El Alamein 1942 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

STEFAN CZMUR

*^

EL ALAMEIN 1942

w

Wydawnictwo Bellona Warszawa 1997

WSTĘP El Alamein to jedno z tych miejsc na Ziemi, którego należy szukać na bardzo szczegółowych mapach, ale o których sły­ szał prawie każdy w szkole, czytał lub oglądał w telewizji. Swoją karierę El Alamein (Al - Alamain), wtedy niewielka egipska stacja kolejowa położona blisko brzegu Morza Śród­ ziemnego, około 80 km od Aleksandrii, zawdzięcza bitwom, rozegranym latem i jesienią 1942 r., pomiędzy brytyjską 8 Ar­ mią, wspieraną przez Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni (We­ stern DesertAir Force), a połączonymi siłami niemiecko-włoskimi zorganizowanymi w Armię Pancerną „Afrika", także ko­ rzystającymi z pomocy wydzielonych do działań w Afryce jed­ nostek Luftwaffe i lotnictwa włoskiego. Mimo że w rejonie El Alamein doszło, nie licząc drobnych potyczek, do trzech bitew, to jednak większość ludzi kojarzy tę nazwę tylko z jedną z nich, tą ostatnią, rozpoczętą późnym wieczorem 23 października 1942 r., a zakończoną przełama­ niem frontu niemiecko-włoskiego po południu 4 listopada i przejściem do pościgu za pośpiesznie wycofującymi się resz­ tkami armii pancernej w nocy i w dniu następnym. Dzieje się tak głównie dlatego, że była to bitwa decydująca o losach zaciętych, ponad dwuletnich zmagań na Pustyni Za­ chodniej i jeden z dwóch, obok operacji „Torch", punktów zwrotnych wojny w Afryce Północnej. Nie bez znaczenia jest także i to, że bitwa ta stanowiła przełom w karierach dwóch bardzo znanych postaci: Bernarda Law Montgomery'ego i Erwina Rommla. Dla Montgomery'ego, wówczas generała

4 porucznika, a później marszałka polnego, bitwa ta, przynosząc mu rozgłos i sławę pogromcy Rommla, była początkiem drogi ku najwyższym stanowiskom w armii brytyjskiej i w połączo­ nych siłach zbrojnych aliantów. Z kolei dla Erwina Rommla, feldmarszałka, legendarnego „Lisa Pustyni", pupilka Hitlera i Goebbelsa, znajdującego się u szczytu chwały bohatera na­ rodowego Niemiec, ta sama bitwa to początek schyłku błys­ kotliwej do tej pory kariery. Wprawdzie formalnie Rommel po ostatnim starciu pod El Alamein awansował, obejmując wyższe stanowiska służbowe, ale nie wygrał już żadnej waż­ niejszej bitwy. Fortuna wyraźnie odwróciła się od feldmar­ szałka, aby go opuścić latem i wczesną jesienią roku 1944. O rozpropagowanie jesiennego sukcesu pod El Alamein zadbali przede wszystkim Brytyjczycy, dla których po wielu niepowodzeniach była to pierwsza większa zwycięska bitwa lądowa w II wojnie światowej. Wprawdzie w końcu 1940 i na początku 1941 r. odnieśli oni błyskotliwe zwycięstwo w Afryce Północnej, ale nad armią włoską o wiele niżej notowaną od Wehrmachtu. Później, po roku, również Rommla zmusili do odwrotu, ale początkowy sukces miał się ostatecznie przero­ dzić w dotkliwą porażkę. Teraz odnieśli wreszcie niekwestio­ nowane zwycięstwo, tym cenniejsze, że osiągnięte w działa­ niach ofensywnych, podczas gdy w dwóch pozostałych bitwach w rejonie El Alamein armia brytyjska była stroną broniącą się. Bitwa ta dla Brytyjczyków to także początek odwetu za Dun­ kierkę, której syndrom dość długo panował w brytyjskich szta­ bach różnych szczebli, paraliżując lub wiążąc ręce generalicji i zatrważając dusze zwykłych żołnierzy. Nie przez przypadek wielkąpopularność zdobyło zdjęcie publikowane w brytyjskich gazetach, przedstawiające dziarskiego angielskiego kaprala stojącego obok leżącego, wziętego do niewoli, niemieckiego porucznika, trzymającego go pod karabinem z najeżonym ba­ gnetem. Ta fotografia miała wymazać z pamięci Brytyjczy­ ków obraz plaż pod Dunkierką zawalonych brytyjskim sprzę­ tem porzuconym podczas ewakuacji.

5 Jesienne zwycięstwo pod El Alamein ma dla Brytyjczyków szczególne znaczenie jeszcze z jednego powodu. Była to je­ dyna w II wojnie światowej prestiżowa bitwa na lądzie wy­ grana przez armię brytyjską bez amerykańskich wojsk lądo­ wych. Każdym następnym większym zwycięstwem musiano się już podzielić z Amerykanami. Wprawdzie i pod El Alame­ in odnajdujemy amerykańskie akcenty, bowiem Brytyjczycy, wojska z dominiów i kolonii używały powszechnie amerykań­ skiego sprzętu, przede wszystkim pancernego, a w Siłach Po­ wietrznych Zachodniej Pustyni na 38 dywizjonów 7 było ame­ rykańskich. Nie było tam jednak amerykańskiej piechoty i jednostek pancernych, dlatego nikt nie ma wątpliwości, że było to brytyjskie zwycięstwo. Wagę tego zwycięstwa najle­ piej ujął, znany z trafnych wypowiedzi, Winston Churchill, który powiedział: „Można by powiedzieć, przed Alamein nie zaznaliśmy zwycięstwa, po - klęski"1. Do pierwszego starcia w rejonie El Alamein doszło 1-5 lipca 1942 r. i właśnie ono w historii wojskowości nazwane zostało pierwszą bitwą pod El Alamein. Przeciwnikiem Rommla był wówczas generał Claude John Eyre Auchinleck, naczelny do­ wódca Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie, który jed­ nocześnie przejął dowodzenie 8 Armią po klęsce pod El Ghazalą i po upadku Tobruku. W wyniku pięciodniowych walk zdołał on zatrzymać ofensywę Rommla, mimo bardzo groźne­ go położenia wojsk własnych i w sytuacji gdy „Lis Pustyni" stawiał już swoim najlepszym dywizjom zadanie zdobyciaAleksandrii - podstawowej bazy Royal Navy we wschodniej czę­ ści Morza Śródziemnego - opanowania delty Nilu i dotarcia do Kanału Sueskiego. Auchinleck nie pozwolił się wymanew­ rować, związał walką pancerne jednostki przeciwnika, wykrwa­ wił je, a następnie wyrzucił z własnych pozycji obronnych i zmusił do przejścia do obrony. Wyczerpana armia Rommla ' B . I r e l a n d , 7 f i e WarintheMediterranean 1940-1943,London 1993, s. 167.

6 musiała zaniechać dalszego natarcia. Front ustabilizował się na prawie dwa miesiące. Dla Auchinlecka był to jednak gorzki sukces. Zniecierpli­ wiony i poirytowany utratą Tobruku Winston Churchill po­ stanowił zdjąć go i to z obu stanowisk. Dodatkową goryczą napawało Auchinlecka to, że wbrew sugestiom płynącym z Londynu, to właśnie on uznał rejon El Alamein za miejsce najdogodniejsze do ostatecznego zatrzymania Rommla. I nie pomylił się. Kolejny raz przeciwnicy starli się w pobliżu El Alamein od 30 sierpnia do 5 września 1942 r., z tym że główne walki to­ czyły się 30 sierpnia- 1 września. Ta runda tego swoistego pojedynku znana jest jako bitwa pod Alam el Halfa. Zaatako­ wał znów Rommel, mimo poważnych kłopotów z zaopatrze­ niem. 8 Armią dowodził już Montgomery, który nie dał się „objechać" od południa czołgom Rommla, zatrzymując je wła­ śnie na grzbiecie Alam el Halfa, który intuicyjnie wcześniej obsadził i umocnił. Inna sprawa, że tym razem natarcie pancerniaków feldmarszałka było pechowe od początku i szło jak po grudzie. Część czołgów wjechała na pole minowe, część ugrzęzła w ruchomych piaskach, stając się łatwym celem dla artylerii i lotnictwa przeciwnika. Rommel stracił ponadto dwóch bardzo dobrych dowódców, w tym generała wojsk pan­ cernych Walthera Nehringa aktualnego dowódcę „Afrika Korps", ciężko rannego w wyniku nalotu brytyjskiego lotnic­ twa, i niewiele brakowało, a sam podzieliłby jego los. Widząc niepowodzenie wycofał swe wojska na poprzednie pozycje. Montgomery po raz pierwszy posmakował zwycięstwa. Bitwa pod Alam el Halfa bardzo wzmocniła go psychicznie i wyraźnie poprawiła nastroje w 8 Armii. Pustynia Zachodnia była pod wieloma względami bardzo specyficznym teatrem działań wojennych. Działania na niej kojarząsię zawsze z błyskawicznymi uderzeniami wojsk pan­ cernych i zmotoryzowanych, śmiałymi manewrami oskrzydla­ jącymi i obchodzeniem przeciwnika, bojami spotkaniowymi

7 i brakiem stałej linii frontu. Wyjątkiem wydaje się być oblę­ żenie Tobruku, przypominające Verdun, tyle że na pustyni i z morską, a nie lądową drogą zaopatrzenia. Tymczasem wła­ śnie ta ostatnia najsłynniejsza bitwa pod El Alamein jest przez wielu uważana za bitwę toczoną według reguł sztuki wojen­ nej z okresu I wojny światowej. I mimo że w twierdzeniu tym jest przesada, to nie sposób nie zauważyć pewnych podo­ bieństw. Była to klasyczna bitwa na wyczerpanie przeciwni­ ka, na zużycie jego odwodów i rezerw materiałowych, w której niebagatelną rolę odegrała przewaga materialna Brytyjczyków. Gdy do tego dodamy jeszcze czołowe przełamanie, osiągnięte po długotrwałym, metodycznym i wolnym natarciu, to nie spo­ sób uniknąć wątpliwości co do nowoczesności myśli wojsko­ wej zwycięzców. Jedno jest pewne, była to nietypowa dla Pu­ styni Zachodniej bitwa, w której, jak na ironię, Rommelmistrz manewru i ryzyka - został pobity przez ostrożnego wyznawcę anachronicznej starej angielskiej szkoły wojny na wyczerpanie przeciwnika, znanej od czasów Wellingtona. Mam nadzieję, że odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało, znaj­ dzie czytelnik na kartach tej książki. Walki pod El Alamein, niestety, nie są okazją do zaję­ cia się dziejami oręża polskiego. Oręż ten na Pustyni Zacho­ dniej reprezentowała Samodzielna Brygada Strzelców Karpac­ kich, dzielnie broniąca się w Tobruku i z powodzeniem bijąca się pod El Ghazalą. Jednakże w marcu 1942 r. nasza brygada została wycofana do Egiptu na wypoczynek, a później do Pa­ lestyny, gdzie po przyjęciu uzupełnień z Armii Polskiej gen. WładysławaAndersa wyprowadzonej ze Związku Sowieckie­ go została rozwinięta w 3 Dywizję Strzelców Karpackich, która na front wróciła dopiero we Włoszech. Dlatego pod El Ala­ mein strzelcom karpackim nie było dane bić się z Rommlem. Na zakończenie słów kilka o literaturze. Jest ona bardzo bogata. O El Alamein rozpisują się prawie wszyscy: Brytyj­ czycy, Niemcy, Włosi, Francuzi, Hindusi, Australijczycy. Wśród publikacji są pozycje poważne o naukowym charakte-

8 rze i bardzo dużo popularnych, najczęściej nie najlepszych, książek, czasami wręcz broszur. Na temat El Alamein pisało wielu uczestników rozgrywanych tam bitew, w tym przede wszystkim Montgomery, i pośrednio za pomocą listów opu­ blikowanych staraniem syna Manfreda i Basila Liddell Harta, także Erwin Rommel. Jakakolwiek próba choćby pobieżnego scharakteryzowania tej literatury, z racji jej obfitości, daleko wybiegałaby poza wymagania i ramy tego opracowania. Po­ zycje, z których autor korzystał najczęściej znajdzie czytelnik w bibliografii zamieszczonej na końcu książki. Uwaga o obfitości nie dotyczy publikacji w języku polskim. Tu bitwy pod El Alamein nie miały szczęścia. Poza tłumaczeniem Wspo­ mnień Montgomery'ego, które ukazały się w 1961 r. (II wyda­ nie ukazało się w 1996 r.), trudno doszukać się czegoś poważ­ niejszego. Książka, którą oddajemy do rąk czytelnika, jest skromnąpróbą wzbogacenia polskiego piśmiennictwa o El Ala­ mein.

TEATR DZIAŁAŃ WOJENNYCH Po lekturze popularnych książek o wojnie w Afryce Pół­ nocnej, po obejrzeniu dostępnych filmów dokumentalnych czy fabularnych, czytelnik ma prawo do przekonania, że był to co prawda uciążliwy, bo pustynny teatr działań wojennych, ale wręcz idealny do prowadzenia walki zbrojnej. Płaski teren, bez rzek i innych przeszkód wodnych, otwarty i bezludny, to przecież idealna scena do stoczenia bitew, na której dowódcy mogli rozpuszczać zagony pancerne, niczym w dawnych cza­ sach polscy hetmani lub tatarscy chanowie kawalerię po ste­ pach czarnomorskich, gdzie cele były doskonale widoczne, a o wyniku starcia decydowało celne oko i donośność broni. Dlatego obowiązkiem jest dokonać konfrontacji tych wyobra­ żeń z rzeczywistością aby każdy mógł ocenić, czy wyobraże­ nia te są stereotypem, czy też prawdą. Najczęściej przyjmuje się, że Afryka Północna to część afry­ kańskiego kontynentu ograniczona od północy Morzem Śród­ ziemnym, od wschodu Kanałem Sueskim, Zatoką Sueską i Morzem Czerwonym, od zachodu OceanemAtlantyckim, a od południa 20 równoleżnikiem szerokości geograficznej północ­ nej. Przy czym granica południowa jest w odróżnieniu od in­ nych bardzo umowna i właściwie pokrywa się z południową granicą Sahary. Według podziału politycznego z II wojny świa­ towej, ta część Afryki obejmowała Egipt, włoską Afrykę Pół­ nocną, znanąo wiele lepiej jako Libia, dwa francuskie protek­ toraty: Tunis i Maroko, terytorium zamorskie Francji -Algier oraz niewielkie hiszpańskie Maroko w pasie północnym oraz

10 Saharę hiszpańską, część francuskiej Afryki Zachodniej i północnej części Sudanu w pasie południowym. Północna Afryka to najbardziej pustynna część świata, z dominującym suchym klimatem zwrotnikowym. Od pozostałej części Afry­ ki zdecydowanie odróżnia, ją to, że jest to „biała" Afryka, z miejscową białą ludnością, głównie arabską, chociaż nie tyl­ ko. Jest to także Afryka muzułmańska z niewielkimi skupis­ kami chrześcijan, głównie kościoła koptyjskiego, i religii ple­ miennych wśród rdzennej ludności Sahary. Jeżeli mówimy o Północnoafrykańskim Teatrze Działań Wojennych jako części Śródziemnomorskiego Teatru Wojny, to myślimy o znacznie mniejszym obszarze niż Afryka Pół­ nocna w pojęciu geograficznym, ograniczonym do północne­ go, przyległego do Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyc­ kiego, pasa terytorium, obu części Maroka, Algieru, Tunisu, Libii i Egiptu, a gdy weźmiemy pod uwagę tylko obszar, na którym toczyły się działania wojenne w Afryce Północnej do czasu starć pod El Alamein, to nasz teatr zmniejszy się jeszcze bardziej. Ograniczy się on do delty Nilu oraz północnej części Pustyni Libijskiej, podczas II wojny światowej bardziej zna­ nej jako Pustynia Zachodnia (Western Desert), rozdzielonej między Egipt a Cyrenajkę - krainę historyczną, będącą częś­ cią Libii. Siłami i środkami wojsk lądowych na tym teatrze wojny w omawianym okresie kierowały i dysponowały: po stronie brytyjskiej - Dowództwo Sił Brytyjskich na Środko­ wym Wschodzie z kwaterą w Kairze, któremu podlegały woj­ ska lądowe w garnizonach w Egipcie, Palestynie, Sudanie, na Cyprze i w Somalii brytyjskim, a później także w Kenii, Adenie oraz w Iraku i Iranie; po stronie państw „Osi" - włos­ kie Dowództwo Sił Zbrojnych w Afryce Północnej, na które­ go czele stał naczelny dowódca będący jednocześnie guberna­ torem generalnym kolonii Włoskiej Afryki Północnej (Libia), później zaś bezpośrednio włoskie Naczelne Dowództwo Sił Zbrojnych (Comando Supremo). W wojskach „Osi" praktyka dość daleko rozmijała się z formalnymi podległościami, gdyż

11 Rommel ze względu na to, że naczelnym dowódcą był Włoch, za właściwego przełożonego uznawał Naczelne Dowództwo Niemieckich Sił Zbrojnych (Oberkommando der Wehrmacht- OKW). Działania na lądzie toczyły się w Egipcie i Libii, z zachodu na wschód lub odwrotnie. Wschodnią granicą było właśnie El Alamein, poza które Rommlowi już nie udało się pójść dalej na wschód, Brytyjczycy z kolei najdalej na zachód - przed ostat­ nią ofensywą Montgomery'ego - dotarli do El Agheila nad za­ toką Wielka Syrta. Odległość dzieląca te dwie miejscowości wynosi w linii prostej około 950 km, ale ponieważ masy wojsk działały wzdłuż wybrzeża, co w Cyrenajce znacznie wydłużało drogę, wynosiła ona w praktyce około 1200 km, czyli mniej więcej tyle samo co droga z Warszawy do Amsterdamu lub z Warszawy do Moskwy. To porównanie uzmysławia nam, że były to odległości znaczne. Mamy więc do czynienia, gdy pod uwagę weźmiemy rozciągłość równoleżnikową, z bardzo roz­ ległym teatrem. Zupełnie inaczej kształtowała się jego szero­ kość. Nie licząc różnego rodzaju działań grup specjalnych obie strony - ze względu na warunki terenowe - nacierały bądź bro­ niły się, w pasie o szerokości do 50-80 km. Jedynie w Cyrenajce, ze względu na lokalne możliwości, zapuszczano się głębiej na południe, do 150 km od brzegu Morza Śródziemnego. Klimat i warunki terenowe to dwa czynniki, które wpłynę­ ły najmocniej na obraz wojny na Pustyni Zachodniej. Oczy­ wiście wśród tych dwóch czynników główną determinantąjest klimat, decydujący także o terenie. Mimo stosunkowo wąskie­ go pasa działań bojowych, obie armie walczyły w dwóch stre­ fach klimatycznych, w klimacie śródziemnomorskim na samym wybrzeżu i w klimacie zwrotnikowym w głębi lądu. Średnia temperatura w obu strefach jest podobna. Temperatura maksy­ malna wynosi 24-35°C, minimalna 12-18°C. Istnieje jednak różnica co do dobowej amplitudy temperatury, zwłaszcza la­ tem. W klimacie śródziemnomorskim spadek temperatury w nocy jest niewielki, w klimacie zwrotnikowym znaczny.

12 Zasadnicza różnica występuje w opadach. Roczna suma opadów na wybrzeżu wynosi od 100 do 400 mm rocznie, przy czym deszcze padają głównie zimą. Ale zaledwie kilkanaście kilometrów w głąb lądu suma ta wynosi 15-25 mm, a deszcz pada 2-3 razy w roku; jeszcze głębiej, w sercu pustyni, de­ szczu może nie być przez kilka lat. Dlatego na Pustyni Zacho­ dniej, nie licząc małych strumieni na wzgórzach w Cyrenajce w okolicach Benghazi, Barce i Derny, na całym teatrze nie ma stałych rzek. Ale jedną z osobliwości klimatu zwrotnikowego jest to, że jeżeli już deszcz spadnie, to pustynia, w ciągu kilku godzin, zamienia się w grzęzawisko z licznymi strumieniami, które wstrzymują ruch pojazdów kołowych i gąsienicowych. Jak się przekonamy, mogło to bardzo istotnie zmienić losy operacji. Według powszechnego przekonania, na interesującym nas teatrze, nie licząc wąskiego pasa wybrzeża, z roślinnością śród­ ziemnomorską i niewielkimi gajami oliwnymi, walczono na pustyni. W rzeczywistości działania wojenne toczyły się tak­ że na bardzo wąskim pasie stepów pokrytych trawą alfa (halfa) i na półpustyni. Walk na typowej pustyni w głębi lądu ra­ czej unikano, bo wiązało się to z dużym ryzykiem, a niekiedy było wręcz niemożliwe, jak w wypadku Wielkiego Morza Pia­ sków położonego na południe od Cyrenajki, nazwanego przez Arabów „diabelskim krajem". Jednakże, z praktycznych wzglę­ dów, pozostaniemy przy przekonaniach, narażając się świa­ domie geografom. Podstawowym materiałem, którym pokryty jest obszar Północnoafrykańskiego Teatru Działań Wojennych, jest piasek, ale odmienny od tego, jaki występuje na bałtyckich plażach. Jest to biały, blisko wybrzeża, a różowy w głębi, drobniutki piasek, a właściwie pył piaskowy, będący produktem erozji skał, bardzo uciążliwy dla walczących na pustyni wojsk. Wci­ skał się praktycznie wszędzie, żołnierzom pod powieki, w usta, do uszu i do nosa, co było jednak mniejszym złem, gdyż naj­ groźniejszy był dla sprzętu. Każdy pojazd i każdy samolot

13 musiał mieć specjalny filtr powietrza do silnika, a mimo to silniki zużywały się szybciej niż w klimacie umiarkowanym. Był niebezpieczny dla gąsienic czołgów i transporterów opan­ cerzonych. Dostawszy się między elementy ogniw gąsienicy, na skutek tarcia doprowadzał do ich rozgrzania, powodując w efekcie zatarcie i pęknięcie. Zmuszało to konstruktorów bro­ ni pancernej do stosowania odmiennych rozwiązań w układach jezdnych, a dowódców do używania specjalnych platform, zwanych lorami, do przewozu pojazdów gąsienicowych, zwłasz­ cza czołgów, przy większych odległościach. Przodowali w tym początkowo Niemcy, mając dzięki temu wyższy procent spraw­ nych pojazdów. Później sytuacja się ustabilizowała. Pył piaskowy, bardzo suchy, demaskował ruch wojsk. Ma­ szerujące po pustyni kolumny pancerne i zmotoryzowane czy konwoje z zaopatrzeniem były widoczne z daleka, zwłaszcza z powietrza. Ułatwiało to ich śledzenie, a lotnictwu także ich atakowanie. Podczas walk pył piaskowy podniesiony przez setki wybuchów pocisków artyleryjskich i bomb tworzył gę­ ste, grube chmury, zakrywające słońce i zamieniające dzień w noc. Natomiast burze piaskowe, osławione chamsiny, które mogły trwać do kilku dni, ograniczające widoczność do kilku metrów, przerywały wszelkie działania wojenne. Podczas bu­ rzy piaskowej nawet w obozach żołnierze korzystali z busol magnetycznych, w drodze z namiotu do kantyny czy.. . niszczyły przejścia i 2r ywały kable

Woda była problemem numer jeden dla służb zaopatrzenia w Afryce. Cenna była każda kropla. Niemieccy spado­ chroniarze z Brygady „Ramcke" odbie­ rają należne im racje wody na pozycjach obronnych pod El Alamein

Pobieranie wody z Morza Śródziem­ nego. Deficyt źródeł słodkiej wody powodował, że uciekano się i do ta­ kich sposobów

Aby zapewnić wodę choćby w skrom-] nych racjach, specjalne jednostki za-j opatrzenia w wodę dokonywały od-j wiertów według wskazań specjalnych! map lub miejscowej ludności. Na zdjęH ciu żołnierze włoscy i niemieccy doj konują odwiertu „gdzieś w Cyrenajcel

Aleksandria z powietrza. Główna baza Royal Navy we wschodniej części Morza Śródziemnego - podstawowy port i baza zaopatrzenia dla brytyjskiej 8 Armii. Była celem każdej ofensywy wojsk „Osi" w Afryce

Spotkania Rommla z Hitlerem w Goslar miały się okazać bardzo brzemien­ ne w skutkach dla przyszłego feldmar­ szałka. Hitler przed frontem kompanii honorowej 3 batalionu strzelców 17 puł­ ku piechoty ustawionej na Kaiserplatz w Goslar podczas wizyty w 1934 r. Pierwszy z lewej ówczesny major Er­ win Rommel

65 Generał Major Heinrich Kirchheim. Miał szansę zostać pierwszym do­ wódcą wojsk niemieckich w Północnej Afryce. Hitler postawił jednak na Rommla, a Kirchheim w Afry­ ce miał zasłynąć jedynie jako zdobywca Demy podczas pierwszej ofen­ sywy włosko-niemieckiej

Feldmarszałek Albert Kesseiring często odwiedzał Afrykę, po której poruszał się widocznym na zdjęciu samolotem Fi-156 „Storch". Takim samym samolo­ tem odbył swój pechowy lot generał porucznik Ludwig Cruwell

tej P o r y m ^ a skupiać wszystkie jednostki wojsk lądowych walczące na Pustyni Zachodniej. Z chwilą powstania 8 Armii znane nam Siły Zachodniej Pustyni zostają w październiku sprowadzone do XIII Korpusu, czyli do rozmiarów, które akurat były zawsze zgodne z prawdą. 9 października dowództwo RAF na Środkowym Wschodzie utworzyło Siły Powietrzne Zachod­ niej Pustyni (Western Desert Air Force) dowodzone przez wicemarszałka lotnictwa Arthura Coninghama, co w przysz­ łości miało zaowocować poprawą lotniczego wsparcia wal­ czących na pustyni wojsk. Ustabilizowany front drgnął 18 listopada, kiedy to Brytyj­ czycy rozpoczęli operację „Crusader" w celu pobicia Grupy Pancernej „Afrika" i odblokowania Tobruku. Pierwszą próbę dotarcia z odsiecząRommel odparował, ale z trudem, chociaż w bitwie pancernej stoczonej 22-23 listopada pod Sidi Rezegh znów pobił „Szczury Pustyni", czyli 7 Dywizję Pancerną zadając przy okazji dotkliwy cios południowoafrykańskiej 5 Brygadzie Piechoty. Zmusił też 2 grudnia Brytyjczyków do chwilowego zaniechania operacji, po serii bardzo krwawych starć jednostek pancernych na podejściach do Tobruku, w wyniku czego odbił Sidi Rezegh i zamknął z trudem wybi­ jany do twierdzy korytarz, odcinając przy okazji nowozelandz­ ką 4 Brygadę i dowódcę XIII Korpusu gen. por. Alfreda R. Godwin-Austena, którzy w ten sposób nieoczekiwanie wzmoc­ nili załogę twierdzy. Ale wojska Rommla, w tym przede wszy­ stkim „Afrika Korps" zostały poważnie nadszarpnięte, a zapasy materiałowe były bliskie wyczerpania. „Afrika Korps" wspól­ nie z szybkimi dywizjami włoskimi zniszczył przeciwnikowi blisko 800 pojazdów pancernych, ale i sam stracił 167 czoł­ gów, co było poważnym ubytkiem, gdy się zważy, że w Afryce Niemcy mieli w tym czasie tylko dwa pułki pancerne (5 i 8) po jednym w każdej dywizji pancernej. Tymczasem Brytyjczycy, lepiej przygotowani pod wzglę­ dem materiałowym, dowodzeni przez nowego od 26 listopada dowódcę 8 Armii, ambitnego gen. por. Neila M. Ritchiego, El Alamein 1942

^

66 nie ustawali w nacisku na Rommla i w dążeniach do odblokojl wania tobruckiej twierdzy, i ostatecznie cel swój osiągnęli. P0 nieudanych próbach powstrzymania w dniach 5-6 grudnia kol lejnego natarcia 8 Armii, Rommel odstąpił i zarządził odwrótl 10 grudnia Tobruk został odblokowany. Cofał się Rommel, dodajmy od razu umiejętnie, ponad mie­ siąc, opuszczając Cyrenajkę aż po Mersa Brega, ale gdy tylko dostał zaopatrzenie, a przeciwnik wydłużył swoje linie kod munikacyjne i rozproszył siły, uderzył ponownie 21 stycznia 1942 r. Jego wojska, tym razem już pod nazwą Armia Pancer­ na „Afrika", przełamały obronę brytyjską pod Mersa Brega i w błyskawicznym natarciu odbiły większą część Cyrenajki, z wyjątkiem jej wschodniej części Marmariki. Na więcej chwi­ lowo Rommla nie było stać. Wyczerpany nie podjął już próby przełamania nowej linii obrony 8 Armii zorganizowanej od El Ghazali nad Morzem Śródziemnym po Bir Hacheim w głębi pustyni. Na początku lutego front znów zastygł. Gdy ponow­ nie się ruszył, doszło do pierwszej bitwy pod El Alamein. Rok, który minął między objęciem przez Rommla dowództwa , Afrika Korps" a stabilizacją frontu pod El Ghazalą to wystar­ czający okres, aby ocenić umiejętności „Lisa Pustyni" i spróbować określić najbardziej charakterystyczne cechy sztuki wojennej, I którą uprawiał. W tym czasie dowodzone prze niego wojska pro-1 wadziły bardzo różnorodne działania. Dwukrotnie nacierały da-1 leko w głąb terytorium przeciwnika, raz wycofywały się, także I na dużą odległość, oblegały przez kilka miesięcy tobrucką I twierdzę szturmując ją kilkakrotnie, broniły się na pozycjach i prowadziły manewrowe działania obronne, prowadziły pościg i działania opóźniające i stoczyły wiele bojów spotkaniowych. Po roku Rommel i podległe mu wojska nabrały odpowie­ dniego doświadczenia i stały się bardzo trudnym do pokona-j nia przeciwnikiem, który wiedział, co to wojna na pustyni i jakimi rządzi się prawami. Gdyby spróbować określić cechy dowódcze Rommla wi­ doczne w Afryce, to pierwszą, która natychmiast rzuca siej

67 w oczy, jest stanowczość. Rommel, jeśli tylko był przekonany 0 słuszności swojego zamiaru lub decyzji, dążył do ich reali­ zacji nie bacząc nawet na opinie przełożonych. Wbrew pisem­ nemu poleceniu OKH, które nie chciało mieć nowych kłopo­ tów przed bardzo ważnymi operacjami na Bałkanach i wojny o wszystko ze Związkiem Sowieckim, w marcu 1941 r. po raz pierwszy zaatakował Brytyjczyków. Na początku grudnia zaś, gdy podjął decyzję o odwrocie na linię El Ghazali, nie pomo­ gły sprzeciwy ani jego formalnego przełożonego włoskiego marszałka Ettore Bastico - naczelnego dowódcy i gubernatora Libii, ani samego Benito Mussoliniego. Drugą cechą było dążenie do zaskoczenia przeciwnika i utrzymanie wysokiego tempa natarcia. Podczas pierwszej ofensywy Rommel w dwa tygodnie opanował teren, który gen. 0'Connor zdobywał dziesięć tygodni, osiągając iście „fran­ cuskie" tempo 50-70 km na dobę. Nieco wolniej nacierał w końcu stycznia i na początku lutego, ale i tak działał szyb­ ciej niż jego brytyjscy przeciwnicy. Kolejnym źródłem sukcesów Rommla był manewr. Z ma­ newru połączonego w decydującym momencie z ogniem uczy­ nił on podstawę swojej sztuki wojennej. W tej dziedzinie zde­ cydowanie przeważał nad przeciwnikami. Manewr obejścia południowego skrzydła Brytyjczyków stał się kanonem dzia­ łań „Afrika Korps", którego kolejni dowódcy Sił Zachodniej Pustyni i 8 Armii bali się jak ognia. W omawianym okresie wojska Rommla lepiej niż przeciw­ nicy wykorzystywały teren i wypracowały lepszą taktykę uży­ cia czołgów i artylerii. W działaniach w Cyrenajce Rommel zawsze skracał drogę idąc przez Sidi Selah, Antelat, M'Sus, Mechilę, starym szlakiem karawan, wskazanym mu przez 0'Connora w styczniu 1940 r., aby ominąć masyw Ibes Achdar i wyjść na nadmorską szosę między Derną a Tobrukiem. Szczególnie umiejętnie wykorzystywał skarpę Płaskowyżu Libijskiego tam, gdzie podchodziła ona pod wybrzeże, a więc w pobliżu Sollum i Bardii. Blokowanie wejścia na ten płasko-

69

68 wyż poprzez utrzymanie przełęczy Halfaya i przekopu pod Sollum w kierunku na fort Capuzzo stosunkowo niewielkimi siłami zasługuje na wysoką ocenę. W taktyce najbardziej skuteczne okazało się wciąganie bry­ tyjskich czołgów i samochodów pancernych w zasadzki ognio­ we zorganizowane przez pododdziały czołgów oraz baterie doskonałych 88 milimetrowych przeciwlotniczych dział Krup­ pa Flak 36 /L/56/. Niemieckie czołgi czy pododdziały piecho­ ty zmotoryzowanej, nawet zaskoczone przez Brytyjczyków, zawsze wycofywały się tak, aby ścigającego ich przeciwnika nakierować wprost pod lufy czekającej w worku ogniowym artylerii i czołgów innego oddziału. Istotnym elementem przewagi Rommla był lepszy sprzęt pancerny. Niemieckie czołgi PzKpfw IIIG, będące w tym cza­ sie główną siłą „Afrika Korps", wyposażone w 50-milimetrową armatę, zdecydowanie górowały nad wszystkimi typami używanych wówczas czołgów brytyjskich, poczynając od lek­ kiego czołgu Mark VI, poprzez „Cruisery", „Matildy", „Valentiny" i „Crusadery", których 40-milimetrowe „dwufuntówki" były mniej skuteczne5. Ale oprócz generalnie lepszego sprzętu- oczywiście pomijamy milczeniem włoskie czołgi i tankietki - Rommel przede wszystkim bił przeciwnika zde­ cydowanie lepszym sposobem wykorzystania broni pancernej. Obie niemieckie dywizje pancerne: 5 lekka (później 21) i 15,1 wspierane przez włoską 132 Dywizję Pancerną „Arietę", jak „nierozłączki" tworzyły zawsze pięść pancerną, która rozstrzy­ gała o wszystkim. Tymczasem brytyjscy generałowie lubowali się w rozpraszaniu swoich brygad pancernych bitych potem kolejno przez dywizje Rommla. Wojska „Osi" można pochwalić także za ryzykanckie czę- j sto, ale skuteczne użycie sił lekkich, które tworzyły bataliony motocyklowe i bataliony rozpoznawcze. Rajdy opartych na siłach lekkich różnego rodzaju zaimprowizowanych grup bo5

P 1 a y f a i r, op. cit., Vol. II, s. 342 - 345.

;0wych wykorzystujących ważne punkty w terenie powinny zainteresować każdego miłośnika wojny manewrowej. Co było słabością Rommla? Przede wszystkim zaopatrze­ nie. Był to bardzo istotny czynnik hamujący ofensywne dzia­ łania i krępujący inicjatywę. Obawy sformułowane po raz pierwszy przez gen. von Thomę okazały się słuszne. Flota bry­ tyjska panowała na Morzu Śródziemnym i zadawała bolesne straty idącym do Afryki konwojom z zaopatrzeniem. Coraz bardziej niebezpieczna stawała się Malta z coraz silniejszym lotnictwem i okrętami podwodnymi. Utrzymanie Malty koszto­ wało Royal Navy bardzo wiele, ale straty nie poszły na marne, tkwiła ona bowiem niczym cierń w najżywotniejszej drodze zaopatrzeniowej „Osi". Kolejną słabością była swoista arogancja Rommla wobec włoskich sojuszników, która utrudniała współdziałanie wojsk niemieckich, zwłaszcza z mobilną częścią armii włoskiej. Sto­ nowane działanie dałoby dużo lepsze rezultaty. Rommel nie zawsze także znosił dobrze warunki panujące na pustyni, raz po raz zapadając na zdrowiu. Po raz pierwszy z powodów zdrowotnych musiał opuścić Afrykę na dziesięć dni w marcu 1942 r., przekazując dowództwo Criiwellowi. Kłopoty te już wkrótce miały się powtórzyć. Już ten krótki przegląd sztuki dowodzenia i wojowania Rommla upoważnia nas do stwierdzenia, że przed decydują­ cymi bitwami pod El Alamein wojska „Osi" miały jeden nie­ zaprzeczalny atut - dowódcę, mistrza manewru, „wojny bły­ skawicznej", urodzonego pancerniaka z długoletnim stażem w piechocie.

71

GORZKI SUKCES AUCHINLECKA Po ustabilizowaniu się na początku lutego 1942 r. frontu na linii El Ghazala - Bir Hacheim obie strony rozpoczęły przy­ gotowania do kampanii wiosenno-letniej, która, jak przypu­ szczano, mogła być rozstrzygająca. Zarówno kierownictwo polityczno-wojskowe państw „Osi" jak i Brytyjczycy, do których należało decydujące słowo po drugiej stronie, myśleli przede wszystkim o ofensywie. Jednakże w trakcie planowa­ nia strategicznego, gdy przyszło do podejmowania konkret­ nych decyzji w gremiach kierowniczych, po obu stronach do­ szło do licznych kontrowersji. Państwa „Osi" były już pod wyczuwalnym ciśnieniem wej­ ścia Stanów Zjednoczonych do wojny. Wiedziano doskonale, że rozstrzygnięcie w Afryce musi nastąpić przed tym, zanim Ameryka po rozkręceniu gospodarki i rozbudowie sił zbrojnych przyjdzie z liczącą się pomocą Wielkiej Brytanii. Tymczasem problemów nie brakowało. Niemcy byli zajęci, przede wszyst­ kim, przygotowaniem do nowej kampanii na froncie wschodnim z zamiarem pobicia Armii Czerwonej na południowym kierun­ ku strategicznym i przecięcia lądowych połączeń środkowej Rosji z Kaukazem i Zakaukaziem, a następnie dotarcia do kas­ pijskiej ropy, co miało zapewnić pokonanie Związku Sowiec­ kiego, W tej sytuacji nie mogli wydzielić nowych liczących się sił do wojny w Afryce. Poza uzupełnieniem stacjonujących tam 15 i 21 dywizji pancernych oraz wzmocnieniem po reorganiza­ cji afrykańskiej 90 Lekkiej Dywizji niewiele nowych jednostek mogło być przeznaczonych do sił Rommla.

2 całkiem innych powodów na niewiele więcej stać było Włochów. Słaba włoska gospodarka nie mogła nadążyć za uzupełnianiem strat ponoszonych przez włoską armię, mary­ narkę i lotnictwo. Klęska włoskiej 8 Armii w zimowych bo­ jach na stepach Rosji, utrata poważnej części sprzętu podczas cofania się przez Cyrenajkę, ciężkie straty marynarki wojen­ nej i lotnictwa w kampaniach 1941 r., to wszystko poważnie naruszyło potencjał militarny Włoch. Odtworzenie sił w Afryce i wzmocnienie ich przez kolejną dywizję pancerną zdaniem włoskiego Naczelnego Dowództwa wymagało czasu. Termin gotowości włoskiej strony do nowej ofensywy określono na nie wcześniej niż lipiec 1942 r 1 . Stronie niemieckiej, a zwłaszcza Rommlowi, zależało na wcześniejszym rozpoczęciu ofensywy i to bynajmniej nie z powodu planu „Orient", czyli zakładanych gigantycznych kleszczy, których jedno ramię miałoby dotrzeć do Zakaukazia przez Ukrainę i Rosję, a drugie przezAfrykę Północnąi Bliski Wschód. Plan ten, do którego część historyków przywiązuje zbyt dużą wagę, nie wyszedł nigdy poza rozważania czysto teoretyczne i mimo że alianci liczyli się z taką ewentualno­ ścią nigdy przez Niemców nie był brany poważnie pod roz­ wagę2. Rommel spieszył się, bo nie widząc perspektyw na wzmocnienie własnych sił bał się, że przeciwnik otrzymaw­ szy nowe posiłki może stać się bardzo groźny, zwłaszcza jeśli uderzy pierwszy. Najwięcej kontrowersji było wokół Malty. Co prawda dzięki bardzo silnej osłonie na morzu i w powietrzu do Libii w lutym i marcu doszło 40 000 ton paliwa i 67 000 ton innego zaopa­ trzenia, a między portami włoskimi i Trypolisem stracono tyl­ ko 9% wysłanych ładunków, to jednak wyspa ta nie przestała być problemem. Aby uniknąć trudności podobnych do tych 1

P l a y fair,op. cit., Vol. III, s. 193; M. Carver,ElAlamein, London 1962, s. 41. 2 M a c k s e y , op. cit., s. 95.

72

73

z jesieni 1941 r. i przełomu roku, Maltę należało zdobyć lub zneutralizować jako bazę morską i lotniczą. Wiele wskazuje na to, że Rommel do marca 1942 r. by} zwolennikiem zdobycia Malty przed ofensywą w Afryce. Do-a piero gdy okazało się, jak wiele problemów niesie z sobąrealizacja operacji „Herkules", bo taki kryptonim otrzymała po-^ wietrzno-morska kombinowana operacja desantowa, której celem była Malta, zmienił zdanie. Uznał, że Maltę należy jak najszybciej zneutralizować lotnictwem, potem opanować po­ zostałą część Cyrenajki, pogarszając jeszcze bardziej położe­ nie wyspy, i dopiero wtedy wylądować na niej. W ogólnych zarysach właśnie taki plan przyjęto na wspól­ nej niemiecko-włoskiej naradzie odbytej 1 majawBerchtesgaden z udziałem Hitlera i Mussoliniego. Zadecydowano wówczas, że Rommel powinien zaatakować w końcu maja z zadaniem zdobycia Tobruku, dojść nie dalej jak do granicy egipskiej i tam przejść do obrony, pozostając w niej aż do cza­ su, kiedy zostanie zdobyta Malta, a dopiero potem, po wzmoc­ nieniu, ruszyć na Egipt. Pauza operacyjna zdaniem strategów „Osi" była konieczna ze względu na przewidywane wyczer­ panie wojsk po bojach w Cyrenajce, i z powodu lotnictwa, którego główne siły byłyby potrzebne w walkach o Maltę. Rommel przyjął postanowienia narady w Berchtesgaden i przystąpił do planowania nowej ofensywy. Po przeciwnej stronie największym entuzjastą ofensywy był j Winston Churchill. Już 26 lutego w telegramie do Auchinlecka wyraził przekonanie, że na podstawie posiadanych danych ten ostatni ma znaczącą przewagę nad Rommlem, w tym w lotnictwie i wojskach pancernych, i w związku z tym istnieje niebezpieczeństwo, że przy bezczynności wojska „Osi" tę prze­ wagę zniwelują3. Optymizmu Churchilla co do możliwości pobicia Rommla w rychłej ofensywie nie podzielali ani Auchinleck, ani jego 3

P1 a y f a i r, op. cit., Vol. III, s. 199.

podwładny, dowódca 8 Armii gen. Neil Ritchie. Obaj do no­ wego starcia z „Lisem Pustyni" chcieli przystąpić po solid­ nym wzmocnieniu i odpowiednim przygotowaniu. Zamierza­ li broniąc dotychczasowej linii oporu i traktując wschodnią Cyrenajkę, a zwłaszcza Tobruk jako rejon wyjściowy przy­ szłej operacji zaczepnej, wykonać szereg przedsięwzięć orga­ nizacyjnych, szkoleniowych i logistycznych, aby lepiej się do ofensywy przygotować. Czekali też na nowe uzbrojenie i nowe jednostki. Inaczej mówiąc zamierzali zaatakować dopiero wówczas, gdy będą dysponować siłą gwarantującą pobicie przeciwnika. Trzeba przyznać, że chęci obu generałom nie brakowało, ale zabrali się do przygotowań w iście włoskim stylu, czyli mniej więcej tak samo, jak Graziani jesienią 1940 r. przygot­ owywał ofensywę na Egipt. Zgodnie z ich zamiarem, aby uniknąć kłopotów z zaopatrzeniem w trzech wysuniętych bazach zamierzano zgromadzić odpowiednie zapasy. Tymi bazami miały być: Tobruk 10 000 ton, Belhamed 26 000 ton iJarabub 1000 ton. W trosce o dowóz tego i przyszłego za­ opatrzenia podjęto prace mające na celu przedłużenie linii kolejowej, która jak wiemy biegła z Aleksandrii i kończyła się w Misheifie. Z trudem budowana linia, mimo ciągłych na­ lotów nieprzyjacielskiego lotnictwa doszła do Belhamed, w końcu maja, tuż przed atakiem Rommla. Do Tobruku, do­ kąd zmierzała, pozostało tylko nieco ponad 25 km. Była to więc kopia sytuacji z Grazianim, który też budował, tyle że drogę do Sidi Barrani, ku wygodzie Brytyjczyków, którzy wkrótce jąopanowali. Do 25 maja w wysuniętych bazach zna­ lazło się około 45 % z zaplanowanych zapasów z wyjątkiem paliwa, którego np. w Belhamed było tylko trzecia część za­ 4 kładanej wielkości . 4

Ibidem, s. 215. Niestety, w wielu opracowaniach, w tym polskich, planowane wielkości zapasów w wysuniętych bazach przyjmuje się jako osią­ gnięte w dniu rozpoczęcia ofensywy przez Rommla, co nie jest zgodne z prawdą.

Pochłoniętych papierkową pracą generałów Churchill co­ raz ostrzej ponaglał do ofensywy, a jego natarczywość była tym większa, im trudniejsze stawało się położenie Malty, na którą lotnictwo niemieckie i włoskie przypuściło prawdziwy szturm powietrzny, a flota włoska do spółki z lotnictwem pod­ jęła próbę zablokowania dostaw na wyspę. Premier był pełen obaw o los Malty i słusznie przypuszczał, że jej upadek bar­ dzo skomplikuje przyszłe działania ofensywne oraz że zde­ cydowane natarcie, które wypędzi wojska „Osi" chociażby tylko z Cyrenajki, doprowadzi do zelżenia nacisku na wyspę, a lotnictwu brytyjskiemu dostarczy dogodnych baz do atako­ wania floty włoskiej i osłony własnych konwojów i zespołów okrętowych. Nie mogąc w żaden łagodny sposób zmusić Auchinlecka do ofensywy, Churchill sprawę postawił ostro. Gabinet Wo­ jenny, na którego czele stał, wydał 10 maja naczelnemu do­ wódcy na Środkowym Wschodzie polecenie, będące rozka­ zem, że ofensywa musi rozpocząć się w maju. Sprawy poto­ czyły się jednak inaczej, niż życzył sobie tego Churchill. Wśród podjętych przez Auchinlecka i Ritchiego przygoto­ wań warto nieco uwagi poświęcić tym, które później miały związek z pierwsząbitwąpod El Alamein, a które to przedsię­ wzięcia były w większości wynikiem podpatrywania strony przeciwnej. Nie wszystkie z tych zamierzeń doczekały się re­ alizacji, ale warto się z nimi zapoznać. Pomysłodawcą a raczej inicjatorem zmian byłAuchinleck, który Ritchiego przewyższał intelektualnie. Głównym przedmiotem jego troski była poprawa współdziałania trzech broni głównych, tzn.: wojsk pancernych, artylerii i piechoty, oraz sprawa usprawnienia dowodzenia. Podległym dowódcom przypomniał, że podstawą sukcesów musi być współdziałanie tych trzech rodzajów wojsk, a zwłaszcza zgranie ich działania co do czasu i miejsca. Spostrzegł również, że brytyjskie dywi­ zje pancerne są źle zorganizowane. Chodziło o proporcje mię­ dzy czołgami a piechotą. Postulował mniej czołgów, a więcej

piechoty na podobieństwo dywizji niemieckich, uznając za najlepsze rozwiązanie dywizję w składzie jednej brygady pan­ cernej i jednej brygady piechoty zmotoryzowanej, które do boju jniały przystępować jako grupy brygadowe. Właśnie grupy, a nie brygady. To też był efekt podpatrywania Niemców, cho­ ciaż i własnych doświadczeń. Auchinleckowi chodziło o to, aby w walce obie brygady występowały wspólnie z jednost­ kami artylerii, artylerii przeciwpancernej i przeciwlotniczej, saperami i jednostkami logistycznymi, tworząc grupy bryga­ dowe lepiej ze sobą współpracujących wojsk i służb. Podobne zmiany Auchinleck zaplanował dla brygad piecho­ ty, z których zamierzał utworzyć grupy brygadowe, każda w składzie: trzy bataliony piechoty, mieszany pułk artylerii polowej i przeciwpancernej (połączenie pułku artylerii polo­ wej z częścią dywizyjnego pułku artylerii przeciwpancernej) i pododdziały artylerii przeciwlotniczej, saperów oraz logistyki. Aby te zmiany usankcjonować, planował trwałe przekształce­ nie pułków artylerii polowej lub zmotoryzowanych pułków artylerii konnej w pułki mieszane o składzie: trzy baterie, każda po 8 polowych „dwudziestopięciofuntówek" i jedna bateria przeciwpancerna z 16 działkami. Dywizyjne pułki artylerii przeciwpancernej miały zostać rozwiązane. Planowana reorganizacja miała dotknąć także szczebli pod­ stawowych. Planowany nowy batalion piechoty zmotoryzo­ wanej miał mieć trzy kompanie piechoty zmotoryzowanej i jedną 16-działowąkompanię przeciwpancerną a nowy bata­ lion piechoty miał się składać: z trzech kompanii strzeleckich i kompanii wsparcia złożonej z plutonu moździerzy, plutonu lekkich transporterów opancerzonych i plutonu przeciwpan­ cernego z 8 działami. Już na pierwszy rzut oka widać, że głów­ nym kierunkiem przemian w pododdziałach piechoty było odpowiednie ich nasycenie bronią przeciwpancerną tak aby stały się bardziej odporne na uderzenia niemieckich czołgów. Oprócz reorganizacji Auchinleck liczył także na nowe działa Przeciwpancerne o kalibrze 57 mm, nazywane według starych

76 zasad „sześciofuntówkami" od wagi wystrzeliwanego pociska które zaczęto wprowadzać w miejsce coraz mniej skutecznych „dwufuntówek" o kalibrze 40 mm. Reorganizacja jednostek czołgów miała ścisły związelj z wprowadzaniem do uzbrojenia wyprodukowanego w Stanach Zjednoczonych czołgu „Grant" Mk I, który był wersją dostar­ czanego armii amerykańskiej czołgu M 3 „General Lee". Była to konstrukcja nie całkiem udana i cokolwiek dziwaczna. Jego zasadnicza broń, 75-milimetrowa armata M2, była bowiem umieszczona nie w wieży, a w kadłubie, w tzw. sponsonie. W wieży zaś była zamontowana 37-milimetrowa armata prze­ ciwpancerna, taka sama jak w znanym już Brytyjczykom lek­ kim czołgu „Stuart" (amerykańskie odznaczenie M 3 „Gene­ ral Stuart"). Takie rozwiązanie powodowało, że „Grant" nie mógł być okopany zbyt głęboko, jeżeli miał prowadzić ogień ze swej 75-milimetrowej armaty. Ponadto był bardzo wysoki, a przez to doskonale widoczny dla przeciwnika. Jednakże mimo tych wad, był to wreszcie prawdziwy czołg średni, z armatą o wiele skuteczniejszą w walce z niemieckimi czołgami niż 40-milimetrowe działa czołgów brytyjskich, a ponadto mogą­ cą strzelać pociskami burzącymi, lepiej wspierając piechotę. Pojawienie się „Grantów" doprowadziło do utworzenia pułku czołgów o mieszanym składzie. Chodziło o to, aby za-j nim ten typ czołgów zostanie dostarczony w odpowiedniej licz­ by, stworzyć jednostki złożone z nowych i starych czołgów o zbliżonej wartości bojowej. Do czasu ofensywy Rommla zdążono przeprowadzić tylko część planowanych zmian organizacyjnych. Dywizje pancer­ ne pozostały nietknięte. Poszczególne pułki czołgów bądź pan­ cerne tworzyły mozaikę sprzętową. Część z nich miała po dwa szwadrony „Grantów" i jednym szwadronie „Stuartów". Inne po dwa szwadrony „Crusaderów" i po jednym „Grantów", je­ szcze inne albo przezbrojono w nowe amerykańskie czołgi, albo pozostawiono w nich wyłącznie stare czołgi brytyjskie. W dywizjach piechoty zmiany były bardziej zaawansowane,

77 gdyż tworzenie grup brygadowych było już w toku. Niestety, n ie dopisały dostawy „sześciofuntówek". Do 8 Armii dotarło ich tylko 112 sztuk. Tak więc nadal podstawową przeciwpan­ cerną bronią piechoty pozostawała „dwufuntówka" a z braku armat wiele batalionów piechoty i piechoty zmotoryzowanej nadal pozostało bez baterii i plutonów przeciwpancernych. W przeddzień ataku Armii Pancernej „Afrika" gen. Ritchie miał pod swoim dowództwem: XIII Korpus gen. por. W.H.E. Gotta składający się z 50 Dywizji Piechoty gen. mjr. W.H.C. Ramsdena, południowoafrykańskiej 1 Dywizji Piechoty gen. mjr. D.H. Pienaara, południowoafrykańskiej 2 Dywizję Pie­ choty gen.mjr. H.B. Kloppera oraz 1 i 32 brygadę czołgów wsparcia piechoty; XXX Korpus gen.por. C.W.M. Noriego, sformowany z: 1 Dywizji Pancernej gen.mjr. H. Lumsdena i 7 Dywizji Pancernej gen.mjr. F.W. Messervy, który zastąpił na tym stanowisku odznaczonego Krzyżem Victorii gen.mjr. J.C.Campbella, zabitego w wypadku samochodowym oraz hin­ duskiej 29 Brygady Piechoty pochodzącej z hinduskiej 5 Dy­ wizji i 1 Brygady „Wolnych Francuzów". Bezpośrednio pod dowódcę armii podlegały: hinduska 5 Dywizja Piechoty gen. mjr. H.R. Briggsa, która oprócz pozostałej jednej własnej bry­ gady, miała także 2 Brygadę „Wolnych Francuzów" oraz odwo­ dy i siły specjalne utworzone z wydzielonych jednostek wszys­ tkich rodzajów wojsk. Ponadto do 8 Armii miały dołączyć z Iraku hinduska 10 Dywizja Piechoty, a z Egiptu hinduska 11 Brygada Piechoty (z hinduskiej 4 Dywizji Piechoty) oraz 1 Brygada Pancerna, która w przeciwieństwie do wymienio­ nej już imienniczki nie była jednostką wsparcia piechoty, ale „prawdziwą" jednostką pancerną wyposażona w czołgi „szybkie". Łącznie 8 Armia miała dwie dywizje pancerne i ekwiwalent trzeciej w postaci trzech samodzielnych brygad oraz cztery dywizje piechoty i ekwiwalent dwóch dalszych. Czół gów we wszystkich jednostkach było 849, z tego w 1 i 7 dywizjach pancernych i armijnym odwodzie 167 „Grantów", !49 „Stuartów" oraz 257 „Crusaderów", w 1 i 32 brygadach

78

79

czołgów wsparcie 166 „Valentinów" i 110 czołgów typu „Ma. tilda". Oprócz tego w 1 Brygadzie Pancernej, która miała przy. być do armii, było 75 „Grantów" i 70 „Stuartów". Pustynnd Siły Powietrzne wicemarszałka lotnictwa Conninghama, prze­ znaczone do wsparcia i osłony 8 Armii miały w tym samym czasie około 320 samolotów, w tym 190 sprawnych technicz­ nie. Gen. Ritchie mógł ponadto liczyć na interwencję chociaż­ by części innych lotniczych związków taktycznych podporząd­ kowanych naczelnemu dowódcy RAF na Środkowym Wscho­ dzie, a które miały 739 sprawnych technicznie samolotów5. W sumie były to znaczne siły, nie tylko jak na afrykańskie warunki, użyte zaś umiejętnie w obronie mogły pokonać o wiele silniejszego przeciwnika. Niestety, opracowana przez Ritchiego przy współudziale Auchinlecka koncepcja obrony wywodziła się ze starej brytyjskiej szkoły z niewielkimi tyl­ ko można rzec kosmetycznymi zmianami. Kościec obrony tworzyły tzw. boksy lub jak kto woli „jeże", które były bryga­ dowymi rejonami obrony zorganizowanej dookrężnie i opartej na fortyfikacjach polowych lub czasami na elementach sta­ rych fortów czy nowo wybudowanych umocnień. Na szcze­ gólnie ważnych kierunkach, głównie nadmorskim, między „boksami" istniała łączność ogniowa, oczywiście prawie wy­ łącznie oparta na artylerii. Na innych kierunkach poszczegól­ ne „boksy" mogły najczęściej liczyć tylko na siebie lub na pomoc odwodów. „Boksy" były obsadzane przez brygady pie­ choty wsparte artylerią a czasami także czołgami wsparcia. Dla ciągłości obrony teren między „boksami" zaminowywano podobnie jak przedni skraj brygadowych rejonów obrony. Elementem ruchomym obrony były jednostki pancerne i piechoty zmotoryzowanej, które najczęściej brygadami roz­ mieszczano w głębi za „boksami" na najbardziej prawdopo­ dobnych kierunkach natarcia niemiecko-włoskich wojsk pan­ cernych. 5

Ibidem, s. 217 - 221; M a c k s e y, op. cit., s. 102.

Przyjęta koncepcja miała dwie zasadnicze wady. Po pierw­ sze po przerwaniu frontu lub obejściu linii obrony, brygady w „boksach" mogły albo poddać się do niewoli po wyczerpa­ niu amunicji lub wody, albo przebijać się do tyłu najczęściej bez żadnego współdziałania między sobą. Ponadto brygada w „boksie" pozostawała bezczynna, gdy przeciwnik atakował inny „boks" poza zasięgiem jej ognia artylerii lub wjej pobli­ żu toczył się bój spotkaniowy jednostek mobilnych. Po dru­ gie dywizje pancerne były zanadto rozproszone i przeciwnik bardzo często miał okazję pobić je kolejno. Pozycja pod El Ghazaląnie była łatwa do obrony. Od przed­ niego skraju obrony do Tobruku było tylko nieco ponad 75 km, co oznaczało, że jednostki „Afrika Korps" po przełama­ niu frontu mogły dotrzeć do twierdzy nawet już na drugi dzień. Lewe skrzydło pozycji tradycyjnie „wisiało w powietrzu", mimo że obronę zorganizowano na 80 km w głąb pustyni. Za ostatnim „boksem" nie było żadnej istotnej przeszkody tere­ nowej . Przeciwnik mógł znów objechać skrzydło i wyjść na tyły, aby po rozbiciu odwodów pancernych gnać do przodu nie oglą­ dając się na pozostawione w „boksach" jednostki piechoty. „Boksy" piechoty pierwszego rzutu zostały rozbudowane wjednej linii wzdłuż całego przedniego skraju pozycji od El Ghazala po Bir Hacheim. Łącznie urządzono siedem brygado­ wych „boksów". Sześć z nich należało do brygad XIII Korpusu. Były to od północy trzy rejony obrony brygad południowo­ afrykańskiej 1 Dywizji Piechoty broniące kierunku nadmor­ skiego, a zwłaszcza dostępu do nadmorskiej Via Balbia, która prowadziła prosto do Tobruku, do samej El Ghazali oraz do traktu pustynnego, który przez Acromę dochodził także do Tobruku. Dywizja została wzmocniona 32 Brygadą Czołgów wsparcia. Na południe od niej znajdowały się trzy „boksy" 50 Dywizji Piechoty. Dwa z nich zorganizowane kolejno przez 152 i 69 brygady były blisko siebie w łączności ogniowej, trzeci obsadzony przez 150 Brygadę znajdował się od nich prawie 15 km dalej na południe. „Boks" ten, usytuowany w Got el

81

80 Waleb, pełnił w brytyjskiej obronie szczególnie ważną funk­ cję, gdyż wzbraniał dostępu do pustynnego szlaku Trigh Ca-, puzzo będącego osią całego systemu obrony 8Armii, a ponadto osłaniał położony z tyłu „boks" nazwany „Knightsbridge" (od jednej ze stacji londyńskiego metra) oraz tzw. „Kocioł" („Cauldron") rejon w pobliżu Sidi Muftah od zachodu, południa i wschodu otoczony polami minowymi. Brygady 50 Dywizji Piechoty zostały wzmocnione czołgami wsparcia piechoty z 1 Brygady Czołgów (nie mylić z 1 „prawdziwie" pancerną brygadą). Ostatni, siódmy, „boks" został zorganizowany przez 1 Brygadę „Wolnych Francuzów" wokół Bir Hacheim z wyko­ rzystaniem elementów starego tureckiego fortu. Był to samot­ ny pustynny bastion położony na rozwidleniu szlaków z głębi pustyni do El Ghazali i Acromy około 17 km na południe od rejonu obrony 150 Brygady. Był to jednocześnie jedyny „boks" XXX Korpusu na pierwszej linii, bowiem drugi, wspomnia­ ny już „Knightsbridge", obsadzony przez zmotoryzowaną 201 Brygadę gwardii (dawna 200 brygada po reorganizacji) znajdował się z tyłu. Dowódca 8 Armii, nie mogąc do końca zdecydować się, t którędy pójdzie ewentualne uderzenie „pięści pancernej" Rommla, dopuścił do rozproszenia pozostałych brygad XXX Korpusu. 1 Dywizję Pancerną miał w zasadzie skoncentrowa­ ną brygadami w pobliżu szlaku Trigh Capuzzo i tak ustawio­ ną, że mogła ona przeciwuderzyć albo na przeciwnika, który przerwał się w centrum i idąc szlakiem wszedł w przygotowany „Kocioł", albo ominąwszy go próbował przerwać się do Acro­ my i dalej do Tobruku, albo wyjść na tyły pięciu północnych „boksów", albo uderzyć w lewe skrzydło nieprzyjacielskiego zgrupowania pancernego, gdyby przeciwnik obszedł od połu­ dnia Bir Hacheim i chciał wyjść na tyły całej pozycji El Ghazala. Natomiast 7 Dywizja Pancerna została rozproszona nadmiernie. Nie licząc podporządkowanej jej 1 Brygady „Wol­ nych Francuzów", cztery powstałe brygady zostały rozmie­ szczone na przestrzeni ponad 50 km, hinduska 3 Brygada Pie-

choty Zmotoryzowanej poszerzała obronę jeszcze dalej na południe poza Bir Hacheim, do którego miała około 8 km. Rozmieszczona w rejonie Retma 7 Brygada Piechoty Zmoto­ ryzowanej była w gotowości do przeciwuderzenia w prawe skrzydło obchodzącego pozycję przeciwnika lub ewentualnie w jego lewe skrzydło, gdy zdecydował się na bardzo głębokie obejście. Ostatnia brygada, 29 hinduska, czasowo tylko dywi­ zji podporządkowana, znajdowała się nieco na północ od Bir el Gubi. Będąc głębiej za dwoma poprzednimi brygadami naj­ wyraźniej miała do odegrania rolę statyczną w razie odwrotu. Nieodłącznym elementem systemu obrony 8 Armii była załoga Tobruku, którą stanowiła południowoafrykańska 2 Dywizja Piechoty z przydzielonąjej hinduską9 BrygadąPiechoty, której jeden batalion został wzięty do obsadzenia „bo­ ksu" pod El Adem, bardzo ważnego punktu w obronie z racji znajdującego się tam dużego lotniska oraz skrzyżowania dróg bitych i szlaków pustynnych, w tym Trigh Capuzzo. Wreszcie najgłębiej w rejonie Gambut Main, w pobliżu kwatery głównej 8 Armii, już za wysuniętą bazą zaopatrzenia Belhamed, Ritchie rozmieścił hinduską 5 Dywizję Piechoty, a właściwie jej 10 Brygadę. Rommel, opracowując plan nowej ofensywy, która otrzymała nazwę operacja „Venezia", zdecydował się na ulu­ biony manewr obejścia południowego skrzydła przeciwnika z wyjściem na jego tyły i dalej prosto do Tobruku. Wiedział jednak, że tym manewrem posłużył się tyle razy, iż przeciw­ nik tym razem mógł być doskonale na to przygotowany. Po­ trzebny był wybieg mylący Brytyjczyków, tak aby w decydu­ jącym momencie manewru „masą pancerną" zostali oni po­ nownie zaskoczeni. Aby to osiągnąć, Rommel zdecydował się wykonać maskujące uderzenie na kierunku północnym, w celu stworzenia pozorów, że tam właśnie zaatakuje „Afrika Korps", a jednostkami pancernymi i zmotoryzowanymi, gdy przeciw­ nik pochwyci przynętę, obejść „po staremu" przez pustynię lewe skrzydło 8 Armii. - El Alamrin 1942

82 Rommel dysponował siłami zbliżonymi do 8 Armii. Mia} trzy dywizje pancerne, w tym dwie niemieckie, dwie dywizje i jedną brygadę zmotoryzowaną, z tego jedną dywizję włoską, oraz cztery dywizje piechoty, wszystkie włoskie. Ponieważ dywizje włoskie były dwupułkowe, w piechocie wojska „Osi" liczebnie ustępowały Brytyjczykom. Armia Pancerna „Afrika" była też wyposażona w mniejszą liczbę czołgów. Łącznie Rommel miał 560 czołgów, z tego 332 niemieckie. Podstawo­ wym typem niemieckiego czołgu był PzKpfw III H i J uzbro­ jony w 50-milimetrowe armaty, ale jeszcze z krótką lufę. Tyl­ ko 19 czołgów PzKpfw III J miało armatę Kwk 3 9 L/60 z długą lufą o większej sile przebicia pancerza6. Z pozostałych czoł­ gów 50 były to lekkie PzKpfw II słabo uzbrojone, a 40 to PzKpfw IV, ale jeszcze z krótkolufową 75-milimetrową ar­ matą. Na tyłach, głównie w warsztatach, Niemcy mieli jeszcze 77 czołgów, w tym 19PzKpfw III J z działem z długą lufą. Z 228 włoskich czołgów prawie wszystkie to M 13/40 i M 14/41 uzbrojone w 47-milimetrowe armaty. Przeznaczone do wspie­ rania Rommla z powietrza siły lotnicze dysponowały 312 nie­ mieckimi samolotami zorganizowanymi w tzw. Fliegerfuhrer „Afrika" i 392 włoskimi w jednostkach 5 Eskadry. W sumie wojska „Osi" mogły liczyć na 704 samoloty, z których 497 było sprawnych technicznie. Ale podobnie jak w wypadku 8 Armii do akcji mogła wejść część sił lotniczych niemieckich i włoskich bazujących w Grecji, na Krecie, Sycylii i innych pomniejszych śródziemnomorskich wyspach, które dysponowa­ 7 ły około tysiącem sprawnych technicznie samolotów . Zgodnie z myślą przewodnią operacji „Venezia" Rommel swoje siły podzielił na dwa zgrupowania. Zgrupowanie północne, pozorujące główne natarcie, tworzyły cztery wło­ skie dywizje piechoty, kolejno od północy: 60 „Sabratha", 6 Dane taktyczno-techniczne podstawowego sprzętu można odnaleźć w załączniku na końcu książki. 7 P 1 a y f a i r, op. cit., Vol. III, s. 220 - 221; M a c k s e y, op. cit., s. 102.

83 102 „Trento", 27 „Brescia" i 14 „Pavia", oraz niemiecka 15 Zmotoryzowana Brygada Strzelców, której pas natarcia biegł nad samym morzem. Organizacyjnie siły te były podzie­ lone na dwa korpusy, XXI i X, w każdym po dwie dywizje, powództwo nad całością zgrupowania powierzył Rommel byłemu dowódcy „Afrika Korps" gen. por. Ludwigowi Criiwellowi. Najwyraźniej nie ufał umiejętnościom dowód­ czym włoskich generałów, skoro Niemca wyznaczył na to od­ powiedzialne stanowisko. Zgrupowanie północne otrzymało rozkaz nacierać w pasie od wybrzeża po „boks" 150 Brygady, a więc dość szeroko. Aby osiągnąć spodziewany efekt, zwłaszcza dla samolotów rozpoznawczych, starano się w tym rejonie zasymulować marsz kolumn pancernych używając m.in. do tego celu samochodów z urządzeniami do wznoszenia gęstych tumanów kurzu. Zgrupowanie południowe, to rommlowska „masa pancer­ na", którą tworzyły: dwie włoskie dywizje „Arietę" - pancerna i „Trieste" zmotoryzowana z XX Korpusu, które przy manew­ rze obejścia miały poruszać się po wewnętrznym łuku, dwie niemieckie dywizje pancerne, 15 i 21 z „Afrika Korps", którym w tym samym manewrze przypadła marszruta centralna, oraz niemiecka afrykańska 90 Dywizja Lekka maszerująca przez pustynię po zewnętrznym łuku. Zgrupowaniem dowodził oso­ biście Rommel, od 1 lutego w stopniu generała pułkownika. Ten misterny plan nie dał początkowo spodziewanych efek­ tów, aczkolwiek manewr obejścia jeszcze raz się powiódł. Włoskie dywizje piechoty, które rozpoczęły ofensywę 26 maja mimo silnego wsparcia artyleryjskiego, w tym niemieckiej ar­ tylerii ciężkiej skupionej w 104 dowództwie artylerii (Arko 104), niewiele wskórały. Dobrze okopane południowoafrykań­ skie i brytyjskie brygady piechoty odpierały kolejne ataki pie­ choty włoskiej. Niewiele zdziałała także niemiecka 15 Bryga­ da Strzelców. 26 maja o 22.00 Rommel dał sygnał do wymarszu zgrupo­ wania południowego. Nocny przemarsz przez pustynię odbył

84 się w bardzo trudnych warunkach. Podniesiony przez pojazdy pustynny pył utworzył gigantyczną chmurę. Kolumny poruszały się przy widoczności nie przekraczającej 10-15 metrów. Raz po raz dochodziło do wypadków i kolizji, a lewoskrzy. dłowa włoska dywizja „Trieste" zmyliła kierunek i weszła na pola minowe na północ od Bir Hacheim. Mimo to rano całe zgrupowanie, z wyjątkiem „Trieste", znalazło się na pozycjach na południe od Bir Hacheim w zwartej masie. Uderzenie jednostek pancernych i zmotoryzowanych Rommla 27 maja i ich działania w dniu następnym wydawały się zwia­ stować łatwy sukces. Skoncentrowane natarcie, można powie­ dzieć, zwyczajowo było nie do odparcia przez rozproszone bry­ gady 7 Dywizji Pancernej. Obie brygady piechoty zmotoryzo­ wanej nie dały się co prawda pobić, ale dość szybko odeszły z pola walki. Hinduska 3 Brygada początkowo na wschód, a potem na północ w rejon El Adem, a brytyjska 7 Brygada na wschód, w kierunku na Bir el Gubi i hinduskiej 29 Brygady Pie­ choty8. Nacierającym pułkom Rommla czoło stawiali „Wolni Francuzi" w Bir Hacheim, zaatakowani przez dywizję „Arie­ tę", oraz 4 Brygada Pancerna. Francuzi atak odparli, po czym dywizja włoska ruszyła na północ wzdłuż pól minowych. Bry­ tyjczycy także początkowo dzięki „Grantom" walczyli z powodzeniem z niemieckim 8 pułkiem pancernym z 15 Dy­ wizji, ale oskrzydleni ponieśli ciężkie straty i rozpoczęli odwrót na El Adem. Uporawszy się z 7 Dywizją, „Afrika Korps" parł na północ w kierunku „Knightsbridge" w długich rozciągnię­ tych kolumnach i wtedy do przeciwuderzenia poszły obie bry­ gady pancerne brytyjskiej 1 Dywizji. Moment był bardzo kry­ tyczny, zwłaszcza dla 15 Dywizji Pancernej. Po raz kolejny sy­ tuację uratowały 88-milimetrowe armaty przeciwlotnicze. Do­ wódca „Afrika Korps", gen. por. Walther K. Nehring i dowódca 135 pułku artylerii przeciwlotniczej, pułkownik Alwin Wolz,

85 osobiście wyszukiwali porozrzucane w kolumnach pododdzia­ ły tych armat i kierowali na zagrożone kierunki. Artylerzyści bardzo często nie zdążyli nawet ustawić armat w położenie bo­ jowe i strzelali z platform z położenia marszowego. W ogniu przeciwlotniczych armat i stopniowo nadciągających kolejnych pododdziałów czołgów brytyjski kontratak się załamał. Kontynuując natarcie 21 Dywizja wyszła głęboko na tyły bry­ tyjskiej 50 Dywizji i 1 południowoafrykańskiej, zdobywając wzgórze 209, nazywane w nomenklaturze 8 Armii „Commonwealth Keep", na zachód od Acromy, skąd załogi czołgów mogły już podziwiać Morze Śródziemne. 15 Dywizja stanęła pod „Knights­ bridge", a 90 lekka wyszła szerokim łukiem pod El Adem. Do przed­ niego skraju obrony Tobruku zostało nie więcej niż 20 km. A jednak Tobruk padł dopiero 21 czerwca trzy i pół tygodnia później. Aby poszukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało, należy sobie uzmysłowić, że Rommel znalazł się na tyłach pozy­ cji El Ghazalapobiwszy brytyjskie brygady pancerne, ale pozycji nie przełamał i nagle ze swoimi pancerniakami oraz piechotą zmotoryzowaną znalazł się otoczony z trzech stron przez wojska 8 Armii i ze skromnymi zapasami. Zaopatrzenie nie mogło nadejść po Trigh Capuzzo, gdyż „boks" 150 Brygady skutecznie bloko­ wał ten szlak. Na południu podobną funkcję spełniał boks „Wol­ nych Francuzów" w Bir Hacheim. Sytuacja stała się kryzysowa. Początkowo Rommel nakazał przełamać front znajdującym się po drugiej stronie „boksów" dywizjom włoskim. Gen. Criiwell, chcąc zorientować się dobrze w sytuacji, wybrał się 29 maja na rekonesans powietrzny samolotem Fi-156 „Storch". Na skutek niedopatrzenia ze strony niemieckiego oficera, który z ziemi rakietą miał zasygnalizować przedni skraj pozycji wojsk „Osi", samolot wleciał na teren zajęty przez Brytyjczy­ 9 ków i został zestrzelony, a Criiwell trafił do niewoli . Rom9

8

B h a r u c h a , op.cit., s. 374-377; Afrikakorps, Alexandria, Wirginia 1990, s. 113.

Okoliczności wzięcia Criiwella do niewoli są wprost nieprawdopodob­ ne- „Storch" został ostrzelany z broni maszynowej. W wyniku ostrzału za­ bity został pilot. Nie pilotowany przez nikogo „Storch" sam wylądował na pustyni, przy niewielkiej tylko kraksie.

86 mel stracił doskonałego dowódcę. Po nim tymczasowo dowo­ dzenie grupą północną, teraz już zachodnią objął sam feldmarsz. Albert Kesselring, który przybył do Afryki, aby obser­ wować ofensywę wojsk „Osi". Po historii z Cruwellem zniecierpliwiony Rommel sam po­ stanowił wyrąbać sobie korytarz przez pozycje „boksów" pie* choty brytyjskiej atakując od wschodu „boks" 150 Brygady wspieranej czołgami 1 Brygady pod Got el Waleb. „Boks" okazał się ciężkim orzechem do zgryzienia. Wkopane w piasek stare już „Matildy" były nad wyraz skuteczne w walce z szarżującymi czołgami niemieckimi. Swoje robiły także pola minowe i zasieki. Dopiero 2 czerwca, po prawdziwym sztur­ mie przy znaczącym udziale „Stukasów" z 3 pułku bombow­ ców nurkujących, idące od wschodu jednostki niemieckie do­ tarły do atakującej w przeciwną stronę piechoty włoskiej. Ale pułki pancerne „Afrika Korps" miały już tylko 134 sprawne czołgi. Przez blisko następnych dziesięć dni Rommel był zajęty zdobywaniem Bir Hacheim, w którym „Wolni Francuzi" płk. Koeniga zaciekle odpierali kolejne ataki, aby dopiero 10 czerw­ ca opuścić pozycje i wycofać się z ciężkimi stratami ku pozy­ cjom brytyjskim. Decydujące jednak znaczenie dla tej fazy operacji miały wydarzenia, które rozegrały się 5-6 czerwca we wspomnia­ nym już „Kotle". W rejonie tym, położonym w pobliżu Sidi Muftach, ześrodkował się „Afrika Korps" i włoska dywizja „Arietę" po walkach o przełamanie pozycji piechoty brytyj­ skiej. Niespodziewanie położenie to dla najlepszych jedno­ stek Rommla stało się niebezpieczne. Za sobą i na południu miały one pola minowe. Od wschodu „Kocioł" był blokowa­ ny częściowo przez pola minowe, częściowo przez „Knightsbridge" z tkwiącą w nim 201 Brygadą gwardii. Tylko od pół­ nocy teren był wolny, chociaż nie całkiem, bo stamtąd mogły w każdej chwili nadejść wycofujące się brygady brytyjskiej 50 Dywizji z czołgami 32 Brygady.

87 Ritchie dosyć szybko spostrzegł wyjątkową okazję do roz­ prawienia się z „Afrika Korps", ale organizując uderzenie wy­ kazał brak zdecydowania, nawet kunktatorstwo, aby nie po­ wiedzieć nieudolność. Ostatecznie do uderzenia wysłał dwie hinduskie brygady piechoty z 5 Dywizji i 22 Brygadę Pancer­ ną które zaatakowały, bardziej kolejno niż razem, od wscho­ du, i 32 Brygadę czołgów wsparcia, która próbowała podejść Niemców od północnego zachodu. Natrafiwszy na dywizję „Arietę" wojska atakujące od wschodu odniosły chwilowy sukces, ale gdy do przeciwuderzenia poszły 21 Dywizja Pan­ cerna od północy i 15 Dywizja Pancerna od południa sukces przerodził się w klęskę. Rozbite i rozproszone oddziały hin­ duskie i brytyjskie wycofały się na wschód. Mimo tego zwycięstwa, Rommel nadal nie mógł jeszcze ostatecznie przechylić szali sukcesów na swoją stronę. Aby to uczynić, musiał stoczyć jeszcze jedna bitwę pancerną tym razem na podejściach do Tobruku w rejonie ograniczonym trze­ ma „boksami": Acromą(nie obsadzoną) na północy, „Knightsbridgem" na południu i „boksem" hinduskiej 29 Brygady na południe od El Adem. W dwudniowej bitwie 12-13 czerwca atakując „Afrika Korps" i „Arietą" od południa i zachodu oraz 90 Dywizją Lekką która uwolniona spod Bir Hacheim ude­ rzyła od południowego wschodu, pokonał ostatecznie pobite wcześniej 2,4 i 22 brygady pancerne, które jednak nadal mia­ ły jeszcze 206 czołgów. Decydujące walki rozegrały się w rejonie „Knightsbridge", gdzie broniła się 201 Brygada oraz 2 i 4 brygady pancerne dowodzone przez gen. Franka 10 W.Messervy . Po tej właśnie bitwie Ritchie uznał, że pozycja El Ghazala jest nie do utrzymania i nadał 14 czerwca do tkwiących nadal 10

Historia, która przydarzyła się dowódcy 7 Dywizji Pancernej gen. F. W. Messervy też zasługuje na scenariusz filmowy. 27 maja trafił on do niewoli, ale udając szeregowca nie został rozpoznany. W zamieszaniu bitewnym zdołał UC] ec i ponownie objąć dowództwo 7 Dywizji.

88 w boksach południowoafrykańskiej 1 Dywizji i 50 Dywizji sy. gnał „Freeborn", który był nakazem wycofania się na wschód. Od tego momentu wydarzenia nabrały większego tempa. Południowoafrykańska 1 Dywizja mimo ataków lotnictwa i jednostek „Afrika Korps", dotarła do Tobruku w dobrym sta­ nie tracąc podczas odwrotu 27 zabitych i 366 rannych oraz zaginionych i 13 dział, ale stamtąd wycofano ją dalej na wschód. 50 Dywizja do Tobruku nie dotarła, ale dokonała nie­ bywałego wyczynu. Najpierw przebiła się przez włoską pie­ chotę na... zachód, potem pomaszerowała na południe, aby po obejściu Bir Hacheim, przez pustynię głęboko na południu, wycofywać się na wschód i podobnie, jak południowoafrykań­ ska 1 Dywizja wejść w skład odwodu 8 Armii. Do Tobruku spłynęła natomiast część pobitych 12-13 czerwca jednostek, w tym 201 Brygada, która wydostała się z „Knightsbridge". Inne, ominąwszy twierdzę od południa, przez Belhamed pomaszerowały na wschód, ku egipskiej granicy. Podczas gdy trwał generalny odwrót 8Armii z linii El Ghazala, doszło do kontrowersji między Ritchiem a Auchinleckiem na tle obrony Tobruku i ewentualnych dalszych działań. Do dyskusji między tymi panami włączył się wkrótce sam Chur­ chill, dla którego Tobruk był symbolem brytyjskiego oporu w Afryce. Spór dotyczył przede wszystkim sił przeznaczonych do obrony twierdzy oraz sposobu utrzymania lądowego połą­ czenia z nią i wykorzystania szczęśliwie wycofanych z linii El Ghazala dywizji oraz dwóch świeżych dywizji piechoty i jednej brygady pancernej. Tymczasem Rommel nie próżnował. Działając zdecydowa­ nie wpierw pomaszerował swoimi najlepszymi dywizjami szla­ kiem Trigh Capuzzo w rejon Sidi Rezegh, El Duda i Belhamed, po czym po pobiciu interweniujących od wschodu jednostek brytyjskich energicznie skręcił na północ i po odcięciu To­ bruku od zaplecza zdecydowanie uderzył od wschodu oraz południowego wschodu i po zaciętych walkach 21 czerwca zdobył twierdzę biorąc do niewoli około 30 tysięcy żołnierzy

89 głównie z południowoafrykańskiej 2 Dywizji Piechoty i hinduskiej 11 Brygady Piechoty. Do niewoli poszli także dumni gwardziści z 201 Brygady, czołgiści z 32 Brygady Pan­ cernej oraz 4 i 7 królewskich pułków czołgów. Utrata Tobruku zszokowała Brytyjczyków. Wstrząśnięty był zwłaszcza Churchill, ale także Auchinleck i Ritchie, którzy zdawali sobie sprawę z odpowiedzialności za utratę twierdzy. Rommel natomiast triumfował. Już następnego dnia po zdo­ byciu Tobruku Hitler promował go do stopnia generała feld­ marszałka, a w Rzeszy został uznany za bohatera narodowego. Zmęczeni żołnierze trzech niemieckich i dwóch włoskich dywizji sądzili, że po zdobyciu Tobruku nadejdzie czas na odpoczynek. Ale ich główny przełożony w Afryce, świeży feld­ marszałek, miał całkowicie inne plany. Widząc przed sobą rozbitego i załamanego przeciwnika i mając zdobyte na Bry­ tyjczykach w Tobruku i Belhamed zapasy materiałowe, zde­ cydował się na dalszą ofensywę, nie bacząc na zmęczenie i niskie stany jednostek szybkich. To, co wydarzyło się w następnych dwóch tygodniach, miało kluczowe znaczenie dla obrony Egiptu i prawdopodobnie ca­ łego Bliskiego Wschodu. Dla Wielkiej Brytanii sytuacja była najgroźniejsza od czasu rozpoczęcia wojny w Afryce, dla Rommla zaś, jak się wydaje, była to największa szansa do­ tarcia do Nilu i Kanału Sueskiego. Rommel nie miał problemów z przekonaniem Hitlera do swoich nowych planów. Po zdobyciu Tobruku, argumentował, i po pobiciu 8 Armii w polu, nadarza się wyjątkowa okazja, aby ścigać Brytyjczyków daleko w głąb Egiptu. Wysokie mo­ rale „Afrika Korps", liczne zdobyte środki transportu i przechwycone składy z dużymi zapasami zaopatrzenia z jednej strony, z drugiej zaś słabość Brytyjczyków pozbawio­ nych liczących się jednostek pancernych i załamanych po utra­ cie Tobruku, to podstawowe przesłanki ku temu, aby odłożyć zdobywanie Malty na rzecz dalszego natarcia w Afryce Pół­ nocnej. Bezzwłoczne natarcie, które Rommel i tak prowadził,

90 nie pozwoliłoby 8 Armii umocnić się gdziekolwiek, aby zała­ mać defensywę wojsk „Osi", a potem, po wzmocnieniu, przy­ gotować kontrofensywę. Tempo działań i czas miały zadecy­ dować o wszystkim. Taka argumentacja przekonała Hitlera, który już 23 czerwca napisał stosowny list do Mussoliniego namawiając go do opowiedzenia się za kontynuowaniem ofen­ sywy aż do kompletnego zniszczenia nieprzyjaciela i podkreś­ lając, że taka okazja może się już więcej nie powtórzyć, jeżeli pozwoli się Brytyjczykom i Amerykanom swobodnie odbu­ dować siły zbrojne w Afryce". Perspektywa zdobycia Kanału Sueskiego była dla Mussoli­ niego tak pociągająca, że wbrew opiniom doradców zgodził się z Hitlerem. Rommel otrzymał to, o co zabiegał - zielone światło dla kontynuowania ofensywy. Tymczasem po drugiej stronie trwała gorączkowa wymia­ na opinii na temat miejsca i sposobu zatrzymania Rommla. Ostatecznie zdecydowano się na propozycję dowódcy 8 Ar­ mii, gen. Ritchiego, aby prowadzić działania opóźniające od granicy z Libią, a główne siły rozmieścić na częściowo przy- I gotowanej linii obrony pod Mersa Matruh. Z tym że Ritchie zamierzał wszystko postawić na jedną kartę, co poważnie za­ niepokoiło gen. Auchinlecka. DlaAuchinlecka nastały dni pełne rozterek, a jednocześnie decydującej próby. Osobiście skłaniał się do zatrzymania Rommla na linii El Alamein, gdzie depresja Kattara uniemoż­ liwiłaby Rommlowi obejście brytyjskich pozycji, co do tej pory zawsze kończyło się to ciężką porażką. Jednocześnie bał się determinacji Ritchiego, któremu najwyraźniej szczęście nie dopisywało. Jego kolejna klęska mogła zakończyć się osta­ teczną utratąjedynej w Afryce Północnej i na Bliskim Wscho­ dzie armii polowej. O konsekwencjach tego faktu wolał nie myśleć. Jednocze­ śnie czuł, że Gabinet Wojenny z Churchillem na czele nąjwy11

P1 ay f a i r, op. cit., Vol. III, s. 277.

r

91 raźniej nie do końca rozumie powagę sytuacji. Dostrzegł rów­ nież, że on sam nie stanowi już gwarancji powodzenia w wojnie vv Afryce. Żywiąc takie przekonanie 23 czerwca w telegramie do szefa Imperialnego Sztabu Generalnego wziął na siebie pełną odpowiedzialność za dotychczasowe niepowodzenia ; wyraził gotowość ustąpienia z zajmowanego stanowiska, gdyby taka była wola Sztabu Generalnego, sugerując jednocze­ śnie, że jego następcą mógłby zostać gen. Harold Alexander12. Dzień później podobnej treści telegram wysłał do Churchilla, ale premier w odpowiedzi zapewnił go o pełnym poparciu. I wtedy właśnie Auchinleck doszedł ostatecznie do wniosku, że Ritchie musi odejść, o czym powiadomił Churchilla. Jesz­ cze tego samego dnia podjął decyzję, że nowym dowódcą 8 Armii zostanie jego szef sztabu, gen. por. T. W. Corbett, podob­ nie jak on sam związany służbą z Armią Indii. Ale myśl tę zarzucił. Nie chciał takiego ciężaru odpowiedzialności wło­ żyć na barki podwładnego i przyjaciela. Czuł, że sam musi objąć dowództwo 8 Armii i wziąć na siebie całąodpowiedzialność za to, co się stanie. Tymczasem gen. Ritchie, nieświadom rozterek swojego przełożonego, wcielał w życie swój plan rozegrania rozstrzy­ gającej bitwy u bram Egiptu. Otrzymawszy do dyspozycji sztab X Korpusu z gen. por. W.G. Holmesem na czele oraz 10 Dy­ wizję Pancerną i nowozelandzką 2 Dywizję postanowił bez­ zwłocznie użyć tych sił do zorganizowania obrony linii Mersa Matruh. Sztab X Korpusu znajdował się już w rejonie Mersa Matruh, dokąd przybył 21-22 czerwca z Egiptu, do którego został przerzucony 14 czerwca z Syrii. Również dywizja no­ wozelandzka zbierała się pod Mersa Matruh od 19 czerwca, przybywając prosto z garnizonów syryjskich. Ostatecznie 24 czerwca ostatnie pododdziały Nowozelandczyków dotarły do nowego rejonu obrony. Natomiast Ritchie zrezygnował z 10 Dywizji, która ograniczała się praktycznie do jedynej 8 Bry12

C. B u r n e 11, The Desert Generals, London 1960, s. 170.

92 gady Pancernej. Czołgi tej brygady zostały przekazane ocala, łym załogom 1 Dywizji Pancernej, a żołnierze powrócili doi delty Nilu, aby tam oczekiwać nadejścia nowych amerykań­ skich maszyn. W tym czasie, z przodu, w siłach opóźniających dowodzo­ nych przez gen. Gotta znajdowały się ciężko przetrzebiona 7 Dywizja Pancerna oraz 50 Dywizja i hinduska 10 Dywizja Piechoty, a także pięć rozpoznawczych pułków samochodów pancernych. Południowoafrykańską 1 Dywizję Ritchie zabrał Gottowi i wysłał ją do obozu pod El Alamein w celu reorgani­ zacji i uzupełnienia. Być może jest w tym lekka przesada, ale kto wie, czy ta decyzja nie była najlepszym pomysłem w całej działalności Ritchiego w Afryce. O ile położenie na lądzie wyglądało dramatycznie, o tyle sytuacja w powietrzu kształtowała się na korzyść Brytyjczy­ ków. Co prawda potencjał bojowy Sił Powietrznych Zacho­ dniej Pustyni spadł o połowę, ale dzięki znacznym dostawom z warsztatów remontowych dywizjony już w końcu czerwca wróciły prawie do poprzednich stanów. Ponadto na lotniskach w delcie Nilu i strefie kanału bazowały znaczne siły innych lotniczych związków taktycznych, które mogły być z powodze­ niem użyte przeciwko zbliżającemu się Rommlowi. Ogółem Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni po wzmocnieniu miały 463 samoloty, a za nimi było 420 dalszych maszyn gotowych do przyjścia z pomocą 8 Armii. Przeciwnik w Afryce Północ­ nej miał 183 samoloty niemieckie i 238 włoskich, czyli razem 421 maszyn. W innych rejonach basenu Morza Śródziemne­ go, bez Półwyspu Apenińskiego, bazowały dalsze 174 samo­ loty niemieckie i około 500 włoskich. Ale aby można było je wykorzystać do wsparcia Rommla, należało wcześniej prze­ nieść je do Afryki. Tak więc w szykującej się następnej bitwie Brytyjczycy mieli jeden poważny atut, przewagę w powietrzu. Wczesnym wieczorem 25 czerwca gen. Auchinleck w towarzystwie gen. mjr. E. Dormana-Smitha, którego wybrał sobie na nowego szefa sztabu 8 Armii, po krótkim locie z Kairu

93 wylądował na pustynnym lotnisku Maaten Baggush, stąd sa­ mochodem dotarł do sztabu Ritchiego, a tam zakomunikował zaS koczonemu dowódcy 8 Armii swoją decyzję objęcia do­ wództwa nad jego armią. Przejmując dowodzenie i całąodpowiedzialność, Auchinleck uczynił to w momencie, gdy prak­ tycznie mógł już niewiele zmienić w ugrupowaniu 8 Armii. A ta znów stanęła do walki z jednostkami Rommla, tak że każdy jej korpus mógł walczyć zdany na własne siły. Mógł natomiast Auchinleck zmienić cel bitwy i spróbować wprowadzić w życie swoje pomysły taktyczne i nowy styl dowodzenia, który dałby się streścić w trzech słowach „dowódcy bliżej wojsk". W zbliżającym się boju pod Mersa Matruh Auchinleck odstąpił od zamiaru Ritchiego stoczenia walnej bitwy, której stawką byłby Egipt. Jego głównym celem stało się niedopuszczenie do rozbicia 8 Armii i zachowanie jej pod­ stawowych elementów, po to aby po odwrocie na linię El Alamein, tak dogodnej jego zdaniem do obrony, zastopo­ wać wreszcie Rommla. Auchinleck liczył, że siły, które uda mu się wycofać spod Mersa Matruh i Sidi Hamza, wzmoc­ nione odwodami będą w stanie pokonać „Afrika Korps" i włoskie dywizje szybkie, które już teraz bardzo stopnia­ ły, a po dalszych ponad 150 km nieustannych walk i w wyniku uderzeń lotnictwa mogą podejść pod El Ala­ mein zdziesiątkowane, na resztkach paliwa i z małymi za­ pasami amunicji. Auchinleck wiedział, że wieczorem 25 czerwca jest to wszy­ stko, co może zrobić. Nie mógł przecież w kilka godzin zmie­ nić ortodoksyjnej wręcz brytyjskiej sztuki wojennej, mógł je­ dynie uratować 8 Armię przed klęską. I z tym przekonaniem, że chwilowo bieg wydarzeń i tak nie będzie zależny od niego, położył się spać w śpiworze na piasku, a kiedy wstał następ­ nego dnia dosyć późnym rankiem, dywizje Rommla były już w ruchu. Plan Rommla rozegrania bitwy pod Mersa Matruh był pra­ wie dokładnie taki sam, jak plan 0'Connora pod Sidi Barrani

94 na początku wojny na pustyni. I, jak sądził, miał mu przynieść podobny sukces. W ciągu 48 godzin Rommel dysponując nie­ wiele więcej niż 60 czołgami i 2500 piechoty zmotoryzowanej zamierzał kolejno pobić obydwa brytyjskie korpusy mają. ce ponad 150 czołgów, następnie zadać im ostateczny cios bio­ rąc do niewoli okrążone zgrupowania i rozpędzając te, które próbowałyby drogą nadmorską lub przez pustynię przedrzeć się na wschód. Realizacja planu nie była jednak taka prosta. Rozpoznanie po stronie niemieckiej nie było najlepsze. Przede wszystkim źle określono rejon rozmieszczenia 1 Dywizji Pancernej, co mogło zakończyć się fatalnie, gdyby... gen. Gott, dowódca XIII Korpusu, postąpił tak, jak mu nakazał Auchinleck. Gdy Rommel uderzył faktycznie 21 Dywizją Pancerną i 90 Dywi­ zją Lekką w próżnię, miast w 1 Dywizję Brytyjską i znalazł się między brytyjskimi korpusami, a następnie skierował się na X Korpus w Mersa Matruh, nadszedł wspaniały moment dla Gotta, aby uderzyć na rozciągnięte kolumny obu dywizji nie­ mieckich i dosłownie zmieść je z powierzchni ziemi. Taki był zamiar Auchinlecka, ale Gott się nie ruszył. Jego nie atakowane oddziały tkwiące koło Sidi Hamza przez cały dzień były tylko widzami toczącego się pod Mersa Matruh boju. Czołgi 1 Dywi­ zji Pancernej cały dzień spędziły daleko na południe od Sidi Hamza, dokąd wysłał je Gott, w rejonie gdzie nie tylko nie mo­ gły uderzyć na 21 i 90 dywizje, ale nawet spotkać się z idącąna południe od Bir el Hukkuma 15 Dywizją Pancerną. Następnego dnia (27 czerwca) było po bitwie. 90 Dywizja Lekka zakręciwszy na północ pobiła jeden samotny batalion 151 Brygady, którym był 9 batalion lekkiej piechoty z pułku „Durham", i doszła do nadmorskiej szosy biegnącej w tym miejscu do El Daba, gdzie odcięła hinduską 10 Dywizję w Mersa Matruh oraz 50 Dywizję i sztab X Korpusu rozmie­ szczone na południe i południowy wschód od tej miejscowo­ ści. Natomiast 21 Dywizja wspólnie z włoską 133 Dywizją. Pancerną „Littorio" nacierając przez część hinduskiej 5 Dy-

95 wizji doszły do Bir Shineina i zakręciwszy na południe okrą­ żyły prawie całą dywizję nowozelandzką, która broniła się pod ]y[inqar Qaim oraz wysuniętą bardziej na zachód w rejonie Sidi Hamza i wzgórza 222 hinduską29 Brygadę Piechoty. To samo ugrupowanie zostało też okrążone od południa przez 15 Dy­ wizję Pancerną i idące za nią lekko z tyłu i na południe wło­ skie oddziały XX Korpusu. 15 Dywizja po przekroczeniu dro­ gi z Mersa Matruh do Siwy została zaatakowana przez 7 Bry­ gadę Piechoty Zmotoryzowanej i 4 Brygadę Pancerną 1 Dy­ wizji, ale mimo to kontynuowała natarcie na wschód licząc na nadchodzących Włochów. I w tym właśnie momencie gen. Gott doszedł do przekona­ nia, że Niemcy przepołowiwszy siły brytyjskie na dwie czę­ ści, mogą wkrótce całkowicie rozbić jego korpus, do czego w świetle nowej koncepcji Auchinleck nie chciał dopuścić. Nie miał także wiarygodnych informacji co do położenia nowoze­ landzkiej 2 Dywizji. W tej sytuacji zaczął rozmyślać o odwrocie na wschód i uratowaniu tego, co można jeszcze było uratować. Tak się jednak złożyło, że w decydującym momencie po południu 27 czerwca już nie Gott decydował o losach podległych mu dywizji. Dywizja nowozelandzka do­ stała się pod silny ogień artylerii niemieckiej i około 17.00 jej dowódca, gen. Freeyberg, został ranny odłamkiem. Dowódz­ two nad dywizją objął dowódca nowozelandzkiej 4 Brygady, brygadier L.M. Inglis, i to on właśnie wkrótce potem otrzymał z XIII Korpusu zakodowaną informację, którą przyjął jako rozkaz wycofania się do Bab el Kattara około 40 km na połu­ dniowy zachód od El Alamein, co oznaczało zgodnie z planem już drugą fazę odwrotu korpusu.

Dwie godziny później sygnały do odwrotu, ale jego pierw­ szej fazy, bo taka była faktyczna intencja dowódcy korpusu, otrzymały 1 Dywizja Pancerna i hinduska 5 Dywizja Piecho­ ty- Obie miały wycofać się w rejon Fuka. Zbliżała się noc, która miała zadecydować o losach dywizji XIII Korpusu. Kwadrans po 21 dowódca 1 Dywizji przybył

96 do sztabu dywizji nowozelandzkiej, aby z brygadierem Inglisem omówić plan odwrotu. Inglis sugerował wspólne działania nocne, jednak Lumsden nie przystał na to, gdyż zgodnie z rozkazem otrzymanym z korpusu miał wycofać się po całkowicie innej marszrucie, a ponadto musiał za­ tankować czołgi w magazynach w Bir Khalda i w tym celu powinien wpierw skręcić na południe. Zgodził się natomiast zabrać pod swoje skrzydła nowozelandzki 21 batalion, który pilnował właśnie wspomnianych magazynów. Osamotnieni Nowozelandczycy przebijali się według własnego planu. Na czele szła 4 Brygada wybijająca kory­ tarz, a za nią 5 Brygada i reszta dywizji. W zaciekłym ata­ ku na granaty i bagnety 4 Brygada przerwała ostatecznie okrążenie i za nią poszły pozostałe jednostki dywizji, cho­ ciaż nie obeszło się bez poważnych kłopotów. W tych wal­ kach szczególną odwagą wyróżnił się kpt. C.H. Upham, za co został wyróżniony „Victoria Cross" po raz drugi (pierw­ szy otrzymał w 1941 za Kretę), co w armii brytyjskiej jest bardzo rzadkim wypadkiem. Mimo wysiłków Inglisa, pod­ czas przedzierania się dywizja częściowo rozproszyła się ale, już następnej nocy ześrodkowała się po utracie ponad 800 żołnierzy w ostatnich trzech dniach. Lumsden ze swoją dywizją wycofał się bez kłopotów. Po zatankowaniu czołgów, obszedł 21 Dywizję od połu­ dnia i po południu 28 czerwca osiągnął rejon około 25 km na południowy wschód od Fuka. Z o wiele większymi kłopotami przebijał się ze swoim X Korpusem gen. Holmes, który utrzymywał swoje pozycje aż do końca 28 czerwca, ostatecznie jednak przebił się. Szcze­ gólnie ciężkie straty poniosła hinduska 10 Dywizja i sztab korpusu. Po zapoznaniu się z sytuacją korpusu Auchinleck zdecydował się odwołać Holmesa wraz ze sztabem na tyły w celu odpoczynku i uzupełnienia, a jego obie dywizje wyko­ rzystać do obrony El Alamein, ale tylko w drugiej linii, aby miały szansę otrzymać wzmocnienie.

97 Jak można ocenić bitwę pod Mersa Matruh? Bez wątpienia był to kolejny sukces Rommla i jego sztuki wojennej. Szyb­ kość, zdecydowanie poparte bardzo dobrym wyszkoleniem wojsk zaowocowały zwycięstwem nad coraz bardziej oszoło­ mionym przeciwnikiem. Uwagę zwraca szczupłość sił, który­ mi Rommel dysponował. Aby nie tracić tempa, zrezygnował 0n świadomie z obu włoskich korpusów piechoty, a także zde­ cydował się rozpocząć atak bez włoskich jednostek szybkich. Samą bitwę rozegrał popisowo. Klasycznym klinem rozdzie­ lił oba brytyjskie korpusy, a następnie okrążył je, a właściwie odciął im drogi na wschód, stosując oskrzydlenie jednostron­ ne i kleszcze. Niemiecka szkoła „Blitzkriegu" znów święciła triumfy. Ale pod Mersa Matruh po niemiecko-włoskiej stronie były także niedociągnięcia, które musiały zaniepokoić Rommla. Po pierwsze nie było wsparcia Luftwaffe i Regia Aeronautica, których jednostki pozostawały w tyle i nie nadciągnęły za wojskami lądowymi. Po drugie fatalnie funkcjonowało roz­ poznanie. Uderzenie w próżnię zamiast w zgrupowanie czoł­ gów 1 Dywizji Pancernej mogło Rommla drogo kosztować, gdyby oczywiście Gott okazał się taktykiem na miarę potrzeb wojny manewrowej. Tu nie trzeba było być geniuszem, aby wykorzystać taką okazję. Po trzecie przeciwnik wyrwał się jednak z okrążenia, czemu dywizje Rommla nie potrafiły za­ pobiec. Uratowanie 8 Armii przed całkowitym rozbiciem, zacho­ wanie jej szkieletu w postaci podstawowych jednostek i sztabów to chyba największe osiągnięcie Auchinlecka. Dzięki temu miał nadal kim i czym walczyć na tej linii, którą upatrzył sobie o wiele wcześniej. Swoje męstwo wykazał także angiel­ ski, hinduski i nowozelandzki żołnierz od szeregowca po ge­ nerała. Zawiodła znów sztuka wojenna, dowodzenie i współdziałanie, a więc to, co Auchinleck zamierzał zmienić, ale co nie mogło nastąpić tak szybko. Na razie musiał podjąć Wstępne decyzje do bitwy, którą musiał wygrać. A wygraną 7

- El Alamein 1942

98 było zatrzymanie Rommla na linii El Alamein, zmuszenie go do przejścia do obrony i zyskanie na czasie. Bo czas oznaczał nowe jednostki, nowe czołgi i nowe samoloty, czyli to wszy. stko, co było niezbędne do wyrzucenia Rommla z Egiptu. Pierwsze, co zrobił Auchinleck, to 29 czerwca rozdzieli} swoje szczupłe siły według zadań. Dowództwu XXX Korpu­ su wycofanemu spod El Ghazali przydzielił sektor północny i podporządkował mu 1 południowoafrykańską, 10 hinduską i 50 Dywizję Piechoty. Sektor południowy przypadł XIII Kor­ pusowi, który otrzymał 2 nowozelandzką i hinduską 5 Dywizję Piechoty. Obie dywizje pancerne, 1 i 7, a raczej to, co z nich zo­ stało, wydzielił do odwodu armii. Podzieliwszy siły natychmiast ruszył do wojsk, zgodnie z lansowaną przez siebie zasadą że na­ leży być jak najbliżej walczących jednostek i ich sztabów. Zanim doszło do pierwszych walk pod El Alamein, BBC i prasa brytyjska zaczęły rozpowszechniać informacje, że 8 Armia wycofuje się spod Mersa Matruh na „linię El Alame­ in", dając do zrozumienia, że jest to taka pustynna „linia Ma­ ginota" ciągnąca się od brzegu Morza Śródziemnego do sło­ nej nieprzejezdnej depresji Kattara na przestrzeni około 65 km, w związku z czym Armia Pancerna „Afrika" zostanie na niej z pewnością zatrzymana, bo nie jest zdolna linii prze­ łamać, a obejść się jej nie da. Była to oczywiście typowa czar­ na wojenna propaganda preparowana po to, aby podtrzymać na duchu mieszkańców Wysp Brytyjskich. Ale taka propagan­ da, czasami wręcz absurdalna, sprzyja powstawaniu różnych mitów, trudnych później do zwalczania, a nieraz potrafi wpły­ nąć na rzeczywiste pole bitwy. I tak Winston Churchill dzięki rodzimej propagandzie uwierzył, że Tobruk to klucz do zwy­ cięstwa w Afryce i dlatego tak boleśnie odczuł jego utratę. Już wkrótce Hitler da sobie wmówić, że wystarczy zdobyć Stalin­ grad, aby pokonać Związek Sowiecki. I tak samo było w wypadku El Alamein, chociaż tylko przez kilka dni. Pierw­ szą ofiarą propagandy BBC byli żołnierze wycofujących się jednostek 8 Armii, który ze zdumieniem przecierali oczy, gdy

99 n ie ujrzeli ani śladu fortyfikacji na owej pustynnej „linii Ma­ ginota". Drugą ofiarą był sam Rommel, który otrzymawszy informacje z nasłuchu BBC postanowił atak przełożyć o jeden dzień z 30 czerwca na 1 lipca13. Czym więc była owa linia El Alamein? Był to zwyczajny pas pustyni o szerokości i położeniu podanym przez BBC, i była to jedyna prawdziwa informacja w audycjach radiowych tej rozgłośni nadawanych w końcu czerwca. Reszta nie miała już nic wspólnego z prawdą z wyjątkiem oczywiście nieprzejezdności depresji Kattara. Teren na tym kawałku pustyni był generalnie płaski. Przede wszystkim nie było pod El Alamein tak charakterystycznej dla Cyrenajki skarpy nadmorskiej, która występowała, chociaż już w nieco innej postaci, jeszcze pod Mersa Matruh. Tutaj teren wznosił się łagodnie od plaż do 20-^łO m, 10-20 km od brzegu i dalej do 160 m na obrzeżach Kattary. Miejscami jednak nad płaski teren wystawały poje­ dyncze niewysokie wzgórza lub pasma wzgórz przybierające czasami formę wąskich grzbietów. Pojedyncze wzgórza usy­ tuowane były głównie w pasie nadmorskim, wśród których naj­ bardziej widoczne i najbardziej znane to Tell el Eisa i Tell el Makh Khad położone 5-7 km od brzegu, bezimienne wzgórze nazwane później przez Brytyjczyków „nerką" (Kidney), z racji kształtu do złudzenia przypominającego ten ludzki organ oraz bodajże najsłynniejsze Tell el Aqqaqir. Spośród pasm wzgórz i grzbietów, usytuowanych głównie w centralnej części pasa, do historii przeszły grzbiet Miteirya oddalony od brzegu oko­ ło 12 km i grzbiet Ruweisat o najwyższym wzgórzu mierzą­ cym 63 m, rozciągnięty na około 18 km i położony w odległości około 20 km od morza, a także pasmo Alam el Halfa osiągają­ ce w centrum ponad 130 m, ale położone w głębi pasa, oraz niewielki stosunkowo grzbiet Alam Nagil leżący najdalej na Południu. Nie licząc ogromnej Kattary, w omawianym pasie, zwłaszcza między grzbietami Miteirya i Ruweisat, występo-

13

Ibidem, s. 185.

100 wały płytkie stosunkowo, ale o stromych zboczach kotliny, małe doliny czy wręcz zapadliny, zwane depresjami: Deir el Dhib, Deir el Abyad oraz Deir el Shein w centrum na przed­ nim skraju oraz Deir el Hima i Deir el Munassib dalej na połu­ dnie i bardziej ku wschodowi. Nad samym morzem w odległości od 500 m do 2 km biegła szosa, która na wschód prowadziła do Aleksandrii, a na za­ chód do El Daba. Nieco dalej od morza w odległości 1,5-2,5 km, a na wschodzie i więcej, od szosy biegła linia kolejowa ze stacją El Alamein i niewielką osadą przy niej. Poza El Alame­ in w całym pasie były jeszcze tylko dwie malutkie pustynne osady: El Wishka na zachodzie i Alam el Onsol na wschodzie, a poza pasem nadmorskim za całą komunikację musiały wy­ starczyć szlaki pustynne, z których cztery prowadziły na połu­ dnie, a dwa na wschód. Ważnym punktem orientacyjnym było miejsce nazwane Naqb Abu Dweis, położone tuż przy depre­ sji Kattara, do którego wiódł szlak pustynny z północy od szo­ sy nadmorskiej. Auchinleck postanowił rozegrać zbliżającą się bitwę w sposób odmienny niż dotychczas, w czym, jak należy przy­ puszczać pomogła mu także szczupłość sił, jakie miał do dys­ pozycji. Postanowił obsadzić tylko najbardziej nadające się ku temu obiekty terenowe, aby skanalizować i zdezorgani­ zować natarcie nieprzyjaciela i utrzymując cały czas „pod parą" ruchome elementy obrony uderzyć nimi w odpowiednim mo­ mencie na skrzydła i tyły przeciwnika. Te ruchome elementy, które nie całkiem odgrywały rolę klasycznych odwodów, to przede wszystkim skromne już siły ł i 7 dywizji pancernych, ale nie tylko. Obowiązkiem wystawienia „elementów rucho­ mych" obarczeni zostali także dowódcy dywizji piechoty, którym Auchinleck polecił utworzyć „artyleryjskie grupy bo­ jowe" {artillery battle-groups) i koordynować ich działania. Dowódcom korpusów polecił natomiast skoncentrować mak­ simum sił w najważniejszych punktach, nawet jeśli są one położone poza pasem obrony korpusu, a ponadto nakazał, aby

101 w s zystko i każdego, kto nie był bezpośrednio przydatny w walce, wysłać do strefy tyłowej, gdyż to właśnie zwykle tacy żołnierze załamywali się jako pierwsi pociągając nierzadko za sobą innych. Na przednim skraju pasa obrony Auchinleck początkowo zamierzał bronić trzech rejonów: El Alamein na północy, Bab el Kattara w centrum i Naqb Abu Dweis na południu. Punkty te były połączone ze sobą nie tylko szlakiem pustynnym, ale także rurociągiem, którym przesyłano wodę. W rejonie ElAlamein przygotowano ciągłą linię okopów, częściowo osłanianą polami minowymi i zasiekami z drutu kolczastego. NaąbAbu Dweis był przygotowany do obrony tylko w niewielkim stop­ niu, a Bab el Kattara wcale. Jednakże po sugestii dowódcy XXX Korpusu, gen. mjr. C.W.M. Norriego, postanowiono bronić także rejonu Deir el Shein położonego u stóp grzbietu Ruweisat14. Ostatecznie 8 Armia oczekiwała Rommla w następującym ugrupowaniu. Na północy w pasie obrony XXX Korpusu re­ jon El Alamein był broniony przez południowoafrykańską 3 Brygadę Piechoty, a Deir el Shein przez hinduską 18 Bryga­ dę Piechoty. Z tyłu za nimi między morzem a grzbietem Ru­ weisat były rozmieszczone 4 i 22 brygady pancerne (ta ostat­ nia przy samym grzbiecie) 1 Dywizji Pancernej oraz wysta­ wione przez południowoafrykańskie 1 i 2 brygady ruchome grupy bojowe zwane „kolumnami". Dowódca południowoa­ frykańskiej 1 Dywizji, gen. mjr. D.H. Pienaar, swoje stanowi­ sko dowodzenia rozwinął w Alam el Onsol, przy którym sta­ nęła także „kolumnami" 2 Brygada. Dowódca 1 Dywizji Pan­ cernej, znany nam gen. Lumsden, swój sztab rozmieścił za grzbietem Ruweisat w pobliżu 22 Brygady. Około 20 km na wschód od tej brygady na pustyni rozmieścił się wraz ze szta­ bem dowódca XXX Korpusu, a przy nim urządzono wysunię­ te stanowisko dowodzenia 8 Armii.

" P l a y f a i r , op. cit., Vol. III, s. 332-333.

102 Na południu, w pasie obrony XIII Korpusu dowodzonego nadal przez gen. Gotta, rejon Bab el Kattara został obsadzony przez nowozelandzką 6 Brygadę, Naqb Abu Dweis zaś przez hinduską 9 Brygadę, przy której rozwinął się także sztab hin­ duskiej 5 Dywizji Piechoty. Z tyłu w rejonie Deir el Munassib rozmieszczone były pozostałe siły nowozelandzkiej 2 Dywi­ zji, przy której wraz ze sztabem przebywał Gott. Dalej przy Qaret el Himeimat i urządzonym tam 91 polowym składzie materiałowym znajdował się sztab 7 Dywizji Pancernej z niewielkimi siłami. Jej zasadnicza jednostka, 7 Brygada Pie­ choty Zmotoryzowanej, została w ostatniej chwili wysłana w rejon przedniego skraju między Bab el Kattara a Naqb Abu Dweis, gdyż luka między tymi „boksami" była wyjątkowo duża i wynosiła ponad 22 km. Rommel z kolei atak na linię El Alamein, o której chwilo­ wo miał wyższe mniemanie niż na to zasługiwała, zamierzał przeprowadzić w sposób bardzo zbliżony do natarcia pod Mersa Matruh. Uderzeniem w pasie 6-8 km zamierzał wtar­ gnąć możliwie jak najgłębiej w obronę 8 Armii, a następnie skierować część sił na północ, aby okrążyć siły okopane pod El Alamein, pozostałymi zaś siłami zakręcić na południe i zagonem aż pod Kattarę odciąć pierwszą linię przeciwnika od zaplecza. W planie Rommla ważną rolę odgrywał wybór miejsca uderzenia, chodziło o to, aby ten koncentryczny atak został wymierzony w najczulszy punkt ugrupowania 8 Armii, po którego opanowaniu rozbicie broniących go sił zachwiało­ by całą obroną. I znów jak pod Mersa Matruh rozpoznanie nie potrafiło umiejscowić owego „punktu ciężkości" obrony 8 Armii, co tym razem miało przynieść poważne następstwa. Mimo to wieczorem 30 czerwca Rommel swoim wojskom roz­ kazał „z maksymalną prędkością nacierać w kierunku Kairu". Komplikacje zaczęły się podczas nocnego marszu do rejonów wyjściowych do natarcia. Burza piaskowa, która się właśnie rozpętała, opóźniła i zdezorganizowała przemarsz. Kolumny 15 i 21 dywizji pancernych wymieszały się, a dostawa amuni-

103 cji i paliwa musiała zostać przełożona. W tej sytuacji zapla­ nowany na 3.00 1 lipca atak opóźnił się blisko trzy godziny. Zgru­ powanie uderzeniowe zostało podzielone na dwie części i to w sposób naturalny grzbietem Miteirya. Na północ od grzbie­ tu atakowała niemiecka 90 Dywizja Lekka wspomagana włos­ ką 102 Dywizją Piechoty „Trento", której zadaniem był atak na południowoafrykańskie pozycje pod El Alamein, a na po­ łudnie od Miteirya uderzyły 15 i 21 dywizje pancerne oraz włoskie jednostki z XX Korpusu, a na prawo od nich naciera­ ła część włoskiej 27 Dywizji Piechoty „Brescia". Rommel w odwodzie miał jeszcze 133 Dywizję Pancerną „Littorio". Na północy, jeszcze w nocy, kolumny 90 Dywizji pomyliły drogę i weszły na pozycje południowoafrykańskiej 3 Brygady pod El Alamein, które zgodnie z planem miały obejść. Dopie­ ro przy świetle dziennym udało się uporządkować szeregi nie­ mieckich grenadierów i po oderwaniu się od przeciwnika po­ wrócić na właściwy kierunek uderzenia. Natarcie zostało wzno­ wione dopiero po południu, ale załamało się w skoncentro­ wanym ogniu artylerii całej południowoafrykańskiej dywizji. Sam Rommel i towarzyszący mu płk Bayerlein, szef sztabu „Afrika Korps", którzy przybyli do dywizji, byli zmuszeni le­ żeć na piasku pod ogniem artylerii przez prawie dwie godzi­ ny. Do artylerii dołączyło się także lotnictwo, atakując zatrzy­ mane i doskonale widoczne pojazdy oraz niemiecką artylerię. Wieczorem cała 90 Dywizja, która nie wykonała postawione­ go przed nią zadania, do walki w dniu następnym mogła wy­ stawić 58 oficerów oraz 1270 podoficerów i szeregowców15. Na południu szło nie lepiej. Od samego rana kolumny nie­ mieckie były atakowane przez samoloty Sił Powietrznych Za­ chodniej Pustyni, do których dołączyły inne jednostki RAF, co wprowadziło kolejne zamieszanie w szeregach „Afrika orps". Potem ku wielkiemu zaskoczeniu Niemcy natknęli sięna „boks" hinduskiej 18 Brygady urządzony wokół depresji

15

Afrikakorps, s. 142.

105

104 Deir el Shein, który zagrodził im przejście między grzbietami Miteirya i Ruweisat. Zorganizowany naprędce atak idącej na czele 21 Dywizji Pancernej załamał się. Dzielna hinduska brygada, mimo braku doświadczenia, mizernych pól minowych i rzadkich zasieków, a także płytkich okopów, nie ulękła się. Sikhowie z 4/11 batalionu, Gurkhowie z 2/3 batalionu i strzelcy z 2/5 batalionu pułku „Essex" zatrzymali i czołgi, i grenadierów. Trwa­ jąc liczyli na rychłe nadejście brygad 1 Dywizji Pancernej. W południe atak na Deir el Shein został ponowiony. Niem­ cy tym razem przełamali obronę, atakując „boks" od wschodu i wykorzystując inną depresję położona w pobliżu Deir el She­ in. Gdy niemieckie czołgi wdarły się do środka „boksu", hin­ duscy piechurzy, aby uniknąć rozjechania, zaczęli wycofywać się do depresji, do której z powodu stromej skarpy i ruchomych piasków niemieckie pojazdy pancerne nie mogły wjechać i stamtąd próbowali nadal się bronić. Jednakże pomoc 1 Dy­ wizji Pancernej nie nadeszła. Jej czołgi początkowo miały kło­ poty z uzupełnieniem paliwa, a potem 4 Brygada Pancerna nie­ spodziewanie ugrzęzła na lotnych piaskach. W tej sytuacji, mimo poświęcenia Hindusów, „boks" Deir el Shein zostaje zdobyty. Do niewoli poszło prawie 2000 żołnierzy. Ale mimo to, dowódca „Afrika Korps", gen. Nehring, który osobiście kierował natarciem, nie miał powodów do zadowolenia. Stra­ cił czas i siły, zużył amunicję i paliwo. A na dodatek po dwóch godzinach pojawiły się brytyjskie czołgi, które spóźniły się z pomocą, ale teraz zdążyły związać Niemców walką do koń­ 16 ca dnia . W dniu następnym Rommlowi także nie wiodło się najle­ piej, mimo że zmienił już swój plan i postanowił całością sił dywizji niemieckich okrążyć pozycje pod El Alamein. Jed­ nakże ataki jego dywizji zbiegały się z kontratakami Brytyj­ czyków, a do tego samoloty RAF niemal nie znikały z nieba, podczas gdy Luftwaffe nadal była nieobecna. 16

B h ar uc ha, op. cit., s. 418-420; B ar n e 11, op. cit., s. 192 - 193.

Nowe natarcie 90 Dywizji Lekkiej o poranku 2 lipca znów załamało się pod ogniem prowadzonym z trzech stron przez żołnierzy gen. Pienaara i pod bombami RAF-u. Atakujące w tym samym czasie od zachodu pozycje pod ElAlamein dwie dywizje włoskie „Trento" i „Sabratha" działały wyjątkowo ane­ micznie i też nie osiągnęły sukcesu. Tymczasem na południu idące zgodnie z planem Rommla wzdłuż grzbietu Ruweisat 15 i 21 dywizje pancerne spotkały się niemal czołowo z idącymi do kontrataku 4 i 22 brygadami pancernymi. I mimo że Brytyj­ czykom nie udało się uderzyć w skrzydło, tak jak planowałAuchinleck, to jednak doszło do załamania się planu Rommla. Między obiema brygadami a „Afrika Korps" rozpoczęła się bi­ twa pancerna, która trwała aż do zmroku. Wieczorem Rommlo­ wi zameldowano, że pozostało w jednostkach niemieckich za­ ledwie 26 czołgów, doniesiono także o nalotach na kolumny zaopatrzeniowe. Feldmarszałek, aczkolwiek nie zrezygnował jeszcze z natarcia, czuł, że w dniu następnym musi osiągnąć sukces, inaczej będzie zmuszony przejść do obrony17. Jego przeciwnik Auchinleck tymczasem wciąż myślał o zma­ sowanym przeciwuderzeniu na tyły Rommla zamierzając wy­ korzystać do tego celu bezczynny jak na razie XIII Korpus. Według jego opinii takie uderzenie mogło przynieść rozstrzy­ gnięcie i upragnione zwycięstwo. Chwilowo jednak postano­ wił użyć do kontrataku tylko siły północnego sektora, nakazu­ jąc im unikanie przewlekłych walk. 3 lipca Rommel znów uderzył używając niemieckich dywi­ zji według poprzedniego planu i włoskiej 132 Dywizji Pan­ cernej „Arietę" na południu. Niemieccy czołgiści i grenadierzy zaatakowali z niebywałą desperacją. Byli już potwornie zmę­ czeni, ale czuli, że musząjeszcze raz zdecydowanie uderzyć, aby przejść te kilkadziesiąt jeszcze kilometrów i znaleźć się w wymarzonym świecie dużych miast, antycznych zabytków, gorącej kąpieli, czystej białej pościeli oraz egzotycznych ko" B a r n e t t , op. cit., 194- 196.

106 biet Wschodu tak pozytywnie pod pewnymi względami odmieńnych od niemieckich Frauen. Ale desperacja po drugiej stronie była nie mniejsza a opanowanie w tym dniu jakby większe. Nacierające 15 i 21 dywizje pancerne zostały powstrzymane przez czołgistów 1 Dywizji Pancernej broniących się na grzbiecie Ruweisat z ciężkimi stratami dla Niemców. Na południu Nowozeland­ czycy bez trudu odparli atak „Arietę", a następnie sami sku­ tecznie zaatakowali zdobywając 44 różnego rodzaju działa i biorąc do niewoli ponad 200 jeńców. Po południu kontratak aliancki rozszerzył się na cały front, ale nie był już tak sku­ teczny. Wieczorem wszystko było już jasne. Rommel nakazał swoim dowódcom przejść do obrony i umocnić się na zajmo­ wanych pozycjach, Auchinleck zaś mógł wysłać do swoich wojsk radosny telegram: „Od naczelnego dowódcy do wszys­ tkich żołnierzy 8 Armii. Wszyscy działali dobrze. Bardzo do­ bry dzień. Tak trzymać"18. Dzień 4 lipca był spokojniejszy niż pozostałe. Armia pan­ cerna Rommla umacniała się, a jednostki 8 Armii próbowały odbić zdobyty przez nią teren. Tego samego dnia wieczorem Auchinleck przedstawił swoim dowódcom korpusów, Gottowi i Norriemu, kolejny plan zniszczenia wojsk Rommla. Plan był prosty i bazował na poprzednim zamiarze dowódcy 8 Ar­ mii. XXX Korpus miał wiązać przeciwnika, podczas gdy XIII Korpus całością sił z 7 Brygadą Piechoty Zmotoryzowa­ nej i nowo sformułowaną 4 Lekką Brygadą Pancerną, utwo­ rzoną w miejsce rozbitej 4 Brygady Pancernej, miał uderzyć od południowego wschodu i przebić się na tyły „Afrika Korps". Ten śmiały plan nie mógł niestety być zrealizowany. Woj­ skom 8 Armii brakowało jeszcze wiary we własne możliwo­ ści, tkwiła w nich ciągła obawa przed nieobliczalnymi działa­ niami Rommla. Na razie to, co osiągnęli, w zupełności im wy­ starczało. Toteż natarcie nie przyniosło spodziewanych efek18

Ibidem, s. 197.

107 tów, chociaż wzięto pierwszych niemieckich jeńców. Ich wi­ dok szczególnie ucieszył szefa 8 Armii, gen. Dormana-Smitha, który spostrzegł, że żołnierze „Afrika Korps" byli „kom­ pletnie skonani", a jako weteran wielu bitew wiedział, że każ­ dy żołnierz w takim stanie myśli już tylko o przetrwaniu i odpoczynku. Wieczorem pierwsza bitwa pod El Alamein dobiegła końca19. Zatrzymawszy Rommla gen. Auchinleck osiągnął swój pod­ stawowy cel, uchroniłAleksandrię, deltę Nilu i Kanał Sueski przed wojskami „Osi". Ale myśl całkowitego rozbicia niemiecko-włoskiej amiii nie dawała mu spokoju, tym bardziej że jego przeciw­ nik też ponawiał próby wznowienia ofensywy. Z tego to właśnie powodu, wbrew utartym przekonaniom, w lipcu pustynny front był aktywny, tyle że z tej aktywności niewiele wynikło. Rommel 8-9 lipca próbował uderzyć na południu, na dywi­ zję nowozelandzką, która jednak zgodnie z decyzją Auchinlecka o cofnięciu się XIII Korpusu opuściła Bab el Kattara, 19

W literaturze przedmiotu istnieją różnice co do określenia dnia zakoń­ czenia pierwszej bitwy pod El Alamein. Za ten dzień uznaje się również 3 lipca w związku z rozkazem Rommla o przejściu do obrony. Najdalej idą­ cy pogląd reprezentuje C. B a r n e 11, który w cytowanym już dziele The Deserl Generals pierwszą bitwę dzieli na cztery fazy: pierwsza- 1 lipca, druga 2-5 lipca, trzecia 8-11 lipca, czwarta 14-27 lipca. Najpoważniejsze dzieła (w tym P 1 a y f a i r, The Mediterrenean andMiddle East, Vol. III, s. 399), przyjmują5 lipca za dzień zakończenia pierwszego starcia pod El Ala­ mein. Starcia, ponieważ nie wszyscy godzą się na uznanie walk z początku lipca 1942 r. za bitwę, traktując je jako zakończenie bitwy po El Ghazala, (np. C.E.L. P h i l i p s , Alamein, London 1962, s. 49 - 50). Spór ma swoje źródła w terminologii przyjętej w Wielkiej Brytanii, i nie tylko, w której „bitwa" ma wyłącznie wymiar strategiczny i jest zespołem operacji i walk. Tylko w wyjątkowych wypadkach „bitwa" może ograniczyć się do jednej operacji. Wyjątek stanowią działania na morzu, w których bitwa jest także decydującym starciem sil głównych zaangażowanych w operacji. Bitwa może być także zespołem kolejnych uderzeń i bojów i może być częściąoperacji. Pięciodniowe walki pod El Alamein w zupełności zasługują na miano bi­ twy, co nie zmienia faktu, że była to ostatnia faza operacji zaczętej przez Rommla 26 maja pod El Ghazalą.

108 zanim Niemcy zaatakowali. Na mocy tej samej decyzji XIII Korpus ewakuował także Naqb Abu Dweis. W rezultacie akcja niemiecka zamieniła się w demonstrację zbrojną. Auchinleck zrewanżował się uderzeniem na kierunku nadmorskim, gdzie dopiero co przybyła pod El Alamein au­ stralijska 9 Dywizja Piechoty zaatakowała 10 lipca włoską dywizję „Sabratha" odbijając ważne wzgórze Tell el Eisa. Chociaż planowane wyjście na tyły „Afrika Korps", tym cza­ sem od północnego wschodu, nie powiodło się, to 8 Armia poprawiła znacznie swoje położenie na samym wybrzeżu. 13 lipca Rommel jeszcze raz spróbował odzyskać inicjaty­ wę i wysłał 21 Dywizję Pancerną przeciwko „boksom" pod El Alamein, ale bez skutku. Tymczasem w nocy na 14 lipca No­ wozelandczycy i Hindusi z 5 Brygady poszli na bagnety ata­ kując grzbiet Ruweisat, odbili go z rąk włoskich dywizji „Brescia" i „Pavia" biorąc przy okazji sporo jeńców. Jeszcze dwukrotnie brytyjskie korpusy zrywały się do natar­ cia: 21-22 lipca atakując w rejonie depresji El Mreir położonej przy szlaku Kattara na południe od Deir el Shein i 26-27 lipca uderzając na wzgórza Miteirya i w rejonie Tell el Eisa, jednak za każdym razem poniosły ciężkie straty od interweniujących dywi­ zji „Afrika Korps". Dopiero wówczas uparty Auchinleck dał za wygranąi zdecydował się na dłuższą przerwę operacyjną aby 8 Armia mogła odpocząć, wzmocnić się, zreorganizować według jego pomysłu i przygotować do generalnego natarcia. Ale mimo oczywistego sukcesu, nadAuchinleckiem zaczę­ ły gromadzić się czarne chmury, które napędzał Winston Chur­ chill. Brytyjski premier zaszokowany upadkiem Tobruku z dnia na dzień, mimo wspomnianego wcześniej telegramu, był co­ raz bardziej poirytowany. Za praprzyczynę wszelkich nie­ szczęść w Afryce uważał niechęć naczelnego dowódcy na Środkowym Wschodzie, a teraz i dowódcy 8 Armii do działań zaczepnych. Zdenerwował się także, gdy Auchinleck odrzucił jego sugestię zatrzymania Rommla na częściowo przygoto­ wanej linii pod Mersa Matruh.

109 jest oczywistą historyczną niesprawiedliwością fakt, że gdy 3 lipca aktywnie działające wojska 8 Armii załamały ostatnią poważniejszą próbę Rommla przerwania się ku delcie Nilu, t e g o samego dnia premier w rozmowie z szefem Imperialnego Sztabu Generalnego, gen.Alanem Brooke'em, zaatakował ostro Auchinlecka, dopytując się, gdzie jest właściwie 750 tysięcy żołnierzy, marynarzy i lotników z Sił Środkowego Wschodu, co oni właściwie robią i dlaczego nie walczą. Ten atak Brooke jeszcze odparł, argumentując, że w obecnej napiętej sytuacji wszelkie gwałtowne zmiany mogą tylko zaszkodzić położeniu 8 Armii. Aktywność Auchinlecka w lipcu nieco ostudziła Chur­ chilla, ale gdy front ostatecznie ustabilizował się i naczelny dowódca w telegramie powiadomił premiera, że nie jest w stanie rozpocząć ofensywy przez co najmniej sześć tygo­ dni, ten zdecydował się udać do Kairu, aby, jak sam twierdzi, ustalić: „Czy generał Auchinleck lub jego sztab utracili zaufa­ nie Pustynnej Armii? Jeśli tak, czy generał powinien być zwol­ niony, i kto mógłby go zastąpić?"20 To pachniało dymisją. Ten, który zatrzymał Rommla, miał odejść. OcenaAuchinlecka nie jest prosta. Był to twardy, energicz­ ny i wytrwały żołnierz, ale o życiowej filozofii typowej dla oficeraArmii Indii. Opanowany nawet w najtrudniejszych sy­ tuacjach, czym bardzo pozytywnie wpływał na podwładnych, w tym na swojego szefa sztabu 8 Armii, bardzo wybuchowe­ go gen. Dormana-Smitha. Jednocześnie, jak się wydaje, nie potrafił do końca wymóc na podwładnych tego, czego chciał od nich. Był zbyt miękki. A ponieważ obaj dowódcy 8 Armii za jego kadencji jako naczelnego dowódcy Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie byli schematyczni, czasami wręcz nie­ udolni, operacje w Afryce miały tak niekorzystny przebieg. Jego wiosenne zwlekanie z ofensywą należy ocenić nega­ tywnie, natomiast odmowa z lipca była zwykłym przejawem rozsądku dowódcy, który doskonale orientował się w położeniu B a r n e t t , op. cit., s. 221.

110 podległych mu wojsk, w przeciwieństwie do premiera tkwią, cego w Londynie. Nie można też nie odnieść wrażenia, z* Auchinleck był lepszym dowódcą armii niż naczelnym dowód­ cą sił na teatrze wojny. Do pozytywów należy zaliczyć konstruktywne dążenieAuchinlecka do zmian w organizacji wojsk, taktyce, sztuce ope­ racyjnej, a nawet strategii pod wpływem doświadczeń wła­ snych i nieprzyjaciela. Na pochwałę zasługuje także jego styl dowodzenia, który próbował narzucić innym. Starał się być blisko wojsk i od innych wymagał tego samego. I w tym wzglę­ dzie był nowatorem w brytyjskiej armii, przełamującym złą tradycję trzymania się z dala od pola bitwy. Spał na pustyn­ nym piasku, pracował i jadł w warunkach zbliżonych do wa­ runków służby jednostek liniowych. Tym akurat nie zaskarbił sobie popularności wśród podległych mu sztabowców i dowódców. Przyzwyczajeni do korzystania z wielu wygod­ nych wozów sztabowych tzw. karawanów i obszernych spe­ cjalnych namiotów narzekali na muchy, niewygody, brak wa­ runków do pracy itd. Taka była cena podjętej próby zmiany stylu dowodzenia uświęconego wieloletnią tradycją. Ostatnią poważniejszą rzeczą, którą wykonał gen. Auchin­ leck na stanowisku dowódcy 8 Armii, było wypracowanie kon­ cepcji pobicia Rommla czego Auchinleck spodziewał się w końcu sierpnia - nowej ofensywy Armii Pancernej „Afrika". Koncepcję tę zaprezentował 30 lipca na odprawie, którą zorganizował w swoim sztabie rozmieszczonym na pustyni z udziałem dowódcy korpusów: gen. Gotta i gen. Ramsdena, który zastąpił gen. Norriego na stanowisku dowódcy XXX Korpusu oraz gen. Corbetta, który na to spotkanie przy­ był z Kairu. Auchinleck przewidywał, że Rommel zaatakuje na połu­ dniu, ze względu na dobrze ufortyfikowany na północy rejon El Alamein i przełamie front na południe od wzgórz Ruweisat i Alam el Halfa. W związku z tym rejon tych wzgórz uznał za „punkt ciężkości" obrony 8 Armii, wskazując, że zorganizo-

111 anie linii obrony, prostopadłej do obecnego frontu i głębokiej do 45 km, jest podstawą przyszłego sukcesu. Wskazał, że z utworzonego tym sposobem na północy pod osłoną wspo­ mnianych wzgórz swoistego bastionu, należy wyprowadzić przeciwuderzenie w lewe skrzydło i tyły nacierających wojsk Rommla. Za najlepszą receptę walki z Rommlem uznał ak­ tywność, ruchliwość i maksymalne wykorzystanie artylerii oraz działanie mas artylerii towarzyszących zmotoryzowanej pie­ chocie nacierającej wspólnie z czołgami. Dziesięć dni później Auchinleck dowiedział się z listu pre­ miera, że już nie jest ani dowódcą 8 Armii, ani naczelnym dowódcą Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie. W

113

MONTGOMERY PRZYBYWA DO AFRYKI Winston Churchill przyleciał do Kairu z gen. Brooke'em 3 sierpnia 1942 r. Gen. Dorman-Smith doradzał Auchinleckowi, aby ten udał się na lotnisko wystrojony w akselbanty i przy orderach, po to by przywitać premiera jako naczelny dowódca na Środkowym Wschodzie zanim ktokolwiek zdąży naopo­ wiadać mu różnych niekorzystnych być może rzeczy. Auchinleck, gardzący wszelkimi intrygami, tej rady nie posłuchał i pozostał w sztabie 8 Armii rozmieszczonym w pobliżu wzgórz Ruweisat. Po przylocie Churchill spotkał się wpierw z Janem Smutsem marszałkiem polnym, premierem Związku Południowej Afryki. Po południu wysłuchał referatu Auchinlecka o aktualnej sytuacji militarnej. Rano 4 sierpnia spotkał się z szefem Szta­ bu Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie gen. Corbettem. Po południu zaś, gdy z Indii przyleciał marszałek Wavell, zor­ ganizował naradę z udziałem tego ostatniego, Smutsa, Auchin­ lecka, Brooke'a, a także adm. Henriego Harwooda naczelne­ go dowódcy Royal Navy na Morzu Śródziemnym, marszałka lotnictwa Arthura Teddera, naczelnego dowódcy RAF na Środ­ kowym Wschodzie oraz ministra stanu Roberta Caseya. Dys­ kutowano o różnych sprawach, ale dopóki był obecny Auchinleck, nie o tym, co zdaniem Churchilla było najbardziej palą­ ce, o dymisji naczelnego dowódcy na Środkowym Wschodzie i jego następcy. Co ciekawe, decyzję Churchill podjął zanim jeszcze odwie­ dził 8 Armię, a więc postąpił inaczej, niż zapowiadał. Pierw-

szym, który otrzymał propozycję objęcia funkcji naczelnego dowódcy na Środkowym Wschodzie był Brooke, ale ten odmówił argumentując, że Auchinleck może pomyśleć, że po to przybył na Środkowy Wschód, aby „pracować jego sposo­ bem w jego butach"1. Następnego dnia rano, gdy Auchinleck witał Churchilla i Brooke'a na pustynnym lotnisku w pobliżu kwatery głównej 8 Armii, obaj ani słowem nie wspomnieli o podjętej już decy­ zji, a wręcz przeciwnie serdecznie i długo, wręcz kordialnie ściskali mu dłoń. Wśród szczegółów wizyty Churchilla w 8 Armii warto zwrócić uwagę na następujące fakty. Auchinleck, będąc w zgodzie ze swoją naturą szczerego i prostolinijnego człowieka, podjął premiera zwykłym śniadaniem przygotowa­ nym jak co dzień w mesie 8 Armii, tymczasem siły powietrz­ ne na pustynnym lotnisku zafundowały Churchillowi wykwint­ ny lunch zamówiony w kuchni hotelu „Shepheard" w Kairze, aby „premier poczuł się lepiej po długim i wyczerpującym dniu w 8 Armii". Natomiast podczas dyskusji odbytej w wozie szta­ bowym na temat ofensywy Churchill pokazywał na mapie dy­ wizje, których po prostu nie było jeszcze w terenie. I wreszcie znamienne było to, że Churchill znalazł czas na długą prywat­ ną pogawędkę z dowódcą XIII Korpusu gen. Gottem. Następnego dnia, uznając winę Auchinlecka i Dorman-Smitha oraz innych oficerów z dowództwa Sił na Środkowym Wschodzie, Churchill ogłosił decyzje personalne przewidujące zwolnienie z dotychczasowych stanowisk generałów: Auchin­ lecka, Dorman-Smitha, Ramsdena i Gotta, oraz powołanie ge­ nerałów: Alexandra na stanowisko naczelnego dowódcy Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie, Gotta na stanowisko dowódcy 8 Armii oraz Montgomery'ego na miejsce gen. Alexandra na stanowisko przewidziane w planach operacji „Torch". Zgodnie z tymi decyzjami, do decydującego boju 8 Armię miał poprowadzić stary weteran wojny na pustyni gen. Gott, 1

Ibidem, s. 222.

- El Alamein 1942

114 i być może on byłby później najsławniejszym brytyjskim marszałkiem z okresu II wojny światowej. Stało się jednak inaczej. 7 sierpnia samolot lecący z Gottem do Kairu, stary bom­ bowiec „Bombay" z 216 dywizjonu używany do transportu, został w rejonie Burg el Arab zestrzelony przez niemieckiego myśliwca Me-109 pilotowanego przez kpr. Bernda Schineidera i musiał lądować przymusowo na pustyni. Prawie natych­ miast po wylądowaniu samolot stanął w płomieniach. Urato­ wało się tylko czterech członków załogi. Pozostali, w tym do­ wódca 8 Armii, zginęli w płomieniach. Następcą Gotta zgodnie z wolą Churchilla został przebywają­ cy wówczas w Londynie gen. Bernard L. Montgomery, o którym na pustyni mało kto słyszał, a w tego typu wojnie był komplet­ nym nowicjuszem. Czym więc kierował się Churchill wybierając Montgomery'ego? Sąto bardzo interesujące pytania. Postarajmy się odpowiedzieć na nie, przybliżając przy okazji sylwetkę przy­ szłego wicehrabiego Montgomery of El Alamein. Bernard Law Montgomery, popularnie zwany „Monty", urodził się 17 listopada 1887 r., a więc znów „Skorpion" na przedmieściach Londynu, jako czwarte dziecko, a trzeci syn wielebnego Henry'ego Montgomery'ego, pastora parafii św. Marka w Kennington Oval. Zanim jeszcze ukończył dwa lata, wraz z całą rodziną został zaokrętowany na statek, aby wyru­ szyć do dalekiej Tasmanii, gdzie ojciec otrzymał posadę bi­ skupa. Na rodzinną ziemię angielską powrócił w wieku 13 lat, za sprawą kolejnego przeniesienia, tym razem już biskupa Montgomery'ego, na ważne, w kościele angielskim, stanowi­ sko sekretarza Stowarzyszenia Propagowania Ewangelii za Granicą aby opuścić japo raz drugi dopiero po zdobyciu ofi­ cerskiego patentu. Rodzina Bernarda, jak sam przyznaje we Wspomnieniach, była typowa dla epoki wiktoriańskiej2. Jedynie to, że była ona angielsko-irlandzka, z wyraźnym odchyleniem ku matriarcha2

B.L. M o n t g o m e r y , Wspomnienia, Warszawa 1961, s. 28.

115 vvi, odróżniało ją od innych wspólnot rodzinnych Anglii koń­ ca XIX w. Atmosfera domu rodzinnego istotnie wpłynęła na postawę przyszłego zwycięzcy spod El Alamein, a jednocześnie już od najmłodszych lat Bernard pokazywał swój niełatwy charakter człowieka walki, w walce tej ciągle sprawdzają­ cego się, z dominacją takich cech, jak: skłonność do buntu i przywództwa, odwaga, zaciętość, upartość i wytrwałość. Maud Montgomery, matka Bernarda, była niezwykle silną osobowością wyciskającą piętno na całej rodzinie. Henry, jej przyszły mąż, poznał ją gdy był jeszcze skromnym wikarym westminsterskiej parafii św. Małgorzaty, której proboszczem był ojciec Maud, Canon Frederic Farrar, ogólnie znany, do­ skonały kaznodzieja i bardzo płodny autor książek o tematyce religijnej. Maud miała wówczas dopiero 14 lat, gdy przyszłe­ mu biskupowi nazbierały się już 32 wiosny. Mimo to, Henry zdecydował się poprosić o jej rękę, a gdy został zaakceptowa­ ny, 28 lipca 1881 r., po dwóch latach od momentu poznania się, odbyła się ceremonia ślubna: panna młoda miała zaledwie 16 lat. Do dziś biografowie Montgomery'ego próbują dociec, dla­ czego Maud Farrar zdecydowała się wyjść za mąż w tak mło­ dym wieku i dlaczego wybrała takiego, a nie innego męża. Wiek był istotny z racji jej przyszłych obowiązków żony du­ chownego. A małżonek w dniu ślubu był już pastorem u św. Marka, w parafii, która liczyła 16 tysięcy dusz, 3 wikarych, 250 pracowników kościelnych, 125 nauczycieli szkół niedziel­ 3 nych i 1500 dzieci . Przytoczone liczby, na pewno znane Maud, oznaczały, że w przyszłości małżonek obarczony licznymi spra­ wami parafii nie będzie mógł jej pomagać w sprawach domo­ wych, a przeciwnie, to ona będzie wspierać go, choćby w dziedzinie nazywanej dzisiaj działalnością charytatywną Jeśli Maud nawet nie zdawała sobie w pełni sprawy z tego, co takie małżeństwo oznacza, jako że od 16-letniej dziewczyny to

N. H a m i l t o n , Monthy. The Making ofa General 1887-1942, Lon­ don 1981, s. 4.

117

116 nie można było oczekiwać aż tak wnikliwych kalkulacji, to jej ojciec musiał orientować się, co czeka córkę i to ju^ w niedalekiej przyszłości. Zastanawiające jest także to, że córka proboszcza z Westminsteru, otoczona i podziwiana przez tłum rówieśników z pobliskiej Szkoły Westminsterskiej, z których niejeden pochodził ze znakomitego rodu i był wymarzoną partią, wybrała na męża o wiele starszego od siebie pastora z rodziny irlandz­ kiej. Odpowiedź na oba pytania nie jest prosta, gdyż wymaga­ łaby wglądu w głąb kobiecej duszy, której zakamarków do końca nikt nie zbadał. Wydaje się jednak, że Maud Farrar przede wszystkim dostrzegała w przyszłym mężu łagodnego, pogodnego człowieka, którym będzie mogła kierować bez żad­ nych sprzeciwów z jego strony. I trzeba przyznać, że nie po­ myliła się. A ponadto, autentycznie kierowała się głosem ser­ ca, które podpowiadało jej, że dobrze byłoby być towarzyszką życia wysokiego i dobrze zbudowanego pastora. Pomiędzy rokiem 1881 a 1889 Maud urodziła kolejno cór­ kę Sibyl, synów Harolda, Donalda, Bernarda i znów córkę Unę. Mając 25 lat i pięcioro dzieci nie mogła podołać obowiązkom, mimo że tak bardzo tego pragnęła. Stopniowo miłość zaczęła ustępować frustracji, gdy rzeczywistość coraz wyraźniej za­ częła rozmijać się z marzeniami o sielankowym życiu u boku przystojnego mężczyzny. A tymczasem po siedmioletniej prze­ rwie, już na Tasmanii, urodziła się kolejna trójka, i mimo że najstarsza córka zmarła, rodzina powracała do Londynu z siedmiorgiem dzieci. Tam po pięciu latach urodził się naj­ młodszy i już ostatni syn państwa Montgomerych - Brian. Maud Montgomery urodziła więc dziewięcioro dzieci, z których siedmioro dożyło wieku dojrzałego, gdyż w 1908 r. zmarł jeszcze jeden z młodszych braci Bernarda. Oprócz wła­ snych miała bezustannie pod dachem na wychowaniu kilkoro innych dzieci, najczęściej dalekich kuzynów, ale zdarzało się, że i całkiem obcych ludzi. Obarczona wychowaniem tak licz­ nego potomstwa i dodatkowych podopiecznych Pani Montgo-

piety nie mogła nawet marzyć o należytym wywiązywaniu się i obowiązków żony biskupa. Odpowiedzią na frustrację była ucieczka w surowość, oschłość, a nawet despotyzm. Wobec dzieci i wychowanków stosowała surową dyscyplinę, której reguła po­ czątkowo z roku na rok się zaostrzała, by złagodnieć dopiero z wiekiem. Nic więc dziwnego, że najstarsza czwórka, w tym Bernard, nigdy nie odznaczała się specjalnymi uczuciami rodzin­ nymi. Dopiero młodsze rodzeństwo wykazywało ich więcej. Regułom surowej dyscypliny podlegał także mąż, nad którym górowała zdecydowanie. Mogła praktycznie robić z nim, co chciała. Nikt chyba nie będzie w tym miejscu już zdziwiony, gdy dowie się, że Pani Montgomery kierowała wszystkimi sprawami finansowymi rodziny, ale zaskoczeniem będzie prawdopodobnie to, że biskup otrzymywał od żony dziesięć szylingów tygodniowo, z której to sumy musiał po­ krywać swoje codzienne obiady w Athenaeum, a gdy pod ko­ niec tygodnia przypadkiem potulnie prosił o jednego lub dwa szylingi, był poddawany surowym badaniom4. Surowej dyscyplinie poddali się wszyscy, z wyjątkiem Ber­ narda. Ten wiecznie buntował się, chadzał własnymi drogami i nie dał się nagiąć do regulaminu domowego wymyślonego przez matkę. Nic więc dziwnego, że uchodził w jej oczach za czarną owcę i był karany najsurowiej. Z czasem ich wzajem­ ne stosunki przerodziły się w niechęć, która nie tylko nie ustą­ piła, ale ze strony Bernarda systematycznie pogłębiała się. Oskarżył on matkę m.in. o niewłaściwą opiekę nad ojcem, gdy ten schorowany nie mógł już chodzić, co miało według Ber­ narda skrócić jemu życie. Toteż gdy w 1949 r. Maud Mont­ gomery zmarła, przeżywszy męża o 17 lat, jej najsłynniejszy syn nie wziął udziału w uroczystościach pogrzebowych. Stosunek przyszłego marszałka polnego do ojca można na­ zwać uwielbieniem. Nie znalazłszy ciepła i zrozumienia 4

The Memoirs ofField'- Marshal The Viscount Montgomery ofAlame•n, London 1958, s. 19.

118 u matki, całą dziecięcą miłość przelał na niego. Później uwa­ żał ojca za doskonałego przyjaciela i powiernika. A obserwując, jak traktuje go matka - uznał ojca za istotę świętą za życia. Natomiast do rodzeństwa odnosił się nasz bohater w za­ leżności od wieku. Dla dwóch starszych braci i siostry Uny nie miał poważania z powodu uległości wobec matki. Dla młod­ szych, a zwłaszcza dla Briana, starał się być opiekuńczy, słu­ żąc różnymi cennymi według niego radami. Po powrocie z Tasmanii zaczął się dla Bernarda okres zdo­ bywania wiedzy i umiejętności, pozycji społecznej i wreszcie zawodu. Jego pozycja wyjściowa nie była najlepsza. Gdy wrócił, był już młodzieńcem i „człowiekiem z kolonii" w tym znaczeniu, jakie przywiązywała do tego ówczesna Anglia. Uczony przez prywatnych nauczycieli zdobył niewiele wia­ domości, a w każdym razie nie tyle, ile jego rówieśnicy z doskonałych szkół angielskich. Był także prawie komplet­ nie nie przygotowany do bywania w londyńskim społeczeń­ stwie, niewiele wiedząc o kulturze metropolii. Świetnie pły­ wał, był silny, wytrwały i dobrze zbudowany, ale gra w krykieta i w piłkę nożną były mu całkowicie nieznane. Do kultury i obyczajów zdołał się dość szybko dostosować, ale zaległości w nauce nie nadrobił nigdy i w tej dziedzinie nie mógł się po­ szczycić wieloma sukcesami. Edukację Bernard Montgomery rozpoczął w jednej z naj­ lepszych szkół londyńskich, w Szkole św. Pawła. Już od pierw­ szego dnia jego celem była Królewska Szkoła Wojskowa (Royal Military College) w Sandhurst, do której pragnął się do­ stać od dawna, od czasu kiedy odkrył, że najbardziej pociąga­ ją go bitwy, wojny i w ogóle sprawy wojskowe. Jego początkowe postępy w nauce nie rokowały nadziei, że kie­ dykolwiek zostanie kadetem w Sandhurst. Wyżywał się w sporcie, w potyczkach i innych fizycznych formach rywa­ lizacji, do których był świetnie przygotowany, również od strony psychicznej. Przez kolegów w szkole był nazywany „Monkey", czyli „Małpa", a to z racji sprytu, wyszukanych

119 i bezwzględnych sposobów walki na boisku i ogólnie „dzikich" obyczajów. Do nauki natomiast początkowo zbytnio się nie przykładał. Szczególnie kłopoty miał z angielskim. O wypracowaniach nie miał pojęcia, a gdy już cokolwiek na jakiś temat wiedział, to pisał stosując styl, który najbardziej wyrozumia­ łych anglistów wprawiał w poważne zakłopotanie. Na szczę­ ście opamiętanie przyszło w samą porę. Bernard zrozumiał, że jeśli chce dostać się do Sandhurst, musi przysiąść fałdów, a że Szkoła św. Pawła była dobrą szkołą dla tych, którzy mają ochotę się uczyć, zaległości nadrobił szybko i w 1907 r. zdał egzamin do Królewskiej Szkoły Wojskowej ze średnią oceną dającą mu 72 lokatę na 170 kandydatów i został do niej przyjęty. W Sandhurst Bernard Montgomery odkrył od samego po­ czątku, że szkoła stwarza mu świetne warunki do zdobycia niezbędnej wiedzy i umiejętności wojskowych, ale także, że jest doskonałym miejscem do wyżycia się. Niestety, progra­ mowe zajęcia nie wystarczały, aby w pełni zaspokoić potrze­ by niepokornego, niesfornego, skłonnego do nieformalnego przywództwa, silnego i sprytnego młodzieńca. Szukał więc dodatkowych emocji, które znalazł w swoistej wojnie z kadetami tego samego rocznika, ale z innej kompanii. Jego skłonności do awantur omal nie spowodowały, że Montgome­ ry mógł się nigdy pod El Alamein nie zjawić, a jeżeli już, to w charakterze szeregowego lub co najwyżej podoficera jed­ nej z walczących tam jednostek brytyjskich. A mogło dojść do tego po tym, gdy podczas jednej z większych awantur Mont­ gomery, z pomocą kolegów, podpalił pewnemu nie lubiane­ mu kadetowi koniec koszuli, co zakończyło się silnym popa­ rzeniem pośladków i mimo solidarnego milczenia poszkodo­ wanego, został wykryty jako sprawca. Tylko dzięki obronie jednego z oficerów szkoły i prawdopodobnie pozycji ojca, pozwolono mu w toku postępowania dyscyplinarnego pozo­ stać w Sandhurst i ukarano jedynie degradacją ze starszego szeregowego do szeregowego. Niejako przy okazji stracił spo­ sobność zostania szefem kadeckiej kompanii i otrzymania szli-

120 fów oficerskich po roku nauki, co akurat po latach nasz boha­ ter ocenił w sumie za wydarzenia pozytywne5. Dalsza kariera wojskowa Bernarda Montgomery'ego to ty. powa droga zawodowego oficera Brytyjskiego Imperium. Po ukończeniu Sandhurst, w wieku 21 lat, trafił do Armii Indii. Z powodu mizerii finansowej był to praktycznie jedyny roz­ sądny krok. W decydującym o karierze oficera momencie, ja­ kim był wybór pułku, a powinno się wiedzieć, że pułk w armii brytyjskiej to rzecz święta dla każdego oficera, i że nie jest to zwłaszcza w piechocie sensu stricto jednostka boj owa, a raczej swoisty matecznik, w którym formuje się, szkoli i wysyła na front lub do dalszej służby kolejne bataliony lub inne podod­ działy, Montgomery nie mógł sobie pozwolić ani na jakikol­ wiek pułk kawalerii, ani na jeden z prestiżowych pułków pie­ choty. Bo na to nie miał wystarczających dochodów. I w tym miejscu należy nadmienić, że uposażenie oficera słu­ żącego w metropolii nie wystarczało na to, aby mógł się utrzy­ mać i żyć na wymaganym poziomie. Elitarne pułki stawiały spra­ wę otwarcie. Jeśli nie masz, dajmy na to rocznego dochodu co najmniej 400 funtów, to nie masz co wśród nas szukać. A wysoki dochód mieli tylko ci, których wspierała, odpowiednią sumą rodzina. Montgomery, pochodzący z rodziny niezamożnej i skłócony z matką, mógł liczyć tylko na siebie. W przeciwieństwie do armii metropolitalnej, oficerowie Armii Indii byli dobrze opłacani. Montgomery ponadto wziął pod uwagę to, że w koloniach oficerowie awansowali znacz­ nie szybciej niż w Anglii, gdyż w tych czasach awans zależał mniej od umiejętności, opinii czy innego kryterium wartości, a bardziej od wolnego miejsca, rotacja zaś oficerów w armiach kolonialnych była dużo większa niż w zasiedziałych pułkach na Wyspach Brytyjskich. Jak łatwo się domyśleć, dostanie się do Armii Indii nie było takie proste. Konkurencja była silna, a chętnych było zawsze 5

Ibidem, s. 25.

121 więcej niż miejsc. O wszystkim decydowała więc lokata pod­ czas egzaminu końcowego. W praktyce należało się uplaso­ wać w pierwszej trzydziestce. Słabsi kandydaci, do trzydzie­ stej piątej lokaty, mogli jeszcze liczyć na przydział. Słabsi nie mieli już żadnych szans. Montgomery, po ogłoszeniu wy­ ników, odnalazł się na liście pod 36 pozycją, z brakiem per­ spektyw na Armię Indii, a mimo to w końcu do Indii dotarł, aczkolwiek nieco kuchennymi schodami. Tymi schodami był królewski pułk „Warwickshire" (Royal Warwickshire Regi­ ment). Pułk prowincjonalny o pięknym emblemacie, który miał tę właśnie zaletę, że jeden z jego batalionów stacjono­ wał w Indiach. Montgomery z mimo wszystko dość wysoką lokatą, miał prawo wyboru pułku poza Armią Indii, pod wa­ runkiem, że pułk zechce go przyjąć. Został przyjęty i już w grudniu 1908 r. był w Peshawarze w 1 batalionie pułku „Warwickshire". Do Anglii powrócił wraz z batalionem pięć lat później, aby po roku wyruszyć na, jak ją wówczas nazywano, wielką woj­ nę do Francji. Wojna ta była ważnym etapem w karierze Montgomery'ego. Wyruszył na nią jako dowódca plutonu, a skończył jako szef sztabu 47 Dywizji Piechoty (londyńskiej). Był ciężko ranny, a za męstwo wykazane w walce otrzymał wysokie odznaczenie „Distinguished Service Order". Najważ­ niejsze jednak było to, że mjr Montgomery dostrzegł swoją przyszłość, wytknął sobie cel i prostą drogę do niego. Okres międzywojnia rozpoczął od spełnienia istotnego wa­ runku niezbędnego do osiągnięcia najwyższych szczytów ka­ riery wojskowej. Po blisko rocznym kursie w grudniu 1920 r. Montgomery ukończył Królewską Wyższą Szkołę Wojenną Wojsk Lądowych {Royal Army Staff College) w Camberley. Dalej był udział w wojnie w Irlandii, która wybijała się na nie­ podległość, na stanowisku szefa sztabu 17 Brygady Piechoty, a po jej zakończeniu w 1922 r. różne stanowiska sztabowe w Anglii aż do stycznia 1926 r., kiedy to wrócił do Camber­ ley, aby zostać wykładowcą.

123

122 Rok następny okazał się przełomowy w życiu osobistym na­ szego bohatera. Mając prawie 40 lat porzucił wreszcie kawaler­ ski stan. Wybranką była Berty Carver, wdowa, matka dwóch kil­ kunastoletnich synów, poznana podczas zimowych wakacji w Lenk, w Szwajcarii. Ślub odbył się 27 lipca 1927 r. w kościele parafialnym w Chiswick, a 18 sierpnia 1928 r. urodził się David, jedyny syn i jedyne dziecko Montgomery'ego. Wybiegając w przód poinformujemy, że pożycie małżeńskie było bardzo szczę­ śliwe, ale niestety stosunkowo krótkie. Berty Montgomery zmar­ ła w ramionach męża 19 października 1937 r., na skutek zakaże­ nia, które objęło jej organizm, od ukąszenia w nogę na morskiej plaży przez niezidentyfikowanego owada. Została pochowana tam, gdzie spędziła feralne wakacje, w Burnham-on-Sea. W chwili śmierci żony brygadier Montgomery był świeżo mianowanym dowódcą 9 Brygady Piechoty stacjonującej wPortsmouth. Wcześniej, po powrocie w 1931 r. do służby liniowej wraz z 1 batalionem rodzimego pułku, którym dowo­ dził, odbył służbę w Palestynie, Egipcie i Indiach. W tych ostat­ nich był też dyrektorem nauk Wyższej Szkoły Wojennej w Quetta. Do Palestyny powrócił w październiku 1938 r. na stanowisko dowódcy 8 Dywizji Piechoty ze sztabem w Haifie, którą miał dopiero sformować z jednostek zaangażowanych w tłumienie buntu Arabów. Nową funkcją nie był zachwy­ cony z powodów rodzinnych (rozstanie z synem) i służbo­ wych. Jedynym zyskiem był stopień generała majora. Zimą 193 8-1939 r., w czasie gdy pacyfikował Palestynę, został wy­ znaczony na dowódcę 3 Dywizji Piechoty w Anglii. Była to dywizja armii regularnej, która w razie wojny miała wejść w skład Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych przewidzianych do operacji na kontynencie europejskim, co Montgomery'ego, 6 żołnierza z krwi i kości, szczerze zachwyciło . Chwilowe kłopoty zdrowotne i perturbacje z odejściem poprzedniego dowódcy spowodowały, że wymarzoną dywi6

Ibidem, s. 47.

ję Montgomery objął 28 sierpnia 1939 r., gdy przeprowadzo­ no w niej już częściową mobilizację. W dniu napaści Niemiec na Polskę, gdy zarządzono mobilizację powszechną, nowy dowódca przystąpił bezzwłocznie do pełnego rozwinięcia dy­ wizji, aby już wkrótce wylądować z nią we Francji. Maj 1940 r. w Belgii i Francji to bez wątpienia jedna z najtragiczniejszych kampanii armii brytyjskiej. Dni klęski pod ciosami niemieckiej broni pancernej i bombami Luftwaffe, poczucie bezsilności i własnej słabości, gorycz odwrotu, porzucenie sprzętu i uzbrojenia oraz pośpieszna ewakuacja na Wyspy Brytyjskie to wszystko stało się udziałem Montgomery'ego. Tę klęskę przeżył on tak mocno, że bardzo długo podob­ nie jak cała brytyjska armia, nie potrafił się uwolnić od kom­ pleksu Dunkierki. Gdzieś tam głęboko w psychice tkwiła oba­ wa przed drugą podobną klęską, często silniejsza niż chęć re­ wanżu za to, co wydarzyło się na plażach pod Dunkierką. Ten kompleks czytelnik dostrzeże bez trudu w decyzjach Montgomery'ego pod ElAlamein. On sam spisał się w Belgii i Francji bez większych zastrzeżeń. 3 Dywizją dowodził więcej niż po­ prawnie. Dobrze wywiązał się także z obowiązków dowódcy II Korpusu, gdy niespodziewanie w ostatnich dniach maja zo­ stał wyznaczony na to stanowisko. Niemniej gdy 1 czerwca 1940 r. opuszczał w Dover pokład brytyjskiego niszczyciela, na którym ewakuował się przez kanał, był niesłychanie przy­ gnębiony i miał poczucie osobistej porażki. z

Ale już wkrótce przygnębienie minęło i Montgomery dzię­ ki energii i zdecydowaniu, jakim się wykazał latem 1940 r. jako dowódca 3 Dywizji, a potem V Korpusu, zwrócił po raz pierwszy na siebie uwagę Winstona Churchilla i wszedł prze­ bojem do grona generałów, kandydujących na najwyższe sta­ nowiska w brytyjskich wojskach lądowych, w miejsce tych, którzy się nie sprawdzili w 1940 r. Już wkrótce został szefem tzw. Południowowschodniego Dowództwa {South Eastern Command), czyli inaczej mówiąc dowódcą armii odpowiedzialnej za obronę południowo-wscho-

124 dniej Anglii i na tym stanowisku pozostał przez cały czas zaciekłych walk na Pustyni Zachodniej. Szkolił żołnierzy twardo i według własnego uznania. Jedynym znanym epizodem z tego okresu jest jego udział w przygotowaniu operacji „Ju_ bilee", czyli brytyjsko-kanadyjskiego desantu pod Dieppe który doszedł jednak do skutku (19 VIII 1942) już po obję­ ciu przez Montgomery'ego stanowiska dowódcy 8 Armii, w czym (mowa o stanowisku) pomógł mu, jak wiemy, przy­ padek. Życiem Montgomery'ego zajęliśmy się dość szczegółowo, aby wzbogacić jego sylwetkę, a być może także wiedzą czy­ telnika. Mieliśmy bowiem świadomość, że jest on co prawda postacią bardzo znaną, ale głównie z racji tego, co uczynił po El Alamein. Jego losy przed tą bitwą są znane w mniejszym stopniu. Ponadto naszym zamiarem było pokazanie tych uwa­ runkowań i wydarzeń, które w istotny sposób wpłynęły na oso­ bowość naszego bohatera, a zwłaszcza na ukształtowanie się takich cech jego charakteru, jak: skłonność do buntu przeciw każdemu, kto myślał inaczej niż on, ciągłe poszukiwanie no­ wych wyzwań i wyżywanie się w rywalizacji, upartość i wytrwałość, poczucie, chyba lekko nadmierne, własnej wartości i pewność siebie granicząca z samochwalstwem i zadufaniem oraz wielka samodzielność, a jednocześnie ostrożność w starciach z przeciwnikiem, przed którym czuł respekt. O sztuce wojennej Montgomery'ego na razie nie będziemy wypowiadać się szerzej. W tym miejscu poprzestaniemy na stwierdzeniu, że w chwili nominacji z całąpewnościąnie miał on żadnej praktyki wprowadzeniu szybkiej, manewrowej wojny, z dużymi ugrupowaniami pancernymi w roli głównej, przy silnym wsparciu lotnictwa. Jego praktyka dowódcza szcze­ bla operacyjnego to wyłącznie obrona i to pozycyjna oraz sta­ cjonarna. Dlatego więc Churchill zdecydował się na Montgomery'ego, gdyż początkowo, co nie jest tajemnicą, po śmierci Gotta, chciał

125 najego miejsce wyznaczyć gen. Maitlanda Wilsona7. Na pew­ no na decyzję premiera istotny wpływ miała opinia gen. Bro­ oke^, zaprzyjaźnionego z Montgomerym, szczególnie blisko po walkach w Belgii i Francji w maju 1940 r., w których obaj uczestniczyli, a Brooke był jego przełożonym. Także Smuts niespodziewanie opowiedział się za Montgomerym, co prze­ łamało opór premiera8. Churchill znał już dobrze aktualnego dowódcę południowowschodniej armii, a zwłaszcza jego upór w dążeniu do celu, i dlatego w krytycznej chwili postawił na niego, licząc że Montgomery wreszcie spełni jego marzenia o rychłej i skutecznej ofensywie w Afryce. Decyzja o nowym stanowisku dla Montgomery'ego zapa­ dła 8 sierpnia. Cztery dni później przybył on do Kairu i jeszcze w tym samym dniu spotkał się z Auchinleckiem, który zapo­ znał go z sytuacją i planami na wypadek nowej ofensywy Rommla. Według Montgomery'ego plany te dotyczyły tylko wycofania się 8 Armii do delty lub nawet dalej do Palestyny9. W rzeczy samej Auchinleck, pochłonięty całkowicie myślą, że 8 Armia nie może dać się zniszczyć, mówił o takich pla­ nach, ale zaprezentował też swój znany nam już plan pobicia Rommla, o czym Montgomery nie wspomina. 13 sierpnia skoro świt nowy dowódca 8 Armii udał się na pustynię, aby poznać się z armią. Oficjalnie miał objąć do­ wództwo dopiero 15 sierpnia, a do tego czasu tylko zoriento­ wać się w sytuacji. W kwaterze głównej 8 Armii powitał go gen. por. Ramsden, który tylko chwilowo pełnił obowiązki do­ wódcy pod nieobecność Auchinlecka i udzielił mu niezbęd­ nych informacji. Po meldunku Ramsdena Montgomery pod­ jął decyzję objęcia dowództwa natychmiast bez czekania do ' H a m i l t o n , op. cit., s. 582. 8 Jest to wersja zgodna ze wspomnieniami Brooke'a. Churchill w swoich Pamiętnikach twierdzi, że po śmierci Gotta nie miał wątpliwości co do tego, że to Montgomery powinien być kolejnym dowódcą 8 Armii. ' M o n t g o m e r y , op. cit., s. 9 4 - 9 5 .

127

126 15 sierpnia. I znów w swoich wspomnieniach Montgomery bar­ dzo udramatyzował to wydarzenie, twierdząc, że musiał tak postąpić. Wiele jednak wskazuje na to, że była to decyzja obli. czona raczej na efekt niż wynikła z konieczności. Na froncie nie działo się nic takiego, co wymagałoby natychmiastowej interwencji, a że w sztabie było trochę bezkrólewia z racji prze­ sunięć personalnych, to raczej rzecz normalna, o czym każdy wojskowy z dłuższym stażem dobrze wie. Jest faktem, że Montgomery zabrał się do pracy z właściwą sobie energią i jak każdy doświadczony dowódca zaczął od doboru podwładnych i reorganizacji wojsk według własnego planu działania. Gdy prześledzimy losy generałów z otoczenia Montgomery'ego w Afryce, bez trudu dostrzeżemy, że więk­ szość z tych najważniejszych, a dotyczy to Brytyjczyków, związała się z nim na dłużej. Właśnie pod El Alamein ukształ­ towała się grupa generałów, która podążała za Montgomerym i z którą on chętnie współpracował. Nie ulega więc wątpliwo­ ści, że generałowie ci spełniali jego wymagania i oczekiwania, i prezentowali solidne rzemiosło wojskowe. Ile jest wart dobry szef sztabu wiedzą najlepiej ci dowódcy, którzy mieli zarówno złych, jak dobrych oficerów na tych sta­ nowiskach. Montgomery miał to szczęście, że trafił na bardzo dobrego fachowca, z którym doskonale się rozumiał i który odpowiadał mu prawie pod każdym względem. Tym człowie­ kiem był brygadier, później generał major, Francis W. de Gu­ ingand. Montgomery i de Guingand spotkawszy się pod El Alamein, nie rozstali się już do końca wojny. Montgomery, gdziekolwiek był przenoszony, zabierał ze sobą „Freddiego", jak go nazwano. A oto jak go scharakteryzował we Wspomnie­ niach: „Reprezentowaliśmy dwa skrajne charaktery; on, bar­ dzo nerwowy, żył w stałym napięciu; lubił wino, grę w karty, dobre jedzenie. Czy różnice te miały jakieś znaczenie? Szyb­ ko doszedłem do wniosku, że nie, że są one raczej korzystne. Zawsze uważałem, iż dwaj ludzie o identycznych charakte­ rach nie stanowią pary. De Guingand był około czternastu lat

młodszy ode mnie, ale to nie przeszkadzało naszej przyjaźni przyszłości, i gdy tak patrzyłem na niego, wychudzonego j zatroskanego, stare uczucie powróciło. Mózg jego pracował pierwszorzędnie, był zdolny do szybkich decyzji. Poza tym de Guingand znał mnie i mój sposób bycia, a to było ważne [...], okazał się świetnym szefem sztabu i wątpię, czy kiedykolwiek w armii brytyjskiej był lub będzie jemu podobny"10. Montgomery był tak pewny swojego wyboru, że podzielił się z nim pełnią władzy, podnosząc kompetencje de Guinganda na wyższy poziom, niż to było przyjęte w armii brytyjskiej, w której szef sztabu uchodził raczej za pomocnika dowódcy, a nie jego zastępcę. Oczywiście nigdy nie było wątpliwości, kto dowodzi. Montgomery był zawsze na pierwszym miejscu, a de Guingand w cieniu. Oddając część swoich kompetencji Montgomery miał na względzie także, a może przede wszystkim, chociaż o to nie należy go raczej posądzać, własną wygodę. Jak na liniowca przystało, nie cierpiał „papierków" i siedzenia w sztabie, li­ czył więc, że szef sztabu z właściwymi kompetencjami znacz­ nie go w tym odciąży. I nie pomylił się, de Guingand zała­ twiał całąpapierkową robotę, podczas bitwy siedział w sztabie, zbierał i analizował meldunki wiedząc czasami więcej na te­ mat położenia wojsk niż jego dowódca. A ponadto miał je­ szcze jedną zaletę, na temat której obaj panowie solidarnie w swoich książkach milczą. Potrafił mianowicie, czyniąc to delikatnie, zmusić Montgomery'ego do podjęcia odważnej de­ cyzji, z czym jego dowódca słynący z asekuranctwa miał od czasu do czasu poważne kłopoty. w

I jeszcze jedna istotna uwaga. Brygadier de Guingand w przeciwieństwie do swojego dowódcy nie był nowicjuszem w wojnie na pustyni, aczkolwiek obserwował ją głównie zza sztabowego biurka. Zanim trafił do 8 Armii, był szefem wy­ wiadu Dowództwa Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie Ibidem, s. 98.

128 w Kairze. Na pustynię trafił kilka tygodni wcześniej niż Mont­ gomery za sprawą gen. Auchinlecka, który także planował uczynić z niego szefa sztabu 8 Armii. Armia Montgomery'ego liczyła trzy korpusy, z których jeden w takim kształcie, jakim był powstał z jego inicjatywy. Obsada stanowisk dowódców korpusów miała dla Montgomery'ego kluczowe znaczenie, podobnie jak obsada stanowi­ ska szefa sztabu. Dwóch dowódców wybrał osobiście, na trze­ ciego przystał za namową gen. Alexandra. Dowódcą XIII Korpusu został gen. por. Brian Horrocks, który na pustynię przybył podobnie jak jego bezpośredni przełożony prosto z Anglii. Montgomery znał go bardzo dobrze. Horrocks był dowódcąbatalionu w jego 3 Dywizji w Belgii i Francji, później w Wielkiej Brytanii był u Montgomery'ego dowódcą brygady i dywizji. A ponieważ wyznawał podobną filozofię walki, co jego „odwieczny" dowódca, należał do jego najbardziej zaufanych ludzi. Korpus przejął od gen. Freyberga, który dowodził nim tym­ czasowo po śmierci gen. Gotta, czyniąc to mniej więcej tydzień po objęciu przez Montgomery'ego dowództwa nad 8 Armią. Gen. por.W.H.C. Ramsden, dowódca XXX Korpusu, był Montgomery'emu mało znany, ale to i tak nie miało znacze­ nia, gdyż oficjalnie został zdymisjonowany i czekał tylko na następcę. Tym nowym okazał się gen. por. 01iver Leese, także sprowadzony z Anglii, dowódca stacjonującej tam Dywizji Pancernej Gwardii. Później miał zastąpić Montgomery'ego na stanowisku dowódcy 8 Armii z jego rekomendacji. Ten fakt jest najlepszym dowodem na to, że obaj dżentelmeni potrafili ze sobą współpracować. Jedynym weteranem Zachodniej Pustyni wśród dowódców korpusów był dowódca X Korpusu, odtworzonego jako kor­ pus pancerny, gen. por. Herbert Lumsden poprzednio dowo­ dzący jak wiemy 1 Dywizją Pancerną. Nie był wybrańcem Montgomery'ego, ale Alexandra. Ten pierwszy zgodził się na niego, bo nie wypadało odmówić przełożonemu, zwłaszcza gdy wybrało się już dwóch dowódców korpusów.

129 Co można powiedzieć o dowódcach korpusów 8 Armii przed jej najważniejszą bitwą? Po pierwsze byli to świeżo miano­ wani dowódcy dowodzący poprzednio dywizjami, a korpus, w armii brytyjskiej, był związkiem taktyczno-operacyjnym, gdy dywizja podobnie jak w innych armiach związkiem tak­ tycznym. Po drugie uderzające jest to, że dwóch dowódców korpusów, podobnie jak Montgomery, było debiutantami na pustynnym teatrze wojny. Tak więc Montgomery nie wybrał wariantu niedoświadczony dowódca - podwładni starzy wy­ jadacze. Postawił na generałów bez większego doświadcze­ nia, których znał i którzy mu odpowiadali. Szczebel niżej Montgomery nie czynił już takich roszad jak przy korpusach. Osobiście doprowadził tylko do zmiany na stanowisku dowódcy 7 Dywizji Pancernej, słynnych już „Szczurów Pustyni". Jego wybrankiem był gen. mjr A.F. „John" Harding weteran pustynnych bitew, szef sztabu jeszcze u 0'Connora, współtwórca planu operacji „Battleaxe", które­ go Auchinleck na początku 1942 r. postawił na nowo utwo­ rzone stanowisko szefa szkolenia (Director of Military Training) w Naczelnym Dowództwie Sił Brytyjskich na Środko­ wym Wschodzie. I trzeba przyznać, że Montgomery znów miał nosa. Harding okazał się być bardzo dobrym dowódcą dywi­ zji. Już po wojnie doszedł do stopnia marszałka polnego i godności lorda. Łącznie wśród jedenastu dowódców dywizji, licząc z generałem majorem Charlesem H. Gairdnerem dowódcą, 8 Dywizji Pancernej, pozbawionej jednostek bojowych, prze­ ważali bardzo doświadczeni dowódcy, przywykli z wyjątkiem tych, którzy przybyli dopiero co z Anglii do walki na pustyni. Najważniejszą zmiana organizacyjną którą Montgomery wprowadził, było utworzenie korpusu pancernego, czegoś na kształt i podobieństwo „Afrika Korps", w którym zamierzał on skupić dywizje pancerne, aby w przyszłości były one taką samą,.pancerną pięścią", jaką miał jego przeciwnik. Tą„pięścią" miał być X Korpus. 9

~ El Alamein 1942

131

ALAM EL HALFA Po fiasku lipcowej próby dotarcia do Aleksandrii i dalej w głąb Egiptu przed Rommlem stanął problem opracowania planu ostatecznego rozbicia 8 Armii i osiągnięcia podstawo­ wych celów strategicznych. A sytuacja i położenie wojsk nie­ mieckich oraz włoskich w Afryce zaczęły się komplikować. Co prawda nastąpiło uproszczenie procedur dowodzenia na najwyższych szczeblach, ale nie miało to praktycznego zna­ czenia, bo i tak Rommel, kiedy zachodziła taka potrzeba, za­ chowywał dużą samodzielność. Tak było i teraz. Oficjalnie, Rommel, jako dowódca niemiecko-włoskiej Armii Pancernej „Afrika", (Panzerarmee Africa, Armata Corazzata dAfrica) został bezpośrednio podporządkowany włoskiemu Naczelne­ mu Dowództwu Sił Zbrojnych z marszałkiem Ugo Cavallero na czele, przy którym niemiecki attache w Rzymie, gen. von Rintelen, funkcjonował jako reprezentant OKW, z pominię­ ciem gubernatora wojskowego Libii. Faktycznie zaś, przy naj­ ważniejszych decyzjach, rozkazy szły bezpośrednio z OKW. Podstawowym problemem, który zaczął znów narastać, było zaopatrzenie. Zdobyte na Brytyjczykach zapasy zaczęły gwałtow­ nie topnieć w lipcu, w całej serii znanych nam już natarć i kontrnatarć. Linie zaopatrzenia maksymalnie rozciągnęły się. Tobruk, mimo dogodnego położenia, nie mógł być w pełni wy­ korzystany jako port, gdyż RAF systematycznie go bombardo­ wał. Musiano nadal korzystać z Benghazi i Trypolisu, a odległości z tych portów do frontowych magazynów były naprawdę duże. Aby dowieźć zaopatrzenie z Trypolisu do frontu i wrócić

z powrotem ciężarówka musiał zużyć na to 12 dni, a z Ben­ ghazi - 7 dni. A oddziałom Rommla wciąż brakowało transpor­ tu, nie mówiąc już o zużyciu ogromnych ilości paliwa. Zaopa­ trzenie mogła ułatwić wybudowana przez Brytyjczyków kolej, ale była ona, podobnie jak konwoje ciężarówek, zaciekle atako­ wana z powietrza. Do tego doszły problemy z przerzutem zaopatrzenia przez morze. W lipcu Rommel otrzymał tylko 6 tysięcy ton zao­ patrzenia, co stanowiło piątą część potrzeb. W sierpniu, w pierwszych trzech tygodniach, mimo, że nie toczyły się żadne gwałtowne walki, jego armia zużyła prawie dwa razy więcej zaopatrzenia, niż dotarło w tym czasie do Afryki Północ­ nej. Przez cały sierpień z portów włoskich wysłano 30 stat­ ków transportowych, 14 dużych barek i 6 okrętów podwod­ nych użytych jako transportowce. Po drodze cztery statki zostały zatopione przez okręty podwodne, a trzy przez sa­ moloty. 14 statków, 13 barek i 2 okręty podwodne dotarły do Tobruku, 7 statków i 2 okręty podwodne do Benghazi, po jednym statku, okręcie podwodnym i barce do Trypolisu, a jeden okręt podwodny zawinął do Derny. Z 3720 ton amu­ nicji po drodze stracono 1660 ton, z 15 500 ton benzyny i olejów przepadło 2700 ton, z 6370 ton innych środków utracono 2120 ton. Stracono też 43 działa z 220 wysłanych oraz 367 pojazdów z wysłanych 1147. Jedynie czołgi w komplecie, w liczbie 39, dotarły do Afryki. Mimo że pali­ wa utracono stosunkowo mało, właśnie problem benzyny, oleju napędowego i smarów był największym zmartwieniem Rommla1.

Pocieszającym dla niego zjawiskiem było otrzymanie istot­ nego wzmocnienia w postaci kilku wartościowych jednostek. Do Afryki jeszcze w lipcu drogą lotniczą została przerzucona 2 Krety niemiecka 164 Instruktorska Dywizja Piechoty (164 Lehr-Infanterie-Divisioń), którą przemianowano na afrykańC ar v e r, op. cit., s. 4 2 - 4 3 .

132

133

ską 164 Dywizję Lekką2. Dowodził nią pułkownik, później generał Carl-Hans Lungershausen. Słabością dywizji był brak środków transportu, które musiały przybyć dopiero drogą morską. W sierpniu miała jedynie 60 pojazdów. Podobny pro. blem występował w przerzuconej też drogą powietrzną w lip. cu i sierpniu Brygadzie Spadochronowej „Ramcke" która, acz­ kolwiek była jednostką improwizowaną złożoną z batalionów strzelców spadochronowych, stanowiła doborową brygadę bezpośrednio podległą Rommlowi. Aby chociaż częściowo złagodzić jej problemy z transportem, usługi w tym zakresie miał świadczyć dla niej 135 pułk artylerii przeciwlotniczej. Włosi z większych jednostek przysłali 185 Dywizję Spado­ chronową „Folgore" pod dowództwem gen. dyw. Enrico Frattiniego, która podobnie jak strzelcy Ramckego była przygotowy­ wana do desantu na Maltę, ale wobec zmiany planów przybyła do Afryki. Drugą przysłaną większą jednostką była 16 Dywizja Piechoty „Pistoia", dowodzona przez gen. dyw. Guglielmo Falugiego, która jednak chwilowo pozostała w rezerwie. Bardzo poważnym problemem dla Rommla był stan zdro­ wotny jego armii. Złe warunki higieniczne uszczuplały szere­ gi „Afrika Korps" i innych podległych mu jednostek. Ale przede wszystkim sam Rommel zaczął mieć poważne kłopoty zdrowotne. W sierpniu omdlenia, zasłabnięcia, a nawet zapa­ ści zaczęły przydarzać się mu coraz częściej. Jego lekarz prof. Horster, w diagnozie za przyczynę tego uznał nałożenie się takich dolegliwości jak: katar żołądka i jelit, dyfteryt nosowy i poważne schorzenie układu krążenia. Kłopoty mieli także inni wyżsi oficerowie, jak choćby szef oddziału operacyjnego płk Siegfried Westphal, który zachorował na żółtaczkę. Najbardziej jednak obawiał się Rommel wzmocnienia prze­ ciwnika. Doskonale wiedział, że 8 Armia port i magazyny ma 2

1

Mimo tej nazwy i przemianowania pułków piechoty dywizji na pułk grenadierów pancernych, była to zwykła dywizja piechoty. Stąd często uży­ wana w literaturze nazwa 164 Dywizji Piechoty.

dosłownie pod nosem. Wizyta Churchilla zapowiadała poważ­ ne wzmocnienie sił brytyjskich w Afryce, a wywiad niemiec­ ki doniósł, że w drodze do Egiptu znajduje się około 100 ty­ sięcy ton sprzętu i zaopatrzenia, które dotrą na miejsce we wrześniu. Rommel zrozumiał, że musi zaatakować, zanim to wszystko dotrze do 8 Armii. Powodem do niepokoju były także poczynania saperów 8 Ar­ mii na linii El Alamein, którzy z dnia na dzień kładli coraz więcej min na przednim skraju obrony. Szczególnie niepokoiła rozbu­ dowa pól minowych i wzmacnianie sił na południu, co groziło Rommlowi, że będzie zmuszony przełamywać front uderzeniem czołowym zamiast ulubionego obejścia i okrążenia. Rommel zamierzał zaatakować w nocy. A ponieważ do­ świadczenie uczyło, że musi to być noc księżycowa, wybrał noc 26 sierpnia, gdy księżyc był w pełni. Feldmarszałek, zastanawiając się nad wyborem miejsca ude­ rzenia, od razu wykluczył grzbiet Ruweisat i teren na północ od tych wzgórz jako najbardziej umocniony. Na południe od grzbietu, poczynając od Qaret el Abd, 8 Armia okopywała się, rozwijała zapory inżynieryjne i kładła pola minowe. Dalsze prace groziły takim umocnieniem tego terenu jak na północy. Pocieszające jednak było to, że jeszcze nie był on zbyt mocno obsadzony. Rejon depresji południowych (nie mylić z Kattara) i północna część skarpy biegnącej z Gebel Kalakh do Qaret el Himeimat był pasem obrony 7 Dywizji Pancernej obsa­ dzonym przez 7 Brygadę Piechoty Zmotoryzowanej i 4 Lekką Brygadę Pancerną. Siły te były stosunkowo niewielkie jak na blisko 25-kilometrową szerokość pasa. Możemy więc w zasa­ dzie mówić o dozorowaniu terenu, a nie o faktycznej obronie. I tu Rommel postanowił uderzyć. Plan Rommla był prawie kopią początku ofensywy na linii El Ghazala - Bir Hacheim. Na północy od nadmorskiej szosy Po grzbiet Ruweisat natarcie pozorne miały prowadzić wło­ skie dywizje piechoty i Dywizja Spadochronowa „Folgore" Wzmocnione spadochroniarzami Ramckego oraz niemiecką

134 164 DywizjąLekką. Główne uderzenie miało zostać wykona­ ne na południu. Zasadnicze zgrupowanie uderzeniowe two­ rzył „Afrika Korps" w składzie 15 i 21 Dywizja Pancerna, który linie obronne 8 Armii miał przerwać, jak zakładano, o północy w godzinę po ruszeniu z podstaw wyjściowych, przy Qaret el Himeimat, potem dojść do Samaket Gaballa, a następnie ła­ godnym łukiem wyjść o 6.00 na tyły armii Montgomery'eg0 w rejonie wzgórz Alam el Halfa, aby uderzyć po raz drugi, tym razem na północ, i po przejściu przez wschodnią część grzbietu Ruweisat okrążyć 8 Armię i odciąć ją od zaopatrze­ nia. Lotniska, magazyny w strefie frontowej i Aleksandria zosta­ łyby opanowane wkrótce po rozbiciu odwodów pancernych. Za osłonę prawego skrzydła, Afrika Korps" odpowiadała kombino­ wana grupa niemieckich i włoskich jednostek rozpoznawczych z niemieckimi batalionami rozpoznawczymi w roli głównej. Na lewym skrzydle natomiast miał nacierać włoski XX Korpus gen. de Stefanisa, mający w swoim składzie dywizje pancerne „Arie­ tę" i „Littorio" w pierwszym rzucie, Dywizję Zmotoryzowaną „Trieste" w drugim. Lewoskrzydłową dywizją całego ugrupowa­ nia uderzeniowego była niemiecka 90 Dywizja Lekka, której za­ daniem było opanowanie depresji Deir el Munassib i zabezpie­ czenie lewego skrzydła korpusu włoskiego. Po okrążeniu głównych sił 8 Armii, Rommel zamierzał jak najszybciej dotrzeć do delty Nilu i dalej do Kanału Sueskiego. Aby to osiągnąć, nakazał gen. Nehring, żeby ze swoim korpusem natychmiast po osiągnięciu brzegu morza zakręcił na wschód i rozbił odwody przeciwnika stwarzając dogodne warunki do szybkiego natarcia na wschód. Do tego natarcia Armia Pancerna „Afrika" miała się przegrupować tworząc pięć zgrupowań uderzeniowych, z których trzy działałyby w pierw­ szym rzucie, a dwa w rzucie drugim. Pierwsze zgrupowanie miała stanowić Grupa Bojowa „Bismarck" (od nazwiska do­ wódcy 21 Dywizji Pancernej), którą tworzyłaby 21 Dywizja Pancerna i 164 Dywizja Lekka. Zadaniem grupy było okrąże­ nie od południa i zdobycie Aleksandrii. W tym samym czasie

135 afrika Korps" w składzie 15 Dywizja Pancerna i 90 Dywizja Lekka oraz zgrupowanie jednostek rozpoznawczych (niemiec­ kie 3, 33 i 580 bataliony rozpoznawcze i jeden z włoskich dy­ wizjonów rozpoznawczych), powinien wykonać rajd przez pustynię i zdobyć Kair. Ostatnie pierwszorzutowe zgrupowa­ nie miał utworzyć XX Korpus gen. de Stefanisa z dywizjami „Arietę", „Littorio" i „Trieste", który po rozbiciu ewentual­ nego przeciwnika w rejonie Wadi en Natrun miał dojść do delty Nilu i opanować ważne leżące tam obiekty w tym lotnisko El Fayum. W drugim rzucie powinna nacierać włoska piechota. Korpus XXI z dywizjami „Bologna" i „Trento" oraz 7 puł­ kiem bersalierów, VI batalionem niszczycieli czołgów, XXXI batalionem szturmowym saperów i 8 zgrupowaniem artylerii miał maszerować za Grupą „Bismarck", aby zluzować ją w Aleksandrii, po to by mogła nacierać dalej w głąb północ­ nej części delty Nilu. Korpus XX z dywizjonami „Brescia", „Pavia" i „Folgore" oraz 9 pułkiem bersalierów i III dywizjo­ nem kawalerii pancernej „Nizza" miał iść za „Afrika Korps", aby zluzować go w Kairze. Po zluzowaniu „Afrika Korps" miał 3 nacierać w kierunku Kanału Sueskiego na Ismailę i Suez . Zgrupowanie uderzeniowe Rommla dysponowało w sumie 515 czołgami, z tym że tylko 200 z nich można było uznać za nowoczesne. Spośród tych 200 maszyn szczególną wartość miało 26 czołgów PzKpfw IV F2 wyposażonych w 75-milimetrowe armaty o długiej lufie, pierwszy raz użytych w Afry­ ce i 71 PzKpfw III J z długolufową 50-milimetrową armatą. Pozostałe z owej dwusetki to stare wersje PzKpfw IV i PzKp­ fw III. Ponadto Niemcy mieli jeszcze 26 lekkich czołgów ' 5 czołgów dowodzenia. Korpus włoski miał 243 czołgi uzna­ wane przez Włochów za średnie i 38 czołgów lekkich4. 3

D- B e r e 11 a, Batterie semowenti alzo zero, Milano 1968, s. 79-80. ibidem, s. 49. Istnieją w źródłach różnice co do liczby czołgów. Np. 1 ay f a i r (op. cit., s. 383) podaje, że Niemcy w sumie mieli 203 czołgi Pz Kpfw III i PzKpfw IV.

136 Powodzenie nowej ofensywy Rommia zależało przede wszys­ tkim od zaskoczenia, szybkiego tempa natarcia i zaopatrzenia. Zaskoczenie miało być zapewnione przez skryty manewr zgra. powania uderzeniowego w rejon wyjściowy na południe. Czółgi zamierzano przetransportować w noc poprzedzającą nocny atak, aby po zamaskowaniu przeczekały w ukryciu cały dzień. Pojazdy kołowe miały dokonać tego jednym skokiem w nocy, podczas której miał się rozpocząć atak. Liczono też na efekt „dywersyjnego" natarcia na północy. Właściwe tempo natarcia miało zapewnić jednoczesne zma­ sowane uderzenie w całym pasie obrony 7 dywizji, niewdawanie się w przewlekłe walki i śmiały atak przez pole minowe, których w tej fazie operacji Rommel obawiał się najbardziej. Ale jeszcze większy kłopot sprawiało feldmarszałkowi zao­ patrzenie, a ściślej paliwo. Mimo pomocy Luftwaffe i wysiłku służb logistycznych, jego armia miała rozpocząć uderzenie z tygodniowym zapasem paliwa. Dopiero w późniejszym ter­ minie miała otrzymać paliwo z tankowców, które zdesperowa­ nemu Rommlowi gen. Cavallero obiecał wysłać 30 sierpnia. Po drugiej stronie Montgomery szykował się do bitwy obronnej. Nie czuł się jeszcze na siłach, aby myśleć o ofensy­ wie, chciał jednak zmierzyć się z Rommlem, i odnieść zwy­ cięstwo tak potrzebne jemu i jego armii. Wygrana podniosła­ by bardzo morale pustynnego wojska, a jego szefowi dałaby większą pewność siebie, taką autentyczną, a nie tylko na po­ kaz dla żołnierzy i prasy. Działalność Montgomery'ego w pierwszych dniach dowo­ dzenia 8 Armią była ukierunkowana na podniesienie ducha bojowego podległych mu jednostek. Trzeba przyznać, że po­ trafił on dotrzeć skutecznie do dusz zarówno prostych żołnie­ rzy, jak i oficerów. 8 Armia przyjęła go początkowo nieufnie. Pustynnych żołnierzy raził nieskazitelnie białącerą typową dla londyńskiego wojskowego urzędasa wojującego głównie za pomocą papierków lub w mesie. Ale już wkrótce nowy do­ wódca został zaakceptowany. Oficerom przywrócił dawne

137 wygody ograniczone przezAuchinlecka, żołnierzom zaś pow­ tarzał stale, że są najlepsi w całym imperium i wystarczy, aby przestali myśleć o odwrocie, a sukces nad Rommlem bę­ dzie pewny. Aby być lepiej rozpoznawalnym, paradował w australijskim kapeluszu, do którego miał przypiętych-jak ktoś policzył - aż 14 emblematów pułków lub korpusów, nie­ co później, podobno dla wygody, zamienił kapelusz na czarny beret, ale aby się odróżniać od pozostałych generałów, ofice­ rów i żołnierzy, nosił go z dwoma emblematami. Oprócz pracy nad morale armii i konsolidacją podlegają­ cych zmianom personalnym dowództw i sztabów, Montgomery postarał się o zacieśnienie współdziałania z lotnictwem. Do tej pory procesy dowodzenia wojskami lądowymi i siłami po­ wietrznymi biegły niezależnym torem, a procedura uzgodnie­ nia współdziałania była wielce skomplikowana i nieefektyw­ na. Montgomery wspólnie z dowódcą Sił Powietrznych Za­ chodniej Pustyni wicemarszałkiem lotnictwa Arturem Coninghamem wypracowali nowy system dowodzenia lotnictwem wsparcia. Szczegółowe rozpatrywanie tego systemu jest zbęd­ ne, wystarczy jedynie zaznaczyć, że myślą jego przewodnią było przybliżenie sztabów obu rodzajów sił zbrojnych z utwo­ rzeniem wspólnych komórek włącznie i usytuowaniem ofice­ rów łącznikowych lotnictwa z odpowiednim sprzętem łączno­ ści w pierwszorzutowych jednostkach wojsk lądowych. Już wkrótce ta zmiana miała przynieść bardzo dobre efekty. Montgomery miał nad Rommlem jedną zasadniczą prze­ wagę. Jego wywiad, dzięki rozpracowaniu niemieckiej maszy­ ny kodującej „Enigma", do czego, jak wiemy, przyczynili się polscy uczeni, uprzedzał go w miarę dokładnie o zamiarach Rommia. Montgomery miał nawet planowany i późniejszy faktyczny termin uderzenia Armii Pancernej „Afrika". Tak więc jeden z atutów - zaskoczenie, na które tak bardzo liczył Rommel, okazało się być nierealne. Plan bitwy obronnej Montgomery'ego był bardzo podobny ^o planu Auchinlecka, chociaż w swoich wspomnieniach nie

138 wspomina o tym ani słowem. Była jednak między tymi plana­ mi zasadnicza różnica. Auchinleck zamierzał-jak pamięta­ my - całkowicie rozbić Rommla, chociaż nie wykluczał od­ wrotu w razie niepowodzenia, Montgomery zaś chciał tylko odeprzeć natarcie wojsk „Osi" zadając im maksymalnie moż­ liwe straty, ale z kolei odwrotu z linii El Alamein nie przewi­ dywał. Montgomery miał do dyspozycji wciąż tylko dwa korpusy: XXX i XIII. Wymarzona „pięść pancerna" - czyli X Korpus był dopiero w trakcie organizacji. XXX Korpusowi w sekto­ rze północnym przypadła rola drugoplanowa. Najważniejszym zadaniem korpusu była troska o obronę ukierunkowaną głów­ nie na południe grzbietu Ruweisat, którą „na głowie" miała hinduska 5 Dywizja, ale z pomocą mogły jej przyjść wydzie­ lone siły południowoafrykańskiej 1 Dywizji i australijskiej 9 Dywizji będące w obronie na północy od niej. Głównąrolę do odegrania miał XIII Korpus na którego czele stanął już gen. Horrocks. Korpus ten składał się z: nowoze­ landzkiej 2 Dywizji, która oprócz swoich brygad 5 i 6 miała brytyjską 132 Brygadę Piechoty otrzymaną w miejsce wyco­ fanej do tyłu w celu reorganizacji na jednostkę pancerną 4 Brygady; nowej 44 Dywizji Piechoty w składzie dwóch bry­ gad, 131 i 133, gdyż trzecia z brygad, 132, wzmocniła Nowo­ zelandczyków; 7 Dywizji Pancernej będącej w istocie czymś na wzór niemieckiej dywizji lekkiej, ale nie aktualnej afry­ kańskiej, tylko „starej" 5 Dywizji z początku wojny w Afry­ ce, gdyż miała tylko dwie brygady, 4 Lekką Pancerną i 7 Pie­ choty Zmotoryzowanej, oraz 10 Dywizji Pancernej dysponu­ jącej dwomapełnokrwistymi brygadami pancernymi: 8 -która na dobrą sprawę debiutowała na pustyni i 22 - starą weterankę pustynnych bojów. Dywizja nowozelandzka granicząca z 5 hinduską była czymś w rodzaju zawiasów albo, jak kto woli, angielskim „cornerstone" (kamień narożny), który nie miał prawa drgnąć. Nowo­ zelandczycy trzymali część Bab el Kattara i Alam Nayil two-

139 rżąc „boks" otoczony polami minowymi z dwoma brygadami (132 i 6) frontem na zachód i jedną brygadą(5) frontu na południe. Na południe od dywizji nowozelandzkiej obronę zajmowa­ ła 7 Dywizja Pancerna z dwoma brygadami w pierwszym rzu­ cie. Trzymając się poprzedniej przenośni dywizja ta była „drzwiami", które jednak miały za zadanie nie tyle nie dać się wyłamać co, stawiając opór, dać się otworzyć, a potem wy­ skoczyć z zawiasów i odejść do tyłu. Przeciwnik natomiast po stratach na polach minowych i zakręceniu na północ miał natknąć się na „ścianę" utworzo­ ną z jednostek 10 Dywizji Pancernej i 44 Dywizji Piechoty tkwiących w obronie wzgórz Alam el Halfa z punktem cięż­ kości w ich południowo-zachodniej części. Tej ściany, połą­ czonej z nowozelandzkim zawiasem, przeciwnik nie miał pra­ wa przejść. Jej najmocniejszym elementem był rejon obrony 22 Brygady Pancernej. Brygada ta składała się z trzech zbiorczych pułków czoł­ gów (nie zapominajmy, że były to odpowiedniki niemieckich batalionów). Pułki zbiorcze utworzono z sześciu innych po to, aby była to pełnowartościowa brygada. Pierwszy pułk two­ rzyli czołgiści 1 i 6 królewskiego pułku czołgów, drugi 3 i 4 pułku pancernego „County of London", trzeci: 5 królewskie­ go pułku czołgów i 2 królewskiego pułku huzarów „Gloucestershire". Każdy zbiorczy pułk składał się z jednego szwa­ dronu czołgów „Stuart" lub „Crusader" oraz dwóch szwadro­ nów czołgów „Grant". Ponadto brygada dysponowała niekom­ pletnym królewskim szkockim pułkiem pancernym „Greys" oraz dwoma zmotoryzowanymi pułkami artylerii konnej: 1 i 104. Razem brygada miała 40 „Stuartów", 34 „Crusadery" i 92 „Granty". W obronie utworzyła klasyczny „boks" zorga­ nizowany na wzgórzach z okopanymi czołgami wspartymi ar­ tylerią Podobny „boks" utworzyła wokół wzgórza 87 także 8 Brygada Pancerna. Aby „ścianę" jeszcze bardziej wzmoc­ nić, już po rozpoczęciu natarcia przez Rommla, Montgomery Przesunął większość sił 23 Brygady Pancernej wyposażonej

140 w powolne czołgi wsparcia z południowego stoku Ruweisat w lukę między 22 Brygadą i nowozelandzką 5 Brygadę. Wszys­ tkim jednostkom pancernym zakazano ruchu, gdyż atak Rommla miał być odparty z miejsca. Obronę ruchową mogła prowa­ dzić jedynie 7 Dywizja Pancerna. Montgomery liczył, że okopane czołgi wspólnie z artylerią zatrzymają i zdziesiątkują „Afrika Korps", a na drepczące w miejscu jednostki uderzy lotnictwo dokańczając dzieła przy współudziale artylerii. Ponadto na prawe skrzydło nieprzyja­ ciela miały uderzyć cofnięte brygady 7 Dywizji Pancernej, Nowozelandczycy zaś mieli nacierając na południe stworzyć zagrożenie zamknięcia luki, którą wdzierałyby się jednostki pancerne Rommla, co zmusiłoby je do wycofania się na po­ przednie pozycje. Oprócz wymienionych już jednostek, Mont­ gomery mógł liczyć na niektóre przynajmniej jednostki z del­ ty Nilu podległe bezpośrednio gen. Alexandrowi. Ale nawet bez nich Montgomery miał pod sobą duże zgrupowanie pan­ cerne. Łącznie w Egipcie strona brytyjska posiadała 945 czoł­ gów, z których 772 były w strefie frontowej. W bitwie miało wziąć udział 695 czołgów, w tym: 197 „Crusaderów", 169 5 „Stuartów", 164 „Granty" i 163 „Valentiny" . Ten scenariusz został odegrany przez obie strony z niewielkimi poprawkami. Niewiele jednak brakowało, aby bitwa odbyła się bez Rommla, gdyż stan zdrowia feldmarszałka gwałtow­ nie się pogorszył i 22 sierpnia poprosił Hitlera, aby w zastępstwie pokierował ofensywą chwilowo bez przydziału gen. Heinz Guderian. Gdy Hitler odmówił proponując w zamian Kesselringa, Rommel zdecydował się wytrwać i samemu poprowadzić natarcie. Przełożył jednak termin roz­ poczęcia natarcia na noc z 30 na 31 sierpnia, czyli pięć dni po pełni księżyca. Tej nocy księżyc wschodził 20 minut przed północą czyli mniej więcej na godzinę przed czasem osią­ gnięcia przez niemieckie i włoskie jednostki przedniej pozy5

C a r v e r , op. cit., s. 73.

141 cji brygad 7 Dywizji, co miało zapewnić nacierającym odpo­ wiednią widoczność. Dwie godziny wcześniej zgrupowanie uderzeniowe ruszy­ ło z rejonów wyjściowych między Qaret el Abd i Gebel Kalakh. Nietrudno sobie wyobrazić, jaki szok przeżyły będące w ruchu niemieckie i włoskie dywizje, gdy nagle teren oświe­ tliły flary zrzucane przez samoloty i w chwilę potem pojawiły się bombowce brytyjskie, atakujące szczególnie zajadle rejon położony na północny zachód od Kalakh, gdzie wojska „Osi" skoncentrowały środki transportu. Eksplodujące nocą samocho­ dy działały wyjątkowo deprymująco, a Luftwaffe za nic nie mo­ gła powstrzymać kolejnych alianckich nalotów. W tym samym czasie na północy rozpoczęły się dywersyjne natarcia wymierzo­ ne głównie w hinduską 9 Brygadę na grzbiecie Ruweisat. Rommel już wiedział, że zaskoczenia nie będzie. Mimo to natarcie trwało. Około północy tuż po wschodzie księżyca pierwsze jego jednostki dotarły do pól minowych, dwie go­ dziny później ten sam rejon osiągnęły głównie siły zgrupowa­ nia uderzeniowego. Scenariusz wszędzie był taki sam, gdy tylko niemieckie lub włoskie czołgi wjeżdżały, a piechota wchodzi­ ła na zaminowany teren, natychmiast odzywała się artyleria 8 Armii. Piechotę dosięgał dodatkowo ogień broni maszyno­ wej i moździerzy. Nie ustawały także ataki z powietrza. Dy­ wizjony samolotów „Albacore" zrzucały flary, a „Wellingtony" bombardowały oświetlone cele. Natarcie zaczęło się ślimaczyć, mimo nadchodzącego dnia. Nieprzyjaciel odskakiwał i prowa­ dził ogień z nowych pozycji, a miny zbierały coraz krwawsze żniwo. Na domiar złego w krótkim czasie Rommel stracił dwóch głównych dowódców. Gen. Walther K.Nehring, dowód­ ca „Afrika Korps", został ranny podczas nalotu, natomiast dowódca 21 Dywizji Pancernej, gen. Georg von Bismarck, zos­ tał zabity na polu minowym6. Dowództwo nad „Afrika Korps" 6

Istniejądwie wersje śmierci gen. Georga von Bismarcka. Według pierw­ szej dowódca 21 Dywizji miał zginąć od wybuchu miny moździerzowej, zgodnie z drugą zginął od wybuchu miny przeciwpancernej.

142 obejmuje tymczasowo szef sztabu korpusu, płk Fritz Bayerlein, a do 21 Dywizji przybywa dowódca 164 Dywizji Lekkiej, płk Carl-Hans Lungershausen, którego z kolei zastępuje tym. czasowo płk Hermann - Hans Hecker. Około 8.00 Rommel przybył w rejon Gebel Kalakh i, widząc, co się dzieje, zaczął zastanawiać się bardzo poważnie, czy nie przerwać natarcia. Ale godzinę później spotkawszy się z płk. Bayerleinem przeprowadził z nim krótką naradę i zdecydował się kontynuować natarcie. Rozkazał jednak, aby rubieże, które miały być osiągnięte o 6.00, zostały zdobyte do 12.00, oraz aby zwrot na północ nastąpił wcześniej niż planowano. W ten sposób, Afrika Korps" miał wyjść tam, gdzie przedtem powinien być włoski XX Korpus, a ten z kolei miał zająć rubież wcześniej przewidzianą dla 90 Dywizji Lekkiej, która teraz otrzymała rozkaz uderzyć wprost na Nowozelandczyków, a nie w lukę między nimi a 22 Bry­ gadą. Trzeba przyznać, że Rommel nie mógł podjąć lepszej de­ cyzji, ale dla... Brytyjczyków. Po poprawkach jego „Afrika Korps" szedł prosto na „boks" 22 Brygady, gdyby jednak osią­ gnął wcześniej zaplanowany rejon, miałby szansę wymanewro­ wać 8 brygadę pancernąi wyjść na wzgórza Alam el Halfa w ich wschodniej części o wiele słabiej obsadzonej. Jedyną okoliczno­ ścią sprzyjającąnatarciu wydawała się być burza piaskowa, która maskowała ruch wojsk Rommla. Do „boksów" 22 Brygady niemiecka 15 Dywizja Pancerna dotarła o 13.00, a 21 Dywizja godzinę później, natknąwszy się po drodze na jeszcze jedno pole minowe. Rozpoczęła się za­ żarta walka prowadzona początkowo w dość dziwny sposób, przypominający nieco walkę osadników z Indianami. Niemiec­ kie czołgi będąc w ruchu poruszały się łukiem wzdłuż „bok­ sów" niczym owi Indianie, a okupowane brytyjskie czołgi pie­ choty, artylerii 22 Brygady, wspomagane przez artylerię 44 Dywizji, nie ruszając się prawie z miejsca, prowadziły ogień do manewrujących niemieckich czołgów. Te ostatnie otrzy­ mały już wkrótce wsparcie ze strony wypróbowanych „zabój­ ców czołgów" 88-milimetrowych armat przeciwlotniczych

143 Kruppa i rozpoczęła się nowa faza walki, ale mimo to próby wdarcia się do środka „boksu" kończyły się niepowodzeniem. yj tym czasie „Afrika Korps" dowodził już gen. von Vaerst, który zastąpił płk. Bayerleina niezbędnego w sztabie korpusu. W tej fazie 15 Dywizja Pancerna obeszła boks od wschodu próbując z tego kierunku przełamać obronę 22 Brygady, przez co dodatkowo dostała się pod ogień okopanej na wzgórzu 132 brytyjskiej 133 Brygady Piechoty. 21 Dywizja Pancerna „Afri­ ka Korps" najpierw próbowała uderzyć na wprost na pozycje zbiorczego pułku utworzonego z sił 3 i 4 pułków pancernych „County of London", a potem po obejściu „boksu" od zacho­ du skoncentrowała się na próbie opanowania wzgórza 102 bro­ nionego przez Szkotów z pułku „Greys" i artylerzystów. Do wieczora 31 sierpnia atakującym 100-120 niemieckim czoł­ gom, wspartym przez grenadierów pancernych, artylerię i saperów, nie udało się przełamać obrony ani 22, ani 133 Bry­ gady. Przez cały czas natarcia doborowe jednostki niemieckie były narażone nie tylko na ogień okopanych czołgów, dział przeciwpancernych i polowych, ale także - gdy tylko pozwa­ lała na to pogoda — na ataki myśliwców bombardujących i lek­ kich bombowców. Co prawda po południu kurz na polu bitwy był już tak gęsty, że lotnictwo nie mogło być już tak skutecz­ ne, ale czynnik alianckiej przewagi w powietrzu zaczął coraz bardziej ciążyć na losach bitwy. W tym czasie gdy trwały zażarte boje wokół „boksu" 22 Brygady i wzgórza 132, jej siostrzana 8 Brygada brygadiera E.C.N. Custancea okopana w rejonie odległym około 8 km na południowy wschód od niej spędziła 31 sierpnia bezczynnie. Na lewo od brygady trwały walki toczone przez 4 Lekką Bry­ gadę Pancerną brygadiera W. Carra, która naciskana przez zgrupowanie jednostek rozpoznawczych wojsk „Osi" cofała się najpierw w kierunku Samaket Gaballa, a później do Bir Mseilikh. W lukę między 8 i 4 brygadami wycofywała się ? Brygada Piechoty Zmotoryzowanej, także -jak pamiętamy wchodząca w skład 7 Dywizji Pancernej.

144 Na zachód od „boksu" 22 Brygady pojawiła się 23 Brygada Pancerna, która zostawiwszy po jednym szwadronie z każde­ go pułku do wsparcia trzech dywizji XXX Korpusu została przerzucona na południe do XIII Korpusu. W ten sposób oko­ ło 100 czołgów „Valentine" wzmocniło obronę Alam el Halfa. A było to możliwe tylko dlatego, że włoski XX Korpus Szybki, który nadchodził od południa na kierunku 23 Bryga­ dy, działał wyjątkowo niemrawo. Idące w pierwszym rzucie dywizje pancerne „Arietę" i „Littorio" miały kłopoty na po­ lach minowych i z obroną 10 pułku huzarów na Deir el Munassib, a potem z trudem przeszły przez depresję Ragil i bez pośpiechu zbliżały się, atakowane z powietrza, do rejonu za­ sadniczych walk. Idąca za nimi Dywizja Zmotoryzowana „Trieste" dreptała w miejscu. Natomiast niemiecka 90 Dywizja, wsparta przez część Dywizji „Brescia", atakowała pozycje dywizji nowozelandzkiej, głównie od południa, ale żołnierze gen. Freyberga odparli wszystkie natarcia. Wieczorem 31 sierpnia Rommel był daleki od satysfakcji. Jego dwie najlepsze dywizje straciły pół dnia na bezowoc­ nych próbach wdarcia się na wzgórze Alam el Halfa w rejonie obrony 22 i 133 brygad. Szczególne powody do niezadowole­ nia dała mu postawa włoskiego XX Korpusu, który nacierał w żółwim tempie i mimo że miał krótszą drogę, nie pojawił się, kiedy to było konieczne, na lewym skrzydle „Afrika Korps", aby wejść ewentualnie w lukę między 22 Brygadą a dywizją nowozelandzką. Gdy wreszcie prawoskrzydłowa dywizja „Littorio" dobrnęła na pozycje na lewo od niemiec­ kiej 21 Dywizji, luka ta już dawno była „zatkana" przez „Valentiny" 23 Brygady, w zupełności wystarczające na przesta­ rzałe czołgi włoskie. Troską napawała Rommla także postawa Luftwaffe i Regia Aeronautica. Niemcy i Włosi działali pra­ wie bez wsparcia lotniczego. „Stukasy" próbowały uderzyć na „boks" 22 Brygady, ale zostały przepędzone przez alianc­ kie myśliwce. Za to niemieckie samoloty myśliwskie nie mo­ 1 gły poradzić sobie z bombowcami brytyjskimi i południowo-

Podstawowym czołgiem „Afrika Korps" w bitwach 1942 roku był PzKpfw III od modelu G po L(Tp). Widoczny na zdjęciu to prawdopodobnie PzKpfw III Ausf. G przyozdobiony suszącą się bielizną załogi Przeglądy techniczne i naprawa czołgów miały istotny wpływ na gotowość bojowąjednostek pancernych. Na zdjęciu wieczorny przegląd i drobna naprawa czołgu PzKpfw III z 1 plutonu 5 kompanii 8 pułku pancernego podczas walk na tyłach pozycji El Ghazala w czerwcu 1942 r.

•s^f „Valentine" był podstawowym brytyjskim czołgiem wsparcia piechoty w bitwach pod El Alamein. Małej mocy silnik i nieodpowiednie działo powodowały, że mimo wysiłków załóg nie była to broń skuteczna. Same zaś „Valentine'y" czę­ sto padały ofiarą niemieckich armat przeciwpancernych, jak ten czołg 23 Bry­ gady Pancernej rozbity w rejonie wzgórz Ruweisat podczas nieudanego na­ tarcia 22 lipca 1942 r.

„Crusader" był najlepszym wyprodukowanym w Wielkiej Brytanii czołgiem 8 Armii. Ustępował jednak siłą ognia niemieckim PzKpfw III. Przezbrojenie części „Crusaderów" w 57 mm armatę zmieniło sytuację, ale wtedy cały ciężar walki z niemieckimi czołgami przejęły już czołgi produkcji amerykańskiej. Widoczny na zdjęciu „Crusader" forsuje zasieki osłaniające przednią pozycję obrony

Brytyjska 57 mm armata przeciwpancerna popularnie nazywana „sześciofuntówką" była bardzo skuteczną bronią przeciwko niemieckim i włoskim czoł­ gom

Brytyjska 139,7 mm haubico-armata (5,5 calowa) podstawowe działo pułków artylerii ciężkiej 8 Armii w bitwach pod El Alamein

Amerykańskie „Granty" dzięki 75 mm armacie umieszczonej w sponsonie po­ zwoliły jednostkom 8Armii zniwelować przewagę ogniowąniemieckich czołgów. Użyte po raz pierwszy w obronie linii El Ghazala w końcu maja i w czerwcu 1942 r. sprawiły czołgom „Afrika Korps" wiele kłopotów. Ten na zdjęciu został rozbity dopiero ogniem 88 mm armaty przeciwlotniczej

W bitwie na linii El Ghazala włoskie dywizje piechoty bezskutecznie atakowa­ ły dobrze umocnione „boksy" piechoty południowoafrykańskiej i angielskiej. Na zdjęciu włoska artyleria ostrzeliwuje brytyjskie pozycje na linii El Ghazala

Najskuteczniejsza niemiecka broń przeciwpancerna wAfryce - 88 mm armata przeciwlotnicza, która wielokrotnie ratowała wojska niemieckie z opresji, jak tu strzelająca niemal z marszu do brytyjskich czołgów 13 czerwca 1942 r. pod­ czas krwawej bitwy w rejonie „Knightsbrigde", po wygraniu której Rommel zo­ stał zatrzymany dopiero pod ElAlamein

Stosunki między wyższymi dowódcami niemieckimi i włoskimi nie mogły służyć za wzór sojuszniczej współ­ pracy, mimo tak spektaku­ larnych gestów jak ten wi­ doczny na zdjęciu. Moment dekoracji włoskim odzna­ czeniem generała porucz­ nika Ludwiga Cruwella, do­ wódcę „Afrika Korps" i za­ stępcę Rommla, przez na­ czelnego dowódcę wojsk »Osi" wAfryce i gubernatora Libii Ettore Bastico

„Ofiarami" pomyślnej ofensywy Rommla rozpoczętej na linii El Ghazala byli generał Claude Auchinleck i generał porucznik Ritchie. Obaj utracili stanowi­ ska. Na zdjęciu Auchinleck (pierwszy z prawej) i Ritchie (w środku) w towa­ rzystwie generała Józefa Zająca - dowódcy Wojska Polskiego na Środko­ wym Wschodzie podczas wizytacji polskiego obozu szkoleniowego

Latem i jesienią 1942 r. RAF wsparty jednostkami sojuszniczymi wygrał rywa­ lizację w powietrzu z Luftwaffe i Regia Aeronautica, co było bardzo ważnym czynnikiem sprzyjającym zwycięstwom pod El Alamein. Głównym przeciwni­ kiem były niemieckie Me-109, jak te widoczne na pustynnym lotnisku

Włoscy bersalierzy siedzący na polowym schronie bojowym. Jednostki bersalierów należały do elity armii włoskiej w Afryce i wartością bojową nie ustępo­ wały niemieckim grenadierom pancernym

Rommel w kwaterze głównej włoskiego XXI Korpusu Armijnego, który wsparty niemiecką 164 Dywizją Lekką i częścią Brygady „Ramcke" bronił północnego sektora obrony wojsk „Osi" pod El Alamein. Obok Rommla (siedzi w środku) dowódca korpusu generał Enea Navarini, z tyłu stoi niemiecki oficer łączniko­ wy pułkownik Diesener

145

Przez dłuższy czas niemieckie wojska pancerne przeważały nad pancerniakami brytyjskimi także dzięki lepszej taktyce. Na zdjęciu niemieckie PzKpfw III na pustyni w bardzo skutecznym ugrupowaniu „Klin"

Hinduska piechota z determi­ nacją broniła się w rejonie Deirel Shein podczas pierw­ szej bitwy pod El Alamein. W decydującym starciu na przełomie października i li­ stopada 1942 r. zajmowała spokojniejszy odcinek frontu w rejonie wzgórz Ruweisat. Widoczny na zdjęciu kapral z pułku „Punjabi" reprezen­ tował piechotę hinduską na wielkich zawodach strzelec­ kich rozegranych 8 lipca 1937 r. w Bisley w hrabstwie Surrey.

afrykańskimi, skutecznie bronionymi przez własną eskortę myśliwską. Bez zwykłego sobie optymizmu Rommel postanowił w nocy natarcie zatrzymać, aby rozpocząć je rano, ale w ograniczo­ nym wymiarze z powodu kłopotów z uzupełnieniem paliwa. Włosi i 90 Dywizja zatrzymali się tam, dokąd doszli, nato­ miast „Afrika Korps" na noc wycofał się kilka kilometrów na południe od „boksu" 22 Brygady, poza zasięg brytyjskiej ar­ tylerii, mając 21 Dywizję na lewym, a 15 na prawym skrzy­ dle. Montgomery i przybyły z KairuAlexander byli w przeciwień­ stwie do Rommla raczej zadowoleni. Montgomery większe za­ strzeżenia miał jedynie do postawy 7 Brygady. Dowódca 8 Armii postanowił teraz przegrupować swoje siły tak, aby móc zrealizo­ wać drugą fazę planu bitwy. Miedzy dywizje 44 gen. Hughesa i 2 nowozelandzką gen. Freyberga postanowił 1 września wpro­ wadzić całą 10 Dywizję Pancerną gen. Gatehause'a, której pod­ porządkował także 23 Brygadę Pancerną. Oznaczało to, że prak­ tycznie w rejon ten ma przybyć jedynie „bezrobotna" do tej pory 8 Brygada Pancerna. Decyzja ta daje świadectwo ostrożności Montgomeryego. Wzmocnił on środek swojej obrony kolejną brygadą pancerną, rezygnując z kapitalnej wprost okazji uderze­ nia w skrzydło „Afrika Korps" siłami 7 i 8 brygad. Wolał jednak nie ryzykować otwartej walki czołgów brytyjskich z niemieckimi. Pewnym substytutem próby wykorzystania owej okazji było po­ lecenie Montgomerego wydane gen. Rentonowi, dowódcy 7 Dywizji Pancernej (gen. Harding jeszcze do 8 Armii nie przy­ był), aby jego pułki samochodów pancernych „niepokoiły" pra­ we skrzydło Rommla w południowym sektorze. Noc żołnierzom 8 Armii minęła spokojnie, nie licząc zwy­ czajowej „pukaniny" artylerzystów próbujących nękać prze­ ciwnika oraz alarmu podniesionego przez 133 Brygadę, która jak na nowicjusza przystało „dopatrzyła się" 15 Dywizji Pan­ cernej „szykującej się do nocnego natarcia", natomiast Niem­ cy próbowali odpocząć przed czekającym ich rano natarciem. 10

- El Alamein 1942

146 O spokojnym odpoczynku nie mogło być jednak mowy. D0 akcji znów wszedł duet „Albacore" i „Wellington". Nocne naloty „Wellingtonów" na obiekty oświetlone przez flary „Al. bacorów" nie tylko powodowały wymierne straty, zwłaszcza w środkach transportu, ale przed wszystkim bardzo deprymu­ jąco wpływały na morale jednostek niemieckich i włoskich. Nocne „wizyty" bombowców miały powtarzać się co noc już do końca bitwy o Alam el Halfa. • Rankiem do natarcia ruszyła 15 Dywizja Pancerna, ataku­ jąc 22 Brygadę ponownie od wschodu. Już jednak wkrótce miała ona na głowie nowy kłopot, jakim była 8 Brygada, która zgodnie z rozkazem Montgomeryego wyruszyła z rejonu wyj­ ściowego w okolicach wzgórza 87 do nowego rejonu koncen­ tracji. Niemcy zorganizowali silną zaporę ognia przeciwpan­ cernego uniemożliwiając 8 Brygadzie dalszy marsz po wybra­ nej trasie. Ten chwilowy sukces 15 Dywizja opłaciła brakiem postępu w natarciu na „boks" 22 Brygady, a Rommel poważ­ nie zaniepokojony pojawieniem się blisko 90 czołgów i trzech pułków artylerii na jego skrzydle zaczął poważnie myśleć o obronie7. W tym samym czasie lewoskrzydłowa Dywizja „Afrika Korps", a była nią 21 Dywizja, stała bezczynnie czekając na uzupełnienie paliwa, podobnie jak dywizje włoskie. Gdy do­ łączyła do nich 15 Dywizja, główne siły Rommla faktycznie przeszły do obrony. W tej sytuacji Montgomery postanowił wzmocnić jeszcze obronę i podjąć kroki zmierzające do rozpoczęcia ograniczo­ nego natarcia. Obronę wzmocnił i pogłębił nakazując przyby­ cie w rejon wzgórz Alam el Halfa jednej z brygad 50 Dywizji Piechoty, która do tej pory broniła strefy lotnisk, wprowadza7

8 Brygada miała wówczas 72 „Granty" i 12 „Crusaderów" w trzech pułkach: 3 królewskim pułku czołgów, pułku pancernym „Nottinghamshire" i pułku pancernym "Staffordshire". W jej skład wchodziły także 74 i 94 pułki artylerii polowej i 65 pułk artylerii przeciwpancernej.

147 jąc na jej miejsce jedną z brygad świeżo przybyłej 51 Dywizji sZkockich górali, a południowoafrykańskiej 2 Brygadzie za­ jąć obronę w rejonie grzbietu Ruweisat zamiast hinduskiej 5 Brygady na wypadek, gdyby Rommel przedarł się jednak przez Alam el Halfa. Natomiast hinduska 5 Brygada przeszła pod gen. Freyberga, którego dywizja otrzymała rozkaz przy­ gotowania się do natarcia z rejonu Alam Nayil na południe w kierunku Qaret el Himeimat. Jeszcze tego samego dnia Australijczycy rozpoczęli swoją „małą wojnę" na północy, uderzając jednym 2/15 batalionem przy wsparciu szwadronu „Valentinów" z 40 królewskiego pułku czołgów (z 23 Brygady) w rejonie wzgórz Tell el Eisa. Ale napotkali twardy opór niemieckiej 164 Dywizji i mimo początkowego powodzenia wiele nie wskórali. Tego dnia w dalszym ciągu w powietrzu panowało lotnic­ two alianckie. Bombowce zrzuciły na wojska Rommla około 80 ton bomb, a całe Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni wy­ konały blisko 500 samolotolotów. Natomiast w nocy „Welling­ tony" oprócz normalnych nalotów zrzuciły na tyły „Afrika Korps" kilka bomb 4000-funtowych, których eksplozje dały wyjątkowy efekt psychologiczny. Rankiem 2 września Rommel najpierw stracił kolejnego dowódcę, tym razem 90 Dywizji, gen.mjr. Ulricha Kleemanna, rannego na minie, a potem wydał rozkaz do odwrotu uzna­ jąc, że jego ofensywa nie ma szans na powodzenie. Odwrót jednak miał być powolny i kontrolowany, z zamiarem wyco­ fania się w rejon na zachód od brytyjskich pól minowych, przy utrzymaniu dominujących w tym rejonie wydm i wzniesień. Ta decyzja Rommla stwarzała wyjątkową okazję, aby go zaa­ takować i spróbować rozbić odcinając mu drogę odwrotu. Ale Montgomery pozostał niewzruszony i realizował swój ograniczony co do celu plan, jakby nic się nie wydarzyło. Tym­ czasem Rommel miał coraz większe kłopoty z paliwem i amunic J% a 3 września RAF dobrał się do jego wojsk cała swoją

148 mocą. W tym dniu spadło na jego jednostki 230 ton bomb, a samoloty wykonały w sumie 957 samolotolotów8. Nowozelandczycy, którzy jako jedyni zgodnie z planem Montgomery'ego zdecydowanie natarli w nocy z 3 na 4 wrze­ śnia, byli z góry skazani na niepowodzenie. Ich działanie nie poparte uderzeniami z innych kierunków musiało się załamać. Dywizja straciwszy 275 żołnierzy nowozelandzkich i 697 bry­ tyjskich z przydzielonej 132 Brygady zatrzymała się. W tym samym czasie obie dywizje pancerne, 7 i 10, mające w sumie dobrze ponad 400 czołgów „popychały" -jest to chyba najle­ piej pasujące tu słowo - wycofujące się oddziały „Afrika Korps". A że nie ma w tym żadnej przesady najlepiej świad­ czy fakt, że dopiero 5 września wrócono mniej więcej na po­ przednie pozycje, z tym że Niemcy i Włosi zatrzymali dogod­ ne do obserwacji i obrony punkty w terenie. Gen. Horrocks chciał je nawet odbić, ale Montgomery nie wyraził na to zgo­ dy. Bitwa o Alam el Halfa dobiegła końca. Tygodniowe walki o wzgórza Alam el Halfa zakończyły się sukcesem Montgomery'ego i porażką Rommla. Niemcy stra­ cili 369 zabitych, 1163 rannych i 272 zaginionych. Włosi mieli 167 zabitych, 587 rannych i 297 zaginionych. Bezpowrotne straty w sprzęcie wyniosły w jednostkach niemieckich 36 czoł­ gów, 277 innych pojazdów i 31 działa. Natomiast Włosi utra­ cili 11 czołgów, 97 samochodów i 22 działa9. Uszkodzonego sprzętu było znacznie więcej, gdyż Niemcy np. ewakuowali z pola i wyremontowali uszkodzonych wcześniej 40 czołgów. Straty 8 Armii były zbliżone. Stracono około 1750 żołnierzy oraz 67 czołgów i 15 dział. Natomiast straty lotnictwa obu stron podczas bitwy wyniosły 36 samolotów niemieckich, 5 włos­ kich i 68 alianckich. 8

P1 a y f a i r, op. cii., Vol. III, s. 390. Carver, op. cit., s. 73. Według Playfair {op. cit., Vol. 19 s. 390 - 391), Niemcy stracili w sumie 1859 zabitych, rannych i zaginionych oraz 38 czołgów, 298 innych pojazdów i 33 działa, a Włosi 1051 żołnierzy zabitych, rannych i zaginionych, 11 czołgów, 22 działa i 97 samolotów. 9

149 Poniesione straty świadczą o tym, że w bitwie tej obie stro­ ny nie postawiły wszystkiego na jednąkartę. Rommel gdy tyl­ ko zorientował się, że nie uzyskał zaskoczenia, że przeciwnik zorganizował silną obronę w oparciu o wzgórza i że obieca­ nego paliwa prawdopodobnie nie będzie, zrezygnował i wycofał się. Montgomery natomiast, dla którego bitwa ta była pierwszym starciem z Rommlem, najwyraźniej był usatysfak­ cjonowany tym, co osiągnął, i nie starał się rozbić ani „Afrika Korps", ani włoskiego XX Korpusu. A okazję miał wyjątko­ wą. Śmiały manewr dwoma dywizjami pancernymi i zdecydo­ wane uderzenie na południe mogło zakończyć się dla Rommla fatalnie. Po wojnie Montgomery swoją decyzje tłumaczył dwojako. Po pierwsze - uznał wówczas, że jego 8 Armia nie jest jeszcze gotowa do walnej bitwy z Rommlem. Po drugie - dowodził, że nie atakując doprowadził do tego, że Armia Pancerna „Afri­ ka" pozostała pod El Alamein, przez co łatwo mógł ją rozbić dwa miesiące później, natomiast gdyby uderzył mocno, praw­ dopodobnie Rommel... wycofałby się aż pod ElAgheilę i wte­ dy trudniej byłoby go pokonać. Trzeba przyznać, że wywód 10 ten jest dosyć karkołomny . Bitwa w rejonie wzgórz Alam el Halfa dostarczyła obu stronom kilka pożytecznych wniosków. Rommel dostrzegł, że w jego sposobie wojowania należy wprowadzić zmiany, gdyż przeciwnik posiadł już sztukę organizowania obrony, przez którą jego czołgi i grenadierzy pancerni nie potrafili się już przebić. Bardzo groźne okazały się działa 6-funtowe i rozległe pola minowe. Bardzo boleśnie jego wojska odczu­ ły też obecność lotnictwa przeciwnika. Co prawda czołgi okazały się jak na razie dosyć odporne, gdyż samoloty zni­ szczyły tylko 1 czołg i 2 uszkodziły, ale straty w innych po­ jazdach były już znaczne i wynosiły 169 zniszczonych i 270 uszkodzonych. Działalność RAF poważnie zakłóciła także M o n t g o m e r y , op. cit., s. 109- 110.

150 dostawy paliwa i innych materiałów oraz skutecznie podko­ pała morale wojska. Brytyjczycy po raz kolejny przekonali się, że z ich bronią pancerną nadal nie jest za dobrze. Nowym modelom czołgów niemieckich PzKpfw III J i PzKpfw IV F2 z trudem dotrzymał pola jedynie „Grant", który też gdyby nie Afryka pewnie skoń­ czyłby jako czołg szkolny. 8 Armia nie miała też dobrego czołgu wsparcia. Stare „Matildy" były za wolne, a „Valentiny" za sła­ bo opancerzone. Ponadto ich 40-milimetrowe działa niewiele mogły już zdziałać. Poważnym plusem były natomiast doświad­ czenia wspólnych działań broni pancernej z artylerią, zwła­ szcza przeciwpancerną, podczas odpierania ataków niemiec­ kich czołgów i współdziałanie wojsk lądowych z lotnictwem.

PRZED DECYDUJĄCYM STARCIEM Po bitwie o Alam el Halfa dowódca 8 Armii skupił swoją uwagę na trzech podstawowych problemach. Po pierwsze zadbał o umocnienie zajmowanych pozycji i zabezpieczenie się przed ewentualnym kolejnym atakiem wojsk „Osi". Po dru­ gie - rozpoczął, wykorzystując m. in. doświadczenia z ostatniej bitwy, intensywne szkolenie wojsk. Po trzecie - przeprowa­ dził reorganizację wojsk, tak aby odpowiadała ona ogólnemu zamiarowi rozegrania operacji zaczepnej, a zwłaszcza jej głów­ nej fazy - przełamaniu. Ponadto Montgomery przez cały czas opracowywał i korygował plan operacji, a także... odpierał cią­ głe ponaglenia Churchilla zirytowanego faktem, że człowiek, na którego postawił, znów zwleka z ofensywą. W ramach zabezpieczenia się przed ewentualnym niemiecko-włoskim natarciem 8 Armia rozbudowała pola minowe, głównie na południu, gdzie nieprzyjaciel utrzymał część zdo­ bytych terenów. Aby odtworzyć system pól minowych, poło­ żono do 11 września na południu od Bab el Kattara trzy rozle­ głe pola minowe: „Nuts", „May" i „June". W szkoleniu główny wysiłek skupiano na przygotowaniu X Korpusu gen. Lumsdena. Głównym poligonem dla korpusu był obszar Wadi en Natrun, dokąd sukcesywnie przybywały 1,8, i 10 dywizje pancerne oraz nowozelandzka 2 Dywizja Pie­ choty. Pierwszym krokiem, który rozpoczął reorganizację 8 Armii, była wymiana dowództwa i sztabu hinduskiej 5 Dywizji na do­ wództwo i sztab hinduskiej 4 Dywizji oraz 9 Brygady na 7 Bry-

152 gadę. Inne jednostki dywizji hinduskiej, w tym 5 i 161 brygady, artyleria, wojska inżynieryjne i służby pozostały bez zmian. Następnym krokiem była ponowna koncentracja i przemiesz­ czenie szkockiej 51 Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. mjr. Douglasa D.N. Wimberleya. Dywizja ta przybyła z Wiel­ kiej Brytanii do Egiptu w sierpniu. Podczas bitwy o wzgórza Alam el Halfa jej dwie brygady zostały podporządkowane 8 Armii, ale nie wzięły udziału w walkach. 9 września do tych dwóch brygad dołączył sztab i pozostałe jednostki, a dzień później dywizja - już w komplecie - zluzowała 44 Dywizję naAlam el Halfa, podporządkowaną operacyjnie pod XIII Kor­ pus, a szkoleniowo pod XXX Korpus. 44 Dywizja z kolei zluzowała dywizję nowozelandzką w centrum ugrupowania obronnego 8 Armii, przy czym jej 133 Brygada brygadiera Lee odeszła do X Korpusu w charakterze brygady piechoty zmotoryzowanej, a dokładniej piechoty podwożonej transportem samochodowym, zyskując jednak 151 Brygadę brygadiera Percy'ego z 50 Dywizji i grecką ł SamodzielnąBrygadę przybyłą na pustynię z delty Nilu, gdzie została sformowana z uchodźców greckich. Dywizja nowozelandzka po zluzowaniu odpoczywała przez tydzień na wybrzeżu w rejonie Burg el Arab, potem dołączyła do X Korpusu i rozpoczęła szkolenie w północno-zachodniej części Wadi en Natrun, gdzie też spotkała przyporządkowaną jej 9 Brygadę Pancerną brygadiera Curriego. Kolejną zreorganizowaną jednostką była najsłynniejsza z dywizji pancernych- 7. „Szczury Pustyni" utraciły 7 Bryga­ dę Piechoty Zmotoryzowanej brygadiera J.Bosvila, która zo­ stała przeniesiona do 1 Dywizji Pancernej, w zamian jednak otrzymała jej dawną 22 Brygadę Pancerną brygadiera G.P.B. Robertsa. Później otrzymała także 1 Brygadę „Wolnych Fran­ cuzów", którzy zastąpili 4 Lekką Brygadę Pancerną na naj­ bardziej południowym skrzydle obrony 8 Armii. W połowie września na poligon Wadi en Natrun do jego zachodniej części przybyła 10 Dywizja Pancerna ze swój ą 8 Bry-

153 gada Pancerną a ponieważ przed nią do południowo- -wscho­ dniej części przybyła 8 Dywizja Pancerna z 24 Brygadą PancernąbrygadieraA.Kenchingtona, X Korpus w przewidzianym składzie znalazł się na poligonie. Problemem korpusu była pie­ chota zmotoryzowana, której - w przeciwieństwie do brygad pancernych - brakowało. 1 Dywizja Pancerna miała już taką brygadę „zdobytą" kosztem 7 Dywizji Pancernej, nie wchodzą­ cej w skład X Korpusu. Kolejną brygadą była wspomniana już 133 Brygada 44 Dywizji, którą przystosowano do roli piechoty zmotoryzowanej. Pierwotnie przydzielono ją do 8 Dywizji, ale ostatecznie weszła w skład 10 Dywizji Pancernej, która miała bogate doświadczenie bojowe. Wobec braku brygady piechoty zmotoryzowanej dla 8 Dywizji podjęta została decyzja, mimo protestów dowódcy dywizji gen. Charlesa H. Gairdnera, ojej parcelacji. 24 brygadę pancerną dołączono do 10 Dywizji i tym sposobem składała się ona z trzech brygad, jednostki dywizyj­ ne pod dowództwem szefa artylerii dywizji, brygadiera „Ham­ mer" Mathew, utworzyły tzw. Hammerforce będące odwodem X Korpusu, a dowódcę i sztab dywizji wraz z jednostkami łącz­ ności potraktowano jako zapasową kwaterę korpusu, gdyby właściwa była zmuszona udać się na front. Ponieważ takiej po­ trzeby nie było, od końca września cały X Korpus ćwiczył do­ koła Wadi en Natrun, ponad 150 km poza linią frontu. Z XXX Korpusem Montgomery miał mniejsze kłopoty. Dywizja hinduska, teraz 4, szybko odzyskała swoją siłę bojo­ wą. Dywizje: 9 australijska i 1 południowoafrykańska też były gotowe do działań i zajmowały swoje stare rejony obrony. Je­ dynie 50 Dywizja, popularnie nazywana „Northumbrian", była wyraźnie osłabiona. Otrzymała jednak około 2 tysięcy żołnie­ rzy uzupełnienia, co istotnie ją wzmocniło. Jej 69 Brygada została praktycznie odtworzona. Ponadto dywizja odzyskała 151 Brygadę, a gdy zastąpiła na starej „nowozelandzkiej po­ zycji" 44 Dywizję dostała także brygadę grecką. Bardzo waż­ ną zmianą dla korpusu było objęcie dowództwa nad nim przez gen. por. 01ivera Leese, który zastąpił gen. Ramsdena.

Najbardziej cieszyło Montgomery'ego to, że ciągle napły­ wał nowy sprzęt bojowy, zwłaszcza czołgi, w tym amerykań­ skie M4 „General Sherman", nazywane przez Brytyjczyków „Sherman". Były to wówczas najnowocześniejsze czołgi zarów­ no amerykańskie, jak i w całych siłach zbrojnych aliantów za­ chodnich. Dostawy tych czołgów obiecał Churchillowi i 8 Ar­ mii prezydent Roosevelt tuż po upadku Tobruku. I właśnie 3 września te obiecane czołgi w liczbie300 dotarły do Egiptu. Do rozpoczęcia kolejnej bitwy pod El Alamein potencjał jed­ nostek pancernych 8 Armii wzrósł do 1351 czołgów, w tym 285 „Shermanów", 246 „Grantów" 421 „Crusaderów", 167 „Stuar­ tów", 223 „Valentiny", 6 „Matild" i 3 „Churchille" - nowe bry­ tyjskie czołgi wsparcia. Z tej liczby 1136 czołgów stacjonowało w strefie frontowej, z których 1021 było gotowych do działań wieczorem 23 października1. Pułki 8 i 9 brygad składały się ze szwadronu „Shermanów", szwadronu „Grantów" i szwadronu „Crusaderów". W brygadach 2 i 24 „Granty" zostały zastąpione „Shermanami". 23 Brygada nadal była wyposażona w „Valentiny". W pułkach 22 Brygady oba szwadrony, tzw. ciężkie, miały „Granty", a szwadron „lekki" „Crusadery", z wyjątkiem 1 królew­ skiego pułku czołgów wyposażonego w „Stuarty". Pułk pancer­ ny „Greys" w 4 Lekkiej Brygadzie miał szwadron „Grantów" i dwa szwadrony „Stuartów", podczas gdy 4/8 pułku huzarów był całkowicie na „Stuartach". Kawaleria dywizyjna nowozelandz­ kiej dywizji była wyposażona w „Stuarty" podczas gdy kawale­ ria dywizji australijskiej miała i „Stuarty", i „Crusadery". Czołgi „Churchill" na próbę otrzymała 7 Brygada Piechoty Zmotoryzo­ wanej. Przedstawiliśmy dość obszerny opis broni pancernej z racji jej roli w nadchodzącej bitwie. Dokładna liczba czołgów w jed­ nostkach bojowych zostanie podana nieco dalej. Wzmocniona została również artyleria 8 Armii. Przybyło przede wszystkim „sześciofuntówek", których liczba doszła do blisko 850 sztuk, co razem z „dwufuntówkami" dało około 1

C a r v e r, op. cit., s. 80.

1400 dział przeciwpancernych. W sumie pozwoliło to wypo­ sażyć każdy batalion piechoty w 8 „dwufuntówek", a każdy batalion piechoty zmotoryzowanej w 16 „sześciofuntówek". Jedynie w pułkach artylerii przeciwpancernej dywizji piechoty jedna bateria w dalszym ciągu miała 40-milimetrowe armaty. Artyleria ciężka została podwojona i liczyła teraz 52 dzia­ ła, natomiast lekka polowa, po otrzymaniu kolejnych 216 dział, miała w sumie 832 lufy. We wrześniu gdy 8 Armia szykowała się do nowej ofensy­ wy, w basenie Morza Śródziemnego prowadzone były opera­ cje marynarki wojennej i sił powietrznych, w większości po­ średnio lub bezpośrednio związane z przygotowaniem opera­ cji zaczepnej armii Montgomery'ego. Przeważały operacje wymierzone w linie komunikacyjne „Osi". Ponadto mając na uwadze utrudnienie i zakłócenie do­ staw zaopatrzenia dla armii Rommla oraz sianie zamętu na jej tyłach, naczelni dowódcy sił brytyjskich na Środkowym Wschodzie zadecydowali o przeprowadzeniu akcji dywersyj­ nych, w których uczestniczyły wojska wszystkich trzech ro­ dzajów sił zbrojnych, w tym jednostki specjalne. Zdecydowano się na dwie większe akcje wymierzone prze­ ciwko urządzeniom portowym, składom i magazynom dwóch największych portów Cyrenajki: Tobrukowi i Benghazi. Mniej­ sze rajdy zaplanowano na Barce i Jalo. Zamierzano wykonać również pozorny atak na Siwa. Szczegółowy opis tych akcji to temat na kolejną książkę, dlatego ograniczymy się do stwierdzenia, że nie należały one 2 do udanych . Największy rajd pod kryptonimem „Agreement", 2 Ogólny opis rajdu na Tobruk zamieszczony jest w książce Zbigniewa K w i e t n i a , Tobruk 1941-1942, Warszawal993, s. 173 - 177. Należy tylko dodać, że w książce tej błędnie podany jest stopień dowódcy „Force A" ze strony marynarki wojennej. Dowodzący siłami marynarki St. John A. Micklethwait był komandorem, a nie kapitanem. Przyczyną błędu jest dosłowne przetłumaczenie angielskiego stopnia „captain", który w marynarce jest od­ powiednikiem polskiego komandora, a nie kapitana. Błąd ten jest niestety bardzo rozpowszechniony.

157

156 będący kombinowaną akcją z morza i z głębi pustyni, wsparty nalotem bombowców, został przeprowadzony na Tobruk nocą z 13 na 14 września i zakończył się prawdziwą klęską. Oba niszczyciele wiozące jedną z grup, tzw. „Force A": HMS „Sikh" i HMS „Żulu", zostały zatopione jeden pod Tobrukiem, drugi w drodze powrotnej do Aleksandrii. Zatopiony został także bardzo zasłużony w bojach na Morzu Śródziemnym krą­ żownik przeciwlotniczy HMS „Coventry" z zespołu, który został wysłany do osłony powracającego „Żulu". Utracono także 4 ścigacze torpedowe i 2 artyleryjskie. Działania wszys­ tkich trzech grup: „Force A" - desantowanej z niszczycieli której trzon stanowili żołnierze 11 batalionu piechoty mor­ skiej, „Force B" -przybyłej z pustyni i opartej na szwadronie D 1 pułku służb specjalnych oraz „Force C" - wysadzonej ze ścigaczy torpedowych i artyleryjskich, a złożonej z wybranych żołnierzy 1 batalionu pułku „Argyll and Sutherland" oraz 1 batalionu pułku królewskich fizylierów „Northumberland", zakończyły się niepowodzeniem i dużymi stratami. Ogółem w akcji „Agreement" zostało zabitych, rannych i wziętych do niewoli około 280 marynarzy, 300 żołnierzy piechoty mor­ skiej i 160 żołnierzy wojsk lądowych3.

niem zaatakowała lotnisko Barce niszcząc 16 włoskich samo­ lotów i uszkadzając 7 dalszych. Jednakże straty i w tej grupie były wysokie. Z 47 uczestników akcji, aż 21 zostało zabitych lub rannych. Utracono też 15 z 17 użytych pojazdów. Więk­ szość strat była następstwem nalotów przeprowadzonych w dzień po akcji podczas odwrotu przez pustynię4. Premier Churchill, gdy opuszczał Kair 23 sierpnia, spodzie­ wał się, że Montgomery rozpocznie ofensywę w okresie wrześ­ niowej pełni księżyca, czyli mniej więcej około 22 tego mie­ siąca. Wymagało tego ciężkie położenie Malty, osaczonej jak nigdy dotąd, oraz interesy operacji „Torch". W tym drugim wypadku chodziło o to, aby Montgomery odniósł wyraźny sukces, bijąc Rommla, zanim brytyjskie i amerykańskie ze­ społy desantowe wylądują w Maroku i Algierii, gdzie stacjo­ nowały siły francuskie przyporządkowane rządowi Vichy. Li­ czono, że zwycięstwo 8 Armii pozbawi Francuzów ochoty do wojowania przeciwko Amerykanom, a zwłaszcza Brytyjczy­ kom, którym pamiętano letnie akcje 1940 r., w tym atak floty brytyjskiej na okręty francuskie bazujące w Mers el Kabir. A Churchill miał nadzieję, że operacja „Torch" rozpocznie się 14 października.

Niepowodzeniem zakończył się także rajd tzw. „Force X", utworzonej z grup L i K 1 brygady SAS (Special Air Service) oraz patroli S.l i S.2 ze specjalnej Pustynnej Grupy Dalekie­ go Działania (Long Rangę Desert Group - LRDG), na Benghazi. Dowodzący akcją ppłk A.D. Stirling widząc własne opóźnienie i stan wysokiej gotowości bojowej załogi wcze­ śniej zaalarmowanej nalotem odwołał atak. Z ataku zrezygno­ wała także grupa „Force Z", która nocą z 15 na 16 września miała zdobyć Jalo. Powodem rezygnacji były zbyt duże siły przeciwnika. Demonstracja pod Siwa nie przyniosła żadnej re­ akcji ze strony przeciwnika. Jedynie grupa dwóch patroli LRDG dowodzona przez majora J.R. Easonsmitha z powodze-

Po Alam el Halfa Montgomery stanowczo wykluczał moż­ liwość rozpoczęcia generalnej ofensywy dwa tygodnie po tej bitwie. Uważał, że 8 Armia nie będzie w stanie w tak krótkim czasie usunąć niedostatków w wyszkoleniu, ujawnionych w bojach z przełomu sierpnia i września, i nie osiągnie zado­ walającej przewagi materialnej nad przeciwnikiem. Za naj­ bardziej prawdopodobny termin rozpoczęcia operacji zaczep­ nej uznał następną, październikowąpełnię księżyca. Pełnia była potrzebna 8 Armii w związku z przyjętą koncepcją przełama­ nia obrony niemiecko-włoskiej, której bardzo ważnym etapem miało być wykonanie przejść w polach minowych i wprowa­ dzenie przez te przejścia jednostek pancernych. Wykonanie

3

P1 ay fai r, op. cit., Vol. IV, s. 22 - 23.

4

Ibidem, s. 23.

158 tego w dzień groziło nieobliczalnymi skutkami w razie niepo­ wodzenia. W bezksiężycową noc maskowanie było doskona­ łe, ale ruch pojazdów i oznaczenie przejść bardzo kłopotliwe. A ponieważ należało się liczyć z tym, że przełamanie i rozwi­ nięcie sukcesu będzie niemożliwe w ciągu jednej nocy, Mont­ gomery zadecydował, że atak musi rozpocząć się przy pełni księżyca wieczorem, tak aby najlepsze warunki były pierw­ szej nocy, ale aby następnych sześć nocy także było dogod­ nych do kontynuowania natarcia. Takie warunki spełniała noc z 23 na 24 października i dlatego dowódca 8 Armii wybrał tę datę i postanowił nie godzić się na żadne wcześniejsze terminy. Już wkrótce ta jego stanowczość miała być poddana po­ ważnej próbie. Montgomery zyskał przychylność Alexandra i znalazł zrozumienie uBrookea, ale Churchill nie był prze­ konany co do konieczności aż tak długiego oczekiwania. W drugiej połowie września doszło do trudnych rozmów tele­ fonicznych i ostrej wymiany telegramów. Montgomery osta­ tecznie wytrwał w swoim uporze. Był gotów nawet ustąpić z zajmowanego stanowiska, gdyby 8 Armii siłą narzucono wcześniejszą datę rozpoczęcia ofensywy. Po wygraniu pod Alam el Halfa mógł sobie na ten swoisty szantaż pozwolić. Ostatecznie ustąpił Churchill, przy czym istotny wpływ na zła­ godzenie stanowiska premiera miała postawa Amerykanów, którzy doprowadzili do opóźnienie operacji „Torch", której dzień lądowania „D" został ustalony na 8 listopada. Przygotowując plan ofensywy Montgomery stanął przed koniecznościąrozwiązania kilku niełatwych problemów. Pierw­ szy stanowiły właściwości terenu pod El Alamein, które obróciły się przeciwko 8 Armii. Teraz Armia Pancerna „Afrika" miała dogodne warunki do zorganizowania obrony, a depresja Kattara uniemożliwiała obejście armii Rommla. Jedy­ nym wyjściem w takiej sytuacji było przełamanie, które zawsze pod każdąszerokościąi długościągeograficzną wiązało się z po­ ważnymi stratami. A przeciwnik nie zasypywał gruszek w po­ piele, stawiając coraz więcej min i rozbudowując rejony obro-

159 n y. Główną kwestią był wybór odcinka przełamania i uzyska­ nie zaskoczenia. Źle wybrany odcinek i nieprzyjaciel przygo­ towany do odparcia natarcia mogły załamać ofensywę po kil­ ku godzinach. Kolejnym problemem było wprowadzenie w wyłom zgrupo­ wania pancernego, którego zadaniem miało być rozbicie odwo­ dów pancernych przeciwnika i nadanie odpowiedniego tempa operacji w fazie pościgu. Zgrupowanie to musiało przejść przez wyłom, a zwłaszcza przez pola minowe, z jak najmniejszymi stratami. Utrata znacznej liczby czołgów przed pokonaniem głównego pasa obrony także groziła fiaskiem całej operacji. I wreszcie Montgomery musiał znaleźć sposób na to, aby ar­ mię Rommla zniszczyć nie dopuszczając do kolejnej El Agheili, czyli zatrzymania Brytyjczyków na pograniczu Cyrenajki i Tripolitanii. Od początku było widać, że Montgomery ogromną wagę przywiązuje do uzyskania przewagi materialnej, licząc najwy­ raźniej, że najlepszym sposobem na pokonanie Rommla bę­ dzie doprowadzenie do wyczerpania i zużycia się jego sił w typowej bitwie na wyczerpanie, w której wygrywa ten, kto zgromadzi więcej wojsk, sprzętu i zaopatrzenia. Pierwszy zarys planu operacji zaczepnej powstał na począt­ ku września zaraz po bitwie pod Alam el Halfa. Mózgiem pla­ nującym operację był sztab 8 Armii, a głównym pomysłodaw­ cą- Montgomery. Podczas planowania naczelny dowódca na Środkowym Wschodzie i jego sztab spełniali głównie funkcje doradcze. Opracowany pod kierownictwem Montgomeryego plan przewidywał jednoczesne natarcie na obu skrzydłach frontu obrony Armii Pancernej „Afrika". Główne uderzenie miało jednak nastąpić na północy, w sektorze XXX Korpusu, który w obronie przeciwnika miał wybić dwa korytarze, przez które przeszłyby obie dywizje X Korpusu z zadaniem wyjścia na tyły przeciwnika. Liczono, że wobec zagrożenia linii zaopat­ rzenia, Rommel będzie zmuszony rzucić przeciwko X Korpu-

160 sowi swoją „masę pancerną", którą korpus rozbije, umoż­ liwiając tym samym przejście 8 Armii do pościgu. Przy czym odcinek przełamania Montgomery zamierzał usytuować bli­ żej centrum obrony przeciwnika, tak aby X Korpus mógł za­ chować swobodę manewru. Na południu, w sektorze XIII Korpusu, głównym celem natarcia było ściągnięcie jak największej liczby wojsk prze­ ciwnika z północy, a tym samym ułatwienie wykonania zada­ nia XXX i X korpusom. XIII Korpus miał unikać ciężkich strat; dotyczyło to zwłaszcza 7 Dywizji Pancernej, która była po­ trzebna jako silna i zwarta jednostka po przełamaniu. W zamiarze Montgomeryego rzucająsię w oczy dwie spra­ wy. Po pierwsze - odstąpił on od tradycyjnego sposobu roz­ grywania pierwszej fazy operacji, jakim było uderzenie głów­ nymi siłami na południu, przy demonstracji sił na północy i dążenie do okrążenia przeciwnika oskrzydleniem z głębi lądu w kierunku wybrzeża. Montgomery zamierzał demonstrację przeprowadzić na południu, główne uderzenie zaś na północy, ale na odcinku, gdzie powstałby wyłom, po którego przejściu X Korpus mógłby uderzyć równie dobrze na północ, jak i na południe, w zależności od sytuacji. Po drugie - głównym prze­ ciwnikiem, który miał być zniszczony, były jednostki szybkie Rommla, a zwłaszcza dywizje pancerne „Afrika Korps". Mont­ gomery śmiałym uderzeniem zamierzał w otwartej bitwie sił pancernych doprowadzić do zniszczenia czołgów przeciwni­ ka, doceniając w pełni ich rolę w wojnie w Afryce. W tym zamiarze Montgomery nie wytrwał do końca i 6 paź­ dziernika zmienił plan bitwy. Trudno dociec z całą pewno­ ścią dlaczego tak postąpił, ale wiele wskazuje na to, że oba­ wiał się otwartego boju swoich czołgów z czołgami niemiec­ kimi. Dlatego też, pomny, w jaki sposób zatrzymał Rommla pod wzgórzami Alam el Halfa, postanowił tak samo rozegrać decydujący bój z „Afrika Korps". W nowej koncepcji rozegrania bitwy czołgi Rommla miały być tylko powstrzymywane. Natomiast głównym przedsię-

161 wzięciem było systematyczne niszczenie jego tkwiących w obronie dywizji metodą„rozkawałkowywania", czyli prze­ łamywania obrony, oskrzydlania i uderzania od tyłu w celu odcięcia od zaopatrzenia i eliminowania odizolowanych rejo­ nów obrony lub punktów oporu. Czołgi przeciwnika miały być sprowokowane do ataku na okopane jednostki pancerne 8 Ar­ mii, aby zadać im maksymalne straty. Za klucz do sukcesu Montgomery uważał szybkie przebycie X Korpusu przez wy­ bite korytarze natychmiast po przejściu przez nie czołowych dywizji piechoty XXX Korpusu lub nawet wprowadzenie go w celu dołamania obrony przeciwnika w wyznaczonych kory­ tarzach, gdyby piechota nie była w stanie dokonać wyłomu do rana pierwszego dnia ofensywy. Nowa koncepcja nie pozostawia już cienia wątpliwości co do wyboru rodzaju bitwy. Montgomery postawił na bitwę ma­ terialną bez finezyjnych manewrów czy innych elementów ty­ powych dla szkoły wojny błyskawicznej. Walkę z bronią pan­ cerną zamierzał rozegrać w sposób bardzo asekurancki, wyraź­ nie dążąc do jej zużycia, a nie rozbicia własnymi uderzeniami. Dywizje piechoty zaś zamierzał wyniszczyć kosztownymi na­ tarciami, z których najważniejsze miały być wykonane czoło­ wo, groziło to jednak tym, że nieprzyjaciel mógł być - w razie opóźnień z wprowadzeniem broni pancernej - spychany, a nie niszczony. Podobieństwo planowanego natarcia 8 Armii do na­ tarć z okresu I wojny światowej jest tu bardzo widoczne, co nie­ mal symbolicznie zostało podkreślone - i zauważyli to uczest­ niczący w szturmie żołnierze - przydzieleniem szturmującej piechocie pewnej liczby gołębi pocztowych5. Ogólna koncepcja bitwy została utrzymana już do końca i znalazła odzwierciedlenie w planie operacji, która otrzyma­ ła kryptonim „Lightfoot" (Lekka Stopa). Plan ten w szcze­ gółach poznamy nieco później, teraz przedstawimy tylko zamiar dalszego rozwinięcia bitwy. Przewidywał on trzy fazy 3

1

C a r v e r, op. cit., s. 107.

- El Alaman 1942

162 operacji. W pierwszej miało nastąpić przełamanie pozycji prze. ciwnika na północy przez XXX Korpus, utorowanie sobie drogi przez X Korpus działający w pasie natarcia XXX Korpusu oraz przełamanie obrony nieprzyjaciela na południu przez XIII Kor­ pus. W drugiej 8 Armia miała walczyć o zdobycie poszcze­ gólnych pozycji i uzyskanie przewagi w skali taktycznej. W trzeciej przewidywano „rozkawałkowywanie" i niszczenie dywizji piechoty i zacięte walki z bronią pancerną przeciwni­ ka aż do osiągnięcia decydującego sukcesu. Wobec oczekującego 8 Armię zadania przełamania obrony wojsk „Osi" jednym z najważniejszych problemów do rozwią­ zania było wykrycie pól minowych nieprzyjaciela, później wykonanie w nich przejść o szerokości wystarczającej dla ru­ chu pojazdów i takie ich oznaczenie, aby pojazdy mogły prze­ jechać mimo ciemności i tumanów kurzu wzniesionych wy­ buchami pocisków oraz przez czołgi i inne pojazdy, wreszcie regulowanie ruchem pojazdów, tak aby przeszły szczęśliwie przez pola i aby po drugiej stronie znalazły się te najbardziej potrzebne wobec niebezpieczeństwa kontrataków broni pan­ cernej przeciwnika. Na wykonanie tych czynności 8 Armia miała 10 godzin ciemności w pierwszą noc ofensywy. Do wykrycia min i wykonania przejść oprócz tradycyjnej, praktykowanej metody nakłuwania gruntu bagnetami, zasto­ sowano także detektory metalu, wówczas dopiero wprowadzo­ ne do uzbrojenia jednostek wojsk inżynieryjnych. Aby zazna­ jomić wszystkich, którym było to potrzebne, z metodami wy­ krywania i usuwania min, utworzono specjalny ośrodek szkole­ niowy nazwany „Szkołą Oczyszczania Pól Minowych" (Minefield Clearence School), którego pierwszym dowódcąbył mjr Peter Moore z Królewskiego Korpusu Wojsk Inżynieryj­ nych (Royal Engineers Corps), a później major A.R. Currie, saper z dywizji nowozelandzkiej. Ogółem przed bitwąw ośrodku tym przeszkolenie odbyło 56 zespołów rozminowania. Próbowano też zastosować nowe środki. Pierwszym z nich były czołgi „Scorpions". Były to stare poczciwe „Matildy"

163 wyposażone w urządzenie mechaniczne do wykonywania przejść. Urządzenie to było wałem z doczepionymi łańcuchami o szerokości większej niż szerokość czołgu, montowane z przodu przed gąsienicami. Miny eksplodowały od uderzeń szybko obracających się łańcuchów. Później tego typu czołgi były używane przez aliantów powszechnie, ale pod El Alamein nie znalazły szerszego zastosowania z powodu licznych uste­ rek oraz gęstego kurzu wznoszonego przez łańcuchy co przez dłuższy czas uniemożliwiało przejazd innym pojazdom. Sze­ rzej to urządzenie próbował stosować jedynie XIII Korpus. Pozostałe korpusy postawiły na bagnety, sapera i detektor. Do czasu rozpoczęcia ofensywy 8 Armia otrzymała w sumie 499 detektorów, z których 202 wysłano do XXX Korpusu, 180 do X Korpusu i 117 do XIII Korpusu. Saperzy dostali rów­ nież 88 775 lampek i 120 mil taśmy do oznaczenia przejść w polach minowych. Wielokrotnie mieliśmy już okazję przekonać się, jak istot­ nym warunkiem było zaskoczenie. Aby je uzyskać, należało ukryć możliwie jak najdłużej zamiar rozpoczęcia natarcia, potem zmylić przeciwnika co do kierunku głównego uderze­ nia i dokładnego terminu ataku. W tym konkretnym wypadku chodziło o zamaskowanie przygotowań do głównego uderzenia na północy i prowadze­ nie działań pozoruj ąco-wiążącyeh na południu. Aby to osią­ gnąć, opracowano i zrealizowano z pomyślnym skutkiem plan operacyjnego zmylenia przeciwnika, co w warunkach pustyn­ nych było szczególnie trudnym przedsięwzięciem organiza­ cyjnym. Zasadniczym problemem było ukrycie koncentracji pojazdów w rejonach wyjściowych do natarcia, zamaskowa­ nie faktu wyjścia jednostek ze strefy tyłowej w kierunku fron­ tu i demonstrowanie obecności „znacznych sił" na południu. Zamierzony efekt został osiągnięty dzięki umiejętnemu wy­ korzystaniu makiet pojazdów oraz sprzętu bojowego i skru­ pulatnej ich podmianie - tam gdzie było to konieczne - na po­ jazdy i sprzęt bojowy. Na północy już około 1 października

164 rozmieszczono makiety samochodów, dział, skrzynek z amunicją itd., przyzwyczajając tym samym nieprzyjaciela, a zwłaszcza jego lotnictwo rozpoznawcze, do obecności okreś­ lonej liczby „wojsk". W przededniu natarcia makiety w trakcie koncentracji zostały wymienione na prawdziwy sprzęt. Nato­ miast w starych rejonach koncentracji każdy odjeżdżający wóz zastępowano makietą. Na południu zaś makiet przybywało coraz więcej, tak aby dokonane w ten sposób „ześrodkowanie głównych sił" mogło zasugerować przeciwnikowi, że właśnie tutaj nastąpi decydujący atak. Aby to wrażenie pogłębić, od końca września zaczęto budować rurociąg pozorny prowadzą­ cy od rzeczywistego zbiornika wody w Bir Sidi do punktu znaj­ dującego się około 6 km na wschód od Samaket Gaballa. Tem­ po prac nad „rurociągiem" sugerowało, że zostanie ukończo­ ny na początku listopada. Przytoczone przykłady były głów­ nymi przedsięwzięciami maskującymi ujętymi w tzw. planie „Bertram". Oprócz tego posługiwano się innymi sposobami mylenia drugiej strony, takimi jak np. rozpowszechnianie fał­ szywych wiadomości. Na nic się jednak zda mylenie, jeśli nie uda się utrzymać w tajemnicy rzeczywistych zamiarów. Montgomery posłużył się ogólnie stosowanym sposobem sukcesywnego zapoznawa­ nia kolejnych szczebli dowodzenia z właściwymi zadaniami oraz terminem rozpoczęcia natarcia. W tym celu wydał nawet specjalny rozkaz, który regulował najważniejsze problemy związane z zachowaniem tajemnicy. Rozkaz ten przewidywał, że oficerowie, podoficerowie i szeregowi zapoznają się z od­ powiednimi fragmentami planu w następującej kolejności: do­ wódcy brygad i jednostek wojsk inżynieryjnych - 28 września; dowódcy pozostałych jednostek- 10 października; pozostali oficerowie, podoficerowie i szeregowi - 21 października. W tym samym dniu miano ostatecznie wstrzymać wszelkie urlopy i inne podróże oficerów, podoficerów i szeregowych. Chodziło o to, aby po zapoznaniu z zadaniami nikt już nie opu­ szczał strefy frontowej. W celu utrzymania tajemnicy, zgodnie

165 z tym samym rozkazem, żołnierzy przebywających na pierw­ szej linii, narażonych na wzięcie do niewoli, postanowiono zawiadomić o natarciu dopiero 23 października, a więc w dniu rozpoczęcia ofensywy6. W okresie przygotowawczym do nowej ofensywy ważna rola przypadła lotnictwu. W działaniach zaangażowane były nie tylko Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni, ale także jednos­ tki bezpośrednio podporządkowane pod Naczelne Dowódz­ two RAF na Środkowym Wschodzie. Coraz aktywniejsze było też lotnictwo amerykańskie wkomponowane w struktury RAF, które wyraźnie rosło w siłę. Jednym z najważniejszych zadań stojących przed lotnic­ twem było rozpoznanie obrony wojsk „Osi" na linii El Alamein. Chodziło zwłaszcza o dokładne usytuowanie granic pól mino­ wych i właściwe umiejscowienie rozmieszczenia wielkich jed­ nostek. Jednocześnie wprowadzono ograniczenia aktywności jednostek myśliwskich i bombowych dziennych Sił Powiet­ rznych Zachodniej Pustyni. Obowiązywały one aż do 19 paź­ dziernika, a ich celem było zachowanie właściwego potencja­ łu lotnictwa wsparcia na okres realizacji operacji „Lightfoot". Ograniczeniom tym nie podlegały jednostki bombowoów noc­ nych. Ich wysiłek został skupiony na bombardowaniu portów przeciwnika w Afryce i na atakowaniu konwojów morskich. Przyjęta zasada ograniczenia natężenia działań myśliwców i bombowców została chwilowo zawieszona 9 października, a to w związku z wynikami rozpoznawania fotograficznego wysuniętych nieprzyjacielskich lotnisk. Na fotografiach stwier­ dzono, że są one, po ostatnich deszczach, podtopione, co stwa­ rzało dogodne warunki do ich zaatakowania. Bombowce i myśliwce bombardujące pod silną osłoną myśliwców zaata­ kowały lotnisko El Daba, niszcząc na nim bądź uszkadzając 12 samolotów niemieckich i włoskich. Dalsze cztery nieprzy­ jacielskie samoloty zostały zestrzelone w powietrzu pirzez sa6

The Memoirs of Field- Marshal The Yiscount Montgomery, s. 1 24 - 125.

166 moloty eskorty. Wynik ten trudno uznać jednak za sukces. Wysiłek ogólny lotnictwa atakującego lotnisko wyniósł bo­ wiem 660 samolotolotów, straty własne 14 samolotów. Przy takim wysiłku można było liczyć na znacznie więcej. Tego samego dnia lekkie bombowce zniszczyły pociąg wiozący na front działa i amunicję, w nocy zaś „Wellingtony" zaatako­ wały lotnisko, a właściwie lądowisko Fuka, niszcząc i uszka­ dzając 8 maszyn. Po tym dniu aktywność Sił Powietrznych Zachodniej Pu­ styni znów spadła do 10 samolotolotów dziennie w lotnictwie bombowym i myśliwsko-bombowym. Jedynie jednostki my­ śliwskie miały nieco więcej wylotów, bo do 160 dziennie. Ge­ neralnie jednak lotnictwo pustynne odpoczywało i szkoliło się, przygotowując się do zbliżającej się ofensywy. W tym samym czasie lotnictwo bombowe średnie i ciężkie miało ręce pełne roboty. Głównymi obiektami nalotów były Tobruk i Benghazi. Na Tobruk „Wellingtony", „Halifaxy" i „Liberatory" zrzuciły około 850 ton bomb. Na Benghazi z powodu dużej odległości - wylatywały tylko amerykańskie „Liberatory", które zrzuciły około 150 ton bomb. Najwięk­ szym sukcesem Amerykanów było zatopienie statku „Apuania" o wyporności 7949 BRT. Ogółem pomiędzy 8 września a 18 października, nie licząc wysiłku dywizjonów z Malty i dywizjonów 201 grupy ukie­ runkowanych na zwalczanie żeglugi, RAF7 wykonał 8606 sa7

Używanie określenia RAF jest pewnym przyjętym skrótem myślowym, faktycznie bowiem wśród jednostek bazujących na Pustyni Zachodniej i głębiej w Egipcie oraz winnych krajach Bliskiego Wschodu (w nomen­ klaturze brytyjskiej Środkowego Wschodu) były jednostki lotnicze połu­ dniowoafrykańskie (SAAF) i australijskie (RAAF) oraz pojedyncze jedno­ stki greckie i holenderskie (ta ostatnia bazowała w Afryce Wschodniej). W strukturach organizacyjnych RAF było też kilkanaście dywizjonów lot­ nictwa marynarki wojennej (Fleet Air Arm - FAA), w tym znane nam spod Alam el Halfa dywizjony torpedowo-bombowych „Albacorów". Skrót my­ ślowy RAF jest stosowany ze względów praktycznych.

167 rnolotolotów, a lotnictwo amerykańskie 444 samolotoloty. RAF stracił w tym okresie 54 samoloty, Amerykanie 7, a lotnictwo państw „Osi" 77 samolotów, w tym 50 niemieckich. Gdy 8 Armia szykowała się do nadchodzącego natarcia w atmosferze całkowitego zapału oraz rosnącego wigoru i wiary w siebie, całkowicie odmienna atmosfera była po dru­ giej stronie barykady. Armia Pancerna „Afrika" oczekiwała następnej rundy z rosnącymi obawami. Nie oznaczało to bez­ czynności, ale atmosfera była zgoła odmienna od tej, jaka pa­ nowała w „Afrika Korps" i innych jednostkach, gdy szyko­ wano się do ofensywy. Teraz myślano - pocieszając się, że chwilowo - wyłącznie o obronie. Znaczny wpływ na atmosferę panującą w Armii „Afrika", zwłaszcza w jednostkach niemieckich, miała strata tak zna­ nych dowódców, weteranów zmagań w Afryce, jak generało­ wie Nehring, von Bismarck i Kleemann podczas bitwy o Alam el Halfa, oraz pogorszenie się zdrowia Rommla po tej bitwie, które ostatecznie zmusiło go do opuszczenia Afryki. Zanim jednak Rommel opuścił Afrykę, przegrupował swoją armię tak, aby była gotowa do odparcia natarcia 8 Armii, co wed­ ług jego szacunków z początku drugiej dekady września miało nastąpić za 4-6 tygodni. Przegrupowując swoje wojska Rommel podjął niezwykłą raczej w jego praktyce dowódczej decyzję o rozdzieleniu głównych sił „Afrika Korps". Bezpośrednio po Alam el Halfa 15 Dywizję Pancerną skierował na wybrzeże na tygodniowy wypoczynek, a następnie skoncentrował ją w północnej części pasa obrony w rejonie około 10 km na połu­ dniowy zachód od Sidi Abd el Rahman. 21 Dywizja Pancerna została na południu, ale Rommel cofnął ją głębiej w rejon na pół­ nocny zachód od Gebel Kalakh. Co ciekawe, podzielony został także włoski XX Korpus gen. Giuseppe de Stefanisa. Dywizja „Littorio" dołączyła na północy do 15 Dywizji, a dywizja „Arie­ tę" na południu do 21 Dywizji Pancernej. Tym sposobem po­ wstały dwa mieszane niemiecko-włoskie zgrupowania pancerne: północne - tymczasowo dowodzone przez sztab „Afrika Korps"

168 oraz południowe - podporządkowane XX Korpusowi. Pozostałe dywizje szybkie zostały wydzielone do odwodu armii i ześrodkowane: 90 Dywizja Lekka na wybrzeżu na wschód od El Daba, Dywizja Zmotoryzowana „Trieste" na południe od niej. Taktyczna strefa obrony została obsadzona siłami dwóch włoskich korpusów armijnych, XXI i X, które zostały wzmocnione jednostkami niemieckimi. Na północy bronił się XXI Korpus gen. Enei Navarriniego. Nad samym morzem pozycje obronne obsadzili włoscy bersalierzy z X/7 batalio­ nu. Na południe od nich od szosy nadmorskiej aż po wzgórze „Nerka", rozciągał się wklęsłym łukiem pas obrony niemiec­ kiej 164 Dywizji Lekkiej. Najwyraźniej Rommel chciał mieć pewność, że tędy Montgomery nie przejdzie. Dalej na połu­ dnie wzdłuż grzbietu Miteirya pozycje obronne - także wy­ gięte w łuk - miała Dywizja „Bologna", w pasie której obro­ nę zorganizowały dwa bataliony („Heydte" i „Schweiger") Brygady „Ramek". Bataliony te były tutaj zwornikiem spinają­ cym pasy obrony XXI i X korpusów, które mniej więcej odpo­ wiadały pasom obrony brytyjskich korpusów, odpowiednio XXX i XIII. Na lewym skrzydle włoskiego X Korpusu gen. Orsiego obronę trzymała Dywizja „Brescia" wzmocniona ko­ lejnymi dwoma batalionami spadochroniarzy niemieckich („Burckhardt" i „Hubner"), dalej od Deir el Munassib po Qaret el Himeimat bronili się spadochroniarze włoscy z Dywizji „Folgore", za którymi na północny zachód od Garet el Himeimat obronę zorganizował niemiecki 33 batalion rozpoznawczy. Za nimi, frontem na południe i południowy zachód na płas­ kowyżu El Taqa, pozycje obronne zorganizowała włoska Dy­ wizja „Pavia". Zabezpieczenie odcinka obrony między dwo­ ma batalionami 27 pułku piechoty tej dywizji przy samej de­ presji Kattara Rommel powierzył grupie (Kampfstaffel) „Kieł". W pierwszej chwili Rommel zamierzał pobić 8 Armię w bitwie manewrowej, w której czuł się najlepiej i w której odnosił największe sukcesy. Teraz jednak dostrzegł, że wobec rosnącej przewagi materialnej przeciwnika, ten rodzaj wojo-

169 wania stał się bardzo ryzykowny, a wręcz groził katastrofą. Chodziło zwłaszcza o włoskie dywizje piechoty i niemiecką 164 Dywizję oraz Brygadę „Ramcke", które miały tylko sym­ boliczną liczbę środków transportu, co wykluczało jakiekol­ wiek formy szybkiego manewru. Manewr wiązał się także ści­ śle z paliwem, a tego Armii „Afrika" wciąż brakowało. Po­ nadto Rommel musiał uwzględnić także niekorzystną sytua­ cję w powietrzu, o czym przekonał się boleśnie w poprzedniej bitwie. To wszystko uwarunkowało, że mistrz manewru, ja­ kim był Rommel, zdecydował się na klasyczną obronę pozy­ cyjną z piechotą w pierwszym rzucie, osłaniany rozległymi polami minowymi oraz jednostkami pancernymi w drugim rzucie i mobilnym odwodem w głębi. Rommel liczył, że 8 Armia zaatakuje na kilku odcinkach jed­ nocześnie, a następnie tam, gdzie uzyska największe powodze­ nie, będzie starała się przełamać front. Szczególny nacisk poło­ żył więc na wykonywanie natychmiastowych kontrataków tam, gdzie nieprzyjaciel włamał się w pozycje niemiecko-włoskie. Przede wszystkim obawiał się ataków piechoty australijskiej i nowozelandzkiej, o których miał najwyższe zdanie. Główny pas obrony miał wytrzymać najsilniejsze nawet uderzenie, w tym broni pancernej, do czasu aż drugorzutowe jednostki pancerne przyjdąz pomocą wykonując kontratak lub przechodząc do przeciwuderzenia. Przy takim założeniu bar­ dzo ważne było zorganizowanie wszędzie jednakowo silnej obrony, co przy licznym udziale jednostek włoskich nie było takie łatwe do urzeczywistnienia. Aby to osiągnąć, Rommel zaczął propagować „przekładaniec", przeplatając na przemian rejony obrony batalionów włoskich i niemieckich, aby żołnie­ rze włoscy poczuli się pewniej w towarzystwie jednostek moc­ niejszego sojusznika. Jednocześnie stanowiska dowodzenia wojsk obu armii przybliżono do siebie w celu zapewnienia lep­ szej współpracy i współdziałania w walce. Koncepcja „przekładańca" spowodowała, że w pasie XXI Korpusu bataliony Dywizji „Trento" i 164 Dywizji Lek-

170 kiej zostały tak powymieniane, że dwa bataliony włoskiego 62 pułku piechoty znalazły się w pasie dywizji niemieckiej, a jeden batalion 382 pułku grenadierów pancernych i dwa ba­ taliony 433 pułku grenadierów pancernych obsadziły rejony obrony w pasie dywizji włoskich. Ważną rolę do odegrania otrzymały także poszczególne bataliony Brygady Spadochro­ nowej „Ramcke". Tuż przed opuszczeniem Afryki na leczenie do Niemiec, a ściślej do Austrii, Rommel wydał rozkaz, w którym przed­ stawił szczegółowo koncepcję organizacji obrony głównego pasa: według tej koncepcji wysunięte pola minowe miały być osłaniane tylko linią czat i ubezpieczeń (gefechtsvorposten) rozmieszczonych częściowo na polach minowych, częściowo za nimi. Około 1000 - 1500 m za tą linią miały być położone szerokie pasy kolejnych pól minowych, a na ich tyłach powin­ na być zorganizowana główna pozycja obrony (Hauptkampffeld). Pozycję tę tworzyłyby batalionowe rejony obrony. Każ­ dy z batalionów miał mieć kompanię 50-milimetrowych dział przeciwpancernych wysuniętych na pierwszą linię, podczas gdy główne siły artylerii przeciwpancernej powinny zostać roz­ mieszczone na tyłach rejonu. Przeciętny batalionowy rejon obrony był szeroki na około 1500 m i głęboki do 5 km. Batalionowe rejony obrony miały być rozciągnięte w jedną linię przy zachowaniu łączności ogniowej. Przestrzeń między rejonami wypełniały kolejne pola minowe. Wjazd między rejony groził silnym flankowym ogniem artylerii przeciwpancernej. Tylko w wyjątkowych miejscach przewidywano obsadzenie kolejnego batalionowe­ go rejonu obrony za wspomnianą linią. Generalnie za tą linią miały być tylko jednostki pancerne. Decydując się na taką koncepcję obrony Rommel liczył na to, że Brytyjczycy będą tak atakować, jak podczas I wojny światowej, to znaczy wspierając piechotę silnym ogniem arty­ lerii w czasie ataku na pierwszą pozycję. Po zdobyciu pierw­ szej pozycji piechota w toku dalszego natarcia wychodziła poza

171 zasięg głównej masy artylerii, co czyniło ją praktycznie bez­ bronną. Rommel sądził- i jego przewidywania potwierdziły s ię - że cały wysiłek artyleria skieruje na wsparcie piechoty, gdy ta będzie dopiero na polach minowych, na których powin­ na stracić także dużo czasu, zanim dojdzie do pozycji głów­ nej. Po jej osiągnięciu miała, co było bardzo prawdopodobne, stracić impet pierwszego uderzenia i ponieść duże straty. W razie użycia broni pancernej Rommel liczył nie tylko na skuteczność niemieckich dział przeciwpancernych i przeciw­ lotniczych rozmieszczonych w batalionowych rejonach obro­ ny, ale także na mewrowość i odwagę ruchomych oddziałów przeciwpancernych. Trzeba przyznać, że nie na darmo Rom­ mel był autorem jednej z lepszych książek o piechocie. Wkrótce potem Rommel przekazał czasowo dowodzenie Armią Pancerną „Afrika" gen. kawalerii Georgowi Stumme. Była to zaskakująca nominacja. Ten 56-letni generał znał się z Rommlem dosyć dobrze. Gdy Rommel przybywał do Afryki, Stumme objął dowództwo nad 7 Dywizją Pancerną. Później na froncie wschodnim dowodził XL Korpusem Pancernym, do­ póki nie wydarzyła się, do dzisiaj nie w pełni wyświetlona hi­ storia, zaginięcia z planami operacji „Blau"oficera operacyjne­ go 23 Dywizji Pancernej wchodzącej w skład XL Korpusu, w wyniku czego operacja ta nie przyniosła spodziewanych efek­ tów. Stumme został nawet skazany przez sąd wojskowy na 5 lat twierdzy, ale karę tę po miesiącu zawieszono i dano mu okazję do rehabilitacji. Ale z pewnością nie o takim stanowisku ma­ rzył Stumme. W Afryce był tylko tymczasowym dowódcą wła­ ściwie ubezwłasnowolnionym przez Rommla, którego decyzje były obowiązujące i który zapowiedział, że gdyby 8 Armia roz­ poczęła ofensywę, on sam natychmiast wróci do Afryki8. 8 Carver,o/?. cit.,s. 101.Niekiedy można spotkać opinie, że plan obro­ ny Armii Pancernej „Afrika" na linii El Alamein, a zwłaszcza koncepcja rozdzielenia sił pancernych, to koncepcja gen. Stumme. Tego rodzaju twier­ dzenia nie znajdują pokrycia w faktach.

172 Stumme przybył do Afryki 19 września, a 22 zaczął pełnić obowiązki Rommla. Nieco wcześniej, bo 17 września, stano­ wisko dowódcy „Afrika Korps" objął nasz stary znajomy gen. wojsk pancernych Wilhelm Ritter von Thoma. Obsadzone zostały także wakujące stanowiska dowódcy 21 Dywizji Pan­ cernej, którym 18 września został gen. mjr Heinz von Ran­ dów, pełniący od 1 września obowiązki dowódcy 15 Dywizji, oraz dowódcy 90 Dywizji Lekkiej, które w tym samym dniu co Stumme objął gen. por. Theodor Graf von Sponeck. Zmiany kadrowe zawsze niosą za sobą ryzyko pomyłki, a nowi dowódcy także zwykle musząmieć czas na zapoznanie się z nowąjednostką. Tak było i tym razem. Jedynym pocie­ szeniem było to, że w armii „Afrika" zostało dwóch „starych" dowódców dywizji: gen. por. Gustav von Vaerst, który po przy­ byciu von Tommy powrócił do dowodzenia 15 Dywizją Pan­ cerną i promowany 1 października do stopnia generała majo­ ra pułkownik Carl-Hans Lungershausen, który też powrócił na swoje dawne stanowisko dowódcy 164 Dywizji Lekkiej po zdaniu dowództwa 21 Dywizji Pancernej. Nowym dowódcom pozostał miesiąc, aby przygotować jednostki do generalnego starcia z 8 Armią także dowodzoną przez świeżego dowódcę. „Lightfoot" i co dalej

„LIGHTFOOD" I CO DALEJ Ponad sześć tygodni, jakie minęły od zakończenia bitwy o Alam el Halfa to okres stałego powiększania się przewagi materialnej 8 Armii nad przeciwnikiem. Rankiem 23 października stan 8 Ar­ mii wynosił 195 tysięcy żołnierzy przeciwko 108 tysiącom żoł­ nierzy, w tym około 50 tysięcy Niemców w Armii Pancernej ,Afrika'". 8 Armia miała w sumie 85 batalionów piechoty (wtym 8 batalionów ciężkich karabinów maszynowych i 2 rozpoznawcze), jednostki niemieckie - 31 batalionów, włoskie - 40 batalionów pie­ choty i 2 bataliony szturmowe saperów (tzw. guastatori)2. 8 Armia przeważała również nad przeciwnikiem we wszystkich rodzaj ach podstawowego sprzętu. W j ej j ednostkach było gotowych do działania: 1029 czołgów, 435 samochodów pancernych, 908 dział polowych i 1451 dział przeciwpancernych, podczas gdy wjednostkach Armii,Afrika" znajdowało się tylko 496 czołgów, 192 samochody pancerne, około 480 dział polowych i 850 dział prze­ ciwpancernych, wliczając 86 armat przeciwlotniczych 88 mm3. ' P 1 a y f a i r, op. cit., Vol. IV, s. 30. Do kontyngentu niemieckiego wli­ czono żołnierzy 19 Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej i Brygady Spadochro­ nowej „Ramcke", którzy byli żołnierzami Luftwaffe. Oprócz Armii Pancer­ nej „Afrika" w Afryce Północnej stacjonowało jeszcze 77 tysięcy żołnierzy włoskich. Według P h i 11 i p s (op. cit., s. 123) 8 Armia liczyła 220 476 żoł­ nierzy, w tym około 20 tysięcy wjednostkach niebojowych, a armia „Afri­ ka" 108 tysięcy, w tym 53 736 Niemców. 2 P 1 a y f a i r, op. cit., Vol. IV, s. 30; B e r e 11 a, op. cit., s. 205. 3 Ibidem. Według P h i l l i p s (op. cit., s. 123) 8 Armia miała na froncie 939 czołgów, a przeciwnik 548, wtym 249 niemieckich. B e r e t t a (op.

174 Szczególnie niepokojąca dla wojsk „Osi" była przewaga liczebna 8 Armii w broni pancernej. „Afrika Korps", teraz roz­ dzielony, miał tylko 218 czołgów średnich: 173 PzKpfw III fj i J, w tym 88 uzbrojonych w armaty z długą lufą 38 Pzkpfiy IV F 2 i E oraz 7 czołgów dowodzenia. Ponadto jednostki nie­ mieckie dysponowały 31 czołgami lekkimi PzKpfw II C. Po­ zostałe czołgi nominalnie średnie, w liczbie 278, były to wozy włoskie M 14/41 i Ml4/42 o zdecydowanie mniejszej warto­ ści niż czołgi niemieckie. 129 z nich miała Dywizja „Arietę", 115 - Dywizja „Littorio", a 34 - Dywizja „Trieste". Pojawienie się „Shermanów" sprowadziło przewagę technicznączołgów niemieckich niemal do zera. „Sherman" -zwłasz­ cza jego pierwsze modele - nie był zbyt udaną konstrukcją. Wysoki, z odlewanym pancerzem, a nie ze stali walcowanej, z silnikiem benzynowym, co czyniło go podatnym na ogień, i z racji tej wady przezywany „Ronsonem" od marki popular­ nych zapalniczek, nie pretendował nigdy do miana najlepsze­ go czołgu II wojny światowej. Jednakże jesienią 1942 r. w Afryce był bardzo cenny z racji 75-milimetrowej armaty umieszczonej w wieży, a nie w sponsonie, jak to było w „Grancie". Po stronie niemieckiej jego odpowiednikiem był tylko PzKpfw IV F2, ale takich maszyn „Afrika Korps" miał tylko 30. Czołgi PzKpfw VI „Tiger", o które usilnie prosił Rommel, miały dotrzeć do Afryki dopiero po bitwie pod El Alamein. Przewidując zmasowane użycie czołgów przez 8 Armię i wobec mniejszej niż zakładano liczebności własnych jednos­ tek pancernych, starano się wzmocnić dywizyjną artylerię prze­ ciwpancerną. Po pierwsze, do dywizjonów artylerii przeciw­ pancernej nazywanych przez Niemców oddziałami niszczycit.,s. 205) podaje po stronie włosko-niemieckiej: 571 dział polowych, 450 przeciwpancernych i 1350 przeciwlotniczych wliczając 20 mm armaty, D. I r e 1 a n d (The War in the Mediterranean 1940-1943, Londyn 1993, s. 154-160) potwierdzając większość z podanych w tekście liczb podaje 500 działpolowych po stroniw wojsk „Osi".

T

175 cieli czołgów (Panzerjager-Abteilung) dodano po jednej bate­ rii 9 samobieżnych 47-milimetrowych dział przeciwpancer­ nych. Po drugie, zmotoryzowane bataliony rozpoznawcze otrzymały po baterii 4 dział 88 mm4. Liczono także na sku­ teczność znanych już 50-milimetrowych dział PAK 38 oraz nowych 75-milimetrowych PAK 40 L/46 i zdobycznych sowiec­ kich 76,2 mm oznaczonych jako PAK36 (R) w wersji ciągnio­ nej i samobieżnej montowanej na podwoziu PzKpfw 3 8 (t) oraz na dobre miny przeciwpancerne popularnie nazywane „Tellermine", których postawiono do 21 października 429 tysięcy sztuk, do których dodano 14 tysięcy min przeciwpiechotnych. W artylerii polowej po stronie 8 Armii pewną nowością była samobieżna 105-milimetrowa haubica montowana na podwo­ ziu „Granta", którą nazywano „Priest" („Ksiądz"). Zapewnia­ ła ona, dzięki mobilności, lepsze wsparcie artylerii dla jedno­ stek pancernych i zmotoryzowanych. Podstawowe działo lek­ kie 87,6 mm haubico-armata, tradycyjnie nazywana „dwudziestopięciofuntówką", miało donośność rzędu 11 500 m, co w praktyce oznaczało, że celny ogień można było prowadzić do 8-9 km, a ponieważ artylerię trzeba było rozmieścić w głębi własnych pozycji, mogła ona razić cele położone do 5-6 km za przednim skrajem obrony przeciwnika. Aby zapewnić wsparcie podczas walk w głębi obrony artyleria musiała zmie­ nić stanowiska ogniowe. Artyleria średnia miała większą do­ nośność, zwłaszcza 139,7-milimetrowa armato-haubica o do­ nośności 14 600 m i 114,3-milimetrowa armata o donośności 18 600 m, ale nie była ona zbyt liczna.

W lotnictwie przewaga strony brytyjskiej stawała się coraz wyraźniejsza, aczkolwiek do późniejszej dominacji było je­ szcze daleko. Siły Powietrzne Zachodniej Pustyni w dniu roz­ poczęcia przygotowań do operacji „Lightfoot", czyli 19 paź­ dziernika, dysponowały 642 samolotami. Ale oprócz tego 8 Ar­ mia mogła liczyć na 144 średnie i ciężkie bombowce RAF 4

MiD WIH, mikrof, t. 78, roi. 405, ki 375117 i 374755.

177

176 z 205 Grupy Lotniczej oraz na 51 ciężkich bombowców z ame­ rykańskiego IX Dowództwa Bombowego oraz na co najmniej 150 dalszych maszyn z innych jednostek podległych pod Do­ wództwo RAF na Środkowym Wschodzie. W sumie więc marsz. Tedder w decydującym momencie mógł zadysponować do działań na korzyść 8 Armii siłami do tysiąca samolotów, co oznaczało po uwzględnieniu współczynnika sprawności tech­ nicznej, że do działań można było użyć 700 maszyn. Lotnic­ two niemieckie i włoskie miało w Afryce około 675 samolo­ tów, z tego 275 niemieckich. Z tej liczby sprawnych technicz­ nie było 450 maszyn. Ale prawie dwie trzecie włoskich jedno­ stek myśliwskich znajdowało się w osłonie obiektów na głębokich tyłach między Derną a Trypolisem, co wykluczało ich udział w walkach pod El Alamein. Armia „Afrika" mogła liczyć na pomoc ze strony niemieckich jednostek bombowych bazujących na Krecie i w Grecji liczących około 130 maszyn, ale to było i tak mało w porównaniu z siłami alianckimi. Pew­ nym pocieszeniem mógł być wysoki na ogół poziom wyszko­ lenia jednostek bazujących w Afryce, a zwłaszcza niemieckie­ go 27 pułku myśliwskiego (Jagdgeschwader 27). Warto też podkreślić, że zgrupowanie niemieckich i włoskich jednostek transportowych liczyło około 300 samolotów. I na nie mogły wojska „Osi" liczyć w razie zakłócenia dostaw drogą morską Rozmieszczenie wojsk Armii Pancernej „Afrika" w ostat­ nich dniach przed ofensywą 8 Armii w porównaniu do dyslo­ kacji z połowy miesiąca zadysponowanej jeszcze przez Rommla niewiele się zmieniło, a zmiany miały raczej charakter ko­ smetyczny. W pierwszym rzucie pasy obrony poszczególnych dywizji nie uległy zmianie, dokończono jedynie proces „prze­ kładania" jednostek włoskich i niemieckich w pasie XXI Kor­ pusu i w pasie Dywizji „Brescia". W obu zgrupowaniach pan­ cernych znajdujących się w drugim rzucie także wymieniono jednostki niemieckie i włoskie tworząc z nich tzw. grupy bo­ jowe. Znajdująca się odwodzie włoska Dywizja „Trieste" zo­ stała przesunięta na zachód za 90 Dywizję Lekką.

Ostatecznego podziału sił dokonał także Montgomery. 8 Ar­ mia miała rozpocząć natarcie posiadając: XXX Korpus gen. por. Oliviera Leese w składzie: szkocka 51 Dywizja Piechoty gen. mjr. Douglasa N. Wimberleya, hinduska 4 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. mjr. Francisa I.S. Tukera, australijska 9 Dywizja Piechoty gen. por. Leslie Morsheada, nowozelandz­ ka 2 Dywizja Piechoty pod dowództwem gen. por. Bernarda Freyberga z brytyjską9 BrygadąPancerną południowoafrykań­ ska 1 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. mjr. Dana H. Pienaara oraz 23 Brygada Pancerna, która pułkami została roz­ dzielona między dywizje piechoty z wyjątkiem dywizji nowo­ zelandzkiej; XIII Korpus gen. por. Briana G. Horrocksa w składzie: 7 Dywizja Pancerna dowodzona przez gen. mjr. A.F. „Johna"Hardingazprzydzielonąjej 1 Brygadą „Wolny eh Fran­ cuzów", 50 Dywizja Piechoty gen. mjr J.S. Nicholsa z przydzielonymi grecką 1 BrygadąPiechoty i 2 Brygadą„Wolnych Francuzów" oraz 44 Dywizja Piechoty gen. mjr. Ivora T.P. Hughesa; X Korpus gen. por. Herberta Lumsdena w składzie: 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. mjr. Raymonda Briggsa i 10 Dywizja Pancerna dowodzona przez gen. mjr. Aleca H. Gatehousea oraz dowództw i sztabów z jednostkami za­ bezpieczenia 8 Dywizji Pancernej gen. mjr. Charlesa H. Gairdnera. Bezpośrednio pod 8 Armię podlegała m. in. 1 Brygada Czołgów, która też szkoliła załogi do „Scorpionów", 2 i 12 bry­ gady artylerii przeciwlotniczej oraz jednostki maskowania, prze­ wozu czołgów, saperskie, łączności, medyczne. W ostatnim ty­ godniu poprzedzającym natarcie tak rozdysponowane jednost­ ki 8 Armii rozpoczęły zajmowanie rejonów wyjściowych. Plan przerzutu X Korpusu do rejonów wyjściowych, który zakładał przemieszczenie z poligonu wokół Wadi en Natrun: 1 Dywizji Pancernej na wybrzeże w rejon między stacjami El Imayid i El Hammam oraz 10 Dywizji Pancernej w rej on na północ od wzgórz Alam el Halfa, a na południe od stacji El Imayid według ścisłego harmonogramu przy starannym ma­ skowaniu został niespodziewanie zakłócany 16 i 17 paździer'2 - El Alamein 1942

179 nika burzami i burzami piaskowymi, które zniszczyły wiele atrap sprzętu. Na szczęście zostały one szybko naprawione, dzięki czemu przeciwnik nadal umiejscawiał 1 Dywizję Pan­ cerną w obozie szkoleniowym. Z kolei 10 Dywizja Pancerna tak się przemieściła, że gdyby nawet została wykryta, nieprzy­ jaciel miał prawo pomyśleć, iż kieruje się ona na południe. Wraz z jednostkami X Korpusu według tego samego planu do rejonu wyjściowego udała się także 9 Brygada Pancerna, gdzie później miała dołączyć do dywizji nowozelandzkiej. Koncentracja XXX Korpusu była mniej skomplikowana. Dywizje: 9 australijska, 1 południowoafrykańska i 4 hindu­ ska, znajdowały się już na pierwszej linii, na front musiały przybyć jedynie 51 dywizja i dywizja nowozelandzka. Obie musiały zająć podstawy do natarcia rozdzielając będące do­ tychczas w styczności dywizję australijską i południowoafry­ kańską. Pod osłoną nocy ponadto szykowano stanowiska ognio­ we dla artylerii i magazynowano przy nich amunicję. Wyko­ nywano także przejścia we własnych polach minowych, za­ znaczano linie wyjściowe do natarcia i drogi do nich. Piechota zakończyła zajmowanie rejonów wyjściowych w nocy z 22 na 23 października. Przez cały dzień 23 października tkwiła ukryta w okopach, czekając niecierpliwie na zachód słońca. Zajmowanie podstaw i rejonów wyjściowych do natarcia przez jednostki 8 Armii nie zostało wykryte ani przez Niem­ ców, ani przez Włochów. Wywiad państw „Osi" i ich lotnic­ two rozpoznawcze poniosło kolejną porażkę. Uderzenie 8 Ar­ mii było do tego stopnia zaskakujące, że nie było na miejscu nie tylko feldmarsz. Rommla, ale także obu dowódców włos­ kich korpusów armijnych. Gdy rozpoczęła się operacja „Lightfoot" i gen. por. Edoardo Nebba nowy dowódca X Korpusu i gen. por. Enea Navarrini dowódca XXI Korpusu przebywali w Europie. A wieczorem ze sztabu armii do OKH wyszedł 5 meldunek: „Położenie nieprzyjaciela nie zmieniło się" . Trud­ no o lepsze dowody zaskoczenia. 5

P1 a y f a i r, op. cit., Vol. IV, s. 31.

Zanim jednak 8 Armia rozpoczęła natarcie, pięć pracowitych dni i nocy miało lotnictwo alianckie. Po pierwsze: zaatakowano lotnictwo przeciwnika, aby na czas operacji wywalczyć prze­ wagę w powietrzu na obszarem bitwy. Głównymi obiektami uderzeń były lotniska: El Daba, na którym bazowało niemiec­ kie lotnictwo myśliwskie z 27 pułkiem na czele, Fuka z włoskimi myśliwcami, Sidi Haneish zajęte m.in. przez niemiecki 2 pułk bombowców nurkujących i Mersa Matruh, gdzie bazowały wło­ skie myśliwce. Lotniska te atakowano na przemian w dzień i w nocy. Przy czym najzacieklej atakowano El Dabę. Niemcy i Włosi zajęci obroną własnych lotnisk znacznie ograniczyli loty nad teren przeciwnika, co było jedną z przyczyn niewykrycia przygotowań 8 Armii. Ponadto lotnictwo bombardowało To­ bruk i mniejsze porty w Cyrenajce. Atakował także konwoje ciężarówek z zaopatrzeniem i wszelkie wykryte obiekty w bliskiej strefie frontu. Ogółem od 19 października do wie­ czoru 23 października lotnictwo alianckie wykonało 2 406 samolotolotów i zrzuciło 300 ton bomb. Stracono 18 maszyn. Wieczorem 23 października tuż przed natarciem Siły Po­ wietrzne Zachodniej Pustyni zakończyły przebazowanie do operacji i stacjonowały: dwa skrzydła myśliwskie na wysu­ niętych lądowiskach w pobliżu stacji El Hamman, jednostki lotnictwa rozpoznawczego na lotnisku Burg el Arab, główne zgrupowanie myśliwców i bombowców dziennych na lotni­ skach dokołaAmiriyi. Samoloty 205 Grupy bazowały w Kairze i w strefie Kanału Sueskiego. Plan użycia lotnictwa w pierwszej dobie operacji przewi­ dywał w nocy z 23 na 24 października oświetlanie i bombar­ dowanie stanowisk ogniowych artylerii i rejonów ześrodkowania jednostek pancernych, nękanie nieprzyjaciela lotami szturmowymi na małej wysokości przez myśliwce nocne, za­ kłócanie systemu łączności radiowej przeciwnika, w szczegól­ ności jednostek pancernych przez samoloty „Wellington" wyposażone w specjalne do tego celu urządzenie, zrzut mane­ kinów udających spadochroniarzy oraz stawianie zasłon dym-

181

180 nych. Od świtu 24 października znaczna część sił miała dyżu­ rować w gotowości do startu, aby na wezwanie z pola walki atakować wyznaczone cele, ponadto przewidywano użycie myśliwców bombardujących do samodzielnego wykrywania i atakowania celów. Lotnictwo myśliwskie miało skoncentro­ wać się na osłonie wojsk własnych, zwłaszcza wysuniętych do przodu jednostek pancernych, oraz lotnictwa bombowego. Przewidywano także rozpoznanie i wyprawy bombowe na cele komunikacyjne poza strefą frontową. Zgodnie z decyzjągen. Montgomeryego o 22.00 23 paździer­ nika miały rozpocząć się trzy natarcia. Pierwsze, zasadnicze w pasie XXX Korpusu, podczas którego zgrupowanie uderze­ niowe korpusu w składzie kolejno od północy: australijskiej 9 Dywizji, 51 szkockiej, 2 nowozelandzkiej i 1 południowoa­ frykańskiej, miało uderzyć na odcinku od wzgórza i stacji Tell el Eisa na północy, po południowo-wschodnią krawędź wzgórz Miteirya na południu, i do świtu opanować teren do linii o kodowej nazwie „Oxalic" położonej za lub w połowie bata­ lionowych rejonów obrony pozycji głównej, a następnie pomóc X Korpusowi przejść przez tę linię. Drugie - miało nastąpić W pasie XIII Korpusu, na południe od depresji Deir el Munassib. Celem tego natarcia było wtargnięcie w głąb obrony prze­ ciwnika siłami 44 Dywizji i stworzenie dogodnych warunków do przejścia 7 Dywizji Pancernej przez obronę przeciwnika. Zakładano jednak oszczędzenie tej dywizji i nieangażowaniejej w przewlekłe walki. Trzecie - siły 1 Brygady „Wolnych Fran­ cuzów" podporządkowanej 7 Dywizji, mającej uderzyć na po­ łudniowej flance frontu w rejonie Qaret el Himeimat i El Taqa, aby związać przeciwnika znajdującego się w tym rejonie. X Korpus początkowo miał posuwać się za nacierającymi jednostkami XXX Korpusu, a następnie po osiągnięciu „Oxalic" przejść w wyznaczonych miejscach przez jego linie i wyjść o świcie 24 października na rubież „Pierson" na zachód od „Oxalic" trzema brygadami pancernymi w gotowości do po­ wstrzymania z miejsca kontratakujących jednostek pancernych

przeciwnika. Gdyby tutaj kontratak lub przeciwdziałanie nie nastąpiło, jednostki pancerne miały przyjść z pomocą dywi­ zjom XXX Korpusu niszczącym piechotę niemieckąi włoską. Następnie korpus miał się ześrodkować w rejonie „Skinflint" na południe od wzgórza Tell el Aqqaqir. XXX Korpus był odpowiedzialny za wykonanie i oznacze­ nie przejść w brytyjskich polach minowych. Przejścia w po­ lach niemieckich i włoskich każdy korpus miał wykonać dla siebie. Dowództwo X Korpusu wyznaczyło dwa korytarze przez pola minowe przeciwnika, każdy o szerokości około mili, po jednym dla dywizji. Korytarz 1 Dywizji Pancernej miał przebiegać na styku dywizji australijskiej i szkockiej i wycho­ dził wprost na „Nerkę". Korytarz 10 Dywizji Pancernej prze­ chodził przez pas natarcia dywizji nowozelandzkiej. Zgodnie z planem obie dywizje pancerne miały oczekiwać na otwarcie korytarzy i oczyszczenie ich z min na linii szlaku nazy­ wanego „Springbok", wiodącego generalnie z Qaret el Himeimat do El Alamein, a dokładnie na jego odcinku od wzgórz Ruweisat do stacji El Alamein. Gdyby do 2.00 korytarze nie zostały otwar­ te, czołowe brygady miały dołamać obronę i otworzyć drogę dla pozostałych sił obu dywizji. To zadanie zostało narzucone przez Montgomery'ego, chociaż gen. Lumsden sprzeciwiał się takie­ mu rozwiązaniu obawiając się dużych strat od ognia artylerii prze­ ciwpancernej i min podczas ataku na bardzo wąskim odcinku. Na kierunku głównego uderzenia w pasie XXX Korpusu skoncentrowano w sumie 456 dział, 336 z nich było z artylerii XXX Korpusu, 72 działa pochodziły z artylerii X Korpusu, a 48 dział było z pułków artylerii ciężkiej. Amunicji do dział było pod dostatkiem6 Całością artylerii dowodził szef artyle­ rii XXX Korpusu brygadier M. E. Denis. Przeciwnik w tym 6

W dwunastodniowej bitwie 834 działa „dwudziestopięciofuntowe" wystrzelały ponad milion pocisków. Przeciętnie każdego dnia jedno działo wystrzeliło 102 pociski. Średnia dzienna na działo w artylerii ciężkiej wy­ niosła 133 pociski dla armat 114,3 mm i 157 pocisków dla armato-haubic 139,7 mm.

182 samym pasie miał około 250 dział, w tym 14 armat 170 mm. W pasie XIII Korpusu na stanowiskach ogniowych znajdowa­ ło się mniej, bo tylko 136 dział. Pierwszym zadaniem artylerii obu korpusów było obezwła­ dnienie artylerii przeciwnika. I właśnie w tym celu brytyjscy artylerzyści otworzyli ogień rozpoczynając operację „Lightfoot" i drugą bitwę pod El Alamein. Jako pierwsza odezwała się o 21.25 artyleria XIII Korpusu ostrzeliwując nieprzyjacielskie baterie do 21.55. O 21.40 huknęło 456 dział w pasie XXX Kor­ pusu aby skończyć walkę z artylerią niemiecką i włoską o tej samej porze, co artyleria XIII Korpusu. Do walki przeciwko artylerii włączyło się także lotnictwo, które tej nocy zrzuciło na nieprzyjacielskie baterie 125 ton bomb, stosując wypróbo­ waną metodą nalotu, w której „Wellingtony" bombardowały stanowiska ogniowe, a „Albacory" marynarki oświetlały cele „zawieszając" odpowiednio wcześniej bomby oświetlające popularnie nazywane „flarami". Trudno jest jednoznacznie określić, jak skuteczny był ogień artylerii alianckiej. Faktem jest, że artyleria niemiecka i wło­ ska nie ostrzelała szykującej się do natarcia piechoty, co uła­ twiło piechurom sam początek natarcia. Ale prawdopodobnie były także inne przyczyny milczenia artylerii wojsk „Osi". Jedną z nich na pewno były kłopoty z dostawami amunicji, której brakowało. Gen. Stumme wielokrotnie przypominał z naciskiem artylerzystom, że w związku z trudną sytuacją za­ opatrzeniową ogień powinni otwierać tylko do celów wykry­ tych i nie za wcześnie. Ponadto na sprawność działania artyle­ rii mogły mieć wpływ „Wellingtony" krążące nad polem wal­ ki i zakłócające łączność. Gdy artyleria umilkła, aby przygotować się do ponownego otwarcia ognia, piechota i saperzy pierwszego rzutu wyruszy­ li na pozycje wyjściowe do natarcia. Pogoda była wspaniała, księżyc dobrze oświetlał pustynię. Ale już wtedy można było zauważyć, że unoszący się po nawale artylerii pustynny pył może bardzo ograniczyć widoczność.

183 Punktualnie o 22.00 artyleria odezwała się ponownie, aby przez siedem minut ostrzeliwać pierwsząpozycję. Potem prze­ szła od artyleryjskiego przygotowania ataku do artyleryjskie­ go wsparcia, zgodnie z planem walki poszczególnych dywi­ zji. W tej fazie działania artylerii najważniejszy był wał ognio­ wy, za którym, podobnie jak w I wojnie światowej, nacierała piechota. Wał ten był przenoszony co trzy minuty po 100 m. Przy tej metodzie bardzo ważną rzeczą było to, aby piechurzy nie odstawali bardzo od wału, gdyż zbyt duża odległość grozi­ ła „ożywieniem się" nieprzyjacielskich punktów oporu po obezwładniającym ogniu, zanim piechurzy zdążą je zdobyć. W sumie artylerię czekało pięć i pół godziny ciężkiej pracy, gdyż prócz wału musiała być gotowa także do stawiania ognia zaporowego gdyby przeciwnik wyruszył do kontrataku. W tym samym czasie zaatakowały cztery dywizje XXX Kor­ pusu, z których każda w pierwszym rzucie miała dwie brygady piechoty. Szerokość całego odcinka przełamania wynosiła blisko 10 km na podstawach wyjściowych i 13 km na rubieży „Oxalic". Odległość od przedniego skraju pozycji XXX Korpusu do „Oxalic" była różna i wahała się od 8 km na prawym skrzydle, w pasie dywizji australijskiej, do 5 km na skrzydle lewym, w pasie dywizji południowoafrykańskiej. Natarcie piechoty australijskiej, szkockiej i południowoafrykańskiej było wspierane przez 194 „Valentiny" 23 Brygady Pancernej. Dywizja nowozelandzka miała własną 9 Brygadę wyposażoną w 142 czołgi, w tym 37 „Grantów", 36 „Shermanów" i 49 „Crusaderów". Oprócz tego Nowozeland­ czycy mogli wykorzystać 29 „Stuartów", a Australijczycy 15 „Cru­ saderów" i 4 „Stuarty" własnych kawalerii dywizyjnych. Aby koordynować natarcie, wyznaczono rubieże i obiekty pośrednie, które należało osiągnąć w określonym czasie. Na ostatniej rubieży, położonej około 1800 m przed „Oxalic", przewidziano przerwę niezbędną piechocie, aby właściwie mogła się przygotować do ostatniego skoku. Na czele natarcia szły saperskie zespoły rozminowania poprzedzone oficerem kierunkowym, a za nim piechota w kolumnach plutonowych.

184 Każda z ośmiu nacierających brygad nie miała większych kłopotów z przejściem przez linię czat i ubezpieczeń. Później szło już coraz gorzej. Pole walki dosłownie tonęło w chmurze pyłu i piasku poruszanego tysiącami wybuchów pocisków i bomb. W tych warunkach samo utrzymanie kierunku natar­ cia było już nie lada wyczynem. Raz po raz tracono orientację, mimo że pasy natarcia dywizji i brygad były systematyczne „oznaczane" pociskami oświetlającymi lekkich dział przeciw­ lotniczych. W czołowych kompaniach kierunki natarcia utrzy­ mywali oficerowie kierunkowi za pomocąbusol i liczenia kro­ ków. Za nimi rozciągano, wspomnianą już, białą taśmę oświe­ tloną lampkami. Razem z czołowym rzutem piechoty każdej brygady posuwali się saperzy dywizyjni, których zadaniem było wykonanie w pasie natarcia każdej dywizji piechoty po 5 - 6 przejść w polach minowych dla ciężkiej broni piechoty, a przede wszystkim dla wspierających piechotę czołgów i dział przeciwpancernych, tak niezbędnych o świcie. Prawdziwe kłopoty zaczęły się, gdy rzut czołowy wkroczył na drugi pas pól minowych. Opór nieprzyjaciela zaczął wzra­ stać. Piechota w warunkach kiepskiej widoczności odstała od wału artylerii. Odezwały się moździerze i gniazda karabinów maszynowych, „ożyła" także artyleria. Straty czołowych pododdziałów zaczęły gwałtownie wzrastać. Najczęściej gi­ nęli oficerowie kierunkowi i saperzy, co potęgowało zamie­ szanie. Na godzinę przed świtem, a więc po ponad blisko sied­ miu godzinach natarcia bataliony pierwszego rzutu, zgodnie z otrzymanym rozkazem, zatrzymały się i zaczęły organizo­ wać obronę bez względu na to, czy dotarły do rubieży „Oxalic", czy nie. W pasie 9 Dywizji do tej rubieży dotarła prawoskrzydłowa 26 Brygada, ale 20 Brygada nacierająca na lewym skrzydle trafiła na zacięty opór niemieckiego 1 batalionu 382 pułku gre­ nadierów pancernych i zaległa kilometr przed nakazaną rubie­ żą. Ze zmiennym szczęściem nacierały również 153 i 154 bry­ gady dywizji szkockiej. Mimo zaciętości szkockich górali, na

185 prawym skrzydle natarcie załamało się prawie natychmiast po przejściu drugiej linii pól minowych w ogniu 3 batalionu 382 pułku i włoskiego 3 batalionu 62 pułku piechoty Dywizji „Trento". Rubież „Oxalic" osiągnęły jedynie lewoskrzydłowe pododdziały 154 Brygady, które zdobyły najbardziej na pół­ noc wysunięte wzgórze 30, grzbietu Miteirya, wyrzuciwszy z niego włoskich piechurów 2 batalionu 62 pułku. Największy sukces stał się udziałem dywizji nowozelandz­ kiej, która doszła, z wyjątkiem niewielkiego odcinka na le­ wym skrzydle, do „Oxalic", opanowując północną i środkową część grzbietu Miteirya, zdobywając ją na nie byle kim, bo na 2 batalionie 382 pułku grenadierów. Nacierająca na lewo od Nowozelandczyków południowoafrykańska 1 Dywizja miała mniej szczęścia. Jej prawoskrzydłowa 2 Brygada została za­ trzymana przed grzbietem Miteirya, mimo że nacierająca na lewym skrzydle 3 Brygada zdobyła ostatnie na południu wzgórze 33 tego samego grzbietu, osiągając „Oxalic". Ale nawet dojście do „Oxalic" nie oznaczało przełamania głównej pozycji obrony przeciwnika. Nieprzyjacielska piechota nadal broniła się w batalionowych rejonach, wycofawszy się tylko do tyłu. Realne zagrożenie pojawiło się jedynie na pra­ wym skrzydle, gdzie Australijczycy dochodząc do „Oxalic" mieli przed sobąjuż drugi rzut, a ściślej jednostki grupy bojo­ wej „Mitte" utworzonej z jednostek dwóch dywizji pancer­ nych: niemieckiej 15 i włoskiej 133 „Littorio". W toku natarcia zasadniczym problemem stało się nie tylko dotarcie do „Oxalic", ale także wykonanie w odpowiednim cza­ sie przejść przez pas pola minowego dla ciężkiego sprzętu każdej dywizji. Wszędzie praca nad przejściami była opóźniona. Uży­ wane gdzieniegdzie „Scorpiony" na ogół zawiodły, a wyszuki­ wanie min, głównie przeciwpancernych, za pomocą detektorów i bagnetów, oraz ich rozbrajanie odbywało się powoli, mimo wcześniejszych licznych treningów. Realne zaczęło być niebez­ pieczeństwo, że piechota na przednim skraju do świtu może nie otrzymać tak potrzebnych jej środków wsparcia.

186 Kłopoty miały również grupy rozminowania w korytarzach 1 i 10 dywizji pancernych. W każdym korytarzu wydzielone siły obu dywizji wykonywały po cztery przejścia, których sze­ rokość miała wynosić około 15 m na początku pól minowych i blisko 30 m na ich końcu. W praktyce spieszący się saperzy zaczęli zwężać przejścia do 5-8 m, z zamiarem ich później­ szego poszerzania. Do świtu saperzy 1 Dywizji Pancernej zdą­ żyli przygotować tylko jedno przejście na całej długości do rubieży, którą osiągnęła australijska 20 Brygada. Pozostałe trzy przejścia były gotowe zaledwie w połowie, głównie z powodu nasilającego się ognia przeciwnika. Lepiej powiodło się sape­ rom 10 Dywizji w południowym korytarzu, którzy doszli w pasie dywizji nowozelandzkiej do wzgórz Miteirya, mimo rozlicznych trudności i kłopotów z przeciwnikiem ostrzeliwującym grupy rozminowania. Obie dywizje X Korpusu marsz z rejonów wyjściowych położonych około 25-30 km na wschód od szlaku „Springbok" rozpoczęły 23 października natychmiast po zapadnię­ ciu zmroku. Korpus stanowił potężną siłę uderzeniową. Jego 451 czołgów, w tym 62 „Granty", 216 „Shermanów" i 173 „Crusadery" w wersjach z armatą40 mm i 57 mm oraz 76 mi­ limetrową haubicą, tworzyło masę pancerną zdolną rozstrzy­ gnąć losy każdej bitwy. Ale jednocześnie z racji posiadania razem z czołgami -około 5000 różnego rodzaju pojazdów, jego marsz nie należał do łatwych przedsięwzięć. Początkowo każda dywizja maszerowała po trzech równo­ ległych, wcześniej przygotowanych, traktach i korpus bez pro­ blemów dotarł do szlaku i tam zajął się uzupełnianiem paliwa oczekując do 2.00 24 października na sygnał o gotowości ko­ rytarzy. Od szlaku do pozycji opanowanych przez XXX Kor­ pus było od 10 do 15 km. Do 2.00 ani jeden z korytarzy nie został otwarty przez piechotę XXX Korpusu, a tym bardziej rozminowany. Mimo to, Montgomery zadecydował, że nie należy czekać. Wiedział bowiem, jak ważne dla losów opera­ cji „Lightfoot" było to, aby jednostki pancerne dotarły do

187 Oxalic" tak szybko, jak to było możliwe. Inaczej o świcie piechota mogłaby pozostać bezbronna wobec zmasowanego uderzenia czołgów niemieckich i włoskich. Punktualnie o 2.00 czołowe brygady obu dywizji przeszły szlak „Springbok" i ruszyły w wyznaczone korytarze. Zamia­ rem obu dowódców było przejść przez „Oxalic" i zatrzymać się głównymi siłami na rubieży „Pierson" wysyłając jedno­ cześnie po jednym pułku samochodów pancernych na rozpo­ znanie w kierunku prawdopodobnego rejonu ześrodkowania 15 Dywizji Pancernej i Dywizji „Littorio" w celu rozpozna­ nia ich dyslokacji oraz na południe, aby mogły śledzić ruchy pancernego zgrupowania południowego, złożonego z 21 Dywizji i Dywizji „Ariete".Na czele 1 Dywizji maszerowała 2 Brygada Pancerna brygadiera A.F.Fishera, ugrupowana w trzy pułki pancerne, każdy z dywizjonem artylerii polowej uzbrojo­ nym w działa samobieżne, dywizjonem armat przeciwpancer­ nych, baterią artylerii przeciwlotniczej, kompanią piechoty zmotoryzowanej oraz kolumną tyłów wioząca paliwo, wodę i amunicję. Za nią maszerowała 7 Brygada Piechoty Zmoto­ ryzowanej z resztą artylerii dywizyjnej. Zgodnie z planem, po osiągnięciu „Pierson" miała wyjść na prawo od 2 Bryga­ dy, aby ją osłonić. W korytarzu południowym dywizji gen. Gatehousa w pierwszym rzucie szła 8 Brygada ugrupowana podobnie jak 2 Brygada, za nią maszerowała 24 Brygada Pancerna, a na końcu 133 Brygada Piechoty z resztą artylerii dywizyjnej. Na rubieży „Pierson" 24 Brygada miała wyjść na lewo 8 Brygady, a 133 z podobnym zadaniem jak 7 Bry­ gada w 1 Dywizji miała znaleźć się na lewej flance i 10 Dy­ 7 wizji i całego X Korpusu. 5j

Te ambitne zamiary bardzo szybko okazały się nieaktualne. Obawy dowódcy X Korpusu potwierdziły się. W ciągu ośmiu godzin, a właściwie czterech, nie dało się „przeciągnąć" całe­ go korpusu przez dwa wąskie korytarze, które na dodatek nie 7

Phillips,o/>.c/?., s. 192-193.

189 były jeszcze gotowe. Przemarsz kolumn pancernych i zmoto­ ryzowanych odbywał się w arcytrudnych warunkach. Kolum­ ny wlokły się z prędkością rzędu 5 km/h ze względu na gęstą chmurę pustynnego kurzu. Była ona tak gęsta, że niekiedy tkwiący w wieży dowódca nie widział przodu własnego czoł­ gu. Pojazdy najeżdżały na siebie, blokując dodatkowo wąskie przejścia. O świcie położenie X Korpusu było dalekie od tego, co za­ mierzano zrobić. W korytarzu 1 Dywizji 2 Brygada doszła, głównie jego pół­ nocną częścią, prawie tak daleko jak Australijczycy i Szkoci, i znalazła się między liniami „Turner" i „Bitters" na drugim pasie pól minowych około 2,5 km od wzgórza „Nerka" trzy­ manego przez grenadierów 382 pułku niemieckiego. Nie wi­ dząc lepszego wyjścia brygadier Fisher postanowił rozwinąć brygadę tam, dokąd doszła, i nawiązać współdziałanie z pododdziałami 9 i 51 dywizji. Natomiast pozostała część 1 Dywizji nadal tkwiła na podstawach wyjściowych, gdyż 7 Brygada blokowana przez poprzednika nie zdążyła wejść do korytarza. Niewiele lepiej poradziła sobie 10 Dywizja Pancerna. Jej czołowa 8 Brygada dotarła wprawdzie do grzbietu Miteirya w pasie dywizji nowozelandzkiej, ale pozostałe dwie brygady nadal tkwiły na podstawach wyjściowych. Oprócz 8 Brygady razem z Nowozelandczykami nacierała 9 Brygada Pancerna, która również dotarła do grzbietu. Jeden z pułków 8 Brygady, pułk pancerny „Nottinghamshire", nazwany popularnie „Sherwood Rangers" opuścił grzbiet Miteirya i dostał się pod celny ogień niemieckich dział przeciwpancernych i w krótkim cza­ 8 sie utracił 16 czołgów Ciężkie straty poniosła także 9 Bryga­ da brygadiera Johna Curriego, której wszystkie trzy pułki pan­ cerne: królewski pułk pancerny „Wiltshire", pułk pancerny „Warwickshire" i 3 pułk huzarów, ofiarnie wspierały 5 i 6 bryIbidem, s.187.

gady nowozelandzkie. Pułk „Wiltshire" po osiągnięciu grzbietu spróbował kontynuować natarcie, ale szybko utracił 9 czoł­ gów na polach minowych, a pozostałe znalazły się pod sku­ tecznym ogniem około 30-40 czołgów z grupy bojowej „Sud". 15 ocalałych czołgów z 37, jakie miał pułk przed natarciem, pośpiesznie schroniło się za wzgórzami9. A w rejonie wzgórz były już pozostałe cztery pułki pancerne i inne pododdziały z obu brygad pancernych. Wiążące natarcie XIII Korpusu przebiegało w mniej dra­ matycznych okolicznościach, gdyż korpus ten nie był pod tak silną presją zadań, jak oba korpusy na północy. Mimo to wy­ nik natarcia był równie daleki od planowanego. W natarciu korpusu główną rolę miała odegrać 7 Dywizja Pancerna. Plan zakładał domarsz obu brygad pancernych z rejonu oddalo­ nego o około 21 km od rubieży styczności, przejście przez trzy brytyjskie pola minowe po specjalnie przygotowanych drogach, następnie idąca na czele 22 Brygada brygadiera G.P.B. Robertsa miała przejść przez nieprzyjacielskie pola mi­ nowe wykorzystując cztery przejścia przygotowane wcześniej przez podobne -jak w X korpusie - zespoły rozminowania i na­ cierając włamać się w obronę przeciwnika na głębokość około 5,5 km. Za nią miała posuwać się 4 Brygada Lekka. Przejścia przez nieprzyjacielskie pola i odcinek przełamania znajdowały się między Deir el Munassib na północy a Qaret el Himeimat na południu. Początek natarcia wyznaczono podobnie jak na pół­ nocy na 22.00. Prawe skrzydło 7 Dywizji miała osłaniać 131 Bry­ gada 44 Dywizji nacierająca wspólnie z pułkami pancernymi. Lewe skrzydło miało być osłaniane tylko przez zasłony dymne stawiane przez samoloty RAF i artylerię. Na południu -jak pa­ miętamy- do wiążącego natarcia miał wyruszyć 1 Brygada „Wolnych Francuzów". Jej czas natarcia był skorygowany z czasem prawdopodobnego ataku 22 Brygady na główną po­ zycję obrony i został określony na 2.30 24 października. 9

C a r v e r , op.cit., s. 116 - 117.

191

190 Po o wiele skromniejszych niż na północy artyleryjskich przy. gotowaniach do ataku ruszyła 131 Brygada, a wraz z nią zespo­ ły przygotowujące przejścia dla 7 Dywizji Pancernej, osłaniane przez batalion zmotoryzowany 1 Brygady Strzelców organiza­ cyjnie wchodzący w skład 22 Brygady Pancernej. Przeciwnik, a byli nim spadochroniarze dywizji „Folgore" wsparci VIII ba­ talionem szturmowym saperów i 2 batalionem 27 pułku Dywi­ zji „Pavia", ocknął się dosyć szybko prowadząc intensywny ogień głównie z moździerzy i karabinów maszynowych. Mimo to 131 Brygada przeszła przez linię ubezpieczeń i pierwsze pole minowe. Próba dalszego natarcia zakończyła się jednak fiaskiem. Przy podchodzeniu pod drugi pas pól minowych Włosi wyko­ nali kontratak i biorąc jeńców zmusili Brytyjczyków do zatrzy­ mania się. Okazało się, że odcinek natarcia wybrano niezbyt fortunnie. Przeciwnikiem była bowiem grupa bojowa „Ruspoli", którą tworzył VII batalion spadochronowy 186 pułku i VIII batalion szturmowy saperów. Grupą dowodził bardzo popular­ ny wśród Włochów charyzmatyczny ppłk książę Marescotti Ruspoli da Poggia Suasa. Pod jego dowództwem spadochroniarze, a także elitarni guastatorzy, czyli szturmowi saperzy, bronili się zaciekle zwłaszcza w rejonie wzgórza 103. Wykonywanie przejść dla 7 Dywizji szło również bardzo wolno, mimo że zespoły były wyposażone w czołgi typu „Scorpion". Zostały one dosyć szybko obezwładnione przez artyle­ rię przeciwnika i dalej musiano rozminowywać tradycyjnymi metodami. Dwa południowe przejścia zostały wykonane do 2.30, ale były pod silnym ogniem przeciwnika. Mimo to o 4.00 ruszyły przez nie 5 królewski pułk czołgów i pułk pancerny „Greys" wsparte dwoma kompaniami piechoty zmotoryzowa­ nej. Wkrótce potem, mniej więcej koło 5.00, zespoły rozmi­ nowania przystąpiły do wykonania dwóch kolejnych przejść w polu nazywanym „February", ale z powodu znacznych strat nie były już w stanie ich wykonać. Świt zastał 22 Brygadę między dwoma pasami pól minowych na tej samej głębokości w obronie przeciwnika co 131 Brygada. Niepowodzeniem za-

kończył się także atak „Wolnych Francuzów". Włoscy spado­ chroniarze z V batalionu 186 pułku okazali się nie tylko czuj­ ni, ale i znakomicie wstrzeleni w teren. W ich ogniu atak fran­ cuskich batalionów załamał się bardzo szybko. Przez pierwszą noc jednostki Armii Pancernej „Afnka" spisa­ ły się dobrze, mimo huraganowego ognia artylerii i udziału znacz­ nych sił pancernych przeciwnika w pierwszym atakującym rzu­ cie. Na północy tylko część włoskiego 62 pułku piechoty, a zwłaszcza jego 1 batalion zajmujący obronę w pasie natarcia australijskiej 26 Brygady, załamała się, wycofując się pośpiesznie. Szczególnie dobrze broniły się bataliony niemieckiego 382 pułku grenadierów pancernych. To przede wszystkim dzięki temu puł­ kowi pozycja główna nie została przełamana. Idea „przekładańca" zdała egzamin. Dzięki rozmieszczeniu trzech batalionów tego pułku na przemian z batalionami 62 włoskiego pułku obrona wytrwała. Na południu postawa włoskich spadochroniarzy nie budziła żadnych obaw. Potwierdzili oni klasę elity armii włoskiej. Ale właśnie tej nocy Armia Pancerna ,A-frika" straciła swoje­ go dowódcę. Tuż przed świtem gen. Stumme chcąc poznać oso­ biście sytuację w pasie obrony 164 Dywizji i Dywizji „Trento" wyruszył jedynie w towarzystwie płk. Buechtinga ze sztabu ar­ mii i z kierowcą kpr. Wolfem w kierunku frontu. Gdy jego samo­ chód zbliżał się od wybrzeża w kierunku wzgórza 29 blisko od­ cinka przełamania, dostał się pod ogień prawdopodobnie Austra­ lijczyków. Buechting otrzymał śmiertelną ranę w głowę, nato­ miast Stumme doznał udaru serca i wypadł z samochodu, gdy kierowca zorientowawszy się, co się dziej e, na pełnym gazie gwał­ townie zawrócił. Ciało dowódcy w niecały kwadrans potem zna­ leźli dwaj podoficerowie z 2 kompaniami 382 pułku10 ,0

Okoliczności śmierci gen. Stumme nie są do dzisiaj w pełni wyjaśnione. Oprócz tej wersji istnieje jeszcze inna głosząca, że śmierć nastąpiła wskutek uderzenia głową o kamień po wypadnięciu z samochodu. Jest ona jednak mniej prawdopodobna. Przedmiotem swoistych spekulacji są także okoliczności zna­ lezienia zwłok gen. Stumme, ale wersja o znalezieniu martwego generała dopie­ ro po 24 godzinach, w świetle najnowszych publikacji, nie jest prawdziwa.

192 Śmierć dowódcy armii nastąpiła w chwili, gdy należało pod­ jąć zdecydowane kroki w celu przygotowania i wykonania przeciwuderzenia obydwoma mieszanymi zgrupowaniami pancer­ nymi. Nowy dowódca, którym czasowo został gen. von Thoma, musiał się wpierw zorientować w położeniu, a ponadto nie był zdecydowany, co robić, wiedząc, że Rommel wkrótce przybę­ dzie do Afryki, aby go zastąpić. Dlatego też śmierć gen.Stumme wprowadziła chwilowy zastój w procesie decyzyjnym. W godzinach rannych Montgomery, który znajdował się na wysuniętym stanowisku dowodzenia na wybrzeżu na północ od El Alamein, nie ukrywał niezadowolenia. Na północy, na najważniejszym odcinku frontu, wszystkie cztery dywizje prze­ szły wprawdzie przez oba pasy nieprzyjacielskich pól mino­ wych, ale nie przełamały pozycji głównej. Z powodu fiaska natarcia X Korpusu nie opanowano tak ważnych punktów te­ renowych, jak wzgórze 33 w pasie natarcia dywizji australij­ skiej (nie mylić ze wzgórzem 33 w pasie dywizji południowo­ afrykańskiej) i wzgórze „Nerka" na styku między 9 i 51 dywi­ zjami. W rękach przeciwnika pozostała też oaza El Wishka, którą miała zdobyć 10 Dywizja „po drodze" do rubieży „Pierson". Położenie X Korpusu było fatalne. Główne jego siły tkwiły nadal przed nieprzyjacielskimi polami minowymi. A dwie wysunięte brygady nie były przed piechotą XXX Korpusu, lecz za nią bądź w najlepszym wypadku razem z nią. W pasie XIII Korpusu nacierające brygady nie przebrnęły nawet przez drugi pas pól minowych i wiążące natarcie zwią­ zało raczej główne siły korpusu brytyjskiego, a nie przeciwni­ ka. Jedynym pocieszeniem dla dowódcy 8 Armii były mel­ dunki z samolotów rozpoznawczych 208 dywizjonu, które nie odnotowały ważniejszych zmian w rozmieszczeniu jednostek niemieckich i włoskich. O 9.15, a więc mniej więcej godzinę przed czasem, w którym gen. Alexander miał zwyczaj odwiedzać kwaterę główną 8 Armii, Montgomery podjął decyzję o dalszych dzia­ łaniach i przesłał podległym dowódcom w formie rozkazu da-

193 towanego na 9.45 24 października. Gen. Leese otrzymał pole­ cenie skupienia się na oczyszczeniu korytarza 1 Dywizji Pan­ cernej, a ponadto jego nowozelandzka dywizja miała wyko­ rzystać swój sukces i wyjść poza wzgórza Miteirya, jej lewy są­ siad, Szkoci gen. Wimberleya, miał dorównać do Nowozeland­ czyków, a 9 Dywizja miała szykować się do nocnego kruszenia „Crumbling" w żargonie Brytyjczyków - obrony przeciwnika. Akcje 2 i 51 dywizji były planowane na godziny popołudniowe. Zadanie X Korpusu pozostało niezmienione. Montgomery powtórzył rozkaz o osiągnięciu za wszelką cenę rubieży „Pier­ son", z tym że główny wysiłek korpusu, jak i całej armii wy­ raźnie się przesunął w rejon grzbietu Miteirya. Po drugiej stronie von Thoma oceniając rano położenie swojej armii sytuację uznał za korzystną i nie wprowadził na razie żadnych zmian w ugrupowaniu wojsk pancernych. Od­ działom pierwszorzutowym polecił dalszą uporczywą obronę, a trzecią pozycję na najbardziej zagrożonych kierunkach wzmocnił artylerią przeciwpancerną i częścią czołgów, które miały po okopaniu się prowadzić ogień z miejsca. Do południa na polu bitwy pod El Alamein aktywne było tylko alianckie lotnictwo, które główny wysiłek skierowało na wszystkie trzy grupy bojowe utworzone przez 15 Dywizję Pancerną i Dywizję „Littorio". Po południu do natarcia ruszy­ ła brygada pancerna Fishera wspomagana przez piechotę szkoc­ ką wspieraną przez „Valentiny" 50 królewskiego pułku czoł­ gów. Dzięki saperom brygada przeszła przez pozostałą część drugiego pasa pól minowych i o 16.00 ruszyła na wzgórze „Nerka". W tej sytuacji von Thoma polecił mjr. Schemmelowi dowódcy grupy bojowej „Mitte" wykonać kontratak. Głów­ na rola w tym kontrataku przypadła niemieckiemu 2 batalio­ nowi czołgów 8 pułku pancernego i włoskiemu IV bataliono­ wi 133 pułku pancernego. W wyniku kontrataku wywiązała się ostra walka, w której po obu stronach uczestniczyło około 200 czołgów. Zakończyła się ona utrzymaniem przez 2 Bryga­ dę zajmowanej pozycji kosztem około 30 czołgów. Kontrata13 - El Alamein 1942

194 kujący Niemcy i Włosi pozostawili na przedpolu tyle samo dymiących wraków. Natarcie ze wzgórz Miteirya w biały dzień groziło katastrofą. Albowiem zejście ze wzgórz było pod silnym, wręcz morder­ czym ogniem dział przeciwpancernych, o czym już przekona­ li się czołgiści 8 i 9 brygad. Gen. Lumsden nakazał wiec gen. Gatehouse'owi przeprowadzenie nocnego natarcia przy silnym wsparciu artylerii i lotnictwa. W dzień 10 Dywizja miała tylko podciągnąć resztą swoich sił pod wzgórza Miteirya. Godzinę natarcia ustalono na 22.00. Późnym popołudniem Montgome­ ry pod wpływem częściowego sukcesu 2 Brygady Pancernej zmienił kierunek uderzenia 24 Brygady z południowo-zachodniego na zachodni, tak aby współdziałała ona z 2 Brygadą. Decyzja ta wprowadziła dodatkowe zamieszanie z powodu konieczności wykonania nowych przejść dla 24 Brygady. Rozkazy Lumsdena i Montgomery'ego spowodowały, że za wzgórzami, na niewielkim stosunkowo skrawku terenu, znalazły się aż trzy brygady pancerne: 24 Brygada na północy, 8 w środku, a 9 na południu, liczące w sumie około 400 czołgów. Na południu przez cały dzień oddziały 131 i 22 brygad utrzy­ mywały zajmowane pozycje, ale nie były one atakowane, a jedynie intensywnie ostrzeliwane zwłaszcza ze wzgórza Qaret el Himeimat. Montgomery polecił Horrocksowi kontynuować natarcie w nocy, z tym że główną rolę miała - w razie koniecz­ ności-przejąć 131 Brygada. Nocne natarcie X Korpusu zakończyło się niepowodzeniem. Stosunkowo najlepiej powiodło się 24 Brygadzie, która do­ czekawszy się oczyszczenia nowych przejść z min rozpoczęła natarcie o 3.45 i w ciągu nocy wyszła na nakazaną rubież na północ od El Wishka, w pasie natarcia 51 Dywizji, i nawiąza­ ła styczność z 2 Brygadą Fishera. Znacznie gorzej wiodło się zgrupowaniu atakującemu zza wzgórz Miteirya w kierunku południowo-zachodnim. Już w ciągu dnia przeciwnik dostrzegł koncentrację czołgów w re­ jonie wzgórz i nie marnując okazji wykonał skuteczny nocny

195 nalot rozpoczęty w chwili gdy wszystkie trzy brygady pancer­ ne ustawiały się w kolumny bojowe do natarcia. Działano, można rzec, według wypróbowanego przez Brytyjczyków spo­ sobu. Część samolotów oświetlała teren, pozostałe atakowały kolumny. Czołgi ucierpiały stosunkowo najmniej, ale musiały się rozproszyć. Bardziej ucierpiały samochody. Największe straty poniosły kolumny z zaopatrzeniem. Eksplodujące cy­ sterny i samochody z amunicją wywołały trudny do opanowa­ nia chaos. W efekcie natarcie w kierunku południowo-zachod­ nim poważnie się opóźniło. Znajdująca się na północy 24 Bry­ gada ucierpiała stosunkowo niewiele, dzięki czemu mogła roz­ począć wspomniane wyżej natarcie. Ze znajdującej się w centrum 8 Brygady najszybciej po­ zbierał się pułk pancerny „Staffordshire" i rozpoczął natarcie w kierunku rubieży „Pierson". Dwa pozostałe pułki brygady zbierały się dłużej, ale i one w końcu ruszyły do przodu pod osłoną artylerii i o 5.00 zbliżały się już do El Wishka, ale wów­ czas... otrzymały rozkaz powrotu na wzgórza Miteirya, i go wykonały. Ten dziwny rozkaz był wynikiem całej serii niepo­ rozumień między dowódcą 10 Dywizji gen. Gatehousem, wpro­ wadzonym także częściowo w błąd przez brygadiera Custance'a dowodzącego 8 Brygadą, a gen. Lumsdenem oraz szefem sztabu 8 Armii de Guingandem i samym Montgomerym. Gatehouse obawiał się, że dzień zastanie jego brygadę w polu, do tego rozsypaną i częściowo zdezorganizowaną i usiłował temu zapobiec. Gdy więc otrzymał rozkaz, że jednym pułkiem ma osłaniać prawe skrzydło 9 Brygady, pozostałe dwa pułki skwapliwie wycofał. Świt zastał samotny pułk „Staffordshire" w „szczerym polu" na południe od El Wishka i gdy tylko stało się to możliwe ogień otworzyły do niego niemieckie działa przeciwpancerne i 88 mm Kruppa. Aby uchronić pułk przed całkowitym zniszczeniem został on wycofany za wzgórza. Tak więc rankiem 25 września 8 Brygada była dokładnie w tym samym miejscu co poprzed­ niego dnia, tyle że już „odchudzona" o kilkadziesiąt czołgów.

197

196 9 Brygada Pancerna brygadiera Curriego podlegająca w dalszym ciągu gen. Freybergowi podczas nocnego natarcia doszła do „Pierson". O świcie jej dowódca, widząc, że jest osamotniony, poprosił dowódcę dywizji nowozelandzkiej o pozwolenie na odwrót za Miteiryę, ale Freyberg polecił mu pozostać tam, gdzie jest. Pozwo­ lenie na wycofanie się nadeszło dopiero wieczorem. Tej nocy w pasie korpusu Horrocksa zacięty bój toczyła 131 Brygada Piechoty brygadiera Stamera i 22 Brygada Pan­ cerna brygadiera Robertsa. Ta pierwsza zdobyła w swoim pa­ sie pole minowe „February", przez które saperzy przygotowa­ li dwa przejścia. Nacierająca przez nie 22 Brygada dostała się jednak pod silny ogień artylerii, głównie niemieckich armat 88 mm, które przyszły z pomocą włoskim spadochroniarzom. Idący północnym przejściem 4 pułk pancerny „County of Lon­ don" na minach i od ognia artylerii stracił 26 czołgów. Zginęli dowódca pułku, jego zastępca i adiutant pułku (szef sztabu) oraz jeden z dowódców szwadronu". Nacierający południowym przejściem 1 królewski pułk czoł­ gów miał co prawda mniejsze straty, ale wobec sytuacji na północnym przejściu natarcie przerwano. Rankiem 131 Bry­ gada została sama i po włamaniu się w głąb obrony dywizji włoskiej otoczona z trzech stron. Trwała tak przez cały dzień ponosząc znaczne straty. Wieczorem wycofano ją a jej miej­ sce, ale na pozycji zdobytej w pierwszym nocnym natarciu, zajęła 132 Brygada z tej samej 44 Dywizji Piechoty. Tej nocy do tyłu odeszła 7 Dywizja Pancerna. Aby ułatwić jej odejście i luzowanie 131 Brygady dowódca XIII Korpusu nakazał 69 Brygadzie z 50 Dywizji wykonać uderzenie na rejon obrony zorganizowany przez włoskich spadochroniarzy 187 puł­ ku Dywizji „Folgore" w depresji Deir el Munassib, z którego prowadzono dokuczliwy ogień na prawe skrzydło 131 Bryga­ dy. Spadochroniarze 187 pułku okazali się nie gorsi od swych kolegów ze 186 i odparli 69 Brygadę zadając jej znaczne straty. 11

C a r v e r , op.cit., s. 138.

Wróćmy jednak na północ i cofnijmy się do godzin poran­ nych 25 października, gdzie po dwóch ciężkich nocnych na­ tarciach, zarówno XXX Korpus, jak i X Korpus nie wykonały podstawowego zadania, jakim było przełamanie głównej po­ zycji obrony przeciwnika. Mało tego, jak na razie poza popo­ łudniem 24 października, włosko-niemieckie zgrupowania pancerne nie były poważnie angażowane w walkę z przeciw­ nikiem. Natomiast jednostki pancerne 8 Armii zdążyły się już znacznie wykrwawić. Fiasko operacji „Lightfoot" stało się widoczne. Wszystko to na razie nie wpłynęło na postawę Mont­ gomery'ego. Był zdecydowany kontynuować bitwę „na zuży­ cie" przeciwnika. Na następną noc nakazał przygotować na­ tarcie na kierunku zachodnim, tam gdzie wiodło mu się najle­ piej. Zadanie to otrzymała 1 Dywizja Pancerna, której Mont­ gomery polecił dodatkowo podporządkować 24 Brygadę Pancerną oraz szkoccy górale z 51 Dywizji. Prawemu zaś są­ siadowi Szkotów, czyli Australijczykom, przydzielił Montgo­ mery zadanie zdobycia wzgórza 29, przy którym zginął Stumme, uderzeniem w kierunku północnym z podstaw wyjścio­ wych rozmieszczonych w dotychczasowym pasie natarcia. Poturbowana 10 Dywizja Pancerna otrzymała rozkaz wycofa­ nia się w celu przegrupowania. Trzecie z kolei nocne natarcie można byłoby skwitować jednym zwrotem „nic nowego", gdyby nie natarcie Australij­ czyków na wzgórze 29. 1 Dywizja i Szkoci zostali odparci po całonocnych walkach, w których przeciwnik bardzo często kontratakował, zadając im poważne straty. Natomiast natarcie Australijczyków zakończyło się sukcesem tym większym, że wzgórze było bronione przez dobry niemiecki 2 batalion 125 puł­ ku grenadierów pancernych. W natarciu brał udział 26 Bryga­ da brygadiera D. Whiteheada wsparta czołgami 40 królew­ skiego pułku czołgów (ok. 30 „Valentinów") oraz aż 7 pułka­ mi artylerii, w tym dwoma artylerii ciężkiej. Australijczycy natarli z furią a na samym wzgórzu doszło do walki wręcz, której Niemcy nie wytrzymali. W walce tej wyróżnił się sze-

198 regowy P.E. Gratwick, który jako pierwszy Australijczyk w tej bitwie został odznaczony „Victoria Cross". Otrzymał go jed­ nak pośmiertnie, gdyż zginął w samotnym ataku na gniazdo karabinów maszynowych, wkrótce po tym jak również samot­ nie wybił do nogi cały działon niemieckiego moździerza. Sukces Australijczyków miał się okazać przysłowiową „de­ ską ratunku" dla Montgomery'ego, który 26 października po trzech nocach i dwóch dniach operacji „Lightfoot" stanął przed dylematem: co dalej? Sytuacja wyglądała na poważną. Montgomery mógł dalej pro­ wadzić bitwę na wyczerpanie licząc, że początkowa przewaga, jaką miał nad przeciwnikiem, prędzej czy później przyniesie mu sukces. Ale dotychczasowe straty Armii Pancernej ,A&ika" nie wydawały się być zbyt duże. Do niewoli dostało się 628 Niem­ ców i 1534 Włochów, co nie było liczbą wskazującą na ewentu­ alny kryzys po stronie przeciwnika. Straty w czołgach, oceniane na około 100 maszyn, też nie były wysokie. Straty własne od wieczora 23 października do świtu 26 października wynosiły 6140 zabitych, rannych i zaginionych, z tego 4640 w XXX Korpusie, 1014 w XIII, a 460 w X Korpusie. Najbardziej wykrwawiła się do tej pory 51 Dywizja, która utraciła około 2 tysięcy żołnierzy. Niepokojące, i to bardzo, były natomiast straty jednostek pancer­ nych. Utracono do tej pory około 300 czołgów, i chociaż należa­ ło się liczyć z tym, że większość z nich uda się wyremontować, to kłopoty mogły być z załogami do nich12. Po głębokim namyśle i konsultacjach z szefem sztabu oraz podległymi dowódcami korpusów i dywizji Montgomery uznał, że w aktualnej sytuacji najważniejsze są: utrzymanie inicjatywy w bitwie i odtworzenie odwodu. Zanim jednak przedstawimy nowy plan bitwy Montgome­ ry'ego, musimy poznać sytuację po drugiej stronie linii frontu 12 Z owych 300 czołgów, wyremontowano i z powrotem wysłano do jed­ nostek 127 „Grantów" i „Shermanów", 28 „Crusaderów" Mk III i 77 pozo­ stałych „Crusaderów", 39 „Yalentinów" i 31 „Stuartów".

199 i cofnąć się do godzin popołudniowych 25 października. O tej porze właśnie do Afryki powrócił feldmarsz. Rommel, aby ponownie objąć dowództwo nad wojskami „Osi", które z tą chwilązostały przemianowane z Armii Pancernej „Afrika" na Niemiecko-Włoską Armię Pancerną (Deutsch-Italienische Panzerarmee) przez Włochów nazywaną Włosko-Niemiecką Armią Pancerną {Armata Corazza Italo-Tedesca). Hitler o po­ wrocie Rommla zadecydował już 24 października i jeszcze tego samego dnia feldmarszałek opuścił sanatorium w Austrii, aby następnego dnia rano odlecieć do Rzymu. Tu Rommel odwie­ dził Naczelne Dowództwo, aby jeszcze raz zabiegać o zwiększenie dostaw, zwłaszcza paliwa i amunicji. Wczesnym popołudniem odleciał do Afryki. Zdający obowiązki dowódcy armii von Thoma przedstawił Rommlowi sytuację, która okazała się bardziej poważna, gdy feld­ marszałek przeczytał meldunek sytuacyjny wieczorem 25 paź­ dziernika. Straty na północy były poważne. Dywizja „Trento" straciła połowę piechoty i większość artylerii. W 164 Dywizji Lekkiej dwa bataliony były tymi jednostkami tylko z nazwy. Stracono także kilkanaście dział. Lokalne kontrataki wspól­ nymi siłami 15 Dywizji Pancernej i Dywizji Pancernej „Littorio" też okazały się kosztowne. Mimo to Rommel postanowił zaatakować. Zgodnie z jego decyzją 26 października do przeciwnatar­ cia, którego zadaniem było odzyskanie utraconych wcześniej ważnych pozycji, w tym zwłaszcza świeżo straconego wzgó­ rza 29, ruszyły jednostki 15 Dywizji Pancernej, 164 Dywizji Lekkiej i północnego zgrupowania jednostek włoskiego XX Kor­ pusu. Natarcie to zakończyło się jednak generalną klęską. Najpierw RAF wypatrzył szykujące się do uderzenia jednos­ tki, a następnie zaatakował, używając głównie bombowców „Baltimore" oraz amerykańskich „Mitchell". Do uderzenia z powietrza dołączyła artyleria skoncentrowana w tym miej­ scu w związku z nocnym natarciemAustralijczyków. Nieustan­ nie bombardowane i ostrzeliwane wojska „Osi" musiały zre-

200 zygnować już po pierwszym boju z 9 Dywizją w rejonie wzgórza 29 i 1 Dywizją Pancerną w rejonie „Nerki". Mimo niepowodzenia w dniu następnym Rommel postano­ wił zaatakować ponownie w tym samym prawie miejscu, ale świeżymi siłami. Najpierw zadecydował o przesunięciu dwóch odwodowych dywizji zmotoryzowanych. Niemieckiej 90 Dy­ wizji Lekkiej wydał rozkaz przerzucenia większości sił z re­ jonu El Daba w rejon na południe od Sidi el Rahman, a włoska Dywizja „Trieste" miała zająć jej miejsce, w związku z czym rozpoczęła przemarsz z Fuka do nowego rejonu. Mając dylemat, czy ściągnąć południowe zgrupowania 21 Dy­ wizji i „Arietę" na północ, czy nie, obawiał się bowiem, że w wypadku ataku 8 Armii w południowym sektorze, może zabrak­ nąć paliwa aby obie dywizje mogły tam powrócić, Rommel zde­ cydował ostatecznie, że na północ skieruje tylko 21 Dywizję. O 21.00 26 października dywizja ta otrzymała rozkaz marszu do rejonu w pobliżu punktu ciężkości bitwy, który w niemieckiej sztuce wojennej nazywany jest „Schwerpunkt". Wróćmy do sztabu 8 Armii, w której w tym samym mniej wię­ cej czasie, gdy 21 Dywizja rozpoczęła marsz na północ Montgo­ mery podjął decyzję o nowym planie bitwy, przy zachowaniu w zasadzie jego koncepcji bitwy w stylu I wojny światowej. Pamiętamy, że Montgomery za wszelką cenę nie chciał od­ dać przeciwnikowi inicjatywy. Po kontratakach wojsk Rommla przeprowadzonych 26 października taka groźby była już cał­ kiem realna. Aby tego uniknąć, trzeba było zaatakować. Tym razem punkt ciężkości natarcia 8 Armii został przeniesiony na północ na samo prawie wybrzeże. Montgomery bowiem po­ stanowił wykorzystać sukces Australijczyków i uderzyć naj­ pierw ze wzgórza 29 w kierunku morza, aby odciąć niemiecki 125 pułk grenadierów i włoski X/7 batalion bersalierów, a następnie uderzyć na północny zachód wzdłuż toru kolejo­ wego i pobliskiej szosy nadmorskiej. Zadanie to Montgomery powierzył ponownie Australijczykom, którzy mieli otrzymać odpowiednie wsparcie.

201 Aby odtworzyć odwód tak potrzebny przy rysującej się gdzie­ kolwiek szansie na przełamanie, Montgomery postanowił wy­ cofać z pierwszej linii nowozelandzką 2 Dywizję z 9 Brygadą pancerną, i skierować 7 Dywizję Pancerną na północ bliżej rejonu decydujących walk zabrawszy ją XIII Korpusowi. Mógł liczyć także na próbującą się cofać 10 Dywizję Pancerną i na 1 Dywizję, którą też zamierzał wycofać. Realizacja tych zamiarów pociągnęła za sobą przegrupo­ wanie 8 Armii. Na południu XIII Korpus otrzymał rozkaz wstrzymania natarcia, a następnie otrzymał nowy pas działa­ nia, w którego zasięgu znalazł się niemal cały grzbiet Miteirya. Aby tak szeroki pas terenu mógł być przez korpus obsa­ dzony, Horrocks dostał hinduską4 Dywizję, która musiała jed­ nak zluzować południowoafrykańską 1 Dywizję. Oprócz 7 Dy­ wizji, korpus utracił również 151 Brygadę, która z 50 Dywizji przeszła pod bezpośrednie dowództwo gen. Leese. Gen. Leese i jego sztab miał nie mniej pracy niż Horrocks na południu. Przede wszystkim musiał przygotować natarcie dywizji australijskiej, którą należało zluzować z większości dotychczas zajmowanych pozycji, aby mogła swój front obrócić z kierunku zachodniego na północny. To zadanie otrzymała 51 szkocka Dy­ wizja. Z kolei pas Szkotów przejęła 151 Brygada wzmocniona artyleriąskierowanej do odwodu dywizji nowozelandzkiej. W miejsce Nowozelandczyków miała wejść dywizja południowoafrykańską zluzowana wcześniej przez Hindusów z 4 dywizji. Całość przegrupowań powinna być zakończona do świtu 28 października. Ale Rommel nie myślał czekać, aż jego przeciwnik przegru­ puje siły i rozkazał, aby przeciwuderzenie z udziałem 21 Dy­ wizji Pancernej z połową artylerii ściągniętą z południowego sektora rozpoczęło się o 16.00 27 października. Czas uderze­ nia został tak dobrany, aby oddziały Rommla miały słońce za sobą przeciwnikowi natomiast świecące prosto w oczy. Nim Rommel uderzył, wiedziony jakby intuicją dowódca 1 Dywizji Pancernej gen. Briggs postanowił poprawić własne

202 położenie i nakazał, aby w nocnym natarciu 7 Brygada Pie­ choty Zmotoryzowanej zdobyła zachodnią część grzbietu „Ner­ ka", a zwłaszcza umocnione punkty, które otrzymały kodowe nazwy „Woodcock" i „Snipe", co miało polepszyć osłonę obu brygad pancernych: 2 i 24. Do rana strzelcy 7 Brygady zadanie wykonali. 2 batalion własnych królewskich strzelców znany bardziej jako „60 ba­ talion strzelców", którego dowódcą był ppłk William Heathcoat-Amony opanował „Woodcock" położony z przodu na prawo od wzgórza „Nerka", centralnego punktu grzbietu o tej samej nazwie. Położony z przodu w lewo od „Nerki" „Snipe" opanował 2 batalion strzelców dowodzony przez ppłk. Victora Turnera. Oba bataliony były wzmocnione bateriami 76 puł­ ku artylerii przeciwpancernej i saperami 7 szwadronu. Już o świcie strzelcy spostrzegli, że za pobliskim wzgórzem 37 koncentrują się niemieckie czołgi. Wkrótce potem oba bata­ liony rozpoczęły bój, który aczkolwiek realny, stał się legendą nie tylko 8 Armii, ale całej armii brytyjskiej. W boju tym na pierwszym planie byli obrońcy „Snipe'a"strzelcy 2 batalionu Turnera, który później za tę obronę otrzymał „Victoria Cross". W tym punkcie oporu na stanowiskach ognio­ wych było 19 armat przeciwpancernych, w tym 6 z 239 baterii 76 pułku, a pozostałe z batalionowej baterii przeciwpancernej. Przez cały dzień 27 października działa te zniszczyły 3 5 czoł­ gów i dział samobieżnych, w tym 29 najgroźniejszych niemiec­ kich Pzkpfw III J i PzKpfw IV F2, oraz uszkodziły 20 dal­ szych. Strzelcy zaś odparli wszystkie ataki piechoty niemiec­ 13 kiej i włoskiej . Szczególnie gorące chwile obrońcy „Snipe'a" przeżyli po południu, gdy o 16.00 ruszyło natarcie 21 Dywizji Pancernej. Równie dzielnie bronili się strzelcy królewscy 13

P h i l l i p s , op.cit., s. 278. Oficjalnie załodze „Snipe" uznano zni­ szczenie 22 czołgów niemieckich i 10 włoskich. Podane w tekście liczby pochodząod obrońców „Snipe". W nocy nieprzyjaciel ściągnął z pola część maszyn i trudno jest jednoznacznie określić, ile faktycznie czołgów zostało w pobliżu tej reduty zniszczonych.

203 w „Woodcocku". Generalny sukces był jednak możliwy dzię­ ki pancerniakom 1 Dywizji. 2 i 24 brygady nacierały w kierunku redut 7 Brygady i chociaż nie uzyskały postępu to stoczyły bój z czołgami przeciwnika, co przesądziło o bolesnej poraż­ ce „Afrika Korps" i części włoskiego XX Korpusu na „Ner­ ce". Kielich goryczy Rommla dopełniło niepowodzenie 90 Dy­ wizji Lekkiej, która nie zdołała odbić wzgórza 29. Grenadie­ rzy gen. Grafa von Sponecka dostawszy się pod silny ogień artylerii i lotnictwa zostali zdziesiątkowani i nie wyprowadziw­ szy zorganizowanego natarcia byli zmuszeni się wycofać. Ale jak to czasami na wojnie bywa do brytyjskiej beczki miodu z sukcesem już wkrótce dostała się łyżka dziegciu. Tę łyżkę dorzuciła 133 Brygada brygadiera Lee, chociaż nie bez winy wydają się być czołgiści 2 Brygady. Brygada Lee otrzy­ mała polecenia zluzowania w nocy na 28 października wycień­ czonych walką obrońców „Snipe'a" i „Woodcocka", gdy oka­ zało się, że obie reduty pozostały w brytyjskich rękach. Wy­ konawstwo tego rozkazu było fatalne. 133 Brygada-jak pa­ miętamy - była na pustyni stosunkowo od niedawna. Przybyła bowiem do Egiptu wraz z resztą44 Dywizji w sierpniu i w jej składzie całkiem nieźle spisała się podczas obrony wzgórz Alam el Halfa. Potem brygada „awansowała" do roli piechoty zmotoryzowanej 10 Dywizji Pancernej i w tej roli uczestni­ czyła w drugim El Alamein, ale dotychczas nie była w nią zbyt­ nio zaangażowana. Teraz nadszedł jej bardzo zły czas. Na zlu­ zowanie obrońców „Woodcocka" nocąo 22.30 wyruszył 4 kró­ lewski batalion pułku „Sussex", który zaledwie kilka dni wcze­ śniej otrzymał nowego dowódcę ppłk. Ronalda Murphiego. Wkrótce potem doszło do pomyłkowej wymiany ognia z 1 ba­ talionem pułku „Gordon Highlanders" 51 Dywizji, zakoń­ czonej poważnymi stratami. Po wyjaśnieniu pomyłki około 1.30 dowódca uznał, że batalion osiągnął „Woodcock" i roz­ kazał umocnić się, co nie było takie proste z powodu skaliste­ go gruntu. Faktycznie zaś batalion pomylił drogę i znalazł się

204

205

w pobliżu wschodniego końca pustynnej reduty, do której zdą­ żał w otoczeniu jednostek włoskich i niemieckich. O 6.00 Murphy, który do tej pory nie miał łączności ani z dowódz­ twem brygady, ani z szefostwem artylerii, zdążył powiadomić przełożonych przez radio, że słyszy pracę czołgowych silni­ ków. Wkrótce batalion znalazł się w okrążeniu. 2 Brygada Pancerna miała o świcie rozpocząć marsz w kierunku prawe­ go, północnego skrzydła dywizyjnego pasa i jej dwa pułki były wcześniej w pobliżu miejsca, gdzie 4 batalion został okrążony i po krótkiej walce, w której zginęło lub zostało rannych 47 żoł­ nierzy, w tym dowódca batalionu, został wzięty do niewoli14. Znajdujący się w pobliżu patrol z 10 pułku huzarów mógł z odległości około 3 km jedynie obserwować, jak żołnierze batalionu maszerują w długich kolumnach do niewoli. Trud­ no jednoznacznie określić, na ile postawa pułków pancernych była wynikiem animozji między czołgistami a piechurami, a na ile niezawinionej pomyłki i przypadku. Więcej szczęścia miał 5 królewski batalion tego samego pułku „Sussex", który też zmylił drogę i nie doszedł do „Snipe'a", zatrzymał się jednak w porę i zorganizował obronę. Ocalałych obrońców reduty, którzy nie doczekali się zluzo­ wania, trzeba było wycofać w ciągu dnia. Aby zakończyć przypadek 133 Brygady nadmienimy, że jej trzeci batalion, 2 królewski batalion pułku „Sussex", również nie osiągnął nakazanej rubieży, ale podobnie jak batalion 5 za­ trzymał się przed grzbietem „Nerka" i uniknął kłopotów. Obie niemieckie dywizje pancerne wspomagane jednostka­ mi włoskimi 28 października ponownie uderzyły na jednostki X Korpusu, który nie mógł z powodu powtarzających się ata­ ków wycofać się i przekazać zajętych pozycji dywizjom pie­ choty. Przedpołudniowe natarcie niemieckie załamało się w ogniu artylerii dział przeciwpancernych i czołgów. Wczes­ nym popołudniem, gdy „Afrika Korps" przegrupowywał się 14

Ibidem, s. 300.

do kolejnego natarcia, został zaatakowany z powietrza. Przez dwie i pół godziny trwały naloty bombowców „Boston" i „Bal­ timore", tak że „Afrika Korps" nie zdołał nawet właściwie uszykować się do natarcia15. Istnieje powszechna opinia, że niepowodzenie kolejnych przeciwuderzeń organizowanych przez Rommla od 26 do 28 października było zapowiedzią przyszłej klęski. Jego armia ponosiła w tych dniach straty, na które nie mo­ gła sobie pozwolić. Stan czołgów w „Afrika Korps" zdatnych do walki spadł z 148 do 77. Towarzysząca Niemcom dywizja „Littorio" straciła też w tych dniach dalszych 27 czołgów. Rommel atakując niewiele polepszył położenie własnych wojsk, natomiast doprowadził do osłabienia ich trzonu, którym był „Afrika Korps", „wyręczając" tym samym Montgomery'ego, nie mogącego wcześniej przedostać się ku niemu z własnymi jednostkami pancernymi. Po południu 28 sierpnia dowódca 8 Armii zawiesił wszelki działania zaczepne w rejonie „Ner­ ki", i nakazał skupić się na wykorzystaniu sukcesu Australij­ czyków. Jak łatwo się domyśleć, przeciwuderzenia Rommla zakłóciły cały, zaplanowany jeszcze 26 sierpnia, proces przygotowania 8 Armii. Wymiana i wycofanie jednostek z frontu do odwodu opóźniły się. Ostatecznie do 31 października hinduska 4 Dy­ wizja przejęła pas obrony południowoafrykańskiej 1 Dywizji, a ta z kolei zluzowała dywizję nowozelandzką, która wraz z 9 Brygadą Pancerną przeszła do odwodu. Zasłużona w do­ tychczasowych walkach 1 dywizja pancerna także zdołała się wycofać. 10 Dywizja została tymczasowo podporządkowana XXX Korpusowi, co uprościło dowodzenie jednostkami w rejonie „Nerki" dotychczas dowodzonymi przez dwóch do­ wódców korpusów. 7 Dywizja bez 4 Lekkiej Brygady Pancer­ nej, ale za to z przydzieloną jej tymczasowo 131 Brygadą roz­ poczęła marsz na północ, aby przejść do odwodu armii. 15

P 1 a y f a i r, op. cit., s. 57.

207 28 sierpnia Montgomery trwał jeszcze przy zamiarze wyko­ nania decydującego natarcia wzdłuż wybrzeża, do którego oprócz Australijczyków zamierzał użyć dywizji Freyberga. Liczył, że najlepsza w jego armii piechota z antypodów otworzy mu wresz­ cie drogę na zachód. Ale ponieważ piechoty u Freyberga było jego zdaniem, po stratach w pierwszych dniach operacji „Lightfoot" za mało, do 2 Dywizji przydzielił 151 Brygadę z 50 Dy­ wizji i 152 Brygadę z 51 Dywizji. Ta ostatnia brygada przejęła część frontu dywizji australijskiej od 20 Brygady. Zgodnie też z poprzednią decyzją gen. Horrocks przejął hinduską 4 Dywi­ zję od gen. Leese, sąsiada z północy. W nocy z 28 na 29 października dywizja australijska ude­ rzyła po raz kolejny, tym razem w kierunku północno-wschod­ nim, z zamiarem opanowania toru kolejowego i szosy, aby potem po zmianie kierunku uderzyć wzdłuż linii kolejowej, odcinając siły nieprzyjaciela broniące się w wąskim pasie wybrzeża. Ostatnim akordem miał być atak na odcięte oddzia­ ły przeciwnika wykonany z południowego wschodu. Dywizja australijska była już jednak mocno osłabiona, po­ nieważ w pierwszej linii, i to tu na północy, była bez przerwy od lipca. Poprzednie natarcia też odbiły się ujemnie na sile bojowej dywizji. Przeciwnik także nie ułatwiał zadania, wi­ dząc jak na dłoni niebezpieczeństwo odcięcia części 164 Dy­ wizji i bersalierów oraz przebicia się wzdłuż wybrzeża. Dlate­ go właśnie w ten rejon wybrzeża przyszła 90 Dywizja Lekka ustawiona frontem na wschód w stosunku do dawnego pasa obrony Australij czyków. Mimo opisanych trudności, ambitni Australijczycy robili wszystko, aby zadanie wykonać. „Szczury Tobruku" -jak ich nazywano z racji długotrwałej obrony twierdzy w drugiej po­ łowie 1941 r. - chcieli udowodnić nielubianym przez nich Anglikom, że są najlepszą piechotą imperium. Rozpoczęte o 22.00 natarcie początkowo rozwijało się dość pomyślnie. Idąca w pierwszym rzucie 20 Brygada wsparta „Yalentinami" 40 królewskiego pułku czołgów mimo dużych

strat na polach minowych i od ognia niemieckiej piechoty zdo­ była pośredni przedmiot terenowy, leżący w połowie drogi do linii kolejowej. Natarcie 26 Brygady nie miało już takiego powodzenia. Dowódca brygady z powodu znacznej odległo­ ści do podstawy natarcia i chęci uzyskania zaskoczenia posa­ dził część 2/23 batalionu piechoty na wspierające brygadę 5,Valentiny" 46 królewskiego pułku czołgów, a część na trans­ portery opancerzone popularnie nazywane „Carrierami". Ten w sumie niezły pomysł nie przyniósł powodzenia. Pojazdy Australijczyków niemal natychmiast po wyruszeniu z podstaw wyjściowych dostały się pod ogień dział przeciwpancernych i karabinów maszynowych. Piechota musiała się spieszyć a czołgi zająć się walką z artylerią. Wkrótce obie formacje walczyły osobno. Australijski 2/23 batalion chcąc uniknąć strat zaczął się okopywać około 800 m na północny wschód od wzgórza 29 będącego kluczem do sukcesu w tym rejonie i trzymanego przez Niemców. Razem z nim znalazło się 7 oca­ lałych czołgów 46 pułku, z 22 sztuk, które wyruszyły do na­ tarcia. Pozostałe dwa bataliony 26 Brygady podczas walki sio­ strzanego batalionu zajęły podstawy do natarcia, ale dowódca brygady ocenił, że jest już zbyt późno, by do rana uzyskać znaczny sukces, i natarcie zostało odwołane. Gen. Morshead ani myślał jednak zrezygnować z pobicia przeciwnika. Jego dywizja wbiła solidny klin między 2 batalion 125 pułku gre­ nadierów z 164 Dywizji a grupę bojową opartą na 155 pułku grenadierów pancernych 90 Dywizji Lekkiej poważnie zagra­ żając obu jednostkom. Zagrożony był także batalion bersalie­ rów mający pozycje obronne nad samym morzem. Dlatego zaplanowano kolejne natarcie, mimo że o świcie w rejon walk podeszła część 15 Dywizji i Dywizji „Littorio" z wyraźnym zamiarem wykonania kontrataku w kierunku wzgórza 29. Rankiem Australijczycy i ich dowódca planujący kolejne natarcie nie przypuszczali, że tego dnia dowódca ich armii gen. Montgomery po raz drugi zmieni plan bitwy, którą toczył już szósty dzień.

„SUPERCHARGE" I POŚCIG Nocne natarcie 9 Dywizji wywarło mocne wrażenie na obu dowódcach armii. Rommel był coraz bardziej zaniepokojony i zaczynał poważnie myśleć o generalnym odwrocie. Ale per­ spektywa takiego odwrotu nie rysowała się bynajmniej w różo­ wych kolorach. Skromne zapasy paliwa i szczupły park samo­ chodowy groziły, że odwrót mógł się przerodzić w katastrofę. Zdecydowaną większość jego armii stanowiła piechota. Oprócz czterech włoskich dywizji piechoty: „Trento", „Bologna", „Brescia", i „Pavia", oraz bardzo dobrej włoskiej Dywizji Spadochro­ nowej „Folgore", w tej większości były także dwie wielkie jed­ nostki niemieckie: 164 Dywizja Lekka i Brygada Spadochro­ nowa „Ramcke", którą Rommel zamierzał ściągnąć na północ. Przy tak zmotoryzowanym i opancerzonym przeciwniku, jakim była 8 Armia, w razie odwrotu tych siedem związków taktycz­ nych mogło być bardzo łatwo utraconych. Ale nawet pozostałe dywizje: 4 pancerne i 2 zmotoryzowane, nie mogły w razie od­ wrotu być pewne swego. Paliwa było tak mało, że gdyby zaist­ niała konieczność stoczenia manewrowych bojów opóźniają­ cych pościg przeciwnika mogło go nie starczyć na długo. Rano do Rommla dotarła bardzo niepomyślna wieść, że zbiornikowiec „Luisiano" przewożący 1459 ton paliwa, na które feldmarszałek tak bardzo liczył, został zatopiony wie­ czorem 28 października w pobliżu zachodnich wybrzeży Gre­ cji torpedą zrzuconą z „Wellingtona".' 1 Ibidem, s.63. Z tego samego konwoju lotnictwo zatopi jeszcze dwa statki: „Ostię" i „Tripolino". Ten ostatni wiozący 1464 tony paliwa i amunicji

Na tych samych zawodach piechotę australijską reprezentował starszy sier­ żant sztabowy Patrick Lee. Piechocie australijskiej należy się palma pierw­ szeństwa wsrod jednostek piechoty 8 Armii

Rommel podobnie jak Montgomery miał szczęście do dobrych sztabowców. Jed­ nym z nich był pułkownik Siegfried Westphal (późniejszy generał) szef oddziału operacyjnego Armii Pancernej „Afrika" w okresie bitew pod ElAlamein. Westphal na pierwszym planie. Z tyłu Rommel

Żołnierz włoski wymachuje rado­ śnie flagą narodową w zdobytym Mersa Matruh. Generał Auchinleck decydując się na zatrzyma­ nie wojsk Rommla pod El Alamein, a nie pod Mersa Matruh praw­ dopodobnie uratował Egipt

r

Montogomery lubił być roz­ poznawalny z daleka i sły­ nął z różnorodnych drob­ nych dziwactw. W pierw­ szych tygodniach dowodze­ nia 8 Armią nosił australijski kapelusz z emblematami bywało, że nawet kilkunastu pułków. Na zdjęciu Montogomery podczas powitania z brygadierem Katsotasem dowódcą greckiej Brygady Piechoty

Generał major Georg von Bismarck dowódca 21 Dywizji Pancernej udziela wskazówek siedząc na wozie dowodzenia. Jego śmierć już na początku bitwy pod Alam el Halfa była poważnym ciosem dla „Afrika Korps"

Jednostki włoskie obsadzały większość pierwszorzutowych pozycji obronnych Armii Pancernej „Afrika" pod El Alamein. Obser­ wator włoskiej artylerii na przednim skraju obrony

Obejmując dowództwo 8 Armii Montgomery był nowicjuszem wojny toczonej na pustyni, mimo że wcześniej służył już w Egipcie. Na zdjęciu Montgomery (na koniu) na czele 1 batalionu królewskiego pułku „Warwickshire" w obozie pod piramidami w pobliżu Kairu w 1933 r.

Czołg Pzkpfw IV Ausf. F2 był najlepszym czołgiem, jakim dysponowały dywizje pancerne „Afrika Korps" podczas jesien­ nej bitwy pod El Alamein

Maskowanie operacyjne było jed­ nym z istotnych elementów przy­ gotowań do brytyjskiego natarcia pod El Alamein. Na zdjęciu atra­ pa stacji paliw z „żołnierzem" na­ pełniającym „kanistry"

Lekki schron włoskiej piechoty na pozycji obronnej pod El Alamein. Chronił tylko przed ogniem broni strzeleckiej i odłamkami pocisków artyleryjskich Włoskie bataliony szturmowe saperów (guastatori) były często używane do torowania drogi dla włoskich i niemieckich jednostek pancernych przez pola minowe i zasieki osłaniające brytyjskie pozycje obronne. Szturm włoskich saperów na pozycje obronne w południowym sektorze frontu pod El Alamein

Włoscy żołnierze ustawiają miny na przedpolu własnej głównej pozycji obrony na 10 dni przed rozpoczęciem operacji „Lightfoot". Pola minowe przysporzyły żołnierzom 8 Armii wiele problemów, a ich pokonanie było skomplikowanym przedsięwzięciem organizacyjnym

Ten sam dzień nie był najlep­ szym dniem jego przeciwnika Montgomery'ego. Montgomery podczas tradycyjnej herbatki z załogą własnego czołgu. Na prawo jeden z adiutantów kapi­ tan John Poston

W ostatnim decydującym natarciu w nocy z 3 na 4 listopada 1942 r. wyróżnili się szkoccy górale z 51 Dywizji. Na zdjęciu żołnierze 2 batalionu pułku „Seaforth" podczas uroczystego przeglądu dokonywanego przez Księcia Walii pia­ stującego funkcję szefa pułku, z okazji uroczystości wręczenia pułkowi no­ wych sztandarów w 1937 r. Niedostatek środków transportu był poważną bolączką niemieckich wojsk w Afryce. Niemieccy grenadierzy wycofują się na nowe pozycje obronne pod­ czas jednego z licznych lipcowych starć pod ElAlamein latem 1942 r.

Rommel w otoczeniu oficerów niemieckich i włoskich na linii El Alamein 27 października, a więc w dniu, w którym mimo trudności udawało się powstrzy­ mywać natarcie Montgomery'ego

Kolumna włoskich czołgów z przydzieloną niemiecką baterią artylerii masze­ ruje przez rozminowane pole minowe wycofując się z linii ElAlamein. Już wkrót­ ce miała wziąć udział w ostatniej swojej walce w Egipcie

209

Ten dzień triumfu był możliwy dzięki zwycięstwu pod El Alamein. Premier Churchill inspekcjonuje jednostki 8 Armii w zdobytym Trypolisie. W samochodzie z przodu z lewej kapitan Poston, z prawej Montgomery. Z tyłu obok Churchilla generał Leese Brytyjski cmentarz pod El Alamein. Na dalekim planie wzgórza Miteirya. Spo­ czywają tu żołnierze niemal z wszystkich zakątków Imperium Korony Brytyjskiej

Sytuacja z paliwem stawała się bardzo krytyczna. Jedynym pewnym, ale mało wydajnym, sposobem dostarczania benzy­ ny i oleju napędowego był most powietrzny z Krety, chociaż i on na skutek zbombardowania nocą na 27 października lot­ niska Maleme, gdzie bazowały samoloty transportowe Ju-52, tymczasowo zmniejszył przepustowość. Sposobem mogącym w razie odwrotu złagodzić skutki nie­ doboru środków transportu było wcześniejsze obsadzenie znacznymi siłami wybranej rubieży na tyłach. Ale takiej decy­ zji Rommel nie mógł podjąć sam. Próbował zaś przewidzieć, co zrobi jego przeciwnik i doszedł do wniosku, że 8 Armia bez przerwy operacyjnej będzie nadal starała się przerwać w kierunku na Sidi Abd el Rahman pierwszą stację kolejową po stronie „Osi", nacierając okrakiem wzdłuż toru kolejowe­ go. W związku z tym, a także z wyborem linii Fuka na następ­ ną rubież obrony podjął kilka decyzji, które miały doprowa­ dzić do opóźnienia brytyjskiego natarcia. Przede wszystkim 21 Dywizja Pancerna, mająca około 60 czołgów, przewidziana była do wycofania z frontu i ześrodkowania w rejonie na północ od wzgórza Tell el Aqqaqir jako odwód armii. Jej miejsce powinna zająć Dywizja „Trieste". Grupa bojowa 155 pułku i to co pozostało jeszcze z 2 batalionu 125 pułku grenadierów, miała być wycofana wieczorem 29 paź­ dziernika do rejonu na południowy wschód od Sidi Abd el Rah­ man. Pozostałe siły 125 pułku grenadierów pancernych utrzy­ mywały dotychczasowe pozycje do nocy z 30 na 31 październi­ ka. Cały nadmorski odcinek miała przejąć 90 Dywizja Lekka. Rommel w czwartkowy poranek 29 października prawidło­ wo ocenił zamiary dowódcy 8 Armii, ale nie przewidział, że już wkrótce Montgomery ten zamiar zmieni. A ten ostatni od rana nie był w najlepszym nastroju. Powodem była kolejna presja Churchilla, który poprzedniego dnia zapoznawszy się położezostanie zatopiony 1 listopada przez kolejny „Wellington" na północny za­ chód od Tobruku. H - El Alamein 1942

210 niem 8 Armii, a zwłaszcza z trwającym przegrupowaniem, za­ czął żywić obawy, że szumnie zapowiedziana ofensywa zamie­ ni się w końcu w lokalną akcję, co wobec planowanej na 8 li­ stopada operacji „Torch" nie było zachęcającą perspektywą. Swoimi obawami podzielił się z Alanem Brooke'em, a następnie polecił Alexandrowi i swojemu ministrowi do spraw Środko­ wego Wschodu Caseyowi udać się do Montgomery'ego i wywrzeć na niego presję, aby podjął bardziej energiczne działa­ nia. I właśnie obaj ci panowie przybyli przed południem 29 paź­ dziernika na wysunięte stanowisko dowódcy 8 Armii. Jeżeli uwierzymy Montgomery'emu, to ta wizyta nie miała wpływu na podjętą później decyzję. Wydaje się jednak, że przybycie zwłaszcza Caseya do kwatery 8 Armii i przekazana przez niego ocena sytuacji dokonana przez Churchilla nie mogły nie zrobić wrażenia na Montgomerym. On zbyt dobrze znał kulisy polityki premiera i jego obyczaje oraz pamiętał los Auchinlecka, aby to wydarzenie zlekceważyć. Jednakże człowiekiem, który tego dnia miał bodajże najwięk­ szy wpływ na Montgomery' ego był mjr E.T. Williams z oddziału rozpoznawczego 8 Armii. Williams - po wojnie należący do ścisłego grona przyjaciół „Monty'ego" -już wcześniej, jesz­ cze na etapie planowania operacji „Lightfoot" zapłodnił Mont­ gomery'ego myślą, że gdyby udało się w jakikolwiek sposób doprowadzić do tego, że zamiast „przeplatańca", po drugiej stro­ nie jednostki niemieckie i włoskie rozdzieliłyby się, to front włoski można byłoby szybko i bez większych trudności przeła­ mać. I właśnie 29 października taka szansa zaczęła się rysować. Analizując nocne meldunki poszczególnych dywizji, a zwłasz­ cza australijskiej, oraz poranne RAF, oddział rozpoznawczy 8 Ar­ mii ocenił, że 90 Dywizja Lekka zajęła pas obrony pomiędzy wzgórzem 29 a wybrzeżem. Mogło to oznaczać, że Rommel, po pierwsze - ocenił, iż główne uderzenie pójdzie wzdłuż wybrzeża na SidiAbd el Rahman, a po drugie -wyczerpał już swoje niemieckie odwody. Spostrzeżono również, że Rommel skupiając na północy jednostki niemieckie ogołocił z nich front

211 nie tylko na południu, ale także w centrum i oddzielił je od jednostek włoskich. Opierając się na takiej ocenie Montgomery'ego podjął decy­ zję, gorąco popartą przez jego szefa sztabu, aby kierunek głów­ nego uderzenia znów zmienić i przenieść bardziej na południe. Ostatecznego przełamania miała dokonać wzmocniona dywi­ zja nowozelandzka, uderzając na bardzo wąskim odcinku, ze wzgórzem 29 na skraju prawego skrzydła, gdzie jak sądzono natrafiłaby wyłącznie na włoskie jednostki. Przez wyłom miały przejść dywizje pancerne X Korpusu, które w otwartym boju powinny rozbić odwody pancerne Rommla. Wykonanie ude­ rzenia planowano na trzecią noc z soboty 31 października na niedzielę 1 listopada. Aby jednak Niemcy nie zmienili swoich poglądów co do planów 8 Armii, Montgomery rozkazał, aby w noc poprzedzającą atak 2 Dywizji Australijczycy ponownie uderzyli w „starym" miejscu. Nowy plan przełamania otrzymał kodową nazwę „Supercharge" (Wielka Szarża), która brzmiała nieco lepiej niż poprzednia „Lightfoot". Decyzja Montgomery'ego puszczona w tryby sztabowej machiny została rozwinięta i opracowana w formie rozkazu wydanego z datą 30 października 1942 r. i tytułem: Operacja 1 „Supercharge". Plan 8 Armii . Ujawnione już na początku planu cele operacji nie powin­ ny umknąć naszej uwadze. Zgodnie z rozkazem, finalnym ce­ lem był rozpad armii Rommla, który powinien nastąpić po osiągnięciu takich celów cząstkowych, jak: zniszczenie sił pancernych, zmuszenie armii do walki w otwartym polu, tak aby stale i ciągle będąc w ruchu zużyła swoje materiały pęd­ ne, zajęcie okrakiem dróg zaopatrzenia i uniemożliwienie do­ staw oraz wypchnięcie lotnictwa niemieckiego i włoskiego z wysuniętych lądowisk i lotnisk3. 2

Dokładną treść tego rozkazu można znaleźć: w wersji polskiej B. M o n t g o m e r y , (Wspomnienia, s. 130-131), wwersji angielskiej The Memoris ofField-Marshal The ViscountMontgomery ofAlamein, 133-136. ' M o n t g o m e r y , op.cit., s. 130.

212 Wszystkie te cele ukazują istotę różnicy między operacjami „Lightfoot" a „Supercharge", które na pozór wyglądały podob­ nie. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka „Supercharge" może wydawać się powtórzeniem poprzedniej operacji w nieco mniej­ szej skali. I można byłoby zgodzić się z tym, gdyby nie jej cele oraz zakładany sposób ich osiągnięcia. Nietrudno zauważyć, że pierwszą zasadniczą różnicąsązamiary co do nieprzyjacielskiej broni pancernej. W „Lightfoot" czołgi Rommla miały być po­ wstrzymywane i niszczone przez własną okopaną broń pancer­ ną w „Supercharge" zaś miały być zniszczone i to w otwartym polu. Po drugie - zniszczenie broni pancernej było celem pierw­ szoplanowym nowej operacji, w „Lightfoot" tym celem było „rozkawałkowanie" i zniszczenie piechoty. Porównajmy teraz sposoby prowadzenia obu operacji. Zgod­ nie z planem operacji „Supercharge", w fazie przełamania pie­ chota XXX Korpusu miała, przy wsparciu artylerii i czołgów, w nocnym natarciu dokonać wyłomu na głębokość około 3650 m (4000 yardów) i ubezpieczyć jego wyjście oraz skrzydła, a także zapewnić swobodę poruszania się po nim, tak aby wyłom stał się mocną podstawą do dalszych działań zaczepnych. W tej samej fazie jednostki X Korpusu miały posuwać się przez wyłom doko­ nany przez XXX Korpus, aby osiągnąć podstawy do dalszego natarcia wyznaczone na końcu korytarza, a w razie konieczności walką utorować sobie do nich drogę. Jak na razie w sposobie działania w pierwszej fazie obie operacje są podobne. Zasadnicza różnica jest za to widoczna w fazie drugiej, w której własne jednostki pancerne miały pro­ wadzić śmiałe działania manewrowe w celu zniszczenia sił pancernych nieprzyjaciela, a później działania rajdowe w celu doprowadzenia do całkowitego rozpadu tyłów armii Rommla. I wreszcie ostatnia z najważniejszych różnic między obiema operacjami. W „Supercharge" Montgomery utworzył silny i mobilny odwód armii. Stanowiła go 7 Dywizja Pancerna, bez 4 Lekkiej Brygady Pancernej i 131 Brygady Piechoty, które miały być użyte zależnie od rozwijającej się sytuacji.

213 Przełamania miała dokonać nowozelandzka 2 Dywizja Pie­ choty gen. Freyberga, ale poprawniej byłoby powiedzieć zgru­ powanie 2 Dywizji Piechoty, gdyż pod generała podlegały cztery brygady piechoty: 151, 152 oraz nowozelandzkie 5 i 6, każda wsparta jedną baterią artylerii przeciwpancernej oraz co najmniej 1 kompanią karabinów maszynowych i dwie: 9 i 23 brygady pancerne4. Przełamanie miało nastąpić na od­ cinku około 3800 m położonym między wzgórzem „Nerka" na południu a wzgórzem 29 na północy. W pierwszym rzucie prze­ widziano użycie dwóch brygad: 151 i 152, każda z nich miała otrzymać wsparcie jednego pułku „Valentinów" z 23 Bryga­ dy Pancernej. Za nimi miała podążyć 9 Brygada Pancerna, z za­ daniem przejścia do natarcia po opanowaniu przez piechotę końcowego obiektu położonego około 3650 m od podstawy i pogłębienie wyłomu o dalsze 1800 m do Szlaku Rahman, skąd pałeczkę pierwszego rzutu powinny przejąć jednostki pancer­ ne X Korpusu, i przejść przez wyłom. X Korpus ostatecznie miała reprezentować 1 Dywizja Pancerna gen. Briggsa wzmocniona 8 Brygadą Pancerną z 10 Dy­ wizji, która po dotarciu lub po przebiciu się do szlaku Rahman i opanowaniu bardzo ważnego wzgórza Tell el Aqqaqir o wysokości 44 m, powinna rozwinąć się i przygotować do otwartej bitwy z bronią pancerną Rommla. Jednak zanim huknęły pierwsze salwy „Supercharge", swoje ostatnie, trzecie już, natarcie przeprowadzili Australijczycy. W ciągu 30 października na ich korzyść intensywnie działało lotnictwo, co miało z jednej strony pomóc 9 Dywizji, a z dru­ giej - utwierdzić Niemców w przekonaniu, że kierunek głów­ nego uderzenia pozostał bez zmian. Natarcie rozpoczęło się, można rzec zwyczajowo, o 22.00 30 października. Uczestni­ czyły w nim 2/32, 2/24 i 2/48 bataliony piechoty 26 Brygady oraz użyty w charakterze piechoty australijski 2/3 batalion pio­ nierów. Znajdujący się w niezłym jeszcze stanie 2/32 batalion 4

P h i l l i p s , op.cit., s.408.

214 przełamał opór 1 batalionu 125 pułku grenadierów pancernych i zdobył najpierw tor, a potem szosę. Mniej szczęścia miały pozostałe bataliony, które zaatakowały wzdłuż toru. Zatrzy­ mał je silny ogień ze wzgórza 25, wciąż trzymanego przez Niemców. Pionierzy natomiast, którzy ruszyli do szturmu o 4.25 31 października i doszli do połowy drogi dzielącej ich od brzegu morza, ale w wyniku silnych kontrataków musieli się cofnąć za tor kolejowy. W dzień 26 Brygada była w po­ ważnych opałach. Kontratakowała 90 Dywizja Lekka wsparta czołgami z 21 Dywizji Pancernej. Kontrataki zostały jednak odparte. W nocy wyczerpana 26 Brygada została zluzowana przez australijską 24 Brygadę Piechoty, która przez cały na­ stępny dzień (1 listopada) znów odpierała kontrataki z pomocą czołgów 42 królewskiego pułku i armat rodezyjskiego pułku ar­ tylerii przeciwpancernej. W walkach tych zginął dowódca bry­ gady brygadier Arthur Godfrey, ale jego żołnierze wytrwali. 9 Dywizja, mimo że nie zdobyła przewidywanych w planie obiektów, wykonała kawał dobrej roboty. Australijczycy potwier­ dzili w każdym z trzech samodzielnych natarć swoje walory bo­ jowe. Ambitni, odważni i nieustępliwi, a przy tym doskonale wyszkoleni i bardzo doświadczeni, sprawili przeciwnikowi nie lada kłopoty. Związali odwodową 90 Dywizję Lekką i zadali jej poważne straty. Nacierając z uporem zmuszali przeciwnika do ściągnięcia na wybrzeże znacznych sił i do końca odwracali uwa­ gę od kierunku natarcia przewidzianego w „Supercharge". Wielka szarża miała rozpocząć się wieczorem 31 paździer­ nika, dobę po ostatnim natarciu Australijczyków. Ale rankiem tego samego dnia gen. Freyberg zwrócił się z prośbą do Mont­ gomery'ego, aby natarcie jego dywizji odłożyć na 24 godziny, motywując swojąprośbę koniecznością skorzystania z chociaż­ by krótkiego odpoczynku przez zmęczonych żołnierzy oraz potrzeby dokonania rozpoznania. Widocznie prosił przekony­ wająco, bo Montgomery zgodził się na zwłokę. 0 21.15 1 listopada 68 „Wellingtonów" i 19 „Albacorów" rozpoczęło, znane nam z poprzednich natarć, nocne bombar-

215 dowanie, które tym razem trwało siedem godzin. Obiektami szczególnego zainteresowania lotników RAF i ich kolegów z lotnictwa marynarki wojennej były rejony wzgórza Tell el Aqqaqir oraz stacji kolejowych: Sidi Abd el Rahman i Ghazala. Ale ich największym sukcesem było -jak się później okazało zbombardowanie wysuniętego stanowiska dowodzenia „Afrika Korps" i zniszczenie znacznej części znajdującego się tam sprzę­ tu łączności. Jednocześnie, aby osłonić własne wojska nad po­ lem walki patrolowały nocne myśliwce „Hurricane", które rów­ nież pilnowały lotniska „Stukasów" w Sidi Haneish5. Natomiast, aby postraszyć Niemców desantem morskim na ich tyłach w rejonie zatoczek koło Ras el Daba i Ras Gibeish pojawiły się ścigacze torpedowe, które pozorowały desant odpalając flary i zrzucając tratwy. Atak nowozelandzkie dywizje rozpoczęły o 1.05 2 listopa­ da po pięciominutowym przygotowaniu artyleryjskim. Na pra­ wym skrzydle nacierała 151, a na lewym 152 Brygada. Każda z nich miała w pierwszym rzucie dwa bataliony i atakowała na odcinku o szerokości około 1800 m (2000 yardów). Za nimi w bardzo bliskiej odległości w pasie każdej brygady posuwa­ ło się 38 czołgów wsparcia „Valentine", za batalionami 151 Bry­ gady z 8 królewskiego pułku czołgów, za batalionami 152 Bryga­ dy z 40 królewskiego pułku czołgów. W tym samym czasie na prawo od podstawy wyjściowej do ataku ruszył nowozelandzki 28 batalion Maorysów z zadaniem rozszerzenia wyłomu u podstawy i zabezpieczenia prawego skrzydła oraz 133 Bryga­ da Piechoty, oczywiście bez wziętego do niewoli 4 batalionu „Sussex", z takim samym zadaniem na lewym skrzydle. Piechota nacierała, podobnie jak poprzednio, za wałem ogniowym 360 ciężkich i lekkich dział, przesuwanym syste5

Wzmiankowany gdzieniegdzie w okolicznościowych artykułach w polskiej prasie i czasopismach naukowych udział w nocnym bombardo­ waniu ciężkich bombowców „Lancaster" jest zwykłym nieporozumieniem i to całkowicie niezrozumiałym, gdyż w całym basenie Morza Śródziemne­ go nie było w tym czasie ani jednego „Lancastera".

217

216 matycznie co 2,5 minuty o 100 m w głąb obrony przeciwnika. Wbrew oczekiwaniom na odcinku przełamania natrafiono na dobre jednostki. Broniły się tam bowiem pododdziały 1 ba­ talionu 115 pułku grenadierów pancernych z 15 Dywizji Pancer­ nej, 1 batalionu 200 pułku grenadierów pancernych z 90 Dy­ wizji Lekkiej oraz bersalierzy zXXIII/12 batalionu Dywizji „Littorio" i część 1 batalionu 65 pułku piechoty Dywizji Zmo­ toryzowanej „Trieste". Mimo to obie brygady, biorąc jeńców niemieckich i włoskich, osiągnęły końcowy przedmiot natar­ cia nawet przed wyznaczonym na 3.45 czasem i bez większych start. Za piechotą posuwali się saperzy z dwóch nowozelandz­ kich kompanii polowych, którzy tym razem nie mieli tak wie­ le roboty, jak podczas pierwszej nocy „Lightfoot". Ponieważ natarcie szło dobrze, wysłano dwa pułki samo­ chodów pancernych, aby spróbowały przerwać się przez linię frontu z zamiarem rozpoczęcia działań rajdowych. Jeden z tych pułków, pułk królewskich dragonów, mimo niepowodzenia w pierwszej próbie w pobliżu wzgórza Tell el Aqqaqir, w dru­ giej, przeprowadzonej bardziej na południe częścią sił, a były to dwa pełne szwadrony, przerwał się przez front i w ciągu dnia poczynił spore zamieszanie na tyłach, a następną noc był już pod El Daba6. Za piechotą obu brygad posuwała się zgodnie z planem 9 Bry­ gada Pancerna. Na rozkaz Montgomery'ego została ona w ostatnich dniach poważnie wzmocniona i w sumie miała 132 czołgi, w tym 79 typu „Sherman" i „Grant". Rejon wyjściowy opuściła o 20.00 1 listopada. Marsz na pozycje wyjściowe odbył się z kłopotami. Ciemności, chmury pyłu pustynnego, miny i kłopoty z silnikami utrudniały marsz. Pododdziały pie­ choty i armat przeciwpancernych przydzielone do 3 pułku hu­ zarów poniosły liczące się straty, a liczba czołgów gotowych do walki na podstawie wyjściowej spadła do 94. Dowódca brygady brygadier Currie, widząc, co się dzieje, poprosił 6

P1 a y f a i r, op.cit., Vol. IV, s. 66.

o przesunięcie czasu przejścia przez linię piechoty o pół go­ dziny z 5.45 na 6.15. Jego prośba została uwzględniona i punktualnie o 6.15 wszystkie trzy pułki czołgów przeszły przez pozycje piechoty i ruszyły w kierunku bliskiego już szla­ ku Rahman. Na prawym skrzydle nacierał 3 pułk huzarów, w środku królewski pułk pancerny „Wiltshire", na lewym skrzydle pułk pancerny „Warwickshire". Rozpędzający swe stalowe rumaki czołgiści 9 Brygady nie wiedzieli, że właśnie przy szlaku Rahman czekały na nich nie­ mieckie i włoskie armaty przeciwpancerne półkoliście roz­ stawione w kierunku wybijanego od kilku godzin korytarza. Jako pierwsze pod silny ogień tych dział dostały się czołgi pułku „Warwickshire", wkrótce potem ten sam los spotkał czołgi pozostałych dwóch pułków. W ciągu kilkunastu minut brygada została praktycznie rozbita.. Spod ognia uciekło jedy­ nie 19 czołgów, które dołączyły do nadchodzącej właśnie 2 Bry­ gady Pancernej. „Nowocześni" kawalerzyści po raz kolejny mogli się przekonać, że bez własnej piechoty i artylerii nie­ wiele mogą osiągnąć. 1 Dywizja Pancerna z linii szlaku „Springbok" wyruszyła o 3.00. Jej siłąbojowąstanowiło 271 czołgów, w tym: 113 „Shermanów", 39 „Grantów", 46 „Crusaderów"Mk III i 73 „Crusadery" Mk II7. Zgodnie z planem, po przejściu przez korytarz i przez linię zdobytego przez 9 Brygadę szlaku Rahman, 2 Bry­ gada miała nacierać na północny zachód od wzgórza Tell el Aqqaqir, 8 Brygada na zachód przez to wzgórze, a 7 Brygada Piechoty Zmotoryzowanej pomiędzy brygadami pancernymi. Idąca na czele 2 Brygada Pancerna brygadiera Fishera pode­ szła mniej więcej o świcie, czyli kwadrans przed 6.00, pod szlak Rahman, akurat wtedy gdy niemieccy i włoscy artylerzyści dobijali 9 Brygadę. Zrozpaczony Curie przywitał Fi­ shera w słowach nie mieszczących się w literackim języku, ma­ jąc uzasadnione pretensje do niego, że się spóźnił, po czym 7

Ibidem, s. 65.

218 doradził wykorzystać moment zaskoczenia i uderzyć na nie­ mieckie pozycje. Fisher zdecydował się na atak rozwijając brygadę w linię trzech pułków pancernych: pułk pancerny „Qeen's Bays" na północy, 9 pułków ułanów w środku i 10 pułk huzarów na po­ łudniu. Ale mimo że czołgiści Curriego wyszczerbili już nieco wcześniej przeciwpancerną zaporę, brygada Fishera dostała się pod bardzo silny ogień i nie ryzykując dużych strat była zmuszona się wycofać. W tym samym czasie dowódca 2 Bry­ gady otrzymał ostrzeżenie od dowódcy dywizji, gen. Briggsa, że pod osłoną dział przeciwpancernych do kontrataku szykują się nieprzyjacielskie czołgi. W tej sytuacji należało zachować szczególną ostrożność. O 10.15 na lewo od 2 Brygady pojawiły się pierwsze czołgi 8 Brygady, wkrótce potem około południa rozgorzał zacięty bój, gdyż w rejon włamania Rommel rzucił do kontrataku wszys­ tkie dostępne mu czołgi, które prowadził przeciwko Brytyj­ czykom sam dowódca „Afrika Korps". Walki w rejonie wzgórza Tell el Aqqaqir i szlaku Rahman toczyły się cały dzień. Czołgiści obu niemieckich pułków pancernych: 5 i 8, oraz włoskiego 133 pułku atakowali zajadle, cały czas wykorzy­ stując osłonę własnych dział przeciwpancernych i samobież­ nych z północnego zachodu, z zachodu i z południowego za­ chodu. Raz byli nawet bliscy sukcesu, kiedy to omal nie wy­ szli na tyły pułku „Qeen's Bays", ale interwencja pułku „Staffordshire" zażegnała niebezpieczeństwo. Brytyjczycy walczyli umiejętnie. Nie szarżowali, a przede wszystkim zaczęły współ­ pracować z sobą czołgi, piechota i artyleria. Pułki „Qeen's Bays" i 9 ułanów nie zawahały się cofnąć do pozycji piecho­ ty, gdy niemieckie działa przeciwpancerne zaczęły dobierać się do nich. Współdziałanie to było widoczne zwłaszcza po południu, kiedy na równej linii z pułkami pancernymi stanęła piechota 7 Brygady, batalion dragonów „Yorkshire" z 2 Bry­ gady, bataliony pułku lekkiej piechoty „Durham" z 151 Bry­ gady oraz bataliony pułków „Seaforth" i „Cameron" szkoc-

219 kiej 152 Brygady8. Po południu z pomocą przyszło lotnictwo. Na skoncentrowane w rejonie wzgórza i przy szlaku wojska przeciwnika spadły do wieczora 163 tony bomb. Naloty miały charakter ciągły i nie licząc wymiernych rezultatów w postaci zniszczonych bądź uszkodzonych pojazdów bardzo absorbo­ wały uwagę nieprzyjaciela. Natomiast „Stukasy" dosyć łatwo zostały przepędzone znad pozycji brytyjskich. Po całodziennym boju Rommlowi w północnym sektorze, tam, gdzie rozstrzygały się losy bitwy, pozostało 117 czołgów, w tym 77 niemieckich. Von Thoma utracił w ciągu dnia około 70 czołgów, jego przeciwnik Briggs 54 czołgi, z których do linii nie wróciło już nigdy 14. Montgomery śledził przebieg bitwy bardzo uważnie. Do­ skonale wiedział, że jej losy decydują się pod wzgórzem Tell el Aqqaqir wzdłuż szlaku Rahman. Liczył bardzo na umiejęt­ ności żołnierzy obu zgrupowań uderzeniowych oraz ich do­ wódców Freyberga i Briggsa. Wieczorem 2 listopada był w dobrym humorze, czuł, że zaczyna zwyciężać. 2 Brygadzie nakazał przekroczyć szlak Rahman i kontynuować natarcie w kierunku zachodnim. Jednocześnie na lewo od korytarza przełamania 51 Dywizji powinna zdobyć w rejonie „Nerki" rejony „Skinfilt" i „Snipe". Dwie południowoafrykańskie jed­ nostki samochodów pancernych miały natomiast podjąć po­ nowną próbę przedostania się w wolną przestrzeń operacyjną, aby prowadzić działania rajdowe. 7 Dywizja Pancerna miała podejść pod wzgórze Tell el Eisa na północy i przejść z odwodu pod X Korpus. 4 Lekka Bryga­ da Pancerna także miała opuścić XIII Korpus, aby znaleźć się w X Korpusie. Jednocześnie Montgomery nakazał stworzyć odwód XXX Korpusu w sile czterech brygad piechoty. Za­ miar na następną dobę był jasny: utrzymać nacisk na Rommla i czekać aż front pęknie. Z równą co Montgomery uwagą śledził bitwę Rommel. Dowódca jego „Afrika Korps" von Thoma systematycznie 8

P h i 11 i p s, op.cit., s. 367 - 370.

220 raportował o sytuacji podkreślając rosnącąprzewagę przeciw­ nika w czołgach, artylerii i piechocie. Po południu zameldo­ wał, że chociaż natarcie brytyjskie zostało powstrzymane, na­ leży się liczyć z tym, że po jego wznowieniu obrona może się załamać. Dodał także, że liczebność niemieckiej piechoty i artylerii w rejonie walki spadła do trzeciej części stanu wyj­ ściowego, a „Shermany" i Granty" okazały się być bardzo trud­ ne do zniszczenia. Niemieckie działa 50 mm mogły przebić pancerz tych czołgów tylko z bliższej odległości i przez to ponoszą znaczne straty. Włoska artyleria przeciwpancerna okazała się wobec tych czołgów niemal bezradna. Jedyną skuteczną włoską bronią były samobieżne działa M 40 75/18, M 41 75/18 i artyleria polowa. Wskazał również na coraz więk­ szą przewagę przeciwnika w powietrzu. Wieczorem Rommel zdał sobie sprawę z tego, ze jego siły nie wytrzymają dłużej naporu 8 Armii i że wybiła ostatnia godzina podjęcia wysiłków uratowania choćby części podle­ głej mu armii. I decyzję taką podjął, a o 19.50 wieczorem 2 li­ stopada wysłał stosowny telegram do OKW. Treść tego tele­ gramu musiała wstrząsnąć Hitlerem. Rommel bowiem zawia­ damia, że dalszy opór na linii El Alamein jest niemożliwy. Niemożliwy jest także jego zdaniem zorganizowany odwrót sześciu włoskich i dwóch niemieckich dywizji i brygad pozba­ wionych środków transportu. W związku z tym należy się li­ czyć, że większość z nich w trakcie odwrotu zostanie zniszczo­ na. Z powodu braku amunicji i paliwa to samo może spotkać dywizje pancerne i zmotoryzowane. W związku z tym, kon­ kludował Rommel, osobiście spodziewa się stopniowego zni­ szczenia armii, mimo heroicznego oporu i wysokiego morale podległych mu wojsk9. Mimo tak hiobowych wieści, Rommel podjął próbę zorgani­ zowanego odwrotu na linię Fuka. Zgodnie z planem 132 Dywi­ zja Pancerna „Arietę", stająca do tej pory na południu, miała 9

P 1 a y f a i r, op.cit., Vol. IV, s. 475.

221 podejść pod Tell el Aqqaqir, aby wzmocnić pozostałe dywizje jej macierzystego XX Korpusu. XXI Korpus miał odskoczyć i odejść na prawo od XX Korpusu. Tej samej nocy X Korpus włoski powinien wycofać się za zachodni pas pól minowych ciągnących się od El Taqa w kierunku na zachód od Bab el Kattara. Brygada „Ramcke" miała nadal utrzymać rubież pól minowych Qutumi. Odległość, na jaką powinny wycofać się nie zmotoryzowane jednostki armii, wynosiła 15-16 km, ale Rommel liczył, że do wieczora 3 listopada uda mu się dostar­ czyć tym jednostkom dodatkowe środki transportu. Swoje nadzieje opierał na tym, poprowadzi z pomocą XX Korpusu i „Afrika Korps", 90 Dywizji Lekkiej i 19 Dywizji Ar­ tylerii Przeciwlotniczej skuteczne działania opóźniające, tak aby wieczorem 3 listopada mógł wciąż powstrzymywać 8 Armię na północ i południe od stacji kolejowej Ghazala. W tej koncepcji „Afrika Korps" i korpus de Stefanisa miały wycofywać się na południe od linii kolejowej. 90 Dywizja Lekka zaś, która miała zabrać na swoje środki transportu 125 pułk grenadierów pancer­ nych, 164 Dywizj i, okrakiem wzdłuż tej linii. Natomiast pozosta­ łość 164 Dywizji Lekkiej miała także być zabrana z pola, praw­ dopodobnie przez pojazdy 15 Dywizji Pancernej. Odwód armii tworzyły 33 i 580 zmotoryzowany batalion rozpoznawczy oraz Kampstaffel „Kieł". Jeszcze tej samej nocy, tak pracowitej i ciężkiej dla Rommla, 51 Dywizja zgodnie z poleceniem Montgomery'ego atakiem rozpoczętym o 18.15 zdobyła oba ufortyfikowane rejony na zachód od „Nerki". „Skinflint" po huraganowym ostrzale ośmiu pułków artylerii polowej i dwóch pułków artylerii ciężkiej został opanowany przez szkocki 2 batalion pułku „Seaforth" wsparty czołgami 50 pułku królewskiego. Do niewoli wzięto około setki włoskich żołnierzy z Dywizji „Trieste". W chwilę potem, także przy silnym wsparciu czołgów, 5 batalion Bry­ gady „Sussex" zdobył „Snipe", biorąc 60 jeńców z tej samej dywizji. Tym samym kierunek natarcia na południowy zachód został otwarty.

222 Dowódca X Korpusu otrzymawszy od Montgomery'ego dokładne polecenie, jak jego jednostki powinny działać, był skłonny opowiedzieć się raczej za zdecydowanym natarciem całą 1 Dywizją Pancerną w zachodnim kierunku. Według nie­ go stanowiska armat przeciwpancernych rozmieszczone wzdłuż szlaku Rahman były jedyną przeszkodą ku temu, aby prze­ rwać się całą masą pancerną korpusu na zachód. O 20.30 Lumsden zdecydował się użyć jeszcze raz mocno już wykrwawio­ nej 7 Brygady, która atakując pozycje jednostek przeciwpan­ cernych miała otworzyć drogę dla czołgów. Za piechotą zmo­ toryzowaną miały posuwać się 2 i 8 brygady pancerne w gotowości do ataku po pokonaniu zapory przeciwpancer­ nej. Rano 3 listopada przez linie 1 Dywizji miała przejść 7 Bry­ gada i rozpocząć natarcie w kierunku na stację Ghazala. Niestety z tego misternego planu nic nie wyszło. Mimo sil­ nego wsparcia artylerii, trzy osłabione już bataliony 7 Bryga­ dy, których natarcie na dodatek zostało fatalnie zorganizowa­ ne, nie uzyskały zamierzonego powodzenia. W natarciu roz­ poczętym o 1.15 3 listopada największy postęp uzyskał idący w centrum 2 zmotoryzowany własny królewski batalion strzel­ ców, który tak dzielnie się spisał podczas obrony „Woodcocka". Meldunek dowódcy tego batalionu został jednak źle od­ czytany przez sztab X Korpusu, a być może mapy były takie niedokładne, gdyż zrozumiano, jakoby strzelcy opanowali Tell el Aqqaqir. Ofiarą tej pomyłki padł południowoafrykański 4/6 pułk samochodów pancernych, który wyruszył z nadzieją że otworzono mu bramę do swobodnego przerwania się przez li­ nię frontu. Wybuchające miny i silny ogień przeciwpancerny bardzo szybko przekonał pancerniaków tego pułku, że tak nie jest. Obie brygady pancerne wcześniej zostały zatrzymane przez własnych dowódców. Zmodyfikowany plan działania 1 Dywizji, wprowadzony po nieudanym natarciu 7 Brygady, przewidywał, że 2 brygada Pan­ cerna wesprze 2 własny królewski batalion strzelców, a 8 Bry­ gada uderzy na południowy zachód. Niedoceniono jednak de-

223 terminacji obrońców i wzgórza i szlaku. Pozycje te w centrum były trzymane przez dosłownie resztki pułków pancernych: niemieckich 5 i 8 oraz włoskiego 133. Samo wzgórze utrzy­ mywali czołgiści 8 pułku pancernego. Czołgi były wspierane z prawego skrzydła przez 33 i 605 dywizjony artylerii prze­ ciwpancernej, a raczej przez resztki tych dwóch dobrych nie­ mieckich jednostek przeciwpancernych wzmocnionych działonami 88-milimetrowych armat przeciwlotniczych, a później przez czołgi i działa samobieżne nadchodzącej z południa Dywizji „Arietę". Na lewym skrzydle bronił się 1 batalion 104 pułku grenadierów pancernych. Po południu 3 listopada pojedyncze czołgi pułku „Nottinghamshire" dotarły do szlaku, ale to było wszystko, na co było stać tego dnia 1 Dywizję. Obie brygady pancerne znów po­ ważnie poturbowane wycofano wieczorem na tyły. Montgomery w przeciwieństwie do dnia poprzedniego tym razem denerwował się niepowodzeniem natarcia na rejon wzgórza Tell el Aqqaqir. Jeszcze w nocy Australijczycy do­ nieśli mu, że w ich sektorze można zauważyć przygotowania przeciwnika do odwrotu. Podobny meldunek tuż przed 10.00 otrzymał z XIII Korpusu. Tym razem Horrocks wprost mel­ dował, że w jego sektorze przeciwnik już się wycofuje. Dlate­ go dowódca 8 Armii niepokoił się, że Rommel zdoła przejść do zorganizowanego odwrotu i wycofa część jednostek na nowe pozycje, zanim 1 Dywizja Pancerna wreszcie otworzy front. Zniecierpliwiony polecił w południe 51 Dywizji, pod której skrzydła przeszła część wspomnianych już odwodowych brygad piechoty, aby natarciem rozpoczętym o 16.45 zdobyła szlak Rahman na odcinku na zachód od „Skinflint", a następnie kontynuując natarcie do wczesnych godzin 4 listopada opano­ wała feralne wzgórze Tell el Aqqaqir i cały szlak na południe od niego na długość do 12 km. Jednocześnie południowoafry­ kańskie pułki otrzymały rozkaz ponownego przeniknięcia przez front. Montgomery polecił także X Korpusowi i dywizji no­ wozelandzkiej przygotować się do zdecydowanego natarcia,

224 a właściwie pościgu, w celu niedopuszczenia do obsadzenia przez Rommla dogodnych pozycji pod Fuka i Mersa Matruh. Tymczasem Rommel po ciężkiej nocy przeżywał sądny dzień. Jego cały plan wycofania się stał się nieaktualny, jednak nie z winy podwładnych, ale przełożonych. Podwładni czynili -trze­ ba przyznać - co mogli. Do 15.00 plan odwrotu na linii Fuka był realizowany przez cały południowy sektor obrony i przez 90 Dywizję na północy. Włoskie XX i XXI korpusy przegrupowywały się na nowe pozycje na południe od „Afrika Korps". Pewne kłopoty pojawiły się jedynie w 164 Dywizji, która nie mając transportu musiała tkwić na zajmowanych pozycjach. Rommla niepokoiła słaba -jego zdaniem - aktywność 8 Ar­ mii. Podejrzewał, że Montgomery jest zajęty przegrupowa­ niem wojsk i po jego zakończeniu przejdzie do zdecydowane­ go natarcia, którego nie będzie miał już kto zatrzymać. Polecił więc, aby włoski X Korpus jak najszybciej maszerował na północny zachód w rejon depresji Deir el Harra, a Brygada Spadochronowa „Ramcke" wykonała marsz przez pustynię w rejon około 40 km na południe od El Daba, natomiast włoski XXI Korpus pomaszerował na pozycje pod Fuka. 015.30 nadeszła do Rommla depesza od Hitlera. Wódz III Rze­ szy nie pozostawił żadnej wątpliwości co do zamiarów OKW. Rommel otrzymał wyraźny rozkaz „ani kroku wstecz". Wkrótce potem podobny telegram nadszedł od kolejnego przełożone­ go, gen. Ugo Cavallero'°. O niewykonaniu rozkazu Hitlera mowy być nie mogło. Rom­ mel w porozumieniu z von Thomą podjął nową decyzję, do dzisiaj bardzo różnie ocenianą. Jedni rozgrzeszają z niej Rommla zgodnie ze znanąmaksymą, że „wszystkiemu winien Hitler", który nie orientując się w położeniu wojsk w Afryce wydał tak fatalny rozkaz, drudzy posądzają „Lisa Pustyni" o przebiegłość, albowiem ich zdaniem, widząc nieuchronną klęskę, postanowił on uratować Niemców wykorzystując do Ibidem, s. 475 - 476.

225 tego celu Włochów i zostawiając ich później na pastwę losu. My ocenę pozostawiamy czytelnikowi. Zgodnie z tą kontrowersyjną decyzją, włoski X i XXI kor­ pusy oraz 90 Dywizja Lekka otrzymały rozkaz przerwać od­ wrót i zająć pozycje tam, gdzie się aktualnie znajdują. „Afrika Korps" miał wycofać się na rubież położoną około 10 km na zachód od Tell el Aqqaqir, natomiast włoski XX Korpus już wraz z przybyłą z południa dywizją „Arietę" powinien zająć rubież na prawo od dywizji „Afrika Korps". Odwrót oba kor­ pusy miały rozpocząć o zmierzchu 3 listopada. Po podjęciu tej decyzji Rommel wysłał telegram do Hitlera, w którym po przedstawieniu ciężkich strat jednostek niemieckich i włoskich zapewnił go, że dołoży wszelkich starań, aby utrzymać zajmo­ wane pozycje. Ale zapewnienie to nie miało pokrycia w rzeczywistości. Armia Rommla nie była już w stanie powstrzymać szykujące­ go się do kolejnego natarcia przeciwnika. Ponadto raz urucho­ miony odwrót, gdy brak jest sił, nie tak łatwo zatrzymać. W psychice żołnierzy jest bowiem taki moment, że gdy nadej­ dzie chwila zwątpienia, czasami wystarczy jedno niepowodze­ nie, aby dotychczas bardzo wysokie morale zaczęło gwałtow­ nie spadać. I wszystko wskazuje na to, że 3 listopada takie zwąt­ pienie ogarnęło armię Rommla. Dotychczasowa twarda obro­ na zaczęła mięknąć. Raz zaszczepiona myśl o odwrocie na bezpiecznąpozycję trudna była do wykorzenienia. Każdy więk­ szy sukces 8 Armii mógł spowodować łańcuch niepowodzeń doprowadzających do klęski. Tak się złożyło, że decydujące natarcie, mające przechylić szalę, a później doprowadzić wojska Rommla do klęski, stało się udziałem tych jednostek, którym do tej pory nie wiodło się najlepiej lub nie były zbytnio zaangażowane dotychczas w walkach. To one miały uczynić środę 4 listopada dniem zwy­ cięstwa. Jednakże, zanim rozpoczęły się boje na lądzie, świtem 3 li­ stopada nastąpił prawdziwy szturm z powietrza wymierzony 15 - El Alaman 1942

226 przede wszystkim w nieprzyjacielskie jednostki w rejonie wzgórza Tell el Aqqaqir i na szlaku Rahman. Tylko do połu­ dnia w nalotach w tym rejonie bombowce i myśliwce bom­ bardujące zrzuciły 93 tony bomb. Po południu, w związku z coraz wyraźniejszym odwrotem wojsk „Osi", główny wysi­ łek lotnictwa bombowego został przeniesiony na nadmorską szosę. Bombowce atakowały kolumny zmotoryzowane i do wieczora zrzuciły dalszych ponad 100 ton bomb. Naloty bom­ bowców były uzupełniane atakami myśliwców. Na południo­ wym odcinku frontu dywizjony „Hurricanów" dostały wolną rękę i „polowały" na wszystkie wykryte pojazdy. Tego dnia lotnictwo wspierające 8 Armię wykonało 1094 samolotoloty i zrzuciło 199 ton bomb, a łącznie z nalotami nocnymi ogólny wysiłek RAF wyniósł 1208 samolotolotów i 396 ton bomb. Od początku ofensywy był to największy wysiłek lotnictwa w ciągu doby. Luftwaffe próbowała przyjść z pomocą kolegom na lądzie. Zorganizowano dwa naloty „Stukasów" w silnej osłonie my­ śliwców, ale zarówno nalot o świcie, jak i w połowie dnia za­ kończył się niepowodzeniem. Myśliwce RAF były czujne i atakując zmusiły niemieckie bombowce do wcześniejszego zrzucenia bomb. Gdy RAF atakował niemieckie i włoskie wojska lądowe, gen. Wimberley szykował swoich Szkotów i podporządkowa­ nych mu Hindusów do decydującego natarcia. Jego dywizja miała przeprowadzić trzy natarcia. Jako pierwsi mieli pójść w bój o 17.45 strzelcy z 5/7 batalionu pułku „Gordon" z 153 Bry­ gady, którzy korzystając ze wsparcia czołgów 8 królewskiego pułku powinni opanować odcinek szlaku Rahman położony oko­ ło 3 km na południe od wzgórza 44, znanego lepiej jako Tell el Aqqaqir. O 1.30 już 4 listopada miało ruszyć natarcie Hindu­ sów z 5 Brygady z czołgami 50 królewskiego pułku z zadaniem opanowania odcinka szlaku położonego około 6,5 km na połu­ dnie od tego samego wzgórza. I wreszcie o 6.15 7 batalion puł­ ku „Argyll and Sutherland" z 154 Brygady miał uderzyć na

227 Tell el Aqqaqir i zdobyć wzgórze. W wypadku zdobycia wszy­ stkich trzech nakazanych obiektów terenowych Montgomery spodziewał się, że „otworzy mu się brama" w głąb nieprzyja­ cielskiej obrony, brama bardzo szeroka, bo licząca w sumie ponad 11 kilometrów. Pierwsze natarcie nie zapowiadało jeszcze sukcesu, a wręcz odwrotnie. Batalion z pułku „Gordon" wraz z czołgami natknął się niespodziewanie na silnie broniony punkt oporu. W ogniu broni maszynowej i armat natarcie szybko się załamało. Na nic zdały się wysiłki dowódcy batalionu ppłk. Hugha Saundersa. Ogień był zbyt silny, a własna artyleria nie przyszła z pomocą, gdyż łączność z nią została przerwana po tym, jak nieprzyjacielski pocisk rozerwał rozwijany kabel polowy. Szkoccy górale zalegli i zaczęli się okopywać. Stracono 94 żoł­ nierzy, w tym 16 oficerów. W 8 pułku z 32 uczestniczących w natarciu „Valentinów" 9 zostało zniszczonych, a 11 uszko­ dzonych". Znacznie lepiej powiodło się hinduskiej 5 Brygadzie Pie­ choty dowodzonej przez brygadiera D. Russella, nazywanego powszechnie „Paszą". Brygada do tej pory przebywała na dość spokojnym odcinku frontu zajmowanym przez hinduską4 Dy­ wizję Piechoty. Teraz miała wyjść na pierwszy plan. Natarcie mimo znacznej odległości, którą brygada musiała pokonać, a było to prawie 7,5 km, i mimo ugrzęźnięcia jednego z batalionów, 3/10 batalionu „Baluch", w miękkim piasku je­ szcze w drodze na podstawy wyjściowe, powiodło się. Dzięki wysokiej dyscyplinie i sprawnemu dowodzeniu przez dowód­ cę brygady dwa pozostałe bataliony: 1/4 pułku „Essex" i 4/6 strzelców „Rajputana", wsparte czołgami 50 pułku i silnym ogniem artylerii doszły o świcie do szlaku Rahman, biorąc po drodze 351 jeńców i tracąc 80 własnych żołnierzy. Całkiem gładko poszło 7 batalionowi „Argyll and Suther­ land". Wsparci aż przez siedem pułków artylerii, które strze11

P h i l l i p s , op.cit.,%. 386.

lały pociskami burzącymi i dymnymi, Szkoci złamawszy sła­ by opór przeciwnika wdarli się przed 6.45 na Tell el Aqqaqir, symbol oporu armii Rommla, tracąc 32 żołnierzy. Na wzgórzu zdobyli porzucony pospiesznie węzeł łączności dywizyjnego sta­ nowiska dowodzenia zainstalowany tam jeszcze przez 164 Dy­ wizję Lekką, pomieszczenia wydziału operacyjnego z bardzo ważnymi dokumentami operacyjnymi łączności oraz... spory zapas szampana i włoskiego chianti, a także Krzyży Żelaznych. Niedoszłym zdobywcom Aleksandrii i Kairu wyraźnie spie­ szyło się tym razem w przeciwną stronę. Widok ze wzgórza był wprost wstrząsający, dokoła stały wraki ponad 200 czołgów, brytyjskich, niemieckich i włoskich, a obok nich leżały zwęglone ciała czołgistów. Taki był przerażający bilans trzech nocy i dwóch dni walk o Tell el Aqqaqir. Odwrót grenadierów 2 batalionu 115 pułku i resztek 605 dy­ wizjonu przeciwpancernego, bo to oni zatrzymali żołnierzy z pułku „Gordon", umożliwił 5/7 batalionowi opanowanie nakazanego odcinka szlaku. Rano 4 listopada „brama była otwarta". Po dwunastu dobach ciężkich walk front armii pan­ cernej Rommla wreszcie pękł. Dojście żołnierzy brygad szkockich i brygady hinduskiej do szlaku Rahman oraz zdobycie wzgórza Tell el Aqqaqir uznaje się za koniec drugiej bitwy pod El Ałamein, a wszystko to, co 12 działo się później, za pościg za wycofującym się Rommlem . Jest to na pewno sprawa dyskusyjna, jak w wypadku każdego wydarzenia, w którym trudno jednoznacznie wskazać granicę czasową. Pewne jestjednak, że pojawienie się żołnierzy Montgomery'ego na szlaku i wzgórzu było sygnałem dla dowódcy 8 Armii do wprowadzenia jednostek pancernych w szeroki wyłom i rozpoczęcia działań pościgowych, dla Rommla zaś był to sygnał do odwrotu bez oglądania się na rozkazy Hitlera i Mussoliniego. 12

Ibidem, s. 388; M o n t g o m e r y , op.cit., s. 133; P l a y f a i r , op.cit., Vol. IV, s. 75-76.

W powstałą lukę weszły najpierw dwa mniejsze zgrupowa­ nia rajdowe. Był to południowoafrykański 4/6 pułk samocho­ dów pancernych oraz sztab i pozostały przy sztabie szwadron pułku królewskich dragonów, którego dwa szwadrony działa­ ły już na tyłach wroga, także będącego jednostką samocho­ dów pancernych. Za nimi weszły dwa duże zgrupowania i to one miały rozstrzygnąć ostatecznie losy bitwy. Na południe od wzgórza Tell el Aqqaqir rozpoczęła natarcie w kierunku południowo-zachodnim 7 Dywizja Pancerna wspólnie z po­ dążającą za nią nowozelandzką 2 Dywizją. Na północ od tego samego wzgórza uderzyły 1 i 10 dywizje pancerne. „Szczury Pustyni" do natarcia prowadził osobiście gen. Harding, który zdecydował się iść naprzód, mimo że miał do dyspozycji tylko 22 Brygadę Pancerną. Przydzielona mu i wsadzona na samochody 131 Brygada miała kłopoty na sta­ rych polach minowych i była jeszcze daleko z tyłu, a 4 Lekka Brygada przeszła pod dowództwo gen. Freyberga. Harding ruszył z 22 Brygadą natychmiast, gdy hinduska 5 Brygada opanowała szlak Rahman i pokonując słaby opór przeciwnika dotarł do wzgórz położonych około 15 km na południowy za­ chód od Tell el Aqqaqir. Wzgórz tych - zgodnie z decyzją Rommla -miał bronić włoski XX Korpus organizując na nich tyłową rubież obronną armii. Śmiały atak 7 Dywizji, a właści­ wie jej jednej brygady wspartej jednostkami dywizyjnymi, zaskoczył korpus de Stefanisa. W korpusie tym najsilniejszym elementem była Dywizja Pancerna „Arietę", która dopiero 3 listopada weszła do walki w rejonie na południe od Tell el Aqqaqir i była nadal w dobrej kondycji bojowej. Pozostałe dywizje „Trieste" i „Littorio" były już, zwłaszcza ta ostatnia, mocno nadszarpnięte. Mimo początkowego zaskoczenia, do­ wódca korpusu dość sprawnie rozwinął podległe mu jednostki tworząc linie armat przeciwpancernych osłanianych przez pie­ chotę i wspartych artylerią polową i samobieżną. Z czołgów zaś utworzył drugą linię obrony. Wywiązała się zacięta walka.

230 W walce tej stopniowo górę zaczęła brać przewaga tech­ niczna Brytyjczyków. „Granty" 22 Brygady nie były łatwe do zniszczenia dla włoskich czołgów i działek przeciwpancernych. Ich pancerz mógł być przebity tylko z bardzo małej odległo­ ści, toteż brytyjskie czołgi niemal bezkarnie ostrzeliwałyby pozycje włoskie, zanim same nie zostałyby trafione. Tylko dzia­ ła samobieżne 75 mm i artyleria polowa dawała sobie z nimi radę. De Stefanis rzucił do boju czołgi Dywizji „Arietę", których była jeszcze dobra setka. Ale i to nie zmieniło losów bitwy. Słabiutkie Ml4/41 nie mogły dotrzymać pola „Gran­ tom" i zapalały się jeden po drugim. Do tego doszedł celny ogień brytyjskiej artylerii położony na linię piechoty, armat przeciwpancernych i baterie włoskiej artylerii polowej. Z pomocą Włochom próbował jeszcze przyjść niemiecki 3 zmo­ toryzowany batalion rozpoznawczy mjr. von Lucka, ale i on nie dał rady „Szczurom Pustyni". W twardym, ale krótkim boju dopełnił się los bodaj najlepszej dywizji włoskiej i włoskiego korpusu. Dywizja „Arietę" została zgnieciona, a XX Korpus przestał praktycznie istnieć. Jego resztki po­ śpiesznie wycofały się na zachód. Z resztek tych jeszcze raz pobitych, po tygodniu utworzono tzw. grupę bojowąXX Kor­ pusu Armijnego (Gruppo di combattimento del XX corpo d"armata) złożoną ze szwadronu samochodów pancernych, dwóch kompanii bersalierów, dwóch batalionów piechoty (z 66 pułku) i baterii 4 dział polowych. Klęska XX Korpusu zaskoczyła, mimo wszystko, Rommla. Teraz nie pozostało mu już nic innego, jak pomyśleć o urato­ waniu tego, co się tylko da. Odwrót został zarządzony jeszcze przed południem 4 listopada. O fakcie tym Rommel powiado­ mił Hitlera depeszą z godziny 11.15. Jako przyczynę podał przełamanie frontu w sektorze północnym na odcinku 15 km i głębokości 10 km, masą około 400-500 czołgów wspartych piechotą, brak świeżych sił niemieckich, porzucanie pozycji przez niektóre jednostki włoskie i zdecydowanąprzewagę prze­ ciwnika w powietrzu. W tej sytuacji poprosił Hitlera o zaa-

231 próbowanie odwrotu i manewrowych działań opóźniających, zmuszających przeciwnika do walki o każdą ważniejszą ru­ bież i miejscowość, „o każdy kawałek ziemi" aż do wyczerpa­ nia jego sił dodając, że w chwili obecnej tylko tak można za­ pobiec utracie Afryki Północnej. Za najbliższą rubież obronną podał linię Fuka. Tym razem obaj dyktatorzy nie mieli innego wyjścia, jak zgodzić się z decyzjami Rommla. Mussolini na zakończenie przypomniał tylko, że jednostki zwykłej piechoty muszą być także wycofane. Odpowiedź Hiltera była z godziny 20.50, a Mussoliniego z 20.45°. Odwrót tymczasem trwał już od godzin wieczornych 3 li­ stopada. O tej bowiem porze marsz do tyłu na nową pozycję rozpoczęły 15 i 21 dywizje pancerne, którym łącznie pozosta­ ło już tylko 35 sprawnych czołgów. Po zdobyciu Tell el Aqqaqir za uchodzącym „Afrika Korps" ruszyła 1 Dywizja Pancer­ na, a za nią pozostałe siły X Korpusu gen. Lumsdena. Brytyj­ czycy nacierali na zachód, co powodowało, że oba zgrupowa­ nia pościgowe rozchodziły się w miarę posuwania się do przodu. Jednym z czołowych oddziałów 1 Dywizji był 10 pułk huzarów z 2 Brygady Pancernej. I huzarom właśnie po połu­ dniu 4 listopada poddał się dowódca „Afrika Korps" gen. Wilhelm Ritter von Thoma. Historia wzięcia do niewoli von Thoma jest znana głównie z przekazów płk. Fritza Bayerleina, szefa sztabu „Afrika Korps", który później tymczasowo objął dowodzenie korpu­ sem po von Thomie oraz ppłk. Jacka Archeer-Shee dowódcy 10 pułku huzarów i kpt. Granta Washingtona Singera dowo­ dzącego pododdziałem rozpoznawczym. Według Beyerleina, von Thoma będąc w fatalnym nastroju po ostatnich walkach 13

P l a y f a i r , op.cit., Vol. V, s. 476-477. Niestety wwielu polskich popularnych opracowaniach 5 listopada podawany jest jako data udzielenia zezwolenia na odwrót. Faktycznie depesze zostały wysłane i nadeszły wie­ czorem 4 listopada.

232

233

i po trudnych rozmowach telefonicznych z Rommlem, który nie chciał uwierzyć w meldunki dowódcy „Afrika Korps" o po­ stępuj ącym oskrzydleniu jego wojsk od południa, udał się w milczeniu w nieznane, z podręcznym bagażem i adiutantem z radiostacją, po czym po chwili zwolnił adiutanta i nakazał mu powrót do sztabu. Bayerlein, który rozpoczął poszukiwa­ nia von Thomy, wkrótce sam znalazł się w opałach i musiał się wycofać. Nie jest do końca jasne, co chciał uczynić do­ wódca „Afrika Korps". Do niewoli dostał się, gdy pojedynczy czołg PzKpfw III, w którym znajdował się, został trafiony i za­ palony przez czołgi Archeera-Shee, a załoga po opuszczeniu wozu została przygwożdżona ogniem dział 11 zmotoryzowa­ nego pułku artylerii konnej, ostrzeliwującego pobliskie obsa­ dzone przez Niemców okopy. Von Thoma poddał się Singero­ wi, który zabrawszy go do swojego rozpoznawczego „Dingo" podwiózł go do dowódcy 10 pułku huzarów. Dowódca „Afri­ ka Korps" przedstawił się jemu po angielsku: „Jestem generał Ritter von Thoma". Singer zginął już następnego dnia. Do­ wiedziawszy się o tym, von Thoma wysłał do rodziców kapi­ tana list z wyrazami współczucia14. Wzięcie do niewoli gen. von Thomy może być uznane za symboliczny koniec drugiej bitwy pod El Alamein. W ciągu dwunastu dni zmagań Montgomery przełamał obronę armii Rommla, zniszczył prawie doszczętnie jego siły pancerne i zmusił ją do pospiesznego odwrotu, który się właśnie na do­ bre rozpoczął. 8 Armia straciła łącznie 13 560 oficerów, podo­ ficerowi szeregowych, z których2350 zostało zabitych, 8050 było rannych, a 2260 uznano za zaginionych. Ci ostatni to w większości także zabici, tyle że ich ciała nie zostały ziden­ tyfikowane. Spośród ogólnej liczby 13 560 straconych żołnie­ rzy, 58% pochodziło z terenów Zjednoczonego Królestwa, 22% z Australii (wyjątkowo duża danina krwi), 10% z Nowej Zelandii, 6% z Afryki Południowej, 1% z Indii, a 3% stano14

P h i 11 i p s, op.cit., s. 392-394.

wili żołnierze spoza terenów Korony Brytyjskiej. Stracono także około 500 czołgów, z których 300 po remoncie wróciło do służby, a także 111 różnego rodzaju dział i 97 samolotów, w tym 20 amerykańskich. Straty Rommla nie zostały dokła­ dnie ustalone. Wiadomo jedynie, że rano 4 listopada jego ar­ mia miała 36 czołgów niemieckich i około 130-140 włoskich, które jednak wkrótce - mowa jest o czołgach włoskich - zo­ stały niemal w komplecie wybite w starciu z 7 Dywizją Pan­ cerną lub porzucone z braku paliwa. Do 5 listopada 8 Armia wzięła do niewoli 2922 Niemców i 4148 Włochów, ale już wkrótce, bo do 11 listopada, liczba ta wzrosła do 7802 Niem­ ców i 22 071 Włochów. Ogólne straty wojsk „Osi"we wszyst­ kich kategoriach są szacowane na 40-50 tysięcy żołnierzy. Lotnictwo niemieckie straciło w bitwie 64 samoloty, włoskie około 20 maszyn 15. Niektóre źródła brytyjskie podają liczbę 20 tysięcy zabitych i rannych Niemców i Włochów. Niemcy przyznają się do około 1100 zabitych i 3900 rannych, Włosi zaś do 1200 zabitych i 1600 rannych, ale można spotkać także inne dane16. Straty osobowe 8 Armii można ocenić jako niezbyt wyso­ kie. W sumie utracono w granicach 6 % stanu wyjściowego, z tym że zabici i zaginieni stanowili nie więcej niż 2,5 %. Straty przeciwnika, które do 11 listopada doszły na pewno do trze­ ciej części stanu wyjściowego, należy uznać za bardzo wyso­ kie. Prawdziwą klęską była natomiast utrata przez oba korpu­ sy pancerne „Osi" zdecydowanej większości czołgów, których 15 Ibidem, s. 394-395; P1 a y f a i r, op.cit., Vol. IV, s. 78- 79; I r e 1 a n d, op. cit., s. 167. H. G. von E s e b e c k (Das Deutsche Afrika-Korps, Wies­ baden 1975 s. 164) podaje, że od 23 do 30 października Niemcy utracili 1122 zabitych, 3886 rannych i 8050 zaginionych, a Włosi 971 zabitych, 933 rannych i 15 938 zaginionych. Według A. B o n g i o v a n n i {Battaglie nel Deserto, Milano 1978, s. 263) do 20-21 listopada włoskie jednostki straciły około 29 000 żołnierzy (zabitych, rannych i zaginionych) 500 czołgów (w tyra dział samobieżnych), 380 dział i 200 moździerzy. ,6 C a r v e r , op.cit., s. 195.

234 liczbę należy ocenić na około 450-500 maszyn. Straty 8 Ar­ mii w jednostkach pancernych były także wysokie. Gdy 4 li­ stopada armia przeszła do pościgu, w jej trzech dywizjach pan­ cernych, które miały być motorem tych działań, było łącznie już tylko 270 czołgów, w tym 151 „Grantów" i „Shermanów", 41 „Crusaderów" Mk III i 78 czołgów pozostałych typów. Resz­ tę, ponad 300 maszyn, stanowiły czołgi wsparcia lub maszyny uszkodzone i chwilowo niezdolne do akcji17. Pancerniacy obu stron zapłacili najwyższą cenę w tej bitwie. Pościg 8 Armii za wycofującym się Rommlem od początku nie był prowadzony w należyty sposób. Na południu w pierw­ szym dniu odniesiono wprawdzie sukces, ale na północy było już inaczej. 7 Dywizja Pancerna i idąca za nią nowozelandzka 2 Dywizja 4 listopada dały z siebie dużo. Po pobiciu XX Kor­ pusu „Szczury Pustyni" wraz z Nowozelandczykami podzie­ lili całą armię Rommla na dwie części, a dywizja Freyberga odcięła pozostawione bez transportu zgrupowanie południo­ we. Tempo natarcia i pościgu niektórych brygad było zado­ walające. Najszybciej działała 4 Lekka Brygada Pancerna, której samochody pancerne tego dnia przejechały ponad 55 km. Nowozelandzka 5 Brygada także radziła sobie nieźle pokonu­ jąc dystans 45 km. Pozostałe brygady takiego tempa już nie osiągnęły, przebywając 19 km - 9 Brygada Pancerna i... .4 km nowozelandzka 6 Brygada. W sumie jednak w sektorze połu­ dniowym osiągnięto sukces. Nowozelandczycy i XIII Korpus wzięli do niewoli większość żołnierzy, których okrążyli. Z południowego zgrupowania z większych jednostek zdołała zachować zdolność bojową i siłę tylko niemiecka Brygada Spadochronowa „Ramcke". Strzelcy spadochronowi odwrót przez pustynię zaczęli pieszo i mimo poważnych strat zakoń­ czyli go jako jednostka całkowicie zmotoryzowana. Cały trans­ port został zdobyty przez nich na Brytyjczykach. A uczyniono to podczas nocnego ataku w pobliżu Fuka na biwakującąbry17

P 1 a y f a i r e, op.cit., Vol. IV, s. 84.

235 tyj ską kolumnę zaopatrzeniową, której samochody zdobyto bez jednego wystrzału. Na samochodach tych Ramcke ze swoimi spadochroniarzami dołączył 7 listopada do Rommla. Później jego żołnierze, wraz z innymi jednostkami spadochronowymi zostali rzuceni przeciwko armii Montgomery'ego jeszcze raz na granicy Tunezji i Libii, a potem przeciwko nowemu prze­ ciwnikowi, tym razem nadchodzącemu z zachodu - z Algierii i Maroka. A sam Ramcke przybył do Niemiec, aby 15 listopa­ da otrzymać Liście Dębowe do Rycerskiego Krzyża Żelazne­ go18. Drogo skórę sprzedali spadochroniarze Dywizji „Folgore" i przydzieleni do nich -już raz wychwalani - guastatorzy VIII ba­ talionu mjr. Paolo Caccia Dominioni, do których przyłączyły się także niektóre pododdziały dywizji „Pavia". Mimo okrą­ żenia nie chcieli poddać się i bronili się zaciekle na obrzeżach depresji Kattara jeszcze długo po tym jak 8 Armia przełamała obronę przeciwnika na północy i rozpoczęła odwrót. Działa­ jąc w rozproszeniu niektóre grupy spadochroniarzy walczy­ ły - co podało BBC 3 grudnia -jeszcze ponad miesiąc. Przykład Brygady „Ramcke" i Dywizji „Folgore" świad­ czy o tym, że właściwie wyszkolony i dobrze dowodzony żoł­ nierz, mający ochotę walczyć, mógł wyrwać się nawet z tak beznadziejnego położenia lub bronić się w okrążeniu sprawia­ jąc poważne kłopoty Brytyjczykom. Szkopuł w tym, że więk­ szość żołnierzy X Korpusu miała już dość wojny. Na północy szansę okrążenia i rozbicia do końca jednostek niemieckich uchodzących na zachód stracono 4, 5 i 6 listopa­ da. W tych dniach Montgomery prowadził pościg czołowy, spychając właściwie Niemców, a nie goniąc ich, natomiast próby odcięcia od dróg odwrotu były bardzo nieudolne. Do tego doszły kłopoty z paliwem. Po zwycięskim 4 listopada 8 Armia przez całą noc zachowała się biernie i właściwy pościg zaczął się dopiero 5 listopada. Ta nocna zwłoka pozwoliła RommloB e n d e r , L a w , o p . cit., s. 153-154.

236 wi oderwać się i uporządkować szeregi. 8 Brygada Pancerna zdołała co prawda dopaść cofającego się przeciwnika i pobić go pod Galal, ale były to wspomniane już resztki włoskiego XX Korpusu. 7 Dywizja Pancerna i nowozelandzka 2 Dywi­ zja dały się najpierw zatrzymać przez ubezpieczenia cofają­ cych się Niemców, przez miny-pułapki i pozorne pola mino­ we, a potem z braku paliwa zatrzymały się na południe od Fuka. 1 Dywizja Pancerna z różnych przyczyn przebyła tego dnia zaledwie około 30 km i minęła swoją czołową brygadą Robertsa ledwie El Dabę. W tym samym czasie Rommel rezy­ gnuje z linii Fuka i obrony na przebiegającej w pobliżu skar­ pie znanego nam płaskowyżu i ucieka w kierunku Mersa Matruh. W dniu następnym (6 listopada) po raz trzeci Rommel umyka przed pułapką odcięcia dróg odwrotu pod Muaten Buggush (poprzednie próby to El Daba i Fuka)'. Do pościgu rano przystąpiła ponownie 7 Dywizja Pancerna, która dopada pod Quasaba stojącą z braku paliwa niemiecką 21 Dywizję, ale Niemcy wiążą czołgi 22 Brygady walką i mimo utraty 16 z 27 posiadanych jeszcze czołgów, doczekawszy się paliwa, ponow­ nie oderwali się od Brytyjczyków. 1 Dywizja Pancerna staje natomiast z braku paliwa. A potem spadł deszcz, który w krótkim czasie zamienił pustynię w grząską maź. Ruch po­ jazdów mógł się odbywać wyłącznie drogą nadmorską. Deszcz ten był cudem dla wojsk Rommla ale także jedną z dobrych wymówek na przyszłość dla Montgomery'ego. Po­ zostaje jednak faktem, że po ustaniu deszczu niemieckie jed­ nostki Rommla jeszcze tylko raz poważnie zostały zagrożone okrążeniem, gdy między Benghazi a El Agheilą próbowano uderzeniem na skróty odciąć go od Tripolitanii. Tymczasem jeszcze podczas deszczu Rommel rezygnuje i z Mersa Matruh i z Sidi Barrani i pierwszą poważną próbę zatrzymania 8 Ar­ mii podejmuje dopiero na granicy Libii i Egiptu, gdzie -jak pamiętamy - istnieją ku temu wyjątkowo dogodne warunki z powodu skarpy Płaskowyżu Libijskiego schodzącego pra­ wie do morza i kanalizującej ruch. Strategiczna przełęcz Halfa-

237 ya została obsadzona przez ściągniętąz Tobruku włoską 16 Dy­ wizję Piechoty „Pistoia", ale w nocy z 10 na 11 Nowozeland­ czycy wspólnie z 4 Lekką Brygadą zdobyli przełęcz, a 7 Dy­ wizja wjechała na płaskowyż południowym przekopem w re­ jonie fortu Maddalena. Ale Rommel zdążył już ewakuować zapasy nagromadzone w Bardii i Tobruku,po czym umiejętnie osłaniając się arier­ gardami po potyczkach z depczącą mu po piętach 7 Dywizją Pancerną wycofał się przez Cyrenajkę na stare pozycje pod El Agheilą, dokąd jego siły główne przybyły w nocy z 23 na 24 li­ stopada. W ten sposób wciągu 18 dni zmotoryzowane woj­ ska Rommla przebyły blisko 1200 kilometrów. 8 Armia aż tak bardzo jak Rommel się nie spieszyła, świę­ tując po drodze zwycięstwa przy każdej rubieży i miejscowo­ ści. 13 listopada południowoafrykański 4/6 pułk samochodów pancernych i dragoni królewscy, również na samochodach pancernych, podporządkowani pod idącą w awangardzie 4 Lek­ ką Brygadę Pancerną okrążają, idąc przez Acromę, a następ­ nie odzyskują porzucony Tobruk. 20 listopada 11 pułk huza­ rów wkracza do Benghazi. 26 listopada, po nieudanej próbie odcięcia drogi dla „Afrika Korps", siły główne 7 Dywizji Pan­ cernej osiągnęły rejon Antelet i Agedabia w miejscu, gdzie półtora roku wcześniej doszło do pierwszej potyczki z „Afrika Korps". Do walki o przełamanie linii El Agheilą - Marsa el Brega doszło jednak dopiero 13-17 grudnia 1942 r. i 8 Ar­ mia wreszcie po trzeciej próbie przekroczyła tę magiczną do tej pory rubież, aby ruszyć w głąb Trypolitanii.

239

ZAKOŃCZENIE Walki w Afryce miały trwać jeszcze dokładnie pięć mie­ sięcy licząc od pierwszego dnia zmagań o przełamanie obro­ ny Rommla, tym razem pod ElAgheilą 13 maja 1943 r. skapi­ tulowała w Tunezji niemiecko-włoska Grupa Armii „Afrika" dowodzona od 9 marca przez gen. płk. Jurgena von Arnima, a wcześniej przez feldmarsz. Rommla, który z powodu choro­ by tym razem już na zawsze opuścił Afrykę. W ten sposób po prawie trzyuletniej wojnie zakończyły się kampanie wojenne na północnych obrzeżach Czarnego Lądu. El Alamein zajmuje wyjątkowe miejsce w historii kampa­ nii afrykańskich. W pierwszej bitwie z początku lipca gen. Auchinleck, po klęsce na linii El Ghazala - Bir Hacheim i utra­ cie Tobruku, stosunkowo szczupłymi siłami zatrzymał osta­ tecznie wyczerpane ponad miesięcznymi walkami i szaleńczym pościgiem wojska Rommla niemal u wrót Aleksandrii. Była to bitwa, której znaczenia nie sposób przeceniać. Uratowany został Egipt z Kanałem Sueskim. W drugim starciu, w bitwie pod Alam el Halfa, Rommel po raz ostatni był stroną atakującą ale jego rozpaczliwa próba przełama­ nia obrony 8 Armii niemal od początku, od pierwszej nocy, gdy jego , Afrika Korps" dopadło brytyjskie lotnictwo już w rejonach wyjściowych do natarcia była skazana na niepowodzenie. Prze­ ciwnik był już za mocny, a Rommel za słaby, aby powtórzony po raz kolejny manewr oskrzydlenia od południa mógł się powieść. I wreszcie ostatnia bitwa z przełomu października i listopa­ da 1942 r., której poświęciliśmy najwięcej uwagi. W niej po

dwunastodniowych zaciętych walkach 8 Armia przełamała obronę niemiecko-włoskiej armii Rommla, zniszczyłajej trzon, jednostki czołgów, i w pierwszych dniach pościgu rozbiła cał­ kowicie dywizje włoskie. Po tej bitwie Rommel w Afryce nigdy już nie był tak groźny, jak przedtem, a ostatecznie pobicie wojsk niemieckich i włoskich w Afryce było już tylko kwe­ stią czasu. I dlatego druga bitwa pod El Alamein była przeło­ mem w Afryce. Nie brakuje opinii wątpiących w celowość przełamywania obrony pod El Alamein przez wojska Montgomery'ego w koń­ cu października 1942 r., ledwie trzy tygodnie przed operacją „Torch". Zwolennicy tej opinii wychodzą z założenia, że Rom­ mel, mając za plecami w Algierii armię brytyjską wspartą bar­ dzo silnym korpusem amerykańskim, w końcu sam musiałby wycofać się spod El Alamein, a z takimi znacznymi siłami pan­ cernymi jak Montgomeryego można było pokusić się o pobicie go właśnie podczas odwrotu. Pomijając zasadę, ze historia nie powinna opierać się na „gdybaniu", a jedynie na faktach, zasy­ gnalizujmy nasze wątpliwości co do zasadności takiego twier­ dzenia. Po pierwsze - silna i niepobita armia Rommla byłaby bardzo niebezpieczna i na wschód od Tunezji i na zachód od niej. Po drugie - oddziały francuskie znając wartość niepobitej armii Rommla mogły kontynuować opór przeciw alianckim desantom znacznie dłużej niż to czyniły. I po trzecie - wcale nie jest takie pewne, czy podczas ewentualnego odwrotu Rom­ mel dałby się pobić mając do dyspozycji silne jednostki pancer­ ne. Jest natomiast pewne, że operacja „Torch" ułatwiła Montgomeryemu opanowanie Cyrenajki, a przede wszystkim Tripolinii, 8 Armia zaś walcząc pod El Alamein odwróciła uwagę „Osi" od zespołów desantowych operacji „Torch" i tym samym ułatwiła lądowanie w Maroku i Algierii. Czynione przez wiele lat próby swoistego „przeciwstawie­ nia" sobie bitew pod Stalingradem i El Alamein (chodzi o de­ cydującą bitwę) poprzez licytowanie, która z nich była waż­ niejsza, należy uznać za nieporozumienie. Każda z tych bitew

241

240 była przełomem na całkowicie odmiennym teatrze wojny i z tego względu nie mogą one ze sobą konkurować. Nikt nie powinien mieć wątpliwości do tego, że Stalingrad załamał potę­ gę Wehrmachtu na froncie wschodnim, na którym zginęło naj­ więcej żołnierzy niemieckich wojsk lądowych podczas II woj­ ny światowej. Ale także nikt nie powinien kwestionować fak­ tu, że po El Alamein pobita została elita niemieckich i włoskich wojsk pancernych, które już nigdy w Afryce nie odzyskały swojego wigoru, i że klęska armii Rommla była początkiem końca wojsk „Osi" na afrykańskim teatrze wojny, a w przy­ szłości także włosko-niemieckiego sojuszu. Każda z trzech opisanych bitew w rejonie El Alamein mia­ ła inny charakter. Pierwsza bitwa Auchinlecka została stoczona w warunkach słabego nasycenia terenu wojskami obu stron. Dlatego też była to bitwa, w której obie strony miały prawie pełną swobodę manewru, ale i stosunkowo słabe siły. Ponadto ruch w terenie nie był jeszcze skrępowany rozległymi polami minowymi. W bitwie o Alam el Halfa także nie było jeszcze konieczno­ ści przełamywania obrony przeciwnika. Odcinek, na którym uderzył Rommel, był bardziej dozorowany niż broniony, nato­ miast w decydującym boju, gdyby dowódca armii „Afrika" miał wystarczające zapasy paliwa i był lepiej osłaniany z powietrza, mógł podjąć ryzyko głębszego obejścia pozycji 8 Armii. W trzeciej bitwie atakujący, czyli Montgomery, musiał roz­ począć od przełamywania obrony, gdyż przeciwnik obsadził już cały pas terenu od depresji Kattara po Morze Śródziemne i nie było innego wyjścia. Można mieć oczywiście wątpliwo­ ści, czy sposób przełamania obrony przyjęty przez Montgomery'ego był najlepszy z możliwych, należy jednak zauwa­ żyć, że specyfika terenu w pobliżu El Alamein spowodowała, iż doszło do długotrwałej bitwy o przełamanie obrony, toczo­ nej w stylu I wojny światowej. W świetle liczb trzecia bitwa była pod każdym względem największa. Siły zaangażowane w niej sągodne uwagi. Po obu

stronach tego niespełna 80-kilometrowego frontu stanęło na­ przeciw siebie ponad 300 tysięcy żołnierzy uzbrojonych w ponad 1600 czołgów, 1400 dział polowych, 2700 dział prze­ ciwpancernych i korzystających ze wsparcia co najmniej ty­ siąca samolotów. Osiągnięte w tej bitwie przez 8 Armię wska­ źniki, ponad 1 batalion piechoty na kilometr frontu oraz 13,5 czołgu i 11,5 działa do ognia pośredniego, liczyły się w skali całej II wojny światowej. Warto tu nadmienić, że np. na fron­ cie wschodnim większe nasycenie, jeżeli chodzi o czołgi, Ar­ mia Czerwona osiągnęła dopiero w operacjach przeprowadzo­ nych w 1945 roku. Skala wykorzystania jednostek pancernych w bitwach pod El Alamein, zwłaszcza w ostatniej z nich, była naprawdę duża i to nie tylko jak na realia roku 1942. Takie zgrupowanie, jakim był X Korpus Lumsdena, w Armii Czerwonej miało się poja­ wić w postaci armii pancernych dopiero po bitwie pod Stalin­ gradem, w której sowiecka 5 Armia Pancerna była jeszcze mie­ szanką jednostek pancernych i zwykłej piechoty. Natomiast ta­ kie boje czołgów, jak 31 sierpnia na wzgórzach Alam el Halfa, czy 2 listopada w pobliżu wzgórza Tell el Aqqaqir, należały do największych bitew pancernych nie tylko w Afryce Północnej. Gen. Auchinleck w pierwszej bitwie pod El Alamein poka­ zał, że 8 Armię stać na prowadzenie nowoczesnej, manewro­ wej obrony i na zerwanie z tradycyjnym, wyniosłym i sztyw­ nym stylem dowodzenia. Zwycięzca dwóch następnych bitew, gen. Montgomery, wojował znów po staremu, tak jak go uczono w okresie międzywojennym i tak jak wojować potrafił. W pierwszej bitwie pod Alam el Halfa postawił Montgo­ mery na twardą stacjonarną obronę. Okopał wszystko, łącz­ nie z czołgami, i dzięki znacznym siłom oraz nowym czołgom i armatom przeciwpancernym odparł natarcie Rommla, ale go nie pobił, marnując doskonałą okazję, aby „Lisa Pustyni" zam­ knąć w saku i przyprzeć do depresji Kattara. Skończyło się na wypchnięciu „Afrika Korps" i włoskiego XX Korpusu z większości zdobytego przez nie terenu. 16 - El Alamein 1942

242 W swojej drugiej bitwie Montgomery postawił wyraźnie na przewagę materialną. Tak długo atakował na różnych kierun­ kach, aż wyczerpał odwody i zasoby Rommla. Kiedy już po­ zbawił go prawie wszystkich czołgów i związał całą niemiecką piechotę, zaatakował, aby wreszcie przełamać front przeciwni­ ka. Po przerwaniu zaś frontu pozwolił Rommlowi wycofać się z pozostałościami niemieckich jednostek, zadowalając się wzię­ ciem do niewoli tysięcy opuszczonych przez Rommla Włochów oraz wyzwoleniem Egiptu i zdobyciem Cyrenajki. W drugiej decydującej o ostatecznym sukcesie w Afryce bitwie Montgomery dopuścił się kilku poważnych błędów. W operacji „Lightfoot", w trudnych do wyjaśnienia powodów, głębokość natarcia piechoty XXX Korpusu została tak wy­ znaczona, że nawet gdyby wszystkie cztery dywizje zdobyły nakazaną rubież „Oxalic", to i tak główna pozycja obrony po­ zostawałaby nie przełamana. Dowódca 8 Armii wyraźnie kie­ rował się możliwościami piechoty i ograniczeniem głęboko­ ści jej natarcia do godzin nocnych, a nie rzeczywistymi po­ trzebami operacji. Zadanie postawione piechocie było wyra­ źnie za bliskie. Ten sam błąd popełnił Montgomery w „Supercharge". Tam również obie pierwszorzutowe brygady piechoty kończyły natarcie przed zaporąprzeciwpancernych armat, o której prze­ cież co nie co już wiedziano. Drugim „grzechem" Montgomery'ego było niewłaściwe współdziałanie czołgów, piechoty i artylerii. W obronie pod tym względem nie można mieć do 8 Armii większych zastrze­ żeń, ale w natarciu można dostrzec wiele przykładów niepra­ widłowości. Szarże czołgów bez osłony piechoty i wsparcia artylerii na przygotowane pozycje obronne miały w sobie wiele z fantazji kawaleryjskiej, ale nic z rozsądku. Czym taka szarża musiała się skończyć, najlepiej świadczy los, jaki spotkał 9Brygadę o świecie 2 listopada pod Tell el Aqqaqir. A przecież wystarczyło nacierać wspólnie czołgami i piechotą po osłoną ognia artylerii.

243 Prawdopodobnie gdyby Montgomery był mniej zadufany, wykorzystałby doświadczenia Auchinlecka, który wyraźnie dążył do wyważenia organizacji i działań połączonych jednos­ tek czołgów i piechoty zmotoryzowanej. Gdyby tak zrobił, pewnie oszczędziłby gen. Lumsdenowi atakowania czołgami nie przełamanej pozycji podczas drugiej nocy operacji „Light­ foot". Dopuszczenie do znacznych strat w broni pancernej ob­ ciąża zdecydowanie konto dowódcy 8 Armii. I wreszcie ostatnia słabość Montgomery'ego, jaką była ostrożność wtedy, gdy trzeba było działać zdecydowanie oraz brak szybkiej reakcji na osiągnięty sukces. Cechę tę najlepiej można dostrzec w dowodzeniu armią w nocy z 3 na 4 listopa­ da, w ciągu dnia i następnej nocy. Dowódca 8 Armii wydał się być zaskoczony tak „nagłym" przełamaniem, i nie wykazał tak potrzebnej stanowczości, aby zdyscyplinować podległych mu dowódców i rzucić natychmiast czołowe jednostki w udany pościg za uciekającym Rommlem. Nie chcielibyśmy pozostać jedynie przy krytyce dowódcy 8 Armii. Jego sztuka wojenna i styl dowodzenia miały też wiele zalet. Po pierwsze - Montgomery okazał się dowódcą który po­ trafił skonsolidować wokół siebie całą armię i przekonać ją, że jest lepsza od przeciwnika. Był urodzonym dowódcą z ka­ tegorii tych, za którymi żołnierze pójdą w najtrudniejszy bój. Po drugie - potrafił swoją armię zreorganizować, wyszko­ lić i przygotować do oczekującej ją trudnej bitwy. Utworze­ nie „rasowego" korpusu pancernego, owej „pięści pancernej", było jego osobistą zasługą. On ten korpus zorganizował i stworzył mu dobre warunki, aby jego jednostki mogły nale­ życie się szkolić. Doprowadził także na wyższy poziom wy­ szkolenie artylerii, zwłaszcza przeciwpancernej. Kolejną zasługą Montgomery'ego była poprawa współdzia­ łania z lotnictwem. Pomysł przybliżenia punktów obu rodza­ jów sił zbrojnych nie był czymś nowym, ale u Niemców. W siłach zbrojnych Wielkiej Brytanii właśnie od Montgome-

244 ry'ego system ten zaczął się sprawdzać i zdał dobrze egzamin w późniejszych bitwach i operacjach. Montgomery potrafił zaskoczyć przeciwnika i kilkakrotnie zrobił to bardzo skutecznie, a przecież jego przeciwnik nie był nowicjuszem, lecz weteranem wojny pustynnej. Udało się Montgomery emu zaskoczyć Rommla pod Alam el Halfa, od­ czytując prawie bezbłędnie jego zamiary. Udało się także za­ skoczenie w „Lightfoot" i „Supercharge". Jest to naprawdę nie lada sztuka, o czym każdy miłośnik historii wojskowości wie doskonale. I wreszcie, co istotne, dowódca 8 Armii był skuteczny. Mimo całej w gruncie rzeczy przestarzałej szkoły wojowania, jaką reprezentował, osiągnął cel główny. Najpierw powstrzymał Rommla, a potem go pobił. Do szczęścia zabrakło tylko uda­ nego pościgu. Ponadto potrafił w decydującej bitwie utrzymać przez cały czas inicjatywę. Fakt, że dopomógł mu w tym przy­ padek i szczęście, ale to ostatnie podobno sprzyja lepszym. W podsumowaniu kilka zdań należy też poświęcić sprawie uzbrojenia i sprzętu. Montgomery był pod tym względem w o wiele lepszej sytuacji niż jego poprzednicy. Dzięki no­ wym egzemplarzom uzbrojenia zniwelowana została przewa­ ga techniczna Niemców nad wojskami 8 Armii. Trudno nawet sobie wyobrazić wygranie bitwy pod Alam el Halfa i drugiej bitwy pod El Alamein bez amerykańskich „Shermanów" i „Grantów" oraz brytyjskich przeciwpancernych „sześciofuntówek", których Auchinleck albo nie miał, albo w niewystar­ czającej liczbie. Aby ocenić pobitego Rommla, należy koniecznie uwzglę­ dnić sprawę zaopatrzenia. O ile Montgomery miał wszystkie­ go pod dostatkiem i na miejscu, to Rommel cały czas musiał w swych decyzjach postępować jak przysłowiowy krawiec z materiałem. Zaopatrzenie, otrzymane w skąpych ilościach i nieregularne, oraz bardzo rozciągnięte linie zaopatrzenia krę­ powały feldmarszałka w wielu sytuacjach. Natarcie na Alam el Halfa upadło ostatecznie, gdy Rommel zorientował się, że

245 obiecanego paliwa nie będzie. W ostatniej bitwie pod El Ala­ mein musiał liczyć się z każdym litrem benzyny i oleju napę­ dowego. Brak paliwa wiązał mu zawsze ręce. Rommlowi też jednak można wytknąć błędy. Latem i jesie­ nią 1942 r. wyraźnie popadł w rutynę, przez co przeciwnicy mogli odgadnąć jego zamiary. W pierwszej bitwie pod ElAlamein zaatakował dokładnie tak samo jak pod Mersa Matruh, co przewidział Auchinleck, natomiast w bitwie pod Alam el Halfa postąpił dokładnie tak jak cztery i pół miesiąca wcześ­ niej pod El Ghazalą. Mimo rysującej się zdecydowanie prze­ wagi RAF w powietrzu, kontratakował i atakował głównie w dzień, wystawiając swoje jednostki na ataki lotnictwa prze­ ciwnika. W decydującej bitwie dopuścił do użycia „masy pan­ cernej" częściami, a nie całością sił, co wcześniej przynosiło mu tak wiele sukcesów. I wreszcie - nie wytrzymuje krytyki jego stosunek do sojusznika, którego zwykł był traktować jak ubogiego krewnego i „zapchajdziurę". Na zakończenie słów kilka o zwykłych bohaterach wszyst­ kich bitew- żołnierzach obu walczących wojsk. Przyszło im walczyć w bardzo trudnych pustynnych warunkach i to w naj­ gorszym bo letnio-jesiennym okresie, tak więc choćby z tego względu należą im się słowa uznania. 8 Armia była konglome­ ratem, zwartym jak się okazało, jednostek z niemal wszystkich, oprócz Kanady, zakątków Korony Brytyjskiej oraz jednostek sojuszniczych państw lub rządów koalicji antyhitlerowskiej. Rodziło to określone problemy. Dowódcy 8 Armii musieli uwzględniać różnice religijne, kulturowe, odmienną kuchnię, a nawet medycynę. Tych problemów nie miał Rommel, a mimo to 8 Armia potwierdziła swoją wysoką wartość bojową. Szcze­ gólnie wyróżniły się jednostki australijskie i nowozelandzkie, a wśród dywizji pancernych najwyższa nota należy się 1 Dywi­ zji Pancernej, która mogłaby być jeszcze wyższa, gdyby nie opieszałość w początkowej fazie pościgu za Rommlem. W Armii Pancernej „Afrika" powszechnie znane walory jed­ nostek niemieckich zostały potwierdzone. Nie chodzi tu bynaj-

246 mniej o próbę wychwalania hitlerowskiej armii, tylko o sprawiedliwąocenę przeciwnika, który prezentował bardzo wysoką klasę. Nie wolno bowiem nie doceniać wartości Wehrmachtu, który był prawie do końca sprawną machiną wojenną. W zwyczaju natomiast jest lekceważenie wartości jednos­ tek włoskich, zwłaszcza na tle „Afrika Korps". Nie budzi wąt­ pliwości, że były to jednostki słabsze od niemieckich, bardziej skłonne do rezygnowania z działań, ale każdy, kto chce być uważany za obiektywnego, musi uwzględnić podstawową rzecz - wyposażenie włoskich jednostek. Sam Rommel w swo­ ich listach wspomina, że „włosy mu dęba stanęły", gdy zoba­ czył, z czym Mussolini wysłał swoich żołnierzy na wojnę. Przy­ kład czołgu M 14/41, którego włoscy pancerniacy okładali, gdzie mogli, workami z piasku, aby powiększyć jego odpor­ ność na ogień artylerii, świadczy najlepiej o problemach, z jakimi musieli radzić sobie włoscy żołnierze. Cichymi bohaterami bitew pod El Alamein i to po obu stro­ nach byli saperzy. Wiele się mówi o pancerniakach, o szar­ żach różnych pułków o wspaniale brzmiących nazwach, o artylerzystach konnych, polowych, przeciwlotniczych i przeciw­ pancernych. O saperach wspomina się najczęściej wówczas, gdy nie zdążyli wykonać na czas swojej roboty. Tymczasem pod El Alamein obie strony postawiły rozległe i gęsto usiane minami pola, które musiał ktoś rozminować używając do tego celu głównie bagnetu. Dlatego też nie wolno o wysiłku sape­ rów zapominać. Dziś El Alamein nie jest już zapyziałą stacyjką kolejową, ale sporąmiejscowościąi portem naftowym nad Morzem Śród­ ziemnym. Świadectwem bitew tu rozegranych są szczątki sprzętu i uzbrojenia, które jeszcze można znaleźć na pobojo­ wisku, ale przede wszystkim pustynne cmentarze urządzone na południe od El Alamein, za którymi widać dobrze wzgórza Miteirya. Leżą tam szkoccy górale, farmerzy i robotnicy ze środkowej Anglii, mieszkańcy londyńskich przedmieść, Mao­ rysi z dalekiej Nowej Zelandii i Sikhowie z Pendżabu, a także

247 bardzo wielu Australijczyków i Afrykanerów z Afryki Połu­ dniowej. Pomiędzy nimi można spotkać groby greckie, fran­ cuskie i amerykańskie. Na cmentarzach armii Rommla leżą Włosi pochodzący z Alp, Wenecji, Rzymu, Mediolanu aż po Sycylijczyków, a na płytach grobów niemieckich można spo­ strzec sporo bardzo swojsko brzmiących dla Polaka nazwisk. Jest to widomy znak, że nie każdy żołnierz „Afrika Korps" znalazł się pod El Alamein wyłącznie z własnej woli.

249

BIBLIOGRAFIA Adair Robin, British Eighth Army in North Africa 1940-43, London 1974. B a r n e 11 Correlli, The Battle ofElAlamein, New York 1965. B a r n e tt Correlli, The Desert Generals, Londyn 1960. B h a r u c h a P . , The North African Campaign 1940-1943, Calcutta 1956. B e n d e r Roger James, L a w Richard D., Uniforms, Organization and History of the Afrikakorps, California 1973. B e r e 11 a Davide, Batterie semoventi alzo zero, Milano 1968. B o n g i o v a n n i Alberto, Battaglie nel Deserto, Milano 1979. C a r v e r Michael, ElAlamein, London 1962. E s e b e c k Hans - Gert von, Das Deutsche Afrika-Korps, Wiesbaden 1975. I r e 1 a n d Bernard, The War in the Mediterranean 1940-1943, London 1993. H e c k m a n n Wolf, Rommels Krieg inAfrika, Koblenz 1976. J a c k s o n William, The North African Campaign 1940-43, London 1975. K i n g h o r m Alan, The Dynamie War, New York 1967. K ti h n Volkmar, Mit Rommel in der Wiiste, Stuttgart 1975. L u c a s James, Panzer Army Africa, London 1977. L e w i n Ronald, Rommel on Military Commander, London 1968. L i d d e l - H a r t Basil, TheRommelPapers, London 1953. Lessomfrom operations Oct. andNov. 1942, Great Britain 1943. M a c k s e y Kenneth, Rommel Battles and Campaignes, London 1979. M ti n n i c k Ralf, Panzer in Nord-Afrika 1941-43, Munchen 1965.

M o n t g o m e r y Bernard, A Concise History of Warfare Field Marshal Yiscount Montgomery of Alamein, London 1972. [ M o n t g o m e r y Bernard], From ElAlamein to the River Sangrio, London 1971. M o n t g o m e r y Bernard, The Memoirs of Field - Marshall the Yiscount Montgomery of Alamein K.G., London 1958. M o n t g o m e r y Bernard, Wspomnienia, Warszawa 1961. P h i l l i p s Lucas CE., Alamein, London 1962. P1 a y f a i r I.S.O., The Mediterranean and Middle East, London 1954-1962. W i l k i n s o n - L a t h a m John, Montgomery 's Desert Army, London 1977. T u k e r Francis, Approach to Battle, London 1963.

Z a ł ą c z n ik n r 1 KALENDARIUM NAJWAŻNIEJSZYCH WYDARZEŃ MAJĄCYCH ZWIĄZEK Z WALKAMI POD EL ALAMEIN (10 V-8 XI 1942) 10 maja

ZAŁĄCZNIKI 1 .Kalendarium najważniejszych wydarzeń mających zwią­ zek z walkami pod El Alamein (10 V - 8 XI 1942) 2.0 de B brytyjskiej 8 Armii i niemiecko-włoskiej Armii Pancernej „Afrika" 23 października 1942. 3.0 de B Sił Powietrznych Zachodniej Pustyni 27 paździer­ nika 1942. 4.Organizacja brytyjskiej 10 Dywizji Pancernej wraz z jed­ nostkami przydzielonymi w okresie drugiej bitwy pod El Ala­ mein (koniec października 1942). 5.Organizacja szkockiej 51 Dywizji Piechoty (górskiej) w okresie drugiej bitwy pod El Alamein (koniec października 1942). 6.Organizacja niemieckiej 21 dywizji pancernej w okresie drugiej bitwy pod El Alamein (koniec października 1942 roku). 7. Organizacja włoskiej 132 Dywizji Pancernej „Arietę" w okresie drugiej bitwy pod El Alamein (koniec października 1942) 8. Organizacja włoskiej 101 Dywizji Zmotoryzowanej „Trieste" w okresie drugiej bitwy pod El Alamein (koniec paździer­ nika 1942) 9.Dane techniczno-taktyczne podstawowego sprzętu bojo­ wego wykorzystywanego w bitwach w rejonie El Alamein

- Brytyjski Gabinet Wojenny nakazuje naczelnemu dowódcy Sił Brytyjskich na Środkowym Wscho­ dzie gen. Claude J. E. Auchinleckowi rozpocząć ofensywę jeszcze w maju. 26 maja - Wojska „Osi" atakiem na pozycje brytyjskie na linii El Ghazala- Bir Hacheim rozpoczynają kolejną ofensywę. 5-6 czerwca - Nieudana brytyjska próba zniszczenia „Afrika Korps" ześrodkowanego w rejonie Sidi Muftah (w tzw. „Kotle"). - Ewakuacja Bir Hacheim. 10 czerwca 12-13 czerwca - Przegrana przez Brytyjczyków bitwa pancerna w rejonie na południe od Acromy i na wschód od El Adem. - Decyzja o opuszczeniu przez wojska brytyjskie 14 czerwca pozycji pod El Ghazalą. - Zdobycie Tobruku przez wojska „Osi". 21 czerwca - Gen. Claude J. E. Auchinleck decyduje się 25 czerwca osobiście objąć dowództwo nad 8 Armiąwmiejsce gen. por. Neila M. Ritchiego. - Pierwsza bitwa pod El Alamein zainicjowana 1-5 lipca niemi ecko-włoskim natarciem. - Pierwsza potyczka na wzgórzach Ruweisat. 14-15 lipca - Druga potyczka w rejonie wzgórz Ruweisat. 21-22 lipca - Premier Winston Churchill i szef Imperialnego 3 sierpnia Sztabu Generalnego gen. Alan Brooke przylatują do Kairu. - Zapada decyzja o wyznaczeniu gen. Harolda 6 sierpnia Alexandra na stanowisko naczelnego dowódcy Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie i gen. por. W. H. E. Gotta na stanowisko dowódcy 8 Armii.

252 7 sierpnia

- Śmierć gen. Gotta. Wyznaczenie na jego miejsce na stanowisko dowódcy 8 Armii gen. por. Bernarda L. Montgomery'ego. 9 sierpnia - gen. Alexander przybywa do Kairu. 12 sierpnia - gen. Montgomery przylatuje do Kairu i spotyka się z gen. Auchinleckiem. 13 sierpnia - gen. Montgomery udaje się na rekonesans na front i w trakcie wizyty obejmuje dowództwo nad 8 Armią dwa dni wcześniej niż planowano. 15 sierpnia - gen. Alexander przejmuje funkcję naczelnego dowódcy Sił Brytyjskich na Bliskim Wschodzie. 19 sierpnia -Wizyta Winstona Churchilla i gen. Alana Brooke'a w 8 Armii. 30 sierpnia - Nocne natarcie Armii Pancernej „Afrika" rozpo­ czynające bitwę pod Alam el Halfa. 31 sierpnia - Walki wokół Alam el Halfa. 1 września - Przeciwnatarcie brytyjskiej 8 Brygady Pancernej w rejonie Alam el Halfa. Skoncentrowane naloty RAF. 2 września - Feldmarsz. Erwin Rommel podejmuje decyzję o wycofaniu się na poprzednio zajmowane pozycje. 3-4 września - Nieudane nocne natarcie nowozelandzkiej 2 Dywizji Piechoty. 5 września -Wycofanie się wojsk „Osi" na poprzednie pozycje. Koniec bitwy pod Alam el Halfa. 19 września - Gen. kaw. Georg Stumme przybywa do Afryki, aby pełnić obowiązki dowódcy Armii Pancernej „Afri­ ka" w miejsce chorego feldmarszałka Rommla. 23 września - Feldmarszałek Rommel opuszcza Afrykę. 23 października-Nocne natarcie 8 Armii rozpoczynające drugąbitwę pod El Alamein. 24 października - Dywizje 8 Armii walczą o przełamanie głównego pasa obrony wojsk „Osi". Śmierć gen. Georga Stumme. Nocna nieudana próba wprowadzenia do bitwy 10 Dywizji Pancernej w pasie natarcia nowozelandzkiej 2 Dywizji Piechoty i 7 Dywizji Pancernej poprzez oczyszczone pola minowe w pobliżu Qaret el Himeimat.

253 25 października- Gen. Montgomery decyduje się zatrzymać natarcie 7 i 10 dywizji pancernych i rozkazuje australijskiej 9 Dywizji Piechoty „kruszyć" obronę przeciwnika na północ od wzgórza „Nerka", a 1 Dywizji Pancernej nacierać na zachód od tego wzgórza. Feldmarsz. Rommel wraca do Afryki i przejmuje dowództwo nadArmiąPancerną„Afrika". Nocne natarcie 9 i 1 dywizji, zakończone częściowym sukcesem tylko w pasie 9 Dywizji. 26 października- Przeciwuderzenie wojsk Rommla koncentrujące się na rejonie wzgórza „Nerka". Nocne natarcie brytyjskiej 1 Dywizji Pancernej w rejonie wzgórza „Nerka". 27 października- Brytyjskie natarcie na „Snipe" i „Woodcock". Przeciwnatarcie wojsk „Osi". 28 października- Gen. Montgomery rezygnuje z natarcia w rejonie „Nerki". Kierunek głównego uderzenia zamierza przenieść na północ wykorzystując powodzenie australijskiej 9 Dywizji Piechoty. Nieudane nocne natarcie Australijczyków. 29 października - gen. Harold Alexander wizytuje 8 Armię. Gen. Montgomery ostatecznie rezygnuje z przełamania na kierunku nadmorskim i planuje „Supercharge" w rejonie na północ od „Nerki". 30 października- Ponowne nocne natarcie dywizji australijskiej. Prośba gen. mjr. Bernarda C. Freyberga dowódcy nowozelandzkiej 2 Dywizji Piechoty o przełożenie „Superszarży". 31 października- Przełożenie „Supercharge" na noc 1/2 listopada. Niemieckie ataki na australijską 26 Brygadę Piechoty. Przerzut 7 Dywizji Pancernej z południa na północny odcinek frontu. 1 listopada - Ponowne ataki na dywizję australijską. 2 listopada - Rusza „Supercharge". Uczestniczące w niej wojska podchodzą pod szlak Rahman. Zacięte kontrataki wojsk „Osi". Gen. Montgomery planuje przeła­ manie frontu na południe od „Nerki". Feldmarsz.

255

254

3 listopada

4 listopada

Rommel decyduje się na odwrót i informuje o tym Hitlera. - Próba przełamania frontu przez brytyjski X Korpus zakończona niepowodzeniem. Ciągły nacisk wyczerpuje ostatecznie odwody i rezerwy Nie­ miecko-Włoskiej Armii Pancernej, która zaczyna się wycofywać. Rozkaz Hitlera zabraniający odwrotu. W nocy nieznaczne cofnięcie się „Afrika Korps".

- Nocne natarcie 51 Dywizji z hinduską 5 Brygadą Piechoty zakończone zdobyciem Tell el Aqqaqir i przełamaniem frontu. 7 Dywizja Pancerna i nowozelandzka 2 Dywizja wchodzą w wytwo­ rzoną lukę. 7 Dywizja rozbija włoski XX Korpus. Feldmarsz. Rommel w obawie przed oskrzyd­ leniem zarządza generalny odwrót na linię Fuka. 5 listopada - Początek pościgu. 8 Brygada Pancerna prze­ chwytuje resztki XX Korpusu w pobliżu Galal. Dywizja nowozelandzka i 7 Dywizja Pancerna zostają zatrzymane na pozornych polach mino­ wych i z powodu braku paliwa. Rommel wycofuje się z Fuka. 6 listopada - Z braku paliwa ustaje natarcie 1 Dywizji Pancernej. 7 Dywizja po wznowieniu natarcia nawiązuje kontakt bojowy z niemiecką21 DywizjąPancerną, której zabrakło paliwa. Spada ulewny deszcz. 7 listopada - Z powodu deszczu spada tempo pościgu. 10 Dy­ wizja Pancerna otrzymuje rozkaz kontynuowania pościgu nadmorską szosą w kierunku Mersa Matruh. W nocy Rommel wycofuje się do Sollum. 8 listopada - Początek operacji „Torch". Wojska brytyjskie i amerykańskie lądująw Maroku i Algierii. Otwarcie nowego frontu na tyłach wojsk „Osi".

Z a ł ą c z n i k nr 2

O de B BRYTYJSKIEJ 8 ARMII I NIEMIECKO-WŁOSKIEJ ARMII PANCERNEJ „AFRIKA" 23 PAŹDZIERNIKA 1942 8 ARMIA (dca: gen. por. Bernard L Montgomery, szef sztabu: brygadier Francis W. de Guingand. Jednostki bezpośrednio podporządkowane pod dowództwo armii: 1 armijna brygada czołgów: 42 i 44 królewskie pułki czołgów. 2 i 12 brygady artylerii przeciwlotniczej. Jednostki armijne: pułk przewozu czołgów, 1 kompania masko­ wania, 566 i 588 armijne kompanie wojsk inżynieryjnych. X KORPUS (dca: gen. por. Herbert Lumsden, szef sztabu: bryga­ dier Ralph Cooney). 1 Dywizja Pancerna (gen. mjr. Raymond Briggs): 2 Brygada Pancerna (brygadier A. F. Fisher): pułk pancerny „Queen's Bays", 9 pancerny pułk ułanów, 10 pancerny pułk huzarów, zmotoryzowany batalion dragonów „Yorkshire". 7 Brygada Piechoty Zmotoryzowanej (brygadier T. J. B. Bosvile): 2 i 7 zmotoryzowane bataliony brygady strzelców, 2 zmotoryzo­ wany własny królewski batalion strzelców (60 zmotoryzowany bata­ lion strzelców). 12 rozpoznawczy pułk ułanów (samochodów pancernych) Dwie kompanie pułku królewskich fizylierów „Northumberland". Artyleria dywizyjna (brygadier B. J. Fowler) 2 zmotoryzowany pułk artylerii konnej, 78 pułk artylerii polowej, 76 pułk artylerii przeciwpancernej, 42 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 1,7 szwadron polowy, 1 szwa­ dron parku polowego. Przydzielone: 9 szwadron polowy, 572 kompania parku polowego. Jednostka przydzielona: improwizowane zgrupowanie „Hammerforce" (samochody pancerne i artyleria 8 dywizji pancernej). 10 Dywizja Pancerna (gen. mjr. Alec H. Gatehouse): 8 Brygada Pancerna (brygadier E. C. N. Custance): 3 królewski pułk czołgów, pułk pancerny „Nottinghamshire", pułk pancerny „Staffordshire", 1 zmotoryzowany batalion strzelców „Buffs".

256 24 Brygada Pancerna (brygadier A. G. Kenchigton): 41,45 i 47 królewskie pułki czołgów, 11 zmotoryzowany własny królewski ba­ talion strzelców. 133 Brygada Piechoty (brygadier A. W. Lee) przydzielona z 44 Dywizji Piechoty: 2, 4, 5 królewskie bataliony piechoty „Sussex", jedna kompania pułku królewskich fizylierów „Northumberland". 1 pułk królewskich dragonów (rozpoznawczy pułk samochodów pancernych). Artyleria dywizyjna (brygadier W. A. Ebbels): 1 i 5 zmotoryzo­ wane pułki artylerii konnej, 104 zmotoryzowany pułk artylerii kon­ nej „Essex", 98 pułk artylerii polowej „Surrey and Sussex", 84 pułk artylerii przeciwpancernej, 53 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 2 i 3 szwadrony polowe „Cheshire", 141 szwadron parku polowego, przydzielone: 6 szwadron po­ lowy, 571 i 573 armijne kompanie polowe. 8 Dywizja Pancerna (gen. mjr Charles H. Gairdner): tylko do­ wództwo i sztab orazjednostki niebojowe. Jednostki X Korpusu: 570 korpuśna kompania polowa wojsk inżynieryjnych. XIII KORPUS (dca: gen. por. Brian G. Horrocks, szef sztabu: brygadier George Erskine). 7 Dywizja Pancerna (gen. mjr „John" A. F. Harding): 4 Lekka Brygada Pancerna (brygadier M. G. Roddick): 4/8 pan­ cerny pułk huzarów, pułk pancerny „Greys", 1 zmotoryzowany wła­ sny królewski batalion strzelców. 22 Brygada Pancerna (brygadier G. P. B. Roberts): 1 i 5 królew­ skie pułki czołgów, pułk pancerny „City of London", 1 zmotoryzo­ wany batalion brygady strzelców, pułk kawalerii pancernej „House­ hold" (pułk samochodów pancernych). 11 pancerny pułk huzarów (pułk samochodów pancernych). 2 pułk pancerny „Derbyshire" (pułk samochodów pancernych). Artyleria dywizyjna (brygadier Roy Mews): 3 zmotoryzowany pułk artylerii konnej, 4 pułk artylerii polowej, 97 pułk artylerii polowej „Kent", 65 pułk artylerii przeciwpancernej, 15 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 4 i 21 szwadrony polowe, 143 szwadron parku polowego.

257 Jednostki przydzielone: 1 Brygada „Wolnych Francuzów": 1,2,3 i 4 bataliony piechoty; 2 Brygada „Wolnych Francuzów": 5, 6 i 7 bataliony piechoty, lotna kolumna „Wolnych Francuzów" z Dywizji „Wolnych Francuzów" gen. bryg. M. P. Koeniga, 44 pułk rozpo­ znawczy z 44 Dywizji Piechoty. 44 Dywizja Piechoty (gen. mjr Ivor T. P. Hughes): 131 Brygada Piechoty (brygadier W. D. Stamer): 1/5, 1/6 i 1/7 królewskie bataliony piechoty „Qeen's". 1 listopada przydzielona do 7 Dywizji Pancernej. 132 Brygada Piechoty (brygadier L. G. Whistler): 2 batalion pie­ choty „Buffs", 4 i 5 królewskie bataliony piechoty „West Kent". 133 Brygada Piechoty przydzielona do 10 Dywizji Pancernej. 6 batalion ciężkich karabinów maszynowych „Cheshire" 44 pułk rozpoznawczy przydzielony do 7 Dywizji Pancernej. Artyleria dywizyjna (brygadier H. R. Hall): 57, 58, 65 i 53 pułki artylerii polowej, 57 pułk artylerii przeciwpancernej, 30 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 11,209, 210 kompanie polowe, 211 kompania parku polowego, przydzielona 577 armijna kompania parku polowego. 50 Dywizja Piechoty (gen. mjr J. S. Nichols): 69 Brygada Piechoty (brygadier E. C. Cooke-Collis): 5 batalion piechoty „East Yorkshire", 6 i 7 bataliony piechoty „Green Howards". 151 Brygada Piechoty (brygadier J. E. S. Percy): 6, 8, 9 bataliony lekkiej piechoty "Durham". Grecka 1 Brygada Piechoty (płk Katsotas): 1, 2, 3 bataliony pie­ choty, 1 pułk artylerii polowej, 1 kompania ciężkich karabinów ma­ szynowych, 1 polowa kompania inżynieryjna. 2 batalion ciężkich karabinów maszynowych „Cheshire". Artyleria dywizyjna (brygadier Claude Eastman): 74, 111, 124 i 154 pułki artylerii polowej, 102 pułk artylerii przeciwpancernej huzarów „Northumberland", 34 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 233 i 505 kompanie polowe, 235 kompania parku polowego. Jednostki XIII Korpusu: 118 i 124 pułki atrap czołgowych, część 4 pułku pomiarowego artylerii, 578 armijna kompania polowa wojsk inżynieryjnych, 576 korpuśna kompania parku polowego. 17 -ElAlamanl942

258 XXX KORPUS (dca: gen. por. 01iver Leese, szef sztabu: bryga­ dier G. P. Walsh): 51 Dywizja Piechoty (górskiej) (gen. mjr. Douglas N. Wimberley): 152 Brygada Piechoty (brygadier G. Murray): 2 i 5 bataliony pie­ choty „Seaforth Highlanders", 5 batalion piechoty „Cameron Highlanders". 153 Brygada Piechoty (brygadier D. A. H. Graham): 5 batalion piechoty „Black Watch", 1 i 5/7 bataliony „Gordon Highlanders". 154 Brygada Piechoty (brygadier H. W. Houldsworth): 1 i 7 bata­ liony piechoty „Black Watch", 7 batalion piechoty „Argyll and Sutherland Highlanders". 1/7 batalion ciężkich karabinów maszynowych „Middlesex". 51 pułk rozpoznawczy. Artyleria dywizyjna: 126,127 i 128 pułki artylerii polowej, 61 pułk artylerii przeciwpancernej, 40 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 274, 275, 276 kompanie polo­ we, 239 kompania parku polowego. Nowozelandzka 2 Dywizja Piechoty (gen. mjr Bernard C. Freyberg) Nowozelandzka 5 Brygada Piechoty (brygadier Howard Kippenberger): nowozelandzkie 21, 22 i 23 bataliony piechoty, 28 batalion piechoty „Maori". Nowozelandzka5 Brygada Piechoty (brygadier William Gentry): nowozelandzkie 24, 25, 26 bataliony piechoty. 9 Brygada Pancerna (brygadier John Curre) przydzielona: 3 pan­ cerny pułk huzarów, królewski pułk pancerny „ Wiltshire", pułk pan­ cerny „Warwickshire", 14 zmotoryzowany batalion piechoty „Sherwood Foresters". Nowozelandzki pułk kawalerii pancernej (rozpoznawczy pułk lek­ kich czołgów). Nowozelandzki 27 batalion ciężkich karabinów maszynowych. Artyleria dywizyjna (brygadier C. E. Weir): nowozelandzkie 4, 5 i 6 pułki artylerii polowej, nowozelandzki 7 pułk artylerii przeciw­ pancernej, nowozelandzki 14 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: nowozelandzkie 6, 7, 8 kompa­ nie polowe, nowozelandzka 5 kompania parku polowego. Australijska 9 Dywizja Piechoty (gen. mjr Leslie J. Morshead): Australijska 20 Brygada Piechoty (brygadier W. J. V. Windeyer): australijskie 2/13, 2/15 i 2/17 bataliony piechoty.

259 Australijska 24 Brygada Piechoty (brygadier Arthur Godfrey): au­ stralijskie 2/28, 2/32 i 2/43 bataliony piechoty. Australijska 26 Brygada Piechoty (brygadier D. A. Whithead): australijskie 2/23,2/24 i 2/48 bataliony piechoty. Australijski 2/2 batalion ciężkich karabinów maszynowych. Artyleria dywizyjna (brygadier A. H. Ramsay): australijskie 2/7, 2/8,2/12 pułki artylerii polowej, australijski 3 pułk artylerii przeciw­ pancernej, australijski 4 pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: australijskie 2/3,2/7,2/13 kom­ panie polowe, australijska 2/4 kompania parku polowego, australij­ ski 2/3 batalion pionierów. Hinduska 4 Dywizja Piechoty (gen. mjr Francis I. S. Tuker): Hinduska 5 Brygada Piechoty (brygadier D. Russel): 1/4 batalion piechoty „Essex", 4/6 batalion strzelców „Rajputana", 3/10 batalion piechoty „Baluch". Hinduska 7 Brygada Piechoty (brygadier A. W. W. Holworthy): 1 królewski batalion piechoty „Sussex", 4/16 batalion piechoty „Punjabi", 1/2 batalion strzelców „Ghurka". Hinduska 161 Brygada Piechoty (brygadier F. E. C. Hughes): I batalion piechoty „Argyll and Sutherland Highlanders", 1/1 bata­ lion piechoty „Punjabi", 4/7 batalion piechoty „Rajputs". 6 batalion ciężkich karabinów maszynowych „Rajputana". Artyleria dywizyjna (brygadier H. K. Dimoline): 1, 11 i 32 pułki artylerii polowej, 149 pułk artylerii przeciwpancernej, 57 pułk lek­ kiej artylerii przeciwlotniczej. Dywizyjne wojska inżynieryjne: 2, 4 i 16 kompanie polowe, II kompania parku polowego. Południowoafrykańska 1 Dywizja Piechoty (gen. mjr Dan H. Pienaar): Południowoafrykańska 1 Brygada Piechoty (brygadier C. L. de W. du. Toit): 1 królewski batalion „Natal Carabiniers", 1 własny ba­ talion strzelców Księcia Edynburga („Duke of Edinburgh's Own Rifles"), 1 batalion piechoty „Transvaal Scottish". Południowoafrykańska 2 Brygada Piechoty (brygadier W. H. E. Poole): 1/2 batalion „Field Force", 1 batalion strzelców górskich „Natal", batalion piechoty „Cape Town Highlanders". Południowoafrykańska 3 Brygada Piechoty (brygadier R. J. Palmer): 1 pułk lekkiej kawalerii „Imperial", 1 batalion lekkiej piechoty

260 „Durban", 1 batalion lekkiej piechoty „Rand", rozpoznawczy pułk „President Steyn" (pułk samochodów pancernych), kompania bata­ lionu ciężkich karabinów maszynowych „Die Middelandse". Dywizyjna grupa zapasowa: 2 pułk „Botha" i bataliony zapaso­ we, rozwiązana 30 października. Artyleria dywizyjna (brygadier F. Theron): południowoafrykań­ skie 1, 4 i 7 pułki artylerii polowej, południowoafrykański 1 pułk artylerii przeciwpancernej, południowoafrykański 1 pułk lekkiej ar­ tylerii przeciwlotniczej. Jednostki XXX Korpusu i jednostki odwodu XXX Korpusu: 23 Brygada Pancerna (brygadier G. W. Richards): 8, 40, 46 i 50 królewskie pułki czołgów. Południowoafrykańskie 4/6 pułki samochodów pancernych, 7,64 i 69 pułk artylerii ciężkiej, 121 pułk artylerii polowej, 168 pułk arty­ lerii przeciwlotniczej, 66 kompania moździerzy, 295 armijna kom­ pania polowa wojsk inżynieryjnych. ARMIA PANCERNA „AFRIKA" (dca: gen. kawalerii Georg Stumme, od 24 X gen.por Wilhelm Ritter von Thoma, od 25 X feldmarsz. Erwin Rommel. Szef sztabu: gen. por. Alfred Gause). Jednostki bezpośrednio podporządkowane pod dowództwo armii: Sztab 15 Zmotoryzowanej Brygady Strzelców, Grupa bojowa {Kampfstaffel) „Kieł". 288 siły specjalne (Sonderverband): wzmocniony batalion wydzie­ lony głównie z dywizji specjalnej „Brandenburg", formalnie od 6 sierpnia w trakcie przeformowania na pułk grenadierów pancer­ nych, „Afrika", ale w dalszym ciągu pod starą nazwą do 31 paździer­ nika, znany także jako Grupa Bojowa „Menton". Przydzielony do 90 Dywizji Lekkiej. 33 zmotoryzowany oddział (batalion) rozpoznawczy, wydzielony z 15 Dywizji Pancernej, 580 zmotoryzowany oddział (batalion) roz­ poznawczy wydzielony z 90 Dywizji Lekkiej. 1 kompania 278 batalionu ochrony 104 dowództwo artylerii (płk Johann Mick): Sztab 221 pułku artylerii, Sztab 408 oddziału (dywizjonu) artylerii ciężkiej, 2 i 3 baterie 408 oddziału (dywizjonu) artylerii ciężkiej, 364 oddział (dywizjon) artylerii,

261 5 bateria 115 pułku artylerii, sztab II dywizjonu 115 pułku artylerii, 4 i 6 baterie 115 pułku artylerii, 4 bateria 149 dywizjonu artylerii nabrzeżnej wojsk lądowych, sztab oraz 2 i 3 baterie 528 oddziału (dywizjonu) artylerii ciężkiej, 362, 533, 902 baterie artylerii, 11 zmotoryzowany oddział (dywizjon) pomiarowy artylerii. 19 Dywizja Artylerii Przeciwlotniczej Luftwaffe (gen. por. Burckhardt): 66,102 i 135 pułki artylerii przeciwlotniczej Luftwaffe, 606,612,617 oddziały (dywizjony) artylerii przeciwlotniczej Luft­ waffe. Jednostki odwodu ogólnego armii: 90 Lekka Dywizja Afrykańska (gen. por. Theodor Graf von Sponeck): 155,200, 361 pułki grenadierów pancernych, 580 zmotoryzowa­ ny oddział (batalion) rozpoznawczy podporządkowany dowództwu armii, 190 zmotoryzowany oddział niszczycieli czołgów (dywizjon artylerii przeciwlotniczej), 190 zmotoryzowany pułk artylerii, 900 zmotoryzowany batalion pionierów pancernych. Włoska 101 Dywizja Zmotoryzowana „Trieste" (gen. bryg. Francesco La Ferla), 65 i 66 pułki piechoty zmotoryzowanej, XI ba­ talion czołgów, VIII batalion bersalierów, 21 pułk artylerii zmotory­ zowanej, III batalion saperów. Brygada Spadochronowa „Ramcke"(gen. mjr. Bernhard Her­ mann Ramcke) użyta do wzmocnienia włoskich X i XXI korpusów i styku między nimi: cztery bataliony strzelców spadochronowych („Schweiger", „Heydte", „Hubner", „Burckhardt") wzmocnione dy­ wizjonem artylerii i kompaniąpionierów. NIEMIECKI KORPUS AFRYKAŃSKI „DEUTCHES AFRIKA KORPS" (gen. wojsk pancernych Wilhelm Ritter von Thoma): 15 Dywizja Pancerna (gen. por. Gustav von Vaerst): 8 pułk pan­ cerny, 115 pułk grenadierów pancernych, 15 batalion motocyklowy, 33 zmotoryzowany oddział (batalion) rozpoznawczy podporządko­ wany dowództwu armii, 33 zmotoryzowany oddział niszczycieli czoł­ gów (dywizjon artylerii przeciwpancernej), 33 zmotoryzowany pułk artylerii, 33 batalion pionierów pancernych, 33 polowy batalion za­ pasowy.

262 Włoska 133 Dywizja Pancerna „Littorio" (gen. dyw. G. Bitossi) wydzielona z XX Korpusu: 133 pułk pancerny (IV, XII i LI ba­ taliony czołgów), 12 pułk bersalierów, (XXIII, XXXVI i XXI bata­ liony), III pancerny dywizjon ułanów „Novarra", 3 zmotoryzowany pułk artylerii konnej „Duca d'Aosta". Jednostki korpusu: 3 zmotoryzowany oddział (batalion) rozpo­ znawczy wydzielony z 21 Dywizji Pancernej, 605 zmotoryzowany oddział niszczycieli czołgów (dywizjon artylerii przeciwpancernej), dywizjon 18 zmotoryzowanego pułku artylerii przeciwlotniczej, dy­ wizjon 33 zmotoryzowanego pułku artylerii przeciwlotniczej, 598 i 599 polowe bataliony zapasowe. WŁOSKI XX KORPUS (gen. dyw. Giuseppe de Stefanis): 132 Dywizja Pancerna „Arietę" (gen. bryg. Francesco Arena): 132 pułk pancerny (IX, X i XIII bataliony czołgów) 8 pułk bersalie­ rów, (V, XII i III bataliony) 132 pułk artylerii zmotoryzowanej, III dywizjon kawalerii pancernej, „Nizza", XXXII batalion saperów. 21 Dywizja Pancerna (gen. mjr Heinz von Randów) przydzielo­ na z Niemieckiego Korpusu Afrykańskiego: 5 pułk pancerny, 104 pułk grenadierów pancernych, 8 zmotory­ zowany batalion ciężkich karabinów maszynowych, 39 zmotoryzo­ wany oddział niszczycieli czołgów (dywizjon artylerii przeciwpan­ cernej), 155 zmotoryzowany pułk artylerii, 3 zmotoryzowany oddział (batalion) rozpoznawczy przydzielony do Niemieckiego Korpusu Afrykańskiego, 200 batalion pionierów pancernych, 200 polowy ba­ talion zapasowy. Jednostki XX Korpusu: 90 zmotoryzowana kompania saperów. WŁOSKI X KORPUS (gen. korpusu Eduardo Nebbią pobyt we Wło­ szech do 26 X, pełniący obowiązki dowódcy gen. dyw. Enrico Frattini): 27 Dywizja Piechoty „Brescia" (gen. dyw. Brunetto Brunetti): 19 i 20 pułki piechoty, 1 zmotoryzowany pułk artylerii konnej „Eu­ genio di Savoia", XXVII batalion saperów. 17 Dywizja Piechoty „Pavia" (gen. bryg. N. Scattaglia): 27 i 28 pułk piechoty, 26 pułk artylerii, XVII batalion saperów. 185 Dywizja Spadochronowa „Folgore" (gen. dyw. Enrico Frat­ tini): 186 i 187 pułki piechoty spadochronowej, 185 pułk artylerii, VII batalion szturmowy saperów.

263 Jednostki X Korpusu: 9 pułk bersalierów (XXVIII i LVII bata­ lion), XLIX dywizjon artylerii, CXLVII dywizjon artylerii 8 zgrupo­ wania artylerii, 1/21 dywizjon artylerii, XXXI batalion szturmowy saperów. WŁOSKI XXI KORPUS (gen. korpusu EneaNavarrini do 26 X we Włoszech, pełniący obowiązki dowódcy gen. dyw. Alessandro Gloria): 25 Dywizja Piechoty „Bologna" (gen. dyw. Alessandro Gloria): 39 i 40 pułki piechoty, 205 pułk artylerii, XXV batalion saperów. 102 Dywizja Piechoty „Trento" (gen. bryg. Giorgio Masina): 61 i 62 pułki piechoty, 46 pułk artylerii, IV dywizjon artylerii samo­ bieżnej, CCCLV dywizjon artylerii, LI batalion saperów Afrykańska 164 Dywizja Lekka (gen. mjr Carl-Hans Lungershansen) przydzielona: 125,382,433 pułki grenadierów pancernych, 220 zmotoryzowany oddział (batalion) rozpoznawczy, 220 zmoto­ ryzowany pułk artylerii, 609 zmotoryzowany oddział artylerii prze­ ciwlotniczej (w roli dywizjonu artylerii przeciwpancernej), 707 i 708 kompania ciężkich dział piechoty, 220 batalion pionierów pancer­ nych. Jednostki XXI Korpusu: 7 pułk bersalierów (X i XI batalion), 8 zgrupowanie artylerii, LXV batalion saperów, IV batalion niszczy­ cieli czołgów. Jednostki armijne poza strefą frontu: włoska 16 Dywizja Pie­ choty „Pistoia" (gen. dyw. Guglielmo Falugi): 35 i 36 pułki piecho­ ty, 3 pułk artylerii zmotoryzowanej, LVII batalion bersalierów, XVI batalion saperów; dywizja „Giovani Fascisti" (3 bataliony).

264 Załącznik 3

O de B SIŁ POWIETRZNYCH ZACHODNIEJ PUSTYNI (WE­ STERN DESERT AIR FORCE) 27 PAŹDZIERNIKA 1942 Kwatera Główna Sił Powietrznych Zachodniej Pustyni. Wysunięta Kwatera Główna Sił Powietrznych Zachodniej Pusty­ ni z KwaterąGłównąZgrupowaniaAmerykańskich Sił Powietrznych Sił Lądowych. 3 Skrzydło Bombowe (SAAF) 12 dywizjon bombowy (SAAF) 24 „Boston" Mk III' 21 dywizjon bombowy (SAAF) 24 „Baltimore" Mk I, Mk II, Mk III 24 dywizjon bombowy (SAAF) 24 „Boston" Mk III 232 Skrzydło Bombowe (RAF) 55 dywizjon bombowy (RAF) 24 „Baltimore" Mk I, Mk II, Mk III 223 dywizjon bombowy (RAF) 24 „Baltimore" Mk I, Mk II, Mk III 12 Grupa Bombowa (USAAF) 82 dywizjon bombowy (USAAF) 13 „Mitchell" Mk II 83 dywizjon bombowy (USAAF) 13 „Mitchell" Mk II 434 dywizjon bombowy (USAAF) 13 „Mitchell" Mk II 285 Skrzydło Rozpoznawcze (RAF) Wydzielone siły 2 jednostki (dywizjonu) rozpoznania fotograficz­ nego 12„Spitfire"PRMkVB 40 dywizjon rozpoznania taktycznego (SAAF) 18 „Hurricane" Mkl, Mk II A, Mk II B 60 dywizjon korygowania (SAAF) 12 „Maryland" 208 dywizjon rozpoznania taktycznego (RAF) 18 "Hurricane" Mk II A, Mk II B 1437 eskadra rozpoznania strategicznego (RAF) 8 „Baltimore" Mk I, Mk II, Mk III 211 GRUPA LOTNICZA (RAF) 6 dywizjon niszczycieli czołgów (SAAF) 24 „Hurricane" Mk II Deskadra 7 dywizjonu niszczycieli czołgów (SAAF) 8 „Hurricane" Mk IID

265 57 Grupa Myśliwska (USAAF) 64 dywizjon myśliwsko-bombowy (USAAF) 25, Jiitryhawk" Mk II, Mk III 65 dywizjon myśliwsko-bombowy (USAAF) 25 „Kittyhawk" Mk II 233 Skrzydło Myśliwskie (RAF) 2 dywizjon myśliwsko-bombowy (SAAF) 16 „Kittyhawk" Mk II, Mk III 4 dywizjon myśliwsko-bombowy (SAAF) 16 „Kittyhawk" Mk II 5 dywizjon myśliwski (SAAF) 16 „Tomahawk" 260 dywizjon myśliwsko-bombowy (RAF) 16 „Kittyhawk" Mk I, Mk II 239 Skrzydło Myśliwskie (RAF) 3 dywizjon myśliwsko-bombowy (SAAF) 16 „Kittyhawk" Mk I, Mk II 112 dywizjon myśliwsko-bombowy (RAF) 16 „Kittyhawk" Mk II, Mk III 250 dywizjon myśliwsko-bombowy (RAF) 16 „Kittyhawk" Mk II, MklII 450 dywizjon myśliwsko-bombowy (RAAF) 16 „Kittyhawk" Mk I, MklI 66 dywizjon myśliwsko-bombowy (USAAF)3 25 „Kittyhawk" Mk II 244 Skrzydło Myśliwskie (RAF) 73 dywizjon myśliwski nocny (RAF) 16 „Hurricane" Mk IIC 92 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Spitfire" Mk VB, Mk VC 145 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Spitfire" Mk VB 601 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Spitfire" Mk VB 212 GRUPA LOTNICZA (RAF) 7 Skrzydło Myśliwskie (SAAF) 80 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Hurricane" Mk IIC 127 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Hurricane" Mk II B 274 dywizjon myśliwsko-bombowy (RAF) 16 „Hurricane" Mk II E 335 dywizjon myśliwski (RAF, grecki) 16 „Hurricane" Mk IIB 243 Skrzydło Myśliwskie (RAF) 1 dywizjon myśliwski (SAAF) 16 „Hurricane" Mk II C 35 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Hurricane" Mk II C 213 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Hurricane" Mk II C 238 dywizjon myśliwski (RAF) 16 „Hurricane" Mk II C

266 Objaśnienia: RAF - Królewskie Siły Powietrzne RAF grecki - grecki dywizjon Królewskich Sił Powietrznych RAAF - Królewskie Australijskie Siły Powietrzne SAAF - Południowoafrykańskie Siły Powietrzne USAAF - Siły Powietrzne Sił Lądowych Stanów Zjednoczonych

Z a ł ą c z n i k nr 4 ORGANIZACJA BRYTYJSKIEJ 10 DYWIZJI PANCERNEJ WRAZ Z JED­ NOSTKAMI PRZYDZIELONYMI W OKRESIE DRUGIEJ BITWY POD ELALAMEIN (KONIEC PAŹDZIERNIKA 1942)

Uwagi: 1 Samoloty amerykańskie zostały oznaczone według nazw przy­ jętych w RAF. 2 Dywizjony grupy operacyjnie były podporządkowane 232 skrzy­ dłu bombowemu. 3 Dywizjon 57 grupy myśliwskiej przydzielony do 239 skrzydła myśliwskiego.

Objaśnienia: b - batalion bp - batalion piechoty k - kompania p - pułk pa - pułk artylerii papanc - pułk artylerii przeciwpancernej pcz - pułk czołgów ppanc - pułk pancerny plaplot - pułk lekkiej artylerii przeciwlotniczej rpspanc - rozpoznawczy pułk s a m o c h o d ó w pancernych

Z a ł ą c z n ik n r 5 ORGANIZACJA SZKOCKIEJ 51 DYWIZJI PIECHOTY (GÓRSKIEJ) W OKRESIE DRUGIEJ BITWY POD EL ALAMEIN (KONIEC PAŹDZIERNIKA 1942)

Z a ł ą c z n ik n r 6 ORGANIZACJA NIEMIECKIEJ 21 DYWIZJI PANCERNEJ W OKRESIE DRUGIEJ BITWY POD EL ALAMEIN (KONIEC PAŹ­ DZIERNIKA 1942)

Z a ł ą c z n i k nr 7 ORGANIZACJA WŁOSKIEJ 132 DYWIZJI PANCERNEJ „ARIETĘ" W OKRESIE DRUGIEJ BITWY POD EL ALAMEIN (KONIEC PAŹDZIERNIKA 1942)

Z a ł ą c z n ik nr 8 ORGANIZACJA WŁOSKIEJ 101 DYWIZJI ZMOTORYZOWANEJ „TRIESTE" W OKRESIE DRUGIEJ BITWY POD EL ALAMEIN (KONIEC PAŹDZIERNIKA 1942)

Z a ł ą c z n ik nr 9 DANE TAKTYCZNO-TECHNICZNE PODSTAWOWEGO SPRZĘTU BOJOWEGO WYKORZYSTYWANEGO W BITWACH W REJONIE EL ALAMEIN I. CZOŁGI

II. ARMATY CZOŁGOWE I PRZECIWPANCERNE (POLOWE STRZELAJĄCE POCISKAMI PRZECIWPANCERNYMI)

III. SAMOLOTY

279 Główną osią pościgów i dowozu zaopatrzenia dla obu stron była szosa nadmorska. Niemiecko-włoska kolumna pancerno-zmotoryzowana w pościgu za wycofującymi się w kierunku Tobruku i Egiptu wojskami brytyjskimi podczas pierwszej ofensywy Rommla. Tamże.

SPIS ILUSTRACJI Jeden z wjazdów na Płaskowyż Libijski w Cyrenajce. Doskonale widać, jak poważnąprzeszkodąterenowąbyła skarpa płaskowyżu, zwła­ szcza dla nacierających od wschodu wojsk brytyjskich. Ze zbiorów CA W. Skarpa Płaskowyżu Libijskiego w kilku miejscach podchodziła bli­ sko brzegu morza, jak tu w okolicach Derny. Dobrze widoczne jedno z zejść z płaskowyżu do Derny. Kolekcja Waldemara Wójcika. Łuk Braci Fileni wzniesiony na granicy Trypolitanii i Cyrenajki. Z pogranicza tych dwóch libijskich prowincji rozpoczął swojąpierwszą ofensywę Erwin Rommel. Na drodze włoska kolumna zmotoryzo­ wana podczas krótkiego okolicznościowego postoju. Ze zbiorów CAW. W wąskim pasie wybrzeża dzięki obfitszym opadom szata roślinna była o wiele bogatsza niż w głębi Libii czy Egiptu. Na zdjęciu zmoto­ ryzowana kolumna brytyjska na Via Balbia w pobliżu Derny podczas pierwszej brytyjskiej ofensywy generała 0'Connora. Tamże. Teren typowy dla Północnoafrykańskiego Teatru Działań Wojen­ nych, kilkadziesiąt kilometrów od wybrzeża. Na takim terenie sto­ czono najwięcej bitew i walk. Widoczne pojazdy to kolumna „Afrika Korps". Tamże. Jeden z przedstawicieli fauny pustynnej złapany przez niemiec­ kiego żołnierza. Tamże. Taką chmurę pyłu, jak tę widoczną za ciągnikiem z niemieckim 20 mm działkiem przeciwlotniczym, podnosił każdy pojazd poru­ szający się po pustyni. Kolekcja Waldemara Wójcika. Wszechobecny pustynny pył był poważnym problemem także dla lotnictwa. Startujące samoloty podnosiły tumany pyłu demaskujące lotnisko z daleka. Na zdjąciu włoski bombowiec SM.79 „Sparviero" startujący z jednego z pustynnych lotnisk. Ze zbiorów CAW.

Ta sama szosa była jednak utrapieniem dla łącznościowców, którzy - tak jak widoczni niemieccy łącznościowcy - byli zmuszeni stoso­ wać przejścia napowietrzne przy przeprowadzaniu przez niąlinii ka­ blowych. Silne pustynne wiatry bardzo często niszczyły przejścia i zrywały kable. Tamże. Woda była problemem numer jeden dla służb zaopatrzenia w Afry­ ce. Cenna była każda kropla. Niemieccy spadochroniarze z Brygady „Ramcke" odbierają należne im racje wody na pozycjach obronnych pod El Alamein. Tamże. Pobieranie wody z Morza Śródziemnego. Deficyt źródeł słodkiej wody powodował, że uciekano się i do takich sposobów. Tamże. Aby zapewnić wodę choćby w skromnych racjach, specjalne jed­ nostki zaopatrzenia w wodę dokonywały odwiertów według wskazań specjalnych map lub miejscowej ludności. Na zdjęciu żołnierze wło­ scy i niemieccy dokonują odwiertu „gdzieś w Cyrenajce". Tamże. Aleksandria z powietrza. Główna baza Royal Navy we wschod­ niej części Morza Śródziemnego - podstawowy port i baza zaopa­ trzenia dla brytyjskiej 8 Armii. Była celem każdej ofensywy wojsk „Osi" wAfryce. Tamże. Spotkania Rommla z Hitlerem w Goslar miały się okazać bardzo brzemienne w skutkach dla przyszłego feldmarszałka. Hitler przed frontem kompanii honorowej 3 batalionu strzelców 17 pułku piecho­ ty ustawionej na Kaiserplatz w Goslar podczas wizyty w 1934 r. Pierw­ szy z lewej ówczesny major Erwin Rommel. Tamże. Generał major Heinrich Kirchheim. Miał szansę zostać pierwszym dowódcą wojsk niemieckich w Północnej Afryce. Hitler postawił jednak na Rommla, a Kirchheim wAfryce miał zasłynąć jedynie jako zdobyw­ ca Derny podczas pierwszej ofensywy włosko-niemieckiej. Tamże. Feldmarszałek Albert Kesselring często odwiedzał Afrykę, po której poruszał się widocznym na zdjęciu samolotem Fi-156 „Storch". Takim samym samolotem odbył swój pechowy lot generał porucznik Ludwig Cruwell. Tamże.

280 Podstawowym czołgiem „Afrika Korps" w bitwach 1942 r. był PzKpfw III od modelu G po L(Tp). Widoczny na zdjęciu to prawdo­ podobnie PzKpfw III Ausf. G przyozdobiony suszącą się bielizną załogi. Tamże. Przeglądy techniczne i naprawa czołgów miały istotny wpływ na gotowość bojowąjednostek pancernych. Na zdjęciu wieczorny prze­ gląd i drobna naprawa czołgu PzKpfw III z 1 plutonu 5 kompanii 8 pułku pancernego podczas walk na tyłach pozycji El Ghazala w czerwcu 1942 r. Tamże. Czołg „Valentine" był podstawowym brytyjskim czołgiem wspar­ cia piechoty w bitwach pod El Alamein. Małej mocy silnik i nieod­ powiednie działo powodowały, że mimo wysiłków załóg nie była to broń skuteczna. Same zaś „Valentine'y" często padały ofiarą nie­ mieckich armat przeciwpancernych, jak ten czołg 23 Brygady Pan­ cernej rozbity w rejonie wzgórz Ruweisat podczas nieudanego na­ tarcia 22 lipca 1942 r. Tamże. „Crusader" był najlepszym wyprodukowanym w Wielkiej Bryta­ nii czołgiem 8 Armii. Ustępował jednak siłą ognia niemieckim PzKpw III. Przezbrojenie części „Crusaderów" w 57 mm armatę zmie­ niło sytuację, ale wtedy cały ciężar walki z niemieckimi czołgami przejęły już czołgi produkcji amerykańskiej. Widoczny na zdjęciu „Crusader" forsuje zasieki osłaniające przedniąpozycję obrony. Ko­ lekcja Waldemara Wójcika. Brytyjska 57 mm armata przeciwpancerna popularnie nazywana „sześciofuntówką" była bardzo skutecznąbroniąprzeciwko niemiec­ kim i włoskim czołgom. Ze zbiorów WIH. Brytyjska 139,7 mm haubico-armata (5,5 calowa) podstawowe działo pułków artylerii ciężkiej 8 Armii w bitwach pod El Alamein. Tamże. Amerykańskie „Granty" dzięki 75 mm armacie umieszczonej w sponsonie pozwoliły jednostkom 8 Armii zniwelować przewagę ogniową niemieckich czołgów. Użyte po raz pierwszy w obronie li­ nii El Ghazala w końcu maja i w czerwcu 1942 r. sprawiły czołgom „Afrika Korps" wiele kłopotów. Ten na zdjęciu został rozbity dopie­ ro ogniem 88 mm armaty przeciwlotniczej. Ze zbiorów CAW.

281 Najskuteczniejsza niemiecka broń przeciwpancerna w Afryce 88 mm armata przeciwlotnicza, która wielokrotnie ratowała wojska niemieckie z opresji, jak tu strzelająca niemal z marszu do brytyj­ skich czołgów 13 czerwca 1942 r. podczas krwawej bitwy w rejonie „Knightsbridge", po wygraniu której Rommel został zatrzymany do­ piero pod El Alamein. Tamże. W bitwie na linii El Ghazala włoskie dywizje piechoty bezsku­ tecznie atakowały dobrze umocnione „boksy" piechoty południowo­ afrykańskiej i angielskiej. Na zdjęciu włoska artyleria ostrzeliwuje brytyjskie pozycje na linii El Ghazala. Tamże. Stosunki między wyższymi dowódcami niemieckimi i włoskimi nie mogły służyć za wzór sojuszniczej współpracy, mimo tak spekta­ kularnych gestów jak ten widoczny na zdjęciu. Moment dekoracji włoskim odznaczeniem generała porucznika Ludwiga Criiwella do­ wódcę „Afrika Korps" i zastępcę Rommla przez naczelnego dowód­ cę wojsk „Osi" wAfryce i gubernatora Libii marszałka Ettore Bastico. Tamże. „Ofiarami" pomyślnej ofensywy Rommla rozpoczętej na linii El Ghazala byli Naczelny Dowódca Sił Brytyjskich na Środkowym Wschodzie generał Claude Auchinleck i dowódca 8 Armii generał porucznik Ritchie. Temu pierwszemu nie pomogło nawet zatrzyma­ nie Rommla pod El Alamein. Obaj utracili stanowiska. Na zdjęciu Auchinleck (pierwszy z prawej) i Ritchie (w środku) w towarzystwie generała Józefa Zająca - dowódcy Wojska Polskiego na Środkowym Wschodzie podczas wizytacji polskiego obozu szkoleniowego. Ze zbiorów WIH. Latem i jesienią 1942 r. RAF wsparty jednostkami sojuszniczymi wygrał rywalizację w powietrzu z Luftwaffe i RegiaAeronautica, co było bardzo ważnym czynnikiem sprzyjającym zwycięstwom pod El Alamein. Głównym przeciwnikiem były niemieckie Me-109, jak ten widoczny na pustynnym lotnisku. Ze zbiorów CAW. Włoscy bersalierzy siedzący na polowym schronie bojowym. Jed­ nostki bersalierów należały do elity armii włoskiej wAfryce i warto­ ścią bojową nie ustępowały niemieckim grenadierom pancernym. Tamże. 19 - El Alamein 1942

282 Rommel w kwaterze głównego włoskiego XXI Korpusu Armijne­ go, który wsparty niemiecką 164 DywizjąLekkąi częścią Brygady „Ramcke" bronił północnego sektora obrony wojsk „Osi" pod El Alamein. Obok Rommla (siedzi w środku) dowódca Korpusu generał korpusu Enea Navarini, z tyłu stoi niemiecki oficer łącznikowy puł­ kownik Diesener. Tamże. Przez dłuższy czas niemieckie wojska pancerne przeważały nad pancerniakami brytyjskimi także dzięki lepszej taktyce. Na zdjęciu niemieckie PzKpfw III na pustyni w bardzo skutecznym ugrupowa­ niu „Klin". Kolekcja Waldemara Wójcika. Hinduska piechota z determinacją broniła się w rejonie Deir el Shein podczas pierwszej bitwy pod El Alamein. W decydującym star­ ciu na przełomie października i listopada 1942 r. zajmowała spokoj­ niejszy odcinek frontu w rejonie wzgórz Ruweisat. Widoczny na zdję­ ciu kapral z pułku „Punjabi" reprezentował piechotę hinduską na wiel­ kich zawodach strzeleckich rozegranych 8 lipca 1937 r. w Bisley w hrabstwie Surrey. Ze zbiorów CAW. Na tych samych zawodach piechotę australijską reprezentował star­ szy sierżant sztabowy Patrich Lee. Piechocie australijskiej należy się palma pierwszeństwa wśród jednostek piechoty 8 Armii. Tamże. Żołnierz włoski wymachuje radośnie flagą narodową w zdobytym Mersa Matruh. Generał Auchinleck decydując się na zatrzymanie wojsk Rommla pod El Alamein, a nie pod Mersa Matruh prawdopo­ dobnie uratował Egipt. Tamże. Rommel podobnie jak Montgomery miał szczęście do dobrych sztabowców. Jednym z nich był pułkownik Siegfried Westphal (późniejszy generał) szef oddziału operacyjnego Armii Pancernej „Afrika" w okresie bitew pod El Alamein. Westphal na pierwszym planie. Z tyłu Rommel. Kolekcja Waldemara Wójcika. Generał major Georg von Bismarck dowódca 21 Dywizji Pancer­ nej udziela wskazówek siedząc na wozie dowodzenia. Jego śmierć już na początku bitwy pod Alam el Halfa była poważnym ciosem dla „Afrika Korps". Ze zbiorów CAW. Obejmując dowództwo 8 Armii Montgomery był nowicjuszem wojny toczonej na pustyni, mimo że wcześniej służył już w Egipcie. Na zdjęciu Montgomery (na koniu) na czele 1 batalionu królewskie­ go pułku „ Warwickshire" w obozie pod piramidami w pobliżu Kairu w 1933 r. B.L. Montgomery, Wspomnienia, Warszawa 1961.

283 Montgomery lubił być rozpoznawalny z daleka i słynął z różno­ rodnych drobnych dziwactw. W pierwszych tygodniach dowodzenia 8 Armią nosił australijski kapelusz z emblematami, bywało, że na­ wet kilkunastu pułków. Na zdjęciu Montgomery podczas powitania z brygadierem Katsotasem dowódcą greckiej brygady piechoty. Tamże. Czołg PzKpfw IVAusf. F2 był najlepszym czołgiem, jakim dys­ ponowały dywizje pancerne „Afrika Korps" podczas jesiennej bitwy pod El Alamein. Ze zbiorów WIH. Jednostki włoskie obsadzały większość pierwszorzutowych po­ zycji obronnych Armii Pancernej „Afrika" pod El Alamein. Obser­ wator włoskiej artylerii na przednim skraju obrony. Ze zbiorów CAW. Lekki schron włoskiej piechoty na pozycji obronnej pod El Ala­ mein. Chronił tylko przed ogniem broni strzeleckiej i odłamkami pocisków artyleryjskich. Tamże. Włoskie bataliony szturmowe saperów (guastatori) były często uży­ wane do torowania drogi dla włoskich i niemieckich jednostek pan­ cernych przez pola minowe i zasieki osłaniające brytyjskie pozycje obronne. Szturm włoskich saperów na pozycje obronne w południo­ wym sektorze frontu pod El Alamein. Tamże. W przerwach między wielkimi natarciami wypady po jeńca były najpoważniejszym zadaniem piechoty obu stron. Włoscy piechurzy prowadzą wziętych do niewoli brytyjskich obserwatorów z wysunię­ tego posterunku na linii pod El Alamein. Tamże. Maskowanie operacyjne było jednym z istotnych elementów przygo­ towań do brytyjskiego natarcia pod El Alamein. Na zdjęciu atrapa stacji paliw z „żołnierzem" napełniającym „kanistry". Montgomery, op. cit. Włoscy żołnierze ustawiają miny na przedpolu własnej głównej pozycji obrony na 10 dni przed rozpoczęciem operacji „Lightfoot". Pola minowe przysporzyły żołnierzom 8 Armii wiele problemów, a ich pokonanie było skomplikowanym przedsięwzięciem organiza­ cyjnym. Ze zbiorów CAW. Niedostatek środków transportu był poważną bolączką niemiec­ kich wojsk w Afryce. Niemieccy grenadierzy wycofują się na nowe pozycje obronne podczas jednego z licznych lipcowych starć pod El Alamein latem 1942 r. Tamże. Rommel w otoczeniu oficerów niemieckich i włoskich na linii El Alamein 27 października, a więc w dniu, w którym mimo trudności udawało się powstrzymywać natarcie Montgomery'ego. Tamże.

284 Ten sam dzień nie był najlepszym dniem jego przeciwnika Montgomery'ego. Montgomery podczas tradycyjnej herbatki z załogą własnego czołgu. Na prawo jeden z adiutantów kapitan John Poston. M o n t g o m e r y, op. cit. W ostatnim decydującym natarciu w nocy z 3 na 4 listopada 1942 r. wyróżnili się szkoccy górale z 51 Dywizji. Na zdjęciu żołnierze 2 ba­ talionu pułku „Seaforth" podczas uroczystego przeglądu dokonywa­ nego przez księcia Walii piastującego funkcję szefa pułku, z okazji uroczystości przydziału nowych sztandarów w 1937 r. Ze zbiorów CAW. Kolumna włoskich czołgów z przydzieloną niemiecką baterią ar­ tylerii maszerują przez zaminowane pole minowe wycofując się z linii El Alamein. Już wkrótce miały wziąć udział w ostatniej swojej walce w Egipcie. Tamże. Ten dzień triumfu był możliwy dzięki zwycięstwu pod El Alame­ in. Premier Churchill inspekcjonuje jednostki 8 Armii w zdobytym Trypolisie. W samochodzie z przodu z lewej kapitan Poston, z pra­ wej Montgomery. Z tyłu obok Churchilla generał Leese. M o n t g o m e r y, op. cit. Brytyjski cmentarz pod El Alamein. Na dalekim planie wzgórza Miteirya. Spoczywają tu żołnierze niemal z wszystkich zakątków Imperium Korony Brytyjskiej. Ze zbiorów WIH. Zwycięski Montgomery u schyłku życia w swojej posiadłości w IsingtonMili.Montgomery,op. cit.

SPIS MAP Pierwsze natarcie Armii Pancernej „Afrika" pod El Alamein. 1-2 lipca 1942 r. Bitwa pod Alam el Halfa. Nocne natarcie Armii Pancernej „Afri­ ka" z 30 na 31 sierpnia 1942 r. Bitwa pod El Alamein. Położenie stron 23 października 1942 r. Operacja „Lightfoot". Plan działania X i XXX Korpusu w nocy z 23 na 24 października 1942 r. Operacja „Lightfoot". Położenie stron rano 24 października 1942 r. Plan operacji „Supercharge". Noc z 1 na 2 listopada 1942 r. Ostateczne przełamanie obrony niemiecko-włoskiej przez 8 Ar­ mię. Noc z 3 na 4 listopada 1942 r.

SPIS TREŚCI Wstęp Teatr działań wojennych Jaka była stawka? Dlaczego Rommel? Zanim doszło do El Alamein Gorzki sukces Auchinlecka Montgomery przybywa AlamelHalfa Przed decydującym starciem „Lightfoot" i co dalej „Supercharge" i pościg Zakończenie Bibliografia Załączniki Spis ilustracji Spis map

do

Afryki

3 9 23 38 59 70 112 130 151 173 208 238 248 250 278 285