Rozdział 1 OFIARA NA OŁTARZU OJCZYZNY?
Choć wszędzie piękna sława — dla kraju usługi, szły w roku 1808 do Hiszpanii regimenty polskie. Reprezentować szły ojczyznę w (ej wojnie odległej, w składzie wojsk Napoleona, imię polskie nową odkrywać chwałą wojennego męstwa, a krwią przelewaną hojnie, kupować Polsce pomoc potęŜnej Francyi. Szły takŜe, aby w bojach nieustannych zahartować się jak stal, przeobrazić w najprzedniejsze wojsko świata, zdobyć wiedzę bojową a później to wszystko ponieść w ofierze sprawie ojczystej*+ Marian Kukieł
Polscy legioniści walczący we Włoszech śpiewali, Ŝe z ziemi włoskiej wrócą do Polski, aby złączyć się z narodem. Kiedy w latach 1806 i 1807 w byłym zaborze pruskim formowano nowe polskie jednostki w oparciu o kadrę legionów, Ŝołnierze sądzili, Ŝe tym razem dane im będzie walczyć z zaborcami o wolność swojego kraju. Tymczasem w wielu wypadkach czekała ich shiŜba poza krajem i walka z przeciwnikami, którzy nigdy wrogami Polski nie byli. Legioniści posmakowali tej 1
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej,Poznań 1912, s. 202,
10 goryczy wcześniej, tłumiąc powstania ludowe we Włoszech czy walcząc na San Domingo. W Hiszpanii doświadczyć mieli tego kolejni rekruci znad Wisły. śołnierze cudzoziemscy na Ŝołdzie państwa prowadzącego wojnę to pomysł stary jak wszystkie wojny świata... Napoleon takŜe chętnie korzystał z najemników i wojsk sojuszniczych; ginęło wtedy mniej Francuzów i francuska opinia publiczna była spokojniejsza. A Polacy? PrzecieŜ sami chcieli walczyć u jego boku. Chcieli walczyć juŜ we Włoszech, jeszcze kiedy nie był cesarzem Francuzów, tylko zabiedzonym generałem, marzącym o wielkiej sławie, o drodze do Indii poprzez Egipt. Polacy chcieli walczyć, bo mieli powody do walki. Wystarczyło dać im broń do ręki i wysłać na front. Byli jednak bardziej sojusznikami niŜ najemnikami, nawet gdy pobierali francuski Ŝołd. Polakom u boku Bonapartego chodziło o coś więcej niŜ Ŝołd, o coś zupełnie innego. Większość polskich desperados, walczących gdzieś daleko w świecie, chciała wierzyć, Ŝe ich poświęcenie to wkład w walkę o niepodległość swojego kraju, a ich „Ŝołdem" miała być Polska. A jaka miałaby być ta Polska? Tego dokładnie nikt nie wiedział. Zrozumiano, Ŝe jest potrzebna, w momencie gdy nagle usunęła się spod nóg, przestała istnieć. Zabrakło oparcia i nagle trzeba było go szukać. MoŜe we Francji? MoŜe Francuzi, moŜe Napoleon da nam ten punkt oparcia, aby ziemia przestała się nam usuwać spod nóg? PrzecieŜ Francuzom i Napoleonowi powinno zaleŜeć na przywróceniu równowagi europejskiej i odbudowie Polski. Jasne, Ŝe Francuzi nie zrobią za nas całej roboty i dlatego trzeba iść pod ich sztandary, aby pokazać polskie istnienie i francuski interes w istnieniu Polski. Trzeba pokazać, Ŝe jeszcze Polska nie zginęła... Napoleon był człowiekiem niezwykle pragmatycznym i jak szachista próbował przewidzieć wiele ruchów naprzód. Dla niego motywacja była prosta: ja dam wam nadzieję, której tak potrzebujecie, a za to wy dacie mi
11 Ŝołnierzy, których ja tak potrzebuję. A Napoleon potrzebował ich sporo — taki wódz jak on „zuŜywał" rocznie około 100 000 Ŝołnierzy. Podczas wszystkich wojen napoleońskich, jak obliczono, po stronie francuskiej poległo około 1 400 000 Ŝołnierzy, a więc przeciętnie rzeczywiście 100 000 rocznie... Marian Kukieł pisał w Dziejach oręŜa polskiego, Ŝe Polacy szli do Hiszpanii „kupować Polsce pomoc potęŜnej Francyi, zdobyć wiedzę bojową, a później to wszystko ponieść w ofierze sprawie ojczystej..." Praktycznie rzadko oznaczało to powrót do kraju w aureoli „najprzedniejszego wojska świata", a częściej krwawą ofiarę na ołtarzu sprawy ojczystej, czyli rodzaj handlu wymiennego z Napoleonem. Polska krew przelana na polach walki miała potem waŜyć podczas rozmów w gabinetach dyplomatycznych i na konferencjach pokojowych, miała ciąŜyć na sumieniu cesarza, stwarzać sytuację, w której czułby się dłuŜnikiem Polaków. Polska okresu rozbiorów to państwo, w którym nie było dynastii i związanej z nią grupy interesów, poczuwającej się do „prawa własności" kraju i obrony tej własności przed zakusami obcych. A dynastia w tych czasach była jeszcze nadal podstawą, na której budowało się państwo, była swoistym znakiem firmowym kraju, jego logo, dzięki któremu wiedziano, Ŝe kraj ma swojego prawnego właściciela, Ŝe nie stanowi ziemi niczyjej... Polska to kraj, w którym ośrodek władzy był juŜ tylko pozorny — na pokaz piękny i elegancki, ale niczego juŜ niekontrolujący. Kraj z niedostatkiem wojska i słabym prawem, ze zdege-nerowanymi elitami i bez nadziei na nowe, ze względu na słabe mieszczaństwo, a więc tym samym bez szansy na odnowę poprzez rewolucję burŜuazyjną na wzór francuski; kraj, w którym z braku własnych autorytetów szukano protekcji na obcych dworach, szukano „licencji" na sprawowanie władzy, podnosząc to, jak później konfederacja
12 targowicka, do doktryny politycznej... Sytuację tę z goryczą podsumował Kościuszko: „Wszystko nurzało się w występkach, swawola bez cuglów, szlachta nie umiała być niczym, jak tyranami włościan: nie tylko serce się ściska na wspomnienie ich okrucieństw, ale imaginacja sama wzdryga się na ich rodzaje. Polacy, poznaliście juŜ wiele waszych błędów, umieliście zejść z ich drogi, uczujcie i tę prawdę, Ŝe nie moŜecie być rzetelnie wolnymi, jeŜeli nie zyskacie niepodległości, przez swoje własne usiłowanie"2. Agonia Polski trwała długo — od najazdu szwedzkiego, poprzez wojny Karola XII, wojnę siedmioletnią z przemarszami obcych wojsk, panowanie Sasów, a zakończyła się elegancką śmiercią dzięki kulturalnemu Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu.... Polska traciła suwerenność w pewnym sensie na własne Ŝyczenie, stawała się pojęciem coraz bardziej umownym. Było to terytorium, na które mogła praktycznie wejść kaŜda armia i zostać tam nawet na leŜe zimowe, nie mówiąc juŜ o pobieraniu rekruta. I tak słuŜba w obcych armiach stawała się powoli czymś normalnym. Na straŜy Rzeczpospolitej nie stało własne wojsko z wojowniczym wodzem, który byłby w stanie zagwarantować suwerenność kraju. Tymczasem, jak pisze brytyjski historyk Michael Howard, siła państwa, jego prestiŜ, a czasem takŜe jego egzystencja były uzaleŜnione od powodzeń militarnych. To dzięki wojskowemu powodzeniu władców udało się Rosji i Prusom osiągnąć rangę mocarstw europejskich, podczas gdy brak takiego powodzenia skazał Szwecję na drugorzędność, a Polskę na zagładę. Z drugiej strony, monarcha był zobowiązany do popierania arystokracji w kraju tak długo, jak arystokracja go popierała Tadeusz K o ś c i u s z k o , Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?, Tekst opublikowany w internecie: http://univ.gda.pl/~literat/pola-cy/index.htm, przypisywany Kościuszce, a zredagowany przez Józefa Pawlikowskiego.
13 i uznawała jego prawo do pobierania podatków i prowadzenia wojen — dwóch funkcji, bez których nie przetrwa Ŝadne państwo, czego dobrym przykładem był tragiczny los Polski3. Podział kraju między sąsiadów był logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy — stabilizował region politycznie, ustalając granice gwarantowane przez prawdziwe armie i prawdziwe państwa. Wychodzono z załoŜenia, Ŝe nie moŜna dopuścić aby w centrum Europy była dziura polityczna... Rewolucyjna Konstytucja 3-go Maja 1791 roku okazała się za słaba, przyszła za późno, aby uratować Polskę, a za to spotkała się z silną kontrrewolucją w postaci konfederacji targowickiej. Z punktu widzenia części elit kaŜde wzmocnienie państwa stanowiło osłabienie ich pozycji; wzrost suwerenności kraju był dla nich większym zagroŜeniem niŜ protektorat rosyjski czy nawet rozbiory... Targowiczanom, którzy obawiali się następnych, bardziej w ich pojęciu jakobińskich posunięć, było wszystko jedno jak nazywać się będzie ten kraj i kto nim będzie rządzić, byleby tylko mogli zachować swoją wioskę, swoje przywileje. Podporządkowanie się prawdziwej władzy teŜ miało swoje zalety... Nie kierowano się logiką interesu państwowego, lecz własnego, a jeŜeli ten był zachowany w ramach obcej administracji, to własne państwo było zbędne. Dopiero pod zimnym prysznicem rozbiorów Polacy zaczęli uświadamiać sobie, Ŝe interes państwa jest takŜe ich własnym interesem, Ŝe polska wieś spokoju nie zazna, jeŜeli tylko o własną wieś troszczyć się będą, nie widząc, Ŝe kraj to suma wszystkich wiosek i sposobu rządzenia nimi, a wreszcie, Ŝe sprawa ojczysta sama się nie rozwiąŜe. Przebudzenie kościuszkowskie przyszło jednak za późno. Napoleon zrobił w Polsce swoją własną rewolucję — w kilka dni zaszczepił tu ucywilizowany jakobinizm bez 3
Michael Howard, Fred och Krig, Prisma, Stockholm 2004, s. 34.
14 gilotyny* z zachowaniem tytułów, balów i dobrego samopoczucia arystokracji z księciem Józefem na czele. KsiąŜę, który w porę zamienił strój balowy na mundur polowy, bo uwierzył, Ŝe to właśnie jemu Bóg powierzył honor Polaków, juŜ spokojnie mógł zmywać plamę Targowicy z honoru rodu Poniatowskich i zostać głównym bohaterem polskiego dramatu. Przy okazji odsunięto na boczny tor twórcę legionów, Jana Henryka Dąbrowskiego, nie mówiąc juŜ o Kościuszce, który nie chciał zostać bohaterem po raz drugi, angaŜując się w niepewną, jego zdaniem, sprawę... Elegancka wersja rewolucji francuskiej trwała do końca epoki napoleońskiej, wylewała się poza teren Francji wraz z wojskami napoleońskimi, odciskając trwały ślad na całej Europie na wiele lat naprzód. Zasługą Napoleona, który w porę koronował się na cesarza, dając Europie do zrozumienia, Ŝe wcale nie jest takim jakobinem, za jakiego go uwaŜają, było powstrzymanie rewolucji przed przerodzeniem się jej w anarchię. Czy nad Wisłą zdawano sobie sprawę z tego, Ŝe cała napoleońska obietnica „przywrócenia Polski" była, delikatnie mówiąc, sporą manipulacją? Nie była nawet obietnicą, a raczej rzuconym mimochodem stwierdzeniem, Ŝe na wojnie moŜe wszystko się zdarzyć — Polska teŜ, jeŜeli Polacy sobie na nią zasłuŜą... Tymczasem Polacy słuŜyli Napoleonowi juŜ od tylu lat, a on jakby jeszcze tego nie widział i domagał się kolejnych ofiar. Starali się zasłuŜyć sobie na Polskę we Włoszech, starali się na San Domingo... Rozczarowanie po tym ostatnim było dość powszechne; to właśnie tam zamiast Francuzów ginęli Polacy, czemu nie potrafił zapobiec Jan Henryk Dąbrowski4. Gdzie jednak moŜna było znaleźć lepszą arenę do prowadzenia polskiej działalności politycznej niŜ we Francji lub u boku Francji? Na kogo innego moŜna było w tym * Tylko Józef Grabiński uratował swoją półbrygadę, sprzeciwiając się woli Napoleona.
15 czasie postawić — na dobrą wolę któregoś z zaborców? moŜe na Prusy, jak Radziwiłłowie? na Rosję, jak Czartoryscy? A Ŝe my, Polacy, zawsze mieliśmy słabość do Francuzów, a i wybór był niewielki, to po pewnych wahaniach większość Polaków postawiła na Bonapartego i była mu wierna aŜ do końca. Mieliśmy zresztą wspólnych wrogów, więc sojusz ten wydawał się takim ludziom jak Wybicki czy Dąbrowski zupełnie naturalny. Kościuszko był jednak innego zdania: „Polacy mają wadę jeszcze ślepego naśladowania, co skutkiem jest małego myślenia i rozwaŜania rzeczy. PoniewaŜ mamy jedną sprawę z Francuzami, chcemy koniecznie posiadać jednakowe zapasy, jednakowe wojsko, jednakowe pasje, i zdaje nam się, iŜ bez tego nie dojdziemy swego celu. Ale trzeba nam się zastanowić, Ŝe kraj nasz jest odmienionym, inne jego połoŜenie, inną mający obfitość, charakter narodu róŜny, a zatem inakszej potrzebuje obrony i gatunku wojny. Szukajmy, nie naśladując bez rozwagi innych, między sobą sposobów, znalezione umiejmy uŜyć, a pomyślny zapewne odbierzemy skutek*'5. Inaczej teŜ widzieli rozwiązanie sprawy polskiej Czartoryscy, choć ich pomysł oparcia jej na Rosji trącił Targowicą... Prorosyjski plan puławski Czartoryskich, zakładający osadzenie na tronie polskim cara Aleksandra, nie udał się za pierwszym razem, w roku 1806, i dopiero powtórka, zrealizowana na Kongresie Wiedeńskim, przekonała większość pozostałych przy Ŝyciu polskich uczestników wydarzeń, łącznie z Dąbrowskim, Ŝe ta koncepcja moŜe jeszcze zadziałać. Królestwo Polskie przywrócił w końcu Aleksander, wmawiając Prusakom i reszcie Europy, Ŝe przejmuje tereny polskie byłego zaboru pruskiego po to, aby restytuować Polskę... Nawet Kościuszko był wtedy wzruszony. Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?
16 W kaŜdym razie, kiedy jesienią roku 1806 Napoleon dotarł do Poznańskiego, Polacy mieli okazać swój entuzjazm, a przede wszystkim okazać się godnymi bycia narodem. Nie wiadomo dokładnie, jak entuzjazm dla Polski napoleońskiej przejawiał się na poziomie rekruta, którego horyzont takŜe nie wykraczał poza własną wioskę i który często wyrywał sobie wszystkie zęby, aby uniknąć poboru. albo, jak się dało, to dezerterował z armii, aby do swej wioski powrócić... Wiadomo natomiast, Ŝe orędownikami sojuszu z Napoleonem stały się warstwy średnie, widzące w tym moŜliwość zrobienia kariery wojskowej czy urzędniczej w administracji Księstwa* oraz arystokracja, pragnąca potwierdzić u jego boku swój etos rycerski. O jakiejś polskiej, burŜuazyjnej rewolucji w stylu francuskim nie było raczej mowy — ot, po prostu więcej szans dla ambitnych ze wszystkich stanów i róŜnych salonów. W końcu gdzieś trzeba było się wykazać, trzeba było zadbać o swoje interesy — jak nie na dworze czy w armii zaborczej, to u boku Napoleona... Największymi piewcami i orędownikami sprawy napoleońskiej stali się jednak ludzie pióra — zarówno współcześni mu, jak i Ŝyjący później, którzy stworzyli legendę Napoleona w Polsce, legendę dobroczyńcy i wyzwoliciela Polaków. Przyjęła się łatwo, bo serca krzepiła tak dobrze, a do niepodległości było tak daleko. Historia stale jest naginana do aktualnych potrzeb i interpretowana rozmaicie. W naszym wypadku naleŜałoby postawić pytanie, czy rzeczywiście Polacy wysyłani do Hiszpanii przez Napoleona świadomie „kupowali" niepodległość dla Polski, czy po prostu poszli tam, gdzie im kazano? Czy walczący z Francuzami i Polakami powstańcy hiszpańscy rzeczywiście świadomie walczyli za swojego króla z francuskiej dynastii Burbonów i za ' katolicką ojczyznę, czy teŜ w momencie rozluźnienia władzy państwowej chwytali za broń i po prostu załatwiali swoje
17 interesy? Bardzo łatwo moŜna uprościć, ale i upiększyć cały obraz w jedną bądź drugą, podręcznikowo-patriotyczną stronę — ku pokrzepieniu serc. Epoka napoleońska to takŜe, w naszej historii i nie tylko naszej, pomysł na Ŝycie — jako wspaniała przygoda z barwnymi mundurami, wojenkami i czynami mniej lub bardziej honorowymi... Status społeczny przestał być przypisany do urodzenia, kaŜdy mógł zostać rycerzem i wyruszyć na swoją wyprawę krzyŜową, aby zdobyć bogactwa i zaszczyty. śołnierze mieli wreszcie szansę na awans mimo braku szlachectwa, oficerowie potrzebowali armii i wojen, aby zdobywać kolejne stopnie, odznaczenia, sławę i majątek. Syn oberŜysty zostawał królem, praczka — Ŝoną marszałka Francji... To szansa dla ambitnych, festiwal inicjatyw, rewia mody, styl w sztuce i architekturze... Cały bogaty świat jak z bajki, z brzydkimi ropuchami o dwuznacznej reputacji, które zmieniają się w piękne księŜniczki cesarstwa, czy nawet w cesarzową, jak Józefina. Czasy napoleońskie to prawdziwy karnawał ponurej dotąd Europy, wyjście poza upudrowany stereotyp ancien regime, prawdziwa rewolucja, ale w lepszym guście niŜ jakobińska, gdzie łatwo było głowę stracić... Tu na głowę czekała korona, a w tornistrze piechura było miejsce na buławę marszałkowską. A w Polsce czas operetkowego Księstwa — kopii operetkowego w sumie Cesarstwa — czas nadziei, balów, polonezów, czas natchnienia dla poetów. Do epoki napoleońskiej nie moŜna jednak przykładać naszych miar, naszych potrzeb, naszych wizji świata. Zupełnie odmienne było pojmowanie państwa, narodu, dobra i zła, ba — swojej własnej toŜsamości. Po prostu ludzie byli zupełnie inni, inaczej pojmowali honor i lojalność, wierzyli w co innego, o ile w ogóle w coś wierzyli, i w co moŜna w wielu wypadkach wątpić, obserwując postępowanie elit. Poza tym społeczeństwa, pozbawione dzisiejszych środków masowej komunikacji,
18 były zamknięte, izolowane, przepływ idei był minimalny i najczęściej dokonywał się dopiero podczas przemarszów wojsk... Rewolucja rozbudziła we Francji takie potrzeby i ambicje, które na pewnym etapie mogły zostać zaspokojone tylko przez zdobycze wojenne. Równocześnie nadmiar energii rewolucyjnej musiał zostać skierowany na zewnątrz, aby nie niszczyć własnego kraju. Stąd potrzeba wygrywania bitew i parcia naprzód, porywania innych za sobą — porywania tych, którzy chcieli iść razem jak Polacy, i tych, których zmuszały do tego okoliczności czy okresowe sojusze. Wojny napoleońskie to pierwsze w dziejach zmagania o zasięgu niemal światowym, które zmieniły układ kolonialny, elegancko zlikwidowały nadwyŜkę ludności w postfeudalnym rolnictwie i — co jest paradoksem, poniewaŜ likwidując feudalizm oczyszczano przedpole dla kapitalizmu — opóźniły epokę industrializacji, wraz z przeludnieniem miast i strajkami. Rekrut wysyłany na front to przecieŜ dobry sposób na bezrobocie, a do tego tradycyjny jeszcze przemysł nastawiony był na produkcję wojenną na poziomie manufaktury... Polityczne cele wojen Francji rewolucyjnej i Cesarstwa, choćby blokada kontynentalna, czyli zakaz handlu z Anglią, były w sumie wtórne wobec celów ekonomicznych, mających zapewnić rynki zbytu dla towarów francuskich i usunąć z nich konkurencję. To równieŜ usankcjonowana grabieŜ na poziomie państwowym — z kontrybucjami, donacjami dla marszałków i generałów, z podatkami i poborem rekruta z zajętych terenów, z Ŝywieniem wojska w okupowanych, ale i w sojuszniczych, jak Księstwo, krajach. Po Kongresie Wiedeńskim napoleońskie Księstwo Warszawskie przestało formalnie istnieć, ale praktycznie istniało nadal pod zmienioną nazwą; Królestwo Polskie zachowało bowiem wszystkie jego instytucje wraz z najwaŜniejszą — polską armią, utworzoną w 1807, a później w 1815 zrekonstruowaną przez wytrwałego Dąbrowskiego i dopiesz-
19 czoną przez księcia Konstantego. Właśnie dzięki tej armii i wspomnieniom wielkich zwycięstw odniesionych pod dowództwem Wielkiego Cesarza mit napoleoński umocnił się w Polsce, a bitwy powstania listopadowego były tak naprawdę ostatnimi bitwami epoki napoleońskiej. W szeregach stanęli ponownie weterani Wielkiej Armii, tak jak główny bohater naszej opowieści, Franciszek Młokosiewicz, kapitan spod Fuengiroli, który otrzymał w 1831 roku stopień generalski. Później, pod koniec Ŝycia, spisał on swoje wspomnienia z wojny hiszpańskiej; dodajmy — obok szeregu innych, którzy pisywali pamiętniki, a którym takŜe zaleŜało na pokazaniu swojej napoleońskiej młodości i swojej motywacji w jak najlepszym świetle. I tak rodziła się legenda. Młokosiewicz6, urodzony w 1769 roku, walczył w powstaniu kościuszkowskim i w kampaniach 1806 i 1807. Awansował na oficera w czasie insurekcji, choć szlachcicem nie był. W grudniu 1806 roku jako jeden z pierwszych odpowiedział na wezwanie Dąbrowskiego i jako porucznik wstąpił do 4. Pułku Piechoty, formowanego w Płocku przez Feliksa Potockiego. Do Hiszpanii trafił w roku 1808, gdzie jego kompania grenadierów 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego odznaczyła się od razu, zdobywając silnie broniony most pod Almaraz, za co miał otrzymać Legię Honorową7. Potem zdobywał Malagę i nie pozwolił Anglikom zdobyć Fuengiroli, za co otrzymał 18 6
Biogram Młokosiewicza zamieścił w PSB Jan Pachoński: PSB, t. XXI, s. 436. O bitwie pod Fuengirolą wspomina Kirkor w kontekście przyznawania Legii Honorowej. Jego zdaniem, pierwsze krzyŜe Legii Honorowej dostali Polacy w Hiszpanii właśnie za Fuengirolę i z reguły Legii nie przyznawano nikomu z oddziałów cudzoziemskich. Tymczasem, jeŜeli wierzyć Gem-barzewskiemu, to pierwszą Legię Honorową Młokosiewicz otrzymał juŜ za Almaraz dwa lata wcześniej. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1982, s. 65; por. z Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1814, Warszawa 1905, s. 69.
20
grudnia 1810 KrzyŜ Kawalerski Legii Honorowej. Następnie walczył w górach Ronda. Po opuszczeniu Hiszpanii wziął udział w kampanii rosyjskiej i bił się pod Berezyną. Otrzymał kolejny awans — na majora zrekonstruowanego z resztek innych polskich jednostek po odwrocie moskiewskim 4. Pułku Piechoty. Został cięŜko ranny w bitwie pod Lipskiem. Karierę wojskową zakończył w stopniu generała brygady, który otrzymał właśnie podczas powstania listopadowego. W roku 1844 uzyskał wreszcie upragniony tytuł szlachecki wraz z herbem... „Fuengirola", nadanym przez... cara Mikołaja I, noszącego tytuł króla Polski „Kongresowej". Zmarł w Warszawie 23 EU 1845. Ale nie ubiegajmy wydarzeń... W październiku roku 1810 Młokosiewicz bronił zamku w Fuengiroli, dowodząc kompanią — jak to określa Kukieł — weteranów, oficerów i Ŝołnierzy 4. Pułku Piechoty, uwaŜanego za jeden z najlepszych w Księstwie Warszawskim. Ta bitwa, co prawda jedna z wielu podczas wojny hiszpańskiej, była jednak dość szczególna i dotąd jest mało znana, choć to tak wielkie polskie zwycięstwo, porównywalne z innymi sukcesami oręŜa polskiego, a tak wielka przegrana Anglików, którym nie udał się starannie zaplanowany desant na Malagę. W całą tę historię tak wprowadza nas generał Marian Kukieł: „Czem dla szwoleŜerów była Somo-Sierra, tern stała się Fuengirola dla piechoty polskiej. Tam kapitan Młokosiewicz, ze 150 ludźmi 4-go pułku piechoty stojący z załogą w forcie nadmorskim, mając jedynie dwie armaty i dwa drobne działka polowe, bez kanonierów przytem, naleŜący bowiem do załogi artylerzyści, Hiszpanie, zdezerterowali, dnia 14 października napadnięty został od morza przez eskadrę brytyjską, od lądu przez parotysięczny oddział pod dowództwem lorda Blayney. Młokosiewicz odmówił kapitulacji. Znalazł wśród swych Ŝołnierzy paru, znających się na armatach i tak dobrze się bronił, Ŝe zatopił kanonierkę angielską [...] W nocy przedarł się do niego (z Mijas) przez
21 obóz angielski porucznik Chełmicki z 70 ludźmi. Nazajutrz, 15 października, rozpoczęli Anglicy gwałtowne bombardowanie- Załoga nie miała Ŝywności i wody, dokuczał głód i pragnienie. Porucznik Chełmicki zrobił nagle wycieczkę i zdobył główną bateryę angielską, odparty zaś, wysadził kasetony z amunicyą; z forteczki wypadł wówczas Młokosiewicz, a jednocześnie Bronisz, szef batalionu, nadciągnął z odsieczą (takŜe z Mijas) w sile 200 piechoty i 20 dragonów. To wystarczyło, aby rozbić Anglików, wpędzić aŜ w morze, zmusić do ucieczki na okrętach, zabrać 5 dział i samego dowódcę, lorda Blayney, jako jeńca1'8. I to zachęca, aby szukać dalszych śladów tej pasjonującej historii, śladów brytyjskiego desantu, tak zbagatelizowanego przez angielskiego historyka Michaela Glovera9; odnotował go jednym zdaniem, pisząc, Ŝe lord Blayney był niekompetentny i krótkowzroczny i dał się od razu złapać na plaŜy... Sprawy jakby nie było, a przecieŜ właśnie wtedy spalił na panewce brytyjski plan zajęcia Malagi, a moŜe i Andaluzji, desantem od morza, podobnym do wcześniejszego lądowania gen. Artura Wellesleya, późniejszego lorda Wellingtona, w Portugalii. Pian skierowany przeciwko Francuzom, a moŜe mniej czy bardziej świadomie i przeciwko Hiszpanom? Nie zapominajmy, Ŝe Hiszpanie byli odwiecznymi wrogami Anglii i zajęcie Malagi, nawet podczas trwania chwilowego, strategicznego sojuszu, wcale nie musiało oznaczać, Ŝe Anglicy tak łatwo oddaliby potem Malagę Hiszpanii, a na pewno nie Hiszpanii Józefa Bona-partego. Pobliski Gibraltar trzymają wszak po dziś dzień... Po wielu latach od tamtych wydarzeń dotarły do Młokosie wicza, obrońcy Fuengiroli, pamiętniki lorda Blayney a, kierującego desantem. Podobno juŜ po przeczytaniu pierwszych trzech rozdziałów znalazł w nich „tyle błędów 8
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 230. Michael Glover, The Peninsular war 1807-18] 4. Penguin, London 1974, s. 125. 9
22 i podań z prawdą niezgodnych, tyle potwarzy uszczypliwych i obraŜających nie tylko mnie, lecz nawet w ogóle honor Polaków", Ŝe skłoniło go to do napisania własnej wersji wydarzeń. Dzięki temu ukazało się Wspomnienie z wojny hiszpańskiej r. 1810 przez Franciszka Młokosiewicza, opublikowane w czasopiśmie „Biblioteka Warszawska"10 w roku 1842, na którym opierali się późniejsi historycy, porównując je z tekstem Blayneya. Poza wspomnieniami Blayneya i Młokosiewicza moŜna oczywiście znaleźć wzmianki na temat Fuengiroli w kilku pamiętnikach, ale przewaŜnie nieścisłe, bo z drugiej ręki. O bitwie, poza generałem-historykiem Kukielem, w latach sześćdziesiątych nieco szerzej pisał emigracyjny historyk-amator Marian Kujawski11, odnotowano ją takŜe w rozmaitych opracowaniach o okresie napoleońskim. Zajmował się nią generał Ignacy Prądzyński. Wspominają o niej waŜni polscy „napoleoniści" — piszący w Anglii Stanisław Kirkor i w Polsce Robert Bielecki. Z pamiętników uczestników hiszpańskich wydarzeń korzystał i śeromski w Popiołach, i Gąsiorowski w Huraganie, i Brandys w Kozietulskim i innych. Ale pamiętniki pełne są ubarwień i upiększeń, czynionych najczęściej ku chwale autora, ze szkodą dla rzetelności historycznej, a jeŜeli jeszcze na to nałoŜy się fikcja literacka? Ile zamieszania było choćby wokół Somosierry, ile przekazów, ile wersji! Tak wielu wątpliwości nie napotkamy w wypadku desantu i oblęŜenia Fuengiroli, bowiem bitwa ma, jak wspomnieliśmy, tylko dwa źródła i, jak dotąd, jeden szerszy opis Mariana Kujawskiego. Kujawski nie był w Fuengiroli, a wszystko co pisze jest pewnego rodzaju fabularyzacją 10
„Biblioteka Warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi", t. IV, s. 515-547. " Marian Kujawski, Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida— Somosierra—Fuengirola—Albuera, Nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej, Londyn 1967.
23
wydarzenia. Korzysta z dwu wspomnianych źródeł oraz późniejszych przekazów osób, które Fuengirolę odwiedziły i opisały teren bitwy. Kujawski przyjmuje pewną wersję prowadzenia bitwy — z takim, a nie innym ustawieniem dział oblęŜniczych, z koncepcją "wzgórz dominujących nad zamkiem — która nie jest zgodna z rzeczywistością. Nie ma takich wzgórz, a w kaŜdym razie nie w odległości, która umoŜliwiłaby prowadzenie skutecznego ostrzału do wewnątrz zamku. Nie zawsze trafne są oznaczenia stopni wojskowych i to dotyczy nie tylko publikacji Kujawskiego. Często wymieniane są stopnie wyŜsze, które nasi bohaterowie otrzymali później, jak np. Ignacy Bronisz, określany przez Młokosie-wicza, a następnie w literaturze przedmiotu przez Kukiela i Kujawskiego, mianem szefa batalionu, podczas gdy stopień ten dostał później. Podobnie było i ze stopniem Młokosie-wicza, którego z kolei Załuski w swoich wspomnieniach tytułuje „szefem batalionu"12. Ze stopniami było jednak w czasach napoleońskich spore zamieszanie. Nominacje docierały przewaŜnie z opóźnieniem, były częste ze względu na duŜą śmiertelność i konieczność zachowania zdolności bojowej oddziałów, które nie mogły być pozbawione dowódców. A ci ginęli albo elegancko dezerterowali — moŜe nie dosłownie, ale zarówno Sułkowski, pułkownik i twórca 9. Pułku Piechoty, a pod koniec hiszpańskiej przygody gubernator Malagi, jak i Potocki, pułkownik i twórca „naszego" 4. Pułku Piechoty, porzucili de facto swoje oddziały i wrócili do Księstwa. KaŜdy miał swoje powody: Sułkowski pragnął awansu, a Potocki zorientował się w porę, na czym polega hiszpańska wojna Napoleona i nie chciał juŜ w niej brać udziału. Po powrocie do kraju został jednym z animatorów opozycji antynapoleońskiej. Natomiast swój własny 4. Pułk Piechoty porzucił 12
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wyd. Literackie, Kraków 1976, s. 212.
24
w Hiszpanii i wygląda na to, Ŝe nie poczuwał się do lojalności wobec Ŝołnierzy, którzy przyszli tu na piechotę z Polski. Usprawiedliwia go jednak trochę niechęć do napoleońskiej wojny, odniesione w niej rany i choroba... W pewnym momencie Dywizja Księstwa Warszawskiego pozbawiona była praktycznie wyŜszych oficerów i polskiego dowództwa. Nie stanowiła samodzielnej jednostki strategicznej, a jej oddziały zostały odkomenderowane w róŜne miejsca, np. do Fuengiroli czy Mijas. Tam polscy Ŝołnierze z dziurawymi butami nie musieli juŜ maszerować na pole bitwy, nikt ich nie krytykował, Ŝe znowu się spóźnili, bitwa przychodziła do nich. Do Hiszpanii trafiło kilka formacji polskich. Jakie to były oddziały i czym się róŜniły od siebie? MoŜna zaproponować podział na trzy grupy — oddziały francuskie złoŜone z Polaków, czyli SzwoleŜerowie Gwardii, Legiony Polskie w słuŜbie francuskiej, czyli pułki piechoty Legii Nadwiślańskiej i Pułk Ułanów Nadwiślańskich, będące w istocie kontynuacją legionów włoskich Dąbrowskiego i wreszcie Dywizja Księstwa Warszawskiego, czyli formacja polska oddelegowana do Hiszpanii z Księstwa Warszawskiego, ale pozostająca na Ŝołdzie francuskim. Poza tym szereg oficerów i Ŝołnierzy polskich wchodziło w skład jednostek francuskich na zasadzie osobistego zaciągu. Dla angielskiego autora Guya C. Dempseya13 polskie oddziały w Hiszpanii to po prostu płatni najemnicy, prekursorzy późniejszej legii cudzoziemskiej. Oczywiście moŜna polemizować z twierdzeniem, Ŝe SzwoleŜerowie Gwardii byli oddziałem francuskim, ale czymŜe innym była gwardia Napoleona? ZłoŜony z Polaków pułk lekkokonnych zachował jednak polski narodowy charakter. Wszedł do niego, jak to się mówiło, 13
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799—1814, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 2005, s. 13.
25
„kwiat młodzieŜy polskiej". A do tego przecieŜ „nie masz narodu zdatniejszego w Europie do zrobienia prędkiej kawalerji nad Polaków. KaŜdy z nich umie wsiąść na konia, (czego uczyć się muszą w innych państwach) mając pikę lub pałasz w ręku, moŜe być zupełnie uŜytecznym do celu, który zamierzamy"14. Pułk lekkokonnych miał być wizytówką Polski przy Napoleonie, stałym przypomnieniem, Ŝe nad Wisłą jest wiele spraw do rozwiązania. Złośliwi zarzucali Napoleonowi, Ŝe wziął sobie zakładników z podbitego kraju. Nie wszyscy jednak chcieli słuŜyć, tak jak Krasiński, pod rozkazami Poniatowskiego i wybierali słuŜbę u cesarza.... Z kolei Legiony Polskie były formowane poza krajem, bez Ŝadnej prawnej platformy krajowej, bo przecieŜ Polski juŜ nie było na mapie Europy. Z jednej strony był to przejaw patriotyzmu elity oficerów polskich, a z drugiej, czyli dla Napoleona, była to taka maszynka do przerabiania na mięso armatnie tysięcy jeńców i dezerterów z armii austriackiej. Legiony swój Ŝołd otrzymywały, o ile otrzymywały, z kas róŜnych krajów, chociaŜ generalnie słuŜyły Francuzom. Taki niepewny status prawny miały praktycznie podczas całego pobytu we Włoszech; inny nieco miała Legia Naddunajska i Legion Północny w Niemczech. Jednostki, które znalazły się na San Domingo, zostały potraktowane juŜ jako półbrygady z francuską numeracją. Do Europy powróciło ok. 300-400 legionistów. Resztka legionów sformowanych we Włoszech, półbrygada Grabińskiego, nie wróciła jednak z ziemi włoskiej do Polski. Pod koniec 1806 roku została na wezwanie Dąbrowskiego wycofana z Włoch, ale dotarła tylko na Śląsk. Tam dokonano reorganizacji i uzupełnień, zresztą rekrutem pochodzącym z Księstwa Warszawskiego. Przemianowano ją w tym momencie na Legię Polską, potem Polsko-Włoską, 4
Czy Polacy mogą się -wybić na niepodległość?
26 aby ostatecznie nazwać ją Legią Nadwiślańską. Legia pomaszerowała przez Westfalię dalej do Francji na słuŜbę francuską, a następnie skierowano ją w 1808 roku do Hiszpanii. Tam m.in. trafiła pod Saragossę, tak dobrze znaną Polakom. Jednostki te otrzymywały nadal uzupełnienia bezpośrednio z Księstwa Warszawskiego, mimo Ŝe nie wchodziły formalnie w skład armii Księstwa. Kompania ułanów Legii Nadwiślańskiej stacjonująca w Maladze odegrała pewną rolę w naszej historii, ruszyła bowiem 15 października 1810 roku z odsieczą oblęŜonej Fuengiroli, ale na miejsce dotarła o świcie 16 października, juŜ po bitwie. I wreszcie główna bohaterka naszej ksiąŜki — Dywizja Księstwa Warszawskiego. Jej pułki były jedynymi oddziałami polskimi, wywodzącymi się z legalnego, a przynajmniej zalegalizowanego utworzeniem Księstwa zaciągu do wojska. Tak na marginesie — rekrutacja do Legii Polskich, bo tak najpierw nazywały się oddziały formowane na ziemiach polskich odebranych Prusakom, jeszcze zanim powstało Księstwo, dokonywała się równolegle z organizacją Legii Polsko-Włoskiej na Śląsku. CzyŜby Napoleon nie wierzył do końca, Ŝe powstanie jakaś polska organizacja państwowa i starał się wyprowadzić z terenów zajętych przez wojska francuskie jak najwięcej rekruta? Gdyby polskie państwo nie powstało, to legie tworzące się na przyszłych terenach Księstwa łatwo mogłyby zostać włączone w strukturę organizowanej Legii Polsko-Włoskiej na Śląsku. Stąd moŜe wybór Śląska? Zresztą kierunek mógłby być teŜ i odwrotny. W końcu np. Legia Północna została ostatecznie włączona do formacji Księstwa w 1807 roku. Napoleon po prostu pozostawiał sobie wiele otwartych moŜliwości takiego manewru, jaki będzie w danej chwili najkorzystniejszy. Z Legii Polskich tworzonych na zajętych przez Francuzów terenach zaboru pruskiego, a przekształconych później po powstaniu Księstwa w dywizje, Napoleon wybrał trzy pułki, które w 1807 roku najbardziej przypadły do
27
gustu jego marszałkowi Davoutowi i przejął je na swój Ŝołd. O tym, jak to zrobił, napiszemy dalej. W tym momencie chodzi o wyodrębnienie i usystematyzowanie oddziałów Księstwa Warszawskiego, które trafiły do Hiszpanii, tak jak pułk 4. Feliksa Potockiego, 7. Macieja Sobolewskiego i 9. ks. Antoniego Sułkowskiego. Dwie kompanie 4. Pułku Dywizji Księstwa Warszawskiego wsławiły się właśnie pod Fuengirolą. Dyskusyjne jest wyprowadzenie tak znacznych oddziałów polskich z Księstwa \ tak. powaŜne osłabienie polskiej armii. Część z nich zabrano do Hiszpanii, ale na tym nie toniec, bo mne posxYy bronić zdobyty en v* Prusach Vw\eY&x. Legia Nadwiślańska do Polski wtedy nie doszła, a za to kierowano do niej rekrutów z Księstwa. Mówiło się, Ŝe sytuacja gospodarcza Księstwa nie pozwalała na utrzymanie tak duŜej armii, ale ogołocenie kraju z wojska polskiego, przy niemal równoczesnym wycofaniu wojsk francuskich, było teŜ pewnym sygnałem dla rosyjskiego wówczas sojusznika Napoleona. Jest oczywiste, Ŝe Napoleon chciał uzyskać jak najwięcej rekrutów z terenów polskich dla swoich potrzeb, ale nie tylko. Wyprowadzenie tak duŜej liczby poborowych z Polski oznaczało dla niego zmniejszenie ryzyka, Ŝe Polska będzie miała własne pomysły na swoją niepodległość. Gdyby zaszła potrzeba przehandlowania Księstwa któremuś z byłych zaborców, Polacy nie byliby po prostu w stanie przeciwstawić się temu militarnie. Jednak przykład wojny z Austrią w 1809 roku pokazał, Ŝe nie była to do końca prawda i Polacy w trudnych warunkach potrafili zmobilizować dodatkowe siły, stawić czoła napastnikowi, a nawet wygrać wojnę na swoim odcinku. Polskie oddziały rzadko teŜ i niechętnie wykorzystywane były poza Polską jako samodzielne zgrupowania strategiczne. Od razu włączano je w struktury armii francuskiej, często rozdrabniając na mniejsze jednostki i wykorzystując
28 np. do transportu jeńców czy słuŜby garnizonowej. Jednym z takich oddziałów była właśnie kompania Młokosiewicza, umieszczona na zamku w Fuengiroli. Podobnie polityka wobec polskiej kadry dowódczej miała na celu takie włączenie polskich wyŜszych oficerów we francuskie struktury dowodzenia, aby nie mieli oni decydującego wpływu na oddziały polskie za granicą. Francuzi mieli juŜ za sobą doświadczenia z sojuszniczymi formacjami hiszpańskimi, wywiezionymi z Hiszpanii do Danii. Mimo Ŝe starano się rozdrobnić i odseparować od siebie hiszpańskie oddziały, a takŜe odciąć je od dopływu informacji z Hiszpanii, wypowiedziały one posłuszeństwo Francuzom i zostały przewiezione przez Anglików do Hiszpanii. Francuzi woleli uniknąć czegoś podobnego, gdyby sprawa polska przybrała zupełnie inny obrót, np. gdyby Księstwo przeszło na stronę rosyjską, co przy dość silnych sympatiach prorosyjskich wśród Polaków15 wcale nie było takie nieprawdopodobne, albo zostało całkowicie zaanektowane przez któregoś z zaborców. Zresztą wtedy zawsze jeszcze mieli moŜliwość włączenia Dywizji Księstwa do Legii Nadwiślańskiej, która nie była formalnie związana z Księstwem. Stąd prawdopodobnie pomysł na dwa rodzaje wojska polskiego, którego resztki złączono dopiero w 1813 roku, juŜ poza Księstwem. Udział Polaków w kampanii włoskiej i hiszpańskiej Napoleona trudno byłoby bez wahania zaliczyć do patriotycznego zrywu i świadomej walki o wolność, jak chętnie to kiedyś widziano. Oficerowie mieli swoje kalkulacje — Uczyli na awanse i ordery, i związane z nimi apanaŜe; zawsze teŜ mogli poprosić o dymisję. śołnierze z poboru pozbawieni byli moŜliwości wyboru — najpierw wcielano ich do armii austriackiej, a potem, kiedy dostawali się do francuskiej niewoli we Włoszech, mogli albo pozostać w tej niewoli, albo 15
Chodzi tu zarówno obóz Czartoryskich, stronników Aleksandra I na kresach, jak i duŜą liczbę Polaków w rosyjskich formacjach wojskowych.
29 wstąpić do legionów polskich. W legionach przynajmniej rozumieli komendy i nie było kar cielesnych, więc było tam dla nich zdecydowanie lepiej. Gdy następnie dostawali się do niewoli austriackiej, byli przepuszczani przez kije i ponownie wcielani do armii lub karano ich jako dezerterów. Gdy dostawali się do niewoli angielskiej, mieli do wyboru więzienie na słynnych pontonach16 lub wstąpienie do brytyjskich formacji cudzoziemskich. W Hiszpanii mogli zdezerterować, zwabieni obietnicą wypłaty Ŝołdu w oddziałach regularnych, hiszpańskich czy angielskich, lub moŜliwością rabunku, przystępując do partyzantów. W dodatku mieli dalej do domu niŜ ci, którzy zdąŜyli zdezerterować w kraju. Jaki zatem mieli wybór, jeŜeli w ogóle przeŜyli? śołnierze musieli wykonywać rozkazy i ginąć na polu chwały... swych oficerów, aby ci dostali swoje awanse i ordery... Pamiętnikarz epoki, Kajetan Wojciechowski, oficer Legii Nadwiślańskiej, wspomina rozmowę z zaprzyjaźnionym Hiszpanem i jego pytanie: „Dlaczego Polacy tej samej religii, co Hiszpanie, są jednak ich nieprzyjaciółmi? Czyśmy kiedy wasz kraj naszli, wasze mienie zabrali, wasze znaczenie zniszczyli? Powiedzcie otwarcie, dlaczego się tak ślepo na cudzą sprawę poświęcacie. Nie moŜecie się wygodnie pomieścić na waszej ziemi, szukacie u Francuzów chleba? To przyjdźcie do nas i my wam chleba damy, a będziecie braćmi naszymi"17. Zgoda na wysłanie wojsk polskich do Hiszpanii to oczywisty błąd władz Księstwa Warszawskiego, dowód na całkowitą podległość Napoleonowi, podobnie jak zezwolenie na rekrutację do Legii Nadwiślańskiej, która nie naleŜała do wojsk Księstwa. Racja polityczna kraju wskazywała na potrzebę wynegocjowania wykorzystania wojsk polskich wyłącznie do 16
Stare okręty pozbawione masztów i zacumowane na nadbrzeŜu jako pływające więzienia. 17 Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, PAX, Warszawa 1978, s. 78.
30
walki z byłymi zaborcami. Udało się tylko nie dopuścić, aby Polacy zostali wysłani do kolonii. Koncepcja udziału wojsk polskich w zniewoleniu Hiszpanii była teŜ jednoznacznie wątpliwa moralnie i stanowi dotąd plamę na honorze polskiego Ŝołnierza. Zwolennicy Hiszpanii burbońskiej wydali nawet odezwę do Ŝołnierzy polskich, apelując do nich: „Polacy, porzućcie barwy wasze, karmazyn z białym — barwy honoru i niewinności. Wy sami wolności po zbawieni, nachodzicie obcy kraj, katolicki jak wasz, Ŝeby go wolności pozbawić"18. Do hiszpańskiego apelu dodajmy, Ŝe takie postępowanie Polaków stało w wyraźnej sprzeczności z napisem na sztandarze naszych bohaterów spod Fuengiroli — 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego. Motto regimentu wyszyte zostało na pułkowym sztandarze ręką Zofii Potockiej (Ŝony fundatora i pierwszego dowódcy) w 1807 roku: „Gdy się chce bronić, nie innych ciemięŜyć, hasłem Polaka zginąć lub zwycięŜyć"19. Zdaniem Mariana Kukiela, który niewątpliwie uległ legendzie napoleońskiej, motywacja interwencji francus-ko-polskiej w Hiszpanii była następująca: „Nie chodzi o wydarcie wolności Hiszpanom jeno o zamknięcie półwyspu dla Anglii, o lepszy rząd dla półwyspu i lepszego króla"20. Napoleon więc chciał jakoby dobrze — dobrze przede wszystkim dla Francji, ale podobno i dobrze dla Hiszpanów — bo byli i tacy Hiszpanie, tzw. afrancesados, którzy uwaŜali, Ŝe francuskie wpływy są jak powiew świeŜego wiatru, wywiewającego z kraju zatęchłe powietrze średnio wiecza i zacofania. Pod Trafalgarem Hiszpanie walczyli przecieŜ u boku Francuzów przeciwko Anglikom. Napoleon 18
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 229. Bronisław Gerabarzewski, Wojsko Polskie — Księstwo szawskie 1807-1814, Gebethner i Wolf, Warszawa 1905, s. 112. 20 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 230. 19
War
31 czuł, źe właściwie juŜ ma Hiszpanię, Ŝe moŜe ją sobie dalej podporządkowywać, Ŝe król i jego syn to w sumie degeneraci, a jeŜeli usunie się i ich, i faktycznie rządzącego Hiszpanią premiera Godoya, to w kraju zapanuje powszechna szczęśliwość, wprowadzi się francuskie liberalne prawa, zlikwiduje inkwizycję, a cały proces pozytywnych przemian zwieńczy koronacja Józefa Bonapartego na króla Hiszpanii. PrzecieŜ panujący w Hiszpanii Burboni byli dynastią francuską, więc jeŜeli zamieni się teraz jedną dynastię francuską na inną, teŜ francuską, to nie powinno być problemu... Formalnie sprzymierzona z Francuzami Hiszpania była teŜ przez cały czas w stanie wojny z Anglią, a nie z Francją — do detronizacji Burbonów i po intronizacji Józefa, bo potem były juŜ jakby dwie róŜne Hiszpanie. Wszystko wyglądało dobrze jednak tylko w sferze spekulacji, gorzej w rzeczywistości. Napoleon odniósł szereg olśniewających zwycięstw na polach bitewnych Europy. W wielu z nich uczestniczyli Polacy, wiele teŜ odnieśliśmy sami, tak jak pod Fuengirolą czy w kampanii 1809 roku; przyczyniliśmy się do wielu zwycięstw, tak jak pod Somosierra. Mimo tych wszystkich triumfów Napoleon poniósł jednak klęskę — i w sensie militarnym, i w sensie koncepcji napoleońskiej Europy. Klęska Napoleona była teŜ klęską Polaków, liczących na to, Ŝe po drugiej wojnie polskiej wskrzeszona zostanie Najjaśniejsza Rzeczpospolita w dawnych granicach, Ŝe „rok ów szczególny" — 1812 — stanie się przełomowy dla sprawy polskiej. Polacy kochali Napoleona tak jak Ojca — nie za to, jakim był, ale za to, jakim chcieli, aby był. Ucieleśniał ich marzenia, walczył przecieŜ ze wszystkimi zaborcami, dał Polakom broń do ręki, dał nadzieję. Mit cesarza i jego dzielnych polskich Ŝołnierzy miał jeszcze przez cały wiek budzić polski patriotyzm w walce o niepodległość.
Rozdział 2 Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO HISZPANII
Gdyby te dziesięć tysięcy Polaków, co zginęło w dwóch kampaniach włoskich, legło było przy obronie wolności swych rodaków, ileby byli oszczędzili innych, wrazili odwagi współziomkom, i wytracili nieprzyjaciół? Po ginęli ci męŜni ludzie na obcej ziemi, a bracia ich jęczą w niewoli/' Tadeusz Kościuszko
Co teraz? Turcja, Szwecja, Francja? A moŜe Włochy? Po klęsce powstania kościuszkowskiego pojawiły się pierwsze koncepcje zachowania polskich oddziałów wojskowych poza granicami byłej Rzeczpospolitej. W listopadzie 1794 roku Jan Henryk Dąbrowski proponował wyprowadzenie poprzez Śląsk, w stronę Renu, reszty wojska polskiego. Dokąd i po co? Do rewolucyjnej Francji? Kościuszko byłby wodzem... Projekt nie zyskał poparcia; kto zresztą miał go wtedy poprzeć? Świadomość klęski była większa od świadomości nowych celów, a środków na realizację takich planów nie było Ŝadnych. Dąbrowski w tym okresie był zresztą zdezorientowany, podobnie jak większość polskich oficerów. Zdarzało mu się i wcześniej i później, ' Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość?
33 Ŝe z jednej ostateczności wpadał w drugą2. Usiłował nawet współpracować z Targowicą i sejmem grodzieńskim, aby uratować resztki armii polskiej, brał udział w powstaniu kościuszkowskim, poddał się wreszcie Suworowowi 18 listopada w Radoszycach i praktycznie był jeńcem rosyjskim do momentu wydania Warszawy Prusakom w styczniu 1796. Rok później zaborcy podpisali konwencję w Ratyz-bonie, która ostatecznie przekreśliła istnienie państwa polskiego. Armia pozostała na polu bitwy lub w niewoli, rekruci powrócili na rolę, a komu się udało, to uciekł do Galicji. Galicja nie zawsze okazywała się jednak spokojną przystanią. Pytanie — co zrobić ze zdemobilizowaną i zdemoralizowaną armią? Wielu byłych polskich Ŝołnierzy, którzy trafili do Galicji, wcielono po prostu siłą do armii austriackiej, gdzie słuŜyli obok galicyjskich chłopów. Elita powstańcza znalazła azyl w rewolucyjnej Francji, gdzie zaczęły powstawać pierwsze plany wybicia się na niepodległość i zawiązywała się sieć kontaktów. Zresztą jeszcze u schyłku insurekcji pojechał do ParyŜa generał Józef Wielhorski z planem formowania polskiej siły zbrojnej we Francji z dezerterów z wojsk austriackich. Na tureckiej Wołoszczyźnie zebrały się niedobitki polskich oddziałów pod dowództwem brygadiera Joachima Denisko, liczącego na konflikt turecko-rosyjski. „Kto kocha Ojczyznę, niech idzie na Wołoszczyznę" — nawoływał Denisko, śląc swoich emisariuszy do Galicji. W Konstantynopolu, przy wsparciu ambasady francuskiej popierającej chemie kaŜdą dywersję antyrosyjską, działali dawni przedstawiciele Rzeczpospolitej. Tu zjawił się Polak w słuŜbie francuskiej, Józef Sułkowski; potem, jako francuski doradca wojskowy, Wojciech Turski, a latem 1795 Dąbrowski. Tym razem nie chodzi jednak o Jana Henryka, lecz o Ksawerego Dąbrowskiego, który miał wielkie ambicje 2
Po upadku Napoleona uznał Aleksandra.
3 — Fuengirola 1810
34
i plany. Gdyby mu się powiodły, to moŜe Mazurek Dąbrowskiego mówiłby o zupełnie innym Dąbrowskim... Niezbyt jasne są pełnomocnictwa Ksawerego Dąbrowskiego, który zawiązuje w Bukareszcie konfederację wojskową i ogłasza się wodzem naczelnym wojsk polskich i litewskich. Szymon Askenazy dopatruje się tu nawet śladów prowokacji3: rosyjskiej? — austriackiej? — francuskiej? Z ParyŜa podąŜa za Dąbrowskim generał Franciszek Ksawery Rymkiewicz, aby ostudzić nieco zapały samozwanczego wodza. Dąbrowski zmienia zatem front i przechodzi na... słuŜbę rosyjską, gdzie formuje polski pułk ułanów na Litwie, a później wiernie słuŜy Rosjanom przez następne trzydzieści lat. CzyŜby chodziło o moŜliwość kariery wojskowej w jakiejkolwiek armii? Praktycznie we wszystkich armiach zaborczych, a nawet w wielu armiach europejskich, znajdziemy Polaków. Prusacy i Rosjanie przeprowadzali na swoich terytoriach normalny pobór polskiego rekruta i przyjmowali w swoje szeregi chętnych oficerów. A było ich nadspodziewanie wielu — tak wielu, Ŝe tworzono regularne polskie oddziały. To Polak, rosyjski generał Eufemiusz Czaplic, dał się we znaki Polakom w kampanii 1812. W Warszawie i Grodnie działali werbownicy brytyjscy, prowadzący nabór do swojej „legii polskiej". Polaków werbowali rojaliści francuscy. Burboni hiszpańscy. Swoich polskich ułanów, tzw. „szwadrony bośniackie", mieli i Prusacy, i Austriacy. Austriacki 1. Pułk polskich ułanów walczył dzielnie przeciwko Francuzom we Włoszech, a pod Hohenlinden austriaccy Polacy, dawni Ŝołnierze kościuszkowscy, starli się z Polakami francuskimi, prowadzonymi przez Kniaziewicza. Polski ochotniczy pułk ułanów austriackich bił się z Francuzami nad Renem i w Niderlandach. W bitwach pod Amberg i Wiirzburgiem Polacy galicyjscy bili się po stronie austriacSzymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, Bellona, Warszawa 1994, s. 91.
35
kiej, a ich bohaterskie czyny opisze potem Antoni nr. Karśnicki w poemacie Przypomnienia wojenne z roku 1796 i 1797 nad Renem*, Polacy na słuŜbie austriackiej wstępowali do legionów przewaŜnie dopiero wtedy, gdy dostali się do niewoli we Włoszech; wcześniej pewnie nawet nie wiedzieli o ich istnieniu albo nie przywiązywali do tego większej wagi. Polacy walczyli przeciwko Polakom w bitwach pod Essling i Wagram, kiedy to, jak wspomina Załuski, „obie strony wyzywały się najobelŜywszymi wyrazami w mowie rodowitej [,..]*'5. Ten motyw walki bratobójczej przewijać się będzie przez cały okres wojen napoleońskich i to na wszystkich frontach, takŜe podczas bitwy pod Fuengirolą. Pierwsi twórcy polskich formacji zbrojnych poza krajem wiedzieli chyba, Ŝe nie uda się zwerbować dla sprawy polskiej wszystkich Polaków walczących w obcych armiach, byli jednak rozczarowani brakiem patriotyzmu wielu polskich oficerów słuŜących w armiach zaborców. Jak się szacuje, w samej armii austriackiej słuŜyło w okresie napoleońskim około 20 000 Polaków. Nie uprzedzajmy jednak wypadków. To nie Dąbrowski wpadł na pomysł tworzenia legionów, lecz Wielhorski i Barss — ostatni przedstawiciele insurekcji przy Republice Francuskiej, a ideę w czyn miał wprowadzić Wybicki, który chciał dla niej pozyskać Dąbrowskiego. Wybicki apelował do Dąbrowskiego, „by w Ŝadną obcą słuŜbę nie wchodził, Ŝe rozpaczać jeszcze nie wypada, Ŝe na koniec patrzeć nam trzeba na wypadki rewolucji francuskiej"6. Pod koniec 1795 roku do Warszawy przyjechał Eliasz Tremo, przedstawiciel emigracyjnej agencji paryskiej, i przedłoŜył Dąbrowskiemu pomysł tworzenia polskiego 4
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 19. Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op.cit., s. 170. 6 Władysław Z a j e w s k i , Józef Wybicki, Wyd. Centrum Europejskiej, Toruń 2003, s. 164. 5
Edukacji
36
wojska w oparciu o Francję. Wygląda jednak na to, Ŝe Dąbrowski miał juŜ inne plany, bowiem na początku 1796 roku udał się do Berlina, gdzie badał moŜliwości — z jednej strony swojej kariery osobistej w armii pruskiej, a z drugiej — koncepcję zjednania Prus dla odbudowy Polski pod berłem Fryderyka Wilhelma II. Dąbrowski złoŜył na ręce ambasadora francuskiego w Berlinie, Caillarda, memoriał, w którym dowodził, Ŝe wzrosło zagroŜenie Prus ze strony Rosji, a w tym kontekście potrzeby odbudowy Polski pod berłem Hohenzollernów, przy poparciu Francji. W armii pruskiej słuŜyło juŜ wielu Polaków i mówiło się, Ŝe Dąbrowski moŜe otrzymać u Prusaków stopień generała dywizji, co podobno proponował mu król pruski. Prusacy traktowali Polaków bardzo selektywnie — jednym proponowano wysokie stopnie oficerskie, a innych, tak jak generała Antoniego Madalińskiego, trzymano pod kluczem w twierdzy. Idea odbudowy Polski w oparciu o Prusy, genezę swoją mająca we wcześniejszych koncepcjach sojuszu polsko--pruskiego, popierana początkowo przez władze rewolucyjnej Francji, będzie się jeszcze przewijać w najbliŜszych latach, nawet po sformowaniu legionów i przeznaczeniu ich do walki przeciwko austriackiemu Cesarstwu Rzymskiemu Narodu Niemieckiego na Półwyspie Apenińskim. Jej głównym rzecznikiem na terenie pruskim był ks. Antoni Radziwiłł, mający silne powiązania rodzinne z Hohenzollernami. Radziwiłł proponował ogłoszenie Fryderyka Wilhelma II królem Polski. Od tego pomysłu nie odŜegnywali się takŜe ani Wybicki, ani Dąbrowski. Ostatecznie polskie sondaŜe zostały wręcz wyśmiane przez Prusaków, którzy podsumowali je obrazliwie, mówiąc, Ŝe „projekt podobny mógł powstać jedynie w głowie umysłowo pomieszanej i zasługuje na głęboką pogardę". Złośliwi Francuzi zaś zaczęli oceniać polskich emigrantów w ParyŜu, którzy
37
wystąpili z takim pomysłem, jako „ludzi bez charakteru", choć to właśnie Francuzi sugerowali niedwuznacznie Polakom moŜliwość takiego rozwiązania7. W sumie była to koncepcja postawienia na jednego z zaborców, z pełną niepodległością mająca niewiele wspólnego. Twórcy legionów trzymali się jej jednak aŜ do kongresu w Rastadt. Równoległą koncepcję odbudowy Polski w oparciu o Rosję lansowała grupa skupiona przy rodzinie Czartoryskich i ta koncepcja przygotowała Aleksandrowi I grunt na przejęcie Księstwa dwadzieścia lat później, po upadku Napoleona. Powróćmy jednak do Dąbrowskiego. Nie doczekał się on Ŝadnej pozytywnej odpowiedzi na swój „pruski" memoriał, bo Prusacy po prostu nie bardzo wiedzieli, co mają z nim zrobić — kaŜda bowiem minimalnie choć zachęcająca odpowiedź antagonizowałaby ich z pozostałymi zaborcami. Po wielomiesięcznym wyczekiwaniu w Dreźnie i ostatecznym odrzuceniu w marcu 1796 roku oferty słuŜby w armii pruskiej, zdecydował się więc na poparcie idei budowy polskich legionów u boku Francji. Nie jest zupełnie jasne, czy w tym momencie Dąbrowski widział juŜ siebie jako wodza przyszłych korpusów polskich, bo przecieŜ zabiegał wtedy o przyjęcie na słuŜbę francuską, prosząc ministra wojny Petieta o przydzielenie go do sztabu armii francuskiej, nawet w charakterze ochotnika. CzyŜby nie wierzył w powodzenie tego przedsięwzięcia? Takich bezrobotnych oficerów, marzących czy słuŜących juŜ u Francuzów, było zresztą więcej. Choćby Sułkowski czy Zajączek... W kaŜdym razie równolegle Dąbrowski wysłał do Dyrektoriatu memoriał, w którym rozwijał koncepcję polskich oddziałów ochotniczych przy armii francuskiej. Oddziały te, strategicznie podporządkowane Francji, składałyby się z Polaków wcielonych obecnie do armii zaborczych, głównie z Galicji. Dowódcami 7
Ibidem, s. 165.
38
zostaliby dawni oficerowie Rzeczpospolitej. Celem politycznym dla Francji byłaby dezorganizacja armii nieprzyjacielskiej, a dla Polaków skłonienie Prus do odbudowy Polski. PoniewaŜ ze strony francuskiej otrzymano sygnały pozytywne (Polaków popierał m.in. gen. Ciarkę, późniejszy minister wojny), Dąbrowski udał się we wrześniu 1796 roku do ParyŜa. Minister wojny Petiet, po zapoznaniu się ze sprawą, uznał, Ŝe polskie formacje wojskowe na froncie włoskim będą doskonałą dywersją antyaustriacką. Problem polegał jednak na tym, Ŝe przepisy francuskie nie zezwalały na tworzenie samodzielnych jednostek cudzoziemskich. takich jak późniejsza Legia Cudzoziemska. Dyrektoriat takŜe uznał tworzenie legionów za dobry pomysł, chociaŜ wychodził z zupełnie odmiennych przesłanek. Chodziło o to, aby angaŜując się w sprawy włoskie nie tworzyć zbyt silnych wojsk narodowych włoskich, które w pewnym momencie mogłyby stać się kłopotliwe dla Francuzów. Natomiast formując legiony polskie jako „armię włoską" unikano na przyszłość problemu z aspiracjami narodowościowymi Włochów popartymi własnym wojskiem, a taką cudzoziemską, ochotniczą armię moŜna było w kaŜdej chwili rozwiązać. Ostatecznie zaproponowano rozwiązanie, które miało wyjść naprzeciw motywom politycznym Dyrektoriatu i pozwolić na ominięcie kłopotliwych przepisów francuskich. Polskie oddziały miały być wojskami posiłkowymi przy formacjach lombardzkich. Do tego jednak niezbędna była zgoda Napoleona, który podchodził powściągliwie do koncepcji Dyrektoriatu i tym samym do polecanego przez Dyrektoriat Dąbrowskiego. Napoleon miał własne plany „na Włochy", sam zresztą był włoskiego pochodzenia i właśnie przestawał uŜywać nazwiska „Buona parte"... Wygląda na to, Ŝe od samego początku zdawał sobie sprawę, iŜ taka akcja jest w sumie dywersją — nie tylko przeciw Austrii, ale i przeciwko Włochom, nie mówiąc juŜ
39 o samych Polakach, którzy zostaną ostatecznie wykorzystani i porzuceni. Polacy jednak nalegali. W listopadzie 1796 roku przygotowano dla Dąbrowskiego Uwagi do konferencji z Bonaparte, Generał, wraz z mjr. Eliaszem Tremo, udał się za „składkowe" fundusze do Mediolanu, gdzie przebywał Napoleon, i 4 grudnia został przyjęty na audiencji przez Bonapartego. Napoleon po raz pierwszy zetknął się bliŜej ze „sprawą polską" poprzez swojego adiutanta Józefa Sułkowskiego, który podobno miał pewien wpływ na to, Ŝe Napoleon początkowo zlekcewaŜył Dąbrowskiego. Sułkowski, republikanin, niewątpliwie polski patriota, nie ufał generałowi, którego uwaŜał za karierowicza i stronnika Stanisława Augusta; nie podobały mu się teŜ pomysły Dyrektoriatu. Napoleon powiedział Dąbrowskiemu, Ŝe tworzy juŜ na próbę batalion z jeńców polskich i proponował przybyłym Polakom stopnie oficerskie w tej formacji. Po tym nieudanym spotkaniu próby mediacji podjął się inny Polak, Antoni „Amilkar" Kosiński, mający dobre stosunki zarówno z generalicją francuską, jak i z rządem lombardzkim. Dzięki niemu Dąbrowski uzyskał powtórnie audiencję 4 stycznia 1797 roku, tym razem uwieńczoną sukcesem i wyraŜeniem przez Napoleona zgody na powołanie „Legionów Polskich posiłkujących Lombardię". Dnia 9 stycznia 1797 roku podpisana została konwencja pomiędzy Administracją Generalną Lombardii a generałem-lejtnantem Dąbrowskim, który przy poparciu Bonapartego zaoferował swe usługi celem przywrócenia wolności Lombardii. Tremo zaś udał się do miejsc internowania jeńców austriackich, aby rozpocząć rekrutację. I tak powstały legiony, które niebawem stały się siłą polityczną, usuwającą w cień polskie ugrupowania emigracyjne w ParyŜu. Emigracja polska we Francji, a takŜe rozrzucona w Europie, m.in. w Wenecji, była podzielona, zarówno organizacyjnie jak i politycznie, i ten charakterystyczny rys polskiej
40 emigracji niepodległościowej przewija się przez następne dwieście lat. RóŜniono się takŜe w sprawie legionów. Z jednej strony działała paryska Agencja z Barsem, Wielhorskim, Wybickim, a z drugiej tzw. Deputacja. Obie orientacje uwaŜały się oczywiście za „wyłącznych" reprezentantów sprawy polskiej wobec Francji i Prus. To podzielenie emigracji przynosiło wiele szkody sprawie polskiej i powodowało, Ŝe większość posiadanej energii i środków zuŜywano na wewnętrzne spory. Przewodniczący Deputacji, Dionizy Mniewski, deklarował wprawdzie, Ŝe nie zwalcza ona legionów, bo te dają chleb wojskowym polskim, nie przyznawał im jednak Ŝadnego znaczenia politycznego, bo powstały dla obrony cudzej wolności i ziemi8. A ile obelg musiał znieść Dąbrowski... Konwencja zawarta z rządem lombardzkim stanowiła, Ŝe korpusy Polaków otrzymają nazwę polskich legionów posiłkowych w Lombardii, a ich umundurowanie będzie zbliŜone do mundurów byłego wojska Rzeczpospolitej. Natomiast na epoletach polskich Ŝołnierzy o barwach narodowych Lombardii umiejscowiony miał być napis Gli uomini liberi sono fratelli („ludzie wolni są braćmi"). Patenty oficerskie miały wystawiać władze Lombardii, która miała teŜ wypłacać Ŝołd. Dnia 20 stycznia 1797 roku generał Dąbrowski wydał odezwę do Polaków, wydrukowaną następnie w czterech językach i rozpowszechnianą na ziemiach byłej Rzeczpospolitej: „Wierny Ojczyźnie mojej do ostatniego momentu walczyłem za jej wolność pod nieśmiertelnym Kościuszką. Upadła ona pod przemocą i nie zostaje nam jak pocieszające wspomnienie, Ŝeśmy krew przelewali za ziemię przodków naszych, Ŝeśmy widzieli nasze chorągwie zwycięskie pod Dubienką, Racławicami, Warszawą i Wilnem. Polacy, 8
JanPachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755-1818, W yd. MON, Warszawa 1981, s. 167.
41
nadzieja powstaje, Francja zwycięŜa. Ona się bije za sprawę narodów. Starajmy się osłabić jej nieprzyjaciół. Francja pozwala nam schronienia. Czekając lepszych losów dla kraju naszego, idźmy pod jej chorągwie. Te są oznakiem honoru i zwycięstwa. Legiony polskie formują się we Włoszech, na tej ziemi, niegdyś świątyni wolności. JuŜ oficerowie i Ŝołnierze, towarzysze trudów waszych i męstwa są ze mną i w bataliony się formują. Przybywajcie koledzy, rzucajcie broń, którą was nosić przymuszono. Bijmy się za sprawę wspólną wszystkich narodów, za wolność, pod walecznym Bonaparte, zwycięzcą Włoch. Tryumfy rzeczpospolitej francuskiej są jedyną naszą nadzieją. Za jej pomocą i jej aliantów, moŜe zobaczymy jeszcze domy nasze, któreśmy z rozrzewnieniem porzucili"9. Zdaniem Askenazego, odezwy legionowe Dąbrowskiego, zresztą wedle intencji samego autora i wyraźnej przestrogi Bonapartego, unikały akcentów antypruskich, natomiast zwracały się wprost przeciwko Austrii, pośrednio i Rosji. Gabinet berliński musiał wystrzegać się wobec Wiednia i Petersburga choćby cienia podejrzenia, jakoby sprzyjał owej występnej francusko-legionowej robocie. Jednak będąc jedynym z zaborców, który pozostawał w najlepszym z Republiką Francuską stosunkach, rząd pruski „nie mniej od najgorętszego legionisty" przyklaskiwał okrutnym cięgom zadawanym Austrii10. Historyk wojskowości, Zenon Krajewski, zwraca uwagę, Ŝe we wszystkich tego rodzaju odezwach i rozkazach uderza ogólne określenie wrogów Polski: „przemoc", „nieprzyjaciele", „tyrani", „ciemięŜyciele" itp. Nie nazywa się ich natomiast po imieniu: Austria, Rosja, Prusy, Odczuwa się, Ŝe przywódcy polityczni i wojskowi legionów nie byli w tym względzie konsekwentni. Z jednej strony widzieli u Ŝołnierzy konieczność kształtowania nienawiści 9
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 33. 10 Szymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, op.cit,, s. 326.
42
do zaborców, z drugiej zaś próbowali to robić, ale robili niekonsekwentnie. Ta niekonsekwencja jest chyba wy-tłumaczalna, poniewaŜ nie wiadomo było, jak potoczą się losy wojny. Liczono się zapewne przy tym z moŜliwością zawarcia porozumienia francusko-pruskiego lub nawet francusko-austriackiego w sprawie Polski. A zatem w oficjalnych dokumentach nie chciano komplikować Francuzom moŜliwości przyszłych porozumień przez imienne wskazywanie wrogów Polski i dlatego mówiono o nich raczej ogólnikowo11. Zapowiedziana odezwa rządu lombardzkiego do Polaków została ogłoszona w Mediolanie 3 lutego 1797 roku: „Szlachetni Polacy! Cnoty wasze rozbudziły zachwyt i podziw w całym świecie. Znaną jest zarówno niegodzi-wość waszych gnębicieli, jak pamiętna jest i chwalebna wasza stałość i męstwo, z jakim walczyliście, choć samotni. przeciw tyranom sprzymierzonym [...]. Nieustraszone zastępy wasze pierwsze zasłuŜyły się całej ludzkości, poświęcając swe mienie i samo nawet Ŝycie, które małoście waŜyli, gdy szło o odparcie ohydnych gwałcicieli wszelkiego prawa. Zmuszeni ustępować krok za krokiem z ziemi waszej, okrytej trupami bohaterów, nie zostaliście jednak pokonani, drodzy Polacy, dopóki Ŝyjecie. Bramie więc dłonie wyciąga do was lud Lombardii i wzywa was do współudziału w walce o wolność. Zwycięska Francja. wspierająca wszystkich, którzy zerwać i zdeptać pragną piętna niewoli, wskazuje przez tryumfy nieustanne na ziemi tej i w innych stronach, jak ustalać z oręŜem w ręku na niezachwianych podstawach oparte władztwo jedyne — władztwo ludu! Spieszcie do nas drodzy Polacy! Jak braci was przyjmiemy. Wspólną z nami będziecie mieć ojczyznę, dopokąd czas, moŜe juŜ niedaleki, nie przyniesie 1
' Zenon K r a j e w s k i , Z ziemi włoskiej do Polski stosunki społeczne i wychowawcze w Legionach Dąbrowskiego i Kniaziewicza, wyd. Adam Marszałek, Toruń 2002, s. 49.
43
wam chwili szczęśliwej, w której ujrzycie z radością swe rodziny i jako zwycięzcy odbudujecie swoją ojczyznę"12. Zwróćmy uwagę, jak poetyka tych odezw bliska jest juŜ Mazurkowi Dąbrowskiego... Dąbrowski i Wybicki podzielili się w tym momencie rolami. Pierwszy zajmował się wojskiem, drugi, choć sam teŜ miał stopień generalski nadany jeszcze przez Kościuszkę, prowadził propagandę na rzecz legionów, których był ambasadorem wobec władz francuskich. Faktycznie jednak wraz z utworzeniem legionów punkt cięŜkości polskiej polityki przesunął się z ParyŜa do Włoch. Aby postawić kropkę nad „i", Wybicki myślał o zwołaniu polskiej reprezentacji narodowej na obczyźnie w oparciu o byłych posłów ostatniego sejmu i o stworzeniu w ten sposób nadbudowy politycznej nad legionami. Zdawał sobie sprawę, Ŝe legiony bez krajowego mandatu politycznego mogą stać się łatwo zwykłym wojskiem najemnym w słuŜbie włoskiej czy francuskiej. Luźne ugrupowania emigracyjne nie miały odpowiedniego cięŜaru gatunkowego, który upowaŜniałby np. do ubiegania się o udział w konferencji pokojowej w Rastadt czy prowadzenia samodzielnych negocjacji z rządami państw europejskich. Wszyscy marzyli teŜ o włączeniu się Kościuszki. Po powrocie z Ameryki Naczelnik poparł sprawę legionów, które reprezentował mniej czy bardziej formalnie w ParyŜu wobec władz francuskich, nie zdecydował się jednak nigdy na bardziej bezpośredni udział w legionach czy nawet w polityce polskiej. Pozostawał kimś w rodzaju depozytariusza polskości, niekwestionowanego autorytetu, z którym liczyli się wszyscy Polacy, liczył się teŜ Napoleon, a później Aleksander. Tremo tymczasem prowadził rekrutację wśród jeńców austriackich i spotkał się z bardzo dobrym odzewem. Zakładano sformowanie dwóch legii odpowiadających ówczesnym francuskim trójbatalionowym półbrygadom z komMarian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 34.
44
panią artylerii. 19 stycznia 1797 roku pisał do francuskiego entuzjasty sprawy legionowej, Kazimierza La Rocha13: „Spieszę ci donieść, Ŝe moja misja idzie świetnie. Wszędzie znajduję Polaków miłujących ojczyznę i gotowych zaświadczyć to krwią własną. IleŜ radości doznałem juŜ w tej misji, iluŜ spotkałem przyjaciół wolności, którzy interesują się naszym losem i dają mi dowody najŜywszego współczucia! Oby przykład ten zapalił serca wszystkich Polaków, oby mogli wszystko poświęcić, zapomnieć dla dobra rzeczy publicznej't14. W marcu 1797 roku nowo sformowana legia w sile dwóch batalionów — grenadierskiego, dowodzonego przez szefa Franciszka Strzałkowskiego oraz woltyŜerskiego pod dowództwem Amilkara Kosińskiego — została przeniesiona do Mantui. KaŜdy batalion liczył juŜ po 1000 Ŝołnierzy i po 5 kompanii, zamiast przepisowych dziesięciu, a to z powodu braku oficerów, choć w tym czasie zaczęli napływać do Włoch oficerowie kościuszkowcy, m.in. Kazimierz Konopka. W Mantui przystąpiono do formowania trzeciego batalionu fizylierów z szefem Ludwikiem Dembowskim. W Mediolanie formowano dwa kolejne bataliony fizylierów i dwie kompanie artylerii. W kwietniu legiony miały juŜ w swoich szeregach ponad 6000 ludzi. Polacy zbierali się takŜe przez cały czas na Wołoszczyźnie, która, połoŜona nieco na uboczu, ciągle jednak stanowiła polską kartę, moŜliwą do zagrania w odpowiednim momencie. Na Wołoszczyźnie czekał na znak Denisko... Zdesperowany i pozostawiony samemu sobie, a moŜe inspirowany przez Francuzów15 lub sprowokowany przez Austria13
Ibidem, s. 15. Ibidem, s. 35. 15 Zdaniem Kukiela, napad Deniski na Bukowinę był poparty po cichu przez ambasadora Republiki Francuskiej w Stambule, generała dywizji Aubet Dubayeta, który chciał sprowokować wystąpienie Porty Ottomańskiej przeciwko Austrii. Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 44. 14
45
ków, którzy chcieli się pozbyć kłopodiwego partyzanta, Joachim Denisko, juŜ po podpisaniu w kwietniu 1797 r. rozejmu w Loeben, oznaczającego przerwanie działań wojennych przeciwko Austrii, przekracza w czerwcu 1797 roku granicę galicyjską i prowadzi działania partyzanckie w rejonie Bukowiny i Zaleszczyk. Pobity przez Austriaków pod Dobronowcami, wycofuje się z powrotem na Wołoszczyznę, a potem idzie w ślady Ksawerego Dąbrowskiego, czyli porzucając mrzonki patriotyczne przechodzi na słuŜbę rosyjską. Ośmiu partyzantów w kaŜdym razie zostaje straconych, a w całej Galicji zaostrzają się przepisy przeciwko ewentualnym partyzantom — byłym polskim wojskowym i dezerterom z armii austriackiej. Zwolennicy Deniski są rozproszeni na Wołoszczyźnie. Część z nich podąŜa za swoim dowódcą pod sztandary rosyjskie w nadziei, Ŝe ktoś wreszcie zapewni prycze w koszarach i zacznie wypłacać regularny Ŝołd. Inni, z pomocą sprzątającego cały ten bałagan Rymkiewicza, jadą do Włoch — do legionów Dąbrowskiego, Jana Henryka Dąbrowskiego. Chrzest bojowy otrzymały legiony wiosną 1797 na terytorium weneckim, podczas zamieszek ludowych skierowanych przeciwko Francuzom. Zginęło wtedy w marcu stu grenadierów legionowych w Salo, kiedy zaatakowali ich miejscowi chłopi. Pod Werona zginął niebawem pierwszy oficer polski, wicebrygadier Klemens Liberadzki, prowadzący kilkuset legionistów. Anonimowy poeta cytowany przez Askenazego napisał: „Tu mszcząc się na mieszkańcu praw ludzkich pogardy, szedł w sławie na wyścigi Sarmata z Lombardy [...] I rycerz, co odwagą w swej ojczyźnie słynął, walcząc męŜnie za swoją, za cudzą tu zginął"16. Fakt pozostaje faktem, Ŝe Polacy walczyli z Włochami, a nie z Austriakami, a jeszcze do tego rozejm z Loeben17 16 17
Szymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, op.cit., s. 283 i 284. 18 IV 1797.
46 zakładał odszkodowania dla Austrii kosztem... Wenecji. Legioniści walczyli w interesie swojego wroga! Jednak nadal trwała organizacja legionów. Utworzono sztab i dwie legie, po trzy bataliony kaŜda, i trzy kompanie artylerii pieszej. KaŜdy batalion piechoty składał się z 1 kompanii grenadierów, 1 kompanii woltyŜerów i 8 kompanii fizylierow. Kompania liczyła 143 Ŝołnierzy, w tym 4 oficerów, 14 podoficerów, 2 doboszów i 123 szeregowych. Kompania artylerii liczyła 101 Ŝołnierzy. W sumie dwie polskie legie liczyły latem 1797 roku, w momencie utworzenia Republiki Cisalpińskiej na miejsce Republiki Lom-bardzkiej, około 8000 Ŝołnierzy. Mundury przypominały mundury Rzeczpospolitej — kurtki krótkie, obcisłe, jednak granatowe jak Francuzi, obcisłe pantalony, czapki polskie rogate. Grenadierzy nosili francuskie kapelusze. Ozdoby i wyłogi sztabu głównego karmazynowe, szlify i guziki srebrne. KaŜdy batalion miał wyłogi innego koloru — pierwszy legii pierwszej karmazynowe, drugi zielone, trzeci Ŝółte. W drugiej legii pierwszy czarne, drugi niebieskie, trzeci róŜowe. Szlify i guziki przy barwie zielonej były złote, w innych srebrne. Poprzez kolorystykę starano się nawiązać do dawnych regimentów Rzeczpospolitej. Pierwszą legią dowodził generał Józef Wielhorski, z zastępcą Franciszkiem Strzałkowskim. Drugą legią dowodził generał Franciszek Ksawery Rymkiewicz, z zastępcą Antonim Amilkarem Kosińskim, a szef batalionu Wincenty Axami-towski otrzymał dowództwo nad artylerią. Latem 1797 roku, pomiędzy 9 a 20 lipca, w Reggio Emilia, gdzie stacjonował Wybicki, Dąbrowski i cała starszyzna legionów, powstał Mazurek Dąbrowskiego napisany przez Wybickiego do melodii podlaskiej pieśni ludowej — największe dzieło propagandowe legionów. W lipcu teŜ legiony przeszły na słuŜbę Republiki Cisalpińskiej. Ich status prawny miała regulować konwencja zawarta w listopadzie z rządem republiki, ale nie została ona nigdy ratyfikowana przez jej
47 ciało prawodawcze, co zawieszało legiony w próŜni prawnej i stwarzało szereg praktycznych kłopotów. Pokój zawarty w Campo Formio 17 października 179718 roku kończył wojnę europejską pierwszej koalicji na kontynencie19, ale działania militarne na Półwyspie Apenińskim, choć juŜ innego rodzaju, trwały nadal. Polacy, którzy w kampanii 1797 roku nigdy nie zmierzyli się z wojskami austriackimi, uŜywani byli głównie do tłumienia ruchów powstańczych we Włoszech. Traktat zawierał m.in. zobowiązanie obustronnej „spokójności wewnętrznej" rozwinięte w punkcie: „śadna pomoc ani poparcie bezpośrednie czy pośrednie nie będą udzielane tym, którzy chcieliby jakąkolwiek krzywdę wyrządzić jednej lub drugiej ze stron umownych". Chodziło tu o francuskie formacje rojalistyczne w Austrii i Legiony Polskie po stronie republiki. Inny punkt deklarował amnestię dla mieszkańców krajów zajmowanych przez walczące armie, co wyłączało Polaków pochodzących z Galicji. Po zawarciu pokoju i przerwaniu działań wojennych przeciwko Austrii generałowie ponoć potracili głowy — puszczano krew Wielhorskiemu, pochorował się Dąbrowski, załamał się Kniaziewicz...20. Zdesperowany Dąbrowski prosił Napoleona wyjeŜdŜającego na kongres pokojowy do Rastadtu, aby pamiętał o Polakach. Desperacja polskiego wodza musiała być wielka, bowiem Dąbrowski wysyła pismo do generała Jean Baptiste Bernadotte, wówczas ambasadora francuskiego w Wiedniu, w którym sugeruje odbudowanie Polski... z arcyksięciem Karolem na tronie, związanej z Cesarstwem Rzymskim21. Echa tych pomysłów 18
Austria zrezygnowała ze swojej części Niderlandów, czyli dzisiejszej Belgii, i mediolańskiej części Lombardii, uznając prawo Francji do lewego brzegu Renu. Uznawała Republikę Cisalpińską i Liguryjską. Otrzymała za to m.in. część ziem Wenecji na stałym lądzie. 19 W stanie wojny z Francją była juŜ tylko Anglia. 20 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 49. 21 Ibidem, s. 54.
48 znajdujemy teŜ u Askenazego, który cytuje Stanisława Potockiego, Ŝe „projekt reprezentacji jest jeden, który Polskę zbawić potrafi", Ŝe „projekt związku z Cesarzem — tj. z Austrią, myśl stosunkowo najstrawniejsza jeszcze dla magnaterii wychodźczej w niniejszej chwili przedpacyfika-cyjnej — wszystkim, nawet podług niego i Moskwie dogadzając, udać się konieczne musi"22. Nie wyszło z jednym zaborcą, to moŜe wyjdzie z drugim. Nic to, Ŝe legiony miały walczyć głównie z Austriakami. Wenecję, jak się okazało, zdobywali legioniści dla... Austrii. Ciekawe, ile o tych „austriackich" planach wiedzieli szeregowi legioniści, którzy właśnie od Austriaków uciekli? Na kongres chciał Dąbrowski posłać reprezentację polską, uprawomocnioną przez zwołanie polskiego sejmu w Mediolanie. Sprawa sejmu na emigracji nadal spędzała sen z powiek przywódców legionów, którym tak bardzo zaleŜało na „legalizacji" ich misji, praktycznie czysto wojskowej, bez szerszego zaplecza politycznego w kraju. Taki „legionowy sejm" dałby im przewagę nad wiecznie spiskującą przeciw legionom Deputacją i Sułkowskim, nieprzychylnym Dąbrowskiemu. Trochę teŜ chodziło o stworzenie przeciwwagi dla autorytetu Kościuszki, który mimo braku większej aktywności politycznej nadal waŜył wiele w sprawach polskich23. Sejmu jednak nigdy nie udało się zwołać i do Rastadu Polacy nie pojechali. „Nazbyt był Bonaparte politykiem wyrachowanym i trzeźwym, aby dla obcej sprawy naraŜać miał losy Francji, spragnionej i Ŝądającej pokoju"24. Po Campo Formio przestała istnieć Republika Lombardz-ka, na miejsce której utworzono Republikę Cisalpińską. Dąbrowski musiał zawierać nowe porozumienie z nową republiką oraz zmienić nazwę legionów na „Legiony Polskie 22 23 24
Szymon Askenazy, Napoleon a Polska, op.cit., s. 307. Ibidem, s. 309. Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 50.
49 Posiłkujące Rzeczpospolitą Cisalpińską". Legiony wykorzystane zostały w 1798 roku do walk z państwem kościelnym i z Neapolem, który przystąpił do drugiej koalicji anty-napoleońskiej, a później jako wojska okupacyjne zwalczające powstania ludowe. Walki z partyzantami włoskimi były bardzo podobne do tych, które przyjdzie staczać oddziałom polskim w Hiszpanii juŜ dziesięć lat później. Dąbrowski uwaŜał, Ŝe naleŜy cierpliwie czekać na rozwój sytuacji, na dalsze działania wojenne, które muszą nastąpić... i następują. Wiosną 1799 roku wkraczają do Włoch wojska drugiej koalicji25. Dowodzi nimi osławiony Suworow, którego wojenna doktryna była prosta: „Rekonesans? Dajcie spokój! To dobre dla tchórzów. To zda się tylko na to, aby ostrzec wroga, Ŝe jesteśmy obecni. Nieprzyjaciela zawsze znajdziesz, byłeś chciał. Kolumny na bagnety, broń biała: do ataku, Ŝelazo w brzuch wroga, oto moje rekonesanse! Jeden rzut oka, prędkość, siła — oto moje manewry!"26 Jest to teŜ polemika z „napoleońskim", manewrowym sposobem prowadzenia walki, oszczędzającym wojsko. Później zresztą i Napoleon odchodzi od taktyki walki manewrowej, rzucając po prostu duŜe siły do ataku prosto na wroga, ale taka taktyka była kosztowna — na polu bitwy pozostawały dziesiątki tysięcy poległych. Napoleon opuścił juŜ Włochy przed wkroczeniem wojsk rosyjskich; zaangaŜował się w egzotyczną kampanię w Egipcie, aby tam zadać cios Anglikom. Dyrektoriat popierał tę awanturę, woląc aby niespokojny generał był jak najdalej od Francji. Napoleon wrócił stamtąd dopiero w październiku 1799 roku, sam, tracąc praktycznie egipską armię, a przy 25
Druga koalicja 1798—1801, zawarta przez Anglię, Rosję. Austrię, Turcję i Neapol. Powodem było zajęcie przez Francję Szwajcarii i wyprawa egipska. Po zwycięstwach francuskich pod Marengo i Hohenlinden Rosja zawarła pokój 8 X 1800, a Austria 9 II 1801 w Lunneville. 26 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa-.., op.cit.y s. 67. 4 — Fucngirola 1810
50 okazji Sułkowskiego, który tym samym przestał juŜ zagraŜać Dąbrowskiemu we Włoszech. Francuski wódz miał w Europie do załatwienia pilne sprawy — Francję i... Józefinę, niekoniecznie w tej kolejności. Tymczasem legionom groziło z jednej strony wyniszczenie w walkach z powstańcami, a z drugiej brak dopływu nowych dezerterów z armii austriackiej. Status legionistów teŜ coraz bardziej przybierał postać płatnych najemników w wątpliwej moralnie wojnie, co jeszcze nie byłoby najgorsze, gdyby istotnie ktoś zechciał im wypłacać Ŝołd. A z tym było róŜnie i legioniści często po prostu głodowali, i to od prostego szeregowego po najwyŜszego rangą. Po wznowieniu działań wojennych chętnych do legionów znowu przybywało, teraz takŜe z kraju. Oficerów, na których brak tak narzekano na początku, później znalazło się tylu, Ŝe nie bardzo było wiadomo, co z nimi robić. Brakowało dla nich etatów. Legie jednak powiększano i reorganizowano; niebawem ruszyły w pole. Ale bez Napoleona zwycięstwa nie były juŜ tak oczywiste. W marcu Francuzi przegrali pod Legano, w kwietniu pod Werona, gdzie ginie Rymkiewicz. Umierając miał podobno powiedzieć: „CzemuŜ nie dały mi losy umrzeć na ziemi ojczystej?"27. W czerwcu w bitwach nad Tidonem, Trebbią i Nura legia traci co najmniej 1600 ludzi. Pod Trebbią znowu Polacy walczyli przeciwko Polakom. Po stronie austriackiej walczył Aleksander Sułkowski, brat przyrodni Józefa, adiutanta Napoleona. Byli tam teŜ „rosyjscy" Polacy, choćby Hieronim i Ksawery Lubbeccy, Aleksander Szembek28. Mantua poddaje się w końcu lipca 1799. Miasta broniło półtora tysiąca legionistów, byłych austriackich Ŝołnierzy, a jeden z punktów kapitulacji francuskiej mówił, Ŝe dezerterzy austriaccy zostaną wydani odpowiednim regimentom i batalionom. Tak się teŜ stało i miało przebieg dość dramatyczny. W sierpniu legioniści z pierwszej legii 27 28
Ibidem, s. 65. Szymon Askenazy, Napoleon a Polska, op.cit., s. 467.
51 walczą jeszcze pod Novi, osłaniając odwrót wojsk francuskich. Pod koniec października austriacka jazda, złoŜona głównie z austriackich Polaków, rozbija doszczętnie batalion legionów w bitwie pod Bosco. W końcu pada Republika Cisalpińska, a legiony tracą swoją przybraną ojczyznę i nie bardzo wiadomo, co z nimi, a raczej z pozostałą resztką, począć. Równocześnie w ParyŜu rozwaŜane są plany tworzenia nowej polskiej formacji legionowej, tym razem przy francuskiej Armii Renu. Kościuszko i Kniaziewicz, przebywający w marcu 1799 r. w ParyŜu z polecenia Dąbrowskiego, otrzymali od władz francuskich pytanie: „Czy moŜna zdezorganizować części wojska austriackiego i rosyjskiego?" Projekt, choć nie bez trudności, nabiera coraz realniejszych kształtów. Nie mówi się juŜ teraz jednak o prawie legionistów do powrotu do Polski ani o samej sprawie polskiej. Politycznie legia powstaje na warunkach oferowanych przez Francuzów, gorszych niŜ poprzednie, wynegocjowane z rządem lombardzkim. Ostatecznie 8 września 1799 roku powstaje kolejna polska legia nazwana Naddunajską, pod dowództwem Kniaziewicza. Organizuje się w Pfalzburgu. Liczy cztery bataliony piechoty po 1230 ludzi, łącznie z oficerami, cztery szwadrony lekkiej jazdy po 106 ludzi i jedną kompanię artylerii konnej. KaŜdy z batalionów piechoty składał się z 10 kompanii — jednej grenadierów, jednej szaserów i ośmiu fizylierów — kaŜda po 123 Ŝołnierzy i oficerów. W grudniu 1799 roku włączono do Legii Naddunajskiej resztki jednostki kawalerii generała Andrzeja Karwowskiego, sformowanej w styczniu 1799 ako część 1. Legionu Polskiego Republiki Cisalpińskiej29. Zarówno Legia Naddunajską, jak i szczątki legii polskich rrzy Republice Cisalpińskiej przeszły teŜ w tym czasie na 29
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie • armii francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799—1814, KsiąŜka Wiedza, Warszawa 2005, s. 176.
52 Ŝołd francuski. Resztki dwóch legionów Dąbrowskiego sprowadzono z Włoch do Marsylii na początku roku 1800 i tu podległy reorganizacji. Odtworzony legion, noszący teraz nazwę Pierwszej Legii Polskiej (w odróŜnieniu od drugiego naddunajskiego) lub nazywany Legionem Polskim we Włoszech. Miał on początkowo posiadać taki sam skład piechoty jak Legia Naddunajska. Natomiast na mocy rozkazu z 3 marca 1800 r. generał Dąbrowski zlikwidował cztery szwadrony kawalerii istniejące w składzie tamtej jednostki, zwiększył natomiast liczbę batalionów piechoty do siedmiu, z których kaŜdy składał się z dziewięciu kompanii, w tym jednej grenadierskiej. Zwiększył takŜe liczbę kompanii artylerii do pięciu. Dowódcą nowego Legionu Polskiego we Włoszech był nadal Jan Henryk Dąbrowski30. Legii Naddunajskiej wiodło się lepiej niŜ Polakom we Włoszech; uczestniczyła ona m.in. w zwycięstwie Moreau31 3 grudnia 1800 roku pod Hohenlinden. Szeregowy Jan Pawlikowski wziął tam do niewoli 57 Austriaków, a ułan--legionista „Trandowski z kompanii szóstej kapitana Dulfusa — co zdaniem Askenazego nieźle oddaje legionową fantazję — generała księcia Liechtensteina, na czele swej brygady stojącego, wskutek zakładu z kolegą swoim o halbę wina wziął w niewolę, i pomimo strzałów nieprzyjacielskich, zmęczonego i zduszonego swemu kapitanowi przyprowadził"32. Po zwycięstwie francuskim pod Hohenlinden, Moreau nie ryzykował zajmowania Wiednia i zawarty został 25 grudnia 1800 rozejm w Steyr, a zaraz potem 9 lutego 1801 roku pokój w Luneville. Traktat pokojowy powtarzał w zasadzie postanowienia traktatu z Campo 30
Ibidem, s. 241. Moreau, Jean-Victor, jeden z najlepszych dowódców w wojnach rewolucyjnych, później przeciwnik Napoleona, doradca cara Aleksandra I. Zginął w 1813 roku pod Dreznem od francuskiej kuli armatniej. 32 Szymon A s k e n a z y , Napoleon a Polska, op.cit., s. 541. 31
53 Formio. Przywrócono Republikę Cisalpińską, ale o sprawie polskiej nadal nie było nawet mowy. Rozczarowany Kniaziewicz zapowiedział juŜ po podpisaniu rozejmu w Steyr, Ŝe najemnikiem być nie chce i poda się do dymisji, jeŜeli układ pokojowy nie podejmie kwestii polskiej. Tak pisał do Napoleona: „Stan wojskowy jest najszanowniejszy, kiedy Ŝołnierz przelewa krew swoją za ojczyznę, tenŜe Ŝołnierz staje się najemnikiem, skoro nim inne powodują widoki. Gdyby pokój powszechny nie miał zmienić losu Polski, jakie prawo miałbym szafować krwią współziomków moich w sprawie, która nie byłaby sprawą ich ojczyzny? Zaiste, słusznie bym wtedy zasłuŜył na nazwę najemnika"33. Niestety, nadchodzące wydarzenia szły nieodparcie w kierunku zamieniającym polskich Ŝołnierzy w zwykłych najemników. Napoleon, teraz juŜ I Konsul, doceniał poświęcenie i waleczność legionistów, ale zdawał sobie doskonale sprawę, Ŝe politycznie Polacy stoją na przegranej pozycji i pewnie trochę dziwił się zapałowi Dąbrowskiego i Wybickiego, tak mało zakotwiczonym w realiach. Podobno legiony stawały się teŜ coraz bardziej zradykalizowane, zbyt republikańskie, a czas rewolucji pomału mijał. Jasne, Ŝe moŜna je byio uŜywać we Włoszech do tłumienia lokalnych powstań, czego nie podjęłyby się oddziały włoskie, ale ich obecność mogła draŜnić Austriaków, z którymi właśnie podpisano pokój, a którzy Polaków uwaŜali po prostu za dezerterów ze swojej armii i najchętniej przepuściliby ich przez dwa rzędy kijów. Co zatem zrobić z Polakami? W takiej duŜej masie, w jednym miejscu i to pod bronią, stanowili problem polityczny, bo mogli stać się nieobliczalni; np. mogli opanować Wyspy Jońskie na własny rachunek, bo przewijały się i takie plany... A kto miał płacić im Ŝołd? — Włosi? Francuzi? Ibidem, s. 551.
54 Czy moŜe Austriacy, którzy po sprawieniu Polakom porządnego lania wcieliliby ich znowu w swoje szeregi? Dąbrowski był po Lunneville wyraźnie zdezorientowany. Legiony reorganizowano juŜ poza nim. Odsuwano go od wojska polskiego pozornymi awansami, mającymi zaspokoić jego ambicje i odwieść od myśli jakiegoś gwałtowniejszego przeciwstawienia się francuskim planom rozwiązania legionów. W tym momencie Kniaziewicz jest załamany i niezdolny do reakcji, usuwa się po prostu. Wybicki takŜe postanowił wycofać się z Ŝycia politycznego. Dąbrowski stara się jednak przetrwać za wszelką cenę. Pisze memoriały, ma ciągle rozmaite pomysły, ale gorzej z ich realizacją. Francuzi ostatecznie reorganizują polskie oddziały, formując je w trzy półbrygady. Półbrygada Józefa Grabińskiego ma jako pierwsza zostać wysłana do tłumienia buntu w koloniach francuskich, ale Grabiński protestuje. Uzasadnia konieczność pozostawienia swojej formacji we Włoszech. Robi to tak skutecznie, Ŝe zostaje w końcu na słuŜbie włoskiej. Francuzi muszą jednak wysłać jakieś oddziały na San Domingo. Wybór pada na dwie pozostałe półbrygady, przekształcone w półbrygady z francuską numeracją 113 i 114. Legioniści cieszą się z podwyŜszonego Ŝołdu, ale teraz mają praktycznie status najemników i to juŜ nie jest ofiara na ołtarzu ojczyzny... Francuzi wywoŜą kolejno polskie półbrygady na San Domingo34, skąd mało kto wraca. Polacy giną, umierają od chorób, dostają się do niewoli, przechodzą na słuŜbę brytyjską... Umiera takŜe entuzjasta egzotycznej wyprawy, „czarny generał" Władysław Jabłonowski, szkolny kolega Bonapartego. Po San Domingo legionów juŜ prawie nie ma poza resztką we Włoszech, operującą w ramach półbrygady polsko-włoskiej Grabińskiego. Legiony zostały wybite na Haiti.
55
obcej ziemi, walcząc w warunkach gorszych często niŜ zwykli najemnicy, bez Ŝołdu, głodni, obdarci, schorowani... Gorzkie było to doświadczenie; Kukieł pisał: „Dzieje legionów zamknięte. Kilka tysięcy trupów, zakopanych na pobojowiskach nad Adriatykiem i nad morzem Toskańskim, nad Padem i nad Dunajem, na Elbie i na San Domingo. Cierpienie, męka, zwichnięte istnienia tysięcy najlepszych synów ojczyzny. Ofiary, zda się, bezpłodne. Krew popłynęła na marne. Nic nie przyszło z niej Polsce, prócz goryczy zawodu"35. Czy pomysł legionowy był chybiony? Czy teŜ moŜe sam fakt pokazania Napoleonowi, Ŝe jeszcze Polska nie zginęła, Ŝe są jeszcze Polacy, którym zaleŜy na niepodległej ojczyźnie i są gotowi poświęcić się dla odzyskania wolności kraju, był juŜ sukcesem, który później zaowocował Księstwem? Chybiona okazała się natomiast polityczna koncepcja paryskiej Agencji, polegająca na odbudowie Polski przy pomocy Francji i Prus. Legioniści ginęli walcząc za obcą sprawę, głównie tłumiąc bunty i powstania antyfrancuskie. Czy z tego bolesnego doświadczenia wszyscy wyciągnęli jednakowe wnioski? Resztka legionów dotrwała jednak w słuŜbie Królestwa Neapolitańskiego do chwili nowego otwarcia sprawy polskiej pod koniec 1806 roku. Był to wspomniany wyŜej pułk piechoty Józefa Grabińskiego i pułk jazdy Aleksandra RoŜnieckiego. Legioniści w większości chcieli wracać „z ziemi włoskiej do Polski". Nawoływał do tego Dąbrowski formujący nowe polskie legie, tym razem w kraju. Napoleon początkowo przychylał się do tych planów — mianował Grabińskiego generałem brygady i sprowadził do Poznania 16 oficerów. Potem jednak uznał, Ŝe naleŜy zachować legię jako formację na słuŜbie francuskiej. Powracających legionistów zatrzymał na Śląsku w ramach Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego..., op.cit., s. 95.
56 9. Korpusu, którym dowodził Hieronim Bonaparte, i tam dekretem z 5 kwietnia 1807 roku o organizacji wojsk polskich przychodzących z Włoch zarządził kolejną reorganizację legii, W liście do generalnego intendenta Pierre-Antoine Daru z 6 kwietnia 1806 r. Napoleon tak konkretyzował swoje plany: „Generał major właśnie wysłał panu mój dekret formujący Legion Polsko-Włoski, złoŜony z 6 batalionów i regimentu 1200 lansjerów. Jest prawdopodobne, Ŝe legion [piechoty] wyjdzie z Włoch w sile 2 tysięcy ludzi. Regiment kawalerii liczy 400 ludzi; będzie więc potrzeba dodatkowo 800 ludzi. Konie naleŜy zakupić na Śląsku, tam teŜ muszą być wykonane rzędy końskie i mundury. Konie jednostki kawalerii są małe. Co do munduru, uniformy Legionu Polskiego są powszechnie znane; jednostka nosi kokardy zarówno polskie, jak i włoskie. Trzeba się dowiedzieć, Ŝe jest dość patrontaszy i pasów na Śląsku, by wyposaŜyć 6 tysięcy ludzi; jeśli nie, naleŜy tam zgromadzić niezbędne materiały, jednak pewien jestem, Ŝe wystarczy ekwipunku po rozbrojonych jeńcach. NaleŜy napisać do księcia Hiero-nima (na Śląsku) i przekazać mu, iŜ ma wolną rękę, Ŝeby szybko zorganizować tę jednostkę-****. Dekret ten stanowił, Ŝe pierwsza legia polska będzie równieŜ płatna ze skarbu cesarskiego, będzie powiększona do 6 batalionów w trzech pułkach po 9 kompanii w batalionie i po 150 ludzi w kompanii (razem 8100 ludzi oraz około 100 ludzi w sztabie). Dekret stanowił dalej, Ŝe dyrektor wojny Komisji Rządzącej w Warszawie (wymienionej w dekrecie jako rząd polski) skieruje do Wrocławia dla skompletowania tych pułków 6600 rekrutów z Polski. Miał takŜe przesłać do księcia Hieronima listę nazwisk oficerów dla tej nowej formacji, umieszczając na niej tych Polaków, którzy słuŜyli dawniej w legiach włoskich i nad36
Guy C. Dempsey. U boku Napoleona..., op.cil., s. 237.
57 dunajskiej. To ostatnie zlecenie wskazuje wyraźnie, Ŝe w rozumieniu Napoleona nowa legia polska miała być kontynuacją dawnych legii, które słuŜyły pod jego sztandarami37. Jazdę organizował początkowo grosmajor Stanisław Klicki, a następnie dowództwo przejął grosmajor Jan Konopka. Pułk polskich lansjerów (później lansiers de la Vis tulę) miał być nadal utrzymywany ze skarbu cesarskiego i składać się z 4 szwadronów po 300 ludzi (razem 1200 lansjerów). Napoleon początkowo zamierzał oderwać Śląsk od Prus i utworzyć z niego osobne państwo dla ks. Hieronima. MoŜe miał teŜ dalsze pomysły na temat Śląska i Polski i dlatego tam właśnie chciał formować polskie oddziały, ale to tylko spekulacje. Koncepcja ta jednak upadła wobec sprzeciwu Aleksandra w czasie rokowań pokojowych w TylŜy i ks. Hieronim zamiast Śląska dostał Królestwo Westfalskie. Napoleon zadecydował w związku z tym, Ŝe legia polsko-włoska i pułk lansjerów, do których Hieronim juŜ się „przyzwyczaił", takŜe przejdą na słuŜbę króla Westfalii. W liście z 13 października 1807 roku do rezydującego w Księstwie marszałka Davouta sugerował, aby rząd polski wyjaśnił legionistom, iŜ nie moŜe ich przyjąć do swej słuŜby, gdyŜ nie ma na to środków finansowych. Jak pisze Stanisław Kirkor, przykro brzmi w tym liście argument Napoleona, Ŝe rząd polski nie moŜe nawet opłacić Legionu Północnego, który wszedł w skład armii Księstwa Warszawskiego, podczas gdy Napoleon mógłby przejąć go w cięŜar swego skarbu. Istotnie, finanse Księstwa były opłakane w wyniku zniszczeń wojennych i nałoŜonych nań cięŜarów oraz pogarszającej się sytuacji ekonomicznej na skutek blokady kontynentalnej. Nie bez znaczenia było takŜe odebranie skarbowi wielu dóbr narodowych, roz37
Stanisław Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808-1814, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1981, s. 22.
58 danych marszałkom i generałom francuskim w formie donacji cesarskich38. Śląsk to juŜ prawie Polska i legioniści mogli zrozumieć motywy skierowania ich do Wrocławia, ale z Westfalią było juŜ inaczej. Mieli oni Ŝal do rządu w Warszawie, Ŝe nie wstawił się za nimi. W archiwum Józefa Chłopickiego zachował się list starego legionisty, majora Jana Szotta, który tak oceniał ministrów Księstwa: „Ci ludzie zapominają, albo nie widzą, Ŝe za jednym skinieniem, za jednym rozkazem Imperatora całe wojsko Księstwa Warszawskiego moŜe pójść do Dalmacji, a stamtąd do Abisynii nawet, jeśli tego będzie On widział potrzebę; wszakŜe mamy Hiszpanów w Hamburgu, a regiment Izenberga w Neapolu, ale cóŜ poradzić ogolonymi łbami"39. Jako oficjalną datę powstania 1. Pułku Legii przyjęto 7 czerwca 1807 r.; później powstały pułki 2. i 3. Faktycznie jednak wszystkie pułki piechoty nowej legii zostały sformowane juŜ po zawarciu pokoju w TylŜy. Pułkami piechoty dowodzili: 1. Pułkiem płk Józef Chłopicki; 2. Pułkiem Szymon Białowiejski, mianowany 19 stycznia 1807 r. majorem, 1 lipca 1807 r. pułkownikiem; 3. Pułkiem Piotr Swiderski, równieŜ mianowany 1 lipca 1807 r. pułkownikiem. W ramach nowej formacji walczyło około 400 dawnych Ŝołnierzy legionowych i garstka dawnych oficerów. Nową legię zasiliło początkowo 800 nowych rekrutów głównie z Księstwa Warszawskiego, a pierwotne umundurowanie i uzbrojenie pochodziło z magazynów we Wrocławiu. Przyjmowano takŜe ochotników oraz dezerterów z armii pruskiej. Sądząc z brzmienia nazwisk, było wśród nich wielu Niemców. Dzięki jednemu z nich 38
Stanisław Kir kor, Legia Nadwiślańska..., op.cit., s. 26 (zob.: M. S e n k o w s k a-G ł u c k , Donacje napoleońskie w Księstwie Warszawskim, Wrocław-Warszawa-Kraków 196 8 ). 39 Stanisław K i r k o r, Legia Nadwiślańska..., op.cit., s. 26 (list z Mag deburga z 16 lutego 1808, arch. Chłopickiego t.3, k. 215) oraz przyp. s 30.
59 — Henrykowi Brandtowi, późniejszemu generałowi pruskiemu — otrzymaliśmy przekaz z pierwszej reki o historii Legii Nadwiślańskiej40. Jak pisze Kirkor, jako Ŝołnierzy wcielano do legii wielu Polaków z armii pruskiej, nie zawsze pytając ich o zgodę. RóŜny był więc element, z którego powstać miała legia polsko-włoska. Mimo to oficerowie, podoficerowie i Ŝołnierze legionowi wnieśli do nowej formacji tego Ŝołnier skiego ducha i te polskie uczucia, które oŜywiały legiony Dąbrowskiego. Dzięki temu legia polsko-włoska, nazwana potem Nadwiślańską, była nowym wcieleniem legii włoskich, ich kontynuacją. Tak to pojmował jej dowódca, gen Grabiński, i dał temu wyraz przez włączenie do obsady oficerskiej legii tych oficerów z 1. Pułku Piechoty polskiej, którzy w lipcu 1806 r. w czasie niepomyślnych walk przeciw Anglikom (Maida) w Kalabrii dostali się do niewoli angielskiej41. Legioniści wyszli ze Śląska pod koniec października 1807, a do słuŜby westfalskiej formalnie weszli 11 listopada. Posłano tam takŜe liczący kilkuset ludzi42, załoŜony i zaniedbany przez awanturnika Jana Sułkowskiego, 1. Pułk Huzarów polskich w słuŜbie francuskiej, który po rozwiązaniu zasilił Pułk Ułanów Nadwiślańskich. Legia przeszła formalnie z Westfalii do słuŜby francuskiej 20 marca 1808 roku i została skierowana przez Hanau do Moguncji. Wtedy właśnie otrzymała nazwę I Legii Nadwiślańskiej, o czym Napoleon powiadomił Davouta pismem z dnia 31 marca 1808 r. Legioniści maszerowali dalej do ParyŜa, Bordeaux, Bajonny, gdzie dokonano przeglądu i uzupełniono ich braki. Wszystkie pułki nadwiślańskie skierowano na słuŜbę do Hiszpanii w czerwcu 1808 roku i zostały zgrupowane wstępnie w Pampelunie pod dowództwem generała Lefebvre-Desnouettes, który juŜ wcześniej poznał legionistów na Śląsku. 40
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej, Armagedon, Gdynia 2002. 41 Stanisław Kirkor, Legia Nadwiślańska... > op.ciL, s. 24. 42 Dempsey pisze, Ŝe było to tylko 100 Ŝołnierzy: Guy C. D e m p s e y, U boku Napoleona..., op.ciL, s. 144.
Rozdział 3 WOJSKO, PAŃSTWO, NIEPODLEGŁOŚĆ...
Naród Ŝądający niepodległości, potrzeba koniecznie, aby ufał w swoje siły. JeŜeli nie ma tego czucia, jeŜeli do utrzymania bytu swego nie idzie przez własne usiłowanie, ale przez obce wsparcie lub łaskę, moŜna śmiało przepowiedzieć, iŜ nie dojdzie ani szczęścia, ani cnoty, ani sławy. MoŜemy widzieć w historii, czy kraj którykolwiek, co powaŜamy jego pamięć, doszedł stopnia wysokiego chwały z cudzą opieką? 1 owszem, smutnych z tego moŜna napatrzeć się skutków1. Tadeusz Kościuszko
Kiedy 21 października 1805 r. flota francusko-hiszpańska poniosła klęskę pod Trafalgarem i wiadomo juŜ było, Ŝe inwazja na Wyspy Brytyjskie nie dojdzie do skutku, rozstrzygnięcie mogło nastąpić tylko poprzez pobicie sojuszników angielskich na kontynencie. 2 grudnia 1805 roku Napoleon odnosi jedno ze swoich największych zwycięstw pod Austerlitz, w rezultacie którego zachodzą kolejne zmiany na mapie Europy. Główny cięŜar przegranej trzeciej koalicji2 ponosi jednak Austria, tracąc swoje włoskie 1
Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Trzecia koalicja, zawarta 11 IV 1805, składała się z Austrii, Rosji, Szwecji, Neapolu i niektórych księstw niemieckich. Powodem jej powstania 2
61 tereny, a przede wszystkim hegemonię w Rzeszy Niemieckiej. Austerlitz to bowiem koniec Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. 6 sierpnia 1806 roku Franciszek II zrzekł się tytułu cesarza Niemiec i przyjąwszy imię Franciszka I był juŜ tylko dziedzicznym cesarzem Austrii. Punkt cięŜkości polityki niemieckiej nie jest juŜ w Wiedniu, a prawdziwymi „Niemcami" staną się później Prusacy, z Berlinem jako głównym centrum zbierania wszystkich ziem niemieckich, choć wtedy ich przeciwnikiem będzie juŜ inna Francja i inny Napoleon. Na razie jednak ziemie niemieckie zbiera Napoleon I, tworząc tzw. Związek Reński pod protektoratem francuskim. Prusy odpowiadają na to podpisaniem sojuszu prusko--rosyjskiego 12 lipca i ultimatum wobec Francji z 26 sierpnia 1806 roku, zgodnie z którym wojska francuskie mają do 8 października "wycofać się z Niemiec na linię Renu. Napoleon ultimatum pruskie nazywa zaćmieniem umysłowym królowej Luizy pruskiej, Ŝony Fryderyka Wilhelma III, która zachęcona przez cara Aleksandra I namawiała do wojny swojego królewskiego męŜa. Prusacy istotnie postępowali nierozwaŜnie, nie czekając z rozpoczęciem działań wojennych na przybycie posiłków rosyjskich w ramach nowej, czwartej juŜ koalicji3. W październiku 1806 pod Jena i Auerstadt Francuzi rozbili bowiem Prusaków i zajęli Berlin. Dalej na wschód były juŜ dawne tereny polskie pod zaborem pruskim, a jeszcze dalej czekały wojska cara Aleksandra, u którego schronienie znalazł Fryderyk Wilhelm. Pomiędzy obiema armiami były teŜ jeszcze w pruskich rękach twierdze Kołobrzeg, Gdańsk, Tczew i Grudziądz oraz garnizony pruskie w Poznaniu, było m.in. zajęcie przez Francję Hanoveru. Po zwycięstwach francuskich pod Ulm i Austerlitz Francja podpisała 26 XII z Austrią pokój w Presz-burgu. Rosja wycofała się z Moraw nie zawierając pokoju. 3 Czwarta koalicja (1806—1807), zawarta pomiędzy Prusami, Rosją i Anglią, zakończona traktatem w TylŜy.
62 Warszawie i innych polskich miastach, które nadal kontrolowały obszar aŜ do Niemna. Zatem z Prusami i Rosją sprawa nie była jeszcze zakończona, ale Napoleon działał tu selektywnie i juŜ po bitwie pod Jena odesłał do domu sprzymierzone dotąd z Prusakami wojska saskie. Elektora saskiego podniósł do rangi króla Saksonii, Saksonię zaś włączył do podległego Francji Związku Reńskiego. W ten sposób przeciągnął Sasów do obozu antypruskiego. Stojąca przed Napoleonem ostateczna rozprawa z Prusakami, a w tym wypadku raczej ze wspomagającymi ich Rosjanami, wymagała rozwiązania kwestii przedpola dzielącego obie armie. A tym przedpolem były dawne tereny polskie włączone do Prus w wyniku rozbiorów. Napoleon miał tu dwie moŜliwości do wyboru: albo potraktować ten teren jako terytorium pruskie, które naleŜy okupować, albo wykorzystać wrogie nastroje ludności wobec pruskiego zaborcy i wkroczyć tam jako oswobodziciel, zapewniając sobie tym samym spokojne tyły, prowiant i wdzięczność Polaków. Dodatkowym argumentem na rzecz tej opcji była moŜliwość wywołania antypruskiego powstania, ułatwiającego zajęcie tych terenów i poboru rekruta do oddziałów "wojskowych posiłkujących armię francuską. PoniewaŜ Napoleon miał juŜ wcześniejsze kontakty i doświadczenia z Polakami, którzy od lat namawiali go do podjęcia kwestii polskiej, ta druga koncepcja wydawała się oczywista. W listopadzie Louis Davout zdobył Poznań, a Joachim Murat wszedł niebawem do Warszawy. Napoleon podąŜał zaraz za nimi. Przyjęty dość entuzjastycznie przez większość Polaków, mógł bez większego ryzyka wezwać ich pod swoje sztandary, rzucając kilka ogólnikowych obietnic o restytucji polskiej państwowości. „Obaczę, jeŜeli Polacy godni są być narodem" — mówił do Wybickiego w listopadzie 1806 roku idąc do Poznania. O Polsce Napoleon słyszał duŜo, ale podobno wiedział niewiele. Współczuł Polakom z powodu niesprawiedliwości
63 rozbiorów. Przeczytał teŜ Historię polskiej anarchii, dziełko Claude Carlomana de Rulhiere'a niezbyt przychylne Polakom, którego główną tezą było to, Ŝe „wrodzona skłonność do anarchii uniemoŜliwia Polakom dokonanie czegoś powaŜniejszego". Poza tym o Polsce i Polakach sporo opowiadał mu kiedyś Józef Sułkowski, ale była to teŜ „wersja Sułkowskiego", nie zawsze zgodna ze składanymi Napoleonowi memoriałami Dąbrowskiego i Wybickiego. Podobno była to w sumie wiedza dość ograniczona, co niemile zaskoczyło Dezyderego Chłapowskiego4, który był przewodnikiem cesarza w pierwszych dniach jego pobytu na ziemi polskiej. Napoleon uwaŜał, Ŝe dla zapewnienia spokoju na kontynencie przydałoby się państwo buforowe, które stanowiłoby barierę dla „ekspansji Północy" i hamowałoby terytorialne ambicje niektórych rządów. Mówił, Ŝe „nieszczęście Europy leŜy w słabości Burbonow, którzy dopuścili do rozbioru Polski"5. Na razie jednak oczywiste było, Ŝe Napoleon będzie inspirował tworzenie jakiejś formy administracji profrancuskiej na zajmowanych stopniowo terenach polskich. Oczywiste teŜ było, Ŝe przyszła polska struktura organizacyjna, jakby się nie nazywała, będzie wypadkową całego splotu wydarzeń oraz polskich moŜliwości wykorzystania sytuacji. Polacy mogli oczekiwać wiele, lecz prezenty dla nich nie wchodziły jednak w grę, nawet za wierną słuŜbę w legionach czy za poległych na San Domingo. Później, w roku 1812, wyjaśniał, Ŝe najpierw chciał się „przekonać osobiście, czy Polacy są w stanie stać się samodzielnym, niezaleŜnym państwem. Właśnie dlatego Bonaparte nie dał do tej pory Polakom całkowitej wolności, 4
Dezydery Chłapowski był oficerem gwardii honorowej witającej Napoleona w Poznaniu. W latach 1808—1809 był adiutantem Napoleona w Hiszpanii i Austrii. 5 Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 r., Wyd. Finna, Gdańsk 2006, s. 356.
64 a wydarzenia pokazały, Ŝe postąpił słusznie. Wkrótce przekona się ostatecznie, czy Polacy są godni niezaleŜności — to znaczy, czy jako naród posiadają te cenne cechy, którymi charakteryzują się niektórzy pojedynczy Polacy, i czy udowodnią, Ŝe nieszczęścia zahartowały ich ducha mocniej niŜ dobrobyt"6. Wtedy, w roku 1806, mówił Napoleon, Ŝe to nie czas na deklaracje, Ŝe to jest wojna z jej hazardem, z jej niebezpieczeństwem... No, ale to w końcu Francuzi pobili Prusaków, a nie Polacy. Napoleon potrafił liczyć i chciał maksymalnie wyzyskać to zwycięstwo. Potrzebna mu była zresztą na wschodzie baza wypadowa Cesarstwa; jak określał to Lelewel, „Francuzi chcieli sobie stworzyć w Polsce obóz dla dalszych działań"7. W tej sytuacji Polacy mogli dostać tylko tyle, ile było moŜliwe, a poza tym ile sami byli w stanie zagospodarować — militarnie, gospodarczo, intelektualnie. Polakom brakowało jednak autorytetu, brakowało samodzielnej myśli polskiej, brakowało wodza, który potrafiłby zagrać takimi kartami, jakie były juŜ rozdane. Kościuszko był wtedy juŜ tylko cieniem dawnego bohatera, zresztą odmawiał współpracy, a Poniatowski jeszcze nie zdecydował się na zostanie polskim bohaterem. Jak pisał Załuski: „Napoleon szukał Polaka, który by jego widokiem, jego wyobraŜeniu o człowieku uzdolnionym — un homme carre — jak mówił — odpowiadał. Ale niestety takich między nami nie było"8. Polacy w tym czasie takŜe szukali autorytetów, lecz... poza krajem. Potrzebowali takiego autorytetu, który mogliby opleść jak bluszcz i wspiąć się po nim do góry. Znaleźli go 6
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., s. 357 J . L e l e w e l , Wybór pism politycznych. Warszawa 1954, s. 267. Cyt. za. J. Pachoński, Generał Henryk Dąbrowski, s. 333. 8 (fi\ „człowiek o zdrowym rozsądku, tęga głowa"). Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976, s. 179.
65
w osobie Napoleona. Polak dla Polaka rzadko stanowił autorytet i tym samym Napoleonowi równieŜ było trudno znaleźć taki między Polakami; do wykorzystania pozostawali więc legionowi bohaterowie Dąbrowski i Wybicki, których Napoleon wezwał do Berlina. Zdaniem Barbary Grochulskiej — dla senatorów, wojewodów, kasztelanów Rzeczpospolitej, a takŜe dla znacznej części zwykłej, niedygnitarskiej szlachty, ci dwaj ludzie nie mogli jednak stanowić autorytetu9. Podobnie Bielecki i Tyszka uwaŜali, Ŝe generał Jan Henryk Dąbrowski, mimo niewątpliwych zasług, nie miał jednak niezbędnych wpływów i autorytetu w kraju, które pozwoliłyby mu samą tylko odezwą, wydaną wspólnie z Józefem Wybickim, poderwać rodaków i sprawić, by okazali się godni być narodem10. Innego nieco zdania jest Pachoński, który uwaŜa, Ŝe Dąbrowski cieszył się dostatecznym autorytetem, co zresztą widzieli sami Francuzi. Marszałek Davout miał jednak mieszane uczucia. Raz informował cesarza, Ŝe ,jest tu gen. Dąbrowski, bardzo lubiany i cieszy się powszechnym szacunkiem, wszyscy ofiarowują się go popierać, juŜ setka młodych ludzi z najlepszych rodzin zebrała się koło niego i kazała szyć mundury". A za chwilę pisał: „Dąbrowski jest pełen dobrej woli, lecz nie posiada zbyt tęgiej głowy i pamięci, i niczego nie umie dopilnować. Wiele mu brakuje, by cieszył się w tym kraju szacunkiem, jaki ma Kościuszko, którego imię jest na ustach wszystkich". Napoleon najpierw sondował stanowisko Kościuszki, ale Naczelnik widział upadek legionów. Swoje poglądy wyraził w broszurze Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Oczekiwał gwarancji, a Napoleon Ŝadnymi gwarancjami Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, Wiedza Powszechna, Warszawa 1966, s. 20. Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte omnienia i relacje Ŝołnierzy polskich 1796-1815, Wydawnictwo L.erackie, Kraków 1984, t. I, s. 17. 5 — Fuengirola 1810
66 nie chciał sobie wiązać rąk; mimo to ciągle miał nadzieję, Ŝe Naczelnik w końcu przyjedzie. Nawet juŜ po zaproszeniu Dąbrowskiego Napoleon pisał 3 listopada, a więc w tym samym dniu kiedy Dąbrowski ogłaszał swą słynną odezwę, do ministra policji Fouche: „Niech Pan przyśle Kościuszkę. Niech mu Pan powie, Ŝeby przyjechał jak najspieszniej, ale w zupełnej tajemnicy, pod jakimś innym nazwiskiem. Zgłosi się do generała Dąbrowskiego albo wprost do marszałka Duroca. Proszę mu dać pieniądze, ile będzie potrzebował. Niech zabierze wszystkich Polaków, którzy są przy nim"11. Kościuszko ponownie odpowiedział, źe moŜe się włączyć, ale zaŜądał obietnicy wskrzeszenia Polski w granicach przedrozbiorowych, wprowadzenia liberalnego ustroju konstytucyjnego i wolności uwłaszczonego chłopa. Oczywiście takiej obietnicy nie mógł uzyskać i na polu walki pozostawał pragmatyczny Dąbrowski z niedobitką starych legionów i perspektywą na nowe. Generał Ignacy Prądzyński tak skomentował stanowisko Naczelnika: „Kościuszko pokazał niezawisłość charakteru, a nawet i nowy rodzaj odwagi, nie ulegając urokowi, jaki podówczas Napoleona otaczał. śadnego od niego nowego udziału w powstaniu Polski nie chciał brać, jak tylko pod pewnymi warunkami, a tymi były: aŜeby Napoleon uroczyście zagwarantował niepodległy byt Polski w dawnych granicach, jako teŜ razem formę rządu liberalno-konstytucyjną. Podnosić wtedy tę ostatnią kwestię było rzeczą zupełnie przedwczesną, było niepotrzebnym komplikowaniem i utrudnianiem rzeczy juŜ i tak dość trudnej i draŜliwej. Nawet bytu Polski Napoleon nie mógł gwarantować, bo ten zaleŜeć musiał od wypadków wojny niebezpiecznej, którą Napoleon prowadził. Nie mógł on rozsądnie wiązać losów Francji i swojej egzystencji ze sprawą polską, która w oczach jego była podrzędną. JeŜeliby 11
Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 339.
67
wypadki tej wojny były pomyślne, tedy Ŝadnej nie mogło być wątpliwości, Ŝe z niej wyniknie odbudowanie Polski; w przeciwnym razie nic by nie były pomogły gwarancje Napoleona; byłyby tylko mogły skompromitować jego samego i zgotować mu wielkie kłopoty. Zresztą Napoleon nie był to człowiek, aby sobie był dał narzucać warunki, najmniej ze strony pojedynczego człowieka, zwolennika La Fayette'a i francuskich republikanów"12. Dąbrowski został zaproszony 26 października w Charlot-tenburgu do gabinetu cesarza. Napoleon pytał, ilu Ŝołnierzy polskich moŜna, zdaniem Dąbrowskiego, uzyskać z zaboru pruskiego. Ten odpowiedział, Ŝe moŜliwe jest pozyskanie dla Wielkiej Armii około 40 tys. Ŝołnierzy, nalegał jednak, aby jako kadrę ściągnąć z Włoch resztki Legionów Polskich. Oceniał, Ŝe da się wykorzystać około 3000 legionistów. Napoleon wyraził podobno zdziwienie, Ŝe we Włoszech przeŜyli jeszcze jacyś polscy legioniści. Sądził, Ŝe resztki legii, po tym jak jej większość wysłał na San Domingo, zostały ostatecznie rozbite w Kalabrii w roku 1806. Dąbrowski, biegły głównie w sprawach wojskowych, chciał mieć przy sobie kogoś znającego się lepiej na sprawach politycznych i sugerował Napoleonowi, Ŝe w dalszych rozmowach powinien brać udział takŜe Józef Wybicki. Zaproszony do rokowań Wybicki opisywał potem, Ŝe cesarz podczas rozmowy z nim chodził po pokoju koło kominka mówiąc, Ŝe jego wojsko cierpi niedostatek, on zaś ten kraj rozszarpany i zatracony chce wskrzesić, lecz pragnąłby dowiedzieć się, czy jego wojsko znajdzie tam Ŝywność i wygody. Wybicki odpowiedział, Ŝe jeŜeli wejdzie iako wskrzesiciel narodu, to sami Polacy mu wszystko dostarczą: „Czy mi to waćpan zaręczysz? — Zaręczam — śmiało odpowiedziałem, bo Polak krew i byt swój cały odda dla 12
Ignacy P r ą d z y ń s k i , Tadeusz Kościuszko w 1794 i wobec Napo-eona, Polska Biblioteka Internetowa, s. 16.
68 odzyskania swej niepodległości i ojczyzny. To mówiąc w zapale miałem uchwycić cesarza za rękę [...] on zaś czytając w mej twarzy te szczere wyznania, odezwał się: Wiem, Ŝe posiadasz wielkie zaufanie u swoich współrodaków, napisz tu więc zaraz proklamację do nich. iŜ wchodząc do Polski w trzykroć sto tysięcy wojska, iŜ gdy obaczę, Ŝe są godni być narodem, będą nim"13. W ten sposób powstała pamiętna berlińska Odezwa do Narodu Polskiego gen. Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego z 3 listopada 1806 roku, przytaczająca słowa cesarza i wzywająca rodaków do broni, nawiązująca do odezwy legionowej z 20 stycznia 1787 roku: „Jan Henryk Dąbrowski, generał dywizji i ozdobiony Orderem Wielkiego Orła Legii Honorowej i komandor Orderu Królewskiego Korony śelaznej. Józef Wybicki, reprezentant miast na sejmie 1791 roku. Polacy! Napoleon Wielki, niezwycięŜony, wchodzi w trzykroć sto tysięcy wojska do Polski. Nie zgłębiajmy tajemnic zamysłów, starajmy się być godnemi jego wspaniałości. Obaczę (powiedział nam), obaczę, jeŜeli Polacy godni są być Narodem. Idę do Poznania, tam się pierwsze moje zawiąŜą wyobraŜenia o jego wartości. Polacy! Od was więc zawisło istnąć i mieć ojczyznę: wasz zemściciel, wasz stworzą [stwórca] się zjawił. Zabiegajmy mu drogę z stron wszystkich, tak jak osieroczone dzieci rzucają się na łono ojca. Przynoście mu wasze serca i odwagę wrodzoną Polakom. Powstańcie i przekonajcie go, iŜ gotowi jesteście i krew toczyć na odzyskanie ojczyzny. Wie, iŜ jesteście rozbrojeni. Broń i oręŜ z rąk jego otrzymacie. A wy Polacy przymuszeni przez naszych najeźców [sic!] bić się za nich przeciwko własnej sprawie, stawajcie pod chorągwiami Ojczyzny swojej. 13
Władysław Zaje'wski, Józef Wybicki, Toruń 2003, s 200.
69 Wkrótce Kościuszko, wezwany przez niezwycięŜonego Napoleona, przemówi do was z Jego woli. Na teraz macie od nas rękojmię Jego oświadczonej dla Narodu obrony. Przypomnijcie sobie, iŜ proklamacja, która was do formowania legiów polskich w Włoszech wzywała, nie była ku waszej zdradzie uŜyta. Ci to są legioniści, którzy niezwycięŜonego Napoleona pozyskawszy względy, dali mu pierwsze wyobraŜenie o duchu i o charakterze Polaków. Dan w kwaterze głównej cesarskiej w Berlinie dnia 3 listopada 1806 roku. Dąbrowski, Wybicki" Odezwa oznaczała praktycznie mobilizację Polaków do Wielkiej Armii bez podjęcia kwestii niepodległości. Napoleon nie wydał własnej, zastępując ją odezwą twórców legionów, podobną zresztą w stylu do odezw legionowych, i tym samym nie zobowiązał się do niczego. Nie chciał, nie musiał, nie widział powodu. Czy to w końcu była jego sprawa, aby naprawiać to, co Polacy zapaskudzili przez sto lat? Polacy mieli walczyć u boku Francuzów tak jak dotąd — w legionach. Dopiero przyszłość miała pokazać, czy wybiją się na niepodległość. Józef Zajączek, generał w słuŜbie francuskiej, juŜ we wrześniu 1806 r. przystąpił do formowania Legii Północnej14, kolejnego polskiego legionu tworzonego z Polaków słuŜących w armii pruskiej. Napoleon po prostu improwizował na poczekaniu, tworząc wojsko z dostępnego w danym miejscu „materiału ludzkiego". Mogli to być jeńcy z obcej armii, mogli to być mieszkańcy kraju, na którego tereny wkraczał... 14
Legion Północny utworzony 20 września 1806 roku z Polaków, jeńców z armii pruskiej; dowódca gen. Józef Zajączek. Cztery bataliony, w sumie 5042 ludzi. Brał udział w oblęŜeniu Gdańska. W marcu włączony do armii Księstwa jako 5. pp. Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799-1814, s. 241.
70
Po zainstalowaniu się w Poznaniu, Wybicki i Dąbrowski, czekając na Kościuszkę, który nigdy nie miał przyjechać, działając właściwie bez Ŝadnych podstaw prawnych, nawet bez oficjalnego pełnomocnictwa Napoleona, zaczęli na własną rękę organizować administrację i wojsko. Wybicki w Liście do obywateli krajowych nawoływał do masowego poparcia wojsk napoleońskich, bez stawiania jakichkolwiek warunków wstępnych cesarzowi. Była to równocześnie kanalizacja insurekcyjnych nastrojów Polaków, tyle źe w formie zorganizowanej pod protektoratem francuskim. Podobnie potem postępowano na Litwie w roku 1812, choć z nieco gorszym skutkiem... Mówi się o powszechnym entuzjazmie, z jakim witano wkraczające do Polski wojska francuskie, co nie zawsze było zgodne z prawdą. Takie choćby świadectwo znajdujemy w jednym z pamiętników: „Był dzień pogodny. Gdy kirasjerzy przechodzili świeciło słońce; Ŝołnierze jechali bez płaszczów i lśniły się na słońcu hełmy, jako teŜ i kirysy. Patrzący na to sąsiad mego ojca, niejaki Ulatowski, obywatel, tak do mego ojca przemówił: — Sancta Marya, panie Józefie, czy waćpan widzisz to wojsko, wszakŜe to oni w Ŝelaznych sukniach. Ja dotąd powątpiewałem o klęsce naszego (pruskiego) wojska, ale pacz [sic!] no waćpan, kto jest w stanie oprzeć się temu okropnemu wojsku. Zginęliśmy! Zginęliśmy! Zginął nasz kochany król, zginęło nasze piękne wojsko — wyrzekł załamując ręce"15. W kaŜdym razie polskie siły zbrojne — kolejną legię, tym razem wielkopolską — formował Dąbrowski na polecenie Napoleona, jeszcze zanim Wybicki stworzył podwaliny prawne pod namiastkę polskiego państwa, zresztą przekraczając znacznie uprawnienia dane mu przez Francuzów. ZawaŜył precedens legionów i łatwość, z jaką spragnieni wolności Polacy poddali się emocjom, urokowi 15
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon. Gdynia 2003. s. 4.
71 legendy napoleońskiej i ostatecznie zaufali autorytetowi Dąbrowskiego i Wybickiego. Polacy mieli przez kilka lat swoje formacje wojskowe, nie było natomiast państwa polskiego. Teraz przynajmniej była nadzieja na państwo... W legii poznańskiej, organizowanej przez Dąbrowskiego, większość kluczowych stanowisk zajęli byli legioniści z Włoch, którzy wcześniej wrócili do kraju. Dąbrowski oczekiwał kolejnych z niecierpliwością, ale okazało się, Ŝe nie jest to wcale takie proste, bo Napoleon miał juŜ inne plany. Z Neapolu wróciło co prawda 16 oficerów z pułku Grabińskiego, ale 1167 legionistów Napoleon pozwolił zatrzymać królowi Józefowi Bonapartemu w jego gwardii neapolitańskiej. Inni zostali zatrzymani na Śląsku jako kadra Legii Polsko-Włoskiej na Ŝołdzie francuskim16. Napoleon po prostu zostawiał sobie otwarte róŜne opcje. Przede wszystkim chciał mieć wojsko, jakiekolwiek wojsko tam, gdzie było mu najbardziej potrzebne. Dąbrowski mobilizując Polaków odwoływał się oczywiście do patriotyzmu, ale w jego Rozkazie generalnym do bywszego wojska polskiego, w Poznaniu dnia 14 listopada 1806 roku ogłoszonym nie zabrakło teŜ groźniejszych tonów: „PoniewaŜ od rychłego uformowania siły polskiej zawisł los ojczyzny naszej, przykazuje się przeto; aby kaŜdy Polak, który w jakiejkolwiek bądź epoce wojskowo ojczyźnie słuŜył, niezwłocznie przy organizujących się korpusach stanął i komendantom onych był posłusznym i w miejscu sobie przeznaczonym pełnił obowiązki. Polak, któryby przez haniebną oziębłość względem ojczyzny lub podłą interesu prywatnego uwagę, wzbraniał lub ociągał pełnić niniejszy mój rozkaz, jako odrodny syn Ojczyzny na majątku i osobie bezwzględnie karany będzie. Ten zaś, któremu istotnie waŜne przyczyny na wezwanie moje stawić się nie pozwalają, ma oneŜ podać mi do 16
Zob. rozdział: Z ziemi włoskiej do Hiszpanii.
72 roztrząśnienia i nie prędzej, aŜ po odebraniu odemnie zaświadczenia w swym domu spokojnie zostać moŜe. Przekonany, Ŝe nie bojaźń kary, lecz miłość ojczyzny polskiemi teraz władnie sercami, z ufnością widzę wcześnie liczne jej obrońców szeregi"17. Jedyną władzę w momencie formowania polskiej legii w Poznańskiem reprezentowała okupacyjna armia francuska, czyli Napoleon, na którego ręce Dąbrowski przesłał takŜe 14 listopada do zatwierdzenia specjalny raport o organizacji siły zbrojnej. Zakładał on w nim, Ŝe z 6 departamentów — poznańskiego, kaliskiego, warszawskiego, kwidzyńskobydgoskiego, płockiego i białostockiego uda mu się wy stawić 35 128 piechoty, 750 strzelców i 11 000 jazdy. Prosił cesarza o mianowanie 1 generała dywizji, 2 genera łów brygady, 4 pułkowników i 8 szefów batalionu18. Charakterystyczny był tekst przysięgi składanej przez polskich rekrutów: „Przysięgamy wierność, ścisłe posłuszeństwo i wieczną wdzięczność Najjaśniejszemu Napoleonowi Wielkiemu, Cesarzowi Francuzów, Królowi Włoskiemu i Oswobodzi-cielowi Narodu Polskiego. Przysięgamy uznanie, uszanowanie i posłuszeństwo wojskowe generałom, oficerom i komendantom w imieniu Najjaśniejszego Cesarza i Króla nam ogłoszonym"19. Entuzjazm poznański nie powtórzył się juŜ jednak w Warszawie. Poniatowski ociągał się, rekrutacja przebiegała opornie. Wywołało to pewne rozdraŜnienie cesarza. „Moja wielkość — pisał Napoleon 2 grudnia Muratowi — nie opiera się na pomocy kilku tysięcy Polaków. W ich to jest interesie korzystać z entuzjazmem u obecnych okoliczności. Nie spotkałem się z takim egoizmem ani 17
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej. Poznań 1912, s. 114. 18 Jan Pachoński, Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 342. 19 Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 343.
73
w Kaliskiem, ani w Poznańskiem; ziemie te okazały poświęcenie i zdolność do decyzji. Niech Pan im da do zrozumienia, Ŝe ja nie przychodzę Ŝebrać o tron dla kogoś z mojej rodziny, mam tronów dosyć"20. Zgodnie z rozkazem cesarskim formujące się wojsko polskie zostało podzielone w styczniu 1807 roku na trzy legiony, składające się ze wszystkich rodzajów broni. Organizacja kaŜdego legionu była w sumie taka sama, ale kaŜdy z nich miał odrębnego dowódcę, osobny sztab, a nawet mundur z róŜną barwą wyłogów. KaŜdy legion miał się składać z czterech pułków piechoty o dwóch batalionach, z dwóch pułków lekkiej jazdy, z których jeden strzelców konnych, a drugi ułanów, po trzy szwadrony kaŜdy, z trzech kompanii artylerii pieszej, z której kaŜda obsługiwała 6 dział, oraz z jednej kompanii saperów i jednej pociągów. Ogółem jeden legion miał liczyć 9000 ludzi21. Praktycznie mamy tu do czynienia z kontynuacją koncepcji legionów, zarówno jeśli chodzi o nazwę, jak i brak państwowości polskiej. Dopiero formalne ich przejęcie na Ŝołd Księstwa i zmiana nazwy z legii na dywizje zmienia ten stan rzeczy, a przynajmniej częściowo — nadal bowiem funkcjonują polskie oddziały nie podlegające polskiemu dowództwu wojskowemu i nie otrzymujące polskiego Ŝołdu. Wyłączenie trzech pułków z kaŜdej legii/dywizji i skierowanie ich do słuŜby w Hiszpanii na francuskim Ŝołdzie (obok Legii Nadwiślańskiej) jest dowodem, Ŝe koncepcja pomocniczych wojsk złoŜonych z Polaków, funkcjonujących na zasadzie legii cudzoziemskiej była aktualna przez cały okres napoleoński. Pułki 4, 7 i 9, wyodrębnione latem 1808 roku, nosiły juŜ jednak nazwę dywizji Księstwa Warszawskiego. 20
Jacek Tu pal sk i, Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON, Warszawa 1983, s. 25. 21 Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie. Księstwo Warszaw skie 1807-1814, Wyd. Gebethner i Wolf, Kraków 1905, s. 5.
74 Z całej tej sytuacji zaczęła się pomału zarysowywać pewna praktyka postępowania, która wychodząc od potrzeb wojskowych i aprowizacyjnych Francuzów stworzyła podstawy organizacyjne pod przyszłe polskie państewko satelickie w sferze wpływów Napoleona. Ta struktura była praktycznie gotowa przed TylŜą; trzeba było ją tylko jakoś nazwać. Czy Polacy powinni byli w tym momencie zaufać Napoleonowi? Czy rzeczywiście wierzyli w hasło umieszczone na powitalnym transparencie w Warszawie: Wznosić upadłe państwa, wracać im imiona dziełem tylko jest Boga lub Napoleona72. Nie mieli po prostu zbyt wielkiego wyboru, choć jego stosunek do Polaków i doświadczenia Legionów nie pozostawiały zbyt wiele miejsca na zaufanie. To Polacy mieli plany związane z Napoleonem, a nie Napoleon z Polakami. On tylko potrafił urzeczywistnić te nadzieje, ubrać ich w mundury i dać im broń do ręki, unikając jednocześnie jakichkolwiek zobowiązań, które mogłyby później skrępować swobodę jego działań poli-tycmych. Polityka, jak wiadomo, to sztuka osiągania tegp^ co moŜliwe. I tak było w wypadku Polski napoleońskiej. Jak powiedział francuski minister spraw zagranicznych: „Niepodległość nie jest tylko prawem, lecz jest faktem. Naród jest niepodległy, skoro moŜe egzystować sam z siebie. I nie moŜe egzystować sam z siebie, kiedy jego zjednoczone siły okaŜą się niewystarczające do jej zachowania"23. Wszystko to, co działo się od grudnia 1806 roku do lipca 1807, czyli od wkroczenia Francuzów do Poznania do podpisania traktatu w TylŜy, było wielkim prowizorium i wszystko mogło się zdarzyć. W międzyczasie była jeszcze Pruska Iława w lutym 1807 i Frydland w czerwcu. Po 22
Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni. Iskry, Warszawa 1967, s. 75. Minister spraw zagranicznych ks. Bassano w piśmie z 13 lipca 1812 roku do ambasadora Bignona. Cyt. za: Władysław M a j e w s k i , Józef Wybicki, Toruń 2003, s. 247. 23
75 bitwie pod Pruską Iławą, kiedy Francuzi stracili pewność siebie, Napoleon wysłał do Fryderyka Wilhelma III do Kłajpedy generała Bertranda, aby zaproponować Prusakom zwrot ziem na wschód od Łaby z ofiarowaniem królowi pruskiemu korony polskiej za odstąpienie od Rosji i przymierze z Francją. Miał teŜ oświadczyć, Ŝe „cesarz nie przywiązuje do Polski Ŝadnej wagi, odkąd ją poznał"24. Prusacy liczyli jednak na sojusz z Rosją. Napoleon dąŜył do rozstrzygającej bitwy z Rosjanami i Prusakami, a spektakularne zwycięstwo oczywiście dawałoby mu wolne ręce, takŜe w sprawie polskiej. Armia francuska utknęła w Polsce na błotnistych drogach, śnieg sypał francuskim Ŝołnierzom w oczy i tak naprawdę to i wojsko, i Napoleon, mieli juŜ dość tej „pierwszej wojny polskiej". Francuzi, którzy ugrzęźli w Polsce w błocie, mówili: „Przeklęte bagno, i oni nazywają to Ojczyzną"25. Pruska Iława okazała się jednak pyrrusowym zwycięstwem — pole walki zostało co prawda w rękach Francuzów, ale Wielka Armia poniosła tak ogromne straty, Ŝe straciła juŜ zdolność do jakichkolwiek dalszych działań ofensywnych, nawet do pościgu za wycofującymi się Rosjanami. Praktycznie obie strony były juŜ niezdolne do dalszej walki. Nic nie zostało rozstrzygnięte, nic nie było przesądzone. Armie udały się na leŜa zimowe, a sprawa polska nadal była otwarta. Do rozstrzygającej bitwy doszło dopiero 14 czerwca 1807 pod Frydlandem i tam faktycznie zakończyła się wojna z Rosją i Prusami. Zwycięstwo Napoleona było tym razem całkowite. Mając 54 tys. Ŝołnierzy, zdołał rozbić 69 tys. wojsk przeciwnika. Teraz trzeba było zrobić coś z polskim terytorium, które zajęli Francuzi, czyli przede wszystkim zadbać o interesy francuskie. Talleyrand uwaŜał, Ŝe trzeba nakłonić cesarza, Ŝeby porzucił myśl o Polsce. „Z Polakami organizuje się 24 25
Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 361. Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski, s. 348.
76
tylko bałagan...". Napoleon właściwie chciał się pozbyć Polski jak najszybciej w moŜliwie najbardziej korzystny sposób. Nie chcieli Polski Prusacy, więc moŜe Rosjanie? Najlepiej gdyby wziął ją sobie Aleksander i z wdzięczności za to stał się dobrym sojusznikiem Francji27. Napoleon wcale nie dąŜył do pobicia Rosji, lecz do włączenia jej w orbitę swojej polityki, i w tym kierunku szły kończące „pierwszą wojnę polską" rokowania w TylŜy w lipcu 1807 roku. Polski właściwie nikt juŜ nie chciał. Nie chciały jej pobite Prusy, które i tak juŜ wcześniej obawiały się, Ŝe wchłaniając tak wielki kawał Polski i tak wielu Polaków państwo pruskie ulegnie daleko idącej... polonizacji. Rosja nie chciała w tym momencie Polski, bo antagonizowałoby to ją z Prusami i tym samym wymuszało sojusz z Francją. Ostatecznie Aleksander zgodził się przyjąć obwód białostocki; reszta ziem polskich miała stanowić strefę buforową pomiędzy obszarami wpływów obu cesarzy. Przy rokowaniach nie było Polaków, bo przecieŜ nie było wtedy Ŝadnej Polski. I tak w wyniku kompromisu powstało coś, co nazwano Księstwem Warszawskim. Państewko było małe, ale wystarczające, by moŜna przeprowadzać legalny pobór rekruta... W TylŜy uznano jednak istnienie państwa polskiego, co w pewnym sensie przekreślało rozbiory, a za istnienie tego państwa odpowiedzialność przejmował Napoleon. Chodziło juŜ tylko o to, aby fakt ten przedstawić Europie w takim świetle, aby mógł zostać zaakceptowany. 26
Jean O r i e u x , Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, PIW, War szawa 1989, s. 419. 27 Marian Kukieł uwaŜał, Ŝe Napoleon powziął wtedy myśl oddania Polski jako osobnego królestwa Aleksandrowi. Polska, wdzięczna Fran cuzom za odzyskany byt polityczny, byłaby naturalną przeciwwagą dla antyfrancuskich i antynapoleońskich wpływów rdzennej Rosji. Po odmowie Aleksandra, który najwyraźniej nie chciał naraŜać się zaprzyjaźnionym Prusom, Napoleon powiedział, Ŝe w Polsce i państwach przyległych chce mieć tylko barierę dzielącą dwa wielkie cesarstwa. Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, s. 150.
77 Napoleon zetknął się dotąd z kilkoma projektami odbudowy Polski. Najwcześniejsze mówiły o jej restytucji pod berłem pruskim, w ramach rzeszy niemieckiej; stąd moŜe łatwość, z jaką oferował Polskę Prusakom. Pomysły ,,pruskie" francuskich polityków były momentami dość daleko idące. Ostatni napoleoński minister spraw zagranicznych, Armand Caulaincourt, wspomina: „Zaczęliśmy rozmawiać na temat Prus i pokoju w TylŜy. Powiedziałem Cesarzowi, Ŝe moim zdaniem w TylŜy niepotrzebnie pognębiono Prusy, podczas gdy naleŜało zrekonstruować je choćby pod roboczą nazwą Królestwa Polskiego, skoro byłoby to dla nas korzystne. Niestety Cesarz zburzył juŜ Prusy — buforowe państwo, które naleŜało ocalić ze względu na jego połoŜenie w centrum Europy. Będąc na miejscu Bonapartego wielkodusznie wybaczyłbym Prusom i odrodził je w formie wielkiego państwa bez udziału Rosji — a to po to, by wciągnąć ją w zakres oddziaływania swych wpływów. I tak by się teŜ stało, gdyby nadać Prusom charakter państwa polskiego"28. Napoleon pamiętał teŜ niewątpliwie obszerny memoriał o Polsce, opracowany dla niego, jeszcze jako pierwszego konsula, przez Jana Bonneau, byłego posła francuskiego w Warszawie. Memoriał brał za punkt wyjścia konieczność utemperowania Rosji, a za środek do tego — częściowe przywrócenie Polski. Na taką „Polskę" miał się złoŜyć trzeci zabór pruski z Warszawą aŜ do Warty, obydwie Galicje i bliŜej nieokreślony podolsko-litewski odłam Trzeciego zaboru rosyjskiego. Odzyskana w tych granicach część Polski, pod elektorem Fryderykiem Augustem jako monarchą konstytucyjnym przy ustawie majowej, stanowiłaby z Saksonią jedno zjednoczone na zawsze państwo, połączone terytorialnie pasem ziemi na Śląsku, scedowanym 28
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia... y s. 359-
78 w tym celu przez Prusy za odpowiednie odszkodowanie. Takie polsko-saskie państwo weszłoby w skład związkowy Rzeszy Niemieckiej. Były w tych wywodach wątki, które utkwią w głowie Bonapartego i kiedyś odnajdą się Ŝywcem w jego Księstwie Warszawskim pod berłem saskim jako części składowej Związku Reńskiego, w jego natarczywych staraniach o zdobycie terytorialnego śląskiego łącznika, w jego rokowaniach o odstąpienie Galicji29. Jak pisze biograf Talleyranda, Jean Orieux, zanim jednak doszło do zwycięstwa i traktatu pokojowego, trzeba było organizować z Warszawy wojnę i administrować... okupowaną Polską (uŜywa właśnie takiego sformułowania). Zadanie to powierzył Napoleon swojemu ministrowi spraw zagranicznych. W tym spustoszonym kraju Talleyrandowi poruczono troskę o aprowizację wojska; wywiązał się z tego ku wielkiemu zadowoleniu Napoleona30 — dodajmy, Ŝe chyba rękami Wybickiego i innych Polaków, których cesarz, ten wybawca Polski, straszył rozstrzelaniem i spaleniem kraju. Polacy jednak dość dobrze znajdywali się w całej sytuacji, mimo Ŝe nie wszyscy zdawali sobie sprawę z realiów, na co zwracał uwagę Fryderyk Skarbek: „W stosunkach państw sprzymierzonych i narodów pomoc sobie niosących rzadko bywa, aby się jeden dla drugiego poświęcał, a jeŜeli to miało miejsce, nastąpiło skutkiem jakiego politycznego błędu niŜ dobrze zrozumianego interesu własnego. Wszystkie te zimnego rozsądku uwagi nie mogły znaleźć przystępu do umysłów Polaków, odurzonych nadzieją odrodzenia się ojczyzny. Napoleon przyszedł do Polski z ogromnym wojskiem, więc przyszedł po to, aby Polskę przywrócić; przemówił łaskawie do posłanników narodu, uczynił mu niejaką nadzieję, więc dotrzyma danego słowa; bo tak wielki człowiek nie moŜe 29 30
Szymon Askenazy, Napoleon a Polska, s. 503. Jean O r i e u x , Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, s. 416.
79 być przeniewiercą, a tak szczęśliwy bohater nie znajdzie Ŝadnej przeszkody w dopełnieniu przyrzeczeń swoich. Oddał broń w rękę Polakom, widział w krótkiej chwili jakby cudem stworzone wojsko, męŜnie obok jego hufców walczące, więc pójdzie aŜ do dawnych granic Polski, bo kaŜdy krok uczyniony naprzód wzmocni jego szeregi. A jednak zatrzymał się u brzegów Niemna i na samych nurtach jego w d. 25 czerwca 1807 roku zawarł pokój z mocarzami posiadającymi polskie kraje"31. Okupację francuską nazwano ostatecznie Księstwem Warszawskim i to księstwo było czymś optymalnym, co mogło się w tym momencie wydarzyć Polakom — bez przywódców, prawie bez armii, z małym terytorium. Trzeba teŜ przyznać, Ŝe Polacy zdali w tym momencie egzamin, uzyskując więcej niŜ chciał im dać Napoleon, utrwalając podstawy nowoczesnego państwa polskiego i, co waŜniejsze, zachowując je później, po klęsce Napoleona, w prawie nienaruszonej formie w postaci Królestwa Kongresowego. Księstwo to duŜo mniej niŜ królestwo; Konstytucji 3-go Maja nie udało się przywrócić, nową podyktował sam Napoleon. Nastąpiło tu pewne odwrócenie priorytetów. Uznano prawa Wettynów do sukcesji polskiej, zgodnie z Konstytucją 3-go Maja, ale... Księstwo dostało króla, który przestał być elektorem saskim, a został księciem warszawskim; tym razem stał się królem saskim, a nie polskim... „Dałem mu Księstwo traktatem tylŜyckim, by nie wzbudzać zaniepokojenia — mówił Napoleon — to panujący starzec i Niemiec. Ale gdybym był tworzył Królestwo Polskie, to dla takiego narodu jak wy dałbym zupełnie innego króla. Król saski jest człowiekiem zacnym, cnotliwym, lubię go, ale to starzec bez energii"32. 31
Fryderyk Florian Skarbek, Dzieje Księstwa Warszawskiego, Wyd. Saturnin Zorawski, Warszawa 1897, t. II, s. 6 32
Marian Kukiel Wojna 1812 roku, t. I, s. 72.
80 Z tym królem dla Polski, zdaniem Napoleona, sprawa nie była wcale łatwa, i to z wielu powodów. W czasie odwrotu spod Moskwy tak zwierzał się on Caulaincourtowi: „Oczywiście, Ŝe chciałem odrodzenia Polski, ale nie pod rządami króla, który będzie trząsł się przed Rosją i za dwa lata odda kraj pod jej skrzydła. Polska nie moŜe mieć króla z wyboru, to nie harmonizowałoby z sytuacją innych krajów Europy. Natomiast ustanowienie dziedzicznego tronu doprowadziłoby do rywalizacji między znamienitymi rodami i wszystko znowu zakończyłoby się podziałem Polski. Jak pan sądzi, czy na przykład Litwinom odpowiadałby Poniatowski? MoŜliwości petersburskiego dworu i opieka monarchy wielkiego imperium zawsze będą bardziej pociągające niŜ maleńki dwór pani Tyszkiewicz w Warszawie. Trzeba przyłączyć do Polski nowe terytoria, musimy zrobić z niej wielkie państwo. Trzeba dać jej Gdańsk i dostęp do morza, Ŝeby mogła wywozić swoje towary. Polsce potrzebny jest władca-cudzoziemiec: Polak wzbudziłby zbyt wiele zawiści. Przedwczesne wyznaczenie tego monarchy mogłoby jednak osłabić zapał Polaków, poniewaŜ na razie sami nie bardzo wiedzą, czego chcą. Czartoryscy, Potoccy, Poniatowscy i inni mają wygórowane ambicje"33. Księstwo miało suwerenność podwójnie ograniczoną na rzecz Saksonii, czyli w sumie Niemców, choć „Saksonia" brzmi bardziej neutralnie, oraz Francji, czyli Napoleona. Zdaniem Barbary Grochulskiej, szczególnie kłopotliwe było mieszanie się, uprawnionych co prawda do ingerowania w sprawy Księstwa, sojuszników francuskich i saskich. Szybko okazało się, Ŝe pomimo obecności w stolicy prawowitego władcy, francuscy pełnomocnicy Napoleona nie przestają wtrącać się do poczynań rządu polskiego. Ich kompetencje nie zostały zresztą jasno określone. W rezul33
Armand Caulaincourt, Wspomnienia..., s. 358.
81 tacie trudno się było rozeznać w gmatwaninie władz polskich, saskich i francuskich34. ChociaŜ wodzem naczelnym armii Księstwa Warszawskiego został formalnie ksiąŜę Józef Poniatowski, faktyczny nadzór strategiczny nad wszystkimi wojskami na terytorium Księstwa sprawował w imieniu Napoleona marszałek Dovout. Mówił o tym rozkaz cesarza z dnia 12 lipca 1807 roku: „Całe terytorium Księstwa Warszawskiego będzie pod dowództwem marszałka Davout; będą do niego naleŜały: dowództwo wojsk, obrona twierdz, artylerya, inŜynierya, administracja etc. — wszystko będzie do niego naleŜało. Zatem będzie miał pod swoimi rozkazami: wojska polskie, saskie, 5-ty korpus armii, dywizyę dragonów generała Lahoussaye [...]"35. Polacy jednak dość szybko rozszyfrowali postawę marszałka Davouta. Wybicki tak pisał w listopadzie do St. Kostki Potockiego: ,JDavout bierze ton wielkiej przyjemności z nami, mówi do nas językiem współ-Polaka, ale nam kaŜe rzeczy robić, które my znowu bez wiedzy naszego króla robić nie chcemy"36. Historyk wojskowości, sam takŜe wojskowy, Marian Kukieł, tłumaczył to ponad sto lat później w ten sposób: ,JDla niego (Napoleona) było Księstwo, zdobyte oręŜem francuskim, wschodnim przedszańcem Wielkiego Cesarstwa. Armia polska, tworzona przy jego nieustannej pomocy czynnej, pod jego genialnym okiem wielkiego organizatora, była częścią jego przyszłej Wielkiej Armii. Krajem tym, środkami jego, krwią jego synów dysponował, jak własnym"37. 34
Barbara Grochulska, Księstwo Warszawskie, s. 102. Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., s. 8. 36 Władysław Zajewski, Józef Wybicki, s. 231. 37 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, s. 156. 35
6 — Fuengirola !810
82 Jan Henryk Dąbrowski gubi się gdzieś w biegu wydarzeń. Organizuje po raz kolejny swoje legiony, tym razem juŜ w Polsce, liczy na naczelne dowództwo w kraju, ale kiedy wszystko jest juŜ gotowe, legiony stają się dywizjami, z których pierwsza Dąbrowskiego nagle staje się trzecią, jego pułki są wysyłane do obrony twierdz i do Hiszpanii, a on sam jest wodzem bez armii. Powtarza się tu sytuacja włoska, kiedy legie sformowane przez Dąbrowskiego nie znalazły się ostatecznie pod jego dowództwem. Napoleon wybiera Poniatowskiego, poniewaŜ chce go związać z sobą, a wie, Ŝe Dąbrowski pogodzi się z sytuacją. Najlepszy byłby oczywiście Kościuszko, ale skoro ten nie chce, to pozostaje tylko Poniatowski, który ponadto pociągnie za sobą polską arystokrację, obawiającą się francuskiego jakobinizmu. Poniatowski z początku trochę hamletyzuje, ale wszystkie oczy w Warszawie są skierowane na niego, wszyscy oczekują, łącznie z zaborcami, Ŝe Pomatowski zadeklaruje się po którejś stronie albo przynajmniej pozostanie neutralny. W sytuacji kiedy w Warszawie są juŜ Francuzi, na neutralność ani nawet na jakieś pole manewru nie bardzo jest miejsce. I Poniatowski robi to, co było nieuniknione — deklaruje się po stronie francuskiej i tym samym otwiera sobie drogę do dowództwa nad polską armią, praktycznie do odgrywania pierwszej roli w nowym państwie. To on był tak naprawdę, a w kaŜdym razie stawał się z dnia na dzień, faktycznym księciem warszawskim, oczywistym spadkobiercą Stanisława Augusta Poniatowskiego i najwyŜszym autorytetem w kraju, szczególnie po pierwszej od lat wygranej przez Polaków wojnie roku 1809 z Austriakami i po przyłączeniu części Galicji do Księstwa. Nominalny ksiąŜę warszawski, król saski, był w sumie figurantem, nawet nie plenipotentem Napoleona, bo ten sprawował kontrolę nad Księstwem przez swoich przedstawicieli. Dziś zresztą nikt nawet nie pamięta imienia księcia warszawskiego, a wszyscy wiedzą, kto to był ksiąŜę Józef Poniatowski.
83 Małe księstwo miało więc swojego wielkiego księcia i Napoleon chyba wiedział co robi, wysuwając Poniatowskiego jako depozytariusza polskości, zamiast przywrócenia innych jej symboli — króla, królestwa i postanowień Konstytucji 3-go Maja. Poniatowski i jego autorytet dawał gwarancję polskości Polakom w księstwie w unii personalnej z saskim królestwem, wchodzącym w skład napoleońskiego niemieckiego Związku Reńskiego. Dlaczego Napoleon nie powierzył godności księcia warszawskiego Poniatowskiemu? Wiedział prawdopodobnie, Ŝe wywyŜszając jednego, urazi innych. Nie bez znaczenia była tu zła sława ostatniego króla, a moŜe i obawa, Ŝe w ten sposób ustanowi dynastię Poniatowskich. Mogłoby to zostać zrozumiane jako wytyczenie pewnej linii postępowania, jako wyraźna obietnica Napoleona co do restytucji królestwa z Józefem Poniatowskim na tronie polskim. Księstwo było czymś o szczebel wyŜej niŜ okupacja francuska, a o szczebel niŜej niŜ suwerenne państwo; wystarczało, aby dać Polakom nadzieję i związać ich w taki sposób, który z kolei nie wiązał Napoleona. A Napoleon do niczego zobowiązywać się nie chciał, a szczególnie nie chciał zbyt rozbudzać polskich ambicji. Polska miała być przede wszystkim napoleońska, a raczej do dyspozycji Napoleona, który mógł zrobić z nią, co chciał. PoNw\e.Txa\^c tron polski któremuś ze swoich "braci, np. Hieronimowi, co sugerował Aleksander38, Napoleon teŜ byłby zobowiązany do utrzymania tego państwa. Król saski jako ksiąŜę warszawski nie zobowiązywał natomiast Napoleona do niczego, podkreślał prowizorium rozwiązania polskiego, co mogło być atutem w kolejnych układach pokojowych. Równocześnie moŜliwe było narzucenie Księstwu warunków ekonomicznych, o czym poniŜej, zbliŜonych niemal do okupacji, i wyprowadzenie z Księstwa znacznych 38
Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, s. 78
84 oddziałów wojska polskiego, dysponowanego swobodnie przez Napoleona. W wypadku państwa całkowicie suwerennego byłoby to o wiele trudniejsze... Poniatowski był potrzebny w takim „wymiarze", jaki określił Napoleon, wymyślając dla Polaków Księstwo. Dąbrowski był natomiast zawsze potrzebny, zawsze dyspozycyjny, kiedy trzeba było organizować czy reorganizować wojsko, i zawsze wywiązywał się z tego bez zarzutu — w okresie włoskim, w roku 1806, w roku 1809 podczas wojny z Austrią, wreszcie w roku 1814, kiedy to został po śmierci Poniatowskiego naczelnym wodzem polskiej armii, i w końcu w roku 1815, kiedy odtwarzał polską armię dla Konstantego. W dniu 3 maja 1807 roku nowo utworzone dywizje Księstwa Warszawskiego, przekształcone z dotychczasowych legii, uczestniczyły w uroczystości poświęcenia orłów narodowych i składały przysięgę podobną do przysięgi poznańskiej, niepozostawiającą Ŝadnych wątpliwości, komu słuŜą: „Przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu, w Trójcy św. Jedynemu, Ŝe powołani do rzędu obrońców tego kraju, będziemy Naj. Cesarzowi i Królowi Napoleonowi wierni, prawu i Rządowi podlegli, przełoŜonym wojskowym posłuszni i Ŝe będziemy do ostatniego tchu bronić ojczyzny i Ŝe nigdy, póki nam zdrowia stanie, chorągwi naszych nie odstąpimy. Tak nam Panie BoŜe dopomóŜ"39. Popularny był w tym okresie satyryczny wierszyk: „Księstwo Warszawskie, a pieniądz pruski, Wojsko polskie, król saski, a kodeks francuski"40. Co chciał osiągnąć Napoleon wkraczając na ziemie polskie? Czy spełniał jakąś misję historyczną, czy wywiązywał się z obietnicy danej Polakom? Właściwie nie moŜna 39
Cyt za: Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie s. 110. 40 Cytuję za Władysław Z a j e w s k i , Józef Wybicki, s. 234.
]807-1814,
85 nawet tak formułować problemu, bo przede wszystkim chciał pobić do reszty Prusaków i dogadać się z Rosjanami, nawet za cenę oddania im Polski, która jakby była po drodze. Efekt wskrzeszenia Polski był czysto uboczny, choć okazał się stosunkowo najtrwalszy. Praktycznie cesarz nie miał Ŝadnych planów i po prostu przez cały czas improwizował, stosownie do okoliczności. Natomiast niewątpliwie kaŜdą zaistniałą sytuację chciał maksymalnie wykorzystać, zgodnie ze swoimi potrzebami. Tereny polskie traktował w pierwszym rzędzie jako obszar okupowany, na którym naleŜało zapewnić spokój i prowiant dla armii francuskiej. Zdaniem Caulain-courta, Napoleon dał Polakom nadzieję, aby podnieść ich na duchu, nie wiąŜąc się jednocześnie Ŝadnymi zobowiązaniami, które mogłyby stanowić przeszkodę dla jego kolejnych projektów lub uniemoŜliwić mu takie postępowanie, które w danym momencie będzie dla niego wygodne. Caulaincourt zwraca teŜ uwagę, Ŝe powstanie państwa polskiego mogłoby pozbawić Francję polskich Ŝołnierzy, „którzy są nam teraz tak bardzo potrzebni w kampanii hiszpańskiej"41. Po prostu Napoleon zdawał sobie doskonale sprawę, Ŝe suwerenne polskie państwo mogło mieć zupełnie odmienne pomysły na politykę zagraniczną, niŜ Francuzi... Francuska armia okupacyjna Davouta, licząca około 100 000 Ŝołnierzy, przebywała na terytorium Księstwa do września 1808 roku. Spokój i współdziałanie ludności podbitego terytorium moŜna było zapewnić sobie rozmaitymi ustępstwami na jej rzecz; w wypadku Polski była to mglista obietnica niepodległości, sformułowana tak, aby zobowiązać się jak najmniej, a uzyskać jak najwięcej. A co było w tym momencie najbardziej mu potrzebne, to wojsko i pieniądze; jedno zresztą wiązało się z drugim. Rekrutację do polskiej armii załatwiali za niego patriotyczni Polacy. Sprawy finansowe, ściśle związane z wojskowymi, zostały 41
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., s. 358.
86 uregulowane w kilku etapach, z których najwaŜniejsze były, juŜ po utworzeniu Księstwa, układy bajońskie, które praktycznie wyznaczały miejsce i zadania Księstwa w systemie napoleońskim. O co chodziło podczas rozmów w Bajonnie? OtóŜ w zaborze pruskim moŜna było łatwo zaciągać kredyty na rynku berlińskim, Prusacy bowiem hojnie udzielali polskiej szlachcie kredytu. Miało to swoje dobre i złe strony. Równocześnie ceny zboŜa poprawiły się, gdyŜ na jego wywozie przestały ciąŜyć pruskie cła tranzytowe, niegdyś zwrócone przeciwko Polsce. W 1806 roku wojna Prus z Napoleonem sparaliŜowała jednak handel, popyt na zboŜe spadł, ceny równieŜ — a procenty, i tym samym długi, rosły! W chwili utworzenia Księstwa Warszawskiego na jego prywatnych majątkach ciąŜyły juŜ długi na rzecz banków berlińskich w wysokości 43 milionów franków. Po pobiciu Prus Napoleon przejął wszelkie wierzytelności i zadłuŜenia polskiej szlachty wobec rządu pruskiego. Rozmowy w sprawie regulacji finansowych z ramienia Francji prowadził minister spraw zewnętrznych, Jean Baptiste Champagny, a ze strony polskiej przedstawiciele Komisji Rządowej Księstwa Warszawskiego, m.in. Stanisław Potocki i Ksawery Działyński. Napoleon zrzekał się na rzecz księcia warszawskiego popruskich dochodów z papieru stemplowego oraz naleŜności za dostarczone Księstwu popruskie wyposaŜenie wojskowe, bilansował wcześniejsze zadłuŜenie Księstwa i dochody z Ŝup solnych Księstwa do sumy 3 milionów franków, którą kazał sobie wypłacić w dniu 1 lipca 1808 roku. Równocześnie Napoleon odstępował księciu warszawskiemu sumy popruskie, które miał zagwarantowane przez traktat drezdeński z dnia 22 lipca 1807 roku. Sumy te na mocy układu z Prusami przypadły Francji, która mocą konwencji w Bajonnie 10 maja 1808 roku odstąpiła te prywatne wierzytelności rządowi Księstwa za 20 min franków, płatnych gotówką w ciągu trzech lat. W zamian za tę
87 darowiznę ksiąŜę warszawski zobowiązał się do wystawienia bonów francuskich na sumę 20 milionów. Pozornie wyglądało to bardzo korzystnie dla Księstwa, ale praktycznie egzekucja długów od szlachty okazała się bardzo trudna i groziła albo bankructwem szlachty, albo.., rządu Księstwa. W ten sposób polski podatnik musiał poświęcić niemal 10% budŜetu na wykupienie hipotek, budynków i wyposaŜenia, które zaledwie 12 lat wcześniej zabrali mu Prusacy, a które teraz dostały się w ręce Francuzów jako wojenna zdobycz. Rząd Księstwa musiał ostatecznie zaciągnąć poŜyczkę na ich spłacenie, aby wywiązać się wobec Francuzów. Sam dług jednak pozostał, tyle Ŝe w innej formie. Odpowiedzialny za administrowanie długiem Wybicki uznał w końcu sprawę za beznadziejną i w lipcu 1811 roku podał się do dymisji ze stanowiska prezesa Instytutu Kredytowego sum bajońskich. Tymczasem wobec blokady kontynentalnej Anglii moŜliwości wywozu zboŜa ustały, rynek pruski zamknął się, ceny spadły, a gospodarstwo było zdewastowane. W rzeczywistości nie moŜna było liczyć na ściągnięcie naleŜności i cała transakcja nabrała cech kontrybucji nałoŜonej na okupowany kraj. Tak więc rząd Księstwa spłacił Napoleonowi dług, ale potem na podstawie traktatu wiedeńskiego 1815 r. rząd pruski znowu odzyskał prawo ściągnięcia całej dawnej wierzytelności z majątków polskich42. Owe „sumy bajońskie" wzbudzały wiele kontrowersji i do dziś funkcjonują w języku polskim jako coś niewyobraŜalnie kosztownego. Zupełnie teŜ nie zwracał Napoleon uwagi na polskie interesy, kiedy ponadawał dawne majątki królewskie wartości 20 min franków swoim siedemnastu marszałkom i generałom, a po zwiększeniu obszaru Księstwa w 1809 r. jeszcze za 10 min. Większość donatariuszy zostawiła swe dobra w rękach dzierŜawców pruskich, a dochody wywoziła za granicę. Donacje te uszczupliły w znacznym stopniu dochód z dóbr 42
Wojciech Z a l e w s k i , Tysiąc lat naszej wspólnoty, Veritas, Londyn 1961, s. 241.
88 narodowych. Nie dość tego — obdarowani uchylali się od płacenia skarbowi Księstwa naleŜnych podatków. W końcu zgodzili się na płacenie 5, a nie jak obowiązywało w Księstwie — 24 procent podatku od czystego dochodu, a i z tym było róŜnie. Wskutek tej polityki Księstwo Warszawskie znajdowało się stale na krawędzi ruiny finansowej43. Wpływy finansowe uzyskane w Księstwie przeznaczał Napoleon na potrzeby własnej armii, a armia tworzona w Księstwie miała być finansowana przez kulejący budŜet kraju. O losie polskich armii zadecydowano de facto takŜe w B ajonnie. Zresztą zawarto tam równieŜ tzw. drugą konwencję bajońską. 24 czerwca 1808 r. Księstwo Warszawskie, jak się dość szybko okazało, nie było w stanie ponosić kosztów utrzymania 30-tysiecznej armii polskiej, mając takie obciąŜenia finansowe. Tak w kaŜdym razie podpowiadali Polakom Francuzi, licząc równocześnie, Ŝe Księstwo będzie ponosić część kosztów utrzymania francuskiego korpusu okupacyjnego. Równolegle do konwencji finansowej ksiąŜę warszawski i Napoleon podpisali umowę, na podstawie której moŜliwe było przejęcie przez Francuzów części armii polskiej — trzech pułków piechoty Księstwa — po jednym z kaŜdej legii, które przeszły, podobnie jak cała Legia Nadwiślańska, tworzona z Polaków poza strukturą Księstwa, na Ŝołd francuski. Tak więc skarb Księstwa został jakoby odciąŜony finansowo przez Francuzów, ale czy rząd francuski wypłacał regularnie Ŝołd Polakom, czy dbał o ich uzbrojenie, umundurowanie i zaprowiantowanie? Pułki, o których mowa — 4., 7. i 9. — odesłano jako dywizję Księstwa Warszawskiego do Francji, skąd następnie trafiły do Hiszpanii, o czym będzie mowa w dalszej części ksiąŜki. Władze Księstwa zostały zmuszone do przyjęcia 43
MnoŜyły się teŜ dezercje z wojska, którym skrycie sprzyjali właściciele ziemscy, odzyskując w ten sposób poŜądaną siłę roboczą. (Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, s. 106).
89 takiego rozwiązania, wychodząc z załoŜenia, Ŝe trzymanie wojsk polskich na obczyźnie będzie mniejszym złem niŜ zmniejszanie liczby wojsk stacjonujących w kraju. Potem w obliczu wojny 1809 roku i tak trzeba było improwizować i powoływać pod broń nowych rekrutów, tworzyć nowe pułki nie licząc się z kosztami, więc ta cała argumentacja o odciąŜeniu skarbu Księstwa była tylko pozornie logiczna. Udało się jednak wynegocjować, mając na względzie doświadczenia z San Domingo, Ŝe pułki przechodzące na Ŝołd francuski nie będą wykorzystywane w koloniach zamorskich. Z kolei pułki 5., 10. i 11., juŜ poza umową bajońską, skierowano na Ŝyczenie Francuzów do Gdańska i twierdz pruskich, podobnie jak 4. Pułk Strzelców Konnych. W ten sposób Księstwo straciło juŜ na wstępie połowę swojej armii. Nagminne było teŜ zabieranie polskiego rekruta na słuŜbę francuską, co dotyczyło niemal połowy rekrutów z terenu Księstwa, powołanych do wojska w latach 1807— 1808. Zaczęło się od włączenia do francuskiej gwardii pułku szwoleŜerów. Poborem w Księstwie uzupełniono pułki Legii Polsko-Włoskiej następnie przekształconej w Legię Nadwiślańską i odesłanej do Hiszpanii na Ŝołdzie francuskim. Uzupełnienia dla dywizji Księstwa, przez cały czas napływały równieŜ z kraju. Takie traktowanie Księstwa i jego armii jednoznacznie określało instrumentalny stosunek Napoleona do Polaków i nie rokowało niczego dobrego na przyszłość. Powodów do rozczarowania polityką Napoleona nie brakowało legionistom we Włoszech, nie mówiąc juŜ o San Domingo. Jednoznacznie krytyczny był Kościuszko, ale zachowywał się pasywnie. Polacy w administracji i władzach wojskowych Księstwa mieli oczywiście swoje zdanie na ten temat, ale starali się wywiązywać jak najlepiej ze swoich obowiązków i unikać otwartej krytyki. Widziano minusy, ale nadal była nadzieja na plusy
90 — ciągle przecieŜ istniały szanse i wydawało się, Ŝe Księstwo to tylko początek drogi. TakŜe Sasi nie byli zupełnie zadowoleni z całej sytuacji i snuli rozmaite plany — jeŜeli jeszcze nie do końca spiskowe, to w kaŜdym razie krytyczne w stosunku do Napoleona. Ciekawe, Ŝe pierwsze pomysły antynapoleońskie w Księstwie wyszły właśnie ze strony Sasów, a nie Polaków. Podobno, jak pisze Bielecki, kiedy pułkownicy trzech polskich pułków — Sułkowski, Sobolewski i Potocki — byli juŜ w drodze do Hiszpanii, spotkali w ParyŜu hr. Fryderyka Senffta von Pilsacha, wówczas saskiego ambasadora, który nie darzył Napoleona sympatią, a trzem polskim pułkownikom tłumaczył, Ŝe jadą do Hiszpanii nie po to, aby walczyć o Polskę, lecz aby zaspokoić ambicje cesarza. Feliks Potocki, twórca i dowódca 4. Pułku Piechoty Księstwa "Warszawskiego, "był sceptycznie nastawiony do napoleona i całej hiszpańskiej awantury. Przez cały czas pobytu w Hiszpanii usiłował uzyskać przeniesienie do kraju. Nawiązał teŜ kontakty z opozycją antynapoleońską, zarówno we Francji, jak i w Hiszpanii. W końcu udało mu się wrócić do Księstwa, a motywem był zły stan zdrowia. O przeniesieniu marzył takŜe Sułkowski, faktyczny dowódca polskiej dywizji, lecz ten z zupełnie innych powodów. Sułkowski wrócił do Księstwa, Sobolewski zginął w Hiszpanii. I tak pod koniec roku 1810 w Hiszpanii nie było juŜ pierwotnych dowódców polskiej dywizji; w ten czy inny sposób opuścili szeregi, zostawiając polskich Ŝołnierzy na obczyźnie44. Podobno Senfft von Pilasch, juŜ jako minister spraw zagranicznych Saksonii, sugerował związek Księstwa z Saksonią na równych prawach, a nawet wspólne wystąpienie przeciwko Napoleonowi, i szukał polskich sojuszników45. Barbara Grochulska pisze: 44
Robert Bielecki we wstępie do: Antoni Paweł S u l k o w s k i , Listy do Ŝony z wojen napoleońskich, Czytelnik, Warszawa 1987, s. 23. 45 Jarosław C z u b a t y , Wodzowie i politycy, Wyd. Viator, Warszawa 1993, s. 131.
91 „Miano zapewnić sobie poparcie Austrii, Anglii i Szwecji, neutralność Rosji zajętej konfliktem tureckim. Okolicznością pomyślną, która nadawała imprezie cechy realizmu, było obsadzenie twierdz nad Wisłą i Odrą wojskami saskimi i polskimi. Dla swego planu pozyskał Senfft równieŜ środowiska wojskowych, przede wszystkim Feliksa Potockiego, nieprzejednanego wroga bonapartyzmu od czasów wojny hiszpańskiej, a równieŜ Dąbrowskiego, Zajączka, Fiszera, Niemojewskiego i RóŜnieckiego. Wybuch anty-napoleońskiej wojny miał nastąpić wiosną 1811 roku"46. Krytycznie do Napoleona nastawiony był takŜe Dezydery Chłapowski —jeden z pierwszych Polaków, który go spotkał w Poznaniu i wprowadzał w sprawy polski. Później Chłapowski został adiutantem cesarza i był z nim w Hiszpanii. Przed Napoleonem ostrzegał go juŜ Kościuszko; było to w ParyŜu na przełomie marca i lutego 1808 roku. Chłapowski znalazł czas, aby odwiedzić Tadeusza Kościuszkę, mieszkającego w Berville koło Fontainebleau. Naczelnik pochwalił, co prawda, jego wstąpienie na słuŜbę w armii napoleońskiej, ale ostrzegł go teŜ przed nadmiernym entuzjazmem: „Podczas kilku dni feryi pojechałem do Berville za Fontainebleau do jenerała Kościuszki. Mieszkał u przyjaciela swego pana Zetner, Szwajcara, który miał dom w Bendlle i przy nim folwarczek, na którym nasz zacny naczelnik rolnictwem się trudnił. Zastałem go w ubiorze wieśniaka francuskiego, w słomianym kapeluszu, w półfraczku szaraczkowym, miał krótkie spodnie i mocne trzewiki. Zęby wierzchnie juŜ był potracił, co mu wymowę psuło. Był dla mnie łaskaw, opowiadał mi wojny, które odbył, i przypominam sobie, Ŝe gdy atak pod Racławicami na baterią moskiewską mi opisywał, rzucił się, jak gdyby go coś naprzód porwało, gdy wymówił: naprzód wiara! i słomiany kapelusz na głowie tak mocno przycisnął, iŜ go zgniótł zupełnie. 46
Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, s. 186.
92 Niezawodnie przeniósłszy się pamięcią w ten dzień, tak teraz kapelusz, jak wtedy czapeczkę krakowską, na głowie przycisnął. Opisywał mi takŜe klacz wilczatą, na której siedział, kiedy przy końcu bitwy pod Maciejowicami u wiązł w błocie i kozacy rannego dostali. Powiedział mi następnie, te dla mnie pamiętne słowa, tyczące się, mego połoŜenia przy cesarzu: «Dobrze, Ŝe słuŜysz i Ŝe się uczysz. Ucz się pilnie i gdy będzie wojna, uwaŜaj dobrze na wszystko, przy boku cesarza moŜesz uzbierać sobie wiele wiadomości i doświadczenia. Nagromadzaj ich, ile będziesz mógł, by kiedyś stać się uŜytecznym naszej nieszczęśliwej ojczyźnie. W dobrej do tego jesteś szkole, ale nie myśl, nie podchlebiaj sobie, Ŝeby on (cesarz) Polskę wskrzesił — on tylko o sobie myśli, Ŝadnej wielkiej narodowości, a tern więcej ducha niepodległości nie cierpi. To jest despota, zaspokojenie ambicyi osobistej, to jedyny cel jego. On nic trwałego nie utworzy, tego jestem pewien. Ale to wszystko tobie młodemu nie przeszkadza, Ŝebyś przy nim nabrał doświadczenia, uczył się strategii. Znakomity on wódz, a chociaŜ on naszej ojczyzny nie wskrzesi, to oficerów nam moŜe wykształcić wielu, a bez takowych Ŝleby było, choćby Bóg zesłał nam później szczęśliwe okoliczności. Powtarzam, ucz się pilnie, ale on nic dla nas nie zrobi»"47. Ostatecznie Chłapowski zerwał z Napoleonem kilka lat później. Przy jakiejś okazji sekretarz Napoleona, Agathon Fain, uwaŜając Chłapowskiego za Francuza, pokazał mu francuskie propozycje pokojowe przygotowywane na rozmowy w Pielaszowie (rozejm 4 VI 1813). Chłapowski juŜ ze wstępu zorientował się, Ŝe Napoleon wyraŜa zgodę na przyłączenie Księstwa Warszawskiego do Rosji lub na przyjęcie przez Aleksandra tytułu króla Polski, co sugerowali Austriacy jako mediatorzy48. 47
Dezydery C h ł a p o w s k i . Pamiętniki, cz. I. Wojny napoleońskie, Poznań 1899, rok 1808, s. 29-30. 48 Jacek T u p a 1 s k i. Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON, Warszawa 1983, s. 98.
93 „Z Neumark rozkazano mi eskortować wielkiego koniuszego Caulincourt do zamku naprzód Leuthen, a potem Pleswitz, gdzie traktował o pokój z jenerałem Szuwałow. Staliśmy na podwórzu i zsiedliśmy z koni. Z jen. Szu-wałow przyszło kilkaset Kozaków, którzy takŜe zsiedli z koni, rozmawialiśmy więc z oficerami, opowiadali nam, gdzie stali w Polsce i zdarzyło się, Ŝe wspomnieli o kilku domach mi znajomych. Zapytałem się pułkownika kozackiego, czy by nie był łaskaw oddać na pocztę głównej kwatery moskiewskiej list do mego ojca, który napiszę i zostawię niezapieczętowany. Przyobiecał mi to uczynić, ale prosił, Ŝeby zapieczętować, tylko on adres napisze, a nikt nie otworzy. Wszedłem do pałacu uprosiwszy sekretarza cesarskiego, który był z Caulin-courtem, o papier, napisałem list do ojca. Znajdując się sam na sam z sekretarzem w pokoju (Caulincourt był w drugim z Szuwałowem i Kleistem), pokazał mi on propozycye do układu cesarza z cesarzem Aleksandrem. Zaraz na wstępie ofiarował cesarz Aleksandrowi całe księstwo Warszawskie i pozwalał, albo Ŝeby przyjął tytuł króla polskiego, albo Ŝeby księstwo Warszawskie wcielił do swego cesarstwa. Sekretarz cesarski, który miał mnie tak, jak za Francuza, widywał mnie bowiem kilka lat przy cesarzu, ani domyślić się mógł, jaką we mnie straszną rewolucyą sprawił, pokazując mi ten projekt pokoju. Aby nie zdradzić pomieszania mego, wyszedłem i tak byłem zamyślony, Ŝe dopierom się ocucił, gdy mnie pułkownik kozacki przytrzymał i o list zapytał. Oddałem mu go z konotatką, jaki adres ma napisać. List ten doszedł mego ojca. Kozacy dla nas zawsze byli grzeczni, jakby pamiętali, Ŝe niegdyś byli z nami. Stanęło zawieszenie broni, nie pokój, jak cesarz proponował. Pomaszerowaliśmy napowrót do Drezna. Tam napisałem prośbę o dymisyą i oddałem marszałkowi Soult. Bardzo był zdziwiony i próbował mię nakłonić do pozostania
94 w słuŜbie. Nie mogłem sekretarza Fain kompromitować i mówić wszystkim o owych propozycyach pokoju, bo mi je pokazał był pod sekretem. PrzecieŜ powiedziałem o tern kapitanowi Jordanowi, z którym byłem w przyjaźni, i jenerałowi Chłopickiemu. Ten zaklął po swojemu i powiedział, Ŝe wolałby tłuc kamienie, niŜ dłuŜej słuŜyć temu człowiekowi. Obaj się podali do dymisyi"49. Wielu polskich oficerów rozczarowanych polityką Napoleona prosiło o dymisję i wracało do kraju. Sułkowski wrócił z Hiszpanii do Księstwa po tym, jak Poniatowski mianował go generałem. Przy Napoleonie trwał jeszcze po Lipsku, kiedy to na chwilę został polskim naczelnym wodzem, ale pobitego cesarza odprowadził tylko do Renu... Dopiero wtedy Dąbrowski, którego udział w spisku antynapoleońskim był raczej poboŜnym Ŝyczeniem von Pilascha, objął naczelne dowództwo, na które liczył juŜ 1807 roku. Feliks Potocki zmarł przedwcześnie po powrocie z Hiszpanii i trudno spekulować, czy angaŜowałby się bardziej przeciwko Napoleonowi. Koncepcja hr. Fryderyka Senffta von Pilascha nie została nigdy zrealizowana w Księstwie, częściowo z powodu przygotowań do „drugiej wojny polskiej" i nadziei z tym związanych. Sasi odstąpili od Napoleona dopiero po Lipsku. Niezadowolenie prostych Ŝołnierzy objawiało się dezercjami, często juŜ w fazie rekrutacji, a takŜe potem. W Hiszpanii dochodziło nawet do buntów, kiedy francuski sojusznik kazał walczyć bez butów i bez Ŝołdu...
Dezydery C h ł a p o w s k i , Pamiętniki, cz. I. Wojny napoleońskie, rok 1813, s. 160-161.
Rozdział 4 DO BRONI!
Najjaśniejszy Cesarz Fryncyi i Król Włoski, którego wysoka opatrzność nie przestaje czuwać nad krajem, wspaniałomyślnością i potęgą swoją wskrzeszonym, mając od Księcia Imci dAuerstadt (Davout) marszałka państwa a naszego dowódcy, naszego pośrednika i mocą opieki i dobrodziejstw, których od Niego ludzkość i Księstwo Warszawskie doznały, drugim prawem obywatela ciągłą wiadomość o chęciach kraju i jego niedostatkach i przekonany co więcej, Ŝe nie moŜe Narodowi Polskiemu uczynić przyjemniejszego upominku, jak dając mu broń w rękę, której pod jego okiem i wodzą okazał się godnym, raczył łaskawie ofiarować młodym jego rycerzom 12.900 karabinów pieszych, 1300 muszkietów, 820 par pistoletów i 750 szabel dla jazdy. Rozkaz dzienny Napoleona z 21 września 1808 roku1.
Wojsko przede wszystkim! Dać Polakom broń do ręki — to, zdaniem Napoleona, najlepszy upominek, jaki moŜe uczynić narodowi polskiemu, a przy okazji zasilić szeregi Wielkiej Armii. Nowe polskie legie tworzone przy armii francuskiej na fali polskiego entuzjazmu trzeba było jednak najpierw zorganizować. Trzeba teŜ było zachęcić je do walki u boku Napoleona. Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op.cit., s. 197.
96 JuŜ w dniu 13 listopada 1806 roku marszałek Luis-Nicolas Davout, któremu podlegały tworzące się polskie legie, donosił cesarzowi o przekazaniu Dąbrowskiemu pierwszych partii karabinów. Ta broń, tzw. poczdamska, to nietypowy jak na tamte czasy karabin piechoty M 1801 {Infanteriegewehr Modeli 1801) kaliber 15.5 mm (w praktyce 15-15,8 w zaleŜności od manufaktury) miał długość 144—145 cm, przy długości lufy 104,5 cm, z niezwykle długim bagnetem — 79 cm (zwykle bagnet piechoty miał długość 45—50 cm). Konstruktorem karabinu był kpt. von Nothardt, stąd potocznie broń nazywano karabinem Notharda (NothardtGewehr). Karabin ten charakteryzował się dobrą donośnością i mniejszym odrzutem niŜ inne. Testy przeprowadzone przez von Scharnhorsta w 1810 roku wykazały, Ŝe na 200 strzałów oddanych na dystans 400 kroków do celu szerokiego na 100 stóp i wysokości 6 stóp (np. tyraliera wojska) karabin ten uzyskał 67 trafień. Do roku 1806 wyprodukowano 40 tys. sztuk Infanteriegewehr Modeli Ml801. Karabin ten przejęli Francuzi z arsenałów pruskich i wyposaŜyli nim głównie sojusznicze wojska Związku Reńskiego, ale i Polaków. Otrzymywały go przewaŜnie kompanie grenadierów, czyli wysokich i silnych Ŝołnierzy walczących zwykle w pierwszej linii. W arsenałach pruskich znaleziono teŜ standardowe modele Infanteriegewehr Ml 780 dla grenadierów i Fusieler-gewehr Ml 787, które przydzielano kompaniom woltyŜerów. Oba miały ten sam kaliber 19 mm, ale róŜną długość. Ml 780 miał 144 cm, w tym lufa 105, a M1787 137 cm, lufa — 96,5. Oba teŜ były cięŜsze od Infanteriegewehr Modeli 1801, który waŜył 4,24 kg: Infanteriegewehr Ml 780 — 4,51 kg, a Fusieler-gewehr Ml 787 — 4,34 kg. 14 listopada 1806 roku Dąbrowski przedstawił Napoleonowi projekt poboru 8684 rekrutów z departamentu poznańskiego; pobór miał być zrealizowany w ciągu dwóch tygodni. Później, 29 listopada, przedłoŜył kolejny projekt organizacji 40-tysięcznej armii (32 000 piechoty i 8000
97 jazdy) z terenów polskich zajmowanych przez Francuzów, a znajdujących się dotychczas pod administracją pruską. Osobno miało się organizować pospolite ruszenie w sile 6400 szlachty konnej, a mobilizacja w Poznańskiem miała zostać zakończona 15 grudnia 1806 roku. Generał Józef Niemojewski, organizujący siłę zbrojną w Poznańskiem, w raporcie z 27 listopada 1806 roku skarŜył się jednak Dąbrowskiemu, Ŝe nie pomagają mu miejscowe władze, wymawiając się brakiem instrukcji; narzekał teŜ na słaby dopływ rekrutów. Miał ich dopiero 169 w tym tylko 40 umundurowanych: ,Xiczba ochotników pomnaŜa się co dzień z młodzieŜy. Zapał jej napełnia mię radością. Smutną jest tylko rzeczą, Ŝe dawni oficerowie równej gorliwości nie dzielą. Niedostatek ich czyni spóźnienia w organizacji regimentu. Lata tu proklamacja króla pruskiego, groŜąca śmiercią obywatelom idącym do powstania"2. O ile w grudniu 1806 roku pewien entuzjazm był w Wielkopolsce (mniejszy juŜ w Warszawie), to osłabł on po TylŜy, kiedy okazało się, Ŝe sprawy wyglądają wcale nie tak, jak by sobie tego Polacy Ŝyczyli. JuŜ sformowanie szwoleŜerów gwardii szło z trudnościami, kiedy dla większości oczywistym się stało, Ŝe walczyć będą poza granicami kraju. Gdzie? Jeszcze nie było wiadomo, ale wspomnienie gorącego San Domingo studziło zapały takŜe i zwykłych rekrutów, mających niebawem pomaszerować przez Niemcy na jakąś daleką napoleońską wojnę. Organizacja legii posuwała się naprzód, ale trudno powiedzieć, Ŝe do polskich formacji wstępowano entuzjastycznie, choć Dąbrowski starał się, jak mógł. „Rozpoczęta przez generała Dąbrowskiego organizacja w Poznańskim, była juŜ prawie dokonana do końca grudnia. Kompanie liczyły po 150 Ŝołnierzy. Ubiór prawie kompletny: kurtka narodowa, płaszcze lubo róŜnokolorowe mieli 2
Jacek T u p a l s k i , Generał..., op.cit., s. 26.
7 — Fuenglrola 1810
98 wszyscy, niemniej bieliznę i obuwie. Nie było tylko patronaszy, ani tornistrów; torby płócienne zastępowały miejsce tornistrów, ale nie chroniąc od wilgoci, nie wielką oddawały przysługę; ładunki zaś, których kaŜdy Ŝołnierz miał po kilka ledwo, mieściły się po kieszeniach kurtki. Ale doświadczony generał Dąbrowski umiał wzniecić zapał w piersi kaŜdego Ŝołnierza i takie zaufanie w bagnecie, Ŝe wszyscy dość mało dbali o resztę"3. W grudniu 1806 roku ksiąŜę Józef Poniatowski nie otrzymał jeszcze Ŝadnych wyraźnych uprawnień w zakresie ogólnego kierowania organizacją armii polskiej. Nie było teŜ wtedy Ŝadnych formalnych polskich władz i praktycznie nadzór nad całością sprawowali dowódcy armii francuskiej, czyli Davout i Murat. Murat polecił jednak 7 grudnia Poniatowskiemu podjęcie obowiązków dowódcy i przedstawienie „sposobów i środków organizacji sił zbrojnych w prowincjach, gdzie jeszcze nie jest zorganizowana". Poniatowski wydał w Warszawie Odezwę do dawnych towarzyszy broni, informując w niej o swoim powrocie „do rangi i czynności, którą w wojsku Jego Królewskiej Mości posiadałem". Wzywał w niej do „obejmowania dawnych rang w mających się formować korpusach". Byli wojskowi mieli weryfikować swoje dawne patenty w kancelarii księcia. Poinformował teŜ króla pruskiego Fryderyka Wilhelma HI, Ŝe pod wpływem woli narodu przywdziewa mundur polski i czuje się całkowicie uwolniony z dotychczasowych zobowiązań wobec króla pruskiego. 15 grudnia wydał rozporządzenie o poborze 6200 rekrutów dla formowania Legii Warszawskiej. Poniatowski przedstawił teŜ Muratowi swój własny Ogólny projekt organizacji armii polskiej, który zakładał powołanie 40-tysięcznej armii, składającej się z 27 860 piechurów, 9285 kawalerzystów i 2855 artylerzys-tów. Kawaleria miała być zorganizowana w pułki. Ustalono, 3
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op.cit., s. 58.
99 Ŝe organizacja siły zbrojnej na Mazowszu będzie zgodna z zasadami i rozkazami ustalonymi juŜ przez Dąbrowskiego4. Pierwsza dywizja w sile 6400 Ŝołnierzy, gotowa do wyruszania w pole pod dowództwem generała Henryka Dąbrowskiego, powołana została rozkazem dziennym Napoleona 2 stycznia 1807 roku. W jej skład weszły gotowe juŜ bataliony i szwadrony Legii Poznańskiej. Zwróćmy uwagę, Ŝe to sam Napoleon wydawał rozkazy konstytuujące polskie wojsko i Ŝe w sumie było to wojsko Napoleona... Kolejne rozkazy z dnia 23 stycznia poddawały zresztą dywizję Dąbrowskiego pod komendę marszałka Lefebre i posyłały ją pod Gdańsk; oddziały Legii Kaliskiej formowanej przez Zajączka w Kaliszu, na razie w sile czterech batalionów, wysłano pod Grudziądz, a rozkazem z dnia 28 stycznia Napoleon połączył sześć batalionów sformowanych w Łęczycy i Łowiczu, a takŜe cztery w Warszawie, w Legię Warszawską pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego. Legia ta miała pełnić słuŜbę w Warszawie. Jak pisał pełen entuzjazmu Stanisław Broekere: „W ówczesnym Wielkim Księstwie Warszawskim ustanowiona była konskrypcyja; kaŜdy musiał być Ŝołnierzem. Uformowano wiele pułków pod dowództwem generała Dąbrowskiego. Wszyscy Ŝołnierze, którzy słuŜyli w armii pruskiej, czy to w piechocie, czy to w konnicy, zostali zaciągnięci. Wszyscy sprzyjali bardzo nowemu rządowi polskiemu, a będąc juŜ wprawni w obrotach wojennych, łatwo pojęli polską komendę. Z radością więc wstępowała młodzieŜ w szeregi nowego wojska i z zapałem oczekiwała dalszych wypadków. Wkrótce została uformowana blisko stutysięczna armia. TVy\i Xo mm zo\mexze,, p^m\ &M0C\2L i odwagi. I ja, który byłem wychowany w słuŜbie wojskowej (pruskiej), doznawałem tego samego uczucia"5. 4
Jerzy Skowronek, KsiąŜę Józef Poniatowski, Ossolineum, Wrocław 1986, s. 119-120. 5 Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki z wojny hiszpańskiej 1808—1814, Armagedon, Gdynia 2004, s. 9.
100 Organizacja Legii Warszawskiej na Mazowszu szła jednak, wbrew temu co wyobraŜał sobie Broekere, bardzo opornie, a stan stu tysięcy Ŝołnierzy był raczej nieosiągalny. śołnierze często zaraz po poborze trafiali do szpitali, być moŜe z powodu braków aprowizacyjnych i kwaterunkowych; inni byli na razie wykorzystywani do działań drugorzędnych. Jerzy Skowronek zwraca uwagę na olbrzymie rozmiary dezercji z formacji polskich, i to zarówno zaraz po poborze, jak i juŜ w trakcie działań wojennych: „W ciągu pierwszego półrocza 1807 roku uciekło łącznie (nieraz z bronią i innym wyposaŜeniem wojskowym) około 12 tys. Ŝołnierzy"6. Przy planowanym stanie armii 40 000 osób jest to ponad jedna czwarta stanu. Jak by więc nie patrzeć, w roku 1807 nie było Ŝadnego powszechnego patriotycznego zrywu, który pokazywałby Napoleonowi, Ŝe Polacy zasługują na niepodległość. Całą sytuację uwaŜano chyba za bardzo wymuszoną i kaŜdy starał się przystosować do niej, jak potrafił. Czekano na rozwój wydarzeń i posunięcia byłych zaborców. Dezercje były dość liczne takŜe w kolejnych latach, choć nie aŜ tak jak na początku. O dezercjach Polaków juŜ podczas walk w Hiszpanii pisze m.in. Brandt7. Jednak jeŜeli ucieczki po poborze w kraju oznaczały najczęściej chęć powrotu do rodzinnej wioski, to dezercje w Hiszpanii polegały często na przechodzeniu do formacji hiszpańskich czy brytyjskich. Powodem tego były często, z jednej strony, zaległości w wypłacie Ŝołdu, a z drugiej — przedstawiane przez Hiszpanów i Anglików obietnice dobrego wynagrodzenia za zmianę frontu. Brytyjski oddział, w którym słuŜyli polscy dezerterzy, brał takŜe udział w bitwie pod Fuengirolą. Motywy wstępowania do armii francusko-polskiej rozmaite. Wstępowali do niej ludzie, którzy chcieli słuŜyć 6
były
Jerzy Skowronek, KsiąŜę..., op.cit., s. 123. Henryk Brandt, Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej, Armagedon, Gdynia 2002, s. 57, 101, 108.
101 w wojsku; wstępowali takŜe patrioci, którzy chcieli słuŜyć ojczyźnie; był teŜ i zwykły pobór, i strach poborowych przed ewentualną karą. Wielu ochotnikom było zresztą obojętne, w jakiej będą słuŜyć armii, i juŜ nawet w momencie zbliŜania się oddziałów francuskich do Poznania wybierali opcję pruską, nie wiedząc wcale, na którą stronę przewaŜą się losy wojny. Po prostu chcieli słuŜyć w wojsku, jakimkolwiek wojsku, tak jak autorzy pamiętników — Bro-ekere, Brandt czy Białkowski: „Wiadomości [•••] o powodzeniach Prusaków zachęciły mnie do wejścia na słuŜbę pruską, zwłaszcza Ŝe w przybywającym do Poznania pułku było paru oficerów Polaków, a brakowało podchorąŜych. Do słuŜenia w wojsku pruskim zachęciły mnie takŜe opowiadania braci moich, którzy po kilka lat w regimencie Zastrowa słuŜyli. Robiłem sobie nadzieję, Ŝe zasłuŜę na względy moich przełoŜonych i w czasie wojny prędzej dosłuŜę się wyŜszego stopnia"8. Polak Białkowski chciał słuŜyć w armii pruskiej, ale trafił ostatecznie do polskiej; analogicznie Prusak Brandt, który został zwolniony z armii pruskiej, trafił do Legii Nadwiślańskiej. Wejście wojsk francuskich zmienia bowiem sytuację i ewentualne preferencje przyszłych wojskowych... „W parę godzin zajechał do nas niejaki Zdanowicz, porucznik regimentu Potockiego dawnych wojsk polskich. Był on później kapitanem 12. pułku piechoty za W.X.W. Dawny przyjaciel ojca, wyjąwszy z kieszeni proklamację jenerała Henryka Dąbrowskiego, która wzywała dawnych wojskowych i młodzieŜ do wojska i to pod karą śmierci, pokazał nam ją. Ojciec mój zabrał mnie i udaliśmy się (15 listopada 1806) do Poznania [...] do jenerała. Najsamprzód mój ojciec miał zamiar dowiedzieć się o swoim synu, a moim starszym bracie, który po wyjściu z wojska pruskiego z niejakim p. Radzimierskim wyjechał za granicę, 8
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon, Gdynia 2003, s. 1.
102 a następnie wstąpił do Legionów. Brat mój, wszedłszy w słuŜbę Legionów, pisał ostatnio list z Reggio. Gdyśmy przybyli do jenerała, na zapytanie ojca mego o swego syna, jenerał dał tę odpowiedź, Ŝe jeszcze nie przyszło biuro jego, w którym są rodowody Legionów i z których się moŜna było dowiedzieć o Ŝyciu albo śmierci brata mego. Przy tej sposobności ojciec przedstawił mnie jenerałowi, jako ochotnika do wojska. Jenerał odesłał mnie do pułkownika Kasinowskiego, jako organizatora dywizji"9. Brandt po zwolnieniu z wojska pruskiego przebywał na terenie Księstwa Warszawskiego, gdzie został zaliczony do jednego z polskich pułków, stacjonującego w Sochaczewie, jako nadliczbowy feldfebel. Odbywała się tam takŜe rekrutacja do Legii Nadwiślańskiej. Jak wspomina Brandt: „Po 3-4 tygodniach przyjechał do komendantury brygadier Ŝandarmerii cesarskiej i dowiadywał się o «Pana Brandta, byłego Ŝołnierza armii pruskiej». Po sprawdzeniu mojej toŜsamości doręczył mi list. MoŜna sobie wystawić moje zdziwienie, gdym przeczytał, Ŝe marszałek, ksiąŜę d'Auerstaedt (Davoust) mianował mnie na wakujące miejsce porucznika w Legii Nadwiślańskiej i Ŝe mam bez zwłoki udać się do depozytu generalnego w Sedanie. Było to 27 kwietnia roku 1808"10. Od słuŜby w armii pruskiej do tej odbywanej w armii polskofrancuskiej czy w legionach był czasem tylko jeden krok. Często decydował przypadek, znajomości, powiązania towarzyskie i rodzinne. Zwykłą praktyką było wcielanie wziętych do niewoli Polaków z armii pruskiej do oddziałów przeciwnika, jak np. w wypadku tzw. Legii Północnej, tworzonej przez Napoleona we wrześniu 1806. Z kolei Polacy wzięci do niewoli we Włoszech, na San Domingo czy później w Hiszpanii trafiali do oddziałów brytyjskich, jeŜeli nie zostali zabici lub nie trafili na osławione pontony, 9
Ibidem, s. 6. J0 Henryk B r a n d t , Moja..., op.cit., s. 9.
103 czyli statki-więzienia. Inną grupę stanowili Polacy z poboru w obcych armiach. W skład armii austriackiej generała Beaulieu wchodził m.in. 1. Pułk Ułanów Meszaros niemal w całości składający się z Polaków, który w czasie kampanii włoskiej odznaczył się w bitwach pod Lodi i Valleggio. Generał Dąbrowski organizował legiony właśnie spośród austriackich Polaków. JuŜ w roku 1797 pod sztandary legionów trafiło ponad 6000 Polaków z armii austriackiej. Tysiące Polaków z zachodnich guberni Rosji słuŜyło w armii rosyjskiej, takŜe w narodowych pułkach, np. ułańskich, walcząc w 1812 roku przeciwko Wielkiej Armii, w tym przeciwko rodakom z Księstwa. Prawdopodobnie wielu polskim chłopom walczącym w armiach zaborczych było zupełnie obojętne, po której stronie polegną i jakiej narodowości kapral się nad nimi znęca... I w sumie było tak przez cały okres napoleoński. W armii francusko-polskiej przynajmniej nie było kar cielesnych. A jak juŜ człowiek słuŜył w jakiejś armii, to chciał się bić dobrze, aby się wybić: „Między jeńcami pod Ratyzboną cesarz zauwaŜył wyróŜniającego się młodzieńczą postawą oficera, Ignacego Ledó-chowskiego. Kazał go do siebie przywołać i spytał jak się nazywa. Zmarkowawszy po nazwisku, Ŝe jest Polakiem, rzekł: — I po co słuŜysz zaborcom twego kraju? — po czym nie czekając na odpowiedź pomknął naprzód. Rannego jeńca, Polaka, cesarz zapytał przez tłumacza, czy nie wie, Ŝe on chce Polskę odebrać tym, co ją rozszarpali, i Polakom zwrócić? Ułan odrzekł na to śmiało: — Wiem, Ŝe gdyby do naszego regimentu przyjechał polski oficer, cały poszedłby za nim, ale w chwili kiedy kaŜą iść do szarŜy, trzeba dobrze iść, Ŝeby nie powiedziano, Ŝe Polacy źle się biją"11. Dobrym przykładem, jak róŜnie moŜe się potoczyć Ŝycie, są losy braci Stanisława Broekere. Pisze on: 11
Emil Marco de S a i n t-H i l a i r e, Historia Napoleona, Finna, Gdańsk 2004, s. 213.
104 „O moich trzech braciach dowiedziałem się co następuje: pierwszy dosłuŜył się w armii pruskiej w Hanowerze 1805 roku stopnia porucznika, wziął dymisję i przeszedł na stronę Anglii, a odtąd nic o nim nie słyszałem. Drugi brat został takŜe porucznikiem w pułku, który stał w Monasterze (Munster); przy kapitulacji w Hameln poddał się ten pułk, brat mój uwolniony za złoŜeniem słowa honoru, wstąpił do wojska holen-dersko-francuskiego i był w tym samym korpusie, który niegdyś obiegał Hameln, był takŜe z Holendrami w hiszpańskiej wojnie. W 1814 roku wziął dymisję z rangą pełnego porucznika, następnie powrócił do rodzinnego miejsca, gdzie w 1830 roku Ŝycie zakończył. Trzeci był chorąŜym w pułku piechoty, który stał we Wrocławiu. Po bitwie pod Jena udał się na południe i wstąpił do austriackiego wojska do 2. Pułku strzelców tyrolskich jako podporucznik. Odbył kampanię 1809 roku, uczestnicząc w bitwach pod Aspern i Wagram, w 1813 roku ranny w kolano, podał się do dymisji i powrócił jako pełny porucznik do swojej ojczyzny, gdzie umarł w 1852 roku"12. Podług raportu Dąbrowskiego, do kaŜdego tworzonego w Poznaniu pułku odkomenderowano po 16 starych oficerów, tj. takich, którzy pełnili słuŜbę w legionach lub w wojsku Rzeczpospolitej. Legioniści z Włoch, którzy poza funkcją czysto organizacyjną mieli za zadanie wzmacniać morale nowej armii, stanowili jednak kroplę w morzu potrzeb, a Napoleon teŜ miał dla większości z nich inne plany, o czym pisaliśmy wcześniej. W tworzonych naprędce legiach brakowało dowódców — podoficerów i oficerów, toteŜ karierę moŜna było zrobić bardzo szybko, tak jak Białkowski, i nie zawsze zaleŜało to, wbrew pozorom, od sprawności na polu walki. 12
Stanisław Broekere, Pamiętniki..., op.cit., s. 256.
105 „Nazajutrz przeznaczają nas do kompanii 4, której dowódcą był kapitan Grotowski, który tak mnie polubił od pierwszego wejrzenia, Ŝe często kazał mi przychodzić do siebie, przepisywać części regulaminu i w krótkim czasie posunął mnie na stopień kaprala. Stopień ten, acz mały, przecieŜ dla mnie wielkim się być zdawał. Później, gdy niejaki Glimtowicz upiwszy się na słuŜbie zrobił jakąś awanturę i został zdegradowanym, mnie jako dobrze się prowadzącego i pilnego w słuŜbie awansowano w miejsce wspomnianego sierŜanta"13. Młody Białkowski miał w tym momencie 18 lat (ur. 1788). Jego kariera wojskowa przedstawiała się następująco: 21 listopad 1806 — kapral, 2 grudnia 1806 — sierŜant, 4 stycznia 1807 — podporucznik, 13 sierpnia 1808 — porucznik, 31 grudnia 1810 — kapitan, 3 kwietnia 1819 — major (juŜ w Królestwie Polskim), 24 maja 1829 — podpułkownik. W roku 1830 zostaje odznaczony za 30 lat nieskazitelnej słuŜby. Potem, jak większość Ŝołnierzy napoleońskich, bierze udział w powstaniu listopadowym, otrzymuje dyplom dobrze zasłuŜonego ojczyźnie, a 19 sierpnia 1831 roku stopień pułkownika. Powstanie lis topadowe stanowi kres kariery wojskowej polskich oficerów napoleońskich. Legia Poznańska Dąbrowskiego, sformowana najpierw, otrzymała początkowo numer pierwszy, a pułki poznańskie miały pierwotnie pierwsze cztery numery. Szefem pułku 1. (9.) został ksiąŜę Antoni Sułkowski, 2. (10.) — Antoni Downarowicz, 3. (11. ) — Stanisław MielŜyński, 4. (12.) — Stanisław Poniński. Pod koniec roku 1806 pułki, złoŜone tymczasowo z pierwszych batalionów, skierowano do Bydgoszczy jako brygadę pod dowództwem gen. bryg. Aksamitowskiego, podobnie jak pułki drugiej legii Zajączka (5., 6., 7. i 8.) pod dowództwem gen. bryg. Fiszera. KaŜdy 13
Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia..., op.cit., s. 8.
106 pułk miał docelowo liczyć dwa bataliony, kaŜdy batalion po sześć kompanii — grenadierską, woltyŜerską i cztery fizylierów. W kompaniach było od 120 do 150 Ŝołnierzy. Napoleon sugerował Dąbrowskiemu, aby stanowiska dowódców tworzących się pułków powierzał ludziom o znanych w Wielkopolsce nazwiskach, a przy okazji majętnych, tak aby byli w stanie sprostać kosztom tworzenia się nowych jednostek. Ktoś po prostu powinien zainwestować w polskie wojsko i w swoją własną karierę, zanim rozkręci się cała maszyneria i nadejdą fundusze francuskie. W ten sposób tworzony był właśnie 1. Pułk księcia Antoniego Pawła Sułkowskiego. Pułk ten, juŜ jako 9. Pułk Piechoty Księstwa Warszawskiego, trafił później wraz ze swoim dowódcą do Hiszpanii. Sułkowski, ambitny młodzieniec, wówczas w wieku 21 lat, zastawił swoje posiadłości, aby sprostać wyzwaniu i otrzymać nominację na pułkownika 1. Pułku Legii Poznańskiej. Pułk ten formował się w Gnieźnie z poborowych chłopów, wybieranych po jednym z 10 dymów14. Stan 1. Pułku Piechoty 4 stycznia 1807 r. wynosił 35 oficerów i 1843 Ŝołnierzy; brakowało 435 szeregowców. W batalionie sformowanym w Gnieźnie nie było tornistrów, amunicji, szabel dla podoficerów, bębnów oraz rzemieni. śołnierze sami wykonali z ceraty torby do ładunków15. W lutym 1807 pułk Sułkowskiego i sam Sułkowski odznaczyli się w bojach pod Tczewem, co docenił Bonaparte, przyznając jednostce 14 krzyŜy Legii Honorowej. Od czasu ustanowienia tego najwyŜszego francuskiego odznaczenia Ŝadna z dywizji — nie mówiąc juŜ o pułku — nie dostała za jedną bitwę tak wielu krzyŜy16. Sułkowski 14
Wstęp R. Bieleckiego do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , op.cit., s. 13. 15 Jacek T u p a 1 s k i. Generał..., op.cit., s. 29. 16 Wstęp R. Bieleckiego do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , op.cit., s. 15.
Listy...,
Listy....
107 takŜe i później w Hiszpanii okaŜe się jednym z najdzielniejszych polskich dowódców. JuŜ w trakcie tworzenia polskich formacji sugerowano, Ŝe mogą one być uŜyte poza krajem. Wygląda na to, Ŝe Sułkowski sam o to prosił marszałka Davouta, który dokonał przeglądu jego pułku. „Marszałek nie szczędził mi pochwał o moim pułku. Oświadczył jednak, Ŝe nie rozstrzygnięto, jakie będzie jego przeznaczenie. — WciąŜ wierzę, Ŝe pójdzie Pan do Francji, jeśli nie będzie wojny, a jeśli chodzi o wojnę, to nie wiadomo, czy dojdzie do niej, czy teŜ nie"17. Poniatowski po otrzymaniu 15 stycznia 1807 r. nominacji na dyrektora Wydziału Wojny zaczął energicznie organizować, ekwipować i ćwiczyć nowe oddziały. Przeznaczeniem tej legii miała być słuŜba garnizonowa w Warszawie. Pobór w styczniu 1807 r. objął ponad 20 tys. rekrutów nie licząc ochotników i pospolitego ruszenia, ale praktycznie z powodu chorób, braku zaopatrzenia i dezercji Ŝołnierzy było mniej. Jak podaje Skowronek, etat 3. Legii, obejmującej 4 pułki piechoty, 2 pułki lekkiej kawalerii, batalion artylerii, kompanię saperów i kompanię drogową wypełniony był pod koniec stycznia zaledwie w jednej trzeciej. KsiąŜę wywalczył ostatecznie dla swej legii numer pierwszy i ulokowanie jej w departamencie warszawskim i płockim, ale został zobowiązany do moŜliwie najszybszego przekazania swej kawalerii pod rozkazy Dąbrowskiego, uczestniczącego w oblęŜeniu Gdańska18. Pod koniec stycznia 1807 roku wojsko polskie liczyło juŜ 23 tysiące Ŝołnierzy. W połowie sierpnia 1807 roku doszło podobno do decydującej rozmowy pomiędzy Davoutem i księciem Józefem, w wyniku której Davout przekazał ostatecznie Poniatowskiemu dowództwo nad wojskami polskimi w Księstwie. Ten ostatni tak relacjonował to Napoleonowi: 17
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 53.
18
Jerzy Skowronek, KsiąŜę..., op.cit, s. 126.
108 „Mogę wydać najlepsze świadectwo o księciu Poniatowskim. Studiuję go od dawna i być moŜe skutkiem uprzedzeń mego umysłu powziąłem względem niego podejrzenie. Odkąd jednak sprawy przybierają obrót powaŜniejszy, ujawnia on w swoim postępowaniu otwartość budzącą pełne zaufanie. Zarzucano mu słabość charakteru, lekkomyślność, ale jest to człowiek uczciwy i człowiek honoru. Oddaję mu dowództwo nad wojskiem"19. Latem, juŜ po powierzeniu Poniatowskiemu naczelnego dowództwa z pominięciem Dąbrowskiego, zmieniono teŜ numerację wszystkich pułków, powiększając tym rozgoryczenie tego drugiego. Numery pierwsze otrzymały pułki 3. Legii sformowane przez Poniatowskiego, mające najmniejsze doświadczenie liniowe. Legia Zajączka zachowała swoją numerację pułków 5—8, a najbardziej ostrzelane pułki Dąbrowskiego uzyskały numerację 9—12. I tak, nad czym boleje Kukieł, pułk 1. piechoty, szefostwa księcia Antoniego Sułkowskiego, ten sam, który szturmem brał Tczew i wyspę Holm, otrzymał numer 9., pułk 2. Downarowicza, wsławiony w walkach w mierzei gdańskiej, numer 10.; pułk 3. Stanisława MielŜyńskiego, współuczestnik całej kampanii, zostawał 11., pułk 4. Ponińskiego, później Zielińskiego, z Weyssenhofem jako grosmajorem, zdobywca Stolzenber-ga, bohater główny walk na mierzei u wyspy Holm i Weichselmunde, otrzymał jako 12. miejsce ostatnie w całym wojsku20. 2. Legia formowana była w departamencie kaliskim, pierwotnie przez generała Skórzewskiego, a potem przez generała Zajączka; w jej skład weszły pułki 5., 6., 7. i 8., których numeracja jako jedynych nie uległa zmianie po reformie ks. Poniatowskiego. Niedobory personalne legii Zajączka zostały uzupełnione poprzez włączenie tzw. Legii 19
Stanisław Sze n i c , KsiąŜę wódz, Wyd. MON, Warszawa s. 137. 20 K u k i e ł , Dzieje..., op.cit., s. 160.
1979,
109 Północnej. Ta jedyna legia tworzona za granicą, która wróciła do kraju, przybyła do Poznania 16 września 1807. Oddano ją najpierw pod komendę generała Dąbrowskiego. Została utworzona dekretem Napoleona 20 września 1806 roku, na początku kampanii pruskiej. Chodziło zarówno o pozyskanie nowego Ŝołnierza z zajmowanego terytorium, jak i o dywersję w armii pruskiej, mającą na celu wywołanie dezercji w jej szeregach. Z tego samego powodu starano się teŜ rozpowszechniać wśród pruskich wojsk proklamację podkreślającą korzyści ze słuŜby w armii francuskiej. Legia miała składać się głównie z Polaków, a na jej dowódcę powołano generała Józefa Zajączka. Praktycznie jednak dowódcą legii był Francuz, major Lazare Claude Coąuegniot21. Mundury miały nawiązywać do ubiorów polskich. Legion składał się z czterech batalionów po siedem kompanii szaserów, jednej woltyŜerów i jednej karabinierów. KaŜdy batalion liczył 1224 Ŝołnierzy; łącznie ze sztabem dawało to 5042 osoby. JuŜ w grudniu 1806 osiągnął stan 5314 i Napoleon zdecydował o tworzeniu 2. Legii Północnej. Jej dowódcą mianował generała Jana Henryka Wołodkowicza, a pułkownikiem Macieja Sobolewskiego, który potem trafił do Hiszpanii z 7. Pułku Piechoty Księstwa. Rekrutacja do 2. Legii nie przebiegała jednak sprawnie i jej Ŝołnierze zostali ostatecznie włączeni do L Legii Północnej w marcu 1807. Byli pruscy Ŝołnierze, choć Polacy, nie zawsze jednak chcieli walczyć z Prusakami i dochodziło do dezercji, a nawet buntów. Jednak juŜ 26 marca 1807 roku wchodzące w skład tej legii bataliony 3. i 4. zostały wyróŜnione w biuletynie Wielkiej Armii za męŜną postawę. 17 sierpnia 1807 roku legia przeszła na Ŝołd Księstwa Warszawskiego, jeszcze bez przesądzenia o jej przynaleŜności organizacyjnej. Formalnie została włączona do armii Księstwa Warszawskiego na mocy 21
Guy C. Dempsey, U boku Napoleona..., op.cit., s. 192.
110 dekretu Fryderyka Augusta 13 lutego 1808 roku jej Ŝołnierzy wcielono do pułków 5. i 6. piechoty polskiej drugiej legii kaliskiej, pozostającej pod dowództwem Józefa Zajączka22. W marcu 1808 roku przybyła ona do Warszawy pod dowództwem pułkownika ks. Michała Radziwiłła. Po sformowaniu trzech legii, a następnie po przekształceniu ich na dywizje Księstwa, okazało się, Ŝe z jednej strony wojska w Księstwie jest... za duŜo i jest ono za drogie, a z drugiej, Ŝe niektóre oddziały przydałyby się Napoleonowi w Hiszpanii. Do przejęcia części wojska polskiego na słuŜbę potrzebny był jednak jakiś pretekst. Dostarczyła go sytuacja materialna Księstwa, za którą zresztą odpowiadał sam Bonaparte. 16 marca 1808 Napoleon zwraca się do Jean-Baptiste de Champagny, ministra spraw zewnętrznych: „Otrzymuję list od marszałka Davout wraz z załączonym listem ks. Poniatowskiego tej treści, iŜ wojsko polskie jest zbyt liczne względnie do finansów krajowych, które wymagają uregulowania. PoniewaŜ jednak dość liczne wojsko jest potrzebne w Polsce, choćby dla kształcenia oficerów i Ŝołnierzy, oto co proponuję królowi saskiemu. Wezmę na swoją słuŜbę i kaŜę posunąć się nad Ren korpusowi z 8.000 ludzi, zorganizowanych tak, aby kaŜda kompania miała komplet 140 ludzi. Napisz Pan o tern do p. Bourgoing23, a jeśli naleŜy, to i do króla saskiego; konwencyja będzie ułoŜona tutaj (w ParyŜu) z wysłannikami polskimi. Tych 8.000 ludzi kazałbym wysłać naprzód do Magdeburga, gdzie skompletowaliby swoje uzbrojenie, a stamtąd skierowaliby się nad Ren. Wezmę na siebie ich płacę i ich masy od chwili gdy przejdą Odrę. Gdy sprawy się uspokoją, zwrócę ich królowi saskiemu, wraz z ich ubiorem i uzbro22
Jadwiga N a d z i e j a , Od jakobina do księcia namiestnika* Wyd. Śląsk, Katowice 1988, s. 147. 23 Jean-Francois, baron de Bourgoing, dyplomata francuski, wypeł niający róŜne misje Napoleona, zm. 1811.
111 jeniem w stanie, w jakim ich wziąłem. Trzeba, Ŝeby mi przysłano pułki całkowite wraz z radami gospodarczymi. Pułki te pozostawiłyby zakład w Kaliszu lub Poznaniu dla przyjmowania rekrutów i wysyłania ich swym korpusom celem utrzymania ich w komplecie. Dywizya ta łącznie z legią polską (Nadwiślańską), która udaje się do Francyi, oraz z mymi szwoleŜerami utworzy korpus z 13 do 14.000 ludzi, którzy będą pozostawali w mej słuŜbie, i których król saski moŜe odzyskać, gdy tego zapragnie. Są chwile, w których wysyłka wojsk francuskich do Polski mogłaby zatrwoŜyć Europę, gdy tymczasem wysyłka 12 do 15.000 Polaków nie moŜe uczynić wraŜenia politycznego. Marszałek Davout mógłby zrobić przegląd tych wojsk przed ich wyruszeniem. Wojsko polskie będzie przez to zmniejszone a król i rząd polski będą mogli tern łatwiej zaradzić potrzebom"24. Warto tu zwrócić uwagę na sformułowanie „zwrócę ich królowi saskiemu, wraz z ich ubiorem i uzbrojeniem w stanie, w jakim ich wziąłem". Później bowiem spisywano bardzo dokładnie stan wyposaŜenia Polaków, aby... zwrócić ich królowi saskiemu prawdopodobnie w takim samym złym stanie, w jakim dotarli do Francji. Od połowy kwietnia 1808 r. Napoleon przebywał w Ba-jonnie, bo stamtąd łatwiej mu było administrować sprawami hiszpańskimi. W liście do marszałka Davout z 17 kwietnia tak wyjaśniał korzyści płynące dla obu stron z przejścia polskich oddziałów na słuŜbę francuską: „Pan pojmujesz, Ŝe przyjmując Polaków do mojej słuŜby, mam na widoku korzyść Polski. We Francyi mam Ŝołnierzy, ilu mi się tylko podoba. Zgodziłem się nawet, Ŝe w umowie, która była zawarta w tym przedmiocie, zamieszczono zastrzeŜenie, Ŝe Polacy nie będą wsadzeni na okręty dla słuŜby morskiej lub kolonialnej. Napisz 24
Cyt. za: Bronisław Gembarzewski, Wojsko..., op.cit., s. 65.
112 Pan do p. Bourgoing, aby przyśpieszył wymarsz tych wojsk i aby nie wysyłano kompanii, mających mniej niŜ 140 ludzi w komplecie. Nie pragnę tłumu oficerów, lecz korpusów, którymi mógłbym się posługiwać"25. Do Bajonny przybyła delegacja z Księstwa Warszawskiego i 10 maja podpisała z rządem francuskim dwie konwencje. Pierwsza dotyczyła przekazania Księstwu tzw. sum popruskich, a druga — przejścia ośmiotysięcznego korpusu polskiego na Ŝołd francuski. Wtedy właśnie zastrzeŜono, Ŝe Polacy nie będą uŜyci do słuŜby morskiej lub kolonialnej, choć w zasadzie było wiadomo, Ŝe zostaną wysłani do Hiszpanii. W myśl konwencji bajońskiej Napoleon miał przejąć trzy pułki piechoty, kompanię artylerii i kompanię saperów. Pułki Księstwa Warszawskiego — 4., 7. i 9. — przeznaczone do słuŜby francuskiej, składały się, według organizacji francuskiej, z dwóch batalionów, kaŜdy po 9 kompanii po 140 Ŝołnierzy; tak więc w kompaniach pułku miało być 2520 ludzi, a wraz z sztabem i dowództwem — 2530. Do korpusu polskiego w Hiszpanii włączona została takŜe kompania artylerii pieszej, Ucząca 145 Ŝołnierzy, i kompania saperów w sile 186 osób. Razem w tych oddziałach w myśl przewidzianych etatów miało być 7870 Ŝołnierzy. Bataliony i kompanie później przewaŜnie wydzielano z pułków i odkomenderowano do róŜnych miejsc, np. do słuŜby garnizonowej. KsiąŜę Józef Poniatowski wcale nie podszedł do pomysłu Napoleona entuzjastycznie, starał się bowiem zachować nienaruszoną strukturę swojej armii i sugerował, aby do słuŜby francuskiej wybrano Ŝołnierzy ze wszystkich pułków, a dowództwo powierzono oficerom nadliczbowym. JednakŜe Davout chciał prawdopodobnie uniknąć kłopotów związanych z organizacją korpusu praktycznie od zera i wybrał juŜ sformowane pułki, pod dowództwem zasłuŜonych Ibidem, s. 66.
113 oficerów z dobrymi nazwiskami. Pisał on w tej sprawie do Napoleona 5 listopada 1808: ,,Miałem honor zdać sprawę Waszej. Ces. Mości z wyboru, jaki zrobiłem z trzech pułków polskich. Dowódcy i korpusy oficerów są bardzo dobrze złoŜone; są oni dobrze usposobieni i zdolni oddać bardzo wielkie usługi. Sobolewski, (Maciej) pułkownik pułku 7-go jest oficerem pełnym gorliwości, zdolności i zasług; przeciwko niemu przemawia zdrowie, którego stan jest zły. KsiąŜę (Paweł Antoni) Sułkowski, dowódca pułku 9-go jest pełen gorliwości, Ŝądzy wyniesienia się i upatruje ratunek swego kraju w opiece Waszej Ces. Mości; nie ma on nic wspólnego z księciem Janem Sułkowskim, który sprawił się tak źle w kampanii polskiej. Jest on nadzwyczaj delikatny; ma majora, człowieka wielkich zasług (Stanisław Jakubowski), dla którego odwołuję się do łaskawości Waszej ces. Mości; słuŜył on długo w legionach i miał obietnicę Waszej Ces. Mości otrzymania dekoracyi. Pułkownika F. Potockiego (Feliksa), dowódcę pułku 4-go, uwaŜam za najznamienitszego z powodu nazwiska, majątku i charakteru; posiada bystrość umysłu, wiele miłości własnej i bardzo wielkie stosunki. Nie uwaŜam go za tak zdecydowanego, jak dwóch poprzednich; gdyby zauwaŜył pewne wahanie się, uczyniłby to, co wszyscy Potoccy, lecz moŜe być poŜyteczny z powodu znaczenia i stosunków w kraju. Pułkownicy Sobolewski i F. Potocki nie mają dekoracyi, ks. Sułkowski zaś ją posiada"26. Całe przetasowanie w armii Księstwa oznaczało jednak faktyczne pozbawienie na pewien czas dowództwa jej twórcy, generała Jana Henryka Dąbrowskiego, bowiem, jak wspominaliśmy juŜ, pułki 10. i 11. skierowano do Gdańska, a pułk 12. do Torunia, czyli takŜe odkomenderowano go na słuŜbę francuską. 26
Cyt. za: Bronisław Gembarzewski, Wo j s k o..., o p.cit., s. 6 6.
s — Fuengirola 1810
114 „-Powiem Ci więc najpierw — pisał Sułkowski do Ŝony — Ŝe wydaje się juŜ przesądzone, Ŝe pójdziemy do Francji. Jedną z oznak jest to, Ŝe kazano nam oddać wszelką broń dobrego kalibru, jaką mamy, a dano nam taką, którą zaledwie moŜna się posłuŜyć, po to tylko, by mieć coś w ręku. mamy teŜ bardzo konkretną obietnicę, Ŝe z chwilą gdy przekroczymy Odrę, uzbroimy się w karabiny francuskie. Gdyby doszło do wojny, będę z pewnością w rozpaczy, Ŝe nie mogę pójść do Galicji, ale Ŝe nie ma na to Ŝadnych oznak, bo Austria zdaje się pragnąć pokoju, wyznaję Ci szczerze, Ŝe wierzę, iŜ moja gwiazda odda mi wielką przysługę zbliŜając mnie do Napoleona, któremu powinienem być lepiej znanym, aby zapewnić sobie wspaniałą karierę w ojczyźnie, bo zawiść rodaków sprawiłaby, Ŝe Ŝyłbym i zmarłbym takim, jakim teraz jestem"27. Sułkowski sam chciał do Francji, aby być bliŜej Napoleona. O Hiszpanii raczej nie myślał, toteŜ kiedy Davout zaproponował młodemu, ambitnemu Sułkowskiemu, aby przeszedł na francuską słuŜbę, zapewniając, Ŝe w ten sposób szybko zostanie generałem, ten nie dał się długo namawiać. Bielecki uwaŜa, Ŝe ksiąŜę Antoni liczył, iŜ zbliŜy się do cesarza, zostanie jego adiutantem, z czasem zyska jego zaufanie i z ramienia wszechpotęŜnego władcy stanie się namiestnikiem w Księstwie Warszawskim. W ten sposób nie tylko wyprzedzi konkurentów w wyścigu po generalskie szlify, ale zastąpi Poniatowskiego, a gdy otworzy się moŜliwość odbudowy królestwa polskiego, będzie jednym z liczących się kandydatów do korony28. W połowie sierpnia 1808 roku polskie oddziały wyruszyły przez Niemcy, Moguncję i ParyŜ do Hiszpanii. Skład polskich pułków był bardzo dobry, lecz uzbrojenie praktycznie nadawało się tylko na paradę, a nie do walki. I tak 27
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 54. Tak pisze R. Bielecki we wstępie do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 21.
115 na przykład w 4. Pułku Piechoty na 2493 Ŝołnierzy i oficerów trzeba było wymienić 813 karabinów, 200 pochew na bagnety i tasaków; w 7. Pułku Piechoty na 2465 Ŝołnierzy i oficerów trzeba było naprawić 576 karabinów, a prawie wszystkim wymienić tasaki na nowe. Podobnie w 9. Pułku Piechoty Sułkowskiego na 2351 Ŝołnierzy i oficerów trzeba było wymienić bądź naprawić 1620 karabinów i dać 370 nowych tasaków. Naprawa i wymiana uszkodzonego uzbrojenia pruskiego na francuskie odbyła sie w Charleville w Moguncji. Standard piechoty napoleońskiej, a więc i oddziałów polskich w słuŜbie francuskiej, to skałkowe karabiny z bagnetami wzoru 1777, pochodzące z manufaktury Charleville (model roku IX, ulepszony w roku 1802) o następujących danych: długość bez bagnetu 152 cm, bagnet ok. 45 cm, długość lufy 113,7 cm, rodzaj lufy — gładka, cięŜar bez bagnetu 4,5—4,8, z bagnetem 4,8—5,1 kg, kaliber lufy 17,48, kaliber kuli 16,54 mm. Szybko-strzelność, w wypadku dobrego Ŝołnierza, to 2—3 strzały na minutę, przeciętna niewypałów 1 na 15. Donośność teoretyczna strzału przy kącie podniesienia 45 st. — do 1000 m, według Bieleckiego praktyczna skuteczność strzału gwarantująca pełną siłę raŜenia i celność — do 200—300 m. Kaliber kuli 17 mm, jej waga 34 g. śołnierz nosił przy sobie 60 gotowych ładunków. (Dla porównania — ówczesny karabin angielski przy tej samej wydajności ognia i nośności bił precyzyjnie na 250 m kulami kalibru 18,5 mm, wagi 40 g). Broń francuska była moŜe nieco lepsza od poprzedniej, pruskiej, ale zdania co do jej jakości są podzielone. śołnierze, jeŜeli tylko mogli, w Hiszpanii wymieniali ją na zdobyczne angielskie karabiny Brown Bess29. 29
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia Napoleona, Bellona, Warszawa 1995, s. 58. Ale R. Bielecki sam nie jest zdecydowany co do jakości broni francuskiej. W Encyklopedii wojen napoleońskich na str. 303 pisze: „Podstawową bronią piechoty francuskiej był natomiast karabin skon-
116 W roku 1801 do opisanego wyŜej standardowego karabinu wprowadzono zmiany konstrukcyjne i w ten sposób powstał nowy kfw („karabin francuski wzoru") 1777 AN IX. Amunicja składała się z kuli ołowianej o wadze 27 g oraz ładunku czarnego prochu strzelniczego waŜącego 12 g. Umieszczona była w papierowym ładunku, który Ŝołnierz przegryzał (stąd potrzeba posiadania zdrowych zębów). Czynność nabijania broni była dość skomplikowana i wymagała odpowiedniego wyćwiczenia30. Aby oddać strzał, naleŜało wykonać wiele zabiegów, takich jak otworzenie panewki, sięgnięcie po ładunek w papierowej torebce, odgryzienie końcówki torebki, podsypanie panewki prochem, włoŜenie ładunku w lufę, przybicie stemplem, odłoŜenie go na miejsce i dopiero złoŜenie się do strzału. Dodatkowym utrudnieniem była konieczność przeczyszczania lufy wyciorem co 50— 60 strzałów, aby usunąć osad niespalonego prochu. Wątpliwe jednak, aby Ŝołnierz miał tyle ładunków w ładownicy, o ile w ogóle miał ładownicę i nie musiał chować ładunków po kieszeniach, co zdarzało się często Polakom, którzy szli w bój z kilkoma zaledwie ładunkami. 4. Pułk Piechoty, który odznaczył się później pod Fuen-girolą, sformowany został na początku roku 1807 w Płocku przez Feliksa Potockiego. Początkowo nosił numer 12. i naleŜał do tzw. Legii Warszawskiej, znajdującej się pod bezpośrednimi rozkazami wodza naczelnego armii — księcia Józefa Poniatowskiego. Po sformowaniu Batalion 1. pod dowództwem majora Cypriana Zdzitowieckiego skierowano struowany w roku 1777. Produkowany był głównie w wytwórniach broni w SaintEtien. Karabiny te, mimo Ŝe obarczone wadami ówczesnej broni palnej, jak np. niemoŜność prowadzenia ognia w trudnych warunkach atmosferycznych takich jak deszcz, czy silny wiatr, były bronią strzelecką wysokiej klasy, wykonywanymi wzorowo, ściśle według ustalonego procesu technologicznego. W stosunku do karabinów będących w uzbrojeniu innych armii miały znacznie lepsze osiągi". 30 Piotr DroŜdŜ, Borodino 1812, Bellona, Warszawa 2004, s. 109.
117 w kwietniu do oblęŜenia Grudziądza, gdzie przeszedł swój chrzest bojowy, zaś Batalion 2. pod komendą szefa Pawła Zambrzyckiego operował w okolicach Modlina. Bataliony te od razu odznaczyły się na polu bitwy. Za zasługi na polu walki 20 lutego 1808 roku udekorowano w Płocku wielu Ŝołnierzy krzyŜami wojskowymi. 4. Pułk Piechoty obok pułków 7. i 9. naleŜał podobno, poza udokumentowaną walecznością, do najlepiej prezentujących się oddziałów w polskiej armii. Davout przed wysłaniem pułku w drogę dokonał jego przeglądu w Warszawie 7 sierpnia 1808 roku. Stan pułku według Gem-barzewskiego był następujący: 1 pułkownik (Feliks Potocki) 1 major (Cypryan Zdzitowiecki), 2 szefów batalionów, 7 kapitanów — kwatermistrzów, 2 poruczników adiutantów majorów, 4 oficerów sanitarnych, 18 kapitanów, 18 poruczników, 18 podporuczników, 4 adiutantów — podoficerów, 1 dobosz pułkowy, 1 dobosz kapral, 9 muzykantów, 9 saperów, 18 starszych sierŜantów, 72 sierŜantów, 18 furierów, 144 kaprali, 36 doboszów, 2178 Ŝołnierzy. Łącznie 65 oficerów i 2494 podoficerów i Ŝołnierzy31. Pułk 7. liczył w tym czasie ok. 2465 Ŝołnierzy, a 9. — 2351. Podobno jednak wielu Ŝołnierzy z dywizji przechodzących na Ŝołd francuski obawiało się słuŜby zagranicznej i poprosiło o zwolnienie bądź przeniesienie do innych oddziałów, pozostających w kraju. Poniatowski, wychodząc naprzeciw ich prośbom, umieścił zatem kilkuset Ŝołnierzy „na urzędach leśnych" i „na róŜnych funkcjach"32. 4. Pułk Piechoty umundurowany był tak, jak cała Legia Warszawska. Umundurowanie i wyposaŜenie polskich oddziałów początkowo pochodziło głównie ze zdobytych pruskich magazynów i było dostosowywane do polskich 31
W innym miejscu u Gembarzewskiego podana liczba 2894 Ŝołnierzy, naleŜy to wyliczenie zatem przyjąć za dane szacunkowe. Gemb., s. 90 i 66. 32 Jerzy S k o w r o n e k , KsiąŜę..., op.cit., s. 148.
118 wymagań. Za uzbrojenie i umundurowanie odpowiadał kapitan ubiorczy mający do pomocy 2 oficerów. W 1806 roku obowiązywał mundur „dawnym krojem", granatowy z karmazynem. Oficerowie nosili kurtki i rajtuzy granatowe, wyłogi Ŝółte, kołnierz i łapki przy rękawach pąsowe, lampasy Ŝółte. Guziki Ŝółte — numerowane podług pułku: 1,2,3,4. Rajtuzy zachodzące na buty — długie, wąskie spodnie ze skórzanymi strzemiączkami nałoŜone na buty, zapięte 8 pętelkami. Giwer, czako albo kaszkiet okrągły z daszkiem — jak Ŝołnierski. Szlify, felcech i kordonki — podług rangi. Do słuŜby zakładano ryngraf Ŝółty z białym orłem. Pendent z klamrą Ŝółtą i białym orłem, dla oficerów sztabowych złoty. Epolety u grenadierów — czerwone. Epolety u woltyŜerów — zielone. śołnierze nosili trzewiki. Poza słuŜbą powinno się nosić lejbik. Kokarda na czapkach była biała, taka sama jak za czasów Rzeczpospolitej, wbrew sugestiom Napoleona, który chciał, aby wojska polskie przyjęły kokardę francuską. Kokardę francuską przyjęto dopiero po reorganizacji w 1813 roku. Do chwili reorganizacji i wcielenia do 4. Pułku Piechoty resztek „hiszpańskich" pułków 7. i 9., pułk zachował pierwotne barwy 1. Legii, był bowiem zbyt daleko od kraju i nie objęło go rozporządzenie o umundurowaniu z dnia 3 września 1810 roku. Wszystkie pułki naleŜące do Dywizji Polskiej wychodziły z Księstwa latem 1808, idąc przez Kostrzyn, Frankfurt nad Odrą, Torgau, Lipsk, Erfurt, Eisenach, aby dojść po około pięciu tygodniach marszu do Moguncji, do Mainz. Według wykazu marszowego z Bajonny przewidywano, Ŝe do Moguncji dotrze około 8000 ludzi. W czasie przemarszu przez Niemcy mieszkańcy tych ziem straszyli polskich Ŝołnierzy, Ŝe będą posłani za morze na zagładę, jak ci z San Domingo. Potem maszerowano m.in. przez Trewir, Sedan, Charleville, gdzie Polacy spotkali generała Valence, przeznaczonego na ich dowódcę, a potem szli aŜ do ParyŜa,
119 gdzie odbył się przegląd oddziałów przed Napoleonem i uroczysty obiad. Potem był Wersal, Tours, Poitiers i Chatellerault, słynne z „porwania Sabinek" (o tym szerzej w dalszej części ksiąŜki). Broekere33, pisze, Ŝe pułk 9. przekroczył granicę polską w miejscowości Międzyrzec w końcu czerwca 1808 roku. Pułk składał się wówczas z 2 kompanii grenadierów, 2 kompanii woltyŜerów i 12 kompanii strzelców (fizylie-rów), czyli 2400 Ŝołnierzy. W pułku tym, według stanu z 2 sierpnia 1808 r., było 64 oficerów oraz 2351 podoficerów i Ŝołnierzy. Jako uzbrojenie pułk miał 1620 karabinów pruskich, które wszystkie wymagały reperacji, oraz 370 szabel do zastąpienia innymi. Bagnetów nie było, ładownic pułk nie miał Ŝadnych, znaczna część ekwipunku i uzbrojenia wymagała wymiany. Od 7 września 1808 trzy pułki polskie weszły w skład 4. Korpusu Armii Hiszpanii marszałka Francoisa-Josepha Lefebre, ks. Gdańska, 3. Dywizji generała Valence, składającej się oprócz polskich pułków ze szwoleŜerów westfalskich, brygady holenderskiej i westfalskiej brygady piechoty. W Sedanie 12 października generał Valence, przeznaczony przez Napoleona na dowódcę dywizji polskiej, dokonał przeglądu 4. Pułku i w raporcie do ministra wojny napisał: „Pułk ten jest bardzo piękny, ludzie wydają się być mało zmęczeni po odbytym długim marszu. Korpus ten jest dobrze wyćwiczony. Ubiór jest w złym stanie; ubiór głowy jest jeszcze dobry. Pułk jest uzbrojony karabinami francuskimi"34. Kirkor uwaŜa, Ŝe wybór generała Valence, który stopień generalski otrzymał juŜ w 1792 roku, nie był wcale dobry. W momencie obejmowania dowództwa dywizji polskiej 33
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 10.
34
Bronisław Gembarzewski, W ojsk o..., op.cit., s. 90.
120 generał był juŜ niemłody (ur. w roku 1757), a poza tym nie słuŜył juŜ w wojsku od kilkunastu lat. Przez ostatnie pięć lat był senatorem i o prowadzeniu takiej wojny, jak ta w Hiszpanii, miał takie samo małe pojęcie, jak polscy Ŝołnierze, którymi przyszło mu dowodzić35. Do ParyŜa pułk 4. przybył 25 października. Jego przeglądu dokonał generał St. Julien i następnie raportował: „Pułk przybył onegdaj do ParyŜa, wczoraj odbyłem jego przegląd. Postawa ludzi jest piękna; wydało mi się, Ŝe korpus oficerów posiada mało wyrobienia. Ubiór jest w złym stanie; brakuje 653 mundurów, 674 lejbików, 1308 spodni, 37 kaszkietów, 2142 furaŜerek, 2460 czarnych halstuchów, 1898 patronaszy i pasów do nich, 744 bandolierów i pałaszy, 32 pasów do bębna, 1932 płaszczów. Część tych przedmiotów powinna była być wydana wczoraj z wieczora, mianowicie trzewiki, z których pułk jest zupełnie ogołocony, gdyŜ kaŜdy Ŝołnierz posiada tylko tę parę, w której wyszedł z Warszawy. Na rewii więcej niŜ 50 ludzi było zupełnie boso. Kazałem ich obuć na miejscu, kupując na mieście 100 par trzewików dla tych, którzy mieli naglącą tego potrzebę. Pułkownik (Potocki) powinien otrzymać naganę, gdyŜ pozwolił maszerować ludziom w tym stanie dłuŜej niŜ tydzień. Wojsko to wydaje się być oŜywione dobrym duchem i zasługuje, aby miano o niem staranie. Znajduje się w niem 535 starych Ŝołnierzy, którzy słuŜyli w wojsku pruskim; są oni rozmieszczeni w kompaniach grenadierskich. Pozostało w tyle, tak w Polsce, jak po drodze, 92 ludzi, a 357 znajduje się w szpitalach"36. Inspekcję pułku 4. przeprowadził teŜ sam Napoleon, choć było to raczej niezaplanowane spotkanie na drodze do Rambouillet. Zaowocowało to optymistycznym komunikatem w biuletynie: 35
Stanisław K i r k o r, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1981, s. 18. 36 Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko.... op.cit.,s. 90.
121 „Naj. Cesarz, spotkawszy o dwie mile od Rambouillet piękny regiment polski, pozostający pod komendą P. Feliksa Potockiego, wysiadł z karety i odbył jego popis na drodze. N. Pan zdawał się być zadowolony z dobrej postawy tego wojska i przybywszy do Rambouillet, rozkazał, aby tegoŜ jeszcze wieczora dana była dla kaŜdego Ŝołnierza butelka wina"37. Tak naprawdę cesarz wcale nie był zadowolony — zarówno ze stanu pułku, jak i z organizacji administracji polskich oddziałów. Ton listu do ministra wojny krańcowo róŜni się od wersji przedstawionej w biuletynie: „Rambouillet 29 października 1808. Po drodze spotkałem pułk 4-ty polski. Znalazłem go w złym stanie. Jego dowódcy zapewnili mnie, Ŝe inne pułki były mniej więcej takie same'*38. Na oficjalną siedzibę polskich pułków idepói) przeznaczył Napoleon Bordeaux, gdzie kaŜdy pułk pozostawił swoje dziewiąte kompanie z kaŜdego batalionu. Oznaczało to, Ŝe dla utworzenia zakładu w Bordeaux kaŜdy batalion miał wydzielić jedną kompanię, co redukowało ilość kompanii w batalionach bojowych do ośmiu. Owe sześć zakładowych kompanii, przeznaczonych do szkolenia i uzupełnień, pozostawało pod dowództwem majora Macieja Choynackiego z 7. Pułku Piechoty, a później Macieja Wierzbińskiego z pułku 4. We „francuskim'' zakładzie dla dywizji polskiej miały być skoncentrowane słuŜby administracyjne dywizji; tam miano przyjmować i szkolić nowych rekrutów z Księstwa i wysyłać ich dalej, do Hiszpanii. Odpowiedni rozkaz Napoleona stanowił: „Zakład tych trzech pułków będzie w Bordeaux. KaŜdy z nich pozostawi tam I-go kapitana, I-go porucznika, I-go podporucznika, 2-ch sierŜantów, 4-ch kaprali. Wszyscy ludzie pozostali w tyle udadzą się do tego zakładu. Te trzy 37
31
Ibidem, s. 91. Ibidem, s. 91.
122 pułki będą miały wspólną administrację, taką samą jak dla pułku liniowego francuskiego, mianowicie: 1 krawiec, 1 szewc, po jednym puszkarzu w pułku, którzy będą przy pułkach w Hiszpanii. Będzie jeden kwatermistrz generalny dla trzech pułków, jeden zwykły kwatermistrz i jeden płatnik dla kaŜdego pułku. Kwatermistrz pozostanie w Bordeaux, dokąd się będą wszyscy zbierać i gdzie się będą znajdować matrykuły trzech pułków"39. Równolegle utworzono w Łęczycy, w Księstwie Warszawskim, punkt uzupełnień dla polskich pułków w Hiszpanii. Składał się z 4 kompanii zakładowych pod komendą kapitana. Tym razem, zgodnie z konwencją bajońską i dekretem króla saskiego z dnia 13 grudnia 1808 roku, Ŝołd płacić miało juŜ Księstwo, nie mówiąc juŜ o dostarczaniu uzupełnień. We wszystkich raportach uŜywano początkowo nazwy „Dywizja Polska". Napoleon jednak zabronił uŜywać w Hiszpanii tej nazwy i kazał zastępować ją nazwą „Dywizją Księstwa Warszawskiego". Przegląd pułków przez dowódcę paryskiego okręgu wojskowego potwierdził poprzednie raporty o opłakanym stanie ubrań i ekwipunku. W 4. Pułku około 50 Ŝołnierzy było bosych... Pułki te, zgodnie z kategorycznymi rozkazami Napoleona, zaraz po przybyciu do Bordeaux miały otrzymać odpowiedni ekwipunek. Zdaniem Kirkora40, rozkazy te nie były nigdy wykonane. Sułkowski natomiast chyba tak bardzo nie przejmował się drobiazgami: „29 (października 1808 r) rano opuściłem ParyŜ i dopę-dziłem pułk w Bonneval. Rankiem, kiedy przybyłem do Cloid, cesarz przejeŜdŜał tamtędy. Zapytał mnie, czy mamy buty. Odpowiedziałem mu na wszystkie pytania. Dowiedziałem się, Ŝe po drodze spotkał jeden z moich batalionów, które wyprzedziłem o ćwierć mili, rozkazawszy uprzednio zająć kwatery. Cesarz wysiadł z powozu, przeszedł wzdłuŜ 39 40
Ibidem, s. 67. Stanisław Kir kor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 19.
123 szeregów i był bardzo zadowolony. Oto dlaczego był w dobrym humorze, kiedy zobaczył mnie w Cloid. Gwiazda wciąŜ świeci"41. Natomiast 5 listopada 1808 roku relacjonował Ŝonie: „Mój pułk maszeruje bardzo dobrze. Mam w nim jeszcze ponad 2200 ludzi. Wszyscy są w bardzo dobrym nastroju, zwłaszcza kiedy napotkali tak dobre wino i tak tanie. Obawiam się, aby nie korzystali z tego nadmiernie"42. Sułkowski w swoich listach podaje przewaŜnie optymistyczną wersję wszystkich wydarzeń, być moŜe aby nie martwić niepotrzebnie młodej Ŝony, ale i wykazać swoją zaradność. W rzeczywistości jeszcze prawie rok później, w lipcu 1809 roku, sytuacja wyposaŜenia polskich oddziałów była nadal niedobra, a moŜe nawet i jeszcze gorsza: 11 lipca generał Leval pisał do marszałka Jourdan: „Podług obliczenia, które złoŜył mi generał Weste, dowódca dywizji polskiej (po generale Valence) po odbytym przez niego przeglądzie, ubiór wojska jest w niezmiernie złym stanie, w szczególności pułków 4-go i 9-go. Pułkownicy zapewniali mnie, Ŝe czynili wszelkie moŜliwe przedstawienia, lecz minister administracyi wojny nie tylko, Ŝe zabronił im sprowadzać cokolwiek z Francy i, twierdząc, Ŝe znajdą dosyć środków w Hiszpanii dla ubrania swoich pułków, lecz nadto Jego Excelencya rozporządził dla rekrutów prawie całym ubiorem, który był zrobiony w Bordeaux. Jest rzeczą najpilniejszą, aby pułki polskie otrzymały ubiór przed jesienią, bez czego Ŝołnierze byliby wystawieni na prowadzenie wojny prawie nago podczas dŜdŜystej pory roku"43. Z końcem listopada 1808 roku pułki piechoty przeszły przez SaintJean-de-Luz i w Irunie weszły do Hiszpanii. Było w nich 193 oficerów oraz 6049 podoficerów i Ŝołnierzy 34l 42
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 89.
Ibidem, s. 92. Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko..., op.cit., s. 68.
43
124 (razem 6242). W porównaniu ze stanem liczbowym w Se-danie w dniu 12 października stanowi to zmniejszenie o 132 ludzi w dywizji. PoniewaŜ jednak dla utworzenia zakładu w Bordeaux wypadło tam zostawić sześć kompanii, czyli co najmniej około 600 ludzi, zatem moŜna przyjąć, Ŝe z tych, którzy pozostali w tyle w czasie przemarszu przez Niemcy, około 500 ludzi dołączyło po 12 października44. I tak zaczęła się hiszpańska wojna Polaków.
44
Stanisław Kir kor. Pod sztandarami..., op.cit., s 21.
Rozdział 5 HISZPAŃSKA WOJNA NAPOLEONA
Przyznaję, bardzo źle poprowadziłem tę sprawę; zbyt wiele było tam utajonej niemoralności, nazbyt juŜ cynicznej niesprawiedliwości, całość była paskudna, a jednak uległem pokusie. Napoleon na Wyspie św. Heleny1.
Opanowanie Hiszpanii przez Francuzów dokonywało się zarówno środkami politycznymi, jak i militarnymi. Pierwszym krokiem w tym kierunku było uczynienie z Hiszpanii sojusznika Francji, później wasala czy wręcz protektoratu francuskiego, aby w końcu spróbować przejąć całość władzy politycznej w kraju, osadzając na hiszpańskim tronie Józefa Bonapartego. Równolegle stosowano środki militarne, najpierw wzmacniając francuską obecność wojskową, przejmując hiszpańskie twierdze, wprowadzając władzę wojskową na podporządkowanych terenach, a w ostateczności uŜywając siły. Do otwartych działań wojennych na lądzie doszło w związku z eskalacją wystąpień o charakterze partyzanckim, a później po wypowiedzeniu przez juntę 1
Jean T u 1 a r d, Napoleon mit zbawcy, Świat KsiąŜki, Warszawa 2003, s. 367.
126 wojny Francji i przystąpieniu do wojny Anglii w charakterze sojusznika hiszpańskiego. Czy był to konsekwentny plan, czy teŜ nadąŜanie za biegiem wydarzeń, które w pewnym momencie wyrwały się spod kontroli? A moŜe plan, z którego realizacją zaczęły być kłopoty? W Hiszpanii panował w tym czasie Karol IV Burbon — władca, delikatnie mówiąc, pozbawiony szerszych horyzontów. Zajmował się głównie polowaniami, majster kowaniem, uczestniczeniem w mszach świętych, a całość sprawowania władzy, jak równieŜ „opiekę" nad swoją małŜonką Marią Luizą Parmeńską pozostawił premierowi Godoyowi. Hiszpanie mieli wyrobione zdanie na temat grupy sprawującej władzę. Jak pisał współczesny pamiętnikarz Alcala Galiano w Memoriał: „Rząd otaczała nienawiść i pogarda. Do króla nie Ŝywiono niechęci, jeno wzgardę, odraza do królowej zaś osiągnęła granicę niewyobraŜalną, porównywalną jedynie do tej, jaką budził jej ulubieniec i faworyt, uwaŜany — z wystarczającą, choć nie zupełną racją — za rzeczywis tego władcę. Zaś wokół księcia Asturii, późniejszego Ferdynanda VII, narosło wiele mitów, albowiem lud dopat rywał się w jego osobie wszelkich wyobraŜalnych przy miotów, jakie przyszły monarcha posiadać powinien"2. W roku 1795 Hiszpania i Francja podpisały traktat w Bazylei, kończący stan wojny pomiędzy tymi krajami, kiedy to Hiszpania (od marca 1793 roku) brała udział w I koalicji przeciwko rewolucyjnej Francji. Rok później (19 VIII 1796) oba kraje podpisały traktat sojuszniczy w San Ddefonso. Sojusz hiszpańsko-francuski, pełen meandrów i mielizn, miał, zdaniem rosyjskiego biografa Napoleona, Eugeniusza Tarlego, m.in. zapewnić Francuzom dominację ekonomiczną w Hiszpanii. „Hiszpański" program ekonomiczny obejmował następujące punkty: 1. Hiszpania ma stać się 2
Manuel Tunon deLar a, Julio Valdeón B a r u ą u e , Antonio Domin-gues Or t i z, Historia Hiszpanii, Wyd. Universitas, Kraków 2007, s. 347.
127 monopolistycznym rynkiem zbytu dla francuskich wyrobów przemysłowych; 2. Hiszpania ma sprzedawać swą cenną wełnę merynosów — nie mającą w tym czasie równej sobie na świecie — wyłącznie fabrykom francuskim; 3. Hiszpania (zwłaszcza Andaluzja) ma zaprowadzić plantacje tych rodzajów bawełny, których Napoleon nie pozwala nabywać od Anglików, a które są niezbędnym surowcem dla francuskich fabryk włókienniczych. Program ten łączył się ściśle z planem całkowitego zaniechania handlu Hiszpanii z Anglią3. Napoleon posłał takŜe swego brata, Lucjana, do Madrytu jako ambasadora, którego zadaniem było m.in. popieranie Hiszpanów przeciwko Portugalii, pozornie neutralnej, ale faktycznie sprzyjającej Anglii. Podobno juŜ w grudniu 1807 roku proponował Lucjanowi objęcie tronu hiszpańskiego, choć wcale nie był on wolny4. A potem wszystko zaczęło się komplikować; szczytem tych komplikacji okazała się klęska połączonej floty francuskohiszpańskiej pod Trafalgarem 21 października 1805 r. Koncepcja desantu na Wyspy Brytyjskie, która zakładała ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu francusko--brytyjskiego dzięki przewadze na morzu, stała się juŜ niemoŜliwa do realizacji. Kiedy więc nie udało się pobić Anglików na wodzie, pozostało tylko jedno wyjście: trzeba ich było pozbawić dostępu do lądu. A to praktycznie oznaczało konieczność podporządkowania sobie całej kontynentalnej Europy. Do tego Anglicy po Trafalgarze zablokowali resztki floty francuskohiszpańskiej w Kadyksie, co strasznie psuło humor wielkiemu cesarzowi Francuzów... Zdaniem Roberta Bieleckiego, klęska pod Trafalgarem okazała się zbawienna dla sprawy polskiej, cesarz bowiem 3
Eugeniusz T a r l e , Napoleon, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 1957, s. 239. Albert Manfred, Napoleon Bonaparte, PWN, Warszawa 1986, s. 591
4
128 — nie mogąc rozszerzyć swoich wpływów poza Europę — zaczął od tej pory realizować koncepcję francuskiego imperium na kontynencie5. Austrię pobił Napoleon pod Austerlitz, Prusy pod Jena, Rosję zneutralizował pod Frydlandem i dzięki zawarciu pokoju w TylŜy. JuŜ po Jenie wydał w Berlinie 21 listopada 1806 roku dekret o blokadzie kontynentalnej, która miała doprowadzić do złamania Wielkiej Brytanii środkami ekonomicznymi. Blokada miała jednak dwa oblicza — uderzała nie tylko w Anglię, ale i w resztę Europy, co stopniowo osłabiało pozycję Napoleona na kontynencie. W TylŜy podzielono strefy wpływów, a Napoleon nie omieszkał zaznaczyć swoich zainteresowań Półwyspem Iberyjskim. Car Aleksander zgodził się formalnie na postanowienia blokady. Napoleon nie miał natomiast zaufania do swojego hiszpańskiego sojusznika, nie mówiąc juŜ o Portugalii, która była zupełnie poza sferą wpływów francuskich i wcale nie miała ochoty stosować się do blokady. Plan był taki: naleŜało najpierw zneutralizować Hiszpanię albo jeszcze lepiej — zainteresować ją interwencją w Portugalii, a następnie pobić Portugalię. Biograf Napoleona, Jean Tulard, cytuje w swojej pracy odnośny dokument z roku 1807, definiujący załoŜenia blokady: „PotęŜne i ogromne są skutki porozumienia między dwoma największymi mocarstwami świata. Na ich wezwanie powstaje cały kontynent, sprzymierzając się zgodnie ze swoim Ŝyczeniem przeciw nieprzyjacielowi. Wprowadzenie stanu wojny powszechnej przeciw wyspiarzom, wojny, która zniszczy ich handel, sparaliŜuje przemysł, wyjałowi ich najbardziej Ŝyzne włości, czyli morze, to znakomita koncepcja, plan rozległy, choć trudny do realizacji. Niemniej jest on realizowany"6. 5
Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1984, t. 1, s. 9. 6 Jean Tulard, Napoleon..., op.cit., s. 224.
129 Napoleon juŜ zresztą wcześniej próbował zwalczyć Anglię okręŜną drogą, udając się do Egiptu czy snując plany wspólnej francusko-rosyjskiej wyprawy na podbój Indii. Trzeba przyznać, Ŝe horyzont miał szeroki, choć niewątpliwie jego zasięg wyznaczało panowanie Korony Brytyjskiej na świecie. Marzył mu się antybrytyjski sojusz francusko-rosyjski, który juŜ raz nie doszedł do skutku z powodu śmierci cara Pawła I. Teraz cesarz stawiał na Aleksandra. TylŜa była tym momentem, w którym Napoleonowi wydało się, Ŝe ma szansę, Ŝe teraz chwyci wreszcie wroga za gardło, i niewiele brakowało, aby tak się stało. Hiszpania, formalnie sojusznik Francji, zajmowała jednak dość dwuznaczne stanowisko w sprawie blokady. Char-les-Maurice de Talleyrand, wieloletni francuski minister spraw zagranicznych, napomyka w swoich pamiętnikach o fakcie, który miał miejsce podczas pobytu w Berlinie w listopadzie 1806 roku, a więc w momencie ogłoszenia decyzji o blokadzie. Napoleon otrzymał podobno w Berlinie list od szefa hiszpańskiego rządu, Manuela Godoya, który oznajmiał, Ŝe Hiszpania nie chce przystąpić do blokady kontynentalnej wiedząc, iŜ to ją zrujnuje, i Ŝe zaleŜy jej na zachowaniu swobody w handlu z Anglią. Zdaniem Talleyranda, rozwścieczony Napoleon „poprzysiągł odtąd zniszczyć za wszelką cenę hiszpańską gałąź domu Bur-bonów"7. Godoy wydał teŜ 3 października 1806 r. dwuznaczną proklamację, wzywającą Hiszpanów do broni, nie określając jednak, przeciw komu mieliby walczyć. Napoleon w tym czasie prowadził kampanię w Prusach i Godoy sądził prawdopodobnie, Ŝe poniesie tam poraŜkę. Proklamacja została rozklejona w Madrycie 15 października. Dwa dni wcześniej Napoleon pokonał Prusaków pod Jena, o czym Godoy jeszcze nie mógł wiedzieć. 7
Jean O r i e u x, Talleyrand..., op.cit. s. 411.
130 „— Polityczna orientacja Godoya — zwierzał się cesarz Caulaincourtowi — jeszcze przed Jena wydawała mi się nieco podejrzana. Nabrałbym całkowitej pewności, gdyby mój tamtejszy ambasador okazał się rozsądnym człowiekiem i informował mnie co dzieje się w Hiszpanii. Ten jednak nie stanął na wysokości zadania. Byłem zaskoczony, kiedy w hiszpańskim rządzie spotkałem się z opozycją, do której nie byłem przyzwyczajony"8. Napoleon prowadził we wrześniu 1807 roku rokowania z Godoyem na temat zdetronizowania hiszpańskich Bur-bonów, w czym pomagał mu Talleyrand, który zresztą twierdzi w swych pamiętnikach, Ŝe był przeciwny całej tej awanturze hiszpańskiej. Wygląda jednak na to, Ŝe sam zachęcał cesarza do interwencji9. Dlaczego? MoŜe, słuŜąc Francji, chciał przyśpieszyć upadek samozwańczego dyktatora, namawiając go do zaangaŜowania się w beznadziejną sprawę? W kaŜdym razie przekonując cesarza argumentował: „Korona Hiszpanii od czasów Ludwika XIV naleŜała do rodziny władającej Francją, nie moŜna było Ŝałować srebra i krwi przelanej w celu osadzenia na tronie Filipa V, gdyŜ ono samo zapewniło dominującą rolę Francji w Europie. To jedna z najpiękniejszych partii dziedzictwa wielkiego króla, i owo dziedzictwo winno przypaść cesarzowi w całości; nie powinien i nie moŜe zrezygnować z Ŝadnej jego części"10. Napoleon rozumował prawdopodobnie tak: Hiszpania mogła być arabska, habsburska, burbońska, moŜe więc być i napoleońska. Hiszpania niech będzie Hiszpanią, ale niech rządzi nią jak dotąd dynastia francuska, tyle Ŝe aktualna... To zresztą mówił Napoleon Aleksandrowi juŜ w TylŜy, 8
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 r., Wyd. Finna, Gdańsk 2006, s. 369. 9 Jean O r i e u x , Talleyrand..., op.cit., s. 428. Potwierdza to takŜe C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 381. 10 Jean T u l a r d , Napoleon..., op.cit., s. 367.
131 kiedy dzielili strefy wpływów w Europie. Zaraz potem posłał teŜ swoje wojska do Portugalii. Oczywiście po drodze trzeba było przejść przez Hiszpanię, którą zamierzał oswobodzić i oświecić. Lud hiszpański uwolniony od idiotów — Karola IV i jego syna, księcia Asturii Ferdynanda — i obdarzony nowymi prawami powinien odczuwać tylko głęboką wdzięczność. Podobno cesarz zwierzył się Talleyrandowi: „CóŜ mogę poradzić, skoro nadmiar mocy kaŜe mi sięgać po dyktaturę nad światem. [...] Europa to tylko stara, skorumpowana dziwka, z którą zrobię co zechcę przy pomocy 800 000 Ŝołnierzy"11. A Hiszpania nęciła Napoleona, który czuł powiew historii. JuŜ od wielu lat uwaŜał się zarówno za niepokonanego, jak i za nieomylnego. W budowaniu dobrego samopoczucia pomagało pobicie Prusaków czy Austriaków, wysłanie listu do cara Aleksandra z planami podbicia Indii, koronowanie kogoś lub pozbawienie tronu... Nawet jeŜeli coś do końca się nie udało i gdzieś bez sensu poległo lub dostało się do niewoli 20 000 Francuzów, to zawsze wszystko moŜna odpowiednio naświetlić w biuletynie Wielkiej Armii. Zresztą taką stratę odrobi się w jedną paryską noc... A Burboni hiszpańscy, to przeŜytek, nie mówiąc juŜ o tym, Ŝe są potwornie głupi i strasznie zdegenerowani. W kaŜdym razie juŜ raz w historii udało się osadzenie dynastii francuskiej na tronie hiszpańskim. Tarle uwaŜa jednak, Ŝe Napoleon dał się w tym wypadku zwieść czysto zewnętrznej analogii, bo nie rozumiał róŜnicy pomiędzy objęciem tronu Hiszpanii przez Filipa Burbona w roku 1700, a osadzeniem na tym tronie Józefa Bonaparte w roku 180812. Dekret z 19 lutego 1807 roku narzucał hiszpańskiemu sojusznikowi rygorystyczne wprowadzenie blokady. Zerwano 11
Jean Orieux, Talleyrand..., op.cit., s. 447.
12
Eugeniusz Tarle, Napoleon, op.cit, s. 238.
132 wtedy wszelkie kontakty z Gibraltarem. TakŜe Portugalia, kapitulując przed francuskim ultimatum, zgodziła się podporządkować wymogom blokady. Zdaniem Francuzów, Portugalczycy zrobili to jednak zbyt późno; opinia ta oczywiście była tylko pretekstem i juŜ 21 listopada 1807 roku 1. Korpus Obserwacyjny Girondy generała Jeana-Andoche Junota przekroczył granicę hiszpańsko-portugalską. I tak zaczęła się wojna na Półwyspie Iberyjskim. Plan „portugalski" zakładał przemarsz wojsk francuskich przez terytorium Hiszpanii i wspólne działania francusko-hiszpańskie przeciwko Portugalii. I właściwie na początku wszystko szło zgodnie z planem. Hiszpanie grzecznie przepuścili oddziały francuskie, które tymczasem usadawiały się coraz mocniej w nadal sojuszniczej Hiszpanii. „— Sprawa z Portugalią była o tyle trudna — zwierzał się Napoleon Caulaincourtowi — Ŝe znajduje się ona pod bezpośrednim wpływem Anglii. Gdyby Portugalia odmówiła, naleŜałoby ją do tego zmusić, a do tego z kolei byłaby nam potrzebna Hiszpania. Przy takim stanie rzeczy, dla zapewnienia bezpieczeństwa wojskom wysłanym do Portugalii, a takŜe dla wprowadzenia tam w Ŝycie zasad systemu kontynentalnego, konieczna była okupacja kilku strategicznych punktów na terenie Hiszpanii"13. Pampelunę 16 lutego 1808 roku zajęli Francuzi dowcipnym fortelem, godnym Zagłoby. „Codziennie chodziły oddziały wojska francuskiego po Ŝywność do miasta, skąd wracając wesoły Ŝołnierz francuski, w skokach zręcznych po śniegu odbywał gonitwy. Kiedy czas nadszedł zająć fortecę, generał [d*Armagnac] rozkazawszy odbywać Ŝołnierzom zwyczajne gonitwy, zbliŜał ich coraz bardziej do szańców i bramy, za którą dostawszy się, jedni rzucili się na broń straŜy, która przypatrywała się tym rozrywkom, drudzy zaś opanowali 13
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 372.
133
arsenał. Zbrojne oddziały przyszedłszy im w pomoc, bez wystrzału stali się panami fortecy, która jako pograniczna otwierała im wnijście do prowincji Nawarry"14. Podobnymi metodami zajęli Francuzi takŜe i kilka innych twierdz, (29 lutego Barcelonę), co oczywiście oburzało Hiszpanów i potęgowało ich niechęć do własnego bezsilnego króla. Początkowo Napoleon sądził, Ŝe hiszpański sojusznik sam wywrze odpowiedni nacisk na Portugalię, ale gdy to nie nastąpiło, zaproponował inne rozwiązanie. I tak doszło do podpisania w październiku 1807 roku traktatu w Fontainebleau, w którym proponowano rozbiór Portugalii. Zachętą dla Godoya miało tu być wydzielenie dla niego południowej części tego kraju jako osobnego księstwa. Część północna miała przypaść królowej Etrurii jako rekompensata za jej utracone włoskie posiadłości. Rejon Lizbony Napoleon zamierzał na razie okupować i w tym celu wysłał tam wspomnianą juŜ wyŜej ekspedycję Junota, który zajął stolicę Portugalii 30 listopada 1807 roku. Portugalska rodzina królewska Braganca schroniła się do Brazylii. Teoretycznie wszystko poszło zgodnie z planem i naleŜałoby tylko wzmocnić odpowiednio korpus Junota, tak aby Anglicy nie mieli ochoty na desant. Droga przez Hiszpanię stała przecieŜ otworem, a wojsk francuskich było tam coraz więcej. W listopadzie do Hiszpanii wkroczył 2. Korpus Obserwacyjny Girondy pod dowództwem gen. Pierre-Antoine Duponta, w styczniu 1808 Korpus WybrzeŜy Oceanu pod dowództwem marszałka Bon-Adrien Jeannot de Monceya, a w lutym Dywizja Obserwacyjna Wschodnich Pirenejów. Napoleon podobno jeszcze nie był wtedy do końca zdecydowany, co ma dalej zrobić z Hiszpanią. „— Chciałem zrobić z Hiszpanii zaufanego wspólnika w walce przeciwko Anglii. Słabość króla i interesy jego 14
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, Pax, Warszawa 1978, s. 29.
134 faworyta, któremu wszak powinno zaleŜeć na dobrych stosunkach z Francją, zbyt dobrze słuŜyły moim politycznym celom, abym myślał o czym innym. I oto zupełnie niespodziewanie ów faworyt, zachęcony niezadowoleniem nadętej, kastylijskiej arystokracji i uraŜony jakimiś wypowiedziami czy niezręcznymi posunięciami naszych dyplomatów, uznał, Ŝe to świetna okazja, Ŝeby znów zyskać szacunek Hiszpanów, wzywając ich do przeciwstawienia się Francuzom. Wydarzyło się to w czasie, kiedy zarzucano mu, Ŝe się nam zaprzedał. Idiota!"15 W Hiszpanii doszło teŜ do sporu rodzinnego na dworze Burbonów. KsiąŜę Asturii, Ferdynand, mający zresztą wtedy spore zaufanie społeczne, snuł własne plany polityczne, na drodze których stał Godoy. Zwrócił się zatem do Napoleona z prośbą o rękę którejś z księŜniczek z rodziny cesarskiej i o poparcie jego planów odsunięcia Godoya od władzy. Tym samym teŜ wystąpił nie tylko przeciw Godoy owi, ale i swojemu ojcu, Karolowi IV. Kiedy rzecz się wydała, doszło do zamieszania i gorszących scen rodzinnych, ale i do tzw. rewolty z Aranjuez 17 marca 1808 r., która doprowadziła do obalenia Godoya i pierwszej abdykacji Karola IV na rzecz syna. Jak pisze Manfred, rodzina Burbonów hiszpańskich doszła juŜ do ostatecznego stopnia zwyrodnienia, a brutalny w swojej prawdziwości pędzel Goi ukazał to bardziej przekonywająco niŜ jakiekolwiek utwory historyczne. Wszyscy skłóceni ze sobą członkowie rodziny królewskiej zabiegali o poparcie potęŜnego cesarza; sam bieg rzeczy czynił go arbitrem losów Hiszpanii16. Później Napoleon w rozmowie z Armandem Caulaincourtem tak motywował swoje postępowanie wobec Hiszpanii: „Intrygi hiszpańskiego domu panującego rodziły się bez mojego udziału; wmieszałem się w ich sprawy dopiero 15 16
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 369. Albert Manfred, Napoleon..., op.cit., s. 592.
135 wtedy, kiedy król wraz z synem pognali do Bajonny, Ŝeby tam się wzajemnie zadenuncjować. Nie zmuszałem Karola IV Ŝeby tam przyjeŜdŜał, to była jego decyzja. Co się zaś tyczy Ferdynanda, to nie mogłem się na niego zdać, wiedząc jak bardzo on sam, jak i jego doradca są obłudni. Stało się to dla mnie [sic!], kiedy tylko ich zobaczyłem. CzyŜbym się pomylił? Czas odpowie na to pytanie. Postąpić inaczej znaczyłoby zniszczyć Pireneje. Francja i historia słusznie by mnie za to potępiły. Tak, a o cóŜ obraŜa się Europa? CzyŜ Francja, Anglia i Holandia nie podzieliły Hiszpanii za rządów króla Don Carlosa w 1698 roku? CzyŜ to pierwsze doświadczenie współczesnej dyplomacji spotkało się z jakąś ostrą krytyką? CzyŜ powszechna odraza wobec takich czynów, która powinna była z całą mocą wpłynąć na potępienie tego pierwszego zdarzenia, zapobiegła kolejnym podziałom? A czyŜ Polska nie podzieliła równie okrutnego losu? CzyŜ pozwolono Polakom, tak jak juncie z Bajonny, na uchwalenie własnej konstytucji i na wybór władcy? A ileŜ było gadania, kiedy Ludwik XIV zmusił jednego z następców Karola V do przekazania Burbonom schedy po tym władcy. Wywołało to sporo szumu. Ale po dziesięciu latach wojny jedna bitwa rozstrzygnęła ten problem. Dzisiaj sprawy nie ciągną się tak długo. W polityce wszystko dzieje się przez wzgląd na interesy narodów, zgodnie z koniecznością zachowania ładu społecznego oraz międzynarodowej równowagi. Oczywiście, kaŜdy moŜe sobie po swojemu tłumaczyć te wzniosłe idee, ale któŜ mógłby zaprzeczyć, Ŝe nie działałem w interesie Francji i Hiszpanii"17. I w tym momencie Napoleon miał pretekst — otrzymał od losu moŜliwość, na którą czekał. Oto Karol IV poprosił cesarza o pośredniczenie w rozwiązaniu tego, jakby się początkowo wydawało, rodzinnego sporu. Napoleon zaprosił 17
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 13.
136 zatem Karola i Ferdynanda do Bajonny na rozmowy, w trakcie których Ferdynand co prawda zwrócił ojcu koronę, ale ten niespodziewanie abdykował na rzecz... Napoleona. I to było właściwie więcej niŜ Napoleon się spodziewał, a w kaŜdym razie nie spodziewał się, Ŝe wszystko pójdzie tak łatwo. ChociaŜ moŜe niezupełnie łatwo, bo tymczasem w Madrycie 2 i 3 maja 1808 r. doszło do antyfrancuskich zamieszek, stłumionych krwawo przez dzielnego, ale mało inteligentnego księcia Joachima Murata i jego przybocznych mameluków. Hiszpanie reagowali juŜ bardzo źle na obecność Francuzów w Madrycie, a mamelucy przypominali im historycznych Maurów i ich obecność uwaŜano za dodatkową zniewagę. I właściwie wtedy zaczęła się druga rekonkwista... W Madrycie byli teŜ i Polacy — trzy szwadrony szwoleŜerów gwardii — a patrole nasze — jak pisze Załuski — prowadzone przez oficerów nieco juŜ świadomych języka hiszpańskiego, najwięcej się przyczyniły do uspokojenia mieszkańców. „Zresztą powstanie to, w sam dzień rozpoczęte, przez kolumny wojsk wszystkimi bramami z artylerią wkraczające w parę godzin zostało stłumione. KsiąŜe Murat jednak wywarł tu niewłaściwą jemu srogość i kto tylko był z bronią w ręku jakąkolwiek ujęty — został rozstrzelany"'18. Jak dotąd jednak wszystko wyglądało dość legalnie, bo to przecieŜ Karol IV sam zrzekł się tronu... Napoleon nie przyjął korony, ale ostatecznie obdarzył nią 6 czerwca 1808 roku swojego brata Józefa, odwołanego z Neapolu. Na koronę miał ochotę stacjonujący juŜ w Madrycie Murat, który musiał się zadowolić zwolnionym przez Józefa Neapolem. Murat był wy raźnie rozczarowany, a nawet do głębi obraŜony. JuŜ wcześniej nie otrzymał tronu polskiego, a Warszawa tak bardzo mu się podobała...19. W Madrycie 18
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1976, s. 115. 19 Albert Manfred, Napoleon..., op.cit.* s. 601.
137
jednak miał panować Bonaparte, na co zresztą wyraźnie wskazywał akt abdykacyjny Karola IV. Szwedzki historyk Herman Lindąuist uwaŜa, Ŝe rozwaŜano takŜe kandydaturę Jean Baptiste Bernadotte20, co jest jednak mało prawdopodobne, gdyŜ Napoleon był mu raczej niechętny. „— Sądziłem — mówił Napoleon — Ŝe najlepiej będzie, jeŜeli Hiszpanie sami wypiorą swoje brudy. Chciałem im oddać takŜe Portugalię, co byłoby dla mnie gwarancją, Ŝe rząd hiszpański będzie realizował postanowienia dotyczące Anglii. W nasze ręce dostałyby się teŜ baskijskie prowincje. W istocie Hiszpania zyskałaby na takiej zamianie, która zresztą całkowicie odpowiadała ich interesom. Wzajemny układ był dobry dla nich i dla nas, bo przekształcał Hiszpanię w prawdziwego sojusznika. Jednak głupota, strach i waśnie między ojcem a synem spowodowały, Ŝe nic z tego nie wyszło"21. Realizacja planu postępowała naprzód — co prawda z małymi przeszkodami, ale stosunkowo nieźle. W dniach od 15 czerwca do 7 lipca 1808 roku obradowała w Ba-jonnie junta hiszpańskich notabli i opracowano wtedy nową hiszpańską konstytucję, opartą na francuskiej, ale uwzględniającą hiszpańską tradycję. Króla Józefa i reformy poparła elita intelektualna Hiszpanii, a przynajmniej znaczna jej część. Burboni sami się wyeliminowali, ale powszechnego entuzjazmu dla nowej dynastii w społeczeństwie nie było. Albert Manfred uwaŜa, Ŝe Bajonna, którą Napoleon uwaŜał za swoje największe zwycięstwo dyplomatyczne, za swego rodzaju polityczne Austerlitz, była w rzeczywistości największą pomyłką w jego zamysłach strategicznych. Manfred uŜywa w tym kontekście określenia Fouche'go, twierdząc, Ŝe Bajonna „była czymś gorszym 20
Herman Lindąuist, Historien om Spanien, Bra Bocker, Stockholm 1991, s. 231. 21 Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 376.
138 niŜ zbrodnia; była błędem". To Bajonna zwiodła do obozu wrogów Francji wszystkie monarchie legitymistyczne, które utrzymały się na tronach europejskich. W tym okresie przypisywano Napoleonowi uporczywie słowa: „Wkrótce Bonapartowie zostaną najstarszą dynastią Europy". W praktyce oznaczało to, Ŝe Habsburgowie i Hohenzollernowie muszą zniknąć22. Detronizacja hiszpańskich Burbonów mogła okazać się posunięciem groŜącym utratą hiszpańskiego sojusznika. Na skutki nie trzeba było długo czekać. W Hiszpanii wybuchają kolejne zamieszki — juŜ nie tylko przeciwko Francuzom, ale i ich hiszpańskim zwolennikom. Zamieszki przeradzają się niebawem w ogólnonarodowe powstanie, do którego przyłącza się wojsko i część dotychczasowych zwolenników Francuzów, częściowo z przekonania, częściowo z obawy o własne bezpieczeństwo. Powstańcy bowiem często linczowali profrancuskich urzędników... MoŜe i na powstaniu by się skończyło, ale wtedy swoją szansę zobaczyli takŜe Anglicy. Kiedy przedstawiciele junty z Asturii z apelem o pomoc wylądowali w Anglii — kraju, z którym Hiszpania była wciąŜ oficjalnie w stanie wojny — przywitano ich z sympatią, a minister spraw zagranicznych, George Canning, oświadczył, Ŝe „Brytania postąpi zgodnie z zasadą, Ŝe kaŜdy naród w Europie, który powstanie przeciw Francji, natychmiast staje się naszym sprzymierzeńcem"23. W Hiszpanii Francuzi walczyli zarówno z Hiszpanami, jak i z Anglikami, ale sojusz hiszpańsko-angielski wcale nie był taki silny. Hiszpanie bynajmniej nie chcieli, aby Anglicy usadowili się strategicznie w kolejnych punktach kraju, tak jak na Gibraltarze; nie wpuścili ich, na przykład, nigdy do Kadyksu, bojąc się, Ŝe jak tam raz wejdą, to juŜ nigdy z niego nie wyjdą, znajdując na to jakiś kruczek w przyszłym 22 23
Albert Manfred, Napoleon..., op.cit., s. 606. Christopher Hibbert, Wellington, PIW, Warszawa 2001, s. 86.
I3i układzie pokojowym. Oddziały hiszpańskie w desancie pod Fuengirolą praktycznie uchylały się od walki, mówiąc, Ŝe nie walczą w niedzielę. Z kolei Anglicy nigdy nie wpuścili Hiszpanów do Gibraltaru, nawet gdy ci byli w militarnej potrzebie... Dla Anglików Hiszpanie byli takimi samymi wrogami jak Francuzi, ale zgodnie ze swą doktryną popierali w tym wypadku Hiszpanów przeciwko Francji — najsilniejszemu swojemu przeciwnikowi w Europie. Anglicy zachęcili w kaŜdym razie reaktywowaną etapami hiszpańską NajwyŜszą Juntę Centralną {Junta Suprema Central) — zebraną ostatecznie pod przywództwem byłego ministra Jose Mońino y Redondo, conde de Floridablanca, początkowo w Sewilli, a później w Kadyksie — do wypowiedzenia Francji wojny w imieniu Ferdynanda i tym samym przejęcia kierownictwa nad antyfrancuskim powstaniem24. Polski historyk zajmujący się udziałem Polaków w wojnie na półwyspie, Stanisław Kirkor, rozgrzesza nieco Napoleona z awantury hiszpańskiej, która, jego zdaniem, była pośrednio sprowokowana przez Anglików. Kirkor powołuje się na nowe prace historyków angielskich, mówiące, Ŝe od czasu podjęcia przez Anglię nowej wojny z Francją 18 maja 1803 r. wszystkie wojny Napoleona miały charakter defensywny w tym sensie, Ŝe wypływały z wojny z Anglią i Ŝe wojny napoleońskie w rzeczywistości były zapoczątkowane nie przez Napoleona, lecz przez Anglików25. Jest to jednak dość daleko idąca interpretacja, jeŜeli chodzi o samą Hiszpanię, którą Napoleon tak czy inaczej pragnął podporządkować Francji. Anglia była jego głównym przeciwnikiem i nie chciał, aby jej wpływy sięgały Półwyspu 24
Manuel Tunon de Lara, Julio Valdeón B aruque, Antonio Domingues O rt i z, Historia Hiszpanii, s. 389. 25 Kirkor powołuje się na: Vincent C r o n i n , Napoleon, London 1976, s. 291, i A.J.P. Tylor, How wars begin, London 1979, s. 35-37. Stanisław Kirkor, Legia..., op.cit., s. 31.
140 Iberyjskiego; nie chciał, aby Anglicy usadowili się w Portugalii. Marzył o wyrzuceniu ich z Gibraltaru. Polski adiutant Napoleona, Dezydery Chłapowski, wysłany na rekonesans do Hiszpanii, tak relacjonował cesarzowi swoje wraŜenia: „Powróciwszy do Bajonny, opowiedziałem cesarzowi co tylko w Hiszpanii uwaŜałem. Nie taiłem mu wcale przekonania, Ŝe skoro ludność cała w Hiszpanii dowie się, co się stało z rodziną panującą, i Ŝe cesarz zamiast Ferdynanda ma nadesłać swojego brata Józefa, ogólne wybuchnie powstanie [...] Cesarz miał sposób zapytywania się jasny i krótki — odpowiedzi nasuwały się wyraźnie. Kiedym mówił, Ŝe wybuchnie ogólne powstanie, zapytał się jeszcze raz o to Ŝywo i z powątpiewaniem, powtórzyłem więc moje zdanie. W czasie tego cesarzowa siedziała w pokoju na kanapie. Kiedym potem przyszedł do salonu cesarzowej wieczorem, zawołała mnie na bok i zrobiła uwagę, Ŝebym był ostroŜniejszym w moich słowach do cesarza, bo on nie lubi, aŜeby przeciw jego zdaniu coś twierdzić, dodała, iŜ powinienem był spostrzec, iŜ cesarz nie był kontent, kiedym o powstaniu mówił [...]**26. Talleyrand, który był głównym doradcą Napoleona w sprawach hiszpańskich i sam dbał o dostarczanie odpowiednich pretekstów, po latach ocenił hiszpańskie przedsięwzięcie jako bezsensowne, ale wtedy juŜ było po Waterloo... „Napadł bezwstydnie na Hiszpanię — pisał Talleyrand w swoich pamiętnikach — bez najmniejszego pretekstu: tego zaś poczucie sprawiedliwości narodów nigdy nie wybacza. Zaczynamy niemal wierzyć, Ŝe w owym tak waŜnym okresie jego Ŝycia ścigało go jakieś fatum, które przygasiło jego wspaniałą inteligencję. Wszystko było bez sensu w jego poczynaniach przeciwko Hiszpanii"27. I tu mamy do czynienia z następującą sytuacją: 26 27
Dezydery C h ł a p o w s k i . Pamiętniki..., op.cit., s. 37. Cyt. za: Jean O r i e u x , Talleyrand..., op.cit., s. 478.
141 Władza w Hiszpanii jest legalnie przekazana Józefowi Bonapartemu, który jedzie w lipcu 1808 roku do Madrytu, aby rozpocząć tam sprawowanie rządów. Nowy reŜim ma poparcie duŜej części elit spodziewających się reform politycznych. Utworzona zostaje hiszpańska gwardia; Hiszpanie nadal sprawują funkcje dworskie, są gubernatorami miast i prowincji, ale... część społeczeństwa uwaŜa ich za zdrajców. Hiszpania, mimo francuskiego króla, jest nadal „hiszpańska", nadal teŜ jest sojusznikiem Francji. Coraz częściej dochodzi jednak do zamieszek, przeradzających się ostatecznie w powstanie ludowe i, jak twierdzą jedni, w otwartą wojnę hiszpańskofrancuską, lub, jak twierdzą inni — w wojnę domową. Zdaniem Stanisława Kirkora, wojna, którą historiografia hiszpańska nazwała potem wojną o niepodległość, była teŜ w duŜej mierze wojną domową. Początek jej dało powstanie ludowe, prowadzone przez kler i mnichów przeciw bezboŜnym Francuzom. Jej pierwszymi ofiarami byli generałowie i notable hiszpańscy, którzy do tego ruchu przyłączyć się nie chcieli i zostali zamordowani. Króla Józefa otaczał liczny dwór hiszpański. W Andaluzji była partia profran-cuska, w wielu miastach tworzono miejscowe milicje, które skutecznie współdziałały z wojskiem francuskim w odpieraniu ataków partyzantów z gór. Oficerowie polscy mogli zrozumieć znaczenie reform społecznych, które Francuzi pragnęli wprowadzić do Hiszpanii. Mimo wszystkich przeciwności i okrucieństw wojny hiszpańskiej mogli więc przypuszczać, Ŝe walczą za słuszną sprawę i Ŝe z tą sprawą jest połączona sprawa polska28. Na inny aspekt zagadnienia zwraca uwagę Robert Bielecki. Jego zdaniem, waŜną przyczyną buntów chłopskich były kontrybucje i rekwizycje nakładane przez Francuzów29, a obok prawdziwej partyzantki antyfrancuskiej istniała teŜ 28 29
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 64. Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 51.
142 partyzantka rabunkowa, niewiele róŜniąca się od zwykłych band łupieskich. Tworzy U ją zarówno Hiszpanie, jak i dezerterzy z armii francuskiej, Ŝyjący w tym wypadku w przykładnej symbiozie. Ci „fałszywi" partyzanci atakowali zarówno francuskie konwoje, jak teŜ napadali na domy i majątki hiszpańskich patriotów30. Zresztą w Hiszpanii — zarówno przed, jak i po Napoleonie — zawsze występował pewien ferment społeczny, polityczny, etniczny, religijny, oscylujący na granicy wojny domowej, partyzantki i bandytyzmu. W momencie kiedy słabła władza centralna, łatwiej było okazywać niezadowolenie na prowincji. Nie zapominajmy, Ŝe Hiszpania podminowana była od kilkuset w sumie lat wewnętrznymi sprzecznościami pomiędzy grupami etnicznymi i wyznaniowymi, nowymi i starymi chrześcijanami. KaŜda z tych grup miała swoje partykularne interesy, niezaleŜne albo wręcz niezgodne z interesem korony hiszpańskiej, która zresztą od śmierci „królów katolickich", czyli Ferdynanda i Izabeli, nie naleŜała do dynastii hiszpańskiej, tylko do Habsburgów, a potem Burbonów. Inne interesy mieli potomkowie Maurów, inne potomkowie kon-wertytów nadal obawiający się inkwizycji, inne stara szlachta z prawdziwie chrześcijańskimi korzeniami. Czy te dawne podziały miały znaczenie w epoce napoleońskiej? W jakimś stopniu tak. Jeszcze przecieŜ w latach trzydziestych XX wieku istniały dwie wizje Hiszpanii — tej prawdziwej katolickiej i tej drugiej — heretyckiej, co doprowadziło do wojny domowej. W kaŜdym razie silna była w Hiszpanii tradycja schizmy, tradycja przeciwstawiania się kaŜdej władzy, a tu w dodatku jeszcze obcej. Zdaniem brytyjskiego historyka Henry Kamena, do połowy XIX wieku przetrwała w Hiszpanii inkwizycyjna postawa ideologiczna, w ramach której Hiszpanie uznawali wszystkie nacje spoza Hiszpanii jako tierras de herejes, czyli kraje heretyckie31. Oznaczało 30 31
Ibidem, s. 47. Henry Kamen, Inkwizycja hiszpańska, PIW, Warszawa 2005, s. 99.
143 to usankcjonowanie religijne zabijania heretyków, jakimi byli w tym wypadku Francuzi plądrujący hiszpańskie kościoły. Zabicie heretyka nie było grzechem... Dawało to generalnie zielone światło postawom, które nie byłyby do zaakceptowania w okresie pokoju. Dodajmy do tego dąŜenia odśrodkowe prowincji, ambicje arystokracji, infiltrację angielską, której zaleŜało na ekonomicznym wyniszczeniu Hiszpanii, i francuską, która Hiszpanię chciała sobie podporządkować ekonomicznie, stosując najpierw środki polityczne, a w końcu — militarne. Taki wrzący kocioł usiłowali wy studzić Francuzi, co okazało się zadaniem ponad ich miarę, gdyŜ wrzenie tylko rosło. Król Józef i tak nie miał łatwej drogi do Madrytu, do którego wkroczył dopiero 20 lipca 1808 roku, bowiem juŜ 22 lipca doszło pod Baylen do pierwszej powaŜnej klęski wojsk napoleońskich, co otwarło powstańcom drogę do Madrytu. Musiał więc zaraz wycofać się aŜ pod granicę francuską. Baylen było kubłem zimnej wody na gorącą głowę cesarza. Napoleon w pierwszej fazie wojny w Hiszpanii nie doceniał przeciwnika i posyłał tam przewaŜnie słabo wyszkolone oddziały zbiorcze, formowane z kilku zakładów pułkowych. Było to wojsko zaledwie ucharakteryzowane na prawdziwe, na co zwraca uwagę takŜe polski pamiętni karz, Załuski, i Napoleonowi wydawało się, Ŝe wystarczy tu tylko zamarkowanie obecności militarnej, aby powstrzymać Hiszpanów od wrogich wystąpień. Poza tym wojsko to bardziej myślało o grabieŜy niŜ o celach strategicznych. , JakoŜ w istocie od wnijścia do Hiszpanii widziałem, Ŝe naród przyjmował wszystkie oddziały Francuzów z nienawiścią i z niebezpieczeństwem dla ludzi pojedynczo się pozostających. Poznać moŜna było wyraźnie, z jaką radością się naśmiewano z niezgrabnych, niedołęŜnych, słabych młokosów, wlokących się z narzekaniem za poprzedzającymi tak zwanymi oddziałami de marche. JeŜeli szły jakieś
144 komendy starych Ŝołnierzy z wyrazem siły i dumy, malowała się na twarzach hiszpańskich nienawiść. Taki to był korpus jenerała Dupont, srogo ukarany pod Baylen za nieoględność, czyli uprzedzenie Napoleona. Przyzwyczajony do zwycięstw łatwych w środkowej Europie, sądził on, jak się wielom zdarza, Ŝe samym odgłosem jego imienia i sławą wojsk, jego nieprzyjaciel da się zastraszyć — więc wpadł na tę myśl tworzenia pułków, batalionów i szwadronów marszowych, gdzie zbieranina z róŜnych oddziałów, najczęściej młodych rekrutów pod dowództwem nadto starszych oficerów, składała wojsko nie mogące nawet pełnić zwyczajnej dziennej słuŜby. Widziałem to pod Madrytem, Ŝe młodzi rekruci nie byli w stanie dotrzymać karabina na ramieniu, a zbyt letni oficerowie nie mogli ustać w szeregu. Oprócz oddziałów gwardii, artylerii i pułków zagranicznych, jako to Szwajcarów, Irlandczyków itp., całe wojsko francuskie początkowo do Hiszpanii wysłane było tego rodzaju zbieraniną pod nazwiskiem regiments de marche. Tymi to figurantami wojsk francuskich, głośnych zwycięstwami, chciał Napoleon zaimponować narodowi hiszpańskiemu, który mniemał być zniewieściałym. To fatalne uprzedzenie było przyczyną całego zawiedzenia się jego w niepolitycznym zamachu na Hiszpanię i dalszych stąd wynikłych niepowodzeń, a zdatny i przywiązany jenerał Dupont padł ofiarą nie swojej winy"32. Sam Napoleon po klęsce pod Baylen oskarŜył wręcz Duponta, Ŝe to przez jego postępowanie i nieudolność wybuchło powstanie w Hiszpanii. Tak zwierzał się Caulain-courtowi: ,.Przyczyną powstania w Hiszpanii była chciwość Duponta, jego wyrachowanie i dąŜenie, by za wszelką cenę ocalić nieuczciwie zdobyty majątek. Wszystko przepadło na skutek kapitulacji pod Baylen. Zęby ratować swoje załadowane 32
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op.ciL9 s. 110.
145 zrabowanymi dobrami furgony, Dupont skazał Ŝołnierzy — swoich rodaków — na hańbę kapitulacji, która wywarła na hiszpańskim narodzie tak bolesne wraŜenie. Na jaw wyszły teraz świętokradcze kradzieŜe w kościołach, do których dopuścił głównodowodzący, byle tylko ukryć własne przestępstwa. Zgadzając się na przeszukanie Ŝołnierskich tornistrów pod warunkiem nietykalności własnego bagaŜu, Dupont osobiście uwiecznił swoją hańbę na kartach historii. Baylen to kaudyńskie jarzmo naszej historii. Widok przedmiotów skradzionych w kościołach stał się sygnałem do powstania: podŜegacze wykorzystali to, aby podburzyć do zemsty przesądny naród"33. Generała Pierre-Antoine Duponta istotnie zgubiła jego własna chciwość, a takŜe chciwość wojska, które, objuczone zdobyczami wojennymi, wolało porzucić armaty niŜ tabor i, przeciąŜone oraz zdemoralizowane, straciło zdolność manewru i walki... 2. Korpus Obserwacyjny Girondy miał za zadanie dotrzeć do Kadyksu, gdzie od czasu bitwy pod Trafalgarem zablokowana była eskadra francuskich okrętów wojennych. W czerwcu 1808 roku korpus dotarł tylko do Kordoby, gdzie Francuzi ponad tydzień plądrowali miasto, a tymczasem francuska eskadra admirała Rosiły skapitulowała juŜ przed Hiszpanami 14 czerwca i w ten sposób przepadły ostatnie 4 liniowce, ocalone pod Trafalgarem, dopełniając tym samym klęskę sprzed trzech lat34. Po rabunku miasta Dupont zamierzał wrócić przez góry Sierra Morena do Madrytu, tym bardziej, Ŝe w Andaluzji wybuchło powstanie, ale został ze swoim taborem odcięty w Andujar. Na odsiecz Dupontowi wyruszyła z Toledo dywizja gen. Vedela, a z Madrytu dywizja den. Goberta, które praktycznie nigdy nie połączyły się z Dupontem i same poniosły 33
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 379.
34
Były to „Algercias", „Heros", „Neptune" i „Pluton". Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich. Wiek Ŝagla, Puls, Londyn 1995, s. 559. 10 — Fuengirola 1810
146 straty. W dodatku oddziały szwajcarskie wchodzące w skład 2. Korpusu przeszły na stronę hiszpańską. Otoczony korpus Duponta topniał w potyczkach i nie mógł skutecznie manewrować, poniewaŜ nawet w najcięŜszych chwilach nie chciano porzucić zdobyczy wojennej. Tymczasem Hiszpanie, dowodzeni przez gen. Castanosa, zajęli strategicznie waŜną miejscowość Baylen i pobili dywizję Goberta, który sam poległ w boju. Pewne sukcesy odniosła dywizja Vedela, ale było juŜ za późno. 22 lipca generał Dupont podpisał kapitulację swojego korpusu w Baylen, obejmującą zresztą nie tylko sam 2. Korpus, ale i wysłane mu na odsiecz dywizje. Zgodnie z postanowieniami kapitulacji francuscy Ŝołnierze mieli zostać przewiezieni na angielskich okrętach do francuskiego portu Rochefort. Hiszpanie jednak nie dopełnili tych warunków i ostatecznie francuscy jeńcy trafili na pontony do Kadyksu i na wyspę Cabrerę, przepełniając tym samym czarę francuskiej goryczy. Sam Dupont wrócił do Francji, gdzie został aresztowany i zdegradowany. Na wolność wyszedł dopiero po pierwszej restauracji Burbonów iw 1814 roku został ministrem wojny, ale to juŜ inna historia35. Caulaincourt przytacza w swoich pamiętnikach takŜe inną rozmowę z cesarzem na temat hiszpańskich niepowodzeń: „Cesarz nawiązał do spraw hiszpańskich, przy czym wyraził się z niezadowoleniem o swoich generałach, wspominając kłopoty na tamtejszym teatrze działań. Oznajmił, Ŝe nowe problemy, które niebawem powinny się skończyć, są skutkiem błędnych posunięć generałów i króla — cesarskiego brata. Bonaparte próbował mnie przekonać, Ŝe w zasadzie mógłby zakończyć działania w Hiszpanii w kaŜdej chwili, ale 35
Szczegółowy opis kapitulacji pod Baylen znajdzie Czytelnik w innej ksiąŜce z tej serii: Robert B i e l e c k i , Somosierra..., op.cit., s. 53—63. Bielecki opierał się z kolei na pozycji: C l e r c , La Capitulation de Baylen, Paris 1903.
147 wtedy Anglicy zaatakowaliby go gdzie indziej, a być moŜe nawet w samej Francji. Następnie doszedł do wniosku, Ŝe będzie lepiej, Ŝeby zrobili to w Portugalii*'36. MoŜe i Napoleon wolał, aby Anglicy lądowali w Portugalii, bo przecieŜ juŜ wcześniej miał wspólnie z Hiszpanią plany wobec tego kraju, a angielskie lądowanie było w pewnym sensie dla nich korzystne. Wojna w Portugalii legalizowała takŜe obecność francuską w Hiszpanii i podtrzymywała, teraz juŜ wprawdzie tylko jako fikcję, hiszpańsko-francuski sojusz przeciwko Portugalii. Z kolei Hiszpanie, nawet ci opozycyjni wobec nowego króla, wcale nie kwapili się do wpuszczania Anglików na swoje terytorium. Owszem, chętnie przyjmowali broń i pieniądze, ale mniej chętnie oddziały lądowe. W styczniu 1808 roku Anglicy wysłali do Hiszpanii korpus obserwacyjny generała majora Brenta Spencera, który miał zorientować się w sytuacji i wyznaczyć ewentualne cele brytyjskie. RozwaŜano Ceutę, Lizbonę, Minorkę. Spencer przebywał przez jakiś czas takŜe w Kadyksie. Przy wyraźnej niechęci Hiszpanów do przyjęcia brytyjskich oddziałów na własnym terytorium, Anglicy wybrali ostatecznie rozwiązanie portugalskie. Robert Bielecki uwaŜa, Ŝe po zwycięstwie Castanosa pod Baylen Brytyjczycy nabrali przekonania, iŜ hiszpańskie powstanie ma rzeczywiście szansę powodzenia i Ŝe warto je wesprzeć militarnie37. Tak więc w Portugalii wylądował 13-tysięczny brytyjski korpus ekspedycyjny gen. Artura Wellesleya, późniejszego lorda Wellingtona, który juŜ na początku kampanii pobił Junota pod Vimeiro i w ramach porozumienia zawartego w Sintra 30 sierpnia 1808 r. odesłał Ŝołnierzy francuskich na brytyjskich okrętach do Francji. Sprawy na Półwyspie Iberyjskim zaczęły toczyć się źle dla Napoleona, choć był on optymistą i nadal pod36
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 55.
37
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 78.
148 trzymywał tezę, Ŝe to on kontroluje sytuację i wyznacza miejsce, gdzie chce walczyć z Anglikami. „Właśnie dlatego, Ŝe Anglia jest zaangaŜowana w Hiszpanii, nie muszę się jej obawiać" — zwierzał się Caulaincourtowi38. Lądowanie Anglików w Portugalii oznaczało jednak, Ŝe Francja staje ponownie do walki oko w oko ze swoim głównym przeciwnikiem, z którym od czasu Trafalgaru walczyła poprzez pośredników. Trafalgar był powaŜnym ostrzeŜeniem, Ŝe bezpośrednie zaangaŜowanie się Anglików nie wróŜy niczego dobrego; klęska pod Vimeiro i porozumienie z Sintra było tylko tego potwierdzeniem. Baylen i Sintra były teŜ ciosem w prestiŜ Napoleona i jego niezwycięŜonej armii. Do tego dochodziło jeszcze pierwsze dwumiesięczne, bezskuteczne oblęŜenie Saragossy z udziałem polskiej Legii Nadwiślańskiej, którego zaniechano 15 sierpnia. W liście do króla Józefa, datowanym 16 sierpnia, Napoleon robił wyrzuty bratu: „To wszystko, co dzieje się w Hiszpanii jest nad wyraz Ŝałosne. MoŜna by pomyśleć, Ŝe armią dowodzą urzędnicy pocztowi, a nie generałowie. Jak moŜna było tak bez powodu zostawić Hiszpanię, nie wiedząc nawet co robi nieprzyjaciel !"39 W sierpniu Napoleon polecił przesunąć znaczne siły francuskie ze wschodniej części Europy na zachód, z myślą o uŜyciu ich w Hiszpanii. Wtedy to marszałek Davout, stacjonujący w Księstwie, otrzymał polecenie wysłania do Hiszpanii trzech polskich pułków — 4., 7. i 9. Łącznie Napoleon wycofał z Księstwa Warszawskiego, Prus, państw niemieckich i Włoch ponad 80 tys. Ŝołnierzy40. Baylen, Sintra i Saragossa zakończyły pierwszą fazę wojny w Hiszpanii. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić Napoleon, to wysłać do Hiszpanii prawdziwą armię i samemu stanąć na 38 39 40
Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia..., op.cit., s. 69. Albert Manfred, Napoleon..., op.cit., s. 613. Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 82.
149 jej czele. Najpierw musiał jednak zabezpieczyć swoją pozycję w Europie. Droga do Hiszpanii prowadziła przez Erfurt, w którym cesarz spotkał się jesienią 1808 roku z carem Aleksandrem i resztą napoleońskiej Europy. Zjazd w Erfurcie był przede wszystkim spektaklem politycznym, który miał pokazać Europie potęgę sojuszu francusko-rosyjskiego i tym samym zniechęcić potencjalnych wichrzycieli do występowania przeciwko francuskim interesom. Nie wszystko jednak poszło w Erfurcie tak jak zaplanowano. Talleyrand, który miał doradzać Napoleonowi, zaczął zamiast tego doradzać... carowi Aleksandrowi i Met-ternichowi, co historycy określili później mianem „zdrady erfurckiej". Talleyrand mówił carowi: „Ren, Alpy, Pireneje — oto podboje Francji, cała reszta jest zdobyczą cesarza, Francji na niej nie zaleŜy"41. W rezultacie tak prowadzonych rokowań Napoleonowi udało się podpisać 12 października 1808 roku z Aleksandrem tylko dość ogólną konwencję francusko-rosyjską, która, jak mu się wydawało, zabezpieczała jego tyły. Następnie powrócił do ParyŜa, aby przygotować nowy rozdział francuskiej kampanii na Półwyspie Iberyjskim. Zebrał ponad 200 tys. tym razem juŜ prawdziwego wojska i 4 listopada 1808 roku znalazł się w Hiszpanii, otwierając w ten sposób drugi rozdział wojny hiszpańskiej. Podobno miał juŜ wtedy dość wojowania... Zwierzał się Józefinie: „Potrafię robić takŜe coś innego, niŜ tylko prowadzić wojny, ale jestem zmuszony walczyć, muszę robić to dla Francji i to nie ja jestem sprawcą wydarzeń, zaledwie udaje mi się za nimi nadąŜać"42. Zdaniem Roberta Bieleckiego, porozumienie z Erfurtu stanowiło teŜ wyraźną zachętę ze strony cesarza, by Rosja, jeśli tylko zechce, włączyła Księstwo Warszawskie do swojej strefy wpływów albo nawet je anektowała. Davout, 41
Jean O r i e u x, Talleyrand..., op.cit., s. 440. Hortensja Bonaparte,/ skuggan av Napoleon, Wahlstróm & Widtrand, Stockholm 1930, s. 150. 42
150 bądź co bądź marszałek Francji, przestał być dowódcą wojsk Księstwa, które juŜ w sierpniu 1808 roku przeszły pod komendę księcia Józefa Poniatowskiego. 3. Korpus Wielkiej Armii, dowodzony przez Davouta, został wysłany z Księstwa Warszawskiego, skąd zabrano znaczną część armii polskiej. Księstwo Warszawskie, ogołocone z wojsk francuskich, niemogące liczyć na pomoc cesarza, zostałoby bez trudu zajęte przez armię rosyjską, gdyby tylko car Aleksander zdecydował się je anektować. Bielecki uwaŜa, Ŝe Napoleon pragnął właśnie takiego rozwiązania, które przypieczętowałoby sojusz francusko-rosyjski i pozwoliłoby mu na dokończenie podboju Hiszpanii43. Napoleon uznał, Ŝe musi osobiście pojechać do Hiszpanii, gdyŜ sytuacja pogarszała się tam z tygodnia na tydzień i wydawało się, Ŝe tylko on potrafi ją opanować. Wyruszając w drogę spodziewał się, zdaniem Talleyranda, Ŝe sama jego boska obecność wystarczy, Ŝeby hiszpański lud zmienił się w słup soli z przeraŜenia i podziwu44. Od razu jednak zaczęło iść lepiej... 10 listopada Soult zajmuje Burgos, a 11 listopada marszałek Viktor pod Espinosa rozbija armię gen. Blake'a. 23 listopada marszałek Lannes pod Tudelą pobił armię Palofaxa i Castanosa. 30 listopada polscy szwoleŜerowie gwardii otwierają Napoleonowi drogę na Madryt przez przełęcz Somosierra. Dzięki temu Napoleon 4 grudnia 1808 wkracza do Madrytu po krótkim oblęŜeniu miasta. Drogę odwrotu przez Somosierrę zabezpieczają m.in. Polacy z 4. Pułku Piechoty Dywizji Księstwa Warszawskiego, którzy niedawno dotarli do Hiszpanii, bowiem ewentualny odwrót Napoleona do Francji usiłują odciąć siły angielskie generała Moora, a Napoleon z kolei stara się odciąć Anglików od wybrzeŜa. Napoleon przejmuje inicjatywę i Anglicy w nieładzie wycofują się w stronę La Coruny, gdzie 16 stycznia 1809 roku dochodzi 43 44
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 84. Jean Orie u x, Talleyrand..., op.cit., s. 450.
151 do nierozstrzygniętej w sumie bitwy. Anglicy jednak zostają zmuszeni do ucieczki na okrętach, a sam Moore traci Ŝycie. Tymczasem Napoleon na początku stycznia 1809 roku dowiaduje się o krokach podjętych przez Talleyranda i Fou-che, którzy przekonani, Ŝe cesarz poniesie klęskę w Hiszpanii, pomału przygotowywali się na nową sytuację. Rządy miał przejąć Murat... Równocześnie Napoleon dowiaduje się o przygotowaniach Austrii do nowej wojny, co przy dwuznacznej polityce Aleksandra nie zapowiada niczego dobrego. 17 stycznia opuszcza zatem Hiszpanię, a 23 stycznia 1809 roku jest juŜ w swoim podparyskim pałacu Tuileries. Napoleon przed powrotem do Francji podobno zastanawiał się, czy zwrócić Józefowi tron hiszpański, ale ograniczył się do zabronienia mu wtrącania się w sprawy wojskowe, którymi odtąd mieli zajmować się tylko prawdziwi wojskowi. Te braterskie nieporozumienia nie miały jednak być widoczne na zewnątrz i działając w tym duchu Napoleon postarał się, aby mieszkańcy Madrytu wystosowali petycję domagającą się powrotu ich ulubionego króla Józefa. W Hiszpanii przeprowadzono teŜ szereg reform. Zlikwidowano prawa i przywileje feudalne, przede wszystkim zaś inkwizycję. Zniesiono cła prowincjonalne, co miało swoje dobre i złe strony — dobre, bo zlikwidowano sztuczne granice wewnątrz kraju; złe, bo przemytnicy nie mieli teraz co przemycać i z przemytników musieli stać się bandytami albo partyzantami. Podobnie było z zamknięciem wielu klasztorów. Bezrobotni mnisi stanęli wtedy na czele „ruchu oporu". Tak wzmacniały się struktury powstańcze, które następnie były popierane przez Anglików. Zdaniem Mariana Kujawskiego45, rok 1809 przyniósł Francuzom w Hiszpanii szereg sukcesów i, paradoksalnie, 45
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida— Somosierra—Fuengirola—Albuera, Nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej, Londyn 1967, s. 254.
152 tym pewniej utwierdził ich późniejszą katastrofę; świetne zwycięstwo pod Ocana w listopadzie 1809 r. otworzyło im drogę na południe. Przyszłość pokazała, Ŝe nie miało być zwycięstwa, tylko kilka kolejnych lat bezsensownych walk, odwrotów i powrotów, wielkich planów oficerów i małych planów prostych Ŝołnierzy, którzy usiłowali jakoś przeŜyć tę wojnę. Po kilku latach walk w Hiszpanii tak naprawdę nic nie było przesądzone, ale właściwie juŜ wszyscy mieli dość tej wojny — takŜe Anglicy, którzy usiłowali przejąć inicjatywę militarną w rozmaitych miejscach Półwyspu Iberyjskiego, ale z róŜnym powodzeniem. W roku 1812 dowództwo nad siłami hiszpańskimi objął sir Arthur Wellesley, który od zwycięskiej bitwy pod Talaverą (27 i 28 lipca 1809) nosił tytuł barona Douro i wicehrabiego Wellington of Talavera. Po otrzymaniu nominacji udał się do głównej siedziby władz hiszpańskich w Kadyksie. Wydał tam rozkazy hiszpańskim generałom i wrócił przepełniony głębokim niesmakiem z powodu mętnej polityki Hiszpanów i niezmiennym brakiem zaufania do sprawności hiszpańskich oficerów. Przyznał wtedy, Ŝe będzie oczywiście walczył za Hiszpanię tak długo, jak pozostaje ona wrogiem Francji, bez względu na system polityczny wyznawany przez jej rząd46. W 1812 roku Napoleon wycofuje prawie wszystkie polskie jednostki z Hiszpanii i kieruje je do Księstwa Warszawskiego, przygotowując Wielką Armię do kampanii rosyjskiej. Wycofuje teŜ niektóre jednostki francuskie i reorganizuje armię francuską w Hiszpanii tak, Ŝe działania mają coraz bardziej charakter defensywny. To trzeci akt hiszpańskiego dramatu. Hiszpański teatr działań wojennych ma od tej chwili drugorzędne znaczenie. Nadal jednak Francuzi wiąŜą tam znaczne siły brytyjskie, choć oznacza 46
Christopher H i b b e r t , Wellington, op.cit., s. 158.
153 to stałe kurczenie się francuskiego stanu posiadania w Hiszpanii i wycofywanie się w kierunku granicy francuskiej, aŜ do momentu, gdy walki będą się juŜ toczyć w samej Francji. Sprawy hiszpańskie szły zatem nie najlepiej... JuŜ w 1813 roku Talleyrand radził Napoleonowi: „Po stosownej proklamacji niech pan zwróci wolność królowi Ferdynandowi i wycofa swe wojska"47. Ferdynand opuszcza „gościnne" Valencay 3 marca 1814 roku na mocy traktatu z 11 grudnia 1813. Wraca do Madrytu i obejmuje hiszpański tron, i to jakby miało juŜ zakończyć epizod francuski w Hiszpanii i przywrócić szczęście Hiszpanów. Okazało się jednak, Ŝe nie było to wcale takie oczywiste. Wojna hiszpańska, ta najbardziej niedorzeczna i najdłuŜsza z wojen napoleońskich, okazała się dla Napoleona pułapką niemal bez wyjścia. To, co udało mu się gdzie indziej, choćby we Włoszech, tu napotkało na niesłychany opór. To nie była dŜentelmeńska partia szachów rozgrywana między ludźmi dobrze wychowanymi, jak z Prusakami czy Austriakami, ale walka, gdzie wszystkie chwyty były dozwolone... MoŜe gdyby utrzymał na tronie Burbonow i dotychczasową formę sojuszu, to dziś w Moskwie obowiązywałby kodeks napoleoński? Ten jakoby geniusz wojskowy i strategiczny zmuszony został do związania na Półwyspie Iberyjskim przez wiele lat znacznych sił wojskowych, które z powodzeniem mógł wykorzystać na innych frontach. Tłumaczył się, Ŝe w ten sposób wiąŜe wojska angielskie, które woli mieć w Hiszpanii niŜ gdzie indziej. Czy jednak naprawdę był tak genialny, kiedy do Hiszpanii wysyłał często absurdalne wręcz rozkazy, nie mając rozeznania w aktualnej sytuacji militarnej? Zdaniem Alberta Manfreda, Napoleon był rzeczywiście człowiekiem niezwykle utalentowanym. JeŜeli jednak upierać się przy słowie „genialny", to prawdopodobnie 47
Jean Orieux, Talleyrand..., op.cit., s. 514.
154 najbardziej słuszne byłoby stwierdzenie, Ŝe od określonego czasu stał się człowiekiem genialnie ograniczonym. Widział wyraźnie wszystko w swym kręgu i z zadziwiającą bystrością znajdował nieprawdopodobne, tylko jemu właściwe rozwiązania najbardziej skomplikowanych problemów; później jednak przekształcił się w despotę i agresora i utracił dalekowzroczność, którą odznaczał się w młodości. Ograniczoność horyzontu nie pozwoliła mu zorientować się, Ŝe wybrana droga prowadzi nie do triumfu, jak to sobie wyobraŜał, lecz do katastrofy48. Czy mogło stać się inaczej? Czy Hiszpanie, tak jak Włosi, mogli zaakceptować reformy napoleońskie i Józefa Bonapartego na tronie? Czy naprawdę nie widzieli plusów w całej sprawie? Czy przeciwko Napoleonowi walczyli z przekory, wbrew swoim interesom wybierając niewolę i tyranię własnych władców? Czy teŜ moŜe hiszpańskie niezadowolenie i partyzantka była stanem permanentnym na granicy wojny domowej? A moŜe klęska Napoleona była teŜ w pewnym sensie klęską Hiszpanów?49
48
Albert Manfred, Napoleon..., op.cit., s. 606. Tak pisze Waldemar Łysiak: „Dopiero gdy «bóg wojny» wycofał się z Hiszpanii i Burboni po powrocie na tron wzięli ją ponownie w kleszcze ucisku społecznego i feudalizmu, Hiszpanie oprzytomnieli i wysłali do ParyŜa delegację, by błagać dawnego wroga o pomoc (w roku 1815). lecz było juŜ za późno, albowiem cesarz abdykował. Rzecz paradoksalna: Waterloo było takŜe klęską Hiszpanów". (Wstęp do Huraganu Wacława G ą s i o r o w s k i e g o , LSW, Warszawa 1985, s. 13.) 49
Rozdział 6 JAK TO NA WOJENCE ŁADNIE
/ jakŜe naród hiszpański nie miał mieć pobudki do tej nieubłaganej zemsty, którą zaprzysiągł Francuzom? Nie mając zawsze sił dostatecznych do walczenia na otwartym polu, postronnie i po kryjomu mordował ofiary winne czy niewinne, pastwiąc się niemiłosiernie nad bezbronnymi. Obrzynali uszy, nosy, wyłupywali oczy, wyciągali wnętrzności, wyparali Ŝyły; a pomimo tych okrucieństw, których nikt pochwalić nie moŜe, wyznać jednak naleŜy, iŜ Francuzi bezboŜnością, rozpustą, swawolą swoją wówczas zasłuŜyli na nie1. Kajetan Wojciechowski
W pierwszej fazie wojny Napoleon wysyłał do Hiszpanii dość przypadkowe oddziały. Owszem, korpusy obserwacyjne spełniały wszelkie kryteria zdatności bojowej, podobnie jak polskie jednostki nadwiślańskie, reszta wojska francuskiego była jednak tylko ucharakteryzowana na wojsko, czyli były to tzw. bataliony marszowe skomponowane z rozmaitej zbieraniny i wysłane za Pireneje, aby sprawiały tam wraŜenie francuskiej obecności wojskowej. Tak było w kaŜdym razie do klęski pod Baylen. W kolejnej, drugiej ' Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje w Hiszpanii, IW Pax, Warszawa 1978, s. 39.
156 fazie wojny, juŜ po Erfurcie, Napoleon wkroczył do Hiszpanii z wyborowymi jednostkami, zdecydowany na szybkie zakończenie wojny i zmazanie skazy na honorze francuskiego wojska. Ewidentną słabością był brak dbałości o zaplecze akwizycyjne. Zakładano, Ŝe armia ma się w znacznym stopniu ubrać i zaprowiantować sama. Taka była napoleońska doktryna prowadzenia wojny, przejęta w spadku po wojnach Francji rewolucyjnej. Szczególnie dotykało to formacje cudzoziemskie, w tym polskie, które pozbawione były np. dostaw umundurowania i po pewnym czasie wyglądały jak banda oberwańców. śołnierze nie dość, Ŝe nie mieli odpowiedniego umundurowania, to po pewnym czasie brakowało juŜ nawet bielizny na zmianę, i to z rozmaitych powodów. Najczęstszym była utrata taborów. I wtedy trzeba było sobie radzić inaczej. Stąd następnego dnia po bitwie Ŝołnierze wygranej strony udawali się na pobojowisko, aby tam uzupełnić braki... Trudno pisać o umundurowaniu polskich oddziałów, szczególnie piechoty, kiedy wiadomo, Ŝe było dowolnie improwizowane z powodu oddalenia od kraju i od zakładu w Bordeaux. Natomiast w swoich załoŜeniach umundurowanie było bardzo efektowne. Mundur nie tylko okrywał Ŝołnierza — stanowił jeden z elementów łączności na polu walki. Kolor i krój munduru był logotypem oddziału. W ten sposób odróŜniano swego od wroga; znając barwę wiedziano, gdzie znajdują się oddziały, które naleŜy wysłać do walki. Dzięki łatwym do rozpoznania mundurom, nakryciom głowy, a nawet zarostowi na twarzy wiedziano, kto jest kim i w jakiej formacji słuŜy. Podczas ataku ogromną rolę odgrywały poczty sztandarowe, stanowiące punkt orientacyjny, wedle którego równano szyk. Najbardziej widoczni byli dobosze i sygnaliści. Chodziło o to, aby w bitewnym tłoku rzucali się w oczy, byli łatwi do rozpoznania i by sami mogli odnaleźć się wzajemnie.
157 Dobosze i sygnaliści odgrywali na polu walki bardzo waŜną rolę. Od ich sprawności, od tego, czy szybko i właściwie przekaŜą rozkazy, mógł zaleŜeć przebieg bitwy i los własnego pułku. Zajmowali miejsca zaraz za pierwszą linią walczących Ŝołnierzy2. W bitwie pod Fuengirolą po stronie angielskiej brały udział wielonarodowe jednostki — byli tam Hiszpanie, Niemcy, Polacy, Włosi. Jedynym sposobem wydawania rozkazów zrozumiałych dla wszystkich były sygnały dźwiękowe. Tak więc na polu bitwy sztandary i kolory mundurów, obok sygnałów dźwiękowych, takich jak trąbki i bębny oraz adiutantów rozwoŜących rozkazy, pomagały dowódcom orientować się w sytuacji i panować nad przebiegiem walki. Dziś wyszukana kolorystyka i krój mundurów w XIX wieku mogą się nam wydawać dziwne i teatralnie przesadzone. Pewne zamieszanie co do wyglądu wojska wprowadzają obrazy i ilustracje z epoki i współczesne filmy — zarówno paradokumentalne, jak i fabularne. Pokazuje się wojskowych co prawda w mundurach z epoki, ale przewaŜnie są to mundury galowe, a na pewno „kostiumy" wyjęte przed chwilą z rekwizytorni, czyste i błyszczące. Rzeczywistość była odmienna. śołnierze moŜe i wyglądali wspaniale na paradach, szczególnie w późniejszym okresie Królestwa Polskiego, kiedy wojsko słuŜyło wyłącznie do elegancji i rewii, ale w garnizonach i na napoleońskim polu walki prezentowali się o wiele skromniej. Po kilku miesiącach słuŜby umundurowanie było juŜ zniszczone i zdekompletowane. Po dalekich marszach Ŝołnierze nie mieli juŜ nawet „trzeciego" buta. śołnierz otrzymywał trzy jednakowe buty, bez rozróŜnienia na lewy i prawy. Ten trzeci miał na zapas. JeŜeli i ten trzeci się zuŜył, często jedynym sposobem zaopatrzenia się było... pobojowisko. Po bitwie, 2
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia..., op.cit., s. 134.
158 dodajmy — wygranej, czyli zgodnie z ówczesną definicją takiej, po której zwycięskie oddziały zajmowały teren walki, a przegrane uchodziły, na polu walki zjawiali się szabrownicy, którzy „kompletowali" swoje mundury, uzbrojenie i... kieszenie. Kiedy wszyscy zaczynali wyglądać jak oberwańcy, walka łatwo mogła się przeobrazić w chaos. Nie wiadomo było, kogo atakować, poniewaŜ hiszpańscy partyzanci, jak pisze Broekere3, mogli być umundurowani we fragmenty mundurów polskich, a Polacy w kurtki hiszpańskie... Łączność, a właściwie jej niedostatki, była jedną z głównych przyczyn większości niepowodzeń militarnych, czego doskonałym przykładem jest choćby bitwa pod Waterloo. Rozkazy nie docierały na czas, albo, co gorzej, wpadały w ręce wroga. W miarę zajmowania nieprzyjacielskiego terytorium wydłuŜały się Unie łączności, co zwiększało ryzyko, Ŝe kurier z rozkazami albo tabor z zaopatrzeniem nie dotrze na miejsce przeznaczenia. Nawet kiedy rozkaz dotarł juŜ do odbiorcy, sytuacja mogła być i przewaŜnie była juŜ zupełnie inna niŜ w momencie wydawania rozkazu. Napoleon wysyłał swoje oddziały w głąb kraju, mając dość mglistą orientację o rozmieszczeniu wojsk nieprzyjaciela, a później takŜe o lokacji własnych jednostek. Zdaniem biografa Wellingtona, Christophera Hibberta, rozkazy cesarza, przechwytywane przez partyzantów i przekazywane oficerom wywiadu, były prawie zawsze niewykonalne, a czasami absurdalne, oparte na niewłaściwym rozpoznaniu i błędnym pojęciu o ukształtowaniu terenu. Nie uwzględniały faktu, Ŝe aktualnie Brytyjczycy przejęli (1812) inicjatywę oraz Ŝe Francuzi, z ograniczonymi dostawami i transportem w ponurej krainie zachodniej Hiszpanii, w Ŝadnym razie nie mogli zająć Lizbony, czego Napoleon uporczywie się domagał4. 3 4
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 93. Christopher H i b b e r t , Wellington, op.cit., s. 140.
159 Anglicy teŜ nie byli tu wiele lepsi, bo podobno.... nie mieli odpowiednich map Półwyspu Pirenejskiego. Sir Arthur Wellesley lądując w Portugalii miał nadzieję, Ŝe starcie z Junotem nastąpi w okolicach Lizbony, poniewaŜ w jego sztabie znajdowała się mapa obejmująca tylko te tereny. Z powodu braku dobrych map Moore wysłał swoją artylerię do Salamanki okręŜną drogą5. Anglicy w Hiszpanii mieli swoją nieformalną siatkę wywiadowczą, składającą się z przemytników lub, jak kto woli, partyzantów, których zaopatrywali w broń, a równocześnie otrzymywali od nich informacje o rozlokowaniu i ruchach oddziałów francuskich. Francuzi z kolei tworzyli sieć garnizonów i wartowni, pomiędzy którymi starano się utrzymać łączność. I te francuskie punkty były wskaźnikiem zagroŜenia danego terytorium. JeŜeli któryś z nich sygnalizował ruchy wrogiego wojska, to oznaczało, Ŝe trzeba było w tym kierunku ruszyć z odsieczą, tak jak to miało miejsce w wypadku fortu w Fuengiroli. Zaopatrzenie armii pozostawiało wiele do Ŝyczenia z powodu trudności transportowych i nie tylko. Najprostszym sposobem była aprowizacja na miejscu, co z góry zakładało rabunki \ naduŜycia. Jak p\sze Brandt: „Podczas pobytu w Całamocha widziałem ogromne stada bydła, zebranego z wielkim trudem a przeznaczonego do Saragossy. Dostały się one do miejsca przeznaczenia więcej niŜ zdziesiątkowane. Urzędnicy, doglądający transportu, handlowali sztukami bydła. śołnierze uwaŜając, Ŝe takŜe mają do niego prawo za ponoszone trudy, gotowali i piekli tyle mięsa, ile go mogli zjeść, a nawet sprzedawali je markietankom. DuŜo teŜ sztuk padło po drodze skutkiem niedbałego, karmienia i pocenia, Olbrzymia rubryka — padło po drodze — wyrównywała złodziejstwa i niedbalstwo, 5
Przemysław Gawron, Bitwa pod Talavera de la Reyna, Wyd. Inforteditions, Zabrze 2004, s. 107.
160 a tymczasem wiele rodzin, którym wydarto bydło, postradało skutkiem tego dobrobyt"6. W tych czasach nie było teŜ mowy o transporcie wojsk drogą lądową. Musiały się one przemieszczać o własnych siłach, czyli konnica konno, a piechota na piechotę. Odbywało się to bardzo wolno, a za maszerującą piechotą podąŜały tabory. Kiedy trzeba było zaskoczyć wroga, rezygnowano z taborów i części sprzętu, aby szybciej zdąŜyć na pole bitwy. Polakom zdarzało się, Ŝe przychodzili za późno, ale nie tylko Polakom. Wojska z Księstwa Warszawskiego maszerowały do Hiszpanii przez wiele tygodni, zuŜywając buty, niszcząc ubranie i broń. Część ludzi nigdy nie dochodziła na miejsce, pozostając w szpitalach, aresztach, czy wręcz dezerterując. Nazywano to stratami marszowymi. Po kilku tygodniach mogli rzeczywiście wyglądać tak, jak widział ich wzięty do niewoli w Fuengiroli lord Blayney, który stwierdził, Ŝe Polacy wyglądali jak banda zbójów. Gdzie było to moŜliwe, transportowano wojska drogą morską. Tak zrobił Bonaparte podczas wyprawy egipskiej, tak teŜ zrobił Blayney, transportując brytyjskie oddziały desantowe z Ceuty do Fuengiroli na okrętach wojennych. Wojsko przemieszczało się o własnych siłach, natomiast całe wyposaŜenie armii musiało być w jakiś sposób transportowane. Początkowo uŜywano do tego przygodnych, często rekwirowanych środków transportu, np. chłopskich wozów. Później organizowano brygady woźniców albo wręcz podpisywano kontrakty z prywatnymi firmami, z których najbardziej znana była firma Breidt. Jednak doświadczenia pierwszej wojny polskiej wykazały nieprzydatność tej formy transportu. Odtąd, na podstawie rozkazu Napoleona wydanego w Ostródzie 26 marca 6
Henryk Brandt, Moja słuŜba..., op.cit.y s. 47.
161 1807 roku, zaczęto organizować wojskowy transport. Na potrzeby wojny hiszpańskiej zakład transportowy armii usytuowano w Bajonnie. W praktyce często jednak stosowano dotychczasowe metody, czyli rekwirowano chłopskie konie i furmanki. Anglicy mieli podobno duŜo lepsze uzbrojenie od wojsk francuskich i polskich. Ich piechota miała teŜ wyrobioną renomę, choć np. Wellesley nie miał najlepszego zdania o swoich podkomendnych. Twierdził, Ŝe jego „[...] zwykli Ŝołnierze to ostatnie męty, poniewaŜ do słuŜby wojskowej zaciąga się najgorszy element [...]. Angielscy Ŝołnierze to chłopy, którzy zaciągnęli się dla picia [...]. Ludzie mówią, Ŝe zaciągają się z walecznych pobudek — wszystko to brednie, nic z tych rzeczy. Niektórzy z naszych Ŝołnierzy zaciągnęli się, bo mają nieślubne dzieci, inni, bo popełnili drobne przestępstwa, znacznie więcej dla wypitki. Trudno sobie wyobrazić taką bandę razem wziętą. A podoficerowie nie są lepsi od swoich Ŝołnierzy. Nie ma takiej zbrodni w rejestrze Newgate, jakiej by nie dopuścili się ci Ŝołnierze, którzy wciąŜ opuszczają swe oddziały w poszukiwaniu łupów"7. Korpus oficerski Wellesleya składał się oczywiście z osób dobrze urodzonych i przewaŜnie powiązanych ze sobą rodzinnie i towarzysko. Chodziło o to, aby oficerowie byli dŜentelmenami. Starano się, aby nie byli ludźmi przypadkowymi, ale oznaczało to powierzanie niektórych stanowisk wojskowych i rozmaitych misji oficerom, którzy „musieli" zostać w jakiś sposób uhonorowani, co często szkodziło samej misji, poniewaŜ nie dorastali do niej intelektualnie. Wellesley, jak pisze jego biograf, nie pokładał zbyt wielkiego zaufania w swojej armii. Był świadomy konsekwencji płynących z wypróbowania jej w jakiejkolwiek zgrabnej akcji, poniewaŜ zapominano o wszystkim, kiedy tylko 7
Christopher H i b b e r t , Wellington, op.cit., s. 167.
11 — Fuengirola 1810
162 w zasięgu ręki pojawiał się łup czy wino. Na ogół oficerowie byli kiepscy, a niektórzy przynosili nawet hańbę słuŜbie8. Wellesley po wylądowaniu w Portugalii wcale nie był dowódcą swoich wojsk. Formalnie dowodził nimi sir Harry Burrard, który teŜ przypłynął do Portugalii, ale nie bardzo miał ochotę w ogóle schodzić na ląd i zrobił to dopiero podczas bitwy pod Vimeiro z Junotem (21 sierpnia 1808). Drugim zwierzchnikiem Wellesleya był sir Hew Dalrymple, gubernator Gibraltaru, który przybył na miejsce bitwy dopiero w dzień po jej zakończeniu. Po Vimeiro prowadzono negocjacje z Francuzami i dwaj przełoŜeni Wellesleya podpisali z generałem Francoisem Etienne Kellermanem rozejm, który, zdaniem Wellesleya, był tak niekorzystny, Ŝe nie chciał go podpisać. Układ w Sintra zakładał, Ŝe Francuzi zostaną odesłani do kraju na okrętach brytyjskich, zachowując broń i zdobycz wojenną. Ostatecznie Wellesley został zmuszony do podpisania układu, co później zaowocowało przykrymi konsekwencjami w Anglii. Rozgrywki personalne pomiędzy wyŜszymi oficerami brytyjskimi spowodowały, Ŝe Wellesley chciał kilkakrotnie podawać się do dymisji, zanim ostatecznie został dowódcą wojsk brytyjskich na Półwyspie Pirenejskim. Doprowadził teŜ do tego, Ŝe gubernatorem Gibraltaru został jego były adiutant, Colin Campbell, który przyczynił się do wysłania desantu pod Fuengirolę. Nawiasem mówiąc, nie lepiej wyglądała teŜ armia francuska, i to na wszystkich szczeblach. Powszechnie znane były spory pomiędzy francuskimi dowódcami, z których kaŜdy starał się prowadzić własną wojnę i dbać o własne łupy. Soult miał nawet ochotę ogłosić się królem zajętej przez siebie części Portugalii, zanim przepędzili go 8
Ibidem, s. 119.
163 stamtąd Anglicy. Jak juŜ wspominaliśmy, do Hiszpanii wysłano wojska dość przypadkowe, ale i normalna rekrutacja do armii pozostawiała wiele do Ŝyczenia, co zresztą miało długą tradycję: „Rekrutacja do armii królewskiej [francuskiej] odbywała się na drodze zaciągu, który, jak naleŜy się spodziewać, nie zawsze był dobrowolny. Kłopoty z zaciągami sprawiały, Ŝe w praktyce rzadko udawało się uzyskać pełne etaty pułkowe. Organizowano nawet specjalne obławy na potencjalnych Ŝołnierzy, zmuszając ich do podpisania angaŜu siłą. Nic więc dziwnego, Ŝe w szeregach armii często zdarzali się włóczędzy, złodzieje, a nawet mordercy, których lokalne władze chętnie pozbywały się ze swoich terenów"9. Później Napoleon bardzo szybko „zuŜywał" kolejne roczniki poborowych, co powodowało, Ŝe brano do wojska coraz młodszych chłopców, których nie zdąŜono odpowiednio przeszkolić przed skierowaniem do walki. Element ludzki w obu armiach był więc co najmniej niepewny, co zwiększało tylko okrucieństwo wojny hiszpańskiej. „Zachowanie się niektórych Ŝołnierzy przyniosłoby wstyd dzikusom — wspominał angielski szeregowiec William Wheeler z 51. Pułku — Pijaństwo szerzyło się do tego stopnia, Ŝe często zastanawiałem się, jakim cudem potęŜna część naszej armii nie zostaje odcięta. Wcale nierzadkim widokiem był długi sznur mułów dźwigających na grzbietach pijanych Ŝołnierzy, aby ocalić ich od wpadnięcia w ręce wroga [...] Od Burgos do Salamanki rozpościera się kraina głównie winnic, a poniewaŜ winobranie udało się, szczególnie w okolicach Valladolid, młode wino stało w zbiornikach. śołnierze oszaleli. Pamiętam Ŝołnierza w pełnym rynsztunku, z tornistrem, w ogromnej kadzi, albo wpadł, albo koledzy go wrzucili. LeŜał martwy. Widziałem 9
Piotr D r o Ŝ d Ŝ . Borodino, op.cit., s. 102.
164 dragona, który przestrzelił kadź z kilkoma tysiącami galonów wina, w ciągu kilku minut po kolana brodziliśmy w winie, walcząc o nie niczym tygrysy"10. Jak na tym tle prezentowały się oddziały polskie? Tak pisze o tym, jak zwykle optymistycznie, ksiąŜę Sułkowski: „Przywiązuję wielkie znaczenie do utrzymania moralności i poczucia najwyŜszego honoru pośród moich Ŝołnierzy i oficerów. Jestem surowy wobec wszelkiego rabunku i zapobiegam mu. Mam zasadę, Ŝe jeśli juŜ podporządkowuje się lud siłą, to trzeba równieŜ pozyskać jego opinię, i jestem pewny, Ŝe to jedyny sposób utrwalenia podboju"11. W armii angielskiej panował zwyczaj, Ŝe dla zachęty Ŝołnierzy posyłanych do szturmu przyznawano im z góry prawo rabunku w mieście, które samo nie chciało skapitulować. Po zdobyciu Badaj oz przez Anglików w kwietniu 1812 roku, Anglikom nie przeszkadzało, Ŝe miasto zamieszkują przecieŜ sprzymierzeni z nimi Hiszpanie, Ŝołnierze zatem uŜywali do woli, podczas gdy oficerowie angielscy przez dwa dni nie wchodzili do miasta, aby samemu nie oberwać... Christopher Hibbert, biograf Wellingtona, cytuje list z wojny młodego oficera 28. Pułku Piechoty brytyjskiej, w którym opisuje wzięcie Badajoz: „[...] przeraźliwy pisk przeraŜonych dzieci, przejmujące krzyki oszalałych kobiet, jęki i charczenie rannych, dzikie i nieskoordynowane wrzaski pijanych, strzelających do wszystkiego i we wszystkich kierunkach i ciągły huk ognia z muszkietów mylnie ustawionych przy bramie[...]. KaŜdy dom przedstawiał widok grabieŜy, zniszczenia i przelewu 10
Wheeler William, Listy szeregowca Wheelera, Czytelnik, Warszawa 1988, Oryg.: The letters of private Wheeler. Cytat za: Christopher H i b b e r t , Wellington, op.cit., s. 154. 11 Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 148.
165 krwi dokonanego przez naszych Ŝołnierzy z rozwydrzonym okrucieństwem na osobach bezbronnych mieszkańców. Wielokrotnie widziałem dzikusów wyrywającym pięknym kobietom, ich ofiarom, kolczyki z uszu, a kiedy pierścionki nie dawało się natychmiast zsunąć z palców, zrywali je zębami [...] MęŜczyzn, kobiety i dzieci zabijano strzałami na ulicy bez Ŝadnej widocznej przyczyny, jedynie dla rozrywki; wszelkich gwałtów dokonywano w domach, kościołach i na ulicy w sposób tak brutalny, Ŝe wierny opis byłby zbyt nieprzyzwoity i zbyt wstrząsający dla ludzkości. Najmniejszego cienia porządku i dyscypliny nie utrzymano; oficerowie nie śmieli ingerować [...]"12. Nad zachowaniem się francuskich Ŝołnierzy w zdobytej Tarragonie i innych miastach boleje Kirkor, który pisze, powołując się na pamiętniki Sucheta, Ŝe gdy miasto zdobyto, nie brano jeńców; obrońcy ginęli. Rzeź obrońców Tarragony odpowiadała, niestety, ówczesnym zwyczajom wojennym w odniesieniu do miasta wziętego szturmem. Coś podobnego miało miejsce i w Leridzie, choć na małą skalę. śołnierz idący do szturmu pod gradem kul i widzący śmierć i rany setek swych kolegów wpada w szał, z którego trudno go wyprowadzić. Suchet napisał w swych pamiętnikach, źe po szturmie Tarragony wściekłość Ŝołnierzy nie znała granic. Stali się głusi na głos własnych oficerów, którzy robili wysiłki, by powstrzymać rzeź, gwałty i rabunek. Ale Ŝołnierze byli jakby oszaleli wśród huku, dymu i krwi, rozjątrzeni przez własne niebezpieczeństwo i Ŝądzę zwycięstwa i zemsty. Niestety, źródła hiszpańskie podają, Ŝe najgorzej zachowali się Polacy i Włosi, duŜo gorzej niŜ rodowici Francuzi13. Kirkor usiłuje oczywiście znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale dalej podaje, Ŝe po szturmie 28 czerwca (1811), według źródeł hiszpańskich, na ulicach Tarragony leŜało 4000 trupów, z czego ponad połowę 12 13
Christopher H i b b e r t, Wellington, op.cit., s. 144. Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op.cit., s. 139.
166 stanowiła ludność cywilna, w tym 450 kobiet i dzieci. Suchet za rzeź obrońców wini hiszpańskiego dowódcę garnizonu, który nie poddał twierdzy przed ostatnim szturmem, choć prawa honoru pozwalały na to wobec widoku kolumn gotowych do szturmu na wybite w murach wyłomy14. O uzbrojeniu angielskiej piechoty dosyć szeroko pisze Przemysław Gawron w ksiąŜce Bitwa pod Talavera da la Reyna15, opierając się na autorach brytyjskich16. Opisuje m.in. serię testów przeprowadzonych w roku 1800 na poligonie w Woolwich, która miała pomóc w wybraniu odpowiedniej broni dla angielskiej piechoty. Dla snajperów wybrano wtedy model zaprojektowany przez rusznikarza z Whitechapel — Ezekiela Bakera, nazywany później sztucerem Bakera (Baker's rifle). Sztucer był gwintowany, co znacznie zwiększało zasięg i celność broni. Strzelec mógł oddać trafny strzał na odległość ok. 180 m. Standardowa broń angielskiego piechura w tym okresie to muszkiet India Pattern, z gładką lufą i ładowany od przodu, potocznie zwany Brown Bess. Mierzył on bez bagnetu ok. 140 cm i waŜył ok. 4 kg. Bagnet miał długość 43 cm, a kaliber kuli wynosił 18,95 mm. Brown Bess była lŜejsza i strzelała dalej niŜ analogiczne muszkiety francuskie, ale zdania na temat, który muszkiet był tak naprawdę lepszy, są podzielone. śołnierz miał ze sobą ok. 60 gotowych ładunków; oddawał jeden strzał co kilka minut z powodu dość kłopotliwej procedury ładowania broni. Musiał teŜ mieć zdrowe zęby do odgryzania ładunku, który składał się z papierowej torebki wypełnionej prochem i zawierającej kulę. Najpierw trzeba było odgryźć część patronu z ołowia14
Ibidem, s. 140. Przemysław Gawron, Bitwa..., op.cit., s. 96-100. 16 Philip H a y t h o r n t h w a i t e , Philip J. H a y t h o r n t h w a i t e , Napoleonie Infantry: Napoleonie Weapons and Warfare, oraz H.L. B l a c k m o r e , British military firearms 1650-1850. London 1961. 15
167 ną kulą, którą w międzyczasie wkładało się do ust, podczas gdy proch naleŜało wsypać do lufy, nie zapominając o podsypaniu pewnej ilości na zamek skałko wy. Potem strzelec wypluwał kulę i wkładał ją do lufy. W końcu papier z patronu takŜe trafiał do lufy, przybity wyciorem po to, aby ładunek z niej nie wypadł. Następnie naleŜało wycelować i pociągnąć za spust, który uruchamiał zamek skałkowy — iskra zapalała proch w zamku i lufie i następował wystrzał. Kiedy padało, były z tym pewne problemy, bo wilgotny proch nie chciał się palić. Dlatego teŜ niechętnie walczono podczas złej pogody. Procedura ładowania pistoletów była podobna — z tym, Ŝe miały one znacznie krótszy zasięg raŜenia. PoniewaŜ lufy muszkietów były gładkie, zdarzało się, Ŝe z braku kul Ŝołnierze ładowali w nie np. drobne kamienie i generalnie wszystko, co dało się do nich włoŜyć17. Kule muszkietowe leciały ze stosunkowo niewielką szybkością — ok. 180 m/sek. — miały jednak znaczną siłę raŜenia i jeŜeli juŜ trafiły przeciwnika, mogły spowodować groźną ranę, zdruzgotać kości itp. Kiedy oddano strzał, a nie było czasu na ponowne załadowanie, muszkiet mógł być uŜywany jako maczuga z racji swojej potęŜnej kolby lub jako pika dzięki długiemu bagnetowi. Muszkiety były bronią mało precyzyjną i za sukces uwaŜano trafienie przeciwnika na odległość 100 metrów; powyŜej 150 metrów były juŜ bezuŜyteczne, choć kula miała jeszcze dość duŜą siłę raŜenia. Podczas oblęŜenia fortec, takich jak Fuengirola, moŜliwość oddania celnego strzału do Ŝołnierza polskiego, chronionego murem, była minimalna. Dopiero w polu, i to na krótkim dystansie, istniała moŜliwość eliminowania przeciwnika oddaniem strzału przez całą linię. Generalnie strzelano nie do pojedynczego przeciwnika, lecz do grupy 17
Roy Adkins, Trafalgar, Wahlstrom & Widstrand, Stockholm 2005, s. 141.
168 nacierających Ŝołnierzy, i wtedy była większa szansa, Ŝe kogoś się trafi. W przypadku nowych rekrutów praktycznie była to jedyna moŜliwość trafienia kogokolwiek. Oczywiście byli teŜ i dobrzy strzelcy, którzy wypróbowali zalety i wady swojej broni i byli w stanie wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski na polu walki. Lorda Nelsona podczas bitwy pod Trafalgarem trafił właśnie taki strzelec wyborowy mniej więcej z odległości kilkudziesięciu, a moŜe nawet kilkunastu metrów, a zadanie ułatwiło mu galowe umundurowanie admirała z czterema gwiazdami orderowymi na piersi18. O uzbrojeniu piechoty napoleońskiej była juŜ mowa w rozdziale Do broni. Tu wspornnijmy tylko, o czym SZJGTZG} pisze Kujawski, Ŝe według francuskiego regulaminu z r. 1791, zasadniczym szykiem piechoty była trój szeregowa linia, strzelająca na komendę salwami plutonów, półbatalionów czy nawet batalionów, tak by zapewnić ciągłość ognia formacji. W praktyce prowadzono ogień dowolnie dwoma pierwszymi szeregami; trzeci nie mógł juŜ skutecznie strzelać. Szykiem do marszu, manewru, a często i do uderzenia była kolumna o froncie plutonu czy dywizjonu, (czyli dwu plutonów obok siebie); w boju kolumny były poprzedzane przez nieregularne chmary tyralierów. Przeciw kawalerii formowano czworoboki o ścianach od trzech do sześciu szeregów. Regulamin brytyjski róŜnił się od francuskiego pod wieloma istotnymi względami. Przede wszystkim nie był on martwą literą, lecz prawdziwą podstawą wyszkolenia Ŝołnierza oraz prawidłem manewrów na polu bitwy. Nadto kładł on większy nacisk na działania obronne i na walkę ogniową, którą ułatwiała świeŜo wprowadzona dwuszeregowa linia — szyk, w jakim Anglicy walczyli zarówno w obronie, jak i ataku19. 18 19
Ibidem, s. 151. Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op.cit., s. 24.
169 Uzbrojenie Polaków w Hiszpanii było praktycznie takie same jak Francuzów, z małą róŜnicą — lanc, które mieli ułani z Legii Nadwiślańskiej. Polscy szwoleŜerowie, którzy przyjechali powtórnie do Hiszpanii, po doświadczeniach bitwy pod Wagram w 1809 roku równieŜ zostali uzbrojeni w lance. Kiedy wystrzelono kule, muszkiety stawały się juŜ tylko ramieniem bagnetów; w praktyce jednak do starć na bagnety dochodziło niezbyt często. MoŜliwe, Ŝe do takiego starcia doszło właśnie pod Fuengirolą, podczas wypadu załogi na baterię angielską. Bagnety najczęściej wykorzystywano do celów „obozowych", zupełnie niezgodnych z regulaminem, i przewaŜnie były pokrzywione i nienadające się do uŜytku. Uzbrojenie piechoty w dość prymitywne muszkiety z jeszcze mniej przydatnymi bagnetami miało w duŜym stopniu charakter czysto psychologiczny. śołnierz czerpał poczucie bezpieczeństwa z samego faktu posiadania broni; podczas bitwy strzelał i tym samym było duŜo huku, dymu, a czasem nawet udało się kogoś trafić, choć najczęściej przypadkowo. Największe straty były jednak wynikiem ostrzału z dział nabitych kartaczami, które rozrywając się na drobne kawałki, raniły bądź zabijały wielu Ŝołnierzy. Celowanie było tu uproszczone, bo naleŜało tylko skierować lufę działa w wybranym kierunku, a rozrywający się pocisk zrobił resztę, tak jak pod Somosierra. Stąd teŜ Napoleon, sam artylerzysta, tak duŜą wagę przykładał do artylerii. Francuzi mieli zresztą artylerię stojącą na wysokim poziomie. Przyczyniły się do tego reformy inspektora artylerii francuskiej Jeana Baptiste de Gribeauvala (1715—1789). Przede wszystkim dokonał on standaryzacji armat, co ułatwiało ich naprawy dzięki ujednoliceniu części wymiennych. Zwiększono łatwość obsługi, a manewrowanie stało się sprawniejsze dzięki zastosowaniu lŜejszych lawet. Wprowadzono wizjery, co dawało lepszą celność, i ulepszono pociski. Jedna z waŜniejszych zmian dotyczyła
170 jednak samych artylerzystów, których dotąd uwaŜano za... cywilów, wynajmowanych do obsługi armat. Od czasu reformy Gribeauvala stali się oni integralną częścią armii, z mundurami i dyscypliną, jak reszta wojska20. Po reformie armia francuska dysponowała armatami 4-, 8-, 12-, 16-, i 24-funtowymi. Te dwie ostatnie były przewaŜnie wykorzystywane do działań pozycyjnych, takich jak obleganie twierdz. Oprócz tego na wyposaŜeniu były równieŜ 6-calowe moździerze. W toku działań wojennych Napoleon zarządził takŜe wprowadzenie dział 6-funtowych, jako najbardziej przydatnych na ówczesnym polu walki. Donośność artylerii wahała się pomiędzy 500 a 1800 m; (nie naleŜy jednak donosności utoŜsamiać ze skutecznością). Sojusznicza armia hiszpańska praktycznie przyjęła takŜe standardy francuskie, a artylerzyści hiszpańscy naleŜeli wówczas do najlepszych Ŝołnierzy swego kraju. Podobno nigdy się nie poddawali, co oznaczało, Ŝe często trzeba było tworzyć oddziały artyleryjskie od początku... Armia brytyjska uŜywała trzech rodzajów dział: polowych, oblęŜniczych i przeznaczonych dla artylerii konnej. Osobną kategorią były działa Ŝelazne uŜywane na okrętach. Działa polowe, które stanowiły armaty 6-, 9- i 12-funtowe, wykonane były z brązu, natomiast 18-, 24- i 32-funtowe działa oblęŜnicze były Ŝelazne. Anglicy mieli znaczne osiągnięcia na polu artyleryjskim. WaŜnym wynalazkiem było skonstruowanie przez generała Roberta Melvilla w roku 1774 karonad (nazwanych tak od produkującej je spółki Carron Iron Company w Falkirk w Szkocji). Były to armaty okrętowe wyrzucające najcięŜsze kule, nazywane pieszczotliwie smashers2]; armaty te dzięki skróconym lufom i zmniejszonemu cięŜarowi moŜna było umieszczać nawet na najwyŜszym pokładzie bateryjnym lub wprost na nadburciu. Początkowo celowano przez odpowiednie usta20 21
Piotr DroŜdŜ, Borodino 1812, op.cit., s. 105. Roy Adkins, Trafalgar, op.cit, s. 89.
171 wienie lufy, podpieranej klinami; później wprowadzenie ślimacznicy umoŜliwiło dowolne regulowanie kąta podniesienia. Skróciło to czas potrzebny do oddania strzału czterokrotnie. Ogień z okrętów prowadzono całą burtą, oddając strzały z kolejnych armat22. Anglicy uŜywali najczęściej Ŝelaznych pocisków owalnych roundshot, które, wystrzelone przez artylerię lądową pod pewnym kątem, mogły następnie odbić się od twardego podłoŜa i lecieć dalej, raŜąc oddziały przeciwnika. Drugą grupę stanowiły kartacze — grapę shot i kanister — czyli pojemniki z Ŝelaznymi kulkami, które po strzale leciały w rozmaite strony, dając w ten sposób szerokie pole raŜenia przeciwnika. Kartaczami podobnego typu strzelała np. artyleria hiszpańska podczas szarŜy szwoleŜerów w Somosierze. Innym typem pocisków artyleryjskich były granaty common shell — Ŝeliwne kule wypełnione ładunkiem prochu zaopatrzonym w lont. Granaty stosowano m.in. przy oblęŜeniu twierdz. I wreszcie najbardziej groźnym pociskiem były tzw. szrapnele, łączące zalety granatu i kartaczy, nazwane tak od ich wynalazcy pułkownika Henry Shrapnella. Jakość uzbrojenia Ŝołnierza nie zawsze szła w parze z umiejętnością jego wykorzystania, a bywało i tak, Ŝe czasem Ŝołnierze wcale nie mieli ochoty z tego uzbrojenia korzystać. „Kiedy juŜ ustawiono dwie linie pikiet, zdarzały się tylko bardzo nieliczne incydenty z wartownikami, a często dochodziło do wypadków bratania się. W istocie bywało tak i w Hiszpanii, gdzie Francuzi i Ŝołnierze brytyjscy wspólnie śmiali się i Ŝartowali, wykopując bagnetami ziemniaki na ziemi niczyjej pomiędzy liniami. Pod Fuentes de Onoro, podczas zawieszenia broni uzgodnionego dla zebrania rannych i pogrzebania zabitych Ŝołnierze podawali 22
Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, t. 1, Puls, Londyn 1995, s. 18.
172 ręce przeciwnikom, a dobiegłszy do swoich linii, zdejmowali czapki i machali do siebie nawzajem. Od czasu do czasu francuskie posterunki dawały brytyjskim pikietom znak o zbliŜającym się ataku, krzycząc przez linię frontu: «Coures vite, courez vite. On va vous attaquer». Wellington zachęcał swoich ludzi, aby czynili to samo. — Zabicie biednego czujki czy rozbicie posterunku nie ma wpływu na przebieg bitwy — powiedział — i ja zawsze, kiedy miałem atakować, wysyłałem kogoś, Ŝeby ich uprzedzić i Ŝeby się usunęli z drogi. Zastrzelenie wartownika stojącego na odkrytej pozycji było nie do pomyślenia, a jeśli francuski czy brytyjski oficer uznał, Ŝe posterunek nieprzyjaciela jest zbyt wysunięty do przodu, posyłał przez Ŝywopłot czy strumień oddzielający obie armie od siebie pismo z prośbą o cofnięcie placówki. Często prowadzono wesołe pogawędki w łamanym hiszpańskim, a wymiana jedzenia czy napitków była powszechna. Pewnego razu bawół wydany francuskiemu pułkowi w ramach przydziału Ŝywności, uciekł rzeźnikowi i sforsował linie brytyjskie. Przybyła delegacja Francuzów z błaganiem o oddanie zwierzęcia, poniewaŜ od tygodnia nie jedli mięsa, wobec tego Anglicy odesłali połowę wołu z koszem chleba jako rekompensatę za drugą połowę oraz przeprosinami za przepołowienie tuszy, poniewaŜ i u nich wołowina równieŜ nie trafiała się zbyt często. Przy innej okazji grupa strzelców złoŜyła się po dolarze i wysłała jednego z nich do Francuzów, Ŝeby kupił brandy. Niestety delegat w ramach degustacji wypił tyle, Ŝe nie był w stanie donieść reszty i Francuzi musieli wrzeszczeć, aby pozostali naleŜący do spółki przyszli po kompana. Było całkiem moŜliwe spotkanie wartownika z francuskim i angielskim muszkietem przerzuconym przez ramię, pilnującego mostu za obie armie"23. 23
Christopher H i b b e r t, Wellington, op.cit., s. 174.
173 Wartość wojsk hiszpańskich w owym czasie była bardzo niejednolita. Zdaniem Wellesleya, źle dowodzone siły hiszpańskie wyręczały Bonapartego w realizowaniu jego celów w tak szybkim tempie, jakie tylko było moŜliwe. Z kolei hiszpańscy Ŝołnierze wypuszczali salwę, kiedy nieprzyjaciel znajdował się poza zasięgiem strzału, a potem wszyscy rzucali się do ucieczki24. O wojsku hiszpańskim Broekere pisze: „Uzbrojenie wojska (hiszpańskiego) składało się z rozmaitych rodzajów broni; Ŝołnierze byli — niektórzy mieli mundury francuskich dragonów, saperów, lub teŜ polskiej piechoty. Broń zaś ich była bez ładu i porządku ustawiona. Pułk piechoty Cuena był dobrze ubrany; wszyscy mieli trzewiki ze szpagatu (apargates). Kawalerię zaś mieli mieszaną. Więcej jej było w trzewikach niŜ w butach; ostrogi mieli poprzy bijane gwoździami do przyszczepek skórzanych. Właściwy korpus guerillasów, którymi komenderował alkad de Ontivar, składał się z chłopów ochotników i róŜnego rodzaju zbieraniny i hałastry. Będąc uzbrojeni w długie strzelby, mieli ładownice w poprzek pasa do brzucha rzemieniem na sprzączkę spięte, a za pasem nosili zatknięte długie noŜe; trzewiki nosili takŜe ze szpagatu, przebrane w róŜnokolorowe wstąŜki. Ubrani byli w krótkie płócienne szarawary, do połowy tychŜe sięgające. Na wierzchu brązowy kaftan, na którym jeszcze nosili płaszcze z czarnego sukna podwójnie zszyte; płaszcze te nie miały Ŝadnych rękawów, na kształt ornatu księŜego. Otwór, przez który głowy wkładali, lamowany był czerwonym suknem. Na głowie nosili czapki szpiczaste, z czarnego sukna, przebrane w narodowe czerwone kokardy*'25. I ten sam Broekere w innym miejscu: „Broń, którą zabieraliśmy na polu bitwy przez Hiszpanów pozostawioną, była starego jeszcze kalibru. Ubranie ich 24 25
Christopher Hi b b e r t , Wellington, op.cit., s. 116 i 105. Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 93.
174 wojska składało się z mundurów róŜnych pułków, najwięcej zaś nosili mundury ciemnobrązowe kapucyńskiego koloru z niebieskimi, zielonymi i Ŝółtymi wyłogami, niektórzy znów mieli białe i niebieskie, a mianowicie kawalerzyści (los carabinieros reales). Królewscy karabinierzy mieli mundury według starej mody; ze sztywnej skóry nosili przymocowane stieflety do nogi, za pomocą Ŝelaznego pręta przesuniętego przez trzy Ŝelazne kółka, do tych były takŜe przymocowane ostrogi, za buty rycerskie słuŜyły im trzewiki. Karabiny zasadzają nie tak jak nasza konnica, która trzyma takowe u prawego boku siodła, lecz mieli przymocowane z tyłu tegoŜ z lufą zawsze spuszczoną ku ziemi. Słowem mówiąc, wszystkie przybory wojenne, umundurowanie i ćwiczenie Hiszpanów były zupełnie zacofane tak, Ŝe tym brakiem postępu odróŜniali się od innych narodów Europy. śołnierz swego porucznika, kapitana lub pułkownika tytułował nie podług rangi, lecz imieniem patrona jego: Sennor don Antonio, lub Sennor don Fernando, itd., nazywał. Prezentował broń nie tylko przed swym oficerem, lecz nawet przed kaŜdym księdzem, którego spotkawszy na ulicy zaraz w rękę całował- Ar-tyleryja ich była najzupełniej w złym stanie, zaprzęŜona mułami- Znaleźliśmy jednakŜe pomiędzy oficerami tejŜe dobrych bombardierów i kanonierów, którzy byli zręcznymi artylerzystami. Starzy juŜ wysłuŜeni inwalidzi składali milicyę w Hiszpanii"26. Taki kraj jak Hiszpania wchłaniał olbrzymie ilości wojska, z których znaczna część wcale nie trafiała na pola bitwy. Im więcej terytorium zajmowano, tym bardziej wydłuŜały się linie komunikacyjne, które naleŜało zabezpieczyć, tym więcej miejscowości naleŜało obsadzić garnizonami. Stąd znaczny procent wojska nigdy nie stanął na polu bitewnym w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, 26
Ibidem, s. 187.
175 o ile sam garnizon nie został zaatakowany, tak jak w Fuengiroli. Jednostki francuskie broniły powierzonych im miejscowości, chroniły trasy komunikacyjne, ale nie staczały regularnych bitew. Traciły natomiast wielu ludzi w sporadycznych potyczkach, zasadzkach i napaściach na garnizony. Znaczny procent strat wynikał takŜe z chorób i źle leczonych ran. W tym czasie nawet niewielka rana mogła okazać się śmiertelna z powodu braku lekarzy, szpitali polowych i w ogóle jakiejkolwiek słuŜby zdrowia. Napoleon wychodził z załoŜenia, Ŝe taniej będzie powołać pod broń nowych rekrutów niŜ leczyć rannych Ŝołnierzy, którzy w większości wypadków i tak juŜ nie byli w stanie wrócić do szeregów, głównym sposobem leczenia były bowiem w tym okresie... amputacje kończyn. A Ŝołnierz bez nogi czy ręki nie był juŜ Ŝołnierzem, tylko kaleką, którego utrzymanie spadało na barki państwa. Rannych, o ile nie wyzionęli ducha na polu bitwy w jej trakcie lub do momentu, gdy ktoś się nimi zajął po bitwie, zwoŜono w jedno miejsce połoŜone nieopodal pola bitwy, gdzie dokonywano pierwszych opatrunków i amputacji. Potem, jeŜeli przeŜyli, przewoŜono ich dalej do prowizorycznych szpitali z hiszpańską opieką albo pozostawiano, aby zajął się nimi nieprzyjaciel, jeŜeli opuszczano pole bitwy. JeŜeli zajęli się nimi Anglicy, to teoretycznie mieli szansę na przeŜycie, jeŜeli zaś Hiszpanie, to raczej nie... Generalnie rzecz biorąc, opieka medyczna była w czasach napoleońskich bardzo kiepska. Lekarze tak naprawdę nie wiedzieli, dlaczego jedne leki pomagają, a inne nie. Nie znano teŜ przyczyn chorób. Lekarze okrętowi uwaŜali, Ŝe wywołuje je „złe powietrze", inni, Ŝe grzeszne Ŝycie... Wielu pacjentów wracało do zdrowia wcale nie dlatego, Ŝe wyleczył ich lekarz, ale dzięki swemu mocnemu systemowi odpornościowemu, choć opieka lekarska miała teŜ z pewnością psychologiczne znaczenie. Szpitale polowe były
176 prymitywne i przepełnione. Nie wiedziano wiele o higienie. JeŜeli Ŝołnierz był ranny w walce i przeŜył, nie oznaczało to wcale, Ŝe przeŜyje najbliŜsze dni. Groziło mu zakaŜenie, a antybiotyków w tym czasie nie było. Oddziały schodziły z pola walki dzień lub dwa po bitwie, Ŝołnierze byli wyczerpani, poranieni, głodni i spragnieni. CięŜej ranni zostawali na polu walki, natomiast Ŝołnierze z lŜejszymi ranami wlekli się o własnych siłach w kierunku swojego obozu, aby uniknąć śmierci z rąk okolicznych chłopów i rabusiów zdzierających mundury i szukających kosztowności wśród stosów trupów. Napoleon juŜ podczas kampanii włoskiej wydał rozkaz, aby rannych nie odnoszono na tyły w czasie walki. Przez bitwą pod Wagram wydany został rozkaz dzienny, który stwierdzał: „Ranni, którzy sami nie mogą chodzić, zostają na polu bitwy. Zabrania się opuszczania stanowisk dla transportu rannych"27. Kiedy ranni znoszeni z pola walki trafiali do lekarza, obowiązywała tu zwykła kolejka, a nie powaga przypadku. Powodowało to, Ŝe wielu rannych po prostu wykrwawiło się, zanim trafili na stół operacyjny28. Lekarze byli całkowicie świadomi niedoskonałości tego systemu, ale poniewaŜ nie było innego, musieli pracować bardzo szybko, aby pacjenci nie umarli przedwcześnie. Tak więc lekarz w ciągu kilku sekund musiał rozstrzygnąć czy rana jest śmiertelna i czy w ogóle opłaca się operować pacjenta; czy wystarczy zaszyć i obandaŜować, czy teŜ trzeba amputować. Amputacja odbywała się praktycznie bez znieczulenia, poza moŜe kilkoma łykami alkoholu, jeŜeli był dostępny. Pacjent był przywiązywany do stołu lub trzymany przez pomocników, a w usta wkładano mu kawałek skóry lub drewna, aby miał na czym zacisnąć zęby. Nie sterylizowano narzędzi chirurgicznych, jeŜeli w ogóle moŜna tu mówić o jakiś narzędziach — najczęś27 28
Robert B i e l e c k i , Wielka Armia..., op.cit., s. 147. Roy A d k i n s, Trafalgar, op.cit., s. 141.
177 ciej był to ostry nóŜ i zwykła piła. Lekarz ocierał je o fartuch, aby zetrzeć krew i resztki z poprzedniej operacji, i przystępował do amputacji. Najpierw przecinano skórę i mięśnie, tak aby odsłonić kość, ale i aby zachować nadwyŜkę, która musiała zasłonić ranę i którą podwią-zywano tak, aby ustało krwawienie. Ambicją kaŜdego rannego Ŝołnierza było, aby podczas zabiegu nie krzyczeć, a rosyjskim Ŝołnierzom wręcz zabroniono rozkazem wydawania okrzyków bólu. Chirurg potrafił wy rzucić obciętą kończynę przez okno, pod nogi oczekujących w kolejce rannych... Głębokie cięcia szablą i bagnetem miały tendencję do wywoływania zakaŜeń, podobnie jak rany odniesione od kul, gdzie do rany dostawały się części przestrzelonej tkaniny. Chirurgowi często nie udawało się w ogóle wydostać kuli i wielu weteranów nosiło je do końca Ŝycia. NajwaŜniejsza jednak była szybkość wykonania zabiegu. Główny lekarz armii napoleońskiej, Dominiąue Jean Larrey, odkrył, Ŝe liczba udanych zabiegów była większa, gdy operował bezpośrednio na polu walki, często jeszcze nawet pod ostrzałem, niŜ kiedy ranni byli transportowani po bitwie do zbiorczego lazaretu; Zaraz po zranieniu Ŝołnierz był jeszcze w szoku, który w pewnym sensie znieczulał ból od samej rany, a następnie od przeprowadzanej operacji. Do tego dochodziła jeszcze kwestia wykrwawienia się w okresie oczekiwania na pomoc29. Larrey usiłował udoskonalić sposoby transportu rannych, uŜywając do tego specjalnych ambulansów. Inny lekarz francuski, Pierre Fran-cois Percy, utworzył w 1808 roku w Hiszpanii pierwszy profesjonalny batalion sanitariuszy. TakŜe w czasie wojny na Półwyspie Iberyjskim brytyjski lekarz James McGrigor usiłował namówić Wellingtona do poprawy opieki medycznej rannych, lecz z niewielkim skutkiem, brakowało 29
Ibidem, s. 177.
12 — Fuengirola 1810
178 bowiem środków transportu, zajętych przez prowiant i amunicję. McGrigor był jednak prekursorem ruchomych lazaretów, wysyłanych po bitwie na pole walki30. Ranni pod Somosierra prędzej mogli liczyć na odznaczenie Legią Honorową niŜ na pomoc medyczną. Umieszczono ich praktycznie bez opieki w przygodnych domach w miasteczku Buitrago, gdzie na noc musieli się barykadować z obawy przez partyzantami i maruderami. Później przeniesiono ich do Madrytu, ale dla Dziewanowski ego było juŜ za późno... JeŜeli ranni dostawali się w ręce Hiszpanów, ci po prostu ich dobijali: „Gdyśmy stali przed Conde de Montijo, usłyszeliśmy wiele strzałów w tej stronie, gdzie dnia poprzedniego była potyczka. Hiszpanie po kaŜdym wystrzale powtarzali: jedna polska lub francuzka dusza mniej. Conde rozkazał wszystkich naszych pozostałych rannych rozstrzelać [...]**3i. Inni poszli do niewoli. Anglicy byli bardziej humanitarni. Po bitwie pod Trafal-garem admirał Collingwood wysłał parlamentami sza do gubernatora Kadyksu, markiza Solany, z propozycją przekazania mu rannych Hiszpanów. Solana wyraził Collingwo-odowi głęboką wdzięczność oraz przesłał mu dobre wino, a takŜe zapewnił Anglikom swobodny dostęp do lądu i moŜliwość skorzystania z hiszpańskich szpitali dla rannych angielskich32. Takie gesty miały duŜe znaczenie propagandowe, a Anglicy niebawem stali się sojusznikami Hiszpanów w wojnie z dotychczasowymi ich sojusznikami, Francuzami. Anglicy i Francuzi traktowali jeńców, takŜe rannych, stosunkowo dobrze. Wzięci do niewoli oficerowie mogli 30
Sir James McGrigor, The Scalpel and the Sword. The Autobiography of the Father of Army Medicine, Wyd. Martin R. Howard, Scottish Cultural Press, 2000. 31 Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 92. 32 Roy A d k i n s, Trafalgar, op.cit., s. 262.
_
:-
posłać kogoś po swoje rzeczy. PrzewaŜnie, po daniu słowa honoru, poruszali się dość swobodnie. Nie brano do niewoli kobiet. Natomiast o wiele gorzej traktowano zwykłych Ŝołnierzy i oficerów, którzy nie dali słowa honoru i sprawiali kłopoty. Anglicy umieszczali takie osoby na tzw. pontonach, czyli na starych okrętach przerobionych na więzienie. I było to coś najgorszego, co mogło się na wojnie przydarzyć, moŜe tylko z wyjątkiem niewoli hiszpańskiej; tu moŜna było stracić Ŝycie od razu albo wylądować w obozie koncentracyjnym na wyspie Cerbera. Oto jak wzięcie do niewoli hiszpańskiej opisuje Broekere, który został pojmany po bitwie pod Motril w sierpniu 1811 roku (jeńców ładowano potem na łodzie i statki i odwoŜono do Alicante): „Biedni nasi Ŝołnierze, którzy w łodziach za nami podąŜali, osadzeni zostali tu (Alicante) w ciemnym więzieniu wraz z Ŝołnierzami, jacy juŜ od pewnego czasu cierpieli cięŜką niedolę. Głodem zmuszano ich przyjąć słuŜbę w legionach angielskich, które naówczas formowali Anglicy. Adiutantem placu był tu polski oficer ułanów Legii Nadwiślańskiej, który wypędzony został z naszego wojska skutkiem złego prowadzenia się. Ten to nędznik morzył głodem, karał naszych biednych Ŝołnierzy, tym sposobem zmuszając ich do wstąpienia w obcą słuŜbę. Nic więc dziwnego, Ŝe ci biedni ludzie, będąc w jego mocy, ulegli takowej. Był to człowiek bez honoru, okryty nikczeninoscią złych postępków; nazwiska jego nie wymieniam, bo nie chcę plamić tegoŜ familii. Skoro tylko legia angielska sformowaną została i umundurowaną, wyprawiono ją natychmiast statkiem do Lizbony i tam na ląd takową wysadzono, gdzie pod dowództwem Wellingtona bić się musiała pod Salamanca, Ciundad Rodrigo i Victoria. Jej Ŝołnierze następnie do naszych przechodzili, co miało takŜe miejsce przy wylądowaniu Anglików w Vliesingen we Flandryi, gdzie bardzo wielu podobnie zrobiło i w roku
180 do Polski powróciło. Anglicy starali się okupioną hańbą, przymusem, kosztem cudzej krwi zbierać laury zwycięstw dla swego narodu"33. Broekere opisuje swoje przejścia w niewoli, a takŜe dolę innych jeńców, którzy trafili do hiszpańskiego obozu koncentracyjnego na wyspie Cabrera. „Generał-kapitan wysp Balearskich urządził depot i wszystkich naszych jeńców, Ŝołnierzy, oficerów i podporuczników wyprawiał na tę dziką i bezludną pustynię. Jeńcy rozmaitych nacyi od początku wojny byli tu transportowani, na ląd porzucani i oddani swemu losowi. Liczba ich raz się powiększała, to znów zmniejszała, gdyŜ biedacy musieli tu z głodu umierać, lub teŜ w najgorszym razie poddawać się haniebnemu werbunkowi Anglików, którzy umyślnie w tym celu okrętami tu podjeŜdŜali i odwozili na swoje osady tych nieszczęśliwych. ChociaŜ werbunki i śmiertelność bardzo wielu niszczyły, jednakŜe znaczna jeszcze była ich liczba, od 4 do 5 tys. dochodziła. Gdyby nie śmierć i Anglicy, z pewnością wyspa ta byłaby przeludnioną temi nieszczęśliwymi jeńcami. Jakkolwiek ze strony hiszpańskiego rządu ci biedni ludzie mieli Ŝołd przeznaczony, nie otrzymywali Ŝadnego, prócz tylko nędznego poŜywienia składającego się z obrzydliwego stokfiszu, bobu i racji chleba, a co trzy dni pędzono ich jak bydlęta do wody, aby okropne pragnienie zaspokoić na chwilę. Skąd ci biedni ludzie mogli dostać naczyń, aby sobie co ugotować, gdyŜ na tej spustoszałej wyspie nawet kupić nic nie moŜna było? JeŜeli na morzu przez kilka dni panowała burza, to i tej nędznej Ŝywności wcale im nie dostarczano z wyspy Majorki, przeto ci nieszczęśliwi wystawieni byli na wielki głód, największą męczarnię i rozpacz. Głód sprawia bowiem dokuczliwą boleść i zupełnie ubezwładnienie ciała, po którym następuje niedługo śmiertelność. Nic więc dziwnego, 33
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 104.
181 Ŝe te biedaki ratując się przed głodową śmiercią sprzedawafi marynarzom, którzy tu przywozili Ŝywność z Majorki, ostatnie swoje ubranie, jakie mieli na sobie, lub teŜ zamieniali takowe wprost na Ŝywność, którą marynarze z łaski swojej raczyli im udzielać. Nieszczęśliwi jeńcy pozbywszy się odzieŜy chodzili nago!"34. Ta historia opowiedziana przez pamiętnikarza jest dalej jeszcze bardziej dramatyczna. O wyspie pisze takŜe Kirkor. Dochodziło tam podobno do handlu nie tylko ubraniami, ale i kobietami, dochodziło takŜe do wypadków kanibalizmu. I jeszcze inny epizod z wojny hiszpańskiej. Do niewoli hiszpańskiej trafia Ŝołnierz 9. Pułku Piechoty, Andrzej Daleki. Hiszpanie traktują jeńców paskudnie — odzierają ich do naga z odzieŜy, nie dają jeść ani pić. W końcu jeńcy trafiają do Alicante i tam mają zostać przekazani Anglikom. Daleki wspomina: „W Alicante był jakiś gubernator angielski i więcej jak 60 okrętów, które oni flotą nazywali. Temu nas oddano. Kazał nas w szereg ustawić, aŜeby przegląd odbyć. Gdy nas ujrzał na wpół nagich, wynędzniałych, pytał się cośmy za jedni. Gdyśmy mu powiedzieli, Ŝeśmy Polacy, począł okropnie pluć Hiszpanom w oczy powtarzając: «Wy nie wiecie, co to za ludzie! Oni nie mają swojej ojczyzny, swego króla — słuŜą więc innym, a słuŜą wiernie! Oni to głównie przyczynili się Francuzom, Ŝe tyle bitew wygrali. To naród szlachetny, bitny. To lud katolicki, a wy katolicy, takeście ich obdarli? Godzi się z Ŝołnierzami w niewoli tak postępować?»"35. Oficerowie francuscy i polscy wzięci do niewoli brytyjskiej byli w wielu wypadkach transportowani do Anglii, gdzie umieszczano ich najpierw w więzieniach i przejściowych obozach. Później, jeŜeli dali słowo honoru, pozwalano im 34
Ibidem, s. 119. Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte, op.cit., s. 276. 35
182 zamieszkać w wyznaczonych miejscowościach, gdzie mogli się dość swobodnie poruszać; nie mogli tylko opuszczać samowolnie miejscowości. W latach 1803—1813 jeńcy francuscy zamieszkiwali w Anglii w około 50 róŜnych miastach, tzw. parole towns*6. Zdarzało się, Ŝe w jakimś miasteczku mieszkała ponad setka francuskich oficerów, co miało oczywisty wpływ na miejscową ludność. Jeńcy zaprzyjaźniali się z mieszkańcami, dochodziło nawet do małŜeństw. Śmiano się, Ŝe jest to mała inwazja francuska na Wyspę... Okres niewoli mógł zostać skrócony, jeŜeli udało się dokonać wymiany jeńców między walczącymi stronami. Taki sposób spędzania niewoli był stosunkowo „sympatyczny". Gorzej mieli jeńcy niŜszych stopni bądź ci, którzy odmówili dania słowa honoru albo nie przestrzegali przepisów, np. próbowali ucieczki. Takich jeńców umieszczano w zwykłych więzieniach lub, co gorzej, na pontonach, które były równie nieludzkie jak hiszpańska Cabrera. Pontony takie były takŜe usytuowane przy wybrzeŜach hiszpańskich, tam gdzie Hiszpanie sprawowali władzę na lądzie, np. w okolicy Kadyksu. Wielu Ŝołnierzy przeŜyło bitwy, ale nie przeŜyło niewoli. Ci, którzy przeŜyli, byli stopniowo zwalniani w latach 1813—1814. Stanisław Kirkor podkreśla, Ŝe w okresie wojen napoleońskich nie było ani umów międzynarodowych o traktowaniu jeńców, ani teŜ instytucji w rodzaju Międzynarodowego Czerwonego KrzyŜa, powołanych do opieki nad nimi. Sposób traktowania jeńców był regulowany drogą porozumień między państwami i oparty na zasadzie wzajemności. Zupełnie róŜnie traktowano teŜ oficerów i Ŝołnierzy, uwaŜając, Ŝe tylko ci pierwsi rozumieją, co to jest honor, i w związku z tym mogą być honorowo traktowani37. Tym samym teŜ oficerowie mogli liczyć na lepsze warunki niewoli. 36
Roy A d k i n s, Trafalgar, op.cit., s. 271. Stanisław K i r k o r . Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803-1814, Wyd. Literackie, Kraków 1981, s. 19. 37
183 Wojna w Hiszpanii była dla wielu Polaków niemiłym przeŜyciem, nawet jeŜeli uniknęli niewoli. Ten, kto mógł, podawał się do dymisji jak Potocki czy Wyganowski, prosił o przeniesienie jak Sułkowski, dezerterował jak zwykli Ŝołnierze... Poza tym dość powszechnie uwaŜano, Ŝe wojna w Hiszpanii prowadzona jest niemrawo i nieprofesjonalnie. Jedną z takich opinii polskiego podoficera cytuje Brandt: „Panie poruczniku, to co się tu dzieje, rozdziera serce Ŝołnierzy, którzy byli pod Jena, pod Eylau i pod Wagram. Nie minie tydzień, aby nas nie spotkała jaka zniewaga od tej kanalii, która nie ma odwagi stanąć przed nami z bronią w ręku, jak tam w Prusach, w Austrii i w Polsce! JeŜeli dowódcy będą dłuŜej tak zwlekali, to zostaniemy stąd w końcu wygnani. Czas juŜ, Ŝeby przyjechał cesarz, Ŝeby zobaczył na własne oczy, co się tu dzieje! Wojnę prowadzi się miękko, jenerałowie nie spełniają swoich obowiązków, Ŝołnierze takŜe, i dlatego wszystko źle idzie. Kilka dobrze poprowadzonych obław zrobionych to w dzień, to w nocy, połoŜyłoby koniec tym rozbojom, które nas wstydem okrywają". Sam Brandt zgadzał się z tą opinią, którą podsumował: „Kilku energicznych jenerałów byłoby nadało inny obrót tej wojnie, ale francuskim dowódcom brakowało śmiałości, energii i zręczności"38.
38
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 96.
Rozdział 7 SZWOLEśEROWIE W HISZPANII
Natarcie, które wykonał jenerał Montbrun na czele szwoleŜerów polskich, rozstrzygnęło los bitwy. 13. Biuletyn Wielkiej Armii
Najwcześniej, bo 4 marca 1808 roku, dotarli do Hiszpanii polscy szwoleŜerowie cesarza Francuzów, czyli zmobilizowana polska elita. Skąd pomysł na utworzenie formacji polskich szwoleŜerów francuskiego cesarza? Kiedy Napoleon wkroczył do Poznańskiego, na granicy, w Bytyniu, powitała go samorzutnie zebrana polska gwardia honorowa — paramilitarna formacja honorowa, dowodzona przez płk Jana Umińskiego, a złoŜona z synów majętnych Polaków. Jej inicjatorem był oczywiście Jan Henryk Dąbrowski. W składzie formacji znalazł się między innymi Dezydery Chłapowski, pierwszy „przewodnik" Napoleona w Polsce, a później jego adiutant. Był w niej takŜe Andrzej Niegolewski, słynny uczestnik szarŜy pod Somosierra. Warszawiacy nie chcieli być gorsi i podczas wjazdu Napoleona do Warszawy towarzyszyła mu warszawska gwardia honorowa, zorganizowana i dowodzona przez
185 Wincentego Krasińskiego. Było to w pewnym sensie powielenie pomysłu „gwardii poznańskiej", towarzyszącej Napoleonowi podczas jego pierwszego pobytu w Wielkopolsce. Krasiński miał swoje porachunki z Poniatowskim i zaleŜało mu bardzo, aby być pierwszym, który powita wielkiego Francuza w stolicy, ale i aby być jak najbliŜej cesarza, a jak najdalej od Poniatowskiego. A juŜ najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to trafienie pod rozkazy Poniatowskiego... Krasińskiemu zaleŜało teŜ, aby w przeciwieństwie do gwardii poznańskiej, gwardia warszawska stale towarzyszyła Napoleonowi. Stąd było juŜ blisko do pomysłu tworzenia polskiej jednostki znajdującej się blisko cesarza, ale niepodlegającej rozkazom Poniatowskiego. I propozycję utworzenia takiej jednostki przedłoŜył Napoleonowi, który z kolei przekazał ją do realizacji marszałkowi Berthierowi. Nie obyło się jednak bez Poniatowskiego, który musiał wszystko zaakceptować. Po uzyskaniu zgody Napoleona, 19 lutego 1807 roku polska Rada Administracyjna wydała odezwę wzywającą do wstępowania w szeregi nowej formacji i o zasadach rekrutacji. Regiment de ChevauLegers Polonais de la Gardę Imperiale, jak brzmiała jego pierwsza oficjalna nazwa, został formalnie powołany do słuŜby dekretem cesarskim z Finken-stein z dnia 6 kwietnia 1807 r., w którym Napoleon ustanowił szczegóły organizacji pułku, a takŜe, wcielając go do gwardii i narzucając mu pewien cenzus społeczny i materialny, nadał mu elitarny charakter. śołnierzy w wieku 18^4-0 lat rekrutowano z rodzin ziemiańskich, które mogły pokryć koszty umundurowania, wyposaŜenia i koni. Tak jak pułki piechoty formowane były głównie poprzez pobór i praktycznie były „chłopskim wojskiem", tak regiment szwoleŜerów gwardii był określany jako „pańskie wojsko". Formowanie pułku szwoleŜerów gwardii rozpoczęto w kwietniu 1807 r. w koszarach Mirowskich przy ul. Chłodnej w Warszawie, „które juŜ za dynastii Sasów
186 słuŜyły straŜy królów polskich przybocznej cięŜkiej jazdy, a nazwisko tej straŜy pochodziło od jenerała Wilhelma Miera, jenerała wojsk polskich, który był ze Szkocji rodem"1. Dziś stoi tam ich fragment, otoczony zabudową osiedla Za śelazną Bramą. Pułk tworzony był od razu na etacie francuskim, choć pieniądze na jego wyposaŜenie pochodziły ze środków własnych jego przyszłych oficerów „z dobrych rodzin" i w znacznym stopniu z kasy Księstwa Warszawskiego. W końcowej fazie formowania pułku włączono w jego skład takŜe Ŝołnierzy z gotowych juŜ jednostek Księstwa Warszawskiego. Pułk składał się z dowódcy, sztabu i czterech duŜych szwadronów etatowych. Sztab obejmował 19 oficerów i 16 szeregowych; kaŜdy szwadron składał się z dwu kompanii po cztery plutony bojowe. Kompanie 1. i 5. tworzyły pierwszy szwadron, 2. i 6. — drugi, 3. i 7. — trzeci, 4. i 8. — czwarty. Etat kompanii przewidywał 5 oficerów i 120 szeregowych; pełny etat pułku — 60 oficerów i 976 szeregowych. Dowódcą pułku został oczywiście płk Wincenty nr. Krasiński, grosmajorami — na wszelki wypadek — mianowano jednak dwóch Francuzów z gwardii cesarskiej ppłk Charles Delaitre z mameluków gwardii i ppłk Pierre Dautancourt z Ŝandarmerii. Francuscy zastępcy dowódcy mieli, z jednej strony, ułatwić kontakty z francuskim pracodawcą, a z drugiej — po prostu kontrolować Polaków. Szefami szwadronów zostali: Tomasz Łubieński, Jan Kozietulski, Ferdynand Stokowski i Henryk Kamieński. Kompaniami dowodzili: Franciszek Łubieński, Paweł Jerzmanowski, Jan Dziewanowski, Seweryn Fredro, Stanisław Gorayski, Wincenty Radzymiński, Piotr Krasiński i Feliks Trzciński. PoniewaŜ pułk ten od razu został włączony do gwardii 1
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op.cit., s. 101.
187 cesarskiej i nie naleŜał formalnie do wojska polskiego, podobnie jak Legia Nadwiślańska, od razu wiadomo było, Ŝe zostanie wykorzystany poza granicami kraju2. O Hiszpanii chyba jeszcze wtedy nikt nie myślał... Polscy szwoleŜerowie byli jedną z nielicznych jednostek napoleońskich, która przez cały okres istnienia zachowała tego samego dowódcę — Wincentego Krasińskiego. Najsłynniejszym szwoleŜerem był jednak Jan Leon Hipolit Kozietulski, który dowodził szarŜą na Somosierrę 30 listopada 1808 roku. Regiment wysłano do Francji w styczniu 1808 roku. Do pułku kierowano wyróŜniających się oficerów z najlepszych rodzin i najbardziej reprezentacyjnych Ŝołnierzy. O ich zaletach, nie tylko w boju, pisze barwnie w swoich pamiętnikach Józef Załuski, podziwiając np. siłę Stadnickiego3. Najlepsi oficerowie i Ŝołnierze uszczuplali jednak kadry formującego się wojska Księstwa Warszawskiego, co nie było na rękę Poniatowskiemu, który przekonał wielu, aby podali się do dymisji i pozostali w kraju. Jak pisze Robert Bielecki, z pierwszej obsady, tej wyznaczonej dekretem z kwietnia 1807 roku, przynajmniej połowa oficerów nie przyjęła proponowanych stanowisk albo teŜ podała się wkrótce do dymisji. W tej sytuacji połowa stanowisk w pułku nie była obsadzona, co opóźniało jego formowanie. Taka sytuacja trwała jeszcze wiosną roku 1808, kiedy część pułku była juŜ we Francji, i wtedy Napoleon mianował nowych oficerów, zaproponowanych przez Krasińskiego4. Od czerwca 1807 roku szwoleŜerowie opuszczali stopniowo Warszawę, kierując się przez Niemcy do Francji, do zakładu pułkowego w Chantilly. Wtedy okazało się, Ŝe decyzja opuszczenia kraju wcale nie jest najlepsza i... 2 3 4
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 33. Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, op.cit., s. 94. Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 35.
188 nastąpiło masowe zjawisko brania urlopów. W lipcu 1807 roku takich przypadków zanotowano 11, w sierpniu —juŜ 16, we wrześniu — 18, w październiku — 23, w listopadzie wprawdzie tylko 9, ale za to w grudniu — aŜ 34, bowiem w okolicy BoŜego Narodzenia 1807 roku wielu ułanów, którzy juŜ się zaciągnęli, poczuło nagle chęć pozostania w kraju... Przeczuwali chyba, Ŝe słuŜba u cesarza, choć zaszczytna, jest jednak dość niebezpieczna. Somosierra stała się tego dobrym przykładem. Łącznie, jak pisze Bielecki, w drugiej połowie 1807 roku zwolniło się albo wzięło definitywne urlopy — nie wracając juŜ do pułku — 110 szwoleŜerów, a więc szósta część zarejestrowanych do tej pory ochotników5. Zwalniano się i brano urlopy takŜe i później, ale w drodze do Francji urlopów juŜ nie udzielano. Ostatecznie pułk został uzupełniony przez księcia Józefa Ŝołnierzami odkomenderowanymi z utworzonych juŜ jednostek Księstwa Warszawskiego. W kaŜdym razie łącznie przez pułk szwoleŜerów w całym jego okresie istnienia przewinęło się ponad 4000 Ŝołnierzy6. Przejście przez Niemcy i Francję pełne było rozmaitych wydarzeń, opisywanych potem przez pamiętnikarzy i pisarzy, np. przez Gąsiorowskiego. Chodzi tu o wyczyny szwoleŜerów we Frankfurcie nad Menem i interwencję Stadnickiego w obronie kolegów, co zakończyło się aresztem i... kilkunastoma stronami w Huraganie1. To jednak teŜ fragment legendy szwoleŜerów — mniej moŜe bohaterski, ale dobrze oddający atmosferę epoki. Niektóre z „przygód" szwoleŜerów miały przynieść jednak dość powaŜne konsekwencje. Kiedy snuto domysły, dlaczego Napoleon wysłał właśnie polskich szwoleŜerów gwardii na armaty w Somosierze, jednym z podawanych powodów tej decyzji 5
Ibidem, s. 37. Zob.: Robert B i e l e c k i , SzwoleŜerowie Gwardii, Neriton. Warszawa 1996. 7 Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, op.cit., tom 2—3, s. 151—166. 6
189 miała być historia tzw. „porwania Sabinek" (analogia do słynnego epizodu z historii Rzymu), czyli pewnego nieoby-czajnego wykroczenia, którego jakoby mieli dopuścić się polscy szwoleŜerowie. Napoleon podobno w ten sposób chciał ukarać Polaków. Sprawa „porwania Sabinek", pozornie tylko anegdotyczna, mogła, zdaniem niektórych, wpłynąć jednak na Napoleona w momencie podejmowania decyzji uŜycia szwoleŜerów do szarŜy na armaty, a polemika na ten temat trwała jeszcze długo, m.in. na łamach krakowskiego „Czasu"8. Ten epizod jest oczywiście jednym z mitów krąŜących do dziś po bezdroŜach epoki napoleońskiej, ale moŜe nie ma dymu bez ognia... Na umówiony sygnał Polacy jakoby obstawili tam bramy i usunąwszy siłą męŜczyzn i starsze kobiety, dopuścili się na młodszych i ładniejszych aktu „porwania Sabinek". Afera ta zyskała taki rozgłos, Ŝe stała się tematem ówczesnej litografii, przypisywanej bądź Bellage'owi, bądź Charletowi. Nie ulega wątpliwości, Ŝe w Chatellerault zdarzył się jakiś incydent z kobietami9. Oto jak sprawę „porwania Sabinek" wyjaśnia Henryk Brandt: „W podróŜy naszej przejechaliśmy przez Chatellerault, z którym łączy się wspomnienie Polaków. Kiedy w lecie 1808 roku przechodził tędy polski 9-ty pułk piechoty (Księstwa Warszawskiego) w drodze do Hiszpanii, przyjmowano go bardzo przyjaźnie, a miejscy dostojnicy wydali bal na cześć jego dowódcy, księcia Sułkowskiego. Wychodząc Polacy chcieli się odwzajemnić i w miejscu spacerowym, leŜącym w pobliŜu miasta, na ich drodze urządzili wiejską zabawę. Pułk wyszedł przed wieczorem, poskładał broń i rozpoczęły się tańce przy odgłosie bardzo licznej i dobrej orkiestry pułkowej, a w czasie tańców roznoszono 8
„Czas", nr 8 z 12 stycznia 1853 roku oraz nr 22 z 28 stycznia 1853 roku, dane za Wspomnieniami Załuskiego, op.cit., s. 82 i 189. 9 Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op.cit., s. 122.
190 słodycze i chłodniki. Naturalnie nie brakowało tam nieproszonych gości i widzów, a wśród ciemności nocnych moŜe się odbywały rzeczy, których surowa moralność nie mogłaby usprawiedliwić. W kaŜdym jednak razie właściwe towarzystwo zachowywało się przyzwoicie. Pomimo to rozeszły się pogłoski, Ŝe w sąsiednim lasku odbywały się orgie, zakończony czymś w rodzaju «porwania Sabinek». Taki był rzeczywisty przebieg tego balu, który narobił w całej Francji duŜo hałasu. Słyszałem opowiadanie o nim z własnych ust księcia Sułkowskiego [...]"10. Wygląda więc na to, Ŝe sprawa mogła istotnie dotrzeć do Napoleona, który jednak pomylił szwoleŜerów z piechotą... Polacy to Polacy! Szerzej pisze o „porwaniu Sabinek w Chatellerault" Józef Załuski w kontekście straszenia Francuzów Polakami, traktując całą sprawę jako anegdotę związaną zresztą tym razem nie z 9., a z 7. Pułkiem Piechoty: „Taką anegdotę puścili w obieg w mieście Chatellerault, które słynie z fabryk noŜy, noŜyczek i podobnych wyrobów. Prawda, Ŝe dziewczęta z naprzykrzeniem nachodzą podróŜnych, a takŜe i wojskowych po kwaterach, Ŝeby się pozbywać owych uŜytecznych drobiazgów, które w koszykach roznoszą. To mogło dać powód do wieści, jakoby pułk 7. Piechoty Księstwa Warszawskiego, dowództwa pułkownika Sobolewskiego, był dla gorąca przedsięwziął wymaszerowanie z tego miasta wieczorem przy muzyce pułkowej i jakoby poza miastem wiele panienek i róŜnych kobiet było pułk odprowadzało, i Ŝe za miastem, gdzie był spacer gęsto drzewami wysadzany, pułk się był zatrzymał i rapt Sabinek przez Rzymian był naśladował [...]. Trudno przypuścić, Ŝeby pułkownik Sobolewski, rodzony brat Ignacego, znanego kilkakrotnie ministra, jeden z najznakomitszych wojskowych naszych, był przyzwolił na taką niedorzeczność. MoŜe co 10
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 144.
191 zaszło przy tylnej straŜy pułku, ale Francuzi częścią złośliwie, częścią z nieprzyzwoitą wesołością rozgłosili ten jakoby wypadek, który, jak wszystkie podobnego rodzaju pogłoski, rósł z drobnostki do coraz większych rozmiarów. Kiedy po raz drugi przechodziłem przez Chatellerault, słyszałem, Ŝe miasto zaniosło skargę do cesarza, lecz ten miał odpowiedzieć: «iŜ jeŜeli się co stało, kobiety miasta Chatellerault same temu są winne, bo uczciwe kobiety i panny nie powinny chodzić za Ŝołnierzami, za ich muzyką po nocy». Powtarzam więc, Ŝe mniemany przypadek w Chatellerault nie miał nic w sobie osobliwego ani honor wojska polskiego obraŜającego, a tym mniej pułku gwardii lekkokonnej polskiej Napoleona I, ani pułku ułanów nadwiślańskich"11. Nieco inną wersję tej historii odnajdujemy w pamiętniku Stanisława Broekere, porucznika 9. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego. Według niego przebieg wydarzeń był następujący: „Magistrat i mieszkańcy miasta wydali dla oficerów korpusu wielki bal, w którym brali udział oficerowie polskiej gwardii ułanów. Podczas zabawy oficerów do parku wy niesiono wina i wódki dla Ŝołnierzy. Muzyka pułkowa musiała popisywać się, wykonując wyborowe sztuki. Wino wprowadziło wszystkich w dobry humor, tak Ŝe tańczono do rana z pięknymi dziewczętami francuskimi, po większej części córkami mieszczan. Gdy juŜ zanadto poświęcono Bachusowi, a wesołości trzeba było kres połoŜyć, udano się nade dniem do swoich kwater, zachowując największą spokójność. W rok później uwiadomiono nas od mera, Ŝe jedna dziewczyna została matką małego Polaka, do czego nasi Ŝołnierze, zwłaszcza piechota i gwardia ułanów cesarskich, przyznać się nie chcieli. Rzecz ta pozostała między nami, pobudzając do częstych Ŝartów, ale czas wszystko zatarł"12. 11 12
Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia^ op.cit.y s. 190. Stanisław Broekere, Pamiętniki..., op.cit.y s. 16 i 256.
192 Dodajmy — prawie wszystko, z wyjątkiem samej szarŜy pod Somosierra, do której zaraz wrócimy... Na razie trzy kompanie szwoleŜerów dowodzone przez Tomasza Łubieńskiego wkraczają do Hiszpanii z wojskiem Murata dnia 4 marca 1808 r. jako część kolumny generała Lepie, będąc pierwszym eszelonem gwardii, który przeszedł Pireneje13. Były to kompanie 1., 5. i 2., które stacjonowały w Madrycie podczas zamieszek 2 i 3 maja, ale, na szczęście, nie otrzymały rozkazu ich tłumienia, czym podobno zaskarbiły sobie sympatię mieszkańców, choć był to czysty przypadek. SzwoleŜerowie patrolowali potem miasto razem z hiszpańską gwardią królewską, aby widokiem francuskich mundurów nie draŜnić jego mieszkańców. W Madrycie nie poległ Ŝaden szwoleŜer. W boju szwoleŜerowie po raz pierwszy znaleźli się 14 lipca 1808 r., gdzie 6. Kompania pod dowództwem Wincentego Radzymińskiego szarŜowała pod Medina de Rio Seco. Część szwoleŜerów była jednak nadal we Francji, a w Bajonnie 3. Kompania pod dowództwem kpt. Dziewa-nowskiego pełniła słuŜbę przy samym cesarzu. Podobno Napoleon dopiero wtedy po raz pierwszy widział szwoleŜerów i chciał zobaczyć, jak radzą sobie z musztrą. Nie wyszło to najlepiej — okazało się, Ŝe przyszli bohaterowie muszą się jeszcze sporo nauczyć. Tak wspomina Andrzej Niegolewski: „Szwadron stanął w ogrodzie w szyku bojowym. Kilka chwil potem przyszedł cesarz przyodziany w mundur grenadierów pieszych gwardii. Major Delaitre, Francuz, był naszego szwadronu dowódcą. Chcąc się przed cesarzem popisać, zakomenderował swym bardzo słabym głosem jakiś zwrot. My mało znając komendy, jeszcze francuskiej, i nie dosłyszawszy komenderującego, obróciliśmy się jedni 13
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op.cit., s. 73.
193 w lewo, drudzy w prawo i okazała się wielka mieszanina. Cesarz splunął, ale bez okazania gniewu, a potem rzekłszy — Ci młodzi ludzie nic nie umieją — przywołał generała Durosnela i oddał mu nas na naukę musztry, by od samego początku szkołę kawalerii z nami zaczął"14. Kiedy szwoleŜerowie dotarli 29 listopada 1808 roku w okolice Somosierry, zdaniem Andrzeja Niegolewskiego miało miejsce dość banalne wydarzenie, które było jednak później wielokrotnie bezkrytycznie powtarzane, bowiem dobrze pasowało do patriotycznej wizji bitwy. OtóŜ cesarz, który nie spał całą noc i sam udał się na rozpoznanie terenu, zatrzymał się podobno nad ranem 30 listopada na biwaku polskich szwoleŜerów, niedaleko od drogi w pobliŜu wioski Cereza de Abajo. Cesarz usiadł przy jednym z ognisk w otoczeniu swojej świty, aby zagrzać się przez chwilę. Wtedy to jakoby do ogniska podszedł jeden ze szwoleŜerów, Poniński, i nie zwracając uwagi na Napoleona, wygrzebał z ognia płonącą szczapę, którą zapalił sobie fajeczkę. Wywołało to oczywiste zdumienie otoczenia cesarza i zaraz zwrócono uwagę Ŝołnierzowi, Ŝe przecieŜ powinien okazać nieco respektu monarsze, a przede wszystkim podziękować. SzwoleŜer zaś odchodząc od ognia mruknął, Ŝe tam mu podziękuje i pokazał fajką w kierunku wąwozu... Ta historyjka takŜe trafiła do polskiej legendy, choć ma wszelkie cechy bajki, wymyślonej juŜ po fakcie. śołnierz przecieŜ nie mógł wiedzieć, Ŝe to właśnie szwoleŜerowie będą atakować wąwóz. Cesarz wpadł na pomysł uŜycia szwoleŜerów w ostatniej chwili. Miał ich wtedy pod ręką, a poza tym był wściekły, Ŝe piechota nie daje sobie rady w wąwozie, i działał pod wpływem emocji. Podobno jeden z generałów napoleońskich, co przytacza Brandys, pozwolił sobie na uwagę: „Trzeba być pijanym, aby taki rozkaz 14
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, Poznań 1864, cyt. za: Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.ciL, s. 39. 13 — Fuengirola 1810
194 wydać, i trzeba być pijanym, aby taki rozkaz wykonać". Kiedy po szarŜy doniesiono o tym cesarzowi, miał on powiedzieć: Chciałbym, Ŝeby wszyscy moi Ŝołnierze byli tak pijani jak ci Polacy!" Być moŜe od tego wywodzi się znane przysłowie francuskie: ivre comme un Polonais — czyli — „pijany jak Polak"15, ale... to wszystko nadal legenda. Chronologia zdarzeń była następująca: O godzinie 8 rano cesarz wydał piechocie — woltyŜerom 96. Pułku Piechoty — rozkaz do ataku. JuŜ wcześniej pluton szwoleŜerów pod dowództwem Niegolewskiego wysłano na zwiady i „po języka". Niegolewski wrócił ok. 10.30 „z językiem", ale sam utracił szwoleŜera Pawła Wiśniewskiego, który trafił do hiszpańskiej niewoli i w tej chwili sam był pewnie przesłuchiwany przez Hiszpanów, którzy dowiedzieli się, Ŝe u wlotu do wąwozu jest cesarz na czele znacznych sił. Podobno właśnie to spotęgowało wściekłość cesarza, który i tak był tego dnia w fatalnym humorze i juŜ zdąŜył obwinie szwoleŜerów za zupełnie niepotrzebne spalenie domu w wiosce Cerezo de Abajo. W kaŜdym razie nad ranem 30 listopada 1808 roku polski pułk szwoleŜerów rozlokowano niedaleko drogi prowadzącej do wąwozu. Pozycja ta była, jak podaje w swojej relacji Pierre Dautancourt16, poza zasięgiem ostrzału artyleryjskiego, ale docierały tam kule hiszpańskich tyralierów. Wtedy to ranny został, i to dwukrotnie, major Philippe Segur, adiutant Napoleona, co zostało odnotowane w słynnym 13. Biuletynie i stanowiło przesłankę późniejszego „włączenia" Segura do samej szarŜy, czego on zresztą sam skromnie się nie wypierał... Tę wersję, jakoby Segur szarŜował razem ze szwoleŜerami, po tym, jak 15
Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni. Iskry, Warszawa 1967, t. 1, s. 193. 16 Relacja Pierre'a Dautancourta z 1 września 1818 roku. Cyt. za: Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 196
195 przywiózł generałowi Montbrunowi rozkaz dla 3. Szwadronu. przyjął teŜ Marian Kukieł17, a takŜe kilku innych autorów. Zdaniem Montbruna wykonanie ataku przez jazdę na wąwóz chroniony czterema bateriami było jednak niemoŜliwe. Kukieł przytacza słowa wypowiedziane jakoby przez Napoleona: „NiemoŜliwe? Tego słowa nie znam. Dla moich Polaków nie ma nic niemoŜliwego". Większość wersji mówi teŜ o wąwozie jako o ciasnym, górskim korytarzu, otoczonym stromymi skałami. TakŜe Gąsiorowski pisze: „Góry, skały, a między nimi korytarz na dwóch ludzi. Szyja wąska, podobno kręta, trzema armatami mogą nam cały korpus wystrzelać"18. Dyskusję na temat, czy Somosierrę moŜna w ogóle uznać za wąwóz, podsumował Robert Bielecki, pisząc, Ŝe dla np. historyków francuskich ten problem właściwie nigdy nie istniał, bo stosowane przez nich pojęcie defile oznacza „cieśninę", a więc miejsce trudne do przejścia, za to łatwe do obrony, które wcale nie jest jednoznaczne z wąwozem. Ten spór został ostatecznie rozstrzygnięty — powszechnie przyjęto, Ŝe dolina Somosierry jest tak szeroka, iŜ nie sposób jej traktować jako wąwóz. Niemniej jednak z racji tego, Ŝe wszędzie zalegają odłamki skalne i Ŝe kawaleria mogła atakować jedynie wzdłuŜ drogi, uznano, Ŝe była to rzeczywiście pozycja wyjątkowo trudna do zdobycia19. Zanim szwoleŜerowie wykonali swoją słynną szarŜę, brudną robotę musiała jednak wykonać francuska piechota. Zadanie polegało na ataku połączonym z załoŜeniem faszyną i zasypaniem rowów zaporowych, wykopanych przez Hiszpanów na drodze w wąwozie. I to zadanie wykonał z ogromnymi stratami wspomniany juŜ 96. Pułk Piechoty francuskiej. Do atakującej piechoty Hiszpanie strzelali kartaczami z pierwszej baterii, ustawionej niedaleko 17 18 19
Marian Kukieł, Dzieje..., op.cit., s. 219. Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, op.cit., t. 2—3, s. 247. Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 140.
196 wejścia do wąwozu. Dwie kolejne ustawione były odpowiednio wyŜej, na kolejnych zakrętach drogi, a ostatnia na wzgórzu. Zdania są podzielone, czy były to cztery baterie po cztery działa, czy teŜ ustawiono trzy baterie po dwa działa, a ostatnia na wzgórzu miała dziesięć armat. JeŜeli wiemy, iŜ wąwóz był na tyle wąski, Ŝe szwoleŜerowie musieli atakować w szyku czwórkowym — to wątpliwe wydaje się zmieszczenie czterech armat wraz z obsługą na takiej przestrzeni. Prawdopodobnie w wąwozie ustawiono trzy baterie po dwie armaty, co dawało znacznie mniejszą siłę ognia i tym samym większe szanse atakującym. Strzelano jednak kartaczami, co oznaczało wystarczająco duŜą siłę raŜenia, aby powstrzymać ewentualny atak. Dodatkowo Hiszpanie umieścili na zboczach wąwozu fizylierów, którzy prowadzili krzyŜowy ogień karabinowy, skierowany na atakujących drogą. Tymczasem złość cesarza narastała. W końcu polecił adiutantowi, aby zaniósł słuŜbowemu szwadronowi szwoleŜerów rozkaz uderzenia na wąwóz i znajdujące się w nim hiszpańskie baterie. Nie wiadomo dokładnie, jaki rozkaz wydał cesarz 3. Szwadronowi SzwoleŜerów — czy mieli zdobyć wszystkie, czy tylko pierwszą baterię, zagraŜającą najbardziej wol-tyŜerom francuskim. SzwoleŜerów poprowadził do ataku szef 2. Szwadronu Jan Kozietulski, dowodzący tego dnia 3. Szwadronem w zastępstwie nieobecnego Ignacego Stokowskiego. Kompaniami 3. i 7. dowodzili odpowiednio kapitanowie Jan Dziewanowski i Piotr Krasiński. Relacja Kozietulskiego: „Natychmiast przybywa do mnie jeden z generałów i woła: «Polacy, naprzód». Pułk nasz był za mną o wystrzał armaty, posuwam się z moim szwadronem; przybywa drugi adiutant cesarski i woła: «Letka jazda kłusem» — puszczamy się kłusem. Biegnąc koło cesarza wykrzyknęliśmy: «Niech Ŝyje cesarz». On rzekł do nas: «Polonais prenez
197 moi ces canons». Nieprzyjaciel strzelał do nas plutonami i pojedynczo, natychmiast 16 armat umieszczonych w wąwozie i na górach i broniących przystępu, okropny ogień wyzionęło w nas. CięŜko jest opisać straszne połoŜenie, w którym znajdowaliśmy się. Widziałem obok siebie padających ludzi i konie. Pierwszy hufiec, prowadzony przez odwaŜnego KrzyŜanowskiego zaczyna się łamać. Krzyczymy obydwa: «Naprzód bracia, aby do armat», «Vive FEmpereur», «naprzód, vive FEmpereur». Przybiegamy do armat pierwszych, odpędzamy kanonierów, rąbiąc kogo się napotka. Drugie armaty juŜ częścią były odpuszczone przez uciekającego nieprzyjaciela, wtem czuję konia mego ranionego, druga kula trafia go w głowę, pada i nogę mi przywala. Prawie w ten moment KrzyŜanowski zostaje zabity. Było jeszcze kilkunastu ludzi przy mnie. Krzyknęli: — Szefa nam zabito, wracajmy! Ja, dobywszy się spod konia, przez cały ogień karabinowy przebiegłem cały wąwóz. Spotykam cesarza, który mnie pyta: — Co ci, jesteś ranny? — Nie, sire, ale wykonałem twe rozkazy — wzięliśmy dwie armaty"20. Relacja Kozietulskiego potwierdzałaby tezę o dwóch armatach pierwszej baterii oraz sugerowałaby, Ŝe Napoleon wydał rozkaz zdobycia tylko tej baterii. JeŜeli chodziłoby jednak tylko o pierwszą baterię, to wszyscy Polacy powinni się wycofać, tak jak zrobił to Kozietulski. Ale Kozietulski był pozbawiony konia i pewnie ogłuszony upadkiem; nie wydał rozkazu do odwrotu. Część szwoleŜerów mając rozpędzone konie szarŜowała nadal, a część zatrzymała się i naradzała, co robić dalej. W tym czasie do wąwozu nadjechał spóźniony Niegolewski wraz z grupą szwoleŜerów. Wycofanie się nie było moŜliwe, bo szwoleŜerowie Niegolewskiego nacierali w pełnym pędzie, a ostrzał drugiej baterii byłby jednakowo niebezpieczny przy wycofywaniu 20
Cyt za. Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op.cit., s. 166.
198 się, jak i przy natarciu. Grupa Niegolewskiego porywa zdezorientowanych szwoleŜerów i szarŜa jest kontynuowana. Relacja Andrzeja Niegolewskiego: „Dopędzając szwadron, a dopędziłem go po zdobytej pierwszej baterii, zastałem kilku Ŝołnierzy, między innymi, gdyŜ mi to bardzo dobrze w pamięci zostało. i Konopkę z 7 kompanii na kasztanowatym koniu z białą grzywą, skupionych w zagięciu, w którym pierwsze piętro armat ustawione było. W pierwszej chwili ogromnego ognia zatrzymali się oni tam poza szwadronem dalej pędzącym. Widząc mnie obok nich pędzącego galopem, na jaki tylko mój doniec mógł się był zdobyć, wołali na mnie: «Panie poruczniku, panie poruczniku, nie jeździj, bo tam bardzo strzelają!» W mgnieniu oka przecieŜ, gdy widzieli, Ŝem nie tylko na ich przestrogę nie zwaŜał, ale przeciwnie, rzuciwszy im kilka ostrych słów z wykrzyknieniem «En avant! Vive rEmpereur!» w jednej chwili juŜeśmy się złączyli ze szwadronem. Kozietulskiemu na początku konia ubito i tenŜe wskutek tego z szeregu nacierających, nie mogąc szwadronu gonić, cofnął się. Komenda ze starszeństwa Dziewanowskiemu przypadła. Szwadron rozpuściwszy się w górę, przy odgłosach «En avant! Vive l'Empereur!» innej komendy nie słyszał i nie potrzebował. Wszyscy tam bowiem: kapitan, porucznik, Ŝołnierze jednym zapałem zgrzani, jeden i ten sam odgłos wydając, jednym pędem, nie zwaŜając ani na cofnięcie się Kozietulskiego, ani teŜ na poległych i ciągle padających oficerów, kolegów, wąwóz zdobyli i w pędzie samym armaty zdobywają, kanonierów, nie zatrzymując się rąbali. Nie chcę ja tu bynajmniej zmniejszać sławy, którą okrył się Dziewanowski. Z pewnością, jeŜeli kto chciał udział w szarŜy dzielić, jemu największy dział przypada, ale nie wskutek komendy, którą atak z zatrzymanym szwadronem miał ponowić, tylko wskutek stanowiska, jakie w szwad-
199 ronie zajmował, nie ustępując nadto z hufca, mimo ran odebranych, aŜ dopóki siły mu tylko starczyły, i cięŜko ranny nie padł, porwał za sobą szwadron, który do niego, jak do ojca był przywiązany"21. Relacja Piotra Krasińskiego: „Spostrzegłem, Ŝe z przyczyny utraty wielu szwoleŜerów, zamiast czwórkami — po dwóch, po trzech szwadron nasz szedł do szarŜy i Ŝe ludzie i konie luźne, z których Ŝołnierze zabitymi zostali, między rotami biegły. W takim stanie szwadron nie mógł w razie potrzeby się sformować, a Ŝe nam się juŜ równina pokazywać zaczęła, sądziłem Ŝe sformowanie szwadronu będzie koniecznym, więc przypuściłem konia, by na to uwaŜnym zrobić kapitana Dziewanow-skiego, lecz gdy go juŜ na czele oddziału nie znalazłem, a widząc Ŝe na armaty, które po lewej stronie stojąc silny sypały ogień, szarŜę przypuścić trzeba będzie, sam pod gradem kul zatrzymałem szwadron, komenderując: «a gauche en batalille», kazałem im się porachować: «Par la droite de chaque rang komptez vous quqttre». Pana porucznika Zielonkę przywołałem do pierwszego plutonu. Parę szwoleŜerów, którzy byli tylko co stracili konie, na luźne wsiedli. To uporządkowanie tylko parę minut trwało, a przecieŜ w tym stanie szwadron mógł do ataku być uformowanym, zakomenderowałem czwórkę, gdyŜ tylko drogą moŜna było ruszyć. Gdy do tej baterii przylecieliśmy, spostrzegłem, Ŝe tylko czwórką moŜna było na te armaty uderzyć, gdyŜ mostek, któren musiał być sporządzony, by na to stanowisko armaty przyprowadzić, był wąski. Zwróciwszy kolumnę na te armaty, w tym momencie kartaczem w bok ugodzony zostałem, spadłem z konia i jakiś czas bez przytomności leŜałem"22. I dalsza relacja Niegolewskiego: 21
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra. Cyt. za: Tyszka, Biele cki, Dał nam przykład..., op.cit., s. 204. 22 T y s z k a , B i e l e c k i , Dał nam przykład..., op.cit., s. 209.
200
„Jak po ustąpieniu szefa Kozietulskiego, tak teraz, lubo Dziewanowski leŜał zwalony z konia, przecieŜ resztki szwadronu nie zatrzymały się, ale tym samym pędem zdobyły i czwartą baterię. Za tą juŜ otwierał się niejaki przestwór między górami. Na widok koło budynku zebranej piechoty hiszpańskiej w kupie, po lewej stronie gościńca, wstrzymałem konia w miejscu. Dotąd bowiem, nie zatrzymując się ni nie oglądając się, wpadłem do wąwozu, pędziłem z okrzykiem: «En avant! Vive rEmpereur!» wśród gradu kul. Postrzegłszy tu przy sobie paru szwoleŜerów, a za sobą wachmistrza Sokołowskiego na kulawym koniu, zawołałem: — Gdzie nasi? Sokołowski odparł: — Poginęli! Wielu legło istotnie, drudzy konie potracili, inni zostali w tyle, inni jeszcze, pędząc z góry, rozpierzchli się na prawo i na lewo, gdyŜ, jak juŜ powiedziałem, był jaki taki przestwór między górami. Piechota hiszpańska z boku ciągle nas raziła, przy owej zaś baterii czwartej poza nami stało jeszcze kilkunastu hiszpańskich kanonierów. Krzyknąłem: — Sokołowski! Uderzmy na nich! I uderzyliśmy z tą garstką. Hiszpanie uciekli, a biedny Sokołowski powiększył swą śmiercią liczbę poległych w tym boju kolegów. Nie widziałem koło siebie i owych kilku szwoleŜerów. Wtem koń, krwią plujący, padł pode mną od strzału działowego. W okamgnieniu kilku Hiszpanów uciekających nawróciło, a dwóch z karabinów mi do głowy przyłoŜonych dało ognia. Kule atoli opieką nade mną wszechmocnej opatrzności ograniczyły się na zadaniu mi tylko ran cięŜkich. Rzadko komu tak z bliska śmierć zagląda w oczy. Widziałem karabiny na głowie, słyszałem obadwa strzały, poczułem mdlenie, ale jednak zrozumiałem Hiszpanów wołających:
201 — Na prawo, na prawo, nadchodzi, nadchodzi! W tej chwili dziewięć razy pchnięto mnie bagnetem, obrano z pieniędzy, a konia zostawiono na mnie. Razy bagnetów ocknęły mnie w bólu i sprawiły, Ŝem się poczuł przy Ŝyciu i wrócił do zupełnej przytomności umysłu. Otoczony Hiszpanami, w obawie, by mnie u nich los zwyczajny jeńców, to jest śmierć w mękach, nie spotkała, nawet odetchnąć nie śmiałem. Wkrótce słyszeć się dały coraz głośniej bębny i okrzyki: «En avant! Vive l'E-mpereur!». I zaraz ujrzałem naszych i szaserów francuskich"23. Napoleon wydał następnie rozkaz 1. Szwadronowi SzwoleŜerów pod dowództwem Tomasza Łubieńskiego, aby umocnił pozycję zdobytą przez 3. Szwadron. W akcji tej brał takŜe udział pluton strzelców konnych gwardii. Jedyna relacja napisana bezpośrednio po bitwie wieczorem 30 listopada 1808 roku to list Tomasza Łubieńskiego do Ŝony: „Mieliśmy wiele rozpraw, z których dzięki Opatrzności wyszliśmy szczęśliwie, a szczególnie z dzisiejszej bitwy pod Somosierra moŜemy się pochwalić, Ŝe rozstrzygnęliśmy los tej bitwy za trzecim, raz po raz uderzeniem na nieprzyjaciela. Zabraliśmy mu 13 armat, 5 sztandarów i rozproszyliśmy go zupełnie, a to w wąwozie prawie niedostępnym dla jazdy. Kozietulski okrył się sławą. Biedny, lecz odwaŜny Dziewanowski umarł, utraciwszy nogę. Niektórzy z naszych walecznych ziomków polegli, okrywszy się chwałą. Między tymi liczono trzech oficerów. Między rannymi jest dwóch rannych oficerów, którym wszakŜe nie grozi niebezpieczeństwo. Kozietulski miał zabitego pod sobą konia i surdut postrzelony. Sława tego dnia przypadła nam w udziale. Goniliśmy nieprzyjaciela z szablą nad karkiem więcej niŜ mil cztery. 23
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra. Cyt. za: T y s z k a , B i e l e - cki. Dał nam przykład... * op.cit., s. 205.
202
Zabraliśmy miasto Buitrago i wiele ekwipaŜów. Goniąc nieprzyjaciela rozpraszaliśmy go wszędzie: część padła trupem, resztę wzięto w niewolę, z której dla prędkości marszu i małej liczby Ŝołnierzy uwolnić ich musiałem"24. Tomasz Łubieński, szef 1. Szwadronu SzwoleŜerów. który dokończył dzieło 3. Szwadronu w wąwozie So-mosierry, opisał bitwę w podobnym duchu takŜe po latach w czasopiśmie „Wanda", w roku 182125, ale podobno przez cały czas uwaŜał, Ŝe to on naleŜał do zdobywców Somosierry. Przedział czasowy po pierwszym ataku 3. Szwadronu a wejściem do wąwozu 1. Szwadronu wynosił zapewne kilka lub kilkanaście minut, więc w zasadzie Łubieński mógł czuć się takŜe uczestnikiem zwycięskiej szarŜy. Bitwa zresztą trwała nadal. Według Niegolewskiego i Załuskiego szarŜę wykonał tylko 3. Szwadron, który zdobył wszystkie armaty. Natomiast Tomasz Łubieński twierdził, Ŝe ostatnie piętro armat, juŜ po pierwszym opanowaniu go przez Niegolewskiego, trzeba było zdobywać ponownie, Niegolewski został bowiem cięŜko ranny i pozycję odzyskali na krótko Hiszpanie. Dopiero kolejna szarŜa, wykonana tym razem przez 1. Szwadron Łubieńskiego, opanowała tę pozycję. Kto zatem uczestniczył w szarŜy? Szwadron szwoleŜerów składał się zwykle ze 125 szwoleŜerów, ale Bielecki uwaŜał, Ŝe w momencie bitwy stan był nieco wyŜszy. W ksiąŜce Dał nam przykład Bonaparte wydanej w roku 1984 pisze, Ŝe w szarŜy uczestniczyło ok. 140 szwoleŜerów26. Natomiast w innej swojej ksiąŜce, Somosierra 1808, wydanej pięć lat później, jeszcze podwyŜsza liczbę uczestników szarŜy, 24
Cyt. za: Marian B r a n d y s , Kozietulski..., op.cit., t. 1, s. 199. T. Ł u b i e ń s k i , Krótki opis bitwy pod Somosierra, „Wanda" 1821, t. 4, s. 103—104. (Fragment w: Tyszka, B i e l e c k i , Dał nam przykład..., op.cit., s. 206. 26 Robert B i e l e c k i , Andrzej Tyszka, Dał nam przykład..., op.cit., t. 1, s. 200.
203
opierając się tym razem na tzw., „kontroli" pułkowej, czyli na rejestrze, w którym odnotowywano nazwiska wszystkich Ŝołnierzy, wszystkie awanse i zmiany w ewidencji. Z „kontroli" wynika, Ŝe oprócz 14 poległych z 3. Szwadronu, było takŜe 2 poległych z 1. Szwadronu, którym dowodził Łubieński, oraz 4 poległych z 2. Szwadronu, który w związku z tym takŜe musiał brać udział w walce. Wykaz „kontroli" pułkowej potwierdzają takŜe nazwiska poległych zawarte w raporcie Dautancourta Noms des hommes tues et blesses a Somo Sierra. Zdaniem Bieleckiego, relacja Krasińskiego ogłoszona 28 stycznia 1809 roku w „Gazecie Poznańskiej", a pisana 9 grudnia 1808 roku w San Martin pod Madrytem, stwierdza wyraźnie: „Trzeci szwadron pod dowództwem szefa Kozietulskiego dostał rozkaz uderzenia na działa stojące na drodze. Uderzył natarczywie ten szwadron, lecz zastanowił się nieco, gdy szef Kozietulski mając pod sobą ubitego konia, upadł na ziemię. Ale stanął zaraz na jego czele kpt. Dziewanowski i wpadł na działa, z których sam Niegolewski jedno odebrał. Za tym szwadronem posłano zaraz drugi pod dowództwem szefa Tomasza Łubieńskiego, lecz juŜ tamten większą połowę dział zdobył. Połączone więc poszły w pogoń"27. Bielecki wylicza ostatecznie, Ŝe w szarŜy uczestniczyło 110 oficerów i Ŝołnierzy z 3. Kompanii oraz 105 oficerów i Ŝołnierzy z 7. Kompanii, czyli 216 szwoleŜerów. Do tego naleŜy, jego zdaniem, doliczyć szwoleŜerów 1. Szwadronu Łubieńskiego oraz Francuzów z plutonu strzelców konnych gwardii, czyli łącznie 450 Ŝołnierzy28. W tym kontekście nie wlicza juŜ szwoleŜerów 2. Szwadronu, którzy brali dopiero udział w kolejnej fazie bitwy. Dyskusja o szturmie na armaty w wąwozie trwała na dobre jeszcze podczas powstania listopadowego, w którym brali udział jej uczestnicy, a nawet wiele lat potem w miarę 27 28
Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit., s. 160. Ibidem, s. 163.
204
druku pamiętników, publikacji historycznych, w formie polemik prasowych... Czy była tylko jedna szarŜa, czy moŜe więcej? Kto brał w nich udział? Czy Łubieński zdobywał armaty? Ile było hiszpańskich armat i jak były ustawione? Czy w natarciu brali udział Francuzi? Czy adiutant Napoleona, Philippe Segur, został ranny w bitwie, czy teŜ wcześniej. a w bitwie wziął udział dopiero... w swoich pamiętnikach?29. Czy Napoleon zwariował, posyłając szwoleŜerów na pewną śmierć, czy teŜ był to przebłysk geniuszu, który pozwolił otworzyć drogę na Madryt szybko i w sumie z minimalnymi, choć polskimi stratami? A moŜe była to kolejna rata krwawej spłaty polskiego długu? Pułkownik baron Marcellin de Marbot, znajdujący się wówczas w otoczeniu cesarza podsumował: „Polacy mają tylko jedną zaletę, ale za to posiadają ją w pełni — są bardzo odwaŜni"30. I tak lekcewaŜenie zmieszało się z podziwem, co nie przeszkodziło, aby w 13. Biuletynie Wielkiej Armii z 2 grudnia 1808 roku, a jeszcze później we francuskich dziełach historycznych, uwypuklić zasługi francuskie. Oto treść 13. Biuletynu: „Sw. Martin, blisko Madrytu. Dnia 2 grudnia 1808. Dnia 29 listopada główna kwatera cesarza przeniesiona została do wsi Boceąuillas. Dnia 30 o świcie kiąŜe Belluno (marszałek Victor) stanął u stóp Somosierry. Dywizja trzynastu tysięcy armii rezerwowej hiszpańskiej broniła przejść tej góry. Nieprzyjaciel sądził być to stanowisko niezdobytym. Oszańcował był cieśninę, którą Hiszpanie zowią: puerto, i obsadził ją 16 działami. 10. Pułk lekkiej piechoty uwieńczył prawą stronę drogi; 96 pułk udał się gościńcem (chaussee), a 24. postępował na lewo pod górę. Jenerał Senarmont z sześciu działami posunął się gościńcem. Ogień ręcznej broni i armatni rozpoczęły się z obu stron. Natarcie, które wykonał jenerał Montbrun na czele 29
P. de S e g u r, Historie et memoires, Paris 1873. Cyt. za: Guy C.Dempsey, U boku Napoleona, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 2005, s. 100. 30
205
szwoleŜerów polskich, rozstrzygnęło los bitwy. Natarcie świetne, jakie się kiedykolwiek odbyło, w którym ten pułk okrył się sławą i okazał się być godnym uczestniczyć w gwardii cesarskiej. Działa, chorągwie, strzelby, Ŝołnierze, wszystko to zostało zdobyte, odcięte albo schwytane. Ośmiu szwoleŜerów polskich zginęło na działach, szesnastu zostało rannych. Między tymi ostatnimi kapitan Dziewanowski tak cięŜko został ranny, Ŝe zostaje prawie bez nadziei. Major Segur, furier (marechal des logis) domu cesarskiego, nacierając między Polakami, odniósł kilka ran, z których jedna dość waŜna. Owe szesnaście armat, dziesięć chorągwi, około trzydziestu wozów amunicyjnych, dwieście wozów róŜnych pociągów, kasy pułków, oto są owoce tej świetnej rozprawy. Pomiędzy jeńcami, którzy są bardzo Uczni, znajdują się wszyscy pułkownicy i podpułkownicy korpusów dywizji hiszpańskiej. Wszyscy szeregowi byliby zabrani, gdyby nie byli porzucili broni i nie rozpierzchli się po górach. Dnia 1 grudnia główna kwatera cesarska była w St. Augustin, a ksiąŜę Istrii (marszałek Bessieres) przybył z jazdą uwieńczyć pagórki madryckie. Piechota nie będzie mogła przybyć aŜ 3go. Wiadomości, które dotąd powzięto, kaŜą sądzić, Ŝe miasto jest widowiskiem róŜnych nieporządków i Ŝe bramy są zabarykadowane. Powietrze jest bardzo piękne"31. Kto tak naprawdę zdobywał Somosierrę? Niegolewski, który nigdy nie był przekonany do udziału Łubieńskiego w szarŜy, tak wspominał po latach: ,3yło to w roku 1831 na obiedzie u naszego wodza Skrzyneckiego. Łubieński utrzymywał, Ŝe za 3-cim szwadronem on z pierwszym szwadronem szarŜował i baterię Hiszpanom odebrał. Ja jemu na to powiedziałem, Ŝe jeŜeli nazywa szarŜą odbieranie armat, przy których nie masz kanonierów, to przyznaję, gdyŜ 3-ci szwadron kanonierów hiszpańskich był częścią porąbał, częścią do ucieczki zmusił. 311
Cyt. za: Józef Zał u s k i. Wspomnienia..., op.cit., s. 134.
206 Jak Łubieński zaś twierdził, Ŝe ja o tym sądzić nie mogę, gdyŜ leŜałem tam na placu ranny bez przytomności, ja jemu zaś, Ŝe Hiszpanie na inne szwadrony pułku chevau-legerów, którzy po 3-cim szwadronie na baterie pod Somosierra szarŜowali, nie granatami, nie kartaczami, lecz karmelkami zapewne strzelać musieli, kiedy oprócz tych, co z trzeciego szwadronu polegli i rannymi byli, Ŝaden Ŝołnierz ani oficer innego szwadronu nie był ani zabity, ani ranny"32. JeŜeli nawet udział Łubieńskiego w zdobywaniu juŜ zdobytych przez Niegolewskiego armat moŜe być podany w wątpliwość, to ma on wraz ze swoim 1. Szwadronem zasługę w utrwaleniu przewagi po zdobyciu wąwozu. Jego atak przyśpieszył ucieczkę Hiszpanów z zajmowanych za wąwozem pozycji. Łubieński ścigał ich na odcinku dwu mil i zajął ze swoim oddziałem miasto Buitrago. Jego wkład w zwycięstwo potwierdza takŜe relacja innego uczestnika bitwy, podporucznika 1. Szwadronu, Wincentego Szeptyckiego: „Cała piechota hiszpańska z kilkunastu tysięcy złoŜona, niedawno zdziwiona, a teraz dotknięta przestrachem, po drogach, płaszyczyznach i bliŜszych górach zaczęła szukać schronienia. Dwie mile gonił Łubieński rozbite ich szczątki, zostawując następującym po nas wojskom zbieranie bezbronnych. Rozpędziwszy rezerwę, przeleciawszy bagaŜe, kasę, wszystko co było nieprzyjacielskiego do ostatniego Ŝołnierza i ostatniego ich wozu, nie oparł się aŜ w Buitrago*>33. Bitwa pod Somosierra została zrelacjonowana przez kilku uczestników i wielu naocznych świadków, Polaków i Francuzów. Relacje róŜniły się jednak, co wywołało szereg sporów i polemik. Bitwę opisywało rozmaicie wielu autorów. Robert Bielecki34, który starał się podsumować 32
Janusz K. Zawodny, Somosierra. Prawda i legenda. Rzeczpo spolita Plus—Minus, 30 grudnia 2000. 33 W. S z e p t y c k i , Somosierra, „Dziennik Literacki" 1862, nr 40, s. 313. Cyt za: T y s z k a, B i e 1 e c k i, Dał nam przykład..., op.cit., s. 206. 34 Robert B i e l e c k i , Somosierra, op.cit.
207
całą dotychczasową dyskusję na ten temat, przyznał, Ŝe najlepszym opracowaniem na temat bitwy jest praca Mariana Kujawskiego Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida— Somosierra— Fuengirola—Albuera, wydana w Londynie w roku 1967. Kujawski uwaŜa np., Ŝe na drodze w wąwozie Somosierry były ustawione cztery baterie po cztery armaty. Zdaniem Bieleckiego, pierwsze trzy baterie miały tylko po dwie armaty, natomiast na szczycie ustawiono aŜ dziesięć armat. JeŜeli weźmiemy pod uwagę szerokość drogi, na której mogło jechać obok siebie tylko czterech szwoleŜerów, to prawdopodobnie było tam miejsce jedynie na dwie armaty. Za najbardziej wiarygodną, a przy tym stawiającą Polaków w najkorzystniejszym świetle, uznaje się, przynajmniej w Polsce, wersję uczestnika szarŜy, szwoleŜera Andrzeja Niegolewskiego35, dzielnie polemizującego z francuskim historykiem Louisem Adolphem Thiersem. autorem Historii Konsulatu i Cesarstwa. Wersję tę w znacznym stopniu akceptuje zarówno Marian Kujawski, jak i Robert Bielecki. Pułk pozostał w Hiszpanii do lutego 1809 r.; w tym czasie brał udział w zdobyciu Madrytu, a następnie w walkach marszałka Soulta z Anglikami w Portugalii. Stu szwoleŜerów pod dowództwem Tomasza Łubieńskiego eskortowało Napoleona podczas jego powrotu do ParyŜa. Po zakończeniu wojny z Austrią dwa szwadrony szwoleŜerów powróciły do Hiszpanii, gdzie pełniły przede wszystkim słuŜbę garnizonową. Pod koniec 1811 roku szwadrony te zostały ściągnięte do Chantilly. Później tylko około 400 lekkokonnych walczyło w Hiszpanii nad Ebro pod dowództwem grosmajora Delaitre'a. Potem była Rosja, kampania niemiecka i francuska... I wreszcie szwadron Jerzmanowskiego towarzyszył Napoleonowi na Elbie.
35
Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, op.cit.
Rozdział 8 LEGIA NADWIŚLAŃSKA
Gdyby wolno było liczyć ofiary, które się czynią dla kraju swojego, zapewne dzień poddania się Saragossy byłby w tej szczupłej ich liczbie, które dla Polaka były dotkliwe. Józef Mroziński
Najszersze opracowania dotyczące polskich jednostek w Hiszpanii — Legii Nadwiślańskiej1 i Dywizji Księstwa Warszawskiego2 — zawdzięczamy polskiemu historykowi, działającemu po II wojnie światowej w Wielkiej Brytanii, Stanisławowi Kirkorowi. Prace Kirkora są bardzo szczegółowe i ambicją autora być moŜe było jeŜeli juŜ nie wyczerpanie tematu, to dotarcie do jak największej ilości źródeł. Nadmiar szczegółów i oschłość literacka sprawia jednak, Ŝe ich lektura nie jest zbyt łatwa, wykazy stanów liczbowych jednostek i ich marszruty są dość monotonne, ale jak dotąd są to podstawowe opracowania opisujące udział Polaków w walkach na Półwyspie Iberyjskim. Poza tym, poniewaŜ zostały wydane w Anglii, są raczej trudno dostępne dla czytelnika krajowego. Kirkor korzystał 1 2
Stanisław Kirkor, Legia..., op.cit. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit.
209 z Archives Nationales w ParyŜu i archiwów dawnego Ministerstwa Wojny, a obecnie Service Historique de rArmee w Chateau de Vincennes pod ParyŜem, gdzie przebadał tzw. kartony polskie oraz akta korpusów i dywizji, w których słuŜyli Polacy. NajwaŜniejsze dane znaleźć moŜna, jego zdaniem, w tzw. Situations sporządzanych 1 i 15 kaŜdego miesiąca. W Situations 4. Korpusu są akta polskiej dywizji i pułku ułanów, a w Situations 3. Korpusu — akta czterech pułków piechoty legii. W Krakowie jest Archiwum gen. Chłopickiego, wchodzące w skład Archiwum Miasta Krakowa. Bardziej plastyczny obraz wydarzeń wojny hiszpańskiej znajdziemy w pamiętnikach z epoki, które warto porównać z Popiołami Stefana śeromskiego i Huraganem Wacława Gąsiorowskiego. Henryk Brandt, pruski Ŝołnierz, który po klęsce Prus w 1806 roku znalazł się w Księstwie Warszawskim, pozostawił nam wspaniały pamiętnik o dziejach Legii Nadwiślańskiej. Zdaniem Kirkora, „ten Prusak i luteranin pisał o legii i swoich tam kolegach, zwierzchnikach i Ŝołnierzach z takim umiłowaniem, jak nie mógłby tego uczynić najlepszy Polak. Prawda, Ŝe był on wtedy na drodze do pełnego spolszczenia i Ŝe w tym nastroju spisywał wówczas swoje notatki, ale opracował je dopiero pół wieku później, gdy jako generał pruski był na emeryturze"3. Dzięki Brandtowi moŜemy prześledzić losy polskiej piechoty nadwiślańskiej w ksiąŜce Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej*. Drugie waŜne wspomnienia, relacjonujące dzieje Legii Nadwiślańskiej, to Pamiętniki moje w Hiszpanii Kajetana Wojciechowskiego5. Autor słuŜył w Pułku Ułanów Nad3
Stanisław K i r k o r , Legia..., op.cit., s. 11. Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit. 5 Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje w Hiszpanii, Instytut Wydawniczy Pax. Warszawa 1978. 4
14 — Fuengirola 1810
210 wiślańskich, wywodzącym się, podobnie zresztą jak piechota nadwiślańska, z Legionów Polskich we Włoszech. Wznowiono takŜe niedawno wspomnienia Józefa Mroziń-skiego6 z piechoty nadwiślańskiej, opisujące przede wszystkim dwa oblęŜenia miasta. Epizody hiszpańskie są takŜe w innych wspomnieniach z epoki, choćby w pamiętniku Dezyderego Chłapowskiego, w którym znajdziemy fragment opisujący spotkanie legionistów z cesarzem w Bajonnie, przed przekroczeniem granicy hiszpańskiej. „Przewidywał cesarz, Ŝe Hiszpanie nie tak łatwo zmianie dynastii się poddadzą, bo juŜ dał był rozkaz kilku korpusom wojska maszerować do Hiszpanii. Zaczęły regimenta przechodzić przez Bajonnę. Jeden z najpierwszych przy maszerował pułk ułanów polskich pod dowództwem Konopki. Był to ów stary regiment legii włoskiej Dąbrowskiego, uformowany we Włoszech przez RoŜnieckiego z samych niewolników i dezerterów galicyjskich z wojska austriackiego. Bardzo piękny i silny regiment, sami starzy oficerowie i Ŝołnierze. Klicki był w nim Grosmajorem naówczas. Cesarz z rana przed śniadaniem, na placu obszernym za ogrodem przeszedł ich rewią i maszerować kazał. Wszelkie ruchy wykonywali z największą szybkością i akuratnością, tak Ŝe wszyscy oficerowie francuscy przyznali, Ŝe ich armia cała nie wyjmując i gwardii, nie posiada tak pięknego i dzielnego regimentu jazdy. Cesarz kazał oficerów zaprosić na obiad, który suto urządzono w obozie szwadronu gwardyi polskiej. Nazajutrz regiment pomaszerował do Hiszpanii, a do Bajonny przybyły trzy regimenty piechoty polskiej, legii dawniej włoskiej, a teraz nazwanej Nadwiślańską. Piękne bardzo 6
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie Saragossy w latach 1808 i 1809 ze względem szczególniejszym na czynności korpusu polskiego, wydane łącznie z Pamiętnikiem z Wojny Hiszpańskiej 1808—1814 Stanisława Broekere, Wyd. Armagedon, Gdynia 2004.
211 regimenta pod dowództwem Jenerała Grabińskiego, a później Chłopickiego. Cesarz takŜe odbył ich przegląd i gwardii pieszej kazał kolejno dawać dla nich obiady. Oficerowie przyjmowali oficerów, Ŝołnierze Ŝołnierzy"7. Obraz spotkania uzupełnia relacja Brandta. Według niego, podobno przegląd piechoty wypadł znacznie gorzej od przeglądu jazdy. Napoleon wracał z wizyty u hiszpańskich Burbonów i był w złym humorze. Brandt wspomina, Ŝe z powodu jakiegoś źle wykonanego ruchu powiedział na cały głos: „Prefekt w Kassel miał słuszność donosząc mi, Ŝe panowie oficerowie w tym pułku nie robili nic, tylko grali w karty, a Ŝołnierze pili. Ale ja doprowadzę ich wszystkich do porządku"8. We Francji Polacy z Legii Nadwiślańskiej spotkali nie tylko Napoleona. Podobno w kwietniu 1808 roku zetknęli się takŜe z Kościuszką. To spotkanie takŜe nie było zbyt udane. Tak w kaŜdym razie wspomina je Wojciechowski: „W ParyŜu postawiono nasz pułk nad Sekwaną w starym mieście, gdzie mojej kompanii wypadło postawić konie pod murem. Tam Ŝołnierze chędoŜąc konie, a my dozorując, obaczyliśmy nieznajomego przechodzącego i z wielką pilnością nam się przypatrującego. Wtem starsi legioniści poznają w nim Kościuszkę; gdyśmy go chcieli powitać, rzucił się w boczną ulicę i znikł nam z oczów"9. Legia Nadwiślańska weszła do Hiszpanii 7 czerwca 1808 roku, prowadzona przez płk Chłopickiego, juŜ bez gen. Grabińskiego, który popadł w niełaskę cesarza, niezadowolonego po przeglądzie w Bajonnie ze stanu legii, i otrzymał urlop bezpłatny. Sprawa nie jest tu do końca jasna, gdyŜ najwyraźniej sam Grabiński nie bardzo miał 7 8 9
Dezydery C h ł a p o w s k i , Pamiętniki..., op.cit, s. 39. Henryk Brandt, Moja słuŜba..., op.cit., s. 138. Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 28.
212 ochotę na uczestniczenie w wojnie hiszpańskiej. Wrócił do Włoch, gdzie czuł się bardziej u siebie. Zdecydowano, Ŝe pułki legii nie będą stanowić samodzielniej jednostki taktycznej i wejdą w skład rozmaitych brygad francuskich, aby, jak wyraził się cesarz podczas przeglądu w Bajonnie, „dojść do porządku", czyli wtopić się w armię francuską. Francuzi mieli po prostu ograniczone zaufanie do jednostek cudzoziemskich. Poza tym nie wiadomo było jeszcze dokładnie, co stanie się z samą Polską, i utrzymywanie zwartych polskich jednostek, pod polskim dowództwem, uznano za ryzykowne. Były juŜ kłopoty z Hiszpanami, były ze Szwajcarami... Następnie polskie pułki skierowano pod Saragossę. Dopiero po wyprawieniu wszystkich pułków legii do Hiszpanii wydał Napoleon dekret z 24 czerwca 1808 r. o nowej organizacji legii. Dekret stanowił, Ŝe Legia Nadwiślańska będzie miała dwie rady administracyjne — jedną dla trzech pułków piechoty, a drugą dla pułku jazdy. Stanowiło to praktycznie 'wyłączenie pułku jazdy poza ramy legii (pułk ten został zresztą włączony później do Dywizji Księstwa Warszawskiego, a z dywizji odkomenderowano do legionów saperów). Legia nigdy nie stanowiła samodzielnej jednostki taktycznej, a jej pułki weszły w skład rozmaitych brygad francuskich, gdzie miały „dojść do porządku". Komendantem legii został płk Józef Chłopicki, jako dowodzący jej 1. Pułkiem Piechoty. Było to jednak tylko dowództwo administracyjne i instruk-cyjnoosobowe. Pułkami dowodzili w róŜnym okresie Florian Kąsinowski, Piotr Swiderski, Józef Chłusowicz, Paweł Fądzielski, Sykstus Estko i Kazimierz Tański. Pułki piechoty legii miały być organizowane na wzór pułków liniowych francuskich, a więc kaŜdy batalion miał składać się z kompanii grenadierów, 4 kompanii fizyliers-kich i kompanii woltyŜerów. KaŜdy pułk miał mieć dwa bataliony, prócz tego miał być jeden batalion zakładowy
213 w Sedanie dla całej legii. Przy pełnej obsadzie wraz z batalionem zakładowym legia miała liczyć 5959 ludzi. Dekret stanowił, Ŝe legia miała być formacją czysto polską i Francuzi mogli w niej słuŜyć tylko na stanowiskach kaprali furierów w kompaniach i adiutantów podoficerów w kaŜdym batalionie. Zadaniem kaprali furierów było staranie się o zakwaterowanie i zaopatrzenie swych kompanii. Początkowo Napoleon chciał utworzyć z polskich kawalerzy stów pułk strzelców konnych, zdecydowano się jednak na pozostawienie im lanc. Sformowano dziewięć kompanii po 128 lansjerów kaŜda, do tego dochodził 19-osobowy sztab. Pułk ułanów miał mieć cztery szwadrony, po dwie kompanie w szwadronie, razem więc ze sztabem miało być w pułku 43 oficerów oraz 1000 podoficerów i ułanów. Po włączeniu huzarów do pułku ułanów było w nim faktycznie około 1100 ludzi. Dziewiątą kompanię skierowano do zakładu w Sedanie, gdzie w sumie było 160 ludzi10. Lanca, czyli uproszczona wersja średniowiecznej kopii, uznana była w tym momencie za broń dość archaiczną, ale uwaŜano ją za tradycyjnie polską i dlatego moŜe pozostawiono ją lansjerom. Generał Jean-Martin Petit wspominał, Ŝe Napoleon powiedział do pułkownika Konopki: ,PoniewaŜ wasze lance nie mogą podczas szarŜy parować cięć szablą i poniewaŜ czerwono-białe proporczyki są głównie dziecinną zabawką, zamierzam uzbroić wasz regiment w karabinki. Sire, odpowiedział pułkownik, juŜ tylko ze względu na swą długość lanca jest bronią, która w rękach doświadczonego uŜytkownika moŜe dawać znaczną przewagę moralną nad wrogiem, poniewaŜ ten moŜe zostać zraniony lub zabity bez zbliŜania się na odległość szabli. W dodatku proporczyki przeraŜają konie wrogich huzarów i dragonów, co daje nam ogromną przewagę"11. 10 11
Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op.cit., s. 39. Guy C. Dempsey, U boku Napoleona, op.cit., s. 152.
214 Francuzi przekonali się niebawem, Ŝe współczesna wersja średniowiecznej kopii oddaje jednak niemałe usługi na polu walki. Jak wyjaśnia Kujawski, lance 1. Pułku Lans-jerów, mające 265 cm długości, były nieco krótsze od regulaminowych lanc, długich na 287 cm, jakie w roku 1809 przyjął polski pułk lekkokonnych gwardii, co kaŜe przypuszczać, Ŝe po latach nieustannych doświadczeń i praktyki bojowej lansjerzy uznali, iŜ krótsza lanca nadaje się lepiej do walki. Lance te wykonane były z drzewa jesionowego impregnowanego smołą; w porównaniu z nimi długie kozackie spisy czy piki były bardzo cięŜkie i nieporęczne. Kompletny ówczesny regulamin posługiwania się lancą pt. Essai sur le Maniement de la lance opracowany został przez gen. Wincentego Krasińskiego i wydany w ParyŜu w r. 181112. Po bitwie pod Wagram, gdzie polscy ułani po stronie austriackiej walczyli lancami, otrzymali je takŜe polscy szwoleŜerowie gwardii, a Napoleon przekonał się ostatecznie do tej broni. Pod Somosierra szwoleŜerowie walczyli jeszcze bez lanc, choć niektóre obrazy z epoki błędnie przedstawiają ich szarŜujących z lancami na armaty. Wróćmy jednak do lansjerów, których sytuację w Hiszpanii tak w skrócie charakteryzował Wojciechowski: „Skład korpusu oficerów tego pułku po powrocie jego z Włoch w roku 1807, znaleźliśmy się pod dowództwem pułkownika Konopki, prawdziwie rycerskim. W gronie takowych znajdował się podpułkownik Klicki, pełen światła oficer, powszechnie powaŜany i kochany od wszystkich; szefowie szwadronów Kostanecki i Ruttie, kapitanowie Linkiewicz, Stokowski, Kazimierz Tański, Rybałtowski, Huppet, SkarŜyński, Szulc, Porycki, Fijałkowski i Oj-rzanowski. Atoli naleŜy nam przede wszystkim powiedzieć, Ŝe ten pułk, jakkolwiek razem wkroczył do Hiszpanii po powtórnej bitwie pod Tudello w roku 1808, rozdzielony 12
Marian Kujawski, Z bojów polskich..., op.cit., przyp. 72, s. 322.
215 i poprowadzony częściowo przez podpułkownika Klickiego, powtórnie pod Saragossę, przez pułkownika Konopkę do armii południowej, najdłuŜszy czas naleŜał do korpusu czwartego, którym dowodził generał Sebastiani. Porywany przez generała Lassale, przez generała Merle, to znów przeszedł do marszałka Suita, przesłany potem marszałkowi Mortie, na koniec przyłączony do głównej armii pod dowództwem króla hiszpańskiego, Józefa Bonapartego, przerzucony na prawy brzeg Tagu przez miasto Toledo, w bitwie pod Almonacid okrył się sławą, i tak z rąk do rąk przechodząc był raczej kolumną partyzancką aniŜeli pułkiem regularnego wojska"13. Pułk lansjerów Jana Konopki był dosłownie rozszarpywany przez francuskich dowódców ze względu na jego zalety bojowe. Czasem juŜ samo pojawienie się los infernos picadores powodowało ucieczkę przeciwnika... Pułk dzielono po prostu na mniejsze jednostki, które wysyłano wszędzie; spodziewano się, Ŝe Polacy wykonają dobrą robotę. Wojciechowski zaznacza jednak, Ŝe główny pułk istniał tam, kędy były jego chorągwie14, które wszakŜe niebawem utracono, do czego powrócimy za chwilę... DuŜą estymą cieszył się pułkownik Józef Chłopicki, choć bardziej u Ŝołnierzy niŜ u oficerów, których trzymał krótko. Brand wspominał: „Gdy ten ukazał się pośród nas — co się często zdarzało, gdy na przykład dowodził atakiem — promieniały twarze wszystkich Ŝołnierzy. Wszyscy byli zachwyceni, gdy zapytał: — Jak się macie, chłopcy!? Ale ten urok, jaki wywierał na Ŝołnierzy, nie działał na oficerów. Względem nich Chłopicki był surowy, nieubłagany na punkcie karności, a często zbyt gwałtowny. Ostrym, stanowczym tonem rozkazów, skąpemi pochwałami, trzymał wszystkich w pewnem oddaleniu. Zarzucano mu, Ŝe miał ulubieńców, dla 13
Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op.cit., s. 18.
14
Ibidem.
216 których był słaby — ale przyznawali mu wszyscy, Ŝe dzielnych, odwaŜnych ludzi umiał ocenić według zasług. Jego wyróŜniająca się osobistość samą powierzchownością i obejściem budziła szacunek, jeŜeli nie przywiązanie"15. Napoleon wstępnie przeznaczył całą L-egię Nadwiślańską do operacji w Aragonii, prowadzonych przez gen. Lefebvre-Desnoettes, który zetknął się juŜ z legionistami na Śląsku. Punktem wyjścia jego operacji była Pampeluna. Józef Mroziński wspominał: „I^egia polsko-włoska, później nazwana Nadwiślańską. a składająca się z trzech pułków piechoty i jednego pułku ułanów, przybywszy do Bajonny odebrała rozkaz udać się na Ronces-Valles do Pampeluny pod rozkazy generała Lefebre-Desnouettes, który juŜ z kilkoma batalionami francuskimi znajdował się w Nawarze i zaraz ze wzmocnieniem swego wojska miał wkroczyć do Aragonir'16. Chrzest bojowy w Hiszpanii legioniści przeszli w pierwszej bitwie pod Tudelą i w bitwie pod Mallen. „Skoro pułk ułanów polskich nadciągnął do Pampeluny (gdzie legia zostawiła swe tabory), generał Lefebre-Desnouettes, mający juŜ do 3000 ludzi nie czekał na resztę Legii i wyruszył ku Saragossie. Kapitan jeneralny Aragonii Palafox wysłał 500 fizylierów aragońskich do Tudelli, aby złączeni z mieszkańcami tego miasta bronili Francuzom przeprawy przez Ebro. Generał Lefebre przybył tam 11 czerwca. Ułanom kazał przejść Ebro pod Arguedas; piechota rzuciła się na most Tudelli. Wyparto Hiszpanów z miasta. Ułani kilkadziesiąt im ludzi zakłuli, reszta uciekła rozproszona"17. Hiszpanie starali się jednak nadal blokować drogę do Saragossy i uformowali się ponownie przy moście na rzece Xalon w pobliŜu miasteczka Alagon. !5
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 27. Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie Saragossy, s. 194. 17 Ibidem, s. 195. 16
217 „Dnia 14 czerwca wyszliśmy znowu na drogę do Mallen. O godzinie 10 byliśmy przed Alagon. Nieprzyjaciel przyjął nas ogniem ze swych dział, lecz i tu zwycięstwo nad nim, chociaŜ nierównie liczniejszym, niewiele nas kosztowało. Ledwie kompanie francuskie i polskie wysłane w strzelców (en tirailleur) potrzebowały spalić kilkadziesiąt ładunków, a Hiszpanie wkrótce opuścili plac boju unosząc Ŝycie do murów stolicy Aragonii. Dzień ten kosztował ich jeszcze kilkadziesiąt zabitych. Dnia 15 czerwca generał Lefebre ruszył ku Saragossie. Przednią straŜ składały dwa szwadrony ułanów i pułk 1-szy Legii Nadwiślańskiej"18. W połowie czerwca zaczął się jeden z waŜniejszych epizodów w historii Legii Nadwiślańskiej — oblęŜenie Saragossy; dodajmy — pierwsze oblęŜenie, bo były dwa. Pierwsze zaczęło się praktycznie 15 czerwca walkami wokół miasta i trwało do 15 sierpnia 1808 roku, kiedy to Francuzi zdecydowali się na przerwanie oblęŜenia po niepowodzeniach swoich armii pod Baylen i w Portugalii i zaczęli się wycofywać w kierunku Pirenejów. Józef Mroziński zastanawia się, czy bardziej podziwiać obleganych, czy oblegających: „JeŜeli dzieje staroŜytnych ludów, a osobliwie Greków i Rzymian, dają nam liczne przykłady zadziwiających dzieł bohaterskich, które słusznie są uwaŜane w tym względzie jako jeden z najskuteczniejszych środków do wzbudzenia szlachetnego zapału miłości ojczyzny, to nie zbywa i czasom naszym na podobnych wzorach, które nie tylko wiekowi temu chlubę przynoszą, ale i następnym pokoleniom naśladownicze obrazy cnoty wystawiać będą. Niepospolite takowe zjawienie wystawia nam oblęŜenie i obrona Saragossy, której wzmianka prócz powszechnego interesu, nie moŜe być obojętną takŜe dla Polaków. RozwaŜając szczegółowe czyny tego 18
Józef Mroziń s k i , OblęŜenie..., op.cit., s. 196.
218 pamiętnego zdarzenia, w niepewności się zostaje, czy oblęŜonym, czy oblegającym dać pierwszeństwo co do wytrwałości i poświęcenia się. Z jednej bowiem strony postrzegamy podziwienia godne usiłowania oblęŜonych. Nie ustrasza ich poraŜka świeŜo zaciągnionych wojowników, nie przeraŜa zajęcie bateryi przedmiejskich i posuwanie się przykopów nieprzyjacielskich, nie zatrwaŜa zdobycie muru opasującego, który zazwyczaj uwaŜano za ostatni kres obrony. Walczą oni bowiem w kaŜdym domu, a nawet w kaŜdej izbie, i poddają tylko zwaliska oraz gruzy nieszczęśliwego miasta zamienionego w cmentarz. Wzniosłość charakteru mieszkańców Saragossy okazana przy tych oblęŜeniach, jest jednym z najwspanialszych widoków, jakie przedstawiają dzieje narodów od oblęŜenia Saguntu i Numancyi. Z drugiej strony widzimy nieliczne wojsko w kraju dla niego obcym, walczące z głodem i całą ludnością kilku prowincji, przychodzące na koniec przez trudy i poświęcenia się nadzwyczajne, połączone z umiejętnością do opasania i oblęŜenia — nie bardzo znajomą swoim przeciwnikom — a na koniec zdobycia warownego miasta, bronionego przez daleko liczniejsze zastępy i z zaciętością bezprzykładną"19. Mroziński widzi bohaterstwo Hiszpanów, za wszelką cenę broniących swojej ziemi. Drugi polski parniętnikarz, takŜe walczący pod Saragossą, miał juŜ nieco inne podejście do oblęŜenia. Potrafił oddalić się od swego oddziału bez rozkazu, tylko po to, aby postrzelać sobie do Hiszpanów: „Rozpoznawszy, skąd ogień do nas skierowano, obrałem sobie nieznaczne okienko, a zakrywszy kilkunastu Ŝołnierzy za ścianą kazałem broń nabijać, sobie podawać, a sam koniec tylko lufy wytknąwszy bez miłosierdzia Hiszpanów kropiłem. Po niejakim czasie, gdy ogień nieprzyjacielski 19
Ibidem, s. 190.
219 ustawać zaczął, zbiegliśmy na dół, a stamtąd na ulicę z przedsięwzięciem zdobycia klasztoru. Przywitani gradem kul i kamieni, zaledwo się za nasz mur schronić zdąŜyliśmy. Wróciwszy do mego okienka, na nowo zacząłem strzelać w kupę Hiszpanów przed klasztorem stojących. Gdy strzały moje trafnie wymierzone zamieszanie sprawiły, umyśliłem powtórną zrobić wycieczkę, lecz w tej kulami osypany, straciwszy w pobojowisku trzecią część mojej czapki i dostawszy w twarz kontuzję, powtórnie cofnąć się przymuszony zostałem. Gdy juŜ słońce ku zachodowi się nachylało, twarz mi dolegać zaczęła; zresztą przypomniawszy sobie, Ŝe od rana jestem nie na właściwym miejscu, takowe zaś uchybienie surową za sobą karę pociąga, ostudzony w zapale, zwłaszcza nie widząc Ŝadnego towarzysza mojej wyprawy, ruszyłem na powrót do obozu naszego"20. Literacką wersję oblęŜenia Saragossy, podobno dość bliską rzeczywistości, przekazali nam śeromski i Gąsiorow-ski, nie ukrywając tego, Ŝe jakkolwiek Polacy walczyli dzielnie, to raczej nie zachowywali się rycersko; i nam teŜ wątpliwe wydaje się przytaczanie przykładu Saragossy jako chwały oręŜa polskiego... Wojskom francuskim udało się praktycznie wejść do Saragossy juŜ w pierwszych dniach, ale nie udało im się pozostać w mieście, które niebawem zamknęło bramy i broniło się bohatersko przez dwa miesiące, jakkolwiek bliskie juŜ było poddania się, gdyby... Francuzi nie zdecydowali się na odwrót, wymuszony klęską pod Bailen w lipcu 1808 roku. I tak cała rozlana krew, w tym krew polskich legionistów, poszła w sumie na marne. Mroziński zanotował: „Stan jednak ogólny rzeczy coraz był dla nas groźniejszym. Armia angielska zjawiła się na półwyspie. Generał 20
Kajetan W oj C i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit.y s. 36.
220
Junot musiał kapitulować w Portugalii. Generał hiszpański La Romana uszedł z częścią swojego wojska z Danii i wylądował na brzegach ojczystych. O mało juŜ nie ustąpiliśmy za Pireneje, kiedy zaczęła wkraczać do Hiszpanii armia francuska sprowadzona od brzegów Odry. Wisły i Niemna; z nią nadciągnęły trzy pułki Księstwa Warszawskiego. Nadzieja widzenia ziomków swoich napełniła radością Polaków Legii, od tak dawna od nich odosobnionej. I ta nadzieja Polaków miała los zwykły. Pułki te pociągnęły zupełnie w inną stronę półwyspu. Przez cały czas pobytu w Hiszpanii wojska te nie spotkały się nawet ze sobą"21. To, Ŝe polskie oddziały w Hiszpanii nie spotykały się ze sobą, było moŜe zamierzone, a moŜe przypadkowe; trudno tu spekulować. Piechota legii nie spotkała się z piechotą Księstwa, ale ułani nadwiślańscy działali później w ramach Dywizji Księstwa. Był teŜ duŜy przepływ kadry oficerskiej pomiędzy polskimi oddziałami, co często wywoływało niezadowolenie. Wojciechowski wspomina: „Tu, jakoby na nasze nieszczęście, przybyło do nas z pułku Krasińskiego sześciu oficerów: Stadnicki, Ranow-ski, Sawicki, Radłowski, Kadłubicki i Mikołajewski. Taki to był los pułku naszego, iŜ ciągle przysyłano nam z boku oficerów, którzy nam sprzed nosa zabierali stopnie, na któreśmy nieraz krwi naszej okupem zasłuŜyli. I tak: po pułkowniku Konopce przysłano nam na dowódcę Dębińskiego, po nim Stokowskiego z gwardii Krasińskiego, a na koniec Kazimierza Tańskiego, któren w roku 1808 opuściwszy nasz pułk w randze kapitana, w roku 1813 na pułkownika powrócił. Z niŜszymi rangami podobnie się działo, a dla nas awansu nie było, gdyŜ nam nikt sprawiedliwości nie oddawał, prócz jednych Hiszpanów, którzy się nieraz spotykali z ostrzem lanc naszych"22. 21 22
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie..., op.cit., s. 216. Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 38.
221 Francuzi po przejściowych niepowodzeniach rozpoczęli jesienią 1808 roku nową ofensywę z nowymi wojskami w Hiszpanii. Prowadził ją sam Napoleon, co juŜ z definicji powinno gwarantować sukces. Uzupełnienia otrzymała teŜ Legia Nadwiślańska, która poniosła znaczne straty podczas pierwszego oblęŜenia Saragossy. Grupę nowych rekrutów dla legii przyprowadził wtedy Henryk Brandt: „Skutkiem naszych ciągłych marszów nabraliśmy juŜ pewnej sprawności wojskowej i dlatego nie zawahano się poprzyłączać nas do rozmaitych pułków juŜ podczas pochodu na plac boju. Organizacyja francuskich kadrów uzupełniających była tak dobra, Ŝe trudno było nowo zacięŜnych po ich wcieleniu do szeregów odróŜnić od starych Ŝołnierzy. Duch w pułkach Legii Nadwiślańskiej był na wskroś wojenny, wzmocniony jeszcze silną karnością, którą pułkownik Chłopicki umiał utrzymać. Przybycie nasze do Pampeluny zeszło się jednocześnie z wielkimi działaniami przeciwko armii hiszpańskiej, nakazanymi przez Napoleona. Marszałek Lannes wyruszył z Burgos, Ŝeby stoczyć bitwę z armiami Andaluzyt i Aragonii, będącymi pod dowództwem Castanosa i don Josego Palafoxa, a stojącymi nad rzeką Ebro"23. Do decydującego starcia z armią hiszpańską doszło niebawem — 23 listopada 1808 roku pod Tudelą. Była to tzw. druga bitwa pod Tudelą. Mroziński relacjonował: „Marszałek Lannes przybył z dywizją VI Korpusu Lagrange'a, rozkazał III Korpusowi przejść przez Ebro w Lodozie, złączył się z nim i ruszył przeciwko nieprzyjacielowi. Dnia 23 listopada ujrzał linie jego pod Tudolą. Były to wojska Walencjanów, Murcyjanów i Ara-gończyków; składały większą połowę armii generała Castanios. Nieprzyjaciel zajmował mocną pozycję za miastem, przytem obsadził silnie przykre wzgórki nad brzegiem 23
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 12.
222
Ebru przed miastem leŜące, na których wznosi się wieŜa Maurów, jedną zaś dywizyję miał na lewym brzegu Ebro, za mostem. Marszałek Lannes dał rozkaz, aby jeden batalion polski uderzył na nieprzyjaciela, który dzierŜył wzgórki i wieŜę Maurów, i zaraz starał się opanować most dla odcięcia zarzecznego oddziału. Pułkownik Kąsinowski ruszył na czele I batalionu pułku 2-go. Polacy radośni, Ŝe im pierwszy krok dano w rozprawie, która miała zajść z najliczniejszą w Hiszpanii armią, krokiem do ataku ruszyli do nieprzyjaciela i w mgnieniu oka znieśli pułk Murcyanów, który zajmował najbliŜszy z tych wzgórków. Lecz piechota osadzona na szczycie została niewzruszoną; gradem kul okryła Polaków. Wspierał ją ogień oddziału zarzecznego. Batalion stracił w tym momencie 60 ludzi zabitych lub rannych; w liczbie ostatnich był sam pułkownik Kąsinowski i kapitan Mądrzykowski. Przedarł się jednak do mostu. Nieprzyjaciel u wieŜy Maurów widząc juŜ most zajęty, a na lewo pułk 14-ty i II batalion pułku 2-go polskiego juŜ sięgające miasta, opuścił spiesznie pozycję. Cała wtenczas linia zmieszana, niedługi mogła dać opór. Wkrótce straciwszy artylerię, w rozsypce juŜ unosiła Ŝycie, kiedy generał Castanios z drugą częścią swego wojska (to jest z korpusem Andaluzów) krąŜył jeszcze opodal, aby uderzyć na prawe skrzydło francuskie. Marszałek Lannes zniósłszy linię, którą atakował frontem, robi odmianę frontu przeciwko wojsku, które groziło jego skrzydłu. Wtenczas generał Castanios musiał się cofnąć. Wziął drogę do Calatayud. Marszałek Lannes z dywizją IV Korpusu udał się w pogoń za nim, zaś marszałek Ney, wysłany z Burgos, miał mu przeciąć odwód. Dzień ten, który Napoleon po wylądowaniu swojem z Elby w 1815 r. w odezwie do wojska francuskiego wymienia pomiędzy czternastoma najpiękniejszymi dniami z czasów, kiedy walczyło pod znakiem orłów, jest dniem szczególnie chlubnym dla batalionu pułkownika Kąsinowskiego"24.
223
Polscy ułani przeznaczeni byli głównie do ścigania pobitych juŜ oddziałów hiszpańskich, a Wojciechowski ? bitwie wspomina tylko mimochodem: „Po tej bitwie pod Tudello marszałek Lannes zwerbował do siebie naszego grosmajora Klickiego, któren wziąwszy ze sobą poruczników Ojrzanowskiego i Bogusławskiego, uformował szwadron, z którym się wnet od naszego pułku oddzielił"25. Broekere podaje, Ŝe pułk ułanów podzielił na dwa szwadrony po 800 osób. Część odkomenderowano z Konopką do Dywizji Księstwa Warszawskiego, a reszta pułku, licząca tyle samo Ŝołnierzy, była w Aragonii w korpusie Sucheta26. Dempsey podaje za Kirkorem, Ŝe major Klicki i 1. Kompania 1. Szwadronu pozostali z 3. Korpusem, podczas gdy reszta jednostki poszła na południe z 4. Korpusem. Natomiast szwadron aragoński pozostał osobistą eskortą generała Gabriela Sucheta27. Dodajmy, Ŝe tylko ten szwadron brał udział z piechotą Legii Nadwiślańskiej w drugim oblęŜeniu Saragossy. Reszta pułku, pod dowództwem Konopki, poszła na południe, a później współdziałała z Dywizją Księstwa Warszawskiego — pierwszy raz pod PonteAlmaraz, o czym piszemy szerzej w rozdziale o tej dywizji. Konopka podobno zabiegał o to, aby jego pułk został włączony do zgrupowania Neya, kierującego się w stronę Madrytu. Wyglądało na to, Ŝe nie chciał juŜ brać udziału w kolejnym oblęŜeniu Saragossy i walkach z powstańcami i miał własne pomysły na swój udział w wojnie hiszpańskiej. Kirkor natomiast odrzuca podejrzenie, jakoby Konopka samowolnie odłączył się od 3. Korpusu28. 24 25 26 27 28
Józef M r o z i ń s k i , OblęŜenie..., op.cit., s. 218. Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 39. Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 49. Guy C. Dempsey, U boku Napoleona, op.cit., s. 153. Stanisław K i r k o r , Legia Nadwiślańska..., op.cit., s. 239.
224 Bitwa pod Tudelą niewątpliwie była jedną z decydujących w drugiej fazie działań francuskich w Hiszpanii, ale dopiero bitwa pod Somosierą 29 listopada 1808 otworzyła Napoleonowi drogę do Madrytu 4 grudnia 1808. Saragossą pozostała jednak nadal niezdobyta... A drugie oblęŜenie tego miasta było jeszcze trudniejsze od pierwszego, Hiszpanie bowiem przygotowali się odpowiednio. Mieli artylerię, składającą się ze 160 dział, i duŜy zapas pocisków. Przygotowano zapas Ŝywności dla 15 tys. Ŝołnierzy na pół roku. Ostatecznie Palafox zebrał pod bronią 35 tys. osób. TakŜe i Francuzi przygotowywali się starannie do oblęŜenia — sprowadzili 60 cięŜkich dział, w pobliskim Alagonie załoŜyli piekarnie, magazyny i lazarety. Mroziński wspomina: „Dnia 19 grudnia 1808 roku nadciągnął na koniec na wzmocnienie nas V Korpus pod dowództwem marszałka Mortiera, wynoszący 18 000 ludzi. Składały go dwie dywizje generałów Gazana i Sucheta. Korpus ten z prze-znaczenia swego miał naleŜeć tylko do niezbędnych działań pod Saragossą. III Korpus, który liczył 14 000 ludzi, złoŜony z trzech dywizji (Grandjeana, do której naleŜały pułk 2-gi i 3-ci polskie, Musniera, w której był pułk 1-szy, i Morlota) miał uskuteczniać wszystkie czynności oblęŜenia. Armia ta miała 6 kompanij artylerii. 8 kompanij saperów, 3 minierów i 40 oficerów inŜynierów. Wojska, które oblegały naj ogromniej sze nawe: twierdze w Europie, nie były tak zaopatrzone. Dy wiz u Gazan przeszła zaraz 19 grudnia na lewy brzeg Ebnr. w pobliskości miasta Tauste, idąc na Castejon i Zuera stanęła 20 grudnia w Villanueva nad Gallego; dywizji Sucheta podciągnęła prawym brzegiem Ebru i stanęła tego samego dnia przy klasztorze S-go Lamberta o pół mili od Saragossy. III Korpus udał się prawym brzegien: kanału. Marszałek Moncey postawił dywizję generała Morlot na łaskowzgórzu naprzeciw zagłówka kanału.
223 Dywizję zaś Grandjeana i Musniera przeszły na prawy brzeg Huerby"29. OblęŜenie rozpoczęto 21 grudnia 1808 atakiem na umocnienia Monte-Torero. W styczniu armia francuska, poza obleganiem miasta, musiała takŜe walczyć z hiszpańską odsieczą, która atakowała oblegających pod hasłem „Umrzeć lub zwycięŜyć za Ferdynanda VII", a do tego oblegani urządzali liczne „wycieczki" z miasta na pozycje francusko-polskie. Mroziński pisze, Ŝe od działań wojennych groźniejszy był głód. „śołnierz był po kilkakroć na pół racji chleba, mięsa brakło zupełnie. Mieszkańcy chroniąc się do Saragossy przed jej opasaniem, unieśli Ŝywność ze sobą. Pókiśmy byli silniejsi, moŜna było chociaŜ z trudnością wydobyć coś jeszcze po wsiach. Lecz od czasu oddalenia się dywizji Sucheta, kiedy na oblęŜenie 50-tysięcznej załogi zostało 22 000, wysyłać odziały było niepodobieństwem, a konwoje wyprawiane z Pampeluny częstokroć zabierał nieprzyj acieF'30. Po ponownym objęciu dowództwa przez Lannesa rozpoczęto 26 stycznia decydujące, wydawałoby się, natarcie, które miało dokonać kolejnych wyłomów w murach. Nawet jednak po przekroczeniu murów walki trwały o kaŜdy klasztor, kaŜdy dom, kaŜdą ulicę. Polacy walczyli w rejonie ulic Cosso, Quemada i klasztoru St. Engracia. Walki trwały jeszcze przez prawie miesiąc, do 21 lutego 1809 roku. Mroziński tak podsumował oblęŜenie: „Gdyby wolno było liczyć ofiary, które się czynią dla kraju swojego, zapewne dzień poddania się Saragossy byłby w tej szczupłej ich liczbie, które dla Polaka były dotkliwe. Garstka ta z ziemi rodzinnej usuniętych wojowników — którzy walczyli ciągle z narodami zupełnie obcemi dla swego kraju, bez nadziei prawie powrotu 29 30
Józef Mroziński, OblęŜenie..., op.cit., s. 222. Ibidem, s. 230.
15 — FuengiroJa 1810
226 do niego, nie w sprawie własnego narodu jak inni szczęśliwsi, ale w sprawie obcej, dlatego jedynie, aby dopiero kiedyś było wolno im, a przynajmniej ich ziomkom, walczyć o odzyskanie ziemi ojczystej — nigdy nie miała przed oczyma swemi tak okropnego widoku. Nigdy, mówię, los nie dotknął ich tak cięŜko, jak widok tego nieszczęsnego miasta"31. W marcu 1809 miało miejsce jedno z waŜniejszych wydarzeń w historii Pułku Lansjerów Nadwiślańskich, będących juŜ w 4. Korpusie generała Sebastianiego. 20 marca korpus wyruszył z Toledo w kierunku Sierra Morena. Piechota zatrzymała się we wsi Mora, a ułani mieli zatrzymać się w pobliskiej miejscowości Ograz (Oriaz). Pułkownik Konopka szukał jednak wygodniejszych kwater dla swoich ułanów i postanowił zatrzymać się nieco dalej, w miejscowości Yevenes, którą poznał juŜ wcześniej. UwaŜał, Ŝe jest to miejsce bezpieczne, bowiem najbliŜsze znane pozycje nieprzyjaciela znajdowały się w odległości trzech dni marszu. Wojciechowski pisze, Ŝe miejsce to było jednak niebezpieczne dla kawalerii, poniewaŜ jedyna droga ewentualnego odwrotu prowadziła pomiędzy górami a przepaścią. Przedsięwzięto oczywiście wszelkie niezbędne środki ostroŜności — na wszystkich drogach rozstawiono pikiety, a 5. Kompania rozlokowana została pod murem kościoła, w centrum miasteczka. Pułkownik Konopka, mając poczucie całkowitego bezpieczeństwa, rozpoczął spokojnie grę w karty ze swoimi oficerami. SłuŜbę wartowniczą pełnił oddział kapitana Szulca, który słyszał dziwne szczekanie psów, poruszenie, tętent koni... „To wszystko zaraportowano pułkownikowi, ale ten na to Ŝadnej nie zwrócił uwagi, utrzymując, Ŝe nieprzyjaciel jest jeszcze o parę dni marszu nad rzeką Gwadiana. Po północy mgła okryła doliny, a skoro rozwidniało, po otrąbieniu 31
Ibidem, s. 252.
227 pobudki dano znak do rozkulbaczania i chędoŜenia koni. Gdy tym zajęli się Ŝołnierze, a oficerowie po kwaterach wygodnie odpoczywali, pikiety dały ognia, placówki spędzone zostały, a piąta kompania pędem za wieś wyskoczyła. JuŜ się ta przy gęstych wystrzałach spotykała, nimeśmy stanęli na placu przy wnijściu do wsi, a uformowane bagaŜe poza frontem, drogą do Orias w górę ruszyły. Wtem nadjechał przez pułk pułkownik Konopka, szef Ruttie i Kostanecki; mgła się teŜ podniosła i ujrzeliśmy frontem uszykowaną liczną nieprzyjacielską kawalerię z dwiema bateriami lekkiej artylerii. Starszyzna postanowiła rejterować: zakomenderowano «za broń, trzema w lewo zejdź, naprzód stępa marsz!». Kompania, więc 8, w której ja jeszcze byłem wachmist-rzemszefem, szła na czele kolumny, przed którą pułkownik z szefem Ruttie maszerował. Z tyłu za nami nieprzyjaciel silnie nacierał, zrąbano nam oficera od warty, Stawiarskiego, padło juŜ znacznie Ŝołnierzy, tylna jednak straŜ nasza silny ciągle dawała odpór"32. Polacy mieli trudną sprawę — nie wiedzieli w pierwszej chwili, Ŝe zostali otoczeni przez znaczne siły kawalerii hiszpańskiej, ok. 4000 ludzi, dowodzonej przez duca d'Albuquerque. Jak pisze Kirkor, Konopka rozpoczął z pułkiem odwrót i rozpaczliwie atakując przebił się górską drogą do Orgaz. Stąd z szefem szwadronu Ruttiem i garstką ułanów dotarł do Mora, gdzie gen. Valance, słysząc odgłosy bitwy, ustawił swą dywizję w szyku bojowym. Zdawało się, Ŝe pułk ułanów jest stracony. Uratowały go odwaga i zimna krew szefa szwadronu Kostaneckiego oraz świetne wyćwiczenie ułanów. Kostanecki w najtrudniejszych warunkach sformował pułk na nowo i przedarł się przez linie hiszpańskie do Consuegry, skąd po kilku godzinach spokojnie doprowadził pułk do Mora33. 32 33
Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op.cit., s. 43. Stanisław Kirkor, Legia,.., op.cit., s. 246.
228 Bitwę pod Yevenes, jak zwykle optymistycznie, skomentował najwyŜszy rangą oficer dywizji Księstwa, Sułkowski: „Rankiem 24 (marca 1809 r.), w chwili, gdy mieliśmy wymaszerować, dowiedziałem się, Ŝe polscy lansjerzy silni tylko 400 końmi, stojący o kilka mil od nas, zostali otoczeni przez kolumnę 4000 do 5000 jazdy nieprzyjacielskiej, przez którą przebili się z niezwykłą brawurą, ale stracili trochę ludzi. Wydarzyło się to w Jevenes, a czyn ten na zawsze przyniesie zaszczyt Polakom"34. Zdaniem Roberta Bieleckiego, w literaturze pamiętnikarskiej, a takŜe w opracowaniach historycznych przewaŜa opinia, Ŝe starcie pod Yevenes było dotkliwą poraŜką Pułku Lansjerów Nadwiślańskich, który utracił wielu zabitych, rannych i jeńców, a takŜe swe sztandary. Sułkowski, pisze Bielecki, naleŜał do tych nielicznych, którzy oceniali to starcie w sposób właściwy. Z korespondencji dowódcy pułku, Jana Konopki, pisanej jeszcze przed walką, wynika, Ŝe jego pułk daleki był od pełnego stanu, Ŝe zabrano mu wielu Ŝołnierzy, a więc w czasie walki dysponował zaledwie częścią regimentu. W takiej sytuacji fakt, Ŝe ułanom udało się przełamać wielokrotnie silniejszego przeciwnika i wydostać z okrąŜenia, naleŜy uznać za powaŜny sukces i niekwestionowany dowód znakomitej postawy Polaków. Według źródeł hiszpańskich, Polacy stracili pod Yevenes 100 ludzi i tylko jeden sztandar35. Straty pułku ułanów podsumował Kirkor: zginął jeden porucznik, zaś kapitanowie J. Schultz i K. Stokowski oraz jeden porucznik i lekarz, wszyscy ranni, zostali wzięci do niewoli. Warunki odwrotu pułku były takie, Ŝe pułk nie mógł zabrać ze sobą swoich rannych; ci dostali się w ręce nieprzyjaciela. Wielu zginęło. Ogólna liczba podoficerów i ułanów od 8 marca do 15 kwietnia zmniejszyła się o 89 34
Antoni Paweł Sułkowski, Listy do Ŝony..., op.cit., s. 143. Robert Bielecki w przypisach do: Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy do Ŝony..., op.cit., s. 444. 35
229 ładzi; po odliczeniu 47 wziętych do niewoli pozostaje ubytek 42 ludzi, prawdopodobnie w przewaŜającej mierze zabitych. Straty w późniejszych walkach, jeśli w ogóle były, to jednak minimalne. Tak więc ogólną liczbę strat pułku pod Yevenes obliczać naleŜy na około 90 ludzi. Pułk stracił wszystkie furgony i bagaŜe i — co najgorsze — sztandary swych szwadronów, dane im jeszcze we Włoszech. Według wersji podanej przez Wojciechowskiego, Konopka wbrew rozkazom zostawił w Tudeli tylko drzewca w futerałach, natomiast płachty sztandarowe wiózł w swoim furgonie, o czym nikt prawie w pułku nie wiedział. W armii francuskiej za utratę sztandarów pułk ulegał rozwiązaniu; pułk ułanów uniknął tego losu. Z początkiem maja Konopka udał się do Francji. Był w Sedanie; potem został wezwany do ParyŜa, gdzie musiał się tłumaczyć z powodu poraŜki pod Yevenes i utraty sztandarów. Do pułku wrócił dopiero po piętnastu miesiącach36. Obszerny opis całego wydarzenia znajduje się we wspomnieniach Wojciechowskiego37, a takŜe we wspomnieniach Stanisława Broekere z Dywizji Księstwa Warszawskiego, w skład której wchodziła wtedy część 1. Pułku Ułanów38. W hiszpańskiej historii ułanów nadwiślańskich było jeszcze kilka waŜnych momentów, przewaŜnie związanych z działaniami w ramach Dywizji Księstwa Warszawskiego. Warto tu moŜe wspomnieć, Ŝe oddział lansjerów nadwiślańskich stał na czele odsieczy dla Fuengiroli, obleganej w październiku 1810 roku przez Anglików. Wiosną 1811 marszałek Soult tworzył w Sewilii centralną rezerwę do specjalnych zadań i tam poszedł pułk ułanów. W rękach Francuzów znajdowało się teŜ miasto Badaj oz, co stanowiło stałe zagroŜenie dla Anglików w Portugalii i Wellington postanowił go odebrać. Soult posłał posiłki na 36 37 38
Stanisław Kirkor, Legia..., op.cit., s. 247 Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje..., op.cit., s. 46. Stanisław Broekere, Pamiętniki z wojny..., op.cit., s. 50.
230
odsiecz miastu, wśród których były, zdaniem Kujawskiego, 2 kompanie grenadierów 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego i Pułk Ułanów Nadwiślańskich. I tak doszło do jednej z waŜniejszych bitew wojny hiszpańskiej — przegranej w sumie bitwy pod Albuera, stoczonej 16 maja 1811 roku. Trudno powiedzieć, pisze Kujawski, skąd te kompanie tam się wzięły, gdyŜ choć źródła archiwalne dowodnie świadczą o walce polskiej piechoty pod Albuerą, Ŝaden z pamiętników nic o nich nie mówi39. W kaŜdym razie w krytycznym momencie bitwy Soult rzucił do szarŜy pułk ułanów na brygadę Colborne'a; i tu są sprzeczności — jeden czy dwa pułki polskie? i czy francuski pułk huzarów? i ile razy Polacy szarŜowali?... Pisał o bitwie jednak Wojciechowski i choć jego relacja nie znalazła uznania Kirkora, to jednak jest bardzo sugestywna i oczywiście podkreśla bohaterstwo Polaków: „Polacy zaczęli tę bitwę, utrzymali i z największą chwałą zakończyli"40. Konopka otrzymał po bitwie nominację na generała, a ułani — jedenaście krzyŜy Legii Honorowej. Natomiast Anglicy skarŜyli się, Ŝe polscy ułani „nie dawali pardonu". Jak pisze Kirkor: „Przykrym zgrzytem były natomiast zarzuty Anglików, Ŝe polscy ułani pod Albuerą zaznaczyli się nie tylko odwagą i rozmachem bojowym, ale takŜe dzikością. Zarzucano im, Ŝe nie dawali pardonu poddającym się piechurom i Ŝe kłuli lancami rannych, leŜących na ziemi. Według urzędowych danych wynikł stąd w brygadzie Colborne'a wyjątkowo wysoki stosunek zabitych do rannych. Z obowiązku historyka notuję i te trudne do obalenia zarzuty. Anglicy odwzajemnili się okrutnie, pozostawiając rannych ułanów w swym ręku bez opatrunku. Wieści o tych zdarzeniach na polach Albuery dotarły do prasy w Anglii i w niektórych miejscowościach, gdzie przebywali polscy 39 40
Marian K u j a w s k i , Z. bojów polskich..., op.cit.. s. 256. Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 73.
231 oficerowie jeńcy na słowo, odbiły się ujemnie na stosunku do nich miejscowej ludności"41. Jak podkreśla Dempsey42, rola odgrywana przez pułki piechoty nadwiślańskiej w hiszpańskich kampaniach 1809-1812 polegała bardziej na Ŝmudnym pacyfikowaniu wrogiej ludności miejscowej niŜ na wielkich zwycięstwach w polu. Legioniści uczestniczyli wraz z armią Aragonii w zwycięstwach marszałka Sucheta, brali udział w oblęŜeniu Tortosy od grudnia 1810 do stycznia 1811 roku, uczestniczyli w oblęŜeniu Walencji od listopada do stycznia 1812 roku. Na początku roku 1812 pułki nadwiślańskie zostały wycofane z Hiszpanii do Francji, aby dokonać uzupełnień przed planowaną wyprawą moskiewską. Natomiast lansjerzy, po reorganizacji, zostali odesłani do Francji dopiero 7 stycznia 1813 r. i w ten sposób ominęła ich wyprawa do Rosji. Udział Legii Nadwiślańskiej w wojnie hiszpańskiej bardzo krytycznie ocenił Eugeniusz Tarle. Polacy, jego zdaniem, walcząc brawurowo przeciwko Hiszpanom nie zastanawiali się nad tym, Ŝe są narzędziem, którym Napoleon dławi hiszpański ruch narodowowyzwoleńczy. Nie zdawali sobie sprawy ze swej hańbiącej roli. Napoleon oświadczył Polakom, iŜ powinni zasłuŜyć na to, aby zechciał on wskrzesić Polskę. I oto pozbawiając Hiszpanię wolności — mieli Polacy zdobywać wolność swojej własnej ojczyzny43. Przez pułki piechoty legii przewinęło się, zdaniem Kirkora, około 10 800 Ŝołnierzy — w tym do niewoli dostało się ok. 1000, zginęło ok. 2000, a zdezerterowało 200. Kirkor ubolewa, Ŝe nie moŜna dokładnie określić, ilu Polaków z legii poległo w Hiszpanii, poniewaŜ ewidencja była tak prowadzona, Ŝe skreślenie z niej 41 42 43
Stanisław K i r k o r , Legia..., op.cit., s. 276 Guy C. Dempsey, U boku Napoleona, s. 171. Eugeniusz T a r l e , Napoleon, op.cit., s. 247.
232
mogło oznaczać albo śmierć, albo odesłanie na tyły, albo jeszcze inny powód44. Brandt wspomina z Ŝalem, Ŝe trzecia część jego kompanii zginęła w walkach w Hiszpanii, a od bitwy pod Tudelą do stycznia 1812 roku, kiedy to opuszczono Hiszpanię, kompania była trzy razy kompletowana. Przytacza jednak opinię sierŜanta Dembińskiego ze swojej kompanii, który mimo wszystko widział pozytywy w pobycie Polaków w Hiszpanii. Powiedział on: „Wziąwszy pod uwagę, Ŝe w naszej kompanii nie ma ani jednego człowieka, począwszy od oficerów, któryby nie był raz albo kilka razy ranny, musimy z tego powodu nabrać przekonania, Ŝe ci carajos (tak nasi Ŝołnierze stale nazywali Hiszpanów) — pomimo tego, Ŝe przed nami zmykają i dostają od nas dobre cięgi — muszą w końcu wziąć górę. Ale z tern wszystkim, lepsze tu Ŝycie Ŝołnierza, niŜ u nas przy ciągłej pracy i pod jarzmem wójtów. Kiedy porównam ten kraj z naszym krajem, muszę zadawać sobie pytanie: dlaczego dobry Bóg przeznaczył nam taki nędzny kraj za ojczyznę?"45.
44
Stanisław Kirkor, Legia..,, op.cit., s. 175. 45 Henryk Brandt, Moja słuŜba..., op.cit., s. 132.
Rozdział 9 DYWIZJA KSIĘSTWA WARSZAWSKIEGO
Jest to wojna, w której będzie tysiące wawrzynów. Liczę, Ŝe i dla mnie przypadnie ich część. Widzę, we wszystkim, co mi się przydarzyło, Ŝe moja gwiazda stale świeci... Antoni Paweł Sułkowski1
Z końcem listopada 1808 roku polskie pułki z Dywizji Księstwa Warszawskiego przeszły przez Saint-Jean-de-Luz i w Irunie weszły do Hiszpanii, gdzie podąŜały śladem szwoleŜerów przez Somosierrę do Madrytu. Sułkowski zanotował 27 listopada 1808 r.: „Tak więc właśnie dziś przekroczyliśmy połowę mostu na rzece Bidasoa, skąd widać wyspę baŜantów i gdzie kończy się Francja. Znaleźliśmy się w Hiszpanii. Wejście do tego kraju jest dosyć ładne, jesteśmy u stóp Pirenejów i z dość bliska widzimy Ocean. Pierwsze miasto w bardzo niewielkiej odległości to Yrun"2. Stanisław Broekere tak relacjonował przybycie swojego pułku do Bajonny: „Przybyliśmy w końcu do Bajonny, wielkiego miasta otoczonego z dwóch stron rzeką wpadającą do Oceanu 1 2
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 86. Ibidem, s. 102.
234
Atlantyckiego. Bajonna — miasto bardzo oŜywione, prowadzi wielki handel kolonialny. Bawiliśmy tu przez trzy dni i zastaliśmy juŜ duŜo wojska, które się zbierało na obszernym placu, umyślnie na ten cel przeznaczonym. KaŜdy z naszych Ŝołnierzy dostał 60 ładunków i 4 skałki, oraz zaopatrzonym był w Ŝywość na 9 dni. Niektóre wojska udały się przez Pampelonę do Barcelony, inne przez Pau do Saragossy, my zaś udaliśmy się przez St. Jean de Lus, ostatnie miasto na granicy Francji, odległe o 2 mile od Bajonny"3. Do granicy hiszpańskiej dotarło, według wyliczeń Kir-kora, 193 oficerów oraz 6049 podoficerów i Ŝołnierzy (razem 6242)4. Dywizja Polska przeszła „hiszpański" chrzest bojowy 25 grudnia, atakując most przez rzekę Tag pod Almaraz. Siłami francusko-polskimi dowodził wtedy marszałek Le-febvre. Prowadził je od Talawery w dół Tagu, poprzedzany przez dywizję kawalerii lekkiej gen. Lasalle*a. Doszedł do Almaraz 25 grudnia. Hiszpanie ustawili się na lewym brzegu rzeki, pozostawiwszy na prawym do obrony przeprawy dwa bataliony pułku Mallorca i dwa — pułku Irlanda, wspierane 4 działami. Obroną dowodził brygadier Hernando. Generał Valance zaatakował te oddziały, spychając je z pozycji, które zajęła piechota z 4. Pułku Piechoty Księstwa. Następnie wysłano do ataku na most polskich grenadierów pod dowództwem kapitana Młokosie wicza. Polacy dostali wsparcie artyleryjskie z dział ustawionych na brzegu rzeki, przeszli most pod ogniem kartaczy i zajęli hiszpańskie pozycje po drugiej stronie rzeki. Później do walki włączyli się takŜe Polacy z 7. Pułku Piechoty, a w końcu ułani nadwiślańscy z dywizji gen, Lasalle'a, którzy przepłynęli rzekę i zaatakowali Hiszpanów z boku, rozbijając ich ostatecznie — zdaniem Sułkowskiego, bez większych strat własnych: 3 4
Stanisław Broekere, Pamiętniki..., op.cit., s. 17. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 21.
235 „Na moście nad Tagiem nieprzyjaciel zajął stanowisko. Po drugiej stronie Tagu maszerowała dywizja Sebastianiego, aby wziąć wroga we dwa ognie. Dotarliśmy do Almaraz o świcie, miałem ze sobą tylko jeden batalion, bo drugi zabrano mi wyznaczając mu zadanie specjalne. Szliśmy ku mostowi w trzech kolumnach. Batalion 4 pułku z Potockim, któremu równieŜ oderwano jeden batalion, wyprzedził nas nieco, potem 7 pułk i wreszcie mój batalion, po którym następowało kilka oddziałów kawalerii z róŜnych armii. Potocki niewiele miał okazji do odznaczenia się, Sobolewski takŜe i ja równieŜ, wspierając pierwszy atak batalionu Potockiego. Kiedy jednak ukazaliśmy się nieprzyjacielowi, którego poczęstowano około pięćdziesięciu wystrzałami armatnimi, ten odpowiedział nam dość słabo (chociaŜ jeden z pocisków upadł obok majora i mnie) i wycofał się, a raczej uciekł, pozostawiając nam 4 działa. My natomiast mamy tylko jednego zabitego i dwu rannych. Marszałek zawsze na czele dywizji, opanował most. Była to nic nieznacząca potyczka, ale jej rezultat jest bardzo waŜny, bo jesteśmy niemal panami prowincji Estremadura, co nam otwiera wejście do Portugalii. Cesarz liczył bardzo na wzięcie tego mostu i bez wątpienia będzie nader zadowolony, Ŝe było to takie łatwe, bo to oszczędza krew oddanych mu Ŝołnierzy"5. Sułkowski uwaŜał się za szefa „polskiej misji wojskowej" w Hiszpanii i tak oceniał swoich kolegów z bratnich pułków piechoty Księstwa: „Potocki jest niepocieszony, Ŝe znajduje się tutaj. Mówiąc między nami, to człowiek zupełnie nierozumny, ale kierują nim tak dobrze, Ŝe zachowujemy pozory, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Przyznaję, Ŝe nie byłbym zasmucony, gdyby zrealizował swój projekt, bo, jak mi mówi, chce złoŜyć dymisję. Tym samym pozbyłbym się 5
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit.y s. 111.
236 kogoś, kto pewnego dnia mógłby stać się dla mnie zawadą. Sobolewski raz kierowany jest przez Potockiego, to znowu przeze mnie, jest jednym z takich charakterów, które moŜna nazwać zerem. Jego pułk jest niezdyscyplinowany, bo on sam nie jest dostatecznie pułkownikiem, niemniej chciałbym, aby pozostał tu, bo juŜ przyzwyczaił się do pewnego rodzaju szacunku wobec mej osoby, co najwyraźniej zaleciła mu jego własna rodzina"6. Bitwę pod Almaraz uwaŜa się za chrzest bojowy Dywizji Polskiej w Hiszpanii, choć nie uczestniczyła w niej cała dywizja, a w dodatku większy problem sprawiała polskim Ŝołnierzom przeprawa przez rzekę niŜ zdobywanie mostu pod hiszpańskim ostrzałem. Broekere wspomina: „Nieprzyjaciel pobity przez naszą ariergardę przepędzonym został za rzekę, pozostawiając na placu boju wielu rannych i zabitych, my zaś rozłoŜyliśmy się obozem nad brzegiem Tagu. W bitwie tej przyjmowała udział polska dywizja pod dowództwem starego generała Valence. Reszta korpusu pozostała w tyle za nami. Kiedy nasz pułk [9.] zaczął przeprawiać się przez rzekę a gue [4. i 7. były juŜ na drugim brzegu], zaczął nagle padać ulewny deszcz. PoniewaŜ i w innych miejscach lał gwałtownie, przeto rzeka tak wezbrała, Ŝe pułk nasz zaledwie zdołał przejść; furgony musiano z tego powodu pozostawić na przeciwnym brzegu, ratując tylko oderŜnięciem postronków konie, aby się nie potopiły"7. Generał Valence wystąpił do cesarza o przyznanie Legii Honorowej dwóm oficerom 4. pułku — pułkownikowi nr. Potockiemu i kapitanowi grenadierów Franciszkowi Młokosiewiczowi, którego poznamy niebawem bliŜej jako obrońcę zamku w Fuengiroli. Nie jest jednak jasne, czy Młokosiewicz otrzymał wtedy Legię. Raport gen. Valance złoŜony po bitwie, 26 grudnia 1808, marszałkowi Jourdan podkreśla jednak zasługi Młokosiewicza: 6 7
Ibidem, s. 165. Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 32.
237
„Generał Valence zrobił rekonesans pozycji o świcie; nieprzyjaciel miał niewiele wojska na prawym brzegu Tagu, które teŜ wkrótce zostały otoczone. Nieprzyjaciel umieścił bateryę na lewym brzegu; most był broniony przez 5000 piechoty. O 8-mej nieprzyjaciel zaczął bić z dział, a wkrótce potem rozpoczęto ogień karabinowy, gdy tymczasem gen. Valence nie odpowiadał nań ani jednym strzałem; ustawił swe działa w bateryje, które dzielnie odpowiadały na ogień bateryi nieprzyjacielskiej i maszerował szybko naprzód, czoło swojej kolumny zatrzymał o 100 kroków od mostu. Po chwilowym wytchnieniu Ŝołnierza, gdy nowe działa zostały ustawione w bateryę dla podtrzymania ataku, kazał bić w bębny i rzucił się na czele grenadyerów na most Almaraz, z którego nieprzyjaciel ustąpił. Hiszpanie porobili szańce i przykopy bardzo trudne do zdobycia, jednakowoŜ grenadyerzy polscy z okrzykiem: Niech Ŝyje cesarz, niech Ŝyje król!, przebyli wszelkie przeszkody z taką szybkością, Ŝe nie dali nieprzyjacielowi czasu do zaprząŜenia czterech dział i 5 kesonów, które był zmuszony opuścić. Gen. Valence musi oddać sprawiedliwie pochwały czynom wojska polskiego, a szczególnie drugiemu batalionowi pułku 4-go... Generał uprasza Jego. Ces. Mość o udzielenie ozdoby legii honorowej nr. F. Potockiemu, pułkownikowi pułku 4-go, F. MokiejewieŜowi (Młokosiewiczowi), kapitanowi grenadyerów, Janowi Kra-jewskiemi i Janowi Mayerowi, starszym sierŜantom, którzy szczególnie odznaczyli się w tej akcji (niebawem otrzymają stopnie poruczników); jak równieŜ nr. Sobolewskiemu, pułkownikowi pułku 7-go i T. Zambrzyckiemu, szefowi batalionu pułku 4-go"8. Kajetan Wojciechowski z Pułku Ułanów Nadwiślańskich wchodzącego w skład polskiej dywizji tak wspomina tę bitwę: 8
Bronisław Gembarzewski, W ojsko Polski e..., op.cit., s. 6 9.
238 „Wkrótce poprowadził nas dzielny nasz dowódca Lassale pod Ponte-Almaras. Tam dopiero połączyliśmy się po raz pierwszy z 4, 7 i 9 pułkiem piechoty Księstwa Warszawskiego. Marszałek Lefevre, pod którego rozkazami byliśmy, korzystając z mocnej pozycji, jaką mieliśmy na wysokich nadbrzeŜach Tagu, na drugiej stronie, którego stało wojsko hiszpańskie, wysłał generała Sebastianiego z dywizją, aŜeby o mil kilka poniŜej przeszedłszy rzekę zajął na umówioną godzinę tył nieprzyjacielski. Tymczasem, gdy czwarty pułk piechoty polskiej dostał rozkaz przejścia mostu kamiennego, w dwóch miejscach przeciętego przez Hiszpanów, Franciszek Młokosiewicz na czele pierwszej kompanii grenadierów tegoŜ pułku przeszedł most rzeczony pod kartaczowym ogniem; za nim przeszła reszta piechoty, która uformowawszy linię bojową rzuciła się na nieprzyjacielskie armaty"9. Dywizja Polska, do której dołączony został takŜe Pułk Ułanów Nadwiślańskich, dowodzona przez gen. Valence*a. skierowana została następnie do Toledo, a później polskie oddziały rozlokowano w innych miastach prowincji La Mancha. Zarządzeniem Napoleona z Valladolid z 9 stycznia 1809 roku, składający się z 3-ch dywizji 4. Korpus. dowodzony dotąd przez marszałka Lefebvre, przeszedł chwilowo pod komendę marszałka Jourdana i miał przybyć w okolice Madrytu 11 stycznia. Kwatera główna polskiej dywizji znajdowała się w Toledo, a jej piechota zajmowała pozycje wzdłuŜ Tagu do Toledo do Talawery. Z 4. Pułku jeden batalion stał w Segovii i paru innych miejscowościach na drodze z Segovii do Madrytu. Piechota dywizji była podzielona na dwie brygady. Pierwszą brygadą złoŜoną z pułków 4. i 7. dowodził gen. Van Derveird; do drugiej brygady, dowodzonej przez gen. Schramma, wchodził tylkc 9. Pułk. Kompanię artylerii włączono do stanu liczebnego 7. Pułku, saperów zaś — do 9. Pułku10. 9
Kajetan Woj C i e c h o w s k i , Pamiętniki moje...y op.ciL, s. 42.
10
Stanisław Kir kor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 27.
239 Francuzi cenili postawę bojową polskich pułków, ale nadal ubolewali nad ich wyposaŜeniem, którego niedostatków sami byli sprawcami, a takŜe na małą sprawność marszową Polaków. Marszałek Lefebvre (ksiąŜę Gdańska), jeszcze zanim dowiedział się o swoim odwołaniu do Francji, skarŜył się w liście do marszałka Berthiera z 9 stycznia 1809, Ŝe przybyłby do Avila wcześniej, gdyby nie powolność marszu Polaków: „Gdyby Polacy mogli maszerować, byłbym przybył o jeden dzień wcześniej do Avila. Niepodobna ich uŜywać, gdy chodzi o marsz. Dobrzy są do słuŜby garnizonowej, inaczej Bogu samemu pozostawiam moŜliwość zrobienia z nich czegokolwiek; nie mają ani ubrania, ani obuwia i niepodobieństwem jest znalezienie tego dla nich, gdyŜ mają stopy za wielkie i za długie. Trzeba robić umyślnie [...]. Natychmiast po przybyciu do Madrytu zajmę się potrzebami mojego wojska. Polacy mają ich tyle, Ŝe upraszam Waszą Wysokość o danie mi na ich miejsce dywizji niemieckiej, która jest wypoczęta i która daleko lepiej maszeruje. Nie moŜna liczyć na Polaków z powodu powolności ich marszu. Nigdy nie mogli przybyć na umówione miejsce w czasie wskazanym"11. Zresztą jak zdąŜyć czy w ogóle maszerować, kiedy nie ma się butów; a tych ciągle Polakom brakowało. Zdobyczne buty hiszpańskie były za małe na polskie stopy. Tymczasem francuska doktryna militarna zakładała, Ŝe armia ma się zaopatrywać przede wszystkim w to, co pozyska na terenie działań wojennych. ToteŜ czasem nie bardzo było wiadomo, gdzie wysłać Polaków, kiedy i tak, maszerując boso, nie zdąŜą na czas... Sułkowski pisał: „16 stycznia 1809 r. Jesteśmy wciąŜ w Toledo i połączyliśmy się juŜ z 4 i 7 pułkiem. Nie wiemy jeszcze nic o naszym przyszłym przeznaczeniu. Mówią, Ŝe wszystkie 11
Bronisław Gerabarzewski, Wojsko Polskie..., op.cit., s. 68.
240
pułki złoŜone z Polaków, jakie znajdują się w Hiszpanii, mają być połączone w jednym korpusie"12. Przegrupowanie oddziałów francuskich umoŜliwiło królowi Józefowi Bonaparte bezpieczny powrót do Madrytu 22 stycznia. Po odwołaniu marszałka Lefebre do Francji dowództwo 4. Korpusu, w skład którego weszła Dywizja Polska, objął pod koniec lutego 1809 roku generał dywizji Horace-Francois Sebastiani de la Porta. Następnie korpus ruszył na południe, w kierunku rzeki Guadiany, gdzie 22 lutego 1809 doszło do bitwy pod Consuegra, która jednak dała Polakom, zdaniem Sułkowskiego, niewielkie moŜliwości, aby się odznaczyć: „22 (lutego 1809) maszerowaliśmy ku Consuegra, gdzie nieprzyjaciel zajął pozycję. Zaczęto go atakować jazdą, zanim, po czterech godzinach, mogła nadejść piechota. Nieprzyjaciel, który był dość silny, stawił czoło, ale kiedy piechota doszła do miejsca skąd moŜna ją było dostrzec, wycofał się w góry, gdzie nie sposób go było ścigać bez ryzyka zbyt dalekiego zapędzenia się. To dosyć nieszczęśliwe wydarzenie dla naszej piechoty, która płonęła chęcią odznaczenia się"13. Jeszcze gorzej poszło ułanom nadwiślańskim, kiedy 25 marca 1809 roku wpadli w zasadzkę pod Yevenes, o czym piszemy szerzej w rozdziale poświęconym Legii Nadwiślańskiej. JuŜ lepiej udało się Polakom dzień później, tj. 27 marca, kiedy to gen. Sebastiani zwycięŜył armię gen. Cartojala pod Ciudad Real. Sułkowski był pełen podziwu dla generała: „Padał deszcz i było bardzo zimno, aŜ do świtu, co jest rzeczą zdumiewającą o tej porze roku. Około wpół do dziewiątej przybyliśmy do mostu na Gwadianie, o milę od Ciudad Real, stolicy la Manchy, gdzie znaleźliśmy nieprzyjaciela na pozycji. Nasza kawaleria, a takŜe trochę kul armatnich pozwoliły nam wnet opanować most. Ścigaliśmy 12 13
Antoni Paweł Sułkowski, Listy..., op.cit., s. 119. Ibidem, s. 132.
241 wroga z całych sił. Część jego piechoty zajęła stanowiska na wzgórzu koło Ciudad Real, gdzie została otoczona i zmuszona do poddania. Nasza jazda szarŜowała na wszystkie strony, tak, Ŝe nieprzyjaciel straciwszy wielu ludzi i 2000 jeńców, nie czekał nawet nadejścia piechoty i wycofał się, pozostawiając nam Ciudad Real, które to miasto kapitulowało. Trzeba oddać sprawiedliwość generałowi Sebastianiemu, Ŝe wyjątkowo dobrze prowadził tę walkę"14. Wiosną 1809 roku polska dywizja stacjonowała w prowincji Mancja. Przebąkiwano nawet o powrocie do kraju, chociaŜ właśnie stamtąd przysyłano stale nowe uzupełnienia. Zdaniem Kirkora, pod względem przysyłanych uzupełnień pułki Księstwa Warszawskiego były gorzej traktowane niŜ pułki Legii Nadwiślańskiej. Najlepiej naświetla to rozkaz Napoleona z 23 lipca 1809 roku, w którym cesarz polecał, by podnieść liczbę ludzi w kompaniach legii z 140 do 200, i dodawał, Ŝe dopiero po zaspokojeniu potrzeb legii pozostali Ŝołnierze mają być kierowani do pułków Księstwa Warszawskiego w Hiszpanii. Tak więc od czasu gdy stan liczbowy trzech pułków legii, mimo stałych duŜych strat, został zwiększony i osiągnął swój punkt szczytowy w listopadzie 1810 r. (6707 ludzi), stan pułków Księstwa Warszawskiego od lipca 1809 r. ulegał stale zmniejszeniu15. Polacy nadal teŜ nie znali dokładnie swojego dalszego przeznaczenia. Sułkowski pisał z Man-zanares 29 kwietnia do Ŝony: „Buduje się tu niewielki fort i wykorzystują do tego stary zamek, który przy drobnych reperacjach będzie mógł doskonale spełniać taką rolę. Powstają tu takie małe forty w róŜnych punktach dla zabezpieczenia komunikacji i utrzymywania miast w posłuchu. Nie wiadomo jeszcze, jakie jest nasze przyszłe przeznaczenie. KrąŜą pogłoski, Ŝe 20 tys. Francuzów ma przybyć i zastąpić wszystkie oddziały 14 15
Ibidem, s. 144. Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op.cit., s. 30.
16 — Fuengirola 1810
242
sojusznicze, które mają wrócić do siebie, ale nie ma nic konkretnego w tej sprawie"16. Te pogłoski o powrocie naleŜy z pewnością tłumaczyć w kontekście wojny Napoleona z Austrią i związanych z tym polskich nadziei na odzyskanie Galicji. Jednym z takich fortów, o którym wspomina Sułkowski, był później zamek w Fuengiroli. Wątek oczekiwania i bezczynności odnajdujemy takŜe na kolejnych stronach: „Pozostajemy tutaj w doskonałej bezczynności. Wydaje się, czekamy na rezultaty wojny z Austrią, zanim posuniemy się do przodu albo do tyłu, gdyby miano nas tu zastąpić. Niech Bóg sprawi, aby wojna rozstrzygnęła się juŜ wkrótce, bo nie ma nic bardziej męczącego jak niepewność"17. Bezczynność oraz brak większych bitew i ruchów wojska nie oznaczały wcale bezpieczeństwa dla Polaków. W pierwszej połowie lipca z Dywizji Polskiej ubyło około 150 ludzi na skutek strat marszowych; ilość ludzi w szpitalach zwiększyła się do liczby 13 oficerów oraz 591 szeregowych18. Sułkowski pisał: „Nasze pułki zmniejszają się z kaŜdym dniem zarówno przez choroby, jak teŜ przez drobne utarczki z wrogiem. Jeśli więc pozostaniemy tu przez długi czas, to nic z nas nie będzie, jeśli natomiast przeciwnie, powrócimy do kraju, włączywszy w nasze szeregi dezerterów i jeńców wojennych austriackich, Polaków z narodowości, nasze pułki wnet mogą być w pełnym komplecie i staną się bardzo uŜyteczne. MoŜna więc przypuszczać, oddziały o mniejszej wartości, ale za to liczniejsze, zostaną tu przysłane, aby nas zastąpić, i Ŝe odwoła się nas stąd"19. Bezczynność zakończyła się dopiero pod koniec lipca. Dowództwo dywizji objął generał Werle, zastępując Valan16 17 18 19
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s 156. Ibidem, s. 165. Stanisław Kir kor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 31. Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 171.
243
je. W dniach 27—28 lipca 1809 roku pułki 4. i 7. oraz iansjerzy z polskiej dywizji, zdaniem Gembarzewskiego20, odznaczyły się w nierozstrzygniętej bitwie pod Talavera de la Reina, na północnym brzegu Tagu. Korpusy Victora i Sebastianiego starły się tam z połączonymi siłami angielskimi Wellesleya i hiszpańskimi gen. Cuesty, ponosząc znaczne straty. Zdaniem Kirkora, polska piechota stała w rezerwie, z bronią w pogotowiu nad rzeką Alberche21, nie biorąc udziału w bitwie. Natomiast brał w niej udział pułk ułanów, który jeszcze do 15 lipca stacjonował w Mancji, w Villarubia. Pułk, a właściwie jego część prowadzona przez szefa szwadronu, Kostaneckiego, wchodziła teraz w skład dywizji kawalerii lekkiej gen. Merlina. Pod rozkazami majora Telesfora Kostaneckiego słuŜyło 21 oficerów oraz 371 podoficerów i ułanów. Wersję Kirkora powtarza takŜe Przemysław Gawron w swojej pracy o bitwie22. 11 sierpnia Polacy walczyli pod Almonacid, nieopodal Toledo. Polska dywizja, prowadzona przez gen. Werle, poszła do ataku jako pierwsza. Miała za zadanie zająć wzgórze Los Cerrojones na lewym skrzydle hiszpańskim, obsadzonym silnie przez artylerię i piechotę. Podczas bitwy zginął pułkownik Sobolewski. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nic to, nic! Dalej, naprzód dzieci. Ginę szczęśliwy, jeśli zwycięstwo nasze"23. Zdobyto 35 dział i wzięto 4000 jeńców. Generał Sebastiani relacjonował w liście do króla Józefa Bonaparte: „Rozkazałem atakować dywizyi polskiej z frontu. Wzgórze bronione przez 10.000 Hiszpanów i 7 dział było wzięte 20
Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie..., op.cit., s. 69. Stanisław Ki rkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 31, oraz Stanisław Kir kor, Legia..., op.cit., s. 250. 22 Przemysław Gawron, Bitwa pod Talawera de la Reyna 27—28 lipca 1809, Inforteditions, Zabrze 2004, s. 140. 23 Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op.cit., s. 226. 21
244
szturmem. Sobolewski, waleczny pułkownik pułku 7-go znalazł tu śmierć okrywając się sławą. W tejŜe chwili ugodzony był szef batalionu pułku 9-go, a kilku innych szefów batalionów było ranionych, lecz męŜny ks. Sułkowski rzucił się naprzód na czele wojska swego narodu, przemógł nieprzyjaciela i uczynił straszną rzeź [...] Nieprzyjaciel spędzony z najwaŜniejszej pozycji, cofnął się w góry do zamku.... Armia francuska zdobyła 35 dział, 100 kesonów, przeszło 200 wozów, 4.000 niewolnika i kilka chorągwi, 4.000 zabitych legło na placu [...] Straty Polaków w tej bitwie wyniosły: zabitych 5 oficerów, z których jeden pułkownik i dwóch szefów batalionów, 33 podoficerów i Ŝołnierzy, rannych 11 oficerów i 831 podoficerów i Ŝołnierzy"24. Kirkor uwaŜa, Ŝe straty podane w raporcie generała Sebastianiego, cytowanym wyŜej za Gembarzewskim, nie znajdują potwierdzenia w wykazach dywizyjnych. Liczba zabitych była, jego zdaniem, na pewno duŜo większa. Według niekompletnych wykazów zginęło lub zmarło z ran w 7. Pułku 89 szeregowych, w 9. zaś — 5 oficerów i 34 szeregowych. Brak ilości poległych oficerów w 7. Pułku oraz tak oficerów, jak i szeregowych w 4. Ogólna liczba ludzi w Dywizji Polskiej zmalała z 6322 w dniu 15 lipca do 6158 w dniu 31 sierpnia — a więc o 164 osoby, mimo przyjścia w drugiej połowie sierpnia 39 ludzi z Bordeaux, co by wskazywało na ubytek 203 osób. Nie wiemy jednak, czy i ilu ludzi przybyło do dywizji w czasie 15 lipca i 15 sierpnia, ani jakie były straty marszowe w tym czasie. W szpitalach 31 sierpnia było 24 oficerów i 963 szeregowych, co oznacza wzrost ich liczby od 15 lipca o 11 oficerów i 372 szeregowych25. Pod Almonacid został takŜe ranny dowódca 4. Pułku Piechoty, płk Feliks Potocki, który juŜ o dawna zabiegał 24 25
Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., op.cit.y s. 69. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 33.
245
o odkomenderowanie go do kraju. Był to jeden z polskich oficerów niezwykle krytycznie nastawiony do Napoleona i do prowadzonej przez niego wojny w Hiszpanii. Poza wszystkim czuł się zresztą w Hiszpanii nienajlepiej — chorował. Ostatecznie dzięki ranie pod Almonacid udało mu się postawić na swoim — poprzez ParyŜ wrócił do Księstwa, gdzie niebawem stał się jednym z głównych animatorów opozycji antynapoleońskiej. Zmarł jednak w wyniku długotrwałej choroby i ran w 1811 roku. Pod koniec sierpnia 1809 roku Sułkowski pisał do Ŝony: „W tej chwili jestem kimś w rodzaju dowódcy dywizji polskiej. PoniewaŜ Potocki wyjechał do Francji, 4 pułk ma tylko majora. W 7 pułku zabity został pułkownik, jeden z szefów batalionu jest nieobecny, a drugi cięŜko ranny, przez co pułk zupełnie nie ma wyŜszych oficerów i zawsze zwraca się do mnie. Ja zaś chwytam tę okazję z pośpiechem i jak największą przyjemnością, aby być jak najbardziej uŜytecznym moim rodakom"26. Zmiany na wyŜszych stanowiskach oficerskich były po bitwie bardzo duŜe, choćby juŜ tylko z tego powodu, Ŝe dwa polskie pułki straciły swoich dowódców. Była to zresztą jedna z najkrwawszych bitew ze wszystkich walk, w jakich Polacy brali udział w Hiszpanii. Jak pisze Kirkor, w 4. Pułku szef batalionu Zdzitowiecki, widocznie tylko lekko ranny, został przy dowództwie swego batalionu, natomiast drugim batalionem dowodził najpierw kapitan Zawieski, potem kpt. Faustyn Chamski; szef batalionu Zambrzycki objął z powrotem swój batalion w październiku. Major Wierzbiński został 16 września 1809 r. mianowany w 4. Pułku pułkownikiem, ale juŜ 6 lutego 1810 r. został zwolniony. Po jego odejściu dowodził pułkiem Zdzitowiecki, mianowany majorem 16 września 1809 r. W 7. Pułku komendę pułku sprawował chwilowo kpt. Karpiński, potem 26
Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy..., op.cit., s. 189.
246 przejął ją skierowany tu z 9. Pułku szef batalionu Grotowski; wrócił on do swego pułku w październiku i został tam 12 października 1809 r. mianowany majorem. Jednocześnie został przeniesiony do 7. Pułku major Jakubowski, mianowany 12 października 1809 r. pułkownikiem27. Zdaniem Gembarzewskiego28, Dywizja Polska, walcząca w ciągłych potyczkach i będąca w nieustannych marszach, poniosła tak znaczne straty, Ŝe w początku maja 1809 była zredukowana do 3000 ludzi. Po otrzymaniu posiłków, które napływały do zakładu w Bordeaux, a stąd do Hiszpanii, w dniu 15 listopada tego roku stan pułku 4. wynosił 1864 Ŝołnierzy, 7. — 1503 i 9. — 1549. Tymczasem Kirkor uwaŜa, Ŝe 1 lipca 1809 polska dywizja osiągnęła najwyŜszy stan liczebny w Hiszpanii i wynosiła 179 oficerów i 6301 Ŝołnierzy, w tym pułk 4. — 63 oficerów i 2236 Ŝołnierzy. Zdaniem Kirkora, wyliczenia Gembarzewskiego są raŜącym błędem, gdyŜ stan faktyczny był dwa razy większy. RównieŜ podane tam liczby na 15 listopada 1809 roku nie dają pełnego obrazu, gdyŜ nie uwzględniają ludzi odkomenderowanych ani przebywających w szpitalach29. W listopadzie 1809 roku Polacy pod dowództwem generała Blondeau (w zastępstwie nieobecnego Werle) operowali w rejonie Ocana. Hiszpanie zebrali tymczasem nową armię, liczącą blisko 60 tys. Ŝołnierzy, w tym ok. 8 tys. kawalerii. Dowodził nią generał Juan de Areizaga, który umiejętnie wiązał siły francuskie w tym rejonie. 19 listopada doszło do walnej rozprawy i niewiele brakowało, aby zakończyła się ona klęską wojsk napoleońskich. Oddziały hiszpańskie i francuskie stały naprzeciwko siebie pomiędzy Tagiem a miastem Ocana, oddzielone od siebie płytką rozpadliną. Po tradycyjnym pojedynku artyleryjskim 27 28 29
Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op.cit., s. 34. Bronisław G e m b a r z e w s k i , Wojsko Polskie..., op.cit., s. 69. Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op.cit., s. 66.
247
generał Leval poprowadził do ataku na prawe skrzydło hiszpańskie dywizje polską i niemiecką. Natarcie jednak zatrzymało się pod ogniem hiszpańskim. Honor ratował wtedy Sułkowski, który chwycił znak orła 2. Batalionu 4. Pułku Piechoty i z okrzykiem „Kto Polak, za mną!"30 (lub, jak sam napisał: „Lepiej umrzeć niŜeli dać zhańbić honor wojska polskiego") poderwał do ataku całą polską dywizję. W wyniku bitwy pod Ocana przestało praktycznie istnieć hiszpańskie zgrupowanie generała Areizaga. Strona fran-cusko-polska poniosła jednak znaczne straty, obliczane na 90 oficerów i 1900 podoficerów i Ŝołnierzy, głównie w dywizji polskiej i niemieckiej. Zdaniem Kirkora, straty polskiej dywizji wynosiły prawie jedną trzecią strat po stronie francuskiej31. Niedobitki hiszpańskie wycofały się na południe i w góry Sierra Morena, a dla armii francuskiej w Hiszpanii rozpoczął się nowy etap działań wojennych. W raporcie Sułkowskiego do Józefa Poniatowskiego odnajdujemy nazwisko głównego bohatera naszej opowieści, Franciszka Młokosiewicza: Wypis z raportu ks. Antoniego Sułkowskiego, pułkownika regimentu 9-go pułku piechoty do Księcia Naczelnego Wodza wojsk polskich z 21 listopada 1809 z Trembaąue: „Zostawaliśmy spokojnie na dawnych stanowiskach do 19 listopada, za zbliŜeniem się nieprzyjaciela w sile wielkiej od gór Sierra Morena zebrała się dywizja Polaków pod Ocana. Dnia 10-go jen. Sebastiani z dywizją dragonów jen. Milhaud podciągnął na spotkanie buntowników, wziąwszy z sobą batalion drugi pułku 7-go piechoty pod dowództwem majora Jakubowskiego. Zostawiwszy tenŜe w oliwach pod Dos — Barios, sam z kawalerią na przodzie atak rozpoczął. Przymuszony do ustąpienia przed przewaŜającą nieprzyjaciela siłą, ścigany natarczywie od jego kawalerii, przez 30 31
Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa.-, op.cit., s. 228. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 37.
248 wspomniany batalion, w cofaniu swojem nocnym ogniem zasłoniony został. Rozpocząwszy na nowo atak, przymusił nieprzyjaciela do rozsypki, który do 500 w zabitych i 2 armaty utracił. W nocy tegoŜ dnia cofnęliśmy się do Aranjuez, stanąwszy na pozycji na wzgórkach przy tern mieście, gdzie do dnia 16-go zostawaliśmy. Złączyliśmy się tegoŜ dnia z korpusem pierwszym marszałka Victor. Nieprzyjaciel zamyślał przejść Tagus pod Willa Maurique w celu napadnięcia na Madryt. Aby go odciąć od rzeki, gdyby się powaŜył przeprawić, pociągnęliśmy dnia 17-go bm. do wsi Bayonna [sic!]. Przymuszony nieprzyjaciel tym poruszeniem do cofnięcia się na powrót, zebrał swe siły z 60 tysięcy wojska złoŜone pod dowództwem generała Arisaga w okolicy Occana. Mając zatem pewność stoczenia z nim bitwy, czwarty i piąty korpus armii zebrał się w Antigolla. Dnia 19-go w następującym porządku ruszyliśmy ku nieprzyjacielowi: dywizja polska w środku pierwszej linii, artyleria i część piechoty 5-go korpusu na prawem, a cała kawaleria z resztą piechoty na lewem naszym skrzydle. Dywizja niemiecka składała w kolumnach drugą linią. W odwodzie armii ciągnął Król Jmc. Katolicki osobiście z całą swoją gwardią i dywizją jen. Dessolle. Stanęliśmy przed nieprzyjacielem w największym porządku, który jak pod Almonacid z stałym odporem przez 3 godziny okrywał gradem kul armatnich i kartaczami szeregi nasze. Nie zmieszało to Polaków, równie jak najmocniejszy ręcznej broni ogień. Widząc nieprzyjaciel niestrwoŜonych przeciwników, i Ŝe od innych kolumn naszych oskrzydlanym być poczynał od strony miasta Ocana, a linia nasza z największym zapałem, wsparta artylerią polską i holenderską, naprzód się posuwała, zaczął w nieporządku ustępować z boju i dwie godziny przez nas ścigany 5 do 6000 zabitych na placu zostawił, całą artylerię i bagaŜe utracił. Gdy jen. Werle, który nami dowodzi, dla słabości zdrowia został w Madrycie, tymczasową komendę jenerałowi Blondeau
249 oddano, lecz ten dla nieświadomości języka raczył mi w tej bitwie dowództwo powierzyć. Szczególne dowody męstwa i rzadkiej przytomności okazali: dowodzący pułkiem 4-tym podpułkownik Zdzitowiecki, 7-mym major Jakubowski, 9-tym podpułkownik Grotowski; takŜe odznaczyli się w 4-tym piechoty kapitan Franciszek Młokosiewicz, komendant 4-go batalionu Bronisz, Ignacy Radzimiński, Bonifacy Kurewski, porucznicy: Osiecki, Ubysz, Wincenty Zembrzy-cki, Kajetan adiutant major Kalisz, podporucznicy: Brocho-cki, Zeydlitz, chir. Pierwszej klasy Gregorowicz Karol: podoficerowie i Ŝołnierze: adiutant podoficer Scibol, sierŜant starszy Stawski, Jan Ośmiałowski, Młocki, Mikołaj Turski, Niski, śółtowski, Otwinowski, grenadier Linkiewicz Piotr; w pułku 7-mym piechoty kapitanowie: Pius Korzuchowski, Franciszek Lubowiecki, Longin Kamieński; podporucznik Edward Maykowski; podoficerowie i Ŝołnierze: sierŜant starszy Galusiewicz, Roch Tranzakiewicz, Jędrzej Górski, furier grenadier Kurowski, kapral Stanisław Przybyłowski, grenadier fizylierów Piotr Pospieszyński; w pułku 9-tym piechoty kapitanowie: Fel ix Rymaszewski, Paweł Mucho w-ski, Jędrzej Kowalski, Józef Kownacki; porucznicy, adiutant majorowie: Józef Zboiński, Franciszek Paszkowski Władysław DzierŜgowski, Maciej Grotowski; podporucznicy: Leon Gutowski, Edward Haumann, Stanisław Jabłoński, chir. trzeciej klasy Koch, Baumann; adiutant podoficerowie: Henryk Bolke, sierŜant grenadier Franciszek Skrzycki, Jan Suroliński, Hieronim Rybiński, Wincenty Kubiak (odebrał sztandar nieprzyjacielowi), fizylier Paweł Ciszewski, Stanisław Dąbczyński, woltyŜer Jan Zapolski, grenadier Jędrzej Posiłka, fizylier Bartłomiej Lewandowski, dobosz Franciszek Tockiewicz"32. Zwycięstwo francuskie pod Ocana dawało, zdaniem króla Józefa, moŜliwość zajęcia południowej części Hiszpanii. 32
Cyt za: A. Ostrowski, śycie Tomasza Ostrowskiego..., ParyŜ 1836.
250 Andaluzja wydawała się łatwiejszym celem strategicznym niŜ uganianie się po półwyspie za dość silnymi korpusami brytyjskimi. Gen. Sebastiani opuścił Ocana 4 stycznia 1810 r. wraz z polską dywizją, którą tymczasem, rozkazem Napoleona z 17 grudnia 1809 r., przestano nazywać Dywizją Polską. Zastąpiono ją nazwą „Dywizja Wielkiego Księstwa Warszawskiego", podobnie jak Dywizję Niemiecką przemianowano na Dywizję Konfederacji Reńskiej. Prawdopodobnie chodziło o to, aby po włączeniu do Księstwa części Galicji nie draŜnić juŜ bardziej rosyjskiego sojusznika... Polakami dowodził znowu gen. Werle. Zaraz po Nowym Roku nastąpić miała zmiana w składzie brygad dywizji: do 1. Brygady wchodziły odtąd pułki 4. i 9., a 2. Brygadę stanowił pułk 7. Ale, jak pisze Kirkor, brygady nadal nie miały swych dowódców33. Droga wojsk francusko-polskich wiodła przez góry Sierra Morena, trzema przełęczami dość łatwymi do obrony, lecz Hiszpanie, zdaniem Kirkora34, prawie wcale ich nie bronili, co nie w pełni potwierdzają relacje Sułkowskiego, Wojciechowskiego i Broekere. Czoło otwierała Brygada Kawalerii Lekkiej, złoŜona z 10. Pułku Strzelców Konnych i Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Trasa wiodła przez Lilio, Aicazar de S. Juan, Tommeloso, Villa Nueva de los Infantes, aŜ w połowie stycznia osiągnięto Villa Manriąue u podnóŜa Sierra Morena. Broekere wspominał: „Pod Villa Manrique znaczne Hiszpanie ponieśli straty, gdyŜ generał Sebastiani dowiedziawszy się, Ŝe generał hiszpański Castejon znajduje się pomiędzy Montosoni Aąuilos, tak silnie na nich natarł, Ŝe oprócz 10 armat i wielu furgonów wziął do niewoli generała nieprzyjacielskiego i 3000 jeńców. O świcie następnego dnia uderzyliśmy na oczekującego nas nieprzyjaciela, otoczonego kamiennymi bateriami i wysokimi górami. Utrudzająca droga prowadziła 33 34
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 39. Ibidem, s. 39.
251 do tej baterii, która zaraz przez naszą piechotę otoczona została z lewej i prawej strony. Szczyty i góry zajęła nasza kawaleria, gdyŜ z przyczyny stromej drogi nie moŜna było uŜyć do tego strzelców. Ustawiono tylko kilka sześciokon-nych armat, poniewaŜ zbytnia odległość czyniła usiłowania strzelców bezskutecznymi. [...] Kanonierzy wdrapawszy się na wysokie góry, nabili jak najspieszniej działa i puścili gęsty ogień kartaczami. Jednoczesne natarcie przez naszych ze wszystkich stron sprawiło, Ŝe Hiszpanie jak zwykle czym prędzej obwarowane swe miejsca opuścili i w nogi co sił starczyło uciekli, pozostawiwszy zagwoŜdŜone armaty. My zaś natychmiast udaliśmy się w pogoń, ścigając ich krok w krok. W ciągu godziny przetrwaliśmy owo ogromne niebezpieczeństwo w Sierra Morena. Mało przy-tem ofiar padło z obu stron [...]**35. Najbardziej spektakularnym epizodem przejścia przez Sierra Morena była bohaterska szarŜa polskich ułanów nadwiślańskich na przełęczy San Estavan, porównywana najpierw przez 36 Wojciechowskiego, a później takŜe przez Kukiela do szarŜy pod Somosierra. „Na początku stycznia 1810 roku oddziały nasze wyruszyły na koniec kaŜden do swojego pułku. Nasz oddział ułanów przeszedłszy Aranjuez, Ocana, Valdepenas, Santa Cruz, wszedł do wąwozów gór Sierra Morena. Jedna droga w skale wykuta, ale ręką natury, pomiędzy dwiema ścianami, sięgającymi wierzchołków obłoków, z prowincji Mancja prowadziła do Andaluzji, słusznie rajem ziemskim nazwanej. Droga ta, miejscami obwarowana i ze zwodzonym mostem, była nie do przebycia. O czym przekonawszy się Francuzi, obrali do przejścia tych gór inne, mniej trudne przejście, ale równieŜ obwarowane i przez kilkadziesiąt tysięcy ludzi bronione. Nie będąc na tej wyprawie, opisywać jej nie mogę; upewnili mnie atoli koledzy, Ŝe w ręku konie 35 36
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit.y s. 57. Marian K u k i e ł , Dzieje oręŜa..., op.cit., s. 230.
252
prowadząc pod kartaczowym ogniem dosiadali onych, a formując się do boju, niebotyczne zdobywali skały. O tym czynie naszego pułku przemilczały dzieje, a kiedy ówczesne gazety i czasowe pisma opiewały bohaterskie zdobycie Somosierras, czemuŜ o przejściu gór Sierra Morena nie uczyniły najmniejszej wzmianki? Wszak pułk liniowy ułanów mógł zrównać się w męstwie gwardiakom, a drobna szlachta paniczom!"37. Później pobito Hiszpanów w La Carolina i Las Navas, gdzie poddała się reszta armii hiszpańskiej i wzięto do niewoli 6000 jeńców. Andaluzja stała otworem przed wojskami napoleońskimi, a wojna wydawała się dobiegać końca. Hiszpanie przyjmowali podobno dość dobrze Francuzów, przynajmniej na początku... Pod koniec stycznia 1810 roku korpusy Sebastianiego, Victora i Mortiera rozlokowane były wzdłuŜ Guadalquivir, od Ubedy i Baeza do Kordoby. Polskie oddziały zakwaterowano najpierw na krótki wypoczynek w Ubedo, po czym Sebastiani ruszył na Jaen i Granadę, którą zajęto bez walki. Opór napotkano dopiero pod Malagą, gdzie wojska francuskie dotarły 5 lutego. Broekere podaje błędnie datę 8 lutego: „Następnie pomaszerowaliśmy przez Pinos el Puento Sancta Fee koło Granady przez Loja, Anteąuera Casa Marmeja aŜ do murów Malagi, dokąd dotarliśmy 8 lutego 1810 roku. Jedna dywizja naszego korpusu wyszła do Anteąuera prosto z Grenady. Dotychczas nie mieliśmy Ŝadnej przeszkody. Malaga nie chciała nas przyjąć w swoje mury i robiła usilne zabiegi w celu zbrojnego wystąpienia"38. Tym razem nie obyło się bez walki i ofiar po obu stronach, takŜe ofiar cywilnych. Generał Sebastiani wysłał parlamentariuszy, w tym dwóch polskich ułanów, z wez37 38
Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 62. Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 61.
253 waniem do kapitulacji miasta, ale ustawieni przed miastem Hiszpanie odmówili i zastrzelili jednego ułana. Generał wydał więc rozkaz do ataku. Jak pisze Broekere: „Ułani ruszyli natychmiast idąc po prawej stronie, wzdłuŜ wybrzeŜa morskiego, piechota zaś poszła na armaty. Sprawa ta poszła tak szybko, Ŝe Hiszpanie zaledwie zdołali dać jeden wystrzał z armaty. Ułani lotem ptaka uderzyli na lewe skrzydło i przecięli im odwrót do miasta, my zaś korzystając z armaty, którą w pośpiechu nie zdąŜyli Hiszpanie zagwoździć, daliśmy jeszcze do nich ognia. Starych weteranów prawie wszystkich wykłuto pikami i bagnetami, a my w całości wtargnąwszy do miasta zajęliśmy prawie wszystkie ulice. Uzbrojeni mieszkańcy walczyli na ulicach, a z okien domów rzucano w nas kamieniami lub palącymi się głowniami, ale byliśmy nieustraszeni i nic w świecie niezdolnym było powstrzymać naszego zapału i rozjątrzenia. Tymczasem utarczka na rynku skończyła się i rozproszeni Hiszpanie w ucieczce szukali ocalenia dąŜąc do portu i starając się dostać na okręty. Piechota nasza strzelała do okrętów napełnionych męŜczyznami, kobietami i dziećmi, a ułani nacierali i kłuli pikami uciekających w łodziach, rzucając się za niemi przy porcie w morze, o ile konie ich zgruntować takowe mogły. Kogo tylko spotkaliśmy na ulicy, czy starca, młodzieńca, kobietę lub dziecko — wszystko padało trupem. Takim sposobem zginęło przeszło 600 mieszkańców z przyczyn nierozsądnego komendanta [...] Mnóstwo ludności rozbiegło się w przyległe góry, pozostawiając miasto na pastwę rabunku, który trwał 3 dni. Z naszej strony poległo zaledwie 33 ludzi"39. Wersja Sułkowskiego jest jak zwykle bardziej łagodna; rozmija się znaczme z wersją Broekere, a zaraz potem następuje idylliczny opis okolicy: 39
Ibidem, s. 63.
254
„4 lutego maszerowaliśmy na Anteguera, a 5 zrobiliśmy 8 mil, by dotrzeć aŜ pod Malagę. 5 do 6 tys. chłopów, którzy chcieli bronić Malagi, zostało rozpędzonych przez kawalerię. PoniewaŜ mieszkańcy uprowadzili ze sobą władze miasta, które zamierzały kapitulować, nie było Ŝadnej kapitulacji. Weszliśmy tam siłą, a skoro kilku łobuzów strzelało do naszych kawalerzystów, paru niewinnych mieszkańców zostało zabitych. Wszyscy powstańcy załadowali się na statki, zanim moŜna było ich dopaść. Miastu, które właściwie zasłuŜyło na rabunek, oszczędzono tego losu rozkazem głównodowodzącego, a to zostało bardzo dobrze przyjęte, bo gdyby doszło do spustoszenia, bylibyśmy pozbawieni wszelkich wygód, z jakich korzystamy teraz. Wczoraj rano weszła tu nasza piechota. Nie sposób znaleźć bardziej malowniczej drogi niŜ ta z Anteguera do Malagi. Droga stale wije się przez góry. Obsadzona jest kaktusami i aloesami. Na wzgórzach widać migdałowce obsypane kwieciem, a w dolinach drzewa pomarańczowe i cytrynowe. Przyznasz moje serce, Ŝe to czarujący widok i tylko myśl, Ŝe jesteśmy tu jako wojskowi, jako niszczyciele, nie pozwala zachwycać się imaginacji, do czego skłania ten piękny kraj. Malaga, połoŜona nad samym brzegiem Morza Śródziemnego na szerokiej równinie, jest najpiękniejszym miastem Hiszpanii, jakie widziałem"40. Broekere zachwyca się Malagą tak samo jak Sułkowski; nie ma tu juŜ tak wielu rozbieŜności: „Malaga leŜy w osobliwie pięknej, Ŝyznej i obfitującej w owoce równinie, to jest właściwie na pobrzeŜu morskim otoczonym wysokimi górami. Malaga mieszkańców ma do 40 000, jest przy tern naj zamoŜniejszym miastem niŜszej Andaluzji, skutkiem rozległego handlu morskiego znanym jest całemu światu i zwiedzanym przez okręta róŜnych narodów. Dlatego teŜ mieszkańcy tameczni mając styczność
40
Antoni Paweł Sułkowski, Listy..., op.cit., s. 224.
253 z ludźmi rozmaitych narodowości ucywilizowanych, sami mają inny pogląd na świat. Strony te więcej są oŜywione, aniŜeli inne okolice Hiszpanii, które przechodziliśmy. Napotkać tu moŜna w znacznej ilości bardzo dobre wino, znajdują się takŜe wszystkie owoce południowe, najprzed-niejsze ryby morskie, oraz towary kolonialne. śołnierz nigdzie w całej Hiszpanii nie znalazł tak dobrej kwatery, jak tutaj. Przede wszystkim oficerowie mieli jak najdogodniejsze kwatera w najzamoŜniej szych domach; pułk nasz [9.] rozkwaterowany został w klasztorze pokarmelickim. UŜył tu Ŝołnierz pod dostatkiem wielu rzeczy, których jeszcze nie widział, gdyŜ próbował nawet orzechów kokosowych; dla tych powodów wspominał nawet w późniejszym czasie Malagę w innych okolicach. Z powodu obcowania z narodami ucywilizowanymi mieszkańcy Malagi więcej są oświeceni od Hiszpanów z innych miast. Wielu Niemców, Francuzów, Holendrów, a nawet Polaków utrzymujących handel win, osiedliło się w tern mieście"41. Kirkor przychyla się raczej do wersji zajęcia miasta opisywanej przez Sułkowskiego, choć przyznaje, Ŝe Malaga padła ofiarą gwałtów i rabunku, ale po kilku godzinach udało się komendzie francuskiej przywrócić porządek w mieście, aresztować pijanych Ŝołnierzy i zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo i spokój. Natomiast nie zgadza się z Broekere, choć był on naocznym świadkiem i uczestnikiem wydarzeń, w których jakoby zginęło 600 cywilów42. Polakowi po prostu czasem trudno uwierzyć, Ŝe czegoś takiego mogli się dopuścić rodacy... Po zajęciu Malagi stopniowo opanowano całą prowincję z wyjątkiem Kadyksu, do którego schroniła się hiszpańska Junta Centralna. Kadyks był wspomagany od morza przez Anglików i Francuzom nigdy nie udało się go opanować. To właśnie w Kadyksie uchwalona została w roku 1812 nowa, 41 42
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 64. Stanisław K i r k o r , Pod sztandarami..., op.cit., s. 42.
256 liberalna hiszpańska konstytucja. Poza Kadyksem głównym punktem oporu przeciwko Francuzom był angielski Gibraltar, a po drugiej stronie morza hiszpańska Ceuta, gdzie stacjonował silny garnizon. Anglicy dysponowali więc Gibraltarem, silną flotą i pieniędzmi, którymi wspierali hiszpańskich powstańców działających w górach Ronda; moŜe nie tyle pieniędzmi, co zakupioną za nie bronią. Brytyjskie desanty lądowały na wybrzeŜu, dostarczały broń, nękały nadmorskie garnizony francuskie organizując róŜnego rodzaju działania dywersyjne, napady na francuskie konwoje pomiędzy głównymi miastami Andaluzji. Do zadań 4. Korpusu Sebastianiego, który sam stacjonował w Grenadzie, naleŜała ochrona wybrzeŜa przez desantami brytyjskimi i trzymanie w szachu partyzantów na olbrzymim w stosunku do posiadanych sił terytorium prowincji. W Grenadzie była teŜ kwatera główna Dywizji Księstwa i tu stacjonował 7. Pułk Piechoty. Pułk 4. stacjonował w Maladze i okolicy, porozrzucany po garnizonach w Fuengiroli, Mijas, Velez-Malaga i Alhaurin. Gubernatorem Malagi został początkowo pułkownik Sułkowski, wspomagany przez szefa sztabu polskiej dywizji, francuskiego adiutanta komenderującego Bertona. Sułkowski, podobnie jak Potocki, marzył jednak o powrocie do kraju, choć moŜe z nieco innych pobudek. Poprzez swoje kontakty w Księstwie uzyskał w marcu 1810 roku nominację na generała brygady i decyzję o przeniesieniu słuŜbowym do Polski i niebawem opuścił Hiszpanię. Gubernatorem Malagi został po nim Berton. W kwietniu 1810 roku kwaterę główną dywizji przeniesiono do Motril, pułk 4. pozostał w rejonie Malagi, natomiast pułk 9., prowadzony przez majora Grotowskiego, brał udział w zajmowaniu Murcji przez gen. Sebastianiego. Jak podaje Kirkor, w 4. Pułku major Zdzitowiecki sprawował dowództwo do końca maja 1810; przybył wtedy płk Tadeusz Woliński i objął komendę pułku. Woliński był
257
majorem w 1. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego, odznaczył się w czasie wojny z Austrią w 1809 r. i 16 czerwca 1809 r. otrzymał KrzyŜ Kawalerski Legii Honorowej, zaś 21 lipca 1809 r. został mianowany pułkownikiem w pułku galicyjsko-francuskim. Zdawać się mogło, Ŝe będzie dobrym dowódcą 4. Pułku w Hiszpanii. Mimo to, według Rudnickiego, źle go w pułku przyjęto, a to dlatego, Ŝe odsuwał z komendy popularnego Zdzitowieckiego. Niezadowolenie wzrosło jeszcze bardziej, gdy Zdzitowieckiego odesłano do Bordeaux na stanowisko komendanta zakładu dywizji. Dowódcą 1. Batalionu został teraz kpt. Ignacy Bronisz; szefem batalionu miał być od 14 sierpnia 1811 r. Szef 2. Batalionu Zambrzycki dostał zwolnienie z datą 28 lipca 1809 r., jednakŜe pełnił słuŜbę w pułku do początków maja 1810 r. Po jego odejściu komendę nad 2. Batalionem przekazano Feliksowi Rylskiemu, dawnemu legioniście z Włoch i kapitanowi w 4. Pułku, który dostał nominację na szefa batalionu z datą 28 listopada 1809 r. W dniu 10 października 1810 r. mianowano dla 4. Pułku drogą awansów 9 nowych kapitanów, 12 poruczników i 11 podporuczników. Wskazuje to, jak bardzo był zdekompletowany korpus oficerski tego pułku43. Taka była sytuacja w przededniu bitwy pod Fuengirolą. Relacje o bitwie krąŜyły później wśród polskich Ŝołnierzy z ust do ust i jej przebieg wyglądał w nich rozmaicie. To takŜe dobry przykład jak fakty, które nie są znane z pierwszej ręki, łatwo ulegają przeinaczeniu, szczególnie w pamiętnikach. Oto co zanotował podporucznik 9. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego Stanisław Broekere: „W Grenadzie odpoczywaliśmy spokojnie po tak silnej walce [pod Basa]. Kwatery nasze były od północy dobrze strzeŜone, a zatem nie mieliśmy potrzeby obawiać się nieprzyjaciela, lecz za to od strony południowej byliśmy 43
Ibidem, s. 44.
17 — Fuengirolą 1810
258 znowu niepokojeni, o czem niŜej nadmienię. Jednocześnie zebrało się 1.500 Anglików, którzy przyŜeglowali na przylądek Fiungirola niedaleko Malagi, pod dowództwem angielskiego jenerała brygady i tam się obwarowali. Skutkiem tego jedna część 4. Pułku polskiej piechoty naszej dywizji wyruszyła pod dowództwem zacnego naszego kapitana Młokosiewicza, który zniszczył obwarowanie i z męŜną swoją odwagą połoŜył takowych wielu trupem a generała angielskiego, który został ugodzony bagnetem w udo, i 500 Ŝołnierzy z pięciu oficerami zabrał do niewoli. Z reszty pozostałych Anglików wielu ratowało się ucieczką w czółnach, wielu zaś rzuciło się wpław do wody, aby jak najprędzej mogli się dostać do okrętów u brzegu morza stojących, pozostawiając na lądzie armaty, które przez nas zabrane zostały. Zamiary Hiszpanów jak zwykle będących w zmowie z Anglikami i mieszkańcami, aby nas w Grenadzie napaść w celu wypędzenia z Andaluzji, spełzły na niczym. Po przybyciu do Grenady wykomenderowano 3. Kompanię naszego batalionu do fortecy Alhambra, w celu dopełnienia słuŜby, aŜeby Hiszpanów spod Basa i Anglików spod Fiungirola w niewolę wziętych mieć pod ścisłą straŜą"44. I jeszcze jedna relacja pamiętnikarska — Józefa Rudnickiego, innego polskiego oficera 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego w Hiszpanii45. „W tym to właśnie czasie, wykomenderowanym został kapitan z pułku 4go piechoty Młokosiewicz, w sto pięćdziesiąt ludzi, celem zajęcia i bronienia w razie potrzeby forteczki nazwanej po hiszpańsku Fuengerola (Fanherola). Mały ten zamek leŜy między Malagą a Gibraltarem przy brzegu morza Śródziemnego, odległy od Malagi o 8 mil 44
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 71. Rudnicki Józef, ur. 19.3.1782, por. adj. 4. p., mian. kpi. 10.10.1810, kontuzjowany 28.11.1812 nad Berezyną, mian. k. L.H. 23.10.1813, w 1814 wrócił do kraju jako kpt. p. nadw. Autor pamiętników. Zmarł 30.1.1849. 45
259 drogi. Anglicy dowiedziawszy się, Ŝe mała liczba Ŝołnierzy polskich broni zamku tego, a Ŝe im pod tą cytadelą najdogodniej było barkować i towary swoje bez cła w głąb kraju hiszpańskiego wysyłać, przeznaczyli swego jenerała Blayney w cztery tysiące wojska prócz brygantów, z 6-ma sztuk armat i zlecili mu zdobyć, koniecznie im podówczas potrzebną Fanherolę. Od świtu dnia 14 października 1810 roku, do ciemnej nocy bombardowano tak z morza jak z lądu do tej małej twierdzy i po kilkakroć razy wzywano Młokosiewicza do poddania się. Propozycje te waleczny kapitan ciągle odrzucał i męŜnie broniąc się, przystępu do zamku niedozwalał. W tern kiedy słońce dzienne czarnym kirem się pokryło, a następnie noc ciemna szturmu nieprzyjaciołom dopuścić juŜ nie dozwoliła, nakoniec kiedy juŜ strzelanie zupełnie ustało i Anglicy, niezwyczajni na lądzie, twardym snem zasnęli, wtenczas to porucznik z półku 4go Eustachy Hełmicki, stojąc na obserwacji w mieście Mijas o milę drogi od Fanheroli odległego, chcąc przekonać się czyli zamek wziętym juŜ nie został, zwłaszcza nie słysząc Ŝadnych w porze nocnej strzałów, razem w zamiarze dania, jeŜeli być moŜe, Młokosiewiczowi pomocy, jak i zdania gubernatorowi Malagi dokładnego w tej mierze raportu, udał się ze swym oddziałem kamienistą wazką droŜyną, po której się woda z gór na dolinę sączyła, celem dotarcia jak moŜna było najbliŜej fortecy. Noc ciemna przeprowadziła go środkiem śpiących Anglików aŜ pod mury Fanheroli, przez ćo oddział swój złoŜony z 60 walecznych Ŝołnierzy, przed świtem z oddziałem Młokosiewicza połączył. Dnia następnego, to jest 15 października 1810, tenŜe waleczny porucznik wziąwszy z sobą 90 Ŝołnierzy na ochotników, z bagnetem w ręku na usypaną baterję przez Anglików, obsadzoną sześcioma sztuk armat i mocnym bataljonem, pod okiem ich wodza lorda Blayney, z wrodzoną odwagą uderzył i jak męŜnemu Polakowi przystoi, takową zdobył. Podoficer Zakrzewski, zbyt jeszcze
260 podówczas młody, z kilkoma Ŝołnierzami dostawszy się do armat nieprzyjacielskich, szybko je w stronę skupiających się obrócił i dając ognia, Ŝycia ich własnemi kulami pozbawiał. Do tego jeszcze szef bataljonu z półku naszego Ignacy Bronisz, przybywszy ze swego posterunku z miasteczka Alaurin, do miasta Mijas, skąd dostrzegł, Ŝe oddziały Młokosiewicza i Hełmickiego zostają w niebezpieczeństwie, w 200 Ŝołnierzy z półku 4go księstwa Warszawskiego i 80 dragonów z półku 21 Francuzów, na miejsce bijących się w pomoc im w sam czas przybył, z oddziałami kapitana Młokosiewicza i porucznika Hełmickiego połączył się i do kompletnego w dniu tym zwycięztwa wielce się przyłoŜył. Prócz wielu zabitych, rannych, w morzu potopionych Anglików, samego jenerała lorda Blayney, naczelnie tą wyprawą dowodzącego, kilkunastu oficerów wyŜszych i niŜszych stopni, przeszło 400 Ŝołnierzy i sześć sztuk armat, waleczni Polacy na placu boju zabrali. Za odznaczenie się w tej akcji, oficerowie następne nagrody uzyskali: Szef bataljonu Bronisz, kapitan Młokosiewicz, porucznicy Osiecki i Peti zostali ozdobieni krzyŜami legji honorowej, ranny zaś porucznik Hełmicki, który najwięcej męztwa w bitwie pod Fanherola okazał, awansował na stopień kapitana i męŜne piersi jego krzyŜem legji honorowej ozdobione zostały"46. Przyjrzyjmy się teraz, jak wyglądała bitwa w relacjach jej głównych bohaterów.
46
Pamiętniki Józefa Rudnickiego, zawarte w „Piśmie Zbiorowym Wileńskim na rok 1862", s. 82.
Rozdział 10 BITWA O FUENGIROLĘ
Nie sposób wyobrazić sobie nic bardziej malowniczego i dziwnego niŜ okolica Malagi. MoŜna by rzec, Ŝe to Afryka: olśniewająca biel domów, morze barwy ciemnego indygo, mocne nasycone światło — wszystko sprzyja tej iluzji. Teofil Gautier1
Taka była sceneria wydarzeń, które rozgrywały się w połowie października 1810 roku, kiedy to upalne lato przechodzi w łagodną jesień, urozmaiconą niekiedy kaprysami pogody — tak tu oczekiwanymi ulewnymi deszczami, na zmianę z dającym się jeszcze we znaki południowym słońcem, a potem nocnym chłodem. Od lutego 1810 Dywizja Polska stacjonowała w okolicach Malagi. Były to 4., 7. i 9. pułki piechoty Księstwa Warszawskiego — w sumie ponad 6000 Ŝołnierzy, w tym kompania artylerii i kompania saperów. Do tego dochodziło około 700 Ŝołnierzy z Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Gubernatorem miasta był ksiąŜę Sułkowski, zanim odwołano go do kraju, a właściwie zanim sam postarał się o odwołanie. Sułkowski, najwyŜszy rangą
1
Teofil G a u t i e r , PodróŜ do Hiszpanii, PIW, Warszawa 1979, s. 211.
262 polski oficer w Dywizji Księstwa Warszawskiego, uwaŜał zresztą, Ŝe wojna w Hiszpanii jest juŜ praktycznie zakończona. Polacy, najwyraźniej zadowoleni z pobytu nad brzegiem Morza Śródziemnego, ciągle jednak zajęci byli zwalczaniem niedobitków hiszpańskich, wspomaganych przez Anglików. Broekere wspomniał: „Prędzej aniŜeli mogliśmy się spodziewać, zostaliśmy przeniesieni znad Tagu na brzegi Morza Śródziemnego. Formowanie się wojska hiszpańskiego w tej okolicy zupełnie ustało, chociaŜ wojna nie była jeszcze ukończona. Niedługo jednak było nam dane odpoczywać na wygodnych kwaterach po trudach i znojach wojennych, gdyŜ Hiszpanie usiłowali zebrać znaczną liczbę guerillasów w celu dalszego prowadzenia wojny. Były tam wysokie góry na pobliŜu morza, a oprócz tego Anglicy, którzy znając zamoŜność mieszkańców starali się liczbę guerillasów powiększać dostarczaniem całkowicie uzbrojonych pułków na okrętach wraz z zapasami dla takowych, co im wielkiego nie robiło trudu z powodu bliskości miejsca. Gdyby podobne partie przybywały Hiszpanom na pomoc w czasie tylu potyczek, wtedy ponieślibyśmy daleko większe straty. Ale w tamtej chwili nie obawialiśmy się tego, gdyŜ ilekroć ujrzeli nas, natychmiast rozpierzchali się na wszystkie strony, co łatwem było do przewidzenia w pułkach składających się z rozmaitej zbieraniny"2. Polskie oddziały operowały pomiędzy Malagą a Gibraltarem, trzymając w szachu miejscową ludność i bacząc. aby na wybrzeŜu nie wylądował kolejny desant brytyjski, który miał wywołać dywersję i wiązać jak największe ilości francuskich Ŝołnierzy. Chodziło o to, aby Francuzi zmuszeni zostali do angaŜowania swoich jednostek jak najdalej obleganego przez nich Kadyksu. Kadyks był w tym momencie siedzibą władz hiszpańskich i symbolem oporu przeciwko najeźdźcom, a jego zdobycie stanowiłoby dla 2
Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki..., op.cit., s. 64.
263 Francuzów duŜy prestiŜowy sukces, nie mówiąc juŜ o tym, Ŝe wzięcie do niewoli przywódców hiszpańskich mogłoby mieć wpływ na szybsze zakończenie wojny. Po Trafalgarze do portu w Kadyksie schroniła się resztka floty francuskiej i została tam zablokowana przez Anglików. Gdy zmieniły się sojusze, flota w końcu poddała się połączonym siłom angielsko-hiszpanskim, a załogi trafiły do niewoli. Jednym z celów oblęŜenia Kadyksu przez 1. Korpus marszałka Victora było takŜe uwolnienie francuskich załóg. W okolicy Malagi operował natomiast 4. Korpus generała Sebas-tianiego, którego połowę stanowiły wspomniane wyŜej jednostki polskie. Kilka polskich oddziałów pełniło słuŜbę garnizonową w nadmorskich miejscowościach. Jeden z nich stacjonował na zamku Sohail, połoŜonym nieopodal małej rybackiej wioski Fuengiroli3. Jak pisał Wojciechowski: „W Hiszpanii kaŜden z nas był tylko panem tej stopy ziemi, na której stał chwilowo. Garnizony zosta wionę dla utrzymania mieszkańców w posłuszeństwie ustawiczną prowadziły wojnę; były zmuszone sypać fortyfikacje ku własnej obronie lub naprawiać dawne zamki, przez Rzymian lub Maurów w tym celu w górach stawiane*'4. Takie obsadzenie szeregu punktów w terenie dawało złudne poczucie panowania nad tym terenem, na którym grasowali partyzanci, a załoga nie wychylała nosa poza bramy. „Czasem nieszczęśliwy oficer skazany był na przepędzenie tygodni, a nawet miesięcy, z oddziałem 30—50 ludzi 3
Miejsce znane od czasów fenickich jako Suel, Suhayl, Sohail, później jako Font-Jirola. W czasach arabskich zbudowano zamek na wzgórzu dominującym nad okolicą w ramach serii nadmorskich straŜnic chroniących wybrzeŜe przed piratami. Okolica ponownie zasiedlona w XVII wieku. Zamek odbudowany w 1745 roku i wykorzystywany jako straŜnica. 4 Kajetan W o j c i e c h o w s k i , Pamiętniki moje..., op.cit., s. 59.
264
w odosobnionym domu, zamienionym na redutę. Odcięty od reszty świata, nie mógł liczyć na nikogo oprócz siebie. W kraju, gdzie kaŜdy człowiek, którego się spotykało lub który nas widział nie będąc widzianym, był wrogiem lub szpiegiem; gdzie trzeba było rozciągać nadzór nad kaŜdym zakrętem drogi, nad kaŜdym pagórkiem, nad kaŜdym rozdołem, nad kaplicami i nad pustelniami tak licznemi w hiszpańskich górach, nad miejscami przeznaczonemi dawniej na modlitwę a dziś na zasadzki; gdzie dym karabinowych strzałów zastępował dymy kadzielnic, trzeba było dostarczać eskorty kuryerom, robić bezustannie niebezpieczne wycieczki dla zdobycia Ŝywności, a nawet wody moŜliwej do picia. PołoŜenie tych komendantów placówek porozstawianych po górach podobne było do połoŜenia człowieka siedzącego na baryłce prochu jak na minie, od której lont był w ręku nieprzyjaciela. JeŜeli nie wyleciał w powietrze, nie poczytywano mu tego za zasługę; jeŜeli wyleciał — przypisywano mu zawsze winę"5. Taką placówką był właśnie zamek Sohail na skraju Fuengiroli, górujący nad okolicą, a równocześnie strzegący przeprawy przez połoŜoną poniŜej rzekę Rio Fuengirola na drodze do waŜnej strategicznie Malagi. Załogę zamku stanowiła kompania grenadierów — 150 ludzi 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego pod dowództwem kapitana Franciszka Młokosiewicza. W pobliskiej Fuengiroli znajdował się zakład zaopatrzenia dla oddziałów francuskich oblegających Hiszpanów w Marbelli. W Mijas i Al-haurin stacjonowały polskie załogi, składające się z Ŝołnierzy z dwu kolejnych kompanii 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego. Pomiędzy tymi punktami, wyznaczającymi stan francuskiego posiadania w okolicach Malagi, rozciągała się ziemia niczyja. Aktywność party zantów była w tym miejscu i w tym czasie niewielka, 5
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 41.
265 choć Anglicy robili wszystko, aby zmienić ten stan rzeczy. Usytuowanie polskiej piechoty, która niemal bosymi nogami przebyła drogę do Malagi, a po drodze jej szeregi przerzedziły się znacznie w wielu bitwach, uwaŜano ze swoistego rodzaju wypoczynek. Tak teŜ chyba traktowali to polscy piechurzy, lekcewaŜąc słuŜbę wartowniczą w niedzielny poranek 14 października 1810 roku. Anglicy juŜ dawno zastanawiali się, w jaki sposób odciąŜyć oblegany przez Francuzów Kadyks. Za najskuteczniejszy sposób odciągnięcia sił francuskich spod Kadyksu uznano, jak juŜ wspomnieliśmy, wysadzanie brytyjskich desantów w róŜnych miejscach wybrzeŜa Andaluzji6. Pod koniec lata 1810 Anglicy, w porozumieniu z władzami hiszpańskimi w Kadyksie, opracowali plan zajęcia Malagi. Jego autorami byli gubernator Gibraltaru, generałlejtnant sir Colin Campbell, i admirał sir Charles Penrose, a wykonawcą lord Andre w Thomas Blayney. Plan był bardzo prosty i chodziło w nim o to, aby wywabić z Malagi francuski garnizon, a następnie desantem z morza zająć miasto. Pierwszym etapem miało być więc zaatakowanie jakiegoś strategicznie mniej waŜnego garnizonu na wybrzeŜu. W grę wchodził połoŜony ok. 40 km od Malagi zamek Sohail w Fuengiroli, chociaŜ z pamiętników Blay-neya moŜna wysnuć wniosek, Ŝe decyzję o wyborze miejsca desantu podjęto w ostatniej niemal chwili. Z pewnością rozwaŜano róŜne warianty całego przedsięwzięcia. Lądowanie Anglików miało wywołać takie zamieszanie, które skłoniłoby znajdujące się w Maladze i okolicy oddziały Sebastianiego do udania się na odsiecz oblęŜonej załodze. Komunikacja na wybrzeŜu -Malagi była dość uciąŜliwa — z jednej strony pasterskie ścieŜki na wzgórzach, a z drugiej nadbrzeŜne drogi łączące rybackie wioski. Drogi prowadzące w głąb kraju były jeszcze 6
Andre w B l a y n e y , Wspomnienia, t. 1, r. 1.
266
trudniejsze, bo prowadziły przez góry, ale odsiecz mogła nadejść nie tylko z Malagi, lecz takŜe z innych połoŜonych na wybrzeŜu garnizonów. Pieszy posłaniec z zamku mógł dotrzeć z wiadomością o angielskim ataku w ciągu jednego dnia. Atak brytyjskiej eskadry mógł zostać takŜe zauwaŜony z któregoś z francuskich punktów obserwacyjnych, połoŜonego w górach. Odsiecz mogła w najlepszym wypadku dotrzeć po dwóch dniach. Na ten manewr postanowiono przeznaczyć dwa—trzy dni, a potem, kiedy juŜ widoczna będzie forpoczta oddziałów francuskich, naleŜało sprawnie załadować się z powrotem na okręty i licząc na sprzyjający wiatr popłynąć w kierunku pozbawionej osłony wojskowej Malagi. Zakładano, Ŝe ludność miasta, której Francuzi i Polacy dali się mocno we znaki, rabując i zabijając wielu obrońców, udzieli Anglikom wsparcia. Liczono takŜe na szczupłość oddziałów francuskich w całym rejonie. Szacowano, Ŝe Sebastiani ma zaledwie ok. 900 Ŝołnierzy w garnizonach rozrzuconych od Rondy do Malagi, trzymających w szachu miejscowych górali serranos — potencjalnych partyzantów. Z tego miało być tylko 240 Ŝołnierzy francuskich, a reszta to oddziały cudzoziemskie, które Anglicy uwaŜali za mniej wartościowe. Niebawem jednak musieli zmienić zdanie... Z garnizonu brytyjskiego na Gibraltarze przeznaczono do działań desantowych: cztery kompanie z 2. Batalionu 89th Foot — pułku brytyjskiej piechoty (razem 10 oficerów i 343 szeregowych; oddział — jak to nazwano — cudzoziemskich dezerterów z armii francuskiej (17 oficerów i 492 szeregowych); oddział artylerii British Gunners (3 oficerów i 66 szeregowych) oraz 60 Ŝołnierzy odkomenderowanych do obsługi kanonierek. NaleŜy zwrócić uwagę, Ŝe pułk angielski składał się w tym czasie z dwu batalionów, podobnie jak francuski, ale miał 10 kompanii po 100 Ŝołnierzy, czasem mniej; stąd cztery kompanie Blayneya mogły w istocie mieć niewiele
267 ponad 300 Ŝołnierzy. Stosowano zasadę, Ŝe do walki na kontynencie wysyłano tylko jeden batalion, podczas gdy drugi zostawał w koszarach. Bataliony wysłane do Hiszpanii były uzupełniane Ŝołnierzami z batalionu pozostawionego w kraju. Wiele batalionów walczących poza Anglią nie miało pełnych stanów; czasem liczyły po niespełna 500 Ŝołnierzy. KaŜdy pułk miał swój numer i nazwę najczęściej hrabstwa, w którym był formowany. Piechurzy umundurowani byli w tradycyjne czerwone kurtki, białe spodnie oraz czaka. Pułk 89. piechoty desantowej nie nosił nazwy hrabstwa, a nieoficjalnie nazywano go „Ogarami Blayneya". 1. Batalion 82. Pułku Piechoty, który dołączył później, nosił nazwę Prince of Wales Volunteers i liczył 932 Ŝołnierzy. Z Ceuty, miasta garnizonowego połoŜonego na drugim brzegu Morza Śródziemnego, zamierzano włączyć Ŝołnierzy z hiszpańskiego pułku piechoty Imperial de Toledo7 w sile 4 kompanii, czyli 20 oficerów i 630 podoficerów i szeregowych. Do działań pod Fuengirolą Brytyjczycy planowali zatem uŜycie 1641 Ŝołnierzy, wzmocnionych później o kolejny batalion, czyli 932 Ŝołnierzy z 82. Pułku Piechoty brytyjskiej, a do tego — teoretycznie — dochodziły liczne załogi okrętów ekspedycji. Zdaniem Mariana Kujawskiego, była to siła całkiem powaŜna w okresie kiedy armia brytyjska na głównym teatrze wojny nie przekraczała 25 000 ludzi i zarówno gen. Campbeil, jak i sam Blayney uwaŜali ją za wystarczającą do zajęcia Fuengiroli, a następnie uderzenia na Malagę8. Zatrzymajmy się przez chwilę przy sformułowaniu „dezerterzy z armii francuskiej". Oddział ten składał się, jak wynika z pamiętników lorda Blayneya, z Niemców, 7
Pułk piechoty liniowej Imperial de Toledo składał się z 3 batalionów, łącznie 1600 Ŝołnierzy. 8 Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op.cit., s. 188.
268 Włochów i... Polaków (w sumie 509 osób). W tej wojnie była taka praktyka, Ŝe wziętych do niewoli jeńców albo zabijano, jeŜeli byli ranni i dostali się w ręce Hiszpanów, albo trzymano na słynnych „pontonach" albo wreszcie wcielano do własnej armii. I taki los spotkał wielu Polaków, niekoniecznie dezerterów. Byli po prostu zmuszani do słuŜby w armii brytyjskiej. Czy zawsze jednak zmuszani... Nie moŜna ukrywać faktu, Ŝe wielu Polaków walczących w Hiszpanii po prostu dezerterowało w rozmaitych okolicznościach. O rekrutacji jeńców polskich do armii brytyjskiej pisze szerzej Stanisław Kirkor: „Pisząc o jeńcach polskich w Anglii nie mogłem pominąć tych uwag o armii brytyjskiej, gdyŜ dla wielu z nich niewolą nie były więzienia czy pontony, ale wtłoczenie w szeregi takiej właśnie armii. Trzeba jednak zaznaczyć, Ŝe Polacy z reguły nie byli wcielani do pułków formowanych w W. Brytanii z miejscowych «ochotników» lecz szli do pułków cudzoziemskich. Tam ich kolegami byli Niemcy, Szwajcarzy, Włosi, Portugalczycy, Holendrzy, róŜni przybysze z Korsyki, Bałkanów itp., których bieda domowa lub złudne obietnice agentów rekrutacyjnych zapędziły w szeregi angielskie. Ci agenci poszukiwali takŜe kandydatów na angielskich Ŝołnierzy wśród polskiej ludności. MoŜliwe, Ŝe ten element cudzoziemski był lepszym dla polskich jeńców towarzystwem niŜ brytyjscy «ochotnicy», ale cięŜar słuŜby i metody utrzymania dyscypliny były w pułkach cudzoziemskich inne niŜ w brytyjskich. Polscy jeńcy byli werbowani do słuŜby wojskowej zaraz po wzięciu do niewoli, czy to na Jamajce, czy na Sycylii i Malcie, czy w Hiszpanii lub na Jawie. Ci którzy oparli się werbunkowi, po cięŜkich przejściach w więzieniu czy na pontonach angielskich zgłaszali się ochotniczo do wojska angielskiego, myśląc niewątpliwie, Ŝe będzie to mniejsze zło. Przyzwyczajeni w swej wojaczce do innych
269 towarzyszy broni i do innego systemu dyscypliny, pewnie nieraz Ŝałowali tej decyzji. Niestety, była nieodwracalna. Rekrutacja angielska wśród jeńców polskich czy innych nie była w owych czasach czymś niezwykłym. Legiony polskie powstały w duŜej mierze z rekrutacji wśród jeńców austriackich, był to jednak wypadek specjalny odtwarzania wojska narodowego. Francja rewolucyjna nie szukała Ŝołnierzy wśród jeńców obcych narodowości, natomiast w późniejszych latach Napoleon zezwalał na taką rekrutację"9. W kaŜdym razie w bitwie pod Fuengirolą Polacy — paradoks historii — walczyli po obu stronach. Na pewno wiedzieli, przeciwko komu walczą, i to niewątpliwie miało wpływ na osłabienie ich zapału bojowego. Lord Andre w Thomas Blayney, dowódca desantu, miał 40 lat i stał u szczytu swojej kariery wojskowej. Wstąpił do wojska w roku 1789, a w roku 1798 jako podpułkownik wyróŜnił się przy pacyfikacji Irlandii, gdzie jego pułk uzyskał miano „Ogarów Blayneya". W roku 1810 mianowany generałem-majorem, uzyskał przydział do Hiszpanii. Podobno zamęczał gubernatora Gibraltaru gen. Colin Cam-pbella, planami czynnego wystąpienia przeciw Francuzom i kiedy zdecydowano się na zaatakowanie Malagi, został mianowany dowódcą przygotowanej ekspedycji. Blayney dysponował znaczną siłą, przewyŜszającą wielokrotnie liczbę polskich Ŝołnierzy w Fuengiroli, a takŜe załogę Malagi. Wszystko to dawało podstawy do optymizmu i zakładano, Ŝe cała wyprawa będzie czymś w rodzaju weekendowego pikniku. Anglikom wydawało się, Ŝe w powodzeniu ekspedycji przeszkodzić mógł tylko przeciwny wiatr na morzu, ale takie ryzyko uznano za minimalne. Dlaczego wybrano połowę października na czas zaplanowanego desantu? OtóŜ, poza względami militarnymi, zadecydowały względy klimatyczne. W Andaluzji upalne lato trwa od czerwca do 9
Stanisław Kirkor, Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803—1814, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981, s. 32.
270
końca września. Nikt o zdrowych zmysłach nie planuje prowadzenia działań wojennych, gdy temperatura dochodzi do 40 stopni w cieniu. Przez ten okres nie pada tu ani kropla deszczu. Człowiek ocieka w ciągu dnia potem i szuka cienia, a nie walki. Noce takŜe nie dają większego wytchnienia. Największe upały ustają dopiero na początku października i daje się juŜ oddychać. Zaczyna nieźle wiać i poprawiają się warunki Ŝeglugi. Pierwsze deszcze spadają mniej więcej w połowie miesiąca, ale jest nadal ciepło. Temperatura wynosi ok. 20—25 stopni w dzień, a w nocy jest juŜ chłodniej. Tak jest mniej więcej do końca roku i w takim okresie moŜna myśleć o prowadzeniu wojny. Zanim eskadra wyruszyła z Gibraltaru, co było zaplanowane na czwartek 11 października, skontaktowano się z brytyjskim oficerem łącznikowym, Millerem, który podtrzymywał kontakty z miejscową ludnością na wybrzeŜu i prowadził agitację antyfrancuską. Obawiano się, Ŝe mieszkańcy Andaluzji mogą w końcu ulec wpływom francuskim. Miller miał przyprowadzić na miejsce desantu 24 muły do transportu armat i przekazać broń miejscowym chłopom, aby zachęcić ich do partyzantki. Broń dostarczył na wybrzeŜe slup „Sparrowhawk". W skład ekspedycji obok „Sparrowhawk" z 18 działami wchodziły takŜe: fregata „Topaz" (38 dział), 3 brygi oraz 5 kanonierek i statki transportowe. Później Anglicy dostali posiłki na pokładzie okrętu liniowego trzeciej klasy „Rodney"10, 10
We flocie brytyjskiej okręty podzielono na kilka klas (rang) w zaleŜności od wielkości i ilości dział. Okręty liniowe 1 klasy miały 110 dział, okręty II klasy od 90 do 110, III klasy 80-90; starsze jednostki miały 74 działa, IV klasy 60-80, okręty V klasy 60, ale okręty o 50 działach wyłączono juŜ z klasyfikacji liniowej i określano mianem krąŜowników. Fregaty miały zwykle ok. 30 dział. Jeszcze mniejsze były brygi, szkunery itp.. uŜywane jako okręty łącznikowe, zaopatrzeniowe itp. Korwety, jednostki dwumasztowe, miały juŜ tylko kilkanaście dział. Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, Puls, Londyn 1995, s. 24.
271 mającego 74 działa na dwóch pokładach, 650 osób załogi oraz 1750 ton wyporności. Pod Funegirolę przypłynęła teŜ fregata „Circe" z 32 działami i załogą ok. 250 ludzi oraz bliŜej nieokreślona hiszpańska jednostka obserwacyjna, prawdopodobnie z Kadyksu. Było to spore przedsięwzięcie, które zaleŜało od dobrej koordynacji wielu czynników, w tym pogody. Całością operacji morskiej kierował komodor Henry Hope, kapitan marynarki JKM, co oznaczało jednak, Ŝe ekspedycja miała podwójne dowództwo, a z wcześniejszych doświadczeń wiadomo było, Ŝe nieporozumienia między armią a marynarką i tarcia w dowodzeniu były w takich sytuacjach bardzo prawdopodobne. Siły morskie nie miały uczestniczyć w operacji lądowej — ich zadaniem było przewiezienie oddziałów desantowych i zabezpieczenie transportu. Piechota morska wchodząca w skład załóg okrętów miała pozostać na pokładach. Tym samym załóg okrętów, z wyjątkiem 60 Ŝołnierzy odkomenderowanych na kanonierki, praktycznie nie moŜna brać pod uwagę, jeŜeli chciałoby się podkreślać druzgocącą liczebną przewagę Anglików. Początkowo eskadra popłynęła do hiszpańskiej Ceuty. Tu Blayney skontaktował się z brytyjskim rezydentem genera-łem-majorem Frazerem i poprosił go o zorganizowanie załadunku hiszpańskiego regimentu, co jednak, jak się okazało, nie było z rozmaitych względów takie proste. Frazer nie okazał większego entuzjazmu; Blayney musiał zwrócić się o pomoc bezpośrednio do hiszpańskiego gubernatora i z nim wynegocjować udział hiszpańskich wojsk w ekspedycji. Blayney zauwaŜył, Ŝe Hiszpanie z Ceuty byli nastawieni do Anglików wyjątkowo podejrzliwie i choć siły generała Frazera składały się tylko z jednego batalionu piechoty, to jednak Hiszpanie usunęli działa z górującej nad miastem cytadeli, w której ten batalion stacjonował. W końcu dokonano przeglądu i załadowano na okręty część hiszpańskiego pułku Toledo — zgodnie z ustaleniami
272
łącznie 650 Ŝołnierzy z oficerami. Okazało się wtedy, Ŝe wśród hiszpańskich Ŝołnierzy panuje niezadowolenie, poniewaŜ w dzień postny, czyli piątek, wydano im mięso, a do tego jednostka ta najpierw wymagała dozbrojenia, bowiem uszkodzone było 148 karabinów, a Ŝołnierze nie mieli w ogóle amunicji... Hiszpański dowódca tymczasem twierdził, Ŝe oddział ma kompletne wyposaŜenie, w co oczywiście Blayneyowi, znającemu niedbalstwo Hiszpanów, trudno było uwierzyć. Znowu musiał zwrócić się do gubernatora, aby dostarczono przynajmniej amunicji do hiszpańskich muszkietów. Reszta oddziału, która miała uszkodzoną broń, dostała muszkiety i amunicję z angielskiego arsenału. Po dokonaniu uzupełnień konwój odpłynął w stronę wybrzeŜa Andaluzji. Po drodze do eskadry dołączyła kanonierka z Gibraltaru. Jej dowódca, kapitan marynarki Basil Hall, wręczył lordowi Blayneyowi list od gubernatora Gibraltaru, Camp-bella, sugerujący uderzenie na Malagę bez wstępnych manewrów. Kapitan Hall takŜe wyraŜał się bardzo optymistycznie o moŜliwości zajęcia miasta niespodziewanym wypadem, a swoją opinię oparł na informacjach. jakie uzyskał w Gibraltarze, świadczących o tym, iŜ usunięto działa na nadbrzeŜu, a garnizon był mniej liczny niŜ siły hiszpańsko-brytyjskich aliantów. Zaproponował, aby od strony lądowej Ŝołnierze odciągnęli uwagę nieprzyjaciela, podczas gdy okręty zbombardują miasto od strony wschodniej, a do Malagi zostanie w tym samym czasie skierowany desant na łodziach w celu wywołania powstania mieszkańców. W tym wypadku manewr odwracający uwagę byłby przeprowadzony pod samą Malagą, a nie w odległej Fuengiroli. Blayne> nie chciał jednak wyrazić zgody na plan kapitana Halla. tłumacząc, Ŝe nie uzyskano w tej mierze ze stron> hiszpańskiej Ŝadnych poufnych informacji. Wyraźnie wahał się i jakby pomału rezygnował z pierwotnych
273 załoŜeń. Praktycznie juŜ od tego momentu zaczął obowiązywać plan B: „Wydawało mi się skrajnie nierozsądnym ryzykować starcie z takimi siłami [francuskimi w Maladze] mając w składzie mojego oddziału w dwóch trzecich zbieraninę cudzoziemców. Z tego powodu zdecydowałem się zmierzać do niewielkiej zatoki Calle de la Morals [Cala de Mora], 1 milę na wschód od Marabeli i 2 mile na zachód od Fiangirolli, z zamiarem zaatakowania tej ostatniej. Posiadanie tej fortecy miałoby waŜne skutki dla przyszłego przebiegu zdarzeń, umoŜliwiając uzyskanie źródła pewnych i regularnych informacji, a takŜe organizację chłopstwa i moŜliwość kontroli przyległego obszaru"11. Zatem Blayney przestaje wierzyć w moŜliwość zdobycia Malagi z takimi siłami, jakimi dysponuje, wierzy natomiast, Ŝe łatwo mu pójdzie z Fuengirolą, której zaatakowanie rozwaŜano w Gibraltarze, i w ten sposób uzyska przyczółek do dalszych działań. Wydawało mu się teŜ, Ŝe likwidując punkt oporu w Fuengiroli i trzymając w szachu Malagę zapewni sobie panowanie nad całym wybrzeŜem — od Gibraltaru do Malagi. Nie zamierzał zatem tylko symulować uderzenia na Fuengirolę, lecz zdobyć zamek naprawdę. Gdyby siły francuskie istotnie zdąŜyły z odsieczą, to prawdziwa i w sumie rozstrzygająca bitwa o Malagę musiałaby rozegrać się w Fuengiroli. Po zwycięstwie wystarczyło juŜ tylko wmaszerować do miasta opuszczonego przez francuski garnizon. Nie zmienił więc kursu eskadry i płynął w kierunku Fuengiroli. Strategiczne usytuowanie Fuengiroli tak wyjaśnia w swoich wspomnieniach jej obrońca, kapitan Młokosiewicz: „PołoŜenie tego zamku robiąc go niejako kluczem do Malagi od strony Gibraltaru było na przeszkodzie handlu jaki Anglicy zawsze starali się utrzymywać, tamowało 11
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op.cit., r. 1.
18 — Fuengirolą 1810
274
dostarczenie broni i innych potrzeb dla mieszkańców znacznej części Królestwa Granady, a nade wszystko było zaporą tamującą związki pomiędzy róŜnymi oddziałami powstańców, rozszerzonymi w tych okolicach. Naczelny dowódca francuski w Królestwie Granady Jenerał Sebas-tiani, uznawszy iŜ waŜnem było zapewnić posiadanie tego zamku, przeznaczył dla niego stałą załogę z 150 ludzi z 4 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego pod moją komendą — rozkazując, aŜeby przedsięwzięto jak najspieszniejsze środki w celu poprawienia fortyfikacji miejscowych i zaopatrzenia w dostateczny zapas amuniicyi i Ŝywności"12. Zatoka La Cala Morał nieopodal zamku Sohail i wybrzeŜe w okolicy to płycizna zwieńczona piaszczystą plaŜą; gdzieniegdzie wystają z wody skały. Okręty liniowe nie mogły podpłynąć pod sam brzeg i wyładunek ludzi i sprzętu musiał odbywać się za pomocą szalup. Wejście do zatoki jest w zasadzie we wzrokowej odległości od połoŜonego na górze zamku, którego obrońcy powinni widzieć nadpływającą eskadrę, choć moŜe juŜ nie sam wyładunek oddziałów w połoŜonej dalej i osłoniętej wzgórzem zatoce. Zamiary nieprzyjaciela, jeŜeli juŜ się go zobaczyło, łatwo moŜna odgadnąć. Wygląda jednak na to, Ŝe obrońcy zamku zorientowali się w całej sytuacji znacznie później, choć z najwyŜszej baszty zamku doskonale widać całą okolicę, a w pogodny dzień nawet i Gibraltar... CzyŜby nikt nie obawiał się nieprzyjacielskiego ataku? A moŜe poranna mgła przysłaniała widok, bowiem nikt nie zauwaŜył płynącej wzdłuŜ brzegu, od strony Marbelli, eskadry brytyjskich Ŝaglowców. Na pokładzie jednego z nich, fregaty „Topaz", przechadzał się nerwowo lord Blayney, dowódca korpusu ekspedycyjnego mającego opanować Malagę. 12
Franciszek Młokosiewicz, Wspomnienia, op.cit., s. 519.
275
Operacja lądowania desantu brytyjskiego rozpoczęła się w niedzielę 14 października 1810 roku o godz. 9 rano. Okręty jednak, jak wspominaliśmy, nie mogły podpłynąć blisko do brzegu z powodu płycizny i wyładunek wojsk dokonywał się za pomocą szalup i pod osłoną kanonierek. Zajęło to wszakŜe sporo czasu, choć od strony zamku nie padł ani jeden strzał; po prostu ogień karabinów byłby na tą odległość nieskuteczny, a dział nie miał kto obsługiwać. Poza tym zatoka La Cala połoŜona jest w pewnym sensie „za rogiem*' — za wzgórzem przesłaniającym obserwatorom na zamku miejsce lądowania. Zaskoczyło to mile lorda Blayneya, który spodziewał się choć symbolicznego oporu. Na plaŜy czekał juŜ na niego brytyjski oficer łącznikowy Miller z 95. Regimentu, z grupą... 12 hiszpańskich partyzantów, co bardzo rozczarowało Blayneya. Tak naprawdę rzekomymi partyzantami byli okoliczni chłopi i przemytnicy, którzy bardziej udawali partyzantów, niŜ byli nimi naprawdę. Status partyzanta dawał bowiem pretekst do otrzymywania pomocy brytyjskiej i bezkarnego łupienia. Tacy „partyzanci" działali w Hiszpanii przez cały XIX wiek, choć juŜ na własną rękę. PoniewaŜ w skład oddziałów desantowych wchodzili Ŝołnierze wielu narodowości, zaczęto od ćwiczeń i wydania odpowiednich instrukcji. Ustalono, Ŝe wszystkie ruchy oddziałów mają się odbywać na dźwięk czterech sygnałów trąbki — do marszu naprzód, rozwinięcia się, otwarcia ognia i odwrotu. Następnie oddziały brytyjskie zaczęły posuwać się brzegiem w kierunku zamku — jeszcze bez armat, które pozostały na okrętach i wyładowano je później. Eskadra brytyjska płynęła takŜe w stronę zamku, równolegle do brzegu. Tymczasem na podgórzu zamkowym, pod osłoną dwóch wartowników, pasło się nadal bydło stanowiące aprowizację polskich Ŝołnierzy. Tu swoją chwilę mieli hiszpańscy partyzanci Millera, którzy zabili jednego, a ranili drugiego
276 polskiego wartownika i uprowadzili bydło w góry, czyli pewnie do swoich zagród albo na targ. Młokosiewicz pisze, przesadzając chyba nieco, Ŝe był to „znaczny oddział powstańców hiszpańskich"; od razu teŜ wysłał za nimi pogoń w sile 40 ludzi pod dowództwem porucznika Jana Ubysza. Działo się to prawdopodobnie koło południa. Blayney wspomina, Ŝe dotarł na podzamcze dopiero około godziny drugiej po południu, po uciąŜliwym marszu. Zajęło mu to dość duŜo czasu, choć odcinek pomiędzy zatoką, gdzie wylądował, a zamkiem moŜna pokonać marszem w pół godziny. Wygląda na to, Ŝe dopiero teraz Młokosiewicz zorientował się, o co chodzi. Wysyłając Ubysza nie widział jeszcze eskadry brytyjskiej, która wyłoniła się zza cypla, a co gorsza, niebawem skonstatował z przeraŜeniem, Ŝe w drodze pod zamek jest teŜ piechota wroga. Szybko przywołał Ubysza na zamek i wydał rozkazy do obrony. Blayney wysłał od razu parlamentariusza z wezwaniem do kapitulacji. Jego głównym argumentem miał być widok całej eskadry brytyjskiej ustawionej naprzeciwko zamku oraz rozmieszczenie piechoty w strategicznych punktach naokoło niego. Było to klasyczne rozpoznanie wstępnym bojem, na które, jak zwykle w takich wypadkach, wysłano najsłabszy oddział, czyli cudzoziemców... Blayney pisze, Ŝe z zamku otwarto od razu ogień z dział, co mija się z prawdą, bo w tym momencie działa zamkowe były pozbawione obsługi. Ta demonstracja siły nie wywołała jednak Ŝadnego wraŜenia na Młokosiewiczu i załodze zamku. Polski dowódca nie przyjął nawet parlamentariusza: „Nieprzyjaciel nie tracąc czasu rozwinąwszy swe siły i przygotowawszy się do ataku, wysłał do mnie parlamentariusza w mniemaniu, Ŝe sam widok sił tak znacznych zdoła nas nastraszyć i skłoni do poddania na pierwsze wezwanie. Nie mając myśli w Ŝadne wchodzić układy i postanowiwszy bronić do ostatniego miejsca memu
277
dowództwu powierzonemu, nie przyjąłem parlamenta-riusza. Wówczas nieprzyjaciel zawiedziony w nadziei opanowania bez Ŝadnej straty zamku Fuengirola, postanowił opanować go mocą"13. Młokosiewicz nawet przez moment nie myślał o wydaniu twierdzy Anglikom. Polacy byli tu po to, aby walczyć, i podobnie jak innym polskim oddziałom w Hiszpanii, nigdy by im nie przyszedł do głowy pomysł kapitulacji, nawet w obliczu tak zdecydowanej przewagi sił nieprzyjaciela. Po prostu nie mieściło to się w ich sposobie myślenia... Byłaby to zresztą zdrada według obowiązującego w armii Księstwa Warszawskiego francuskiego wojskowego kodeksu karnego. Pod pojęciem zdrady zaklasyfikowano w nim kilkanaście moŜliwych zachowań w czasie wojny. Niektóre z nich dotyczyły działań, którym towarzyszyło wyraźne porozumienie z nieprzyjacielem — np. wydanie mu magazynów, zatajenie informacji o nim itp. Odrębną kategorię stanowiły zachowania na polu bitwy, wynikające z braku odwagi lub determinacji w walce. Oficerom armii napoleońskiej stawiano pod tym względem wysokie wymagania. Za zdradę uznawano takŜe hańbiącą kapitulację — czyli kaŜdy przypadek złoŜenia broni. Dowiedziona wina oznaczała w takich przypadkach wyrok śmierci14. Sam zamek połoŜony jest, jak wspomnieliśmy, na wzgórzu wysokości 30—40 metrów. Od morza i pobliskiej rzeki Rio Fuengirola dzieli go kilkadziesiąt kroków i wysoka, porośnięta drzewami i krzakami skarpa. Dalej, za rzeką, biegła na wschód droga do wiosek Fuengirola i Los Boliches i dalej do Malagi. Z murów zamkowych widać od wschodu łańcuch górski Sierra Nevada. Atak od strony Malagi i morza byłby niemoŜliwy i w sumie bezsensowny. 13
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 520. Jarosław C z u b a t y , Zasada dwóch sumień. Normy postępowania i granice kompromisu politycznego Polaków w sytuacjach wyboru (1795-1815), Wyd. Neritom, Warszawa 2005, s. 352. 14
278 Natomiast od strony zatoki La Cala Morał wzgórze zamkowe wznosi się łagodnie; moŜliwy jest tam atak piechoty i ustawienie artylerii- Na zachód i północ od zamku ciągnie się pasmo wzgórz, coraz wyŜszych w miarę oddalania się od morza. Stanowią one fragment pasma górskiego Sierra de Ronda. Na wzgórzu od strony północnej widoczna była „biała"15 wioska Mijas, połoŜona ok. 6 km na północ od Fuengiroli, a jeszcze nieco dalej, juŜ w niewidocznej z zamku dolinie, znajdowała się kolejna wioska — Alhaurin el Grandę. Rzeka nad samym morzem jest bardzo płytka, czasem wręcz zanika i moŜliwe jest wtedy przejście suchą nogą, szczególnie latem. Przybiera podczas jesiennych deszczów, ale i tak moŜna ją pokonać w bród przy samym ujściu do morza. Połączenia z górskimi miejscowościami to raczej górskie ścieŜki dla pasterzy niŜ drogi z prawdziwego zdarzenia. Niektóre ich fragmenty zachowały się jeszcze teraz i moŜna je zobaczyć jadąc szosą do Mijas. Zamek ma kształt nieregularnego wielokąta. Pierwsza, zachowana do dziś baszta zbudowana została jeszcze w czasach arabskich, prawdopodobnie w VII w., i stanowiła jedną z wielu wieŜ straŜniczych na wybrzeŜu. Ostatnie wykopaliska odkryły ślady wcześniejszych fortyfikacji z III wieku, z okresu fenickiego. W kolejnych wiekach dobudowano następne baszty i przekształcono zamek w twierdzę wojskową. Była to typowa średniowieczna forteca, juŜ wówczas zaniedbana i wymagająca solidnego remontu. Ostatni remont przeprowadzono mniej więcej w połowie XVIII w., kiedy to od strony drogi do Marbelli zbudowano prosty mur pomiędzy dwoma bastionami, pomijając trzeci, i w ten sposób skrócono mury. Nowy mur miał tylko strzelnice dla piechoty, bez moŜliwości ustawienia dział na parapecie. Była to najsłabiej umocniona strona zamku, ale... pozostała w stanie niemal nienaruszonym do dziś, co 15
Biała — z powodu białego koloru domów.
279 wskazuje na to, Ŝe prawdopodobnie jej ostrzał był z jakiś względów utrudniony. Baszty i mury zamku zbudowane, a raczej budowane były na przestrzeni wieków z rozmaitego materiału, w zaleŜności od okresu — kamienia i płaskich cegieł wiązanych wapnem. Najgrubsze mury były od strony morza, skąd atak był najbardziej prawdopodobny, choć wcale nie jest pewne, czy ewentualnym napastnikom często udawało się podpłynąć tak blisko brzegu, aby oddać skuteczną salwę. Tam teŜ ustawiono baterię armat, którą moŜna oglądać do dzisiaj. Ten odcinek murów jest zresztą najlepiej zachowany, co wskazuje na to, Ŝe mało komu udawał się skuteczny ostrzał artyleryjski z tej strony. Mury od strony gór były daleko słabsze i bardziej zamykały całość, niŜ mogłyby słuŜyć skutecznej obronie. Mury, grube czy cienkie, stare i nowe, i tak w końcu rozkruszą się pod ogniem artylerii. Wszystko jest tylko kwestią taktyki i czasu, no i oczywiście skuteczności obrony. Wygląda jednak na to, Ŝe jedna angielska bateria była ustawiona od tej strony, na przeciwległym wzgórzu, nieco niŜszym od wzgórza zamkowego, bowiem do dziś pozostały w tej ścianie ślady po kulach armatnich, które wszakŜe nie były w stanie skruszyć muru. Jak pisze Blayney, były to działa 12-funtowe, a mur mogłyby skruszyć, jego zdaniem, 24funtowe. Najsłabsze natomiast, a w kaŜdym razie najbardziej naraŜone na atak i zniszczenie, były mury od strony południ o wo-zachodniej — od plaŜy biegnącej w kierunku La Cala, Marbelli i dalej Gibraltaru. Od tej strony wzgórze zamkowe ma najłagodniejszy spadek, zapraszający wręcz do ataku. Naprzeciwko tego muru Blayney ustawił swoją 32funtową karonadę. W rezultacie jej ostrzału zamek został od tej strony zupełnie zniszczony. W stanie ruiny pozostawał jeszcze w roku 1997, kiedy autor tej ksiąŜki widział go pierwszy raz. Dość niefortunnej odbudowy dokonano dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX
280 wieku, uŜywając do tego celu zwykłego betonu. Teren zamku uporządkowano ostatecznie w roku 2007, kiedy to doprowadzono do niego nadmorski deptak i zabezpieczono wykopaliska fenickie. Zamek jest obecnie wykorzystywany jako amfiteatr ze sceną na otwartym powietrzu, a otoczeniu nadano charakter parku miejskiego. W roku 1957 okolice zamku odwiedził Mieczy sław Paszkiewicz16, który wykonał plan zamku i przeprowadził szczegółowe rozeznanie w okolicy. Jego zdaniem, nad zamkiem dominowały pobliskie wzgórza, połoŜone juŜ w odległości ok. 300 m, co w okresie napoleońskim pozwoliło skutecznie ostrzeliwać wnętrze zamku z armat, a nawet karabinów. O wzgórzach dominujących nad zamkiem pisze teŜ Młokosiewicz w jednym z przypisów: „Dwie góry dominowały nad zamkiem i te zdobyły tyraliery wielką mi szkodę wyrządzając"17. Nie bardzo jest zrozumiałe, na czym polega tu sprawa, poniewaŜ takich wzgórz wcale nie ma, a w kaŜdym razie nie ma ich tak blisko... Swój opis terenu Paszkiewicz opublikował następnie w „Notatniku PodróŜnym", a takŜe w londyńskim tygodniku „śycie", we wrześniu 1957. Teza o wzgórzach powstała prawdopodobnie z dość bezkrytycznego odczytania wspomnień Młokosiewicza, a takŜe i pamiętnika Blayneya, który napisał, Ŝe „skierował regiment hiszpański na pozycję znajdującą się na wzgórzu górującym nad okolicą, z trudnym do przebycia wąwozem od przedniej strony, doskonałą ochroną przed nagłym atakiem...". Blayney miał w tym wypadku na myśli prawdopodobnie wzgórze na drodze do Mijas, gdzie skierował regiment hiszpański; wzgórze to wprawdzie góruje nad otoczeniem, ale nie góruje wcale nad zamkiem. Dopiero dalej połoŜone wzgórze w pobliŜu Mijas góruje nad całą okolicą, ale jest połoŜone zbyt daleko, aby mogło zostać 16 17
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op.cit., s. 191. Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 519.
281 wykorzystane w oblęŜeniu zamku. Natomiast najbliŜsze wzgórza są, przynajmniej dziś, znacznie niŜsze od wzgórza zamkowego, a umieszczenie tam dział istotnie nie było wcale takie proste ze względu na trudny teren. Paszkiewicz prawdopodobnie nie chciał podwaŜyć tego, co napisali Młokosiewicz i Blayney — uczestnicy wydarzeń. Tezę o wzgórzach dominujących nad zamkiem powtórzył później Kujawski, który nigdy w Fuengiroli nie był. Ten ostatni pisze: ,3udowe obydwu baterii ukończono przed świtem. Na jedną, połoŜoną na około 320 m na południowy-zachód od murów, na szczycie panującego nad zamkiem wzgórza, tak stromego, Ŝe jak podał lord Blayney, trudno było na nie wejść nawet niczym nieobarczonym ludziom, wciągnięto pod osłoną nocy trzy dwunastofuntowe działa i jeden cięŜki moździerz. Na drugiej baterii, pobudowanej blisko wybrzeŜa na południe od zamku, ustawiono 32 funtową karonadę, zbyt cięŜką, aby ją moŜna było przetransportować dalej w głąb lądu"18. Tymczasem Blayney podaje: „Marynarze [...] przetransportowali baterię złoŜoną z dwóch dział 12-funtowych i haubicy na odległość 350 jardów19 od zamku na skaliste wzgórze, gdzie trudno jest się wspiąć nawet nieobciąŜonemu człowiekowi. Następna bateria z 32-funtową karonadą znalazła się na brzegu"20. Nie ma zatem mowy o szczycie panującym nad zamkiem. Blayney pisze teŜ o dwu, a nie o trzech działach. W jego tekście dyskusyjne jest natomiast „skaliste wzgórze". Pisze on w innym miejscu: „Zamek okazał się być bardziej warownym niŜ się wcześniej zdawafo. Składał się on z duŜej twierdzy 18 19 20
Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op.cit., s. 198. 1 yard angielski = 0,91440186 m. Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op.cit., r. 1.
282
w kształcie kwadratu, usytuowanej na samym szczycie skalistego wzgórza"21. OtóŜ ani zamek nie ma kształtu kwadratu, ani zamkowe wzgórze nie jest skaliste, wiec Blayney po prostu fabularyzuje swoje opowiadanie. Niebawem „skaliste wzgórze, gdzie trudno jest się wspiąć nawet nieobciąŜonemu człowiekowi", a na którym usytuowana była angielska bateria, atakowane będzie przez Polaków i konnicę francuską. Kujawski pisze: „śołnierze 4 pułku, wspierani przez szpicę dragonów, która galopem dąŜy za piechotą, biegiem wdzierają się na szczyt skalistego wzgórza i wpadają na działa"22. JeŜeli wzgórze było skaliste, wysokie i niedostępne, to jak mogła je atakować konnica? Wygląd i otoczenie zamku usiłował odtworzyć January Suchodolski, malując swój obraz Obrona Fuengiroli. Suchodolski sam nie był w Hiszpanii i musiał się opierać na ustnym przekazie, ale chyba bardziej na własnej fantazji. Na jego obrazie takŜe nie ma dominujących wzgórz w bezpośrednim pobliŜu zamku, jest za to dość bajkowy krajobraz... Zarówno Suchodolski, jak i Kujawski puścili po prostu wodze fantazji, przekazując swoje wersje bitwy. Młokosiewicz opisuje zresztą dokładnie przebieg bitwy i nie wspomina o brytyjskim ostrzale artyleryjskim z pobliskich wzgórz, pisze natomiast, Ŝe byli na nich strzelcy brytyjscy. Mogli oni zająć pozycję na jedynym pobliskim wzgórzu od strony północnej zamku, które co prawda było niŜsze niŜ wzgórze zamkowe, ale i tak dawało lepszą pozycję strzelcom niŜ podnóŜe zamkowe po stronie południ owozachodniej. Jedynym moŜliwym sposobem zrobienia wyłomu w murze zamkowym był ostrzał artyleryjski z baterii ustawionej od strony południ owo-zachodniej, gdzie wzgórze zamkowe ma bardzo łagodny spadek; i to zresztą właśnie ta strona 21 22
Ibidem. Marian K u j a w s k i , Z bojów polskich..., op.cit., s. 203.
283 zaniku została całkowicie zniszczona, łącznie z jedną basztą. Teoretycznie moŜliwy był teŜ ostrzał od strony morza przez działa okrętowe, o ile okręty byłyby w stanie podpłynąć do brzegu na odległość skutecznego strzału i ustawić działa pod odpowiednim kątem. Nadawały się do tego tylko małe kanonierki, zbliŜone wielkością do obecnych hiszpańskich kutrów rybackich, które bez przeszkód łowią dziś nieopodal zamku. Zbyt bliskie podpłynięcie do zamku było jednak misją samobójczą, czego zresztą doświadczyła załoga jednej z kanonierek brytyjskich. Najlepszym rozwiązaniem dla atakujących byłoby trafienie w skład prochu i amunicji, co de facto oznaczałoby koniec oblęŜenia... A moŜliwości obrony były dość ograniczone. Załoga hiszpańska, opuszczając zamek, pozagwaŜdŜała działa i zrzuciła je z murów. Dziś te same albo podobne stoją z powrotem na murach i w kilku miejscach na nadmorskim deptaku Paseo Maritimo w Fuengirołi... Załoga dysponowała jednak dwoma własnymi, starymi hiszpańskimi szesnasto-funtowymi armatami o zasięgu skutecznego raŜenia do ok. 1 km, które ustawiono na baterii od strony morza, i dwoma dwufuntowymi działkami polowymi o daleko mniejszym zasięgu raŜenia (a więc głównie przeciwko piechocie). Prawdopodobnie ustawiono je na nieistniejącym dziś oryginalnym murze od strony południowo-zachodniej, skąd atakowali Anglicy z lądu. Problem polegał jednak na tym, Ŝe nie było ich komu obsługiwać. Początkowo obsługiwali je hiszpańscy kanonierzy na słuŜbie francuskiej, ale zdezerterowali, kiedy tylko zobaczyli zbliŜającą się eskadrę brytyjską. Atak rozpoczął się, zdaniem Młokosiewicza, około godziny trzynastej, a według Blayneya — po godzinie czternastej. Młokosiewicz pisze o jednym batalionie nieprzyjacielskim, rozpuszczonym w tyralierę, który od
284
lądu wysłany został pod mury zamku. Blayney pisze, Ŝe był to oddział cudzoziemski, wsparty przez 4 brytyjskie kompanie z batalionu 89. Batalion ten nie dysponował jeszcze artylerią, działa natomiast umieszczone były na brytyjskich kanonierkach, które podpłynęły pod mury zamkowe na odległość skutecznego strzału. Według Kujawskiego, pierwsze strzały oddano z fregaty „Topaz" dowodzonej przez kapitana Hope, a następnie strzelała cała eskadra. Z cięŜkich dział okrętowych strzelano kulami, chcąc nadkruszyć mury, a z kanonierek, które podpłynęły bliŜej brzegu — kartaczami do załogi zamku23. Nic o tym nie wspomina Blayney, który natomiast pisze o natychmiastowym silnym ostrzale dział z zamku do kanonierek, co niezupełnie zgadza się z relacją Młokosiewicza: „Moje środki obrony — wspomina Młokosiewicz — składały się z 150 ludzi z pułku 4 piechoty Księstwa Warszawskiego, z dwóch Ŝelaznych 16-funtowych dział starych i dwóch spiŜowych armatek dwufuntowych polowych. Do słuŜby przy działach znajdowało się trzech starych kanonierów hiszpańskich, którzy za pokazaniem się angielskiej Eskadry zniknęli. JuŜ więcej godziny nieprzyjaciel sypał grad kul i kartaczy z Eskadry, nim ja byłem w stanie zaradzić brakowi artylerzystów po ucieczce kanonierów hiszpańskich, przez wyszukanie zdatnych do armat ludzi w moim oddziale. Szczęściem miałem pomiędzy memi Ŝołnierzami dwóch, którzy dawniej słuŜyli w artylerii rosyjskiej i młodego sierŜanta Zakrzewskiego24, który nad moje spodziewanie w tej potrzebie zręcznym się okazał. Po umieszczeniu dział przyzwoitem i obróceniu ich ku Eskadrze, rozpoczęliśmy ogień z tak dobrym skutkiem, iŜ od pierwszych strzałów 23
Ibidem. Mianowany niebawem podporucznikiem Zakrzewski Józef, ppor. 4. p., ranny 4.12.1812 pod Smorgoniami. 24
285 szalupa jedna kanonierska wraz z całym ekwipaźem zatopioną została nieprzyjacielowi"25. Generał Campbell podał potem straty obsługi kanonierek jako 1 zabitego i 3 rannych, choć Blayney podawał je znacznie wyŜsze. Młokosiewicz w poszukiwaniu kanonie-rów w swojej załodze improwizował typowo po polsku. Na ogień z szalup kanonierskich odpowiedział, w przeciwieństwie do tego, co pisze Blayney, wcale nie od razu. Godzinna zwłoka moŜe w tym wypadku wydawać się długa, ale nie od razu znalazł chętnych do obsługi dział. Blayney tymczasem pozoruje kolejny atak piechoty na mury, aby odciągnąć uwagę Polaków od kanonierek, które usuwają się poza zasięg dział zamku. Ginie teŜ jeden z polskich kanonierów, zabity kartaczem z kanonierek. „Po kilkugodzinnym nieustannym z obydwu stron ogniu, zostałem zasmucony stratą jednego z moich kanonierów, stratą tern dotkliwszą, Ŝe nas pozbawiła człowieka, który w tern krytycznem połoŜeniu pełnił tak waŜną usługę. Zabity został kartaczem, w chwili kiedy działo ku nieprzyjacielskiej Eskadrze wymierzył. Zgon tego walecznego Ŝołnierza nie zachwiał bynajmniej stałości innych przy działach słuŜbę pełniących, lecz owszem zapalił w nich chęć zemszczenia się za kolegę"26. Atak brytyjskiej piechoty był moŜliwy, jak juŜ wspomnieliśmy, tylko od południowo-zachodniej strony podzamcza, gdzie stok góry zamkowej jest bardzo łagodny. Atakująca piechota praktycznie była pozbawiona osłony i mogła okopać się dopiero nocą. Blayney zresztą postanowił przerwać atak, gdyŜ jakoby uzyskał informację o zbliŜaniu się do miejsca walki duŜego oddziału nieprzyjacielskiego, co faktycznie miało miejsce znacznie później. 25 26
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 521. Ibidem,
286 Anglicy ponieśli znaczne straty. Zginął m.in. dowódca 89. Pułku mjr Grant, którego pochowano później na cmentarzu w Gibraltarze, obok poległych pod Trafalgarem. Atakujący wycofali się za pobliskie wzgórza. Całkowite straty brytyjskie pierwszego dnia walki trudno dokładnie ocenić. Kujawski szacuje je na ok. 40—50 zabitych i rannych. Po stronie polskiej ranny został sam Młokosiewicz, poza nim było jeszcze 12 rannych i trzech poległych. Blayney podaje, Ŝe na początku wyprawy pułk 89. liczył ponad 300 ludzi, natomiast 15 października miało w nim być juŜ tylko 280 ludzi, czyli Ŝe straty angielskie wyniosły pierwszego dnia więcej niŜ 20 Ŝołnierzy. Pojedynek artyleryjski i wzajemny ostrzał trwał do późnych godzin nocnych, aŜ wreszcie przerwał go ulewny deszcz, który ostudził nieco wolę walki po obu stronach. Jeszcze podczas ataku Blayney usiłuje wysłać oddział hiszpański na wspomniane juŜ wzgórze — jak pisze, dominujące nad okolicą — ale Hiszpanie odmawiają, bo to niedziela, a w niedzielę oni nie walczą, a do tego nie ma księdza, który mógłby odprawić dla nich mszę... I tu jest właśnie wątek o wzgórzu dominującym nad okolicą, co jest raczej zwrotem retorycznym, pasującym Blayneyowi do historii z Hiszpanami. Angielski dowódca w końcu przekonuje Hiszpanów do jakiejś akcji i wysyła ich w kierunku Mijas — daleko i wysoko. Tymczasem w Mijas znajdował się najbliŜszy Fuengiroli posterunek polski, z którego moŜna było spodziewać się pomocy; było to 60 Ŝołnierzy z 4. Pułku Piechoty. Dowodził nim porucznik Eustachy Chełmicki, mianowany juŜ zresztą kapitanem, o czym jeszcze nie wiedział. Zobaczył on zbliŜającą się eskadrę brytyjską prawdopodobnie nawet wcześniej niŜ Młokosiewicz. Mijas połoŜone jest wysoko na stoku góry, z doskonałym widokiem na Fuengirolę, zamek i oczywiście na całe wybrzeŜe. Chełmicki ogłosił stan pogotowia, wystawił warty, wysłał posłańca do generała
287 Sebastianiego — do Malagi — oraz do swojego przełoŜonego kapitana Ignacego Bronisza, i czekał na rozwój wydarzeń. Bronisz stacjonował jeszcze dalej, 13 km od wybrzeŜa, w Alhaurin el Grandę. Miał bezpośrednio pod swoim dowództwem garnizon złoŜony z 200 Ŝołnierzy z 4. Pułku Piechoty Księstwa i z 80 Francuzów z 21. Pułku Dragonów. Chełmicki obserwował przez cały poprzedni dzień przebieg walki i oczekiwał instrukcji od Bronisza; ten jednak nie odpowiadał. CzyŜby posłaniec dostał się w ręce Anglików? Wieczorem dowódca posterunku wysłał kolejnego posłańca, prosząc o natychmiastową pomoc dla oblęŜonych, sam bowiem nie chciał ani chyba nawet nie mógł bez wy raźnego rozkazu opuścić swojego posterunku w Mijas. TakŜe i tym razem Bronisz nie odpowiedział. Chełmicki postanowił działać na własną rękę. Kiedy zapadł zmierzch, zabarykadował bramę koszar i wykradł się z oddziałem przez okna z tyłu budynku, nie wiedząc, Ŝe od strony morza zbliŜa się oddział hiszpański. Młokosiewicz wspomina: „Plan ten był tym trudniejszy do wykonania, iŜ z miasteczka Mijas do Fuengiroli jedna tylko ciasna ścieŜka prowadziła, zatem cała nadzieja Chełmickiego była w sposobności jaką mu podawały ciemność nocna, nadzwyczajna burza z piorunami, gradem i deszczem połączonymi i najdokładniejsza znajomość drogi, którą mu odbyć wypadało. Ruszył zatem odwaŜny Chełmicki z jak największą cichością, a przebywszy wśród nocy kilka potoków gwałtownie z gór spadających, i przeszedłszy prawie pomiędzy oblegającymi nas Anglikami, którzy leŜeli na ziemi pokryci przed słotą derami wełnianymi, stanął pod murami Fuengiroli. Uwiadomiony od czuwających straŜy o zbliŜaniu się jakiegoś oddziału, nie mogąc spodziewać się, aby to mógł być oddział Chełmickiego, w obawie jakiego ze strony nieprzyjaciela podejścia, z jak największą ostroŜnością przystąpiłem
288 do rozpoznania przybyłych. Poznałem wprawdzie głos dowódcy jako dobrze mi znajomy, lecz nie mogłem sobie wystawić, jakim sposobem Chełmicki mógł się przedrzeć aŜ do zamku, kiedy ten prawie w koło od oblegających był otoczony, a w mniemaniu Ŝe wzięty w niewolę mógł być zmuszonym do tego podstępu dla ułatwienia nieprzyjacielowi opanowania zamku, opierałem się początkowo otworzeniu bramy, lecz gdy Chełmicki dał mi słowo honoru Ŝe przychodzi wolny i z całym swym oddziałem, przyjąłem go z tem większą radością, im więcej czułem potrzebę spiesznej pomocy"27. Wygląda na to, Ŝe wystawianie wart nie było mocną stroną ani Polaków, ani Anglików, a moŜe po prostu Anglicy zupełnie nie liczyli się z tym, Ŝe odsiecz nadejdzie tak szybko, a cała akcja zostanie przeprowadzona tak brawurowo, pod nosem drzemiących czujek brytyjskich. Anglicy powinni byli wystawić posterunki na drodze do zamku, biegnącej wzdłuŜ rzeki; jeśli tego nie zrobili, to być moŜe liczyli, Ŝe drogę do zamku zablokował skutecznie oddział hiszpański, wysłany w kierunku Mijas. Główne siły brytyjskie były tymczasem zaangaŜowane po przeciwnej stronie zamku przy transporcie armat; niektóre z nich wciągano na pobliską górę, dla karonady sypano szaniec. W kaŜdym razie panował ogólny chaos, a do tego lał ulewny deszcz. Musiał być niezły ruch wokół zamku i prawdopodobnie Chełmicki przemaszerował obok niczego niepodejrzewających Anglików, którzy jego oddział uznali za własny, nawet jeŜeli usłyszeli, Ŝe Ŝołnierze mówią po polsku — po stronie brytyjskiej takŜe przecieŜ walczyli Polacy. Chełmicki mógł więc spokojnie prowadzić po polsku negocjacje ze stojącym na murach zamku Młokosiewiczem... Anglicy nie wiedzieli, Ŝe oddział Chełmickiego opuścił juŜ Mijas, i postanowili zablokować moŜliwość odsieczy 27
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 524.
289 z tamtej strony. Do Mijas zbliŜał się, jak podaje Młokosie-wicz, oddział 600 Ŝołnierzy, który minął się po prostu w ciemnościach nocy z idącym w dół, sobie tylko znanymi ścieŜkami, oddziałem Chełmickiego. Były to cztery kompanie z pułku Toledo, którego dowódca był niezadowolony, Ŝe jego Ŝołnierzy wysyła się do walki w niedzielę i to w dodatku bez kapelana, oraz setka Niemców. Dowodził kapitan Mullins, który wyruszył zaraz po północy i, zdaniem Blayneya, przekroczył swoje kompetencje, wdając się w walkę. Stało się to podobno pod wpływem Hiszpanów, dla których bliskość hiszpańskiego miasteczka oznaczała po prostu moŜliwość wypoczynku i suchych kwater. Poza tym, znając szczupłość miejscowego garnizonu, nie przewidywano większego oporu... Oddział Mullinsa osiągnął Mijas około 6 rano. JuŜ jednak wcześniej, około 5 rano, dotarł tam Ignacy Bronisz z 200 piechurami z 4. Pułku Piechoty oraz 80 dragonami z 21. Pułku francuskiego, nieco zaskoczony najpierw nieobecnością Chełmickiego, a zaraz potem przybyciem Ŝołnierzy Mullinsa. W rezultacie wywiązała się regularna bitwa, oblęŜenie i prawie udana próba wdarcia się hiszpańskiego oddziału do Mijas, z kontratakiem polskim na bagnety, w efekcie którego nieprzyjaciel poniósł dotkliwe straty — 20 zabitych i 40 wziętych do niewoli — i został odparty. Czym prędzej teŜ wyczerpany walką i przerzedzony oddział Mullinsa powrócił pod zamek i prawdopodobnie nie brał juŜ udziału w dalszej walce, zajmując się opatrywaniem rannych, suszeniem ubrań i wypoczynkiem. Zamek tymczasem był juŜ od rana pod energicznym ostrzałem, dość symbolicznym ze strony eskadry, ale za to skutecznym z angielskich szańców na lądzie. Jak juŜ wspomnieliśmy wcześniej, Anglicy pod osłoną nocy i deszczu przetransportowali pod zamek dwie armaty 12-funtowe oraz haubicę i tę baterię ustawili na pobliskim wzgórzu, a potem przywieźli jeszcze 32-funtową karonadę, którą 19 — Fuengirola 1810
290 ustawili na brzegu. Niebawem zawaliła się jedna z baszt, grzebiąc pod gruzami 9 Ŝołnierzy, a mur zaczynał się sypać. „Dnia 15 października, równo ze dniem nieprzyjaciel rozpoczął ogień, tak za bateryi nocą usypanej, jako teŜ ze Eskadry, który krzyŜując się w Zamku ranił mi wielu ludzi, i w niektórych miejscach mur stary zaczął się rozwalać, a nawet obalenie się jednego bastyonu zabiło mi od razu dziewięciu ludzi załogi. Szczególniej zaś byłem w obawie o mój skład prochu, który umieszczony był w jednym pustym pokoju, bez okien, bez drzwi i tylko mokrymi skórami okryty. Z bateryi wysypanej naprzeciwko mojej prochowni, za pomocą moździerza i granatnika rzucając do zamku bomby i granaty starano się przez zapalenie składu prochu, wysadzić zamek w powietrze, z innych zaś 4 armat usiłował nieprzyjaciel uskutecznić wyłom w murach"28. Młokosiewicz wspomina, Ŝe Anglicy okopali się od strony południowo-zachodniej i ustawili baterię na wzgórku w odległości ok. 150 sąŜni29 (czyli ok. 270 m) od murów zamku. Wymienia 6 dział sprowadzonych z eskadry; wśród nich był jeden moździerz i jeden granatnik. Zdaniem Kujawskiego, lord Blayney kazał umieścić dwie baterie w miejscach, skąd było najłatwiej otworzyć wyłom w murach. Kujawski widzi rozbieŜność w źródłach co do ilości dział Anglików. Wspomina informację Młokosiewicza o 6 nieprzyjacielskich działach na lądzie i o własnej tylko jednej baterii. Z drugiej strony Blayney pisze o sobie, Ŝe pobudował dwie baterie i Ŝe na jednej ustawił 2 armaty 12funtowe i 1 moździerz, a na drugiej działo 32-funtowe, tzw. karonadę, czyli Ŝe w sumie miał 4 działa. Z raportu gen. Sebastianiego do marsz. Soulta moŜna natomiast wywnioskować, Ŝe Anglicy mieli 5 dział — 4 w baterii na wzgórzu i jedno na wybrzeŜu. Nie naleŜy teŜ zapominać o działach eskadry, które razem z oszańcowaną w nocy 28 29
Ibidem, s. 525. SąŜeń staropolski — 1,787 m.
291 baterią mogły ostrzeliwać zamek krzyŜowym ogniem, ale nie jest pewne, czy po doświadczeniach z zatopioną kanonierką odwaŜono się ponownie podpłynąć pod zamek. Anglicy, pewni swojej przewagi, wysyłają powtórnie parlamentariusza, któremu jednak Polacy nie pozwalają się nawet zbliŜyć do murów. Dociera teŜ do nich informacja o ruchach wojsk francuskich od strony Malagi. Gdyby Francuzi istotnie opuścili Malagę, idąc z odsieczą Fuen-giroli, byłby to dobry moment na zaprzestanie oblęŜenia i na wykonanie głównego manewru, czyli uderzenia na miasto. Oddziały brytyjskie były jednak nadal pod ogniem z zamku i taki manewr Blayney uznał za niemoŜliwy. UwaŜał, Ŝe jeŜeli Sebastiani nadejdzie, zanim zamek się podda, to trzeba będzie przyjąć rozstrzygającą bitwę na podzamczu. „Po upewnieniu się co do wieści o nadchodzącym w wielkiej sile Sebastianim rozwaŜać zacząłem najlepszy sposób obrony mojego małego oddziału o zróŜnicowanym składzie. "W tym celu, w towarzystwie kapitana Hardinga, nie zwaŜając na ryzyko ostrzału z zamku, dokładnie zbadałem otaczającą nas okolicę. Stwierdziłem, Ŝe ukształtowanie terenu sprzyja działaniom przeciwko twierdzy, lecz nie przeciwko górującemu liczbą przeciwnikowi, którego się rychło spodziewałem, a którego siły szacowane były na 4700 piechoty, 800 kawalerii oraz 16 dział dowodzonych osobiście przez generała Sebastianiego, podczas gdy moje własne siły składały się obecnie z 1400 Ŝołnierzy i 3 dział"30. Anglicy zresztą otrzymują dalsze posiłki. To wtedy nadpływa okręt liniowy „Rodney" z 82. Pułkiem Piechoty brytyjskiej w sile 930 ludzi oraz liniowy okręt hiszpański. Blayney wydaje rozkazy wyładunku piechoty, co ma wzmocnić siły brytyjskie, ale potęguje tylko ogólne 30
Andrew Blayney, Wspomnienia op.cit.
r. 2.
292 zamieszanie. W tym momencie ostatecznie upada wcześniejszy plan ataku na Malagę, choć właśnie wtedy była dogodna okazja — z Malagi wyruszyły przecieŜ na odsiecz Fuengiroli siły francuskie, czyli stało się to, o co początkowo chodziło Anglikom. Gdyby Blayney zamierzał istotnie realizować pierwotny plan, to powinien popłynąć jak najszybciej w kierunku opuszczonej przez wojsko francuskie Malagi, zamiast wyładowywać piechotę z „Rod-neya". Czy jednak angielski dowódca, mimo wcześniejszych ustaleń, naprawdę chciał kiedykolwiek atakować Malagę? Wygląda na to, Ŝe brytyjski historyk, Michael Glover, ma całkowitą rację, nazywając go niekompetentnym...31. W tym teŜ momencie ofensywna koncepcja ataku na zamek zamienia się w defensywny zamysł obrony desantu brytyjskiego przed wojskami francuskimi z Malagi. Blayney zajmuje się przegrupowaniem swoich oddziałów i wyładunkiem 82. Pułku Piechoty. Baterie angielskie cichną, Ŝołnierze idą po prowiant... To wszystko obserwowali obrońcy zamku, którzy do tej pory uwaŜali swoją sytuację za niemal beznadziejną, choć Chełmicki zapewniał Młokosiewicza, Ŝe dwukrotnie informował Bronisza o sytuacji fortu i chociaŜ nie otrzymał Ŝadnej odpowiedzi, to jednak zakładano, Ŝe pomoc w końcu nadejdzie. Bronisz tymczasem, rezydujący juŜ w Mijas oczekiwał na instrukcje od swoich zwierzchników w Maladze, których jednak nie otrzymał. Zwołał więc coś w rodzaju narady wojennej, podczas której przedstawił zebranym całe połoŜenie, podkreślając z jednej strony konieczność szybkiej odsieczy, a z drugiej niebezpieczeństwa z tym związane. Wiedziano doskonale o przewadze militarnej przeciwnika. Ostatecznie wyruszono z Mijas około godziny 2. po południu całym oddziałem, łącznie z dragonami francuskimi. Dragoni, jadący konno, pojechali 31
Michael G 1 o v e r, The Peninsular war 1807—1814, Penguin, London 1974, s. 125.
293 dalszą drogą nadmorską, a piechota bliŜszą, ale trudniejszą, maszerowała od razu w dół do Fuengiroli. Chełmicki nalegał, aby zamiast ginąć pod gruzami fortecy zrobić wypad na nieprzyjaciela. Uznano, Ŝe moŜe lepiej zaczekać na posiłki. Nagle nadarzyła się okazja — ustała aktywność atakujących Anglików, a od strony Malagi pojawił się oddział kawalerii francuskiej. Była to straŜ przednia oddziału Bronisza, z wachmistrzem i dziesięcioma jezdnymi. Młokosiewicz wykorzystuje ten moment niewątpliwego zaskoczenia Anglików i wysyła 90 Ŝołnierzy pod dowództwem Chełmickiego, którzy z bagnetami na karabinach atakują baterię brytyjską. Sam Młokosiewicz takŜe wychodzi na przedpole razem z 40 Ŝołnierzami, osłania atak i odwrót oddziału Chełmickiego. „Uderzenie mego oddziału pod dowództwem Chełmickiego, przy pomocy przedniej straŜy dragonów, która się z nim połączyła, miało najlepszy skutek, gdyŜ bez wystrzału wpadł na nieprzyjacielską bateryą z bagnetem w ręku, i mimo oporu batalionu nieprzyjacielskiego, który jej bronił, opanował znajdujące się w niej działa, ubiwszy wielu Anglików i zabrawszy z nich 40 w niewolę, a między temi jednego oficjera, który był Adiutantem, reszta batalionu w ucieczce szukała schronienia"32. Blayney zaś w swoich wspomnieniach podwyŜsza znacznie liczbę atakujących: „Zaskoczyła nas desperacka wycieczka nieprzyjaciela z zamku, która w sile 650 ludzi i 60 kawalerzystów uderzyła na nasze lewe skrzydło, gdzie znajdowały się oddziały hiszpańskie i cudzoziemskie, które salwowały się ucieczką nie stawiając prawie oporu i porzucając całą naszą artylerię"33. Bateria angielska była obsługiwana przez Anglików, a nie przez Hiszpanów i cudzoziemców, więc Blayney 32 33
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 528. Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op.cit., r. 2.
294 próbuje tu zwalić winę na Hiszpanów, którzy w tym czasie byli zupełnie gdzie indziej. Młokosiewicz pisze, Ŝe zaatakowano Anglików. Kujawski znowu koloryzuje pisząc: „W rozpaczliwej walce wręcz ludzie Chełmickiego spędzają artylerzystów angielskich i obydwa wspierające oddziały! Przeszło 1000 ludzi, tracąc szereg zabitych i około 40 jeńców, m.in. angielskiego adiutanta lorda Blayney, cofa się pod uderzeniem 1301"34 Chełmicki goni uciekających w stronę angielskiego obozu i oddala się od swoich na tyle, Ŝe zostaje raniony i schwytany przez Anglików i dość brutalnie potraktowany. Zerwano mu epolety razem z częścią kołnierza... W chwilę jednak potem zostaje odbity przez biegnących za nim Ŝołnierzy polskich. Anglicy jednak organizują kontratak i Polacy wycofują się do zamku. Blayney pisze: „Błyskawicznie sformowałem 89 regiment i chociaŜ mój oddział liczył zaledwie 280 ludzi, w ataku na bagnety odzyskałem utraconą baterię"35. Kujawski włączył do swojego rachunku pewnie 82. Regiment, który właśnie lądował, ale przecieŜ nie brał udziału w walce. Podstawowy błąd przy porównywaniu sił biorących udział w bitwach polega na czysto arytmetycznym zestawianiu liczebności wojsk przeciwnych stron. To, Ŝe jedna strona miała przewagę liczebną, wcale nie oznacza, Ŝe ta przewaga została wykorzystana na polu walki. W wielu bitwach część oddziałów wyliczanych potem w raportach wcale nie brała udziału w starciu i to z najrozmaitszych względów. W tym wypadku 82. Pułk był jeszcze na łodziach, a Hiszpanie odpoczywali gdzieś na tyłach... Praktycznie w samym oblęŜeniu zamku Blayney wykorzystał maksymalnie ok. 400 Ŝołnierzy. Młokosiewicz jednak podkreśla przewagę Anglików: 34 35
Marian Kuj awski, Z bojów polskich..., op.cit., s. 203. Andre w Blayney, Wspomnienia, op.cit., r. 2.
295 „Jenerał nieprzyjacielski będący na pozycji znacznie odległej za bateryją, właśnie wtenczas był przy śniadaniu, a reszta wojska zajęta była odbieraniem Ŝywności. Jak tylko spostrzegł uciekający swój batalion i bateryję opanowaną przez szczupły oddział naszych, zbiera całą swoją siłę do 4000 ludzi wynoszącą i uderza na mój oddział w celu odebrania bateryi straconej. Jakoś udało mu się zmusić Polaków do odwrotu, lecz drogo go kosztowała ta korzyść, gdyŜ będąc panami dział jego, przez pół godziny prawie Ŝołnierze nasi obrócili do niego armaty z bateryi i dobrze kierowanym ogniem znacznie uszkodzili ścieśnione jego kolumny"36. Młokosiewicz chyba tu się myli, mówiąc o śniadaniu. JeŜeli odsiecz Bronisza wyruszyła z Mijas ok. godz. 2. po południu, to chodziło prawdopodobnie o późniejszy posiłek, jeŜeli w ogóle był jakiś posiłek, bo potem Blayney wspomina, Ŝe nie miał nic w ustach od 24 godzin... W kaŜdym razie pora wydawania prowiantu oddziałom brytyjskim mogła sprzyjać polskiej wycieczce. Na pozycjach bojowych była wtedy tylko niewielka obsada, oczekująca na zluzowanie. Nadal trwało wyładowywanie 82. Pułku Piechoty z „Rodneya". NaleŜy podkreślić, Ŝe Blayney do oblęŜenia zamku, po pierwszym wstępnym ataku z udziałem kompanii cudzoziemskich, przeznaczył tylko jeden angielski batalion z 89. Pułku i dwie baterie z obsługą, dysponując przecieŜ znacznie większymi siłami. Nie jest jasne, jakie w tym momencie miał zadania oddział cudzoziemski i hiszpański pułk Toledo. Do obsługi armat i skutecznego trzymania w szachu ostrzałem karabinowym wystarczała tylko niewielka grupa Ŝołnierzy. Przewaga liczebna stanowiła tu element walki psychologicznej — dawała rękojmię, Ŝe nie zabraknie wojska podczas ataku na mury. Przede wszystkim Blayney był przygotowany do 36
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 529.
296 bitwy o Malagę, a do tego potrzebne mu były liczne oddziały. Jednak kiedy okazało się, Ŝe główny batalion uderzeniowy lub, co bardziej prawdopodobne, niewielki oddział Ŝołnierzy, którzy pozostali na stanowiskach, ucieka z pozycji bojowych, goniony przez garstkę Polaków, Biayney usiłuje improwizować i próbuje odepchnąć napastników, rzucając do natarcia oddziały zajmujące się zaprowiantowaniem. Młokosiewicz wspomina o 4000 Ŝołnierzy, którzy rzucają się na garstkę Polaków, ale taka przewaga podkreśla tylko bohaterstwo Polaków w jego wspomnieniach... Biayney wysyła wtedy do kontrataku wszystkich, których ma w tej chwili pod ręką, nie zwracając uwagi na ich przynaleŜność pułkową i narodową, usiłuje konno koordynować natarcie, ale pada pod nim koń. Wycofujący się Polacy zapalają zapasy amunicji, choć tak nieszczęśliwie, Ŝe okalecza to trzech własnych Ŝołnierzy. Anglicy odzyskują wreszcie baterię, ale nie ścigają Polaków do zamku, usiłując zamiast tego zaprowadzić porządek w swoich szeregach i uruchomić ponownie działa. Była to chwila brytyjskiej przewagi, ale moŜna teŜ podejrzewać, Ŝe panował juŜ całkowity chaos i Biayney stracił moŜliwość skutecznego dowodzenia. Przewaga liczebna nie była atutem, a raczej potęgowała zamieszanie. W chwilę potem pojawia się piechota Bronisza. Młokosiewicz wyprowadza ponownie z zamku swoją załogę i wszystkimi siłami uderza na prawe skrzydło nieprzyjaciela, Bronisz natomiast atakuje lewe skrzydło i zachodzi na tyły. Zdobywa teŜ po raz drugi baterię angielską; ciągle mowa jest o jednej baterii, której obsługę przejmuje znający się dobrze na rzeczy porucznik Lalewicz37. „Podporucznik Lalewicz z komendy Szefa Bronisza, znając artylleryę, umiał z dział opuszczonych korzystać, zręcznie i skutecznie przyczynił się do jego [nieprzyjaciela] 37
Lalewicz Franciszek, był adj. podof. w 4. p., mian. ppor. 10.10.1810, przenieś, do 17. p. 1.3.1811 (S. K i r k o r , Pod sztandarami..., op.cit.)
297 zmieszania. Część nieprzyjacielskiego wojska odcięta, dostała się w niewolę wraz z Jenerałem Blayney naczelnie dowodzącym i kilkunastoma officerami; równieŜ zabraliśmy i znaczny zapas pozostałej ammunicyi. Pole bitwy okryte było rannymi i zabitymi Anglikami, reszta w największym nieładzie ucieczką się ratowała"38. I ten atak dezorganizuje do reszty Anglików, którzy cofają się bezładnie i poddają nacierającym Polakom. Jeszcze kilka godzin wcześniej sama myśl, Ŝe coś takiego mogłoby się przytrafić, musiałaby się wydać Anglikom niedorzeczna; teraz klęska stała się faktem. Polacy zbierają z pola walki rannych i zabitych i wracają na zamek z jeńcami, w tym z lordem Blayneyem. ,Jenerał zbliŜając się do mnie wraz z innymi zabranymi oficerami angielskimi, zdjął kapelusz tak jak i inni oficerowie i rzekł po francuzku te słowa: — jestem jeńcem waćpana — na to ja salutując pałaszem, który miałem w ręku, zapytałem się go tonem łagodnym i z delikatnością, jaki był jego stopień? A gdy mi odpowiedział, Ŝe był Jenerałem i Dowódcą całej wyprawy, pytałem się go dalej, dlaczego powtarzał swe wezwanie mnie do poddania, kiedy nieprzyjęcie pierwszego parlamentarza powinno go było przekonać, Ŝe nie byłem w myśli wchodzenia w jakiekolwiek bądź układy. Odpowiedział mi na to, Ŝe widząc jak szczupłą miałem siłę, a mając 50 przeciw jednemu, był pewnym Ŝe nie będę się nadaremnie tak przewyŜszającej sile opierał"39. W trakcie tej rozmowy do Młokosiewicza podszedł jeden z Ŝołnierzy i podał mu pałasz generała, którym Blayney zranił go w głowę, zanim się poddał. Mło-kosiewicz poprosił Blayneya do swojej kwatery, a ten przechodząc przez podwórzec zamkowy dziwił się ilością rannych i stanem murów, a przede wszystkim determinacją 38 39
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 529. Ibidem, s. 530.
298 obrońców zamku. Młokosiewicz skwitował to stwierdzeniem, Ŝe kaŜdy na jego miejscu postąpiłby podobnie. Dla Blayneya był to moment bardzo dramatyczny i nawet po latach, kiedy juŜ poznał Polaków w innych okolicznościach, tak wspominał: „Tej sceny nie będę mógł zapomnieć. Otaczający mnie Ŝołnierze i oficerowie wyglądali jak zdesperowani bandyci z popularnych romansów. Ich ogorzałe, osmalone dymem i prochem twarze z długimi wąsiskami, poszarpane i okrwawione mundury nadawały im wyraz nieopisanej zawziętości'*40. Tymczasem kapitan Młokosiewicz pełnił honory domu, jak tylko najlepiej potrafił. W końcu miał niezwykłego gościa. „W przekonaniu, Ŝe generał fizycznie i moralnie utrudzony potrzebować mógł co orzeźwiającego, a razem przez gościnność samą, zapytałem go czyliby się czego nie napił? Dodając zarazem, Ŝe wybór nie był trudnym, gdyŜ w magazynie moim nie miałem jak tylko wino Secco Malaga i wódkę hiszpańską. Zas tanowi wszy się nieco, odpowiedział, Ŝe przedkładał wódkę nad wino [...]"4!. W kwaterze Młokosiewicza był juŜ adiutant generała, do którego Blayney zaczął mówić po angielsku. Zaniepokoiło to Młokosiewicza, który nie wiedział, o czym mówią, a obawiał się, aby nie zmówili się przeciwko Polakom. Wysłał więc adiutanta wraz dwoma Ŝołnierzami do magazynu po wódkę. „Po przyniesieniu wódki, wziąłem szklankę, nalałem i wypiłem zdrowie Jenerała, a nalewając dla niego, gdy była w połowie nalaną, Jenerał zawołał, Ŝe dosyć i prosił aby mu dopełnić wodą. Odpowiedziałem, Ŝe wody w zamku nie było, gdyŜ istotnie miejsce, z którego wodę brała osada było zaraz na początku oblęŜenia zajęte przez nieprzyjaciela, i dodałem, Ŝe przez to Ŝądanie czyni zniewagę swemu narodowi, a na zapytanie jego, w jakim sposobie? Rzekłem: 40 41
Andrew B l a y n e y , Wspomnienia, op.cit., r. 3. Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 531.
299 iŜ Anglicy i Polacy są dwa narody w Europie słynące z tego, Ŝe jeŜeli się dobrze biją, to takŜe i nieźle piją. Wtenczas Jenerał rzekł: a więc proszę mi dać; i wychylił za moje zdrowie, co takŜe zrobili inni oficerowie. Nie było tu bynajmniej zamiarem moim upoić Jenerała, lecz widząc zmartwionego, chciałem rozweselić"42. Ten fragment o piciu wódki ze zwycięŜonym generałem jest o tyle waŜny, Ŝe Blayney twierdził potem, iŜ Polacy zachowywali się brutalnie i zmuszali go do picia. Nie jest teŜ wykluczone, Ŝe chciał usprawiedliwić się z pewnego nieopatrznego gestu, do wykonania którego został zmuszony okolicznościami, a który zakończył cało "wyprawę. Oszołomiony klęską, której nie potrafił do końca zrozumieć, i wódką, którą poczęstował go Młokosiewicz, Blayney w otoczeniu kilku pojmanych oficerów wychodzi na mury zamku i ukazuje się eskadrze angielskiej, machając ręką w jej kierunku. Komodor Henry Hope odbiera to jako sygnał, Ŝe jego misja jest zakończona; marynarka nie miała przecieŜ uczestniczyć w desancie. Eskadra, mimo ewidentnej przewagi militarnej nad załogą zamku, jaką nadal posiada, zwija Ŝagle i odpływa w stronę Gibraltaru. Młokosiewicz wspomina, Ŝe z taką inicjatywą wystąpił sam Blayney: „Jenerał wróciwszy z dziedzińca oświadczył mi, iŜ jak tylko pokaŜe się z bateryi Komendantowi Eskadry, ustanie z niej ogień: poszliśmy zatem razem na bateryą, gdzie widok Eskadry rozczulił Jenerała, i ze łzami w oczach mówił o swoim połoŜeniu, utyskując na los, który mu sprzyjał w 58 przeszło bitwach, a opuścił go tą raŜą dotkliwie, bo mając pod swemi rozkazami tak piękną i mocną wyprawę, został ujętym przez garstkę Polaków, których zabrania bez Ŝadnego oporu był najpewniejszym. Wkrótce po ukazaniu się Jenerała na mojej bateryi, 42
Ibidem, s. 531.
300
ustał ogień Eskadry angielskiej, która niezadługo podzieliwszy się na dwa oddziały i rozwinąwszy Ŝagle oddaliła się majestatycznie, jeden oddział w kierunku ku cieśninie Gibraltaru, a drugi ku brzegom Afryki naprzeciwko leŜącym"43. Zanim eskadra przerwała ostrzał pola walki, oddział Bronisza pacyfikował resztki, tak licznego przecieŜ, brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego, który ewakuował się pod osłoną kartaczy z szalup kanonierskich. śołnierze brytyjscy rzucali się do wody, usiłując wpław dotrzeć do i tak juŜ obciąŜonych kanonierek. Ciekawe, jak zachowywali się słuŜący u Brytyjczyków Polacy? Czy korzystali z okazji, aby jak najszybciej złoŜyć broń i wrócić do polskich szeregów? Czy bali się, Ŝe zostaną potraktowani jak dezerterzy? Czy teŜ w ogólnym zamieszaniu woleli po prosty opuścić z Ŝyciem pole walki? W końcu mieli na sobie mundury brytyjskie, a kule nie pytały o narodowość... Blayney wspomina, Ŝe wspólnie ze swoimi brytyjskimi współwięźniami zastanawiał się nad przyczyną klęski. Wtedy dowiedział się, Ŝe w końcowej fazie bitwy na stronę wroga przeszła większość Niemców. Tak w kaŜdym razie tłumaczono to sobie, podczas gdy prawdopodobnie oddział cudzoziemski nie przejawiał w tym momencie Ŝadnej woli walki. Bitwa zakończona. Młokosiewicz porządkuje teren, wystawia warty, a Bronisz zbiera swój oddział; zabiera takŜe jeńców brytyjskich i wszyscy udają się na nocleg do Mijas. Młokosiewicz pisze raport, który wysyła Sebastianiemu. W drodze do Fuengiroli są juŜ oddziały francuskie, które pierwsze otrzymują raport i przyjmują go z niedowierzaniem. „Przed odejściem tej komendy poŜegnałem Jenerała, który mnie nawzajem serdecznie uścisnął, oświadczając mi 43
Ibidem, s. 533.
301 Ŝal z tak prędkiego rozstania; przyczem poleciłem Jenerała troskliwej opiece dowodzącego eskortą zabranych jeńców"44. Tak więc teoretyczna przewaga militarna wcale nie zagwarantowała Anglikom zwycięstwa, a wręcz przeciwnie, stała się jedną z przyczyn ich klęski. Blayney popełnił szereg błędów. Przede wszystkim nie zrealizował pierwotnej koncepcji uderzenia na Malagę, a generalnie brakowało mu jakiejś całościowej koncepcji przeprowadzenia bitwy i jej celów. Nie zablokował drogi i nie zlikwidował oddziałów idących zamkowi na odsiecz. Prawdopodobnie nie rozpoznał dobrze terenu. Całkowicie zlekcewaŜył dyscyplinę na polu walki i wokół niego. Dysponując wielonarodowymi oddziałami, nie był w stanie się z nimi komunikować i koordynować ich działań podczas całej ekspedycji. Nie wyznaczył następcy na wypadek gdyby poległ albo został pojmany. Była to jego bitwa i to on miał zwycięŜyć — innej ewentualności nie brał nawet pod uwagę. Kiedy dostał się do niewoli, Anglicy nadal dysponowali przewagą militarną i teoretycznie mogli się dość szybko przegrupować i wznowić walkę. Nie było jednak nikogo, kto mógłby wydać odpowiednie rozkazy. Brak było koordynacji między armią a marynarką. Wygląda teŜ na to, Ŝe podległe Blayneyowi oddziały nie przejawiały zbytniej woli walki — Hiszpanie przecieŜ nie chcieli walczyć w niedzielę, Polacy wcieleni do armii brytyjskiej pewnie wcale... Przede wszystkim jednak Blayney nie docenił przeciwnika.
44
Ibidem.
ZAKOŃCZENIE CóŜ przynieśliście wracając w swą stroną ? Ubóstwo, blizny, nadzieje zwiedzione. Franciszek Karpiński śale Sarmaty
Pod Fuengirolą wygrali Polacy, ale... Młokosiewicz i Bronisz prawdopodobnie czytali 13. Biuletyn Wielkiej Armii z 2 grudnia 1808 roku o bitwie pod Somosierra, w którym napisano, Ŝe na czele szarŜy polskich szwoleŜerów stał francuski generał, a inny dzielny Francuz odniósł cięŜkie rany... W swoich wspomnieniach Młokosiewicz zauwaŜa z Ŝalem, Ŝe zanim zasiadł do pisania, przeczytał szereg prac historycznych o wojnie hiszpańskiej, ale nie znalazł w nich Ŝadnego dokładnego opisu wyprawy Blayneya. „Tego przyczyną jest, iŜ gdzie Jenerałowie francuscy dowodzili innych narodów wojskami, zwykli byli za własne uwaŜać świetne czyny wojenne obcego wojska, jako pod ich sztandarami dokonane. Tego samego doznało losu i opisanie wyprawy Lorda Blayney, która lubo została zniweczoną zaraz na pierwszym wstępie przez oddział 4go pułku piechoty Księstwa Warszawskiego, jakim ja miałem zaszczyt dowodzić, mając powierzoną obronę zamku nad-
303
morskiego Fuengirola w prowincji Malaga, wszelako tak raporta umieszczone w pismach publicznych jako teŜ i dzieła opisujące kampanije wojskowe, mówią o tej wyprawie w sposobie, jak gdyby do jej zniszczenia Jenerał Sebastiani z swoją armią przyłoŜył się"1. Dalej znajdujemy nie wymagający komentarza fragment o odsieczy francuskiej, która nadeszła pod koniec bitwy: „Dopiero o godzinie 7-mej tegoŜ dnia przysłano batalion z 400 ludzi Francuzów, 3-go pułku piechoty liniowej pod dowództwo Bronisza, który teŜ znając, Ŝe jeden strzał uczyniony przez Francuzów uwaŜany by był za ich dzieło, rozkazał im zająć pozycje, i bez strzelania być świadkami waleczności Polaków [..J**2. Lord Blayney nie mógł się długo otrząsnąć z wraŜenia, jakie zrobiła na nim postawa Polaków broniących Fuen-giroli. Początkowo uwaŜał Polaków biorących go do niewoli za zbirów i czuł się fatalnie potraktowany. Będąc jeszcze w Hiszpanii, w niewoli, zaprzyjaźnił się jednak z majorem Grotowskim z 9. Pułku Piechoty, z którym prowadził długie pogawędki. W trakcie jednej z nich wyraził zdziwienie, Ŝe „[...] tak bitny i liczny, bo liczący 15 milionów naród, posiadający duŜą i dobrze wyszkoloną armię i terytorium, z natury nadające się do obrony, uległ obcej władzy". Grotowski podobno odpowiedział: „Polacy wybrali mniejsze zło, gdyŜ nie będąc sprzymierzeńcami Francuzów staliby się najprawdopodobniej niewolnikami Rosjan. Z tego względu mieli w stosunku do tych pierwszych zobowiązanie, poniewaŜ to właśnie Francuzi w jakiejś mierze przywrócili do Ŝycia ich państwowość. A kaŜdy Polak nie mogący znieść niesprawiedliwego rozbioru swojego królestwa czuje nienawiść do zaborców i kaŜda alternatywa, niŜ słuŜba im, wydaje się lepsza"3. 1 2 3
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit., s. 517. Ibidem, s. 518. B l a y n e y , Wspomnienia, op.cit,, r. 7.
304 Blayney zupełnie nie mógł zrozumieć przyczyn upadku Polski — w sytuacji gdy kraj miał, jego zdaniem, wszelkie dane do tego, aby zająć godne miejsce w Europie, a Polacy powszechnie byli uwaŜani za wspaniałych Ŝołnierzy. Czemu więc nie obronili swojej niepodległości, kiedy tak dzielnie walczyli i byli w stanie zwycięŜać? Później, we Francji, Blayney spotykał takŜe Młokosiewi-cza juŜ na stopie towarzyskiej i wyglądało na to, Ŝe zmienił zdanie o Polakach. W Anglii Blayney, szacowny obywatel i ceniony polityk, zaczął spisywać swoje wspomnienia, w których swoje militarne dokonania chciał pokazać z jak najlepszej strony i w pewnym sensie takŜe wytłumaczyć się z poniesionej klęski. Kiedy jednak zaczął pisać, zadawnione Ŝale znowu powróciły... I dzięki temu mamy dwie relacje z pierwszej ręki na temat bitwy — pierwszą w pamiętniku Blayneya i drugą — Młokosie-wicza, który poczuł się zobligowany do udzielenia Blay-neyowi odpowiedzi na piśmie. To taka powtórna bitwa o Fuengirolę, z tym, Ŝe juŜ bezkrwawa. Kiedy pole bitwy opuszczają Ŝołnierze, wchodzą na nie pamiętnikarze i historycy i to oni ostatecznie wygrywają lub przegrywają bitwę... Zdaniem Młokosiewicza, Blayney popełnił pod Fuen-girolą szereg błędów. Błędem było m.in. to, Ŝe nie uderzył od razu na Malagę; błędem było zdjęcie ludzi ze stanowisk bojowych w celu odebrania Ŝywności; błędem było teŜ, Ŝe sam brał udział w ostatnim ataku, zamiast zająć się utrzymaniem porządku w swoich kolumnach i bronieniem pozycji, na której się znajdował. „Ta nieostroŜność nie uszła mu bezkarnie"!4 Polacy stacjonowali w rejonie Malagi w sumie 19 miesięcy. Według wykazu z 1 sierpnia 1811 r., w 4. Pułku słuŜyło 55 oficerów i 1966 szeregowych, z czego 323 4
Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienia, op.cit.t s. 540.
305
przebywało w szpitalach, co jak na porę letnich upałów nie było duŜo. Z tego pułku wzięto do niewoli tylko jednego oficera (W. Ubysz) i 9 szeregowych, w kwietniu 1811 r.5 Partyzanci, których zwalczaniem zajmowali się Polacy, stwarzali duŜe zagroŜenie dla korpusu marszałka Victora, który nadal oblegał Kadyks. We wrześniu 1811 roku postanowiono odkomenderować 4. Pułk Piechoty z 4. Korpusu i przekazać go do zgrupowania Victora. Pułk skierowano w okolicy Saint Roche. Jak pisał Rudnicki, „mieszkańcy Malagi ze szczerymi łzami po bratersku nas Ŝegnali"6. Wszystkie trzy pułki Księstwa zostały odwołane z Hiszpanii rozkazem Napoleona z 5 stycznia 1812 roku. Zaczęły wycofywać się z Hiszpanii pod koniec lutego, drogą przez Madryt, Burgos ku granicy koło Irunu. Pułk 4., eskortujący jeńców hiszpańskich, przeszedł granicę francuską 6 kwietnia 1812 roku. Zaraz za nim granicę przekroczył pułk 9., natomiast pułk 7. wpadł w zasadzkę na drodze do Salinas i w ostatniej chwili stracił jeszcze 95 Ŝołnierzy. Jak oblicza Kirkor, z końcem listopada 1808 roku weszło do Hiszpanii w Dywizji Polskiej — odliczając maruderów — około 6000 ludzi. Jego zdaniem, całość uzupełnień przez czas pobytu wojsk polskich w Hiszpanii nie mogła być większa niŜ 2000 Ŝołnierzy. Łącznie weszło do Hiszpanii 8000 Ŝołnierzy Księstwa Warszawskiego. Porównanie tej liczby ze stanem liczbowym dywizji w dniu 16 lutego 1812 r. wskazuje na ubytek około 3000 ludzi. DuŜa ich część przypada na wojskowych odesłanych do Francji lub skreślonych z ewidencji z niepodanych powodów. Reszta to ci, którzy bądź zginęli lub zmarli, bądź zostali wzięci do niewoli. W wykazach, które mamy do dyspozycji, zapisano jako wziętych do niewoli 9 oficerów oraz 394 szeregowych7. 5 6 7
Stanisław Kirkor, Pod sztandarami..., op.cit., s. 57. Ibidem, s. 58. Ibidem, s. 62.
20 — Fuengirola 1810
306 Podczas bitwy pod Fuengirolą zginęło i odniosło rany wielu polskich Ŝołnierzy. Zabitych pochowano we wspólnym grobie, gdzieś w okolicy zamku, rannymi zajęli się chirurdzy. Inwalidów zwalniano potem z wojska z doŜywotnią pensją wynoszącą po 75 franków rocznie. Takie renty inwalidzkie otrzymali ranni pod Fuengirolą wol-tyŜerowie 4. Pułku: Mikołaj Siennicki, Kazimierz Mielczarek, Jan Leśniak, Wawrzyniec Bocheński, Stanisław Woźniak, oraz fizylierowie: Adam Reklis, Fryderyk Lo-banda i Szymon Balczonajlis8. To była ich przepustka do historii... Natomiast bohaterowie, którzy przeŜyli i słuŜyli nadal w wojsku, dostawali odznaczenia. KrzyŜe Kawalerskie Legii Honorowej w 4. Pułku otrzymali: 18 grudnia 1810 kpt. Ignacy Bronisz, kpt. Franciszek Młokosiewicz, kpt. Eustachy Chełmicki; 6 stycznia 1811 por. Wojciech Osiecki; 23 stycznia 1812 szef batalionu Feliks Rylski i kpt. Mateusz Zdziennicki. Patrząc z perspektywy późniejszej przegranej kampanii 1812 roku, Polacy podobno woleli walczyć w Hiszpanii niŜ w Rosji, choć walczyli bliŜej Polski i przynajmniej teoretycznie o Polskę. Była to przecieŜ „druga wojna polska". W czasie odwrotu spod Moskwy mało kto juŜ wierzył, Ŝe Napoleon odbuduje Polskę. W Hiszpanii przynajmniej było cieplej. CóŜ jednak z tego, Ŝe kraj się podobał, skoro wojna w tym kraju na pewno nie! Kiedy polscy Ŝołnierze opuszczali Hiszpanię, Brandt odnotował znaczącą scenę: „Kiedy tak wszyscy rozmawiali i jedli śniadanie Ŝeby się rozgrzać, zobaczyliśmy jakiegoś Ŝołnierza, który w pewnym oddaleniu od nas wdrapał się na sam wierzchołek skały. Myśleliśmy, Ŝe dla poŜegnania Hiszpanii. Ale nagle zobaczyliśmy, Ŝe odwróciwszy się tyłem do Hiszpanii — proszę 8
Ibidem, s. 65.
307
mi przebaczyć ten szczegół — spuścił niewymowne i zawołał donośnym głosem: — Masz, przeklęty kraju, który poŜarłeś tylu naszych- Osobliwe to poŜegnanie spotkało się z ogólną aprobatą. Tylko jeden kapitan Smett, który nie lubił Napoleona, zauwaŜył: Ŝołnierz pomylił się w adresie i nie Hiszpania zasługiwała na tę przemowę, ale ten, kto ją postawił w konieczności bronienia swojej skóry..."9
9
Henryk B r a n d t , Moja słuŜba..., op.cit., s. 139.
BIBLIOGRAFIA
Roy A d k i n s, Trafalgar, Wahlstróm&Widstrand, Stockholm 2005. Szymon Askenazy, Napoleon a Polskay Bellona, Warszawa 1994. Antoni B i a ł k o w s k i , Wspomnienia starego Ŝołnierza, Armagedon, Gdynia 2003. Robert B i e l e c k i , T y s z k a Andrzej, „Dał nam przykład Bonaparte" — wspomnienia i relacje Ŝołnierzy polskich 1796-1815, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1984. Robert B i e l e c k i , Wielka Armia Napoleona, Bellona, Warszawa 1995. Robert B i e l e c k i , Somosierra 1808, MON, Warszawa 1989. Robert B i e l e c k i , Encyklopedia wojen napoleońskich, Wyd. Trio, Warszawa 2002. Robert B i e l e c k i , Napoleon, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 1979 Andrew Thomas B 1 a y n e y, Narrative of a Forced Joumey through Spain and France as a Prisoner of War in the Years 1810 to 1814, by Major—Generał Lord Blayney (London, 1814), Tłumaczenie polskie Rafał Jan Komorowski: Wspomnienia Lorda Blayney'a, http://napoleon.gery.pl/blayneyl.php. Marian B r a n d y s , Kozietulski i inni, Iskry, Warszawa 1967. Henryk B r a n d t , Moja słuŜba w Legii Nadwiślańskiej, Armagedon, Gdynia 2002. Stanisław B r o e k e r e , Pamiętniki z wojny hiszpańskiej 18081814, Armagedon, Gdynia 2004.
309 Hortensja B o n a p a r t e , / skuggan av Napoleon, Wahlstrom&Widstrand, Stockholm 1930. Armand C a u l a i n c o u r t , Wspomnienia z wyprawy na Moskwę 1812 r., Wyd. Finna, Gdańsk 2006. Dezydery Chłapowski, Pamiętniki, cz. I. Wojny Napoleońskie, Poznań 1899. Jarosław C z u b a t y , Zasada dwóch sumień, Neriton, Warszawa 2005. Jarosław Czubaty, Wodzowie i politycy, Wyd. Viator, Warszawa 1993. Norman D a v i e s, BoŜe igrzysko. Znak, Kraków 2002. Guy C. Dempsey, U boku Napoleona. Jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799-1814, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 2005. Wojciech D o b i e c ki, Wspomnienia wojskowe, Kraków 1859, dodatek do „Czasu". Piotr DroŜdŜ, Borodino, Bellona, Warszawa 2004. Józef W. D y s k a n t, Trafalgar 1805, Bellona, Warszawa 2003. Rosario F r e s n a d i l l o , La fortaleza de Fuengirola y su Ter-ritorio, Univ. de Cadiz 1998. Przemysław Gawron, Bitwa pod Talavera de la Reyna, Infor-teditions, Zabrze 2004. Teofil G a u t i e r, PodróŜ do Hiszpanii, PIW, Warszawa 1979. Bronisław Gembarzewski, Wojsko Polskie — Księstwo Warszawskie 18071814, Gebethner i Wolf, Warszawa 1905. Michael G 1 o v e r, The Peninsular war 1807—1814, Penguin, London 1974. Wacław G ą s i o r o w s k i , Huragan, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1985. Wacław Gąsiorowski, Czarny generał, LSW, Warszawa 1987. Barbara G r o c h u l s k a , Księstwo Warszawskie, Wiedza Powszechna, Warszawa 1966. Philip Haythornthwaite, Philip J. Haythornthwaite, Napoleonie Infantry: Napoleonie Weapons and Warfare, oraz H.L. B 1 a c k m o r e, British military firearms 1650—1850, London 1961. Christopher H i b b e r t, Wellington, PIW, Warszawa 2001. Michael Howard, Fred och Krig, Prisma, Stockholm 2004. (Wyd. polskie: M. Howard, Wojna w dziejach Europy, Wrocław 1990.
310 Henry Kamen, Inkwizycja hiszpańska, PIW, Warszawa 2005. Tadeusz Kościuszko, Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość? Marian Kujawski, Z bojów polskich w wojnach napoleońskich. Maida— Somosierra—Fuengirola—Albuera, nakładem Polskiej Fundacji Kulturalnej, Londyn 1967. Marian Kukieł, Dzieje oręŜa polskiego w epoce napoleońskiej, Poznań 1912. Zenon K r a j e w s k i , „Z ziemi włoskiej do Polski" — Stosunki społeczne i wychowawcze w Legionach Dąbrowskiego i Knia-ziewicza, Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2002. Stanisław Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808—1814, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1981. Stanisław Kirkor, Pod sztandarami Napoleona, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1982. Stanisław Kirkor, Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803-1814, Wyd. Literackie, Kraków 1981. Joachim L e l e w e l , Wybór pism politycznych, Warszawa 1954. Herman L i n d q v i s t , Historien om Spanien, Bra Bocker, Stock-holm 1991. Tomasz Ł u b i e ń s k i , Krótki opis bitwy pod Somosierra, „Wanda" 1821. Albert Manfred, Napoleon Bonaparte, PWN, Warszawa 1986. Franciszek M ł o k o s i e w i c z , Wspomnienie z wojny hiszpańskiej r. 1810 przez Franciszka Młokosiewicza, opublikowane w czasopiśmie „Biblioteka Warszawska" w roku 1842. Józef Mroziński, OblęŜenie Saragossy w latach 1808 i 1809 ze względem szczególniejszym na czynności korpusu polskiego, wydane łącznie z Pamiętnikiem z Wojny Hiszpańskiej 1808—1814 Stanisława Broekere, Wyd. Armagedon, Gdynia 2004. Jadwiga N a d z i e j a , Od jakobina do księcia namiestnika, Wyd. Śląsk, Katowice 1988. Andrzej N i e g o l e w s k i , Somo-Sierra, Poznań 1864. Jean O r i e u x, Talleyrand, czyli niezrozumiały sfinks, PIW, Warszawa 1989. Jan P a c h o ń s k i , Generał Jan Henryk Dąbrowski 1755—1818, Wyd. MON, Warszawa 1981. Ignacy P r ą d z y ń s k i , Tadeusz Kościuszko w 1794 i wobec Napoleona, Polska Biblioteka Internetowa.
311 Pamiętniki Józefa Rudnickiego, zawarte w „Piśmie Zbiorowym Wileńskim na rok 1862". Emil Marco de S a i n t-H i 1 a i r e, Historia Napoleona, Finna, Gdańsk 2004, Luis Philippe de S 6 g u r, Historie et memoires, Paris 1873. Fryderyk Florian Skarbek, Dzieje Księstwa Warszawskiego, Wyd. Satumin Zorawski, Warszawa 1897. Jerzy Skowronek, KsiąŜę Józef Poniatowski, Ossolineum, Wrocław 1986. Antoni Paweł S u ł k o w s k i , Listy do Ŝony z wojen napoleońskich, Czytelnik, Warszawa 1987. Stanisław S z e n i e , KsiąŜę wódz, Wyd. MON, Warszawa 1979. Wincenty S z e p t y c k i , Somosierra, „Dziennik Literacki" 1862, nr 40. Eugeniusz T a r l e , Napoleon, KsiąŜka i Wiedza, Warszawa 1957. Jean Tulard, Napoleon — mit zbawcy, Świat KsiąŜki, Warszawa 2003. Jacek Tupalski, Generał Dezydery Chłapowski, Wyd. MON, Warszawa 1983. Kajetan Wojciechowski, Pamiętniki moje w Hiszpanii, PAX, Warszawa 1978. Janusz K. Zawodny, Somosierra — prawda i legenda. Rzeczpospolita Plus—Minus, 30 grudnia 2000. Kazimierz T a ń s k i , Piętnaście lat w Legionach, Warszawa 1905. Manuel T u n o n de Lara, Julio Valdeon Baruąue, Antonio Domingues Ortiz, Historia Hiszpanii, Wyd. Universitas, Kraków 2007. Paweł Piotr W i e c z o r k i e w i c z , Historia wojen morskich, t. 1, Puls, Londyn 1995. William W h e e 1 e r, Listy szeregowca Wheelera, Wybrał, przeł. z j. ang. i wstępem opatrzył Michał Ronikier, Czytelnik, Warszawa 1988. Władysław Zajewski, Józef Wybicki, Wyd. Centrum Edukacji Europejskiej, Toruń 2003. Wojciech Z a l e w s k i , Tysiąc lat naszej wspólnoty, Veritas, Londyn 1961. Józef Z a ł u s k i , Wspomnienia, Wyd. Literackie, Kraków 1976.