż 1995 Roger Jacques, Les sciences de la vie dans la pensée française du XVIIIe siècle, Paryż 1971 Roger Jacques, Pour une histoire des sciences à part entière, Paryż 1995 Roger Philippe, L’Ennemi Américain. Généalogie de l’antiaméricanisme français, Paryż 2002 Rose Rosa Sala, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu, przeł. Zuzanna Jakubowska, Agnieszka Rurarz, Warszawa 2006 Rosenberg Alfred, Der Mythus des 20. Jahrhunderts, Monachium 1934

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Bibliografia

219

Rousseau Jean-Jacques, Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi, w: Trzy rozprawy z filozofii społecznej, przeł. ����������������������� Henryk Elzenberg, Warszawa 1956 Rousseau et les sciences, red. Bernadette Bensaude-Vincent, Bruno Bernardi, Paryż– Budapeszt–Turyn 2003 Quételet Lambert Adolphe Jacques, Sur l’homme et le développement de ses facultés ou Essai de physique sociale, Paryż 1835 Quinet Edgar, La Création, t. 2, Paryż 1870 Sahlings Marschall, The Use and Abuse of Biology: An anthropological critique of sociobiology, University of Michigan Press 1976 Sarton George, History of Science, Harvard University Press, Cambridge 1952 Sartori Giovanni, Teoria demokracji, przeł. Piotr Amsterdamski, Daniel Grinberg, Warszawa 1998 Sieyès Emmanuel-Joseph, Qu’est-ce que le Tiers État?, Paryż 1997 Skarga Barbara, Renan, Warszawa 2002 Smith Adam, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. 2, przeł Antoni Prejbisz, Bronisława Jasińska Warszawa 1954 Soupault Robert, Alexis Carrel, Paryż 1952 Spencer Herbert, Principles of Biology, Londyn 1867 Starobinski Jean, Jean-Jacques Rousseau. Przejrzystość i przeszkoda oraz siedem esejów o Rousseau, przeł. Janusz Wojcieszak, Warszawa 2000 Todorov Tzvetan, Podbój Ameryki. Problem innego, przeł. Janusz Wojcieszak, Warszawa 1996 Tomasz z Akwinu, św., Summa Teologiczna, t. 7: Człowiek, przeł. Stanisław Bełch OP, Londyn 1980 Touluse Edouard, La Question sexuelle et la femme, Paryż 1918 Vacher de Lapouge Georges, L’Aryen et son rôle social, Paryż 1899 Vacher de Lapouge Georges, Les Sélections sociales, Paryż 1896 Wallerstein Immanuel, Africa: The Politics of Independence, Nowy Jork 1961 White Michael, Gribbin John, Darwin. Żywot uczonego, przeł. Hanna Pawlikowska­ ‑Gannon, Warszawa 1998 Wilson Edward O., Sociobiology: the new synthesis, Cambridge 1975

Czasopisma: Allen E., Beckwith B., Beckwith J., Chorever S., Culver D., Duncan M., Gould S.J., Hubbard R., Inouye H., Leeds A., Lewontin R., Madansky C., Miller L., Peyritz R., Rosenthal M., Schreier H., Against „Sociobiology”, „New York Review of Books”, nr 22, 1975 Bourdier Franck, Orliac Michel, Esquisse d’une chronologie de la vie de Lamarck, Paryż 1971, www.lamarck.cnrs.fr/ouvrages/doc/lamarck-chronologie-bourdier. pdf [dostęp: 8 marca 2009] Broca Paul, Les sélections, „La Revue d’anthropologie”, t. 1, 1872

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

220

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji

Corsi Pietro, Lamarck en Italie, „Revue d’histoire des sciences”, nr 37, 1984 Corsi Pietro, The Importance of French Transformist Ideas for the Second Volume of Lyell’s Principles of Geology, „The British Journal of the History of Science”, nr 11, 1978 Fukuyama Francis, Po namyśle. Ostatni człowiek z fiolki, „Res Publica”, nr 5(140), 2000 Galton Francis, Experiments in Pangenesis by Breeding from Rabbits of a pure Variety, into whose circulation Blood taken from other Varieties had previously been largely transfused, „Proceedings of the Royal Society of London”, nr 19, 1871 Miles Sara Joan, Clémence Royer et ‘De l’origine des espèces’: traduction ou traîtresse?, „Revue de synthèse”, nr 1, styczeń–marzec 1989 Pinard Adolphe, Note pour servir à l’histoire de la puériculture, „Revue d’hygiène”, 20 grudnia 1895 Roger Jacques, Les conditions intellectuelles de l’apparition du transformisme, „Raison présente”, nr 2, 1967; przedruk w: Jacques Roger, Pour une histoire des sciences à part entière, Paryż 1995 Wasilewski Michał, Kartezjusz i Malebranche, „Przegląd Filozoficzny” 1937

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

Indeks osób

Besançon Alain 143, 213 Bichat Xavier 75, 76, 96, 213 Binet-Sanglé Charles 195, 213 Bismarck Otto von 157, 169, 172, 181, 188 Black Edwin 133, 213 Bodin Jean 167, 173 Bonelli Franco Andrea 95 Bonnet Charles 49, 50, 51, 213 Bouglé Célestin 192 Bourdier Franck 87, 219 Bourgeois Léon 181 Bourguet Louis 60 Bratkowski Stefan 158, 213 Brett Stephen Francis 25, 26, 213 Broca Paul 162, 163, 164, 170, 186, 188, 193, 199, 219 Bruno Giordano 72 Buckle Henry Thomas 187 Buffon Georges-Louis Leclerc hrabia de 11, 54, 59–73, 75, 82, 83, 88–91, 96, 99, 100, 101, 103–105, 110, 111, 120, 131–133, 144, 178, 188, 200, 205, 214, 218 Bülow Bernhard von 181

Abraham 32, 81 Albuquerque Alfonso de 30 Aleksander VI, papież 34 Amsterdamski Stefan 141, 213 Andler Charles 198 Anthony Raoul 199, 204 Arystoteles 9, 11–22, 24–26, 28, 30, 31, 32–35, 38, 39, 40–43, 46–48, 51, 53, 55, 58, 61, 70, 71, 73–78, 92, 93, 96, 97, 100, 131, 152, 213 Attali Jacques 150, 213 Augustyn, Św. 22–24, 47–49, 55, 80, 93, 117, 213 Bacon Francis 39 Baer Karl Ernst von 50 Barash David 127, 213 Barbet Henri 132 Barrès Maurice 183 Barruel Augustin 169, 213 Bastian Adolf 170 Bensaude-Vincent Bernadette 104, 214, 215, 219 Bernard Claude 76, 120, 176, 205 Bernardi Bruno 104, 214, 219 Bernardin de Saint-Pierre Jacques 36 Bernardini Jean-Marc 164, 165, 176, 178, 182, 184, 198, 213 Bert Paul 110, 112, 175, 177, 179, 180, 181, 216

Cabanis Pierre Jean George 85, 105, 119, 135, 214 Canguilhem Georges 160 Carol Anne 133, 194, 195, 202, 214

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

222

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji DeLuzzi Mondino 35 De Pauw Cornelius 69, 70, 178, 214 Descartes René 7, 21, 40–49, 51–53, 62, 73, 74, 76, 93, 96, 97, 99, 100, 101, 105, 117, 119, 120, 163, 215, 220 De Soto Domingo 35 Destutt de Tracy Antoine Louis Claude 85, 86 Diderot Denis 86, 119, 168 Dietrich 132 Disraeli Benjamin 27 Drouin Jean-Marc 104, 215 Dupin Charles 132 Durkheim Émile 189–192, 215 Dybowski Benedykt 171

Carrel Alexis 202, 203, 214, 219 Cassini Jacques 52 Chamberlain Houston Stewart 188, 214 Chambers Robert 124 Charcot Jean-Martin 185 Chateaubriand François-René de 85, 169 Chavée Honoré Joseph 163 Chiaverini Luigi 95 Cisneros Jiménes de 33 Combes Justin Louis Émile 196, 197 Comte Auguste 43, 126, 164, 166, 189, 214 Condillac Étienne Bonnot de 88, 89, 119 Condorcet Marie-Jean de 85, 89, 109–111, 119, 124, 161, 164, 165, 205, 214 Conry Yvette 95, 160, 161, 162, 214 Constant Benjamin 85 Cook Alexandra 104, 214 Cope Edward D. 175 Corsi Pietro 87, 89, 90, 92, 95, 214, 220 Couvelaire Alexandre 201 Crick Francis Harry Compton 208 Cuénot Lucien Claude Jules 196 Curie małżeństwo 197 Curtin Philip 37, 214 Cuvier Georges 86, 89, 91–96, 102, 116, 117, 125, 129, 157, 185, 205, 214

Eddington Arthur Stanley 23 Eichmann Adolf 154 Einstein Albert 23, 116, 197, 198 Empedokles 19 Engels Fryderyk 152, 217 Epikur 21, 24, 44 Feierman Steven 37, 214 Ferdynand II Katolicki 33 Ferdynand Maksymilian Habsburg 158 Ferro Marc 27, 215 Ferry Jules 179, 180, 181, 196 Figuier Louis 170 Filipczenko Jurij Aleksandrowicz 141 Fisher Ronald 141, 142, 144 Flemming Walther 139 Foucault Michel 160 Fourcroy Antoine-François de 90 Fraisse Geneviève 159, 215 Franciszek Józef Habsburg 158 Franklin Benjamin 68, 69 Freud Zygmunt 185, 186 Fryderyk II 56, 58, 59 Fukuyama Francis 209–221, 215, 220 Furet François 168, 215 Fustel de Coulanges Numa Denis 172, 173, 214

Dante Alighieri 163 Darwin Erazm, dziadek Karola 116 Darwin Karol 7, 8, 11, 24, 25, 54, 55, 63, 67, 70, 86, 87, 90, 92, 94, 95, 99, 102, 104, 111–113, 115–133, 135–140, 141, 142–147, 149–155, 157–167, 169, 170, 171, 175–177, 178, 181–195, 198–200, 202, 204, 205, 207, 209–211, 213, 214, 217–219 Darwin Leonard, syn Karola 145 Daunou Pierre 85, 88, 214 Dawkins Richard 127, 164, 214 Debay Auguste 192, 214 Delage Yves 87, 175, 193, 194, 199, 214 Delaméthrie Jean-Claude 90

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Indeks osób

223

Hipokrates 9–11, 17–19, 21, 22, 40, 45, 46, 53–55, 57–60, 61, 62, 65, 71, 99–101, 131, 134, 136 Hitler Adolf 67, 133, 140, 142, 146–148, 151, 152, 159, 202, 218 Hobbes Thomas 120, 123, 124, 132, 216 Hobson John 27, 28, 216 Holbach Paul-Henri Thiry d’ 73 Hooker Joseph Dalton 124 Huard Serge 203 Huxley Julian 55, 140, 184, 204, 207 Huxley Thomas Henry 118

Galen 20–22, 31, 35, 38–40, 42, 44, 46, 47, 51, 53 Galen Klemens August von 146, 147 Galton Francis 134–141, 145, 146, 154, 194, 215, 220 Gambetta Léon 112, 179 Gauss Carl Friedrich 137 Gawin Magdalena 133, 215 Gaxotte Pierre 70, 71, 215 Ghiliani Vittorio 95 Giard Alfred 175–177, 180, 182–184, 205, 215 Gobineau Joseph-Arthur de 67, 186–188, 215 Godart Justin 201, 202 Gödel Kurt 197 Godwin William 124 Goethe Johann Wolfgang 95 Gosse H.A. 90 Gould Stephen Jay 164, 215 Graaf Regnier de 50 Grasset Raymond 203 Grębecki Andrzej 87, 215 Gros Joseph Pierre Durand de 182, 215 Guesde Jules 188 Guizot François 169, 215 Gusdorf Georges 85, 88, 215

Jaeger Werner 20, 216 Jefferson Thomas 68, 69, 218 Jezus Chrystus 30, 31, 78, 81, 150 Johannsen Wilhelm 189 Jones William 77, 81, 171, 216 Jospin Lionel 159 Juliusz Cezar 167 Jundziłł Józef 95 Jung Carl Gustav 185, 186 Kalwin Jan 38 Kania Ireneusz 82, 216 Kant Immanuel 23, 81, 164 Karol I Hiszpański (Karol V Habsburg) 33–35 Karol Wielki 167 Kevles Daniel 133, 216 Klaproth Julius von 78 Klee Ernst 133, 148, 216 Koch Robert 144 Kolumb Krzysztof 30, 33 Kołakowski Leszek 141, 216 Komarow Włodzimierz 87, 216 Kotovtchikhine Stéphane 110, 179, 216 Kucharczyk Grzegorz 179, 181, 196, 216 Kuhn Thomas 119, 216

Haeckel Ernst 118, 126–129, 145, 149, 150, 154, 166, 171, 182, 187–189, 191, 215 Haller Albrecht von 48 Hamy Ernest 170 Hanke Lewis 35, 216 Hardy Godfrey Harold 138 Harvey William 38–40, 44, 45, 51, 52, 53, 77, 87, 216 Hassenfratz Jean-Henri 90 Haüy René Just 89, 90 Hegel Georg Wilhem Friedrich 95, 164–166, 188, 189 Heller Michał 23, 43, 216 Herodot 78

Lamarck Jean-Baptiste Pierre Antoine de Monet de 7–11, 54, 85–91, 92, 93–112, 115–117, 119–121, 124, 125,

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

224

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji Malthus Thomas 104, 120, 123, 124, 165, 217 Mann Tomasz 148 Mann Klaus, syn Tomasza 149, 217 Marat Jean Paul 90 March Lucien 193–196 Marcjon z Synopy 81 Marco Polo 30 Marek Aureliusz 20 Markowski Józef 95 Marks Karol 25, 27, 28, 43, 70, 112, 135, 140–142, 151–152, 158, 166, 181, 188, 216, 217 Martins Charles 87, 180, 217 Mateusz, metropolita Kościoła etiopskiego 30 Maupertuis Pierre Louis Moreau de 11, 24, 49, 51–62, 63, 70–73, 75, 93, 97, 99, 116, 121, 131, 178, 204, 217 Mauss Marcel 192 Maxwell James Clerk 43 McLaren Angus 133, 217 Meckel Johann Friedrich 95 Mendel Gregor Johann 55, 57, 138, 139–144 Mengele Josef 147 Michelet Jules 169, 172, 174, 217 Miles Sara Joan 162, 220 Minkowski Herman 197 Mirabeau Honoré Gabriel Riqueti de 168 Molina Gérard 162, 217 Montesinos Antonio de 33 Montesquieu Charles Louis de Secondat 71, 167, 217 Moravia Sergio 85, 217 More Henry 42 Morgan Thomas Hunt 144 Mosse George 152, 217 Müller Fryderyk– 128 Muller Hermann J. 140 Mummolus Eunius 174 Mussolini Benito 186

131, 133, 135, 140, 141, 146, 157, 160–162, 165, 176, 177, 180, 182, 183, 205, 207–208, 211, 214–220 La Mettrie Julien Offray de 73, 76 Landrieu Marcel 87, 216 Lanessan Jean-Louis de 112, 175, 177, 178, 183, 199, 205, 216 Laplace Pierre-Simon de 137, 180 Laromiguière Pierre 85 Las Casas Bartholomé de 33–36, 216, 217 Laval Pierre 203 Lavisse Ernest 198 Lavoisier Antoine 75, 89, 90, 97, 104 Le Bon Gustave 185, 186, 189, 199, 217 Leclercq Jules 201 Le Dantec Félix 175, 176, 183–185, 199, 205, 217 Leeuwenhoek Antonio van 47, 50 Leibniz Gottfried 23, 24, 47, 49, 53, 75, 77, 217 Lem Stanisław 217 Lémonon Michel 67, 217 Lenin Władimir 27, 140, 217 Lessona Carlo 95 Lessona Michele 95 Lévi-Strauss Claude 64, 217 Linneusz Karol (Carl von Linné) 26, 88–91 Liszt Ferenc 82 Lucas Prosper 192, 193 Ludwik XV 71 Ludwik XVIII 94 Lyell Charles 92, 94, 131, 220 Łysenko Trofim 140, 141 Mac Dougle James 95 Mach Ernst 23 Major John 33 Maldonado, gubernator Gwatemali 34 Malebranche Nicolas 46–50, 217, 220 Malpighi Marcello 50

Nakamura Hajime 79, 217

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5



Indeks osób

225

Poliakov Léon 31, 36, 72, 78, 79, 130, 158, 169, 172, 186, 218 Popper Karl R. 121, 122, 123, 134, 218 Prévost Louis-Constant 92, 96, 162 Pseudo-Dionizy 80 Ptolemeusz z Lukki 40

Napoleon I 85, 86, 91, 93–96, 112, 172 Napoleon III 157, 158, 172 Needham John 61 Newton Isaac 41, 43, 46, 52, 53, 62, 74–76, 87, 89, 101, 116, 177, 197 Nkrumach Kwame 27, 217 Nogueira Franco 29 Nowak Bronisław 37

Quatrefages Armand de 162, 170, 171, 193 Quételet Lambert Adolphe Jacques 131–133, 137, 219 Quevedo Juan 33 Quillet Claude 134 Quinet Edgar 164–166, 169, 177, 182, 189, 209, 219

Ockham Wilhelm 26 Olson Steve 63, 217 Oken Lorenz 95 Orliac Michel 87, 219 Ozouf Mona 168, 215 Paley William 116, 117, 128, 143, 218 Panikkar Raimundo 80, 218 Paracelsus 72 Paweł, św. 24 Paweł III, papież 34

Rabaud Etienne 199, 204 Ramzes II 149 Raynal Guillaume-Thomas 69, 70, 178, 218 Réaumur Antoine Ferchault de 50 Renan Ernst 67, 172, 179, 198, 219 Rey Maximilien 193, 218 Robert Louis Joseph Marie 192 Roger Jacques 24, 46, 59, 65, 66, 104, 177, 218 Roger Philippe 68, 70 Rose Rosa Sala 77, 218 Rosenberg Alfred 76, 77, 188, 218 Rotszyldowie, rodzina 151, 158 Rousseau Jean-Jacques 36, 64–66, 83, 85, 86, 103–109, 111, 112, 119, 120, 124, 132, 161, 164, 165, 178, 214, 215, 218, 219 Royer Clémence 158–162, 164, 165, 215, 220 Rubios Palacios 34

Pawłowicz Marek Antoni 95 Pearson Karl 135–139, 141, 145, 193 Pereira Isaac 158 Pereira Jacob Emil 158 Perrault Claude 54 Perrier Edmond 175, 183, 193–195, 199 Pétain Philippe 202, 203 Peyrère Izaak de la 72 Pfaff C.H. 89 Pichot André 11, 46, 67, 76, 98, 103, 104, 133, 137, 149, 159, 218 Pinard Adolphe 193–195, 199–201, 218, 220 Pius II 72 Pius XI 153, 154, 218 Pius XII 147 Pizarro Gonzales 34 Planck Max 197 Platon 12, 22, 24, 26, 48, 59, 79, 80, 101, 134, 150, 218 Ploetz Alfred 145, 149 Poincaré Henri 197, 198 Poincaré Raymond 199

Saint-Hilaire Étienne Geoffroy 91, 95, 96, 157, 162, 205 Saint-Simon Claude Henri de Rouvroy 158, 181 Saint-Vincent Jean-Baptiste-George-Marie Bory de 96

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5

226

L amarkizm społeczny a rasizm i eugenika we Francji Vacher de Lapouge Georges 185–189, 193, 195, 196, 199, 219 Vansina Jan 37, 214 Vesalius Andreas 35, 38 Virchow Rudolf 171 Vitoria Francisco de 34, 35 Volney Constantin François 85 Vries Hugo de 138, 141, 177, 183

Salazar António de Oliveira 29 Sangiovanni Giosué 95 Sarton George 9, 219 Sartori Giovanni 111, 112, 219 Schaaffhausen Hermann 130 Schlegel Friedrich 78, 171 Schopenhauer Artur 81 Schreiber Georges 201, 202 Schumpeter Joseph 27 Sepulveda Juan Gines de 33–36, 216 Serveto Miguel 38 Shaw George Bernard 146 Shelley Percy Bysshe 124 Sieyès Emmanuel Joseph 168, 170, 219 Siwek Paweł 9 Skarga Barbara 179, 219 Smith Adam 120, 124, 125, 168, 219 Soupault Robert 203, 219 Spix Johann Baptist von 95 Staël Germaine de 85 Stahl George-Ernst 42, 73, 74–77, 90, 97, 98, 104 Starobinski Jean 66, 112, 219 Sténon Nicolas 47 Swammerdam Jan 50

Wagner Ryszard 72, 81, 82, 188, 218 Waitz Theodor 164 Waldeck-Rousseau Pierre-Marie-René 112, 178 Wallace Alfred Russel 116 Wallerstein Immanuel 219 Wallon Henri 182, 183 Wasilewski Michał 47, 220 Watson James 208 Weinberg Wilhelm 138 Weisman August 112, 138, 139, 141, 144, 145, 175, 176, 183, 184, 191, 192, 197–199 Weyl Herman 23 White Michael 219 Whitehead Alfred North 77, 79 Wilson Edward 127, 164, 219 Wolff Caspar-Friedrich 53 Wollstonecraft Mary 124 Wolter François-Marie Arouet 71, 72, 81, 85, 86, 153, 154, 168

Taylor Isaac 163 Thompson Leonard 37, 214 Tocqueville Alexis de 67 Todorov Tzvetan 30, 36, 219 Tomasz z Akwinu, św. 15, 24–26, 37, 40, 151, 154, 219 Tort Patrick 162, 166, 214, 217 Touluse Edouard 195, 201, 219 Trembley Abraham 60 Treviranus Ludolf Christian 93 Tylor Edward B. 163 Tymowski Michał 37, 216

Young Thomas 78 Zola Émile 193 Życiński Józef 43, 216

ebookpoint kopia dla: Elzbieta Binczycka [email protected] ##7#52#aSUZPUk1BVC1FYm9va1BvaW50L0hlbGlvbg==

5cd8fb5166bb824df2cf2ece100b2ab2 5