153 103 2MB
Polish Pages [195] Year 2007
Przestrzenie języka
Przestrzenie języka pod redakcją Andrzeja Łydy
Wyższa Szkoła Zarządzania i Języków Obcych w Katowicach 2007
Spis treści
Wstęp Rafał Molencki
Rozwój diachroniczny before i after w języku angielskim
Grzegorz Drożdż
Przestrzeń w pryzmacie schematów wyobrażeniowych
Adam Palka
Lokalizacja bólu w językach polskim i angielskim – ujęcie kognitywne
Kamilla Termińska
Uprzestrzennienie świata przez dźwięk i woń
Arkadiusz Rojczyk
Przestrzeń artykulacyjna a bogactwo dźwięków mowy
Adam Pluszczyk
Zróżnicowanie fonologiczne w dialektach amerykańskiej odmiany języka angielskiego
Alina Jackiewicz
Przestrzeń referencyjna you
Andrzej Łyda
Relacja koncesywna jako strategia dystansowania się w dyskursie akademickim
Ewa Gumul
Przestrzeń tekstu. O domenach tekstualności w przekładzie ustnym
Joanna Wilk-Racięska
Przestrzeń między słowami czyli o ironii słów kilka
Adam Wojtaszek
Informatyczna e-wolucj@ w przestrzeni wirtualnej
Igor Burchanow i Magdalena Czarniecka
Podróże w przestrzeni kulturowej w procesie nauczania języków obcych w szkole
Elżbieta Krawczyk-Neifar
Wyrażenia przyimkowe jako sposoby relacji przestrzennych: angielskopolskie studium porównawcze
Wstęp Klasyczne rozumienie przestrzeni opiera się na pojęciach kształtu oraz lokalizacji i chociaż większość z trzynastu prac zebranych w tym tomie do klasycznej teorii przestrzeni nie nawiązuje wprost, wszystkie stanowią pewną eksplorację miejsc i kształtów. Są to miejsca tak różne jak różne są ich kształty: ludzkie ciało, tekst, kilka stanów USA, rzeczywistość wirtualna Tom otwiera praca Rafała Molenckiego. Autor kreśli w niej historię rozwoju form i znaczeń wyrazów before i after, począwszy od okresu staroangielskiego, kiedy oba te wyrazy miały głównie znaczenie lokatywne. Te pierwotne znaczenia przestrzenne, znacznie bogatsze niż obecnie, z biegiem czasu, poddały się ogólnej tendencji rozwojowej języka angielskiego, zatracając swe konkretne przestrzenne znaczenie na rzecz znaczeń abstrakcyjnych -
czasowych, choć, jak
wykazuje Autor, rozwój diachroniczny before i after nie przebiegał paralelnie. Związkom pomiędzy ludzkim postrzeganiem świata, myśleniem i przestrzenią, poświęcona jest rozprawa Grzegorza Drożdża. Dokonuje on w niej w perspektywie językoznawstwa kognitywnego przeglądu schematów wyobrażeniowych dotyczących ciała ludzkiego w przestrzeni. Autora interesują głównie te schematy wyobrażeniowe, które odnoszą się do ciała będącego w ruchu. W swojej analizie leksemu run Autor nawiązuje do szeregu klasyfikacji takich schematów, wskazując na ich niedostatki i proponując swego rodzaju syntezę wysuwanych w literaturze rozwiązań. Dla Kamilli Termińskiej przestrzeń jest miejscem działań, które powstaje i istnieje również dzięki ludzkiej zmysłowości. I nie jest to zmysłowość ograniczająca się tylko do wzroku. W percepcji przestrzeni, jej tworzeniu i interpretacji na równi ze wzrokiem uczestniczą i inne zmysły – słuch i węch. Im, a dokładnie rzecz ujmując, dualizmowi dźwięku/zapachu uprzestrzennionego i dźwięku/ zapachu uprzestrzenniającego poświęca Autorka swoją analizę. Dźwięk przenika przestrzeń fizyczną , stając się tym samym dowodem jej istnienia ale równocześnie jej współtwórcą. Arkadiusz Rojczyk rozumie przestrzeń jako przestrzeń artykulacyjną, pojmowaną zarówno jako przestrzeń wyznaczoną granicami naszego aparatu mowy jak i przestrzeń zajmowaną przez języki i ich użytkowników. W takim właśnie kontekście Autor rozważa zależności pomiędzy bogactwem systemów dźwięków w skali globalnej i ich realizacjami w poszczególnych językach. Adam Pluszczyk traktuje przestrzeń jako miejsca wypełnione dźwiękami, które z tych czy i innych powodów postrzega się jako niestandardowe lub nawet niepoprawne. Analizując cechy fonologiczne niektórych dialektów amerykańskich wskazuje równocześnie na ich wewnętrzne zróżnicowanie, co pozwala mówić o coraz mniejszych przestrzeniach w ramach przestrzeni dialektu.
Przestrzeń referencjalną angielskiego zaimka osobowego „you” analizuje w perspektywie diachronicznej i synchronicznej Alina Jackiewicz. Problem granic tej przestrzeni bada w oparciu o teorie relacji interpersonalnych, proksemiki i pragmatyki
a swoje rozważania konfrontuje z
wynikami badań nad rozumieniem „you” przez Polaków uczących się języka angielskiego i wynikami badań korpusowych. Andrzej Łyda doszukuje się przestrzenności w ludzkich działaniach komunikacyjnych. Pojmując dyskurs jako przestrzeń tworzoną przez pozostających ze sobą w ścisłych relacjach interlokutorów, ich wypowiedzi i sytuacje, w których wypowiedzi te zaistniały, Autor analizuje dyskursywno-retoryczną relację koncesywności jako instrument „zbliżania i oddalania się” rozmówców – od siebie samych na poziomie interpersonalnym, od treści wypowiedzi – na poziomie ideacyjnym oraz od wypowiedzi, pojmowanych jako jednostki współtworzące przestrzeń dyskursu – na poziomie tekstowym. Ewa Gumul
zastanawia się w swojej pracy nad problemem jakości tłumaczenia,
bezpośrednio związanej z relacją zachodzącą pomiędzy przestrzenią tekstu a dostępnością domen tekstualnych. W oparciu o analizę bogatego korpusu tłumaczeń symultanicznych i konsekutywnych z języka angielskiego na polski, dochodzi do wniosku, że postrzeganie tekstu jako przestrzeni, w której porusza się tłumacz zmienia się w zależności od ograniczeń, jakim podlega sam tłumacz, zdany na tekst i swoją wiedzę o kontekście. Stąd też przestrzeń tekstu wyjściowego staje się w tekście docelowym mniej lub bardziej zorganizowana. O przestrzeni miedzy centralnymi znaczeniami słów pisze w swoim studium ironii Joanna Wilk-Racięska, zwracając uwagę na to, że jest to często przestrzeń tego, czego nie wyrażamy wprost. Jest to zarazem przestrzeń manipulacji, w której odpowiedzialność za interpretację słów spada przede wszystkim na słuchacza obarczonego całym bagażem doświadczeń, wiedzy o świecie oraz oczekiwań.. Adam Wojtaszek opisuje w swoim artykule nowo powstałą przestrzeń komunikacji wirtualnej, wskazując na naturalną konieczność określenia i nazwania punktów umożliwiających orientację w czasie podróży w tej przestrzeni. Zastanawia się przy tym nad wystarczalnością języka stosowanego do opisu znanej nam dotychczas rzeczywistości w opisie tego, co tylko na pozór przypomina przestrzeń fizyczną świata realnego. Czy doświadczenie trójwymiarowego świata przekłada się na skuteczność opisu podróży w przestrzeni, w której przemieszczanie się jest możliwe tylko w dwóch kierunkach: do przodu i wstecz? Problematyka kształcenia językowego pojawia w pracy Igora Burchanowa i Magdaleny Czarnieckiej. Autorzy zwracają uwagę na istotne zagadnienie rozwijania w procesie nauczania języków obcych w szkole świadomości kulturowej i kompetencji interkulturowej niezbędnych w podróżach po przestrzeni kulturowej wyznaczanej „obcością” innego języka.
Tom zamyka praca Elzbiety-Krawczyk Neifar, w której autorka próbuje określić źródła problemów w wyrażaniu relacji przestrzennych przez
polską młodzież uczącą się języka
angielskiego. Autorka omawia tu wyniki badań ankietowych dotyczących przyswajaniu wyrażeń przyimkowych i wskazuje na możliwości optymalizacji nauczenia przy wykorzystaniu teorii prototypów. Pozostaje nam mieć nadzieję, że zaprezentowana tu wielorakość rozumienia przestrzeni, różnorodność koncepcji jej opisywania oraz wielość perspektyw badawczych tłumaczy tytuł tego tomu: Przestrzenie języka. Andrzej Łyda
Rafał Molencki
Rozwój diachroniczny before i after w języku angielskim 1.
Wstęp Dostępność ogromnych historycznych korpusów tekstowych, takich jak np. Dictionary of
Old English Corpus, Middle English Compendium, Oxford English Dictionary czy Helsinki Corpus, oraz towarzyszących im komputerowych programów przeszukujących i konkordancyjnych otworzyło nowe możliwości w badaniach nad rozwojem diachronicznym angielszczyzny i stanowi ogromny postęp pod względem rzetelności i obiektywizmu w porównaniu z poprzednimi badaniami historycznymi opartymi na niewielkich korpusach. Niniejsze studium wykorzystuje te najnowsze możliwości i jest częścią szerszego programu badawczego dotyczącego rozwoju wykładników
uprzedniości w języku angielskim od najdawniejszych czasów (tj. VII wieku, kiedy to już mamy pierwsze angielskie teksty pisane) po czasy współczesne. W niniejszym artykule skupię się na rozwoju słów before i after, dzisiaj przede wszystkim postrzeganych jako przyimki i spójniki czasowe. Jednak nie zawsze tak było, w najdawniejszych tekstach angielskich są to przede wszystkim przysłówki i przyimki przestrzenne, zaś ich użycie w roli spójników okolicznikowych zdań czasowych ukształtowało się dopiero na przełomie średniowiecza i epoki nowożytnej (XV-XVI wiek). We wszystkich funkcjach before i after są obecnie głównie używane w znaczeniu czasowym, które – używając nazewnictwa gramatyki kognitywnej –wydają się być prototypowe i takie użycia są, przede wszystkim wymieniane w słownikach współczesnej angielszczyzny. Jest to jednakże późniejszy rozwój semantyczny, jako że pierwotnie słowa after i zwłaszcza before były używane głównie w znaczeniach lokatywnych, które z kolei obecnie są zdecydowanie marginalne i są postrzegane jako formalne, jeśli nie archaiczne. Rozwój semantyczny tych słów będzie przedstawiony w kontekście gramatykalizacji i towarzyszącej jej subiektywizacji (Traugott 1989)
2.
Etymologia Formy
pokrewne
staroangielskiemu
æfter
znajdujemy
w
innych
językach
wczesnogermańskich: starosaksońskie i starowysokoniemieckie aftar, after, starofryzyjskie efter, staroholenderskie i dolnoniemieckie achter (przysłówek i przyimek); staronordyckie aptr (przysłówek), eptir (przyimek); gockie przysłówki aftra i aftaro, i przyimek afar. Język wczesnonowoniemiecki utracił to słowo (jest tylko używane jako prefiks), podczas gdy inne współczesne języki germańskie wciąż go używają. Jest to słowo indoeuropejskie, jako że znajdujemy formy pokrewne np. w greckim άπωτέρωsanskryckim apatarām. W języku pragermańskim pierwotnie była to forma stopnia wyższego af (etymon angielskiego
off,
of),
pokrewna
łacińskiemu
ab,
greckiemu
άπό
sanskryckiemuάpa,
słowiańskiemu po ( bevor. Analiza słowotwórcza wskazuje, że jest to słowo złożone z prefiksu be- (zredukowanego by, obecnego również w beside, behind, because) + przysłówka foran wyprowadzanego ze zgramatykalizowanego celownika foran rzeczownika oznaczającego „przód”, zatem pierwotne foran oznaczało „z przodu”. Jego inny derywat fore (mylnie brany za skrót od before) był używany jako przysłówek i przyimek, zwłaszcza w okresie średnioangielskim. Tu znajdujemy pokrewne formy nie tylko w zachodniogermańskim (fryzyjskie. fara, saksońskie fora, holenderskie voor, staroniemieckie fora>vor(e)), ale również w gockim faura, które są wszystkie wyprowadzane od pragermańskiego celownika *forai, formy pochodzenia indoeuropejskiego, gdyż uważa się, że ma ten sam rdzeń co sanskryckie purā, greckie παραί, παρά, πρó, łacińskie pro, per, słowiańskie pred > polskie przed. Zredukowaną formą pragermańskiego *fora jest przyimek for, obecny w staroangielskim, starofryzyjskim i starosaksońskim (gockie faur). W starowysokoniemieckim nastąpił umlaut) przegłos furi>für.
3.
Przymiotnik æfter(r)a i before Słowo after wystepowało w średniowieczu w całkowicie już zapomnianym użyciu
przymiotnikowym, częstym w staroangielskim i wczesnośrednioangielskim, gdzie pierwotny sens etymologiczny stopnia wyższego æfter wciąż był odczuwany: OED podaje prostą definicję „drugi z rzędu”, jako że często znajdujemy go w połączeniu z first, …, third, itd.: (1) Hæfde ærest þisses gemetes rice ælle Suðseaxna cyning. Se æftera wæs Ceawlin haten westseaxna cyning. Se þridda wæs … æðelbehrt. (COBEDE: 5.108.28)1 Kolejny sens staroangielskiego æfter(r)a to „następujący”, zwłaszcza w odniesieniu do słów oznaczających okresy czasu, jak np.‘day, year’: (2) ða wæs þy æfteran geare, cwom sum monn in Norðanhymbra mægðe; wæs his noma Eomær. (COBEDE: 8.122.8)
Wszystkie cytaty są oznaczone przy użyciu powszechnie używanych skrótów według Dictionary of Old English, Middle English Dictionary i The Helsinki Corpus. 1
Ściśle rzecz biorąc, æfter(r)a było stopniem wyższym æfter. Przymiotnikowe użycie of æfter jest kontynuowane w (bardzo) wczesnym okresie średnioangielskim. Po utracie staroangielskiej fleksji później trudno odróżnić przymiotnik od przysłówka: (3) Sche abood stylle wyth þe good preste & summe oþer of þe felaschyp tyl þe Satyrday aftyr. (MKempe: 101/12 a1438) Również before było w średniowiecznej angielszczyźnie używane jako przymiotnik, np. w wyrażeniu fot before (=przednia noga): (4)Þe ryght foot bifore of þe wolf is good for medecyne. (York MGame 35 c1410)
4.
Przysłówek i przyimek after Æfter było używane w języku staroangielskim jako rozłączna partykuła czasownikowa,
która mogłą rządzić przypadkiem (celownikiem lub biernikiem) – w takich użyciach był to przyimek. Jeśli nie było dopełnienia, należy je interpretować jako przysłówek:
(5) onfiscas uptugon & þa æton & be þæm lifdon & þæt wæter æfter druncon. (ALEX: .648)
W niektórych przypadkach trudno jest odróżnić taki przysłówek od prefiksu, np. (6) se cyng him æfter sende. (COCHROE4: 1087.68) Szczególnie ciekawy jest tu szyk wyrazów, gdzie zaimek osobowy w przypadku dopełnienia poprzedza partykułę/przyimek. Staroangielski przyimek występował z celownikiem, rzadko z biernikiem. W średniowiecznej angielszczyźniej znajdujemy tu trzy podstawowe użycia: lokatywne (za), rozciągłość w przestrzeni (po, przez), czasowe (po. podczas), i bardziej abstrakcyjne znaczenia sposobu (według, za pomocą). 4.1.
Znaczenia lokatywne Podstawowe było tu prototypowe znaczenie „z tyłu, za” i przysłówek/przyimek najchętniej
współwystępował z czasownikami ruchu, jak go, come, follow, np.:
(7) sua gað ða lareowas beforan ðæm folce, & ðæt folc æfter. (COCURA: 1.29.14) (8) harpor...toke hym hyss wyff vpon a condicion, that he shoulde goo afore i sche after. (Scrope Othea: 79 c1450) Kiedy dopełnienie następowało po æfter był to przyimek miejsca, np.: (9) ic ga æfter þe. (COGREGD4: 4.36.33) (10) He that berith not his cross and cometh aftir me, may not be my disciple. (Wycliffe: Lk 14.27 c1384)
Kolejny
częsty
sens
przestrzennego
æfter,
który
wyszedł
z
użycia
w
okresie
późnośrednioangielskim to „następujący wzdłuż czegoś rozciągniętego wzdłuż jakiejś powierzchni” - polski odpowiednik after - po jest często używany w tym znaczeniu, (np. po ziemi, po lesie, po trawie, po wodzie): (11) gemartyrian þæt heora þæt halige blod orn æfter eorðan swa swa flod. (COMARTYR: 2079) (12) Gewat him ða se hearda mid his hondscole sylf æfter sande sæwong tredan. (Beowulf 1963) (13) He þohte swa forð teon æfter þere Temese, rouwen swa longe þat he come to Londen. (Layamon Brut: 7812 c1275(?a1200)) (14) Þer is wanunge end wop efter eche strete. (PMor 231 a1225) Mniej częste lokatywne użycia w średniowiecznej angielszczyźnie to „w kierunku” (15) I stryke aftere þe sterre. (Ludus Cov.: 153/60 ?a1475) i „z drugiej strony”: (16) In Caldee is a pleyn contree & fewe hilles & fewe ryueres. After is kyngdom of Mesopotayme. (Mandev: 174/28 ?a1425(c1400))
4.2.
Znaczenia czasowe Pierwsze i podstawowe czasowe znaczenie przysłówka æfter to „później, potem”, jak np. w:
(17) æfter he gefor on Capadotiam þæt lond, & þær ealle þa cyningas mid biswice ofslog. (COOROSIU: 7.114.7)
Prototypowy przyimek oznaczał „po jakimś okresie czasu”, zarówno z czasem przeszłym (gdzie współczesny angielski kontynuuje użycie after): (18) ða æfter feowertigum dagum undyde Noe his eahðyrl, ðe he on ðam arce gemacode. (COOTEST 8.6) i przyszłym (gdzie dziś angielski ma in, within) (19)Wite ge þæt æfter twam dagum beoð eastro. (WSG: Mt 26.2) Użycie æfter zostało rozszerzone do czegokolwiek następującego w czasie, niekoniecznie bezpośrednio, na co znajdujemy przykłady głównie w okresie późnostaroangielskim i średnioangielskim: (20) Noe ða leofode ðreohund geara & fiftig geara æfter ðam flode. (COOTEST: 9.28) (21) He wente into helle efter his dyaþe. (Ayenb.: 12 1340)
Przyimek również wykształcił znaczenie sukcesji w odniesieniu do królów, biskupów, dziedziców, itd., np.: (22) & þer Ercenberht rixode æfter his fæder. (COCHROA2: 640.3) (23) & æfter him se arcebiscop of Uiana wearð to papan gecoren. þam wearð nama Calixtus. (COCHROE4: 1119.18) Przysłówek również zaczął oznaczać „dalej, poniżej”, jak w: (24) And countrefeted był..Aninne lettre..jako ye shal after heere. (CT Mel.: B.749 c1385) (25) charter of John ij of Seynt John, seke after. (Oseney Reg.: 110.8 c1460) Ale użycie samego after jako przysłówka zanikło w okresie wczesnonowoangielskim i jeśli dziś w ogóle pojawia się to raczej na końcu zdania, zwykle w wyrażeniu before or after. Ciekawe, że język niemiecki utracił zarówno przysłówek, jak i przyimek after, który byl bardzo często używany w średniowieczu. W okresie późnowysokoniemieckim lokatywny przyimek nach (pokrewny ze staroangielskim neah ‘near’) rozwinął nowe znaczenie czasowe. Taki sam proces zaszedł w języku
średnioholenderskim neapóźniej:
(67) Y for3ete tho thingis that ben bihyndis, i stretche forth…to tho thingis that ben bifore. (a1425(c1395) WBible(2) Phil.3.13)
5.1.3 Znaczenia abstrakcyjne Przyimek wykształcił także bardziej abstrakcyjne znaczenia, np. „w obecności, przed obliczem kogoś ważnego”, np. Boga, króla, sędziego, biskupa (z celownikiem lub biernikiem): (68) witodlice he lædde his fif gingstan broðru beforan þone cyngc (Gen 47.2). (69) If a womman hadde mo men than oon..that were an horrible thyng biforn god. (Chaucer CT.Pars. I.923 c1390) a także „wyżej w hierarchii, ważności”:
(70) Maximien luuede an Eleusium biuoren monie of his men (St.Juliana 5/27 c1225) (71) Thow shalt haue no false goddes bifore me. (Chaucer CT.Pars. I.751 c1390) oraz „uprzedzając jakiś motyw, przyczynę”:
(72) Wikke appetyt comth ay before syknesse (Chaucer Fort. 55 c1390) (73) Pryde goyth byfore and shame comyth after. (Dc.Prov. 56: c1450) 5.2 Spójnik before Staroangielskie beforan nie było jeszcze używane jako spójnik, ani jako prosty, ani też nie jest zaświadczone złożone wyrażenie *beforan þon þe, gdyż istniało ær þon (þe). Poza tym ær było o wiele częściej używane – DOE wymienia ok. 8600 wystąpień słowa ær wobec ok. 2600 beforan i słów pokrewnych, np.: (74) ear þan þe he bebyrged wære. eall folc geceas Eadward to cynge on Lundene (ChronE 1041.4 ). (75) Now telleth me er that ye ferther wende. (Chaucer Frankl. Tale 895 c1386) Ale i samo ær jako spójnik nie jest rzadkością (w przeciwieństwie do æfter): (76) ðu min ætsæcst þriwa todæg ær se hana crawe (Lk 22.61). (77) Yet wolde he have a ferthyng, er he wente. (Chaucer CT Gen. Prol. 255 c 1385) Pierwsze użycia spójnikowe before to złożone wyrażenia biforen that (podobnie jak omawiane wyżej after that):
(78) Full mikell fresst biforenn þatt Þatt Crist comm her to manne. (Orm. 261 ?c1200) (79) Thestaat of Adam biforn that he fil in to synne. (Chaucer CT.Pars. I.682 c1390) i before ere (80) Before er man synned, mi3t reson haue done al þis by kynde. (CMCLOUD) Dopiero pod koniec XIV wieku znajdujemy pierwsze użycia samego spójnika before bez that: (81) On oure byfore þe sonne go doun. (Pearl
530 ?c1380)
Lord, come doun, bifore my sone deye (Wycliffe John 4.49 c1385)
(82) (83)
Beforn þis creatur went to Ierusalem, owyr Lord sent hir to a worshipful lady. (MKempe
46/1
a1438) 6.
Wnioski Reasumując, rozwój semantyczny i składniowy after w średniowiecznej angielszczyźnie
potwierdza ogólne tendencje sformułowane przez Traugott 1989 i Kortmanna 1997. Pierwotnie słowo to było używane jako przyimek i przysłówek głównie w znaczeniu lokatywnym, a później również w czasowym. Zakres użyć lokatywnych był znacznie szerszy niż dzisiaj. Następnie zgodnie z kierunkiem subiektywizacji od znaczenia bardziej konkretnego, obiektywnego do bardziej abstrakcyjnego, subiektywnego, æfter stopniowo zaczyna nabywać coraz bardziej abstrakcyjne sensy, jako przysłówek i/lub przyimek sposobu, zgodności, celu, które, jednakże, mogą być metaforycznie wywodzone od pierwotnego znaczenia źródła. Musiało tak się stać jeszcze na etapie wczesnogermańskim, jako że znajdujemy materiał ilustrujący ten proces niezależnie w gockim i innych wczesnośredniowiecznych językach germańskich. A bardziej abstrakcyjne użycia æfter są spotykane we wczesnych tekstach staroangielskich. Pod koniec okresu średnioangielskiego after było głównie używane w dwu głównych rolach przyimka i spójnika uprzedniości, zaś jego pierwotna funkcja przysłówka czasu stopniowo zanikła w okresie wczesnonowoangielskim. Semanto-syntaktyczny rozwój before nie jest symetryczny z after. Inaczej niż æfter, którego wielofunkcyjność zaczęła zmniejszać się w okresie średnioangielskim, dopiero w XVIII wieku zgramatykalizowane wyrażenia oparte na rzeczownikach oznaczających głowę czy czoło wykształciły użycia quasiprzyimkowe, np. in front of/ahead w znaczeniu lokatywnym, podczas gdy before wyparło ere jako spójnik następczości z przyczyn fonologicznych. Wiązało się to również z rozwojem stylu argumentacyjnego, który wymaga większej precyzji ekspresji. Kortmann (1997: 346-347) mówi o „zmniejszeniu wielofunkcyjności semantycznej, zarówno pod względem liczby
wielofunkcyjnych spójników jak i liczby znaczeń wielofunkcyjnego spójnika” w tej epoce. W przeciwieństwie do średnioangielskiego after, które wyspecjalizowało się głównie jako przyimek uprzedniości (również później spójnik), before zachowało swoje użycia jako przysłówek czasu do dzisiaj. Ciekawe, że podczas gdy współczesna angielszczyzna ma jedną wspólną formę dla przysłówka, przyimka i spójnika, jej niemiecka siostra ma trzy różne, choć spokrewnione, formy vorn, vor i bevor, odpowiednio.
Bibliografia: Źródła: OED = Oxford English Dictionary Online – http://www.oed.com MED = Middle English Dictionary Online – http://ets.umdl.umich.edu/m/mec DOE = Dictionary of Old English - http://www.doe.utoronto.ca Helsinki Corpus = 1991. Diachronic Part of the Helsinki Corpus of English Texts prepared by Matti Rissanen and Ossi Ihalainen et al. University of Helsinki.
Prace teoretyczne: Adams, A. 1907. The syntax of the temporal clause in Old English prose. New York, H. Holt and Co. Campbell, A. 1959. Old English grammar. Oxford: Clarendon Press. Hopper, P. i E. C. Traugott. 1993 Grammaticalization. Cambridge University Press. Kortmann, B. 1997 Adverbial Subordinators: A Typology and History of Adverbial Subordinators Based on European Languages. Berlin - New York: Mouton de Gruyter. Mitchell, B. 1985. Old English syntax. 2 vols. Oxford: Clarendon Molencki, R. 2005. “On the syntactic and semantic development of after in Medieval English”, w: M. Krygier i L. Sikorska (red.) Naked wordes in Englissh. Frankfurt/Main: Peter Lang. 47-66. Molencki, R. (w druku). “The origin and development of the conjunction/preposition since in medieval English”. Pasicki, A. 1987 Temporal adverbials in Old and Middle English. Lublin: Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Traugott, E. C. 1989. “On the rise of epistemic meanings in English: an example of subjectification in semantic change”. Language 65.1. 31-55. Visser, F. T. 1963-1973. A historical syntax of the English language. 3 vols. Leiden: E.J. Brill.
Grzegorz Drożdż
Przestrzeń w pryzmacie schematów wyobrażeniowych
(...) The more affects we allow to speak about one thing, the more eyes, different eyes, we can use to observe one thing, the more complete will be our "concept" of this thing, our "objectivity". Friedrich Nietzsche, On the Genealogy of Morals
Wstęp Niejednoznaczność pojęcia przestrzeni, sprzeczności zarówno w filozoficznym, jak i fizycznym oraz matematycznym opisie tego, w czym wszyscy żyjemy, poruszamy się i z czym mamy stały kontakt, budzi chęć uchwycenia tego fenomenu z punktu widzenia człowieka, jego niedoskonałych, ograniczonych zmysłów oraz języka, za pomocą którego ją opisuje. Artykuł ten stawia sobie za cel próbę opisu sposobu, w jaki człowiek konceptualizuje przestrzeń. Punktem wyjścia przyjętym w niniejszym badaniu jest teoria schematów wyobrażeniowych zapoczątkowana przez Marka Johnsona w 1987 roku (Johnson 1987), jej kolejne modyfikacje (Lakoff 1987, Cienki 1997, Clausner, Croft 1999) oraz powiązania z teorią metafory George'a Lakoffa i Marka Johnsona (Lakoff, Johnson 1980, Lakoff 1987, Lakoff, Turner 1989, Lakoff 1993, Kövecses 2002, etc.). W pierwszej części dokonany zostanie przegląd schematów, które odnoszą się do doświadczeń ciała ludzkiego poruszającego się w przestrzeni oraz ważniejszych metod klasyfikacji, które zaproponowane zostały na przestrzeni ostatnich osiemnastu lat. W drugiej części natomiast przedstawione będą wyniki analizy leksemu RUN, która przeprowadzona została pod kątem profilowanych przez niego schematów wyobrażeniowych. Leksemu, który poprzez swoje znaczenie związany jest już m. in. z przebywaniem jakiejś drogi czy też pokonywaniem jakiejś przestrzeni. 1. Krótka charaketrystyka schematów wyobrażeniowych Poruszające się w przestrzeni ciało ludzkie, jak też jego interakcje z materią stanowią punkt wyjścia do tworzenia się w umyśle ludzkim pewnych abstrakcyjnych struktur, które Mark Johnson nazywa schematami wyobrażeniowymi. Struktury te pozwalają człowiekowi klasyfikować swoje
doświadczenia związane z przestrzenią i materią, nadają im spójność i systematyzują je, prowadząc zarazem do ich zrozumienia (Johnson 1987: 30). I tak na przykład punktem wyjścia do tworzenia się schematu wyobrażeniowego NA ZEWNĄTRZ (OUT) są takie doświadczenia kinetyczne, jak wchodzenie do i wychodzenie z pomieszczeń, pojazdów, umieszczanie przedmiotów w różnego rodzaju pojemnikach oraz wyjmowanie ich, etc. (Johnson 1987: 21). Pomimo tego, iż schematy wyobrażeniowe są strukturami, co implikować mogłoby ich statyczność i niezmienność, Johnson podkreśla, iż nie stanowią one wiązki stałych i niezmiennych cech, ani też konstrukcji o sztywnej strukturze. Wręcz przeciwnie, ponieważ tworzone są one na podstawie bardzo różnych doświadczeń ludzkich, ciągle powtarzanych i weryfikowanych, ich struktura zachowuje pewną elastyczność (Johnson 1987: 28), która odróżnia je od innych schematów omawianych zarówno w filozofii, jak i językoznawstwie. Zauważyć to można na podstawie choćby następujących przykładów: wysiadać z samochodu padło to z jego ust wyciągać z kogoś informacje wyjąć coś z zanadrza wychodzić ze skóry wyciągnąć zdjęcie z albumu wyjść z miasta wyjąć szpilkę z włosów wycisnąć pastę z tubki wychodzić z łóżka, etc.
Pomimo tego, iż każdy z tych pojemników posiada inny, charakterystyczny dla siebie zespół własności, inaczej jest realizowany np. sposób wychodzenia z niego, inne jest jego ułożenie w przestrzeni, inna struktura, etc., w umysłach osób mówiących językiem polskim wszystkie one postrzegane są jako posiadające wspólne dla pojemnika cechy. Dzięki temu schematy wyobrażeniowe stanowią swego rodzaju "identifying patterns" (Johnson 1987: 28), czyli matryce czy też wzorce, za pomocą których nasz umysł rozpoznaje i dokonuje kategoryzacji nieskończenie wielkiej liczby codziennych doświadczeń i bodźców, które otrzymuje ciało ludzkie w trakcie poruszania się w przestrzeni oraz w czasie manipulacji przedmiotami fizycznymi.
Taylor,
opierając
się
na
przykładzie
schematu
wyobrażeniowego
RÓWNOWAGI, przedstawia to w następujący sposób (Taylor 2002: 522): SCHEMAT WYOBRAŻENIOWY (abstrakcyjny koncept RÓWNOWAGI)
PROTOTYP (np. kinetyczne doświadczenie równowagi)
EXTENSJA (równowaga w domenach innych niż kinetyczne)
W wyniku licznych doświadczeń kinetycznych, jakie człowiek nabywa w trakcie chodzenia, jazdy na rowerze, nartach czy łyżwach, a które związane są z zachowaniem równowagi, powstaje w naszym umyśle pewien prototypowy wzorzec kinetycznego doświadczenia równowagi. Jest on podstawą tworzenia się struktury schematu wyobrażeniowego RÓWNOWAGI, który jest następnie odwzorowywany na domeny inne niż kinetyczne, co stanowi swego rodzaju ekstensję pojęcia równowagi. Taylor nie precyzuje jednak czym są owe domeny- ekstensje. Gdyby jednak bliżej przyjrzeć się zagadnieniu schematów wyobrażeniowych, można dostrzec ścisłe powiązanie teorii schematów wyobrażeniowych z teorią metafory konceptualnej Lakoffa i Johnsona. Chodzi mianowicie o związek pomiędzy tym, co Taylor nazwał na swoim wykresie "domeny inne niż kinetyczne", a tym, co w teorii Lakoffa i Johnsona nazwane zostało domeną źródłową. Biorąc to pod uwagę i osadzając schematy wyobrażeniowe w teorii metafory konceptualnej można zaproponować następującą wersję schematu Taylora:
DOMENY DOCELOWE
SCHEMAT WYOBRAŻENIOWY POJEMNIKA
DOMENY DOCELOWE
CZAS
MIŁOŚĆ DOŚWIADCZENIE KINETYCZNE (np. POJEMNIK)
DOMENA ŹRÓDŁOWA: POJEMNIK
GNIEW
Pojawia się więc tutaj czwarty element, tj. domeny docelowe, w których odnaleźć można struktury licznych domen źródłowych typu POJEMNIK, POWIERZCHNIA, SUBSTANCJA, PROCES czy ORIENTACJA W GÓRĘ I NA DÓŁ, etc., które z kolei wydają się być utworzone w wyniku przeniesienia na nie struktur schematów wyobrażeniowych. 2. Schematy wyobrażeniowe opisujące przestrzeń. Mark Johnson, autor teorii schematów wyobrażeniowych, stwierdził, iż składają się one z "elementów" oraz, że wchodzą ze sobą w "relacje", np. mogą się nakładać (Johnson 1987: 125), nie wprowadził jednak żadnej klasyfikacji czy hierarchizacji. Wśród zaproponowanych przez siebie 27 schematów, które określił jako "most of the more important image schemas" (Johnson 1987: 126) (większość spośród ważniejszych schematów wyobrażeniowych), można odnaleźć zarówno schematy mniej, jak też i bardziej złożone. Wyróżnić wśród nich można również
takie,
które
odnoszą
się
do
przestrzeni,
np.
POJEMNIK,
ŚCIEŻKA,
POWIERZCHNIA, ŚRODEK - BRZEG, etc. Próby klasyfikacji podjął się dopiero Alan Cienki (Cienki 1997), który postuluje istnienie ogólnych, złożonych schematów wyobrażeniowych, na które składają się schematy bardziej szczegółowe. Nie wyróżnia on co prawda osobno istniejącego schematu wyobrażeniowego PRZESTRZEŃ, jednak schematy, które opisują przestrzeń klasyfikuje albo do nadrzędnego POJEMNIKA (w którym wyróżnia: POWIERZCHNIĘ i RELACJĘ ŚRODEK- BRZEG), albo schematu ŚCIEŻKA (PROSTO, SKALA, POWTÓRZENIE i CYKL). Odmienne podejście zaproponowali Timothy Clausner i William Croft (Clausner, Croft 1999). Zwiększyli oni bowiem liczbę schematów wyobrażeniowych wyróżnionych przez Johnsona oraz poklasyfikowali je nadając grupom schematów "headings" (nagłówki).
Nagłówki te jednak nie są schematami, stanowią jedynie nazwę grup schematów, co oznacza odejście od podziału, który zaproponował Cienki, na schematy ogólne i szczegółowe. Dowodzą oni natomiast, iż schematy wyobrażeniowe są domenami, które są ze sobą powiązane wewnętrznie i współwystępują w ramach "domain matrix" (macierzy domen). Jedną z nazw zaproponowanych przez Clausnera i Crofta jest PRZESTRZEŃ, która obejmuje następujące schematy wyobrażeniowe: GÓRA - DÓŁ, PRZÓD - TYŁ, LEWO - PRAWO, DALEKO - BLISKO, ŚRODEK BRZEG, KONTAKT Już po wstępnej analizie tych dwóch teorii zauważyć można odmienność podejścia do przestrzeni. Dla Cienkiego przestrzeń koncentruje się wokół schematu POJEMNIK i ŚCIEŻKA, podczas gdy Clausner i Croft kładą nacisk nie na płaszczyzny ograniczające przestrzeń, lecz na relacje przestrzenne, których punktem odniesienia jest sam człowiek lub też inny byt znajdujący się w przestrzeni. Chociaż klasyfikacje te są odmienne, znaleźć w nich można wiele elementów wspólnych, np. istnieje związek między relacją zaproponowaną przez Cienkiego PUSTYPEŁNY, która odnosi się do pojemnika, a bardziej ogólną relacją GÓRA- DÓŁ w klasyfikacji Clausnera i Crofta. Sądzę, iż polega ona na tym, że substancje, wypełniając niektóre rodzaje pojemników, takich jak np. szklanka, poruszają się w kierunku , który, patrząc z bardziej ogólnej perspektywy, można nazwać "w górę". Prawdopodobnie orientacja ta stanowi zarazem prototyp czynności "wypełnianie pojemnika", w czasie którego poziom substancji podnosi się, wypełniając pojemnik. Podobna korelacja występuje pomiędzy parą relacji ŚRODEK- BRZEG oraz PRZÓD- TYŁ, PRAWO- LEWO i DALEKO- BLISKO z tą tylko różnicą, że Clausner i Croft porzucili presuponowane przez schemat ŚRODEK- BRZEG powierzchnie ograniczające pojemnik, wskazując zamiast nich na relacje typowe dla człowieka w jego interakcjach przestrzennych. Istota relacji pozostaje więc ta sama, zmienia się jedynie punkt odniesienia, tj. zamiast wnętrza pojemnika (czyli też człowieka), od którego wyszedł Cienki, Clausner i Croft mówią o jego zewnętrzu i relacjach tam zachodzących. Podsumowując można stwierdzić, iż klasyfikacja, którą zaproponował Cienki, oparta jest na jednym z możliwych wymiarów przestrzeni, przestrzeni wewnętrznej, która jest tylko szczególnym przypadkiem szerzej pojmowanej przestrzeni, którą opisują Clausner i Croft. Co ciekawe, klasyfikacja tych ostatnich pokrywa się z wynikami badań psychologów, którzy również podjęli się prób identyfikacji schematów wyobrażeniowych, tylko że na drodze
eksperymentalnej (Gibbs et al. 1994, Gibbs, Wilson 2002, Richardson, Spivey, Edelman, Naples 2001, etc.). 3. Analiza i jej wyniki Badanie przedstawione w niniejszym rozdziale oparte jest na 300 przykładowych zdaniach zaczerpniętych z korpusu gazetowego Daily Telegraph z 1994 roku. SCHEMAT PROCES Pierwszym i najważniejszym schematem, który daje się zauważyć w wyniku analizy to PROCES. Jest to najbardziej wyrazisty wśród schematów wyprofilowanych przez RUN, wystąpił w ponad połowie przeanalizowanych zdań. Oto kilka z nich: The race was first run in 1881. (Wyścig ten odbył się [dosł. był przebiegnięty] po raz pierwszy w 1881 roku.) While Mike runs the museum, Liz will run the craft shop and refreshment Area. (Podczas gdy Mike jest kierownikiem [dosł. biegnie] muzeum, Liz zajmie się prowadzeniem [dosł. będzie biec] sklepu z wyrobami rzemieślniczymi oraz kawiarnią.) Couples who are only together for the good bits (…) run many risks. (Pary, które są ze sobą tylko na dobre chwile (...) narażają się [dosł. biegną] na liczne niebezpieczeństwa.) The Vikings must have felt exactly the same when Christopher Columbus claimed to have discovered America, and pinched all the gold hundreds of years after the Vikings had been running spring and autumn cruises to the place. (Podobnie musieli się czuć Wikingowie, kiedy Krzysztof Kolumb ogłosił, że odkrył Amerykę i zgarnął złoto pomimo tego, że to oni, setki lat wcześniej, odbywali [dosł. biegli] wiosenne i jesienne rejsy w tamte części świata.) Chociaż schemat ten obejmuje tak rozbieżne czynności, jak np. prowadzenie sklepu, narażanie się na niebezpieczeństwo lub odbywanie rejsów, zauważyć w nim można pewną ogólną charakterystyczną cechę wspólną wszystkim zaklasyfikowanym do tego schematu czynnościom: trwanie. Potwierdzałoby to tezę Johnsona o schematach wyobrażeniowych które, jeśli rzeczywiście miałyby stanowić swego rodzaju strukturę utworzoną na podstawie uogólnionych doświadczeń ciała ludzkiego w przestrzeni, musiałyby posiadać jakiś bardzo ogólny zespół cech wspólnych lub, jak to nazywa Taylor (Taylor 2002: 522), cech prototypowych.
Alan Cienki (1997) klasyfikuje PROCES jako jeden ze schematów nadrzędnych. Analizując go jako pewną czynność, można wyróżnić w nim takie etapy jak początek, trwanie i koniec procesu, które konceptualizowane są za pomocą schematu POJEMNIKA i POWIERZCHNI. I tak, trwanie czynności postrzegane jest przez pryzmat schematu POJEMNIK, np.: w marszu, we śnie, w rozmowie, etc. Natomiast zarówno jej początek, jak i koniec, mogą być konceptualizowane jako powierzchnie, np.: na początku, na końcu Rozróżnienie pomiędzy początkiem i końcem czynności, a jej trwaniem, jest również zauważalne w języku angielskim: at the beginning, at the end [na początku, na końcu] ale: in sleep [we śnie] Oczywiście, nie można wykluczyć, iż POWIERZCHNIA jest jedynie jednym z wyprofilowanych elementów schematu POJEMNIK, za wcześnie jednak byłoby o tym przesądzać. Na przykładzie przeanalizowanych przykładów zdań poczynić można jeszcze jedną obserwację:
schemat
PROCES
powiązany
jest
z
jednym
jeszcze
schematem:
POWTÓRZENIE, który jest niejako naturalną konsekwencją wykonanej czynności, a którą można wykonać więcej niż jeden raz, co widać na przykład w zdaniu " Wikingowie odbywali wiosenne i jesienne rejsy...". Z kolei w klasyfikacji Clausnera i Crofta PROCES jest tylko jednym z kilku schematów, które wchodzą w skład macierzy ISTNIENIE, wraz z takimi schematami jak CYKL, PRZEDMIOT, PRZESTRZEŃ OGRANICZONA oraz USUNIĘCIE. SCHEMAT ŚCIEŻKA Kolejnym pod względem częstotliwości występowania schematem wyprofilowanym przez leksem RUN jest ŚCIEŻKA. But as Waterford claws its way back into profit, Wedgwood, for so long the mainstay of the business, has run into problems. (Lecz podczas gdy Waterford powoli zaczęło osiągać dobre wyniki, Wedgwood, przez długi czas lider rynkowy, wpadło w kłopoty [dosł. wbiegło].)
When Camille is rescued from a violent incident by her adoptive mother's lover, she too falls in love with him, and runs away from her nuptials to Tanh. (Po tym jak Camille zostaje uratowana z poważnej opresji przez kochanka swojej przybranej matki, ona również się w nim zakochuje i ucieka [dosł. biegnie] do Tanha sprzed ołtarza.) A very interesting contender and would only have to run up to his form of last season to pick up a decent prize. (Niezwykły przeciwnik, który musiałby jedynie wrócić [dosł. dobiec] do formy z zeszłego sezonu, żeby zdobyć poważną nagrodę.) Głównym atrybutem, który jest charakterystyczny dla tego schematu jest droga, którą należy przebyć. Trzeba jednak podkreślić, iż językoznawcy w różny sposób podchodzą do jego klasyfikacji: Lakoff (1987): PUNKT WYJŚCIA, DROGA, PUNKT DOCELOWY, KIERUNEK. Cienki (1997): NAPRZÓD, SKALA, POWTÓRZENIE, CYKL Clausner, Croft (1999): ŚCIEŻKA Lakoff wydaje się wiązać ten schemat z drogą, którą fizycznie przebywamy poruszając się w przestrzeni, która ma swój początek, koniec i zmierza w określonym kierunku. Alan Cienki z kolei uogólnia pojęcia Lakoffa nazywając przebywanie ścieżki posuwaniem się wzdłuż pewnej skali, bardzo ogólny schemat KIERUNEK zastępuje określeniem specyficznego kierunku poruszania się człowieka w przestrzeni- NAPRZÓD. Podkreśla jednocześnie powtarzalność każdego z elementów ścieżki jako sposób przebywania kolejnych etapów drogi- skali, stąd wpisuje w schemat ogólny jeszcze dwa schematy szczegółowe: POWTÓRZENIE i CYKL. Pomija jednocześnie znaczenie punktu wyjścia i punktu docelowy jako schematów, co widać również u Clausnera i Crofta, którzy redukują go do występującego samodzielnie schematu pod ogólną nazwą SKALA. Analizując zdania wchodzące w jego skład można zauważyć jeszcze dwa schematy szczegółowe, które wydaje się, że powinny wejść w jego skład: POJEMNIK i POWIERZCHNIA, a które odgrywają podobną rolę jak w przypadku schematu PROCES. Zaobserwować można jednak pewną intrygującą rozbieżność między przestrzennym i językowym postrzeganiem drogi oraz jej początku i końca. Mówiąc o początku lub końcu drogi jako elemencie przestrzeni konceptualizujemy je jako pojemniki, z których rozpoczynamy i w których kończymy drogę, np. dom, pokój, samochód, etc., natomiast z językowego punktu widzenia mówi się natomiast o początku i końcu ścieżki jako
powierzchniach, np. na początku, na końcu. Odwrotnie natomiast konceptualizowana jest droga- językowo jest to pojemnik (mówi się: w drodze), podczas gdy przestrzennie przebywamy zazwyczaj jakąś powierzchnię. Mówiąc jednak o takich czynnościach, jak np. wracanie do formy, należałoby jeszcze zwrócić uwagę na częste współwystępowanie ze ŚCIEŻKĄ schematu PROCES. W każdym z podanych powyżej przykładów czynności, oprócz przebytej drogi, mówić także można o pewnym procesie- przemieszczania się wzdłuż tej drogi. SCHEMAT POJEMNIK Złożoność klasyfikacji schematów wyobrażeniowych polega między innymi na tym, iż pewne schematy dają się klasyfikować zarówno jako występujące osobno schematy ogólne, jak też schematy szczegółowe, wchodzące w skład bardziej ogólnych. I taki właśnie problem pojawia się przy schemacie POJEMNIK: jego charakterystycznym atrybutem jest przede wszystkim fakt posiadania ograniczających go powierzchni, w ramach których może mieścić się albo jakaś substancja, albo przedmiot. Powierzchnie te mogą być zarówno nieprzepuszczalne, jak też posiadać mogą w swojej strukturze pewnego rodzaju dziury, kiedy więc w pojemniku znajduje się substancja, może się ona wydobywać na zewnątrz. Jako schemat szczegółowy pojawił się on w omówionych powyżej PROCESIE i ŚCIEŻCE, natomiast jako schemat ogólny, często jest cytowany w różnych analizach i opracowaniach (Lakoff i Johnson 1980, Lakoff 1987, Lakoff i Turner 1989, Kövecses 1986, 1990, 2000, 2002, 2005, Vanparys 1995, Pauwels, Simon- Vandenbergen 1995, Bierwiaczonek 2002, etc.). Również w jego przypadku zaobserwować można bardzo różne poglądy co do tego, jakie schematy wchodzą w jego skład: Lakoff (1987): WNĘTRZE, POWIERZCHNIA, ZEWNĘTRZE Cienki (1997): POWIERZCHNIA, RELACJA PEŁNY - PUSTY, ŚRODEK - BRZEG Clausner, Croft (1999): ZAWIERANIE, ZAWARTOŚĆ, ORIENTACJA DO ŚRODKA - NA ZEWNĄTRZ, PUSTY - PEŁNY Jak zostało to już zaznaczone w części teoretycznej, zauważyć można dużą rozbieżność pomiędzy bardzo dosłownym i przedmiotowym sposobem traktowania schematów przez Lakoffa oraz bardziej uogólniającym, odchodzącym od przedmiotu fizycznego sposobem, w jaki klasyfikują je Alan Cienki oraz Clausner i Croft. Ci ostatni wprowadzili w swojej klasyfikacji dwie innowacje, które odróżniają ją od podziałów
zaproponowanych
wcześniej:
po
raz
pierwszy
wśród
schematów
wyobrażeniowych pojawił się taki, który odnosi się do własności przedmiotu, a nie jest strukturą utworzoną w wyniku kinetycznej interakcji (ZAWIERANIE). Po raz pierwszy również powiązali w jednej macierzy schemat pojemnika wraz z jego integralną częścią, tj. występującą w nim ZAWARTOŚCIĄ, którą często utożsamiana jest z SUBSTANCJĄ czy też CIECZĄ. Tak duże rozbieżności w klasyfikacji nie powinny jednak dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę bogactwo różnorodnych pojęć, które zaliczyć można do realizowanych językowo poprzez schemat POJEMNIKA, np. An employee can take up to 28 weeks sick leave in a single run before being passed on to the social security system. (Pracownik może wziąć jednorazowo [dosł. w jednym biegu] do 28 tygodni urlopu zdrowotnego zanim jego sprawę przejmie system ubezpieczeń społecznych.) When more refugees came to Cerska and the grain began to run low, they went out into the woods and scavenged for nuts and berries. (Kiedy do Cereski przybyło więcej uchodźców i zaczęło brakować ziarna [dosł. ziarno zaczęło nisko biec], zaczęli oni chodzić do lasu w poszukiwaniu orzechów i jagód.) British ministers and MPs are rapidly running out of patience with both French fishermen and farmers. (Brytyjskim ministrom i parlamentarzystom szybko kończy się [dosł. ucieka z nich] cierpliwość z powodu francuskich rybaków i rolników.) SCHEMAT PRZEDMIOT Ostatnim ogólnym schematem wyobrażeniowym, który można było wyodrębnić w wyniku analizy to PRZEDMIOT. Jest to schemat o bardzo szczególnych właściwościach- jego podstawowym atrybutem jedynie fakt istnienia w czasie i przestrzeni. Nic nie wiadomo na temat jego konkretnych kształtów, rozmiarów i struktury. Bywa, że jest konceptualizowany jako przedmiot na tyle duży, iż człowiek odnosi się do niego w relacjach przestrzennych, np. mówiąc "jestem przed czasem", kiedy postrzegamy czas jako duży przedmiot. Niewiele też wiadomo o jego wnętrzu. Czasami, co np. widać na przykładzie "niesamowity bieg", mówiąc o czynnościach, które typowo są konceptualizowane jako pojemniki, profilujemy tylko ich atrybut istnienia, w związku z czym "redukujemy" je tylko do roli przedmiotów. W takim przypadku PRZEDMIOT byłby schematem szczegółowym bardziej ogólnego POJEMNIKA. Można jednak postawić równie prawdopodobną hipotezę, iż relacja tych dwóch schematów
jest całkowicie odwrotna: to przedmiot jest bardziej ogólny, a POJEMNIK jest szczególnym przypadkiem PRZEDMIOTU, w którego wnętrzu nie ma nic. Wydaje się, iż jest jeszcze za wcześnie, by przesądzać tę kwestię, natomiast zaproponować można wyróżnienie dwóch jeszcze schematów, które wchodzą w jego skład: SKALA i relacja POLICZALNYZBIOROWY, które można m. in. zauważyć w poniższych przykładach: 'It was an incredible run,' said Mr Hugh Symonds, the master in charge of cross-country running at Sedbergh. ("To był niesamowity bieg", powiedział pan Hugh Symonds, człowiek, który odpowiedzialny jest za organizację biegów przełajowych w Sedbergh.) Only 158 runs were scored in six hours. (W ciągu sześciu godzin zdobyto tylko 158 biegów.) However, Yorkshire's problem in recent seasons has not been the gathering of runs so much as the dismissal of other sides. (Jednak problemem drużyny Yorkshire w ostatnich sezonach było nie tyle zdobywanie biegów [dosł. gromadzenie/ zbieranie biegów], co zaniedbanie innych aspektów gry.) Niejednoznaczność co do statusu PRZEDMIOTU widoczna jest również w odmiennej klasyfikacji, tj. Cienki twierdzi, że jest to schemat ogólny, na równi z PROCESEM, ŚCIEŻKĄ i POJEMNIKIEM, podczas gdy Clausner i Croft umieszczają go jako jeden ze schematów w ramach macierzy ISTNIENIE z takimi schematami jak PRZESTRZEŃ OGRANICZONA, CYKL i PROCES. Według nich POJEMNIK stanowi natomiast całkowicie osobną macierz. Podsumowanie Powyższa analiza zdaje się sugerować, iż klasyfikacja schematów wyobrażeniowych powinna być oparta na podejściu, które będzie syntezą podejść zaproponowanych przez Alana Cienkiego oraz współautorów Clausnera i Crofta. Otóż z jednej strony zauważyć można, iż schematy dają się klasyfikować według stopnia złożoności, tj. wyróżnić można schematy ogólne i szczegółowe, jak zrobił to Alan Cienki, lecz jednocześnie okazuje się, iż są one ze sobą tak blisko powiązane, że mówić można o ich współwystępowaniu ze sobą, jak postulują to Clausner i Croft, w ramach macierzy. W konsekwencji prowadziłoby to do wyróżnienia ogólnych schematów wyobrażeniowych obejmujących macierze schematów szczegółowych. Myślę, że można tutaj podjąć próbę odpowiedzi na pytanie co daje pewnym schematom status ogólny, nadrzędny, podczas gdy inne są schematami prostymi,
podrzędnymi. Otóż wydaje się, że przynajmniej w części przeanalizowanych przypadków schematy nadrzędne presuponowane są przez schematy podrzędne, jak np. POWTÓRZENIE presuponuje PROCES, który można powtórzyć, relacja DO ŚRODKA- NA ZEWNĄTRZ presuponuje POJEMNIK, względem którego określamy tę relację, itd. Okazuje się jednak, iż nie wszystkie przypadki schematów da się w ten sposób zaklasyfikować, gdyż np. POJEMNIK czy POWIERZCHNIA nie presuponują PROCESU, w skład którego wchodzą. Jest jednak możliwe, iż mamy tu do czynienia z dwojaką funkcją schematów ogólnych, która daje im swego rodzaju uprzywilejowaną pozycję wśród schematów: z jednej strony są osobno istniejącymi schematami, które posiadają swoją złożoną strukturę wewnętrzną, z drugiej zaś mogą pełnić funkcję schematów szczegółowych w ramach innych schematów ogólnych. Ponieważ jednak same są jednocześnie złożone, ani one, ani schematy szczegółowe wchodzące w ich skład, nie muszą presuponować innych schematów ogólnych. Dlatego właśnie ani POJEMNIK, ani POWIERZCHNIA nie presuponują PROCESU. Podążając tym tokiem rozumowania można dojść do wniosku, iż wszystkie schematy, nawet te ogólne, mogą być zawarte w ramach jednego, najbardziej ogólnego. Nie jest to wykluczone, niemniej hipoteza ta wymaga dalszej weryfikacji i badań, które wychodzą poza zakres niniejszego artykułu. Dopóki więc nie zostanie to potwierdzone, przyjmuję w podsumowaniu klasyfikację schematów PROCES, ŚCIEŻKA, PRZEDMIOT i POJEMNIK jako schematów istniejących osobnego, nie zaś zawartych jeden w drugim. Kończąc,
można
zadać
sobie
pytanie
na
temat
znaczenia
schematów
wyobrażeniowych zarówno w szeroko pojętym językoznawstwie, jak również w jego poszczególnych gałęziach. Ilość badań i ich różnorodność, którą pokrótce omawia Oakley (w przygotowaniu) wydają się jednoznacznie wskazywać na ich przydatność zarówno w studiach nad polisemią, gramatykalizacyją (m. in. Svorou 1993), zmianami językowymi czy w badaniach psycholingwistycznych, etc. Spośród wielu, warto wspomnieć kilka zastosowań, które zapowiadają obiecujące wyniki,
a
które
były
możliwe
dzięki
właśnie
zastosowaniu
teorii
schematów
wyobrażeniowych. Jednym z nich jest kierunek badań, który zapoczątkował psycholog, Raymond Gibbs, a który dotyczył polisemicznego słowa "stand" (stać), którego 32 znaczenia badani mieli posegregować według wyróżnionych przez
Wyniki analizy leksemu RUN 300 280 260 240 220 200 180 160 140 120 100 80 60 40 20 0
175
49
46 30
PROCES
ŚCIEŻKA
PRZEDMIOT
POJEMNIK
siebie wcześniej schematów wyobrażeniowych powiązanych z czynnością stania. Okazało się, iż wszystkie z tych znaczeń daje się posegregować według pięciu schematów: POŁĄCZENIE, RÓWNOWAGA, RELACJA ŚRODEK - BRZEG, OPÓR, oraz PIONOWY, z czego schemat PIONOWY okazał się schematem najmniej adekwatnym do opisu znaczeń leksemu "stand", co podważałoby jego znaczenie i rolę, jakie przypisuje mu się w standardowym opisie znaczeń tego czasownika. Nie jest wykluczone, iż, biorąc to pod uwagę, rozważyć można by przedefiniowanie kryteriów standardowo używanych przy tworzeniu słowników. Wydaje się również, iż stanowiąc podstawę zrozumienia i klasyfikacji ludzkiego doświadczenia, schematy wyobrażeniowe mogą stać się ważnym elementem teorii słownika umysłowego. Inne, bardziej metodologiczne zastosowanie zaproponował i przetestował Zoltán Kövecses, który przeprowadził badanie nad efektywnością uczenia się idiomów, gdy są one posegregowane według domen źródłowych realizowanych w nich metafor konceptualnych. Jak wspomniałem, domeny źródłowe w teorii metafory Lakoffa i Johnsona wydają się być utworzone w wyniku mapowania struktur schematów wyobrażeniowych. Badanie wykazało, iż proces zapamiętywania okazuje się bardziej efektywny, gdy kryterium klasyfikacji idiomów stanowi domena źródłowa, nie zaś klasycznie rozumiane znaczenie.
Pomimo pewnych niejasności, które wciąż istnieją w związku z teorią schematów wyobrażeniowych, już teraz zauważyć można, iż są one ważnym narzędziem analizy językowej, których pełny potencjał nie został jeszcze wykorzystany. Pozostaje mieć nadzieję, że dalsze analizy dostarczą wielu cennych spostrzeżeń i wniosków dotyczących natury samych schematów oraz pomogą odpowiedzieć na pytania, które na dzień dzisiejszy pozostają bez odpowiedzi. Bibliografia: Barcelona, A.. 2000. Metaphor and Metonymy at the Crossroads. Berlin, New York: Mouton de Gruyter Bierwiaczonek, B.. 2002. A Cognitive Study of the Concept of Love In English. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Cienki, A. 1997. Some properties and groupings of image schemas. w: M. Verspoor, K. Dong, E Sweetser (red.) Lexical and syntactical constructions and the construction of meaning: Proceedings of the bi- annual ICLA meeting in Albaquerque July 1995. Amsterdam: John Benjamins Cienki, A. 1998. „Straight: An image schema and its transformations“. Cognitive Linguistics 9: 107- 149, Walter de Gruyter Clausner, T. i W. Croft. 1999. „Domains and image schemas“. Cognitive Linguistics 10-1, 1- 31, Walter de Gruyter Geeraerts, D. i H. Cuyckens (red.). (w przygotowaniu). Handbook of Cognitive Linguistics. Oxford: OUP Gibbs, R, D. Beitel, M. Harrington i P. Sanders. 1994. „Taking a stand on the meaning of stand: Bodily experience as motivation for polysemy“. Journal of Semantics 11: 231- 251 Gibbs, R., Jr. i N. Wilson. 2002. „Bodily action and metaphorical meaning“. Style. [Online] Goossens, L, P. Pauwels, B. Rudzka- Ostyn, et al. (red.) 1995. By Word of Mouth. Amsterdam/ Philadelphia: John Benjamins Publishing Haser, V. 2000. Metaphor in semantic change. w: Barcelona, Antonio. 2000. Metaphor and Metonymy at the Crossroads. Berlin, New York: Mouton de Gruyter Johnson, M. 1987. The Body in the Mind. The Bodily Basis of Meaning, Imagination, and Reason. Chicago and London: The University of Chicago Press Kopka, S. 2002. Rzucać- co, czym, kto, kogo?. Kraków: UNIVERSITAS Kövecses, Z. 1986. Metaphors of Anger, Pride, and Love. A lexical Approach to the Structure of Concepts. Amsterdam, Philadelphia: John Benjamins Publishing Kövecses, Z. 1990. Emotion Concepts. New York, Berlin, Heidelberg: Springer- Verlag Kövecses, Z. 2000. Metaphor and Emotion. Cambridge: CUP Kövecses, Z. 2005. Metaphor in Culture. Cambridge: CUP Lakoff, G. 1987. Women, Fire, and Dangerous Things. What Categories Reveal About the Mind. Chicago and London: The University of Chicago Press Lakoff, G. 1993. The contemporary theory of metaphor. w: Ortony, Andrew (red.) 1993. Metaphor and Thought. Cambridge: CUP Lakoff, G. i M. Johnson. 1980. Metaphors We Live By. Chicago and London: The University of Chicago Press
Lakoff, G. i M. Turner. 1989. More than Cool Reason. Chicago and London: Chicago University Press Levinson, S C. 2003. Space in Language and Cognition. Cambridge: CUP Oakley, T. Image Schemas. w: D. Geeraerts, H. Cuyckens (red.). (w przygotowaniu). Handbook of Cognitive Linguistics. Oxford, U.K.: OUP Ortony, A (red.) 1993. Metaphor and Thought. Cambridge: CUP Pauwels, P. 1995. Levels of Metaphorization. The Case of Put. w: L. Goossens, P. Pauwels, B. Rudzka- Ostyn, et al. (red.) 1995. By Word of Mouth. Amsterdam/ Philadelphia: John Benjamins Pauwels, P. i A.- M. Simon-Vandenbergen. 1995. Body Parts in Linguistic Action. w: L. Goossens, P. Pauwels, B. Rudzka- Ostyn, et al. (red.) 1995. By Word of Mouth. Amsterdam/ Philadelphia: John Benjamins Publishing Richardson, D. M. Spivey, S. Edelman, A. Naples. 2001. "Language is Spatial": Experimental Evidence for Image Schemas of Concrete and Abstract Verbs. Proceedings of the Twenty- third Annual Meeting of the Cognitive Science Society, (pp. 873- 878), Erlbaum: Mawahah, NJ Svorou, S. 1993. The Grammar of Space. Amsterdam- Philadelphia: John Benjamins Sweetser, E. 1990. From Etymology to Pragmatics. Cambridge: CUP Sweetser, E. 1995. „Metaphor, mythology, and everyday language“. Journal of Pragmatics 24, 585- 593, Elseviere Science Taylor, R. J. 1989. Linguistic Categorization. Oxford: Clarendon Press Taylor, R. J. 2002. Cognitive Grammar. Oxford: OUP Turner, M. 1995. The Literary Mind. New York: Oxford University Press Vanparys, J. 1995. A Survey of Metalinguistic Metaphors. w: L. Goossens, P. Pauwels, B. Rudzka- Ostyn, et al. (red.) 1995. By Word of Mouth. Amsterdam/ Philadelphia: John Benjamins Verspoor, M, K. Dong i E. Sweetser (red.) 1995. Lexical and syntactical constructions and the construction of meaning: Proceedings of the bi- annual ICLA meeting in Albaquerque July 1995. 3- 15. Amsterdam: John Benjamins Źródła: The Daily Telegraph, 1994
Adam Palka
Lokalizacja bólu w językach polskim i angielskim – ujęcie kognitywne
Wprowadzenie ,,Każdy człowiek rodzi się w bólu i w bólu odchodzi z tego świata” Jan Paweł II
Sformułowanie lokalizacja bólu pojawiające się w tytule jest już swoista metaforą. Tak jak współczesne nauki medyczne starają się zlokalizować ból w celu postawienia prawidłowej diagnozy, językoznawstwo może pokusić się o umiejscowienie bólu w – nomen omen – tkance języka w celu prześledzenia sposobów jego konceptualizacji przez ludzi. Niemalże truizmem wydaje się stwierdzenie, ze ból towarzyszy nam od kołyski do grobu. Niejeden filozof czy teolog stwierdzi, że jest on pewną ontologiczną klamrą ziemskiej egzystencji
istoty ludzkiej (i wielu
innych organizmów żywych). Pomiędzy swoistym
wyznaczaniem początku i końca, wkracza on w różne przestrzenie życia i wypełnia je, a człowiek od wieków stara się go niejako oswoić i uczynić go bardziej zrozumiałym. Wciąż jednak jawi się nam jako wielki paradoks – z jednej strony bowiem, będąc zakotwiczonym w doświadczeniu fizycznym, jest w pewien sposób poznany, z drugiej zaś, będąc zjawiskiem wysoce subiektywnym i złożonym, wymyka się temu poznaniu. Niniejsza praca jest próbą uchwycenia bólu w ramy metaforyczne, a w szczególności próbą odnalezienia metafor pojęciowych bólu w językach polskim i angielskim. Powyższy wstępny opis specyfiki bólu nie jest wolny od metafor. Jak widać, ból może być na przykład żywotny, ale także płynny, zwierzęcy czy uciekinierski. Przyjmując za punkt wyjścia definicję metafory pojęciowej Taylora, który uznaje ją za ,,środek [umożliwiający] konceptualizację coraz bardziej abstrakcyjnych i nieuchwytnych obszarów doświadczeń przez to, co znajome i konkretne” (2001: 187), można i trzeba traktować koncept bólu zarówno jako domenę źródłową jak i docelową. Wszak ból jest prymarnie fizyczny, a więc może stanowić lepiej poznaną domenę źródłową, której elementy strukturalne mogą być selektywnie odwzorowywane przez mniej poznaną domenę docelową. Jednocześnie sam jednak będąc niewystarczająco poznany, jako domena docelowa będzie konceptualizowany poprzez elementy innych nie tyle bardziej zbadanych, co bardziej powszechnych i wszechobecnych domen źródłowych. Spoglądając na
trójkąt semiotyczny Ogdena i Richardsa (1923) można powiedzieć, że
znaczenie bólu
zrozumiane przez medycynę odniesione będzie do fizycznych desygnatów (konkretnych przypadków bólu istniejących w świecie rzeczywistym). Okazuje się jednak, że sama ,,fizyczność’’ bólu jest rozmyta, wiec ból także jawi się jako takie pojęcie. Jak twierdzi Margo Mc Caffery (1999): ,,(…) pain is whatever the experiencing person says it is, existing whenever the person says it does.’’2 Powyższe stwierdzenie jest już częściowo odpowiedzią na pytanie czym jest owa ,,przestrzeń bólu’’ i gdzie istnieje. Przepuszczając je przez pryzmat językoznawstwa kognitywnego można wskazać pewną
,,fizyczną’’, medyczną domenę
wyjściową która będzie wykorzystywana w szeregu domen docelowych na określenie stanów nie-fizycznych: emocjonalnych, psychicznych, duchowych, czy ,,kulturowych’’. Mark Johnson (1987) w jednej ze sztandarowych pozycji językoznawstwa kognitywnego już w tytule sugeruje ,,cielesną bazę’’ znaczenia, wyobraźni i procesów myślowych. To ludzkie ciało, niedoceniane przez obiektywistyczne teorie znaczenia i racjonalności, jest tą przestrzenią która niejako przyjmuje doświadczenie. Johnson (ibid.) nazywa jakiekolwiek doświadczenie ludzkie ,,ucieleśnionym”, a ściślej rzecz ujmując, osadzonym w ciele (jak sugeruje angielskie określenie embodied). Zarazem ,,ciało jest w umyśle’’, jak sygnalizuje sam tytuł książki Johnsona – The Body in the Mind. Oznacza to, trochę upraszczając, że przyjmowane przez ciało doświadczenie trafia do umysłu, gdzie jest odpowiednio ,,obrabiane’’, a efekt tej ,,obróbki’’ można zaobserwować badając głównie język. Gdy spojrzymy na ból, który jest jak najbardziej doświadczeniem cielesnym, narzuca się od razu pewien paralelizm pomiędzy mechanizmem jego powstawania i działania a mechanizmami jakie zawiadują przekazywaniem doświadczenia przez ciało umysłowi, który to doświadczenie przetwarza. Spójrzmy na jeden z opisów wyjaśniających działanie bólu : Pain is a sensory experience. When pain receptors are stimulated in the body, like touching a very hot object with your hand, the pain stimulus is transferred along the peripheral nervous system into the spinal cord and up to the brain. This allows the body to react appropriately, e.g. the brain sends a signal back to the appropriate part of the body, in this case to withdraw the hand from the hot object to prevent being burnt (http://www.health24.com/medical/Condition_centres/777-792-820-1822,18377.asp)3
[kursywa dodana
przeze mnie]. W tym wypadku ciało jest elementem zapośredniczającym pomiędzy doświadczeniem bólu, a mózgiem; jest tą ,,przestrzenią’’ której ból nie tylko dotyka, ale w którą także wnika.
2
(...)ból jest czymkolwiek, co osoba doświadczająca mówi, że jest; istniejącym gdziekolwiek osoba ta mówi, że istnieje. [moje tłumaczenie] Ból jest doświadczeniem sensorycznym. Gdy receptory bólu są stymulowane w ciele, jak w przypadku dotknięcia ręką bardzo gorącego przedmiotu, bodziec bólowy jest przekazywany poprzez peryferyjny system nerwowy do rdzenia kręgowego i dalej do mózgu. To pozwala ciału zareagować we właściwy sposób, na przykład mózg wysyła sygnał z powrotem do odpowiedniej części ciała, w tym przypadku po to by odsunąć rękę od gorącego przedmiotu w celu zapobieżenia oparzeniu. [moje tłumaczenie] 3
Znajdzie to wyraz w licznych metaforach bólu, zarówno angielskich jak i polskich. Wydaje się, że mózg i umysł mogą być traktowane jako synonimy, a różnica będzie polegała na sposobie i poziomie opisu danego zjawiska. Santini (2000), analizując biologię doświadczania bólu, przytacza kilka jego definicji, po czym stwierdza: It's interesting to notice that of the three definitions, only the Encyclopaedia [Britannica] does not mention "personal, private" or "perception." For the two doctors [Ranney and Pennal], pain involves the mind; pain is a perception, and the mind makes a conscious analysis of an event and decides that the individual perception of it means that pain should result from the event. "Cognition is involved in the formulation of this perception." This is interesting, because until now I thought that, vaguely, some neuron or other would float up from my arm and tell my brain that my arm was hurting. These doctors are telling me that this happens, but it is my mind which interprets the situation as pain 4.
Jak można łatwo zauważyć, Santini używa pojęć mózg ( brain) i umysł (mind) zamiennie. Ból jest więc doświadczeniem ciała, ale jest także doświadczeniem umysłu. To zaś co dzieje się w umyśle znajduje swe odbicie w języku.. I to właśnie język przychodzi w sukurs nauce gdy ta, starając się w sposób możliwie precyzyjny opisać ból w celach diagnostycznych, stosuje kwestionariusze wykorzystujące środki językowe. Wśród tych ,,środków’’ ważne miejsce zajmuje szeroko rozumiana metafora. Krótko mówiąc, język daje nam możliwość wglądu w sposób konceptualizacji bólu przez ludzi, a z kolei ta wiedza wykorzystywana jest przez nauki stosowane, takie jak medycyna czy psychologia. Jako że praca ta ma charakter porównawczy, analizowane będą wyrażenia zawierające polskie słowo ból i angielskie wyrazy pain i ache. Zakłada się, że są one semantycznie ekwiwalentne. Oprócz nich jednak pojawi się także polski czasownik boleć. Pain i ache będą występować jako formy nominalne i werbalne. Punkt wyjścia do rozważań nad pojęciem bólu stanowią aksjologia i etymologia odpowiednich form wyrazowych, które w dużym stopniu ocierają się o wymiar filozoficzny i socjologiczny. Następnie przedstawione zostaną wyznaczniki kognitywne określające topologię bólu i pomocne w uchwyceniu jego metafor. Niepoślednią rolę odgrywają tu schematy wyobrażeniowe, semazjologiczne opisy sieci radialnych (które możemy znaleźć w ,,regularnych’’ słownikach) czy też onomazjologiczne taksonomie hierarchiczne (konstruowane często w tezaurusach). 1. Wymiar aksjologiczny i etymologiczny pojęć ból, pain / ache
4
Ciekawe, że z trzech definicji [bólu], tylko Encyclopaedia Britannica nie używa określeń ,,osobisty, prywatny’’ lub ,,percepcja’’. Dla dwóch lekarzy [Ranneya i Pennala] ból jest sprawą umysłu, ból jest percepcją, a umysł dokonuje świadomej analizy zdarzenia i decyduje o tym. że jego indywidualne percypowanie oznacza, iż ból jest rezultatem tegoż zdarzenia. ,,Kognicja bierze udział w formułowaniu tej percepcji’’. Jest to interesujące spostrzeżenie, ponieważ do tej pory twierdziłem, iż, z grubsza rzecz ujmując, kilka neuronów czy innych komórek, płynie sobie z mojego ramienia do mózgu informując go, że owo ramię boli. Wspomniani zaś lekarze informują mnie, że –owszem – tak się dzieje, ale to właśnie umysł jest tym, który interpretuje sytuację jako ból. [moje tłumaczenie]
Wbrew powszechnemu mniemaniu, ból jest czymś aksjologicznie niejednoznacznym. Analizując jego rozpiętość aksjologiczną należy uwzględnić konkretne grupy ludzi (konceptualizatorów) którzy dokonują ewaluacji bólu, a mianowicie tzw. kręgi egzoteryczne (laicy) i kręgi ezoteryczne (eksperci) (Fleck 1935). Każdy z tych kręgów będzie konceptualizował pojęcie bólu inaczej, odnosząc się do istniejącego w świecie rzeczywistym desygnatu, który – teoretycznie przynajmniej - w chwili ,,pre-konceptualizacji’’ jest aksjologicznie neutralny. Dopiero konceptualizator wędrując niejako myślą z powrotem od desygnatu do pojęcia, obdarzy je wartością aksjologiczną, zabarwiając je pozytywnie lub negatywnie. Ma to także swoje przełożenie na jego metaforyzację. Oczywiście w praktyce przeczuwamy, lub po prostu czujemy, że desygnat kryjący się za formami wyrazowymi ból, pain czy ache jest niejako prototypowo negatywny aksjologicznie dla obu tych kręgów. Jak stwierdza Armstrong: (...) w przypadku bólu cielesnego, bolesność bólu nie leży w samym wrażeniu cielesnym, lecz w stanowczej reakcji umysłowej, jaką to wrażenie wywołuje. Fakt, że klasę wrażeń cielesnych nazywamy ,,bólami’’, jest po prostu haraczem, jaki płacimy ich osobliwej sile czynienia nas nieszczęśliwymi. Słowo ,,ból’’ [,,pain’’ – w języku angielskim] pochodzi od łacińskiego ,,poena’’ – kara, i bóle cielesne nazywamy bólami, ponieważ są, niewątpliwie, najgorszą kara dla ludzkiego ciała. Powiedzieć, że ból staje się większy, to tyle, co powiedzieć, że staje się gorszą karą. (1982: 243-244)
Armstrong, rzecz jasna,
odwołuje się do etymologii angielskiego wyrazu pain, ale
etymologia polskiego ból współgra pod względem ładunku aksjologicznego z etymologią jego angielskiego odpowiednika. W siedemnastowiecznej i osiemnastowiecznej polszczyźnie ból oznaczał tyle co ‘diabeł, bies’ (Boryś 2005: 36), ale możemy go też odnieść do prasłowiańskiego przymiotnika † boljъ, wskazującego na coś, co ma złą siłę, moc szkodzenia i wywoływania chorób, lub do rzeczownika *bhol-u-s oznaczającego ‘zło’(w sensie aktywnym: co ma moc szkodzenia, działania na czyjąś zgubę), czy nawet do – nomen omen – staroangielskiego bealu (‘zło’) (Bańkowski 2000: 66). Pogląd Armstronga dotyczący bólu ujawnia nam metaforę pojęciową bólu opartą o prototypowe doświadczenie sensoryczne. Zgodnie z jedną z podstawowych zasad kognitywizmu (mówiącej o konkretności domeny źródłowej i abstrakcyjności domeny docelowej) mamy więc do czynienia z metaforą KARA TO BÓL. Analogicznie, w polskim powinniśmy mieć ZŁO TO BÓL i DIABEŁ TO BÓL. Ujmując rzecz chronologicznie, zarówno łacińskie słowo poena jak i staropolskie diabeł czy starosłowiańskie *bhol-u-s poprzedzają powstanie odpowiednio form wyrazowych pain i ból. Nie zmienia to jednak faktu, że to wcześniej wymieniona grupa ,starych’ słów ,,wyciąga’’ selektywnie elementy strukturalne desygnatu który dziś odsyła nas do form pain bądź ból. W tym wypadku etymologia ujawnia nam pewien pozorny paradoks czy zapętlenie, polegające na tym, że w jakimś sensie dawne domeny docelowe (bardziej abstrakcyjne, mniej
zrozumiane) dały początek formom wyrazowym, które we współczesnej angielszczyźnie i polszczyźnie odsyłają do omawianego ,,przedmiotu w świecie’’, ,,przedmiotu’’ istniejącego na/w żywym odczuwającym organizmie, a więc przedmiotu konkretnego, dosłownie nam bliskiego i, teoretycznie, bardziej poznanego. Wydaje się tedy, że to abstrakcyjność jest bazą konkretności, a nie odwrotnie. Należy jednak spojrzeć na powyższe (quasi)-metafory by zdać sobie sprawę, że domeny pojęciowe należą do różnych języków, i że formy które przypominają dziś angielskie pain i polskie ból miały kiedyś inne (choć może w pewnym stopniu pokrewne) znaczenia, które dziś zostały w większości zarzucone. Tak więc gdy spojrzymy na sieć radialną znaczeń współczesnego wyrazu angielskiego pain widzimy, że kara nie jest nawet najbardziej peryferyjnym znaczeniem tej formy wyrazowej. Owszem, funkcjonuje w angielskim w wyrażeniu on/under/upon pain of sth (‘pod karą czegoś’), ale jest to - dla niektórych ,,zaledwie’’, dla innych ,,aż’’ - idiom będący etymologicznie motywowanym ,,semantycznym echem’’ łacińskiego pierwowzoru obecnego pain. Na zasadzie analogii, to samo będzie tyczyło polskiego ból – zło czy diabeł, nie należących do grona jego polisemów, czy też pojęcia choroba, które jest powiązane z bólem, ale we współczesnej polszczyźnie nie jest rozgałęzieniem semantycznego centrum ból (za wyjątkiem niektórych konceptualizacji gwarowych; zob. Boryś 2005: 36). Należy jeszcze nadmienić, że w nauce, a więc w kręgach stricte ezoterycznych, ból jest często postrzegany jako coś aksjologicznie pozytywnego. Mówi się o jego funkcji diagnostycznej i ostrzegawczej, co uwidoczni się także w odpowiednich metaforach. Przeważać jednak będzie negatywna ,,egzoteryczna’’ interpretacja bólu, który często będzie traktowany jako wciąż trudna do uchwycenia domena docelowa bazująca na wielu lepiej poznanych domenach źródłowych. 2. Wybrane metaforyzacje bólu w językach angielskim i polskim Choć ból często dotyczy konkretnych przestrzeni ciała, przepuszczony przez pryzmat umysłu/mózgu staje się zjawiskiem holistycznym, dotyczącym całego ciała lub osoby. Ta kognitywna baza bólu znajduje swe odbicie w metonimicznej podstawie metafor bólu. Mamy tu do czynienia z takimi metonimiami jak FIZYCZNY STAN KONKRETNIE UMIEJSCOWIONY ZASTĘPUJE OGÓLNY STAN (RZECZY) (np. przyprawiać kogo o wielki ból głowy/być wielkim bólem głowy dla kogoś =
stwarzać problem/stanowić
zmartwienie, to be a real pain in the neck/butt = być naprzykrzającą się osobą), CIAŁO ZASTĘPUJE UMYSŁ czy w końcu CIAŁO ZASTĘPUJE OSOBĘ.
Metafory bólu można grupować wokół takich schematów wyobrażeniowych (Johnson 1987: 126) jak: POJEMNIK, GÓRA-DÓŁ, KONTAKT, POWIERZCHNIA, WEWNĄTRZZEWNĄTRZ, DALEKO-BLISKO . 2.1. Ból jako domena docelowa (terra incognita) BÓL TO .......... (Tabela 2) Wiele czynności wykonuje człowiek w POJEMNIKU bólu, zarówno fizycznego jak i emocjonalnego. W obu językach przede wszystkim można w nim żyć (live), albo po prostu być (be). Jednakże w odróżnieniu od uniwersalnego angielskiego to be in pain, polskie bycie w bólu to głównie formalny rejestr medyczny, albo też pogrążenie się lub nieutulenie w bólu emocjonalnym. W bólu można być zarówno samemu jak i z innymi, gdy się z nimi łączymy czy jednoczymy (to be united in pain). Ból jest ISTOTĄ ŻYWĄ : stosunkowo rzadko, głównie w kręgach ezoterycznych, zantropomorfizowanym
DOBRO-CZYŃCĄ,
ale
w
powszechnym
odczuciu
jednak
atakującym ZŁO-CZYŃCĄ, z którym należy walczyć (fight) by go pokonać (combat) czy nawet zabić (kill). Ból to TOWARZYSZ, bo wiele dzieje się z bólem (with pain). Należy tu podkreślić, występującą zarówno w angielskim jaki i w polskim, potencjalną dwuznaczność syntaktyczno-semantyczną. Gdy dosłownie rozstajemy/żegnamy się z bólem (part with pain), może to być okoliczność pożądana, gdyż aksjologicznie negatywny spersonifikowany ból odchodzi. Metaforycznie jednak rozstajemy/żegnamy się z kimś innym, a ból pozostaje (z nami) długo po odejściu tej osoby, niejako zabarwiając to, co następnie robimy, czy to zasypiamy, przyjmujemy kolejną wiadomość, czy w końcu uczymy się z nim żyć. Można by się tu doszukiwać podobieństwa do odkrytej przez Lakoffa (1980: 162), funkcjonującej w języku angielskim, metafory NARZĘDZIE TO TOWARZYSZ. Jednakże odpowiednikiem angielskiego We parted with pain nie jest polskie Rozstaliśmy się * bólem/*za pomocą bólu5. Z bólem nie jest wiec typowym modus instrumentalis, i nie pasuje tu nawet odnoszące się do TOWARZYSZA polskie ,,przy pomocy’’; ból jest aksjologicznie ambiwalentnym TOWARZYSZEM NIEPROSZONYM, który w niczym nie pomaga, więc nie może być też pomocnym narzędziem. Ból przesuwa się (shifting), wędruje (wandering) po przestrzeni naszego ciała i umysłu, jest więc WĘDROWCEM. Może się w końcu umiejscowić (situate) a często zagnieździć (nest) jak PTAK w konkretnej części ciała. Możemy się go starać oswoić (domesticate/tame) jak ZWIERZĘ, ale 5
Na zasadzie analogii do: I sliced the salami with knife. (NARZĘDZIE) Pokrajałem salami nożem. (Lakoff ibid.)
zanim się to stanie często będzie konceptualizowany w szeregu animalizujących metafor: w angielskim może być ‘obgryzający’, ‘gryzący’ czy ‘żądlący’ (gnawing, biting, stinging) , w polskim zaś często szarpiący, kąsający czy mrowiący. Może być też ból PRZEDMIOTEM. Jako że nam zagraża jest niebezpieczną BRONIĄ ale też przygniatającym CIĘŻAREM. Niektórzy z nas lubią taplać/pławić się (wallow) w bólu ; ból jako CIECZ może się też sączyć (seeping), a w polskim rozpływać, zarówno jako CIECZ (po lewym ramieniu) lub SUBSTANCJA STAŁA (w ciepłej kąpieli). W języku angielskim ból jako SUBSTANCJA STAŁA ‘rozpuszcza się’ (dissolve). Gdy jest jednak bardziej intensywny często jest OGNIEM. Ważną rolę w konceptualizacji bólu odgrywają metafory synestezyjne. ,,Czy można sobie wyobrazić bardziej podstawową sferę ludzkich doznań niż doznania sensoryczne? Odczucia dotykowe, zapachowe i smakowe towarzyszyły nam od zawsze, ale nie zostały one przeniesione w pełni w sferę językową” (Świątek 1998: 103). Na zasadzie analogii można stwierdzić, że ,,świat bólu’’ (w dużej mierze sensoryczny) jest na poziomie językowym ubogi we własne odrębne określenia dotyczące jakości. Mamy więc tu do czynienia z synestezją międzywrażeniową, gdyż mówiąc o bólu używamy przymiotników które w swej pierwotnej funkcji odnoszą się do innych doznań. Sam w sobie ból jest DOTYKIEM, ale może być też głuchym, cichym czy pulsującym DŹWIĘKIEM ( dull, silent, pulsating), może być w SMAKU słodki, gorzki, kwaśny (?), cierpki czy słony (sweet, bitter, sour, salty), czy też bywa dla naszego WZROKU oślepiający (flashing) albo ‘migocący’ (flickering) w języku angielskim. O wrażeniu dotykowym bólu mówi się więc tak, jakby było wrażeniem dźwiękowym, smakowym czy wzrokowym. W synestezyjnym opisie bólu natrafiamy na wiele trudności. Trudno jest wyznaczyć jednoznaczną granicę pomiędzy metaforą zleksykalizowaną a metaforą twórczą. Będziemy tu raczej mówić o pewnej nieostrości i stopniowalności wyznaczanych przez przynależność danej konceptualizacji bardziej do kręgu ezoterycznego (naukowców, lekarzy, psychologów), egzoterycznego (laików) czy też kręgu pośredniego między tymi dwoma, gdzie umiejscowiłbym filozofów, literatów i innych ,,artystów słowa’’. Wydaje się, że ci pierwsi i drudzy mają tendencję do wysokiej konwencjonalizacji bólu (głównie fizycznego), podczas gdy ci ostatni będą bardziej twórczy i oryginalni jeśli chodzi o metafory (tu z kolei w grę wchodził będzie głównie ból emocjonalny). Z drugiej jednak strony, poetycko brzmiące określenie gorzko-słodki (bittersweet ) jest w dużej mierze zleksykalizowane i w obu językach odnosi się do sfery emocjonalnej. Co jednak ma na myśli Lance Armstrong, opisując po angielsku wspinaczkę rowerową jako ‘ból słodki’ (sweet), a ,,czasówkę’’ jako ‘cierpki/kwaśny’ (sour)? Czy chodzi
o ból fizyczny, emocjonalny, czy tez mieszankę obu? Czy w tym wypadku słodki ból jest aksjologicznie pozytywny a cierpki negatywny? A co w takim razie z aksjologią ,,polskiego’’ fizycznego
słodkiego
bólu
spływającego
po
kręgosłupie
do
lędźwi6?
Stopień
konwencjonalizacji jest więc tu kwestią bardzo zawiłą wyznaczaną przez kontekst i uzus ; to te czynniki sprawiają, że konkretny przykład synestezji funkcjonuje w ramach metafory zleksykalizowanej (używanej na co dzień) , żywej (autorskiej, poetyckiej, oryginalnej i jednostkowej) czy też w ramach metafory ,,zagadki’’. Warto zauważyć, że w przypadku synestezji przenosimy cały zespół doznań z jednej dziedziny doświadczenia ludzkiego (np. doznań dotykowych –bólowych) na inną (np. doznań wzrokowych). ,,A zatem metafora sięga w tym przypadku już znacznie głębiej: nie jest to jedynie kwestia sformułowań językowych, ale raczej zagadnienie określonego sposobu pojmowania i percepcji świata” (Świątek 1998: 105). Będzie się więc pojawiać miedzy językami pewien brak ekwiwalencji metaforycznej ; np. synestezyjny lightning pain może być w polskim, prócz bólu błyskawicznego, bólem strzelającym, odsyłającym do metafory BRONI. Ciekawym przypadkiem jest angielskie sformułowanie medyczne aching pain, które w kategoriach języka jawi się jako swoista tautologia (‘bolący ból’). Na język polski tłumaczone jest ono jako tępy ból lub pobolewanie. Szczególnie to drugie sformułowanie wskazuje na mniejszą intensywność bólu, która w istocie oddana jest też w angielskim przymiotniku aching. Tę tezę potwierdza także Gaston-Johansson (1984), który po przeanalizowaniu w warunkach klinicznych percepcji trzech szwedzkich słów smärta , värk i ont , doszedł do wniosku, że odnoszą się one do bólu o odpowiednio malejącej intensywności. Ich odpowiednikami są kolejno angielskie pain, ache i hurt, czyli ból najbardziej, mniej i najmniej intensywny. 2.2. Ból jako domena źródłowa (terra cognita) .......... TO BÓL (Tabela 1) Jako zjawisko powszechnie obecne w życiu człowieka, ból jest czymś ,,poznanym’’, przynajmniej w sposób uogólniony i potoczny, a więc jego zestereotypizowane atrybuty mogą stanowić punkt wyjścia do konceptualizacji innych pojęć. Zarówno w angielskim jak i w polskim CIERPIENIE EMOCJONALNE TO BÓL FIZYCZNY. Zakładając, że ból fizyczny jest bólem prototypowym, możemy go uznać za centrum semantyczne sieci radialnej bólu. Jednym z peryferyjnych odgałęzień od tego centrum w obu językach jest cierpienie emocjonalne, ale dalsze ,,odnogi’’ sieci radialnych ból i pain/ache mogą się różnić. Tak na przykład podczas gdy kolejnymi semantycznymi ,,peryferiami’’ w języku angielskim są 6
Nota bene, mamy tu połączenie dwóch metafor w jedną - BÓL TO SŁODKA CIECZ
,,zła’’7 sytuacja, czynność, osoba i przedmiot, w polskim brakować będzie ,,odnóg’’ przedmiot i osoba. Z kolei ,,zła’’ osoba (w sensie ‘utrapienie’)
będzie w polskim, na
przykład, semantycznym odgałęzieniem pojęcia zaraza (z centrum semantycznym ‘rodzaj choroby’), a ,,zły’’ przedmiot może być nazwany potocznie cholerstwem (gdzie pobrzmiewają echa innej choroby)8. Często metaforyzacja bólu celowo bazuje na jego inherentnej dwoistości i rozmytości. Zarówno w żartobliwym (1) Miłość to ból, powiedziała małpa całując jeża , jak i w pełnym współczucia (2) Wiem jaki to ból, gdy boli głowa, a nie można wziąć tabletki, czy też w angielskim (3) Why is love so much pain? uwidacznia się mniej lub bardziej subtelna mieszanka bólu fizycznego i emocjonalnego, jego ,,dwuprzestrzenność’’, literalność i figuratywność ; można by rzec, że mamy do czynienia ze swoistym bólem psychosomatycznym. Na szczególna uwagę zasługuje (2), którego (niegdyś) brzemienna autorka, solidaryzując się z inna kobietą w ciąży, odnosi się do fizycznego bólu głowy i stwierdza ,,dwa w jednym’’ : że sama doświadcza(ła) tego bólu, a jednocześnie, że zdaje sobie sprawę z jego ogólnych, niekoniecznie fizycznych, uciążliwych konsekwencji. Można by się zastanowić, czy owa osoba dokonała takiego a nie innego doboru słów w sposób całkowicie zamierzony i świadomy, czy też raczej bezwiednie i niejako automatycznie. Skłaniałbym się ku tej drugiej hipotezie, co wskazywałoby na
głęboko zakorzenione
metaforyczne ,,przetwarzanie’’ doznań przez ludzi. 2.3. Pojemnik raz jeszcze 2.3.1.Wymiar statyczny - ból w ciele, ciało w bólu Ciało często jest w POJEMNIKU bólu, ale także sam ból może być w POJEMNIKU ciała/osoby. W polskim, na przykład, stwierdzamy mając na myśli ból emocjonalny(4) Jest we mnie wiele bólu czy (5) Mam w sobie wiele bólu. Ciekawe, że angielski będzie w takiej sytuacji konceptualizował odwrotnie, odnosząc się głównie do bólu fizycznego: (6) I am in a lot of pain [dosł. Jestem w wielkim bólu fizycznym =boli mnie, cierpię]. Z kolei gdy porównamy angielskie (7) I developed a bad pain in my chest z jego polskim najbardziej naturalnym odpowiednikiem (8) Pojawił się ból w klatce piersiowej, dostrzeżemy inny rozkład pierwszo- i drugoplanowości w tych językach (Langacker 1987). W (7) to osoba jest figurą pierwszoplanową (trajektorem) wydobytą z tła, która niejako ,,tworzy’’ ból, powoduje, 7
Przymiotnik zły odzwierciedla pewien skrót myślowy i jest tutaj określeniem semantycznie bardzo przepastnym. Oznacza on tutaj kogoś/coś przykrego, trudnego, niepożądanego, uciążliwego itp. 8 Interesującym aspektem metaforyzacji bólu jest też fakt, iż jego umiejscowienie w konkretnych miejscach/organach ciała będzie miało swoje metaforyczne rozszerzenie. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów pain in the ass/ butt slangowo (osoba) cham, gbur, prostak, łachudra, drań, (‘przedmiot’)kurewski kłopot, zajebisty problem (bardzo dwuznaczne ! –mój komentarz) ; pain in the rear/ neck potocznie (osoba) złośliwiec, zarozumialec, (‘przedmiot’)kłopot, problem; koszmar, zmora (także chodzi o problem) ; pain in the neck potocznie. utrapienie ; pain in the net żargon komputerowy flamer, autor obraźliwych wiadomości (za http://www.ling.pl/).
że on stopniowo się rozwija ; tutaj pain jest zasadniczym elementem tła – figury drugoplanowej (landmarka). W (8) mamy sytuację odwrotną - to ból jest ,,przejmującym inicjatywę’’ głównym elementem trajektora, osoba zaś jest landmarkiem, w pewnym sensie pasywnie poddającym się bólowi i stanowiącym tło jego ,,działań’’. Taki rozkład elementów langackerowskiej sceny powoduje zarazem, że brak jest podkreślenia procesualności – ból się jednorazowo pojawia, a nie rozwija, jak w (7).
2.3.2. Wymiar dynamiczny - ból w ciało, ciało w ból Przykładem ilustrującym wzajemnego (dynamiczne) przenikanie się przestrzeni bólu i ciała/osoby może być poniższy fragment: (9) ,,W literaturze na temat bólu często mówi się, że jedynym sposobem na pokonanie bólu jest nie uciekanie od niego. Należy wejść w ból, pozwolić mu nas ogarnąć, by w końcu odszedł lub przynajmniej przestał nas męczyć’’. Technika Alexandra – jak żyć lżej, swobodniej, łagodniej. Magdalena Kędzior Wykład wygłoszony w trakcie II Spotkań Otwartych UNICORN 2003 - Żyj z chorobą nowotworową, w Krakowie 8 marca 2003 roku .
Całość stworzonego przez tekst obrazu jest przykładem oryginalnej metafory autorskiej i, do pewnego stopnia, paradoksalnej i pozornie niespójnej metafory ,,zagadki’’. W tym wypadku mamy do czynienia z niespójnością logiczną polegającą na tym, że jeden element (człowiek) wchodzi w drugi (ból), poczym ten drugi element (ból) ,,odchodzi’’ (jako OSOBA) bez ,,zabierania’’
pierwszego
(człowieka).
Jednakże
ta
nielogiczność
jest
praktycznie
niezauważalna ze względu na powszechność metafor bólu-POJEMNIKA ,,na człowieka’’ i bólu-OSOBY
w
obliczu
której
człowiek
staje.
Tak
więc
nawet
nielogiczne
współwystępowanie tych metafor wydaje się być faktem drugorzędnym, a postrzegany całościowy metaforyczny przekaz jest sugestywny i w pełni zrozumiały. Co więcej, wzrasta także oryginalność owego przekazu. Warto jeszcze dodać, że częstokroć dynamizm bólu w pragmatycznie ekwiwalentnych przykładach angielskich i polskich będzie bazował na różnych schematach wyobrażeniowych, co widać w poniższych parach zdań: (10) You shouldn’t stretch into pain (ZEWNĄTRZ-WEWNĄTRZ) do bólu. (dosłowność) (BLISKO-DALEKO)
Nie powinieneś naciągać się (aż)
(11) A painfully gripping story. (KONTAKT) Opowieść przejmująca aż do bólu. ( figuratywność) (BLISKO-DALEKO) (12) Every sound/breath was magnified into pain (ZEWNĄTRZ-WEWNĄTRZ) Każdy dźwięk/oddech potęgował/zwiększał ból (SKALA)
3. Ból żywotny i nieżywotny w jednym
Na koniec warto spojrzeć na ciekawy polski przykład opisu zmagania się człowieka z bólem zęba. (13) Gdzieś tam, we wnęce jamy ustnej, w głębi kościanego ubytku, czaił się znany mi dobrze bólozwierz. Jak i ja skurczony i zziębnięty podczas samotnej wędrówki poprzez las i pole, budził się teraz w cieple i, podczas gdy ja marzyłem o drzemce, on - w narastającym stukocie tętna przeciągał się powoli i tajał, rozlewając się bez pośpiechu po okolicznych tkankach. I gdy on tam tak sobie rósł i rozprężał się i przeciągał we mnie leniwie, dobrze wyspany i wypoczęty, można by rzec przygotowany do działania, i budząc się tak niespiesznie zaczynał dokonywać we wnętrzu mojej twarzy kolejnych bezczelnych zawłaszczeń, - ja kurczyłem się, ubywałem, chowałem się niemal w siebie chcąc w ten sposób umniejszyć strefę jego kolejnych podbojów. Daremnie. Bo oto on już wpełzał w nowe rejony. (...) Ból zelżał. Ale tylko na moment. Po chwili zaatakował ponownie. Jeszcze mocniej, jeszcze zjadliwiej. (...) Chciałem wyprzedzić ból, zdławić go, zdusić, zatruć, zniszczyć zanim na powrót zdąży przeryć mi gorącem (sic!) lemieszem tętniącej katuszy dziąsło, twarz i głowę. (Niedopałek Krzysztof Salak ; http://www.idn.org.pl/kurier/magazyn/salak05.htm) Ból nieżywotny Ból żywotny – człowiek Ból żywotny – zwierzę Ból żywotny – człowiek i zwierzę
W (13) widzimy melanż większości wymienionych metafor w ramach całościowej autorskiej metafory zagadki. Wprowadzenie na początku tekstu neologizmu bólozwierza. W sposób bardziej niż oczywisty sygnalizuje metaforę BÓL TO ZWIERZĘ. Metafora BÓL TO OSOBA wyłania się stopniowo, gdyż zarówno ludzie i zwierzęta mogą być skurczonymi i zziębniętymi, budzić się czy się przeciągać (pierwotnie jednak leniwie zachowuje się człowiek, a czai się zwierzę ) . Oto jednak ,,na chwilę’’ pojawia się tająca, rozlewająca się SUBSTANCJA, zgodnie z zasadami fizyki rosnąca i rozprężająca się, by w końcu zdecydowanie stać się OSOBĄ – wyspaną i wypoczętą, przygotowaną do działania, atakującą jako NAPASTNIK ( bezczelne zawłaszczenia, kolejne podboje). Na moment ku końcowi pojawia się znów wpełzające , zjadliwie atakujące ZWIERZĘ , by stać się PRZEDMIOTEM – CIĘŻAREM który zelżał (=stał się lżejszy). Koniec końców, autor chce metaforycznie zantropomorfizowanego bólozwierza wyprzedzić, zdławić, zdusić, zatruć i zniszczyć zanim ten zdąży przeryć coś jeszcze. Oryginalna paradoksalność i niespójność metafory enigmy przejawia się w (13) w tym, że ból jest jednocześnie we wnętrzu osoby jak i poza nią ; walka z nim jest więc zarówno wewnętrzna i zewnętrzna (podobne logiczne ,,nadużycie’’ można zaobserwować w (9) ). 4. Rozważania końcowe Ból jest z człowiekiem od początku. Pierwotnie wyrażany był poprzez onomatopeje, nie tyle stanowiące jego opis, co raczej dźwiękowe quasi-werbalne uzewnętrznienie. Wraz z rozwojem języka jest ból w coraz większym stopniu werbalizowany, a więc coraz
precyzyjniej opisywany. Z czasem pojawiają się mniej lub więcej wyspecjalizowane kręgi ezoteryczne, które wykorzystują opisy bólu w celach naukowych, np. w diagnostyce chorób. Dostrzega się wiec jego ,,dobroczynny’’ wpływ. Istnieje jednak powszechne przekonanie, że opisy bólu są wciąż bardzo arbitralne ze względu na jego subiektywny i zindywidualizowany charakter. Koła ezoteryczne (naukowe) starają się zobiektywizować te opisy poprzez sugerowanie pewnego ,,dyskursu bólu’’, w dużej mierze wyznaczanego przez ujawniane i nowo tworzone metafory. Obserwacje zarówno procesu doprecyzowania języka bólu jak i jego wyników mogą prowadzić do ciekawych wniosków. Potwierdza się opisywane przez Flecka
(1935)
wzajemne
przenikanie
konceptualizacji
kręgów
egzoterycznych
i
ezoterycznych należących do tego samego języka. Ale także liczne badania wskazują, że semantyka , a co za tym idzie , metaforyka bólu, są uwarunkowane kulturowo, a tym samym działają różnie pomiędzy językami (zob. Gaston-Johansson 1984). Diller (1980) mówi wręcz o międzykulturowej semantyce bólu (cross-cultural pain semantics) stwierdzając, iż doświadczenie bólu podlega ,,kognitywnemu sortowaniu’’ (cognitive sorting) . Dodaje on, że kulturowe reakcje na ból, w tym tez lokalne praktyki medyczne, są powiązane z owym sortowaniem. Dla wielu może wydać się zaskakującym fakt, że ból, w potocznym mniemaniu uniwersalnie postrzegany tak samo przez wszystkich, może mieć niejako narzucane pewne matryce myślowe przez konceptualizatorów wywodzących się z konkretnych kręgów, zarówno w ramach jednej kultury (egzo- i ezoterycznych) jak i różnych kultur. Metaforyzacja bólu w językach angielskim i polskim przebiega często bardzo podobnie. Wykorzystywane są te same schematy wyobrażeniowe z których ,,wyrastają’’ poszczególne metafory. Jawi się jednak pewna uniwersalna trudność opisu, która dodatkowo sama w sobie potwierdza, że ból jest ,,czymś’’ bardzo złożonym. Trudno jest jednoznacznie określić – zarówno w języku angielskim jak i w polskim – czy mówimy o bólu fizycznym czy niefizycznym; nawet jeśli mamy do czynienia z metaforami zdecydowanie zleksykalizowanymi istnieje pewne ciągłe przenikanie obu rodzajów bólu, a ich rozdzielenie jest często niemożliwe, co zdaje się potwierdzać ,,tkanka językowa’’. Wszak w pewnych obszarach języka granica pomiędzy metaforami skonwencjonalizowanymi a twórczymi metaforami autorskimi (poetyckimi, żywymi; obrazowymi, tzw. one-shot metaphors) zaciera się. Może to wynikać z faktu, że popularność tych metafor jest różna w różnych kręgach, a co za tym idzie - mogą one mieć w tych kręgach różny status. To co, dla przykładu, w danym kręgu ezoterycznym będzie metaforą zleksykalizowaną w kręgu egzoterycznym będzie postrzegane jako ,,nowe’’ i twórcze. W końcu istnieje jeszcze bardzo ciekawa grupa ‘ultra-oryginalnych’
metafor, nazywanych metaforami enigmami lub ,,zagadkami’’ (riddle metaphors) które wykorzystują zjawisko paradoksu czy mieszają elementy pozornie niespójne logicznie. Synonimiczność bólu z innymi wieloma pojęciami powoduje. że wiele z wymienionych wyżej rozszerzeń metaforycznych będzie się także odnosiło do pojęć takich jak cierpienie, rozpacz, udręka, mordęga i tym podobnych.
Onomazjologicznie rzecz ujmując, a więc
wychodząc od pojęcia do słów, można stwierdzić, że powyższe synonimy różnią się stopniem występowania pewnej cechy/pewnych cech , co uwidoczni się gdy dokonamy hierarchizacji taksonomicznej tych terminów. Tak wiec odnosi się tu opisana przez Lakoffa i Johnsona metafora ZWIAZEK PRZYCZYNOWY TO WYŁANIANIE SIĘ WYDARZENIA ZE STANU (1980: 100-101) czy też
metafora ontologiczna STANY FIZYCZNE I
UCZUCIOWE TO BYTY WEWNATRZ CZŁOWIEKA, i przykład On ma ból w barku (Lakoff i Johnson 1980: 75). Wydaje się jednak, że poziomem nadrzędnym będzie tu znowu ból fizyczny, a wyżej wymienione słowa/koncepty będą występowały na poziomie podstawowym czy podrzędnym. Polisemiczność bólu skłania nas do przyjrzenia się sieciom radialnym ból i pain . Semazjologicznie, wychodząc od słowa do pojęć, zaobserwować można różnice odgałęzień peryferyjnych od semantycznego centrum między językami angielskim i polskim. Przykładowo - ciekawe, że w języku polskim ‘ZŁA’ OSOBA nie może, przynajmniej na razie, być domeną docelową BÓLU, jak to się dzieje w angielskim (zob. przypis 7). Jest jednak całkiem możliwe, że z czasem polisemiczność polskiego pojęcia ból zewoluuje w ten sposób, ze można będzie osobę nazywać bólem. Rodzenie się i ,,odchodzenie z tego świata’’ w bólu jest więc przypadłością istot żyjących. Można śmiało stwierdzić, że metaforyka bólu wkomponowuje się w system niezliczonych metafor podług których żyjemy (metaphors we live by – Lakoff i Johnson 1980). Metafory bólu, trawestując słowa słynnych kognitywistów, stanowią cząstkę jeszcze innej podgrupy metafor – metafor podług których cierpimy (metaphors we suffer by). Ich poznanie nie tylko odkrywa przed nami ważną sferę człowieczeństwa, ale także staje się pomocne dla zrozumienia siebie i, co ważne, radzenia sobie z samym sobą. Wnioski Niniejsze rozważania wskazują na: - trudność w rozdzieleniu bólu fizycznego od nie-fizycznego w wielu metaforach
gradacyjny charakter metafor bólu jeśli chodzi o ich status językowy i ich funkcjonowanie w różnych kręgach - ,,otwartość’’ bólu na metafory żywe: autorskie, enigmy obfitujące w pozorne paradoksy i niespójności wewnętrzne - istnienie różnych ,,kultur bólu’’, a co za tym idzie, różnych dyskursów bólu Ponadto semazjologia i onomazjologia zdają się wskazywać na ból fizyczny jako punkt wyjścia dla metafor
Bibliografia: Armstrong M. D. 1982. Materialistyczna Teoria Umysłu. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Delisle J., Lee-Jahnke H., Cormier C. M. (red.) 1999. Terminologie de la traduction Translation terminology Terminología de la traducción
Terminologie der Übersetzung. Amsterdam and Philadelphia: John
Benjamins Publishing Company. ( przekład i adaptacja: Tomaszkiewicz T. 2004. Terminologia tłumaczenia. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. ) Fleck, L. 1979. Genesis and Development of a Scientific Fact. Chicago and London: The University of Chicago Press. (oryginał ukazał się jako Entstehung und Entwicklung einer wissenschaftlichen Tatsache: Einführung in die Lehre vom Denkstil und Denkkollektiv. Basel: Schwabe & Co., 1935.) Gaston-Johansson, F., ’’Pain assessment: Differences in the quality and intensity of the words pain, ache and hurt’’. W: Pain, March 1984. Johnson M. 1987. The Body in the Mind: The Bodily Basis of Meaning, Imagination, and Reason. Chicago: The University of Chicago Press. Lakoff G., Johnson M. 1980. Metaphors We Live By. Chicago and London: The University of Chicago Press. Langacker R. W. 1987. Foundations of Cognitive Grammar.Vol.1.Theoretical Prerequisites. Stanford: Stanford University Press. Ogden C. K., Richards I. A. 1923. The Meaning of Meaning. London: Routledge and Kegan Paul. Pennal E. B.
1991. The Personality of Pain. [dostęp 3 grudzień 2005]. Dostępny w World Wide Web:
http://home.alltel.net/billpen/Pain.htm#Contents Ranney D. 2001. Anatomy of Pain [dostęp 30 listopad 2005].: http://www.ahs.uwaterloo.ca/~ranney/painanat.html Santini J. 2000. It Hurts: How We Biologically Experience Physical and Emotional Pain [dostęp 30 listopad 2005]. http://serendip.brynmawr.edu/biology/b103/f00/web2/santini2.html Świątek J. 1998. W świecie powszechnej metafory. Metafora językowa. Kraków: Polska Akademia Nauk. Tabakowska E. 1995. Gramatyka i obrazowanie. Wprowadzenie do językoznawstwa kognitywnego. Kraków: Polska Akademia Nauk. Tabakowska E. (red.) 2001. Kognitywne podstawy języka i językoznawstwa. Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS.
Taylor J. 2001. Kategoryzacja w języku. Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS. Van Rijn – van Tongeren W. G. 1997. Metaphors in medical texts. Amsterdam – Atlanta, GA: Editions Rodopi B. V. Źródła: Bańkowski A. 2000. Etymologiczny słownik języka polskiego. Tom 1. A-K. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Boryś W. 2005. Słownik etymologiczny języka polskiego. Kraków: Wydawnictwo Literackie. Deignan A. 1995. English guides 7: Metaphor. Collins COBUILD. London: HarperCollins Publishers. Deuter M., Greenan J. et al. 2002. Oxford Collocations Dictionary. Oxford: Oxford University Press. Linde-Usiekniewicz
J.
Et
al.
2002.
Wielki
słownik
angielsko-polski
PWN-Oxford.
słownik
polsko-angielski
PWN-Oxford.
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Linde-Usiekniewicz
J.
Et
al.
2004.
Wielki
Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Online Etymology Dictionary. November 2001. Douglas Harper [dostęp 30 listopad 2005]. Dostępny w World Wide Web: http://www.etymonline.com/index.php http://www.ling.pl/ http://www.health24.com/default.asp Język angielski CIERPIENIE EMOCJONALNE TO BÓL FIZYCZNY Why is love so much pain? [dlaczego miłość to taki ból?] ...grey eyes that seemed filled with pain. [szare oczy ,które wydawały się być wypełnione bólem] It pains me to see that…[serce mnie boli, kiedy widzę, że…] ‘ZŁA’SYTUACJA/CZYNNOŚĆ/OSOBA/PRZEDMIOT TO BÓL It’s a pain to get up early in the morning. Work can be a real pain [praca może być wielkim bólem] She can be a real pain! [Może świętego wyprowadzić z równowagi!] A pain [‘zaraza’ o człowieku; ‘cholerstwo’ o przedmiocie] He’s a pain in the neck [on jest nie do wytrzymania] He took great pains over it [bardzo się nad tym namęczył] No pain, no gain [nie ma bólu, nie ma zysku]
Język angielski BÓL TO POJEMNIK: She is in pain. [odczuwa ból, cierpi] – ból fizyczny, emocjonalny Born in pain [zrodzony w bólu] Locked/shut up in pain To writhe/double up in/with pain To be united in pain To live in constant pain BÓL TO ISTOTA ŻYWA: --OSOBA -----‘DOBRO-CZYŃCA’ Pain is a warning signal, warns/ protects your body of/from injury [Positive pain of labour among women ] -----‘ZŁO-CZYŃCA’ –PRZECIWNIK, NAPASTNIK, WRÓG itp. To deaden/kill pain; pain killers Pain attacks; to fight (with) pain; to combat pain; ----- (NIEPROSZONY) TOWARZYSZ do sth with pain ..grandchildren from whom she parted with pain [wnuki z którymi z
Tabela 1
Język polski
CIERPIENIE EMOCJONALNE TO BÓL FIZYCZNY Miłość to ból, powiedziała małpa całując jeża . Największy to ból, gdy rany zadają najbliżsi. Boli mnie, że tak mnie traktujesz. Te słowa tak bardzo mnie zabolały ‘ZLA’ SYTUACJA/CZYNNOŚĆ TO BÓL Poranne wstawanie to ból Wiem jaki to ból, gdy boli głowa, a nie można wziąć tabletki Niech cię o to głowa nie boli. To twój ból głowy [ that’s your headache!] Od przybytku głowa nie boli
Tabela 2
Język polski
BÓL TO POJEMNIK: Pacjent jest w bólu -ból fizyczny ‘’medyczny’’ Nieutuleni w bólu, pogrążeni w bólu - ból emocjonalny Zasklepić/zacinać się w bólu – ból fizyczny, emocjonalny Chodzić po ścianach/wić się/skręcać się z/w bólu Łączyć się/jednoczyć się/solidaryzować się w bólu Żyć w ciągłym bólu BÓL TO ISTOTA ŻYWA: --OSOBA --------‘DOBRO-CZYŃCA’ Ból ostrzega, ból pozytywny, który chroni przed uszkodzeniem i informuje o chorobie --‘ZŁO-CZYŃCA’ PRZECIWNIK, NAPASTNIK, WRÓG itp. Uśmierzyć/zabić ból; środki uśmierzające ból (przeciwbólowe);ataki /napady bólu; walczyć z bólem; pokonać ból; ból krępuje ruchy -----(NIEPROSZONY) TOWARZYSZ robić cos z bólem (serca) rozstawać się/żegnać się z bólem (dwuznaczność
bólem się rozstała]; I bid you farewell with pain, my friend and rival [żegnam cię z bólem, mój przyjacielu i rywalu] *they had not parted with pain and betrayal[nie rozstali się z bólem i poczuciem zdrady] ;
Czy mam żyć całe życie z ciągłym bólem/w ciągłym bólu ? Zasypiał z bólem pustego żołądka. Przyjęła wiadomość z wielkim bólem Trzeba nauczyć się z bólem żyć. Musieliśmy, chociaż przyznajemy, że z bólem serca, pożegnać krainę lodowców ... The pain accompanied me throughout the whole night Ból towarzyszył mi całą noc. --WĘDROWIEC --WĘDROWIEC Shifting, wandering pain Wędrujący, przenoszący się ból -ZWIERZĘ -ZWIERZĘ To domesticate/tame pain Oswoić ból Gnawing[drący], biting, stinging pain (on urination) - - - > Szarpiący (?) ,kąsający, mrowiący ból A dull pain nested in my chest Złośliwy ból zagnieździł się pod moją prawą łopatką BÓL TO PRZEDMIOT: BÓL TO PRZEDMIOT: -KONKRETNY -KONKRETNY ----WŁASNOŚĆ -----WŁASNOŚĆ To have pain in …, take responsibility for your pain mój ból nogi -----BUDYNEK -----BUDYNEK To cross the threshold of pian Przekroczyć próg bólu -----BROŃ -----BROŃ Pricking, boring, lancinating shooting pain -----> Kłujący, świdrujący, przeszywający, strzelający ból -----CIĘŻAR -----CIĘŻAR Heavy pain; The pain bore down on me, wore down on me, tore Ciężki, lekki, przytłaczający ból, nieznośny ból; Gdy położyła się na down on me.[ból mnie przytłaczal, ścinał z nóg, powalał] wznak, ból przygniatał ją do podłogi i nie dało się oddychać -SUBSTANCJA -SUBSTANCJA The pain became lighter Ból zelżał -----CIECZ -----CIECZ To wallow in pain; a seeping pain Tarzać się/taplać się/pławić się/zanurzyć się/pogrążyć się w bólu, zatopić się w ból; sączący się ból; ostry ból rozpłynął się po lewym ramieniu -----STAŁA ----STAŁA Feel the pain dissolve on the spot Ból rozpłynął się w ciepłej kąpieli -----OGIEŃ -----OGIEŃ Hot, burning, smouldering [intensywny] pain -----.> Gorący, piekący, palący, tlący ból BÓL TO DŹWIĘK: BÓL TO DŹWIĘK: Beating, pounding, throbbing, pulsating,fulminant[łac.‘ciskający Tętniący, pulsujący, głuchy, piorunujący, cichy ból serca/w sercu błyskawice’ ] pain (emocjonalny) BÓL TO SMAK: BÓL TO SMAK: Bitter(-)sweet pain, ,,Sweet pain and sour pain. Climbing is sweet Gdy czekam na Ciebie to czuje słodki ból pain, time trialing is sour pain."[ wspinaczka to słodki ból, czasówka to cierpki ból ](Lance Armstrong); sore sour pain of the bone [‘obolały, kwaśny’ ból kości] tęsknoty To ease the salty pain of sunburned flesh [złagodzić słony ból poparzonego przez słońce ciała]; the salty pain of her tears/living[slony ból jej łez/życia; cry yourself an ocean of salty pain a może jest to gorzki ból rozstania?; słodkoto fester in your wounds later [wypłacz ocean słonego bólu by się póżniej zaognił w twych ranach ]
gorzki ból
BÓL TO DOTYK:
The pain gripped me . Girdle pain
Po kręgosłupie spływa do lędźwi słodki ból podobny do bólu zęba. Cierpki ból w żołądku i zakłopotanie; cierpki ból zęba Supły zaciskają się w obrębie miednicy - kwaśny ból. Kwaśny ból i chłód Najpierw słony ból, potem świat stygnący za woskowymi powiekami BÓL TO DOTYK: Dotkliwy ból; Ból opasujący Złapał mnie ból w plecach.
...a pain caught me below the navel and I had to lie down .[złapał mnie ból pod pepkiem i musiałem się położyć] BÓL TO WZROK BÓL TO WZROK Lightning ,flashing, flickering [migocący –odp. polski: tlący]pain Błyskawiczny, oślepiający ból w bliźnie targnął jego ciałem.
Kamilla Termińska
Uprzestrzennienie świata przez dźwięk i woń
Z onieśmielającej wielości koncepcji przestrzeni wybieram, miast matematyczno-logicznych czy przyrodniczo-fizycznych, fenomenologiczne ujęcie ściśle powiązanej z percepcją przestrzeni życia. Przestrzeń nie jest dla mnie zatem wyśmianym przez Einsteina trójwymiarowym pudełkiem, w którym umieszcza się przedmioty, ani wypełnioną jakimś „eterem” pustką, w której usytuowane są one względem siebie. nie jest to tym bardziej „kontinuum współrozciągłych ciał” Stagiryty, ni Russellowskim konstruktem logicznym możliwych perspektyw. Człowiek, o którego „zażyłości ze światem” mówi Heidegger, buduje w sobie całościowy i otwarty obraz świata, jako swojej przestrzeni życiowej. Znikłaby ona wraz ze zniknięciem człowieka, aczkolwiek świat, który by bez niego pozostał, rozwijałby się może bujniej i radośniej. Tak rozumiana przestrzeń jest miejscem działań ludzkich, zmysłowo dostępnym w doświadczeniu praxis, które człowiek dzieli z innymi ludźmi, zwierzętami, roślinami i naturalnymi lub wytworzonymi sztucznie rzeczami. Nie jest przedmiotem, na który „składają się” kolejno dane zmysłowe, przeciwnie, jest czymś, co powstaje dzięki nieustannej interferencji
rozmaitych wrażeń, bezustannie korygowanych przez racjonalny namysł,
nieuświadomione przed-sądy, natrętne wspomnienia i irracjonalne pragnienia. Noumenalna przestrzeń przekształca się w interpersonalny fenomen, wielowymiarowy i dynamiczny, niemożliwy do wyczerpania w interpretującej deskrypcji, dzięki uniwersalistycznym i idiograficznym, realnym i wirtualnym, opisanym i pozostającym w utajeniu właściwościom języka. Mimo, iż epistemologia, antropologia, a w szczególności – psychologia przykładają największą
wagę
do
wzrokowego
uzyskiwania
informacji
o
świecie,
ilość
i
niewspółmierność, wspartych o koncepcje filozoficzne i teorie naukowe, kryteriów możliwych do wykorzystania przy przeprowadzaniu opartej na wzroku klasyfikacji przestrzeni wprowadza, wbrew pozorom, pełen niepokoju chaos i obraz widzialnego świata
nie jest, tak się przynajmniej wydaje, ani stabilny, ani jednorodny, ani niesprzeczny, ani nawet wyczerpujący. Wzrok
jest
zmysłem
najpowszechniej
wykorzystywanym
przy
stratyfikacji
przestrzeni. Przeprowadza on prymarną linię podziału na świat widzialny i niewidzialny. Ten drugi, świat Transcendencji utkany jest z objawień, tęsknoty, miłości i rozpaczy, z religijnych mitów odsyłających do początków i końca czasu oraz z filozoficznej refleksji o najprawdziwszej, lecz atemporalnej i aspacjalnej rzeczywistości. Widzialny natomiast domaga się empirycznego zaspokojenia niepohamowanej żądzy poznania i codziennej życiowej praktyki w zabezpieczeniu podstawowych potrzeb biologicznych. Jak wszystkie granice, linia ta może być przekraczana w obydwie strony. Drzwi, którymi niewidzialne i widzialne nawzajem się odwiedzają, otwiera przeżycie metafizyczne, szczególnie religijne, sny, marzenia, halucynacje (również po narkotykach) , iluzje, ekstaza miłosna, choroba wraz ze śmiercią kliniczną, kontemplacja itd. Przy nadzwyczajności tych środków skłonni jesteśmy zapominać, że człowiek niezbywalnie pogrążony w swym „środowisku naturalnym” – kulturze, zawsze, od pierwszej chwili swojego życia, brodzi w niewidzialności, do której odsyłają go symbole, zakotwiczone w owym „gdzie indziej”, w innych niż ich materialne nośniki sferach, w Popperowskim „trzecim królestwie”. Rzeczywistość widzialna może być stratyfikowana na różne sposoby. Jako kryterium może posłużyć np. czas: są rzeczy, których my tu teraz nie jesteśmy w stanie zobaczyć, lecz widziano je kiedyś, w dawnych wiekach, zamierzchłych cywilizacjach, przez naszych przodków, i vice versa, widzimy dziś rzeczy, których nikt nigdy nie oglądał, które pojawiły się dopiero w toku historycznego, choćby technicznego rozwoju. Innym kryterium mogłaby być wizualna dostępność pewnych przedmiotów, których oglądu dostępują nie wszyscy, powszechnie bowiem nie można ich zobaczyć, lub na odwrót. Kryterium to można połączyć z innym; używaniem odpowiednich narzędzi ułatwiających, bądź umożliwiających obserwację, jak np. mikroskopy czy teleskopy. Inne kryteria to kolory, kształty, rozmiary, odległość, możliwość i szybkość przekształceń i wiele innych, jak choćby możność i sposób przemieszczania się. Postrzegana wzrokowo przestrzeń jawi się jako nieprawdopodobne bogactwo porządkowane przez zawarte w języku etnicznym doświadczenie oraz uniwersalne, gatunkowe właściwości umysłu sprzęgnięte z budową ciała i funkcjonowaniem oczu. Nasuwa się też tu na myśl „gramatyka przestrzeni” i jej, postulowane jako uniwersalne, niedefiniowalne grup cech, które mają służyć za podstawę
spójnej analizy wyrażeń przestrzennych.9 Wszystko to buduje obraz niestabilny, dynamiczny, o wielkiej złożoności.10 Porządek natomiast i pewną stratyfikację przestrzeni zgodną ze zdroworozsądkowymi poglądami wprowadza zmysł słuchu oraz, w nieco mniejszym stopniu, węchu. Do audytywnego pola semantycznego należą wszystkie dźwięki, szepty i krzyki, brzmienia, akordy, dysonanse, melodie i umilknięcia. Do olfaktorycznego natomiast: woń i fetor, zapach i smród, pachnidła, perfumy i odór. Dobiegają one z przestrzeni otaczającej podmiot, różnicują ją, dzielą na strefy i sytuują w niej, wyodrębniając z masy innych, postrzegalne najczęściej również innymi zmysłami, dźwięczące i wonne przedmioty. Wypowiedzenia dotyczące obu tych modalności omawiam łącznie, jest im bowiem wspólna większość schematów syntaktycznych, określone tendencje pragmatyczne kierujące ich aktualizacją oraz podobny zestaw zasadniczych leksemów. Można łatwo ustalić analogie między pachnący, wonny a słyszalny, brzmiący, dźwięczny, między pachnieć, a brzmieć, dźwięczeć, rozlegać się, między zapach, woń a głos, dźwięk, brzmienie, ton, między nos, nozdrza a ucho, słuch a węch, czuć/wdychać zapach, wąchać a słuchać, słyszeć, między węszyć a nasłuchiwać.11 Kompletując użyteczne dla wybranego tematu instrumentarium, zakładam12, że członem konstytutywnym pewnej abstrakcyjnej, nielinearnej całości, która przekształca się w odpowiednich kontekstach i przy użyciu odpowiednich reguł, w uznaniu Habermasowskich
Chodzi o oś pionową (np. przyimki: ponad, pod, poniżej), relację :nośnik-niesiony (na, pod, na wierzchu, pod spodem), relację: zawierający-zawarty (w, wewnątrz, na zewnątrz), kierunki zdeterminowane symetrycznym układem ludzkiego ciała (z przodu, z tyłu, przed, za), możliwość postrzegania (przed, za, daleko, blisko), możliwość zetknięcia się z lokalizowanym obiektem (dalej, bliżej, za), przeciwstawienie kierunkowe, czyli lokalizacja ogólna i lateralna (naprzeciw, na prawo, na lewo, obok). Por. Bąk. M. 1991. Gramatyka przestrzeni (na przykładzie koncepcji C. Vandeloise’a. ss. 79-89. W: Język, znaczenie, rozumienie i relatywizm. Red. Z. Muszyński. Warszawa. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Znak-Język-Rzeczywistość. 10 Należy jednak podkreślić, że stratyfikacja przestrzeni dokonywana przy pomocy jednego tylko zmysłu jest jedynie heurystycznym modelem dla działań o wiele bardziej złożonych, w których dokonuje się konieczna interferencja ludzkiego wyposażenia mentalnego, motoryki, osobniczego i zbiorowego doświadczenia życiowego oraz wpływu wszystkich zmysłów. Wymusza w opisie nieodzowną dla niego symplifikację. O relacjach między różnymi modalnościami zmysłowymi i delimitowaniem przestrzeni v. Termińska. K. 1986. Percepcja i przestrzeń. Typy wypowiedzeń. W: Czas i przestrzeń w języku. Red. R. Laskowski. Katowice; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. 9
Te samą procedurę zastosowałam w: Termińska. K. 1988. Sensualizm w prozie Jarosława Iwaszkiewicza. Hermeneutyka i składnia. s. 89-97.Katowice; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. 12 Nie wiemy, czy wypowiedzenia posiadają swą ukrytą warstwę. Wiemy natomiast, że po Fregem, Carnapie, Russellu, Reichenbachu, Ryle’u, Chomskim i semantykach generatywnych, niezwykle użytecznym sposobem analizy jest założenie istnienia logicznej formy, płaszczyzny in absentia, struktury głębokiej. W warstwie tej funkcjonują predykaty i argumenty, którym niejednoznacznie odpowiadają wyrażenia predykatywne i argumentowe (warstwy powierzchniowej, in praesentia) konkretnych wypowiedzeń. Terminu wypowiedzenie używamy na oznaczenie transfrastycznej (mniejszej lub większej od zdania) realizacji konkretnej struktury predykatowo-argumentowej. 11
roszczeń prawdziwościowych13 w pozazdaniowe, linearne
wypowiedzenie jest predykat
słuchu. Jest to dla mnie rodzaj vacuum, które można wypełnić dowolną filozoficzną czy psychologiczną
koncepcją
postrzegania
eksteroceptywnego.
Przyjmuję
zatem
ponadteoretyczny charakter tego pojęcia, tzn. że może ono wyrażać percepcję słuchową/węchową zarówno w jej biernym jak i konstruktywistycznym aspekcie. Nie przesądza o żadnych kwestiach związanych z postrzegającym podmiotem, ani z tym, co jest przedmiotem postrzegania, dane zmysłowe, fale akustyczne, związki chemiczne, wrażenia czy wydające brzmienia/pachnące przedmioty. Zakłada jedynie, poniekąd cyrkularnie, lecz jest to zgodne z tezą o braku uporządkowania, istnienie percypującego podmiotu wyposażonego w zdolny do odbierania i przetwarzania sygnałów dźwiękowych/zapachowych aparat somatyczny (uszy/nos, nerwy, mózgowie itd.) oraz jakąś formę istnienia przedmiotu będącego źródłem, możliwej do wyodrębnienia z dźwiękowego/zapachowego tła, fali akustycznej/cząsteczek substancji zapachowych. Wszystkie te elementy: podmiot, jego inalienabilne wyposażenie odbiorcze – zwłaszcza uszy/nos (nozdrza), przedmiot - figura i tło są tak ściśle zespojone z predykatami słuchu i węchu, że wypowiedzeniowa realizacja każdego z nich, presuponuje „głęboką” obecność wszystkich pozostałych i samego predykatu. Generuje to ogromną ilość semantycznych typów wypowiedzeń14, w ekspresji których występują rozmaite konstrukcje składniowe. Wypowiedzenia różnią się między sobą nie tylko interpretacją semantyczną argumentów, lecz ich uporządkowaniem (obligatoryjny porządek narzucony jest tylko parze: figura – tło) oraz liczbą argumentów skonkretyzowanych. Wypowiedzenia zaś, zgodnie z regułami gramatycznymi, składają się z wyrazów. Cała leksyka obudowana jest swoistymi wymogami
syntaktyczno-semantycznymi,
idiomatycznymi
dla
każdego
języka,
narzucającymi rzeczywistości swe własne, „geokulturowe” kryteria klasyfikacyjne. Przestrzeń dźwiękowa i zapachowa są implicite ograniczone zasięgiem i natężeniem konkretnego głosu i zapachu oraz fizjologicznymi możliwościami odpowiedniego zmysłu, natomiast explicite lokalizacją podmiotu i przedmiotu. Jest ona możliwa do inferencyjnego przybliżonego określenia w każdym wypowiedzeniu omawianego typu; w wielu pojawia się jawnie sformułowana. Generalnie dysponujemy pięcioma najczęstszymi sposobami delimitowania przestrzeni:
Habermas. J. 1999. Teoria działania komunikacyjnego.t.1.Racjonalność działania a racjonalność społeczna.tł. M. J. Siemek s. 144. Warszawa; Wydawnictwo Naukowe PWN; propozycjonalna prawdziwość, normatywna słuszność i subiektywna szczerość. 14 Wszystkie typy wypowiedzeń zostały omówione w: Termińska K., op. cit. 13
według własnego ciała (na prawo, po lewej ręce, przede mną, przed oczyma, na horyzoncie, w zasięgu moich rąk, w polu słyszenia itp. ),
według wyróżnionego punktu/ przedmiotu
( w naszym domu, między Czeladzią a
Będzinem, na wprost Uniwersytetu Warszawskiego ,w kierunku Mekki, nad morzem, pod lasem itp.),
według ciała rozmówcy ( po twojej prawej stronie, gdy zwrócisz się ku oknu, z twojej perspektywy itp. ),
według wskaźników kosmicznych (na wschodzie, u góry, na niebie, w kierunku Gwiazdy Polarnej , ku północnemu zachodowi, w okolicy bieguna itp.),
według
znormalizowanych
sposobów
określania
współrzędnych
geograficznych
dotyczących m.in. wysokości, długości i szerokości geograficznej. Wszystkie te, często niedookreślone lub skontaminowane ze sobą sposoby, w różnym stopniu (w zależności od sytuacji komunikacyjnej) uczestniczą w budowaniu wypowiedzeń odnoszących się do nie wzrokowej eksterocepcji. Wypowiedzenia te można generalnie podzielić na dwie grupy; do pierwszej należą te, które budują obraz statyczny, do drugiej charakterystyczne wypowiedzenia dynamiczne. Mamy zatem do czynienia z dualizmem dźwięku/zapachu uprzestrzennionego i dźwięku/ zapachu uprzestrzenniającego. Wielka filozoficzna dyskusja na temat percepcji, która przetoczyła się przez filozofię XX wieku15 nie może zostać tu zrelacjonowana.16 Akceptuję rozwiązania Merleau-Ponty’ego, który w swoich słynnych dywagacjach na temat kolorów uznał, że Barwa nigdy nie jest po prostu barwą, ale barwą pewnego przedmiotu, i błękit dywanu nie byłby tym samym błękitem, gdyby nie był błękitem wełnistym.17 Przyjmując mutatis mutandis to rozwiązanie, należy konsekwentnie łączyć dźwięk i zapach z przedmiotami będącymi ich źródłem.
wymienię jedynie Austin, Ryle, Armstrong, Moore, Russell i Merleau-Ponty. Tematyki percepcji dotyczą bezpośrednio : Zagadnienia wiążące się z problematyką udostępniania świata poprzez język, Zagadnienia krytyki języka oraz konieczności opowiedzenia się za idealnym bądź naturalnym językiem jej uprawiania Zagadnienia związane z prawdą i znaczeniem językowym, Zagadnienia konwencjonalności zderzającej się z kreatywizmem językowym, Zagadnienia postulatów metodologicznych dotyczących pozostawania przy analizach wypowiedzenia w sferze wewnątrztekstualnej, bądź konieczności wykroczenia poza nią w kierunku mentalizmu i makroskopowych przedmiotów świata realnego, ekstralingwiastycznego, a w zasadzie kulturowo ukształtowanych warunków, które pozwalają mówić o postrzegającym podmiocie (intencjach, emocjach, przeświadczeniach itp.) i przedmiocie wchodzącym w rozmaite relacje (tożsamości, podobieństwa, odmienności, bliskości, oddalenia itp.) z innymi przedmiotami. 17 Merleau-Ponty. M. 2001. Fenomenologia percepcji. s. 337.tł. M.Kowalska, J. Migasiński. Warszawa;. Fundacja Alatheia. 15 16
Jeśli tak, to tutaj właśnie ujawnia się rozbieżność między tymi dwiema modalnościami zmysłowymi. Leksyka
zapachów
wydaje
się
bowiem
silnie
nacechowana
ewaluacją
subiektywizującą jej użycie. Nawet tzw. graniastosłup woni Henninga, nadając status neutralnej terminologii naukowej określeniom „prostych” zapachów: balsamiczny, zgniły eteryczny,
korzenny,
spalenizny,
żywiczny,
wprowadza
wartościowanie
pachnących/cuchnących przedmiotów. Literackim potwierdzeniem tego zjawiska jest cytat z „Pachnidła”, bestsellerowej powieści Patricka Süskinda: Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeśli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści.18 Antropocentryczny podział przestrzeni dokonywany przez zapach odwołuje się zatem przede wszystkim do naszych emocji i doznań estetycznych Tu również posłużę się pełnym synestezji literackim obrazem „Świątyni Woni”, który ilustruje również kulturowe różnice w ich odbiorze: Potem poszłam tam, gdzie zapach roztacza wszystkie swe harmonie. Tu jest ciemnopurpurowa woń róży; senna zaduma pól o zmierzchu, cichy zagon jesieni w głębokim lesie i czysty zapach przeoranej ziemi nasiąkłej deszczem. Przyjazny, drzewny dym ogniska, pokrzepiający zapach pieczonego chleba, przywiędła zieleń świeżo skoszonych traw, księżycem upojona słodycz kwiatów, co w nocy rozchylają swe kielichy. [...]Pierwiosnka żółte południowe ciepło i wonna świeżość górskiego potoku, co przez kamienie skacze; samotny smutek nadrzecznej mgły, gładka, pachnąca biel płótna lub śniegu. Zakurzona mądrość papirusowych zwojów, ciepły aromat drzewa cedrowego i kadzidła; gorąca niecierpliwość wschodnich ziół i zapomniane sny matowego srebra. Ostra, żywotna cierpkość skórki cytrynowej; miłosne upojenie kwiatu pomorańczy; smętny zapach zimowej nocy; lazurowe echo błękitnych kwiatów wiosny, Słony zew bryzgów morskiej piany – wezwanie morza do dalekich wypraw; rzewne wspomnienia zasuszonych kwiatów, osamotnienie cichych pól w południe. Purpura zerwanych świeżo, omszałych jeszcze gron, beztroski śmiech baryłki pełnej piwa, podniecający zapach zlanego potem, pędzącego konia, i duma, i wspaniałość grzywy lwa. Süskind. P. 2005. Pachnidło. Historia pewnego mordercy. s. 157. tł. M.Łukasiewicz. Warszawa; GGP Media GmbH, Possneck. 18
Wnikliwa ostrość miedzianego miecza; nieulękła woń pochodni na wietrze, piżmem woniejący przepych obrzędowych szat i uroczysty zapach smoły. Tu nasze nozdrza taką rozkosz zaznać dają sercu, żeśmy niepomni ni barwy ni dźwięków.19 Natomiast słuch, przy pomocy związanych z nim wyrażeń, odwołuje się wprost do założeń warstwowej budowy rzeczywistości. Każda z przestrzennych warstw świata (materia nieożywiona, flora, fauna, świadomość i język charakteryzujące człowieka, sięgająca Transcendencji jego duchowość) ujmowana jest kolekcjami typowych wyrażeń i konstrukcji. Efektem okazuje się udźwiękowiona stratyfikacja świata.20 Materia nieożywiona, planety, minerały, metale, kamienie – wszystko to drga i kryształowo dźwięczy włączone w ogromną muzykę wszechświata. Niewyobrażalny ryk, huk i grzmot wywołuje lawa, lawiny głazów, śniegu i błota, wyładowania atmosferyczne, trzęsienia ziemi. Oceany, gdzie zrodziło się życie, słone wody mórz, rzeki, strumyki i fale jezior szemrzą, pluszczą, ryczą i syczą. Z hukiem pękają na nich lody, ze zgrzytem i hałasem płynie kra. W ich głębi kryje się ciche, milczące życie. Żyją w nich formy przejściowe między światem
materii
nieożywionej
i
ożywionej,
których
reprezentatywnym
przedstawicielem jest koralowiec. Żyją w nich rośliny, prymitywne organizmy zwierzęce, ryby i ssaki, w tym jedne z najinteligentniejszych, posiadające pono swą własną mowę – delfiny i największe – wieloryby. Cała wodna roślinność i menażeria jest cicha, wydaje „wodne” dźwięki – pluski i bulgotania, bądź głosy pozostające poza zasięgiem fal odbieranych przez ludzkie ucho, a udostępniane człowiekowi za pomocą specjalnej aparatury. Życie, które zrodziło się w praoceanie, z niego też się wyłoniło. Nieme jednokomórkowce, pierwotniaki, ameby. Wielokomórkowe organizmy, rośliny, zwierzęta. Królestwo roślin wodnych i naziemnych jest nieme i ciche. Naziemne jednak jest harfą, na której grają duchy powietrza – tajfuny, wichry, nawałnice, trąby powietrzne, wiatry, wietrzyki, zefirki. Wszelkiej mocy podmuchy
wyzwalają z roślin rozmaite dźwięki, od
trzasku i huku łamanych i wyrywanych z korzeniami drzew, po szmery i szelesty traw. Zwierzęta są bardzo niejednorodną warstwą świata. Im bardziej aktywne, obdarzone psychiką i uczuciami, walczące i kochające, im bliższe człowiekowi w wielorakim znaczeniu słowa „bliski”, tym bardziej głośne, hałaśliwe, wrzaskliwe. Bezkręgowce; mięczaki, stawonogi, głowonogi – one są jeszcze niesłyszalne. Lecz poza nimi słychać Grant J. 1989. Uskrzydlony faraon. tł. Z. Unrużyna..s. 144-145. Warszawa; Wydawnictwo Pelikan.. Por. Szybowska A. Termińska K. 2005. Słuchowa spacjalizacja świata. (Esej ilustrowany fragmentami prozy Jarosława Iwaszkiewicza).ss. 237-249. W: Przestrzeń w języku i w kulturze. Analizy tekstów literackich i wybranych dziedzin sztuki. red. J. Adamowski. Lublin; Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. 19 20
brzęczące roje owadów, cykanie świerszczy, łopocące skrzydła ptaków, cudownych stworzeń, które ćwierkają, świergocą, ciurlikają, poświstują, wydają trele, kląskają, klekoczą, kwaczą, skrzeczą, gęgają itp. Drobniutkie zwierzątka poświstują, pomrukują, puchają, prychają, cmokają i wydają inne charakterystyczne dla siebie głosy. Stworzenia stadne wykształciły dźwiękowe sygnały porozumiewawcze dotyczące np. gotowości seksualnej, zagrożenia, obfitości pożywienia itp. Prawdziwe bogactwo dźwięków cechuje zwierzęta domowe komunikujące się ze sobą i z człowiekiem interpretującym ich miauczenie, szczekanie, wycie, beczenie, kwiki, chrumkanie, rżenie itp. Człowiek – homo loquens, który uważa się za zwieńczenie tej drabiny stworzeń, obdarzony jest kreatywną możliwością usensowienia świata i, wraz z językiem, wolnością, świadomością oraz poczuciem transcendencji. Na tym piętrze ziemskiego gmachu, mowa służy tworzeniu niszy kultury, w której rozwija się jak w gnieździe dyskurs o prawdzie, dobru i pięknie. Gniazdo to jednak jest zbrukane; dyskurs nie toczy się w języku czystych inteligencji; język może „kłamać myślom”, „systematycznie wprowadzać w błąd” wydawać niesprawiedliwe wyroki. Pozostaje jednak nieodzownym medium, wymuszonej przez samą kondycję ludzką, partycypacji w kulturze. Rozlegają się zatem monologi wielkich narracji i strzępy słów, nawołują admonicje świętego i pijacki bełkot, modlitwy i przekleństwa, słowa pierwsze i ostatnie. Bezustannie toczący się dialog (polilog) jest zaksjologizowany pozytywnie, a u jego podłoża leży akceptacja Innego. W swojej zdegenerowanej formie wywołuje konflikty, a wyrażając kłamstwa, poniża rozmówcę i siebie. Wyzwala płacz i śmiech. Będąc narzędziem (czasem bronią), pozwala na tworzenie i posługiwanie się narzędziami, które opatruje specjalnymi „instrukcjami” użycia. One także stanowią o rozbrzmiewaniu ludzkiego świata stukotem, brzękiem, trzaskami, skrzypieniem... Rozlega się w nim jednak także jedyna słyszalna muzyka – musica instrumentalis, w której dalekim echem odbija się musica mundana i musica humana Człowiek zdolny jest posłyszeć głos Boga, a nawet – jak poucza zjawisko profetyzmu – mówić Jego głosem i z Nim deliberować. Słyszy także w duszy cichy lecz natarczywy głos sumienia. Podtrzymując rozróżnienie między spatialisé i spatialisant, uznaję, iż reprezentatywne dla grupy pierwszej są też wypowiedzenia, które explicite bądź implicite ograniczają arenę rozchodzenia
się
dźwięku
bądź
woni
i
możliwość
wyodrębnienia
ich
z
brzmieniowego/zapachowego tła. Np. W lesie panowała taka cisza, że słychać było opadające liście., Przez żywiczny aromat igliwia czuć było zapach ściółki.; W Urzędzie Pracy zewsząd
rozbrzmiewały tylko narzekania. Pachniało mokrymi paltami. Przykłady te konkretyzują i lokalizują przedmiot percepcji, a nieobecność podmiotu z jego wyposażeniem zmysłowym wydaje się być znamieniem jego generalizacji: każdy, ktokolwiek by się tam znalazł, posłyszałby/poczułby przede wszystkim ... Jeżeli uznać, iż drgające przedmioty roztaczają wokół siebie niby aurę pole akustyczne, to jest ono ograniczone natężeniem dźwięku, głośnością brzmieniowego tła i możliwościami zmysłu słuchu. Podobnie, mutatis mutandis, roztaczają wokół siebie zapach przedmioty wonne, z tym zastrzeżeniem, że możliwość wyczuwania zapachów przez ludzki zmysł powonienie wynosi zaledwie 2,5cm2 wokół każdej z dziurek nosa.Liczbowe rozmiary przestrzeni słyszenia nie muszą być i rzadko bywają określone w niespecjalistycznych tekstach. Wiedza tego typu korygowana jest przez pozostałe zmysły, głównie – zmysł wzroku, wnioskowanie per analogiam oraz, przede wszystkim, odwołanie się do tzw. milczącej wiedzy, niejednakowo zresztą rozdzielonej między użytkownikami języka. To nasz zdrowy rozsądek i pozajęzykowe doświadczenie każe rozmieścić źródła głosów i zapachów w wypowiedzeniu: Gdy wychodziłam z domu do pracy usłyszałam dźwięk dzwonów z wieży kościoła. Poczułam dym z komina. Zaszczekał pies od sąsiadów i zatrzeszczały uchylane okiennice. Zapachniało zimą. Ten typ wypowiedzeń jest jakby pasem przejściowym między wypowiedzeniami, w których głos jest uprzestrzenniony i uprzestrzenniający. Te drugie, dynamiczne charakteryzują się specyficznymi wymogami syntaktycznymi, na ogół zbieżnymi ze schematami latywnymi, wykorzystującymi formalne wyznaczniki wektorowych konstrukcji ruchu. Jest zatem zlokalizowane źródło dźwięku/woni – delativum, przestrzeń, którą ten dźwięk/woń przebywa – perlativum i również umiejscowiony podmiot z jego receptorami słuchu/węchu, do którego dźwięk/woń dobiega – adlativum. A zatem do podmiotu, który słyszy, słucha, natęża słuch, wsłuchuje się, przysłuchuje się, nasłuchuje itp., do jego receptorów słuchu (nastawia uszu, własne uszy) jakiś, czyjś , skonkretyzowany lub nie, dźwięk dobiega, dociera, dochodzi, niesie się, daje się słyszeć, rozbrzmiewa, przedziera się przez inne dźwięki itp., wypełnia sobą pewną przestrzeń, słychać go w jakimś zasięgu, polu, przez pewien obszar, a wydaje go umiejscowione gdzieś źródło głosu, płynie on skądś, z jakiejś strony, od czegoś. Podobnie w wypowiedzeniach o węchu: podmiot węszy, wącha, czuje zapach, woń, wonność, które dochodzą, docierają, przedzierając się przez inne zapachy,
do jego receptorów węchu umieszczonych w nosie, nozdrzach,
wypełniając sobą jakąś przestrzeń, regio olfactoria, a ich źródłem jest zlokalizowany gdzieś pachnący, wonny, wydzielający woń przedmiot – pachnidło. Jest to pełna realizacja schematu adlativum – perlativum – delativum, obdarzonego taką dozą redundancji, że chociaż w
konkretnych wypowiedzeniach strukturalizuje się w sposób cząstkowy, jest w nich mentalnie obecny jako całość To nasz zdrowy rozsądek kształtuje mentalnie zwerbalizowaną w tekście przestrzeń, rozmieszczając w niej źródła głosów. Pomyślmy o banalnym wypowiedzeniu: Położyłam się spać, lecz dobiegające z łazienki odgłosy spadania kropel wody z nie dokręconego kranu stały się tak dojmujące, że przestałam słyszeć łagodną muzykę relaksacyjną i zupełnie mnie wybiły ze snu. Po raz pierwszy zaczął mnie drażnić zapach sierści mojego pieska. Tylko odwołanie się do ekstralingwistycznej wiedzy o świecie, o właściwościach naszych ciał i zasięgu naszych zmysłów pomaga nieodzownej dla interpretatora wyobraźni określić właściwości, m. in. liczbowe, przestrzeni opisywanej sytuacji, rozmieszczając w niej
wymienione i
domniemywane przedmioty. W interpretacji związków znaczeniowych, w tym naturalnie przestrzennopercepcyjnych, uzewnętrznionych w tych wypowiedzeniach zachodzi subtelna triangulacja interpersonalnie legitymizowanej a subiektywnie dostępnej wiedzy o świecie, wiedzy o naszych mentalnych właściwościach i wiedzy o języku. Również tzw. wiedzy milczącej, nie artykułowanej explicite, a stanowiącej ukryte podłoże uzgodnień co do sensu, podstawę dochodzenia do porozumienia.21 Na koniec przytoczę myśl, która towarzyszyła mi podczas pisania tego artykułu, a którą lepiej i piękniej niż bym to ja potrafiła sformułował Maurice Merleau-Ponty: Ponieważ relacje między rzeczami lub między wyglądami rzeczy są zawsze zapośredniczone przez nasze ciało, cała przyroda jest zawsze inscenizacją naszego własnego życia albo naszym rozmówcą w pewnym rodzaju dialogu. Dlatego w ostatniej instancji nie potrafimy pojąć rzeczy, która nie byłaby rzeczą postrzeganą lub postrzegalną. Jak mówił Berkeley, nawet pustynia, na której nie stanęła ludzka stopa, ma przynajmniej jednego widza – nas, kiedy o niej myślimy, to znaczy kiedy wykonujemy doświadczenie myślowe dotyczące możliwości jej postrzegania. Rzeczy nigdy nie można oddzielić od kogoś, kto ja postrzega, nigdy nie może być ona całkowicie w sobie, ponieważ jej wewnętrzne powiązania są związkami naszej egzystencji i ponieważ pojawia się ona na końcu spojrzenia albo u kresu zmysłowego poszukiwania, które nadają jej cechy ludzkie.22
Habermas J., op.cit. s. 550.: Jeśli prowadzone w ostatnim dziesięcioleciu dociekania socjologiczne, etnolingwistyczne i psycholingwistyczne są w czymś bieżne, top w wielokrotnie i wielorako demonstrowanym ustaleniu /.../ , że posiadana przez mówiących i słuchających wiedza stanowiąca ukryte podłoże oraz wiedza związana z kontekstem w niezwykle wysokim stopniu determinują interpretację ich explicite formułowanych wypowiedzi. 22 Merleau-Ponty M., op. cit. ss.344-345. 21
Bibliografia Bąk. M. 1991. Gramatyka przestrzeni (na przykładzie koncepcji C. Vandeloise’a. ss. 79-89. W: Język, znaczenie, rozumienie i relatywizm. Red. Z. Muszyński. Warszawa. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej. Znak-Język-Rzeczywistość. Grant J. 1989. Uskrzydlony faraon. tł. Z. Unrużyna. Warszawa; Wydawnictwo Pelikan.. Habermas. J. 1999. Teoria działania komunikacyjnego. Racjonalność działania a racjonalność społeczna. tł. M. J. Siemek Warszawa; Wydawnictwo Naukowe PWN. Merleau-Ponty. M. 2001. Fenomenologia percepcji. tł. M.Kowalska, J. Migasiński. Warszawa; Fundacja Alatheia. Süskind. P. 2005. Pachnidło. Historia pewnego mordercy. tł. M.Łukasiewicz. Warszawa; GGP Media GmbH, Possneck. Szybowska A. Termińska K. 2005. Słuchowa spacjalizacja świata. (Esej ilustrowany fragmentami prozy Jarosława Iwaszkiewicza).ss. 237-249. W: Przestrzeń w języku i w kulturze. Analizy tekstów literackich i wybranych dziedzin sztuki. red. J. Adamowski. Lublin; Wydawnictwo Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej. Termińska. K. 1986. Percepcja i przestrzeń. Typy wypowiedzeń. W: Czas i przestrzeń w języku. Red. R. Laskowski. Katowice; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Termińska. K. 1988. Sensualizm w prozie Jarosława Iwaszkiewicza. Hermeneutyka i składnia. Katowice; Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Arkadiusz Rojczyk
Przestrzeń artykulacyjna a bogactwo dźwięków mowy
W codziennym kontakcie językowym przeciętny użytkownik języka ojczystego nie jest świadom bogactwa i różnorodności dźwięków mowy. Artykułowane i słyszane spółgłoski i samogłoski wydają nam się znajome, oczywiste i naturalne. Nasz język szybko i sprawnie przemierza przestrzeń artykulacyjną i precyzyjnie ustawia się przy produkcji kolejnych dźwięków. Jest to proces całkowicie automatyczny i niezwykle wydajny, o czym można przekonać się, gdy pod wpływem emocji, bądź też z powodu ograniczeń czasowych, zdecydowanie zwiększamy tempo naszej artykulacji. Kiedy jednakże przychodzi nam po raz pierwszy zetknąć się z językiem obcym, słyszymy dźwięki, które wydają nam się dziwne, a momentami nawet egzotyczne. Przy próbach naśladowania modelu wymowy nowego języka czujemy, iż nasz wysiłek przynosi często dalece niezadowalające rezultaty. Nawet zaawansowani językowo studenci studiów filologicznych zmuszeni są do wielogodzinnych ćwiczeń w laboratoriach językowych, by zbliżyć się do modelu wymowy języka obcego. Przykładem może być tutaj język angielski, którego system samogłoskowy jest całkowicie różny od polskiego. Dlatego stosunkowo sprawne opanowanie wymowy tegoż języka wymaga precyzyjnych instrukcji, świadomości różnic artykulacyjnych, oraz ogromu czasu poświęconego ćwiczeniom. Bogactwo przestrzeni artykulacyjnej można jednak poznać na przykładzie nie tylko dwóch, czy trzech, ale setek różnych języków, które korzystają z ogromnej ilości dźwięków mowy. Różnorodność tą umożliwia konstrukcja przestrzeni artykulacyjnej, powstała w wyniku tysięcy lat ewolucji. Rozwój przestrzeni – ewolucja aparatu mowy Jako że zdolność produkcji dźwięków mowy jest unikatową cechą człowieka w porównaniu do innych ssaków naczelnych, mogłoby się wydawać, iż ma ona długą historię ewolucyjną. Okazuje się jednak, że jest ona zjawiskiem stosunkowo nowym w rozwoju gatunku ludzkiego (Massaro 1994).
Lieberman (1991), na podstawie szczegółowej analizy, dochodzi do wniosku, że dźwięki mowy, przypominające te, które możemy obecnie usłyszeć w językach świata, nie mogły pojawić się wcześniej niż sto tysięcy lat temu. Otóż krtań neandertalczyka ułożona była wysoko, w pobliżu przedsionka jamy nosowej. Język był całkowicie ulokowany w jamie ustnej, a nie, jak w przypadku ludzi współczesnych, częściowo w gardle. Przy pomocy symulacji komputerowej udało się ustalić, iż aparat artykulacyjny neandertalczyka nie był w stanie przyjąć konfiguracji niezbędnej do produkcji samogłosek /i/, /u/, /a/. Jakakolwiek mowa w tym czasie musiała charakteryzować się silną nazalizacją, ponieważ wysoka pozycja krtani uniemożliwiała zamknięcie jamy nosowej. Silne unosowienie artykułowanych dźwięków przypuszczalnie znacznie ograniczało ich kontrastywną percepcję. Konstrukcja znalezionych czaszek homo sapiens sprzed około stu tysięcy lat wskazuje, że gatunek ten miał już rozwinięty aparat artykulacyjny z obniżoną krtanią.23 Na tej podstawie Lieberman (1991) dochodzi do wniosku, że dźwięki mowy, jakie możemy usłyszeć obecnie, mają około 100 – 125 tysięcy lat. Przestrzeń kreatywna – bogactwo dźwięków mowy Obserwacja dźwięków mowy ma swój początek w starożytnej Grecji. To ówcześni filozofowie i gramatycy, opierając się na kryteriach słuchowych, dokonali rozróżnienia między dźwiękami realizującymi głos same przez się (samogłoskami), a dźwiękami, które same w sobie głosu nie mają, lecz zyskują go w połączeniu z poprzednimi (spółgłoski) (Polański 2003). Znaczącym krokiem na drodze do uściślenia nauki o języku był rozwój strukturalizmu (Polański 2003). Nacisk na elementy kontrastujące między dźwiękami i wyodrębnienie fonemu pozwoliły na dokładny opis wachlarza dźwięków mowy w poszczególnych językach. Efektem ponad stuletniej pracy fonetyków jest UPSID (Phonological Segment Inventory Database). Jest to baza zawierająca reprezentatywną próbkę systemów fonologicznych 451 języków świata (Simpson 1999). Każdy z systemów został opisany poprzez wyszczególnienie dźwięków, które są kontrastywne na poziomie fonemicznym. Innymi słowy, każdy dźwięk jest nie tylko fonetycznie różny, ale również nieprzewidywalny na podstawie kontekstu fonologicznego, w jakim się znajduje. Ponadto, cechy suprasegmentalne, mimo iż kontrastywne, jak na przykład ton w języku chińskim, nie zostały uwzględnione (Epstein Ceną, jaką musimy płacić za umiejętność produkcji dźwięków mowy jest zagrożenie zadławienia się cząstkami jedzenia spowodowane niską pozycją krtani (Yule 1996) 23
2000). Warto podkreślić, iż mimo głosów krytyki, jest to jak na razie najbardziej obszerna i wiarygodna baza opisująca różnorodność dźwięków mowy w językach świata24. Szczegółowa analiza danych zebranych w UPSID dostarcza nam wiele ciekawych informacji. Sklasyfikowanych 451 języków wykorzystuje 869 dźwięków - 558 spółgłosek, 260 samogłosek i 51 dyftongów (Maddieson 1984). Do ich opisu użyto 58 cech fonetycznych, co musi być niezwykle trudnym wyzwaniem dla jakiejkolwiek teorii fonologicznej aspirującej do uniwersalnego opisu języka. Według Maddiesona (1984) języki mają tendencje do budowania swoich systemów fonologicznych przy użyciu od 20 do 27 dźwięków. Największą liczbą fonemów może poszczycić się język !Xu, ma ich aż 120. Najmniejszą liczbę dźwięków wykorzystują języki Rotokas i Mura – tylko 11. Warto zastanowić się nad przyczynami aż takich rozbieżności. Odpowiedzi można doszukiwać się zarówno na poziomie fonologicznym jak i morfologicznym. Przyczyną tak znacznej ilości fonemów (120) w jednym systemie może być jego słaba kombinatoryka fonemiczna. Mocne ograniczenia fonotaktyczne ograniczają łączliwość dźwięków, w rezultacie wygenerowanie odpowiedniej liczby morfemów wymaga większej ilości fonemów. Z drugiej strony niewielka liczba 11 fonemów w systemie może świadczyć o ubóstwie funkcjonujących morfemów, przez co system fonologiczny nie jest zmuszony do zaznaczania dużej ilości kontrastów. Przeciwnie, może również wskazywać nie na ubóstwo morfologiczne, ale na dużą wydajność kombinatoryki fonologicznej zdolnej do wytwarzania znacznej ilości kombinacji. Większość z dźwięków sklasyfikowanych w UPSID występuje stosunkowo rzadko, podczas gdy kilka z nich wykorzystywanych jest niezwykle często (Kluender 1994). 116 języków wykorzystuje przynajmniej jeden dźwięk właściwy dla siebie i nie spotykany w innych językach. 47% dźwięków jest unikatowych – występuje tylko w jednym języku (Epstein 2000). Większość języków ma trzy miejsca artykulacji spółgłosek zwartowybuchowych – wargi, dziąsła i podniebienie miękkie. Ponadto, w spółgłoskach tych, ponad 80% języków używa opozycji dźwięczna – bezdźwięczna (Maddieson 1984). Spółgłoski szczelinowe wykorzystywane są przez 90% sklasyfikowanych języków. Maddieson (1984) wskazuje na 30 różnych spółgłosek szczelinowych, większość z nich pojawia się niezwykle rzadko, ale kilka występuje bardzo często. Na przykład 80% języków Głosy krytyki usłyszeć można ze strony fonologów. Zarzucają oni kryteriom opisu wykorzystanym w UPSID brak abstrakcyjności niezbędnej w opisie fonologicznym, przez co, według krytyków, zniekształcają obraz systemu. Chodzi na przykład o opis poziomu fonologicznego przy pomocy terminów fonetycznych, jak również nieprecyzyjne rozróżnienie między fonemami a ich wariantami pozycyjnymi (zob. Simpson 1999). Kingston (1991) natomiast uważa, że pewien stopień nieprecyzyjności jest tak naprawdę zaletą analizy statystycznej, która musi zdecydować, co jest, a co nie, kontrastem fonetycznym 24
ma jakieś warianty dziąsłowego /s/. Zadziąsłowe // i wargowo-zębowe /f/ również cechują się dużą częstotliwością występowania. Nie przez przypadek trzy najczęstsze spółgłoski szczelinowe są bezdźwięczne, jako że dźwięczne stanowią tylko 30% wszystkich spółgłosek szczelinowych (Maddieson 1984). Struktura systemów samogłoskowych również charakteryzuje się dużą różnorodnością, ale i pewną regularnością. Jak w przypadku spółgłosek, ilość samogłosek używanych przez sklasyfikowane języki znacznie się różni. Fonetycy są w stanie wyszczególnić 44 różne samogłoski (de Boer 1999). Niektóre systemy zadowalają się tylko 3 samogłoskami, podczas gdy inne potrzebują ich aż 24, co wydaje się być granicą możliwości percepcyjnych człowieka w jednym systemie. Na ogół jednak można zaobserwować silną dominację języków eksploatujących od 5 do 9 samogłosek (Maddieson 1984). Przykładem ekstremalnym w językach indoeuropejskich może być norweski, który rozróżnia 15 samogłosek (de Boer 1999). Większość języków wykorzystuje /i/ (87%), /a/ (87%) i /u/ (82%), ale /e/ i /o/ również występują z dużą częstotliwością – 65% i 69%. Ograniczenia przestrzenne aparatu artykulacyjnego a systematyczność występowania dźwięków mowy Analiza materiału zgromadzonego w UPSID dostarcza nam również, oprócz wiedzy o różnorodności dźwięków mowy, informacji na temat pewnej systematyczności w ich występowaniu. Zauważyć można preferencje języków w wykorzystaniu ‘popularnych’ dźwięków, które są eksploatowane przez większość systemów, podczas gdy inne dźwięki występują niezwykle rzadko lub pojawiają się tylko w jednym języku. Dane wskazują, że 160 języków spośród wszystkich opisanych w UPSID ma przynajmniej jeden dźwięk, który nie występuje w innym języku. 47% wszystkich sklasyfikowanych dźwięków jest unikatowych, czyli występujących tylko w jednym systemie. Największą ilość dźwięków unikatowych dostarcza nam !Xu - 70, następnie irlandzki – 14, język nama – 10 i arabski – 10 (Epstein 2000). Zauważone różnice w częstotliwości występowania dźwięków prowadzić muszą do pytania o przyczyny. Widać wyraźnie, iż języki chętniej wybierają pewne konfiguracje artykulacyjne, podczas gdy inne są niezwykle rzadkie. Pierwszą, najbardziej oczywistą, sugestią zmierzającą do wytłumaczenia tego zjawiska jest stwierdzenie, że dźwięki ‘popularne’ są artykulacyjnie proste. To właśnie w kategoriach fizycznych i fizjologicznych ograniczeń aparatu mowy fonetycy próbowali wytłumaczyć nierównomierną dystrybucję
dźwięków
w
językach.
Preferencje
języków
wobec
spółgłosek
wybuchowych
bezdźwięcznych w stosunku do dźwięcznych są motywowane ich wydajnością artykulacyjną i aerodynamiczną (Keating, Linker i Huffman 1983). Również przewagę spółgłosek szczelinowych bezdźwięcznych nad dźwięcznymi wyjaśnia się używając kryteriów fizjologicznych. Otóż, gdy struny głosowe są rozwarte, jak ma to miejsce w produkcji spółgłosek bezdźwięcznych, łatwiej wytworzyć nam odpowiednio silny strumień powietrza niezbędny do powstania zjawiska tarcia (Kluender 1994). Rola prostoty artykulacyjnej wydaje się być silnym czynnikiem kształtującym dobór dźwięków. Zauważono, że języki mają tendencję do wykorzystywania spółgłosek artykulacyjnie prostych przed wprowadzeniem w swój repertuar spółgłosek złożonych. Lindblom i Maddieson (1988) podzielili spółgłoski według kategorii artykulacja prosta, rozwinięta i złożona. Analizując bazę UPSID zauważyli, że języki, które używają spółgłosek rozwiniętych mają również spółgłoski proste. Natomiast systemy, które posiadają spółgłoski złożone, korzystają zarazem z prostych i rozwiniętych. Jako że kryteria artykulacyjne nie są wstanie wytłumaczyć wszystkich prawidłowości w dystrybucji dźwięków w językach, fonetycy zaczęli również rozpatrywać pewne regularności z punktu widzenia percepcji słuchowej mowy. Artykulacja dźwięków w kontakcie językowym ma sens tylko wtedy, gdy jest efektywnie percypowana. Mówiący musi mieć wzgląd na słuchającego. Często, mówiąc w hałaśliwym otoczeniu, zmuszeni jesteśmy zwolnić tempo artykulacji, a nawet powtórzyć niektóre słowa ze względu na słuchającego. Dźwięki, które percypujemy muszą być dystynktywne, co oznacza, że ich wartości akustyczne nie mogą być zbyt podobne, a różnice między nimi powinny być możliwe do wychwycenia. Mówiąc do kogoś w języku, którego nie jest rodowitym użytkownikiem, staramy się maksymalizować kontrasty fonetyczne między dźwiękami, mając świadomość, iż mogą one nie być dla odbiorcy oczywiste. Języki wykazują znaczne prawidłowości w organizowaniu swojego systemu fonologicznego w kategoriach percepcyjnych. Dobierają sobie taki repertuar dźwięków, by zoptymalizować kontrasty fonetyczne zarówno akustycznie jak i percepcyjnie (Kluender 1994). W literaturze zjawisko to funkcjonuje jako teoria wzmocnienia słuchowego (Diehl i Kluender 1989). Najbardziej jaskrawym przykładem zastosowania teorii wzmocnienia słuchowego jest analiza prawidłowości występujących w dystrybucji samogłosek. Języki różnią się między sobą ilością i jakością samogłosek, niemniej jednak faktem jest, że niezależnie od ilości używanych
samogłosek,
każdy system
zmierza
w
kierunku
maksymalizacji
ich
dystynktywności i dystansu percepcyjnego. Liljencrants i Lindblom (1972) pokazali, przy
pomocy uproszczonej dwuwymiarowej (F1-F2) przestrzeni akustycznej, że w językach korzystających z 3 do 6 samogłosek, układają się one według zasady maksymalnego dystansu. W językach świata trzy samogłoski /i/, /u/, /a/ są najbardziej ‘popularne’ (Maddieson 1984). Są one w pewnym sensie wyznacznikami przestrzeni artykulacyjnej i akustycznej dla wszystkich potencjalnych samogłosek Zarówno /i/ jak i /u/ mają artykulację wysoką, to znaczy język zbliża się do górnej granicy przestrzeni artykulacyjnej, natomiast /a/ charakteryzuje się niską artykulacją – język schodzi nisko, a szczęki są rozwarte. Samogłoski wysokie takie jak /i/ i /u/ różnią się tym, że w produkcji /i/ język przesuwa się do przodu, a przy /u/ cofa się do tyłu (Kluender 1994). Dominującą tendencją w językach jest to, że to tylne samogłoski, a nie przednie, artykułowane są z zaokrągleniem ust. 254 języki mają wysoką, tylną, zaokrągloną samogłoskę /u/, ale tylko 20 języków ma wysoką tylną samogłoskę, która nie jest zaokrąglona. Podobnie, 271 języków ma wysoką, przednią, niezaokrągloną samogłoskę /i/, ale tylko 21 posiada wysoką przednią samogłoskę, której towarzyszy zaokrąglenie ust (Maddieson 1984). Mało prawdopodobnym jest, by tendencja ta miała swoje źródło w ograniczeniach artykulacyjnych. Nie ma przyczyn fizjologicznych, dla których samogłoski tylne miałyby być zaokrąglone, a przednie nie (Kluender 1994). Prawidłowość ta znajduje natomiast wytłumaczenie w badaniach słuchowych i akustycznych. Akustycznie samogłoska /i/ różni się od /u/ częstotliwością drugiego formantu (F2). Mimo, iż formant pierwszy (F1) ma podobnie niską częstotliwość dla obydwu samogłosek, artykulacja /i/ powoduje wzrost F2 w pobliże formantu trzeciego (F3), natomiast F2 /u/ zbliża się do F1 (Kluender 1984). Okazuje się, że przesunięcie języka w przód powoduje wzrost F2, natomiast zaokrąglenie ust obniża F2. Jasno z tego wynika, iż efekt zaokrąglenia towarzyszący tak często tylnym samogłoskom ma na celu podkreślenie ich ‘tylności’, a co za tym idzie zwiększenie ich dystynktywności w stosunku do samogłosek przednich. Z drugiej strony artykułowanie przedniej wysokiej samogłoski /i/ z towarzyszącym jej zaokrągleniem ust powoduje obniżenie F2, a więc rozmywa sygnały akustyczne wskazujące na ‘przedniość’ samogłoski (Diehl i Kluender 1989). Tendencja języków do korzystania z przednich niezaokrąglonych i tylnych zaokrąglonych samogłosek zgodna jest z twierdzeniem, iż artykułujemy dźwięki w taki sposób, by były one akustycznie jak najbardziej dystynktywne.
Rys. 1 Spektrogram polskich samogłosek /i/ (po lewej) i /u/ (po prawej) autora. Można zauważyć wzrost F2 w pobliże F3 w /i/ oraz spadek F2 w pobliże F1 w /u/. Kolejną cechą, która charakteryzuje się dużą regularnością dystrybucyjną jest nazalizacja samogłosek niskich, na przykład /a/ w słowie mama. Nie występuje ona jednakże, jak wszystkie poprzednie cechy, na poziomie fonemu, ale jest realizowana fakultatywnie jako wariant pozycyjny. Zauważono, że niskim samogłoskom towarzyszy zjawisko nazalizacji, to znaczy samogłoski te artykułowane są z towarzyszącym im obniżeniem podniebienia miękkiego, w rezultacie czego część powietrza wydobywa się przez jamę nosową (Ohala 1974). Wyjaśnienie tej tendencji, podobnie jak w przypadku zaokrąglenia samogłosek tylnych, nie jest możliwe na poziomie artykulacyjnym. Technika elektro-graficznego obrazowania pracy mięśni pokazuje, że w nie ma jakiejś bezpośredniej, czy też pośredniej, mechanicznej relacji między artykulacją samogłosek niskich, a obniżeniem podniebienia miękkiego (Lubker 1968). Przyczynę unosowienia pozycyjnego znajdujemy znowu w obszarze właściwości akustycznych i percepcyjnych. Otóż F1 niskich samogłosek osiąga relatywnie wysoką częstotliwość, a to właśnie częstotliwości F1 służą do rozróżniania niskich od wysokich samogłosek. Konsekwencją nazalizacji jest wzrost F1 (K. N. Stevens, Fant i Hawkins 1987). Obserwujemy więc tutaj ponownie zastosowanie teorii wzmocnienia słuchowego – nazalizacja samogłosek niskich powoduje jeszcze większy wzrost ich F1, a co
za tym idzie większy kontrast percepcyjny w odniesieniu do samogłosek wysokich. Badania percepcji audytywnej mowy potwierdzają powyższe spostrzeżenia. Wyniki doświadczeń słuchowych pokazują, że słuchający postrzegają samogłoski silnie unosowione jako ‘niższe’ (Krakow, Beddor, Goldstein, i Fowler 1988).
Rys. 2 Spektrogram polskich samogłosek /pap/ (po lewej) i /mam/ (po prawej) autora. Wartość F1 dla /a/ w sylabie /pap/ wynosi 871 Hz, natomiast F1 samogłoski /a/ w sylabie /mam/, z powodu mocniejszej nazalizacji związanej z umiejscowieniem pomiędzy dwoma spółgłoskami nosowymi, wynosi 950 Hz. Uwagi końcowe Przestrzeń artykulacyjna aparatu mowy jest niezwykle kreatywnym źródłem dźwięków w językach. Obszerne możliwości konfiguracyjne narządów artykulacyjnych dostarczają nam 869 sklasyfikowanych dźwięków mowy, które są zarówno akustycznie jak i percepcyjnie dystynktywne. Oprócz bogactwa różnorodności zauważamy również pewne regularności w występowaniu poszczególnych dźwięków. Mają one podłoże fizjologiczne, jak na przykład przewaga
spółgłosek
wybuchowych
bezdźwięcznych
nad
dźwięcznymi,
lub
też
pierwszeństwo spółgłosek prostych przed złożonymi. Regularności sprzyjają jednakże również właściwości akustyczne i percepcyjne dźwięków. Widzimy tutaj tendencję do
zaokrąglania samogłosek tylnich oraz nazalizację samogłosek niskich, co skutkuje zwiększeniem ich dystynktywności percepcyjnej. Bogactwo dźwięków mowy to także bardzo nierównomierna ich dystrybucja w różnych językach. Podczas gdy znaczna część języków nie może poszczycić się żadnym unikatowym dźwiękiem, język !Xu ma ich aż 70. Różnice dystrybucyjne pozwoli zilustrować poniższy przykład. Wyobraźmy sobie, iż uda nam się opanować biegle dziesięć najpopularniejszych języków świata. Przyjmijmy, że biegłość oznacza zdolność poprawnej artykulacji wszystkich dźwięków występujących w tych językach. Dziesięć najpopularniejszych języków to (dane na podstawie Epstein 2000); JĘZYK
POPULACJA
_________________________________________________ mandaryński dialekt chińskiego
885,000,000
angielski
332,000,000
hiszpański
266,000,000
język bengali
189,000,000
język hindi
182,000,000
portugalski
170,000,000
rosyjski
170,000,000
japoński
125,000,000
niemiecki
98,000,000
język wu
77,175,000
__________________________________________________ SUMA
2,484,175,000
Znajomość tych języków pozwoliłaby nam na komunikowanie się z prawie połową ludności ziemi w jej języku ojczystym. Mimo to okazuje się, że znalibyśmy tylko (a może aż) 192 różne dźwięki – 76 samogłosek i 116 spółgłosek i półsamogłosek (Epstein 2000). Daje nam to nie więcej niż 25% wszystkich sklasyfikowanych dźwięków w bazie UPSID. Z drugiej strony, 192 dźwięki, które musielibyśmy opanować to wynik całkiem przyzwoity biorąc pod uwagę fakt, że znalibyśmy tylko 0,1% wszystkich języków świata.
Bibliografia:
De Boer. B. 1999. Investigating the emergence of speech sounds. Dean, T. (red.) IJCAI199, 364-369. San Francisco: Morgan Kaufmann Publishers. Diehl, R. L. i Kluender, K. R. “On the objects of speech perception”. Ecological psychology1, 121-144. Epstein, M A. 2000. “All the sounds of all the world’s languages’, UCLA Working Papers in Phonetics. Keating, P., Linker, W., i Hoffman, M. 1983. “Patterns of allophone distribution for voiced and voiceless stops”, Journal of Phonetics 11, s. 277-290. Kingston, J. 1991. Phonetic underresolution in UPSID. XIIth International Congress of Phonetic Sciences, s. 359-362. Aix-en-Provence: Universite de Provence. Kluender, Keith R. 1994. Speech perception as a tractable problem in cognitive science. Gernsbacher, M. A. (Ed.) Handbook of Psycholinguistics, s. 173-217. San Diego: Academic Press. Krakow, R. A., Beddor, P. S., Goldstein, L. M., i Fowler, C. A. 1988. Coarticulatory influences on the perceived height of nasal vowels. Journal of the Acoustical Society of America 83, s. 1146-1158. Liebermann, P. 1991. Uniquely human. Cambridge: Harvard University Press. Liljencrantz, J., i Lindblom, B. 1972. Numerical simulation of vowel quality systems: the role of perceptual contrast. Language 48, s. 839-862. Lindblom, B., i Maddieson, I. 1988. Phonetic universals in consonant systems. L.M. Hyman i C. N. Li (Ed.). Language, speech and mind, s. 62-78. New York: Routledge. Lubker, J. F. 1968. An electromyographic-cinefluographic investigation of velar function during normal speech production. Cleft Palate Journal 5, s. 1-18. Maddieson, I. 1984. Patterns of sound. Cambridge: Cambridge University Press. Massaro, Dominic W. 1994. Psychological Aspects of Speech Perception. Gernsbacher, M A. (Ed.) Handbook of Psycholinguistics, s. 173-217. San Diego: Academic Press. Ohala, J. J. 1974. Experimental historical phonology. J. M. Anderson i C. Jones (Ed.) Historical linguistics: II. Theory and description in phonology, s. 353-389 Amsterdam: North-Holland. Polański, Kazimierz. 2003. Stare i nowe problemy w badaniach nad dzwiękami mowy. Doctor Honoris Causa. Universitatis Opolienis. Opole: Wydawnictwo Uniwesytetu Opolskiego. Simpson, Adrian P. 1999. Fundamental problems in comparative phonetics and phonology. Does UPSID help to solve them? Proc. XIVth ICPhS 1, s. 349-352. Stevens, K. N., Fant, G., i Hawkins, S. 1987. Some acoustical and perceptual correlates of nasal vowels. W R. Channon i L. Shockey (Ed.) In honour of Ilse Lihiste, s. 241-254. Paris: Sordrecht. Yule, George. 1996. The study of language. Cambridge: University Press.
Adam Pluszczyk
Zróżnicowanie fonologiczne i fonetyczne w dialektach amerykańskiej odmiany języka angielskiego
1. Wprowadzenie Cechą każdego języka jest to, iż można wyszczególnić dialekty lub odmiany, które odznaczają się swymi własnymi cechami, zarówno w fonologii, słownictwie oraz gramatyce (chociaż w mniejszym stopniu). Często stwierdzamy, że dany dialekt lub dana odmiana jest lepsza od drugiego, ponieważ ten drugi cechuje się niepoprawnym doborem struktur gramatycznych lub niewłaściwą wymową. Ponieważ pojęcie „dialekt” kojarzy nam sięz z niestandardową odmianą danego języka, istnieje również powszechne przekonanie, iż dialektem posługują się ludzie o niskim poziomie wykształcenia, których pozycja społeczna nie jest wysoka. Odmiana standardowa ma lepszy status aniżeli dialekt, gdyż posługujemy się nią codziennie, jest to język używany w mediach, miejscach publicznych itd. Czy biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie cechy fonologiczne wybranego dialektu, można uważać, że jest lepszy od drugiego? Często nie doceniamy bogactw językowych jakimi odznaczają się poszczególne dialekty. Przykładem dyskryminacji językowej zdecydowanie jest Black English Vernacular (inaczej zwany Ebonics). Ze względu na cechy jakimi odznacza się ta odmiana, wnioskujemy, iż posługują się nią jedynie ludzie rasy afro-amerykańskiej, z niższych klas społecznych oraz niskim poziomie edukacji. Rzeczywiście dokonując powierzchownej analizy cech dialektu (cech fonologiczno-składniowych), można pomyśleć, że zdecydowanie odbiegają one od standardowych, a ludzie posługujący się tą odmianą zasługują na krytykę lub szyderstwo. Dopiero po dokonaniu gruntownej analizy zdajemy sobie sprawę, że nawet niestandardowymi formami czasem rządzą pewne „reguły.” Przyczyniają się one do użycia pewnej formy (w tym przypadku „niepoprawnej” formy) bądź wpływają na częstotliwość jej użycia. Ponadto pewne cechy charakterystyczne dla Ebonics pojawiają się również w innych dialektach na terenie USA, nawet odmianach uważanych za standardowe.
2. Black English Vernacular – cechy wymowy Jedną z głównych cech charakteryzujących odmianę Ebonics jest tzw. uproszczenie. Cecha ta dotyczy ono zbitki spółgłoskowej na końcu wyrazów. Uproszczeniu ulec mogą następujące zbitki: /st/, /sk/, /ft/, /pt/, /nd/, /md/, /ld/, /zd/, /bd/, np. last, rest, list, toast, roast, most, bask, task, risk, craft, lift, land, band, told, world etc. Mamy do czynienia z dwoma możliwymi wariantami – artykulacją obu elementów lub uproszczeniem elementu drugiego, czyli końcowego (simplification / reduction), w wyniku czego drugi element jest niesłyszalny, gdyż zanika). Wszelkie uproszczenia uważane są za niepożądane, zwłaszcza w sytuacjach, które wymagają poprawnej wymowy. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy faktu, iż uproszczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy w skład owej zbitki wchodzą dwie spółgłoski dźwięczne lub dwie spółgłoski bezdźwięczne. W związku z powyższym nie należy się spodziewać uproszczenia w zbitkach spółgłoskowych /mp/, /lt/, /lp/, np. w wyrazach lamp, tramp, tilt, melt itd., gdyż jest to złożenie spółgłoski dźwięcznej oraz bezdźwięcznej. Poza tym, podobne uproszczenie ma miejsce w „standardowych” odmianach języka amerykańskiego, jednak może ono mieć miejsce jeśli kolejny wyraz rozpoczyna się na spółgłoskę. W niestandardowych dialektach takie uproszczenie jest możliwe, również jeśli następny wyraz zaczyna samogłoska, na przykład lost and found, most oranges itd. Kolejną cechą jest użycie spółgłosek zwarto-wybuchowych dziąsłowych (alweolarnych) /t/ lub /d/ zamiast form standardowych zębowych spółgłosek szczelinowych /θ/ lub /ð/ w takich wyrazach jak, theme park, this, threaten, that, thrive, they, therefore
itd. (na początku
wyrazu). Podobnie jak z uproszczeniem, nie jest to cecha, którą można zaobserwować tylko i wyłącznie w tej odmianie. Owe zjawisko ma również miejsce między innymi w dialekcie nowojorskim wśród niższych klas społecznych (Trudgill and Hannah, 1994:51). Ponadto użycie /d/ zamiast dźwięcznego /ð/ nie jest uważane za niepoprawne i wiele osób posługuje się owym wariantem w standardowej odmianie, szczególnie w mowie swobodnej i codziennej. Wolfram i Fasold (1974:135), podkreślają, że częstotliwość użycia bezdźwięcznego wariantu /t/ zamiast /θ/ wzrasta gdy następuje spółgłoska /r/, tak jak w wyrazach thrill, threat, thrive, through, thrust, throne. Kolejną cechą dotyczącą Black English Vernacular, ale tym samym i innych niestandardowych odmian jest uproszczenie końcowej głoski, która nie stanowi zbitki. Uproszczeniu takiemu najczęściej ulegają spółgłoski zwarto-wybuchowe /t/ lub /d/ - tutaj są
one poprzedzone samogłoskami, np. start, card, night, ride, white, wide itd. Jednak Wolfram i Fasold (1974:139) podkreślają, że: -wariant /d/ częściej ulega uproszczeniu / redukcji niż wariant /t/ -warianty /t/ oraz /d/ częściej ulegają uproszczeniu jeśli następny wyraz rozpoczyna spółgłoska, np. night time, white snow, w przeciwieństwie do: ride a horse, late at night, what on earth …? -/t/ lub /d/ częściej ulega uproszczeniu jeśli warianty te znajdują się w sylabach nieakcentowanych -uproszczenie /d/ częściej ma miejsce jeśli poprzedza przyrostek –s -w wypadku przyrostka „ed”, uproszczenie ma miejsce rzadziej (w tym wypadku czasem znaczenie ma funkcja „ed”) Następną cechą charakterystyczną dla dialektów niestandardowych jest uproszczenie /l/. W Black English Vernacular /l/ zanika jeśli poprzedza spółgłoski /w/, /r/ oraz /j/, np. I’ll call you; she’ll want to tell me, all right itd. Dlatego nie ulega wątpliwości, iż i w tym przypadku mamy do czynienia z pewnymi regułami, które “rzadzą” uproszczeniem owej spółgłoski. Innym uproszczeniem w Ebonics jest zjawisko monoftongizacji. Monoftongizacja obejmuje dyftong //, zwłaszcza jeśli poprzedza /l/ (Fromkin i Rodman, 1998:414). Dlatego artykulacja tego dźwięku może ograniczyć się do jednogłoski, czyli monoftongu //, np. toy, annoy, joy boil, toil, foil itd. Monoftongizacja obejmuje również dwugłoskę //, która często artykułowana jest jako monoftong /a/. Jednak tu również są ograniczenia, gdyż jest to możliwe kiedy /a/ poprzedza spółgłoskę dźwięczną lub stanowi ostatni element w danym wyrazie. Dlatego, monoftongizacja częściej będzie miała miejsce w wyrazach time, wise, wide, bye, why, tried, five,while, knives, aniżeli w nice, plight, ripe, type, life, knife itd. Należy zwrócić uwagę, że podobne zjawisko ma miejsce w południowych regionach Stanów Zjednoczonych (Trudgill and Hannah, 1994:44). Jak można zaobserwować, cechy fonologiczne, które wydają się być niepoprawne uwarunkowane są pewnymi regułami, ich realizacja zależy od otoczenia fonetycznego. 3. Czynniki społeczne a zróżnicowanie w wymowie Nie ulega wątpliwości, że region nie jest jedynym czynnikiem, który wpływa na wymowę. W badaniach współczesnej dialektologii uwzględnia się również czynniki społeczne, które mają decydujący wpływ na artykulację poszczególnych dźwięków, dlatego wyróżniamy
również dialekty społeczne, których korelacja jest ściśle związana z innymi czynnikami, takim jak czynniki społeczno-ekonomiczne (dochód, wykonywany zawód, edukacja) oraz kontekst (styl formalny / nieformalny) (Bailey i Robinson, 1973:171). Dzięki badaniom prowadzonym przez znanych socjolingwistów, wiemy jaką rolę odgrywa społeczeństwo. Oprócz wyżej podanych czynników, pewną rolę może również odgrywać osobowość, która również może wpłynąć na modyfikację poszczególnych dźwięków. Ponadto realizacja poszczególnych dźwięków może ulec modyfikacji pod wpływem nastroju w danej chwili (zdenerwowanie, radość itd.). W tym momencie dosyć istotną rolę odgrywają emocje.
3.1 Nowa Anglia - Fischer Fischer jest jednym z pierwszych socjolingwistów, który przeprowadził eksperyment dotyczący zmienności dźwięków z uwzględnieniem czynników społecznych. Badał on zmienność spółgłoski nosowej /ŋ/, gdzie możemy wyróżnić dwa warianty – nosowe miękkopodniebieniowe (welarne) /ŋ/ oraz nosowe dziąsłowe (alweolarne) /n/. Pierwszy wariant jest standardowy, natomiast drugi uważany jest za mniej poprawny; często artykułowany jest w mowie szybkiej, potocznej oraz w piosenkach. Poza tym wariant ten jest standardowym w niektórych dialektach. Okazuje się, iż po dzień dzisiejszy w niektórych kręgach w Anglii prestiżowym wariantem wciąż jest /n/. Zmienność owych wariantów jak się okazuje również zależy od czynników takich jak płeć, sytuacja, a nawet osobowość bądź nastrój w danej chwili (Wardhaugh, 1998:159). Według wykresu, obserwujemy zróżnicowanie owego wariantu.
Ryc. 1 Zmienność spółgłoski nosowej /ŋ/ (Wardhaugh, 1998:159).
3.2 Nowy Jork – William Labov William Labov jest jednym z najbardziej znanych socjolingwistów, którego badania dowiodły jak bardzo zróżnicowana może być artykulacja poszczególnych dźwięków. „r’, w którym można wyszczególnić dwa warianty (jego artykulacja bądź jej brak), stanowiło przedmiot jego badań. Swój eksperyment przeprowadził w nowojorskich sklepach – w Sax, Macy’s oraz Klein. Wyboru takiego dokonał nie bez powodu. Miejsce to było doskonałe na przeprowadzenie wywiadu z ludźmi o zróżnicowanym statusie społecznym, gdyż Sax był przeznaczony dla ludzi z wyższych klas, Macy’s dla klasy średniej, a Klein dla ludzi o niższym statusie społecznym (z niskim dochodem itd.). Założenia Labova były następujące: -artykulację /r/ obserwujemy u ludzi młodszych, tj. nastolatków, młodzieży -formalne sytuacje sprzyjają częstszej artykulacji /r/ -artykulacja /r/ ma miejsce częściej jeśli dźwięk ten znajduje się na końcu wyrazu (w przypadku posamogłoskowym /r/), np. lore, war, wear, more, itd.; /r/ nie jest już tak słyszalne jeśli poprzedza spółgłoskę (przedsamogłoskowe /r/), np. world, word, blurred, nerd, part, court, forthcoming itd.. Labov umiejętnie posłużył się frazą „fourth floor”, w której mamy dwa rodzaje /r/ przedspółgłoskowe (pre-consonantal) oraz posamogłoskowe (post-vocalic). Pytając gdzie znajduje się dany sklep uzyskał odpowiedź „fourth floor”. Udając, że nie zrozumiał i prosząc o powtórzenie, uzyskał tę samą, tym razem odpowiedź wyraźną. Następnie prosząc swoich rozmówców o przeczytanie tekstu, a następnie pojedynczych wyrazów uzyskał szereg stylów, począwszy od swobodnego (w przypadku spontanicznych odpowiedzi), skończywszy na formalnym (w przypadku czytania tekstu oraz wyrazów). Jego założenia okazały się zgodne z tym co zaobserwował. Najważniejszym wnioskiem jest fakt, iż częstotliwość artykulacji /r/ jest znacznie większa w wyższych klasach społecznych. Innymi słowy, im wyższa klasa społeczna, tym częstotliwośc artykulacji /r/ wzrasta. Ponadto /r/ wzrasta w mowie monitorowanej (w przeciwieństwie do mowy naturalnej, swobodnej, np. sytuacja w której musimy wypowiedzieć się na jakiś temat bądź naturalnie udzielamy odpowiedzi). Dotyczy to zarówno klas niższych, jak i wyższych. Oczywistym jest, że w mowie naturalnej, swobodnej, nie monitorowanej kładziemy większy nacisk na treść komunikatu, który pragniemy wyrazić w możliwie krótkim czasie, a sposób w jaki wymawiamy poszczególne dźwięki wydaje się być nieistotny. W związku z powyższym nasza mowa staje się szybka, naturalna, ale jednocześnie niedbała (pewne dźwięki są
pomijane, upraszczane itd.). Natomiast w przypadku czytania tekstu, zwłaszcza wyrazów, skupiamy się na wymowie, na enuncjacji, gdyż wtedy mamy czas na monitorowanie naszej mowy (na wyraźną artykulację dźwięków). Poniższy diagram doskonale odzwierciedla owe ciekawe spostrzeżenia:
Ryc. 2 Zmienność artykulacji /r/ (http://www.arts.uwa.edu.au/lingWWW/lin10299/Notes/labov.html) Kolejnym wnioskiem jest to, iż artykulacja /r/ jest mniej widoczna kiedy dźwięk ten poprzedza spółgłoskę (przedspółgłoskowe /r/), natomiast w przypadku posamogłoskowego /r/, jego artykulacja diametralnie wzrasta, co również jest zrozumiałe. W mowie swobodnej, naturalnej, w mowie codziennej, potocznej dążymy do przekazania treści w sposób najmniej skomplikowany. Kiedy /r/ poprzedza inne dźwięki, jego słyszalność zanika, gdyż nie jest ostatnim dźwiękiem do artykulacji. Większa częstotliwość posamogłoskowego /r/ dotyczy każdej klasy społecznej, co odzwierciedla poniższy wykres
Ryc. 3 Częstotliwość posamogłoskowego /r/ (Wardhaugh, 1998:162). Ciekawym zjawiskiem jest także zjawisko hiperpoprawności (hypercorrection), które dotyczy rozmówców klas średnich i niższych. Wiedząc, iż dźwięk jest dźwiękiem prestiżowym, naśladują oni mowę klas wyższych, czasem nawet przesadzając i nadużywając jego użycie. Dlatego dochodzi do artykulacji /r/ nawet w miejscach w których dźwięk ten w ogóle się nie pojawia (http://coral.liliouni-bielefekd.de/~ttrippel.labov/node17.html). 3.3 Detroit – Walt Wolfram Podobny eksperyment przeprowadził Walt Wolfram w Detroit. Badał przebieg zmienności wybranych form gramatycznych oraz fonologicznych. Jeśli chodzi o fonologię, interesowały go uproszczenia zlepków spółgłoskowych /st/, /nd/, /ld/, np. test, past, passed, mend, bend, told, killed, artykulacja spółgłosek szczelinowych (frykatywnych) /θ/ oraz //, np. healthy, pathetic, otherwise, breathing itd., artykulacja przedrostka „ed”, który stanowi element czasowników regularnych, np. looked, played, mocked, weighed itd., oraz artykulacja /r/, np. earth, beard, flair, hair itd. Ponadto badał /r/, zarówno przedspółgłoskowe, jak i posamogłoskowe. Poniższy diagram przedstawia wzrost częstotliwości artykulacji /r/ w zależności od klasy społecznej:
Ryc. 4 Wzrost częstotliwości artykulacji /r/ w zależności od klasy społecznej (Wardhaugh, 1998:172). Wolfram zaobserwował, iż status społeczny jest głównym czynnikiem decydującym o artykulacji powyższych dźwięków, bądź ich uproszczeniu. Ponadto zaobserwował, że rozmówcy płci żeńskiej używali form standardowych częściej niż rozmówcy płci męskiej. Wreszcie i wiek okazał się istotnym czynnikiem, gdyż z obserwacji wynika, że młodszych rozmówców charakteryzowało częstsze użycie form niestandardowych, natomiast ludzi starszego pokolenia w znacznie mniejszym stopniu. Jest to również zrozumiałe; sposób, którym mówią dzieci zdecydowanie różni się od sposobu mówienia młodzieży i dorosłych. Podobnych przykładów można podać wiele, bowiem przeprowadzono wiele innych podobnych badań, w Stanach Zjednoczonych, ale nie tylko. Te dotyczące zmienności były również prowadzone w Bradford, Norwich, Reading, Belfaście, Glasgow, itd. Ograniczyłem się jedynie do krótkiego omówienia wybranych badań dotyczących owego zróżnicowania na terenie USA, gdyż zróżnicowanie w dialektach amerykańskich stanowiło przedmiot owej analizy.
3.4 Wnioski Nie należy dyskryminować ludzi posługujących się daną odmianą języka. Mylne byłoby stwierdzenie, że dana grupa ludzi jest „gorsza”, gdyż posługuje się odmianą
zdecydowanie odbiegającą od standardowej. Podobnie pod względem językowym, nie ma podstaw twierdzić, iż pewne dialekty, bądź ich cechy są bardziej standardowe lub lepsze niż inne. Nie należy dyskryminować dialektu na podstawie jego cech wymowy. Każda odmiana charakteryzuje się pewnymi cechami, które równie tak samo należy zrozumieć i szanować. Gdyby większość użytkowników języka realizowała np. zębową spółgłoskę szczelinową /θ/ oraz /ð/ jako zwarto wybuchową dziąsłową /t/ lub /d/, to te ostatnie warianty najprawdopodobniej byłyby uważane za standardowe. Jednakże owe zębowe spółgłoski szczelinowe /θ/ oraz /ð/ są używane zdecydowanie częściej i przez większość użytkowników. Dlatego przyjmuje się, że to one są standardowe. Istotnym jest fakt, że artykulacja poszczególnych dźwięków zależy również od czynników kontekstowych (styl formalny / nieformalny). W tym przypadku zróżnicowanie wymowy dotyczy wszystkich grup społecznych. Każdą grupę społeczną cechuje zmienność w artykulacji dźwięków, tzn. wymowa standardowa lub mniej standardowa, w zależności od sytuacji. Można spodziewać się różnic w artykulacji poszczególnych dźwięków w mowie swobodnej i np. podczas przemówienia do publiczności. Pamiętajmy również, że formy uważane za niepoprawne też często mają pewne ograniczenia, uwarunkowane są pewnymi regułami, co oznacza, że tylko w niektórych okolicznościach dany wariant może być zastosowany. Ponadto uproszczenia mają również miejsce wśród wyższych i średnich klas społecznych, zwłaszcza w języku mówionym. Pomimo tego, biorąc pod uwagę aspekt społeczny, istnieje powszechne przekonanie o istnieniu dialektów prestiżowych i nie prestiżowych. Jednakże miano prestiżu przyznawane jest w zależności od grupy społecznej, jaka posługuje się daną odmianą. Cechy wymowy, które obserwujemy u niższych klas społecznych uważane są za mniej standardowe. Dlatego przyjmuje się, że dialekt prestiżowy jest uważany za standardowy. W związku z powyższym społeczeństwo decyduje o tym czy dany dialekt zasługuje na miano „standardowego”, czy jest tylko odmianą innej standardowej odmiany. Tym czasem, w żadnych okolicznościach odmiana standardowa nie jest lepsza od innych odmian, np. Black English Vernacular. Jest to odmiana, która charakteryzuje się pewnymi różnicami w wymowie oraz która z pewnością nie jest tak powszechnie używana jak standardowa odmiana amerykańska. Niestety wciąż dochodzi do dyskryminacji niektórych grup społecznych ze względu na dialekt jakim się posługują. Oczywiście język standardowy jest wartością; jest jakby wyznacznikiem istnienia języka danego narodu lub grupy społecznej. Czymże byłby jednak język, w którym nie można wyróżnić innych odmian, odmian, które chociaż posiadają cechy zbliżone do języka
standardowego, czasem są jednak jakby jedyne w swoim rodzaju, a jednocześnie uwarunkowane są pewnymi regułami i zależnościami? Nie ulega wątpliwości, że nawet w danym regionie można zaobserwować zróżnicowanie w wymowie, zróżnicowanie w artykulacji poszczególnych dźwięków, które mogą się różnić w zależności od wielu innych czynników, tzn. regionalnych, także społecznych oraz kontekstowych. W celu odzwierciedlenia owych zależności, podałem parę przykładów. Owe zróżnicowanie z pewnością można zaobserwować w każdym języku, gdyż zawsze mamy do czynienia z różnymi sytuacjami oraz ze zróżnicowaniem statusu w społeczeństwie.
Bibliografia Akmajian, A., Demers, R., Farmer, A. i Harnish, R. (1997). Linguistics. Cambridge, Massachusetts: The MIT Press. Andersen, G. (2001). Pragmatic Markers and Sociolinguistic Variation. Amsterdam / Philadelphia: John Benjamins Publishing Company. Bailey, R. i Robinson, J. (1973). Varieties of Present-Day English. The University of Michigan: The Macmillan Company. Chambers, J. K. i Trudgill, P. (1998). Dialectology. Cambridge: Cambridge University Press. Francis, W. N. (1958). The Structure of American English. New York: The Ronald Press Company. Fromkin, V. (ed). (2001). Linguistics. An Introduction to Linguistic Theory. Oxford: Blackwell Publishers Inc. Fromkin, V. and Rodman, R. (1998). An Introduction to Language. Harcourt Brace & Company Gimson, A. C. (1994). Gimson’s Pronunciation of English. London: Edward Arnold. Hammond, M.. (1999). The Phonology of English. A Prosodic Optimality - Theoretic Approach. Oxford: Oxford University Press. Holmes, J. (2001). An Introduction to Sociolinguistics. Essex, England: Longman. Jassem, W. (1972). Fonetyka języka angielskiego. 3rd ed. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Labov, W.. (1972). Sociolinguistic Patterns. Philadelphia: University of Pennsylvania Press. Labov, W. (1996). The Social Stratification of English in New York City. Washington, DC: Center for Applied Linguistics. Linn, M., D. (1998). Dialects and Language Variation. New York: Academic Press. Mencken, H.L. (1979). The American Language. New York: Alfred A. Knopf. Roach, P. (1994). English Phonetics and Phonology Cambridge: Cambridge University Press. Romaine, S. (1988). Pidgin & Creole Languages. New York: Longman Spolsky, B. (1998). Sociolinguistics. Oxford: Oxford University Press. Trudgill, P. and Hannah, J. (1994). International English. London: Edward Arnold. Trudgill, P. (1996). Dialects. London: Routledge.
Wardhaugh, R. (1998). Sociolinguistics. Malden, Massachesetts, USA: Blackwell Publishers. Wolfram, W. and Fasold, R. (1974). The Study of Social Dialects. Englewood Cliff, New Jersey, USA: Prentice-Hall, Inc.
Źródła internetowe
American English Dialects, http://kfa.univ.szczecin.pl/histvar/amdial.html, 2004-04-06. Baron, D. Hooked on Ebonics. http://fsweb.berry.edu/academic/hass/ejohnson/eb/hooked~1.txt, 2004-04-06. Bostrom, H., Black English, http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/bosblac.html, 2001-10-01. Dialects-Myths and Realities, http://www.westga.edu/~dnewton/engl2000/dialects.html, 2004-04-06. Gilbert-Manning Henix, A. Controversy of Black English. http://www.wam.umd.edu/ stwright/ac/papers97/ Gilbert-Manning-Paper.html, 2004-04-06. http:/uta.fi/FAST/US1/LP/teru-be.html, 2001-11-21. http://www.americanaccent.com/pronunciation.html, 2001-10-25. http://www.geocities.com/Broadway/1906/dialects.html, 2001-03-05. http://www.geocities.com/lsilver5/listspeakpro.html, 2001-05-04, Jokela, M., Regional Variation in AE. http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/jokela.html, 2001-10-01. Katajisto, L., Black English: A Short History,http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/blacklk.html, 2001-10-01. Kauppinen, T., Varieties of American English, http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/tuirek.html, 2001-10-01. Labov, W., Social Dialects, http://www.arts.uwa.edu.au/lingWWW/LIN102_99/Notes/labov.html, 2001-12-30. Laurikainen, A., http://www.uta/FAST/US1/P1/laurik.ai.html, 2001-10-01. Perez, Samuel A. (April 1999). Using Ebonics or Black English as a Bridge toTeaching Standard English http://www.ascd.org/publications/class_lead/199904/perez.html, 2004-04-06. Pura, S., http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/spura.html, 2001-10-01. Rickford, J. R. (December, 1996). Ebonics Notes and Discussion. http://www.stanford.edu/~rickford/ ebonics/Ebonics Examples.htm, 2004-04-06. Rickford, J R. (December, 1997). Suite for Ebony and Phonics.http://www.stanford.edu/ ~rickford/papers/SuiteForEbonyAndPhonics.html, 2004-04-06. Rubba, J. (1977). Ebonics: Q & A.http://www.cla.calpoly.edu/~jrubba/Ebonics.html, 2004-04-06. Sidnell, J. African American Vernacular English (Ebonics). http://www.une.edu.au/langnet/aave.htm, 2004-0406. Social Dialects in America: Some General Observations, http://www.westga.edu/~dnewton/engl 2000/ social. class.html, 2001-12-30. Torvinen, J., Some Regional and Social Variations in American English And their Presentation in Comics, http://www.uta.fi/FAST/US1/P1/torvinen.html, 2001-10-01. Varieties of English Around the World, http://www.linguist.de/reese/English/america.html, 2001-09-30. Washington, J. African American English Research: A Review and Future Directions. http://www.rcgd.isr. umich.edu/ prba/perspectives/spring1998/jwashington.pdf, 2004-04-06. www.ucsc.edu/news_events/press-releases/archive/96-97/03-97/032797-UCSC-linguist-public.html, 2004-0406.
Alina Jackiewicz
Przestrzeń referencyjna You 1. Wprowadzenie.
Angielskie you wprawia w zakłopotanie obcokrajowca pragnącego przyswoić sobie ten język. Dzieje się tak już na pierwszej lekcji, kiedy uczeń dowiaduje się, że nowo poznanemu nauczycielowi może zadać pytanie How are you, mimo że you, jak mu właśnie wytłumaczono, znaczy po prostu 'ty'. Zakłopotanie wkrótce mija, a uczeń oddaje się zgłębianiu niuansów języka w przekonaniu, iż język angielski jest kwintesencją demokracji, i nierzadko z tego przekonania nie wyrasta. Niniejszy artykuł ma na celu opisać przestrzeń referencyjną angielskiego you. W tym celu wpierw przyjrzę się uwarunkowaniom historycznym, które spowodowały ten stan rzeczy, aby następnie przejść do części analitycznej, na którą się składa badanie przeprowadzone na podstawie wypowiedzi pisemnych studentów oraz omówienie korpusu języka prasy. 2. Kształtowanie się kategorii drugiej osoby. Język staroangielski dysponował ukształtowanym paradygmatem fleksyjnym zaimków osobowych. Zachowały się one w formie omal niezmienionej do czasów współczesnych. Tabela 1. ukazuje stan języka w okresie staroangielskim. Zaimki występowały w liczbie pojedynczej, podwójnej i mnogiej, odmieniały się przez cztery przypadki, a w trzeciej osobie wyróżniały rodzaj. Do naszych czasów sytuacja ta się zmieniła niewiele, oczywiście w porównaniu ze spustoszeniem, które dotknęło klasy rzeczowników, czasowników i przymiotników. Trzy znaczące różnice to: ograniczenie liczby przypadków, zanik liczby podwójnej oraz neutralizacja opozycji pomiędzy liczbą pojedynczą a liczbą mnogą w drugiej osobie. Już w staroangielskim rozróżnienie pomiędzy biernikiem a celownikiem ograniczało się do trzeciej osoby (Millward 1988, Pyles, Algeo 1982). Wtedy też wykrystalizował się system trzech przypadków, który oparł się procesowi kreolizacji języka średnioangielskiego i
przetrwał do dziś jako swoisty relikt, współczesne rzeczowniki angielskie odmieniają się bowiem przez dwa przypadki, a przymiotniki nie są w ogóle tą kategorią nacechowane. Liczba podwójna występowała tylko w pierwszej i drugiej osobie, ale nawet w okresie staroangielskim jej status nie był obowiązkowy, a w okresie średnioangielskim (Tabela 2.) zanikła zupełnie. Do współczesności, podobnie jak w języku polskim, przetrwały jej nieliczne ślady w postaci słów typu: both, either, or, neither, nor czy whether. Rozróżnienie między liczbą pojedynczą a mnogą w drugiej osobie jeszcze do XIII wieku opierało się logicznie na kryterium liczby osób, do których się zwracano. Potem jednak pod wpływem wszechogarniającej francuszczyzny zaczęto stosować formę mnogą w stosunku do jednego adresata, w ten sposób manifestując szacunek i uprzejmość. Proces ten nasilał się, ogarniając coraz szersze grupy społeczne pragnące, szczególnie w okresie wczesnonowoangielskim, upodobnić się do arystokracji. W wieku XVIII opozycja thou/you, czyli ty/wy, przestaje w języku angielskim istnieć. Kryterium liczby adresatów ustępuje miejsca względom socjolingwistycznym. Forma thou zostaje zepchnięta do marginalnych kontekstów o zabarwieniu religijnym typu Thou shalt not steal, czyli siódme przykazanie boskie Nie kradnij, czy modlitwa hallowed be thy name, thy Kingom come (święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje). First-Person
Singular
Dual
Plural
N
ic
wit
wē
A
mē, mec
unc
ūs
G
mīn
uncer
ūre
D
mē
une
ūs
Second Person
Singular
Dual
Plural
N
þū
git
gē
A
þē, þec
inc
ēow, ēowic
G
þīn
incer
ēower
D
þē
inc
ēow
Third Person
Masc.
Fem.
Neut.
Plural
N
hē
hēo
hit
hīe
A
hine
hīe
hit
hīe
G
his
hiere
his
hiera
D
him
hiere
him
him
Tabela 1: Staroangielski system zaimków osobowych (cytowane za Millward 1988: 85)
Case
First-Person
First-Person Plural
Subject
Singular
we
Object
us
Ich, I
Possessive
ure, our
Me Min(e), mi
Case
Second-Person Second -Person Plural
Subject
Sg
Object
þu, thou, etc.
Possessive
þe, thee, etc.
Зe, ye Зou, eu, you, Зiu, etc. Зur(e), your(e), etc.
þin(e), þi, thin(e), etc.
Case
3d Sg. Masc.
3d Sg. Fem.
3d Sg. Neut.
3d Plural
he
heo, sche, ho,
hit, it
he, hi, þei, ho, hie, þai,
he Зho, etc.
Subject him Object his Possessive
etc.
hire, hure, her,
hit, it
hem, þem, ham, heom,
heore, etc.
him
þaim, þam, etc.
hir(e), heore,
his
here, þair, heore,
her(e), etc.
hore, þar, etc.
Tabela 2: Zaimki osobowe w okresie średnioangielskim (cytowane za Millward 1988:146) Następuje trwała i nieodwracalna neutralizacja drugiej osoby, z wyłączeniem form zaimków zwrotnych i emfatycznych, gdzie zachowuje się rozróżnienie między yourself a yourselves. Ale dlaczego? Przecież zjawisko stosowania grzecznościowej formy mnogiej w stosunku do jednej osoby to cecha wielu języków indoeuropejskich i nie tylko. Nie pociąga to za sobą zanikania formy liczby pojedynczej. Weźmy przykład języka polskiego, gdzie istnieje forma Wy, ojciec, nic tu nie macie do gadania równolegle z Ty nie masz tu nic do gadania, ojciec. Podobne przykłady z innych języków (np. rosyjskiego, francuskiego) można mnożyć
Przyczyny tego zjawiska w języku angielskim nie doczekały się jednoznacznego wyjaśnienia. Większość badaczy (Pyles, Algeo 1982, Millward 1988, Baugh, Cable 1991, Barber 1994, Taitt 1996) utrzymuje, że to względy grzecznościowe są zdecydowanie odpowiedzialne za neutralizację drugiej osoby. Myślę, że oprócz tej przyczyny funkcjonalnej musiał zadziałać inny, bardzo silny mechanizm językowy, który zubożył angielszczyznę o tak prymarną opozycję semantyczną. Zaryzykuję hipotezę, że ogromną rolę odegrała tu dążność do ekonomiczności artykulacyjnej Anglików, którzy zdecydowanie mniej energii angażowali w wyprodukowanie ye, you, your niż thou, thee, thy/thine. Jeśli dodam, że thou wchodziło w związek syntagmatyczny z czasownikiem zakończonym sufiksem –st , który tworzył niewygodne zbitki spółgłoskowe z następującymi po nim słowami (thou seist this ‘mówisz to’), a you łączyło się, podobnie jak dziś, z czasownikiem w formie podstawowej, czytelnik zrozumie, dlaczego thou zostało zarzucone. Aby umocnić ten tok rozumowania, podniosę jeszcze jedną kwestię25. Pod koniec okresu średnioangielskiego, kiedy to już proces globalnych uproszczeń w obrębie kategorii funkcjonalnych jest na ukończeniu, następuje kumulacja form na th-. Okazuje się, na przykład, że spośród kilku rywalizujących ze sobą form zaimka 3 osoby liczby mnogiej (Nom: hi, they, thay; Obj: hem, heom, them, thaim, theim,
Gen: her(e), their(e), heres, theires) obronną ręką pod znacznym wpływem
skandynawskim wychodzą odpowiednio: they, them, their. Swoiste zaprzeczenie idei ekonomiczności. Zaimki wskazujące spośród wielorakości form funkcjonujących w okresie staroangielskim zamykają się w zbiorze czteroelementowym (this, these, that, those), przy czym wszystkie zaczynają się na th-. Zaimki dały początek nieodmiennemu przedimkowi określonemu, który też rozpoczyna się na th-. Takie nagromadzenie wyrazów gramatycznych zaczynających się na th- mogło prowadzić do synkretyzmu, co w języku analitycznym, jakim stawał się angielski w okresie wczesno nowoangielskim, jest zjawiskiem zarówno rzadkim, jak i niewskazanym. Właśnie przedimek określony the występujący w wariancie fonetycznym przewidzianym dla następującego po nim wyrazu zaczynającego się samogłoską /ði:/ okazał się homofonem zaimka osobowego drugiej osoby liczby pojedynczej w formie dopełnienia thee. Można sobie wyobrazić kontekst, że ktoś, słysząc /fo:ði /, waha się, czy chodzi o for you, czy może jest to początek for the... Wyrazy gramatyczne o tak wysokiej częstotliwości użycia nie tolerują nieokreśloności. Uważam, że i ten fakt przyczynił się w dużej mierze do zaniku thou wraz z całym przynależnym mu paradygmatem fleksyjnym.
25
Koncepcję tą zasugerował mi w rozmowie prywatnej prof. dr hab. Rafał Molencki
Straciwszy thou, język angielski pozbawił się prostego, nacechowanego gramatycznie środka wyrażania zażyłości (intimacy). Angielszczyzna straciła też pojęcie, które w języku polskim wyrażamy przez tykać się, być na ty,w języku niemieckim przez duzen, a francuskim przez tutoyer. Ich angielski ekwiwalent jeszcze u schyłku okresu średnioangielskiego istniał w postaci czasownika thoute (Pyles, Algeo 1982:190).
3. Postrzeganie you przez polskich użytkowników języka angielskiego. Zagadnienie you pojawia się w znamiennym artykule Anny Wierzbickiej Different Cultures, Different Languages, Different Speech Acts z 1985 roku. Wierzbicka (1985: 164), powołując się wstępnie na Browna i Gillmana (1960), stwierdza, że brak formy zwracania się do siebie wyrażającej zażyłość stawia angielski w opozycji do innych języków europejskich, gdzie takie rozróżnienie istnieje i pełni ważną funkcję. Wierzbicka (1985:164) z jednej strony mówi, że angielskie you jest bardzo demokratyczne, jest pewnego rodzaju wykładnikiem równości społecznej (social equlizer), z drugiej jednak strony twierdzi, że jest to mechanizm tworzący dystans (distance building device). Wynika to, w jej opinii, z faktu, że brak kontrastu pomiędzy drugą osobą liczby pojedynczej i mnogiej uniemożliwia zaznaczenie zażyłości interpersonalnej, i nie przez przypadek właśnie kultura anglosaska charakteryzuje się taką właściwością. Zrozumienie tego zjawiska przez rodzimych użytkowników języków, takich jak polski, gdzie opozycja ty/pan, pani jest głęboko zakorzeniona w świadomości językowej, nastręcza niemało trudności. I mówię tu o rodzimych użytkownikach języka polskiego, którzy władają biegle językiem angielskim. Obserwacje poczyniłam podczas swoich zajęć z językoznawstwa kontrastywnego ze studentami IV roku anglistyki. Omawiając cytowany wyżej artykuł Wierzbickiej, studenci wykazywali się pełnym zrozumieniem różnic pragmatycznych wskazywanych w tekście. Wyjątek stanowiło you jako distance building device. Zgadzali się, że "z tą równością społeczną to może nie do końca jest, jak się na początku wydaje", ale uwaga, że you jest mechanizmem tworzącym dystans, nie trafiała im do przekonania. Kilka tygodni temu, nosząc się z zamiarem napisania tego artykułu, postanowiłam sformalizować swoje obserwacje. Poprosiłam studentów III i IV roku Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach studiujących Język Angielski
w Biznesie oraz studentów III roku Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych w Zabrzu, aby napisali krótkie wypracowanie na temat swojego postrzegania you w kontekście grzecznościowych form zwracania się do osób i zażyłości międzyludzkiej. Pisanie było poprzedzone omówieniem istoty problemu, w końcu też zostało zadane pytanie, czy you postrzegają jako (i tu posłużę się, bo i wtedy tak uczyniłam terminami angielskimi) social equilizer czy distance building device. Zebrałam w sumie 34 prace, z których 24 przedstawiały zjawisko w sposób stereotypowy, który zilustruję wybranymi cytatami (zachowując oryginalną formę wypowiedzi): " osobiście uważam, że you zmniejsza dystans pomiędzy dwojgiem ludzi; sprawia, że wszyscy ludzie (obojętnie czy są bogaci, biedni czy znani czy nie znani) odnoszą się do siebie w jeden konkretny sposób” „używając you nie ustanawia się podziału na osoby „ważniejsze” i mniej „ważne” od siebie samego; dzięki takiemu zastosowaniu you łatwiej jest nawiązać kontakty typu szef – podwładny, uczeń –nauczyciel...” „myślę, że zanik zwrotów grzecznościowych typu Pan/Pani w języku angielskim jest zjawiskiem społecznym polegającym raczej na równości i pomniejszeniu dystansów pomiędzy poszczególnymi osobami. Rozmawiając z Anglikami podczas pobytu tam nie odniosłam wrażenia, aby przez to budował się dystans, wręcz przeciwnie” Kilka osób dostrzega problem: „you nie musi zbliżać ludzi i nie musi ich dystansować, jest wyrażeniem uniwersalnym” „zwracając się do osób przez you nie oznacza, że wszystkich traktuję jak rówieśników, równych rangą. „ „użycie formy you zarówno dla formy grzecznościowej jak i bezpośredniej nie jest równoznaczna z brakiem dystansu między rozmówcą A i B. Jest to raczej forma uproszczenia komunikacji interpersonalnej.” Pojawiło się też kilka opinii kontrowersyjnych; spośród nich przytoczę kilka:
„uważam, że użycie form grzecznościowych jest bardziej dystansujące niż brak zwrotów wskazujących na bliższe stosunki rozmówców.” „używanie jednej formy do wszystkich jest wyrazem zakłamania tak bardzo rozwarstwionego klasowo angielskiego społeczeństwa. Zupełnie tak, jakby udawano, że problem ten nie istnieje.” Na uwagę zasługują trzy komentarze, które prezentuję poniżej. Pierwszy świadczy o zrozumieniu fenomenu angielskiego you ,drugi jest bardzo trafną próbą wyjaśnienia przyczyn tego stanu rzeczy, trzeci natomiast wprowadza wątek, który chciałabym poruszyć w dalszej części artykułu. „nie uważam, żeby używanie formy you powodowało ułatwianie sposobu komunikacji czy zbliżanie się do ludzi. Anglicy są na tyle specyficzni, wciąż przywiązani do konwenansów i społecznej hierarchii, że i tak łatwo jest odczuć tzw. ‘social distance’. Mimo, że będąc w Anglii zwracałam się do moich przełożonych przez you to nie uważam, że byłam przez to w jakiś bliższych relacjach z nimi.” „gdyby to rozróżnienie( pomiędzy TY a Pan/Pani było potrzebne, podejrzewam, że odtworzono by je. A zatem stoi za tym jakieś tło społeczno- obyczajowe, które zaważyło na redukcji form grzecznościowych.” „słówko you wydaje się być czasem formą niepersonalną i nie możemy go tłumaczyć na język polski na ty.” Analiza zebranego materiału badawczego w postaci tych miniwypowiedzi pisemnych utwierdza mnie w przekonaniu, że aura spowijająca angielskie you jest podobnie zagadkowa i niezgłębiona jak przestrzeń referencyjna, którą ono zajmuje. Część tę, poświęconą percepcji you przez Polaków, rozpoczęłam słowami Anny Wierzbickiej; jej propozycją wyjaśnienia tego zjawiska pragnę też tę część zakończyć. Wierzbicka (1985:164) wywodzi, że anglosaska koncepcja, że każdemu się należy odrobina prywatności, legła u podstaw zjawiska, które próbuję w tym artykule przedstawić. Twierdzi też, że zażyła forma zwracania się do interlokutora, taka jak polskie ty, pozwala na psychologiczne zbliżenie się do niego, na przeniknięcie muru go otaczającego. Zdaniem
uczonej (1985:164), angielskie you trzyma wszystkich na dystans. W kulturze anglosaskiej każdy nieseksualny kontakt cielesny jest mocno ograniczany, szczególnie w porównaniu z kulturą słowiańską czy kulturą narodów basenu Morza Śródziemnego. Tutaj ludzie rzadko dotykają się, przytulają, całują, a nawet rzadko podają ręce. Brak zażyłej formy ty w języku angielskim odzwierciedla i wzmacnia poprawny kulturowo dystans pomiędzy jednostkami działający na rzecz powszechnej potrzeby psychologicznej i fizycznej prywatności. 4. Wyrażanie zażyłości w języku angielskim. Przekonana o uniwersalnym charakterze zjawiska zażyłości manifestowanego werbalnie w komunikacji interpersonalnej,
postanowiłam przyjrzeć się systemowi
adresatywnemu współczesnego języka angielskiego w poszukiwaniu form czy strategii, które mogłyby wskazywać na poufałość stosunków między interlokutorami. Analiza anglojęzycznej literatury socjolingwistycznej reprezentowanej przez: Brown i Ford (1964), Braun (1988), Ervin-Tripp (1974), Goffman (1967), Gramley, Patzhold (1992) pozwala na poczynienie pewnych uogólnień. Rozpocznę od cytatu ze znamiennej książki Brauna Terms of Address: Problems of Patterns and Usage in Various Languages and Cultures. Braun (1988:65) twierdzi: “The non-differentiating pronominal address in English, you, does not necessarily make English speakers perceive each other as equals” (“ta nieróżnicująca zaimkowa forma zwracania się w języku angielskim, you, niekoniecznie powoduje, że rodzimi użytkownicy angielskiego postrzegają się jako równi sobie”). W innym miejscu (1988:65) wyraża pogląd, że brak rozróżnień zaimkowych nie oznacza braku różnic w wyrażaniu grzeczności, szacunku, zażyłości. Co do pierwszych dwóch kwestii nie ma wątpliwości, że angielski dysponuje środkami wyrażania tytulatury i honoryfikatywności. Nie to jest jednak przedmiotem moich rozważań. Zainteresowana jestem środkami wyrażania zażyłości. Obciążenie wynikające z polskiego systemu adresatywnego każe mi przyjrzeć się powszechnemu w języku angielskim obyczajowi używania imienia w kontaktach międzyludzkich. I tu kolejna porażka. Wardhaugh (1986: 260) pisze, że pomimo wrażenia, które obcokrajowiec może odnieść, zwracanie się do kogoś imieniem nie musi wskazywać na zażyłość. Jest to cecha amerykańskiego społeczeństwa, w którym używanie imienia jest wręcz wymagane w grupie osób pracujących razem, jeśli nawet nie przepadają za sobą. Wzorce zachowań panujące w brytyjskiej angielszczyźnie są w gruncie rzeczy takie same, chociaż czasem decyzja o zwracaniu się do siebie imieniem może wymagać odrobinę więcej czasu.
Analiza wielu prac i badań naprowadziła mnie w końcu na trop sposobów wyrażania zażyłości / bliskości w języku angielskim. Jedynym pewnym ( Gramley, Patzhold 1992, Brown and Ford 1964:238) sposobem nacechowania stosunków interpersonalnych zażyłością jest stosowanie multiple naming, czyli zwracanie się do kogoś wieloma różnymi imionami czy innymi formami adresatywnymi. Zwracanie się w czasie tej samej rozmowie do kogoś imieniem w różnych wariantach zdrobnieniowych, nazwiskiem, "ksywą", przezwiskiem, a nawet wulgaryzmem jest najpewniejszym sposobem zaznaczenia, że relacja jest bliska. Spójrzmy na poniższy przykład ilustrujący to zjawisko: „Hi Tom. How are you doing, buddy? Mr. Smith’s got the new wheels! Oh Gosh Mumps, you know how to live. I’m impressed, Tommy.” W powyższej wypowiedzi zwrócono się do rzeczonego Tomasza z komentarzem na temat jego nowego samochodu, używając dwóch różnych form zdrobnienia: Tom, Tommy, nazwiska: Mr. Smith , nazwy generycznej: buddy oraz "ksywy" Mumps. Oszczędziłam czytelnikowi nierzadkiego w takiej sytuacji wyzwiska, który ma na celu wzmocnić poczucie bliskości. Trzeba przyznać, że zamanifestowanie poufałości w stosunku do drugiej osoby w języku angielskim jest nieco zakamuflowane. Trzeba się nieźle natrudzić, aby wydobyć ten niuans w systemie języka angielskiego, nawet będąc biegłym użytkownikiem tego języka. Fakt ten z pewnością może posłużyć jako wytłumaczenie, dlaczego studenci objęci przeze mnie badaniem (opisanym w części 3) dali się zwieść you, twierdząc w znacznej swej liczbie, że ten zaimek nie tworzy
podziałów i że pozwala na wyrażenie bliskości stosunków
pomiędzy adresatami. Przyglądając się temu zjawisku, można odnieść wrażenie, że stosunkowo26 prosta (dla większości języków europejskich) opozycja syntaktyczna (ty/ wy lub Pan/Pani) prowadząca do socjolingwistycznego zróżnicowania pomiędzy relacją zażyłą a formalno-grzecznościową w języku angielskim wraz z utratą rozróżnienia liczba pojedyncza/mnoga w obrębie drugiej osoby w XVIII wieku doprowadziła do sytuacji, gdzie tylko złożony zestaw środków wyrazu w ściśle określonych warunkach może doprowadzić do uzyskania podobnego efektu. Wyjątkiem może tu być „ty” korporatywne (Kita 2001: 173), „obecnie często stosowane w Polsce w stosunkach w miejscu pracy”, które w odróżnieniu od „ty” rodzinnego, przyjacielskiego, afektywnego nie współwystępuje z językiem potocznym i tym samym nie wskazuje na bliskość między rozmówcami. Korporatywnym „ty” się jednak w tym artykule celowo nie zajmuję ze względu na ograniczenia narzucone przez redaktorów tomu jak i zamiar poświęcenia temu zjawisku osobnego artykułu. 26
5. O you słów jeszcze kilka. Angielskie you fascynuje mnie już od dawna i to również w kontekście zjawisk klasyfikowanych poza pragmatyką czy socjolingwistyką. W ramach większego projektu badawczego, którym zajmowałam się jakiś czas temu (Jackiewicz 1998), poddałam analizie ilościowej konstrukcje bezosobowe występujące w znacznych rozmiarów korpusie języka prasy w języku angielskim i polskim. Przybliżę czytelnikowi, że chodzi tu o struktury takie jak:
One never knows what to do.
One should remember when to stop.
One would think they would run a later bus than this You’d
One występujące w tych konstrukcjach opisywane jest (Quirk1985, Schibsbye 1965) jako nieokreślone one, „indefinite one”, którego znaczenie można sparafrazować jako ludzie w ogóle z uwzględnieniem mówiącego. Ta postać one klasyfikowana jest jako rejestr formalny, podczas gdy za jego nieformalny odpowiednik uważa się you, w konstrukcjach typu:
You will go there and you will get hit in the head.
You buy things.
Wspomniane wyżej kilkupłaszczyznowe badanie27 miało między innymi odpowiedzieć na pytanie, jaki jest udział konstrukcji bezosobowych w komunikacji dziennikarskiej.
Badanie w swym charakterze kontrastywne oparte było na korpusie prasy brytyjskiej i polskiej. Prasa brytyjska objęła takie gazety jak: „The Daily Telegrach”, „The Times” i „The Guardian” z roczników: 1994, 1995, a liczba słów podlegająca analizie przekroczyła 100 mln. Korpus polski (znacznie skromniejszy objętościowo) objął takie gazety jak „Gazeta Wyborcza” i „Tygodnik Powszechny”, a liczba słów zaangażowanych w badanie wyniosła ponad 13 mln. Dysproporcja wynika z trudności, które napotkałam w trakcie prób dotarcia do korpusów języka polskiego w formie elektronicznej obejmujących komunikację dziennikarską. Forma ta była absolutnie konieczna, aby zastosować program konkordancyjny (Tribble, Jones1990) . 27
Efektem ubocznym tej analizy okazało się zauważenie, że to konstrukcje z you, a nie z one, zajmują dominującą pozycję, jeśli chodzi o unikanie w języku angielskim referencji bezpośredniej. Proporcje użycia one w stosunku do you, które wykazałam, wynosiły od 1: 2,6 w przypadku The Guardian” do 1:4,5 w przypadku takich gazet jak ”The Times” czy „The Daily Telegraph”. Postulowałam
wtedy
zweryfikowanie
statusu
you,
dotychczas
krzywdząco
szufladkowanego jako nieformalne czy nawet marginalne. Przecież język prasy na kontinuum rejestrów mieści się bliżej stylu formalnego. Zasugerowałam też, że warto byłoby zbadać pole referencyjne you w związku z jego rosnącą obecnością. W tym artykule podejmuję próbę wyjaśnienia tego fenomenu i przedstawię teraz swoją interpretację. Myślę, że odkąd you w XIII wieku zaczęło przejmować pole referencyjne thou, rozpoczął się nieodwracalny proces jego swoistej depersonalizacji. You nie denotuje drugiej osoby liczby pojedynczej; nie do końca gramatykalizuje też drugą osobę liczby mnogiej. Jest faktem powszechnie znanym, iż niektóre dialekty amerykańskiej angielszczyzny (Gramley, Patzhold 1992) dla podkreślenia liczby mnogiej stosują formy you all, czy youse, a mowa potoczna obfituje w zwroty you guys, you fellows, you people. Przestrzeń referencyjna you rozciąga się znacznie poza strefę drugiej osoby. Reasumując chciałabym zastosować konceptualizację proksemiczną. Edward T. Hall, antropolog amerykański, jeden z pionierów w studiach nad ludzkimi potrzebami przestrzennymi, wprowadził termin proksemika (ang. Proxemics, od słowa proximity, czyli bliskość). Pease (1998) podkreśla, że badania Halla w tej dziedzinie doprowadziły do nowego pojmowania stosunków międzyludzkich. Już w latach 60. ubiegłego stulecia wyróżnił on cztery odrębne strefy dystansu, ściśle zdefiniowane w kategoriach metrycznych. Są to strefy: intymna, osobista, społeczna i publiczna. Strefa intymna, pomiędzy 15cm — 45cm, jest pilnie strzeżona przez każdego człowieka i uważana za jego własność. Prawo jej naruszenia mają tylko osoby związane uczuciowo: rodzice, małżonkowie, dzieci, bliscy przyjaciele i krewni. Pease (1998:23-25) dodaje, że wyróżnia się też subsferę, która rozciąga się do 15 cm od ciała danego człowieka i która może być naruszona tylko podczas kontaktów fizycznych. Ta sfera jest ściśle intymna. Strefa osobista, pomiędzy 46cm — 122cm, jest to odległość, jaka dzieli nas od innych ludzi podczas spotkań u znajomych lub w biurze, kontaktów społecznych (zawodowych) i spotkań towarzyskich.
Strefa społeczna obejmująca odległość między 1,22 m a 3,6 m dotyczy nieznajomych, np. kogoś nowego w pracy, ekspedientkę w sklepie, listonosza. Strefa publiczna, powyżej 3,6 m, jest odległością, którą zachowujemy, zwracając się do większej liczby osób.. Posługując się metaforyką proksemiczną, zaryzykuję stwierdzenie, że angielskie you „omija” strefę intymną, pojawia się w strefie osobistej, w społecznej czuje się dobrze, a w publicznej ukazuje się w swej bezosobowej postaci.
Bibliografia Alina Jackiewicz
Przestrzeń referencyjna You 2. Wprowadzenie.
Angielskie you wprawia w zakłopotanie obcokrajowca pragnącego przyswoić sobie ten język. Dzieje się tak już na pierwszej lekcji, kiedy uczeń dowiaduje się, że nowo poznanemu nauczycielowi może zadać pytanie How are you, mimo że you, jak mu właśnie wytłumaczono, znaczy po prostu 'ty'. Zakłopotanie wkrótce mija, a uczeń oddaje się zgłębianiu niuansów języka w przekonaniu, iż język angielski jest kwintesencją demokracji, i nierzadko z tego przekonania nie wyrasta. Niniejszy artykuł ma na celu opisać przestrzeń referencyjną angielskiego you. W tym celu wpierw przyjrzę się uwarunkowaniom historycznym, które spowodowały ten stan rzeczy, aby następnie przejść do części analitycznej, na którą się składa badanie przeprowadzone na podstawie wypowiedzi pisemnych studentów oraz omówienie korpusu języka prasy. 2. Kształtowanie się kategorii drugiej osoby. Język staroangielski dysponował ukształtowanym paradygmatem fleksyjnym zaimków osobowych. Zachowały się one w formie omal niezmienionej do czasów współczesnych. Tabela 1. ukazuje stan języka w okresie staroangielskim. Zaimki występowały w liczbie
pojedynczej, podwójnej i mnogiej, odmieniały się przez cztery przypadki, a w trzeciej osobie wyróżniały rodzaj. Do naszych czasów sytuacja ta się zmieniła niewiele, oczywiście w porównaniu ze spustoszeniem, które dotknęło klasy rzeczowników, czasowników i przymiotników. Trzy znaczące różnice to: ograniczenie liczby przypadków, zanik liczby podwójnej oraz neutralizacja opozycji pomiędzy liczbą pojedynczą a liczbą mnogą w drugiej osobie. Już w staroangielskim rozróżnienie pomiędzy biernikiem a celownikiem ograniczało się do trzeciej osoby (Millward 1988, Pyles, Algeo 1982). Wtedy też wykrystalizował się system trzech przypadków, który oparł się procesowi kreolizacji języka średnioangielskiego i przetrwał do dziś jako swoisty relikt, współczesne rzeczowniki angielskie odmieniają się bowiem przez dwa przypadki, a przymiotniki nie są w ogóle tą kategorią nacechowane. Liczba podwójna występowała tylko w pierwszej i drugiej osobie, ale nawet w okresie staroangielskim jej status nie był obowiązkowy, a w okresie średnioangielskim (Tabela 2.) zanikła zupełnie. Do współczesności, podobnie jak w języku polskim, przetrwały jej nieliczne ślady w postaci słów typu: both, either, or, neither, nor czy whether. Rozróżnienie między liczbą pojedynczą a mnogą w drugiej osobie jeszcze do XIII wieku opierało się logicznie na kryterium liczby osób, do których się zwracano. Potem jednak pod wpływem wszechogarniającej francuszczyzny zaczęto stosować formę mnogą w stosunku do jednego adresata, w ten sposób manifestując szacunek i uprzejmość. Proces ten nasilał się, ogarniając coraz szersze grupy społeczne pragnące, szczególnie w okresie wczesnonowoangielskim, upodobnić się do arystokracji. W wieku XVIII opozycja thou/you, czyli ty/wy, przestaje w języku angielskim istnieć. Kryterium liczby adresatów ustępuje miejsca względom socjolingwistycznym. Forma thou zostaje zepchnięta do marginalnych kontekstów o zabarwieniu religijnym typu Thou shalt not steal, czyli siódme przykazanie boskie Nie kradnij, czy modlitwa hallowed be thy name, thy Kingom come (święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje).
First-Person
Singular
Dual
Plural
N
ic
wit
wē
A
mē, mec
unc
ūs
G
mīn
uncer
ūre
D
mē
une
ūs
Second Person
Singular
Dual
Plural
N
þū
git
gē
A
þē, þec
inc
ēow, ēowic
G
þīn
incer
ēower
D
þē
inc
ēow
Third Person
Masc.
Fem.
Neut.
Plural
N
hē
hēo
hit
hīe
A
hine
hīe
hit
hīe
G
his
hiere
his
hiera
D
him
hiere
him
him
Tabela 1: Staroangielski system zaimków osobowych (cytowane za Millward 1988: 85)
Case
First-Person
First-Person Plural
Subject
Singular
we
Object
us
Ich, I
Possessive
ure, our
Me Min(e), mi
Case
Second-Person Second -Person Plural
Subject
Sg
Object
þu, thou, etc.
Possessive
þe, thee, etc.
Зe, ye Зou, eu, you, Зiu, etc. Зur(e), your(e), etc.
þin(e), þi, thin(e), etc.
Case
3d Sg. Masc.
3d Sg. Fem.
3d Sg. Neut.
3d Plural
he
heo, sche, ho,
hit, it
he, hi, þei, ho, hie, þai,
he Зho, etc.
Subject him Object his Possessive
etc.
hire, hure, her,
hit, it
hem, þem, ham, heom,
heore, etc.
him
þaim, þam, etc.
hir(e), heore,
his
here, þair, heore,
her(e), etc.
hore, þar, etc.
Tabela 2: Zaimki osobowe w okresie średnioangielskim (cytowane za Millward 1988:146) Następuje trwała i nieodwracalna neutralizacja drugiej osoby, z wyłączeniem form zaimków zwrotnych i emfatycznych, gdzie zachowuje się rozróżnienie między yourself a yourselves. Ale dlaczego? Przecież zjawisko stosowania grzecznościowej formy mnogiej w stosunku do jednej osoby to cecha wielu języków indoeuropejskich i nie tylko. Nie pociąga to za sobą zanikania formy liczby pojedynczej. Weźmy przykład języka polskiego, gdzie istnieje forma Wy, ojciec, nic tu nie macie do gadania równolegle z Ty nie masz tu nic do gadania, ojciec. Podobne przykłady z innych języków (np. rosyjskiego, francuskiego) można mnożyć Przyczyny tego zjawiska w języku angielskim nie doczekały się jednoznacznego wyjaśnienia. Większość badaczy (Pyles, Algeo 1982, Millward 1988, Baugh, Cable 1991, Barber 1994, Taitt 1996) utrzymuje, że to względy grzecznościowe są zdecydowanie
odpowiedzialne za neutralizację drugiej osoby. Myślę, że oprócz tej przyczyny funkcjonalnej musiał zadziałać inny, bardzo silny mechanizm językowy, który zubożył angielszczyznę o tak prymarną opozycję semantyczną. Zaryzykuję hipotezę, że ogromną rolę odegrała tu dążność do ekonomiczności artykulacyjnej Anglików, którzy zdecydowanie mniej energii angażowali w wyprodukowanie ye, you, your niż thou, thee, thy/thine. Jeśli dodam, że thou wchodziło w związek syntagmatyczny z czasownikiem zakończonym sufiksem –st , który tworzył niewygodne zbitki spółgłoskowe z następującymi po nim słowami (thou seist this ‘mówisz to’), a you łączyło się, podobnie jak dziś, z czasownikiem w formie podstawowej, czytelnik zrozumie, dlaczego thou zostało zarzucone. Aby umocnić ten tok rozumowania, podniosę jeszcze jedną kwestię28. Pod koniec okresu średnioangielskiego, kiedy to już proces globalnych uproszczeń w obrębie kategorii funkcjonalnych jest na ukończeniu, następuje kumulacja form na th-. Okazuje się, na przykład, że spośród kilku rywalizujących ze sobą form zaimka 3 osoby liczby mnogiej (Nom: hi, they, thay; Obj: hem, heom, them, thaim, theim,
Gen: her(e), their(e), heres, theires) obronną ręką pod znacznym wpływem
skandynawskim wychodzą odpowiednio: they, them, their. Swoiste zaprzeczenie idei ekonomiczności. Zaimki wskazujące spośród wielorakości form funkcjonujących w okresie staroangielskim zamykają się w zbiorze czteroelementowym (this, these, that, those), przy czym wszystkie zaczynają się na th-. Zaimki dały początek nieodmiennemu przedimkowi określonemu, który też rozpoczyna się na th-. Takie nagromadzenie wyrazów gramatycznych zaczynających się na th- mogło prowadzić do synkretyzmu, co w języku analitycznym, jakim stawał się angielski w okresie wczesno nowoangielskim, jest zjawiskiem zarówno rzadkim, jak i niewskazanym. Właśnie przedimek określony the występujący w wariancie fonetycznym przewidzianym dla następującego po nim wyrazu zaczynającego się samogłoską /ði:/ okazał się homofonem zaimka osobowego drugiej osoby liczby pojedynczej w formie dopełnienia thee. Można sobie wyobrazić kontekst, że ktoś, słysząc /fo:ði /, waha się, czy chodzi o for you, czy może jest to początek for the... Wyrazy gramatyczne o tak wysokiej częstotliwości użycia nie tolerują nieokreśloności. Uważam, że i ten fakt przyczynił się w dużej mierze do zaniku thou wraz z całym przynależnym mu paradygmatem fleksyjnym. Straciwszy thou, język angielski pozbawił się prostego, nacechowanego gramatycznie środka wyrażania zażyłości (intimacy). Angielszczyzna straciła też pojęcie, które w języku polskim wyrażamy przez tykać się, być na ty,w języku niemieckim przez duzen, a francuskim
28
Koncepcję tą zasugerował mi w rozmowie prywatnej prof. dr hab. Rafał Molencki
przez tutoyer. Ich angielski ekwiwalent jeszcze u schyłku okresu średnioangielskiego istniał w postaci czasownika thoute (Pyles, Algeo 1982:190).
3. Postrzeganie you przez polskich użytkowników języka angielskiego. Zagadnienie you pojawia się w znamiennym artykule Anny Wierzbickiej Different Cultures, Different Languages, Different Speech Acts z 1985 roku. Wierzbicka (1985: 164), powołując się wstępnie na Browna i Gillmana (1960), stwierdza, że brak formy zwracania się do siebie wyrażającej zażyłość stawia angielski w opozycji do innych języków europejskich, gdzie takie rozróżnienie istnieje i pełni ważną funkcję. Wierzbicka (1985:164) z jednej strony mówi, że angielskie you jest bardzo demokratyczne, jest pewnego rodzaju wykładnikiem równości społecznej (social equlizer), z drugiej jednak strony twierdzi, że jest to mechanizm tworzący dystans (distance building device). Wynika to, w jej opinii, z faktu, że brak kontrastu pomiędzy drugą osobą liczby pojedynczej i mnogiej uniemożliwia zaznaczenie zażyłości interpersonalnej, i nie przez przypadek właśnie kultura anglosaska charakteryzuje się taką właściwością. Zrozumienie tego zjawiska przez rodzimych użytkowników języków, takich jak polski, gdzie opozycja ty/pan, pani jest głęboko zakorzeniona w świadomości językowej, nastręcza niemało trudności. I mówię tu o rodzimych użytkownikach języka polskiego, którzy władają biegle językiem angielskim. Obserwacje poczyniłam podczas swoich zajęć z językoznawstwa kontrastywnego ze studentami IV roku anglistyki. Omawiając cytowany wyżej artykuł Wierzbickiej, studenci wykazywali się pełnym zrozumieniem różnic pragmatycznych wskazywanych w tekście. Wyjątek stanowiło you jako distance building device. Zgadzali się, że "z tą równością społeczną to może nie do końca jest, jak się na początku wydaje", ale uwaga, że you jest mechanizmem tworzącym dystans, nie trafiała im do przekonania. Kilka tygodni temu, nosząc się z zamiarem napisania tego artykułu, postanowiłam sformalizować swoje obserwacje. Poprosiłam studentów III i IV roku Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach studiujących Język Angielski w Biznesie oraz studentów III roku Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych w Zabrzu, aby napisali krótkie wypracowanie na temat swojego postrzegania you w kontekście
grzecznościowych form zwracania się do osób i zażyłości międzyludzkiej. Pisanie było poprzedzone omówieniem istoty problemu, w końcu też zostało zadane pytanie, czy you postrzegają jako (i tu posłużę się, bo i wtedy tak uczyniłam terminami angielskimi) social equilizer czy distance building device. Zebrałam w sumie 34 prace, z których 24 przedstawiały zjawisko w sposób stereotypowy, który zilustruję wybranymi cytatami (zachowując oryginalną formę wypowiedzi): " osobiście uważam, że you zmniejsza dystans pomiędzy dwojgiem ludzi; sprawia, że wszyscy ludzie (obojętnie czy są bogaci, biedni czy znani czy nie znani) odnoszą się do siebie w jeden konkretny sposób” „używając you nie ustanawia się podziału na osoby „ważniejsze” i mniej „ważne” od siebie samego; dzięki takiemu zastosowaniu you łatwiej jest nawiązać kontakty typu szef – podwładny, uczeń –nauczyciel...” „myślę, że zanik zwrotów grzecznościowych typu Pan/Pani w języku angielskim jest zjawiskiem społecznym polegającym raczej na równości i pomniejszeniu dystansów pomiędzy poszczególnymi osobami. Rozmawiając z Anglikami podczas pobytu tam nie odniosłam wrażenia, aby przez to budował się dystans, wręcz przeciwnie” Kilka osób dostrzega problem: „you nie musi zbliżać ludzi i nie musi ich dystansować, jest wyrażeniem uniwersalnym” „zwracając się do osób przez you nie oznacza, że wszystkich traktuję jak rówieśników, równych rangą. „ „użycie formy you zarówno dla formy grzecznościowej jak i bezpośredniej nie jest równoznaczna z brakiem dystansu między rozmówcą A i B. Jest to raczej forma uproszczenia komunikacji interpersonalnej.” Pojawiło się też kilka opinii kontrowersyjnych; spośród nich przytoczę kilka: „uważam, że użycie form grzecznościowych jest bardziej dystansujące niż brak zwrotów wskazujących na bliższe stosunki rozmówców.”
„używanie jednej formy do wszystkich jest wyrazem zakłamania tak bardzo rozwarstwionego klasowo angielskiego społeczeństwa. Zupełnie tak, jakby udawano, że problem ten nie istnieje.” Na uwagę zasługują trzy komentarze, które prezentuję poniżej. Pierwszy świadczy o zrozumieniu fenomenu angielskiego you ,drugi jest bardzo trafną próbą wyjaśnienia przyczyn tego stanu rzeczy, trzeci natomiast wprowadza wątek, który chciałabym poruszyć w dalszej części artykułu. „nie uważam, żeby używanie formy you powodowało ułatwianie sposobu komunikacji czy zbliżanie się do ludzi. Anglicy są na tyle specyficzni, wciąż przywiązani do konwenansów i społecznej hierarchii, że i tak łatwo jest odczuć tzw. ‘social distance’. Mimo, że będąc w Anglii zwracałam się do moich przełożonych przez you to nie uważam, że byłam przez to w jakiś bliższych relacjach z nimi.” „gdyby to rozróżnienie( pomiędzy TY a Pan/Pani było potrzebne, podejrzewam, że odtworzono by je. A zatem stoi za tym jakieś tło społeczno- obyczajowe, które zaważyło na redukcji form grzecznościowych.” „słówko you wydaje się być czasem formą niepersonalną i nie możemy go tłumaczyć na język polski na ty.” Analiza zebranego materiału badawczego w postaci tych miniwypowiedzi pisemnych utwierdza mnie w przekonaniu, że aura spowijająca angielskie you jest podobnie zagadkowa i niezgłębiona jak przestrzeń referencyjna, którą ono zajmuje. Część tę, poświęconą percepcji you przez Polaków, rozpoczęłam słowami Anny Wierzbickiej; jej propozycją wyjaśnienia tego zjawiska pragnę też tę część zakończyć. Wierzbicka (1985:164) wywodzi, że anglosaska koncepcja, że każdemu się należy odrobina prywatności, legła u podstaw zjawiska, które próbuję w tym artykule przedstawić. Twierdzi też, że zażyła forma zwracania się do interlokutora, taka jak polskie ty, pozwala na psychologiczne zbliżenie się do niego, na przeniknięcie muru go otaczającego. Zdaniem uczonej (1985:164), angielskie you trzyma wszystkich na dystans. W kulturze anglosaskiej każdy nieseksualny kontakt cielesny jest mocno ograniczany, szczególnie w porównaniu z
kulturą słowiańską czy kulturą narodów basenu Morza Śródziemnego. Tutaj ludzie rzadko dotykają się, przytulają, całują, a nawet rzadko podają ręce. Brak zażyłej formy ty w języku angielskim odzwierciedla i wzmacnia poprawny kulturowo dystans pomiędzy jednostkami działający na rzecz powszechnej potrzeby psychologicznej i fizycznej prywatności. 4. Wyrażanie zażyłości w języku angielskim. Przekonana o uniwersalnym charakterze zjawiska zażyłości manifestowanego werbalnie w komunikacji interpersonalnej,
postanowiłam przyjrzeć się systemowi
adresatywnemu współczesnego języka angielskiego w poszukiwaniu form czy strategii, które mogłyby wskazywać na poufałość stosunków między interlokutorami. Analiza anglojęzycznej literatury socjolingwistycznej reprezentowanej przez: Brown i Ford (1964), Braun (1988), Ervin-Tripp (1974), Goffman (1967), Gramley, Patzhold (1992) pozwala na poczynienie pewnych uogólnień. Rozpocznę od cytatu ze znamiennej książki Brauna Terms of Address: Problems of Patterns and Usage in Various Languages and Cultures. Braun (1988:65) twierdzi: “The non-differentiating pronominal address in English, you, does not necessarily make English speakers perceive each other as equals” (“ta nieróżnicująca zaimkowa forma zwracania się w języku angielskim, you, niekoniecznie powoduje, że rodzimi użytkownicy angielskiego postrzegają się jako równi sobie”). W innym miejscu (1988:65) wyraża pogląd, że brak rozróżnień zaimkowych nie oznacza braku różnic w wyrażaniu grzeczności, szacunku, zażyłości. Co do pierwszych dwóch kwestii nie ma wątpliwości, że angielski dysponuje środkami wyrażania tytulatury i honoryfikatywności. Nie to jest jednak przedmiotem moich rozważań. Zainteresowana jestem środkami wyrażania zażyłości. Obciążenie wynikające z polskiego systemu adresatywnego każe mi przyjrzeć się powszechnemu w języku angielskim obyczajowi używania imienia w kontaktach międzyludzkich. I tu kolejna porażka. Wardhaugh (1986: 260) pisze, że pomimo wrażenia, które obcokrajowiec może odnieść, zwracanie się do kogoś imieniem nie musi wskazywać na zażyłość. Jest to cecha amerykańskiego społeczeństwa, w którym używanie imienia jest wręcz wymagane w grupie osób pracujących razem, jeśli nawet nie przepadają za sobą. Wzorce zachowań panujące w brytyjskiej angielszczyźnie są w gruncie rzeczy takie same, chociaż czasem decyzja o zwracaniu się do siebie imieniem może wymagać odrobinę więcej czasu. Analiza wielu prac i badań naprowadziła mnie w końcu na trop sposobów wyrażania zażyłości / bliskości w języku angielskim. Jedynym pewnym ( Gramley, Patzhold 1992,
Brown and Ford 1964:238) sposobem nacechowania stosunków interpersonalnych zażyłością jest stosowanie multiple naming, czyli zwracanie się do kogoś wieloma różnymi imionami czy innymi formami adresatywnymi. Zwracanie się w czasie tej samej rozmowie do kogoś imieniem w różnych wariantach zdrobnieniowych, nazwiskiem, "ksywą", przezwiskiem, a nawet wulgaryzmem jest najpewniejszym sposobem zaznaczenia, że relacja jest bliska. Spójrzmy na poniższy przykład ilustrujący to zjawisko: „Hi Tom. How are you doing, buddy? Mr. Smith’s got the new wheels! Oh Gosh Mumps, you know how to live. I’m impressed, Tommy.” W powyższej wypowiedzi zwrócono się do rzeczonego Tomasza z komentarzem na temat jego nowego samochodu, używając dwóch różnych form zdrobnienia: Tom, Tommy, nazwiska: Mr. Smith , nazwy generycznej: buddy oraz "ksywy" Mumps. Oszczędziłam czytelnikowi nierzadkiego w takiej sytuacji wyzwiska, który ma na celu wzmocnić poczucie bliskości. Trzeba przyznać, że zamanifestowanie poufałości w stosunku do drugiej osoby w języku angielskim jest nieco zakamuflowane. Trzeba się nieźle natrudzić, aby wydobyć ten niuans w systemie języka angielskiego, nawet będąc biegłym użytkownikiem tego języka. Fakt ten z pewnością może posłużyć jako wytłumaczenie, dlaczego studenci objęci przeze mnie badaniem (opisanym w części 3) dali się zwieść you, twierdząc w znacznej swej liczbie, że ten zaimek nie tworzy
podziałów i że pozwala na wyrażenie bliskości stosunków
pomiędzy adresatami. Przyglądając się temu zjawisku, można odnieść wrażenie, że stosunkowo29 prosta (dla większości języków europejskich) opozycja syntaktyczna (ty/ wy lub Pan/Pani) prowadząca do socjolingwistycznego zróżnicowania pomiędzy relacją zażyłą a formalno-grzecznościową w języku angielskim wraz z utratą rozróżnienia liczba pojedyncza/mnoga w obrębie drugiej osoby w XVIII wieku doprowadziła do sytuacji, gdzie tylko złożony zestaw środków wyrazu w ściśle określonych warunkach może doprowadzić do uzyskania podobnego efektu. 5. O you słów jeszcze kilka. Wyjątkiem może tu być „ty” korporatywne (Kita 2001: 173), „obecnie często stosowane w Polsce w stosunkach w miejscu pracy”, które w odróżnieniu od „ty” rodzinnego, przyjacielskiego, afektywnego nie współwystępuje z językiem potocznym i tym samym nie wskazuje na bliskość między rozmówcami. Korporatywnym „ty” się jednak w tym artykule celowo nie zajmuję ze względu na ograniczenia narzucone przez redaktorów tomu jak i zamiar poświęcenia temu zjawisku osobnego artykułu. 29
Angielskie you fascynuje mnie już od dawna i to również w kontekście zjawisk klasyfikowanych poza pragmatyką czy socjolingwistyką. W ramach większego projektu badawczego, którym zajmowałam się jakiś czas temu (Jackiewicz 1998), poddałam analizie ilościowej konstrukcje bezosobowe występujące w znacznych rozmiarów korpusie języka prasy w języku angielskim i polskim. Przybliżę czytelnikowi, że chodzi tu o struktury takie jak:
One never knows what to do.
One should remember when to stop.
One would think they would run a later bus than this You’d
One występujące w tych konstrukcjach opisywane jest (Quirk1985, Schibsbye 1965) jako nieokreślone one, „indefinite one”, którego znaczenie można sparafrazować jako ludzie w ogóle z uwzględnieniem mówiącego. Ta postać one klasyfikowana jest jako rejestr formalny, podczas gdy za jego nieformalny odpowiednik uważa się you, w konstrukcjach typu:
You will go there and you will get hit in the head.
You buy things.
Wspomniane wyżej kilkupłaszczyznowe badanie30 miało między innymi odpowiedzieć na pytanie, jaki jest udział konstrukcji bezosobowych w komunikacji dziennikarskiej.
Badanie w swym charakterze kontrastywne oparte było na korpusie prasy brytyjskiej i polskiej. Prasa brytyjska objęła takie gazety jak: „The Daily Telegrach”, „The Times” i „The Guardian” z roczników: 1994, 1995, a liczba słów podlegająca analizie przekroczyła 100 mln. Korpus polski (znacznie skromniejszy objętościowo) objął takie gazety jak „Gazeta Wyborcza” i „Tygodnik Powszechny”, a liczba słów zaangażowanych w badanie wyniosła ponad 13 mln. Dysproporcja wynika z trudności, które napotkałam w trakcie prób dotarcia do korpusów języka polskiego w formie elektronicznej obejmujących komunikację dziennikarską. Forma ta była absolutnie konieczna, aby zastosować program konkordancyjny (Tribble, Jones1990) . 30
Efektem ubocznym tej analizy okazało się zauważenie, że to konstrukcje z you, a nie z one, zajmują dominującą pozycję, jeśli chodzi o unikanie w języku angielskim referencji bezpośredniej. Proporcje użycia one w stosunku do you, które wykazałam, wynosiły od 1: 2,6 w przypadku The Guardian” do 1:4,5 w przypadku takich gazet jak ”The Times” czy „The Daily Telegraph”. Postulowałam
wtedy
zweryfikowanie
statusu
you,
dotychczas
krzywdząco
szufladkowanego jako nieformalne czy nawet marginalne. Przecież język prasy na kontinuum rejestrów mieści się bliżej stylu formalnego. Zasugerowałam też, że warto byłoby zbadać pole referencyjne you w związku z jego rosnącą obecnością. W tym artykule podejmuję próbę wyjaśnienia tego fenomenu i przedstawię teraz swoją interpretację. Myślę, że odkąd you w XIII wieku zaczęło przejmować pole referencyjne thou, rozpoczął się nieodwracalny proces jego swoistej depersonalizacji. You nie denotuje drugiej osoby liczby pojedynczej; nie do końca gramatykalizuje też drugą osobę liczby mnogiej. Jest faktem powszechnie znanym, iż niektóre dialekty amerykańskiej angielszczyzny (Gramley, Patzhold 1992) dla podkreślenia liczby mnogiej stosują formy you all, czy youse, a mowa potoczna obfituje w zwroty you guys, you fellows, you people. Przestrzeń referencyjna you rozciąga się znacznie poza strefę drugiej osoby. Reasumując chciałabym zastosować konceptualizację proksemiczną. Edward T. Hall, antropolog amerykański, jeden z pionierów w studiach nad ludzkimi potrzebami przestrzennymi, wprowadził termin proksemika (ang. Proxemics, od słowa proximity, czyli bliskość). Pease (1998) podkreśla, że badania Halla w tej dziedzinie doprowadziły do nowego pojmowania stosunków międzyludzkich. Już w latach 60. ubiegłego stulecia wyróżnił on cztery odrębne strefy dystansu, ściśle zdefiniowane w kategoriach metrycznych. Są to strefy: intymna, osobista, społeczna i publiczna. Strefa intymna, pomiędzy 15cm — 45cm, jest pilnie strzeżona przez każdego człowieka i uważana za jego własność. Prawo jej naruszenia mają tylko osoby związane uczuciowo: rodzice, małżonkowie, dzieci, bliscy przyjaciele i krewni. Pease (1998:23-25) dodaje, że wyróżnia się też subsferę, która rozciąga się do 15 cm od ciała danego człowieka i która może być naruszona tylko podczas kontaktów fizycznych. Ta sfera jest ściśle intymna. Strefa osobista, pomiędzy 46cm — 122cm, jest to odległość, jaka dzieli nas od innych ludzi podczas spotkań u znajomych lub w biurze, kontaktów społecznych (zawodowych) i spotkań towarzyskich.
Strefa społeczna obejmująca odległość między 1,22 m a 3,6 m dotyczy nieznajomych, np. kogoś nowego w pracy, ekspedientkę w sklepie, listonosza. Strefa publiczna, powyżej 3,6 m, jest odległością, którą zachowujemy, zwracając się do większej liczby osób.. Posługując się metaforyką proksemiczną, zaryzykuję stwierdzenie, że angielskie you „omija” strefę intymną, pojawia się w strefie osobistej, w społecznej czuje się dobrze, a w publicznej ukazuje się w swej bezosobowej postaci.
Bibliografia Barber, B.1993.The English Language. A Historical Introduction. CUP. Baugh, A.,T.Cable.1991. A History of the English Language. London and New York: Routladge. Braun, F.1988. Terms of Address: Problems of Patterns and Usage in Various Languages and Cultures. Berlin: Mouton de Gruyter. Brown,R., M. Ford. 1964. Address in American English, w: D. Hymes (ed.) Language in Culture and Society. New York: Harper and Row, 234-244. Brown, R., A.Gillman.1972. The pronouns of power and solidarity, w: P.P.Giglioli (ed.) Language and Social Context. Harmondsworth: Penguin, 252-282. Ervin-Tripp, S. 1974. Sociolinguistics, w B.G. Blount (ed.) Language, Culture and Society. Cambridge, Mass. : Winthrop, 268 – 334. Fisiak, J.1993. An Outline History of English. Poznań: SAWW Goffman, E. 1967. Interaction Ritual: Essays in Face- to-Face Behaviour. Chicago: Aldine. Gramley, S., K.Pätzhold.1992. A Survey of Modern English. London: Routlage. Jackiewicz, A. 1998. Impersonal Constructions as a Means of Avoiding Direct Reference in the Language of the Press in English and Polish. /nieopublikowana praca doktorska/ Kita, M. 2001. Język potoczny jako język bliskości, w: G. Habrajska (red.) Język w komunikacji. T.1. Łódź. Millward, C.1989. A Biography of The English Language. Boston: Harcourt Brace Jovanovich. Pease, A., 1998. Język ciała. Jak czytać myśli ludzi z ich gestów. Kraków: Wydawnictwo GEMINI. Pyles, T., J.Algeo.1982. The Origins and Development of the English Language. New York: Harcourt Brace Jovanovich. Quirk, R., S. Greenbaum, G. Leech, J. Svartvik. 1985. A Grammar of Contemporary English. London : Longman
Group Ltd. Reszkiewicz, A. 1973. A Diachronic Grammar of Old English.Warszawa: PWN. Schibsbye, K. 1965. A Modern English Grammar. London: OUP. Taitt, D. 1996. The Shaping of English. Tarnów : Progress. Tribble, C., G. Jones. 1990. Concordances in the Classroom. London: Longman. Wardhaugh, R., 1986. An Introduction to Sociolinguistics. Oxford:Blackwell. Wierzbicka, A. 1985. “Different Cultures, Different Languages, Different Speech Acts: Polish vs. English”, Journal of Pragmatics 9. 145-178.
Andrzej Łyda
Relacja koncesywna jako strategia dystansowania się w dyskursie akademickim
1. Wstęp Przestrzeń należy do tych pojęć, których definiowanie z racji ich elementarności, stanowi odwieczny problem. W historii filozofii, fizyki czy też matematyki napotykamy więc na szereg ujęć, wśród których niewątpliwie najczęściej powtarza się idea przestrzeni jako ogółu relacji pomiędzy obiektami lub też jako zbioru obiektów. Dla potrzeb niniejszych rozważań przyjmuję definicję Bonieckiej (2005:100), w której „przestrzenią jest wszystko, co rozciąga się poza obiektami, między obiektami i wewnątrz obiektów rozumianych jako jednostki fizyczne materii, mające wyraźne, zauważalne granice wskazujące na kształt i wielkość tych obiektów”. Definicję tę stosuję jednak w odniesieniu do szczególnej grupy obiektów, mianowicie wypowiedzi, które wraz interlokutorami i sytuacjami, w których wypowiedzi takie zaistniały, tworzą dyskurs, Chociaż znaczna część poniższych rozważań odnosić się może do dyskursu w ogóle, w dalszej części zamierzam zająć się materiałem ilustrującym jeden tylko rodzaj dyskursu, a mianowicie dyskurs akademicki, jego „przestrzennością”, a w szczególności
rolą
dyskursywno-retorycznej
relacji
koncesywności
jako
narzędzia
dystansowania się w dyskursie. Samo zaś pojęcie dystansowania traktuję jako użyteczną metaforę zbliżania/„oddalania” stanowisk i określania postaw uczestników wspólnoty akademickiej wobec siebie samych jak i aktów komunikacji dla tej wspólnoty właściwych.
2. Dyskurs naukowy
W powszechnym przekonaniu język nauki cechuje bezosobowość, obiektywizm i rzeczowość. Są to bez wątpienia wartości, których można oczekiwać od wspólnoty, która poprzez wiarygodne hipotezy i alternatywne wyjaśnienia poszukuje prawdy (Flower et al 1990). Wartości te są jednak niezbędne nie tylko w procesie poznania ale i w samym komunikowaniu o poznaniu.
Jednak w rezultacie badań podejmowanych na coraz to większą skalę nad językiem naukowym i jego odmianą akademicką pogląd o bezosobowym charakterze dyskursu naukowego nie jest przyjmowany już bezkrytycznie. Badania wykazują bowiem, że elementy wartościujące i wyrażające postawy są nieodłącznym składnikiem tej formy komunikacji, która przestaje być postrzegana wyłącznie jako nośnik sądów epistemicznych a staje się formą społecznego zaangażowania nadawców i odbiorców czy też rodzajem interakcji (Hyland, 2005). .Autorzy i ich czytelnicy negocjują znaczenia, często w organizacji tekstu uciekają się do środków interpersonalnych: wrażliwości odbiorców oraz niekwestionowanych autorytetów.. Społeczny charakter tworzonych wypowiedzi wyraża się często tym, co Wojtak (1999:139-140) nazywa dyskursem asekuracyjnym tworzonym przez skonwencjonalizowane reguły komunikacyjne w ramach takiego dyskursu, tj. „wypowiedzi urozmaicone formalnie i wyróżniające się złożonym potencjałem illokucyjnym, lokowane przede wszystkim w podstawowych gatunkach stylu naukowego[…].[…] osłonowe strategie komunikacyjne (konwersacyjne) traktowane jako stały składnik interakcji prowadzonych w naukowej sferze komunikacyjnej”. Do takich osłonowych strategii zaliczają się zdaniem tej autorki strategie maskowania podmiotowości poprzez użycie formy „my” lub „on/ona” na określenie autora, zatajania dialogowości wypowiedzi, głównie dialogowości zewnętrznej, strategie krytycyzmu dotyczące doboru materiału, wagi i zakresu badań, czy też, co najistotniejsze, stopnia pewności wyrażanych przez autora sądów. Wiele z tych przejawów dyskursu asekuracyjnego doczekało się gruntownej analizy w zakresie języka angielskiego jako lingua franca nauki, często w ramach analizy tzw. hedges. W swoich badania nad pragmatyką tekstów naukowych Anna Duszak (1998: 277). stosuje jako odpowiednik angielskiego hedging termin „dystansowanie się” tj. „dystansowanie się autora względem omawianych treści”: Tak zdefiniowane dystansowanie się wpisuje się jako jedna ze strategii dyskursu asekuracyjnego W przypadku hedging mamy najczęściej do czynienia z przyjęciem przez nadawcę postawy asekuracyjnej wobec treści wypowiadanych przez niego samego. Nie oznacza to oczywiście, że zakres wyrażeń dystansujących ogranicza się wyłącznie do nadawcy. Funkcja asekuracyjna jest oczywistą własnością hedges w odniesieniu do poziomu ideacyjnego dyskursu, tj. propozycji i jej komponentów, nie mniej jednak funkcje hedging wykraczają poza ten poziom i sięgając poziomu interpersonalnego i tekstowego w rozumieniu Halliday’a widoczne są w postawie nadawcy nie tylko wobec twierdzeń własnych, ale i samego
rozmówcy jako uczestnika dyskursu oraz współtworzonego tekstu jako zdarzenia komunikacyjnego. Własność tę zauważa Namsaraev (1997: 68), gdy pisze, że hedging służy: „(1) zapobieganiu/osłabianiu konfliktu/negatywnej reakcji adresata, zachowaniu twarzy nadawcy i odbiorcy (poprzez minimalizację aktów zagrażających twarzy) dla utorowania drogi do bezproblemowej, wspólnie podejmowanej i udanej komunikacji. (2) modyfikacji (łagodzeniu) siły illokucyjnej wypowiedzi; (3) ochronie komponentów propozycji wypowiedzi/tekstu.” Dystansowanie się w rozumieniu tu przyjętym jest, jak wydaje się, strategią nieco szerszą, bowiem obejmuje również przypadki zajęcia postawy sceptycznej tylko wobec części wypowiedzi przedmówcy lub też tylko treści implikowanych lub presuponowanych w takich wypowiedziach i równoczesnej akceptacji innych ich aspektów znaczeniowych. Tym samym następuje zbliżenie stanowisk rozmówców i jednoczesne dystansowanie się nadawcy. Co więcej, dystansowanie ma też miejsce w odniesieniu do innych aspektów aktu komunikacji w ramach dyskursu, co zostanie pokazane na przykładzie retoryczno-dyskursywnej relacji koncesywności. Dla wykazania wielości sposobów dystansowania się z względu na obiekt stanowiący punkt odniesienia nadawcy wypowiedzi posłużę się w dalszej części hallidayowskim systemem funkcji językowych.. W teorii Halliday’a (1985, 1994) formy językowe określone są przez funkcje, jakie formy te mają w dyskursie spełniać. Halliday wyróżnia trzy takie (meta)funkcje, nazywane również typami znaczenia czy też poziomami dyskursu:: (1) ideacyjne: związane z przekazywaniem doświadczenia i reprezentacją świata pozajęzykowego, (2) interpersonalne: umożliwiające interakcję pomiędzy uczestnikami dyskursu (3) tekstowe: odnoszące się do środków realizacji ról uczestników w dyskursie oraz organizacji i strukturyzacji dyskursu Analizowany
materiał
wskazuje
na
wykorzystywanie
retorycznej
relacji
koncesywności jako środka dystansowania się na wszystkich trzech wspomnianych wcześniej poziomach. Zważywszy na to, że model hallidayowski zakłada, że każde użycie języka uruchamia równocześnie wszystkie wyżej wymienione funkcje, w stwierdzeniu tym nie byłoby być może nic odkrywczego, gdyby nie fakt, że ze względu na mnogość obiektów w przestrzeni językowej: tj. uczestników dyskursu, komunikatów/twierdzeń i tworzących się nieustannie jednostek dyskursu, warianty dystansowania się przy użyciu relacji koncesywnej
są bardzo liczne. Niemniej jednak w większości analizowanych przypadków możemy mówić o funkcji dominującej. Analizowany materiał pochodzi z MICASE – pierwszego korpusu amerykańskiego mówionego języka akademickiego obejmującego ponad 152 teksty, zawierające prawie dwa miliony słów. Transkrypcji ponad 200 godzin nagrań dokonano na uniwersytecie Michigan w latach 1997- 2001. Niewątpliwą zaletą analizowanego materiału jest fakt, że ilustruje on korpus mówionego języka akademickiego, który, jak wynika z wcześniejszych badań (zob. np. Swales 2001) jest „bardziej zróżnicowany ze względu na struktury, formy, funkcje i styl niż pisany język akademicki (Swales 2001:34-35) oraz bardziej spontaniczny, tzn. „otwarcie artykułujący i sygnalizujący problemy i wątpliwości” (Gilbert and Mulkay 1984). 4. Koncesywność jako relacja retoryczna Koncesywność definiowana jest w ninniejszej pracy jako relacja dyskursywnoretoryczna w sensie zaproponowanym przez Couper-Kuhlen i Thompson (1998). Stanowi ona rozwinięcie koncepcji koncesywności (CONCESSION) jako relacji retorycznej w ramach Teorii Struktur Retorycznych (Rhetorical Structure Theory), dalej określanej jako RST (Mann i Thompson (1986, 1987).
Termin „koncesywność” zastosowany został przeze mnie
świadomie w miejsce tradycyjnego określenia „przyzwolenie”, bowiem ten ostatni powszechnie łączony jest ze zdaniami złożonymi podrzędnie, dyskursem pisanym czy też wypowiedziami o charakterze monadycznym. Oczywiście sama zmiany nazwy nie jest tylko magicznym zabiegiem, zmieniającym status owej relacji. Powody tej zmiany są głębsze i wiążą się z faktem, że przyzwolenie rozumiane jako relacja semantyczna jest w gruncie rzeczy, jak wykazał Grochowski (1976), tylko terminem ogólnym dla kilku semantycznie bliskich, lecz nie tożsamych relacji.
Stąd też w literaturze przedmiotu napotykamy na
różnorodne ujęcia przyzwolenia rozumianego jego „niespełnione oczekiwanie” (frustrated expectation), „zaprzeczone oczekiwanie” (denial of expectation) czy też „brak zależności” (zob. np. Lakoff 1971, Koenig 1985) W odróżnieniu od tak pojmowanego przyzwolenia, „koncesywność” jest w znacznym stopniu niezależna od własności składniowych zdań ją realizujących, co więcej, jest niezależna od samego zdania, ponieważ wychodzi poza granicę zdania. RST zakłada bowiem, że struktura syntaktyczna istnieje paralelnie do struktury funkcjonalno-organizacyjnej, która może, choć nie musi, strukturę syntaktyczną odwzorowywać. Jedną z tego bezpośrednich
konsekwencji jest dalsze twierdzenie o drugorzędnej roli konektorów (np. spójników) w wyznaczaniu tej relacji. Koncesywność w ramach RST jest więc relacją zachodzącą pomiędzy dwiema jednostkami zdaniowymi i/lub ponadzdaniowymi, z których jedna stanowi element centralny a druga peryferyjny (satelitarny). Sama identyfikacja tej relacji polega natomiast na określeniu ich funkcji rozumianych w kategoriach intencji autora lub zamierzonego wpływy na odbiorcę. W interesującym nas tu przypadku kluczowym elementem jest uznanie przez A(utora), że sytuacje przedstawionych w elemencie centralnym (segment tekstowy N) i peryferyjnym ( segment tekstowy S) są potencjalnie lub rzekomo niekompatybilne oraz uznanie przez A, że sytuacje przestawione w N i S są kompatybilne. Poprzez uznanie kompatybilności N i S, A wzmacnia pozytywne nastawienie O(dbiorcy) do sytuacji przedstawionej w N. To rozumienie koncesywności uległo pewnej modyfikacji w pracach Couper-Kuhlen i Thompson (1998, 2000). W swoich analizach języka mówionego, badaczki zaproponowały takie podejście do koncesywności, w którym koncesywność jako relacja retorycznodyskursywna, przyjmuje postać diadycznej sekwencji interakcyjnej XX”Y, a składają się na nią wypowiedzi tworzone przez dwóch współdziałających werbalnie uczestników. X oznacza tu początkowe twierdzenie nadawcy A, X’ (częściowe lub całkowite) uznanie słuszności tego twierdzenia przez B (potwierdzenie). po którym następuje kontrtwierdzenie Y. Relację tę ilustruje następujący dialog: A:
X:
Sądzę, że mamy tu do czynienia z przełomem w badaniach nad tą chorobą.
B:
X’
Oczywiście, są to badania bezprecedensowe w historii medycyny
Y:
ale czy reumatyzm jest właściwie jednostką chorobową?
Podstawowy schemat koncesywny zakłada, że jest to relacja, na którą składają się trzy segmenty tekstowe: inicjalne twierdzenie stanowiące punkt odniesienia w przestrzeni dyskursu i dwa inne twierdzenia, za pomocą których drugi z rozmówców określa swoją „epistemiczo-przestrzenną” relację wobec sądu X . Te własności koncesywności odróżniają ją od dwóch innych relacji retorycznych, tak charakterystycznych dla dyskursu akademickiego pojmowanego jako działania komunikacyjne zmierzające do poznania prawdy: antytezy i kontrastu, realizowanych przez dwuczęściowy wzorzec: A: X, B:Y. W języku mówionym koncesywność realizowana jest jednak nie tylko poprzez podstawowy wzorzec koncesywny XX”Y. Dość często kroki X’ i Y pojawiają się w
odwrotnym porządku, często też odnajdujemy w analizowanym materiale powtarzające się wzorce „zygzakowate”(zob. Altenberg 2001), tj. takie w których następuje dłuższa sekwencja naprzemiennie stosowanych X’ i Y. Nie tylko sama możliwość stosowania różnego rodzaju układów X’ i Y, ale i zróżnicowanie schematu podstawowego ze względu na ilość rozmówców tworzących relację koncesywności świadczy o jej potencjale argumentatywnym. Dyskurs mówiony dostarcza bowiem licznych przykładow pseudodiadycznych i monadycznych realizacji koncesywności.. O ile w wariancie podstawowym spotykamy dwóch uczestników interakcji, o tyle w wariantach pseudodiadycznych i monadycznych, cały wzorzec, a więc wszystkie kroki, realizowany jest przez tego samego nadawcę, przy czym w wzorcach pseudodiadycznych nadawca odgrywa role obu nadawców, natomiast w sekwencjach monadycznych inicjalne X nie występuje, a jego obecność w przestrzeni dyskursu implikowana jest jedynie przez kontekst. 5. Koncesywność jako strategia dystansowania się Przedstawione poniżej formy dystansowania się nadawcy wykorzystującego w swej wypowiedzi relację koncesywności nie mają charakteru ostatecznego. Wybrane zostały wyłącznie jako ilustracja kilku powtarzających się wzorców. Poziom ideacyjny: dystansowanie się wobec sądów wyrażonych przez rozmówcę Dystansowanie się wobec treści wypowiedzi rozmówcy rozumianej jako propozycja zdaniowa jest niewątpliwie jednym z najczęściej spotykanych przypadków użycie relacji koncesywnej. Badany tutaj materiał dostarcza wielu takich przykładów w różny sposób realizujących tych funkcję. Jednym z takich sposobów jest odniesienie się do twierdzenia przedmówcy poprzez wykazanie ograniczonej zasadności sądu inicjalnego. Wykazanie ograniczonej zasadności może zostać dokonane na różne sposoby – najczęściej jednak nadawca czyni to, wykazując, że twierdzenie jest niewystarczające lub nieistotne (zob. Snoeck Henkemans (1995). W typie, który określam terminem „przeformułowanie”, zachodzi najczęściej formalne podobieństwo między X i X’. Kolejne posunięcie, tj. Y służy jednak zdystansowaniu się od zasadności X poprzez podanie warunków, w których X nie jest prawdziwe. Przyjrzyjmy się przykładowi (1):
(1) Biologia: zajęcia laboratoryjne S1: pracownik naukowy; SU-F: nieokreślony
S1: i agree... oh... okay, the Smallmouth, i- this a Smallmouth um, the the dark line which breaks up as it gets old- older, thank you Jason, um, the jaw extends ends further back, but the jaw is a better character in the older fish than the younger fish. in the younger fish this dark line is a better character. um the tail is also orange. in the Smallmouth you tend to get better bars on the tail... some lovely little fish. did it_ has it been counted? SU-F: Smallmouth? SU-M: (that has a large mouth) S1: yes that's a Largemouth. X SU-M: the Smallmouth has the (band) right? X’ S1: the Small, the Smallmouth tends to have these stripes Y
but they also become diffuse as it gets older. and as you get older then the better
character is the the size of the the jaw, in the older fish it's very clearly the Smallmouth doesn't the, the end of the maxilla doesn't go beyond the eye, and in the Largemouth the dorsal fins are deeply notched, whereas in the Smallmouth the notch between the two parts of the dorsal fin is less deeply notched.
In swojej drugiej replice SU-M formułuje twierdzenie w formie pytania asertoryczne, na które odpowiedź można znaleźć juz we wcześniejszej wypowiedzi S1: in the Smallmouth you tend to get better bars on the tail . W trzeciej replice w nieco zmodyfikowanej formie (tend to have) S1 przyznaje słuszność temu twierdzeniu, po czym dystansuje się od niego i ogranicza jego zasadność przy pomocy Y: but they also become diffuse as it gets older. O ile w przypadku przeformułowania, dystansowanie się rozmówcy następuje dopiero w posunięciu drugim, tj. kontrtwierdzeniu, o tyle w najczęściej spotykanej formule realizacji koncesywności, tj. segmentacji, z dystansowaniem mamy do czynienia już w fazie X’. Strategia segmentacji polega na dokonaniu podziału propozycji zawartej w sądzie inicjalnym na dwie niezależne sądy cząstkowe. Sam proces segmentacji jest zaś z kolei pewnym
rozszerzeniem ogólnego procesu podziału repliki na niezależne wypowiedzi. Segmentacja jako strategia dystansowania polega na wyrażeniu słuszności jednego z sądów cząstkowych, podczas gdy drugi z nich zostaje odrzucony w Y. Takie koncesywne rozczłonkowanie wypowiedzi jest bardzo często odnotowywane w analizowanym korpusie języka akademii, jak np. w poniższym tekście (2), gdzie napotykamy na dwukrotne zastosowanie segmentacji. (2). Kultura amerykańska: konsultcje naukowe S1: student; S2: pracownik badawczy S1: [S2: yeah ] um, but at the same time, i, i mean if you look at a group like 3rd Base, you know who sort of did a a_ had a very similar, [S2: mhm ] a gig going you know three white rappers who were um, who were, you know from the same kind of background and trying to do the same thing and they just didn't have it. for whatever reason like they they were a party band as well i think, and they uh, they just, weren't that good. and i they didn't gain, an acceptance as measured by, support by other rappers um, album sales and, uh, you know support from, the media and M-T-V and and so forth, um that the Beasties did and by that that's what i mean by, acceptance which isn't to say that there is, one opinion which said yes you're okay but i think X
that, that, there is a uh, there is a a, something to be said for, for all of that as a a, an approval that uh, that others haven't gotten. [S2: mhm ] and it's an achievement. [S2: mhm ] does that make sense?
X’ (0)
S2: part of it does. S1: what part doesn't? S2: the commercial part.
X
S1: you don't see the the commercial part as as, being indicative of anything?
X’ Y
S2: it's indicative of popularity, but it's not indicative of quality
Poziom ideacyjny: dystansowanie się nadawcy wobec własnych sądów W badanym korpusie języka akademickiego występują również przykłady relacji koncesywnej, której funkcja polega na dystansowaniu się wobec wcześniej sformułowanych sądów własnych nadawcy.
Zastosowanie relacji koncesywnej w tej fukcji należy rozumieć jako działanie samokorygujące nadawcy w sensie nadawanym pojęciu „self-correction” przez Chaudrona (1988: 45), który dostrzega w tym działaniu „próbę zmiany lub sprostowania wcześniejszej niejasnej lub nieprawidłowej wypowiedzi”. Biorąc pod uwagę fakt, że analizowane tu użycie relacji koncesywnej często wypływa z uświadamianego niebezpieczenstwa efektów
konwersacyjnych takiej wypowiedzi, nieprawidłowość, czy też wadliwość, wypowiedzi należałoby rozumieć również jako jej nieadekwatność konswersacyjną. W MICASE funkcja ta realizowana jest głównie, choć nie wyłącznie,
poprzez
wzorzec podstawowy XX”Y, tak jak w poniższym przykładzie (3), gdzie uświadamiając sobie możliwą implikaturę zawartą w słabym potwierdzeniu maybe so, nadawca S1 dystansuje się od niej w następnym kroku uściślając znaczenie swojej poprzedniej wypowiedzi przy pomocy I mean I’m not saying that’s not true,
(3) Wprowadzenie do antropologii: grupa dyskusyjna S1:: student; S10: student S10: i don't think it's really a difference i think that, in bands tribes and chiefdoms, they had to do that, to get people to follow 'em. and, support 'em. but if they could've, like just kept it all to themselves they would've. S1: maybe so. i mean i'm not saying that's not true but it was a, it's a standard of that society right? yeah.
Poziom interpersonalny: dystansowanie się wobec rozmówcy Jak możnaby oczekiwać relacja koncesywności , która zakłada przecież istnienie różnicy poglądów, pełni przede wszystkim funkcje interpersonalne. Do tego typu wniosku skłania na przykład teoria Pomerantz (1984) zakładająca, że przebiegiem konwersacji rządzi zasada preferencji dla zgodności poglądów. W świetle tej teorii kontrtwierdzenie Y jawi sięi jako człon nacechowany, który ma większy wpływ na odbiorcę niż nienacechowana wypowiedź wyrażająca zgodę z rozmówcą. Należy jednak pamiętać, że relacja koncesywna jest relacją trzyczęściową, w której potwierdzenie X’ zmniejsza negatywny wpływ kontrtwierdzenia, Przywołując teorię twarzy Brown i Levinson, można więc twierdzić, że X’ jest aktem „zachowania twarzy” rozmówcy, natomiast Y twarzy tej zagraża.. Pamiętać jednak należy również, że realizując X’ oraz Y nadawca może posłużyć się zróżnicowanymi środkami językowymi, które mogą osłabić lub wzmocnić siłę wypowiedzi. Tym samym, następuje przesunięcie akcentu funkcji ideacyjnej na interpersonalną. Przykładem takiego uwypuklenia znaczeń interpersonalnych jest zastosowanie koncesywności we wzorcu, który Barth-Weingarten (2003) nazywa delineacją (disalignment). Ilustruje go przykład (4).
(4) Biologia ptaków: zajęcia laboratoryjne; SU-F, SU-M: studenci S5: now, we're gonna relate the raising and lowering operators to D and B, next time? S1: next time we'll just write_ remember we've already done that. because, alright it's off off the board now but we wrote, we wrote E in terms of alpha and alpha star. S5: yeah but the E and B they were still classical S1: they were kind of a_ all_ the only thing we had to do is replace the uh, alpha by A, and the alpha star by A dagger S5: and they still_ i mean nothing really changes between the, sort of classical B and E
Barth-Weingarten (2003) wiąże tę funkcję koncesywności z wzorcem odwróconym XYX’, po którym następuję raz jeszcze kontrtwierdzenie Y. Zastosowanie tego wzorca stwarza wrażenie, że rozmówca próbuje zaakceptować twierdzenie przedmówcy („zachowanie twarzy”) tylko po to, by w następnym twierdzeniu raz jeszcze zaakcentować zasadność własnych poglądów ( „zamach” na „twarz” partnera interakcji). Tym samym, posługując się terminem „dystansowanie”, można twierdzić, że adwersarz dwukrotnie dystansuje się wobec poglądów przedmówcy, sygnalizując przy pomocy X’ niemożność bezkrytycznej akceptacji jego poglądów. Delineacja osiągnięta przy pomocy wzorca koncesywnego jest więc niezwykle silnym aktem zagrażania twarzy – aktem interpersonalnym. Poziom interpersonalny: dystansowanie się nadawcy wobec siebie samego Tego typu zabiegi mają przede wszystkim charakter działań nastawionych na zachowanie twarzy nadawcy. Stąd też spotyka się je we wzorcach monadycznych i pseudodiadycznych, które dominują w takich zdarzeniach komunikacyjnych jak na przykład wykłady.
W poniższym przykładzie
nadawca przewiduje negatywne konsekwencje swojej wypowiedzi X: I’m gonna kinda read i zapobiega możliwości sprzeciwu ze strony słuchacza, przyznając, że that's not always thrilling when somebody reads at you, po czym ponawia w innej formie swoją sugestię. W ten sposób wytrąca ze ręki słuchacza argumenty mogące “zaszkodzić” twarzy nadawcy poprzez skłonienie go do zmiany planów.
(5) Polityka publiczna: seminarium S1:młodszy pracownik naukowy S1: uh, so, so i think that, i'm gonna kinda read, i know that's not always thrilling when somebody reads at you but, some of the things that would be taken into consideration if you
got rid of mandatory minimums you'd use these sort of guidelines. um, you could take into consideration
Poziom tekstowy: dystansowanie się wobec elementów dyskursu W swych wypowiedziach nadawca może odnosić się również do jednostek dyskursu, takich jak jego temat, lub też do dyskursu jako całości, wykorzystując posunięcia X’ i Y do zmiany tematu, jego zamknięcia lub wprowadzenia nowego tematu. Niewątpliwie tego typu zabiegi na poziomie tekstowym pozostają w silnym związku z poziomem interpersonalnym, gdyż dochodzi wówczas do konfliktu intencji rozmówców w zakresie planowania i organizacji dyskursu. Tym samym próby dystansowania się wobec tematu należy traktować również jako jako akty „zagrażające” twarzy rozmówcy. Istotą relacji koncesywnej jest jednak istnienie dwóch posunięć o odmiennej sile illokucyjnej. Tak więc możliwe staje się złagodzenie siły kontrtwierdzenia przy pomocy potwierdzenia, a w interesującym nas tu przypadku złagodzenia negatywnych efektów dystansowania się od twierdzenia przedmówcy rozumianego jako istotny element budowanego wspólnie dyskursu. Repertuar wzorców realizujących funkcję tekstową jest bardzo bogaty, Znajdujemy w nim wzorzec podstawowy XX’Y jak również wzorzec z odwrotną kolejnością posunięć, tj. YX’. Oba wzorce mogą z kolei być realizowane jako diady lub pseudodiady. .
W poniższym przykładzie widoczne są liczne próby zmiany tematu poprzez wprowadzanie
nowych elementów lub skupienia się w kolejnych posunięciach na innych aspektach omawianego zagadnienia. I tak w ramach swojej pierwszej repliki S1 zmienia temat ‘status autora w literaturze na ‘rozróżnienie pomiędzy de re i de dicto, po czym w wierszu 20 S2, uznawszy zasadność twierdzeń na temat ‘de re de dicto distinction’, dystansuje się od niej ponownie, zmieniając temat na „społeczny odbiór autora”. (6) Językoznawstwo: konsultacje S1: pracownik naukowy S2: student
S2: no. and so, there's no- there really isn't that much of an importance placed on plot. there also isn't an importance placed on individual authorship. it's all called Chuang Tzu and, no one has really done all that much work to find out who, wrote the rest of it and it really doesn't matter. [S1: no ] there probably isn't documentation. [S1: hm'm ] but, in Western literature, the author is really important.
S1: well up to a point. ah there you get into, the, de re de dicto distinction. [S2: mhm ] um, what was it, there's a, there's a famous joke, about the classic professor, who spent his career proving, that the Iliad and the Odyssey were not composed by Homer, but by another blind Greek poet of the same name... whereas, Virgil, if you tried to do the same thing about the Eniad, it wouldn't be a joke. it'd be dull, but it wouldn't be a joke. cuz Virgil was a historic personage. we know other things about Virgil. but we know nothing else about, Homer except number one he was blind number two he was Greek and number three he composed the Iliad and the Odyssey. or at least did something, that stuck his name on those particular tellings of them. S2: okay... but what i think is interesting, is not necessarily, the de dicto de re distinction and, what actually matters, but what the different societies think matters. because [S1: yes ] okay. S1: yes, exactly.
Podobne działania zaobserwować można również na poziomie większych jednostek dyskursu, stanowiących punkt odniesienia dla nadawcy, który przy pomocy konstrukcji koncesywnej może dokonać streszczenia/podsumowania treści zawartych w tej jednostce a następnie zainicjować nowy wątek rozmowy jak dzieje się to w wierszu 6 w replice S2:. (7) Kultura amerykańska: konsultacje S1: student S2: pracownik badawczy S2: yeah yeah S1: anyway S2: yeah S1: alright well i'll have more soon and uh, i'll leave it in your box if you wanna look S2: okay. it's definitely solid. i un- i understand that we're, moving fast but since i wanted to give the idea but, maximum written for revisions. so that's the good news but you- you're saying it's like, too much deadlines for drafts, so
Uwagi końcowe W ramach koncepcji Teorii Przestrzeni Dyskursu (DST) Chilton (w druku) podjął próbę wykazania, że negację, wyrażająca się w poniższym diagramie określeniami unreal\untrue\wrong (nierzeczywisty\nieprawdziwy\zły), można traktować jako obszar maksymalnie odległy względem pewnego punktu odniesienia w przestrzeni dyskursu.
Rys. 1 Dystans przestrzenny odwzorowany metaforycznie jako dystans modalny
s remote place distant place
unreal/untrue/wrong remote from
far
farthest from farther from far from
there then remote past close
-t
distant past before
near
close to closer to around closest to
0
after
near future
here Distant future remote future then
Z przedstawionej wcześniej definicji koncesywnej relacji retoryczno-dyskursywnej wynika, że relacja pomiędzy twierdzeniem X a kontrtwierdzeniem Y nie sprowadza się do negacji X przez Y, a raczej mamy tu do czynienia wyłącznie z dystansowaniem się wobec X wzdłuż osi, której maksymalne oddalenie nazywamy negacją. Ta własność koncesywności czyni więc z niej idealne narzędzie wyrażania odmiennych ale nie przeciwstawnych sądów w obszarze tak delikatnym jak dyskurs naukowców. Potwierdza tym samym rysujący się na podstawie badań nad dyskursem akademickim wniosek, że „kategoryczne odrzucenie sądów członków społeczności naukowej należy do rzadkości a stosowane strategie komunikacyjne mają na celu zażegnanie konfliktu”. (Martin-Martin and Burgess 2004).
Bibliografia:
Altenberg, B. (2001): “Concessive connectors in English and Swedish”. Information Structure in a Crosslinguistic Perspective, 21-43. Barth-Weingarten, D. (2003): Concession in Spoken English. On the Realisation of a Discourse-Pragmatic Relation. Tübingen: Narr. Boniecka, B. (1999): Lingwistyka tekstu. Teoria i praktyka. Wydawnictwo UMCS: Lublin. Brown, P. and S. Levinson (1987): Politeness: Some Universals in Language Usage. Cambridge: Cambridge University Press. Chaudron, C. (1988): Second Language Classroom: Research on Teaching and Learning. Cambridge: Cambridge University Press. Chilton, P. ( w druku) Negation as Maximal Distance in Discourse Space Theory. www.uea.ac.uk/~r012/papers/ Couper-Kuhlen, E. and S. A. Thompson (1999): “On the Concessive Relation in Conversational English”. [W:] F. W. Neumann and S. Schuelting (red.): Anglistentag 1998 Erfurt: Proceedings. Trier: Wissenschaftlicher Verlag, s. 29-39. Couper-Kuhlen, E. and S. A. Thompson (2000): “Concessive Patterns in Conversation”. [W:] E. Couper-Kuhlen and B. Kortmann (red.): Cause, Condition, Concession, Contrast. Cognitive and Discourse Perspectives. Berlin and New York: Mouton de Gruyter, s. 381-410. Duszak, A. (1998): Tekst, dyskurs, komunikacja międzykulturowa. Warszawa: PWN Flower, L., V. Stein, J. Ackerman, M. J. Kantz, K. McCormick and W. C. Peck (1990): Reading-to-Write: Gilbert, G. and M. Mulkay. (1984): Opening Pandora's Box: A Sociological Analysis of Scientific Discourse. Cambridge: Cambridge University Press. Grochowski, M. (1976): ‘O strukturze semantycznej przyzwolenia”. [W:] M. Mayenowa (ed.): Semantyka tekstu i języka. Wrocław: Ossolineum. Halliday, M. A. K. (1985): Spoken and Written Language. Victoria, Australia: Deakin University Press. Halliday, M. A. K. (1994): An Introduction to Functional Grammar. London: Arnold. Hyland, K. (2005): Metadiscourse. London: Continuum König, E. (1985): “Where do Concessives Come From? On the Development of Concessive Connectives”. [W:] J. Fisiak. (ed.): Historical Semantics - Historical Word-formation. Berlin and New York: Mouton, s. 263282. Lakoff, R. (1971): “Ifs and’s and but’s about Conjunction”. [W:] C. Fillmore. and D. T. Langendoen (red.): Studies in Linguistic Semantics. New York: Holt, Rinehart and Winston, s. 115-150. Mann, W. and S. Thompson (1986): “Relational Propositions in Discourse”. Discourse Processes 9: 57-90. Mann, W. and S.Thompson. (1987): “Rhetorical Structure Theory: A Theory of Text Organization”. Technical Reports ISI/RS: 87-190. Martin-Martin, P. and S. Burgess (2004): “The Rhetorical Management of Academic Criticism in Research Article Abstracts”. Text 24: 171–195. Namsaraev, V. (1997): Hedging in Russian Academic Writing in Sociological Texts. [W:] R. Markkanen, H. Schröder (red.): Hedging and Discourse. a Pragmatic Phenomenon in Academic Texts (= Research in Text Theory; 24). Berlin/New York: de Gruyter. 64–79. Pomerantz, A. (1984): “Agreeing and Disagreeing with Assessments: Some Features of Preferred/Dispreferred Turn Shapes”. [W:] J. Atkinson, J. Maxwell and J. Heritage (red.): Structures of Social Action. Studies in
Conversation Analysis. Cambridge: Cambridge University Press, s. 57-101. Snoeck Henkemans, A. F. (1995): “But as an Indicator of Counter-arguments and. Concessions”. Leuvense Bijdragen 84: 281–29. Swales, J. M. (2001): “Metatalk in American Academic Talk: The Cases of ‘Point’ and ‘Thing’”. Journal of English Linguistics 29: 34-54. Wojtak, M. (1999): „Dyskurs asekuracyjny w dyskursie naukowym”. [W:] S. Gajda (red) Dyskurs naukowy – tradycja i zmiana. Opole: Uniwersytet Opolski, s. 139-146.
Ewa Gumul
Przestrzeń tekstu. O domenach tekstualności w przekładzie ustnym
Proces dekodowania komunikatu wyjściowego i tworzenia tekstu docelowego podlega różnym
ograniczeniom
w zależności
od typu przekładu. Jednym
z
czynników
determinujących przebieg tych operacji tłumaczeniowych jest dostęp do domen tekstualności (domains of textuality), czyli tych cech tworzących swoistą przestrzeń tekstu, dzięki którym ciąg wypowiedzeń można określić mianem tekstu. Podstawą rozważań zawartych w niniejszym artykule jest koncepcja brytyjskich badaczy przekładu Basila Hatima i Iana Masona (1997) zakładająca zróżnicowanie typów tłumaczenia ustnego pod względem dominacji poszczególnych domen tekstualności: tekstury31, struktury i kontekstu. Głównym celem pracy jest pokazanie zależności pomiędzy dostępnością dwóch z tych domen, tj. tekstury i struktury a kohezją tekstu docelowego. Model Hatima i Masona opisuje trzy typy przekładu ustnego: tłumaczenie symultaniczne, konsekutywne i towarzyszące (liaison interpreting). Każde z nich charakteryzuje się dominacją innej domeny tekstualności. Jednak, ponieważ celem pracy jest przedstawienie tego zjawiska w przekładzie konferencyjnym, skoncentrujemy się jedynie na zestawieniu tłumaczenia konsekutywnego i symultanicznego, pomijając trzeci typ przekładu.
Tekstura i struktura tekstu Według koncepcji Hatima i Masona (1997), to właśnie struktura tekstu lub jego tekstura, w zależności od typu przekładu ustnego, pozwalają tłumaczowi na odbiór tekstu wyjściowego jako spójnej całości. 31
Termin „tekstura”, choć mało rozpowszechnionych w rodzimych badaniach tekstologicznych, pojawia się jednak jako hasło w „Małym słowniku terminów teorii tekstu” 31: „TEKSTURA – (...) wewnętrzna budowa tekstu utrzymana dzięki istnieniu relacji semantycznych pomiędzy jego pojedynczymi elementami składowymi. (...) Tekstura to przede wszystkim istnienie w tekście więzi (nawiązań) łączących poszczególne elementy w spójną całość, obejmuje ona relacje znaczeniowe pomiędzy określonymi elementami tekstu o identycznej referencji (...). Badacze odróżniają teksturę od struktury tekstu, która jest również relacją jednoczącą, spajającą. Elementy struktury ukazują jednak także teksturę (...). Tekstura jest zatem wynikiem działania mechanizmów spójności formalnej (kohezji)” (Wyrwas i Sujkowska-Sobisz 2005: 180-181).
Pierwsze z tych pojęć – strukturę – można zdefiniować jako ramę kompozycyjną tekstu, jego zarys czy też hierarchiczną organizację tekstu na poziomie ponadzdaniowym (Hatim i Mason 1997, Hatim 1998). Odpowiednikiem struktury w rozumieniu Hatima i Masona (1997) wydaje się być makrostruktura – termin zaproponowany przez van Dijka (1980, 1985) na określenie globalnej struktury semantycznej dyskursu. Pojęcie to pojawia się w wielu późniejszych badaniach nad tekstem (np. Duszak 1998, Bartmiński 1998, Tomlin et al. 2001). Według Duszak (1998: 189), „w budowaniu znaczeń makrostrukturalnych szczególną rolę odgrywa (...) zdolność wyabstrahowania głównej linii semantycznej tekstu, która funkcjonuje jako swoisty plan-rusztowanie dla pojęciowej struktury całości”. Pojęcie makrostruktury tekstu pojawia się także w pracy Tijusa (1997) traktującej o rozumieniu dyskursu w tłumaczeniu ustnym. Termin tekstura natomiast odnosi się, według Hatima i Masona (1997), do wewnętrznej budowy tekstu. Są to wszystkie te środki gramatyczne i leksykalne, które zapewniają spójność tekstu zarówno pod względem formalnym, tworząc sieć relacji powierzchniowych (kohezja), jak i w kategoriach semantycznego powiązania treściowych składników tekstu (koherencja). Na teksturę składa się również budowa tematycznorematyczna tekstu. Ten aspekt tekstualności nosi miano mikrostruktury tekstu w ujęciu Tijusa (1997). Dostępność domen tekstualności w tłumaczeniu symultanicznym i konsekutywnym Bez względu na typ tłumaczenia, właściwie skonstruowany tekst wyjściowy ma te same cechy (np. jest spójny pod względem formalnym, koherentny, posiada określoną strukturę, odpowiada konwencjom danego gatunku itd.) (Hatim & Mason 1997: 41). Jednak w różnych typach przekładu ustnego cechy te są dostępne dla tłumacza w różnym stopniu (Rys. 1, 2):
KONTEKST
STRUKTURA
TEKSTURA
Rys. 1: Dostępność struktury, tekstury i kontekstu w tłumaczeniu symultanicznym (Hatim & Mason 1997: 43) W tłumaczeniu symultanicznym tłumacz ma tylko wycinkowy obraz tekstu wyjściowego, jako że segmenty tekstu źródłowego docierające każdorazowo do niego obejmują przedział czasowy nie dłuższy niż kilka sekund. Z tego względu ograniczenie to bywa określane mianem „zawężonego horyzontu” (short horizon constraint – Setton 1999: 36), a proces dekodowania semantycznej struktury dyskursu w tym typie przekładu postrzegany jako proces dynamiczny (Chernov 2004: 99). Ograniczony dostęp do struktury powoduje, że dekodując tekst i przenosząc go na język docelowy, tłumacz musi opierać się na stopniowo pojawiających się sygnałach tekstowych składających się na teksturę (Hatim & Mason 1997: 42). Ponadto należy podkreślić, że w przekładzie symultanicznym tłumacz przede wszystkim koncentruje się na przetwarzaniu bieżącego segmentu tekstu. W konsekwencji rzadziej odnosi się do wcześniejszej części tekstu, niż to ma miejsce w przypadku słuchania lub czytania tekstu (Hatim & Mason 1997: 63). Wynika z tego, że w tym typie przekładu ustnego dostęp do struktury można uzyskać poprzez teksturę.
KONTEKST
STRUKTURA
TEKSTURA
Rys. 2: Dostępność struktury, tekstury i kontekstu w tłumaczeniu konsekutywnym (Hatim & Mason 1997: 43) Inaczej rzecz się ma z przekładem konsekutywnym, gdzie tekst wyjściowy jest zaprezentowany w całości lub we fragmentach wystarczająco obszernych, aby można je było określić mianem „mikro-tekstów”, mających własną strukturę. W takich warunkach wszystkie informacje składające się na teksturę tłumaczonego dyskursu stają się zbyt szczegółowe, aby można je było zapamiętać i odtworzyć bez trudu. Tłumacz musi zatem polegać na strukturze tekstu, jego ogólnym zarysie, aby móc chociaż w przybliżeniu odtworzyć jego teksturę. Innymi słowy, krótkotrwały dostęp do tekstury wynikający z ograniczeń pamięci krótkoterminowej, powoduje, że magazynowanie w pamięci szczegółów składających się na teksturę jest ułatwione dzięki dostępowi do struktury. Omawiając dostępność domen tekstualności, należy podkreślić, że bez względu na typ tłumaczenia, tekstura wydaje się być uprzywilejowaną kategorią (Hatim i Mason 1997: 44). Dostępność domen tekstualności a kohezja tekstu docelowego Znaczne rozbieżności pomiędzy tłumaczeniem symultanicznym a konsekutywnym, jeśli chodzi o dostępność domen tekstualności, pozwalają przypuszczać, że zjawisko to ma bezpośredni wpływ na kohezję tekstu docelowego. Problem ten został poruszony wcześniej w pracach Łydy i Gumul (2002) oraz Gumul (2004), w których zależność pomiędzy dostępem do struktury i tekstury a kohezją tekstu była omawiana w kontekście wymogu linearności wypowiedzi (the linearity constraint), stanowiącego jeden z czynników warunkujących
oddanie schematu kohezywnego tekstu wyjściowego. Wpływ dostępności domen tekstualności na kohezję tekstu został także omówiony w pracy Łydy (2004). Badania tego autora koncentrują się na zagadnieniu mechanizmów występujących w przekładzie jednego z rodzajów wykładników spójności tekstu – spójników kauzatywnych – w tłumaczeniu symultanicznym i konsekutywnym. Założenie dotyczące zależności pomiędzy dominacją struktury i tekstury w poszczególnych typach przekładu ustnego a kohezją tekstu zostanie zilustrowane szeregiem przykładów zaczerpniętych z dwóch tekstów, z których każdy został przetłumaczony symultanicznie i konsekutywnie przez dwudziestu czterech studentów szkolących się w ramach magisterskiego programu tłumaczeniowego. Pierwszy z omówionych przykładów tekstu tłumaczonego konsekutywnie świadczy o tym, że ograniczony dostęp do tekstury utrudnia odtworzenie tego samego rodzaju mechanizmów spajających, zwłaszcza że cytowany poniżej fragment tekstu wyjściowego pochodzi z segmentu liczącego 155 wyrazów, cechującego się dodatkowo znaczną gęstością semantyczną. W podanych wersjach tekstu docelowego reiteracja w formie powtórzenia została zastąpiona reiteracją w formie parafrazy oraz elipsą32:
(1) Tekst wyjściowy: that was the first and in many ways the most vital consequence of the double centre / as we’ve called it // but now before mentioning some of the other consequences / and there were many of them / some very important / some much less so / (...)33
Tekst docelowy (nr 25/TK):
Klasyfikacja wykładników spójności tekstu zastosowana w niniejszym artykule to podział Halliday’a i Hasan (1976) obejmujący pięć kategorii: referencję, elipsę, substytucję, koniunkcję oraz kohezję leksykalną. 33 Teksty tłumaczeń zostały przetranskrybowane z zastosowaniem tylko małych liter (z wyjątkiem nazw własnych). Nie użyto żadnych znaków interpunkcyjnych. Pojedynczy ukośnik (/) oznacza krótką pauzę, podwójny (//) – dłuższą. 32
to był / to była pierwsza konsekwencja tego efektu który nazywamy podwójnym centrum / jest jeszcze oczywiście więcej innych skutków / mniej lub bardziej ważnych / (...) REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA REITERACJA W FORMIE PARAFRAZY
Tekst docelowy (nr 26/TK): pierwszą / najważniejszą konsekwencją rozdwojenia samego miasta / koncentracji wokół dwóch ośrodków / była oczywiście rzeka / ale zanim wspomnę o / innych [...] / a niektóre z nich są bardziej istotne / niektóre mniej / (...) REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA ELIPSA
Ten sam fragment tekstu przetłumaczony symultanicznie wykazuje odmienne tendencje oddania powierzchniowej relacji spajającej, jaką jest w tym przypadku reiteracja tej samej jednostki leksykalnej:
Tekst docelowy (nr 44/TS): to była pierwsza i jedna z najważniejszych konsekwencji tej dwucentrowości jak to nazwaliśmy / jednakże teraz / zanim wspomnę wspomnę kilka innych konsekwencji / a było ich wiele / pewne istotne / pewne dużo mniej / (...) REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA
W przekładzie symultanicznym 87,5% badanych zachowało ten sam rodzaj wykładnika spójności tekstu, podczas gdy w przypadku tłumaczenia konsekutywnego stało się tak tylko w 54,17% przypadków. Znaczny odsetek zachowania tego samego rodzaju relacji nawiązania leksykalnego w przekładzie symultanicznym można z pewnością przypisać charakterystycznemu dla tego typu tłumaczenia bezpośredniemu dostępowi do tekstury. Pozwala to tłumaczowi na śledzenie struktury powierzchniowej tekstu w o wiele większym stopniu niż w przekładzie konsekutywnym, w którym ślad powierzchniowych sygnałów tekstowych tworzących teksturę znika z pamięci operacyjnej w ciągu kilku sekund. Należy podkreślić jednak, że nadmierne poleganie na teksturze tekstu wyjściowego prowadzi najczęściej do transkodowania, czyli tłumaczenia słowo w słowo. Tendencję tę ilustruje kolejny fragment tekstu tłumaczonego symultanicznie. W tym przypadku zachowanie tego samego wykładnika spójności tekstu nie przyczyniło się do uzyskania spójnego tekstu docelowego:
(2) Tekst wyjściowy: now in my lecture / I hope to / demonstrate in detail / that this state of affairs / this double focus as we might call it / was of crucial importance / for the subsequent growth of London as a city / and that it had moreover / a decisive influence / on the architecture / associated with the city // (...)
Tekst docelowy (nr 15/TS): teraz podczas mojego wykładu / mam nadzieję że / przedstawię troszeczkę w szczegó / w szczegółach że taki stan rzeczy / był bardzo ważny dla / dla późniejszego rozwoju miasta / Londynu jako miasta / i że miało / co więcej / miało bardzo ważny wpływ na jego architekturę / która jest oczywiście związana z miastem / (...) KONIUNKCJA ADDYTYWNA KONIUNKCJA ADDYTYWNA
Oczywiście ograniczony dostęp do struktury nie musi prowadzić do transkodowania. Dostosowanie EVS-u34, czyli odległości czasowej dzielącej segment tekstu wyjściowego od ekwiwalentnego fragmentu tekstu docelowego (zob. Gumul 2005), pozwala najczęściej na takie modyfikacje struktury powierzchniowej, aby uzyskać tekst spójny i poprawny pod względem składniowym. Jednak, jak pokazuje przykład numer 3, fragmentaryczny obraz struktury tekstu może okazać się niewystarczający aby konsekwentnie odtworzyć kolejne człony nawiązania kohezywnego:
(3) Tekst wyjściowy: (a) first of all / we applied ourselves to identifying the root causes of our national ailments / examining contemporary evidence / and refusing to be slaves to outmoded doctrinaire beliefs / (b) secondly / we embarked on a reasoned policy to ensure steady economic growth / the modernisation of industry / and a proper balance between public and private expenditure / (c) thirdly / by refusing to take refuge / as the previous government had continually done in the preceding years / in panic-stricken stop-gap measures / we stimulated the return of inte international confidence
Tekst docelowy (nr 92/TS):
34
Skrót od angielskiego ear-voice span.
(a) chcieliśmy zidentyfikować powody tych wszystkich problemów / badaliśmy / te wszystkie dane / i zrezygnowaliśmy z podążania za przestarzałymi regułami / zastosowaliśmy (b) także / rozsądną politykę by zapewnić rozsądny wzrost / także wprowadziliśmy równowagę między prywatnymi a publicznymi wydatkami / (c) po trzecie odmawiając / uchylania się / jak to robił poprzedni rząd // zapewniliśmy powrót międzynarodowego zaufania a. KONIUNKCJA TEMPORALNA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU b. KONIUNKCJA TEMPORALNA KONIUNKCJA ADDYTYWNA c. KONIUNKCJA TEMPORALNA KONIUNKCJA TEMPORALNA
Ułatwiony dostęp do struktury w tłumaczeniu konsekutywnym pozwala tłumaczowi na takie modyfikacje tekstu docelowego, aby wyeliminować elementy redundantne:
(4) Tekst wyjściowy: as a result of those immediate measures // and aided by the tremendous effort / which they evoked from the British people / who responded as so often before to a firm hand at the helm / as a result of those measures / we weathered the storm and moved on into calmer waters / and a period of economic expansion / and social reorganisation
Tekst docelowy (nr 51/TK): w rezultacie tych działań / i z pomocą Brytyjczyków którzy odpowiedzieli na nasze próby / pomocy krajowi / wypłynęliśmy z / oka cyklonu na / spokojniejsze wody / i w tej chwili nasza gospodarka kwitnie REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU
Tekst docelowy (nr 74/TK): w wyniku tych szybko podjętych kroków / i dzięki pomocy / wielkiego wysiłku jaki te reformy wywołały ze strony narodu brytyjskiego który odpowiedział tak jak często również a przeszłości / pozytywnie na silną rękę przy sterze / przetrwaliśmy sztorm i powoli przeszliśmy na / spokojne wody rozwoju gospodarczego i stabilizacji REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU
Porównanie tekstów tłumaczonych konsekutywnie z analogicznymi fragmentami tłumaczonymi symultanicznie wykazuje, że w przypadku pierwszego typu przekładu żaden z 24 badanych tłumaczy nie zachował reiteracji w tekście docelowym. 12,5% zastąpiło ją innym rodzajem reiteracji – parafrazą. Dla porównania, w 29% tekstów tłumaczonych symultanicznie zastosowano ten sam rodzaj relacji spajającej, a w 33% użyto parafrazy:
Tekst docelowy (nr 88/TS): w efekcie tych natychmiastowych kroków / pomogły nam w tym również wysiłek naszego kraju / naszych / naszych / państwa / w efekcie tych kroków / uspokoiliśmy burzę i wyruszyliśmy na spokojne wody rozwoju ekonomicznego i społecznego REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA
Tekst docelowy (nr 95/TS): wynikiem tych wszelkich podjętych środków / które wspierane były przez wkład was / Brytyjczyków / brytyjskich obywateli / w wyniku tych wszystkich podjętych kroków udało nam się przetrwać tą burzę i dostać się na bardziej spokojniejsze wody REITERACJA W FORMIE POWTÓRZENIA REITERACJA W FORMIE PARAFRAZY
Przeciwdziałanie ograniczeniom jakie stwarza ograniczony dostęp do poszczególnych domen tekstualności, zależy oczywiście w dużej mierze od zastosowania pewnych strategii. W tłumaczeniu symultanicznym mamy do czynienia ze wspomnianą już strategią dostosowywania długości EVS-u (EVS regulation), segmentacją tekstu docelowego (chunking – Setton 1999, Riccardi 1998, Yagi 2000; segmentation – Gile 1995, Goldman-Eisler 1972, Kirchhoff 1976), antycypacją oraz stosowaniem tzw. „waty językowej” (padding), czyli wypowiadaniem treści nie niosących nowych znaczeń. Z kolei przeciwdziałanie ograniczeniom, jakie stwarza utrudniony dostęp do tekstury w przekładzie konsekutywnym, to przede wszystkim efektywne stosowanie odpowiednich technik notacyjnych. Analiza materiału badawczego użytego w niniejszym artykule wykazała, że pomiędzy czterema z nich (dostosowywaniem długości EVS-u, segmentacją, antycypacją oraz stosowaniem właściwych technik notacyjnych), a kohezją tekstu można zaobserwować pewne zależności. Właściwe wykorzystanie strategii dostosowywania EVS-u pozwala tłumaczowi kontrolować do pewnego stopnia zarządzanie procesami przetwarzania informacji (processing capacity management). Z jednej strony, stosunkowo krótki EVS może wpływać korzystnie na jakość tłumaczonego segmentu, ponieważ pozwala na uniknięcie problemów z zarządzaniem procesami przetwarzania informacji (cf. Barik 1973, Lee 2002). Z drugiej strony, może jednak prowadzić do błędnej interpretacji treści tekstu wyjściowego lub rozpoczęcia zdania, które trudno będzie dokończyć, nie naruszając np. zasad syntaktycznych języka docelowego (Gumul 2005). Ilustrują to zjawisko dwa poniższe przykłady, w których EVS poniżej 1 sekundy spowodował naruszenie spójności składni wewnątrzzdaniowej: (5) Tekst wyjściowy:
that was the first and in many ways the most vital consequence of the double centre / as we’ve called it // (...)
Tekst docelowy (nr 22/TS): [EVS = 0,8 s.] było to pierwsze i / w / wielu aspektach najważniejsze / najważniejsza konsekwencja / (...)
Tekst docelowy (nr 46/TS): [EVS = 0,6 s.] to było pierwsze i najważniejsza konsekwencja tego podwójnego centrum jak to nazwalismy / (...)
Niewątpliwą korzyścią wydłużenia przedziału czasowego dzielącego dany segment tekstu wystąpienia od jego tłumaczenia jest większy dostęp do struktury tekstu wyjściowego, a co za tym idzie – potencjalnie lepsze jego zrozumienie (Moser-Mercer 1997). Istnieje jednak ryzyko nadmiernego obciążenia pamięci krótkoterminowej, które, jak podkreśla Gile (1995, 1997), może prowadzić do osiągnięcia granicy zdolności do przetwarzania informacji (processing capacity saturation) (Gumul 2005). Nadmierne wydłużanie EVSu może zmusić tłumacza do pominięcia wykładników spójności tekstu. Próbuje on w ten sposób kompensować nadmierne opóźnienie czasowe:
(6) Tekst wyjściowy: (a) first of all / we applied ourselves to identifying the root causes of our national ailments / examining contemporary evidence / and refusing to be slaves to outmoded doctrinaire beliefs / (b) secondly / we embarked on a reasoned policy to ensure steady economic growth / the modernisation of industry / and a proper balance between public and private expenditure / (c) thirdly / by refusing to take refuge / as the previous government had continually done in the preceding years / in panic-stricken stop-gap measures / we stimulated the return of inte international confidence
Tekst docelowy (nr 65/TS): (a) przede wszystkim // postanowiliśmy zidentyfikować przyczyny / obecnej sytuacji / oraz spojrzeć na dostępne dowody / wyzwolić się z / wierzeń doktrynalnych // (b) zamierzamy zapewnić stabilny wzrost ekonomiczny / także modernizację / przemysłu / oraz równowagę w wydatkach w sektorze publicznym i państwowym / (c) po trzecie / nie będziemy / tak jak poprzedni / rząd / w poprzednich latach / uciekać się do / ucieczki // ale postaramy się przywrócić wiarygodność rządu a. KONIUNKCJA TEMPORALNA KONIUNKCJA TEMPORALNA
b. KONIUNKCJA TEMPORALNA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU c. KONIUNKCJA TEMPORALNA KONIUNKCJA TEMPORALNA
Analiza korpusu badawczego użytego w niniejszym artykule wykazała, że również segmentacja konstrukcji składniowych prowadzi do modyfikacji schematu kohezywnego w tekstach docelowych. Jak pokazują kolejne dwa przykłady, podział zdań złożonych na zdania proste skutkuje pominięciem konektora:
(7) Tekst wyjściowy: (...) and so / in addition / the road network began to develop / thus adding another physical bond between the two towns / and opening up the way for the urban proliferation / which eventually cemented them together (...) Tekst docelowy (45/TS): (...) dlatego / sieć/ zaczęto rozwijać sieć dróg / to było / następna więź która powstała pomiędzy dwoma miastami / w ten sposób / powstała możliwość zespolenia dwóch miast (...)
KONIUNKCJA KAUZATYWNA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU
(8) Tekst wyjściowy: now in my lecture / I hope to / demonstrate in detail / that this state of affairs / this double focus as we might call it / was of crucial importance / for the subsequent growth of London as a city / and that it had moreover / a decisive influence / on the architecture / associated with the city // (...)
Tekst docelowy (48/TS): Teraz chciałbym zademonstrować szczegółowo że ten stan rzeczy // był bardzo istotny dla / tego co nastąpiło później / dla rozwoju Londynu // miało to decydujący wpływ na architekturę / związaną z miastem / (...) KONIUNKCJA ADDYTYWNA POMINIĘCIE WYKŁADNIKA SPÓJNOŚCI TEKSTU
Zastosowanie strategii polegającej na pominięciu kauzatywnego i addytywnego konektora w powyższych zdaniach jest spójne z wynikami badań Łydy (2004), z których
wynika, że segmentacja złożonych zdań przyczynowo-skutkowych przybiera w przekładzie formę konstrukcji asyndetycznych, czyli bezspójnikowych (Łyda 2004: 111, 112). Ze względu na ograniczony dostęp do struktury tekstu wyjściowego w tłumaczeniu symultanicznym, jej odtwarzanie odbywa się czasami poprzez wnioskowanie indukcyjne (inductive inferencing) (Tijus 1997: 32). Jednym z przejawów tego rodzaju wnioskowania jest antycypacja
na
poziomie
zdania,
przybierająca
formę
przewidywania
kolejnych,
następujących po sobie elementów tekstury na podstawie apriorycznego prawdopodobieństwa ich występowania. Należy oczywiście odróżnić strategię antycypacji stosowaną w przekładzie symultanicznym od zjawiska antycypacji występującego w dekodowaniu dyskursu, będącego integralną częścią każdego rodzaju komunikacji, przede wszystkim monolingwalnej. Podstawową różnicą jest fakt, że antycypując, tłumacz ma do dyspozycji o wiele mniej informacji, niż można by uznać za wystarczające w komunikacji monolingwalnej (Kohn & Kalina 1996: 130). W zaprezentowanym poniżej fragmencie tekstu wyjściowego występuje wieloelementowy łańcuch jednostek leksykalnych tworzących sieć nawiązań kohezywnych. Analiza przekładów symultanicznych tego fragmentu wykazała stosunkowo częste zastosowanie strategii antycypacji w przypadku elementów c i d (37,5% dla pierwszego elementu i 41,67% dla drugiego). Świadczy o tym zerowy EVS poprzedzający ekwiwalenty tych jednostek leksykalnych w tekstach docelowych.
(9) Tekst wyjściowy: (...) but for the moment all I want you to do / is to keep the fact of this double centre in mind / and to consider / in a fairly general way / what the early (a) consequences were well / the first (b) consequence I suppose / is that the importance of the river itself / was increased // obviously / the river / was from the / from the beginning / vitally important / as the link with the outside world / the route followed by almost all traffic / with the Continent / but in addition to this / it was also in the first place / the most important means of communication between the town centred on the Roman fort / which subsequently grew into the city of London / the city of trade / and of the Merchant Guilds / and the other town / focused on the Abbey / the Royal City of Westminster that was the first and in many ways the most vital (c) consequence of the double centre / as we’ve called it // but now before mentioning some of the other (d) consequences / and there were many of them / some very important / some much less so / now I’d like if I may / to spend some time on this
matter of internal communications // I’d like you to consider what happened as the two towns began to expand / what do you think the main (e) consequences of expansion were / (...)
Brak EVS-u, czyli jednoczesne wypowiadanie ekwiwalentnych elementów z tekstu wyjściowego i docelowego wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z tzw. antycypacją swobodną (fr. l’interprétation ‘en roue libre’, ang. freewheeling anticipation), opisywaną przez Lederer (1981: 253), w odróżnieniou od antycypacji sensu stricto (ang. pure anticipation), używając określenia Van Besiena (1999). W przypadku tej ostatniej dany segment tekstu docelowego jest wypowiadany wcześniej od analogicznego fragmentu tekstu wyjściowego. Utrudnionemu dostępowi do tekstury w tłumaczeniu konsekutywnym można przeciwdziałać,
stosując
odpowiednie
techniki
notacyjne.
Jednym
z
czynników
warunkujących odtworzenie tekstury tekstu wyjściowego jest umieszczenie w notatkach wykładników spójności tekstu takich jak wszelkiego rodzaju konektory. Stosowanie technik notacyjnych może także wpływać na modyfikacje tekstury. Implicytne relacje (np. przyczynowo-skutkowe, addytywne itp.) zawarte w tekście wyjściowym zostają często oznaczone w notatkach eksplicytnie poprzez zastosowanie konektora, a co za tym idzie odtworzone w ten sposób w tekście docelowym. Występująca w przedstawionych poniżej przykładach eksplicytacja pozwala przypuszczać, że relacje przeciwstawienia (8) i przyczynowo-skutkowa (9) zostały oznaczone na etapie sporządzania notatek:
(10) Tekst wyjściowy: (…) they are intended / they are intended to stand as separate self-contained units / (…)
Tekst docelowy (nr 26/TK): (…) mają one być jednak trzema od odrębnymi sekcjami / (…)
(11) Tekst wyjściowy:
(…) were built some of the great houses / such as Somerset House / which were at one and the same time / in contact with the land route / and with the water route // they had road gates at the front / and at the rear / their grounds reached down to water gates giving access to the river
Tekst docelowy (nr 32/TK): (…) pobudowano ważne / miejsca jak Somerset House / domy te / miały / kontakt zarówno z / drogą lądową / jako że miały bramy / z / od / w części frontowej / natomiast z tyłu posiadłości połączone były także z drogą wodną więc miały dostęp do rzeki
Podsumowanie Opisane w artykule zjawiska wskazują, że poruszanie się tłumacza w przestrzeni tekstu jest w dużej mierze zdeterminowane dostępem do domen tekstualności. Ich dominacja w określonych typach przekładu ustnego wpływa przede wszystkim na sposób oddania powierzchniowych wykładników spójności tekstu. Z jednej strony bezpośredni dostęp do tekstury w przekładzie symultanicznym sprzyja zachowaniu tego samego rodzaju relacji spajającej. Z drugiej strony dominacja tej domeny tekstualności oraz fragmentaryczny obraz drugiej z domen – struktury – w tłumaczeniu symultanicznym stwarza ryzyko nadmiernego polegania na teksturze tekstu wyjściowego, co może prowadzić do transkodowania. Wycinkowy obraz struktury tekstu może także utrudnić konsekwentne odtworzenie całej sekwencji wykładników spójności tekstu. Z kolei ułatwiony dostęp do struktury w tłumaczeniu
konsekutywnym
pozwala
na
eliminację
redundantnych
mechanizmów
spajających. Ograniczeniom, jakie stwarza utrudniony dostęp do struktury w tłumaczeniu symultanicznym można przeciwdziałać, umiejętnie stosując strategię dostosowywania długości EVS-u, segmentacji tekstu docelowego oraz strategię antycypacji. Natomiast niwelowanie negatywnych skutków krótkotrwałego dostępu do tekstury w przekładzie konsekutywnym polega na efektywnym stosowaniu odpowiednich technik notacyjnych.
Bibliografia : Barik, H. C. 1973. “Simultaneous Interpretation: Temporal and Quantitative Data”. Language and Speech 16(3), s. 237-270.
Bartmiński, J. 1998. „Tekst jako przedmiot tekstologii lingwistycznej”, W: J. Bartmiński, B. Boniecka (red.) Tekst. Problemy teoretyczne. Lublin: Wydawnictwo UMCS, s. 9-25. van Besien, F. 1999. “Anticipation in Simultaneous Interpreting”. Meta, 44(2), s. 250-259. Chernov, G.V. 2004. Inference and Anticipation in Simultaneous Interpreting. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins Publishing Company. Davy, D. 1966. Advanced English Course. London: Linguaphone. van Dijk, T.A. 1980. Macrostructures: an interdisciplinary study of global structures in discourse, interaction, and cognition, Hillsdale, NJ: L. Erlbaum Associates. van Dijk, T.A. (red.) 1985. Handbook of Discourse Analysis. London/New York/Toronto: Academic Press. van Dijk, T.A. (red.) 2001. Dyskurs jako struktura i proces. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Duszak, A. 1998. Tekst, dyskurs, komunikacja międzykulturowa. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Gile, D. 1995. Basic Concepts and Models for Interpreter and Translator Training, Amsterdam, Philadelphia: John Benjamins Publishing Company. Gile, D. 1997. “Conference Interpreting as a Cognitive Management Problem”, W: J. Danks, G. M. Shreve, S. B. Fountain, M. K. McBeath (red.) Cognitive Processes in Translation and Interpreting. London: Sage Publications, s. 196-214. Goldman-Eisler, F. 1972. “Segmentation of Input in Simultaneous Translation”, Journal of Psycholinguistic Research 1(2), s. 127-140. Gumul, E. 2004. Cohesion in Interpreting, niepublikowana praca doktorska, Katowice, Uniwersytet Śląski. Gumul, E. 2005. „EVS: czynnik czasu w tłumaczeniu symultanicznym”, W: J. Arabski, E. Borkowska i A. Łyda (red.) Czas w języku i kulturze. Katowice: Para, s. 176-183. Halliday, M.A.K. and R. Hasan. 1976. Cohesion in English. London and New York: Longman. Hatim, B., I. Mason. 1997. Translator as a Communicator. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins Publishing Company. Hatim, B. 1998. “Text Linguistics and Translation”, W: Mona Baker (red.) Routledge Encyclopedia of Translation Studies. London and New York: Routledge, s. 262-265. Kirchhoff, H. 1976. “Simultaneous Interpreting: Interdependence of Variables in the Interpreting Process, Interpreting Models and Interpreting Strategies.” W: F. Pöchhacker, M. Shlesinger (red.) 2002. The Interpreting Studies Reader. London and New York: Routledge, s. 110-119. Lederer, M. 1981. La traduction simultanée. Paris: Minard Lettres Modernes. Lee, T. H. 2002. “Ear Voice Span in English into Korean Simultaneous Interpretation”, Meta 47(4), s. 596-606. Łyda, A. i E. Gumul. 2002. “Cohesion in Interpreting’, W: D. Stanulewicz (red.) PASE Papers in Language Studies: Proceedings of the Ninth Annual Conference of the Polish Association for The Study of English. Gdańsk: Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, s. 349-356. Łyda, A. 2004. “On Causal Connectives in English-Polish Simultaneous and Consecutive Interpreting”, Linguistica Silesiana 25, s. 103-116. Kohn, K. i S. Kalina. 1996. “The Strategic Dimension of Interpreting”, Meta 41(1), s. 118-138.
Moser-Mercer, B. 1997. “Beyond Curiosity : Can Interpreting Research Meet the Challenge?”, W: J. Danks, G. M. Shreve, S. B. Fountain and M. K. McBeath (red.) Cognitive Processes in Translation and Interpreting. London: Sage Publications, s. 176-195. Riccardi, A. 1998, “Interpreting Strategies and Creativity”, W: A. Beylard-Ozeroff, J. Králová, and B. MoserMercer (red.) Translators’ Strategies and Creativity. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins Publishing Company, s. 171-179. Setton, R. 1999. Simultaneous Interpretation: A Cognitive-Pragmatic Analysis. Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins Publishing Company. Tijus, Ch. 1994. “Understanding for Interpreting, Interpreting for Understanding”, W: Y. Gambier, D. Gile, and Ch. Taylor (red.) Conference Interpreting: Current Trends in Research Amsterdam/Philadelphia: John Benjamins Publishing Company, s. 167-186. Tomlin, R.S., L. Forrest, M.M. Pu, M.H. Kim. 2001. „Semantyka dyskursu”, W: T.A. van Dijk (red.) Dyskurs jako struktura i proces. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 45-101. Yagi, S. M. 2000. “Studying Style in Simultaneous Interpretation”, Meta 45(3), s. 520-547.
Joanna Wilk-Racięska
Przestrzeń między słowami czyli o ironii słów kilka Już od dawien dawna, odkąd zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, jakim wspaniałym narzędziem jest język czujemy, chociaż nie wszyscy to sobie uświadamiają, że przestrzeń między słowami, lub, jeśli ktoś woli, między centralnymi znaczeniami słów, jest gęsto wypełniona tym, czego z różnych powodów, nie chcemy lub nie możemy powiedzieć wprost. Popularnie nazywa się to niedopowiedzeniami, bardziej naukowo mówimy o presupozycjach, implikaturach oraz wszelkich środkach językowych i pozajęzykowych, które pozwalają nam uciec przed odpowiedzialnością za słowo. Przy czym, taka ucieczka wcale nie musi być tchórzliwa. Weźmy chociażby ironię. Nazwa tej dosyć kontrowersyjnej figury pochodzi z greckiego eironeia i oznacza ukrytą drwinę, szyderstwo, złośliwość zawartą w wypowiedzi pozornie aprobującej 35. Używał jej już Sokrates, a do naszych czasów bardzo się rozwinęła i, jak słusznie twierdzi G.Reyes służy ona nie tylko wyrażeniu sądu całkowicie przeciwnego temu co się otwarcie mówi. Tak naprawdę, wyraża to, co się mówi, otwierając zarazem całą serię możliwości interpretacyjnych. (1990:139). Jest więc zatem ironia skomplikowanym środkiem wyrazu, który przede wszystkim, przez swą niejasność nie zawsze osiąga pożądany skutek. Dlaczego więc używamy ironii? Najbardziej
rozpowszechnionym
obecnie
wyjaśnieniem
jest
twierdzenie
A.
Berrendonnera, że ironia to manewr o funkcji defensywnej, gdyż jest chyba jedynym środkiem wyrazu, który pozwala mówiącemu na łamanie ogólnie przyjętych zasad koherencji bez przyjmowania na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki takiego postępowania. Autor wypowiedzi ironicznej zawsze może ukryć się za tekstem jawnym. 35
ironia (łc. z gr. eironeía) ukryta kpina (drwina) z kogoś lub czegoś, ujęta m.in. w formę pozornego uznania, akceptacji, aprobaty. Hasło opracowano na podstawie „Słownika Wyrazów Obcych” Wydawnictwa Europa, pod redakcją naukową prof. Ireny Kamińskiej-Szmaj, autorzy: Mirosław Jarosz i zespół. ISBN 83-87977-08-X. Rok wydania 2001.
Ja jednak opowiadam się za opinią przeciwną, a mianowicie, dla mnie ironia to broń zdecydowanie ofensywna. Takie rozumienie funkcji ironii potwierdza chociażby cel jej użycia. Wypowiedź ironiczna nie ogranicza się przecież wyłącznie do odrzucenia jakiegoś sądu czy stawiania zarzutów nie wprost. Jej najważniejszym celem jest zdyskredytowanie i ośmieszenie obiektu wypowiedzi. Ironia sama w sobie, powinna być oceniana negatywnie, bo jest chyba najbardziej negatywnym ze środków językowych nie wprost. Z drugiej jednak strony, ze względu na specyficzne połączenie humoru i złośliwości, jest ona również środkiem najtrudniejszym do skonstruowania. Dlatego właśnie ironię należy traktować jak broń, ale broń osób inteligentnych. Samą konstrukcją przypomina ona tzw. inteligentne żarty językowe (Wilk-Racięska, J. 1999-2000), gdyż tak jak one opiera się na kontraście, a do jej utworzenia niezbędne jest przygotowanie i ukrycie pułapki, w którą powinien wpaść adresat wypowiedzi. Jednakże różnica między ironią a inteligentnym żartem językowym jest jedna, ale za to bardzo istotna: kontrast jako podstawa żartu językowego jest zawsze pozorny, a pułapka polega zwykle na ukryciu zasad spójności tekstu czy odpowiednim profilowaniu znaczeń oraz umiejętnym podaniu klucza. Tak jest na przykład w słynnym aforyzmie S.J.Leca: Wszyscy chcą naszego dobra. Nie pozwólmy go sobie zabrać!
Czy w równie znanym: John i Mary żyli szczęśliwie przez 20 lat. A potem się poznali. (V.Raskin)
W obu wypadkach mamy pułapkę, pozorny kontrast i klucz, który pozwala nam zweryfikować wcześniejszą, bardziej oczywistą interpretację na korzyść tej mniej oczywistej, ale równie uzasadnionej i w ten sposób ukazać pozorność kontrastu.
Inaczej niż w żarcie językowym, w komunikacie ironicznym kontrast zawsze jest autentyczny i, w większości wypadków, opiera się na łamaniu zasady jakości Grice`a. Istnienie takiego środka językowego pozornie kłócącego się z zasadami komunikacji językowej można wytłumaczyć przede wszystkim polifonią Ducrota. Zasada polifonii zakłada, że autor (w tym wypadku wypowiedzi ironicznej) nie wypowiada wprost swojej myśli, tylko wkłada ją w usta tzw. podmiotu wypowiadającego oraz mówcy. Podmiot wypowiadający odpowiada za treść jawną wypowiedzenia a mówca – za ukryte implikacje. Sam autor pozostaje wolny od podejrzeń.
Jeśli tak, to przytoczona na początku teoria ironii jako środka obronnego mogłaby mieć sens. Zwróćmy jednak uwagę na przymiotniki jakimi zwykło się określać ironię: zjadliwa, cięta, gorzka, ostra, złośliwa, etc. Żaden z nich nie pasuje do obrony, a wszystkie do ataku. Tak więc ironia jest procesem polifonicznym, który rzeczywiście pozwala autorowi uciec przed konsekwencjami, gdyż
wykreowany przez niego podmiot wypowiadający podaje
wyłącznie argumenty pozytywne, na korzyść obiektu ironii, a złośliwa inferencja też nie jest zakodowana, bo nic nas nie zmusza do jej zrozumienia. W komunikacie ironicznym mamy więc trzech aktorów i publiczność, podczas gdy autor stoi za sceną. Aktorzy to mówca – osoba odpowiedzialna za inferowany sens ironiczny, podmiot wypowiadający, którego zadaniem jest ukrycie pułapki i przedmiot ironii, czasami będący równocześnie publicznością. Publiczność to odbiorca, który, teoretycznie powinien docenić kunszt konstrukcji ironicznej. Jednak gdy odbiorca i przedmiot ironii to ta sama osoba, śmiech przeradza się w złość: Ty i odwaga?, A to ci chojrak! Skupmy się jednak właśnie na obiekcie ironii. Kto nim bywa? Biorąc pod uwagę specyfikę konstrukcji komunikatu ironicznego, a co za tym idzie konieczność współdziałania kontekstu społeczno-kulturowego, obiekt ironii musi być łatwo rozpoznawalny przez odbiorcę. Z tego powodu najczęstszym obiektem ironii stają się politycy, dyplomaci i inne osoby powszechnie znane, co zapewnia ironii zakotwiczenie w rzeczywistości, a co za tym idzie sukces komunikatu. Oczywiście, jeśli przekroczymy niewidzialną granicę terytorium , ironia skierowana przeciwko takim obiektom też może nie osiągnąć celu. W takim wypadku samo zamierzenie dalej będzie rozpoznawalne dzięki użytym środkom językowym ( a raczej łamaniu reguł ich użycia), jednak sukces i tak nie będzie pełny. Dlatego też naprawdę pewny sukces zapewniają
komunikatom ironicznym
obiekty
powszechnie spotykane, takie jak pewne rodzaje zachowań, często spotykane sytuacje czy cechy powszechnie uważane za odbiegające od jakiejś normy i z tego powodu poddawane krytyce. Przyjrzyjmy się na przykład takiemu tekstowi:
DEKALOG DOBREGO NAUCZYCIELA
1. Nigdy nie wyjawiaj studentom celów przedmiotu, który prowadzisz, jeśli oczywiście kiedykolwiek się nad nimi zastanawiałeś. Uczniowie mogliby się zorientować, że przedmiot jest bezużyteczny. 2. Informacja jest źródłem mocy: jeśli nie chcesz go stracić utrzymuj uczniów w stałej niepewności. Nie podawaj jasnych kryteriów, a już na pewno nie mów kiedy i jak będziesz oceniać. W ten sposób nie stracisz autorytetu i nie narazisz się na to, że uczniowie przestaną chodzić na zajęcia (bo po co mieliby chodzić?). Im mniej się określasz, tym mniej się wystawiasz na krytykę. 3. Staraj się wyjaśnić wszystko w czasie zajęć: możesz z góry założyć, że uczniowie nie potrafią czytać. Ponadto, weź pod uwagę, że jeśli nie będziesz mówił przez całą lekcję, uczniowie mogą się zorientować, że nic innego nie potrafisz. 4. Zamień swoje lekcje w dyktanda. Im więcej i szybciej twoi uczniowie piszą tym lepiej. W ten sposób nie zostawisz im czasu na niepotrzebne i niewygodne pytania. I jeszcze jedno: jeśli coś będzie nie tak, zawsze można zrzucić winę na złe notatki a nie na złe wyjaśnienia. 5. Oceniaj wyłącznie pod koniec kursu, rób jak najmniej egzaminów cząstkowych, albo przynajmniej – i to jest najważniejsze – niech zawierają jak najmniej pytań. W ten sposób do emocji egzaminacyjnych dodasz emocje loterii. A przecież i tak wszyscy wiemy, że ten kto nie umie odpowiedzieć na jedno czy dwa pytania, nie będzie znał odpowiedzi na żadne inne. 6. Niech ci nie wpadnie do głowy oceniać systematycznie w czasie trwania kursu nawet, gdyby miały to być sprawdziany proste i nieformalne, ponieważ w ten sposób twoi uczniowie mogliby się zorientować co umieją, czego nie umieją i co powinni umieć. A w takim wypadku będziesz musiał zaliczyć wszystkim bez wyjątku i w ten sposób twój prestiż nauczyciela o wysokich wymaganiach.
ucierpi
7. Nie ulegnij pokusie zbierania artykułów z gazet i periodyków związanych z tematem twojego przedmiotu, a już niech cię Bóg broni przed przynoszeniem ich na zajęcia. Utrzymuj prestiż czystej nauki. 8. Nigdy nie ufaj motywacji twoich uczniów ani ich zdolności do wniesienia czegoś interesującego. Jeżeli uwikłali się w 5-letnie studia to tylko dlatego, że nie mieli nic lepszego do roboty. A jeśli chodzi o dzieci, to samo, tylko jeszcze gorzej. 9. Uwierz w to, że jesteśmy bardzo biedni i brak środków nie pozwala nam na lepsze wykonywanie naszej pracy. Wszelkie kserokopie są szalenie drogie. Jeśli w twojej szkole/uczelni jest możliwość używania projektorów multimedialnych czy innych tego typu cacek, nigdy tego nie rób: zabawki tego rodzaju infantylizują zajęcia. 10. Kiedy coś idzie źle, a ty nie możesz zrzucić winy na uczniów, zrzuć ją na system. My, nauczyciele, jesteśmy obywatelami poza wszelkim podejrzeniem.
Powyższy tekst jest niewątpliwie ironiczny, ale, właściwie, dlaczego? Zanim odpowiemy na to pytanie zauważmy, że tzw. , które zapewnia
współdziałanie między nadawcą i odbiorcą, a w
konsekwencji zrozumienie ironicznego przesłania, zależne jest zawsze od naszej wspólnej wiedzy encyklopedycznej, doświadczenia, wspólnie dzielonych stereotypów, jednym słowem, od tego wszystkiego, co spokojnie spoczywa w naszej podświadomości gotowe się ujawnić, w odpowiednio dobranym kontekście, a co O.Ducrot, wykorzystując teorię Arystotelesa, ochrzcił mianem topoï. Analizowany tu tekst wykorzystuje właśnie taką bazę doświadczeniową. Teraz, wystarczy tylko zorientować się jak to robi. Zwróćmy uwagę, że sam tytuł wcale nie wydaje się ironiczny. Jednak czytając tekst, orientujemy się, że to właśnie on oraz związana z nim forma tekstu stanowią pułapkę. Już samo znaczenie słowa narzuca ton i charakter tekstu, przygotowując nas na zestaw poważnych, uniwersalnych wytycznych. Sam tekst, to jak należało się spodziewać, 10 zaleceń utrzymanych w formie dziesięciu przykazań: podmiot wypowiadający zwraca się do odbiorcy w drugiej osobie lp. Ton zaleceń również jest bardzo poważny, a konstrukcja każdego punktu prosta i jasna. Jak wiemy, 2-ga osoba lp. powoduje automatycznie ustanowienie bezpośredniego kontaktu między nadawcą a odbiorcą. Reasumując, forma tekstu zgadza się z naszymi oczekiwaniami, z tym, co obiecuje nam tytuł i z tego punktu widzenia podmiot wypowiadający wydaje się bardzo wiarygodny. Kim jest więc, podmiot wypowiadający? Po pierwsze, wydaje się to być osoba, która wie o wiele więcej od odbiorców. Może jest to nauczyciel, który chce podzielić się swoim doświadczeniem z młodszymi kolegami? W tym celu konstruuje swoje zalecenia w sposób jasny i prosty: każdy punkt składa się z samego zalecenia oraz obszernego objaśnienia. Czyli, tekst jest idealny. Dlaczego więc się śmiejemy? Po pierwsze, czytając zalecenia orientujemy się natychmiast, że dołączone do nich objaśnienia są absolutnie niezbędne, gdyż, zupełnie inaczej niż oczekiwaliśmy, każde z tych zaleceń odrzuca ogólnie przyjęte opinie o tym, jak powinien postępować dobry nauczyciel. Jak więc widzimy, te przykazania to kanoniczny przykład konstrukcji ironicznej: Tekst jawny: Nigdy nie wyjawiaj studentom celów przedmiotu, który prowadzisz Topos doświadczeniowy:
Zawsze należy podawać uczniom cele przedmiotu
lub Tekst jawny: Nie podawaj jasnych kryteriów, a już na pewno nie mów kiedy i jak będziesz oceniać
Topos doświadczeniowy:
Jasne normy oceny są absolutnie konieczne
Widać więc wyraźnie, że samo odrzucenie przez podmiot wypowiadający sądów i opinii ogólnie akceptowanych byłoby po prostu absurdalne i dlatego nie może jeszcze stanowić warunku sukcesu komunikatu ironicznego. Podstawowe zasady komunikacji międzyludzkiej wymagają, aby w momencie gdy nadawca łamie lub wydaje się łamać którąś z maksym zapewniających kooperację komunikacyjną, odbiorca szukał jakiegoś, najprostszego wyjaśnienia. W naszych przykazaniach sam nadawca oferuje nam podpowiedź. Mówiąc prościej, odrzucenie opinii przez podmiot wypowiadający (czyli zaprzeczenie ogólnie przyjętym sądom) jest dopiero pierwszym krokiem. Prawdziwą ironię: humor i złośliwość odkrywamy właśnie dzięki wyjaśnieniom towarzyszącym każdemu zaleceniu. Stwierdzenia takie jak np.: bezużyteczny przedmiot, bezużyteczne i niewygodne pytania, w ten sposób nie stracisz autorytetu i nie narazisz się na to, że uczniowie przestaną chodzić na zajęcia (bo po co mieliby chodzić?), uczniowie mogą się zorientować, że nic innego nie potrafisz, w ten sposób do emocji egzaminacyjnych dodasz emocje loterii, jeśli coś będzie nie tak, zawsze można zrzucić winę na złe notatki a nie na złe wyjaśnienia, utrzymuj prestiż czystej nauki, czy zabawki tego rodzaju infantylizują zajęcia są właśnie (R.Langacker), które aktywizują odpowiednie elementy naszej wiedzy i pozwalają na właściwe odczytanie intencji mówcy. A intencją mówcy jest, w tym wypadku, napiętnowanie najbardziej typowych przywar złego nauczyciela. Przytłaczająca krytyka jego ignorancji, zbyt wysokiego mniemania o sobie, etc. Zły nauczyciel jako obiekt ironii jest doskonale rozpoznawalny na całym świecie, ponieważ każdy z nas przynajmniej raz w życiu miał do czynienia z kiepskim nauczycielem, który był przekonany, że my nauczyciele jesteśmy obywatelami poza wszelką krytyką. Doświadczenie jest częstym toposem dla komunikatów ironicznych krytykujących wszelkie sytuacje i zachowania nieakceptowane ze społeczno-kulturowego punktu widzenia. Takim kanonicznym przykładem krytyki za pomocą ironii może być twórczość jednego z najznakomitszych współczesnych pisarzy hiszpańskich Eduardo Mendozy. Pozwolę sobie zacytować dwa przykłady, w których do odszyfrowania zagadki = odczytania ironii jest semantyczna sprzeczność:
Brama była otwarta. Doktor Sugrañes pomógł mi przejść na drugą stronę, a gdy podniosłem się z ziemi, zobaczyłem, że brama zamyka się z łoskotem. (E.Mendoza: Przygoda fryzjera damskiego, przekł. M.Chrobak, 2004:10)
Po posiłku, zakrapianym cabernetem sauvignon domowego wyrobu i umilanym przez mamusię Viriata, której imienia nie byłem w stanie wyłowić z rozmowy, ponieważ wszyscy zwracali się do niej czule: „wiedźmo” i „ropucho” /.../ (E.Mendoza: Przygoda fryzjera damskiego, przekł. M.Chrobak, 2004:22)
Bardzo często ironia wymierzona jest przeciwko najbardziej typowym ludzkim przywarom, takim, jak np. skąpstwo, niedbałość, itp. Nie wszystkie jednak skonstruowane są w taki sam sposób: Zapytano rabiego jak mu się podobało wesele. - No cóż – odpowiedział rabi – gdyby ktoś mnie pytał, jak mi się podobało to wesele, odpowiedziałbym tak: gdyby zupa, którą podano była tak ciepła jak wino, wino tak stare jak kurczak, a kurczak tak tłusty jak panna młoda – wesele byłoby fantastyczne.
Jak widzimy, konstrukcja tego komunikatu ironicznego różni się zdecydowanie od dotychczas omawianych. Po pierwsze samo przesłanie zostało usytuowane w kontekście żartu, w dodatku żartu należącego do gatunku tzw. „żartów żydowskich”, których protagonistami są bardzo często rabini, a więc osoby wyjątkowo szanowane w kulturze żydowskiej. Jako człowiek bardzo mądry i doświadczony, rabin cieszy się ogólnym szacunkiem i poważaniem. Tak więc, rabin nie może być ( i też nie ma żadnego powodu, aby był) obiektem ironii. Formalnym podmiotem wypowiadającym jest w naszym tekście właśnie rabin, ale, jako osoba bardzo inteligentna, nasz protagonista ucieka się do szczególnego zabiegu: stosuje konstrukcję kontrfaktywną, której główną zaletą jest niemożność poddania weryfikacji prawdziwościowej. Innymi słowy, używając tzw. drugiego okresu warunkowego podmiot wypowiadający, a co za tym idzie także mówca, może bezkarnie ośmieszyć przedmiot ironii bez konieczności tworzenia dodatkowego podmiotu wypowiadającego.
Żart ten jest bardzo dowcipny, ironia świetnie trafiona. Jednakże, pod wszystkimi już odkrytymi przez nas warstwami, odbiorca może się doszukać jeszcze jednej: odniesienia do stereotypu etnicznego. Oczywiście, nic w tekście a nawet najbliższym kontekście żartu, wcale go do tego nie obliguje... To tylko trochę tak, jakby autor przymrużył oko... I w ten sposób doszliśmy do najgorszego sposobu wykorzystania ironii, a mianowicie konstruowania komunikatów ironicznych wymierzonych przeciwko narodowościom, grupom etnicznym, wszelkiego typu mniejszościom, etc., a bazującym na stereotypach. Niestety, jak doskonale wiemy, takie komunikaty wcale tych stereotypów nie odrzucają, a wręcz przeciwnie, potwierdzają je. Dlatego tym cenniejsze i o wiele bardziej interesujące są , czyli takie, które wykorzystując stereotyp jako bazę, , równocześnie go odrzucają i ośmieszają. Odwołajmy się znowu do Mendozy: Nie należę do mężczyzn, którzy uważają, że miejsce kobiety jest w kuchni. W moim domu zawsze była w kuchni jakaś kobieta, i umieszczanie tam wszystkich pozostałych nie wydaje mi się konieczne. (E.Mendoza: Przygoda fryzjera damskiego, przekł. M.Chrobak, 2004:130)
Ten tekst składa się z dwóch warstw. Pierwsza, czyli tekst jawny, została skonstruowana na zasadzie : mamy pułapkę i klucz do reinterpretacji, polegające na tym, że kontekst pierwszego zdania profiluje lekturę generyczną słowa i odwołuje się bezpośrednio do ustalonego stereotypu, podczas gdy zdanie następne odsłania pomyłkę i każe nie tylko odrzucić lekturę generyczną, lecz również zweryfikować sens całej wypowiedzi. Aż do tego momentu, żadna z zasad spójności tekstu nie została złamana: odpowiednio wyprofilowane słowa otwierają dwa różne skrypty, pozwalają na dwie różne interpretacje, obie zgodne z zasadami. Natomiast warstwa druga, właściwa warstwa ironiczna, to opinia samego mówcy, który ośmieszając podmiot wypowiadający, odrzuca sam stereotyp. Powiedzieliśmy na początku, że ironia jest bronią ludzi inteligentnych, ponieważ jej użycie wymaga wysiłku umysłowego oraz, że ironizując nie chcemy wyłącznie odrzucić i ośmieszyć jakiegoś sądu, lecz liczymy również na satysfakcję jaką daje nam odkrycie przez nadawcę naszej, tak sprytnie skonstruowanej pułapki, naszych ukrytych intencji.
Teraz jednak należy zwrócić uwagę na pewną oczywistą prawdę: broń nigdy nie zabija sama. Traktując, więc, ironię jako broń, możemy powiedzieć to samo: ironią może posłużyć się każdy, kto tylko potrafi skonstruować ironiczny komunikat i dlatego wybór obiektu ironii zależy od jej autora. Na szczęście, tak jak w czasach Sokratesa, ironia służy również osobom mądrym i wrażliwym, tworzącym swoje przesłania dla tych, którzy zasługują na taki wysiłek umysłowy. Innymi słowy, w odpowiednich rękach ironia pozostaje słuszną i wyrafinowaną bronią przeciwko nieprawościom tego świata. Na dowód zacytujmy Mendozę: Z braku lepszego nauczyciela, od niego odebrałem całe wykształcenie: poznałem znaczenie pracy (nie popłaca), wagę uczciwości (dla kretynów), transcendencję prawdy (nigdy jej nie ujawniać), odrażający charakter zdrady (i płynące z niej korzyści), prawdziwą wartość rzeczy (cudzych) ...” (E.Mendoza: Przygoda fryzjera damskiego, przekł. M.Chrobak, 2004:175)
Bibliografia Awdiejew A.,1992: „Nieśmieszne aforyzmy (Refleksje nad semantyką humoru Viktora Raskina)”, w: Język a kultura T8, Wrocław. Banyś,
W.
1998:
“Approche
clasique
et
approche
cognitive
de
la
description
lexicographique. Analyse d’une entrée du dictionnaire”; en: Neophilologica 13, Berrendonner A. 1981. Eléments de pragmatique linguistique. Paris: inuit, Charolles M.,1978: „Introduction au probléme de la cohérence des textes” en: Langue francaise 38, pp.7-43. Ducrot O., 1984: La polifonía textual, Madrid: Gredos. Gutiérrez Ordónez Salvador.,1997: „Comentario pragmático de textos polifónicos” Colectión Comentario de Textos, Arco Libros S.L., Madrid. Langacker, R., 1987: "Foundations of Cognitive Grammar”, part I, Stanford University Press, California. Lázaro C.arreter Fernando, F.& Correa Calderón Evaristo.: 1998: Cómo se comenta un texto literario, Cátedra, Madrid RaskinV.,1985: "Semantic Mechanisms of Humor”, Dordrecht: Reidel. Reyes G., 1990. La pragmática linguística. Barcelona: Montesinos, Wilk-Racięska J., 1995: El artículo y la genericidad a la española, Wyd. U.Śl., Katowice. Wilk-Racięska J., 2000: ”Significación de las palabras.¿El sistema o la convencionalidad?” en: Cien años de investigación semántica: de M.Bréal a la actualidad. I Congreso Internacional de Semántica, Universidad de la Laguna, 1997, Ediclás, Madrid. Wilk-Racięska J.,1999-2000:” Semántica del humor Condiciones semánticas de crear y disimular la trampa en los chistes lingüísticos” en: Contextos 33-36, Univ. de León, León. Wilk-Racięska J.: 2004: El tiempo interior. Una aproximación al aspecto en español. Wyd.Uśl., Katowice.
Adam Wojtaszek
Informatyczna e-wolucj@ języka w przestrzeni wirtualnej
1.
Nowy, wspaniały świat Przestrzeń wirtualna jest jak nowy świat stworzony przez człowieka. I tak jak w
pierwotnym raju pojawiła się potrzeba nazwania całego stworzenia, tak i w świecie wirtualnym zaistniała podobna konieczność, aby istoty rozumne, w ów świat się zapuszczające, mogły o nim swobodnie opowiadać i adekwatnie go opisywać. I tak jak w świecie rzeczywistym, który nieustannie wymyka się próbom adekwatnego opisu 36, tak i w kontakcie ze światem wirtualnym okazało się, że on także nie do końca chce się próbom językowego opisu i systematycznej kategoryzacji poddać. Co więcej, opis tego nowego świata okazał się dla języka nie lada wyzwaniem, jak tu bowiem mówić o czymś, co nieustannie się zmienia i ewoluuje, wymykając się spod kontroli swoich stwórców? Czas w przestrzeni wirtualnej zdaje się płynąć o wiele szybciej niż w naszym trójwymiarowym świecie i często jest to przyczyną wielorakich trudności w porozumiewaniu się między odwiedzającymi go wirtualnymi podróżnikami. Na ile jesteśmy w stanie uchwycić istotę tego nowego świata posługując się językiem używanym przez tysiące lat do opisu znanej nam dotychczas rzeczywistości? Czy potrafimy jeszcze się nawzajem zrozumieć, mówiąc o świecie wirtualnym w swoim ojczystym języku? Na ile ten nowy świat jest odzwierciedleniem starego, a na ile zupełnie nowym, nieporównywalnym do niczego tworem? Czy jego ekspansja w naszą codzienność rodzi więcej zagrożeń, których wcześniej nie byliśmy w stanie przewidzieć, czy może korzyści, które motywowały jego powstanie i rozwój? Niniejszy esej stanowi próbę zasygnalizowania odpowiedzi na postawione wyżej pytania, nie uzurpując sobie jednocześnie prawa do ich kompletności czy monopolu na rację. Chodzi tu bardziej o sprowokowanie w czytelniku pewnej refleksji nad ważnym elementem współczesnego świata
36
o ile można w ogóle mówić o adekwatnym opisie świata, wiadomo bowiem, że w ujęciu kognitywnym coś takiego jak adekwatny opis świata nie istnieje, ponieważ każdy opis jest uwarunkowany sposobem jego postrzegania. Zarówno więc w języku, jak i w postrzeganiu nie mamy dostępu do obiektywnej rzeczywistości, nie można uciec przed subiektywizmem. Tak więc adekwatność jest tu rozumiana inaczej, jako w miarę akceptowalne przybliżenie, umożliwiające odbiorcy takie odczytanie intencji nadawcy komunikatu językowego, które nie rodzi zbyt wielu nieporozumień.
i wyznaczenie kierunku dla przyszłych, bardziej usystematyzowanych badań nad przedstawianym zagadnieniem.
2.
Co wynika z nazwy? Nowy świat powstaje dzięki coraz powszechniejszemu zastosowaniu komputerów w
życiu codziennym, a głównie ze względu na istnienie ogólnoświatowej sieci połączeń między tymi komputerami, umożliwiającej komunikację między indywidualnymi użytkownikami na nieznaną dotychczas skalę. Nie wyodrębniam tutaj telefonii komórkowej jako odmiennego aspektu, ponieważ z technicznego punktu widzenia telefony komórkowe są po prostu wyspecjalizowanego
rodzaju
komputerami,
służącymi
przede
wszystkim
celom
komunikacyjnym. Ponieważ owa komunikacja nie ma charakteru bezpośredniego w sensie tradycyjnym, zakładającym obecność co najmniej dwóch porozumiewających się podmiotów w odległości umożliwiającej kontakt głosowy, jest ona zależna od użycia wszelkiego rodzaju suplementów technicznych, utrwalających i przenoszących informację w czasie i przestrzeni. W tym celu współczesne, dostępne dzięki postępowi cywilizacyjnemu urządzenia tworzą przeróżne środowiska komunikacyjne, których najwyższą znaną obecnie formą jest to, co nazywamy rzeczywistością wirtualną. Zatrzymajmy się więc na chwilę przy kwestii nazw nadawanych tej alternatywnej formie realnego świata. Przeglądając komputerową, bardzo współczesną wersję jednej z encyklopedii, nie znajdziemy definicji „przestrzeni wirtualnej”, natrafiamy natomiast na następujący opis: WIRTUALNA RZECZYWISTOŚĆ, wirtualne otoczenie, sztuczna rzeczywistość, przestrzeń cybernetyczna, inform. komputerowa symulacja, której celem jest stworzenie wrażenia przebywania w sztucznie wykreowanym świecie. W systemach rzeczywistości wirtualnej komunikacja z komputerem przyjmuje formy wizualne (tworzenie realist., stereoskopowych obrazów symulowanego środowiska za pomocą grafiki komputerowej), dźwiękowe i dotykowe (użycie siły fiz. do poruszania się w symulowanym środowisku i sterowania nim oraz przemieszczania symulowanych obiektów). Układy wizyjne rzeczywistości wirtualnej to najczęściej kaski mocowane na głowie, zaopatrzone w 2 wyświetlacze ciekłokrystaliczne umieszczone naprzeciwko oczu w sposób umożliwiający widzenie stereoskopowe, lub ekrany projekcyjne ułożone na podobieństwo zamkniętego pomieszczenia. Układy śledzące rozpoznają położenie użytkowania (elektromagnetycznie, mechanicznie lub optycznie) i widziany przez niego obszar przestrzeni wirtualnej (kaski raportujące położenie głowy lub kierunek patrzenia oczu). Najczęściej stosowane urządzenia sterujące, umożliwiające interakcję z wirtualnym środowiskiem, to rękawica z czujnikami lub wyposażony w czujniki kombinezon. Układy dźwiękowe obejmują urządzenia zarówno do akustyki przestrzennej, jak i syntezy mowy i jej rozpoznawania w celu wydawania poleceń komputerowi. Zastosowania rzeczywistości wirtualnej obejmują m.in.: operowanie w niebezpiecznych lub niedostępnych środowiskach, wizualizację wyników eksperymentów nauk., wizualizację konstrukcyjną i arch. (poruszanie się po zaprojektowanych budynkach,
dobieranie oświetlenia, umeblowania itp.), symulacje treningowe, np. symulatory lotu (bezpieczeństwo i niższe koszty), medycynę (edukacja, leczenie niektórych fobii, rehabilitacja zaburzeń ruchu), telewizję, przemysł rozrywkowy i gry. Mimo stałego rozwoju technologia rzeczywistości wirtualnej jest daleka od doskonałości. Wymagana jest b. duża moc obliczeniowa, mimo to generowane obrazy są stosunkowo proste, a ruch symulowanych obiektów często nienaturalny; sprzęt pomocniczy jest drogi i niedostatecznie precyzyjny. Encyklopedia Portal 2004, PWN
Przestrzeń wirtualna jest więc czymś odmiennym od rzeczywistości wirtualnej, ta ostatnia bowiem nie obejmuje swym znaczeniem przestrzeni komunikacyjnej czy ogólnoświatowej sieci połączeń komputerowych, świata Internetu. Jest natomiast pewien obszar, gdzie wspomniane terminy się spotykają, a jest nim mianowicie komunikacja z wykorzystaniem Internetu za pomocą symulowanej rzeczywistości, opisywanej w powyższej definicji. Co prawda taka forma komunikacji, tworząca złudną kopię rzeczywistej sytuacji komunikacyjnej, jest jeszcze dość rzadko spotykana, jednak szybko rozwijająca się technologia powoli nas do niej zbliża. Wydaje się jednak, że jedną z podstawowych cech przestrzeni wirtualnej jest właśnie to, że komunikowanie się w niej tak naprawdę nie jest identyczne z konwencjonalną formą interakcji. To właśnie dlatego w przestrzeni wirtualnej zachowujemy się inaczej niż w zwykłych kontaktach międzyludzkich, większa anonimowość i brak fizycznej obecności rozmówcy sprawia, że czujemy się pewniej, swobodniej, częstokroć „bardziej jesteśmy sobą”. Czyż nie to właśnie sprawia, że tak wielu ludzi, rozczarowanych otaczającą ich rzeczywistością, ucieka w świat kontaktów wirtualnych, zawiera komputerowe przyjaźnie i w sieci odnajduje wreszcie kogoś, kto jest w stanie go wysłuchać? Niektórzy brną w tym bardzo daleko, prawie całkowicie zostają pochłonięci przez przestrzeń wirtualną, zapominając, że przecież tak naprawdę żyją w innym, rzeczywistym świecie. Sama nazwa wirtualna rzeczywistość jest przecież swego rodzaju oksymoronem, ponieważ wszystkie synonimy słowa wirtualny, które odnajdujemy w Słowniku synonimów polskich (Kurzowa, 2002),37 są antonimami pojęcia rzeczywisty. Wydaje się jednak, że ta sprzeczność nikogo nie razi i powyższe określenie w języku potocznym jest już dość dobrze zadomowione, a często jest używane w odniesieniu do tego, co wcześniej zostało opisane jako przestrzeń
wirtualna, tak więc istniejąca na płaszczyźnie terminologicznej rozbieżność
między omawianymi pojęciami tak naprawdę zanika. Angielskie określenie virtual reality także wspomnianego oksymoronu nie stanowi, ponieważ słowo virtual oznacza mniej więcej „do złudzenia przypominający opisywany obiekt, niemal identyczny z opisywanym obiektem, 37
Tymi synonimami są słowa prawdopodobny, przypuszczalny, domniemany, hipotetyczny, teoretyczny, potencjalny, ewentualny. Nie znajdujemy tu jednak słowa internetowy, choć przecież dość często mówimy dziś już o bankach czy sklepach wirtualnych, które wcale przecież nie są hipotetyczne czy domniemane, ale jak najbardziej prawdziwe.
do tego stopnia, że istniejące różnice są nieistotne”.38 W języku polskim, jak wynika z przytoczonej powyżej definicji, mówimy także o wirtualnym świecie, wirtualnym otoczeniu, przestrzeni cybernetycznej, cyberprzestrzeni, czy nawet o sztucznej rzeczywistości. W powyższych określeniach pojawiają się derywaty słowa cybernetyka, której nazwa pochodzi od greckiego kybernētikós – zdolny do sterowania (okrętem), definiowana jako „nauka o systemach sterowania oraz o przekazywaniu i przekształcaniu informacji w tych systemach” (Encyklopedia Portal 2004, PWN). Poruszając się w przestrzeni wirtualnej rzeczywiście musimy opanować pewną formę sterowania, może lepiej powiedzieć: nawigacji, a cały ruch w cyberprzestrzeni polega przecież na przekazywaniu informacji. Tak więc nazwy odwołujące się do cybernetyki także wnoszą coś interesującego do zakresu znaczeniowego omawianego pojęcia. Pozostając jednak w kręgu terminów wykorzystujących słowo przestrzeń, zastanówmy się, na czym polegają najważniejsze różnice pomiędzy przestrzenią wirtualną a przestrzenią rozumianą w sposób tradycyjny.
3.
Alternatywna geometria przestrzeni wirtualnej Tradycyjna przestrzeń jest trójwymiarowa, zaś przestrzeń wirtualna jedynie w
nielicznych swoich wcieleniach ku trójwymiarowości dąży, lub też stara się ją jak najdokładniej symulować. Jako alternatywny świat, w którym możemy podróżować, jawi się częściej
jako
specyficznej
budowy
twór
jednowymiarowy,
posiadający
jednak
skomplikowaną strukturę rozgałęziających się i splatających linii.39 To właśnie dlatego często nazywamy ten świat siecią, Internetem, lub netem. Angielskojęzyczny termin web metaforycznie przedstawia ją jako pajęczynę, jednak to określenie nie zadomowiło się w języku polskim, może jedynie w nielicznych zapożyczonych złożeniach, takich jak webmaster czy webmail. Tak więc poruszając się w przestrzeni wirtualnej, poruszamy się w sieci, lub raczej po sieci, ponieważ określenie z przyimkiem w sugeruje, że jesteśmy jak ryba złapana w sieć, że jest ona swego rodzaju pojemnikiem, natomiast przyimek po lepiej oddaje prześlizgiwanie się po liniach i splotach ową sieć tworzących. Aby jeszcze lepiej przybliżyć to, czym jest
38 39
Moje własne tłumaczenie definicji zaczerpniętej z Oxford Advanced Learner’s Dictionary (2005) W sensie fizycznym sieć jest, oczywiście, trójwymiarowa, postulat uznania jej za obiekt o innych wymiarach jest więc związany nie tyle z jej fizyczną formą połączeń kablowych, radiowych, serwerów, nadajników i odbiorników, co ze sposobem poruszania się w Internecie, który jest jakościowo inny od sposobu odbywania podróży w świecie realnym.
przestrzeń wirtualna, można porównać ją do labiryntu, w którym odwiedzamy przeróżne komnaty, połączone właśnie siecią korytarzy. Sama bowiem sieć nie sugeruje istnienia owych komnat, miejsc docelowych, oznacza jedynie system połączeń. I choć słowo labirynt nie jest raczej stosowane jako określenie przestrzeni wirtualnej, to jednak podkreśla znaczenie pewnej celowości w naszym poruszaniu się w alternatywnej rzeczywistości, implikuje istnienie pewnych miejsc, które odwiedzamy, poruszając się w nim. Kiedy indziej jawi się nam przestrzeń wirtualna jako specyficzny katalog biblioteczny, z zakładkami i folderami, mieszczącymi w sobie przeróżne strony. To oblicze wirtualnego świata zostało zaczerpnięte ze sposobu porządkowania plików na komputerach, a jego użyteczność polega na tym, że osoba posiadająca już pewne doświadczenie w pracy z komputerem, a niewtajemniczona w zawiłości podróży internetowych, może łatwo się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć, chociażby tylko ze względu na nierozerwalne z takim wizerunkiem wrażenie uporządkowania i ładu. Tworzone w ramach opisywanego schematu mapy przestrzeni wirtualnej przypominają biblioteczne katalogi tematyczne, o różnych poziomach szczegółowości – im bardziej się w nie zagłębiamy, tym dokładniej przyglądamy się wybranemu wycinkowi cyberprzestrzeni, tracąc jednocześnie ogólny ogląd pozostałych obszarów.
4.
Podróże w cyberprzestrzeni Jest wiele ciekawych kwestii związanych z poruszaniem się po wirtualnym świecie.
Można więc przyjąć perspektywę przemieszczających się po całym globie impulsów elektrycznych i wspomnieć o kwestii odległości w takowej podróży. Ponieważ zakodowana elektrycznie informacja porusza się z prędkością niemalże równą prędkości światła, z naszej perspektywy nie ma żadnego znaczenia, jak daleko znajduje się osoba lub komputer, z którym nawiązywany jest kontakt. Zanika więc pojęcie odległości, choć okazuje się, że kwestia prędkości pozostaje, ale w nieco innym sensie. Pojedyncze elektrony mogą co prawda biec bardzo szybko, jednak jest ograniczona ich liczba, która może zostać przesłana jednocześnie. A ponieważ często przesyłamy niezwykle skomplikowane porcje informacji, mierzone już nie w kilo- ale w megabajtach, pojawia się problem przepustowości łączy. Tak więc prędkość poruszania się w sieci nie zależy od odległości, ale od rozmiarów przesyłanych informacji i od tego, jak wielkie jej porcje mogą być przesłane w jednostce czasu. I tak jak w świecie rzeczywistym, większe prędkości przesyłania danych, a więc szybsza podróż wirtualna, po prostu jest droższa. Stosowane obecnie łącza szerokopasmowe, pozwalające w jedną sekundę
przesłać do czterech megabajtów informacji, są jeszcze dosyć kosztowne i korzystanie z nich wiąże się z miesięcznym wydatkiem co najmniej 100 zł. Podróżując w przestrzeni wirtualnej mamy do dyspozycji tylko dwa kierunki: wprzód i wstecz. Odzwierciedla to wspomnianą wcześniej jednowymiarowość cyberprzestrzeni, choć, jak już wcześniej wspomniano, nie jest to jednowymiarowość liniowa, lecz sieciowa. W każdym niemal miejscu linia podróży rozgałęzia się na mnóstwo odnóg, i cofając się do odwiedzonego wcześniej miejsca możemy udać się w kierunku odmiennym od obranego poprzednio. Podróżując w ten sposób zostawiamy po sobie ślady, które zapisywane są w komputerze jako historia. Słowo to nabiera więc nowego znaczenia, mamy do czynienia z pewnym rozszerzeniem semantycznym, w wyniku którego znany i stosowany wcześniej termin wzbogaca się o nowy, polisemiczny sens. Tak więc historia w świecie wirtualnym to nic innego, jak zapis naszych podróży po cyberprzestrzeni. Studiując określenia używane dla oznaczenia podróży w wirtualnym świecie możemy także dowiedzieć się ciekawych rzeczy na temat charakteru naszych kontaktów z tą alternatywną formą rzeczywistości. I tak pojawia się, na przykład, termin surfowanie. Sugeruje ono prześlizgiwanie się po zawartości Internetu, dużą prędkość poruszania się w przestrzeni wirtualnej, powierzchowny kontakt z napotykaną treścią, brak głębszej celowości procesu, oraz przyjemność czerpaną z tej czynności. Jest to na pewno odmienne od wyszukiwania, zakładającego celowość procesu, podkreślającego wartość informacji. Wyszukiwanie sugeruje większe skupienie uwagi użytkownika i przywodzi na myśl raczej pracę niż zabawę z komputerem. Często spotykamy także pojęcie odwiedzin: cechuje je metaforyka kodująca kontakty interpersonalne, jesteśmy „gośćmi” lub „odwiedzającymi” na stronach domowych instytucji bądź osób prywatnych, jesteśmy tam „zapraszani”. Odwiedziny zakładają nastawienie na interakcję, na skali przyjemności ich pozycja leży pomiędzy surfowaniem a wyszukiwaniem. Punktem wyjścia w naszej podróży po przestrzeni wirtualnej jest nasza strona startowa. Jest to miejsce w sieci, które domyślnie otwiera przed nami nasza przeglądarka, czyli program komputerowy umożliwiający przesyłanie informacji pomiędzy urządzeniami połączonymi w sieć. Sama nazwa tego programu sugeruje jeszcze jedno, dodatkowe określenie dla podróży wirtualnych, a mianowicie przeglądanie, co przywodzi na myśl wyobrażenie przestrzeni wirtualnej jako wielkiej, ilustrowanej księgi. Stroną startową jest najczęściej internetowy portal, który jest definiowany w następujący sposób:
portal 1. archit. a) «obramienie otworu wejściowego jakiejś budowli, ozdobione elementami architektonicznymi lub rzeźbiarskimi» b) «wejście, brama mające takie obramienie» 2. inform. «serwis internetowy, wyposażony w mechanizm wyszukiwania plików w Internecie, dzięki czemu można znaleźć informacje z różnych dziedzin» Uniwersalny Słownik Języka Polskiego PWN (2003)
Ważniejsze w perspektywie niniejszego artykułu jest, oczywiście, drugie znaczenie opisywanego terminu, co ciekawe, również stanowiące polisemiczne rozszerzenie istniejącego wcześniej pojęcia. Wraz z rozwojem przestrzeni wirtualnej pojawiły się już nawet podklasy portali, a mianowicie portal horyzontalny oraz wertykalny. Portal horyzontalny, zwany także klasycznym, szerokim lub wielotematycznym, to portal starający się ogarnąć wszystkie tematy, oferujący teoretycznie nieograniczony dostęp do stron, usług i opcji internetowych, co jednak zwykle odbywa się kosztem precyzji wyników wyszukiwania, natomiast portal wertykalny, nazywany także wortalem,40 to portal wyspecjalizowany, zajmujący się dokładniej wybraną dziedziną, przeznaczony dla dość wąsko pojętej grupy adresatów, ale za to oferujący precyzję wyszukiwania na wysokim poziomie. Skoro już wspomniane zostało wyszukiwanie, należy kilka zdań poświęcić wyszukiwarkom. Jak wynika z cytowanej powyżej definicji, portale wyposażone są na ogół w mechanizmy wyszukujące, są one jednak nieporównywalnie mniej skuteczne od prawdziwych wyszukiwarek, dla których właśnie przeglądanie sieci w poszukiwaniu żądanych informacji jest zadaniem głównym i priorytetowym. Często same wyszukiwarki są stronami startowymi, zwykle wtedy, kiedy użytkownik wykorzystuje komputer głównie jako narzędzie pracy. Wyszukiwarki są narzędziem niemalże niezbędnym w podróżach wirtualnych. Dzieje się tak dlatego, że ilość informacji przechowywanych na wszystkich komputerach połączonych w ogólnoświatową sieć jest tak niewyobrażalnie duża, że szansa znalezienia tego, co nas interesuje bez pomocy wyszukiwarek często byłaby bliska zeru. A nawet korzystając z pomocy wyszukiwarki nie zawsze możemy być pewni osiąganych rezultatów, ponieważ wiąże się to z inną, nie wspomnianą jeszcze cechą przestrzeni wirtualnej. Chodzi mianowicie o to, że jej zawartość jest prawie w całości nieocenzurowana i nie selekcjonowana, tak więc obok informacji cennych i przydatnych znajdujemy w niej także wiele takich, które są mało wartościowe, głupie lub nawet szkodliwe. Tak więc w wielu przypadkach konieczna jest znajomość zaawansowanych technik wyszukiwania, aby uzyskać dostęp do interesujących nas i wartościowych miejsc w cyberprzestrzeni.
40
Słowo wortal zostało utworzone za pomocą procesu kontaminacji, czyli połączenia fragmentów dwóch wyrazów: wertykalny portal
5.
Mroczne oblicza przestrzeni wirtualnej Wspomniane przed chwilą szkodliwe treści nie są, niestety, w cyberprzestrzeni
rzadkością. Tak jak świat rzeczywisty, tak też przestrzeń wirtualna ma swoje ciemne zaułki, nieprzyjazne strefy i niebezpieczne miejsca. Na nieszczęście wielu nie zaznajomionych z zagrożeniem osób, kontakty z tymi „strefami mroku” może mieć swoje nieprzyjemne konsekwencje nie tylko w świecie wirtualnym, ale także w tym jak najbardziej realnym. Niniejsza sekcja jest poświęcona właśnie opisowi wspomnianych wyżej niebezpieczeństw, wynikających z nieostrożnych kontaktów z przestrzenią wirtualną.
5.1.
Przeszkody w surfowaniu Wybierając się w podróż po cyberprzestrzeni niejednokrotnie trafiamy w miejsca,
których wcale nie zamierzaliśmy odwiedzać. Głównymi powodami takiego stanu rzeczy bywają zwykle trzy zjawiska: wyskakujące okienka, banery lub dialery. Ponieważ przestrzeń wirtualna oglądana jest zwykle przez popularne Windows (okna), nową formę reklamy internetowej nazwano właśnie wyskakującymi okienkami. Są to różnych rozmiarów kompozycje tekstowo-graficzne, zachęcające nas do zajrzenia na stronę internetową nadawcy, w ten sposób próbujące kierować naszą wirtualną podróżą. Można je także porównać do kuszących witryn sklepowych, nakłaniających potencjalnego klienta do krótkiej chociażby wizyty. Jak sugeruje ich nazwa, pojawiają się nagle na ekranie naszego komputera zupełnie niespodziewanie, zmuszając cyberpodróżnika do podjęcia działań zmierzających do skutecznego ominięcia przeszkody (jeśli, oczywiście, chcemy taką przeszkodę ominąć). Każde bowiem kliknięcie przyciskiem myszy, kiedy jej kursor znajduje się w obszarze wspomnianego intruza, skutkuje przeniesieniem na reklamowaną stronę, z której trudno czasem powrócić.41 Pierwotnie wyskakujące okienka wyglądały jak okna dialogowe systemu operacyjnego, i niemalże intuicyjnie można było je wyłączyć naciskając na czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu, jednak coraz bardziej zaawansowane formy graficzne wyskakujących okienek pozwalają na coraz lepsze maskowanie przycisku wyłączającego wyświetlanie treści. Czasami trudno jest, na przykład, ustalić, gdzie leżą granice takiego okienka, ponieważ duża jego część jest przezroczysta i nie zakrywa leżącego pod nim
41
Czasami nie pomaga naciskanie przycisku wstecz, ponieważ kod strony jest tak napisany, że ładuje się ona dwuetapowo, tak więc naciskając wstecz, powracamy w rezultacie do pierwszego etapu wyświetlania zawartości, który jest zwykle identyczny z wpędzającą nas w pętlę etapem drugim
obszaru, a w takiej właśnie sytuacji znalezienie wyłącznika jest najtrudniejsze. Nie trzeba także chyba dodawać, że jego kolor jest często taki sam jak kolor pozostałego tekstu na stronie. Wyskakujące okienka, tak jak opisywane poniżej banery, pojawiają się najczęściej na najbardziej popularnych stronach internetowych, odwiedzanych przez całe rzesze internautów, bo w ten sposób można liczyć na zwabienie największej ilości odwiedzających. Jeśli chodzi o banery, to są one zwykle mniej nachalne od wyskakujących okienek. Tkwią sobie spokojnie w eksponowanym miejscu odwiedzanej strony, tak jak barwna reklama w przeglądanym przez nas czasopiśmie. Zwykle jednak wyróżniają się dość mocno na tle pozostałych treści zamieszczonych na stronie swoją bogatą szatą graficzną, najczęściej w postaci atrakcyjnych animacji. Istnieją nawet formy hybrydowe, pośrednie między banerem a wyskakującym okienkiem, które zwiększają wielokrotnie swój obszar, kiedy tylko kursor myszy znajdzie się przypadkiem w ich obszarze. Samo słowo baner jest zapożyczeniem z języka angielskiego, oznaczającym „transparent” bądź „nagłówek”, wchodzącym dopiero do współczesnej polszczyzny, o czym świadczy fakt nieustalonej dotychczas pisowni. Słowo angielskie jest bowiem pisane przez dwa „n”, natomiast zapożyczona wersja występuje czasami z jednym, a czasami z dwoma.42 Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem spośród tutaj opisywanych są jednak dialery. Zagrażają
one
głównie
użytkownikom
korzystającym
z
modemowych
połączeń
telefonicznych z siecią. Są to programy instalowane bez wiedzy użytkownika, łączące się z Internetem poprzez numer dostępowy w odległym i egzotycznym kraju, którego właściciel ma podpisaną umowę z działającą na tamtym terenie firmą telekomunikacyjną, dzielącą się z nim zyskami z tego procederu. W efekcie właściciel komputera zainfekowanego dialerem jest zmuszony płacić bardzo wysokie rachunki telefoniczne za wykonane połączenia. Do zainstalowania dialera dochodzi najczęściej podczas odwiedzin na stronach internetowych z treścią pornograficzną lub na stronach oferujących darmowe nagrania audio i wideo. Mniej dotkliwe, choć także irytujące, jest działanie dialerów na komputerach wyposażonych w stałe łącze internetowe. Polega ono głównie na nagłym, niespodziewanym i często bardzo trudnym do wyeliminowania skierowaniu wirtualnej podróży na stronę internetową, zapisaną w kodzie dialera. Często jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest ponowne uruchomienie komputera.
5.2.
42
Niebezpieczna fauna
Jeśli chodzi o ścisłość, to wpisując słowo baner z jednym tylko „n” do wyszukiwarki Google, otrzymujemy nieco ponad 1 mln stron zawierających taką wersję, przy ponad 2,5 mln stron ze słowem banner pisanym przez dwa „n” (mówimy, oczywiście, o stronach w języku polskim)
Jeśli brzmi to wszystko dosyć nieprzyjemnie, to co możemy powiedzieć o czyhającej na cyberpodróżnika niebezpiecznej, wirtualnej faunie? Tak jak bowiem świat rzeczywisty obfituje w mało sympatyczne, a uprzykrzające życie stworzenia, tak też w przestrzeni wirtualnej roi się od nieprzyjemnych i groźnych żyjątek. Ciekawe, że zwykle nazywane są one tak jak ich rzeczywiste odpychające pierwowzory – wirusy, robaki i konie trojańskie. Istnieją całe katalogi tych niebezpiecznych stworów, przypominające swoją strukturą popularne atlasy zwierząt, stąd też określenie niebezpieczna fauna użyte w tytule niniejszego podrozdziału. Ich opisy są mniej lub bardziej zrozumiałe dla laika, podobnie jak popularne i specjalistyczne publikacje z dziedziny biologii. Jako przykład niech posłużą dwa opisy zidentyfikowanych niedawno wirusów: Backterra.D jest robakiem internetowym rozprzestrzeniającym się przez program p2p eMule. Robak tworzy na dysku kilkaset swoich kopii z "atrakcyjnymi" nazwami plików. Folder z kopiami robaka dopisywany jest do listy folderów udostępnianych w eMule. Robak wyszukuje, również na dysku filmy .avi, .mpg i .mpeg, zawierające w nazwie: *Star*Trek* lub *Enterprise*. Odnalezione w ten sposób pliki dopisywane są do listy plików udostępnianych przez eMule. W Rosji krążą dwie wersje wirusa-szantażysty, którego po raz pierwszy odkryto w maju. Złośliwy kod, po zarażeniu komputera, szyfruje niektóre pliki, uniemożliwiając do nich dostęp. Następnie właściciel maszyny jest informowany, że jeśli chce odzyskać swoje dane powinien napisać e-maila na podany adres. Informacja kończy się dopiskiem o treści „I ciesz się, że pliki nie zostały wykasowane”. Po wysłaniu wspomnianego maila pechowiec otrzymuje informację, na jakie konto należy wpłacić pieniądze za odszyfrowanie plików. http://mks.com.pl
Wirusy to kody napisane w celu powielania się. Ich szkodliwość bywa różna, od lekkiej irytacji po całkowitą destrukcję. Jednakże wirus nie może rozprzestrzeniać się sam, do „zakażenia” może dojść jedynie poprzez przesłanie zainfekowanego listu elektronicznego lub udostępnienie pliku zawierającego kopię wirusa. Znacznie szybciej i efektywniej rozmnażają się robaki internetowe, które same rozsyłają swoje kopie w sieci, zwykle korzystając z książek adresowych użytkowników programów pocztowych. Robak może zajmować pamięć lub obniżać przepustowość sieci, powodując w ten sposób zawieszenie się komputera. Ponieważ
robaki
nie
muszą
wykorzystywać
programu
głównego
lub
pliku
do
rozprzestrzeniania się, mogą także przygotować w systemie furtkę, umożliwiającą innej osobie przejęcie nad nim zdalnej kontroli. I tutaj ich działanie często pokrywa się z działaniem koni trojańskich, które udają przydatne oprogramowanie, a w rzeczywistości powodują szkody. Konie trojańskie rozprzestrzeniają się dzięki otwarciu programu przez oszukanego użytkownika, który myśli, że pochodzi on z wiarygodnego źródła. Konie
trojańskie mogą także być dołączone do pobieranego bezpłatnego oprogramowania. Tak więc zawsze przed pobraniem programu należy sprawdzić tożsamość nadawcy.
5.3.
Przestępczość internetowa Cały czas pojawiają się nowe formy przestępczości w Internecie. Można powiedzieć,
że każde nowe zastosowanie sieci pociąga za sobą swoje nielegalne wykorzystanie. Osoby nieświadome zagrożenia narażone są na wyrafinowane formy oszustw, wyłudzeń, kradzieży i manipulacji. Rozsyłanie wirusów, robaków i koni trojańskich jest, oczywiście, formą przestępczości w Internecie, jednak istnieje jeszcze wiele innych form nielegalnego i szkodliwego wykorzystywania przestrzeni wirtualnej. Nie sposób opisać tutaj wszystkich niecnych działań, podejmowanych przez różnej maści oszustów, naciągaczy i dowcipnisiów. Niech więc zamieszczone w niniejszym podrozdziale przykłady będą fragmentaryczną ilustracją omawianych niebezpieczeństw. Jedną z form nielegalnego działania nastawionego na finansowy zysk jest carding, polegający na zdobywaniu autentycznych numerów kart kredytowych, w celu ich późniejszego wykorzystania. Czasami także chodzi o tworzenie fałszywych kart, ponieważ dla instytucji finansowych liczy się głównie wiarygodny numer karty, nie zaś dane osobowe właściciela. Tak więc carding to po prostu forma kradzieży całkiem prawdziwych pieniędzy w świecie wirtualnym. Bardziej znaną formą przestępczości wirtualnej jest cracking,43 znany w Polsce raczej jako krakowanie, choć obie formy wydają się trochę niedopasowane do polszczyzny, ta pierwsza ze względów fonotaktycznych (trzykrotne powtórzenie głoski /k/ w krótkim wyrazie niezbyt dobrze brzmi), natomiast ta druga z powodu zbytniego podobieństwa do Krakowian. Dlatego też częściej słyszymy o krakerach niż o procederze, który uprawiają. Skrakować można różne rzeczy, od prostych programów użytkowych, przez kody dostępu do płatnych serwisów, po skomplikowane zabezpieczenia poważnych instytucji. Kraker zajmuje się więc włamaniami w świecie wirtualnym, a po uzyskaniu nieautoryzowanego dostępu niszczy kluczowe dane, zamyka dostęp prawowitym użytkownikom i ogólnie przyczynia się do powstawania problemów.
43
Słowo pochodzi od angielskiego czasownika crack, czyli rozłupywać, łamać (szyfr), rozgryzać
Dość nowym zjawiskiem, które nie doczekało się jeszcze spolszczonej formy czy tak wielu derywatów, co omawiane w poprzednim akapicie pojęcie, jest phishing.44 Jest to oszukańcze pozyskanie poufnej informacji, takiej jak hasła dostępu czy szczegóły karty kredytowej, przez udawanie instytucji bądź osoby godnej zaufania, której te informacje są pilnie potrzebne. Jest to rodzaj ataku opartego na inżynierii społecznej. Przestępca udaje, na przykład, pracownika banku i wysyła wiadomość do potencjalnej ofiary. Wiadomość zawiera prośbę o ujawnienie hasła, na przykład dla "zweryfikowania konta" lub "potwierdzenia informacji o rachunku". Gdy ofiara podaje hasło, napastnik uzyskuje dostęp do konta. W bardziej zaawansowanej formie, wiadomość zawiera link do strony internetowej spreparowanej przez oszusta, która wygląda identycznie, jak na przykład strona logowania do banku internetowego. Ofiara proszona jest więc nie o podanie swojego hasła i przesłanie go mailem, co byłoby dość podejrzane, ale o zalogowanie się do swojego konta, co wydaje się już bardziej bezpieczne. Ponieważ jednak strona tak naprawdę nie jest tym, co imituje, hasło zostaje rozpoznane przez oszusta. Długo można by jeszcze opisywać inne wyrafinowane formy oszustw, kradzieży i deprawacji czyhające na niewtajemniczonych użytkowników sieci, nie jest to jednak główny temat niniejszego artykułu. Wspomnę jeszcze tylko na koniec, że w związku z istniejącymi zagrożeniami, zapuszczający się w przestrzeń wirtualną powinni zaopatrzyć się w odpowiedni arsenał pozwalający na ochronę przed nimi. Są bowiem dostępne metody dość skutecznego zabezpieczenia się przed wieloma pułapkami, takie jak programy antywirusowe, antyspamowe, zapory sieciowe, programy antyszpiegowskie, anty-dialery, skanery poczty, blokady wyskakujących okienek, połączenia szyfrowane czy alerty phishingowe. Jak widać, nowe wykorzystania komputera tworzą nowe formy przestępczości, a te z kolei metody walki z nią, więc nowe byty spotykane w przestrzeni wirtualnej, a co za tym idzie także ich nazwy, mnożą się w postępie geometrycznym. I w ten sposób powracamy znów do kwestii języka używanego do opisu wirtualnego świata.
6.
44
Na czym polega e-wolucj@?
Kwestią sporną pozostaje pochodzenie angielskiego terminu phishing. Niektórzy utrzymują, żę powinien on być tłumaczony jako password harvesting fishing (łowienie haseł). Inni twierdzą, że termin pochodzi od nazwiska Briana Phisha, który miał być pierwszą osobą stosującą techniki psychologiczne do wykradania numerów kart kredytowych, jeszcze w latach 80. Jeszcze inni uważają, że Brian Phish był jedynie fikcyjną postacią, za pomocą której krakerzy wzajemnie się rozpoznawali.
Kierunek językowej ewolucji dokonującej się w związku z zaistnieniem przestrzeni wirtualnej wyznaczają przede wszystkim dwa czynniki: z jednej strony jest to konieczność opisywania i mówienia o nowej rzeczywistości, która sama podlega nieustannym procesom rozwojowym, z drugiej zaś strony potrzeba skrótowego kodowania wypowiedzi w komunikacji między użytkownikami Internetu. W pierwszym przypadku mamy do czynienia ze zmianami głównie na polu semantyczno-morfologicznym, dochodzi bowiem do tworzenia nazw dla nowo powstających pojęć, natomiast procesy związane ze skrótową formą przekazywania wypowiedzi przekraczają granice morfologii i muszą być opisywane z wykorzystaniem terminologii zarówno składniowej, jak i fonologicznej.
6.1.
Nowe słowa Przyjrzyjmy się na wstępie zmianom językowym zaistniałym w wyniku powstania
opisywanych we wcześniejszych fragmentach pracy zjawisk. Konieczność ich nazwania stanowi dla języka nie lada wyzwanie, szczególnie, jeśli w krótkim czasie następuje obfite ich nagromadzenie. Słowo pojmowane jako znak językowy składa się, jak wiadomo, ze strony oznaczającej (signifiant) oraz oznaczanej (signifié) (De Saussure, 2002). Strona oznaczana, czyli samo pojęcie, musi być w jakiś sposób wyrażana, musi wiązać się z przyporządkowaną jej stronie oznaczającej, czyli obrazem akustycznym. Za każdym razem kiedy pojawia się nowe pojęcie musi również powstać odpowiadający mu obraz akustyczny. Są różne sposoby tworzenia nowych oznaczników: można utworzyć zupełnie nową formę językową, nieistniejący wcześniej zlepek dźwięków, zachowując charakterystyczne dla danego języka ograniczenia fonotaktyczne, można zapożyczyć wyraz z innego języka, w którym już on istnieje, można zastosować dostępne w danym języku procesy słowotwórcze i utworzyć derywat na bazie istniejących już form, a można także wykorzystać istniejące już formy nie poddając ich żadnym zmianom, a jedynie nadając im nowe znaczenie w postaci wprowadzanego do użycia pojęcia, czyli strony oznaczanej. Analiza języka używanego do opisywania przestrzeni wirtualnej wskazuje na pewne wyraźne tendencje dotyczące wykorzystania potencjalnych możliwości języka w procesie tworzenia nowych znaków językowych. Wydaje się, że tworzenie neologizmów o charakterze zupełnie nowych kompozycji dźwiękowych występuje bardzo rzadko, częściej pojawiając się w świecie reklamy, gdzie nowe produkty często wymagają nowej i niepowtarzalnej nazwy własnej. O wiele częstsze są zapożyczenia (głównie z języka angielskiego), wykorzystanie słowotwórstwa, oraz polisemicznych rozszerzeń istniejących wyrazów.
Zapożyczenia angielskojęzyczne są we współczesnej polszczyźnie niezmiernie popularne, i to nie tylko w specjalistycznym żargonie informatycznym, ale również w języku reklamy, biznesu, nauki, czy nawet w najnowszych formach żargonu młodzieżowego.45 Do opisu zjawisk zaistniałych w przestrzeni wirtualnej często stosuje się określeń, które powstały najpierw w języku angielskim, a dopiero potem zaczęły być używane w polszczyźnie. Są one niezwykle częste, wystarczy wymienić opisywane już wcześniej słowa firewall, phishing, dialer lub kraker, oraz haker, combo, nick, czy aliasy. W zależności od tego, jak długo opisywane zapożyczenia są w użyciu,
uległy już
one pewnym
modyfikacjom,
dostosowującym je do wymogów języka polskiego. Tak więc wszystkie posiadają już zmodyfikowaną wymowę, z wykorzystaniem polskich fonemów, większość otrzymała także charakterystyczne dla odmiany końcówki fleksyjne, a niektóre nawet posiadają już zmodyfikowaną postać graficzną, jak na przykład słowo kraker. Nieco rzadziej
stosuje się możliwości słowotwórcze języka polskiego, jednak
nietrudno podać przykłady także w tym zakresie. Mamy więc złożenia i kontaminacje: szerokopasmowy
cyberprzestrzeń,
wirtulandia,
wortal,
wykorzystanie
przedrostków:
antywirus, e-biznes, przyrostków: czatowanie,46 wapowanie, surfowanie, webmasterski, MP trójki. Bardzo częste jest użycie zapożyczonych akronimów z polskimi końcówkami fleksyjnymi: CD-ROMów, DOSem, BIOSu, itd. Najbardziej rozpowszechnionym procesem jest chyba jednak polisemia. Do znanych znaczeń słów dodawane są nowe, częstokroć wypierające te stare, przynajmniej w ramach statystyk dotyczących częstości użycia. Wystarczy wspomnieć nowe znaczenia nadane takim słowom jak wirusy, robaki, konie trojańskie, surfowanie, poczta, wiadomość, domena, koszyk (w sklepie internetowym), tożsamość, protokół, historia, itp. Zastanawiając się nad przyczynami dominacji niektórych z opisywanych form tworzenia nowych znaków językowych dochodzimy do wniosku, że muszą one być związane z bogactwem nowopowstałych pojęć. Skoro przestrzeń wirtualna i zachodzące w niej zjawiska rozwija się tak dynamicznie, trudno byłoby oczekiwać preferencji dla tworzonych od podstaw neologizmów. Ich mnogość przerosłaby możliwości przyswajania przeciętnego użytkownika języka, pozbawionego jakichkolwiek możliwości kojarzenia tworzonych obrazów akustycznych z oznaczanymi przez nie pojęciami. Naturalną umiejętnością
45 46
Wystarczy wspomnieć o takich zmodyfikowanych zapożyczeniach jak biforka, afterka, sorki czy thanks. Słowo czatowanie jest ciekawym przypadkiem powstania nie polisemicznej, a homonimicznej formy, będącej rezultatem podobieństwa angielskiego zapożyczenia chat do polskiego słowa czaty. Dla wielu młodych użytkowników języka czatować to po prostu prowadzić pogawędkę przez Internet, a nie zaczaić się na kogoś
poznawczą, na której oparty jest cały system metaforycznego opisu rzeczywistości, jest zdolność do łączenia ze sobą znanych już koncepcji i przypisywania unikalnych cech przedmiotom przedstawianym w nowym świetle za pomocą znanych pojęć bazowych. Wykorzystując nowatorskie profilowanie (Lee, 2001) znanego już wcześniej pojęcia, używając go w nowym sensie, wyposażamy użytkownika języka w pewien punkt odniesienia, dzięki któremu łatwiej jest zrozumieć i zapamiętać w taki sposób konstruowane pojęcie. Tak więc spodziewać się można, że wśród ludzi profesjonalne parających się zagadnieniami związanymi z rzeczywistością wirtualną i informatyką częstsze będzie wykorzystanie zapożyczeń niż polisemicznych rozszerzeń, gdyż angielskojęzyczne terminy, stosowane na co dzień, nie będą stanowiły tak wielkiej bariery poznawczej, jaką mogą się one okazać dla laika nie znającego języka angielskiego, dla którego określenia budowane na bazie istniejących wyrazów będą znacznie bardziej czytelne.
6.2.
Szybkość ponad wszystko Komunikacja w przestrzeni wirtualnej nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta, aby
mogła się uwolnić od ograniczeń narzuconych przez stosowanie klawiatury. Jak już wcześniej wspominałem, wykorzystanie technik rzeczywistości wirtualnej nie jest jeszcze wystarczająco zaawansowane, aby możliwa była wierna symulacja tradycyjnej sytuacji komunikacyjnej. W większości przypadków osoby porozumiewające się za pośrednictwem Internetu są skazane na pisemną formę wypowiedzi, wprowadzaną do komputera i wysyłaną w przestrzeń wirtualną za pomocą klawiatury. Niewiele osób potrafi pisać w tempie choćby zbliżonym do wypowiedzi ustnej, tak więc często zmuszani jesteśmy do skracania wypowiedzi, chcąc zachować jej konwersacyjny charakter. Zjawiskiem godnym uwagi jest to, że coraz powszechniejsze użycie tej formy porozumiewania się zaowocowało wytworzeniem się specyficznej formy języka, będącej ciekawą hybrydą formy mówionej i pisanej. Z jednej bowiem strony mamy do czynienia z tekstem, zapisanym za pomocą znaków graficznych, odbieranych wzrokiem, z drugiej jednak perspektywy tekst ów jest zapisem odbywającej się w czasie rzeczywistym konwersacji pomiędzy dwoma użytkownikami języka, zawierającej odpowiedni ładunek emocjonalny charakterystyczny dla mówionej formy języka. Potrzeba przekazu emocji wykształciła formy ich graficznego przekazu, zastępującego ton głosu, jego intensywność oraz mimikę. Jej najbardziej znaną wersją jest wykorzystanie tzw. emotikonów, (ang. emoticon), lub uśmieszków (smile, smiley) – złożonych ze znaków ASCII wyrazów nastroju. Najczęściej
przedstawiają one symboliczny ludzki grymas twarzy, obrócony o 90° w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, w licznych wariantach. Słowo emotikon powstało z połączenia angielskich słów emotion oraz console, co oznacza emocje wyrażane za pomocą konsoli. Innym wyjaśnieniem jest połączenie emotion i icon, jednak nim zaczęto używać bitmap47 jako ich substytutu były tylko ciągiem znaków. Obecnie często wypacza się ideę emotikonów wprowadzając grafiki reprezentujące przedmioty i czynności a nie emocje, która to tendencja jest ucieleśnieniem powrotu do pewnej formy pisma obrazkowego, będącej charakterystyczną cechą współczesnej cywilizacji. Przyjrzyjmy się kilku przykładom klasycznych (czyli tekstowych) emotikonów: :-) uśmiech, ;-) uśmiech z przymrużeniem oka, :-> uśmiech słodki lub złośliwość, :-( smutek, zmartwienie, ;-( płacz,
:-p pokazanie języka, :-o zdziwienie, :-D śmiech, :-/ grymas niezdecydowania/zniesmaczenia, :-| obojętność, zdecydowanie. Wikipedia 2005
W celu zachowania odpowiedniego tempa konwersacyjnego stosuje się natomiast różne formy skracania wypowiedzi. Polegają one najczęściej na wykorzystywaniu jedynie pierwszych liter częściej używanych związków frazeologicznych, czasem całych zdań, oraz na skracaniu dłuższych form wyrazowych. Często towarzyszy temu skorzystanie z homofonicznego podobieństwa kodowanego słowa do krótszego symbolu lub litery. Nie wykorzystuje się prawie wcale interpunkcji oraz wielkich liter, ponieważ ich wprowadzanie za pomocą klawiatury wiąże się z potrzebą naciskania dodatkowych klawiszy. Maksymalną formą skracania wypowiedzi stanowią zwykle SMSy, czyli przesyłane za pomocą telefonów komórkowych krótkie wiadomości tekstowe. Ponieważ długość tradycyjnej wiadomości SMS wynosi zaledwie 160 znaków, włączając w to spacje, dość palącą stała się potrzeba wynalezienia skróconej formy zapisu wyrazów i zdań, aby w ramach jednego SMSa można było zmieścić jak najwięcej treści. Nowe formy językowe tam tworzone szybko rozprzestrzeniły się także do środowisk komunikatorów i poczty elektronicznej. A oto kilka przykładów: ABJW AFAIK ASAP CM CU 47
-
a bo ja wiem o ile wiem (ang. as far as I know) jak najszybciej (ang. as soon as possible) zadzwoń do mnie (ang. Call me) do zobaczenia (ang. See You)
Tworzonych za pomocą odpowiednich programów grafik komputerowych
CZE GR8 JWD JZ KC TX 3maj się jaxę pa3
cześć wspaniale (ang. great) jestem w domu jestem zajęty kocham cię dzięki (ang. thanks) trzymaj się jak się patrzy
-
Jak widać, wiele z nich wykorzystuje zapożyczenia angielskie, które wśród młodzieży są powszechnie znane i używane.
7.
Podsumowanie Należy być świadomym, że zakres opisywanego zjawiska znacznie przekracza ramy
opisowe niniejszego artykułu. Jak zaznaczyłem już na wstępie, zarysowane zostały jedynie najważniejsze zjawiska i przedstawione najistotniejsze tendencje, które i tak są dość fragmentarycznym streszczeniem istoty sprawy. Jeśli chodzi zaś o samą stronę językową, to jej przeobrażanie się jest procesem niezwykle szybkim i dość chaotycznym, a głównymi motorami jego postępu jest paląca potrzeba oszczędności czasu, a więc stosowania skrótowości,
połączona
z
koniecznością
nazywania
mnożących
się
w
postępie
geometrycznym nowych bytów. Aby możliwe było porozumiewanie się w przestrzeni wirtualnej, a także mówienie o niej samej, nowy język ją opisujący musi odwoływać się do pojęć już znanych i używanych do opisu tradycyjnej rzeczywistości. Dlatego też nie spotykamy aż tak wielu neologizmów tworzonych od podstaw, roi się natomiast w przestrzeni wirtualnej od pochodnych języka znanego nam na co dzień. W ten sposób dokonuje się na naszych oczach największa i niespotykana dotychczas na taką skalę już nie tylko ewolucja, ale prawdziwa rewolucja językowa.
Bibliografia Chłopicki, W. & Świątek, J., 2000, Angielski w polskiej reklamie. Warszawa: PWN. De Saussure, F., 2002, Kurs językoznawstwa ogólnego, Warszawa: PWN. Dubisz, S., 2003, Uniwersalny słownik języka polskiego, Warszawa: PWN. Encyklopedia Portal 2004, Warszawa: PWN. Kurzowa, Z., 2002, Słownik synonimów polskich, Warszawa: PWN. Lee, D., 2001, Cognitive linguistics – an introduction, Oxford: OUP.
Szymanek, B., 1998, An introduction to morphological analysis, Warszawa: PWN. Wikipedia – wolna encyklopedia internetowa, http://pl.wikipedia.org/wiki/, odwiedzona dnia 26-122005 Wojtaszek, A., 2004, „Functions of English in Polish press advertisements”, w: Borkowska, E., & Łyda, A., (red.) Wor(l)ds in transition, Katowice: Wydawnictwo WSZMiJO.
Igor Burchanow Magdalena Czarniecka
Podróże w przestrzeni kulturowej w procesie nauczania języków obcych w szkole
Nauczanie różnych aspektów szeroko rozumianej kultury znajduje się w centrum uwagi specjalistów od glottodydaktyki oraz dydaktyki w ogóle. Nieprzypadkowo w literaturze specjalistycznej poświęconej problematyce wychowawczej, jak również i dotyczącej kształcenia językowego, od pewnego czasu rozpowszechniły się terminy „świadomość kulturowa”, „kompetencja interkulturowa”, „kompetencja w komunikacji interkulturowej” itd.48 Ponadto, nie mniejsze zainteresowanie wywołuje wyżej wymieniona problematyka u specjalistów w dziedzinie komunikacji w sferze biznesu (np. aspekt kulturowy przeprowadzenia negocjacji), nie wspominając o kulturoznawstwie jako powstającej odrębnej dyscyplinie naukowej. Niemniej jednak, w pewnym sensie kategorie te istnieją jakby niezależnie od siebie. Niektórzy badacze posługują się jednym z tych terminów, inni – drugim. Korelacja pomiędzy owymi kategoriami do tej pory nie została w odpowiedni sposób sformułowana. Z tego punktu widzenia można by uznać „świadomość kulturową” i „kompetencję interkulturową” za terminy prawie synonimiczne, co oczywiście jest sytuacją niepożądaną w terminologii specjalistycznej, lub przydać owym kategoriom precyzję, należytą dla pojęć naukowych i określić korelacje pomiędzy nimi. Nie ulega również wątpliwości, iż klarowne przedstawienie pojęć świadomości kulturowej i kompetencji interkulturowej przyczyni się do podjęcia odpowiednich kroków w kierunku realizacji opisanych w literaturze specjalistycznej zadań o charakterze wychowawczym stawianym edukacji szkolnej49.
Zob.: Konopka, H. (red.) Edukacja w procesie integracji europejskiej. Białystok, 2003; Nikitorowicz, E., Halicki, J., Muszyńska, H. (red.) Międzygeneracyjna transmisja dziedzictwa kulturowego. Społecznokulturowe wymiary przekazu. Białystok, 2003; i inne. 49 Zob.,np.: Koć-Seniuch, G. i Cichocki, A. (red.) Nauczyciel i uczniowie w dyskursie edukacyjnym. Białystok, 2000; Kiereś, B. ‘Tolerancja w wychowaniu dzieci i młodzieży’. [W:] Piwowarski, R. (red.) Dziecko – nauczyciel – rodzice.Konteksty edukacyjne. Białystok–Warszawa, 2003; Wawelski, L. ‘Unia Europejska – nadzieja edukacji czy strata złudzeń?’. „Nowe w szkole” 5/2004 maj; Prokopiuk W. ‘Rozmyślania o rozwoju uczniów na tle paradoksów we współczesnej edukacji’. Materiały XVIII Konferencję Psychologii Rozwojowej „ Człowiek w świecie - świat w człowieku ( Augustów 3-8 czerwca 2004) (w druku). 48
Podstawowym celem niniejszego artykułu jest próba sprecyzowania niektórych aspektów omawianych pojęć przeprowadzona z punktu widzenia kognitywnego podejścia do opisu znaczeń jednostek znakowych języka oraz sprecyzowanie niektórych aspektów nabywania świadomości kulturowej i sposobów kształcenia kompetencji interkulturowej w procesie uczenia się języków obcych w szkole. Cel ten przewiduje realizację szeregu konkretnych zadań: a) omówienie różnych aspektów pojęcia „kultura”; b) zróżnicowanie ściśle związanych, ale nie identycznych, kategorii „świadomość kulturowa” i „kompetencja interkulturowa”; c) przedstawienie ogólnego zarysu osobliwości kategoryzacji w różnych językach oraz pojęcia „językowy obraz świata” przy szczególnym uwzględnieniu odzwierciedlenia w języku norm i modeli kulturowych; d) wstępna ocena, w jakim stopniu uświadomienie osobliwości kategoryzacji w języku docelowym, uwarunkowujące nabywanie świadomości kulturowej, jest zaprezentowane w procesie nauczania języków obcych,; oraz e) omówienie możliwości ukierunkowanego kształcenia kompetencji interkulturowej na podstawie rozwoju świadomości kulturowej na zajęciach językowych w szkole ze szczególnym uwzględnieniem „zasady różnorakości konceptualizacji” w poszczególnych językach. 1. Różnorakie aspekty kultury Wydaje się, że pierwszym krokiem w sprecyzowaniu pojęć „ nabywanie świadomości kulturowej” i „kształcenie kompetencji interkulturowej” powinno być uściślenie tego, co rozumiemy pod kategorią „kultura” w niniejszym opracowaniu. Trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to pojęcie wieloznaczne. Przeprowadzona analiza definicji tego terminu w literaturze specjalistycznej wskazuje na istnienie przynajmniej kilku jego interpretacji. Po pierwsze, słowa „kultura” używa się w znaczeniu „Wysoka Kultura” i odnosi się do osiągnięć w dziedzinie szeroko pojętej sztuki, np. w zakresie tworzenia utworów literackich, muzyki, tańca, malarstwa, rzeźbiarstwa, architektury itd. 50 Po drugie, kultura w szerokim znaczeniu odnosi się do poziomu rozwoju cywilizacji, struktur społecznych, nauki i religii, sztuki, rodziny, stosunków międzyludzkich, obyczajów, sposobów bycia, instytucji, pracy i odpoczynku oraz innych aspektów życia społecznego. Po trzecie, trzeba podkreślić, że cechą charakterystyczną interpretacji pojęcia „kultura” u wielu współczesnych badaczy, zwłaszcza w krajach anglosaskich, jest
50
Por.: Kłoskowska, A. Kultura masowa. Warszawa, 1983.
zagadnienie, iż owa kategoria w pierwszej kolejności oznacza wyuczone w procesie socjalizacji normy zachowania charakterystyczne dla różnych grup społecznych i społeczeństwa w ogóle. Z tego punktu widzenia kultura definiowana jest jako „wzory i modele zachowania”51, „historycznie stworzone, wyraźne i ukryte, racjonalne, irracjonalne i nieracjonalne, wzory życia codziennego, funkcjonujące w określonym czasie jako potencjalne wskaźniki zachowania ludzi”52 itd. Po czwarte, można uznać za rozpowszechnioną tendencje do definiowania kultury jako systemu symboli i/lub znaczeń wspólnych dla określonej grupy ludzi.53 Taka, w zasadzie semiotyczna, interpretacja kultury została przyjęta przez przedstawicieli szeregu dyscyplin naukowych, w pierwszej kolejności etnografii, socjologii itd. Podstawową cechą omawianego podejścia, jak również i interpretacji kultury jako systemu wzorów zachowawczych, jest to, że kategoria kultury może wtedy odnosić się do jakiejkolwiek grupy społecznej zintegrowanej na podstawie pochodzenia, narodowości, płci, seksualnej orientacji itd. Oczywistym jest, że „taka rozszerzona koncepcja kultury pozwala na interpretacje wszystkich aktów komunikacji jako potencjalnie „interkulturowych””.54 Po piąte, przez kulturę niektórzy badacze rozumieją „kolektywne oprogramowanie umysłu, odróżniające członków jednej kategorii ludzi od drugiej”,55 tj. system kategorii poznawczych zakodowany w języku, ściśle związany z myśleniem i sposobami postrzegania świata. Trzeba podkreślić, że ta ostatnia interpretacja pojęcia „kultura” interesuje nas najbardziej z punktu widzenia realizacji kognitywnej funkcji języka. Jak było wspomniane wyżej, rozumienie kultury w różnych dyscyplinach naukowych też nie jest do końca jednolite. Można więc również zauważyć funkcjonowanie wyrazu „kultura” w nieco różnych znaczeniach: filozoficznym, socjologicznym, psychologicznym, historycznym semiotycznym itp., tj. termin ten w nieco różny sposób interpretuje się w obrębie różnych dyscyplin naukowych. Tak w filozofii kultura jest w pierwszej kolejności rozumiana jako to, co dodane do natury istniejącej samej z siebie, w wyniku działalności
51
Damen, L. Culture Learning: The Fifth Dimension on the Language Classroom. Reading (MA), 1987,
s. 367. Kluckhohn, C., Kelly, W.H. ‘The Concept of Culture’. [W:] Linton, R. (red.) The Science of Man in the World Culture. New York, 1945. 53 Zob.: Klyukanov, I.E. Principles of Intercultural Communication. Boston, 2005. 54 Kim, Y.Y. ‘Mapping the Domain of Intercultural Communication: An Overview’. [W:] Gugykunst, W. (red.) Communication Yearbook, Vol. 24. Thousand Oaks, 2001. 55 Hofstede, G. ‘National Cultures and Corporate Cultures’. [W:] Samowar, L.A., Porter, R.E. (red.) Communication between Cultures. Belmont (CA), 1984, s. 51. 52
człowieka. Z punktu widzenia filozofii kultura zawiera cztery podstawowe działy: religię, moralność, sztukę oraz naukę.56 Interpretacja kultury w obrębie teorii przyswojenia języka nie-ojczystego (second language acquisition) i glottodydaktyki (language pedagogy) różni się od powyższych w pierwszej kolejności tym, że specjaliści w tych dziedzinach wyodrębniają inne składniki omawianego pojęcia. Na przykład, niektórzy autorzy wyodrębniają kulturę: a) „estetyczną”, tj. kulturę wysoką; b) „socjologiczną”; oraz, sugerując się specyfiką obiektu badań, c) „semantyczną” i „pragmatyczną”. Przy tym, termin „kultura semantyczna” obnosi się do „systemu konceptualnego zawartego w języku i, zgodnie z hipotezą Sapira-Whorfa, uwarunkowującego nasze postrzeganie rzeczywistości oraz procesy umysłowe”. Kategoria „kultury pragmatycznej” natomiast zawiera „wiedzę o świecie, nawyki społeczne i nawyki paralingwistyczne, które w dodatku do opanowania kodu językowego, umożliwiają komunikacje”. 57 Ważne jest aby zauważyć, że, używając terminologii autorów omawianego artykułu, w dalszym toku rozważań nas w pierwszej kolejności będzie interesowała problematyka opanowania kultury semantycznej w procesie uczenia się języków obcych. Uznajemy klarowność wyżej wymienionego zróżnicowania, niemniej jednak może ono być przyjęte z dwoma zastrzeżeniami. Po pierwsze, trzeba podkreślić, że nie są to odrębne rodzaje kultury, lecz różne jej aspekty bądź spojrzenia na kompleks różnorodnych zjawisk kulturowych z punktu widzenia szeregu dyscyplin naukowych i ich działów. Zjawiska te są ściśle związane pomiędzy sobą, np.: przez „kulturę semantyczną” w pierwszej kolejności rozumiane są wyżej wspomniane struktury pojęciowe zakodowane w znaczeniach znakowych jednostek językowych i powstające jako rezultat procesów poznawczych. Oczywistym jest, że elementy kultury o charakterze społecznym, estetycznym itd. w pewnym stopniu są odzwierciedlane w pojęciach tworzących podstawę znaczeń znakowych jednostek języka. Natomiast sposób postrzegania świata charakterystyczny dla określonej wspólnoty językowej i zakodowany w jej języku bądź jego odmianie ma, z kolei, wpływ na zachowanie w społeczeństwie oraz tworzenie artefaktów o charakterze estetycznym, w pierwszej kolejności utworów literackich. W związku z powyższym wydaje się być docelowym używanie nieco innych określeń, mianowicie: nie „kultura estetyczna”, lecz „estetyczny aspekt kultury” itd. Takie rozwiązanie terminologiczne zwykle używane jest przez badaczy, którzy najpierw proponują roboczą
Zob.,np.: Dłubacz, W. O kulturę filozofii. Zagadnienia podstawowe. Lublin: Polihymnia, 1994 Adaskou, K., Britten, D., Fahsi, B. ‚Design Decisions on the Cultural Content of a Secondary English Course for Morocco’. ELT Journal 44/1., 1990, s.3. 56 57
definicje kultury, a później wyodrębniają różne jej aspekty.58 W niniejszym artykule nie została podjęta próba opracowania kolejnej definicji kultury, lecz przedstawienia różnych jej aspektów pozwalających w przyszłości na ścisłe zdefiniowanie owej kategorii. Z tego punktu widzenia zaprezentowane wyżej rozwiązanie terminologiczne wydaje się być jak najbardziej słusznym. Po drugie, z punktu widzenia glottodydaktyki również celowym wydaje się być konsekwentne odróżnienie aspektów kognitywnego (semantycznego) i pragmatycznego. Zdając sobie sprawę z tego, że nawet w ramach językoznawstwa teoretycznego w wielu przypadkach trudno oddzielić semantykę od pragmatyki językowej, niemniej jednak, jak spróbujemy pokazać w dalszym toku rozważań, aspekt semantyczny, rozumiany jako konceptualizacja pozajęzykowej rzeczywistości zawierająca między innymi odzwierciedlenie kulturowo-znaczących struktur pojęciowych, nie jest należycie zaprezentowany w procesie nauczania języków obcych w porównaniu z aspektem pragmatycznym, który w tym ujęciu sprowadza się w pierwszej kolejności do reguł werbalnego zachowania się w typowych sytuacjach komunikacyjnych. 2. Korelacja pomiędzy świadomością kulturową a kompetencją interkulturową W świetle powyższych rozważań oczywistym jest, że w celu zdefiniowania rozpatrywanych pojęć niezbędnym jest sprecyzowanie, który – bądź które – z aspektów złożonego pojęcia „kultura”, i w jakim stopniu, występuje w danych kategoriach. Kategoria „świadomość kulturowa” powstała przez analogię z pojęciem „świadomość językowa”. Jak wiadomo, pojęcie świadomości językowej było używane początkowo w odniesieniu do nauczania angielskiego jako języka ojczystego, a później zostało wprowadzono w nauczanie języków obcych. Świadomość językowa zwykle definiowana jest jako „wrażliwość w stosunku do – i świadome zdawanie sobie sprawy z – przyrody języka i jego roli w życiu człowieka”59, „wiedza, postrzeganie oraz stosunek do przyrody i funkcji języka”60 itd. Interesujące zróżnicowanie terminologiczne wprowadził C. James. Odróżnia on rozwój świadomości (awareness raising) od uświadomienia (consciousness raising). Z jego punktu widzenia, świadomość językowa powinna być rozumiana jako metakognitywna cecha por.: Kramsch, C. ‘The Cultural Component of Language Teaching. Language, Culture and Curriculum, 8/2, 1995. 59 Donmall, B.G. Language Awareness: NCLE Reports and Papers, 6. London: CILT, 1985, s.7. 60 Chan, P.K.W. ‘Literature, Language Awareness and EFL”. Language Awareness, Vol.8:1, 1999, s.38. 58
użytkowników (nie koniecznie rodzimych), którzy wcześniej posługiwali się językiem nieświadomie. Zatem, zadaniem nauczyciela języka ojczystego, jak również obcego na zaawansowanym etapie nauczania, jest pomóc uczącym się „udoskonalić i poszerzyć posiadaną przez nich zdolność do użycia języka, wykorzystywania kombinatoryjnego i ekspresywnego potencjału już intuicyjnie opanowanego przez nich systemu kognitywnego”, tj. języka.61 W pierwszej kolejności oznacza to: pomóc uczącemu się świadomie skojarzyć znane mu już formy językowe z odpowiednimi konfiguracjami pojęciowymi, opanować ledwo uchwytne różnice znaczeniowe pomiędzy synonimicznymi środkami językowymi, rozwijać wyczucie odnośnie stylistycznej adekwatności użycia różnych form językowych w społecznokulturowych kontekstach oraz na inne sposoby usystematyzować i uświadomić sobie posiadane umiejętności i wiedzę. James dodaje również, że opanowanie gramatyki nie wystarczy, jest ona narzędziem, którym trzeba nauczyć się kompetentnie posługiwać, a świadomość językowa właśnie jest pod tym względem „nauką rzemiosła”. 62 Uświadomienie odbywa się w przypadku tych uczących się, którzy jeszcze nie opanowali zjawisk językowych na odpowiednim poziomie. Uświadomienie implikuje więc docelowe zwrócenie uwagi uczącego się na formy języka obcego, które on dopiero ma przyswoić. Natomiast zwrócenie uwagi ucznia na już opanowany materiał, wedle C.James’a, odnosi się do domeny świadomości językowej. Z tego wynika zdefiniowanie uświadomienia jako czynności skierowanej na nabywanie przez uczniów zdolności odnalezienia i sprecyzowania rozbieżności pomiędzy aktualnym stanem swojej wiedzy a oczekiwanym docelowym poziomem wiedzy. Wyżej opisane zróżnicowanie terminologiczne pozwala odróżnić usystematyzowanie już opanowanego materiału (świadomość językowa) od wprowadzenia nowych zjawisk językowych (uświadomienie językowe). Dla celów niniejszego artykułu niezmiernie ważne jest ustosunkowanie do następującego stwierdzenia C. James’a: „…Na pewno nie oznacza to zwrócenia uwagi na wszystkie cechy języka obcego bez zastanowienia. Raczej powinno to oznaczać zwrócenie uwagi uczących się na te cechy, które powinien on opanować, ale mógłby z nimi mieć kłopoty”.63
James, C. ‘A Cross-Linguistic Approach to Language Awareness’. Language Awareness, Vol. 5: 3&4, 1996, s.140. 62 James, s.140. 63 C.James, s. 141. 61
Jak spróbujemy pokazać niżej, uwzględnienie nie tylko zadań dydaktycznych, lecz również wychowawczych, implikuje wypracowanie umiejętności i przyzwyczajenia uczących się do tego aby porównywać sposoby wyrażenia wzajemnie odpowiadających struktur pojęciowych w języku ojczystym i języku docelowym w aspekcie nie tylko zróżnicowań, lecz również podobieństw w kategoryzacji, która, z jednej strony, w znacznym stopniu jest uwarunkowana czynnikami o charakterze kulturowym, z drugiej zaś strony, stanowi element kultury danych wspólnot językowych. Owe umiejętności porównywania sposobów konceptualizacji w języku macierzystym i obcym tworzą jeden ze składników podstaw świadomości kulturowej i są przynajmniej nie mniej ważne niż pragmatyka komunikacji werbalnej w języku docelowym i nawet częściowo ją determinują. Kompetencję interkulturową zwykle definiuje się jako system zawierający wiedzę i nawyki pozwalające z sukcesem komunikować się z przedstawicielami innych kultur. 64 Przy tym, opanowanie umiejętności komunikacji interkulturowej na współczesnym etapie rozwoju społeczeństwa traktuje się jako niezbędne z wielu przyczyn. W literaturze specjalistycznej zostało wydzielone sześć „imperatywów” podanych poniżej:
1)
imperatyw
technologiczny
–
nowe
technologie
powodują
powstanie
skomplikowanych relacji pomiędzy różnymi kulturami; 2) imperatyw demograficzny – różnorodność kulturowa jest rzeczywistością współczesnego świata; 3) imperatyw ekonomiczny – zdolność komunikowania się z przedstawicielami innych kultur „pozwala robić dobry interes”, tzn. jest finansowo korzystna; 4) imperatyw pokojowy – zdolność komunikowania się z przedstawicielami innych kultur pozwala zachowywać pokój i stymuluje zdrowe relacje międzyludzkie; 5) imperatyw własnej swoistości (self-awareness imperative) – im lepiej komunikujemy się z przedstawicielami innych kultur, tym lepiej rozumiemy samych siebie jako jednostki; 6) imperatyw etyczny – komunikacja interkulturowa zmusza nas do zastanawiania się nad konsekwencjami (dobrymi i złymi) naszych czynów i słów.65 Eksperci w dziedzinie komunikacji interkulturowej wychodzą z założenia, iż kategoria kompetencji interkulturowej zawiera trzy podstawowe aspekty: a) kognitywno-poznawczy, tj. naszą wiedzę o innej kulturze; b) afektywny – emocjonalne, uczuciowe ustosunkowanie do faktów, z którymi się zapoznaliśmy (akceptacja, odrzucenie, obojętność, gniew itd.); oraz c)
64
Por.: Wiseman, R., Koester, J. (red.) Intercultural Communication Competence. Newbury Park (CA): Sage, 1993. 65 Martin, J., Nakayama, T. Intercultural Communication in Contexts. New York: McGraw-Hill, 2004.
behawioralny, tj. wszystko co robimy i mówimy lub nie robimy i nie mówimy, kiedy milczenie jest bardziej adekwatne do sytuacji.66 Przedstawiony wyżej bardzo pobieżny przegląd niektórych zagadnień dotyczących świadomości kulturowej i kompetencji interkulturowej wskazuje na to, że kategorie te są wprawdzie ściśle związane, ale mimo to nie mogą być uznane za identyczne. Ponadto, ich konsekwentne zróżnicowanie pozwala uwypuklić różne aspekty skomplikowanego procesu dydaktyczno-wychowawczego. Jedna z nielicznych prób połączenia omawianych kategorii w ramach jednolitej koncepcji została podjęta przez L. Sercu, chociaż zainteresowany czytelnik nie znajdzie w tej publikacji wyraźnego zróżnicowania owych pojęć.67 Analizując pojęcie „interkulturowej kompetencji komunikatywnej” w kontekście problematyki autonomicznego procesu uczenia się, autorka dochodzi do wniosku, iż kompetencja interkulturowa bazuje na kompetencji komunikacyjnej i świadomości kulturowej, ale nie sprowadza się tylko i wyłącznie do nich. Ponad to, rozwój świadomości kulturowej rozumiany jest jako dowiedzenie do świadomości uczących się, że ludzie rozmawiający w różnych językach mogą również organizować i postrzegać świat inaczej. Interpretacje kompetencji interkulturowej L. Sercu zawdzięcza M. Byramowi,68 wedle którego, żeby zostać kompetentnym użytkownikiem języka obcego, oprócz opanowania kompetencji komunikacyjnej, trzeba również przyswoić pewne nawyki, poglądy, oceny i struktury wiedzy. Elementy te tworzą konceptualną strukturę zawierającą pięć „umiejętności”, które zostały nazwane francuskim wyrazem savoir. Termin savoirs (w liczbie mnogiej) oznacza wymiar wiedzy, tj. jawną, bądź niejawną, znajomość gestów, sposobów zachowywania się, tradycyjnych symboli, ocen itd. Kategorie savoir-apprendre i savoir-comprendre określają nawyki. Przy tym savoir-apprendre dotyczy zdolności uczenia się obcej kultury i niezależnego przydawania znaczenia zjawiskom kulturowym; savoir-comprendre natomiast jest związana z poprzednią umiejętnością i oznacza zdolność interpretowania i powiązania ze sobą różnych kultur. Umiejętność savoir-faire nazywa ogólną zdolność kompetentnego zachowywania się w sytuacjach kontaktu międzykulturowego biorąc pod uwagę osobliwości przynależności kulturowej swojego rozmówcy, i wyrażenia odpowiedniego respektu i chęci do współpracy (to act in a respectful and cooperative way). Terminy savoir-être i savoir-
66
Klyukanov, I. Principles of Intercultural Communication. Boston, New York: Pierson Education, 2005,
s. 5. Sercu, L. ‘Autonomous Learning and the Acquisition of Intercultural Communicative Competence: Some Implications for Course Development’. Language, Culture and Curriculum.Vol.15, No. 1, 2002. 68 Byram, M. Teaching and Assessing Intercultural Communicative Competence. Clevedon, 1997. 67
s’engager również są ściśle związane ze sobą. Pierwszy dotyczy nastawienia na krytyczny stosunek do kultury docelowej i własnej, drugi zdolności i gotowości odrzucenia etnocentrycznego nastawienia i poglądów oraz umiejętność ustalenia i zachowania relacji pomiędzy kulturą własną a docelową. Każda z tych umiejętności jest połączona i zintegrowana w jedną całość z różnymi komponentami kompetencji komunikatywnej, która, z kolei, tworzy szósty savoir. Niniejsze opracowanie przedstawia odmienną interpretację korelacji świadomości kulturowej i kompetencji interkulturowej. Punktem odniesienia w nim jest konsekwentne zróżnicowanie ściśle związanych, ale różniących się od siebie zadań dydaktycznych i wychowawczych w ogólnym procesie nauczania / uczenia się języków obcych w szkole. Można powiedzieć, że świadomość kulturowa w pewnym sensie jest podstawą kształcenia kompetencji interkulturowej, ponieważ, z punktu widzenia przedstawionego w niniejszej publikacji, nieodłączną częścią kompetencji interkulturowej jest uświadamianie sobie swoistości konceptualizacji w innych językach w znacznym stopniu uwarunkowane przez tradycje kulturowe i sposoby bycia. Zdawanie sobie sprawy z osobliwości kategoryzacji w innych językach tworzy niezbędny, jeśli nie najważniejszy, element świadomości kulturowej. To z kolei powoduje gotowość „przełączania się” na nieco inny sposób postrzegania rzeczywistości oraz otwartość na inny światopogląd. Owa cecha jednostki wydaje się być jednym z podstawowych składników kompetencji interkulturowej. Zatem w pewnym sensie świadomość kulturowa implikuje wrażliwość na różnice kulturowe, kompetencja interkulturowa natomiast zawiera w sobie nastawienie na rozwiązanie potencjalnych trudności w komunikowaniu się, gotowość uniknąć problemów powstających na tle owych różnic. Z tego punktu widzenia, nabywanie świadomości kulturowej w pierwszej kolejności służy celom dydaktycznym, podczas gdy kształcenie
kompetencji
interkulturowej
w
szkole
ma
służyć
przeważnie
celom
wychowawczym. Zrozumienie zadań rozwoju świadomości kulturowej oraz kształcenia kompetencji interkulturowej w aspekcie kognitywno-poznawczym implikuje odpowiednie rozwiązania teoretyczne dotyczące korelacji pomiędzy strukturami pojęciowymi a znaczeniami znaków językowych. W następnym rozdziale omawiane będą poglądy lingwistów wychodzących z założenia, że podłoże konceptualne znaczeń wyrazów języka ogólnego tworzy system tzw. „naiwnych pojęć” oraz podstawy współczesnej teorii kategoryzacji, rozumianej jako kształcenie oraz forma istnienia aparatu pojęciowego.
3. Językowy obraz świata i konceptualizacja pozajęzykowej rzeczywistości Nie ulega wątpliwości, że podstawową funkcją języka jest funkcja komunikacyjna. Z tą tezą raczej zgadzają się przedstawiciele wszystkich szkół i trendów lingwistycznych. Niemniej jednak wielu językoznawców, zwłaszcza w ostatnich latach, stwierdziło, iż przynajmniej nie mniej ważną jest funkcja poznawcza, tj. kognitywna. Przy tym funkcji kognitywnej nie interpretuje się jako proste określanie przedmiotów i zjawisk świata pozajęzykowego, lecz jako aktywny proces poznawczy, w którym, z jednej strony, poznanie ma wpływ na język, a z drugiej, jest ono w pewnym stopniu przez język zdeterminowane. Ponadto, podkreśla się, że język etniczny jest ściśle związany z podłożem społecznym, psychologicznym i kulturowym swego funkcjonowania, nawet środowiskiem naturalnym na terenach zasiedlonych przez odpowiednią wspólnotę językową. Niniejsze rozważania opracowane są w oparciu na zasygnalizowaną przez W. von Humboldt’a koncepcję „relatywizmu językowego”, która wyraźnie podkreśla współzależność między językiem etnicznym a interpretacją rzeczywistości. Teza ta znalazła dalszą kontynuację w tzw. hipotezie Sapira-Whorfa, która bezpośrednio wiąże język z kulturą społeczeństwa i podkreśla związek procesów poznawczych z językiem69. Omawiana teoria relatywizmu językowego, z kolei, przyczyniła się do powstania rozpowszechnionego we współczesnej semantyce podejścia, które wychodzi z założenia, że znaczenia jednostek leksykalnych należących do słownictwa ogólnego odzwierciedlają „naiwne” pojmowanie przedmiotów, ich właściwości, czynności, procesów, wydarzeń itp., opierające się na zdrowym rozsądku, sposobach bycia oraz tradycjach kulturowych. Pierwszą próbę zróżnicowania pomiędzy specyficznymi dla każdego języka etnicznego „zdroworozsądkowymi”, pojęciami „przeciętnego człowieka” i pojęciami naukowymi podjął L. Ščerba70. R. Hallig i W. von Wartburg przy tworzeniu klasyfikacji pojęciowej w procesie opracowania słownika onomazjologicznego również wychodzili z założenia, że ich schemat klasyfikacyjny powinien reprezentować „naiwny realizm”, tj. „to wyobrażenie o świecie, jakie jest charakterystyczne dla przeciętnego, inteligentnego użytkownika języka”, które, ich zdaniem, „opiera się na przednaukowych ogólnych pojęciach,
69
Sapir, E. Selected Writings of Edward Sapir in Language, Culture and Personality. Univ. of California, 1958; Whorf, B.L. Language, Thought and Reality. Cambridge, MA. 70 Щерба, Л.В. Опыт общей теории лексикографии. Известия АН СССР. Отделение литературы и языка, 3, 1940, s. 68.
jakie język daje człowiekowi do dyspozycji”,71 de facto oddzielając pojęcia naukowe od wyżej wspomnianych. Kontynuując ten wątek, J. Apresjan wprowadził do opisu semantycznego kategorię „naiwny obraz świata”, tj. system niespecjalistycznych pojęć tworzących podłoże znaczeń wyrazów, które należą do słownictwa ogólnego. Ten powstający przez stulecia obraz świata zawiera naiwną geometrię, naiwną fizykę, naiwną psychologię itd., odzwierciedla materialne i duchowe doświadczenie danej wspólnoty językowej i z tego powodu jest dla tego narodu swoisty 72. Rozróżnienie
naiwnego,
zdroworozsądkowego,
określonego
przez
język
światopoglądu przeciętnego użytkownika danego języka etnicznego i usystematyzowanego, logicznego obrazu świata opracowanego w ramach opisu naukowego zastało zaakceptowane i rozwijane przez szereg semantyków73. Podstawową funkcją opisu semantycznego jest wtedy rekonstrukcja mikrokosmosu kryjącego się poza znaczeniami konkretnych znakowych jednostek języka, w pierwszej kolejności jednostek leksykalnych należących do słownictwa ogólnego. Ponadto, jedną z tendencji w badaniach semantycznych jest próba zjednoczenia w spójną całość teorii językowego obrazu świata i osiągnięć semantyki kognitywnej w opisie konceptualizacji (kategoryzacji).74 Sposoby konceptualizacji elementów pozajęzykowej rzeczywistości są z kolei podstawowym przedmiotem badań nad osobliwościami kategoryzacji, prowadzonych w ramach semantyki kognitywnej. Przy tym, kategoryzację interpretuje się przeważnie jako konceptualizację naturalnego, społecznego i kulturowego otoczenia. Ma ona fundamentalne znaczenie w postrzeganiu świata zewnętrznego przez ludzi, ponieważ stanowi „podstawowy sposób, w jaki nadajemy sens doświadczeniu”75. Główną tezą tego nurtu jest taka wizja człowieka, w której procesy psychiczne i językowe są przedstawiane jako zintegrowane z jego psychomotorycznymi właściwościami oraz ze sposobem, w jaki postrzega on świat zewnętrzny przez zmysły. Myślenie jest więc „ucieleśnione”, tj. struktury pojęciowe oparte są na doświadczeniach cielesnych i dzięki temu mają sens76.
71
Hallig, R., von Wartburg, W. Begriffssystem als Grundlage für die Lexicographie. Berlin, 1952, s.
XIV. Apresjan, J. D. Semantyka leksykalna. Synonimiczne środki języka. Wroclaw, 1995. Bartmiński, J. (red.) Językowy obraz świata. Lublin, 1990; Grzegorczykowa, R. i Pajdzińska, A. (red.) Językowa kategoryzacja świata. Lublin. 74 Tokarski, R. ‘The Linguistic Picture of the World and Some Assumptions of Cognitivism’. Biuletyn PTJ, LI, 1995, s. 5. 75 Lakoff, G. Women, Fire and Dangerous Things. What Categories Reveal about the Mind. Chicago & London, 1987, s. XI. 76 Lakoff, G., Johnson, M. Philosophy in the Flesh. The Embodied Mind and its Challenge to Western Thought. New York, 1999. 72 73
Semantyka kognitywna, między innymi, podważa podstawowe postulaty klasycznego modelu kategoryzacji bazującego na zasadzie „koniecznych i wystarczających warunków”, tj. koniecznym warunkiem członkostwa w kategorii jest posiadanie wszystkich cech odróżniających daną kategorię od innych. Każdy z elementów kategorii z kolei ma równe prawo należeć do kategorii, ponieważ posiada wystarczające warunki członkostwa, a mianowicie: wszystkie cechy odróżniające. Z
punktu
widzenia
podejścia
kognitywnego,
kategoryzacja
pozajęzykowej
rzeczywistości odbywa się na podstawie prototypu – najlepszego egzemplarza, najlepszego okazu, czy centralnego elementu kategorii, który jednocześnie tworzy najbardziej charakterystyczny jej przykład77. Tak w przypadku konceptualizacji ptaków eksperymenty wskazują, iż użytkownicy języka angielskiego podają rudzika jako najlepszy egzemplarz, tzn. „ptak prototypowy”. Kiwi i pingwin, natomiast, są odbierane jako znacznie mniej reprezentatywne okazy owej kategorii, znajdujące się na jej peryferii78. Porównawczo-konfrontatywne studia języków wskazują na istniejące rozbieżności w zasięgu pojęciowym wyrazów należących do słownictwa ogólnego, jak również ich użycia w różnych językowych, sytuacyjnych i społecznych kontekstach. Różnice te można bardzo łatwo opisać w terminach podobieństw i zróżnicowań w kategoryzacji, które mogą być spowodowane częściowo przez strukturę języków, jak również przez wpływ szeroko zrozumianej kultury, włącznie ze sposobami bycia. Nie ulega wątpliwości, iż opanowanie owych różnic w konceptualizacji naturalnego i społecznego otoczenia pomiędzy językiem ojczystym a obcym jest warunkiem adekwatnego posługiwania się językiem wyuczonym, tzn. De facto służy celom komunikacji. Ponadto, jak spróbujemy pokazać niżej, opanowanie różnorodności konceptualizacji tworzy odpowiednie podstawy dla wprowadzenia w proces dydaktyczny zasady wyeksponowania różnorakości kulturowej, rozumianej w pierwszej kolejności jako swoistość konceptualizacji otoczenia odzwierciedlonej w języku ojczystym i języku obcym, która z kolei przyczynia się do kształcenia kompetencji interkulturowej. Jako przykład niech posłuży kategoryzacja odzieży w językach angielskim i rosyjskim w porównaniu z polskim: coat – hiperonim, tj. kategoria nadrzędna, w porównaniu z podrzędnymi – hiponimami, zob.: coat fur-coat raincoat overcoat; por.: futro
77
Tsohatzidis, S.L. (red.) Meaning and Prototypes. Studies in Linguistic Categorization. London & New York, 1990 ; Taylor, J. Linguistic Categorization. Prototypes in Linguistic Theory. Oxford, 1989 ; Kleiber, G. La sémantique du prototype. Catégories et sens lexical. Paris, 1990. 78 Rosch, E. ‘Natural Categories’. Cognitive Psychology, 4, 1973.
płaszcz jako równorzędne w języku polskim; por. również równorzędne плащ пальто шуба w języku rosyjskim. W semantyce kognitywnej przyjmuje się również , że na proces konceptualizacji składają się modele kognitywne (ramy pojęciowe, scenariusze oraz schematy obrazowe), kształtujące się na podstawie określonych struktur kulturowych, światopoglądowych, poznawczych, jak również cech stereotypowych wynikających z przesądów i uprzedzeń, charakterystycznych dla określonej wspólnoty językowej. Jako przykład użyteczności schematów obrazowych79 można podać zróżnicowanie w użyciu angielskich określeń get into / out of (a car) w przeciwieństwie do get on / off (bus, train, etc.) i w porównaniu z ich polskimi odpowiednikami wsiadać do / wysiadać z (samochodu, autobusu, pociągu itd.). Jeśli konceptualizacja w języku polskim nie przewiduje zróżnicowania w zależności od typu środku transportu, kategoryzacja zaprezentowana w języku angielskim ewidentnie odróżnia wsiadanie do samochodu od wsiadania do pojazdów innego typu. To zróżnicowanie w konceptualizacji łatwo przedstawić w terminach schematu obrazowego opisującego specyficzne ruchy ciała czynione w chwili wsiadania do samochodu oraz konceptualizacji otworu drzwiowego samochodu jako swoistego włazu, znacznie mniejszego niż otwory drzwiowe autobusu, tramwaju lub pociągu, przechodząc przez które człowiek nie musi ani schylać się, ani zmieniać pozycji ciała (por. odpowiednie konstrukcje w języku francuskim: monter en / descendre de voiture / wagon – dosł. „podnosić się, wznosić się / schodzić, zstępować z samochodu / pociągu”. Jednym z najbardziej skutecznych sposobów opisu semantycznego języków w terminach zróżnicowań w kategoryzacji i językowych obrazów świata przedstawionych w różnych językach wydaje się być analiza ramowa i opis w terminach scenariuszy. Do potrzeb opisu znaczeń językowych pojęcie „rama” wykorzystał Ch. Fillmore.80 Podstawowym zagadnieniem opracowanej przez niego Semantyki Ramowej jest stwierdzenie, iż znaczenia wyrazów, fraz i konstrukcji składniowych bazują na uschematyzowanych zjawiskach poznawczych: wierzeniach, doświadczeniach i typowych sposobach postępowania. Ponadto, z tego punktu widzenia, pojęcia nie są bytami autonomicznymi, lecz są ściśle związane pomiędzy sobą w całość. Ażeby więc zrozumieć jedno z tych pojęć, trzeba znać całą ramę
Kategoria ta została szczegółowo opisana przez M. Johnson’a, zob: Johnson, M. The Body in the Mind. Chicago & London, 1987. 80 Fillmore, Ch. ‘An Alternartive to Checklist Theories of Meaning’. [W:] Cogen, C., Thompson, H., Thurgood, G. & Whistler, K. (red.) Proceedings of the Berkeley Linguistic Socjety. Berkeley, 1975. 79
jako złożoną strukturę, np.: znaczenie wyrazu łup może być zrozumiane tylko w obrębie całej ramy GRABIEŻ. Pojęcie „scenariusz”, które rozumiane jest jako łańcuch wydarzeń, zwłaszcza czynów, w odpowiedniej przyczynowej i czasowej kolejności, wydaje się być nie mniej przydatne w opisie semantycznym. Dla celów niniejszego artykułu bardzo ważnym jest stwierdzenie, że scenariusze, jako struktury pojęciowe kodujące wiedzę użytkownika języka dotyczącą trybu postępowania w stereotypowych sytuacjach, mogą cechować się rozbieżnościami w różnych kulturach81. Jako przykład badacze podają rozbieżności pomiędzy scenariuszem WIZYTA U LEKARZA w Stanach Zjednoczonych i Japonii. Trzeba zauważyć, że analogiczna stereotypowa sekwencja czynów w świadomości użytkownika języka polskiego też różni się od amerykańskiej. Oczywistym jest, że w procesie nauczania języków obcych trzeba zwracać uwagę uczniów na rozbieżności pomiędzy kulturą źródłową a kulturą docelową w trybie postępowania w obrębie scenariuszów. Wyżej
wymienione
rozważania
wskazują
na
niezbędność
wprowadzenia
odpowiednich danych o różnicach w konceptualizacji o charakterze kulturowym do procesu nauczania języków obcych i wypracowania u uczących się świadomości interkulturowej, która, z kolei, tworzy podstawy nabywania kompetencji interkulturowej na zajęciach językowych w szkole. W dalszej części opracowania podejmujemy próbę oceny, w jakim stopniu kognitywny aspekt kultury, występujący w pierwszej kolejności w specyfice obrazów świata i kategoryzacji, zaprezentowanych w konkretnych językach, odzwierciedla się w nauczaniu języków obcych i może przyczynić się do opanowania przez uczących się kompetencji interkulturowej w tym zakresie poprzez docelowe uświadomienie uczniom swoistości kategoryzacji w języku obcym, i nabywanie poprzez nich świadomości kulturowej języka ojczystego. 5. Edukacja językowa w szkole i konceptualizacja świata w aspekcie kulturowym Trzeba zdawać sobie sprawę, że na stopień zainteresowania aspektem kulturowym w procesie nauczania języków obcych miały wpływ wyżej opisane różnice poglądów na zasięg pojęcia „kultura”, jak również, a może nawet w większym stopniu, czynniki o charakterze dydaktycznym, w pierwszej kolejności zmiany obszaru przedmiotowego nauki języków
81
Tarone, E., Yule, G. Focus on the Language Learner. Oxford, 1989, s. 96.
obcych, które przez kilka ostatnich dziesięcioleci ulegały różnym, czasami drastycznym, transformacjom. Tak w latach pięćdziesiątych-siedemdziesiątych dwudziestego wieku programy nauczania języków obcych, jak również pracy o charakterze teoretycznym w tej dziedzinie, w pierwszej kolejności skupiały się na gramatyce, słownictwie i innych aspektach systemu językowego. Potem przyszedł czas na lingwistykę tekstu, kompetencję komunikacyjną, pragmatykę języka obcego, zwłaszcza zaś akty mowy. Współczesna glottodydaktyka z kolei coraz więcej uwagi zwraca na różne aspekty wiedzy o charakterze krajoznawczym, tj. realioznawstwa,
oraz
kulturowe
aspekty
użycia
języka
w
różnych
sytuacjach
komunikacyjnych, tj. socjoznawstwa. Ten ostatni aspekt, związany z procesem komunikacji w innym językowym i kulturowym otoczeniu zawiera bardzo znaczący aspekt lingwistyczny, ponieważ sposoby werbalnego zachowania się i towarzyszące im paralingwistyczne środki przekazu informacyjnego mogą stanowić trudności w planie komunikacji interkulturowej pod warunkiem, że różnią się one od odpowiednich wzorów używanych w kulturze źródłowej. Nie ulega również wątpliwości, że kwestie tła kulturowego w nauczaniu języków obcych interesowały specjalistów w tej dziedzinie znacznie wcześniej od pojawienia się omawianych terminów. Zdecydowana większość badaczy oraz autorów podręczników języków obcych w szkole w rozważaniach na ten temat i praktyce dydaktycznej od dłuższego czasu skupiała się w pierwszej kolejności na znajomości kultury w pierwszym znaczeniu, tj. kultury wysokiej (cultural literacy), lub kultury rozumianej jako osiągnięcia cywilizacyjne oraz sposoby bycia. Zainteresowanie realioznawstwem, pod tym względem, można uznać za tradycyjne w nauczaniu języków obcych. Tendencja ta uwidoczniła się nawet w słownikach pedagogicznych, tj. dziełach leksykograficznych opracowanych dla uczących się języka obcego. Tak, np. w apendyksie do trzeciego wydania Oxford Advanced Learner’s Dictionary of Current English znajduje się spis dzieł Szekspira, inne słowniki pedagogiczne przeznaczone dla osób uczących się języka angielskiego przedstawiają strukturę rządu brytyjskiego, reguły popularnych gier: rugby, piłki nożnej itd. Trzeba podkreślić, że materiał występujący w pomocach naukowych, zwłaszcza podręcznikach napisanych kilkadziesiąt lat temu, często zawierał informacje o tradycjach kulturalnych społeczeństwa językowego, faktach historycznych różnego rodzaju, które już przestały być aktualne we współczesnym życiu codziennym, ale dostawały się do
podręczników i innych opracowań dydaktycznych, por. opis tradycyjnego wiejskiego ślubu w bardzo znanym podręczniku języka francuskiego Cours de langue et civilization française. Później pojawiły się nieco inne tendencje. W ostatnich latach, pod wpływem komunikatywnego podejścia do nauczania języków obcych, zainteresowaniem pragmatyką oraz innymi aspektami wzajemnego oddziaływania komunikantów na siebie w procesie konwersacji i komunikacyjnych aktach innego typu, znaczną uwagę poświęcono tworzeniu omawianej wyżej świadomości kulturowej (cultural awareness raising) w planie opanowania sposobów zachowywania się charakterystycznych dla kultury docelowej 82. Z przedstawionych wcześniej rozważań wynika, że trzeba zdawać sobie sprawę, iż przyswojenia języka nie da się sprowadzić tylko i wyłącznie do opanowania odpowiednich struktur językowych oraz umiejętności porozumiewania się w owym języku, tj. spełnienia funkcji komunikacyjnej, lecz implikuje ono również
uświadomienie odmienności
kategoryzacji w języku obcym w porównaniu z językiem macierzystym ucznia. Stwierdzenie to, między innymi, implikuje zupełnie inne podejście do problematyki opracowania adekwatnych programów nauczania języków obcych w szkole oraz zawodowego przygotowania przyszłych nauczycieli owych języków. Nawet pobieżny przegląd publikacji o charakterze programowym, jak również podręczników języków obcych używanych w szkole i publikacji o charakterze metodycznym, wskazuje na brak konsekwentnej prezentacji swoistości konceptualizacji w języku docelowym, jako sposobu osiągnięcia celów dydaktycznych, między innymi odpowiedniego rozwoju świadomości kulturowej, oraz kształcenia kompetencji interkulturowej w tym zakresie83. Jeśli więc, chodzi o umiejętności porozumiewania się (communicative competence), zwłaszcza w aspekcie pragmatyki językowej oraz o umiejętność użycia odpowiednich struktur gramatycznych i jednostek leksykalnych (structural competence), aspekty te są w centrum uwagi specjalistów od metodyki nauczania języków obcych, jak również autorów podręczników i nauczycieli szkół. Niemniej jednak, wydaje się, że byłoby użyteczne konsekwentne zwracanie uwagi uczniów na podobieństwa i różnice w kategoryzacji pomiędzy językiem ojczystym i językiem 82
Zob, np.: Tomalin, B., Stempleski, S. Cultural Awareness.Oxford, 1993. Por., Np.: Poste, D., North, B., Sheils, J., Trim, J. Europejski system opisu kształcenia językowego: uczenie się, nauczanie, ocenianie. Warszawa, 2003. Thornbury, S. Uncovering Grammar. Oxford, 2001; Program Nauczania dla Liceum Ogólnokształcącego, Liceum Profilowanego i Technikum. Edukacja europejska. Międzyprzedmiotowa ścieżka edukacyjna. Nr w zestawie DKOS–5002–14/04. Gdynia, 2004. Program Nauczania Języka Angielskiego dla klas 4-6.II etap edukacyjny. Dopuszczony do użytku szkolnego przez MEN, nr w wykazie: DKW-4014-59/99. Oxford University Press. 83
docelowym (oraz, w miarę możliwości, innymi językami obcymi). Nie jest to zbyt skomplikowane w warunkach polskich, ponieważ na pewnych etapach nauczania w szkole uczniowie uczą się dwóch języków obcych. Na przykład, na średnio zaawansowanym, i nawet początkowym, etapie nauczania języków: angielskiego, francuskiego lub niemieckiego celowe byłoby uświadomić uczniom, że systemy czasów gramatycznych każdego z tych języków drastycznie różnią się od siebie jako specyficzne sposoby konceptualizacji czasu fizycznego, oraz od odpowiednich polskich form gramatycznych. W jeszcze większym stopniu ważnym jest podkreślenie podobieństw i różnic w kategoryzacji w procesie nauczania słownictwa. W związku z powyższym warto zauważyć, że analiza konfrontatywna, poczynając od pionierskiej pracy Lado, wychodziła z założenia, iż uczenia się języka obcego w znacznym stopniu jest zdeterminowane przez język ojczysty ucznia. Tych zjawisk języka obcego, które nie różnią się od odpowiednich zjawisk języka ojczystego, łatwo się nauczyć dzięki „pozytywnemu przeniesieniu” (positive transfer). Natomiast zjawiska różniące się od swoich odpowiedników w języku macierzystym trudno opanować w związku z „negatywnym przeniesieniem” (negative transfer), które powoduje błędy.84 Zatem, wyniki analizy konfrontatywnej języka obcego i języka ojczystego od początku są interpretowane w terminach możliwej interferencji języka ojczystego, tj. negatywnego przeniesienia przy rozbieżnościach w strukturze i funkcjonowaniu tych języków. W tym przypadku, kiedy nie ma różnic w sposobach określania zjawisk pozajęzykowych, specjaliści od metodyki nauczania języków obcych polecają nie zwracać uwagi uczniów na ten fakt, ponieważ uczniowie i tak raczej nie popełnią błędu w procesie komunikacji w języku docelowym. Z punktu widzenia koncepcji przedstawionej w niniejszym opracowaniu równie ważnym jest zwracanie uwagi uczniów na podobieństwa w postrzeganiu świata zaprezentowane w języku macierzystym i języku docelowym. Dla przykładu porównajmy użycie przyimka miejsca w językach słowiańskich przy rzeczowniku obraz i ich odpowiedników w językach: angielskim i francuskim. W językach słowiańskich używa się przyimek na, por. na obrazie, на картине itd., w angielskim i francuskim, natomiast, przyimek jest inny: in the picture, dans le tablaux dosł. „w obrazie”. W chwili obecnej prawidłowe użycie odpowiedniej grupy przyimkowej w języku angielskim i francuskim osiąga się przez wielokrotne powtórzenia „aż do skutku”, co implikuje znaczny wysiłek ze strony i nauczyciela i ucznia.
84
Lado, R. Linguistics across Cultures. Ann Arbor, 1957.
Niemniej jednak, bardzo łatwo można wytłumaczyć różnicę pomiędzy językiem docelowym a ojczystym z punktu widzenia konceptualizacji, mianowicie: w polskim, jak również i w innych językach słowiańskich, obraz jest postrzegany jako płaska dwuwymiarowa przestrzeń, na której zamieszczono podobiznę. W językach docelowych natomiast obraz jest odbierany jako odcinek dwuwymiarowej przestrzeni ograniczony ramą, w obrębie którego znajduje się podobizna. Z przedstawionego wyżej punktu widzenia, podstawową wadą nauczania języków obcych, włącznie z językami unijnymi, jest prawie kompletne lekceważenie kognitywnej funkcji języka postrzeganej jako element kultury docelowej. Wydaje się być niezbędnym wprowadzenie do procesu nauczania języków obcych porównania konceptualizacji w języku docelowym z językiem ojczystym oraz, w miarę możliwości, innymi językami obcymi, które są wykładane na danym etapie nauczania w szkole. W oparciu o zróżnicowanie terminologiczne wprowadzone przez C. James’a w odniesieniu do procesu dydaktycznego w nauczaniu języków obcych, uświadamianie kulturowe powinno się odbywać (poczynając od pierwszych zajęć językowych w szkole podstawowej) w procesie nauczania nawet na etapie początkowym, poprzez zwracanie uwagi uczniów na podobieństwa i różnice nie tylko pomiędzy znaczeniem i użyciem form języka obcego i języka macierzystego, lecz również pomiędzy społeczno-kulturowym i kognitywnokulturowym podłożem ich funkcjonowania. Wydaje się, iż w ten sposób złożony proces przyswojenia nawyków komunikowania się w obrębie innego językowego i kulturowego otoczenia będzie przybiegał bardziej efektywnie. Na średnim i zaawansowanym poziomie nauczania języka obcego natomiast, zadaniem nauczyciela jest – na podstawie opanowanych przez uczniów umiejętności – zadbać o nabywanie świadomości kulturowej odpowiednich wspólnot języków obcego i ojczystego. Trzeba zauważyć, że konsekwentne uświadamianie na różnych etapach nauki języka obcego swoistości kategoryzacji miałoby wpływ nie tylko na jakość procesu dydaktycznego, tj. rozwój świadomości kulturowej w aspekcie kognitywnym, lecz również na wychowanie uczniów w płaszczyźnie nabywania przez nich kompetencji interkulturowej. Przy tym, świadomość kulturowa w aspekcie kognitywnym, naszym zdaniem, przejawia się przynajmniej w następujących aspektach: a) umiejętność innego postrzegania świata powstająca na bazie uświadamiania różnic w kategoryzacji; oraz b) zrozumienie tego faktu, że normy językowe są określane nie tylko przez strukturę języka, lecz również przez normy kulturowe i różnią się w różnych wspólnotach językowo-kulturowych.
Można stwierdzić, iż świadomość kulturowa tak czy inaczej powstaje jako swoisty „produkt uboczny” w procesie nauczania języków obcych, ponieważ uczący się świadomie lub nieświadomie porównują swój język ojczysty z językiem obcym w procesie przyswojenia języka docelowego. Nabywanie świadomości kulturowej można więc określić jako proces naturalny, w tym sensie, że nie implikuje on koniecznie sformalizowanego procesu nauczania, lecz rozwój odpowiednich umiejętności, nawet podświadomej wiedzy na temat tego „jak należy” zachowywać się w innym językowo-kulturowym otoczeniu w procesie nabycia języka nie-ojczystego. Kompetencja interkulturowa natomiast implikuje: a) umiejętność „przełączania się” na inne otoczenie kulturowe w miarę potrzeby; b) uświadomienie sobie „zasady mnogości kultur”; oraz c) przyznanie innym prawa do odmiennego światopoglądu, tj. „prawa do osobliwości kulturowej”. Dwa ostatnie punkty tworzą podstawę tolerancji, mianowicie: przyznania innym narodom, grupom społecznym i jednostkom prawa do swoistego, odmiennego sposobu postrzegania rzeczywistości. Ponadto, bardzo istotnym jest to, że porównanie sposobu postrzegania świata w innych językach z językiem własnym będzie pomocne w zrozumieniu osobliwości kategoryzacji w języku ojczystym. W tym przypadku mamy do czynienia z tzw. „pozycją obserwatora” w opisie lingwistycznym, która sprowadza się do stwierdzenia, że rodowici użytkownicy nie zdają sobie sprawy z osobliwości własnego języka, dopóki nie będą mieli styczności z innym. Porównując swój język z docelowym, obserwator automatycznie wychodzi poza granice i potrafi go obiektywnie ocenić. Dlatego też istotną część nauczania i uczenia się powinno stanowić opanowanie przez uczniów cech specyficznych kategoryzacji przedstawionej w języku obcym. Takie rozwiązanie pedagogiczne jest uzasadnione z punktu widzenia językoznawstwa współczesnego, z punktu widzenia opanowania umiejętności komunikowania się oraz zadań wychowawczych na nowym etapie rozwoju społeczeństwa.
Wnioski W związku z różnorodnym charakterem pojęcia „kultura” trzeba sprecyzować, jaki jego aspekt ma się na myśli w każdym konkretnym przypadku. W celu zdefiniowania kategorii kompetencji interkulturowej i świadomości kulturowej niezbędnym jest sprecyzowanie, który – bądź które – z aspektów złożonego pojęcia „kultura”, i w jakim stopniu, figuruje w danej kategorii w danym przypadku. Bardzo istotnym składnikiem kultury są sposoby określenia środowiska naturalnego oraz zjawisk społecznych odzwierciedlonych w języku etnicznym.
Uwzględnienie nie tylko zadań dydaktycznych, lecz również wychowawczych, implikuje wypracowanie umiejętności oraz przyzwyczajenia uczących się do porównywania sposoby wyrażenia podobnych struktur pojęciowych w języku ojczystym i języku docelowym, zwłaszcza w aspekcie kategoryzacji, która, z jednej strony, w znacznym stopniu jest uwarunkowana czynnikami o charakterze kulturowym, z drugiej zaś, stanowi element kultury danych wspólnot językowych. Przy tym wydaje się być celowym konsekwentne zwracanie uwagi uczniów nie tylko na różnice, lecz również na podobieństwa w kategoryzacji. Owe umiejętności porównywania sposobów konceptualizacji w języku macierzystym i obcym tworzą jeden ze składników podstaw świadomości kulturowej i są nie mniej ważne niż pragmatyka werbalnej komunikacji w języku docelowym a także częściowo ją determinują. Świadomość kulturowa stanowi istotny składnik światopoglądu jednostki, podczas gdy kompetencja interkulturowa należy do niezbędnych we współczesnym świecie umiejętności umożliwiających globalną komunikacje. Nabyta w procesie edukacji językowej świadomość kulturowa stanowi swoisty „produkt uboczny” nauczania języków, w pewnym sensie
można
ją
określić
jako
proces
naturalny,
ponieważ
nie
implikuje
ona
sformalizowanego procesu nauczania, lecz rozwój odpowiednich umiejętności, nawet podświadomej wiedzy o tym by zachowywać się odpowiednio w innym językowokulturowym otoczeniu. Kształcenie kompetencji interkulturowej powinno być traktowane jako jedno z najważniejszych zadań o charakterze wychowawczym stawianych nauczaniu języków obcych i języka ojczystego. Świadomość kulturowa w aspekcie kognitywnym przejawia się, w pierwszej kolejności, w umiejętności innego postrzegania świata powstającej na bazie konsekwentnego uświadamiania podobieństw i różnic w kategoryzacji oraz zrozumienie przez uczniów, że normy językowe są określane nie tylko przez strukturę języka, lecz również przez normy kulturowe i różnią się w źródłowych i docelowych wspólnotach językowo-kulturowych. Kompetencja interkulturowa, natomiast, zawiera umiejętność „przełączania się” na inne otoczenie kulturowe w miarę potrzeby, zrozumienie „zasady mnogości kultur”, oraz przyznanie innym prawa do odmiennego światopoglądu, tj. „zasady prawa do osobliwości kulturowej”. Dwa ostatnie punkty tworzą podstawę tolerancji, rozumianej jako przyznanie innym narodom, grupom społecznym i jednostkom prawa do osobliwego, nieco innego sposobu postrzegania rzeczywistości. Przedstawione wyżej rozważania implikują zupełnie inne podejście do opracowania adekwatnych programów nauczania języków obcych w szkole, jak również zawodowego przygotowania przyszłych nauczycieli owych języków.
Elżbieta Krawczyk-Neifar
Wyrażenia przyimkowe jako sposoby relacji przestrzennych: angielsko-polskie studium porównawcze 1. Wstęp Celem niniejszego artykułu jest porównanie wybranych angielskich wyrażeń przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne z ich polskimi odpowiednikami semantycznymi i zbadanie czy istnieją między nimi podobieństwa, tj. jak tłumaczone są angielskie wyrażenia przyimkowe na język polski. Stworzona w ten sposób typologia ekwiwalencji semantycznej da podstawę do przypuszczeń co do stopnia trudności w przyswajaniu w/w wyrażeń przyimkowych przez Polaków. Celem zweryfikowania tych przypuszczeń autorka przeprowadziła ankietę wśród uczących się języka angielskiego na poziomie poniżej średniozaawansowanego na temat trudności jakie sprawia im przyswajanie angielskich wyrażeń przyimkowych i sposobu radzenia sobie z tymi trudnościami. Ponadto badani poddani zostaną testowi na tłumaczenie wybranych wyrażeń przyimkowych z języka polskiego na język angielski, zwłaszcza tych, które wg wcześniej przedstawionej typologii sa najbardziej rozbieżne w obu językach. Test ten ma potwierdzić trudności badanych z przyswojeniem w/w angielskich wyrażeń przyimkowych. A zatem, artykuł poniższy będzie składał się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. W części teoretycznej autorka omówi wyrażenia przyimkowe ze szczególnym uwzględnieniem tych, które wyrażają relacje przestrzenne. W części praktycznej zostaną opisane angielsko-polskie badania porównawcze nad wyrażeniami przyimkowymi odnoszącymi się do relacji przestrzennych oraz wyciągnięte zostaną wnioski płynące z wykazanych przez autorkę różnic pomiędzy obydwoma systemami językowymi w kwestii w/w struktur.
2. Wyrażenia przyimkowe: definicje Według
Macmillan English Dictionary for Advanced English
(2002:1110) fraza
przyimkowa to :”fraza składająca się z przyimka i rzeczownika lub zaimka, które występuja po nim” (tłumaczenie własne). Z kolei David Crystal w The Cambridge Encyclopedia of the English Language (1995:222) definiuje frazę przyimkowa jako: „połączenie przyimka i frazy nominalnej.: in the back garden, beneath the hedge. Zwykle spełniają one role okoliczników,
np. I saw it in the garden” (tłumaczenie własne). Podobna definicje podają Sylvia Chalker i Edmund Weiner w The Oxford Dictionary of English Grammar (1994:312): „frazy przyimkowe to przyimek plus jego dopełnienie (lub komplement). Fraza przyimkowa jest klasą formalna bardziej niż funkcjonalną. Funkcjonuje ona głównie jako: (a) okoliczniki come into the garden, Maud (b) postmodyfikatory we frazach nominalnychj the lady of Shallot” (tłumaczenie własne)1 I to właśnie frazy przyimkowe w tej pierwszej funkcji, tj. w funkcji okoliczników, a konkretnie okoliczników miejsca są przedmiotem dociekań niniejszego artykułu Wg Lindstromberga (2001) przyimki przestrzenne można podzielić wg różnych kryteriów. Np. większość to przyimki przechodnie, np. the cat on the mat, a mniejszość nieprzechodnie, np. go away. Zastosowane tu kryterium podziału to kryterium syntaktyczne. Drugie kryterium to kryterium semantyczne. I tu możemy wyróżnić tzw. przyimki opisywalne (depictable), np. on i nieopisywalne (undepictable), np. with. Najbardziej prototypowe znaczenie przyimka on łatwo jest przedstawić za pomocą rysunku lub ikony. Wystarczy tylko wskazać, ze ikona przedstawia tzw. przedmiot odniesienia (landmark) podpierający zlokalizowany przedmiot od dołu (the cat on the mat, gdzie the cat jest zlokalizowanym przedmiotem a the mat jest przedmiotem odniesienia). Z kolei przyimek with jest na tyle semantycznie niejasny, iż trudno przedstawić go za pomocą serii ikon. Np. młotek z innymi narzędziami może być pod nimi, na nich, obok nich, wśród nich, pomiędzy nimi, może wisieć nad nimi, itp. Przyimek ten należałoby zaliczyć do przyimków wyrażających nieokreśloną bliskość. 3. Metodologia badań Teoretyczną podstawa badań opisanych poniżej jest Hipoteza Analizy Kontrastywnej, a konkretnie jej wersja a priori, która zakłada, że jeśli te same porównywane struktury języków L1 i L2 (rodzimego i docelowego) są diametralnie różne, można przypuszczać, ze użytkownicy języka L1 uczący się języka L2 będą z przyswojeniem tych struktur mieli poważne trudności. Przeprowadzone przez autorkę badania składały się z dwóch etapów. W pierwszym etapie starała się ona, korzystając z Macmillan English Dictionary for Advanced Learners (2002), stworzyć typologię polskich ekwiwalentów angielskich wybranych fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne. Lista tych fraz znajduje się w załączniku nr 1.
W drugim etapie autorka wybrała te frazy przyimkowe, które są diametralnie różne w obu językach i na grupie studentów Wydziału Humanistycznego Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach (filologia angielska, rok I w systemie 4letnim) przeprowadziła test na umiejętność znalezienia angielskiego odpowiednika polskiej frazy przyimkowej wyrażającej relacje czasowe. Jako punkt wyjścia autorka wybrała język polski, gdyż uznała, iż znacznie trudniej jest tłumaczyć z języka polskiego na język angielski niż odwrotnie. Testowi towarzyszyła również ankieta, w której autorka pytała się o trudności respondentów z przyswajaniem fraz przyimkowych, a także sposoby radzenia sobie z tymi trudnościami.
4. Opis badania Jak wspomniano wyżej, korzystając z Macmillan English Dictionary for Advanced Learners (2002) autorka stworzyła listę angielskich fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne. Pod uwagę wzięto następujące przyimki: at, by, down, from, in, over, to, under, up i with. Oto wyniki badań: IV.1. Frazy przyimkowe z przyimkiem at Frazy te wyrażają znaczenie gdzie coś lub ktoś jest: a) w konkretnym miejscu at the crossroads – na skrzyżowaniu dróg at the main entrance – przy głównym wejściu at the Clarence Hotel – w hotelu Clarence at 23 Brookfield Avenue – przy Brookfield Avenue nr 23 at Sally’s – u Sally at home – w domu at work – w pracy at the doctor’s – u lekarza b) gdzie zatrzymujemy się po drodze at Newport – w Newport c) siedzenie lub stanie w pobliżu czegoś, zwłaszcza w celu zrobienia czegoś at the piano – przy pianinie at the window – przy oknie d) w konkretnej części procesu, czynności, programu lub książki at some point – w pewnym momencie
IV.2. Frazy przyimkowe z przyimkiem by Frazy te mają tylko jedno znaczenie, tj. obok lub blisko kogoś lub czegoś by the window – obok okna by your elbow – obok łokcia
IV.3. Frazy przyimkowe z przyimkiem down Frazy te wyrażają następujące znaczenia: a) do lub w kierunku niższego miejsca down the stairs – ze schodów b) w niższym miejscu lub na niższym poziomie down in the cellar – w piwnicy c) wzdłuż ulicy, rzeki, itd. down the street – wzdłuż ulicy down the Yellow River – wzdłuż Żółtej rzeki down Park Avenue – gdzieś na Park Avenue d) w lub w kierunku miejsca, które jest w pobliżu down to the shops – w pobliżu sklepów e) na południe down to London – na południe do Londynu
IV.4. Frazy przyimkowe z przyimkiem from Frazy te odnoszą się do następujących trzech znaczeń: a) rozpoczynanie się w pewnym punkcie i odsuwanie się od niego from Chicago – z Chicago b) skąd ktoś lub coś zostało usunięte from Rachel – od Rachel c) podawanie odległości from the city – z miasta
IV.5. Frazy przyimkowe z przyimkiem in Znaczenie tych fraz wskazuje gdzie ktoś lub cos jest: a) wewnątrz pojemnika, pokoju, budynku, pojazdu, itp. in his coat pocket – w kieszeni płaszcza
in the sitting room – w salonie in prison – w więzieniu in Dad’s car – w samochodzie Taty b) wewnątrz obszaru, miasta lub kraju in Hong Kong – w Hong Kongu in the world – na świecie in the park – w parku c) w domu lub w biurze we stay in – brak odpowiednika he wasn’ t in - brak odpowiednika d) wewnątrz przedmiotu, przestrzeni lub substancji in the wall – w ścianie] in our drinking watet – w naszej wodzie pitnej in the sky – na niebie e) w określonej części czegoś in Section 25 – w dziale 25 in the centre of London – w centrum Londynu f) trzymane lub zamknięte czymś in your hand – w twojej ręce in each other’s arms – w objęciach
IV.6. Frazy przyimkowe z przyimkiem over Frazy te wyjątkowo licznie wyrażają znaczenie relacji przestrzennych. Są to: a) ponad kimś/czymś over the door – nad drzwiami over the shop – nad sklepem over the governor’s palace – nad pałacem gubernatora over him – nad nim over their heads – nad głowami b) na kimś/czymś over her ears – na uszy over the dead man – na zmarłym c) z jednej strony czegoś na drugą over the river Danube – przez rzekę Dunaj
over to the other side of the street – na drugą stronę ulicy over a six meter high wall – przez 6-metrowy mur over the Taurus mountains – przez góry Taurus d) po drugiej stronie czegoś over the road – po drugiej stronie ulicy e) w lub na wielu częściach czegoś over much of southern US – na większości południa Stanów Zjednoczonych over the factory – po całej fabryce f) w kierunku jednej strony over on the left – po lewej stronie (brak odpowiednika) g) w lub w kierunku miejsca over at Pam’s place – u Pam h) w dół over the rim of the volcano – przez krawędź wulkanu
IV.7. Frazy przyimkowe z przyimkiem to Frazy te wyrażają następujące cztery znaczenia: a) przemieszczanie się gdzieś to the phone – do telefonu to Boston – do Bostonu to the farm – na farmę to a party – na przyjęcie to the wedding – na ślub b) stanie przed lub wskazywanie na kogoś/coś to me – w moim kierunku to the left – na lewo c) gdzie ktoś/coś jest to the left of the fireplace – na lewo od kominka to my right – na prawo ode mnie to the south of Johannesburg – na południe od Johannesburga d) aż do granicy to his lungs – do płuc IV.8. frazy przyimkowe z przyimkiem under Znaczenie tych fraz ogranicza się do znaczenia poniżej lub przykrytym czymś:
under the oak tree – pod dębem under the table – pod stołem under a hot grill – pod goracym grillem under the sweater – pod swetrem under a pile of books – pod sterta książek under plastic cover – pod plastikowym pokryciem under the water – pod wodą under the North Sea – pod Morzem Północnym IV.9. Frazy przyimkowe z przyimkiem up Znaczenie tych fraz zamyka się w 5 typach: a) w lub w kierunku wyższej pozycji up to the attic – na strych up the hill – na wzgórze up in the bathroom – na górze up the ladder – na drabinie up at the sky – na niebo b) na północ up to Scotland – na północ c) zbliżanie się w pobliże kogoś/czegoś up to us – do nas (brak ekwiwalentu) d) wzdłuż rzeki, drogi, itp. up the road – wzdłuż drogi up the Amazon – w górę Amazonki e) w miejscu w pobliżu ciebie up at the school – w pobliżu szkoły
IV.10. Frazy przyimkowe z przyimkiem with Ostatnia z analizowanych fraz ma tylko jedno znaczenie tj. w tym samym kierunku: with the current –z prądem Jak widać z przedstawionej powyżej analizy istnieje dość duża rozbieżność pomiędzy angielskimi frazami przyimkowymi wyrażającymi relacje przestrzenne i ich polskimi odpowiednikami. Angielsko-polska ekwiwalencja przedstawia się w sposób następujacy:
Przyimki angielskie
Polskie odpowiedniki
AT
na, przy, w, u
BY
obok
DOWN
z(e), w piwnicy (zatracone jest znaczenie down), wzdłuż, w dół rzeki, w pobliżu na południu, dalej wzdłuż, brak ekwiwalentu
FROM
z, od
IN
w, na, brak ekwiwalentu
OVER
nad, na, przez, po drugiej stronie (np. ulicy), po (np. oprowadzać po całej fabryce), u, brak ekwiwalentu
TO
do, na, w moim kierunku
UNDER
pod
UP
na (znaczenie up jest zatracone), na północ, do (znaczenie up jest zatracone), wzdłuż, w górę (np. rzeki), w poblizu
WITH
z
Przedstawione powyżej ekwiwalencje polsko-angielskich znaczeń fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne pozwalają stworzyć ich następująca typologię: angielskie frazy przyimkowe wyrażające relacje przestrzenne mogą być realizowane w języku polskim jako: 1. identyczne frazy przyimkowe, np.: in the park – w parku 2. frazy przyimkowe zawierające różne przyimki, np.: in the world – na świecie at work – w pracy to the left – na lewo to the south – na południe 3. angielskie frazy przyimkowe nie posiadające odpowiedników w języku polskim np.: over on the left – po lewej stronie up to us – do nas 4. angielskie frazy przyimkowe wyrażone w języku polskim opisowo lub za pomocą innych środków językowych, np.: over the road – po drugiej stronie ulicy over the factory – po całej fabryce
to me – w moim kierunku down Park Avenue – gdzieś na Park Avenue Jak zatem widać kategorie 2, 3 i 4 wydają się być w obu językach najbardziej rozbieżne i właśnie te kategorie zostały poddane badaniu pod względem ich przyswajania przez Polaków uczących się języka angielskiego. 5. Przyswajanie angielskich fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne przez Polaków Badaniu poddano grup18 studentów filologii WSZMiJO i roku w systemie 4-letnim. Pierwszą częścią badania była ankieta mająca na celu zbadanie czy przyswajanie angielskich fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne sprawia trudność badanym, z czego wynika ta trudność i jak bada sobie z nią radzą. W drugiej części badania studenci mieli za zadanie przetłumaczyć z języka polskiego na język angielski 20 fraz wyrażających relacje przestrzenne. Frazy te były przykładami zaczerpniętymi z kategorii 2, 3 i 4. A oto wyniki badań. V.1. Analiza ankiety Ankieta została przeprowadzona na grupie 18 studentów I roku filologii angielskiej w systemie 4-letnim, z których dwoje to mężczyźni, a 16 – kobiety. Średnia wieku wynosiła 20 lat, a średnia długość nauki języka angielskiego – 7 lat. Ankietowani pobierali naukę głównie w szkole podstawowej i średniej, sporadycznie w szkołach językowych lub na lekcjach prywatnych.
Większość
z
nich
oceniła
swój
poziom
znajomości
języka
jako
średniozaawansowany (12 osób), 3 osoby poniżej średniozaawansowanego, 1 osoba powyżej średniozaawansowanego a jedna jako zaawansowany. Połowa ankietowanych stwierdziła, że ma problemy z nauką fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne, a jako powód tych trudności podała: -
różnorodność znaczeń fraz przyimkowych
-
brak wiedzy na temat fraz przyimkowych
-
trudności z zapamiętaniem fraz przyimkowych
Próbując radzić sobie z tym problemem ankietowani np. uczą się ich na pamięć, ciągle powtarzają, biorą korepetycje, starają się dużo czytać. Jeśli chodzi o wyniki testu, w którym ankietowani mieli za zadanie przetłumaczyć 20 polskisch fraz przyimkowych na język angielski, okazało się, iż mieli z tym poważne problemy. W większości tłumaczenia były kalkami językowymi, np.:
na południe od - *on the east from na niebie - *on the sky na świecie - *on the world w domu - *in home w górę Amazonki - *to the up of Amazonia Ankietowani również opuszczali niektóre frazy i po prostu ich nie tłumaczyli. Wreszcie tłumaczyli za pomocą przypadkowego angielskiego ekwiwalentu. Sądząc z niewielkiej ilości poprawnych tłumaczeń ankietowani znacznie zawyżyli swoja ocenę poziomu znajomości języka.
VI.2. Wnioski końcowe Jak wynika z analizy powyższej ankiety Polacy uczący się języka angielskiego maja poważne problemy z przyswojeniem fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne (i chyba fraz przyimkowych w ogóle. Dla wyjaśnienia powyższego problemu autorka proponuje odnieść się do teorii prototypów, która zakłada, że w tłumaczeniu uczący się jako ekwiwalentu będą wyszukiwać najbardziej prototypowe znaczenia przyimków. I tak najbardziej prototypowym znaczeniem przyimka on jest na a in w. im mniej prototypowe jest znaczenie tym większe szanse na pojawienie się problemu. Wydaje się zatem, ze problemy związane z przyswajaniem polskich odpowiedników angielskich fraz przyimkowych wyrażających relacje przestrzenne można by rozwiązać poprzez wprowadzenie fraz przyimkowych w kolejności od najbardziej prototypowych do najmniej prototypowych zgodnie z zasada: to co nienacechowane, a zatem prototypowe to łatwiejsze, to co nacechowane, a zatem nie prototypowe to trudniejsze.
Bibliografia
Chalker, S. And E. Weiner. 1994. The Oxford Dictionary of English Grammar Oxford: Oxford University Press Crystal, D. 1995. The Cambridge Encyclopedia of the English Language,Cambridge: Cambridge University Press Lindstromberg, S. 2001. „Against Grain”, HLT Magazine Macmillan English Dictionary for Advanced Learners, 2002, Oxford: Macmillan