500 zagadek o kobiecie
 9788321401904, 8321401902 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

Mirosław Chałubiński Janusz Ti ijbusicwicz

zagadek o kobiecie

50 zagadek o kobiecie

Alir osław

Ciiału b///.sk i Janusz Tri/ basie w icz

Wiedza Powszechna W arszaw a WSI

W y p r o j e k t u s e r y jn e g o J O Z E F A C Z E S Ł A W A B IE Ń K A O k ła d k ę i k a r t ę ty t u ł o w ą p r o j e k t o w a ł a K A TA R ZY N A M RZYGŁOD R y su n k i K A TA RZY N A M RZYGŁOD

R e d a k to r W A N D A M A JE W S K A R e d a k t o r te c h n i c z n y H A L IN A T R Y N IS Z E W S K A K o re k to r M A R IA M O L S K A

'Q C o p y r ig h t b y P a ń s tw o w e W y d a w n ic tw o

..W ie d z a P o w s z e c h n a " . W a r s z a w a ! :*81

P R IN T E D IŃ P O L A N D P W ..W ie d z a P o w s z e c h n a " — W a r s z a w a IP81 r . W y d a n ie 1 N a k ł a d 30 0CG+200 e g z . O b ję to ś ć 15,2 a r k . w v d .. :t*.T5 a r k . d r u k P a p i e r O ffs e t, k l. I I I . 30 g . 82X304. O d d a n o d o s k ła d a n ia 8 V III 1980 r . D iu k u k o ń c z o n o w s i e r p n i u 3933 Z a k ła d y G r a lic z n e w K a to w ic a c h — Z a k ł a d n r 5 w B y to m iu Z u m . 143/8! L-13 C e n a z! 50.—

ISB N 83-214-0190-2

S P IS TREŚCI

p y ta ­ n ia

2.

3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. IG. 17. 13. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27.

Słów ko od a u to ró w . Słow a z rzeczy i d a . ............................. M ałżeństw o i k o n d y cja kobiety J a k trzy m ały b e r ł o ? ............................. O p an n ie apteczkow ej, arb u z ie i alem b ik u ......................................................... T ajem nica płci .................................... K obieta p rac u jąc a — now y fenom en? . M a tk a ....................................................... „N iew olnica dom ow a” ............................. O ró w n y dostęp do k siążk i . . . . N ow a rola — uczona i in te le k tu a listk a O n i o n a .................................................. W cudzych i w łasnych oczach Ziem ski anioł czy k o chanka diabla? Z anim sięgnęły p o indeks . . . . K ap ła n k a gazow ej k u ch en k i . „Ż yw ią i b ro n ią” .................................... „W alasiew iczów ny m ąż” . . . . W b la sk u N o b l a .................................... P ra c a ......................................................... T rzeb a znać p r z e p i s y ............................. K obiety o k o b i e t a c h ............................. W iosna i jesień życia kobiety . K obiety tw orzą sztu k ę . . . . A... B... C......................................................... Z agadki z różnych szuflad . . . . O d h etery do ca ll-g irl . . . . M arie i M a g d a l e n y .............................

Odpo­ wiedzi

7 12 14 16

122 128

19 20 22 21 26 28 30 32 34 36 38 40 44 46 47 43 50 53 56 58 61 62 64 66

140 143 145 150 155 153 161 165 168 171 174 173 130 134 192 199 202 204 208 211 222 227 229 237

P y lą rn a

23. 29. 30. A. 32. 33. 34 .* i. 36. 37. 38. 39. 40. 41. 42. 48. 44. 45. 46. 47. 43. 49. 50.

K ró tk a h isto ria m o d y ............................. W p rofesorskiej t o d z e ............................ P iękność p o p r a w i o n a ............................ M ałżeństw a tw órcze i m ałżeństw a tw órców ........................................... . M ały p o rad n ik kom plem encisty D am y i d i v v ........................................... K obieta w św iecie m ężczyzn . Czas rzeźbi tw arz e ............................ M ężczyźni o kobietach P o lk a w s t a t y s t y c e ............................ D ziew czynka czy chłopak? . Czyj to życiorys? . . . . . . Loda. M essalina i inne . . . . K obieta w dziejach Polski J a k ą śm iercią z m a rły 0 Czy byli zw olennikam i ró w n o u p raw ­ n ien ia kobiet? . ............................ P ierw sza, pierw sze........................ \Y w alce o socjalizm . . S k ąd pochodzą te nazw y? K obieta a s p o r t .................................... E ros w s p ó ł c z e s n y .................................... N a p arty z an c k im szlaku . . . . Boginie i b o g i n k i ...................................

Odpo­ w ie d z :

63 70 72

241 24250

74 £0 81 £2 86 (»3 90 93 93 99 100

25S 263 •266 239 273 27” 273 230 23 23., 236 23 >

101 102 i 04 107 108 110 114 116

291 296 2 w. 301 30' 306 311 314

: i

SŁÓW KO OD AUTORÓW

N apisanie książeczki „300 zagadek o k o b ie ó e '’ je st przedsięw zięciem zuchw ałym . P ozornie z a k raw a na ab su rd : to ta k , ja k b y ktoś w ziął za te m a t połow ę lu d zk iej histo rii. Lecz bliższy w gląd w lite ra tu rę 0 kobiecie przy n o si p ew n e zaskoczenie. Ilość w ątk ó w 1 sp raw , k tó re porusza ta m asa książek, je st b ard ziej graniczona, niż się oczekiw ało, a w y m ien ian e w nich postacie kobiece w y d ają się zm ierzać dc u tw o rzenia pew nego, niezb y t zresztą rozległego, k a ­ nonu. I gdyby za p u n k t w y jścia w ziąć w spółczesną lite­ r a tu r ę socjologiczno-historyczną o kobiecie, należało ­ by się ograniczyć do k ilk u podstaw ow ych w ątkó w : p ra c a kobiet, now a pozycja k obiety w rodzinie i społeczeństw ie, dzieje w alk i o rów noupraw nien ie p o lityczne i p ra w n e oraz o ró w n y dostęp do ośw ia­ ty. I te te m aty stan o w ią też, isto tn ie, głów ny zrąb naszej książeczki. Lecz nie je j całość. U w ażaliśm y za sen so w ne rozszerzyć nieco nasz p u n k t w idzenia na p ew n e zjaw isk a i obszary socjologii, h istorii społecz­ nej czy h isto rii k u ltu ry , bądź ta k ie, w k tó ry ch w k ład k o b ie t w a rt je s t w y odrębnienia (ruch robotniczy, ośw iata), b ąd ź też in te g ra ln ie zw iązane z kobietą, ja k nn. k o sm ety k a czy moda. W- szliśm y tak że troszecz­ k ę — niech n am to będzie w ybaczone — n a obcy n am te re n te m a ty k i p rzyrodniczej, m edycznej i p ra w ­ n ej, sądząc, że je s t to konieczno dla pc-lniejszego obrazu.

Z w ielu zarzutów , ja k ie m ożna postaw ić te j k sią ­ żeczce, je d e n dotyczyć będzie b ra k u ta k ie j czy inn ej głośnej postaci kobiecej. Istotnie. B ra k tu w ielu n a ­ zw isk, k tó re m oże pow inny się tu znaleźć. A le też nie chcieliśm y daw ać 500 biografii, lecz raczej ukazać ko­ b ie tę ja k o zagadnienie socjologii, k u ltu ry i historii. Z rezygnow aliśm y też p rak ty c zn ie całkow icie ze zn a­ n e j i oklep an ej te m a ty k i ty p u „kobiety ich życia”, „m uzy w ielk ich ludzi’’ itp. Może niesłusznie, lecz chcieliśm y, by kobieta w y stąp iła w te j książeczce r a ­ czej ja k o podm iot niż ja k o p rzedm iot h isto rii i k u l­ tu ry . T yle w yjaśnień, a na koniec prośba o łaskę: jasne, że k siążka o ta k iej rozległości te m a tu n ie m oże ani nikogo dociekliw ego zadow olić, an i u strzec się od z a rz u tu pow ierzchow ności czy zgoła zw ykłych błę­ dów . N iechże tedy C zytelnik — jeśli się tak i z n a j­ dzie — raczy zw ażyć na słow a znakom itego a u to ra N o w yc h A te n , ks. B en ed y k ta Chm ielow skiego: „ Jeślim a u to r w czym zbłądził, choć ostrożny, raczy D yssym ulow ać m ąd ry ; n ie u k nie obaczy. W d ru k u też bez erro ró w n ie je s t księga żadna, Te m ąd rem u pop raw ić lub przebaczyć s n a d n a ”.

M o tto : „I oto zapuścili się w nieskończoną dyskusję 0 kobietach. Je d en tw ierd ził, że są dobre, d r u ­ gi, że zle: i obaj m ieli słuszność; jed en , że głupie, drugi, że p ełn e sp ry tu : i obaj m ieli słu ­ szność; jed en , że fałszyw e, d rugi, że szczere: 1 obaj m ieli słuszność; jed en , że skąpe, drugi, że ro zrzu tn e: i obaj m ieli słuszność; jed en , że ład n e, d ru g i, że szpetne: i obaj m ieli słuszność; jed en , że gad atliw e, drugi, że sk ry te: i obaj m ieli słuszność; jed en , że szczere, d rugi, że obłudne; jed en , że ciem ne, drugi, że rozum ne; jeden, że stateczne, drugi, że w yuzdane; jeden, że postrzelone, d rugi, że roztro p n e; jed en , że duże, drugi, że m ałe: i obaj m ieli słuszność”. D iderot

pytania

„Słow a z rzeczy id ą” p ow iada przysłow ie i m a r a ­ cje. Języ k idzie zw ykle k ro k w k ro k za życiem. S ło­ w o w iele niesie ze sobą obyczaju, życia, h isto rii, um ie dużo pow iedzieć tem u. k to w słucha się w jego w e ­ w n ętrz n y szept. O to dziesięć słów zw iązanych z k ob ie­ tą. K ażde z n ich w pleeioi: ' je st w sy tu a cy jk ę, k tó ra pozw oli n am rozszyfrow ać, w ja k ie j epoce zostało w ypow iedziane. N a k aż d e z tych słów rozm ów czyni, do k tó re j je st zw rócone, ja k o ś za reag u je: zadow o le­ niem , obrazą łub zdziwić niem . N aszym za daniem je st ro zstrzygnąć, czy słu szn a była jej re a k c ja i sprób o ­ w ać u zasadnić, dlaczego. Je st to w ięc ja k b y te st na n aszą w iedzę o h isto rii w k s n tg o języka. T rudne!

1. „W szakże kobietą jesteś, pani!” rzek ł im ci pan Hej z N agłow ic. M aty ld a zaczerw ien iła się z w ielkiego gniew u. 2. „M iło m i poznać ta k zacną n iew iastę!” rzek ł J a n K ochanow ski. P a n n a H elena zm arszczyła się z niezadow olenia. 3. P o dłuższej sprzeczce M onika postaw iła na sw oim : p ójdę do kina, nie n a mecz. „ T ru d ­ no! — w estch n ą ł Ju re k , zrezygnow any — z białogłow ą jeszcze n ik t nie w y g ra ł!” Roze­ śm iała się, 4. P a n J a n przyniósł b ile ty do te a tru : m iała dziś g rać sarna pan i H elena M odrzejew ska. „C hciałbym się w y b rać z ja k ą ś pod w ik ą — pow iedział — czy pójdziesz pan i ze m n ą ? ” P an i A niela obruszyła się n ie n a żarty. „A idźże sobie p a n ze sw ą podw iką, ale n ie ze m ną, uczciw ą k o b ietą!” 5. „P an i je ste ś dam ą, a ja cóż, chudopaehołek!” w estch n ą ł p an Ł ukasz G órnicki. M ałgorzata

p o p atrzy ła n a niego zdum iona, nie pojmując*, co m a nn myśli. . „P iękna dziew ka z ciebie w yrosła, M aiy-uu!" rzeki starościc, w ychodząc z powozu. Z a ru ­ m ieniła się ze szczęścia. 7. „Chcę, byś pani d la m nie b yła przyjacielem , kochanką!” pow iedział żarliw ie A dam M ickie­ wicz. K aro lin a oburzyła się. 3. „Cóż to, zam ierzasz zostać d am ą kam eliow ą?” zapytał, biorąc zc sto lik a sw ój cy lin d er i la ­ sk ę ze sre b rn ą gałką. M agdalena żachnęła się: zrozum iała, że tego n ie w ybaczy m u nigdy. 9. W alentow a, m leko. P a n dobry pani! co też p an

skoro św it, przyniosła do dw o ru M aciej był ju ż n a nogach. „Dzień odezw ał się uprzejm ie. „Co też, dziedzic!”, zm ieszała się straszn ie.

10. „Ja w iem , że p an i d y re k to rk a m oże załatw ić te dostaw y!” pow iedział przym ilnie re fe re n t zao p atrzen ia. C ień niezadow olenia p rzem kn ął po je j tw arzy. „ P ro sta k ” — pom yślała.

T a k ju ż jest, że m ałżeństw o ok reśla życie k obiety znacznie silniej niż życie m ężczyzny. N ie m ożna zr zum ieć kondycji k obiety bez w gląd n ięcia w i'to*.< i fo rm y m ałżeństw a. O lbrzym i to tem at! K u ltu ra ludzka w ypraco w ała tu m nóstw o n ajrozm aitszy ch w aria n tó w , k tó re w ciąż u le g a ją dalszej ew olucji. Po­ p atrz m y przez ch w ilę n a in sty tu c ję m ałżeń stw a zym a etnologa i socjologa.

1. Co oznacza te rm in „ p ro m isk u ity z m ’? 2. Ż yjem y w czasach, gdy ro sn ąca sw oboda -ksu a ln a budzi często niepokój. J a k sądzisz, . zy p raw d ą je s t n a stę p u ją c e stw ierd zen ie: d aw ­ n iej w szystkie społeczeństw a p otępiały p rze d ­ m ałżeńską sw obodę seksu aln ą, a od k a n d y d a ­ tek n a żony z reg u ły dom agały się dziewic.-.’..:. 3. Co oznacza słow o „p oligynia” oraz czy istn ieje coś takiego np. w k ra ja c h socjalistycznych? 4. Co oznacza słow o „ p o lia n d ria ” oraz czy istn ie ­ je coś tak ieg o w e w spółczesnym św iecie? 5. Czy kobieta m oże być żoną in n ej kobiety? fi. Czy przeciętne m ałżeństw o trw a dziś krócej czy dłużej niż d aw n iej, np. w X V III w .? 7. Czy w ięcej było sta ry c h p an ien i sta ry c h w alerów p rzed I w o jn ą św iato w ą czy o b e t­ nie? 8. K obiety w różnym w ieku w ychodzą za n.ąż. Zależy to nie ty lk o od tego, kiedy przyjdze A m or, lecz przed e w szystkim od poglądów i postaw danego społeczeństw a. J a k sądzisz,

w k tó ry m z w ym ienionych j k ra jó w p ro c *nt kobiet w ychodzących za maż w cześnie — przed ukończeniem 20 la t - je s t najw iększy: w Egipcie, F ra n c ji, Jap o n ii, Polsce, R um unii czy Szw ecji? 9. A w k tó ry m z w ym ienionych niżej k ra jó w n ajw iększy je st p ro cen t kobiet w ychodzących za m ąż późno, po 55 roku życia: w G recji, w Jap o n ii, w K anadzie, w Polsce, w USA, w W ielkiej B ry ta n ii, w e W łoszech? 10. Zgłosił się do n as znajom y z pro śb ą o rad ę: „C hcę się ożenić i m yślę o tym . by zw rócić się do pow ażnego b iu ra m atrym onialnego, k tó ­ re k o jarzy k an d y d a tó w za pom ocą kom p u tera. J a k sądzisz: czy to b zd u ra , czy też w a rto w y­ dać n a to pieniądze? Co m u odpow iem y?

3.

JA K TRZYM AŁY BERŁO?

P re ze n tu jem y dw óch pan ó w : A ntoniego i B altazara. Je d e n z n ich je s t zak am ien ialy m an ty fe m in istą i, gdzie ty lk o może, szuka arg u m e n tó w na pognębienie kobiet. Cóż — zaw iedziona miłość!... D rugi je st po p ro stu rozsądnym człow iekiem . O baj panow ie, ilekroć się sp o tk a ją , n aty ch m iast w szczynają ze sobą polem i­ kę. P osłu ch ajm y je d n ej z nich. B a lta za r: Je d n o przyznasz: najw yższym p ro ­ blem em ludzkiego in te le k tu : ' har a k te ru je st w ładza. A ntoni:

H m m ... pow iedzm y.

B a lta za r: J a k św ia t św iatem , w ładzę zaw rze sp raw o w ali m ężczyźni. A nto n i:

W zasadzie, tak.

B altazar: A dlaczego? Bo k o b iety nie n a d a ją się do tego. A ntoni:

Je d n a k i kobiety w ładczyniam i.

były

w ybitny m i

B a lta za r: W ybitnym i? Nic, b ra tk u , ta k ie czy się nic zdarzają! A ntoni:

zo­

M yślę, żc są n a to przykłady. Mo­ glibyśm y zacząć od królow ej Saby.

1. B altazar: W iem, ta, co zbudow ała „w iszące ogrody". B aw ić się, to ow szem — k obiety potrafią! 2. A ntoni: T ak a S em iram ida... B a lta za r: A ha, to ta, k tó ra pojechała do S a­ lom ona, żeby m u zadaw ać głupie za­ gadki.

3. A ntoni: K leopatra... B al la/.ar: To żona sw oich dw u m łodszych b ra ­ ci, z k tó ry ch jednego w y p ra w iła na ta m te n św iat... 1. A ntoni: Izab ela K atolicka . . . B a lta za r Człow ieku! P rzecież ona działalność Inkw izycji!

w znow iła

5. A ntoni: M aria T u d o r . . . B a lta za r: T a, k tó rą n azw ano „ k rw aw ą M ary”, bo m ord o w ała katolików . G. A ntoni:

E lż b ieta T u d o r . . .

B a lta za r: W iem y coś o n iej: straszn ie chciała w yjść za m ąż, ty lk o że n ik t się nie chciał z n ią ożenić.

7. A ntoni:

K ry sty n a W a z a . . . B altazar: T eż przykład! A bdykow ała w olnie!

d o b ro ­

8. A ntoni: M aria T eresa . . . E altu za r: No, nic! . . . P rzecież n a jp ie rw rz ą ­ dził za nia. m ąż, a potem syn. 9. A ntoni: K a ta rz y n a W ielka . . . B a lta za r: No wiesz! K azała zam ordow ać w ła ­ snego mQża! 10. A ntoni:

K rólow a W iktoria . . . B a lta za r: C hyba chcesz m n ie rozśm ieszyć! . . . W ik to ria p anow ała ta k k ró tk o , że w ogóie nie zdążyła nic zrobić!

N aszym za daniem je st stw ierdzić, czy fa k ty p o d aw a­ ne przez B a lta z a ra w c h a ra k te rz e arg u m e n tó w są praw dziw e.

V k u ltu rz e każdego n a ro d u je st zaw sze ja k a ś część ś.obieca”: obyczaje, in sty tu c je , p rzedm ioty zw iązane "łownie lub w yłącznie z kob ietą. Spóji-zm y, ja k w y­ glądało to w k u ltu rz e staro p o lsk ie j. O to 10 słów , k tó dzisiaj bądź ju ż w ogóle w yszły z użycia w ję ­ zyku potocznym , bądź u żyw ane są v. in n y m niż onr iś znaczeniu. S p ró b u jm y w yjaśnić, co znaczyły n ie­ gdyś, w k u ltu rz e staro p o lsk ie j. A le uw aga: jedno ze łów nie m iało nic w spólnego z kobietą! K tóre?

1. A lem bik

6. Intercy za

2, A rbuz

7, L arcn d o g ra

3. B abiniec

8. L ubczyk

< Ciąża

9. M ancie

5. C om ber

10. S zafran

5 . T A JEM N IC A

PŁCI

Z asad a pici p rze n ik a głęboko św ia t człow ieka. K ażda rzecz je st „m ęsk a” lub „żeńska”, zanu rzo n a w m rocz­ nym dualizm ie b y tu , dzięki k tó rem u rodzi się w szy­ stko, co istn ieje. Z iem ia je st „ m a tk ą ”, „łonem rodzą­ cym ”, słońce, księżyc, rzeki, góry, skały — w szystko m a sw ą płeć. Dla C hińczyków c a ła n a tu ra rozpada się n a dw a p ie rw ia stk i: jang i in. Jang — m ęska, czyli pozytyw na zasada, oznacza słońce, św iatło, sa m ­ ca, siłę, aktyw ność, północ rzek i; ■in — bierność, ciem ność, tajem niczość, kobiecość, południe rzeki. Szczególnie głęboko przen ik a zasada płci św iat lu d zk iej k u ltu ry : odrębne im iona, od ręb n e stro je pod­ k re śla ją dualizm człow ieka. N iek tó re k u ltu ry odróż­ n ia ją d e b ra m ęskie i żeńskie, in n e m a ją d la obu płci osobne św ięta, obrzędy, in sty tu cje, n a w e t języki. Czym że w ięc je st pleć? N iew zruszoną zasadą podzia­ łu w szystkich organizm ów żyw ych, dw om a b ie g u n a­ m i, bez któ ry ch niem ożliw e je st życie? Czy to sam a p rzy ro da, czy człow iek i jego k u ltu ra n ad a ły je j to ogrom ne, u n iw e rsa ln e znaczenie, ja k ie posiada w n a ­ szym um yśle? By rzucić troszkę św ia tła n a te n tr u d ­ ny p roblem , p rzy jrzy jm y się nieco biologicznem u m e­ chanizm ow i płci.

1. N ic prostszego niż słow o „pleć”, p raw d a? S p ró b u jm y zatem utw o rzy ć sw oją w łasn ą d e­ finicję: cóż to w ięc tak ieg o — płeć? 2. Ja k ie j płci je st am eba? 3. Czy w śród organizm ów jednokom órkow ych zachodzą, stosu n k i płciow e? 4. Czy m ożna odróżnić sam icę i sam ca u ślim a ­ ków ? A je śli ta k , to po czym ? 5. Czy to p raw d a, czy przesąd, że w przyrodzie spotykam y się z p rzy p a d k am i dziew orództw a? 6. Czym szczególnym

odznacza

się

zachow anie

płciow e sam icy-m odliszki, o ;obi iw ą sław ę?

k tó re

zyskało

jej

7. K iedy d w a sam ce — np. w ilk i lub je le n ie — w alczą ze sobą, a je d e n u z n a je się za pokona­ li 30, to ja k ą p ostaw ę w ów czas p rzy b iera? 8. U kogo n a ogół siln ie j zaznacza się rozw ój w łasn ej indyw idualności: u sam ic czy u sam ­ ców? 0. W yjaśnijm y znaczenie zagadkow ych pro g estero n — testo stero n .

nazw :

10. O to dw a sym bole:

f b j e d e n o z n a c z a p le ć m ę s k ą

d ru - ;i ż e ń s k ą ; k t ó r y ja k ą ?

6

K O BIETA PR A C U JĄ C A — NOWY FENOM EN?

O p rac y kobiet, ja k o o p roblem ie społecznym , m ów i się dziś tak w iele, iż m ożna by odnieść w rażen ie, że to ja k iś zupełnie now y fenom en dziejów . A przecież p raca k o b ie t m a za sobą d ługą h isto rię — rów nie długą, co p ra c a mężczyzn. P rz y jrz y jm y się je j nieco.

1. O to p y ta n ie n a „w yczucie” historyczne: czy udział k o b ie t w p ro d u k c ji je st dziś w iększy czy m niejszy n iż w średniow ieczu? 2. Je d en z n a jsta rsz y c h zaw odów kobiety, z zany z cyw ilizacją m iasta. P om nik kobiety, u p ra w ia ją c e j te n zaw ód z n a jd u je się n a M a­ rien sztacie w W arszaw ie. J a k i to zaw ód? 3. Czy kobieta m ogła być członkiem średniow iecz­ nego cechu? 4. K to lo były „boginki” ? 5. Oto trz y w dow y z X V I w iek u : H elena U ngicrow a, B a rb a ra W ietorow a i A gnieszka S chnrfenbergow a. W ja k im zaw odzie (w ażnym :.’a k u ltu ry polskiej!) odznaczyły się te panie? 6. Czy przed w o jn ą w Polsce ko b ieta m ogła być adw o k atem ? 7. K iedy pojaw iła się w Polsce po raz pierw szy k o b ie ta-le k arz: w X III, X V III, X IX czy X X w ieku? 8. W pozostałych w końcu X V III w. m a n u fa k tu ­ rac h w Łow iczu i S kierniew icach w iększość pracow ników stan o w iły kobiety. Ja k ie to mo­ gły być m a n u fa k tu ry ?

9- O d kiedy w prow adzono do sklepów pierw sze ek sp ed ien tk i do obsługi klien tó w : w XVII w., w końcu X V III w., w połow ie X IX w., w la ­ tach d w udziestych naszego stu lecia? l'h Czy w tych k ra ja c h : A u stria , Belgia, F ra n c ja , N orw egia, RFN , W iechy, p rac u je dziś za ro b ­ kow o w ięcej czy m n iej kobiet niż n a początk u naszego stulecia?

7 . M A TK A M atka. Je j rola w y d aje się odw ieczna, niezm ienna ja k sa m a przyroda. A je d n a k uw ażne sp o jrzen ie na rzeczyw istość społeczną pozw ala dostrzec, ja k zm ie­ n ia ją się i w a ru n k i m acierzy ń stw a, i sam jego ch a­ ra k te r, i jego m iejsce w życiu kobiety.

1. Czy to p raw d a, czy b a jk a , że ko b ieta może począć dziecko bez żadnego udziału m ężczyz­ ny? 2. J a k i k ra j euro p ejsk i w prow adził, ja k o p ie rw ­ szy, zasadę dopuszczalności sztucznego p rze­ ry w a n ia ciąży? 3. Z aw sze rodziła się m n iej w ięcej ta k a sam a liczba k o b ie t i m ężczyzn. J a k w ięc w y tłu m a ­ czyć fa k t, że w dzisiejszych społeczeństw ach p ro cen t kobiet je s t w yższy niż w d aw nych ? •I. O to cztery liczby: 14, 28, 114, 253. Ilu s tru ją one śm ierteln o ść n iem o w ląt w pierw szy m ro­ k u życia n a 1000 uro d zeń w S zw ecji, C hile i ZSRR w la ta c h 1963—64 oraz w Rosji w ro­ ku 1900. K tó re liczby odnoszą się do jak ich p aństw ? 5. Różny je s t w iek, w k tó ry m kobiety rodzą dzieci. Je s t to zw iązane z k u ltu rą , trad y c ją, sy tu a cją społeczną k o b ie t itp. J a k sądzisz: w k tó ry m z podanych niżej k ra jó w n a jw ię k ­ szy je s t p ro ce n t k o b ie t rodzących w cześnie, przed 20 rokiem życia: B ułgaria — Ja p o n ia — P olska — USA. a w k tó ry m z podanych n iżej k ra jó w n a j­ w iększy je st p ro ce n t kobiet, k tó re urodziły dziecko późno, po 45 ro k u życia: F ra n c ja — Ja p o n ia — P olsk a — ZSRR.

Iic7bi urodzeń na HCOO ko t

O le w ykres, o b razu jący w iek rodzących ko­ biet (na 1000 urodzeń) w USA w la ta c h 1945 i 1966, a w ięc p rz e d w p row adzeniem pigułki an ty k o n ce p cy jn e j i po jej w prow adzeniu. K tó ra linia odnosi się do którego z tych lat?

1 5 -1 9

2 0 -2 4

2 5 -2 9

3 0 - 3 4 .3 5 - 4 0

4 1 -4 4

4 5 -4 9

wiek kobiet rodzących ( w latach)

7. O to d iagram o b razu jący przebieg życia prze­ ciętn ej k obiety w ro k u 1900 i w roku 1970. Co oznacza część za k resk o w an a?

S. J a k sądzisz: czy dzieci m atek p racujących uczą się w szkole na ogół gorzej czy lepiej niż dzieci m atek pozostających w dom u? 9. M iędzynarodow a k o nw encja o ochronie m a­ cierzy ń stw a (n r 103) określa, ile tygodni w y ­ nosić w inien m in im aln ie u rlo p m acierzyński. C zy w iesz ja k i to je st okres? 10. W ja k im k ra ju ustanow iono „m edal m acie­ rzy ń stw a”?

8

„NIEW OLNICA DOMOWA"

Jeszcze w roku 1921 L en in p isał z p asją: „K obieta je st jeszcze w ciąż niew olnicą dom ow ą m im o w szy st­ kich w yzw alających ją u staw , poniew aż przy tłacza ją, dusi, ogłupia, poniża d ro b n e gospodarstw o dom o­ w e, k tó re p rzy k u w a ją ao ro n d li i pieluch, trw o n i jej p racę n a roboty w ręcz b arb a rz y ń sk o nicprodukcy ne, drobne, d en erw u jące, ogłupiające. P ra w d z iw e w y ­ zw olenie kobiety, p raw d ziw y kom unizm rozpocznie się d opiero tam i dopiero w tedy, gdzie i kiedy r< . pocznie się m asow a w alk a (kiero w an a przez pos.ad ający w ładze p aństw ow ą p ro le ta ria t) przeciw ternu d ro b n em u gospodarstw u dom ow em u, a raczej jego m asow a przebudow a w w ielkie socjalistyczne gosj «d a rstw o ” . . . Zobaczm y, ja k dziś, w d ru g iej połow ie X X w iek u p rzed staw ia się problem p ra c y dom ow ej k o b iet w św ietle cy fr i badań.

1. D laczego kobiety zam ężne p ra c u ją zarobkow e? J a k sądzisz: k tó ry z ty c h m otyw ów w y stę p u je u nich najczęściej: a) chęć zdobycia w iększej sam odzielności w sto su n k u do m ęża, b) zain ­ te reso w an ie p ra c ą i szerszym i k o n ta k ta m i z ludźm i, c) chęć zdobycia w ięcej pieniędzy n a dom. 2. J a k sądzisz: czy p rac a dom ow a za jm u je dziś kobietom w ięcej c zy m niej czasu n iż daw­ n iej — pow iedzm y, p rzed stu la ty ? 3. W USA zbadano, ja k ie czynniki złożyły się n a zaoszczędzenie p rac y kobietom w g ospod ar­ stw ach rodzinnych w la ta c h 1890—1950. P o ­ dzielono je n a cz te ry grupy. J a k sądzisz, k ie ­ ra z nich p rzyczyniła się n a jb a rd z ie j ci o za­ oszczędzenia p racy .Kobiet: a) w iększe w ypo­ sażenie g ospodarstw dom ow ych w sp rz ę t m e­ chaniczny, b) w zro st zakupów to w aró w g e tc -

w ych do spożycia (odzież, żyw ność), zam iast w y tw arza n ia ich w dom u. c) w zro st zakup u usług (np. p raln io itp.), d) zm niejszenie się liczebności rodzin? 1. O to dw ie liczby: 32 m in i 59 m in. Je d n a z nich je st liczbą godzin p rzepracow anych śred n io w ciągu dnia w całym polskim p rz e ­ m yśle uspołecznionym w ro k u 1969, d ru g a — liczbą godzin p rzep raco w an y ch śred n io w c ią ­ gu dn ia na po trzeb y gospodarstw dom ow ych. K tó ra liczba odnosi się do przem ysłu, a k tó ra do prac dom ow ych? 5. P ro sta sp raw a: ile czasu dziennie za jm u je ko­ biecie (przeciętnie) sp rz ą ta n ie dom u? G. I jeszcze jed n a p ro sta sp raw a. Ile czasu d zien ­ nie pośw ięcam y p rze cię tn ie dzieciom (na po­ moc w nauce, czynności w ychow aw cze itp.): 2 godziny, godzinę czy m niej niż godzinę? 7. J a k sądzisz: w k tó ry m z tych k ra jó w kobieta p ra c u ją c a zarobkow o pośw ięca na dcm n a j­ w ięcej czasu, a w k tó ry m n a jm n ie j: Belgia. F ra n c ja , RFN , USA, B ułgaria, C zechosłow a­ cja, Jug o sław ia, P olska, W ęgry, ZSRR. 8. A w k tó ry m z w yżej w ym ienionych k rajó w n ajw ięcej czasu n a dom pośw ięca m ężczyzna p rac u jąc y zarobkow o? 9. G dzie k obiety p rac u jąc e p ośw ięcają w ięcej czasu n a zakupy: w Polsce czy w USA? 10. W ZSRR zrobiono b ad a n ia porów naw cze nad tzw . czasem niezbędnym k o b ie t p rac u jąc y ch (praca, dojazdy do pracy, zajęcia dom ow e). B adano te n pro b lem w roku 1924 i ponow nie w ro k u 1959. J a k sądzisz: czy w ty m okresie czas n iezbędny kobiet p rac u jąc y ch zw iększył się. zm niejszył czy pozostał ta k i sam ?

W ykształcenie je st pierw szym w aru n k ie m rzeczyw i­ ste j em an cy p acji kobiety i zró w n an ia je j pozycji z po­ zycją m ężczyzny. J a k zdobyw ała ko b ieta praw o do w y k ształcen ia? J a k re a liz u je je dzisiaj? Zobaczm y.

1. K to w dziejach m yśli eu ro p e jsk ie j pierw szy opow iedział się za ró w n y m w ykształceniem d la kobiet i m ężczyzn; uczynił to w n a jb a r­ dziej znanym ze sw ych dialogów filozoficz­ nych. 2. W E uropie średniow iecznej d ostęp do n au k i był dla kobiety rzeczą tru d n ą . B yła je d n ak p ew na in sty tu c ja , gdzie był on łatw iejszy. Co to była za in sty tu cja? 3. K tóry z k ra jó w eu ro p e jsk ic h m a n a jsta rsz e tra d y c je studiów uniw ersy teck ich kobiet? 4. F ran ciszek F enclon (1631— 1715), fra n c u sk i li­ te ra t, filozof i b iskup, oddał pew ne zasługi sp ra w ie w ych o w an ia k obiet. N a czym one polegały? 5. W ja k im k r a ju po raz pierw szy w prow adzono w szkołach k o edukację? C. J a k i k ra j eu ro p e jsk i pierw szy w okresie no­ w ożytnym otw orzył d la kobiet b ram y u n iw e r­ sy tetu ? 7. ' Ile k o b ie t p rzy p ad a dziś n a św ięcie n a 100 osób stu d iu jąc y ch w szkołach w yższych: 20, 39, 46, 63? 8. O to trzy k ie ru n k i studiów : h um anistyczny , m edyczny, techniczny. K tóry z nich w y b iera -

ją najczęściej k o b iety w USA, a k tó ry w Pol­ sce? 9. W k tó re j z tych narodow ości 20 la t (1939—19o9) najszybciej b iet ze śred n im i w yższym a) u G ruzinów , b) K irgizów , R osjan, e) T urkm enów ?

ZSRR w ciągu rósł p ro cen t ko­ w ykształceniem : c) Łotyszów , d)

10. W roku 1960 na ziem i żyło ok. 1 m iliard a analfabetów . J a k i p ro cen t sta n o w iły w ty m kobiety: 30, 50, 70, 90?

N auka, o zw łaszcza te ch n ik a nigdy nic były dziedzi­ nam i kobiecym i. Jeszcze w 2 połow ie X IX w. sam a myśl, ze kobieta m ogłaby być uczonym , była rew oltu jącu: „P rzypuśćm y, że zrobiono kobietą profeso­ rem — pisał ze zgrozą p ew ien niem iecki a u to r — i oto siedzi ona n a k a te d rz e i nagle, pośród w y k ła ­ du, odczuw a bóle porodow e. Nie! Z gorszenie byłoby tu ju ż za dalek o p osuniątem i w szelką n a u k ą n ie­ sły ch anie by sp ro fan o w ało ”. D opiero w naszym s tu ­ leciu k o b iety zaczynają opanow yw ać n au k ą i te c h n i­ ką. Lecz pew ne trad y c je, choć w ątłe, i tu ta j istn ieją. P rz y g ląd ając sią obecnej ro li k o b ie t w n au c e nie n a ­ leży o nich zapom inać.

1. Je d n y m z nielicznych im ion kobiecych, ja k ie zapisały sią w ynalazkam i w h istorii techn ik i, była M aria Ż ydów ka. Co w ynalazła? 2. IJył to k i k ra j w E uropie, k tó ry w okresie średniow iecza i ren e san su m ógł sią poszczycić w ielom a znakom icie w ykształconym i 'Kobieta­ m i, głośnym i ze sw ej e ru d y c ji i ta le n tu . Ja k i to k raj? 3. K to n ap isał sztu k ę pt. U ccouc bialo{jłou-\t i o co w n iej chodzi: o pochw ałą uczonosci k o ­ b iet czy o je j ośm ieszenie? 4. Z ja k im rodzajem działalności nau k o w ej m oż­ n a zw iązać n azw isko E lżbiety Ile.veliuszov.cj? 5. P raw o p aten to w e zostało w prow adzone w U SA w roku 1790. W ciągu 19 la t od jego u ch w a len ia w y dano 10 tys. p aten tó w . Ile było w te j liczbie p a te n tó w w ydanych kobietom : 0, 7, 90, 734? 6. Co to była W olna W szechnica P olska: a) uni-

w e rsy te t ludow y, p row adzony przez kobiety; b) uczelnia w yższa d la kobiet; c) p ry w a tn a w yższa uczelnia o p ro filu uniw ersy teck im ? 7. W k tó ry m z tych k ra jó w p ro cen t kobiet w śród nauczycieli ak ad em ick ich je. t najw yższy, a w k tó ry m n ajniższy: a) H olandia; b) P olska; c) R um unia; d) S zw ecja: e) USA: f) ZSRR? 8. W roku 1965 w USA 1,5 m in osób pracow ało ja k o pracow nicy n a u k o w i i inżynierow ie. He było w tej liczbie kobiet: 30 tys., 70 t y 150 tys., 500 tys.? 9. W roku 1975 k o b ie ty stan o w iły 33.4% ogółu nauczycieli ak ad em ick ich w Polsce. A jak i p ro cen t stanow iły k o b ie ty w śród tzw . sam o­ dzielnych p racow ników naukow ych, tj. p ro ­ fesorów i docentów : 10,4%, 14,5". 32.6%, 41,7%? 10. W roku 1974 d o k to ra ty uzyskało w Polsce 9!9 p ań (27,7% ogólnej liczby d o k to ry zo w a­ nych). W k tó re j z w ym ienionych n iżej dzie­ dzin n a u k p ro cen t p ań doktorów był n a jw ię k czv, a w k tó re j najm n iejszy : a) farm ac ja : b) n au k i h u m an isty czn e; c) n au k i m edyczne; d) n auki przyrodnicze; e) n a u k i techniczne?

11. ON I ONA

M ężczyźni a kobiety — niew y czerp an y tem at! D ia­ m e tra ln e przeciw ieństw o, p o d y k to w an e przez sam ą n a tu rę , czy tylko n ieznaczne różnice, sztucznie w y­ dęte przez k u ltu rę ? J e d e n człow iek, zróżnicow any je d y n ie przez m ało isto tn e cechy płciow e, czy fu n d a ­ m e n taln a p rzeciw staw ność w łaściw ości biologicznych i psychicznych? N ie rozstrzy g n iem y tego odw ieczne­ go sp oru. Lecz p rzy p o m n ijm y chociaż garść faktów , k tó re m ogą m ieć w te j sp raw ie pew ne znaczenie.

1. Od k iedy najw cześniej m ożna o kreślić człow ieka?

pleć

2. Co oznacza ta jem n icz e słow o „hom unculu s” ? 3. Od jakiego w ieku dzieci rozróżniają w sw ych ry su n k ac h płeć? 4. O d któ reg o r e k u życia chłopcy n ie chcą się baw ić z dziew czynkam i? 5. K to je st a u to re m słów „w ieczna kobiecość” ? 6. Czy to p ra w d a : k o b iety były k ied y ś bard ziej w sty d liw e i czerw ieniły się często; dziś nie czerw ienią się częściej niż mężczyźni. 7. O ile m niej (przeciętnie) w ynosi siła m ięśni k obiety n iż m ężczyzny: 1/5, 1/4, 1/3, 1/2? S. P rzeciętn y ciężar mózgu k o b iety je s t m n ie j­ szy niż m ężczyzny. J e s t to zrozum iale, bo p rzeciętnie ko b ieta m niej w aży niż m ęż­ czyzna. A le czy tzw . ciężar w zględny mózgu (w sto su n k u do w agi całego ciała) je st: a) w iększy u kobiety; b) w iększy u m ężczyzny; c) rów ny d la obu płci?

10. Dlaczego kobiety żyją dłużej? Czy dlatego, że mężczyźni częściej u le g a ją w ypadkom , s k ra ­ cają sobie życie przez alkohol itp„ czy też dlatego, że kobiety są płcią biologicznie sil­ niejszą?

To, ja k się człow iek zachow uje, zależy w dużym sto p n iu od „o b ra zu ”, czyli w yobrażenia o sobie, ja ­ k ie posiada i ja k ie m a ją o nim inni. Je śli kobieta uw aża, że je j przeznaczeniem je s t p raca dom ow a, sp ełn ia ją bez b u n tu i nie dom aga się od m ęża, by zm yw ał i sp rz ą ta ł pospołu. A le niech no te n „ob raz” będzie inny! W tedy usłyszy m ałżonek, co żona .-ądzi o jego sje sta ch n a k an a p ie i esk ap ad ach z koleżkam i, gdy ona w łaśnie ro b i p ran ie. „O braz” je st potęgą! P rz y jrz y jm y się zatem , ja k w y g ląd a ją n iek tó re ele­ m en ty takiego „obrazu” kobiety we w spółczesnej F ra n cji. D laczego ta m ? Bo ta m w łaśn ie p rze p ro w a­ dzono na ten te m a t (w la tac h sześćdziesiątych' n a j­ szersze bad an ia, z k tó ry ch czerpiem y przykłady. Z w rócono się do trzech środow isk: robotników , w arstw średnich i w a rstw y ludzi dobrze sy tu o w a­ nych (w arstw y wyższe) — a w ięc je st to ja k b y p rze­ k ró j społeczeństw a francuskiego. S ta ra jm y się tedy odgadnąć — u żyw ając całej sw ej in tu icji i w iedzy społecznej — ja k o dpow iadali F ran cu zi na za k.w ane im w ankiecie pytan ia.

1. Czy k obiety pow inny glosow ać? Ilu F ra n c u ­ zów (i F rancuzek) je st zdania, że tak : 90—80%, 65%, 50%, m niej niż 50%? 2. Czy dziew czynka pow inna otrzym yw ać tak ie sam o w ykształcenie ja k chłopiec? Ilu F ra n ­ cuzów odpow iedziało „ ta k ” : 100%, 91% 83%, 64%, 50%, m niej niż 50%? 3. Czy ko b ieta i m ężczyzna m a ją obecnie w spo­ łeczeństw ie rów ne p ra w a ? Ilu F rancuzów jek. 2 m in. Je śli założym y, że udział kobiet k sz ta łtu je o:ę tam tylko n a poziom ie ow ych 7%, d a je to liczbę 175 tys. P rz y jm u je się, że w „orbicie ro d zin n e j” je d ­ nego alkoholika z n a jd u ją się przeciętn ie 4 osoby. A zatem m ielibyśm y 700 tys. osób uw ik łan y ch bezpo­ średnio w p ija ck ą „p o d k u ltu rę ” za pośrednictw em , kobiet. 10. Mężczyźni. Je s t to praw idłow ość stw ierd zo n a we w szystkich bez w y ją tk u k ra ja c h , ta k że w p rze­ szłości. P ro p o rcje k sz ta łtu ją się na ogół ja k 3 - 1 (w Polsce w roku 1973 w spółczynnik sam obójstw do­ konanych przez m ężczyzn w ynosił 19,6, kobiet zaś 4,3). Inaczej w ygląda typow e sam obójstw o k o b k iy i m ężczyzny. K obieta z reg u ły p o p rze staje na tzw. g estach sam obójczych, m ających n a celu zw rócenie uw ag i otoczenia, rzadziej n ato m ia st p o dejm uje sk u ­ teczn ą próbę sam obójstw a. M ężczyzna odw rotnie. Czym m ożna by tłum aczyć tę różnicę? Może odm ien­ nością psychiki, a może różnicą ról społecznych: m ęż­ czyzna przejaw ia w iększe am bicje zaw odow e i spo­ łeczne, z czym łączy się w iększe napięcie psychiczne, podczas gdy ko b ieta w iąże sw ą sa ty sfak c ję życiową głów nie z dom em i życiem rodzinnym , k tó re chro n ią ją przed zew nętrznym i fru stra c ja m i.

14. ZA NIM

SIĘG N ĘŁY PO INDEKS 1

1. C hodzi oczyw iście o le g en d a rn ą N aw ojkę. E yia podobno córką re k to ra szkoły w W ielkopolscc. Po śm ierci rodziców przyszła do K rakow a w m ęskim

-.obraniu i zapisała się w poczet słuchaczy A kadem S tudiow ała ta k dw a la ta , zd ając ch lubnie egza•u.;--, kiedy przy p ad k iem w yszła n a ja w je j płeć. W yburzenie było ogrom ne. T łum w lókł „bezw stydninrzed sąd biskupi, sz arp iąc n a niej b a k a la rsk ą .o,-. C hciano spław ić ją w W iśle lu b spalić n a stoNa py tan ie b isk u p a O leśnickiego, dlaczego dopu.ia się ta k strasznego grzechu, N aw ojka m iała od­ sied zieć, że z m iłości do nauki. R ozsądny O leśnicki : słał ją n a pokutę do k la szto ru , gdzie ponoć spęviła resztę życia. A rianizm . A rian ie pierw si w Polsce p raktyczn ie prow adzili zasadę rów nego w y kształcenia dla obu i i w sw oich słynnych szkołach. K obiety aria ń sk ie i .byw ały często głębokie w ykształcenie: sław ne były :one „d oktorki aria ń sk ie ”. A jeszcze przed a ria n a ­ mi w pierw szej połow ie X V I w., p ro fe so r A kadem ii I lk o w s k ie j A ndrzej G lab e r dom agał się p raw a do ytszych studiów dla kobiet. Głos to był na puszczy! 3. W X V II w. W ów czas to nasze królow e F ra n uz.ki sprow adziły z P ary ża zakony nauczające — izy iek i sa k ra m en tek . I w łaśn ie w izytki otw arły v W arszaw ie pierw szą pen sję dla panien. Do tego zasu dziew częta uczono w yłącznie um iejętności gouodarskich, szycia, ta ń ca , dobrych m a n ie r i pacie:a. C zytam y w w ierszu z ko ń ca XVI w.: P an i s ta ra panny ćw iczy w dom u, K tó ry m kształtem co czynić, gdzie, jako i kom u, •Tak się nisko ukłonić i gładko tańcow ać, .Tako k rez y i jako b ie re te k szykować. p isaniu i czytaniu przew ażn ie nie było m ow y — tro m n a w iększość kobiet n aw e t podpisać się nie .m iała. W X V III w. p en sje m nożą się i coraz w ięcej w śród nich św ieckich. P row adzą je zw ykłe F ra n u bez żadnych k w alifik acji pedagogicznych. Uczą: fran cu skiego, ta ń ca, dobrych m anier. W X IX w. sy ­ tu a cja zaczyna się zm ieniać na lepsze, lecz w ślim a. ;-:ri tem pie. I ta k np. w roku 1814 w całej gub ern i •v ,;-ń skicj n a pensjach św ieckich było 70 uczennic — a W ilno było w ów czas w ielkim c e n tru m ośw iaty! Czegóż uczono w ów czas na pensji? R eligii, polskiego, : . -ncuskiego, niem ieckiego, a ry tm e ty k i, geografii, h i­ storii, k alig rafii, m uzyki, tańca, rysunków i robót ko.iecych. W sam ym W ilnie pensje m iały poziom w y - ?ki: uczyli w nich stu d en ci (w iełu filom atów ), a n a ­

w et i profesorow ie u n iw e rsy te tu . N a prow incji po­ ziom był ta k i, że w izy tato rzy często nie m ogi: nic w ięcej pochw alić, „ ja k ręczne ty lk o niek tó ry ch p a­ n ie n e k ro b o ty ”. W ro k u 1808 opracow ano regulam in d la szkół żeńskich — był to pierw szy w Polsce a k t ustaw odaw czy w zakresie szkolnictw a żeńskiego. 4. K lem en ty n a z T ań sk ich H offm anow a. O grom ­ n y sukces P am ią tk i był w ynikiem połączem a cw u nieco sprzecznych idei: tra d y c jo n a ln e j kon cep cji ko­ b iety i nacisk u n a potrzeb ę je j kształcenia. ..Umieć uszczęśliw iać m ałżonka, u p rzy jem n iać jego życie, w y ­ chow ać dobrze dzieci, w y n ajd y w a ć now e i niew in n e sposoby podobania się każdem u, to je st system u n au ­ ko w e dla k obiety” — stw ierd za p an i T ańska. L-ecz i do tego p ew ien zakres w iedzy je s t kobiecie p o trzeb ­ ny (historia, m itologia, geografia, języ k i obce, h isto ­ ria n a tu ra ln a , m uzyka, ry su n ek , taniec). S krom ny p ro g ram , a le ju ż sam o jego sform u ło w an ie w czasach, gdy za sta n aw ia n o się, czy kobiecie w ogóle czegoś trzeb a poza czytaniem i pisaniem — je st w ielką za­ sługą T ańskiej. T ym w iększą, że po raz pierw szy ideał w ychow aw czy k obiety został sform ułow any p rzez ko­ b ietę w łaśnie. 5. E d w ard D em bow ski. P isał on: „kobieta rów ne m a p raw o do odbycia w y ch o w an ia się p rzygotow aw ­ czego ja k i m ężczyzna, różnicy w n au k a ch b yć nie m oże i nie pow inno”. A le jeszcze przed n im podobną m yśl w inn ej form ie w ypow iedziała p isa rk a E leono­ ra Z iem ięcka — głosząc, że „trzeb a p ierw ej kształcić człow ieka niż ko b ietę”. J u ż w ro k u 1833 w sw oich Myślach o w y c h o w a n iu ko biet w y su n ęła ona n ie­ zw ykle śm iały, zuchw ały w ręcz p ro g ram k ształcen ia kobiet, w k tó ry m znalazła się i filozofia, i fizjologia, i p raw o, i n a u k i fizyczne w reszcie. Idea D em bow ­ skiego w sp an iałe znalazła rozw inięcie w m yślach N arcyzy Ż m ichow skiej. Je j poglądy pedagogiczne to ju ż n iem al pow iew X X stu lecia: zerw ać z literack o -estety czn y m w y kształceniem k o b ie t i oprzeć je na n au k a ch przyrodniczych i społecznych; m yśleć nie ty lk o o tym , czego uczyć kobietę, ale i ja k to robić — m etodyka nauczan ia m usi być o p a rta na w iedzy c fi­ zjologicznym i psychologicznym rozw oju kobiety. 6. P rzeciw n ik iem był T ren to w sk i, i to jakim ! O p ublicystyce E. Z iem ięckiej w yraził się k ró tk o : „P an i Z iem ięcka lepiej, żeby robiła pończochę", zaś o w y kształcen iu k o b ie t w ogóle pisał n astępująco :

,.Kobieta, zan ied b u jąca dzieci sw e i gospodarstw o, yjąca w księgach i ro z p ra w ia ją c a w gronie p ro fe.orów, je s t zazw yczaj uczoną k ro w ą”. T en p rz y n a j­ m niej w yrażał się jasno! W ielu było rów nie zaw zię­ tych przeciw ników w ykształcenia kobiet. Oto typow a próbka arg u m e n tac ji, pióra jednego z nich, ks. K. N iedziałkow skiego: „O pow iadano mi o pew nej d a ­ mie, k tó ra była p rofesorem u n iw ersy te tu n a Z acho­ dzie, gdy u m a rła, córka je j p ię tn asto letn ia nie u m iaI jeszcze czytać, a potem otw orzyła dom n ierząd u , yn zaś został skoczkiem cyrk o w y m ”. A. Ś w iętochow ki był „za”. Jego w y stąp ien ie n a łam ach „P rzeglądu Tygodniow ego" w latach 1873—74 uchodzi za n a jd o ­ nioślejszy głos w d y sk u sji n ad w ykształceniem kobiet. B ronił on tezy o zdolnościach um ysłow ych kobiet i postulow ał u d o stęp n ien ie im w yższego w y­ kształcenia. 7. W K rakow ie, w 1396 r. Była to pierw sza żeń­ ska szkoła śred n ia, o d pow iadająca całkow icie pod w zględem program u szkołom m ęskim . 8. S zw ajcaria. W 1870 r. rozpoczyna stu d ia w Z u­ rychu na fak u ltecie filozoficznym S tefan ia W olicka-A rn d z W arszaw y, a w rok później, rów nież w Z u­ rychu na w ydziale m edycznym — A nna T om aszew icz-D obrska. W la ta c h 90-ych nap ły w P olek je s t już m asow y. Na 237 dyplom ów d o ktorskich, ja k ie uzy­ sk ali P olacy w S zw ajcarii w la tac h 1880—1914. kobiety zdobyły 104. D rugim m iejscem m asow ego napływ u Polek n a stu d ia je st P ary ż. A nkieta z roku 1894 pod a­ w ała, że trzecią część k o b ie t stu d iu jący ch w S zw aj­ carii i F ra n c ji stanow iły Polki. N ajczęściej były to nauczycielki, k tó re „k rw aw ą p racą zeb rały sobie po p a rę se t ru b li”. P rzy jeżd żały kobiety często niem łode, po trzydziestce, a byw ało, że n au k ę kończyły w c z te r­ dziestym k tó ry m ś ro k u życia. S tudiów trzy m ały się pazuram i. C zasem tylko, gdy nędza docisnęła zbyt d o tk liw ie, w ra ca ły do k r a ju , by u ciułać znów tro ch ę grosza na dalszą naukę. „P ierw sze pokolenie stu d e n ­ te k polskich la t 1870— 1900 było n a p ra w d ę n a ogół bez zastrzeżeń g en eracją h eroiczną”, pisze history k . D ostęp do u n iw ersy te tó w k rajo w y c h w yw alczyły sobie Polki znacznie później, dzięki energicznej akcji d zielnej fem in istk i, K azim iery B ujw idów ny. J e s t rok 1897. P ierw sze k o b iety w chodzą n a salę w ykładow ą U n iw ersy te tu Jagiellońskiego. Pełno, głow a przy gło­ w ie — stu d en ci w kom plecie. G łośne „a — aa!” G dzieniegdzie trz a sk a p a ra tu fotograficznego i okrzyk

„filozofki idą!-’ Na szczęście polscy stu d en ci zachow ali się :a ir w obec koleżanek. G dzie indziej byw ało gó­ rze — dochodziło do protestów , szykan, a n a w e t f i­ zycznej przem ocy. 9. 48 kobiet. 10. Polka. W edług spisu z roku 1970 n a P olkę w ty m w ieku p rzy p ad ało śred n io 9,14 la t n au k i szkol­ n ej. na P o lak a — ty lk o 8,94. P an ie górą.

15. K A PŁA N K A

G A ZO W EJ KU CH ENK I

1. W ro k u 1974 p racow ało w Poisce 72% m ężatek. 2. K ażdy z nas m a n a to pogląd, ograniczony je d ­ na:: zasięgiem w łasnych dośw iadczeń i obserw acji. O dw ołajm y się w ięc do b adań, w k tó ry ch uw zględ­ niono w iększą liczbę k o b ie t (ck. tysiąca), a pom iar ich b udżetu czasu przeprow adzono bardzo p recyzy j­ nie. W b adaniach tych, przeprow adzonych w latach sześćdziesiątych w W arszaw ie i K atow icach, za n ali­ zow ano 3 g ru p y kobiet: robotnice, ek sp ed ien tk i i urzędniczki. A oto śred n i dobow y czas ich p rac y za­ w o ź 'w e j, w ra z z dojazdam i, oraz pracy w dom u: robotnice — 14 godz. 54 min. eksped ien tk i — 12 godz. 55 min. urzędniczki — 12 godz. 33 min. Z ‘ igo p raca dom ow a (w raz z zakupam i) za jm u je im w dni pow szednie: robotnicom — 5 godz. 38 min. ekspedientkom — 3 godz. 52 min. urzędniczkom — 3 godz. 43 min. W analogicznych b adaniach czasu p rac y robotnic fra n cu sk ich ustalono, że „średnia tygodniow a w ynosi o w iele w ięcej niż 80 godzin”. Może w ięc m inim aln ie lep ie;. ale w sum ie dość podobnie jak u nas. 3. W edług tych sam ych bad ań polskich p rze cię t­ ny .zas, ja k i badane k obiety spędzały przed te lew i­ zo r.m , w ynosi (j godz. tygodniow o. T ylko 2% ogląd a­ ło telew izję pow yżej 2 godz. dziennie.

4. I znów posłużm y się d an y m i z bad ań : otóż przy drugim dziecku czas pośw ięcony dzieciom zw ięk-zał ■ię o ok. 15 min., przy trzecim — o dalsze 6 min. Powiedzm y więc. że tro jg u dzieciom pośw ięca się ‘pi­ ko 20—25 min. w ięcej niż jednem u dziecku. Z ask a­ kujące, ale praw dziw e. 5. G dy dzieci sta ją się starsze, zm ien iają się te r ­ my opieki m atczynej, n a to m ia st ilość czasu pc. " i ę •onego im p raw ie nie ulega zm ianie. 6. In teresu jąc e b ad a n ia polskie, k tó ry m i co. to 143 rodziny — d w u - i trzypokolcniow e — w sk azu ją w yraźnie, że w rodzinach z babcią (dziadek nie z a ­ gryw a tu ta k iej roli) w y stęp u je znacznie w iększa kłonność do zaburzeń stosunków w ew nętrznych. T yl­ ko 35% z b ad anych rodzin, w k tó ry ch była teściow a (obojętne — m atk a m ęża czy żony), żyło bez napięć, n ato m iast rodzin bez teściow ej — 64%. N ajgorsza est y tu a cja , gdy babci się w ydaje, że je j dorosły syn (lub córka) je st w ciąż jeszcze dzieckiem i w ym aga b ezu stan n ej ochrony i opieki. T ak a rzekom a m iłość m acierzyńska, pełna k u rz e j troskliw ości, pod-zy ta podśw iadom ym p rag n ien iem u trzy m y w an ia dziecka w ciągłej zależności od siebie, je st niezw ykle d e s tru k ­ cy jn a i niebezpieczna d la m łodego m ałżeństw a. L e­ piej już, gdy sta rsza pani odnosi się do sw ego - yna lub có rki z nad m iern y m krytycyzm em i despotycznie u siłu je ich podporządkow ać w łasn ej woli. Je s t to ró w ­ nież bardzo d estru k c y jn e , lecz ła tw ie j się przed ty m bronić. A n ajlep iej, je śli m iła i rozsądna babcia ro ­ zum ie, że do m łodych nie należy się zan ad to w trą ­ cać, pom agać — ow szem , ale ra d udzielać tylko v Jedy, gdy sam i o nie poproszą. Są ta k ie babcie: dc w io­ dły tego badania! 7. S y tu acja, gdy b abcia w yręcza i za stę p u je m a t­ kę, choć w ygodna, je st niebezpieczna. P raw id ło w a po­ sta w a m acierzyńska k sz ta łtu je się od pierw szych m ie­ sięcy życia dziecka, w to k u k arm ien ia, p rze w ija­ nia itp. T ylko w te n sposób m łoda m a tk a może zżyć się z dzieckiem i poznać go. Z d ru g iej zaś stro n y dziecko przy w iązu je się em ocjonalnie do osoby. k ’ó ra się n im sta le opiekuje, k arm i, pieści itd. Je śli tych osób je s t w ięcej — dziecko traci „ o rie n ta c ję ” em o­ cjo n aln ą. Je śli zaś tą osobą będzie w yłącznie babcia, w ów czas stosunek dziecka do rodziców m oże sta ć się w przyszłości am b iw ale n tn y i niepew ny. P rz y n a j­ m niej w ięc w czynnościach podstaw ow ych, tak ich _;2k

k arm ien ie (naw et z butelki!), lepiej, gdy dzieckiem za jm u je się m a tk a, a b ab c ia ty lk o je j pom aga, służy ra d ą i p rzykładem . I d ba o to, by nie osłabić k o n ­ ta k tu m a tk i z dzieckiem oraz n ie zachw iać poczucia pew ności te j o sta tn ie j w je j roli m acierzyńskiej. 8. B a d an ia radzieckie w dużych m iastach ustaliły , że k o b ie ta p ra c u ją c a tra c i n a zajęcia dom ow e 2—2,5 razy ty le czasu co m ężczyzna. W cytow anych ju ż b a ­ d an iach polskich ty lk o n iew iele spośród a n k ie to w a ­ nych kobiet stw ierdziło, że w dom u istn ieje podział p rac i część obow iązków reg u la rn ie w y k o n u je mąż. Pom oc m ężow ska je st z reg u ły doryw cza, ty p u „Józiu, w y n ieś śm iecie!” A 30% p an ó w n ie pom aga w cale! 9. N ie w iem y, ja k to je s t w Polsce, ale w USA u stalo n o (naukow o!), że co p ią ty m ężczyzna bił sw o­ ją żonę w czasie pierw szych sześciu la t m ałżeństw a. N ie należy m oże zakładać, że pod ty m w zględem w y przedzam y S tan y Z jednoczone, ale też i n ie pozo­ sta je m y chyba n ad m iern ie w ty le; w sk aźn ik 10% w y­ d a je się bardzo ostrożny. 10. R ozw iedzeni m ężczyźni za w ierają m ałżeństw a nieco częściej niż rozw iedzione kobiety; np. w Polsce w re k u 1965 w śród now ożeńców rozw iedzeni sta n o ­ w ili 5,8%, rozw iedzione — 4,3%. W USA aż 14% no­ w ożeńców były to osoby rozw iedzione (podobnie ja k w NRD). M am y tu do czynienia z ja k im ś now ym — i sta le n asilający m się zjaw isk iem społecznym .

16.

„ŻYW IĄ I B R O N IĄ ”

1. W roku 18G4, n a m ocy p a ra g ra fu 100 carskiego „U kazu uw łaszczeniow ego”. D otyczyło to ty lk o sam o ­ dzielnych gospodyń, w dów lub kobiet niezam ężnych. 2. M aria K onopnicka. P ośw ięciła go p rac y ów ­ czesnych nauczycielek ludow ych. Były to dziew częta z rodzin inteligenckich, n a w e t ziem iańskich, często zam ożne i w ykształcone, k tó re osiadały n a w si, by ta m prow adzić działalność ośw iatow ą w śród ludu. J e d n ą z tych „Siłaczek” by ła F ilip in a P łaskow iecka,

która w roku 1877 założyła w e w si Jan isła w ice pod .'u ern iew icam i pierw sze w Polsce Koło G ospodyń WY.-jakich. W roku 1879 in n ej nauczycielce i działaczA n toninie P eldów nie-S m iszkow ej, udało się załoc d rugie ta k ie koło w okolicy P uław . D alszą dziai.lność uniem ożliw iły w ładze carskie. O bie nauczy■lki — ja k zresztą tyle innych — przeszły przez . skie w ięzienie. 3. S k a rg a k o b ie t w iejskich, że nauczyciel uczy . v po ru s k u ”. Znaczyło to, że szkoła spełnia sw ój ■ad.-.iczy cci — ru sy fik o w an ie dzieci. Poziom był vażny. Cóż m ogły p rzeciw staw ić ak c ji ru sy fik a, .Lej chłopki, k tó re nie um iały n aw e t czytać? Aby Yowsć lud przed w ynarodow ieniem , grono nauczy: ?!ek zaw iązu je w roku 1883 w W arszaw ie K obiece o O św iaty L udow ej. C złonkinie K oła zaczęły crótce zakładać po w siach ta jn e k ółka ośw iatow e a k o biet w iejskich. E le m en ta rz obrazkow y i ręcznie rzepisyw ane pogadanki oto broń, z ja k ą dziew częta elskie sta rto w a ły do ogrom nej p racy „za w czoraj /.m arnow ane, za dziś spóźnione, za ju tr o d a le k ie ” K onopnicka). Kolo w ydało tę p ierw szą bodaj w h i• ' rii k siążkę d la kobiet w iejsk ich Ś w iątec zne p o ­ łudnia gospodyni w ie js k ie j K. K ulikow skiej. W zna■’ :uno ją k ilk a k ro tn ie w k o n sp irac ji przed cenzurą. Działalność K oła trw a ła 20 lat. Z jego to ponoć w la ­ nie in sp ira c ji P ru s zrobił ze Ś lim akow ej w łaściw ą h a te rk ę Placów ki. i. B yła to pierw sza rolnicza szkoła ludow a dla lew cząt. P o w stan ie je j m iało olbrzym ie znaczenie. . K ru szynianki” sta n ą się n ieb aw em nie tylko p ierw ; m i w dziejach w si p olskiej gospodyniam i „z dy• łom em ”, a le ta k że k a d rą w ykształconych i św ia d o ­ mych działaczek chłopskich. W iększość z nich zaraz o u k ończeniu szkoły bierze ak ty w n y udział w pracy aszicow skich kółek rolniczych, ba, zaczyna pisyw ać irty k u lik i do gazet! T ego jeszcze n a w si nie byw ało! C iekaw ą p ostacią spośród „K ruszy n ian ek ” by ła M a­ n a B inieków na, zdolna i energiczna d ziałaczka, św ie­ tn a m ów czyni i niezła publicystka. B inieków na zo sta­ ła in stru k to re m objazdow ym przy T ow arzystw ie K ó­ łek R olniczych, co n ie w e w szystkich oczach znalazło uznanie. P ew ien proboszcz rad ził n aw e t z am bony, k j p a ra fia n ie ję li się k am ien i i w ypędzili tę „ r a jfu r ­ kę”, bo przecież „cham skie dziew ki nie będą w as ro ­ zum u uczyć”. Szkoła w K ruszynku by ła ow ocem in i­ cjaty w y kręgów rad y k aln y ch , ale w idząc je j pow o­

dzenie — ja k rów nież n astęp n y ch podobnych —_ w K rasien in ie i G clotczyźnie — K o n serw aty w n e - ow arzy stw o Z iem ianek o tw arło kilk a tak ich szkół ; :>d sw oim p atro n a tem .

ia.i'

5. B ism arck. K obiety w ielkopolskie, w ty m ró w ­ nież w iejskie, odegrały ogrom ną rolę w oporze p rze­ ciw k o germ anizacji. G dy w roku 1900 organizacja I-: bieca „W arta” zorganizow ała w P oznaniu w ielk i w . z p ro testac y jn y przeciw karo m , ja k ie spadły n a r.r. czycieli języka polskiego, przybyły nań tłu m n ie ró - nież i chłopki. W śród m ów czyń znalazła się chłop.ia, M a rian n a M agierow a ze w si Laski. P ow iedziała er.:.: „M y sam e, kobiety w iejskie, do pracy się w eźm y. 1 z grosz zaoszczędzony trzy m ajm y gazety i ku p u j r.y książki. Nie pozw alajm y sobie w ydrzeć naszej m e r y , a dzieci zaczynajm y uczyć języka jeszcze przed p ó j­ ściem do urzędow ej szkoły”. W roku 1906, w cia^.e słynnego s tra jk u szkolnego, m a tk i chłopki podtrz; m y w ały dzieci w uporze. Na w iec, zw ołany w o k re­ sie w zm ożonej ak c ji g erm a n iza cy jn ej w roku 1912. w U rbankow ie pod P oznaniem , przybyło k ilk a ty -ię cy kobiet w iejskich. I znów chłopki w chodzą na m ów ­ nicę. M ów iła W ik to ria E w aldow a z K ozich G łów ; „W tych ciężkich czasach trzeb a ( ...) m ieć ty lk o je ­ den cel na m yśli, ab y w spólnie rato w a ć u koch a: ziem ię, czuw ać pilnie, aby żaden zły a je n t w e w się nie pokazał, a gdyby się ośm ielił, to psam i w y?;czuć z podw órza”. 6. W G alicji, k tó ra m iała sta rsze niż K ongresów ­ k a tra d y c je ru ch u lodow ego. P ism o w ychodziło w K rak ow ie i redagow ane było przez g ru p ę in te lig e n .kich działaczek, z M arią W ysłouchow ą n a czele. Ja k ie zasilały go pióra! K onopnicka, K asprow icz, Orka:.... Pow odzenie pism a było ogrom ne: po 3 n um erach m iało ju ż 2500 p re n u m e ra to ró w , na ow e czasy liczbę b ard zo znaczną. D ocierało do w szystkich trzech za­ b orów i do P olaków na d ru g iej półkuli. N iem cy i M o­ sk ale tro p ili i niszczyli je zaciekle, bo „P rzodow nica” podjęła w alk ę o podtrzym anie poczucia n aro d o ­ wego w śród kobiet w iejskich. „P rzodow nica” tra fiła do serc w iejskich kobiet. „W ielm ożna P isalnio!” — pisały czytelniczki do re d a k c ji z tru d em , n iep o rad n ie i z w dzięcznością, że k to ś o nich pisze i m yśli. 7. 0,02%, czyli n a 1000 rad n y ch m ężczyzn p rzy p a­ dały 2 kobiety. P ierw szym w ó jtem -k o b ietą został?, w ro ku 1935 energiczna g ó ralk a spod Now ego T arg u ,

i iłg o rzata Ja ch m y jak . Maio, bardzo m ało było koprzygotow anych do p ełn ien ia fu n k cji społecz1'.. Je d y n a m asow a o rg an izacja k o b ie t w iejskich Kolo G ospodyń W iejskich — zrzeszała ok. 100 tys. odyń n a przeszło 3,5 m in sam odzielnych gospo, i:-tw w Polsce. O lbrzym ia w iększość kobiet w iej..h w ciąż jeszcze nie w yszła z w iekow ego społcczo d rętw ienia. S. O czyw iście S tro n n ictw o L udow e. S tało się to ntanicznie, bo s ta tu t an i regulam in nie przew idy.1 o d rębnej działalności kobiet. Tym czasem w G aci . zew orskiej 20 k o b ie t w ro k u 1935 utw orzyło p ierw p o lityczne koło kobiet w iejskich. F orm a „chw yK oła kobiet zaczęły się m nożyć, przyczyniając do w zro stu liczby k o b ie t w S tro n n ictw ie. W rok u • 7 SL zorganizow ało n a w e t — po raz pierw szy w riejach w si — sp e cja ln ą k o n feren c ję polityczną dla b iet w K rakow ie. „N iew ieścim fro n te m ” w S tro n ­ i c i e niezw ykle żywo in te reso w ał się sam W incenW itos. 9. Była to słu żb a sa n ita rn a , zorganizow ana przez łiety dla B atalionów C hłopskich. W w aru n k ac h '..sp iracy jn y ch to ogrom ne przedsięw zięcie: Zielony l.zyż przeszkolił n a sp ecjaln y ch k u rsac h ponad 8 tys. m ilariu sz ek i pielęgniarek. K ursy ta k ie trw a ły po .'.kadziesiąt dni i łączone były z p ra k ty k ą szpitaln ą w ielkich m iastach. Z aprzysiężone sa n ita riu szk i roziżdżały się n astę p n ie do oddziałów . Z ielony K rzyż pieszy i też z pom ocą żołnierzom AK i AL. a także ■.•.cm radzieckim , u m ie rają cy m z głodu. 10. L udow y Z w iązek K obiet. Była to ta jn a orga. rac ja kobiet w iejskich, p o w stała w końcu roku 1941 o p arciu o działalność S tro n n ictw a Ludow ego Z MW R P ..Wici”. L iczba zaprzysiężonych członkiń kZK w ynosiła 12 tys., lecz faktyczne w pływ y te j o r­ ganizacji były znacznie rozleglejsze. LZK w ydaw ał ajne pism o d la kobiet w iejskich „Żyw ią". N ie za■cmniano i o dzieciach chłopskich: d la nich był doda?k „B iedronka”. T ajn e pism o dla dzieci! Innym iezw yczajnym przedsięw zięciem Z w iązku była ko.-spondencyjna U czelnia dla K obiet W iejskich, k tó ra m iała przeszło 2 tys. stały ch k o resp o n d en tek łączniczek. S pełn iała ona fu n k cję tajnego u n iw eryietu ludow ego dla kobiet. Dziełem LZK był też Zielony Krzyż i „zielone św ietlice”, czyli organizacja ak cji k u ltu ra ln e j dla BCh. Inne rodzaje działalności

m iały c h a ra k te r bezpośrednio w ojskow y: L Z K był głów nym o rg anizatorem ak c ji kolp o rtażu i łączności BCh. W ięzieniem i śm iercią przypłaciło tę działalność w iele kobiet. O dd ajm y n a koniec głos jed n ej z nich, 18-letniej M arysi W iejaków nie, ro zstrzelan ej przez N iem ców w roku 1944 za przew ożenie m eldunków . W o sta tn im liście do rodziców pisała: „P roszę Was, p o sta ra jc ie się nie lam entow ać, bo ja tego n ie robię. W ierzcie, że n ap ra w d ę ginę ja k żołnierz, bo zdaje m i się, że po sobie n ie n ajgorsze ślady zostaw ię”. P ra w ­ da — nie najgorsze zostały ślady po tych kobietach .

17.

W ALASlEW ICZOW NY M Ą Ż”

1. M ężem A nny Ja g iello n k i (1523—1596), có rk i Z y­ g m u n ta S tareg o i Bony, był S tefan B atory. Ale za­ n im doszło do tego m ałżeństw a A n n a przeżyła w p a­ n ień stw ie la t 53. K ilka p ro jek to w an y ch m ariaży — m .in. z sam ym Iw an em G roźnym — rozw iało się ja k dym . A nna p atrz y ła, ja k po kolei w ychodzą za m ąż je j sio stry — Izabela, Zofia i K ;.tarzy n a — p a trz y ła n a sw obodne, zb y t sw obodne o b yczaje sw ego królew skiego b ra ta i jego dw o­ ru — i sta rz a ła się w osam otnieniu i goryczy. I w nied o statk u . Doszło do tego, że m u siała zastaw ić sw e sre b ra i k le jn o ty ; został je j ty lk o jed en sreb rn y kub ek , k tó ry n azw ała „ siero tk ą”. I oto nagle bez­ potom na śm ierć Z y gm unta A ugusta zm ienia w jej życiu w szystko. T rzeb a obrać now ego k ró la. A le szlach ta, p rzyw iązan a do d y n astii Ja g iello ń sk iej, po­ sta w iła kand y d ato m do tro n u tw a rd y w aru n ek : po­ ślu b ienie A nny. 50-letnia p a n n a sta je się ra p te m przed m iotem g w ałtow nych konkurów '. Zw ycięża w ty m w yścigu H en ry k W alczy. Ma la t 22, gdy zostaje k ró lem P olski. O biecał m ałżeństw o. J e s t elegancki, p ełen u ro k u , ba, uw odzicielski! O dw iedza kró lew n ę często — w praw d zie zaw sze ty lk o n a k w ad ran s, ale w czasie rozm ow y trzy m a ją za rękę, p a trz y w oczy! Lecz do ślubu się nie kw api. A nna była b rzydka, taK b rzydka, że kazała zasłaniać fira n k ą sw ą podobiznę na W aw elu. „ S p o rtre to w an a w sztyw nych szatach kc:o n a cy jn y c h w y w iera w ra że n ie w ręcz tru p ie ” — pisze je j biograf. A le nie b rzy d o ta była je j n ajgorszą w adą: d ziarsk i m łodzian jakoś by się z tym upo rał. W ażrćej-

■'■ii było, że z tego m ałżeństw a tru d n o się było spo* ■lu ew ać potom stw a, a F ra n c u z i m yślą pow ażnie o z a ­ li iszczeniu w P olsce k o rzen i dynastycznych. Położenie \n n y je st okropne: ni to narzeczona, n i to p a n n a na •' zu. I znów los zm ienia w szystko. Je d n a k ró tk a noc .< rw cow a, gdy W alezy u cieka chyłkiem z P olski, by dczyć o opustoszały tro n fra n cu sk i, starcza, by w y: ;ć A nnę w ysoko. T ym razem to ją obiera szlach ta . ulow ą P olski (jedyna w naszych dziejach obok J a d 1‘gi k rólow a panu jąca), „p rzy d ając je j n a m ałżonka" ‘.'fana B atorego. T w ard y W ęgier je st b ard ziej zdeiow any niż W alezy. 1 m a ja 1576 r. bierze z A nną ab. N areszcie! W w ieku 53 la t A n n a m a m ęża. K ieg ratu lo w a n o im , życząc potom stw a, k to ś m ru k n ął ; óigłosem: „Z rodź babo dziecko, a babie sto lat!" P o ­ lo to w przysłow ie. N ie było to radosne m ałżeń■-wc. B ato ry spędził u żony 2 czy 3 noce, a potem nikał je j skutecznie. N a ogół przeb y w ali z d ala od ■bie. N ie dopuści! je j też do rządów . A nna, zaw ie­ ziona jako ko b ieta i ja k o królow a, dożyw ała sw ych . : w rezy g n acji i sm u tk u . R az jeszcze, po niespodzie.:ie; śm ierci m łodszego o 10 la t m ęża, w ybiła dla : -j godzina historyczna: to ona głów nie przyczyniła • do w pro w ad zen ia na tro n polski ukochanego (choć : .gdy nie w idzianego) siostrzeńca, Z ygm unta Wazę. : ter*, ju ż n a dobre odsunęła się cd polityki. N ie■ :-sołe było życie o sta tn ie j z Jagiellonów ! A była to ..ii w ykształcona, in te lig e n tn a , o szerokich horyzon.:h duchow ych. O piekow ała się A kadem ią K ra k o w ką, m iała „w ielki g u st” do m uzyki i p ro teg o w a ła :tu k i piękne. 2. M ężem poetki E lizab eth B row ning, z dom u e tt (1806—1861), był R o b ert B ro w n in g (1812— 1889), .żo n z najciek aw szy ch poetów' ję zy k a angielskiego. I:edy poznali się w ro k u 1844, oboje m ieli za sobą ew ien dorobek tw órczy; on — szereg sz tu k i poe:‘óv.\ pięknych, m ętnych i n iew iarygodnie tru d n y ch . E lżbieta w y d ała k ilk a tom ów w ierszy, rozcieńczo­ nych i w tórnych. Lecz te ra z, k iedy w je j życie w stą ­ piła m iłość, w je j w iersze w eszła krew'. N apisany ty m czasie cy k l 44 son etó w m iłosnych pod f a n ta ­ zyjnym ty tu łe m S o n e ty od Portugalki je st n a jle p ­ szym je j dziełem. W dzieciństw ie E lżbieta uległa w ypadkow i i je j ojiec — były p la n ta to r z In d ii Z achodnich i klasyczny ; la t uw aża sio za o k re s za tru d n ie n ia w rozum ieniu przepisów o po­ w szechnym zaopatrzeniu em ery taln y m .

21.

KOBIETY O KOBIETACH

1. Ania z Zielonego Wzgórza, n ie śm ie rteln a po­ w ieść dla d o rasta ją cy c h p anienek. N apisała ją w ro ­ ku 1908 p an i Lucy M. M ontgom ery (1874— 1942), sza-

>wna żona kan ad y jsk ieg o p asto ra. T ak ja k A nia i»vi i 'ie r o tą (m atka o d u m a rła ją w e w czesnym dziet tw ie) i tak ja k A nia w ychow yw ała sit; w sta ry m i. m u u na wsi. Pow odzenie k siążk i było olbrzym ie. i‘ i.ti M ontgom ery otrzy m y w ała listy z całego św ia1 i. ,iie tylko od m łodych dziew cząt, lecz także od mm hów , czerw onoskórych i p re m ie ia W ielkiej B rym'... K siążkę przełożono n a w iele języków (na p a l­ ii v roku 1912) i w ydano alfa b ete m B raille‘a. N a. no w edług n iej film . W czym leżała ta jem n ica sukcesu? Może w n ie zw y k łe j um iejętności odi w ania św iata d o ra sta ją c e j dziew czynki, św iata, k tó ry m fan ta zja sta p ia się z rzeczyw istością, i r.rzyjażń, miłość i w dzięczność są żyw ą nadzieją w iarą m łodego serca. 2. Cale życie S abiny (1934) je st najczęściej w znaa n ą i p rze k ład a n ą k siążką H eleny B oguszew skiej. sm u tn a , pięk n a i su b te ln a książka. S am o tn a kobiei i u progu śm ierci ro zp a m iętu je sw e życie „po su k taeh", „po m ieszkaniach”, „po służących” , „po k sią ż­ k ach” i „po p o ran k a ch ”. S u k ien k a, w k tó re j szła do :koły, i ta na pierw szy bał, i ta do ślubu... O sta tn i iz S abina przeżyw a sw ą przeszłość. S am o tn a, za•u i zioną przez los, opuszczona przez w szystkich w szystko. P asu ją do niej te słow a Ju liu sza K adena, ożyło ja k o m otto jednego z rozdziałów : „N ikt nikogo ic kocha, n ik t za n ikim n ie tęskni, zo stają tylk o nr. • k obiety i m ęczą się w ięcej niż w szystkie oj••yzny razem w zię te”. A je d n a k je st w ty m podw ój­ nie k alek im — przez opuszczenie i przez chorobę — ::u S abiny ja k iś liryzm p łynący z odczucia pięk n a lata. Ja k ieś dziw ne zw ycięstw o n ad nieszczęściem . w łasną goryczą. 3 3. C udzoziem k a (1936) to n a jw y b itn ie jsza k siążk a M arii K uncew iczow ej, p isa rk i i w ykładow cy języka lite ra tu ry polskiej na u niw ersytecie w C hicago po 'ojr.ie. W sposób zaiste m istrzow ski p rzedstaw ia M unccwiczowa sw ą b o h aterk ę, ko b ietę traw io n ą złym gm em , k tó ra niszczy i kaleczy życie sw ych n ajb liż :vch. A przecież pani Róża jest ta k a nic z siebie, lecz z n ieudanego Ż3rcia, k tó re ty le zapow iadało, t spełzło n a niczym ! R ozw iała się w ielk a m iłość i nie ud ała się k a rie ra skrzypaczki. I tylko czase m, w m ai zaniach w ra ca n ie re a ln a m ożliw ość czegoś, co być legło, a nigdy nie będzie. S ubtelność psychologicznej m alizy idzie tu o lepsze ze znakom itością języka.

4. Druga płeć S im one de B eau v o ir je s t ch yba n ajw y b itn ie jszy m stu d iu m eseistyczno-historyczn y m 0 kobiecie, ja k ie n apisano w naszych czasach. Z roz­ m achem , p asją, w szech stro n n ą e ru d y c ją k reśli p an i de B eauvoir dzieje zniew olenia k obiety i h isto rią jej tru d n eg o w yzw alan ia się do godności człow ieka. T eza te j k siążki — biblii bezkom prom isow ego fem inizm u — p rzeprow adzona k o n se k w e n tn ie przez w szystkie ro zw ażania brzm i: to, co nazyw am y kobietą, nie jest n astęp stw e m biologii, lecz sy tu a c ji sp o łeczn o -k u ltu ­ row ej. K obieta je st tylko zniew olonym człow iekiem . C zytam y, podziw iam y, ale nie w ierzym y. 5. K tóż nie rozpoznał od raz u D ziewcząt z No­ w o lip ek (1935) Poli G ojaw iczyńskiej! B rzydkie, spo­ n ie w ieran e N ow olipki, ś w ia t szarej biedy p ro le ta ­ riac k iej i drobnom ieszczańskiej, n a b ie ra pod św ie t­ n ym p ió rem G ojaw iczyńskiej ja k ie jś szlachetności 1 czystości. J e s t to w łasny św ia t au to rk i: ojciec jej b y ł stolarzem rzem ieślnikiem i do rodzinnego dom u n ieraz zaglądała bieda. .Sama G ojaw iczyńska drogę do lite ra tu ry m iała n ielck k ą; nieraz by ła blisk a za­ ła m an ia i rezygnacji. Może dlateg o je st to książka ta k bardzo ludzka i praw dziw a, pięk n a naw et, w sw oim nieuleczalnym sm u tk u . Bo sm utne są losy m arzących o szczęściu dziew cząt z N ow olipek, k tó ­ ry m życie n ie jed n o szy k u je rozczarow anie. „I tu, i tam , w szędzie, ja k św ia t szeroki, św ia t je st pełen zw ycięzców i zw yciężonych. D rapieżnych i obrabo­ w an y ch. O brabow anych n ie przez s tr a tę ziemi, nie p rzez s tr a tę dobytku, obrabow anych z m ożności ży­ cia”. 6. Z b u n to w a n e (1925) to pierw sza część trylogii K obiety z rodu Coornueltów p ió ra h o le n d ersk ie j p i­ sa rk i Jo v an A m m ers-K iłller, bardzo niegdyś po­ czytnej. T rylogia je st histo ry czn y m obrazem dziejów em an cy p acji n a przy k ład zie k ilk u pokoleń je d n ej ro ­ dziny. W pierw szej części u k az an a je st postać tr a ­ d y cy jn ej k obiety z połow y X IX w., dla k tó re j jed y ­ n y m celem je st dom i dzieci. Stopniow o kobiety ro d u C oornveltów coraz siln iej odczuw ają o g ran i­ czenie sw ej w olności: chcą m ieć sw obodę w yb o ru za­ w odu, p a rtn e ra , przekonań. J a k daleko m oże posu­ w ać się em ancypacja? W o sta tn ie j części w idzim y, ja k w yem ancypow ana kobieta, k tó ra p o tra fiła dosto­ sow ać m ałżeństw o do sw ych celów , ponosi klęskę. Zw ycięża ta, k tó ra u o sa b ia pogardzany przez nią ty p żony i m atki.

7. K rysty n a , córka L a w ra n sa (1920—22) je s t n a j­ w ybitniejszą k siążką S igrid U n d set i jedyną, k tó ra zdobyła ta k ogrom ną p o p ularność. J a k zw ykle u U n d set je s t to w ielk a p o chw ała m iłości, m ałżeństw a m acierzyństw a. N orw eska p isa rk a sięgnęła aż w czasy średniow iecza, by szukać ta m tych w artości, k tó ry ch b ra k człow iekow i w spółczesnem u: w iary , iły, sk upienia, żarliw o ści i zdolności oddania. K ry tynę n azyw ano „epopeją k o b iety ”. Lecz nie te j w y ­ em an cypow anej, a tej, k tó ra szuka sw ego szczęścia w w ielkim , sp alający m uczuciu i w oddaniu sw ego ycia innym . 8. Poczciw a M arta (1872) E lizy O rzeszkow ej! W P olsce m iała k ilk an aście w yd ań i do dziś czy tają ją w iern e czytelniczki. Lecz szczyt pow odzenia osią­ gnęła w N iem czech, gdzie w y daw ano ją 70 razy! Z re­ sztą n a jak ież języ k i je j nie tłum aczono: w p rz e k ła ­ dzie n a e sp e ra n to d o ta rła n a w e t do C hin. F ab u ła M arty je st ta k prosta, że je d e n z recenzentów n a ­ zw ał ją „streszczeniem arty sty cz n y m zagadnienia p r a ­ cy k o b ie t”. Z nalazłszy się po śm ierci m ęża bez śro d ­ ków do życia, bez zaw odu i żadnej um iejętności, -arna z dzieckiem , M a rta b oryka się bezskuteczn ie z losem i z ludźm i, zm ierzając n ie u ch ro n n ie k u za­ gładzie. Mimo tego schem atyzm u zalew ano się n ad M a rtą łzam i, a co w ażniejsze, rzucano się do n a u k i i p racy. „Pod w pływ em M arty — pisze je d n a z ów ­ czesnych je j czytelniczek — dw ie z m oich to w arz y ­ szek nauczyły się k raw ie ctw a, jed n a — ogrodnictw a, ja p o stan o w iłam zostać n au czycielką”. 9. P rzem inęło z w ia tre m (1936) M a rg a re t M itchell, p ełn a w dzięku i sm ętku, ogrom na ja k rzeka pow ieść 0 p rze m ija n iu św ia ta i kobiecie w tym p rzem ijan iu : p ię k n ej, sp ry tn e j, tw a rd e j, w y rach o w an ej, sp rag n io ­ n ej życia i m iłości, żyw iołow ej, k ap ry śn e j, d um n ej 1 zdolnej do pośw ięceń — czyż m ożna jeszcze w ięcej zm ieścić w jed n ej żyw ej istocie, niż zm ieściła pan i M itchell w osobie S c a rle tt? M a rg a re t M itchell w yh o w ała się n a p ołudniu USA, w A tlancie. J e j ojciec b r a t byli historykam i. Saga rodzinna p rze p lata ła ię z h isto rią z k siążek — przeszłość nasy cała dom i całe dzieciństw o M argaret. O na sam a chciała być lekarzem . A le gdy po śm ierci m a tk i m usiała p rz e r­ w ać stu d ia i kiedy w yszła za mąż, poczuła nagle, że m usi zrzucić z siebie cały te n b a la st historii, k tó ry obciążył je j dzieciństw o. P isała 10 lat. K iedy w reszcie pow ieść u jrz a ła św iatło dzienne, w ciągu jednego dnia

ro zch w y tan o 50 tys. egzem plarzy. Do roku J39 sp rzed an o ich dw a m iliony, a w krótce potem n ak iq co.no słynny film z V ivian Leigh i C lark G a b it ein, k tó ry sta ł się jednym z najw ięk szy ch sukcesów k a ­ sow ych w h isto rii H ollyw ood. Od czasów L in d b e ig h a o n ikim nie m ów iło się w A m eryce ta k pow szechnie, ja k o pani M itchell. A cna — drobna k o b ie tk a o w ielkich błękitnych oczach i ciem nych w łosach, b ard zo ładna (często słyszała, że je st ,.za m a ła '. by pisać tak w ielką pow ieść) — p rze ra żo n a tym , cc się stało, d are m n ie p róbow ała żyć sw oim daw nym . yciem . C hciała się uk ry ć — dziesiątki oszustek z a c ię ­ ły się pod nią podszyw ać. N ie n ap isała już nic \vv. ej. 10. Wszyscy zapew ne odczuliśm y od razu w ,.v h pięknościach niezaw odne pióro p ani H eleny M niszu t, a u to rk i T rędow atej. H elena M niszek, ziem ian k a z pochodzenia, n apisała jeszcze w iele innych k •k — Gehenna, Czciciele szatana. S fin k s, Królowa Gizella, K w iat magnolii. M agnesy serc — sądząc j o ty tu ła c h zapew ne rów nie pięknych ja k T redm .\a. Lecz żadna z nich nie osiągnęła n aw e t cząstki te j po­ p u la rn o śc i, co n ie śm ie rteln a ram o ta o S tefci R u c t kiej, polsko-ziem iańska w e rsja baśni o Kopciuszk .

22 . W IOSNA

1 JE S IE Ń ŻYCIA KOBIETY

1. P ierw sza m e n stru a c ja u dziew cząt. Często m yli się ją z pojęciem dojrzałości. D ojrzałość do : h araktero lo g iczn a tego o k resu życia sp rzy ja tak im ;u how aniom . 3. T ak. O późnione d o jrzew an ie u dziew cząt pod u je często pew ne tru d n o ści psychologiczne. dziew czynka zazw yczaj je s t w ta k im w y p ad k u przeaćn ie nieśm iała, szuka odosobnienia oraz nie w y k a ­ zuje norm alnego za in tereso w an ia chłopcam i. D ziew zętom opóźnionym w rozw oju fizycznym może zab rak n ąć tak ich cech, jak um iejętn o ść w spółpracy czy poczucie odpow iedzialności. Ich pojm ow anie norm m oralnych i społecznych m oże m ieć nieco in fan ty ln y • h a ra k te r. Lecz w iększe kłop o ty mogą m ieć m atk i dziew cząt d o jrzew ających za w cześnie: b ra k życiow e­ go dośw iadczenia, dziecięca jeszcze naiw ność w połązeniu z dojrzałością fizyczną m ogą prow adzić do przedw czesnych k o n ta k tó w seksualnych. 4 4. D ziennik lub pam iętnik. Piszu go ok. 40% dziew cząt w tym w ieku. Chłopcy czynią to rzadziej i później. S kąd ta psychiczna p otrzeba? O kres doj­ rzew aniu je st zarazem o kresem k ryzysu psychiczne­ go. D ojrzew ające dziew częta odznaczają się n a d n c rm alną w rażliw ością, pobudzeniem em ocjonalnym . d ziw ną łatw ością przechodzenia od euforii do :o zpaczy. Ł atw o w tedy o łzy i przygnębienie. Je st to także w iek pobudzonej fan ta zji, m arzeń i rojeń, jak rów nież — w iek ideałów . I w reszcie w iek lęku. M ło­ da dziew czyna boi się n ajdziw niejszych rzeczy: p^ów, ognia, w indy, w ody i wężów, nie m ów iąc o m yszach. Ma n ap a d y irra cjo n aln e g o stra c h u przed śm iercią, chorobą lub kalectw em , zadręcza się bezpodstaw nym i obaw am i przed złym stopniem w szkole czy m ożliw o­ ścią m oralnego upadku. Byw a niezw ykle nieśm iała i zak łopotana, i często w ściekła na siebie, że zacho­ w ała się głupio i źle. C ały te n rozstrój psychiczny — przejściow y zresztą — rodzi potrzebę w zm ożonej sa­ me.analizy i w ypow iadania się. S tąd dzienniki.

5. Psychoza m e n stru a c y jn a pojaw ia się n a kilka d n i przed m iesiączką w postaci zdenerw ow ania, n a ­ pięcia, bólów głow y i krzyża. C zasem u n ajsp o k o j­ n iejszej k obiety w y stę p u je nieoczekiw anie złość i agresyw ność, n ajro z sąd n iejsz a — zachow uje się n a ­ gle nieobliczalnie. Z naczna część przestęp stw i sam o ­ b ó jstw popełnianych przez k obiety p rzy p ad a w łaśnie n a te n okres. C ały te n zespół n apięć je st w yw ołany n ad m iarem horm onu płciow ego w organizm ie. Jeśli i sam a kob ieta, i je j otoczenie z d a ją sobie sp raw ę z chorobow ego tła te j n ag łej zm iany n a s tro ju — w ów czas ła tw iej dać sobie z tym rad ę : skuteczn iej m cżna się kontrolow ać, odłożyć n a później w ażne decyzje czy też, całkiem po prostu, w ziąć neospasnrńnę. 6. T rzy — n ie licząc oczyw iście tych, k tó re s tr a ­ ciły zdolność rozrodczą (np. w sk u te k źle p rze p ro w a­ dzonego zabiegu p rze rw an ia ciąży). O gółem w o k re ­ sie rozrodczym — lecz jeszcze przed jego zakończe­ niem — tra c i zdolność rozrodczą ok. 20% kobiet. B rak potom stw a spow odow any je s t w ięc rów nie często bezpłodnością mężczyzny ja k kobiety. A je d n a k zaw ­ sze, aż po nasze ośw iecone czasy, m ężczyzna o b ez­ płodność osk arżał w yłącznie kobietę, podobnie ja k żą­ dał od n iej „ródź m i synów ”, nie zd ając sobie s p ra ­ w y z tego, że o płci dziecka decyduje w yłącznie ojciec. 7. W okresie poprzed zający m p rzek w itan ie. W ty m czasie żeńskie horm o n y płciow e, siln iej niz zw ykle w ydzielane przez organizm , pow iększają po­ pęd płciow y i p o d trzy m u ją m łody w ygląd. 8. D osłow nie „szczebel d ra b in y ’’, ja k b y te j d r a ­ b iny, po k tó re j ko b ieta schodzi ku starości. K lim ak teriu m , czyli p rzek w itan ie, je st to okres zab u rzeń m ie­ siączkow ania przed zupełnym jego zanikiem . P rz y ­ p ad a — m n iej w ięcej — n a o k res 43—50 roku życia i trw a od jednego do dw óch lat. A le n ie m a tu szty w ­ n y ch reguł: k obiety źle odżyw ione, scho ro w an e itp. p rz e k w ita ją n a ogół w cześniej. W iadom o też, że w p o ró w naniu z daw nym i czasam i n astąp iło dziś b a r ­ dzo znaczne podw yższenie w ieku p rze k w itan ia : w X V III stuleciu ok. czterdziestego ro k u życia, obecnie — w pięćdziesiątym . C oraz liczniejszo są dziś kobiety, u ‘rzy m ujące płodność po pięćdziesiątce (n ajstarsza, opisana w p iśm iennictw ie lek arsk im , ko b ieta cięż ar­ n a m iała 72 lata). K lim a k te riu m , któ reg o dolegli-

■< ;ci mogą rozciągnąć się n a znacznie dłuższy okres, • t d la organizm u ro d za jem k a ta stro fy h o rm o n aln ej okresem w strzą su i chaosu. K obiety c ierp ią n a i >le głow y, nudności, b ra k ap e ty tu , u d erz en ia k rw i •! |>. T ow arzyszy tem u często poczucie przygnębien ia i życiow ej klęski, niekiedy silny lęk. W tym okresie kobieta pow inna się spo tk ać ze zrozum ieniem i życzli­ wością otoczenia. 9. C ałkow ite zakończenie k rw a w ień m iesiączko­ wych. J e s t to okres, od k tó reg o organizm kobiety nożyna osiągać now ą rów now agę, co n astę p u je ok. 2—55 roku życia. N astęp u je w tedy fizjologiczne i psychologiczne uspokojenie. U w olniona od trosk, od k ap ry śnej ty ra n ii sw ego organizm u, kobieta może z a ­ cząć sw oją „trzecią m łodość”. Z akończenie m iesiącz­ kow ania i u tr a ta zdolności rozrodczych nie oznacza b y n ajm niej w ygaśnięcia p ożądania seksualnego. To nie p rzyroda, lecz społeczeństw o n arzu ca najczęściej kobiecie przek o n an ie, że „ te rzeczy” są ju ż nie d la niej. A tym czasem d b ając a o siebie, p ełn a energii i życia ko b ieta m oże długo zachow ać sw ą a tra k c y j­ ność. P osłużm y się krzep iący m historycznym p rzy ­ kładem : cesarzow a E lżbieta, żona F ranciszka Józefa, m aniaczka odchudzania się, zachow ała do końca ży­ cia u ro d ę i zachw ycające piękno ciała. A m iała ponad *'.0 lat, gdy zginęła z rą k zam achow ca. 10. Zdrow sze były kobiety, k tó re pracow ały.

23 . K O BIETY

TW ORZĄ SZTU K Ę

1 + J . G raży n a B acew icz (1913— 1969) to, zdaniem je j b io g rafa S. K isielew skiego, „najpłodniejsza kom pozytorka św ia ta ”. U rodziła się w Łodzi, w rodzinie rozm uzykow anej niezw yczajnie: w dom u „grano i g ran o ”. G rażyna ju ż w w ieku 13 la t p ró b u je kom ­ ponow ać. P o tem przychodzą stu d ia w k o n se rw ato ­ rium w arszaw skim , k tó re w ów czas, w początku la t trzydziestych, przeżyw a sw ój w spaniały okres „bu­ rzy i n a p o ru ”. R ektorem je st sam K. Szym anow ski! Po ukończeniu k o n se rw ato riu m (dyplom y z kom po­ zycji i gry skrzypcow ej) jedzie do P aryża. S tu d ia

u N adii B oulanger. N iezw ykła je st atm o sfera ta m ­ tych lat! K ręcą się po p ary sk im b ru k u S załow ski, S p isak, W itold R udziński, K isielew ski i w ielu innych. „N iezapom niane to były czasy: od ran a każd y praco­ w ał w sw oim pokoju, a pod w ieczór zm aw iano się i — n a Paryż! G rażyna, za b ary k ad o w a n a w pokoju na p a rte rz e , zazdrośnie ch ro n iła sw oje godziny p r a ­ cy, a le potem , w ieczorem , n ie u stęp o w ała nikom u k re k u , zapraw iw szy się nielicho do nocnych h ulan ek . To b yły czasy!” — pisze je j biograf. W P a ry ż u G ra ­ żyna w ygryw a w ro k u 1933 sw ój pierw szy w życiu k o n k u rs kom pozytorski za k w in te t na in stru m e n ty dęte. P otem była o kupacja, k o n ce rty konsp iracy jn e, p o w stanie. W ielkie la ta G rażyny B acew iczów ny z a ­ czy n ają się po w ojnie. K om pozycje sypia się jed n a po d ru g iej. Znać w nich coraz w iększe m istrzostw o w arsztatu , doskonałość fa k tu ry in stru m e n ta ln e j, coraz świetniejsze} k o lo ry sty k ę brzm ienia. C zęste w nich echa m uzyki ludow ej. I coraz siln iej dźw ięczy now y ton —■ uczucie. B acew iczów na przebojem w chodzi do ścisłej czołów ki kom pozytorów polskich. K obieta — k om pozytorem ? I do tego dobrym ! C iągle to jeszcze szokuje. K ry ty k a m ery k ań sk i pisze o je d n y m z jej utw o rów , w ykonanych w USA : „W dziele ty m nie ma w łaściw ie nic kobiecego: je st ono potężne, p u l­ su jące ry tm em i śm iałym m a te ria łe m tem atyczny m , m ożna pow iedzieć — m ęskie”. S ypią się nagrod y , w y ró żnienia, odznaczenia: O rd e r S z ta n d a ru P racy , P o lo n ia R e stitu ta , n ag ro d a UNESCO. G raży n a B acewi z n ie tylko k o m ponuje: jeździ też po św ięcie z ko:, erta m i skrzypcow ym i. M ało tego: pisze książki! Bo n ig d y n ie chciała być w yłącznie „m aszynką do kom p onow ania”. B yła do b rą żoną, m atk ą, koleżanką, p raco w itą działaczką : pełeczną. I ja k ż e praw d ziw a i sp o n tan iczn a by ła w tym w szystkim ta d -obna, k r u ­ cha. urocza kobieta! K obiety m iały ju ż u nas p ew n e tra d y c je kom ponow ania, było to w szakże najczęściej ty lk o m iłe salonow e am ato rstw o : w X IX w iek u le­ gion p a ń z a ry sto k ra c ji k o m p o n u je d robne u tw o ry n a fo rte p ia n i pieśni. Z w łaszcza „p o d k ład an ie” m u­ zyki pod Ś p ie w y historyczne N iem cew icza było m od­ ne w śród dam p atrio ty czn y ch : p odkłada ią i hr. C hodkiew iczow a, i hr. L a u ra P otocka, i k się żn a M a­ ria W irtem b ersk a, a Ś p ie w o Ż ó łk ie w s k im K o n sta n ­ cji N arb u ttó w n y sta ł się n a w e t pieśnią ludow ą. Z a­ czątków zaw odow ego kom pozytorstw a dałoby się może odszukać u kilku kobiet z rodzin m uzycznych (” elen a Lessel czy N a ta lia L ipiń sk a, córka w ielkiego sk rz y p ­ ka K arola) lub u tych, k tó re zaw odow o p a ra ły się

m .zyką, g rając i u d zielając le k cji (jak choćby M. S zy­ m anowska). S krom ne to, ale i ta k now ość w porów ­ naniu z ubiegłym i stuleciam i. T rzeb a się bow iem cof­ nąć aż do XVI w., by odnaleźć kobietę kom pozytora: .> Zofia O leśnicka z P ieskow ej S kały, k tó ra w y d ala .woje dw ie pieśni relig ijn e na cztery głosy. Może to pierw sza kom pozytorka poilska? 2 + 1 . N adia B oulanger, F ra n cu z k a, je st kom po■:yl >rką, dyrygentem , org an istą, ale przede w szystkim pedagogiem m uzycznym , zaiste z bożej łaski! W y­ k ształciła legion m uzyków , w śród któ ry ch są ta k ie nazw iska, ja k Igor M arkevitch, A aron C opland czy R ay H arris. P olacy zaw dzięczają je j dużo. O grom na je st lista kom pozytorów polskich, którzy kształcili u? u N adii. Z a zasługi dla m uzyki polskiej rząd polk ' odznaczył ją ord erem P olonia R e stilu ta . Ja k o kom pozytor, N adia dorobek m a niew ielki. W spaniale '.opow iadającym się tw ó rcą by ła n a to m ia st je j sio- m Lily, pierw sza kobieta, k tó ra otrzy m ała słyn n ą nagrodę m uzyczną P rix de Romę. Lecz żyła tylk o -.4 lata! Ś m ierte ln ie chora, kom ponow ała cło o statn iej Jawili. P ozostało po n iej trochę utw orów , pełnych niezw ykłej siły i uczucia. Może w łaśnie ona byłaby pierw szym genialnym kom pozytorem ko b ietą w dzie­ łach m uzyki? 3 3 !-H. O lga B oznańska (1865—1940), n ajw ięk sza m a la rk a polska, sta w ia n a w jednym rzędzie z M icha­ łow skim , R odakow skim , G ierym skim . Od ro k u 1898 i • do śm ierci m ieszkała w P aryżu. „K to w la tac h dw udziestych byw ał n a M o n tp a raassie — w spom ina m a lark a, Ire n a L orentow icz — m u d a ł spo tk ać sta rszą , dziw acznie u b ran ą kobietę. Szła u licą w sta ro m o d n y m kapeluszu, z któ reg o opa­ d ały w dół postrzępione stru sie pióra, w e w ciętym •.akieciku, jak ich n ie noszono od lat... R zadko zd a­ rzało się, aby zap rasz ała kogoś do sw ej ogrom nej p raco w ni, gdzie w śród osw ojonych myszy, w y p ch a­ nych po śm ierci ukochanych psów i niew iarygodnego n ieład u m alow ała niezw y k łe p o rtre ty , o tw arz ach ja k ­ by jaśniejących p erłow ym św iatłem ". R ysow ała od dziecka. A le drzw i ak ad em ii sz tu k pięknych, i te j w ro d zin n y m K rakow ie, i te j w M onachium , dokąd w y jechała w re k u 1836, były przed r.ią zam k n ięte: k o b iet n ie przyjm ow ano. K ształci się p ry w a tn ie , ..pra­ cu jąc w pocie czoła”. P ra c u je , ale tak że baw i się, tańczy. W M onachium przychodzi pierw sza i jed y n a m iłość w je j życiu — do m a larza Józefa C zajkow -

skłego. Ja k o ś ta k dziw nie rozw iał się potem te n n ie­ doszły zw ią ze k !. . . Może nie kochała go n ap ra w d ę ? Może je d y n ą je j m iłością — by ła sz tu k a? „W chw ili, k ied y nie będę m ogła w ięcej m alow ać, pow innam p rze stać żyć” — p isała do ojca. W M onachium p ie r­ w szy w ielki sukces: złoty m edal za p o rtre t m alarza, P aw ia N cuena. M alow ała go ta k , ja k w szedł do jej praco w ni: prosto z deszczu i m gły, trochę zm ęczony. Od ro k u 1898 O lga osiada w P ary żu — rodzinny m m ieście sw ej m a tk i, F ra n cu zk i. O dtąd h isto ria je j ży­ cia utożsam i się bez reszty z pracą. O brazy, obrazy, o b r a z y ... K w iaty , pejzaże, ale przede w szystkim lu ­ dzie. N iezw ykłe i bezlitośnie praw d ziw e są te p o r­ tr e ty o subtelnych, w y ra fin o w an y ch barw ach , pozor­ n ie ta k proste! G łośny s ta je się „ P o rtre t dziew czynki z ch ry z an te m am i”, bladego dziecka, niepokojącego ja k ch o ro b liw a w iz ja M aeterlin ck a: ..ta p rze ra żając a dziew czynka, ta k ja sn a i biała, budzi dreszcz” — p i­ sał zn any k ry ty k . P oznańska sta je się sław na. W y­ sta w ia w w ielu k ra ja c h . Z łote m edale, nagrody, L e­ gia H onorow a od rzą d u francuskiego. A le ona n ie dba 0 zaszczyty i pieniądze. O brazy sw e n ie ra z rozdaje za d arm o. Ż yje n ie ty le w św iecie realn y m , co w św iecie sw ych płócien, tych postaci, k tó re ja k b y oddziela od p atrzącego le ciu tk a zasłona. Była w ielk ą p o rtre cistk ą. „W szystko m ija i znika, a człow iek je s t” m aw iała. W długiej h isto rii m a la rstw a w ybitny ch m a la re k -k o b ie t je s t tyle, co na lek arstw o : m a larstw o zaw sze było zaw odem „m ęskim ”. G dzieś tam , u po­ czątków , w G re cji sta ro ż y tn e j, p ow ita n as sła w n a H elena, córka T ym ona, a u to rk a dzieł, k tó re doszły do n as jed y n ie w m ozaikow ych rep ro d u k cja ch . P o ­ tem k ilk a n azw isk zab łąkanych w m a larstw o O d ro ­ dzenia. Z now szych czasów S zw ajc ark a A ngelika K au fm ann, słynna p o rtre c istk a z przełom u X V III 1 X IX w. V igće-L ebrun czy głośna m a la rk a zw ie­ rz ą t — Rosa B onheur. W Polsce m a lark am i byw ały bodaj w yłącznie żony lu b córki m istrzów , dochodzące n ie ra z w zaw odzie do w ielk iej biegłości. N a początku X V II w. n ie ja k a D orota K oberow a dorobiła się n a ­ w et ty tu łu „m alarzow ej K róla Jego M ości”. Z n an a je st Z uzanna C hodow iecka, córka słynnego D aniela, gdańszczanina. W X V III w. k ilk a u ta len to w a n y ch m a larek p rac u je na potrzeby dw oru S tan isław a A u ­ g u sta. Je d n a z nich, A n n a R ajecka, w yjeżdża n aw e t n a styp en d iu m do P ary ża i tam ju ż zostaje, zdoby­ w ają c pew ien rozgłos. W spółpracow ała z w ielk im D avidem ! N iezw ykle zdolną m a la rk ą by ła też Zofia F re d ró w n a, córka p a n a A lek san d ra. J e j p o rtre ty rod zi­

ców , nam alow ane, gdy m ia ła 14 (!) lat, są dziełam i w ysokiej próby. Cóż z tego! W yszła za m ą ż !. . . 4 + G . A polonia C hałupiec, czyli po p ro stu Pola N egri, by ła w ielk ą gw iazdą e k ra n u , k tó ra z sa m ą G lo­ rią S w anson ryw alizow ała o ty tu ł królow ej film u ; była tak że narzeczoną R u d o lfa V alentino, p rze lo tn ą m iłością C haplina, była w reszcie au ten ty c zn ą księż­ ną, żoną autentycznego księcia gruzińskiego. P ałac w e F ra n c ji, rezydencja w H ollyw ood, k le jn o ty H o­ h en zo llern ó w n a szyi, m iliony dolarów n a koncie. Ż yciorys ta k bajkow y, że aż kiczow aty. Z aczęło się od m ieszkania na Pow iślu w arszaw skim , gdzie m a tk a P o li p row adziła sklepik. L okum n a ulicy B ro w arn ej było m izerne. A le oto P ola d o staje się do b aletu , za­ czyna tańczyć w T ea trze W ielkim , o trzy m u je 10 rubli n a m iesiąc — i obie z m am ą przenoszą się na ulicę B ed n arską. P otem je st Szkoła T e a tra ln a , d e b iu t sce­ n iczny (ro la A nieli w „Ś lubach p an ień sk ich ” w T e a ­ trz e M ałym ), sukces — i 6 pokoi n a S en ato rsk iej. P o li w różą k a rie rę M odrzejew skiej. Lecz ów czesny p o te n ta t film ow y, A lek san d e r H ertz, poryw a ją do film u . 500 rubli! F ilm — „N iew olnica zm ysłów ” — odnosi „szalony suk ces”. I P o la m a ju ż dom na M o­ kotow ie. P o la N egri k ręc i k ilk a k olejnych film ów w Polsce. Ju ż ja k o lok aln ą gw iazdę R. O rdyński a n ­ g ażu je ją do te a tru R e in h a rd ta w B erlinie. T u tra fia na n ią E rn e st L ubitsch, znakom ity reży ser film ow y. I to je st praw dziw y s ta rt Poli do św iatow ej k arie ry . P ierw szy film b erliń sk i „Oczy m um ii” (1918) zyskuje ogrom ne pow odzenie. P ola zarab ia b ajońskie sum y. W ro k u 1922 je st ju ż w A m eryce. Będą to la ta szczy­ tow ych je j sukcesów . D rażniący, m ęczący d la obojga ro m an s z C haplinem . G łośne film y. S ław a. I miłość z R u d olfem V alentino, k tó ry u m ie ra nieom al w p rze d ­ d zień ślubu. P otem przychodzi m ałżeństw o z księciem M divani. N ie w ypada, by księżna grała w film ie! P o la w ycofuje się. Z resztą to ju ż in n a epoka — fil­ m u dźw iękow ego. P cg asły daw ne gw iazdy. T ylko w B e rlin ie nie zapom nieli o pan i N egri. O trzy m u je sta m tą d nęcące propozycje, a poniew aż m ałżeństw o z księciem M divani ju ż się rozw iało — czem u nie sk o rzy stać? W praw dzie B e rlin je s t h itlero w sk i, b rzy d k i, ale P ola N egri nie an gażuje się przecież w politykę! To nic, że robi k asę i propag an d ę dla nazistow skich Niem iec. O burza się jed y n ie n a po­ głoski, że je st k o ch an k ą H itlera. W reszcie um y k a z N iem iec. W ojna z a sta je ją w e F ra n c ji. Na szczęście u d a je się je j opuścić n iedobrą E uropę i znaleźć się

znow u w spokojnych USA. Była gw iazdą. Nic bard zo już zd ajem y sobie sp raw ę z tego, co to znaczyło w latach dw udziestych. K u lt gw iazd byl zbiorow ą h i­ sterią. Po śm ierci R udolfa V alentino pow stało „Sto­ w arzyszenie w dów ” po w ielkim am ancie. G w iazdy d y k to w ały m odę i styl życia. „W szystko, co nosiłam , staw ało się m odne n a całym św iecie — pisze P ola N egri — J a w p ro w ad ziłam m odę n a w ysokie b a ty w zim ie i w iązane, greckie san d ały w lecie przy ja skraw oczerw onych paznokciach u nóg. K iedyś ja k a ś kobieta u jrza ła je w y sta jąc e z sandałków , k rzy k n ęła p rzerażona, że m oje palce k rw aw ią. A m im o to. ż po p a ru tygodniach p an ie tak w łaśnie lakierow ały sw oje paznokcie”. I pom yśleć, że cały ten obłęd był dziełem kilku spryciarzy! „S ystem gw iazd" stw orzyli p roducenci film ow i z A lfredem Z ukorem na czele. P o trafili w yw ołać histery czn e w ręcz zain tereso w an ie życiem p ry w a tn y m ak to ró w i uczynili z nich n e u ra ­ sten icznych królów naszych czasów. A jeszcze w 1910 r„ na przyzw oitych dom ach w Los A ngeles w isiały w yw ieszki: „A ktorom nie w y n ajm u je się : 5 + F. Żoną Je sien in a by ła w y b itn a ta n ce rk a am e­ ry k a ń sk a lz ad o ra D uncan (1878—1927). B yła wit iką osobow ością tw órczą, człow iekiem , k tó ry p rze k szta ł­ cił tan iec i uczynił zeń now ą sztukę. Do je j czasów taniec byl u k ła d an k ą gotow ych ru c h ó w -fo rm u ltk , w y m agających jedynie biegłości. lz ad o ra odrzuciła te podrygiw ania. C hciała tańczyć nie do m uzyki, lecz m uzykę: C hopina, Bacha, S ch u b erta. T aniec m iał się stać „ruchem ludzkiego ciała zgodnym z p oruszen ia­ mi serca — ek sp re sją duszy tak n a tu ra ln ą i p r o t ą ja k śpiew ". Z aczęła tańczyć chyba od razu po w y j­ ściu z kołyski. M ając sześć la t prow adziła „szkół­ kę" ta ń ca dla okolicznych dzieci, a w w ieku lat dzie­ sięciu m iała już w łasny „system ”. P ró b u je podbić sw ym tańcem A m erykę. Nic z tego; w idać n ikt nie je s t p rorokiem w e w łasnym dom u. D unca now ie (m atk a, siostra i b ra t) ja d ą do E uropy. N arw an a n dzinka! W L ondynie są na sk ra ju nędzy i p raw ie g ło d u ją, a jednocześnie całym i dniam i siedzą w B ;itish M useutn s tu d iu ją c . . . sztu k ę grecką! Sukces przychodzi nagle. B ry ty jsk a elita in te le k tu a ln a „od­ k ry w a " łzadorę, je st zafascynow ana jej tańcem . O d­ tąd sta n ie się on objaw ieniem dla E uropy. P rzy ch o ­ dzi oszałam iające pow odzenie. W B erlinie stu d en ń co w ieczór w przęg ają się do je j powozu: je st „dio gottliche, heilige Isadora". W je j tań cu objaw iała -aę sw o jej epoce now a kobieta, w yzw olona, sw obodna,

iu au ia ze sw ej płci i ciała. lz a d o ra m a w reszcie piełiz e , ale w k ró tce cały grosz szalona rodzinka pa• '—w . . . św iąty n ię tańca, k tó rą chce w znieść w A te« 'h. lz ad o ra m arzy o w ielk iej szkole ta ń ca , k tó ra ii łzom byłaby szkołą jakiegoś now ego życia w uw ielbieniu piękna, przy jaźn i i pokoju. Ma dw oje ci: córkę z w ielkim reżyserem E. G. C raigiem . sy n a z pew nym panem , którego nazyw a tajem niczo „L jh engrinem ’, a k tó ry je s t po prostu S ingerem , dziedzicem m ilionow ej fo rtu n y słynnego producenta 1(szyn do szycia. T ragiczne je st je j m acierzyństw o: •. dzieci giną w 1913 w autobusie, który w padł do - k i a n y . W roku 1921 o trzy m u je zaproszenie od idz ladzieckich, podobno za a p ro b a tą sam ego Lo-ia . J e s t w euforii. F a rb u je w łosy na czerw ono, zabiera dolary i trzy kosze chleba. „U daw ałam się to jakiegoś cudow nego k ra ju — napisze w e w spo­ m nieniach — o jak im m arzył P lato, K arol M arks i Le/. całą energią, zrażona sw oim i próbam i w E urou \ byłam gotow a w szystkie siły m ego życia i swe ooglądy arty sty cz n e pośw ięcić ideałom kom unizm u. Nie za b rała m ze sobą żadnych sukien. W yobrażałam -obie, że resztę życia spędzę w czerw onej bluzie flanel iw ej w śród tow arzyszy rów nie prosto przyodzia­ ny h i przepojonych b ra te rs k ą m iłością". W roku 1922 1•: niora w ychodzi za m ąż za Jesien in a. Nic bard ziej m su rd aln eg o niż to m ałżeństw o. O na. przysięgła zw oouniczka w olnej miłości, o 17 la t od niego starsza. O n. nie zn a ją cy słow a w żadnym języ k u poza ro sy j­ skim . N azyw ał ją „D u nkanichą”. Nie w iadom o, co im b ojgu strzeliło do głowy — nie mogli się n aw e t ze s o b ą porozum ieć! Z resztą niedługo trw ało to pożycie: on ożenił się potem z w nuczką T ołstoja, a w kró tce później popełnił sam obójstw o. O na w d ała się z j a ­ kim ś p ia n istą w rom ans, k tó ry zakończył się s k a n ­ dalem . U m arła rów nie efek to w n ie ja k żyła. S tało się to w Nicei. P rom ienna w siad ła do otw artego sam o­ chodu, k tó ry zam ierzała kupić. „Jad ę ku sław ie!” uśw iadczyła przyjaciołom . W m in u tę później lzad o ra ni * żyła. Je j długi szal w p lątał się w szprychy p ę­ dzącego au ta. 64 E. W ięźniarką O św ięcim ia (i R avcnsbriick) była W anda Ja k u b o w sk a, w ybitny polski reż y ser fil­ mowy. D ebiutow ała jeszcze przed w ojną, w latach l!ł'J2—33, krótk o m etrażo w y m i film am i ..Im presje je ­ sien n e” i „M orze”. Była je d n ą z założycielek S to w arzy ­ szeniu M iłośników Film u A rtystycznego „ S ta rt”, k tó ­ re tuk doniosłą rolę odegrało w rozw oju film u p o l­

skiego. Je j pierw szy film fa b u la rn y „N ad N iem nem ”, n ak rę co n y tu ż przed w o jn ą (w raz z K. Szołow skim ) — u leg ł zniszczeniu w czasie okupacji. Po w ojnie J a ­ k u b o w ska stw orzyła w iele film ów („Ż ołnierz zw ycię­ stw a ”, „K ról M aciuś I ”, „K oniec naszego św ia ta ” i szereg innych), a le żaden n ie sta ł się ju ż dziełem ta k niezw ykłym ja k „ O statn i e ta p ”. Pom ysł tego fil­ m u p ow slał . . . w O św ięcim iu. W chw ilach kiedy ta k łatw o było załam ać się m o raln ie, W andzie J a k u ­ bow skiej do p rz e trw a n ia pom agała n ie u sta n n a m yśl 0 ty m , ja k im i śro d k am i film ow ym i pokaże kiedyś piekło. Ju ż w m a ju 1945 roku w ra z ze sw ą to w a­ rzy szką obozową, k o m u n istk ą niem iecką G erd ą S ch n eider, zaczyna pisać scenariusz. W iele było fil­ m ów o obozach niem ieckich, ale ty lk o je d e n n a k r ę ­ cono n a m iejscu zbrodni, w p raw d ziw e j scen erii. G rali b yli w ięźniow ie i w ięź n ia rk i O św ięcim ia. „P od­ czas zdjęć — w spom ina je d n a z ak to re k — nosiły­ śm y au ten ty c zn e pasiaki, n a k tó ry ch często w idoczne były jeszcze ślady krw i ich poprzednich w łaścicie­ le k ”. T ak p ow slał film u n ik a ln y w całej h isto rii s z tu ­ k i film ow ej — n ie m al au ten ty k . 7-1 D. Ida K am iń sk a by ła reży serem i d y rek to rem te a tr u żydow skiego w Polsce. J e s t on? praw d ziw y m dzieckiem te a tru . Je j m a tk ą była sły n n a E ste ra R a ­ chel K am ińska, n az y w an a m a tk ą te a tr u żydow skiego, a ojcem A b ra h am K am iński, przedsiębiorca te a tra ln y 1 reżyser. W raz z tru p ą rodziców , a potem i z w ła ­ sną (cd re k u 1921 k ie ro w a ła w arszaw sk im Ż ydow ­ sk im T e a tre m A rtystycznym ) Id a w ędro w ała po k r e ­ sow ych m iastach i m iasteczkach, w k tó ry ch ludność żydow ska stan o w iła n ie k ied y w iększość. Ju ż n a w e t w e w spom nieniach zanika dziś o braz tych Żydów z długim i pejsam i, w czarnych ch a ła tac h i ja rm u łkach, w szystkich tych groszow ych ..przedsiębiorców ”, dla k tó ry ch zak u p b ile tu te a tra ln e g o był często w y ­ d atk iem n ad siły. J a k ż e o k ru tn ie odszedł w p rz e ­ szłość ten św iat! . . . Je g o lite ra c k ie odbicie stw o ­ rzy ł i p rzechow ał te a tr żydow ski. N ie należy z a o rm ir.ać, że w łaśn ie P olsk a by ła jed n y m z tych k r a ­ jów', w któ ry ch k u ltu ra żydow ska — lite ra tu ra , n a u ­ k a, te a tr — rozw inęły się n a jb u jn ie j. Id a K am iń sk a o d eg rała w tym rolę niepoślednią. P odczas w o jn y k ie ro w a ła te a tre m żydow skim w e L w ow ie i w głębi Z w iązku Radzieckiego, po w o jn ie w Łodzi, W rocła­ w iu i W arszaw ie. W iele w spaniałych k re a c ji stw o rzy ­ ła na tych scenach.

8 + C . Ja n in a K orolew icz-W ajdow a, w ielk a śp ie­ w aczka polska, by ła d w u k ro tn ie d y rek to rem opery w arszaw sk iej: w la tac h 1917—18 i 1S34—36. „Po d ru g im akcie o trzy m ała m pierw sze w życiu k w iaty . B ył to olbrzym i kosz, dużo w yższy ode m nie, p ełen jedn ak o w y ch bladoróżow ych róż. Ja k ż e te k w ia ty były piękne! G dy w niesiono m i je do garderoby, n ie w iedziałam , co robić z r a ­ dości. C ałow ałam je i tu liłam do tw arzy . M in u ­ ty biegły, a ja nie b y ła m p rz e b ra n a do n a stę p n e ­ go a k tu ”. P isała to sam otna, ow dow iała, s ta ra kobieta, n ie u lezałnie chora. We w spom nieniu w ra ca ł zapach tych pierw szych róż i ta m te n w ieczór w K rakow ie: je j pierw sza w ielk a rola operow a w „L unatyczce” B elliniego. M iała w ted y 18 lat! . . . A potem by ła w ielk a św iato w a k a rie ra : 11 la t n iep rz erw an y ch sukcesów n a 3 k o n ty n en tach . Ś p iew ała z S zalapinem , C arusem , M elbą. 70 ró l śpiew aczych — rek o rd polskiej sceny operow ej! A n ajp ięk n iej śp iew ała „H alk ę”, z k tó rą zap o zn ała publiczność całego św iata. W K ijow ie też m iała iść „H a lk a”. D y re k to r te a tru za p y ta ł ją p rzed w ystępem , w ja k im języ k u będzie śpiew ać. — O czy­ w iście po polsku — odparła, — R adi Boga! — k rz y ­ k n ął p rzerażo n y — Czy g u b e rn a to r zezw oli? A tu cały te a tr w yprzedany! Ł askaw e przyzw olenie, n a szczęście, nadeszło. W ieczorem , po raz pierw szy w ca rsk iej Rosji, Ja n in a K orolew icz śpiew ała „H alk ę” po polsku. K ijow scy P olacy przychodzili do g a rd e ro ­ by i długo, bez słow a ściskali je j ręce. Z w ielkiego św iata w ra ca do k ra ju . To ona pierw sza oczarow ała W arszaw ę pieśn iam i ludow ym i, k tó re w p row adziła n a estra d ę. W ro k u 1917 s ta je n a czele opery w a r ­ szaw sk iej: n a w łasny koszt i ryzyko. Z ak a su je rę k a ­ wy. W ciągu k ilk u n a stu m iesięcy „leci” 38 tytułów ! Po ra z pierw szy o p era p ra c u je bez deficytu! I jeszcze raz — w o kresie w ielkiego kryzysu — w yciąga tę u k o ch an ą i niew dzięczną o perę z upad k u . „D yrekto ro w a nigdy n ie sy p ia” — m aw iali pracow nicy. W dzień je j ju b ileu szu k tó ry ś z recenzentów n a p i­ sał: „Z aw sze służyła n aro d o w i sw ą sz tu k ą ”. Może to w y św iec h ta n e słow a, ale bardzo tu ta j praw dziw e. 9 + B . H elena M izel to oczyw iście n ik t inny, ja k sa m a H elena M odrzejew ska (i840— 1909). T ak ie je st bow iem je j praw d ziw e nazw isko. S kąd M izel? Skąd M odrzejew ska? M atk ą H eleny M odrzejew skiej była

p an i Józefa B endow a, ojcem zaś . . . W łaśnie! G dy H elena przychodzi n a św iat, pan i Bendow a od pięciu la t je st ju ż w dow ą z tro jg iem dzieci. Później zw ią­ zała się z n ie jak im M ichałem Opidern, z k tó ry m m ia­ ła dalszych czw oro dzieci. A le H elena przyszła n a św ia t praw dopodobnie jeszcze przed ich zw iązkiem , w sw oistej luce m atry m o n ialn ej pani B ender. •_j. K tóż tedy byłby je j ojcem ? L egenda głosiła, że sam k siążę W ładysław Sanguszko. P an i Bendow a r m .le d aw a ła sobie rad ę w tych w szystkich życiow ych przygodach. P row ad ziła w K rakow ie nieźle p ro sp e ru ­ jącą k aw iarn ię. W podw aw elskim grodzie łatw o było w tedy zarazić się sceną. D w aj sta rsi b racia i sicsU a H eleny „poszli w te a tr ”, a ona sam a w 12 roku życia pisze trag ed ię, w' szesn asty m zaś sta ra się dostać na le k cje do ak to rk i H ubertow ej. O pinia au to ry te lu b y ła je d n a k m iażdżąca: k rz ty talentu! 1 kto w ie. ak potoczyłby się los H eleny, gdyby n ie p an G ustaw Z im ajer. K arciarz, nieb iesk i ptak, gdzieś tam żona­ ty , zam ieszkał w dom u pan i B endow cj, może upa­ trzo n y przez ładną w dow ę n a kolejnego tow arzy *-za życia. Lecz jego za in tereso w an ia poszły w innym k ie ­ ru n k u : w roku 18(51 H elena rodzi nieślubnego syna, k tó reg o ojcem je st w łaśn ie p an G u sta w — to R ucolf, późniejszy sław ny in ży n ier a m ery k ań sk i R alph M *djeski. Z im a je r ma w ielk ie plany w sto su n k u do p rześlicznej H eleny: chce zrobić z niej ak to rk ę . . ,e a k to rk ę niem iecką, bo to szansa w iększej kar.< :y. Ach, W iedeń! Na razie je d n a k ciśnie bieda i w; stu d en tó w , którzy p ro w ad zili ju ż życie płciow e, było chorych w enery cz­ nie! Z astra sza ją ca liczba! 9. Z nacznie m niej. Ł ączna liczba nędzarzy w p rz y ­ tu łk a ch , żeb rak ó w i p ro sty tu te k w ynosiła p rzed w o j­ n ą po nad 70 tys., z czego p ro sty tu tk i stan o w ić mogły p rzy n a jm n ie j połow ę. N ato m iast liczba kobiet tr u d ­ niących się nierząd em i znanych z tego m ilicji w y ­ nosiła w roku 1973 — 12 310 osób. Na pew no je st to ty lk o w ąsk i m arg in es życia społecznego. N iepokoi je d n a k fa k t, że u trz y m u je się on, a n a w e t w zrasta, choć ciągle jeszcze w g ran ic ac h n ie stan o w iący ch z a ­ gro żenia społecznego. J a k ie są społeczne źródła tego zjaw isk a? Nie bezrobocie i nędza, ja k przed w ojną. J a k się zdaje, głów nym i czynnikam i rodzącym i p ro ­ sty tu c ję są dziś alkoholizm i rozbicie rodziny. W śród b ad an ych p ro sty tu te k w arszaw sk ich aż w 07% ich ro d zin p rzy n a jm n ie j jedno z rodziców piło nałogowo. I ty lk o 17% tych kobiet spędziło dzieciństw o i m ło­ dość w jed n y m dom u rodzinnym . Połow a zm ieniała środow isko w ychow aw cze od 4 do 10 razy! D odajm y jeszcze, że rodzice tych p ro sty tu te k to w 72% a n a l­ fabeci i tacy, k tó rzy nie ukończyli szkoły p odstaw o ­ w ej. T u ta j w ięc tk w ią korzen ie p ro sty tu c ji, a nie — ja k w ielu sądzi — w nag an n ej chęci ła tw y ch i w yso­ kich zarobków . D orzućm y jeszcze, że ogrom na w ięk ­ szość p ro sty tu te k to osoby o n ik ły m poziom ie w y ­ k ształcen ia: 75% m a ukończoną lu b nie ukończoną szkołę podstaw ow ą, śred n ią — ty lk o 5%, a p ro sty tu ­ te k z w yższym w ykształceniem je st m niej niż 1%. Z n aczny odsetek w śród p ro sty tu te k stanow ią osoby ociężałe um ysłow o, debilki oraz p rze jaw ia jąc e ta k ie cechy patologiczne, ja k en cefalo p atia, p sychopatia czy nerw icow ość. K rótko m ów iąc: przyczyną pro sty -

Łucji są w yraźnie u ch w y tn e z ja w isk a socjologiczne i psychologiczne, a nie ja k a ś ataw isty czn a skłonność do ,.gr.:echu” i upadku. 10. U lla to im ię p ro sty tu tk i fra n c u sk ie j, k tó ra zorganizow ała w roku 1975 sły n n ą oku p ację kościoła S ain t-N iz ier w L yonie przez g ru p ę p ro sty tu te k . A k ­ cja ta m iała zw rócić uw agę opinii publicznej n a los p ro sty tu te k i m nożące się szykany policji, k tó re u tru d n ia ją im w ykonyw anie sw ego zaw odu. U lla s ta ­ ła się p ostacią głośną: w ystęp o w ała w telew izji, k o n ­ taktu vala się z m in istram i, n ap isała n aw e t książkę o p ro b lem ach p ro sty tu te k w e F ra n c ji. C ała ta sp e k ta ­ k u la rn a a k c ja nie pociągnęła za sobą w iększych skutków . S tanow isko w ładz od początku było n e g a ­ tyw ne: m in iste r sp raw w ew n ętrzn y ch , M. P o n iato w ­ ski tw ierd ził, że w szystko to zorganizow ali sutenerzy , chcąc czerpać bez przeszkód ze stro n y policji zyski z ry n k u p ro sty tu cji. Z yski niem ałe, bo ry n e k ten daje roczne o broty rzędu 6—7 m ld franków !

27 . .MARIE

I M AGDALENY

1. Tak. Jadw iga, żona księcia śląskiego H en ry k a B rodatego była p an ią w ielce pobożną i dobroczynną. O p iek u n k a biedaków i w ięźniów , fu n d a to rk a szpitali, p ie lęg n iark a chorych i w ielk a jałm użniczka. Kościół zaliczył ją w poczet św iętych. 2. Nic podobnego. G dy w ro k u 65 w y k ry to spisek p rze ciw N eronow i i podejrzenie padło n a Senekę, sta ry filozof zrozum iał, że to ju ż koniec. Ze stoickim spokojem — był w szak sto ik iem — popełnił sam o­ bójstw o. a w tę o statn ią drogę w zaśw iaty poszła za nim dobrow olnie m łoda i pięk n a P au lin a. Czy za g ra­ ła w n ie j cnota daw nych R zym ianek? A może po p ro stu go kochała? P etro n iu sz i E unice z Quo radis Sienkiew icza przy p o m in ają tę historyczną parę. O czy­ w iście , .M aria’’. 3. A k u ra t! L ady E m m a H am ilton (1765—1815) była có rk ą kow ala. J a k o 16-letnia dziew czyna zostaje k o ch anką pew nego b irb a n ta i nicponia, k tó ry n ie­

b aw em odprzedał ją sw em u w ujow i w zam ian za sp ła tę sw ych długów . W uj, s ir W illiam H am ilton, był konsulem b ry ty jsk im w N eapolu. E m m a sw ą u ro d ą, u ro k iem i intelig en cją podbija n ie tylko jego, ale i cały N eapol: sam a królow a M aria K arolina z nią się przy jaźn i. A jednocześnie p ię k n a córka k o w ala o d daje pew ne se k re tn e usługi w yw iadow i b ry ty j­ skiem u. W reszcie zostaje żoną sir W illiam a. A le oto N elson w raca w łaśnie ze zw ycięskiej k am p an ii w Egipcie i w życie E m m y w chodzi now a miłość. We tró jk ę pod ró żu ją po E uropie. G dy s ir W illiam um ie­ ra — nie om ieszkaw szy je j przyzw oicie opatrzy ć — E m m a zostaje z N elsonem . Ma z nim córkę. Po jego śm ierci trw o n i sw ą całą fo rtu n ę na h az ard i e k s tra ­ w ag ancje i u m ie ra w nędzy, przesiedziaw szy ro k w w ięzieniu za długi. „M agdalena". 4. L ady G odiva (ok. 1040— 1080) była żoną L ecfry k a, lo rd a C oventrv, k tó ry gnębił m ieszkańców m iasta n ad m iern y m i podatkam i. G dy lady G odiva prosiła go o sfolgow anie, zgodził się, lecz pod w a­ ru n k iem , że m ałżonka przejedzie nago n a koniu przez ulice m iasta. T ak też uczyniła cnotliw a lady G odiva, odziana jedynie w sw e długie w łosy. A m ieszkańcy C o v entry zam knęli się w dom ach, szczelnie zasło­ niw szy okna. T ylko pew ien kraw iec, zw any odtąd „P o dglądającym T om em ”, ośm ielił się n a n ią sp o j­ rzeć, za co los u k a ra ł go ślepotą. „M aria". 5. T alley ran d nie m iał żony. „M adam e S ans-G ene", czyli „pani Bez C eregieli", to ty tu ł kom edii S ard o u o k siężnej G dańska, m arszałk o w ej L efebvre. P rzy d o ­ m ek nie był zupełnie w ym yślony, ta k n azyw an o sły n n ą m a rk ie ta n k ę w o jsk napoleońskich, M arię F ig uer. S ard o u obdarzył nim m ałżonkę F ranciszka L efóbvre, jednego z najzn ak o m itszy ch w odzów N apo­ leona. K iedy L efeb v re zaślubiał ją w 1783 roku, była zw ykłą p raczk ą w ojskow ą. A le i on, sy n prostego h u z a ra , był ledw ie sie rż an tem gw ardii. G dy doszedł do w ielkich godności, n ie ra z nalegano, by rozszedł się z d aw ną praczką. N ie chciał. Był człow iekiem p ro sto lin ijn y m i praw ym . „Ach, niech p an nie bę­ dzie tak i d u m ny ze sw ych przodków — rzek ł raz ja ­ k iem uś pyszałkow i — ja sam je ste m przo d k iem ”. J a ­ koż był: jego „m adam e S ans-G ene” urodziła m u 14-cioro dzieci, z czego 11 synów . B yła rów nie p ro sta ja k on i nigdy nie u k ry w a ła sw ego pochodzenia. S y m p a­ tyczna para! P an i m arszałkow a je st naszą „M arią".

6. M anon L escau t to postać fik cy jn a — b o h a te r­ ka słynnej pow ieści niedoszłego za k o n n ik a P rć v o sta Historia kaw alera de G rie u x i M anon Lescaut (1733). M anon, k tó ra p rzybyła do A m iens, aby zostać za­ konnicą, poznaje tam k a w a le ra de G rieux i zostaje jego k ochanką. Po w ielu m iłosnych przygodach M a­ non ja k o ladacznicę odsyłają dó A m eryki, a w iern y de G rieux ipodąża za nią. I nie byłoby sensu m ów ić 0 fik cy jn ej postaci, gdyby nie to, że w bujn y m życiu k siędza P re v o sta istn iał je j żyw y pierw ow zór: pod­ czas p obytu w H olandii poznaje on piękną in try g a n tkę, d la k tó rej w d aje się w k ry m in a ln e m a ch in a­ cje i m usi uciekać do A nglii. Lecz przed tem p u b lik u ­ je sw ą książeczkę, k tó re j sukces je st n aty ch m iasto ­ w y i ogrom ny: „ludzie p ędzili po nią, ja k po ogień”. M anon — a zapew ne i je j żyw y m odel — były dla w ielu w cieleniem w iecznej kobiety. T ak pisał o niej sam G uy de M aupassant: „O to M anon L escaut, ko b ieta p raw dziw sza niż inne, n aiw n a, szelm a, w y rachow ana, kochająca, o d urzająca, sp ry tn a , stra sz n a i urocza. W te j po­ łaci, ta k pełnej czaru i in sty n k to w n ej perfidii, p isarz, zda się, zam knął w szystko co n a jp ię k n ie j­ sze, n ajb ard zie j pociągające i n a jb a rd z ie j n i­ kczem ne w istocie kobiecej. M anon to kobieta praw dziw a, ta k a ja k ą zaw sze była, je st i zaw sze będzie”. 7. W zór, to m ało — absolut. A rtem izja (IX w. p.n.e.) była żoną i sio strą zarazem M auzolosa, k ró la K arii. Je j miłość do m ęża m iała przekraczać granice w iary w ludzkie uczucie. G dy zm arł, A rtem izja jego kości i popioły, s ta rte na proch, w sypała do wody 1 w ypiła. W zniosła m u ta k że grobow iec w H a lik a rnasie, zaliczony do siedm iu cudów św iata. P ozostała po n ie j legenda i słowo „m auzoleum ". 8. H ra b in a J o a n n a du B a rry (1743—1793) m iała b io g rafię ja k z groszow ego rom ansu. P rzyszła na św ia t ja k o dziecko n ieślubne n ie ja k ie j A nny Decu i jak iegoś m nicha. M ając 16 la t u d aje się do P aryża i zo staje p ro sty tu tk ą w łupanarze, gdzie schodził się w ielk i św iat. „O d k ry w a” ją ta m h ra b ia du B a rry i p o d staw ia L udw ikow i XV. Jo a n n a je s t p iękna, m a n iezw y kły u ro k m łodości i zepsucia. S ta ry kró l osza­ lał. Chce ją uczynić następczynią sła w n ej pan i de P o m p ad cu r. Jo a n n a w ychodzi za m ąż — d la h ra b ie ­ go du B a rry to istn y drobiazg, w ydaje ją po prostu za sw ego b ra ta — i te ra z dopiero, ja k o czcigodna

h ra b in a du B a rry m oże w ejść do W ersalu. O b u rze­ nie je s t ogrom ne, ale s ta ry k ró l n ie u stę p u je : miłość. N ied aw na p ro sty tu tk a m a te ra z u stóp całą a ry sto ­ k ra c ję fra n cu sk ą . S um y p łyną n a je j zachcianki, król b u d u je je j pyszny pałac w L ouveciennes. Po śm ierci L u d w ik a XV p an i du B a rry ro zsta je się z dw orem , a po w ybuchu rew o lu cji u cieka do A nglii. A le w ra ­ ca — w L ouvcciennes zostały k lejn o ty . S chw ytan a, osądzona przez try b u n a ł rew o lu cy jn y (jeszcze na roz­ p raw ie u jm u je sobie z m e try k i 10 lat), o sta tn ia bac h a n tk a m o narchii fra n c u sk ie j zostaje sk a za n a na śm ierć za ro ztrw o n ien ie sk a rb u p ań stw a. N otow ano wr ow ych czasach o sta tn ie słow a skazańców . Często św iadczyły one o człow ieku. P a n i du B a rry b łag ała, k ład ąc głow ę pod gilotynę: „P an ie kacie! N iech p an nie zrobi m i k rzyw dy!” 9. Ba — ochronki! L ola M ontez (1818— 1861) bvła głośną a w a n tu rn ic ą irla n d zk ą, k tó ra dzięki sw ej po­ łu d n io w ej urodzie u d aw a ła „hiszpańską ta n c e rk ę ”. U w iodła L u d w ik a I, k ró la B aw arii, k tó ry n ad a ł iej n a jp ie rw ty tu ł baronow ej, potem księżnej, i ta k sy­ p ał złotem , że w reszcie zd e nerw ow ani p e d a a n i pod­ nieśli b u n t i zm usili go do ab d y k a cji (1848). A pięk ­ n a L ola żyła później w A u stra lii i w A m eryce, gdzie, n iestety , nie było ju ż królów . „M agdalena”! 10. Może za surow o, a le z g ru b sza zgodne z p ra w ­ dą. P a n i W allis S im pscn przeszła do k ro n ik ja k o bo­ h a te rk a h istoryczno-rom antycznego sk an d alu . Z ak o ­ ch ał się w niej kró l angielski E d w ard VIII, pan już 42-letni. P a n i Sim pson by ła A m ery k an k ą, rozw ódką i w ogóle ko b ietą spoza sfery. S k an d al był gig an ­ tyczny, a sprzeciw rządu i dw oru zdecydow any. Ed­ w ard w olał je d n a k żonę niż koronę. A bdykow ał w 1936 roku po niespełna rocznym pan o w an iu i ożenił się z p an ią Sim pson. Z am ieszkali n a d ru g iej półkuli. W ieści, ja k ie dochodziły o ich p ry w a tn y m życiu, w skazyw ały, że m ałżeństw o je st szczęśliw e i że k ró l E d w ard zrobił do b rą w ym ianę. Mimo w szystko „M ag dalena”. A m oże nie?

28 . KROTKA

H IST O R IA MODY

1 + A . P ierw sza w chodzi (tak, tak!) pani w biżu­ terii. N iektórzy etn o g rafo w ie tw ierd zą, że ozdoby są starsze od odzieży. W k ażdym razie znane były już na p ew no ludziom górnego paleo litu (35 000— 10 000 lat p.n.e.). Ludzie tzw. k u ltu ry gaw eckiej (docierała na nasze ziem ie) posiadali bogaty zestaw ozdób z palo ­ nej gliny, kości m a m u ta , kłów jelenia, k ręg ó w ry ­ bich i m uszli. N aszyjniki, w isiorki, b ran so le ty zdo­ bione często p ię k n ą o rn am e n ty k ą. Ozdoby z n a ją bo­ daj w szystkie ludy pierw otne, choć n ie ra z je st to ty lk o sk ro m n y n aszy jn ik ze sk raw k ó w liści. A cza­ sem o dw rotnie — w k ład a się n a szyję i ram io n a do 40 kg żelaznych obręczy. Ozdoby są przypuszczalnie w y razem p ra s ta re j te n d en c ji do sam ookreślenia, do zaak cen to w an ia odrębności w łasn ej osoby. M ają też sen s m agiczny: In d ian ie z W ielkich R ów nin, noszący n aszy jn ik i z pazurów niedźw iedzia, czy m urzyni, zdo­ biący się kłam i la m p a rta , w ierzą, że przechodzi w nich siła tych zw ierząt. P ow szechna je st w ia ra w m agicz­ ną moc drogich kam ieni: a g a t zw iększa potencję, a m e ty st odciąga od w ódki, onyks w zm acnia szczęście m ałżeńskie i dodatkow o leczy zapalenie oczu itp. W sta re j księdze szw edzkiej czytam y: „kiedy dziew ­ czyna tra c i dziew ictw o albo kiedy ktoś m a n a sobie szm aragd w czasie bezw stydnego czynu, w tedy k a ­ m ień p ę k a ”. O zdoby są też dalek im p rzodkiem naszych orderów . Np. u T ro briandczyków (M elanezja) o tym , ja k i n a ­ sz y jn ik lub n a ra m ie n n ik m oże nosić członek p lem ie­ nia, decyduje ran g a społeczna: osobnik niższej ran g i w n a ra m ie n n ik u z m uszli spondylusa w yw ołałby nie m n iejszy sk a n d a l niż u n as k a p ra l w naszyw kach g en erała. I w reszcie, ozdoby są bogactw em , źródłem ch w ały i prestiżu. P ry m ity w n e n a ra m ie n n ik i T rob rian d c zy k a m a ją w jego oczach ta k ą w artość, jak u n as rodow e k lejnoty. N ajcenniejszych ozdób w ogó­ le się nie w k ład a — chyba n a szczególne uroczysto­ ści. N atom iast p e rły rzuca się ta m do zabaw y dzieciom. 2 -fB . D ruga w kracza pan i w peruce. B ardzo to d aw n y szczegół stroju! P e ru k i zn a ją n ie k tó re ludy p ie rw o tn e (np. n a Fidżi), w ykonyw ali je ju ż daw n i E gipcjanie i S um erow ie, a R zym ianie im portow ali

w łosy n a p e ru k i z G erm an ii i z Indii. W chrześci­ ja ń stw ie p eru k i n ie znalazły u zn an ia; je d e n z ojców K ościoła, T ertu lian , grzm iał: „P ow inniście co n a j­ m niej rum ienić się ze w sty d u , że n a głowę, ch rztem uśw ięconą, w k ład acie śm ierteln ą pow łokę jakiegoś nęd znika, k tó ry zginął w sk u te k nadużyć, lub ło tra, co skończył na szubienicy”. Synod w K onstan ty n o p o ­ lu w ro k u 692 za b ro n ił w iern y m używ ania peruk. Lecz szczyt pow odzenia p e ru k m iał dopiero nadejść. W X V II i X V III w. nosi się je pow szechnie: noszą je eleg a n tk i i księża, uczeni i kokoty, szlachta i m ie­ szczanie, sędziow ie i rzezim ieszki. P eru k ę nosił N ew ­ ton, M olier, L udw ik X IV i pan i de P om padour. Była sied liskiem wszy, bo nie były to, niestety, czasy h i­ gieny. M oda na p eru k i pow róciła począw szy od ro k u 1958. Dziś w y ra b ia się je z tw orzyw sztucznych i w łosow n a tu ra ln y c h , głów nie dostarczanych z Azji. S am e C hiny w yeksp ortow ały w roku 1964 5 tys. ton w łosów za 5,5 m in dolarów . Czołow ym p roducentem p e ru k je st H ongkong. K to je d n a k nie chce używ ać p eru k i, a grozi m u łysina, tem u m ożna polecić sta rą , dobrą rec ep tę n a porost włosów : „w ziąć ślim aków , os, pszczół, p ija w ek i soli palo n ej w jednakow y ch częściach. W szystko to włożyć do n aczynia z dnem przed ziuraw ionym . P łynem , co z tego ścieknie, n acierać głow ę”. N iezłe je st też sadło niedźw iedzie. 3 + E. T rzecia z p ań to sta ro ż y tn a G reczynka. Nic prostszego niż s tró j G reków ! (podobny zresztą dla obu płci). B ezpośrednio na ciało narzu cało się k a w a ­ łek w ełn ian e j lu b ln ianej m a te rii w kształcie p ro sto ­ k ąta. S pin ało się to n a bar.cach dw iem a sprzączkam i, przepasyw ało w ysoko n ad piersiam i — i stró j gotów . N azyw ał się „peplos” lub „ch ito n ”. C hodziło się w nim w dom u i po ulicy w ciepły czas. W niepogodę k ła ­ dziono jeszcze „h im atio n ” — coś w rodzaju płaszcza. Był to po prostu k aw a łek w ełn ian e j m a te rii w k sz ta ł­ cie p ro sto k ą ta lub półkola, narzucanego na ram iona. W szystko. S tró j grecki m iał dw ie zalety : pięknie u w y d atn iał n a tu ra ln e w alory ciała i nic w ym agał k raw ca . B ardziej prosty być ju ż nie mógł. Moda się go p raw ie nie im ała; co najw y żej jak iś szlaczek z boku — i to niem al w szystko, co tu m ożna było zm ienić i zepsuć. Był to tak że stró j n a d e r d em o k ra­ tyczny: ja k pisał a u to r ów czesny, n a ulicy ateń sk iej tru d n o było odróżnić p an a od niew olnika. P ro sto ta stro ju nie była przypadkiem . R ów nie p ro ste było m ie­ szkanie czy pożyw ienie przeciętnego A teńczyka. G re ­ cja n ie d ała się uw ieść fata łaszk e m : całą sw ą energ ię

tw órczą sk iero w ała k u ltu ry duchow ej.

na

budo w an ie

sw ej

ogrom nej

4-ł-C. C z w arta w chodzi dziew czyna w stro ju go­ tyckim . J e s t to stró j późnego średniow iecza, ogrom ­ nie w ażny w dziejach mody. Do te j pory — zarów no w starożytności, ja k i w e w czesnośredniow iecznym stro ju rom ańskim — m oda by ła unisex, bardzo po­ dobna dla obu pici. T eraz dopiero n a stę p u je zdecy­ dow ane rozdzielenie k o stiu m u pań i panów . P an o ­ w ie noszą k a fta n i pończochy, k tó re nieb aw em zm ie­ nią się w obcisłe spodnie. P an ie — zgrabny staniczek z d ek o ltem i długą su k n ię, obfitą, fałdzistą, w y d łu ­ żoną często trenem . O tym , by ujrzeć sk raw ek nogi — m owy n ie rna! Nogi zniknęły na długo: z w idoku, lecz ta k że z pcezji, lite ra tu ry . Będziem y w ielbić k i­ bić, tw arz, oczy, w łosy, ręce, piersi, ale o nogach — m ilczenie. W stro ju gotyckim obow iązyw ała sy lw e t­ k a w ysm ukła, w ydłużona. „W yciągam y” ją w ięc k a ­ p eluszem w k ształcie głow y c u k ru , w ysokim n a pół m e tra, „zaostrzam y” bardzo długim i szpicam i ciżm i tró jk ą tn y m dekoltem . Cóż jeszcze? A ha, jeszcze koszula. W łaśnie w tym o kresie zaczęto ją nosić, choć n a obrazku tego nie w idać. 5 + F . S tró j ludow y. Ś redniow iecze — m im o iż tak sztyw no podzielone n a sta n y — nie znało jeszcze o d ręb nych stro jó w stanow ych. C hłopka i p an i nosiły się podobnie, tyle, że je d n a prościej, dru g a w y sta w n iej. C zasem w zbran ian o noszenia jakiegoś szczegó­ łu — ten np. b y ł przeznaczony w yłącznie dla osób w ysoko urodzonych — ale kró j był ten sam dla w szystkich. D opiero od czasów ren esan su zaczynają w y tw a rz a ć się odrębne s tro je stanow e i narodow e. W X V III w. proces te n dochodzi do szczytu: każdy sta n rna ju ż w łasny „ m u n d u r” społeczny. 6-1-J. P an i z epoki rokoko — X V III w iek. Cóż za w dzięk! Ja k i w ykw int! J a k b y ten odchodzący dw o r­ ski i fe u d a ln y św ia t całą sw ą w iedzę, inteligencję, fin ez ję zap rag n ął zm ienić w ja k iś n ie trw a ły czar! S u k n ia je st dziełem m alarsk im : n a d e lik atn y róż, szarą p erlę albo zieleń w odcieniu m chu rzuca się g irlan d y , bukieciki kw iatów , rozsypane w stążki. Je s t to dzieło sm aku. 1 kunsztu. Bo m odna su k n ia opięta je st na klateczce z fiszbinów (stąd polska nazw a „rogów ka"). J e s t tak szeroka, że m ożna na niej sw o ­ bodnie oprzeć łokcie. S tro je do p ełn iają w ach larz, p e­ ru k a , m uszka. „R ogów ka”, m odna u n as za Sasów ,

je st ju ż d rugim w cieleniem su k ien „k latk o w y ch ”. P ierw szy m by ła hiszpańska v ertu g a d y n a, okropny sztyw ny w alec, w ew n ą trz którego um ieszczano żyw ą kobietę. O statn im (jak dotąd) — w łaściw a k ry n o li­ n a, noszona w okresie drugiego C e sarstw a i docho­ dząca do 10 m etrów w obwodzie! Z łośliw i pow iadali, że było to n a jtrw a lsz e dzieło N apoleona III. „Rogów ­ k a ” sk ra c a ła postać, w ięc d la je j w ydłużenia n o ­ szono trzew ik i n a d rew n ian y ch podpórkach. A by się zaś nie w yw rócić, rokokow a dam a nosiła bam busow ą laseczkę. U siąść w ta k iej su k n i była to o p eracja dość sko m p likow ana. P a trz ą c n a stró j rokokow ej dam y tru d n o odm ów ić słuszności poglądom polskiego h isto ­ ry k a m ody, A. B anacha, k tó ry uw aża, że to m ężczy­ zn a k ształto w ał m odę kobiety, a czynił to ta k , by u tru d n ić je j ruchy. S tró j m iał podkreślać, że kobieta je st „w łasnością” m ężczyzny i jego zab aw k ą; „og ra­ n iczając sw obodę ruchów kobiety, m ężczyzna p rzy ­ w iązy w ał ją do dom u i uniem ożliw iał ucieczkę”. T ro ­ chę n a to w ygląda! 7— G. S iódm a w chodzi p an i w sty lu em pire, czy­ li C esarstw a. C iekaw y to przy k ład m ody w służbie p o lity ki. S tró j skom ponow any św iadom ie, by sw ą „rzy m sk ą” p ro sto tą p odkreślać ducha C esarstw a. S u ­ k n ia była długa, luźno u d rap o w an a , obow iązkow o b iała — z tiu lu , gazy lub m uślinu — przep asan a w y ­ soko paskiem z k ró tk im i ręk a w k a m i, spiętym i na b a rk u diam en tem . P iersi ukazy w an o szczodrze. W y­ dłużoną, p ro stą sylw etkę (bez bioder!) w ieńczyła głów ka w rzym skiej fry zu rze a la T itus, w tysiąc loczków , za k ry w ający ch czoło. S tąd m ów iono, że e le ­ g a n tk i C e sarstw a są „bez s ta n u i czoła". W szystko to m iało być m o n u m e n ta ln e i dostojne, a n a szczęście było w dzięczne. Zw łaszcza je śli n a śliczną głów kę n ak ład a ło się w ysoki, w ąski k ap e lu sik -b u d k ę. S tró j te n p rz e trw a ł ty lk o do K ongresu W iedeńskiego. Póź­ n iejsze czasy n ie pow tórzą ju ż nigdy tej oryginalnej k rea cji, k tó rą h isto ria m ody zaw dzięcza in sp ira c ji N apoleona i Józefiny. D obrze p rzy n a jm n ie j, gdy próżność w ładców idzie w p a rz e z gustem . 87 D. O kres b ied erm ajer. B ied e rm a je r (tak z re ­ sztą, ja k em pire) był stylem życia obejm ującym s tr o ­ je, w n ętrz a m ieszkań, n a w e t styl stosunków to w a­ rzyskich. Jego nazw a pochodzi od zm yślonych n a ­ zw isk dw u poczciw ych filistró w — B iederm an a i B iim m elm eiera, k tó rzy na łam ach satyrycznego p i­ sm a niem ieckiego głosili ch w ałę w ygodnego, la tw e -

go. ..przytulnego” m ieszczańskiego życia. B iederm ajr p anow ał w latach 1830—48, w latach m łodości M arksa. D am a b ie d erm ajero w sk a nosiła su k n ię cięż­ ka, w elurow ą, spod k tó rej w ysu w ała się niek ied y k o k ietery jn ie sto p k a w b iałej pończosze i czarnym oar.tofelku bez obcasa. S u k n ia ow a w ta lii była 'iśr.ię ta , u dołu w spaniale szeroka, u góry zaś z a ­ kończona staniczkiem obcisłym , głęboko w yciętym ■v k ształcie serca. Z całej te j w elurow ej obfitości y ia n ia ły się p ro w o k u jąc e nagie ram iona, szy ja . b iust. T ak to w n ajb ard zie j p ru d ery jn y ch stro ja ch ; k adzi do głosu zw ycięski erotyzm . Na spacerze — p an iały k apelusz z k w ia ta m i i w stęgam i, w ielkośredniego m łyńskiego koła. P e le ry n k a , p araso lk a, 9—II., K. A te ra z w chodzą dw ie panie: je d n a w .-rostiumie secesyjnym , d ru g a w ów czesnym stro ju kąpielow ym . S ecesja. Ach, cóż to były za czasy! Nie ..nosiło się” w ted y — uw aga, p an ie — m łodości. K o­ k o ty dod aw ały sobie lat! P a n i z pięćdziesiątką m ogła :;yć jeszcze (czy może już?) intiw gująca. K ostium był najczęściej dw uczęściow y. B luzeczka z koronkam i i p lisam i, b iu st obfity, ta lia ja k u osy. S u k n ia cięż­ ka — plusz, w elu r — ap lik o w an a w stążkam i. I te . an tastyczne secesyjn e kapelusze, z liśćm i, ptak am i, w ocam i, pióram i stru sim i, z ow ą w oalką, co tak nęcąco o słaniała ta jem n icę tw arzyczki. I coś jeszcze: _ rsc*. O bow iązyw ała bow iem linia „sans v e n tre ”, żyli bez brzucha. G orset, sznurów ka, p an c erzy k — zy ja k tam go jeszcze zw ano — p ojaw ił się w okre•ie gotyku i odtąd tow arzyszył kobiecie w iern ie, u w y d atn iają c piersi, n ad a ją c ta lii piękny k sz ta łt liry, dusząc oddech, ta m u ją c obieg k rw i, d efo rm u ją c ciało, " w e łn iła k o b iety od go rsetu dopiero rew olucja fra n u-ka. Na krótko. D opiero nasze czasy w ygnały go — 1?cz czy n a dobre? D ruga z pań je s t odziana w gustow ny stró j k ąp ie­ low y: obszerna tu n ik a (żeby, broń Boże, po zm oczeniu nie u w y d atn iły się k sz ta łty n atu raln e!), p an talo n y do kostek i (sic!) trzew iki. Do tego czepek cerato w y z k o k ard ą, w stążki, galony — i w tym w szystkim w chodziło się do wody. N asz dw uczęściow y kostium k ąpielow y pochodzi dopiero z la t trzydziestych. P op rzednie w ieki były rozsądniejsze: w chodzono do •'/ody po p ro stu nago. A m erykański socjolog T. V eblen je st zdania, że stró j pełni w ażną rolę spo1 zna: je st oznaką pozycji klasow ej. Im w yższa k la ­ sa. ty m silniej pragnie zaznaczyć, że nie k ala się

p ra c ą fizyczną: „elegancki stró j to tak i, k tó ry św iad ­ czy, że jego w łaściciel nie plam i się żadnym poży­ tecznym tru d e m ”. O dnosi się to zw łaszcza do ubioru k obiet: „kobiecość dam skiego stro ju polega w g ru n ­ cie rzeczy na przeszkadzaniu kobiecie w użytecznej p rac y ”. K iedy się p a trz y n a w szystkie te v e rtu g a a y ny, rogów ki, kryn o lin y , su k n ie w sty lu b ie d e rm a je r i secesji — tru d n o n ie przy zn ać ra c ji p an u Y ebienow i. 10- fi. I w reszcie — nasze czasy, G arsonka, czyli tzw . chłopczyca z la t dw udziestych. S y lw etk a bez bioder i piersi, typu „deska do p ra so w a n ia ’'. Może być su k ien k a, m oże być spódnica (gładka) i p u lo w er lub dżem per. W łosy k ró tk ie , z grzyw ką, tzw . fry zu rk a kucyka. Z am iast pończoch — sk a rp e tk i. N a nogach m ogą być tenisów ki, w każdym raz ie n isk i obcas. 1 uw aga, panow ie —■ nogi!!! P o ra z pierw szy od d w udziestu k ilk u w ieków ! „G arso n k a była n ie­ w ątp liw ie zakończeniem rozw oju m ody d ziew iętn a­ stow iecznej, m ody em an c y p an te k i su fra ży stek ”, p i­ sze A. B anach. P rzez cały w iek X IX kob ieta w ciąż p o n aw iała w ysiłki, by w yzw olić się z „kobiecości” sw ego stro ju : raz będzie to am azonka, ubiór do k o n ­ nej jazd y z „m ęsk im ” fra cz k iem i koszulą, kied y in d ziej szerokie spodnie b ie d erm ajer, to znów bluzica, w zorow ana w k ro ju na m ęskiej koszuli, żakiet, k r a ­ w at — szczegóły zapożyczane od m ężczyzny. S ty l chłopczycy je st n a jb a rd z ie j ra d y k a ln ą próbą ze rw a­ n ia z tra d y c ją „kobiecości” w ubiorze. Lecz czy n a ­ p raw d ę w arto było ta k w całości ją odrzucać? „K obieta — pisze S im one de B eauvoir — cierpiąc, że nic nie robi, sądzi, że stro je m w y raża sw o ją isto ­ tę. P ielęgnow anie u rcd y , stro je n ie się je s t pew nego ro d zaju pracą, k tó ra pozw ala kobiecie przysw oić sobie w łasną osobę. W łasna osobowość w y d aje się w ów czas kobiecie w y b ra n a i odtw orzona przez je j w y g ląd ”. D ługa h isto ria kobiecego s tro ju to może isto tn ie dzieje u ja rz m ie n ia kobiety przez m ężczyznę, ale rów nież to dzieje je j tw órczej fa n ta z ji, pom ysło­ wości i w dzięku.

29 . W

PR O FE SO R SK IE J TODZE

1 + H. A m ery k a n k a R u th B enedict (1837—1948)