Socjologia epidemii: wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych 9788323144977 [PDF]


137 36 1MB

Polish Pages [414] Year 2021

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Socjologia epidemii: wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych
 9788323144977 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

SOCJOLOGIA EPIDEMII Wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych

ŁUK AS Z A F E LTOW IC Z • M IC H A Ł WRÓ B L E WS KI

SOCJOLOGIA EPIDEMII Wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych

TORUŃ 2021

Praca recenzowana

Opracowanie wydawnicze Patrycja Maj-Palicka Korekta Elżbieta Kossarzecka Projekt okładki Justyna Wróblewska

© Copyright by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Toruń 2021

ISBN 978-83-231-4497-7 eISBN 978-83-231-4563-9 https://doi.org/10.12775/978-83-231-4563-9 Publikacja finansowana w ramach programu Ministra Edukacji i Nauki pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2016-2021 UMO-0248/NPRH4/H2a/83/2016

WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU MIKOŁAJA KOPERNIKA Redakcja: ul. Gagarina 5, 87-100 Toruń tel. (56) 611 42 95, fax (56) 611 47 05 e-mail: [email protected] Dystrybucja: ul. Mickiewicza 2/4, 87-100 Toruń tel./fax (56) 611 42 38, e-mail: [email protected] www.wydawnictwo.umk.pl Druk i oprawa: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

Spis treści

WSTĘP ........................................................................................... 7

Nasza perspektywa .................................................................... Problematyczny tytuł ................................................................. Struktura pracy .......................................................................... Podziękowania ...........................................................................

19 21 27 30

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE ....... 33

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów ..... Choroby zakaźne w społeczeństwach zbieracko-łowieckich ....... Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich ......................................................... Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia ............................ Czarna śmierć i początek drogi ku nowoczesności ..................... Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne .................. Nowoczesność a przejście epidemiologiczne ..............................

37 45 51 58 66 70 81

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE ................... 83

Proces konstrukcji w ujęciu teorii aktora-sieci ............................ 86 Punkt wyjścia ............................................................................. 93 HIV/AIDS jak zjawisko epidemiologiczne, społeczne i kulturowe ... 96 Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej ..................................................................... 98 HIV/AIDS i jego publiczni reprezentanci .................................. 110 HIV/AIDS – pierwsza z wyłaniających się chorób .................... 115 3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH .......... 117

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji .......... Narodziny koncepcji REIDs ...................................................... REIDs i bezpieczeństwo narodowe ........................................... REIDs a organizacje międzynarodowe ..................................... Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali ........... REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej ...................

123 133 143 146 155 163

6

SPIS TREŚCI

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE POPULARNEJ .................................................... 171

Narracje epidemiczne i motyw wirusa w kulturze ................... Zombie – od voodoo do zagrożenia biologicznego ................... Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych ........................................................................... Laboratoria, epidemie i brud ................................................... Ambiwalencje nowoczesności .................................................. Biopolityka a narracje epidemiczne .........................................

176 179 182 190 197 205

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ ............................................................ 213

Niepokoje, lęki i panika w perspektywie nauk społecznych ..... Ryzyko jako konstrukt społeczny .............................................. Pamięć społeczna ..................................................................... Pamięć instytucjonalna ............................................................ Media ....................................................................................... Eksperci, przedstawiciele służb medycznych i decydenci polityczni .................................................................................. Ucieczki i panic buying ............................................................. Stygmatyzacja i kozły ofiarne ................................................... Teorie spiskowe ........................................................................

219 223 228 234 239 245 251 256 262

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE ......................... 271

Zmiana klimatyczna i REIDs jako wicked problems ................... Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie ............................... Wysoka kontra niska technologia ............................................. Gruźlica i nieposłuszeństwo .....................................................

276 283 295 303

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE: REPREZENTACJA POTOCZNA I MEDIALNA ORAZ POSTAWY POLAKÓW ................................. 309

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs ....... Metodologia badań ankietowych ............................................. Postrzeganie ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi ........ Wyobrażenie o chorobach zakaźnych i health literacy .............. Percepcja chorób zakaźnych podczas pandemii SARS-CoV-2 ... Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią .............. Teorie spiskowe i fałszywe informacje ......................................

314 324 326 333 339 342 357

ZAKOŃCZENIE ............................................................................ 369 SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY ........................................... 383

Wstęp

Na polu obserwacji przypadek sprzyja jedynie umysłom przygotowanym Ludwik Pasteur

COVID-19 został okrzyknięty przez wielu czarnym łabędziem. Za Nassimem Talebem (2020) określa się w ten sposób wydarzenia o wyjątkowo niskim prawdopodobieństwie, których pojawienie się ma ogromne konsekwencje. Ale czy COVID-19 naprawdę był nieprzewidywalny? I w jakim sensie? Sam Taleb zinterpretował pandemię jednoznacznie: COVID-19 nie jest wydarzeniem tak nieprzewidywalnym, jak skłonni są twierdzić różni aktorzy. Od dawna autor krytykuje nadużywanie hasła „czarny łabędź”: w jego ocenie bardzo często jest ono wymówką dla nieodpowiedzialnych działań. Przekonuje też, że COVID-19 to nie czarny łabędź, lecz symptom „kruchego świata”, w jakim przyszło nam funkcjonować (Avishai 2020). Dla sporej części epidemiologów, antropologów medycznych oraz menadżerów i badaczy zdrowia publicznego jest oczywiste, że pod wieloma względami pandemia nie była niespodziewana. Nikt nie mógł przewidzieć, że ten konkretny patogen w tym konkretnym roku rozprzestrzeni się na świat. Nikt nie mógł przewidzieć społeczno-politycznej dynamiki odpowiedzi na alarm pandemiczny World Health Organization (WHO). Nikt nie jest w stanie przewidzieć mutacji samego patogenu. Jest tak dlatego, że każda większa epidemia jest specyficznym, w dużej mierze niepowtarzalnym wydarzeniem. Ale pewne wzorce się powtarzają, podobnie jak nie zmieniają się cechy naszego świata, które – ogólnie rzecz ujmując – sprzyjają poja-

10

WSTĘP

wianiu się nowych zagrożeń zakaźnych i wybuchom epidemii. Dla osób zainteresowanych tematyką było oczywiste, że nie tylko epidemie, endemie, lecz także pandemie chorób zakaźnych są realnym zagrożeniem. Wiadomo, że regularnie pojawiają się nowe patogeny i niektóre z nich mogą bardzo łatwo stać się globalnym zagrożeniem. Wiemy to wszystko między innymi dzięki dwóm niekwestionowanym czarnym łabędziom w dziedzinie epidemiologii. Pierwszym z nich była pandemia grypy z lat 1918–1920. Nie zapisała się ona w naszej pamięci zbiorowej, dlatego jest przez niektórych nazywana „zapomnianą epidemią” (Crosby 2003). Niemniej przyjmuje się, że w jej wyniku umarło więcej ludzi niż w trakcie poprzedzającej ją pierwszej wojny światowej. Drugim łabędziem była „powolna plaga” (Gould 1993) lat 80. i 90., czyli HIV/AIDS. W przeciwieństwie do grypy hiszpanki, choroba ta wywarła silny wpływ na naszą kulturę, wyraźnie zapisując się w pamięci zbiorowej. Obie epidemie były zaskakujące, gdyż nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z takimi zagrożeniami. W pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z grypą, która atakowała nietypowe kategorie demograficzne i była w stanie rozprzestrzenić się po świecie w ciągu tygodni. W drugim zostaliśmy zaatakowani przez grupę wirusów, które dotychczas nie budziły obaw, a sama choroba była wyjątkowa w tym sensie, że niszczyła układ immunologiczny. Przykłady hiszpanki oraz HIV/ AIDS – a takich zdarzeń znaleźlibyśmy więcej – pokazują, że już w przeszłości mieliśmy do czynienia z epidemiami, których nikt nie przewidział, oraz że gdy idzie o choroby zakaźne, to nasz świat staje się bardziej, a nie mniej podatny na nie. Dlatego o pandemii COVID-19 należałoby myśleć raczej w kategoriach katastrofy systemowej, a nie czarnego łabędzia. Czarne łabędzie i katastrofy systemowe są nieprzewidywalne, ale reprezentują one dwa różne przypadki nieprzewidywalności. Czarnego łabędzia nie da się przewidzieć na podstawie przeszłych wydarzeń. Czarne łabędzie mają tendencję do zaskakiwania nas właśnie dlatego, że próbujemy przewidywać przyszłość na zasadzie ekstrapolacji trendów. Przewidywanie poprzez ekstrapolację sprawdza się w przypadku wydarzeń o niskim wpływie, ale nie wtedy, gdy chodzi o coś wywracającego nasz świat do góry nogami. Czar-

WSTĘP

11

ny łabędź jest nieprzewidywalny także w tym sensie, że jest to wydarzenie bezprecedensowe: pierwszy krach na giełdzie (ale już nie pękniecie bańki hipotecznej w 2008 roku), zatonięcie teoretycznie niezatapialnego statku (ale już nie kolejne analogiczne katastrofy spowodowane tą samą usterką), pierwsza pandemia danego patogenu (SARS -CoV-2 nie jest pierwszym patogenem tego rodzaju). Myślimy, że coś jest niemożliwe, niemal wszyscy odrzucamy zakładający to coś scenariusz, lekceważymy zagrożenie, system staje się na nie podatny. Katastrofy systemowe są natomiast przewidywalne w tym sensie, że wiemy, iż statystycznie rzecz ujmując, kiedyś muszą nastąpić, ale nie wiemy, co konkretnie do nich doprowadzi i kiedy to się stanie. Gdybyśmy to wiedzieli, po prostu byśmy im przeciwdziałali: zadziałałoby samoobalające się proroctwo. Katastrofy systemowe wynikają z cech systemów, co opisał Charles Perrow (1999). Gdy dochodzi do katastrofy – powiedzmy – promu kosmicznego lub samolotu pasażerskiego, ewentualnie awarii elektrowni jądrowej, to najczęściej nie jest to zasługa jednego wadliwego elementu, lecz nałożenia się na siebie kilku drobnych usterek. Czasami usterki wchodzą w inte rakcję i przetaczają się przez cały system na zasadzie kaskady usterek. Komisje prowadzące śledztwa po katastrofach często dochodzą do tego, jak przebiegała konkretna katastrofa, kolejne generacje systemu zostaną zabezpieczone na tę konkretną ewentualność, ale żaden ekspert nie powie, że katastrofy się już nie powtórzą. Systemy są zbyt złożone. W przypadku wielu współczesnych systemów mamy prosty wybór: albo przestajemy korzystać z danego systemu, albo korzystamy z niego, zakładając, że katastrofy są czymś oczekiwanym i normalnym. [S]koro interakcyjna złożoność i ścisłe powiązanie [elementów systemu] nieuchronnie doprowadzą do katastrofy, to mamy prawo nazywać je katastrofami normalnymi lub systemowymi. Dziwne sformułowanie katastrofa normalna ma sygnalizować, że w systemach o pewnej charakterystyce, liczne i zaskakujące interakcje usterek są nieuniknione. Jest to określenie integralnej cechy systemu, a nie stwierdzenie na temat częstotliwości. Jest dla nas normalne, że umieramy, ale robimy to tylko raz. Awarie systemowe są sporadycznymi, nawet rzadkimi zja-

12

WSTĘP

wiskami; nie powinno jednak to nas uspokajać, skoro są one w stanie doprowadzić do katastrofy (Perrow 1999, s. 5).

O współczesnym świecie też można myśleć jak o złożonym systemie społeczno-technologicznym, w którym pandemie są czymś normalnym (Morse 1992; Garrett 1994; Shah 2019). Decyduje o tym wiele czynników. Po pierwsze, ogromną rolę odgrywa wysoka mobilność ludzi. Pozwala ona patogenom na transfer w dowolne miejsce na świecie w czasie, który jest najczęściej zdecydowanie krótszy niż okres inkubacji choroby. Gdyby nie to, choroby takie jak gorączka ebola czy cholera byłyby całkowicie lokalnymi zjawiskami. Cholera stała się globalnym zagrożeniem w XIX wieku, a ebola w ciągu ostatnich dekad. Po drugie, duże zagęszczenie w obrębie wciąż rosnących globalnych metropolii stwarza świetne warunki dla rozpowszechniania się chorób przenoszonych drogą kropelkową, przez kontakt i przez powietrze. Po trzecie, transmisji chorób sprzyja struktura sieci społecznych, które tworzą ludzie w nowoczesnych społeczeństwach. Nie wystarczy, że ludzi żyją w stłoczeniu, by choroby się szerzyły. Jeśli ludzie kontaktują się i zarażają w tej samej grupie lub na tym samym obszarze, to stosunkowo łatwo zastosować kwarantannę lub izolację. Niemniej wiele sieci społecznych obfituje w „słabe” więzi. Efektem tego jest zjawisko małego świata (Watts 1999), które sprawia, że drastycznie spada dystans między dwoma dowolnymi osobami na świecie. To zaś stanowi problem z perspektywy epidemiologicznej: choroby mogą sprawniej się szerzyć i trudniej powstrzymać epidemię. Po czwarte, istnieją przestrzenie, w których prawdopodobieństwo pojawienia się nowych chorób odzwierzęcych jest niezwykle wysokie. Są to między innymi mokre rynki1 i farmy, gdzie hoduje się i przechowuje w stłoczeniu zwierzęta, niekiedy różnych gatunków (Webster 2004; Zhao 2007; Wong i in. 2019). Po piąte, wiele rozwiązań projektowych, które przynajmniej do wybuchu pandemii COVID-19 stosowano w urbanistyce i w architekturze, sprzyja szerzeniu się chorób zakaźnych. Poza tym rozbudowa ludzkich siedlisk często prowadzi do wytrącenia patogenów z ich natu1

Są to rynki gromadzące żywe zwierzęta, które są zabijane po zakupie.

WSTĘP

13

ralnych środowisk i wprowadzenia do ludzkiej populacji. Szóstym czynnikiem, który służy pandemiom, jest poziom zaufania obywateli do instytucji i do siebie nawzajem. W skali globalnej ludzkość nie radzi sobie ze zmianą klimatyczną. Ma też problem ze zbiorową mobilizacją w walce z zarazami. Zmiana klimatyczna i rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych mają strukturę typowych pułapek społecznych (Rothstein 2005), a uporanie się z nimi wymaga właśnie skoordynowanych działań masowych zarówno na poziomie indywidualnym, jak i organizacyjnym. Siódmy czynnik jest związany z ograniczeniami poznawczymi charakterystycznymi dla ludzkiego umysłu. Tak naprawdę trudno nam pojąć, jak działa wzrost wykładniczy, charakterystyczny dla pandemii, co może skutkować lekceważeniem zagrożenia. Biorąc pod uwagę te przesłanki, należy stwierdzić, że pandemia taka jak COVID-19 nie powinna być zaskoczeniem. Zaskakująca może być co najwyżej jej skala. Jednak gdy idzie o same fale paniki, znikające z półek produkty, zbrojących się obywateli, zamykanie sklepów, stygmatyzację zakażonych, lęki przed załamaniem systemu, sposób ramowania komunikatów medialnych – wszystko to przebiega według schematów opisywanych przez nauki społeczne od co najmniej dwóch dekad. Czy można jednak powiedzieć, że takie organizacje jak Centers for Disease Control and Prevention (CDC)2 czy WHO, od lat zwracające uwagę na szerzenie się nowych i starych chorób zakaźnych, przewidziały pandemię? Na początku 2018 roku na liście zagrożeń epidemicznych umieszczono pozycję „choroba X” (Honigsbaum 2019). Decyzja ta dla wielu mogła wydać się kontrowersyjna: oto zapowiedziano, że w 2019 roku może uderzyć niebezpieczna, acz dotąd nieznana choroba. I tak się stało. Ale czy w istocie dokonano predykcji? Jeśli ktoś stwierdza „spodziewaj się niespodziewanego”, nie tyle formułuje predykcję, ile mówi, że przewidywanie jest czyn2

Akronim CDC odnosi się obecnie do kilku centrów, jednak nazwa ta obowiązuje od 18 października 1980 roku. Początkowo organizacja ta nosiła nazwę Communicable Disease Center. W latach 70. funkcjonowała pod nazwą Center for Disease Control. Akronim zachowano, lecz pełna nazwa organizacji oraz jej misja i struktura ewoluowały. Gdy w pracy posługujemy się akronimem CDC, najczęściej mamy na myśli centra.

14

WSTĘP

nością bezcelową, że konieczna jest raczej czujność i poczynienie odpowiednich przygotowań. Jeśli spojrzeć na naszą sytuację pod kątem gotowości, to okazuje się, że świat przygotowywał się do walki z COVID-19 lub analogicznymi zagrożeniami przez ostatnie 30 lat. Budowano system monitorujący pojawianie się chorób, zbierano doświadczenia we współpracy międzynarodowej w walce z patogenami, kształcono kolejne pokolenia epidemiologów, wirusologów, badaczy terenowych, menadżerów zdrowia publicznego. Dotyczy to również badaczy społecznych, którzy zbierali doświadczenia związane z komunikacją epidemiologiczną oraz zarządzaniem kryzysami zdrowotnymi w Afryce. Rozwój tego typu „infrastruktury” i budowanie kapitału ludzkiego są niezwykle ważne, gdyż jeszcze na początku lat 90. w wielu krajach rozważano demontaż systemu służącego zwalczaniu chorób zakaźnych, a nie jego wzmocnieniu. Uratowanie naszego potencjału antyepidemicznego i jego rozwój nie byłyby możliwe bez ustanowienia odpowiedniej ramy pojęciowej organizującej nasze zbiorowe doświadczenie, nadającej kierunek działania rozmaitym organizacjom, uzasadniającej ustanawianie i podtrzymywanie wielu instytucji. Ramą tą jest koncept wyłaniających się i powracających chorób zakaźnych (emerging and re-emerging infectious diseases, REIDs). Koncepcja ta głosi, że wbrew optymizmowi lat 70. i 80. choroby zakaźne nie zostały wcale pokonane, że czają się one poniżej progu uwagi globalnych mediów w krajach rozwijających się i wyłaniają się w krajach rozwiniętych. HIV/AIDS, które odkryto w latach 80., gorączka krwotoczna ebola, której epidemia przykuła uwagę globalnych mediów w połowie lat 90., gorączka zachodniego Nilu, która uderzyła w Nowym Jorku w 1999 roku, oraz dziesiątki innych chorób zostało powiązanych w jedną kategorię – REIDs. Kategoria ta wiąże ze sobą nie tylko jednostki chorobowe. Koncepcja REIDs pełni funkcję obiektu granicznego (Star, Griesemer 1989), łacząc ze sobą różne instytucje, organizacje i obszary praktyk. Konstrukt ten był wykorzystywany do uzasadnienia inwestycji środków publicznych w budowę globalnej infrastruktury epidemiologicznej. Miał również znaczenie przy tworzeniu i rozwijaniu koncepcji globalnego zdrowia publicznego.

WSTĘP

15

Bez koncepcji REIDs bylibyśmy dziś w zupełnie innym miejscu. Być może nie wiedzielibyśmy nawet, że wybuchła pandemia świńskiej grypy. Możliwe, że bez alertów WHO i systemu zbierania danych rozsianym po globie przypadkom nie nadano by odpowiedniego znaczenia i nie powiązano by ich ze sobą. Bez pojęcia REIDs być może dowiedzielibyśmy się o zagrożeniu ze strony COVID-19 dużo później. Na pewno dysponowalibyśmy zupełnie innym asortymentem taktyk. Wreszcie, bez koncepcji REIDs zapadłyby zupełnie inne decyzje. I najprawdopodobniej zapadłyby dużo później. W książce tej nie zastanawiamy się jednak, gdzie bylibyśmy bez kategorii REIDs. Jest to przede wszystkim rekonstrukcja tego, w jaki sposób powołano do istnienia tę koncepcję i co to właściwie oznacza dla rozmaitych aktorów społecznych. Skupiamy się na tym, co za Geoffreyem Bowkerem i Susan Leigh Star (2000) można określić infrastrukturą. W książce zajmujemy się infrastrukturą współczesnego globalnego systemu antyepidemicznego. Bowker i Star przez infrastrukturę rozumieją nie tylko materialne sieci, ale ogół czynników społecznych, technologicznych, politycznych i kulturowych niezbędnych do utrzymania sprawnego funkcjonowania jakiejś praktyki, instytucji lub systemu technologicznego. Na infrastrukturę, obok materialnych elementów, składają się niewidzialna praca ludzi, systemy klasyfikacji zjawisk, regulacje, elementarne praktyki kulturowe i wiele więcej. Infrastruktura na ogół pozostaje dla nas przejrzysta: myślimy o niej najczęściej dopiero wówczas, gdy się załamuje. Głównie wtedy dostrzegamy i doceniamy pracę ludzi zaangażowanych w jej budowanie i utrzymanie. Wśród ludzi wykonujących niewidzialną pracę w walce z epidemią chorób zakaźnych jest wielu badaczy społecznych. Na szczególną uwagę zasługują antropolodzy medyczni, lecz także badacze zajmujący się koncepcją zdrowia publicznego i health emergencies3. 3

Obraz kryzysów zdrowotnych na świecie prezentuje WHO Health Emergency Dashboard, https://extranet.who.int/publicemergency. Pandemia COVID-19 jest największym i najpoważniejszych kryzysem zdrowotnym, ale nie jedynym. Zdarzenia kryzysowe pojawiają się regularnie na świecie. Dla większości krajów Europy i Ameryki Północnej jako kryzys wymienia się najczęściej tylko COVID-19, ale w przypadku Demo-

16

WSTĘP

Nauki społeczne wniosły wyraźny wkład w zrozumienie przyczyn i metody walki z epidemiami takich chorób, jak ebola (Farmer 1996, 2001; Hewlett, Hewlett 2008; Farmer i in. (red.) 2013; Lahai 2017; Šehović 2017). Wciąż jednak badanie tego typu są dalekie od głównego nurtu nauk społecznych. Wystarczy spojrzeć na teorię socjologiczną – ta do momentu wybuchu pandemii COVID-19 była niemal całkowicie wolna od odwołań do chorób zakaźnych. Dotyczy to zarówno klasyków teorii socjologicznej, jak i bardziej współczesnych badań4. Z jednej strony jest to zastanawiające, gdyż – jak pokazują archeologia, geografia i antropologia ewolucyjna – choroby zakaźne były jednym z najważniejszych czynników kształtujących losy ludzkich społeczeństw. Z drugiej strony jest to zrozumiałe, gdyż socjologia narodziła się jako nauka nowoczesna: została powołana do istnienia, by wspomagać proces zarządzania nowoczesnymi społeczeństwami. Tymczasem samo pojawienie się nowoczesności (przy czym mamy na myśli nie jakiś okres historyczny, a ściśle socjologiczne pojmowanie nowoczesności jako charakterystycznego zestawu instytucji takich jak państwo narodowe, biurokracja etc.) było ściśle powiązane z sukcesami w walce z chorobami zakaźnymi. W nowoczesnym porządku nie ma miejsca na nieprzewidywalność, jaką wprowadzały w biografie jednostek i prace organizacji wirusy, bakterie i inne patogeny. Nie oznacza to, że socjologia i nauki społeczne jako takie nie zajmowały się chorobami zakaźnymi. Można wskazać wiele publikacji poświęconych tematyce pandemii i zdrowia publicznego. Istnieje cały nurt badań poświęconych panikom moralnym i publicznej percepcji ryzyka. Wreszcie, socjologia podjęła problematykę samej

kratycznej Republiki Kongo są to: chikungunya w 2019, cholera w 2015, CO VID- 19 w 2020, odra w 2017, dżuma w 2019, polio w 2018 oraz następstwa działań wojennych w 2017 roku. 4 Pewnym wyjątkiem była teoria aktora-sieci (Latour 1988). REIDs bardzo dobrze wpisują się w teorię późnej nowoczesności (Adam, Beck, Loon 2000; Washer 2010), ale sam Ulrich Beck nie poświęcił im wiele uwagi (zob. np. Beck 2013, s. 117, 174–176), skupiając się raczej na energetyce jądrowej, genetycznie modyfikowanych organizmach, skażeniu toksynami etc.

WSTĘP

17

koncepcji REIDs (King 2004; Washer 2010; Dingwall, Hoffman, Staniland 2013). Wciąż jednak zainteresowanie socjologii tematyką chorób zakaźnych i pandemiami było dużo mniejsze niż uwaga, jaką przykładano do innych, niezakaźnych zagrożeń zdrowia. Wyjątkiem jest HIV/AIDS. Jednak chorobę tę często rozpatrywano jako zjawisko samo w sobie, a nie część jakiegoś trendu epidemicznego: dotyczyło to w podobnym stopniu dyskursu medialnego, medycznego i socjologicznego5. Znamienne jest, że wiele podręczników socjologii medycznej i socjologii medycyny nie zawiera żadnych istotnych odniesień do chorób zakaźnych innych niż HIV/AIDS6. Nikłe zainteresowanie socjologii medycznej chorobami zakaźnymi staje się zrozumiałe, gdy przyjrzymy się historii amerykańskiej socjologii medycznej (Bloom 2002). Dyscyplina ta konstytuowała się w Stanach Zjednoczonych w XX wieku, w okresie poprzedzającym drugą wojnę światową. Pierwsi przedstawiciele socjologii medycznej skupiali się na zagadnieniu zdrowia w kontekście rozmaitych problemów społecznych (praca kobiet i dzieci, masowa imigracja, ubóstwo). Na ogół nie byli to jednak socjologowie, ale lekarze i pracownicy socjalni. Socjolo5

Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że do 2019 roku włącznie badacze społeczni napisali o HIV/AIDS więcej niż o wszystkich pozostałych chorobach zakaźnych razem wziętych. 6 Na przykład w pracy zbiorowej Health and Health Care as Social Problems (Conrad, Leiter 2003) jest tylko kilka nawiązań do chorób zakaźnych w ogóle, przy czym pojawiają się one głównie w kontekście HIV/ /AIDS lub zespołu nagłego zgonu niemowląt. Przywoływana jest gruźlica, ale wyłącznie w kontekście HIV/AIDS. W tomie Key Concepts in Medical Sociology (Gabe, Bury, Elston 2004) osobne sekcje poświecono między innymi chorobom chronicznym, genetycyzacji, medykalizacji, ale choroby zakaźne nie zostały wyróżnione jako osobne zagadnienie. W książce pojawia się zaledwie kilkanaście odniesień do chorób zakaźnych oraz pojedyncze odniesienia do gruźlicy, malarii, polio czy cholery. O chorobach zakaźnych wspomina się głównie w kontekście wielu krajów rozwijających się i psychospołecznych determinant zdrowia. Jednym z niewielu podręczników, który poświęca więcej uwagi chorobom zakaźnym, jest The New Blackwell Companion to Medical Sociology pod redakcją Williama C. Cockerhama (2010). Jeden z 24 rozdziałów w całości poświęcono REIDs (Armelagos, Harper 2010), a choroby zakaźne pojawiają również w innych kontekstach.

18

WSTĘP

gia medycyny jako dyscyplina naukowa zaczęła się konstytuować w okresie międzywojennym, a swoją tożsamość jako odrębna subdyscyplina uzyskała dopiero po wojnie. Nowi socjologowie medycyny byli zainteresowani tematyką zdrowia psychicznego, w tym warunkami panującymi w szpitalach psychiatrycznych. Ważnym obszarem była kwestia zdrowia mieszkańców miast: widać tu wyraźny wpływ szkoły chicagowskiej. Dyscyplina ta wyłoniła się w okresie, w którym epidemie chorób zakaźnych takich jak tyfus, gruźlica czy cholera nie zbierały już śmiertelnego żniwa. Tematyka polio, ruchu społecznego, który promował walkę z tą chorobą, kwestia społecznej akceptacji szczepionki nie zostały uznane za socjologicznie interesujące. A malaria, która wciąż była problemem w Stanach Zjednoczonych, dotykała raczej mieszkańców obszarów wiejskich i podmiejskich: jako taka pozostawała zatem poza polem zainteresowania socjologii7. Koncepcją REIDs i chorobami zakaźnymi zdecydowanie bardziej od socjologów medycznych zainteresowani okazują się badacze zajmujący się socjologią wiedzy i szeroko pojmowanymi science and technology studies (STS). Chodzi w szczególności o uczonych badających rozmaite kontrowersje naukowe i technologiczne oraz proces konstruowania konceptów medycznych8. Rzecz jasna za sprawą COVID-19 doszło do mobilizacji naukowców reprezentujących różne dyscypliny, w tym socjologów medycyny. Otwarte zostały dodatkowe strumienie finansowania na „badania COVID-owe”. W marcu 2020 roku, na samym początku pandemii, do numeru tematycznego „Health Sociology Review” poświęconego COVID-19 napłynęło blisko 150 propozycji abstraktów. To tylko 7

Warto zwrócić uwagę, że często odróżnia się socjologię medyczną od socjologii medycyny. O ile ta pierwsza jest nastawiona na wsparcie medycyny, o tyle druga ma nastawienie wyraźnie krytyczne wobec instytucji i profesji medycznych. Socjologia medycyny pozostawała jednak również niezainteresowana chorobami zakaźnymi. 8 Jako przykład można wskazać badania Stevena Epsteina nad ruchami społecznymi, które odegrały istotną rolę w kształtowaniu publicznej reprezentacji HIV/AIDS, oraz jego analizy kontrowersji wokół etiologii AIDS. Jego książka Impure Science (Epstein 1996) została opublikowana w serii poświęconej medycynie, ale sam autor jest osadzony raczej w STS niż w socjologii medycyny.

Nasza perspektywa

19

zapowiedź zalewu tekstów socjologicznych traktujących o epidemii (liczba pojedyncza). Nie jest to oczywiście zaskakujące. Jednak socjologia, antropologia, historia i porównawcze studia kulturowe powiedziały już bardzo dużo na temat epidemii (liczba mnoga): jakie reakcje społeczne wywołują choroby zakaźne, jak zmienia się kultura pod wpływem epidemii i endemii, jaka jest dynamika uwagi medialnej i publicznej, jak społeczności zapamiętują i zapominają pandemie. Z perspektywy socjologicznej pandemia COVID-19 nie powinna być wielkim zaskoczeniem: pod bardzo wieloma względami jest ona modelową epidemią. Pokazanie tego, jak bardzo typowa jest pandemia COVID-19, jest jednym z celów książki. Przytaczamy tu wiele koncepcji socjologicznych, które rozwinięto w ciągu ostatnich 30 lat, dla opisania dynamiki społecznych i kulturowych reakcji na choroby zakaźne.

Nasza perspektywa Pandemię COVID-19 przyszło nam obserwować z dość specyficznej perspektywy. Należy wspomnieć o dwóch okolicznościach. Po pierwsze, nie jest to praca wyłącznie z zakresu socjologii medycyny lub socjologii zdrowia i choroby. Literatura z tych obszarów jest nam znana i często odwołujemy się do niej, ale zasadniczy kontekst naszych rozważań stanowią STS. Należy pamiętać, że – niezależnie od nazewnictwa – badacze reprezentujący socjologię wiedzy naukowej i pokrewne obszary badań byli żywo zainteresowani tym, jak naukowcy z jednej strony odkrywają, a z drugiej konstruują jednostki chorobowe. Szczególną rolę odgrywa tu teoria aktora-sieci (actor-network theory, ANT). Podejściu temu zawdzięczamy jedną z niewielu prac teoretycznych z zakresu socjologii skupioną na patogenach jako istotnych czynnikach zmiany społecznej (Latour 1988). Przede wszystkim jednak ANT dostarcza wielu narzędzi konceptualnych przydatnych w zrozumieniu procesów tworzenia wiedzy i światopoglądów. Po drugie, pandemię analizujemy z perspektywy osób, które zajmują się chorobami zakaźnymi w ujęciu socjologicznym od dość

20

WSTĘP

dawna. Gdy pojawiały się doniesienia z Wuhan, pracowaliśmy nad wcześniejszą wersją tej książki, która miała stanowić zwieńczenie projektu badawczego pod tytułem „Wyłaniające się i powracające choroby zakaźne w perspektywie humanistycznej” realizowanego przez nas od 2016 roku w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. W czasie trwania projektu byliśmy świadkami kilku epidemii chorób zakaźnych, co do których obawiano się, że mogą przerodzić się w pandemie (epidemie gorączki ebola w Afryce Centralnej, epidemia Zika). Przez okres realizacji projektu staraliśmy się zrekonstruować ekspercki, prasowy i potoczny dyskurs: jak odnosi się on do koncepcji REIDs, czy w ogóle różne choroby zakaźne są ze sobą wiązane, jak media i społeczeństwo reagują na spływające w dość regularnych odstępach doniesienia o zagrożeniach zakaźnych. W rekonstrukcji społecznej percepcji chorób miało nam pomóc zrealizowane w kwietniu i maju 2018 roku ilościowe badanie ogólnopolskie. Warto też odnotować, że pierwszy z autorów zajmuje się problematyką chorób zakaźnych od przynajmniej 10 lat. Początkowo interesował się społecznymi aspektami badań nad HIV/AIDS (Afeltowicz 2012), ale od czasu pandemii świńskiej grypy skupił się na zagadnieniu „epidemii epidemii”, czyli pojawianiu się na świecie kolejnych kryzysów i doniesień – zarówno naukowych, jak i medialnych – o wyłaniających się zagrożeniach zakaźnych. Treść tej książki to efekt zarówno rozproszonych obserwacji, przeglądu literatury przedmiotu, krytycznej analizy teorii epidemii, systematycznej rekonstrukcji dyskursów eksperckiego i medialnego, jak i badania świadomości potocznej. Pojawienie się doniesień o COVID-19 skłoniło nas do podjęcia dodatkowych czynności badawczych, przepisania wielu fragmentów maszynopisu i dopisania wielu sekcji. Praca była rewidowana kilkukrotnie. Do recenzji trafiła ona we wrześniu 2020 roku, ale w ostatnim kwartale roku pojawiły się nowe okoliczności, a także udało nam się uzyskać nowe dane: w listopadzie 2020 roku przeprowadziliśmy badania ankietowe, które wykorzystywały wiele pytań z badania z 2018 roku. Rozdział prezentujący te wyniki przeszedł ponowną recenzję. Gdy piszemy te słowa, pandemia wciąż trwa i wciąż pojawiają się nowe wątki. Dalsze odkładanie tej publikacji nie ma sensu

Problematyczny tytuł

21

z tej prostej przyczyny, że nie jest to książka o pandemii COVID-19. Na napisanie takiego dzieła jest zdecydowanie za wcześnie. Książka ta stanowi krytyczną syntezę badań nad epidemiami prowadzonymi na świecie od kilku dekad, prezentuje wnioski z wywołanych przez nas danych empirycznych oraz stanowi komentarz socjologiczny do trwającej pandemii. Prosimy zatem, by czytelnicy i czytelniczki pamiętali, że prace merytoryczne nad książką zamknęliśmy w połowie lutego 2021 roku.

Problematyczny tytuł Tytuł Socjologia epidemii jest problematyczny z czterech przynajmniej powodów. Po pierwsze, obaj autorzy są socjologiami pracującymi w dziedzinie STS. Ale w pracy tej robimy użytek również z wyników badań epidemiologów, biologów, kulturoznawców, historyków, psychologów i antropologów. Sformułowanie „socjologia epidemii” jest zatem pewnym skrótem myślowym: mamy na myśli również wiele innych dyscyplin społecznych, a nawet kilka takich, które podlegają naukom humanistycznym i biologicznym. Szczególnie ważne są dla nas ustalenia antropologów medycznych. Odnosi nas to do pytania o to, jak rozumiemy socjologię i czym właściwie różni się ona od antropologii kulturowej lub społecznej. Zwykle przyjmuje się, że socjologia zajmuje się raczej krajami uprzemysłowionymi, a antropologia krajami spoza kręgu kultury zachodniej. Jednak istnienie takich obszarów jak antropologia korporacyjna oraz to, że są niezachodnie kraje uprzemysłowione, czyni takie rozróżnienie problematycznym. Można by argumentować, że antropolodzy stosują raczej metody jakościowe, a socjologowie korzystają również z metod ilościowych, ale rozwój technik kodowania i metod mieszanych również prowadzi do zatarcia różnic. Wreszcie można by argumentować, że antropolodzy skupiają się na ludziach i ich praktykach kulturowych, a socjologowie na zachowaniach grupowych i tak zwanych strukturach społecznych. W praktyce jednak wielu antropologów, których teksty przytaczamy w tej publikacji, nie ma problemu z przechodzeniem od obserwacji terenowych do refleksji nad

22

WSTĘP

globalnym systemem nierówności lub zdrowiem publicznym, czego świetnym przykładem są prace Paula Farmera. Wprawdzie w naszych badaniach nie stosowaliśmy etnografii, jednak książkę tę równie dobrze moglibyśmy zatytułować Antropologia epidemii. Sądzimy jednak, że taki tytuł wprowadzałby jeszcze większe zamieszanie niż ten, na który się zdecydowaliśmy. Najwłaściwszym określeniem byłoby Społeczne badania nad epidemiami, co eksponowałoby interdyscyplinarny charakter pracy. Takie określenie jednak niewiele by mówiło czytelnikowi. Poprzestaliśmy zatem na odwołaniu do socjologii w głównym tytule i przywołaniu nauk społecznych w podtytule. Po drugie, problematyczna jest też druga część tytułu. Książka nie ogranicza się wyłącznie do zagadnienia epidemii. Zajmujemy się tu również chorobami endemicznymi. Epidemia to nic innego jak gwałtowny przyrost liczby zachorowań na daną chorobę w populacji. Endemia to sytuacja, gdy w populacji żyjącej na danym terytorium na przestrzeni czasu liczba nowych zachorowań na daną chorobę pozostaje na zbliżonym poziomie. Ten sam patogen może wywoływać w pewnym okresie epidemię, a w innym może występować endemicznie. Albo ta sama choroba na pewnych obszarach będzie epidemiczna, a gdzie indziej endemiczna. Termin „endemia” jest stosunkowo rzadko spotykany, a w języku angielskim właściwie nie wstępuje. Umieszczanie go w tytule nie miałoby sensu. Skoro epidemiolodzy – mimo nazwy swojej dyscypliny – zajmują się i epidemiami, i endemiami, uznaliśmy, że zatytułowanie książki w ten sposób nie będzie poważnym naruszeniem9. Pisanie o socjologii chorób zakaźnych umieszczałoby pracę jedynie w kontekście socjologii zdrowia i choroby, podczas gdy my poruszamy się w dużej mierze w polu STS. Adnotacja, iż zajmujemy się epidemiami i endemiami chorób zakaźnych, nie rozwiązuje problemu, gdyż w książce odnosimy się również do parazytoz, czyli chorób wywoływanych przez pasoży9

Terminy „epidemia” i „endemia” nie są zarezerwowane wyłącznie dla chorób zakaźnych, ani w ogóle dla chorób jako takich. Nie bez powodu mówi się o epidemii otyłości, epidemii samobójstw z użyciem broni palnej czy epidemii opioidów. Zjawiska te są systematycznie śledzone przez organizacje takie jak CDC.

Problematyczny tytuł

23

ty. To trzeci problem. A wynika on z faktu, że w Polsce odróżnia się choroby zakaźne od parazytoz, podczas gdy w nomenklaturze WHO i CDC różnice te nie są eksponowane. Do kategorii REIDs zaliczane są choroby wirusowe, bakteryjne, wywoływane przez priony i choroby pasożytnicze. Są konkretne powody, dla których epidemiologia rozważa te choroby łącznie. Dwie różne choroby przenoszone przez wektory (w epidemiologii tak określa się pośrednie organizmy przenoszące patogen) mogą być wywoływane przez różne organizmy – pierwsza przez bakterię, druga przez pierwotniaka – jednak z perspektywy epidemiologicznej kluczowy jest sposób zakażenia i mobilność wektora. Istnieją również podobieństwa między chorobami zakaźnymi i pasożytniczymi przenoszonymi drogą wodną. Oczywiście między patogenami wywołującymi choroby zakaźne i pasożytami odpowiedzialnymi za parazytozy istnieją też wyraźne różnice, w szczególności dotyczy to różnic w terapii chorób pasożytniczych, bakteryjnych i wirusowych. Ale różnice istnieją również między różnymi patogenami. Na przykład bakterie i wirusy mogą bardzo różnić się pod względem tempa zachodzenia zmian ewolucyjnych; różnice te są bardzo duże nawet w obrębie poszczególnych grup wirusów. Jesteśmy świadomi, że w biologii funkcjonuje rozróżnienie na patogeny, pasożyty, parazytoidy i drapieżniki (Méthot, Alizon 2014)10, niemniej, biorąc pod uwagę wcześniej przywołane 10 Warto pamiętać, że rozróżnienie to rodzi wiele problemów. Zasadnicza różnica między pasożytami a patogenami polega na tym, że pierwsze żywią się na żywicielu, a drugie wykorzystują organizm gospodarza jako maszynę reprodukcyjną. Jednak faktycznie wiele pasożytów robi obie te rzeczy naraz. Ogólnie w ujęciu ewolucyjnym patogeny i pasożyty zmierzają do tego samego: do reprodukcji swoich genów. Jeszcze inaczej do problemu podziałów podchodzi ekologia. Ogólnie rzecz biorąc, granice między komensalizmem, pasożytnictwem a mutualizmem są dość płynne. Szczególnie widoczne jest to w przypadku różnic w poziomie zjadliwości danego wirusa lub bakterii. To, czy organizm wywoła objawy, czy nie, czy przebieg choroby będzie ciężki, czy nie, zależy nie tylko od genotypów i fenotypów konkretnego gospodarza oraz organizmu, ale także od pewnych czynników środowiskowych, w tym od infekcji towarzyszących. Innymi słowy, nie jest tak, że bakteria jest zjadliwa lub nie jest taka sama z siebie. Tymczasem to, jakie szkody, ewentualnie jakie korzyści przynosi dany organizm właścicielowi, jest kluczowe dla określe-

24

WSTĘP

argumenty, zdecydowaliśmy się stosować termin „patogen” zarówno w odniesieniu do prionów, bakterii i wirusów, jak i do pasożytów wewnętrznych. Tylko w wybranych miejscach skupiamy się na tym, do której kategorii zalicza się konkretny patogen. Na ostatni problem z tytułem książki zwrócił naszą uwagę jeden z recenzentów. Otóż nie uprawiamy tu socjologii epidemii po prostu, ale piszemy o problemie z bardzo konkretnego punktu widzenia. Korzystamy tu głównie z koncepcji teoretycznych i wyników badań rozwijanych i prowadzonych w krajach zachodnich. Szczególnie ważną rolę odgrywają tutaj treści dotyczące Stanów Zjednoczonych. To prawda. Ta praca jest zachodniocentryczna, a ściślej – polskocentryczna. Skupiamy się tu raczej na globalnej północy, a nie na globalnym południu. Albo – używając innej ramy odniesienia – piszemy tu głównie o tym, co dzieje się w rdzeniu systemu światowego i jak wpływa on na to, co dzieje się na peryferiach i w krajach półperyferyjnych11. Oczywiście podziały północ/południe oraz centrum/peryferie są dużymi uproszczeniami i kwestią dyskusyjną jest to, czy dziś pozostają one aktualne. Gdy jednak przyjrzeć się historii naszych lęków przed chorobami zakaźnymi oraz historii samej koncepcji REIDs, widać wyraźny wpływ krajów hegemonicznych. Szczególną rolę odgrywała nauka i kultura Stanów Zjednoczonych. Wiele metafor, ram konceptualnych, które tam powstały, zostało wyeksportowanych i wprowadzonych do międzynarodowego obiegu, a także osadziło się w wielu kontekstach narodowych. W Polsce w obrębie

nia rodzaju relacji gospodarz–organizm. Warto też zauważyć, że niekiedy pasożytnictwo traktuje się jako szczególny przypadek drapieżnictwa. Czy powinno być dopuszczalne określanie – powiedzmy – V. cholerae jako pasożytów człowieka, a nawet jego drapieżników? Konkludując, należy stwierdzić, że terminy takie jak patogen, zarazek czy mikrob powstały w ramach konkretnych tradycji, które zakładały odmienne pojmowanie samego zjawiska choroby (model ontologiczny, model fizjologiczny etc.). Terminom tym nadawano też różne znaczenie w różnych kontekstach historycznych i językowych. Rozważania tego typu być może są interesujące same w sobie, ale nie widzimy, by tego typu archeologia wiedzy miała znaczenie z perspektywy celów książki. 11 Posługujemy się podziałem centrum/peryferie zgodnie z koncepcją Immanuela Wallersteina (2007).

Problematyczny tytuł

25

dyskursu publicznego kategoria REIDs właściwie nie funkcjonuje, ale to, że została zaadaptowana przez organizacje międzynarodowe, miało i będzie mieć znaczenie dla funkcjonowania naszego systemu zdrowia publicznego. Tak samo polskie lęki przez HIV/AIDS ukształtowały się pod wpływem tego, co działo się w krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych. Jesteśmy świadomi tego, że istnieje wiele badań ukazujących brzemię chorób zakaźnych oraz sposób ich odbioru w społeczeństwach niezachodnich, a także w krajach rozwijających się i w wielu momentach odnosimy się do tych ustaleń. W dużym uproszczeniu podstawowa różnica między kręgiem zachodnim a społeczeństwami niezachodnimi jest taka, że Amerykanie i Europejczycy skupiają się na chorobach epidemicznych, które od czasu do czasu przykuwają uwagę mediów, podczas gdy w wielu tak zwanych krajach rozwijających się problemem są endemiczne choroby zakaźne. Pod względem epidemiologicznym (na co chorujemy i co jest główną przyczyną zgonów) Polsce zdecydowanie bliżej do kręgu zachodniego niż do społeczeństw niezachodnich. Polskocentryczna perspektywa sprawia, że w książce interesują nas nie tyle relacje na linii globalna północ–globalne południe czy kraje rozwinięte–kraje rozwijające się (chociaż wspominamy o tym w rozdziale drugim), ile na linii centrum–półperyferie. Przez centrum rozumiemy miejsce wytworzenia kategorii REIDs, a półperyferium to miejsce jej dystrybucji. Zakładamy, że Polska jest w dużej mierze krajem półperyferyjnym. Z jednej strony bliżej nam do centrum niż do krajów rozwijających się pod względem stopnia zamożności, zagrożenia dla zdrowia publicznego, wzorców kultury czy konsumpcji. Z drugiej jesteśmy jednak odbiorcami wiedzy generowanej przez centrum i wykonawcami pewnych usług. Ujmując to precyzyjniej, traktujemy Polskę jako półperyferie globalnego systemu zdrowia publicznego. To nie polskie instytucje oferują klasyfikacje chorób – są one raczej odbiorcami definicji formułowanych przez centrum (Wróblewski 2018, s. 139–190). To nie w Polsce powstają innowacyjne terapie czy metody diagnostyczne. W polskim dyskursie naukowym znana jest kategoria powracających i wyłaniających się chorób zakaźnych, jednak nie ma ona takiego przełożenia na dyskurs publiczny jak chociażby w Stanach Zjednoczonych. Tam eks-

26

WSTĘP

perci od chorób zakaźnych częściej goszczą w serwisach informacyjnych. Instytucje typu CDC są powszechnie znane, gdyż bohaterowie wielu popularnych filmów to przedstawiciele tego typu organizacji. Sama tematyka epidemii (również ramowana przez pryzmat konceptu REIDs) jest również częściej poruszana w mediach głównego nurtu. Przynajmniej do wybuchu pandemii COVID-19 potoczny obraz chorób zakaźnych kształtowały w Polsce hollywoodzkie produkcje typu Epidemia czy Contagion. Przyjęta przez nas perspektywa sytuująca nas jako badaczy funkcjonujących w ramach półperyferyjnych struktur wiedzy jest do pewnego stopnia ograniczająca (gdyż skazuje nas na reprodukcję już wytworzonych badań czy analiz), ale jednocześnie daje pole do ciekawych poszukiwań, które chcemy w książce podjąć. Półperyferyjne, a w związku z tym do pewnego stopnia zewnętrzne spojrzenie pozwala lepiej dostrzec procesy i mechanizmy konstruowania kategorii REIDs jako pewnej ramy odniesienia dla ekspertów i nieekspertów (czym zajmujemy się w rozdziale drugim). Interesujące jest również to, jak wątki związane z REIDs manifestują się w półperyferyjnej Polsce (ten wątek poruszamy z kolei w rozdziale siódmym). Biorąc pod uwagę naszą polskocentryczność, wartością naszych analiz jest również to, że jak dotąd nikt w polskich naukach społecznych nie zainteresował się na poważnie chorobami zakaźnymi jako przedmiotem dociekań. To się zapewne zmieni z uwagi na pandemię koronawirusa. Musimy jednakże pamiętać, jak zaznaczaliśmy wcześniej, że istnieje bogata literatura na temat różnych aspektów związanych z epidemiami. Chociaż nie poruszamy wszystkich socjologicznie ważnych tematów epidemiologicznych czy wirusologicznych, to do pewnego stopnia nasza książka jest swego rodzaju kompendium wiedzy z zakresu nauk społecznych dotyczącej chorób zakaźnych.

Struktura pracy

27

Struktura pracy Zachęcamy czytelników i czytelniczki do lektury całości, ale niektóre rozdziały mogą być dla różnych osób mniej interesujące niż inne. Biorąc to pod uwagę, staraliśmy się, by przynajmniej część rozdziałów można było czytać jako osobne teksty. Wskazana jest lektura pierwszych trzech rozdziałów w całości. Wprowadzają one wiele koncepcji i wiedzę kontekstową niezbędną do zrozumienia treści pozostałych rozdziałów. Rozdziały od czwartego do siódmego można czytać w dowolnej kolejności lub je pomijać. Zawierają one odesłania do innych rozdziałów z pierwszej i drugiej części, ale zasadniczo stanowią samodzielne całości. Pierwszy rozdział to próba opowiedzenia prehistorii i historii ludzkości z perspektywy interakcji ludzi i ich patogenów. Główne tezy rozdziału to: (1) epidemie pojawiły się dopiero wraz z rozwojem ludzkich społeczeństw, (2) choroby zakaźne od momentu przejścia ludzi na osiadły model życia aż do XIX wieku w istotny sposób wpływały na przemiany społeczne i kulturowe, (3) istnieje ścisły związek między procesami formowania się nowoczesności a opanowaniem chorób zakaźnych, (4) rozwinięte społeczeństwa uzyskały relatywne zabezpieczenie przed chorobami zakaźnymi, jeszcze zanim opanowaliśmy technologię sztucznych szczepionek i antybiotyków. Rozdział ten jest szczególnie „gęsty”, gdyż wprowadzamy w nim wiele koncepcji epidemiologicznych, ekologicznych i ewolucyjnych. Nie można zrozumieć, dlaczego patogeny w jednym okresie niszczyły społeczności ludzkie, a w innym zapewniały im stabilność, bez zrozumienia takich mechanizmów jak ewolucja zjadliwości patogenów. Wiele omawianych w pierwszym rozdziale mechanizmów będzie istotnych dla zrozumienia chorób zakaźnych we współczesnym świecie. Rozdział drugi to rekonstrukcja procesu konstytuowania HIV/ AIDS jako zjawiska społecznego i kulturowego w społeczeństwach zachodnich. Odkrycie relacji między HIV a AIDS nie było procesem automatycznym. Uczynienie tego zjawiska istotnym społecznie również wymagało wielu działań. Ukonstytuowanie tej choroby

28

WSTĘP

jako ważnego kontekstu nie było wyłącznie zasługą wirusologów i epidemiologów: znaczącą rolę odegrali również publicyści, aktywiści i sami chorzy. Procesy te prezentujemy, wykorzystując koncepcję krwiobiegu nauki i kilka innych konceptów zaczerpniętych z ANT. HIV/AIDS było pierwszą chorobą, która zachwiała poczucie, że nowoczesna medycyna uporała się z chorobami zakaźnymi. Ale HIV/AIDS traktowane było też przez długi czas jako wyjątek. Wprawdzie kryzys zdrowotny wywołany przez tę chorobę zachwiał przekonaniem, że mamy już za sobą przejście epidemiologiczne (epidemiological transition)12, ale nie interpretowano go wcale jako zapowiedzi powrotu kolejnych chorób zakaźnych. Ustanowienie definicji sytuacji, zgodnie z którą miał nastąpić powrót chorób zakaźnych, wymagało działań innego zestawu aktorów. O ile w przypadku konstrukcji sieci stabilizującej HIV/AIDS kluczowa rola przypadła w udziale badaczom związanym z amerykańskimi National Institutes of Health oraz aktywistom społecznym, o tyle tutaj najważniejsze były działania ludzi związanych z CDC, w tym wielu dziennikarzy epidemiologicznych. Ostatecznie sformułowana w Stanach Zjednoczonych w latach 90. koncepcja REIDs została z powodzeniem przeniesiona na grunt międzynarodowy. Koncepcję powrotu chorób zakaźnych przejęły agendy ONZ, w tym WHO, mimo że choroby zakaźne w wielu krajach niezachodnich tak naprawdę nigdy nie zniknęły. W rozdziale czwartym skupiamy się na kulturze popularnej jako niezwykle ważnym nośniku wyobrażeń na temat chorób zakaźnych. CDC i WHO od dawna wykorzystywały kulturę popularną jako sposób komunikowania skali i charakteru zagrożenia związanego z chorobami zakaźnymi. Odnosimy się głównie do dzieł filmowych i seriali, gdyż ich potencjalny wpływ na zbiorowe wyobrażenia jest wyraźnie większy niż książek, komiksów czy gier (choć i tu wykorzystywano motywy epidemii, wirusów). Przekonujemy między innymi, że narracje o zombie w przeważającej większości przypadków są

12

Jest to hipoteza sformułowana pod koniec lat 70., według której społeczeństwa rozwinięte przeszły od modelu, w którym głównymi przyczynami zgonów są patogeny, do momentu, kiedy umieramy głównie na choroby cywilizacyjne. Piszemy o niej więcej w pierwszym rozdziale.

Struktura pracy

29

zakamuflowanymi opowieściami o zagrożeniu ze strony rozmaitych nowych chorób zakaźnych. Pokazujemy również, jak zmieniały się różne konwencje, stopniowo wchłaniając motywy epidemiczne. Rozdział czwarty może zainteresować w szczególności kulturoznawców. Uważamy jednak, że kultura popularna odegrała istotną rolę w budowaniu tego, co Bruno Latour nazywa reprezentacją publiczną. Filmy o epidemiach i zombie są zatem istotne z perspektywy socjologii wiedzy oraz społecznych badań nad zachowaniami zbiorowymi. Rozdział piąty jest poświęcony omówieniu bogatego nurtu badań nad społecznymi i publicznymi reakcjami na doniesienia o zagrożeniach publicznych. Przywołujemy tu badania z zakresu teorii panik moralnych i analizy dyskursów pandemicznych. Publiczny obieg wiedzy na temat zagrożeń pandemicznych był istotny z perspektywy zarówno konstrukcji HIV/AIDS, jak i kategorii REIDs. Pokazujemy, że sama, obiektywnie mierzona, skala zagrożenia ze strony choroby nie tłumaczy tego, jak zareagują na zagrożenie media i społeczność. Kwestią ściśle powiązaną z publicznymi reakcjami na zagrożenia jest społeczna i instytucjonalna pamięć epidemii. Chodzi o pytanie, dlaczego jako zbiorowość zapamiętujemy pewne zarazy (na przykład HIV/AIDS), a o innych zapominamy (hiszpanka). Kluczowe okazują się tutaj nie tylko okoliczności samej epidemii, lecz także praktyki zbiorowego zapamiętywania. Rozdział szósty skupia się na metodach walki z zagrożeniami epidemicznymi. Pokazujemy w nim, że poza zaawansowanymi (wysokimi) technologiami, które zazwyczaj przychodzą nam na myśl w kontekście walki z epidemiami (nowe szczepionki, testy i leki), niezwykle ważną, a być może decydują rolę odgrywają prozaiczne (niskie) technologie, wśród których są takie wiekowe wynalazki jak mydło, infrastruktura społeczna i niewidzialna praca wielu ludzi. Rozdział ten koncentruje się na znaczeniu kategorii zaufania i kapitału społecznego w kontekście walki z chorobami zakaźnymi. Piszemy nie tylko o zaufaniu obywateli do instytucji (w tym do ekspertów) i współobywateli, ale też o poziomie zaufania lekarzy do pacjentów. Pokazujemy, że w wielu przypadkach, nawet gdy dysponujemy skuteczną technologią biomedyczną, a nie mamy odpowiedniego „gruntu”

30

WSTĘP

społecznego, możemy nie opanować zagrożenia epidemiologicznego, a nawet pogorszyć sytuację. Rozdział siódmy jest poświęcony tematyce percepcji chorób zakaźnych w Polsce oraz epidemii. Skupiamy się w nim na publicznej reprezentacji różnych chorób zaliczanych do REIDs, przy czym rozróżniamy ich reprezentację w mediach oraz odbiór potoczny. Odwołujemy się do trzech źródeł danych: wyników naszych analiz dyskursu prasowego, interpretacji danych na temat wyszukiwanych w internecie fraz, a także ogólnopolskich badań ankietowych przeprowadzonych w kwietniu i maju 2018 roku oraz w listopadzie 2020 roku.

Podziękowania W tym miejscu chcemy podziękować kilku osobom, bez których ta książka by nie powstała. W pierwszej kolejności podziękowania należą się Krzysztofowi Pietrowiczowi. Odegrał on rolę pierwszego poruszyciela. Dawno temu podsunął pierwszemu z autorów egzemplarz nieistnijącego już czasopisma „Stańczyk” jako fascynujący materiał do analizy z perspektywy socjologii wiedzy: w środku, na ponad 100 stronach, znajdował się raport prezentujący poglądy ludzi kwestionujących związek HIV z AIDS. Okazało się, że kontrowersja ta została wcześniej gruntownie przeanalizowana (powołujemy się na te badania w rozdziale drugim), ale zainteresowanie chorobami zakaźnymi zostało. Choć talent Krzysztofa Pietrowicza do wynajdywania ciekawych tropów jest niezrównany, nie należy zapominać o jeszcze jednym jego wkładzie w tę pracę: wiele obserwacji na temat solucjonizmu zawartych w rozdziale szóstym jest efektem współpracy Afeltowicza i Pietrowicza. Kolejnym dobrym duchem wspierającym naszą pracę był Jacek Gądecki. Dziękujemy mu za krytyczną lekturę fragmentów książki. Jesteśmy mu również wdzięczni za podzielenie się przemyśleniami na temat antropologii infrastruktury. Tematykę infrastruktury i niewidzialnej pracy eksplorują wspólnie Gądecki i Afeltowicz w ramach osobnego projektu.

Podziękowania

31

Skoro o infrastrukturze mowa, nie możemy zapomnieć o wsparciu, jakiego udzielała nam Iwona Leśniewicz. Opiekowała się od strony administracyjnej projektem badawczym, którego owocem jest ta praca. Sam projekt został sfinansowany w ramach środków Ministerstwa Nauki i Edukacji pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki”, w ramach modułu 2a „Rozwój” (umowa nr 0248/ /NPRH4/H2a/83/2016). Podziekowania należą się również Krzysztofowi Abriszewskiemu, Andrzejowi W. Nowakowi i Radosławowi Sojakowi. Dziękujemy im za rozmaite rozmowy, które toczyliśmy na przestrzeni lat, i inspiracje obracające się wokół tematyki socjologii medycyny i socjologii wiedzy naukowej, którymi się z nami podzielili. Wreszcie nie należy zapominać o osobach, które podjęły się recenzji tej pracy. Dziękujemy im za wiele uwag merytorycznych, których uwzględnienie – mamy nadzieję – podniosło wartość przedkładanej pracy.

1. Państwa, miasta, gospodarstwa i choroby zakaźne

Celem tego rozdziału jest ukazanie związków między epidemiami i endemiami chorób zakaźnych a procesami społecznymi i kulturowymi w perspektywie historycznej. Chcemy przekonać czytelnika, że nie sposób zrozumieć historii ludzkości bez zrozumienia naszych relacji z bakteriami, wirusami i innymi czynnikami zakaźnymi. Nie jest to jednak próba napisania ani nawet zarysowania historii ludzkości uwzględniającej czynniki zakaźne. Skupiamy się tu na dobrze opisanych przez epidemiologów, antropologów i historyków momentach historii i prehistorii. Innymi słowy, nie uprawiamy tu systematycznej socjologii historycznej, lecz pokazujemy migawki z historii koegzystencji ludzi i mikrobów. Czytelników i czytelniczki zainteresowanych bardziej systematycznymi opisami odsyłamy do prac, na które się tu powołujemy. Ponadto, biorąc pod uwagę naszą ograniczoną wiedzę o przeszłości, pisząc o zamierzchłych czasach, musimy nieustannie odwoływać się do danych na temat obserwowanych przez współczesną naukę zjawisk, by uprawdopodobnić formułowane przez nas tezy. Wreszcie, czytając rozdział, warto pamiętać o geograficznym i historycznym zróżnicowaniu świata. Przykładowo sporo miejsca poświęcimy czarnej śmierci i schyłkowi średniowiecza. Średniowieczna Europa była bardzo zróżnicowana politycznie i kulturowo, a przejście do nowoczesnej formy organizacji życia społecznego nie przebiegało wcale równomiernie na całym kontynencie. Procesy historyczne i epidemie, które tu opisujemy, często rozgrywały się w konkretnych lokalizacjach lub następowały w różnych miejscach na świecie, ale w dużych odstępach czasu.

36

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

Rozdział ma nie tylko pokazać związki między polityką, społeczeństwem, gospodarką i kulturą a patogenami. Chcemy tu również wprowadzić wiedzę na temat istotnych z perspektywy dalszej narracji zjawisk biologicznych. Tak więc będziemy pisać o koewolucji pasożytów i ich gospodarzy, adaptacji kulturowej i genetycznej ludzi do patogenów oraz o ewolucji zjadliwości. Rozdział zaczynamy od omówienia głównych barier, które chronią nas przed infekcjami. Obok barier immunologicznych, jakimi dysponuje nasz organizm, bardzo ważne okazują się „bariery” społeczne i kulturowe. Dalej przechodzimy do epidemiologii społeczności zbieracko-łowieckich – skupiamy się na tym, na co chorowali i na co umierali nasi przodkowie. Powołując się na literaturę, pokazujemy, że w społecznościach tego typy nie istniały epidemie chorób zakaźnych. Ludzie żyjący w społecznościach łowieckich i zbieracko-łowieckich nie znali też większości chorób, które dotykały ludzi żyjących w późniejszych epokach. W trzeciej części prezentujemy, z jakimi wyzwaniami związane było przestawienie się człowieka na osiadły tryb życia. Powstanie osiadłych społeczności rolniczych i udomowienie zwierząt oznaczały między innymi pojawienie się nowych chorób i zjawiska epidemii jako takiego. Część czwarta rozdziału skupia się na epidemiach chorób zakaźnych w starożytnych imperiach. Opisujemy między innymi, w jaki sposób choroby zakaźne sprzyjały rozwojowi dużych ośrodków miejskich. Omawiamy też ścisły związek między wojną a zarazami. Część piąta skupia się na średniowieczu. Przywołujemy w niej hipotezę, wedle której początek nowoczesności był bezpośrednio związany z zapaścią demograficzną wywołaną przez czarną śmierć. W szóstej części przechodzimy bezpośrednio do omówienia sytuacji epidemiologicznej w XIX-wiecznych miastach Europy nawiedzanych przez cholerę. Wskazujemy na ścisłe relacje między chorobami zakaźnymi, urbanizacją a procesami modernizacji społeczeństw. Rozdział zamykamy refleksją na temat powiązań chorób zakaźnych z późną nowoczesnością.

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów

37

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów Poziom zjadliwości (wirulencji) patogenu może ulegać zmianie. Decydują o tym złożone interakcje między patogenem, organizmem gospodarza a ich środowiskiem, w tym ewentualną obecnością organizmów roznoszących patogen, czyli tak zwanych wektorów. Zjawisko to określa się czasami jako ewolucję zjadliwości (Ewald 1993, 1994, 2004, 2011; Morgan, Koskella 2011). Zrozumienie ewolucji patogenów atakujących nasze organizmy wymaga wzięcia pod uwagę mechanizmów obronnych, jakimi dysponujemy. Nie chodzi tylko o bariery, jakie mają poszczególni ludzie, lecz także o te, które wytwarzamy jako grupa. Można wyliczyć cztery grupy czynników: (1) indywidualną odporność jednostki, która może być wspomagana przez (2) czynniki kulturowe, (3) społeczne oraz (4) infrastrukturalne. Omówmy je po kolei. Gdyby nie układ immunologiczny, to nawet niegroźne w normalnych warunkach patogeny mogłyby atakować nasz organizm. Teoretycznie mogą to być nawet bakterie zamieszkujące naszą skórę lub jelita. Jeżeli do tego dojdzie, sytuację taką określa się mianem infekcji oportunistycznej. Jeśli jednak system immunologiczny zawiedzie – w wyniku wycieńczenia, niedożywienia, choroby typu HIV/AIDS torującej drogę infekcjom oportunistycznym – i osoba zachoruje, to nie doprowadzi to do wybuchu epidemii chorób zakaźnych1. Nasz indywidualny układ immunologiczny, w tym to, co odziedziczyliśmy po przodkach, jest nieustannie wspomagany przez różnego rodzaju czynniki kulturowe. To, że wspólnota coś robi, lub – przeciwnie – że czegoś unika, może wpływać na to, czy patogeny będą miały ułatwiony, czy utrudniony dostęp do naszych organizmów. Mark

1

Należy jednak pamiętać, że warunki ekonomiczne i społeczne mogą wpływać na podatność na zachorowania, także na choroby zakaźne. Ogólnie związki między warunkami społecznymi i gospodarczymi a zdrowiem są ważnym obszarem sporów w epidemiologii, medycynie i naukach społecznych (Gray 1982; Vågerö, Illsley 1995; Farmer 1996; Marmot, Wilkinson 2005; Siegrist, Wahrendorf 2016; Turshen 2016).

38

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

Schaller i Damian R. Murray (2010) piszą o praktykach kulturowych jako „behawioralnym systemie immunologicznym”. Najprostszym przykładem praktyki kulturowej wspomagającej ochronę przed infekcjami jest wykorzystanie przypraw stanowiących naturalne antybiotyki w kuchniach tradycyjnych z obszarów o cieplejszym klimacie (Sherman, Billing 1999). Nie jesteśmy pewni, czy różne formy fizycznego dystansowania się od chorych, ucieczki z terenów miejskich i izolowanie się od zagrożenia poprzez pozostanie w gospodarstwach domowych powinno się traktować jako element kultury, czy może zachowania instynktowne, które należałoby wyjaśniać w kategoriach psychologii ewolucyjnej. Niewątpliwie jednak za część „kulturowego systemu odpornościowego” należy uznać zinstytucjonalizowane formy izolacji oraz kwarantanny. Jednym z pierwszych przypadków kwarantanny była procedura stosowana w Dubrowniku, gdzie wszyscy przybywający do niego podróżni musieli odczekać miesiąc przed wejściem do miasta. Sam termin wywodzi się z XIV-wiecznej Wenecji, gdzie w związku z plagą przypływające statki i ich załogi musiały przejść okres izolacji: słowo quarantena znaczyło dosłownie 40 dni (The Old Port of Dubrovnik 2002). Należy pamiętać, że kwarantanny mają charakter prewencyjny – umieszcza się w nich potencjalnych nosicieli. Jeśli chodzi o osoby wykazujące symptomy lub zdiagnozowane jako asymptomatyczni nosiciele, to te obejmuje się izolacją. Zinstytucjonalizowane, odgórnie nakładane nakazy izolacji stosowano już w kręgu kultury arabskiej w VIII wieku. Studia międzykulturowe nie ograniczają się do wskazywania konkretnych praktyk. Z badań tych wynika, że niektóre istotne różnice międzykulturowe można przewidywać na podstawie występowania chorób zakaźnych na danych obszarach. Ma to dotyczyć postaw ksenofobicznych i etnocentrycznych (Faulkner i in. 2004), strategii doboru partnerów (Gangestad, Buss 1993) czy postaw indywidualistycznych i kolektywistycznych (Fincher i in. 2008). Warto pamiętać o badaniach Alexandra Allanda (1970), który wychodząc od teorii ewolucyjnej, demonstrował, w jaki sposób praktyki kulturowe mogły podnosić poziom higieny zdrowia ludzi. Wielu badaczy pokazuje jednak, że nie wszystkie reprodukowane praktyki są funkcjonalne z perspektywy epidemiologicznej (Roundy

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów

39

1978). Przykładem może być endokanibalizm: rytuały pogrzebowe ludu Fore z Papui-Nowej Gwinei obejmowały spożywanie ciała bliskich osób, dzięki czemu ludzie zarażali się prionami wywołującymi śmiertelną chorobę kuru. Inny przykład dotyczy wykorzystania psów asystujących matkom w pielęgnacji niemowlaków: dzieci były narażone na zarażenie się bąblowicą. W związku z tym należy ostrożnie stosować porównanie kultury do systemu immunologicznego: jest to tylko analogia. Utrwalone kulturowo zachowania antyepidemiczne nie muszą wcale wynikać z wiedzy etiologicznej. Co więcej, członkowie danej społeczności mogą przejawiać korzystne z perspektywy epidemiologicznej zachowania, ale wywodzić je z błędnej etiologii (a przynajmniej niezgodnej z dzisiejszym stanem wiedzy naukowej). Teoria miazmatów, wedle której chorobę wywołuje zepsute powietrze, może dziś wydawać się nam absurdalna, ale wiele zachowań, które dyktowała, miało sens. Dotyczyło to na przykład unikania bagien. Problemem nie były wyziewy, ale ukąszenia komarów. Członkowie danej kultury mogą robić też pewne rzeczy bezwiednie. Niektóre zachowania mogą być reprodukowane nawet wtedy, gdy już przestaną być funkcjonalne. Wprawdzie etiologia mikrobiologiczna została dowiedziona dopiero pod koniec XIX wieku, ale sama idea była znana i dyskutowana przez blisko 200 lat. Ponadto jeszcze przed Ludwikiem Pasteurem znano metodę szczepień ochronnych, na przykład przeciw ospie. Sama koncepcja zarazy była obecna w kulturze jeszcze dłużej: ludzie być może nie znali mechanizmu ani przyczyn epidemii chorób zakaźnych, ale dla wielu było oczywiste, że choroby jakoś przenoszą się między ludźmi. Wróćmy do omówienia uwarunkowań naszej odporności. Trzecią istotną kategorią czynników są czynniki „stadne”, czy może lepiej „grupowe”. Grupa może chronić osoby podatne na infekcję na zasadzie odporności pośredniej. Jeśli w danej populacji jest uodporniony odpowiedni odsetek ludzi lub – przyjmując perspektywę sieciową (Morris 1993; Stattner, Vidot 2011; Mao, Yang 2012) – w strukturze społecznej jest mało powiązań bezpośrednich między osobami podatnymi na infekcję, to są one relatywnie zabezpieczone, gdyż choroba nie może łatwo szerzyć się w populacji. Z odpornością po-

40

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

średnią powiązana jest wrodzona odporność stadna. Ludzie są zróżnicowani pod względem genetycznej odporności na choroby: ich organizmy radzą sobie dobrze z pewnymi chorobami, a z innymi już nie. W dużej, zróżnicowanej genetycznie populacji zawsze znajdą się osobniki, które będą odporne na dany wariant choroby. Oznacza to, że w przypadku pojawienia się wysoce śmiercionośnego patogenu część osób przeżyje i gatunek zostanie zachowany. Jako ostatni wymiar wymieniliśmy czynniki infrastrukturalne. Najczęściej infrastruktura kojarzy nam się z drogami, sieciami elektrycznymi, lotniskami. Nie bez powodu jednak wyróżnia się infrastrukturę materialną i niematerialną (Carse 2016). W naukach społecznych pojęcie to ma jednak zdecydowanie bogatsze znaczenie (Harvey i in. 2016). Za Geoffreyem Bowkerem i Susan Leigh Star (Bowker, Star 2000) infrastrukturą można nazwać ogół czynników i elementów – społecznych, kulturowych, materialnych i technologicznych – które są wymagane, by urządzenie, praktyka społeczna lub instytucja działały poprawnie. Istotną cechą infrastruktury jest jej przeźroczystość. Infrastruktura na ogół pozostaje dla nas niezauważalna: im lepiej działa, tym mniej o niej myślimy. Nie poddajemy refleksji stanu dróg, przepustowości łączy czy wydolności łańcucha logistycznego tak długo, jak długo nasze działania nie są zakłócane. W konsekwencji również praca wielu ludzi budujących i utrzymujących infrastrukturę pozostaje niezauważona. Zazwyczaj nie zastanawiamy się nad tym, kto lub co dba o to, że na całym świecie kilogram, sekunda i wolt oznaczają to samo (O’Connell 1993), albo jak mierzy się zmianę klimatyczną (Edwards 2010). Problem z badaniem infrastruktury polega na tym, że aktorzy społeczni i organizacje najczęściej mają tylko lokalny ogląd infrastruktury i nikt nie panuje nad całością. Ma to związek z eklektycznością infrastruktur. Każda infrastruktura, która jest odpowiednio rozległa i trwa od dłuższego czasu, przyjmuje postać patchworku. Nie buduje się zupełnie nowej sieci energetycznej, nie tworzy się nowego systemu klasyfikacji chorób ani nie ustawia nowych standardów metrologicznych z dnia na dzień. Zmiany w obrębie infrastruktury są najczęściej stopniowe i lokalne: istniejące rozwiązania się przerabia, w starą infrastrukturę wpina się nowe elementy. Jeśli chodzi o zabezpieczenie

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów

41

przed epidemiami chorób zakaźnych, to na infrastrukturę składać się będą sieci wodno-kanalizacyjne, elementy systemu ochrony zdrowia, ale także organizacje kształcące lekarzy zakaźników, laboratoria mikrobiologiczne lub ośrodki monitorujące wyłanianie się chorób zakaźnych i śledzące epidemie. O infrastrukturze antyepidemicznej będziemy pisali jeszcze wiele razy. W tym momencie wystarczy, że poprzestaniemy na stwierdzeniu, że istotnym elementem zabezpieczenia przed epidemiami są instytucje społeczne oraz materialne instalacje budowane i utrzymywane przez społeczności. Mają one też znaczny wpływ na ewolucję patogenów. Zarówno modyfikacja na poziomie genów, warunkowanych kulturowo zachowań, struktury społecznej, jak i infrastruktury może wpływać na zjadliwość patogenów. Dobór naturalny preferuje te warianty patogenu, które są w stanie stworzyć jak największą liczbę swoich kopii. Należy pamiętać, że choroba lub śmierć nosiciela nie są najczęściej funkcjonalne z perspektywy pasożyta. Choroby, niekiedy terminalne, są raczej efektem ubocznym działalności patogenów i pasożytów. Bakteria, wirus lub inny czynnik zakaźny potrzebuje nosiciela, by się rozmnażać. Wiele organizmów polega też na nosicielu w zakresie zarażania innych gospodarzy. Najprostszym sposobem na wygenerowanie ogromnej liczby kopii patogenu jest wyeksploatowanie organizmu nosiciela. Jednak patogen, który zbyt poważnie upośledzi nosiciela, znajdzie się w sytuacji, w której gospodarz nie będzie w stanie zarażać innych. Ewentualnie może dojść do śmierci gospodarza, co na ogół oznacza również koniec żyjących w nim patogenów. Strategią alternatywną jest obniżenie zjadliwości poprzez obniżenie toksyczności lub zmniejszenie liczby kopii patogenu. Wszystko to zwiększa szansę transmisji, choćby ze względu na mobilność nosiciela i dłuższy czas, kiedy może on zarażać. O tym, która strategia wygra, decydują nie patogen czy pasożyt, lecz warunki środowiskowe i zachowanie nosiciela. Jeśli transfer będzie łatwy, w populacji wzrośnie udział bardziej zjadliwych wariantów patogenu. Ogólna zasada jest taka, że szybsi reproduktorzy mają przewagę nad wolniejszymi reproduktorami: ma to zastosowanie w takim samym stopniu do królików, jak do bakterii cholery. Jeśli

42

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

jednak transfer będzie wymagał zachowania nosiciela żywym i mobilnym, to będą preferowane łagodniejsze wersje. Zachowania społeczne oraz zmiany w infrastrukturze mogą ułatwiać lub utrudniać transfer. Wyższej zjadliwości sprzyjają stłoczenie (na przykład w obrębie lokali mieszkalnych), wysoka mobilność umożliwiana przez technologie (podróże lotnicze, drogi, ale także wynalazek silnika parowego czy wybudowanie Kanału Sueskiego), nowe kanały transmisji oferowane przez infrastrukturę (na przykład skażone w procesie przemysłowym preparaty medyczne lub klimatyzacja w budynkach) i ryzykowne zachowania kulturowe (na przykład rewolucja seksualna). Wszystkie te innowacje zostały w pewnym okresie historycznym wykorzystane przez konkretne patogeny, co doprowadziło do wybuchu rozmaitych epidemii2. O zjadliwości patogenu decydują sposoby, w jakie organizm może przenosić się na kolejnych nosicieli. Ogólnie organizmy, które są przenoszone za pośrednictwem wektorów lub wody, są w dużej mierze niezależne od tego, w jakim stanie jest ich żywiciel. W przypadku malarii osłabienie gospodarza jest czynnikiem sprzyjającym transmisji: jest większe prawdopodobieństwo ukąszenia przez komara, który przeniesie zarodziec malarii dalej. Gdy zaś idzie o patogeny przenoszone drogą wodną, to mogą one pokonywać długie dystanse z prądem rzeki lub kanału, lub ze ściekami w systemie kanalizacyjnym. O tym, czy dojdzie do kolejnego zarażenia, nie decyduje stan chorego, ale to, czy organizmy potencjalnych ofiar mają styczność z zanieczyszczeniami, czy nie. Choroby przenoszone drogą wodną lub za pośrednictwem wektorów są najczęściej bardziej zjadliwe niż patogeny, które muszą przenosić się bezpośrednio między gospodarzami, na przykład drogą powietrzną, kropelkową, przez dotyk. Podobnie sytuacja ma się ze zdolnością patogenu do przetrwania poza organizmem nosiciela: jeśli pasożyt jest w stanie przetrwać tygodnie lub lata poza organizmem gospodarza, czekając na kolejnego

2

Patogeny wywołujące choroby zakaźne to przykłady naturo-kultury w rozumieniu ANT (Latour 2011), czyli bytu, który jest konstytuowany poprzez wzajemne relacje między tym, co uważamy za naturalne, a tym, co uważamy za społeczne, kulturowe i technologiczne.

Cztery bariery, ewolucja wirulencji i udomowienie patogenów

43

żywiciela, to jest bardzo prawdopodobne, że będzie wysoce zjadliwy. Przykładem jest wirus ospy prawdziwej, który potrafi przetrwać ponad dekadę poza nosicielem (Ewald 2004). Najczęściej nie mamy wpływu na tryb transmisji patogenu, ale możemy próbować zmodyfikować prawdopodobieństwo samego transferu. Jeśli go utrudnimy, to organizm powinien zacząć ewoluować w stronę łagodniejszego wariantu. Na przykład zabezpieczone cieki i kanalizacja utrudniają patogenom przenoszącym się drogą wodną infekowanie innych osób3. Zaobserwowano geograficzne zróżnicowanie poziomu zjadliwości chorób przenoszonych drogą wodną: im gorzej są zabezpieczone systemy wodno-kanalizacyjne w danym państwie, tym bardziej wirulentne odmiany tam występują (Ewald 1994, s. 69–76). Ponadto spadek zjadliwości patogenów zaobserwowano w toku eksperymentów naturalnych. Do jednego z nich doszło w Ameryce Południowej w 1991 roku (Holmes 2006). W trzech krajach jednocześnie – Chile, Peru i Ekwadorze – pojawił się dokładnie ten sam szczep cholery. Jednak po kilku latach część bakterii wyewoluowała w kierunku mniej zjadliwej odmiany, a inne stały się jeszcze bardziej toksyczne. O kierunku ewolucji zadecydował najprawdopodobniej stan systemów sanitarnych i dostęp do czystej wody pitnej w poszczególnych krajach. W Chile, które w tamtym czasie cieszyło się najlepiej zabezpieczonymi rezerwuarami wody pitnej na kontynencie, cholera złagodniała. Jeżeli bakteria łatwo przemieszczała się między gospodarzami za pośrednictwem skażonych rezerwuarów, mogła również bezkarnie wyniszczać nosicieli, mnożąc się bez ograniczeń. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w Ekwadorze, kraju o bardzo słabej jakości systemów sanitarnych. Podobnie było w Indiach w latach 50. i 60. XX wieku. W efekcie podniesienia standardów sanitarnych bardzo zjadliwa, klasyczna odmiana cholery została wyparta przez łagodniejszą odmianę wirusa El Tor (Ewald 1993, s. 88).

3 Teoretycznie szczepionki też mają znaczenie w kontekście sterowania ewolucją zjadliwości: nie tylko chronią one zaszczepionych, ale podnosząc odporność pośrednią, utrudniają też transfer patogenu.

44

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

Istnieją również inne uwarunkowania, w których zjadliwość patogenu może spadać. Przyjmuje się, że jeżeli środowisko nie ulegnie zmianie, to zjadliwość w toku koewolucji powinna maleć. Dzieje się tak w wyniku optymalizacji dopasowania obu organizmów do zewnętrznych warunków. Dane historyczne pokazują, że na ogół choroby zakaźne pozostające w tym samym środowisku z czasem łagodnieją, choć nie jest to uniwersalna zasada. Nie jest to wyłącznie zasługa tego, że dysponujemy dziś skutecznymi szczepionkami i terapiami oraz zaawansowanymi procedurami antyepidemicznymi: obecne szczepy są łagodniejsze od tych, które nękały naszych przodków. Ponadto istnieją laboratoryjne populacje patogenów, na których w warunkach eksperymentalnych zademonstrowano spadek zjadliwości (Morgan, Koskella 2011, s. 152). Nie wolno zapominać o tym, że różne patogeny zmieniają się w innym tempie, podobnie jak wywoływane przez nie choroby. Pierwotniaki i grzyby ulegają niewielkim zmianom, dlatego symptomy wywoływanych przez nie chorób są łatwe do rozpoznania w historycznych opisach. Na drugim końcu spektrum są wirusy, które zmieniają się niezwykle szybko. Bakterie zmieniają się szybciej od pierwotniaków i grzybów, ale wolniej od wirusów. Warto zauważyć, że nawet wśród wirusów tempo zmian jest różne, co dobrze ilustruje przykład retrowirusów. W ciągu roku nawet 5% genów HIV-1 może ulec zmianie. Tymczasem HTLV-I potrzebowałby wieków, by osiągnąć ten sam zakres modyfikacji (Ewald 1993, s. 92). Zmienność patogenów wpływa na to, jakie symptomy wywołują i jak się rozprzestrzeniają. Wirulencja choroby może spadać, rosnąć, a nawet oscylować. Przykładem tej ostatniej sytuacji jest zachowanie dżumy dymieniczej pod koniec średniowiecza. Warto pamiętać, że czarna śmierć nie była jedną epidemią, lecz ciągiem następujących po sobie epidemii. Przy czym zjadliwość choroby zmieniała się bardzo szybko. Począwszy od połowy XIV wieku aż do XVII wieku […] przez Europę przetaczały się kolejne plagi dżumy. Gdy zaraza docierała do miasta, kilka pierwszych przypadków chorych było z reguły łagodnych i zarażeni wracali wkrótce do zdrowia. Gdy już znalazła się w zamknię-

Choroby zakaźne w społeczeństwach zbieracko-łowieckich

45

tej, ciasnej przestrzeni miejskiej, stawała się groźniejsza, często przechodząc przy tym w swoją odmianę płucną […]. Każdy, kto zaraził się dżumą w jej formie płucnej, mógł umrzeć nawet w ciągu jednego dnia. […] Pod koniec epidemii większość zaatakowanej populacji albo już nie żyła, albo zdołała się wyleczyć, zyskując tym samym odporność. Wtedy zaraza znów stawała się łagodniejsza […]. Następnie ta lżejsza forma choroby przedostawała się do kolejnego miasta i cały cykl zaczynał się od nowa. Wiele lat i kilka pokoleń później stan populacji w zaatakowanym mieście wracał do poziomu zapewniającego wystarczająco dużo nowych ofiar, dzięki czemu zaraza mogła ponownie zawitać w to samo miejsce (Clark 2011, s. 61).

Poznawszy już mechanizmy obronne, jakimi dysponują ludzie, oraz wiedząc, że nasze patogeny reagują na zmiany wzorców kulturowych oraz modyfikacje, które wprowadzamy w naszym środowisku życia, przyjrzyjmy się sytuacji epidemicznej, jaka przypuszczalnie panowała w społecznościach zbieracko-łowieckich.

Choroby zakaźne w społeczeństwach zbieracko-łowieckich Epidemie chorób zakaźnych dotykających ludzi mogły pojawić się dopiero w dużych, osiadłych populacjach (Inhorn, Brown 1990; Scott 2017; Diamond 2020). Społeczności zbieracko-łowieckie nie znały czegoś takiego jak epidemie. Nie oznacza to, że choroby zakaźne nie istniały w takich społecznościach. Istniały, jednak transmisja chorób i zachorowalność nie przybiegały według modelu epidemii. Społeczności zbieraczy-łowców, w szczególności tych, którzy prowadzili nomadyczny tryb życia, nie były w stanie utrzymać epidemii chorób zakaźnych. Były także wolne od wielu chorób endemicznych. By zrozumieć, dlaczego tak było, musimy uwzględnić liczebność i gęstość populacji. Mają one szczególne znaczenie dla transmisji chorób wirusowych, ale nie tylko. Epidemiolodzy, znając drogę, jaką wirus dostaje się do organizmu, długość inkubacji oraz okres, w którym chory może zarażać, a także czas trwania nabytej w wyniku przejścia choroby odporności, są w stanie określić minimalną wielkość populacji, niezbędną do tego, by podtrzymać czynnik zakaźny. Poniżej tego progu patogen

46

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

zniknie w wyniku braku nowych, nieuodpornionych żywicieli. Wartość tę określa się jako krytyczną wielkość populacji (critical community size) (Bartlett 1960). O tym, że wielkość populacji jest istotna dla reprodukcji choroby wirusowej, wiemy dzięki obserwacjom epidemii odry na Wyspach Owczych w XVIII i XIX wieku. Odra jest jedną z najbardziej zaraźliwych chorób zakaźnych znanych człowiekowi, ale jej przejście prowadzi do uzyskania dożywotniej odporności. Sprowadzona na Wyspy Owcze przez żeglarzy w 1781 roku choroba przetoczyła się przez populację wyspy tak szybko, że w zabrakło w niej rezerwuaru nosicieli. Odra nie pojawiła się na Wyspach Owczych aż do 1846 roku, kiedy to na nowo została wprowadzona do populacji z zewnątrz. Przy czym tym razem dotknęła tylko tych ludzi, którzy urodzili się po poprzedniej epidemii. Szacuje się, że odra, by się utrzymać, potrzebuje około trzech tysięcy nowych żywicieli rocznie, a taką liczbę może zapewnić populacja na poziomie około 300 tysięcy ludzi (Keeling, Grenfell 1997). Żadna z chorób podobnych do odry nie mogłaby istnieć w społecznościach preneolitycznych, które liczyły setki, a nie tysiące osób (por. Clark 2011, s. 36–37). Nie tylko wielkość populacji ma znaczenie dla rozwoju chorób zakaźnych. Społeczności zbieracko-łowieckie nie tylko były mniejsze, ale też żyły w mniejszym tłoku. Przede wszystkim były wolne od pewnych źródeł patogenów, które pojawiły się wraz z przejściem na osiadły tryb życia i w momencie, gdy udomowiliśmy więcej gatunków zwierząt. Przyjrzyjmy się, jakie zagrożenia epidemiczne stwarzały neolityczne gospodarstwa. Zwierzęta różnych gatunków stłoczone w neolitycznych gospodarstwach były dogodnym środowiskiem dla rozwoju epidemii oraz dla transmisji międzygatunkowej wielu wirusów, grzybów i bakterii (Clark 2011, s. 36; Scott 2017, s. 103; Diamond 2020, s. 271–298). Interakcje między ludźmi a osobnikami innych gatunków zwierząt były zagęszczane w obrębie gospodarstw domowych (Clark 2011, s. 31–49). Można powiedzieć, że gospodarstwa wczesnych społeczności osiadłych, bez wiedzy ich lokatorów, pełniły funkcję laboratoriów mikrobiologicznych: stwarzały dogodne warunki patogenom do tego, by adaptowały się do nowych nosicieli.

Choroby zakaźne w społeczeństwach zbieracko-łowieckich

47

Dochodzimy tu do istotnej kwestii: większość chorób zakaźnych, które są nam dziś znane, pochodzi od zwierząt. Niektóre z chorób zakaźnych porzuciły pierwotnych gospodarzy i przystosowały się do pasożytowania na człowieku. W przypadku pewnych organizmów zakaźnych człowiek jest gospodarzem końcowym, w tym sensie, że ludzie zarażają się od innych zwierząt, zwierzęta jednak rzadko zarażają się od ludzi. Jak podają CDC, przynajmniej 6 na 10 znanych chorób zakaźnych to choroby odzwierzęce4. Lista chorób, które ludzie dzielą z udomowionymi przez siebie zwierzętami oraz gatunkami współbiesiadującymi, jest imponująca. Już w 1976 roku William H. McNeill wyliczał, że ludzie dzielą 26 chorób z drobiem, 32 ze szczurami i myszami, 35 z końmi, 42 ze świniami, 46 z owcami i kozami, 50 z krowami oraz 65 z psami (Scott 2017, s. 104)5. Większość z tych chorób przejęliśmy od zwierząt w toku ich udomowienia: ospa dostosowała się do pasożytowania na ludziach podczas udomowienia wielbłądów, grypa mogła pojawić się w populacji ludzi w wyniku udomowienia ptactwa wodnego, a ospą mogliśmy zarazić się od kóz i owiec6. Wracając do kwestii koncentracji przestrzennej i początków ludzkiej cywilizacji, należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden wymiar zagęszczenia: koncentrację odpadków i fekaliów. Stanowił on rzecz jasna efekt stłoczenia ludzi i ich zwierząt. Odpadki stworzyły nowy ekosystem dla wielu gatunków współbiesiadujących, których znaczna część mogła roznosić patogeny. Problematyczne były same feka-

4

https://www.cdc.gov/onehealth/basics/zoonotic-diseases.html Lista chorób współdzielonych zaproponowana przez McNeila już dawno jest nieaktualna: proces transmisji międzygatunkowej trwa, czego najlepszymi dowodami jest wiele spośród chorób zaliczanych do REIDs. CDC wyliczają, że trzy na cztery choroby zakaźne, które pojawiły się w ostatnich dekadach, to zoonozy. Oczywiście nie wszystkie choroby z tej grupy są nowe: część z nich jedynie „powraca”. Wciąż jednak istotna ich część to zupełnie nowe zoonozy, takie jak choroby wywoływane przez wirusy SARS czy samo HIV/AIDS. 6 Przez długi czas uważano, że gruźlica, jedna z najbardziej śmiercionośnych chorób w historii ludzkości, przeniosła się na ludzi z bydła, ale aktualnie przyjmuje się, że w tym przypadku transmisja przebiegała od ludzi do zwierząt gospodarczych (Clark 2011, s. 35). 5

48

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

lia, w których mogły znajdować się pasożyty, co stwarzało możliwość zarażania nimi innych członków wspólnoty. Nomadzi nie mieli tego problemu, gdyż swoje nieczystości porzucali, przenosząc się na nowe obszary (Scott 2017, s. 105). Mieli też łatwiejszy dostęp do zasobów wody pitnej wolnej od skażenia, o co było trudno w pierwszych osadach i miastach. Tymczasem choroby zakaźne przenoszące się drogą wodną należą do szczególnie zjadliwych. Podsumowując, należy stwierdzić, że wielkość społeczności zbieracko-łowieckich nie pozwalała na wybuchy epidemii. Istniało też dużo niższe prawdopodobieństwo zarażenia się chorobą od zwierząt niż w późniejszych okresach: udomowiono tylko kilka gatunków zwierząt i społeczności te nie tworzyły dogodnych warunków dla gatunków współbiesiadujących. Brak stłoczenia oznaczał większą higienę, brak koncentracji odpadków i fekaliów. Dodatkowo transmisja chorób między różnymi wspólnotami była bardzo utrudniona. W efekcie, nawet jeśli dana wspólnota zostałaby zaatakowana przez jakiś szczególnie groźny, szybko szerzący się patogen, to przypuszczalnie zatrzymałby się on na tej grupie. Albo grupa ta wymarłaby, zabierając ze sobą patogen, albo uodporniła się na niego. Patogen mógł zaś wyniszczyć swoich nosicieli i zniknąć razem z nimi albo dostosować się do organizmów żywicieli w taki sposób, by wykorzystywać je, jednocześnie ich nie uśmiercając, zanim nie zdoła przenieść się dalej. Choć ludzie w społecznościach zbieracko-łowieckich byli wolni od brzemienia epidemii, to wciąż zapadali na pewne choroby zakaźne. Przyjmuje się jednak, że wpływ tych chorób na życie ludzi i funkcjonowanie ich wspólnoty był znikomy. Przede wszystkim były to inne choroby od tych, które rozpowszechniły się wraz z osiadłym trybem życia, urbanizacją i udomowieniem zwierząt. Z perspektywy mechanizmów selekcji naturalnej preferowane były patogeny, które nie wyniszczały organizmów swoich ludzkich nosicieli, oraz takie, które są w stanie przetrwać długo poza ciałem nosiciela. W myśl tej logiki choroby zakaźne o wysokiej zaraźliwości lub wysokiej zjadliwości powinny być rzadkie lub wcale nie występować w społecznościach zbieracko-łowieckich, chyba że zostałyby wprowadzone do danej populacji z zewnątrz (Inhorn, Brown 1990, s. 94). Choroby za-

Choroby zakaźne w społeczeństwach zbieracko-łowieckich

49

kaźne prehistorycznych społeczności zbieracko-łowieckich charakteryzowała długa latencja, relatywnie niska zjadliwość, a ich rezerwuarem mogły być zwierzęta, z którymi ludzie stykali się w środowisku lub na które polowali. Można tu wymienić dur brzuszny, czerwonkę pełzakowatą, jaglicę, trąd, schistosomatozę i filariozę (Scott 2017, s. 102). Przeprowadzone w drugiej połowie ubiegłego wieku badania serologiczne ówczesnych społeczności zbieracko-łowieckich wykazały, że trudno wskazać grupy, które byłyby wolne od nosicieli wirusa opryszczki zwykłej, ospy wietrznej, wirusa zapalenia wątroby typu B oraz cytomegalowirusa. Występują one zarówno w małych społecznościach zbieracko-łowieckich, jak i osiadłych społecznościach utrzymujących się z rolnictwa i hodowli, ale w tych pierwszych były zdecydowanie częstsze. Warto podkreślić, że wymienione organizmy rzadko doprowadzają do śmierci nosiciela (Black 1975). Według niektórych badaczy społeczności łowców mogły bezwiednie korzystać z pomocy patogenów. Niektóre patogeny i pasożyty atakujące zwierzęta są w stanie modyfikować ich zachowanie, czyniąc je łatwiejszym celem dla drapieżników. Tak działa toksoplazmoza, dla której ostatecznym żywicielem są koty domowe: wywołujący ją organizm protozoa powoduje u gryzoni spadek lęku przed drapieżnikami, czyniąc je łatwiejszym łupem. Prehistorycznym łowcom zdobywanie pożywienia mogły ułatwiać niektóre odmiany tasiemców, modyfikujące zachowanie wielkiej zwierzyny łownej, w których żyły. Na podobnej zasadzie pasożyty mogły pomagać w udomowieniu niektórych gatunków (Cochran, Harpending 2011). Oczywiście możliwy jest scenariusz, w którym pasożyt stwarzający poważne zagrożenie dla życia jednostek i funkcjonowania grupy byłby obecny w środowisku danej wspólnoty zbieracko-łowieckiej i był w stanie łatwo przenosić się na ludzi. Zagrożeniem tego typu, które obserwujemy współcześnie, jest schistosomatoza. Jest to grupa chorób wywoływanych przez przywry z rodzaju Schistosoma. Larwy przywry przedostają się ze zbiorników słodkowodnych do ludzkiego organizmu, przebijając skórę. Występują one w Afryce, na wschodnim wybrzeżu Ameryki Południowej oraz w Azji Południowo-Wschodniej. Innym poważnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego w skali świata jest malaria. Schistosomatozę i malarię

50

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

łączy to, że są to parazytozy endemiczne pojawiające się w określonych obszarach geograficznych o ciepłym klimacie. W przypadku tego rodzaju zagrożeń zbieracko-łowieckie społeczności mogły albo się do nich dostosować, albo przenieść się na nowe terytorium, dosłownie uciekając przed chorobą. Opuszczając strefę tropikalną, można uniknąć nie tylko malarii, ale także śpiączki afrykańskiej, żółtej febry i innych chorób przenoszonych przez insekty (Clark 2011, s. 31). Takiej opcji nie mieli przedstawiciele osiadłych społeczności rolniczych. Byli przywiązani do upraw, fizycznej infrastruktury stworzonej na potrzeby rolnictwa oraz instytucji i organizacji, które powołano do zarządzania nimi. Przypuszczalnie zatem proces ewolucyjnego dostosowania się do zagrożeń zakaźnych był intensywniejszy w społecznościach osiadłych. Nie można zapominać, że o tym, czy u osobnika rozwinie się choroba wirusowa lub bakteryjna, czy nie, decyduje nie tylko styczność z patogenem, ale również odporność samego osobnika, a ta jest powiązana z dietą. Ogólnie przedstawiciele prehistorycznych wspólnot zbieracko-łowieckich byli lepiej odżywieni od ludzi żyjących we wczesnych wspólnotach rolniczych. Gdy porównuje się szkielety zbieraczy-łowców i rolników z tego samego okresu, ze zbliżonych lokalizacji, okazuje się, że ci pierwsi byli wyżsi i nie przechodzili długich okresów niedożywienia, co pozostawia ślad w strukturze kostnej. Dieta zbieraczy-łowców była zróżnicowana, zmienna sezonowo i bogata w białka, czego nie można powiedzieć o współczesnych im rolnikach. Trzeba pamiętać, że owoce i warzywa, którymi cieszymy się dzisiaj, są efektem chowu selektywnego trwającego setki lat. Pierwsze plony nie były ani łatwe w uprawie, ani dorodne. Nie zawsze były też bardzo pożywne. Szczególnie mocno dieta społeczności rolniczych odbijała się na kobietach, które w związku z menstruacją traciły sporą ilość żelaza. Pierwiastek ten występował obficie w diecie zbieraczy-łowców, podobnie jak kwasy omega-3 i omega-6, które ułatwiają jego przyswajanie. Dieta rolników była uboga w te składniki, a za to bogata w zboża, co może nawet utrudniać przyswajanie żelaza (Scott 2017, s. 108–109).

Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich

51

Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich Przejście na rolnictwo jako dominujący model utrzymania trudno nazwać rewolucją. Proces ten zajął ludzkości kilka tysięcy lat. Już 12,5 tysiąca lat temu rolnictwo zaczęło pojawiać się niezależnie w wielu miejscach na Ziemi. Pojawiało się i często znikało: w wielu przypadkach wycofywano się z tego modelu. Jednym z niewielu obszarów, gdzie rolnictwo przyjęło się na dobre, był Żyzny Półksiężyc (obszar ciągnący się od terenów dzisiejszego Egiptu poprzez Palestynę i Syrię po Mezopotamię). Rolnictwo stało się dominującą formą utrzymania dopiero około pięciu tysięcy lat temu. Przyczyną tak powolnej adaptacji na pewno nie był deficyt technologii. Minęły co najmniej cztery tysiące lat od momentu udomowienia roślin i zbóż do powstania pierwszych rolniczych wspólnot. Techniki uprawy były znane ludziom od dawna, choć stosowano je sporadycznie. Zbieranie ziaren dzikich roślin i ich przechowywanie było czymś rutynowym. Dostępne były również narzędzia niezbędne do uprawy roślin i obróbki ziarna, a w niektórych przypadkach dostępne mogły być pochwycone zwierzęta, które dałoby się wykorzystać na roli. Mimo tego, że wszystkie te elementy były na miejscu, ludzie unikali hodowli i rolnictwa tak długo, jak było to możliwe (Scott 2017, s. 96). Zmianę modelu utrzymania przypuszczalnie spowalniało zagrożenie epidemiczne związane z osiadłym trybem życia. Monotonna i mało odżywcza dieta rolników z pewnością nie zachęcała do zmiany modelu utrzymania. Kolejnym czynnikiem, który nie sprzyjał przejściu na model rolniczo-pasterski, było obciążenie dodatkową pracą7. Od dawna funkcjonuje hipoteza mówiąca, że przestawienie się ze zbieractwa i łowiectwa na rolnictwo skutkowało tym, że ludzie musieli pracować ciężej i poświęcać więcej czasu na utrzy7

Na potrzeby naszych rozważań przez pracę rozumiemy ogół czynności niezbędnych do utrzymania się, w tym gromadzenie opału, konserwację zabudowań, a także pozyskanie, obróbkę i ewentualną konserwację pożywienia.

52

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

manie się przy życiu (Sahlins 1972; Bowles 2011). Potwierdzają to badania prowadzone na Filipinach, gdzie analizowano społeczność Agta, której członkowie coraz częściej przestawiają się na rolniczy tryb życia (Dyble i in. 2019)8. Źródłem nadmiarowej pracy w modelu agrarnym jest kruchość prostych ekosystemów rolniczych: uproszczone, sztuczne środowiska trzeba bronić przed ptakami, gryzoniami, chwastami, zwierzętami ryjącymi i insektami. Procesy urbanizacji i rozwoju państwa, które stały się możliwe dzięki osiadłemu trybowi życia, rolnictwu i pasterstwu, doprowadziły do powstania nowoczesnych instytucji, które zaspokajają wiele potrzeb swoich obywateli i zapewniają im relatywne bezpieczeństwo. Nie można jednak tym tłumaczyć decyzji o zmianie modelu utrzymania, gdyż zanim osiągnięto ten punkt rozwoju, konieczne było pokonanie „doliny innowacji”. W tym wypadku droga przez nią zajęła ponad 10 tysięcy lat. Przyjrzyjmy się temu bliżej. Szacuje się, że około 10 000 roku p.n.e., gdy pojawiały się pierwsze wspólnoty agrarno-pasterskie, globalna populacja ludzi wynosiła cztery miliony. Wartość ta wzrosła w ciągu kolejnych pięciu tysięcy lat zaledwie do pięciu milionów. Za to następne pięć tysięcy lat przyniosło dwudziestokrotny skok wielkości populacji. Fakt, że przyrost populacji w pierwszym z wymienionych okresów był bliski poziomu reprodukcji populacji, sugeruje dwie rzeczy. Po pierwsze, wczesne rolnictwo było mało efektywne. Po drugie, śmiertelność żyjących wtedy społeczności musiała być wyższa niż w późniejszych tysiącleciach. Wiele osiedli w tamtym czasie po prostu zniknęło lub zostało porzuconych. Przyczyny przymusowych migracji mogły być różne. Oprócz wojen i klęsk żywiołowych ważnym czynnikiem były przypuszczalnie choroby zakaźne. To oczywiście hipotezy, bo epidemie chorób nie pozostawiły po sobie bezpośrednich śladów. Jednak mimo braku konkluzywnych dowodów jest dość prawdopodobne, że „choroby wynikające z zatłoczenia, w szczególności choroby odzwie-

8

Warto dodać, że wcześniejsze badania pokazują z kolei, że w obozach, w których wzrastał udział pracy rolniczej, wzrastała również umieralność wśród dzieci, a także pogarszał się poziom zdrowia (Page i in. 2016).

Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich

53

rzęce, były w dużej mierze odpowiedzialne za wąskie gardło demograficzne wczesnego neolitu” (Scott 2017, s. 106). Pierwsze znane źródła pisane traktują szeroko o zagrożeniach, które – w świetle dzisiejszej wiedzy biologicznej i epidemiologicznej – wyglądają na epidemie śmiercionośnych chorób zakaźnych zdolnych pustoszyć całe osiedla. Wiele obrzędów religijnych miało służyć symbolicznemu zabezpieczeniu przed zarazami lub ich konsekwencjami. Należy też pamiętać, że równie śmiercionośne co epidemie zabijające ludzi mogły być choroby, które atakowały płody rolne i stada, od których uzależnione były ówczesne społeczności. Uzasadnione wydaje się przypuszczenie, że w okresie między 12 500 a 5000 rokiem p.n.e. epidemie zbierały największe śmiertelne żniwo w historii ludzkości (Scott 2017, s. 96), większe nawet niż w starożytności i średniowieczu, które – jak wynika ze źródeł historycznych – doświadczyły wielu epidemii. Oczywiście mamy na myśli relatywną liczbę zgonów i lat życia utraconych w wyniku chorób zakaźnych, a nie wartości bezwzględne. Omawiany okres można określić jako trwający kilkadziesiąt wieków ewolucyjny „wyścig zbrojeń” między atakującymi nas patogenami a naszym genomem. Z jednej strony czynniki zakaźne dostosowywały się do wykorzystania ludzi jako gospodarzy, z drugiej zaś organizmy ludzi biologicznie dostosowywały się do patogenów, próbując je zniszczyć lub ograniczyć wywoływane przez nie szkody. Technicznie rzecz biorąc, można mówić tu o koewolucji antagonistycznej ludzi i ich pasożytów (Morgan, Koskella 2011). Należy też pamiętać, że z perspektywy ewolucji i genetyki choroby zakaźne to jeden z najsilniejszych czynników wpływających na selekcję w obrębie ludzkich populacji. Są one w stanie eliminować z populacji pewne geny, ale także wywierać pozytywną presję selektywną. Przykładowo osoby z grupą krwii 0 są bardziej narażone na śmierć w wyniku infekcji cholerą niż posiadacze innych grup (Karlsson, Kwiatkowski, Sabeti 2014). Presja selekcyjna ze strony chorób zakaźnych była na tyle duża w epoce neolitycznej, że w wielu przypadkach dobór naturalny preferował osoby będące nosicielami genów subletalnych, czyli wywołujących poważne, acz nie śmiertelne (na ogół) choroby genetyczne. Przypuszcza się, na przykład, że ane-

54

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

mia sierpowata i talasemia stanowiły adaptację gatunku ludzkiego do endemii malarii (Allison 1954)9. To nie jedyna choroba, która mogła nas chronić przez czynnikami zakaźnymi. Funkcjonuje hipoteza mówiąca, że geny odpowiadające za mukowiscydozę zwiększają u posiadacza szansę przeżycia cholery oraz innych infekcji atakujących jelita (Clark 2011, s. 94–97). Ma to tłumaczyć wysoki odsetek ludzi białej rasy mających przynajmniej jeden egzemplarz allelu mukowiscydozy: wynosi on aż 5%. Jeden egzemplarz zwiększa szanse posiadacza w walce z chorobą, jednak dwa powodują poważną chorobę genetyczną. Inna hipoteza traktuje dziedziczną hematochromatozę jako adaptację do zagrożenia w postaci dżumy dymieniczej (Moalem i in. 2002). W kontekście adaptacji ludzi do czynników zakaźnych należy pamiętać, że w toku dostosowania genomu ludzkiego do choroby najczęściej nie tyle pojawiają się zupełnie nowe geny, ile zwiększają swój udział w puli te geny, które okazują się pomocne w odpieraniu choroby. Geny te były obecne w genomie wcześniej, ale nie były preferowane w toku doboru naturalnego. Wróćmy jednak do zagadki: dlaczego ostatecznie wygrały osiadły tryb życia i rolnictwo? Standardowa hipoteza mówi, że na terenie Żyznego Półksiężyca, w związku ze spadkiem dostępności dużej zwierzyny łownej, ludzie musieli rozszerzyć zakres źródeł, z których pozyskiwali składniki odżywcze (Stiner 2001). Przypuszczalną przyczyną zniknięcia zwierzyny było przełowienie, które mogło być efektem wzrostu demograficznego. Zaczęto polować na mniejszą zwierzynę oraz zbierać więcej odmian roślin, a część z nich uprawiać. Rozszerzeniu zakresu spożywanych pokarmów sprzyjała zmiana klimatu. Ustąpiła epoka lodowcowa, która trwała orientacyjnie od 115 tysięcy do 11 tysięcy lat temu. W związku z ociepleniem wzro-

9 Większość populacji ludzi z długą historią endemicznej malarii wyewoluowała adaptacje genetyczne do pasożytów malarii z powodu silnej presji selekcyjnej. P. falciparum, jeden z zarodźców odpowiedzialny za duży odsetek przypadków malarii, infekuje czerwone krwinki. Większość adaptacji genetycznych do pasożyta, które pojawiły się w genomie człowieka, powoduje nieprawidłową konstrukcję czerwonych krwinek. Dokładniej rzecz ujmując, w wyniku mutacji powstało kilka nieprawidłowych hemoglobin.

Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich

55

sła liczba i różnorodność organizmów morskich, w tym gatunków jadalnych dla ludzi. Podniesienie się poziomu mórz sprawiło, że prądy rzek osłabły i mogły łatwiej wpływać do nich ryby dwuśrodowiskowe na tarło. W korytach rzek, na terenach bagiennych znalazły schronienie ptaki. Doliny rzek były atrakcyjne również ze względu na obszary aluwialne, które oferowały żyzne gleby, idealne dla wczesnego rolnictwa. Bez względu na to, jak bardzo sprzyjający stał się klimat, nie ulega wątpliwości, że rozszerzenie zakresu źródeł pokarmu oznaczało dla ludzi wzrost nakładów pracy na utrzymanie się. Dotyczyło to wszystkich modeli utrzymania. Dopiero pod nieobecność wielkiej zwierzyny łownej rolnictwo stawało się opcją w miarę atrakcyjną w porównaniu ze zintensyfikowanym zbieractwem i polowaniem na drobną zwierzynę. Rolniczemu modelowi sprzyjały doskonałe warunki klimatyczne i glebowe Żyznego Półksiężyca, dostępność zwierząt, które nadawały się do udomowienia, i obecność odmian zbóż łatwych w uprawie i dających dużo składników odżywczych. Ogromną rolę odegrała tu pszenica płaskurka, która wywodzi się z tych terenów, a znana była już około 17 000 roku p.n.e. (Diamond 2020). Neolityczne rolnictwo opierało się na monokulturach, dzięki czemu mogło być bardziej produktywne od konkurencyjnego modelu, ale było również bardziej „kruche”. Utrzymanie produktywności wczesnego rolnictwa wymagało większych nakładów pracy i… szczęścia. Jedna klęska żywiołowa lub plaga mogły pozbawić rolników pożywienia. Zbieracze-łowcy, a także społeczności, które zajmowały się uprawą dorywczo, byli mniej produktywni, ale bardziej elastyczni: mieli wiele źródeł pożywienia, mogli zmieniać terytoria etc. (Scott 2017, s. 113). Innymi słowy, funkcjonowali w stabilniejszym ekosystemie obfitującym w redundantne źródła pożywienia. Podobnie sytuacja prezentuje się, gdy idzie o oczekiwaną długość życia i ogólny stan zdrowia. Śmiertelność we wczesnych społecznościach rolniczych była zdecydowanie większa od tej występującej w społecznościach zbieracko-łowieckich, ale osiadłe społeczności miały również znacznie wyższy poziom reprodukcji, który ją kompensował. Podsumowując, należy zauważyć, że żaden model nie miał wyraźnej przewagi nad drugim. Dlatego wiele społeczności mieszało

56

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

rolnictwo ze zbieractwem i łowiectwem. Gdyby przewaga rolnictwa była ewidentna, przestawienie się na nie nie zajęłoby ludziom kilku tysięcy lat. Model rolniczy był blokowany przez ciągłe epidemie chorób zakaźnych. Co ostatecznie przeważyło szalę na jego korzyść? Z perspektywy socjologicznej kluczowe wydaje się, że jedynie osiadły tryb życia oferował możliwość akumulacji dóbr materialnych oraz wyłonienie się bazujących na tych dobrach nowych form sprawowania władzy. Nie jest wykluczone, że ludzie byli przymuszani do przechodzenia na rolnictwo i że istniały grupy interesu konserwujące korzystny dla nich nowy model utrzymania. Bez względu na to, czy tak było w istocie, nie można zapominać, że wczesne ośrodki władzy musiały zmagać się nie tylko z materią ludzką, ale i nieludzką. Walczono z chorobami zakaźnymi, które ciągle demontowały ustanawiane struktury. Ale nie musimy uciekać się do kategorii władzy, by wyjaśnić zmianę modelu utrzymania. Przypuszczalnie sama ekologia i demografia odegrały istotną rolę. James C. Scott (2017, s. 113) przekonuje, że na korzyść rolnictwa działał poziom dzietności. Być może dzieci rolników rodziły się słabsze niż dzieci zbieraczy-łowców, były bardziej obciążone chorobami i więcej z nich umierało przedwcześnie, ale ostatecznie wskaźnik reprodukcji społeczeństw rolniczych był wyższy niż w przypadku konkurencyjnego modelu. Nie chodziło wcale o dietę, ale o sam osiadły tryb życia, co pokazał Richard Lee (1972), badając współczesne mu społeczności Buszmenów !Kung. W okresie, gdy prowadził on swoje obserwacje, część Buszmenów osiadła, podczas gdy wielu wciąż prowadziło nomadyczny tryb życia. Stworzyło to doskonałe warunki dla badania porównawczego. Okazuje się, że społeczności nomadów celowo ograniczają dzietność ze względów logistycznych: przemieszczanie się do miejsca kolejnego obozowania jest trudne, jeśli trzeba nieść jednocześnie dwoje dzieci. Optymalne jest rodzenie dzieci w odstępach czterech lat. Rolnicy mogli pozwolić sobie na krótsze interwały. Być może ich przewaga była minimalna ze względów epidemiologicznych, ale kumulowała się przez stulecia. Rolnictwo ma jeszcze jedną zasadniczą przewagę nad zbieractwem-łowiectwem: umożliwia rozwój dużo większych społeczno-

Przejście od społeczności zbieracko-łowieckich do agrarno-pasterskich

57

ści. Oszacowanie ekologicznej pojemności środowiska dla populacji ludzi jest niezwykle trudne. Roboczo przyjmujemy, że Ziemia byłaby w stanie utrzymać co najwyżej 100 milionów zbieraczy-łowców. Wartość ta jest przypuszczalnie znacznie zawyżona. Potraktujemy ją jako górny próg pojemności środowiska. Wartość ta jest znacznie wyższa niż wielkość światowej populacji wczesnego neolitu, która liczyła kilka milionów ludzi. Próg 100 milionów globalna populacja ludzi osiągnęła przypuszczalnie około 500 roku p.n.e. Szacuje się też, że populacja w 1. roku n.e. wynosiła między 170 a 330 milionami ludzi, choć niektórzy szacują, że sięgała ona nawet 400 milionów10. Naturalne środowisko nie byłoby w stanie utrzymać społeczności doby starożytnych imperiów. Środowisko trzeba było zmodyfikować, wielkie populacje ludzi wymagały specyficznej niszy. Przekroczenie naturalnych granic wzrostu było możliwe dopiero dzięki rolnictwu. To zresztą z czasem stawało się coraz bardziej wydajne i stabilne. Było to między innymi zasługą chowu selektywnego roślin, które robiły się coraz bardziej pożywne, oraz nowych technologii orki, siewu i zbiorów, a także hodowli zwierząt. Udomowienie zwierząt i roślin było istotne z perspektywy rozwoju imperiów, ale nie mniej istotne było „udomowienie” chorób zakaźnych (Ewald 1994; Clark 2011, s. 136–137). Nie chodzi tylko o to, że dosłownie sprowadziliśmy je do naszych domów wraz ze zwierzętami. Chodzi przede wszystkim o to, że w wyniku trwającej tysiące lat adaptacji genomu ludzkiego oraz genomów rozmaitych bakterii, wirusów i grzybów ostatecznie oswoiliśmy się ze swoimi pasożytami. Na część z nich się uodporniliśmy, część złagodniała i nie zabijała już gospodarzy (Clark 2011, s. 67–68)11. Ostatecznie z tego wyścigu zbrojeń to genom ludzki wyszedł obronną ręką. Ludziom nie tylko udało się przetrwać kolejne epidemie, lecz także opanować 10

https://www.census.gov/data/tables/time-series/demo/international-programs/historical-est-worldpop.html 11 Oczywiście nie wszystkie patogeny traciły z czasem na zjadliwości. Wszak w dobie imperiów, w średniowieczu i jeszcze w XIX wieku dochodziło do różnych zaraz. Przyczyną tego było jednak najczęściej wprowadzenie do populacji nowego patogenu, co było związane ze wzrostem mobilności przestrzennej i z postępującą globalizacją.

58

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

nowe nisze ekologiczne. Starożytne imperia, w które przeistoczyły się osiadłe społeczności po tym, jak wyszły z okresu demograficznego impasu, częściej okazywały się beneficjentami chorób zakaźnych niż ich ofiarami.

Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia W okresie rozwoju starożytnych imperiów pojawiły się dwa zupełnie nowe zjawiska epidemiologiczne. Pierwszym z nich były choroby zakaźne, które atakowały wyłącznie ludzi. Drugim „wynalazkiem” były pandemie. Omówmy pokrótce obie kwestie. Przykładem współcześnie znanej choroby, która dotyka wyłącznie ludzi, jest wspomniana już ospa. Wprawdzie przeszła ona na ludzi ze zwierząt, ale w toku adaptacji ograniczyła się do jednego nosiciela. Choroby zakaźne wczesnych społeczności występowały zarówno u ludzi, jak i ich zwierząt i dopiero stosunkowo niedawno powstały populacje liczące 300–500 tysięcy ludzi, które mogłyby utrzymać patogen atakujący wyłącznie ludzi (Clark 2011, s. 75). Wprawdzie pierwsze miasta istniały już około 4000 roku p.n.e., ale typowe duże skupiska powstały dopiero między 1000 a 500 rokiem p.n.e. na Bliskim Wschodzie i w Grecji12. Nieco później duże osiedla ludzkie powstały w Chinach i na terenie Półwyspu Indyjskiego. Wszystkie starożytne ośrodki cywilizacyjne miały własną, właściwą im pulę „udomowionych” patogenów. Rozumiemy przez to, że populacje danych cywilizacji zaadaptowały się do swoich pasożytów. Jednak w momencie, gdy różne cywilizacje zaczęły nawiązywać ze sobą kontakty, ich populacje zarażały się krzyżowo i ludzkie organizmy musiały poradzić sobie z zupełnie nowymi, nieznanymi zagroże12 Oczywiście urbanizacja nie była warunkiem koniecznym wybuchu epidemii typowo ludzkich chorób. Tak naprawdę liczy się nie tyle zagęszczenie geograficzne, ile częstotliwość interakcji międzyludzkich. Trudno jest dziś ocenić, jakie warunki do transmisji miały patogeny w starożytności w dolinie Nilu i w Mezopotamii. Być może struktura społeczna i dystrybucja geograficzna ułatwiały odizolowywanie ognisk zapalnych. Mówienie o zatłoczeniu i koncentracji jest tylko pewnym uproszczeniem. Do tego zagadnienia wrócimy w rozdziale siódmym.

Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia

59

niami epidemicznymi. Był to też pierwszy moment w historii, kiedy możemy mówić o pandemiach w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, czyli epidemiach chorób trwających równocześnie na różnych kontynentach. Dwoma chorobami zakaźnymi, które wyraźnie zapisały się w europejskiej historii oraz kulturze, są dżuma dymienicza i cholera. Obie stanowią archetypy naszych wyobrażeń o chorobach zakaźnych mających potencjał pandemiczny. Co istotne, obie wywodzą się spoza naszego kontynentu. Dżuma dotarła do starożytnej Europy (plaga Justyniana) i później w średniowieczu (czarna śmierć) najprawdopodobniej z obszaru dzisiejszych Chin. Cholera wywodzi się z kolei z Półwyspu Indyjskiego, gdzie była znana już około 400 roku p.n.e. Cholera na przestrzeni wieków wywoływała liczne epidemie, ale Półwysep Indyjski zdołała opuścić dopiero w XIX wieku, gdy czas podróży morskiej znacznie się skrócił za sprawą statków parowych. Została wtedy rozwieziona do różnych miejsc na świecie, w tym do Europy. Wróćmy jednak do starożytnych imperiów. Skoro stłoczenie i mobilność przestrzenna podnoszą ryzyko wybuchu groźnych epidemii, pojawia się pytanie: jak starożytne imperia, takie jak Rzym, zdołały przetrwać tak długo?13 Odporność populacji wybudowana na drodze doboru naturalnego to tylko część odpowiedzi. Kluczem do sukcesu imperium były nie tylko drogi i potęga militarna, ale także infrastruktura sanitarna i wysoki poziom higieny, jaki umożliwiała. Rzymianom dzięki latrynom, łaźniom, szczelnej kanalizacji oraz akweduktom udało się niezwykle ograniczyć ryzyko wybuchu epidemii przynajmniej niektórych chorób. Należy jednak zauważyć, że nie każda kanalizacja sprawdzi się w przeciwdziałaniu epidemiom. Przykładowo kanalizacja w Harappie i Mohendżo-Daro – ważnych dla cywilizacji doliny Indusu osadach, położonych na terenie dzisiejszego Pakistanu – sprzyjała skażeniu wody pitnej: kanalizacja biegła zaledwie pół metra pod gruntem, ścieki w zbiornikach przesączały się do ziemi, w przypadku niedrożności lub powodzi istniało duże ryzyko cofnięcia się ście-

13 Nie jest wcale pewne, czy wszystkie cywilizacje starożytne uporały się z zagrożeniami epidemiologicznymi. Na przykład niektóre hipotezy wiążą upadek cywilizacji doliny Indusu z epidemiami cholery.

60

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

ków (Ewald 1994, s. 77–78). Dobrze znany jest przypadek pompy wodnej przy Golden Square, która sprzyjała szerzeniu się cholery w Londynie, na co zwrócił uwagę John Snow (1855, s. 37–54; zob. też: Johnson 2006; Nowak 2013). Jeszcze w XX wieku w nowoczesnych państwach zdarzało się, że systemy wodno-kanalizacyjne zamiast chronić przez patogenami pomagały im w transmisji. Innymi słowy, kanalizacja musi być nie tylko dobrze zaprojektowana, ale i rzetelnie nadzorowana. Co odsyła nas do kwestii jakości instytucji. Rzymska infrastruktura wodno-kanalizacyjna była niezawodna, zarówno w wymiarze technologicznym, jak i społecznym. Pozwoliło to Rzymowi uwolnić się od jednego z najpoważniejszych zagrożeń biologicznych: chorób przenoszonych drogą wodną. Jednak nie wszystkie choroby przenoszą się w ten sposób. Rzym był regularnie nękany przez inne choroby zakaźne wykorzystujące przestrzenną koncentrację ludzi. Wiele z nich miało charakter epidemiczny. Historia opisała szereg epidemii, które dotknęły Rzymian: nieznana choroba, która zaatakowała terytorium dzisiejszych Włoch w 79 roku n.e., plaga Orozjusza ze 125 roku n.e., plaga Antoninusa, która zaatakowała w 164 roku n.e., a potem w 180, plaga Cypriana z 250 roku n.e. Jednak zróżnicowana genetyczne, zdecydowanie lepsza dieta i wysoka higiena sprawiły, że społeczność imperium była w stanie budować zbiorowy potencjał immunologiczny. Dokonywało się to zarówno na drodze doboru naturalnego, jak i adaptacji kulturowej (Clark 2011, s. 97–99). Zbiorowa odporność, osiągnięta dzięki licznym ofiarom mniejszych i większych epidemii, mogła być najpotężniejszym orężem w arsenale starożytnego Rzymu. By zrozumieć, jak to możliwe, musimy wziąć pod uwagę jeden fakt. Jak pokazują badania historyczne, aż do początku XX wieku o losach wojen w pierwszej kolejności decydowały nie technologia, liczebność wojsk, strategia, morale, geografia, lecz czynniki zakaźne. Nie chodzi o to, że patogeny i pasożyty wygrywały poszczególne bitwy, lub o fakt, że w konfliktach wykorzystywano jakąś formę broni biologicznej14. Chodzi o to, że 14 Już w starożytności podejmowano pewne próby wykorzystania broni biologicznej: próbowano zatruwać składy wody pitnej obleganych

Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia

61

prawie w całej historii konfliktów zbrojnych większość żołnierzy ginęła w wyniku infekcji (Connolly, Heymann 2002). Problemem były infekcje ran, ale także takie choroby, jak tyfus plamisty czy czerwonka. Przykładowo podczas wojny krymskiej (1853–1856) 10 razy więcej żołnierzy brytyjskich umarło w wyniku infekcji, niż zginęło z rąk Rosjan. W wojnie burskiej (1899–1902) na jednego zabitego w walce przypadało już tylko pięć ofiar śmiertelnych infekcji. Sytuacja odwróciła się dopiero podczas wojny rosyjsko-japońskiej (1904–1905): po stronie japońskiej na jedną ofiarę infekcji przypadało pięć ofiar walk (Clark 2011, s. 140–141). Podczas pierwszej wojny światowej mniej żołnierzy umierało na dyzenterie i inne infekcje, niż ginęło w walce, ale dotyczyło to wyłącznie frontu zachodniego – na wschodnim wciąż głównym zabójcą były patogeny. Okopy pierwszej wojny światowej były doskonałym środowiskiem do rozwoju epidemii z uwagi na stłoczenie organizmów wyczerpanych ciągnącym się konfliktem. Wprawdzie antybiotyki pojawiły się w arsenale wojsk dopiero podczas drugiej wojny światowej, ale pod koniec XIX wieku, za sprawą takich badaczy jak Robert Koch i Ludwik Pasteur, opracowane zostały podstawy współczesnej etiologii chorób zakaźnych, w wyniku czego dokonała się szeroka modernizacja społeczeństwa w dziedzinie higieny. Bez wsparcia sanitarnego, jakie zapewniła higienistyka i etiologia, wojna pozycyjna byłaby niemożliwa. Wróćmy do starożytności. Wspomnieliśmy, że zbiorowa odporność była najlepszą bronią imperium rzymskiego. Można przypuszczać, że legioniści dzięki dobrej aprowizacji i wysokiemu poziomowi higieny byli w dobrej kondycji bojowej, co mogło dawać im przewagę w walce. Ale o wiele większe znaczenie mogła mieć odporność populacji całego Rzymu. Potencjalni najeźdźcy, jeśli wywodzili się ze społeczności, które przez lata nie budowały odporności na różnego rodzaju choroby, mogli ginąć z powodu różnych infekcji, przemierzając terytorium imperium, a jeśli nawet zdołali dotrzeć do większych ośrodków miejskich, to ich zdolność bojowa musiała być mocno obniżona. miast poprzez wrzucanie do nich gnijących szczątków biologicznych (Clark 2011, s. 146).

62

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

Wojny i zarazy były ze sobą ściśle powiązane. Ruchy wojsk oraz wywoływane przez nie migracje ludności cywilnej uciekającej przed konfliktem wybijały patogeny z ich nisz, w których relatywnie pokojowo koegzystowały ze swoimi bieżącymi nosicielami. W ten sposób „oswojone” patogeny mogły trafiać do populacji, które nie były do nich dostosowane. Podczas wojny dochodzi również do koncentracji przestrzennej ludzi pochodzących z różnych obszarów. Wymieszanie i zagęszczenie sprawiają, że ludzie wymieniają się infekcjami: choroby z różnych obszarów są łączone w jedną pulę (Clark 2011, s. 132–133). Kampusy, szpitale i obozy wojskowe stwarzały doskonałe warunki dla transmisji patogenów15. Co istotne, wielu dowódców i lekarzy było świadomych istnienia „chorób obozowych” na długo, zanim opracowano podstawy współczesnej etiologii chorób zakaźnych (Ewald 1994, s. 116–118). Wojna oznacza również dewastację infrastruktury, spadek poziomu higieny, pogorszenie diety i ogólne wyczerpanie związane z obrażeniami lub samym wysiłkiem. To wszystko obniża poziom odporności indywidualnej i zbiorowej, sprzyja transmisji chorób, a tym samym preferowane przez dobór będą bardziej zjadliwe warianty patogenów. Najlepszym dowodem tego jest hiszpanka, której pandemia wybuchła w latach 1918– 1919, bezpośrednio po pierwszej wojnie światowej. Rozprzestrzenieniu się choroby pomogła globalna demobilizacja wojsk. Możliwe, że sama choroba wyłoniła się dzięki koncentracji osłabionych organizmów w okopach i obozach wojennych (Ewald 1994, s. 110–113). Warto odnotować, że w konflikcie zginęło około 8,5 miliona żołnierzy i 13 milionów cywili, a pandemia zabiła – tu szacunki są rozbieżne – od 17 do 100 milionów ludzi. Nawet zwykłe koszarowanie żołnierzy – praktyka znana od wieków – ma wyraźną komponentę epidemiologiczną. Chodzi nie tylko o przeszkolenie żołnierzy, wzmacnianie morale, utrzymanie ich w gotowości do walki, ale także o budowanie odporności. Dla oddziału jest dużo lepiej, jeśli żołnierze stłoczeni w koszarach zarażą się nawzajem wszystkimi możliwymi chorobami, przejdą je w rela15 Współczesne obozy dla uchodźców wojennych stwarzają podobne zagrożenie.

Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia

63

tywnie kontrolowanych warunkach, pod opieką lekarzy wojskowych, niż gdyby mieli nabywać odporność w boju (Clark 2011, s. 132). Społeczność imperium rzymskiego realizowała zbliżony model, ale na dużo większą skalę. Można powiedzieć, że skupiska miejskie w tamtych czasach działały na zasadzie wielkich, naturalnych „laboratoriów broni biologicznej” służącej odpieraniu najeźdźców. Dopiero wojska wystawiane przez społeczności o podobnym potencjale immunologicznym mogły podjąć próbę walki na terytoriach imperium. Przykładowo według relacji historycznych podczas ataku Markomanów w 166 roku n.e. większość najeźdźców padła ofiarą choroby roznoszonej przez legionistów. Według niektórych teorii chorobą tą miała być ospa (Clark 2011, s. 103–104). Przypuszczalnie choroby zakaźne wielokrotnie odpierały najeźdźców w okresie starożytnym. I chroniły nie tylko Rzym. Przykładami mogą być oblężenie Jerozolimy przez Asyryjczyków w 701 roku p.n.e. oraz oblężenie Mekki w latach 569–570 n.e. W obu przypadkach napastników rozgromiły choroby zakaźne. Oczywiście odporność zbiorowa nie jest czymś danym raz na zawsze: praktyki ochronne muszą być podtrzymywane, obywatele muszą być dobrze odżywieni i chronieni przed stresorami obniżającymi ich indywidualną odporność, infrastruktura sanitarna musi być konserwowana. Innymi słowy, imperia były relatywnie dobrze zabezpieczone przed epidemiami tak długo, jak długo sprawnie działały instytucje społeczne. Przy czym nie mogły to być instytucje, których beneficjentami byłaby wyłącznie elita. Odporność zbiorowa jest dobrem wspólnym i jeżeli zostałaby naruszona, konsekwencje tego odczuliby wszyscy członkowie społeczności, nie tylko jej najniższe warstwy. Choroby zakaźne nie respektują granic terytorialnych, płciowych, kulturowych, klasowych ani ekonomicznych16. O kondycji imperium decydowała nie tylko infrastruktura miejska, lecz także stan środowiska naturalnego. Jedna z hipotez histo-

16

Nie stosuje się to tylko do społeczeństw starożytnych: również dziś, mimo postępu medycyny, ryzyko zarażenia gruźlicą, boreliozą czy CO VID-19 jest czymś, z czym muszą liczyć się także przedstawiciele klas wyższych.

64

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

rycznych na temat upadku starożytnego Rzymu sporą rolę przypisuje malarii. Ale malaria nie pojawiła się ot tak po prostu. Szerzenie się tej choroby mogło być wynikiem postępującej w imperium rzymskim deforestacji, która prowadziła do powstania terenów podmokłych. Znaczenie mogły mieć również inne projekty wodno-lądowe realizowane przez Rzymian, w tym systemy irygacyjne. Ogólnie działalność Rzymian doprowadziła do zmiany klimatu na eksploatowanych przez nich terenach: stał się on nieco wilgotniejszy. Wszystko to sprzyjało nie tylko rolnictwu, ale i rozwojowi populacji komarów roznoszących malarię. Ponadto choroba mogła stymulować lub pogłębiać rozpad instytucji imperium, a to mogło przekładać się na degradację infrastruktury (Harper 2017). Można wyobrazić sobie próbę przepisania historii starożytnych imperiów z uwzględnieniem czynników zakaźnych jako ważnych aktorów (zob. na przykład Harper 2017). Uważamy jednak to zadanie za niezwykle trudne. Po pierwsze, choć dysponujemy pewnymi danymi genetycznymi i historycznymi, to zidentyfikowanie starożytnych chorób często graniczy z niemożliwością. Nie wiemy, na jakie dokładnie choroby zakaźne zapadali starożytni i jak bardzo różniły się one od znanych nam dziś wariantów. A wiedza ta jest niezbędna, bo drobna zmiana genetyczna w patogenie mogła mieć ogromne znaczenie dla przebiegu epidemii. Po drugie, ekosystemy, w których rozwijają się epidemie chorób zakaźnych, są systemami wysoce nieprzewidywalnymi. Zmiana środowiska, dyfuzja wynalazku technologicznego, zmiana parametrów sieci społecznej, ewentualnie niepozorna modyfikacja zachowania ludzi – wszystko to może mieć duże konsekwencje epidemiologiczne. Modelowanie epidemii jest trudne nawet w odniesieniu do czasów współczesnych: nie wiemy, jak zareagują organizmy konkretnych osób w kontakcie z patogenem, nie wiemy, kto jest odporny, a kto nie, wskaźniki takie jak R0 czy zjadliwość choroby możemy określić najczęściej po fakcie, a nie na początku epidemii. Po trzecie, karkołomna byłaby próba wyjaśniania przebiegu konkretnych wydarzeń historycznych takich jak zamachy, decyzje polityczne, ważne odkrycia i wynalazki. Obecnie nie dysponujemy teorią społeczną, która byłaby w stanie wyjaśniać procesy

Choroby zakaźne, wojny i starożytne imperia

65

społeczne, uwzględniając patogeny jako istotne czynniki lub ważnych aktorów zmiany społecznej17. Epidemie i endemie chorób zakaźnych są w stanie decydować o losach całych społeczeństw. Dowody na to dostarcza nam między innymi historia ekspansji kolonialnej Europy. Choroby zakaźne przez prawie cały okres kolonializmu odgrywały ważną rolę. Z jednej strony utrudniały one Europejczykom zarządzanie podbitymi terytoriami, a w niektórych przypadkach umożliwiły zdominowanym populacjom uwolnienie się spod dominacji Europejczyków. Na przykład żółta febra, która atakowała francuskich żołnierzy stacjonujących na Haiti pod koniec XVIII wieku, ułatwiła wyzwolenie wyspy w latach 1802–1803. Z drugiej strony choroby zakaźne wspomagały europejską ekspansję poprzez wyniszczanie rdzennych populacji (Diamond 2020, s. 271–298). Najlepszym tego przykładem jest upadek imperium azteckiego. Ospa, odra, grypa, tyfus, dżuma i inne występujące w Europie choroby zakaźne odegrały decydującą rolę w podbojach Europejczyków, dziesiątkując wiele ludów na innych kontynentach. Na przykład po niepowodzeniu pierwszego hiszpańskiego najazdu w 1520 roku epidemia ospy wyniszczyła plemię Azteków i zabiła Cuitláhuaca, władcę azteckiego imperium, który na krótko objął rządy po Montezumie. Na obszarze obu Ameryk choroby przywleczone tutaj przez Europejczyków przenosiły się z jednego tubylczego plemienia na kolejne, na długo zanim [rdzenni Amerykanie] ujrzeli samych Europejczyków, według szacunkowych danych zabijając aż 95 procent rdzennej ludności okresu prekolumbijskiego (Diamond 2020, s. 107).

17

ANT, która odnosi się explicite do patogenów, się nie liczy. W zależności od interpretacji jest to teoria jedynie opisująca, a nie wyjaśniająca, albo nie jest to wcale teoria, lecz ogólna ontologia świata społecznego (Latour 2010). Nie twierdzimy, że teorie społeczne z definicji nie są w stanie uwzględnić patogenów. Po prostu teorie społeczne, a w szczególności socjologiczne, nigdy nie rozwijały się w tym kierunku. Socjologia ryzyka odnosi się do chorób zakaźnych, ale patogeny są tu ujmowane jak każde inne źródło późnonowoczesnego ryzyka: uwzględnia się ich społeczną percepcję, ale już nie ich ontologiczne właściwości. Teorią socjologiczną, która niejako programowo powinna brać pod uwagę patogeny, jest teoria ekologiczna, w praktyce jednak tego nie czyni.

66

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

Szczególna rola w podboju Nowego Świata przypadła w udziale ospie: przypuszczalnie 9 na 10 ofiar konkwisty umarło w wyniku epidemii tej choroby. Rdzenni Amerykanie padli ofiarą przywiezionych zza oceanu chorób, gdyż ich populacja nigdy nie wybudowała odporności na nie. Gdy ich przodkowie przekraczali Cieśninę Beringa, zasadniczo nie dokonało się jeszcze udomowienie zwierząt. Na nowym kontynencie zdołali udomowić tylko kilka gatunków zwierząt, a te nie były hodowane w stłoczeniu. Ludzie, którzy przybyli na nowy kontynent, nie tylko sprowadzili ze sobą małą liczbę chorób zakaźnych, ale także nie natrafili na nowe patogeny zdolne wywoływać epidemie. Przez całe tysiąclecia populacja ludzi na terenie obu Ameryk rozwijała się relatywnie wolna od chorób charakterystycznych dla stłoczonych osiedli euroazjatyckich doby starożytności i średniowiecza. W efekcie rdzenni Amerykanie nie doczekali się żadnego patogenu, który byłby w stanie zdziesiątkować wojska najeźdźców. Wśród nielicznych chorób przejętych przez konkwistadorów od Amerykanów, był syfilis, który zasadniczo nie obniżał ich sprawności bojowej i stał się problemem zdrowotnym dopiero po przewiezieniu go do Starego Świata (Clark 2011, s. 214).

Czarna śmierć i początek drogi ku nowoczesności Istotne z perspektywy naszej pracy jest to, że infrastruktura społeczno-materialna gwarantująca ludziom relatywne zabezpieczenie przed chorobami zakaźnymi jest zarazem fundamentem nowoczesności. Mamy oczywiście na myśli nie historyczne rozumienie nowoczesności jako pewnego okresu, ale ujęcie socjologiczne. Proces narodzin nowoczesności można ujmować na różne sposoby: jako powstanie zracjonalizowanych instytucji typu biurokratycznego, rozwój wolnego rynku, zapoczątkowanie nowoczesnego państwa, a także rozwój i upowszechnienie filozofii zakładającej prymat praw rozumu nad normami społecznymi, ewentualnie jako splot procesów kulturowych, takich jak sekularyzacja i demokratyzacja. W tej książce proponujemy jeszcze inną formułę: nowoczesność jako proces ściśle powiązany ze zwalczaniem i prewencją chorób zakaź-

Czarna śmierć i początek drogi ku nowoczesności

67

nych. Tak jak – używając oświeceniowego idiomu – uwalnialiśmy się od brzemienia irracjonalnych instytucji oraz tradycyjnych norm społecznych, tak też wyzwalaliśmy się spod władzy drobnoustrojów. Istotna jest tu pozytywna relacja zwrotna między procesem modernizacji a poskramianiem patogenów. Z jednej strony sukces nowoczesnych instytucji zakładał częściowe przynajmniej opanowanie chorób zakaźnych. Jak może istnieć racjonalny rynek, gdy konsumenci regularnie chorują w wyniku spożycia skażonych towarów? Ile warte byłyby organizacje społeczne powołane do pilnowania ładu społecznego i w związku z tym dysponujące monopolem na przemoc, gdyby ich personel był paraliżowany przez bakterie i wirusy? Można też spojrzeć na to z perspektywy jednostki: jaki ma sens planowanie przyszłości, choćby kariery, jeśli nasze życie może urwać się nagle w wyniku jednej z endemicznych chorób zakaźnych lub epidemii nowej, nieznanej choroby?18 Z drugiej jednak strony czynników zakaźnych nie udałoby się opanować bez rozwoju nowoczesności. Jak sugerowaliśmy już wcześniej, do opanowania chorób zakaźnych konieczne były sprawnie działające instytucje tworzące i nadzorujące infrastrukturę oraz służby egzekwujące przestrzeganie pewnych norm antyepidemiologicznych, prace badawczo-rozwojowe nad nowymi technologiami medycznymi czy wreszcie sprawnie działające łańcuchy zaopatrzenia ludzi w pokarm i czystą wodę19. To wszystko należy do elementarnych zadań państwa. I są to zarazem rze18 Jest to oczywiście refleksja ex post. Nie wiemy, czy teoretycy oświecenia wskazywali na choroby zakaźne jako ważny czynnik stojący na drodze przemian społecznych. Trzeba pamiętać, że etiologia pasteurowska to końcówka XIX wieku. Wiemy, że w drugiej połowie wieku funkcjonowały już przekonania, iż zarazy stoją na drodze rozwoju nowoczesności, o czym piszemy nieco dalej. Nie wiemy jednak, czy takie idee były obecne w XVIII wieku lub wcześniej. 19 Andrzej W. Nowak, pisząc o podobnych procesach, używa do opisu nowoczesnego państwa metafory słoika i pojemnika: „użycie terminu »słoik«, »pojemnik« ma na celu pokazanie, że »państwo« jest urządzeniem, które umożliwia ludzką sprawczość, dzięki dwuznacznej pracy polegającej na stabilizowaniu sieci płynnych relacji. […]. Państwo-słój (pojemnik) to także urządzenie, które umożliwia zwalczanie samoorganizacji procesów przyrodniczych i systemowych (uznanych za niepożądane) oraz entropii” (Nowak, Abriszewski, Wróblewski 2016, s. 179–180).

68

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

czy, których społeczności średniowiecznej Europy były pozbawione. Przyjrzyjmy się zatem, jak dokonało się przejście od średniowiecza do nowoczesności. Wiele wskazuje na to, że ta społeczno-gospodarcza zmiana była wspomagana przez same choroby zakaźne. Zacznijmy od punktu wyjścia. Średniowieczna Europa była bardzo odległa od modelu nowoczesnego. Charakteryzowały ją dominacja tradycyjnego światopoglądu, feudalizm, prymat religii nad nauką, mocno ograniczona możliwość awansu społecznego. Podobnie prezentuje się na tle nowoczesności pod względem epidemiologicznym: bardzo wysoka w porównaniu z nowoczesnością zapadalność i umieralność na choroby zakaźne, wysoka śmiertelność noworodków i niska oczekiwana długość życia. Istotnym kontekstem są procesy urbanizacyjne. W średniowieczu postępował rozwój miast, ale jednocześnie mieszkańcy miast byli bardziej narażeni na infekcje. [D]o późnych lat ery industrialnej umieralność w miastach była o wiele wyższa niż wskaźniki urodzeń. W rezultacie braki w populacji średniowiecznych miast uzupełniali migrujący do nich mieszkańcy wsi. […] Przyczyną większości zgonów na terenach miejskich były choroby zakaźne. Wskaźnik śmiertelności wśród noworodków przekraczał 50%, a dzieci, którym udało się przeżyć okres niemowlęctwa, rzadko dożywały wieku dorosłego. W średniowiecznej Europie ludzie umierali zazwyczaj pomiędzy 25. rokiem życia a późną trzydziestką (Clark 2011, s. 229).

W dużych ośrodkach miejskich starożytności i średniowiecza pojawiły się choroby wirusowe atakujące wyłącznie ludzi. Bakterie ewoluują zbyt wolno, dlatego wciąż większość chorób bakteryjnych współdzielimy z różnymi gatunkami zwierząt. Jeśli chodzi o ludzkie choroby wirusowe, to były to między innymi ospa, odra, świnka i różyczka: choroby, które dziś stały się infekcjami wieku dziecięcego, ale w średniowieczu dotykała zarówno dzieci, jak i dorosłych oraz charakteryzowały się wysoką zjadliwością20.

20 Przykładowo ospa, która uderzyła w Japonii w latach 735–737, zabijała trzech na czterech zarażonych. W XIX wieku ospa prawdziwa (Va-

Czarna śmierć i początek drogi ku nowoczesności

69

Dzisiejsze obserwacje na temat relacji między chorobami zakaźnymi a gospodarką sugerują, że miasta średniowiecza musiały tkwić w pułapce ubóstwa (Bonds i in. 2010). O ile niska zachorowalność na choroby zakaźne nie jest warunkiem wystarczającym dobrobytu, o tyle wysoka zapadalność i umieralność skutecznie podkopują sprawne funkcjonowanie gospodarki. Zapaść gospodarcza może prowadzić do pogorszenia odporności, zwiększenia podatności na infekcje. Nie twierdzimy, że czynniki epidemiologiczne decydowały o jakości życia w średniowieczu. Choroby zakaźne raczej należałoby traktować jako pewien wskaźnik niskiej jakości życia, a zarazem czynnik konserwujący taki stan rzeczy. Życie w średniowieczu i bez chorób zakaźnych byłoby ciężkie ze względu na niską wydolność systemu społeczno-gospodarczego. Istotny był deficyt kalorii. Wprawdzie rolnictwo średniowieczne stawało się coraz wydajniejsze, co umożliwiało wzrost populacji, ale w XIII wieku nastąpiło ochłodzenie klimatu, w wyniku którego utracono część pól i pastwisk. Zaczęła się zapaść. Permanentne wygłodzenie oraz infekcje jelit, takie jak tyfus brzuszny czy czerwonka, uszczupliły w tym okresie europejską populację o 10–20%. I właśnie wtedy ze stepów dalekiej Azji do Europy nadeszło rozwiązanie problemu przeludnienia – czarna śmierć (Clark 2011, s. 233–234).

Jak wspominaliśmy wcześniej, dżuma dymienicza nie wywołała jednej, lecz wiele następujących po sobie epidemii. Szacunki dotyczące ofiar śmiertelnych pandemii dżumy są bardzo różne. Przyjmuje się, że pozbawiła ona życia od 75 do 200 milionów ludzi. Dżuma nawiedzała Europę przez dekady, ale szczyt epidemii i gros ofiar przypada na lata 1346–1356. W tym okresie populacja Europy miała spaść o 30% lub więcej. Dżuma wstrząsnęła ówczesną Europą w sensie moralnym i politycznym. Spowodowała trudne do wyobrażenia cierpienie ludzkie. Przypuszczalnie jednak przyniosła też pewne korzyści. Natychmiariola major) zabijała już co piątego zarażonego, a Variola minor tylko jedną lub dwie osoby na sto (Clark 2011, s. 230).

70

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

stowo odczuwaną korzyścią było rozwiązanie problemu przeludnienia. Jeśli zaś chodzi o długofalowe korzyści, to marsz czarnej śmierci można potraktować w kategoriach egzogennego szoku, który zachwiał podstawami ówczesnego systemu, otwierając drogę długofalowym zmianom w wymiarze gospodarczym i politycznym (Epstein 2000; Haddock, Kiesling 2002; Pamuk 2007; Cantor 2015, s. 201– –220). Badaczem, któremu przypisuje się wskazanie czarnej śmierci roli „pierwszego poruszyciela” transformacji systemu feudalnego, był David Herlihy (1997). Fundamentalne znaczenie dla przemian ekonomicznych i politycznych miał mieć deficyt siły roboczej wywołany zapaścią demograficzną. Popyt na siłę roboczą mógł być tak duży, że różne regiony mogły zacząć rywalizować o pracowników, dopuszczając migracje chłopów i rzemieślników. Deficyt ten mógł wymusić również postęp w dziedzinie technologii produkcji, co stwarzało zapotrzebowanie na kompetencje rzemieślnicze. Możemy tylko spekulować, jak plaga wpłynęła na pozycję duchowieństwa. Było ono bezsilne wobec zagrożenia, szeregi duchownych też zostały przetrzebione przez chorobę, która nie respektowała podziałów stanowych. Warto zauważyć, że kraje mniej dotknięte przez epidemię później też wdrażały nowoczesne instytucje. Oczywiście można tłumaczyć to tym, że były one na wcześniejszym etapie procesu modernizacji jeszcze przed wybuchem epidemii. Wciąż jednak zasadne jest pytanie, czy system feudalny przeszedłby w inną formę organizacji życia społecznego sam z siebie, bez zewnętrznego (środowiskowego) szoku.

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne Bez względu na to, co przyczyniło się do powołania pierwszych państw narodowych oraz gospodarki przemysłowej, faktem jest, że nowoczesne organizacje i instytucje, aby sprawnie funkcjonować, muszą jakoś uporać się z kwestią mikrobów. A ta daje o sobie znać w bardzo wielu dziedzinach. Przemysł wymaga niezawodnej siły roboczej, hodowcom zależy na tym, by zwierzęta w zdrowiu dożywały uboju, potęgi kolonialne muszą jakoś nadzorować i eksploatować

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne

71

swoje zamorskie zdobycze, armia musi zachować gotowość bojową, matki muszą rodzić dzieci, których większość dożyje wieku reprodukcyjnego, warto też, by naukowcy i inżynierzy zachowali zdrowie do późnych lat życia, co sprzyja kumulacji i transmisji wiedzy. Mikroby są problematyczne, gdyż nie respektują podziałów klasowych. A to oznacza, że nawet najbardziej zamożni i wpływowi muszą liczyć się z tym zagrożeniem. Oczywiście mogą je minimalizować na różne sposoby. W dobie epidemii cholery bogaci Londyńczycy mieli w zwyczaju czytać doniesienia prasowe i przemieszczać się między swoimi rozmaitymi posiadłościami rozsianymi po mieście tak, aby pozostać możliwie daleko od ognisk skażenia. Były to środki doraźne, acz skuteczne. W XVIII wieku rosła świadomość decydentów, że chronienie jednostek nie jest ani jedyną, ani nawet najlepszą strategią zabezpieczania, o czym świadczy opisywane przez Michela Foucaulta przejście od władzy dyscyplinarnej do biowładzy (Foucault 1998, s. 237–260). Coraz częściej mówiono, że ochrona zdrowia poddanych jest w interesie władzy. I nie chodziło o to, że zdrowsi obywatele oznaczali zdrowszą gospodarkę i państwo. Często walkę z zagrożeniem epidemiologicznym wykorzystywano, aby osiągnąć konkretne cele polityczne. Najlepszym tego przykładem jest zjawisko haussmanizacji. Nazwa pochodzi od postaci Georges’a Haussmanna. Został on wyznaczony przez Napoleona III do wielkiej przebudowy Paryża. Prowadzone pod jego nadzorem w latach 1853–1870 prace obejmowały wykup 30 tysięcy działek budowlanych, modernizację kanalizacji i budowę nowych ulic oraz budynków. Miały one uczynić Paryż miastem piękniejszym, lepiej skomunikowanym, a zarazem lepiej zabezpieczonym przed zarazami. Przy okazji prac „zmodernizowano” dzielnice o fatalnym stanie sanitarnym, które zostały szczególnie dotknięte przez cholerę w 1832 i 1848 roku. Ale modernizacja Haussmana miała też cel czysto polityczny: chodziło o zwiększenie zakresu kontroli nad miastem i zmniejszenie szans powodzenia kolejnej rewolucji. Istotnym elementem przebudowy było stworzenie szerokich ulic i bulwarów. Nowe dukty komunikacyjne miały uporządkować typowo średniowieczny układ miasta. Arterie były na tyle szerokie, że w przypadku zrywu rewolucyjnego ich zabarykadowanie stanowi-

72

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

łoby problem. Same arterie zaś znacząco ułatwiały przemieszczanie się służb dyspozycyjnych, bez względu na to, czy miałyby one objąć kwarantanną ognisko zapalne epidemii, czy stłumić w zarodku próbę przewrotu politycznego. Nowoczesne państwo w rozumieniu weberowskim to monopolista w dziedzinie stosowania legalnej przemocy. Przykład przebudowy Paryża pokazuje, że do środków przymusu będących do dyspozycji państwa należy zaliczyć nie tylko służby dyspozycyjne i ich zasoby, ale i architekturę oraz urbanistykę. Uzasadnione wydaje się tu określenie „przemoc infrastrukturalna” (Rodgers 2012). Haussmanizacja nie była jedynym tego typu projektem realizowanym w kręgu zachodnioeuropejskim w tamtym okresie. Był to jeden z wielu epizodów reformy trwającej w nowoczesnych, czy może raczej „modernizujących” się państwach XIX wieku (zob. na przykład Foucault 2010, s. 42–47; Lopez 2012, s. 25–46). Przebudowy miast były projektami kosztownymi, których realizacja nie była zgodna z tym, jak swój interes postrzegało wielu członków elity. Dobrze widać to na przykładzie Wielkiej Brytanii i politycznej reakcji na raport Chadwicka. Teza o tym, że budownictwo ma wpływ na zdrowie publiczne, jest dziś faktem szeroko akceptowanym przez decydentów, lekarzy, urbanistów i architektów (Lopez 2012, s. 2). Jest tak od blisko półtora wieku. Jednak gdy sir Edwin Chadwick publikował w 1842 roku swój raport wiążący stan zdrowia z warunkami mieszkaniowymi i infrastrukturalnymi, relacja ta nie była dla większości oczywista. Teoria mikrobiologiczna była kwestią przyszłości: w roku publikacji raportu Ignaz Semmelweis pracował jeszcze nad doktoratem, John Snow uczył się w University of London, Ludwik Pasteur przygotowywał się do studiów w École Normale Supérieure, a Robert Koch nawet jeszcze się nie urodził. Tymczasem tezy Chadwicka były politycznie problematyczne z kilku powodów. Po pierwsze, zalecał on silniejszą interwencję państwa, czemu sprzeciwiało się wielu członków elity, kierując się ideologią liberalną, zakładającą wyłączanie państwa z wszystkich obszarów, gdzie tylko było to możliwe. Po drugie, implikacje moralne raportu mogły być dla wielu trudne do zaakceptowania: sugerował on, że choroby to nie dopust boży, sprawa przypadku czy problem indywidualny, ale kwestia społeczna, za

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne

73

którą wszyscy ponoszą odpowiedzialność, w szczególności politycy oraz projektanci i administratorzy miast21. Po trzecie, dochodziła do tego kwestia kosztów społeczno-ekonomicznych: przebudowa miast obyłaby się nie bez oporu mieszkańców i podatników (por. Łupienko 2020, s. 83). Konsekwencją raportu i sporów, jakie wywołał, było to, że w 1848 roku uchwalono Ustawę o Zdrowiu Publicznym. Sprzeciwiali się jej liberalni politycy i środowisko intelektualne związane z czasopismem „The Economist”. Oczywiście budowa kanalizacji i wodociągów w miastach nie była pomysłem XIX wieku, ale raport Chadwicka pokazywał, jak ważną rolę odgrywają. Sprzeciw wobec inwestycji infrastrukturalnych był obecny, ale wielu ludzi dostrzegało jego pozytywny wpływ na zdrowie publiczne. Sprawę teoretycznie powinno zamknąć odkrycie przez Kocha przecinkowca cholery w 1883 roku, ale nawet po tym wydarzeniu zdarzało się, że kwestionowano związek zarazy ze ściekami. Jeśli chodzi o raport Chadwicka, należy zwrócić uwagę na trzy kwestie istotne z perspektywy postępującej modernizacji. Po pierwsze, w przypadku Wielkiej Brytanii był to pierwszy krok w rozwoju koncepcji zdrowia publicznego. Wcześniej zdrowie było sprawą prywatną, nie polityczną. Po drugie, wizja zdrowia publicznego już na starcie została ideowo ukierunkowana. Sam Chadwick był zwolennikiem filozofii utylitarystycznej, co znalazło wyraz i w raporcie, i w jego implikacjach. Utylitaryści opierali uzasadnienie podejmowania działań publicznych na przeświadczeniu, że polityka powinna maksymalizować dobro publiczne: uważali, że najlepsze polityki to te, które przynoszą najwięcej szczęścia większości ludzi. Dla Chadwicka i zwolenników [filozofii] Benthama reforma kamienic nie była moralną krucjatą, ale prostą sprawą wydajności. Wierzyli, że jeśli angielskie fabryki mają znaleźć pracowników, jeśli wydatki na biednych mają być zminimalizowane i jeśli Anglia ma znaleźć żołnierzy, aby obsadzić swoje imperium,

21

O tym, jak trudne może być przeforsowanie takiej tezy, miał przekonać się Ignaz Semmelweis, który próbował udowodnić lekarzom – ludziom składającym przysięgę, by nie krzywdzić – że to oni właśnie są odpowiedzialni za liczne przypadki gorączki połogowej.

74

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

wówczas istnieje potrzeba poprawy warunków zdrowotnych i socjalnych kamienic (Lopez 2012, s. 28).

Takie postawienie problemu relacji między niższymi szczeblami drabiny społecznej a chorobami umożliwiło konsolidację różnych środowisk. Argumentacja Chadwicka przemawiała zarówno do ludzi myślących o potrzebach osób objętych ubóstwem, ludzi troszczących się o imperium brytyjskie, jak i kapitalistów zainteresowanych wydajnością swoich fabryk. Oznaczało to jednak ujęcie problemu zdrowia w kontekście miast i państw w kategoriach ekonomicznych: ochrona zdrowia publicznego była opłacalna. Przede wszystkim jednak projekt modernizacji infrastruktury został bezpośrednio powiązany z oświeceniowym projektem nowoczesności jako takiej. Po trzecie, raport Chadwicka skupił się tylko na infrastrukturze materialnej. Współczesna socjologia medycyny i epidemiologia pokazują, że na naszą podatność na choroby zakaźne i niezakaźne wpływ ma nie tylko dostęp do sprawnych instalacji sanitarnych, ale także odżywienie i ogólny poziom stresu, na który wpływają czynniki ekonomiczne i nierówności społeczne (Wilkinson, Pickett 2011, s. 63–106). Liczą się również praktyki społeczne. Wszak higiena nie ogranicza się do dostępu do mydła, wody pitnej i możliwości odprowadzenia fekaliów. Trzeba umieć z nich korzystać. Najlepiej świadczy o tym to, że w XIX-wiecznym Paryżu po wybudowaniu kanalizacji wciąż trzeba było oduczyć ludzi czerpania wody z Sekwany, do której trafiały ścieki (Łupienko 2020, s. 83). To wszystko odnosi nas do kwestii infrastruktury niematerialnej, na którą składają się kapitał społeczny oraz kapitał ludzki. Na pogorszenie zdrowia robotników w XIX wieku mógł mieć wpływ pogłębiający się kryzys ekonomiczny, na co zwracali uwagę niektórzy ówcześni lekarze. O zdrowiu kompleksowo myśleli też przedstawiciele higienistyki. Jednak takie postawienie problemu oznaczałoby konieczność przeprowadzenia wielu reform społecznych. Kierując się pragmatyką polityczną lub filozofią utylitarną, Chadwick nie obrał tej drogi, poprzestając na poparciu dla relatywnie prostej interwencji materialnej (Łupienko 2020, s. 82).

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne

75

Nie wolno zapominać, że raport i reformy Chadwicka były konieczne, ale zarazem możliwe dzięki temu, że cholera dotarła do miast Europy. W XIX i XX wieku mieliśmy do czynienia z siedmioma wielkimi epidemiami cholery, które można nazwać również pandemiami ze względu na fakt, że ogniska zachorowań pojawiały się w stosunkowo niewielkich odstępach czasu w różnych państwach i na różnych kontynentach. Pierwsza z pandemii cholery (1817– 1824) wybuchła na Dalekim Wschodzie, ale druga (1829– 1837) dotknęła już Rosji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Zachorowania pojawiły się również w Stanach Zjednoczonych. Trzecią pandemię (1846–1860) miasta Europejskie i Amerykańskie odczuły bardzo mocno. W tym okresie wiele krajów podjęło już decyzje o konieczności modernizacji infrastruktury sanitarnej. Ostatnią pandemią cholery, która zaatakowała państwa Europejskie, była pandemia lat 1881–1896. Na tym etapie wielkie miasta nowoczesnych państw kończyły już modernizację systemów sanitarnych. Może się wydawać, że przecinkowiec cholery, niewidzialny czynnik, sprawiał, że inni aktorzy stawali się bardziej widoczni. Epidemie cholery mogły być asumptem do tego, by ukazać klasie średniej i wyższej, w jak złych warunkach żyli robotnicy, co mogłoby przełożyć się na działania polityczne. Christopher Hamlin podważa jednak wizję, jakoby miejskie epidemie cholery sprzyjały reformom społecznym. Władze były w stanie szybko rozładowywać niepokoje społeczne, odwołując się do starych i dobrze znanych procedur antyepidemicznych w postaci kwarantann. Elity miały możliwość dystansowania się w obrębie miast i poza nimi. Ogniska zarazy były często zlokalizowane i dawały się relatywnie łatwo opanować. Świetnym symbolem takiej punktowej interwencji jest to, co stało się w wyniku zwieńczonego sukcesem dochodzenia Snowa: mieszkańcy nie zostali zaopatrzeni w czystą wodę, lecz jedynie zdemontowano uchwyt ulicznej pompy wodnej, która została wskazana jako przyczyna szerzenia się zarazy. Same wybuchy epidemii były też krótkotrwałe, a protestujący ludzie domagali się rozwiązania problemów doraźnych, nie zaś realizacji długofalowych zmian. Proponowana przez Chadwicka modernizacja znalazła jednego sprzymierzeńca. Hamlin sugeruje, że rozbudowa sieci wodnej w miastach była napędzana

76

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

głównie przez przemysł i potrzeby klasy średniej, a nie klasy pracującej (Hamlin 2009, s. 11–12). Innymi słowy, powstał zupełnie nowych rynek usług. Wszystko to sugeruje, że cholera, choć zapisała się w naszej kulturze, nie może być porównywana z czarną śmiercią czy wcześniejszymi epidemiami. Cholera nie była zagrożeniem dla cywilizacji jako takiej, nie wymusiła też społeczno-gospodarczej transformacji. Nowoczesne państwa europejskie były już na tyle sprawne, że mogły funkcjonować mimo kolejnych fal zachorowań. Cholera była zasobem, który musiał być mobilizowany przez rozmaitych „rzeczników” w rozumieniu ANT, to znaczy zadziałała raczej jako katalizator zmian, a nie ich jedyna i najważniejsza przyczyna. Sama z siebie nie motywowała do długofalowych działań. Dopiero powiązanie zagrożenia cholerą z konkretnymi interesami gospodarczymi lub politycznymi wywoływało reakcje polityczne. Te zresztą polegały na optymalizacji systemu, a nie przebudowie jego podstaw. Historycy spierali się co do tego, jaki jest związek między cholerą a XIX-wiecznymi rewolucjami. Jeśli pandemie odegrały w nich jakąś rolę, to najwyżej pomocniczą: na pewno nie były zarzewiem konfliktu (Evans 1988). A z perspektywy elit zagrożenie cholerą było zdecydowanie mniej poważne od białej plagi, czyli gruźlicy. Ta była chorobą zdecydowanie bardziej demokratyczną, gdyż dotykała wszystkich szczebli drabiny społecznej, a dostęp do sanatoriów i lekarzy nie pomagał w jej opanowaniu. Oczywiście nie wszyscy ludzie poprzestawali na szybkich i łatwych, żeby nie powiedzieć prowizorycznych rozwiązaniach problemów epidemiologicznych. Przykładem zaangażowanych postaci jest Florence Nightingale. I nie wszystkie reformy zdrowia publicznego były prowadzone z perspektywy interesu państwa lub gospodarki. Brytyjczycy trzymali się utylitaryzmu, w kręgu kultury niemieckiej funkcjonowała już od dawna koncepcja „policji medycznej” (Rosen 1953). Tymczasem we Francji prawie przez cały XIX wiek rozwijała się higiena publiczna (La Berge 1984). Była to początkowo nieformalna inicjatywa profesjonalistów zajmujących się zdrowiem, w tym chemików, lekarzy, farmaceutów. Jako taka była opozycją dla działań socjalistów czy różnego rodzaju społeczników. Higienę publiczną pojmowano nie tylko jako aktywność administracyjną, lecz

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne

77

także nową gałąź wiedzy naukowej. Można powiedzieć, że higiena publiczna miała charakter interdyscyplinarny: medycyna miała stanowić tylko jedną z jej składowych, a zdrowie definiowano szeroko, także w kategoriach społecznych. Bez względu na model, w jakim próbowano uporać się z chorobami, wszystkie te inicjatywy spotykały się ze sporym oporem. Higieniści francuscy mieli wiele zaleceń dotyczących zdrowia publicznego, ale nie mówili jednym głosem, jeśli chodzi o powody, dla których należałoby wprowadzać reformy. Dopiero odkrycia Pasteura, Kocha i innych mikrobiologów dostarczyły higienistom, społecznikom i utylitarystom koronnego argumentu na rzecz stworzenia lub przebudowy infrastruktury, zarówno materialnej, jak i niematerialnej. Bruno Latour (1988) pokazuje, w jaki sposób odkrycie mikrobów zmieniło społeczeństwa nowoczesne, ale także jak dokładnie przebiegał proces konstrukcji relacji między chorobami a widocznymi pod mikroskopami organizmami. Konstrukcja zakładała zarówno eksperymenty naukowe i prace nad technologiami takimi jak szczepionki, jak i działania mające na celu wpisywanie się w interesy różnych aktorów czy przygotowanie publicznych demonstracji (zob. na przykład Latour 2009). Latour przekonuje, że mikroby funkcjonujące z jednej strony jako koncept reprezentowany przez szereg danych i „rzeczników” (naukowców, polityków, higienistów), a z drugiej strony fizycznie wpływające na stan zdrowia nie tylko ludzi, ale i zwierząt, mają takie znaczenie, że uzasadnione jest przyznanie im statusu aktorów, czyli czynników współtworzących dany proces bądź zjawisko. Bez względu na to, czy ktoś zgadza się z proponowanym przez francuskiego socjologa podejściem do sprawstwa, czy nie, trudno zakwestionować sam wpływ mikrobiologii na nasz świat. Po Pasteurze zmieniły się działania instytucji i nasze praktyki społeczne, powstały nowe organizacje, wytworzyły się zupełnie nowe sfery aktywności, w tym całe rynki. Za sprawą etiologii ludzie inaczej zaczęli postrzegać relacje międzyludzkie, a mikroby stały się dla różnego rodzaju organizacji, w tym dla rządów, czymś, czego nie dało się pominąć w rozmaitych projektach i politykach. Bez technologii wypracowanych za sprawą badań mikrobiologicznych inaczej wyglądałaby hodowla, wybrane przemysły, takie jak przemysł winiar-

78

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

ski czy wojna. Być może bez mikrobiologii nie doszłoby do rozwoju koncepcji zdrowia jako problemu publicznego, a higiena osobista – tak jak dziś ją pojmujemy – nie stałaby się czymś standardowym i powszechnym. Latour wskazuje jednak, że Pasteur i inni mikrobiolodzy mogli zainicjować tę rewolucję w obszarze polityki i kultury (bo w istocie zmiana w sposobie postrzegania chorób nastąpiła w ciągu kariery Pasteura) dlatego, że istniała już niezbędna dla ich badań infrastruktura. Po pierwsze, pojawiła się już koncepcja epidemii. Po drugie, epidemie były już zdefiniowane jako ważny problem społeczny, polityczny i gospodarczy. Po trzecie, działały instytucje statystyczne zbierające i monitorujące dane na temat występowania chorób zakaźnych22. Bez tego typu centrów trudno byłoby orzec, że trwa epidemia lub endemia23. Po czwarte, powstał już olbrzymi korpus wiedzy na temat różnych chorób zakaźnych i ich przebiegu, dzięki czemu statystycy wiedzieli, jak zaklasyfikować poszczególne zgony zwierząt i ludzi. System klasyfikacji jest też infrastrukturą w rozumieniu Bowkera i Star. Po piąte, państwo i przedsiębiorcy zapewnili Pasteurowi infrastrukturę materialną niezbędną do wykazania słuszności jego koncepcji mikrobiologicznej. Francuski mikrobiolog dysponował nowoczesnym laboratorium w Paryżu, miał środki i technologie umożliwiające mu ustanawianie laboratoriów polowych oraz mógł podróżować po utrzymywanych przez państwo drogach, dzięki czemu był w stanie docierać do ognisk zapalnych, zbierać tam próbki i dane oraz zwozić to szybko i sprawnie do swojej głównej pracowni.

22

W szczególności naszą wiedzę o chorobach zakaźnych i ich epidemiach wzbogaciły instytucje wojskowe, a to ze względu na szczególną relację łączącą wojny z zarazami. 23 Nie oznacza to jednak, że coś takiego jest niemożliwe. Czasami to właśnie społeczność zwraca ekspertom uwagę na niepokojące zjawiska epidemiologiczne, które umykają obowiązującym klasyfikacjom. Sytuację tego typu opisuje się w kategoriach epidemiologii popularnej (Brown 1997). W kolejnych dwóch rozdziałach prezentujemy sytuacje, w których zjawisko nie tyle zostało dostrzeżone, ile nabrało odpowiedniej rangi w związku z działaniami obywateli: dotyczyło to kryzysu HIV/ AIDS oraz boreliozy.

Haussmanizacja, pasteuryzacja i zdrowie publiczne

79

Infrastruktura miała znaczenie nie tylko w badaniu, lecz także w zwalczaniu chorób zakaźnych. Podczas epidemii wąglika hodowcy pozwolili Pasteurowi w 1881 roku przeorganizować według jego wizji gospodarstwo w Pouilly-le-Fort, by mógł zademonstrować im – dziennikarzom i wszystkim zainteresowanym, skuteczność technologii szczepień. Pasteur nie ukrywał, że szczepienia są skuteczne w połączeniu z modernizacją samych gospodarstw: miały zapanować w nich higieniczne, niemal laboratoryjne warunki (w XX wieku okazało się, że higienę daje się wspomagać lub nawet ją zastąpić szerokim zastosowaniem antybiotyków dodawanych do paszy). Włoscy hodowcy, którzy stosowali szczepionkę Pasteura bez zmiany standardów higienicznych gospodarstw hodowlanych, uzyskiwali wyniki odwrotne do oczekiwanych (Latour 2009). Rozpowszechnione przekonanie, że to medycyna rozwiązała problem chorób zakaźnych, nie jest zgodne z danymi historycznymi. Odkrycie sztucznych szczepień24 i później antybiotyków przypada na okres po tym, gdy nastąpił wyraźny spadek zapadalności i umieralności na choroby zakaźne. Pewne jest, że odkrycia mikrobiologii domknęły proces walki nowoczesności z zarazami. Wynalazki medycyny były poprzedzone innowacjami sanitarno-higienicznymi. Znamienne jest, że dopiero gdy kończono budowę systemów sanitarnych w miastach Europy i gdy zasadniczo rozwiązano już problem epidemii cholery, nauka zdołała zidentyfikować organizm wywołujący chorobę. Choć dopiero wtedy ustalono, że to nie wyziewy unoszące się z kanałów są medium zarazy, lecz jedynie to, co w nich płynie, społeczności Europy od dawna wdrażały skuteczne strategie walki z epidemią. Max von Pettenkofer mógł być z jednej strony gorącym przeciwnikiem teorii Kocha wiążącej cholerę z bakterią – doszło nawet do tego, że chcąc dowieść swoich racji, spożył uzyskaną od rywala próbkę zawierającą patogen – ale z drugiej strony trudno 24

Piszemy o sztucznych szczepionkach, by odróżnić je od praktyki szczepienia, która była znana na długo przed odkryciami Pasteura. Wcześniej zaobserwowano, że w przypadku niektórych chorób można uzyskać odporność, zarażając się inną, mniej groźną chorobą. Przykładowo w 1768 roku Edward Jenner odkrył, że można uodparniać ludzi na ospę prawdziwą, zarażając ich niegroźną ospą krowianką.

80

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

nie docenić jego wkładu w zdrowie publiczne mieszkańców Monachium: jako higienista był propagatorem poprawy warunków mieszkaniowych, upowszechnienia praktyk higieny osobistej oraz zapewnienia mieszkańcom dostępu do świeżego powietrza i czystej wody. Nie oznacza to oczywiście, że to higienistyce i innowacjom sanitarnym należy przypisać większość zasług za opanowanie chorób zakaźnych. Znana jest kontrowersyjna teza Thomasa McKeowna z lat 70. ubiegłego wieku, w myśl której spadek zapadalności i umieralności na choroby zakaźne zawdzięczamy ogólnemu rozwojowi gospodarczemu Europy (Colgrove 2002). Europejczycy w XVIII i XIX wieku byli zamożniejsi niż ludzie w poprzednich wiekach, z czym McKeown łączył spadek śmiertelności. Teza McKeowna budziła i wciąż budzi kontrowersje, ale poziom stresu związany z zabezpieczaniem ekonomicznym oraz odżywianie są ważnymi czynnikami wpływającymi na zdrowie populacji. Nie można zapominać też o samej zjadliwości patogenów. Wiele organizmów wywołujących niegdyś poważne choroby złagodniało, a i nasze organizmy uodporniły się na wiele z nich w toku selekcji naturalnej i mechanizmów stadnych. Przede wszystkim jednak władza dzięki nowoczesnym instytucjom typu biurokracja była w stanie niezwykle skutecznie monitorować i w razie potrzeby izolować ogniska zapalne oraz związane z nimi niepokoje społeczne. Być może cholera mocno zapisała się w kulturze, ale nie była to dżuma dymienicza, która dewastowała całe miasta i dotykała wszystkich, bez względu na pozycję społeczną. Wyższe klasy społeczne czuły się relatywnie zabezpieczone w czasach epidemii. Cholera we wcześniejszych okresach historycznych miała potencjał niszczenia całych systemów społecznych. Do pytania o to, czemu zawdzięczamy opanowanie chorób zakaźnych w krajach rozwiniętych, można podejść na zasadzie eksperymentu myślowego. Zastanówmy się, co by się stało, gdyby wynalazki mikrobiologii poprzedziły rozwój nowoczesności, w tym powstanie dobrze zabezpieczonej, powszechnej infrastruktury wodno-kanalizacyjnej. Sam Pasteur miał obawy, czy jego szczepionki zadziałają w dowolnych warunkach. W przypadku antybiotyków pojawia się oczywisty problem: nadużywane lub nieprawidłowo stosowane pro-

Nowoczesność a przejście epidemiologiczne

81

wadzą do powstania antybiotykoodpornych szczepów. Byłoby o to szczególnie łatwo w niehigienicznych, zatłoczonych miastach. Ze współczesnych doświadczeń wiemy, że w walce z wieloma chorobami zakaźnymi szczepionki są niezwykle skuteczne, do tego stopnia, że pozwalają całkowicie zwalczyć chorobę. Jednak ta niesamowita technologia na niewiele się zda, jeśli spada wyszczepialność populacji. A może dziać się to w związku ze zmniejszeniem się zaufania do medycyny lub brakiem zdolności organizacji do sprawnego wyprodukowania i upowszechnienia szczepionek. Innymi słowy, nawet jeśli technologia działa, to muszą istnieć instytucje ją stosujące i ludzie gotowi ją przyjąć.

Nowoczesność a przejście epidemiologiczne W XIX i XX wieku w Europie i Ameryce Północnej według epidemiologów miało dokonać się przejście epidemiologiczne (epidemiological transition) (Wahdan 1996; Santosa i in. 2014). Według tej koncepcji zmianie miały ulec przyczyny zachorowań i zgonów w populacji rozwiniętych społeczeństw: choroby zakaźne miały stać się marginalnym problemem, a główną przyczyną zgonów miały być choroby cywilizacyjne. Dodatkowo miała wzrosnąć średnia długość życia, spaść dzietność oraz umieralność noworodków. I rzeczywiście, za sprawą opisywanych tu przemian i wynalazków choroby zakaźne, przez tysiąclecia dominująca przyczyna zgonów, stały się w wielu społeczeństwach czymś marginalnym z epidemiologicznej perspektywy. Niegdyś groźne dla całych populacji i systemów społecznych choroby okazały się uleczalne (gruźlica) lub złagodniały (współczesna dżuma), czasami obracając się w choroby wieku dziecięcego (ospa wietrzna, świnka i różyczka). Dzięki postępom w inżynierii wodno-lądowej i higienie choroby przenoszone drogą wodną typu cholera i tyfus przestały być dla nas realnym zagrożeniem. W tym samym czasie, gdy dokonywało się przejście epidemiologiczne, przebiegał inny ważny proces: domykał się projekt modernizacji w socjologicznym tego słowa znaczeniu. Twierdzimy, że oba procesy nie tylko były równoległe, nie tylko się ze sobą przeplatały, ale

82

1. PAŃSTWA, MIASTA, GOSPODARSTWA I CHOROBY ZAKAŹNE

były też ściśle ze sobą powiązane. Unowocześnianie społeczeństw to nic innego, jak opanowywanie chorób zakaźnych: bez poskromienia, a w niektórych przypadkach „udomowienia” trudno przewidywalnych patogenów i pasożytów trudno byłoby wcielić w życie oświeceniową wizję racjonalności. Ani nowoczesne państwo, ani rynek nie mogłyby spełniać swoich funkcji w świecie nieustannie nękanym przez epidemie typu dżuma. Już w XIX wieku, mimo pandemii cholery, europejskie państwa cieszyły się znaczną stabilnością: doły społeczne były narażone na patogeny, ale elity mogły czuć się już relatywnie bezpieczne, samo zaś państwo i jego gospodarka nie były zagrożone. Postępującej modernizacji zawdzięczamy infrastrukturę – materialną i niematerialną – która chroni nas przez zarazami. Znaczenie ma również instytucja państwa, w tym jego aparat biurokratyczny i przemocowy. Nauki społeczne pokazują jednak, że proces modernizacji jest odwracalny: skoro o tym, że jesteśmy nowocześni, decyduje obecność pewnych instytucji, ich zaniechanie musi skutkować jakąś formą demodernizacji. I bardzo podobnie jest z chorobami zakaźnymi. Zaniedbanie materialnej infrastruktury, spadek jakości instytucji epidemiologicznych, spadek wyszczepialności… wszystko to może sprawić, że poziom zjadliwości naszych pasożytów wzrośnie i choroby zakaźne powrócą. Najlepszym tego przykładem są oczywiście ruchy antyszczepionkowe (Nowak 2018). Ale jest też jeszcze inna możliwość. Nowoczesność niejednokrotnie podkopuje własne fundamenty. Nauka i technologia były siłami, z którymi filozofia oświeceniowa wiązała nadzieje stabilizacji i racjonalizacji świata. W praktyce jednak to właśnie nauka i technologia często były źródłami niepewności i ryzyk. Projekt oświeceniowy okazał się po wieloma względami wewnętrznie sprzeczny. Fazę rozwoju, w którą wchodzą wysoko rozwinięte państwa, nazywa się niekiedy remodernizacją, ewentualnie późną lub wysoką nowoczesnością albo po prostu ponowoczesnością. Okazuje się, że procesy modernizacji sprawiają, że choroby zakaźne ponownie zaczynają odgrywać istotną rolę w polityce, gospodarce i życiu społecznym. O tym, jak mogło dojść do ich „powrotu” i jak dokładnie ma się on do nowoczesności, traktują dwa kolejne rozdziały.

2. HIV/AIDS – wyłom w modernistycznym micie

Można wyobrazić sobie świat, w którym organizacje zajmujące się zdrowiem zwalczają poszczególne epidemie chorób zakaźnych pojawiające się w różnych obszarach geograficznych, traktując je jako odosobnione przypadki, a nie wyraz jakiegoś ogólniejszego problemu. Koncepcja REIDs sugeruje istnienie szerszego zjawiska – „plagi epidemii” (Karlen 1997) – i większego problemu, wymuszającego myślenie w kategoriach wspólnego świata i zdrowia publicznego jako czegoś wykraczającego poza granice poszczególnych państw. Według tej koncepcji żyjemy w świecie, który systemowo sprzyja pojawianiu się nowych chorób zakaźnych oraz wybuchom ich epidemii. Istotne jest, że w toku konstruowania kategorii REIDs zbierano doświadczenia i budowano infrastrukturę, które okazały się niezwykle ważne w kontekście najpierw reakcji na SARS, potem na epidemie eboli, a wreszcie na COVID-19. Zanim jednak pojawiła się przestrzeń symboliczna i instytucjonalna, w której mogło zaistnieć koncepcja wyłaniania się chorób zakaźnych, konieczny był wyłom w modernistycznej wizji świata: musiała zostać podważona koncepcja przejścia epidemiologicznego. Dokonało się to dopiero za sprawą HIV/AIDS. Rozdział ten poświęcamy rekonstrukcji historii odkrycia AIDS, tego, jak powiązano syndrom z nowo odkrytym wirusem, a także temu, w jaki sposób choroba ta została uznana za jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla zdrowia publicznego. Śledząc historie HIV/AIDS, warto pamiętać o tym, że powiązanie retrowirusa z nową chorobą i uczynienie walki z plagą niedoboru odporności priorytetem politycznym nie nastąpiło z dnia na

86

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

dzień. Konsensus wokół faktów był poprzedzony kontrowersjami, a dla wielu nie było wcale oczywiste, że nowy patogen jest zagrożeniem dla ogółu społeczeństwa. Konstruowanie HIV/AIDS jako czegoś istotnego dla wszystkich obywateli amerykańskich wymagało zaangażowania wielu zasobów i aktorów, nie tylko naukowych. Odtwarzając ten proces konstrukcji, sięgamy do narzędzi, które oferuje nam teoria aktora-sieci. W szczególności odwołujemy się do modelu krwiobiegu naukowego (Latour 2013), który ukazuje różnorodność aktorów i zasobów biorących udział w „stabilizowaniu” faktów naukowych. Musimy też wyjaśnić, co mamy na myśli, pisząc o konstruowaniu.

Proces konstrukcji w ujęciu teorii aktora-sieci W myśl ANT każde twierdzenie można umieścić gdzieś na spektrum między niepodważalnymi oczywistościami a niepoważnymi absurdami. Zarówno pierwszy, jak i drugi rodzaj twierdzeń spotyka się z milczącą reakcją. Pewne rzeczy są do tego stopnia oczywiste i niepodważalne, że nie tylko nie ma potrzeby dyskutowania o nich, ale stają się częścią wiedzy milczącej danej wspólnoty, ewentualnie na ich podstawie projektowane są różnego rodzaju „urządzenia”. Mogą to być zarówno aparaty laboratoryjne, wynalazki technologiczne, jak i rozstrzygnięcia polityczne: korzystamy z nich, niekoniecznie znając lub rozumiejąc założenia, na których zostały zbudowane. Przeciwieństwem tego rodzaju milczących oczywistości są przemilczane bzdury. To ważny wątek, gdyż już krytyka jakiegoś stwierdzenia, bez względu na to, jak ostra, przyznaje mu pewną widoczność lub – jak sugeruje ANT – dodaje mu pewnej „realności”. Krytykując twierdzenie, przyjmujemy, że warto z nim dyskutować. Przytaczane twierdzenie może być w różny sposób ujmowane. ANT zwraca uwagę, że modalności językowe, jakimi opatruje twierdzenie, mogą podnosić lub obniżać poziom jego „obiektywności”. Niektóre sposoby modalizacji sprawiają, że twierdzenie jest traktowane jako bardziej wiarygodne. Przykładami są modalności typu „prawda, że x” lub „wykazano, że x”. Modalnościami obniżającymi

Proces konstrukcji w ujęciu teorii aktora-sieci

87

status ontologiczny twierdzenia będą „nieprawda, że x” czy „wątpliwe, że x”, ale także „A i B ustalili, że x”. Ogólna zasada jest taka, że przywołanie kontekstu sformułowania danego twierdzenia (kto ustalił dany fakt, kiedy to nastąpiło, w jakich okolicznościach) obniża rangę stwierdzenia. Odnotowanie osoby autora sprawia, że fakt jest prezentowany jako odkrycie, a nie odwieczna prawda. Zaprezentowanie kontekstu historycznego sprawia zaś, że twierdzenie jawi się jako produkt swoich czasów. Ogólnie im mniejsza liczba modalności i im niższy poziom kontekstualizacji, tym dane twierdzenie jest bliższe statusu obiektywnej prawdy (Latour 1987, s. 22–30; Abriszewski 2008, s. 127–132). Chcąc uniknąć nieporozumień, musimy zwrócić tu uwagę na kilka kwestii. Nie można uczynić czegoś prawdziwym poprzez usuwanie modalności lub samo mówienie. Modalizowanie oraz inne mechanizmy tworzenia wiedzy opisywane przez ANT to nic innego, jak generalizacje obserwacji empirycznych prowadzonych w ramach etnografii laboratoriów oraz analiz dyskursu naukowego. Pisząc o realności faktów, ANT odnosi się do statusu, jaki przypisuje im wspólnota, a nie właściwości rzeczy samych w sobie. Z perspektywy ujęć obiektywistycznych coś jest faktem lub nim nie jest bez względu na to, co mówi o tym czymś wspólnota. Nie chcąc sprowadzać dyskusji na grunt filozofii, chcemy zaznaczyć, że ontologia ANT ma kilka zalet z perspektywy analiz historycznych. Pierwszą z nich jest to, że wyjaśniając, skąd wziął się jakiś pogląd, nie musimy poprzestawać na modelu „socjologii błędu”, który dopuszcza wyjaśnienia w kategoriach społecznych lub kulturowych tylko w przypadku wiedzy fałszywej1. Przyjmujemy, że jeśli można naukowo wyjaśniać, dlaczego jakiś badacz lub grupa popełniła błąd poznawczy, to można również wyjaśniać, w jaki sposób ktoś inny prawidłowo rozwiązał problem poznawczy lub praktyczny2. Drugą zaletą jest to, że korzy-

1

Andrzej Zybertowicz nazywa takie podejście klasyczną socjologią wiedzy i wymienia Karla Mannheima jako jednego z jej przedstawicieli (Zybertowicz 1995, s. 20). 2 To założenie było obecne już w mocnym programie socjologii wiedzy (Barnes, Bloor 1993).

88

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

stając z ANT, nie musimy traktować odkrycia naukowego jako czegoś nieuchronnego, co musiało nastąpić prędzej czy później. ANT dopuszcza możliwość, że badacze mogli inaczej pozyskać materiał empiryczny i inaczej przetworzyć dane, co mogło doprowadzić do sformułowania innej koncepcji (Bińczyk 2012, s. 71). Innymi słowy, w ANT odkrycie jest procesem otwartym, a teorie naukowe, którymi dysponujemy, są kontyngentne3. Kolejną zaletą ANT jest to, że różnicuje fakty pod względem ich „twardości” (Latour 2013, s. 149– 185). Jest to zgodne z tym, jak w praktyce do wiedzy naukowej podchodzą sami badacze. W każdej dziedzinie są pewne twierdzenia fundamentalne, inne są zasadniczo niekontrowersyjne, ale ich zakwestionowanie nie spowodowałoby wielkiego zamieszania, są wreszcie twierdzenia wątpliwe, co do których brak jeszcze konsensusu. Ponadto badacze empiryczni są bardzo często świadomi istnienia zjawiska połowicznego rozpadu faktów (Arbesman 2012), które polega na tym, że w ciągu pewnego okresu istotna część stanu wiedzy ulega rewizji. Czwartą zaletą podejścia ANT jest to, że twierdzenie może nie tylko zyskiwać, ale i tracić na obiektywności, a nawet oscylować między biegunami. ANT to szczególna odmiana konstruktywizmu zachowująca pewne intuicje obiektywistycznego modelu poznania (Zybertowicz 1995). Według tej koncepcji proces konstrukcji faktów to nic innego, jak próba podniesienia obiektywności danego stwierdzania, najlepiej do rangi milczącej oczywistości. Dlaczego jednak piszemy o konstruowaniu? Ian Hacking (1999) zauważa, że metafora konstruowania, czyli budowania czegoś z prostszych elementów, była przez filozofów i badaczy społecznych wielokrotnie nadużywana. Jak pokazuje, w zdecydowanej większości prac ze słowem „konstrukcja” lub „konstruowanie” w tytule nie znajdziemy niczego, co 3

Być może trudno nam w ten sposób myśleć o twierdzeniach fizyki, chemii i biologii. Jednak potraktowanie REIDs jako tworu przygodnego i niekoniecznego nie jest już tak trudne. Stosunkowo łatwo można sobie wyobrazić świat, w którym proces konstrukcji tej kategorii się nie powiódł. Jak pokażemy w kolejnym rozdziale, koncepcja ta nie narzucała się wszystkim sama z siebie. Dziś zresztą wiele organizacji obchodzi się bez odwoływania do tej koncepcji.

Proces konstrukcji w ujęciu teorii aktora-sieci

89

w istocie można by określić w ten sposób. Badacze odwołujący się do tej kategorii często piszą tak naprawdę o społecznym kształtowaniu, warunkowaniu lub ukierunkowywaniu wiedzy. Jednym z nielicznych badaczy, którzy wzięli na poważnie metaforę konstruowania, jest Latour oraz inni przedstawiciele ANT (Latour 2010, s. 125–132; 2013a, s. 29–54). Zgodnie z tą odmianą konstruktywizmu fakt powstaje w wyniku powiązania ze sobą w stabilną sieć rozmaitych zasobów: danych empirycznych, zainteresowań poznawczych, interesów, demonstracji skuteczności technologii, działających artefaktów etc. W ANT konstruowana jest nie tyle dana koncepcja, ile sieć relacji z innymi bytami, która ma ją „ustabilizować”. Część elementów tej sieci ma materialny charakter: znajdą się w niej próbki, maszyny laboratoryjne, elementy infrastruktury. Inne elementy będą miały już inny charakter: będą to dyskusje, motywy kulturowe, korzyści ekonomiczne, instytucje. Stabilny konstrukt to taki, którego usunięcie wymaga dużo wysiłku polegającego na przecinaniu powiązań. Jednym ze sposobów na drastyczne utrudnienie dekonstrukcji bytu jest uczynienie go obowiązkowym punktem przejścia dla innych aktorów (Latour 1987, s. 151–152). Na przykład możemy uczynić daną procedurę lub narzędzie niezbędnym dla jakiejś praktyki, instytucji lub organizacji. Zgodnie z modelem krwioobiegu stworzonym przez Latoura (2013a, s. 113–148), stabilizując jakiś byt jako fakt naukowy, możemy budować połączenia w czterech różnych dziedzinach: (1) gromadzić dane na rzecz poparcia naszych tez, (2) pozyskiwać sojuszników w postaci innych naukowców, (3) czynić nasze badania znaczącymi dla rozmaitych podmiotów politycznych, komercyjnych etc., (4) dbać o reprezentację publiczną naszego bytu. Jeśli chodzi o pierwszy obszar, to konieczne jest, byśmy pamiętali, że świat i dane nie mówią same za siebie: konieczni są badacze postępujący zgodnie z obowiązującą w danej dziedzinie metodologią. Poprzez eksperymenty, demonstracje, obserwacje, analizy, wizualizacje etc. „mobilizują” świat w taki sposób, by poprzeć swoje twierdzenia. Oczywiście nie wszystko jest dopuszczalne. Ponadto badacze muszą bronić ustanawianych relacji, na przykład przekonując, że poprawnie „reprezentują” fakty. Innymi słowy, konstruowanie wymaga tego, by badacze chronili sta-

90

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

bilności budowanych powiązań przed próbami ich przecięcia przez konkurencyjne zespoły naukowe i recenzentów. W drugim obszarze chodzi o to, by inni badacze wsparli nasze badania lub – co jeszcze lepsze – zaczęli włączać nasze hipotezy i ustalenia w swoje własne projekty, nadbudowując nad naszym konstruktem swoje własne struktury. W trzecim obszarze chodzi o stworzenie zainteresowania i wpisanie się w interesy pozanaukowych aktorów, aby ci w jakiś sposób włączyli nasz konstrukt w swoje praktyki, a być może zasilili nasze badania: reprezentacja/mobilizacja świata najczęściej wymaga rzadkich lub kosztownych zasobów. Obszar czwarty dotyczy popularyzacji naszego konstruktu w świadomości potocznej, zakorzenienie go w codziennych praktykach, uczynienie go częścią kultury. Obszar ten może wydawać się mało istotny, ale w przypadku zarówno HIV/ AIDS, jak i kategorii REIDs odegrał on niebagatelną rolę. W trakcie konstrukcji faktu twórcy sięgają najczęściej do kilku obszarów naraz, wykorzystując zasoby uzyskane w jednej ze sfer, by zdobyć inne w którejś z pozostałych. Organizacje pozanaukowe często zasilają projekty badawcze rozmaitymi zasobami. Najczęściej jednak robią to wtedy, gdy badacze są w stanie zaoferować obiecujące wyniki wstępnych badań: nie tylko przekonujące merytorycznie, lecz także istotne z perspektywy interesu danej organizacji. By otrzymać wsparcie środowiska badaczy, musimy sprawnie mobilizować sam świat. Wsparcie w wymiarze silnej reprezentacji publicznej może pomóc w konstrukcji na wiele różnych sposobów. Wszystko to przywodzi na myśl proces konwersji kapitałów z teorii Pierre’a Bourdieu, z tą jednak różnicą, że ANT nie sugeruje, że istnieje hierarchia między poszczególnymi sferami i zasobami. Co więcej, proces konstrukcji można zainicjować z dowolnego obszaru: nie muszą to być wcale badania naukowe. Niejednokrotnie innowacje technologiczne torowały drogę odkryciom naukowym (Gardner 1994; Baird 2004). Epidemiologia popularna, ujawnianie ryzyka związanego ze zdrowiem przez nieprofesjonalistów, czego przykładem są chociażby amatorskie praktyki zbierania danych (Brown 1997), są dowodem na to, że impuls do konstrukcji faktu może wychodzić od obywateli (czyli z obszaru reprezentacji publicznej). Dość typową sy-

Proces konstrukcji w ujęciu teorii aktora-sieci

91

tuacją jest to, że proces konstrukcji zaczyna się od samodzielnej próby mobilizacji świata lub wykorzystania wyników innych badaczy. Każdy kolejny krok w procesie konstrukcji zakłada dołączenie lub przebudowanie któregoś z elementów „sieci”, przy czym wdrażający zmianę aktorzy sięgają do różnych obszarów. W przypadku budowania faktu naukowego reprezentują je cztery obiegi. Jeśli aktorom uda się dołączyć do ciągu kolejny element, podnosi to stabilność konstruktu. Jeśli chodzi o domenę faktów, to konstrukt nie jest obiektywny ze względu na swoje właściwości, ale ze względu na zmobilizowane zasoby: ludzkie, kulturowe, polityczne, gospodarcze etc. W ANT konstrukt nie jest czymś niezmiennym. W toku stabilizowania najczęściej ulega on wielokrotnej przebudowie. Zmiany, jakim podlegają konstrukty, ale także inni aktorzy włączani do sieci ANT, ujmuje za pomocą zaczerpniętej z semiotyki kategorii translacji (Abriszewski 2008, s. 225–248; Latour 2013, s. 55–112). Ma ona oznaczać drobne zmiany, podobne do tych, które towarzyszą przekładowi. Drobne translacje mogą ulec kumulacji i w efekcie trudno będzie dopatrzyć się podobieństwa między punktem wyjścia a punktem dojścia. Więcej, umieszczenie danej rzeczy w nowym kontekście może zmienić właściwości konstruktu. Wreszcie takie podejście sugeruje, że o losach konstruktu decyduje nie tylko sam autor, lecz także kolejni „użytkownicy”. Efektem może być to, że jakieś pojecie naukowe stanie się modnym i nadużywanym terminem. Według ANT świadczy to o tym, że dana koncepcja ma świetną reprezentację publiczną. Konstrukt może funkcjonować w różnych sferach pod różnymi postaciami. To, że pojęcie naukowe stanie się modne, nie wyklucza wcale tego, że naukowcy wciąż mogą posługiwać się tą terminologią w sposób precyzyjny. Jeśli jakaś koncepcja odnosi sukces, to przypuszczalnie będzie znacząca dla ludzi z bardzo różnych środowisk, które będą z niej korzystać w różny sposób. Można próbować ująć to w kategoriach perspektywizmu, jednak mamy tu raczej do czynienia z rozpadem konstruktu na powiązane, współistniejące „frakcje” (por. Law 1999). Istotne jest, że mimo rozpadu na „frakcje” wspólnota skupiona na danym konstrukcie może dalej funkcjonować: różni badacze i praktycy mogą rozumieć przez to samo pojęcie bardzo

92

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

różne rzeczy, ale dalej ze sobą współpracować w obrębie jednej organizacji. Annemarie Mol opisała to na przykładzie arteriosklerozy kończyn dolnych (Mol, Law 2002; Mol 2003): w jednym szpitalu bardzo różne specjalności obchodzą się z tą samą chorobą, jakby były to różne byty, a diagnozy nie zawsze są zbieżne. To, że dany byt może funkcjonować w postaci dwóch lub więcej „frakcji”, a mimo to nie tylko nie dochodzi do konfliktów w organizacji, ale różni aktorzy są w stanie ze sobą współpracować, można wyjaśnić, sięgając do kategorii obiektu granicznego (Star, Griesemer 1989; Star 2010)4. Obiekty graniczne mogą przyjmować różne postacie, ale ich zasadniczą funkcją jest zapewnienie łączności między dwoma lub więcej środowiskami reprezentującymi różne perspektywy i zainteresowania. Obiekt graniczny musi być z jednej strony elastyczny interpretacyjnie i dostępny dla różnych aktorów, z drugiej musi zachować stabilność i niezmienność, aby mogła zostać zachowana łączność. Rolę obiektów granicznych mogą odgrywać próbki, koncepcje, eksponaty, kolekcje, bazy danych. Jednak to, czy coś będzie funkcjonowało jako obiekt graniczny, czy nie, zależy w dużej mierze od organizacji starających się integrować różne środowiska. W bazach muszą znaleźć się dane ważne i zrozumiałe dla różnych aktorów, różne środowiska muszą widzieć wartość w tworzeniu wspólnej kolekcji lub repozytorium, narzędzie wykorzystywane w różnych dyscyplinach musi być kalibrowane w ten sam sposób, by wyniki były przekładalne. Innymi słowy, konstrukty pozostawione samym sobie w rękach różnych aktorów zaczynają dryfować i mutować, efektem czego może być rozpad relacji stabilizujących różne byty. Nie tylko skonstruowanie czegoś wymaga pracy – również utrzymanie ciągłości i tożsamości konstruktu wymaga angażowania rozmaitych zasobów. Poznawszy perspektywę ANT, przejdźmy do rekonstrukcji historii HIV/AIDS. Zacznijmy od tego, jak postrzegano choroby zakaź-

4 W dziedzinie medycyny przykładem fraktalności i obiektu granicznego w prezentowanym tutaj znaczeniu może być ADHD (Wróblewski 2018).

Punkt wyjścia

93

ne w okresie poprzedzającym odkrycie tej choroby. Skupiamy się tu głównie na sytuacji w Stanach Zjednoczonych.

Punkt wyjścia W latach 70. w Stanach Zjednoczonych wzrosły obawy związane z wpływem czynników środowiskowych na zdrowie publiczne. Głównym wrogiem zdrowia publicznego stały się nowotwory, przyćmiewając nawet największe zagrożenie, czyli choroby sercowo-naczyniowe. Rak wypełnił tę samą niszę w kulturze, która wcześniej była zarezerwowana dla wyniszczającej i stygmatyzującej choroby – gruźlicy (Washer 2010, s. 39). Rak był też niezwykle istotnym tematem politycznym. Należy wspomnieć o programie „Wojny z rakiem”. Administracja Johna F. Kennedy’ego była w stanie wysłać człowieka na Księżyc, a ambicją gabinetu Richarda Nixona było znalezienie lekarstwa na raka. Eksperci i społeczeństwo amerykańskie mieli poczucie, iż choroby zakaźne są kwestią przeszłości. Nie oznacza to jednak, że nie pojawiały się nowe zagrożenia zakaźne. W latach 70. wyłoniło się kilka niebezpieczeństw, które wykorzystano potem w konstruowaniu koncepcji REIDs. Niektóre z nich trafiły zresztą na listę chorób wyłaniających się. Szczególnie istotny był 1976 rok (Washer 2010 s. 40). Wtedy pojawiła się ebola, która wywołała epidemię w Afryce. W tym samym roku „wyłoniła się” również legionelloza. Uderzyła ona podczas corocznego zjazdu Amerykańskiego Legionu (organizacji zrzeszającej weteranów wojennych) w Filadelfii (stąd nazwy wzięły i choroba, i wywołująca ją bakteria Legionella pneumonophillia): odnotowano 221 przypadków, w tym 34 śmiertelne. Wreszcie w związku ze zgonem i kilkoma przypadkami nietypowej grypy wśród żołnierzy stacjonujących w Fort Dix, w obawie przez pandemią podobną do hiszpanki, rozpoczęto narodowy program szczepień przeciw świńskiej grypie. Jednak pojawienie się tych zagrożeń nie spowodowało mobilizacji społecznej i politycznej. Epidemia eboli nie spotkała się z większym zainteresowaniem mediów zachodnich. Epidemia legionellozy przykuła uwagę mediów tylko na chwilę.

94

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

Część ekspertów zauważyła, że choroba dotknęła osoby z obniżoną odpornością i cierpiące na inne choroby. Największe poruszenie wywołała świńska grypa, lecz w grudniu 1976 roku program szczepień zatrzymano po zaszczepieniu około 25% populacji Stanów Zjednoczonych, gdy u kilkunastu osób pojawił się zespół Guillaina-Barrégo (jest to choroba autoimmunologiczna wywołująca osłabienie mięśni, a w skrajnych przypadkach paraliż) – wielu zinterpretowało te przypadki jako efekty uboczny szczepień, choć nie możemy być pewni, czy miały one związek ze szczepieniami. W samym „epicentrum” epidemii, czyli w Fort Dix, stwierdzono zaledwie 13 łagodnych przypadków i jeden zgon (który można było przypisać po części forsownemu marszowi, jaki odbyła ofiara), a samego szczepu niebezpiecznej grypy nie zaobserwowano nigdzie indziej. Warto odnotować kilka konsekwencji wydarzeń 1976 roku. Po pierwsze, jak zauważa Gina Kolata, fałszywy alarm podniesiony przez CDC w sprawie świńskiej grypy sprawił, że wielu decydentów, ale także immunologów odnosiło się do kolejnych doniesień o nowych chorobach zakaźnych i potencjalnych epidemiach z dużą ostrożnością. Nic w tym dziwnego, skoro niezrealizowany program szczepień miał kosztować 135 milionów USD, a same szczepienia wywołały fale niepokojów, czego efektem były setki pozwów sądowych. Co więcej, „afera ze świńską grypą”, jak określali te wydarzenia niektórzy komentatorzy, miała stać się jednym z ważnych argumentów ruchu antyszczepionkowego (Kolata 2001). Po drugie, immunolodzy, wirusolodzy i epidemiolodzy wyciągnęli z całej sytuacji wniosek, że powoływanie się na hiszpankę jest złym pomysłem zarówno w dziedzinie modelowania potencjalnych epidemii, jak i w komunikacji z decydentami. W 1976 roku, gdy podejmowano decyzję w sprawie szczepień, trudno było znaleźć ludzi w rządzie amerykańskim, którzy nie odkryliby, że mają w rodzinie lub w kręgu bliskich znajomych kogoś, kto miał osobiste doświadczenia z hiszpanką. Dotychczas wspomnienia pandemii były zmieszane z okropnościami wojny i od nich nieodróżnialne, ale w momencie, gdy rozpoczęła się dyskusja, wspomnienia te wydobyto na powierzchnię. Gdy jednak okazało się, że podniesiono fałszywy alarm, hiszpanka stała się tematem, którego eksperci zaczęli syste-

Punkt wyjścia

95

matycznie unikać. Zgrano ważny zasób komunikacyjny. Próba wykorzystania hiszpanki przy konstruowaniu kategorii REIDs mogłaby przynieść efekt odwrotny do zamierzonego: już wcześniej pamięć o niej była mglista, a teraz przypominałaby o incydencie z epidemią, której nie było5. Po trzecie, wprawdzie legionelloza była w stanie wywołać falę obaw, ale na dłuższą metę epidemie tego typu budowały poczucie, że biomedycyna jest w stanie uporać się z dowolnym zagrożeniem zakaźnym. Podobnie było z innymi chorobami zakaźnymi, które przykuły uwagę mediów i obywateli amerykańskich w tamtym okresie. Mowa o zespole wstrząsu toksycznego oraz opryszczce narządów płciowych (Washer 2010, s. 40–41). Skonstruowanie koncepcji REIDs wymagało jakiegoś jądra, wokół którego można by budować kolejne relacje. Nie mogła to być choroba wywołująca chwilowe poruszenie. Z pewnością nie mogła to być kolejna pandemiczna grypa. Nowe zagrożenie musiało być również wyzwaniem dla biomedycyny. Przede wszystkim musiała to być choroba znacząca dla wielu ludzi i sama z siebie mająca bardzo dobrą reprezentację publiczną. Opinie ekspertów, skompromitowanych przez „aferę” ze świńską grypą, mogły nie być wystarczające: głos musieli zabrać laicy. Przełom nadszedł dopiero w latach 80. Zmiana w myśleniu o chorobach zakaźnych dokonała się wraz z ustanowieniem HIV/AIDS jako zagrożenia najpierw dla zdrowia publicznego w krajach rozwiniętych, a potem zagrożenia globalnego.

5

Czy jednak epidemii świńskiej grypy rzeczywiście nie było? Można natrafić na stwierdzenia, że uniknięto epidemii właśnie dlatego, że rząd wdrożył program szczepień, a zaszczepienie 25% populacji wystarczyło do wytworzenia odporności pośredniej. Jest to mało prawdopodobne. Jeśli nawet założyć hipotetycznie, że tak w istocie było, to z socjologicznego punktu widzenia efekt byłby taki sam jak w przypadku błędnych przewidywań epidemiologicznych: też uznano by, że podniesiono fałszywy alarm. Mógł to być przypadek samoobalającego się proroctwa. Fałszywe alarmy mogą obniżać wiarygodność instytucji oraz prowadzić do spadku ostrożności. W ten sposób, jak zauważył to już Ulrich Beck, ryzyko ostatecznie zawsze wygrywa.

96

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

HIV/AIDS jak zjawisko epidemiologiczne, społeczne i kulturowe HIV/AIDS jest chorobą znaczącą dla wielu różnych grup i kategorii społecznych. Seks, narkotyki, wartości rodzinne, mniejszości seksualne, kwestie rasowe, wartości demokratyczne – wszystkie te motywy były wymieszane w dyskursach eksperckich i nieeksperckich traktujących o nowej chorobie. W dodatku HIV/AIDS było przez długie lata enigmą: najpierw nie wiedziano, co je wywołuje, potem kto jest nosicielem, przez długi czas spierano się, kogo może dotknąć, i jeszcze dłużej nie było wiadomo, jak tej chorobie zapobiegać i jak ją leczyć. Ale niepewność to tylko jeden z powodów, dla których HIV/AIDS jawi się jako przerażająca choroba. Przede wszystkim jest ona dehumanizującą. Pod tym względem przypomina gruźlicę, ale również raka. Dodatkowo diagnoza HIV/AIDS skutkowała i bywa, że w wielu sytuacjach wciąż skutkuje, stygmatyzacją ze względu na wiązanie tej choroby z przynależnością do „grup ryzyka”, których część była obiektem dyskryminacji. Z perspektywy socjologii zdrowia i choroby kluczowe dla zrozumienia społecznych postaw wobec chorych i samej choroby nie jest to, jak groźna jest choroba, jak zaraźliwa i zjadliwa, ile zasobów pochłania walka z nią, ale jak postrzegają ją ludzie. Warto w tym momencie pokazać, jakim faktycznie zagrożeniem było i jest HIV/AIDS. Pragniemy podkreślić, że nie chcemy umniejszać znaczenia cierpienia jego ofiar. Zwracamy jedynie uwagę na to, że koncentrowanie się na jednej chorobie może dokonywać się kosztem innych zagrożeń zdrowotnych: nie chodzi tylko o percepcję i obawy, ale i o środki, które są asygnowane do walki z konkretnymi chorobami. Przytoczmy kilka faktów pokazujących skalę zagrożenia HIV/AIDS. Po pierwsze, warto przywołać statystyki zachorowalności i śmiertelności. Według oficjalnych danych epidemiologicznych6 do końca 2020 roku w Polsce stwierdzono 26 486 osób zarażonych HIV, 6

https://aids.gov.pl/hiv_aids/450-2-2/

HIV/AIDS jak zjawisko epidemiologiczne, społeczne i kulturowe

97

u 3815 rozwinęło się AIDS, a zmarło 1428 chorych. Oczywiście nie są to małe wartości, ale pamiętając o medialnej uwadze, liczbie kampanii informacyjnych i edukacyjnych, trzeba zaznaczyć, że mogą być one dla wielu czytelników zaskakująco niskie. Warto też umieścić te wartości w perspektywie. Dla przykładu w Polsce tylko w 2016 roku na gruźlicę zmarły 543 osoby. W tym roku gruźlica była przyczyną 28,1% zgonów z powodu chorób zakaźnych. W 2017 roku zdiagnozowano 5787 nowych przypadków osób chorych na gruźlice, przy czym 5127 z nich nie miało wcześniej historii leczenia gruźlicy (Korzeniewska-Koseła 2019). Oczywiście gruźlica jest popularną chorobą współwystępującą z HIV/AIDS, ale sama z siebie stanowi dużo większe zagrożenie epidemiologiczne. Zresztą jest tak nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jak podaje WHO7, w 2019 roku z powodu gruźlicy zmarło łącznie 1,4 miliona osób, z czego 208 tysięcy było zarażonych HIV. Gruźlica jest jedną z 10 głównych przyczyn zgonów i główną przyczyną powodowaną przez pojedynczy czynnik zakaźny. Pod tym względem plasuje się nieco wyżej niż HIV/AIDS. Jeśli jednak przyjąć szerszą perspektywę, obejmującą całą historię ludzkości, to gruźlica jest przez wielu uznawana za czynnik zakaźny, który zabił najwięcej ludzi. Po drugie, należy zwrócić uwagę na to, że już w drugiej połowie lat 90. HIV/AIDS zostało oficjalnie uznane za chorobę chroniczną, nie terminalną. Ujmując to najprościej, jak to tylko możliwe: lekarze i naukowcy stwierdzili, że diagnoza HIV nie jest równoznaczna z wyrokiem przedwczesnej śmierci i że przy odpowiedniej terapii można zachować zdrowie, co nie jest równoznaczne z wyleczeniem. Oczywiście dotyczy to osób z krajów rozwiniętych, mających dostęp do takich wynalazków, jak terapia antyretrowirusowa. Można powiedzieć, że z perspektywy krajów centrum problem HIV/AIDS został zasadniczo rozwiązany. Wciąż jednak jest to poważne zagrożenie zdrowia publicznego w krajach peryferium. W latach 80., gdy pojawiła się nowa choroba, nikt nie mógł przewidzieć, jak dużym zagrożeniem się stanie ani jak szybko się z nią uporamy. Ale co oznacza „pojawiła się”? Zacznijmy od etiologii. Wi7

https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/tuberculosis

98

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

rusy HIV-1 i HIV-2 są pochodzenia odzwierzęcego. Przyjmuje się, że wywodzą się od grupy wirusów SIV występujących między innymi u szympansów (SIVcpz, który miał dać początek HIV-1) i małp Cercocebus atys atys (SIVsm, który dał początek HIV-2). Przeskok ze zwierząt na człowieka miał nastąpić w Afryce na początku XX wieku. A droga wirusa do Stanów Zjednoczonych, gdzie został on odkryty, mogła wyglądać w następujący sposób. Pierwszymi nosicielami HIV1 byli ludzie polujący na szympansy żyjące w Kamerunie. Stamtąd wirus trafił do Kinszasy około 1920 roku. Rozwój transportu kolejowego sprawił, że wirus rozprzestrzenił się na tereny górnicze w południowo-wschodnim Kongu i poza nie. Pokonanie dystansu krótszego niż tysiąc kilometrów zajęło wirusowi 40 lat. Ostatecznie HIV-1 mógł przekroczyć Atlantyk wraz z powracającymi do domu nauczycielami z Haiti (Faria i in. 2014). Nie wiadomo, kiedy dokładnie wirus dostał się do populacji Stanów Zjednoczonych, ale według analiz serologicznych mogło to nastąpić w latach 70., choć niektóre badania sugerują, że stało się to dużo wcześniej. Pewne jest, że przez lata HIV/AIDS nie zostało rozpoznane ze względu na sporadyczne występowanie (Washer 2010, s. 46). Osobną kwestią jest jednak to, jak przebiegało samo odkrycie HIV/AIDS: w jaki sposób zorientowano się, że trwa epidemia i jak ustalono jej przyczyny.

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej W połowie 1981 roku pojawiło się zgrupowanie dziwnych przypadków, które zwróciło uwagę epidemiologów z CDC: pięciu pacjentów z Los Angeles, u których zdiagnozowano pneumocystozę (Pneumocystis carinii pneumonia, PCP) – zapalenie płuc wywoływane przez atypowy grzyb. Dwóch z nich zmarło. „Piątka z Los Angeles” przykuła uwagę personelu CDC, gdyż mikroorganizm wywołujący PCP występuje powszechnie, ale system immunologiczny w normalnych warunkach sobie z nim radzi – przypadki PCP dotychczas ograniczały się głównie do osób o obniżonej odporności (osób starszych lub

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

99

pacjentów poddanych chemioterapii). W raporcie wysunięto dwie hipotezy, które miały wyjaśnić zaobserwowane anomalie. Pierwsza z nich wiązała zagadkowe przypadki PCP z faktem, że wszyscy pacjenci byli aktywnymi homoseksualistami: choroba mogła mieć coś wspólnego z ich stylem życia8. Druga głosiła, że zarażenie PCP mogło być związane z jakąś chorobą weneryczną (Oppenheimer 1992, s. 56–63). Zaalarmowany personel CDC rozpoczął poszukiwania analogicznych przypadków. Przeszukiwano dane medyczne z różnych stanów i zmobilizowano lekarzy współpracujących z Centrami. Kilka tygodni później pojawiły się doniesienia o 26 kolejnych zagadkowych przypadkach (20 w Nowym Jorku, 6 w Kalifornii). Tym razem dotyczyły one młodych homoseksualistów cierpiących na mięsaka Kaposiego: rzadki rodzaj raka diagnozowany zazwyczaj u starszych osób. Przynajmniej czterech pacjentów miało jednocześnie PCP. Ośmiu zmarło. Na podstawie raportu CDC Lawrence Altman, reporter medyczny „New York Times”, napisał krótki artykuł o przypadkach raka u homoseksualistów, zwracając przy tym uwagę na wysoką aktywność seksualną wyzwolonych gejów. Wkrótce potem Lawrence Mass, dziennikarz „New York Native”, najpoczytniejszej w środowisku LGBT gazety w Nowym Jorku, również podniósł kwestię „rozwiązłości seksualnej” gejów jako czynnika ryzyka (Epstein 1996). W swym artykule rozważał także inne hipotezy dotyczące – jak sam to określił – „gejowskiego raka”. Cytował między innymi opinię Donny Mildvan, ordynator oddziału chorób zakaźnych Beth Israel Medical Center, która sugerowała, że do spadku odporności może prowadzić „nagromadzenie się szerokiego spektrum chorób zakaźnych u pacjentów” (Epstein 1996). Mass przywołał również spekulacje na temat związku epidemii ze stosowaniem popularnych wśród gejów „poppersów” – substancji wdychanej w celu intensyfikacji orga-

8

Jak zauważa Gerald Oppenheimer (1992, s. 54), CDC mogły być skłonne przyjąć jako domyślną hipotezę środowiskową skupiającą się na stylu życia, gdyż były krytykowane za to, że przy okazji wcześniejszych epidemii z góry zakładały wpływ czynników mikrobiologicznych, nie poświęcając wystarczającej uwagi alternatywnym wyjaśnieniom.

100

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

zmu, która mogła mieć działanie immunosupresyjne (Epstein 1996, s. 46–47). Za sprawą kolejnych doniesień w prasie specjalistycznej i publicystycznej epidemia stawała się stopniowo faktem społecznym, który musiały uwzględniać różnego rodzaju organizacje i podmioty indywidualne. Nowa jednostka chorobowa i jej epidemia nie były czymś, co samo narzucało się badaczom: dotychczasowe przypadki zachorowań były ujmowane w ramach istniejących już klasyfikacji i trzeba było je dopiero ze sobą powiązać. Wymagało to pracy CDC i współpracujących z nimi lekarzy. To, że ludzie umierają i chorują, stanowi oczywisty, „naturalny” fakt społeczny. Jednak to, na co ludzie umierają i chorują, stanowi już efekt szeregu negocjacji. Do końca 1981 roku ukazała się cała seria artykułów w prestiżowych czasopismach medycznych, takich jak „New England Journal of Medicine” (NEJM), które prezentowały nowe informacje i spekulacje na temat nieznanej choroby. Na tym etapie istniał konsensus, że mierzono się z ogólnonarodową epidemią. Nie wiadomo było jednak, co wywołuje upośledzenie immunologiczne, jak dochodzi do ewentualnego zarażenia lub jakie czynniki środowiskowe wchodzą w grę. Ważnym momentem było stwierdzenie, że choroba dotyka nie tylko gejów. Spośród 159 dotychczas zarejestrowanych chorych 8% deklarowało się jako heteroseksualiści. Pojawiły się również doniesienia o nietypowych przypadkach PCP u osób wstrzykujących sobie narkotyki (7 przypadków). Mimo tych informacji uwagę wciąż skupiano na gejach, a dokładniej na ich stylu życia. Homoseksualizm – rozumowano – jest starym zjawiskiem, tymczasem mamy do czynienia z nowym syndromem, w grę musi więc wchodzić jakiś nowy czynnik. David T. Durak na łamach „Native” sformułował hipotezę analogiczną do tej, którą przedłożyła Mildvan: „połączony efekt ciągłych infekcji wirusowych oraz leków wspomagających wywołuje immunosupresję u niektórych osób mających odpowiednie predyspozycje genetyczne” (za: Epstein 1996, s. 46). Coraz częściej mówiono o przeciążeniu układu odpornościowego (immune overload). Syndrom wiązano z „ekscesami” (nadużywaniem narkotyków, zażywaniem „poppersów”) i „rozwiązłością” (infekcje wirusowe, choroby weneryczne oraz silne leki

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

101

wykorzystywane w celu zwalczania tych schorzeń) przypisywanymi seksualnie wyzwolonym gejom. Życie na „szybkiej ścieżce” miało jakoś wyniszczać system odpornościowy i pozostawiać ludzki organizm bezbronnym. W ten sposób ukształtowała się pierwotna rama interpretacyjna, służąca do wyjaśnienia przyczyn oraz opanowania epidemii9. Na początku 1982 roku chorobę zaczęto określać jako GRID (Gay-Related Immune Deficiency). Z powodu ustanowienia takiej ramy wielu lekarzy miało trudność z uznaniem, że choroba może występować poza wąską kategorią badanych. Pojawił się problem ze spadkiem odporności u mężczyzn, którzy deklarowali, że są heteroseksualni: podejrzewano ich o ukrywanie prawdziwych preferencji seksualnych lub wyłączano z grona chorych na GRID. Nie chciano również rozszerzyć zakresu epidemii na osoby z immunosupresją zażywające narkotyki. Pediatrzy, którzy donosili o zaobserwowaniu niedoboru odporności u dzieci, narażali się na śmieszność. Środowiska gejowskie szybko zareagowały na niekorzystną dla siebie etykietę. Aktywiści usiłowali zakwestionować relację syndromu z gejowskim stylem życia (Washer 2010, s. 61–63). Próbowano też pokazać, że GRID nie jest „gejowską plagą” (Washer 2010, s. 50–51), co oznaczało, że dotyka nie tylko gejów i że jest to w istocie jednostka chorobowa, a nie kara za grzechy. Już w 1982 roku geje i lesbijki zaczęli organizować fundacje i stowarzyszenia, których celem miała być pomoc osobom dotkniętym przez chorobę, ale przede wszystkim polityczne i medialne działania zmierzające do ukształtowania definicji nowej choroby, a tym samym wizerunku gejów. Walczono między innymi ze stygmatyzacją, która przyjmowała

9 Jak zauważa Steven Epstein (1996, s. 50–51), styl życia amerykańskich gejów był już wcześniej przez wielu traktowany jako „medycznie problematyczny”. Był to efekt ekstrapolacji. Część populacji gejów eksponująca swoją seksualność i mająca liczne przygodne kontakty seksualne rzeczywiście była narażona na rozmaite choroby weneryczne. Nie zadawano sobie trudu, by ustalić, jak duża część populacji jest w grupie podwyższonego ryzyka chorób wenerycznych. A taka stereotypowa wizja środowiska gejowskiego stanowiła dobry grunt pod hipotezy wyjaśniające nową chorobę w kategoriach przeciążenia systemu immunologicznego.

102

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

różne postacie10. GRID miało stać się problemem systemu zdrowia publicznego, a nie wybranych „grup ryzyka”. Jedno z ważniejszych haseł brzmiało: „Nie ma czegoś takiego jak grupy ryzyka, są tylko ryzykowne zachowania” (Washer 2010, s. 61). Walczono też o to, by środki na edukację były racjonalnie kierowane. Rządowe programy edukacyjne były na ogół adresowane do ogólnej populacji. Rzadko która agencja prowadziła działania ukierunkowane na gejów, choć ci byli wyraźnie nadreprezentowani w populacji chorych w Europie i w Stanach Zjednoczonych (ponad 80% przypadków) (Washer 2010, s. 61–63). Przejście od koncepcji przeciążenia układu odpornościowego do wyjaśnień w kategoriach infekcji nastąpiło do końca 1983 roku. Częściowo pod wpływem nacisków środowisk gejowskich akronim GRID zmieniono na AIDS (Acquired Immunodeficiency Syndrome, czyli zespół nabytego niedoboru odporności). Było to ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, nowa nazwa była neutralna politycznie i światopoglądowo. Po drugie, rozwiązano dylemat, jak diagnozować heteroseksualistów, narkomanów i dzieci. Nowa rama była zdecydowanie wygodniejsza i pojemniejsza, co pozwalało epidemiologom rozszerzyć zakres poszukiwań nowych przypadków. Zakres poszukiwań poszerzono nie tylko w tym sensie, że zaczęto systematycznie szukać przypadków AIDS także poza populacją gejów, zwiększono również zasięg geograficzny poszukiwań. W 1983 roku pojawiły się doniesienia o ogniskach epidemii AIDS poza Stanami Zjednoczonymi. Przypadki AIDS odkryto w 33 krajach, na wszystkich zamieszkałych kontynentach. Informacje te były publikowane na łamach prestiżowych czasopism medycnych: „New England Journal of Medicine” i „The Lancet”. Zarejestrowano też przypadki chorych wśród imigrantów z takich krajów, jak Zair (obecnie Kongo) czy Czad. Spośród 29 przypadków zarejestrowanych na terenie Fran10

Jedną z jej form był dyskurs o pacjentach zero, którzy przez swoje liczne kontakty seksualne mieli nieodpowiedzialnie rozsiewać chorobę, a być może nawet sprowadzili ją na terytorium Stanów Zjednoczonych (Washer 2010, s. 51), oraz o prototypowym pacjencie zero, którym miał być Gaëtan Dugas (McKay 2017). O figurze pacjenta zero piszemy więcej w rozdziale piątym.

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

103

cji sześciu pacjentów zapadło na syndrom już w czerwcu 1981 roku (Epstein 1996, s. 55–56). Informacje o zachorowaniach poza granicami przyczyniły się do ostatecznego porzucenia ramy GRID. 9 lipca 1983 roku CDC doniosły o 34 przypadkach mięsaka Kaposiego oraz innych infekcjach oportunistycznych wśród Haitańczyków zamieszkujących pięć różnych amerykańskich stanów: żaden z nich nie zadeklarował się jako homoseksualista. Tego samego tygodnia CDC poinformowały o trzech przypadkach PCP wśród hemofilików. Wszyscy otrzymywali dożylnie Factor VIII: substancję krwiopochodną uzyskiwaną z mieszaniny osocza krwi pobieranego od tysiąca dawców. CDC zasugerowały, że mogło dojść do transmisji jakiegoś czynnika zakaźnego znajdującego się w krwi człowieka. Factor VIII oczyszczano z bakterii, w grę mógł wchodzić wirus. Sposób transmisji czynnika wywołującego AIDS przypominał zakażenie wirusowym zapaleniem wątroby typu B (por. Oppenheimer 1992, s. 60–61). Czynnikiem wywołującym AIDS okazał się HTLV-III, retrowirus, którego odkrycie początkowo przypisywano Robertowi Gallo z Narodowego Instytutu Raka (National Cancer Institute, NCI). Gallo zyskał już uznanie w ramach „Wojny z rakiem”: wraz z zespołem badaczy z Japonii odkrył retrowirusa wywołującego leukemię limfocytów T. Był to HTLV-I (akronim od Human T-Cell Leukemia Virus). Uwagę Gallo na AIDS zwrócił James Curran z CDC. Zapoznał on zespół z NCI z raportami epidemiologicznymi oraz hipotezą, że przyczyną syndromu jest czynnik zakaźny. Syndrom charakteryzował się obniżonym poziomem limfocytów T, istniała więc możliwość, że przyczyną jest któryś z wirusów z rodziny HTLV. Zespół Gallo znalazł retrowirusa w limfocytach T amerykańskich gejów, Haitanki, która zmarła na AIDS we Francji, oraz Francuza, który został poddany transfuzji krwi. Podobne przypuszczenia co do przyczyn AIDS miał Jacques Leibowitch, paryski lekarz, który znał prace Gallo. Zwrócił się on do Luca Montagniera, szefa onkologii wirusowej w Instytucie Pasteura, z prośbą o przebadanie próbek tkanki limfatycznej chorych. Zespół Montagniera wypreparował z próbek limfocyty T i wykrył obecność enzymów występujących w retrowirusach. Zmiany w poziomie enzymu wskazywały, że wirus zabijał komórki. Dodając świeżych komórek, badacze byli w stanie podtrzymać kulturę,

104

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

a dzięki mikroskopii elektronowej udało im się sfotografować wirusa. Montagnier skontaktował się z Gallo, by powiadomić go o swoim odkryciu. Obaj badacze ustalili, że równocześnie doniosą o swoich odkryciach na łamach „Science”. Opowieść ta wygląda jak dość typowa naukowa success story: oto dwóch badaczy niezależnie odkrywa przyczynę nowej, niebezpiecznej choroby. W rzeczywistości był to początek sporu między francuskim i amerykańskim badaczem. A do udowodnienia wirusowej etiologii AIDS była jeszcze daleka droga. Gallo mogło zależeć na równoległej publikacji, gdyż francuskie badania podniosłyby wiarygodność jego doniesień. Czytając artykuły opublikowane w „Science” w maju 1983 roku, można było odnieść wrażenie, że wirus opisywany przez Gallo jest tym samym wirusem, o którym wspomina Montagnier. Francuski zespół nie podzielał tej opinii. Zarejestrowany przez nich wirus nie przypominał HTLV. Również inaczej działał: niszczył limfocyty T, tymczasem HTLV-I powodował ich gwałtowne namnażanie wywołujące raka. Podczas konferencji wirologicznej w Cold Spring Harbor we wrześniu 1983 roku Montagnier ogłosił, iż zarejestrowany przez jego zespół wirus LAV (lymphadenopathy-associated virus) znaleziono u 60% pacjentów z limfodenopatią (uznawaną za fazę poprzedzającą AIDS) i u 20% chorych na AIDS. Żaden z badanych nie był zarażony HTLV. Zespół Gallo bezskutecznie usiłował znaleźć HTLV w większości próbek pobranych od chorych. Dopiero w kwietniu 1984 roku, wkrótce po tym, gdy otrzymał od Montagniera próbkę LAV do badań, Gallo ogłosił odkrycie trzeciej wersji HTLV. Gallo utrzymywał, że to właśnie HTLV-III miał wywoływać AIDS. W styczniu 1985 roku odkryto jednak, że HTLV-III charakteryzuje dziewięćdziesięciodziewięcioprocentowa zgodność genetyczna z LAV. Wirusy były zbyt podobne, aby mogły pochodzić z różnych źródeł. Wirus odkryty w Instytucie Pasteura jakoś dostał się do próbek Gallo. Kwestią otwartą pozostało to, czy doszło do tego w wyniku niezamierzonego zanieczyszczenia, czy też Gallo dopuścił się oszustwa11. 11 Ostatecznie w 1985 roku Instytut Pasteura pozwał rząd Stanów Zjednoczonych. Walka toczyła się o prawa patentowe do testu na anty-

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

105

Po tym, gdy okazało się, że LAV w jakiś sposób trafił do jego próbówek, Gallo został zmuszony do stopniowego wycofania się ze swoich roszczeń do pierwszeństwa. Nie wiedziano jednak o tym w 1984 roku. Jest to istotne, gdyż dla wielu badaczy niezależne wykrycie tego samego wirusa w analizowanych próbkach przez dwa różne ośrodki badawcze przemawiało na korzyść hipotezy retrowirusowej. Te dwa pozornie niezależne doniesienia naukowe wzajemnie się wzmacniały i uprawomocniały. Wkrótce dołączyły do nich kolejne doniesienia o śladach retrowirusów u chorych. Pozornie niezależne odkrycia były istotnym czynnikiem stabilizującym hipotezę. Kiedy dowiedziano się o zanieczyszczonych próbkach, hipoteza retrowirusowa cieszyła się na tyle szerokim poparciem, że ujawnienie błędu lub nawet oszustwa nie mogło już jej zaszkodzić. W kwietniu 1984 roku doszło do ważnego wydarzenia, które w dużej mierze ukierunkowało badania i dyskurs o AIDS: konferencja prasowa z 23 kwietnia zorganizowana przez Margaret Heckler, ówczesną sekretarz zdrowia i usług publicznych w administracji Ronalda Reagana. W towarzystwie Roberta Gallo oświadczyła, że „została znaleziona prawdopodobna przyczyna AIDS: wariant ludzkiego wirusa wywołującego raka noszący nazwę HTLV-III” (Epstein 1996). Kilka dni wcześniej Lawrence Altman, dziennikarz „New York Times”, otrzymał wiadomość od dyrektora CDC Jamesa Masona, który utrzymywał, iż prawdopodobną przyczyną AIDS jest LAV. Informacja na ten temat ukazała się na łamach „New York Times” 22 kwietnia. Heckler jedynie napomknęła o roli, jaką odegrali badacze z Instytutu Pasteura. Konferencję Heckler-Gallo można by uznać za złamanie etykiety naukowej: Gallo ogłosił prasie wyniki swoich badań, zanim zostały one opublikowane na łamach recenzowanych czasopism naukowych. Dopiero 4 maja 1984 roku w „Science” ukazały się cztery artykuły jego zespołu. W tekstach zespół doniósł, iż wyizolował HTLV-III

ciała retrowirusa. W 1987 roku Jacques Chirac i Ronald Reagan podpisali porozumienie dzielące honoraria autorskie za komercyjne testy na obecność antyciał między swoje kraje.

106

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

w wielu próbkach pobranych od chorych na AIDS. Wirusa nie znaleziono również u osób klinicznie zdrowych. W 1986 roku, w obliczu tak dużej liczby nazw i akronimów wirusa (LAV, HTLV-III, HTLV-III/LAV, AIDS related virus), Komisja Taksonomii Wirusów ustaliła kompromisową nazwę wirusa, który – jak już wtedy wierzono – wywoływał AIDS. Nazwano go HIV, czyli Human Immunodeficiency Virus. Wydarzenie to stanowiło punkt pewnej stabilizacji czy nawet instytucjonalizacji hipotezy retrowirusowej: wyrażała ją sama nazwa odkrytego patogenu. Do tego momentu epidemia, syndrom oraz hipoteza wirusowa stały się stabilnymi elementami rzeczywistości społecznej. Problematyka z nimi związana była wielokrotnie podnoszona w dyskursie prasowym i profesjonalnym, była obecna w przekazie medialnym, brana pod uwagę przez polityków, lekarzy, naukowców i zwykłych ludzi. Jednocześnie rozwijały się organizacje całkowicie skupione na zagadnieniu epidemii: specjalistyczne czasopisma, instytuty badawcze i oddolne inicjatywy społeczne. Ważne jest, że hipoteza retrowirusowa została przyjęta, zanim pojawił się dowód, który mógłby zostać uznany ze wiążący w świetle obowiązującej metodologii. Przykładowo publikacje zespołu Gallo z maja 1984 roku dowodziły jedynie istnienia korelacji między AIDS a obecnością antyciał wirusa. HTLV-III/LAV wciąż mógł okazać się kolejną infekcją oportunistyczną. Choć w ciągu dwóch kolejnych lat nie pojawiły się rozstrzygające dowody, do końca 1986 roku relacja przyczynowa między HIV i AIDS była uznawana za trudny do podważenia fakt. Gwałtownie rozwinął się sam dyskurs. O przyjęciu hipotezy zadecydowała nie tyle mobilizacja świata, ile sama dynamika dyskursu naukowego, czyli mobilizacja współbadaczy. Kluczową rolę odegrała tu konferencja Heckler-Gallo, która została powiązana z publikacjami prasowymi i naukowymi. Doprowadziło to do szybkiego wzrostu zainteresowania retrowirusem i intensyfikacji badań. Dlaczego jednak hipoteza retrowirusowa zyskała prymat? To, że współgra z zyskującą stopniowo na popularności wizją AIDS jako choroby zakaźnej, to zdecydowanie za mało, by wyjaśnić rozstrzygnięcie tej kontrowersji. Stwierdzenie, że hipotezę retrowirusową zaczęto powszechnie przyjmować dlatego, że była „po prostu praw-

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

107

dziwa”, nie jest żadnym wyjaśnieniem. Interesującą hipotezę zaproponowała Paula Treichler. Zasugerowała, że kluczowe dla przyjęcia hipotezy retrowirusowej było to, że relatywnie mała grupa naukowców, nieustannie przywołując wzajemnie swoje prace, szybko ustanowiła gęstą sieć cytowań, zyskując w ten sposób bardzo wcześnie kontrolę nad dyskursem naukowym wokół AIDS: jego nomenklaturą, publikacjami i zaproszeniami na konferencje (Treichler 1992, s. 76). Podążając tropem wskazanym przez Treichler, można zaryzykować następujące stwierdzenie: poprzez wzajemne cytowanie swoich prac grupa naukowców wytworzyła społeczne poczucie nieproblematyczności bronionej przez nich hipotezy retrowirusowej; zewnętrzny obserwator mógłby dojść do wniosku, że skoro powstała tak bogata literatura tematu, podstawowe założenie nie może być nieuzasadnione. Wytworzony w ten sposób system uprawomocniający hipotezę retrowirusową, oparty na gęstniejącej sieci odwołań wewnątrz zamkniętego kręgu badaczy, był na tyle skuteczny, że nie wymagał dodatkowego wsparcia w postaci kolejnych doniesień naukowych. Dzięki temu stwierdzenie, które było początkowo postrzegane przez swoich autorów jako stosunkowo mało wiarygodne i wymagające dalszych badań, stopniowo zyskało status prawdy obiektywnej, mimo braku dodatkowych danych empirycznych. Hipotezę Treichler potwierdza analiza dyskursu autorstwa Stevena Epsteina (1996, s. 79–104). Epstein przeanalizował treści artykułów, jakie ukazały się na łamach siedmiu czołowych czasopism naukowych w latach 1984– 1986, które powoływały się na artykuł Gallo opublikowany 4 maja 1984 roku na łamach „Science”, dotyczący relacji przyczynowej między HIV i AIDS. W sumie Epstein przeanalizował 244 artykuły, w tym 16 z „Nature” i 66 z „Science”. W swoim studium skupił się na tym, w jaki sposób była przywoływana hipoteza retrowirusowa autorstwa Gallo: (1) Czy była ona kwestionowana? (2) Czy była przywoływana bez zastrzeżeń, czy raczej w sposób powściągliwy i ostrożny? (3) Czy przywoływano ją implicite, czy explicite? (4) Jak stosunek autorów do rzeczonej hipotezy zmieniał się w kolejnych latach? Ponad połowa (57,6%) tekstów z 1984 roku odwoływała się do twierdzenia, wedle którego retrowirus miałby być przyczyną

108

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

AIDS. Zaledwie 3,4% tekstów otwarcie odnosiło się do tego twierdzenia bez zastrzeżeń. W 1985 roku już 24,5% publikacji otwarcie i bez zastrzeżeń przywoływało hipotezę retrowirusową. Wciąż jednak ponad połowa tekstów (58,5%) odnosiła się do niej w sposób powściągliwy. W 1986 roku już zaledwie jedna piąta tekstów (21,5%) zachowała ostrożność. Aż 62% analizowanych prac otwarcie i bezdyskusyjnie przyjmowało tezę Gallo. Przejawy sceptycyzmu lub próby promowania alternatywnych hipotez były niezwykle rzadkie w przebadanej próbie: zaledwie jeden artykuł, opublikowany w 1984 roku, rozważał możliwość, iż hipoteza wirusowa jest błędna (Epstein 1996, s. 80–83). W brytyjskim periodyku fachowym „The Lancet”, w dziale redakcyjnym, skrytykowano konferencję Heckler-Gallo jako medialny spektakl. Redakcja czasopisma podobnie odniosła się do faktu, że Gallo złamał etykietę naukową. Podkreślano, że znalezienie wirusa w wybranych próbkach nie stanowi jeszcze dowodu na relację przyczynową. Ostatecznie jednak redakcja „The Lancet”, biorąc pod uwagę, że dwa laboratoria wyizolowały niezależnie tego samego wirusa, była skłonna przypuszczać, że ten właśnie czynnik jest odpowiedzialny za epidemię. Sceptyczny artykuł ukazał się również na łamach „New England Journal of Medicine” w 1984 roku. Inne głosy sceptycyzmu stanowiły listy publikowane w „New England Journal of Medicine” i „Journal of American Medical Association”. Nawet Luc Montagnier w marcu 1985 roku wypowiadał się ostrożnie na łamach tego ostatniego czasopisma na temat patogenezy AIDS (Epstein 1996, s. 84). Ogólnie jednak sceptyczne głosy stanowiły znikomą część pola dyskursywnego. Jak pokazuje Epstein, wraz z rozwojem dyskursu coraz częściej przyjmowano hipotezę retrowirusową bezwarunkowo. Kluczowy jest tu mechanizm usuwania modalności. Kolejne artykuły stopniowo reinterpretowały znaczenie wcześniejszych doniesień i analiz. A dokładniej rzecz ujmując: późniejsze artykuły przypisywały wcześniejszym publikacjom mocniejsze twierdzenia dotyczące relacji przyczynowej niż te, które byli w stanie uznać autorzy w cytowanych tekstach. Przykładowo w 1985 roku na łamach „Science” ukazał się tekst autorstwa kilku epidemiologów z CDC, który na wstępie stwierdzał, że retrowirus HTLV-III/LAV został rok wcześniej wyizolo-

Od „piątki z Los Angeles” do udowodnienia hipotezy retrowirusowej

109

wany i wykazano, iż jest on przyczyną AIDS. Podobnie grupa badaczy z Oddziału Wirologii Food and Drug Administration (FDA) napisała w 1985 roku, że rola HTLV-III w rozwoju AIDS została „mocno ugruntowana”. Innymi słowy, autorzy tych tekstów utrzymywali, że poprzednicy udowodnili związek (Epstein 1996, s. 83). Jednak na tym etapie twierdzenie o związku HIV z AIDS stanowiło tylko najbardziej prawdopodobną hipotezę, nie zaś fakt. Żaden z przywoływanych przez nich tekstów (ani żaden spośród 244 przeanalizowanych przez Epsteina artykułów) nie dostarczał konkluzywnego dowodu hipotezy HIV-AIDS. Przytaczani autorzy również nie twierdzili, że sformułowali w swoich tekstach coś, co mogłoby uchodzić za dowód relacji przyczynowo-skutkowej. Chcemy podkreślić, że pisząc o braku konkluzywnych dowodów, nie odwołujemy się do jakichś zewnętrznych wobec analizowanego dyskursu „obiektywnych” standardów naukowości. Nie oceniamy, czy coś można by uznać za dowód, czy nie, ale jedynie relacjonujemy za Epsteinem, w jaki sposób odnosili się do własnych badań uczestnicy naukowej dyskusji. Podsumowując analizę Epsteina, można stwierdzić, że hipoteza retrowirusowa została zamieniona w czarną skrzynkę, czyli nieproblematyczny fakt, w dużej mierze na podstawie zasobów uzyskanych dzięki mobilizacji współbadaczy oraz – po części – dzięki reprezentacji publicznej i sojusznikom12. Oczywiście świat był również mobilizowany, ale to nie on zadecydował o procesie domknięcia. Nie oznacza to, że relacja między HIV i AIDS została zmyślona. Hipoteza była zasadna, po zamknięciu czarnej skrzynki pojawiły się liczne dowody rozwiewające wątpliwości, wreszcie koronnym „argumentem” było to, że paradygmat retrowirusowy pozwolił nam uporać się z tą chorobą. Jednak w analizowanym okresie pojawiło się niewiele nowych informacji i badań, które na gruncie przyjmowanych w ramach analizowanego dyskursu standardów badawczych mogłyby zostać uznane za przesłanki uprawdopodabniające wyjściowe hipotezy lub ich dowodzące. Wiele deficytów hipotezy retrowirusowej zostało wytkniętych przez Petera Duesberga i kilku innych dysydentów kwestionujących relację między HIV i AIDS. Ale głosy te podnio12

Na temat czarnych skrzynek zob. Sojak 2004: 238–244.

110

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

sły się już po 1986 roku, gdy związek HIV z AIDS był już szczelnie domkniętą czarną skrzynką, niewartą dyskusji oczywistością, elementem gęstej sieci cytowań, założeniem leżącym u podstaw odgórnych i oddolnych inicjatyw społecznych, a sama choroba silnie zakorzeniała się już w kulturze popularnej. Dla społeczeństwa przebieg kontrowersji miał znaczenie o tyle, o ile dotyczył groźnej, dyskutowanej choroby. Ale czy ważne były naukowe rozstrzygnięcia dotyczące etiologii AIDS? W ostatecznym rozrachunku ludzi interesowało zabezpieczenie przed AIDS siebie i swoich bliskich. W gruncie rzeczy hipotezy retrowirusowa i przeciążenia układu odpornościowego zalecały zbliżone środki ochronne. Obie wskazywały, że „szybka ścieżka”, czyli ryzykowne zachowania, była niebezpieczna, choć z zupełnie innych powodów. Wstrzykiwanie narkotyków było niebezpieczne, choć jedna hipoteza skupiała się na tym, co można było przenieść na igle, gdy druga odnosiła się do tego, co jest w strzykawce. Etiologia była społecznie interesująca, jeśli mogła przybliżyć do wynalezienia szczepionki, terapii lub środka prewencyjnego. W poszukiwaniu rozwiązania istotną rolę odegrały organizacje skupiające chorych, w szczególności założona w Nowym Jorku w 1987 roku ACT UP, czyli AIDS Coalition to Unleash Power.

HIV/AIDS i jego publiczni reprezentanci Inicjatywy oddolne miały znaczenie nie tylko w kształtowaniu definicji AIDS, stymulowaniu debaty publicznej, ale przyczyniły się również do przyśpieszenia procesu testowania eksperymentalnych terapii. Nastąpiło to w latach 1986–1987. I nie chodzi tu wyłącznie o terapie HIV/AIDS: pod wpływem działań aktywistów walczących w imieniu chorych na HIV/AIDS o szybszy dostęp do leków zmodyfikowano schemat testów klinicznych obowiązujących w Stanach Zjednoczonych. Aby to zrobić, laicy musieli nawiązać dwustronną, pod pewnymi względami partnerską komunikację z ekspertami i z decydentami. Ale dopuszczenie przedstawicieli ruchu społecznego do dyskusji nie odbyło się w imię demokratyzacji nauki, ale wskutek wielu konfliktów z ekspertami i decydentami. Aktywiści, sami

HIV/AIDS i jego publiczni reprezentanci

111

rekrutujący się częstokroć ze środowisk dotkniętych epidemią, mieli wpływ na zasób niezbędny do prowadzenia testów klinicznych. Mowa oczywiście o chorych gotowych wziąć udział w testach i trzymać się narzuconych przez metodologię zasad. To generowało jednak napięcia, w których rozładowaniu kluczową rolę mieli odegrać aktywiści i wybrani badacze (Epstein 1996, 1997). Chcąc lepiej zrozumieć strategiczną pozycję aktywistów, postawmy się na miejscu osoby, która dowiedziała się, że jest nosicielem HIV w połowie lat 80. Na rynku nie ma żadnej terapii, ale pojawia się kilka eksperymentalnych rozwiązań, które niedługo wejdą w fazę testów klinicznych na ludziach. Możemy: (1) zgłosić się do testów, (2) poczekać kilka lat, aż terapia wejdzie na rynek, lub (3) zdobyć ten sam preparat na czarnym rynku13. Opcja pierwsza wiąże się z podwójnym ryzykiem: lek może mieć niepożądane efekty uboczne albo – co być może jeszcze gorsze – możemy trafić do grupy kontrolnej14. Na transparentach protestacyjnych pojawiały się hasła typu „Placebo = śmierć”. Opcja druga jest też ryzykowna, gdyż możemy nie doczekać do momentu wprowadzenia leku na rynek. Opcja trzecia wiąże się z podobnym ryzykiem co pierwsza, do tego dochodzi możliwość, że zostaniemy najzwyczajniej oszukani. Załóżmy jednak, że istnieje nielegalna sieć zaangażowanych producentów i dystrybutorów, którzy dbają, byśmy dostali dobrej jakości preparat. W praktyce powstało wiele inicjatyw typu buyers clubs, które polegały na tym,

13

Mówimy cały czas o osobie, która mogła przystąpić do testów. Istniał bowiem również problem z dostępem do nich. Początkowo z procedury testów klinicznych wykluczono osoby, które zażywały już leki w ramach terapii antywirusowej. W imię ideału „czystych danych”, zgodnego z wyśrubowanymi standardami metodologicznymi, wykluczano z testów osoby, które potencjalnie mogły skorzystać na dostępie do eksperymentalnych metod leczenia, co niekiedy skutkowało tym, że nie sposób było znaleźć odpowiednich osób do grupy eksperymentalnej. 14 Należy pamiętać, że ze względu na istnienie rozmaitych efektów placebo testy kliniczne odbywają się w trybie podwójnie ślepej próby: badani nie wiedzą, czy dostają substancję aktywną, czy placebo, podobnie jak aplikujący je personel. Aktywna substancja, aby została dopuszczona do obrotu, musi nie tylko nie szkodzić, ale również wykazać się skutecznością wyższą od placebo.

112

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

że chorzy składali swoje zasoby – finansowe i nie tylko – by pozyskać leki ze wszelkich możliwych źródeł, głównie z krajów, w których z uwagi na bardziej liberalne regulacje dotyczące obrotu leków można było nabyć środki farmakologiczne, które były nielegalne w Stanach Zjednoczonych. Jednak nikt nie mógł zagwarantować, że tak zdobyty lek będzie leczył: to mogą rozstrzygnąć jedynie testy kliniczne, organizowane wedle określonych procedur. A jeśli wszyscy pozostali chorzy również nie zdecydują się na opcję pierwszą, nie będzie na kim przeprowadzić testów klinicznych. Mamy tu do czynienia z odmianą dylematu więźnia: niektóre wybory oznaczają maksymalizację szans własnego przeżycia, a inne oznaczają kooperację działającą na korzyść ogółu. Tym przecież są testy kliniczne: relatywnie mała grupa osób bierze na siebie ryzyko, by na rynek nie trafiła szkodliwa lub nieskuteczna substancja. Oczywiście należy ostrożnie stosować podejście teorii gier: wiemy, że mamy tu do czynienia z dylematem więźnia, ale nie wiemy, jakie są wartości „wypłat”, trudno więc określić, która strategia byłaby optymalna. Z naszej perspektywy jest istotne, że istniało wiele powodów, dla których chorzy mogli nie być skłonni brać udziału w testach. Rola ruchu społecznego polegała na tym, by wzmagać poczucie, że testy kliniczne mogą nie być najlepszą opcja dla poszczególnych chorych, ale służyły dobru wspólnemu. Wymagało to budowania zaufania do instytucji typu FDA, koncernów farmaceutycznych oraz do samych naukowców i lekarzy. I nie chodziło tylko o to, by chorzy zaufali instytucjom i przystąpili do testu. Chodziło też o to, by nie próbowali ograć systemu. Aby testy miały sens, nie tylko chorzy muszą zaufać badaczom, ale także badacze muszą ufać chorym. Najprostszy sposób na oszukiwanie to porozumienie się z osobą z drugiej grupy lub po prostu z innym uczestnikiem badania. Nie wiemy, czy nasz lek to placebo, ale jeśli pomieszamy dawki z osobą z drugiej grupy biorącej udział w badaniu, to mamy gwarancję, że przynajmniej część dawki to substancja aktywna. Inny sposób na oszukiwanie to zapisać się do badań klinicznych, ale i tak próbować pozyskać substancję z innych źródeł. Jak twierdzili niektórzy producenci nielegalnych leków, chorzy mieli ciche wsparcie wielu lekarzy, którzy zachęcali swoich pacjentów do korzystania z czarnego rynku (Epste-

HIV/AIDS i jego publiczni reprezentanci

113

in 1997, s. 697). Im bardziej była obiecująca dana terapia eksperymentalna, tym bardziej zagrożone były jej testy kliniczne. Aktywiści jako pośrednicy między chorymi i ekspertami stali się obligatoryjnym punktem przejścia. Wywalczyli sobie miejsce przy stole, przynajmniej jeśli chodzi o organizację testów klinicznych, jak i samych regulacji. Sposób organizowania testów klinicznych był krytykowany jako przestarzały i zbyt powolny. Nie było zgody na to, by o dopuszczaniu do obrotu decydowały wskaźniki przeżywalności w próbie kontrolnej i eksperymentalnej. Efektem współpracy badaczy i aktywistów było to, że w ramach testów terapii łączonej z użyciem zydowudyny (AZT, azydotymidyna) i ddC zgodzono się na zastosowanie wskaźników namiastkowych (zamiast analizować przeżywalność badano u chorych zmiany poziomu komórek CD4), co znacznie przyspieszyło wdrożenie leku. Za sprawą aktywistów chorzy, którzy nie kwalifikowali się do testów klinicznych, a na których nie działały już dostępne terapie, uzyskiwali dostęp do terapii eksperymentalnych. Wreszcie pod wpływem nacisków aktywistów wprowadzono mechanizm dopuszczenia warunkowego: jeśli terapia dawała obiecujące wyniki na wczesnych etapach testów klinicznych, możliwe było jej warunkowe dopuszczenie do obrotu, przy czym koncern farmaceutyczny miał systematycznie zbierać dane od pacjentów i w przypadku niepokojących sygnałów lek zostałby wycofany z rynku (Epstein 1997). Chcąc zrozumieć, jak trudne było zadanie, które wzięli na siebie aktywiści, warto wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze, istnieje nieusuwalny konflikt między rygorem naukowym a potrzebami chorych. To, co naukowcy chcą widzieć w kategoriach rzetelności i obiektywizmu, dla wielu będzie upolitycznioną obojętnością i nieuzasadniona zwłoką. Po drugie, leki, które poddawano testom, budziły kontrowersje, co mogło stać się zarzewiem konfliktu. Przykładowo denialiści kwestionujący relację między HIV i AIDS sugerowali, że stosowana AZT była nieudanym lekiem przeciw rakowi, dla którego jego twórcy usilnie próbowali znaleźć nowe zastosowanie i wykorzystali nadarzającą się okazję w postaci epidemii AIDS (Epstein 1996, s. 241).

114

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

Kontrowersje wokół testów klinicznych, skuteczności AZT i ogólnie związku HIV z AIDS definitywnie zamknęło upowszechnienie HAART, czyli wysoce aktywnej terapii antryretrowirusowej. Wyniki testów klinicznych zaprezentowano w 1996 roku. Jej zasada jest prosta: jest to kombinacja przynajmniej trzech leków zwalczających retrowirusy, które są podawane w taki sposób, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia lekoodporności. Ma ona zahamować replikacje HIV, a w konsekwencji chronić nosiciela przed rozwinięciem się AIDS. Jednym z leków stosowanych w HAART było AZT. HAART okazała się niezwykle skuteczna: obniżała śmiertelność wśród nosicieli HIV o około 75% (Palella i in. 1998; Patel i in. 2008), a postęp choroby spowalniała o 86% (Sterne i in. 2005). Wprowadzenie HAART miało trzy konsekwencje. O dwóch pierwszych już wspominaliśmy: HIV/AIDS stało się chorobą chroniczną, a zainteresowanie tezami denialistów na temat przyczyn AIDS drastycznie spadło. Trzecią konsekwencją było to, że ostatecznie zniesiona została granica między byciem nosicielem HIV a byciem chorym na AIDS. Już potwierdzony pozytywny wynik testu na HIV kwalifikuje osobę do rozpoczęcia terapii antyretrowirusowej. Wszak ta spowalnia postęp choroby, a nie uwalnia od wirusa. Jeszcze w latach 80. przyjęta została nomenklatura, wedle której nie mówiło się po prostu o AIDS jako jasno określonej chorobie, lecz o HIV/AIDS jako spektrum stanów (Washer 2010, s. 62). Nazwa HIV/AIDS miała komunikować fakt, że wirus stopniowo uszkadza system immunologiczny. Mówiono niekiedy nie o epidemii AIDS, lecz o epidemii infekcji HIV (Fee, Fox 1992, s. 4). Ten zabieg terminologiczny mógł mieć znaczenie dla menadżerów zdrowia publicznego, polityków i ekspertów, ale dopiero w momencie wynalezienia HAART nabrał on znaczenia dla laików. Sukces, jakim była HAART, mógł sprawić, że osłabnie zainteresowanie HIV/AIDS. Dodatkowo zapowiadana fala zachorowań wśród amerykańskich i europejskich heteroseksualistów nie nadeszła. Uwaga, którą przykuła epidemia w Stanach Zjednoczonych i Europie, została jednak skrzętnie zagospodarowana. Po pierwsze, już w drugiej połowie lat 80. zaczęto przekierowywać uwagę na problem HIV/AIDS w Afryce (Washer 2010, s. 57–61), przy okazji uka-

HIV/AIDS – pierwsza z wyłaniających się chorób

115

zując inne problemy epidemiologiczne krajów rozwijających się. Po drugie, HIV/AIDS stało się kamieniem węgielnym koncepcji REIDs.

HIV/AIDS – pierwsza z wyłaniających się chorób HIV/AIDS jest tylko jedną z wielu chorób zakaźnych, które składają się na kategorię REIDs. Odgrywa ona jednak szczególną rolę. Po pierwsze, jeśli chodzi o literaturę z zakresu nauk społecznych, jest to najlepiej opisana ze współczesnych chorób zakaźnych. Bardzo dokładnie rozumiemy mechanizmy konstrukcji tego typu faktów. Przypadek HIV/AIDS świetnie pokazuje, jak ważna w kontekście epidemii jest reprezentacja publiczna. Te same mechanizmy i podobni aktorzy odegrali rolę w konstruowaniu kategorii REIDs. Po drugie, nie ulega wątpliwości, że bez HIV/AIDS – bez samej epidemii i bez wszystkich znaczeń, jakie różni aktorzy nadali tej chorobie – nie byłoby koncepcji REIDs. Na początku lat 80. większość relacji ujmowała epidemię HIV/AIDS jako przerwanie, wprost odwrócenie trendu historycznego: oto nastąpił nagły i zaskakujący powrót chorób zakaźnych (Fee, Fox 1992, s. 1). Jak pisze Peter Washer: Grupa naukowców i epidemiologów, która ukuła kategorię [REIDs] pod koniec lat 80. i w latach 90., skapitalizowała to wzmożone zainteresowanie chorobami zakaźnymi wywołane AIDS i przyciągnęła uwagę mediów, obywateli i polityków (Washer 2010, s. 65).

Istotne z socjologicznego punktu widzenia było to, że HIV/AIDS powiązano z typowymi dla późnej nowoczesności ryzykami i niepewnością. I nie zrobili tego badacze społeczni czy komentatorzy, lecz epidemiolodzy i wirusolodzy. Wszak epidemia była wynikiem zagrożenia, które pokonało ogromne dystanse, dzięki zwiększonej mobilności horyzontalnej i mocno usieciowanej strukturze społecznej. Nowe praktyki społeczne (zachowania seksualne) i technologie (transfuzje krwi) okazały się niebezpieczne. Nawet walka z chorobą wymagała skazania się na niepewność: wszak nikt nie mógł mieć pewności, jakie będą konsekwencje eksperymentów z systemem testów klinicznych. Bardzo podobny zabieg, tyle że w odniesieniu do

116

2. HIV/AIDS – WYŁOM W MODERNISTYCZNYM MICIE

całego zbioru chorób, przeprowadzono, ustanawiając jako fakt społeczny koncepcję REIDs. Należy jednak pamiętać, że HIV/AIDS jedynie utorowało drogę koncepcji REIDs. Przez około dekadę nowa choroba atakująca układ odpornościowy była traktowana przez decydentów i wielu ekspertów jako wyjątek, a nie zapowiedź całej fali epidemii chorób zakaźnych. I HIV/AIDS mogło pozostać wyjątkiem, a koncepcja „epidemii epidemii” mogła się nigdy nie narodzić. Nadbudowanie nad HIV/AIDS nowej kategorii wymagało kolejnych działań, przy czym kategorię REIDs powołali do istnienia inni aktorzy i inne organizacje, korzystający z zupełnie innych zasobów i taktyk. Temu poświęcony jest kolejny rozdział.

3. „Epidemia epidemii” i powrót chorób zakaźnych

W epidemii wirusowej paranoi pacjentem zero jest książka The Hot Zone Geoffrey Cowley (za: King 2004, s. 73)

W XX wieku znacząco spadły wskaźniki śmiertelności i zapadalności na poważne choroby zakaźne oraz wzrosła spodziewana długość życia. Zmieniły się również główne przyczyny zgonów: niegdyś były nimi choroby zakaźne, dziś umieramy najczęściej na choroby chroniczne i nowotworowe. W ciągu pierwszych ośmiu dekad ubiegłego wieku śmiertelność z powodu chorób zakaźnych zmalała z 797 śmierci na 100 tysięcy ludzi do 36 (Armstrong, Conn, Pinner 1999). W krajach o wysokich dochodach choroby zakaźne odpowiadały za 6% lat życia skorygowanych niesprawnością (disability-adjusted life years lost, DALYs) w 2002 roku, a do 2030 ten odsetek ma spaść o połowę (Bygbjerg 2012). W związku ze zmniejszeniem się zapadalności umieralności na choroby zakaźne wielu lekarzy i naukowców lat 60. i 70. stwierdziło, że wojna z zarazami została wygrana. William Stewart, Chirurg Generalny Stanów Zjednoczonych, miał rzekomo wygłosić w 1967 roku twierdzenie, że „księgę chorób zakaźnych można uznać za zamkniętą”. Wprawdzie Steward nie stwierdził niczego takiego (Spellberg, Taylor-Blake 2013), jednak taki pogląd był dość powszechny w środowisku lekarskim (Berkelman, Freeman 2004, s. 352). Podobnie jak twierdzenie, że choroby zakaźne z czasem muszą złagodnieć (zob. Ewald 1994, s. 3–6). Medycyna zakaźna stała się mało atrakcyjną ścieżką kariery zawodowej, naukowcy przekierowali swoją uwagę na choroby niezakaź-

120

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

ne jako bardziej zajmujące zjawiska, a instytucje publiczne zaczęły pieniądze dotąd zarezerwowane na walkę z epidemiami chorób zakaźnych przeznaczać na inne cele (Washer 2010, s. 43–44). Takie organizacje jak CDC miały skupić się na innych epidemiach dotykających nowoczesne społeczeństwa, w tym na samobójstwach. Oznaczałoby to w praktyce demontaż części infrastruktury rozpoznającej, klasyfikującej i monitorującej choroby zakaźne oraz ich epidemie i endemie. Wydawało się, że eksperci mieli wszelkie powody, by świętować triumf nad chorobami zakaźnymi. W ciągu niespełna wieku, jaki minął od przełomowych prac Ludwika Pasteura, Roberta Kocha i innych mikrobiologów i wirusologów, uporano się z wieloma chorobami, których diagnoza była dawniej równoznaczna z wyrokiem śmierci. Nauczyliśmy się zabezpieczać przed częścią chorób (odra, polio), inne leczyć (wścieklizna), a była i taka, którą całkowicie zwalczyliśmy (ospa prawdziwa). W ciągu tego złotego wieku medycyny trwającego od 1870 do 1970 roku (Washer 2010, s. 29–37) ludzkość była świadkiem nie tylko zaskakujących odkryć, lecz także wielkiej mobilizacji społecznej takiej jak ta, która towarzyszyła walce z polio (Oshinsky 2015). Sukces mikrobiologicznej etiologii chorób był tak duży, że wielokrotnie próbowano wykazać zaraźliwość chorób, które wcale nie przenosiły się między organizmami. W latach 80. sytuacja zmieniła się diametralnie. Po pierwsze, zaczęto dostrzegać zupełnie nowe, dotąd nieznane choroby zakaźne, takie jak HIV/AIDS. Po drugie, doszło do wybuchu epidemii chorób zakaźnych, które uznawano za zwalczone lub rezydualne, ewentualnie pojawiły się nowe szczepy chorób już znanych. Przykładowo wybuch epidemii ptasiej grypy w Hong Kongu w 1997 roku (szczep H5N1 dotychczas niewystępujący u ludzi) przypomniał środowisku epidemiologów, że pandemia grypy podobna do tej, która nastąpiła w 1918 roku, wciąż jest możliwa. Po trzecie, choroby zakaźne – rzekomo już dawno zwalczone – pojawiły się nie na obrzeżach systemu światowego, ale w samym sercu amerykańskich miast. Przykładem mogła być epidemia gruźlicy w Nowym Jorku w latach 80. Ogólnie od 1982 do 1992 roku liczba zgonów z powodu chorób zakaźnych wzrosła o 58% (Armstrong, Conn, Pinner 1999), co było dużym za-

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

121

skoczeniem dla środowiska epidemiologów obserwujących od lat tendencję spadkową w dziedzinie chorób zakaźnych. Wzrost ten przypisano głównie nieznanym dotąd medycynie i epidemiologii chorobom oraz pojawianiu się nowych, niebezpiecznych odmian znanych już chorób. W latach 90. ukuto dla nich zbiorczą kategorię: powracające i wyłaniające się choroby zakaźne (emerging and re-emerging infectious diseases, REIDs). Kategoria ta to znacznie więcej niż prosta etykieta. Jest to przede wszystkim wizja organizująca percepcję przemian nowoczesnego świata i podpowiadająca konkretne kierunki działań politycznych. Pojęcie REIDs prezentuje epidemie nie jako zjawiska przygodne, lecz coś, co wynika z postępu cywilizacyjnego. Autorom koncepcji udało się nie tylko stworzyć ramę konceptualną organizującą doświadczenia epidemiologiczne z lat 80. i 90. w spójny model, ale też zaoferować narzędzia dyskursywne do mówienia o kolejnych epidemiach. Ważne jest to, że autorzy koncepcji nie zawsze skupiali uwagę adresatów na tych chorobach, które niepokoiły najbardziej ich samych. Autorzy kategorii [REIDs] wykorzystali rozgłos medialny takich chorób jak AIDS czy ebola, by skupić uwagę, choć byli w podobnym stopniu, jeśli nie bardziej zaniepokojeni takimi zjawiskami jak ponowne wyłanianie się gruźlicy w Stanach Zjednoczonych czy pojawianie się odpornych na antybiotyki szczepów bakterii. Nowa kategoria przeniknęła do amerykańskich agencji rządowych, ciał międzynarodowych takich jak World Health Organization oraz do [opinii] publicznej za pośrednictwem dziennikarzy i pisarzy popularnonaukowych (Washer 2010, s. xi).

Jeszcze w latach 90. koncept uległ instytucjonalizacji: powstała sieć badaczy i ekspertów zajmujących się nowymi chorobami zakaźnymi, pojawiły się periodyki i konferencje podejmujące tę tematykę, zagrożenia epidemiczne stały się istotne dla wielu decydentów. Przede wszystkim wielu ludzi zaczęło myśleć w kategoriach wyłaniania się i powrotu chorób zakaźnych. Różne ogniska zapalne różnych chorób zakaźnych nie były już osobnymi zjawiskami. Kropki połączono w większy obraz.

122

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

Z każdym rokiem zbiór REIDs był wzbogacany o nowe jednostki. Z jednej strony odkrywano zupełnie nowe zagrożenia, z drugiej zaś podciągano pod tę kategorię kolejne znane już choroby. W ciągu trzech dekad w skład tej kategorii weszły bardzo różne choroby. Obecnie lista obejmuje wiele jednostek: gorączki krwotoczne (krymsko-kongijska, Marburg, ebola), cholera, gorączka Lassa, choroby wywoływane przez koronawirusy, w tym SARS, MERS i CO VID-19, gorączka Nipah, gorączka doliny Rift, HIV/AIDS, legionelloza, HCV, MRSA i inne infekcje szpitalne, borelioza, gruźlica (w tym odmiany wielolekoodporne), grypy odzwierzęce (A/H1N1, H5N1), choroba szalonych krów (vCJD), małogłowie (Zika), cholera, ospa, gorączka Zachodniego Nilu (wywoływana przez WNV), denga, malaria. Choroby te łączy zakaźny charakter. Ale są one też bardzo różne. Są tu choroby starsze od naszej cywilizacji (takiej jak malaria) i bardzo młode (gorączka ebola, HIV/AIDS lub COVID-19). Niektóre mają krótki okres inkubacji (ebola), a inne bardzo długi (HIV/AIDS). Są tu też choroby niezwykle często diagnozowane, takie, których – przynajmniej w krajach rozwiniętych – diagnozuje się zaledwie kilka przypadków rocznie, a są i takie, na które w ogóle nie ma testów diagnostycznych (vCJD). Wśród REIDs jest wiele chorób powszechnie znanych z COVID-19, Ziką i gorączką ebola na czele, ale są wśród nich również choroby niemal nieobecne w mediach i świadomości publicznej społeczności krajów wysoko rozwiniętych, takie jak malaria czy gruźlica. Kluczowe z perspektywy socjologicznej jest to, że ujęcie tych wszystkich chorób w jedną kategorię nie było ani czymś oczywistym, ani automatycznym. W pierwszym rozdziale przywoływaliśmy badania, które pokazują, że zarówno zdrowie publiczne, jak i etiologia mikrobiologiczna nie były czymś odwiecznym lub zastanym: musiały zostać skonstruowane. Idea, że zdrowie to rzecz publiczna, nie stałaby się częścią dyskursu publicznego i praktyk społecznych bez wysiłków między innymi brytyjskich utylitarystów i francuskich higienistów oraz bez zainteresowania ze strony polityków, klasy średniej i przedsiębiorców. Działanie Pasteura również było pracą z zakresu konstruowania nowego, istotnego dla wielu grup zestawu faktów: (1) niewidzialne czynniki mogą wywoływać choroby oraz

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji

123

psuć żywność, (2) możemy je identyfikować i zabezpieczać się przed ich działaniem, (3) ci, którzy tego nie zrobią, przegrają rywalizację w sferze polityki, wojny i handlu. Przyjrzyjmy się zatem kontekstom i czynnikom, które wykorzystano, czyniąc koncepcję REIDs naukowo i społecznie istotną.

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji Epidemiolodzy powiązali „nowe” choroby zakaźne bezpośrednio z procesami modernizacji społeczeństw i rozwojem technologicznym. Wśród czynników sprzyjających wyłanianiu się chorób wymienia się procesy demograficzne, urbanizację, deforestację, współczesne masowe rolnictwo i hodowlę połączone z dystrybucją dóbr. Znaczenie ma również ogólna mobilność i szeroko pojmowana globalizacja. Wszystkie te elementy pokrywają się w dużej mierze z tym, w jaki sposób teoretycy społeczni tacy jak Anthony Giddens (2008) i Ulrich Beck (Adam, Beck, Loon 2000; Beck 2002, 2013) pisali o współczesnych zachodnich społeczeństwach. W myśl ich teorii żyjemy w dobie późnej nowoczesności (ewentualnie jesteśmy świadkami remodernizacji), kiedy to za sprawą splotu przemian technologicznych, politycznych, gospodarczych i kulturowych powstał niezwykle złożony i trudny do kontrolowania oraz opisywania system społeczny. A to odnosi nas do kwestii późnonowoczesnego ryzyka. Modelowym przykładem zagrożenia stanowiącego wynik złożoności i nieprzewidywalności współczesnego świata jest wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba, potocznie określany jako choroba szalonych krów. Dość szybko ustalono, że chorobę tę wywołują priony, czyli zakaźne białka. Ich obecność w wołowinie wynikała z innowacji w systemie hodowli polegającej na dodawaniu do paszy mączki kostnej pozyskiwanej z kości ubitych zwierząt. Czynnik zakaźny, który miał dotąd małe szanse na transfer, stał się „beneficjentem” innowacji technologicznej optymalizującej produkcję. „Beneficjentką” innowacji technologicznych była również legionella, która nauczyła się żyć w systemie wentylacji oraz w rurach wodociągowych dostarczających wodę pitną. Komary nauczyły się z powodzeniem

124

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

wykorzystywać jako swoje wylęgarnie porzucone butelki plastikowe i zużyte opony. Może się to wydawać mało istotne, ale tego typu odpady znacząco zwiększają zasięg komarów roznoszących malarię w Afryce. Przytoczone przykłady prezentują nieprzewidziane efekty uboczne przemian społeczno-technologicznych. Czasami jednak nie mamy do czynienia z nieprzewidzianym oddziaływaniem w jakiejś sferze rzeczywistości, która wydawała się niepowiązana z innowacją. Czasami dochodzi do efektu odwrócenia: zmiana przynosi rezultaty odwrotne do zamierzonych. Prawdziwą kopalnią przykładów są próby modernizacji Afryki poprzez inwestycje w infrastrukturę. Tamy i sztuczne zbiorniki wodne oraz kanały irygacyjne sprzyjają rozwojowi rolnictwa. W klimacie umiarkowanym najczęściej nie są one problematyczne, jednak w rejonach tropikalnych sytuacja prezentuje się inaczej (Clark 2011, s. 63). Stojąca woda to świetne wylęgarnie dla komarów pełniących funkcje wektora malarii oraz kilku innych chorób. W wodzie stojącej i wolno płynącej są w stanie rozprzestrzeniać się przywry wywołujące schistosomatozę, o której pisaliśmy w poprzednim rozdziale. Choroba ta stanowi jedną z bardziej uciążliwych chorób endemicznych. Jeśli chodzi o projekty rozwojowe, to problematyczna okazała się też sieć drogowa: przyśpieszyła ona proces rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych (Eisenberg i in. 2006). Projekty rozwojowe realizowane w ciągu ostatnich dwóch wieków w Afryce, obejmujące projekty rolnicze, relokacje, konstrukcję zapór rzecznych oraz budowę dróg, przypuszczalnie przyczyniły się do rozprzestrzenienia chorób typu malaria czy schistosomatoza bardziej niż jakikolwiek inny czynnik (Hughes, Hunter 1972). Dużym problemem jest to, że w dobie późnej nowoczesności możliwa jest sytuacja, gdy lokalne, bardzo specyficzne czynniki ryzyka są wzmacniane i rozprzestrzeniane zarówno w wymiarze horyzontalnym (rozprzestrzenianie do nowych obszarów geograficznych), jak i wertykalnym (zagrożenia wędrują w górę i w dół drabiny społecznej). Stosuje się to świetnie do chorób zakaźnych. Chorobą zakaźną, która początkowo była lokalnym, specyficznym zjawiskiem i szybko stała się zagrożeniem globalnym, był SARS. Gruźlica z kolei spraw-

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji

125

nie porusza się w górę i w dół drabiny społecznej. Przyjrzyjmy się obu zagrożeniom z perspektywy teorii społeczeństwa ryzyka. Przypuszczalnym źródłem koronawirusa odpowiedzialnego za epidemię SARS w 2002 i 2003 roku miały być mokre rynki (Shah 2016, s. 15–35; Webster 2004). Istotne jest, że na chińskich mokrych rynkach gromadzone są zwierzęta z bardzo różnych obszarów geograficznych. Z uwagi na koncentrację i warunki higieniczne przestrzenie te stwarzają dogodne warunki dla przeskakiwania patogenów z organizmu na organizm. Znaczenie ma tu również różnorodność dostępnych na chińskich mokrych rynkach gatunków, obejmujących także gatunki dzikie, również spoza kontynentu. Ważna jest też geneza mokrych rynków w Chinach. Jest ona związana z kryzysem żywieniowym lat 70. Gospodarka rolna Chińskiej Republiki Ludowej nie była w stanie zapewnić populacji odpowiedniej ilości kalorii i białka. W obliczu klęski głodowej zagrażającej stabilności systemu politycznego państwo zrezygnowało z monopolu na produkcję żywności i dopuściło prywatną produkcję. Mali producenci nie mogli rywalizować z większymi przedsiębiorstwami i skupili się na polowaniu i zbieraniu gatunków dzikich. Inicjatywy gospodarstw domowych zyskały wsparcie rządu. W 1988 roku w wyniku zmian regulacyjnych powstał przemysł zajmujący się oswajaniem i hodowlą dzikich gatunków. Doszło również do konsolidacji i pojawienia się dużych hodowców. Początkowo farmerzy koncentrowali się na pojedynczych gatunkach i działali lokalnie, nowe przedsiębiorstwa funkcjonowały już na dużą skalę, miały duży zasięg oraz oferowały szeroki asortyment gatunków. Wraz z rozwojem rynku legalnych przedsiębiorstw hodujących dzikie gatunki rozwijały się mokre rynki, a także czarny rynek zajmujący się przemytem i obrotem gatunków chronionych. Spora różnorodność i koncentracja sprzyjały wyłanianiu się chorób odzwierzęcych. Na to wszystko nakłada się globalna mobilność. Efektem było to, że pod koniec 2002 roku wirus SARS, którego przypuszczalnym źródłem był mokry rynek w Foshan, zaatakował w łącznie 29 krajach, zabijając 774 osoby. Po epidemii SARS zamknięto mokre rynki, ale na bardzo krótko. Przemysł ten dalej się rozwijał. Nie bez znaczenia jest fakt, że obecnie gatunkami oferowanymi na mokrych rynkach nie są zainteresowani ubo-

126

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

dzy szukający ratunku przed śmiercią głodową, lecz elity zainteresowane konsumpcją egzotycznych pokarmów1. Łatwość, z jaką gruźlica pokonuje bariery społeczne i ekonomiczne, dobrze ilustruje kryzys zdrowotny, jaki dotknął Nowy Jork w latach 90.: gruźlica, która dotychczas dotykała głównie dołów społecznych, rozlała się prawie po wszystkich warstwach społecznych (Paolo, Nosanchuk 2004). Warto pamiętać, że gruźlica wracała do Nowego Jorku kilkukrotnie w ciągu ubiegłego stulecia (Lerner 1993). Epidemie tej choroby pojawiały się najczęściej w sytuacji, gdy pogarszały się warunki najuboższych mieszkańców lub zaniedbywano działania prewencyjne. Kiedy opanowywano problem gruźlicy, skupiano uwagę na innych kwestiach, zapominając o gruźlicy, problem stopniowo narastał i w końcu odnotowywano kolejny gwałtowny skok zachorowań. W kontekście gruźlicy nie wolno zapominać o kilku faktach. Po pierwsze, pomijając szczepy wielolekoodporne, gruźlica jest chorobą uleczalną: jej epidemie świadczą o jakiejś dysfunkcji systemu zdrowia publicznego. Po drugie, wskaźniki zapadalności na gruźlicę są silnie powiązane z ubóstwem (Bhatti i in. 1995; Elender, Bentham, Langford 1998; Antunes, Waldman 2001; Janssens, Rieder 2008; Bhunu, Mushayabasa, Smith 2012). Po trzecie, osoba z aktywną gruźlicą jest w stanie zarazić od 5 do 15 osób rocznie. Zarażeniu sprzyja na przykład zbyt duże zagęszczenie populacji w miastach połączone z długą ekspozycją na prątkujące osoby. Choroba jest przenoszona drogą kropelkową, przy czym kropelki z prątkami mogą wisieć w powietrzu kilka godzin. Aktywna forma gruźlicy rozwinie się tylko u nikłego odsetka zarażonych: u reszty prątki pozostaną uśpione, choć mogą przebudzić się nawet po kilku latach. Spadek odporności lub słaba dieta (niedobór białka) zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia aktywnej gruźlicy. Wróćmy jednak do Nowego Jorku lat 90.

1

Bardzo podobnie było w przypadku pandemii świńskiej grypy. Tym razem odpowiedzialne były chińskie farmy, w których hoduje się w tej samej przestrzeni kaczki i świnie. Ponownie jednak lokalne zagrożenie szybko stało się kwestią zdrowia globalnego.

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji

127

Rodrick Wallace i Deborah Wallace przekonują, że kryzys epidemiologiczny był wynikiem polityki miasta wobec podupadającego śródmieścia. Wieloletnie zaniedbania dotyczyły nie tylko służby zdrowia, ale także straży pożarnej (Wallace, Wallace 1998, s. 3–77). Społeczna dezintegracja prowadząca do zapaści osiedli wzmogła wiele ryzykownych z perspektywy epidemiologicznej zachowań oraz pogorszyła warunki bytowe, co obniżało odporność mieszkańców. Podobna sytuacja nastąpiła w kilku innych lokalizacjach poza Nowym Jorkiem, na przykład w Los Angeles (Wallace, Wallace 1993; Wallace, Wallace, Andrews 1997). Zresztą mieszkańcy śródmieścia byli narażeni bardziej od reszty mieszkańców nie tylko na infekcję gruźlicą, ale także HIV/AIDS, ospą i kilkoma innymi chorobami zakaźnymi. Istotne są tu dwie kwestie. Po pierwsze, bardzo niewiele było trzeba, aby endemia, która atakowała głównie dół drabiny społecznej, przeistoczyła się w epidemię dotykającą właściwie wszystkie szczeble struktury społecznej. Po drugie, różne epidemie mają możliwość wzajemnego wzmacniania się. I nie chodzi tylko o interakcje między różnymi chorobami zakaźnymi, co zachodzi w przypadku współwystępowania HIV/AIDS oraz gruźlicy. Również epidemia przemocy fizycznej, epidemia (konsumpcji) opioidów czy szeroko pojmowany kryzys gospodarczy mogą wspomagać epidemie chorób zakaźnych. Dla określenia zjawisk, które monitoruje epidemiologia, między którymi istnieje synergia, wprowadzono termin „syndemia” (Singer 2009). Synergia między zjawiskami chorobowymi a czynnikami społeczno-gospodarczymi może działać na podstawie bardzo różnych mechanizmów. W grę wchodzi splot biologii, urbanistyki, polityki i gospodarki. Rozwikłanie takich splotów czynników często przysparza epidemiologom wielu problemów. Dobrze ilustruje to przykład epidemii syfilisu w Baltimore z lat 1996–1997 (Gladwell 2009). Gwałtowny skok zachorowań na syfilis w tym mieście tłumaczono trzema okolicznościami. Po pierwsze, w tym samym czasie popularna była konsumpcja cracku: epidemiolodzy przyjęli, że handel narkotykami sprzyjał przygodnym kontaktom seksualnym. Po drugie, na początku dekady w toku miejskiej „rewitalizacji” wyburzono wiele budynków, w których mieszkali ubożsi mieszkańcy, i przeniesiono

128

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

ich w jedno miejsce. Wcześniej patogen krążył w ograniczonej sieci stosunków seksualnych: relokacja wybiła go z niej i wprowadziła do szerszej populacji. Po trzecie, w tym okresie w Baltimore znacząco obniżono liczbę lekarzy w przychodniach chorób wenerycznych. Syndemie i przykład syfilisu odnoszą nas do kolejnej istotnej cechy późnej nowoczesności: wysokiej nieprzewidywalności. Drobne zmiany i niepozorne innowacje mogą mieć zaskakujące i niekiedy katastrofalne następstwa. Ryzyko było obecne wcześniej, ale w dobie późnej nowoczesności pojawiły się jego specyficzne formy. Późnonowoczesne ryzyko, tak jak prezentuje je między innym Beck (2002), dotyka raczej całych zbiorowości, a nie jednostek. Często nie dotyczy wybranych lokalizacji, wspólnot, kategorii społecznych etc. Eksperci mają też trudność z jego oszacowaniem. Kalkulacja stosunku ryzyka do kosztów też jest uznawana za niezasadną w sytuacji, gdyż może dojść do katastrofy, której skutków nie zdołamy skompensować. Zdolność sprawowania kontroli nad środowiskiem i własnym losem to istotne elementy nowoczesnego ideału. Choroby zakaźne, które towarzyszyły nam do końca XIX wieku, były skazą na tym ideale. Epidemie powracających chorób zakaźnych również zakłócają funkcjonowanie nowoczesnych instytucji, ale stanowią one do pewnego stopnia wytwór tych instytucji. W tym sensie możemy mówić o demodernizacji, odwrotnej modernizacji lub modernizacji refleksywnej, czyli procesie polegającym na tym, że wytwory nowoczesnych wynalazków instytucjonalnych, kulturowych i technologicznych jednocześnie podkopują ich fundament (Beck, Giddens, Urry 2009). Dokładnie w ten sposób epidemiolodzy prezentowali REIDs. Modelowym przykładem demodernizacji, na który zwracali uwagę i eksperci, i media, jest pojawianie się szczepów wielolekoodpornych. W połowie lat 90. media podnosiły temat „mięsożernych” bakterii i innych „supermikrobów” (superbugs), na które nie działały znane antybiotykoterapie. W takich krajach jak Wielka Brytania największą uwagę skupiono na wielolekoodpornych odmianach gronkowca złocistego (MRSA) oraz infekcjach szpitalnych2. Termin su2 Fakt, że gronkowiec złocisty przykuł uwagę mediów, nie oznacza, że jest najgroźniejszym czynnikiem wywołującym infekcje szpitalne. O ile

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji

129

perbug został wprowadzony do szerokiego obiegu za sprawą książki Superbugs: Nature’s Revenge autorstwa Geoffreya Cannona (1995). Media skupiały się raczej na niskich standardach higienicznych szpitali, brudnych podłogach i brudnych dłoniach, także lekarzy, a nie na prostym fakcie, że MRSA, VRE i inne szczepy wielolekoodporne są konsekwencją nieprawidłowego i przede wszystkim nadmiernego stosowania antybiotykoterapii (Jeffrey A. Fisher 1994). Patrzenie na brudne ręce personelu medycznego, a nie na praktyki terapeutyczne sprzyjało trzem rzeczom. Po pierwsze, przeoczeniu faktu, że antybiotykoodporność jest powszechnym problemem, daleko wykraczającym poza mury szpitali. Szczególnie niepokojący w tym kontekście był wzrost zachorowań na wielolekoodporną gruźlicę (multi-drug resistant tuberculosis, MDR TB). Po drugie, brak dyskusji o systemowych przyczynach mógł skłaniać ludzi do wniosków, że pojawienie się odpornych szczepów to zemsta Natury. Po trzecie, była to forma stygmatyzacji: systemowe błędy interpretowano jako zaniedbania jednostek. Od początku lat 90. eksperci zajmujący się epidemiami chorób zakaźnych ujmowali je nie jako zemstę Natury, lecz jako konsekwencję rozwoju cywilizacyjnego. Dla lekarzy i epidemiologów jest oczywiste, że MDR TB rozwija się w konsekwencji niedokończonych terapii antybiotykowych, a nie jakichś zagadkowych i nieprzewidywalnych mutacji niemających związku z działaniami ludzi. Antybiotykoodporność jest najprostszym przykładem tego, w jaki sposób ludzka aktywność sprzyja wyłanianiu się chorób. Kluczowe jest to, że eksperci mówili konsekwentnie o wyłanianiu się, a nie o powstawaniu nowych chorób zakaźnych. Steven Morse i inni epidemiolodzy przekonywali, że głównym zagrożeniem epidemiologicznym nie są zupełnie nowe choroby zakaźne (te zdarzają się, ale są niezwykle rzadkie), ale choroby, które wytrącono

MRSA zajęło 15 lat rozprzestrzenienie się na terenie Stanów Zjednoczonych, o tyle odporne na wankomycynę szczepy bakterii Enterococci (VRE) rozprzestrzeniły się w ciągu zaledwie pięciu lat. W przeciwieństwie do VRE, na MRSA działa wankomycyna, często nazywana antybiotykiem ostatniej szansy.

130

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

z nisz, w których dotąd funkcjonowały, i wprowadzono do szerszego obiegu. Morse określał ten proces jako viral lub microbial traffic (Mor se 2001). Warto odnotować, że w narracji eksperckiej na temat wyłaniania się i powrotu chorób zakaźnych systematycznie odwoływano się do historycznych epidemii. Wskazywano w ten sposób, że mechanizmy odpowiedzialne za obserwowane wyłanianie się i powrót chorób są zasadniczo tymi samymi mechanizmami, które zadecydowały o naszej przeszłości. Przykładem wykorzystywanym w dyskursie o REIDs jest upadek imperium Azteków (Morse 1992). Zarówno kryzys HIV/AIDS, jak i epidemie eboli pasowały do modelu microbial traffic: patogen początkowo funkcjonował w małej, łatwej do opanowania i „stabilnej” niszy. Jednak za sprawą czynników związanych z rozwojem społeczno-technologicznym został wybity z tej niszy i zaczął krążyć w szerszej populacji. Za sprawą innowacji transportowych lokalne zagrożenie stało się globalne. Czas podróży miał kluczowe znaczenie w przypadku eboli: dzięki rozwojowi transportu naziemnego ogniska zapalne, które dotąd miały tendencję do samoczynnego „wypalania się”, stały się zarzewiami epidemii ogarniającej większe terytoria3. Model microbial/viral traffic tłumaczył również do pewnego stopnia epidemie syfilisu i gruźlicy w miastach amerykańskich. W tym konkretnym przypadku niszę zakłócały procesy urbanizacyjne. Przyjmuje się też, że w ostatnich dziesięcioleciach ogólnie wzrasta liczba odzwierzęcych chorób o potencjale epidemicznym. Ma się tak dziać między innymi za sprawą procesów deforestacji i ekspansji osiedli ludzkich, w wyniku których stykamy się coraz częściej z dzikimi gatunkami. Najprostszym przykładem jest borelioza, która stała się problemem wraz z rozrostem podmiejskich osiedli. Przenosząca się do zielonych, podmiejskich „idylli” klasa średnia stała się bardziej narażona na ukąszenia kleszczy. Sama choroba zyskała zaś rzeszę wpływowych rzeczników, co uczyniło ją chorobą publicznie widoczną.

3 Podobnie było w przypadku XIX-wiecznej cholery, która zagroziła Europie dopiero wtedy, gdy skrócił się czas podróży morskiej z Indii.

Wyłanianie się chorób jako efekt uboczny modernizacji

131

Przekształcenia środowiska sprzyjające wyłanianiu się chorób bywają dużo bardziej skomplikowane, czego przykładem jest epidemia gorączki Zachodniego Nilu w Stanach Zjednoczonych. Wirus Zachodniego Nilu (West Nile Virus, WNV) jest przenoszony przez ptaki wędrowne, które przylatują do Stanów Zjednoczonych z Afryki. Gatunki te pokonywały Atlantyk przez setki lat, jednak pierwsze przypadki infekcji WNV u Amerykanów stwierdzano dopiero w 1999 roku. Dlaczego? Jedna z hipotez mówi, że ma to wiele wspólnego z bioróżnorodnością ptaków lokalnych. Dzięcioły i chruściele, w przeciwieństwie do wron i drozdów, słabo sprawdzają się w roli nosicieli WNV. Wysoka bioróżnorodność ptaków sprawiała, że WNV miał problem z terytorialnym rozprzestrzenianiem się. Jednak około dwóch dekad temu bioróżnorodność ptactwa spadła. Miejsce dzięciołów i chruścieli zaczęły zajmować wrony i drozdy, które lepiej adaptują się do różnych warunków, w tym do terenów zdegradowanych przez ludzką działalność. Z uwagi na to, że lepiej sprawdzają się w roli nosicieli WNV, wraz z rozrostem populacji tych gatunków i ich ekspansji do nowych nisz patogen mógł się łatwiej rozprzestrzeniać i ostatecznie zaatakować populację ludzi. Latem 1999 roku pojawił się w Nowym Jorku: infekcję WNV stwierdzono u 2% mieszkańców Queens, łącznie zarażonych zostało ponad osiem tysiecy ludzi. W następnym roku infekcje stwierdzono już u 1,8 miliona Amerykanów żyjących na terenie różnych stanów4.

4

Eksperci wskazują na jeszcze bardziej skomplikowane interakcje środowiska i epidemii. Próbuje się wiązać zmiany pogodowe wywołane zmianą klimatyczną z wybuchami cholery, wskazując, że zmiana prądów morskich ma znaczenie dla wielkości populacji organizmów morskich, które są naturalnym rezerwuarem przecinkowca cholery. Próbuje się łączyć infekcje hantawirusem z anomaliami pogodowymi, takimi jak wyjątkowo łagodne i mokre zimy, które przyczyniają się do wzrostu populacji gryzoni będących wektorami tego patogenu (Epstein 2001). W przypadku boreliozy spadek bioróżnorodności fauny mógł odegrać pewną rolę. Istnieje wiele gatunków, które utrzymują populacje kleszczy pod kontrolą. Należą do nich oposy i wiewiórki, ale te w wyniku suburbanizacji stały się rzadsze. Popularniejsze są myszaki Peromyscus leucopus, które są bardzo dobrymi nosicielami.

132

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

Przyczyną wybuchu epidemii choroby zakaźnej może być nawet kryzys finansowy. Pomijamy tu kwestię wpływu kryzysu na kondycję gospodarstw domowych i poziom stresu obywateli, co oddziałuje bezpośrednio na zdrowie, w tym na odporność na choroby zakaźne. W tym przypadku chodzi o bardzo prozaiczną sprawę, jaką były domy masowo porzucane przez wierzycieli, którzy nie byli w stanie spłacać hipotecznych kredytów subprime. W południowej Florydzie, pozostawione same sobie przydomowe baseny stały się wylęgarniami komarów roznoszących dengę. Warto zwrócić uwagę na to, że ekologiczne wyjaśnianie epidemii jest problematyczne ze względów metodologicznych. Przywoływane tu wyjaśnienia są rekonstrukcjami ex post. Właściwie nie sposób przewidzieć, że drobna zmiana w populacji zwierząt lub wielkość opadów może doprowadzić do epidemii. Zresztą o tej zmianie też dowiadujemy się najczęściej dopiero po pewnym czasie. Oczywiście nie wszystko jest nieprzewidywalne. Obecnie panuje szeroki konsensus wokół tego, że zmiana klimatyczna będzie sprzyjać pojawianiu się kolejnych epidemii chorób zakaźnych (Patz i in. 1996). W ciepłym klimacie trudniej o higienę, a także lepiej radzą sobie w nim organizmy roznoszące różne choroby zakaźne: ich zasięg się zwiększa, skraca się też okres inkubacji. Zmiana klimatyczna wpływa również na bioróżnorodność. Panuje też szeroki konsensus, że częstsze interakcje międzygatunkowe, czy to w wyniku ekspansji ludzkich osiedli, czy to na terenie mokrych rynków, również podnoszą ryzyko epidemiologiczne. Kolejną rzeczą, co do której panuje zgoda, to fakt, że gospodarstwa hodowlane również mogą stanowić źródło kolejnej choroby o potencjale pandemicznym. Idąc dalej, na podstawie dotychczasowych wyników możemy bezpiecznie założyć, że także wzrost nierówności, zapaści gospodarcze i konflikty zbrojne sprzyjają pojawianiu się epidemii. Nikt jednak nie przewidzi, jak interakcje czynników politycznych, społecznych, technologicznych i ekologicznych wygenerują kolejne zagrożenie epidemiczne. Nie wskażemy patogenów, które staną się dla nas groźne w zbliżającym się czasie. Ekologiczne wyjaśnienia, dlaczego choroby się wyłaniają, trudno też streścić w komunikatach medialnych. O ile mikrobiolodzy, ekolodzy i epidemiolodzy rozumieją zależności między patogenami,

Narodziny koncepcji REIDs

133

nosicielami i środowiskiem, o tyle trudno spodziewać się tego po laikach. Narracja ekologiczna jest domeną raczej ekspertów. O wiele łatwiejszy do przyswojenia i zdecydowanie częściej spotykany w dyskursie medialnym w kontekście chorób zakaźnych jest inny repertuar motywów. Patogeny są często prezentowane jako szalejące na wolności, sprytne byty, które nie respektują granic i wciąż szukają sposobów, by nas zaatakować (por. Ungar 1998a). Nie trzeba traktować ani przyrody, ani patogenów jako podmiotów, by wyjaśnić REIDs. Niemniej w toku konstruowania tej koncepcji eksperci często odwoływali się zarówno do wyjaśnienia ekologicznego, jak i narracji o szalejących mikrobach. O kwestii komunikacji medialnej na temat REIDs i ich obecności w kulturze popularnej piszemy szerzej w osobnych rozdziałach. W tym rozdziale ograniczamy się do zrekonstruowania węzłowych momentów istotnych w konstruowaniu publicznej reprezentacji REIDs i konstytuowaniu ich jako znaczącej społecznie kwestii.

Narodziny koncepcji REIDs Dnia 1 maja 1989 roku w Waszyngtonie amerykańskie National Institutes of Health (NIH) we współpracy z The Rockefeller University zorganizowały konferencję pod tytułem „Emerging Viruses”. Przewodniczył jej wspomniany już wirusolog Morse. Jednym z głównych gości był Joshua Lederberg, mikrobiolog, laureat Nagrody Nobla. Konferencja skupiała się na groźnych dla ludzi wirusach takich jak HIV czy wirus ebola, które wyłoniły się jako ewolucyjna reakcja na działalność człowieka. Lederberg zwrócił uwagę, że wyłaniają się nie tylko zagrożenia wirusowe, ale i bakteryjne, czego dowodem był problem antybiotykoodporności. Wszystkie te zagrożenia określono mianem chorób wyłaniających się (emerging diseases). Konsekwencją konferencji była nie tylko publikacja zbiorowej pracy pod redakcją Morse’a (1992), ale przede wszystkim powołanie w 1991 roku komitetu do spraw wyłaniających się mikrobiologicznych zagrożeń zdrowia przy US Institute of Medicine (IOM) oraz National Academy of Sciences (NAS). W jego skład weszli wiruso-

134

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

lodzy, mikrobiolodzy, parazytolodzy i epidemiolodzy, a przewodził mu Lederberg. Skupiono się na wszystkich zagrożeniach mikrobiologicznych istotnych dla zdrowia publicznego Stanów Zjednoczonych, nie tylko na wirusach. Skoncentrowano się zarówno na nowych, jak i starych zagrożeniach. Komisja ukuła określenie „powracające i wyłaniające się choroby zakaźne”. Termin REIDs pojawił się w raporcie IOM opublikowanym w 1992 roku. Raport definiuje wyłanianie się w następujący sposób: Wyłonienie się może nastąpić poprzez wprowadzenie nowego czynnika, rozpoznanie istniejącej już choroby, która pozostawała dotąd niewykryta, lub poprzez zmianę środowiskową, która tworzy epidemiologiczny „pomost” […]. Wyłanianie się, a dokładniej ponowne wyłonienie się (re-emergence), może odnosić się również do ponownego pojawiania się choroby po tym, jak zapadalność na nią spadała (Institute of Medicine 1992, s. 34).

Tabelaryczne zestawienie przykładowych wyłaniających się patogenów obejmowało 18 bakterii (wśród nich listeria, E. coli O157:H7, V. cholerae, a nawet H. pylori), 28 wirusów (w tym filowirusy Marburg i ebola, HIV-1 i HIV-2, denga, HHV-6, HTLV-I i HTLV-II, Lassa, wirus odry, wirus wścieklizny), a także 11 protozoa, grzybów i robaków (Institute of Medicine 1992, s. 36–41). Lista przyczyn wyłaniania się obejmowała: (1) demografię i zachowania ludzi (w tym ryzykowne zachowania seksualne), (2) zmiany w technologii i przemyśle (transfuzje krwi, skażenie pokarmu w toku masowej produkcji), (3) rozwój gospodarczy i wykorzystanie terenów (budowa zapór wodnych, deforestacja), (4) międzynarodowe podróże i handel (przyśpieszające i zwiększające zasięg epidemii)5, (5) załamanie systemów służby zdrowia (w tym spadek wyszczepialności), oraz (6) zmianę i adaptację mikrobów (Institute of Medicine 1992, s. 47). Tylko ostatnia grupa czynników nie miała charakteru społeczno-technologicznego. Do

5

Choć w momencie publikacji raportu zmiana klimatyczna wciąż nie była powszechnie akceptowanym faktem, autorzy spekulowali na temat wpływu ocieplenia klimatu na endemie malarii i innych chorób przenoszonych przez komary (Washer 2010, s. 9).

Narodziny koncepcji REIDs

135

dziś lista czynników sprzyjających wyłanianiu pozostała niezmienna. Jest ona uzupełniana jedynie o konkretne okoliczności i mechanizmy. Podobnie lista wyłaniających się patogenów rozrastała się uzupełniana o kolejne pozycje. Zasadniczo jednak rdzeń koncepcji REIDs sformułowano już w przywoływanym dokumencie. Instytucjonalizacja koncepcji w obrębie nauki przebiegała bez większych problemów. Bardzo szybko pojawiło się wiele konferencji branżowych poświęconych różnym chorobom zakaźnym, nie tylko HIV/AIDS, które przyciągało ogromne zainteresowanie naukowców. W 1995 roku CDC zaczęły wydawać czasopismo pod tytułem „Emerging Infectious Diseases”. Co istotne, było ono publikowane w wolnym dostępie, co było dość nietypowe jak na tamte czasy. Analogiczny periodyk pod tytułem „Emerging Microbes and Infections” zaczęto wydawać w 2012 roku w Wielkiej Brytanii. W 2001 roku „The Lancet” wydzielił serię „The Lancet Infectious Diseases” (IF ponad 24). Od 2003 roku wydawane jest czasopismo „Nature Reviews Microbiology” (IF ponad 34), które jest poświęcone między innymi chorobom zakaźnym. Jeszcze w 1996 roku 36 periodyków naukowych z różnych krajów połączyło siły, by skupić uwagę na REIDs (Dismukes 1996; King 2004, s. 68). W ten sposób powstawało nowe, osobne pole badawcze, oferujące naukowcom nowe ścieżki rozwoju zawodowego. Opisany proces nie odbywał się jednak bez mobilizacji zasobów spoza obiegu naukowego. Ważna była w nim reprezentacja publiczna. W 1994 roku opublikowano dwie książki popularnonaukowe, które odegrały kluczową rolę w procesie konstrukcji koncepcji powracających chorób. Były to książki The Hot Zone pióra Richarda Prestona (1994) (ukazała się w Polsce w 1996 roku pod tytułem Strefa skażenia) oraz The Coming Plague: Newly Emerging Diseases in a World out of Balance autorstwa Laurie Garrett (1994). Preston skupił się na historii epidemii w Reston w Wirginii. W 1989 roku wykryto u importowanych małp filowirusa: wywołało to stan podniesionej gotowości, gdyż do tej grupy patogenów zaliczają się prowadzące do gorączki krwotocznej wirusy Marburg i ebola. Wirus z Reston był zabójczy dla małp, przenosił się drogą powietrzną, ale okazał się całkowicie niegroźny dla ludzi. Tytułowa gorąca

136

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

strefa to izolowana i zabezpieczona przestrzeń laboratoriów mikrobiologicznych i wirusologicznych, w których ze względu na zagrożenie zakaźne związane z badanymi tam patogenami pracownicy pracują w strojach „hazmat”. Tytuł odnosił się również do Afryki, gdzie pojawiały się nie tylko gorączki ebola i Marburg, ale także epidemie HIV/AIDS. Oprócz prezentacji samego zagrożenia Preston pokazywał, jak szerzą się epidemie. W książce pojawia się między innymi odniesienie do jednej z dróg w Afryce jako „autostrady AIDS”, którą HIV, a później i inne patogeny, miały się rozprzestrzeniać. Jakkolwiek książka Prestona zyskała status bestsellera czasopisma „New York Times”, była wielokrotnie przywoływana w mediach i wywarła wpływ na kulturę popularną, jej znaczenie jest mniejsze niż drugiego z przywoływanych dzieł. Garrett do dziś jest aktywną dziennikarką zajmującą się zdrowiem publicznym i zagrożeniami epidemiologicznymi. Odegrała rolę w popularyzowaniu koncepcji REIDs przy okazji kolejnych kryzysów zakaźnych. Za artykuły na temat zagrożeń epidemiologicznych otrzymała w 1996 roku Nagrodę Pulitzera. Książką The Coming Plague dowodzi, że umie w ciekawy i zrozumiały sposób wyłożyć skomplikowane zależności środowiskowe między ludźmi a patogenami. Samą książkę można traktować jako próbę przełożenia ustaleń i wniosków wspomnianego wcześniej raportu Institute of Medicine na język zrozumiały dla zwykłych czytelników. W publikacji pojawiają się nie tylko wirusy Marburg, ebola, denga, HIV, ale też gruźlica, hiszpanka. Książka Garrett jest utrzymana w alarmistycznym tonie, znajdziemy w niej elementy pakietu dyskursywnego traktującego o mutujących najeźdźcach, ale wyraźny jest tu element środowiskowy. Oba repertuary dyskursywne się przeplatają. Świetnie oddaje to fragment zamykający książkę: [Czynniki zakaźne] są naszymi drapieżnikami i zatriumfują, jeśli my, Homo sapiens, nie nauczymy się racjonalnie żyć w globalnej wiosce, oferując mikrobom mało okazji. Albo to, albo szykujmy się na nadchodzącą plagę (Garrett 1994, s. 620).

Narodziny koncepcji REIDs

137

Koncepcja wyłaniających się chorób zakaźnych przenikała do opinii publicznej nie tylko za sprawą książek, ale i filmów. Szczególną rolę odegrała Epidemia z Dustinem Hoffmanem w roli głównej, która opowiada fikcyjną historię wybuchu epidemii gorączki krwotocznej wśród ludzi wywoływanej przez wirusa przypominającego ebolę. Film odniósł komercyjny sukces, mimo że prezentował całkowicie odrealnioną wizję wirusologii6. Premiera filmu odbyła się w marcu, a 6 maja 1995 roku pojawiły się doniesienia o wybuchu epidemii prawdziwej eboli w Kikwit w Zairze. Zarażonych zostało 316 osób, z czego 245 zmarło. W przeciwieństwie do poprzednich epidemii wirusa eboli ta przykuła uwagę mediów i opinii publicznej7. Zjadliwość wirusa przypominała tę zaprezentowaną w filmie; nie miało znaczenia, że ebola Zair była wywołana przez „naturalne” zagrożenie, a filmowy wirus Motaba miał zostać użyty jako broń biologiczna. Zagrożenia nie potraktowano już jako egzotycznej choroby, która atakuje gdzieś daleko, ale wprowadzono procedury antyepidemiologiczne na granicy amerykańskiej. W wyniku koincydencji czasowej film, obie książki i inne publikacje dziennikarskie oraz raporty ekspertów mogły jawić się jako spełnione przepowiednie. Mniej więcej w tym samym czasie potwierdzono związek vCJD z BSE. Powstało zgrupowanie pewnych zjawisk medialnych oraz dostępne były ramy dyskursywne umożliwiające powiązanie ich ze sobą. Przyszłe doniesienia o innych zagrożeniach epidemiologicznych można było połączyć z tym zalążkiem koncepcji REIDs. Bez niego wiele z nich mogłoby przejść bez echa.

6

Choroba w filmie rozwijała się w kilka godzin (a nie dni), stworzenie leku też było kwestią godzin (w rzeczywistości zajmuje to tygodnie lub miesiące), twórcy nieprawidłowo oddali również procedury użycia wszechobecnych w filmie strojów hazmat. Lista błędów jest na tyle długa, że wyraźnie świadczy o braku profesjonalnych konsultacji podczas pisania scenariusza i na planie. Filmy typu Contaigion: Epidemia strachu były już realizowane we współpracy z ekspertami i dużo wiarygodniej oddają choroby, ich epidemie oraz walkę z nimi. Przedstawienie chorób zakaźnych i epidemii w kulturze popularnej, w tym w filmach, omawiamy w jednym z kolejnych rozdziałów. 7 Wydarzenia z terenu relacjonowała między innymi Garrett (King 2004, s. 73).

138

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

Uformowanie zalążka koncepcji REIDs nie było jednak zbiegiem okoliczności. Po pierwsze, filmowa Epidemia była inspirowana tekstami Prestona8. Po drugie, dyskurs medialny i ekspercki nawzajem się na siebie powoływały. Po trzecie, funkcjonowali naukowcy, którzy umieli komunikować się zarówno z innymi naukowcami, decydentami, aktywistami, jak i dziennikarzami. Najlepszym tego przykładem jest Anthony Fauci, którego początki kariery były związane z walką z epidemią HIV/AIDS, był on również gorącym zwolennikiem przyspieszenia testów klinicznych oraz wprowadzenia równoległej ścieżki dostępu do leków antyretrowirusowych, a także odgrywał rolę pośrednika spinającego wszystkie cztery pętle krwiobiegu przy okazji wszystkich kryzysów epidemiologicznych istotnych z perspektywy Stanów Zjednoczonych, z pandemią COVID-19 włącznie. Po czwarte, zarówno Preston, jak Garrett blisko współpracowali z epidemiologami9. Po piąte, pracownicy CDC byli szkoleni do komunikacji z dziennikarzami i innymi interesariuszami. Wiemy to dzięki Ruth Berkleman, która w latach 1992–1997 piastowała funkcję zastępcy dyrektora CDC oraz National Center for Infectious Diseases (NCID), oraz Phyllis Freeman, która zasiadała w Board of Scientific Counselors w latach 1992–1995 (Berkelman, Freeman 2004). Obowiązująca przez długi czas teoria przejścia epidemiologicznego skłaniała wielu decydentów do wniosku, że CDC powinny skupić swoją uwagę na innych chorobach niż zakaźne. Legionelloza i kilka innych chorób, które wyłoniły się w latach 70., były wyjątkami potwierdzającymi regułę: być może ich pojawienie się było zaskakujące, ale za każdym razem radzono sobie z zagrożeniem, co potwierdzało teorię przejścia epidemiologicznego. Wyrazem tego, że CDC

8 Nie był to jedyny projekt hollywoodzki poświęcony epidemiom w tamtym czasie. Lynda Obst przedłożyła projekt wiernej adaptacji The Hot Zone, który przegrał z Epidemią i został zrealizowany dopiero po latach; https://www.hollywoodreporter.com/news/lynda-obst-hot-zones-25-year-journey-screen-1198897. 9 Wart dodać, że Garrett przyśpieszyła prace nad swoją książką i jej publikację, gdy dowiedziała się, że Preston pracuje nad The Hot Zone. Nie było przypadkiem, że obie książki ukazały się niemal jednocześnie (King 2004, s. 72).

Narodziny koncepcji REIDs

139

ma skupić się w większym stopniu na kwestiach związanych ze stylem życia, środowiskiem i chorobami cywilizacyjnymi, była zmiana nazwy z Center for Disease Control na Centers for Disease Control and Prevention w 1980 roku: otwarto nowe ośrodki CDC, zajmujące się zapobieganiem chorób chronicznych i edukacją zdrowotną. Ogólnie znaczenie i widoczność CDC spadały (Berkelman, Freeman 2004, s. 353). Wbrew przewidywaniom zapadalność i umieralność na choroby zakaźne w latach 80. nie spadła, lecz wzrosła. Epidemia HIV/AIDS miała w tym duży udział. Choroba przykuła uwagę mediów, przyćmiewając powrót gruźlicy i odry. Ale HIV/AIDS było traktowane jako wyjątek od reguły, zjawisko odrębne od wszystkich innych chorób zakaźnych. Nie chodziło wyłącznie o percepcję, ale i o wymiar instytucjonalny: powstały osobne organizacje, periodyki i polityki skupione wokół HIV/AIDS. W sensie finansowo-administracyjnym HIV/AIDS było osobnym bytem (Berkelman, Freeman 2004, s. 353). CDC przyczyniły się do identyfikacji HIV/AIDS oraz ustalenia związku przyczynowo-skutkowego, ale pełniło jedynie funkcję pomocniczą. Główną rolę w walce z HIV/AIDS w Stanach Zjednoczonych zaczęli odrywać badacze związani dotąd z poszukiwaniem wirusów wywołujących raka (National Cancer Institute) oraz National Institute of Allergy and Infectious Diseases (NIAID). W obrębie tej ostatniej organizacji Fauci stworzył oddział zajmujący się AIDS. Obie instytucje podlegały bezpośrednio NIH, podczas gdy CDC podlegają bezpośrednio Department of Health and Human Services. Można powiedzieć, że CDC były akuszerem nowego pola instytucjonalnego, w którym później ta instytucja zajęła marginalną pozycję. Administracyjne podziały sprawiały, że CDC przestały funkcjonować jako obowiązkowy punkt przejścia dla innych organizacji. Te miały dostęp do własnych danych epidemiologicznych na temat HIV/AIDS, były w stanie prowadzić własne badania etc. HIV/AIDS przyciągało nie tylko uwagę, ale i zasoby. W latach 1982–1986 budżet NCID obniżył się o 15%. W latach 1985– – 1994 stopniowo spadała liczba personelu CDC niezajmującego się HIV/ AIDS. Sprzęt laboratoryjny starzał się, podobnie jak budynki, które postawiono w latach 50. i 60. XX wieku. Starzały się nawet

140

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

systemy wentylacyjne, które mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa i jakości pracy laboratoryjnej. CDC powoli traciły swoją zdolność do monitorowania epidemii chorób zakaźnych na terenie Stanów Zjednoczonych. Jedynymi chorobami zakaźnymi poza HIV/AIDS, które CDC były w stanie monitorować, były borelioza i odra (Berkelman, Freeman 2004, s. 355–357). NCID zaczęto nazywać „tym niedofinansowanym centrum do spraw chorób zakaźnych odpowiedzialnym za wszystko inne”. W 1992 roku CDC na walkę z „wszystkim innym poza HIV/AIDS” dysponowały budżetem około 50 milionów USD: w tym samym czasie na walkę z HIV/AIDS szły setki milionów (Berkelman, Freeman 2004, s. 366–367). Frederick Murphy, dyrektor NCID i CDC w latach 1989–1991, w obliczu zaistniałej sytuacji podjął działania. Jednym z nich było powołanie zewnętrznego panelu doradców, tego samego, w którym zasiadała Freeman. Znaleźli się w nim ludzie z przemysłu, nauki, medycyny i epidemiologii. Włączono też osoby z Kanady i Meksyku. Rada wykorzystała ustalenia raportu IoM i przygotowała szczegółową strategię zapobiegania REIDs. Ukazała się w kwietniu 1994 roku, gdy planowano dalszą redukcję personelu (Centers for Disease Control and Prevention, 1994). Strategia pozostałaby kolejnym zbierającym kurz dokumentem, gdyby nie wiele działań członków rady wykorzystujących kontakty profesjonalne i towarzyskie w celu mobilizacji współpracowników, sojuszników politycznych i opinii publicznej. Tematyka REIDs była promowana w rozmaitych agencjach rządowych, towarzystwach naukowych oraz podczas konferencji branżowych. CDC nawiązały bezpośrednie relacje z Prestonem i Garrett dopiero po pewnym czasie. Warto jednak odnotować, że tego pierwszego tematyką eboli zainteresował Stephen Morse, a ta druga, przygotowując swoją książkę, ściśle współpracowała przez rok z Harvard School of Public Health, z którą CDC utrzymywały relacje. Do 1994 roku CDC przeszkoliły kilkunastu naukowców w zakresie komunikacji z dziennikarzami. Konsultowali oni artykuły na temat „mięsożernych bakterii”, zatrucia E. coli i oczywiście eboli Zair, które ukazywały się w takich pismach jak „Newsweek” czy „Time” (Berkelman, Freeman 2004, s. 361–362). O sukcesie strategii komunikacyjnej zadecydowała między innymi jej spójność. Personel i doradcy CDC, komuniku-

Narodziny koncepcji REIDs

141

jąc się z otoczeniem, mieli zawsze myśleć z rozmachem i próbować zamieścić w jednym komunikacie informacje o kilku zagrożeniach, które miały być zaprezentowane za pośrednictwem jednego pojęcia. Komunikat miał zawsze odnosić się do wyłaniania się lub powrotu chorób zakaźnych. Miały w nim padać takie określenia jak „nowy”, „wyłaniający się” lub „ponownie wyłaniający”. Komunikat miał też być znaczący dla polityków: miała być mowa o wyzwaniach domagających się środków publicznych. Bez znaczenia było, jak często daną informację powtarzano w mediach. To wszystko może wydawać się dziś standardem, jeśli chodzi o komunikację naukową, jednak w latach 90. CDC były niewątpliwym liderem w tej dziedzinie. W momencie, gdy Murphy obejmował funkcję dyrektora, systematyczna komunikacja z dziennikarzami i politykami była dla CDC czymś nowym. Kultura tej organizacji przez długie dekady nie była kompatybilna z kulturą polityczną Waszyngtonu. O wiele lepiej w waszyngtońskim środowisku odnajdywał się personel NIH i podlegające mu agencje. Nie bez znaczenia było to, że kwatera główna CDC była zlokalizowana z dala od Waszyngtonu10, ale w grę wchodziło też umocowanie CDC i ich kapitał społeczny (Berkelman, Freeman 2004, s. 375–379). Freeman podkreśla, że strategia zgrupowania chorób była ryzykowna: standardem w lobbingu w dziedzinie zdrowia publicznego było pozyskiwanie środków „choroba po chorobie” (Berkelman, Freeman 2004, s. 370). Powodem tego mogło być to, że strategie lobbingowe budowano z myślą o konkretnych produktach farmaceutycznych, które leczą konkretne choroby. W ogóle nie pasują one do profilu CDC. Organizacja ta nie zajmuje się i – pomijając jej początki ściśle związane z wojną przeciw malarii – nie zajmowała się pojedynczymi chorobami. Co więcej, CDC nie zajmują się leczeniem chorób, lecz ich monitorowaniem oraz przeciwdziałaniem im. Jeśli założymy model, w którym choroby wracają i pojawiają się, CDC

10

Zadecydowały o tym względy historyczne: Atlanta była uznawana za serce strefy malarycznej, a misją powołanego w czerwcu 1946 roku Communicable Disease Center (bo taka była oryginalna nazwa CDC) było „zapobiec rozprzestrzenieniu się malarii na terytorium państwa”.

142

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

skupione na konkretnych chorobach zawsze musiałyby być spóźnione w pozyskiwaniu dedykowanych środków. Zamiast specjalizować się w różnych chorobach, CDC skupiły się na nadzorowaniu kolejnych epidemii, które składały się na szerszą „epidemię epidemii”. Jak określił to epidemiolog Michael Osterholm, nadzór nad epidemiami czynił z CDC „detektor dymu systemu zdrowia publicznego” (za: Berkelman, Freeman 2004, s. 373). Nawiązując do koncepcji Ulricha Becka, można powiedzieć, że CDC skupiły się nie tyle na opanowywaniu zagrożeń, ile na zarządzaniu komunikacją na temat ryzyka. Ta druga funkcja jest znacznie bezpieczniejsza. Po pierwsze, jeśli spłonie dom, nie można winić detektora dymu: możemy winić go tylko wówczas, gdy ten nie wysłał sygnału ostrzegawczego. Po drugie, CDC nie można winić za to, że nie potrafi wskazać, gdzie wybuchnie pożar i co zaprószy ogień: nikt nie jest w stanie tego zrobić. Po trzecie, w dobie późnej nowoczesności bardzo łatwo o wynajdowanie nowych ryzyk: „za rogiem” zawsze czai się zagrożenie, którego jeszcze nie potrafimy nazwać, w związku z czym pozostaje nam zachować czujność. W 1994 roku CDC ponownie stały się obligatoryjnym punktem przejścia dla wielu podmiotów i organizacji. HIV/AIDS było domeną innych agencji, CDC objęły kontrolę nad polem instytucjonalnym skupionym na REIDs. O polu piszemy dlatego, że wokół CDC skonsolidowała się sieć kilkunastu instytucji naukowych i agencji federalnych zajmujących się REIDs. Dobrą miarą sukcesu CDC jest to, że środki przyznawane przez Kongres na walkę z wyłaniającymi się chorobami zakaźnymi wynosiły w 1994 roku milion USD, a w roku budżetowym 1998 już 59,1 miliona USD (Berkelman, Freeman 2004, s. 363–364). CDC konsekwentnie rozwijają metodykę komunikowania kwestii związanych ze zdrowiem publicznym11. Swego rodzaju standardem jest opracowana przez biuro komunikacji medialnej CDC formatka SOCO (Single Overriding Communication Objective, czasami SOH CO) (Parvanta i in. 2010, s. 63–67). Z formatki korzystają rów11 https://www.cdc.gov/eis/field-epi-manual/chapters/Communicating-Investigation.html

REIDs i bezpieczeństwo narodowe

143

nież inne organizacje epidemiologiczne, w tym WHO. CDC eksperymentują z różnymi metodami przybliżania laikom kwestii mikrobiologicznych i epidemiologicznych. Przykładem tego jest Public Health Matters Blog. CDC przygotowały również podręcznik do komunikacji z obywatelami w sytuacji kryzysu zdrowia publicznego związanego z czynnikami zakaźnymi: po ataku z użyciem wąglika w 2001 roku powstały wytyczne Crisis & Emergency Risk Communication (CERC)12.

REIDs i bezpieczeństwo narodowe Pod koniec lat 90. i na początku 2000 roku do listy zagrożeń, które miały śledzić CDC, doszedł jeszcze jeden istotny punkt: zagrożenia bioterrorystyczne. 18 września, dokładnie tydzień po zamachach na World Trade Center i Pentagon, do pięciu biur telewizji oraz redakcji (cztery zlokalizowane w Nowym Jorku, a piąta w Boca Raton na Florydzie) trafiły listy z pogróżkami oraz ze sproszkowanym wąglikiem. Takie same listy wysłano 9 października do dwóch senatorów z ramienia demokratów. Jeszcze pod koniec września pojawiły się doniesienia o 22 przypadkach infekcji wąglikiem i pięciu zgonach. Wśród zarażonych były także osoby obsługujące przesyłki. Kraj opanowała panika przejawiająca się w podwyższonej liczbie recept wystawianych na silny antybiotyk o nazwie ciprofloksacyna. Szacuje się, że 30 tysięcy ludzi otrzymało prewencyjnie antybiotykoterapię (Washer 2010, s. 127–128). Początkowo zakładano, że w kopertach znalazła się „uzbrojona” wersja wąglika, co okazało się nieprawdą. Początkowo uważano też, że sproszkowane spory wąglika przygotowano metodą chałupniczą, badania wykazały jednak, że szczep pochodzi z amerykańskiego laboratorium wojskowego. Pod koniec lat 90. XX wieku Pentagon rozważał możliwość ataku terrorystycznego z użyciem wąglika lub ospy. Gromadzono zapasy szczepionek i szczepiono personel wojskowy (Washer 2010, s. 133).

12 Zob. https://emergency.cdc.gov/cerc/manual/index.asp. Do wytycznych CDC wrócimy w rozdziale o lękach i panikach moralnych.

144

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

Problemem bioterroryzmu interesował się również świat naukowy. Na przykład w sierpniu 1997 roku ukazał się numer tematyczny „Journal of American Medical Association”, którego współredaktorem był wspominany już wielokrotnie Lederberg. Mikrobiolodzy spekulowali na temat tego, że mała grupa ludzi dysponująca niedużym budżetem i podstawowym wyszkoleniem w biologii i inżynierii mogłaby opracować skuteczną broń biologiczną. Wskazywano nawet, że stosowne „przepisy” można było znaleźć nawet w Internecie. Wizja małej grupy ludzi lub – co gorsza – „samotnego wilka” gotującego broń biologiczną w piwnicy lub garażu może przemawiać do wyobraźni. Istotne jest to, że tego typu scenariusze były popularyzowane i robili to ci sami ludzie, którzy konstruowali REIDs. Preston w 1997 roku opublikował książkę The Cobra Event (Preston 1997) opowiadającą tym razem fikcyjną historię ataku na amerykańskich obywateli z użyciem zaawansowanej technologicznie broni biologicznej. W przygotowaniu tej książki wspierali go Lederberg, pracownicy CDC oraz funkcjonariusze FBI. Innym pisarzem, który poświęcił uwagę zagrożeniu bioterrorystycznemu, był Tom Clancy. Zrobił to w powieści Dekret wydanej w 1996 roku. Czytelnikiem tych książek był Bill Clinton, który dyskutował ich treści z członkami swojego gabinetu. W kwietniu 1998 roku zwołał on zebranie poświęcone broni biologicznej z ekspertami, wśród których znalazł się Lederberg. Zebrani specjaliści nie byli zgodni w kwestii prawdopodobieństwa zamachu z użyciem broni biologicznej. Niemniej Clinton złożył wniosek do Kongresu, by w ramach funduszu na wypadek zagrożenia terrorystycznego, który opiewał na 10 miliardów USD, 2,8 miliarda przeznaczyć na przygotowanie na wypadek zamachu biologicznego (Washer 2010, s. 135–136). Problem biobezpieczeństwa i tak zwanej biogotowości (biopreparedness) był podnoszony w ramach kolejnych sympozjów i konferencji. Organizowano również ćwiczenia, które pokazywały stopień gotowości państwa na wypadek ataku z użyciem broni biologicznej. Wizja nieuchronności ataku terrorystycznego przenikała do dyskursu medialnego. Udział w tym miała ponownie Garrett, której artykuł na ten temat ukazał się na początku 2001 roku w „Public Affairs” (Garrett 2001).

REIDs i bezpieczeństwo narodowe

145

Jednak tym razem, w przeciwieństwie do procesu definiowania REIDs jako problemu publicznego i globalnego, istniała wyraźna opozycja. Pojawiło się grono ekspertów przekonanych, że atak biologiczny jest mało prawdopodobny. Podważano koncepcję chałupniczej broni biologicznej. I wtedy, we wrześniu 2001 roku, wydarzył się Amerithrax. Atak z użyciem wąglika wywołał w Stanach Zjednoczonych lawinę projektów z zakresu obronności. NIH i CDC uzyskały dodatkowe środki przeznaczone na biobezpieczeństwo. Rozważano sfinansowanie prac nad szczepionką przeciw eboli. W grudniu 2002 roku administracja Georga W. Busha ogłosiła plan szczepień przeciw ospie prawdziwej. Chorobę tę uznano za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, choć od lat nie stwierdzono jej przypadków i w tym samym roku planowano zniszczyć składowane w laboratorium próbki wirusa (Washer 2010, s. 140–141). Problematyka biobezpieczeństwa i chorób zakaźnych jest osobnym, obszernym tematem (King 2002, 2003; Fisher, Monahan 2011). Skupmy się jednak na kwestiach istotnych z perspektywy konstrukcji REIDs. Po pierwsze, bioterroryzm był następną warstwą aktorów, znaczeń i interesów, które zostały nadbudowane nad RE IDs. Były to kolejne elementy, które stabilizowały czarną skrzynkę. Bioterroryzm wzmacniał zainteresowanie chorobami zakaźnymi, a nie odciągał od nich uwagę. Kategoria REIDs została uzupełniona o nową składową: do naturalnych zagrożeń, które się wyłaniały lub powracały z pomocą ludzi, doszły teraz zagrożenia celowo tworzone przez ludzi. Ułatwiało to też mobilizowanie zasobów. Przykładowo dla Lederberga i wielu innych epidemiologów biogotowość była technologią podwójnego zastosowania: z jednej strony chodziło o bezpieczeństwo narodowe, ale w drugim planie wciąż pozostawała sprawa podniesienia ogólnej wydolności infrastruktury zdrowia publicznego. Po drugie, na przełomie wieków powrót chorób zakaźnych był już oczywistym, naturalnym kontekstem, w którym decydenci i eksperci rozważali nowe zagrożenie. Po trzecie, bioterroryzm był kolejnym wyrazem późnej nowoczesności: oto znowu technologie stanowiące osiągnięcie nowoczesności obróciły się przeciw swoim twórcom. Ale w grę wchodzi tu jeszcze inna kwestia. Pojawia się obawa, że im lepiej rozumiemy i kontrolujemy mikroby i choroby

146

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

zakaźne, tym większym zagrożeniem mogą się one stać (King 2003, s. 438). Niewątpliwie największym sukcesem CDC w toku konstruowania kategorii REIDs było uczynienie z chorób zakaźnych zagrożenia globalnego. Epidemie chorób zakaźnych wybuchające poza terytorium Stanów Zjednoczonych powiązano bezpośrednio z interesem i bezpieczeństwem narodowym (King 2002, 2004; Washer 2010, s. 148–153). Inne kraje były postrzegane nie tylko jako źródło niebezpiecznych patogenów, które nie znają granic: również same epidemie postrzegano jako czynnik zdolny destabilizować ład geopolityczny. Spekulowano, że epidemie mogły obniżać wydolność poszczególnych państw, co teoretycznie mogło ułatwiać działanie organizacjom terrorystycznym. Mimo tego, że relacje między geopolityką, REIDs a interesem narodowym zostały jedynie naszkicowane i pozostawały raczej w sferze domysłów i założeń niż wykazanych empirycznie zależności, Stany Zjednoczone uruchomiły wiele programów mających na celu walkę z HIV/AIDS, gruźlicą i malarią. Ważne jest, że nie tylko USA podjęło działania o zasięgu globalnym. Koncepcję REIDs udało się skutecznie przeszczepić na grunt międzynarodowy. Koncept przejęła między innymi WHO.

REIDs a organizacje międzynarodowe W 1996 roku WHO powołała osobny zespół do spraw wyłaniających się chorób zakaźnych oraz opublikowała strategię walki z nimi. Co istotne, przejęto typowo amerykańską nomenklaturę. Zrobiono to, by móc skuteczniej osiągać cele organizacji. Przede wszystkim powołując się na pakiet chorób zakaźnych, można było łatwiej powiązać doświadczenie chorób zakaźnych dotykających społeczeństwo amerykańskie z tym, co działo się w tak zwanych krajach rozwijających się. Aczkolwiek epidemiolodzy amerykańscy, wskazując na problemy poza terytorium kraju, mogli podtrzymywać zainteresowanie kolejnymi REIDs. WHO i CDC miały wspólny interes w dziedzinie komunikacji. Jest tylko jeden zasadniczy problem ze stosowaniem kategorii REIDs w odniesieniu do krajów rozwijających się. Choroby

REIDs a organizacje międzynarodowe

147

zakaźne nigdy nie zniknęły w krajach, które są obiektem zainteresowania WHO. Nie doszło do odwrotu chorób zakaźnych, nie można więc też było mówić o ich wyłanianiu się lub powrocie. W większości krajów Afryki nie nastąpiło przejście epidemiologiczne – nigdy nie osiągnięto tam momentu, w którym choroby zakaźne przestałyby być główną przyczyną zgonów i utraconych lat życia. Epidemia HIV/AIDS znaczyła dla mieszkańców krajów rozwijających się coś zupełnie innego niż dla ludzi żyjących w społeczeństwach zachodnich. Spróbujmy zastosować tu współczynnik humanistyczny. Infekcja HIV nie jest największym zmartwieniem ludzi ubogich w krajach rozwijających się. Mieszkańcy krajów rozwiniętych nie rozumieją, dlaczego ludzie oddają się ryzykownym zachowaniom odpowiedzialnym za transmisję HIV w wielu państwach afrykańskich, bo często nie znają warunków bytowych tych ludzi. Przykładowo seks bywa tam traktowany jako waluta, za którą można uratować gospodarstwo domowe przed bieżącym zagrożeniem, a zanim u danej osoby rozwinie się AIDS, członkowie gospodarstwa rodzinnego mogą umrzeć na inną chorobę zakaźną lub z powodu zupełnie innych czynników. Peter Washer ujął to w następujący sposób: AIDS zabija około miliona ludzi rocznie, ale malaria zbiera podobne żniwo. Jednak o malarii nie myśli się jako chorobie „wyłaniającej się”, lecz jako „endemicznej”. Malaria odnotowywana jest w dyskursie o [REIDs] w kontekście globalnego ocieplenia w związku z lękami, że choroba ta może „wyłonić” się w „naszej” części świata. AIDS jest „wyłaniającą się” chorobą, jako że jest nowa, jednak kontekst [kryzysu] AIDS w Afryce jest taki, że 50 procent populacji Afryki i tak by umarła przed czterdziestym rokiem życia bez AIDS, podczas gdy w Europie Zachodniej i Japonii 50 procent populacji osiągnie wiek 80 lat (Washer 2010, s. 167).

Liczby mogły się zmienić, infrastruktura do walki z HIV/AIDS znacząco się rozwinęła, ale ogromne brzemię chorób zakaźnych, które niosą społeczeństwa afrykańskie, wciąż pozostaje problemem. Choroby zakaźne w krajach rozwijających się zniknęły co najwyżej z pola widzenia rozmaitych instytucji. Rama interpretacyjna, jaką oferuje kategoria REIDs, może zakłamywać rzeczywistość, ale mimo

148

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

to jest korzystna dla wielu aktorów zainteresowanych problemami krajów rozwijających się. Skutecznie kieruje ona uwagę i środki na problemy krajów rozwijających się. Ze względu na dynamikę reprezentacji publicznej oraz filtr w postaci interesu narodowego krajów centrów sprawia, że ocena zagrożenia, jakie stwarza dany czynnik zakaźny, może nie pokrywać się z rzeczywistością. Niemniej, jeśli nawet ocena jest nieadekwatna, to gdy idzie za nią konkretna pomoc finansowa i medyczna, krajom rozwijającym się i instytucjom międzynarodowym skupionym na walce z chorobami zakaźnymi wciąż opłaca się ją przyjąć. Nawet jeśli przeważająca ilość środków miałaby iść na HIV/AIDS, podczas gdy choroby biegunkowe lub gruźlica stanowią dużo większe zagrożenie, to pomoc ta pośrednio przyczynia się do wzmocnienia infrastruktury epidemiologicznej monitorującej zachorowania i zgony w tych krajach. Wyrazem globalizacji koncepcji REIDs było przyjęcie jej przez WHO. Wiązało się to z ważnym krokiem, jakim było zoperacjonalizowanie definicji pandemii. Oczywiście samo pojęcie pandemii nie jest wynalazkiem WHO. Klasycznie pojmowano pandemię w epidemiologii jako epidemię występującą na całym świecie lub na wielu terytoriach, przekraczającą granice i dotykającą dużej liczby ludzi13. Taka definicja nie jest jednak zbyt praktyczna. Nie mówi nam, kiedy lokalna epidemia przechodzi w pandemię. Potrzebna jest jej operacjonalizacja. Ogłoszenie globalnej pandemii lub podnoszenie stopnia alertu pandemicznego nie jest luźną opinią ekspertów wyrażających obawy: jest to akt definiujący sytuację, który skutkuje praktycznymi konsekwencjami. Mobilizowane są zespoły kryzysowe, systemy zdrowia publicznego zmieniają procedury, działy badawczo-rozwojowe zaczynają pracę nad biotechnologiami, uruchamiane są specjalne granty, na komunikat reagują też rynki, przedsiębiorstwa, media i obywatele. Właśnie takim celom, związanym z zarządzaniem ryzykiem, a nie z prostym stwierdzeniem określonego stanu rzeczy, służył sześciostopniowy system alarmów pandemicznych WHO. Miał on być narzędziem, za pomocą którego próbowano uczynić mierzalnym i społecz13

https://www.who.int/bulletin/volumes/89/7/11-088815/en/

REIDs a organizacje międzynarodowe

149

nie zrozumiałym złożone zjawisko, jakim są pandemie gryp. Sześć faz czy też poziomów zagrożenia miało reprezentować geograficzne rozprzestrzenianie się zagrożenia, z czym próbowano bezpośrednio powiązać stopień zagrożenia dla ludzkiego życia. Przyjrzyjmy się poszczególnym fazom, pamiętając, że system był projektowany z myślą o monitorowaniu gryp pandemicznych. Faza pierwsza i faza druga łącznie składają się na okres między pandemiami. Przyjmuje się, że jesteśmy w fazie pierwszej, gdy nie odkryto żadnego nowego wirusa grypy. W fazie drugiej zidentyfikowano nowego wirusa, ale tylko u zwierząt – nie zaatakował on jak dotąd ludzi. Zauważmy, że skala zaproponowana przez WHO nie ma zera absolutnego. Świat nigdy nie jest wolny od ryzyka pandemii – zawsze jesteśmy po jakiejś pandemii lub czekamy na kolejną. Trzy następne fazy to okres podniesionej gotowości. W fazie trzeciej wykryto już przypadki zarażenia grypą ludzi od zwierząt, ale nie doszło jeszcze do transmisji człowiek–człowiek. W fazie czwartej wykrywa się zgrupowania przypadków, ale są one małe, co może oznaczać, że wirus nie dostosował się jeszcze do ludzkiego organizmu. W fazie piątej pojawiają się większe ogniska lokalne, co wskazuje, że wirus lepiej zaadaptował się do ludzkiego organizmu. Szósta faza to okres pandemiczny – choroba jest obecna w populacji, pojawiają się różne, równoległe ogniska zapalne. Fazy miały sygnalizować różnym aktorom to, czy należy podejmować działania przygotowawcze, czy nie. Przykładowo fazy od pierwszej do trzeciej oznaczały względne bezpieczeństwo. System faz okazał się pod wieloma względami wadliwy, co pokazuje historia podnoszenia alertu pandemicznego w 2009 roku przy okazji epidemii świńskiej grypy (Abeysinghe 2013), a także krytyka, z jaką spotkała się WHO, gdy zagrożenie okazało się o wiele mniejsze, niż przypuszczano. Historię tę przytaczamy nie tylko, by pokazać jeden ze sposobów globalizacji koncepcji REIDs, lecz także, by podkreślić, jak problematyczne w skali globalnej może okazać się zarządzanie kryzysem zdrowotnym związanym z chorobami zakaźnymi. Podstawową funkcją alertu pandemicznego miało być ukazanie procesu narastania zagrożenia, tak aby możliwa była odpowied-

150

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

nia reakcja na nie. W praktyce okazało się, że zagrożenie ze strony H1N1/09 narastało skokowo w takim sensie, że pewne poziomy alertu w ogóle należałoby pominąć. Pierwsze doniesienia na temat wirusa pojawiły się w momencie, gdy świat był już w fazie trzeciej, następnie przeskoczyliśmy od razu do fazy piątej. Od pierwszych doniesień o zagrożeniu w Meksyku do przejścia w fazę piątą, co nastąpiło 29 kwietnia 2009 roku, minął zaledwie tydzień (Doshi 2009). Sama faza szósta, czyli pandemia właściwa w rozumieniu ówczesnych definicji WHO, nadeszła dużo szybciej, niż spodziewali się eksperci. Było to związane z faktem, że definicje stosowane przez WHO nie dotyczyły tak naprawdę zdolności wirusa do pokonywania barier międzygatunkowych i stopnia, w jakim zdołał się on zaadaptować do ludzkiego organizmu, lecz odnosiły się do geograficznej dystrybucji przypadków. Założono, że w momencie, gdy wirus będzie bardzo dobrze dostosowany do ludzi i zdolny szybko rozprzestrzeniać się w populacji, doniesienia o zarażonych będą pojawiały się w wielu krajach, na kilku kontynentach naraz. Liczba terytoriów, na których wystąpiły przypadki infekcji, miała reprezentować zdolność wirusa do transmisji, a przypisanie do fazy miało być uzależnione od tego właśnie wskaźnika. Eksperci WHO zorientowali się już w trakcie sytuacji, że geograficzna dystrybucja patogenu wcale nie jest skorelowana z jego zjadliwością i bardzo szybko przestawili się na „jakościową” ocenę. Okazało się, że przypadki choroby w Meksyku były rzeczywiście ciężkie, ale na innych obszarach choroba miała łagodny przebieg (Doshi 2009). WHO była krytykowana za to, że wszystkie fazy ogłaszała z opóźnieniem: epidemia H1N1/09 spełniała kryteria założone przez ekspertów znacznie szybciej, niż to przewidywano, a jednocześnie zagrożenie ze strony wirusa nie było tak duże, jak się obawiano (Abeysinghe 2013, s. 912). Pojawiły się naciski ze strony dziennikarzy: korzystając z danych WHO, wiedzieli oni, że formalne kryteria kolejnych faz są spełnione, a mimo to WHO wstrzymuje się z ich ogłoszeniem. Obserwowano łagodny przebieg infekcji H1N1/09, ale personel WHO nauczony poprzednimi pandemiami wiedział, że sytuacja może ulec dramatycznej zmianie, jak to było przy okazji pandemii grypy H2N2 w 1957 roku (szacuje się, że w jej wyniku umarło 1,1 miliona ludzi,

REIDs a organizacje międzynarodowe

151

z czego 116 tysięcy w Stanach Zjednoczonych) – druga fala zachorowań była dużo groźniejsza, podobnie zresztą, jak w przypadku hiszpanki. Problem polegał na tym, że system klasyfikacyjny nie rozróżniał pierwszych i drugich fal zachorowań na grypę. System w ogóle nie uwzględniał zjadliwości wirusa – implicite założono, że nowe wirusy grypy powinny stanowić większe zagrożenie dla ludzkiego organizmu niż te pozostające w obiegu. Wreszcie system nie sprawdził się w kwestii określenia końca pandemii: ta wygasała w różnych państwach w różnym tempie. Sześciu faz nie zaprojektowano z myślą o spadającym zagrożeniu – zmniejszenie się liczby terytoriów objętych zagrożeniem nie reprezentuje przecież „dewolucji” wirusa. Bardzo ważne jest to, że WHO nie udało się ustanowić jasnego rozróżnienia między grypą sezonową a grypą pandemiczną. Z epidemiologicznego punktu widzenia różnica była oczywista. Nowa grypa atakowała zupełnie inne kategorie wiekowe – o ile sezonowa grypa jest szczególnie groźna dla najmłodszych i najstarszych osób, H1N1/09 szczególnie ciężko przechodzili ludzie młodzi. Pod tym względem choroba zachowywała się podobnie do hiszpanki. Z perspektywy komentatorów i mediów liczyła się jednak bardziej niska zjadliwość wirusa. Grypa pandemiczna zabijała mniej skutecznie niż przeciętna grypa sezonowa. To, że umarł mały odsetek zarażonych, nie zmienia faktu, że grypa H1N1/09 rozprzestrzeniła się lepiej w populacji od grypy sezonowej. Twierdzono, że był to nowy typ wirusa, na który społeczeństwa nie nabyły jeszcze odporności. Oszacowano, że śmiertelność wśród osób zarażonych H1N1/09 wynosiła 0,01%. Wartość ta była o rząd wielkości niższa niż w przypadku przeciętnej grypy sezonowej. Wciąż jednak – jak się ocenia – grypa ta zabiła od 151 do 575 tysięcy ludzi na świecie (zob. na przykład Dawood i in. 2012). Dla porównania, grypy sezonowe zabijają od 290 do 650 tysięcy ludzi rocznie, a poprzednie grypy pandemiczne uśmierciły po około milionie ludzi. Liczba ofiar śmiertelnych H1N1/09 nie jest mała, ale też nie robi ogromnego wrażenia. Jest ku temu kilka powodów. Po pierwsze, wartość ta jest niska w porównaniu ze śmiertelnym żniwem grypy sezonowej, która sama w sobie jest zagrożeniem „oswojonym”. Po drugie, oczekiwania – czy może lepiej obawy związane z H1N1/09 – oka-

152

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

zały się zawyżone, a wartości tego typu zazwyczaj są interpretowane w konfrontacji z czarnymi scenariuszami. Po trzecie, liczba ofiar była znana dopiero po kilkunastu miesiącach – naukowcom zajęło sporo czasu jej oszacowanie14. Po czwarte, odsetek ludzi mających bliskich lub znajomych, którzy albo ciężko przeszli grypę H1N1/09, albo umarli w jej wyniku lub jej powikłań, jest niezwykle mały, co przekłada się na znikomą pamięć społeczną choroby. Po piąte, ponad połowa ofiar choroby to mieszkańcy krajów rozwijających się. Podstawowy błąd, jaki popełniła WHO, polegał na tym, że próbowano przewidywać zachowanie nowego wirusa grypy na podstawie tego, jak zachowywały się poprzednie wirusy. Wszystkie grypy „pandemiczne” – grypa z 1889, hiszpanka z 1918, grypa azjatycka z 1957, grypa Hongkong z 1968, H1N1 z 2009 roku – zachowywały się nieco inaczej. Różniły się zjadliwością, tempem reprodukcji, tym, czy drugi sezon zachorowań był ostrzejszy od pierwszego, czy nie15. Zupełnie inaczej też zachowuje się ptasia grypa H5N1 wywoływana przez wyjątkowo zjadliwy wirus. Powoduje on zgon w ponad połowie przypadków (52,8%). Nie dziwi więc, że organizacje międzynarodowe i rządy od dawna śledzą tę chorobę. Nie stwierdzono jednak, by H5N1 był w stanie przechodzić z człowieka na człowieka, a zarażenie się nim od ptaków jest niezwykle trudne. Dotychczas odnotowano 861 przypadków, z czego 455 śmiertelnych. Posługując się systemem alertów WHO z 2009, należy stwierdzić, że H5N1 jest w fazie drugiej. Analogiczny błąd popełnili epidemiolodzy amerykańscy przewidując grypę pandemiczną w 1976 roku, o czym pisaliśmy wcześniej. Zakładano, że statystycznie co kilkanaście lat wyłania się pandemiczny typ wirusa grypy. W latach 50. uderzyła grypa azjatycka, w latach 60. grypa Hongkong, obawiano się, że w latach 70. będzie to grypa z Fort Dix. Zapowiadane zagrożenie nie nadeszło. 14

Zob. na przykład https://www.statnews.com/2019/06/11/h1n1-swine-flu-10-years-later/. 15 Do tego dochodzi kwestia tego, że każda z wymienionych pandemii rozwijała się w zupełnie innym ekosystemie. Populacja miała lub nie miała pośredniej odporność na antygeny grypy, był również zupełnie inny poziom mobilności.

REIDs a organizacje międzynarodowe

153

W przeciwieństwie do 1976 roku w 2009 roku pandemia nadeszła, ale stwierdzono tylko 18 449 laboratoryjnie potwierdzonych zgonów na H1N1/09. Nie takich statystyk się spodziewano. Ostatecznie kwestionowano nawet to, czy ta odmiana wirusa była naprawdę nowa. CDC stwierdziły, że 33% osób w wieku powyżej 60 lat miało przeciwciała reaktywne krzyżowo, co oznaczało, że „nowy” wirus mógł być podtypem wirusa, z którym spotkaliśmy się już wcześniej. Tłumaczyłoby to, dlaczego tak mało osób starszych cierpiało na H1N1/09 (Doshi 2009). WHO zarzucano działanie na korzyść firm farmaceutycznych. Ogłoszenie szóstej fazy alertu oznaczało podpisanie wielu umów na zakup szczepionek i leków antywirusowych. Problematyczne było to, że zapas szczepionek i leków antywirusowych był niewystarczający dla wielu krajów, te musiały decydować, czy ustawiać się w kolejce do zakupu, czy zrezygnować z niego. WHO została skrytykowana, razem z wieloma rządami, przez Radę Europy za „nieuzasadnione sianie lęków”, które doprowadziły do marnotrawstwa środków publicznych (O’Dowd 2010). Debata na temat decyzji o zakupie Tamiflu (oseltamiwiru) toczyła się również w Polsce. Na niekorzyść WHO działało w szczególności to, że fatalny schemat alertów grypowych został zmodyfikowany na kilka miesięcy przed pierwszymi przypadkami grypy w Meksyku. Ale czy inny schemat alertów by się sprawdził? I czy jakikolwiek model reprezentujący rozwój pandemii sprawdziłby się w tym sensie, że uchroniłby WHO przed falą krytyki? W myśl koncepcji socjologii ryzyka późnonowoczesne zagrożenia są zawsze niedoszacowane lub przeszacowane. WHO była krytykowana przy okazji pandemii H1N1/09 za przeszacowanie ryzyka. Spotkała się również z krytyką przy okazji COVID-1916. Tyle tylko, że funkcją WHO – podobnie zresztą jak CDC – nie jest wcale przewidywanie chorób i tego, jak się będą rozprze-

16

Zob. na przykład https://www.theguardian.com/commentisfree/ 2020/apr/09/deadly-virus-britain-failed-prepare-mers-sars-ebola-coronavirus, https://www.vox.com/2020/4/19/21224305/world-health-organization-trump-reform-q-a, https://www.vox.com/2020/4/15/21222756/ trump-halts-who-funding-coronavirus-pandemic.

154

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

strzeniały w populacji. Ich rola polega przede wszystkim na monitorowaniu i budowaniu infrastruktury do ich zwalczania17. WHO, projektując alerty, użyła jako wzorca epidemii hiszpanki, zakładając, że scenariusz ten może powtórzyć się w przypadku innych gryp. Gdyby tak się stało, świat przeszedłby pandemię w sposób, który zaprezentowano w nakręconym bezpośrednio po pandemii 2009 roku filmie Contagion: Epidemia strachu w reżyserii Stevena Soderbergha z 2011 roku18. Czasami modele pandemii tworzono z myślą o takich chorobach jak Zika czy ebola. Na eboli i hiszpance skupiał się Bill Gates, proponując koncepcję globalnej gotowości19. Czy projektowanie systemu gotowości pandemicznej z myślą o takich chorobach, jak hiszpanka, ebola i Zika jest sensowne? Są to trzy całkowicie różne choroby. Pierwsza z nich przenosi się drogą kropelkową przez powietrze, druga wymaga bezpośredniego kontaktu z ciałem chorego, Zikę roznoszą komary. Pierwsza jest szybką chorobą, dwie pozostałe mogą wywołać pandemie „powolne”20, których postęp jest rozłożony na miesiące i lata. Zupełnie inne są też

17 Warto przyjrzeć się liście inicjatyw w obszarze walki z grypą, jakie w ciągu dekady od pandemii H1N1/09 zrealizowały CDC: https://www. cdc.gov/flu/spotlights/2018-2019/decade-since-h1n1-pandemic.html. 18 Film ten prezentuje hipotetyczny przebieg wydarzeń, gdyż był konsultowany przez scenarzystę Scotta Z. Burnsa z Lawrence’em Brilliantem (epidemiolog, który w latach 70. współpracował z WHO w ramach walki z ospą), W. Ianem Lipkinem (profesor epidemiologii na Columbia University), Laurie Garrett (wspominana już dziennikarka i pisarka „epidemiologiczna”) oraz przedstawicielami WHO; zob. https://www.comingsoon. net/movies/features/81596-cs-interview-contagion-writer-scott-z-burns. 19 Propozycjom Gatesa poświęcamy więcej miejsca w szóstym rozdziale. 20 Określenie „pandemia powolna” może wydać się sprzecznością pojęciową. W ten sposób była określana epidemia gorączki Zika, ale także kryzys HIV/AIDS (Garnett 2020). To kolejny przejaw rozciągania kategorii pandemii. Zauważmy jednak, że i cholera w XIX wieku, i dżuma w XIV wieku były rozłożone w czasie i można by ujmować je jako serie epidemii, a nie pojedyncze pandemie. Tempo rozprzestrzeniania się tych chorób było mierzone w latach, miesiącach i tygodniach, podczas gdy SARS, grypa H1N1/09 i COVID-19 rozprzestrzeniają się wyraźnie szybciej. W przypadku tych drugich chorób łatwiej też o spełnienie kryterium współwystępowania wielu przypadków infekcji na odległych geograficznie obszarach.

Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali

155

konsekwencje dla zdrowia zainfekowanej osoby. Choroby te w odmienny sposób i w innym stopniu przerażały dotknięte nimi społeczności, co przekładało się na różną mobilizację społeczną. Wreszcie każda z nich wymaga innej odpowiedzi kryzysowej. Na przykład z ebolą walczono głównie poprzez śledzenie przypadków chorych i ich izolację. Epidemię tej choroby najczęściej udawało się opanować w zarodku ze względu na tempo jej transmisji. Ale co w sytuacji, gdy nie można powstrzymać rozprzestrzeniania choroby w sensie geograficznym? Jest to trudne w przypadku chorób przenoszonych drogą kropelkową i niemal niemożliwe w przypadku chorób roznoszonych przez komary.

Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali Omówiliśmy dość długą drogę, jaką pokonały REIDs od koncepcji istotnej dla garstki badaczy do oczywistości będącej w tle licznych polityk i praktyk, także na poziomie globalnym. Był to fundament, na którym można było zbudować współczesny system gotowości na epidemie i pandemie chorób zakaźnych. REIDs to również nowe ujęcie zagrożeń zakaźnych, które było istotne dla tożsamości wielu organizacji, co najlepiej widać na przykładzie CDC. Organizacja ta początkowo dysponowała skromnym budżetem i mniej niż 400 pracownikami. Skupiała się niemal wyłącznie na „pozyskaniu wystarczającej liczby ciężarówek, spryskiwaczy i łopat niezbędnych, by wypowiedzieć wojnę komarom”21. Nie miała nic wspólnego z „detektorem epidemii”, którym się stała. Ale zanim to nastąpiło, miała zostać wygaszona: uznano, że spełniła swoją misję modernizacyjną i mogła odejść w cień. Organizacja ta znalazła jednak sposób na zredefiniowanie sytuacji: nowoczesność się nie skończyła, weszliśmy w inną jej fazę, REIDs są tego namacalnym dowodem. Wciąż należy się zastanowić, czym są tak naprawdę REIDs. Jakiego rodzaju konstruktem są, co dokładnie robią, jaka była korzyść z takiego, a nie innego „poukładania” chorób?

21

https://www.cdc.gov/about/history/index.html

156

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

Zacznijmy od tego, że REIDs nie jest spójną kategorią. Przypuszczamy, że gdyby spytać ekspertów z różnych krajów zajmujących się REIDs o listę chorób zaliczanych do tej kategorii, uzyskalibyśmy odmienne odpowiedzi. Przede wszystkim jednak dla różnych organizacji REIDs znaczą coś innego i odgrywają inną rolę. Tak było w przypadku realizacji polityki One World, One Health (OWOH, często po prostu jako One Health) w kontekście epidemii ptasiej grypy. Wdrożona w 2008 roku między innymi przez WHO, Food and Agriculture Organization i World Organisation for Animal Health polityka przewidywała połączenie wysiłków różnych sektorów w celu polepszenia zdrowia zarówno ludzi, jak i innych gatunków zwierząt, nie tylko hodowlanych. Zakłada ona, że te same mikroby atakują różne gatunki z uwagi na współdzielony ekosystem, a skuteczne przeciwdziałanie zagrożeniom musi zakładać współpracę międzysektorową22. Problem polegał na tym, że interesy trzech wymienionych organizacji były rozbieżne, co prowadziło do wielu napięć. Na przykład eksperci zainteresowani zdrowiem zwierząt zwracali uwagę, że ptasia grypa stanowi potencjalne zagrożenie dla ludzi, ale realne dla zwierząt. Punktem spornym były masowe uboje ptaków, na które naciskała WHO, a którym sprzeciwiały się dwie pozostałe organizacje. Różnie postrzegano też źródła REIDs. Osobny obszar sporów dotyczył dzikich gatunków, które też były nosicielami wirusa i kwestii konserwacji przyrody. Problematyczne było nawet pojęcie zdrowia: niektórzy ujmowali je w kategoriach biologicznych, inni uwzględniali też aspekty społeczno-ekonomiczne, co implikowało różne strategie radzenia sobie z ptasią grypą (Chien 2013). Początkowo trudna współpraca wspomnianych trzech organizacji pokazuje, że REIDs nie są wcale samozrozumiałą kategorią. Kategoria ta „rozpada się” przy próbie jej użycia przez ludzi funkcjonujących w różnych kontekstach. Nie zmienia to faktu, że REIDs może wciąż znaleźć zastosowanie jako obiekt graniczny. Istotne dla obiektów granicznych jest to, że są częściowo niedookreślone, że są nośnikami odmiennych znaczeń projektowanych przez kilka różnych grup. Obiekt graniczny jest „rozmyty” i „niedookreślony”, ale 22

https://www.who.int/westernpacific/news/q-a-detail/one-health

Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali

157

różne grupy zachowują się tak, jakby wciąż był to jeden i ten sam obiekt. Gdyby obiekt graniczny znaczył dokładnie to samo dla różnych grup, wskazywałoby to, że granice między tymi grupami już dawno zostały zniesione. Funkcją obiektów granicznych jest stwarzanie przestrzeni do współpracy i komunikacji. Obiektem granicznym może być zarówno przedmiot, przestrzeń jakiegoś budynku, jak i dobrze przebadany gatunek lub system klasyfikacyjny. Sama etykieta „REIDs” oraz specyficzna koncepcja wyłaniania chorób zwracająca uwagę na związek światów patogenów, ludzi i zwierząt była jednym z czynników, który w ogóle pozwolił nawiązać współpracę. Lista patogenów i wywoływanych przez nie chorób, sieć zależności oraz lista czynników sprzyjających ich pojawianiu się sprawdziła się jako wspólny grunt dla różnych inicjatyw, słowo kluczowe rozmaitych polityk, oraz narzędzie umożliwiające koordynację i komunikację konkretnych inicjatyw epidemiologicznych. Dopiero w wyniku współpracy trzech organizacji znaleziono punkty wspólne i zidentyfikowano wspólne interesy. Nie oznacza to wcale, że trzy organizacje zmieniły swoje priorytety, po prostu ich działania zostały skoordynowane. Istotne jest to, że ani OWOH, ani tym bardziej REIDs nie są zrozumiałe same przez się: musiały zostać doprecyzowane przez stosujących je pracowników trzech agencji (Chien 2013). Spakowanie bardzo różnych chorób do jednej kategorii miało ciekawe konsekwencje poznawcze i komunikacyjne. Każda z chorób z osobna byłaby mniej widoczna medialnie, mniej istotna instytucjonalnie. Dzięki koncepcji REIDs zostały one ze sobą powiązane jak drużyna kajakarska: znaczą więcej i dla większej liczby aktorów tak długo, jak długo ich znaczenia pozostają skoordynowane. Ale koordynacja REIDs nie jest łatwa, gdyż w istocie jest to prawdziwa menażeria. Każdą z chorób zaliczanych do REIDs można opisać, posługując się następującymi sześcioma „gradientami” zaproponowanymi przez Randalla M. Packarda, Ruth L. Berkelman, Howarda Frumkina, Petera J. Browna (Packard i in. 2004, s. 21–26): (1) szybka/wolna reakcja instytucjonalna, (2) niski/wysoki wskaźnik występowania, (3) dostępny/niedostępny standardowy test diagnostyczny, (4) niski/wysoki status populacji dotkniętej chorobą, (5) brak/obecność aktywistów, (6) niska/wysoka medialność choroby. Gradienty te

158

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

(czy może raczej skale) mają charakter jedynie heurystyczny: nie zawsze dysponujemy wystarczającymi informacjami, by określić, gdzie znajduje się na skali choroba, z czasem jej pozycja może ulec zmianie, a zmiana w jednym wymiarze może oznaczać zmianę w innym (wzrost w obszarze gradientu „społecznego” może doprowadzić do opracowania testu diagnostycznego, a jego wprowadzenie może całkowicie zmienić obraz epidemiologiczny). Niemniej pokazują one, jak bardzo różnią się między sobą choroby zaliczane do REIDs23. Choroby, które trafiły do REIDs, uzyskują wysokie wartości w przynajmniej trzech gradientach i jednocześnie żaden z gradientów nie jest kluczowy. Choroba nie musi być ani powszechna, nie musimy dysponować skuteczną metodą diagnostyczną, ani nie musi wywoływać silnej reakcji instytucjonalnej, by została zaliczona do grona REIDs. Niektóre choroby są powolne i mało zjadliwe, ale powszechne. Inne występują sporadycznie, ale są wyjątkowo groźne i przyciągają uwagę jak ebola. Szczególnie interesujący jest gradient „społeczny” odnoszący się do pozycji społecznej chorych. Wielu czołowych badaczy HIV/AIDS, z Anthonym Faucim na czele, zadawało sobie pytanie o to, dlaczego choroba ta ujawniła się dopiero na początku lat 80. (Epstein 1996, s. 56). Spekulowano o przyczynach biologicznych i środowiskowych. Odpowiedź może być dużo prostsza. Nie powinniśmy zapominać o tym, że pierwsi zdiagnozowani chorzy nie byli osobami o niskim statusie społecznym. Na ogół ofiarami nowej choroby padali biali mężczyźni należący do amerykańskiej klasy średniej, mieszkający w dużych ośrodkach miejskich. Byli oni bardziej widoczni z perspektywy takich organizacji jak CDC, mieli dostęp do lepszych lekarzy niż – powiedzmy – Haitańczycy czy Afroamerykanie. Okazało się, że środowisko gejów cierpiących na HIV/AIDS dysponowało nie tylko sporym kapitałem ludzkim i finansowym, ale

23

Listę „gradientów” można by uzupełnić o następujące pozycje: (7) niska/wysoka zjadliwość patogenu, (8) dostępna/niedostępna terapia lub środek zapobiegawczy, (9) niskie/wysokie koszty leczenia. Wartość w tych wymiarach wydaje się decydująca dla tego, czy dana choroba jest w stanie przykuwać uwagę różnych aktorów.

Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali

159

również społecznym, kulturowym, a ostatecznie i symbolicznym. Dzięki tym kapitałom ludzie reprezentujący skonsolidowane środowisko gejów amerykańskich byli w stanie kształtować dyskurs medialny, uczestniczyć w dyskursie eksperckim, przyśpieszyć prace nad terapią. Tej grupie również HIV/AIDS zawdzięcza uzyskanie statusu choroby wyjątkowej. Gdyby choroba dotykała głównie Afroamerykanów lub narkomanów, mogłaby nie zostać tak szybko dostrzeżona. Tak samo sytuacja prezentuje się w przypadku boreliozy. Różni się ona pod wieloma względami od innych chorób, które spotkały się z szybką reakcją systemu zdrowia publicznego. Borelioza została zauważona publicznie w momencie, gdy zaczęli zapadać na nią ludzie znajdujący się wysoko na drabinie społeczeństwa amerykańskiego (Farmer 2001; Spielman, Krause, Telford 2004). Nie była to choroba przyciągająca uwagę mediów. Nie dysponujemy niezawodnymi testami diagnostycznymi. Przed erą intensywnej suburbanizacji była to choroba endemiczna i związana z bardzo konkretnymi grupami zawodowymi. Jednak zorganizowane działania małej grupy interesariuszy przyniosły skutki. Uruchomiono wiele programów rządowych poświęconych epidemii boreliozy. Jak wspominaliśmy, borelioza była jedną z trzech chorób, na których skuteczny monitoring mogły pozwolić sobie CDC pod koniec lat 80. Dwoma pozostałymi chorobami, którymi miały zajmować się CDC w tamtym okresie, były odra i HIV/AIDS. Wrzucenie bardzo różnych chorób do jednej kategorii i konsekwentne posługiwanie się nią w komunikacji może doprowadzić do wrażenia, że ludzkość powinna liczyć się z możliwością pojawienia się superpatogenu. Taki patogen byłby zjadliwy jak ebola, zaraźliwy jak odra, niewykrywalny jak priony, miałby okres uśpienia porównywalny do gruźlicy i byłby zmienny jak HIV. Tyle tylko, że nauka mówi, że powstanie superzarazka jest wysoce nieprawdopodobne. A niektórych cech, które można by przypisać superzarazkowi, po prostu nie da się pogodzić. Ebola pozostaje relatywnie niegroźna w makroskali, gdyż jest wysoce zjadliwa w mikroskali: patogen tak szybko unieruchamia nosiciela, że ten nie jest w stanie skutecznie roznosić choroby. Często, choć nie jest to regułą, powszechne występowanie patogenu jest powiązane z niską zjadli-

160

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

wością. Popularne ujęcia chorób zakaźnych prezentują je jako coś na kształt naturalnej broni biologicznej: czegoś, co Natura opracowuje z myślą o eksterminacji ludzkości. Preston w jednej z rozmów z Morse’em spytał go o możliwość wyłonienia się wirusa, który zmiótłby ludzi z powierzchni ziemi. Morse ostrożnie spekulował na temat wirusa podobnego do HIV zdolnego zarażać tak jak grypa. Ale zauważył jednocześnie, że w ostateczności ludzka populacja jest zbyt zróżnicowana genetycznie, by mogła wymrzeć w wyniku ataku jednego patogenu. Zauważył też, że załamanie systemu społecznego spowodowanego pandemią mogłoby być nie mniej śmiercionośne, co sama choroba (za: King 2004, s. 71). Ogólnie jednak myślenie o mikrobach jako biobroni prowadzi na manowce. Mikroby nie mają interesu w tym, by uśmiercać ludzi – mikroby nie mają interesu, kropka24. Koncepcja samoczynnego powstawania naturalnej broni biologicznej sugeruje, że patogeny szybko ewoluują w nowe odmiany i szczepy oraz mogą łatwo przenosić się między gatunkami. Ale rzeczywistość jest inna. Patogeny wywołujące choroby zakaźne mają duży problem z pokonaniem bariery międzygatunkowej. Organizm ludzki jest wyposażony w wiele barier ochronnych, a same patogeny często są bardzo prostymi „maszynami molekularnymi” zdolnymi funkcjonować w bardzo konkretnych warunkach, na przykład w obecności odpowiednich receptorów na powierzchni komórek żywiciela, a nie inteligentnymi bytami aktywnie szukającymi wyłomu w obronie. Nawet w przypadku celowych działań tworzenie broni biologicznej nie jest łatwe. David Clark pisze: Bierzemy nieszkodliwą laboratoryjną bakterię, np. Eserichia coli, i poddajemy ją modyfikacji, by stała się bardziej niebezpieczna. Umieszczamy w niej geny pozwalające wnikać w ludzkie komórki. Potem wyposażamy ją w geny umożliwiające odbieranie krwinkom niezbędnych zasobów żelaza. Wreszcie dodajemy też geny toksyczności, tak aby na-

24

Nawiązujący do koncepcji Gai motyw kulturowy ujmujący choroby zakaźne lub zmianę klimatyczną jako system immunologiczny planety, za pomocą którego broni się ona przez infekcję w postaci ludzkości (zob. na przykład Preston 1994, s. 287–288), też nie ma wiele wspólnego z naukowym obrazem świata.

Obiekty graniczne, drużyny kajakarskie i polityka skali

161

wet w małej dawce potrafiła zabić człowieka. Co otrzymaliśmy? Niepowstrzymaną chorobę, która zmiecie nas wszystkich z powierzchni ziemi? Nie, po prostu przekształciliśmy Escherichia coli w spokrewnioną z nią Yersinia pestis, odpowiedzialną za dżumę dymieniczą. A jednak nie umieramy dziś masowo na czarną śmierć. Przyczyna nie leży w braku zjadliwości bakterii dżumy, ale w naszych współczesnych standardach higienicznych (Clark 2011, s. 155).

Do przeskoków patogenów na nowy gatunek oczywiście dochodzi. Tak samo patogeny dotąd funkcjonujące w odizolowanych niszach ekologicznych trafiają do szerszej populacji. Bardzo często obserwujemy w takich sytuacjach epidemie wywoływane przez wysoce zjadliwe patogeny. Jednak o tym, jak zjadliwe wydają się patogeny, decyduje nie tylko ekologia, ewolucja i biomedycyna. Działa tu także pewien mechanizm społeczny, który sprawia, że z perspektywy zarówno laików, jak i ekspertów, REIDs mogą wydawać się bardziej zjadliwe. Clark opisuje to w następujący sposób: Gdyby […] kilka osób gdzieś na końcu świata złapadło równocześnie na nową, ale niegroźną infekcję, prawdopodobnie nie zwróciłoby to nawet niczyjej uwagi […]. Dobrze ilustrują to […] Lassa i ebola. […] [N]a długo przed oficjalnym „odkryciem” jednego i drugiego wirusa, od wielu lat ludzi zarażały ich łagodniejsze warianty. Analiza próbek krwi pobranych od ludności zamieszkującej rejony w dolinie rzeki Yedseram w Nigerii, gdzie po raz pierwszy odkryto gorączkę krwotoczną Lassa, wykazała dużą częstotliwość występowania u nich przeciwciał chroniących przed tym wirusem. Wielu tubylców nie pamiętało, żeby przechodzili jakąkolwiek chorobę, którą dałoby się zidentyfikować jako gorączkę Lassa; inni przypominali sobie przypadki umiarkowanej lub ostrej gorączki, którą jednak z reguły przypisywali malarii. Gorączkę Lassa uznano za całkowicie nową chorobę dopiero w 1969 roku, po pojawieniu się wyjątkowo niebezpiecznego wariantu […]. Podobnie sprawa miała się z wirusem ebola – jego oficjalny „debiut” nastąpił w Zairze w 1976 roku.

W dyskursie potocznym, politycznym i eksperckim widoczne są bardziej zjadliwe choroby i zapamiętujemy raczej epidemie o dramatycznym przebiegu. Nietrudno uogólniać te przypadki na resztę mało znanych chorób i epidemii. Sposobem, by tego uniknąć, jest

162

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

myślenie w kategoriach mechanizmów, które stoją za zjadliwością chorób i epidemiami. Oczywiście istnieje możliwość, że za sprawą globalnej mobilności, w szczególności transportu lotniczego, dotrze do nas niebezpieczny patogen stanowiący efekt lokalnego zbiegu okoliczności gdzieś na obrzeżach systemu światowego. Takie sytuacje są dobrze udokumentowane. Tyle tylko, że dużo bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym choroba dotknie lokalną wspólnotę i na niej się zatrzyma, a o cierpieniach jej członków niekoniecznie dowiedzą się WHO i globalne media. Większości ludzi, którzy cierpią z powodu REIDs, nie stać na podróże lotnicze (Farmer 2005, s. 127). Nicholas King zwraca uwagę na to, że w przypadku REIDs kluczową rolę odgrywają skale zjawisk, o których mówimy, oraz to, jak są one ze sobą wiązane. Mikroskopijne zdarzenia skutkują makroskopowymi kryzysami. I vice versa, zapaści gospodarcze wpływają na to, co dzieje się w organizmach obywateli. To, co dzieje się lokalnie w odizolowanej wiosce w Kongo lub na mokrym rynku w Chinach, może mieć wpływ na to, co dzieje się w Nowym Jorku. I vice versa. Tworzenie tego typu narracji King nazywa polityką skali: [P]owiazanie ze sobą przyczyn i skutków zachodzących w różnej skali było metodą sprzedawania ryzyka (marketing of risk) konkretnym odbiorcom i tym samym zabezpieczania sojuszy […]. Poprzez swoje narracje skalowe (scalar narratives) promotorzy [REIDs] wykorzystali ambiwalentny stosunek Amerykanów do globalizacji oraz nowoczesności odgrywającej rolę w tworzeniu nowych ryzyk, by ująć je w taki sposób, by pewne interwencje wydawały się niezbędne, logiczne i praktyczne (King 2004, s. 64).

Kategoria powrotu chorób zakaźnych lub ich wyłaniania to tak naprawdę elementy pewnej mitologii. Wiele spośród REIDs wcale się nie wyłoniło: to my zaczęliśmy zwracać na nie uwagę, dostrzegliśmy, że cierpią na nie mieszkańcy krajów rozwijających się i ewentualnie ludzie dotknięci ubóstwem w krajach rozwiniętych. Owszem, wciąż pojawiają się nowe zagrożenia zakaźne, ale nie nastąpiła radykalna zmiana trendów. REIDs mogą wydawać się powszechnymi, globalnymi zagrożeniami, ale nie dotykają one wszystkich, a przy-

REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej

163

najmniej nie w taki sam sposób. Paul Farmer wraz z wieloma innymi antropologami medycznymi krytykuje wizję, w której próbuje się traktować kraje rozwinięte i rozwijające się jak jeden świat. Brzemię chorób zakaźnych nie jest równomiernie rozłożone ani w skali świata, ani w skali konkretnych społeczeństw. Nie jest nawet równomiernie rozłożone między płcie (Farmer 2001). Wszyscy są teoretycznie zagrożeni HIV/AIDS, w praktyce jednak nie są zagrożeni w takim samym stopniu. HIV/AIDS jest chorobą chroniczną, jeśli mamy dostęp do HAART. Dla pozostałych osób infekcja HIV jest wyrokiem śmierci. COVID-19 wydaje się kolejnym uniwersalnym zagrożeniem, ale jego brzemię nie jest rozłożone równomiernie, nawet w krajach rozwiniętych (zob. Aburto i in. 2021; Ali, Asaria, Stranges 2020; Kim, Bostwick 2020). Teoretycznie ryzyko związane z REIDs może wydawać się uniwersalne i demokratyczne, jak sugeruje koncepcja późnonowoczesnego ryzyka, ale w praktyce tylko niektóre społeczeństwa można określić jako społeczeństwa ryzyka. By ukazać deficyty światopoglądu REIDs, sięgnijmy do teorii krytycznej i badań nad postkolonializmem.

REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej Jak wspominaliśmy, koncept REIDs zawiera elementy, które można odnaleźć również w wielu ujęciach późnej nowoczesności. Jednak, jak pokazują badania nad postkolonializmem, koncepcja późnej nowoczesności jest wysoce problematyczna. I REIDs dzieli z nią wiele wad. Po pierwsze, analizowanie późnej nowoczesności jest często dokonywane z bardzo wąskiej, etnocentrycznej perspektywy. Zjawiska składające się na nowoczesność są w dużej mierze związane z procesami, które wbrew tradycyjnym teleologicznym ujęciom nie przebiegają wszędzie na świecie i wedle tych samych schematów. I tak pisząc o globalizacji, rozwoju instytucji opiekuńczych czy infrastrukturze sanitarnej, opisujemy zjawiska zachodzące tylko w wybranej, i w zasadzie dość wąskiej, części świata. Koncepcja REIDs jest też wyraźnie zachodniocentryczna. Gdyby powstawała w – powiedzmy – Afryce, to głównym obiektem zainteresowania nie były-

164

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

by choroby epidemiczne, lecz endemiczne. Po drugie, problematyczny jest polityczny wydźwięk takiego usytuowania. Nowoczesność nie jest formacją społeczno-polityczno-ekonomiczną, która powstała w próżni i niezależnie od globalnych procesów, również tych związanych z rejonami świata nienowoczesnego (Nowak 2011). Między innymi dzięki badaniom Immanuela Wallersteina (2007) wiemy, że nowoczesne centrum w dużej mierze zawdzięcza swój sukces cywilizacyjny podporządkowaniu nienowoczesnych peryferii. Skupianie się zatem na nowoczesności bez uwzględnienia asymetrii politycznych czy ekonomicznych może przesłaniać wiele fundamentalnych kwestii. Podobnie jest w przypadku koncepcji REIDs: przy konstruowaniu tej kategorii uwzględniono lęki i potrzeby społeczeństw zachodnich, głównie mieszkańców Ameryki Północnej. Efektem tego jest między innymi zachwiana hierarchia zagrożeń: HIV/AIDS nie jest i nigdy nie było największym kryzysem epidemiologicznym. We wstępie jasno zaznaczaliśmy, że nasza perspektywa ma charakter zachodniocentryczny, a ściślej polskocentryczny. Nie chcemy i nie potrafimy jednak całkowicie uciec od wątku postkolonialnego. Bliskie jest nam również podejście teorii krytycznej. Obie perspektywy rzucają nowe światło na interesujący nas koncept, pokazując zarówno szeroko rozumiane nierówności, jak i określoną politykę wykluczenia, jaka się w nim kryje. Koncepcja REIDs jest w ogromnej mierze wytworem zachodnich struktur wiedzy, a jej medialno-popkulturowa forma manifestuje się głównie w książkach i filmach powstałych w Stanach Zjednoczonych. I choć choroby zakaźne budzą lęki społeczeństw zachodnich, to stanowią one zasadniczo problem typowy dla społeczeństw niezachodnich. Choroby zakaźne odpowiadały w krajach o niskich dochodach w 2002 roku za 56% lat życia skorygowanych niesprawnością (disability-adjusted life years lost, DALYs), podczas gdy w krajach o wysokich dochodach ten odsetek wynosi jedynie 6% (Bygbjerg 2012). Większość ofiar wirusa HIV to osoby pochodzące z biednych rejonów świata (Farmer 2001, s. xxiii). Prawdopodobieństwi pojawienia się nowych patogenów zdolnych wywołać kryzys epidemiologiczny jest wyższe w krajach rozwijających się niż w krajach rozwiniętych z uwagi na gorsze warunki społeczno-ekonomiczne i słabiej

REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej

165

rozwiniętą infrastrukturę niezbędną do wczesnego wykrywania nowych zagrożeń zdrowotnych oraz zarządzania kryzysowego (Jones i in. 2008). Zasadniczy problem tkwi tutaj w dystrybucji uwagi. Dzięki obecności tematyki w obiegu kulturowo-eksperckim krajów centrum globalna uwaga jest poświęcana problemowi chorób zakaźnych głównie na obszarach krajów rozwiniętych. Jednak za tak skierowaną uwagą podążają konkretne środki, co powoduje, że strategie działania i polityki dotyczące REIDs opierają się w dużej mierze na asymetrycznie i niesprawiedliwie rozdzielanych zasobach. Dobrym przykładem jest wąglik, choroba, która właściwie nie występuje w krajach rozwiniętych, a często bywa endemiczna w wiejskich rejonach krajów rozwijających się, takich jak Haiti (Smego, Gebrian, Desmangels 1998). Jak pokazywaliśmy za Washerem i Kingiem, ważnym momentem w toku konstrukcji wyłaniania się chorób było powiązanie zjawiska z bioterroryzmem. Rząd amerykański zainwestował wtedy wiele środków w „biogotowość”. Już wtedy część ekspertów uważała takie działania za przesadzone i czas potwierdził ten sceptycyzm. Dyskurs wokół REIDs i bioterroryzmu okazał się kolejnym sposobem na wydatkowanie środków publicznych na projekty związane z sektorem zbrojeniowym (Washer 2010, s. 143–147). Mniej więcej w tym samym czasie w Haiti, jednym z najbiedniejszych krajów świata, wybuchła rzeczywista epidemia wąglika (Farmer 2001, s. xii). Jak łatwo się domyślić, zagrożenie to nie wywołało takiej reakcji bliskich geograficznie Stanów Zjednoczonych jak wyolbrzymione zagrożenie bioterroryzmem. Patrząc z perspektywy krytycznej, należy stwierdzić, że wyłaniające się choroby są politycznie problematycznym konceptem, ponieważ zawierają wiele uprzedzających i wykluczających założeń. Przykładem jest sam koncept medycyny tropikalnej. Dziś już raczej odchodzi się od tego określenia, ale jego ślady wciąż można znaleźć we współczesnej epidemiologii. W XIX wieku medycyna tropikalna była dyscypliną rozwijaną na użytek państw kolonialnych i miała dostarczyć wiedzy na temat chorób występujących w koloniach. Medycyna tropikalna postrzegała choroby zakaźne głównie jako problem mający swoje źródło w krajach podporządkowanych. Chociaż – jak

166

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

wspominaliśmy – epidemie i endemie to głównie problemy rozwijających się krajów niezachodnich, to dużym nadużyciem jest określanie takich obszarów mianem głównych winowajców problemów związanych z chorobami zakaźnymi. Dobrym przykładem jest malaria. Intuicyjnie jest ona kojarzona właśnie jako choroba tropikalna, która występuje w niektórych rejonach Afryki. Tymczasem epidemie malarii mogą wybuchać na terenach o dużej wilgotności, na przykład w sąsiedztwie zbiorników wodnych, również na innych kontynentach, czego przykładem jest epidemia, która wybuchła w dolinie rzeki Ohio w Stanach Zjednoczonych w 1850 roku (Farmer 2001, s. 41). Za medycyną tropikalną kryje się zatem dyskurs wykluczający, w którym zewnętrzni, podporządkowani „inni” są biologicznym zagrożeniem dla bogatych i uprzywilejowanych „nas”. Sama zaś walka z chorobami zakaźnymi jest z tej perspektywy ochroną polityczno-ekonomicznych granic, jakie oddzielają grupy czy narody dominujące od grup czy narodów podporządkowanych. Jak przekonuje Washer, echa takiego myślenia pobrzmiewają w koncepcji REIDs: […] światopogląd kryjący się za koncepcją wyłaniających się chorób zakaźnych ma podobną [do koncepcji medycyny tropikalnej] obsesję na punkcie tego, że źródła infekcji znajdują się w krajach bądź w grupach podporządkowanych […]. Odnosi się to zarówno do homo- i biseksualnych mężczyzn z HIV, jak i do uchodźców z gruźlicą, mieszkańców Afryki z ebolą czy Chińczyków z SARS. Tak jak w „wojnie z narkotykami” zawsze chodziło o wojnę z osobami zażywającymi narkotyki, tak bitwa o pokonanie wyłaniających się chorób zakaźnych nie toczy się tyle o pokonanie ich in situ (poprzez poprawę zdrowia biednych i zmarginalizowanych grup), ale staje się źródłem stygmatyzacji i wykluczania innego (Washer 2010, s. 153).

Ten argument można jeszcze wzmocnić przez pokazanie, jak w różnych państwach wytwarzana jest wiedza i projektowane są działania związane z chorobami zakaźnymi. Różnica między centrum a peryferiami czy między „pierwszym” a „trzecim” światem w zakresie walki z epidemiami polega, z grubsza rzecz biorąc, na tym, że w tym pierwszym kontekście zmobilizowane zostają zasoby związane z technologiami medycznymi (w tym nowe szczepionki i leki),

REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej

167

w tym drugim zaś strategia walki opiera się głównie na prewencji i profilaktyce; najlepszym tego przykładem jest HIV/AIDS (Farmer 2001, s. xx–xxi). Wynika to zarówno z nierównej dystrybucji zasobów, w której zyski z innowacji medycznych nie są w skali globu rozdzielane równomiernie, jak i z modelu zarządzania mającego za swój priorytet przede wszystkim bilans zysków i strat. Z tej perspektywy prewencja i profilaktyka są najtańszymi możliwymi interwencjami. Warto tutaj dodać, że w krajach afrykańskich dochodziło do prowadzenia wątpliwych etycznie badań klinicznych, na przykład nad lekami nad HIV/AIDS (Wendland 2008). Mamy tutaj zatem do czynienia z delegowaniem kosztów związanych z postępem w medycynie na grupy zmarginalizowane, przy jednoczesnej dystrybucji zysków do wąskich grup dominujących. W grę wchodzi zatem nie tylko nierównomierna, ale i niesprawiedliwa dystrybucja zdobyczy biomedycyny. Profilaktyka i prewencja jako często wykorzystywane strategie w walce z chorobami zakaźnymi w krajach rozwijających się są związane z problemem indywidualnej odpowiedzialności. Wszak można wyobrazić sobie działania prewencyjne zakładające modernizację systemu zdrowia publicznego. Na peryferiach jednak zamiast wzmacniać szeroko rozumianą infrastrukturę zdrowotną prowadzi się działania edukacyjne. Wychodząc poza wątek postkolonialny, należy zauważyć, że dyskurs profilaktyczny również w innych kontekstach jest strategią indywidualizowania problemów zdrowotnych, które powinno się rozpatrywać systemowo (Lupton 1995, s. 48–76). W kontekście chorób zakaźnych i grup podporządkowanych ta strategia obarczania jednostkową odpowiedzialnością jest mechanizmem wzmacniającym wykluczenie i stygmatyzację, ponieważ winowajcą w przypadku epidemii może zostać oznaczona osoba zakażona. Jeżeli zaś chodzi o wiedzę epidemiologiczną, to problematyczną kwestią jest posiłkowanie się wyjaśnieniami kulturowymi podczas opisywania mechanizmów rozprzestrzeniania się patogenów czy przy ocenie powodzenia działań antyepidemicznych. I tak w przypadku HIV/AIDS domniemywano, że to rytuały voodoo mogą przyczyniać się do wzrostu zakażeń (Farmer 2001, s. 51), w przypadku eboli analizowano rolę rytuałów pogrzebowych (Hewlett, Hewlett 2008, s. 54–56), a w przypadku gruźlicy – praktyk magicznych (Far-

168

3. „EPIDEMIA EPIDEMII” I POWRÓT CHORÓB ZAKAŹNYCH

mer 2001, s. 249). Chociaż praktyki kulturowe mogą mieć duże znaczenie epidemiologiczne, o czym pisaliśmy w pierwszym rozdziale, to problematyczne jest nadużywanie wyjaśnienia kulturowego w sytuacjach, gdy źródeł problemów z chorobami zakaźnymi należałoby doszukiwać się w czynnikach systemowych, na przykład ekonomicznych (Farmer 2001, s. 51). Z jednej strony widać tutaj mechanizmy charakterystyczne dla zjawiska, które Monika Bobako nazywa rasizmem kulturowym (Bobako 2017, s. 158–162), czyli konstruowaniem wykluczenia na podstawie odmienności kulturowej, którą przedstawia się jako gorszą i podporządkowaną. Z drugiej strony działa tu mechanizm charakterystyczny dla klasycznego rozumienia ideologii jako narracji ukrywającej problematyczne zjawiska polityczne czy społeczne, przyczyniające się do wykluczenia i marginalizacji. Choroby zakaźne są w dużej mierze problemem wynikającym z różnego rodzaju nierówności: społecznych, ekonomicznych czy płciowych. Bieda, brak dostępu do opieki zdrowotnej i technologii medycznych, złe warunki sanitarne i mieszkaniowe, niedożywienie, przemoc seksualna, konflikty zbrojne – wszystkie te czynniki są w o wiele większym stopniu odpowiedzialne za szerzenie się chorób zakaźnych w krajach rozwijających się niż czynniki kulturowe, na których często koncentrują się epidemiolodzy czy antropologowie medyczni (Farmer 2001, s. 257). Innymi słowy, z perspektywy peryferii problem z epidemiami to problem strukturalny i systemowy, a nie wyłącznie indywidualny czy kulturowy. Koncepcję REIDs skonstruowano w taki sposób, że nie wyeksponowano problematycznych zależności między centrami a peryferiami. Tymczasem to, co robią aktorzy z centrum, ma znaczenie dla sytuacji epidemiologicznej w krajach peryferii. Dobrym przykładem jest HIV/AIDS na wyspach karaibskich. HIV rozprzestrzenia się na tym obszarze w dużym stopniu za sprawą prostytucji. Jednocześnie taka wyspa jak Haiti jest znana z usług oferowanych w ramach seksturystyki bogatym przyjezdnym ze Stanów Zjednoczonych. Dziś uważa się, że wirusa HIV przywlekli na wyspę właśnie amerykańscy turyści, którzy korzystając z wykluczenia ekonomicznego lokalnej społeczności, upatrzyli sobie Haiti jako jeden z kierunków w poszukiwaniu seksualnych doznań (Farmer 2001, s. 116–126). Inne przy-

REIDs w ujęciu teorii krytycznej i postkolonialnej

169

kłady są związane z negatywnymi skutkami polityki dopasowania strukturalnego, które wymuszało na niezachodnich krajach rozwijających się liberalizowanie polityki gospodarczej, odchudzenie sektora publicznego czy zaciąganie kredytów rozwojowych. Wiele z tych zmian przyczyniło się do znaczącego obniżenia jakości usług społecznych (w tym dotyczących sektora ochrony zdrowia), a w rezultacie do pogorszenia ogólnej jakości życia. Paul Farmer w tego typu polityce doszukuje się systemowych przyczyn wzrostu zgonów spowodowanych gruźlicą w Peru. Opowiada on historię Coriny Bayony, która zmarła w wyniku tej choroby w 1996 roku: Corina została zmuszona do opuszczenia wioski, w której się urodziła, przez załamanie się systemu agrarnego i wskutek szeregu innych zmian gospodarczych. Będąc już w Carabayllo, wraz ze swoją rodziną została podporządkowana […] niekontrolowanym i nieprzewidywalnym zmianom w gospodarce. Decyzje podjęte w odległej siedzibie Banku Światowego […] doprowadziły do znaczącej zmiany w strukturze zatrudnienia w Limie i dużych fluktuacji w cenach kluczowych dóbr. Corina stała się wkrótce pomocą domową w służbie kobiecie, która była tylko niewiele bogatsza od niej […]. Gdy Corina zachorowała na wielolekoodporną gruźlicę, nie miała już sił, by szukać pomocy (Farmer 2001, s. 200).

4. Wirusy, siły natury i zombie – choroby zakaźne w kulturze popularnej

Choroba, jak wiele innych zjawisk, podlega wpływowi kultury. Kultura kształtuje wyobrażenia dotyczące ciała, zdrowia, symptomów (Domaradzki 2013). Te ostatnie stanowią nie tylko obiektywne wskaźniki występowania schorzenia, lecz także podlegają subiektywnym interpretacjom, często przyjmując formę specyficznych komunikatów, za pomocą których jednostka nawiązuje relację ze światem społecznym. Wpływ kultury widać szczególnie wtedy, gdy przyjrzymy się tak zwanym ludowym jednostkom chorobowym: schorzeniom, które nie występują w oficjalnych klasyfikacjach medycznych, lecz opierają się na potocznych wyobrażeniach o ciele oraz jego funkcjonowaniu (Penkala-Gawęcka 1994). Przykładem jest „uchynięcie” – ma być to choroba charakterystyczna dla niemowląt, której objawami mogą być „płacz, krzyk, brak snu, odmowa lub problemy z ssaniem piersi” (Rakowski 2013, s. 359). Tego typu „ludowe jednostki chorobowe” są wyrazem wiedzy lokalnej na temat anatomii, a także stanowią charakterystyczny dla danej społeczności wzór doświadczania własnego ciała. Innym przykładem jest histeria (Trillat 1993): z perspektywy historii medycyny interpretuje się ją jako przykład zaburzenia, którego popularność wiązano z określonym kontekstem społeczno-kulturowym, a mianowicie z epoką wiktoriańską. Zgodnie z założeniami nieklasycznej socjologii wiedzy (Zybertowicz 1995) wpływowi kultury podlegają również ci, którzy tworzą wiedzę naukową i medyczną. Naukowcy i lekarze także są członkami określonych wspólnot, których sposoby postrzegania zjawisk są w dużym stopniu kształtowane przez elementy kultury. Przykłady

174

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

można znaleźć w twórczości Ludwika Flecka, polskiego mikrobiologa, który w naukach społecznych jest znany głównie za sprawą prac z zakresu socjologii wiedzy. W Powstaniu i rozwoju faktu naukowego Fleck (1986) posługuje się przykładem kiły, aby zilustrować, jak kultura kształtowała granicę wyobraźni naukowej, tym samym tworząc inne definicje choroby, a także wskazując na inne sposoby radzenia sobie ze schorzeniem. Polski mikrobiolog wyróżnia w historii badań nad kiłą cztery porządki: (1) mistyczno-etyczny, (2) empiryczno-terapeutyczny, (3) patogenetyczny i (4) etiologiczny. Co najważniejsze, żaden z tych porządków nie jest po prostu bardziej prawdziwy od drugiego w sensie naiwnie rozumianego realizmu. Każdy z nich jednak jest zakreślonym przez kulturę i historię obszarem możliwego doświadczania zjawisk, ramami poznania, które określają, jak będzie wyglądała wiedza medyczna. Inne choroby zakaźne również są uwikłane w sieci znaczeń, interpretacji, kodów kulturowych. Z jednej strony wyobrażenia na temat chorób zakaźnych wpływają na to, jak postrzegana jest dana jednostka chorobowa, a także, w niektórych przypadkach, określają działania epidemiologów czy lekarzy. Z drugiej strony kulturowe przedstawienia chorób zakaźnych są wyrazem tego, co społeczność myśli sama o sobie, jak traktuje swoich członków, jak odnosi się do własnej cielesności, jak definiuje wykluczenie czy podstawowe relacje społeczne. Interesujące nas w tej książce pojęcie REIDs jest nie tylko konceptem epidemiologicznym i medycznym, ale także fenomenem kulturowym. Jak pokazywaliśmy w rozdziale trzecim, dla „ustabilizowania” konstruktu REIDs istotna była zmiana sposobu publicznej komunikacji wiedzy naukowej przez epidemiologów. Ważną rolę odegrała między innymi ścisła współpraca epidemiologów i wirusologów ze środowiskami dziennikarskimi. Jak wskazywaliśmy wcześniej, rola takich dziennikarzy jak Richard Preston oraz Laurie Garrett jest trudna do przecenienia: ich artykuły oraz książki na temat zagrożeń zakaźnych (Garrett 1994; Preston 1994) inspirowały twórców dzieł kultury. Najlepszym przykładem jest Epidemia z 1995 roku: film prezentujący historię epidemii fikcyjnej choroby rozgrywającej się na terytorium Stanów Zjednoczonych wywoływanej przez pa-

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

175

togen wzorowany na wirusie ebola. Ale Epidemia nie jest jedynym tego typu działem. Niemal równolegle miał swoją premierę film 12 małp, który prezentował wizję świata wyniszczonego pandemią. Obraz pokazywał również, jak bardzo nowoczesny świat jest podatny na zagrożenie ze strony chorób zakaźnych z uwagi na transport międzynarodowy oraz ryzyko ze strony terrorystów zdolnych do samodzielnego opracowania broni biologicznej. W 1996 roku na małe ekrany wszedł serial Strefa zagrożenia traktujący o grupie naukowców wysyłanych w różne miejsca na planecie w celu zwalczania zagrożeń biologicznych. Wszystkie wymienione dzieła kultury powstały nie bez związku z pracą naukowców i – co ważniejsze – miały silny wpływ na publiczną reprezentację REIDs w rozumieniu ANT. Rozdział poświęcamy w całości zagadnieniu kultury popularnej jako ważnego zasobu w kształtowaniu i utrwalaniu wizji nadchodzącej „epidemii epidemii”. Jak zakłada ANT, reprezentacja publiczna jest ważnym obszarem aktywności towarzyszącym konstruowaniu i „domykaniu” czarnych skrzynek. Naukowcy nie mogą ograniczyć się do mobilizowania świata, współbadaczy, przemysłu. Ważne jest także to, by ich koncepcje krążyły w dyskursie potocznym, dziennikarskim i politycznym. To oczywiście oznacza translacje: zarówno te zamierzone, jak i niezamierzone przez naukowców. To ważne, by o tym pamiętać w toku analizy kulturowych reprezentacji różnych REIDs. Owszem, niektóre obrazy i treści kultury popularnej były konsultowane z ekpertami i przez nich inspirowane. Jest jednak wiele przypadków, gdy kulturowa wizja chorób zakaźnych i ich epidemii znacząco odbiega od epidemiologicznego i ekologicznego ujęcia REIDs. Należy pamiętać, że obrazy prezentujące epidemie powstawały dużo wcześniej, zanim naukowcy rozwinęli koncept REIDs. Jednak dopiero w latach 90. XX wieku produkcje kulturowe opiewające epidemie stały się istotną częścią produkcji kulturowej głównego nurtu. Wcześniej dzieła tego typu były rzadkie lub miały charakter niszowy. W rozdziale bierzemy na warsztat wybrane przez nas przykłady epidemicznych narracji (filmy, seriale, książki) w poszukiwaniu stałych i powtarzających się motywów. Po pierwsze, chcemy pokazać, jak kultura wpływa na postrzeganie chorób zakaźnych. Jak wskazywaliśmy w pierwszym rozdziale, choroby zakaźne i ich epidemie

176

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

towarzyszą nam od bardzo dawna i są to zjawiska również o charakterze antropologicznym. W naszej analizie dowiedziemy, że wiele antropologicznych motywów można odnaleźć we współczesnych narracjach o epidemiach. Po drugie, chcemy umieścić narracje epidemiczne w historycznym kontekście i potraktować je jako opowieści traktujące o nowoczesności, jej instytucjach, mechanizmach, praktykach, ale też o napięciach, paradoksach i problemach, jakie ją cechują. Jak pokazywaliśmy w pierwszym rozdziale, nowoczesność, globalizacja, rozwój nauki i technologii, wreszcie państwowa biopolityka ściśle wiążą się z epidemiami i patogenami. Narracje epidemiczne to artykułują. Na przykład część opowieści o epidemiach skupia się na kwestii kruchości nowoczesnego ładu. W rozdziale wykazujemy te związki, a jednocześnie analizujemy kryjącą się w nowoczesności ambiwalencję, którą, naszym zdaniem, trafnie rozpoznają interesujące nas dzieła kultury. Nasze rozważania zaczniemy od rekonstrukcji kulturowego motywu wirusa i wywoływanej przez niego zarazy.

Narracje epidemiczne i motyw wirusa w kulturze Patrząc na kulturę popularną czy publikacje popularnonaukowe przez pryzmat motywu wirusa i epidemii, odkryjemy istnienie niemalże odrębnego gatunku. Priscilla Wald nazywa go narracjami epidemicznymi: Narracja o epidemii – w swoich naukowych, dziennikarskich i fikcyjnych wcieleniach – podąża za wątkiem, który rozpoczyna się od zidentyfikowania pojawiającej się infekcji, obejmuje omówienie globalnych sieci, przez które wirus podróżuje, oraz kronikę prac epidemiologicznych, które kończą się jej powstrzymaniem. W narracji tej epidemiolodzy śledzą trasy mikrobów, katalogują przestrzenie i interakcje globalnej nowoczesności. Mikroby, przestrzenie i interakcje łączą się ze sobą, ożywiają krajobraz i popychają do przodu narrację o wybuchu epidemii: sprzeczną, ale fascynującą opowieść o niebezpieczeństwach ludzkiej współzależności i triumfie ludzkich powiązań oraz współpracy, autorytecie naukowym i ewolucyjnych zaletach mikrobów, równowadze ekologicznej i zbliżającej się katastrofie (Wald 2008, s. 2).

Narracje epidemiczne i motyw wirusa w kulturze

177

Twórcy kultury zainteresowali się chorobami zakaźnymi dawno temu, czego ślady widać chociażby w Dekameronie Giovanniego Boccacia, którego powstanie łączy się z panującą w XIV wieku w Europie epidemią dżumy. Dżuma jest też głównym wątkiem powieści Daniela Defoe, napisanej w 1722 roku, pod tytułem Dziennik roku zarazy, opowiadającej o epidemii, jaka wybuchła w Londynie w 1665 roku. W 1826 roku Mary Sheley opublikowała z kolei Ostatniego człowieka, jeden z pierwszych przykładów powieści apokaliptycznej (Gąska 2016), w którym ludzkość całkowicie wyginęła wskutek nieznanej epidemii. Jednak wątek chorób zakaźnych stał się wyjątkowo popularny w latach 90. XX wieku, głównie z uwagi na panikę wokół epidemii HIV/AIDS i rozpowszechnione obawy dotyczące zagrożenia ze strony wirusa ebola. Popularność tego typu opowieści była tak duża, że kulturoznawcy zaczęli mówić o nowym fenomenie – virus culture – który miał być wyrazem lęków przed śmiercionośnymi patogenami (Weinstock 1997)1. Najsłynniejszym utworem tego gatunku, który pojawił się już i będzie często wracał w naszej analizie, jest film Epidemia z Dustinem Hoffmanem w roli głównej. Obraz powstał na motywach powieści Richarda Prestona Strefa skażenia (która całkiem niedawno doczekała się adaptacji w formie serialu wyprodukowanego przez National Geographic) i opowiada o epidemii spowodowanej wirusem Motaba (wzorowanym na eboli). Film nie tylko pokazuje społeczne konsekwencje pojawienia się choroby zakaźnej oraz reakcje instytucji publicznych, lecz także odtwarza w szczegółach pracę epidemiologów i specjalistów od chorób zakaźnych.

1

Zauważmy, że termin virus culture odnosi się konkretnie do wirusów, nie do czynników chorobotwórczych jako takich. I rzeczywiście wirusy są zdecydowanie częściej przedmiotem narracji epidemicznych niż inne patogeny. Być może wirusy wydawały się groźniejsze od bakterii i pasożytów. I AIDS, i gorączkę ebolę wywołują wirusy. Wirusy są mniejsze od bakterii (priony były jeszcze nieznane). Na wirusy nie działają antybiotyki. Czym innym są oczywiście wyobrażenia, a czym innym faktyczne zagrożenie stwarzane przez patogeny. Nie wolno zapominać o wielu groźnych chorobach bakteryjnych. Jednym z największych zabójców jest malaria, która nie jest wywoływana ani przez bakterię, ani przez wirusa.

178

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

Epidemia i Strefa skażenia to tylko przykładowe dzieła zaliczane do narracji epidemicznych. Możemy tutaj wspomnieć o filmach: Tajemnica Andromedy (1971, na podstawie książki Michaela Crichtona), Wściekłość (1977), Skrzyżowanie Kassandra (1979), 12 małp (1995), Zegar Pandory (1996), Inwazja (1997, na podstawie powieści Roberta Cooka), Wirus (1999), 28 dni później (2002), Resident Evil (2002, na podstawie gry komputerowej pod tym samym tytułem), Jestem legendą (2007, na podstawie powieści Richarda Mathesona), Contagion – Epidemia strachu (2011), Geneza planety małp (2011). Należy też wspomnieć o książkach: Bastion Stephena Kinga (1990, ekranizacja w 1994 roku), Zaraza Robina Cooka (1995, ekranizacja w tym samym roku), Oryks i Derkacz Margaret Atwood (2003), World War Z Maxa Brooksa (2006, ekranizacja w 2013 roku), Więzień labiryntu Jamesa Dashnera (2009, ekranizacja w 2014 roku). Należy wreszcie pamiętać o serialach: Ocaleni (1975–1977; 2008–2010), The Walking Dead (2010–, na podstawie komiksu Roberta Kirkmana), Ostatni okręt (2014–2018, na podstawie książki Williama Brinleya), The Strain (2014–2017, na podstawie książek Guillermo del Toro i Chucka Hogana). Jak widać po powyższej liście, do opowieści epidemicznych zaliczamy również utwory z gatunku zombie apocalypse. Robimy tak z kilku powodów. Po pierwsze, w większości współczesnych opowieści o żywych trupach epidemia czynnika zakaźnego (lub czegoś, co zachowuje się jak czynnik zakaźny) odgrywa kluczową rolę. Mamy na myśli współczesne tytuły: zombizm i choroby zakaźne zostały ze sobą powiązane stosunkowo późno. Po drugie, opowieści o zombie zostały zaliczone przez amerykańskie CDC jako obrazy trafnie przedstawiające mechanizmy pojawienia się epidemii. Jak czytamy w jednym z artykułów z czasopisma wydawanego przez tę instytucję, epidemiologia zombizmu przypomina w pewnym stopniu to, jak przebiegają epidemie chorób zakaźnych (Verran, Reyes 2018). Przykładu zombie używa się do zobrazowania matematycznych modeli rozprzestrzeniania się wirusów (Munz i in. 2009), a samo CDC stworzyły nawet specjalny program edukacyjny – Zombie Prepared-

Zombie – od voodoo do zagrożenia biologicznego

179

ness2 – mający na celu edukować na temat zagrożeń chorobami zakaźnymi. Przyjrzyjmy się bliżej ewolucji gatunku oraz samym źródłom figury zombie.

Zombie – od voodoo do zagrożenia biologicznego Zacznijmy od odróżnienia zombie od innych nieumarłych istot przewijających się przez różne kultury. Martwe istoty przywracane do życia były obecne w przeróżnych kulturach. Przykładem są strzygi oraz wampiry. Zombie, podobnie jak inne nieumarłe istoty, nie jest żywy, ale jest zdolny do wykonywania pewnych bardzo prostych czynności, niewymagających precyzji i – najczęściej – szybkości. W przeciwieństwie do wielu innych nieumarłych, istota ta kieruje się jedynie bardzo podstawowymi odruchami lub w ogóle pozostaje pod kontrolą jakieś osoby, być może tej samej, która przywróciła ciało do życia. Nie jest tak potężna jak inni nieumarli. Zombie to tyle co ożywiony trup pozostający cieniem istoty, którą była zmarła osoba. Ewentualna przewaga zombie nad żywymi ludźmi polega na tym, że może ono wykrzesać więcej energii i siły ze swego ciała: żywi ludzie nigdy nie wykorzystują pełnego potencjału swoich ciał, gdyż oznaczałoby to trwałe uszkodzenie kości, ścięgien i mięśni, tymczasem trup nie ma takich ograniczeń. Do tego dochodzi sam fakt, że zombie jest (już) martwe, co czyni je trudnym do powstrzymania. Może mieć mniej „witalnych” punktów, których trafienie skutkowałoby powaleniem go. Lęk przed zombie jest związany z faktem, że ofiara sama może stać się potworem, choć – gdy porównać różne nieumarłe potwory – nie zawsze jest to przerażająca perspektywa. Jednak o ile można wyobrazić sobie ludzi zafascynowanych perspektywą zostania wampirem, o tyle zombifikacja nie stwarza żadnych korzyści: oznacza odpodmiotowienie, choć nie zawsze powiązane z utratą świadomości. Wariant, w którym traci się kontrolę, ale pozostaje świadomym, wydaje się szczególnie ponurą perspektywą. Gdyby traktować wampiryzm, likantropizm i zombizm jako choroby, to

2

https://www.cdc.gov/cpr/zombie/index.htm

180

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

dwie pierwsze „przypadłości” byłyby endemiczne, tymczasem zombizm ma wyraźny potencjał epidemiczny lub nawet pandemiczny. Wampiry muszą zachować populację swoich żywicieli/ofiar, zombie nie są w stanie koegzystować z niezarażonymi. Rzecz jasna nie każdy twórca kultury sięgający do motywu zombie ściśle trzyma się takiego archetypu. Figura zombie zmieniała się w czasie i była adaptowana w różnych kontekstach kulturowych. Przyjrzyjmy się zatem bliżej jej historii i temu, jak przeniknęła do kultury popularnej. Zombie – sam termin i motyw – zostało zaczerpnięte z haitańskich kultów voodoo. Ten system wierzeń i praktyk ukształtował się w środowisku niewolników sprowadzanych na Haiti z Afryki Zachodniej w XVII wieku. Według oryginalnego konceptu spoczywające w grobie ciało osoby, która zmarła z nienaturalnych przyczyn, na przykład została zamordowana, było podatne na zabieg reanimacji. Przywrócone do życia ciało miało pozostawać bezwolnym sługą tego, kto je przywołał. Początkowo motyw zombie miała charakter wyraźnie klasowy i rasowy. Zombie kanalizowały lęk dominującej klasy amerykańskiego społeczeństwa przed wyzwolonymi niewolnikami i „prymitywnymi” kulturami, które stanowiły zagrożenie dla nowoczesnego ładu. I tak właśnie motyw zombie został rozegrany w filmie White Zombie w reżyserii Victora Halperino, jednym z pierwszych przedstawień tego motywu w kinie (film pochodzi z lat 30. XX wieku). Oto młoda, biała para przybywa na Haiti, właściciel plantacji planuje odbić narzeczoną mężczyźnie i zwraca się w tym celu do mistrza voodoo. Ostatecznie młodzi ludzie wychodzą z sytuacji obronną ręką, odpowiedzialny za zombifikacje złoczyńca ginie. Samo zaś Haiti jest prezentowane jako mroczne, chaotyczne i niebezpieczne miejsce: antyteza nowoczesnego świata. O ile White Zombie uczyniło z motywu religijnego temat horrorów, o tyle współczesną postać figurze zombie nadał film George ’a Romero z 1968 roku Noc żywych trupów (Szewczyk 2016). Zombie u Romero wyraźnie przypomina agresywny wariant nieumarłych z powieści Jestem legendą Richarda Mathesona z 1954 roku. W Nocy żywych trupów przyczyną zombizmu nie jest jeszcze czynnik zakaźny, ale skażenie radioaktywne. Zombie są tu produktem niekontro-

Zombie – od voodoo do zagrożenia biologicznego

181

lowanych następstw postępu technologicznego. W nakręconej przez Romero 10 lat później drugiej części – Świcie żywych trupów – tłumy zombie stają się metaforą społeczeństwa konsumpcyjnego. Akcja niemal w całości rozgrywa się w centrum handlowym, a kroczący nieumarli symbolizują wiecznie nienasyconych bywalców tych kapitalistycznych świątyń. Znaczący jest fakt, że w remake’u Świtu (wyreżyserowanym przez Zacka Snydera w 2004 roku) motyw skażenia radioaktywnego już się nie pojawia. Ogólnie lęk przed technologiami jądrowymi czy voodoo zostaje w bardziej współczesnych opowieściach zastąpiony lękiem przed epidemią jakiejś choroby zakaźnej. Przy czym nie zawsze w grę wchodzi fikcyjny patogen: czasami jest to tylko mutacja znanych nam patogenów. Kadry otwierające World War Z otwarcie nawiązują do epidemii, zombizm szerzy się jak hiszpanka, bohaterowie wyruszają na poszukiwanie pacjenta zero, do walki z problemem mobilizowani są wirusolodzy i mikrobiolodzy. Ważna jest też popularność narracji o zombie. Jeśli chodzi o kino, to zombie weszły do mainstreamu dopiero w tym stuleciu. Liczba filmów na temat zombie wystrzeliła w górę na początku XXI wieku, czyli już po momencie, w którym ukonstytuowała się koncepcja REIDs. Według The Zombie Movies Database tylko w pierwszej dekadzie XXI wieku ukazały się 172 filmy: prawie tyle samo, ile nakręcono w całym XX wieku. W latach 90. filmów o zombie było 46, a w 80. było ich 69. Kluczową rolę we wprowadzaniu zombizmu do kultury popularnej odegrała seria gier Resident Evil. Nowsze produkcje w przeważającej większości były narracjami epidemicznymi. Narracje o zombie nie są oczywiście jedynie domeną kina amerykańskiego. Biorąc pod uwagę wzrastającą rolę rynku azjatyckiego, warto tutaj wspomnieć o filmach pochodzących z Chin, Japonii czy Korei Południowej, które eksploatowały motyw nieumarłych (Cowen 2014). Opowieści te czerpią z innych zasobów kulturowych niż przykłady pochodzące ze Stanów Zjednoczonych, które są oparte, jak zaznaczaliśmy, na kulturze voodoo. W przypadku japońskich, chińskich czy koreańskich filmów figura zombie jest bardziej komiczna, slapstickowa niż budząca odrazę bądź grozę. Można w nich znaleźć przykłady bezpośrednio nawiązujące do epidemii. Tutaj można

182

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

wymienić obraz pod tytułem SARS Wars: The Bangkok Zombie Crisis z 2004 roku opowiadający o walce z zombie zainfekowanymi koronawirusem. Jest to, choć brzmi to zaskakująco, komedia. Innym przykładem jest film The Neighbour Zombie z 2010 roku, w którym przemiana w zombie jest skutkiem ubocznym leku na AIDS. Ogólnie rzecz ujmując, filmy o zombie produkowane w Azji są produkcjami niskobudżetowymi i nie cieszą się tak dużą popularnością jak obrazy produkcji amerykańskiej. Pewnym wyjątkiem jest film Zombie Ekspress wyprodukowany w 2016 roku w Korei Południowej. Opowiada on o grupie ludzi podróżującej pociągiem z Seulu do Pusan w trakcie wybuchu epidemii zmieniającej ludzi w nieumarłych. Film eksploruje historię jako metaforę społeczeństwa koreańskiego, z charakterystycznymi podziałami społecznymi, konsumpcjonizmem i pracoholizmem. Jest jednak raczej przejawem powielania wzorców kulturowych, próbą zrealizowania kina gatunkowego, którego reguły są wyznaczone kanonami produkcji hollywoodzkich, a która będzie atrakcyjna dla koreańskiego widza.

Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych Fakt, że motyw istot nieumarłych i choroby zakaźne tak dobrze ze sobą współgrały w kulturze wynika z tego, że zarówno zombie, jak patogeny reprezentują pierwotne siły, które mogą łatwo wymknąć się spod kontroli i sprowadzić na nas katastrofę. Opowieści o wirusach w swoich podstawowych założeniach realizują bowiem scenariusz walki człowieka z brutalną i nieprzewidywalną przyrodą. Często są to też opowieści o próbie uchronienia społeczeństwa lub całej ludzkiej cywilizacji przed rozpadem. Pobrzmiewają tutaj echa fundamentalnych dla strukturalistycznych badań kultury rozróżnień na kulturę i naturę lub na porządek i chaos. W narracjach epidemicznych harmonijny ład społeczny zostaje narażony na unicestwienie (a w niektórych obrazach do tego typu rozpadu dochodzi). To zagrożenie ma przy tym specyficzny charakter – wirus jest często przedstawiany nie tyle jako coś biologicznego, ile zarazem pierwotnego

Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych

183

i wymykającego się ludzkiemu poznaniu. Jest wyrazem działania sił natury, ale tej natury, którą znajdziemy w Antychryście Larsa von Triera, to znaczy brutalnej i chaotycznej. Działania wirusów i innych patogenów przypominają, że człowiek musi żyć z czymś, co mu nieustannie zagraża. Pierwotność wirusa jest związana ze źródłem jego pochodzenia. Może być to Afryka (Epidemia oraz Strefa skażenia) bądź kosmos (Tajemnica Andromedy, Wirus). Afryka symbolizuje kolebkę cywilizacji, miejsce, z którego wyewoluował człowiek. Kosmos odnosi się z kolei do czegoś tyleż naturalnego, co nieprzewidywalnego i wymykającego się ludzkiemu rozumowi. Innym motywem – wykorzystywanym częściej w twórczości popularnonaukowej – jest umieszczanie śmiercionośnych mikrobów w porządku ponadczasowym poprzez wskazywanie, że są to organizmy starsze niż człowiek. Epidemia jest momentem, w którym ten przyczajony, a zarazem dużo starszy od ludzkiej cywilizacji wróg zostaje przebudzony, niczym wielcy przedwieczni z twórczości Lovecrafta. Wirus jest zatem „głosem spoza czasu”. Warto odnotować, że taką narrację przyjmuje dziennikarka Laurie Garrett w The Coming Plauge. Newly Emerging Diseases in a World out of Balance (Wald 2008, s. 32). Wątek ten jest interesujący nie tylko przez to, że umieszcza relację człowiek–natura w porządku kosmologicznym, ale stanowi również swego rodzaju mitologiczną przestrogę. Ów pierwotny czynnik, będący źródłem destrukcji ludzkiego porządku, zwykle nie działa autonomicznie. W narracjach epidemicznych często sugeruje się, że owego śpiącego potwora budzi sam człowiek. Akt ten ma charakter niebezpiecznej transgresji, gdyż zwykle jest wynikiem „panoszenia się” ludzkiej cywilizacji, wkraczania do miejsc, w których człowiek nie ma prawa być. Jak pisze Wald, „inwazje mikrobów przyjmują mitologiczną formę, gdy wyobrażone są jako odpowiedź Ziemi na działania człowieka, zapuszczającego się w pierwotne miejsca, których nie powinien naruszać” (Wald 2008, s. 10). W Epidemii członkowie wojskowego personelu epidemiologicznego trafiają na początku filmu do jednej z zarażonych wiosek znajdujących się w Zairze. Miejscowy szaman mówi im wówczas, że zaraza jest karą za wycinanie drzew pod budowę drogi. W minise-

184

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

rialu The Hot Zone (który powstał na podstawie książki Prestona) z 2019 roku jednymi z pierwszych ofiar wirusa w retrospekcjach z lat 70. są francuskie zakonnice, prowadzące niedaleko rzeki Ebola działalność misyjną. Z kolei w książce Carriers Patricka Lyncha, opowiadającej o epidemii w lasach deszczowych Indonezji, bohaterowie-naukowcy przybywający na miejsce sami nazywają siebie wirusem, podkreślając, że to oni naruszają pewną zakazaną dla nich przestrzeń (Wald 2008, s. 46). Ciekawym przykładem obrazu wpisującego się w narrację epidemiczną, w którym bohaterowie muszą zmierzyć się z pierwotnymi siłami, jest Coś z 2011 roku – prequel filmu w reżyserii Johna Carpentera. W obrazie z 1982 roku (który nota bene jest remakiem) i filmie z 2011 ludzi atakuje tajemnicza, prastara istota. Zostaje ona wydobyta z lodu liczącego sobie tysiące lat3. Organizm (przypuszczalnie, bo nie jest wyjaśnione, czy „coś” jest żywe) pochłania ciała ludzi i przetwarza je na swoje kopie. Istota potrafi też „zainfekować” organizm i przebudować go od środka. W sensie ekologicznym stwór jest zdolny do drapieżnictwa i pasożytnictwa zarazem, ale przypomina również pod pewnymi względami parazytoida4. Żadne z określeń nie oddaje wiernie cyklu „życiowego” stwora. Zresztą bohaterowie w różnych scenach obu filmów wypowiadają się o kosmicie czasami jak o drapieżniku, kiedy indziej jak o patogenie, a niekiedy jak o pasożycie. Istotne jest to, że pierwszymi ofiarami są psy – czyli „infekcja” cząsteczkami „czegoś” jest w sumie zoonozą. Organizm po przejęciu pierwszych ludzi zaczyna się rozprzestrzeniać, a liczba dotkniętych osób (czy może raczej „przejętych” lub „przetrawio3

Może przywodzić to na myśl zjawisko, które obserwują epidemiolodzy: wraz ze zmianą klimatu odmrażane są różnego rodzaju pozostałości biologiczne sprzed setek, a niekiedy tysięcy lat. Istnieją uzasadnione obawy, że w szczątkach mogły przetrwać odmiany i szczepy patogenów, które obecnie już nie występują. 4 Parazytoidy to organizmy, które składają jaja w ciele ofiar, z których wylęgają się młode pasożytujące w okresie larwalnym na organizmie gospodarza. Określenie „parazytoid” o wiele lepiej pasuje do ksenomorfów z serii Obcy. Nie wolno jednak zapominać, że przykładanie do biologii jakiegoś fikcyjnego stwora z kosmosu kategorii ekologicznych, które same są kontestowane przez naukowców, jest zadaniem dość ryzykownym.

Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych

185

nych”) rośnie wykładniczo, jak w epidemii choroby zakaźnej. I sami bohaterowie zachowują się tak, jakby walczyli z epidemią. Biorąc pod uwagę stuprocentowy odsetek zgonów wśród „zarażonych”, bohaterowie podejmują zdecydowane działania mające na celu opanowanie ogniska zapalnego w zarodku: w przeciwnym razie „zaraza” ogarnie cały świat. Ich działania przypominają popularne wyobrażenia o radykalnych taktykach stosowanych przez służby kryzysowe walczące z epidemiami. Pojawia się tu motyw palenia ciał: głównym narzędziem walki z „czymś” są miotacze ognia i koktajle mołotowa. Skojarzenie z wirusem zostaje zresztą wprost wyrażone w prequelu, w którym główna bohaterka, biolożka specjalizująca się w paleontologii, stwierdza: „To jest jak wirus. Co można zrobić z wirusem? Objąć kwarantanną”. Dokładnie taki sam typ narracji prezentuje seria filmów Obcy. Tytułowy potwór – ksenomorf – to zarazem drapieżnik i parazytoid. Ksenomorfy były zdolne nie tylko do pasożytowania na różnych organizmach, ale także do przejmowania wybranych cech swoich nosicieli. Przede wszystkim jednak ksenomorfy są prezentowane w wielu odsłonach serii jako zagrożenie o potencjale epidemicznym. Pierwsza, trzecia i czwarta części serii skupiają się na zmaganiach bohaterów usiłujących nie tylko przetrwać, lecz także nie dopuścić do pandemii na rodzinnej planecie. Część druga serii to prezentacja prób wygaszenia ogniska zapalnego w odległej, odizolowanej kolonii5. Tu również ksenomorfy są prezentowane jako pierwotna, niepowstrzymana siła natury. W świecie przedstawionym podróże międzyplanetarne są czymś normalnym, jednak mimo rozwoju techno5

Jedna z kilku niezrealizowanych koncepcji trzeciej części serii (było ich kilka) miała prezentować zmagania ludzi z obcymi na Ziemi. Nawet oryginalny zapis tytułu filmu Alien3 (tytuł został zachowany mimo zmiany koncepcji) sugerował dalszą eskalację problemu – w pierwszej części ginie kilka osób, w drugiej ofiarą obcych padają setki ludzi, w trzeciej części miała to być cała planeta. Nie jest jednak jasne, czy miała być to opowieść z gatunku epidemicznego, czy raczej film w konwencji kaijƻ. Ostatecznie powrócono do kameralnej formuły action survival skupiającej się na losach małej grupy: akcja Alien3 został osadzona w odosobnionej, odległej placówce łatwej do objęcia kwarantanną lub oczyszczenia za pomocą bombardowania.

186

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

logicznego nie uwolniliśmy się od zagrożeń biologicznych. Według filmu Obcy: Ósmy pasażer Nostromo w reżyserii Ridleya Scotta ludzkość natrafia na ksenomorfy w starożytnym wraku pojazdu kosmicznego innej rasy. Warto zauważyć, że w trzeciej odsłonie serii z 1992 roku pojawia się motyw przechodzenia zagrożenia ze zwierzęcia na człowieka6. Odwołania do REIDs są obecne również w innej formie. Główna bohaterka, która nie chce zdradzić przyczyn, dlaczego zależy jej na sekcji zwłok jednej z ofiar katastrofy podaje pretekst: obawia się zarazy cholery. Lekarz odpowiada na to, że nie odnotowano przypadku cholery od 200 lat. Warto zaznaczyć, że wszyscy mieszkańcy planety mają ogolone głowy, co ma chronić ich przed pasożytami skóry, które mogą roznosić choroby zakaźne. Ogólnie w filmach z serii Obcy bohaterowie wielokrotnie podkreślają, że fikcyjny parazytoid radzi sobie bardzo dobrze z pokonywaniem granic gatunkowych, w tym barier między biologiami różnych planet. Podobnie myślimy o patogenach, choć nie ma to wiele wspólnego z wiedzą biologiczną: przeskok patogenu między gatunkami nie jest wcale łatwy. Warto zwrócić uwagę na specyficzną perspektywę, z której opowiadana jest pierwsza filmowa historia o ksenomorfie. Scott zdecydował się obsadzić w roli bohaterów swojego filmu nie naukowców, przywódców politycznych lub wojskowych czy nawet funkcjonariuszy policji, ale ludzi zaliczanych do kategorii niebieskich kołnierzyków. Statek Nostromo nie jest jednostką wojskową czy badawczą, lecz transportową, w dodatku nieszczególnie nową. Bohaterowie nie są też awanturnikami w stylu takich bohaterów kina nowej przygody jak Han Solo. Kadry filmu ukazują tunele serwisowe, maszynownie i inne miejsca, do których bohaterowie bardziej tradycyjnych dzieł science fiction najczęściej się nie zapuszczali. Rdza, opary, przecieki, smar, ciasnota i słabe oświetlenie kontrastuje ze schludnym i mi-

6

W kinowej wersji filmu ksenomorf rozwija się w ciele psa. Jednak w innej wersji, która odsłania więcej szczegółów z życia ludzi na planecie, na której rozgrywa się akcja, obcy wychodzi z ciała wołu, które znajduje się w rzeźni. Przypomina to bardzo motyw farm hodowlanych i mokrych rynków, które sprzyjają pojawianiu się nowych chorób.

Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych

187

nimalistycznym projektem mostków statków z serii Star Trek. Scott ukazuje ludzi pracujących w infrastrukturze naszego świata, wykonujących pracę, która pozostaje niewidzialna z perspektywy elity. Zresztą film nie ukrywa, że w korporacyjnej kalkulacji zysków życie członków załogi jest wartością pomijalną. Perspektywa ta została zasadniczo utrzymana we wszystkich częściach Obcego. Skupienie na infrastrukturze jest ważne, gdyż praca niebieskich kołnierzyków i stan infrastruktury mają decydujące znaczenie z perspektywy epidemiologicznej. Ksenomorf może skrywać się w duktach wentylacyjnych, chować się w gąszczu rur: dokładnie w tych samych miejscach mogą czaić się rozmaite zarazki. I to pracownicy techniczni mogą stać się ich pierwszymi ofiarami. Na fali popularności dwóch pierwszych filmów z serii Obcy powstało wiele książek, gier komputerowych i komiksów, a sam świat Obcego został uzupełniony o wiele szczegółów. Rozwinięte zostały między innymi pomysły na temat ekologii i biologii obcych. W komiksie z 1992 roku pod tytułem Aliens – Theory of Propagation zaproponowana została ciekawa geneza tego organizmu. Przytaczamy ją, gdyż jest ona zbieżna z koncepcją REIDs, która była rozwijana w tym samym czasie. Ksenomorfy miały pochodzić z planety, na której nie były wcale gatunkiem dominującym – w ich ekosystemie istniały inne organizmy zdolne do utrzymania populacji obcych w równowadze. Gatunek miał stać się problemem dopiero wówczas, gdy został wytrącony ze swojej niszy i rozniesiony po galaktyce przez różne cywilizacje – pod nieobecność konkurencji mógł rozmnażać się w niekontrolowany sposób, niszcząc całe planety. Zauważmy, że to typowy model wyłaniania się chorób zakaźnych opisywany przez Morse’a. Scott podsuwa widzom jeszcze inną wersję genezy. W świetle fabuły filmów Prometeusz (2012) i Obcy: Przymierze (2017) ksenomorfy to – przypuszczalnie – efekt prac nad bronią biologiczną, którą początkowo prowadzili obcy „Inżynierzy”, a którą kontynuował zbuntowany android zaprojektowany przez ludzi. Motywy broni biologicznej i technologii obracającej się przeciw stwórcom są wyraźnie obecne w obu przywoływanych obrazach. I wszystkie te motywy są zgodne z koncepcją REIDs. Co więcej, w filmie Obcy: Przymierze niektóre ofiary zostają „zainfekowane” przez unoszące się w powietrzu

188

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

cząsteczki, które są rozpylane z zarodni przypominających grzybnie lub zrzucane z powietrza jako broń masowego rażenia, a efektem jej użycia jest to, że z planety znikają wszystkie zwierzęta. W kontekście mitologicznym istotne jest to, jak bohaterowie radzą sobie z wyzwaniami. W narracjach epidemicznych przywoływana zostaje mająca pierwotne konotacje figura ognia jako siły zdolnej zwalczyć zagrożenie. Jest ona rozgrywana bądź dosłownie, bądź w formie spektakularnego wybuchu. W pierwszej części Obcego ludzie walczą z ksenomorfami z użyciem miotaczy ognia i doprowadzają do samozniszczenia swojego statku. W drugiej części serii ognisko zapalne oczyszcza samoczynny wybuch elektrowni jądrowej, co jedynie wyręcza bohaterów, którzy i tak planowali zbombardować teren. W Epidemii zaś pierwsze ognisko wirusa Motaba zostaje zneutralizowane za pomocą bomby. Rekonstruując mitologie zmagań człowieka z REIDs rozwijaną w dziełach kultury popularnej, warto przywołać serię książek i opowiadań The Expanse autorstwa Jamesa S. A. Coreya (pod tym pseudonimem kryją się Daniel Abraham i Ty Frank), która doczekała się adaptacji serialowej. Autorzy bardzo umiejętnie połączyli omawiane tutaj motywy: zombie, epidemię, broń biologiczną, dehumanizującą chorobę, którą należy zwalczać ogniem, prastare zagrożenie i technologię, która obraca się przeciw ludzkości. W pierwszej książce z cyklu, w Przebudzeniu Lewiatana, ludzkość musi zmierzyć się z kosmiczną epidemią, która zamienia ludzi w istoty zachowujące się jak zombie. Czynnikiem, który jest za to odpowiedzialny, jest „protomolekuła”. Jest to materia pochodząca z innego układu słonecznego, która została odnaleziona na jednym z lodowych księżyców. Protomolekułę stworzyła obca rasa, a jej zadaniem było przetwarzanie prostych form życia na planecie, na którą trafi, w maszyny, które wybudują wrota łączące dany układ z układem twórców protomolekuły. Wystrzelony przed dwoma miliardami lat kosmiczny pocisk zawierający materię nie dotarł do Ziemi, gdyż został przechwycony przez grawitację jednej z planet i stał się jej satelitą. Gdyby nie to, życie na Ziemi nigdy by się nie rozwinęło. Protomolekuła, przywrócona do aktywności za sprawą eksperymentu prowadzonego na jednej z ludzkich kolonii, wraca do realizacji oryginalnej misji. Tym razem

Człowiek kontra siły pierwotne, czyli mitologia chorób zakaźnych

189

jednak przebudowuje na maszyny nie proste organizmy, ale całe społeczności ludzi. Efektem jest plaga zombizmu, a sama protomolekuła w poszukiwaniu biomasy niezbędnej do ukończenia planu zmierza na Ziemię. Realizuje swoją misję, choć jej twórcy nie żyją już od milionów lat. A kluczową rolę w walce odegrają błękitne kołnierzyki: pozostali przy życiu członkowie załogi statku zaopatrującego kolonie ludzkie w lód z pierścieni Saturna. Zauważmy, że pisarze i scenarzyści ostatecznie prezentują ksenomorfy i protomolekułę jako zaawansowane technologie. Nawet istota z serii Coś była zdolna do budowania pojazdów kosmicznych, choć nie jest wyjaśnione, czy sama opanowała tę umiejętność, czy jedynie przejęła ją od którejś z ras, które zniszczyła w toku swojej ekspansji. Kluczowe jest to, że z perspektywy postaci osadzonych w światach przedstawionych nie ma praktycznej różnicy, czy walczą z siłami natury, zbuntowanymi maszynami, czy technologiami, które poprawnie wykonują powierzone im zadanie. Jak pokazywał w swoich pracach pisarz Gene Wolfe (w szczególności w cyklu Księga Nowego Słońca), odpowiednio zaawansowana, nieznana nam technologia musiałaby jawić się jako magia. Analogicznie odpowiednio potężna technologia stworzona przez cywilizację zdolną do podróży międzygwiezdnych, zapanowania nad pogodą, transformowania geografii i ekologii całych planet, byłaby dla nas nieodróżnialna nie tylko od sił natury, ale i samych praw fizyki7. Motyw kontaktu z tym, co potężne, pierwotne i niepowstrzymane przywodzi na myśl twórczość Mircei Eliadego, a konkretnie jego koncepcję mitu. Rumuński religioznawca uważał, że mit wiąże się ze specyficzną czasowością, wymykającą się historii. Jak pisze, czas mityczny to „praczas, którego nie można identyfikować z przeszłością historyczną, czas początkowy w tym sensie, że nagle wytrysnął, że nie był poprzedzony przez żaden inny czas” (Eliade 1974, s. 90). Opowieści epidemiczne w pewnym stopniu przywołują owo mitologiczne doświadczanie czasu, gdyż atak niebezpiecznego mikroba jest w nich przypomnieniem o istnieniu pozahistorycznego i przedludzkiego porządku. 7

Pokazywał to między innymi Stanisław Lem w Głosie Pana.

190

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

Zakłócenie tego porządku jest oczywiście dla człowieka niebezpieczne. Niemniej jednak w opowieściach o czynnikach zakaźnych występują przestrzenie, w których patogen zostaje ujarzmiony, a tym samym dostępny dla ludzkiego poznania. Są to głównie laboratoria. Odgrywają one szczególną rolę ze względu na kulturowe konotacje między chorobami zakaźnymi i czystością.

Laboratoria, epidemie i brud W wielu filmach taktujących o epidemiach REIDs (także tych zakamuflowanych jako zombizm) odnajdziemy sceny, które przedstawiają ubranych w fartuchy bądź kombinezony bohaterów ślęczących nad mikroskopami i próbówkami. Oczywiste jest, że obchodzenie się z patogenami wymaga zachowania pewnych wymogów technicznych. Tu chcemy jednak zwrócić uwagę na to, jak jest to prezentowane w dziełach kultury, ile czasu i uwagi się na to poświęca i jak opisują to bohaterzy. Przecież scena przygotowań do wejścia do laboratorium, gdzie pracuje się z próbkami patogenów, mogłaby zostać całkowicie pominięta. Jednak z jakiegoś powodu scenarzyści i reżyserzy uznają ją za znaczącą. Nieprzypadkowo też Preston nadał swojej książce tytuł odnoszący się właśnie do tego rodzaju przestrzeni laboratoryjnych. „Gorąca strefa” lub inny obszar, gdzie ludzie pracują z niebezpiecznymi patogenami, takimi jak izolatki, to fizyczna przestrzeń wyraźnie oddzielona od reszty świata. Wejście do niej wiąże się ze specyficzną rytualizacją. Często jest też pokazane, że wejście do „gorącej strefy” to pewien kontrakt społeczny: wchodząc do środka, nie mamy gwarancji, że zostaniemy z niej wypuszczeni. Jeśli ulegniemy skażeniu, możemy zostać poddani przymusowej izolacji. Zaprezentowano to w jednym z odcinków serialu Doktor House (sezon siódmy, odcinek siódmy), kiedy tytułowy bohater wchodzi do izolatki bez zabezpieczenia, a inny lekarz nie pozwala mu wyjść w obawie przed epidemią ospy prawdziwej. W Epidemii i w miniserialu The Hot Zone widzowi przedstawione są w najdrobniejszych szczegółach praktyki ubierania skafandra

Laboratoria, epidemie i brud

191

do pracy w skażonych środowiskach. Są one na tyle rutynowo wykonywane, że przywodzą na myśl przygotowania do rytuału, w którym kapłan nakłada kolejne warstwy szat. W pierwszym odcinku The Hot Zone główna bohaterka wchodzi wraz z nowym członkiem swojego zespołu na – jak zostaje on określony – czwarty poziom. Według serialu ma to być specjalny obszar laboratorium, w którym przechowywane są najbardziej śmiercionośne wirusy. Powtarza mu kilkukrotnie, że jest to niezwykle niebezpieczne miejsce, wymagające wyjątkowego skupienia, a strach jest tutaj uzasadniony i konieczny, tym samym wywołując w nim jeszcze większe poruszenie. Tuż przed wejściem nakazuje mu rozebranie się i przyodzianie białego fartucha. I wtedy mówi do niego: „Przejście na poziom czwarty jest jak narodziny. Rozbierasz się do naga i wstępujesz w dziwne i wrogie środowisko”. To oczywiście wizja filmowa. W laboratoriach mikrobiologicznych, w których znajdują się niebezpieczne patogeny, szczególna ostrożność towarzyszy przede wszystkim momentowi opuszczania laboratorium. Personel musi cały czas uważać na siebie, by nie przebić skafandra. Jednak przy wychodzeniu stawka wzrasta: chodzi nie tylko o ich życie, ale życie innych osób, które mogłyby zarazić się patogenem „przemyconym” na skafandrze lub skrywającym się w organizmie laboranta. Nie oceniamy tu jednak wiarygodności dzieł kultury, lecz sposób budowania wizji zagrożeń wirusowych. Wyraźne odizolowanie przestrzeni laboratoryjnej od normalnego świata, rytualizacja i podkreślana przez bohaterów-naukowców powaga sytuacji przywodzi na myśl pojęcie sacrum (Eliade 1974). U Eliadego przestrzeń ta, w odróżnieniu od profanum, jest miejscem kontaktu z porządkiem kosmicznym, w którym obowiązują specyficzne reguły. W przypadku interesujących nas narracji przestrzenie laboratoryjne działają w podobny sposób, ponieważ wymagają skrupulatnego, a zarazem zrutynizowanego zachowania oraz dają możliwość kontrolowanego obcowania z czymś pozahistorycznym, przekraczającym ludzką zdolność pojmowania. W opowieści o epidemiach znajdziemy też inną, również ważną dla antropologii opozycję: brud i czystość. Analizuje ją w swojej książce Czystość i zmaza Mary Douglas (2007). Według brytyjskiej antropolożki nasze doświadczenie brudu różni się od doświadcze-

192

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

nia społeczeństw przednowoczesnych. Po pierwsze, nieczystość jest dla nas bardziej kwestią estetyczną niż religijną. Po drugie, na nasze wyobrażenie na temat brudu wpłynęły koncepcje takie jak higiena publiczna i pasteurowska etiologia. Obydwie te różnice nie są jednak fundamentalne i według Douglas nasze wyobrażenia nie są tak diametralnie odmienne od wyobrażeń kultur przednowoczesnych. W Czystości i zmazie brud jest przede wszystkim czymś wymykającym się porządkowi, klasyfikacjom, systemowi. Przeszkadza w domknięciu całości i w ustanowieniu ładu. Jak pisze Douglas, „tam, gdzie jest brud, jest też system. Brud to produkt uboczny systematycznego porządkowania i klasyfikacji rzeczy o tyle, o ile porządkowanie wymaga odrzucenia nieprzystających elementów” (Douglas 2007, s. 77). Brud nie jest zatem zaprzeczeniem ładu, ale czymś, co do niego nie przystaje. Jest to kategoria relacyjna w tym sensie, że konkretny przedmiot czy zachowanie mogą być uznane za nieczyste tylko w określonym kontekście: gdy nie pasują do danego układu odniesienia. Douglas pisze, że „buty nie są brudne same w sobie, ale brudne jest stawianie ich na stole w jadalni, jedzenie nie jest brudne samo w sobie, brudne natomiast jest zostawianie naczyń kuchennych w sypialni albo okruchów jedzenia na ubraniu” (Douglas 2007, s. 77). Czystość i brud pełnią bardzo ważne funkcje w życiu społeczności. Po pierwsze, wyraźnie zakreślają granicę tego, co dopuszczalne, a zarazem zrozumiałe i dające się wpleść w istniejący system znaczeń. Po drugie, brud jest kategorią używaną po to, by wykluczyć anomalie. I tutaj Douglas podaje różne strategie, z których jedna jest dla nas szczególnie ważna: „kontrola anomalii poprzez utworzenie wokół niej kordonu sanitarnego” (Tokarska-Bakir 2007, s. 15), co może przyjąć formę utożsamienia nieczystego czynnika z chorobą zagrażającą życiu danej grupy ludzi. W analizach Douglas istotną rolę odgrywają praktyki oczyszczające, które mogą sprawić, że to, co pierwotnie nieczyste, może znaleźć się w obrębie systemu, wspólnoty czy porządku. Nieczystość ma także swoją własną wartość, jej włączenie jest od czasu do czasu niezbędne to tego, by system mógł działać:

Laboratoria, epidemie i brud

193

[…] jeśli wyrwiemy wszystkie chwasty z podłoża, gleba zubożeje. Ogrodnik musi zachować jej żyzność, zwracając jej to, co odebrał. Odpowiednikiem kompostowania chwastów i ścinania trawy jest w pewnych religiach obdarzające je dobroczynną mocą szczególne traktowanie niektórych anomalii i obrzydliwości (Douglas 2007, s. 194).

Nieczystość jest zatem rytualnie włączona do ładu po to, aby dokonać aktu oczyszczenia, który sam w sobie jest niezbędny w trwaniu kulturowego porządku. Ta gra między czystym i nieczystym wyraża też mitologiczną mądrość: „To, co negujemy, nie znika na mocy samej negacji. Ciągle zostaje reszta życia, która nie mieści się w schludnie przyjętych kategoriach i wciąż domaga się uwagi” (Douglas 2007, s. 194). Praca Douglas stanowi dobry punkt wyjścia do pokazania, jakie znaczenia kulturowe o mitologicznym charakterze można znaleźć w narracjach epidemicznych. Wirus lub bakteria często są opisywane, podobnie jak nieczystość, w kategoriach czegoś chaotycznego, wymykającego się ludzkiemu porządkowi. W trzecim odcinku The Hot Zone Wade Carter, epidemiolog jako pierwszy rozpoznający epidemię nowej choroby zakaźnej, ostrzega główną bohaterkę, Nancy Jaax (która jest naukowcem w mundurze), żeby nie zmyliły jej wojskowy porządek i racjonalność naukowa. Mogą one powodować błędne poczucie, że świat ma swój porządek. Istnienie wirusów typu ebola ma temu przeczyć. Epidemie pokazują, że porządku nie ma. Jest to coś więcej niż konfrontacja dwóch profesjonalnych racjonalności. Wade wypowiada się z perspektywy badacza terenowego, który widział spustoszenie wyrządzone przez epidemię na terenach wiejskich w Afryce. Jaax pracuje w Ameryce Północnej, na terenie Stanów Zjednoczonych, w wojskowej placówce badawczej wyposażonej w zaawansowane rozwiązania technologiczne. Istotna część akcji obraca się wokół tego, że bohaterka musi wyjść poza mury swojej pracowni, naruszając przy tym wiele procedur po to, by sprowadzić potencjalnie śmiercionośny dla ludzi patogen na znany sobie teren, czyli do laboratorium. Wszystko ma na celu ochronę ładu. Jedna ze scen prezentuje zaimprowizowaną próbę przewiezienia ciał martwych zwierząt do ośrodka. Jest to naruszenie stan-

194

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

dardowych procedur, ale perspektywa epidemii eboli na terenie kraju uzasadnia w ocenie bohaterki prowizoryczne środki. Ostatecznie podczas transportu krew wycieka z bagażnika na asfalt. W ujęciu antropologicznym plama krwi na drodze to nie tylko zagrożenie dla zdrowia: to brud podważający porządek. Najciekawszym z perspektywy naszych rozważań wątkiem koncepcji Douglas jest ten związany z problemem wspólnoty. W dyskursie o REIDs epidemie to zjawiska ponadlokalne, czemu sprzyja masowy transport. Jednak w narracjach epidemicznych zagrożenie patogenem jest zwykle usytuowane, mimo że niekiedy akcja rozgrywa się w wielu miejscach (jak w filmie Contagion – Epidemia strachu). Często jest w nich przedstawiona społeczność (albo społeczności), która bądź jest szczególnie dotknięta działaniem wirusa, bądź musi sobie radzić w nowych warunkach, zacieśniając więzi między swoimi członkami. I tak w Epidemii wirusem Motaba dotknięci zostają mieszkańcy małego amerykańskiego miasteczka, które zostaje objęte kwarantanną. W filmach wykorzystujących motyw zombie społeczności żyjące po katastrofie epidemiologicznej są małe i przypominają raczej plemiona niż nowoczesne wspólnoty: są wysoce ekskluzywne i kierują się twardymi zasadami etycznymi. W koncepcji Douglas zetknięcie się z nieczystością jest momentem redefiniującym wspólnotę, określającym na nowo jej granicę. Podobnie jest w narracjach epidemicznych. Niebezpieczeństwo zakażenia wyznacza wnętrze i zewnętrze, wskazuje na przyjaciół i wrogów, podkreśla wagę relacji społecznych. Innymi słowy, zderzenie z patogenem ujawnia mechanizmy konstruowania wspólnoty. W Contagion nie tylko ukazano kolejne stadia rozwoju kryzysowej sytuacji – od pojedynczego zakażenia do ogólnoświatowej pandemii – lecz także skupiono uwagę widza na drobnych gestach, które w obliczu panoszenia się patogenu zyskują na znaczeniu. Spożywanie napojów, dotknięcie czyjegoś ciała czy kichnięcie – wszystko to staje się nagle niezwykle ważne8. Film ten pokazuje, że właściwie każdy jest zagrożony. W The Hot Zone z kolei jeden z bohaterów, podejrzewa8 Odwołując się do etnometodologii, można określić sytuacje jako naturalne eksperymenty przerywania.

Laboratoria, epidemie i brud

195

jąc, że może być zarażony, zwraca uwagę na wszystkie gesty, jakie wykonuje w sklepie w stosunku do sprzedawczyni – od przekazania jej pieniędzy do odebrania rachunku. Opowieści epidemiczne problematyzują w ten sposób to, z czego składa się nasze codzienne życie, a czego, z uwagi na swoją przezroczystość, przestajemy być świadomi. Epidemie ponadto są często przedstawiane jako zagrożenia egalitarne, dotykające ludzi bez względu na pozycję, rasę czy płeć (tak rzecz się ma w filmie Contagion). W sytuacji zagrożenia śmiercionośnym wirusem ujawniana zostaje zatem podstawowa prawda na temat bycia w społeczeństwie, to znaczy fakt, że wszyscy jesteśmy powiązani niewidzialnymi nićmi. I to niezależnie od tego, ile zarabiamy czy w jakiej rodzinie się urodziliśmy. Innymi słowy, epidemia pokazuje, że jesteśmy jedną wspólnotą, o czym w normalnych okolicznościach być może zapominamy. Istotne jest to, że to, co mogło wydawać się literacką fikcją lub dziełem wyobraźni reżyserów i scenarzystów, mieliśmy okazję przećwiczyć osobiście za sprawą pandemii COVID-19. Chodzi oczywiście o kompulsywne zasłanianie ust zgięciem dłoni, kompulsywne w wielu przypadkach mycie rąk i wyliczanie, ile razy dotknęliśmy twarzy w ciągu dnia – wielu z nas oddawało się tym czynnościom w pierwszych miesiącach epidemii. Epidemia, podobnie jak pojawienie się nieczystości w antropologicznych analizach Douglas, jest swego rodzaju testem dla wspólnoty. Zagrożenie wirusem stwarza sytuację, w której społeczność musi niekiedy przyjąć formę przednowoczesną, co w rezultacie przesądza o jej trwaniu. Przegląd takich społeczności znajdziemy w serialu The Walking Dead, opowieści o losach policjanta Ricka Grimesa i jego rodziny, starających się przeżyć w świecie, w którym tajemniczy wirus zamienia ludzi w żywe trupy. Każda z tych społeczności jest grupą ludzi zmuszoną do życia w zamknięciu. Różnią się one od siebie w zasadzie tylko relacjami, jakie panują w ich obrębie. Ciekawym przykładem jest Woodbury, rządzone przez postać nazywającą się gubernatorem. Początkowo jest ono atrakcyjne dla głównych bohaterów, gdyż oto w końcu znajdują oni spokojną przystań – oddzieloną od reszty świata wysokimi murami oazę spokoju. Szybko jednak okazuje się, że wspólnota ta jest ufundowana na quasi-faszystowskim ustroju, w którym gubernator ma absolutną władzę nad życiem

196

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

swoich podwładnych. I chociaż organizacja społeczna tego typu nie jest przedstawiona w serialu pozytywnie (Rick i jego ludzie buntują się przeciwko gubernatorowi, doprowadzając do jego śmierci i zniszczenia wspólnoty, którą ten przewodził), to w dalszym toku opowieści główni bohaterowie przystosowują zasady panujące w swojej grupie do wyjątkowych okoliczności. Wyrazem tego jest wojna, jaka wybucha między Rickiem a Neganem (psychopatycznym i autorytarnym przywódcą grupy łupieżców, która terroryzuje inne, bardziej pokojowo nastawione społeczności), która doprowadza do przemiany tego pierwszego. Rick godzi się z tym, że w świecie zdominowanym przez zombie przemoc jest głównym narzędziem przetrwania, a punktem odniesienia jest solidarność z własną, wąską grupą, a nie uniwersalne i humanitarne wartości. Wątek ten widać również w tym, jak ważna w przestrzeniach pokazywanych w narracjach epidemicznych okazuje się granica. Motyw ten wyraża się w ukazywaniu praktyk oddzielania wnętrza od zewnętrza. W Epidemii widzimy, jak miasteczko zostaje otoczone zasiekami i zamknięte na kontakty ze światem zewnętrznym. W serialu Wirus jedna z dzielnic Nowego Jorku zostaje spektakularnie oddzielona od reszty miasta. W The Walking Dead każda kolejna społeczność, do której trafiają bohaterowie, znajduje się zwykle za wysokimi murami. Ta różnica między uporządkowanym światem wewnątrz a chaotycznym na zewnątrz jest zresztą w tym serialu szczególnie podkreślana. Kiedy pierwszy raz widzowie oglądają, jak wygląda wspomniane już Woodbury, naszą uwagę przykuwa silny kontrast między ulicami miasteczka (przypominającymi zwykłe ulice w miastach sprzed wybuchu epidemii) a znajdującymi się poza granicami miasteczka lasami i drogami, na których porzucone są niedziałające samochody. Według narracji epidemicznych w świecie ogarniętym przez śmiercionośny wirus, zbiorowiska ludzkie muszą powrócić do pierwotnej formy organizacji po to, aby przetrwać. Sytuacja ta ujawnia zatem podstawowy, mitologiczny wymiar istnienia społecznego człowieka – jego bycie w grupie jest ufundowane na istnieniu granicy między wnętrzem wspólnoty a jej zewnętrzem. To utrzymanie granicy jest jednocześnie związane z dbaniem o czystość wewnątrz i obro-

Ambiwalencje nowoczesności

197

ną przed tym, co nieczyste i co pochodzące z zewnątrz. Opowieści o epidemiach są zatem fantazjami na temat podstaw organizacji ładu społecznego, ponieważ ukazują pierwotny budulec wspólnoty.

Ambiwalencje nowoczesności Narracje o epidemiach wyrażają jednak coś więcej niż ponadczasowe prawdy o miejscu człowieka we wspólnocie. Koniec końców filmy, książki i komiksy o wirusach powstawały w określonym kontekście: w mniejszym bądź większym stopniu wyrażają ducha swoich czasów. Interesujące jest zatem spojrzenie na te opowieści również w inny, mniej mitologiczny i bardziej usytuowany sposób. Idąc tym tropem, uważamy, że epidemiczne narracje są opowieściami o instytucjach i praktykach nowoczesności, a zarazem o jej paradoksach i ambiwalencjach. Być może stąd wynika też ich popularność: są one zarazem mitologiczne i odbijające cechy charakterystyczne dla społeczeństwa nowoczesnego. Jedną z kluczowych cech definiujących nowoczesność jest rozwój nauki i technologii. Nowoczesność jest bowiem nierozerwalnie związana z upowszechnieniem się metody naukowej, laboratoryzacją świata (Latour 1987, 2009) i scjentystyczną ideologią (Szahaj 2004). Zwłaszcza ta ostatnia zasługuje tutaj na uwagę. Ideologia ta wskazuje nie tylko na fakt, że nauka dogłębnie infiltruje nasze życie społeczne, określając niemal każdy jego aspekt, ale również traktuje postęp jako nieproblematyczne dobro. W tym kontekście mówi się również o technologicznym solucjonizmie (Morozov 2013; Rosner 2013), który można interpretować jako wiarę w to, że rozwój nauki i technologii sam w sobie może być rozwiązaniem wszystkich problemów9. Wyrazem takiego sposobu myślenia jest wiara w zbawczą moc algorytmów komputerowych (które mają pomóc nam w zarządzaniu rynkami giełdowymi czy ściganiu przestępców) czy dyskusja wokół zastosowania geoinżynierii w kontekście katastrofy klimatycznej (Bińczyk 2015).

9

Tematyce solucjonizmu poświęcamy osobny rozdział.

198

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

W historiach epidemii zawartych w działach kultury znajdziemy wiele elementów scjentystycznej ideologii, a także wątki solucjonistyczne. Narracja w nich przyjmuje często postać opowieści detektywistycznej, w której główny bohater bądź bohaterka zmagają się z poszlakami i wskazówkami, by odkryć tajemnicę działania wirusa, zidentyfikować jego źródło i w rezultacie znaleźć cudowny lek. Wszystko przypomina śledztwo, w którym gromadzone są dowody. Taką formę przyjmują Epidemia i Contagion. Musimy pamiętać, że gatunek powieści detektywistycznej – którego emblematycznym przykładem są opowiadania Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie – były tak naprawdę pochwałą metody naukowej, jej empiryzmu i dedukcyjnego myślenia. Historia bohaterów walczących z epidemią jest zatem pokazaniem, że metodyczne, konsekwentne i zdyscyplinowane praktyki poznawcze są jedyną drogą do sukcesu. W związku z tym – mimo że znajdziemy w tych utworach echa mitologicznych prawd – koniec końców przekonują one swoich odbiorców, że jedynie racjonalizm naukowy jest w stanie uratować świat przed śmiertelnym zagrożeniem. Bohaterom często też towarzyszy cały sztafaż naukowego instrumentarium. W Epidemii, The Hot Zone czy Contagion często znajdujemy się w laboratorium i obserwujemy, jak w kolejnych krokach wirus z nieznanego zagrożenia staje się czymś zrozumiałym i uchwytnym. Widzimy próbówki, mikroskopy, pipety, wykresy, odczynniki, wirówki. Podobnie jak metoda dedukcyjna, tak też materialne zaplecze nauki jest przedstawiane jako niezbędny czynnik sukcesu, narzędzie konieczne do stworzenia skutecznej broni przeciwko śmiercionośnemu wirusowi. Zarazem kluczowe w uchwyceniu patogenu jest jego zmysłowe doświadczenie. Zgodnie z empiryczną racjonalnością problem musi zostać zwizualizowany, by można go było rozwiązać. Dlatego w Epidemii kilka razy przedstawiany jest widzom mikroskopowy obraz wirusa Motaba (który jest identyczny z obrazem eboli). W Contagion widzimy wizualizację struktury genetycznej patogenu. Według Michela Foucaulta spojrzenie jest kluczowym elementem rozwoju nauki, dowodem na jej władzę, gdyż poszerzanie pola widzialności daje kontrolę nad rzeczywistością (Foucault 1999). Jest to zatem praktyka na wskroś nowoczesna, ponieważ wzrok jest zmy-

Ambiwalencje nowoczesności

199

słem kluczowym dla nowoczesnej nauki; narzędziem, za pomocą którego naukowcy mogą penetrować świat i ludzkie ciała. Bruno Latour przekonuje, iż źródłem praktycznego sukcesu nauki było udane przeniesienie przestrzeni i logiki laboratorium poza mury badawcze instytutów badawczych, co robił między innymi Ludwik Pasteur (Latour 1988, 2009). Według francuskiego socjologa przeobrażanie przestrzeni społecznej na wzór laboratorium jest doniosłym wydarzeniem, ponieważ pozwala nauce głęboko penetrować świat społeczny. W opowieściach o wirusach ten ruch jest rekonstruowany wielokrotnie. Jaax, bohaterka serialu The Hot Zone, przewożąc truchła małp w bagażniku, postępuje podobnie do Pasteura zwożącego do swojej pracowni próbki wąglika. W obu przypadkach mamy do czynienia z udaną próbą laboratoryzacji. W filmach opowiadających o epidemiach często widzimy proces stawiania placówek polowych. W miejscu, w którym wybucha epidemia, od razu pojawiają się namioty z wyposażeniem naukowym i epidemiolodzy w skafandrach. Sam ten fakt sprawia, że życie codzienne ulega daleko idącej transformacji – zamykane są szkoły, tworzone miejsca kwarantanny, organizowane tymczasowe szpitale. Skutki takich działań widzimy w Epidemii, której duża część akcji dzieje się w małym, kalifornijskim miasteczku. Podobnie jest w Contagion, w którym hala sportowa zostaje zmieniona w tymczasowy szpital. Te obrazy nie tylko pokazują, jak epidemia zmienia codzienne funkcjonowanie, lecz także demonstrują przebieg laboratoryzacji świata. Oczywiście piszemy tu o pewnej kulturowej figurze. W praktyce takie organizacje jak CDC opierają się na dużo szerszym wachlarzu środków i technik niż kordony sanitarne, izolatki i szpitale polowe. Przede wszystkim praca epidemiologów nie zaczyna się dopiero w momencie wybuchu epidemii: jej istotą jest prewencja i monitoring. Dużą rolę odgrywają terenowi ekolodzy chorób zakaźnych – ich zadanie polega na zbieraniu próbek w terenie w celu rozpoznania nowych zagrożeń. Ich zadaniem jest rozpoznanie, a nie opanowanie ogniska zapalnego. Ciekawa jest różnica między ich wyposażeniem a wyposażeniem filmowych wirusologów. Badacze terenowi raczej nie korzystają z pełnych strojów „hazmat” – preferowane są lżejsze, niekompletne wersje, które wciąż zapewniają wystarczającą ochro-

200

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

nę, a jednocześnie dają dużą mobilność i komfort w klimacie tropikalnym. „Zwiadowcy” przykładają uwagę nie tylko do respiratorów i przyłbic – pamiętają też o innych, prozaicznych rzeczach, od których może zależeć ich zdrowie lub życie: środki codziennej higieny osobistej, własny ręcznik, nagolenniki chroniące przed ukąszeniami węży. Praca tego typu „zwiadowców” pozostaje właściwie niewidzialna z perspektywy dzieł kultury. Jedyną osobą, która zbliża się do takiego modelu, jest Wade z The Hot Zone, ale jego głównym zasobem jest samochód terenowy i wiedza, jak poruszać się w niebezpiecznym (również politycznie) terenie. Narracje epidemiczne, pokazując siłę laboratoryzacji, problematyzują jednocześnie zdolność nauki do uporania się z kryzysami epidemiologicznymi. Dotyczy to zwłaszcza opowieści z gatunku zombie apocalypse, które opowiadają o epidemiach w sposób mniej optymistyczny niż historie o bohaterskich naukowcach, znajdujących w ostatniej chwili lekarstwo bądź szczepionkę. W tego typu narracjach nauka nie przychodzi z pomocą, mało tego, jest często kompromitowana. Pierwsze sceny filmu 28 dni później rozgrywają się w opustoszałym szpitalu (podobnie rozpoczyna się The Walking Dead). Przypominają one widzom, że w świecie zdominowanym przez zombie nie funkcjonują nie tylko instytucje publiczne, ale również systemy eksperckie. Ludzie nie mogą liczyć na lekarzy i naukowców, a sprzęt medyczny bezużytecznie stoi w pustych salach operacyjnych. Pod koniec pierwszego sezonu The Walking Dead Rick Grimes trafia do siedziby CDC w Atlancie. Pracujący tam dr Edwin Jenner nie pomaga jednak bohaterom. Z uwagi na beznadziejność sytuacji postanawia popełnić spektakularne samobójstwo, wysadzając w powietrze cały instytut. Innym przykładem bankructwa idei scjentystycznych w serialu o żywych trupach jest postać Eugene’a Portera, który pojawia się w czwartym sezonie. Początkowo przedstawia się on jako naukowiec, który zmierza do Waszyngtonu, ponieważ wie, co spowodowało epidemię i jak jej przeciwdziałać. Później okazuje się jednak, że Eugene jest oszustem, który okłamał wszystkich, by przetrwać. Przez cały serial nie poznajemy przyczyny pojawienia się epidemii i poza kilkoma informacjami (na

Ambiwalencje nowoczesności

201

przykład, że każdy jest nosicielem wirusa i po śmierci zamienia się w zombie) niewiele na jej temat wiemy. Już charakterystyka zombizmu (szybkie rozprzestrzenianie się, stuprocentowa śmiertelność, nieznane przyczyny) sprawia, że nauka musi skapitulować. W konwencji zombie apocalypse dokonuje się odwrócenie scjentystycznej ideologii, wedle której nauka i technologia miały niemal nieograniczony potencjał zmiany świata na lepsze. Epidemia jest wyzwaniem rzuconym nauce – bywa, że na tyle dużym, że nauka nie jest w staniu podołać śmiercionośnym zarazkom. Ambiwalencję w stosunku do nauki i technologii najlepiej widać w World War Z i w Contagion. W tych dwóch obrazach współwystępują dwa wyżej wymienione motywy. Nauka jest zarazem czymś kłopotliwym, jak i – koniec końców – niezbędnym do uporania się z problemem. W World War Z głównym bohaterem jest były pracownik Organizacji Narodów Zjednoczonych Gerry Lane, który pełnił funkcje zwiadowcy z tą różnicą, że śledził w terenie nie choroby, lecz zbrodnie wojenne. Jest on kimś pomiędzy operatorem służby wywiadowczej a Indianą Jonesem – ma rozległą wiedzę, ale jednocześnie potrafi biegać, skakać i adaptować się do zmieniającej się sytuacji. Przede wszystkim jest przedstawiony jako osoba umiejąca bacznie obserwować otoczenie, wyciągać wnioski z obserwacji, a jednocześnie rozumiejąca potrzebę testowania swoich przypuszczań. Podobni bohaterowie występują zresztą również w Epidemii i The Hot Zone. Struktura narracji w World War Z przypomina wspomnianą już powieść detektywistyczną, a ostateczny sukces jest możliwy dzięki intelektowi, wiedzy naukowej i doświadczeniu zebranemu podczas kolejnych wypraw Lane’a. I chociaż w filmie nie udaje się stworzyć lekarstwa ani szczepionki, to główny bohater wynajduje sposób na oszukanie patogenu. Wymuszony eksperyment, który Lane przeprowadza na samym sobie, dowodzi, że zarażenie jakimkolwiek patogenem wywołującym chroniczną chorobę tworzy coś na kształt kamuflażu. Będący w pułapce Lane wstrzykuje sobie jeden z patogenów, rzecz dzieje się w laboratorium WHO. Gest ten przywodzi na myśl wakcynologów, którzy na sobie testowali prototypy

202

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

szczepionek (jak na przykład Hilary Koprowski, który odkrył szczepionkę na polio)10. W filmie pojawia się jednak postać młodego uczonego z Harvardu, który jest specjalistą z dziedziny wirusologii. Lane ma towarzyszyć mu w poszukiwaniach pacjenta zero. Jednak w drugim akcie filmu, zanim jeszcze dojdzie do pierwszej konfrontacji z zombie, ów naukowiec – którego wiedza miała uratować świat – panikuje i ginie w absurdalnych okolicznościach. Podczas ucieczki upada i przypadkowo śmiertelnie się postrzeliwuje. Lane nie popełniłby takiego błędu, zresztą szybko orientuje się, że broń palna jest umiarkowanie skuteczna w walce z zombie, za to huk wystrzału niezawodnie je przyciąga, dlatego przez resztę filmu prawie z niej nie korzysta. Jego główną „bronią” jest wiedza, spryt, zwinność i siła fizyczna. Kluczowa scena rozgrywająca się w laboratorium polega głównie na prześlizgiwaniu się między panoszącymi się wszędzie zombie. Ostatecznie jednak szansę na przetrwanie daje mu logika naukowa. Tam, gdzie naukowiec akademicki by poległ, tam myślący jak naukowiec zwiadowca odnosi sukces. W World War Z odkrycie rozwiązania wymagało nie tylko wyjścia w teren – trzeba było też zachować zimną krew, by dostrzec elementy układanki logicznej. Sama przestrzeń laboratoryjna, kojarzona z nauką, nie jest tutaj miejscem praktyk poznawczych (jak w Epidemii czy The Hot Zone), ale areną walki w pomieszczeniach zamkniętych. W Contagion na końcu filmu dowiadujemy się, że epidemia została przypadkowo spowodowana działalnością człowieka. Ostatnia scena filmu prezentuje nietoperza, który zostaje wyparty z habitatu, przenosi się w pobliże farmy hodowlanej, skażony jego śliną fragment owocu spada do świńskiej zagrody. Widz śledzący historię domyśla się, że w organizmie świni, która zjadła owoc, dochodzi do wymieszania genów różnych wirusów. Świnia zostaje przetransportowana do restauracji, przyrządzający ją kucharz zostaje poproszony o porozmawianie z kobietą, która stanie się pierwszą ofiarą – kucharz ściska jej dłonie nieumytymi rękami. Wiemy, że kobieta 10 W historii medycyny możemy znaleźć wiele przykładów eksperymentowania na własnym ciele (Altman 1998).

Ambiwalencje nowoczesności

203

przewiezie chorobę z Azji do Ameryki. Szybkie rozprzestrzenianie się choroby w tym i wielu innych filmach epidemicznych jest możliwe dzięki globalizacji. Skuteczność, z jaką transport międzynarodowy rozsiewa choroby, jest bardzo często wizualizowana w kinie. Ukazane jest to w 12 małpach, kiedy mężczyzna celowo rozsiewa patogen w większych portach lotniczych. Film Narodziny planety małp z 2011 roku zamyka scena wizualizacji rozprzestrzeniania się patogenu po całej planecie: napisom końcowym towarzyszą złote linie symbolizujące połączenia lotnicze, którymi rozniosła się zaraza. Ogólnie dzieła kultury wiążą epidemie nie tyle z działalnością człowieka, ile z działaniem stworzonych przez nas technologii. W filmach to postęp technologiczny w dużej mierze odpowiada za pojawienie się nieprzewidzianych konsekwencji, które w rezultacie doprowadzają do wybuchu śmiercionośnej epidemii. Film Contagion jest podobny do Epidemii i innych wirusowych opowieści w tym sensie, że autorzy starają się wiernie oddać wiedzę naukową, profesjonalną terminologię i procedury antyepidemiologiczne. Różnica między oboma dziełami polega na tym, że tylko w przypadku pierwszego z nich uniknięto elementarnych wypaczeń i uproszczeń. Scenariusz filmu był konsultowany z ekspertami. Sam finał filmu potwierdza zresztą siłę nauki i technologii: wirusa udaje się pokonać dzięki temu, że jednemu z naukowców powiodło się wyhodowanie szczepu w warunkach laboratoryjnych. Opowieść ta przypomina niektóre pojawiające się obecnie dyskursy wokół zmiany klimatu: to prawda, że rozwój technologiczny niesie ze sobą negatywne konsekwencje i nawet zagraża życiu gatunku ludzkiego, ale może on być również ostatnią deską ratunku. Koniec końców jest to potwierdzenie scjentystycznej ideologii: technologia bywa problematyczna, ale więcej technologii rozwiązuje nasze problemy. Zauważmy jednak, że w filmie Soderbergha pojawienie się szczepionki nie jest końcem opowieści. Problematyczne staje się, kto pierwszy dokonuje odkrycia (postać grana przez Laurence’a Fishbourne’a ubolewa, że umknie mu pierwszeństwo publikacji), a także kto jako pierwszy będzie miał dostęp do szczepionki i kto będzie mógł ją produkować. Postęp nauki, mimo że niezbędny do rozwiązania problemu, nie jest rozstrzygający, gdyż szybko ujawniają się pozanaukowe moty-

204

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

wacje. Contagion inteligentnie wskazuje na fakt zrozumiały od dawna dla socjologów wiedzy: rozwój technologii sam z siebie nie zmienia świata, kluczowe role odgrywają tutaj interesy grupowe. To też czyni film Soderbergha wyjątkowym. Ukazuje on powolne podnoszenie się świata z kryzysu. Nie jest to typowa heroiczna opowieść, gdzie w wyniku pojedynczego aktu geniuszu lub odwagi zostaje rozwiązany problem. Tak zaprezentował walkę z pandemią film World War Z – apogeum akcji przypada na zakończony sukcesem eksperyment Lane’a wykonany na własnym ciele. Reszta historii jest opowiedziana w formie montażu z komentarzem Lane’a. Ten mówi, że to dopiero początek wojny, ale jednak scenariusz urywa się w tym momencie. Dla Lane’a historia kończy się, gdy wraca on do rodziny po wykonaniu powierzonej mu misji. Soderbergh opowiada historię do końca, łamiąc tym samym typową strukturę filmów zakładającą powolne budowanie postaci i napięcia, wprowadzenie momentu kryzysu poprzedzającego punkt kulminacyjny i rozwiązanie. Nowoczesność często definiuje się przez pryzmat specyficznego ujmowania czasu i przestrzeni (Giddens 2008). Dzięki rozdzieleniu pierwszego od drugiego (w tym sensie, że konkretna przestrzeń przestaje być połączona z konkretnym czasem) możliwe jest skoordynowanie ze sobą działań i procesów w szerszej skali. Sytuacja ta sprawia ponadto, że lokalne interakcje społeczne zostają powiązane z globalnymi procesami. Jak pisze Anthony Giddens, nowoczesność poszerza zakres „powiązań społecznych w czasie i przestrzeni” (Giddens 2008, s. 47). Niespodziewany wybuch epidemii jest oczywiście wyraźnym potwierdzeniem tych globalnych relacji. Tylko w nowoczesności możliwa jest bowiem sytuacja, w której afrykański wirus może być poważnym zagrożeniem dla amerykańskiego miasteczka. Te nowoczesne przepływy – kontenerowce, samoloty, pociągi – stwarzają, jak zaznaczyliśmy już wcześniej, poważne zagrożenie, gdyż w swoim akcie łączenia odległych od siebie przestrzeni przyczyniają się do zwiększonej mobilności wirusów. Jednocześnie możliwość szybkiego przemieszczania się jest ważna, gdy epidemiolodzy muszą szybko zareagować. Akcja takich filmów jak Epidemia, Contagion czy World War Z dzieje się na kilku kontynentach. Walka z wirusem wymaga szyb-

Biopolityka a narracje epidemiczne

205

kiego znalezienia się w ognisku epidemii. Pacjent zero wywołujący epidemię może być podróżnikiem odwiedzającym w samolocie kolejne kraje (jak to rzeczywiście było w przypadku HIV/AIDS) i aby zrozumieć przebieg epidemii, trzeba te wszystkie miejsca dokładnie zbadać. Globalne powiązania są tutaj zarazem źródłem niebezpieczeństwa i narzędziem do jego zażegnania. Na nowoczesność można również spojrzeć przez pryzmat instytucji. Michel Foucault, analizując fenomen nowoczesnej władzy, wyróżnił obok władzy suwerennej i dyscyplinarnej również biopolitkę, której przedmiotem jest biologiczne życie podległych jej obywateli (Foucault 2010).

Biopolityka a narracje epidemiczne Biopolityka jako zjawisko społeczne pojawiła się pod koniec XVIII wieku. Stanowiła ona odpowiedź państw europejskich na znaczący przyrost populacji oraz rozwój handlu i przemysłu. Migracje ze wsi do miasta oraz gwałtowna urbanizacja wymuszona powstaniem wielkich manufaktur przemysłowych sprawiły, że kwestia zdrowotna stała się poważnym problemem w praktykach zarządzania ludźmi. Wybuchające w miastach epidemie nie tylko stanowiły poważne zagrożenie dla życia mieszkańców, lecz także uniemożliwiały rozwój ekonomiczny, dla którego niezbędna była zdrowa siła robocza. W związku z tym w tamtym okresie pojawiło się wiele instytucji i usług opiekuńczych, których zadaniem była obrona bezpieczeństwa biologicznego. Pojawiła się nowa forma wspólnoty – populacja – którą definiuje nie tylko przynależność narodowa czy aksjologiczna, ale także biologiczna. Dużego znaczenia nabrały praktyki higieniczne, które zaczęły być upowszechniane w społeczeństwie. Dbanie o czystość i zdrowie stało się przedmiotem indywidualnej odpowiedzialności i z czasem nieodłącznym elementem bycia przykładnym obywatelem. Wątek biopolityczny jest wyraźnie obecny w narracjach epidemicznych. Chyba najlepszym przykładem jest tutaj Contagion, w którym prezentowany jest nam przegląd biopolitycznych instytu-

206

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

cji, praktyk i sposobów postępowania. Chociaż epidemia jest w tym obrazie zagrożeniem usytuowanym (dotyka konkretne osoby, wywołuje konkretne emocje etc.), to narracja jest przedstawiana z wielu punktów widzenia – naukowców, urzędników, wojskowych, polityków, dziennikarzy. Soderbergh pokazuje, jak biopolityczna nowoczesność reaguje na zagrożenie wirusem poprzez działanie oddelegowanych do tego instytucji i działań. Opowieści o epidemiach nie tylko jednak obrazują, jak działa biopolityczna władza, lecz także stają się jej niemym rzecznikiem. Przedstawiona w nich sytuacja zagrożenia wirusem niejako sama z siebie uzasadnia przedsięwzięcie radykalnych środków, które przypominają stan wyjątkowy. Posiłkując się koncepcją Carla Schmitta (2012), moglibyśmy powiedzieć, że w tych historiach przedstawia jest sytuację, w której zawieszenie normalnie obowiązujących praw jest czymś uzasadnionym dla przetrwania wspólnoty. Wprowadzone zaś regulacje, często ograniczające jednostkową wolność, wydają się w takich okolicznościach konieczne do przetrwania populacji. Innymi słowy, epidemie ujawniają prawdę o nowoczesnej formie rządów, która nie tylko opiera się na zarządzaniu ludzkim zdrowiem, ale również w wyjątkowych okolicznościach ma mandat do podejmowania radykalnych działań. Pośrednio opowieści tego typu wzmacniają zatem autorytet państwa. Priscilla Wald identyfikuje ponadto w narracjach epidemicznych utożsamienie populacji ze wspólnotą (Wald 2008, s. 49). Wątek ten znajduje głównie w analizach pokazujących rolę zarazków w historii ludzkich społeczeństw. To przeniesienie przynależności biologicznej na przynależność narodową jest interesujące, gdyż unaocznia też, do czego tak naprawdę służą opowieści o wirusach, jaką funkcję mogą spełniać w nowoczesnym imaginarium. Wald przytacza w tym kontekście słynną koncepcję wspólnot wyobrażonych Benedicta Andersona (1997). Moglibyśmy ją jeszcze uzupełnić o pojęcie banalnego nacjonalizmu Micheala Billiga, które odnosi się do tego samego zjawiska (Billig 2008). Anderson uważał, że trwanie narodu jest związane z przekonaniami i wyobrażeniami jego członków co do określonego jego obrazu oraz formy przynależności. Billig twierdził z kolei, że naród musi być potwierdzany w oczach swoich

Biopolityka a narracje epidemiczne

207

obywateli w codziennych praktykach społecznych (takich jak wywieszanie flagi z okazji meczu piłkarskiego czy śpiewanie hymnu podczas uroczystości państwowych). Historie o zagrożeniu epidemią, nie tylko pokazujące zmagania poszczególnych jednostek z niebezpieczeństwem, ale również sytuujące akcję, jak zaznaczaliśmy, w obrębie konkretnej wspólnoty, funkcjonują w tym kontekście jak przypomnienie o łączących ludzi więziach oraz o instytucjach państwowych, tworzących fundamenty wspólnoty. Odsłaniają jednocześnie, jak kruchy jest nowoczesny ład społeczny i jaką rolę w jego podtrzymywaniu odgrywa władza. Jako przykład mogą posłużyć te opowieści, w których jesteśmy świadkami pojawienia się chaosu wskutek wybuchu epidemii. W przypadku 28 dni później i The Walking Dead widzimy świat już po ataku wirusa. Film Boyle’a i pierwszy odcinek serialu produkowanego przez ABC zaczyna się zresztą identycznie – główny bohater budzi się w pustym szpitalu, a następnie przechadza po wyludnionym mieście. W World War Z widzimy, jak normalny ład załamuje się w ciągu dosłownie kilku godzin. Podobnie jest w przypadku serialu Fear the Walking Dead (który jest spin-offem The Walking Dead). To tempo zmian zasługuje tutaj na podkreślenie. Filmy o zombie nie tylko pokazują, jak świat społeczny rozpada się pod wpływem pojawienia się nieznanej epidemii, ale również wskazuje na to, jak niestały jest porządek, który stanowi fundament naszych społeczeństw. Narracje wykorzystujące motyw zombie grają na świadomości, że nowoczesność jest niezwykle kruchym tworem. Dotyczy to zarówno instytucji czy infrastruktury materialnej – która w wielu filmach o zombie jest spektakularnie niszczona – jak i moralności. W The Walking Dead reguły określające relacje międzyludzkie bardzo szybko się brutalizują. Podobnie jest zresztą w World War Z – w pierwszych scenach, kilka godzin od ataku zombie, ludzie zaczynają plądrować sklepy. Motyw ten można zinterpretować jako wyraz lęku przed rozpadem nowoczesności, być może będący nieświadomym objawem przekonania, że jest to twór wrażliwy na gwałtowne zmiany i bardziej narażony na katastrofy, niż nam się na co dzień wydaje. Zgodnie z założeniami koncepcji społeczeństwa ryzyka (Beck 2002) podmioty społeczne mają świadomość kosztów, jakie niesie ze sobą

208

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

postęp cywilizacyjny. Z jednej strony w myśl koncepcji remodernizacji rozwój technologii podkopuje ład społeczny poprzez wystawienie go na oddziaływanie niekontrolowanych sił. Z drugiej jednak strony fantazje na temat katastrof mogą działać jak przypomnienie, że o to, co kruche i wrażliwe, należy z dużą troską dbać, gdyż niespodziewane zagrożenie może szybko zniszczyć nasz sposób życia. Innymi słowy, narracje epidemiczne są ćwiczeniami z wyobrażenia sobie apokalipsy, które mają nam uzmysłowić, jak ważne jest dbanie o porządek i jaką rolę odgrywają w nim instytucje państwowe. Ten ostatni wątek jest obecny w szóstym odcinku The Hot Zone. W jednej ze scen widzimy przesłuchanie głównych bohaterów (z których większość stanowią wojskowi) przed komisją senacką. Politycy początkowo nie chcą słuchać, ale pod wpływem apelu szefa CDC (który początkowo nie współpracował z bohaterami) sytuacja się zmienia. Dalej słyszymy apel o zwiększenie funduszy na badania, stworzenie odpowiedniej infrastruktury, nawiązanie współpracy z innymi państwami. Główna bohaterka kończy scenę dramatycznym stwierdzeniem: „To było tylko ostrzeżenie. Możemy je zignorować lub pomyśleć o przyszłości. Niebezpieczne patogeny nadciągają. Co zamierzamy z tym zrobić?”. „My” w tym przypadku odnosi się do polityków, wojskowych, urzędników, badaczy. Warto odnotować, że w serialu epidemia wybucha w prywatnym ośrodku badawczym Hazelton, który zgodnie z prawem jest wyłączony z wojskowego nadzoru. Rzecz dzieje się pod koniec lat 80. XX wieku i łatwo można to zinterpretować jako zawoalowaną krytykę polityki deregulacji tamtych czasów. Brak jurysdykcji wojska nad ośrodkiem utrudnia bowiem pracę bohaterce serialu i powoduje wielkie zagrożenie. By dostać się do środka, musi wykonać wiele niekonwencjonalnych działań (jak na przykład namówienie tamtejszego pracownika do złamania prawa) i odbyć wiele spotkań z menadżerem ośrodka. Wszystko byłoby oczywiście dużo łatwiejsze i szybsze, gdyby wojsko miało większe prerogatywy w kontrolowaniu prywatnych placówek. Biopolityczna nowoczesność ma swoją jasną i ciemną stronę. Z jednej strony mamy higienę publiczną rozwijaną w XIX wieku we Francji, która skupiała się na poprawieniu warunków bytowych niż-

Biopolityka a narracje epidemiczne

209

szych warstw społecznych, a za którą stały ideały oświeceniowe. Z drugiej strony mamy praktyki z zakresu „higieny rasowej”, którą popierali również rozmaici intelektualiści i naukowcy, niejednokrotnie sięgający także do idei oświeceniowych. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z budowaniem kanalizacji i modernizacja slumsów, a w drugim ze sterylizacją ludzi. Ogólnie utożsamienie wspólnoty społecznej z populacją i sprowadzenie jednostki społecznej do organizmu niesie ze sobą duże ryzyko w postaci biologicznie zorientowanego rasizmu oraz autorytarnego państwa (Foucault 1998). Troska o populację – czasami motywowana chęcią utrzymania potencjału przemysłu lub sił zbrojnych, a niekiedy pragnieniem realizacji oświeceniowych ideałów – doprowadziła do pojawienia się praktyk z zakresu eugeniki. Co ciekawe, „higiena rasy” nie była zjawiskiem charakterystycznym wyłącznie dla nazistowskich Niemiec. Na początku XX wieku stanowiła popularny światopogląd wielu intelektualistów i uczonych (Zaremba Bielawski 2011). Higieniści są zatem produktem rozwijającej się nowoczesności. Metafory biologiczne i immunologiczne były z kolei w tamtym czasie popularne w wielu teoriach prawa i polityki. Metafory organicystyczne, immunologiczne i ewolucyjne były używane między innymi w Niemczech w ramach dyskursu „biologii państwa”. W myśl tej koncepcji państwo miało stanowić jeden żywy organizm. Warto zauważyć, że termin „biopolityka” nie został ukuty przez badaczy rekonstruujących przywołane idee, ale przez samych „biologów państwa” (Ratajczak 2013). Wróćmy jednak do analizy reprezentacji publicznej REIDs za pośrednictwem treści kultury popularnej. Higiena rasy, biologiczny redukcjonizm i przypisywanie państwu szerokich prerogatyw w obliczu zagrożenia zakaźnego stanowiące mroczną stronę nowoczesnej biopolityki są również obecne w narracjach epidemicznych. W filmach z gatunku zombie apocalypse te obawy przed silnym państwem rozporządzającym życiem i śmiercią symbolizują wojskowi. W 28 dni później bohaterowie, przemierzając opustoszałą Wielką Brytanię, trafiają do społeczności złożonej z samych żołnierzy. W obliczu panującego chaosu takie okoliczności wydają się szczęśliwe, wszak wojsko kojarzy się z zapewnianiem bezpieczeństwa, będąc jedną z instan-

210

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

cji państwa niezbędną do podtrzymywania porządku. Szybko okazuje się jednak, że relacje wewnątrz grupy reguluje nieskrępowana przemoc, a z czasem żołnierze dopuszczają się coraz brutalniejszych czynów. Gdy bohaterowie próbują uciec, jeden z nich zostaje pobity i pod pretekstem objęcia kwarantanną wtrącony do lochu. Totalitarne społeczności, rządzone silną ręką przez sytuujących siebie poza dobrem i złem autorytarnych przywódców, znajdziemy także w serialu The Walking Dead. Przykładem może być tutaj wspomniane wcześniej Woodbury, rządzone przez despotycznego gubernatora, czy paramilitarne bojówki Negana. W czwartym i piątym sezonie serialu poznajemy specyficzną społeczność o nazwie Terminus. Składa się z psychopatycznych kanibali, którzy wyznają zasadę „albo jesteś rzeźnikiem, albo bydłem”. Rick i jego grupa, tak jak prawdopodobnie dziesiątki osób wcześniej, postanawiają tam dotrzeć, gdy napotykają znaki wskazujące drogę do Terminusa, który jest opisany w następujący sposób: „sanktuarium dla wszystkich, którzy przetrwali”. Zwabieni w pułapkę bohaterowie muszą zdecydować, czy przyjmują zasady społeczności i tym samym są gotowi jeść ludzkie mięso. Każdy, kto odmawia, zgodnie z powyższą maksymą, sam zostaje zjedzony. Wydaje się, że ten wątek niemalże do absurdu doprowadza biopolityczną ideę sprowadzania jednostki ludzkiej do organicznej egzystencji. Dla mieszkańców Terminusa ludzie nie są istotami społecznymi, ale biologicznymi, kierującymi się brutalnymi zasadami darwinizmu społecznego. Przywodzi to na myśl koncepcje homo sacer Giorgio Agambena (2008), który twórczo rozwinął koncepcję biopolityki Foucaulta. Homo sacer to figura kogoś, kogo można bezkarnie zabić, gdy wspólnota odmawia mu bądź jej człowieczeństwa (tutaj definiowanego jako bycie w społeczeństwie) i sprowadza go do nagiego życia, czyli egzystencji biologicznej. Według włoskiego filozofa w ten sposób działała biopolityka państwa nazistowskiego, a modelową przestrzenią, w jakiej to się dokonywało, był obóz koncentracyjny. Agamben stawia kontrowersyjną tezę, że mechanizmy kryjące się za produkcją nagiego życia nie są anomalią, lecz konsekwentnym rezultatem nowoczesności, wyrazem jej wewnętrznej logiki. W kontekście epidemii sam fakt zakażenia pozbawia człowieka jego pod-

Biopolityka a narracje epidemiczne

211

stawowych atrybutów, sprawiając, że jest on czystą cielesnością (jak chociażby krwawiący zarażeni wirusem Motaba z Epidemii). Brutalność, z jaką obrazowane są relacje społeczne w dobie epidemii czy apokalipsy zombie, a także sam fakt sterylnego zamknięcia, praktyki masowego wykluczania zarażonych czy ludzi zagrażających bezpieczeństwu to idealna sytuacja, w której nagie życie może się objawić. Dlatego w opowieściach o wirusach często przedstawiane są obozy, więzienia, izolatki, tereny ogrodzone drutem kolczastym, zasieki etc. W Terminusie osoby oczekujące na bycie zjedzonymi są przetrzymywane w wagonach towarowych, co jednoznacznie przywodzi na myśl agambenowski obóz jako przestrzeń tworzenia nagiego życia. W biopolitycznym projekcie nowoczesności istnieje zatem napięcie między potrzebą regulacji relacji społecznych przez instytucje państwowe i opiekuńcze a radykalnością ich kontroli i rozporządzania życiem swoich obywateli czy między zapewnianiem bezpieczeństwa a ograniczaniem wolności. Jeżeli filmy czy seriale o epidemiach w różny sposób to napięcie wyrażają, mówiąc jednocześnie ważną prawdę o paradoksach nowoczesności, to nie robi tego lepiej żaden inny utwór niż przywoływana już tutaj wielokrotnie Epidemia z Dustinem Hoffmanem. Obraz zaczyna się w latach 60. XX wieku w Wietnamie, gdzie w obozie wybucha tajemnicza choroba, dziesiątkująca amerykańskich żołnierzy. Wojsko jednak postanawia stworzyć na bazie wirusa Motaba broń biologiczną. Obóz w rezultacie zostaje zbombardowany, a rzecz staje się przez lata głęboko skrywaną tajemnicy. I gdy współcześnie wirus ponownie atakuje amerykańskie miasteczko w Kalifornii, generał wojska amerykańskiego Donald McClintock (grany przez Donalda Sutherlanda) chce postąpić dokładnie tak samo, czyli zbombardować miejscowość i zabić niewinnych Amerykanów. Decyzja ta zostaje przedstawiona wiceprezydentowi Stanów Zjednoczonych jako konieczna – wirus musi zostać unieszkodliwiony, gdyż jeżeli się wydostanie, zabije setki milionów ludzi. Postać grana przez Dustina Hoffmana – Sam Daniels – to również wojskowy, wspomaga go major Salt. Jego punkt widzenia jest jednak zupełni inny. Podczas gdy McClintock reprezentuje interesy mocarstwowe Stanów Zjednoczonych, dla których jednost-

212

4. WIRUSY, SIŁY NATURY I ZOMBIE – CHOROBY ZAKAŹNE W KULTURZE…

ka nie jest najważniejszym punktem odniesienia, Daniels działa jak naukowiec i lekarz, to znaczy kieruje się wartościami humanitarnymi. Jednocześnie, jak zaznaczaliśmy wyżej, Epidemia przywołuje biopolityczne instancje i praktyki, choć są one przedstawione jako niezagrażające wolności jednostki. W tym konflikcie wygrywa oczywiście Daniels. Miasteczko nie zostaje zbombardowane, a generał McClintock zostaje aresztowany. Treść tego filmu można zinterpretować jako ideologiczne obłaskawianie nowoczesnej biopolityki. Obraz trafnie nakreśla wyrażone wyżej napięcia, ale jednocześnie daje pokrzepiający wniosek – koniec końców znajdzie się ktoś, kto stanie w obronie wolności jednostki. Albo inaczej – czasami potrzebujemy biopolityki, z jej ogrodzeniami i stanem wyjątkowym, ale bez przesady, liczy się przecież indywidualny człowiek, a ochrona populacji przed epidemią nie może prowadzić do ludobójstwa. W rezultacie Epidemia jest raczej ukryciem zidentyfikowanej wyżej sprzeczności, reklamą biopolitycznych instytucji, a zarazem potępieniem biopolitycznych wypaczeń. W sytuacji nowej pandemii narracje epidemiczne zyskują ponownie na popularności. Biorąc pod uwagę okoliczności, trzeba stwierdzić, że nie tylko jednak wyrażają podskórnie istniejące lęki społeczne, ale są też interpretowane jako złowieszczo trafne predykcje. Świadczy o tym popularność filmów typu Contagion w serwisach streamingowych w pierwszych tygodniach pandemii11. Możemy na podstawie tego zjawiska domniemywać, że epidemia wirusa SARS-CoV-2 będzie okazją do nakręcenia nowych filmów czy seriali z motywami epidemicznymi.

11 https://www.theverge.com/2020/3/7/21164769/contagion-streaming-netflix-hulu-cinemax-itunes-download-torrent-coronavirus

5. Lęki, paniki i pamięć

Dlaczego społeczeństwa boją się chorób zakaźnych? Na to pytania można próbować odpowiedzieć w następujący sposób: ponieważ choroby zakaźne stanowią zagrożenie dla naszego zdrowia, czasem śmiertelne. Im groźniejsza choroba, tym silniejsze obawy. Im bliższe zagrożenie, tym większe prawdopodobieństwo paniki. Rozumowanie takie wydaje się oczywiste, ale rzeczywistość społeczna i ludzka psychologia są dużo bardziej skomplikowane, gdy idzie o percepcję ryzyk, także tych związanych z rozmaitymi REIDs. Gdy przyjrzeć się dokładniej natężeniu naszych lęków przed chorobami, to są one bardzo często nieproporcjonalne do zagrożenia. Często bardzo obawiamy się chorób rzadkich i w praktyce niegroźnych dla ludzi mieszkających na naszym terytorium, a lekceważymy choroby powszechne, które stanowią dla nas realne, bezpośrednie zagrożenie. Ponadto potrafimy w różny sposób reagować na to samo obiektywne zagrożenie (ten sam patogen, taka sama szansa infekcji i zgonu) w różnych okresach, kontekstach, sytuacjach. Rozważmy prosty przykład. W 1995 roku, gdy w Zairze wybuchła epidemia gorączki krwotocznej ebola, wiele mediów w krajach zachodnich pisało o potencjalnym zagrożeniu stwarzanym przez patogen poza terytorium Afryki. To nie była pierwsza epidemia eboli, tylko pierwsza epidemia szeroko omawiana przez międzynarodowe media. W tamtych latach prawdopodobieństwo, że wirus ebola zaatakuje ludzi na terytorium Stanów Zjednoczonych, było minimalne. Ludzie atakowani przez ten patogen najczęściej nie korzystają z transportu międzynarodowego i tym samym istniała mała szansa, że wirus rozprzestrzeni się po świecie. Ponadto gorączka ebola jest

216

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

chorobą, której ogniska zapalne można stosunkowo łatwo rozpoznać i objąć kordonem sanitarnym. W tym samym czasie, gdy mieszkańcy Zairu chorowali na gorączkę ebola, jeszcze więcej ich rodaków cierpiało z powodu malarii, HIV/AIDS, gruźlicy i czerwonki. Dodajmy, że w ciągu ostatniego ćwierćwiecza roczne śmiertelne żniwo każdej z wymienionych chorób było większe niż dowolnej epidemii wirusa ebola w historii. Mówimy tu o różnicach jednego, dwóch lub nawet trzech rzędów wielkości. Jednak, jak pokazuje Sheldon Ungar w analizie dyskusji wokół epidemii gorączki ebola w anglojęzycznych mediach, to właśnie ta choroba budziła niepokoje. Ungar dostrzegł symptomy narastającej paniki (Ungar 1998a). Często podnoszonym w dyskursie wątkiem była wysoka zjadliwość wirusa (współczynnik zgonów wśród zdiagnozowanych dochodził nawet do 90%) oraz ciężki przebieg choroby z budzącymi powszechny strach symptomami (w szczególności gorączką krwotoczną). Charakter symptomów odgrywał co najmniej tak samo istotną rolę w budowaniu lęków co zjadliwość choroby. Margaret Humphreys zauważa, że symptomy jako widoczne oznaki choroby – ich spektakularność i ewentualna obrzydliwość, z jaką dewastują ludzkie ciało – mogą być źródłem niepokoju, strachu, a nawet sprzyjać panikom. Pisze ona: Symptomy, które zamieniają ukochanych w paskudny obiekt wydzielający ropę, wymiociny i kał, przyczyniają się do niszczenia więzi społecznych w rodzinach i powodują odrzucenie oraz ucieczkę. Czarne wymiociny spowodowane żółtą febrą, składające się z częściowo strawionej krwi, nie tylko wylatywały z ust delirycznych pacjentów, ale również dławiły swoim zapachem personel medyczny. Ospa powodowała, że skóra stawała się śluzowata i wypełniała się ropą, która kleiła się do prześcieradeł i obrzydzała jakikolwiek fizyczny kontakt. Wydzieliny spowodowane cholerą nasączały prześcieradła, materac i podłogę. Nawet jeżeli nie obawiano się zakażenia, to wszystkie te choroby tworzyły sceny grozy, o których nie można było szybko zapomnieć (Humphreys 2002, s. 849).

Trudno jest przewidzieć wyłącznie na podstawie zdolności do uśmiercania lub spektakularności symptomów, jak bardzo społe-

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

217

czeństwo będzie obawiało się patogenu. Podczas wielu epidemii chorób zakaźnych, jakie wybuchły w XX i XXI wieku (świńska grypa, SARS, Zika czy MERS), a które wzbudziły zainteresowanie mediów i niepokoje społeczeństw rozwiniętych, śmiercionośny potencjał patogenów najczęściej okazywał się dużo mniejszy niż innych chorób, takich jak na przykład schorzenia układu krążenia czy różne rodzaje raka. Nawet podczas pandemii COVID-19, która wzbudziła i wciąż wzbudza powszechne poruszenie, liczba zgonów spowodowanych SARS-CoV-2 nie może równać się z roczną liczbą zgonów w wyniku chorób niezakaźnych. Niemniej to właśnie choroby zakaźne potrafią wywołać w opinii publicznej paniczne reakcje. Dlaczego tak się dzieje? Udzielenie odpowiedzi na to pytanie jest głównym celem tego rozdziału. Zakładamy tutaj, że publiczny odbiór ryzyka związanego z danym zagrożeniem dla ludzkiego zdrowia oraz sposób ujmowania epidemii są wynikiem procesów konstrukcji społecznej. Chcemy podkreślić, że konstruowanie nie jest jednoznaczne ze zmyślaniem (Hacking 1999). Wszystkie konstrukty społeczne powstają w toku wrażliwych na empirię procesów. Ważne jest, że choroby nigdy nie są odbierane jako rzeczy same w sobie. Konstrukty zaś nie są nakładkami na rzeczywistość, czymś, co przesłania nam faktyczny stan rzeczy, ale sposobami, w jakie wszystkie społeczności i kultury rzeczywistość pojmują. Innymi słowy, choroba zawsze będzie jakoś skonstruowana: gdyby nie była, nie byłaby dla nas znacząca i lekceważylibyśmy obiektywne zagrożenie. Istotne jest też, że konstruowanie dotyczy zarówno chorób zakaźnych, niezakaźnych, jak i zagrożeń związanych z wypadkami i aktami przemocy. Konstrukcje nie są ani losowe, ani dowolne. Procesy konstrukcji rządzą się pewnymi prawidłowościami i ograniczeniami. Nauki społeczne i behawioralne dość dobrze rozpoznały te wzorce w przypadku REIDs. Jak pokazują badania, nasze lęki przed chorobami zakaźnymi są kształtowane przez wiele czynników o charakterze społecznym, takich jak pamięć o przeszłych wydarzeniach, działanie instytucji społecznych czy sposób komunikacji ryzyka. Czym innym są jednak lęki przed chorobami, a czym innym społeczne reakcje na epidemie chorób zakaźnych, niekiedy przyjmujące postać takich za-

218

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

chowań masowych jak fale paniki. Tutaj również, opierając się na bogatych analizach dotyczących różnych epidemii, możemy opisać pewne powtarzalne schematy. Z punktu widzenia wirusologii i epidemiologii każda epidemia może wydawać się unikatowa. Adam Kucharski, brytyjski epidemiolog, stwierdza: „jeśli widziałeś jedną pandemię, to… widziałeś jedną pandemię” (Kucharski 2020, s. 11). Jak sami pokazywaliśmy, do wybuchu epidemii dochodzi często w wyniku splotu zaskakujących czynników, a i sama choroba może rozprzestrzeniać się w specyficzny sposób. To samo dotyczy pandemii. Jednak już reakcje społeczne na epidemie są bardzo powtarzalne. Okazuje się, że pandemia SARS-CoV-2 ogłoszona w 2020 roku wywołała w pierwszym okresie podobne spontaniczne zachowania społeczne, jak, dla przykładu, hiszpanka na początku XX wieku. Weźmy choćby kwestię maseczek. Chociaż było wiadomo, że są one ważnym elementem strategii przeciwdziałania rozprzestrzenieniu się koronawirusa (Chu i in. 2020), to w niektórych osobach konieczność korzystania z nich budziła silny opór. Nakaz był kontestowany, a niektórzy traktowali go jako atak na wolność osobistą. Kwestionowano zasadę działania maseczek, wprost przekonywano, że maseczki sprzyjają chorobom układu oddechowego. Zachowania takie pojawiły się nie tylko w Polsce. Interesujące jest, że z takim samym zjawiskiem mieliśmy do czynienia ponad 100 lat temu, w trakcie pandemii hiszpanki (Dolan 2020). W Stanach Zjednoczonych jedną z kluczowych metod walki z pandemią był obowiązek zakrycia twarzy. Gdy w listopadzie 1918 roku burmistrz San Francisco zdecydował się uchylić ów nakaz z powodu małej liczby zachorowań, liczba przypadków szybko powędrowała w górę. Na początku 1919 roku rozpoczęła się debata nad ponownym wprowadzeniem obowiązku noszenia maseczek. Wywołało to olbrzymi sprzeciw ze strony opinii publicznej, w tym lokalnych przedsiębiorców, którzy uważali, że decyzje władz miejskich uderzają w ich zyski. Na fali niezadowolenia społecznego powołano Ligę Antymaseczkową domagającą się rezygnacji Williama Hasslera, urzędnika miejskiego odpowiedzialnego za zdrowie publiczne, wielkiego orędownika maseczek. Przebieg tamtejszej dyskusji do złudzenia przypomina to, co działo się w odniesieniu do koronawirusa. Tamta debata koncentrowała się wokół

Niepokoje, lęki i panika w perspektywie nauk społecznych

219

kwestii wolności osobistej, podkreślano, że nie ma rozstrzygających dowodów na skuteczność maseczek, samo ich noszenie traktowano zaś jako niehigieniczne i potencjalnie szkodliwe dla zdrowia. Podobieństw między reakcjami na COVID-19 a poprzednimi epidemiami możemy wskazać dużo więcej. Rozdział rozpoczynamy od omówienia różnych teoretycznych konceptualizacji panik, lęków, niepokojów i ryzyka. Przywołujemy również koncepcję pamięci społecznej, która – jak się okazuje – ma duże znaczenie w kontekście lęków przez REIDs. W kolejnych częściach omawiamy poszczególne elementy, które mogą potencjalnie kształtować poziom niepokoju, a także opisujemy kilka „typowych” reakcji społecznych na epidemie: ucieczki, panic buying, stygmatyzację i teorie spiskowe.

Niepokoje, lęki i panika w perspektywie nauk społecznych Studia nad panikami i niepokojami społecznymi wywodzą się z analiz zachowań zbiorowych. Popularność tego typu badań na przełomie XIX i XX wieku była związana z rozwojem społeczeństwa masowego. Przykładem jest studium Gustave’a Le Bona Psychologia tłumu z 1895 roku (Le Bon 2013). Zachowaniami zbiorowymi interesowała się żywo również socjologia i – co interesujące – używała do ich opisywania metafor epidemicznych. Robert E. Park i Ernest W. Burgess – przedstawiciele szkoły chicagowskiej – tak właśnie charakteryzowali mechanizmy szybkiego upowszechnienia się pewnych zachowań czy zjawisk w zbiorowościach ludzkich. Pisali oni, że panika opiera się na irracjonalnych zachowaniach, a tłum, który panice ulega, jest jak „stado owiec” (Park, Burgess 1921, s. 876). W podobnym duchu utrzymana jest jedna z pierwszych prac naukowych dotyczących paniki. Chodzi o książkę amerykańskiego psychologa społecznego Handleya Cantrila The Invasion from Mars: A Study in the Psychology of Panic (1940). Jest to analiza reakcji na radiową adaptację Wojny światów H. G. Wellsa zrealizowaną przez Orsona Wellsa. Wielu słuchaczy było przekonanych, że Stany Zjednoczone zostały zaatakowane przez przybyszów z kosmosu. Według Cantrila z paniką

220

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

mamy do czynienia wtedy, „gdy zagrożona jest jakaś wysoko ceniona, raczej powszechnie akceptowana wartość i gdy nie widać pewności eliminacji zagrożenia. Jednostka czuje, że zostanie zrujnowana fizycznie, finansowo lub społecznie” (Cantril 1940, s. 199). Definicja paniki Cantrila jest na tyle szeroka, że może obejmować cały zespół różnych zachowań. Zwolennikiem wąskiego ujmowania zjawiska paniki jest Enrico Quarantelli, socjolog uznawany za pioniera społecznych badań nad katastrofami (Quarantelli 1954). Według niego panika jest raczej rzadko występującą reakcją na zagrożenie, które opiera się przede wszystkim na irracjonalnym zachowaniu i niekontrolowaniu własnego strachu. Jej jawnym przejawem jest ucieczka z miejsca, w którym występuje zagrożenie, bez względu na konsekwencje, jakie mogą z tego wyniknąć dla jednostki bądź całej grupy. Jeszcze w innym kierunku idzie popularna w badaniach medioznawczych i studiach kulturowych koncepcja paniki moralnej. Jest ona rozwijana od lat 70. XX wieku. Oryginalną wersję sformułował Stanley Cohen w książce Folk Devils and Moral Panics (1972). Przeanalizował on reakcje społeczne na konflikt między rockersami i modsami – dwiema popularnymi w tamtym czasie w Wielkiej Brytanii subkulturami. Kluczowym elementem paniki moralnej w jego rozumieniu jest przekonanie opinii publicznej, że określone osoby bądź grupy – nazywane przez Cohena „diabłami ludowymi” (folk devils) – są wyraźnym zagrożeniem dla porządku publicznego. Paniki moralne, jak sama nazwa wskazuje, są ściśle związane z dyskursami wartościującymi, często piętnującymi jakieś zachowania jako niezgodne z dominującymi normami. Paniki moralne stanowią wyolbrzymioną reakcję, której przedmiot nie jest w rzeczywistości tak groźny, jak prezentuje się go opinii publicznej. Według Cohena panika jest raczej efektem odbywającej się na różnych poziomach konstrukcji, w której czynny udział biorą media, politycy i autorytety, a nie spontaniczną reakcją na zagrożenie. Tym samym panika moralna przypomina raczej wojny kulturowe, czyli spory o fundamentalne wartości, które są często podsycane w celu osiągnięcia doraźnych celów politycznych. Erich Goode i Nachman Ben-Yehuda rozwinęli koncepcję Cohena. Zaproponowali kryteria określające, kiedy mamy do czynienia z pani-

Niepokoje, lęki i panika w perspektywie nauk społecznych

221

ką moralną (Goode, Ben-Yehuda 1994; Zielińska 2004). Po pierwsze, musi występować wyraźne i dostrzegalne zaniepokojenie opinii publicznej jakimś ogólnym problemem (coś zagraża integralności społeczeństwa, stylowi naszego życia etc.). Problem jest interpretowany w kategoriach aksjologicznych lub ontologicznych. Po drugie, w społeczeństwie pojawia się wrogie nastawienie w stosunku do elementu, który jest identyfikowany jako źródło zagrożenia. Ów element musi być przy tym jasno wskazany jako odpowiedzialny za zagrożenie (na zasadzie mechanizmu kozła ofiarnego). Po trzecie, w stosunku do problemu wytwarza się w wielu sektorach społecznych szeroki konsensus co do skali niebezpieczeństwa. Po czwarte, zagrożenie jest w dyskursie na wielu płaszczyznach wyolbrzymiane. Dzieje się to na przykład poprzez nadmierne skupianie przekazu medialnego na problemie, który w innych okolicznościach nie uzyskałby takiej atencji. W grę może wchodzić wybiórcze, tendencyjne przytaczanie danych statystycznych. Po piąte, panika moralna jest zjawiskiem zmiennym – może gwałtownie wybuchnąć i równie szybko wygasnąć. Sheldon Ungar twierdzi, że choć teoria paniki moralnej stanowi ważny punkt odniesienia dla badań nad niepokojami, to wymaga rewizji w celu uwzględnienia przemian społecznych, jakie nastąpiły od momentu jej sformułowania (Ungar 2001). Obecnie źródłem lęków społecznych nie są wyłącznie kwestie czysto kulturowe, lecz także te związane z szeroko rozumianym bezpieczeństwem biopolitycznym. Chodzi już nie tylko o naruszającą dobre obyczaje młodzież, ale też o potencjalne zagrożenia dla zdrowia i życia członków wspólnoty, co pośrednio ma wpływ na ład społeczny. Ungar uważa, że to właśnie zagrożenia zdrowotne (a pośrednio biologiczne i środowiskowe) wysunęły się na pierwszy plan. Innymi słowy, coraz częściej opinię publiczną niepokoją takie kwestie jak energetyka jądrowa, szkodliwość substancji chemicznych, mikroplastiki, dziura ozonowa, szczepionki czy właśnie choroby zakaźne. Według Ungara zmienia się nie tylko repertuar przedmiotów naszych lęków – zmianie ulega również sam kształt, jaki przyjmują paniki. Wiele elementów paniki moralnej nadal pasuje do wyjaśniania niepokojów wokół zagrożeń typowych dla społeczeństwa ryzyka. Jednak sama dynamika tych niepokojów nie zawsze jest taka sama, jak przy okazji różnych kon-

222

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

fliktów kulturowych. Po pierwsze, nie zawsze istnieje jednoznacznie zdefiniowany wróg, którego opinia publiczna może obarczyć odpowiedzialnością za zagrożenie. Nawet jeżeli takowy zostanie wytypowany, to wina może zostać po chwili przypisana innemu aktorowi. Przykładem jest zamieszanie wokół choroby szalonych krów w latach 90. W dyskursie medialnym kozłem ofiarnym byli początkowo brytyjscy rolnicy, ale w miarę rozwoju paniki winą obarczono kolejno rząd brytyjski i Komisję Europejską. Po drugie, biorąc pod uwagę charakter współczesnego ryzyka, w tym brak możliwości oszacowania jego poziomu, nie zawsze możliwe jest stwierdzenie, że zagrożenie jest wyolbrzymiane. Przy okazji wielu kryzysów eksperci nie potrafili w sposób spójny i przekonujący określić skali niebezpieczeństwa. Tak było w kontekście choroby szalonych krów. Po trzecie, paniki wokół technologii czy zagrożeń zdrowotnych nie są – jak było to w oryginalnym modelu paniki moralnej – wynikiem intencjonalnej inżynierii dyskursywnej. Paniki nie są wywoływane w celu odwracania uwagi opinii publicznej od problematycznych dla rządzących kwestii czy zbijania doraźnego kapitału politycznego. Po czwarte, Ungar stwierdza (1998a, s. 38–39), że media mogą w niektórych przypadkach tonować nastroje społeczne, a nie wyłącznie – jak w oryginalnym modelu – podsycać je. Dzieje się tak w szczególności wtedy, gdy istnieje ryzyko, że sytuacja wymknie się spod kontroli służb porządkowych. Po piąte, w panikach charakterystyczny dla społeczeństwa ryzyka komponent moralny nie zawsze odgrywa kluczową rolę. Co nie oznacza, że jest nieobecny. Jak pokazuje przykład HIV/AIDS, czasami jest on niezwykle ważny. Przywoływane teorie przyjmują różny zakres odniesienia: od ujęcia wąskiego, określającego panikę jako specyficzne, irracjonalne zachowanie opierające się na niekontrolowanym strachu, do ujęcia szerokiego, w którym przedmiotem zainteresowania jest całe spektrum różnych zachowań, również tych związanych ze społecznymi niepokojami, które nie muszą z konieczności prowadzić do spektakularnych, irracjonalnych i niebezpiecznych dla porządku publicznego zachowań zbiorowych. Jest to dla nas ważne, ponieważ reakcje społeczne na epidemie też bywają zróżnicowane. Świadczą o tym dane z bazy Human Relations Area File (HRAF), która gromadzi mię-

Ryzyko jako konstrukt społeczny

223

dzy innymi wiedzę etnograficzną na temat niepokojów społecznych. Poszczególne zdarzenia tego rodzaju zostały sklasyfikowane według różnych kategorii, na przykład: wystąpień o charakterze politycznym czy religijnym, konfliktów i przemocy, migracji i ucieczek, ostracyzmu, szukania kozła ofiarnego, odrzucenia systemu medycznego (McGrath 1991, s. 409). Wystąpienie zachowań, które można by podciągnąć pod panikę, jest uzależnione od rozmaitych czynników. Badania nad panikami koncentrują się jednak raczej na tym, jak się one rozwijają i jak są modulowane. O tym, czy panika wybuchnie, czy nie, mówią nam więcej inne podejścia badawcze. W szczególności istotne są społeczne badania nad ryzykiem, do których zresztą odwołują się badacze panik, w tym Ungar. Chcąc zrozumieć czynniki sprzyjające narastaniu lęków, które mogą przerodzić się w paniki, musimy wpierw zrozumieć specyfikę ryzyka doby późnej nowoczesności.

Ryzyko jako konstrukt społeczny Badaczem, który przychodzi w pierwszej kolejności na myśl, gdy mowa o ryzyku w kontekście społecznym, jest Ulrich Beck. Do jego koncepcji społeczeństwa ryzyka odnosiliśmy się w tej pracy już kilkukrotnie. Skupialiśmy się między innymi na ryzyku jako ważnym czynniku wpływającym na funkcjonowanie rozwiniętych społeczeństw. Ważnym wątkiem badań nad ryzykiem pozostaje omawiana w tym rozdziale kwestia percepcji ryzyka przez laików. W pracy tej odwołujemy się do konstruktywistycznych ujęć ryzyka. Początkowo w studiach nad ryzykiem uważano, że ryzyko jest zjawiskiem obiektywnym i mierzalnym. Jak przekonuje Piotr Stankiewicz, w oryginalnym ujęciu zakładano, że: „»faktycznie« istniejące ryzyko nie tylko jest niezależne od jego społecznej percepcji, opinii publicznej i umiejscowienia w określonych dyskursach, ale także może być różne od jego społecznego obrazu” (Stankiewicz 2017, s. 73), a jednocześnie, że istnieją narzędzia i metody służące do tego, aby wbrew subiektywnym zniekształceniom wskazać obiektywny poziom ryzyka.

224

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

Badania nad psychologicznymi i społecznymi uwarunkowaniami ryzyka pokazały jednak, że jego percepcja jest znacząco różna w przypadku ekspertów i laików (por. Stankiewicz 2017, s. 69–130). Statystycznie rzecz ujmując, ryzyko śmierci w przypadku podróży samolotem jest o wiele mniejsze niż w trakcie przemieszczania się samochodem. Niemniej jednak ludzie mają tendencję do odczuwania strachu przed podróżami lotniczymi, podczas gdy nie boją się wsiadać do samochodu. Dzieje się tak, ponieważ siedząc w samochodzie, mamy poczucie większej kontroli nad tym, co dzieje się wokół nas. Ryzyko może być również inaczej postrzegane przez różne grupy społeczne. Stankiewicz jako przykład podaje badania Paula Slovica, z których wynika, że „biali, konserwatywni mężczyźni z dużymi zarobkami i wysokim wykształceniem generalnie oceniają ryzyko o wiele niżej niż pozostałe grupy społeczne” (Stankiewicz 2017, s. 88). Powód jest dość intuicyjny: w społeczeństwie amerykańskim ta grupa społeczna jest uprzywilejowana, to znaczy ma duży poziom sprawstwa i żyje w warunkach mniejszej niepewności niż pozostałe grupy. Beck sformułował wiele argumentów przeciwko tezie o obiektywnym charakterze ryzyka (Beck 2002). Według niego współczesne ryzyko jest prawie niemożliwe do oszacowania z kilku powodów. Po pierwsze, ryzyko jest związane w dużej mierze ze zmianami technologicznymi, a oddziaływań tych nie da się całkowicie przewidzieć przed ich wdrożeniem. Niekiedy dopiero w momencie wdrożenia dokonuje się właściwy test tego, czy dany wynalazek jest, czy nie jest bezpieczny. Po drugie, konsekwencje zmian następujących w wyniku innowacji technologicznych mogą być dalekosiężne zarówno w sensie przestrzennym, jak i czasowym, a przez to trudne do prześledzenia. Technologia może wywołać reperkusje, które będą opóźnione albo które będą dotykać globalnych relacji gospodarczych czy politycznych. Po trzecie, ryzyko jest stałą ramą odniesienia w społeczeństwach późnej nowoczesności i jako takie określa różne aspekty życia społecznego. Subiektywność odbioru ryzyka jest w związku z tym wpisana w kondycję czasów, w których żyjemy. Po czwarte, sposób ujmowania ryzyka wpływa na jego rzeczywisty poziom. Na

Ryzyko jako konstrukt społeczny

225

przykład poziom świadomości zagrożenia może kształtować nasze postawy, zachowania i działania w stosunku do jego źródła. Spośród wielu teorii odnoszących się do percepcji ryzyka szczególnie przydatna w kontekście REIDs wydaje się koncepcja społecznego wzmacniania ryzyka (social amplification of risk, SAR). Skupia się ona na czynnikach, które mogą wzmacniać w społeczeństwie poziom poczucia zagrożenia, a zarazem sprzyjać pojawieniu się niepokojów i paniki. Perspektywa ta jest rozwijana od lat 80. XX wieku przez Rogera E. Kaspersona (Kasperson i in. 1988). Wykorzystywana była między innymi w badaniu lęków związanych ze zdrowiem (Hooker 2010). Koncentrujemy się na niej, ponieważ pozwala ona na uchwycenie ryzyka jako zjawiska dynamicznego – zmiennego w czasie – oraz zależnego od określonego kontekstu. Pasuje to bardzo dobrze do epidemii REIDs. Gdy wybucha epidemia choroby zakaźnej, reakcje społeczne zależą w dużej mierze od identyfikacji ryzyka oraz sposobów postrzegania zagrożenia i mogą rozciągać się od lekceważenia po panikę. Nastroje społeczne mogą też ulegać zmianie podczas epidemii. Punktem wyjścia dla SAR jest używane w teorii komunikacji pojęcia wzmocnienia. Oznacza ono „proces intensyfikacji bądź osłabienia sygnałów w procesie przesyłania informacji” (Kasperson i in. 1988, s. 180). Biorąc pod uwagę fakt, że ryzyko jest społeczną konstrukcją, należy stwierdzić, że sposoby jego prezentowania wpływają na postrzeganie jakiegoś zdarzenia czy zjawiska jako mniej bądź bardziej ryzykownego. W modelu SAR komunikacja ryzyka jest rozumiana bardzo szeroko. Jest to kształtowanie zarówno przekazu, jak i czynności podejmowanych przez różnych aktorów współuczestniczących w debacie na temat ryzyka. Komunikat może być kształtowany w sposób bezpośredni albo pośredni. Komunikat dotyczący ryzyka kształtowany jest bezpośrednio za pomocą osobistego doświadczenia. I tak dla przykładu doświadczenie jakiegoś niebezpiecznego zjawiska może sprawić, że w przyszłości będzie ono postrzegane przez grupę jako mniej ryzykowne, ponieważ wypracowano metody radzenia sobie z nim. Komunikat kształtowany jest pośrednio w momencie, gdy o zagrożeniu mówi się w środkach masowego przekazu. Wtedy czynnikiem wzmacniającym poczucie ryzyka jest na przykład

226

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

filtrowanie informacji w taki sposób, że przekazywane będą tylko dane wyolbrzymiające zagrożenie. Niektóre wydarzenia mogą być prezentowane jako bardziej ryzykowne. Dotyczy to zagrożeń dotąd nieznanych. Jeżeli chodzi zaś o aktorów kształtujących komunikat, to mogą być nimi politycy, instytucje publiczne lub eksperci. Jak twierdzi Juliana Raupp, biorąc pod uwagę fakt, że współczesna struktura władzy ma charakter rozproszony i wielopoziomowy, „komunikacja na temat ryzyka nie jest kontrolowana przez jeden ośrodek” (Raupp 2014, s. 575). Oznacza to, że społeczna percepcja ryzyka może być w różnym zakresie modulowana przez różne podmioty. W modelu SAR niezwykle ważny jest proces rozchodzenia się poczucia ryzyka, który jest związany z szeroko ujmowaną reakcją społeczeństwa na zjawisko uważane za niebezpieczne bądź będące przedmiotem lęku czy niepokoju. Według twórców koncepcji proces ten przypomina rozchodzenie się fal na powierzchni wody po wrzuceniu do niej kamienia. Używają oni określenia ripple effect. Ma ono oznaczać, że konsekwencje są odczuwalne w wielu, nawet odległych, obszarach, a poczucie ryzyka może zostać wzmocnione u ludzi, którzy nie mieli styczności z oryginalnym bodźcem (Kasperson i in. 1988, s. 182). SAR wyróżnia efekty pierwszego, drugiego i trzeciego rzędu. Efekty pierwszego rzędu dotyczą tego, jak ludzie reagują bezpośrednio na komunikat i reakcje innych na zagrożenie. Efekty drugiego rzędu to konsekwencje reakcji ludzi i organizacji na komunikaty na temat danego zagrożenia. Na przykład pod wpływem obaw mogą zmienić się ceny nieruchomości na rynku, może dojść do stygmatyzacji pewnych grup społecznych, mogą zostać opracowane nowe procedury mające zapobiegać ryzyku lub mogą zostać powołane do istnienia nowe instytucje. Te działania i zachowania mogą również pociągać za sobą kolejne konsekwencje – efekty trzeciego rzędu. Te mogą mieć charakter ponadlokalny, a także przyjmować postać transmisji międzypokoleniowej: określone zjawisko może zacząć wzbudzać tak silne obawy, że kolejne pokolenia będą już w punkcie wyjścia postrzegać je jako bardzo niebezpieczne, nie wiedząc nawet dlaczego. Rozpatrzmy prosty przykład. Osoby, które urodziły się po drugiej wojnie światowej, nie były odbiorcami doniesień o zrzuceniu dwóch bomb jądrowych na Japonię oraz mogą co najwyżej mgliście

Ryzyko jako konstrukt społeczny

227

pamiętać doniesienia o testach broni na Pacyfiku i zimnowojennym wyścigu zbrojeń. Jednak mogły mieć już styczność z drugorzędowymi efektami w postaci szkoleń na wypadek ataku z użyciem broni jądrowej czy infrastrukturalnymi świadectwami przeszłości w postaci bunkrów przeciwatomowych. Ewentualnie mogły mieć styczność z efektami trzeciego rzędu, w postaci stygmatyzacji technologii jądrowych (nuclear stigma), czyli uogólnionych obaw związanych z ryzykiem napromieniowania – na ich ukształtowanie wpływ miał również kontekst wojskowy (Flynn 2003). W języku angielskim funkcjonuje pojęcie trigger. Termin ten oznacza „spust broni” lub „zapadkę”. Słowa tego używa się również na określenie jakiegoś czynnika wyzwalającego dany proces, na przykład pobudzenie nerwowe. W internetowej mowie potocznej „triggerować” znaczy „wyprowadzać z równowagi przez coś”. Model SAR wskazuje właśnie na owe „spusty”, które sprawiają, że percepcja ryzyka przez jednostki może w pewnych sytuacjach i przy obecności określonych czynników powodować konkretne reakcje. Jest to dla nas cenna perspektywa, ponieważ będziemy zastanawiali się nad tym, co sprawia, że w niektórych przypadkach epidemie chorób zakaźnych wywołują reakcje typu ucieczki lub wykupywanie towarów ze sklepów, a w innych nie. Dlaczego w określonych okolicznościach ludzie obawiają się patogenów, a w innych całkowicie je lekceważą? SAR daje jedną z możliwych odpowiedzi, sugerując, że należy szukać konkretnych, powtarzalnych bodźców – słów, obrazów, sytuacji – które „odpalają” u odbiorców silne reakcje emocjonalne, które mogą wywołać zachowanie zbiorowe. Szczególnie ważne w kontekście REIDs jest to, że zdarzenie lub komunikat może wpływać na postrzeganie ryzyka nie tylko w czasie jego bezpośredniego zajścia, ale również dużo później. Szczególnie interesujący jest przypadek transmisji międzypokoleniowej, który dobrze opisuje pojęcie pamięci społecznej.

228

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

Pamięć społeczna Mogłoby się wydawać, że wydarzenia zmieniające bieg życia jakiejś wspólnoty czy grupy ludzi stają się elementem szerszej wiedzy społecznej. Nie zawsze tak jednak jest, ponieważ wymaga to określonej pracy upamiętniającej, która nie zawsze jest wykonywana. Do tego problemu odnosi się koncepcja pamięci społecznej (zbiorowej). Pamięć społeczna to zestaw kolektywnych wyobrażeń dotyczących jakiegoś zdarzenia czy postaci, które wywarły znaczący wpływ na życie danej społeczności (Golka 2009). Kluczową kwestią w procesie społecznego pamiętania są materialne nośniki i praktyki pamięci (Connerton 2012). Mogą to być określone przedmioty czy cyklicznie powtarzane rytuały, które sprawiają, że wspólnota pamięta o pewnych wydarzeniach czy osobach. Nośnikami pamięci mogą być ciało, język lub miejsce (Zbróg, Zbróg 2016). Zdaje się, że epidemia groźnej choroby zakaźnej jest wydarzeniem, które ma duże szanse na odciśnięcie swojego piętna w pamięci społecznej. I rzeczywiście wiele chorób zakaźnych społeczeństwa upamiętniały poprzez rytuały lub artefakty. Dobrym przykładem tych ostatnich są kolumny morowe budowane w XVII wieku w Europie w czasie epidemii dżumy. Stawiano je w akcie dziękczynienia za ustanie epidemii lub w celu upamiętnienia ofiar (Kledzik 2015, s. 203; Sierba 2016, s. 53). Pomniki te „odnoszą się do traumatycznych przeżyć danej zbiorowości” (Krzyżanowska 2016, s. 131), dokumentują fakt doniosłego wydarzenia, a także mają przypominać o tym przyszłym pokoleniom. Nie wszystkie epidemie zapisują się w pamięci społecznej. Pamięć o wielu starożytnych epidemiach zatarła się, choć pamiętamy nazwy bitew, przywódców politycznych etc. O cholerze nawiedzającej Europę w XIX wieku pamiętamy, ale dużo słabiej niż o czarnej śmierci. Oczywiście mówimy tu o wydarzeniach odległych w czasie, ale jest przykład, który pokazuje, że społeczeństwa mogą mieć problem z zapamiętaniem kryzysu epidemicznego o ogromnych rozmiarach, który wydarzył się zaledwie jedno lub dwa pokolenia wcześniej. Mowa o hiszpance.

Pamięć społeczna

229

Pandemia hiszpanki zabiła – według różnych szacunków – od 17 do 100 milionów ludzi na całym świecie (zob. na przykład Brown 2019, s. 70). Biorąc pod uwagę skalę spustoszenia, można by się spodziewać, że wydarzenie to utkwi w pamięci różnych społeczności. W samych Stanach Zjednoczonych do końca 1918 roku zmarło blisko 400 tysięcy ludzi. Śmiertelność w porównaniu z 1917 rokiem wzrosła o 745% (Crosby 2003, s. 312). Okazuje się jednak, że hiszpanka stanowi, jak określił ją amerykański historyk Alfred W. Crosby, „zapomnianą pandemię” (Crosby 2003). Nie pozostały po niej wyraźne ślady w sztuce czy literaturze1, nie wzbudziła ona również zainteresowania uznanych historyków. Nawet ówczesna prasa interesowała się nią tylko do pewnego momentu: historyczka Janice Hume (2000) pokazała w swojej analizie prasy amerykańskiej publikowanej w tamtym czasie, że biorąc pod uwagę liczbę artykułów, zainteresowanie pandemią było początkowo duże, jednak szybko spadło. Dlaczego tak się stało? Według Crosby’ego złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, zakończona niedawno pierwsza wojna światowa jako wydarzenie bardziej doniosłe, a zarazem bardziej spektakularne (i tym samym generujące większe lęki) mogła odwracać uwagę opinii publicznej od pandemii. Po drugie, ważną rolę w procesie zapominania pandemii mógł odegrać fakt, że był to czas, w którym ludzie ciągle konfrontowali się z groźnymi dla zdrowia patogenami (tyfus, żółta febra, cholera). Pandemia grypy, chociaż ostatecznie okazała się bardziej śmiertelna niż inne epidemie, nie była zagrożeniem ani szczególnie nieoczekiwanym, ani bardzo nagłym. Po trzecie, wirus grypy wywoływał liczne infekcje, ale odsetek zgonów wśród zarażonych był relatywnie niski. Z uwagi na różnicę między liczbą zarażonych a wskaźnikiem śmiertelności (który wynosił około 2–3%) hiszpanka była postrzegana jako mniejsze zagrożenie niż na przykład wścieklizna. Wścieklizną co prawda trudniej się zarazić, ale za to choroba ta dużo skuteczniej zabija. Po czwarte wreszcie, pandemia trwała stosunkowo krótko i nie zdążyła uzyskać statusu „ciągłego i endemicznego źródła nieszczęścia” (Crosby 2003, 1 Jedną z niewielu prac, które upamiętniają tamte wydarzenia, jest zbiór opowiadań Biały koń, biały jeździec (Porter 1971).

230

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

s. 321). Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w przypadku czarnej śmierci: epidemie dżumy wybuchały od czasu do czasu od XIV wieku i nie dawały o sobie zapomnieć, w efekcie czego odbierano ją jako trwałe zagrożenie. Tymczasem hiszpanka była wyjątkiem, incydentem: tragedią, która przeminęła i nie powróciła za życia ludzi, którzy byli jej świadkami. Zupełnie inaczej prezentuje się społeczna pamięć epidemii HIV/ AIDS2. Choroba ta okazała się mniej śmiercionośna niż hiszpanka3, ale została społecznie zapamiętana w o wiele większym stopniu niż wydarzenia z lat 1918–1919. Dlaczego tak się stało? Po pierwsze, epidemia HIV/AIDS wybuchła w specyficznym momencie historycznym, gdy dominowało przekonanie, że choroby zakaźne nie są już poważnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Po drugie, HIV/AIDS dotknęło bardzo specyficzną grupę ludzi, która mogła łatwo stać się, w rzeczywistości stała się, przedmiotem stygmatyzacji ze strony innych4. HIV/AIDS, podobnie jak średniowieczna dżuma, zostało powiązane z dyskursem na temat religii i moralności, a przez wielu było odbierane w kategoriach zagrożenia porządku publicznego i życia społecznego. Po trzecie wreszcie, epidemia ta sprowokowała wiele praktyk kształtujących pamięć zbiorową (Capozzola 2002; Gamson 2018). Przykładem może być projekt artystyczny AIDS Memorial Quilt. Jest to gigantyczna kołdra składająca się z tysięcy pozszywanych ze sobą fragmentów materiałów w różnych ko2 Technicznie rzecz biorąc, o epidemii HIV/AIDS mogliśmy mówić w latach 80. XX wieku, gdy początkowo w Ameryce Północnej, potem na innych kontynentach zaczęto odnotowywać skok zachorowań. W Afryce choroba ta szybko stała się endemiczna, a większość przypadków zachorowań odnotowuje się właśnie tam. Dlatego właściwszym określeniem byłby kryzys HIV/AIDS. W tym fragmencie odnosimy się jednak do okresu rozwoju epidemii – wtedy właśnie ukształtowały się wyobrażenia na temat zagrożenia stwarzanego przez retrowirus. Należy pamiętać, że sytuacja osób seropozytywnych w krajach rozwiniętych zmieniała się drastycznie po wprowadzeniu terapii antyretrowirusowych. Obecnie zmienia się ona również dla chorych w Afryce. 3 W latach 1981–2000 stwierdzono ponad 34 miliony zgonów (Capozzola 2002, s. 93), chociaż, jak w przypadku wielu innych epidemii, dostępne są też inne szacunki. 4 https://wellcomecollection.org/articles/W7TfGRAAAP5F0eKS

Pamięć społeczna

231

lorach, na których znajdują się nazwiska ofiar epidemii. Do dziś projekt ten uchodzi za największy na świecie twór sztuki ludowej. Film, który opowiada o okolicznościach jego powstania – Common Threads: Stories from the Quilt – zdobył Oscara w 1989 roku w kategorii najlepszy film dokumentalny. Pamięć społeczna odgrywa ważną rolę w kształtowaniu wyobraźni społecznej o bieżącej epidemii. W przekazach medialnych często wykorzystywane są odniesienia do przeszłych epidemii. Ann Herring nazywa ten zabieg zakotwiczeniem (Herring 2009, s. 81–82). Efekt zakotwiczenia (anchoring effect, czasami anchoring bias) został dobrze opisany i udokumentowany w psychologii (Furnham, Boo 2011). Ogólnie polega on na tym, że przekazana wcześniej informacja wpływa na późniejsze osądy i decyzje. W przypadku komunikacji epidemiologicznej aktualne zagrożenie jest zakotwiczane w minionych kryzysach epidemiologicznych. Bez kotwicy trudno byłoby stwierdzić, czy zagrożenie jest duże, czy małe. Z takim zabiegiem mieliśmy do czynienia przy okazji różnych chorób zakaźnych. Podczas epidemii HIV/AIDS posługiwano się metaforą plagi5, która wyraźnie wskazywała na moralne i religijne konteksty zagrożenia, a także odnosiła się do średniowiecznej epidemii dżumy (Sontag 1999). Plagę przywoływano również w nawiązaniu do pandemii świńskiej grypy (Angeli 2012). HIV/AIDS stanowiło z kolei źródło dla konstruowania dyskursu medialnego wokół zagrożenia ze strony vCJD/BSE (Washer 2006). Często w roli kotwicy w dyskursach epidemicznych pojawia się hiszpanka. Chociaż nie jest ona wyraźnie obecna w pamięci zbiorowej6, to często wykorzystywano ją jako 5

Należy pamiętać, że w języku angielski słowo plague może oznaczać konkretną chorobę, mianowicie dżumę. Tutaj przywołujemy plagę jako metaforę zarazy. Czyni tak również Susan Sontag, na którą się tutaj powołujemy. 6 Warto odnotować, że już w 1976 roku ukazała się pierwsza książka Crosby’ego na temat hiszpanki. America’s Forgotten Pandemics opublikowano z kolei w 1989 roku. Można zatem przypuszczać, że praca badawcza Crosby’ego w jakimś stopniu przyczyniła się do odzyskania wydarzenia dla zbiorowej pamięci. W kontekście mechanizmu przywoływania przeszłości warto wspomnieć, że w 1976 roku, gdy w Fort Dix odnotowano pierwsze przypadki dziwnej grypy, które – jak sądzono – były zapo-

232

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

ramę odniesienia przy okazji kolejnych epidemii w XX i XXI wieku. Możemy wymienić późniejsze pandemie grypy (H2N2 z 1957 i 1968 roku czy H1N1 z 1976 i 2009 roku) (Herring 2009, s. 81; Zylberman 2010, s. 84–88; Brown 2019, s. 91) oraz epidemię SARS z 2003 roku (Washer 2004). Wszystkie te choroby były w taki czy inny sposób porównywane (pod względem zasięgu, skali zagrożenia, mechanizmów transmisji) do hiszpanki. Odwoływali się do niej zarówno eksperci, jak i dziennikarze. Z jednej strony wykorzystanie ramy miało uczynić nowe zjawiska czymś uchwytnym dla wyobraźni społecznej. Z drugiej strony rama ta wyraźnie przyczyniała się do wzrostu „wirusowej paniki” (Herring 2009, s. 81). Zarówno epidemia HIV/AIDS z lat 80., jak i pandemia hiszpanki to przerażające wydarzenia: wiązały się z dużą liczbą ofiar, brakiem wiedzy eksperckiej i skutecznych metod leczenia oraz globalnym zasięgiem zagrożenia. Odwołania do nich mogą zatem przywoływać negatywne skojarzenia, a jednocześnie podgrzewać emocje społeczne. Zgodnie z koncepcją pamięci społecznej zagrożenia nowe bądź nierozpoznane w danej społeczności mają szansę wywołać większy niepokój niż zagrożenia już w jakiś sposób oswojone. Aby zilustrować tę tezę, odwołajmy się do przykładu dengi (Evans, Fast, Markuzon 2013), choroby tropikalnej, która objawia się gorączką, bólami głowy i wysypką. W 2008 roku doszło do epidemii tej choroby w Indiach. Trwała ona dwa miesiące i z uwagi na fakt, że ma charakter endemiczny (występuje w Indiach regularnie od 200 lat), to nie spowodowała pojawienia się wyraźnych oznak niepokoju społecznego. Rok później denga pojawiła się w Argentynie, kraju, który chorobę tę właściwie wyeliminował na początku XX wieku i o niej zapomniano. Odnotowano tam takie objawy paniki jak ucieczkę z miast, plądrowanie szpitali w poszukiwaniu leków czy protesty obywateli krytykujących działania rządu.

wiedzią pandemii, prezydent Gerald Ford otrzymał od jednego z członków swojego gabinetu egzemplarz niedawno wydanej książki Crosby’ego z 1976 roku Epidemic and Peace, która opisywała hiszpankę (Zylberman 2010, s. 87–88).

Pamięć społeczna

233

Innym przykładem działania mechanizmu pamięci społecznej jest odbiór malarii. Jest to jedna z najczęściej występujących na świecie chorób zakaźnych. Jest przenoszona przez komary i ma charakter endemiczny w terenach tropikalnych. Jak twierdzi Margaret Humphreys, malaria zwykle nie wzbudzała takiego niepokoju, jak inne choroby zakaźne (Humphreys 2002). Schorzenie to jest postrzegane jako coś nierozerwalnie związanego z określonym miejscem, na stałe wpisanego w środowisko życia określonej wspólnoty. Tym samym wywołuje raczej postawy rezygnacji czy praktyki adaptacyjne, a nie niepokój i panikę. Dobrym przykładem jest wreszcie pandemia koronawirusa SARS -CoV-2. Nowy patogen pojawił się w 2019 roku. Chiny stały się tutaj zarówno źródłem globalnego niebezpieczeństwa, jak i pierwszym krajem, który dość dobrze poradził sobie w początkowych fazach epidemii. W dyskursie medialnym często podkreślano, że stało się tak z powodu autorytarnego ustroju państwa, dzięki któremu rządzący mogą pozwolić sobie na podjęcie bardzo radykalnych środków zaradczych, których wprowadzenie nie byłoby możliwe w demokratycznych krajach. Przypuszczalnie jest w tym wiele racji, niemniej musimy pamiętać, że społeczeństwo chińskie doświadczyło w 2003 roku epidemii innego koronawirusa. Badania dyskursu medialnego wskazują, że SARS stało się okazją do tworzenia medialnych narracji o sile zbiorowego wysiłku i roli tożsamości narodowej w obliczu śmiertelnego zagrożenia, kształtując tym samym pamięć społeczną tego wydarzenia (Yin, Yun 2009). W 2020 roku przeprowadzono badania opierające się na analizach sposobów wyszukiwania informacji w Internecie, które pokazały, że mieszkańcy rejonów dotkniętych przez SARS, którzy często podróżują do Wuhan, mają większą świadomość zagrożenia nowym koronawirusem niż mieszkańcy innych rejonów Chin (Chen i in. 2020). Wskazuje się również, że doświadczenia z 2003 roku spowodowały, że Chińczycy dobrowolnie zastosowali się do wprowadzonych obostrzeń, szybko podjęli działania prewencyjne (w postaci noszenia maseczek, dystansu fizycznego oraz zwiększonej higieny) i mieli wysoką świadomość zagrożenia ze strony nowego patogenu (Kwok i in. 2020).

234

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

Zamykając ten fragment, warto dokonać pewnego rozróżnienia. To, że ludzie jako członkowie wspólnoty nie zapamiętują czegoś poprzez rytuały lub artefakty, nie oznacza wcale, że o tych wydarzeniach zapominają wyspecjalizowane organizacje wydzielone w ramach tych społeczeństw. Pamięć hiszpanki jest (czy może była) nikła w zbiorowościach, ale wciąż istnieją wyspecjalizowane podmioty, które wiedzę o pandemii przechowały. Trzeba też pamiętać, że ludzie jako członkowie wspólnoty zapamiętują inaczej niż konkretne organizacje. Dlatego warto odróżnić pamięć zbiorową od pamięci instytucjonalnej.

Pamięć instytucjonalna Tak jak epidemia może wpłynąć na to, co społeczeństwa pamiętają i jak odnoszą się do swojej przeszłości, tak mogą również określać organizację tych społeczeństw. Tutaj pomocną kategorią może być pamięć instytucjonalna. Samo to pojęcie może odnosić się do różnych zjawisk w zależności od przyjętej perspektywy teoretycznej (Linde 2009, s. 8). Socjologicznie rzecz ujmując, termin ten jest powiązany z problemem reprodukcji struktury społecznej i trwałości instytucji społecznych. Jak twierdzi Mary Douglas, przykładem tak rozumianej pamięci instytucjonalnej może być system genealogiczny, który, jak dzieje się to w przypadku ludu Nuerów, opisywanych przez tę antropolożkę, wpływa na relacje społeczne i polityczne (Douglas 2011, s. 75–90). W teorii zarządzania pamięć instytucjonalna odnosi się do wiedzy, która pozostaje w organizacji niezależnie od wymiany pracującego w niej personelu, który tę wiedzę generował. Tak rozumiana pamięć jest zasobem używanym w celu konfrontowania się z problemem czy wyzwaniem, w stosunku do którego wypracowane zostały już pewne ścieżki funkcjonowania, a także pozwala na szybką rekrutację nowych pracowników. Za jej pomocą członkowie organizacji mogą „lepiej poznać przeszłość organizacji, by lepiej zrozumieć jej teraźniejszość i lepiej kształtować wizję jej przyszłości” (El Sawy, Gomes, Gonzalez 1986, s. 120).

Pamięć instytucjonalna

235

Wydaje się, że te dwa rozumienia pamięci instytucjonalnej są obecne w medycynie oraz w epidemiologii. Medycyna jest bowiem dziedziną nauki, która zarówno ciągle się rozwija, jak i jest na bieżąco stosowana przez lekarzy. Z jednej strony musi dysponować metodami reprodukcji wiedzy, a z drugiej wymaga używania określonych reguł w określonych przypadkach, które nie są wypracowywane na bieżąco, ale mają charakter zobiektywizowanej wiedzy, na przykład w formie zestandaryzowanego postępowania diagnostycznego. W epidemiologii jest podobnie. Kumulacja wiedzy naukowej również wymaga tutaj opierania się na wcześniejszych dokonaniach, a jej praktyczna aplikacja czerpie z „zapamiętanych” modeli reagowania na zidentyfikowane wcześniej zagrożenia. W tym kontekście warto raz jeszcze przywołać przykład pandemii hiszpanki. Jak wspominaliśmy, nie została ona upamiętniona w takim stopniu jak kryzys HIV/AIDS. Jednak biorąc pod uwagę pamięć instytucjonalną, należy stwierdzić, że to tamte wydarzenia miały wpływ na to, jak dziś funkcjonują organizacje zajmujące się zdrowiem publicznym. Uznaje się, że pandemia hiszpanki przyspieszyła proces konstytuowania się publicznej służby zdrowia jako scentralizowanego systemu oferującego usługi społeczne (Spinney 2017). Zdrowie stało się pod wpływem ówczesnych doświadczeń przedmiotem ogólnopaństwowego zarządzania, powstały pierwsze resorty ministerialne skupione na problematyce zdrowia publicznego. W 1919 roku powstało w Wiedniu międzynarodowe biuro do zwalczania epidemii, które później przekształciło się w WHO. Epidemiologia zaczęła odgrywać ważną rolę w dziedzinie nauk – przed pandemią ustępowała popularnej wówczas eugenice. Pandemia uświadomiła decydentom odpowiedzialnym za zdrowie publiczne rolę edukacji prozdrowotnej. Była ponadto impulsem do badań nad nowymi metodami diagnostycznymi i terapeutycznymi (Jester i in. 2018). W 1918 roku nie znano jeszcze wirusa grypy, dziś znamy wiele ich szczepów, zidentyfikowaliśmy szczep hiszpanki, mamy też szczepionki przeciw grypom (chociaż nie tak doskonałe jak w przypadku innych chorób zakaźnych) czy celowane leki antywirusowe. Innymi słowy, hiszpanka nie zostawiła wyraźnych śladów w pamięci społecznej, jednak wywar-

236

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

ła fundamentalny wpływ na to, jak funkcjonują instytucje medyczne i zdrowie publiczne. Pamięć instytucjonalna może, podobnie jak pamięć społeczna, oddziaływać na postawy społeczne związane z niepokojami i paniką. Wypracowane ścieżki postępowania czy wiedza ekspercka mogą przyczynić się do tego, że niepokój będzie mniejszy, natomiast brak reguł postępowania czy niepewność wśród ekspertów może generować odwrotne reakcje, czyli lęki i panikę. Dobrze ilustruje to przykład pandemii świńskiej grypy z 2009 roku. Ogólnie choroba ta wywołała w niektórych rejonach świata paniczne reakcje, przynajmniej w początkowej fazie trwania pandemii, na przykład w Stanach Zjednoczonych (Jones, Salathé 2009) czy Francji (Rousseau i in. 2015). Skupmy się jednak na Meksyku, kraju, w którym stwierdzono pierwsze przypadki nowej grypy (Fast i in. 2015). Pierwsze przypadki zarażenia wirusem H1N1/09 stwierdzono w marcu 2009 roku. Najwięcej przypadków odnotowano zaś w stolicy kraju, której władze zdecydowały się podjąć radykalne kroki: nakazano zachowanie dystansu fizycznego, zamknięto instytucje publiczne, restauracje i ośrodki kultury, zakazano dużych zgromadzeń. Jednocześnie wirus stał się jednym z ważniejszych tematów poruszanych w mediach, które informowały o przebiegu epidemii, ale również donosiły o pierwszych oznakach paniki, na przykład o masowym wykupywaniu towarów ze sklepów. Pojawiały się teorie spiskowe. Jesienią nadeszła druga fala zachorowań, podczas której stwierdzono o wiele większą liczbę zakażonych. Reakcje były jednak zupełnie inne. Ani nie podjęto decyzji o wprowadzeniu lockdownu, ani nie było wyraźnych objawów niepokoju czy paniki, mimo znaczącego wzrostu zachorowań. Do czasu jesiennej fali zmieniła się natomiast wiedza na temat wirusa, lekarze nabrali również doświadczeń związanych z leczeniem chorych. H1N1/09 okazał się wirusem dużo mniej niebezpiecznym, niż na początku sądzono. Podczas pierwszej fali świńską grypę przedstawiano jako wirus podobny do hiszpanki, mogący wywołać tak katastrofalne skutki jak w latach 1918–1919. Gdy okazało się, że ten negatywny scenariusz się nie ziści, poziom niepokoju znacząco spadł. Opinia publiczna również

Pamięć instytucjonalna

237

miała czas, by oswoić się z zagrożeniem, które na początku wydawało się nowe, nieznane i bardzo poważne. Innym przykładem jest epidemia SARS z 2003 roku. Koronawirus, który wówczas wyłonił się w Chinach, był nieznanym nauce patogenem, nie było również gotowych schematów postępowania diagnostycznego i terapeutycznego. Luki w wiedzy eksperckiej oraz fakt, że jest to nowe, nieznane zagrożenie, były motywami często przewijającymi się w przekazach medialnych (Washer 2004). Epidemia wywołała panikę w postaci takich zachowań jak masowe wykupywanie towarów ze sklepów czy zabijanie zwierząt domowych z obawy przez zakażeniem (Cheng 2004). W tamtym okresie wykonano również badania poziomu lęku społecznego z wykorzystaniem Inwentarza Stanu i Cech Lęku (State-Trait Anxiety Inventory, STAI), z których wynikało, że jest on wysoki (Fast i in. 2015). SARS był jednocześnie poważnym impulsem dla przebudowy systemu opieki zdrowotnej w Chinach po to, aby przeciwdziałać podobnym przypadkom w przyszłości. Zreformowano strukturę instytucji w taki sposób, aby szybciej reagowały one z poziomu centralnego na kolejne epidemie (Cheng 2004). Podjęto również decyzję o skierowaniu dużego strumienia środków finansowych na rzecz zdrowia publicznego oraz wyrównania dostępu do usług medycznych między obszarami wiejskimi a miejskimi. Uznano również, że blokada informacyjna, która towarzyszyła SARS, jest szkodliwa w zarządzaniu zagrożeniem epidemicznym, dlatego zdecydowano się na stworzenie systemu informacyjnego związanego z zagrożeniami zdrowotnymi (Huang 2004). Analizy oceniające zdolność reagowania chińskich instytucji na kryzysy epidemiczne wskazują, że w latach 2003–2012 nastąpiła duża poprawa w zarządzaniu ryzykiem i zagrożeniami, a także radzeniu sobie ze skutkami zdrowotnymi epidemii (Sun i in. 2018). Nie powinno nas zatem dziwić, że przy okazji kolejnych pandemii Chińczycy nie reagowali już w taki sposób, jak w przypadku SARS. Obrazują to dobrze reakcje mieszkańców Hong Kongu na zagrożenie ze strony świńskiej grypy. Poziom niepokoju mierzony wspomnianym wcześniej narzędziem STAI był dużo mniejszy niż w 2003 roku, chociaż docelowo wirusem H1N1/09 zakaziło się więcej osób niż pierw-

238

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

szym koronawirusem i więcej było też ofiar śmiertelnych (Fast i in. 2015). Pamiętajmy przy tym, że w innych rejonach świata, jak wspominaliśmy, świńska grypa wywoływała niepokoje społeczne w różnej skali w różnych miejscach globu. W przypadku społeczeństwa chińskiego reakcje były jednak innego rodzaju. Było tak między innymi dlatego, że instytucje, dzięki wyżej wymienionym zmianom, mogły zadziałać dużo szybciej i sprawniej. Ponadto między pierwszymi zachorowaniami w Meksyku a zachorowaniami w Hong Kongu minęło kilka miesięcy, przez co służba zdrowia mogła się odpowiednio przygotować do nowej pandemii. Trzeba również pamiętać, że w przypadku wirusa H1N1/09 lekarze mieli w swoich rękach stosowane w przypadku diagnostyki grypy sprawdzone narzędzia, a także leki antywirusowe, które choć nie były dedykowane temu szczepowi, to mogły być z powodzeniem wykorzystane w walce ze świńską grypą. Jeżeli zaś chodzi o reakcję instytucji na zagrożenie ze strony nowego koronawirusa przy okazji pandemii COVID-19, to również tutaj widać znaczącą zmianę. Początkowo, podobnie jak w przypadku SARS, władze chińskie ukrywały skalę zagrożenia, jednak późniejsza reakcja była znacznie szybsza niż w 2003 roku. W przypadku pandemii COVID-19 chińskie instytucje potrzebowały 50 dni, by stworzyć system szybkiego informowania o nowych przypadkach, podczas gdy przy okazji SARS zajęło im to aż 138 dni (Bouey 2020). Nie powinno zatem dziwić, że poziom niepokoju mierzony kwestionariuszem STAI był niższy niż w przypadku SARS (Kwok i in. 2020). Wskazuje się również, że Chińczycy podchodzili do praktyk prewencyjnych z większych spokojem niż podczas epidemii SARS: Podczas epidemii SARS-CoV z 2003 badacze stwierdzili, że wśród badanych respondentów chęć podejmowania kroków zapobiegawczych wiązała się z umiarkowanym poziomem niepokoju. Wyniki naszych badań wskazują na odwrotną tendencję. Szczególne środki zapobiegawcze, takie jak unikanie dzielenia się sztućcami, higiena rąk, noszenie masek niezależnie od obecności lub braku objawów, wiązały się z niższym poziomem wpływu psychologicznego, depresji, lęku i stresu. Doświadczenia związane z epidemią SARS-CoV w 2003 r. mogły zmienić postrzeganie przez ogół społeczeństwa środków zapobiegawczych i doprowadzić do pozytywnego wpływu na początkowe reakcje psy-

Media

239

chologiczne na epidemię COVID-19, dając respondentom pewność siebie i poczucie kontroli w zakresie profilaktyki (Wang i in. 2020, s. 22).

Media Pamięć nie jest jedynym ważnym elementem kształtującym poczucie ryzyka. Zgodnie z perspektywą SAR komunikacja jest głównym obszarem, na którym pewne zjawiska mogą jawić się opinii publicznej jako mniej bądź bardziej ryzykowne. Formatowanie określonego zagrożenia w dyskursie (nie tylko medialnym, lecz także eksperckim) jest istotnym elementem wpływającym na nastroje społeczne. W związku z tym sposób przekazywania informacji na temat wirusów, chorób i epidemii stanowi kluczowy wymiar kształtowania emocji, a także zachowań i reakcji. Ogólnie rzecz ujmując, media najczęściej wzmacniają poczucie strachu, niepewności czy niepokoju. Dzieje się tak nie tylko w przypadku zagrożenia epidemicznego, ale przy okazji informowania o zagrożeniach związanych ze zdrowiem w ogóle (Hooker 2010, s. 14). Media mają w takich okolicznościach tendencję do specyficznego odnoszenia się do wiedzy eksperckiej. Przy przywoływaniu tej ostatniej częściej opierają się na dowodach anegdotycznych, a nie danych statystycznych. Dobrym tego przykładem jest informowanie o ryzyku związanym ze szczepieniami i wyolbrzymianie w przekazie medialnym pojedynczych przypadków odczynów poszczepiennych bez odniesienia do ogólnego, populacyjnego ryzyka (które jest niezwykle niskie) (Hooker 2010, s. 14). Analogicznie w przypadku epidemii moglibyśmy wskazać tendencję do informowania o bezwzględnej liczbie zakażeń, a nie podawanie współczynnika populacyjnego (na przykład liczby zakażeń na milion mieszkańców). Innym problematycznym zabiegiem jest przywoływanie opinii pojedynczych ekspertów, a nie już opublikowanych i uznanych w środowisku naukowym wyników badań. W przypadku epidemii często bywało tak, że uwagę medialną skupiały na sobie osoby, które wyłamywały się z powszechnego konsensusu naukowego i propagowały informacje sprzeczne z przyjętym w dyskursie eksperckim stanowiskiem. Media często wy-

240

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

ostrzają takie konfrontacyjne sytuacje. Podczas kryzysu HIV/AIDS taką postacią był Peter Duesberg, biolog molekularny, który negował związek między wirusem HIV a AIDS. Podczas pandemii koronawirusa bohaterem mediów stał się z kolei francuski lekarz Didier Raoult, zwolennik leczenia COVID-19 hydroksychlorochiną, lekiem stosowanym przy malarii, który nie zyskał jednak akceptacji innych lekarzy, naukowców czy ekspertów od leczenia chorób zakaźnych7. Tego typu sposoby informowania o zagrożeniach zdrowotnych obniżają zaufanie opinii publicznej do działań i wiedzy ekspertów. Bardziej wnikliwego wglądu w ten problem dostarczają nam analizy metafor, których używa się w dyskursie medialnym, by opisywać patogeny, choroby przez nie wywoływane i związane z nimi zagrożenia. W kontekście chorób zakaźnych wspominaliśmy już o metaforyce plagi przy okazji analizowania roli pamięci społecznej. Wykorzystywany język może mieć jednak znaczenie dla poziomu niepokoju nie tylko w kontekście zakorzenienia teraźniejszej wyobraźni społecznej w dyskursywnych zasobach przeszłości. Sam język jest oczywiście nośnikiem nie tylko informacji, lecz także emocji, a interpretacja nie jest tylko aktem dekodowania przekazu, ale również potencjalnie czynnikiem inicjującym określone działania społeczne. Plaga jest dobrym przykładem, ponieważ wywołuje skojarzenia związane z boską karą za moralny upadek. Ten motyw, jak pisze Susan Sontag, był związany nie tylko z epidemią HIV/ AIDS, ale również z innymi chorobami wenerycznymi, na przykład z syfilisem (Sontag 1999, s. 147). W kontekście generowania reakcji społecznych język tego typu sprzyja działaniom wykluczającym oraz przyczynia się do wzmacniania mechanizmu kozła ofiarnego. Jednocześnie metaforyka odnosząca się do HIV/AIDS jest przesiąknięta odwołaniami do wojny, co również wzmacnia w wyobraźni społecznej ów czynnik jako przedmiot lęku: Bardziej niż rak, lecz podobnie do syfilisu, AIDS zdaje się sprzyjać mrocznym fantazjom na temat choroby będącej znakiem zagrożenia

7 https://www.nytimes.com/2020/05/12/magazine/didier-raoult-hydroxychloroquine.html

Media

241

zarówno jednostkowego, jak i społecznego. Wirus dokonuje inwazji ciała; choroba (albo, w nowszej wersji, lęk przed chorobą) przedstawiane są jako czynniki paraliżujące całe społeczeństwo (Sontag 1999, s. 152).

Używany w przypadku tej epidemii język konotuje ponadto strach przed skażeniem, przed naruszeniem granic ciała, a w rezultacie również przed relacjami seksualnymi: Lęk przed seksem jest nowym, wywołanym przez chorobę zjawiskiem we wszechświecie lęku, w którym wszyscy obecnie żyjemy. Rakofobia nauczyła nas lęku przed zanieczyszczeniem nas środowiskiem; obecnie mamy do czynienia z lękiem przed zanieczyszczającymi nas ludźmi, który wzbudza w nas nieuchronnie groźba AIDS: lęk przed kielichem komunijnym; lęk przed operacją chirurgiczną; lęk przed skażoną krwią, niezależnie czy jest to Krew Chrystusa, czy krew bliźniego. Życie – krew, wydzieliny płciowe – jest teraz nosicielem zarazy. Płyny są potencjalnie śmiertelne. Lepiej zachować abstynencję (Sontag 1999, s. 160).

Chociaż Sontag odnosi się oczywiście również do treści prasowych, to warto tutaj odwołać się do bardziej systematycznej analizy dyskursu wokół SARS, która jest skoncentrowana właśnie na metaforyce (Wallis, Nerlich 2005). W odróżnieniu do epidemii HIV/AIDS SARS w Wielkiej Brytanii nie był ujmowany w takim stopniu w kategoriach militarnych. W przypadku SARS nie używano również metafory plagi, często wykorzystywanej przy okazji HIV/AIDS. Być może unikano jej z powodu mniej spektakularnego pod względem symptomów przebiegu choroby. SARS w brytyjskiej prasie był opisywany głównie za pomocą metafory zabójcy. Ta tylko z pozoru przypomina metaforykę militarną, która konotuje raczej myślenie w kategoriach zbiorowych: wirus atakujący niczym wroga armia, społeczeństwo broniące określonych terytoriów przy użyciu określonych strategii. W przypadku metafory zabójcy wirus jest prezentowany jako podmiot indywidualny, który niczym znany z filmów kryminalnych seryjny morderca atakuje upatrzone, odizolowane i niczego niespodziewające się ofiary. Jednocześnie wirus-zabójca to czynnik zewnętrzny i zarazem coś zagra-

242

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

żającego wspólnocie. Metaforyka zabójcy implikuje też inną odpowiedź: potrzebny jest śledczy, który go odnajdzie, i oddział, który go osaczy, a nie armia prowadząca regularną wojnę. Jak twierdzą Patrick Wallis i Brigitte Nerlich (2005, s. 2635), taki sposób opisywania zagrożenia spowodował, że o SARS brytyjscy odbiorcy mediów myśleli jako o czymś niezwiązanym z określoną lokalnością czy grupą, co z kolei przyczyniło się do stosunkowo niskiej liczby incydentów o charakterze stygmatyzacyjnym. Wspomnieliśmy, że media mają tendencję do zwiększania poziomu lęku. Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się sposobowi komunikowania, to okazuje się, że media niekiedy celowo obniżają niepokoje. Peter Sandman formułuje jako jedną z zasad prezentowania w mediach zagrożeń następującą regułę: „treści alarmujące dotyczące ryzyka są bardziej powszechne niż treści uspokajające […] – z wyjątkiem sytuacji kryzysowych, kiedy chęć zapobiegnięcia panice wydaje się łagodzić przekaz” (Sandman 1994, s. 254). Oznacza to, że media wyolbrzymiają zagrożenia w momencie, gdy te nie są źródłem poważnych niepokojów, natomiast starają się wyważać i studzić emocje wtedy, kiedy jest realna groźba wybuchu paniki. Tezę tę ilustruje w swojej analizie dyskursu medialnego wokół epidemii eboli Ungar (1998a). Zauważył on, że sposoby formatowania przekazu zmieniły się w trakcie trwania dyskusji nad zagrożeniem. Początkowo o eboli informowano za pomocą, jak ujmuje to Ungar, interpretacyjnego pakietu „mutacja-zakażenie”, czyli zestawu metafor, interpretacji, słów czy motywów, które układają się w miarę spójną narrację. Elementami tak rozumianego pakietu były takie motywy, jak: szybkie rozprzestrzenianie się wirusa, jego zabójczy potencjał, dehumanizujący charakter, możliwość wybuchu globalnego kryzysu. Oczywiście przekaz ten był pełen metafor: wirus był antropomorfizowany i przedstawiany jako zabójca idealny, odwoływano się do doświadczeń średniowiecznych i pojęcia plagi, przywoływano motyw „zemsty przyrody”. Forma zmieniła się jednak w późniejszym okresie na pakiet, który Ungar nazywa „opanowywaniem”. Tutaj media raczej tonowały swój przekaz. Według nowego pakietu wirus, który początkowo był przedstawiany jako zdolny do szybkiego rozprzestrzeniania się, po kilku dniach był już

Media

243

trudny w transmisji. Przestał też być zagrożeniem globalnym, a stał się czymś występującym w dalekich (z perspektywy szeroko rozumianego Zachodu), zacofanych obszarach świata. Warto dodać, że w pierwszych dniach trwania dyskursu o epidemii eboli dochodziło do wybuchów paniki. Przykładem jest panika na lotnisku w Rio de Janeiro spowodowana śmiercią jednego z pasażerów wracających z Afryki. Ungar podkreśla, że media, początkowo wyolbrzymiając zagrożenie i tym samym przyczyniając się potencjalnie do wzrostu niepokoju, na późniejszym etapie pomogły oswoić lęki społeczne poprzez zastosowanie określonych metafor, motywów i narracji. Media mogą być generatorem lęków i niepokojów nie tylko jako kanały transmitujące treści, lecz także jako narzędzia, których używamy na co dzień. W szczególności dotyczy to mediów społecznościowych. Istnieją dowody naukowe na to, że media społecznościowe mogą źle wpływać na samopoczucie odbiorców, czasami nawet powodując czy pogłębiając problemy ze zdrowiem psychicznym8. Media społecznościowe od pewnego momentu są stałym elementem krajobrazu społecznego, również w trakcie trwania epidemii, stanowiąc często jedno z głównych źródeł informacji na temat ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi. Uważa się, że pandemia świńskiej grypy z 2009 roku jest pierwszym tego typu wydarzeniem, którego odbiór społeczny był współkształtowany przez media społecznościowe (Chew, Eysenbach 2010). Różne analizy wskazują na to, że media społecznościowe mogą wpłynąć na percepcję ryzyka dotyczącego chorób zakaźnych i tym samym mieć związek z falami lęków i niepokojów społecznych. Wskazuje na to chociażby analiza postrzegania epidemii MERS, która wybuchła w Korei Południowej w 2015 roku (Choi i in. 2017). Wynika z niej, że korzystanie z mediów społecznościowych ogólnie zwiększa poczucie ryzyka. Komunikaty w mediach społecznościowych obfitują w słowa odnoszące się do lęków, niepokojów, strachu czy zagrożenia. Wpływ mediów społecznościowych na poziom obaw zależy w dużej mierze od sposobu konsumpcji informacji. Użytkownicy, którzy przetwarzają dane systematycznie, to znaczy dogłębnie 8

https://www.rsph.org.uk/our-work/campaigns/status-of-mind.html

244

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

analizują duże porcje informacji, oceniają poziom ryzyka związany z danym zagrożeniem jako wyższy niż inni użytkownicy. Dlaczego tak się dzieje? Gdy dochodzi do wybuchu epidemii nowej choroby zakaźnej, odczuwalny jest deficyt wiedzy eksperckiej. Wnikliwi odbiorcy starają się dowiedzieć jak najwięcej na temat ryzyka zakażenia, przebiegu choroby i sposobów leczenia. Media społecznościowe sprzyjają z kolei szybkiemu i masowemu udostępnianiu różnych treści. Dzięki nim wnikliwy użytkownik będzie śledził na bieżąco zmienne i najczęściej rozbieżne statystyki, spekulacje ekspertów, modele i przewidywania, co wywoła u niego dysonans i w konsekwencji niepewność. Jak wynika z tych samych badań, użytkownicy, którzy mieli wysoki poziom poczucia własnego sprawstwa (self-efficacy) – byli przekonani, że będą w stanie poradzić sobie z problemem sami – postrzegali MERS jako mniej ryzykowne. Co jednak ciekawe, korzystanie z mediów społecznościowych obniża poziom poczucia sprawstwa: „wystawienie na działanie mediów społecznościowych może przyczynić się do obniżenia optymistycznych inklinacji i pewności siebie” (Choi i in. 2017, s. 428). Związek między zdrowiem psychicznym a zagrożeniem epidemicznym badano w Chinach w pierwszych miesiącach 2020 roku przy okazji niebezpieczeństwa związanego z SARS-CoV-2 (Gao i in. 2020). Wśród badanych większość stanowiły osoby regularnie korzystające z mediów społecznościowych (82%). W badaniu sięgnięto po narzędzie WHO-Five Well-Being Index (będące testem rozpoznającym symptomy w kierunku depresji) i kwestionariusz lęku uogólnionego (GAD-7). Wśród badanych odsetek osób, które mogą mieć symptomy świadczące o depresji czy zaburzeniach lękowych, był wyższy niż w badaniach populacji chińskiej przed wybuchem pandemii. Jednocześnie osoby często korzystające z mediów społecznościowych miały większe szanse na wynik świadczący o zaburzeniach psychicznych. Oznacza to, że media społecznościowe mogą wzmocnić negatywny odbiór wydarzeń związanych z zagrożeniem epidemicznym, wpływając tym samym na samopoczucie, a nawet przyczyniając się do pogłębienia problemów ze zdrowiem psychicznym.

Eksperci, przedstawiciele służb medycznych i decydenci polityczni

245

Eksperci, przedstawiciele służb medycznych i decydenci polityczni Media są tylko jednym z aktorów współtworzących komunikację na temat ryzyka. W rzeczywistości w świecie, w którym mamy do czynienia z różnymi poziomami władzy, instytucjami czy rozwiniętą sferą obywatelską, debatę na temat zagrożeń mogą kształtować różne podmioty, które kierują się w swoich działaniach odmiennymi agendami (Raupp 2014). Tym samym mogą w inny sposób przyczyniać się do zwiększania poziomu niepokoju. W przypadku kryzysu epidemicznego wiodącą rolę odgrywają przede wszystkim szeroko rozumiani eksperci, którzy mają za zadanie zarządzać sytuacją na poziomie centralnym i lokalnym, przekazywać komunikaty do opinii publicznej czy działać na rzecz powstrzymania epidemii. Ogólnie tego typu aktorzy odgrywają pozytywną rolę, gdy ich działania i sposób komunikacji są transparentne oraz uznawane za skuteczne (Hooker 2010, s. 14–15). Dlatego w tych sytuacjach, w których eksperci czy decydenci polityczni będą oskarżani o ukrywanie skali zagrożenia, poziom niepokoju może znacząco wzrosnąć. Dochodzi do tego fakt, że często osoby wypowiadające się w sprawie zagrożenia używają technicznego, eksperckiego języka, nie biorąc pod uwagę roli emocji i wartości w procesie interpretowania treści przez opinię publiczną. Często objawia się to paternalistyczną postawą i ignorowaniem potocznych sposobów percepcji ryzyka. Jednocześnie należy pamiętać, że w obszarze kształtowania wyobraźni społecznej na temat mechanizmów, źródeł i skali danego zagrożenia aktorzy związani z rządem czy państwem są tylko jednymi z wielu podmiotów rywalizujących o uwagę odbiorców. Rodzi to realne ryzyko, że błędy komunikacyjne stworzą próżnię, w którą wpiszą się różnego rodzaju radykalne ruchy, oparte na sceptycyzmie wobec ekspertyzy naukowej, które mogą przyczynić się do niekontrolowanej zmiany nastrojów społecznych. Komunikacja ryzyka sama w sobie jest nie lada wyzwaniem, gdyż potencjalnie każdy komunikat może wywołać nieprzewidziane kon-

246

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

sekwencje. W przypadku takiej sytuacji jak epidemia jest to tym bardziej kluczowe, gdyż przekazywane przez ekspertów informacje kształtują działania społeczne w kierunku pożądanym bądź niepożądanym ze względu na zarządzanie kryzysowe. Innymi słowy, zachowania jednostek społecznych są niezwykle ważne – od tego, czy ludzie dostosują się do obostrzeń, zależy często powodzenie całej walki z epidemią. Zachowania zależą z kolei od sprawnej i umiejętnej komunikacji. Jak piszą Mark Davis, Niamh Stephenson i Paul Flowers, „kontrolowanie pandemii jest niezwykle delikatną sztuką takiego kształtowania komunikacji, by doprowadzać do akceptacji (compliance), ale bez stwarzania poczucia lekceważenia czy paniki” (Davis, Stephenson, Flowers 2011, s. 915). Nie zawsze ekspertom udaje się ten balans uzyskać. Pierwszym czynnikiem wpływającym na komunikację ryzyka przez ekspertów jest poziom ich wiedzy na temat niebezpieczeństwa. Niepewność ekspercka, to znaczy sytuacja, w której eksperci podkreślają, że niebezpieczeństwo ma charakter nowy i niezbadany, może potencjalnie zwiększać poczucie niepokoju wśród opinii publicznej. Dzieje się tak wówczas, gdy wybucha epidemia niezbadanego i nieznanego wirusa, którego mechanizmy transmisji czy sposoby jego okiełznania nie są znane. Przykładem może być tutaj SARS (Cheng 2004), ale też świńska grypa, która początkowo wywoływała w niektórych rejonach świata poważne reakcje społeczne, lecz z czasem, gdy wiedziano na temat H1N1/09 coraz więcej, poziom niepokoju znacząco osłabł (Jones, Salathé 2009). Problem z wiedzą ekspercką ujawnia się również w początkowych fazach występowania zagrożenia, kiedy różne instytucje starają się zmobilizować opinię publiczną do odpowiedzialnego zachowania czy zachęcić decydentów politycznych do zdecydowanych działań i przedstawiają zagrożenia zgodnie z najgorszym możliwym scenariuszem. Z jednej strony może to być skuteczna strategia, gdyż nakłoni jednostki społeczne do większej dyscypliny (która w przypadku epidemii może okazać się kluczowa). Pokazują to na przykład badania nad reakcjami społecznymi na pandemię świńskiej grypy w Wielkiej Brytanii. Wynikało z nich, że ci, którzy przejawiali większy poziom niepokoju, byli zarazem bardziej skłonni stosować się do

Eksperci, przedstawiciele służb medycznych i decydenci polityczni

247

zaleceń sanitarnych (Rubin i in. 2009). Z drugiej jednak strony taka postawa może wygenerować wiele nieprzewidzianych konsekwencji, takich jak: panika, stygmatyzacja, pojawienie się problemów ze zdrowiem psychicznym (zaburzenia lękowe i niektóre z symptomów zespołu stresu pourazowego) (Rousseau i in. 2015). Równie ważną konsekwencją jest utrata zaufania wobec wiedzy eksperckiej, która po etapie nadmiernego straszenia może wydawać się mało wiarygodna. Tutaj dobrym przykładem są szacunki amerykańskiskich CDC dotyczące globalnego rozprzestrzeniania się epidemii gorączki ebola z 2014 roku – do kwietnia 2015 roku choroba miała dotknąć blisko 30 milionów ludzi na całym świecie, co oczywiście się nie wydarzyło. W takim przypadku, jak twierdzi Kucharski, „kiedy liczby znajdą posłuch, mogą zaczepić się w pamięci, napędzając sceptycyzm co do modeli, które je wygenerowały” (Kucharski 2020, s. 144). Innym zjawiskiem często towarzyszącym komunikacji wiedzy eksperckiej jest niekonkluzywność prezentowanych danych (Hooker 2010, s. 13). Objawia się to również w początkowych stadiach epidemii, kiedy jeszcze nie wiadomo, z jakim zagrożeniem eksperci mają do czynienia, ale jednocześnie chcą odgrywać swoją rolę i sprostać społecznym oczekiwaniom. Dlatego w przestrzeni medialnej dość szybko pojawiają się niezweryfikowane przypuszczenia i robocze hipotezy, a po nich kolejne przypuszczenia, które eksperci formułują na podstawie nowych danych. Tyle tylko, że stare i nowe hipotezy funkcjonują obok siebie – raz wpuszczone do obiegu publicznego nie dają się łatwo wycofać. Reprezentacja publiczna rządzi się innymi prawami niż badania naukowe. Potęguje to poziom niepewności laików. Kontrowersje są czymś normalnym w toku tworzenia nowej wiedzy, na co zwracali uwagę socjologowie wiedzy z Bath (Collins, Pinch 1998). Jednak laicy nie są socjalizowani do takiego odbioru wiedzy. Obywatele sami niebędący naukowcami często postrzegają naukę jako gotowy, pozbawiony wszelkich wątpliwości produkt i często mają w stosunku do ekspertów naukowych określone, nierealistyczne oczekiwania. Oczekiwania te są szczególnie wysokie podczas epidemii, gdy rośnie poczucie zagrożenia naszego zdrowia, a nawet życia. Eksperci często stają wobec dylematu: dzielić się hipotezami i domysłami czy ujawniać dopiero wiedzę w jakimś stop-

248

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

niu zweryfikowaną? Claire Hooker zauważa, że „eksperci mogą czuć się złapani w pułapkę – z jednej strony można ich oskarżyć o zmowę i ukrywanie wiedzy, jeżeli nie zdecydują się dzielić informacjami, z drugiej natomiast o bezpodstawne sianie strachu, jeżeli tymi informacjami się jednak podzielą” (Hooker 2010, s. 13). Dobrym przykładem ilustrującym problematyczny status wiedzy eksperckiej są reakcje Francuzów i Kanadyjczyków na zagrożenie wirusem H1N1/09 w 2009 roku. Cécile Rousseau, Laëtitia Atlani-Duault i Nicolas Moreau (Rousseau i in. 2015) przeanalizowali częstotliwość pojawiania się doniesień medialnych w kanadyjskiej i francuskiej prasie oraz przeprowadzili wywiady z konsultantami zatrudnionymi w państwowych – francuskich i kanadyjskich – infoliniach dedykowanych zagrożeniu świńską grypą. Ci ostatni w swoich wypowiedziach wskazywali na wiele powtarzających się tematów, z jakimi dzwonili do nich przestraszeni pandemią ludzie. Częstotliwość telefonów wyznaczała liczba doniesień medialnych – gdy media częściej informowały o pandemii, na przykład opisując jakieś spektakularne przypadki zakażeń czy zgonów, to infolinie częściej odbierały telefony, czasem nawet w ogromnej liczbie (dochodzącej do 20 tysięcy dziennie). Jednym z głównych tematów rozmów były szczepienia przeciwko H1N1/09. Francuskie Ministerstwo Zdrowia postanowiło szybko wdrożyć plan szczepień ochronnych, choć w mediach regularnie pojawiali się eksperci, którzy sceptycznie wypowiadali się na temat bezpieczeństwa ich stosowania. Podczas kampanii zachęcającej do szczepień zmieniono, w sposób niezrozumiały dla opinii publicznej, zalecenia w stosunku do dzieci – początkowo rekomendowano dwie dawki, by szybko zmienić to na wymóg tylko jednej dawki. Wszystko to wywoływało zamieszanie, a pracownikom infolinii było niezwykle trudno uspokoić zaniepokojonych i nierozumiejących sytuacji rozmówców. Wielu z nich wyrażało obawy w stosunku do rządu i instytucji publicznych. Jednocześnie fakt, że początkowo zagrożenie świńską grypą było przedstawiane jako poważne, by później okazać się mniej niebezpieczne, niż sądzono, przyczynił się do sceptycyzmu wobec wiedzy eksperckiej i działań polityków. Efektem całej tej sytuacji była mniejsza akceptacja społeczna dla sezonowych szczepień.

Eksperci, przedstawiciele służb medycznych i decydenci polityczni

249

Przedmiotem ciekawych analiz była również komunikacja przy okazji epidemii SARS w Kanadzie w 2003 roku (Naylor 2003, s. 32, 103–104, 149–152). W raporcie podsumowującym różne działania w zakresie przeciwdziałania epidemii wskazano na wiele błędów komunikacyjnych, które mogły mieć negatywny wpływ na nastroje społeczne i wprowadzać w błąd opinię publiczną. Autorzy opracowania wymienili brak spójnej strategii czy wyrażanie często sprzecznych opinii przez ekspertów. Jedną z głównych kwestii, którą uznano za problematyczną, było prezentowanie danych dotyczących przebiegu epidemii. W przekazach skupiano się bowiem na łącznej liczbie zakażonych bądź podejrzewanych o zakażenie, a nie na dziennym przyroście, który był stosunkowo niski. Dodatkowo prezentowane dane zgodnie z datą zakażenia, a nie ujawnienia przypadku mogły – z uwagi na opóźnienie (moment wykrycia przypadku następował zwykle później niż moment realnego zakażenia) – wprowadzać w błąd opinię publiczną co do realnej skali zagrożenia. Kanadyjskie doświadczenie związane z SARS było źródłem rekomendacji, jakie dla WHO stworzyli Peter Sandman i Jody Lanard9. W kontekście komunikacji zagrożenia epidemią sformułowali oni między innymi następujące zasady, których niestosowanie może wywołać niepożądane reakcje społeczne: (1) nie wspominaj zbyt często o ryzyku wystąpienia paniki, gdyż możesz doprowadzić do efektu samospełniającego się proroctwa, (2) nie dyskredytuj ludzkich emocji na przykład poprzez określanie reakcji społecznych jako histerycznych czy nieracjonalnych, (3) nie kłam i nie przekazuj półprawd, (4) toleruj wczesne reakcje, które mogą wydawać się przesadzone, (5) zmiany w przepisach, strategiach czy opiniach ekspertów przekazuj w zrozumiały i wyrazisty sposób. Rozmaite doświadczenia i obserwacje ekspertów stały się podstawą opracowania innego interesującego dokumentu: podręcznika Crisis & Emergency Risk Communication (CERC). Stworzyły je CDC i Departament Zdrowia i Opieki Społecznej Stanów Zjednoczonych po zamachach z użyciem wąglika w 2001 roku. W 2002 roku ukaza-

9

http://psandman.com/articles/who-srac.htm

250

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

ło się pierwsze wydanie10, które było w kolejnych latach streszczane i uzupełniane11. Z tego liczącego ponad 400 stron dokumentu dowiemy się, jak CDC wyobrażają sobie przygotowanie planu komunikacji kryzysowej, współpracę z mediami i interesariuszami, organizacje konferencji prasowych. Dokument zawiera sekcje „teoretyczne” poświęcone stanom psychicznym ludzi w trakcie katastrofy, fazom rozwoju sytuacji kryzysowej, a także „narzędziom” w postaci list kontrolnych, arkuszy roboczych i fiszek dla rzecznika. Sześć naczelnych zasad CERC to: (1) dostarczać informacji najszybciej, jak to możliwe, (2) dostarczać tylko sprawdzone informacje i otwarcie mówić o tym, czego się nie wie oraz ewentualnie kiedy można spodziewać się uzupełnienia braków w wiedzy, (3) zachować wiarygodność poprzez rzeczowość i otwartość, (4) okazywać empatię, (5) zachęcać do działania, wskazując różnym podmiotom, co można zrobić, gdyż ułatwia to przywrócenie porządku, (6) traktować innych z szacunkiem. Realizacja tych zasad wymaga odpowiednie dobranego rzecznika (ten nie powinien być politykiem, powinien być to autorytet, ale mający rozwinięte umiejętności miękkie) oraz specyficznej organizacji konferencji prasowych (to rzecznik powinien je prowadzić, politycy mogą inicjować spotkania i wspierać rzecznika, nigdy zaś nie mogą podważać jego stanowiska). Relacje z mediami i interesariuszami są istotne między innymi ze względu na konieczność zachowania wspólnego stanowiska. W myśl CERC lepsze są trudne prawdy niż przemilczenia – uchylanie się od dzielenia wiedzą bardziej sprzyja panikom niż rzeczowa prezentacja sytuacji, zdefiniowanie ignorancji i wskazanie działań, które pozwolą ludziom odzyskać podmiotowość.

10

https://www.orau.gov/cdcynergy/erc/CERC%20Course%20Materials/CERC_Book.pdf 11 Zob. na przykład https://emergency.cdc.gov/cerc/ppt/cerc_2014edition_Copy.pdf.

Ucieczki i panic buying

251

Ucieczki i panic buying Dotąd opisywaliśmy warunki, w których pewne czynniki mogą przyczynić się do wzbudzania negatywnych emocji takich jak strach, niepokój i które określają reakcje społeczne na zagrożenie ze strony mikrobów. Teraz natomiast zastanówmy się nad samymi reakcjami. Również tutaj można wskazać na pewne udokumentowane i powtarzalne zjawiska. Są to oczywiście zachowania w dużej mierze niecodzienne, to znaczy takie, na które ludzie nie decydują się w normalnych warunkach, a które są przede wszystkim powodowane strachem. Najbardziej spektakularnym rodzajem takich reakcji są zachowania świadczące o dużej panice. O jednym z takich zachowań już wspomnieliśmy przy okazji SARS – chodzi o zabijanie zwierząt domowych w obawie przed zakażeniem. Często przejawiającym się i opisywanym w literaturze przykładem są ucieczki z miejsca zagrożenia. Quarantelli uważa, że ucieczka z zagrożonego obszaru to wyraźna oznaka paniki. Jednocześnie podkreśla, że do ucieczek dochodzi niezwykle rzadko (Quarantelli 1954). Według niego jednym z kluczowych czynników określających kierunek czy formę ucieczki są doświadczane podczas zagrożenia interakcje z innymi, którzy podzielają tę samą definicję sytuacji. Objawia się to tym, że panika jest zachowaniem zaraźliwym w tym sensie, że jej formy będą rozchodzić się w jakiejś grupie osób na zasadzie naśladownictwa. Z ucieczką w przypadku uniknięcia zagrożenia dzieje się dokładnie w ten sam sposób. Ucieczka według Quarentelliego wynika ponadto ze świadomości braku kontroli nad zagrażającym czynnikiem. Taka manifestacja paniki jest próbą uniknięcia konieczności konfrontacji z problemem, fizycznym oddaleniem się od niego. Jest to zatem wyraz rezygnacji, wypływający z przekonania, że nic innego nie da się zrobić. Quarentelli twierdzi ponadto, że paniczna ucieczka jest zachowaniem nie tyle antyspołecznym (gdyż nie musi być wymierzona w innych), ile raczej aspołecznym (prowadzi do zawieszenia codziennych reguł funkcjonowania społeczeństwa). W związku z tym ucieczka jest zachowaniem silnie zindywidualizowanym.

252

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

Według Anthony’ego Mawsona (2005) w przypadku panicznej ucieczki możemy mówić o modelu ucieczka-afiliacja, który oznacza, że ludzie w sytuacji zagrożenia nie tyle uciekają jak najdalej od niebezpieczeństwa, ile szukają bezpiecznej i oswojonej przestrzeni. Nawet jeżeli nie jest to całkowicie bezpieczne miejsce, to z uwagi na obecność bliskich osób i znajomych elementów przestrzeni może być ono za takie uważane. W tym ujęciu paniczna ucieczka nie jest ucieczką od czegoś, ale raczej do czegoś. Taki punkt widzenia wyjaśniałby, dlaczego paniczna ucieczka to tak rzadkie zachowanie. Z uwagi na fakt, że zwykle niebezpieczeństwa ujawniają się w miejscach, które są dla ludzi znane, nie wywołują ucieczki, ponieważ znajdują się tam elementy sprawiające, że dana przestrzeń wydaje się oswojona. W sytuacjach zagrożenia najbardziej komfortowe może być miejsce zamieszkania, nawet jeżeli nie jest ono najbezpieczniejsze, bo właśnie tam jesteśmy narażeni. Kluczowym aspektem panicznych zachowań jest bliskość z osobami, miejscami czy przedmiotami, z którymi pozostaje się w głębokich relacjach. Jeżeli zatem panika wywoła ucieczkę, to bardziej prawdopodobne, że zadzieje się tak bądź w przypadku, gdy ludzie nie znajdują się w towarzystwie bliskich sobie osób (są sami albo z kimś obcym), bądź będzie to ucieczka całych grup. Chociaż ucieczki zdarzają się rzadko, to w przypadku epidemii znajdziemy przykłady tego rodzaju zachowań. Epidemia dżumy w Europie (zwana czarną śmiercią) spowodowała masowe migracje między XIV a XVI wiekiem (Langer 1964). W latach 30. XIX wieku ludzie uciekali z kolei z miast przed epidemią cholery. W Moskwie było to blisko 20 tysięcy osób, w Nowym Jorku zaś ponad 200 tysięcy (Langer 1964, s. 115). Na spontaniczną ucieczkę przed zagrożeniem mogli sobie pozwolić w pierwszej kolejności ludzie pochodzący z wyższych warstw społecznych, gdyż metodami przeciwdziałania rozprzestrzeniania się epidemii było zamykanie miast oraz wprowadzanie zakazu przemieszczania się (Slack 1988). Ogólnie rzecz ujmując, przemieszczanie się ludności jest w sytuacji epidemii działaniem niepożądanym, gdyż może przyczynić się do większej transmisji patogenu. Przykładem może być tutaj znów epidemia cholery, która rozniosła się po Europie Zachodniej między innymi

Ucieczki i panic buying

253

wskutek zdławienia powstania listopadowego, które spowodowało falę migracji w 1831 roku (R. J. Morris 1976, s. 23). Ucieczka nie zawsze jednak musi być zachowaniem szkodliwym z epidemiologicznego punktu widzenia i całkowicie irracjonalnym. W przypadku epidemii żółtej febry w połowie XIX wieku na wyspach karaibskich, Gujanie Brytyjskiej czy Barbados ucieczka była przemyślaną strategią prewencyjną stosowaną przez stacjonujących tam europejskich żołnierzy. Gdy pojawiały się przypadki choroby, dokonywano systematycznego i planowanego wycofania wojsk na tereny górzyste, co było bardzo skuteczne. Jak pisze historyk Philip D. Curtin, „do końca lat 60. XIX wieku tymczasowa ucieczka stała się efektywną obroną przed żółtą gorączką. W połowie stulecia ta strategia oparta wyłącznie na doświadczeniu mogła uchronić tyle samo istnień ludzkich co chinina” (Curtin 1989, s. 70). Ucieczki jako wyraz paniki zdarzają się również w czasach współczesnych. W latach 90., kiedy w Indiach stwierdzono przypadki dżumy, blisko 200 tysięcy osób opuściło miejsce zamieszkania (John 1994). Z obawy przed stygmatyzacją uciekali również chorzy na ebolę podczas epidemii w 1995 roku (Roo i in. 1998). Innym charakterystycznym dla epidemii przejawem zbiorowego zachowania jest wykupywanie towarów ze sklepów. Podobnie jak ucieczka, jest to zjawisko towarzyszące nie tylko zagrożeniom epidemicznym. Panic buying występuje na przykład przy okazji katastrof naturalnych, którym towarzyszy obawa przed brakiem określonych towarów. Tutaj przykładem mogą być zachowania ludzi podczas huraganów (Chow, Elkind 2005; Tsao, Raj, Yu 2019). Biorąc pod uwagę, że nie jest to zachowanie odosobnione, a raczej jedna z możliwych reakcji na narastające niebezpieczeństwo, różne analizy podejmują próby wyjaśnienia zarówno przyczyn podejmowania tego typu działań, jak i modelowania ich przebiegu. Zachowania tego rodzaju zwykle się pojawiają, gdy konsumenci dochodzą do wniosku, że istnieje ryzyko przerwania łańcucha dostaw (towaru bądź grupy towarów), co może potencjalnie spowodować duże braki na półkach sklepowych. Gromadzenie zapasów jest ponadto czynnością, podobnie jak ucieczka, która rozchodzi się w danej społeczności na zasadzie naśladownictwa. Gdy pierwsza i odpowiednio duża grupa konsumen-

254

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

tów zaczyna wykupywać towary ze sklepów, istnieje duża szansa, że wpłynie na zachowanie kolejnych grup, tworząc następne fale klientów chcących przygotować się na nadchodzące zagrożenie (Zheng, Shou, Yang 2020). Efekt ten wzmacniają jeszcze przekazy medialne, które informując o tym zjawisku w postaci zdjęć pustych półek czy długich kolejek, w rezultacie je pogłębiają, przyczyniając się do dalszego naśladowania. Wskazuje się również na wiele psychologicznych przyczyn panicznego wykupywania towarów ze sklepów (Arafat i in. 2020a; Yuen i in. 2020). Po pierwsze, sytuacja kryzysowa sprzyja myśleniu zgodnie z heurystyką rzadkości, wedle której dobra postrzegane jako rzadkie nabierają subiektywnie wyższej wartości. W kontekście kryzysu za dobra rzadkie mogą uchodzić środki higieniczne, żywność czy benzyna. Po drugie, praktyka gromadzenia zapasów jest działaniem zmierzającym do odzyskania poczucia kontroli nad najbliższym otoczeniem, poczucia, które jest zagrożone przez zbliżające się zagrożenie. Zrobienie zakupów może być interpretowane jako jedyna czynność, którą można podjąć z przekonaniem, że przedsięwzięło się jakieś kroki zaradcze. Po trzecie, masowe zakupy mogą wynikać z niepewności co do toku przyszłych wydarzeń, zwłaszcza w sytuacji kryzysu o nieznanych mechanizmach, stopniu oddziaływania czy konsekwencjach. To wyjaśnia, dlaczego podczas masowych zakupów konsumenci nabywają żywność z długą datą ważności. Po czwarte, wskazuje się na zjawisko antycypowanego żalu, które polega na przekonaniu, że niepodjęcie decyzji może prowadzić do negatywnych konsekwencji. Zgodnie z tym sposobem myślenia lepiej jest zachować się w określony sposób teraz niż żałować w przyszłości. W sytuacji epidemii takie przekonanie jest wzmacnianie przez wyżej wymienione poczucie niepewności i świadomość potencjalnego braku zasobów. Po piąte wreszcie, ważnym czynnikiem jest kwestia zaufania wobec innych członków społeczeństwa oraz do instytucji publicznych czy rządu. Panic buying może być postrzegane jako działanie wynikające ze świadomości, że w sytuacji kryzysowej trzeba będzie sobie poradzić samemu, a instytucje nie będą w stanie zapewnić wszystkim potrzebnych zasobów. Wychodząc poza sferę mechanizmów psychologicznych, należy wreszcie wspomnieć o mechanizmie

Ucieczki i panic buying

255

samospełniającego się proroctwa: obawiamy się, że towary znikną z półek, zabezpieczamy się na taką ewentualność i te rzeczywiście znikają. Wszystkie przywołane wyjaśnienia skłaniają nas do konkluzji, że panic buying – wbrew swej nazwie – nie jest działaniem irracjonalnym, ale adaptacyjnym. Jest to pod wieloma względami racjonalna próba dostosowania się do sytuacji, w której poziom niepewności (dotyczący ryzyka, obywateli, instytucji) jest bardzo wysoki. Chodzi tutaj zarówno o adaptacyjność emocjonalną (zakupy są próbą odzyskania poczucia kontroli, obroną bezpieczeństwa ontologicznego), jak i materialną (zabezpieczamy kluczowe zasoby przydatne do przetrwania najbliższych dni). Zjawisko nadmiernego gromadzenia zapasów towarzyszy rzecz jasna epidemiom i pandemiom. Podczas pandemii hiszpanki w Wielkiej Brytanii masowo wykupywano chininę i inne lekarstwa, które konsumenci uważali za przydatne w leczeniu grypy (Honigsbaum 2013). Przy okazji zagrożenia ze strony SARS w niektórych rejonach Chin przez chwilę brakowało z kolei soli, ryżu, oleju, maseczek i leków, a media donosiły o pustych półkach jeszcze przed oficjalnym przyznaniem się władz, że doszło do wybuchu epidemii (Ding 2009). Co ciekawe, masowo wykupywano sól, gdyż uważano, że ma ona działanie antywirusowe i antybakteryjne oraz że SARS jest spowodowany brakiem jodyny w organizmie, co później okazało się nieprawdą. Zjawisko panic buying obserwowano w wielu miejscach na świecie również podczas pandemii koronawirusa w 2020 roku, głównie w jej początkowej fazie. Przywołajmy tutaj badania z Wielkiej Brytanii i Irlandii, które próbowały scharakteryzować to zjawisko ze względu na różne zmienne (Bentall i in. 2021). Z analizy wynika, że nadmierne gromadzenie zapasów nie było działaniem masowym, lecz strategią stosowaną przez mniejszość badanych. Częściej tego typu praktykę stosowały osoby młode, mające dzieci, podzielające prawicową ideologię oraz kobiety. Ważną kwestią było również poczucie ryzyka zakażenia – decyzję o gromadzeniu zasobów podejmowali ci, którzy najbardziej bali się koronawirusa. Oczywiście przekazy medialne prezentujące puste półki sprzyjają zjawisku panic buying (Arafat i in. 2020b). Tego typu zachowania wspierają również media społecznościowe, które są przestrzenią ide-

256

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

alną do rozsiewania dowodów anegdotycznych, plotek i fałszywych informacji. W Chinach na początku pandemii SARS-CoV-2 udostępniane w mediach społecznosciowych komunikaty o możliwych problemach z dostępnością żywności doprowadziły do masowego wykupywania towarów ze sklepu (Hou i in. 2020).

Stygmatyzacja i kozły ofiarne Wspominaliśmy wcześniej, że niektóre metafory używane do opisywania epidemii są nasycone religijnymi i moralnymi znaczeniami, czego najlepszym przykładem jest metafora plagi jako kary zesłanej przez opatrzność na grzeszną ludzkość. Tego typu sposób myślenie konotuje jednak coś jeszcze – próby oswojenia sytuacji poprzez przypisywanie odpowiedzialności. W antropologii tego typu zabieg jest opisywany jako zjawisko kozła ofiarnego. W ujęciu René Girarda figura ta pojawia się w życiu wspólnoty w sytuacjach kryzysowych (Girard 1991). Stając się wyobrażonym źródłem wszelkiego zła, kozioł ofiarny – grupa bądź jednostka – zostaje obarczony odpowiedzialnością za zaistniałą, groźną dla wspólnoty, sytuację. Kozła ofiarnego wyklucza się symbolicznie (na przykład poprzez naznaczenie symbolem, stygmatyzację, marginalizację) bądź realnie (na przykład poprzez wypędzenie ze wspólnoty). Rolą kozła ofiarnego nie jest tylko zrzucenie odpowiedzialności, lecz także oswojenie tego, co nieznane, poprzez wskazanie jako przyczynę tego, co znane (Nelkin, Gilman 1988). W obliczu nieznanego stygmatyzowanie jest działaniem mającym na celu częściowe przynajmniej wyjaśnienie niebezpieczeństwa, które dotyka daną społeczność. Jednocześnie grupami, które podlegają tego typu praktykom, są te, które już wcześniej nosiły określone piętno i były w mniejszym bądź większym stopniu przedmiotem wykluczenia. Dlatego stygmatyzacja ujawnia tak naprawdę ukryte w danej społeczności stereotypy i uprzedzenia, które zostają zmobilizowane w sytuacji zagrożenia, stanowiąc niejako rezerwuar i dodatkowe uzasadnienia dla obarczania kogoś odpowiedzialnością. Jest to zarazem przyczynek do zacieśniania granic i konsolidowania wspólnoty, co widać w analizowa-

Stygmatyzacja i kozły ofiarne

257

nych przez nas w poprzednim rozdziale narracjach epidemicznych. Z tej perspektywy akt stygmatyzacji funkcjonuje również jako narzędzie do zwierania szeregów i tworzenia silniejszych więzi, jawiące się jako działanie niezbędne w celu uniknięcia skutków wiszącego nad społecznością niebezpieczeństwa. W kontekście chorób zakaźnych stygmatyzacja może być niezwykle problematyczną reakcją z kilku powodów (Des Jarlais i in. 2006). Po pierwsze, zwiększa poziom cierpienia, gdyż do istniejących dolegliwości fizycznych dodaje również cierpienie o charakterze psychicznym. Po drugie, osoby stygmatyzowane mogę mieć większe trudności w dostępie do profesjonalnej opieki medycznej bądź unikać pomocy z obawy przed dyskryminacją. Po trzecie, stygmatyzacją mogą być objęci również przedstawiciele personelu medycznego, co dodatkowo utrudnia ich pracę, podnosząc poziom stresu i ryzyko wypalenia zawodowego. Spojrzenie w przeszłość na doświadczenia różnych wspólnot przy okazji zagrożenia patogenami pokazuje, że stygmatyzacja to częsta praktyka, przyjmująca dość powtarzalną formę. Powszechnym zabiegiem jest nazywanie określonej choroby zakaźnej przymiotnikiem związanym z narodowością. Nie jest to tylko przypadek SARS-CoV-2, który przez Donalda Trumpa był nazywany „chińskim wirusem”. Zabieg ten był stosowany już w XVI wieku podczas epidemii syfilisu. Dla Niemców syfilis był „francuską chorobą”, z kolei dla Francuzów „włoską chorobą” (Nelkin, Gilman 1988, s. 365). Nierzadko opisywaną formą reakcji na epidemię jest obarczanie odpowiedzialnością różnych grup na zasadzie wspomnianego mechanizmu kozła ofiarnego. Przykładem może być tyfus postrzegany jako przypadłość ludzi biednych (Nelkin, Gilman 1988, s. 366). Ciekawym przypadkiem jest obwinianie za epidemię dżumy w XIV wieku żydów, również na terenach polskich: Czarna śmierć skanalizowała […] strach i nienawiść wobec żydów, dając podstawy dla żądania nie tylko zemsty, ale również myślenie, że gdyby tylko żydzi zostali wyeliminowani, to wtedy plaga, za którą są odpowiedzialni, również by zniknęła. W rzeczywistości było jedno główne oskarżenie wobec żydów; że poprzez zatrucie studni w spo-

258

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

łecznościach zamieszkanych przez chrześcijan doprowadzili do zakażeń. Polski historyk, Długosz, twierdził, że byli również oskarżani o zatruwanie powietrza, chociaż pogląd ten nie był popularny (Ziegler 2012, s. 78).

Pewną odmianą stygmatyzacji w kontekście epidemii jest narracja skupiona wokół figury pacjenta zero. Termin ten rozpowszechnił się w mediach i kulturze popularnej. Można tutaj odwołać się raz jeszcze do filmu Epidemia, w którym pacjent zero pełni ważną funkcję fabularną. W kontekście stygmatyzacji pacjent zero ma wywoływać strach i, podobnie jak w figurze kozła ofiarnego, kanalizować negatywne emocje oraz stawać się podmiotem odpowiedzialnym za wybuch epidemii. Taką rolę w epidemii tyfusu, jaka wybuchła w pierwszych latach XX wieku na terenie Nowego Jorku, odegrała Mary Mallon, irlandzka emigrantka, która pracowała jako pomoc domowa. Tyfusowa Mary, jak ją później nazwano, przyczyniła się prawdopodobnie do wielu zachorowań. Będąc nosicielką bakterii duru brzusznego, zatrudniała się w kolejnych gospodarstwach domowych, powodując dalsze rozprzestrzenianie się epidemii. Mallon jeszcze po skazaniu przez sąd i obietnicy, że nie będzie już pracowała w charakterze gosposi, nadal wykonywała swój zawód pod zmienionym nazwiskiem, zarażając kolejne osoby tyfusem. Sprawa ta wzbudziła w tamtym czasie wiele kontrowersji, a sama Mallon została uznana za zagrożenie dla porządku publicznego. Jak pisze Wald, popularność figury pacjenta zero pokazuje społeczną potrzebę podkreślenia jednostkowej odpowiedzialności, obwinienia za zagrożenie życia konkretnego indywiduum, napiętnowania braku racjonalnego zachowania (Wald 2008, s. 68–113). Mechanizm stygmatyzacyjny, którego przykładem była historia Mallone, powrócił przy okazji HIV/AIDS w historii Kanadyjczyka Gaëtana Dugasa. Media w początkowej fazie epidemii nadały mu etykietę pacjenta zero. Warto podkreślić, że z epidemiologicznego punktu widzenia odnalezienie pacjenta zero ma najczęściej ograniczoną wartość: nie zawsze da się zidentyfikować nosiciela, niekiedy patogen trafia na dany teren za sprawą kilku nosicieli, patogen, by się szerzyć, nie potrzebuje wcale wyjątkowo mobilnego nosicie-

Stygmatyzacja i kozły ofiarne

259

la. W przypadku HIV/AIDS hipoteza o istnieniu pacjenta zero nie opierała się na przekonujących i merytorycznych argumentach, niemniej jednak zyskała dużą popularność. Dugas był homoseksualistą, któremu przypisano wiele zakażeń HIV. Pracował jako steward dla jednej z kanadyjskich linii lotniczych. Początkowo w dokumentacji medycznej określono go jako „nie-Kalifornijczyka”, a zatem jako podmiot zewnętrzny wobec wspólnoty, co samo w sobie jest wyraźnym aktem wykluczającym. Chociaż Dugas przyczynił się do wielu zakażeń, nie był pacjentem zero: wirus trafił do Stanów Zjednoczonych bez jego pomocy, dużo wcześniej, niż początkowo sądzono. Niemniej w prasie został on przedstawiony jako główny winowajca. Z uwagi na jego orientację i wysoką aktywność seksualną Dugas szybko stał się jedną z głównych negatywnych postaci w narracji obarczającej winą za epidemię HIV/AIDS mniejszości seksualne (Wald 2008, s. 213–242). HIV/AIDS pozostaje emblematycznym przykładem sytuacji, w której epidemia chorób zakaźnych prowokuje działania wykluczające i dyskryminacyjne. Ważnym aspektem jest panika moralna towarzysząca HIV/AIDS (Thompson 1998, s. 70–82). U jej podstaw leży oczywiście określona metaforyka, o której wspominaliśmy wcześniej. Ujmowanie HIV/AIDS w kategoriach moralnych jako kary za grzech zbytniej rozwiązłości wiąże się z oznaczaniem osób chorych jako społecznych dewiantów – diabły ludowe zagrażające bezpieczeństwu biologicznemu i ontologicznemu ogółu. Wyrazem tej narracji są fragmenty publikacji prasowych pochodzące z brytyjskiej prasy, które przytacza w swojej analizie Kenneth Thompson (1998, s. 70–71). Padają tam takie sformułowani jak „gejowska plaga”, „zapłata za grzechy”, „AIDS to wyraz bożego gniewu”. Thompson zwraca ponadto uwagę, że w przekazach medialnych często wyolbrzymiano zagrożenie, nie zważając na statystyki, które nie były aż tak alarmujące, jak przedstawiała to prasa. W niektórych krajach opinia publiczna domagała się również wprowadzenia przepisów mających na celu ograniczenie praw mniejszości seksualnych. HIV/AIDS stało się zagrożeniem nie tyle zdrowotnym, ile wymierzonym przeciwko tradycyjnym wartościom, zarówno tym rodzinnym,

260

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

jak i narodowym. Przytoczmy tutaj znów fragment analizy jednego z artykułów prasowych pochodzący z brytyjskiego tabloidu: „Strzeliłbym synowi w głowę, gdyby miał AIDS, twierdzi wikariusz! Przyłożyłbym pistolet do skroni również innym członkom swojej rodziny”. Artykuł opowiada o wielebnym Robercie Simpsonie, który „wczoraj zarzekał się, że weźmie swojego nastoletniego syna i zastrzeli go, jeżeli chłopak będzie miał śmiertelną chorobę AIDS” […]. Artykuł ilustrowany był zdjęciem wikariusza trzymającego pistolet przyłożony do głowy swojego syna. Reportaż łączył najsilniej przemawiające do wyobraźni obrazy zagrożenia dla normalnego życia: rozpad rodziny, dzieciobójstwo, seksualność nastolatków, homoseksualizm i chorobę zakaźną. Wielebny Simpson miał powiedzieć, że „zakazałby przyjmowania komunii świętej wszystkim homoseksualistom, którzy są najbardziej narażeni na AIDS. Jeżeli to będzie trwało, to skończy się jak z Czarną Śmiercią. To może zmieść Wielką Brytanię. Rodzina stanie przeciwko rodzinie” (Thompson 1998, s. 77).

Zjawisko stygmatyzacji towarzyszyło również epidemii SARS w 2003 roku. Doniesienia o zagrożeniu wywołały na całym świecie falę aktów dyskryminacji Azjatów: od unikania w przestrzeni publicznej ludzi o azjatyckim wyglądzie po zakazy podróżowania z krajów azjatyckich. Ale stygmatyzacja i dyskryminacja miały również swój wymiar wewnętrzny. Związany nie tyle z rasą, ile z miejscem zamieszkania. Mieszkańcy Amoy Gardens, dzielnicy Hong Kongu, która była najbardziej dotknięta epidemią, doświadczyli wielu form dyskryminacji świadczących o stygmatyzacji spowodowanej strachem przed wirusem (S. Lee i in. 2005). Były to zarówno osoby, które przeszły zakażenie koronawirusem, jak i osoby całkowicie zdrowe, niemające kontaktu z patogenem. Badania były robione w czerwcu 2003 roku, na końcowym etapie epidemii. Ich znajomi przestali się z nimi spotykać, odmawiano im możliwości leczenia w szpitalach, osoby zajmujące się ich domami rezygnowały z pracy, ludzie w restauracjach odsuwali się od nich. Pracodawcy wysyłali ich na przymusową pracę w domu albo zmuszali do brania bezpłatnego urlopu. Sam fakt mieszkania w dzielnicy, która była epicentrum epidemii, sprawiał, że ludzie byli traktowani surowiej niż inni, nawet jeżeli nie mieli ani stwierdzonej choroby, ani żadnych wyraźnych symptomów.

Stygmatyzacja i kozły ofiarne

261

Możemy również przytoczyć wiele przykładów zachowań stygmatyzujących związanych z pandemią SARS-CoV-2. Z uwagi na pochodzenie wirusa, podobnie jak w przypadku SARS, również tutaj mieliśmy do czynienia z przykładami dyskryminacji Azjatów (Roberto, Johnson, Rauhaus 2020). W samych Stanach Zjednoczonych doszło do kilku tysięcy incydentów łączących się z zastraszaniem, mową nienawiści i przemocą w stosunku do mniejszości azjatyckiej. W różnych narracjach przywoływane były ponadto stereotypy dotyczące poziomu higieny czy nawyków żywieniowych, które były wykorzystywane do obarczania Chińczyków odpowiedzialnością za wybuch pandemii. SARS-CoV-2 ma być może większy potencjał stygmatyzacyjny niż inne wirusy, gdyż zakażenie przechodzi się w większości przypadków bezobjawowo (Roberto, Johnson, Rauhaus 2020, s. 364–365). Nigdy nie ma pewności, czy dana osoba nie jest w rzeczywistości nieświadomym nosicielem koronawirusa. Jeżeli już utrwalony zostaje związek między określonym wyglądem a wirusem, to rasa zostaje w takich okolicznościach potraktowana jako jedyny i zarazem najłatwiejszy do dostrzeżenia wskaźnik niebezpieczeństwa. Samo to rodzi duże ryzyko pojawienia się praktyk dyskryminacyjnych i wykluczających. Pandemia koronawirusa ujawniła też inną formę stygmatyzacji, a mianowicie lęk przed osobami stykającymi się z zakażonymi. Różne formy odrzucenia czy dyskryminacji w stosunku do pracowników personelu medycznego opisywano w polskiej prasie12. Systematyczne analizy pokazują, że nie jest to tylko nasz problem. W badaniach przeprowadzonych w maju 2020 roku w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wielu respondentów wyrażało lęk przed kontaktem z przedstawicielami personelu medycznego (42%), uważało, że powinni być izolowani od reszty społeczeństwa (39%) i nie mieć bezpośredniego kontaktu ze swoimi rodzinami (35%) (Taylor i in., 2020). Odnotowano również liczne przypadki rzeczywistych działań wymierzonych przeciwko pracownikom ochrony zdrowia (Bagc12 https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/zaraz-nam-tu-syfa-przyniesiebrawa-szybko-umilkly-przyszedl-hejt,266,4651

262

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

chi 2020). W Meksyku lekarze byli zmuszeni dojeżdżać do pracy rowerami, ponieważ odmówiono im prawa do korzystania w komunikacji publicznej. W Malawi lekarzy lżono na ulicach i wyrzucano z wynajętych mieszkań. W Indiach doszło nawet do aktów przemocy fizycznej.

Teorie spiskowe Ostatnią omawianą przez nas reakcją na epidemie jest myślenie spiskowe. Z uwagi na popularność terminu fake news wydaje się, że teorie spiskowe to zjawisko związane głównie z mediami społecznościowymi i tym samym charakterystyczne raczej dla współczesności. Nic bardziej mylnego. Teorie spiskowe towarzyszyły i towarzyszą nam od dawna. Przykładowo są one silnie powiązane z takimi zjawiskami jak antysemityzm (Bilewicz, Krzeminski 2010). Chociaż teorie spiskowe pojawiają się w różnych kontekstach historycznych i kulturowych, to można wymienić kilka cech wspólnych dla tego typu narracji (Korzeniowski 2009, s. 144–145). Po pierwsze, skupiają się na wyjaśnieniu różnych złożonych mechanizmów czy zdarzeń za pomocą ukrytych dla zwykłego człowieka machinacjach, zakulisowych procesów czy podejmowanych przez politycznie potężnych aktorów decyzji. Po drugie, możemy mówić o pewnej wspólnej strukturze tego typu narracji: istnieją spiskujące podmioty bądź organizacje, nieświadoma większość posłusznie realizuje interesy ukrytych spiskowców, świadoma mniejszość nie poddaje się z góry narzuconemu dyktatowi. Po trzecie, teorie spiskowe nie są tylko konstruktami intelektualnymi, ale również afektywnymi. Ten ostatni punkt kieruje nas ku psychologicznym próbom wyjaśniania teorii spiskowych. Jak twierdzi Krzysztof Korzeniowski, teorie spiskowe „zawierają z jednej strony, silny lęk i poczucie zagrożenia, z drugiej, wrogość wobec knujących spiski, ale też odzwierciedlają wierność ideałom i osobisty heroizm” (Korzeniowski 2009, s. 145). Wynika z tego, że myślenie spiskowe pełni wiele funkcji i może przynieść określone korzyści emocjonalne dla jednostki. Jest ono wyrazem lęku przed sytuacją niezrozumiałą i nieuchwyt-

Teorie spiskowe

263

ną za pomocą racjonalnych wyjaśnień i tym samym stanowi próbę oswojenia nieznanego zagrożenia czy wytłumaczenie zbyt skomplikowanych procesów, oddziałujących na codzienne życie jednostki. Sama natura teorii spiskowych – jako narracji, w którą trzeba bezapelacyjnie wierzyć, niezależnie od sprzeczności, w które jest uwikłana – jest wygodnym narzędziem do interpretowania rzeczywistości, która wydaje się niepewna i niezrozumiała. Teorie spiskowe mogą również odgrywać rolę podobną do ideologii, to znaczy symulować poczucie przynależności do jakiegoś światopoglądu i wspólnoty, na podobnej zasadzie jak sekty religijne. Wreszcie ten sposób myślenia jest sposobem na odzyskanie poczucia kontroli i sprawstwa. Jak twierdzą Karen M. Douglas, Robbie M. Sutton i Aleksandra Cichocka, opierając się na przeglądzie badań psychologicznych: […] ludzie zwracają się w stronę teorii spiskowych, gdy są niepewni i czują się bezsilni […]. Inne badania wskazują, że przekonania spiskowe są silnie związane z brakiem socjopolitycznej kontroli lub psychologicznego upodmiotowienia […]. Eksperymenty pokazały, że […] przekonania spiskowe są silniejsze, gdy ludzie czują się niezdolni do kontrolowania wyników swoich działań, a słabsze, gdy zapewnione jest ich poczucie kontroli (K. M. Douglas i in. 2017, s. 539).

Epidemia choroby zakaźnej z kilku powodów sprzyja snuciu narracji spiskowych. Jako zdarzenie gwałtowne i często (jak w przypadku SARS czy HIV/AIDS) niezrozumiałe w swoim przebiegu zarówno dla ekspertów, jak i dla opinii publicznej pozbawia ludzi poczucia kontroli nad rzeczywistością. Rodzi to zapotrzebowanie na szybkie i proste wyjaśnienia, które pozwolą oswoić niebezpieczną sytuację. Doszukiwanie się spisków jest często występującą reakcją na epidemie, o czym zaświadczają przykłady historyczne. Podczas epidemii żółtej febry w Stanach Zjednoczonych panowało przekonanie, że rząd ukrywa skalę zakażeń, by nie doprowadzić do paniki (Humphreys 2002, s. 850). W okupowanym przez wojska brytyjskie Hong Kongu pod koniec XIX wieku pojawiły się plakaty oskarżające kolonizatorów o plan porywania chińskich dzieci i wycinania im wątroby mającej być rzekomo składnikiem leku na dżumę, która wówczas panowała w Chinach (Peckham 2015, s. 2). Przy okazji dżumy w In-

264

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

diach ludzie wierzyli, że osoby chore są porywane do szpitali, w których pobiera się od nich materiał do produkcji leku dla Europejczyków (Arnold 2015, s. 116). Brytyjska prasa opisywała pandemię hiszpanki jako niemiecki spisek mający na celu osłabienie militarnej siły Zjednoczonego Królestwa (Crosby 2003, s. 27). Niemiecki koncern Bayer, który jako jedyny produkował wówczas aspirynę – którą leczono grypę – był oskarżany o dodawanie do swojego leku wirusa (Crosby 2003, s. 216). Teorie spiskowe często łączą się ze stygmatyzacją. Gdy w XIV wieku podczas epidemii dżumy za jej wybuch obarczano społeczności żydowskie, to odwoływano się do narracji spiskowej, wedle której za zatruwanie studni i powietrza odpowiedzialna była tajna grupa konspiratorów z siedzibą w hiszpańskim Toledo (Ziegler 2012, s. 78). Ciekawym przykładem jest powiązanie pojawienia się świńskiej grypy z mniejszością latynoską mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Pandemia H1N1/09 rzeczywiście rozpoczęła się na przełomie marca i kwietnia w Meksyku w 2009 roku. Jeszcze w kwietniu wirus dotarł do Stanów Zjednoczonych, wywołując niepokój społeczny (Jones, Salathé 2009) oraz reakcję medialną w postaci sensacyjnych i wyolbrzymiających zagrożenie doniesień (Gilman 2010). Meksykanie szybko stali się kozłem ofiarnym, co nie powinno być zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt istnienia utrwalonych stereotypów na temat latynosów: bojkotowano ich produkty, w mediach przedstawiano ich jako roznosicieli wirusa, a wielu Amerykanów deklarowało w badaniach opinii społecznej, że będzie unikało z nimi kontaktu (McCauley, Minsky, Viswanath 2013). Używano również określenia „meksykańska grypa” (Schoch-Spana i in. 2010). Dyskusja wokół świńskiej grypy w Stanach Zjednoczonych szybko połączyła się z problemem nieszczelnych granic i nielegalnych imigrantów. W spiskowej narracji, jaka wówczas się pojawiła, wirus H1N1/09 miał być bronią biologiczną wymierzoną przeciwko Stanom Zjednoczonym, a przekraczający każdego dnia granicę Meksykanie mieli być terrorystami, którzy rozsiewali na terytorium kraju śmiercionośny patogen (McCauley, Minsky, Viswanath 2013, s. 3). Pogląd ten był obecny w niektórych amerykańskich mediach o prawicowym nachyleniu. Narrację tę upowszechniał między innymi znany prezenter

Teorie spiskowe

265

radiowy Michael Savage, choć pod nieco zmienioną wersją: za bioterrorystycznym atakiem mieli stać muzułmanie, którzy jedynie wykorzystywali Meksykanów jako narzędzia w swojej wojnie przeciwko Stanom Zjednoczonym13. Przykład świńskiej grypy kieruje nas na problematykę bioterroryzmu, która, jak zaznaczaliśmy wcześniej, jest ważnym elementem koncepcji REIDs. Bioterroryzm szybko stał się nie tylko ramą, za pomocą której ujmowano zagrożenie chorobami zakaźnymi, ale również źródłem wielu teorii spiskowych. Myślenie spiskowe jako reakcja na epidemie może jest pewną prawidłowością, jeżeli chodzi o formę, ale nie jeżeli chodzi o treść – ta może być zależna od specyficznego kontekstu i tym samym wykorzystywać specyficzne elementy, na przykład takie jak postrzeganie wirusa jako broni biologicznej. Tym samym reakcje na epidemie mogą być kształtowane przez charakterystyczne dla określonego momentu lęki i źródła ryzyka. Po aktach terroru z 2001 roku (wśród których była również sprawa wąglika rozsyłanego w kopertach do amerykańskich instytucji) bioterroryzm stał się ważnym źródłem niepokojów. H1N1/09 i opowieść o Latynosach-terrorystach nie jest jedynym przykładem ujmowania chorób zakaźnych w tym kontekście. W 2006 w RPA jedna z lokalnych polityczek wyrażała przekonanie, że HIV nie jest pochodzenia naturalnego, lecz zostało stworzone z myślą o prowadzeniu wojny biologicznej (Nattrass 2012, s. 23). Podobnie uważała Wangari Maathai, kenijska ekolożka, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, i Jeremiah Wright, pastor Baracka Obamy (Nattrass 2012, s. 1). W przypadku hiszpanki ważnym kontekstem była z kolei pierwsza wojna światowa, w której po raz pierwszy na taką skalę użyto broni chemicznej. Funkcjonowała wówczas teoria, że grypa trafiła na teren Stanów Zjednoczonych dzięki niemieckiemu statkowi, który pod osłoną nocy wpłynął do portu w Bostonie, by tam rozpylić wirusa (Kolata 2001, s. 3). Świeżym przykładem powiązania teorii spiskowych z bioterryzmem jest pandemia koronawirusa (Nie 2020). W przypadku pande13 https://www.mediamatters.org/glenn-beck/paranoia-pandemicconservative-media-baselessly-blame-swine-flu-outbreak-immigrants

266

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

mii SARS-CoV-2 ważnym kontekstem jest globalna rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, która stanowi dodatkowe tło pojawiających się na temat wirusa teorii spiskowych. Według jednej z narracji spiskowych koronawirus powstał w laboratorium w Wuhan. Pierwsze doniesienia, jakoby koronawirus był efektem pracy laboratoryjnych, a nie tworem naturalnym, podawała amerykańska prasa. Chociaż później wielokrotnie pojawiały się badania pokazujące, że SARS-CoV-2 jest wynikiem naturalnej dla wirusów ewolucji, to teoria zyskała na popularności. Działo się tak między innymi dzięki decyzjom władz chińskich, które wymusiły na naukowcach zajmujących się pochodzeniem koronawirusa oficjalną zgodę ze strony instytucji kontrolnych na prowadzenie badań. Władze zapowiedziały również wzmocnienie zasad związanych z biobezpieczeństwem. Posunięcia te podsyciły podejrzliwość wobec Chin. Według konkurencyjnej narracji, która funkcjonuje w obrębie chińskich mediów społecznościowych, wirus ma być tworem amerykańskim. Według tej teorii wirus miał być wprowadzony do chińskiej populacji podczas Światowych Wojskowych Igrzysk Olimpijskich odbywających się w Wuhan w drugiej połowie października 2019 roku. Chińczycy mieli się rzekomo zarazić od Amerykanów biorących udział w wydarzeniu. Wiele wersji podkreśla, że było to celowe działanie. A według niektórych wersji tej teorii była to już druga próba zastosowania broni biologicznej: SARS w 2003 roku był pierwszą. W krążącej w chińskim internecie wiadomości czytamy: […] rząd Stanów Zjednoczonych planował wykorzystać nowy koronawirus do przeprowadzenia niszczycielskiego ataku na politykę, gospodarkę i mieszkańców Nowych Chin, aby zahamować rozwój chińskiej gospodarki i udaremnić powstanie Nowych Chin. Nie zapomnij: Stany Zjednoczone są krajem najlepiej wyposażonym w broń biologiczną, który pragnie w imię swoich partykularnych interesów powstrzymać rozwój Chin (cytat za: Nie 2020, s. 3).

Obie teorie spiskowe nie tylko odzwierciedlają napięcia polityczne na linii Chiny–Stany Zjednoczone. Stały się one instrumentem walki politycznej. Obie narracje były mniej lub bardziej subtelnie podsycane przez polityków z obydwu krajów. Z jednej strony mamy

Teorie spiskowe

267

liczne wypowiedzi Donalda Trumpa, który nie tylko nazywał SARS-CoV-2 „chińskim wirusem”, ale również twierdził, że administracja amerykańska ma dowody na nienaturalne pochodzenie patogenu14. Z drugiej strony władze Chin wykorzystały swoją wersję teorii spiskowej jako element szerszej narracji mającej na celu zdjęcie z tego kraju odpowiedzialności za wybuch pandemii. Ten polityczny wymiar myślenia spiskowego jest ponadto związany z działaniami dezinformującymi prowadzonymi w mediach społecznościowych. Wspominaliśmy, że media społecznościowe mogą mieć wpływ na poziom niepokoju społecznego. Uważa się, że pierwszą pandemią, w której internet odegrał kluczową rolę, jeżeli chodzi o upowszechnienie informacji, była pandemia świńskiej grypy (Chew, Eysenbach 2010). Jak wynika z analizy treści publikowanych na Twitterze, jedynie 4,5% badanych komunikatów zaklasyfikowano jako dezinformację (Chew, Eysenbach 2010, s. 8). W przypadku pandemii SARS-CoV-2 sytuacja jest radykalnie odmienna. Pamiętając, że myślenie spiskowe było częstą reakcją na zagrożenie ze strony patogenów na długo przed nastaniem ery nowych mediów, musimy podkreślić, że portale społecznościowe znacząco pogłębiły ten problem. Dodatkowym czynnikiem jest fakt wprowadzenia w wielu krajach lockdownu, który spowodował intensywniejsze korzystanie z mediów społecznościowych. Raport Komisji Europejskiej wskazuje, że za sprawą serwisów typu Facebook czy Twitter doszło do szybkiego rozprzestrzenienia się fałszywych informacji na temat pandemii, nie tylko odnoszących się do narracji bioterrorystycznej, ale również wskazujących na związek wirusa z siecią 5G, nawołujących do stygmatyzacji i szerzących sceptycyzm wobec wiedzy eksperckiej i medycyny. Zarówno Komisja Europejska, jak i WHO15 oraz eksperci do spraw zdrowia publicznego (Zarocostas 2020) wskazują na niebezpieczeństwa związane z tak zwaną infodemią, czyli równoległym wobec transmisji patogenu zalewem dezinformacji i fałszywych wia-

14

https://www.theguardian.com/us-news/2020/apr/30/donald-trump-coronavirus-chinese-lab-claim 15 https://www.who.int/news-room/feature-stories/detail/immunizing-the-public-against-misinformation

268

5. LĘKI, PANIKI I PAMIĘĆ

domości. Ważnym elementem tego zjawiska są jednak działania niektórych aktorów politycznych, którzy w ramach przemyślanej strategii pogłębiają szum informacyjny: Podmioty zagraniczne i niektóre państwa trzecie, w szczególności Rosja i Chiny, angażują się w ukierunkowane działania w zakresie wywoływania wpływu i kampanie dezinformacyjne wokół COVID-19 w UE, jej sąsiedztwie i na całym świecie, dążąc do podważenia demokratycznej debaty i pogłębiania polaryzacji społecznej oraz poprawy własnego wizerunku w kontekście COVID-1916.

Musimy pamiętać, że pandemia koronawirusa wybuchła tak naprawdę w samym środku wojny informacyjnej toczonej przez największe światowe mocarstwa. Od dłuższego już czasu eksperckie opracowania, raporty instytucji międzynarodowych czy doniesienia medialne wskazują na działania propagandowe podejmowane przez różnych aktorów w mediach społecznościowych. Tym samym dezinformacja dotycząca pandemii jest w rzeczywistości kolejnym posunięciem w grze globalnych aktorów politycznych, która trwa już od jakiegoś czasu. *** W rozdziale staraliśmy się zebrać i usystematyzować wiedzę na temat społecznych reakcji na epidemie. Opierając się na pracach z zakresu socjologii, psychologii, ekonomii czy antropologii, możemy wskazać, w jakich okolicznościach choroby zakaźne mogą jawić się jako bardziej niebezpieczne oraz jakie zachowania jednostek społecznych zwykle prowokują. Tym, co jest dla nas szczególnie ważne i co chcemy podkreślić, jest fakt, iż większością przywoływanej wiedzy dysponowaliśmy już jakiś czas temu, zanim rozpoczęła się pan-

16 https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/PDF/?uri=CELEX:52020JC0008&from=EN

Teorie spiskowe

269

demia COVID-19. Wiedzę o tym, jak zachowują się ludzie w toku epidemii i jak reagują na różne komunikaty, można było zebrać przy okazji mniejszych pod względem skali problemów, takich jak zamach z użyciem wąglika, oraz większych kryzysów, jak lęki przed vCJD, świńską grypą i SARS w 2003 roku. Chociaż nie sposób wymodelować i przewidzieć dokładnej reakcji różnych społeczności na zagrożenie ze strony SARS-CoV-2, to na pewnym poziomie ogólności można stwierdzić, że określone procesy i schematy się powtarzają. Jest to ważne, ponieważ reakcje na epidemie mogą przyczyniać się do rozwoju bądź zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa. Wiedza na ich temat może być przydatna w sprawnym zarządzaniu kryzysem, również takim jak COVID-19.

6. REIDs, solucjonizm i pułapki społeczne

These guys are hammers… And to a hammer, everything looks like a nail Gerry Lane*

Trwa spór o to, która spośród chorób zakaźnych zabiła łącznie najwięcej ludzi. Wśród „faworytek” nie ma ani dżumy, ani cholery, czyli chorób, które zapisały się bardzo wyraźnie w pamięci zbiorowej Europejczyków. HIV/AIDS, kolejna choroba, o której dobrze pamiętamy, przegrywa „w przedbiegach” z innymi zagrożeniami: nie tylko jest to stosunkowo nowa choroba, ale nawet przy ograniczeniu się do ostatnich dekad okazuje się mniej zabójcza od dyzenterii1. O tytuł najbardziej śmiercionośnej walczą dwie bardzo stare choroby zakaźne: gruźlica i malaria. O gruźlicy, zwanej niekiedy białą plagą lub białą śmiercią, wspomina się dziś często z powodu pojawiania się jej szczepów wielolekoodpornych (multi-drug resistant tuberculosis, MDR TB). Jednak zwykła gruźlica, która reaguje na leki, stanowi również ogromny problem. Jest tak, mimo że medycynie udało się już dawno opracować skuteczną terapię. Jeśli chodzi o malarię, to jest to choroba niezwykle stara, która towarzyszyła nam już w momencie, gdy jakieś 60– 80 tysięcy lat temu opuszczaliśmy terytorium Afryki (Tanabe i in. 2010). Stanowi ona poważny problem dla wielu rozwijających się państw, a dużo państw rozwiniętych uporało się z tą chorobą dopie

Gerry Lane jest głównym bohaterem filmu World War Z. Opieramy się tu na danych Global Burden of Disease z 2017, http:// ghdx.healthdata.org/gbd-results-tool?params=gbd-api-2017-permalink/ 308b9853ef793b6326905876769bf30f. 1

274

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

ro w XX wieku2. Wprawdzie malaria pozostaje głównie problemem krajów o ciepłym klimacie, gdzie stanowi jedną z najpoważniejszych przyczyn zgonów i utraconych lat życia, nie jest jednak wykluczone, że wraz ze zmianą klimatyczną może stać się ona również problemem krajów Europy i Ameryki Północnej (Martens i in. 1999; Piperaki, Daikos 2016; Eikenberry, Gumel 2018; Hertig 2019). Jednym z głównych problemów ze skutecznym leczeniem gruźlicy jest antybiotykoodporność. Kwestia ta obejmuje infekcje szpitalne wywoływane przez takie bakterie jak gronkowiec złocisty odporny na metycylinę (MRSA) oraz wyłanianie się MDR TB. Bakterie uzyskują odporność na rozmaite antybiotyki dzięki mechanizmom ewolucyjnym, jednak to, co robią ludzie i organizacje, w istotny sposób stymuluje (lub blokuje) ten proces. W tym kontekście nasuwa się na myśl powszechne w krajach rozwiniętych nadużywanie antybiotyków. CDC alarmują, że co najmniej 30% recept na antybiotyki w Stanach Zjednoczonych jest wystawianych bez potrzeby. Jeśli chodzi o infekcje szpitalne, to wiele badań pokazuje, że można je całkowicie wyeliminować poprzez społeczne i organizacyjne interwencje3. Wyłonienie się MDR TB ma z kolei dużo wspólnego z tym, jak leczy się gruźlików (i jak się ich postrzega). Jeżeli zaś chodzi o malarię, to z uwagi na fakt, że występuje ona głównie w krajach rozwijających się, problem skutecznej walki z tą chorobą w dużej mierze jest związany z nierównym dostępem do leków. Gruźlica i malaria nie tylko stanowią jedne z największych obecnie zagrożeń zdrowotnych w skali globalnej, ale są też dobrymi przykładami na to, że walka z epidemiami wymaga specyficznych narzędzi, rozwiązań i sposobów postępowania, które nie muszą być oparte na skomplikowanych technologiach. Już wcześniej przekonywaliśmy, że o historycznym sukcesie walki nowoczesnych państw z zarazami 2

Przykładowo Stany Zjednoczone po drugiej wojnie światowej powołały do walki z nią osobną organizację. Mowa o założonym w Atlancie pierwszym CDC. 3 Dziennikarka Maryn McKenna (2010) starała się pokazać, jaką drogę pokonał MRSA od lat 50., rozprzestrzeniając się po szpitalach na całym świecie, i wskazuje wiele czynników politycznych i organizacyjnych, które mogły sprzyjać wyłanianiu się tego zagrożenia.

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

275

zadecydowały w dużej mierze rozbudowa infrastruktury sanitarnej, higiena, rozwój gospodarczy i rozmaite elementy aparatu państwowego, a antybiotyki, szczepionki, leki antywirusowe i inne wynalazki biomedyczne jedynie dokończyły dzieła. Mogłoby się wydawać, że dziś to właśnie biotechnologia odgrywa kluczową rolę w zabezpieczaniu nas przed chorobami zakaźnymi. Jednak, jak pokazują badania z zakresu antropologii, socjologii czy historii medycyny, to szeroko rozumiana infrastruktura społeczna – na którą składają się praktyki, działania masowe, zabiegi narodowych i międzynarodowych instytucji – stanowiła i wciąż stanowi krytyczną, nieodzowną część systemów ochrony zdrowia, które zajmują się chorobami zakaźnymi. Często jednak zapominamy o czynnikach społecznych i instytucjonalnych, traktując je jako coś przeźroczystego. W tym rozdziale skupiamy się na pokazaniu roli owych „miękkich” elementów w zarządzaniu kryzysowym i w przeciwdziałaniu zagrożeniu epidemicznemu. Zaczynamy od określenia, dlaczego REIDs jako wyzwanie dla zdrowia publicznego, są, podobnie jak zmiana klimatyczna, zarazem kompleksową, jak i specyficzną wiązką problemów, dla których niezwykle trudno znaleźć punktowe i łatwe do zastosowania rozwiązanie. W dalszej części tekstu krytycznie odnosimy się do interwencji w stosunku do zagrożeń zakaźnych, które są skoncentrowane jedynie na stosowaniu rozwiązań technologicznych, z pominięciem czynników społecznych, systemowych czy strukturalnych. Wykorzystując pojęcie solucjonizmu technologicznego, pokazujemy, że epidemie są problemami niedającymi się rozwiązać wyłącznie na drodze innowacji czysto technologicznych. Innowacje technologiczne często walnie przyczyniają się do skutecznej walki z chorobami zakaźnymi (na przykład szczepionki), jednak same w sobie nie są cudownym panaceum: często wymagają różnego rodzaju pracy o charakterze społecznym do skutecznego funkcjonowania. Argumentujemy również, posiłkując się pojęciem pułapek społecznych, że problem z REIDs jest w dużej mierze związany z zaufaniem społecznym. W dalszej części rozdziału omawiamy na przykładach rolę infrastruktury społecznej, a także potrzebę myślenia o walce z chorobami zakaźnymi w kategoriach wykorzystania rozwiązań technologicznych o niskim poziomie zaawansowania

276

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

wspomaganych przez rozwiązania w sferze instytucji społecznych. Pokazujemy, że często relatywnie proste wynalazki uzupełnione o innowacje społeczne okazują się równie, jeżeli nie bardziej, skuteczne w walce z epidemiami niż zaawansowane biotechnologie lub rozwiązania informatyczne.

Zmiana klimatyczna i REIDs jako wicked problems W książce wielokrotnie przywoływaliśmy zmianę klimatyczną w kontekście zjawisk epidemiologicznych. Już w latach 90. XX wieku promotorzy koncepcji REIDs podkreślali wpływ zmiany klimatycznej na sytuację epidemiologiczną na świecie. W tym miejscu chcemy skupić się na wspólnych charakterystykach obu zagrożeń. Mamy świadomość, że oba te zjawiska są pod wieloma względami radykalnie różne od siebie. Weźmy chociażby kwestię skali zagrożenia. I REIDs, i zmiana klimatyczna są budzącymi lęki zjawiskami globalnymi. Jednak wizja, często obecna w kulturze popularnej, w której pojedyncza plaga może zmieść ludzi z powierzchni ziemi, jest jedynie fikcją mającą niewiele wspólnego z epidemiologią. Co więcej, choroby zakaźne są zagrożeniami skoncentrowanymi w czasie. Zmiana klimatyczna jest zagrożeniem dużo poważniejszym i bardziej rozciągniętym w czasie – według prognoz do końca XXI wieku w niektórych rejonach świata dojdzie do znaczącego przyrostu nadmiarowych zgonów, na przykład z powodu fali upałów (Gasparrini i in. 2017). Z perspektywy tego rozdziału najbardziej interesujące jest to, że zmiana klimatyczna oraz REIDs są zjawiskami, które można określić jako „złowieszcze”, „nikczemne” czy „pokręcone” problemy (wicked problems, WP) (Camillus 2008; DeFries, Nagendra 2017). Horst Rittel i Melvin Webber (1973) wymieniają 10 charakterystyk tej klasy problemów: (1) nie ma jednego przyjętego sformułowania samego WP – może być ono uzależnione od wizji jego rozwiązania, interesów, poglądów etc., (2) brak jest jednoznacznego kryterium rozwiązania („wicked problems have no stopping rule”, Rittel, Webber 1973, s. 162), (3) rozwiązań WP nie można oceniać w kategoriach prawda/fałsz, (4) rozwiązanie WP wywoła fale reperkusji, które

Zmiana klimatyczna i REIDs jako wicked problems

277

sprawią, że nie będzie można ocenić rozwiązania i wszystkich jego następstw, (5) rozwiązując WP, nie można stosować metody prób i błędów – mamy jedno podejście, (6) nie ma sposobu, by stwierdzić, czy lista możliwych rozwiązań WP jest kompletna, (7) każdy WP jest unikatowy, (8) WP wydają się syndromami innych, szerszych problemów; im bardziej rozszerzamy problem, tym trudniejszy się on wydaje, (9) istnieje wiele kierunków poszukiwania rozwiązań WP, które są uzależnione od poglądów i nastawienia ludzi poszukujących, a kierunki te wpływają na samą definicję problemu, (10) podejmujący się rozwiązania WP nie mają miejsca na pomyłki – to nie nauka, w ramach której poznaje się świat metodą prób i błędów w kontrolowanych warunkach, konsekwencje są zbyt poważne. W literaturze można spotkać jeszcze bardziej zaawansowaną formę WP: super wicked problem (Sun, Yang 2016). Zmiana klimatyczna ma być takim właśnie problemem. W jej przypadku pojawiają się dodatkowe wymiary: (1) brak jednego ośrodka decyzyjnego, (2) konieczność delegacji odpowiedzialności na różnych aktorów, przejawiających różne perspektywy i interesy, (3) ryzyko organizacyjnego chaosu w związku z koniecznością uzgadniania perspektyw i interesów różnych aktorów, (4) brak jednego ciała decyzyjnego, któremu podporządkowywane byłyby działania w różnych krajach czy organizacjach. Ogólnie zmianę klimatyczną traktuje się jako modelowy przykład WP. Jest złożona. Jest wyzwaniem wymagającym działań masowych, działań zbiorowych, a także powołania nowych instytucji i organizacji. Różni aktorzy odmiennie ją konceptualizacją w zależności od swoich interesów i dostępnych im narzędzi. Chociaż problem został zdefiniowany na poziomie ogólnym (wystarczy zapoznać się ze stanem nauki o klimacie i zapisami rozmaitych rezolucji), to na poziomie szczegółowym dostępnych jest wiele rozwiązań, priorytetów, ścieżek działania (na przykład, czy problemem są emisje gazów cieplarnianych w ogólności, czy może emisja konkretnego gazu?; czy przekroczyliśmy już punkt zwrotny, a zatem jedyne, co możemy zrobić, to łagodzić skutki zmian klimatu, czy też możliwe są jeszcze działania zapobiegawcze?). Dodatkową kwestią jest to, że zmianę klimatyczną bardzo trudno pojąć. Z uwagi na mechanizm dyskontowania przyszłości (Bińczyk 2015), wskutek którego trud-

278

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

no nam planować swoje dzisiejsze działania, mając na uwadze konsekwencje przekraczające horyzont czasowy naszego życia, niemal niemożliwe staje się przystosowanie naszych praktyk do zmian, jakich doświadczą nasze dzieci. Wprawdzie nauka o klimacie zmierzyła i zwizualizowała zmianę klimatyczną, ale nie sprawiło to wcale, że stała się ona szczególnie istotna z perspektywy naszych codziennych zachowań i funkcjonowania instytucji4. Ludzki umysł nieszczególnie dobrze radzi sobie z konceptami takimi jak klimat. Klimat to nie materialna rzecz, ale abstrakcyjny twór: można mówić o nim dopiero wtedy, gdy uśredni się dane na temat pogody z dłuższego okresu. Zmiana klimatyczna to jeszcze inny poziom abstrakcji: relacja zachodząca między różnymi punktami danych. Co do kierunków, w jakich zmierza zmiana klimatyczna, nie da się po prostu ekstrapolować trendu na zasadzie dorysowania kreski. Scenariusze klimatyczne są budowane wariantowo, pewne opcje są mniej lub bardziej prawdopodobne, niekiedy są to uśrednione przewidywania. Tymczasem rachunek prawdopodobieństwa i statystyka to kolejne kontrintuicyjne dla nas koncepty5. Gdy ludzki umysł próbuje pojąć REIDs – skąd się biorą i co można z nimi zrobić – napotyka dokładnie te same wyzwania. Po pierwsze, epidemie są dynamicznymi procesami, w których drobne różnice na wejściu mogą zadecydować o efekcie końcowych, w tym o tym, czy w ogóle dojdzie do wybuchu epidemii. Po drugie, sama koncepcja

4

Warto tutaj zauważyć, że nie wszystkie problemy środowiskowe są kontryintuicyjne. Dziura ozonowa jest czymś bardzo intuicyjnym (Ungar 1998b, 2000). Jest również pozbawiona większości charakterystyk WP. W przeciwieństwie do zmiany klimatycznej dziura ozonowa jest relatywnie prostym zjawiskiem, a przynajmniej ma przystępną metaforykę. Kryteria rozwiązania są czytelne. Rozwiązanie problemu dziury ozonowej wymagało wdrożenia garści regulacji eliminujących z użycia kilku substancji chemicznych. A ich eliminacja była łatwa ze względu na to, że dla ogółu konsumentów i obywateli dziura ozonowa była znacząca. 5 Istnieje wiele błędów poznawczych świadczących o tym, że nie rozumiemy prawdopodobieństwa. Są to między innymi paradoks hazardzisty (Croson, Sundali 2005) i ignorowanie prawdopodobieństwa (Sunstein 2002). Badacze tacy jak Ian Hacking pokazywali, jak dużo wymagało samo sformułowanie rachunku prawdopodobieństwa (Hacking 2006).

Zmiana klimatyczna i REIDs jako wicked problems

279

epidemii jest abstrakcyjnym konceptem: epidemia to nic innego jak relatywny skok w poziomie zachorowań, który dostrzeżemy dopiero, analizując statystyki. Podobnie jak w przypadku zmiany klimatycznej, monitorowanie fal zachorowań i zgonów wymaga ustanowienia i podtrzymania infrastruktury. Innymi słowy, ani epidemii, ani zmiany klimatycznej nie widać gołym okiem. Po trzecie, ewolucja patogenów jest skomplikowanym procesem. Mikroby nie są niczym zestaw klocków, w którym dokładamy lub odejmujemy zarazkowi moduły pozwalające atakować, przemieszczać się lub bronić. Między „modułami” zachodzą interakcje – to, że patogen uzyskuje nową „zdolność”, dokonuje się najczęściej kosztem czegoś innego (na przykład większa zjadliwość może oznaczać mniejsze szanse transmisji). Wreszcie o zachowaniu patogenu decyduje nie tylko jego wyposażenie genetyczne, lecz także ekspresja genów w interakcji patogen–gospodarz– –środowisko. Po czwarte, problematyczne jest samo zjawisko wzrostu wykładniczego. Ma ono znaczenie między innymi w kontekście tempa penetracji populacji przez patogeny. Po piąte, przewidywania dotyczące rozwoju epidemii lub w ogóle potencjalnych zagrożeń epidemiologicznych są niezwykle trudne. Wiele wskaźników na temat dynamiki zarażeń znamy dopiero po fakcie, w tym R0. Podobnie jak w przypadku zmiany klimatycznej – nie ma możliwości prostej ekstrapolacji trendu: rozbieżność prognoz epidemiologicznych to coś, czego wszyscy byliśmy świadkami w kontekście obu pandemii. Podkreślaliśmy wcześniej, że jedną z cech charakterystycznych WP jest istnienie wielu aktorów o różnych interesach. Te interesy często mogą być rozbieżne, a nawet przeciwstawne. Niektóre podmioty mogą w ogóle nie być zainteresowane rozwiązaniem danego problemu, gdyż samo jego istnienie jest dla nich korzystne. Dla innych natomiast jest to kwestia życia i śmierci. Nie inaczej jest ze zmianą klimatyczną – jest to w dużej mierze problem polityczno-moralny. Jeśli przyjrzeć się strukturze korzyści, kosztów i ryzyk – jak rozkładają się one między ludzi – to okazuje się, że trudno nazwać ją sprawiedliwą. Przeważającą większość globalnych emisji gazów cieplarnianych generuje najbogatszy miliard ludzi, najpoważniejsze konsekwencje poniosą zaś dwa miliardy najbiedniejszych. Innymi słowy, brzemię kryzysu ekologicznego będą nieść ludzie, którzy nie byli bezpośrednimi

280

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

ani pośrednimi beneficjentami emisji gazów cieplarnianych6. Zmiana klimatyczna nie uderzy we wszystkie państwa tak samo, a niektóre obszary geograficzne mogą nawet na niej skorzystać. Skorzysta też wiele przemysłów – starych i zupełnie nowych – znajdując sposoby na „skapitalizowanie” tego zjawiska. Sama różnica w kapitałach sprawi, że ludzie żyjący na tych samych terenach geograficznych będą różnie odczuwali zmianę klimatu. Niektórzy będą mieli zasoby umożliwiające kompensowanie jej następstw, a inni nie. Nie inaczej jest w przypadku REIDs. Ich brzemię spada głównie na najuboższych, podczas gdy uprzywilejowani mogą liczyć na szybszy dostęp do zdobyczy biomedycyny7. Teoretycznie choroby zakaźne są demokratyczne i transterytorialne, ale kapitał ekonomiczny taki nie jest, a ten przekłada się do pewnego stopnia na wskaźniki zachorowalności i przeżywalności. Do tego dochodzą kwestie związane z nierównym dostępem do infrastruktury społeczno-technologicznej decydującej o zabezpieczeniu społeczności przed epidemiami i endemiami. Nie chodzi wyłącznie o brak sprawnych systemów sanitarnych, co sprzyja rozwojowi czerwonki, czy zatłoczone lokale mieszkalne, które ułatwiają transmisję gruźlicy. Dotyczy to również infrastruktury umożliwiającej monitorowanie epidemii i endemii chorób zakaźnych. Dobrą tego ilustracją jest kryzys HIV/AIDS. Przez wiele lat nie mieliśmy wiarygodnego obrazu występowania HIV/AIDS na świecie z powodu braku możliwości przeprowadzania testów krwi w wielu krajach rozwijających się. Diagnostom musiała wystarczać definicja z Bangui, a epidemiolodzy musieli zdać się na szacunki8. Podobnie 6

Oczywiście na poziomie poszczególnych rozwiniętych społeczeństw emisje gazów cieplarnianych również nie są równomiernie rozłożone (Brand, Boardman 2008; Wiedmann i in. 2020). 7 Ponadto REIDs są bardziej obciążone kobiety. W szczególności dotyczy to krajów rozwijających się (Farmer 2001). W przypadku chorób zakaźnych mamy do czynienia z intersekcjonalnością wykluczeń ekonomicznych, geograficznych, medycznych, transportowych, płciowych i rasowych. 8 Według definicji z Bangui z 1985 roku do zdiagnozowania HIV/ AIDS w wielu krajach, gdzie choroba ta występowała endemicznie, wystarczało stwierdzenie co najmniej dwóch z trzech głównych objawów (go-

Zmiana klimatyczna i REIDs jako wicked problems

281

sprawa miała się z inwestycjami w badania i rozwój w zakresie walki z HIV/AIDS. Opracowano w miarę satysfakcjonujące rozwiązanie problemu, czyli terapię antyretrowirusową, ale sprawdzała się ona tylko wówczas, gdy kogoś było stać na bardzo kosztowne dożywotnie leczenie albo miał przywilej żyć w państwie, które je refunduje. HIV/AIDS stała się chorobą chroniczną, ale tylko w wybranych krajach na świecie. Na opisywane kwestie nakłada się kwestia globalnych nierówności ekonomicznych opisywanych w teoriach systemu światowego i teorii zależności (Wallerstein 2007). Nie można też zapominać o dziedzictwie kolonializmu, którego efektem było sztuczne ustanowienie państw niezdolnych spełniać swojej funkcji, lecz także projekty infrastrukturalne, które najczęściej nie przyczyniały się do rozwoju społeczno-gospodarczego, a często w zamian stwarzały zagrożenia epidemiczne. Inną kwestią, również silnie powiązaną z globalną polityką i asymetriami ekonomicznymi, są próby skapitalizowania zagrożenia ze strony REIDs, podobnie jak w ramach kapitalizmu katastroficznego kapitalizuje się zmianę klimatyczną (Klein 2020). Jaskrawym tego przykładem są instrumenty finansowe o nazwie Pandemic Emergency Financing Facility (zob. Erikson 2019), nazywane często po prostu obligacjami pandemicznymi (PEF). Obligacje te są, czy może raczej były, pomysłem Banku Światowego na zabezpieczanie najuboższych

rączka trwająca ponad miesiąc, chroniczna biegunka, utrata co najmniej 10% wagi) i jednego objawu dodatkowego (między innymi stały suchy kaszel trwający dłużej niż miesiąc, zagrzybienie jamy ustnej i przełyku, opryszczka, ogólne powiększenie węzłów chłonnych). Taka procedura musiała skutkować wieloma naddiagnozami. Sprzyjał temu fakt, że na walkę z HIV/AIDS w krajach rozwijających się przeznaczano znacznie więcej środków niż na inne choroby zakaźne: teoretycznie diagnoza tej choroby oznaczała lepszy dostęp do opieki zdrowotnej, przy czym i tak nie można było liczyć na kosztowne terapie antyretrowirusowe. Zmiana tej sytuacji wymagała opracowania nowych technologii i strategii testów. Gwałtowny skok w liczbie testów w Afryce Południowej nastąpił dopiero w latach 2008–2014. Jednak fakt, że dopiero w 2017 roku uzyskaliśmy testowalność na poziomie 75%, nie oznacza, że wcześniej nie można było mówić o globalnym kryzysie HIV/AIDS.

282

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

krajów na wypadek epidemii. PEF to „wieloaspektowy, w przeważającej mierze spekulacyjny instrument finansowy – jest to po części ubezpieczenie, obligacja, derywat typu swap i grant gotówkowy” (Erikson 2019, s. 81). Nie są to w żadnym wypadku „akcje pandemiczne”. Idea akcji jest taka, że emitent papierów wykorzystuje środki ze sprzedaży udziałów jako kapitał inwestycyjny, a inwestor nabywający akcje może liczyć na coroczne dywidendy. PEF działały na zasadzie zakładów między instytucjami publicznymi a brokerami. Jeśli w określonym czasie wybuchłaby epidemia o odpowiednich parametrach, posiadacz papierów dłużnych musiałby wypłacić desygnowanemu podmiotowi (rządowi kraju lub agencji międzynarodowej) środki pomocowe. Jeśli jednak w danym okresie nie wybuchła epidemia, finansujące obligacje instytucje publiczne wypłacały środki właścicielom papierów. Cały szkopuł tkwił w kryteriach, które musiały zostać spełnione, by uruchomiono pomoc. Olga Jonas przekonywała, że obligacje, aby znalazły kupców, celowo zaprojektowano tak, by zminimalizować prawdopodobieństwo wypłat (Jonas 2019). Przykładowo podczas epidemii eboli w Kivu, która rozpoczęła się w sierpniu 2018, a skończyła w czerwcu 2020 roku, posiadacze papierów dłużnych nie wypłacili żadnych środków: kryteria nie zostały spełnione, choć w wyniku epidemii umarło 3470 osób9. Jonas tłumaczy, że Kongo i wiele innych państw objętych programem odniosłoby dużo większe korzyści, gdyby środki z dotacji oraz te przeznaczone na powołanie i obsługę systemu przeznaczyć bezpośrednio na usprawnienie lokalnych systemów zdrowia publicznego. Nie wiemy, czy PEF zaprojektowano jako narzędzie pomocowe (wielu komentatorów witało PEF z entuzjazmem, traktując je jako realne zabezpieczanie zagrożonych krajów), czy – tak jak sugeruje Jonas – stworzono je jako narzędzie spekulacji. Faktem jest jednak, że ostatecznie zostały one wykorzystane w ten drugi sposób. Pomijając kwestię cui bono i to, jaką skalę osią9

Dokładniej rzecz ujmując, Bank Światowy wypłacił do sierpnia 2019 roku 31 milionów USD. Maksymalna kwota wypłat mogła wynieść nawet 425 milionów USD. Pieniądze nie pochodziły od posiadaczy papierów dłużnych. Ci odnotowali zyski – do tego momentu wypłacono im łącznie ponad 75 milionów USD. Środki pomocowe pochodziły z dotacji i zostały uruchomione po roku trwania kryzysu.

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

283

gnął drenaż środków publicznych (dotacje zasilające PEF pochodziły od wspólnoty międzynarodowej, czyli także z budżetów poszczególnych państw), kluczową kwestią jest czas, jaki musi minąć od początku kryzysu do wypłat. Minimalny okres to 12 tygodni. Ostatecznie system runął – w wyniku wybuchu pandemii COVID-19 posiadacze papierów musieli wypłacić środki pomocowe. Jednak wypłaty nastąpiły dopiero wtedy, gdy na świecie odnotowano już ponad 150 tysięcy zgonów. Wcześniejsza pomoc pozwoliłaby uratować zdecydowanie więcej osób.

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie Jak pokazaliśmy wyżej, takie zjawiska jak zmiana klimatyczna i REIDs są wyraźnie polityczne i napędzane przez rozmaite czynniki kulturowe i społeczne. Mimo poziomu skomplikowania często istnieje pokusa, aby WP rozwiązywać prostymi metodami, na przykład opartymi na interwencji technologicznej. W przypadku zmiany klimatycznej takim rozwiązaniem jest geoinżynieria klimatu, która budzi wiele kontrowersji (Bińczyk 2015)10. Tego typu postawę można nazwać solucjonizmem technologicznym (Morozov 2013; Rosner 2013). Trzy najczęstsze rozumienia solucjonizmu to: (1) wykorzystanie interwencji technologicznych do rozwiązywania problemów nietechnologicznych (społecznych, klasowych, kulturowych etc.), (2) rozwiązywanie problemów wywołanych przez naukę i technologię, (3) przekonanie, że wszystkie problemy to w gruncie rzeczy problemy inżynieryjne i można je rozwiązać, wdrażając innowacje technologiczne. Tu posługujemy się pojęciem solucjonizmu w trzecim rozumieniu.

10

Geoinżynieria klimatu sama w sobie nie jest oczywiście prostym rozwiązaniem, gdyż wymagając dużych zasobów, jest dość skomplikowanym przedsięwzięciem. Porównując ją jednak do systemowych rozwiązań (na przykład związanych z ograniczeniem konsumpcji mięsa, opodatkowniem przemysłu górniczego, stworzeniem zielonej gospodarki), należy stwierdzić, że geoinżyneria jawi się jako proste, zbyt proste – chciałoby się powiedzieć – remedium na zmianę klimatyczną.

284

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

Podstawowy problem z solucjonizmem jest taki, że technologia nie rozwiązuje wszystkich problemów. Modelowym przykładem jest głód na świecie. Technologicznym sposobem na walkę z głodem miała być zielona rewolucja i pokrewne projekty. Ich celem było podniesienie wydolności rolnictwa obszarów objętych klęskami głodowymi. Przyniosły one wiele imponujących innowacji, takich jak ryż złoty. Jednak nie usunęły problemu. Stało się tak, gdyż problem został źle zdefiniowany. Głód w zdecydowanej większości przypadków nie bierze się z tego, że państwa nie mają wystarczającej liczby kalorii i składników niezbędnych do utrzymania swojej populacji. Przykładem tego są Nigeria, Somalia, Jemen i Sudan Południowy: w 2017 roku w tych krajach było zagrożonych głodem łącznie 20 milionów ludzi. Wszystkie te klęski nie były naturalne, lecz wywołane – bezpośrednio lub pośrednio – przez człowieka. W Sudanie Południowym władze blokowały humanitarną pomoc żywnościową, by zgasić rebelię. Większość pomocy nie docierała do Jemenu z powodu blokady morskiej prowadzonej przez Arabię Saudyjską11. Trwające konflikty zbrojne niszczyły uprawy, system dystrybucji dóbr oraz rynki. Nie wystarczy wynaleźć i wdrożyć gadżet technologiczny produkujący jedzenie z powietrza: bez woli politycznej i infrastruktury, którą zapewnia sprawne państwo, jedzenie nie dotrze tam, gdzie powinno. Najczęściej w ogóle nie ma potrzeby opracowania takiego gadżetu: systemy rolne i gospodarka krajów objętych głodem były wydolne przez całe dziesięciolecia. Sam solucjonizm jest tyleż sposobem postępowania, co światopoglądem. Problem z solucjonizmem polega na tym, że osoby reprezentujące to podejście nie tylko myślą w nader uproszczony sposób o złożonych problemach, ale roszczą sobie prawo zarówno do proponowania rozwiązań, jak i do definiowania problemów. Tutaj możemy odwołać się do cytatu, który jest mottem tego rozdziału. Zwolennicy solucjonizmu chcieliby używać młotka do wszystkiego, co ich otacza, nawet jeżeli w rzeczywistości nie jest to gwóźdź, i nie potrafią sobie wyobrazić, że skrzynka może zawierać również inne narzędzia. 11 https://www.vox.com/world/2017/6/1/15653970/south-sudan-hunger-crisis-famine

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

285

Zmiana klimatyczna i REIDs są problemami, które wydają się na pierwszy rzut oka wyzwaniami dla inżynierii. Skoro przemysł napędzany przez rozwój technologii doprowadził do zmiany klimatu, to być może on również ją odwróci. Skoro REIDs wywołują mikroorganizmy, wirusy i priony, to inżyniera biomedyczna wydaje się desygnowana do uporania się z wyzwaniem. Niemniej, jak staraliśmy się pokazać, i zmiana klimatyczna, i REIDs to problemy w dużej mierze społeczne, polityczne i ekonomiczne. W związku z tym w ich przypadku same interwencje inżynieryjne czy ekonomiczne regulacje lub mechanizmy rynkowe stymulujące rozwój technologii nic nie dadzą bez koordynacji działań społecznych na globalną skalę oraz bez woli i mobilizacji politycznej. W kontekście solucjonizmu istotne jest to, że problemy, które usiłuje się rozwiązać technologią, wymagają interwencji o charakterze społecznym, to znaczy odnoszą się do działań ludzi, organizacji lub funkcjonowania instytucji publicznych. Dzieje się tak dlatego, że wspomniane przez nas WP, z uwagi na rozproszenie aktorów zaangażowanych w problem, często skrywają w sobie tak zwane pułapki społeczne. W ten sposób określa się sytuacje, w których aktorzy, maksymalizując swoje indywidualne korzyści, prowadzą do tego, że tracą wszyscy jako grupa (Rothstein 2005). Definicyjne dla pułapek społecznych jest to, że wyjście z nich wymaga skoordynowanych, równoczesnych działań zakładających wyrzeczenie się pewnej natychmiastowej korzyści. Określa się to pułapką dlatego, że bardzo trudno jest o taki zbiorowy wysiłek. Zilustrujmy to przykładem niskiej ściągalności podatków, która dobrze pokazuje związki między solucjonizmem a pułapkami społecznymi. O sukcesie w zbieraniu podatków nie przesądza jedynie organizacyjna wydolność urzędów skarbowych czy ich technologiczne wyposażenie – niezbędne do ścigania oszustw podatkowych – ani też srogość kar nakładanych za uchylanie się od podatków. O ściągalności decydują między innymi (1) przekonanie wśród podatników, że inni również wypełniają swój obowiązek wobec państwa oraz (2) przekonanie podatników, że władza i administracja wypełnią swój obowiązek wobec nich, uczciwie rozporządzając budżetem (Rothstein 2005, s. 3). Oba te czynniki sprowadzają się do zaufania

286

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

i powiązanego z nim poziomu kapitału społecznego. Istotne jest, że państwo, które ma niską ściągalność, ma nikłe szanse na polepszenie tej sytuacji, ponieważ tkwi w zaklętym kręgu braku zaufania. W takim kraju urzędnicy często zdają sobie sprawę, że powszechna korupcja na dłuższą metę przynosi ogromne straty, lecz jedna osoba wychodząca przed szereg nie tylko nie zmieni systemu, ale stanie się przykładem, jak nie postępować. To samo dotyczy podatników: wszyscy mogą zdawać sobie sprawę, że dla ogółu byłoby lepiej, gdyby wszyscy płacili, ale dopóki wiele osób nie zrobi jednocześnie kroku w przód, pojedynczy płatnicy będą zasilali patologiczny system. W takich warunkach oszukanie systemu jest traktowane jako powód do dumy, a nie do wstydu. Działa to też w drugą stronę. W krajach o wysokim kapitale społecznym pracują oddolne mechanizmy kontroli społecznej: ludzie nawzajem kontrolują się, czy płacą podatki, i wiedzą, że sami są obserwowani. W dziedzinie walki z chorobami zakaźnymi również mamy do czynienia z wieloma pułapkami społecznymi. Sięgnijmy do przykładu egzekwowania noszenia maseczek i dystansowania, które mają pomóc w opanowaniu pandemii COVID-19. Skuteczność tych metod wydaje się dziś niepodważalna. Strategia zachowania fizycznego dystansu połączona z zasłanianiem ust, nosa oraz oczu miała głęboki sens w walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, o czym świadczą metaanalizy różnych badań (Chu i in. 2020). Z perspektywy skuteczności problem z praktykami przeciwdziałania szerzeniu się wirusa nie leży w technologii, ale w tym, co zrobić, aby ludzie byli skłonni do jej stosowania. Stosunek obywateli poszczególnych krajów do tych praktyk był różny. I różny był stosunek decydentów wobec obywateli. Niektóre państwa, jak chociażby Szwecja, mimo że zdawały sobie sprawę, że zagrożenie COVID-19 jest realne, zaufały swoim obywatelom, że ci zastosują się do zaleceń antyepidemicznych, solidarnie ograniczą przemieszczanie się i wizyty w zatłoczonych przestrzeniach oraz będą stosowali się do innych zaleceń. Te państwa pozwoliły sobie na to, wiedząc, że ewentualni odstępcy kwestionujący zagrożenie oraz nieposłuszne jednostki zostaną zdyscyplinowane przez swoich sąsiadów. Niektóre państwa wprowadziły nakazy i formalnie sankcjonowały odstępstwa, czego przykładem jest

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

287

Polska. Ważne jest jednak nie tylko to, jak państwo postrzegało obywatela, ale także to, jak obywatele odnosili się do zaleceń i do siebie nawzajem. Z noszeniem maski podczas epidemii i dystansowaniem jest jak z płaceniem podatków, respektowaniem ograniczeń prędkości lub sprzątaniem odchodów po psie w parku. W niektórych państwach po prostu się to robi, w innych nikt nie zwraca uwagi na to, czy jest to respektowane, a w jeszcze innych ludzie kontrolują siebie nawzajem. Każdy z nas może zadać sobie pytanie: ile razy byliśmy świadkami sytuacji, gdy w miejscu publicznym jedna osoba zwróciła drugiej uwagę, że maseczki noszone „z nosem na wierzchu” lub na brodzie nie działają? Możemy się również zastanowić, jak często obserwowaliśmy przejawy kontestacji zalecanych procedur pandemicznych w różnych fazach jej rozwoju. Podsumowując, należy stwierdzić, że skuteczność większości tradycyjnych strategii walki z epidemią (dystansowanie, maseczki, dezynfekcja) opiera się na ludziach – obywatelach, decydentach i personelu rozmaitych organizacji, nie tylko tych pracujących w ochronie zdrowia. Co z tego, że zorganizujemy „narodową kwarantannę”, skoro będzie ona łamana?12 Nie zapominajmy o związku między obiektywną skutecznością technik a jej publiczną percepcją. Jeśli ludzie nie wierzą, że maseczki działają, to czy będą ich używać? Kluczowe jest tutaj również to, czy obywatele zaufają komunikatom rządowym, czy będą solidarni, czy może kierując się indywidualnymi potrzebami, uzyskają korzyści krótkoterminowe, pogłębiając tym samym kryzys. Patrząc na pandemię z perspektywy pułapek społecznych, widzimy, że radzenie sobie z takim kryzysem zdrowotnym wiąże się w dużej mierze z umiejętnym zarządzaniem relacjami społecznymi, w którym dużą rolę odgrywają zaufanie, kapitał społeczny czy kultura obywatelska. Niemniej jednak problem COVID-19 był często ujmowany jako coś, co można rozwiązać zgodnie z solucjonizmem

12

Wychwytywanie przyjezdnych też nie jest łatwe, o czym przekonało się Toronto podczas SARS – wielu nosicieli dostało się do miasta, czego efektem była konieczność odizolowania dużo większej grupy ludzi (Low 2004).

288

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

technologicznym, gubiąc przy tym zasadniczą rolę komponentu społecznego, który chcemy tutaj uwypuklić. Przykładem tego, jak łatwo zgubić komponentę społeczną i skupić się wyłącznie na tym, co technologiczne, są próby zastosowania podejścia zakładającego śledzenie kontaktów. Wzorem był stosowany z powodzeniem w Korei Południowej program śledzenia kontaktów nosicieli i testowania ludzi, z którymi mieli styczność pod kątem infekcji (test and trace). Działał on w ten sposób, że na wczesnych etapach epidemii rekonstruowano dokładną sieć transmisji choroby, co pozwalało z kolei na izolowanie i leczenie tylko wybranych osób. Podejście to zostało rozwinięte przez Koreę Południową podczas walki z epidemią MERS (Middle East respiratory syndrome) w 2015 (T. U. Yang i in. 2020) i zastosowane później w 2020 roku13. Przyjrzyjmy się, jakie konkretnie działania są konieczne, by realizować taki program. Pierwszym krokiem jest opracowanie i wyprodukowanie dużej liczby testów diagnostycznych. W dalszej kolejności identyfikuje się nosicieli oraz wszystkich, z którymi mieli oni styczność. Osoby te testuje się, a w przypadku wyniku pozytywnego poszukuje tych, z którymi miały one kontakt. Niewątpliwie istotną rolę odgrywają tu technologie informatyczne (Budd i in. 2020). Podczas pandemii COVID-19 pojawiły się niezliczone iteracje rozwiązań informatycznych mających wspomagać contact tracing poprzez integracje danych z różnych źródeł. Niemniej zainteresowanie, jakim cieszyła się ta technologia, mogło przesłonić fakt, że koreański system miał też inny, ważny element, który był typowo społeczny. System nie sprowadzał się do śledzenia kontaktów: nie tylko monitorował ludzi, ale także informował ich, że znaleźli się na szlaku, który wcześniej

13 Trzeba pamiętać, że samo śledzenie kontaktów nie jest żadną innowacją. Wspominaliśmy o poszukiwaniu pacjentów zero w kontekście HIV/AIDS. Jeśli chodzi o pierwszą epidemię wywołaną przez koronawirusy (SARS w 2003 roku), to opanowanie jej było możliwe właśnie dzięki śledzeniu kontaktów i izolowaniu przypadków. Tak samo postępowano w odniesieniu do różnych epidemii eboli w ubiegłej dekadzie. Korea Południowa opracowała bardzo konkretny model antykryzysowy na wypadek epidemii, zakładający na przykład ścisłą współpracę państwa z firmami farmaceutycznymi, określoną politykę komunikacji z obywatelami etc.

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

289

pokonał jakiś nosiciel. Monitorowani ludzie zachowywali szczególną ostrożność podczas korzystania z poręczy i klamek. To istotne, gdyż patogeny wywołujące niektóre choroby wędrują nie tylko od węzła do węzła w ramach sieci społecznej – do transmisji może dochodzić również w ramach przypadkowych spotkań w przestrzeniach publicznych. Obywatelom udostępniono również mapy z oznaczonymi lokalizacjami, w których pojawili się nosiciele, oraz informowano, jak dawno temu tam byli. Ludzie zmieniali swoje codzienne zachowania lub obierali alternatywne trasy, opierając się na udostępnianych danych. Dodatkowo osoby, których trasa skrzyżowała się z chorym, były zachęcane do przebadania się – w przypadku pozytywnego wyniku testu wyszukiwania kontaktów zaczynało się od nowa. To wszystko było możliwe dzięki przyzwoleniu na wykorzystanie prywatnych danych oraz szerokiej mobilizacji społecznej14. Sama technologia ułatwiała unikanie zarażonych – reszta zależała od tego, czy ludzie zechcą zastosować się do sugestii i będą zgłaszali się na badania. Dzięki temu Korea Południowa bardzo sprawnie radziła sobie z COVID-19, a przynajmniej z pierwszymi falami. Na początku pandemii i w sierpniu 2020 roku, gdy w Korei Południowej odnotowano skok zachorowań na COVID-19, bardzo szybko opanowano sytuację. Korea Południowa ma też bardzo niski odsetek zgonów na COVID-19 w przeliczeniu na milion mieszkańców. Opisany system nie zabezpieczał obywateli przed zagrożeniem – jego zadanie polegało na szybkim rozpoznaniu przypadków i zdławieniu ognisk zapalnych. System miał wymiar nie tylko technologiczny (testy, technologie informatyczne), lecz także obywatelski (przyzwolenie na śledzenie, mobilizacja społeczna) i państwowy. Wszystko to było możliwe dzięki działaniom koordynowanym przez instytucje

14 Przypuszczalnie nie bez znaczenia są wyraźnie autorytarne korzenie systemu politycznego Korei Południowej. Niewykluczone, że społeczeństwo to zostało „przetrenowane” w sposób, który ułatwia radzenie sobie z zagrożeniami epidemiologicznymi. Ale autorytaryzm nie wydaje się jedyną droga do zdyscyplinowanego społeczeństwa. Zupełnie inną drogę pokonały społeczeństwa skandynawskie. Czekamy dopiero na analizy porównawcze, które ukażą, jak różne modele polityczne i różne kręgi kulturowe radziły sobie z pandemią.

290

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

publiczne, politycznemu przywództwu, polityce transparentności, kampanii społecznej i przygotowanym z wyprzedzeniem protokołom kryzysowym (Moon 2020; Oh i in. 2020). Podsumowując, trzeba zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, przykład Korei Południowej pokazuje, jak wielką rolę może odegrać zaufanie: zaufanie rządu do obywateli, obywateli do instytucji państwowych i oczywiście obywateli do siebie nawzajem15. Po drugie, nawet jeśli Korea Południowa była w stanie radzić sobie z pandemią, nie zmienia to faktu, że to, jak działały inne państwa, sprawiało, że władze, przedsiębiorstwa i obywatele musiały mobilizować się kilkukrotnie: pokazuje to, że nie da się walczyć z tego typu infekcjami, trzymając się wyłącznie poziomu państwowego, i potrzebne jest zaufanie w obrębie państwa, ale także współpraca międzynarodowa. W Polsce również podjęto próby wprowadzenia modelu „testuj i śledź”. Ministerstwo Zdrowia już na początku pandemii opracowało aplikację STOP COVID – ProteGO. Jej użytkownicy mieli zgłaszać występowanie symptomów oraz raportować kontakty z potencjalnie

15 Warto podkreślić, że realnym zagrożeniem kopiowania rozwiązań koreańskich było oswojenie obywateli z technologiami nadzorczymi, co budzi obawy dotyczące naszej prywatności. Odcięcie komponentu społecznego od innowacji mających śledzić praktyki użytkowników dobrze wpisuje się w solucjonizm technologiczny. Ten ostatni często próbuje rozwiązać problem z procesami wymagającymi zaufania społecznego poprzez projektowanie usług w taki sposób, aby zaufanie nie było w ogóle potrzebne. Modelową interwencją solucjonistyczną tworzoną z myślą o zniesieniu (potrzeby) zaufania jest blockchain i jego pierwsze zastosowanie w postaci bitcoina. W reakcji na kryzys finansowy i nieudolność rządu amerykańskiego anonimowy haker (lub grupa hakerów) pod pseudonimem Satoshi Nakamoto zaproponował technologię rozproszonego rejestru, który mógł być podstawą kryptowaluty oraz alternatywnych kontraktów notarialnych. Każdy użytkownik miał dostęp do pełnej historii wszystkich transakcji, a próby fałszerstwa byłyby widoczne dla wszystkich. Dzięki blockchain użytkownicy zawierający transakcje nie muszą już ufać sobie nawzajem ani jakieś trzeciej stronie nadzorującej przebieg transakcji: widzą, czy są oszukiwani, czy nie. Tak wygląda to w teorii, w praktyce jednak muszą ufać technologii, za którą stoją deweloperzy, którzy mają jak najbardziej realny wpływ na system, oraz „kopaczom” odpowiedzialnym za kryptograficzne zabezpieczanie systemu (Filippi, Loveluck 2016).

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

291

zakażonymi. Na podstawie zebranych danych aplikacja wskazuje ponadto ryzyko kontaktu z osobą potencjalnie zakażoną, znajdującą się w pobliżu użytkownika. STOP COVID – ProteGO było krytykowane między innymi za możliwe naruszenie prywatności i niewystarczającą ochronę danych osobowych, o czym donosiła fundacja Panoptykon16. Główny problem z aplikacją polegał jednak na tym, że nikt nie chciał jej używać. Jak donosiła „Gazeta Wyborcza” w październiku 2020 roku, w momencie gdy rozpędzała się jesienna fala zachorowań na koronawirusa, aplikację pobrano milion razy17. Jeżeli przyjmiemy, że za jednym pobraniem kryje się jeden użytkownik, to stanowi to jedynie 2,5% populacji Polski – zbyt mało, by mogło to działać tak jak w Korei Południowej. Dodatkowo spośród wszystkich użytkowników jedynie niespełna 500 włączyło niezbędne do odpowiedniego działania aplikacji powiadomienia. Ten przykład pokazuje, że przeszczepienie technologii do zupełnie innego kontekstu społecznego nie sprawia, że ta zadziała dokładnie tak samo. Unaocznia również problem z solucjonizmem technologicznym: sukces innowacji tego rodzaju wymaga społecznej podbudowy w postaci chętnych obywateli, którzy są w stanie zaufać instytucjom publicznym. Innym przykładem, który to pokazuje, są szczepionki. Szczepienia same w sobie są niezwykle skuteczną technologią i przyczyniły się do wielu sukcesów w walce z przeróżnymi chorobami zakaźnymi. Jednak sukces szczepień nie jest zależny wyłącznie od technologicznego zaawansowania szczepionki. Po pierwsze, szczepienia to proces logistyczno-organizacyjny, wymagający odpowiedniego zarządzania zróżnicowanymi zasobami oraz niewidzialnej pracy wielu ludzi. Tutaj dobrym przykładem jest masowy program szczepień realizowanych w trybie kampanii mop-up. Polegają one tym, że w obszarach zagrożonych wybuchem epidemii odry, polio lub innej wysoce zaraźliwej choroby zespoły liczące setki, niekiedy tysiące osób chodzą od drzwi do drzwi, zachęcając mieszkańców do wzięcia udziału w programie (co najczęściej oznacza zgodę na zaszczepienie dzieci). Akcje tego

16

https://panoptykon.org/czy-instalowac-protego-safe https://next.gazeta.pl/next/7,173953,26452567,aplikacja-protego-safe-okazala-sie-porazka-powiadomienia-wlaczyly.html 17

292

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

typu są prowadzone w krajach, które nie mają powszechnych schematów szczepień przeciw wspomnianym chorobom i skupiają się na obszarach wiejskich (Gawande 2011, s. 33–51; Pakistan… 1999)18. Możemy dysponować skuteczną technologią w postaci szczepionki, ale potrzebujemy też grupy ludzi, często lokalnych wolontariuszy, którzy dostarczą preparaty do gospodarstw domowych. Ludzie ci nie są jedynie wehikułem dla technologii. Muszą nie tylko dotrzeć ze szczepionką do gospodarstwa domowego – przede wszystkim muszą dotrzeć z komunikatem do jego mieszkańców. Należy też pamiętać o samej organizacji, która monitoruje pojawianie się przypadków choroby, rekrutuje i wysyła w teren ludzi i koordynuje ich pracę. Również w szczepieniach realizowanych tradycyjnie przez państwo na dużych populacjach istnieje wiele pozatechnologicznych problemów natury logistycznej, instytucjonalnej, a nawet moralnej (na przykład kto ma być zaszczepiony w pierwszej kolejności i dlaczego właśnie ta grupa?). Po drugie, szczepienia to proces ściśle związany z postawą obywatelską, zaufaniem do państwa, instytucji publicznych oraz ekspertyzy medycznej. W tym sensie program szczepień również może być rozpatrywany jako pułapka społeczna. Osoby odmawiające szczepień w obawie przed efektami ubocznymi można rozpatrywać jako typowych „gapowiczów” w rozumieniu teorii gier: nie podejmują działania, które postrzegają jako ryzykowne, ale są beneficjentami efektu odporności pośredniej. Oczywiście, gdy odsetek ludzi bez szczepień w populacji jest zbyt duży, dojdzie do epidemii i wszyscy ponoszą straty. Sukces powodzenia programu szczepień jest również zależny od sprawnych strategii komunikacyjnych. Jak pokazują przykłady polio (Mnookin 2019, s. 53–68) czy H1N1/09 (Rousseau, Moreau, Atlani-Duault 2015), nieumiejętna komunikacja wiedzy eksperckiej może skutecznie zniechęcić obywateli do idei wakcynacji, nawet niezależnie od skuteczności samych szczepionek. Przykład H1N1/09 dowodzi również, że w grę wchodzi niekiedy efekt oburzenia społecznego, gdy ludzie postrzegają schemat szczepień jako naruszają18 http://polioeradication.org/who-we-are/strategic-plan-2013-2018/ targeted-mop-up-campaigns/

Solucjonizm, pułapki społeczne i zaufanie

293

cy „kontrakt społeczny” z władzą. Do takiej sytuacji doszło w Niemczech, gdzie opinia publiczna oburzyła się po doniesieniach o tym, że istnieją dwie różne szczepionki i jedną z nich mają być szczepieni obywatele, a drugą administracja19. Kluczową kwestią w kontekście solucjonizmu jest to, że narzędzia, którymi dysponujemy, w dużej mierze określają nasz horyzont poznawczy i rozwiązania, jakie bierzemy pod uwagę. Lub jak rozumiemy, co jest istotną częścią rozwiązania, a co już nie. Aktorzy społeczni i organizacyjni różnią się pod względem zawartości swojej skrzynki narzędziowej, co rzutuje na sposoby ujmowania przez nich poszczególnych problemów. Przy czym nie wszyscy aktorzy dysponujący odmiennymi narzędziami są równie widoczni i słyszalni. To ważne, bo dostępne narzędzia wpływają pośrednio na sposób odbioru skali zagrożenia. Dobrze ilustruje to przykład reakcji na zagrożenie epidemiologiczne związane z infekcjami wirusem Zachodniego Nilu (WNV) w 1999 roku (McCormick, Whitney 2013). Pochylmy się nad tym przypadkiem. Latem i jesienią 1999 roku w Nowym Jorku i w wielu innych lokalizacjach w Stanach Zjednoczonych ogłoszono stan zagrożenia zdrowia publicznego w związku z pojawiającymi się przypadkami zachorowań (łącznie 62), które później powiązano z WNV. Siedem osób zmarło. Władze federalne ogłosiły sytuację kryzysową. Początkowo przebieg sytuacji był dość typowy: lekarze ze szpitala w Queens zaobserwowali zgrupowanie dziwnych przypadków, poinformowano o nich CDC. Zachorowania wiązano z ukąszeniami komarów; 3 września władze wprowadziły w życie plan powietrznych i naziemnych oprysków z użyciem pestycydów mających zwalczyć dojrzałe postacie komarów. Nad miastem zaczęły latać samoloty rozpylające detergent, rozpoczęto dystrybucję materiałów informacyjnych. Początkowo planowano ograniczyć opryski do Queens i przyległego południowego Bronksu, jednak ostatecznie akcja objęła całe miasto. Dopiero 27 września CDC ogłosiły, że patogenem odpowiedzialnym za zachorowania jest WNV. 19 https://www.dw.com/en/german-officials-reject-charges-of-two-classes-of-swine-flu-vaccines/a-4803801

294

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

Mieszkańcy odbierali opryski jako „gaszenie pożaru”. Nowy Jork miał za sobą długą historię kontroli populacji komarów sięgającą początków XX wieku, co miało oczywiście związek z wojną przeciw malarii. Wrześniowe opryski jawiły się jako drastyczne, bezprecedensowe działania20. Implikowało to, że zagrożenie musiało być poważne. Konsekwencje decyzji władz Nowego Jorku miały znaczenie dla definicji zagrożenia w skali całego kraju. W kolejnych latach wydano miliony dolarów na monitoring i programy walki z wektorami chorób zakaźnych. Tylko w Nowym Jorku roczny budżet na walkę z chorobami zakaźnymi wzrósł z 1,5 miliona USD w 1999 do 7,5 miliona w 2000 roku. Przywracano do istnienia infrastrukturę do walki z komarami, rozpoczęto systematyczny monitoring pod kątem WNV w skali kraju. Wszystkie te działania sprawiły, że WNV zostało rozpoznane jako poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego. I kluczowa była tu reakcja miasta Nowy Jork. Nadano kosztowny sygnał świadczący o tym, jak poważanie potraktowano zagrożenie. Koszty te były w szczególności związane z ryzykiem politycznym i procesowym. W 1999 roku choroby przenoszone przez komary nie były żywe w świadomości publicznej, jednak lęk przed zatruciem detergentami już tak. W Nowym Jorku nie brakowało ludzi przekonanych, że lekarstwo było groźniejsze od choroby, gotowych wytoczyć miastu proces sądowy lub zorganizować protesty. Dlaczego jednak zdecydowano się na radykalne rozwiązanie? Zastanówmy się najpierw nad tym, jakim wachlarzem opcji dysponowały władze. W teorii było co najmniej pięć opcji. Po pierwsze, można było zdać się na mobilizację społeczną: wystarczyłoby, żeby mieszkańcy stosowali repelenty, moskitiery i unikali spacerów o określonych porach dnia. Po drugie, można monitorować dynamikę epidemii, co pozwala stosować bardziej „taktyczne” zabiegi. Po trzecie, standardową procedurą jest usuwanie potencjalnych miejsc rozrodu komarów z wyprzedzeniem. Po czwarte, istnieje możliwość

20 Opryski z samolotów stosowano już w latach 50., jednak do połowy lat 80. całkowicie zaprzestano tego typu działań, a wiedza o tym zatarła się w pamięci mieszkańców.

Wysoka kontra niska technologia

295

„taktycznych” oprysków. Po piąte, istnieje też opcja „strategiczna”, czyli oprysk całości terenu. Na działania prewencyjne było za późno. Początkowo miasto chciało postawić na edukację i monitoring. Tyle tylko że zwroty środków przeznaczonych na opanowanie sytuacji z budżetu federalnego były uzależnione od tego, czy sytuacja była definiowana jako narodowe zagrożenie zdrowia, czy nie. Zmierzamy do tego, że istniały ekonomiczne zachęty do tego, by stosować radykalne działania, a nie trzymać je w odwodzie. Dlatego epidemię WNV potraktowano nie jako problem pojedynczej dzielnicy, ale potencjalne epicentrum krajowej epidemii21. Odpowiednie narzędzie było akurat pod ręką: kilka miesięcy wcześniej przygotowano program oprysków z myślą o innej chorobie przenoszonej przez komary22. Przypadek WNV pokazuje, że czynniki instytucjonalne niezwiązane z samą chorobą potrafią wpływać na to, w jakim kierunku rozwinie się odpowiedź kryzysowa. I czy w ogóle sytuacja zostanie zdefiniowana jako kryzysowa. Ważne jest to, że często reagując na zagrożenie zakaźne, mamy do dyspozycji mniej i bardziej zaawansowane rozwiązania technologiczne. Mogą istnieć różne zachęty do tego, by preferować niektóre rozwiązania kosztem innych.

Wysoka kontra niska technologia Pandemia koronawirusa spowodowała, że toczone od lat debaty na temat stanu przygotowań globalnego systemu ochrony zdrowia na wypadek zagrożenia epidemicznego trafiły na pierwsze strony gazet. Przed 2020 rokiem wiele głosów nawołujących do rozpoczęcia przygotowań na rzecz walki z chorobami zakaźnymi było lekceważonych. Dobrym przykładem jest Bill Gates, który kilka lat przed

21

Oczywiście WNV równie dobrze mógł zostać ponownie przeniesiony przez ptaki wędrowne z innego kontynentu, więc opanowanie ogniska w Nowym Jorku nie mogło mieć większego znaczenia w skali kraju. 22 Warto zauważyć, że WNV początkowo został wyeksponowany jako nowe, specyficzne zagrożenie, jednak później został wkomponowany w ramę REIDs (zob. na przykład Gislason 2013).

296

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

COVID-19 wypowiadał się na temat ryzyka wybuchu kolejnej pandemii23. Gates, analizując przypadek epidemii eboli w Sierra Leone w 2014–2016, która zabiła blisko cztery tysiące ludzi, wskazał na kilka elementów systemu, które w jego ocenie nie zadziałały. Po pierwsze, brakowało zespołów epidemiologów gotowych do pracy w terenie. Po drugie, wyzwaniem okazało się przerzucanie personelu medycznego na obszar działań. Chociaż duże zasługi w opanowaniu epidemii mieli Lekarze bez Granic, to zrekrutowani przez nich wolontariusze nie byli w stanie zapewnić wszystkim pomocy. Po trzecie, w terenie brakowało ludzi, którzy potrafiliby sprawdzać działanie różnych metod leczenia. Nie sprawdzono na przykład, czy wstrzykiwanie chorym osocza pozyskanego od osób, które wyzdrowiały, mogłoby polepszyć ich stan. Gates przekonywał, że jeśli dojdzie do jakiejś globalnej katastrofy, która pochłonie ponad 10 milionów istnień ludzkich, to przyczyną będzie przypuszczalnie pandemia. Tu jako modelem posłużył się pandemią hiszpanki. Przekonywał, że (1) akcja w Sierra Leone powinna być uznana za porażkę globalnego systemu zdrowia publicznego oraz że (2) nie jesteśmy gotowi na zagrożenie pandemiczne. Interesująca jest sama lista działań, które w jego ocenie należałoby podjąć, przygotowując się do pandemii: (1) usprawnić systemy zdrowia publicznego we wszystkich krajach, nie tylko tych rozwiniętych, (2) stworzyć oddziały rezerwy medycznej gotowych do działania w terenie, (3) zapewnić im wsparcie logistyczne armii w przerzucie służb epidemiologicznych, (4) przeprowadzać symulacje – zarówno wirtualne, jak i realne – w celu odnalezienia wad systemu zabezpieczenia, (5) wspierać badania i rozwój. Wszystko to składa się na – jak go określa – global alert & response system. Stanowisko Gatesa jest dalekie od solucjonizmu. Podkreślał on bowiem, że aby stworzyć globalny system wczesnego reagowania na epidemie, potrzebujemy skoordynowanych, systemowych i instytu-

23 Zob. TED 2015, wystąpienie pod tytułem „The next outbreak? We’re not ready” z marca 2015 roku, https://www.ted.com/talks/bill_gates_ the_next_outbreak_we_re_not_ready.

Wysoka kontra niska technologia

297

cjonalnych działań. Mówiąc o eboli, doceniał to, co w tej książce nazywamy niewidzialną pracą: wskazał na wysiłek i poświęcenie ludzi w terenie, którym w dużej mierze zawdzięczamy to, że udało się opanować epidemię (pozostałe czynniki to sam charakter wirusa i zwykłe szczęście, że choroba nie dotarła do wielu skupisk miejskich). Co więcej, na początku listy rzeczy do zrobienia umieścił narodowe systemy zdrowia publicznego. To też jest krytyczny element infrastruktury antyepidemicznej. Kolejność pozycji na liście wydaje się nieprzypadkowa. Rozwiązania high-tech (symulacje i nowe technologie biomedyczne) zawierają się w dwóch ostatnich punktach. Choć w prezentacji wyraźnie mówił o potencjale, jaki dają nowe technologie komunikacyjno-informatyczne (telefony komórkowe, fotografia satelitarna, internet), których rozwój nastąpił w drugiej połowie XX wieku, to rdzeń systemu antypandemicznego stanowią zasoby, którymi kraje Europy Zachodnie dysponowały już na przełomie XIX i XX wieku. Wtedy już istniała koncepcja zdrowia jako dobra publicznego, rozwijała się służba zdrowia, monitorowano choroby i ich epidemie, szkolone były drugie i trzecie pokolenie mikrobiologów, rozwijały się techniki laboratoryjne, nowoczesne kraje od co najmniej wieku dysponowały też odpowiednimi zasobami ludzkimi i logistycznymi, by walczyć z ogniskami zakażeń. Gates jest znany nie tylko z publicznych wystąpień na temat zagrożenia ze strony REIDs. Nie tylko mówi, ale i działa za pośrednictwem założonej przez siebie i swojej żony Melindy Gates fundacji24. Fundacja ukazuje zdrowie publiczne jako powiązane z procesami gospodarczymi i skupia się na chorobach dotykających głównie krajów rozwijających się. W szczególności interesują nas dwie rzeczy. Po pierwsze, fundacji tej zawdzięczamy jeden z kluczowych elementów infrastruktury zdrowia publicznego w postaci Global Burden of Disease Study (GBD). Jest to największe tego typu ogólnoświatowe badanie, które daje obraz między innymi liczby zgonów i utraconych lat życia z uwzględnieniem podziału na regiony i kraje, płeć, wiek, przyczyny (klasyfikacja obejmuje łącznie ponad 300 kategorii). O znaczeniu tego typu inicjatyw dla zdrowia publicznego pisa24

https://www.gatesfoundation.org/

298

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

liśmy już wielokrotnie. Po drugie, fundacja promuje i wspiera również mało zaawansowane technologicznie rozwiązania problemów epidemicznych, takie jak moskitiery. Stanowisko Gatesa jest dobrym punktem wyjścia do zastanowienia się, jaką rolę w kontekście REIDs odgrywają niskie (niezaawansowane) i wysokie (zaawansowane) technologie. Pojęcia te odnoszą się bądź do stopnia złożoności rozwiązań technologicznych, bądź do historycznego momentu ich wprowadzenia. Niskimi technologiami można nazwać takie, którą są oparte na prostych rozwiązaniach, albo takie, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się przestarzałe. Wysokie technologie są z kolei związane z zaawansowanymi technicznie wynalazkami, które są wdrożeniem najnowocześniej wiedzy, bądź z rozwiązaniami, które wymagają wielu zasobów do tego, by działały. W kontekście REIDs wysoką technologią będą oczywiście rozwiązania opierające się na technologiach komunikacyjno-informatycznych, w tym śledzenie kontaktów i zastosowanie blockcha in do nadzrowoania skażenia żywności w sieciach produkcji dystrybucji (Orcutt 2017). Niewątpliwie zaawansowane są nanomateriały, w tym filtry grafenowe wychwytujące bakterie i wirusy z wody i powietrza. Niską technologią jest natomiast mydło, które – poprawnie stosowane – pozwala drastycznie ograniczyć liczbę ofiar wielu chorób zakaźnych. Co istotne, chodzi o zwykłe mydło – nie musi to być mydło antybakteryjne (Luby i in. 2005)25. Inną niską technologią jest kanalizacja. Niską technologią będzie również żelazko – w strefach tropikalnych prasowanie odzieży i ręczników służy zabijaniu pasożytów i parazytoidów, które mogą przenikać przez skórę. Różnicę między niską i wysoką technologią najlepiej chyba widać na przykładzie malarii, która jest jednym z istotnych obszarów zainteresowania fundacji Gatesów. W ostatnich latach pojawiło się przynajmniej kilka projektów zakładających walkę z malarią z wykorzystaniem zaawansowanych technologicznie rozwiązań wymierzonych nie w pasożyta, ale w jego wektor – komary. Różne odmiany komarów roznoszą nie tylko malarię, lecz także inne patogeny wy25 https://www.fda.gov/news-events/press-announcements/fda-issuesfinal-rule-safety-and-effectiveness-antibacterial-soaps

Wysoka kontra niska technologia

299

wołujące kilka spośród REIDs (Zika, WNV etc.). W wielu projektach biorących na cel komary ważną rolę mają odgrywać niskokosztowe, niskopułapowe, bezzałogowe pojazdy powietrzne (unmanned aerial vehicles, UAVs) (zob. na przykład Amenyo i in. 2014)26. Chmarom „dronów” powierza się rozmaite zadania: od mapowania epidemii (Fornace i in. 2014; Hardy i in. 2017), przez rozpraszanie tradycyjnych pestycydów, po dystrybucję zaawansowanych biotechnologii. Do tych ostatnich zaliczane są między innymi komary ze zmienioną florą bakteryjną, która ma uodparniać je na pasożyty oraz zmodyfikowane genetycznie komary – są masowo hodowane i wypuszczane w celu zmodyfikowania genomu populacji komarów lub mikrobiomu organizmów, które w nich żyją. Trwają prace nad zastosowaniem technologii nadpisywania genów (gene drive) i edycji genowej z użyciem takich narzędzi, jak CRISPR/cas9 (Scudellari 2019; Carballar-Lejarazú i in. 2020). Za pomocą tej technologii można teoretycznie sprawić, że w każdym kolejnym pokoleniu w populacji komarów będzie wzrastać odsetek samców – w naturalny sposób doprowadziłoby to do wyginięcia gatunku27. WHO w swojej strategii walki z malarią na świecie (World Health Organization, World Health Organization, Global Malaria Programme 2015) nie wspomina o UAVs i modyfikacjach genetycznych, lecz kładzie nacisk na „standardowe”, strategiczne zmiany w dziedzinie organizacji i instytucji składających się na system zdrowia publicznego: monitoring i kontrolę populacji wektorów, stosowanie insektycydów połączone ze śledzeniem przypadków odporności na te

26

https://www.fastcompany.com/90479936/in-the-fight-against-malaria-theres-a-new-weapon-drones, https://www.antimalariadrones.com/, https://debug.com/ 27 W kontekście walki z komarami można spotkać się z rozróżnieniem na niską i wysoką technologię stosowanymi w taki sposób, że za niskie uznaje się technologie oddziałujące na mikroflorę bakteryjną komarów, a za wysokie genetyczne modyfikacje komarów czyniące ich niezdolnymi do przenoszenia pasożytów (Cirimotich, Clayton, Dimopoulos 2011). Nasze rozróżnienie skupia się na zaawansowaniu, a nie na poziomie organizacji materii, na którym dokonywana jest interwencja. W takim sensie obie grupy technologii klasyfikujemy jako zaawansowane/wysokie.

300

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

preparaty, identyfikację i leczenie grup szczególnie narażonych na malarię, powszechne badania. Innym problemem z wysokimi i niskimi technologiami jest to, że te pierwsze dość trudno przenieść z państw rozwiniętych do państw rozwijających się, a to w tych ostatnich w dużej mierze istnieje problem chorób zakaźnych. Inżynierzy rozważający możliwość rozwiązania problemu malarii za pomocą podejścia tech fix rozumieją to doskonale. Zresztą jest to jeden z argumentów, na który się powołują. Jeden z artykułów poświęconych wysokim technologiom wymierzonym w komary otwiera następujący fragment: Każdego roku malaria zabija w Afryce tropikalnej pół miliona ludzi – głównie dzieci. Koszt uporania się z chorobą szacuje się na 100 miliardów dolarów rozłożone na 15 lat. Aby to zrobić, trzeba moskitier dla każdego, dziesiątek tysięcy skrzyń leków antymalarycznych i milionów galonów insektycydu. Ale trzeba by znacznie więcej niż to. Potrzeba rzeczy, których nie mają najuboższe kraje na świecie, takich jak silne rządy, siła nabywcza i działające systemy zdrowia publicznego. Więc malaria wciąż zabija. A co jeśli zamiast tego wystarczyłoby wiadro pełne komarów?28

Taka wizja oparta na tech fix jest bardzo pociągająca. Oto lata zaniedbań zostają naprawione jedną innowacją technologiczną. Chcielibyśmy wierzyć, że coś takiego jest możliwe. I niewykluczone, że projekt ten się powiedzie. Coraz większe nadzieje wiążą z takimi rozwiązaniami nie tylko bioinżynierzy, ale i różnego rodzaju eksperci, także związani z WHO. Tyle tylko że to nie jest nigdy jedynie wiadro zmodyfikowanych komarów. Wpuszczenie do ekosystemu takich organizmów wymagałoby wielu testów polowych, a to ponownie odnosi nas do konieczności utrzymania organizacji nadzorujących te badania. Biotechnologia nie zastąpi systemu zdrowia publicznego, co najwyżej może być jednym z jego narzędzi. Pozostaje też pytanie, co z innymi chorobami. Malaria jest jednym z głównych zabójców, ale na gruźlicę i dyzenterię wciąż umierają setki tysięcy ludzi

28 https://www.technologyreview.com/2016/04/13/246052/the-extinction-invention/

Wysoka kontra niska technologia

301

rocznie. Być może na dłuższą metę bardziej opłacałoby się wybudować sprawny system zdrowia publicznego niż komponować cały wachlarz dedykowanych pojedynczym chorobom rozwiązań high-tech. Dostrzegamy jeszcze jeden problem związany z wizją zwalczania malarii za pomocą wiadra zmodyfikowanych komarów. Istnieje wiele rozwiązań przydatnych w walce z tą chorobą, które są tańsze, mniej zaawansowane i nie wymagają testów polowych, gdyż zostały sprawdzone dawno temu. Według analizy efektywności technologii antymalarycznych przygotowanej przez GiveWell, fundację zajmującą się szacowaniem skuteczności działań pomocowych, najbardziej efektywne kosztowo są moskitiery rozciągane nad łóżkami29. Szacuje się, że 100 tysięcy USD zainwestowanych w siatki ochronne nad łóżka pozwala ocalić około 29 osób rocznie, głównie dzieci poniżej piątego roku życia. Siatki nie muszą być powszechnie stosowane. I ich działanie ochronne nie ogranicza się do osób, które mają je w domach. Ogólnie chodzi o utrudnienie transmisji choroby. Im mniej jest w populacji zarażonych osób, tym mniejsza szansa, że komar przeniesie chorobę z osoby na osobę. Działa to na zbliżonej zasadzie co immunizacja populacji: ci, którzy nie korzystają z technologii, są beneficjentami pośrednimi. Ważne jest też to, że szacunkowo 80–90% moskitier jest prawidłowo stosowanych i zadbanych. Zauważmy, że nie mamy tu do czynienia z działaniem prowizorycznym. Moskitiery nie są jakąś zastępczą technologią, którą wykorzystujemy, czekając na właściwe rozwiązanie problemu. Moskitiery działają, kropka. Ale nie działają same z siebie. Wymagają umiejętnego użytkownika i organizacji, która je wyprodukuje i rozdystrybuuje. Przykładem innej niskiej technologii stosowanej w walce z malarią jest technologia komaroodpornych domów. Zdaniem Paula Ewalda odegrała ona istotną rolę w opanowaniu malarii w Alabamie w pierwszej połowie XX wieku (Ewald 2011). Wspólnoty zachęcano do tego, by zabezpieczały swoje gospodarstwa siatkami okiennymi oraz by usuwały z podwórzy wszelkiego rodzaju przedmioty gromadzące deszczówkę, które mogły stać się wylęgarniami dla ko29 https://www.vox.com/future-perfect/2018/10/18/17984040/bednets-tools-fight-mosquitoes-malaria-myths-fishing

302

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

marów. Są dwa istotne aspekty tej strategii. Po pierwsze, modernizacja domu nie miała na celu wyłącznie ochrony domowników: chodziło o eliminację z otoczenia bardziej zjadliwych odmian patogenu, na czym korzystali nie tylko sąsiedzi, ale i mieszkańcy okolic. Załóżmy, że dana osoba cierpi na wyjątkowo ciężki przypadek malarii. Przebywa w domu, a moskitiery sprawią, że komary nie będą miały do niej dostępu. Albo chory wyjdzie z choroby, albo umrze. W obu przypadkach oznacza to kres populacji pasożytów atakujących jego organizm – nie przekażą swoich genów dalej (Ewald 1994, s. 52–55; 2004). Po drugie, aby ta strategia działała, uszczelnianie domów musi stać się powszechną praktyką. Ale ponownie, ludzie będą to robić nie tylko w imię dobra wspólnego, lecz głównie dla dobra swojego gospodarstwa. Moskitiery chronią i nas, i innych, bez względu na motywację, którą kierujemy się, zakładając je. Tak samo działają maseczki. Wróćmy do pytania, dlaczego „drony” i nadpisywanie genów to wyrazy solucjonizmu. Otóż żaden z przytaczanych zaawansowanych technologicznie projektów nie skupiał się na ludziach jako podmiotach. Są to innowacje solucjonistyczne dlatego, że programowo zakładają obejście ludzi, czy może lepiej – odwołując się do nomenklatury ergonomii – czynnika ludzkiego. Zachowanie ludzi jest niepewne, możemy próbować nimi sterować za pomocą bodźców behawioralnych (robi to wiele rozwiązań tech fix), ale najprościej jest „wykluczyć ten czynnik z równania”. Moskitiery zakładają, że człowiek jest nie tyle zasobem, ile podmiotem rozumiejącym zagrożenie i to, co oferuje mu technologia. Moskitiery są technologią społeczną, gdyż ich skuteczność jest uzależniona od wzajemnego zaufania. Oznacza to, że niskie technologie wymagają społecznej podbudowy do skutecznego działania. W naszej krytyce solucjonizmu nie negujemy użycia technologii jako takiej, ale raczej wskazujemy, że sama w sobie nie stanowi źródła rozwiązania problemu. Jej skuteczność łączy się z szeroko rozumianym społecznym kontekstem użycia – poziomem zaufania, jakością instytucji publicznych, praktykami społecznymi. Nie tylko inżynierzy i inwestorzy z sektora wysokich technologii mają problem z zaufaniem w możliwości i racjonalność osób narażonych na zagrożenia zakaźne. Problem z tym przez lata miała tak-

Gruźlica i nieposłuszeństwo

303

że profesja medyczna. Wielu lekarzy postrzegało i wciąż postrzega ludzi jako nieposłuszne, krnąbrne byty nierozpoznające swego interesu i nierozumiejące nadawanych im komunikatów. Taka wizja pacjenta ma jednak swoje konsekwencje dla wyłaniania się chorób zakaźnych takich jak MDR TB. By to zrozumieć, musimy sięgnąć do społecznych badań nad nieposłuszeństwem (noncompliance, nonadherence).

Gruźlica i nieposłuszeństwo Pacjenci częstokroć nie słuchają zaleceń swoich lekarzy. Ma to konsekwencje praktyczne, dlatego nieposłuszeństwo pacjentów jest ważnym obszarem badań. Standardowo nieposłuszeństwo jest rozumiane jako: (1) wyraz irracjonalności, niefrasobliwości, krnąbrności lub niedoinformowania pacjentów (Lerner 1997), (2) jednoznacznie negatywne zjawisko (nieposłuszeństwo pacjentów ujmowano jako dewiację negatywną), a zarazem (3) problem, który najlepiej rozwiązywać na drodze inicjatyw edukacyjnych. Socjologowie i antropolodzy medycyny już od dłuższego czasu krytykują takie ujęcie. Teun Zuiderent-Jerak (2015, s. 39–59) na przykładzie pacjentów chorych na hemofilię pokazuje, że ich nieposłuszeństwo jest bardzo często efektem racjonalnej kalkulacji opierającej się na głębokim zrozumieniu choroby i własnej sytuacji życiowej. Przykładowo pomijanie przez pacjenta części wizyt lub wybranych zaleceń lekarza może wynikać z tego, że kieruje się on jakością własnego życia, podczas gdy personel medyczny skupia się na stanie jego zdrowia oraz dąży do skompletowania danych badawczych na potrzeby ewaluacji i doskonalenia różnych metod terapii. Jeżeli rzeczywiście przynajmniej jakaś część nieposłusznych pacjentów działa, kierując się racjonalną kalkulacją, to interwencje edukacyjne nie mają szansy się powieść. Okazuje się, że tak jak można mówić o nieposłuszeństwie pacjentów, tak też należałoby mówić o nieposłuszeństwie lekarzy (zob. na przykład Timmermans, Mauck 2005). Lekarze różnie leczą podobne przypadki i mają problem z trzymaniem się odgórnych wytycznych. Brak standaryzacji jest wiązany nie tylko z jakością usług medycz-

304

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

nych, ale także z jej kosztami. Dlaczego lekarze wzbraniają się przed implementowaniem wytycznych formułowanych przez medycynę opartą na dowodach (evidence based medicine, EBM)? Nieposłuszeństwo to może mieć wiele wspólnego z samą logiką uprawiania EBM, która polega w dużej mierze na zrandomizowanych testach klinicznych. W teorii nie jest to problemem, w praktyce jednak preferowany jest dobór prób pacjentów do testów, który ułatwia interpretację wyników oraz utrudnia ich zakwestionowanie. Wyzwaniem jest ogromne zróżnicowanie populacji. Często wyklucza się z badań osoby nietypowe, na przykład takie, u których współwystępuje kilka chorób, ewentualnie takie, które leczą się za pomocą innych leków niż te, których dotyczą testy kliniczne. W skrajnych przypadkach badania kliniczne, w trosce o zachowanie najwyższych standardów, wymagają wykluczenia 97% pacjentów kwalifikujących się do nich (za: Zuiderent-Jerak, 2015, s. 68). W oczach lekarzy praktyków taka procedura jest interpretowana jako poświęcanie klinicznej przydatności na rzecz naukowej klarowności. Lekarze praktycy chcą leczyć prawdziwych ludzi, czyli też takich, którzy mają kilka chorób naraz i przechodzili różne terapie, a nie typ idealny pacjenta – idealny dla statystyka. Wróćmy do REIDs. Gruźlica wywoływana przez zwykłe szczepy bakterii jest w pełni wyleczalną chorobą. Lekarze byli nawet przekonani, że do końca XX wieku podzieli ona los ospy prawdziwej. Tak się nie stało. Ironią losu jest zaś fakt, że odporne na wiele leków szczepy gruźlicy powstają często w wyniku nieprawidłowej terapii zwykłej gruźlicy. Dzieje się tak, gdy pacjent po ustąpieniu dokuczliwych objawów przerywa trwającą kilka miesięcy terapię antybiotykową: na tym etapie w jego organizmie pozostają najodporniejsze z bakterii, które ponownie zaatakują organizm gospodarza. Gdy objawy powrócą lub bakterie znajdą nowego gospodarza, pacjent będzie musiał być leczony z użyciem drugiego zestawu leków: droższych, mniej skutecznych i najczęściej bardziej toksycznych. Po kilku niedokończonych cyklach pojawi się szczep, który będzie odporny na wiele leków. Zwykle winą obarcza się nieposłusznego pacjenta, który mógłby skorzystać na edukacji. Antropolodzy medyczni pokazują zupełnie inny obraz sytuacji.

Gruźlica i nieposłuszeństwo

305

Gdy bliżej przyjrzeć się systemom zdrowia publicznego, często problematyczna okazuje się nie ignorancja pacjentów, ale scentralizowana dystrybucja leków (na przykład w ramach Direct Observed Therapy, DOTS) połączona z brakiem zrozumienia warunków bytowych ludzi. W wielu przypadkach rzekomy irracjonalny pacjent ma uzasadnione podstawy do przerwania leczenia. W krajach rozwijających się, gdzie dostęp do terapii wymaga pokonywania długich dystansów, leczenie jest równoznaczne z pogorszeniem warunków bytowych rodziny. Z perspektywy gospodarstwa domowego dni przeznaczone przez pacjenta na terapię to dni, gdy nie może on pracować. W momencie gdy chory po dwóch, trzech miesiącach czuje się lepiej, staje wobec wyboru: poświęcić drugie tyle dni na leczenie, narażając rodzinę na ubóstwo (co też ma konsekwencje zdrowotne), czy wznowić pracę. Ważne są tu ceny leków na gruźlicę. Pierwszy zestaw leków stosowanych w terapii zwykłej gruźlicy jest stosunkowo tani. Jednak leki używane w terapii odmian gruźlicy odpornej są wyraźnie droższe. Są też bardziej toksyczne. Im bardziej odporna jest dana gruźlica, tym droższe i niebezpieczniejsze są leki. Prowadzi to do ciekawej sytuacji. Jeśli na starcie nie zaufa się pacjentowi, tym trudniej będzie to zrobić w przypadku rozwinięcia się odpornej gruźlicy. Jeśli mamy do czynienia z pacjentem chorym na MDR TB, który był wcześniej leczony, lecz przerwał terapię, zaufanie mu będzie bardzo trudne. Analizując przypadek gruźlicy, trzeba pamiętać, że choroba ta jest ściśle uwarunkowana społeczno-ekonomicznie. Dotyka głównie osób o niskim statusie ekonomicznym i społecznym. Ujawnia się w warunkach wydłużonego stresu i niedożywienia. Sprzyjają jej też kiepskie warunki mieszkaniowe. W praktyce może istnieć bardzo duży dystans klasowy między chorym a lekarzem. Wróćmy jednak do powodów rzekomego nieposłuszeństwa pacjenta. W zaprezentowanym tu ujęciu mają one dokładnie te same powody co powrót gruźlicy. Być może nie da się wyeliminować gruźlicy, podnosząc warunki bytowe i poziom zabezpieczenia populacji, ale to właśnie takie działania, nie leki, przyczyniły się do spadku zapadalności na tę chorobę wśród mieszkańców krajów rozwiniętych. Thomas McKeown twierdził, że historia gruźlicy w Europie najlepiej ukazuje związek rozwoju gospo-

306

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

darczego ze wskaźnikami zdrowia populacji. Wskaźniki zachorowań zaczęły spadać, zanim zrozumieliśmy chorobę i opracowaliśmy skuteczną terapię. Wyjaśnienie McKeowna jest jednak wadliwe. Pomija on fakt, że w XIX wieku nie tylko dokonał się rozwój gospodarczy, lecz także podjęto wiele działań na polu walki z chorobami zakaźnymi. Rodziło się zdrowie publiczne, reformy zmierzały do polepszenia warunków mieszkaniowych, skuteczniej segregowano osoby z aktywną formą choroby. Ważne jest, że w tym okresie nie tyle spadł odsetek nosicieli gruźlicy: to raczej u mniejszej liczby ludzi pojawiła się aktywna postać konsumpcji. Stwierdzenie, że i dziś powinniśmy zwracać większą uwagę na warunki bytowe gruźlików, nie wydaje się szczególnie pomocne. Jednak sam fakt pojawiania się aktywnych form gruźlicy, w tym MDR TB, jest dla nauk społecznych ważnym sygnałem mówiącym wiele o poziomie rozwoju społeczności. Wróćmy jednak do modeli dystrybucji leków. Opcją alternatywną dla scentralizowanych modeli typu DOTS jest dystrybucja opierająca się na wspólnotach. Tu jednak trzeba zaufać lokalnej społeczności, że ta będzie racjonalnie dystrybuować leki i kontrolować ich zażywanie. Problemem jest oczywiście to, że tę samą lokalną społeczność często podejrzewa się o nieposłuszeństwo wobec zaleceń medycznych, udział w czarnorynkowym obrocie leków etc. Badania pokazują, że bazujące na społecznościach systemy sprawdzają się jako kanały dystrybucji leków (Wilkinson, Tanser 1999), a często są czymś znacznie więcej (Escott, Walley 2005) – są wspólnotami praktyk. Członkowie grup wspólnot wytwarzają specyficzne, usytuowane rozumienie problemu. Uruchamiają się procesy zbiorowego uczenia. Wiedza na temat choroby przekazywana przez członków wspólnoty jest bardziej przystępna niż zalecenia lekarza – te mogą być abstrakcyjne, sam lekarz może być outsiderem nierozumiejącym lokalnych uwarunkowań30.

30

Odchodząc na moment od tematyki REIDs, warto przywołać tu studium poświęcone pompie wodnej typu B szeroko stosowanej w Zimbabwe (de Laet, Mol 2000), które pokazuje, jak zaradne, innowacyjne i elastyczne potrafią być takie społeczności, w szczególności wtedy, gdy stawką jest nie tylko dobrobyt, ale i przetrwanie grupy.

307

Gruźlica i nieposłuszeństwo

*** W rozdziale staraliśmy się pokazać, że walka z chorobami zakaźnymi w dużej mierze obejmuje interwencje o charakterze społecznym. Na system zabezpieczania przed epidemiami składają się nie tylko testy diagnostyczne, badania molekularne poszukujące nowych szczepów czy szczepionki, ale także poziom zaufania społecznego, sprawne instytucje, koordynacja pracy tysięcy ludzi na całym świecie czy skuteczna komunikacja. Zarówno z perspektywy zarządzania kryzysowego na poziomie konkretnych organizacji, jak i z punktu widzenia obywateli epidemia jest zjawiskiem wymagającym zarządzania szeroko rozumianymi relacjami między aktorami, interesariuszami, obywatelami, ekspertami. Mimo tego faktu często bywa tak, że skupiając się na technologicznym aspekcie zarządzania kryzysem związanym z chorobami zakaźnymi, zapominamy o społecznej infrastrukturze. Nasza krytyka solucjonizmu technologicznego miała na celu zarówno uwypuklenie tego faktu, jak i pokazanie, że szeroko rozumiane działania „miękkie” (na przykład starania o unikanie pułapek społecznych w przypadku przekonywania do szczepień czy przestrzegania obostrzeń) bądź opieranie się w strategiach walki z chorobami zakaźnymi na niskich technologiach (na przykład moskitiery w przypadku malarii) może okazać się bardziej skuteczne i mniej problematyczne niż koncentrowanie się jedynie na aspekcie technologicznym. I tak przenosząc infrastrukturę technologiczną niezbędną do śledzenia zakażeń, warto zwrócić uwagę nie na funkcjonalność aplikacji czy urządzeń z zakresu Internetu Rzeczy, ale na to, żeby upowszechnić wśród ludzi praktykę raportowania swoich kontaktów. Jeśli chodzi z kolei o maseczki ochronne, nie potrzebujemy tylko lepszych, mniej przepuszczalnych materiałów, ale przede wszystkim interwencji, które obniżą liczbę pasażerów na gapę, którzy nie stosując się do obostrzeń, na przykład z powodów ideologicznych, mogą przyczynić się do znacznego pogorszenia sytuacji epidemicznej. Warto również podkreślić, że krytyka solucjonizmu technologicznego w przypadku epidemii może znacząco przyczynić się do

308

6. REIDS, SOLUCJONIZM I PUŁAPKI SPOŁECZNE

obniżenia oczekiwań wobec nauki i technologii w sytuacji kryzysu zdrowotnego oraz zwrócić uwagę opinii publicznej na pozatechnologiczne determinanty sukcesu walki z epidemiami. Stosunek nieekspertów do możliwości nauki i technologii jest niezwykle ważnym zagadnieniem w kontekście społecznego wizerunku pracy naukowców. Zbyt duże oczekiwania mogą wywoływać niezasłużoną krytykę oraz przyczynić się do erozji autorytetu nauki i technologii wśród nieekspertów (Boruk i in. 2006). W kontekście pandemii musimy pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, epidemie często wybuchają wskutek pojawienia się nieznanych nauce drobnoustrojów, co generuje sytuację dużej niepewności eksperckiej. Zwykle na początku pandemii eksperci nie wiedzą, z czym mają do czynienia oraz jak sobie z tym poradzić. Po drugie, pewne strategie walki z epidemiami, jak wskazywaliśmy wyżej, są znane od setek lat i często opierają się na dość prostych metodach, zwykle związanych z koniecznością podejmowania odpowiednich działań w sferze publicznej czy prywatnej (na przykład dystans, ograniczenie kontaktów). Sam ten fakt nie powinien być dla nich deprecjonujący, nie powinien również być przyczynkiem do krytyki możliwości technologii. Powinniśmy raczej przywyknąć do myśli, że choroby zakaźne nie zawsze wymagają zastosowania zaawansowanych technologii, a ich brak nie jest dowodem na to, że naukowcy nie radzą sobie z epidemiami.

7. REIDs i epidemie w Polsce: reprezentacja potoczna i medialna oraz postawy Polaków

W książce poświęciliśmy sporo miejsca profesjonalnym i medialnym dyskursom na temat REIDs i czynnikom sprzyjającym wyłanianiu się chorób. Pisaliśmy też o reprezentacji REIDs w kulturze popularnej. Analizy obu tych zagadnień stanowią bardzo istotny obszar badań społecznych poświęconych chorobom zakaźnym i ich społecznemu odbiorowi. Studiując literaturę przedmiotu, zastanawialiśmy się jednak nad jedną zasadniczą kwestią: skąd możemy wiedzieć, że reprezentacja medialna chorób zakaźnych i epidemii pokrywa się – i ewentualnie w jakim stopniu – z tym, co ludzie myślą o tych zagadnieniach? Gdy pisaliśmy o reprezentacji publicznej REIDs, najczęściej odnosiliśmy się do ich reprezentacji w mediach lub w kulturze popularnej. Co jednak z reprezentacją potoczną? Potencjalnie są to zupełnie różne wymiary reprezentacji publicznej. Pytanie o to, jak kultura popularna i komunikaty medialne wpływają na postawy, wyobrażenia i praktyki ludzi, jest interesujące naukowo, ale jest to również spore wyzwanie metodologiczne. Dotyczy to także REIDs. W tym rozdziale nie chcemy analizować, jak konkretne komunikaty na temat epidemii oddziałują na zmianę postaw i wyobrażenia ludzi. Nasze ambicje są dużo skromniejsze. Trzymając się podejścia ANT, spróbujemy prześledzić procesy translacji. Będzie nas interesować to, jak perspektywa ekspercka przekłada się na reprezentację medialną i jak ta reprezentacja ma się do postaw, wiedzy, obaw i wyobrażeń obywateli. Czy postrzegamy – na poziomie dyskursu publicznego i w codziennych rozmowach – choroby zakaź-

312

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

ne tak samo? Czy boimy się tego samego i czy w podobnym stopniu? Nie trzymamy się już jednak wykładni ANT, gdy chodzi o metody pozyskiwania danych. Nie planujemy podążać za aktorami, co rekomenduje Bruno Latour (1987). W praktyce takie podążanie najczęściej sprowadza się do gęstych narracji opartych na rekonstrukcjach historycznych lub obserwacjach uczestniczących. Zamiast tego odwołamy się do standardowych narzędzi socjologicznych, w tym do analizy dyskursu i badań ankietowych. W naszym badaniu skupiamy się na Polsce. Nie czynimy tak tylko dlatego, że jesteśmy polskimi socjologami. Nasz kraj jest interesującym przypadkiem z tego powodu, że większość analiz społecznych dotyczących REIDs koncentruje się albo na tym, co się dzieje w krajach takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja czy Chiny, które można traktować jako przynależne do rdzenia systemu światowego, albo na krajach rozwijających się. Tymczasem, jak już wielokrotnie wspominaliśmy, dla obywateli krajów rdzenia i peryferii choroby zakaźne oznaczają coś zupełnie innego. Polskę trudno zaliczyć do grona krajów rdzenia. Nie jesteśmy państwem hegemonicznym, oferującym definicje, wzory i modele, które naśladowałyby inne kraje. To Polacy i polskie instytucje są ich biorcami. Podpatrujemy, naśladujemy i adaptujemy „rozwiązania” w różnych obszarach. Nie jest to jednak nigdy wierne odtworzenie, a „rozwiązania” nie działają tak samo, bo i najczęściej tworzymy tylko imitacje. Jednak z perspektywy globalnego zdrowia publicznego nie można nas potraktować jako kraju peryferyjnego, choćby z uwagi na rozbudowaną infrastrukturę biomedyczną, jaką dysponujemy. Ponadto sytuacja epidemiologiczna w Polsce nie przypomina tego, z czym mamy do czynienia w takich miejscach jak Kongo czy Haiti. Przyglądając się adaptacji koncepcji REIDs w Polsce, zagospodarowujemy wyraźną lukę badawczą. Odpowiadamy na pytanie o to, jak kategoria ta funkcjonuje – w sensie społecznym, kulturowym i politycznym – w kraju półperyferyjnym. Jest jeszcze jedna luka badawcza, którą staramy się tu zagospodarować. Społeczny odbiór chorób zaliczanych do REIDs w różnych krajach nie został gruntownie przebadany. Owszem, przy okazji różnych epidemii organizowane były badania ilościowe, które

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

313

miały dać obraz lęków i wyobrażeń obywateli wybranych krajów. Jednak zdecydowana większość z nich koncentrowała się na pojedynczych chorobach, takich jak SARS, BSE, ebola, grypa H1N1/09 (Raude i in. 2005; de Zwart i in. 2007, 2009; Jones, Salathé 2009; Rubin i in. 2009; Vartti i in. 2009; Seale i in. 2010; Bults i in. 2011; Lin i in. 2011; Gesser-Edelsburg i in. 2015; Kelly i in. 2015; Rolison, Hanoch 2015; Jalloh i in. 2017; Casapulla i in. 2018). Bardzo rzadko pojawiają się artykuły, które skupiałyby się równocześnie na wielu REIDs. Można natrafić na takie teksty, ale asumptem do realizacji badań jest jakaś inna problematyczna kwestia, na przykład zmiana klimatyczna (Wijk i in. 2020), skażenie żywności (Kirk i in. 2002) lub bezpieczeństwo podczas podróży międzynarodowych (Van Herck i in. 2004). Nie spotkaliśmy się z badaniami ankietowymi, które starałyby się ustalić wiedzę, postawy lub praktyki na temat REIDs jako takich. Co najwyżej przy okazji konkretnej epidemii badacze starali się określić, jak obawy przed daną chorobą mają się do obaw związanych z wybranymi zakaźnymi i niezakaźnymi chorobami (de Zwart i in. 2009). Rozdział zaczniemy od prezentacji tego, jak polskie dyskursy naukowy i prasowy prezentują się na tle medialnej i naukowej reprezentacji REIDs ukształtowanej głównie w Stanach Zjednoczonych. Skupiamy się przede wszystkim na wynikach analiz frekwencyjnych. Koncentrujemy się też na tym, jak dyskurs prasowy ma się do aktywności internautów. Wykorzystując dane z web searches mining, jakich dostarcza nam serwis Google Trends, możemy wskazać różnice między tym, jak wygląda zainteresowanie prasy i użytkowników internetu wybranymi chorobami zakaźnymi. W pozostałej części rozdziału prezentujemy wyniki badań ankietowych przeprowadzonych w Polsce w 2018 i 2020 roku. Pierwsze z nich zorganizowaliśmy, chcąc zrozumieć percepcję, postawy i obawy Polek i Polaków wobec chorób zakaźnych. Co istotne, nie zostały one zorganizowane przy okazji epidemii, która byłaby szeroko omawiana w mediach. Drugie badania przeprowadziliśmy już podczas jesiennej fali zachorowań na COVID-19 w Polsce. Część pytań w badaniach się powtarza, ale nie należy, z uwagi na różnice metodologiczne związane z różną techniką pomiaru i odmiennym doborem,

314

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

traktować ich jako badania podłużnego. Informacje na temat metodologii ograniczyliśmy do minimum, gdyż rozdział ten nie jest raportem z badań. Posługujemy się tylko wybranymi wynikami istotnymi z perspektywy narracji całej książki.

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs Biorąc pod uwagę wykorzystanie terminu emerging bądź re-emerging infectious diseases, trzeba stwierdzić, że kategoria REIDs jest obecna w polskim dyskursie naukowym. Problematyczny jest jednak przekład tych terminów. Pojawiają się takie określenia, jak: wyłaniające się czynniki zakaźne, wyłaniające się choroby zakaźne, nowo pojawiające się choroby zakaźne, rozwijające się choroby zakaźne lub choroby wyłaniające się. Podobnie jak epidemiolodzy amerykańscy publikujący na łamach czasopisma „Emerging Infectious Diseases”, polscy badacze piszą sporo o pojedynczych zagrożeniach, przy czym są to głównie choroby istotne z perspektywy naszego kraju (Laszczyk, Nowakowska, Wilczyński 2007; Chmielewski i in. 2009; Pogłód, Rosiek, Łętowska 2013; Krzowska-Firych i in. 2014; Rowińska-Zakrzewska 2014; Pogłód 2015; Pyrć 2015; Tokarska-Rodak 2015; Śmietanka i in. 2016; Pejsak, Truszczyński, Tarasiuk 2019). Często w artykułach pojawia się tylko pojedyncze odniesienie do kategorii REIDs lub kategoria ta występuje głównie w odnośnikach literaturowych. W Polsce funkcjonuje ponadto czasopismo „Przegląd Epidemiologiczny”, w którym również umieszczane są teksty poświęcone chorobom z listy REIDs. Z uwagi na medyczny i weterynaryjny charakter tych publikacji koncentrują się one bardziej na konkretnych jednostkach chorobowych. Właściwie nie problematyzuje się tu samego zjawiska wyłaniania się chorób. Poza publikacjami medycznymi i weterynaryjnymi odniesienia do REIDs można znaleźć w pojedynczych tekstach traktujących o bezpieczeństwie (Kocik 2003; Janik 2017). Podsumowując, należy stwierdzić, że kategoria REIDs przeniknęła do polskiego dyskursu naukowego, ale stanowi ona raczej kontekst analiz medycznych i weterynaryjnych, a nie temat sam w sobie.

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs

315

Fakt, że lekarze i weterynarze są bardziej zainteresowani konkretnymi zagrożeniami, a nie „epidemią epidemii”, jest zrozumiały. Widać tu wyraźne nastawienie praktyczne. Jednak jednoznacznie odróżnia to sytuację polską od amerykańskiej: CDC miały jasną politykę komunikacyjną zakładającą, że poszczególne zagrożenia zakaźne należało ukazywać jako część szerszego trendu. Z jednej strony w czasopismach fachowych epidemiolodzy i lekarze związani z CDC pisali o konkretnych chorobach, z drugiej jednak w komunikacji publicznej podkreślają, że nie są to osobne zjawiska, że pojawianie się ich ma wspólne źródła i nie są one czysto biologiczne. Ponadto w Stanach Zjednoczonych pojawiały się teksty programowe na temat REIDs, a odniesienia do problemu „epidemii epidemii” pojawiały się w rozmaitych politykach i strategiach. Naukowcy byli wspomagani w tym przez dziennikarzy epidemiologicznych. Śladów takich działań naukowców nie znajdziemy w polskim dyskursie prasowym. Analizując dwa najpopularniejsze dzienniki („Gazetę Wyborczą” i „Rzeczpospolitą”, analizy objęły okres 2005– –2018), staraliśmy się wyszukiwać artykuły, posługując się terminami i frazami odnoszącymi się do wyłaniania się zagrożeń epidemicznych (na przykład „wyłaniające się choroby zakaźne”, „powrót chorób zakaźnych”). Nie dało to skutku, co już samo w sobie jest interesujące. W prasie amerykańskiej odniesienia do emerging infections, emerging infection diseases i podobnych terminów są obecne. Nie są one tak częste, jak odniesienia do konkretnych chorób, ale hasła i sam temat się pojawiają. Poszukując artykułów do analizy, zdecydowaliśmy się wyszukiwać nawiązania do konkretnych chorób zaliczanych do REIDs, których epidemie mogły być istotne dla Polski: HIV/AIDS, ptasia grypa, świńska grypa, gruźlica, ebola, SARS, Zika, borelioza. Dodatkowo przeszukaliśmy bazy pod kątem hasła „pandemia” (głównie w celach kontrolnych). Kodując artykuły, sprawdzaliśmy między innymi, czy teksty przywołujące jedną chorobę odnoszą się do jakiejkolwiek innej choroby z wyżej wymienionych lub chorób z listy REIDs, którymi nie posłużyliśmy się podczas wyszukiwania. Wynik był taki, że w okresie poprzedzającym COVID-19 istnieje zaledwie garstka artykułów, które przywoływałyby kilka chorób naraz, a zatem odnosiły się do zagrożenia nie pojedynczą chorobą, ale

316

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

zjawiskiem REIDs jako takim. Spośród 245 tekstów opublikowanych w „Rzeczpospolitej” przywołujących świńską lub ptasią grypę, które objęliśmy analizą, aż 189 przywoływało tylko jedną z chorób zaliczanych do REIDs. W 26 publikacjach wspominano o dwóch REIDs, przy czym najczęściej były to ptasia i świńska grypa; 16 tekstów wymieniało naraz trzy REIDs. Tylko garstka artykułów wymieniała cztery lub więcej REIDs. Największa liczba REIDs pojawiających się w jednym artykule to dziewięć. Taką samą analizę przeprowadziliśmy dla „Gazety Wyborczej”: tu kolokacje chorób zaliczanych do RE IDs w tekstach były nawet słabsze niż w „Rzeczpospolitej”. Brak współwystępowania różnych chorób w tekstach świadczy o tym, że różne zagrożenia zakaźne nie są ze sobą skutecznie wiązane. Choroba jest traktowana jako osobny byt, a nie część drużyny kajakarskiej. Aby zrozumieć, czym różni się sposób pisania o RE IDs w Polsce od tego, jak pisano o nich w Stanach Zjednoczonych, warto sięgnąć do jednego z tekstów z „Rzeczpospolitej” przywołujący większą liczbę REIDs, który nosił tytuł Nadchodzi epidemia (ukazał się we wrześniu 2005 roku). Była to rozmowa z Laurie Garrett. Wspomniana dziennikarka epidemiologiczna niemal automatycznie osadza konkretne zagrożenie dla zdrowia publicznego w szerszym trendzie. Choroby zakaźne nie są przez nią prezentowane jako osobne losowe zjawiska, lecz jako coś, co pojawia się regularnie, według pewnego wzorca. Jak mówi tytuł, nadchodzi epidemia. Ale nie chodzi o epidemię jakiejś konkretnej choroby. Przesłanie jest takie, że nasz świat jest kruchy i podatny na różne epidemie. Coś takiego jest właściwie nieobecne w reszcie tekstów. Innymi słowy, polski dyskurs prasowy w okresie poprzedzającym COVID-19 nie doczekał się zawodowych, dyżurnych dziennikarzy epidemiologicznych lub innych rzeczników (w rozumieniu ANT) artykułujących koncepcję REIDs. Owszem, funkcjonowali dziennikarze specjalizujący się w problematyce naukowej i medycznej, ale działką wirusologiczną lub epidemiologiczną zajmowali się niejako przy okazji. Gdy ogłaszano pandemię COVID-19, środowisko dziennikarskie musiało się dopiero uczyć, czym są REIDs.

317

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs

Podsumowując, można bezpiecznie stwierdzić, że w okresie poprzedzającym pandemię COVID-19 REIDs jako koncepcja zakładająca istnienie globalnego zagrożenia zdrowotnego ze strony różnych wyłaniających się patogenów, których pojawianiu się sprzyja nie Natura, lecz sposób funkcjonowania naszego świata, była nieobecna na gruncie polskiego dyskursu prasowego. W odróżnieniu od dyskursu amerykańskiego choroby nie są ze sobą wiązane i nie mówi się o procesie wyłaniania. Wciąż jednak polskie doniesienia prasowe są wyraźnie stymulowane tym, o czym pisze prasa międzynarodowa, ale sam wzorzec nie został powielony. Koncepcja REIDs wpływa zatem na nasz dyskurs pośrednio, poprzez to, jak kształtuje dyskurs amerykański i międzynarodowy. W okresie poprzedzającym COVID-19 polski dyskurs prasowy skupił się w zdecydowanej większości tylko na trzech chorobach z grupy REIDs: na świńskiej grypie, ptasiej grypie i eboli. Interesujące są proporcje między tymi zagrożeniami. W latach 2004–2016 w „Rzeczpospolitej” ukazało się 869 tekstów wzmiankujących ptasią grypę, 255 artykułów odnoszących się do ptasiej grypy i 135 – do eboli. Jeśli chodzi o lata, w których publikowane były teksty, pokazuje to wykres 1.

300 250 200 150 100 50 0 2004 Ptasia grypa

2005

2006 Świńska grypa

2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015

2016

Ebola

Wykres 1. Częstotliwość publikacji artykułów odnoszących się do ptasiej grypy, świńskiej grypy i eboli w dzienniku „Rzeczpospolita” (źródło: opracowanie własne)

318

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Wiele z tekstów poświęconych ptasiej grypie to doniesienia dotyczące zagrożenia dla rynku mięsnego. Niemniej obecność ptasiej grypy jest wyraźna w dyskursie. Istotna z naszej perspektywy jest przede wszystkim świńska grypa: ostatnia przed COVID-19 pandemia, której doświadczyliśmy jako społeczeństwo. Poświęćmy jej nieco więcej uwagi. W polskim dyskursie publicznym była ona ważnym tematem między innymi w związku z kontrowersjami politycznymi. Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska, nie zdecydowała się na zakup szczepionek przeciwko grypie. Inne kraje Unii Europejskiej postanowiły zakupić szczepionki. Wzbudziło to falę krytyki ze strony opozycji, która oskarżała Kopacz o działania na szkodę polskich obywateli. Urzędujący wówczas z nadania Prawa i Sprawiedliwości rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski złożył nawet na minister doniesienie do prokuratury1. Częstotliwość publikacji w latach 2009–2010, gdy pojawiło się zagrożenie ze strony H1N1/09 i gdy rozwijała się kontrowersja, prezentuje wykres 2.

Liczba artykułów na temat świńskiej grypy 40 35 30 25 20 15 10 5

20 09 . 20 01 09 . 20 02 09 . 20 03 09 . 20 04 09 . 20 05 09 . 20 06 09 . 20 07 09 . 20 08 09 . 20 09 09 . 20 10 09 . 20 11 09 . 20 12 10 . 20 01 10 . 20 02 10 . 20 03 10 . 20 04 10 . 20 05 10 . 20 06 10 . 20 07 10 . 20 08 10 . 20 09 10 . 20 10 10 . 20 11 10 .12

0

„Rzeczpospolita”

„Gazeta Wyborcza”

Wykres 2. Częstotliwość publikacji artykułów na temat świńskiej grypy w dziennikach „Rzeczpospolita” i „Gazeta Wyborcza”(źródło: opracowanie własne)

1

https://www.rpo.gov.pl/pliki/12653829040.pdf

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs

319

Temat świńskiej grypy był poruszany w mediach w 2009 roku w szczególności w dwóch okresach: kwiecień–czerwiec oraz październik–grudzień. Częstotliwość w tych momentach świadczy o tym, że analizowana prasa papierowa dość obszernie rozpisywała się na temat H1N1/09. Analizując treść artykułów, możemy znaleźć wiele analogii z przedstawieniem medialnym pandemii koronawirusa. Podobnie jak w 2020 roku, media donosiły o pierwszej zakażonej wirusem świńskiej grypy osobie (7 maja 2009 roku)2 oraz pierwszej ofierze śmiertelnej (13 listopada 2009)3. Pojawiły się również porównania do hiszpanki4 i teorie spiskowe (Gałuszka 2017, s. 62) Wiele doniesień formatowanych było w taki sposób, by wzbudzić niepokój przed nowym, nieznanym zagrożeniem. Tak w swojej analizie dyskursu medialnego wokół świńskiej grypy o tworzeniu kultury strachu pisze Mieczysław Gałuszka: Podkreśla się nagłość wystąpienia choroby zakaźnej, szybko rozprzestrzeniającej się w kolejnych państwach na wszystkich kontynentach. Ogłoszenie przez WHO 11 czerwca 2009 r. pandemii grypy wskazuje na zakres jej występowania oraz stopień zjadliwości. Grypa niesie śmierć – to przesłanie większości tekstów, które budują semantyczne konteksty strachu, zagrożenia i ryzyka. Określony sposób prezentacji informacji o grypie ma prowadzić do wywołania paniki zarówno wśród jednostek, jak i w obrębie instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i zdrowie publiczne. Media podkreślają, że nowe informacje o zachorowaniach i śmierci wywołują: zbiorową panikę, uporczywą nieprzewidywalność choroby, epidemię strachu, wzrost napięcia w relacjach międzyludzkich (Gałuszka 2017, s. 63–64).

Ten sposób informowania opinii publicznej jest wyrazem pewnego wzorca alarmistycznych doniesień, który był już wykorzystywany w prasie zagranicznej przy okazji innych epidemii (na przykład Ungar 1998a). Należy jednak pamiętać, że w ostatnim kwartale

2

https://wyborcza.pl/1,75398,6579261,Swinska_grypa_w_Mielcu.html http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,7118702,20091114 RP-DGW,Pierwsza_ofiara_AH1N1_w_Polsce,zwykly.html 4 https://wyborcza.pl/1,75248,7703446,Hiszpanski_lacznik_swinskiej _grypy.html 3

320

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

roku, obok alarmistycznych doniesień zaczęły pojawiać się teksty, które miały charakter uspokajający, a nawet prześmiewczy. W tekstach tych obniżano skalę zagrożenia, zwracając uwagę na to, że przewidywania WHO mają się nijak do rzeczywistego rozwoju wydarzeń. Ale to też jest charakterystyczne dla reakcji mediów na zagrożenia epidemiczne. Jeśli chodzi o reakcję prasy polskiej na świńską grypę, to nie dostrzegamy tu niczego nadzwyczajnego na tle tego, jak media reagowały w innych państwach. Przyjrzyjmy się jednak aktywności internautów, w szczególności wyszukiwanym przez nich frazom związanym z chorobami zakaźnymi. Google Trends jest serwisem, który pokazuje, jak dany termin był wyszukiwany przez internautów. Oczywiście internauci nie są reprezentatywni dla całości społeczeństwa. Niemniej zaleta takiego podejścia jest wyraźna. O ile media społecznościowe stanowią raczej arenę, na której ludzie świadomie i celowo kreują swój wizerunek, o tyle w przypadku wyszukiwań ujawniają oni swoje obawy lub uprzedzenia, których nie chcieliby prezentować publicznie (Stephens-Davidowitz 2019). Fakt, że osoba wprowadza frazę w wyszukiwarce, oczywiście nie musi oznaczać, że obawia się danego zjawiska: może to być wyraz zwykłego zainteresowania. Jednak samo w sobie jest to interesujące dla ogólnego problemu społecznej reprezentacji chorób zakaźnych w konkretnych momentach5. Spośród trzech chorób, na których się tu skupiamy, największym zainteresowaniem internautów w Polsce cieszyła się ptasia grypa (zobacz wykres 3).

5

Nasza analiza nie objęła tematu pandemii koronawirusa. Biorąc pod uwagę skalę pandemii SARS-CoV-2, uważamy, że nie ma sensu dokonywać porównań między frekwencją występowania odniesień do wymienianych chorób a odniesieniami prasowymi na temat COVID-19. To samo dotyczy wzorców wyszukiwania. Artykułów i wyszukiwań na ten temat jest zdecydowanie za dużo. Nawet w szczytowych momentach zainteresowanie ptasią grypą nie może równać się z codzienna liczbą wyszukiwań hasła COVID-19. To samo dotyczy liczby artykułów na temat różnych zagrożeń. Poza tym sam dyskurs na temat COVID-19 jeszcze się nie domknął w taki sposób, jak w przypadku świńskiej grypy, co utrudnia przeprowadzenie poprawnej analizy.

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs

321

100 80 60 40 20 0 1 stycznia 2004 Ptasia grypa

1 listopada 2009 Świńska grypa

Ebola

1 września 2015 Rak

Wykres 3. Częstotliwość wyszukiwania w Polsce fraz „ptasia grypa”, „świńska grypa”, „ebola”, „rak”. Dla porównania zaprezentowano częstotliwość wyszukiwania hasła „rak” (opracowanie własne na podstawie danych z serwisu Google Trends)

Zauważmy jednak, że zainteresowanie ptasią grypą nie było rozłożone na lata jak w przypadku prasy, lecz skokowe. Najwięcej wyszukiwań przypadło na 29 października 2005 roku. Pokazuje to wykres 4.

100 80 60 40 20 0 1 października 2005

29 października 2005

26 listopada 2005

29 grudnia 2005

Wykres 4. Wyszukiwania frazy „ptasia grypa” w październiku i listopadzie 2005 roku (opracowanie własne na podstawie danych z serwisu Google Trends)

Warto odnotować, że w pierwszej połowie miesiąca dzienniki zasypywały czytelników alarmistycznymi nagłówkami o pandemii i o tym, że leki i szczepionki mogą nie wystarczyć. Samo z siebie nie doprowadziło to do skoku zainteresowania. W połowie październi-

322

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

ka, gdy zaczęły pojawiać się doniesienia o zagrożeniu zbliżającym się do granic (dokładniej chodziło o wykrycie wirusa u ptaków, nie było mowy o przypadkach wśród ludzi), pisano też artykuły uspokajające. Interesujące jest, że szczyt zainteresowania internautów przypadł na moment, gdy w prasie ukazywały się najbardziej uspokajające teksty. 29 października na łamach „Rzeczpospolitej” opublikowano rozmowę z mikrobiologiem Włodzimierzem Gutem zatytułowaną Wirus z gazety. Podkreślał on nieproporcjonalną uwagę poświęcaną różnym patogenom. Od 1997 r. w liczącej dwa miliardy mieszkańców Azji zmarło na SARS 120 osób. Tymczasem co roku na zwykłą – nie żadną ptasią – grypę umiera w samych tylko Stanach Zjednoczonych ok. 35 tysięcy ludzi. 16 tysięcy osób umiera co roku w Afryce na zapalenie mózgu, ale nasze media wolą ekscytować się niezwykle rzadko spotykaną w Europie gorączką zachodniego Nilu.

Wypowiedział się też na temat szans zarażenia się ptasią grypą: [T]rzeba pamiętać, że człowiek może się zarazić ptasią grypą – podobnie jak np. małpią ospą – tylko w razie kontaktu z naprawdę olbrzymim stężeniem wirusa. Musiałby na przykład iść na zakażoną fermę i porządnie nawdychać się pyłu. Statystycznie i tak jest bardziej prawdopodobne, że prędzej dostałby od tego pyłu zapalenia spojówek niż grypy, ale załóżmy, że miał pecha. Zwierzęcy wirus namnoży się w człowieku, ale i tak nie będzie mógł „przeskoczyć” na inną osobę. Bo on po prostu tego nie potrafi.

Podobny skok zainteresowania ptasią grypą, jak ten odnotowany w październiku 2005 roku, nigdy się już nie powtórzył. Zainteresowanie mediów i uwaga internautów nie pokrywają się również w przypadku dwóch pozostałych chorób. Media papierowe usiłowały podtrzymać temat poszczególnych chorób, ale internauci wyszukują hasła impulsowo, często w związku z konkretnymi doniesieniami. I tak zainteresowanie świńską grypą było skoncentrowane w konkretnych dniach, było związane z doniesieniami o gwałtownym wzroście liczby przypadków śmiertelnych grypy w Meksyku i szybko opadło, co prezentuje wykres 5.

323

Dyskursy naukowe, prasowe i potoczne w Polsce o REIDs

100 75 50 25 0 24 kwietnia 2009

30 kwietnia 2009

6 maja 2009

Wykres 5. Wyszukiwania frazy „świńska grypa” w okresie od 23 kwietnia do 10 maja 2009 roku (opracowanie własne na podstawie danych z serwisu Google Trends)

Warto zauważyć, że takie zagrożenia dla zdrowia jak rak mają całkowicie odmienny wzorzec wyszukiwania. Wyszukiwania treści internetowych związanych z nowotworami są równomiernie rozłożone, gdyż jest to problem, który dotyka ludzi w różnym czasie. Wyszukiwania terminu „rak” są dobrym tłem, aby pokazać, jak dużym lub małym zainteresowaniem cieszyło się jakieś hasło (Google Trends ukazuje tylko wartości relatywne). Okazuje się, że zarówno świńska grypa, jak i ebola zainteresowały ogół polskich internautów tylko nieco bardziej niż rak (zob. wykres 3). Kolejną ważną rzeczą jest to, że stosunek tekstów prasowych, które ukazały się na temat świńskiej grypy, do wyszukiwań na ten temat nie jest taki sam, jak stosunek artykułów do wyszukiwań o ptasiej grypie. Ptasia grypa budziła żywe zainteresowanie i dziennikarzy, i internautów, tymczasem świńska grypa cieszyła się dużym zainteresowaniem głównie wśród dziennikarzy. Zainteresowanie internautów było słabe i chwilowe. Dużo bardziej interesowali się ebolą, której z kolei media poświęciły zdecydowanie mniej miejsca niż tematyce świńskiej grypy. Zainteresowanie internautów nie pokrywa się zatem z tym, jak dużo uwagi media poświęcają poszczególnym chorobom zakaźnym. Wyniki z Google Trends dają nam bardzo ogólne wyobrażenie o zainteresowaniu poszczególnymi REIDs. Nie mówią nam już jednak nic o tym, dlaczego ludzie interesowali się danymi chorobami,

324

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

jak przekładało się to na ich obawy i praktyki. Aby to sprawdzić, musimy sięgnąć do zupełnie innych narzędzi.

Metodologia badań ankietowych W realizacji badań ankietowych na potrzeby tej książki uczestniczył Andrzej Meler. Pierwsze badanie zorganizowaliśmy w kwietniu i maju 2018 i drugie w listopadzie 2020 roku. Pierwsze z nich przeprowadziliśmy na próbie dorosłych mieszkańców Polski liczącej 612 osób. Badanie wykonano metodą bezpośrednich wywiadów kwestionariuszowych (Pen-and-Paper Personal Interview, PAPI). Dobór próby zapewniający reprezentatywność miał charakter losowo-kwotowy i był oparty na metodzie random route. W ustaleniu kwot uwzględniono: płeć, wiek, miejscowości zamieszkania (z uwzględnieniem podziału na wsie i tereny podmiejskie). Z przyczyn organizacyjnych badanie nie mogło objąć wszystkich województw, w związku z tym zostały wybrane województwa reprezentujące różne poziomy rozwoju gospodarczego i demograficznego. Dodatkowo wzięto pod uwagę również informacje o ministerialnych meldunkach na temat zachorowalności na grypę (liczba meldunków na tysiąc mieszkańców za okres: styczeń–grudzień 2017 roku). W ten sposób do badania zostały wybrane województwa: pomorskie, małopolskie, wielkopolskie, kujawsko-pomorskie, śląskie, lubelskie. Badania przeprowadzono w kwietniu i maju, czyli po tak zwanym drugim sezonie grypowym. Było istotne, aby takie kwestie, jak leczenie chorych domowników lub wizyty u lekarza, były wciąż świeże w pamięci respondentów. Planując te badania i analizując wyniki, nie przypuszczaliśmy, że cały projekt nabierze dodatkowego sensu wraz z wybuchem pandemii koronawirusa. Fakt, że dwa lata po przeprowadzeniu pomiaru Polacy musieli zmierzyć się z nowym zagrożeniem epidemicznym, sprawia, że na wyniki można patrzeć nieco inaczej niż w zwyczajnych okolicznościach. Jest to na pewno wgląd w świadomość Polaków żyjących w trochę innym świecie niż po wybuchu pandemii SARS-CoV-2, to znaczy świecie, w którym globalna pandemia jest

Metodologia badań ankietowych

325

raczej problemem abstrakcyjnym, niebędącym głównym wyzwaniem dla zdrowia publicznego. Gdy wybuchła pandemia koronawirusa, postanowiliśmy zorganizować kolejne badanie6. Jego realizacja zbiegła się w czasie z drugą falą zakażeń. Zagadnienia, które interesowały nas tym razem, można podzielić na dwa główne obszary. Pierwszym z nich jest szeroko rozumiane zaufanie oraz stosunek do działań i podmiotów uczestniczących w powstrzymywaniu pandemii w Polsce. Interesowało nas, komu Polacy ufają w kwestiach zdrowotnych, jak oceniają instytucje i aktorów walczących z koronawirusem, jaki mają stosunek do statystyk zakażeń i zgonów. Drugi obszar jest związany z teoriami spiskowymi. Chcieliśmy się dowiedzieć, z jakimi narracjami spiskowymi zetknęli się badani i czy wierzą w niektóre z nich. Tym razem badanie zostało wykonane metodą CATI (computer assisted telephone interview – wspomagany komputerowo wywiad telefoniczny)7 na próbie tysiąca osób, która była reprezentatywna ze względu na wiek, płeć i miejsce zamieszkania. Pomiar zrealizowano 3–20 listopada, w czasie największych przyrostów zakażeń stwierdzonych w 2020 roku8. Porównywanie dwóch badań przeprowadzonych innymi metodami, w zupełnie innych okolicznościach społecznych (pierwsze badanie to sezon grypowy, a drugie to okres intensywnych zachorowań na COVID-19) jest bardzo trudne. Do tego dochodzi fakt, że zmieniając badanie bezpośrednie na wywiad telefoniczny, musieliśmy zrezy6 Badanie zostało przeprowadzone w ramach projektu „Pandemia w oczach Polaków. Badania społeczne nad percepcją chorób zakaźnych, zaufaniem i ryzykiem”. Sfinansowano go ze środków programu Inicjatywa Doskonałości Uczelnia Badawcza UMK (program „CRUSH – badania nad pandemią Covid-19”). Partnerami projektu byli Instytut Dyskursu i Dialogu oraz Instytut Rozwoju Miast i Regionów. Za pomoc w przygotowaniu badania dziękujemy Jackowi Gądeckiemu oraz Filipowi Gołębiewskiemu. Wywiady telefoniczne zrealizowała firma Kantar. 7 Zmiana techniki była związana z sytuacją epidemiczną. Przeprowadzenie wywiadów kwestionariuszowych w terenie nie było możliwe z uwagi na obostrzenia i zagrożenie zdrowia ankieterów. Zmiana techniki wymusiła na nas modyfikację niektórych pytań (na przykład redukcję pozycji w kafeterii). 8 Rekord liczby nowych zakażeń padł 5 listopada (27 143), a zgonów 25 listopada (674).

326

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

gnować z karty respondenta, co oznaczało konieczność uproszczenia bądź porzucenia wielu pytań z badania pierwszego. Nie można zatem traktować prezentowanych wyników w kategoriach badania podłużnego. W związku z tym nie zdecydowaliśmy się na zaprezentowanie tutaj porównań wyników pochodzących z obydwu pomiarów. Prezentujemy je natomiast jako osobne badania.

Postrzeganie ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi Jak zaznaczaliśmy wcześniej, ryzyko z socjologicznego punktu widzenia jest konstruktem społecznym – postrzeganie określonych zjawisk jako niebezpiecznych jest związane nie tylko z faktycznym poziomem zagrożenia, lecz także z przekonaniami na jego temat. W rozdziale dotyczącym reakcji społecznych wskazaliśmy kilka elementów, które kształtują społeczny odbiór ryzyka w przypadku chorób zakaźnych. W tym natomiast fragmencie chcielibyśmy przyjrzeć się, jak Polacy postrzegają niebezpieczeństwo dotyczące epidemii. Na potrzeby analizy wyszczególniliśmy cztery aspekty zagadnienia: (1) zagrożenie chorobami zakaźnymi w kontekście innych niebezpieczeństw dla zdrowia i życia; (2) zagrożenie konkretnymi chorobami zakaźnymi, (3) zagrożenie chorobami zakaźnymi na przestrzeni czasu, (4) jak jako społeczeństwo radzimy sobie z epidemiami chorób zakaźnych na przestrzeni czasu. Czy według Polaków choroby zakaźne były w 2018 roku poważnym zagrożeniem dla zdrowia? Poprosiliśmy naszych respondentów o stworzenie rankingu zagrożeń dla zdrowia indywidualnego. Interesowało nas, jak wysoko umieszczą oni w nim choroby zakaźne. Mieli ocenić na skali od 1 (najbardziej groźne) do 8 (najmniej groźne) wyszczególnione zagrożenia. Wykres 6 pokazuje, jak poszczególne pozycje zostały uszeregowane ze względu na średnią z odpowiedzi: im wyżej znajduje się dany czynnik, tym groźniejszy jest w ocenie naszych badanych. Na pierwszym miejscu znalazł się rak – 58% badanych przyznało temu zagrożeniu 1 bądź 2 punkty, średnia odpowiedzi wynosiła zaś 2,8. Na kolejnych miejscach były choroby układu

327

Postrzeganie ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi

krążenia, udar mózgu, wypadek komunikacyjny. Chorobę zakaźną sklasyfikowaliśmy na piątej pozycji.

Jak postrzega Pan / Pani osobiście następujące zagrożenia indywidualne? RAK (2,8) 35%

23%

13%

8%

8%

8% 3% 2%

CHOROBY UKŁADU KRĄŻENIA (3,36) 18%

21%

19%

16%

12%

6%

6% 2%

UDAR MÓZGU ( 4,16) 11%

14%

14%

17%

16%

13%

9%

6%

13%

6%

WYPADEK KOMUNIKACYJNY (4,33) 13%

10%

14%

15%

14%

15%

CHOROBA ZAKAŹNA (4,74) 3%

12%

15%

16%

17%

15%

14%

8%

PRZEMOC FIZYCZNA (5,19) 11%

7%

8%

9%

13%

14%

19%

19%

CHOROBA PSYCHICZNA (5,36) 6%

6%

10%

11%

14%

18%

18%

17%

UTRATA PRACY (6) 5%

6%

6%

1 – najbardziej groźne

9%

7%

2

13%

3

16%

4

5

38%

6

7

8 – najmniej groźne

Wykres 6. Postrzeganie indywidualnych zagrożeń (opracowanie własne, n = 612)

Porównajmy odpowiedzi ze statystykami pokazującymi przyczyny zgonów w Polsce. W 2016 roku dwiema najczęstszymi przyczynami były choroby układu krążenia (w które według klasyfikacji ICD wlicza się również udar mózgu) oraz nowotwory złośliwe (Wojty-

328

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

niak, Goryński 2018). Te pierwsze stanowiły 43,3% zgonów, podczas gdy te drugie 25,8%. Dane odpowiadają z grubsza odpowiedziom respondentów. W Polsce rzeczywiście głównymi problemami zdrowotnymi są te wskazane przez naszych badanych. Innymi słowy, badani dość trafnie wskazali realne zagrożenia zdrowotne. Fakt, że rak jest dla nas bardziej przerażający od zawałów serca nie jest zaskakującym ustaleniem. Można to interpretować w ten sposób, że badani dość trafnie potrafią wskazać realne zagrożenia zdrowotne. Prawdą jest, że patrząc na liczby zgonów, należy stwierdzić, że rak i choroby serca są poważniejszymi wyzwaniami dla systemów zdrowotnych niż choroby zakaźne. Aczkolwiek niezwykle trudno te zagrożenia porównywać. Epidemia może być bowiem przyczyną poważnego kryzysu zdrowotnego, nawet jeżeli bezwzględna liczba zgonów okaże się w rezultacie niższa od liczby zgonów spowodowanych „normalnymi” przyczynami. Zarówno rak, jak i choroby układu krążenia mimo faktu, że zbierają każdego roku dość krwawe żniwo, są problemami w pewnym sensie ujarzmionymi. Istnieją w tym przypadku celowane terapie czy wypracowane na podstawie wielu doświadczeń sposoby postępowania klinicznego. W przypadku epidemii często mamy do czynienia z zagrożeniem nowym, wymykającym się wiedzy eksperckiej i praktykom medycznym. Co więcej, choroby epidemiczne różnią się tym od chorób typu rak czy układu krążenia, że są zakaźne i tym samym trudniej je kontrolować. Problemem w przypadku epidemii, co doskonale pokazuje pandemia SARS-CoV-2, nie musi być sama zjadliwość wirusa, ale jego zaraźliwość, która sprawia, że duża liczba chorych może przeciążyć infrastrukturę szpitalną i tym samym doprowadzić do nadmiarowych zgonów z powodu wyczerpania się zasobów opieki zdrowotnej. Z tej perspektywy umieszczanie przez respondentów zagrożenia chorobą zakaźną dopiero na piątym miejscu, za wypadkiem komunikacyjnym, może być równie dobrze wyrazem pewnego lekceważenia wynikającego z niezdawania sobie sprawy z tego, jak niebezpieczną dynamikę może przybrać epidemia. Zadaliśmy naszym respondentom dwa pytania o zagrożenie konkretnymi chorobami zakaźnymi. Jedno z nich dotyczyło całego świata („Jakie choroby zakaźne są obecnie najgroźniejsze na świecie?”)

Postrzeganie ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi

329

(wyniki prezentuje tabela 1), drugie natomiast Polski („Jakie choroby zakaźne są obecnie najgroźniejsze w Polsce?”) (wyniki w tabeli 2). Było to pytanie otwarte i niewspomagane, to znaczy respondent nie miał wskazywać odpowiedzi z zaproponowanej listy, ale spontanicznie wymienić nazwę choroby. Prosiliśmy o wskazanie po trzy choroby. W przypadku świata i Polski najczęściej pojawiała się ta sama odpowiedź: HIV/AIDS. Ta choroba została wskazana przez 43% respondentów w przypadku świata oraz 24% w przypadku Polski. W przypadku świata drugą najczęściej wskazywaną chorobą była ebola (20%), a w przypadku Polski grypa sezonowa (22%)9.

Jakie choroby zakaźne są obecnie najgroźniejsze na świecie? HIV / AIDS

43%

EBOLA

20%

GRYPA SEZONOWA

11%

GRUŹLICA

10%

MALARIA

10%

BRAK ODPOWIEDZI

19%

Tabela 1. Pięć najczęstszych odpowiedzi na pytanie o to, jakie choroby są obecnie najgroźniejsze w skali świata. Respondenci proszeni byli o wskazanie trzech chorób (opracowanie własne, n = 612)

9 W przypadku Polski zastanawiający jest brak ospy prawdziwej, której epidemia wybuchła we Wrocławiu w 1963 roku. Zdarzenie to w tamtym czasie było dużym zagrożeniem dla zdrowia publicznego, ponieważ niekontrolowane rozprzestrzenienie się choroby mogłoby doprowadzić do poważnego kryzysu zdrowotnego w całym kraju. W związku z tym zastosowano bardzo radykalne środki ochronne (zamknięcie miasta, przymusową izolację potencjalnie zakażonych, masową akcję sczepień), dzięki którym udało się szybko opanować epidemię. Na kanwie tych wydarzeń powstały książki reporterskie (Ambroziewicz 1965; Kos 1991, 2017), film fabularny (Zaraza, 1971, reż. Roman Załuski) oraz powieści (Żołnierze grzechu Andrzeja Ziemiańskiego (wyd. 2010), Szczury Wrocławia Roberta J. Schmidta (wyd. 2015)). Mimo to wydaje się, że epidemia ospy jest w polskiej świadomości nieobecna. Świadczą o tym nie tylko nasze wyniki, ale również brak cyklicznych doniesień o tych wydarzeniach w ogólnopolskich mediach przy okazji rocznicy epidemii. Do wydarzeń z 1963 roku nawiązywano jednak w czasie pandemii koronawirusa.

330

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Jakie choroby zakaźne są obecnie najgroźniejsze w Polsce? HIV / AIDS

24%

GRYPA SEZONOWA

22%

GRUŹLICA

13%

ODRA

12%

WIRUSOWE ZAPALENIE WĄTROBY

12%

BRAK ODPOWIEDZI

23%

Tabela 2. Pięć najczęstszych odpowiedzi na pytanie o to, jakie choroby są obecnie najgroźniejsze w Polsce. Respondenci proszeni byli o wskazanie trzech chorób (opracowanie własne, n = 612)

Jakie można z tego wyciągnąć wnioski? Wysoki wynik HIV/AIDS wskazuje, że jest to bardzo dobrze zakorzeniona w naszej pamięci zbiorowej choroba zakaźna. Została społecznie przepracowana, stając się przedmiotem różnych praktyk upamiętniających (w Polsce 1 grudnia, podobnie jak na całym świecie, obchodzony jest Światowy Dzień AIDS), również w formie filmów fabularnych czy książek (które były popularne również w naszym kraju). W Polsce pojawienie się HIV/AIDS zbiegło się z transformacją ustrojową. Liczba zakażeń i zgonów systematycznie rosła od 1989 roku10, a w latach 90. zapoczątkowano wiele polityk i kampanii społecznych z zakresu zdrowia publicznego mających na celu walkę z HIV/AIDS (Struzik 2020). Obok postępującej biedy zarażenie HIV było jednym z poważniejszych zagrożeń zdrowotnych tamtych czasów, stałym elementem pierwszych, trudnych lat transformacji. Warto skomentować również obecność eboli w odpowiedziach naszych badanych. Wirusem tym nie zakaził się żaden mieszkaniec naszego kraju ani krajów z nami sąsiadujących. Przeważająca większość przypadków pochodzi z państw Afryki Zachodniej (Gwinei, Liberii i Sierra Leone)11. Ebola nigdy nie stanowiła ponadto poważne-

10

Por. statystyki Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego: http:// wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/hiv_aids/index.htm. 11 https://pssekrakow.pl/index.php?option=com_content&view=category&id=118&Itemid=212

Postrzeganie ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi

331

go zagrożenia globalnego, a jest chorobą, która zabija skutecznie, acz relatywnie mało ludzi. Popularność tej odpowiedzi bierze się z obecności narracji o wirusie ebola w przestrzeni medialnej i kulturze popularnej, o czym pisaliśmy wcześniej. Musimy także pamiętać, że epidemie eboli co jakiś czas powracają, na przykład w latach 2000–2003 w państwach Afryki Środkowej czy w latach 2014–2016 w Afryce Zachodniej (ten epizod był najcięższy ze wszystkich), przykuwając na nowo, chociaż w mniejszym nasileniu niż w 1995 roku, uwagę prasy i opinii publicznej. Kilka miesięcy po naszym pierwszym badaniu ankietowym doszło do kolejnej epidemii, tym razem w Kivu (trwała od sierpnia 2018 do czerwca 2020 roku). Ważnym elementem naszego badania były pytania związane z oceną możliwości medycyny i instytucji, jeżeli chodzi o radzenie sobie z epidemiami, a także z ogólną oceną poziomu zagrożenia związanego z chorobami zakaźnymi. Na samo pytanie, „czy epidemie chorób zakaźnych są dziś mniej czy bardziej groźne niż 15 lat temu”, 43% badanych odpowiedziało, że są mniej groźne. Jak widać, dla dużej części badanych choroby zakaźne jawiły się w 2018 roku jako zagrożenie mniejsze niż w przeszłości. Pytaliśmy również o to, czy jako społeczeństwo jesteśmy lepiej zabezpieczeni przed epidemiami chorób zakaźnych teraz niż 15 lat temu. Okazało się, że respondenci byli bardzo dużymi optymistami: 71% badanych odpowiedziało, że jesteśmy lepiej przygotowani do zagrożenia epidemicznego, a jedynie 11%, że gorzej. Warto odnieść te wyniki do kategorii REIDs. Stwierdziliśmy, że w rodzimych dyskursach kategoria ta nie występuje, ale wciąż jesteśmy odbiorcami komunikatów i narracji produkowanych przez ekspertów i dziennikarzy posługujących się tą ramą. W Stanach Zjednoczonych eksperci zrewidowali twierdzenie, że „księga chorób zakaźnych została na zawsze zamknięta”. Po kryzysie HIV/AIDS tamtejsza opinia publiczna była również elektryzowana doniesieniami o kolejnych zagrożeniach pandemicznych, takich jak wirusy ebola (Towers i in. 2015) czy Zika (Sharma i in. 2017). I doniesienia te pozostają nie bez wpływu na wyobrażenia obywateli amerykańskich o stopniu zagrożenia ze strony czynników zakaźnych. W badaniu przeprowadzonym w 2016 roku wśród mieszkańców Stanów Zjed-

332

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

noczonych przez instytut Pew Research 51% respondentów uznało, że choroby zakaźne są większym zagrożeniem niż 20 lat temu12. W przypadku naszych badań z 2018 roku podobnej odpowiedzi udzieliło jedynie 33% respondentów. Choroby zakaźne nie zostały w polskim kontekście umocowane w takim stopniu, jak na przykład w Stanach Zjednoczonych, co ma wpływ na inną percepcję zagrożeń związanych z epidemiami. W 2018 roku Research!America przeprowadziła sondaż dotyczący zagrożeń związanych z epidemiami chorób zakaźnych13. Na pytanie, „jak mocno jesteś przekonany, że rząd federalny zapobiegnie poważnej epidemii chorób zakaźnych”, odpowiedzi „bardzo” albo „średnio przekonany” udzieliło 61% badanych, zaś „słabo” bądź „nieprzekonany” 36%. Z kolei ze stwierdzeniem „Stany Zjednoczone są przygotowane na następną epidemię podobną do eboli” na skali 1–5 (gdzie 1 – całkowicie się zgadzam, a 5 – całkowicie się nie zgadzam) 34% respondentów wskazało 1 bądź 2, zaś 25% 4 bądź 5. Odpowiedź ambiwalentną (3) wskazało aż 42% badanych. Biorąc pod uwagę odpowiedzi udzielone przez naszych respondentów na pytanie o to, czy jesteśmy lepiej przygotowani, wysuwamy wniosek, że Polacy są wyraźnie bardziej optymistycznie nastawieni w kwestii zagrożeń epidemicznych niż Amerykanie. Co więcej, nasza ocena jest bliższa temu, jak zagrożenia epidemiczne oceniają eksperci. Jak pisaliśmy wcześniej, rzeczywiście na świecie pojawia się coraz więcej chorób zakaźnych i jest coraz więcej ognisk zapalnych, jednak – mimo tego wszystkiego – coraz mniejszy odsetek ludzi umiera na choroby zakaźne. I tak jak argumentowaliśmy, COVID-19 nie powinien być rozpatrywany w kategoriach wyjątku od reguły: przekonywaliśmy w wielu miejscach, że radzimy sobie z tym zagrożeniem relatywnie dobrze dzięki infrastrukturze, którą wybudowaliśmy w ciągu ostatnich lat.

12

https://www.pewresearch.org/science/2016/07/08/half-of-americans-say-threats-from-infectious-diseases-are-growing/ 13 https://www.researchamerica.org/sites/default/files/MAY2018_ VaccinePressRelease_final.pdf

Wyobrażenie o chorobach zakaźnych i health literacy

333

Wyobrażenie o chorobach zakaźnych i health literacy Z problemem społecznej percepcji ryzyka związane są wyobrażenia na temat zagrożeń. Mamy tutaj na myśli oczywiście nie wiedzę ekspercką, ale potoczną, a ściślej rzecz ujmując, to, jak ta druga koresponduje z tą pierwszą. Dowiedzenie się, czy dane społeczeństwo trafnie rozpoznaje mechanizm danego zagrożenia, jest ważne z powodu tego, jak owa wiedza przekłada się na określone zachowania społeczne, na przykład mające na celu ograniczenie rozwoju epidemii. To zagadnienie wiąże się z pojęciem kompetencji zdrowotnych (health literacy), które oznacza „zdolność jednostek do uzyskiwania, przetwarzania i rozumienia podstawowych informacji oraz usług zdrowotnych niezbędnych do podejmowania niezbędnych decyzji związanych ze zdrowiem” (Cho i in. 2008, s. 1811). W kontekście chorób zakaźnych poziom kompetencji zdrowotnych ma związek z podejmowaniem takich działań jak szczepienia (Castro-Sánchez i in. 2016). Już wyniki pytań o to, jakie choroby zakaźne są najgroźniejsze w Polsce i na świecie, pozwalają wysunąć pewne wnioski. Na pytanie o to, które z chorób są obecnie poważnym zagrożeniem dla świata, 19% respondentów nie udzieliło żadnej odpowiedzi. Ten odsetek był jeszcze większy w przypadku zagrożenia chorobami zakaźnymi dla Polski: tutaj 23% respondentów nie było w stanie odpowiedzieć (była to druga najczęstsza odpowiedź dla tego pytania). Pośrednio wynika z tego, że duży odsetek Polaków, jeżeli chodzi o wiedzę o chorobach zakaźnych, ma problem już na poziomie wskazania konkretnej jednostki chorobowej. W naszym badaniu pytaliśmy ponadto o cechy poszczególnych chorób zakaźnych: prawdopodobieństwo zakażenia, przebieg choroby (łagodny czy ciężki), jakie jest ryzyko śmierci. Wskazaliśmy respondentom do oceny następujące choroby zakaźne: grypa sezonowa, grypa ptasia, grypa świńska, HIV/AIDS, ebola, borelioza. Wyniki prezentują tabele 3, 4 i 5.

Jak łatwo zarazić się następującymi chorobami? Znikome prawdopodobieństwo

Małe prawdopodobieństwo

Średnie prawdopodobieństwo

Duże prawdopodobieństwo

Wyjątkowo duże prawdopodobieństwo

Nie wiem

GRYPA SEZONOWA

4%

4%

14%

21%

53%

4%

GRYPA PTASIA

18%

21%

22%

11%

5%

23%

GRYPA ŚWIŃSKA

18%

22%

21%

9%

3%

27%

HIV / AIDS

12%

18%

26%

18%

16%

10%

EBOLA

20%

12%

13%

13%

12%

30%

BORELIOZA

3%

6%

22%

25%

35%

9%

Tabela 3. Ocena łatwości zakażenia się poszczególnymi chorobami zakaźnymi (opracowanie własne, O612)

Jak ciężki jest przebieg następujących chorób? Łagodny

Niezbyt uciążliwy

Przeciętny

Dość duży

Bardzo uciążliwy

Nie wiem

GRYPA SEZONOWA

10%

18%

37%

19%

9%

7%

GRYPA PTASIA

4%

7%

17%

23%

13%

36%

GRYPA ŚWIŃSKA

3%

6%

21%

21%

12%

37%

HIV / AIDS

2%

5%

13%

26%

38%

16%

EBOLA

1%

2%

6%

16%

43%

32%

BORELIOZA

1%

4%

17%

34%

30%

14%

Tabela 4. Ocena przebiegu poszczególnych chorób zakaźnych (opracowanie własne, n = 612)

335

Wyobrażenie o chorobach zakaźnych i health literacy

Jak duże jest ryzyko śmierci przy następujących chorobach? Minimalne

Małe

Średnie

Duże

Ogromne

Nie wiem

GRYPA SEZONOWA

23%

28%

24%

11%

8%

6%

GRYPA PTASIA

6%

13%

21%

20%

9%

31%

GRYPA ŚWIŃSKA

6%

11%

20%

18%

9%

36%

HIV / AIDS

2%

6%

15%

28%

38%

11%

EBOLA

1%

2%

6%

17%

44%

30%

BORELIOZA

5%

16%

28%

22%

13%

16%

Tabela 5. Ocena ryzyka śmierci związanego z poszczególnymi chorobami zakaźnymi (opracowanie własne, n = 612)

Porównajmy uzyskane wyniki z elementarną wiedzą epidemiologiczną. Nasi respondenci za najbardziej śmiercionośną chorobę zakaźną i wirusa uznali HIV/AIDS – 66% było zdania, że w tym przypadku ryzyko śmierci jest duże bądź ogromne. Jednocześnie 64% badanych odpowiedziało, że HIV/AIDS ma przebieg ciężki – był to najwyższy wynik obok boreliozy. Na początku epidemii HIV/ AIDS, na początku lat 80. XX wieku, średnia przeżywalność wynosiła 1–2 lata, jednak w 2016 dwudziestolatek zakażony wirusem, który regularnie przyjmował leki antyretrowirusowe, mógł liczyć jeszcze średnio na dodatkowe 53 lata życia (Eisenger, Fauci 2018). W określonym kontekście – to znaczy w krajach o rozwiniętej infrastrukturze szpitalnej, dobrze działającym systemie opieki zdrowotnej i dużej dostępności specjalistycznego leczenia – AIDS stało się chorobą chroniczną. Wbrew opinii naszych respondentów AIDS nie jest już zatem tak zabójcze, jak 20 czy 30 lat temu, również w Polsce. W naszym kraju funkcjonuje ministerialny program skierowany do osób chorych na HIV/AIDS, terapia antyretrowirusowa jest również refundowana14. Być może działa tutaj mechanizm związany z pamięcią społeczną. Epidemia HIV/AIDS jako ważne wydarzenie

14 https://www.gov.pl/web/zdrowie/leczenie-antyretrowirusowe-osobzyjacych-z-wirusem-hiv-w-polsce

336

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

początków transformacji utrwaliła w świadomości Polaków obraz tej choroby jako śmiertelnie niebezpiecznej i jako taki jest on nadal obecny mimo ewidentnego sukcesu polskiego systemu zdrowia publicznego w tym względzie. Spójrzmy teraz na grypę. Spośród wszystkich zaproponowanych jednostek chorobowych grypa sezonowa jest najbardziej pospolita, w tym sensie, że jako choroba endemiczna nawiedza nas regularnie w trakcie sezonu jesienno-zimowego, wywołując zwykle niegroźne dla zdrowia i życia infekcje. Zwróćmy uwagę, że w przypadku grypy najmniej respondentów wskazało przy różnych pytaniach odpowiedź „nie wiem”. Przy innych chorobach odsetek takich odpowiedzi wahał się od 9% do 37%, podczas gdy dla grypy sezonowej od 4% do 7%. Inaczej niż HIV/AIDS, które pozostaje być może wspomnieniem dość odległym i związanym z określonym momentem historycznym, pamięć o grypie sezonowej jest co roku aktualizowana. Przypomnijmy, że nasze badania prowadziliśmy tuż po sezonie grypowym. Wszystko to sprawiło, że odpowiedzi respondentów są bliższe wiedzy epidemiologicznej. Grypa sezonowa nie jest może najlepiej rozprzestrzeniającym się wirusem – jej współczynnik reprodukcji waha się od 0,9 do 2,1 (Coburn, Wagner, Blower 2009) – ale prawdą jest, że spośród wszystkich przywołanych w pytaniu chorób w polskim kontekście najłatwiej zakazić się jest właśnie wirusem grypy. Podobnie uważają respondenci w naszym badaniu – 74% z nich uznało, że w przypadku tego drobnoustroju istnieje duże bądź wyjątkowo duże prawdopodobieństwo zakażenia. Jednocześnie 51% badanych było zdania, że w przypadku grypy sezonowej ryzyko śmierci jest minimalne bądź małe. Patrząc na statystyki, należy stwierdzić, że do pewnego stopnia opinie respondentów odpowiadają rzeczywistości. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego15 w sezonie 2018/2019 w Polsce zachorowało na grypę 4 491 879 osób. Jest to prawie 12% populacji Polski16. Spośród chorujących 150 zmarło wskutek powikłań (czyli 0,003% chorych). Dla

15

http://wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/grypa/index.htm W 2018 roku według danych GUS w Polsce żyło 38 411 148 osób, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/ludnosc-stan-i16

Wyobrażenie o chorobach zakaźnych i health literacy

337

porównania w Polsce w 2018 roku HIV stwierdzono u 1275 osób, AIDS u 108, a umarło z tego powodu 29 osób17. Obok jednostki zapamiętanej, ale w specyficzny sposób (HIV/ AIDS) oraz jednostki, która na bieżąco o sobie przypomina (grypa sezonowa), mamy również chorobę, która w nie tak dalekiej przeszłości wywołała dość poważną debatę medialną, ale dziś jest właściwie zapomniana. Chodzi o świńską grypę. W opinii naszych respondentów cechy świńskiej grypy są bardzo podobne do innej choroby, o którą pytaliśmy, a mianowicie ptasiej grypy. Właściwie to dla wielu badanych były one nieodróżnialne: wiedząc, jak respondent opisał jedną chorobę, można było z ogromnym prawdopodobieństwem przewidzieć, jak opisze drugą z nich. Dodając tutaj jeszcze fakt, że obydwie jednostki w różnych pytaniach uzyskiwały największy odsetek odpowiedzi „nie wiem”, możemy zasadnie założyć, że badani nie odróżniali od siebie tych dwóch chorób. Z epidemiologicznego i wirusologicznego punktu widzenia są one jednak radykalnie odmienne. Grypa ptasia jest od grypy świńskiej dużo bardziej niebezpieczna dla zarażonego: ma większą zjadliwość, sięgającą nawet 70% (Coburn, Wagner, Blower 2009; Park, Ryu 2018). Niemniej dużo trudniej się nią zakazić: transmisja następuje od zwierzęcia do człowieka, a nie między ludźmi, przy czym nawet w przypadku bezpośredniego kontaktu z zarażonym ptakiem bardzo trudno o infekcję. Właściwie świńska grypa jest dość podobna do grypy sezonowej. A raczej należałoby stwierdzić, że szczep świńskiej grypy jest podobny do pozostałych szczepów grypy: technicznie rzecz biorąc, świńska grypa jest dziś traktowana jako jedna z gryp sezonowych, szczep krąży w populacji i będzie pojawiał się co jakiś czas. Nasza wiedza o charakterystyce ptasiej i świńskiej grypy jest znikoma, choć były one wyraźnie obecne w przekazach medialnych. O ptasiej grypie było głośno w 1997 roku, kiedy pojawiła się w Hong Kongu, oraz w 2005, gdy w Polsce odnotowano zarażone nią dzikie ptaki. W polskich mediach napisano wówczas wiele alarmujących

struktura-oraz-ruch-naturalny-w-przekroju-terytorialnym-w-2018-r-stanw-dniu-31-xii,6,25.html. 17 http://wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/hiv_aids/index.htm

338

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

artykułów, które wyolbrzymiały zagrożenie ze strony wirusa (Hodalska 2018). Podobnie rzecz przedstawia się w przypadku świńskiej grypy, która wywołała w latach 2009–2010 globalną pandemię oraz, jak zaznaczaliśmy wcześniej, zwróciła uwagę polskich mediów. W kontekście badań, jakie przeprowadziliśmy w 2018 roku, przypadek świńskiej grypy pokazuje, jak łatwo społeczeństwo może zapomnieć zagrożenie związane z chorobą zakaźną, które kilka lat wcześniej gościło na łamach ogólnopolskiej prasy i prowokowało wiele dyskusji w debacie publicznej. Mogłoby się wydawać, że temat tak wyraźnie obecny w dyskursie pozostawi jakiś ślad w świadomości potocznej, a w związku z tym Polacy będą mieli większą wiedzę na temat świńskiej grypy. Jak wskazują wyniki naszych badań, tak się nie stało – duża część naszych respondentów nie potrafiła odpowiedzieć na pytania związane ze świńską grypą bądź opisywała ją tak, jakby niczym nie różniła się ona od ptasiej grypy. Dlaczego tak było? Jedna z możliwych odpowiedzi jest taka, że wirus H1N1/09 nie okazał się tak groźny, jak na początku zakładano. Nie spowodował dużej liczby zgonów, nie zdezorganizował również życia społecznego. Był bardziej wydarzeniem medialnym, chwilowym trendem wpływającym na dyskurs publiczny, a nie zdarzeniem wywołującym jakieś poważne konsekwencje. H1N1/09 jest ponadto wirusem grypowym, a sama grypa w swojej sezonowej wersji – jak pokazują również nasze badania – nie jest postrzegana jako poważne zagrożenie dla zdrowia. W związku z tym świńska grypa mogła nie być potraktowana jako zagrożenie nowe i przez to niebezpieczne, ale raczej ujmowana przez analogię z czymś znanym, powtarzalnym, a przez to jawiącym się jako mało groźne. Być może z tych powodów pandemia z 2009 i 2010 roku nie doprowadziła w Polsce do żadnych działań upamiętniających, zarówno na poziomie praktyk społecznych, jak i funkcjonowania instytucji. To by tłumaczyło, dlaczego społeczeństwo polskie jako zbiorowość nie pamięta tej jednostki chorobowej. Ogólnie rzecz ujmując, należy stwierdzić, że przytoczone wyniki pokazują, że świadomość społeczną związaną z chorobami zakaźnymi kształtuje nie wiedza ekspercka (a przynajmniej nie w głównej mierze), ale takie czynniki jak pamięć przeszłych (przypadek HIV/ AIDS) bądź bardziej aktualnych doświadczeń (przypadek grypy

Percepcja chorób zakaźnych podczas pandemii SARS-CoV-2

339

sezonowej). Jednocześnie próby medialnego konstruowania poczucia ryzyka mogą przynieść jedynie krótkotrwałe i szybko przemijające rezultaty (przypadek świńskiej grypy). Wszystko to jest kolejnym argumentem na rzecz tezy, że ryzyko jest przede wszystkim konstruktem społecznym, a w samym procesie konstrukcji ważną rolę odgrywają zjawiska społeczne, kulturowe czy psychologiczne.

Percepcja chorób zakaźnych podczas pandemii SARS-CoV-2 Pod koniec 2019 roku w chińskim mieście Wuhan zarejestrowano przypadki nieznanej wcześniej choroby związanej z wydolnością układu oddechowego. 7 stycznia 2020 roku wyizolowano w warunkach laboratoryjnych nowy rodzaj koronawirusa, który nazwano SARS-CoV-218. W Polsce pierwszy przypadek zakażenia stwierdzono 4 marca19, a pierwszy zgon 12 marca; 11 marca premier Mateusz Morawiecki ogłosił zamknięcie wszystkich placówek oświatowych i szkół wyższych na okres 14 dni. Od 15 marca znacząco ograniczono ruch międzynarodowy i przywrócono kontrole graniczne; 20 marca ogłoszono na terenie Polski stan epidemii; 25 marca rząd wprowadził zakaz przemieszczenia się wewnątrz kraju (z wyłączeniem kilku wyjątkowych sytuacji). Rozwój sytuacji pandemicznej musiał być zaskoczeniem dla wielu. Teoretycznie samo pojawienie się patogenu nie powinno dziwić. Biorąc pod uwagę repertuar możliwych reakcji na zagrożenie kryzysem epidemicznym, należy zauważyć, że wiele rozwiązań stosowano już w przeszłości w różnych rejonach świata. Już wcześniej rozważano masowe izolowanie podatnych jednostek w gospodarstwach domowych, pojawiały się również koncepcje typu wypłaszczenia krzywej, znany był system test and trace, wiele planów kryzysowych na wypadek epidemii przewidywało kordony sanitarne,

18

https://www.who.int/csr/don/12-january-2020-novel-coronavirus-china/en/ 19 Wszystkie dane epidemiologiczne podajemy za bazą danych stworzoną przez Michała Rogalskiego: https://docs.google.com/spreadsheets/d/1ierEhD6gcq51HAm433knjnVwey4ZE5DCnu1bW7PRG3E/edit.

340

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

szpitale polowe i ludzi pracujących w strojach „hazmat”. Jednak wielomiesięczne dystansowanie fizyczne, zamykanie przestrzeni publicznych i przechodzenie na pracę zdalną, co w praktyce oznacza nie tylko przesterowanie całych gospodarek narodowych, ale także zmianę większości naszych codziennych praktyk, było dla wielu ludzi zaskakujące. Jeszcze w lutym wielu polityków i ekspertów bagatelizowało zagrożenie20. Tragiczne przykłady włoskiej Lombardii czy Szwecji, w których umieralność w przeliczeniu na milion mieszkańców była znacząco wyższa niż w innych krajach Unii Europejskiej, pokazały, że nawet bogate kraje o rozwiniętym i sprawnie działającym systemie ochrony zdrowia stają się niewydolne w konfrontacji z lawinowym przyrostem chorych. Również społeczeństwo polskie było zupełnie zaskoczone i zdezorientowane tą niecodzienną sytuacją. Biorąc pod uwagę wyniki naszych badań z 2018 roku, trudno się temu dziwić. Polacy deklarowali wtedy, że choroby zakaźne nie są dla nich poważnym zagrożeniem, a ich wiedza na ten temat również nie była zbyt rozbudowana. Wskazują na to również badania prowadzone już w okresie pandemii. W sondażu CBOS przeprowadzonym 5–15 marca 48% badanych (czyli największy odsetek respondentów w tym pytaniu) zgodziła się ze twierdzeniem, że COVID-19 nie jest chorobą wyjątkową i została rozdmuchana przez media (CBOS 2020a). Bezpośrednia konfrontacja z epidemią zmieniła jednak opinie Polaków. W badaniu CBOS z końca kwietnia odsetek takich respondentów zmalał już do 32%, a 59% respondentów uważała, że obecna pandemia koronawirusa jest czymś wyjątkowym (CBOS 2020b). Podobną zmianę można dostrzec w przypadku poczucia zagrożenia, co

20 Przykładem może być Waleria Hryniewicz, uznana w Polsce i na świecie mikrobiolożka pracująca w Zakładzie Epidemiologii i Mikrobiologii Klinicznej Narodowego Instytutu Leków, która w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” 17 lutego mówiła, że koronawirus „nie wydaje się bardziej groźny od grypy” (https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,25692424,myjmy-rece-mordercze-bakterie-z-new-delhi-sa-juz-wszedzie.html). Podobnie 27 lutego wypowiadał się również w „Gazecie Wyborczej” Włodzimierz Gut (https://wyborcza.pl/7,162657,25738522,wirusolog-doradca-glownego-inspektora-sanitarnego-w-walce-z.html).

Percepcja chorób zakaźnych podczas pandemii SARS-CoV-2

341

pokazuje raport z badań agencji 4P21. Na początku marca 27% badanych uważało, że koronawirus spowoduje wiele ofiar, 43%, że zagrozi indywidualnemu zdrowiu, a 42%, że zagrozi życiu rodziny. Pod koniec marca te wyniki wynosiły odpowiednio 62%, 61% i 62%22. Lęk przed zakażeniem, jak wynika z badań CBOS, wzrósł między marcem a kwietniem o siedem punktów procentowych (CBOS 2020c). Opierając się na wynikach badań sondażowych (na przykład CBOS 2020b) wskazujących na duży poziom akceptacji przez Polaków restrykcji wprowadzonych przez rząd oraz danych geolokalizacyjnych, pokazujących, że Polacy znacząco ograniczyli mobilność23, możemy wysnuć wniosek, że mieszkańcy naszego kraju zastosowali się podczas pierwszej fali do narzuconych im ograniczeń, co z kolei przyczyniło się do relatywnie niskiej, porównując z innymi krajami europejskimi, liczby zakażeń i zgonów spowodowanych koronawirusem w okresie wiosennym. Przejście przez pierwszą falę pandemii w sposób łagodny skutkowało tym, że rząd postanowił znacząco poluzować obostrzenia. Między 20 kwietnia a 30 maja zniesiono stopniowo większość ograniczeń. Rozluźnienie restrykcji wpłynęło na nastroje społeczne. Jak dowodzą sondaże CBOS, poziom lęku przed zakażeniem na przełomie maja i czerwca wrócił do poziomu z marca (CBOS 2020d) i obniżył się jeszcze bardziej w sierpniu (CBOS 2020e). Sytuacja zaczęła się radykalnie zmieniać po 1 września, kiedy do szkół wrócili uczniowie. Tego dnia w Polsce wykryto 550 zakażeń i stwierdzono 19 zgonów z powodu Covid-19 i chorób współistniejących; 1 października było to 1967 zakażeń i 30 zgonów, a 1 listopada 17 171 zakażeń i 152 zgony.

21

Technika CAWI (wspomagany komputerowo wywiad za pomocą strony WWW), n = 1010. 22 https://www.grupa4p.pl/files/4P_KORONAWIRUS_1_wiedza_07 102020.pdf. 23 https://forsal.pl/artykuly/1462483,koronawirus-geolokalizacja-ma py-polacy-zostali-w-domach-wlosi-i-brytyjczycy-niekoniecznie.html

342

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią W okolicznościach drugiej fali pandemii przeprowadziliśmy nasze drugie badanie. Prosiliśmy respondentów o ocenę zaufania w kwestiach zdrowotnych do konkretnych osób oraz instytucji. Wykres 7 obrazuje wyniki, jakie uzyskaliśmy.

Proszę ocenić swoje zaufanie w kwestiach zdrowia do wymienianych instytucji: RODZINA 61%

20%

11% 4% 2% 2%

PIELĘGNIARKI 32%

31%

22%

6%

5%

4%

PRZYJACIELE I ZNAJOMI 29%

29%

29%

29%

26%

8%

5% 3%

LEKARZE 24%

8%

8% 2%

PRASA, TELEWIZJA, RADIO 8%

10%

27%

22%

29% 4%

MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE 6%

7%

5 – w pełni ufam

25%

4

3

24%

2

1 – zupełnie nie ufam

32%

6%

nie wiem / trudno powiedzieć

Wykres 7. Ocena zaufania w kwestiach zdrowotnych (opracowanie własne, n = 1000)

Pamiętając, że pomiar został przeprowadzony w trakcie jesiennej fali koronawirusa, jako zaskakujący należy uznać fakt, że lekarze, czyli osoby w pierwszej kolejności odpowiedzialne za ratowanie życia i zdrowia w sytuacji pandemii, znaleźli się dopiero na czwartej pozycji. Badania YouGov prowadzone we współpracy z Imperial Col-

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

343

lege London do pewnego stopnia potwierdzają nasze wyniki. Zgodnie z pomiarem przeprowadzonym 5–13 maja 2020 roku24 Polacy jako jedyni wskazali przyjaciół i rodzinę jako osoby godne większego zaufania w przypadku działań związanych z pandemią niż przedstawiciele pozostałych 25 krajów. Czy taka sytuacja ma związek z pandemią i jest wynikiem problemów z radzeniem sobie z koronawirusem przez system ochrony zdrowia, czy też jest wyrazem zjawisk istniejących przed marcem 2020 roku? Pewną odpowiedzią na to pytanie są badania opublikowane w 2014 roku w „New England Journal of Medicine” (Blendon, Benson, Hero 2014). Dotyczyły one poziomu zaufania wobec lekarzy w 29 krajach. Na pytanie: „Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że lekarze w twoim kraju są godni zaufania?”, twierdząco odpowiedziało 43% polskich respondentów. Był to najniższy wynik spośród wszystkich badanych krajów. Podobny poziom zaufania pokazały badania European Trusted Brands wykonywane na zlecenie miesięcznika „Reader’s Digest”. W tym przypadku Polacy znaleźli się na miejscu przedostatnim (jedynie Rosjanie ufają lekarzom w mniejszym stopniu) (Łosiewicz, Ryłko-Kurpiewska 2015, s. 204). Taki niski poziom zaufania może być związany ze stanem opieki zdrowotnej w Polsce, a w szczególności z negatywną oceną możliwości i jakości usług medycznych. Wydaje się, że lekarze są łączeni z całą instytucją opieki medycznej w Polsce, przez co na zaufanie do ich pracy wpływ ma niewydolność całego systemu. Zgodnie z badaniami CBOS od niemal 20 lat prowadzenia badań na ten temat większość respondentów deklaruje niezadowolenie z tego, jak funkcjonuje opieka zdrowotna (CBOS 2018). Sytuacja pandemii jeszcze pogłębiła tę negatywną opinię, o czym również zaświadczają badania CBOS, z których wynika, że trudność w dostępie do różnych 24

Zob. https://yougov.co.uk/topics/international/articles-reports/ 2020/05/18/international-covid-19-tracker-update-18-may?utm_source=twitter&utm_medium=website_article&utm_campaign=covid_article_8. Badania są realizowane cyklicznie od 31 marca 2020 roku w ramach projektu Covid 19 Behaviour Tracker, które obejmują łącznie ponad 20 tysięcy respondentów.

344

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

usług medycznych podczas pandemii zwiększyła poziom krytycyzmu wobec opieki zdrowotnej (CBOS 2020f). Również respondenci w naszym badaniu raczej negatywnie odnoszą się do stanu przygotowania instytucji medycznych do walki z pandemią. Jak pokazuje wykres 8, aż 44% respondentów było przekonanych, że polska ochrona zdrowia była gorzej przygotowana do pandemii koronawirusa niż inne kraje europejskie.

Polska ochrona zdrowia w stosunku do swoich odpowiedników w innych krajach europejskich była:

14%

lepiej przygotowana do pandemii koronawirusa

2%

nie mam zdania

44%

gorzej przygotowana do pandemii koronawirusa

40%

tak samo przygotowana do pandemii koronawirusa

Wykres 8. Ocena stanu przygotowania polskiej ochrony zdrowia do pandemii koronawirusa (opracowanie własne, n = 1000)

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

345

Warte podkreślenia jest również to, jak wysoko w pytaniu o zaufanie w kwestiach zdrowotnych znaleźli się w naszych badaniach rodzina i przyjaciele. W socjologii medycyny istnieje pojęcie systemów nieprofesjonalnego wsparcia (lay refferal system), które odnosi się do „członków rodziny, przyjaciół, sąsiadów, którzy pomagają jednostce w interpretacji jej objawów chorobowych oraz w wyborze sposobu działania” (Synowiec-Piłat 2013, s. 136). Niektóre badania wskazują, że taka nieformalna sieć społeczna może być pierwszą instancją, do której zgłaszają się osoby podejrzewające u siebie występowanie jakieś choroby, zanim jeszcze udadzą się po pomoc do lekarza (Cornford, Cornford 1999). Funkcjonowanie owych systemów nieprofesjonalnych może oczywiście przybrać różne formy oraz prowadzić do różnych rezultatów. Mogą być instancją pośredniczącą między jednostką a lekarzem (w momencie gdy to rodzina nakłania do wizyty lekarskiej), mogą także prowadzić do zastąpienia terapii profesjonalnej samoopieką, co pokazują badania Barbary Tobiasz-Adamczyk, Krystyny Szafraniec i Jadwigi Bajki dotyczące chorych na raka jelita grubego i nowotwór żołądka (Tobiasz-Adamczyk, Szafraniec, Bajka 1999). Wysokie miejsce rodziny oraz znajomych w przypadku zaufania w kwestiach zdrowotnych może sugerować, że system nieprofesjonalnego wsparcia jest w polskim kontekście dość silny i że to właśnie te grupy stanowią główny punkt odniesienia przy rozstrzyganiu różnych kwestii medycznych w sytuacjach kryzysu zdrowotnego, jakim jest pandemia. Biorąc pod uwagę ocenę działań różnych podmiotów i instytucji w walce z pandemią, należy stwierdzić, że ochrona zdrowia w naszym badaniu nie wypada tak źle. Obrazuje to wykres 9. Wynika z niego, że Polacy najlepiej oceniają naukowców i właśnie ochronę zdrowia, a najgorzej policję i Kościół.

346

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Jak ocenia Pan / Pani działania poniższych podmiotów w odniesieniu do Pana / / Pani w czasie pandemii koronawirusa? NAUKOWCY 27%

34%

23%

6%

5%

5%

OCHRONA ZDROWIA 21%

26%

25%

12%

14% 2%

POLICJA 17%

23%

30%

15%

13% 2%

WŁADZE LOKALNE 12%

20%

33%

17%

15% 3%

SANEPID 13%

19%

30%

19%

15%

4%

MEDIA 8%

18%

33%

19%

19% 3%

RZĄD 9%

12%

19%

17%

42% 1%

KOŚCIÓŁ KATOLICKI 10%

9%

20%

5 – bardzo dobrze oceniam działania tej instytucji lub osób

16%

4

3

41%

2

4%

1 – bardzo źle oceniam działania tej istytucji lub osób

nie wiem / trudno powiedzieć

Wykres 9. Ocena działań różnych podmiotów w odniesieniu do pandemii koronawirusa (opracowanie własne, n = 1000)

Wysokie miejsce naukowców budzi pewne zdziwienie. Jak wynika z badań Pew Research przeprowadzonych jeszcze przed wybuchem pandemii, Polacy nie są takimi entuzjastami możliwości nauki i technologii czy nie darzą tak dużym zaufaniem naukowców jak

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

347

Hiszpanie, Holendrzy, Szwedzi, Francuzi czy Niemcy25. Niemniej jednak, jak wskazują badania State of Science Index 2020 przeprowadzone w lipcu i sierpniu 2020 roku, 63% respondentów z Polski uważa, że nauka poprawi jakość życia w następnych 10 latach. I chociaż jest to jeden z najniższych wyników w całym badaniu (przodowały Chiny ze wskazaniem 88%), to sceptycyzm w stosunku do nauki w porównaniu z badaniami z 2019 roku zmalał o siedem punktów procentowych26. Nasze badania również pokazują, że nauka cieszyła się w trakcie pandemii dużym zaufaniem społecznym. Być może bierze się to z faktu, że w mediach odkrycia naukowe związane z koronawirusem odgrywały przez dłuższy czas ważną rolę i stanowiły stały element przekazów informacyjnych. Wydaje się, że w obliczu pandemii społeczeństwo oczekuje rozwiązań ze strony systemów eksperckich, które powinny w sytuacjach kryzysowych oferować pomoc. Takim systemem jest oczywiście nauka. W tym kontekście istotne były doniesienia dotyczące szczepionki27. Zarówno bieżące raportowanie prac nad różnymi projektami naukowymi, jak i wyrażane w mediach przez ekspertów przekonanie, że dopiero skuteczna wakcyna będzie w stanie zakończyć pandemię, z pewnością wzmocniły społeczny wizerunek nauki jako głównego źródła ratunku w sytuacji kryzysu zdrowotnego. Warto jednocześnie zwrócić uwagę na negatywną opinię na temat rządu i Kościoła. Według danych z wykresu 9 – 42% respondentów źle oceniło działania rządu. Jednocześnie, co obrazują dane zaprezentowane na wykresie 10 – 36% badanych uważało, że rząd raczej zlekceważył bądź zdecydowanie zlekceważył w oficjalnych komunikatach zagrożenie koronawirusem.

25

https://www.pewresearch.org/science/2020/09/29/science-andscientists-held-in-high-esteem-across-global-publics/ 26 https://www.3m.com/3M/en_US/state-of-science-index-survey/ 27 Koncern Pfizer jako pierwszy ogłosił wysoką skuteczność swojej szczepionki przeciwko Covid-19. Stało się to 9 listopada 2020 roku. Nasze badania trwały zaś od 3 do 20 listopada. Ogłoszenie Pfizera mogło mieć zatem kluczowy wpływ na wynik pomiaru.

348

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Czy w Pana / Pani opinii w początkowym okresie pandemii, to znaczy od marca do maja 2020 roku, rząd w oficjalnych komunikatach:

10%

zdecydowanie wyolbrzymiał zagrożenie koronawirusem

2%

nie mam zdania

18%

raczej wyolbrzymiał zagrożenie koronawirusem

17%

zdecydowanie zlekceważył zagrożenie koronawirusem

19%

raczej zlekceważył zagrożenie koronawirusem

34%

adekwatnie przedstawił stopień zagrożenia

Wykres 10. Ocena komunikacji rządu (opracowanie własne, n = 1000)

Na te wyniki należy spojrzeć przez pryzmat czasu, w jakim dokonano pomiaru. W trakcie naszego badania trwały protesty związane z zaostrzeniem ustawy aborcyjnej. W początkowej fazie ich przebiegu wystąpienia te miały wyraźnie antykościelny charakter. Jednocześnie protesty były wymierzone w rząd. W takich okolicznościach emocje antyrządowe i antykościelne mogły znacznie wpłynąć na ocenę respondentów, jeżeli chodzi o walkę tych instytucji z pande-

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

349

mią. Jednak inne badania potwierdzają negatywną opinię Polaków o przeciwdziałaniu pandemii przez polityków. Jak wynika z badań CBOS, od przełomu czerwca i maja 2020 roku odsetek badanych oceniających działania rządu w walce z pandemią raczej bądź zdecydowanie źle systematycznie rósł z poziomu 25% do 52% w listopadzie (CBOS 2020g). Jeżeli zaś chodzi o Kościół, możemy się tutaj również odnieść do badań CBOS, które pokazują dłuższą tendencję spadającej pozytywnej oceny działalności Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce (CBOS 2020h). W grudniu 2020 roku po raz pierwszy od 1993 większy był odsetek ankietowanych negatywnie oceniających tę instytucję. Z tej perspektywy nasze badania wskazywałyby na trwający od lat trend, a niekoniecznie obrazowałyby stosunek do Kościoła w kontekście zagrożenia pandemią. Niemniej jednak warto nadmienić, że media jeszcze przed przeprowadzeniem naszych badań nagłaśniały przypadki łamania obostrzeń sanitarnych przez hierarchów kościelnych, co mogło mieć negatywny wpływ na opinię publiczną. Kościół może ponadto kojarzyć się z instytucją opiekuńczą, która w dobie takiego kryzysu jak pandemia powinna aktywnie działać na rzecz chorych i potrzebujących. Być może mały zasięg inicjatyw pomocowych bądź ich słaba rozpoznawalność w oczach opinii publicznej przełożyły się na negatywną ocenę tej instytucji w walce z pandemią. Charakterystyczną cechą pandemii koronawirusa była rola danych i statystyk dotyczących zakażeń oraz zgonów. Jak pokazała analiza badaczy z Collegium Civitas, etiologia choroby i statystyki to najczęstsze spośród wszystkich analizowanych tematy poruszane przez użytkowników w polskich mediach społecznościowych w trakcie pandemii. Jak piszą autorzy raportu Czas pandemii w polskich mediach społecznościowych, „przekonanie, że warto reprodukować dane statystyczne, że spotka się to z powszechnym zainteresowaniem użytkowników internetu, jest nową jakością w czasie pandemii” (Troszyński i in. 2020, s. 10). W naszym badaniu pytaliśmy respondentów o to, czy statystyki zgonów i zachorowań są zawyżone bądź zaniżone. Wyniki prezentują wykresy 11 i 12.

Czy Pana / Pani zdaniem oficjalne statystyki dotyczące zgonów na COVID-19 w Polsce są:

20% bardzo zawyżone

25%

raczej zawyżone

5% 5%

nie mam zdania

bardzo zaniżone

18%

raczej zaniżone

27%

adekwatne / / prawdziwe

Wykres 11. Ocena statystyk dotyczących zgonów na COVID-19 (opracowanie własne, n = 1000)

Czy Pana / Pani zdaniem oficjalne statystyki dotyczące zachorowań na COVID-19 w Polsce są:

17%

bardzo zawyżone

4%

nie mam zdania

12%

bardzo zaniżone

23%

raczej zaniżone

20% raczej zawyżone

24%

adekwatne / / prawdziwe

Wykres 12. Ocena statystyk dotyczących zachorowań na COVID-19 (opracowanie własne, n = 1000)

352

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

Jak widzimy, w przypadku obu pytań tylko co czwarty respondent uważa, że statystyki są adekwatne wobec stanu faktycznego. Przypomnijmy, że pomiar w naszym badaniu został przeprowadzony w momencie najwyższych przyrostów zakażeń i dużej liczby zgonów. Z tej perspektywy przekonanie o zawyżonych statystykach – w przypadku zgonów 45% badanych uważało, że ich liczba jest raczej bądź bardzo zawyżona, a w przypadku zakażeń uważało tak 37% – można wyjaśnić na kilka sposobów. Po pierwsze, jako wyraz lekceważenia bądź wypierania skali niebezpieczeństwa, z jakim konfrontowało się wówczas polskie społeczeństwo. Po drugie, jako wyraz przekonania, że pandemia nie jest tak groźna, jak mogłyby sugerować oficjalne komunikaty. Ten drugi wątek może wiązać się ze wzrastającą popularnością sceptycyzmu wobec pandemii, a nawet teorii spiskowych na temat koronawirusa, o czym będziemy jeszcze wspominać. Po trzecie wreszcie, jako wyraz braku zaufania do instytucji publicznych. Dzienne przyrosty zakażeń i zgonów były publikowane w trakcie pandemii przez Ministerstwo Zdrowia na podstawie danych zbieranych przez Główny Inspektorat Sanitarny. Jeszcze przed naszymi badaniami statystyki te były podawane wielokrotnie w wątpliwość. Media donosiły o „zgubionych” przypadkach, a nawet spekulowały, że rząd celowo fałszuje liczby, by ukryć rzeczywistą skalę pandemii28. Jednocześnie temat statystyk został w dyskursie publicznym powiązany z problemem niedostatecznej liczby testów. Według sondażu Ipsos dla portalu OKO.press przeprowadzonego 27–29 kwietnia 2020 roku 47% respondentów wyraziło przekonanie, że w Polsce robionych jest za mało testów, przez co nie jesteśmy w stanie wychwycić wszystkich przypadków, a 17%, że władze fałszują dane29. Przytoczone wyniki w mniejszym bądź większym stopniu odnoszą się do problemu zaufania obywateli do różnych instytucji publicznych – od instytucji systemu ochrony zdrowia po instancje monitorujące sytuację epidemiologiczną, a na rządzie skończywszy. Na

28

https://wiadomosci.wp.pl/rzad-ukrywa-statystyki-zgonow-na-koro nawirusa-ostra-odpowiedz-panstwowej-inspekcji-sanitarnej-6493104352 523905a 29 https://oko.press/w-polsce-blisko-przesilenia-raport-mapy-wykresy/

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

353

pewno nie jest zaskakujące to, że poziom tego zaufania jest raczej niski. Biorąc pod uwagę różnego rodzaju badania, należy zauważyć, że Polska jest „wspólnotą nieufnych” (Marczewski 2020, s. 2). Jak wskazują chociażby badania CBOS z 2020 roku, aż 76% badanych zadeklarowało, że w stosunkach z innymi trzeba być bardzo ostrożnym (CBOS 2020i). Również dane wskazujące na zaufanie Polaków wobec instytucji państwowych pokazują, że jego poziom jest jednym z najniższych w Europie (Kołczyńska 2015). Zaufanie jest oczywiście ważnym składnikiem relacji społecznych, a także czynnikiem kształtującym stabilność i organizację społeczeństw, zwłaszcza w kontekście demokratycznego państwa, w ramach którego podmioty społeczne funkcjonują jako obywatele (Sztompka 2007). Funkcja stabilizująca okazuje się niezwykle ważna w takich krytycznych sytuacjach, jaką bez wątpienia jest pandemia. Pojawienie się koronawirusa jest nie tylko momentem testującym, na ile różne narzędzia organizujące życie społeczne mogą zadziałać amortyzująco w obliczu kryzysu, który destabilizuje wiele obszarów funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Jest również czasem, w którym różne dysfunkcje ujawniają się ze zdwojoną siłą, również te związane z zaufaniem. Niemniej jednak patrząc na różne aspekty dostosowywania się społeczeństwa do reżimu pandemicznego, należy stwierdzić, że owa wyjściowa sytuacja relatywnego braku zaufania Polaków do instytucji i do siebie nawzajem ma wartość ambiwalentną. Zarówno nasze badania, jak i wiele przytaczanych również w tym rozdziale danych wskazują, że Polacy dokonują dość krytycznego wobec możliwości państwa i różnych jego agend rozpoznania o konieczności indywidualnej odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. Innymi słowy, krytyka zarządzania kryzysowego prowadzona przez rząd, nieufność wobec oficjalnych statystyk czy poleganie w kwestiach zdrowia na rodzinie i znajomych jest być może wyrazem przekonania, że w tak kryzysowej sytuacji jak pandemia koronawirusa obywatele są zdani w pierwszej kolejności na siebie. Taka okoliczność sprawia, że metody walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa (jak na przykład lockdown czy dystansowanie) mogą okazać się skuteczniejsze i łatwiej uzyskać na nie społeczną akceptację. Radykalne zamknię-

354

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

cie życia społecznego jest w dużej mierze przerzuceniem odpowiedzialności za zarządzanie pandemią na barki obywateli. W takiej sytuacji to od ich indywidualnych działań i wyborów, a nie od możliwości instytucji, zależy sukces w walce z pandemią. Możemy się domyślać, że za szybkim wprowadzeniem lockdownu w Polsce kryła się zarówno wiedza o tragicznych doświadczeniach z Włoch, jak i przekonanie o nieprzygotowaniu infrastruktury szpitalnej do obsłużenia dużej liczby chorych. Wydaje się, że obywatele – negatywnie oceniający rząd, polityków i instytucje państwowe – dokonując równie krytycznej oceny możliwości państwa polskiego, tak zgodnie zaakceptowali brutalne w swojej skali ograniczenia. Do tego dochodzi również wzajemna nieufność. Jak pisze Paweł Marczewski, obywatele nieufnie nastawieni wobec innych są „gotowi sądzić, że inni nie będą zachowywać się we wspólnych przestrzeniach z należytą ostrożnością, i w związku z tym […] będą w większym stopniu gotowi zaakceptować nawet najbardziej surowe zasady izolowania społecznego” (Marczewski 2020, s. 2). Z tego względu „wspólnota nieufnych” w dobie pandemii opiera swoje strategie przetrwania na indywidualnej odpowiedzialności, co w kontekście tak dużego kryzysu zdrowotnego może przynieść pozytywne skutki. Tę intuicję potwierdzają badania Krzysztofa Maja i Krystyny Skarżyńskiej (2020). Wynika z nich, że nieufność społeczna sprzyja akceptacji zaleceń rządu (badacze mówią tutaj o korelacji istotnej statystycznie): Im ktoś jest bardziej nieufny, tym silniej akceptuje zalecenia władzy dotyczące postępowania w sytuacji pandemii. Można powiedzieć, że izolacja jest łatwiejsza dla tych, którzy trzymają się z daleka od ludzi, bo z założenia nie ufają innym, a zgeneralizowana nieufność i lęk społeczny są ze sobą ściśle powiązane. […]. Dzisiaj zgeneralizowana nieufność może […] oznaczać przekonanie: nikt mnie ani moich bliskich przed zachorowaniem nie uchroni, jeżeli sam nie zadbam należycie o ochronę przed koronawirusem. Muszę pozostać w domu, bo to jedyne, co mogę dla siebie zrobić (Maj, Skarżyńska 2020, s. 6).

Niski poziom zaufania społecznego może także mieć negatywny wpływ na walkę z koronawirusem. Po pierwsze, nieufność i towa-

Zaufanie i ocena podmiotów walczących z pandemią

355

rzyszący jej lęk tylko na krótką metę mogą skłonić jednostki do odpowiedzialnych z punktu widzenia zarządzania sytuacją kryzysową zachowań. Przedłużający się stan niebezpieczeństwa może wymagać od obywateli dłuższego dostosowania się do ograniczeń nawet wbrew potocznym przeświadczeniom, co oczywiście wymaga zaufania wobec decyzji rządzących. Zgodnie z badaniami prowadzonymi przez SW Research30 od połowy kwietnia do połowy czerwca systematycznie malało w Polsce przyzwolenie na stosowanie takich środków bezpieczeństwa jak noszenie maseczek czy dystansowanie, co pokazuje, że z czasem może zmniejszać się akceptacja wobec zachowań porządanych ze względu na dobro wspólne. Po drugie, w ramach walki z pandemią istnieją strategie oparte ściśle na zaufaniu wobec instytucji państwowych. Chodzi oczywiście o szczepienia. Same szczepienia są oczywiście domeną nauki i ich akceptacja jest związana z zaufaniem wobec systemów wiedzy eksperckiej. Niemniej jednak program masowych szczepień jest zależny od organizacji państwowych, które są operatorami i głównymi organizatorami całego procesu. Szczepienia są bowiem narzędziem szeroko rozumianej biopolityki państwowej, pojmowanej jako zarządzanie zdrowiem publicznym, a sceptycyzm wobec nich często łączył się w przeszłości z nieufnością wobec organów państwowych (Krawczyk 2012). Pod koniec roku, gdy opinia publiczna dowiedziała się o działającej szczepionce przeciwko COVID-19, a rząd pracował już nad programem masowych szczepień, duża część Polaków deklarowała, że się nie zaszczepi. W międzynarodowym badaniu IPSOS z listopada 2020 roku 45% badanych z Polski raczej bądź zdecydowanie nie zgodziła się ze stwierdzeniem, że skorzystają ze szczepionki, gdy ta będzie dostępna31. Tylko Rosjanie byli bardziej sceptyczni. Z kolei w badaniu CBOS z grudnia 2020 roku 47% raczej bądź zdecydowanie nie zaszczepiłoby się przeciw COVID-1932. Ten negatywny stosunek pol30

https://swresearch.pl/news/do-kosza-z-maseczka-jak-zmienil-siestosunek-polakow-do-stosowania-srodkow-ochrony 31 https://www.ipsos.com/en-dk/three-four-adults-globally-say-theyd -get-vaccine-covid-19 32 Zob. https://www.cbos.pl/PL/publikacje/news/2020/41/newsletter.php. Wyniki tych badań są interesujące ze względu na deklarowaną

356

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

skiego społeczeństwa do szczepień był alarmujący. Brak zaufania wobec bezpieczeństwa szczepionek, mimo apeli rządzących, rodził ryzyko nieosiągnięcia odpowiedniego poziomu odporności i w związku z tym fiasko całej strategii walki z koronawirusem. Gdy piszemy te słowa, opinia Polaków o szczepieniach jest inna. W styczniu w badaniu CBOS odsetek osób niechcących się szczepić spadł do poziomu 30%. Wydaje się, że stało się to nie z powodu aktywnej polityki informacyjnej rządu – kampania Ministerstwa Zdrowia „#SzczepimySię” ruszyła w trakcie przytaczanego tutaj badania CBOS. Rolę mogły odegrać kontrowersje wokół szczepienia się celebrytów na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, które wzbudziły duże poruszenie wśród opinii publicznej. Znani polscy aktorzy – wśród nich Krystyna Janda czy Wiktor Zborowski – oraz przedstawiciele biznesu mieli poza kolejnością przyjąć szczepionki, które powinny być przeznaczone do szczepień personelu medycznego w ramach tak zwanej fazy 0. Jednocześnie od samego początku programu z powodu decyzji firm farmaceutycznych ograniczone zostały dawki szczepionek, co negatywnie wpłynęło na tempo szczepień w całej Unii Europejskiej. Zarówno jedno, jak i drugie wydarzenie mogło wzmocnić opisywany przez psychologię i ekonomię mechanizm zachowania wobec dóbr uważanych za rzadkie. W kontekście deficytu określone przedmioty bądź usługi mogą jawić się jako bardziej pożądane tylko dlatego, że jest ich mało. Można ponadto domniemywać, że wraz z postępem programu szczepień będzie rósł poziom przyzwolenia na niego. Jeżeli za sceptycyzmem wobec wakcyn kryje się niepewność co do bezpieczeństwa nowej technologii, to wraz ze zwiększającą się liczbą zaszczepionych, którzy nie tylko nie ucierpią na tym, ale też będą mogli cieszyć się określonymi korzyściami, zmniejszać się będzie także grupa niechętnych wobec szczepień. Jedno i drugie zjawisko powoduje zmianę postaw wobec

w naszych badaniach wysoką ocenę działań naukowców w walce z pandemią. Być może ta sprzeczność (pozytywna ocena naukowców w jednym badaniu oraz nieufność wobec efektów ich pracy w drugim) pokazuje, że pozytywna opinia o nauce ukształtowana w trakcie pandemii jest tylko krótkotrwałym zjawiskiem.

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

357

szczepień nie ze względu na wzrastający poziom zaufania wobec instytucji publicznych, które są za nie odpowiedzialne, ale z bardziej indywidualistycznych pobudek. Szczepionka przestaje być niebezpieczna nie dlatego, że społeczeństwo zaczęło ufać naukowcom i rządowi, ale ponieważ korzystają z niej potajemnie przedstawiciele elity i coraz więcej ludzi bezpiecznie się nią szczepi.

Teorie spiskowe i fałszywe informacje W rozdziale dotyczącym reakcji społecznych twierdziliśmy, że teorie spiskowe stanowią bardzo częstą odpowiedź na zagrożenie epidemią. Pokazywaliśmy tam również wiele przykładów, również tych związanych z pandemią SARS-CoV-2. Teraz chcielibyśmy przedstawić wyniki badań dotyczących upowszechniania się teorii spiskowych wokół koronawirusa w społeczeństwie polskim. W przypadku naszego pomiaru pytaliśmy o tego typu narracje na dwa sposoby. Pierwszym z nich było ustosunkowanie się do dwóch twierdzeń, które biorąc pod uwagę dostępną wiedzę naukową, można sklasyfikować jako teorie spiskowe. Drugim natomiast było pytanie o to, czy respondenci zetknęli się z jakąś fałszywą informacją na temat koronawirusa. Jeżeli odpowiedzieli twierdząco, poprosiliśmy badanych, aby krótko ją opisali. Zacznijmy od tego drugiego pytania. Na pytanie: „Czy spotkał się pan/i z fałszywą informacją na temat pandemii?”, 608 respondentów odpowiedziało twierdząco, co stanowi ponad 60% wszystkich badanych. Z uwagi na fakt, że było to pytanie otwarte, odpowiedzi często miały bardzo zróżnicowany charakter. Pogrupowaliśmy je według następujących kategorii: 1) niewiarygodne statystyki (informacje na temat intencjonalnego zaniżania bądź zawyżania liczby zgonów oraz zakażeń); 2) nie ma pandemii (informacje mówiące o tym, że wirus nie istnieje);

358

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

3) pandemia została celowo wywołana (informacje dotyczące różnych intencjonalnych zabiegów mających wywołać pandemię z uwagi na określone interesy polityczne czy ekonomiczne); 4) informacje na temat choroby (informacje związane z formą rozprzestrzeniania się wirusa czy potencjalnymi środkami terapeutycznymi); 5) pandemia nie jest groźna (informacje sugerujące, że wirus nie jest tak groźny, jak wszyscy uważają, na przykład że jest podobny do sezonowej grypy); 6) koronawirus jest wywołany przez fale 5G; 7) informacje na temat maseczek (informacje mówiące o szkodliwości czy skuteczności maseczek ochronnych); 8) wyolbrzymianie zagrożenia (informacje mówiące o tym, że koronawirus jest śmiertelnie groźny); 9) działania i komunikaty rządu (informacje pochodzące od przedstawicielu rządu, które respondenci uznali za fałszywe); 10) inne (odpowiedzi, które trudno skategoryzować bądź które wynikały z niezrozumienia pytania). Wykres 13 pokazuje rozkład odpowiedzi. W tym przypadku próba wynosiła n = 608 i wskaźniki procentowe odnoszą się do tej liczby. Musimy pamiętać, że tego typu dane wskazują tyleż na funkcjonowanie dezinformacji i teorii spiskowych w przestrzeni publicznej, co na to, jak badani postrzegają sam sens terminu „fałszywa informacja”, a raczej z jakimi aspektami pandemii wiążą oni to pojęcie. I tutaj dość wyraźnie widać, że kwestia statystyk w sprawie zakażeń i zgonów jest postrzegana jako główny obszar, którego dotyczą fałszywe informacje. Jest to komplementarne wobec przedstawionych wcześniej danych z naszego badania, pokazujących odsetek respondentów sceptycznie podchodzących do oficjalnych liczb odnoszących się do przebiegu pandemii w Polsce. Można zatem śmiało wysnuć z tego wniosek, że statystyki w trakcie pandemii były tyleż ważnym tematem w przestrzeni publicznej, co zarazem jednym z głównych źródeł niepewności i przedmiotem daleko posuniętej nieufności.

359

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

Fałszywe informacje, z którymi zetknęli się badani Niewiarygodne statystyki Nie ma pandemii Pandemia została celowo wywołana Informacje na temat choroby Pandemia nie jest groźna Koronawirus jest wywołany falami 5G Informacje na temat maseczek Wyolbrzymianie zagrożenia Działanie i komunikaty rządu Inne Brak odpowiedzi 0%

5%

10%

15%

20%

25%

Wykres 13. Fałszywe informacje wskazane przez respondentów (opracowanie własne, n = 608)

W kategorii „niewiarygodne statystyki” znalazły się zarówno odpowiedzi wskazujące na niedoszacowanie bądź przeszacowanie skali rozprzestrzenienia się wirusa, jak i takie, które bezpośrednio odnosiły się do związanych z pandemią teorii spiskowych i legend miejskich33. Taką legendą jest na pewno opowieść o tym, że przedstawiciele profesji medycznych celowo wpisują w akcie zgonu COVID jako przyczynę śmierci, nawet jeżeli nie ma do tego odpowiednich podstaw. Znalazła się ona w różnej wersji w odpowiedziach naszych 33

Legendy miejskie nie są tym samym co teorie spiskowe, gdyż dotyczą bardziej aktualnych i codziennych spraw, często są też przekazywane nie jako opowieści o świecie, które mają pretensję do wyjaśniania różnych jego aspektów, ale raczej jako plotki dotyczące konkretnych zdarzeń. Zawierają również więcej niż teorie spiskowe ładunku emocjonalnego, często odwołują się do grozy czy niesamowitości (Duda 2015).

360

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

respondentów. W wersji słabszej respondenci wskazywali na celowe zawyżanie statystyk (zgony „covidowe” miały być wpisywane pacjentom zmarłym na raka czy na choroby układu krążenia), w wersji mocniejszej zaś proceder ten wiązano z korzyściami ekonomicznymi (personel medyczny miałby dostawać więcej pieniędzy za zgon „covidowy”). Pojawiały się również odpowiedzi dotyczące jakości wykonywanych testów. Tutaj fałszywe informacje miały dotyczyć fałszywie dodatnich bądź fałszywie pozytywnych wyników testów. Drugi najczęstszy zbiór odpowiedzi to stwierdzenie, że nie ma czegoś takiego jak pandemia. Popularność tej fałszywej informacji jest niewątpliwie związana z ruchem koronasceptyków, którzy w polskiej przestrzeni publicznej zdążyli już dość poważnie zaistnieć od początku pandemii. Koronasceptycy to umowna nazwa grupy ludzi, którzy sceptycznie podchodzą do różnych kwestii łączących się z pandemią – od oceny ryzyka po zasadność stosowania obostrzeń. Popularną wśród sceptyków publikacją jest książka Mariusza Błochowiaka, z wykształcenia fizyka, pod znaczącym tytułem Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy. Praca ta została wydana nakładem wydawnictwa Fundacja Osuchowa związanego z Grzegorzem Braunem, posłem na Sejm IX kadencji i osobą wspierającą koronasceptyków. Warto tutaj wspomnieć, że asystentką społeczną posła Brauna jest Justyna Socha, znana działaczka ruchu antyszczepionkowego, również organizatorka manifestacji koronasceptyków. Odpowiedzi naszych respondentów sugerują, że wysiłki różnych osób i organizacji w upowszechnieniu narracji o nieistnieniu pandemii i wirusa SARS-CoV-2 są do pewnego stopnia skuteczne, gdyż owa narracja jest rozpoznawalna jako element dyskursu publicznego. Jeżeli chodzi o inne teorie spiskowe, to widać w naszych danych popularność narracji o intencjonalnym wywołaniu pandemii, jak i tezy o wpływie 5G na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Wśród tej pierwszej kategorii również możemy wskazać różne wersje tego rodzaju fałszywej informacji. Znalazły się tutaj twierdzenia o tym, że koronawirus powstał w chińskim laboratorium, że pandemia została zaplanowana przez rząd, że jest to projekt depopulacyjny, że jest to inicjatywa Billa Gatesa chcącego wszczepić ludzkości chipy.

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

361

Pewną odmianą twierdzeń o nieistnieniu pandemii są odpowiedzi, które sklasyfikowaliśmy jako „pandemia nie jest groźna”. Znalazły się tutaj stwierdzenia uznane przez naszych respondentów za fałszywe informacje, które odnoszą się do różnych prób bagatelizowania ryzyka związanego z wirusem. Nie neguje się istnienia pandemii, lecz raczej wskazuje na to, że jest to zjawisko wyolbrzymione, również przez media. Najczęściej wskazywano stanowisko, również rozpowszechnione wśród koronasceptyków, że SARS-CoV-2 nie jest groźniejszy od grypy sezonowej. W tym przypadku podawano różne odmiany takiego twierdzenia: „przy covidzie traci się węch, a to samo się dzieje przy grypie”, „koronorowirus jest mniej groźny od grypy. Infekcje przechodzi się łagodnie”. Odpowiedzi z kategorii „wyolbrzymianie zagrożenia” skłaniają z kolei ku refleksji, że narracja bagatelizująca zagrożenie wypływające z koronawirusa jest również uważana przez pewien odsetek respondentów za prawdziwą. W tym zbiorze jako fałszywe informacje wskazane zostały takie twierdzenia jak „szkodliwość wirusa”, „że można umrzeć”, „że to choroba, której nie da się przetrwać”, „że jest groźniejsza od grypy”. Możemy się domyślać, że ci respondenci, którzy odpowiedzieli w ten sposób, do pewnego przynajmniej stopnia podzielają sceptycyzm w związku z koronawirusem. Określając mianem fałszywych informacji stwierdzeń, które mogłyby wskazywać na ostrożność wobec niebezpieczeństwa związanego z SARS-CoV-2, w rezultacie wskazują na, ich zdaniem, wyolbrzymienie zagrożenie ze strony pandemii. Odpowiedzi ujęte w kategoriach „informacje na temat maseczek” oraz „działania i komunikaty rządu” zwracają uwagę na podobne zjawisko co pierwsza omawiana przez nas kategoria „niewiarygodne statystyki”. Podkreślają one bowiem fakt, że wiedza ekspercka i działania decydentów politycznych były w trakcie pandemii źródłem niepewności i przyczyniały się w pewnej mierze do dezorientacji społeczeństwa. W odpowiedziach dotyczących maseczek jako fałszywą informację odbierano w większości przypadków wypowiedzi mówiące, że ten typ ochrony przez koronawirusem jest nieskuteczny bądź nawet szkodliwy dla zdrowia. Znalazły się tam również wypowiedzi przeciwne, uznające za fałszywe informacje głosy na-

362

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

wołujące do zasłaniania twarzy w celu zwiększenia własnego bezpieczeństwa: „konieczność noszenia maseczek ogranicza rozprzestrzenianie się koronawirusa”, „dzięki maseczce nie zachorujemy na koronawirusa”, „skuteczność środków ochronnych stosowanych w przeciwdziałaniu pandemii”, „noszenie maseczek pomaga”. W kategorii „działania i komunikaty rządu” sklasyfikowaliśmy z kolei te odpowiedzi, które wskazywały na wypowiedzi polityków dotyczące stanu przygotowania państwa, decyzji podjętych w celu zwalczania pandemii czy poziomu jej rozwoju. Tutaj najczęściej powtarzały się odpowiedzi, które uznawały za fałszywą informację wypowiedź Mateusza Morawieckiego o wirusie będącym w odwrocie z lipca 2020 roku, która później była wielokrotnie przytaczana jako dowód na bagatelizowanie zagrożenia przez premiera. Przytaczane dane jedynie pośrednio dowodzą, że teorie spiskowe są ważnym elementem dyskursu wokół pandemii koronawirusa. Obrazują one w większym stopniu skalę ekspozycji respondentów na tego typu narracje, w mniejszym zaś stosunek do nich. W związku z tym w naszym badaniu postanowiliśmy skonfrontować respondentów z dwoma twierdzeniami, które są ewidentnie teoriami spiskowymi, ponieważ wskazują na pewną ukrytą intencjonalność oraz opierają się na nienaukowej wiedzy. Pierwszym z nich jest twierdzenie o inżynieryjnym pochodzeniu koronawirusa. Drugie zaś łączy pandemię z falami 5G. Wykres 14 prezentuje uzyskane przez nas wyniki.

Proszę powiedzieć, na ile zgadza się Pan / Pani z każdym z tych stwierdzeń: KORONAWIRUS POWSTAŁ W CHIŃSKIM LABORATORIUM 34%

11%

18%

10%

20%

7%

KORONAWIRUS JEST WYWOŁYWANY PRZEZ FALE 5G 9%

4%

7%

5 – całkowicie się zgadzam

5%

64%

4

3

2

1 – całkowicie się nie zgadzam

11%

nie wiem / trudno powiedzieć

Wykres 14. Stosunek do wybranych teorii spiskowych (opracowanie własne, n = 1000)

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

363

W przypadku pytania o to, czy wirus powstał w chińskim laboratorium, niemal połowa respondentów (45%) wskazała odpowiedź 5 lub 4 na pięciostopniowej skali, gdzie 5 oznaczało „całkowicie się zgadzam”. W drugim natomiast ten odsetek wynosił 13%. Wydaje się, że hipoteza o powstaniu koronawirusa w chińskim laboratorium jest wiarygodna dla dużej części badanych. Rozpatrujemy ją jako teorię spiskową z dwóch powodów. Po pierwsze, wskazuje ona na zaplanowane działania – w tym przypadku rządu chińskiego – w celu uzyskania określonych korzyści ekonomicznych czy politycznych. Po drugie, jest niezgodna z dostępną wiedzą naukową, według której SARS-CoV-2 powstał w wyniku naturalnej ewolucji, a nie inżynierii laboratoryjnej. Uzyskane przez nas wyniki są do pewnego stopnia zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wielu respondentów zgodziło się z twierdzeniem, które można nazwać narracją spiskową. Skąd to wynika? Narracja o chińskim laboratorium wydaje się dość dobrze znana opinii publicznej dzięki wielu informacjom prasowym na ten temat, które pojawiły się w mediach głównego nurtu34. Po drugie, o czym wspominaliśmy w rozdziale dotyczącym reakcji społecz34 Hipoteza o powstaniu SARS-CoV-2 w laboratorium w Wuhan stała się przedmiotem długiego i wyczerpującego reportażu, który ukazał się w czasopiśmie „New York Magazine” w styczniu 2021 roku (https:// nymag.com/intelligencer/amp/article/coronavirus-lab-escape-theory. html?__twitter_impression=true). Autor opisuje w nim historię badań bioinżynieryjnych, które z powodu zagrożenia międzynarodowym terroryzmem stały się ważnym elementem działań naukowców w związku z nowymi wirusami. Rekonstruuje również kontrowersje naukowe oraz wzajemne powiązania naukowców zajmujących się badaniami nad pochodzeniem koronawirusa, wskazując przy tym na konflikt interesów tych, którzy opowiadają się za hipotezą o naturalnym jego pochodzeniu. W artykule zasugerowano, że wybuch pandemii mógł być wynikiem wypadku w laboratorium, zaś sam SARS-CoV-2 powstał jako konsekwencja prac eksperymentalnych nad nowymi szczepami koronawirusów. Faktem jest również to, że hipotezę o nienaturalnym pochodzeniu wirusa zaczynają stawiać naukowcy w publikacjach drukowanych w uznanych, naukowych czasopismach (na przykład Sirotkin, Sirotkin 2020). W chwili, gdy piszemy te słowa, trudno przewidywać, czy wyjaśnienie bioinżynieryjne nadal będzie rozpatrywane jako teoria spiskowa, czy stanie się w przyszłości przedmiotem kontrowersji naukowej. Warto tu również podkreślić, że w niektórych ujęciach teorie spiskowe nie muszą być nieprawdzi-

364

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

nych, w tych doniesieniach dużą rolę odgrywali przedstawiciele administracji Donalda Trumpa oraz sam prezydent, którzy wskazywali na chińskie pochodzenie wirusa. Jak wspominaliśmy wcześniej, pandemia jest jednym z elementów globalnego konfliktu między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, co ma swoje przełożenie na politykę informacyjną obydwu mocarstw, również związaną z celową dezinformacją. Z tej perspektywy popularność hipotezy o chińskim laboratorium może być dalekim echem tego konfliktu oraz wyrazem myślenia o pandemii w kategoriach globalnych konfliktów politycznych. W tym miejscu warto odwołać się do badań, jakie przeprowadzili Franciszek Czech i Paweł Ścigaj (2020). Posiłkując się wskaźnikiem stopnia internalizacji spiskowego schematu narracyjnego (który składa się z siedmiu stwierdzeń, co do których respondenci mają się ustosunkować), pokazali oni, że od 2014 roku w polskim społeczeństwie wzrasta stopień akceptacji teorii spiskowych. Oznacza to, że Polacy weszli w pandemię już nieufnie nastawieni wobec rzeczywistości i ze skłonnością do intepretowania zjawisk społecznych w kategoriach ukrytych, ale intencjonalnych sił. Badacze pytali również o stosunek do konkretnych teorii spiskowych, dzieląc je na globalne, dotyczące całego świata oraz lokalne związane z Polska. Odpowiedzi w pewnej mierze pokrywają się z wnioskami z naszych badań. Biorąc pod uwagę globalne teorie spiskowe, należy odnotować, że największą akceptacją badanych cieszyło się stwierdzenie: „koronawirus nie powstał naturalnie, ale wytworzono go w laboratorium w Chinach”. Z kolei na poziomie lokalnym większość respondentów zdecydowanie bądź raczej zgadzała się ze stwierdzeniami: „polski rząd zataja prawdziwe informacje na temat skali pandemii koronawirusa” oraz „w Polsce celowo nie wykonuje się dużej liczby testów na obecność koronawirusa po to, by ukryć prawdziwą skalę pandemii”. Te wyniki wyrażają nieufność wobec statystyk zgonów i zakażeń, którą zauważyliśmy również w naszym badaniu. Warto również zapytać, jak Polacy wypadają pod względem wiary w teorie spiskowe na tle innych narodów. Tutaj można odwołać się we, a ich pozytywna weryfikacja nie oznacza, że przestaną być teoriami spiskowymi (Sunstein, Vermeule 2009).

365

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

do badania YouGov przeprowadzonego na przełomie lipca i sierpnia 2020 roku na przedstawicielach 21 krajów z całego świata35. W tabeli 6 przedstawiamy odsetek osób, które odpowiedziały „zdecydowanie prawda” bądź „przypuszczalnie prawda” w różnych krajach, w tym w Polsce w kontekście wybranych teorii spiskowych.

FRANCJA

NIEMCY

SZWECJA

WĘGRY

WŁOCHY

POLSKA

Koronawirus to mit stworzony przez potężne siły, a wirus tak naprawdę nie istnieje

10%

10%

5%

17%

11%

22%

Koronawirus został celowo stworzony przez potężne siły wielkiego biznesu

27%

19%

14%

31%

28%

44%

Koronawirus został celowo stworzony i rozprzestrzeniony przez rząd USA

13%

8%

8%

18%

16%

16%

Koronawirus został celowo stworzony i rozprzestrzeniony przez rząd chiński

27%

20%

18%

28%

26%

43%

Tabela 6. Stosunek do teorii spiskowych w różnych krajach (na podstawie badania YouGov, n = 1001)

Z tych danych wynika, że na tle wskazanych krajów Polacy są bardziej skłonni wierzyć w teorie spiskowe niż przedstawiciele innych państw. Warto zwrócić uwagę, że nie tyczy się to stwierdzenia o celowym wywołaniu pandemii przez rząd Stanów Zjednoczonych. Dla respondentów wydaje się to mniej wiarygodne niż analogiczny pogląd dotyczących Chin. *** W rozdziale zaprezentowaliśmy wnioski z naszych badań nad społeczną reprezentacją REIDs w kontekście polskim prowadzone przed pandemią koronawirusa oraz podczas niej. Ta okoliczność sprawiła, że uzyskaliśmy wiedzę na interesujący nas temat z dwóch perspektyw. Biorąc pod uwagę perspektywę pierwszą, przyglądaliśmy się głównie obecności tematyki związanej z REIDs w polskich mediach,

35 https://docs.cdn.yougov.com/msvke1lg9d/Globalism2020%20Guardian%20Conspiracy%20Theories.pdf

366

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

świadomości ryzyka związanego z chorobami zakaźnymi oraz stanowi wiedzy badanych na ich temat. Ta perspektywa pozwoliła nam dostrzec, na ile kategoria, która, jak zaznaczaliśmy wcześniej, zakorzeniła się w kulturze popularnej, działaniach instytucji międzynarodowych, dyskursie eksperckim jest obecna w świadomości potocznej Polaków. Nasze wyniki sugerują, że REIDs nie jest ważnym elementem dyskursu medialnego (brak jest odniesienia do konceptu REIDs jako szerszego zjawiska, a media interesują się akcydentalnie poszczególnymi chorobami), nie wpływa też na wiedzę potoczną (Polacy mają raczej małą wiedzę na temat chorób zakaźnych). Biorąc pod uwagę drugą perspektywę, mogliśmy zobaczyć, jak zjawiska społeczne związane z chorobami zakaźnymi funkcjonują w działaniu, to znaczy jak realne zagrożenie pandemią wpływa na świadomość społeczną: poczucie zagrożenia, ocenę działań różnych aktorów oraz instytucji, poziom zaufania, stosunek do teorii spiskowych. W tym kontekście mniej interesował nas sam koncept REIDs jako element wiedzy potocznej, a bardziej zjawiska, a przede wszystkim postawy społeczne, które REIDs często towarzyszą. W kontekście całej zaprezentowanej tutaj analizy na plan pierwszy wysuwają się dwa wątki: półperyferyjny kontekst oraz zaufanie. Z punktu widzenia reprezentacji potocznej i medialnej możemy domniemywać, że koncept REIDs jest czymś przeszczepionym na grunt polski i to w specyficzny sposób. W rozdziale trzecim rekonstruowaliśmy proces wyłaniania się tego pojęcia jako ważnego terminu zarówno porządkującego na nowo wiedzę ekspercką, jak i wpływającego na funkcjonowanie instytucji związanych z przeciwdziałaniem chorobom zakaźnym. W rozdziale czwartym pokazywaliśmy z kolei, jak REIDs zostaje skonstruowane na poziomie kultury popularnej. Jak pamiętamy, powstanie REIDs we wszystkich swoich formach należy wiązać głównie z kontekstem amerykańskim, dopiero później kategoria ta ulega globalizacji. W kontekście polskim natomiast możemy dostrzec, że mimo istnienia tego pojęcia w polskim dyskursie eksperckim koncepcja ta nie przebija się do świadomości potocznej ani dyskursu medialnego, inaczej niż dzieje się to w Stanach Zjednoczonych. Można zaryzykować stwierdzenie, że z punktu widzenia półperyferyjnej Polski zagrożenie patogenami jest postrzegane przez

Teorie spiskowe i fałszywe informacje

367

pryzmat niebezpieczeństwa poszczególnymi jednostkami chorobowymi, a nie, jak nakazywałaby rama REIDs, jako wyraz szerszego zjawiska, wskazującego na globalne zagrożenie chorobami zakaźnymi w ogólności. Fakt, że Polska może być nazwana krajem półperyferyjnym, wyjaśnia również do pewnego stopnia te wyniki naszych badań, które są związane z tematem zaufania. Możemy uznać większe zaufanie do rodziny w kwestiach zdrowotnych niż wobec personelu medycznego jako wyraz familiaryzmu, czyli przedkładania więzi rodzinnych nad inne typy więzi, na przykład o charakterze obywatelskim. Familiaryzm jako taki może być zjawiskiem charakterystycznym dla obszarów półperyferyjnych (Tymiński, Koryś 2015). Podobnie rzecz przedstawia się, jeżeli chodzi o zaufanie wobec instytucji publicznych, które w naszych badaniach manifestowało się między innymi w ocenie statystyk związanych ze zgonami i zakażeniami czy w ocenie działań w walce z pandemią. Ogólnie rzecz ujmując, należy stwierdzić, że niski poziom zaufania społecznego można wpisać w repertuar, jak określa to Jolanta Gładys-Jakóbik, kapitału kulturowego peryferii (Gładys-Jakóbik 2017). Z wątkiem zaufania można też powiązać problem narracji spiskowych, które również są w pewnym względzie wyrazem nieufności wobec świata społecznego czy instytucji. W prezentowanych wyżej danych widać zresztą, że wiara w teorie spiskowe nie jest tak wysoka w krajach, które możemy uznać za centrum. Oczywiście za wiele z tych zjawisk odpowiedzialne są konkretne przyczyny, na przykład zaniechania pewnych organizacji (jak w przypadku statystyk). Niemniej jednak nie możemy całkowicie wykluczyć faktu, że półperyferyjne usytuowanie w jakimś stopniu mediuje w reakcji społeczeństwa na pandemię, sprzyja określonym postawom i ocenom. W rozdziale szóstym wskazywaliśmy, że zaufanie może być kluczowym wymiarem walki z epidemiami. Bez odpowiedniego poziomu zaufania nawet najlepsza i najbardziej rozwinięta technologicznie infrastruktura nie będzie mogła działać. Z tej perspektywy wyniki naszych badań nie napawają optymizmem: brakuje nam jako społeczeństwu tego ważnego i strategicznego zasobu. Mówiąc o infrastrukturze antyepidemicznej, musimy w związku z tym zwrócić

368

7. REIDS I EPIDEMIE W POLSCE…

szczególną uwagę na społeczny aspekt walki z chorobami zakaźnymi, a mianowicie na zaufanie do instytucji publicznych czy systemów eksperckich. Sceptycyzm wobec działań rządu, niewiara w oficjalne statystyki, akceptacja narracji spiskowych – wszystko to stanowi nie tylko zespół zjawisk związanych ze społecznymi reakcjami na epidemię, ale także istotne bariery dla sprawnego zarządzania kryzysami zdrowotnymi, które najprawdopodobniej będą wydarzać się w przyszłości z większą częstotliwością, chociażby w kontekście zmiany klimatycznej.

Zakończenie

Książka ta nie skupia się na pandemii COVID-19, nie można jednak zapominać o tym, że powstawała ona w dużej mierze podczas pandemii. Wiele jej fragmentów istniało, zanim na świecie pojawiły się doniesienia o SARS-CoV-2, jednak nawet one wymagały uzupełnienia lub gruntownej rewizji. Rytm naszej pracy wyznaczały nie tylko kolejne ukończone rozdziały, ale również lockdowny, kwarantanny i fale zakażeń. Z jednej strony ciągła rewizja domkniętych fragmentów stanowiła spore wyzwanie. Z drugiej strony jako socjologowie zainteresowani problematyką chorób zakaźnych mieliśmy niepowtarzalną okazję przyglądać się z bliska zjawiskom, o których dotąd głównie czytaliśmy w literaturze z zakresu antropologii medycznej, historii epidemii czy socjologii medycyny. Biorąc pod uwagę rytm pandemii, dynamikę tego, jak rządy i obywatele reagowali na SARS -CoV-2, naszą sytuację jako obserwatorów można by porównać do widzów oglądających serial telewizyjny z dużą liczbą odcinków pogrupowanych w sezony, pokaźną plejadą bohaterów pierwszo- i drugoplanowych, w którym co rusz dochodzi do zwrotów akcji i który nie wiadomo jak się skończy. I wciąż nie wiemy, jak dalej będzie rozwijała się sytuacja. Trzymając się metaforyki, możemy powiedzieć, że zamykamy tę pracę w momencie, gdy zamyka się trzeci sezon. I – jak to często bywa – zamyka się on cliffhangerem. Wielowątkowa struktura naszej pracy była zamierzona i w dużej mierze podyktowana naszym specyficznym punktem widzenia. Piszemy w niej o chorobach zakaźnych z perspektywy historycznej, pokazując, jak patogeny wpływały na rozwój ludzkich społeczeństw, uwypuklając związki epidemii i nowoczesności. Wyjaśniamy, dlacze-

372

ZAKOŃCZENIE

go współczesny świat sprzyja epidemiom. Rekonstruujemy proces wyłaniania się kategorii REIDs, czyli ogólnej ramy konceptualno-instytucjonalnej, w której różni aktorzy – naukowcy, decydenci, dziennikarze, aktywiści – umieszczają choroby zakaźne i która wpływa na konkretne działania z zakresu zarządzania kryzysowego. Analizujemy motyw chorób zakaźnych w kulturze popularnej. Pokazujemy, jak zagrożenie patogenami jest kształtowane na poziomie świadomości zbiorowej. I wreszcie przyglądamy się społecznej percepcji chorób zakaźnych, przytaczając liczne badania dotyczące reakcji społecznych na zagrożenie epidemiczne oraz wyniki naszych własnych badań nad społeczeństwem polskim. Biorąc pod uwagę wielość wątków i perspektyw, trudno o jakieś proste podsumowanie całości. Dlatego w zakończeniu skupimy się na wskazaniu kilku kluczowych obserwacji. Zacznijmy od tego, że epidemie chorób zakaźnych to nie tylko zjawiska biologiczne lub medyczne. To również zjawiska w dużej mierze społeczne. Epidemiologia nie jest wyłącznie nauką przyrodniczą. Zrozumienie, dlaczego choroby zakaźne szerzą się w taki, a nie inny sposób, wymaga zrozumienia społeczeństwa, gospodarki i kultury. Pokazywaliśmy, jak nowoczesna organizacja społeczeństw sprzyja rozwojowi epidemii i wyłanianiu się nowych chorób zakaźnych. Eksploatacja środowiska naturalnego przez przemysły, spadek bioróżnorodności, urbanizacja, zmiana modelu konsumpcji, rozwój transportu, kolejne fale globalizacji, rosnące nierówności społeczne – wszystko to sprawia, że nasz świat jest bardziej podatny na epidemie chorób zakaźnych niż 100 lat temu. Innymi słowy, aby zrozumieć epidemię, konieczne jest uwzględnienie czynników, które badają nauki społeczne. Zbytnie skupienie na czynnikach biologicznych i technologicznych może sprawić, że umknie naszej uwadze fakt, że częstokroć problem z chorobami zakaźnymi ma swoje źródło w dużej mierze w politycznych asymetriach i nierównościach społeczno-gospodarczych, które powodują olbrzymie dysproporcje w dostępie do usług medycznych oraz skłaniają grupy wykluczone do ryzykownych zachowań. Nie tylko do zrozumienia epidemii niezbędne jest uwzględnienie komponenty społecznej. Ta jest ważna również przy opracowywaniu

ZAKOŃCZENIE

373

skutecznych metod walki z zagrożeniami epidemicznymi. Leki antywirusowe, szczepionki i dedykowane terapie są ważne, ale nie zawsze są dostępne od ręki, a nawet jeśli, to ich stosowanie wymaga ogromnego zaplecza w postaci rozmaitych instytucji i organizacji. Potrzebna jest infrastruktura społeczna. COVID-19 pokazał, że w walce z pandemią liczą się nie tylko środki ochrony osobistej, kordony sanitarne i narzędzia śledzące kontakty, ale także zaufanie obywateli do siebie nawzajem oraz zaufanie władzy do obywatela i obywatela do władzy. Czynnik społeczny jest istotny również wtedy, gdy idzie o rekonstrukcje procesu odkrywania nowych zagrożeń epidemicznych. HIV/ AIDS i borelioza pozostawałyby jeszcze długo poza obszarem zainteresowania epidemiologów, gdyby nie „rzecznicy” w postaci aktywnych i wpływowych grup i kategorii społecznych. Jeśli chodzi o samą kategorię REIDs, to ukonstytuowanie jej jako faktu społecznego byłoby trudne bez wsparcia aktorów spoza środowiska naukowego. A bez mocnej reprezentacji politycznej, medialnej i potocznej środki na walkę z nowymi i starymi zagrożeniami zakaźnymi mogłyby nie zostać zabezpieczone. Miałoby to jak najbardziej realny wpływ na naszą zdolność w zakresie monitorowania zagrożeń o potencjale pandemicznym. Komponenta społeczna jest ważna, gdy idzie o badanie reakcji społecznych na zagrożenia zakaźne. Ludzie nie boją się choroby tylko dlatego, że jest groźna. I społeczności nie zapamiętują epidemii, wyłącznie kierując się wskaźnikami typu zjadliwość patogenu lub odsetek zgonów. Wiedza o czynnikach kształtujących percepcję, obawy i praktyki społeczne związane z chorobami zakaźnymi okazuje się kluczowa w sytuacjach kryzysowych. Badacze społeczni dużo pisali o epidemiach. Jednak te analizy raczej nie wychodziły poza nisze w obrębie socjologii i antropologii. Mamy nadzieję, że nasza książka zwróci uwagę polskich badaczy i badaczek na obszar REIDs i innych zagrożeń zakaźnych. To ważne, gdyż nie ma wcale gwarancji, że pandemia COVID-19 zwróci uwagę na to zagadnienie. HIV/AIDS nie było traktowane jako zapowiedź „epidemii epidemii”. Było wyjątkiem od reguły. COVID-19 można interpretować jako symptom kruchego, ponowoczesnego świata, ale

374

ZAKOŃCZENIE

może być również interpretowany jako pojedyncze, unikatowe wydarzenie. Wszystko zależy od ramy. Biorąc pod uwagę bogactwo badań społecznych nad chorobami zakaźnymi, zdecydowanie odradzamy myślenie o trwającej pandemii jako czarnym łabędziu. Epidemie, endemie i pandemie zdarzały się wielokrotnie w przeszłości i będą zdarzać się również w przyszłości. Nie mówimy tu o jakiejś odległej historii, ale o najbliższych dekadach. COVID-19 nie jest aż tak wyjątkowy, jak sądzimy. Tym samym naszą książkę można czytać jako swego rodzaju próbę przywrócenia odpowiednich proporcji w ocenie tego, co się dzieje i co z tego wynika. Weźmy chociażby kwestię tego, czy jako ludzkość poradziliśmy sobie z pandemią. Jak pokazywaliśmy w kilku miejscach, nasze zmagania z chorobami zakaźnymi w ostatnim półwieczu dały nam wiele instrumentów do monitorowania zagrożeń epidemicznych w skali globu oraz zwróciły uwagę decydentów politycznych, ekspertów medycznych i opinii publicznej na poważne zagrożenie ze strony nowych patogenów. Gdyby nie epidemia HIV/AIDS oraz ukonstytuowanie się konceptu REIDs, nie mielibyśmy do czynienia z wyspecjalizowanymi w śledzeniu ognisk nowych epidemii instytucjami czy schematami reagowania agend międzynarodowych i poszczególnych państw. I być może bylibyśmy dużo gorzej przygotowani na COVID-19. Wiemy również całkiem sporo na temat zachowań społecznych: epidemie w przeszłości wywoływały podobne reakcje. Reakcja na SARS-CoV-2 jest wyjątkowa pod względem skali, ale całkowicie typowa, gdy idzie o mechanizmy. Ogólnie jesteśmy coraz lepsi w wykrywaniu i przeciwdziałaniu epidemiom REIDs (Smith i in. 2014). Pandemia COVID-19 temu wcale nie przeczy. Biorąc pod uwagę specyfikę wirusa i późnonowoczesnego świata, należy przyznać, że sytuacja mogła być dużo poważniejsza. Nawet polityka Chińskiej Republiki Ludowej ewoluowała w istotny sposób – postawa władz chińskich była inna w przypadku SARS-CoV-2 niż w przypadku zagrożenia grypami ptasią i świńską oraz pierwszym koronawirusem (Goldizen 2016). To istotne, gdyż znaczna część zagrożeń epidemiologicznych pochodzi właśnie z tego regionu, a wczesne, wiarygodne raporty mają duże znaczenie z perspektywy monitorowania REIDs.

ZAKOŃCZENIE

375

Musimy też pamiętać, że w skali światowej choroby zakaźne przestały być najpoważniejszym zagrożeniem zdrowotnym, co również dobrze obrazuje to, że jako ludzkość radzimy sobie z patogenami dużo lepiej niż w przeszłości. Jeśli wziąć pod uwagę dane na temat globalnych przyczyn zgonów, jakie oferuje nam projekt Global Burden of Disease Study (GBD), okazuje się, że choroby zakaźne są w odwrocie na całym świecie, także w krajach rozwijających się1. O ile jeszcze w 1990 roku choroby zakaźne i pasożytnicze odpowiadały za około 35% wszystkich zgonów na świecie oraz za 43% DA LYs, o tyle w roku 2019 czynniki zakaźne stały za 18% śmierci i 26% DALYs. Podobnie rzecz przedstawia się z poszczególnymi chorobami zakaźnymi. W 1990 roku na gruźlicę umarło około 1,8 miliona osób, a w 2019 około 1,18 miliona. W 2006 roku z powodu HIV/ AIDS zmarło około 1,8 miliona ludzi. W 2019 na HIV/AIDS zmarło już tylko około 860 tysięcy osób. Malaria w 1990 roku zabiła około 900 tysięcy, a w 2019 tylko około 640 tysięcy. Koncepcja przejścia epidemiologicznego z końca lat 70. została wielokrotnie zakwestionowana. I słusznie, gdyż nie uwolniliśmy się od chorób zakaźnych. Jednak dane GBD pokazują, że takie przejście się dokonuje: następuje wolniej, niż zakładano, nie jest skokowe, być może nigdy proces ten się nie zakończy, ale trend jest wyraźny. W ciągu niemal 30 lat choroby niezakaźne, głównie choroby układu krążenia i nowotwory, stały się dominującą przyczyną zgonów i obecnie stanowią główne wyzwanie stojące przed światowym systemem zdrowia publicznego. Trudno, by COVID-19 znacząco coś zmienił. Ta pandemia może doprowadzić do wielu milionów zgonów na całym świecie. Hiszpanka też wywołała gwałtowny skok zachorowań i zgonów spowodowanych czynnikami zakaźnymi w 1918–1920. Nie odwróciła jednak trendu. Przypuszczalnie w podobny sposób będą prezentować się na statystykach lata 2020, 2021 i być może 2022. I przyjdą kolejne pandemie. Ale punktowe skoki na wykresie nie zmieniają tego, że tendencja jest pozytywna w tym sensie, że ogólnie rzecz biorąc, umieramy częściej na choroby nieza-

1

http://ghdx.healthdata.org/gbd-results-tool

376

ZAKOŃCZENIE

kaźne niż zakaźne (odsetek śmierci w wyniku wypadków i przemocy utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie). Kolejną przesłankę do tego, by twierdzić, że jest lepiej, stanowią rozmaite sukcesy nauki w walce z epidemiami. Przykład pierwszej epidemii SARS w 2003 roku świadczy o tym szczególnie wyraźnie. Gdy zaczęły pojawiać się doniesienia o nowej, nieznanej chorobie układu oddechowego, 11 laboratoriów rozsianych po całym świecie podjęło próbę zidentyfikowania czynnika zakaźnego: problem rozwiązano w ciągu około miesiąca (Enserink, Vogel 2003). Było to spektakularne osiągnięcie, ale z innymi zagrożeniami również radzimy sobie sprawnie. Ogólnie na świecie pojawia się coraz więcej ognisk zapalnych epidemii chorób zakaźnych. Wyłaniają się też nowe choroby zakaźne. Mimo to w przeliczeniu na milion mieszkańców na REIDs umiera mniej ludzi niż wcześniej. Innymi słowy, jesteśmy coraz lepsi w wykrywaniu i przeciwdziałaniu REIDs (Smith i in. 2014). Warto pamiętać o przytaczanych danych na temat brzemienia chorób zakaźnych i naszej skuteczności w walce z REIDs, ale nie po to, by lekceważyć zagrożenie ze strony chorób zakaźnych: chodzi raczej o to, by umieć umieścić oceny globalnej reakcji na pandemię w odpowiednim kontekście. Mamy nadzieję, że ta praca ułatwi wyważenie naszych ocen na temat różnych zagrożeń i naszych reakcji. Musimy tu pamiętać o kilku kwestiach. Przede wszystkim choroby endemiczne są dużo większym problemem niż epidemiczne. Doniesienia o malarii, czerwonce i gruźlicy nie pojawiają się w europejskich i amerykańskich portalach informacyjnych, choć zabijają rocznie setki tysięcy ludzi. Ponadto pandemia COVID-19 (a do pewnego stopnia również pandemia H1N1/09) skutecznie odciągnęła naszą uwagę od innych zagrożeń zakaźnych. W cieniu pandemii skryły się inne poważne zagrożenia epidemiczne. Nie wiadomo, jak długo potrwa pandemia i ile pochłonie istnień ludzkich. Zagadką jest, ile osób umrze przedwcześnie w wyniku chorób zakaźnych, które będą miały dogodne warunki do rozwoju w związku z przewidywaną zapaścią gospodarczą. Warto też pamiętać, że choroby zakaźne od dawna odciągały uwagę i zasoby od problemu chorób niezakaźnych. To wykazują analizy opublikowane na łamach „The Lancet”

ZAKOŃCZENIE

377

porównujące priorytety WHO z faktycznym brzemieniem chorób zakaźnych. W raporcie czytamy: W latach 2006–2007 WHO przeznaczyła 87% swojego całkowitego budżetu na choroby zakaźne, 12% na choroby niezakaźne i mniej niż 1% na obrażenia i przemoc. Podobny rozkład finansowania odnotowaliśmy w Afryce, gdzie prawie trzy czwarte umieralności jest spowodowanych chorobami zakaźnymi, oraz na Zachodnim Pacyfiku, gdzie trzy czwarte umieralności pochodzi z chorób niezakaźnych. W obu regionach obrażenia otrzymały tylko 1% ogółu środków (Stuckler i in. 2008, s. 1563).

Historia wyłaniania się nowych chorób i konstruowania kategorii REIDs pokazuje coś więcej niż tylko to, jak aktorzy i organizacje uczą się walczyć z nowymi zagrożeniami. Jest to zarazem historia kryzysów zdrowotnych w ogóle. Epidemie i endemie chorób zakaźnych, w szczególności tych uleczalnych, ujawniają deficyty systemowe, które w normalnych okolicznościach pozostają ukryte. Choć mamy wiele instytucji i narzędzi do walki z chorobami zakaźnymi, te nie zawsze są stosowane. Jako socjologowie pragniemy zwrócić uwagę przede wszystkim na deficyty związane z szeroko rozumianym zdrowiem publicznym. Jak zaznaczaliśmy w rozdziale trzecim, problem chorób zakaźnych w skali globalnej jest przede wszystkim problemem społeczno-ekonomicznym: kluczową rolę odgrywają globalne i lokalne nierówności. Jest to po części problem dostępu do usług medycznych, który stanowi jedno z globalnych wyzwań stojących przed systemami ochrony zdrowia. Pandemia koronawirusa po raz kolejny ukazała dysproporcje w dostępie do testów i podstawowych usług medycznych. Skala rozprzestrzenienia się SARS-CoV-2 w krajach rozwijających się pozostaje w dużej mierze zagadką z uwagi na ograniczone zasoby infrastruktury laboratoryjnej przeprowadzającej diagnostykę koronawirusa. Pojawiają się pierwsze badania dowodzące, że grupy podporządkowane (ze względu na kwestie ekonomiczne lub kulturowe) są bardziej narażone na zarażenie z uwagi na brak możliwości ograniczenia kontaktów w pracy. Jest to w szczególności problem niskopłatnych zawodów, których nie da się przenieść do pracy zdalnej.

378

ZAKOŃCZENIE

Problematyczna jest też gęstość zaludnienia i stłoczenie (Chang i in. 2021). Kontrowersje związane z celebrytami, którzy mieli zaszczepić się poza kolejnością, obrazuje ten sam problem. Należy jednak pamiętać, że problem niesprawiedliwości zdrowotnej nie ogranicza się tylko do COVID-19. Dotyczy on też innych chorób zakaźnych oraz chorób niezakaźnych. Oceniając sposób, w jaki radzimy sobie z SARS-CoV-2, można orientować się na przeszłość. Przyjmując taką optykę, należałoby stwierdzić, że gdyby do podobnego zdarzenia doszło 30 lat temu, to prawdopodobnie skończyłoby się ono dla ludzkości dużo gorzej. Uważamy jednak, że warto również przyjąć optykę zorientowaną na przyszłość. W takim wypadku należałoby zastanowić się, czy jesteśmy przygotowani na kolejne zagrożenia zdrowotne w przyszłości, niekoniecznie związane z patogenami. Tutaj nie jesteśmy już tak optymistyczni. Za rogiem czai się niebezpieczeństwo dużo poważniejsze niż pandemia, a mianowicie konsekwencje zmiany klimatycznej. Problem ten przypomina pod pewnymi względami problem z chorobami zakaźnymi. Pojawiały się głosy, że pandemia SARS-CoV-2 to globalny test na to, czy jesteśmy gotowi do zmiany stylu życiu, reorganizacji naszych gospodarek i podjęcia zdecydowanych działań na rzecz walki ze zmianą klimatyczną. COVID-19 uwidacznia nasze deficyty, gdy idzie o prowadzenie działań zbiorowych i politycznych w skali poszczególnych państw i w skali globalnej. Nie wypracowano i nie wdrożono żadnej globalnej strategii walki z pandemią. Nie skoordynowano zbiorowych wysiłków. W efekcie kraje, które szybko poradziły sobie z zagrożeniem (a są takie), i tak musiały radzić sobie z kolejnymi falami infekcji. Gdy piszemy te słowa, trwa proces wyszczepiania globalnej populacji, jednak na tę chwilę niemal wszystkie dawki szczepionki zostały rozdystrybuowane do bogatych krajów centrum, a WHO krytykuje państwa za „nacjonalizm szczepionkowy”2. Bagatelizowanie zagrożenia w pierwszych fazach pandemii, błędy w komunikacji kryzysowej, problem ze zrozumieniem, na czym tak naprawdę polega zagrożenie, państwa zwlekają2

https://www.bmj.com/content/372/bmj.n292

ZAKOŃCZENIE

379

ce z podjęciem zdecydowanych działań, mechanizmy stygmatyzacji przerzucające winę na innych i obcych, przejawy braku solidarności w codziennym respektowaniu zasad dystansu fizycznego – wszystko to są błędy, które różne kraje popełniały w różnym stopniu i które świadczą o tym, że na globalny kryzys w o wiele większej skali nie jesteśmy przygotowani. Innymi słowy, jeśli pandemia była testem na to, czy jesteśmy w stanie uporać się ze zmianą klimatyczną, to jesteśmy skłonni uznać, że – kolokwialnie rzecz ujmując – test ten oblaliśmy. Poradzenie sobie z wyzwaniami globalnymi – środowiskowymi i zdrowotnymi – wymaga kooperacji i zaufania, o które – jak pokazała pandemia – bardzo trudno. W tym momencie dochodzimy do kwestii ważnych wątków, które zostały w książce jedynie naszkicowane lub w ogóle pominięte. Przyznajemy, nie byliśmy w stanie napisać książki o wszystkich aspektach społecznych REIDs. Poza tym jest jeszcze za wcześnie, by o pewnych tematach pisać. Jakie zatem zagadnienia zasługują w naszej ocenie na pogłębienie i rozwinięcie w osobnych tekstach? Po pierwsze, na uwagę zasługuje wątek instytucjonalny, związany ze sposobami, w jakie zorganizowane są systemy opieki zdrowotnej w kontekście epidemicznego kryzysu zdrowotnego. Jedną bowiem rzeczą jest to, jak kategoria REIDs organizuje działania rozmaitych aktorów, inną natomiast, jak różne systemy, działające w różnych reżimach prawnych czy organizacyjnych, ten koncept przyjmują oraz jak radzą sobie w czasie pandemii. Biorąc pod uwagę fakt, że wiele współczesnych systemów zdrowotnych jest zorganizowanych zgodnie z zaleceniami neoliberalnego zarządzania spod znaku new public management (Wróblewski 2018, s. 57–67), również w Polsce (Kołodziej-Durnaś 2013), to pojawia się pytanie, na ile taki sposób zarządzania sprawdza się w sytuacji kryzysu. Czy komercjalizacja i polityka rozliczalności usług zdrowotnych zwiększa podatność systemu na wstrząsy i może przyczynić się do jego załamania, na przykład podczas lawinowego przyrostu chorych? Jak na pandemię zareagowały inne systemy, zorganizowane według innej filozofii? Te pytania są również ważne ze względów, które wskazaliśmy wyżej – w obliczu kolejnych kryzysów (następnej pandemii czy zmiany klimatycznej) system opieki zdrowotnej stanie się być może częścią krytycznej in-

380

ZAKOŃCZENIE

frastruktury, to znaczy kluczowym elementem zarządzania kryzysowego i w związku z tym należy przemyśleć model jego finansowania i zarządzania. Po drugie, interesującym z naszej perspektywy zagadnieniem jest problem modelowania przebiegu epidemii. Znów – nie jest to kwestia interesująca tylko dla epidemiologów czy wirusologów. Modele współtworzą w sensie społecznym to, co modelują, przyczyniają się do zmiany stanu rzeczy, a nie jedynie coś prezentują. Modele mogą mieć również wymiar polityczny, ukrywać określone interesy czy wywoływać nieprzewidziane konsekwencje. Interesujące jest w związku z tym społeczne życie modeli, ich oddziaływanie na rzeczywistość społeczną. Jest to temat fascynujący z perspektywy STS z tego choćby względu, że twórcy modeli nie tworzą ich po to, by coś reprezentować. Modele są z definicji błędne, ale bywają przydatne. Sprawdzają się choćby w roli obiektów graficznych. Jednak te same modele są wykorzystywane przez polityków jako usprawiedliwienie, a media często traktują je w kategoriach zwierciadła natury lub szklanej kuli. Fascynujące są też losy takich idei, jak koncepcja wypłaszczania krzywej. Oto pomysł sprzed dekady, wypracowany w odniesieniu do zupełnie innej epidemii, zyskał ogromną uwagę i przełożył się na wiele praktyk społecznych. Po trzecie wreszcie, bardzo ważnym zagadnieniem dla nas jest kwestia pamięci społecznej. Często epidemie zostają zapominane, ale jest kilka przykładów, gdy choroby zapisały się na trwałe w pamięci zbiorowej. I tutaj należy zadać sobie pytanie: czy COVID-19 zostanie zapamiętany w taki sposób jak chociażby HIV/AIDS, czy raczej zostanie z czasem wymazany z pamięci zbiorowości jak hiszpanka? Czy powstaną blockbustery o walce z wirusem? Czy będziemy celebrowali rocznicę pojawienia się pierwszych ognisk zapalnych w Europie lub cyklicznie upamiętniali ofiary? Czy zostaną podjęte inicjatywy z zakresu polityki historycznej, które będą miały na celu upamiętnienie pandemii? Z jednej strony pandemia SARS-CoV-2 dla wielu ludzi z krajów rozwiniętych jest sytuacją bez precedensu właśnie dlatego, że nie mieli oni pośrednich bądź bezpośrednich doświadczeń z epidemiami. Długotrwałe zamknięcie w domach, przymus pracy zdalnej, edukacja na platformach internetowych, puste

ZAKOŃCZENIE

381

ulice, przechodnie poruszający się w maskach – to wszystko są elementy świata, który całkowicie różni się od tego, w którym żyliśmy przed pandemią. Sam fakt, że tak radykalnie wielu z nas musiało zmienić swój sposób życia, być może spowoduje, że długo będziemy o pandemii pamiętać. Z drugiej jednak strony obieg informacyjny we współczesnym świecie charakteryzuje duża zmienność komunikatów i logika mediów społecznościowych, które działają w taki sposób, aby szybko elektryzować odbiorców. Funkcjonując w takim środowisku medialnym, niezwykle trudno skupić uwagę na pojedynczym wydarzeniu przez dłuższy czas. Media społecznościowe potrafią skłonić użytkowników do znacznych inwestycji swoich emocji, czasami w błahych sprawach, ale robią to na bardzo krótki moment, by potem znaleźć kolejne źródło fascynacji. Być może z pandemią będzie tak, jak z każdym skandalem w mediach społecznościowych – będziemy nim żyli do czasu, aż się skończy, i potem jego miejsce zajmie jakaś inna, paląca kwestia. W kontekście pamięci o COVID-19 warto jeszcze zwrócić uwagę na kontekst polski. Ze względu na przeciążenie infrastruktury szpitalnej i niedoszacowanie skali zakażeń (co z kolei wiąże się z niewystarczającą liczbą przeprowadzonych testów diagnostycznych) w Polsce w 2020 roku zmarło, jak wskazują analizy Klubu Jagiellońskiego, o blisko 75 tysięcy osób więcej, niż wynosiła średnia zgonów w latach 2015–20193. Jeżeli potraktować ten wynik jako wskaźnik wpływu pandemii na życie i zdrowie Polaków, to nasz kraj był jednym z państw najbardziej dotkniętych kryzysem związanym z SARS-CoV-2 w Europie. Jednocześnie taka wysoka śmiertelność nie wywołała znaczącej reakcji społecznej (na przykład panik czy demonstracji antyrządowych). Powodów może być oczywiście wiele. Nasuwa się jednak pytanie o pamięć: skoro tak poważne wydarzenie nie wzbudziło w Polakach jako zbiorowości większych emocji, to czy będziemy skłonni upamiętniać to, co stało się w trakcie pandemii w przyszłości? Nie chodzi o to, czy każdy z nas zapamięta izolację, ale czy będą o tym pamiętali ludzie, którzy dopiero się urodzą. Waż-

3

https://klubjagiellonski.pl/2021/02/08/polska-75000-zgonow/

382

ZAKOŃCZENIE

ne jest też, czy zapamiętamy wyłącznie samą zmianę naszego stylu życia, czy może będziemy myśleć o COVID-19 w kategoriach szerszego kryzysu i powszechnej mobilizacji społecznej. Interesujące jest też to, czy ewentualna pamięć tej pandemii przełoży się na świadomość postępującego procesu wyłaniania się chorób zakaźnych.

Spis przywoływanej literatury

Abeysinghe S. (2013). When the spread of disease becomes a global event: The classification of pandemics, Social Studies of Science, 43(6), 905–926. doi: 10.1177/0306312713492559 Abriszewski K. (2008). Poznanie, zbiorowość, polityka. Analiza teorii aktora-sieci Bruno Latoura. Universitas. Aburto J. M. i in. (2021). Estimating the burden of COVID-19 on mortality, life expectancy and lifespan inequality in England and Wales: A population-level analysis, Journal of Epidemiology and Community Health, opublikowany online 19.01.2021. doi: 10.1136/jech-2020-215505 Adam B., Beck U., Loon J. V. (2000). The Risk Society and Beyond: Critical Issues for Social Theory. SAGE. Afeltowicz Ł. (2012). The cognitive closure of science. Case study: The discourse about the etiology of AIDS, 1981–1986. Polish Sociological Review, 180, 497–521. Agamben G. (2008). Homo sacer: Suwerenna władza i nagie życie. Prószyński i S-ka. Ali S., Asaria M., Stranges S. (2020). COVID-19 and inequality: Are we all in this together? Canadian Journal of Public Health, 111, 415–416. doi: 10.17269/ s41997-020-00351-0 Alland A. (1970). Adaptation in Cultural Evolution: An Approach to Medical Anthropology. Columbia University Press. Allison A. C. (1954). Protection afforded by sickle-cell trait against subtertian malarial infection. British Medical Journal, 1(4857), 290–294. Altman L. K. (1998). Who Goes First?: The Story of Self-Experimentation in Medicine. University of California Press. Ambroziewicz J. (1963). Zaraza. Książka i Wiedza. Amenyo J.-T. i in. (2014). MedizDroids Project: Ultra-low cost, low-altitude, affordable and sustainable UAV multicopter drones for mosquito vector control in malaria disease management. IEEE Global Humanitarian Technology Conference (GHTC 2014), 590–596. doi: 10.1109/GHTC.2014.6970343 Anderson B. (1997). Wspólnoty wyobrażone: Rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu. Znak.

386

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Angeli E. L. (2012). Metaphors in the rhetoric of pandemic flu: Electronic media coverage of H1N1 and swine flu. Journal of Technical Writing and Communication, 42(3), 203–222. doi: 10.2190/TW.42.3.b Antunes J. L. F., Waldman E. A. (2001). The impact of AIDS, immigration and housing overcrowding on tuberculosis deaths in São Paulo, Brazil, 1994– –1998. Social Science & Medicine, 52(7), 1071–1080. doi: 10.1016/S02779536(00)00214-8 Arafat S. M. Y. i in. (2020a). Psychological underpinning of panic buying during pandemic (COVID-19). Psychiatry Research, 289, 113061. doi: 10.1016/j.psychres.2020.113061 Arafat S. M. Y. i in. (2020b). Panic buying: An insight from the content analysis of media reports during COVID-19 pandemic. Neurology, Psychiatry and Brain Research, 37, 100–103. doi: 10.1016/j.npbr.2020.07.002 Arbesman S. (2012). The Half-Life of Facts: Why Everything We Know Has an Expiration Date. Penguin. Armelagos G. J., Harper K. N. (2010). Emerging infectious diseases, urbanization, and globalization in the time of global warming. W: W. C. Cockerham (red.), The New Blackwell Companion to Medical Sociology. John Wiley & Sons, 291– –311. doi: 10.1002/9781444314786.ch13 Armstrong G. L., Conn L. A., Pinner R. W. (1999). Trends in infectious disease mortality in the United States during the 20th Century. Journal of American Medical Association, 281(1), 61–66. doi: 10.1001/jama.281.1.61 Arnold D. (2015). Disease, rumor and panic in India’s plague and influenza epidemics 1896–1919. W: R. Peckham (red.), Empires of Panic. Epidemics and Colonial Anxieties. Hong Kong University Press, 111–130. Avishai B. (2000). The pandemic isn’t a black swan but a portent of a more fragile global system. The New Yorker. https://www.newyorker.com/news/daily-comment/the-pandemic-isnt-a-black-swan-but-a-portent-of-a-more-fragileglobal-system. Bagcchi S. (2020). Stigma during the COVID-19 pandemic. The Lancet. Infectious Diseases, 20(7), 782. doi: 10.1016/S1473-3099(20)30498-9 Baird D. (2004). Thing Knowledge: A Philosophy of Scientific Instruments. University of California Press. Barnes B., Bloor D. (wybór) (1993). Mocny program socjologii wiedzy. IFiS PAN. Bartlett M. S. (1960). The critical community size for measles in the United States. Journal of the Royal Statistical Society. Series A (General), 123(1), 37. doi: 10.2307/2343186 Beck U. (2002). Społeczeństwo ryzyka: W drodze do innej nowoczesności. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Beck U. (2013). World at Risk. John Wiley & Sons. Beck U., Giddens A., Urry J. (2009). Modernizacja refleksyjna. PWN. Bentall R. i in. (2021). Pandemic buying: Testing a psychological model of over-purchasing and panic buying using data from the United Kingdom and the

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

387

Republic of Ireland during the early phase of the COVID-19 pandemic. PLOS ONE, 16(1): e0246339. doi: 10.1371/journal.pone.0246339 Berkelman R. L., Freeman P. (2004). Emerging infections and the CDC response. W: R. M. Packard i in. (red.), Emerging Illnesses and Society: Negotiating the Public Health Agenda. The Johns Hopkins University Press, 350–387. Bhatti N. i in. (1995). Increasing incidence of tuberculosis in England and Wales: A study of the likely causes. BMJ, 310(6985), 967–969. doi: 10.1136/ bmj.310.6985.967 Bhunu C. P., Mushayabasa S., Smith R. J. (2012). Assessing the effects of poverty in tuberculosis transmission dynamics. Applied Mathematical Modelling, 36(9), 4173– –4185. doi: 10.1016/j.apm.2011.11.046 Bilewicz M., Krzeminski I. (2010). Anti-semitism in Poland and Ukraine: The belief in Jewish control as a mechanism of scapegoating. International Journal of Conflict and Violence, 4(2), 234–243. doi: 10.4119/ijcv-2828 Billig M. (2008). Banalny nacjonalizm. Znak. Bińczyk E. (2012). Technonauka w społeczeństwie ryzyka. Wydawnictwo Naukowe UMK. Bińczyk E. (2015). Monitorowanie technologii a nieusuwalne granice sterowalności (na przykładzie krytyki projektu inżynierii klimatu). Studia BAS, 3(43), 113–136. Black F. (1975). Infectious diseases in primitive societies. Science, 187(4176), 515–518. doi: 10.1126/science.163483 Blendon R. J., Benson J. M., Hero J. O. (2014). Public trust in physicians – U.S. medicine in international perspective. NEJM, 371(17), 1570–1572. doi: 10.1056/NEJMp1407373 Bloom S. W. (2002). The Word as Scalpel: A History of Medical Sociology. Oxford University Press. Bobako M. (2017). Islamofobia jako technologia władzy. Studium z antropologii politycznej. Universitas. Bonds M. H. i in. (2010). Poverty trap formed by the ecology of infectious diseases. Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences, 277(1685), 1185– –1192. doi: 10.1098/rspb.2009.1778 Boruk M. i in. (2006). The sociology of expectations in science and technology. Technology Analysis Strategic Management, 18(3–4), 285–298. doi: 10.1080/09537320600777002 Bouey J. (2020). Strengthening China’s public health response system: From SARS to COVID-19. American Journal of Public Health, 110(7), 939–940. doi: 10.2105/AJPH.2020.305654 Bowker G. C., Star S. L. (2000). Sorting Things Out: Classification and Its Consequences. MIT Press. Bowles S. (2011). Cultivation of cereals by the first farmers was not more productive than foraging. PNAS, 108(12), 4760–4765. doi: 10.1073/pnas.1010733108

388

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Boza R. A. i in. (1987). Patient noncompliance and overcompliance Behavior patterns underlying a patient’s failure to ‘follow doctor’s orders’. Postgraduate Medicine, 81(4), 163–170. doi: 10.1080/00325481.1987.11699750 Brand C., Boardman B. (2008). Taming of the few. The unequal distribution of greenhouse gas emissions from personal travel in the UK. Energy Policy, 36(1), 224–238. doi: 10.1016/j.enpol.2007.08.016 Brown J. (2019). Grypa. Sto lat walki. Wydawnictwo UJ. Brown P. (1997). Popular epidemiology revisited. Current Sociology, 45(3), 137– –156. doi: 10.1177/001139297045003008 Budd J. i in. (2020). Digital technologies in the public-health response to COVID-19. Nature Medicine, 26(8), 1183–1192. doi: 10.1038/s41591-020-1011-4 Bults M. i in. (2011). Perceived risk, anxiety, and behavioural responses of the general public during the early phase of the Influenza A (H1N1) pandemic in the Netherlands: Results of three consecutive online surveys. BMC Public Health, 11(1), 2. doi: 10.1186/1471-2458-11-2 Bygbjerg I. C. (2012). Double burden of noncommunicable and infectious diseases in developing countries. Science, 337(6101), 1499–1501. doi: 10.1126/ science.1223466 Camillus J. C. (2008). Strategy as a wicked problem. Harvard Business Review, 11, 98–101. Cannon G. (1995), Superbugs: Nature’s Revenge, Virgin Books. Cantor N. F. (2015). In the Wake of the Plague: The Black Death and the World It Made. Simon & Schuster. Cantril H. (1940). The Invasion from Mars: A Study in the Pscyhology of Panic. Princeton University Press. Capozzola C. (2002). A very American epidemic: Memory politics and identity politics in the AIDS Memorial Quilt, 1985–1993. Radical History Review, 82(1), 91–109. doi: 10.1215/01636545-2002-82-91 Carballar-Lejarazú R. i in. (2020). Next-generation gene drive for population modification of the malaria vector mosquito, Anopheles gambiae. PNAS, 117(37), 22805– –22814. doi: 10.1073/pnas.2010214117 Carse A. (2016). Keyword: Infrastructure. How a humble French engineering term shaped the modern world. W: P. Harvey, C. Jensen, A. Morita (red.), Infrastructures and Social Complexity, Routledge, 27–39. doi: 10.4324/9781315622880-11 Casapulla S. L. i in. (2018). Zika virus knowledge and attitudes in Ecuador. AIMS Public Health, 5(1), 49–63. doi: 10.3934/publichealth.2018.1.49 Castro-Sánchez E. i in. (2016). Health literacy and infectious diseases: Why does it matter? International Journal of Infectious Diseases, 43, 103–110. doi: 10.1016/j.ijid.2015.12.019 CBOS (2018). Opinie na temat funkcjonowania opieki zdrowotnej. CBOS. CBOS (2020a). Poczucie zagrożenia u progu epidemii koronawirusa. CBOS. CBOS (2020b). Opinie o epidemii koronawirusa i związanych z nią restrykcjach. CBOS. CBOS (2020c). Życie codzienne w czasach zarazy. CBOS.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

389

CBOS (2020d). Postawy wobec epidemii koronawirusa na przełomie maja i czerwca. CBOS. CBOS (2020e). Zmiany w zachowaniach przeciwepidemicznych Polaków. CBOS. CBOS (2020f). Opieka medyczna w czasie epidemii. CBOS. CBOS (2020g). Rząd wobec epidemii – oceny w pierwszej połowie listopada. CBOS. CBOS (2020h). Oceny działalności parlamentu, prezydenta, Trybunału Konstytucyjnego, policji i Kościoła. CBOS. CBOS (2020i). Zaufanie społeczne. CBOS. Centers for Disease Control and Prevention (1994). Addressing Emerging Infectious Disease Threats: A Prevention Strategy for the United States. CDC. Chang S. i in. (2021). Mobility network models of COVID-19 explain inequities and inform reopening. Nature, 589, 82–87. doi: 10.1038/s41586-020-2923-3 Chen H. i in. (2020). Social distance and SARS memory: Impact on the public awareness of 2019 novel coronavirus (COVID-19) outbreak. MedRxiv, 2020.03.11.20033688. doi: 10.1101/2020.03.11.20033688 Cheng C. (2004). To be paranoid is the standard? Panic response to SARS outbreak in the Hong Kong Special Administrative Zone. Asian Perspective, 28(1), 67–98. Chew C., Eysenbach G. (2010). Pandemics in the age of twitter: Content analysis of tweets during the 2009 H1N1 outbreak. PLOS ONE, 5(11), e14118. doi: 10.1371/journal.pone.0014118 Chien Y.-J. (2013). How did international agencies perceive the avian influenza problem? The adoption and manufacture of the „One World, One Health” framework. Sociology of Health & Illness, 35(2), 213–226. doi: 10.1111/j.1467-9566.2012.01534.x Chmielewski T. i in. (2009). Rickettsia spp. in ticks, Poland. Emerging Infectious Diseases, 15(3), 486–488. doi: 10.3201/eid1503.080711 Cho Y. I. i in. (2008). Effects of health literacy on health status and health service utilization amongst the elderly. Social Science & Medicine, 66(8), 1809–1816. doi: 10.1016/j.socscimed.2008.01.003 Choi D.-H. i in. (2017). The impact of social media on risk perceptions during the MERS outbreak in South Korea. Computers in Human Behavior, 72, 422–431. doi: 10.1016/j.chb.2017.03.004 Chow E., Elkind J. (2005). Hurricane Katrina and US energy security. Survival, 47(4), 145–160. doi: 10.1080/00396330500433449 Chu D. K. i in. (2020). Physical distancing, face masks, and eye protection to prevent person-to-person transmission of SARS-CoV-2 and COVID-19: A systematic review and meta-analysis. The Lancet, 395(10242), 1973–1987. doi: 10.1016/S0140-6736(20)31142-9 Cirimotich C. M., Clayton A. M., Dimopoulos G. (2011). Low- and high-tech approaches to control plasmodium parasite transmission by Anopheles mosquitoes. Journal of Tropical Medicine, 2011. doi: 10.1155/2011/891342

390

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Clark D. P. (2011). Zarazki, geny a cywilizacja: Jak epidemie ukształtowały świat, w którym obecnie żyjemy. Wydawnictwo Sonia Draga. Coburn B. J., Wagner B. G., Blower S. (2009). Modeling influenza epidemics and pandemics: Insights into the future of swine flu (H1N1). BMC Medicine, 7, 30. doi: 10.1186/1741-7015-7-30 Cochran G., Harpending H. (2011). Evolutionary responses to infectious disease. W: M. Tibayrenc (red.), Genetics and Evolution of Infectious Disease. Elsevier, 233–248. doi: 10.1016/B978-0-12-384890-1.00009-1 Cockerham W. C. (red.) (2010). The New Blackwell Companion to Medical Sociology. John Wiley & Sons. Cohen S. (1972). Folk Devils and Moral Panics. The Creation of Mods and Rockers. MacGibbon and Kee; Library Hub Discover. Colgrove J. (2002). The McKeown thesis: A historical controversy and its enduring influence. American Journal of Public Health, 92(5), 725–729. doi: 10.2105/ ajph.92.5.725 Collins H. M., Pinch T. J. (1998). Golem, czyli co trzeba wiedzieć o nauce. CiS. Connerton P. (2012). Jak społeczeństwa pamiętają. Wydawnictwa UW. Connolly M. A., Heymann D. L. (2002). Deadly comrades: War and infectious diseases. The Lancet, 360, s23–s24. doi: 10.1016/S0140-6736(02)11807-1 Conrad P., Leiter V. (red.) (2003). Health and Health Care as Social Problems. Rowman & Littlefield. Cornford C. S., Cornford H. M. (1999). ‘I’m only here because of my family.’ A study of lay referral networks. British Journal of General Practice, 49(445), 617– 620. Cowen D. E. (2014). Asian Cinema. W: A. J. Fonseca, J. M. Pulliam (red.), Encyclopedia of the Zombie: The Walking Dead in Popular Culture and Myth, ABC-CLIO, 7–9. Crosby A. W. (2003). America’s Forgotten Pandemic: The Influenza of 1918. Cambridge University Press. Croson R., Sundali J. (2005). The gambler’s fallacy and the hot hand: Empirical data from casinos. Journal of Risk and Uncertainty, 30(3), 195–209. doi: 10.1007/s11166-005-1153-2 Curtin P. D. (1989). Death by Migration: Europe’s Encounter with the Tropical World in the Nineteenth Century. Cambridge University Press. Czech F., Ścigaj P. (2020). Popularność narracji spiskowych w czasie pandemii COVID-19. Raport z reprezentatywnych badań sondażowych. Uniwersytet Jagielloński. Davis M., Stephenson N., Flowers P. (2011). Compliant, complacent or panicked? Investigating the problematisation of the Australian general public in pandemic influenza control. Social Science & Medicine, 72(6), 912–918. doi: 10.1016/j.socscimed.2011.01.016 Dawood F. S. i in. (2012). Estimated global mortality associated with the first 12 months of 2009 pandemic influenza A H1N1 virus circulation: A modelling

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

391

study. The Lancet Infectious Diseases, 12(9), 687–695. doi: 10.1016/S14733099(12)70121-4 de Laet M., Mol A. (2000). The Zimbabwe bush pump: Mechanics of a fluid technology. Social Studies of Science, 30(2), 225–263. doi: 10.1177/030631200030002002 de Zwart O. i in. (2007). Avian influenza risk perception, Europe and Asia. Emerging Infectious Diseases, 13(2), 290–293. doi: 10.3201/eid1302.060303 de Zwart O. i in. (2009). Perceived threat, risk perception, and efficacy beliefs related to SARS and other (emerging) infectious diseases: Results of an international survey. International Journal of Behavioral Medicine, 16(1), 30–40. doi: 10.1007/s12529-008-9008-2 DeFries R., Nagendra H. (2017). Ecosystem management as a wicked problem. Science, 356(6335), 265–270. doi: 10.1126/science.aal1950 Des Jarlais D. C. i in. (2006). Stigmatization of newly emerging infectious diseases: AIDS and SARS. American Journal of Public Health, 96(3), 561–567. doi: 10.2105/AJPH.2004.054742 Diamond J. M. (2020). Strzelby, zarazki, stal. Zysk i S-ka. Ding H. (2009). Rhetorics of alternative media in an emerging epidemic: SARS, censorship, and extra-institutional risk communication. Technical Communication Quarterly, 18(4), 327–350. doi: 10.1080/10572250903149548 Dingwall R., Hoffman L. M., Staniland K. (2013). Pandemics and Emerging Infectious Diseases: The Sociological Agenda. John Wiley & Sons. Dismukes W. E. (1996). Emerging and reemerging infections. The American Journal of Medicine, 100(1), 12–14. doi: 10.1016/S0002-9343(96)90004-2 Dolan B. (2020). Unmasking history: Who was behind the Anti-Mask League protests during the 1918 influenza epidemic in San Francisco? Perspectives in Medical Humanities, 5(19). doi: 10.34947/M7QP4M Domaradzki J. (2013). O definicjach zdrowia i choroby. Folia Medica Lodziensia, 40(1), 5–29. Doshi P. (2009). Calibrated response to emerging infections, BMJ, 339:b3471. doi: 10.1136/bmj.b3471 Douglas K. M., Sutton R. M., Cichocka A. (2017). The psychology of conspiracy theories. Current Directions in Psychological Science, 26(6), 538–542. doi: 10.1177/0963721417718261 Douglas M. (2007). Czystość i zmaza. Państwowy Instytut Wydawniczy. Douglas M. (2011). Jak myślą instytucje. Wydawnictwo Naukowe PWN. Duda B. (2015). Legenda miejska – między folklorem a wymaganiami nowoczesności. W: B. Mitrenga (red.), W kręgu zagadnień języka i tekstu, Wydawnictwo UŚ, 131–145. Dyble M. i in. (2019). Engagement in agricultural work is associated with reduced leisure time among Agta hunter-gatherers. Nature Human Behaviour, 3(8), 792–796. doi: 10.1038/s41562-019-0614-6 Edwards P. N. (2010). A Vast Machine: Computer Models, Climate Data, and the Politics of Global Warming. MIT Press.

392

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Eikenberry S. E., Gumel A. B. (2018). Mathematical modeling of climate change and malaria transmission dynamics: A historical review. Journal of Mathematical Biology, 77(4), 857–933. doi: 10.1007/s00285-018-1229-7 Eisenberg J. N. S. i n. (2006). Environmental change and infectious disease: How new roads affect the transmission of diarrheal pathogens in rural Ecuador. PNAS, 103(51), 19460–19465. doi: 10.1073/pnas.0609431104 Eisenger R. W., Fauci A. (2018). Ending the HIV/AIDS pandemic. Emerging Infectious Diseases, 24(3), 413–416. El Sawy O. A., Gomes G. M., Gonzalez M. V. (1986). Preserving institutional memory: The management of history as an organizational resource. Academy of Management Proceedings, 1986(1), 118–122. doi: 10.5465/ambpp.1986.4980227 Elender F., Bentham G., Langford I. (1998). Tuberculosis mortality in England and Wales during 1982–1992: Its association with poverty, ethnicity and AIDS. Social Science & Medicine, 46(6), 673–681. doi: 10.1016/S0277-9536(97)00178-0 Eliade M. (1974). Sacrum, mit, historia: Wybór esejów. Państwowy Instytut Wydawniczy. Enserink M., Vogel G. (2003). Deferring competition, global net closes in on SARS. Science, 300(5617), 224–225. doi: 10.1126/science.300.5617.224 Epstein P. R. (2001). Climate change and emerging infectious diseases. Microbes and Infection, 3(9), 747–754. doi: 10.1016/S1286-4579(01)01429-0 Epstein S. (1996). Impure Science: AIDS, Activism, and the Politics of Knowledge. University of California Press. Epstein S. (1997). Activism, drug regulation, and the politics of therapeutic evaluation in the AIDS era: A case study of ddC and the ‘surrogate markers’ debate. Social Studies of Science, 27(5), 691–726. doi: 10.1177/030631297027005001 Epstein S. R. (2000). Freedom and Growth: The Rise of States and Markets in Europe, 1300–1750. Routledge. Erikson S. (2019). Global health futures? Reckoning with a pandemic bond. Medicine Anthropology Theory 6(3). doi: 10.17157/mat.6.3.664 Escott S., Walley J. (2005). Listening to those on the frontline: Lessons for community-based tuberculosis programmes from a qualitative study in Swaziland. Social Science & Medicine, 61(8), 1701–1710. doi: 10.1016/j.socscimed.2005.03.040 Evans J., Fast S., Markuzon N. (2013). Modeling the social response to a disease outbreak. W: A. M. Greenberg, W. G. Kennedy, N. D. Bos (red.), Social Computing, Behavioral-Cultural Modeling and Prediction. Springer, 154–163. doi: 10.1007/978-3-642-37210-0_17 Evans R. J. (1988). Epidemics and revolutions: Cholera in nineteenth-century Europe. Past & Present, 120, 123–146. Ewald P. W. (1993). The evolution of virulence. Scientific American, 268(4), 86–93. Ewald P. W. (1994). Evolution of Infectious Disease. Oxford University Press. Ewald P. W. (2004). Evolution of virulence. Infectious Disease Clinics of North America, 18(1), 1–15. doi: 10.1016/S0891-5520(03)00099-0

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

393

Ewald P. W. (2011). Evolution of virulence, environmental change, and the threat posed by emerging and chronic diseases. Ecological Research, 26(6), 1017– –1026. doi: 10.1007/s11284-011-0874-8 Faria N. R. i in. (2014). The early spread and epidemic ignition of HIV-1 in human populations. Science, 346(6205), 56–61. doi: 10.1126/science.1256739 Farmer P. (1996). Social inequalities and emerging infectious diseases. Emerging Infectious Diseases, 2(4), 259–269. doi: 10.3201/eid0204.960402 Farmer P. (2001). Infections and Inequalities: The Modern Plagues. University of California Press. Farmer P. (2005). Pathologies of Power: Health, Human Rights, and the New War on the Poor. University of California Press. Farmer P. i in. (red.) (2013). Reimagining Global Health: An Introduction. University of California Press. Fast S. M. i in. (2015). Modelling the propagation of social response during a disease outbreak. Journal of The Royal Society Interface, 12(104), 20141105. doi: 10.1098/rsif.2014.1105 Faulkner J. i in. (2004). Evolved disease-avoidance mechanisms and contemporary xenophobic attitudes. Group Processes & Intergroup Relations, 7(4), 333– –353. doi: 10.1177/1368430204046142 Fee E., Fox D. M. (1992). AIDS: The Making of a Chronic Disease. University of California Press. Filippi P. D., Loveluck B. (2016). The invisible politics of Bitcoin: Governance crisis of a decentralised infrastructure. Internet Policy Review, 5(3). doi: 10.14763/2016.3.427 Fincher C. L. i in. (2008). Pathogen prevalence predicts human cross-cultural variability in individualism/collectivism. Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences, 275(1640), 1279–1285. doi: 10.1098/rspb.2008.0094 Fisher Jeffrey A. (1994). The Plague Makers: How We Are Creating Catastrophic New Epidemics – And What We Must Do to Avert Them. Simon & Schuster. Fisher Jill A., Monahan T. (2011). The “biosecuritization” of healthcare delivery: Examples of post-9/11 technological imperatives. Social Science & Medicine, 72(4), 545–552. doi: 10.1016/j.socscimed.2010.11.017 Fleck L. (1986). Powstanie i rozwój faktu naukowego: Wprowadzenie do nauki o stylu myślowym i kolektywie myślowym. Wydawnictwo Lubelskie. Flynn J. (2003). Nuclear stigma. W: N. Pidgeon, P. Slovic, R. E. Kasperson (red.), The Social Amplification of Risk. Cambridge University Press, 326–352. doi: 10.1017/CBO9780511550461.015 Fornace K. M. i in. (2014). Mapping infectious disease landscapes: Unmanned aerial vehicles and epidemiology. Trends in Parasitology, 30(11), 514–519. doi: 10.1016/j.pt.2014.09.001 Foucault M. (1998). Trzeba bronić społeczeństwa. Aletheia. Foucault M. (1999). Narodziny kliniki. Wydawnictwo KR. Foucault M. (2010). Bezpieczeństwo, terytorium, populacja. PWN.

394

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Furnham A., Boo H. C. (2011). A literature review of the anchoring effect. The Journal of Socio-Economics, 40(1), 35–42. doi: 10.1016/j.socec.2010.10.008 Gabe J., Bury M., Elston M. A. (2004). Key Concepts in Medical Sociology. SAGE. Gałuszka M. (2017). Medykalizacja w kulturze strachu: przykład medialnej ekspozycji grypy A/H1N1. Przegląd Socjologiczny, 66, 53–81. Gamson J. (2018). “The place that holds our stories”: The National AIDS Memorial Grove and flexible collective memory work. Social Problems, 65(1), 33–50. doi: 10.1093/socpro/spx043 Gangestad S. W., Buss D. M. (1993). Pathogen prevalence and human mate preferences. Ethology and Sociobiology, 14(2), 89–96. doi: 10.1016/01623095(93)90009-7 Gao J. i in. (2020). Mental health problems and social media exposure during COVID-19 outbreak. PLOS ONE, 15(4), e0231924. doi: 10.1371/journal. pone.0231924 Gardner P. L. (1994). The relationship between technology and science: Some historical and philosophical reflections. Part I. International Journal of Technology and Design Education, 4(2), 123–153. doi: 10.1007/BF01204544 Garnett G. P. (2020). The intergenerational impact of a slow pandemic: HIV and children. New Directions for Child and Adolescent Development, 2020(171), 139–150. doi: 10.1002/cad.20358 Garrett L. (1994). The Coming Plague: Newly Emerging Diseases in a World Out of Balance. Farrar, Straus and Giroux. Garrett L. (2001). The nightmare of bioterrorism. Foreign Affairs, 80(1), 76–89. doi: 10.2307/20050044 Gasparrini A. i in. (2017). Projections of temperature-related excess mortality under climate change scenarios. The Lancet Planetary Health, 1(9), e360–e367. doi: 10.1016/S2542-5196(17)30156-0 Gawande A. (2011). Lepiej. Zapiski chirurga o efektywności medycyny. Znak. Gąska P. (2016). Historia rozwoju konwencji postapokaliptycznej jako odbicie lęków kultury zachodniej. Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska, sectio FF, 34(2), 13–32. doi: 10.17951/ff.2016.34.2.13 Gesser-Edelsburg A. i in. (2015). What does the public know about Ebola? The public’s risk perceptions regarding the current Ebola outbreak in an as-yet unaffected country. American Journal of Infection Control, 43(7), 669–675. doi: 10.1016/j.ajic.2015.03.005 Giddens A. (2008). Konsekwencje nowoczesności. Wydawnictwo UJ. Gilman S. L. (2010). Moral panic and pandemics. The Lancet, 375(9729), 1866– –1867. doi: 10.1016/S0140-6736(10)60862-8 Girard R. (1991). Kozioł ofiarny. Wydawnictwo Łódzkie. Gislason M. K. (2013). West Nile virus: The production of a public health pandemic. Sociology of Health & Illness, 35(2), 188–199. doi: 10.1111/j.1467-9566.2012.01535.x Gladwell M. (2009). Punkt przełomowy: O małych przyczynach wielkich. Znak.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

395

Gładys-Jakóbik J. (2017). Rozwój czy stagnacja? Kapitał kulturowy peryferii. Zarządzanie i Finanse, 15(2), 121–134. Goldizen F. C. (2016). From SARS to avian influenza: The role of international factors in China’s approach to infectious disease control. Annals of Global Health, 82(1), 180–188. doi: 10.1016/j.aogh.2016.01.024 Golka M. (2009). Pamięć społeczna i jej implanty. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Goode E., Ben-Yehuda N. (1994). Moral panics: Culture, politics, and social construction. Annual Review of Sociology, 20(1), 149–171. doi: 10.1146/annurev. so.20.080194.001053 Gould P. R. (1993). The Slow Plague: A Geography of the AIDS Pandemic. Blackwell Publishers. Gray A. M. (1982). Inequalities in health. The Black report: A summary and comment. International Journal of Health Services, 12(3), 349–380. doi: 10.2190/ XXMM-JMQU-2A7Y-HX1E Hacking I. (1999). The Social Construction of What? Harvard University Press. Hacking I. (2006). The Emergence of Probability: A Philosophical Study of Early Ideas about Probability, Induction and Statistical Inference. Cambridge University Press. Haddock D. D., Kiesling L. (2002). The Black Death and property rights. The Journal of Legal Studies, 31(S2), S545–S587. doi: 10.1086/345566 Hamlin C. (2009). Cholera: The Biography. Oxford University Press. Hardy A. i in. (2017). Using low-cost drones to map malaria vector habitats. Parasites & Vectors, 10(1), 29. doi: 10.1186/s13071-017-1973-3 Harper K. (2017). The Fate of Rome: Climate, Disease, and the End of an Empire. Princeton University Press. Harvey P. i in. (2016). Infrastructures and Social Complexity: A Companion. Routledge. doi: 10.4324/9781315622880 Herlihy D. (1997). The Black Death and the Transformation of the West. Harvard University Press. Herring A. (2009). Viral panic, vulnerability, and the next pandemic. W: A. Fuentes C. Panter-Brick (red.), Health, Risk, and Adversity. Berghan Books, 78–87. Hertig E. (2019). Distribution of Anopheles vectors and potential malaria transmission stability in Europe and the Mediterranean area under future climate change. Parasites & Vectors, 12(1), 18. doi: 10.1186/s13071-018-3278-6 Hewlett B. S., Hewlett B. L. (2008). Ebola, Culture and Politics: The Anthropology of an Emerging Diseases. Wadsworth Cengage Learning. Hodalska M. (2018). Nadciąga zagłada! Retoryka strachu w polskich mediach na przykładzie prasowych relacji z epidemii ptasiej i świńskiej grypy. Kultura – Media – Teologia, 32, 25–40. Holmes B. (2006). Rules of contagion. New Scientist, 192(2575), 44–47. doi: 10.1016/S0262-4079(06)60853-1

396

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Honigsbaum M. (2013). Regulating the 1918–19 pandemic: Flu, stoicism and the Northcliffe press. Medical History, 57(2), 165–185. doi: 10.1017/ mdh.2012.101 Honigsbaum M. (2019). Disease X and other unknowns. The Lancet, 393(10180), 1496–1497. doi: 10.1016/S0140-6736(19)30803-7 Hooker C. (2010). Health scares: Professional priorities. Health, 14(1), 3–21. doi: 10.1177/1363459309341875 Hou Z. i in. (2020). Assessment of public attention, risk perception, emotional and behavioural responses to the COVID-19 outbreak: Social media surveillance in China. MedRxiv, 2020.03.14.20035956. doi: 10.1101/2020.03.14.20035956 Huang Y. (2004). The SARS epidemic and its aftermath in China: A political perspective. W: S. Knobler i in. (red.), Learning from SARS: Preparing for the Next Disease Outbreak: Workshop Summary. National Academies Press, 116–136. Hughes C. C., Hunter J. M. (1972). The role of technological development in promoting disease in Africa. W: M. T. Farvar, J. P. Milton (red.), Careless Technology: Ecology and International Development. Natural History Press, 69–101. Hume J. (2000). The “forgotten” 1918 influenza epidemic and press portrayal of public anxiety. Journalism & Mass Communication Quarterly, 77(4), 898–915. doi: 10.1177/107769900007700411 Humphreys M. (2002). No safe place: Disease and panic in American history. American Literary History, 14(4), 845–857. doi: 10.1093/alh/14.4.845 Inhorn M. C., Brown P. J. (1990). The anthropology of infectious disease. Annual Review of Anthropology, 19, 89–117. Institute of Medicine (1992). Emerging Infections: Microbial Threats to Health in the United States. National Academies Press. Jalloh M. F. i in. (2017). National survey of Ebola-related knowledge, attitudes and practices before the outbreak peak in Sierra Leone: August 2014. BMJ Global Health, 2(4), e000285. doi: 10.1136/bmjgh-2017-000285 Janik M. (2017). Perspektywy rozwoju nadzoru epidemiologicznego. Kilka uwag na przykładzie mapowania chorób. Rocznik Administracji Publicznej, 3, 318– –339. Janssens J.-P., Rieder H. L. (2008). An ecological analysis of incidence of tuberculosis and per capita gross domestic product. European Respiratory Journal, 32(5), 1415–1416. doi: 10.1183/09031936.00078708 Jester B. J. i in. (2018). 100 years of medical countermeasures and pandemic influenza preparedness. American Journal of Public Health, 108(11), 1469– –1472. doi: 10.2105/AJPH.2018.304586 John T. J. (1994). Learning from plague in India. The Lancet, 344(8928), 972. doi: 10.1016/S0140-6736(94)91637-3 Johnson S. (2006). The Ghost Map: The Story of London’s Most Terrifying Epidemic – And How It Changed Science, Cities, and the Modern World. Riverhead Books. Jonas O. (2019). Pandemic bonds: Designed to fail in Ebola. Nature, 572(7769), 285–285. doi: 10.1038/d41586-019-02415-9

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

397

Jones K. E. i in. (2008). Global trends in emerging infectious diseases. Nature, 451, 990–993. Jones J. H., Salathé M. (2009). Early assessment of anxiety and behavioral response to novel swine-origin influenza A(H1N1). PlOS ONE, 4(12), e8032. doi: 10.1371/journal.pone.0008032 Karlen A. (1997). Człowiek i mikroby. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza. Karlsson E. K., Kwiatkowski D. P., Sabeti P. C. (2014). Natural selection and infectious disease in human populations. Nature Reviews. Genetics, 15(6), 379–393. doi: 10.1038/nrg3734 Kasperson R. E. i in. (1988). The social amplification of risk: A conceptual framework. Risk Analysis, 8(2), 177–187. doi: 10.1111/j.1539-6924.1988. tb01168.x Keeling M. J., Grenfell B. T. (1997). Disease extinction and community size: Modeling the persistence of measles. Science, 275(5296), 65. doi: 10.1126/science.275.5296.65 Kelly B. i in. (2015). Perceptions and plans for prevention of Ebola: Results from a national survey. BMC Public Health, 15(1), 1136. doi: 10.1186/s12889-0152441-7 Kim S. J., Bostwick W. (2020). Social vulnerability and racial inequality in COVID-19 deaths in Chicago, Health Education & Behavior, 47(4), 509–513. King N. B. (2002). Security, disease, commerce: Ideologies of postcolonial global health. Social Studies of Science, 32(5–6), 763–789. doi: 10.1177/ 030631270203200507 King N. B. (2003). The influence of anxiety: September 11, bioterrorism, and American public health. Journal of the History of Medicine and Allied Sciences, 58(4), 433–441. doi: 10.1093/jhmas/jrg021 King N. B. (2004). The scale politics of emerging diseases. Osiris, 19, 62–76. Kirk S. F. L. i in. (2002). Public perception of a range of potential food risks in the United Kingdom. Appetite, 38(3), 189–197. doi: 10.1006/appe.2001.0478 Kledzik E. (2015). Komparatystyka między utopią i mitem regionu. Rocznik Komparatystyczny, 6, 191–212. doi: 10.18276/rk.2015.6-10 Klein N. (2020). Doktryna szoku: Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza. Kocik J. (2003). Zaawansowane warsztaty badawcze NATO „Gotowość na atak bioterrorystyczny i nowo wyłaniające się choroby zakaźne, możliwości, potrzeby i oczekiwania w Europie Środkowej i Wschodniej”. Zeszyty Naukowe AON, 1(50)A Numer specjalny, 279–287. Kolata G. (2001). Flu: The Story of the Great Influenza Pandemic of 1918 and the Search for the Virus That Caused It. Simon & Schuster. Kołczyńska M. (2015). Zaufanie do instytucji państwowych. IFiS PAN. http://polpan.org/wp-content/uploads/2014/05/POLPAN_raport_Zaufanie.pdf Kołodziej-Durnaś A. (2013). Idee New Public Management w instytucjach systemu ochrony zdrowia: obietnice, korzyści i zagrożenia. Miscellanea Anthropologica et Sociologica, 14(2), 81–91.

398

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Korzeniewska-Koseła M. (2019). Tuberculosis in Poland in 2017. Przeglad Epidemiologiczny, 73(2), 211–226. Korzeniowski K. (2009). O dwóch psychologicznych przesłankach myślenia spiskowego. Alienacja czy autorytaryzm. Psychologia Społeczna, 4(3), 144–154. Kos J. B. (1991). Epitafium dla ospy. Wydawnictwo Silesia. Kos J. B. (2017). Ospa 1963. Alarm dla Wrocławia. Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy. Krawczyk E. (2012). Historia ruchu antyszczepionkowego. W: Zdrowie. Przewodnik Krytyki Politycznej. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 303–316. Krzowska-Firych J. i in. (2014). Hospital-acquired infections caused by antibiotic resistant bacteria. Postępy Nauk Medycznych, 27(11), 783–786. Krzyżanowska N. (2016). Dyskursy (nie)pamięci w przestrzeni miasta. Studia Socjologiczne, 1(220), 127–154. Kucharski A. (2020). Prawa epidemii: Skąd się epidemie biorą i czemu wygasają? Wydawnictwo Relacja. Kwok K. i in. (2020). Community responses during early phase of COVID-19 epidemic, Hong Kong. Emerging Infectious Diseases, 26(7), 1575–1579. doi: 10.3201/eid2607.200500 La Berge A. F. (1984). The early nineteenth-century French public health movement: The disciplinary development and institutionalization of “hygiène publique”. Bulletin of the History of Medicine, 58(3), 363–379. Lahai J. I. (2017). The Ebola Pandemic in Sierra Leone: Representations, Actors, Interventions and the Path to Recovery. Springer. Langer W. L. (1964). The Black Death. Scientific American, 210(2), 114–121. Laszczyk M., Nowakowska D., Wilczyński J. (2007). West Nile Virus infection in perinatology. Ginekologia Polska, 78(7), 560–564. Latour B. (1987). Science in Action: How to Follow Scientists and Engineers Through Society. Harvard University Press. Latour B. (1988). The Pasteurization of France. Harvard University Press. Latour B. (2009). Dajcie mi laboratorium, a poruszę świat. Teksty Drugie, 1/2, 163–192. Latour B. (2010). Splatając na nowo to, co społeczne. Universitas. Latour B. (2011). Nigdy nie byliśmy nowocześni. Oficyna Naukowa. Latour B. (2013). Nadzieja Pandory. Eseje o rzeczywistości w studiach nad nauką. Wydawnictwo Naukowe UMK. Law J. (1999). After ANT: complexity, naming and topology. The Sociological Review, 47(1), 1–14. Le Bon G. (2013). Psychologia tłumu. Wydawnictwo Marek Drzewiecki. Lee R. (1972). Population growth and the beginnings of sedentary life among the !Kung Bushmen. W: B. Spooner (red.), Population Growth: Anthropological Implications. The MIT Press, 301–324.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

399

Lee S. i in. (2005). The experience of SARS-related stigma at Amoy Gardens. Social Science & Medicine, 61(9), 2038–2046. doi: 10.1016/j.socscimed.2005.04.010 Lerner B. H. (1993). New York City’s tuberculosis control efforts: The historical limitations of the ‘war on consumption’. American Journal of Public Health, 83(5), 758–766. doi: 10.2105/AJPH.83.5.758 Lerner B. H. (1997). From careless consumptives to recalcitrant patients: The historical construction of noncompliance. Social Science & Medicine, 45(9), 1423–1431. doi: 10.1016/S0277-9536(97)00067-1 Lin Y. i in. (2011). Knowledge, attitudes and practices (KAP) related to the pandemic (H1N1) 2009 among Chinese general population: A telephone survey. BMC Infectious Diseases, 11(1), 128. doi: 10.1186/1471-2334-11-128 Linde C. (2009). Working the Past: Narrative and Institutional Memory. Oxford University Press. Lopez R. (2012). Building American Public Health: Urban Planning, Architecture, and the Quest for Better Health in the United States. Springer. Low D. E. (2004). SARS: Lessons from Toronto. W: S. Knobler i in. (red.), Learning from SARS: Preparing for the Next Disease Outbreak. Workshop Summary. The National Academies Press. Luby S. P. i in. (2005). Effect of handwashing on child health: A randomised controlled trial. The Lancet, 366(9481), 225–233. doi: 10.1016/S01406736(05)66912-7 Lupton D. (1995). The Imperative of Health. Public and Regulated Body. SAGE. Łosiewicz M., Ryłko-Kurpiewska A. (2015). Public perception of healthcare personel in Poland and other European countries in view of selected studies. International Business and Global Economy, 34, 198–209. doi: 10.4467/23539496IB.13.016.3989 Łupienko A. (2020). Epidemie a miasta w XIX wieku, czyli jaki jest pożytek z katastrofy. Autoportret, 2(69), 78–87. Maj K., Skarżyńska K. (2020). Społeczeństwo wobec epidemii. Raport z badań. Fundacja im. Stefana Batorego. Mao L., Yang Y. (2012). Coupling infectious diseases, human preventive behavior, and networks – A conceptual framework for epidemic modeling. Social Science & Medicine, 74(2), 167–175. doi: 10.1016/j.socscimed.2011.10.012 Marczewski P. (2020). Epidemia nieufności. Zaufanie społeczne w czasie kryzysu. Fundacja im. Stefana Batorego. Marmot M., Wilkinson R. (2005). Social Determinants of Health. Oxford University Press. Martens P. i in. (1999). Climate change and future populations at risk of malaria. Global Environmental Change, 9, S89–S107. doi: 10.1016/S09593780(99)00020-5 Mawson A. R. (2005). Understanding mass panic and other collective responses to threat and disaster. Psychiatry: Interpersonal and Biological Processes, 68(2), 95–113. doi: 10.1521/psyc.2005.68.2.95

400

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

McCauley M., Minsky S., Viswanath K. (2013). The H1N1 pandemic: Media frames, stigmatization and coping. BMC Public Health, 13(1), 1116. doi: 10.1186/1471-2458-13-1116 McCormick S., Whitney K. (2013). The making of public health emergencies: West Nile virus in New York City. Sociology of Health & Illness, 35(2), 268–279. doi: 10.1111/1467-9566.12002 McGrath J. W. (1991). Biological impact of social disruption resulting from epidemic disease. American Journal of Physical Anthropology, 84(4), 407–419. doi: 10.1002/ajpa.1330840405 McKay R. A. (2017). Patient Zero and the Making of the AIDS Epidemic. University of Chicago Press. McKenna M. (2010). Superbug: The Fatal Menace of MRSA. Simon & Schuster. Méthot P.-O., Alizon S. (2014). What is a pathogen? Toward a process view of host-parasite interactions. Virulence, 5(8), 775–785. doi: 10.4161/21505 594.2014.960726 Mnookin S. (2019). Historia kontrowersji wokół szczepionek i autyzmu. Wydawnictwo Czarne. Moalem S. i in. (2002). Epidemic pathogenic selection: An explanation for hereditary hemochromatosis? Medical Hypotheses, 59(3), 325–329. doi: 10.1016/ S0306-9877(02)00179-2 Mol A. (2003). The Body Multiple: Ontology in Medical Practice. Duke University Press. Mol A., Law J. (2002). Cutting surgeons, walking patients. Some complexities involved in comparing. W: A. Mol (red.), Complexities. Duke University Press, 218–257. Moon M. J. (2020). Fighting COVID-19 with agility, transparency, and participation: Wicked policy problems and new governance challenges. Public Administration Review, 80(4), 651–656. doi: 10.1111/puar.13214 Morgan A. D., Koskella B. (2011). Coevolution of host and pathogen. W: M. Tibayrenc (red.), Genetics and Evolution of Infectious Disease. Elsevier, 147–171. doi: 10.1016/B978-0-12-384890-1.00006-6 Morozov E. (2013). To Save Everything, Click Here: The Folly of Technological Solutionism. PublicAffairs. Morris M. (1993). Epidemiology and social networks: Modeling structured diffusion. Sociological Methods & Research, 22(1), 99–126. doi: 10.1177/ 0049124193022001005 Morris R. J. (1976). Cholera 1832: Social Response to an Epidemic. Croom Helm. Morse S. (1992). Global microbial traffic and the interchange of disease. American Journal of Public Health, 82(10), 1326–1327. Morse S. (2001). Factors in the emergence of infectious diseases. W: A. T. Price-Smith (red.), Plagues and Politics: Infectious Disease and International Policy. Palgrave Macmillan UK, 8–26. doi: 10.1057/9780230524248_2

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

401

Munz P. i in. (2009). When zombies attack!: Mathematical modelling of an outbreak of zombie infection. W: J. M. Tchuenche, C. Chiyaka (red.), Infectious Disease Modelling Research Progress. Nova Science Publishers, 133–150. Nattrass N. (2012). The AIDS Conspiracy: Science Fights Back. Columbia University Press. Naylor C. D. (red.) (2003). Learning from SARS: Renewal of Public Health in Canada: A Report of the National Advisory Committee on SARS and Public Health. National Advisory Committee on SARS and Public Health. Nelkin D., Gilman S. L. (1988). Placing blame for devastating disease. Social Research, 55(3), 361–378. Nie J.-B. (2020). In the shadow of biological warfare: Conspiracy theories on the origins of COVID-19 and enhancing global governance of biosafety as a matter of urgency. Journal of Bioethical Inquiry, 17. doi: 10.1007/s11673-02010025-8 Nowak A. W. (2011). Europejska nowoczesność i jej wyparte konstytuujące „zewnętrze”. Nowa Krytyka, 26–27, 261–289. Nowak A. W. (2013). Ontologia czy polityka wiedzy? Wyobraźnia socjologiczna a społeczne studia nad nauką. Studia Metodologiczne, 31, 119–143. Nowak A. W. (2018). Pasterze mikrozabójców – pandemia, szczepienia, biopolityka. W: M. Iwański, J. Lubiak (red.), Pandemia. Nauka. Sztuka. Geopolityka, Wydawnictwo Artystyczno-Naukowe Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuk, 23–42. Nowak A. W., Abriszewski K., Wróblewski M. (2016). Czyje lęki? Czyja nauka? Struktury wiedzy wobec kontrowersji naukowo-społecznych. Wydawnictwo Naukowe UAM. O’Connell J. (1993). Metrology: The creation of universality by the circulation of particulars. Social Studies of Science, 23(1), 129–173. doi: 10.1177/ 030631293023001005 O’Dowd A. (2010). Council of Europe condemns ‘unjustified scare’ over swine flu. BMJ, 340, c3033. doi: 10.1136/bmj.c3033 Oh J. i in. (2020). National response to COVID-19 in the Republic of Korea and lessons learned for other countries. Health Systems & Reform, 6(1), e1753464. doi: 10.1080/23288604.2020.1753464 Oppenheimer G. M. (1992). Causes, cases, and cohorts: The role of epidemiology in the historical construction of AIDS. W: E. Fee, D. M. Fox (red.), AIDS: The Making of a Chronic Disease. University of California Press, 49–83. Orcutt M. (2017). Why the CDC wants in on blockchain. MIT Technology Review. https://www.technologyreview.com/2017/10/02/148864/why-the-cdc-wants -in-on-blockchain/ Oshinsky D. M. (2015). Polio. Historia pokonania choroby Heinego-Medina. Prószyński i S-ka. Packard R. M. i in. (red.) (2004). Emerging Illnesses and Society: Negotiating the Public Health Agenda. The Johns Hopkins University Press.

402

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Page A. E. i in. (2016). Reproductive trade-offs in extant hunter-gatherers suggest adaptive mechanism for the Neolithic expansion. PNAS, 113(17), 4694–4699. doi: 10.1073/pnas.1524031113 Pakistan: World’s largest ever house-to-house mop-up (1999). Polio News, 4, 2. Palella F. J. i in. (1998). Declining morbidity and mortality among patients with Advanced Human Immunodeficiency Virus Infection. NEJM, 338(13), 853– –860. doi: 10.1056/NEJM199803263381301 Pamuk ù. (2007). The Black Death and the origins of the ‘Great Divergence’ across Europe, 1300–1600. European Review of Economic History, 11(3), 289–317. doi: 10.1017/S1361491607002031 Paolo W. F., Nosanchuk J. D. (2004). Tuberculosis in New York city: Recent lessons and a look ahead. The Lancet Infectious Diseases, 4(5), 287–293. doi: 10.1016/ S1473-3099(04)01004-7 Park J.-E., Ryu Y. (2018). Transmissibility and severity of influenza virus by subtype. Infection, Genetics and Evolution, 65, 288–292. Park R. E., Burgess E. W. (1921). Introduction to the science of sociology. University of Chicago Press. Parvanta C. i in. (2010). Essentials of Public Health Communication. Jones & Bartlett Learning. Patel K. i in. (2008). Long-term effectiveness of highly active antiretroviral therapy on the survival of children and adolescents with HIV Infection: A 10Year follow-up study. Clinical Infectious Diseases, 46(4), 507–515. doi: 10.1086/526524 Patz J. A. i in. (1996). Global climate change and emerging infectious diseases. JAMA, 275(3), 217–223. doi: 10.1001/jama.1996.03530270057032 Peckham R. (2015). Panic: Reading the signs. W: R. Peckham (red.), Empires of Panic. Epidemics and Colonial Anxieties. Hong Kong University Press, 1–22. Pejsak Z., Truszczyński M., Tarasiuk K. (2019). Rozwój pandemii afrykańskiego pomoru świń. Medycyna Weterynaryjna, 75(02), 6186–2019. doi: 10.21521/ mw.6186 Penkala-Gawęcka D. (1994). Antropologiczne spojrzenie na chorobę jako zjawisko kulturowe. Medyny Nowożytna, 1(2), 5–16. Perrow C. (1999). Normal Accidents: Living with High Risk Technologies. Princeton University Press. Piperaki E. T., Daikos G. L. (2016). Malaria in Europe: Emerging threat or minor nuisance? Clinical Microbiology and Infection, 22(6), 487–493. doi: 10.1016/j. cmi.2016.04.023 Pogłód R. (2015). Wirus zapalenia wątroby typu E jako wyłaniający się czynnik chorobotwórczy w krwiodawstwie i krwiolecznictwie. Dane prezentowane podczas seminarium „Postępy w badaniach przeglądowych dawców krwi” (Warszawa, 5–6 października 2015 r.). Journal of Transfusion Medicine, 8(4), 153–156.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

403

Pogłód R., Rosiek A., Łętowska M. (2013). Nowo pojawiające się choroby zakaźne w aspekcie bezpieczeństwa krwi. Acta Haematologica Polonica, 44(3), 284– –293. doi: 10.1016/j.achaem.2013.07.022 Porter K. A. (1971). Biały koń, biały jeździec: Opowiadania. Czytelnik. Preston R. (1994). The Hot Zone. Random House; Library Hub Discover. Preston R. (1997). The Cobra Event. A Novel. Orion. Pyrć K. (2015). Ludzkie koronawirusy. Postępy Nauk Medycznych, 28(4b), 48–54. Quarantelli E. L. (1954). The nature and conditions of panic. American Journal of Sociology, 60(3), 267–275. doi: 10.1086/221536 Rakowski T. (2013). Antropologia medyczna jako stosowana nauka humanistyczna. Założenia, cele, praktyki. W: M. Ząbek (red.), Antropologia stosowana. Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UW, 354–374. Ratajczak M. (2013). Genealogia biopolityki: Biologia państwa. Praktyka Teoretyczna, 3(9), 299–334. Raude J. i in. (2005). Scientist and public responses to BSEဨrelated risk: A comparative study. Journal of Risk Research, 8(7–8), 663–678. doi: 10.1080/ 13669870500194825 Raupp J. (2014). Social agents and news media as risk amplifiers: A case study on the public debate about the E. coli outbreak in Germany 2011. Health, Risk & Society, 16(6), 565–579. doi: 10.1080/13698575.2014.950203 Rittel H. W. J., Webber M. M. (1973). Dilemmas in a general theory of planning. Policy Sciences, 4(2), 155–169. doi: 10.1007/BF01405730 Roberto K. J., Johnson A. F., Rauhaus B. M. (2020). Stigmatization and prejudice during the COVID-19 pandemic. Administrative Theory & Praxis, 42(3), 364– –378. doi: 10.1080/10841806.2020.1782128 Rodgers D. (2012). Haussmannization in the tropics: Abject urbanism and infrastructural violence in Nicaragua. Ethnography, 13(4), 413–438. doi: 10.1177/1466138111435740 Rolison J. J., Hanoch Y. (2015). Knowledge and risk perceptions of the Ebola virus in the United States. Preventive Medicine Reports, 2, 262–264. doi: 10.1016/j. pmedr.2015.04.005 Roo A. D. i in. (1998). Survey among survivors of the 1995 Ebola epidemic in Kikwit, Democratic Republic of Congo: Their feelings and experiences. Tropical Medicine & International Health, 3(11), 883–885. doi: 10.1046/j.1365-3156.1998.00322.x Rosen G. (1953). Cameralism and the concept of medical police. Bulletin of the History of Medicine, 27(1), 21–42. Rosner L. (red.) (2013). The Technological Fix: How People Use Technology to Create and Solve Problems. Routledge. Rothstein B. (2005). Social Traps and the Problem of Trust. Cambridge University Press. Roundy R. W. (1978). A model for combining human behavior and disease ecology to assess disease hazard in a community: Rural Ethiopia as a model.

404

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Social Science & Medicine. Part D: Medical Geography, 12(2), 121–130. doi: 10.1016/0160-8002(78)90016-3 Rousseau C. i in. (2015). Public media communications about H1N1, risk perceptions and immunization behaviours: A Quebec–France comparison. Public Understanding of Science, 24(2), 225–240. doi: 10.1177/0963662513495149 Rowińska-Zakrzewska E. (2014). Mikobakterioza płuc. Rzadka choroba czy narastający problem epidemiologiczny? Advances in Respiratory Medicine, 82(6), 486–488. doi: 10.5603/PiAP.2014.0064 Rubin G. J. i in. (2009). Public perceptions, anxiety, and behaviour change in relation to the swine flu outbreak: Cross sectional telephone survey. BMJ, 339, b2651. doi: 10.1136/bmj.b2651 Sahlins M. (1972). Stone Age Economics. Aldine-Atherton. Sandman P. M. (1994). Mass media and environmental risk: Seven principles. Risk: Health, Safety & Environment, 5(3), 251–260. Santosa A. i in. (2014). The development and experience of epidemiological transition theory over four decades: A systematic review. Global Health Action, 7, 23574. doi: 10.3402/gha.v7.23574 Schaller M., Murray D. R. (2010). Infectious diseases and the evolution of cross-cultural differences. W: M. Schaller i in. (red.), Evolution, Culture, and the Human Mind. Taylor & Francis, 14. Schmitt C. (2012). Teologia polityczna i inne pisma. Wydawnictwo Aletheia. Schoch-Spana M. i in. (2010). Stigma, health disparities, and the 2009 H1N1 influenza pandemic: How to protect Latino farmworkers in future health emergencies. Biosecurity and Bioterrorism: Biodefense Strategy, Practice, and Science, 8(3), 243–254. doi: 10.1089/bsp.2010.0021 Scott J. C. (2017). Against the Grain: A Deep History of the Earliest States. Yale University Press. Scudellari M. (2019). Self-destructing mosquitoes and sterilized rodents: The promise of gene drives. Nature, 571(7764), 160–162. doi: 10.1038/d41586-01902087-5 Seale H. i in. (2010). Why do I need it? I am not at risk! Public perceptions towards the pandemic (H1N1) 2009 vaccine. BMC Infectious Diseases, 10(1), 99. doi: 10.1186/1471-2334-10-99 Šehović A. B. (2017). Coordinating Global Health Policy Responses: From HIV/AIDS to Ebola and Beyond. Springer. Shah S. (2016). Pandemic: Tracking Contagions, from Cholera to Coronaviruses and Beyond. Farrar, Straus and Giroux. Shah S. (2019). Epidemia. Od dżumy przez HIV po ebolę. Znak Horyzont. Sharma i in. (2017). Zika virus pandemic – analysis of Facebook as a social media health information platform. American Journal of Infection Control, 45(1), 301–302. Sherman P. W., Billing J. (1999). Darwinian gastronomy: Why we use spices: Spices taste good because they are good for us. BioScience, 49(6), 453–463.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

405

Siegrist J., Wahrendorf M. (2016). Work Stress and Health in a Globalized Economy: The Model of Effort-Reward Imbalance. Springer. Sierba M. (2016). Morowe powietrze w Orli, na Podlasiu i w Rzeczpospolitej w listach urzędników podlaskich Krzysztofa II Radziwiłła – Macieja Berzeńskiego i Stanisława Kurosza. Studia Podlaskie, 24, 41–59. doi: 10.15290/ sp.2016.24.02 Singer M. (2009). Introduction to Syndemics: A Critical Systems Approach to Public and Community Health. John Wiley & Sons. Sirotkin K., Sirotkin D. (2020). Might SARSဨCoVဨ2 have arisen via serial passage through an animal host or cell culture? Bioessays, 42(10), 2000091. doi: 10.1002/bies.202000091 Slack P. (1988). Responses to plague in early modern Europe: The implications of public health. Social Research, 55(3), 433–453. Smego R. A., Gebrian B., Desmangels G. (1998). Cutaneous manifestations of anthrax in rural Haiti. Clinical Infectious Diseases, 26(1), 97–102. doi: 10.1086/516268 Smith K. F. i in. (2014). Global rise in human infectious disease outbreaks. Journal of The Royal Society Interface, 11(101), 20140950. doi: 10.1098/ rsif.2014.0950 Snow J. (1855). On the Mode of Communication of Cholera. John Churchill. Sojak R. (2004). Paradoks antropologiczny. Socjologia wiedzy jako perspektywa ogólnej teorii społeczeństwa. Wydawnictwo UWr. Sontag S. (1999). Choroba jako metafora ; AIDS i jego metafory. Państwowy Instytut Wydawniczy. Spellberg B., Taylor-Blake B. (2013). On the exoneration of Dr. William H. Stewart: Debunking an urban legend. Infectious Diseases of Poverty, 2, 3. doi: 10.1186/2049-9957-2-3 Spielman A., Krause P. J., Telford S. R. (2004). Institutional responses to the emergence of Lyme disease and its companion infections. W: R. M. Packard i in. (red.), Emerging Illnesses and Society: Negotiating the Public Health Agenda. The Johns Hopkins University Press, 291–312. Spinney L. (2017). How the 1918 flu pandemic revolutionized public health. Smithsonian Magazine. https://www.smithsonianmag.com/history/how-1918-flu-pandemic-revolutionized-public-health-180965025/ Stankiewicz P. (2017). Gra w atom: Społeczne zarządzanie technologią w rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. Wydawnictwo Naukowe UMK. Star S. L. (2010). This is not a boundary object: Reflections on the origin of a concept. Science, Technology, & Human Values, 35(5), 601–617. doi: 10.1177/0162243910377624 Star S. L., Griesemer J. R. (1989). Institutional ecology, ‘translations’ and boundary objects: Amateurs and professionals in Berkeley’s Museum of Vertebrate Zoology, 1907–39. Social Studies of Science, 19(3), 387–420. doi: 10.1177/030631289019003001

406

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Stattner E., Vidot N. (2011). Social network analysis in epidemiology: Current trends and perspectives. IEEE Xplore, Fifth International Conference RCIS. doi: 10.1109/RCIS.2011.6006866 Stephens-Davidowitz S. (2019). Wszyscy kłamią. Big Data, nowe dane i wszystko, co internet może nam powiedzieć o tym, kim naprawdę jesteśmy. Wydawnictwo Literackie. Sterne J. A. i in. (2005). Long-term effectiveness of potent antiretroviral therapy in preventing AIDS and death: A prospective cohort study. The Lancet, 366(9483), 378–384. doi: 10.1016/S0140-6736(05)67022-5 Stiner M. C. (2001). Thirty years on the “Broad Spectrum Revolution” and paleolithic demography. PNAS, 98(13), 6993. doi: 10.1073/pnas.121176198 Struzik J. (2020). Lawirowanie. Praktyki w świecie polityki HIV/AIDS. Studia Socjologiczne, 2(237), 111–134. Stuckler D. i in. (2008). WHO’s budgetary allocations and burden of disease: A comparative analysis. The Lancet, 372(9649), 1563–1569. doi: 10.1016/ S0140-6736(08)61656-6 Subbaraman N. (2019). United States to fund gun-violence research after 20-year freeze. Nature, 577(7788), 12–12. doi: 10.1038/d41586-019-03882-w Sun J., Yang K. (2016). The wicked problem of climate change: A new approach based on social mess and fragmentation. Sustainability, 8(12), 1312. Sun,M. i in. (2018). The public health emergency management system in China: Trends from 2002 to 2012. BMC Public Health, 18(1), 474. doi: 10.1186/ s12889-018-5284-1 Sunstein C. R. (2002). Probability neglect: Emotions, worst cases, and law. The Yale Law Journal, 112(1), 61–107. doi: 10.2307/1562234 Sunstein C. R., Vermeule A. (2009). Conspiracy theories: Causes and cures. Journal of Political Philosophy, 17(2), 202–227. Synowiec-Piłat M. (2013). Podjęcie decyzji o korzystaniu z usług medycznych w kontekście koncepcji lay referral system. Przypadek chorób nowotworowych. Acta Universitatis Lodziensis. Folia Sociologica, 45, 131–145. Szahaj A. (2004). Postmodernizm a scjentyzm. W: A. Szahaj, Zniewalająca moc kultury. Artykuły i szkice z filozofii kultury, poznania i polityki. Wydawnictwo Naukowe UMK, 15–31. Szewczyk M. (2016). Wstęp do struktury zombizmu (czyli film i serial jako pretekst). W: K. Olkusz (red.), Zombie w kulturze: T. I. Ośrodek Badawczy Facta Ficta, 71–86. https://depot.ceon.pl/handle/123456789/8971 Sztompka P. (2007). Zaufanie. Fundament społeczeństwa. Znak. Śmietanka K. i in. (2016). African swine fever epidemic, Poland, 2014–2015. Emerging Infectious Diseases, 22(7), 1201–1207. doi: 10.3201/eid2207.151708 Taleb N. N. (2020). Czarny łabędź: Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem. Zysk i S-ka. Tanabe K. i in. (2010). Plasmodium falciparum Accompanied the Human Expansion out of Africa. Current Biology, 20(14), 1283–1289. doi: 10.1016/j. cub.2010.05.053

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

407

Taylor S. i in. (2020). Fear and avoidance of healthcare workers: An important, under-recognized form of stigmatization during the COVID-19 pandemic. Journal of Anxiety Disorders, 75, 102289. doi: 10.1016/j.janxdis.2020.102289 The Old Port of Dubrovnik (2002). Emerging Infectious Diseases, 8(1), 110. doi: 10.3201/eid0801.030100 Thompson K. (1998). Moral Panics. Routledge. Timmermans S., Mauck A. (2005). The promises and pitfalls of evidence-based medicine. Health Affairs, 24(1), 18–28. doi: 10.1377/hlthaff.24.1.18 Tobiasz-Adamczyk B., Szafraniec K., Bajka J. (1999). Zachowania w chorobie. Opis przebiegu choroby z perspektywy pacjenta. Uniwersytet Jagielloński – Collegium Medicum. Tokarska-Bakir J. (2007). Energia odpadków. W: M. Douglas, Czystość i zmaza. Państwowy Instytut Wydawniczy, 7–44. Tokarska-Rodak M. (2015). Tularemia – Infekcja wywoływana przez Francisella tularensis. Medycyna Ogólna i Nauki o Zdrowiu, 21(1), 56–61. doi: 10.5604/20834543.1142360 Towers S. i in. (2015). Mass media and the contagion of fear: The case of Ebola in America. PLOS ONE, 10(6), 1–13. Treichler P. A. (1992). AIDS, HIV, and the cultural construction of reality. W: G. Herdt, S. Lindenbaum (red.), The Time of AIDS: Social Analysis, Theory, and Method. SAGE, 65–98. Trillat E. (1993). Historia histerii. Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Troszyński M. i in. (2020). Czas pandemii w polskich mediach społecznościowych. https://www.civitas.edu.pl/pl/uczelnia/aktualnosci/raport-czas-pandemii-wpolskich-mediach-spolecznosciowych Tsao Y.-C., Raj P. V. R. P., Yu V. (2019). Product substitution in different weights and brands considering customer segmentation and panic buying behavior. Industrial Marketing Management, 77, 209–220. doi: 10.1016/j.indmarman.2018.09.004 Turshen M. (2016). The political ecology of disease. Review of Radical Political Economics 9(1), 45–60. doi: 10.1177/048661347700900104 Tymiński M. Koryś P. (2015), Ucieczka od zacofania? Polska transformacja jako projekt modernizacyjny. Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych, 75, 59–76. Ungar S. (1998a). Hot crises and media reassurance: A comparison of emerging diseases and Ebola Zaire. The British Journal of Sociology, 49(1), 36–56. doi: 10.2307/591262 Ungar S. (1998b). Bringing the issue back in: Comparing the marketability of the ozone hole and global warming. Social Problems, 45(4), 510–527. doi: 10.2307/3097210 Ungar S. (2000). Knowledge, ignorance and the popular culture: Climate change versus the ozone hole. Public Understanding of Science, 9(3), 297–312. doi: 10.1088/0963-6625/9/3/306

408

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Ungar S. (2001). Moral panic versus the risk society: The implications of the changing sites of social anxiety. The British Journal of Sociology, 52(2), 271–291. doi: 10.1080/00071310120044980 Vågerö D., Illsley R. (1995). Explaining health inequalities: Beyond Black and Barker. A Discussion of some issues emerging in the decade following the Black report. European Sociological Review, 11(3), 219–241. doi: 10.1093/oxfordjournals.esr.a036361 Van Herck K. i in. (2004). Knowledge, attitudes and practices in travel-related infectious diseases: The European airport survey. Journal of Travel Medicine, 11(1), 3–8. doi: 10.2310/7060.2004.13609 Vartti A.-M. i in. (2009). SARS knowledge, perceptions, and behaviors: A comparison between Finns and the Dutch during the SARS outbreak in 2003. International Journal of Behavioral Medicine, 16(1). doi: 10.1007/s12529-0089004-6 Verran J., Reyes X. A. (2018). Emerging infectious literatures and the zombie condition. Emerging Infectious Diseases, 24(9), 1774–1778. doi: 10.3201/ eid2409.170658 Wahdan M. H. (1996). The epidemiological transition. Eastern Mediterranean Health Journal, 2(1), 8–20. Wald P. (2008). Contagious: Cultures, Carriers, and the Outbreak Narrative. Duke University Press. Wallace D., Wallace R. (1998). A Plague on Your Houses: How New York Was Burned Down and National Public Health Crumbled. Verso. Wallace R., Wallace D. (1993). Inner-city disease and the public health of the suburbs: The sociogeographic dispersion of point-source infection. Environment and Planning A: Economy and Space, 25(12), 1707–1723. doi: 10.1068/ a251707 Wallace R., Wallace D., Andrews H. (1997). AIDS, tuberculosis, violent crime, and low birthweight in eight US metropolitan areas: Public policy, stochastic resonance, and the regional diffusion of inner-city markers. Environment and Planning A: Economy and Space, 29(3), 525–555. doi: 10.1068/a290525 Wallerstein I. (2007). Analiza systemów-światów: wprowadzenie. Dialog. Wallis P., Nerlich B. (2005). Disease metaphors in new epidemics: The UK media framing of the 2003 SARS epidemic. Social Science & Medicine, 60(11), 2629– –2639. doi: 10.1016/j.socscimed.2004.11.031 Wang C. i in. (2020). Immediate psychological responses and associated factors during the initial stage of the 2019 coronavirus disease (COVID-19) epidemic among the general population in China. International Journal of Environmental Research and Public Health, 17(5), 1729. doi: 10.3390/ijerph17051729 Washer P. (2004). Representations of SARS in the British newspapers. Social Science & Medicine, 59(12), 2561–2571. doi: 10.1016/j.socscimed.2004.03.038 Washer P. (2006). Representations of mad cow disease. Social Science & Medicine, 62(2), 457–466. doi: 10.1016/j.socscimed.2005.06.001 Washer P. (2010). Emerging Infectious Diseases and Society. Springer.

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

409

Watts D. J. (1999). Small Worlds: The Dynamics of Networks Between Order and Randomness. Princeton University Press. Webster R. G. (2004). Wet markets – A continuing source of severe acute respiratory syndrome and influenza? The Lancet, 363(9404), 234–236. doi: 10.1016/ S0140-6736(03)15329-9 Weinstock J. A. (1997). Virus culture. Studies in Popular Culture, 20(1), 83–97. Wendland C. L. (2008). Research, therapy, and bioethical hegemony: The controversy over perinatal AZT trials in Africa. African Studies Review, 51(3), 1–23. Wiedmann T. i in. (2020). Scientists’ warning on affluence. Nature Communications, 11(1), 3107. doi: 10.1038/s41467-020-16941-y Wijk M. van i in. (2020). Perception and knowledge of the effect of climate change on infectious diseases within the general public: A multinational cross-sectional survey-based study. PLOS ONE, 15(11), e0241579. doi: 10.1371/journal.pone.02415 Wilkinson D., Tanser F. (1999). GIS/GPS to document increased access to community-based treatment for tuberculosis in Africa. The Lancet, 354(9176), 394– –395. doi: 10.1016/S0140-6736(99)01893-0 Wilkinson R., Pickett K. (2011). Duch równości. Tam, gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej. Wydawnictwo Czarna Owca. Wojtyniak B., Goryński P. (red.) (2018). Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny. Wong A. C. P. i in.(2019). Global epidemiology of bat coronaviruses. Viruses, 11(2), 174. doi: 10.3390/v11020174 World Health Organization, World Health Organization, Global Malaria Programme (2015). Global Technical Strategy for Malaria, 2016–2030. Wróblewski M. (2018). Medykalizacja nadpobudliwości. Od globalnego standardu do peryferyjnych praktyk. Universitas. Yang T. U. i in. (2020). How lessons learned from the 2015 MERS outbreak affected the effective response to the COVID-19 epidemic in the Republic of Korea. The Korean Journal of Internal Medicine 36(2), 271–285. doi: 10.3904/ kjim.2020.371 Yin C. W., Yun M. S. (2009). The making of a Chinese Head of the WHO: A study of the media discourse on Margaret Chan’s contest for the WHO Director-Generalship and its implications for the collective memory of SARS: International Journal of Health Services, 39(3), 587–614. doi: 10.2190/HS.39.3.i Yuen K. F. i in. (2020). The psychological causes of panic buying following a health crisis. International Journal of Environmental Research and Public Health, 17(10). doi: 10.3390/ijerph17103513 Zaremba Bielawski M. (2011). Higieniści. Z dziejów eugeniki. Wydawnictwo Czarne. Zarocostas J. (2020). How to fight an infodemic. The Lancet, 395(10225), 676. doi: 10.1016/S0140-6736(20)30461-X Zbróg Z., Zbróg P. (2016). Reprezentacje społeczne jako nośniki pamięci zbiorowej. Horyzonty Wychowania, 15(36), 11–27. doi: 10.17399/HW.2016.153601

410

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

Zhao G. (2007). SARS molecular epidemiology: A Chinese fairy tale of controlling an emerging zoonotic disease in the genomics era. Philosophical Transactions of the Royal Society B: Biological Sciences, 362(1482), 1063–1081. doi: 10.1098/rstb.2007.2034 Zheng R., Shou B., Yang J. (2020). Supply disruption management under consumer panic buying and social learning effects. Omega, 102238. doi: 10.1016/j. omega.2020.102238 Zielińska I. (2004). Media, interes i panika moralna. Nowa kategoria socjologiczna i jej implikacje. Kultura i Społeczeństwo, 48(4), 161–177. Ziegler P. (2012). The Black Death. Faber and Faber. Zuiderent-Jerak T. (2015). Situated Intervention: Sociological Experiments in Health Care. MIT Press. Zybertowicz A. (1995). Przemoc i poznanie: Studium z nie-klasycznej socjologii wiedzy. Wydawnictwo Naukowe UMK. Zylberman P. (2010). Comment: Influenza epidemics and the politics of historical analogy. W: T. Giles-Vernick, S. Craddock, J. L. Gunn (red.), Influenza and Public Health: Learning from past pandemics, Earthscan, 84–90. Źródła internetowe http://ghdx.healthdata.org/gbd-results-tool?params=gbd-api-2017 permalink/308b9853ef793b6326905876769bf30f http://polioeradication.org/who-we-are/strategic-plan-2013-2018/targeted-mopup-campaigns/ http://psandman.com/articles/who-srac.htm http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,7118702,20091114RP-DGW, Pierwsza_ofiara_AH1N1_w_Polsce,zwykly.html http://wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/grypa/index.htm http://wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/hiv_aids/index.htm http://wwwold.pzh.gov.pl/oldpage/epimeld/hiv_aids/index.htm https://aids.gov.pl/hiv_aids/450-2-2/ https://debug.com/ https://docs.cdn.yougov.com/msvke1lg9d/Globalism2020%20Guardian%20Conspiracy%20Theories.pdf https://docs.google.com/spreadsheets/d/1ierEhD6gcq51HAm433knjnVwey4ZE5D Cnu1bW7PRG3E/edit https://emergency.cdc.gov/cerc/manual/index.asp https://emergency.cdc.gov/cerc/ppt/cerc_2014edition_Copy.pdf https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/PDF/?uri=CELEX:52020JC0008& from=EN https://extranet.who.int/publicemergency

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

411

https://forsal.pl/artykuly/1462483,koronawirus-geolokalizacja-mapy-polacy-zo stali-w-domach-wlosi-i-brytyjczycy-niekoniecznie.html https://klubjagiellonski.pl/2021/02/08/polska-75000-zgonow/ https://nymag.com/intelligencer/amp/article/coronavirus-lab-escape-theory.html? __twitter_impression=true https://oko.press/w-polsce-blisko-przesilenia-raport-mapy-wykresy/ https://pssekrakow.pl/index.php?option=com_content&view=category&id=118 &Itemid=212 https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/ludnosc-stan-i-strukturaoraz-ruch-naturalny-w-przekroju-terytorialnym-w-2018-r-stan-w-dniu-31-xii, 6,25.html. https://swresearch.pl/news/do-kosza-z-maseczka-jak-zmienil-sie-stosunek-polakow-do-stosowania-srodkow-ochrony https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/zaraz-nam-tu-syfa-przyniesie-brawa-szybko-umilkly-przyszedl-hejt,266,4651 https://wellcomecollection.org/articles/W7TfGRAAAP5F0eKS https://wiadomosci.wp.pl/rzad-ukrywa-statystyki-zgonow-na-koronawirusa-ostr a-odpowiedz-panstwowej-inspekcji-sanitarnej-6493104352523905a https://www.3m.com/3M/en_US/state-of-science-index-survey/ https://www.antimalariadrones.com/ https://www.bmj.com/content/372/bmj.n292 https://www.cbos.pl/PL/publikacje/news/2020/41/newsletter.php https://www.cdc.gov/about/history/index.html https://www.cdc.gov/cpr/zombie/index.htm https://www.cdc.gov/eis/field-epi-manual/chapters/Communicating-Investigation. html https://www.cdc.gov/flu/spotlights/2018-2019/decade-since-h1n1-pandemic.html https://www.cdc.gov/onehealth/basics/zoonotic-diseases.html https://www.census.gov/data/tables/time-series/demo/international-programs/ historical-est-worldpop.html https://www.comingsoon.net/movies/features/81596-cs-interview-contagionwriter-scott-z-burns https://www.fastcompany.com/90479936/in-the-fight-against-malaria-theres-a-new -weapon-drones https://www.fda.gov/news-events/press-announcements/fda-issues-final-rulesafety-and-effectiveness-antibacterial-soaps https://www.gatesfoundation.org/ https://www.gov.pl/web/zdrowie/leczenie-antyretrowirusowe-osob-zyjacych-zwirusem-hiv-w-polsce https://www.grupa4p.pl/files/4P_KORONAWIRUS_1_wiedza_07102020.pdf.

412

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

https://www.hollywoodreporter.com/news/lynda-obst-hot-zones-25-year-journeyscreen-1198897 https://www.ipsos.com/en-dk/three-four-adults-globally-say-theyd-get-vaccinecovid-19 https://www.mediamatters.org/glenn-beck/paranoia-pandemic-conservativemedia-baselessly-blame-swine-flu-outbreak-immigrants https://www.nytimes.com/2020/05/12/magazine/didier-raoult-hydroxychloroquine.html https://www.orau.gov/cdcynergy/erc/CERC%20Course%20Materials/CERC_Book. pdf https://www.pewresearch.org/science/2016/07/08/half-of-americans-say-threats -from-infectious-diseases-are-growing/ https://www.pewresearch.org/science/2020/09/29/science-and-scientists-heldin-high-esteem-across-global-publics/ https://www.researchamerica.org/sites/default/files/MAY2018_VaccinePressRelease_final.pdf https://www.rpo.gov.pl/pliki/12653829040.pdf https://www.rsph.org.uk/our-work/campaigns/status-of-mind.html https://www.statnews.com/2019/06/11/h1n1-swine-flu-10-years-later/ https://www.technologyreview.com/2016/04/13/246052/the-extinction-invention/. https://www.ted.com/talks/bill_gates_the_next_outbreak_we_re_not_ready https://www.theguardian.com/commentisfree/2020/apr/09/deadly-virus-britain -failed-prepare-mers-sars-ebola-coronavirus https://www.theguardian.com/us-news/2020/apr/30/donald-trump-coronaviruschinese-lab-claim https://www.theverge.com/2020/3/7/21164769/contagion-streaming-netflix-hulucinemax-itunes-download-torrent-coronavirus https://www.vox.com/2020/4/15/21222756/trump-halts-who-funding-coronavirus-pandemic https://www.vox.com/2020/4/19/21224305/world-health-organization-trump-reform-q-a, https://www.vox.com/future-perfect/2018/10/18/17984040/bednets-tools-fight -mosquitoes-malaria-myths-fishing https://www.vox.com/future-perfect/2018/10/18/17984040/bednets-tools-fightmosquitoes-malaria-myths-fishing https://www.who.int/bulletin/volumes/89/7/11-088815/en/ https://www.who.int/csr/don/12-january-2020-novel-coronavirus-china/en/ https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/tuberculosis https://www.who.int/news-room/feature-stories/detail/immunizing-the-public-against-misinformation https://www.who.int/westernpacific/news/q-a-detail/one-health

SPIS PRZYWOŁYWANEJ LITERATURY

413

https://wyborcza.pl/1,75248,7703446,Hiszpanski_lacznik_swinskiej_grypy.html https://wyborcza.pl/7,162657,25738522,wirusolog-doradca-glownego-inspektora-sanitarnego-w-walce-z.html https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,25692424,myjmy-rece-mordercze-bakterie-z-new-delhi-sa-juz-wszedzie.html). https://yougov.co.uk/topics/international/articles-reports/2020/05/18/international-covid-19-tracker-update-18-may?utm_source=twitter&utm_medium=website_article&utm_campaign=covid_article_8