Praga 1757 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

HISTORYCZNE

BITWY

ROBERT KISIEL

PRAGA 1757 scan - zawisza

Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 2003

WSTĘP „Kto włada Pragą Czeską, panuje nad całą Europą"'. Słowa księcia Maurycego de Talleyranda, ministra spraw zagranicz­ nych Francji z początku XIX w., nie mogą być traktowane dosłownie, niemniej w znaczącej mierze odzwierciedlają wieki doświadczeń politycznych i militarnych. W świetle wskazań geopolityki Kotlina Czeska z Morawami i doliną Dunaju między Wiedniem a Linzem tworzy kluczowy region strategiczny kontynentu, naturalną cytadelę, trudną do zdo­ bycia, a umożliwiającą wielokierunkową ekspansję2. Nic więc dziwnego, że Czechy często były miejscem kluczowych rozstrzygnięć europejskich, w tym szczególnie rejon Pragi, prawdziwe serce Czech. Było tak również w XVIII w., w dobie wojen śląskich toczonych w latach 1740-1763 przez Marię Teresę i Fryde­ ryka Wielkiego. Działania wojenne niejednokrotnie sięgały wtedy do Pragi, a najważniejszy praski akcent miał miejsce w 1757 r., kiedy to doszło do wielkiej bitwy w rejonie stolicy Czech, a później sześciotygodniowego oblężenia miasta. W historiografii i tradycji historycznej wydarzenia te pozostają w cieniu bitwy pod Kolinem z 18 czerwca 1 2

L. M o c z u l s k i , Geopolityka, Warszawa 1999, s. 174. Ibidem, s. 171-176.

6 1757 r., która z racji dramatycznego przebiegu, a przede wszystkim rozstrzygającego znaczenia bardziej przykuwała uwagę historyków i publicystów; w ostatnim czasie po­ święcono jej monografie w Austrii i w Czechach3. W po­ równaniu z Kolinem bitwa pod Pragą została w istocie zapomniana. Wydarzenia praskie z 1757 r. stanowczo jednak zasługują na uwagę. Stanowiły one bowiem uwieńczenie największej operacji wojennej podjętej kiedykolwiek przez Fryderyka Wielkiego, a w bitwie w sercu Czech walczyły siły większe niż w jakiejkolwiek innej batalii wojen śląskich — około 130 tys. żołnierzy, a do tego dalsze 60 tys. wojsk znajdowało się w pobliżu pola walki. Bitwa była bardzo krwawa, wśród jej ofiar znalazło się dwóch marszałków, co nie zdarzyło się w żadnej innej batalii w dziejach ludzkości. Co więcej, w efekcie bitwy doszło do oblężenia w twierdzy armii liczącej 50 tys. żołnierzy, co w dobie nowożytnej, w okresie od XVI do XVIII w., nie miało precedensu. Sam triumfator bitwy pod Pragą, Fryderyk Wielki, określił batalię mianem „jednej 4 z najbardziej zaciekłych bitew świata" , a już po wielu latach i doświadczeniach morderczej wojny siedmioletniej w roz­ mowie ze Szwajcarem Henri de Cattem stwierdził: „Nigdy nie było słynniejszej i bardziej krwawej bitwy niż ta, którą 5 stoczyłem pod Pragą" . Pierwsze prace poświęcone bitwie pod Pragą powstawały 6 w drugiej połowie XIX w. Stan badań nieco tylko posunęło do przodu opracowanie zawarte w jednym z tomów dzieła 3 P. B r o u c e k , Der Geburstag der Monarchie. Die Schlacht bei Kolin, Wien 1982; P. B e 1 i n a, Kolin 18.6.1757, Praha 1997. 4 J. L u v a a s , Frederick the Great on the Art of War, New York 1999 (reprint wydania z 1966 r.), s. 6. 5 Ch. Duffy, Friedrich der Grosse. Ein Soldatenleben, Zurich-Kóln 1986, s. 174-175. 6 A. M u l l e r , Die Schlacht bei Prag, Berlin 1857; F. Amman, Die Schlacht bei Prag, Heidelberg 1887; T. B e r n h a r d i, Die Schlacht bei Prag, „Beihefte zum Militair Wochenblatt", 1895.

7 niemieckiego sztabu generalnego7; obraz bitwy aktualny w istocie do dziś dał natomiast Maximilian von Hoen w pracy z 1910 r., szeroko uwzględniając archiwalne relacje austriackie i podważając szereg wcześniejszych ustaleń8. Christopher Duffy, najwybitniejszy obecnie znawca wojen Fryderyka Wielkiego, uznał prace Hoena poświęcone bataliom pod Pragą i Kolinem9 za najbardziej gruntowne i wartościowe analizy bitew wojny siedmioletniej 10. Wśród wykorzystanych w niniejszej monografii prac ważne miejsce zajęły ogólne opracowania dziejów wojny siedmioletniej ", a także prace poświęcone armii austriackiej i pruskiej12, w tym relatywnie nowe prace Duffy'ego13. Ten ostatni szeroko przedstawił też zdarzenia pierwszego okresu wojny siedmioletniej, wraz z bitwą pod Pragą, w biografii austriackiego feldmarszałka Maximiliana Ulissesa Browne'a14. Obszerna charakterystyka wojskowości pruskiej 7

Der Siebenjdhrige Krieg 1756-1763, hrsg. vom Grossem Generalstabe, t. 2, Berlin 1901. 8 M. Hoen, Die Schlacht bei Prag 6. Mai 1757, „Streffleurs militarische Zeitschrift", R. 1910. 9 Ibidem; M. H o e n , Die Schlacht bei Kolin 18. Juni 1757, „Streffleurs militarische Zeitschrift", R. 1911. 10 Ch. Duffy, op. cit., s. 489. 11 Pierwszy okres wojny jest dobrze przedstawiony w takich pracach jak: Geschichte des Siebenjahrigen Krieges in einer Reihe von Vorlesungen..., bearb. von den Offizieren des Grossen Generalstabes, t. 1, Berlin 1824; Der Siebenjdhrige..., t. 1-3, Berlin 1899-1900; M. H o e n , W. B r e m e n , Die Kriege Friedrich des Grossen 1740-1763, t. 2, Munchen-Wien 1912; K. B l e i b t r e u , Preussen gegen Europa. Friedrich der Grosse in 1757, Berlin 1907. 12 O. O s t e n - S a c k e n , Preussens Heer von seinen Anfangen bis tur Gegenwart, t. 1, Berlin 1911; C. J a n y , Geschichte der Kóniglisch Preussischen Armee bis zum Jahre 1807, t. 2, Berlin 1929; R. O t t e n f e l d , O. T e u b e r, Die Ósterreichische Armee von 1700 bis 1867, t. 1, Graz 1971. 13 Ch. Duffy, 77ie Army of the Frederick the Great, New York 1974; Ch. Duffy, 77ie Army of the Maria Theresia, Vancouver-London 1977. 14 Ch. Duffy, Feldmarschall Browne. Irischer Emigrant, kaiserlischer Heerfuhrer, gegenspieler Friedrichs II von Preussen, Wien-Munchen 1966.

8

9

i austriackiej w momencie wybuchu wojny siedmioletniej oraz walk w 1756 r. zamieszczona została w pierwszym tomie wspomnianego dzieła niemieckiego sztabu generalnego ' 5 . Ważne są dzieła o historii Pragilf> i monografie batalii pod Lovosicami " w 1756 r. 18 Ponieważ problematyka stanowiąca meritum pracy została szeroko przedstawiona w opracowa­ niach, nie tak ważne było sięgnięcie po źródła; z tych wykorzystano prace Fryderyka Wielkiego i kilka starodruków o walorach źródłowych 19. Niniejsza monografia liczy pięć rozdziałów. Krótki rozdział pierwszy określa historyczne znaczenie wojny siedmioletniej i kampanii 1757 r. W rozdziale drugim omówiona jest geneza wojny i jej pierwsze miesiące — pruska inwazja na Saksonię i bitwa pod Lovosicami. W rozdziale trzecim scharakteryzo­ wane są wojska austriackie i pruskie oraz polityczne i militarne przygotowania do kampanii 1757 r. Rozdział czwarty, naj-

ważniejszy, poświęcony jest samej bitwie pod Pragą, wraz z poprzedzającą ją ofensywą pruską w Czechach. W rozdziale piątym przedstawione jest oblężenie Pragi i wydarzenia, które mu towarzyszyły, z krótką charakterystyką bitwy pod Kolinem. Charakterystyka walk z 1756 r. w rozdziale drugim, a dopiero w trzecim armii, po czym w czwartym powrót do działań wojennych, oczywiście w 1757 r., stanowi celowy zabieg — Czytelnik bowiem nieco odpocznie od problematyki działań wojennych, a w razie słabszej orientacji w realiach wojny i wojskowości XVIII w. 2 0 będzie mógł skonfrontować wyob­ rażenia uzyskane z rozdziału drugiego z treściami rozdziału trzeciego.

15

Der Siebenjahrige..., t. 1, Berlin 1899. Dejiny Prahy, Praha 1964; J. J a n a ć e k, Dzieje Pragi, Warszawa 1977; O. S c h i i r e r , Prag. Kultur, Kunst, Geschichte, Wien-Leipzig-Prag 1935. Warto zwrócić uwagę na pracę Jaroslava Raka o oddźwięku oblężenia Pragi w 1757 r. w Czechach. J. R a k, Soudobe ohlasy pruskeho oblężeni Prahy roku 1757, „Documenta Pragensia" VI/1, 1986. 17 W książce będą stosowane rodzime nazwy geograficzne miejscowości znajdujących się w Czechach — prócz tych, które są mocno i trwale zakonotowane w języku polskim, np. Praga, Pilzno, Wełtawa, Biała Góra, Żiżkowa Góra. 16

18

H. G r a n i e r , Die Schlacht bei Lobositz, Breslau 1890; A. D o p s c h , Das Treffen bei Lobositz, Graz 1892; F. Q u a n d t, Die Schlacht bei Lobositz, Charlottenburg 1909. 19 Militdrische Schriften, w: Die Werke Friedrichs des Grossen, t. 6, Berlin 1913; Geschichte des Siebenjdhrigen Krieges, cz. 1, w: Die Werke Friedrichs des Grossen, t. 3, Berlin 1913; Politische Correspondence Friedrich's der Grosse, t. 13-15, Berlin 1885-1887; Sammlung ungedruckte Nachrichten, so die Geschichte der Feldzuge der Preussen von 1740 bis 1779, t. 1^4, Dresden 1782-1783; Ch. E. W a r n e r y , Sdmmtliche Schriften, t. 1-9, Hannover 1785-1791;J. C o g n a z z o , Gestandnisse eine Ósterreichischen Veterans in politisch-militarischer Hinsicht auf die interessanten Verhdltnisse zwischen Ósterreich und Preussen, t. 2, Breslau 1798.

Wojskowość połowy XVIII w. przedstawiłem w poprzedniej pracy serii „Historyczne Bitwy" (R. K i s i e l , Strzegom-Dobromierz 1745, Warszawa 2001, s. 25-37) i nie powielam tych kwestii, choć miejscami je przybliżam.

11

NAJWIĘKSZA KAMPANIA EPOKI W historii wojen XVIII w. wystąpiła interesująca prawi­ dłowość. Co dwanaście lat od 1709 r. z każdą z kolejnych dat (1709, 1721, 1733, 1745, 1757, 1769, 1781, 1793 i 1805) wiązały się wydarzenia tak istotne, że jeśli uwzględnić zestawienia rozpoczęte od innego roku, np. 1701, 1702 itd., aż do 1712 włącznie (czyli ostatnia data to 1808 r.), okazałoby się, że zestawienie od 1709 r. jest absolutnie bezkonkurencyjne. John Frederick Fuller, wybitny historyk wojskowości, w mo­ numentalnym dziele o decydujących bitwach cywilizacji zachodniej od Salaminy po II wojnę światową uwzględnił 67 batalii. Aż 13 z nich przypadło na okres 1701-1808, z tego siedem odbyło się pod wskazanymi wyżej dziewięcioma datami zestawienia od 1709 r., a tylko sześć w ciągu pozostałych 99 lat — od 1701 r. do 1808 r.' W 1709 r. w toku wojny o sukcesję hiszpańską (1701-1714) odbyła się bitwa pod Malplaąuet, największa w XVIII w. Walczyło w niej 200 tys. żołnierzy, z czego straty walczących wyniosły 40 tys. 2 Dopiero po stu latach ' J. F. F u 11 e r, The decisive Battle of the western World, t. 1-3, London 1954-1956. 2 W ostatnich latach wybitni badacze są skłonni znacznie obniżać liczebność wojsk pod Malplaąuet — francuskich do 75 tys. żołnierzy, a sprzymierzonych

bitwa pod Wagram z 1809 r. przewyższyła Malplaąuet swoim rozmachem. W 1709 r. odbyła się jednak także bitwa pod Połtawą, przełomowa w Wielkiej Wojnie Północ­ nej (1700-1721). Ponieważ pogrzebała ona mocarstwowość Szwecji i oznaczała wejście Rosji do grona mocarstw, w zasadzie zawsze uwzględniana jest w zestawieniach decydujących bitew w dziejach świata. Rok 1721 to zakończenie Wielkiej Wojny Północnej (1700-1721), która prócz wskazanych już zmian pozycji Rosji i Szwecji doprowadziła do uzależnienia Rzeczypospolitej od jej wschodniego sąsiada. Z kolei 1733 r. wraz z wybuchem wojny o sukcesję polską (1733-1735) oznaczał początek 30-letniej epoki wielkich konfliktów zbrojnych, jaka nastąpiła, gdy mocars­ twa Europy odpoczęły po wojnach epoki Ludwika XIV z lat 1667-1714. Z upływem kolejnych dwunastu lat następuje 1745 r. Jest to rok najbardziej intensywnych działań zbrojnych wojny o sukcesję austriacką (1740-1748), z bitwami pod Fontenoy, Strzegomiem i Dobromierzem, Soor oraz Kesselsdorfem. Najbardziej interesującym nas rokiem 1757 zajmiemy się nieco później, więc przejdźmy do 1769 r., kiedy to tylko z pozoru nic istotnego się nie zdarzyło, bo przecież narodził się „Bóg wojny" Napoleon Bonaparte, przez wielu specjalistów uważany za najwybitniejszego wodza w dziejach. Rok 1781 przyniósł rozstrzygnięcie wojny o niepodległość kolonii angielskich w Ameryce. Zdecydował o tym sukces floty francuskiej w zatoce Chesapeake, a następnie kapitulacja wojsk brytyjskich w Yorktown. Wskutek tych wydarzeń mogły powstać Stany Zjednoczone, nic więc dziwnego, że Fuller do 86 tys. (zob. J. A. L y n n, The Wars of Louis XIV 1667-1714, Longmann 1999, s. 331-332). Wcześniejsze, tradycyjne poniekąd ustalenia wskazują na około 200 tys. żołnierzy w tej bitwie (zob. M. K o w a l c z y k , Malplaąuet. Zapomniana bitwa, „Mówią Wieki", 4/1998, s. 27-33; S. F i e d l e r , Taktik und Strategie der Kabinettskriege 1650-1792, Augsburg 2002, s. 257).

12 uwzględnił Chesapeake i Yorktown wśród decydujących bitew w dziejach świata. Kolejna data to rok 1793, gdy powstała pierwsza koalicja antyfrancuska; wojny Francji z kolejnymi koalicjami, najpierw wojny rewolucji francuskiej, a następnie wojny napoleońskie, obfitowały w wiele ważnych i dramatycznych wydarzeń. Wreszcie w 1805 r. doszło do bitwy pod Austerlitz, bodaj najsłynniejszej z bitew Napoleona, oraz bitwy pod Trafałgarem, która zapewniła Anglii ponadstuletnią dominację na oceanach i tym samym zupełną supremację kolonialną. Dla Fullera Trafalgar jest jedną z decydujących światowych bitew. Jeśli uwzględnimy wagę i rozmach wydarzeń militarnych, rok 1757 z pewnością nie jest na ostatnim miejscu wśród wskazanych dat, ale wręcz może konkurować o palmę pierwszeństwa. Żeby bronić tej tezy, trzeba wyjaśnić znacze­ nie wojny siedmioletniej i pokazać rolę 1757 r. w jej przebiegu. Wojna siedmioletnia bez wątpienia zajęła niezwykłe miejs­ ce w historii. Przyniosła koniec procesu kształtowania systemu tzw. pentarchii, czyli dominacji pięciu mocarstw 3 — Francji, Austrii, Anglii, Rosji i Prus . System ów istniał przez półtora wieku, aż do początku XX w. Wojnę tę uznać można za pierwszą europejską wojnę powszechną, bo objęła ona wszystkie mocarstwa Europy. Następne takie wojny to krótkotrwała wojna Napoleona z Wielką Koalicją (1813-1814), a potem I wojna światowa. Wojna siedmioletnia to także pierwszy zbrojny konflikt mocarstw Europy, w któ­ rym rozstrzygnięcia o kluczowym znaczeniu zapadły nie tylko na Starym Kontynencie, ale też poza nim, w Ameryce Płn. i w Azji. Franz Mehring słusznie nazwał ją więc „wojną światową XVIII w." 4. 3

Por. I. G e i s s, Dzieje świata. Daty i konteksty historii powszechnej, Katowice 1997, s. 301-303. 4 H. Schnitter, T. Schmidt, Absolutismus und Heer. Zur Entwickelung des Militarwesens im Spdtfeudalismus, Berlin 1987, s. 154.

13 Skutki wojny były dalekosiężne. Prusy utrzymały Śląsk, co zadecydowało o mocarstwowości tego państwa5, które następnie zainicjowało rozbiory Polski i zjednoczyło Niemcy w duchu miłitaryzmu. Ta ostatnia okoliczność miała kolosal­ ne znaczenie dla I i II wojny światowej. Wojna siedmioletnia miała ogromny wpływ na powstanie Stanów Zjednoczonych. Wskutek wyrzucenia Francuzów z Kanady koloniści angiel­ scy w Ameryce przestali obawiać się Francji, więc obrona przez Koronę Brytyjską nie była już im potrzebna. Związek z Anglią stał się wręcz kłopotliwy, gdyż parlament prze­ rzucał na kolonie dużą część długów wojennych. Sytuację doskonale oddawały słowa polityka angielskiego w 1761 r.: „Tak więc [...] nie wiem, czy sąsiedztwo Francji nie było najlepszą gwarancją zależności naszych kolonii w Ameryce Północnej od macierzystego kraju, czuję bowiem, że po usunięciu Francuzów, będzie ona stale malała" 6 . Przykład rewolucji w Ameryce podziałał na Francję, a nadto wojna siedmioletnia w dużej mierze zrujnowała prestiż monarchii francuskiej i jej finanse. Gwoździem do trumny tych ostatnich były zresztą kosztowne działania morskie w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Wojna siedmiolet­ nia w istotnej mierze przyczyniła się więc do wybuchu rewolucji w 1789 r. Stanowiła też wielki sukces Anglii, która odniosła świetne zwycięstwa w walkach morskich i kolonialnych. Było wśród nich rozstrzygnięcie sporu z Francją o dominację w Indiach. Sukces Anglii dał podstawy pod potęgę kolonialną tego kraju w XIX w., gdy Indie stały się „perłą w koronie" imperium, a w XVIII w. gospodarcza eksploatacja subkontynentu indyjskiego zdy­ namizowała rewolucję przemysłową. W przebiegu wojny nadzwyczajne miejsce zajął 1757 r. Obfitował on w wydarzenia militarne ogromnej wagi, Por. M . C z a p l i ń s k i , E. K a s z u b a , G. W ą s, R. Ż e r e 1 i k, Historia Śląska, Wrocław 2002, s. 197-198 i 228. 6 Por. J. W o j t c z a k , Ouebec 1759, Warszawa 2000, s. 181.

14 nacechowane do tego wielkim dramatyzmem i rozmachem. We wspomnianym dziele o decydujących bitwach cywiliza­ cji zachodniej Fuller umieścił w 1757 r. aż trzy batalie. Były to Plassey, Rossbach i Lutynia7. Prócz 1757 r. podobny przypadek w pracy Fullera dotyczy tylko 1942 r. 8 Pod Plassey, dzięki zwycięstwu nad wojskiem nababa Bengalu, Robert Clive rozstrzygnął walkę o dominację w Indiach. Jeśli wojna siedmioletnia zachwiała potężnie prestiżem monarchii francuskiej, to mało co tak upokorzyło Francję jak kompromitu­ jąca klęska z rąk Fryderyka Wielkiego w bitwie pod Rossbach. Batalia ta była jedną z dwóch bitew, które uratowały Prusy, gdy w 1757 r. państwo to znalazło się na skraju przepaści. Drugą z tych bitew była bitwa pod Lutynią (w pobliżu Wrocławia), najwspanialsze ze zwycięstw króla Prus. Obie batalie zadecydo­ wały o tym, że Prusy nie przegrały wojny siedmioletniej już w 1757 r. Koniecznie dodać trzeba, że bitwa pod Rossbach, niezwykłe zwycięstwo nad Francuzami, których armie za czasów kolejnych Ludwików najeżdżały, grabiły i upokarzały Niemcy, w istotnej mierze przyczyniła się do narodzin ogólnoniemieckiej 9 świadomości i dumy narodowej . Wydarzenia militarne z 1757 r. cechował wielki dramatyzm. Na każdym z trzech „frontów" walk w Europie, zatem czesko-śląskim, zachodnim w Hanowerze i Saksonii oraz północnym w Prusach Wschodnich, nastąpiły radykalne zwroty sytuacji, przy czym na najważniejszym z nich, czesko-śląskim, doszło aż do dwóch przełomów. Wypada też dodać, że pod Plassey, Rossbach i Lutynią, wbrew wszelkim zdroworozsądkowym przewidywaniom, zwycięstwo odnosiła strona dużo słabsza. 7

F u l l e r , op. cit., t. 2, s. 195-215 i 221-242. Midway i El-Alamein w 1942 r., a do tego w połowie bitwa pod Moskwą (1941/1942) i w połowie bitwa pod Stalingradem (1942/1943). Zob. F u l l e r , op. cit., t. 3. 9 Por. Ch. F. M a u re r, Entscheidungschlachten der Weltgeschichte, Leipzig 1882, s. 422; D i c k u t h, Die Schlacht von Rossbach, „Beihefte zum Militair Wochenblatt", R. 1900, s. 137-138. 8

15 Rozmach działań wojennych w 1757 r. był taki, że Hans Delbriick, ojciec nowoczesnej historiografii wojskowej, stwier­ dził: „Tylko jedna kampania dawnego okresu, z 1757 r., pod Pragą, Kolinem, Wrocławiem, Rossbach, z bitwami Lutynią była zbliżona swoim charakterem do nowoczesnej wojny"10. Można też dodać, że James Feminore Cooper umieścił tak ważną w dziejach literatury przygodowej powieść jak Ostatni Mohikanin właśnie w realiach wydarzeń wojennych 1757 r. W tym niezwykłym roku były one związane na kontynencie północnoamerykańskim przede wszystkim z ob­ lężeniem fortu William Henry przez wojska francuskie markiza Louisa Josepha de Montcalma i Indian ". W 1757 r. rozegrało się szczególnie wiele dużych bitew, o niespotykanej w XVIII w. skali. Autor niniejszej książki proponuje trzy kryteria związane z okrągłymi liczbami, których łączne spełnienie powoduje, że dla XVIII w. i pierwszej połowy XIX w. bitwę można uznać za dużą. Pierwsze kryterium to zaangażowane siły, co najmniej 50 tys. żołnierzy razem w obu armiach. Drugie kryterium to efekt walki, związany z wielkością strat obu armii łącznie, zatem nie mniej niż 10 tys. żołnierzy. Wreszcie trzecie kryterium to stosunek sił, co najwyżej 4:1 na korzyść strony silniejszej, chyba że przy jeszcze większej przewadze słabszy z przeciwników nie zostanie zniszczony. Według powyższych kryteriów można przyjąć, że w 1757 r. odbyło się sześć dużych bitew. Były to kolejno bitwy pod Pragą, Kolinem, Gross-Jagersdorf, Rossbach, Wrocławiem i Lutynią. Suma wojsk uczestniczących w tych bataliach wyniosła 560 tys. żołnierzy, przy stratach około 120 tys. n H. D e 1 b r ii c k, Die metodische Kriegsfuhrung Friedrichs des Grossen, „Preussische Jahrbiicher", t. LIV, s. 201. Por. H. D e l b r i i c k , Historische und politische Aufsdtze, Berlin 1907, s. 278 i 283. " W o j t c z a k , op. cit., s. 112-115. Dane dla 1757 r. oraz innych lat obliczane zasadniczo na podstawie G. B o d a r t , Militar-historisches Kriegs-Lexikon 1618-1905, Wien und Leipzig 1908.

16

Otóż w XVIII w. nie było roku, w którym analogiczne dane co do dużych bitew osiągnęłyby taki poziom. W roku 1709, gdy równolegle toczyła się Wielka Wojna Północna (1700-1721) i wojna o sukcesję hiszpańską (1701-1714), odbyły się dwie duże bitwy (Połtawa, Malplaąuet) z udziałem 270 tys. żołnierzy i ze stratami 60 tys. wojsk. Najintensywniejszy rok wojny o sukcesję austriacką, czyli 1745, zapisał się czterema dużymi bitwami (Fontenoy, Strzegom i Dobromierz, Soor, Kessełsdorf), z 350 tys. walczących i 60 tys. strat. W wojnie siedmioletniej najintensywniejszy obok 1757 r. był 1759 r. z czterema dużymi bitwami (Kije, Minden, Kunowice i Maxen), z 350 tys. żołnierzy w walce i stratami 70 tys. W wojnach rewolucji francuskiej nie było początkowo wielu dużych bitew. W 1793 r. i 1794 r. często walczyły bardzo duże armie, ale ich straty bywały niewielkie. Bitew tych nie ma więc w powszechnej pamięci i pod tym względem nie dorównują one Pradze, Kolinowi, Rossbach czy Lutyni, a także nie spełniają zaproponowanych kryteriów 13. Dopiero w latach 1799-1800 często odbywały się duże bitwy — w 1799 r. pięć (Magnano, Cassano, Trebbia, Novi, Zurych) z 380 tys. walczących i stratach 84 tys., a w 1800 r. cztery (Engen i Steckach, Marengo, Hohenlinden, Mincio) z ponad 440 tys. żołnierzy i stratami 60 tys. Dystans do 1757 r. ciągle więc pozostawał. Było tak również w pierwszych kampaniach wojen napoleońskich i dopiero 1809 r., z takim gigantem jak Wagram, oznaczał przekroczenie liczb z 1757 r., i to aż dwukrotnie. Jednak w 1809 r. odbyły się tylko dwie szczególnie słynne bitwy, Aspern i Wagram, gdy w 1757 r. cztery w Europie (Praga, Kolin, Rossbach i Lutynia), a jedna w Azji (Plassey).

13

W 1793 r. pod Neerwinden walczyło 84 tys. żołnierzy, straty wyniosły 7 tys.; pod Famars 80 tys., straty 4,3 tys.; pod Wattignies 75 tys., straty 8 tys.; pod Kaiserslautern 54 tys., straty 4 tys. W 1794 r. pod Troisvillies 180 tys., straty 8,5 tys.; pod Tourcoing 144 tys., straty 8,5 tys.; pod Tournay 95 tys., straty 9 tys. B od ar t, op, cit., s. 272-290.

PRELUDIUM 1756 ROKU OD „BEZTROSKI" DO WOJNY

W 1747 r. trwała jeszcze wojna o sukcesję austriacką (1740-1748). Król Prus Fryderyk H Wielki (1740-1786) wprowa­ dził się wtedy do dopiero co wybudowanego pięknego pałacu pod Poczdamem, nazwanego z francuska „Sanssouci" (Beztroska). Paradoksalnie, choć Fryderyk bezpośrednio rozpoczął wspomnianą wojnę, to chyba nigdy w czasie burzliwych lat pierwszej połowy długiego panowania nie był tak bliski stanu beztroski jak wtedy. Inne mocarstwa ciężko wojowały, a Prusy zażywały pokoju. W 1748 r. wojna się zakończyła, ale traktat w Akwizgranie nie stwarzał podstaw trwałej pacyfikacji, a to ze względu na dwa ważkie konflikty. Pierwszy, między Francją i Anglią, dotyczył konkurencji w koloniach i handlu oceanicznym. Odnosił się więc do najważniejszego wtedy źródła bogactw. Minister francuski Cesar Gabriel Chouiseul-Braslin miał wiele racji, gdy stwierdził: „Dom austriacki, Rosja, król Pras są siłami jedynie drugiej kategorii — jak ci wszyscy, którzy nie są zdolni do pójścia na wojnę, jeżeli nie subsydiują ich mocarstwa handlowe"1. Antagonistami drugiego konfliktu P. K e n n e d y , Mocarstwa świata, Warszawa 1994, s. 122. 2

— Praga 1757

18 były Prusy i Austria Marii Teresy. Przedmiot ich sporu stanowił Śląsk, zabrany Austrii przez Fryderyka II w latach 1740-1742. W połowie XVIII w. oczywistym elementem sytuacji międzynarodowej wydawał się też konflikt Francji z Austrią, sięgający jeszcze końca XV w. i zapisany w historii licznymi wojnami. W toku wojny o sukcesję austriacką Francja początkowo zamierzała zniszczyć potęgę Austrii, ale później nastąpiła reorientacja celów polityki francuskiej2. Okazało się bowiem, że wielonarodowościowa monarchia habsburska, wspierana przez Anglię i Holandię, a pod koniec wojny także Rosję, jest wystarczająco skonsolidowana i niełatwo ją rozbić, a głównym wrogiem dla Francji staje się Anglia, podczas gdy dla Austrii Prusy. Sprzeczne interesy między państwami nie determinowały jeszcze wybuchu wojny. Kto więc do niej dążył? Otóż Maria Teresa za wszelką cenę pragnęła odzyskać Śląsk wydarty przez Prusy w chwili słabości jej państwa3. Cesarzowa wiedziała, że dla niedużej, ale bardzo sprawnie rządzonej monarchii pruskiej posiadanie tej prowincji sta­ nowiło warunek mocarstwowości. Wojny chcieli poddani króla Anglii. Widzieli oni przewagę angielskiej marynarki wojennej nad flotami Francji i Hiszpanii, a przecież zwycięs­ two w konfrontacji morskiej oznaczało ograniczenie obcej konkurencji w czerpaniu bogactw z kolonii i handlu. Z kolei koloniści angielscy w Ameryce, społeczność licząca około 2 milionów ludzi, mając przeciw sobie tylko 60 tys. Francuzów z Kanady i Luizjany, dążyli do zajęcia tych rozległych terytoriów. Słowa Benjamina Franklina — „Na­ szych trzynaście kolonii nie spocznie dopóki będzie choć 2

Por. R. B r o w n i n g , Tlie War of the Austrian Succession, New York 1993, s. 149-152. 3 Fryderyk II najechał Śląsk w 1740 r. kiedy w Austrii nastąpiła zmiana na tronie, a państwo to było po dwóch przegranych wojnach — wojnie o sukcesję polską (1733-1735) i wojnie z Turcją (1736-1739).

19 jeden Francuz w Ameryce" 4 , trafiały do przekonania jego ziomków. Dążenia poddanych hamował król Jerzy II, oba­ wiając się o swój rodzinny Hanower, w razie wojny łatwy do zajęcia przez obce wojska. Jednak w angielskiej monar­ chii parlamentarnej głos władcy niekoniecznie decydował. Zagrożenie dla pokoju stanowiły też Prusy. Thomas Carlyle trafnie napisał: „Wiele krajów posiada dłuższy miecz niż Prusy, lecz żaden nie potrafi go tak szybko wydobyć z pochwy"5. Po zdobyciu Śląska Fryderyk Wielki pragnął prowadzić dalszą ekspansję, uznając ją za niezbędną dla utrzymania rozrośniętej armii, stanowiącej fundament świeżo uzyskanej mocarstwowoś­ ci. Król Prus myślał o zaborze Saksonii, wydarciu Rzeczypospo­ litej Prus Królewskich i zajęciu Pomorza Szwedzkiego. Zamie­ rzenia te sformułował w testamencie politycznym z 1752 r. 6 Wojnę spowodować mogły też niesnaski między Rosją a Prusami. Cesarzowa rosyjska Elżbieta I była wrogiem Fryderyka II, który jawnie okazywał szyderczy i lekceważący stosunek do kobiet u steru władzy (może za wyjątkiem Marii Teresy). Gorącym orędownikiem ukrócenia potęgi Prus był kanclerz Aleksy Bestużew. Między obu państwami istniały też antagonizmy na terenie Szwecji, gdzie siostra Fryderyka Luiza Ulryka była żoną następcy tronu. Rosja traktowała skandynawskiego sąsiada jak protektorat i zaniepokoił ją sojusz szwedzko-pruski z 1747 r., który sprzyjał uwolnieniu Szwecji spod kurateli. Z powodu scysji w sprawach szwedzkich 7 nieomal doszło do wojny rosyjsko-pruskiej w 1749 r. Wśród mocarstw Europy najbardziej pokojowo nastawiona była Francja. W ciągu poprzednich stu lat właśnie ona E. P e r r o y , R. D o u c e t , A. L a t r e i l l e , Historia Francji, t. 1, Warszawa 1969, s. 544. S. S a l m o n o w i c z , Fryderyk II, Wrocław 1985, s. 67. Por. F r i e d r i c h d e r G r o s s e , Die politische Testamente, Berlin 1922, s. 64-69. Zob. J. G. D r o y s e n, Geschichte der preussischen Politik, cz. 5, Leipzig 1886, s. 72 i n.

21

20 najczęściej wszczynała wojny, ale obecnie hamowały ją obawy przed potęgą floty brytyjskiej zdolnej sparaliżować francuski handel oceaniczny, tak jak w toku wojny o sukcesję austriacką8. W Europie istniały rzecz jasna konstelacje sojusznicze. Wrogość wobec Prus sprzyjała zbliżeniu austriacko-rosyj­ skiemu, przy czym państwa te łączył układ jeszcze z 1726 r. W perspektywie następnych około 130 lat był to najbardziej solidny sojusz mocarstw, przekreślony dopiero przez postawę Austrii w dobie wojny krymskiej (1853-1856). Konkretnie antypruski charakter miał natomiast układ obu dworów cesarskich zawarty w 1746 r. w Petersburgu, który stał się kamieniem węgielnym koalicji walczącej z Prusami w czasie wojny siedmioletniej9. Sojusz petersburski prze­ widywał jako casus belli nie tylko uderzenie pruskie na Austrię lub Rosję, ale również na sprzymierzoną z obu krajami Saksonię czy też Polskę. Wobec potencjalnego zagrożenia austriacko-rosyjskiego Prusy nie były same. Od 1741 r. wiązał je sojusz z Francją, tradycyjnym wrogiem Habsburgów, zawarty we Wrocławiu na 15 lat. Ważnym sojusznikiem Francji była Hiszpania, rządzona także przez Burbonów. Austria z kolei miała antyfrancuskich sojuszników w postaci państw morskich — Anglii i Holandii. Sojusz ów sięgał 1689 r. i odegrał zasadniczą rolę w walce z hegemonizmem Ludwika XIV. W połowie XVIII w. jego formuła jednak wyczerpała się. Holandia stawała się coraz słabsza, ale przede wszystkim tracił swoje podstawy antagonizm habsbursko-francuski. Wro­ gość obu państw trwała bardziej siłą inercji i historycznych resentymentów niż opierała się na rzeczywistych interesach. 8

P. W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich. Wiek żagla, t. 1,

Londyn 1995, s. 291-292. 9 O zbliżeniu politycznym Austrii i Rosji z lat 1726-1757 zob. D. E. B a n g e r t, Die russisch-ósterreichische militarische Zusammenarbeit im Siebejahrigen Kriege in den Jahren 1758-1759, Boppard a. Rh. 1971, s. 17-24.

Bardzo jasno dostrzegł to znakomity dyplomata austriacki Joseph Wenzel Kaunitz-Rietberg. W memoriale z 1749 r. dowodził on, że Austria walcząc z Francją działa na korzyść Anglii, jest wręcz angielskim najemnikiem i zakładnikiem polityki angielskiej. Wrogiem numer jeden Habsburgów jest bowiem król pruski i aby wyrwać Śląsk z jego rąk, należy mieć po swojej stronie potężną armię francuską. Ceną, jaką Kaunitz proponował zapłacić Francji za antypruski sojusz, były Niderlandy Austriackie. Ich utrzymanie przez Austrię było ważne głównie z punktu widzenia interesów Anglii i Holandii, gdy dla Wiednia ta odseparowana od reszty ziem habsburskich prowincja była kłopotliwa. Wymagała dużych nakładów na wojska i fortyfikacje, a nie przynosiła istotnych korzyści, bo na ciążącą ku Francji ludność trudno było nakładać duże podatki, a rozwój handlu morskiego zwalczali jako konkurencję sami Anglicy i Holendrzy. Kaunitz przekonał do swojej koncepcji Marię Teresę, zatem w latach 1750-1753 pełnił funkcję ambasadora w Paryżu, po czym został kanclerzem. Wciągnięcie Francji do antypruskiego sojuszu było zadaniem trudnym i delikatnym, wymagało sprytu, finezji, tajemnicy i ostrożności. Szło o to, aby nie stracić sprzymierzeńca angielskiego, jeśli Francuzi okazaliby się niezainteresowani. Kaunitz cierpliwie realizował swój plan. Jako wytrawny dyplomata rozumiał, że radykalne zmiany muszą dojrzeć. Potrafił zdobyć poparcie wielce wpływowej faworyty Ludwika XV markizy Jeanne Antoinette de Pompadour, która nie znosiła Fryderyka z podobnych powodów co caryca Rosji. W 1752 r. w Aranjuez porozumiał się w sprawach włoskich z Hiszpanią, najbliższym sojusznikiem Francji. Ta ostatnia jednak pozostawała wierna sojuszowi z Prusami, bo duża część elit francuskich nie potrafiła zaakceptować przy­ mierza z tradycyjnym wrogiem, a nadto wolnomyśliciela Fryderyka Wielkiego popierali „filozofowie", silnie oddziały­ waj ący na oświeceniową opinię, a niechętni Marii Teresie z racji jej przywiązania do katolicyzmu.

22 Chwiejny pokój wyraźnie zaczął się kruszyć od 1754 r., kiedy milicja Wirginii, angielskiej kolonii w Ameryce, na czele z młodym Jerzym Waszyngtonem, wyprawiła się do doliny rzeki Ohio. Był to obszar o dużym znaczeniu, gdyż koloniści angielscy mogli stąd dostać się na zachód, a Francuzi zabezpieczali tu połączenie Kanady z Luizjaną. W toku wyprawy ludzie Waszyngtona zabili francuskiego posła w misji dyplomatycznej. Fakt ów, określony przez biografa pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych jako „niezręczne wkrocze­ nie na scenę światową"10, wywołał wielkie oburzenie we Francji. Anglicy jednak nie zamierzali się kajać. W 1755 r. nad Ohio poszła silna ekspedycja regularnych wojsk gen. Edwarda Braddocka, ale została rozgromiona przez Indian i nieliczny oddział francuski11. Z kolei w czerwcu 1755 r. admirał Edward Boscawen zaatakował na wodach Kanady eskadrę francuską, a następnie na morzach i oceanach okręty brytyjskie podjęły akcję zajmowania statków francuskich, co bez wypowiedzenia wojny było aktem piractwa12. Dążąc do konfrontacji, Anglicy byli świetnie przygotowani do walk na morzu i w koloniach, ale ich piętę achillesową stanowił Hanower, łatwy do zajęcia przez potężne siły lądowe Francji i jej pruskiego sojusznika. Anglia tradycyjnie liczyła na pomoc Austriaków, ale ci odmówili jakichkolwiek kroków, które Francja mogłaby uznać za wrogie, uzasadniając to koniecznością zachowania sił przeciw Prusom. W rzeczywis­ tości zasadnicze znaczenie miała profrancuska reorientacja ich polityki. Anglicy postanowili więc szukać gwarancji bez­ pieczeństwa Hanoweru gdzie indziej. We wrześniu 1755 r. dyplomacja brytyjska zawarła z Rosją konwencję w Petersbur­ gu zakładającą wypłatę subsydiów w zamian za utrzymanie w Inflantach 55 tys. wojsk rosyjskich gotowych do przyjścia z pomocą Hanowerowi. 10

J. T. F1 e x n e r, Washington, Warszawa 1990, s. 21. " Por. W oj t c z a k, op. cit., s. 100-106. 12 P. W i e c z o r k i e w i c z , op. cit., t. 1, s. 300-301.

23 Zbliżenie Anglii i Rosji wywołało wielki niepokój w Ber­ linie, tym bardziej że Rosjanie interpretowali konwencję jako układ antypruski. Wizja walki z koalicją Austrii i Rosji, finansowaną przez Anglię, przerażała Fryderyka, który po­ stanowił porozumieć się z Brytyjczykami. W styczniu 1756 r. w konwencji w Whitehall (tzw. westminsterskiej) Prusy i Anglia zobowiązywały się nie dopuścić do obcej interwencji na terenie Niemiec. W praktyce oznaczało to przeciwdziałanie francuskim próbom uderzenia na Hanower. Anglia ze swej strony zobowiązywała się powstrzymać Rosję przed uderze­ niem na Prusy. Konwencja westminsterska miała służyć bezpieczeństwu Hanoweru i Prus. Fryderyk, przeceniając wpływy angielskie w Petersburgu, sądził też, że poprzez Anglię storpeduje sojusz austriacko-rosyjski. Okazało się jednak, że to nie Austria utraciła Rosję, a Prusy Francję, która poczuła się zdradzona i nie chcąc pozostać w izolacji zawarła w maju 1756 r. w Wersalu układ z Austrią. Przewidywał on wzajemną pomoc w razie ataku na jednego z sygnatariuszy. Układ nie dotyczył rozwijającego się konfliktu angielsko-francuskiego, nie miał też bezpośrednio antypruskiego charak­ teru, a wzajemna pomoc była ograniczona do 24 tys. żołnierzy. Oznaczał jednak sojusz Habsburgów z Francją, co do niedawna było nie do pomyślenia. Wytrwałość Kaunitza została więc nagrodzona, a konwencja westminsterska i układ wersalski stanowiły prawdziwą rewolucję w polityce międzynarodowej, znaną jako „słynne odwrócenie przymierzy". Tak jak Ludwik XV uznał konwencję z Whitehall za zdradę Prus, tak cesarzowa Elżbieta potraktowała ją jako angielską nielojalność. Z aprobatą powitała zbliżenie Austrii i Francji, była bowiem wielbicielką kultury francuskiej, a Francji zawdzięczała tron 13. Gorąco zachęcała Francuzów do uderzenia na Fryderyka. W planach rosyjskich formułowanych w marcu 1756 r. z udziałem dyplomatów austriackich na konferencji Zamach stanu, który w 1741 r. zapewnił Elżbiecie tron, inspirowała francuska ambasada.

25

24

w Petersburgu, przewidywano, że Rosja zajmie Prusy Wschod­ nie, które wymieni z Rzeczpospolitą na Kurlandię i Inflanty Polskie, Austria odzyska Śląsk, a Saksonia weźmie Magdeburg. Otwarta wojna stała się faktem w maju 1756 r., kiedy Francuzi, sprowokowani angielskimi poczynaniami na morzu, zdobyli angielską bazę na Morzu Śródziemnym na Minorce 14. Anglicy odpowiedzieli na to wypowiedzeniem wojny. Mimo to konflikt, który miałby doprowadzić do zniszczenia potęgi Prus nie był przesądzony. Antypruska akcja Austrii i Rosji wymagała jeszcze wielu zabiegów. W 1756 r. nie była realna, a wystąpienie Francji przeciw Prusom w ogóle stało pod wielkim znakiem zapytania. Wojna mogła się ograniczyć do starcia Anglii i Francji, i to wyłącznie na morzach i oceanach oraz w koloniach. Za przyczyną króla Prus stało się jednak inaczej. NAJAZD NA SAKSONIĘ

Traktat wersalski wielce zaskoczył Fryderyka II. W Europie mało kto sądził, że Francja i Austria mogą być sojusznikami. Mimo sprawnego wywiadu król Prus nie zdobył jednoznacz­ nych informacji o zamiarach potencjalnych wrogów, ale groźba uderzenia Austrii, Francji i Rosji spędzała mu sen z powiek. Prusy już w marcu rozpoczęły mobilizację armii, na co Austriacy odpowiedzieli ściąganiem wojsk do Czech i na Morawy. W lecie 1756 r. wywiad pruski zaobserwował intensywne ruchy sił rosyjskich w Inflantach, uznane w Berlinie za przygotowania do marszu na Prusy Wschodnie. Obawiając się, że koalicja trzech mocarstw jest gotowa do akcji, Fryderyk trzykrotnie zażądał od Marii Teresy zapewnienia, że nie zaatakuje go ani w tym, ani w następnym roku. W wymijającej odpowiedzi cesarzowej dostrzegł potwierdzenie swoich obaw, więc zdecydował się na uprzedzający atak, aby rozerwać 14

Zob. W i e c z o r k i e w i c z , op. cif., t. 1, s. 301-306.

domniemany pierścień okrążenia wokół Prus. Wojska dostały odpowiednie rozkazy i 29 sierpnia 1756 r. wyruszyły w pole. Rozpoczął się wielki i krwawy konflikt, który przeszedł do historii jako III wojna śląska, a wraz z toczącą się już wojną francusko-angielską jako wojna siedmioletnia l5 . W kwestii winy za wybuch wojny napisano wiele ,6 . Jedni wskazywali, że Austria i Rosja dążyły do zniszczenia Prus, więc te musiały uprzedzić agresję. Inni uznają, że król Prus i tak przygotowywał się do wojny i dalszych aneksji, o czym świadczy testament polityczny z 1752 r. Tak czy inaczej nie ulega wątpliwości, że ani Austria, ani Rosja nie były na­ stawione pokojowo, choć ich sojusz z 1746 r. był z litery prawa obronny. Prusy jednak wojnę rozpoczęły, podobnie jak dwie poprzednie wojny śląskie, a w 1778 r. wojnę o sukcesję bawarską. Wina Prus jest tym większa, że cała sytuacja wynikła z dokonanej przez nie aneksji Śląska. Thomas Babington Macaulay napisał zatem w kwestii najazdu Prus na Śląsk: „Lecz król Prus, ten anty-Makiawel, był [...] w pełni zdecydowany [...] pogwałcić dane przyrzeczenie, obrabować sojusznika, którego miał obowiązek bronić, i wciągnąć całą Europę w długą, krwawą i niszczycielską wojnę; to wszystko jedynie w tym celu, by powiększyć swoje włości i przeczytać swoje imię w gazetach. [...] Gdyby kwestia śląska była jedynie sprawą między Fryderykiem a Marią Teresą, to nie dałoby się uwolnić króla pruskiego od zarzutu rażącej perfidii. Kiedy jednak rozważymy skutki, do których jego polityka [...] musiała doprowadzić, będziemy zobligowani wydać wyrok jeszcze surowszy [...] Grabież wielkiego dziedzictwa austriac­ kiego stanowiła rzeczywiście wielką pokusę [...] Egoistyczna zachłanność króla Prus była wszakże sygnałem dla jego sąsiadów. Swoim przykładem uśmierzył ich poczucie wstydu Początek wojny siedmioletniej to wybuch III wojny śląskiej, a nie wojny francusko-angielskiej. Por. W. K o n o p c z y ń s k i , Fryderyk Wielki a Polska, Poznań 1981, s- 55-56.

27

26 [...] Cały świat chwycił za broń. Ręce Fryderyka są splamione całą krwią przelaną w wojnie, która szalała przez wiele lat i we wszystkich zakątkach globu — krwią wojska pod Fontenoy i krwią górali zabitych pod Culloden. Zło zrodzone przez jego niegodziwość dało o sobie znać w stronach, w których nikt nigdy nie słyszał o Prusach. Żeby on mógł ograbić sąsiada, którego przyrzekł bronić, czarni ludzie walczyli na [indyjskim] wybrzeżu koromandelskim, a czerwoni skalpowali się nawzajem nad Wielkimi Jeziorami Ameryki Północnej" 17. Prusacy nie zaatakowali bezpośrednio Austrii, ale bez wypowiedzenia wojny najechali Saksonię. W wojnach prusko-austriackich kraj ów odgrywał ogromną rolę. Był nieduży, ale bogaty i ludny, a w latach czterdziestych XVIII w. jego armia osiągnęła według etatu 55 tys. żołnierzy (w praktyce zapewne około 50 tys.) I8 . Znaczenie Saksonii podnosił fakt unii personalnej z Polską, istniejącej poprzez osobę Augusta III Wettyna. Niestety, ówczesna Rzeczpospolita była krajem o anarchicznym ustroju, w praktyce rozbrojonym i zależnym od Rosji. W I wojnie śląskiej (1740-1741) Sasi stanęli po stronie Prus i Francji, ale zostali przez Fryderyka II potrak­ 19 towani nielojalnie . Co więcej, zabór Śląska przez Prusy zaciążył nad rozwojem gospodarczym elektoratu i bardzo utrudnił Sasom prowadzenie polityki w Polsce20. W 1743 r. Saksonia zbliżyła się więc do monarchii Habsburgów. W II wojnie śląskiej (1744—1745), po przejściu przez elektorat idących na Austrię wojsk pruskich, Sasi, zachowując formalną neutralność, wysłali na pomoc Marii Teresie silny korpus 17

N. D a v i s, R. M o o r h o u s e, Mikrokosmos. Portret miasta środkowo­

europejskiego, Kraków 2002, s. 230 i 232. 18

A. K re 11, Herzog Johann Adolf II von Sachsen-Weissenfels, Greifswald

1911, s. 55-56; K i s i e l , op. cit., s. 48-53. 19

Zob. M. S k i b i ń s k i , Europa a Polska w dobie wojny o sukcesye. austryackąw latach 1740-1745, t. 1, Kraków 1913, s. 217-218. 20

T. C e g i e l s k i , Ł.

Warszawa 1990, s. 55-56.

K ą d z i e l a , Rozbiory Polski

1772-1793-1795,

nosiłkowy, który walnie przyczynił się do klęski Prusaków w Czechach w 1744 r. Propaganda Fryderyka II uznała akcję Sasów za cios w plecy21. Pod koniec 1745 r. Saksonię najechała armia pruska, zadając Sasom druzgocącą klęskę pod Kesselsdorfem, co doprowadziło do pokoju w Dreźnie, który zakończył II wojnę śląską. Po wojnach z lat 1740-1745 stosunki prusko-saksońskie charakteryzowała zatem wzajemna niechęć, pogłębiona jeszcze przez nienawiść między królem Prus i ministrem saskim Heinrichem Briihlem. Sasi mieli sojusze z wrogami Prus, czyli z Austrią i Rosją, ale były to traktaty obronne. Saksonia związana była też z Francją przez zawarte w 1747 r. małżeń­ stwo córki Augusta III Marii Józefy z następcą tronu francus­ kiego (delfinem) Ludwikiem22. Wobec prawdopodobnego konfliktu Austrii i Prus Sasi zamierzali prowadzić politykę neutralności, choć z pewnością pragnęli zniszczenia Prus i przyłączyliby się do wrogów Fryderyka, gdyby powinęła mu się noga. Król Prus miał tego świadomość, bo przez przeku­ pionego sekretarza znał tajne pisma saskiej kancelarii państ­ wowej. Atakując i okupując Saksonię pragnął wyeliminować armię saską, wykorzystać potencjał tego kraju dla pruskich potrzeb militarnych i poprawić położenie strategiczne Prus. Terytorium saskie oddzielało bowiem dwie najważniejsze prowincje pruskie, czyli Brandenburgię i Śląsk, a dzięki centralnemu położeniu stanowiło świetną bazę wypadową do uderzenia na Berlin lub akcji przeciw operującym w Czechach wojskom pruskim. Ta ostatnia okoliczności dała znać o sobie w toku II wojny śląskiej, w istotnej mierze komplikując 23 działania pruskie . Tereny saskie mogły być też dla Prusaków znakomitą bazą do inwazji na Czechy. Wszczynając wojnę Fryderyk miał po przeprowadzeniu mobilizacji 157 tys. żołnierzy. Do ataku na Saksonię przeznaczył 21

Zob. K i s i e l , op. cit., s. 112-113. Z małżeństwa tego narodził się w 1754 r. przyszły Ludwik XVI. K i s i e l , op. cit., s. 79-84.

28

29

66 tys. żołnierzy i 222 działa w trzech korpusach. Z rejonu Halle i Magdeburga uderzał książę Ferdynand Brunszwicki z 14 tys. wojsk, z Brandenburgii szedł sam król z 36 tys. żołnierzy, a uderzenie ze Śląska w sile 16 tys. żołnierzy wiódł książę August Wilhelm von Braunschweig-Bevern. W osłonie Śląska przed wojskami austriackimi pozostał w rejonie Kamien­ nej Góry korpus feldmarszałka Kurta Christopha von Schwerina w sile 26 tys. wojsk polowych i 72 dział, gdy Prusy Wschodnie osłaniał przed Rosjanami feldmarszałek Johann von Lehwaldt mając około 20 tys. żołnierzy w polu i 56 dział. W rezerwie na Pomorzu znajdował się książę Ludwik von Hessen-Darmstadt z 8500 ludzi i 22 działami. W pole ruszało więc około 120 tys. piechoty i kawalerii, do tego 2 tys. artylerzystów, a reszta wojsk (35 tys.) została w twierdzach i garnizonach. Armia saska nie prezentowała już siły bojowej z połowy lat czterdziestych. Po redukcjach z lat 1746-1754 liczyła tylko 21 tys. żołnierzy, a do tego 4 tys. jazdy było w Rzeczypospolitej24. Najeźdźcy posuwali się w kilkunastu kolumnach, w praktyce bez oporu zajmując kraj, przejmując własność państwową, dokonując bezwzględnych rekwizycji i rabunków. Jak przeka­ zały relacje saskie, „król Prus rozpoczął od żądań nieopisanej ilości porcji i racji, gdyż armia jego liczy 60 000 chłopa, której wyżywienie daleko przekracza możliwości naszego kraju. Ludziom zabiera się bydło razem z parobkami. Zajął Lipsk, gdzie jak we wszystkich zdobytych miastach splądrował kasy królewskie, a kasjerom pod groźbą utraty życia zakazał przekazywać Jego Królewskiej Wysokości Królowi Polski choćby jednego grosza. Podobnie sterroryzowani zostali kupcy i rajcy miejscy. Wszelkie podatki, cła, akcyzy etc. mają być wypłacane królowi Prus. Wzmagają się kontrybucje i rabunki. Książkę można by napisać o gwałtach dokonywanych przez Prusaków. Ludziom zabrano wszystko zboże, nie zostawiając zapasu nawet na siew, w wyniku czego wielu porzuciło domy 24

Por. O. S c h u s t e r , F. F r a n e k e , Geschichte der sachsischen Armee, t. 2, Leipzig 1885, s. 63-72.

i przemierza kraj żebrząc. Zachowanie się Fryderyka jest gorsze niż tureckie i pogańskie. Jego huzarzy rozbijają szafy i skrzynie, zabierając ludziom ostatni dobytek. Kto się broni, temu palą dom. [...] Król postępuje jak tyran i nazywa się jeszcze przewrotnie naszym przyjacielem"25. W Dreźnie, zajętym 9 września, oficerowie pruscy wymusili na polskiej królowej Marii Józefie (córka wzięła po niej oba imiona) oddanie kluczy do saskich archiwów państwowych. Z kolei w drezdeńskim arsenale Prusacy przejęli 500 dział, które spławili Łabą do Magdeburga26. Fryderyk chciał zaskoczyć Sasów w garnizonach i zlik­ widować armię saską niejako po drodze. Następnie planował zająć północno-zachodnie Czechy, aż po rzekę Ohfe. Na zajętych obszarach czeskich wojska miały przezimować. Wkroczenie Prusaków, niczym bezpośrednio nie sprowoko­ wane, było szokiem dla Sasów. W ostatniej chwili jednak, 25 sierpnia, a zatem jeszcze przed wkroczeniem wroga, oddziały saskie ruszyły do umocnionego obozu koło Pirny, około 20 km na południe Drezna, a kilkanaście km od granicy czeskiej2?. Wojska saskie skoncentrowały się tam do 3 września, więc plan zaskoczenia Sasów w garnizonach spełzł na niczym. Tego samego dnia, kiedy armia saska zebrała się w obozie pod Pirną, doszło do pierwszego boju wojny siedmioletniej. Jego bohaterem był Szwajcar w służbie pruskiej, ppłk Charles Emmanuel de Warnery. Na czele niewielkiego oddziałku huzarów zajął on przez zaskoczenie trudno dostępną górską 28 fortecę Stolpen i wziął do niewoli 125 osób jej załogi . Czyn ten stał się głośny w Europie, a strzał z pistoletu, jaki oddał N. K r a c h e r o w a , Partyzant moralności, Katowice 1989, s. 166. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 9. Jeszcze przed bezpośrednim zagrożeniem Sasi zamierzali zebrać wojska w Pirnie dla oceny reformy armii. Zob. J. S t a s z e w s k i , August III, Warszawa 1989, s. 129. Warnery miał tylko trębacza i huzara; rozbroił warty, wpadł na dziedziniec, obalił strzałem z pistoletu dowódcę fortecy, a zaskoczeni Sasi złożyli broń. Zob. E. F i e b i g, Husaren heraus\, Berlin 1933, s. 61.

31

30

Warnery raniąc komendanta Stolpen gen. von Liebenaua, jest uznawany za pierwszy wystrzał wojny siedmioletniej . Warto zaznaczyć, że Warnery służył w 4. regimencie huzarów, kontynuującym tradycję regimentu ułanów z lat 1741-1742 utworzonego poprzez zaciąg w Rzeczypospolitej" • Za pano­ wania Stanisława Augusta Poniatowskiego Warnery jako generał przez kilka lat służył w armii polskiej. Doradzał wtedy księciu Kazimierzowi Adamowi Czartoryskiemu w sprawach Szkoły Rycerskiej i innych kwestiach militarnych; otrzymał też w naszym kraju indygenat31. Przede wszystkim znany był jednak jako autor dzieł wojskowych32. W Pirnie znalazła się więc prawie cała armia saska (prócz korpusu jazdy w Polsce), razem 20 tys. żołnierzy i około 100 dział. Dowodził feldmarszałek Friedrich August von Rutowski, nieślubny syn Augusta II Mocnego. Przy armii był sam August III, jego synowie, książęta Ksawery i Karol oraz minister Briihl. Sasi nie zdecydowali się na odwrót do Czech, z racji zagrożenia uderzeniem flankowym przez szybko nadchodzący korpus Ferdynanda Brunszwickiego. Gdy w po29

C. Jany, op. cit., t. 2, s. 357; E. L i p p e , Husaren-Buch, Berlin 1863,

s. 282. 30 W latach 1741-1751 byt to regiment Natzmera. Zob. K i s i e l , op. cit., s. 60-63; R. Kisiel, Pierwsze formacje ułańskie na Śląsku 1741-1745, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka", 1/2001, s. 45-55; R. K i s i e l , Przypo­ mnienie o Warnerym, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka", 1/2003, s. 19-33. 31 M. M i t e r z a n k a , Działalność pedagogiczna Adama ks- Czartoryskiego, Lwów 1931, s. 20-21; Volumina Legum, t. 7, Petersburg 1860, s. 800. 32 Max Jahns, autor najbardziej fundamentalnego dzieła o piśmiennictwie wojskowym, napisał: „Warnery należał do najlepszych pisarzy wojskowych XVIII w. Daleki od kunsztownych systemów, które często były przedstawiane przez współczesnych, szczególnie Francuzów, jest prosty, dokładny i naturalny. Jego historyczne informacje są niezwykle obfite i dobrze przemyślane; jego twierdzenia oddają naturę rzeczy; tylko rzadko i po raz pierwszy w ostatnich pracach hołdował uprzedzeniom i był wówczas niesprawiedliwy". M. J a h n s, Geschichte der Kriegswissenschaftenvomemlich in Deutschland, t. 3, Munchen-Leipzig 1891, s. 2088.

bliżu Pirny pojawili się pruscy huzarzy, zrezygnowano też przedarcia się do Czech Augusta III z synami z planu i Bruhlem w eskorcie dwóch regimentów jazdy33. Sasi postanowili bronić się pod Pirną, licząc na austriacką odsiecz. Obóz saski stwarzał dobre warunki obronne. Leżał na płaskowyżu, na zachodnim brzegu Łaby, wśród skał i wzgórz. Opasany był umocnieniami polowymi, dodatkowo ubezpie­ czały go na flankach nieduże fortece, z prawej Sonnenstein, z lewej Konigstein, a z tyłu koryto Łaby. Prusacy osaczyli obóz 10 września. Fryderyk żądał oddania armii saskiej pod swoją komendę i złożenia mu przysięgi przez wojska. Miała to być cena swobodnego wyjazdu Augusta III, jego synów i Briihla do Polski. Sasi zdecydowanie odrzucili tę „propozy­ cję". Król Prus postanowił więc wykorzystać podstawowy mankament położenia przeciwnika, czyli małe zapasy żywno­ ści. Nie szturmował więc obozu, a ograniczył się do jego blokady. Początkowo trzymał w Saksonii gros armii inwazyj­ nej, a tylko 15 tys. żołnierzy wysłał do Czech, do położonej 20 km od granicy Ustf nad Łabą, dla obserwacji sił austriac­ kich. Z czasem do Czech przesuwane były coraz większe siły pruskie, w rezultacie pod koniec września pod Pirną znaj­ dowało się 37 batalionów, 26 szwadronów i 28 dział ciężkich, a nadto 4 bataliony zajmowały Drezno i Torgau34. Reszta, w tym zdecydowana większość jazdy i ciężkiej artylerii, zajęła pozycje w Czechach, aby stawić czoła nadciągającym Austriakom. LOVOSICE

Wobec zapalnej sytuacji w Europie Austriacy przygotowy­ wali wojska od pierwszych miesięcy 1756 r. Na początku września w dwóch obozach przy granicy z Prusami było 55 tys. żołnierzy — pod Kolinem feldmarszałek Maximilian 3 34

Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 212. Ibidem, s. 229.

33

32 Ulysses Browne de Camus (33 tys.) osłaniał Czechy i szacho­ wał korpus Schwerina, a pod Ołomuńcem feldzuegmeister Octavio Piccolomini d'Aragona (22 tys.) zabezpieczał Morawy. Obaj ci dowódcy, Irlandczyk i Włoch, byli bardzo cenieni w austriackich kręgach wojskowych i niekiedy widziano w nich następców wielkich dowódców habsburskich z czasów wojny o sukcesję austriacką — Ludwiga Andreasa von Khevenhiillera i Otto Ferdinanda von Abensberg-Trauna35. Gdy główne siły pruskie weszły do Saksonii, poważniejsza osłona Moraw była niepotrzebna, lecz należało ratować Sasów. Browne przeszedł więc w pobliże granicy saskiej, pod Budine obok ujścia do Łaby rzeki Ohfe, o 70 km od obozu pod Pirną, a Piccolomini zastąpił go pod Hradec Kralove naprzeciw Schwerina. W końcu września Browne wykonał powolny marsz wzdłuż lewego brzegu Łaby, ku saskiej granicy. Feldmarszałek spodziewał się, że dla powstrzymania go Fryderyk ściągnie duże siły spod Pirny osłabiając blokadę saskiego obozu. Tymczasem Browne zamierzał wysłać w tajemnicy na wschód od Łaby 12-15 tys. wojsk, bez taborów i ciężkich dział, które po trudnych drogach górskich dotarłyby w pobliże obozu Sasów, zabezpieczając ich przeprawę na prawy brzeg, gdzie były słabe siły pruskie. Następnie z oswobodzonymi sprzy­ mierzeńcami Browne miał odejść do Czech. Był to plan wydostania Sasów „kuchennymi drzwiami", który bynajmniej nie wykluczał bitwy z Fryderykiem. Ta mogła nawet uwiary­ godnić, że austriackie dowództwo chce odblokować Sasów poprzez akcję na zachód od Łaby. Decyzja o stoczeniu bitwy nie była łatwą dla austriackiego wodza. Nadworna Rada Wojenna zalecała unikać batalii, a sam Browne rozumiał, że nawet zwycięstwo niekoniecznie przybliży go do uwolnienia 36 Sasów, gdy klęska przekreśli możliwość realizacji planu . Feldmarszałek uważał, że najwłaściwszym rozwiązaniem 35 36

C o g n a z z o, op. cit., t. 2, s. 207-208. H o e n, B r e m e n, op. cit., s. 36.

w walce z królem Prus jest zajęcie silnej pozycji obronnej37. Browne zajął taką w okolicach miasteczka Lovosice, o kilka­ naście kilometrów od Budine w dół Łaby. Warto dodać, że rejon Lovosic należał do najciężej doświadczonych w czasie powodzi 2002 r. W wyniku wylewu Łaby powstało tu bowiem ogromne rozlewisko, porównywane co do powierzchni do jeziora Balaton. Król Prus, by pobić Browne'a, wziął część wojsk i połączył się z feldmarszałkiem Jakobem Keithem, który już był w Czechach. Siły pruskie liczyły 28 000 żołnierzy i 98 dział, a austriackie 33 500 żołnierzy i 94 działa38. Austriacy mieli więcej piechoty (26 000 wobec 17 500), a Prusacy jazdy (10 500 przeciw 7500) i dział ciężkich (46 wobec 24). Król wiódł wybór swojej kawalerii, bo aż 41 z 61 szwadronów kirasjerów całej armii. Wojska pruskie, które w kampanii 1745 r. opromieniły znakomite sukcesy pod Strzegomiem i Dobromierzem, Soor oraz Kesselsdorfem, były pewne zwycięstwa i spragnione walki. Oddziały au­ striackie też rwały się do boju. Panował w nich świetny 39 duch bojowy i zaufanie do dowódcy . Los sprawił, że w pierwszej bitwie wojny siedmioletniej Fryderyk starł się z wodzem, którego miał przeciw sobie na samym początku wojen śląskich. To właśnie Browne dowodził wojskami habsburskimi na Śląsku w zimie 1740/1741, gdy Prusacy najechali tę prowincję. Mając tylko 8 tys. żołnierzy niewiele zdziałał przeciw 27 tys. Prusaków, ale teraz mógł wziąć rewanż, choć nie było to łatwe zadanie. Browne czekał na wroga na równinie pod Lovosicami, dosłownie o kilkaset metrów od wyznaczających granicę pogórza Rudaw dwóch wzgórz — Lovoś na północy i Homolka R. Ko s e r , Geschichte Friedrichs des Grossen, t. 2, Stuttgart 1913, s. 307. Siły pruskie oblicza się na 27-29 tys., a austriackie na 33,5-35,5 tys. Tu przyjęto opcję najczęściej podawaną w źródłach. 39 D u f f y, Feldmarschall Browne..., s. 284. 3

— Praga 1757

34 na południu. Same Lovosice to miejscowość położona nad Łabą, gdzie rzeka skręca pod kątem prostym, zmieniając kierunek nurtu ze wschodniego na północny. Miasto znajduje się niemal na wierzchołku kąta prostego, jednak jeszcze przed przełomem rzeki. Przez Lovosice i u południowego podnóża Lovoś wiodła szosa w kierunku Pragi, po której rankiem 1 października 1756 r. nadeszła armia pruska. Browne podzielił wojska na dwie części. Wzmocniona straż przednia (około 11 tys. piechoty i ponad 3 tys. jazdy) znajdowała się na prawym skrzydle, w odkrytym terenie na zachód od Lovosic. Jej zadaniem było przyjęcie i zamor­ tyzowanie lub powstrzymanie uderzenia wroga. Przed frontem, wśród murowanych winnic i zarośli na stokach wzgórza Lovoś, zajęły pozycję 2 bataliony Kroatów (Chorwatów), lekkiej piechoty z pogranicza tureckiego (graniczarzy). Kilkaset metrów za Kroatami, już na otwartym terenie, stało w jednej linii 10 batalionów fizylierów i 17 kompanii grenadierów. Część tych oddziałów miała biegnącą na północ Łabę za plecami, ale z przodu była ubezpieczona przez Kroatów i mogła łatwo schronić się w Lovosicach. Na lewo od piechoty, kilkaset metrów przed Lovosicami, zajęła pozycje bateria 12 dział ciężkich. Z lewej asekurowała ją jazda — w pierwszej linii 10 kompanii wyborczych (karabinierzy i grenadierzy konni) i regiment dragonów (6 szwadronów), a w drugiej 9 szwadronów huzarów. Rezerwy straży przedniej stały z tyłu, pod Lovosicami: 2 bataliony graniczarów obsadziły parów w pobliżu miasta, a 2 regimenty kirasjerów (12 szwadronów) stanęły za nimi. Drugą część austriackiego ugrupowania stanowiły siły główne, 15 tys. piechoty i ponad 4 tys. jazdy. Zajmowały one pozycje na lewym skrzydle, naprzeciw wzgórza Homolka. Ich front i obie flanki osłaniał strumień Modła, który przez nitki cieków wodnych i mokradeł bardzo utrudniał dostęp do stanowisk, a także wioska Sulejovice, na zachodnim brzegu Modli, i duży staw z lewej. Siły główne stały w dwóch liniach, z prawej 20 batalionów

35 fizylierów i 18 kompanii grenadierów (część z nich w Sulejovicach), a z lewej 7 regimentów kirasjerów i dragonów. Przed frontem była bateria 12 dział ciężkich. Oddziały sił głównych można było łatwo posłać do Lovosic, na pomoc straży przedniej, przez kamienny most na Modli. Pierwsze strzały padły około 7.00. Wymienili je broniący Lovos Kroaci oraz piechota pruskiej straży przedniej. Siły pruskie rozwinęły się między wzgórzami Lovos i Homolka. Fryderyk ustawił swą niezbyt liczną piechotę (26 batalionów) w jednej linii, a tylko na prawym skrzydle znajdowało się kilka batalionów w drugiej. Ponieważ miejsca było mało, jazda stanęła nie na skrzydłach, a za piechotą, w trzech liniach, w sumie 59 szwadronów kirasjerów i dragonów oraz 300 huzarów. Obok Lovoś ustawiono dwie baterie, razem 33 działa, a na Homolce, wzgórzu dominującym nad okolicą, stanęło 13 dział, w tym 5 najcięższych armat wagomiaru 24 funtów. Homolkę król wybrał też na stanowisko dowodzenia. Była to więc sytuacja analogiczna jak pod Strzegomiem i Dobromierzem 4 czerwca 1745 r., gdy Fryderyk zajął stanowisko dowodzenia na wzgórzu, gdzie stanęła bateria najcięższych armat40. Mgła uniemożliwiała rozpoznanie, więc król nie ryzykował poważniejszej akcji. Opierał się na doniesieniach przekazanych poprzedniej nocy przez kwatermistrza gen. Karla Christopha von Schmettau. Był on przy straży przedniej i uznał, że pod Lovosicami jest tylko austriacka straż tylna. Fryderyk chciał więc odciąć drogę wysuniętym pod Lovoś oddziałom wroga i zepchnąć je na Łabę. Król Prus nie widział piechoty przeciwnika, ale ujrzał austriacką jazdę straży przedniej. Otworzyła do niej ogień bateria z Homolki, na co odpowiedziała bateria austriacka spod Lovosic, posyłając pociski w rejon, gdzie słusznie spodziewano się Prusaków, niewidocznych we mgle. Ostrzał K i s i e l , Strzegom..., s. 126-127.

36 przynosił straty obu stronom. Padł dowódca jazdy austriackiej straży przedniej gen. Julius Casar Radicati, a po stronie pruskiej od kul armatnich śmiertelnie ranni zostali gen. Johann Christian Ruhlemann von Quandt i gen. Franz Ulrich von Kleist; ten ostatni, mimo urwanej nogi, pozostał na polu walki do końca bitwy, za co na miejscu został odznaczony przez króla orderem Czarnego Orła, który szybko zabrał do grobu41. Około 11.00 mgła ciągle się utrzymywała. Fryderyk po­ stanowił więc uderzyć, by rozedrzeć zasłonę jazdy austriackiej i rozpoznać, co się za nią kryje. Wysłał do ataku 16 szwadronów jazdy prawego skrzydła pod wodzą gen. Friedricha Wilhelma von Kyau. W pierwszej linii poszły doborowe regimenty kirasjerów Gardę du Corps i Gensdarmes, a w drugiej dragoni Bayreuth, bohaterowie słynnej szarży pod Strzegomiem i Dob­ romierzem z 1745 r., określanej niekiedy mianem „najsłynniej­ szego epizodu wojen śląskich"42. Atak jazdy, podobnie jak wspomnianą szarżę dragonów w 1745 r., osobiście prowadził 68-letni feldmarszałek Friedrich Leopold von Gessler, który pod Lovosicami dowodził całą jazdą pruską. Po wyruszeniu spod Homolki kawaleria dostała ogień flankowy z Sulejovic. Mimo to Prusacy odrzucili jazdę austriacką, ale w rejonie Lovosic zatrzymał ich parów obsadzony przez graniczarów. Zza Modli strzelała piechota i artyleria, a kontratak wykonały dwa regimenty kirasjerów rezerwy straży przedniej. Jazda pruska musiała się wycofać, a w pościg za nią poszli huzarzy węgierscy, strzelając z karabinków, gdy reszta jazdy austriackiej straży przedniej porządkowała szyki. Na podstawie ognia spod Lovosic i zza Modli król zorien­ tował się, że ma przed sobą duże siły. Rozkazał jeszcze reszcie jazdy prawego skrzydła (13 szwadronów) wyjść przed piechotę, aby osłonić odwrót kolegów. Wtedy jednak stało się 41

H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 49. Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 166-174; D a v i e s , M o o r h o u s e , op. cit., s. 233. 42

37 coś nieoczekiwanego. Przed piechotę wyszła bowiem cała ciężka jazda pruska, która ruszyła z wielkim impetem ku pozycjom austriackim. Wynikło to ze złego zrozumienia sygnałów i niewiedzy o ograniczonym do rozpoznania celu poprzedniego ataku. Generałowie i oficerowie jazdy sądzili, że skoro poprzednie uderzenie nie dało przełamania wroga, musi pójść następne. Zasadą jazdy pruskiej było bowiem, że ataki wspierające czyniono bez rozkazu wyższych dowódców, bez straty czasu, tak ważnego dła akcji konnicy, tak jak np. w bitwie pod Soor w 1745 r., gdzie kawaleria pruska pobiła znacznie silniejszą austriacką43. Uderzyło więc 59 szwadronów kirasjerów i dragonów, w tym szybko uporządkowana jazda, która szarżowała poprzednio, razem około 10 tys. koni. Nie licząc 300 huzarów była to cała konnica pruska pod Lovosicami. Przy założeniu, że szarżą jest jednoczesny atak jednej masy kawalerii, nastąpiła wtedy największa szarża wojen śląskich44. Europa już dawno czegoś takiego nie oglądała, ale ten wspaniały skądinąd widok nie zachwycił króla Prus. Fryderyk czuł pewnie to, co Napoleon pod Waterloo, gdy ujrzał masy kirasjerów, które na rozkaz Neya przedwcześnie 45 uderzyły na angielską piechotę . Pruski monarcha złapał się za głowę i zakrzyknął: „Mój Boże, co tam robi kawaleria?" 46 . Tej jednak nic już nie mogło zatrzymać. Nic, prócz nie­ przyjaciela. Konnica pruska pędziła w dwóch liniach. Najpierw uderzył w nią ogień baterii austriackiej spod Lovosic. Działa słały salwę za salwą, sypiąc śmiercionośnym żelazem ku ludziom i koniom. Kawaleria austriackiej straży przedniej śmiało skoczyła ku jeździe pruskiej, a piechota i działa sił głównych P- C r e u z i n g e r , Die Probleme des Krieges, cz. 2, t. 1, Leipzig 1903-1908, s. 5-6; Der Zweite Schlesische Krieg, hrsg. vora Grosse Generalstabe, Berlin 1895, t. 3, s. 77-78. G r a n i e r , op. cit., s. 56. 45 Zob. T. M a l a r s k i , Waterloo 1815, Warszawa 1984, s. 151. J a n y, op. cit., t. 2, s. 366; G r a n i e r, op. cit., s. 56.

38 Browne'a, ostrzeliwały jej prawe skrzydło. Pruscy kawalerzyści znaleźli się w morderczym ogniu krzyżowym. Usiłowali sforsować linię mokradeł, aby dopaść strzelających, ale bezskutecznie. Zdołali odrzucić jazdę straży przedniej, ale na ich prawą flankę uderzyły zza Modli trzy regimenty konnicy gen. księcia Christiana Filipa Lówenstein-Wertheima, które mimo ostrzelania przez baterię z Homolki zwijały szyk pruski biorąc licznych jeńców. Pod osłoną tego uderzenia do akcji powróciła konnica straży przedniej. Znowu padli pruscy generałowie, David Hans Christoph von Liideritz od austriac­ kich kartaczy, a Henning Ernst von Oertzen od cięć w głowę 47 . Kawalerię pruską od zupełnej katastrofy uratowało kilkuset huzarów, z odwodu pod Homolką. Energicznie skoczyli na pomoc, pozwalając jeździe prawego skrzydła, zaatakowanej przez regimenty Lowensteina, a zatem najbardziej zagrożonej, oderwać się od wroga. Zmniejszyło to rozmiary porażki, a huzarzy zdołali uwolnić część kawalerzystów wziętych już do niewoli. Był wśród nich dowódca kirasjerów regimentu Rochowa ze Śląska, płk Friedrich Wilhelm von Seydlitz-Kurzbach. Fakt ów miał niemałe znaczenie dla dalszych losów wojny, bo Seydlitz okazał się później najwybitniejszym dowódcą jazdy pruskiej. Pobita konnica pruska musiała się wycofać ze znaczną jak na ów rodzaj broni stratą około 1000 żołnierzy, w tym prawie 48 200 zabitych . Zginęło i poniosło rany wielu oficerów. Konie, osłabione wcześniej marszem w górach i słabym zaopatrzeniem w furaż, zostały zupełnie zagonione. Kawaleria pruska nie była więc już w tym dniu zdolna do poważniejszej akcji, a feldmarszałek Gessler, któremu król czynił po bitwie ostre zarzuty z powodu działania jazdy, nigdy już nie dostał dowództwa w polu 49 . Swoją drogą, Prusacy mieli dużo

39 szczęścia, bo jazda austriacka nie wykonała energicznego pościgu, który we mgle prawdopodobnie doprowadziłby do wpadnięcia jazdy pruskiej na piechotę i kompletnego zamie­ szania50. Nie naciskane przez przeciwnika konne regimenty pruskie mogły więc przez odstępy pomiędzy batalionami piechoty przejść bez większych perturbacji na tyły. Mniej efektowne, ale dłużej trwające i bardziej uporczywe, były walki na stokach Lovoś, gdzie —jak pamiętamy — około 7.00 bitwa się rozpoczęła. Po stronie pruskiej gen. Bevern wiódł 6 batalionów przeciw 2 batalionom Kroatów wspartych przez 120 grenadierów i 100 fizylierów-ochotników. Prusacy mieli dużą przewagę, ale Kroaci byli mistrzami w walce wśród zarośli, drzew i murków, wymagającej od żołnierza samodzielności, szybkiego przemieszczania się, umiejętności ukrycia i celnego strzału. Choć atakowały ich znakomite regimenty pomorskie i ze Starej Marchii (Brandenburgia), zdaniem specjalistów najlepsza piechota ówczesnych czasów51, nie dali się wyprzeć ze stoków Lovoś. Sekretarz gen. von Bevern tak relacjonował sposób ich walki: „z rowów, gęsto zarośniętych stoków winnych i krzaków szła jedna salwa po drugiej, ale nie widziano żadnego nieprzyjaciela, który stale [...] strzelał i z powrotem ładował karabin"52. Z kolei uczestniczący w bitwie książę Ferdynand Brunszwicki pisał: „nie było to strzelanie regularne i w określonym porządku jak w innych bitwach, w których już uczestniczyłem. Tu strzelał 53 każdy żołnierz jak chciał" . Była to więc taktyka bardzo nieprzyjemna dla zwykłej piechoty, szkolonej do wałki w zwar­ tym szyku linearnym i strzelania salwami na rozkaz. Dzięki tej taktyce garść Francuzów i Indian w 1755 r. nad Monon54 gahelą zadała klęskę angielskiej ekspedycji gen. Braddocka , 0

47

G r a n i e r, op. cit., s. 59. 48 Q u a n d t , op. cit., s. 114. 49 K. P r i e s d o r f f, Gessler. Der Held von Hohenfriedeberg, Berlin 1934, s. 128-129.

52

54

Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 276. D u f f y, The Army of the Frederick..., s. 54-55. D u f fy, Feldmarschall Browne..., s. 295. Ibidem. W o j t c z a k , op. cit., s. 103-106.

40

41

a w dwadzieścia lat później obywatele Massachusetts odnieśli zwycięstwa pod Concord i Lexington, od których rozpoczęła się wojna Amerykanów o niepodległość55. Bardzo ceniony przez Fryderyka gen. Bevern poprosił o posiłki i król posyłał mu bataliony z drugiej linii prawego skrzydła. Zatem zaledwie 1250 żołnierzy przez wiele godzin opierało się naporowi 3-4-krotnie większych sił doskonałej piechoty. Niemiecki historyk Franz Quandt słusznie wyjaśniał to warunkami terenu, który sprzyjał sposobowi działań graniczarów56. Około południa mgła zupełnie opadła. Po niepowodzeniu pruskiej jazdy Browne poczuł się pewniej. Dostrzegając, że nacisk pruski na Lovoś wzrasta, wysłał tam 3 bataliony fizylierów i 6 kompanii grenadierów pod dowództwem płk. Franza Moritza de Lacy, później wybitnego generała wojny siedmioletniej, Irlandczyka z pochodzenia. Lacy dostał nieduże siły, bo Browne nie chciał ogałacać z wojsk rejonu Lovosic, na wypadek, gdyby w tym kierunku uderzyła piechota pruska, szczególnie groźna w ataku w otwartym terenie, gdzie mogłoby dojść do odcięcia wojsk walczących na stokach. Feldmarszałek postanowił natomiast ściągnąć wojska z lewego skrzydła, nie atakowanego przez Prusaków. Około południa rozkazał więc, by 6 batalionów z sił głównych przeszło na pomoc straży przedniej. Bataliony te miały zluzować piechotę pod Lovosicami, aby ta wsparła Kroatów i Lacy'ego. Uderzenie świeżych sił mogło doprowadzić do wyjścia Austriaków na szosę i odcięcia Prusakom dogodnej drogi odwrotu. W razie porażki armia pruska musiałaby cofać się po marnych drogach. Groziło to nie tylko utratą artylerii i ekwipunku, ale mogło mieć katastrofalne następstwa operacyjne w postaci wyprzedzenia przez Austriaków wojsk króla pod Pirną, rozbicia lub od­ rzucenia wraz z Sasami sił blokady, a następnie uderzenia na osłabioną po ciężkim marszu armię Fryderyka. Browne wysłał też 9 batalionów z sił głównych przez przeprawę 55 56

I. R u s i n o w a, Saratoga-Yorktown 1777-1781, Warszawa 1984, s. 8-10. Q u a n d t , op. cit., s. 66.

w Sulejovicach ku pruskiemu prawemu skrzydłu. Była to nie tyle próba ataku, co demonstracja w celu powstrzy­ mania przerzutu piechoty pruskiej z prawego skrzydła pod Lovoś. Ruch piechoty austriackiej przez Sulejovice został jednak skutecznie zastopowany przez ogień artylerii z Homolki, więc oddziały austriackie wróciły na poprzednie stanowiska. Same Sulejovice podpaliły granaty pruskich haubic, utrudniając ponowne przejście wojsk. Potem działa z Homolki przeniosły ogień na linie austriackiej piechoty za Modlę, zadając jej straty. Około 13.00 sytuacja wojsk pruskich przedstawiała się niedobrze. Lacy mimo niewielkich sił naciskał z dużym impetem. Nadchodziły mu na pomoc bataliony spod Lovosic, a wielu batalionom pruskim, walczącym już od 6 godzin, kończyła się amunicja. O wyczerpywaniu się pocisków meldowała też bateria z Homolki. Trudno było liczyć na kawalerię, bo niefortunna szarża spowodowała zmęczenie wierzchowców. Fryderyk myślał więc o odwrocie i nawet przesłał do Beverna polecenie, aby ze swoimi wojskami spełnił rolę straży tylnej. Król miał później wyznać, że przejściowo stracił głowę57. Pod wpływem podwładnych przezwyciężył jednak kryzys. Szczególną rolę odegrał fligeladjutant major Wilhelm Ludwig von Oelsnitz, który za­ proponował, aby ściągnąć jeszcze więcej sił z prawego skrzydła58. W rezultacie na lewym znalazło się 17-18 batalionów, a na prawym zostało tylko 8 batalionów, które jeszcze dostały rozkaz oddania połowy amunicji wojskom Beverna. Dla jej dostarczenia zorganizowano specjalne komendy. Lukę, jaka po przerzuceniu wojsk na lewo zaist­ niała w centrum, zapełniły trzy regimenty kirasjerów. Bevern śmiało rzucał wojska na stoki Lovoś, bez obaw, że ich tyłom zagrozi uderzenie wzdłuż szosy piechoty austriackiej B l e i b t r e u , op. cit., s. 19. K r a m e r , op. cit., s. 100; Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 281-282 i 329; H o e n , B r e m e n , op. cit., s. 47.

42 spod Lovosic, gdyż silną osłonę stwarzały dwie baterie z 33 działami, asekurowane przez 4 bataliony. Część dział wsparła nawet piechotę Beverna na Lovo§, ale większość uczestniczyła w trwającym już od dłuższego czasu pojedynku z baterią austriacką stojącą na zachód od Lovosic. Kiedy posiłki dla Kroatów i Lacy'ego były jeszcze w od­ daleniu, w działania pruskie, z napływem nowych batalionów, wstąpił ożywczy impuls. Prusacy uderzali bardzo zawzięcie, a sprzyjała im przewaga liczebna i wyczerpanie Kroatów. Mimo formalizmu charakteryzującego ówczesną taktykę linear­ ną oficerowie pruscy śmiało i spontanicznie podejmowali inicjatywę, mając już serdecznie dość bezowocnej walki ogniowej z Kroatami, która nic nie dawała prócz bolesnych strat59. Szereg pruskich batalionów, po wystrzeleniu ładunków, atakowało z prawdziwą furią „bagnetami prosto do gardeł" 60 , „w pełnym biegu, rycząc ze wszystkich sił" 6 1 . Zanim więc posiłki austriackie weszły do boju, Kroaci zostali odrzuceni ze stoków. Lacy stracił więc oś swoich działań i musiał się wycofać, szczególnie że został ciężko ranny, co źle wpłynęło na morale jego żołnierzy. Bataliony pruskie wyszły więc na otwartą przestrzeń. Teraz dopiero, około 14.00, doszło do walk dużych mas piechoty. Lovosice atakowało od czoła 8 batalionów, a z lewej przez wioskę Lhotka nad Łabą kolejne 5 batalionów. Z Prusakami walczyła podobna ilość batalionów austriackich. Ogień dział pruskich dziesiątkował ich szeregi, a gdy z prawej zaatakowały jeszcze 4 bataliony pruskie, prowadzone osobiście przez feldmarszałka Keitha, Austriacy schronili się w zabudowa­ niach. Uderzyła na nich piechota pruska, a wcześniej granaty 59 Por. C re u z i n g e r, op. cit., cz. 2, t. 2, s. 8; Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 329; G. D o r n, J. E n g e 1 m a n n, Die Infanterie-Regimenter Friedrich des Grossen, Augsburg 1992, s. 50. 60 G. D o r n , J. E n g e l m a n n , Die Schlachten Friedrichs des Grossen. Fiihnmg. Verlauf. Gefechts-Scenen. Gliederungen. Karten, Augsburg 1996, s. 45. 61 D o r n , E n g e l m a n n , Die Infanterie-Regimenter..., s. 26 i 70.

43 haubic podpaliły Lovosice. Bardzo zaciekłe starcie uliczne rozgrywało się więc w strasznej scenerii. Żołnierze walczyli o każdy dom, strzelali przez okna i drzwi. Oddziały austriackie zagrzewał do boju sam feldmarszałek Browne. Wódz austriacki nie oszczędzał się, ubito pod nim trzy konie, ale Prusacy zdobyli miasteczko. Około 15.00 Austriacy już nie kontrata­ kowali, a król Prus, zadowolony z wyniku walki, nakazał piechocie zatrzymać się. Jego zmęczone wojska nie były bowiem zdolne do pościgu. Browne cofał się powoli, w dobrym porządku, zatrzymując się niedaleko pola walki. Później spadł rzęsisty deszcz i w jego strugach zakończyła się pierwsza bitwa wojny siedmioletniej. Obie strony straciły po około 2900 żołnierzy62. Straty Kroatów, przez wiele godzin walczących na stokach Lovoś wyniosły tylko 75 żołnierzy, jazdy austriackiej 385 żołnierzy63, a pruskiej aż 100064. Prusacy zdobyli 3 działa i 2 sztandary, podczas gdy Austriacy nie mieli trofeów. Wieczorem 1 paź­ dziernika armia cesarska odeszła pod Budine, za rzekę Ohfe. Odwrót nie był wymuszony, ale wynikał z kalkulacji Browne'a, dla którego bitwa stanowiła część planu ratowania Sasów, więc musiał się oderwać od nieprzyjaciela65. Sami żołnierze austriaccy uważali batalię za nierozstrzygniętą i chcieli po­ wtórnie zmierzyć się z wrogiem. Pod Lovosicami Fryderyk wyszedł obronną ręką z trudnej sytuacji. Niefortunna szarża jazdy postawiła jego armię w złym położeniu, ale uratowało ją poświęcenie piechoty. To o niej Fryderyk napisał do feldmarszałka Schwerina: „Nigdy moje oddziały nie czyniły takich cudów ofiarności, od kiedy mam Prusacy 711 zabitych, 1799 rannych, 259 jeńców lub dezerterów, a Austriacy 403 zabitych, 1613 rannych i 718 jeńców lub dezerterów. Ho e n , B r e m en, op. cit., s. 49-50. H o e n, B r e m e n, op. cit., s. 50. J

64 Por. Q u a n d t , op. cit., s. 108; P r i e s d o r f f , op. cit., t. 1, s. 128; a n y , 0p. cit., t. 2, s. 366. 65

Por. Q u a n d t , op. cit., s. 116-118; D o p s c h , op. cit., s. 171 i 229; G r a n i e r , op. cit., s. 88; D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 281 i 286.

44

45

honor mieć je pod komendą" 66 . Ważną rolę odegrała też silna artyleria. Przez większą część bitwy Prusacy walczyli zaled­ wie z 4 tys. żołnierzy austriackich. Stąd też niektórzy historycy nazywali to starcie potyczką, a i sam król Prus tak je określał67. Fryderykowi pomogła pewna pasywność Brow­ nem. Zabrakło pościgu jazdy austriackiej po nieudanej szarży pruskiej, a w ataku Lacy'ego, który sprowadził na króla myśli o odwrocie, uczestniczyło zaledwie 2500-3000 żołnierzy. Wódz austriacki nie użył poważniej w walce jeszcze 13 tys. piechoty i 2500 jazdy, a król tylko 7 tys. piechoty (10 batalionów). Co do wojsk walczących bardziej zużyte były pruskie, głównie jazda. O postawie Browne'a zadecydowała zapewne renoma przeciwnika i charakterystyczna dla sztuki wojennej XVIII w. ostrożność. Feldmarszałek odpowiadał za obronę Czech i ratowanie Sasów pod Pirną. Mógł to osiągnąć bez pobicia króla Prus, więc nie ryzykował. Oceniając działania Austriaków trzeba zauważyć, że ich stanowiska nie sprzyjały przejściu do ataku. Wyjście przez Sulejovice za Modlę groziło w razie odwrotu katastrofą na mokradłach. Dwie baterie pruskie lewego skrzydła nie po­ zwalały skutecznie uderzyć od Lovosic wzdłuż szosy. W prak­ tyce Austriacy byli w stanie dopaść wroga tylko przez Lovos. Decydując się na przeprowadzenie tu silnego uderzenia mogli zmusić wroga do odwrotu po bezdrożach, ale użycie dużych sił w tym rejonie było ryzykowne, bo Prusacy mogli je odciąć uderzeniem na Lovosice. Można sądzić, że jeśliby 6 batalionów wysłanych przez Browne'a zdążyło wesprzeć Lacy'ego i Kroatów przed ich wyparciem z Lovoś, wódz austriacki może zechciałby dalej podtrzymywać nacisk na pruską drogę od­ wrotu, angażując na tym kierunku coraz więcej wojsk. Po bitwie Fryderyk kłamliwie przekonywał świat o wielkim zwycięstwie, określając straty wroga na 20 tys. żołnierzy68, 66 67 68

J a n y , op. cit., t. 2, s. 369. Q u a n d t , op. cit., s. 163-171. D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 300-301.

a także o wielkiej przewadze liczebnej Austriaków69. W istocie jednak wojska Marii Teresy poniosły najmniej dotkliwą prze­ graną w dotychczasowych bitwach z armią pruską, zupełnie nie przypominającą klęsk z 1745 r. Doceniając postawę armii cesarsko-królewskiej Fryderyk napisał do Schwerina: „Dawnych Austriaków już nie ujrzymy"70. Brat króla, książę Henryk Pruski, stwierdzał: „Kawaleria austriacka jest lepiej niż po­ przednio wyćwiczona, ubrana i dowodzona; piechota robi daleko lepsze wrażenie, więcej w niej porządku i postawnych ludzi..."71. Okazywało się więc, że armia austriacka będzie groźniejszym przeciwnikiem niż w poprzednich wojnach. ROZSTRZYGNIĘCIE POD PIRNĄ

Grzmoty armat spod Lovosic słychać było w obozie Sasów pod Pirną. Głodowali oni i czekali na odsiecz, ale duch w armii nie upadał i dezercje występowały sporadycznie, zaledwie 200 żołnierzy w ciągu pięciu tygodni72. Źle się niestety działo na najwyższym szczeblu. Nieudolny August III nie spotykał się z generałami, powierzając wszystkie sprawy Bruhlowi, któremu bezgranicznie ufał. Ten, choć na wojnie się nie znał, chciał o wszystkim decydować. Powodowało to zamęt decyzyjny i demoralizację generalicji. Briihl utrzymywał także kontakt z Austriakami, poprzez zaszyfrowaną korespondencję. 65

Fryderyk pisał, że w 24 tys. wojsk pokonał 60 tys., mając 24 bataliony przeciw 72 (Politische Correspondenz, t. 13, Berlin 1885, s. 482). Podobne informacje zawierały listy pruskich żołnierzy (Briefe Preussischen Soldaten aus dem Feldziigen 1756 und 1757, und iiber die Schlachten bei Lobositz und Prag, „Urkundliche Beitrage und Forschungen zur Geschichte des Preussischen Heeres", t. 1, Berlin 1901, s. 4 i 12). Guibert pisał o walce 28 batalionów z 55, ale strat Austriaków nie zawyżał ( G u i b e r t , Denkschrift auf Friedrich den Grossen, Leipzig 1787, s. 87-88). Por. F. v. M u h l w e r t h - G a r t n e r , Beitrage zur Geschichte der Osterreichischen Kawallerie, Wien 1882, s. 434. G r a n i e r , op. cit., s. 83. B l e i b t r e u , op. cit., s. 23; Der Siebenjdhrige..., t. 1, s. 308.

47

46 Fryderyk sądził, że w następstwie stoczonej batalii zniweczył zamiary odsieczy dla Sasów, co wyraził w słowach: „Myślę, że dostałem Sasów w Lovosicach"73. Browne wprowadził króla w błąd, co w oczywisty sposób sprzyjało realizacji planu ratowania Sasów. Sojusznicy ustalili, że lotny korpus austriacki 11 października pojawi się na prawym brzegu Łaby, pod Konigstein i wraz z przeprawionymi Sasami uderzy na siły blokady, które w tym rejonie były słabe74. Browne osobiście objął dowództwo wyprawy. Liczebność wojsk, jakie zabrał, określana jest od 600075 do 8800 żołnierzy76 piechoty i kawalerii, przy czym pierwsza z liczb jest bardziej prawdopodobna77; miał też 20 lekkich dział. Dużo mniejsza liczebność niż planowane 12-15 tys. wojsk wynikła ze strat pod Lovosicami i potrzeby osłony kierunku na Pragę. Austriacy wyruszyli 7 października. Maszerowali po złych drogach, ale szybko i w głębokiej tajemnicy. Na umówione miejsce, pod Lichtenhain dotarli 11 października. Zaskoczeni Prusacy mieli w tym rejonie 5 batalio­ nów i 4 szwadrony huzarów (4 tys.), które zajęły pozycje pod wioską Schandau. Feldmarszałek zakładał, że weźmie wroga 73

M. H e i n , Friedrich der Grosse, Berlin b.d., s. 189. Z pruskich 37 batalionów, 26 szwadronów i 28 dział ciężkich, na prawym brzegu Łaby było 6 batalionów, 5 szwadronów i 10 dział gen. Lestwitza, większość daleko od Konigstein. Der Siebenjahrige..., t. 1, dodatek 18. 75 A. S c h 1 i e f f e n, Friedrich der Grosse, Berlin 1927, s. 43; J a n y, op. cit., t. 2, s. 370; Geschichte des Siebenjdhrigen Krieges in einer Reihe von Vorlesungen..., bearb. Von den Offizieren des Grossen Generalstabes, t. 1, Berlin 1824, s. 50. 76 Q u a n d t , op. cit., s. 202-203; Duffy, Feldmarschall Browne..., s. 302; A. R i t t e r , Ober die Zuverldssigkeit der Orts-, Zahl- und Zeitangaben in dem Kriegsgeschichtlischen Werken Friedrichs des Grossen, Wernigerode 1911, s. 26-27. 77 Browne miał 1200 graniczarów, 200 dragonów, 400 huzarów, 3 regimenty piechoty oraz po 4 kompanie grenadierów konnych i pieszych (Der Sie­ benjahrige..., t. 1, s. 294; R i t t e r , op. cit., s. 26-27). Etat oddziałów nie określonych z liczby to 5500, więc Browne mógł mieć maksimum 7300 piechoty i jazdy, a w praktyce 6500 wojsk. 74

między siebie i Sasów. Ci ostatni spóźniali się, bo Prusacy wykrywszy przygotowania przeszkadzali w przerzucie mostu pontonowego od Sonnenstein pod Konigstein; właśnie w tym rejonie, w pobliżu Austriaków i pod osłoną dział fortu, miała się odbyć przeprawa. Sasi zwrócili się więc do sojuszników o od­ łożenie wspólnej akcji o jeden dzień, a potem jeszcze o następny. Było to bardzo niekorzystne, bo wróg zyskiwał czas na przerzut wojsk za Łabę. Przeprawa armii saskiej zaczęła się 12 października wieczorem. W nocy jednak lało jak z cebra i ludzie nie dość, że głodni, zostali przemoczeni do suchej nitki przez zimny jesienny deszcz. Zupełnie rozmyły się drogi, zatem osłabłe z głodu konie umożliwiały zabranie tylko kilkanastu armat. Generałowie zdemoralizowani przez „dowodzenie" Briihla wykazywali niedbałość i nieudolność, powodujące chaos i nieporządek. Przeprawa zakończyła się po południu 13 października, ale stan wojsk był fatalny. Brakowało namiotów, bagaże pozostały w większości na zachodnim brzegu, amunicja w wielkiej części zamokła, a stan wie­ rzchowców nie pozwalał na walkę z kawalerią wroga. Jedna z relacji z epoki przekazała następujący obraz: „Przez 72 godziny, z których 48 godzin bezustannie padało, byliśmy zebrani pod bronią i gołym niebem bez chleba i środków do życia. Nieliczni zachowali jakieś pożywienie, pozostali od dawna jedli gotowany puder z osolonym prochem, 78 a paszą dla koni było drewno" . (Dodajmy, że podstawowym składnikiem pudru do peruk była mąka). Tymczasem siły pruskie na prawym brzegu narastały. Po południu 12 października było już naprzeciw Browne'a 10 batalionów i 7 szwadronów (ponad 8 tys. żołnierzy), a na wzgórzach Lilienstein, w blokadzie wyjścia z wnętrza zakola rzeki, do którego przeprawili się Sasi, znalazło się do popołudnia 13 października 5 batalionów; dopiero rano 14 78

O. G r o eh 1 er, Die Kriege Friedrichs II, Berlin 1990, s. 79.

49

48

Ostatni akt tragedii armii saskiej rozegrał się 17 paździer­ nika, gdy Sasi oddawali się do niewoli. „Było to wielce poruszające widowisko: 14 tys. wojaków składało broń i bła­ gało o chleb" — napisał jeden z niemieckich historyków81. Dzielenie się chlebem miało być pierwszym krokiem do prusko-saskiego braterstwa broni, na którym wobec zamiaru wcielenia wojsk saskich do swojej armii Fryderykowi bardzo zależało. Było jednak też mniej po bratersku. Po złożeniu broni i oddzieleniu oficerów od żołnierzy, ci ostatni zostali zebrani w wielkie koła otoczone przez Prusaków. Zażądano od nich przysięgi na wierność królowi Prus, ogłaszając, że August III oddał mu swoją armię, co było półprawdą, a nadto, że oficerowie już przysięgli, co było kłamstwem. Obok podstępu Prusacy stosowali prośby i groźby, a szczególnie opornych grenadierzy pruscy tłukli kijami. Wchodzili też między szeregi saskie podnosząc rękę do góry w geście przysięgi, tak żeby wyglądało, że to Sasi przysięgają. W taki to sposób dokonał się spektakularny gwałt na prawie wojennym — wcielenie armii saskiej w szeregi wojsk pruskich. Ogółem do niewoli trafiło 18 500 saskich żołnierzy, w tym 14 009 82 piechurów, 3507 kawalerzystów i 917 artylerzystów . Po kapitulacji Sasów kampania 1756 r. zamarła. Fryderyk nakazał wycofać wojska z Czech, zarówno Keitha spod Lovosic, jak i Schwerina spod Hradec Kralove. Przeciwnicy przygotowy­ wali się do leży zimowych, a pewną aktywność w zakresie „małej wojny" wykazywały lekkie oddziały austriackie. W następstwie zakończonej kampanii król uzyskał znaczne sukcesy. Nie tylko wyeliminował armię saską, ale ją przejął. Znacznie powiększył obszar pod swoją władzą, a zajęte terytoria Saksonii natychmiast zostały włączone w tryby gospodarki wojennej. Zdobycie w Dreźnie stempli do bicia polskiej monety umożliwiło prowadzone na wielką skalę

października doszło jeszcze 6 batalionów i 2 szwadrony79. Opuszczony obóz saski zajęły wojska pruskie z lewego brzegu. Żołnierze sascy jednak chcieli się bić, a mimo stanu armii i niemożności manewru na małej przestrzeni u stóp wzgórz, szansę stwarzała przewaga liczebna. Niestety, między sojusznikami urwał się kontakt, a żadna ze stron nie chciała rozpocząć ataku bez gwarancji, że sprzymierzeniec też zaatakuje. W tej sytuacji rada wojenna saskich generałów, na którą Briihl zrzucił teraz odpowiedzialność, postanowiła rano 14 października, że należy kapitulować. Generałicja uznała, iż dalszy opór oznacza śmierć głodową, a w przypadku walki bezsensowną jatkę. Ponadto poddanie armii miało być ceną za wolność króla. Ostatecznie Sasi skapitulowali 16 października. Żołnierze i podoficerowie mieli pójść do niewoli, a oficerowie byli zwalniani pod warunkiem złożenia przysięgi, że nie będą walczyć przeciw Prusom. Mogli też wstąpić do pruskiej służby, co uczynili tylko nieliczni, głównie cudzoziemcy. W zamku Kónigstein, który na czas wojny miał być neutralny, złożone zostały chorągwie piechoty oraz sztandary i kotły kawalerii. Rodzinie królewskiej i Briihlowi zagwarantowana została swoboda wyjazdu do Polski. W międzyczasie feldmarszałek Browne czekał na odgłosy walki, dające znać o saskim uderzeniu. Dla jego małego korpusu było to ryzykowne, bo siły wroga na prawym brzegu narastały, a armia pruska pod Lovosicami mogła odciąć drogę. Ostatecznie Browne rozpoczął odwrót 14 października po południu, zresztą niedługo po przybyciu króla Prus pod Pirnę. Ścigany przez jazdę wroga wycofał się szczęśliwie i umiejętnie, choć nie bez strat80. Do obozu pod Budine dotarł 20 października. 79

Ri tt er, op. cit., s. 27-29; Der Siebenjdhrige..., t. 1, plan 1, szkice 2-3

i 5-7. 80 Batalion huzarów Warnery'ego 14 października pod Lichtenhain zadał tylnej straży austriackiej straty rzędu 90 żołnierzy. Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 307; D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 308-309.

J. W. A r c h e n c h o l t z , Geschichte des siebenjahrigen Krieges in Deutschland, Berlin 1793, s. 37. Ri t t e r , op. cit., s. 30. 4

— Praga 1757

50 fałszerstwa, kosztem ruiny gospodarczej Rzeczypospolitej83. Znacznej poprawie uległo położenie operacyjne armii, która uzyskała wygodne połączenia między Brandenburgią i Śląs­ kiem, a także mogła łatwiej zaatakować Czechy. Król nie zrealizował wszak wszystkich planów, bo nie opanował czeskiego pogranicza. Za kampanię 1756 r. Fryderyka spotkała krytyka, w tym ze strony Napoleona84 i Delbrucka, który wręcz oskarżał króla o niedołęstwo85. Zdaniem obu władca Prus nie powinien tracić czasu pod Pirną, ale szturmować obóz Sasów, a następnie zająć Czechy lub też blokować Sasów pod Pirną, a z głównymi siłami iść na Pragę86. Proponowali to współpracownicy króla, gen. Hans Karl von Winterfeldt87 i feldmarszałek Jakob Keith88. Delbriick uważał, że nawet po październikowej 83 Fałszerstwa, głównie monety polskiej, dały Prusom aż 29 min ze 169,25 min talarów, którymi Fryderyk dysponował w toku wojny, wydając tylko 139 min; inne dochody to kontrybucje z Saksonii (48 milionów), Meklemburgii i Pomorza Szwedzkiego (4,95 miliona), podatki ze starych prowincji (17,3 miliona) i Śląska (18 milionów), z domen (25 milionów) i subsydia angielskie (27 milionów). Zob. O. G r o e h l e r , op. cit., s. 158. 84 N a p o l e o n B o n a p a r t e , Darstellung der Kriege Caesars, Turennes, Friedrichs des Grossen, hrsg. von H. E. Friedrich, Berlin 1938, s. 351-352. 85 K. T s c h u p p i k, Maria Teresa, Warszawa 1948, s. 162-163. 86 Duff y, Friedrich der Grosse..., s. 162. 87 Winterfeldt proponował atak nocny, by artyleria z Kónigstein była nieskuteczna, w wielu miejscach zmuszając obrońców do rozproszenia sił, po czym wzmocniąjąc uderzenie na czterech głównych kierunkach (J a n s o n A., Hans Karl von Winterfeldt. Des Grossen Konigs Generalstabschef, Berlin 1913, s. 259-260). Podobnie rzecz widział Napoleon; wskazywał on też, że Prusacy mogli użyć licznych ciężkich dział z arsenału drezdeńskiego ( N a p o l e o n I, op. cit., s. 251-252); te jednak zostały zagwożdżone przez Sasów i nie dało się szybko ich wykorzystać (Geschichte..., t. 1, s. 129). 88 W końcu września 1756 r. Keith zwracał się do Fryderyka: „Wiem, że projekty Jego Wysokości na ten rok przewidują tylko obsadzenie granicy, ale jeśli na drodze nie ma żadnych przeszkód poza wojskami wroga, to Jego Wysokość może w ciągu sześciu tygodni stać się panem Czech" (Handbuch fiir Heer und Flotte. Enzyklopadie des Kriegswissenschaften und yerwandter Gebiete, t. 9, Berlin 1912, s. 450).

51 kapitulacji Sasów należało najechać Czechy. Inni wskazywali jednak, że szturm Pirny groził dużymi stratami, a Fryderyk planując wykorzystanie armii saskiej chciał doprowadzić do swego rodzaju prusko-saskiego braterstwa broni i nie zamierzał odgradzać się od „nowych poddanych" przelaną krwią89. Atak uznawał „za moralnie niemożliwy" 90 także dlatego, bo kosz­ towałby wiele ofiar, a nadto spodziewał się szybkiej kapitulacji pozbawionych żywności Sasów, nawet po ośmiu dniach, „bez jednego wystrzału pistoletowego"91. Czechy z kolei postrzegał jako „kraj łatwy do zdobycia, ale trudny do utrzymania", obawiając się szczególnie, że trudności zaopatrzeniowe przy braku spławnych rzek, doprowadzą do tak poważnych strat jak w 1744 r. 92 Ponadto w 1756 r. źle funkcjonowały służby dowozu zaopatrzenia, co poprawiono dopiero w zimie 1756/1757 93 . Za cichego bohatera 1756 r. uznać można feldmarszałka Browne'a, który pod Lovosicami stawił czoła Fryderykowi, a potem wywiódł go w pole. Browne był bliski uratowania armii saskiej, a brak powodzenia wynikł głównie z nie­ dowładu decyzyjnego w obozie Sasów, choć Irlandczykowi można zarzucić, że wziął za małe siły do tej operacji i ewentualnie nie ściągnął do jej przeprowadzenia części 94 wojsk Piccolominiego spod Hradec Kralove . Jeśli zamiast 6 tys. miałby 12-15 tys., tak jak wcześniej planował, to po przybyciu w pobliże obozu saskiego mógłby odrzucić słabych jeszcze Prusaków i na wybranej pozycji ubezpieczyć przeprawę Sasów. Współcześni jednak wysoko oceniali kombinacje feldmarszałka. Występowały nawet opinie C re u z i n g e r, op. cit., cz. 2, t. 2, s. 10-11; Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 325. G. B. V o 1 z, Kriegsfuhrung und Politik Kónig Friedrichs des Grossen in der ersten Jahren des siebenjahrigen Krieges, Berlin 1896, s. 50-51. " Volz, op. cit., s. 42-43. 92 Handbuch..., t. 9, s. 449. 93 Jany, op. cit., t. 2, s. 269-270. Geschichte des Siebenjahrigen Krieges in einer Reihe..., t. 1, s. 136.

52 o „majstersztyku sztuki wojennej"95. Z czasem jednak pamięć o działaniach Browne'a zastąpiona została przez fałszywe twierdzenie o powstrzymaniu przez Fryderyka odsieczy austriackiej pod Lovosicami, nagminne choćby w polskiej historiografii96, ale występujące nie tylko w niej 97 . Jak się zdaje, do utrwalenia fałszywego poglądu przyczyniły się pruskie zabiegi propagandowe. Na koniec jeszcze słowo o nieszczęsnej armii saskiej. Jej obrona pod Pirną na długi czas skrępowała swobodę ruchu pruskich sił głównych. Sam Fryderyk powiedział: „Sasi zepsuli mi całą kampanię"98. Ofiara armii saskiej nie była więc daremna. Armia ta nie została też całkowicie wyeliminowana, bo w Rzeczypospolitej stał jeszcze sasko-polski korpus kawa­ lerii, w etatowej sile 3500 żołnierzy. Czy mógł on jednak odegrać jakąkolwiek rolę w kampanii 1757 r., do której szykowało się prawie 700 tys. wojsk? Czas pokazał, że mógł, i to nawet dużą.

95

Duff y, Feldmarschall Browne..., s. 310. Zob. S a l m o n o w i cz, op. cit., s. 72-73; E. R o s t w o r o w s k i , Historia powszechna. Wiek XVIII, Warszawa 1994, s. 339; P. P r ę g i el, Okrutny gubernator hrabstwa kłodzkiego. Generał Fouąue, Kłodzko 2000, s. 67; R. M a j e w s k i , Wojna siedmioletnia 1756-1763, Wrocław 1988, s. 14. 97 Zob. T h a d d e n, op. cii., s. 215; F i e d l e r , op. cit., s. 274. 98 B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 24. 96

PRZED KAMPANIĄ 1757 ROKU ZIMOWO-WIOSENNA KAMPANIA W... DYPLOMACJI

Kiedy w październiku dobiegała końca kampania 1756 r., Prusy prowadziły wojnę z Austrią, a Anglia z Francją. Sprawą otwartą były inne relacje wojenne. Zatem kampanię 1757 r., po której spodziewano się ważnych rozstrzygnięć, poprzedzić musiała kampania dyplomatyczna. Kiedy więc w zimie, zgodnie z ówczesną praktyką, armie odpoczywały, intensywnie wojowali dyplomaci. Zajęcie Saksonii dało Prusom wiele korzyści, ale na Fryderyka spadło odium agresora, tym bardziej że Prusacy weszli też na ziemie Habsburgów. Chcąc odwrócić negatywne skutki tej sytuacji, król Prus wpadł na pomysł stworzenia czegoś w rodzaju „białej księgi", bodaj po raz pierwszy w historii. W oparciu o materiały z przejętych archiwów saskiej kancelarii pruski monarcha ogłaszał na cały świat, jak bardzo jego państwu zagrażały knowania saskie i austriackie, pokazując najazd na Saksonię jako w pełni usprawiedliwioną wojnę prewencyjną1. Mało kogo przekonał. Już 29 stycznia 1757 r. Sejm Rzeszy w Ratyzbonie potępił atak na Saksonię Zob. S a 1 m o n o w i c z, op. cit., s. 72.

55

54 i cesarza oraz uchwalił wystawienie przeciw Prusom 30tysięcznej armii Rzeszy, ale była to luźna zbieranina kontyn­ gentów z różnych państw niemieckich, bez większej wartości bojowej, przy czym wielu oficerów i żołnierzy podziwiało króla Prus i postrzegało w nim niemieckiego bohatera i obrońcę protestantów2. Najważniejsze starcie austriackiej i pruskiej dyplomacji rozgrywało się w Rosji i we Francji. Oba państwa miały sojusze obronne z Austrią. Układ petersburski Austrii i Rosji z 2 czerwca 1746 r. przewidywał, że w razie najazdu na jednego z sygnatariuszy, drugi przyśle na pomoc 60 tys. wojsk. Z kolei traktat wersalski Austrii i Francji z 1 maja 1756 r. zakładał wysłanie z pomocą napadniętemu sojusz­ nikowi 24 tys. wojsk posiłkowych. Fryderyk liczył na to, że układy nie zawsze były dotrzymywane, a w najgorszym wypadku pragnął nie dopuścić, aby Rosjanie i Francuzi zwiększyli pomoc dla Austrii. Caryca Elżbieta najchętniej utopiłaby króla Prus w łyżce wody, ale następca tronu, wielki książę Piotr, był jego fanatycznym wielbicielem. Duże nadzieje Fryderyka wzbudził więc fakt, że pod koniec 1756 r. Elżbieta ciężko zaniemogła i nie wykluczano jej zgonu. Z chorobą tą kojarzono brak antypruskiej aktywności wojsk rosyjskich w 1756 r. Jednak już 11 stycznia 1757 r. Rosja przystąpiła do traktatu wersalskiego, a 2 lutego w układzie w Petersburgu zobowiązała się, że na czas wojny z Prusami wesprze Austrię co najmniej 80 tys. wojsk oraz 15-20 okrętami liniowymi i 50 galerami. Z kolei Austria zobowiązała się wypłacać Rosji coroczne subsydia 1 min rubli, co odpowiadało takiej samej sumie w talarach pruskich. Zbliżenie rosyjsko-francuskie pozwoliło na kompromis obu państw w sprawach Szwecji, przez co ta ostatnia w układzie 2

Zob. A. B r a b a n t, Das Heilige Romische Reich teutscher Nation in Kampf mit Friedrich dem Grossen, t. 1, Berlin 1904, s. 12-14; F. L. T h a d d e n , Feldmarschall Daun. Maria Theresia grosster Feldheer, Wien-Miinchen 1967, s. 309-310; Der Siebenjdhrige..., t. 5, Berlin 1903, s. 51.

z 20 marca 1757 r. przystąpiła do antypruskiej koalicji. Choć siostra Fryderyka II była królową szwedzką, to decydujący glos należał do sejmu, a Szwedzi przypomnieli sobie, że w traktatach westfalskich z 1648 r. gwarantowali nienaruszal­ ność Saksonii. Zobowiązali się, że w czasie wojny utrzymają przeciw Prusom 20 tys. wojsk, w zamian za coroczne subsydia ponad 4 min liwrów (800 tys. talarów) od Francji i Austrii. Ukoronowaniem sukcesów dyplomatycznych Kaunitza był jednak drugi traktat wersalski, zawarty dokładnie w rocznicę podpisania pierwszego, czyli 1 maja 1757 r. Prusacy mieli poparcie ważnych postaci francuskiej polityki, w tym marszał­ ka Louisa Charlesa Augustę Fouquet de Belle-Isle3. Próbowali też przekupić madame de Pompadour nadaniem księstwa Neuchatel, pruskiej posiadłości w Szwajcarii, ale bez powo­ dzenia4. W zamian za pomoc w odzyskaniu Śląska Austria proponowała niemało, a synowa Ludwika XV, Maria Józefa, błagała teścia o ratunek dla rodziców. Dla króla Francji ważne też było, że upłynął czas przymierza francusko-pruskiego zawartego w 1741 r. na 15 lat. Nadto Francuzi zakładali, że z Austrią i Rosją szybko zniszczą „markiza brandenburskiego", jak przy świeżej mocarstwowości Prus wyrażano się w Paryżu o Fryderyku, po czym przyjdzie czas na rozprawę z Anglią. Drugi traktat wersalski miał więc już charakter ofensywny. Francja, prócz 24 tys. wojsk przewidzianych w traktacie z 1756 r., miała na czas wojny wysłać 105 tys. żołnierzy, wziąć na żołd korpus posiłkowy dla Marii Teresy w sile 6 tys. wojsk wirtemberskich i 4 tys. bawarskich oraz płacić Austrii roczne subsydium 12 min guldenów (8 min talarów). Ceną tej pomocy były Niderlandy Austriackie. Francja otrzymałaby posiadłości Chimay i Beaumont, miasta Mons, Ypern, Furnes oraz porty Nieuport i Ostendę, a wojska francuskie zajęły te obszary jako zastaw spełniania przez Austriaków zobowiązań. Drugą częścią traktatu był zapis o oddaniu całej reszty

H o e n, B r e m e n, op. cit., s. 56. V o l z , op. cit., s. 73.

56 Niderlandów Austriackich, wraz z twierdzą Luksemburg, don Filipowi, ulubionemu bratankowi Ludwika XV, synowi hisz­ pańskiej pary królewskiej. W zamian Maria Teresa miała otrzymać od don Filipa jego małe księstwa — Parmę, Guastallę i Piacenzę (pod tymi właśnie miastami odbyły się trzy największe bitwy we Włoszech w połowie XVIII w., w 1734 r. i w 1746 r.). Potężna koalicja powstała w wyniku starań Kaunitza szykowała rozbiór Prus. Austria miała wziąć Śląsk i hrabstwo kłodzkie. Rosja ostrzyła sobie zęby na Prusy Wschodnie, które pragnęła zamienić z Rzeczpospolitą na księstwo Kur­ landii i Semigalii (obecnie południowa część Łotwy), polskie lenno. Szwedom szło o odzyskanie Szczecina zabranego przez Prusy w 1720 r. w toku Wielkiej Wojny Północnej (1700-1721), Saksonia miała otrzymać księstwa Magdeburg i Halberstadt, a rządzący w Bawarii i w arcybiskupstwie Kolonii Wittelsbachowie zachodnioniemieckie hrabstwa Geldrii, Mark i Ravensberg. Ponadto położone nad Renem Kłiwia i Wesel miały przypaść Francji. Owe pretensje terytorialne zostały zawarowane traktatami. Było to przy­ słowiowe dzielenie skóry na niedźwiedziu, ale biorąc pod uwagę potęgę koalicji, istniało duże prawdopodobieństwo urzeczywistnienia zamierzeń. Dyplomacja Kaunitza kroczyła więc od zwycięstwa do zwycięstwa, gdy Prusacy mogli liczyć tylko na Anglię i związane z nią księstwo Hanoweru. Początkowo zabiegi pruskie niewiele dawały, bo ciążyły złe zaszłości w stosunkach prusko-hanowerskich, a król Jerzy II chciał nawet ogłosić neutralność rodzinnego kraju, w obawie przed jego zajęciem przez Francuzów; za odpowiednie gwarancje żądali oni zgody na przemarsz przez Hanower i byli bliscy jej uzyskania. Miękkość polityki angielskiej skończyła się, gdy w listopadzie 1756 r. ministrem spraw zagranicznych został William Pitt, hr. Chatnam, gotów wałczyć z Francją do upadłego. Po jego płomiennej mowie 18 lutego 1757 r. parlament uchwalił

57 fundusze na obronę Hanoweru przed Francuzami, co miała uczynić armia złożona z wojsk hanowerskich i innych państw niemieckich, gotowych walczyć po stronie Anglii i Prus, oczywiście za angielskie subsydia. Były to Hesja-Kassel, małe księstwo Brunszwiku oraz księstewka Sachsen-Gotha i Lippe-Biickenburg. W składzie tej armii nie prze­ widziano na razie wojsk angielskich5. Zamiast wysłania kontyngentu na decydujący teatr działań Anglicy zaan­ gażowali 10 tys. żołnierzy w niezbyt sensownej akcji de­ santowej na wybrzeżu Francji6. Parlament uchwalił też 200 tys. funtów subsydiów dla Prus 7 . Prusacy i Anglicy nic nie wskórali w Holandii. Kraj ten, dotąd konsekwentny sojusznik Anglii w walce z Francuzami, tracił coraz bardziej znaczenie. Holendrzy nie chcieli więc wojny, w której byliby łódką przy angielskim okręcie. Ponadto zbliżenie Austrii i Francji stwarzało łatwy dostęp do ich kraju. Dla oligarchii kupieckiej neutralność oznaczała większe zyski w handlu. Holandia postępowała więc według litery traktatu o neutralności podpisanego z Francją 14 czerwca 1756 r., tym bardziej że drugi traktat wersalski uszanował tzw. barierę holenderską, czyli twierdze w Niderlandach Austriackich obsadzone przez załogi holenderskie, co miało gwarantować bezpieczeństwo Holandii. Zresztą nie tylko Holandia nie wsparła Anglii, do wojny nie przystąpiła też Hiszpania, związana z Francją tzw. paktem familijnym. Dyplomacja Prus nie osiągnęła niczego również w Turcji. Uruchomienie antyaustriackiej akcji Turków było przez wiele wojennych lat wielką, ale niespełnioną nadzieją pruskiego W 1754 r. armia angielska liczyła 18 tys. żołnierzy, a w toku wojny została powiększona do 65 tys. Por. M. S c h 1 e u k e, England und das fńederizianische Preussen 1740-1763. Ein Be itrag zum Verhdltnis von Politik und offentlicher Meinung im England des 18. Jahrhunderts, Freiburg-Miinchen 1963, 275. 7

Por. W i e c z o r k i e w i c z, op. cit., t. 1, s. 308. J- S. K ę d z i e r s k i, Dzieje Anglii 1485-1939, t. 1, Wrocław 1986, s. 430.

58

59

monarchy. Po raz pierwszy od wieków wielka wojna zachod­ nioeuropejska nie objęła Włoch. Było to oczywiste następstwo sojuszu Burbonów z Habsburgami, którzy dotąd zaciekle ze sobą konkurowali na terenie Italii. W wojnie pewną rolę odegrały względy religijne. Papież Benedykt XIV pobłogosławił zbliżeniu dwóch mocarstw katolickich, a z kolei propaganda Prus i Anglii wskazywała na konieczność obrony wiary protestanckiej przeciw zmowie „papistów"; w Anglii mocno była akcentowana rola Fryderyka Wielkiego jako protestanckiego bohatera, następcy Gustawa Adolfa8. W pełni czasów Oświecenia, epoki sekularyzacji kultury, religia nie grała już jednak w polityce tak dużej roli jak w okresach poprzednich. W wybuchłym konflikcie rolę odegrać mogła Polska. Jak zauważył Stanisław Konopczyński, „miejsce Polski było w szeregach koalicji, która chciała i mogła, jak żadna inna, unieszkodliwić najgorszego wroga Rzplitej"9. Ostatecznie kraj nasz, toczony przez anarchię złotej wolności i tendencje oligarchiczne, nie zajął podmiotowego stanowiska. Prusy zalewały Rzeczpospolitą fałszywą monetą, a Rosjanie trak­ towali ją jak „karczmę zajezdną" w drodze na Królewiec i Berlin. W refleksjach nad toczoną wojną pojawiały się wtedy głosy, które przypominały późniejsze nadzieje z czasów I wojny światowej, a występujące też w okresie II wojny. Istniała więc wiara, że zwycięstwo przetoczy się ze wschodu na zachód, czyli najpierw Prusacy pobiją Moskali, po czym zostaną pokonani przez koalicję Austrii i Francji10. Na przełomie lat 1756/1757 Kaunitz złożył więc u stóp swojej władczyni wspaniałe owoce długoletnich zabiegów dyplomatycznych. Znienawidzony wróg Marii Teresy był osaczony. Reszta należała do generałów. Zobaczmy więc, jakimi wojskami dysponowały Austria i Prusy. 8 9 10

S c h 1 e u k e, op. cit., s. 222-224. K o n o p c z y ń s k i , op. cit., s. 58. Por. ibidem, s. 59.

AR

MIA CESARSKO-KRÓLEWSKA

Kiedy w październiku 1745 r. Franciszek Stefan, wielki książę Toskanii i małżonek Marii Teresy, koronowany został na cesarza, w pewnym sensie rozpoczęła się nowa epoka w dziejach armii Habsburgów austriackich. Od dwóch stuleci nazywano ją armią cesarską, gdyż członkowie dynastii nosili koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemiec­ kiego. W latach 1741-1745 cesarzem był jednak Karol VII z bawarskich Wittelsbachów, a najwyższą godnością Marii Teresy była godność królowej Węgier. Dlatego armię austriac­ ką, walczącą zresztą pod znakami węgierskimi", określano mianem królewskiej. Kiedy więc korona cesarska wróciła do Habsburgów, a w istocie znalazła się w rękach dynastii habsbursko-lotaryńskiej, armia austriacka otrzymała oficjalną nazwę armii cesarsko-królewskiej. Potocznie używano jednak określenia armia cesarska i dopiero powstanie w 1867 r. austro-węgierskiej monarchii dualistycznej spowodowało, że nazwa przyjęta w 1745 r. w pełni się zadomowiła. Rok 1745 był przełomowy dla armii habsburskiej także i z tego względu, że klęski poniesione wtedy z Prusakami uświadomiły drastycznie potrzebę reform wojska i innych struktur państwa. Reformy te prowadzono w oparciu o wzory pruskie, uznając, że wojska Fryderyka Wielkiego są „najlepiej wyćwiczone, sprawne w manewrach, przodujące szybkością n ognia i uzbrojone w liczną artylerię" . Działania reformators­ kie rozpoczęto już w toku wojny sukcesyjnej, ale zasadnicze prace prowadzono po jej zakończeniu. W lutym 1748 r., gdy wojna dobiegała końca, powołana została specjalna komisja dla czuwania nad reformami wojskowymi. W jej skład weszły najważniejsze postacie wojskowości austriackiej: brat cesarza Franciszka I książę Karol Lotaryński, przewodniczący Nadwor­ nej Rady Wojennej feldmarszałek Josef Harrach, feldmarszałek " A. M a r k o, Ungarisches Soldatentum 895-1914, Budapest 1942, s. 188. Th ad den, op. cit., s. 143.

60 Josef Wenzel książę Liechtenstein, feldzeugmeister Leopold Josef Maria Daun oraz Generalny Komisarz Wojenny gen. kawalerii Ernst von Salaburg. W następstwie prac zainicjowanych przez komisję zostały przyjęte i wdrożone pierwsze w dziejach wojskowości habs­ burskiej jednolite regulaminy (dotychczas poszczególne regi­ menty miały odrębne regulaminy l3 ) — w 1749 r. regulamin piechoty, w 1751 r. jazdy. Artyleria musiała zaczekać na oficjalny regulamin do marca 1757 r. Regulaminy te napisane były z uwzględnieniem doświadczeń poprzedniej wojny, które uświadamiały konieczność poprawy zdolności manewrowych i ogniowych wojsk oraz ich dyscypliny. Wedle ocen komisji przewaga pruska w tych elementach była główną przyczyną niepowodzeń wojsk habsburskich w walkach z Fryderykiem Wielkim w latach 1740-1745. Wprowadzony został nowy system uzupełnień — opierający się na poborze rekruta z milicji — stanowiących osobowe zaplecze armii. Oprócz tego nadal występował i odgrywał wielką rolę klasyczny werbunek, prowadzony także poza granicami państwa, głównie w Rzeszy. Na wzór pruski organizowane były manewry i ćwiczenia wojskowe, przy czym miejscem wielkich ćwiczeń wojsk austriackich z lat 1752, 1753 i 1754 były okolice Kolina, czyli rejon słynnej 14 bitwy z 1757 r. Dla kształcenia fachowych kadr powstała w 1752 r. szkoła kadetów w Wiener Neustadt, od 1769 r. Akademia Wojskowa, a w Wiedniu w 1754 r. reaktywowana była Akademia Inżynieryjna. W 1747 r. przeniesienie wojsk tzw. pogranicza wojskowego na stopę regularną dało podstawy lepszej dyscypliny i zwięk­ 15 szenia ich dyspozycyjności . Znaczenie traciły typowe for13

Óstereichischer Erbfolgekrieg 1740-1748, Nach dem Feldacten, t. 1, cz. li] Wien 1896, s. 428. Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 40. 14 Th ad de n, op. cit., s. 145. 15 G. E. R o t h e n b e r g, The Austrian Military Border in Croatia 1522-1747, The University of Illinois Press, Urbana 1960, s. 122.

61 macje nieregularne, jak milicje krajowe i insurekcja węgierska, walkach z lat 1740-1745 odgrywające istotną rolę 15 . Likwidując lub ograniczając obowiązki wojskowe związane z tymi formacjami monarchia zwiększała podatki, przeznacza­ jąc je na wojska regularne. W czasie wojny siedmioletniej w minimalnym stopniu występowały też formacje ochotnicze, tak liczne w poprzedniej wojnie. Zatem austriackie siły zbrojne coraz bardziej upodabniały się do armii pruskiej z lat 1740-1745, posiadającej w zasadzie tylko regularne formacje. Co ciekawe, w Prusach, od początku wojny siedmioletniej, coraz większe znaczenie zyskiwały właśnie milicje i formacje ochotnicze, a zatem zachodziło zjawisko odwrotne niż w woj­ skowości habsburskiej. w

Gdy wybuchła wojna, armia cesarsko-królewska była w toku przeobrażeń. Nowe rozwiązania w dużej mierze wdrożono, ale wiele brakowało do osiągnięcia pełni założonych celów. System uzupełnień nie był dopracowany, więc istniały poważne niedo­ bory stanów osobowych. W regulaminach szeroko rozbudowane były elementy ceremoniału wojskowego, a ich opanowanie pochłaniało wiele czasu. Przerost tych elementów wiązał się zapewne ze sztywną etykietą, którą w oczach całej Europy dwór wiedeński uosabiał, choć już nie tak bardzo jak w dobie Karola VI, ojca Marii Teresy17. Nowościom jak zwykle prze­ szkadzała rutyna, którą trudno było wykorzenić. Wielu oficerów i generałów źle przyjmowało reformy. Maria Teresa z całego serca je popierała i starała się pokazać, jak bardzo ważna jest dla niej armia. Często uczestniczyła w manewrach i ćwiczeniach, skąd wręcz zyskała przydomek „Mater Castrorum", czyli „matki obozów". Niezwykle silny element macierzyńskiej postawy dostrzegano zresztą we wszelkich działaniach Marii Teresy 18 jako władczyni Austrii . Mimo głębokiego zaangażowania w sprawy armii cesarzowa nie była jednak wybitnym znawcą 16

18

Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 45-47. Por. R o s t w o r o w s k i , op. cit., s. 257. Zob. T s c h u p p i k, op. cit., s. 109-110.

62 zagadnień militarnych, więc przy wdrażaniu nowych rozwiązań nie potrafiła wpłynąć na korpus oficerski tak skutecznie jak król Prus. Także generalicja nie była w Austrii pod tak przemożnym wpływem władzy jak w Prusach. Reformy nie zmieniły w za­ sadzie pozycji Nadwornej Rady Wojennej. Nadal decydowała ona o przebiegu operacji wojennych, co poważnie ograniczało swobodę działania wodzów. Przewodniczący Nadwornej Rady Wojennej feldmarszałek Harrach nie reprezentował większych zdolności, a w 1756 r. miał już ponad 80 lat. Jego zastępca feldmarszałek Reinhardt von Neipperg miał ponad 70 lat; na początku wojen śląskich popisał się dużą nieudolnością, a obwiniano go też za bardzo niekorzystny dla Austrii traktat belgradzki z Turcją z 1739 r. Na początku wojny siedmioletniej dowodzenie polowe siłami głównymi monarchii konsekwentnie powierzane było księciu Karolowi Lotaryńskiemu, choć w latach 1742-1745 poniósł trzy klęski w bitwach z Prusakami, w dużej mierze przezeń zawinione, a w 1746 r. pobił go Maurycy Saski pod Rocoux. Był on jednak księciem krwi i podwójnym szwagrem Marii Teresy — bratem cesarza i mężem Marii Anny, ukochanej siostry cesarzowej. Na wywyższenie Karola naciskał cesarz, a Maria Teresa darzyła księcia rodzinnymi uczuciami, ceniła za wielką odwagę osobistą i zakładała, że na czele zrefor­ mowanej armii zrehabilituje się za poprzednie niepowodze­ nia 19. Nie od rzeczy będzie dodać, że pojawiały się koncepcje 20 osadzenia księcia Karola na polskim tronie . Najbliższym doradcą wojskowym Marii Teresy był feld­ marszałek Daun, z rodu o wojskowych tradycjach — jego 21 ojciec sam był feldmarszałkiem . Daun wyróżnił się na 19

A r n e t h A., Maria Theresia und der Siebenjahrige Krieg, t. 1, Wien 1875, s. 166-167. 20 Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 10. 21 Był to Wirich Philipp Lorenz von Daun, zasłużony jako obrońca Turynu w 1706 r., zdobywca Królestwa Neapolu w 1707 r. i w walkach o Sycylię z lat 1718-1719 z Hiszpanami. Zob. T h a d d e n , op. cit., s. 15-20.

63 wojnie sukcesyjnej, szczególnie przeciw Prusakom. Prócz zdolności, jego karierze pomogło małżeństwo z hrabiną Charlotte von Fuchs 22 . Odgrywał on kluczową rolę w refor­ mach armii, szczególnie w sprawach piechoty. Podlegała mu szkoła kadetów w Wiener Neustadt i Akademia Inżynieryjna w Wiedniu. Wielce znaczącą postać stanowił feldmarszałek Browne, z jednej z licznych rodzin irlandzkich katolików, które wyemigrowały z „zielonej wyspy" z powodu angielskiego ucisku. W armii francuskiej i hiszpańskiej występowały całe regimenty irlandzkie, ale wielu Irlandczyków wybierało „cesar­ ski chleb", wśród nich ojciec Browne'a, który został generałem. Jego syn szczególnie wyróżnił się we Włoszech. Dowodząc lewym skrzydłem odegrał decydującą rolę pod Piacenzą w 1746 r., wedle Woltera „najdłuższej i najkrwawszej bitwie wojny"23 (o sukcesję austriacką), bez wątpienia najznakomit­ szym zwycięstwie wojsk Marii Teresy z lat 1740-1748. W 1746 r. Browne ułożył „Wskazówki", które miały fun­ damentalne znaczenie w opracowaniu regulaminu piechoty z 1749 r. Feldmarszałkiem został podobnie jak Daun w roku 1754 i objął dowództwo wojsk w Czechach, z punktu widzenia konfrontacji z Prusami najważniejszej prowincji Habsburgów. Pozostając jeszcze przy generalicji warto przypomnieć, że w armii austriackiej ranga feldmarszałka lejtnanta stanowiła odpowiednik gen. lejtnanta innych armii i jako taka była niższa, a nie wyższa od rang feldzeugmeistra (wtedy od­ powiednik gen. piechoty) i gen. kawalerii. W polskiej his­ toriografii nieporozumienia na tym tle są niestety powszechne. Teściowa feldmarszałka Dauna hrabina Maria Karolina Charlotta von Fuchs, ochmistrzyni dworu, była dla Marii Teresy jak matka. Z rodzoną matką, cesarzową Elżbietą Krystyną, nie łączyły ją bowiem żadne więzi emocjonalne; w swojej obfitej korespondencji Maria Teresa nigdy o niej nie wspomniała. Gdy hrabina Fuchs zmarła w 1754 r., została pochowana w krypcie kapucynów w Wiedniu, miejscu wiecznego spoczynku Habsburgów, jako jedyna osoba spoza dynastii. Zob. Z. G ó r a l s k i , Maria Teresa, Wrocław 1995, s. 29 i 92. Duffy, Feldmarschall Browne..., s. 171.

64

65

Szeregi armii odzwierciedlały mozaikę narodowościową monarchii. Relatywnie dużo było Niemców i ze względu na pogranicze wojskowe Słowian południowych. Żołnierz był waleczny i wytrwały, dyscyplina stała dobrze, choć żelazną nie była. W korpusie oficerskim służyło wielu łudzi spoza monarchii, w tym Niemcy, Francuzi, Irlandczycy i Szkoci, Szwajcarzy, Włosi (bardzo cenieni w XVIII w. jako oficerowie i dowódcy24), Skandynawowie, Holendrzy. W awansie ważne było pochodzenie, ale drzwi kariery wcale szeroko otwierano dla ludzi obdarzonych zdolnościami i wyróżniających się w służbie, nawet spoza szlachty25. W kwietniu 1757 r. Maria Teresa wydała też zarządzenie, że nieszlacheccy oficerowie, którzy służyli w armii co najmniej 30 lat, uzyskają auto­ matycznie nobilitację26. W armii austriackiej nie istniała też tak wielka przepaść między żołnierzem a oficerem jak w armii Fryderyka II 2 7 . U progu wojny siedmioletniej etat wojsk austriackich obejmował w ramach sił liniowych ponad 126 tys. piechoty, około 31 tys. jazdy i prawie 3 tys. wojsk technicznych (artyleria, inżynierzy, minerzy i pontonierzy). Były to zatem siły, jakie w swoim testamencie politycznym z przełomu lat 1750/1751 chciała mieć Maria Teresa do dyspozycji — 110 tys. w Austrii, Czechach i na Węgrzech, 24 tys. w Niderlan-

dach, 26 tys. we Włoszech, a do tego 24 tys. graniczarów do dyspozycji poza pograniczem . Stan rzeczywisty odbiegał jednak od etatu. W połowie 1755 r. brakowało aż 22 tys. piechoty. Niedobory w kawalerii były stosunkowo niewielkie i dochodziły do około 10% etatu. Bardzo istotne uzupełnienie sił monarchii stanowiło 50 tys. wojsk pogranicza wojskowego z Turcją, tzw. graniczarów. Z 54 regimentów piechoty 19 stało w krajach korony czeskiej, 10 we Włoszech, w Lombardii i Toskanii (sekundogenitura Habsburgów), 10 w Niderlandach Austriackich, 8 w krajach alpejskich (Austria, Tyrol itd.), a 7 na Węgrzech. Z liczącego 22 tys. niedoboru w piechocie aż 12 tys. przypadało na regimenty we Włoszech, a 6 tys. w Niderlandach. Na Węgrzech stacjonowało aż 30 z 40 regimentów jazdy, 4 regimenty konne były w krajach korony czeskiej, a po 2 we Włoszech, w Niderlandach i w krajach alpejskich. Piechota skupiała się więc na najważniejszych kierunkach — w krajach czeskich wobec Prus, w Niderlandach przeciw Francji i we Włoszech przeciw Hiszpanii, Francji i Piemontowi. Regimenty z krajów alpejskich mogły ubezpieczać od zachodu kierunek na Wiedeń lub stanowić rezerwę. Węgry, zagrożone przez Turcję, osła­ niały siły pogranicza wojskowego. Były to w przytłaczającej części wojska piesze. Jazda miała na Węgrzech dobre warunki stacjonowania, a mogła stamtąd łatwo przejść do Włoch czy krajów czeskich lub alpejskich. Wobec układania stosunków z monarchiami Burbonów (Francja i Hiszpania) wojska we Włoszech prezentowały niższą gotowość bojową, o czym świadczą braki etatowe.

24 W a m e r y , Sammtliche Schriften, t. 4, Hannover 1786, s. 300-301. Warnery widział analogie między Polakami i Włochami, zaznaczając, że stają się oni dobrymi żołnierzami po opuszczeniu swojego kraju; ibidem. O Polakach pisał tak: „...niepodobna jest młodego Polaka, w własnym jego kraju, utrzymać w karbach karności. Za granicami Polski wybornym jest do wszystkiego, lecz uczucie wolności, a raczej swawoli tamże panujące nie pozwala mu poddać się jakimkolwiek ustawom wiążącym jego wolę...". W a r n e r y , Uwagi..., s. 30.

Podnoszenie gotowości bojowej wojsk rozpoczęło się w po­ łowie 1755 r. W kilka miesięcy uzupełniono oddziały do pełni etatu pokojowego, a po wybuchu wojny wojska przeszły na stopę wojenną, co oznaczało zwiększenie stanów liczebnych, a w kawalerii także uzupełnienie koni. Tworzone były nowe

25

D u f f y , The Army of the Maria Theresa, Vancouver-London 1977, s. 24-25. 26 Ibidem, s. 25. 27 T. F u c h s, Geschichte des europaische Kriegswesens, t. 2, Wien-Heidelberg 1974, s. 46 i 103.

Maria Theresia. Briefe und Actenstiicke in Auswahl, hrsg. F. Walter, Darmstadt 1968, s. 91. 5

~ Praga 1757

66 regimenty, wyłącznie węgierskie — 2 piesze i 2 huzarów. Wskutek tego etat wojsk liniowych dochodził do 151 tys. piechoty i 47 tys. jazdy. Dodatkowo wojska pogranicza liczyły ponad 47 tys. piechoty i 3 tys. jazdy, z czego przeciw Prusom użyć można było ponad 20 tys. graniczarów. Do obsady twierdz, w zastępstwie wojsk ruszających w pole, użyto 5 tys. żołnierzy-inwalidów. W latach 1756-1757 Maria Teresa powiększała armię także przez wynajem wojsk — 2 regimenty piechoty polowej wynajęto od biskupa Wiirzburga, jeden od arcybiskupa Mogun­ cji, a jeden z Toskanii, której władcą był sam cesarz Fran­ ciszek I. W okresie mobilizacji wyłożył on zresztą z prywatnej i z toskańskiej szkatuły wielkie sumy. Ponadto od księcia Modeny wynajęto 2 regimenty piesze do obsady garnizonów we Włoszech i mały regiment jazdy. W sumie wynajęte wojska liczyły ponad 10 tys. żołnierzy etatu. Dodatkowo siły do dyspozycji dowództwa austriackiego uzupełniał sasko-polski korpus konny (około 3500 jazdy), który w czasie pruskich operacji w Saksonii stacjonował w Rzeczpospolitej, a w lis­ topadzie 1756 r. przeszedł na służbę Marii Teresy. Oddziały ochotnicze, tak liczne w wojnie o sukcesję austriacką, ograni­ czyły się teraz do niewielu kompanii, głównie w Niderlandach. Piechota armii cesarsko-królewskiej u progu kampanii 1757 r., prócz wspomnianych oddziałów najemnych liczyła 56 regimentów, z tego 39 niemieckich, 11 węgierskich, 4 niderlandzkie i 2 włoskie. W regimentach niemieckich prócz Niemców dominowali Czesi i Morawianie, w węgierskich poza Węgrami byli liczni Słowacy, Rumuni i Niemcy, a w mniejszym stopniu Chorwaci i Serbowie, bo ci służyli głównie w wojskach pogranicza. Także w regimentach nider­ landzkich i włoskich można było prócz Walonów, Flamandów i Włochów znaleźć licznych żołnierzy innych narodowości. Piesze regimenty liczyły po 16 kompanii fizylierów i poi 2 kompanie wyborcze grenadierów. W czasie pokoju kompanie fizylierskie formowały 4 bataliony, a w razie mobilizacji

67 3 bataliony' dwa z nich wyruszały w pole w sile po 6 kompanii, a jeden, w sile 4 kompanii, zostawał w garnizonie. Tylko regimenty niderlandzkie występowały na czas wojny w skła­ dzie 4 batalionów po 4 kompanie, z czego 1 batalion garnizonowy. Co do grenadierów, to na czas wojny zbierano ich w bataliony po 4 do 8 kompanii, ale nie tak jak w Prusach na stałe w toku całej wojny, a doraźnie. Etat wojenny przewidywał w kompanii fizylierów 136 osób, a grenadierów 100 osób. Batalion w sile 6 kompanii liczył więc 18 oficerów i 798 żołnierzy, a 4 kompanii 12 oficerów i 532 żołnierzy. Nie dotyczyło to 2 regimentów włoskich (stacjonowały nad granicą turecką) oraz 16 regimen­ tów niemieckich i węgierskich stojących we Włoszech i w Ni­ derlandach. W tych regimentach etat kompanii wynosił 116 żołnierzy, a więc bataliony miały o 80-120 ludzi mniej. Sztab regimentu liczył 34 osoby. Inwalidzi zgrupowani byli w dwóch korpusach, ogólnym w sile 4 batalionów po 4 kompanie 250-osobowe i niderlan­ dzkim w sile 7 kompanii po 150 osób. Regimenty polowe piechoty najemnej obejmowały razem 9 batalionów po 6 kompanii, 12 kompanii grenadierów i 1 batalion (4 kompanie) garnizonowy. Liczebność żołnierzy w kompaniach była taka jak w zasadniczych regimentach armii. Z kolei piechota garnizonowa wynajęta od księcia Modeny składała się z dwóch regimentów, każdy w sile 5 kompanii po 300 żołnierzy. Jazda obejmowała na progu 1757 r. 18 regimentów kirasjerów, 12 regimentów dragonów i 12 regimentów huzarów. W czasie pokoju występowało zróżnicowanie gotowości bojowej wyrażające się etatową liczbą wierzchowców — w re­ gimentach kirasjerów na 818 żołnierzy etatu było tyleż koni, u dragonów przy 817 żołnierzach 505, a u huzarów na 610 głów etatu pokojowego tylko 365. Regimenty dragonów i kirasjerów na etacie wojennym nnaly 12 kompanii zwykłych po 75 jeźdźców, a w jednej

68 kompanii wyborczej — karabinierskiej u kirasjerów, grenadierskiej u dragonów — 100 żołnierzy. Sztab liczył 15 osób. Regiment miał więc 1015 osób etatu. Dwie zwykłe kompanie tworzyły szwadron. W czasie wojny kompanie wyborcze z reguły zbierano razem do szczególnie ważnych zadań. Formacje huzarów charakteryzowało daleko idące podnoszenie etatu na czas wojny. W zimie 1756/1757 ustalony został etat regimentów na 12 kompanii po 110 ludzi i koni, czyli 6 szwadronów (ze sztabem 1335 osób), ale z braku koni regimenty szły na wojnę mając przeważnie mniej niż połowę tych stanów. Jazdę uzupełniał jeszcze najemny regiment dragonów modeńskich — 2 szwadrony po 240 żołnierzy. Trzon artylerii austriackiej stanowił korpus polowy artylerii, używany także w twierdzach, w sile 3 brygad po 8 kompanii, liczących po 96 osób, który stacjonował głównie w połu­ dniowych Czechach. Dodatkowo istniał niderlandzki korpus artylerii złożony z 8 kompanii, używany zasadniczo w twier­ dzach. Do formacji artyleryjskich należał też personel ar­ senałów, liczący około 800 osób (tzw. Hausartillerie), a także oddziały pociągów (zaprzęgi), w czasie pokoju nieliczne, a rozbudowywane na okres wojny. W 1758 r. artyleria powiększyła się jeszcze o regiment piechoty, tzw. fizylierski, do osłony dział. Obok artylerii wojska techniczne składały się z inżynierów, pontonierów i minerów. Inżynierowie (ponad 100 oficerów) tworzyli 4 brygady — niemiecką, węgierską, niderlandzką i włoską. Korpus pontonierów, stacjonujący głównie na Węgrzech, w 1756 r. składał się z dwóch kompanii po 123 żołnierzy (z czasem 160-180) etatu. Z kolei minerzy stac­ jonowali w Czechach w sile dwóch kompanii po 117 żołnierzy etatu. Niewielkie odrębne komendy pontonierów i minerów były w Niderlandach. Siły pogranicza wojskowego osiągały etat ponad 50 tys. żołnierzy, głównie Chorwatów i Serbów. Dzieliły się na 4 generalaty, w każdym 2-A regimenty piesze (razem 11

69 regimentów) po 4 bataliony czterokompanijne i 2 kompanie grenadierów (jakieś 4 tys. ludzi); tylko jeden regiment miał 6 batalionów i 2 kompanie grenadierów (około 6 tys. ludzi). W każdym generalacie był też regiment huzarów, od 2 do 12 kompanii, razem 30 kompanii po 100 żołnierzy etatu. Bataliony sraniczarów miały po dwa małe działa — 1 armatę jednofuntową i 1 haubicę o wagomiarze 2-4 funty. Po 1758 r. zamieniono je na armaty trzyfuntowe. Na pograniczu istniała flotylla dunajska złożona z dużych łodzi, tzw. czajek, ob­ sługiwana przez batalion czajkistów. W wojnie innej niż turecka szła w pole z zasady trzecia część sił, a reszta zostawała. Limit ten bywał jednak przekraczany. W lipcu 1756 r. zmobilizowano z każdego regimentu po batalionie fizylierów i kompanii grenadierów, w zimie wysłano dodat­ kowo po pół batalionu i kompanii grenadierów, a w maju 1757 r. jeszcze po kompanii fizylierów. Nie licząc sztabu było to wedle etatu jakieś 1830 żołnierzy na regiment, a do tego doszło jeszcze 11 kompanii huzarów. Oblicza się, że w toku całej wojny siedmioletniej pogranicze wysłało przeciw Prusa­ kom 88 tys. ludzi 29 . Do pogranicza zaliczała się też milicja w Banacie (7 tys. ludzi) i pieszy regiment pospolitego ruszenia szlachty chorwackiej, utworzony w 1757 r., zapewne dla wzmocnienia osłony granicy po odejściu dużych sił na wojnę z Prusami. Armia austriacka czasu wojny siedmioletniej prezentowała się bardzo okazale dla oka. Sama Maria Teresa przykładała dużą wagę do wyglądu swoich wojsk, a Jean-Baptiste Vaquette de Gribeauval, słynny francuski reformator artylerii, w czasie wojny siedmioletniej służący w Austrii, stwierdził: „Nie widziałem żadnych innych wojsk wspanialej umundurowanych niż austriackie"30. Dominowała biel piechoty i jazdy ciężkiej, a obok występowały fantazyjne narodowe stroje huzarów 0 1 1 e n f e 1 d, T e u b e r, op. cit., s. 150. D u f f y, The Anny ofthe Maria Theresa, s. 69. Zob. B e 1 i n a, op. cit., «• 12-16.

70 węgierskich w kolorach granatowym, czerwonym, zielonym i czapkami z barankowymi otokami, różnokolorowe samo­ działy (czarne, szare, czerwone, białe, niebieskie, zielone) regimentów pogranicza, których żołnierze nosili na głowach wysokie czarne kłobuki31. Uwagę zwracały bermyce z nie­ dźwiedziego futra u grenadierów pieszych i konnych. Z kolei w umundurowaniu piechoty węgierskiej typowy strój barokowy wojsk tamtej epoki połączony był z elementami narodowymi. Uzupełniała tę gamę szarość artylerii i brąz wojsk technicz­ nych. Malowniczość umundurowania oczywiście nie decydo­ wała o wartości bojowej wojsk, choć mogła wpływać na podniesienie morale32. Co więc była warta armia austriacka jako siła bojowa? Piechota otrzymała regulamin, w którym przyłożona była należyta waga do szybkości ognia i sprawności manewrów. Na wzór pruski stempel drewniany fuzji został zastąpiony przez żelazny, co pozwalało na zwiększenie szybkostrzelności o 2/3. Już w 1744 r. reskrypt Marii Teresy nakazywał tę zmianę, ale dopiero od 1748 r. sukcesywnie wprowadzano broń ze stemplem żelaznym, którą otrzymywało po 6 regimen­ tów rocznie. Razem dostało ją tylko 18 regimentów, gdyż wstrzymano dostawy przygotowując nową standardową kon­ strukcję33. Przełom nastąpił w 1754 r., gdy odpowiedni model przyjęła specjalna komisja, stąd tzw. Commisflinte wz. 1754. Fuzja ta stała się typową bronią piechura austriackiego do początku XIX w. Miała ona kaliber 18,88 mm, masę 4,68 kg i donośność skuteczną 220 m, była długa na 1515 mm, 31

Zob. L. i F. F u n c k e n , Historische Uniformen, Munchen 1989, s. 55. Warto przypomnieć, że zwolennikiem pięknych mundurów armii Księs­ twa Warszawskiego był książę Józef Poniatowski. Wystąpiły one głównie w kawalerii, a ponieważ kosztowały sporo, więc przy ubóstwie Księstwa współcześni zarzucali księciu skłonność do „zbytku nierozważnego w mun­ durach wojskowych". M. K u k i e ł , Dzieje wojska polskiego w dobie napoleońskiej 1795-1815, cz. 2, Warszawa 1920, s. 10-11. 33 A. D o l l e c z e k , Monographie der k.u.k. osterr.-ung. blanken und Handfeuer-Waffen, Graz 1970 (reprint wydania z 1895 r.), s. 66. 32

71 a z niezbyt pewnie zamocowanym bagnetem na 1965 mm; muszka-czop nie zapewniała dobrego celowania, tak jak 34 w większości ówczesnych fuzji . W chwili wybuchu wojny daleko było do przezbrojenia piechoty w tą broń, więc zakupiono, głównie w Liege, 35 tys. flint ze stemplem żelaznym, na co duże sumy prywatne wyłożył sam cesarz35. Regulamin z 1749 r. przewidywał szyk czteroszeregowy, tylko u grenadierów trzyszeregowy. Batalion austriacki dzielił się do boju na osiem małych plutonów, dwa z nich tworzyły półdywizjon, a cztery dywizjon. Ogień prowadzono na komen­ dę salwami plutonów, półdywizjonów lub dywizjonów. Strze­ lały równocześnie trzy szeregi — pierwszy klęczał, drugi strzelał nad nim, trzeci w odstępach między żołnierzami drugiego szeregu; czwarty z kolei zapełniał ubytki. Prócz karabinu z bagnetem żołnierze mieli krótkie tasaki piechoty, a grenadierzy i piechurzy węgierscy szable. Bagnet stosowany był zasadniczo do obrony przed jazdą. W walce wręcz z wrogą piechotą chętniej używane były kolby, a przez Węgrów szable36. Prawdziwą elitę piechoty habsburskiej stanowili grenadierzy. Do kompanii grenadierskich rzeczywiście można było wybrać absolutnie najlepszych żołnierzy, bo stanowiły one tylko 8% stanów osobowych regimentów, gdy w Prusach odsetek ów był dwa razy większy, a w Rosji trzy razy. Grenadierów szkolono na wzór pruski, przy podobnie ostrej dyscyplinie. Na polu walki sprawdzali się wyśmienicie. Coraz większe znaczenie zyskiwała piechota węgierska. U progu wojen śląskich jej regimenty stanowiły nieco ponad 5% całości piechoty habsburskiej, a w czasie wojny sie­ dmioletniej już prawie 20%. Kiedy w 1734 r. pierwsze pułki piechoty węgierskiej wystąpiły na polu walki, Francuzi

M. M a c i e j e w s k i , Broń palna wojsk polskich 1797-1831, Wrocław 1980, s. 23-25. D o l l e c z e k , op. cit., s. 66-67. 36 011 e n f e 1 d, T e u b e r, op. cit., s. 184.

72

73

ironicznie nazywali je „pieszymi huzarami"37. Z czasem Węgrzy, uznawani wcześniej na zachodzie Europy za naród zdatny tylko do służby konnej38, dorobili się wielkiej renomy jako piechurzy. Fryderyk II nazywał nawet grenadierów wę­ gierskich „prawdziwymi dziećmi Marsa" 39 . Mimo działań reformatorskich piechota austriacka nie osiągnęła tego poziomu wyszkolenia i zdolności manewrowych co pruska. Rozrzucenie wojsk na rozległych terytoriach, często ze względów ekonomicznych w drobnych oddziałach, utrud­ niało prowadzenie wspólnych ćwiczeń większych sił. Dlatego optymalnym rozwiązaniem dla piechoty austriackiej w starciu z perfekcyjnie wyćwiczonymi oddziałami pruskimi były działania obronne, kiedy stojąc na pozycji łatwiej było utrzymać równe szyki. Dzięki pograniczu wojskowemu z Turcją Austria miała wielką liczbę piechoty lekkiej. Graniczarzy byli wolnymi chłopami zobowiązanymi do służby wojskowej. Często okreś­ lano ich mianem pandurów, przez pamięć o słynnym korpusie ochotniczym Trencka z lat czterdziestych XVIII w.40, co jednak precyzyjne nie było. Ci twardzi ludzie, przyzwyczajeni do samodzielnego radzenia sobie w górach, w osłonie ciągle niespokojnej granicy z Turcją, walk z pogranicznymi rozbój­ nikami, okazali się w czasie wojny o sukcesję austriacką bardzo zdatni przy podjazdach, zasadzkach, ubezpieczeniach, rozpoznaniu, działań na liniach komunikacyjnych, a zatem w „małej wojnie". Opinie na ich temat były mieszane. Feldmarszałek Khevenhuller, bohater wojny o sukcesję au­ striacką, powiadał, że są oni dobrzy „tylko do mordów, rabunków i gwałtów"; pogląd ów podzielał feldmarszałek Browne, ale dużą wartość bojową graniczarów uznawali obcy wodzowie, którzy skuteczność akcji tej lekkiej piechoty odczuli 37 38 39 40

W a r n e r y , Sammliche Schriften, t. 9, Hannover 1791, s. 168. Jak wiadomo, w Polsce w XVI i XVII w. Węgrów zaciągano do piechoty. Vojenske dejiny Ceskoslovenska, cz. 2, Praha 1986, s. 255. O pandurach zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 45^16.

własnej skórze41. Graniczarów bardzo cenił kanclerz Kaunitz: „Opinia publiczna jest niesprawiedliwa wobec grani­ czarów. Ludzie ci bowiem jako pierwsi atakują nieprzyjaciela, ciągle zostają z nim w najściślejszym kontakcie i nieustannie go niepokoją. Ich straty bywają najwyższe. To dzięki Kroatom i huzarom nasza armia może spokojnie spać, można oszczędzać regularne wojska, a nasze ziemie są zabezpieczone przed wrogimi rajdami"42. Z kolei książę de Ligne napisał nawet: „Honor armii umiejscawia się wśród 60 tys. Kroatów. Oni nigdy nie dezerterują. Są stateczni, posłuszni, łatwi w kierona

» 43

waniu... Przydatność militarna graniczarów wzrosła z reformami pogranicza. W 1747 r. graniczarów przeniesiono na stopę wojsk regularnych, a w 1754 r. wydano nowe statuty regulujące powinności wojskowe na pograniczu. Graniczarzy, choć stali się wojskiem regularnym, nie byli wprowadzani do linii wespół z klasyczną piechotą. Zakładano jednak ich użycie w walnej bitwie, ale w takiej formie boju jak obrona terenu zarośniętego i miejscowości. Jak pamiętamy, pod Lovosicami graniczarzy doskonale walczyli w tych warunkach. Zdaniem 44 Duffy'ego byli najlepszą piechotą lekką Europy , z czym wypada się zgodzić. Jazda w pierwszej połowie XVIII w. stanowiła w monarchii habsburskiej szczególnie ceniony rodzaj broni, tym bardziej że największy wódz w jej dziejach książę Eugeniusz Sa­ baudzki był nade wszystko kawalerzystą. Od jazdy najwięcej D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 359. Krótko przed Lovosicami Browne zżymał się, że przysłano mu graniczarów jako posiłki (G r a n i e r, op. cit., s. 32). Zob. też K. S c h m i d t , Die Tdtigkeit der preussischen Freibataillone in den beiden ersten Feldziigen des siebenjdhrigen Krieges (1757-1758), Leipzig 1911, s. 8; W a r n e r y , Sdmmtliche Schriften, t. 3, Hannover 1786, s. 95 i 439. A. R o m a ń a k , P. B e l i na, P. A n d r l e , Olomouc-Domaśov 1758, Praha-Litomysl 1998, s. 8; D u f f y, The Army of the Maria Theresa, s. 85. D u f f y , The Army of the Maria Theresa, s. 90. Ibidem.

74 oczekiwano, i to na nią spadło odium za niepowodzenia z Prusakami, szczególnie pod Soor w 1745 r., gdzie została rozbita przez dwukrotnie słabszą kawalerię pruską. Przewaga Prusaków pod Soor, podobnie jak pod Strzegomiem i Dob­ romierzem, wynikła głównie z taktyki. Jazda pruska po zobaczeniu wrogiej kawalerii i podejściu na pozycje nigdy nie czekała, a natychmiast szarżowała wściekle na białą broń. Zaskakiwało to Austriaków, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z takim przeciwnikiem. Regulamin jazdy z lat 1749-1751, autorstwa Walona płk. Josepha Charlesa d'Ayasassy uwzględniał oczywiście te doświadczenia. Kładł zatem nacisk na szybkie i zdecydowane uderzenie na białą broń i dążenie do zaatakowania skrzydeł konnicy wroga. Według regulaminu były to dwie podstawowe zasady działań każdego dowódcy jazdy, od kometa (chorążego) po gen. kawalerii. Warto też zaznaczyć, że kawaleria austriacka, w przeciwień­ stwie do pruskiej, nie preferowała szarży cwałem, ale galo­ pem, bo łatwiej było utrzymać szyk. Wynikało to, analogicz­ nie jak w przypadku piechoty, z gorszego wyszkolenia w działaniu wielkich mas niż w armii pruskiej. Regimenty konne jednak szczególnie pilnie pracowały nad wdrożeniem nowych rozwiązań. Kawaleria austriacka okazała się w II wojnie śląskiej gorsza niż pruska na polu bitwy, ale wykazała przewagę w służbie podjazdów, rozpoznania, ubezpieczeń i zagonów. Zadania te spadały szczególnie na huzarów. W wojnie sukcesyjnej znakomicie sprawdzili się oni w typowej służbie jazdy lekkiej i przewyższyli w tym zakresie huzarów pruskich. Historycy zwracali uwagę na ich szczególnie doniosłą rolę w wojnach z Prusami45. Jednak w przeciwieństwie do huzarów pruskich 45

W opinii Alfreda Ametha, nadwornego historyka Habsburgów z XIX w., w walkach z Turkami szczególna zasługa przypadła kirasjerom, w walkach z Francuzami za czasów Ludwika XIV piechocie, a z Prusakami huzarom, tak skutecznym w małej wojnie (Óstereichischer Erbfolgekrieg..., t. 1, cz. 1, s. 402).

75 nie byli wystarczająco szkoleni do bitwy. W okresie między­ wojennym 1748-1756, starano się wyeliminować tę słabość, ale wojna siedmioletnia pokazała, że niewystarczająco. Gotując sję do wojny, Austriacy zadbali o wypełnienie stanów osobo­ wych regimentów huzarów w dużo mniejszym stopniu niż kirasjerów i dragonów. Największy postęp w okresie między wojną sukcesyjną a siedmioletnią zanotowała artyleria, głównie dzięki staraniom księcia Liechtensteina, od 1744 r. Generalnego Dyrektora Artylerii. Inspiracją była dlań bitwa pod Chotusicami w 1742 r., kiedy docenił przewagę mobilnych dział pruskich o krótkich lufach nad ciężkim i nieruchawym sprzętem austriackim. Z inicjatywy Liechtensteina oraz dowódcy austriackiej artylerii polowej gen. Andreasa Feuersteina już w 1744 r. wprowadzone zostały lekkie 3-funtowe działa regimentowe, ale najważniejsze prace w dziedzinie artylerii wykonano po zakończeniu wojny sukcesyjnej. Liechtenstein dobrał zespół znakomitych fachow­ ców, głównie z zagranicy, jak Norweg Alfson, Holender Rouvroy, Prusak Schroder, Włoch Guasco i najsłynniejszy z nich Francuz Gribeauval. Do tego dochodził szwajcarski cieśla Jacąuet, bez szkół, ale samorodny geniusz prac i kon­ strukcji mechanicznych 46 . Ta międzynarodówka, pod patronatem Księcia Pana, który nie skąpił grosza i przeznaczył na artylerię 47 z górą 3 min guldenów z własnej kieszeni , prowadziła zakrojone na szeroką skalę doświadczenia oraz prace mechanicz­ ne i laboratoryjne, ćwiczenia i szkolenia artyleryjskie. Odbywały się one na południu Czech, niedaleko Budejovic, gdzie gros polowej artylerii stacjonował. W 1753 r. Liechtenstein i Feuerstein po wielu doświad­ czeniach wprowadzili system sprzętu, który zastąpił poprzedni z 1722 r. W zakresie obniżenia masy dział nawiązywano w nim do doświadczeń pruskich, a jeśli idzie o daleko A. D o 11 e c z e k, Geschichte der oesterreichisch Artillerie von den fruhesten zeit bis zur Gegenwart, Wien 1887, s. 290. 47 J ah n s, op. cit., t. 3, s. 2360.

77

76 posuniętą unifikację, wzorowano się na systemie francuskim de Valliere'a z 1732 r. 48 Działa dzieliły się na armaty polowe 3-, 6- i 12-funtowe, armaty bateryjne 12-, 18- i 24-funtowe, haubice 7- i 10-funtowe oraz moździerze 10-, 30-, 60i 100-funtowe. Jako sprzęt polowy używane były wszystkie 3 typy armat polowych i haubice 7-funtowe. Armaty polowe charakteryzowały się lufą długości 16 kalibrów, a zatem były lekkie i manewrowe, gdy bateryjne miały lufy o długości 20-25 kalibrów, a używano ich głównie do oblężeń i obrony twierdz, podobnie jak moździerzy. Działa wykonane były bardzo praktycznie, charakteryzowała je duża sprawność manewrowa, uzyskiwana bez uszczerbku dla możliwości ogniowych. W artylerii polowej dominowały armaty 3-funtowe, stanowiąc niekiedy 70-80% sprzętu49. Tak jak w armii pruskiej, przydzielano je po dwie armaty na batalion piechoty, a nadto obok cięższych wagomiarów dawano do rezerwy, czego Prusacy nie praktykowali nawet z 6-funtówkami. Taki odsetek lekkiego sprzętu mógł wynikać z doświadczeń spod Chotusic, gdzie Prusacy mieli aż 78 armat 3-funtowych i tylko 4-6 cięższych. Lekkie działa pasowały też do defensywnej taktyki armii habsburskiej. Z konstrukcji austriackich szczególnie udana była 12funtowa armata polowa. Zdobyczny sprzęt tego typu Prusacy włączali do swojej artylerii, a później naśladowali w produkcji. We Francji armata na wzór tej 12-funtówki stała się pod­ stawowym działem systemu Gribeauvala. Rozwinął on to, co zobaczył w Austrii, a sam Napoleon nazywał go „ojcem 48 M. L a u e r m a, L'artillerie de campagne francaise pendant les Guerres de la Revolution. EvoIution de 1'organisation et de la tactiąue. Helsinki 1956, s. 9-12. 49 Zob. D o 11 e c z e k, Geschichte..., s. 322; jest tu podane, że 3-funtówki zbliżały się do liczby 4/5 całej artylerii polowej. W bitwie pod Kolinem stanowiły 108 ze 154 dział, czyli 70%, a do tego 9 armat jednofuntowych stanowiących 6% (por. H o e n , op. cit., s. 209). Artyleria polowa wystawiana na kampanię 1758 r. liczyła 418 dział, w tym 286 armat 3-funtowych (prawie 69%), oraz 30 dział jednofuntowych, czyli ponad 7%.

francuskiej artylerii"50. Tożsame armaty wykorzystywano na dużą skalę też w wojnie secesyjnej jako tzw. Napoleony51. Christopher Duffy trafnie więc zauważył, że świetna austriacka j2-funtówka była ojcem analogicznego sprzętu artylerii fryderycjańskiej, dziadkiem armat 12-funtowych artylerii napoleoń­ skiej i pradziadkiem takich dział w artylerii wojny secesyjnej52. Również reforma polskiej artylerii za Stanisława Augusta Poniatowskiego przebiegała według wzorów austriackich, przy czym w Austrii stosowano haubice 7-funtowe, a w Polsce 8-funtowe53. Bardzo dobre działa austriackie miały świetnie wyszkoloną i liczną obsługę. W latach 1746 r. w austriackiej artylerii polowej było 800 kanonierów i bombardierów, a w 1755 r. trzy razy więcej. Tak jak lekka jazda była specjalnością Węgrów, lekka piechota Chorwatów i Serbów, tak w artylerii specjalizowali się Czesi, z ich sumiennością, praktycyzmem i wysoką kulturą techniczną54. Sam książę Liechtenstein, urodzony zresztą w Pradze, nie żałował środków na próbne strzelania, a brak funduszy na ten cel bywał zmorą artylerzystów w Europie, czego doświadczył Tadeusz Kościuszko przy szkoleniu kanonierów armii koronnej55. Zatem dzięki hojności księcia Liechtenstein artyleria austriacka strzelała szybko 50

A. K i e r s n o w s k i , Historia rozwoju artylerii, Toruń 1925, s. 204. Mimo celności i donośności dział gwintowanych wódz konfederacji gen. Robert Lee stwierdzał: „nic podczas bitwy nie przewyższa wrażenia, jakie stwarza bateria gładkolufowych 12-funtówek, która podjeżdża na odległość 400-600 kroków do nieprzyjaciela. Wywiera ona na niego wpływ nie tylko granatami i kartaczami, lecz również swą grzmiącą bliskością oddziałuje na jego morale". Zob. G. S w o b o d a , Gettysburg 1863, Warszawa 1990, s. 40-41. Duffy, The Army of the Maria Theresa, s. 116. R. M a t u s z e w s k i , Odnowa artylerii koronnej w latach 1764-1783. Organizacja i rekonstrukcja sprzętu, „Studia i Materiały do Historii Wojs­ kowości", t. 25, Warszawa 1983, s. 128 i 131. 011 e n f e 1 d, T e u b e r, op. cit., t. 1, s. 155; Óstereichischer Erbfolgek* * - . , t. 1, cz. 1, s. 468. S. B r a t k o w s k i , Z czym do nieśmiertelności, Katowice 1977, s. 300. 51

78 i celnie. Co ciekawe, mimo wielkiej roli cudzoziemców w gronie kierowniczym, na niższe stopnie, ze względu na ochronę tajemnicy, nie przyjmowano obcokrajowców56. W strukturach organizacyjnych artylerii, tak jak w całej Europie, nie było jeszcze baterii jako jednostek z ludźmi, sprzętem i pociągami. Żołnierzom z kompanii artylerii przydzielano sprzęt i formowano pociągi wyruszając w pole. W 1756 r. zaistniały duże kłopoty z końmi, gdyż w chwili pruskiej agresji na Saksonię wojska cesarskie w Czechach nie posiadały ani jednego zaprzęgniętego działa57. Problem rozwiązała ofiarność warstw wyższych, a przykład dała sama Maria Teresa ofiarowując zwierzęta ze stajni ce­ sarskich 3S . Regulamin artylerii został opracowany dopiero w marcu 1757 r. Przelano w nim na papier wcześniejsze praktyki. Zakazywano ognia na duże odległości, a im bardziej zmniejszał się dystans do nieprzyjaciela, tym bardziej należało wzmóc ostrzał. Armaty 3-funtowe przydzielano po 2-4 w odstępach między batalionami, 12-funtowe tworzyły baterię w centrum, a na skrzydłach ustawiano armaty 6-funtowe i 7-funtowe haubice. Owe baterie skrzydłowe miały najpierw ostrzeliwać jazdę. Część armat, jaszczy i koni była w rezerwie za drugą linią. Powyższe dyrektywy nie były jednak sztywne, bo ustawienie i użycie dział zależało od okoliczności. Decyzja należała do dowódcy artylerii polowej, który konsultował ją 59 z dowódcą armii . W regulaminie podkreślano też, że „bardziej przez poczucie honoru i dobre traktowanie niż przez brutalność, niepotrzebne bicie i baty należy przyciągać ludzi do wypełniania obowiązków" i zaznaczano wprost, że „wszelka 56 A. S e m e k , Das Kaiserliche Heer zur Zeit der Schlacht bei Kolin, w: K. H a r b a u e r , Kolin-Berlin-Breslau. Gedenkblaetter zur 150-jahrigen Wiederkehr der ruhmwollen Tage von 1757, Wien 1908, s. 38. 57 D u f f y, Friedrich der Grosse..., s. 127. 58 Por. H o e n, B r e m e n, op. cit., s. 32. 59 J a h n s, op. cit., t. 3, s. 2685.

79 brutalność i traktowanie ludzi jak pachołków jest bezwzględnie zabronione"60. W tak szeroko zakrojonej reformie austriackiej artylerii nie zapomniano również o aspekcie związanym z produkcją sprzętu. W 1747 r. w Wiedniu zbudowana i przygotowana została całkowicie nowa gisernia dział 61 . Jeśli idzie o fortyfikacje, to w wojnie z Prusami istotne znaczenie miały twierdze czeskie (Praga i Cheb), morawskie (Ołomuniec i Brno) i Wiedeń, ale należycie zadbano tylko o umocnienia Ołomuńca62. WOJSKA FRYDERYKA WIELKIEGO

Kiedy w 1745 r. Fryderyk II zakończył II wojnę śląską, lud Berlina i opinia publiczna Europy okrzyknęły go „Wielkim"63, a armia pruska zdobyła renomę najlepszej na kontynencie. Król, choć pozwalał sobie na luksusy i rozrywki Sanssouci, nie zaniedbywał armii, która stanowiła podstawę znaczenia jego państwa. Po 1745 r. intensywnie pracował nad koncepcją użycia wojsk i wdrożeniem do niej oddziałów i dowódców. Z kolei w latach 1756-1757, w związku z rozpoczęciem wojny siedmioletniej i zajęciem Saksonii, gwałtownie roz­ budowywał armię. Stosunkowo nieduże Prusy były państwem skrajnie militarystycznym. Militaryzm pruski opierał się na kilku elemen­ tach. Jednym z nich było przekonanie władców, że tylko silna armia zapewni bezpieczeństwo i integralność państwa, rozpo­ startego szeroko między Niemnem a Renem. Kluczowe znaczenie miał też kontrakt społeczny monarchii ze szlachtą, która zyskiwała pełnię władzy nad chłopem i możliwość jego B r o u c e k, op. cit., s. 56. J. B 1 a c k, Die Kriege des 18. Jahrhunderts, Berlin 2001, s. 163. Preussische und Ósterreichische Acta zur Vorgeschichte des Siebenjahr 'gen Krieges, hrsg. G. B. Volz i G. Kiintzel, Leipzig 1899, s. CLXIII. S a 1 m o n o w i c z, op. cit., s. 66-67. 61

80 wyzysku do spółki z państwem, w zamian za akceptację absolutyzmu, wzmocnionego przez dyscyplinę, jakiej podlega} szlachcic-oficer. Stanowiska oficerskie dawały zresztą intratne dochody w ramach tzw. gospodarki kompanijnej. Bardzo istotna była racjonalna polityka gospodarczo-fiskalna oparta na niezwykle sprawnej biurokracji i dochodach z rozległych majątków władców. Całość uzupełniała luterańska dyscyplina społeczna zakładająca pełne posłuszeństwo władzy państwo­ wej. Fundamenty tego systemu położył „Wielki Elektor" Fryderyk Wilhelm I (1640-1688), właściwym budowniczym militaryzmu był ojciec Fryderyka, także Fryderyk Wilhelm I (1713-1740)64, a sam Fryderyk uczynił z Prus mocarstwo. W Prusach nie istniał odpowiednik habsburskiej Nadwornej Rady Wojennej. Sprawy wojska koncentrowały się ściśle w ręku władcy, a tylko na Śląsku i w Prusach Wschodnich, w prowincjach „frontowych" od strony Austrii i Rosji, dość szerokie samodzielne kompetencje wojskowe mieli guber­ natorzy Wrocławia i Królewca. Po zakończeniu II wojny śląskiej duże zmiany zaszły wśród najwyższych dowódców. W 1747 r. zmarł książę Leopold von Anhalt-Dessau, w 1751 r. jego syn książę Leopold-Maksymilian von Anhalt-Dessau, a w 1757 feldmarszałek Wilhelm Dietrich von Buddenbrock, zasłużony dowódca jazdy i od 1745 r. gubernator Wrocławia. Ze starej kadry feldmarszałków pozostał Kurt von Schwerin. Pojawili się też nowo mianowani feldmarszałkowie — Lehwaldt (gubernator Królewca), Gessler oraz Szkot Keith, który w 1747 r. przybył ze służby rosyjskiej. Z feldmarszałków najważniejszy był Schwerin, bardzo szanowany przez króla. Władał francuskim, włoskim i łaciną, a z racji zdolności wojskowych zwano go „małym Marlborough". W 1757 r. miał 72 lata i bogate doświadczenia wojskowe. W armii holenderskiej walczył pod Hochstadt w 1704 r., a jako oficer meklemburski pod Gadebusch 64

Wcześniejszy był pierwszym elektorem tychże imion, a drugi pierwszym królem.

Alegoria pokoju w Dreźnie w 1745 roku. Od lewej August III, Maria Teresa i Fryderyk Wielki

Maria Teresa i Franciszek I wraz z dziećmi Maria Teresa — Mater Castrorum („Matka obozów") Fryderyk Wielki wręcza generałom Generalpńnzipien w 1753 roku

Koncert fletowy Fryderyka Wielkiego w Sanssouci

Kanclerz Austrii Wenzel Anton von Kaunitz-RieJ berg

Pierwszy minister Saksonii Heinrich von Bruhl

Piechurzy pruscy z połowy XVIII wieku. Od lewej grenadier, oficer, dobosz grenadierów, muszkieter, fizylier i strzelec

Bitwa pod Lovosicami 1 października 1756 roku

Kawalerzyści pruscy z połowy XVIII wieku. Od lewej bośniak, huzarz)| kirasjer i dragon

Kapitulacja Sasów pod Pimą w połowie października 1756 roku

81 1712 r., w wojskach szwedzkich feldmarszałka Magnusa Stenbocka. W 1741 r. rozstrzygnął bitwę pod Małujowicami. Gdy w 1744 r. na kilka lat odszedł z armii pruskiej, chciał ściągnąć go do Francji Ludwik XV, a Szwedzi myśleli 65 0 powierzeniu mu dowództwa wojsk w razie wojny z Rosją . Szczególną pozycję zajmował też gen. lejtnant Hans Karl von Winterfeldt, postrzegany jako „szara eminencja" 66 . Wraz ze Schwerinem był najbliższym współpracownikiem władcy Prus w sferze militarnej. Winterfeldta Fryderyk cenił za talenty wojskowe i darzył przyjaźnią67. Był to we współpracy z królem czynnik ważny, bo władcę Prus cechowała nieufność, obawa przed zdradą i dążenie do maksymalnego ograniczenia kręgu osób znających tajemnice państwa. Winterfeldt stał się więc pierwszym i jedynym szefem sztabu Fryderyka, nieformalnym wprawdzie, ale stanowiącym jakby archetyp generała na stanowisku, którego waga w etosie wojskowym Prus, a później Niemiec była przeogromna i wiązała się z takimi postaciami pruskiego i niemieckiego militaryzmu jak Gneisenau, Moltke, Luddendorff, Keitel i Jodl. Reinhold Koser, znamienity historyk niemiecki, zauważył też, że Winterfeldt „znany był jako wielbiciel mocnych trunków, które [...] nie ujmowały mu jednak sił do pracy i świeżości"68. Wśród oficerów cudzoziemców nie było tak wielu, bo na stanowiskach tych preferowano szlachtę pruską. Władcy pragnęli związać ją z państwem ścisłą podległością wojskową i uczynić z korpusu oficerskiego zasadnicze spoiwo monarchii i opokę absolutyzmu. Fryderyk uważał, że w zasadzie tylko szlachta ma wystarczająco rozwinięte poczucie honoru, aby w

65

Koser, op. cit., t. 2, s. 463^64. Duffy, The Anny of Frederick..., s. 36. Po latach król miał powiedzieć o nieżyjącym Winterfeldzie: „To był mój Przyjaciel, to był dobry człowiek, prawdziwie uduchowiony człowiek". Koser, op. cit., t. 2, s. 462. Koser, Geschichte..., t. 2, s. 462. Por. L. Mol Iwo, Hans Karl von Winterfeldt, Munchen und Leipzig 1899, s. 122. 6

~ Praga 1757

83

82 sprawować funkcje oficerskie. Młodzież szlachecka masowo' posyłana więc była do szkół kadetów. Ludzie niższych stanów głównie mieszczanie, trafiali na stanowiska oficerskie w foii macjach mniej elitarnych, jak wojska garnizonowe, artyleriaJ a w kawalerii huzarzy. Pruski korpus oficerski stanowił więci zamkniętą i elitarną kastę. Był szlachecki bardziej niż korpus oficerski jakiejkolwiek z liczących się armii, a między jegol członkami i trzymanymi w twardej i bezwzględnej dyscyplinie szeregowcami istniała przepaść 69 . Po II wojnie śląskiej król wystąpił przeciw obejmowaniu stanowisk oficerskich przez nastolatków, nie obeznanych zfi służbą i nie przygotowanych do odpowiedzialnych zadań (zjawisko to występowało w wielu armiach). W tej kwestii najbardziej zależało mu na kawalerii; zakładał, że oficerem tej broni nie powinno się zostać przed ukończeniem* 24-25 lat70. Fryderyk stanowczo tępił protekcję, nepotyzm czy sprzedaż stanowisk, w rezultacie zjawiska te występowały w Prusach w minimalnej mierze i nie obiżały wartości korpusu oficers­ kiego. Warnery napisał, zapewne z jakąś przesadą: „oficerowie pruscy byli ludźmi urodzonymi, którzy osiągali swoją pozycję przez służbę, a nie przez pieniądze czy wstawiennictwo [...],j każdemu, kto się naprzykrzał, król ofiarowywał tytuł hrabiego łub barona, ale nigdy stanowisko wojskowe"71. Władca Prus pragnął też, aby oficerowie całkowicie po­ święcali się armii i niechętnie patrzył na ich ożenki, a absolut­ nie nie tolerował mezaliansów oficerów-szlachciców z kobie­ tami niższych stanów; w 1752 r. w garnizonie berlińskim było 72 zatem na 463 oficerów tylko 64 żonatych . Warto zauważyć, że książę Leopold von Anhalt-Dessau, zwany przez Fryderyka „twórcą armii pruskiej", uosobiający jej żelazną dyscyplinę,

żenił się w 1698 r. z córką aptekarza z Dessau Anną Luizą Fosę; w 1701 r. została ona podniesiona przez cesarza do stanu książąt Rzeszy73. Uzupełnianie szeregów miało miejsce w kraju przez rekrutację wśród obowiązanych do służby wojskowej warstw niższych i werbunek, a za granicą oczywiście tylko przez werbunek. Masowo wcielani byli jeńcy. Rekrutację prowadzono w kanto­ nach, okręgach terytorialnych stanowiących zaplecze rekrutacyj­ ne regimentów. Choć rekrutacja obejmowała dużą część męż­ czyzn, urlopowanych po odbyciu podstawowego szkolenia, to w armii występował wielki odsetek szeregowców-cudzoziemców. Podobnie jak w przypadku oficerów, był to wynik świadomej polityki, bo Prusy miały stosunkowo mało ludności, więc zbyt duża rekrutacja w kraju groziłaby załamaniem gospodarki. Dla uzupełnienia strat armii po II wojnie śląskiej powołano więc tylko 7 tys. kantonistów w kraju, a pozostałe ubytki uzupełnione zostały przez wcielenie jeńców i werbunek cudzoziemców74. Dożywotni obowiązek kantonalny powodował, że przeciętna wieku szeregowców była dość wysoka. Połowa miała powyżej 30 lat, wielu ponad 50 lat, a niemało ponad 60 lat. 75 Średnia wieku podoficerów sięgała 44 lat . Armia pruska prezentowała więc tendencję odwrotną niż austriacka — przy małej liczbie oficerów-cudzoziemców występował duży odsetek szeregowych spoza granic kraju. Sam król Prus stwierdzał ogólnie, że jego armia w połowie składa się z mieszkańców kraju, a w połowie z cudzoziem­ 76 ców . Z kolei dane z momentu wybuchu wojny siedmioletniej wskazywały na około 60% cudzoziemców77, a z jej końca 3

Allgemeine Deutsche Biographie, t. 18, Leipzig 1883, s. 338. Jany, op. cit., t. 2, s. 181. 75 F u c h s , op. cit., t. 2, s. 92. 77 Militarische Schriften..., s. 5. u v M. K.erchnave, Die preussische Armee im Jahre 1757, w: H a r a u e r , op. cit., s. 8. W 1751 r. w składzie 132 tys. wojsk miało znajdować le wręcz nie więcej niż 50 tys. „krajowców" (Lu vaas, op. cit., s. 31). 4

69

F u c h s , op. cit., t. 2, s. 93 i 103. Jany, op. cit., t. 2, s. 220. 71 G. Ort en bu rg, Waffen der Kabinettskriege 1650-1792, Bonn 2002, s. 94. 72 Jany, op. cit., t. 2, s. 233-234. 70

85

84 na 32% 78 , czyli proporcje uległy odwróceniu. Z kolei w mo-i mencie śmierci Fryderyka Wielkiego na 110 tys. „krajowców"] miało być 80 tys. cudzoziemców79. Oficerowie charakteryzowali się fachowością, służbistością i oddaniem monarchii, a i z inicjatywą na polu bitwy nie było tak źle jak niekiedy wskazuje się w literaturze. Oddziały były zdyscyplinowane jak w żadnej innej armii, twarde i nieustęp. liwe w boju, szczególnie skuteczne w ataku, na co zresztą pruska doktryna kładła nacisk. Istniała jednakże duża skłonność do dezercji wśród cudzoziemców. Interesujący jest ułożony przez króla ranking wartości żołnierskich ludności jego krain (klasyfikacja ta w zasadniczej mierze dotyczyła chyba tylko piechoty, bo jak się zdaje poziom kawalerii z różnych prowincji był dość wyrównany). Na pierwszym miejscu byli więc Pomorzanie. Nie tyle za nimi, co tuż obok nich stali Brandenburczycy. Kolejną pozycję zajmowali mieszkańcy księstw Magdeburg i Halberstadt, następną luterańscy Dolnoślązacy, po nich katoliccy Górno­ ślązacy i mieszkańcy hrabstwa kłodzkiego, potem mieszkańcy Prus Wschodnich, po nich Westfalczycy z prowincji zachod­ nich i na końcu Berlińczycy80. Po doświadczeniach wojny siedmioletniej, nieskłonny do wylewności Fryderyk, deklarował 81 szlachcie pomorskiej — „kocham Pomorzan jak braci" .] Warto też przytoczyć słowa Warnery'ego, doskonałego znawcy armii Fryderyka Wielkiego, poświęcone dwóm pruskim bata­ lionom grenadierów w bitwie pod Pragą: „Składały się one z Pomorzan albo jeszcze bardziej Kaszubów, którzy bezspornie 82 są najlepszymi piechurami świata" . Zapewne byli to Kaszubi zarówno z Pomorza Zachodniego, jak i z polskiego Pomorza Gdańskiego, z pewnością werbowani do armii pruskiej. 78 79 80 81 82

Jany, op. cit., t. 2, s. 645. L u v a a s , op. cit., s. 31. Duff y, TheArmy of Frederick..., s. 54-55. Jany, op. cit., t. 2, s. 667. Por. W a r n ery, Sammtliche Schriften, t. 7, Hannover 1787, s. 98.

Pruskie siły zbrojne składały się z wojsk polowych i gar­ nizonowych. Te ostatnie były wojskami gorszej jakości i jak sa ma nazwa wskazuje, pozostawały w twierdzach i garnizonach, choć powszechne było użycie w tym celu także wojsk polowych, i oddziały garnizonowe często działały w polu. Struktura organizacyjna armii na początku wojny siedniioletniej powstała w zasadzie do czasu wybuchu II wojny śląskiej w 1744 r. Późniejsze zmiany nie były duże. Na początku wojny siedmioletniej pruskie regimenty miały w ięc już zaprawę bojową, gdy w chwili wybuchu I wojny śląskiej armia nie miała na swoim koncie większych do­ świadczeń wojennych, a u progu II wojny śląskiej, wobec rozbudowy wojsk po przyłączeniu Śląska, podobnie było z wielu nowymi regimentami. Po mobilizacji w 1756 r., wraz z 16 tys. tzw. nadliczbowych, czyli dopiero szkolonych żołnierzy zapasowych, a także około 5 tys. milicji, etat armii sięgał 157 tys. ludzi do boju. Na przełomie lat 1756/1757 nastąpiła dalsza rozbudowa. Kantony dały piechocie polowej po 30 rekrutów na kompanię, jazda dostała po 15 żołnierzy na szwadron, głównie z wziętych do niewoli kawalerzystów saskich, a z saskiej piechoty i rekrutów z Saksonii utworzono nowe regimenty, z oficerami pruskimi. Sformowanych zostało też 5 batalionów ochotniczych i 6 ba­ talionów garnizonowych, do pruskiej gwardii konnej (Gardę du Corps) włączono 2 szwadrony gwardii saskiej, do jednego z regimentów dragonów 4 szwadrony saskich lekkich drago­ nów, a do artylerii 365 saskich artylerzystów i 300 rekrutów z Saksonii. Wskutek tych działań etat sięgał 206 tys. żołnierzy do boju, nie licząc urzędników wojskowych, lekarzy, rzemieśl­ ników, woźniców itd. W tej liczbie było 127 tys. piechoty polowej (w tym 24 800 grenadierów), prawie 37 000 jazdy, 31 600 piechoty garnizonowej, 4800 milicji, 3500 artylerii 1 2000 wojsk inżynieryjnych. Gwałtowna rozbudowa rodziła wiele trudności. Pochłonęła du żą część oszczędności państwa, a w armii było wielu

86 rekrutów i świeżo upieczonych młodych oficerów, których należało dopiero wdrożyć do służby. Wielkie kłopoty sprawiliwzięci do niewoli Sasi, których król w większości nie; porozdzielał pomiędzy oddziały pruskie, ale utworzył z nich „saskie" formacje armii; aż 10 saskich regimentów piechoty zostało włączonych do armii pruskiej. W regimentach tych prawie nie było oficerów Sasów, bo Fryderyk dał im do wyboru odejście lub służbę i w lwiej części wybrali to pierwsze. Król chciał doprowadzić do swego rodzaju prusko-saskiego braterstwa broni, stąd unikał krwawych walk pod Pirną. Dwa z trzech szwadronów gwardii konnej (Gardę du Corps) pochodziły z armii-saskiej. Ta prusko-saska quasi-integracja militarna miała być wstępem do integracji Saksonii z państwem Hohenzollernów. Aneksja Saksonii stanowiła przecież jedno z ważniejszych zamierzeń króla wyrażonych w testamencie politycznym z 1752 r. 83 Przeciw sposobowi postępowania z Sasami oponował gen. Winterfeldt uznając, że saskich jeńców i rekrutów należy wprost wcielić do oddziałów 84 pruskich . Rychło okazało się, że miał rację. Sasi masowo dezerterowali, szczególnie w marcu i kwietniu 1757 r., gdy uciekały całe kompanie, szwadrony, a nawet nastąpiła ucieczka do Polski regimentu piechoty85. Ucieczki następowały też do Turyngii i Czech. Nie obywało się przy tym bez walk z Prusakami, w których saskimi oddziałami często dowodzili wybrani przez żołnierzy podoficerowie. Wydarzenia te jako żywo przypominały eskapady zza kordonu oddziałów polskich wcielonych po II rozbiorze do armii rosyjskiej86. Prusacy 83

F r i e d r i c h d e r G r o s s e , op. cit., s. 64-65. K. A. V a r n h a g e n v o n E n s e , Biographische Denkmale, t. 6, Leipzig 1873, s. 73. 85 S c h u s t e r , F r a n e k e , op. cit., t. 2, s. 101-102. 86 Zob. J. W i e l h o r s k i , Szable w dłoń. Przyczynki do rodowodów koronnej jazdy polskiego autoramentu, Melocheville-Tarnowskie Góry 1991. s. 68-78. 84

87 musieli więc na nowo formować 7 batalionów saskich, jedynie 2 bataliony użyli w polu, a resztę piechoty tylko w garnizonach i na etapach. Przestały istnieć 4 szwadrony lekkich dragonów dawny regiment szwoleżerów Rutowskiego dzielnie walczył i Prusakami pod Strzegomiem i Dobromierzem w 1745 r. i teraz nie chciał im służyć. Z powodu dezercji należało odtworzyć dwa „saskie" szwadrony Gardę du Corps dobierając ludzi z pruskich regimentów kirasjerów. Gwardziści sascy wyraźnie podzielali więc opinię kolegi karabiniera, wziętego do niewoli w 1745 r. pod Strzegomiem, który na propozycję służby w armii pruskiej odpowiedział hardo, że „woli Jego Królewskiemu Majestatowi w Polsce służyć 20 lat niż królowi Prus jeden rok" 87 . Równocześnie, od lutego 1757 r., tworzone były na Węg­ rzech oddziały saskiej piechoty, które osiągnęły w marcu liczbę ponad 2600 żołnierzy, w lipcu ponad 5300, w paździer­ niku 7300. W marcu 1758 r. korpus ów, już 10 tys. żołnierzy w 12 batalionach, przeszedł na żołd francuski i walczył w Niemczech zachodnich. Skład korpusu w dużej mierze oparł się na saskich dezerterach z armii pruskiej88. Ponadto istniał też sasko-polski korpus jazdy w służbie austriackiej. Wobec ucieczek Sasów etat 206 tys. żołnierzy nie był więc wypełniony, ale rzeczywista liczba żołnierzy znacznie prze­ kroczyła 180 tys., określone przez króla w testamencie politycznym z 1752 r. jako wystarczające dla bezpieczeństwa Prus. Zobaczmy więc, jak wyglądały stany etatowe wojsk. Piechota polowa liczyła 48 „starych" regimentów, ale trzy regimenty w twierdzy Wesel nad Renem, pruskiej enklawie przy granicy holenderskiej, były w praktyce garnizonowymi. Do tego dochodziło 10 regimentów saskich, włączonych do armii pruskiej i uzupełnionych rekrutem z Saksonii, ale ich wartość bojowa w służbie pruskiej była niewielka. Regimenty G. V o r b e r g , Die Sachsische Grenadiere in der Schlacht bei Hohenfiiedeberg am 4. Juni 1745, Dresden 1900, s. 89. 8 Por. S c h u s t e r , F r a n c k e , op. cit., t. 2, s. 125-147.

88 miały po 2 bataliony, z wyjątkiem gwardii (jeden regiment 3-batalionowy, a drugi w sile 1 batalionu grenadierów) i trzybatalionowego regimentu Anhalt-Dessau, najbardziej elitarnego poza gwardią. Batalion liczył 5 kompanii musz­ kieterów lub fizylierów, a także kompanię grenadierów. Typowy regiment liczył więc 10 kompanii zwykłych i 2 kom­ panie grenadierów. Na czas wojny z kompanii grenadierów formowane były stałe bataliony, przeważnie po 4 kompanie. Bataliony te tworzono też z kompanii grenadierów wojsk garnizonowych, przy czym w dużej mierze istniały one już w czasie pokoju, zaliczały się do wojsk polowych i niekiedy miały aż 6 kompanii. Ze „starych" regimentów 33 było muszkieterskich, a 15 fizylierskich. Regimenty fizylierów tworzono później, przeważ­ nie już za czasów Fryderyka II, służyli w nich ludzie o niższym wzroście i stąd mieli krótsze fuzje, a zamiast trój graniastych kapeluszy wysokie czapki w kształcie infuły biskupiej. Szcze­ gólnie wiele regimentów fizylierów stacjonowało na Śląsku i w prowincjach (enklawach) zachodnich89. Piechotę liniową stanowiło 117 batalionów muszkieterów i fizylierów, w tym 20 „saskich", a do tego 34 bataliony grenadierów, w tym 5 „saskich". Liczebność batalionu zależała od tego, czy regiment był na „nowej", „średniej" czy „starej" stopie90. Na „nowej" stopie liczba szeregowych w kompanii zwykłej wynosiła 162, a batalion miał 900 ludzi do boju; w przypadku grenadierów było to 170 szeregowych, a ilość ludzi w batalionie 754. Odpowiednie liczby na „średniej" stopie to 132 (750) i u grenadierów 140 (634), a na „starej" 122 (700) i u grenadierów 130 (594). Na „nowej" stopie było 38 regimentów i 16 batalionów grenadierów, na „średniej" 13 regimentów, w tym 10 „saskich", 8 batalionów grenadierów, 89

Wśród wszystkich regimentów piechoty fizylierskie stanowiły 32%, ale na Śląsku 70%, a w enklawach zachodnich 60%. Por. Preussische und Ósterreichische Acta..., s. 127-128. 90 J a n y, op. cit., t. 2, s. 383-384.

89 w tym 5 „saskich", a nadto cała piechota garnizonowa, a na „starej" 7 regimentów, w tym oba gwardii, i 2 bataliony grenadierów. Do tego 8 batalionów grenadierów było na stopie „mieszanej", co wynikło z łączenia kompanii z regimen­ tów na różnych stopach. Siły piechoty polowej uzupełniały 4 bataliony ochotnicze, formowane głównie z cudzoziemców, każdy złożony z 5 kom­ panii po 90 szeregowych, a w sumie 505 żołnierzy. Do tego dochodził korpus strzelców pieszych uzbrojony w gwin­ towane sztucery, w sile 316 ludzi do boju, w dwóch kompaniach. Piechota garnizonowa obejmowała 40 batalionów, przeważ­ nie w regimentach po 4 bataliony, rzadziej po 2 bataliony. Istniały też nieliczne samodzielne bataliony. Kompanie grena­ dierów często występowały w liczbie mniejszej niż liczba batalionów. Do tego dochodził tzw. nowy regiment gar­ nizonowy — 8 kompanii rozrzuconych po małych garnizonach, a także 5 kompanii we Fryzji Wschodniej. Uzupełniała piechotę garnizonową słabo wyszkolona milicja, czyli 4 regimenty krajowe, razem ponad 4800 ludzi w 22 kompaniach (około 220 ludzi na kompanię); regimenty w Ber­ linie i Szczecinie miały po 7 kompanii, a w Królewcu i w Magdeburgu po 4 kompanie. Formacje milicyjne roz­ budowane zostały następnie od lata 1757 r., szczególnie mocno na Pomorzu. W kawalerii 13 regimentów kirasjerów i 12 regimentów dragonów tworzyło jazdę ciężką, a 8 regimentów huzarów lekką. Z kirasjerów 12 regimentów miało po 5 szwadronów, a Gardę du Corps po włączeniu Sasów 3 szwadrony. W dragonii 10 regimentów miało po 5 szwadronów, a 2 po 10 szwadronów. Do jednego regimentu włączono 4 szwadrony oskich lekkich dragonów (470 żołnierzy), ale przez dezercje ^ybko przestały one istnieć. Regimenty huzarów liczyły po szwadronów. Wszystkie regimenty liczące 10 szwadronów zieliły się na dwa bataliony. Szwadrony ciężkie liczyły po

90

91

197 ludzi do boju, w tym 168 szeregowych, huzarskie po 129,< w tym 114 szeregowych, a Gardę du Corps miał 603 żołnierzy w 3 szwadronach. Razem ciężka jazda liczyła 25 800 żołnierzy, a huzarzy 10 320 żołnierzy. Etat jazdy objął też strzelców konnych (176 żołnierzy) z karabinkami gwintowanymi, a w 5.; regimencie huzarów (tzw. czarni huzarzy) z Prus Wschodnich 40-50 tzw. bośniaków, którzy w 1745 r. wstąpili do armii pruskiej i byli w niej jedynym oddziałem lansjerskim, w 1762 r. rozwiniętym w regiment91. Artyleria polowa występowała w sile regimentu z 2 batalio­ nów po 6 kompanii. Po włączeniu saskich uzupełnień miała 2400 żołnierzy. W artylerii fortecznej (1150 żołnierzy) 4 kom­ panie i 3 komendy były na Śląsku, a 4 kompanie w pozostałych prowincjach. Śląsk był też preferowany przy budowie for­ tyfikacji. W latach 1746-1756 pochłonęły one 1,75 min talarów, z tego 1,5 min na Śląsku. Powstała twierdza w Świd­ nicy, dokończono fortecę w Koźlu, wzmocniono dzieła Nysy i Kłodzka, a tylko minimalne prace zostały wykonane wJ Wrocławiu, Brzegu i Głogowie92. Regiment pionierów liczył 10 kompanii pionierów i 2 kompanie minerów, razem 1800 żołnierzy, czyli tak jak regiment piechoty na „średniej" stopie. Pionierzy prócz inżynieryjnej pełnili też służbę zwykłej piechoty. Istniały odrębne korpusy inżynierów (40 oficerów) i pontonierów (102 żołnierzy). Właściwe funkcjonowanie wojsk w dużej mierze zależało od zaopatrzenia. W 1756 r. zawiodły służby dowozu. W czasie przerwy zimowej Fryderyk energicznie doprowadził je do porządku i do końca wojny służby te już dobrze działały. W Prusach wypracowywano też system zaopatrzenia poi zwalający na oddalenie się armii na 9 marszów dziennych od magazynów, gdy klasyczny system stosowany dotąd w Europie 91

D o r n , E n g e l m a n n , Die Kavallerie-Regimenter Friedrich des Gros-

sen, Augsburg 1992, s. 148. 92 Zob. Preussische und Ósterreichische Acta..., s. XVIH-XXIII i 135. T

był 5-marszowy93. Zwiększało to znacznie możliwości dzia­ łania wojsk. Po zakończeniu II wojny śląskiej króla Prus szczególnie absorbowała koncepcja prowadzenia wojny i użycia wojsk. VV historiografii podkreśla się, że wojny z lat 1740-1745 były dla Fryderyka jakby zebraniem doświadczeń. Najważniejszym wyrazem jego przemyśleń było napisane po francusku w latach 1746-1748 dzieło Principes generawc de la ąuerre (Pod­ stawowe zasady wojny) przetłumaczone na język niemiecki jako Generalprinzipien des Krieges. Generalprinzipien miały służyć pruskim generałom jako obowiązująca wykładnia zasad sztuki wojennej. Po prze­ tłumaczeniu na niemiecki i wydrukowaniu zostały rozdane generałom w 1753 r. Była to niezwykła chwila w dziejach wojskowości, swego rodzaju narodziny teoretycznie opraco­ wanej jednolitej doktryny wojennej, zapewniającej doskonałe i szybkie reagowanie wojsk na najkrótszy nawet rozkaz wodza i spójność funkcjonowania machiny wojennej94. Generalprin­ zipien stanowiły ściśle strzeżoną tajemnicę i świat dowiedział się o nich dopiero, gdy 20 lutego 1760 r. egzemplarz gen. Ernsta Heinricha von Czettritza wpadł w ręce Austriaków95. Generalprinzipien podejmowały cały szereg zagadnień, jak wady i zalety wojsk pruskich (stanowiło to swego rodzaju punkt wyjścia), plany kampanii, talenty wodzów, rady wojenne, staczanie bitew, ich przygotowanie, zajmowanie pozycji przez wojska, zasady marszów, rozpoznania i posługiwania się wywiadem, obozowania i ubezpieczenia obozów, prowadzenie wojny w kraju własnym, wrogim i neutralnym, zaopatrzenie i jego dowóz, posługiwanie się różnymi formacjami i ich zwalczanie, mała wojna, fortele wojenne, ataki na umocnienia, przeprawy przez przeszkody wodne i ich obrona, ocena terenu, Geschichte des siebenjahrigen Krieges in einer Reihe..., t. 1, s. 61; Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 121-122. Der Siebenjahrige..., t. 1, s. 106. 5 J a h n s, op. cit., t. 3, s. 1972.

92

93

kwatery zimowe i kampanie w zimie, wreszcie rola przypadku na wojnie. Generalprinzipien szczególnie wiele miejsca poświęcały bitwie. Król Prus dążył do bitew, co było wbrew trendom dominującym w XVIII w., gdy ryzyka bitwy starano się unikać, a raczej stosować kunsztowne manewry w celu zdobycia terenu, odcięcia zaopatrzenia, zmęczenia wroga, słowem, pokonania go bez bitwy. Saski regulamin z 1752 r. przestrzegał: „Bitwa jest najważniejszą i najniebezpieczniejszą z operacji wojennych. W otwartym polu bez twierdz można ponieść tak decydujące straty, że rzadko kiedy to ryzyko jest wskazane. Mistrzostwo wielkich generałów to osiągnąć cel kampanii bez niebezpieczeństwa, przez trafne i dokładne manewry"96. Z kolei Maurycy Saski, najwybitniejszy wódz francuski połowy XVIII w., napisał: „Nie jestem wcale zwolennikiem bitew, zwłaszcza w początkach wojny. Jestem nawet przekonany, że zręczny generał może wojować cale życie i nie być zmuszonym do bitwy"97. W istocie trudno się dziwić tym opiniom — werbunek i wyszkolenie żołnierza było wtedy bardzo kosztowne, a ryzyko zwiększała duża rola, jaką w sztuce wojennej XVIII w. odgrywał przypadek98. Fryderyk rozumiał, że jego państwo, mimo wielkiego napięcia sił, racjonalnego gospodarowania środkami, nie dorównuje potencjałem innym potęgom. Dlatego też dążył do szybkiego powalenia nieprzyjaciela, przez co zaliczany jest do prekursorów „blitzkriegu" 99 . Król pisał, że wojny Prus „krótkie i żywe być muszą. Bynajmniej nie możemy ich przeciągać. Długotrwała wojna stopniowo zniszczy naszą przednią dyscyplinę, wyludni 10 kraj i wyczerpie nasze środki" °. Cel ów można było osiągnąć 96

R. K o s e r, Die preussische Kriegsfuhrung im Siebenjahrigen Kriege, „Historische Zeitschrift", t. 92, s. 240. 97 B r a t k o w s k i, op. cit., s. 336. 98 Zob. F u c h s, op. cit., t. 2, s. 245; D e 1 b r u c k, Historische..., s. 260. 99 L. W y s z c z e l s k i , Historia myśli wojskowej, Warszawa 2000, s. 119. 100 S c h n i 11 e r, S c h m i d t, op. cit., s. 151.

zwycięstwo w „batalii wyniszczającej" {Vernichtungschlachi) i dzięki strategii zniszczenia (Vernichtungstrategie), w przeciwieństwie do dominującej wtedy strategii wyczerpania (Ermattungstrategie), na którą Prusy miały za małe środki. Fryderyk zatem, inaczej niż współcześni mu wodzowie, postrze­ gał bitwę jako najkrótszą i najbezpieczniejszą drogę do rozstrzy­ gnięcia wojny 101. Powyższe założenia pociągały za sobą rozwiązania tak­ tyczne. Dla króla najważniejszą i najpotrzebniejszą cechą wojsk pruskich była żelazna dyscyplina, tzw. pruski dryl. Miała ona w armii utrwalone wcześniej tradycje, a prowadzi­ ła do świetnego wyszkolenia i nabycia umiejętności perfek­ cyjnego manewrowania w szyku linearnym. Ustawione w wielokilometrowych liniach wojska sprawnie i pewnie, nie łamiąc szyku, docierały tam, gdzie posyłał je wódz, prze­ chodziły błyskawicznie z marszu do boju, uderzały równoleg­ le do nieprzyjaciela lub pod kątem, dopadały jego flanki, nie pozwalały zaatakować swojej, wreszcie w ataku „połykały" ogień nie cofając się, ale prąc do przodu. Dzięki żelaznej dyscyplinie i wytrwałemu szkoleniu wojska pruskie wykony­ wały skomplikowane ewolucje zawsze lepiej, a przeważnie dużo lepiej niż inne armie. Fryderyk cytował słowa Wegecjusza: „W końcu zatriumfuje rzymska dyscyplina nad wiel­ kim wzrostem Germanów, nad siłą Galów, podstępnością Greków, wielką liczbą barbarzyńców i ujarzmione zostaną wszelkie ziemskie kresy"102. Znaczenie dyscypliny jako naczelnej zasady funkcjonowania armii i państwa król 103 podkreślał też w testamencie politycznym z 1752 r. ; stwierdzał tam nawet, że „w regimencie, w którym panuje dobra dyscyplina, musi być więcej rozwagi niż w konwencie 104 zakonnym" . rzez

101 2

Handbuch..., t. 9, s. 454. Militdrische Schriften, s. 80. F r i e d r i c h d e r G r o s s e , op. cit., s. 85. Duff y, Friedrich der Grosse..., s. 121.

94

95

Jak zauważył jeden z praskich historyków z XVIII w., wysoki poziom dyscypliny dał i takie efekty, że w wojskach Fryderyka obywało się bez kramów, markietanek, prostytutek i metres, jak w armii francuskiej, bez wielkich taborów, jak w austriackiej, bez plądrowania okolic, jak w rosyjskiej, co powodowało, że w razie potrzeby armia pruska potrafiła szybciej pokonywać odległości niż przeciwnik 105. Pruski dryl powodował jednak większą uciążliwość służby i tym samym skłonność do dezercji, pogłębioną przez obecność licznych cudzoziemców w szeregach. Dlatego armia pruska mniej nadawała się do charakterystycznej dla XVIII w. wojny manewrowej obliczonej na odcięcie zaopat­ rzenia i tym samym doprowadzenie do masowych dezercji i rozprężenia wojsk wroga. W Prusach starano się też mieć w oddziałach ludzi postawnych, którzy w bitwie mogli łatwo obalić przeciwnika106, ale trudniej było im znieść brak żywności 10? . W Generalprinzipiach król mocno więc akcentował sposoby przeciwdziałania dezercji — unikanie obozowania w pobliżu lasów, jeśli nie wymagały tego bezwzględnie racje wojenne, częste wizytacje w namiotach żołnierskich, otaczanie obozów i maszerujących w lesie oddziałów przez patrole huzarów, ostre traktowanie maraderki, bezwzględne kary dla dezerterów, ale także zabezpieczanie 108 potrzeb życiowych żołnierzy . Okoliczności te pogłębiały jeszcze u Fryderyka dążenie do szybkiej rozprawy w walnej bitwie. Wojska praskie szkolone były więc przede wszystkim do bitwy, i to ofensywnej. W dążeniu do zniszczenia przeciwnika podstawową zasadą 109 była ofensywa za wszelką cenę . Król pisał: „cała siła 105 106

J. W. A r c h e n c h o 11 z, Kleine historische Schriften, Berlin 1791, s. 338

F r i e d r i c h d e r G r o s s e , op. cii., s. 86. 107 Por. A. A r n e t h , Prinz Eugen von Savoyen, Wien 1858, t. 3, s. 202-203; K i s i e l , Strzegom..., s. 55. 108 Militarische Schriften, s. 5-6. 109 Friedrich des Grossen Auschaunungen vom Kriege in ihrer Entwickelung

naszych wojsk leży w ataku"; „nasza piechota jest przygoto­ wywana i ćwiczona do bitew" u o . Prusacy musieli się liczyć w bitwie z przewagą liczebną nieprzyjaciel3 i aby ją zniwelować Fryderyk w pełni chciał wykorzystać manewrową perfekcję i ofensywnego ducha oddziałów. Cechy te miały służyć narzędziu zwycięstwa, jakim w zamyśle króla był tzw. szyk skośny — „ordre oblique". Tę ideę taktyczną król wziął z pism starożytnych teoretyków wojskowych, które chętnie czytał. Szyk skośny stanowił w sztuce wojennej może pierwsze klasyczne roz­ wiązanie manewrowe. Po raz pierwszy zastosował je Tebańczyk Epaminondas bijąc Spartan pod Leuktrami w 371 r. p.n.e. W rozwiązaniu Fryderyka rzecz polegała na tym, aby nie wdawać się w charakterystyczną dla taktyki linearnej bitwę równoległą, ale zaatakować tylko jednym wzmocnionym skrzydłem, a skrzydło słabsze trzymać z dala od wroga. Linia własnych wojsk znajdowałaby się wtedy jakby na ukos do nieprzyjacielskiej, stąd też nazwa szyku. Wzmocnione skrzydło atakujące miało pobić wojska naprzeciw siebie; skrzydło słabsze zostawało w tyle i nie wdając się zrazu w bój wiązało wroga, utrudniało mu przerzut sił do rejonu rozstrzygających walk, a atakowało po pobiciu przez skrzydło ofensywne części wrogiej armii, pomagając rozgromić resztę. Dążenie do stosowania szyku skośnego historycy wojskowości dostrzegli już w rozkazach Fryderyka z lat 1742-1745 i w jego 1 bitwach z tego okresu" . Jednak w pełni dojrzała koncepcja von 1745 bis 1756, „Kriegsgeschichtliche Einzelnschriften, hrsg. vom Grossem Generalstabe", R. 1899, s. 372. Handbuch..., t. 9, s. 451^-52; K o s e r , Geschichte..., t. 2, Stuttgart 1913, s. 310. " O. H e r r m a n n, Die schiefe Schlachtordnung in der Schlacht bei Mollwitz, „Forschungen zur Brandenburgischen und Preussischen Geschichte", 1 V, Berlin 1892, s. 4 5 9 ^ 7 0 . Por. O. H e r r m a n n , Von Mollwitz bis '-notusic. Ein Beitrag zur Taktik Friedrichs des Grossen, „Forschungen zur Br andeburegische und Preussische Geschichte", t. VII, Leipzig 1894, • 311-360; R. K e i b e 1, Die schrage Schlachtordnung in den beiden ersten

97

96 została ukształtowana po II wojnie śląskiej. Wtedy król wpadł też na pomysł słynnego ataku eszelonami, które stanowiły część linij bojowej, od 1 do 3 batalionów. Im dany eszelon znajdował się bliżej skraju atakującego skrzydła, tym bardziej wysuwał się do przodu, a im bliżej skraju skrzydła wiążącego, tym bardziej zostawał w tyle. Między eszelonami powstawały odstępy do 50 kroków, wynikające oczywiście z wysunięcia eszelonów do przodu, a nie luk w linii bojowej (interwałów). Powstawały więc charakterystyczne schody. W ten sposób, wychodząc od zwykłej linii bojowej, tworzony był szyk skośny, przy czym istniało założenie, żeby skrzydło uderzeniowe przesuwało się na zewnątrz, tak aby skrajne bataliony wroga mogły być atakowane nie tylko od frontu, ale i z flanki. W następstwie uchwycenia flanki, a następnie dochodzenia następnych schodów, linia bojowa wroga miała być zwinięta. Był to trudny manewr, który wymagał od oddziałów najwyższej perfekcji. W zastosowaniu szyku skośnego ważne więc było, aby uderzyć na wroga z flanki, która zawsze jest czułym punktem, ale szczególnie w taktyce długich rozwiniętych linii, czyli taktyce linearnej XVIII w. (inny przykład to grecka falanga). Fryderyk żywił przekonanie, że 30 tys. żołnierzy pobije 100 tys., jeśli uderzy z flanki wytrwale atakując112. Sukces takiego ataku wymagał więc od wojsk tych cech, które Fryderyk im zaszczepiał, czyli świetnych zdolności manew­ rowych i ducha ofensywnego. Szło o to, aby bez dania przeciwnikowi czasu na reakcję, uderzyć we flankę i w nie­ złomnym ataku niweczyć opór. Król był ponadto pewien, że 75 tys. wojsk pruskich w zasadzie zawsze pobije 100 tys. 3 żołnierzy innej armii" . Prawdziwe laboratorium taktyczne armii stanowiły manew­ ry. W ich toku wypróbowywane były rozwiązania taktyczne, Kriegen Friedrichs des Grossen, „Forschungen zur Brandeburgische uno Preussische Geschichte", t. XIV, Berlin 1901, s. 95-139. 112 J a n y , op. cit., t. 2, s. 313. 113 J a h n s , op. cii., t. 3, s. 1941; J a n y , op. cit., t. 2, s. 340.

wdrażano wojska i dowódców do współdziałania. W przeci­ wieństwie do Austrii, manewry w Prusach łatwo było organizować, szczególnie w prowincjach centralnych (Bran­ denburgia i Magdeburg), gdzie zagęszczenie wojsk było ogromne. Odbywały się one od 1743 r., ale prawdziwie złoty wiek nastał dla nich w latach 1747-1755, gdy miały miejsce piętnastokrotnie. Urządzano je głównie w sierpniu i we wrześniu, najczęściej pod Poczdamem i Spandau, ale też na Śląsku. Ostatnie manewry przed wybuchem wojny siedmio­ letniej odbyły się w 1755 r. pod Wrocławiem; z obawy przed licznymi na Śląsku austriackimi szpiegami nie ćwiczono tam najbardziej nowatorskich rozwiązań taktycznych'14. Manew­ ry nie odbywały się w Prusach Wschodnich i, rzecz charak­ terystyczna, w czasie wojny siedmioletniej wojska z tej prowincji najbardziej zawodziły. W manewrach uczestniczy­ ło do kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy, a wywierały one nawet wpływ na politykę międzynarodową. Największe z nich, pod Spandau w 1753 r., z udziałem 44 tys. żołnierzy, Anglia potraktowała jako demonstrację militarną wobec Hanoweru"5 i między innymi dlatego w 1755 r. zawarła układ z Rosją, który rozpoczął serię działań dyplomatycz­ nych prowadzących do „słynnego odwrócenia przymierzy" i wojny siedmioletniej. Na manewrach Fryderyk Wielki, podobnie jak później Napoleon, zapamiętale ćwiczył od­ działy, wchodząc często w detale różnych szczebli dowodze­ nia. Znakomicie oddał tę sytuację feldmarszałek Keith w słowach: „Popatrzcie, król jest naszym sierżantem, naszym 6 majorem, naszym generałem" " . W przeciwieństwie do większości wodzów swojej epoki Fryderyk doceniał znaczenie pościgu, pisząc, że jest on Die taktische Schulung der Preussischen Armee durch Kónig Friedrich «er Grosse wahrend der Friedenszeit 1745 bis 1756, „Kriegsgeschichtliche Einzelnschriften, hrsg. vom Grossem Generalstabe", R. 1900, s. 596 i 649-653. Por. O s t e n - S a c k e n, op. cit., s. 214; Der Siebenjdhrige..., t. 1, s. 11. Th a d d e n, op. cit., s. 194. Praga 1757

98 niekiedy „potrzebniejszy i pożyteczniejszy niż sama bitwa" W Wynikało to logicznie z charakterystycznego dla fryderycjańskiej sztuki wojennej dążenia do zniszczenia wroga. Król Prus nie obawiał się działań zimowych. Po przeprowadzeniu czterech kampanii w zimie napisał w Generalprinzipien: „Ja^ sądzę, przeprowadziłem więcej kampanii zimowych niż jaki­ kolwiek generał tego stulecia" " 8 . Piechota pruska walczyła w szyku trzech szeregów, który właśnie w Prusach wprowadzono najprędzej, podobnie jak fuzję ze stemplem żelaznym" 9 . Walkę ogniową prowadziła analogicznie jak trzy pierwsze szeregi piechoty austriackiej. Stosowała głównie ogień plutonowy, z podziałem 4-kompanijnego batalionu (grenadierzy), jak i 5-kompanijnego (musz­ kieterzy i fizylierzy) na 8 plutonów. Z kolei pod Kolinem zastosowano układ 10 plutonów w 5-kompanijnym batalionie, więc podział taktyczny odpowiadał administracyjnemu 120. Piechota pruska strzelała z niedoścignioną w innych armiach szybkością. Do ćwiczeń w szybkim strzelaniu przywiązywano dużą wagę, przeznaczając na to rocznie po 300-350 ładunków m na piechura; niczego podobnego nie było w innych armiach . W okresie między wojnami król uznał jednak, że prowadzenie walki ogniowej hamuje zdecydowany ruch do przodu, a wy­ starczające wsparcie ogniowe zapewnia artyleria, szczególnie działa regimentowe. Twierdził, że „ogień piechoty jest do 122 obrony, a do ataku służy jej bagnet" . Założenia te zgadzały się z poglądami ówczesnych pisarzy militarnych, jak Jean 117

Kos er, Geschichte..., s. 313. Militdrische Schriften, s. 84. Por. L u v a a s , op. cit., s. 135-137. 119 Ówczesna fuzja piechoty pruskiej była bronią kalibru 20,4 mm, długości 1530 mm, a z bagnetem 1950 mm, wadze z bagnetem 5,8 kg, a bez bagnetu 5,4 kg. W. E c k a r d t, O. M o r a w i e t z, Die Handwaffen des brandenburgisch-preussisch-deutschen Heeres 1640-1945, Hamburg 1957, s. 251. 120 W. R u s t o w, Geschichte der Infanterie, t. 2, Gotha 1857, s. 244-245. 121 K e r c h n a ve, op. cit., s. 11. 122 Friedrich des Grossen Auschaunungen..., s. 258; L u v a a s , op. cit-, s. 143. 118

99 Charles de Folard i hrabia Maurycy Saski, zwolenników uderzenia na białą broń, postulujących przywrócenie pik. Także dowódcy austriaccy, feldmarszałek Khevenhuller i feldzeugmeister Siegmund Adam von Thiingen, opowiadali się za atakiem na białą broń bez strzelania, książę Lotaryński w 1742 r. pod Chotusicami tak właśnie użył piechoty, a sam Fryderyk pamiętał, że pod Małujowicami w 1741 r. o zwycięs­ twie nie rozstrzygnął ogień prawego skrzydła piechoty, a atak lewego; podzielał też pogląd Folarda, że przy konsekwentnym parciu naprzód i rezygnacji ze strzelania walka rozstrzygnie się szybciej, więc straty będą mniejsze 123 . Zaistniała zatem paradoksalna sytuacja, że piechota pruska szkolona była do ataku bez strzelania, przy hiperofensywnych założeniach taktycznych jej użycia, a równocześnie bardzo intensywnie szkolono ją w strzelaniu. Trzeba jednak zaznaczyć, że celność ognia ówczesnych muszkietów była niewielka, a zadowalające efekty osiągano dopiero przy strzelaniu na odległość 50 m i mniejszą124. Przywiązując tak duże znaczenie do ataku na bagnety, król chciał mieć w szeregach ludzi postawnych, szczególnie w pierwszym szeregu regimentów muszkieterskich nie powinno być żołnierzy poniżej 5 stóp i 8 cali wzrostu: „...rozrośnięci ludzie będą silniejsi od innych. Żadne wojska na świecie nie 125 powstrzymają ich ataku na bagnety" . Według patentu werbunkowego z okresu późniejszego, bo z 1787 r., przy przyjmowaniu do służby występował zróżnicowany zadatek za wzrost. Piechur, którego wzrost przekraczał 5 stóp o 3 cale, dostawał zatem 4 talary zadatku, jeśli o 4 cale, to 6 talarów, 123

Zob. ibidem, s. 254-256. Por. Ch. Duffy, The military Experience of the Age of Reason, Wordsworth 1998, s. 207-209: wedle obliczeń E. Mauvillona w bitwie pod Chotusicami w 1742 r. pruska piechota wystrzeliła 650 tys. kul muszkietowych, a w bitwie było zabitych i rannych około 5 tys. żołnierzy austriackich, wraz z tymi, którzy ucierpieli od broni białej i artylerii. F r i e d r i c h d e r G r o s s e , op. cit., s. 86.

100 i tak co cal, aż do 12 cali (26 talarów). Zadatek był mniejszy w kawalerii, najmniejszy u huzarów; w przypadku ludzi „siedmiocalowych" dragon czy kirasjer dostawał 10 talarów, huzar tylko 6 talarów, a piechur 12 talarów. W kawalerii ciężkiej „taryfa" nie wzrastała powyżej 9 cali (12 talarów), a u huzarów powyżej 7 cali 126 . Fryderyk początkowo nie rozwinął formacji lekkiej piecho­ ni ty i dopiero w 1756 r. powołał 4 bataliony ochotnicze (2 tys. wojsk). Były to skromne początki, ale w latach 1761-1762 oddziały ochotnicze w armii pruskiej osiągnęły 25-26 batalio­ nów i 36—41 szwadronów128, formowanych w dużej mierze z jeńców oraz dezerterów austriackich i francuskich. Pod koniec wojny Fryderyk określał te tak liczne w jego armii formacje jako „obrzydliwą hołotę" („execrables Geschmaitz") 1 2 9 . Oddziały ochotnicze stwarzały jeńcom możliwość poprawy losu, a dezerterom służby lżejszej niż w regularnych jednostkach macierzystej armii; tworzenie oddziałów ochot­ niczych o motywacji patriotycznej przyniósł dopiero przełom XVIII i XIX w. 130 Na decyzję króla o powołaniu batalionów ochotniczych duży wpływ miał ppłk Johann von Mayr, w służbie pruskiej od 1755 r. jako adiutant króla. Fryderyk powiedział o nim, że „natura niełatwo stworzy jeszcze raz człowieka, który będzie miał tyle talentów co Mayr", a zdanie to podzielał też książę Henryk Pruski 131 . Mayr przekonał 126

E. F r a u e n h o 1 z, Das Heerwesen in dem Zeit des Absolutismus, Munchen 1940, s. 299-300. 127 W 1741 r. krótko istniała kompania ochotników ze Śląska Cieszyńskiego ( S c h m i d t , op. cit., s. 12), a w 1745 r. Warnery proponował tworzenie batalionów ochotniczych z jeńców, ale rychło II wojna śląska skończyła się (G. N a t z m e r, Georg Christoph von Natzmer. Chef der weissen Husaren, Hannover 1870, s. 89-90). 128 O s t e n - S a c ke n, op. cit., s. 253 i 258. 129 Ibidem, s. 253. 130 Por. R. K i s i e l , Korpus Liitzowa — wojsko z tradycji wrocławskie] Almae Maetris, „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka", 2002/3, s. 367-382. 131 B ra b a n t, op. cit., t. 1, s. 106.

101 władcę Prus d° z a l e t lekkiej piechoty, jej użyteczności w awanaardzie i ariergardzie, zwiadzie, ubezpieczeniu wojsk, małej wojnie, zwalczaniu lekkich sił wroga, aktywnej osłonie etapów, zbieraniu kontrybucji, prowadzeniu rekwizycji, szukaniu furażu, przeciwdziałaniu dezercji, osłonie taborów. Z kolei w bitwie oddziały te mogły być użyte w zabudowaniach, w lesie czy zaroślach. Bataliony ochotnicze uzbrojone były w zwykłe fuzje piechoty, ale część ludzi otrzymała broń gwintowaną, o większej celności i donośności, choć mniej szybkostrzelną. W pruskich oddziałach ochotniczych zadbano o maskowanie, bo granatowe mundury miały wyłogi błękitne, a mundury zielone wyłogi jasnozielone132. O słuszności powołania lekkiej piechoty utwier­ dziła Fryderyka postawa Kroatów pod Lovosicami133. Doskonałą piechotę Fryderyk odziedziczył po ojcu, znacznie jeszcze rozwijając jej zalety, natomiast zasługa podniesienia jazdy do wysokiego poziomu przypada wyłącznie jemu. Król Fryderyk Wilhelm I i jego najbliższy współpracownik książę Leopold von Anhalt-Dessau, choć obaj „niezmordowani jeź­ dźcy", nie doceniali kawalerii i błędnie ją ukształtowali134, co udowodniły Małujowice. W ciągu zaledwie kilku lat (1741-1745) Fryderyk zdołał uczynić z jednej z najgorszych kawalerii Europy może najlepszą, szczególnie na polu bitwy. W innej służbie natomiast ciągle ustępowała ona konnicy austriackiej. Reformy kawalerii Fryderyka i jej zwycięstwa tak oddziaływały na praktykę użycia jazdy, rugując fałszywe rozwiązania, że panowanie króla Prus bywa postrzegane jako moment przełomu w dziejach tej formacji135. W doktrynie wojennej Fryderyka jazda miała ogromne znaczenie, bo bez bardzo dobrej kawalerii można było 2

F u n c k e n , op. cit., s. 24-25. S c h m i d t , op. cit., s. 21. Jany, op. cit., t. 1, Berlin 1928, s. 825-826. '? Zob. G. D e n i s o n, Geschichte der Cavallerie, Berlin 1879, s. XIII-XX 1 '84; K. R u d n i c k i , Operacyjna użyteczność kawalerii w świetle historii, Warszawa 1937, s. 21-22.

103

102 co prawda pobić nieprzyjaciela, ale w praktyce nie były możliwe zwycięstwa niszczące. Bez tych zwycięstw Prusy musiałyby walczyć na wyczerpanie, a miały przecież mniej, szy potencjał niż inne mocarstwa. W kwestii tej można zresztą zauważyć pewną analogię z wojskowością Rzeczypospolitej z okresu XVI-XVII w. Zatem, chcąc realizować zasadę zniszczenia wroga na polu bitwy, Fryderyk bardzo starał się aby w batalii mieć możliwie dużo kawalerii; w testamencie politycznym z 1752 r. planował nawet rozrost kawalerii aż do 300 szwadronów 136. Pruska jazda ciężka (kirasjerzy i dragoni) walczyła i manew­ rowała w trzech szeregach, a huzarzy w dwóch. W przypadku jazdy ciężkiej szyk dwuszeregowy przewidywano przy znacz­ nej przewadze wroga, w celu wydłużenia własnej linii, aby nie pozwolić na oskrzydlenie; w większym zakresie stosowano go od czasu bitwy pod Rossbach (5 XI 1757)137. Jazdę pruską charakteryzowało zdecydowanie i impet uderzenia na białą broń, w końcowej fazie, w cwale, zwrotność i manewrowość, a nadto niedościgniona szybkość rozwijania szyków, co ułatwiało wypełnienie podstawowego obowiązku, jaki na oficerów jazdy nakładały regulaminy, czyli wyprzedzenia natarcia wroga przez własny atak. Wszyscy konni mieli dwa pistolety i karabin, najdłuższy u dragonów, najkrótszy u huzarów, ale użycie broni palnej ograniczano w bitwach do minimum. Stosowano ją w służbie ubezpieczeń i rozpoznania, pełnionej głównie przez huzarów, gdzie w każdym szwadronie było 10 flanki erów z karabinkami gwintowanymi. Dzięki nakazanym przez króla ciągłym ćwi­ czeniom konnym kawalerzyści byli doskonałymi jeźdźcami, inaczej niż na przykład w armii francuskiej, w której dowódcy

mrjanii, jako właściciele wierzchowców, ograniczali takie , j cze nia. Warnery zauważył więc z przekąsem, że w takim stemie kawalerzyści stawali się nie tyle dobrymi jeźdźcami, 138 c 0 stajennymi . 2godnie z powszechną praktyką jazda stawała na skrzy­ dłach, w armii pruskiej w pierwszej linii kirasjerzy, w drugiej dragoni. Fryderyk tworzył też odwód kawalerii, w centrum za piechotą, dla wsparcia skrzydeł lub uderzenia w centrum na zachwianą piechotę wroga, jak pod Strzegomiem i Do­ bromierzem. W odwodzie król przewidywał głównie huzarów, formację mobilną, zdolną do szybkiego manewru i prze­ rzucenia na wybrany odcinek. Władca Prus jako pierwszy w zachodniej Europie na szeroką skalę używał huzarów nie tylko do zadań lekkiej jazdy, ale też jako kawalerii liniowej w walnej bitwie. Rozwiązanie to przecierało szlak do rozwoju uniwersalnej lekkiej jazdy, tak ważnej w na­ poleońskim systemie wojny 139 . Prusy odegrały też prekursorską rolę, jeśli idzie o mobilność artylerii. Cecha ta stanowiła zasadniczy czynnik postępu w tej broni w XVIII w. Wprowadzanie dział o krótszej lufie, lżejszych i ruchliwych, następowało już w końcu panowania Fryderyka Wilhelma I, a Fryderyk II podtrzymał i rozwinął te tendencje. Od 1742 r. pruskie bataliony piechoty występowały w polu z dwiema lekkimi armatami, co do początków wojny siedmioletniej stało się standardem w armiach Europy. Pod Strzegomiem i Dobromierzem również armaty ciężkich wagomiarów (12-funtówki) były po raz pierwszy w dziejach przetaczane w toku bitwy dla towarzyszenia oddziałom 14°. Rozwiązania pruskie naśladowali Austriacy, a później przyjęli je Francuzi. W samych Prusach po II wojnie śląskiej nastąpił jednak zastój w artylerii. Fryderyk nie miał do niej przekona-

136

Ko ser, Die preussische Kriegsfuhrung..., s. 248; F r i e d r i c h der G r o s s e , op. cit., s. 104-105; Z. W a l t e r - J a n k e , Rola artylerii w dokt­ rynie wojennej Fryderyka II, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości", t. XV, cz. 1, Warszawa 1969, s. 297, 301-302, 313. 137 O r t e n b u r g, op. cit., s. 138.

W a r n e r y , Sammtliche Schriften, t. 4, s. 75-76. Zob. F i e d l e r , op. cit., s. 131; O r t e n b u r g , op. cit., s. 143-144; *-uvaas, op. cit., s. 155, K i s i e l , Strzegom..., s. 205. 140 Handbuch..., t. 4, Berlin 1912, s. 794; K i s i e l , Strzegom..., s. 205. 139

104 nia l41 , także z tej racji, że była w jego opinii bronią zbyt mieszczańską142. Feldmarszałek Schwerin w ogóle nie doceniaj tej broni i w 1756 r. stwierdził, że w bitwach z jego udziałem artyleria czyniła więcej huku niż rzeczywistego efektu143 W Generalprinzipien król poświęcił jej tylko 11 wierszy skupiając się na... ogniu pościgowym za pobitym wrogiem144. O koncentracji sprzętu na głównym kierunku natarcia nie pisał, a regulaminy przewidywały podział dział ciężkich na trzy baterie, jedną w centrum i dwie skrzydłowe; te ostatnie najpierw miały ostrzelać jazdę, a po rozpoczęciu boju kawalerii przenieść ogień na piechotę. Przewidywano też zwalczanie artylerii nieprzyjaciela przez własne działa. W ramach sprzętu występowały armaty 3-, 6-, 12- i 24funtowe, haubice 7- i 10-funtowe oraz moździerze 30-, 50i 100-funtowe. W 1754 r. weszły udoskonalone konstrukcje dział płk. Karla Wilhelma von Dieskau, zatem krótko przed wojną słabo bijące 3-funtówki regimentowe na jednofuntowy ładunek prochu zostały zastąpione mocniejszymi, na 1,5 funta prochu, a część batalionów pierwszej linii dostała jako regimentówki lekkie armaty 6-funtowe. Liczba tych ostatnich jako sprzętu regimentowego systematycznie rosła 145 . Jednak w dążeniu do mobilności sprzętu Prusacy popełnili błąd wprowadzając 12-funtówki o długości lufy tylko 14 kalibrów. Armaty te „poszły" na wojnę siedmioletnią jako zasadniczy sprzęt ciężki artylerii polowej, ale biły zdecydowanie za 146 słabo . Od 1758 r. Prusacy produkowali więc armaty 12-

105 f ntowe na wzór znakomitej armaty austriackiej, o długości fy 16 kalibrów 147, a od 1759 r. taki sam typ, o długości 18 kalibrów. Pod koniec 1757 r., od bitwy pod Lutynią, weszły także do użycia w polu ciężkie „brummery" o lufie 22 kalibrów 148- Dość skuteczne ze względu na znaczny wagomiar byty 24-funtówki, z lufą długą ledwie na 12 kalibrów, ale Howództwo pruskie używało tych dział tylko w latach 149 . A756—1758, po czym je wycofało W porównaniu z austriacką artyleria pruska zrobiła w czasie pokoju dużo mniejszy postęp, była gorzej zorganizowana. Jej obsługi mniej ćwiczyły strzelanie i były słabiej wyszkolone. Co do sprzętu, to Prusacy preferowali większe wagomiary dział — wśród armat batalionowych 3- i 6-funtówki, gdy u Austriaków były tylko 3-funtówki, w polowym parku rezerwowym mieli armaty 12-funtowe i 24-funtowe, a Au­ striacy 3-, 6- i 12-funtowe. Obie strony dysponowały w polu haubicami, a Prusacy także moździerzami. Król Prus ruszał do walki ze znakomitą armią. Pisał o niej: „Czego nie można przedsięwziąć z tak dobrze zdyscyplinowanymi oddziałami. Przy szybkości ich poru­ szeń prawie nigdy nie będzie się zaskoczonym przez nieprzyjaciela. [...] które oddziały strzelają tak szybko jak pruskie? [...] Są takie, które tylko bagnetem atakują? [...] Gdzie spotkać można więcej stałości w najpoważniejszym 147

J a n y , op. cit., t. 2, s. 475. Armaty 12-funtowe stanowiły najważniejszy sprzęt pruskiej artylerii. Charakterystyczną tendencją było zwiększanie się odsetka dział austriackiego typu (średnich), szczególnie kosztem lekkich 12-funtówek, z którymi armia pruska poszła na wojnę. Na początku 1759 r. armaty „austriackie" stanowiły 49% (107) 12-funtówek, w 1760 r. 53% (93), w 1761 r. 55% (100), a w 1762 r. 60% (160). Działa lekkie w 1759 r. stanowiły jeszcze 30% (64) armat ^-funtowych, ale w 1762 r. już tylko 14% (38). Por. J a n y , op. cit., t. 2, s -517, 556, 604 i 623. W 1758 r. wojska miały jeszcze 15 takich armat, ale w 1759 r. już tylko ledną, która, jak się zdaje, została zniszczona pod Kunowicami lub przeszła tam w ręce nieprzyjaciela. Por. ibidem, t. 2, s. 479 i 517. 48

141 Por. J. K u t z e n, Gedenktage deutscher Geschichte, cz. 1: Der Tag von Kolin, Breslau 1860, s. 107-108. 142 S a 1 m o n o w i c z, op. cit., s. 59. 143 J a n y , op. cit., t. 2, s. 324. 144 Friedrichs des Grossen Anschaunungen..., s. 261. 145 W 1759 r. 3-funtówek było o 262% więcej niż 6-funtówek (148 i 41), w 1760 r. o 53% więcej (160 i 105), w 1761 r. po równo (138 i 136), a w 1762 r. o 36% mniej (127 i 172). Por. J a n y , op. cit., t. 2, s. 517, 556, 604 i 623. 146 O s t e n - S a c k e n, op. cit., s. 235.

107

106 niebezpieczeństwie?" 15°. Przed wojną siedmioletnią Fryde­ ryk uznał jednak uderzenie na białą broń za zasadniczy sposób działania piechoty, a nadto pozwolił na zastój artylerii. Czy nie obawiał się, że jego zdyscyplinowanym doskonale manewrującym i wytrwałym w boju wojskom zabraknie siły ognia? PLANY WOJENNE

Gdy na przełomie lat 1756/1757 miała miejsce intensywna kampania dyplomatyczna, wojska austriackie i pruskie znaj­ dowały się na kwaterach zimowych, tocząc jedynie „małą wojnę", w której górą byli Austriacy. Zimowe utarczki niewiele jednak znaczyły wobec zasadniczego zadania, jakim było przygotowanie wojsk i planów do kolejnej kampanii. W ko­ alicji antypruskiej miało wyjść w pole 150 tys. żołnierzy austriackich, 130 tys. francuskich, 80 tys. rosyjskich, około 30 tys. wojsk Rzeszy i 20 tys. Szwedów. Król Prus miał 150 tys. wojsk polowych i 50 tys. w twierdzach i garnizonach, a jego sprzymierzeńcy w Hanowerze 47 tys. wojsk polowych151, utrzymywanych za pieniądze króla Anglii. W Wiedniu panowało przekonanie, że król pruski ogra­ niczy się do defensywy. Tylko książę Karol Lotaryński dopuszczał możliwość, że wczesną wiosną nastąpi pruska ofensywa na Czechy. W takim przypadku uważał, że należy wymęczyć wroga działaniami manewrowymi, tak jak w 1744 r. I 5 2 Była to ważna opinia, gdyż pod naciskiem cesarza i feldmarszałka Neipperga, a na wniosek Dauna, książę Karol objął dowodzenie w Czechach. Na stanowisko jego zastępcy i najbliższego doradcy wyznaczony był J5

° Militarische Schriften, s. 7. Na wojska te składało się 27 tys. żołnierzy hanowerskich, 12,5 tys. heskich, 6 tys. bmnszwickich oraz liczący tysiąc ludzi kontyngent z Schaumburg-Lippe. Der Siebenjahrige..., t. 5, s. 73-74. 152 Ibidem, t. 2, s. 21. 151

rHmarszałek Browne, któremu utracone dowództwo miały vnagrodzić wielkie honory, jakie spotkały go w Wiedniu, włącznie z Orderem Złotego Runa 153 . Celem Marii Teresy był Śląsk, ale jej wodzowie postanowili ołówne uderzenie skierować na Saksonię, gdzie nie było tak licznych fortec jak na Śląsku. Do Saksonii planowano więc wysłać 83 tys. wojsk księcia Karola i Browne'a, wspartych przez wynajętych za francuskie pieniądze 6 tys. Wirtemberczyków. Główne uderzenie przewidziano nie w trudnym terenie Łużyc, jak proponował książę Lotaryński, a według sugestii cesarza i feldmarszałka Browne'a, na zachód od Łaby na Lipsk, co pozwalało lepiej współdziałać z 30 tys. wojsk Rzeszy i 24 tys. Francuzów. Główne siły francuskie (105 tys.) miały natomiast uderzać na północy — 35 tys. wojsk oblegać Wesel i zająć zachodnie posiadłości Prus, trzymając w szachu podejrzewaną o proangielskie nastawienie Holandię, a 70 tys. wojsk maszerować na Magdeburg, bijąc po drodze wojska hanowersko-hesko-brunszwickie. W czasie operacji saskiej feldmarszałek Daun pod Hradec Kralove, z 54 tys. wojsk austriackich i 4 tys. opłacanych przez Francję Bawarczyków, a także gen. kawalerii Nadasdy na Morawach (11 tys. żołnierzy), mieli uderzyć na Śląsk. Ponadto według założeń strategów z Wiednia 80 tys. Rosjan szybko zajęłoby Prusy Wschodnie i już w 1757 r. dotarło nad Odrę. Operacje Austriaków miały rozpocząć się na początku maja, a więc dość wcześnie. Chcieli tego cesarz i Kaunitz, którzy wskazy­ wali, że Austria jako wiodąca siła antypruskiej koalicji winna pokazać sojusznikom dobrą wolę 154 . Wszak wchodząc jako pierwsza do boju najbardziej się narażała. Król Prus, który według założeń powyższych planów miał zostać pobity w kampanii 1757 r. opuścił Berlin 12 stycznia 1 udał się do Drezna. Z pewnością nie podejrzewał, że kolej­ ny raz zobaczy swą stolicę dopiero po ponad sześciu latach, 153

D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 317-318. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 20-21.

108 30 marca 1763 r. 155 W pozostawionej instrukcji dla ministra hrabiego Fincka napisał: „W razie mojej śmierci winny wszystkie sprawy iść swoją koleją, bez najmniejszej zmiany, aby nie zauważono, że znajdują się w innych rękach [...] Jeżeli zły los oddałby mnie jako jeńca w ręce wroga, tedy zakazuję powodować się jakimikolwiek względami na moją osobę lub przykładać najmniejszą wagę do tego, co mógłbym napisać z niewoli. W razie takiego nieszczęścia pragnę poświęcić się dla państwa: należy wówczas słuchać mego brata, który wspólnie z moimi ministrami i generałami ręczy mi głową, że nie ofiaruje za mnie żadnych ustępstw terytorialnych ani okupu i że prowadzić się będzie wojnę w dalszym ciągu, tak jakby nie było mnie nigdy na świecie. Mam nadzieję i ufam, hrabio Finek, że nie będziecie zmuszeni robić użytku z tej instrukcji; jednakowoż, w razie nieszczęścia, upoważniani was do jej wykonania, a na dowód, że po dojrzałym i rozsądnym namyśle jest to moja niezłomna i nieodwracalna decyzja, podpisuję ją własnoręcznie i zaopatruję w moją pieczęć" 156. Planując działania na 1757 r. Fryderyk konsultował się z feldmarszałkiem Schwerinem i gen. Winterfeldtem. Król przebywał w Saksonii, a obaj wodzowie na Śląsku: Schwerin w Nysie, a Winterfeldt w Kamiennej Górze. Wymiana poglądów następowała więc w drodze korespondencyjnej. Fryderyk, tak jak w planach kampanii 1745 r., zamierzał połączyć defensywę strategiczną z ofensywą taktyczną. Trafnie założył, że główny atak wroga pójdzie na Saksonię. W grudniu ściągnął tam korpus rezerwowy z Pomorza. Podobnie jak w 1745 r., planował uderzyć natychmiast, gdy wróg przekroczy góry, bo w takim momencie, wobec trudności odwrotu, najłatwiej było narzucić bitwę i zebrać owoce pościgu l 5 7 . 155

J a n y , op. cit., t. 2, s. 648. Historia nowożytna 1648-1789. Wybór tekstów, opracował K. Piwarsta Warszawa 1954, s. 150-151. 157 Por. K i s i e l , Strzegom..., s. 97-98. 156

109 jśjól zakładał, że główny ciężar walki z Francuzami spadnie na wojska hanowersko-hesko-brunszwickie księcia Wilhelma Augusta Cumberland, młodszego syna Jerzego II. W poprzedniej wojnie przegrał on z Maurycym Saskim pod Fontenoy (1745) i Lawfeldt (1747), a po rozgromieniu p0d Culloden w 1746 r. ostatniego z powstań jakobitów miał wśród Szkotów przydomek rzeźnika, mało sympatyczny, acz zasłużony. Fryderyk nie zdołał nakłonić sojuszników do pójścia nad Ren, aby przeszkadzać Francuzom w jego przekroczeniu. W tej sytuacji król nakazał zniszczyć dzieła obronne nadreńskiej twierdzy Wesel, artylerię forteczną (144 działa) przerzucić przez Holandię morzem do Hamburga i Łabą do Magdeburga, a garnizonowi (6 batalionów) dołączyć do sił Cumberlanda 158. Brytyjczycy nie wysłali też floty na Bałtyk, by przeszkadzać przerzutowi wojsk szwedzkich, sparaliżować handel rosyjski i uniemożliwić zaopatrzenie Rosjan drogą morską. Uznali bowiem, że okręty będą im potrzebne gdzie indziej, a bezpo­ średnia konfrontacja z Rosją jest niepożądana, zarówno z punktu widzenia interesów politycznych, jak gospodarczych. Prus Wschodnich przez Rosjanami miał bronić gubernator Królewca 73-letni feldmarszałek Lehwaldt z około 33 tys. wojsk. W ich składzie było 50 szwadronów wybornej jazdy, ale tylko 14 batalionów polowej piechoty, poza tym piechota garnizonowa i milicje 159 . Lekceważąc Rosjan król był pewny, że Lehwaldt ich pobije. W instrukcji dla feldmarszałka polecił ściganie wroga w kierunku Inflant, a nadto dawał mu pełnomocnictwa do zawarcia pokoju. Zaznaczał, że w razie dużego sukcesu ma domagać się od Rosji co najmniej Por. W. H a s s e 1, Die schlesische Kriege und das Kurfiirstenthum Hannover. Insbesondere die Katastrophe von Hastenbeck und Kloster Zeven, Hannover 1879, s. 241-242 i 300-301. Wojska Lehwaldta liczyły 11 832 piechoty polowej i 9206 garnizonowej, " 3 9 jazdy, 2214 milicji, 272 artylerii polowej i 79 garnizonowej oraz 750 rekrutów. Der Siebenjahrige..., t. 4, Berlin 1902, s. 226.

110 Prus Królewskich 160, a więc ziem Rzeczypospolitej! Trudno chyba o bardziej dobitny dowód na żałosną pozycję naszego państwa na arenie międzynarodowej, wyrażającą się w zupę}, nej bezsilności i uzależnieniu od Rosji. Fryderyk dopuszcza} też możliwość podziału sił rosyjskich na dwie części i równo­ czesnych uderzeń na Prusy Wschodnie i Śląsk 161. Do ostatecznego ustalenia planu pruskiego doszło pod koniec marca i na początku kwietnia. W połowie marca do Prus napływały coraz bardziej precyzyjne informacje o zamierzeniach sprzymierzonych. Spodziewano się zatem, że 30 tys. Francuzów obiegnie Wesel, 50 tys. ruszy na Magdeburg, a na Saksonię uderzy od zachodu 24 tys. Francuzów i armia Rzeszy. Król zaproponował wtedy, aby punkt ciężkości pruskich ugrupowań operacyjnych był zdecydowanie na zachodzie. Dla pobicia 24 tys. Francuzów połączonych z armią Rzeszy w Turyngii miało zająć sta­ nowiska 40 tys. wojsk, w tym 87 szwadronów jazdy, gdy przeciw Austriakom zostałoby w zachodniej Saksonii w rejonie Zwickau 25 tys. żołnierzy, 35 tys. pod Dreznem, 35 tys. w Górnych Łużycach, w tym na pograniczu ze Śląskiem, a tylko 15 tys. na samym Śląsku, głównie w twier­ dzach, choć też w polu, pod Świdnicą162. Plany te zostały przesłane do konsultacji Schwerinowi i Winterfeldtowi i wzbudziły ich zdecydowany sprzeciw. Schwerin zauważył, że Austriacy szybko zajmą Śląsk, co przecież jest dla nich zasadniczym celem wojny 163, a Winterfeldt napisał do króla: „Niech Bóg broni przed tym [...] Przecież Śląsk już w krótkim czasie zostanie tak zrujnowany 160

K o n o p c z y ń s k i, op. cit., s. 57. O . H e r r m a n t i , Der preussische Kriegsplanen 1756 und der Unsprung des siebenjahrige Krieges, , Jahrbuecher fur Deutsche Heer und Marinę, t. 101 (1896), s. 5. 162 Politische Correspondenz..., t. 14, Berlin 1886, s. 391-394. 163 D. S c h w e r i n, Feldmarschall Schwerin. Ein Lebensbild aus PreusseM grosser Zeit, Berlin 1925, s. 313. 161

111 rzez nieprzyjaciela, że wszelkie zeń pożytki, na których dczas t e j wojny musimy się oprzeć, całkowicie zostaną utracone" 164. Zaufany generał Fryderyka zaproponował plan Dołączenia w ofensywie na Czechy armii śląskiej Schwerina i wojsk z Łużyc, zajęcia wielkich magazynów w Mlada goleslav, potem zwrot w lewo w celu wzięcia magazynów w Hradec Krałove i w Pardubicach, być może po starciu z korpusem austriackim spod Hradec Kralove, wreszcie pójście na Morawy. Wskazywał na potrzebę uderzenia w połowie kwietnia, zanim będą gotowi Francuzi, a tym bardziej Rosjanie, którzy z racji surowego klimatu północy i złych dróg na Żmudzi późno zaczęliby ofensywę. Proponowane przezeń działania oznaczałyby przejęcie inicjatywy przez Prusaków i zaskoczenie przeciwnika, zakłócenie jego mobilizacji i do­ pływu rekrutów, zdobycie magazynów, a przez pójście na Morawy zagrożenie Wiednia i odciągnięcie głównych sił austriackich od Saksonii165. Fryderyk natychmiast dostrzegł zalety propozycji Winterfeldta, popartych zresztą przez Schwerina, uznając, że „projekt jest znakomity" 166 . Stał się on punktem wyjścia do opracowania ostatecznego planu kampanii, który powstał w toku dwutygodniowej wymiany korespondencji między władcą a jego paladynami. Fryderyk postanowił przeprowa­ dzić koncentryczne uderzenie na Pragę ze Śląska, z Łużyc i zachodniej Saksonii. Korpusy ze Śląska i Łużyc po połączeniu się i zajęciu Mlada Boleslav miały dołączyć do wdzierającej się z Saksonii armii króla pod Litomierzycami lub nawet blisko Pragi pod Melnik, oczywiście po prze­ prawie przez Łabę. Ponieważ Schwerin wskutek takiego ruchu odsłaniałby swe komunikacje, musiał wziąć dużo wozów z zaopatrzeniem. Armie pruskie miały po połączeniu zadać Austriakom decydujący cios pod Pragą, a następnie Politische Correspondenz..., t. 14, s. 399. Ibidem, s. 399-400. "* Ibidem, s. 400. 65

112 działać wedle okoliczności, prawdopodobnie wysłać część sił przeciw Francuzom, a resztę poprowadzić przez Morawy na Wiedeń, aby podyktować Marii Teresie warunki pokoju. Tak oto plan największej operacji wojennej króla Prus przyjął ostateczną postać 167 . Zaakceptowali go Schwerin i Winterfeldt, a stary feldmarszałek podochocony tym wielkim zamierzeniem wojennym stwierdził: „Audaces fortuna iuvat" l 6 8 . Czy miał rację, pokazać miały najbliższe miesiące. NA POZYCJACH WYJŚCIOWYCH

W ciągu zimy do Czech i na Morawy ściągały regimenty z całej monarchii habsburskiej, w tym z Lombardii nadeszło 14 batalionów piechoty i regiment huzarów, a z Niderlandów 18 batalionów piechoty i 2 regimenty ciężkiej jazdy. W Czechach i na Morawach znalazło się aż 41 z 42 regimentów jazdy, a do tego polsko-saski korpus kawalerii, który przybył z Rzeczypospolitej i został wzięty na żołd austriacki. W polu 51 z 56 regimentów piechoty oraz 2 regimenty najemne wystąpiło w sile 1-2 batalionów i 2 kompanii grenadierów. Przepisowe kontyngenty wysłały też wszystkie regimenty pogranicza, razem 11 batalionów i 22 kompanie grenadierów. Do końca marca w Czechach i na Morawach było w siłach polowych 97 100 piechoty (108 batalionów fizylierów i 119 kompanii grenadierów), 31 000 jazdy (255 szwadronów), a w samych Czechach 266 dział, w tym 72 ciężkie. W zasadzie wypełnione były etaty piechoty. Braki występowały w kawalerii, szczególnie u huzarów. Jednak jeszcze w kwietniu wcielono dodatkowo do armii polowej co najmniej 7 tys. rekrutów, a nadchodziły uzupełnienia z pogranicza. Poza wojskami polowymi było 167

Zob. Ko ser, Geschichte..., t. 2, s. 466-469. Śmiałym los sprzyja. Zob. K o s e r, Geschichte..., t. 2, s. 469; Janson. op. cit., s. 313. 168

113 ig batalionów garnizonowych, czyli 8-9 tys. żołnierzy, tego 12 batalionów w Ołomuńcu i w Brnie, 4 bataliony w Pradze, a 2 bataliony w fortecy Cheb w zachodnich Czechach. Wojska już w drugiej połowie marca zebrały się w pięć ugrupowań. W południowo-zachodnich Czechach feldmar­ szałek lejtnant książę Karol von Arenberg dysponował miasta Piana 20 400 piechoty (22 bataliony w rejonie fizylierów i 22 kompanie grenadierów) i 3800 jazdy (39 szwadronów). Na Łużycach, pod Libercem i Jabłonne, fedzeugmeister Christian Moritz Eugen von Kónigsegg-Rothenfels miał 18 000 piechoty (19 batalionów i 23 kompanie grenadierów) i 4900 jazdy (34 szwadrony). Pod Hradec Kralove stał gen. kawalerii Giovanni Baptista Serbelloni, następca zmarłego w styczniu 1757 r. Piccolominiego, z 20 600 piechoty (21 bataliony fizylierów i 21 kompanii grenadierów) i 6600 jazdy (48 szwadronów). Feldmarszałek Browne znajdował się między Pragą a Budine nad Ohfe, na północny zachód od stolicy Czech z 30 400 piechoty (38 batalionów fizylierów i 45 kompanii grenadierów) i 8700 jazdy (77 szwadronów). Siły austriackie w Czechach liczyły więc 100 batalionów, 111 kompanii grenadierów, 198 szwad­ ronów, a także 72 działa rezerwowe, czyli wraz z 4500 169 artylerzystami 118 tys. żołnierzy . Główne magazyny były w Usti nad Łabą, w Budine, Hradec Kralove i Nymburku oraz Mlada Boleslav, a nadto istniało też wiele mniejszych 17°. Prócz wojsk w Czechach działał też korpus morawski bana (namiestnika) Chorwacji gen. kawalerii Franza Nadasdyego de Fogaras z 7700 piechoty (8 batalionów i 8 kompanii grenadierów) i 7300 jazdy (57 szwadronów); w jego ramach znajdował się sasko-polski korpus kawalerii gen. lejtnanta Georga Ludwiga von Nostitza, który w listopadzie 1756 r. z

Liczba artylerzystów podana została zapewne wraz z personelem Pociągów. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 55. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 25. Praga 1757

114 w sile około 3500 żołnierzy przybył na Morawy przechodząc na służbę cesarską171. W dniu 20 marca do Pragi przyjechał z Wiednia feldmar­ szałek Browne. Jedynym śladem księcia Lotaryńskiego były wtedy w stolicy Czech wysłane przodem luksusowe ekwipaże polowe, a ich właściciel przybył do wojsk dopiero 30 kwietnia, miał bowiem kłopoty zdrowotne. Do tego czasu dowództwo sprawował Browne, który przygotowywał armię i zbierał informacje o nieprzyjacielu. Z kręgów dworu saskiego przyszły wieści, że Prusacy zaatakują w Czechach 6 kwietnia. Przed podobną ewentualnością ostrzegał też kanclerz Kaunitz. Brow­ ne podchodził do tego sceptycznie i rzeczywiście 6 kwietnia oraz w dniach następnych nic ważnego się nie zdarzyło. Była to jednak cisza przed burzą, bo na dwustukilometrowym łuku Sudetów i Rudaw, między Kotliną Kłodzką a Zwickau w Saksonii, pruska machina militarna prężyła muskuły gotując się do skoku. Fryderyk spieszył się, bo chciał pobić Austria­ ków, zanim nadejdą Francuzi, a spodziewał się ich już w końcu maja. Kiedy więc na przełomie marca i kwietnia zapadały decydujące ustalenia co do planu kampanii, a równo­ cześnie doszło do najbardziej spektakularnych przypadków masowych dezercji oddziałów saskich, król tylko wzruszył ramionami i stwierdził — „Wolałbym skasować wszystkie saskie regimenty niż wstrzymać marsz choć o godzinę" l72 . Pruskie siły inwazyjne składały się z czterech ugrupowań: korpusu księcia Maurycego von Anhalt-Dessau w sile 14 100 piechoty (17 batalionów), 5200 jazdy (30 szwadronów) i 42 działa, w tym 8 ciężkich między Zwickau i Chemnitz; głównej armii króla na lewym brzegu Łaby między Dreznem, Pirną 171 Korpus obejmował regiment karabinierów (533 żołnierzy), 3 regimenty szwoleżerów (jeden 542 żołnierzy, a dwa po 766) i 2 pułki ułanów (po 402 żołnierzy). Das Sachsisch-Polnische Cavalleriecorps im Ósterreichische Solde von 1756 bis 1763, „Jahrbuecher fur Deutsche Armee und Marinę", t. 2*. Berlin 1878, s. 4 8 ^ 9 . 172 Ko s e r , Geschichte..., t. 2, s. 471.

115 i Dippoldiswalde w sile 30 500 piechoty (36 batalionów i strzelcy piesi), 9100 jazdy (48 szwadronów i strzelcy konni) j 152 działa, w tym 80 ciężkich; korpusu księcia von Braunschweig-Bevern pod Żytawą na Łużycach, w składzie 16 tys. piechoty (20 batalionów), 4300 jazdy (25 szwadronów) i 52 działa, w tym 12 ciężkich; armii feldmarszałka Schwerina, z gen. Winterfeldtem, która stała między Kotliną Kłodzką a Kowarami z 25 tys. piechoty (35 batalionów), 9300 jazdy (60 szwadronów, w tym aż 30 szwadronów huzarów) i 90 dział, z tego 20 ciężkich. Wojska mające wkroczyć do Czech liczyły więc 85 600 piechoty (108 batalionów i strzelcy piesi), 27 900 jazdy (163 szwadrony i strzelcy konni) i 336 dział, w tym 120 ciężkich dział polowych. Razem było to 113 500 piechoty i kawalerii, a z artylerzystami około 116 tys. żołnierzy do boju. Dla szybkości poruszeń wojska nie zabrały parku oblężniczego. Rolę głównej arterii zaopatrzeniowej, na po­ czątku tylko dla armii króla i korpusu księcia Maurycego, miała spełnić Łaba. W Saksonii i na Łużycach zostało 21 batalionów, głównie saskich, z 15 200 żołnierzy, a na Śląsku 24 bataliony, z tego 18 garnizonowych, nadto minerzy i artyleria forteczna, razem 17 300 żołnierzy. W przeciwieństwie do operacji z 1744 i 1745 r. król nie 173 wydzielił znacznych sił do osłony Górnego Śląska , stosując napoleońską z ducha zasadę, sformułowaną w swoich pismach — „Kto wszystko osłania, nie osłania niczego; esencjonałnym 174 zagadnieniem [...] jest nieprzyjacielska armia" . Tak dobrze rzecz wyglądała jednak tylko w skali operacyjnej. Patrząc przez pryzmat strategii, należy zauważyć, że król pozostawił aż 33 tys. żołnierzy w Prusach Wschodnich, za co mocno był 175 później skrytykowany przez Alfreda von Schlieffena . Z kolei 173 174

Por. K i s i e l , Strzegom..., s. 75, 84-85, 87, 186. Handbuch..., t. 9, s. 452.

Por. A. B o e h m - T e t t e l b a c h , DerBoehmische Feldzug Friedrichs « Grossen 1757 im Lichte Schlieffensche Kritik, Berlin 1934, s. 24 i 27; Sch 1 i e f f e n, op. cit., s. 46. d

116 w prowincjach zachodnich do współdziałania z armią Cumberlanda, a także w Geldrii i Fryzji Wschodniej, zostało 8 batalionów (około 6 tys. żołnierzy)176. Choć Fryderyk nie rzucił do inwazji na Czechy wszystkich możliwych sił, to jednak potężna armia, z jaką podjął wyprawę, robiła wrażenie na współczesnych. Pewien austriacki weteran z czasów księcia Sabaudzkiego zauważył, że „z tą potęgą król Prus mógłby diabła z piekła pogonić" 177 . Zadania, które pruski monarcha zamierzał zrealizować, były mniej ambitne i dalekie od eschatologii, ale w kategoriach militarnych oraz politycznych miały niezwykle doniosłe znaczenie.

WIELKA BITWA W SERCU CZECH MARSZ KU CZESKIEJ STOLICY

„Tej wiosny świat winien zobaczyć, czym są Prusy; przez naszą siłę, a szczególnie przez dyscyplinę, zwyciężymy"'. Fryderyk napisał tak na początku 1757 r. do ukochanej siostry Wilhelminy hrabiny Bayreuth. W planach króla ofensywa miała się zacząć 15 kwietnia. Rozpoczęcie jej o relatywnie wczesnej porze roku, kiedy trawa jeszcze dobrze nie porosła, gwarantować miało za­ skoczenie nieprzyjaciela2. Jako pierwsza miała wkroczyć armia śląska feldmarszałka Schwerina, a inne korpusy wyru­ szyć nieco później (służyło to synchronizacji działań) — książę Bevern w dwa dni po Schwerinie, książę Anhalt-Dessau w trzy dni, a król w cztery dni. Feldmarszałek spóźnił się jednak z przygotowaniami i rozpoczął akcję 18 kwietnia, więc moment uderzenia pozostałych ugrupowań też uległ przesu­ nięciu. Poza stratą czasu przestój skoncentrowanych korpusów stwarzał zagrożenie, że Austriacy rozpoznają ich obecność i uzyskają więcej czasu na podjęcie właściwych kroków3. 1 176

Zob. S c h l i e f f e n , op. cit., s. 46; Der Siebenjdhrige..., t. 5, s. 74-76 82-83. 177 K u t z e n , op. cit., s. 14.

2

Hein, op. cit., s. 195. Duf fy, Friedrich der Grosse..., s. 164-165. Por. Hoen, B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 65-67.

118 Feldmarszałek Browne dostał wiadomość o wtargnięciu wojsk pruskich do Czech 19 kwietnia wieczorem i natychmiast rozkazał wysłać znaczne posiłki do Serbelloniego pod Hradec Kralove. Nie był jeszcze pewien, czy w istocie ma do czynienia z wielką ofensywą na Czechy4, ale 23 kwietnia, gdy nadeszła wieść o wkroczeniu armii króla i korpusu księcia Maurycego, pozbył się wątpliwości. Wojska Schwerina przekroczyły Sudety w czterech kolum­ nach i połączyły się 22 kwietnia pod Dvur Kralove. Prusakom przeszkadzały tylko oddziały lekkie, natomiast dowódca korpusu austriackiego pod Hradec Kralove gen. Serbelloni zajął silną pozycję w górnym biegu Łaby i nie wykorzystał okazji, aby zaatakować flanki ugrupowania wroga, gdy w gó­ rach poszczególne kolumny pruskie miały ograniczone moż­ liwości, aby wzajemnie się wspomagać5. Usatysfakcjonowany, że przejście Sudetów obyło się bez większych kłopotów, Winterfeldt powiedział do Schwerina: „Początek jest dobry, środek będzie jeszcze lepszy, a koniec, da Bóg, znakomity"6. Schwerin nie atakował Serbelloniego, bo dążył do połączenia z Bevernem, więc stoczenie pierwszej większej walki kampanii 1757 r. przypadło temu ostatniemu. 21 kwietnia pod Libercem 7 gros jego korpusu uderzył na część wojsk Kónigsegga . W boju istniała równowaga liczebna, po 15 tys. żołnierzy. Austriacy zagradzali drogę w głąb Czech, ale dowódca austriacki zostawił większość wojsk na prawym brzegu Nysy, gdzie miał silne umocnienia, gdy na lewym były tylko nikłe siły. Tam też zaatakowali Prusacy, przy czym walkę roz­ strzygnęły ofiarne szarże pruskich dragonów. Konigsegg został więc zmuszony do odwrotu, tracąc 1000 żołnierzy i 3 sztandary

119 iazdy, a Prusacy 650 żołnierzy, w połowie jazdy. W toku bitwy bezczynny okazał się austriacki gen. Johann Siegmund ]Vlacquire, który stał z dość znacznymi siłami pod Jabłonne, rnąjąc naprzeciw tylko ppłk. Warnery'ego z 5 szwadronami huzarów i batalionem grenadierów. Wieści o wydarzeniach pod Libercem dotarły do króla już wieczorem 22 kwietnia, co świadczyło o bardzo dobrej służbie łącznikowej8. Nazajutrz po wyparciu spod Liberca Konigsegg zajął kolejną silną pozycję. Bevern tym razem nie atakował, ale czekał na efekty ruchu Schwerina. Feldmarszałek wbrew rachubom Austriaków, spodziewających się uderzenia na Serbelloniego, pomaszerował na zachód. Prowadził ze sobą 3 tys. wozów z zaopatrzeniem na 11 dni 9 . Działał metodycznie, a zatem dość powoli, zgodnie ze wskazaniami starej szkoły, z której się wywodził jako dowódca10. W sytuacji zatem, gdy nade wszystko potrzebna była szybkość ruchów, współdziałanie armii feldmarszałka z korpusem księcia Beverna nie w pełni się udało, przede wszystkim Schwerin nie zdołał odciąć dróg odwrotu Kónigsegga. Ten ostatni otrzymał w międzyczasie 9 tys. żołnierzy posiłków od Browne'a i aby uniknąć za­ grożenia ze strony Schwerina, przeszedł w nocy 25 kwietnia do pośpiesznego odwrotu. W gwałtownych marszach poniósł znaczne straty z powodu dezercji i maruderki oraz pozo­ stawienia dużej części taborów ", ale już 27 kwietnia znalazł się za Łabą, zajmując pozycje pod Brandys, o 20 km na północny wschód od Pragi. Miał tutaj 15 500 żołnierzy, w osłonie magazynów w Nymburku zostawił 6 tys. ludzi księcia Wilhelma d'Ursel, a wzdłuż Łaby rozwinął niewielkie 8

4

K u t z e n , op. cit., s. 17. 5 Por. H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 68. 6 M o l l w o, op. cit., s. 209. 7 O bitwie pod Libercem zob. Geschichte des siebenjahrigen Krieges in einer Reihe..., t. 1, s. 163; Der Siebenjahrigen..., t. 2, s. 76-80; B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 33-34; H o e n , B r e m e n , op. cit., s. 69-71.

H e i 1 m a n n, Friedrichs des Grossen Feldherntum von Mollwitz bis Leuthen, „Beihefte zum Militar-Wochenblatt", R. 1904, s. 110. 9

B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 35. Por. Geschichte des siebenjahrigen Krieges in einer Reihe..., t. 1,8. 203; H e i 1 m a n n, op. cit., s. 109-110; H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 66, 68 i 73. " B l e i b t r e u , op. cit., s. 35; H o e n , B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 71. 10

120 oddziały osłonowe. Dalsze posiłki przysłane przez Browne'a podniosły stan jego wojsk do 26 batalionów, 49 szwadronów — razem 25 tys. żołnierzy, w tym 5 tys. jazdy 12. Do czasu przybycia nad Łabę utracił 8-9 tys. żołnierzy 13. Schwerinowi udało się natomiast uratować wielkie magazy­ ny w Mlada Boleslav przed zniszczeniem ich przez Kónigsegga. Mimo swoich 72 lat feldmarszałek sam poprowadził 15 szwadronów przez 40 km, a zatem więcej niż normalne dwa marsze dzienne, „prawie nieustannie kłusem i galopem"; 27 kwietnia zajął magazyny z trzytygodniowymi zapasami żyw­ ności dla 40 tys. wojsk ' 4 . Połączenie sił armii śląskiej i korpusu łużyckiego nastąpiło 27 kwietnia pod Mnichovo Hradiste nad Izarą, przez co powstała masa ponad 50 tys. żołnierzy. Wojska te 28 kwietnia dotarły do Mlada Boleslav, gdzie znajdował się już feldmar­ szałek Schwerin z wysforowaną do przodu jazdą. Powody do zmartwień stwarzały mu dość liczne dezercje, szczególnie Sasów oraz katolików z Górnego Śląska i hrabstwa kłodz­ kiego 15. Istotny spadek stanów liczebnych niektórych regimen­ tów tym bardziej niepokoił, że Schwerin zostawił na Śląsku dla gruntownego przeszkolenia rekrutów z ostatniego śląskiego 16 poboru kantonalnego, czyli prawie 6 tys. ludzi . W Mlada Boleslav Schwerin przeprawił się na prawy brzeg Izery i zbliżył się na odległość kilkunastu kilometrów od Brandys, gdzie pod osłoną rzeki zajmował pozycje Kónigsegg. Feldmarszałek nie zamierzał jednak siłą otwierać drogi, tym bardziej że dla połączenia z królem musiałby przejść jeszcze 12 Zob. Hoen, B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 72; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 86. 13 Bleibtreu podał 10 500, ale wyraźnie nie uwzględnił, że Kónigsegg oddał Serbellonierau regiment pieszy Hallera. Por. B l e i b t r e u , op. cit., s. 35; H o e n, B re m e n, op. cit., t. 2, s. 71-72; Hoen, op. cit., s. 201-202. 14 B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 35; J a n s o n, op. cit., s. 327. 15 B 1 e i b t re u, op. cit., s. 36. 16 Por. Jany, op. cit., t. 2, s. 392; B l e i b t r e u , op. cit., s. 40; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 167.

121 Wełtawę. Zgodnie z ustalonym planem Schwerin chciał ominąć widły dwóch głównych czeskich rzek i przekroczyć Łabę pod Melnik. W tym celu straż przednia Winterfeldta została wysunięta na zachód i 1 maja znalazła się o 10 km od miejsca zamierzonej przeprawy. Wojska śląsko-łużyckie odniosły więc sukcesy, ale ich dowódców niepokoił fakt, że od 21 kwietnia nie było wieści od króla. Dopiero 30 kwietnia przybył oficer huzarów, który dostarczył informacji o działaniach wojsk uderzających z Sak­ sonii. Ich ofensywę poprzedziła demonstracja korpusu księcia Maurycego na Cheb, niedużą fortecę w zachodnich Czechach, prowadzona od 11 do 13 kwietnia. Cheb miał kluczowe znaczenie dla połączeń z doliną Menu, skąd miała nadejść armia Rzeszy i posiłkowy korpus francuski. Przez demonstrację Fryderyk chciał odciągnąć na zachód, z dala od zamierzonych kierunków uderzeń pruskich, jak największe siły austriackie 17. Po jej wykonaniu książę Maurycy wycofał się pod Zwickau i 21 kwietnia przekroczył bez kłopotów Rudawy drogą na Chomoutov. Dzień później szosą z Drezna przeszedł przez góry Fryderyk. Następnie książę Maurycy poszedł na wschód i 25 kwietnia w rejonie Lovosic połączył swój korpus z królem. Dla zabezpieczenia spławu po Łabie, głównej arterii komuni­ kacyjnej armii, Fryderyk wysłał ł batalion i 2 moździerze 50-funtowe dla opanowania zamku Dećin nad Łabą, o 30 km na wschód od osi marszu wojsk pruskich. Dećina broniło 300 żołnierzy austriackich, ale zdobywanie zamku potrwało do 28 maja, przez co nie można było od razu uruchomić spławu zaopatrzenial8. W międzyczasie siły główne wchodziły w głąb Czech, łatwo spychając oddziały lekkie gen. Andreasa Hadika hrabiego Futak. Obywało się bez dużych walk, ale prócz przeciągania się walk o Dećin Prusaków spotkały dwa inne niepowodzenia — Austriacy zdążyli spalić zapasy z magazy­ nów w Ustf nad Łabą, a idącą wzdłuż Łaby boczną kolumnę Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 60-61. Hoen, B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 73.

123 gen. Bernda Asmusa von Zastrow 25 kwietnia skutecznie ostrzelali z prawego brzegu z dalekonosnych gwintowek graniczarzy; zabitych i rannych zostało 4 oficerów i 103 żołnierzy, a poległ też Zastrow, pierwszy generał zabity w walkach 1757 r. 19 Wobec szybkich działań króla musiał pośpiesznie odchodzić z zachodnich Czech pod Pragę korpus księcia Arenberga, ponosząc duże straty marszowe. Jego odejście Fryderyk wykorzystał do wysłania zagonu 2 batalionów ochotniczych, 2 szwadronów huzarów, 20-30 strzelców pieszych i 5 dział, razem około 1400 żołnierzy, pod wodzą ppłk. Mayra, z zada­ niem zniszczenia magazynów w Pilźnie, a później wejścia do południowych Niemiec i przeszkadzania w mobilizacji armii Rzeszy20. Browne próbował jeszcze powstrzymać króla pod Budine, na silnej pozycji nad rzeką Ohfe, ale wojska pruskie 27 kwietnia obeszły ją z lewej wchodząc między Browne'a a nadciągającego Arenberga. Prusacy byli bliscy jego odcięcia, ale Arenberg wykonał gwałtowny dziesięciogodzinny marsz i 28 kwietnia dołączył do Browne'a21. Pocieszeniem dla Prusaków było przejęcie magazynów w Budine, podobnie wielkich jak w Mlada Boleslav; zajęli oni też inne magazyny, które miały służyć ofensywie austriackiej, a służyły pruskiej22. Wycofujące się wojska habsburskie 29 kwietnia stanęły pod Turskiem, 12 km na północ od lewobrzeżnej Pragi, czyli Malej Strany. Z kolei Prusacy 29 maja założyli obóz pod miastem Velvary, o 12 km od Turska. Ofensywa pruska w Czechach zaskoczyła Austriaków, więc nie wykorzystali oni możliwości działań po liniach wewnętrz­ nych, szczególnie przeciw Schwerinowi i Bevernowi; mogły 19

Ibidem, s. 73; B 1 ei bt r e u , s. 36. Zob. S c h m i d t , op. cit., s. 25 i n. 21 B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 37. 22 T. B e r n h a r d i, Friedrich der Grosse ais Feldheer, t. 1, Berlin 1881, s. 64; R. S a u I i o 1, Frederic II. La campagne 1757 (Kolin-Rossbach-Leuthen), Paris 1936, s. 34, s. 90. 20

to uczynić korpusy Serbelloniego i Kónigsegga, ze wsparciem części korpusu Browne'a23. Z kolei Prusacy mimo uzyskania zaskoczenia i szybkich działań nie zdołali odciąć i zniszczyć korpusu Kónigsegga czy odciąć i odrzucić na południe korpusu Arenberga. Szybko jednak przeszli w rejon Pragi, która znowu miała znaleźć się w centrum wydarzeń decydujących o losach Europy. Oderwijmy się zatem od działań 1757 r. i przyjrzyjmy się samej Pradze oraz jej roli we wcześniejszych walkach z połowy XVIII w. „WSZYSTKIE OCZY ZWRÓCONE NA PRAGĘ"

Korona Czech przypadła Habsburgom po bitwie pod Mo­ haczem w 1526 r. Wobec bezpośredniego zagrożenia Wiednia przez Turków Praga pretendowała wtedy do roli głównego miasta cesarstwa. Z zamiarem przesunięcia siedziby do czeskiej stolicy nosił się Ferdynand I, ale rezydencją Pragę uczynił w 1583 r. jego wnuk cesarz Rudolf II. Pod jego rządami na przełomie XVI i XVII w. Praga przeżyła gospodarczy i kul­ turalny rozkwit, ale w następstwie wojny trzydziestoletniej Praga spadła do rangi prowincjonalnej, pozostając wyraźnie w cieniu Wiednia. Równocześnie jednak nastąpiła rozbudowa wspaniałych rezydencji arystokratycznych, a także kościołów i klasztorów, co stanowiło skutek odebrania opozycjonistom terenów miejskich i nadawania ich Kościołowi oraz panom wiernym Habsburgom. Powstawanie nowych budowli umoż­ 24 liwił także wielki pożar miasta w 1689 r. Choć przed­ stawiciele rodów arystokratycznych przeważnie przebywali w Wiedniu, to jednak chcieli mieć też rezydencje w Pradze, wydając na ich budowę całe fortuny. Stolica Czech przybrała wtedy wspaniałą barokową postać, i tak też wyglądała w po­ lowie XVIII w. s

Por. Geschichte des siebenjahrigen Krieges in einer Reihe..., t. 1, - 204-205. J. J a n a ć e k, Dzieje Pragi, Warszawa 1977, s. 252.

124 W 1757 r. w Pradze mieszkało 70-80 tys. ludzi. Miasto, tak jak i obecnie, leżało po obu brzegach Wełtawy połączo­ nych słynnym mostem Karola. Część prawobrzeżna, z za­ mkiem wyszehradzkim w południowej części, rozciągała się wzdłuż Wełtawy na długości około 4 km i szerokość 1,5-2 km, leżąc w kolanie rzeki, która płynąc na północ zakręcała na odcinku 3 km na wschód, tworząc poniżej miasta zakole, po czym znów płynęła na północ. Prócz Wyszehradu część tę tworzyło od wewnątrz przytulone do rzeki Stare Miasto, okolone przez zewnętrzne Nowe Miasto. W części prawo­ brzeżnej znajdowała się też dzielnica żydowska. Część lewobrzeżna (Mała Strana i Hradczany) miała kształt półowalny i sięgała 2 km na zachód od mostu i po kilometrze na prawo i na lewo odeń. Nie była tak gęsto zabudowana jak część prawobrzeżna, ale posiadała silniejsze umocnienia. Według danych z 1774 r., które ogół ludności określały na 80 tys., Stare Miasto zamieszkiwało 24 478 mieszkańców, Nowe Miasto 29 865, Małą Stranę 13 807, Hradczany 4069, a dzie­ lnicę żydowską 853225. W połowie XVIII w. Praga przeszła burzliwe koleje losu. Po śmierci cesarza Karola VI w 1740 r. monarchia habsburska znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie w toku wojny o sukcesję austriacką. W Czechach poparcie znaleźli przeciw­ nicy Marii Teresy. Jesienią 1741 r. Francuzi z Bawarczykami (13 tys.), a także Sasi (20 tys.) poszli na Pragę. Miała ją osłonić armia wielkiego księcia Toskanii Franciszka Stefana (około 40 tys.), męża Marii Teresy, ale z powodu jego nieudolności niewielka załoga praska (3 tys.) nie otrzymała na czas pomocy. W rezultacie w zaskakującym szturmie w nocy z 25 na 26 listopada 1741 r. Sasi i Francuzi Maurycego Saskiego wdarli się do miasta; zdobywcy zachowali znakomita dyscyplinę, zatem nie doszło do rabunków26. Upadek Pragi

125 przekreślił szanse Franciszka Stefana na elekcję cesarską. Wygrał ją jego bawarski konkurent, wnuk Jana III So­ bieskiego, Karol Albert, który jako Karol VII był w okresie 1498-1806 jedynym cesarzem rzymskim w Niemczech spoza Habsburgów. Koronował się też na króla Czech, 19 grudnia 1741 r. w Pradze27. Po pokoju z Fryderykiem II w 1742 r. i wycofaniu się Sasów z wojny do ofensywy przeszli Austriacy. Jesienią 1742 r. 70 tys. wojsk obiegło w Pradze 25 tys. Francuzów. Na pomoc oblężonym szedł z Bawarii Maurycy Saski, a z Wesfalii marszałek Jean Baptiste Francois Desmarets de Maillebois, razem 60 tys. żołnierzy. Rozstrzygały się losy monarchii habsburskiej. Według Woltera w Europie wtedy „wszystkie oczy zwrócone były na Pragę" 28 . Ku konsternacji całej Francji Maillebois działał miękko i w połowie października wycofał się29. Zanosiło się więc na wzięcie do niewoli armii w Pradze, i to z dowodzącym nią marszałkiem Belle-Isle, głównym „jastrzębiem" antyaustriackiej polityki we Francji30. Belle-Isle musiał radzić sobie sam, a sposób, w jaki to uczynił, zapisał się w annałach jako jeden z najznakomitszych czynów bojowych epoki. W nocy z 16 na 17 grudnia 1742 r. z 14 tys. żołnierzy wyszedł z miasta (w Pradze zostało jeszcze 6 tys. żołnierzy gen. Francois Cheverta) i zaskakując Austriaków przedarł się przez pierścień blokady. Francuzi kilkanaście dni maszerowali do Bawarii, w głodzie i chłodzie, często po bezdrożach, głównie nocami, atakowani przez przeważające siły; ciała zamarzniętych znaczyły ich ślad. W Bawarii, u celu porównywanej z marszem Ksenofonta wyprawy, tylko niewielu ludzi było zdolnych do służby, ale honor francuskiego oręża został ocalony, tym bardziej że Chevert skapitulował 2 stycznia 27

S k i b i ń s k i, op. cit., t. 1, s. 217. B r o w n i n g, op. cit., s. 120. 29 Zob. ibidem, s. 120-122. 30 S k i b i ń s k i , op. cit., t. 1, s. 186; B r o w n i n g , op. cit., s. 45-47; Z. L i b i s z o w s k a, Ludwik XV, Wrocław 1997, s. 95. 28

25

Ibidem, s. 262. Zob. Der Erste Schlesische Krieg, hrsg. vom Grossem Generalstabe, t. 2, Berlin 1893, s. 208-216. 26

127

126 1743 r. otrzymując prawo honorowego odejścia wojsk31. Mimo to odzyskanie Pragi, a wraz z nią Czech, było dla Marii Teresy wielkim sukcesem. W przeddzień swoich urodzin, 12 maja 1743 r., koronowała się w praskiej katedrze Św. Wita na królową Czech32. Nie minęło wiele czasu, gdy wojna znów zawitała do Pragi. Kiedy w 1744 r. Fryderyk II po raz kolejny zaatakował Marię Teresę, jego pierwszym celem była stolica Czech33. 2 wrześ­ nia zeszło się pod miastem 70 tys. wojsk pruskich. Załoga Pragi liczyła 17 tys. ludzi, ale tylko 4 tys. żołnierzy, gdy resztę stanowiły niewyćwiczone milicje i oddziały mieszczań­ skie, a także studenci prascy. Fortyfikacje znajdowały się w marnym stanie, a wyszkolonych artylerzystów było jak na lekarstwo. Szybka odsiecz była nierealna, bo główne siły austriackie 2 września dopiero zebrały się pod Stuttgartem, wycofując się z Alzacji po otrzymaniu wieści o pruskim najeździe. 6 września Prusacy rozpoczęli roboty oblężnicze, łatwo odparli wycieczki mające przeszkodzić w kopaniu przykopów i sypaniu baterii, a 12 września rozpoczęli ostrzał Nowego Miasta. W dniu tym spadło na Pragę 2 tys. bomb, w następnych ostrzał kontynuowano; w sumie zniszczonych i uszkodzonych zostało 150 domów, z liczącej prawie 3000 34 domów zabudowy . Komendant Pragi gen. Ferdinad Philipp von Harsch, nie widząc możliwości oporu, w dużej mierze pod naciskiem mieszczan, podpisał 16 września kapitulację. Wedle jej postanowień wojska i milicje poszły do niewoli; tysiące ludzi z załogi praskiej Prusacy wcielili później do swoich oddziałów. 31

Zob. S k i b i ń s k i , op. cit., t. 1, s. 274; B r o w n i n g , op. cit., s. 123-127; L i b i s z o w s k a, op. cit., s. 96. 32 S c h u r er, op. cit., s. 275. 33 Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 74-76. 34 Ósterreichische Erbfolgekrieg..., t. 7, Wien 1907, s. 123; W. W. W o 1 m a r, Prag und das Reich. 600 Jahre Kampf deutschen Studenten. Prag 1943, s. 116-119.

Fryderyk wziął Pragę szybko, za cenę tylko 200 żołnierzy. W mieście została załoga pruska gen. Gottfrieda Emmanuela von Einsiedela, a reszta armii ruszyła na południe Czech, aby dopaść wracające znad Renu wojska księcia Karola. Austriacy wsparci przez Sasów nie wdawali się jednak w bitwę, ale odcięli wroga od zaopatrzenia i zmusili do opuszczenia Czech35. Duszą tej strategii był feldmarszałek Traun. Król Prus nazwał go później „swoim nauczycielem sztuki wojen­ nej" 36- Lekcja kosztowała drogo, bo około 20 tys. żołnierzy, głównie dezerterów, przy czym istotna część strat przypadła na załogę Pragi, która wyszła z miasta 26 listopada 1744 r. W oddziałach panowało zupełne zamieszanie, nie dokonano planowanych zniszczeń, liczne były dezercje i zostawiono całą artylerię oblężniczą37. Półregularne oddziały austriackie, które weszły do Pragi, przejęły te działa, a potem przez 30 godzin plądrowały dzielnicę żydowską38. Pod koniec roku oskarżani o współpracę z Francuzami i Prusakami Żydzi zostali na mocy rozporządzenia Marii Teresy wygnani z Pragi, a w 1748 r. zezwolono wrócić tylko bogatszym39. Pruskie oddziały załogi praskiej gen. Einsiedela, samotnie się wyco­ fując w bardzo trudnych warunkach, przeszły prawdziwą gehennę, nim dotarły na Śląsk. Nie był to jednak chwalebny odwrót w stylu Belle-Isle i Einsiedel utracił wszelkie łaski, 40 jakimi uprzednio Fryderyk hojnie go darzył . W maju 1757 r. czeska stolica zatem po raz kolejny w ciągu kilkunastu lat znalazła się w centrum wydarzeń o kluczowym znaczeniu dla Europy. Znowu „wszystkie oczy zwrócone były na Pragę". 35

Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 76-83. D e l b r u c k , Die methodische Kriegsfuhrung..., s. 203; zob. K i s i e l , brzegom..., s. 85. Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 83. Ósterreichische Erbfolgekrieg..., t. 7, Wien 1907, s. 245. W o 1 m a r, op. cit., s. 158; J a n a ć e k, op. cit., s. 256. 40 Zob. K i s i e l , Strzegom..., s. 83-84.

129

128 DOWÓDCZE DYLEMATY

W końcu kwietnia 1757 r. w Czechach i na Morawach było sześć dużych ugrupowań. Łatwo określić ich położenie, trudniej liczebność. Trzeba uwzględnić straty, które wynikły nie tyle z walk, co wskutek forsownych marszów, w tym wyłączenie kawalerzystów z racji ochwacenia koni — w armii pruskiej aż 1500 wierzchowców41. Zatem straty pruskie sięgały około 9 tys. żołnierzy, a austriackie rzędu 15 tys. 42 Należy odliczyć pruskie załogi na etapach i oddział Mayra43, doliczyć pewne posiłki austriackie z pogranicza (2 tys.), rekrutów i oddziały garnizonowe Pragi (4 bataliony z 1800 żołnierzy), uwzględnić przesunięcia oddziałów między korpusami austriackimi44. Mając te kwestie na uwadze, szacować można, że na zachod­ nim brzegu Wełtawy pod Pragą stał Browne z około 50 tys. żołnierzy 45 , w tym kilka tysięcy w Pradze, a naprzeciw niego król Prus z około 56 tys. wojsk, w rejonie Brandys nad Łabą, niedaleko ujścia Wełtawy, o 20 km na północny wschód od Pragi, zajmował pozycje Kónigsegg (ponad 25 tys.), a po drugiej stronie rzeki Schwerin (ponad 45 tys. żołnierzy), dążąc do połączenia z królem przez Melnik. Daleko na Morawach 41

B 1 e i b t r e u, op. cit, s. 45. Szacunki strat dokonane na podstawie informacji o liczebności pod Pragą, siłach Serbelloniego po otrzymaniu posiłków od Browne'a i Kónigsegga oraz wojskach pruskich pozostawionych na etapach i wysłanych z Mayrem (zob. przypis niżej). Por. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 40. 43 Schwerin zostawił na etapach 7 batalionów, król 1 batalion swej armii, a 4 bataliony „saskie" ściągnął z Saksonii; z kolei Mayr miał 2 bataliony ochotnicze i 2 szwadrony huzarów. H o e n , op. cit, s. 206. 44 Browne wysłał Konigseggowi 9 batalionów, 11 kompanii grenadierów i 15 szwadronów, a 6 batalionów, 8 kompanii grenadierów i 3 regimenty jazdy Serbelloniemu, który dostał też od Kónigsegga 2 bataliony i 2 kompanie grenadierów. H o e n , op. cit, s. 201-202; B l e i b t r e u , op. cit, s. 34; Der Siebenjdhrige..., t. 2, s. 86. 45 Siły Browne'a w końcu kwietnia pod Pragą szacowano za nisko — na 35 tys. żołnierzy. Por. B l e i b t r e u , op. cit, s. 37; H o e n , B r e m en, opcit, t. 2, s. 73. 42

b ył Nadasdy z 15 tys. wojsk, a pod Hradec Kralove Serbelloni i prawie 34 tys. żołnierzy46. Ten ostatni aż do 30 kwietnia włącznie pozostawał z głównymi siłami pod Hradec Kralove, przedtem wysyłając w kierunku Pragi tylko 4 tys. wojsk lekkich gen. Philippa Levina von Becka, a za nimi 9 tys. żołnierzy gen. Portugalo Antonio Conde de Puebli. Sam wyruszył dopiero 1 maja. W tej sytuacji szybko został odwołany, a jego miejsce zajął przybyły z Wiednia Daun. Opieszałość Serbelloniego wynikła zapewne z uznania przezeń, że na swojej wyjściowej pozycji stwarza zagrożenie dla Śląska i zabezpiecza wielkie magazyny w Hradec Kralove i Pardubicach. Clausewitz zwrócił uwagę, że byłoby to najzupełniej w duchu ówczesnej sztuki wojennej 47 . Prusacy mieli pod Pragą przewagę liczebną, ale duże miasto-twierdza było samo w sobie wielkim atutem Austria­ ków. Umożliwiało łatwy przerzut wojsk między brzegami Wełtawy i manewr po liniach wewnętrznych, mogło armii dać schronienie, a duże magazyny w połączeniu z rozwiniętą infrastrukturą gospodarczą ułatwiały zaopatrzenie. W obozie austriackim panowały jednak dość podłe nastroje. Rozwiała się wizja ofensywy w Saksonii, a pośpieszny odwrót spowo­ dował utratę dużych obszarów Czech i wielu magazynów, zdezorganizował dopływ rekruta, wymęczył wojska i do­ prowadził do obniżenia morale oraz znacznych strat. 29 kwietnia, w przeddzień przybycia księcia Lotaryńskiego, odbyła się rada wojenna. Feldmarszałek Browne chciał atako­ wać armię króla, póki nie dołączył doń Schwerin, ale sprzeciwił się temu książę Arenberg, który wskazał na pruską przewagę liczebną i zmęczenie swojego korpusu. Ponieważ Arenberga poparła zdecydowana większość generałów, Browne ustąpił, a wojska zgodnie z decyzją rady wycofały się 30 kwietnia pod Tuchomefice, zaledwie 7 km od Pragi.

Serbelloni po otrzymaniu posiłków miał 24 200 piechoty i 9800 jazdy. °er Siebenjdhrige..., t. 2, s. 89. C. C l a u s e w i t z , Hinterlassene Werke, t. 10, Berlin 1837, s. 53. 9

— Praga 175?

130 Fryderyk, będąc u celu wyprawy, sądził, że 3 maja stoczy bitwę pod Białą Górą, na historycznym polu z 1620 r. Nie chciał czekać na Schwerina, a jedynie zamierzał ściągnąć Winterfeldta spod Melnik (6-7 batalionów i 27 szwadronów). Schwerinowi nakazał natomiast przeprawę przez Łabę i od­ cięcie Austriakom dróg odwrotu na wschód 48 . Plany te straciły aktualność po austriackiej radzie wojennej z 1 maja, już z udziałem księcia Karola. W trakcie narady wystąpiły duże różnice między księciem a Browne'em. Irlandczyk konsek­ wentnie stał na stanowisku, że trzeba uderzać, póki Prusacy nie połączyli sił, gdy Lotaryńczyk domagał się przerzutu wojsk na wschodni brzeg Wełtawy i ściągnięcia tam Kónig­ segga. Generalicja opowiedziała się za księciem, więc 2 maja oddziały przeszły na wschodni brzeg Wełtawy, po moście Karola i przeprawie pontonowej obok49. Wojska zajęły silną pozycję na płaskowyżu na wschód od miasta, frontem na północ. Dołączył do nich Konigsegg, który 2 maja opuścił pozycję nad Łabą. Na radzie wojennej 2 maja padł kolejny wniosek księcia Karola, który zapoznał się już z sytuacją w armii. Był zaniepokojony wynikłym z odwrotu obniżeniem morale. Dostrzegał „w armii [...] powszechne przygnębienie i zamie­ szanie. Od generała do szeregowca nikt nie wiedział, co 5 należy czynić. Porządek i ufność zostały zachwiane..." . Proponował więc zostawić w Pradze mocny garnizon i odejść na wschód. Czas pozwoliłby doprowadzić armię do porządku, dołączyć Serbelloniemu (od 4 maja zastąpił go Daun) i ściąg­ nąć z Moraw Nadasdyego. Przeciw tej propozycji wystąpił Browne i tym razem to jego poparli generałowie. Padły argumenty, że odwrót spod Pragi obniży morale, duże obawy budził dość marny stan praskich umocnień, a pozycję armii na 48

B e r n h a r d i , Die Schlacht..., s. 382; Ho en, B r e m ę n, op. cit., s. 73. A. A r n e t h , Maria Theresia und der Siebenjdhrige Krieg, t. 1, Wien 1875, s. 174-175; Duffy, Feldmarschall Browne..., s. 328-331. 50 B e r n h a r d i , Friedrich der Grosse..., t. 1, s. 64. 49

131 płaskowyżu uznano za bardzo silną. Generałowie i książę Karol doszli w końcu do wniosku, że Fryderyk nie zdecyduje się na najszybszy wariant połączenia ze Schwerinem, czyli spotkanie obu armii w widłach Łaby i Wełtawy, bo odbyłoby się to niemal przed austriackim frontem. Ewentualność taką odrzucano tym bardziej, że w razie niepowodzenia ataku na silne pozycje austriackie pruska droga odwrotu wiodłaby przez jedną lub drugą z wielkich rzek. W tej sytuacji widły rzek nie zostały obsadzone. Habsburscy dowódcy zakładali natomiast, że król ściągnie Schwerina przez Melnik, następnie przejdzie Łabę powyżej Pragi, a do tego czasu nadejdzie Serbelloni51. Austriacy zostali więc pod Pragą, a do miasta zbliżały się wojska pruskie. Już 2 maja trzy czołowe bataliony, z nimi sam król, weszły na Białą Górę. Następnego dnia król Prus wykorzystał piękną pogodę, aby z białogórskiej historycznej wyniosłości obserwować przez teleskop wojska austriackie, zajmujące pozycje na wschód od Pragi52. Nadchodził też Schwerin, który na wieść o odwrocie Kónigsegga szybko wysłał nad Łabę wysunięty do przodu oddział gen. Hartwiga Karla von Wartenberga, z rozkazem opanowania mostu w Brandys, osłanianego w Stara Boleslav przez ariergardę Kónigsegga, w postaci 3 tys. graniczarów płk. MacElliota. W ataku Wartenberg poniósł śmierć, co tak rozjuszyło jego żołnierzy, że nie brali jeńców. Graniczarzy stracili ponad 300 zabitych i zostali zmuszeni do odwrotu, a nadchodzące śląskie regimenty gen. Heinricha Augusta de Fouque przejęły nie naruszony most. Wobec zajęcia mostu w Brandys i odejścia Austriaków na wschodni brzeg Wełtawy Fryderyk postanowił połączyć wojska w widłach Łaby i Wełtawy. Schwerin dostał rozkaz, arj y jako pierwszy wszedł między rzeki. Feldmarszałek Przeprawił się 4 maja, siły główne pod Brandys, a Winter51 2

Hoen, op. cit., s. 200-201; A r n e t h , Maria Theresia..., t. 1, s. 175. Duffy, Friedrich der Grosse..., s. 167-168.

133

132 feldta pod Kostelec, kompletnie zaskakując Austriaków nie mogących uwierzyć, że wróg zdecydował się na taki krok 5 3 . W widłach rzek był tylko książę Józef Lobkowitz z 700 końmi z różnych regimentów austriackich nad Łabą, a 3 słabe liczebnie regimenty huzarskie gen. Hadika nad Wełtawą. Przeprawione czołówki pruskiej kawalerii silnie uderzyły, wskutek czego Lobkowitz straci} 100 żołnierzy i dostał się do niewoli. Schwerin znalazł się w niewygodnej pozycji z rzeką na tyłach, ale książę Karol nie zaatakował go, gdyż „niczym zauroczony cał­ kowicie skupiał wzrok na znajdującym się po drugiej stronie Wełtawy królu pruskim" 54 . Fryderyk sforsował Wełtawę rano 5 maja pod Selz, 7 km w dół rzeki od Pragi. Wziął ze sobą 24 tys. wojsk, a naprzeciw Malej Strany zostawił 30 tys. żołnierzy feldmarszałka Keitha. Postąpił tak wbrew jednej z podstawowych zasad zapisanych w Generalprinzipien — „Minimum oddziałów wydzielonych, gdy podejmuje się ofensywę"55. Król zamierzał jednak nie tylko pobić przeciwnika, ale go zniszczyć. Keith miał więc uniemożliwić odwrót armii księcia Karola na południowy zachód, ale i wydzielić oddział księcia Maurycego von Anhalt-Dessau, niemal całą jazdę swego korpusu i kilka batalionów grenadierów, do przeprawy przez Wełtawę pod Branik (na południe od Pragi), uderzenia na tyły wroga i odcięcia mu odwrotu na południowy wschód. Fryderyk sądził, że Serbelloni dołączył już do księcia 56 Karola . Król uznał jednak, że ponad 70 tys. wojsk, jakie z oddziałem księcia Maurycego zamierzał użyć w bitwie, powinno wystarczyć. Ówczesna sztuka wojenna nie przywią­ zywała bowiem wielkiego znaczenia do przewagi liczebnejW sensie operacyjnym zbyt liczne siły sprawiały kłopoty 53 54 55 56

Ho en, op. cit., s. 210. H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 78. Ko ser, Geschichte..., s. 475-476. H o e n, op. cit., s. 206; H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 75.

zaopatrzeniowe , a w bitwie toczonej w ramach taktyki linearnej powodowały trudności pokierowania nimi 58 . POZYCJE ARMII KSIĘCIA LOTARYŃSKIEGO

Płaskowyż zajęty przez wojska księcia Karola Lotaryńskiego ograniczały od zachodu wały Pragi, od północy dolina rzeczki Rokytky, od wschodu wpływający do niej ciek wodny, a od południa wody rzeczki Botić. Stoki płaskowyżu były bardzo strome na północy, dość strome na południu, a łagodne na wschodzie. Wzgórza przekraczały wysokość 280 m n.p.m., a rzeka i strumień płynęły około 200 m n.p.m. Wewnątrz płaskowyżu teren był falisty, ale zdatny dla poruszeń wojsk. Rokytka płynęła z południowego wschodu i wpływała do Wełtawy. Na polu bitwy można ją podzielić na 4 części — „wschodnią", „stawową", „przełomową" i „zachodnią". W części „wschodniej" (4,5 km) rzeczka płynęła na północny zachód, od odległej o 14 km od wałów Pragi wsi Bechovice do stawu pod wioską Hośtavice. W Bechovicach znajdowała się grobla, a odcinek rzeki długi na kilometr na zachód od wsi był podmokły na szerokości 200 m. Następnie rzeka wpływała do ponadkilometrowego stawu, do którego przylegała od zachodu wieś Poćernice (Dolne), z groblą i mostkiem. Od stawu pod Poćernicami na odcinku ponad 1,5 km, z podmoklościami szerokimi tylko na kilkadziesiąt metrów, Rokytka wpływała do stawu pod Hośtavicami, długiego na jakieś 1300 m, a zwróconego frontem na północ. Rozpoczynała się tu część „stawowa". Tworzyły ją jeszcze dwa stawy wokół wioski Kyje. Mniejszy oddzielała od stawu pod Hośtavicami ciaśnina około 150 m. Oba stawy koło Kyj prawie zlewały się od wschodu, a między nimi znajdowała się grobla, która wiodła do wioski. Część „stawową" kończył większy (około kilometr długości) ze stawów, zwrócony frontem na północ. 7

Por. W a r n ery, Sammtliche Schriften, t. 2, Hannover 1785, s. 308. Ibidem; H o e n, B r em e n, op. cit., t. 2, s. 75.

134 W część „przełomowej" Rokytka płynęła najpierw 2 km na zachód, po czym przy wsi Hrdlofezy wykręcała na wschód (odcinek około 2 km), tworząc między dwoma równoległymi odcinkami pas terenu szerokości 300-400 m, z czego połowę zajmowały podmokłości strumienia, a resztę kamieniste wzgórki. Wejście do tej ciaśniny znajdowało się między wsią Hloubetin a większym ze stawów koło Kyj. Następnie rzeczka skręcała na północny zachód (odcinek kilometrowy), a potem płynęła prosto na zachód do Wełtawy. Była to część „zachodnia" (4 km), w dolinie łąk, szerokiej do 2 km, podmokłej na 100-200 m wzdłuż strumienia, a ograniczonej od północy stromymi krawę­ dziami wyniosłości, na której stała armia pruska, a od południa jeszcze bardziej stromymi wzgórzami ograniczającymi płasko­ wyż pod Pragą, gdzie znajdowała się armia austriacka. Bezpośrednio na zachód od „wschodniej" części Rokytki płynął ciek wodny, który stanowił wschodnie ograniczenie płaskowyżu. Ze stawu (długość 800 m) pod Mechołoupami, płynął ponad kilometr na północny wschód, po czym skręcał prosto na północ i po ponad 3 km wpadał do stawu pod Hostavicami. Na końcowym odcinku płynął niemal równolegle do Rokytky, w odległości od 400 przy ujściu do 1300 m koło Poćernic. Z Poćernic prowadziła droga przez wzgórze, a na­ stępnie grobla do wioski Sterboholy, przecinająca szerokie do ponad 200 m mokradła, charakterystyczne dla środkowej części cieku. Tuż poniżej grobli wpływał doń jeszcze jeden, równoległy ciek wodny, długi na jakieś 3 km. Mniej więcej w środku jego nurtu leżały Sterboholy. Wzdłuż tego cieku występowały też szerokie na kilkadziesiąt metrów podmokło­ ści. Teren między ciekami był pofałdowany, długi na około 2,5 km, a szeroki na ponad kilometr. Południowe ograniczenie płaskowyżu stanowiła rzeczka Botić, odległa od Rokytki o około 6 km. Botić koło Hostivaf skręcała na zachód do wsi Michle (6 km nurtu), a tu skręcała na północ (odcinek około 2 km), po czym koło wsi Vrśovice znów na zachód, aby po 3 km ujść do Wełtawy u stóp północnej ściany

135 Wyszehradu. Koło Vrśovic do skręcającej tu rzeczki Botić uchodził płynący z zachodu ciek o długości 6 km. Z racji dość szerokich podmokłości i wyniosłości wzdłuż swego nurtu, Botić stanowiła istotną przeszkodę, ale między jej skrętem pod Hostivar a stawem koło Dolnego Mecholoup istniała luka (ponad 1,5 km) umożliwiająca od południa łatwy dostęp do płaskowyżu, jakby jego „miękkie podbrzusze". W północnej części płaskowyżu ciągnęły się niemal od wałów Pragi bardzo strome wyniosłości. Najpierw na 2 km kompleks Żiżkowej Góry (wys. do 267 m), która w 1420 jako Witkowa Góra zapisała się w historii zwycięstwem husytów nad pierwszą wyprawą przeciw nim skierowaną. Przez szerokie na 300-400 m obniżenie między Żiżkową Górą a Wełtawą biegła droga do Brandys, a na wschód od niej, aż do wioski Hrdlofezy na wierzchołku części „przełomowej" Rokytki, ciągnął się przez 3 km kompleks Wzgórza Szańcowego (284 m). Na wschód od niego wyrastała góra Tabor (258 m) schodząca ku wsi Kyje. U zachodnich podnóży góry, między wioską Hrdlofezy a Maleśicami, na długości ponad 700 m rozpościerał się głęboki i szeroki kamienisty jar, niełatwy do sforsowania, stwarzający trudności komunikacyjne, ale w po­ trzebie mogący spełniać zadanie silnego stanowiska obronnego. U południowych podnóży Żiżkowej Góry i Wzgórza Szań­ cowego, dalej przez Hrdlofezy i pod górą Tabor, na południe od Rokytki do Bechovic biegła najważniejsza droga na polu bitwy, jedna z najważniejszych szos czeskich, tzw. droga cesarska. Wiodła ona do Kolina. Stoki wschodnie płaskowyżu były łagodne. Tworzył je między wioską Sterboholy a górą Tabor długi na 2 km kompleks Homole (267 m n.p.m.). Siły Karola Lotaryńskiego59 na płaskowyżu liczyły 56 batalionów fizylierów i 57 kompanii grenadierów piechoty Liczebność poszczególnych dywizji austriackich została określona szacunkowo na podstawie zestawień z pracy Hoena. Zob. Hoen, op. cit., s- 219-223.

136

137

liniowej, 4 bataliony i 2 kompanie grenadierów graniczarów, 15 regimentów ciężkiej jazdy (10 kirasjerów i 5 dragonów), czyli 90 szwadronów i 15 kompanii wyborczych, a nadto 5 regimentów huzarów z 25 szwadronami. Były to wojska obliczane na 47 400 piechoty, w tym 2000 graniczarów oraz 12 600 jazdy, w tym 2100 huzarów. Artyleria rezerwowa feldzeugmeistra von Feuersteina składała się z 61 dział, w tym 16 armat 12-funtowych, 2 armat 3-funtowych, a pozostałe 43 działa stanowiły armaty 6-funtowe i haubice 7-funtowe, w jakiej proporcji nie wiadomo, być może 27-28 armat i 15-16 haubic60. Do tego dochodziła artyleria regimentowa, czyli 112 armat 3-funtowych i 4 armaty jednofuntowe grani­ czarów. Armia austriacka dysponowała więc liczbą 177 dział. W samej Pradze pod wodzą feldmarszałka lejtnanta Thiirheima znajdowały się 4 bataliony garnizonowe, 8 batalionów fizylierów (polowych), 15 kompanii grenadierów, 6 batalionów i 3 kompanie grenadierskie graniczarów, w sumie 12 900 piechoty, w tym 4000 graniczarów, a do tego 210 jeźdźców (w tym 60 huzarów) odkomenderowanych z armii polowej. Do wojsk pod Pragą zaliczyć należy też oddział płk. Wenzla von Kleefelda, w sile 1 batalionu fizylierów, 2 kom­ panii grenadierów, 1 batalionu i 2 szwadronów graniczarów, razem 1900 piechoty i 250 jazdy. Oddział ten zajmował pozycje kilkanaście kilometrów na południe od Pragi, obser­ wując przeprawy przez Wełtawę pod Zbraslaviem. Ponadto 17 km na wschód od „wschodniej" części Rokytki znajdowały się dwie wysłane przodem grupy wojsk Dauna — pod Mochow gen. wachmistrza polowego von Beck z 3700 graniczarów i 400 huzarów, a pod Ćeskim Brodem dywizja feldmarszałka lejtnanta Puebli z 9000 ludzi. Armia księcia Karola dzieliła się na dwie linie i rezerwę, która w ówczesnej sztuce wojennej nie była klasycznym odwodem, a stanowiła siły dyspozycyjne do wzmacniania Por. ibidem, s. 207-209.

szyku bojowego i innych zadań, np. rozpoznania. Pierwsza linia obejmowała 27 batalionów fizylierów, 27 kompanii grenadierów i 7 regimentów ciężkiej jazdy, druga 24 bataliony fizylierów, 22 kompanie grenadierów i 6 regimentów ciężkiej jazdy, a rezerwa 5 batalionów fizylierów i 7 kompanii grenadierów, 4 bataliony i 3 kompanie grenadierskie granicza­ rów oraz 2 regimenty jazdy ciężkiej i 5 regimentów huzarów. Wodzem armii był oczywiście książę Karol, a jego zastępcą feldmarszałek Browne. Występowało też czterech dowódców dywizji jazdy, dla każdej z dwóch linii na każdym ze skrzydeł, dwóch dowódców skrzydeł piechoty, z których każde obe­ jmowało zarówno pierwszą, jak i drugą linię, siedmiu dowód­ ców dywizji piechoty, a także trzej dowódcy z rezerwy — dywizji piechoty, dywizji jazdy i graniczarów. Do tego dochodził dowódca rezerwowej artylerii. Dowództwo z pew­ nością zastanawiało się, na ile oddziały po głębokim odwrocie zachowały morale i ducha walki. Wojska zajmowały pozycję w obozie wzdłuż drogi cesars­ kiej, od Żiżkowej Góry po górę Tabor włącznie, generalnie frontem na północ. Kompanie wyborcze były przy regimentach. Jazda prawego skrzydła zajmowała północną część kom­ pleksu Homole, frontem na wschód, pod kątem prostym do głównej linii. W pierwszej linii były 4 regimenty kirasjerów i dragonów (3100 żołnierzy) gen. kawalerii Joseph Lucchesse d'Averna, na polu bitwy najważniejszego austriackiego dowód­ cy jazdy, a w drugiej 3 regimenty (2000 żołnierzy) gen. kawalerii Ludwiga Karla von Brettlacha. Piechotą prawego skrzydła (19 tys. żołnierzy) dowodził feldzeugmeister Kónigsegg. Jego wojska stały na stokach góry Tabor i na lewo od niej — z prawej w pierwszej linii dywizja margrabiego Christopha von Baden-Durlach w sile 10 batalionów i 10 kompanii grenadierów (jakieś 8800 żołnierzy), a z lewej dywizja feldmarszałka lejtnanta Charlesa Antoine'a d'Arberga de Valenzin z 4 batalionami 1 4 kompaniami grenadierów (3000 żołnierzy). Drugą linię,

138 za dywizją margrabiego, zajmowała dywizja księcia Arenberga z 10 batalionami i 8 kompaniami grenadierów (7200 żołnierzy). Piechotą lewego skrzydła (22 tys. żołnierzy) dowodzi} feldzeugmeister Karl Gustav von Kheul. Obozy jego wojsk rozciągały się wzdłuż kompleksu Wzgórza Szańcowego. W pierwszej linii stała z prawej dywizja feldmarszałka lejtnanta lgnaza Forgacha de Gyimenes z 4 batalionami i 5 kompaniami grenadierów (3000 żołnierzy), a z lewej dywizja feldmarszałka lejtnanta Salomona Sprechera von Bernegg z 9 batalionami i 8 kompaniami grenadierów (7400 żołnierzy). W drugiej linii znajdowała się z prawej dywizja feldmarszałka lejtnanta Heinricha Karla Wied-Runkela, 5 batalionów i 6 kompanii grenadierów (3900 żołnierzy), a z lewej dywizja feldmarszałka lejtnanta Antonio Giorgio Clerici, w sile 9 batalionów i 8 kom­ panii grenadierów (7800 żołnierzy). Na lewym skrzydle, za Żiżkową Górą, już blisko bram Pragi były dwie dywizje jazdy — w pierwszej linii gen. kawalerii książę Franciszek Esterhazy de Galantha miał 3 ciężkie regimenty (2100 żołnierzy), podobnie gen. kawalerii Karl Kager von Stampach w drugiej linii (2000 żołnierzy). Ponad 8 tys. żołnierzy liczyła rezerwa. Dywizją piechoty, 5 batalionów i 8 kompanii grenadierów (4000 żołnierzy), dowodził feldmarszałek lejtnant Macąuire, dywizją jazdy, 5 regimentów huzarów (25 szwadronów) i 2 regimenty jazdy ciężkiej, razem 2100 huzarów i 1400 jazdy ciężkiej, feldmar­ szałek lejtnant Hadik, a feldmarszałek lejtnant Petazzi graniczarami (2000 żołnierzy) w 4 batalionach i 2-3 kompaniach grenadierów. Większość huzarów, po powrocie z rozpoznania, znalazła się pod domem inwalidów, między Żiżkową Górą a Wełtawą. Na prawo od huzarów stał wśród zarośli gros graniczarów. Z kolei piechota Macquire'a i jazda ciężka obozowały pod Wyszehradem, koło Pankraca, na drodze na Beneśov, gotowe przeciwdziałać próbom pruskich przepraw przez Wełtawę powyżej Pragi, ale można je też było łatwo

139 ściągnąć na północ. Do rezerwy zaliczał się też wspomniany już oddział płk. Kleefelda obserwujący odcinek Wełtawy pod Zbraslaviem. Z artylerii rezerwowej feldzeugmeistra Feuersteina 27 dział znajdowało się bezpośrednio na pozycjach obronnych — 19 na Wzgórzu Szańcowym, 6 w szańcach pod Hlaupentinem, a 2 armaty 6-funtowe w szańczyku koło wioski Hrdlofezy. Pozostałe 34 działa (8 armat 12-funtowych, 16 armat 6funtowych, 8 haubic 7-funtowych i 2 armaty 3-funtowe) pozostawały w bezpośredniej rezerwie za centrum. Pozycje pod Pragą były z natury mocne, choć stwarzały pewne kłopoty komunikacyjne, gdyż głęboki parów pod Maleśicami utrudniał przerzut sił między prawym a lewym skrzydłem. Najmocniej obsadzone zostały wzgórza na północy, czyli teren o najlepszych warunkach obronnych. Potencjalne uderzenie wroga w tym rejonie mogło wprawdzie doprowadzić do odcięcia armii księcia Karola od miasta, ale bardzo silna obsada tych bezsprzecznie ważnych stanowisk odbyła się kosztem pozosta­ wienia bez osłony przepraw przez „wschodni" odcinek Rokytky. Dowództwo austriackie uznało bowiem, że atak przez tamtejszą plątaninę podmokłości i strumieni nie jest możliwy. Nadto był to teren dość odległy od rejonu, z którego mieli nadejść Prusacy, a spodziewano się tam niedługo dywizji gen. Puebli. NADEJŚCIE WOJSK PRUSKICH

Po przeprawie przez Wełtawę Fryderyk znalazł się ze stosunkowo małymi siłami w pobliżu całej armii austriackiej, a z dala od Schwerina. Podejmując ryzyko liczył, że za­ skoczony nieprzyjaciel pozostanie bierny. Gdyby jednak Austriacy chcieli uderzyć, to ich prawej flance zagroziłby Schwerin. Wiadomo jednak, że król bardzo niecierpliwie 61 oczekiwał wojsk feldmarszałka , które 6 maja wymaszerowały C r e u z i n g e r , op. cit., cz. 2, t. 2, s. 18.

140 o 1.00 spod Brandys w trzech kolumnach i o poranku podeszły do wsi Prosek, obecnie praskiej dzielnicy. Około 6.00 dołączyły do nich oddziały króla. Ze Wzgórza Szań­ cowego strzelały działa austriackie, ale odległość nie pozwalała na skuteczny ogień, więc szybko zamilkły. Fryderyk cieszył się, że po miesiącach korespondencji może Schwerinowi i Winterfeldtowi powiedzieć zwyczajnie „dzień dobry"62. Jednak uprzejmości nie były teraz najważ­ niejszą kwestią. Kiedy wojska odpoczywały, trzej wodzowie myśleli, jak dobrać się do przeciwnika. Niektórzy z generałów wskazywali na zmęczenie oddziałów, ale król konsekwentnie dążąc do bitwy, nie przyjmował tych argumentów i od­ powiadał, że Austriacy wskutek głębokiego odwrotu są także zmęczeni. Fryderyk, który już wieczorem 5 maja zlustrował austriackie stanowiska na wzgórzach, uznał je za bardzo mocne i określił obrazowo jako „blanki świątyni jerozolimskiej"63. Z batalii jednak nie rezygnował i gdy podjazdy doniosły, że mokradła po prawej stronie szyku wroga nie są obsadzone, po krótkiej naradzie ze Schwerinem i Winterfeldtem postanowił tam właśnie uderzyć. Ze względu na pośpiech nie wydał nawet 64 dyspozycji do bitwy i nie przygotował szczegółowego planu . Jego celem był atak na flankę Austriaków i zwinięcie ich szyku ku Pradze, a szczegóły uzależniał od okoliczności. Najpierw należało jednak wykonać marsz flankowy wzdłuż frontu austriackiego, co nie było ryzykowne, bo osłonę zapewniał stromy uskok terenu. Siły pruskie65 przeznaczone do bitwy liczyły 47 tys. piechoty i 17 tys. jazdy, w sumie 64 tys. żołnierzy. Do tego dochodzili 62

D u f f y, Friedrich der Grosse..., s. 168. J a n y , op. cit., t. 2, s. 396. 64 C r e u z i n g e r, op. cit., CL. 2, t. 2, s. 23-24. 65 Liczebność dywizji pruskich określana szacunkowo w oparciu o dane o stanach regimentów i batalionów grenadierów, z uwzględnieniem strat w toku ofensywy w Czechach i braku rekrutów regimentów śląskich. 63

141 artylerzyści. Prusacy mieli więc znaczącą przewagę w konnicy (Austriacy mieli jej tylko 12 600 żołnierzy). Te 64 tys. wojsk obejmowało 66 batalionów (w tym 13 grenadierskich) i 113 szwadronów (43 kirasjerów, 30 dragonów i 40 huzarów). W pierwszej linii było 45 batalionów, w tym 5 tzw. flan­ kowych66 i 43 szwadrony kirasjerów, w drugiej 21 batalionów i 25 szwadronów dragonów, a w rezerwie 40 szwadronów huzarów i 5 szwadronów dragonów. Wśród 45 batalionów pierwszej linii było 10 batalionów grenadierów (w tym wszystkie flankowe), 31 batalionów muszkieterów i 4 bataliony fizylierów, a wśród 21 batalionów drugiej linii były 3 bataliony grenadierów, 4 muszkieterów i 14 fizylierów. Ustawienie wojsk pruskich odpowiadało zasadzie ówczesnej sztuki wojennej, aby najsilniejsze było pierwsze uderzenie67. Dlatego właśnie w pierwszej linii kawalerii stały regimenty kirasjerów, a w pierwszej linii piechoty gros grenadierów i muszkieterów, gdy drugą zajęły głównie regimenty fizylierskie, uznawane za gorsze od muszkieterskich, nie mówiąc już o grenadierach. W ustawieniu widoczne było dążenie do wzmocnienia skrzydeł. Stąd właśnie na flankach pierwszej linii piechoty znajdowali się grenadierzy i najlepsze regimenty, a na flankach drugiej linii również grenadierzy, a do tego muszkieterzy. W wojskach panował bardzo dobry nastrój. Królewski sekretarz August Friedrich von Eichel napisał: „W obu korpusach Jego Królewskiej Wysokości jest najlepsza wola na świecie, pomimo ciężkich marszy, jakie odbyły oddziały" 68 . Prusacy mieli 214 dział, z tego 82 ciężkie, przeważnie armaty 12-funtowe, ale i 24-funtowe, haubice 10-funtowe oraz moździerze 25-funtowe i 50-funtowe. Ze 132 armat 66

Bataliony flankowe to głównie grenadierzy stojący pod kątem prostym do obu linii, co dawało efekt czworoboku i zabezpieczało szyk piechoty w razie porażki własnej jazdy; przeważnie wprowadzano je do pierwszej linii. 67 F u c h s, op. cit., t. 2, s. 245. 68 Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 120.

142 regimentowych część stanowiły 6-funtówki. Trzeba zauwa­ żyć, że przydatność moździerzy w bitwie polowej nie była zbyt duża. Ich odsetek w ramach ciężkiej artylerii pruskiej sięgał kilkunastu procent wszystkich dział ciężkich, ale nawet abstrahując od moździerzy, pruska artyleria re­ zerwowa znacznie przewyższała austriacką wagomiarem, bo na każde działo przypadało przeciętnie około 14 funtów wagomiaru, a u Austriaków 8 funtów69. Atuty artylerii austriackiej to z kolei większa ruchliwość, sprawniejsza obsługa i lepsza konstrukcja sprzętu. Jazdę prawego skrzydła pruskiego, 23 szwadrony kirasjerów pierwszej linii i 5 szwadronów dragonów drugiej, około 5200 jazdy, wiódł stary gen. Peter Ernest de Pennavaire, z rodu hugenockiego, który przeniósł się do Prus po odwołaniu w 1685 r. edyktu nantejskiego. Piechota pruska liczyła 7 dywizji. Gdy u Austriaków wojska poszczególnych dywizji piechoty należały tylko do jednej linii, to u Prusaków do obu, więc dowódca odcinka pierwszej linii dowodził też oddziałami drugiej linii idącymi za nim. Prawoskrzydłową dywizję wiódł królewski brat, książę Henryk Pruski, w pierwszej linii 7 batalionów, w tym 4 grenadierów (razem z flankowymi), a w drugiej 3 bataliony, w tym 1 grenadierski, razem około 7500 piechurów. Kolejną dywizją dowodził książę Ferdynand Brunszwicki, który miał 6 batalionów pierwszej linii i 4 bataliony drugiej (około 8500 żołnierzy). Na lewo od niego książę Bevern prowadził 8 batalionów pierwszej i 4 bataliony drugiej linii (około 9300 żołnierzy), następnie gen. lejtnant Johann Georg von Lestwitz 8 batalionów pierwszej i 3 bataliony drugiej linii (około 7600 żołnierzy), potem gen. lejtnant Heinrich Karl Ludwig Herault de Hautcharmoy 6 batalionów pierwszej i 3 bataliony drugiej (5800 żołnierzy), na lewo od niego gen. 69

Por. K e r c h n a v e , op. cit., s. 17; H o e n , B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 37-38; Hoen, op. cit., s. 208; C. D e c k e r, Schlachten und Hauptgefechte des Siebenjahrigen Krieges, Berlin 1837, s. 20.

143 lejtnant Fouque, tak jak Pennavaire z rodu hugenotów, 4 bataliony pierwszej linii i 4 bataliony drugiej, w tym 2 grenadierów (5000 żołnierzy). Wreszcie gen. Winterfeldt miał wyłącznie oddziały pierwszej linii — 6 batalionów grenadierów (3200 żołnierzy). Na przedzie maszerujących w lewo kolumn pruskich zdążała jazda lewego skrzydła gen. lejtnanta księcia Jana Fryderyka Karola von Schónaich-Carolath (gen. major baron Georg Philipp Gottlob von Schónaich był zastępcą Pennevaire'a na prawym skrzydle). W pierwszej linii tej kawalerii znajdowało się 20 szwadronów kirasjerów (3400 żołnierzy), a w drugiej 20 szwadronów dragonów (3200 żołnierzy). Rezerwa pruska złożona wyłącznie z jazdy słynnego gen. lejtnanta Hansa Joachima von Ziethena, zwanego z czasem „ojcem pruskich huzarów", liczyła 40 szwadronów huzarów i 5 szwadronów dragonów, czyli około 5200 żołnierzy. W osłonie pruskiego obozu, ustawionego obronnie czworo­ kącie wozów pod Kbely (miejscowość przy drodze Praga-Brandys, w pobliżu pola bitwy), znalazły się 2 bataliony piechoty i 10 szwadronów huzarów Seydlitza (Alexandra Seydlitza, a nie słynnego Friedricha Wilhelma von Seydlitza) z armii Schwerina, a do tego 300 strzelców pieszych wysłanych z armii króla. Wojska te liczyły około 3000 żołnierzy. Miały one osłonić obóz przed akcją lekkich wojsk wroga, taką jak np. w bitwie pod Soor w 1745 r., kiedy graniczarzy zajęli 70 i złupili obóz pruski, choć Fryderyk bitwę wygrał . Ponadto huzarzy mieli obserwować drogę na Uvaly, gdzie znajdowała się dywizja gen. Puebli z korpusu Dauna. Pod Pragą, w porównaniu z wcześniejszymi i późniejszymi bitwami Fryderyka, nadzwyczaj licznie wystąpiły regimenty śląskie. W pruskim ugrupowaniu bojowym było bowiem 70 B r o w n i n g , op. cit., s. 237; G r o e h l e r , op. cit., s. 58-59. Niekiedy Wędnie podaje się, że zajęcie obozu pruskiego przez graniczarów miało miejsce w toku bitwy pod Strzegomiem i Dobromierzem. O t t e n f e l d , Te u ber, op. cit., s. 150.

145

144 wszystkie dziesięć śląskich regimentów piechoty polowej i dziewięć z jedenastu śląskich regimentów kawalerii. Pozostałe regimenty konne ze Śląska też były pod Pragą — wspomniani huzarzy Seydlitza przy taborach, a kirasjerzy Rochowa w kor­ pusie Keitha. Wśród 45 regimentów ugrupowania bojowego dziesięć regimentów (w tym dziewięć pieszych) po raz pierwszy miało się znaleźć w dużej bitwie71, z czego aż siedem było ze Śląska, w tym sześć pieszych. Bitwa praska miała się zatem stać sprawdzianem śląskiej piechoty. Zamiar taktyczny króla Prus odpowiadał koncepcji skośnego uderzenia. Wykorzystując sprawność manewrową swoich wojsk, Fryderyk chciał mocno uderzyć na prawą flankę wojsk księcia Karola i zwinąć ich szyk w kierunku Pragi. Król wydzielił też wojska, które miały wiązać nieprzyjaciela na jego głównych pozycjach, na północy płaskowyżu. Rolę tę spełniało 9 batalionów księcia Henryka72 i 28 szwadronów gen. Pennavaire. Rozkazał też księciu Maurycemu von Anhalt-Dessau, aby z prawie całą jazdą korpusu Keitha przeprawił się przez Wełtawę w górę od Pragi, uderzył od tyłu na armię wroga i odciął jej odwrót na południowy wschód, do Beneśova. PRZEDBITEWNE MANEWRY I PRZEGRUPOWANIA

Jak już wspomniano, dowództwo austriackie zostało zupełnie zaskoczone wejściem wroga w widły Łaby i Wełtawy. 6 maja około 3.00 rozpoznanie doniosło o ruchu wojsk pruskich w kierunku płaskowyżu pod Pragą. Nadchodziła armia Schwerina. Książę Karol nakazał wojskom gotowość bojową i między 4.00 a 5.00 obóz austriacki „wstał na nogi". Książę osobiście szykował lewe skrzydło pod Pragą, a pieczę nad prawym 71

Szereg regimentów pruskich walczyło w dużych bitwach na długo przed intronizacją Fryderyka Wielkiego; po niej, a przed batalią praską za duże bitwy armii pruskiej uznać można Małujowice (1741), Chotusice (1742), Strzegom-Dobromierz (1745), Soor (1745), Kesselsdorf (1745) i Lovosice (1756). 72 Z powodu zamiany oddziałów książę Henryk miał 9, a nie 10 batalionów-

powierzył feldmarszałkowi Browne i gen. Lucchese. Austriacy nie spodziewali się bitwy, przekonani, że Prusacy nie ośmielą się atakować potężnej pozycji. Dowództwo austriackie nie nakazało więc obsadzenia stanowisk bojowych ani ściągnięcia kawalerzystów, wysłanych dzień wcześniej do Pragi po obrok dla wierzchowców; udali się oni do miasta w ubraniach roboczych i z workami, po 325 najlepszych ludzi i koni z każdego regimentu ciężkiej jazdy, razem aż 5 tys. żołnierzy, czyli 40% kawalerii austriackiej. Po 6.00 wojska zostały też wezwane na msze 73 . Rychło jednak ów spokój się skończył, a nabożeństwa przerwano, bo około 7.00 Prusacy ruszyli spod Prosek na wschód, w trzech równoległych kolumnach, pierwszej linii, drugiej linii i rezerwy. Kiedy ruch ów się rozpoczął, wodzowie habsburscy sądzili początkowo, że Prusacy wykonają bezpo­ średnie uderzenie na wzgórza. Poszły więc rozkazy stawania w szyku bojowym, a oddziałom pierwszej linii nie dano nawet czasu na zwinięcie namiotów. Wojsk drugiej linii nie zmuszano już do takiego pośpiechu. Ich namioty i sprzęt obozowy załadowano na wozy, które między 8.00 a 8.30 wysłano na szosę wiodącą do Beneśova, skąd w razie potrzeby łatwo było je odesłać, bądź do tego miasta, bądź do Pragi. Z kolei „obrokowe" komendy jazdy dostały rozkaz natychmiastowego powrotu do regimentów74. Zajmując pozycje, piechota pierwszej linii Kheula stanęła wzdłuż grzbietu Wzgórza Szańcowego. Z prawej, aż do wioski Hrdlofezy, linię tę przedłużyła piechota Konigsegga — dywizja d'Arberga i brygada ks. Stolberga z dywizji margrabiego Baden-Durlach. Z kolei brygada księcia d'Ursel, także z dywizji margrabiego, zeszła z góry Tabor i rozwinęła się między ramionami przełomu Rokytki, a jej prawą flankę ubezpieczyli graniczarzy w szańcach pod Hloubentinem. Z tyłu zostały wojska drugiej linii, ale z rejonu Pankraca przywołano 73 74

0

Por. Ho en, op. cit., s. 213-216. Ibidem, s. 218, 377 i 384.

— Praga 1757

146 dywizję rezerwy gen. Macąuire. Wzmocniła ona prawoskrzydłowe dywizje margrabiego Baden-Durlach i księcia Arenberga. Ciężka jazda rezerwy na razie pozostała pod Pankracem75. Piechota habsburska dostała rozkaz stawania w trzy szeregi, zamiast regulaminowych czterech, po to, aby wypełnić dość szeroki front. Książę Karol nie pierwszy raz stosował takie rozwiązanie. Uczynił to też w 1742 r. pod Chotusicami, w pierwszej z sześciu bitew, jakie stoczył z Prusakami76. Książę rozkazał też kawalerii lewego skrzydła, stojącej za Żiżkową Górą, w zasadzie naprzeciw Wełtawy, zatem niezbyt fortunnie, aby przeszła na prawe skrzydło. Na poprzednim stanowisku pozostał tylko jeden z sześciu re­ gimentów tej konnicy. Kiedy okazało się, że Prusacy nie mają zamiaru uderzać na wzgórza, ale idą na wschód, w dowództwie habsburskim zapanowało przeświadczenie, że Fryderyk chce odciąć połą­ czenia głównej armii austriackiej z Daunen. Zakładano też ewentualność szerokiego obejścia pozycji austriackich w celu uderzenia na nie od południa, przez strumień Botić. Nadal jednak nie dopuszczano myśli, że król chce uderzać przez podmokły teren na wschód od płaskowzgórza pod Pragą. Sytuacja stała się więc mniej gorączkowa. Żołnierze cesarscy spokojnie podziwiali widok maszerujących kolumn potężnej armii wroga. Najlepiej obserwować można było to niepo­ wtarzalne widowisko ze stanowisk jazdy prawego skrzydła, położonych najbliżej maszerujących Prusaków. W obozie tej jazdy dominowało zaciekawienie, panowała niemal idylla, gdyż nie spodziewano się walki, widząc, że nieprzyjaciel przecież odchodził na wschód. Do Prusaków strzelało kilka austriackich armat ciężkich z wysuniętych szańców pod Hloubentinem, ale bez większego efektu. Ważniejsze było to, że książę Karol i feldmarszałek Browne ściągnęli na prawe skrzydło kompanie grenadierów 75 76

Ibidem, s. 378-380, 386-387 i plan. Zob. J a n y, op. cit., t. 2, s. 68.

147 i większości regimentów, chcąc mieć te doborowe oddziały bliżej wroga. Grenadierów zebrano w korpus około 40 kompanii pod wodzą utalentowanego i ofiarnego płk. Piętro Alessandro Guasco. Nie włączono doń grenadierów z dywizji gen. Baden-Durlach i z rezerwy. Kiedy jednak po dojściu do miejscowości Chvala wojska Fryderyka nie poszły dalej na wschód, a skręciły na południe, dążąc wyraźnie ku Rokytce, w obozie austriackim zapanował gorączkowy ruch. Było oczywiste, że wróg chce uderzyć od wschodu i należało w tym rejonie szybko formować linię obrony. Tworzyć ją miała masa jazdy zgromadzona na prawym skrzydle, wraz z jazdą rezerwy, grenadierzy płk. Guasco, wszystkie trzy dywizje piechoty drugiej linii (Arenberga, Wieda i Clericiego) oraz cała artyleria stojąca dotąd za centrum szyku (34 działa). Nowe pozycje, frontem na wschód, miały się rozciągać między stawem pod Mecholoupami a rejonem wsi Kyje, w dużej mierze u stoków kompleksu wzgórza Homole. Miałoby je obsadzić około 22 tys. piechoty i prawie 12 tys. jazdy. Dowodzenie tych wojsk objął feldmar­ szałek Browne. Na dawnych pozycjach, frontem na północ, pozostać miała pierwsza linia piechoty, czyli szacunkowo 25 tys. żołnierzy, a do tego jeden jedyny regiment jazdy. Około 10.00 wiele regimentów habsburskich nie zdążyło jeszcze zająć stanowisk, gdy nadeszły czołowe oddziały pruskie. Należały one do lewego skrzydła feldmarszałka Schwerina. Po drugiej stronie czekał feldmarszałek Browne. Tym wybitnym żołnierzom nie po raz pierwszy przyszło się spotkać. Kiedy bowiem w grudniu 1740 r. Fryderyk II najechał Śląsk, dowódcą wojsk broniących prowincji był gen. Browne. Przeciw 27 tys. Prusaków miał około 8 tys. żołnierzy, po części w twierdzach, a resztę pod Wrocławiem. Fryderyk po pozostawieniu części sił do oblegania Głogowa niszył wzdłuż Odry na Wrocław i Brzeg, a Kurta von Schwerina, świeżo upieczonego feldmarszałka, wyprawił na Świdnicę i Nysę. W pobliżu nyskiej fortecy, 9 stycznia

148

149

1741 r. pod Otmuchowem, korpus Schwerina, mając dużą przewagę, pokonał oddziały Browne'a. Było to pierwsze starcie wojen śląskich77. Teraz obaj wodzowie znów stanęli przeciw sobie, ale nie w małej potyczce, a w największej bitwie tych wojen. SCHWERIN KONTRA BROWNE

Nadchodzące wojska pruskie musiały się przeprawić przez Rokytkę, jak pamiętamy, nie obsadzoną przez Austriaków. Siły pierwszej linii, najpierw jazda, a za nią piechota, skierowane zostały na drewniany most w Dolnych Poćernicach. Jazda drugiej linii nie poszła przez równoległą do mostu groblę w tejże wsi, ale pozostawiła ją piechocie drugiej linii, a sama postąpiła w lewo, aby bezpośrednio forsować podmokłą dolinę. Z kolei jazda rezerwy Ziethena przechodziła po grobli w Bechovicach78. Przy przeprawie oficerowie i generałowie ponaglali do pośpiechu, aby nie dać Austriakom czasu na przygotowanie obrony. Nie obyło się bez kłopotów. Ciężka artyleria wojsk Schwerina, 20 armat 12-funtowych i 5 haubic, zdążająca za jazdą pierwszej linii, zaklinowała się w wąskich uliczkach Dolnych Poćernic, na jakiś czas tarasując je. W rezultacie piechota pierwszej linii musiała przechodzić strumień bezpo­ średnio. Żołnierze najpierw schodzili po stromych i dość wysokich brzegach, następnie brodzili po piersi w wodzie, a potem wspinali się na drugi brzeg. Przez uliczki Dolnych Poćernic jakoś udało się przecisnąć część artylerii regimen­ towej, ale również większość z tych dział została z tyłu. Przejście Rokytki nie oznaczało końca przeszkód wodnych, bo droga z Dolnych Poćernic na Śterboholy wiodła przez długą groblę przecinającą szerokie podmokłości wokół cieku wpływającego do Rokytki. Ciek ów można było wprawdzie 77 78

Zob. D u f fy, Feldmarschall Browne..., s. 67-68. Der Siebenjahrige..., t. 2, plan 4 A.

forsować z prawej strony od podmokłości, ale wojskom lewego skrzydła wypadało uczynić to przez groblę, aby przejście z prawej zostawić dla następnych oddziałów. Gdy Prusacy nadchodzili, Browne ustawiał wojska. Dywi­ zję Arenberga i grenadierów Guasco rozwinął na lewo od folwarku wsi Śterboholy, a sprawiającą szyki z prawej strony jazdę powierzył gen. Lucchese. Kawaleria nie przedłużyła bezpośrednio linii piechoty, aby nie ograniczać skrzydeł przez staw i mokradła, co utrudniałoby manewry. Wskutek tego jednak między jazdą a piechotą była kilkusetmetrowa luka w poprzek frontu i dla jej asekuracji stanęła na wzgórzu Homole, około 400 m za liniami piechoty, bateria z rezerwy — 2 armaty 3-funtowe, 6 armat 6-funtowych i 2 armaty 12-funtowe. Mogła ona nie tylko asekurować lukę, ale i strzelać ponad szykami piechoty. Prusakom nikt nie przeszkadzał w forsowaniu Rokytki i grobli. Okazało się teraz, jak wielkim błędem było nie obsadzenie „wschodniej" części linii Rokytki, gdzie nawet nieduże siły były w stanie opóźnić wroga. Schwerin rozwinął naprzeciw Browne'a 14 batalionów i 20 szwadronów pierwszej linii, około 9000 piechoty i 3400 jazdy. Były to oddziały głównie ze Śląska (piechota w 65%, jazda w 100%), mniej okryte niż inne regimenty, bo feldmar­ szałek nie zabrał śląskich rekrutów, uznając, że winni jeszcze się szkolić. Nadto wojska Schwerina wykonały największe marsze, co powodowało duże ubytki. Choć reszta sił pozostała z tyłu na przeprawie, sędziwy feldmarszałek rwał się do ataku. Do przeprawionych wojsk podjechał król, który wysunął wątpliwości, czy nie za wcześnie na odosobnione uderzenie lewego skrzydła, kiedy prawe dopiero nadciąga. Zwrócił też uwagę na nieporządek w od­ 79 działach, zupełnie nie w pruskim stylu . Historia przekazała, że feldmarszałek miał odpowiedzieć „Świeże jaja, dobre s

Por. D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 338; B l e i b t r e u , op. cit., - 52; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 130; H o e n , op. cit., s. 387.

150 jaja" . Zapewne oznaczało to, że skoro wróg dopiero zajmuje pozycje i ściąga wojska, to należy bez straty czasu uderzać. Fryderyk nie był do końca przekonany, ale nie oponował, pozostawiając feldmarszałkowi wolną rękę. Poza tym można było się spodziewać, że rychło nadejdą posiłki, które wesprą atak. Ze źródeł można też wnosić, że król planował głębsze obejście oddziałów austriackich, a Schwerin wykonał zwrot zbyt wcześnie. Major von Puttlitz z batalionu gwardii, adiutant królewski, przekazał taką oto relację: „Feldmarszałek sądził, że król chce tu atakować, ale król powiedział: — Panie feldmarszałku, chcemy nieprzyjaciela całkowicie obejść [...] Feldmarszałek jednak zerwał się [...] i powiedział: — Wasza Wysokość, to już czas! — Król chciał jeszcze dalej maszero­ wać, na co feldmarszałek powiedział: — Świeże jaja, dobre jaja! — i rozpoczął atak" 81 . Schwerin wysłał najpierw do ataku jazdę, której sam towarzyszył. Bitwa zaczęła się więc od starcia kawalerii, ale najpierw zajmijmy się walką piechoty, bo w tej wcześniej zapadły rozstrzygnięcia. Prusacy poszli do natarcia siłą 14 batalionów, około 9000 żołnierzy. Z prawej uderzali muszkieterzy Schwerina i fizylierzy Fouąue z dywizji gen. Fouąue oraz fizylierzy Kursella i muszkieterzy Lestwitza z dywizji Hautcharmoya, a z lewej dywizja grenadierska Winterfeldta (bataliony Burgsdorff, Plotz, Kahlden, Mollendorf, Waldow i Ostenreich). Z powodu kłopotów na przeprawach nie było dział ciężkich oraz więk­ szości armat regimentowych. Ponieważ Schwerin był przy jeździe, więc natarcie wiódł gen. Winterfeldt. Jechał on przed regimentem Schwerina, najlepszym z atakujących. Na Prusaków czekało 10 batalionów (jakieś 6600 żołnierzy) Arenberga i 40 kompanii grenadierów (3500 żołnierzy) Guasco. Grenadierzy zajmowali pozycje w pierwszej linii na prawym 80

W starszych pracach podaje się, że Schwerin powiedział „Świeża ryba, dobra ryba". Por. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 52. 81 Zob. Frauenholz, op. cit., s. 74.

151 skrzydle, obok wsi Śterboholy, na lewo od nich znajdowała się brygada hrabiego Campitelli, czyli regimenty Mercy i Harsch (po 2 bataliony), oraz batalion regimentu d'Arberg, a z tyłu za grenadierami brygada barona Preysacha, czyli regimenty Harrach i Los Rios (po 2 bataliony) oraz drugi batalion regimentu d'Arberg. Grenadierom przydzielono praw­ dopodobnie 8 dział regimentowych drugiej linii. Relacje przekazały, że zgodnie z zasadami wprowadzonymi przez króla, Prusacy szli do ataku z bronią na ramieniu, bez strzelania82. Major Puttlitz wspominał: „Rozkaz brzmiał: żaden człowiek nie powinien oddać strzału; należy maszero­ wać, na 50 kroków od nieprzyjaciela chwycić broń i uderzyć na bagnety" 83 . Król uważał bowiem, że strzelanie przedłuża czas ataku, co powoduje zwiększenie strat. Przy słabym wsparciu artylerii, atak bez strzelania wiązał się ze szczegól­ nym ryzykiem, ale feldmarszałek Schwerin niezbyt cenił artylerię84. Bataliony Schwerina, z wyjątkiem jego własnego regimentu, nie należały do elity armii fryderycjańskiej. Maszerowały z biciem werbli i powiewającymi chorągwiami. Z lewej szli w wysokich czapkach grenadierzy, a z prawej zwykła piechota — regimenty muszkieterskie Schwerina i Lestwitza na skrzyd­ łach, w typowych XVIII-wiecznych trójgraniastych kapelu­ szach, a w środku fizylierów Fouąue i Kursella w wysokich nakryciach głowy w kształcie biskupiej infuły. Nadchodzących powitał ogień armatni baterii ze wzgórza Homole, na którym obecnie znajduje się betonowy bunkier zbudowany przez Czechów w latach trzydziestych minionego stulecia85. Bateria ta strzelała ponad głowami własnych wojsk. Dołączyły doń również działa regimentowe. Później, kiedy 82

B l e i b t r e u , op. cit., s. 53; Ko s e r , op. cit., t. 2, s. 480; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 132; S c h w e r i n , op. cit., s. 363. 83 Zob. F r a u e n h o l z , op. cit., s. 74. 84 Por. J a n y , op. cit., t. 2, s. 324. 85 D u f f y, Friedrich der Grosse..., s. 171.

152 Prusacy zbliżyli się na 200 m, zaczęły padać salwy ręcznej broni palnej. Szczególnie skutecznie pracowali artyłerzyści, wychowan­ kowie szkoły księcia Liechtenstein. Major Szentivanyi, oficer grenadierów węgierskich, wspominał: „Tu muszę docenić naszych godnych uznania Czechów, którzy obsługiwali działa. Kartaczami uszykowali oni nieprzyjacielowi potworną masak­ rę" 86 . Armat austriackich nie było wprawdzie specjalnie dużo, ale w działaniach artylerii polowej gładkolufowej szczególnego znaczenia nabierała sprawność obsługi i właściwy wybór pozycji; nawet niewiele dział przy spełnieniu tychże warunków mogło osiągnąć dużo lepszy efekt niż znacznie większa ilość sprzętu, ale źle obsługiwana i niewłaściwie ustawiona87. Jak przekazały relacje, „nieprzyjacielski ogień kładł atakują­ cych setkami", a ciała zabitych i rannych stworzyły na łąkach pod Śterboholami „niebieski dywan"88. Według Puttlitza „tracili­ śmy połowy plutonów lub całe, a nieprzyjaciel ani jednego człowieka"89. Natarcie zostało zatrzymane. Bataliony pruskie przeszły do prowadzenia ognia, ale nadal stanowiły świetny cel dla artylerii austriackiej, czyniącej ciągle krwawe wyrwy w ich szeregach. Podejmowane przez oficerów i generałów próby poderwania oddziałów do ataku nie dawały rezultatu. W szeregi linii pruskiej zaczęło zatem wkradać się zamie­ szanie, szczególnie że wielkie były straty kadry dowódczej. Padali zabici i ranni nie tylko oficerowie niższych stopni, tzw. subalterni, nie tylko dowódcy regimentów i batalionów, pułkownicy i majorowie, ale także generałowie. Z pięciu prowadzących atak czterech zostało rannych lub zabitych. Śmierć poniósł gen. Georg Friedrich von Amstell. Gen. 86

H o e n , op. cit., s. 390. Por. B. P. H u g h e s, Feuerwaffen. Einsatz und Wirkung 1630-1850, Ott Verlag Thun 1980, s. 83-85. 88 D o r n , E n g e l m a n n , Die Infanterie-Regimenter..., s. 78; D u f f y . Feldmarscliall Browne..., s. 338. 89 Zob. F r a u e n h o 1 z, op. cit., s. 74. 87

153 pouąue kula kartaczowa roztrzaskała szpadę, a rykoszetując zmiażdżyła przedramię i nadgarstek90. Ciężko ranny został też gen. Heinrich Adolf von Kursell, również gen. Winterfeldt, który dostał postrzał w gardło i spadł z konia. Ponoć po ranie tej nigdy już nie powrócił do równowagi ducha i stał się innym człowiekiem91, a pozostało mu jeszcze tylko kilka miesięcy życia92. Jego zranienie spotęgowało zamieszanie i rozprężenie w linii pruskiej. Dostrzegł to feldmarszałek Browne nakazując kontratak własnych oddziałów. Linia au­ striacka ruszyła naprzód, na czele z grenadierami, prowadzo­ nymi osobiście przez Browne'a. Byli to znakomici żołnierze, przy tym bardzo groźnie wyglądający w swoich wysokich bermycach. Grenadierów asekurowały z tyłu regimenty Los Rios i Harrach, a z lewej poszły do przodu regimenty Harsch i Mercy. Dla bezpośredniego wsparcia ataku ściągnięto 6 armat 6-funtowych z Homole. Uderzenie poszło zasadniczo na pruskie centrum. Grenadie­ rzy węgierscy, 6 kompanii, atakowali z szablami w ręku. Nie był to obraz częsty w ostatnich wojnach, a bardziej pasował do poprzedniego stulecia, szczególnie polskiej piechoty czy tureckich janczarów; w XVIII w. w podobny sposób atakowali właśnie Turcy w bitwie pod Belgradem w 1717 r. oraz Szkoci (ci oczywiście z mieczami) w bataliach powstania jakobickiego z lat 1745-1746 — Falkirk, Preston i Culloden93. Inne kompanie atakowały w typowy sposób, ba­ gnetami lub kolbami. Grenadier ze szwajcarskiego regimentu 94 Sprechera powalił dziesięciu żołnierzy pruskich, którzy 90

P r e g i e l , op. cit., s. 68. W a r n e r y , Sdmmtliche Schriften, t. 7, s. 172-173. 92 Winterfeldt został śmiertelnie ranny w bitwie pod Moys 7 września 1757 r. 93 D u f f y , The military Experience..., s. 204. 94 Był to ostatni regiment szwajcarski zaciągnięty przez Austrię; sfor­ mowany w Gryzonii w 1743 r. ( V a l l i e r e , op. cit., s. 470). Jego szef gen. Salomon Sprecher von Bemegg poddał Wrocław Prusakom w 1757 r. po bitwie pod Lutynią (T. K u l a k , Historia Wrocławia. Od twierdzy fryderycjańskiej do twierdzy hitlerowskiej, Wrocław 2001, s. 25 i 26). 91

154

155

bronili armaty, po czym zakrzyknął: „Niech żyje Maria Teresa, nasza szlachetna Pani" 95 . Zaatakowane bataliony praskie, wcześniej rozdarte przez kartacze i pozbawione dużej części dowódców, nie wytrzymały furii grenadierów i rzuciły się do ucieczki. Na ten widok feldmarszałek Schwerin opuścił jazdę i ruszył co koń wyskoczy do piechurów. Szczególnie oburzyła go rejterada jego własnego regimentu, z którym był bardzo zżyty. W 1729 r. „król żołnierzy" Fryderyk Wilhelm I powierzył Schwerinowi nowy pułk, z kwaterą we Frankfurcie nad Odrą. Regiment szybko stał się jednym z najlepszych, a na jego przykładzie Schwerin, żołnierz o duszy humanisty, dążący do złagodzenia bez­ względnej i brutalnej dyscypliny armii pruskiej, udowodnił, że można ukształtować znakomitą piechotę traktując ludzi po ludzku. Jeden z ówczesnych napisał, że swój regiment Schwe­ rin „wyćwiczył i wyszkolił, kształtując na wzorcowy oddział; pod jego okiem regiment otrzymał chrzest bojowy pod Małujowicami, osiągnął nową sławę pod Chotusicami i Dob­ romierzem, kochany przezeń z prawdziwą czułością"96. Stary feldmarszałek doskoczył więc do swoich żołnierzy, zakrzyknął „tutaj, moje dzieci", a następnie pochwycił jedną z chorągwi ruszając w kierunku nieprzyjaciela. Armaty okazały się jednak bezlitosne. Jak już wspomniano, Schwerin nigdy nie okazywał im należytego szacunku. Teraz został ukarany. W jednej chwili dostał pięć kul kartaczowych i poniósł śmierć na miejscu; było to około 11.0097. Król Prus tak napisał o bohaterskiej śmierci feldmarszałka: „Tak oto zakończył 98 swoje chwalebne życie i uzyskał jeszcze blask nowej sławy" Kto inny napisał później o „najpiękniejszej śmierci na polu bitwy, jaką odnotowała pruska historia wojen"99. 95 96 97 98 99

Zob. D u f f y, FeldmarschaU Browne..., s. 340. S c h w e r i n, op. cit., s. 365. Zob. B 1 e i b t r e u , op. cit., s. 54; Schwerin, op. cit., s. 365-366. Geschichte des Siebenjdhrigen Krieges, w: Werke..., t. 3, s. 50. D u f f y, Friedrich der Grosse..., s. 171.

W szeregach pruskich doszło do zupełnego już rozprzężenia. Oddziały przeważnie uciekały w popłochu, a tylko niektóre od czasu do czasu odwracały się do nieprzyjaciela, chcąc stawiać opór. Były jednak natychmiast odrzucane. O rozmiarach paniki świadczy fakt, że żołnierze regimentu Schwerina pozostawili ciało feldmarszałka i tylko posługacz od koni, goniec i jeden podoficer unieśli je z pola 10°. Do masowych dezercji nie doszło dlatego, gdyż na wezwanie królewskiego adiutanta płk. Moritza Franza Kasimira von Wobersnowa piechurów ogarnęła brygada huzarów gen. Karla Ludwiga von Normanna101. Nacierający grenadierzy austriaccy zabrali armaty regimen­ towe, wiele chorągwi102, a także kilkuset jeńców, najwięcej z regimentu fizylierów Fouque z hrabstwa kłodzkiego — 300 żołnierzy z majorem von Platen. Regiment ów, wcześniej mocno przerzedzony przez dezercje, stracił 993 oficerów i żołnierzy, w tym aż 450 zabitych i zmarłych z ran; to więcej niż połowa zabitych żołnierzy pruskich pod Strzegomiem i Dobromierzem 103 . Były też przypadki, gdy ranni żołnierze regimentu podawali swoje nabite fuzje Austriakom, aby 104 strzelali do Prusaków . Postawa taka stanowiła pokłosie bezwzględnej polityki, jaką za wiedzą i wolą króla wobec katolickiej ludności Kłodzczyzny prowadził jej gubernator 105 gen. Fouąue . Poza muszkieterami Lestwitza pobita piechota była na razie niezdolna do walki. Z 9 tys. żołnierzy ubyło w trzy kwadranse 100

B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 54.

101

Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 133; B l e i b t r e u , op. cit., s. 56. H o e n , B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 89; H o e n , op. cit., s. 391. 103 Belibtreu, op. cit., s. 54; H o e n , op. cit., s. 232; Por. K i s i e l , Strzegom..., s. 175. 104 D u f fy, FeldmarschaU Browne..., s. 339. W 1760 r. żołnierze pruscy z twierdzy kłodzkiej witali nadchodzące wojska austriackie okrzykami „Niech żyje Maria Teresa" (Rerum Scriptores Silesiacarum, t. XVI, Breslau 1897, s. 99). 102

105

Por. P r e g i e l , op. cit., s. 3 i 36-45.

157 ponad 4000, w tym około 900 jeńców i dezerterów, a resztę zabitych i rannych106, gdy w poprzednich bitwach wojen śląskich straty pruskie wyniosły pod Małujowicami 4800 żołnierzy, pod Chotusicami 4600, pod Strzegomiem i Dob­ romierzem 4800, pod Soor 3950, pod Kesselsdorfem 5000, pod Lovosicami 2900. Co więcej, w żadnej z tych bitew liczba zabitych i zmarłych z ran nie dorównała liczbie 1200 żołnierzy i oficerów zabitych i zmarłych z ran, 14 pobitych batalionów. Załamanie się śląskiej piechoty kazało Winterfeldtowi wątpić w jej wartość bojową, szczególnie przydatność w pierwszej linii 107 . • Dość jednoznaczna w kwestii oceny regimentów śląskich jest też opinia Christophera Duffy, który odnośnie całej wojny siedmioletniej zauważył, że Fryderyk starał się mieć pod swoim bezpośrednim dowództwem lepsze regimenty, gorsze przeznaczając do innych korpusów — wśród tych gorszych Duffy wymienił śląskich fizylierów, piechotę wschodniopruską, westfalską z enklaw zachodnich oraz oddziały ochotnicze 108. Nastawienie króla do fizylierów śląskich zapew­ ne wynikło w istotnej mierze z doświadczeń bitwy pod Pragą. Strzępy wykrwawionych oddziałów, 4 tys. żołnierzy (bez regimentu Lestwitza, który dołączył do drugiej linii), zagarnięte przez huzarów, zebrały się z tyłu nad strumieniem, na lewo od grobli. Osłoniły je bataliony drugiej linii, które nadeszły po 11.00 i pod wodzą gen. Lestwitza rozwinęły się naprzeciw piechoty Browne'a. Było to 10 batalionów drugiej linii dywizji Fouque, Hautcharmoya, Lestwitza, a do tego 2 bataliony muszkieterów Lestwitza, jako jedyny regiment pierwszej linii, który zachował zdolność bojową. Nadeszły kolejno: 2 bataliony

grenadierów (Alt-Billerbeck i Ingersleben), regimenty fizylierskie Kreytzena, Jung-Braunschweiga, margrabiego Henryka i Kalckreutha, razem około 7500 żołnierzy. Widzieli oni pole zasłane ciałami kolegów oraz przerażony tłum uciekinierów. Tymczasem Austriacy kontynuowali atak. Rodziły się obawy, jak zachowają się dragoliniowe regimenty fizylierów, gdy nadejdą groźne futrzane bermyce płk. Guasco, gotowe wraz z piechurami Arenberga roznieść kolejną linię praską. Ważyły się losy bitwy. Regimenty fizylierów Jung-Braunschweiga i śląski regiment Kreytzena w biegu przeszły przez groblę. Uporczywy opór, który kosztował fizylierów wielu zabitych i rannych, pozwolił na rozwinięcie reszty nadchodzących pruskich batalionów. W postawie fizylierów Kreytzena było zapewne coś z eks­ piacji, bo ciążyło na nich odium bodaj największej niesławy, jaka spotkała jakikolwiek pułk pruski w II wojnie śląskiej. Otóż w 1744 r. w zaskakującym szturmie pandurów na Budejovice cały regiment dostał się do niewoli, ze wszystkimi chorągwiami i swoim szefem, gen. Georgiem Christophem von Kreytzenem109. Ponieważ pandurzy byli uznawani za bandę opryszków (i w istocie nią byli), wzięcie przez nich do niewoli regularnego regimentu stało się głośne i ciążyło tym bardziej, że pandurzy na pośmiewisko urządzali później w pobliżu oddziałów praskich parady, w charakterystycznych czapkach zabranych fizylierom i z ich chorągwiami'10. Dzięki likwidacji zatorów piechotę praską wsparła skutecz­ nie artyleria, nie tylko działa regimentowe, ale i ciężkie baterie. Jedna z nich zajęła pozycje na północny wschód od 109

106

Por. H o e n, op. cit., s. 231-232; B 1 e i b t re u, op. cit., s. 70. 107 J a n s o n , op. cit., s. 336. Bleibtreu uznał opinię Winterfeldta za niesprawiedliwą, przy czym niewykluczone, że powodowały nim motywacje związane z potrzebami pruskich tradycji wojskowych ( B l e i b t r e u , op. cit., s. 54). 108 D u f f y , The military Experience..., s. 244.

W czasie bitwy pod Pragą szefem regimentu był brat zmarłego w 1750 r. Georga Christopha, a mianowicie Johann Friedrich von Kreytzen. A. B. K o e n i g , Biographisches Lexikon aller Helden und Militairpersonen welche sich in preussischen Diensten beriihmt gemacht haben, t. 2, Berlin 1789, s. 338. Zob. A. R o e s s 1 e r, Die Verteidigungsplane Friedrichs des Grossen in beiden ersten Schlesischen Kriegen, „Beihefte zur Militar-Wochenblatt", R. 1891, s. 88; K i s i e l , Strzegom..., s. 78.

158 Śterbohol, a draga na południe od Hośtavic. „Pruskie armaty pozdrowiły maszerujących naprzód grenadierów bardzo ży­ wym ogniem" — wspominał jeden z austriackich uczestników bitwy111. Fizylierzy pruscy nie zamierzali też naśladować pierwszej linii. Przyjęli więc postawę obronną i rzęsistym ogniem z dział i fuzji hamowali impet żołnierzy Browne'a, którym zaczęło brakować amunicji112. Niektórzy grenadierzy austriac­ cy starali się sprowokować żołnierzy praskich do uderzenia na białą broń krzycząc: „Jakże bojaźliwi są ci Prusacy, że nawet na 100 kroków nie chcą do nas podejść"113. Nie dawało to jednak zamierzonego efektu. Sytuacja wojsk pruskich ustabilizowała się zatem. Na osłabienie austriackiego nacisku wydatnie wpłynęła ciężka rana feldmarszałka Browne'a, któremu jeden z pierwszych wystrzelonych przez praskie ciężkie armaty pocisków zdru­ zgotał lewe kolano. W kilka chwil jego wysoki but do jazdy konnej wypełnił się krwią, a niedługo potem kula z fuzji utkwiła w prawym ramieniu. Browne nie tracąc przytomności pozostał przy oddziałach, ale jego rana kolana okazała się śmiertelna. Feldmarszałek zmarł po prawie 114 dwóch miesiącach, 26 czerwca 1757 r. w Pradze . Po­ dobnie jak Schwerin, stracił życie w następstwie ognia armatniego, ale w przeciwieństwie do pruskiego feld­ marszałka zawsze doceniał artylerię i wielokrotnie potrafił umiejętnie się nią posłużyć, co po raz ostatni udowodnił 115 właśnie pod Pragą . Tak oto początkowa faza bitwy stała się istną rzezią feldmarszałków, która nawet w owych czasach nie miała '" D e c k e r , op. cit., s. 58. 112 H o e n , op. cit., s. 391-392; B l e i b t r e u , op. cit., s. 56; Der Siebenjdhrige..., t. 2, s. 133. 1,3 Zob. D u f fy, Feldmarschall Browne..., s. 340. 114 Ibidem, s. 340 i 348. " 5 Ibidem, s. 266 i 354.

159 precedensu. Przecież w następstwie pozostałych ponad 20 bitew wojen śląskich zginął tylko jeden feldmarszałek116, a wskutek wydarzeń z 2-3 kwadransów pod Pragą, aż dwóch. Jak się zdaje, przypadku śmierci dwóch marszałków w następ­ stwie jednej bitwy historia nigdy nie odnotowała. Tak oto, przez śmierć Schwerina i Browne'a pierwszy bój wojen śląskich, niewielka potyczka pod Otmuchowem, znalazł epilog w największej batalii tych wojen. BÓJ KAWALERII

Walki kawalerii rozpoczęły się jeszcze przed początkiem starcia piechoty. Stoczono tu największy bój jazdy w wojnach śląskich. Odsetek jazdy w bitwie pod Pragą, szczególnie u Austriaków, był mniejszy niż w większości batalii wojen śląskich, ale w walce na prawym skrzydle austriackim zaan­ gażowała się zdecydowana większość jazdy obu stron — pra­ wie 70% jazdy praskiej (11 800 z 17 000) i prawie 80% austriackiej (9800 z 12 600). Na liczebność jazdy austriackiej wpłynął fakt, że nie wróciły na czas komendy obrokowe regimentów arcyksięcia Leopolda i Trauttmansdorffa, razem 650 żołnierzy 117 . Przy kawalerii na prawym skrzydle był sam książę Karol Lotaryński. Jazda stanowiła jego ulubiony rodzaj broni i przy swoim żywym temperamencie i dużej odwadze książę pokazał niejednokrotnie, że w boju najlepiej się czuje prowadząc ją do 118 ataku . Bezpośrednie dowodzenie kawalerii objął gen. Lucchese, Sycylijczyk, najbliższy z niewielu przyjaciół Browne'a, który jako człowiek zamknięty i surowy niełatwo nawiązywał przyjaźnie. Razem odbyli oni szereg kampanii, w tym 1756 r. wraz z bitwą pod Lovosicami. Najpiękniejszy moment wzajem­ nej współpracy mieli pod Piacenzą w 1746 r., gdy wspólnie 117

Był to feldmarszałek Keith, poległy w 1758 r. pod Hochkirch. H o e n , op. cit., s. 213-214. Ibidem, s. 385; K i s i e l , Strzegom..., s. 161-166.

160 zgotowali ciężką klęskę armii francusko-hiszpańskiej " 9 . Browne prowadził wtedy piechotę, a jazda Lucchese oskrzydliła wojska burbońskie. Wypada przypomnieć, że Piacenza stano­ wiła najwspanialsze zwycięstwo oręża habsburskiego w wojnie o sukcesję austriacką. Jazda austriacka zajęła pozycje na prawo od grenadierów Guasco i dywizji Arenberga. Wpierw uczyniły to regimenty, które według ordre de bataille należały do prawego skrzydła a później dołączyły oddziały przerzucone z lewego skrzydła i huzarzy Hadika. Kiedy Austriacy jeszcze sprawiali szyki, nadeszli kirasjerzy pruscy księcia Schónaich-Carolath. Po przekroczeniu Rokytki w Poćernicach przechodzili oni przez długą groblę przecinającą ciek „mechołoupski". Oficerowie jazdy austriackiej dostrzegli możność uderzenia, gdy Prusacy rozwijali się po przejściu grobli, ale dowódcy uznali, że można uderzać dopiero na rozkaz gen. Lucchese, a ten czekał na rozkazy zwierzchników, nie chcąc wdawać się w bój przed przybyciem całej powierzonej mu kawalerii. Okazja została więc zmarnowana120. Kirasjerzy pruscy, 3400 żołnierzy w 20 szwadronach, rozwinęli się między ciekami wodnymi, które osłaniały ich skrzydła. Z kolei Austriacy, po rychłym nadejściu jazdy z lewego skrzydła i huzarów Hadika, przyjęli ugrupowanie w trzy linie, nastawione zasadniczo na walkę na wąskim pasie terenu pomiędzy strumieniami. W pierwszej linii zajęła zatem miejsce „osobista" dywizja gen. Lucchese (4 regimenty) wzmocniona przez dwa regimenty pierwszej linii lewego skrzydła, a za nią dywizja gen. kawalerii Brettlacha (3 regi119 Dowodził we Włoszech książę Liechtenstein, ale był on chory w czasie bitwy. Dowodzący w jego zastępstwie markiz Anton Otto Botta d'Adomo wiódł prawe skrzydło, a rozstrzygnięcie nastąpiło na lewym, które prowadzili Browne i Lucchese. Duffy nazwał Piacenzę „ostatnią bratobójczą bitwą, w której wojska katolickiej Europy w swoich białych mundurach stawały naprzeciw jako nieprzyjaciele". D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 171 (zob. też s. 165-170). Por. K i s i e l , Strzegom..., s. 31. 120 H o e n , on. cit., s. 386.

Książę Karol Lotaryński

Feldmarszałek Maximilian Ulisses B równe

Feldmarszałek Kurt Christoph von Schwerin

Generał Hans Karl von Winterfeldt

Bitwa pod Pragą 6 maja 1757 roku

Bombardowanie Pragi przez Prusaków w nocy z 29 na 30 maja 1757 roku Wycieczka wojsk austriackich z oblężonej Pragi

Feldmarszałek Schwerin na czele oddziałów, krót­ ko przed śmiercią w bit­ wie pod Pragą. Tradycyj­ na grafika Adolfa Manzla, ale Schwerin prowa­ dził wtedy nie grenadie­ rów, a muszkieterów

161 menty). Dywizja gen. Stampacha (3 regimenty) zajęła trzecią linię, a 5 słabych liczebnie regimentów huzarów gen. Hadika zostało ofensywnie wysuniętych do przodu na prawej flance jazdy ciężkiej. Masa jazdy cesarskiej, 12 regimentów kirasjerów i drago­ nów, 5 regimentów huzarów, stanowiła dużą potęgę. Przy jej szykowaniu nie obyło się bez zamieszania wynikłego z nagłego i pośpiesznego przerzutu licznych regimentów, tym bardziej że jeszcze na godzinę przed nadejściem kirasjerów pruskich nie spodziewano się walki. Zamieszanie pogłębiały zmiany dowódczych podporządkowań i dołączanie dosłownie w ostat­ niej chwili komend wysłanych po obrok, nieraz już po rozpoczęciu boju. Znaczna część żołnierzy tych komend stawała do boju w roboczych kitlach zamiast mundurów. Widząc, że przeciwnik dopiero się porządkuje, Schwerin rozkazał atakować, lecz książę Schónaich miał wątpliwości, czy wobec trzykrotnej przewagi wroga nie należy czekać na nadejście reszty jazdy. Gdy więc nie dało skutku wysłanie trzech posłańców, Schwerin osobiście pojechał do kawalerii i dopiero na jego bezpośrednie polecenie ruszyła ona do szarży121. W jednej linii uderzały 4 śląskie regimenty kirasjerów, licząc od prawej Gesslera, księcia Schónaich, Krockowa i Kyau. Prusacy szarżowali między ciekami, mając zabezpieczone flanki. Kawaleria pruska atakowała na białą broń, bez strzelania, najpierw stępa, później kłusem, galopem i w końcu cwałem. Jazda Schónaicha szybko pochłaniała teren zbliżając się do austriackiej pierwszej linii, która jednak nie ruszała naprzód i widać było, że chce szarżę przyjąć ogniem. Liczyła 4000 żołnierzy, a w jej skład wchodziło aż 6 regimen­ tów, obok „osobistej" dywizji gen. Lucchese (od prawej — dragoni arcyksięcia Józefa, późniejszego cesarza Józefa II, a dalej kirasjerzy: arcyksięcia Leopolda, późniejszego cesarza B 1 e i b t re u, op. cit., s. 52. — Praga 1757

162 Leopolda II, Lucchese i Trauttmansdorffa) włączono do niej regimenty kirasjerów Ansbach i arcyksięcia Ferdynanda, z pierwszej linii lewego skrzydła. Ponieważ na prawe skrzydło przerzucono je późno, stąd ich dołączanie spowodowało zamieszanie uniemożliwiające Austriakom przeprowadzenie kontrszarży. Atakujący kirasjerzy pruscy w odległości około 100 m od linii austriackiej pochylili się, trzymając wyciągnięte do przodu pałasze. Salwa, która padła z karabinów, obaliła niewielu jeźdźców i nie zatrzymała szarży. Pędząca konnica pruska uderzyła w nieruchomą pierwszą linię wroga, łatwo ją przeła­ mała i zmusiła do odwrotu. Regiment księcia Schónaich zdobył dwa sztandary, a kirasjerzy Gesslera jeden. Pobita pierwsza linia nie zmieszała w odwrocie drugiej (trzy regimenty gen. Brettlacha; od prawej dragoni Batthianyiego, kirasjerzy Stampacha i Anhalt-Zerbst), która teraz ruszyła ku Prusakom. Impet jazdy pruskiej został już poważnie wyhamowany, ale druga linia austriacka też nie uderzyła na tyle mocno, by odrzucić wroga. Nastąpiła więc wyrównana walka pruskich kirasjerów z dwiema liniami austriackimi. W ruch poszły pałasze, pojawiały się ogniki wystrzałów pistoletowych, dawały się słyszeć okrzyki atakujących czy ranionych, co chwila jeźdźcy spadali z konia. Trzecia linia austriacka, czyli ściągnięte z lewego skrzydła regimenty Stampacha (kirasjerzy Lówensteina i Brettlacha oraz dragoni Porporatiego) stały gotowe do kontrataku, jeśliby Prusacy znowu uzyskali przełamanie. Wypadało więc, by sukces pruskiej pierwszej linii rozwinęła druga linia, a potem rezerwa. Reszta jazdy jednak nie nadeszła na czas, a energiczny atak pruskich kirasjerów spowodował, że ich flanki przestały być chronione przez cieki wodne i staw pod Mecholoupami. Natychmiast wykorzystali to huzarzy Hadika (regimenty Hadik, Baranyay, Esterhazy, Karol Palffy, Desseffy i Splenyi) uderzając na boki i tyły kirasjerów, co zmusiło Schonaicha do odwrotu, choć bez wielkich strat.

163 Atak kirasjerów nie dał więc oczekiwanego rezultatu, a doprowadził do zmęczenia koni. Były one pod siodłem od północy i miały w kopytach wiele kilometrów marszu. W tej sytuacji siły wierzchowców stanowiły czynnik, którym należało szczególnie oszczędnie gospodarować. Co ciekawe, we wspa­ niale wydanej na początku XX w. okolicznościowej pracy o pruskiej kawalerii, jej znany autor gen. Pelet-Narbonne, wyraźnie nie zdając sobie sprawy, że spiritus movens niepo­ trzebnego uderzenia był Schwerin, zarzucił księciu Schónaich, że wysyłając wtedy jazdę do ataku wykazał „pośpieszność i nerwowość na nic zdatną dowódcy kawalerii" 122 . W zainicjowanych przez Schwerina przedwczesnych atakach piechoty i jazdy można dostrzec jakby syndrom starego wodza, który rwie się do bitwy, świadom, że być może nie zostało mu już wiele życia. W przypadku feldmarszałka Schwerina docho­ dził jeszcze fakt, że ostatnia batalia, w której uczestniczył, miała miejsce kilkanaście lat wcześniej, w 1741 r. pod Małujowicami. Analogiczny przykład to 68-letni austriacki feldmarszałek Claudius Florimund Mercy de Billets, który w 1734 r. dowodził armią cesarską we Włoszech. Był poważnie chory, raz po raz wracał to do dowodzenia, to do łóżka. On także dawno stoczył ostatnią batalię i, wbrew opinii innych generałów, doprowadził do bitwy pod Parmą i zginął w niej w okolicznościach bardzo podobnych jak Schwerin — dosłownie na samym początku bitwy, prowadząc atak grenadierów. Feldmarszałek Mercy pochowany został zresztą w Reggio di Emilia 123, w miejscu narodzin polskiego hymnu narodowego. Wracając do walk jazdy, po odrzuceniu pruskich kirasjerów obie strony sprawiały szyk przed następnym starciem. Dołączyli G. P e l e t - N a r b o n n e , Geschichte der brandenburg-preussisch ReUerei von den Zeiten des Grossen Kiirfurst bis zur Gegenwart, t. 1, Berlin '908, s. 178. 123

Por. A r n e t h , Prinz Eugen..., t. 1, Wien 1858, s. 4 4 3 ^ 4 4 ; C. " i l r z b a c h , Biographisches Lexikon des Kaiserthums Ósterreich, t, 17, W ' e n 1867, s. 390.

165

164 już dragoni pruscy, 3200 żołnierzy w 20 szwadronach. Sfor­ sowali oni Rokytkę między Poćernicami a Bechovicami i zajęli miejsce w drugiej linii, z prawej brygada księcia Eugeniusza Wirtemberskiego (regimenty Blankensee i Wiirttemberg), a z le­ wej gen. Christopha Heinricha Stephana von Plettenberga (regimenty Normanna i Katte). Trzy z przybyłych regimentów (Wiirttemberg, Normanna i Katte) pochodziły z korpusu łużyc­ kiego Beverna i odegrały kluczową rolę w bitwie pod Libercem, ale też poniosły w niej znaczne straty. Kiedy jazda pruskiego lewego skrzydła znalazła się już w komplecie na polu bitwy, książę Schonaich natychmiast wykonał kolejny atak. Tym razem przewaga liczebna jazdy austriackiej nie była tak duża, a do tego Prusakom szła w sukurs rezerwa Ziethena — 40 szwadronów huzarów i 5 szwadronów dragonów, razem 5200 jazdy zdążającej od Bechovic, a prowadzona na południe od cieku „mecholoupskiego". Najpierw nadciągała brygada gen. Christopha Ludwiga von Stechowa, czyli 20 szwadronów huzarów regimentów zmiecionego pod Stara Boleslav Wartenberga i Puttkamera. Dragoni i huzarzy von Normanna zostali z tyłu, zaabsorbowani powstrzymaniem ucieczki pobitych batalionów pruskich, ale dwa regimenty von Stechowa nie ustępowały liczbą żołnierzy pięciu austriackim regimentom huzarów Hadika. Nastąpiła więc kolejna szarża pruska, ale tym razem Austriacy odpowiedzieli kontrszarżą. Doszło do silnego zde­ rzenia i zaciętej walki. Choć tym razem kirasjerzy pruscy mieli poparcie drugiej linii, a huzarzy austriaccy nie mogli pomóc ciężkiej kawalerii, bo baczyli na von Stechowa, atak Schónaicha został zatrzymany. Bój toczył się w miejscu, w tumanach kurzu wzbijanych przez kilkanaście tysięcy koni. Widoczność stała się tak fatalna, że „z powodu kurzawy nie dało się patrzeć dalej niż na cztery kroki" 124 . W bezładnym kłębowisku inicjatywa przechodziła w ręce dowódców szwad124

W ar nery, Sammtliche Schrifien, t. 7, s. 97.

ronów lub jeszcze niżej, a wielu kawalerzystów poczuło się jak harcownicy i działało całkiem samodzielnie. Niedługo też walce 14 tys. kirasjerów i dragonów zaczęło towarzyszyć starcie huzarów, po około 2 tys. żołnierzy z każdej ze stron. W wojnach śląskich była to w istocie nowa jakość, bo w poprzednich bitwach (Małujowice, Chotusice, Strzegom i Dobromierz, Soor, Kesselsdorf, Lovosice) nie doszło do znacznego boju między huzarami. W momencie wybuchu wojen śląskich huzarów nie uznawano bowiem za kawalerię pola bitwy, a za jazdę pomocniczą „małej wojny". Stan ów zmienili Prusacy, czyniąc z nich konnicę uniwersalną, zdolną do skutecznego działania w otwartym boju walnej bitwy. Jednak w dotychczasowych bitwach wojen śląskich huzarzy odegrali istotną rolę tylko pod Strzegomiem i Dobromierzem, gdzie walczyli tylko huzarzy pruscy. Teraz przyszła kolej na regimenty huzarskie obu stron. Nadchodząca brygada von Stechowa celowała w prawą flankę ciężkiej jazdy austriackiej, zdążając ku bramie terenowej między stawem „mecholoupskim" a rzeczką Botić. Austriaccy kirasjerzy i dragoni osłaniani byli przez huzarów Hadika, którzy ustawili się plecami do prawej flanki swojej ciężkiej jazdy, co groziło zamieszaniem w razie ich zepchnięcia. Huzarzy Hadika, podobnie jak brygada von Stechowa, ustawili szyk w jednej linii. Z prawej znajdowała się brygada gen. Antona Szechennyiego (regimenty Hadik, Baranyay i Ester­ hazy), a z lewej brygada Paula Baboczaya (regimenty Dessewffy i Splenyi). Obie linie huzarów, austriacka i pruska, ruszyły na siebie. Wszystko tu było inne niż w walce kirasjerów i dragonów. W miejsce jednostajnej jednolitości zachodnioeuropejskich mundurów ciężkiej kawalerii, występowała cała gama barw i fantazyjnych strojów węgierskich. Wierzchowce były lekkie i zwinne, głównie węgierskie i polskie, znacznie mniejsze od ciężkich koni kirasjerskich i dragońskich. Niosły też lżejszych ludzi i lżejsze uzbrojenie — zamiast długich ciężkich pałaszy

166 stosunkowo krótkie szable, a do tego krótkie karabinki, bardzo poręczne do strzelania z konia, w przeciwieństwie do kirasjerskich, a tym bardziej fuzji dragonów, niewiele różniących się od broni piechoty. Lżejsze były też buty do jazdy konnej, które nie przypominały masywnych buciorów kirasjerów i dragonów. Przy zderzeniu linii huzarskich szyki się zmieszały, a szable skrzyżowały w bystrym tańcu. Ruchy były szybkie, a obroty jeźdźców lekkie i zwinne. Węgrzy, dumni z tego, że ich kraj był matecznikiem formacji huzarskich, traktowali innych huzarów jako nędzną imitację, pseudohuzarów w istocie. Chcieli teraz dać nauczkę Prusakom, choć w szeregach pruskich huzarów służyło także wielu Węgrów, głównie oficerów, szczególnie dużo w regimencie Wartenberga. Starcie było zacięte. Obie strony miały odsłoniętą swoją flankę w rejonie Botić. Węgrzy chcieli więc uchwycić lewą flankę huzarów pruskich, a Prusacy prawą huzarów węgierskich. Po stronie węgierskiej działało w tym celu 7 szwadronów brygady Szechennyiego, a zatem regiment Hadika i zapewne część regimentu Baranyay, razem 460 125 żołnierzy , a po pruskiej batalion (5 szwadronów) ppłk. Warnery'ego, z regimentu Puttkamera. Przytoczmy więc relację Warnery'ego, w urzekającym przekładzie z XIX w.: „...przez zwrot w lewo rotami wyruszyłem; dla powiększenia frontu, uformowany już w dwa szeregi byłem zmuszony pobrać jeszcze wielkie odstępy między szwadronami [...]. Pan Hadig widział mój ruch, a mając dużo huzarów, oddzielił się z ośmią szwadronami dla uważania mnie [...] zbliżyliśmy się do siebie i ciągle idąc koło siebie przy­ sparzaliśmy chodu starając się okrążyć wzajemnie, ja chciałem dostać się na jego prawe skrzydło, a on na moje lewe. Huzary Hadiga, którzy szli koło mnie dali [...] ognia z karabinków nie zatrzymując się, co im dosyć łatwo było, 125

Por. K a h 1 e r, Die Reitergefechte in der Schlacht bei Prag am 6. Mai 1757, „Jahrbuecher fur Deutsche Heer und Marinę", t. 11, R. 1874, s. 70 i 73.

167 gdyż idąc w prawo, mieli mnie na lewej stronie; jednak mimo zbyt małej, bo ledwo sto kroków wynoszącej, odleg­ łości, w której się odemnie znajdowali, nikt z moich raniony nie został; wyprzedziwszy ich o długość pół szwadronu, zwróciłem się, uderzyłem na nich i rozbiłem" 126 . Huzarom pruskim udało się częściowo odrzucić Węgrów na cesarskich kirasjerów i dragonów, ale w boju ciężkiej kawalerii przewagę uzyskali Austriacy, więc teraz odparli huzarów wroga. Sukces Warnery'ego mógł jednak wpłynąć na wstrzy­ manie pościgu przez ciężką jazdę austriacką za jej pruską odpowiedniczką. Warto przy tym dodać, że w historiografii szwajcarskiej pojawia się stanowisko, że właśnie atak Warnery'ego rozstrzygnął bitwę pod Pragą127, co wynika zapewne z dawniejszych prac l 2 8 . Tak czy inaczej, na polu bitwy panowało zupełne zamieszanie, tumany kurzu stały się coraz gęstsze, więc dowództwo jednej ze stron, nie wiadomo której, nakazało odtrąbienie zbiórki, co zakończyło drugie starcie jazdy. Najprawdopodobniej w tym momencie feldmarszałek Schwerin już nie żył. Obu stronom przyszło zatem znowu sprawiać szyki. Spo­ dziewano się, że trzecie starcie rozstrzygnie losy kawaleryjskiej walki pod Pragą, więc nie było czasu do stracenia, bo należało wyprzedzić nieprzyjaciela w porządkowaniu oddziałów, aby spotkać go możliwie nieprzygotowanego. Po stronie austriac­ kiej w szykowaniu regimentów kawalerii uczestniczył sam książę Karol. Po otrząśnięciu się z zaskoczenia i odparciu dwóch uderzeń w szeregach cesarskich panowało przekonanie, że za trzecim razem Prusacy zostaną pokonani, niepowodzenia 126

K. E. W a r n e r y , Uwagi nad kawalerią, Paryż 1835, s. 41-42; K a h 1 er, op. cit., s. 73. 127 S. S t e 11 i n g - M i c h a u d, Un maitre oublie: le general-major Warnery, „Revue militaire suisse", 1936, s. 351; P. V a 11 i e r e, Treue und Ehre. Geschichte der Schweizer in Fremden diensten, Lousanne 1940, s. 498-500. Zob. D e n i s o n, op. cit., s. 299. 128 K a h l e r , op. cit., s. 73-75.

168 II wojny śląskiej pomszczone, a sława czasów Eugeniusza Sabaudzkiego przywrócona. Austriacy nie mogli już przeciwstawić ciężkiej jeździe Schónaicha tylu regimentów jak uprzednio, gdyż dragoni Batthianyiego i kirasjerzy Stampacha z dywizji gen. Brettlacha ustawili się frontem na południe, z zadaniem wsparcia huzarów w osłonie prawej flanki. Nadchodziła przecież brygada von Normanna, która po ogarnięciu uciekających piechurów mogła wreszcie włączyć się w bój, a wraz z nią przybywał sam gen. Ziethen, dowódca rezerwy. Siły ciężkiej jazdy austriackiej zostały zatem uszczuplone, ale z kolei wierzchowce kirasjerów pruskich, po dwóch bezpośrednio następujących po sobie szarżach, nie mogły rozwinąć wielkiego impetu w trzeciej. Na ich stan wpływał fakt, że od północy były pod siodłem, przez większość czasu w ruchu, a do tego od ponad dwóch tygodni wykonywały forsowne marsze. Trzecia runda walki kawalerii rozpoczęła się również od szarży pruskiej. Ciężka jazda habsburska odpowiedziała kontrszarżą. Wierzchowce pruskich kirasjerów sunęły ciężko, lepiej chyba było z końmi dragonów, którzy jednak znajdowali się w drugiej linii. Żwawiej poczynała sobie jazda austriacka, bo miała świeższe wierzchowce. Kolejne zderzenie dość szybko zakończyło się więc niepowodzeniem kawalerii księcia Schonaich, która wykonała chyba o jedną szarżę za dużo. Prusacy zostali na tyle energicznie odparci, że rzucili się do ucieczki. Ich straty, jak na kawalerię, były dotkliwe, bo wyniosły 860 żołnierzy, których 200 dostało się do niewoli lub zdezer­ terowało. W walce zginął jeden z dowódców brygad kirasjerskich 40-letni gen. Christian Friedrich von Blankensee, z któ­ rym, podobnie jak z zabitym 4 dni wcześniej pod Stara Boleslav gen. Wartenbergiem, wiązano bardzo duże nadzieje. Ranny został gen. Plettenberg, dowódca jednej z brygad dragońskich, a dowódca drugiej książę Wirtemberski został właściwie „wyrąbany" spośród Austriaków przez pomorskiego dragona z jego własnego regimentu.

169 Triumfujące regimenty austriackie przeszły do pościgu. Wtedy jednak nastąpiło coś zupełnie niespodzianego. Otóż w szeregach austriackich, spowitych w ogarniających całe pole walki kawaleryjskiej tumanach kurzu, poszła od oddziału do oddziału wieść: „Jesteśmy okrążeni"129. Wydaje się, że najpierw dopadła ona regimenty z tylnych linii, następnie dotarła do czołowych regimentów, które wykonywały pościg i teraz szybko się zatrzymały. Przybył bowiem adiutant, który przywiózł informacje o wdarciu się piechoty pruskiej w lukę, jaka istniała w ugrupowaniu austriackim w rejonie góry Tabor. Wieść ta niestety szybko rozprzestrzeniła się wśród żołnierzy. Jeszcze ważniejsze było działanie huzarów Ziethena, który uderzył z południa z regimentami własnym i Wernera, czyli 20 szwadronami brygady gen. Stechowa, mając w drugiej linii uporządkowane po poprzedniej szarży regimenty Wartenberga i Puttkamera, a dragonów Stechowa w rezerwie. Ziethen kierował swój regiment i Wernera w kierunku zachodnim, aby w pobliżu Hostivaf wyjść na tyły głównej masy jazdy wroga, co w pewnej mierze mu się udało. Kiedy ciężka jazda pruska została pobita, huzarzy pruscy nie stwarzali sami w sobie wielkiego zagrożenia, szczególnie że osłonę przed nimi dawała w pewnym zakresie jazda Hadika i Brettlacha. Również pruska piechota w rejonie góry Tabor nie mogła bezpośrednio zagrozić cesarskiej kon­ nicy. Niestety, w zdezorientowanych w kurzawie oddziałach łatwo doszło do wybuchu paniki. Jazda cesarska zatem dosłownie w ciągu kilku minut rzuciła się do ucieczki, której mimo wysiłków oficerów i dowódców nie dało się zatrzymać. Austriacy uciekali w kierunku zachodnim, nie ścigani przez jazdę Schónaicha, bo ta z kolei po przegranej walce uciekała na wschód. Na Austriaków natychmiast na­ cisnęli huzarzy Ziethena, ale część regimentów austriackich, w których żołnierze jeszcze słuchali rozkazów dowódców, Hoen, op. cif., s. 398.

170

stawiło twardy opór, szczególnie doborowy regiment drago­ nów arcyksięcia Józefa, późniejszego cesarza Józefa II. Ziethen rzucił więc do ataku dragonów Stechowa z rezerwy Niczym klin wbili się oni w masę uciekających i złamali resztki zorganizowanego oporu, choć ofiarnie prowadzący ich atak płk Winterfeldt został zabity. Huzarzy pruscy poszli w pogoń zbierając plon swojego sukcesu, co szczególnie udało się regimentowi Wernera, tzw. brązowym huzarom którzy wzięli licznych jeńców i zdobyli 10 sztandarów 13°. Do rozstrzygnięcia bitwy kawaleryjskiej doszło zatem w dość niezwykłych okolicznościach. Mimo zamieszania związanego z wysłaniem 5 tys. kawalerzystów po obrok, pewnego zaskoczenia i przewagi liczebnej Prusaków, Austriacy byli bliscy zwycięstwa. Trudno się zatem dziwić rozgoryczeniu, jakie przebija z jednej z austriackich relacji: „Potomność może nie uwierzyć, że 105 szwadronów cesarsko-królewskiej kawalerii zostało [...] tak rozproszonych w okamgnieniu przez nieliczne szwadrony huzarów i kilka regimentów dragońskich, że żadne powstrzymywanie, proszenie, błaganie, przeklinanie, potępianie nie mogło ich zatrzymać, a jednak jest to niestety niezaprzeczalna prawda" 131 . Znaczny wpływ na rezultat walki miało dowodzenie po stronie austriackiej. Według relacji z listu kapitana Gundackera Wolffa, dowódcy kompanii grenadierów regimentu dragonów arcyksięcia Józefa, dowódca jazdy gen. Lucchese przez całą bitwę nie wyciągnął szpady, nie wydawał żadnych rozkazów, prócz bezustannego wykrzykiwania „Dalejże na nich!"; podob­ nie miało być z innymi generałami jazdy austriackiej • Książę Lotaryński, który znajdował się przy kawalerii, w czasie bitwy cierpiał na straszliwy ból gardła, który praktycznie uniemożliwiał wymowę. Kiedy więc adiutant przyboczny 130

Jany, op. cit., t. 2, s. 398; Dorn, E n g e l mann, Die Kavallerie-Regimenter..., s. 138. 131 Hoen, op. cit., s. 399. 132 Ibidem, s. 388.

171

księcia płk Karl Schultz poprosił o dyspozycje dla jazdy, nic nie uzyskał, nawet na piśmie 133. Można więc mieć uznanie dla jazdy cesarskiej, że w takich warunkach mimo wszystko skutecznie wałczyła, ale należy też pamiętać, że w przeciwieństwie do jazdy pruskiej, właś­ ciwie od początku występowała skupionymi siłami, miała więcej jazdy ciężkiej, a jej wierzchowce nie były wymęczone marszami. Warto jeszcze zatrzymać się przy ostatecznym efekcie walki kawaleryjskiej. Był on taki, że dwa ugrupowania ciężkiej jazdy uciekały, tak pruskie, jak austriackie, a w polu utrzymali się tylko pruscy huzarzy. Zaistniało więc swoiste signum temporis — oto jazda lekka, do niedawna nieco pogardzana formacja pomocnicza, coraz pewniej wkraczała na pola bitew. PRUSKIE ESZELONY WCHODZĄ W LUKĘ

Austriacka linia obrony między Kyjami a stawem pod Mecholoupami miała zostać obsadzona przez prawie całą jazdę, grenadierów i dywizje drugiej linii piechoty — Arenberga, Wieda i Clericiego. Dwie ostatnie dywizje spóźniały się jednak, bo miały większą odległość do pokonania i musiały forsować jar pod Maleśicami. Wskutek tego po lewej stronie linia nie była należycie obsadzona, a tylko na wyniosłości na południowy zachód od wsi Kyje, stała słaba (2 batalion i 2 kompanie grenadierów) brygada gen. Wolffersdorfa z rezer­ wy Macąuire. Oznaczało to istnienie szerokiej luki, czego Prusacy nie wykorzystali, bo na początku walki mieli na miejscu nieduże siły. Po 11.00 nadeszła też austriacka dywizja Wieda (5 batalionów — 3400 żołnierzy) stając na lewo od dywizji Arenberga i grenadierów Guasco, niedługo po po­ wstrzymaniu ich kontrataku. Mimo to linia austriacka nie dochodziła nawet do drogi cesarskiej. Do wypełnienia frontu Duff y, Feldmarschall Browne..., s. 342.

172

173

niezbędna była dywizja Clericiego, ale z jej składu nadeszła tylko słaba brygada gen. Peroni (3 batalion), gdy brygadę Batthianyiego (6 batalion) zatrzymał feldzeugmeister Kheul na wieść o forsowaniu przez Prusaków Wełtawy pod Branik. Chciał on po prostu mieć odwód dla odparcia ewentualnego zagrożenia z tej strony. Trzeba było interwencji księcia Karola, aby brygada Batthianyiego, zgodnie z pierwotnymi rozkazami, poszła na wschód134, ale straty czasu nie dało się nadrobić i front austriacki pozostał dziurawy. Prusacy osiągnęli więc pierwsze korzyści działań księcia Maurycego von AnhaltDessau, który zgodnie z planem Fryderyka przystąpił do przekraczania Wełtawy. Słabości sił austriackich po lewej stronie nie rekompen­ sowały wystarczająco dwie silne baterie z artylerii rezerwowej (razem maksymalnie 24 działa) — jedna przy brygadzie Wolffersdorfa, a druga na południe od drogi cesarskiej135. Działa te z imponującą szybkością zajechały na pozycje, a Christopher Duffy stwierdził wręcz, że w wojnach XVIII w. prawdopodobnie nie było batalii, w której ciężka artyleria tak 136 szybko przemierzała odległości jak austriacka pod Pragą . Tymczasem w lukę między dywizją Wieda a brygadą Wolffersdorfa kierowały się główne siły piechoty pruskiej. Fryderyk dostrzegł nadarzającą się sposobność. Zamierzał uderzać wzdłuż drogi cesarskiej i zrolować wojska wroga zajmujące pozycje frontem na północ na wzgórzach. Wejście Prusaków w lukę zagrażało również dywizjom Wieda, Arenberga i grenadierom. Główna masa piechoty pruskiej po przejściu Rokytki w rejonie Poćernic nie kierowała się zatem tak jak piechurzy Schwerina na południowy zachód, ale prosto na zachód. Podobnie jak na początku bitwy pod Strzegomiem i Dobromierzem, a w przeciwieństwie do powszechnej praktyki tej epoki, Fryderyk wysłał piechotę głęboko urzutowaną 134 135 136

H o e n , op. cit., s. 395. Ibidem, s. 389. D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 338.

w kilku eszelonach 137 . Chodziło o to, aby jak najwięcej wojsk wdarło się przez lukę w głąb pozycji cesarskich. Był to przejaw elastyczności działania, której król praski zawdzięczał niejeden sukces. Na czele pruskich eszelonów maszerowała dywizja Hautcharmoya — w pierwszym eszelonie 6 batalionów regimen­ tów śląskich (muszkieterzy Hautcharmoya i Schultze oraz fizyłierzy Tresckowa), a w drugim muszkieterzy Mayerincka. Następnie podążały oddziały księcia Beverna, najpierw 6 batalionów muszkieterów Kleista, Amstella i Forcade, a za nimi muszkieterzy Hessen-Darmstadt i fizyłierzy księcia Henryka Praskiego. Piąty i szósty eszelon, z dywizji księcia Ferdynanda Branszwickiego, spełniały rolę rezerwy. Piąty eszelon tworzyły 4 bataliony fizylierów regimentów Brandesa i Wieda, a szósty 4 bataliony muszkieterów, mar­ grabiego Karola i Kannachera. Gdzieś wśród końcowych rzutów jechał sam król, w towarzystwie Ferdynanda i Fran­ ciszka Branszwickich. Ruch eszelonów uzupełniało działanie doborowych regimen­ tów Anhalt-Dessau i Winterfeldta. Pierwszy z nich (3. regiment piechoty) jako jedyny poza gwardią miał 3 bataliony. Był to dawny regiment księcia Leopolda von Anhalt-Dessau, „Starego Dessauera", zmarłego w 1747 r., nazwanego przez Fryderyka „twórcą armii praskiej" 138 . Regiment ów stanowił matecznik doskonałości piechoty praskiej. To właśnie w jego szeregach wykluwały się kilkadziesiąt lat wcześniej koncepcje szkolenia, taktyki i uzbrojenia, które wysunęły piechotę praską na pierwsze miejsce w Europie. Czy ktokolwiek mógłby się spodziewać, że w 1759 r. ten wzorcowy regiment armii pruskiej, po nazwaniu go przez króla „wałkońskim", będzie użyty w bitwie pod Kunowicami do osłony mostów na tyłach, a w lipcu 1760 r. na żołnierzy i oficerów zostaną nałożone Por. H o e n , op. cit., s. 394; H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 91-92; K i s i e l , Strzegom..., s. 135-136 i 194. 138 Der Erste..., t. 1, s. 24-25.

175

174 kary honorowe 139 . Oto co w krótkim czasie mordercza wojna była w stanie uczynić z doborowym oddziałem, gdy ogromne straty powodowały, że szeregi należało uzupełniać zupełnie „zielonymi" rekrutami. Z kolei regiment Winterfeldta (i. regiment piechoty) był najstarszym w armii i sięgał swoimi tradycjami 1615 r. 140 Oba regimenty zajmowały zaszczytne miejsce na skraju prawego skrzydła M1 , ale przy marszu armii w lewo podążały na końcu kolumn pruskich. Książę Ferdynand Brunszwicki zaproponował więc, by odbiły one w prawo i uderzyły przez ciaśniny w rejonie stawów koło Kyje. Król zaakceptował propozycję, bo umożliwiała szybkie wejście do boju doborowych oddziałów 142 . Wyraźnie zarysowywały się elementy ugrupowania prus­ kiego pod Pragą. Wdzierające się w lukę siły centrum liczyły szacunkowo 24 500 piechoty w 33 batalionach. Prawe skrzydło do zadań wiążących, księcia Henryka Pruskiego i gen. Pennevaire'a, to 9 batalionów i 28 szwadronów, razem około 7 tys. piechoty i ponad 5 tys. jazdy. Lewe skrzydło, nim poniosło znaczne straty, można szacować na około 27 500 żołnierzy w 24 batalionach (około 16 tys. piechoty) i 85 szwadronach (około 12 tys. jazdy). Czołowe eszelony pruskie nie atakowały bezpośrednio znajdującej się z ich lewej strony dywizji Wieda, ale omijały ją idąc ku stojącej na ich drodze brygadzie Wołffersdorfa. Celem takiego postępowania było to, aby jak najdalej wedrzeć 139

Zaufanie króla odzyskał regiment dzięki świetnej postawie w bitwie pod Legnicą w sierpniu 1760 r. Por. Der Siebenjdhrige..., t. 10, Berlin 1912, s. 360; ibidem, t. 12, Berlin 1913, s. 154 i 209; P. P r e g i e l , Zmarnowana okazja. Bitwa pod Legnicą 15 VIII 1760 r., „Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka", 1/2001, s. 17-18. 140 G. G i e r a t h s, Die Kampfliandlungen der Brandenburgische-preussischen Armee, Berlin 1964, s. 3. 141 Jeszcze bardziej na prawo było kilka batalionów grenadierów, ale nie z racji honorowych, a dla wzmocnienia skrzydeł. Należały one do sił księcia Henryka, wiążących lewe skrzydło austriackie. 142 Zob. i a n y, op. cit., t. 2, s. 402; H o e n, op. cit., plan.

sję w głąb pozycji austriackich. Brygada Wollfersdorfa była słaba, ale w pobliżu znajdowały się dwie baterie artylerii rezerwowej. Salwy armatnie wyrywały krwawe bruzdy z czo­ łowej dywizji Hautcharmoya, ale jej nie zatrzymały. Brygada Wołffersdorfa została więc szybko odrzucona, a jej dowódca odniósł ciężką ranę. Dywizja odeszła tylko o 400 m, bo na wschodnich stokach góry Tabor połączyła się z brygadą Peroniego z dywizji gen. Clerici. W rezultacie powstała linia bojowa około 4 tys. żołnierzy. Z odejściem brygady Wollfer­ sdorfa odskoczyły też baterie rezerwy, które nie mogły pozostać bez asekuracji143. Wobec wielkiej masy wojsk pruskich, jakie znalazły się na jego flance, gen. Wied ustawił 4 bataliony regimentu mogunckiego i własnego, a zatem regimentu Wieda, ró­ wnolegle do kierunku marszu Prusaków. Austriackie armaty regimentowe ostrzelały dywizję Beverna (3. i 4. eszelon), więc odłączył się od niej batalion regimentu Hessen-Darmstadt wchodząc do walki ogniowej z regimentem mogunckim. Z prawej rychło dołączyły doń 2 bataliony muszkieterów księcia Henryka z tego samego eszelonu, wiążąc regiment Wieda. Asekurację z tyłu zapewniały regimenty Brandesa i Wieda144 z rezerwy. Oceniając sytuację, Wied słusznie uznał, że jego własna dywizja, wraz z dywizją Arenberga i grenadierami Guasco, winna odskoczyć kilkaset metrów do tyłu, na wzgórza Homole. Zawiadomił więc obu dowódców, że osłoni odskok na wzgórza, ale zanim Arenberg i Guasco zaczęli odchodzić, nastąpiło coś, co pokrzyżowało plany. Wskutek ustawienia piechoty równo­ legle do marszu eszelonów, silna pruska bateria, która wcześ­ niej powstrzymywała kontratak Browne'a, mogła ostrzeliwać regiment moguncki z prawej flanki. Kule armatnie uderzając

Por. Hoen, op. cit., s. 389, 396 i plan; Hoen, B r e m e n , op. cit., '• 2, s. 95.

To samo nazwisko szefa regimentu pruskiego jak dowódcy dywizji austriackiej i równocześnie szefa jednego z regimentów tej dywizji.

177

176 wzdłuż szeregów obalały mnóstwo ludzi, a od frontu strzelała piechota i regimentówki batalionu Hessen-Darmstadt. Mogun, tczycy w krótkim czasie ponieśli duże straty i rzucili się do ucieczki. Ich rejterada pociągnęła odwrót regimentu Wieda oraz 2 batalionów Bethlena i d'Arberga. Odsłoniły one regiment Harscha z dywizji Arenberga, którego żołnierze, widząc Prusaków postępujących szybko ku ich lewej flance z wysuniętymi bagnetami, rzucili się do ucieczki. Zamieszanie ogarnęło także będący na prawo regiment Mercy, który poszedł w ślady sąsiadów. Ów efekt domina zatrzymał się dopiero na grenadierach i stojących za nimi 5 batalionach brygady Preysacha145. Klęska dywizji Wieda i części dywizji Arenberga miała miejsce około 11.30, czyli mniej więcej w tym czasie, kiedy rozstrzygnął się bój kawalerii. Wobec zagrożenia z obu skrzydeł wycofać się musieli grenadierzy wraz z brygadą Preysacha. Odwrót grenadierów, dywizji Wieda i Arenberga oraz jazdy oznaczał koniec pierwszej fazy walk. Miała ona miejsce między 10.00 a 11.30, zasadniczo w południowej części płaskowyżu pod Pragą. Jakieś 27 500 żołnierzy wojsk lewego skrzydła pruskiego, wspartego przez 3 bataliony centrum (2500 żołnierzy) zmusiło do odwrotu 13 500 piechoty i 10 tys. jazdy austriackiej. Można szacować, że Prusacy stracili 6-7 tys. żołnierzy, w tym około 1000 kawalerii, wliczając szacunkowo huzarów, nie uwzględnianych w statys­ tykach strat, a Austriacy 4-5 tys. żołnierzy, w tym około 1000 kawalerii. W ODWROCIE I W POŚCIGU

Pobita w rejonie Mecholoup jazda austriacka wykonywała odwrót zasadniczo w trzech kierunkach. Większość wraz z gen. Lucchese cofała się prosto na zachód, między rzeczką 145

Por. H o e n , op. cii., s. 396-397; H o e n , B r e m e n , op. cit., t. 2,

s. 92-93.

gotić a wpadającym doń ciekiem. Siły gen. Brettłacha, obliczane na 15 szwadronów, odchodziły na południe w kierun­ ku Beneśova, a 2-3 regimenty ciężkie gen. Stampacha na północny zachód. To one zapewne zmieszały i porwały ze sobą ciężką brygadę rezerwy gen. Argenteau, zdążającą w kierunku luki w austriackim ugrupowaniu 146 . Jazda nie osłaniała odwrotu piechoty. Pobite oddziały dywizji Wieda i części dywizji Arenberga uciekały w kierunku Pragi, porywając przy tym gen. Arenberga, który bezskutecznie usiłował powstrzymać żołnierzy. We wzorowym porządku odchodzili grenadierzy Gusco i towarzysząca im brygada Preysacha. Oddziały te cofały się na zachód, osłaniając odwrót uciekających regimentów, przy czym grenadierzy prowadzili ze sobą kilkuset jeńców pruskich, a także armaty, w tym 4 regimentówki zabrane Prusakom. Nic więc dziwnego, że Maria Teresa przyznała im po bitwie podwójny żołd. W sze­ regach tych znakomitych oddziałów, które można śmiało zaliczać pomiędzy najlepsze europejskie piechoty, znajdował się książę Andrzej Poniatowski, młody kapitan i dowódca kompanii grenadierskiej regimentu Wallisa, który został ranny 147 pod Pragą . Jak wiadomo, synem księcia Andrzeja i czeskiej hrabianki Teresy Kinsky był książę Józef Poniatowski. W pościgu za Austriakami nie uczestniczyła jazda księcia Schonaich. Po niepowodzeniu jej trzeciego ataku istotna część żołnierzy nie powróciła na pole bitwy. Reszta zbierała się z trudem i powoli, a konie tej kawalerii były tak zmęczone, 148 że już nie można było na nią liczyć . Do dalszej walki udało się jedynie zgromadzić 300-400 dragonów różnych regimen­ tów. Zebrał ów oddział i objął nad nim dowództwo adiutant przyboczny króla, Szwajcar z berneńskiej rodziny patrycjuszy 146

Por. H o e n , op. cit., s. 386-387. E. R o s t w o r o w s k i , Poniatowski Andrzej h. Ciołek (1734-1773), w: Polski Słownik Biograficzny, t. XXVII, Wrocław 1983, s. 412. Zob. też Belina, op. cit, s. 61-62. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 137; B l e i b t r e u , op. cit., s. 57. 12

— Praga 1757

178 płk Robert Scipio von Lentulus. Nawiasem mówiąc, początta jego kariery w armii pruskiej, kilkanaście lat wcześniej, ściśle wiązały się z Pragą. W 1744 r., kiedy kapitulowała austriacka załoga Pragi, Lentulus dowodził kompanią dragonów i n j e chcąc oddać szpady, złamał ją, i to samo rozkazał uczynić podkomendnym 149. Postawa ta spodobała się królowi Prus który zaproponował Lentulusowi służbę w swojej armii z czego Szwajcar skorzystał, ale po zakończeniu II wojny śląskiej. Z czasem zapisał się jako najważniejsza szwajcarska postać w armii Fryderyka Wielkiego 15°. W pościg ruszyły więc tylko regimenty Ziethena, około 5 tys. żołnierzy, przede wszystkim huzarów, gdy uchodziło około 8500 żołnierzy, głównie ciężkiej kawalerii. Pościg ów, prowadzony po części także za piechotą, okazał się nie­ skuteczny, gdyż huzarzy dopadli namiotów jazdy prawego skrzydła austriackiego, gdzie obozowało siedem regimentów jazdy, w tym pięć kirasjerskich, w których służyła najlepsza szlachta monarchii habsburskiej, zatem były suto zaopatrzone. Pruscy huzarzy wpadli też do obozów rezerwy. Szybko przepadła więc słynna pruska dyscyplina, a górę wzięła chęć rabunku. Jej ofiarą padła także kasa wojenna armii księcia Karola, przy czym regiment Wernera, który wcześniej rozbił bank ze sztandarami, zdobywając ich aż 10, a do tego setki jeńców, teraz rozbił bank z talarami151. Co najgorsze, w au­ striackich wozach markietańskich znaleziono wielkie ilości alkoholu, więc huzarzy w samym środku toczącej się bitwy zaczęli w najlepsze świętować zwycięstwo nad habsburską kawalerią152. Dyscyplina zupełnie się rozprzęgła i kiedy król 149 Allgemeine Deutsche Bibilographie, t. XVIII, Leipzig 1883, s. 267; C. W u r z b a c h , Biographisches Lexikon des Kaiserthums Ósterreich, t. 14, Wien 1865, s. 371. 150 Por. Sammlung Bernischer Biographien, t. 1, Bern 1884, s. 46-48. 151 B l e i b t r e u , op. cit., s. 57; D o r n , E n g e l m a n n , Die Kavallerie-Regimenter..., s. 138. 152 G. W i n t e r, Hans Joachim von Zieten, t. 1, Leipzig 1886, s. 171-172; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 137.

179 spodziewał się, że piechota znajdzie wsparcie ze strony jazdy Ziethena, ten zameldował, że nie potrafi zebrać nawet stu trzeźwych huzarów 153 . Meldunek nastąpił zapewne po jakimś czasie, bo choć huzarzy zarwali noc, to zaprawieni w „bojach", głowy mieli niewątpliwie mocne. Nie po raz pierwszy zatem w dziejach wojen rabunek obozu jednej strony przez oddziały przeciwnika polepszał jej położenie taktyczne; sam Fryderyk doświadczył tego w bitwie pod Soor w 1745 r., kiedy to lekkie oddziały austriackie, zamiast uderzyć na tyły wojsk pruskich, zajęły się rabowaniem ich obozu 154 . Jedynym regimentem huzarów, który należycie pełnił powin­ ność, był regiment Puttkamera, ten z kadrą polską. Fryderyk docenił tę postawę i w kilka dni po bitwie płk Georg Ludwig von Puttkamer otrzymał awans na generała majora155. Na rzeczywistym, a nie pijackim placu boju pozostali również dragoni Stechowa. Oba regimenty były zaabsorbowane przede wszystkim przez masy jazdy austriackiej i nie miały możności wsparcia pruskiej piechoty. Próbował czynić to jedynie im­ prowizowany oddział Lentulusa, lecz działania 300^-00 dragonów nie mogły dać większego efektu. Za pobitymi Austriakami poszła też piechota lewego skrzydła pruskiego, najpierw 12 batalionów, które wyhamowały kontratak Brow­ nem, a za nimi 12 batalionów pobitej pierwszej linii, zdolnych tylko do demonstracji lub obrony. Piechota po poniesieniu dużych strat działała ostrożnie i powoli. Szukając przyczyn tego, co nastąpiło z ciężką jazdą pruską, warto wrócić do kwestii jej przeprawy przez Rokyfkę. W prze­ prawie pierwszej linii przez most w Poćemicach konnica (kirasjerzy) szła przed piechotą, ale przy przeprawie drugiej linii, na groblę w tejże wsi wysłano piechotę, a jazdę (dragoni) skierowano w lewo, bezpośrednio przez strumień. Równo­ cześnie całe siły Ziethena przeprawiały się w Behovicach. 153

B e r n h a r d i , Die Schlacht..., s. 388. D u f f y, Friedrich der Grosse..., s. 111; G r o eh 1 e r , op. cit., s. 58-59. B l e i b t r e u , op. cit., s. 57.

180

181

Błędem pruskim był chyba brak należytego priorytetu dla szybkiej przeprawy jak największej ilości jazdy. Wykorzystano w tym celu trzy miejsca, a można było wykorzystać cztery —• most w Poćernicach dla kirasjerów (tak też było), groblę w tej wsi dla dragonów, oczywiście przed piechotą, dla von Stechowa przeprawę w miejscu rzeczywistej przeprawy dra­ gonów, a dla von Normanna most w Behovicach. Prusakom starczyłaby na początek jedna linia piechoty do obrony, aby dzięki temu jak najszybciej wprowadzić do walki całą jazdę i szybko pokonać kawalerię austriacką. Następnie Prusacy mogli atakować piechotę austriacką zarówno przy pomocy piechoty, w tym ściągniętej już drugiej linii, a także jazdy. Działania jazdy tym bardziej winny mieć priorytet, że jej klęska mogła pociągnąć klęskę piechoty, gdy klęska tej ostatniej nie stwarzała wielkiego zagrożenia dla kawalerii. W rzeczywistości natomiast dragoni puszczeni przez strumień, a nie przez groblę, nie wsparli na czas kirasjerów i pierwszy atak pruski został odparty. Zabrakło więc płynnego zasilania walki przez nadchodzące oddziały, wskutek czego uderzenia pruskie były odrzucane i należało je ponawiać. Konie, pozo­ stające od północy pod siodłem i w marszu, stawały się coraz słabsze i jazda pruska po pokonaniu austriackiej nie była zdolna do wsparcia piechoty. W pierwszej fazie walk zadany został też poważny cios dowodzeniu wojskami habsburskimi. Książę Lotaryński przy próbie powstrzymania ucieczki jazdy został przez nią po­ rwany, po czym dostał konwulsji i wpadł w głębokie l56 omdlenie . Nieprzytomnego wodza odwieziono na zamek wyszehradzki, gdzie puszczono mu krew. Niemożność do­ wodzenia przez księcia Karola nabierała rangi dramatu, bo ciężko ranny był feldmarszałek Browne. W toku odwrotu odwieziono go do Pragi na wozie amunicyjnym, wśród bezładnych tłumów uciekających żołnierzy, w prowizorycznej 156

Zob. H o e n , op. cit., s. 400; H o e n , B r e m e n , op. cit., t. 2, s. 94.

eskorcie zorganizowanej przez wspomnianego już płk. Schultza157- Nie minęły więc dwie godziny od rozpoczęcia bitwy, a już armia austriacka pozbawiona była jednolitego jcierownictwa. Ciężar dowodzenia spadł w tej sytuacji na dowódców obu skrzydeł piechoty cesarskiej, Kónigsegga i Kheula. Właśnie ku pozycjom ich oddziałów zmierzały najlepsze fryderycjańskie regimenty. WALKI NA GÓRZE TABOR i SZAŃCACH POD HLOUBETINEM

Bezpośrednio na drodze pruskich eszelonów znajdowało się na wschodnich stokach góry Tabor 4 tys. żołnierzy brygad Wolffersdorfa i Peroniego. W pobliżu była też doborowa dywizja margrabiego Baden-Durlach, która wraz z posiłkami z rezerwy liczyła aż 11 tys. żołnierzy (13 batalionów fizylierów i 14 kompanii grenadierów). Brygada księcia d'Ursel (7 batalionów i 8 kompanii grenadierów — 6 tys. żołnierzy) zajmowała wąski pas między dwoma odnogami Rokytky i tworząc front na północny zachód stała prawie plecami do brygad Peroniego i Wollfersdorfa. Jej prawą flankę osłaniało 2500 ludzi, głównie graniczarów, w szańcach pod Hloubetinem. Wokół Hrdlofezy stanęła brygada księcia Stolberg, w sile 6 batalionów i 6 kompanii grenadierów (5 tys. żołnierzy). Dalej w lewo, w kompleksie Wzgórza Szańcowego, rozciągały się pozycje 17 batalionów dywizji d'Arberga, Forgatscha i Sprechera, ponad 12 tys. żołnierzy. Z kolei ku górze Tabor maszerował gen. Clerici z 4700 żołnierzy 6 batalionów brygady gen. Batthianyiego, wstrzymanej wcześniej przez Kheula w związku z obawą o przeprawę pruską przez Wełtawę. Około 600 dragonów regimentu Liechtensteina stało koło Żiżkowej Góry, a brygada ciężkiej jazdy rezerwy (1500 koni) koło Wolschan, porządkując szyki po przewróceniu przez uciekającą kawalerię. Być może dołączyły do niej dwie 157

D u f f y , Feldmarschall Browne..., s. 343-344.

182 komendy „obrokowe" (650 żołnierzy), które nie dotarły d0 macierzystych regimentów w toku walki kawalerii. Do boju w północnej części pola bitwy mogło więc przystąpić 36 000 świeżych wojsk austriackich, w tym 2100-2750 jazdy, gdy Prusacy mogli rzucić tu z centrum i prawego skrzydła 36 500 świeżych wojsk, w tym 5200 jazdy. Ten bilans sił tylko trochę poprawiało zwycięstwo lewego skrzydła pruskiego, bo jego oddziały nie dawały poważniejszej pomocy, co wynikało z ich strat, fatalnego stanu pierwszej linii piechoty i jazdy księcia Schonaich, pijaństwa huzarów i zaabsorbowania części wojsk pościgiem. Siły na wschodnich stokach góry Tabor stały w jednej linii — z prawej 1 batalion Sprechera i regiment Jung-Colloredo (2 bataliony) z brygady Peroniego, a z lewej 1 batalion Kónigsegga oraz 1 batalion i 2 kompanie grenadierów Leopol­ da Palffy z brygady Wolffersdorfa. Nie wiadomo, czy nadal miały wsparcie baterii rezerwy. Ku Austriakom maszerował pierwszy eszelon pruski, czyli 6 batalionów śląskich dywizji Hautcharmoya. Gdy Prusacy zbliżyli się, w ich kierunku posypały się salwy z broni ręcznej i dział regimentowych. Prusacy zdecydowanie poszli na bagnety, dufni w potęgę ciągnących za nimi wojsk. Brygady austriackie zostały od­ rzucone. Zginął gen. Peroni, ale po stronie pruskiej został śmiertelnie ranny sędziwy gen. Hautcharmoy. Dowództwo jego dywizji objął gen. Joachim Christian von Tresckow. Wyparte bataliony austriackie weszły na górę Tabor i jeszcze dwukrotnie stawiły czoła. Atakujący Prusacy nie prowadzili ognia z broni ręcznej, a jedynie z dział regimentowych, lecz Austriacy starali się nie dopuścić do walki na bagnety, bo przy przewadze wroga groziło to ich rozbiciem. Opóźnianie przez nie ruchu sił pruskich miało jednak istotne znaczenie, bo umożliwiało odwrót brygady księcia d'Ursel, której pomiędzy odnogami przełomu Rokytky groziło odcięcie. Równocześnie toczyły się zacięte walki o szańce Austriaków pod Hloubetinem. Obsadzało je kilka kompanii grenadierów

183 brygady księcia d'Ursel oraz graniczarzy — 2 bataliony regimentu z Likki, 2 bataliony warażdyńskie i 2-3 kompanie grenadierów. Razem było to jakieś 2500 żołnierzy, 4-6 dział ciężkich (w tym 12-funtówki), a nadto 4 działka jednofuntowe graniczarów. W pobliżu zajmowały pozycje 4 bataliony grenadierów pruskiej brygady gen. majora Christopha Her­ manna von Mansteina. Był to dzielny i porywczy żołnierz, nazwany przez Fryderyka „rycerzem bez strachu" 15S, autor słynnych pamiętników z Rosji159, a przy tym poliglota władający sześcioma językami (francuskim, łacińskim, nie­ mieckim, rosyjskim, szwedzkim i włoskim)160. Jego grenadie­ rzy należeli do wojsk spełniających zadania wiążące, podobnie jak 28 szwadronów gen. Pennevaire po prawej stronie i 5 ba­ talionów księcia Henryka Pruskiego po lewej. Nie było potrzeby atakowania szańców, bo wyparcie Austriaków z góry Tabor, które właśnie się dokonywało, pozwalało zagrozić umocnieniom pod Hloubetinem od tyłu i zmusić ich załogę do wycofania się bez walki. Nikt też gen. Mansteinowi rozkazu ataku nie wydał, ale ten, widząc zacięty bój w pobliżu swoich stanowisk uznał, że nie może pozostać bezczynny. Pruski generał poprowadził więc 3 bataliony grenadierów (Kanitz, Fink, Wedel) do ataku od czoła, a lewoskrzydłowy batalion Wredego wysłał na tyły umocnień, przez wąski pas terenu między szańcami a dużym stawem na północ od Kyje. W ataku wzięło udział około 3 tys. żołnierzy. Szli bez strzelania, z bronią na ramieniu, prosto na nieprzyjaciela. Dostali w twarze ogień z dział oraz od gęsto i celnie strzelających graniczarów. Ślad atakujących grenadierów 8 I. B u l c k e , Christoph Hermann von Manstein (1711-1756). Sein Beitrag zur Russlandkunde im 18. Jahrhundert, Munchen 1965, s. 43. Data śmierci Mansteina jest błędnie podana w tytule. Zob. C. H. M a n s t e i n, Memoires historiques, politiąues et militaires s "r la Russie, Paris 1860. C. H. M a n s t e i n , Contemporary of Russia from the year 1727 to 17 44, London 1968, s. XII.

184 znaczyli więc liczni zabici i ranni, ale to nie zatrzymywało Mansteina. Atakował on z wielką brawurą i tracąc setki żołnierzy, zdobył umocnienia. Przeciwnik poniósł znacznie mniejsze straty, bo nie podjął walki wręcz i wycofał się w kierunku wsi Hrdlofezy. Grenadierzy Mansteina walczyli znakomicie, ale król był niezadowolony z ataku na szańce który bez istotnej potrzeby pociągnął duże straty w szeregach doborowych oddziałów 161. Prusacy dopadli jeszcze doborowy regiment cesarza, z prawego skrzydła cofającej się brygady księcia d'Ursel. Niewykluczone, że regiment ów, zagrożony odcięciem, zaatakowany został także przez nadchodzący z rejonu wsi Kyje regiment Winterfeldta, tak czy inaczej ponosząc ciężkie straty162. Prusacy zmusili więc do odwrotu kolejne siły nieprzyjaciela. Nie doszło jednak jeszcze do walki głównych ugrupowań piechoty, a to ich starcie musiało rozstrzygnąć los bitwy. KRWAWY JAR

Walki w rejonie góry Tabor i pod Hloubetinem spowodo­ wały odwrót brygad księcia d'Ursel, Wolffersdorfa i Peroniego (został zabity), a nadto graniczarów. W ślad za nimi zdążali Prusacy, z lewej strony dywizja Tresckowa ścigała bataliony Peroniego, z prawej dywizja Beverna szła za oddziałami Wolffersdorfa, a z ciaśniny między ramionami Rokytki wy­ chodzili grenadierzy Mansteina. Punktem docelowym piechoty austriackiej była wschodnia krawędź jaru w rejonie Malesie, którą Kónigsegg i Kheul wybrali na ostateczną linię obrony. Jednak w zamieszaniu 161

B e r n h a r d i, Friedrich der Grosse..., t. 1, s. 74. Manstein bez rozkazu uderzył też pod Kolinem, ledwie w 5 batalionów, w samo centrum głównej pozycji Austriaków, co postrzegane jest jako jedna z ważnych przyczyn klesK pruskiej. Zob. G o s l i c h D., Die Schlacht bei Kolin 18 Juni 1757, Berlin 1911, s. 78-83; C r e u z i n g e r, op. cit., cz. 2, t. 2, s. 31-32. 162 H o e n, op. cit., s. 403^104 i 407; H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 9"

185 znów nastąpił kłopot z brygadą Batthianyego (6 batalionów), Którą wcześniej niefortunnie zatrzymał Kheul, a teraz realizo­ wała ona nieaktualny już rozkaz marszu ku górze Tabor. Kiedy bataliony z trudem przeszły jar, spadła na nie fala odwrotu, wywołując zamieszanie w czołowym regimencie Kolowrata i jego odejście w bok. Regimenty Wallisa i Hildburghausena sforsowały jednak wschodnią krawędź jaru, ruszyły nieco do przodu i nagle znalazły się oko w oko z nadciągającą piechotą Beverna. Będąc ciągle w szyku marszowym nie mogły stawić oporu, zostały dotkliwie ostrze­ lane, a następnie zaatakowane na białą broń. Austriacy przeszli do gwałtownego odwrotu, prawie ucieczki, tracąc setki ludzi. Prusacy zeszli za nimi w jar, chcąc uchwycić jego zachodnią krawędź, ale zostali krwawo odparci przez zajmującą pozycję piechotę i artylerię austriacką163. Zapewne właśnie wtedy został ranny gen. Clerici. Ów krwawy incydent stanowił tylko przygrywkę do walki o jar w rejonie Malesie. Było to kamieniste i szerokie wgłębienie terenowe, które rozciągało się na ponad 700 m między Malesicami a wioską Hrdlofezy. Stanowiło ono znakomitą pozycję obronną, o stromych zboczach, osłoniętą od północy przez wschodnią część kompleksu Wzgórza Szańcowego, a od południowego wschodu przez zbocza wzgórza koło Malesie. Kónigsegg i Kheul stawiali tu swoją piechotę, ale nie na całą mogli liczyć, bo 7 batalionów brygad Wolffersdorfa i Peroniego oraz regimentu cesarza uciekało na zachód 164 , zdezorganizowanych po walkach w rejonie góry Tabor.

W pierwszej linii wzdłuż krawędzi jaru stanęło 14 batalio­ nów, ubezpieczanych od północy przez 2 bataliony. Z tyłu asekurowało pierwszą linię 6 batalionów, a od południa zapewniały osłonę 4 bataliony oraz szwadrony gen. Stampacha; trzon jego sił stanowiła brygada ciężka rezerwy, a w ich skład H o e n, op. cit., s. 405^106; H o e n, B r em e n, op. cit., t. 2, s. 98. H o e n, op. cit., s. 407 i plan.

186 wchodziła też część kawalerii pobitej na prawym skrzydle Piechota pochodziła z dywizji Forgatscha, d'Arberga, Clericiego oraz księcia Baden-Durlach. Obronę pozycji nad parowem wspomagać miały dwie baterie artylerii — jedna na północny zachód od Malesie, a druga na zachód od Hloubetina. Z tyłu w odwodzie stało w długiej kolumnie 8 batalionów dywizji Sprechera, gotowe w szczególności do sparowania prób uderzenia na flanki pozycji obronnej. Nie całkiem opuszczone zostały poprzednie stanowiska Kheula, bo ob­ sadzili je graniczarzy wycofani z szańców pod Hloubefinem, a nadto na Wzgórzu Szańcowym stała silna bateria. Do tego dochodził regiment dragonów Liechtensteina za Żiżkową Górą. Wojska austriackie, które stawały do boju w rejonie jaru koło Malesie liczyły zatem 34 bataliony fizylierów, kilkanaście kompanii grenadierów, 4 bataliony graniczarów i 5-6 regimen­ tów ciężkiej jazdy, razem jakieś 27 500 piechoty i 3000-4000 kawalerii. Ponadto na prawo od nich cofała się piechota Arenberga, Wieda i Guasco. Po części był to bezładny tłum, ale z tyłu szło około 5 tys. zdolnych do walki grenadierów Guasco i fizylierów Preysacha. Po przeciwnej stronie parowu pojawiły się duże siły piechoty pruskiej — przy samych Maleśicach 8 batalionów Tresckowa, a dalej na prawo 7 batalionów Beverna, następnie 5 batalionów regimentów Anhalt-Dessau i Winterfeldta i wreszcie na prawej flance w wiosce Hrdlofezy 5 batalionów grenadierów Mansteina, razem z batalionem Wangenheima wysłanym przez księcia Henryka Pruskiego. Sam książę został z tyłu w od­ wodzie z czterema batalionami muszkieterów. Było tu więc 25 batalionów do uderzenia czołowego i 4 bataliony od­ wodowe. Ponadto 28 szwadronów Pennevaire'a znajdowało się za Rokytką, a 5 batalionów dążyło do obejścia Malesie od południa. Z tyłu, powoli za grenadierami Guasco i brygadą Preysacha, nadciągało 12 batalionów drugiej linii piechoty lewego skrzydła, a za nimi resztki pierwszej linii piechoty

187 tego skrzydła, zdolne tylko do bardzo ograniczonych działań. W rezerwie było 8 batalionów, a przy nich sam król. Atak na pozycje austriackie wykonywały głównie wojska dywizji Beverna, regimentów Winterfeldta i Anhalt-Dessau oraz brygady Mansteina. Atakowały zatem najlepsze oddziały piechoty pruskiej. Siły Tresckowa pod samymi Maleśicami właściwie tylko wiązały nieprzyjaciela. Atakowano zgodnie z regulaminem bez strzelania, a ogień następował dopiero w przypadku zatrzymania atakujących. Prusacy uderzali w trud­ nym terenie i na wąskim froncie. Regimenty Kleista, Amstella i Forcade z dywizji Beverna, regimenty Anhalt-Dessau i Win­ terfeldta, bataliony grenadierów Mansteina ponosiły wielkie straty od ognia austriackiej piechoty oraz dwóch baterii, które siejąc śmierć w szeregach piechoty pruskiej były głównym celem jej ataków. Piechota austriacka walczyła nieustępliwie, a broniąc się na dobrych pozycjach ponosiła mniejsze straty. Prusacy mieli też za słabe wsparcie cięższej artylerii, głównie niewielu dział podciągniętych przez grenadierów Mansteina pod wioskę Hrdlofezy. Wśród oddziałów pruskich szczególnie duże straty poniósł regiment Winterfelda, który uderzał na nieprzyjacielską baterię. Ogień wyrywał setki ludzi z szeregów, ale ataki były pona­ wiane. Straty sięgnęły 70% stanów, bo aż 1200 żołnierzy. Wśród 300 żołnierzy wziętych do niewoli większość stanowili ranni. Regiment Winterfeldta miał pod Pragą największe straty z regimentów pruskich, podobnie zresztą jak pod Strzegomiem i Dobromierzem, kiedy jego szefem był gen. Hacke 165 . Widząc ofiarność żołnierzy Winterfeldta, grenadie­ rzy Wredego zakrzyknęli: „Koledzy, wpuście nas tam, wam już starczy honoru" 166 . Ich atak też skończył się ciężkimi stratami w ogniu dział austriackich. Mordercze walki o jar trwały tylko pół godziny, ale kosztowały życie i rany tysięcy ludzi. Nie przez przypadek K i s i e l , Strzegom..., s. 160. Ko ser, Geschichte..., s. 482; Hoen, op. cit., s. 408.

188

189

więc napisano w jednej z relacji: „Nigdy dotąd żadna piechota nie okazała takiego bohaterstwa i nieustraszoności jak w tej bitwie. [...] dostała rozkaz, aby nie strzelać, i nieprzyjaciel miał czas; swoją artylerię znowu przygotował, ostrzeliwując całe szyki. Rzeź była straszliwa" 167 . Żołnierz regimentu Anhalt-Dessau wspominał: „Ten tak piękny i przyjemny dzień przemienił się w wielką ciemność, ponieważ nie tylko dymy prochowe, ale również kurz wzniecony przez wielu ludzi i konie całkowicie zaciemnił powietrze, tak że nikogo nie dawało się rozpoznać, i było nie inaczej, niż tak jakby w tym dniu świat miał dojść do swego końca" 168 . Posuwając się w krwawym majestacie wzdłuż cesarskiej drogi praska batalia hojnie serwo­ wała walczącym ludziom okropieństwa wojny. Położenie oddziałów pruskich, atakujących bardzo dzielnie, ale bezskutecznie, polepszyło dopiero nadejście kolejnych 17 batalionów, w tym 12 batalionów drugiej linii lewego skrzydła. Podążały też za nimi resztki pierwszej linii tego skrzydła. Fryderyk spodziewał się odejścia piechoty austriackiej na południe, w kierunku na Beneśov. Dlatego postanowił całą piechotę lewego skrzydła, wzmocnioną przez 13 batalionów centrum, w tym rezerwę, skierować w lewo przez Zabehlice, aby dotrzeć do Wełtawy i odciąć drogi na południe. Widząc jednak, że Austriacy twardo bronią się za parowem, wysłał przez Zabehlice tylko 8 batalionów rezerwy, a 17 batalionów i resztki pierwszej linii Schwerina przeznaczył do obejścia piechoty cesarskiej od południa, gdzie jej pozycje były bardziej dostępne 169 . Nadchodzące 17 batalionów, choć częściowo związanych przez wycofujących się grenadierów Guasco i brygadę Preysacha, zagroziło podważeniem austriackiej obrony. Widząc, że piechota może nie dać rady, Kónigsegg i Kheul wysłali do walki kawalerię gen. Stampacha, około 3000 koni. Jeździe tej 167 168 169

Sammlung ungedruckte..., t. 4, Dresden 1783, s. 62. Duffy, Friedrich der Grosse..., s. 173. Zob. B l e i b t r e u , op. cit., s. 66; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 144.

przypadło wykonać jedyną w czasie bitwy godną uwagi szarżę na piechotę. Wzięły w niej udział nie walczące jeszcze regimenty dragonów księcia Modeny i kirasjerów Karola Palffy oraz najprawdopodobniej kirasjerzy arcyksięcia Fer­ dynanda i Stampacha, a może jeszcze jakiś inny regiment. Jak przebiegało to uderzenie — nie bardzo wiadomo. Czy piechota odpierała je w linii, czy w czworobokach batalionowych lub regimentowych? Jakie straty poniosła? Wiadomo, że jazda austriacka poszła do ataku bardzo ofiarnie, w krótkim czasie straciła ponad 400 żołnierzy i choć wycofała się na południe w rejon Wyszehradu, to jednak wyhamowała natarcie pruskie na prawą flankę maleszyckiej pozycji n o . Wydawać się mogło, że w bitwie nastąpił pewien impas czy pat sytuacyjny, jednakże Prusacy atakowali nie tylko od czoła i od południa, ale i od północy, na lewej flance austriackiej pozycji. To tutaj, już po ofiarnym kontruderzeniu jazdy Stampacha, przeszedł samorzutnie do natarcia książę Henryk Pruski. Wskutek poprzednich ataków stabilność ugru­ powania austriackiego była osłabiona. Dawało to szanse na powodzenie akcji księcia, choć miał on tylko 4 bataliony. Były to jednak znakomite regimenty Intzelplitza i Manteuffla. Pod Lovosicami brawurowy atak na bagnety regimentu In­ tzelplitza spowodował, że Fryderyk w ostatniej chwili zre­ zygnował z odwrotu m. Warto zaznaczyć, że ów doborowy regiment był utworzony w 1686 r. z hugenotów, którzy uciekli z Francji po rewokacji edyktu nantejskiego; podobnie jak w przypadku regimentu Schwerina stosowano w nim humanitarną szkołę rekrucką172. W niezwykłej bitwie pod 70

Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 144; B l e i b t r e u , op. cit., s. 66-67; Hoen, op. cit., s. 40SM10. 171 Por. Jany, op. cit., t. 2, s. 367-368. 72 Zob. Dorn, E n g e l m a n n , Die Infanterie-Regimenter..., s. 38; Fiedler, °P- cit., s. 137. Oblicza się, że w chwili śmierci Wielkiego Elektora w 1688 r. n a 1030 oficerów armii brandenbursko-pruskiej, co najmniej 300 było hugenotami. O rt e n b u rg, op. cit., s. 94.

191

190 Lutynią, najwspanialszym zwycięstwie króla Prus, to właśnie ów regiment zajmował pozycję w najbardziej wysuniętym punkcie uderzeniowego ugrupowania armii fryderycjańskiej jak to określono, „na ostrzu miecza" 173 . Żyjąc w XX i XXI w. chciałoby się wierzyć, że humanitaryzm szkolenia, z natury rzeczy związany z dyscypliną świadomą, a nie dyscypliną kija, dominującą tak w armii pruskiej, jak w innych ówczesnych armiach, decydował o wartości bojowej regimentów Intzelplitza i Schwerina. Realistycznie rzecz ocenia­ jąc, trzeba jednak pamiętać, że w armii pruskiej było wiele nie mniej dobrych regimentów, w których dyscyplina oparta była na „zwykłych" zasadach, a osiągnięcie wysokiego poziomu wartoś­ ci bojowej obu wspomnianych regimentów mogło wynikać z motywacji związanej z ich wyjątkową sytuacją w armii, tak dogodną przecież dla zwykłych żołnierzy. Książę Henryk poprowadził w pierwszej linii regiment Intzelplitza, a za nim regiment Manteuffła. Książę zeskoczył z konia, puścił go wolno i stanął na czele oddziałów wołając: „Chłopcy, podążajcie za mną" 174 . Piechurzy przekroczyli Rokytkę, przez którą muszkieterowie przenieśli niewielkiego wzrostu księcia na ramionach. Następnie bataliony wspięły się na Żiżkową Górę, docierając do osłaniającego flankę austriacką regimentu Bayreuth, noszącego tę samą nazwę co słynny pruski regiment dragonów. Regiment Intzelplitza zdecydowanie uderzył, bez strzelania. Efekt okazał się piorunujący — po krótkiej walce Austriacy 175 z regimentu Bayreuth przeszli do odwrotu . Na ten widok jeszcze raz zaatakowali grenadierzy Mansteina oraz bataliony regimentu Anhalt-Dessau. Odrzucane były kolejne oddziały austriackie, w tym regiment Josepha Esterhazy, który w krót­ 176 kim i zaciętym boju stracił 600 żołnierzy . Również z lewej 173 174 175 176

D o r n, E n g e 1 m a n n, Die Infanterie-Regimenter..., s. 38. Jany, op. cit., t. 2, s. 403. Hoen, op. cit., s. 410. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 67-68; Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 145.

strony uderzyła piechota, powstrzymana wcześniej przez jazdę habsburską. Nacisk oddziałów pruskich był tak silny, że oddziały cesarskie porzuciły pozycje nad jarem i przeszły do odwrotu, co nastąpiło około 14.00. Książę Henryk rozstrzygnął bój o jar przy stosunkowo małych stratach swoich oddziałów. Kiedy w następnych latach stal się najbliższym współpracownikiem króla, dowodząc kilkudziesięciotysięcznymi armiami, jego działania charak­ teryzowała skuteczność, połączona z oszczędzaniem żołniers­ kiej krwi177. Krytykował zresztą brata, że zbyt chętnie wdawał się w mordercze batalie: „On chce ciągle tylko toczyć bitwy, to jest cały jego kunszt" 178 . Nadzwyczaj krwawe czołowe ataki przez jar koło Malesie były poważnym błędem po stronie pruskiej, gdyż na pozycję austriacką należało uderzać ze skrzydeł, a w centrum prowadzić jedynie działania wiążące. Być może to uporczywy opór brygad Wolffersdorfa i Peroniego w rejonie góry Tabor ściągnął na siebie znaczne siły pruskie, które automatycznie wyszły nad jar, po czym, zgodnie z pruską zasadą taktyczną „ofensywy za wszelką cenę", uderzyły na przeciwnika przed ich frontem. Fryderyk znajdował się z tyłu przy rezerwie i zapewne początkowo nie był świadom istnienia parowu, a nadto nie spodziewał się w północnej części pola walki oporu tak dużych sił austriackich, sądził bowiem, że Austriacy przejdą do odwrotu na Beneśov. OSTATNIE WALKI I POBOCZA PRASKIEJ BATALII

Po odrzuceniu od jaru malesickiego główna masa piechoty austriackiej cofała się do Pragi. Podążała za nią piechota pruska, której towarzyszyły nieliczne szwadrony huzarów Pod Freibergiem w 1762 r., w ostatniej bitwie wojny, armia księcia straciła dużo mniej ludzi niż armia pruska w jakiejkolwiek innej bitwie wojen s %kich, z wyjątkiem niezwykłej bitwy pod Rossbach w 1757 r. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 266.

193

192 i prowizorycznie sklecony oddział dragonów Lentulusa. Efekty działań tej kawalerii były skromne, ale wyłaniała się okazja dla jazdy gen. Pennavaire'a. Teren wprawdzie nie był łatwy gdyż od strony stanowisk Pennavaire'a znajdowały się zbocza kompleksu Wzgórza Szańcowego, ale istniały też łagodniejsze podejścia. Atak świeżych sił 28 szwadronów jazdy ciężkiej stwarzał wszelkie możliwości, aby piechotę habsurską, w lwiej części zmęczoną, wykrwawioną i zdezorganizowaną, do­ prowadzić do kompletnej ruiny. Fryderyk wydał więc jeździe rozkaz ataku, ale z trudnych do określenia przyczyn Pennavaire wysłał tylko regiment kirasjerów barona Schonaich, zaledwie 5 szwadronów. Kirasjerzy ci weszli na płaskowyż koło wioski Hrdlofezy, w tym samym miejscu, co bataliony księcia Henryka, a następnie znaleźli się przed frontem pruskiej piechoty. Gotowi wpaść w szeregi austriackie, dostali nagle rzęsisty ogień w plecy. Dziesiątki kirasjerów było zabitych i rannych, a postrzelonych zostało około 200 koni. O szarży nie było już mowy. Powodem niepowodzenia kirasjerów nie była bynajmniej jakaś zasadzka, ale omyłkowy ogień pruskich piechurów, którzy sądzili, że mają do czynienia z kawalerią austriacką179. Powyższą sytuację wypada chyba uznać za symbol zawodu, jaki pod Pragą spotkał obficie krwawiącą piechotę pruską ze strony własnej kawalerii. Choć jazda pruska była dużo liczniejsza niż austriacka, a do tego ją pokonała, to piechurzy austriaccy otrzymali znacznie poważniejszą pomoc od kawa­ lerii (przeciwuderzenie Stampacha) niż pruscy. Można zatem stwierdzić, oczywiście z przesadą, że tak jak w 1939 r. piechur polski w obawie przed dominującą na niebie Luftwaffe profilaktycznie strzelał do wszystkich samolotów, jakie widział, przysparzając często strat własnemu lotnictwu, tak piechur pruski w końcu bitwy praskiej był skłonny strzelać do każdej ujrzanej kawalerii.

Można też dodać, że rozwój sytuacji potwierdzał spo­ strzeżenie Jeremy'ego Blacka, że w XVIII w. kawaleria częściej walczyła przeciw wrogiej jeździe niż piechocie 18°. Wycofując się, Austriacy jeszcze raz sformowali front, aby osłonić wejście pobitych oddziałów do Pragi. Rdzeń nowej linii w rejonie Wolschan stanowiły oddziały nie zaangażowane dotąd poważniej w boju. Było to 17 batalionów, głównie z dywizji Sprechera, ale także Forgatscha i d'Arberga; ich lewą flankę na Żiżkowej Górze osłonili graniczarzy i być może dragoni Liechtensteina (być może była tu również inna kawaleria)181. Prusacy znowu uderzyli. Do ataku poszła dywizja Beverna, która już poprzednio poniosła duże straty. Teraz trzeba było dopisać nowe, w tym śmiertelną ranę gen. Emmanuela von Schónninga, starego 76-letniego Pomorzani­ na 182. Austriacy też stracili wielu żołnierzy, ale masy zdezor­ ganizowanych wojsk znalazły bezpieczne schronienie w mu­ rach stolicy Czech. Pod jej wałami stanęły wojska pruskie, ostrzeliwane z nielicznych dział fortecznych. Sam król znalazł się naprzeciwko Wyszehradu, w odległości 500-600 kroków od jego murów. Warnery, który też tam był, wspominał jak pociski armatnie ryły grunt w pobliżu władcy Prus. Fryderyk nakazał piechocie wycofać się nieco, aby nie narażać jej na niepotrzebne straty, ale sam pozostał, gdyż miał tu dobry punkt do obserwacji przez lunetę rozwoju sytuacji; przez jakieś 15 minut stanowił zatem cel dla austriackich artylerzys183 tów, ale ich ogień nie był skuteczny . Oddziały austriackie cofały się także na południe. Odeszła tam większość grenadierów Guasco i brygada Preysacha, wykonując odwrót w doskonałym porządku i unikając uderze­ nia wojsk pruskich wysłanych dla odcięcia drogi na Benesov.

s. 55.

B I ack, op. cit., s. 165. Por. Hoen, op. cit., s. 410; Dorn, E n g e 1 mann, Die Schlachten..., B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 68. W a r n e r y , Sammtliche Schriften, t. 2, s. 146-147.

Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 144-145; B 1 e i b t r e u , op. cit., s. 67. 13

— Praga 1757

194 Na południe wycofała się większość jazdy, około 7 tys żołnierzy, gdy do Pragi 4 tys. pod wodzą gen. Lucchese, który słysząc dudnienie ciężkich armat pruskich pod Branik sądzi} że droga jest odcięta i dlatego wszedł do miasta. Przedtem jeszcze odjechały do Beneśova tabory drugiej linii, z rana zebrane pod Wyszehradem na szosie wiodącej na południe Do Beneśova odszedł też płk Kleefeld, osłaniający w czasie bitwy przeprawy przez Wełtawę. W sumie odchodziło na południe około 6 tys. piechoty i ponad 7 tys. jazdy, w tym 500 kawalerzystów bez koni, a także kilkanaście dział. Wobec zmęczenia jazdy pruskiego lewego skrzydła i pijaństwa większości huzarów w pościg za uchodzącymi ruszył tylko regiment huzarski Puttkamera. 6 maja 1757 r. w rejonie Pragi oprócz wojsk, które walczyły na płaskowyżu na wschód od miasta, znajdowały się też dziesiątki tysięcy żołnierzy w bitwie nie ucze­ stniczących. Najważniejsze ugrupowanie stanowił korpus feldmarszałka Keitha na lewym brzegu Wełtawy, naprzeciw Malej Strany, na silnych pozycjach na Białej Górze m . Korpus liczył około 23 tys. piechoty i około 6,5 tys. 185 jazdy . Z wojsk pruskich były jeszcze w pobliżu Pragi niewielkie oddziały wydzielone: w osłonie obozu pod Kbely 2 bataliony, 10 szwadronów huzarów i 300 strzelców pie­ szych, a 2 bataliony przy mostach pod Brandys, kilkanaście kilometrów od Pragi. Siły pruskie znajdujące się w pobliżu pola bitwy, ale nie biorące w niej udziału, liczyły więc ponad 26 tys. piechoty i około 8 tys. jazdy. Po stronie austriackiej wojska takie były niewiele mniejsze. Uwzględniając tylko piechotę i jazdę zaliczyć do nich należy ponad 13 tys. żołnierzy załogi Pragi (w tym 200 jazdy), niemal w całości obsadzającą Małą Stranę vis a vis Keitha, 184

Ibidem, s. 47; S a u 1 i o 1, op. cii, s. 97. Liczebność wojsk Keitha określana jest na 30 tys., ale często też na a tys.; jest to za dużo, bo do momentu bitwy korpusy króla i księcia Maurycego musiałyby stracić mniej niż 1000 żołnierzy, a to nierealne. 185

195 ponad 2 tys. żołnierzy płk. Kleefelda (w tym 250 huzarów), wreszcie oddziały z korpusu Dauna — 9 tys. wojsk dywizji gen. Puebli, z jazdą rzędu 4-5 tys. żołnierzy 186, a także ponad 4 tys. wojsk lekkich gen. Becka, w tym 400 huzarów. W sumie było to ponad 28 tys. żołnierzy, w tym 5-6 tys. jazdy. Keith miał 30 tys. wojsk, w tym 30 batalionów (z tego 8 grenadierów i 1 ochotniczy), 38 szwadronów (20 kirasjerów, 10 dragonów i 8 huzarów) i 98 dział, z tego 38 ciężkich. Jego korpus obejmował ponad 30% wojsk Fryderyka w rejonie Pragi i miał doborowy skład, obejmując wszystkie trzy obecne w Czechach bataliony gwardii i najbardziej renomowane regimenty kirasjerów (prócz Gardę du Corps) jak Gensdarmes, Leibregiment, regiment księcia Pruskiego, śląski regiment Rochowa pod dowództwem płk. Seydlitza, a także dragonów Bayreuth (10 szwadronów), uznawanych powszechnie za najlepszą jednostkę armii 187 . W korpusie Keitha udział procen­ towy batalionów doborowej piechoty (gwardia i grenadierzy) i szwadronów ciężkiej jazdy wynosił odpowiednio 36,7% i 79%, a w wojskach na wschodnim brzegu Wełtawy tylko 19,1% i 59,3%. Co więcej, zwykła piechota Keitha składała się wyłącznie z regimentów muszkieterów, batalionu ochot­ niczego i nie miała regimentów fizylierów, uchodzących za mniej wartościowe, gdy w wojskach uczestniczących w bitwie fizylierzy stanowili aż 30% liczby batalionów. W historiografii często neguje się zasadność zostawienia znacznych sił pruskich na zachodnim brzegu Wełtawy. Podob­ nie można mieć wątpliwości, czy dla zabezpieczenia Malej Strany Austriacy potrzebowali aż 13 tys. żołnierzy, szczególnie że umocnienia tej części Pragi prezentowały się znacznie solidniej niż na prawym brzegu, a do tego miały mniejszy obwód. W Pradze było aż 4 tys. graniczarów, dwukrotnie więcej niż na polu bitwy. Można więc sobie wyobrazić, jaki 86

Por. Der Siebenjdhrige..., t. 2, s. 89 i 111; ibidem, Berlin 1901, t. 3,

s. 3-4.

o a I m o n o w i c z, op. cit., s. 59.

196

197

byłby z nich pożytek we wschodniej części praskiego płasko­ wyżu, wśród wiosek, wód i mokradeł, w terenie wymarzonym dla tej formacji. W toku bitwy z Pragi nie wysłano żadnych sił dla wsparcia walczących wojsk. Decyzja należała do księcia Karola i być może by ją podjął, ale dość szybko stracił zdolność dowodze­ nia. Wysłanie z Pragi kilku tysięcy wojsk było tym bardziej możliwe, że Keith nie usiłował atakować Malej Strany. Jak wiadomo, król nakazał przeprawę części sił Keitha przez Wełtawę w celu ataku na tyły armii wroga i odcięcia jej odwrotu na południe. Do tej ważnej akcji przeznaczono całą ciężką jazdę korpusu, czyli 30 doborowych szwadronów, a także 4 bataliony grenadierów, 200 huzarów i 14 armat 24-funtowych188, razem około 2800 piechoty i ponad 5500 jazdy księcia Maurycego von Anhalt-Dessau. W nocy około 2.00 wyruszył on do przeprawy pod Branik, o 5 km na południe od Wyszehradu. Kamieniste drogi w parowach utrudniały transport pontonów, ale trudności te udało się pokonać i mniej więcej w czasie, kiedy rozpoczęła się bitwa, książę Maurycy dotarł na miejsce przeprawy. Szybko zatoczone zostały 24-funtówki. Ich ogień miał zabezpieczyć ustawianie pontonów i jak pamiętamy spowodo­ wał, że gen. Kheul wstrzymał marsz części dywizji gen. Clericiego, co bardzo utrudniło przeciwstawienie się atakom pruskim. Zatem, zanim jeszcze zaczęła się przeprawa, już wystąpiły jej doniosłe efekty. Potem jednak okazało się, że 35 posiadanych pontonów nie wystarczy do zbudowania mostu. Płk Seydlitz zaproponował więc, aby jazda po prostu prze­ płynęła część rzeki. Osobiście pojechał na koniec ustawionych pontonów, skoczył do wody, ale silny nurt porwał konia 189 i jeźdźca, a Seydlitz o mało nie utonął . Również po­ szukiwania brodu nie dały rezultatu, więc próba przeprawy, z którą Fryderyk wiązał tak duże nadzieje, spaliła na panewce. 158 189

Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 147. Ibidem, t. 2, s. 147; K. P r i e s d o r f f, Seydlitz, Berlin 1933, s. 46.

Szukając przyczyn tego dotkliwego pruskiego niepowodze­ nia warto zauważyć, że armia króla przybyła z Saksonii pod Pragę ze 130 pontonami, z czego Fryderyk zabrał na potrzeby własnej przeprawy 95, a 35 zostawił Maurycemu190. Dys­ proporcje te mówią same za siebie, zważywszy, że przeprawy były na tej samej rzece, w nieodległych miejscach. Szacowano później, że księciu Maurycemu wystarczyłoby 60 pontonów m, a zatem 70 pontonów dla Fryderyka byłoby zapewne w sam raz. Podział pontonów był chyba nie najwłaściwszy, choć trzeba zauważyć, że mimo wielkiej wagi akcji Maurycego, przeprawa wojsk króla stanowiła zadanie daleko ważniejsze, więc zapewne władca Prus chciał ją maksymalnie zabez­ pieczyć. Tak czy inaczej, wypada mówić o błędzie króla, bo wyprawiając się w rejon dużego miasta nad dużą rzeką winien wziąć z Saksonii więcej pontonów, nie tylko na podwójną przeprawę przez Wełtawę, ale też istotną rezerwę. Wysłanie księcia Maurycego z niewystarczającymi środkami przepra­ wowymi oznaczało w istocie zmarnowanie wojsk, które na prawy brzeg Wełtawy mogłyby pójść wraz z królem lub nawet dołączyć doń nieco później. Charakterystyczne, że Fryderyk, mając dużą skłonność do obciążania swoich dowódców za niepowodzenia, nie czynił księciu wyrzutów, a niedługo po 192 bitwie awansował go na gen. piechoty . Mimo niepowodzenia przeprawy 24-funtówki pruskie ciągle strzelały, aby absor­ bować uwagę dowódców austriackich przez stwarzanie pozo­ rów zagrożenia w tym rejonie. Jeśli król Prus wyglądał nadejścia księcia Maurycego, to po stronie austriackiej spodziewano się 9 tys. żołnierzy dywizji gen. Puebli. O północy z 5 na 6 maja przybył odeń oficer z meldunkiem, że jego wojska osiągnęły Ceski Bród, w linii powietrznej odległy o nieco ponad 20 km od punktów, w których Prusacy przekraczali Rokytkę. Natychmiast też Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 116 i 147. Ibidem, s. 147. B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 73.

198 z kwatery głównej wysłano Puebli pisemny rozkaz, aby bez straty czasu maszerował pod Pragę, ubezpieczając się z prawej flanki, skąd mógł zagrozić wróg. Puebla wyruszył jednak dość późno. Gdy dotarł do miasta Uvaly, mniej niż 10 km od miejsc pruskich przepraw przez Rokytkę, a podjazdy doniosły, że wróg zajął Bechovice, zatrzymał wojska i nie poszedł dalej. W historiografii austriackiej wskazano na analogię między sytuacją z dywizją Puebli a bardziej znaną sprawą korpusu arcyksięcia Jana pod Wagram w 1809 l 9 3 . Padły argumenty, że Puebla mógł bardziej wpłynąć na rezultat bitwy niż arcyksiążę w 1809 r., bo wychodził wprost na tyły wroga m. Należy jednak pamiętać, że Prusacy nie zaangażowali w walce 12 batalionów i 23 szwadronów 195, do tego mieli 3 tys. żołnierzy w osłonie obozu, których część też mogli użyć przeciw Puebli. Jeśli działania Puebli miałyby dać istotny efekt, to musiałby on atakować, a doświadczenia wojny siedmioletniej pokazały, że w starciu z doskonale wyszkolonymi oddziałami pruskimi zasadniczą szansą wojsk austriackich, jeśli nie korzystały one z 2-3-krotnej przewagi liczebnej jak pod Wrocławiem w 1757 r., Hochkirch w 1758 r., Maxen w 1759 i Kamienną Górą w 1760, była obrona na silnych pozycjach, jak pod Kolinem w 1757 r. czy Torgau w 1760 r., a w dużej mierze także pod Lovosicami i pod Pragą. W innym przypadku, nawet przy dużej przewadze liczebnej, sprawa źle się kończyła dla Austriaków, tak jak pod Lutynią w 1757 r., gdzie mieli o 86% więcej wojsk, oraz pod Legnicą w 1760 r., przy przewadze rzędu 68%. Bardziej aktywny niż Puebla był gen. Beck, również z korpusu Dauna. Miał on jednak tylko 4000 graniczarów i 400 huzarów. Jego bazę stanowił Nymburk, ale 5 maja znalazł się Mochovie, aby działać przeciw pruskim komunikac193

W czasie bitwy pod Wagram arcyksiążę Karol liczył na przybycie korpusu arcyksięcia Jana. S. L e ś n i e w s k i , Wagram 1809, Warszawa 1993, s. 151. 194 Ho en, op. cit., s. 215-216. " 5 B 1 e i b t r e u, op. cit., s. 68.

199 jom. Koło południa 6 maja Beck uderzył na Brandys, gdzie 2 bataliony pruskie osłaniały przeprawę przez Łabę, na szlaku armii Schwerina. Graniczarzy bez większych strat wzięli do niewoli połowę zaskoczonego batalionu z regimentu Mansteina (dawny regiment saski), czyli około 400 ludzi, ale most pontonowy obronił batalion regimentu Manteuffla, jak się wydaje na umocnionym przedmościu. Beck musiał zadowolić się spaleniem pobliskiego mostu stałego i wrócić do Mochova196. Bitwa pod Pragą zakończyła się około 15.00, a zatem trwała dość krótko. Ostatnie strzały armatnie padły z dział księcia Maurycego von Anhalt-Dessau, relacje przekazały, że o 15.47 m . Wojska Fryderyka zajęły pozycje od Wzgórza Szańcowego przez Michle, gdzie znajdował się król, aż po Branik. Jeszcze do wieczora trwały w podpraskich ogrodach i winnicach drobne utarczki między forpocztami pruskimi a niewielkimi oddziałkami austriackimi. Wielkie zamieszanie panowało za wałami Pragi. Książę Karol był już w stanie dowodzić i kiedy okazało się, że wyjście wojsk z Pragi jest niemożliwe, wydał rozkaz, aby piechota obsadziła wały, 198 a jazda zbierała się na placach . Wydarzenia dnia zakończyło około 20.00 przybycie do Pragi parlamentariusza pruskiego. Fryderyk żądał poddania miasta i znajdujących się w nim wojsk. Odpowiedź była odmowna, bo też inna być nie mogła. W taki sposób zakończył się pierwszy etap kampanii 1757 r. EFEKTY I OCENA BITWY

Płaskowyż pod Pragą przedstawiał straszny obraz. Na polu bitwy legło tysiące zabitych, a wielkiej liczbie rannych i konają­ cych trudno było udzielić szybkiej pomocy. Białe mundury 96 Ibidem, s. 42; H o e n , B r e m e n , op. cii., t. 2, s. 103; Der Siebenjahrige..., t. 3, s. 4. 197 K o s e r , Geschichte...., t. 2, s. 484. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 146.

200

201

Austriaków mieszały się z granatowymi mundurami pruskimi Zalegało mnóstwo ubitych i rannych koni. Jęki i rzężenia stwarzały efekt może bardziej przerażający niż odgłosy bitwy. Walała się porzucona broń, rozbite armaty, stojące i obalone namioty austriackich obozowisk, poprzewracane kociołki, splądrowane bagaże. Straty pruskie '" sięgały 14 500 żołnierzy. Wedle obliczeń nie uwzględniających jednak huzarów i artylerzystów, armia pruska straciła 401 oficerów i 13 899 podoficerów i szerego­ wych. Z szeregów pruskich ubyło około 3500 zabitych i zmarłych z ran, nieco ponad 9 tys. rannych oraz ponad 1800 wziętych do niewoli i dezerterów; na jazdę przypadło około 1000 żołnierzy i 1300 koni. Z generalicji prócz feldmarszałka Schwerina zabity był też gen. major von Amstell, a śmiertelnie ranni zostali gen. lejtnant Hautcharmoy oraz gen. majorowie von Blankensee i von Schonning. Charakterystyczne, że poza gen. Blankensee, pozostali przedstawiciele generalicji pruskiej zabici pod Pragą byli solidnie po sześćdziesiątce 20°. Ranni byli gen. lejtnantowie von Winterfeldt i Fouque oraz gen. majorowie von Plettenberg i von Kursell. Były to bardzo dotkliwe straty. Fryderyk napisał o nich, odnosząc się przy tym do śmierci Schwerina: „Przez jego śmierć przywiędły wawrzyny zwycięstwa, które przyszło okupić ogromnym kosztem. Ten dzień wyniszczył fundamenty pruskiej piechoty; Fouque i Winterfeldt zostali groźnie ranieni, padli Hautcharmoy, Goltz i książę von Holstein [...], a także wielka liczba ofiarnych oficerów i żołnierzy, których czas 201 krwawej i okrutnej wojny nie pozwoli zastąpić" . Jak wspominał angielski przedstawiciel przy królu Prus, „całe pruskie wojsko jest we łzach po stracie feldmarszałka Schwerina, największego może oficera, jakiego ten kraj wydał, 199 200 201

Por. ibidem, t. 2, s. 147-148. Por. K o e n i g , op. cit., t. 1-4, Berlin 1788-1791. J a n s o n , op. cit., s. 336.

i jednego z najlepszych ludzi; król jest głęboko poruszony tą stratą"202- Sam Fryderyk porównywał utratę Schwerina do straty 10 tys. ludzi i stwierdzał: „Ta armia nigdy nie zapomni, że wydawał jej rozkazy feldmarszałek Schwerin", określony też przez króla jako „bezspornie najlepszy generał naszego stulecia"203. Straty wojsk cesarskich204 objęły 412 oficerów oraz 12 912 podoficerów i żołnierzy, z tego 40 oficerów i 4325 żołnierzy wziętych do niewoli. W sprawozdaniu księcia Karola znalazła się liczba 376 oficerów i 10 607 podoficerów i żołnierzy (bez huzarów, części graniczarów, a z artylerzystami), w tym ponad 1700 zabitych i zmarłych z ran, ponad 5600 rannych, 800 jeńców i 2600 dezerterów; z tego ponad 1500 ludzi strat kawalerii, a 300 artylerii. Do tego straconych zostało ponad 1300 wierzchowców jazdy. Najważniejszą personą, jaką straciła armia austriacka, był feldmarszałek Browne, zmarły od rany 26 czerwca w Pradze. Już wcześniej pisano o nim, że to „największy człowiek, jaki [...] objawił się w austriackich dziejach od czasów Eugeniusza; połączył metodyczność Khevenhullera, mądrość i ostrożność Trauna, ze szlachetną śmiałością 205 i stanowczością Eugeniusza" . Z generalicji cesarskiej zginął też gen. wachmistrz polowy Peroni, a ciężko ranny został feldmarszałek lejtnant Clerici. Panem pola walki został Fryderyk Wielki, ale można 206 spotkać się z opinią, że batalia była nierozstrzygnięta 207 lub że stanowiła zwycięstwo „pyrrusowe" . Chętnie też 02

S c h w e r i n, op. cit., s. 368.

03

Zob. J a n s o n , op. cit., s. 336; Ko s e r , Geschichte..., t. 2, s. 484. Por. Der Siebenjahrige..., t. 2, s. 148.

D u f f y, Feldmarschall Browne..., s. 272. Por. C o g n i a z z o, op. cit., '• 2, s. 207-208. P r e g i e l , op. cit., s. 68. G. F r a n t z, Die Vernichtungsschlacht im kriegsgeschichtlischen Beisfelen. Im Auftrage der Heeresinspektion des Erziebungs und Bildungswesens, fi erlin 1928, s. 8.

202

203

przytaczane są słowa Fryderyka, który napisał, że pod Pragą „runęły filary pruskiej piechoty"208. Jeśli jednak za „pyrrusowe zwycięstwo" armii pruskiej uznać można bitwę pod Torgau w 1760 r.209, to określenie takie nie odpowiada rezultatom bitwy pod Pragą. Prusacy przecież zablokowali 50-tysięczną armię księcia Lotaryńskiego, co zagrażało jej wygłodzeniem. Zdolność tej armii do działań w polu została bardzo ograniczo­ na z racji utraty sprzętu obozowego — tabory austriackiej drugiej linii odjechały do Beneśova, a obozy pierwszej linii Prusacy zajęli w toku bitwy. Te 50 tys. wojsk miało tylko 4 tys. jazdy, co na owe czasy było fatalną proporcją do działań polowych, nawet gdyby w mieście pozostawiono 20 tys. piechoty. Wojska Fryderyka zdobyły 60 dział, z tego aż 39 z 59 ciężkich dział armii Karola, 71 chorągwi i sztandarów210. Pierwsza strata ograniczała poważnie siłę armii, a druga biła w jej morale. Prusacy wzięli również 40 pontonów oraz bagaże i namioty 10-12 regimentów. Nadto z 14 tys. wojsk, które uszły do Benesova, większość utraciła zdolność bojową na wiele tygodni2". Wynikało to ze strat i dezorganizacji, a dotyczyło aż 5 tys. jazdy.

nasłuchując [...] i przez ponad miesiąc nie schodząc z pozy­ cji, a część armii Rzeszy ruszyła jawnie wstecz. Kto wie, czy ktokolwiek z nich znów by ruszył, a nie pozwolił na samodzielne rozstrzygnięcie pojedynku Austrii z Frydery­ kiem" 212 . W Wiedniu zapanowała „powszechna konsternacja, zaskoczenie i zakłopotanie" 213 . Niepowodzenie bitewne przyćmiło sukces dyplomacji, w postaci układu z Francją z 1 maja 1757 r. Pełni obaw Austriacy zaczęli też dopin­ gować Rosjan do podjęcia szybkich działań przeciw wspól­ nemu wrogowi214. Zupełnie inne nastroje zapanowały po drugiej stronie barykady. W armii pruskiej posypały się awanse i od­ znaczenia, zdaniem Karla Bleibtreua nie zawsze zasłużo­ ne 2 1 5 . Trudno jednak dziwić się królowi Prus, który zapewne chciał podnieść ducha po ciężkich stratach i uzyskać efekt propagandowy. Nic nie wiadomo również, aby Fryderyk wyciągnął jakieś konsekwencje wobec huzarów, którzy „biesiadowali" w austriackich obozach. Zwycięstwo pruskie dodało otuchy Anglikom. Jeden z lordów pisał do przyjacie­ la: „Nasz podziw dla bohaterstwa króla Prus osiągnął sam szczyt. Niewiasty i dzieci śpiewają na jego chwałę, a na ulicach dochodzi do najbardziej wybujałych objawów zado­ wolenia"216. Radowali się Hanowerczycy, spodziewający się 2I7 rychło francuskiego najazdu , a nawet protestanci szwajcar­ 218 scy fetowali Fryderyka . Wielka radość zapanowała oczy­ wiście w samych Prusach.

W owym czasie nikt też nie wątpił, że bitwa jest zwycięst­ wem pruskim. Kolejny triumf bitewny króla Prus, zdawałoby się skazanego na pożarcie w walce z potężną koalicją, uczynił w Europie duże wrażenie. Jak napisał Thomas Carlyle, „cały świat maszerujący przeciw Fryderykowi — Francuzi, Rosjanie, większa część Rzeszy [...] •— na wieść o Pradze, zatrzymał się, jakby uszło zeń powietrze, raptem stanął w pół kroku,

212 213

208

Geschichte des Siebenjahriges..., w: Werke..., s. 72; K u t z e n , op. cit., s. 23; H o e n, B r e m e n, op. cit., t. 2, s. 99; Geschichte des siebenjahriges.t. 1, s. 195; S c h l i e f f e n , op. cit., s. 51; Der Siebenjahrige Krieg-,