Cecora 1620 [PDF]


136 33 4MB

Polish Pages 218

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Cecora 1620 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

HISTORYCZNE B I T W Y

K A C P E R ŚLEDZIŃSKI

CECORA 1620

PROLOG

Mołdawia — to kraj nizin pofałdowany niewielkimi wzgórzami, które objął w posiadanie step, rozlewając się mackami traw w całej okolicy, od brzegów Dniestru po zimne wody Prutu i dalej jeszcze, ku zachodowi i południu, wznosząc się na Wyżynie Mołdawskiej, za którą gdzieś w dali bielą się skaliste szczyty Karpat. Tu i ówdzie stary bór zachował swoje sędziwe oblicze, tworząc coś na kształt leśnych wysp. Gdzieniegdzie monotonię stepu urozmaicają głębokie jary i wąwozy, niegdyś dające schronienie dzikim zwierzętom i zbrojnym bandom. Dzikie to były miejsca i dzikie tam panowały prawa. Zapuszczali się tu Tatarzy i Kozacy za łupem; Turcy i Polacy nakładali lenne więzy. Ziemia spłynęła krwią, a białe kości niepogrzebanych ciał przypominały o wojnach, które przetoczyły się przez kraj. Ale nie tylko szczątki najeźdźców pozostały na mołdawskiej ziemi. Swoje ofiary zostawiły również liczne wojny domowe między tymi, którzy dla hospodarskiej władzy prowadzili do walki braci przeciw braciom i ojców przeciw synom. To o tych bitwach szumiały siwe wody Prutu, przetaczając się przez Mołdawię od granicy z Rzeczpospolitą po Dunaj. Przecinając kraj na połowę, Prut wyznaczał szlak

wojskom kierującym się to ku północy, to znów na południe, będąc niczym przewodnik prowadzący wroga w najdalsze okolice Mołdawii. Tędy wędrowali starożytni Scytowie i Rzymianie, tędy podążały groźne zastępy Turków Osmańskich, tą też drogą szli sami Mołdawianie — czy to na północ, ku granicom Rzeczypospolitej, czy na południe na sąsiednią Wołoszczyznę; wreszcie tędy, jesienią' 1595 roku, poprowadzili swoje chorągwie hetmani koronni: wielki — Jan Zamoyski i polny — Stanisław Żółkiewski. Suchy step ułatwiał pochód siedmiotysięcznej armii, a i wróg wycofał się do Siedmiogrodu, nie niepokojąc Polaków. Szybko więc dotarto do mołdawskiej stolicy — Jass. Tam też zatrzymano się na dłużej — a to by wojsku dać wypocząć, a to by zaprowadzić nowy porządek. Wraz z Zamoyskim bowiem przybył do Mołdawii Jeremi Mohyła, nowy hospodar, stronnik Rzeczypospolitej i „przyjaciel" hetmana wielkiego. Tymczasem na spotkanie giaurom z Krymu ruszyła orda tatarska, a od południa szedł Ahmed-pasza z wojskiem tureckim. Dwie armie niczym kleszcze zaciskały się wokół polskich chorągwi. Hetmani nie czekali nieprzyjaciela w Jassach. Podążali wzdłuż Prutu z wojskiem, które „położyło się pod Cecorem od Jass dwie mili ku Tehiniej prosto, między Prutem rzeką" 2 . Tam rzeka wyginała się, lawirując meandrami, lecz tak, że zamykała niewielki skrawek ziemi z trzech stron. To miejsce wybrał Żółkiewski na obóz i tu zamierzano czekać nieprzyjaciela. Od czoła, gdzie był dostęp do obozu, usypano wały wzmocnione trzynastoma bastionami. Zostawiono przy tym cztery bramy, tak by móc wyprowadzać jazdę do natarcia. Praca nad fortyfikacjami szła szybko, tym bardziej że przykład dawali sami hetmani, ' Zamoyski przekroczy! granicę jeszcze latem, 27 sierpnia. M. B i e l s k i , Kronika, t. III, Sanok 1856, s. 1732.

2

kopiąc na równi z innymi 3 . Wewnątrz uszykowano wojsko: pierwszej bramy bronił Jakub Struś, starosta bracławski; obok, przy drugiej, stały chorągwie Stanisława Gulskiego, wojewody podolskiego; przy trzeciej zajął pozycję Stefan Potocki, za czwartą zaś znalazł się pułkownik Stanisław Przerębski. W głębi pozostały dwa pułki 4 . Zamoyski miał pod swoją komendą 2550 husarzów, 1900 jazdy kozackiej (pancernej), 250 arkebuzerów, 1500 piechoty wybranieckiej i 800 piechoty zaciężnej. Prócz tego przyprowadził ze sobą kilkadziesiąt dział 5 . Siła to była niewielka, lecz niepozbawiona szans. Ahmed-pasza i chan Gazi Gerej II prowadzili wprawdzie ponaddwudziestotysięczny oddział, ale tylko znikomą część tej liczby stanowiła piechota: janczarzy i segbanowie uzbrojeni w broń palną. Żaden z wodzów muzułmańskich nie dysponował artylerią, a mimo to chan był pewny zwycięstwa. Wreszcie dwie armie stanęły przeciwko sobie. Był 18 dzień października. Wieczorem z obozu wypadli harcownicy, by pochwycić języka. Tatarzy wyszli im naprzeciw i rozpętała się pierwsza bitwa. Zrazu niemrawa, wraz z każdą wyjeżdżającą zza wałów chorągwią potyczka stawała się coraz bardziej zaciekła. Tatarzy nie mogli jednak dotrzymać kroku biegłym w walce na białą broń Polakom; ponosili też straty, próbując dostać się na wały, zza których ostrzeliwała przedpole polska piechota. Padł trafiony dwa razy z łuku przez kniazia Kiryła Rużyńskiego siostrzeniec chana, którego Gazi Gerej chciał osadzić na mołdawskim tronie 6 . Rano następnego dnia pierwsi w pole wyszli Tatarzy. Hetmani uszykowali wojsko do boju i czekali, co zrobi 3

L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, Warszawa 1988, s. 79. Ibidem; L. P o d h o r o d e c k i , Stawni hetmani Rzeczypospolitej, Warszawa 1994, s. 140. 5 L. P o d h o r o d e c k i , Sławni..., s. 139. ' J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 99. 4

przeciwnik. A przeciwnik przemykał tam i z powrotem po cecorskim błoniu, próbując wywabić Polaków z obozu poza zasięg dział i muszkietów i zniszczyć ich uderzeniem całej swojej potęgi. Czujny Zamoyski, w którym często górę brała natura kunktatora 7 , nie dał się zwieść pozornej słabości tatarskich harcowników i wysłał przeciw nim niewielki oddział jazdy. Kiedy jednak szeregi tatarskie zaczęły się powiększać o nowe oddziały, hetman wielki posyłał w bój kolejne chorągwie. Wreszcie ruszyli się tureccy janczarowie i podszedłszy pod wały, zaczęli ostrzeliwać obóz, zabijając żołnierzy i konie. Zaskoczeni Polacy szybko odpowiedzieli na atak. Zamoyski wyprowadził z obozu część piechoty oraz lekkiej jazdy i skierował ją przeciw janczarom. Rozgorzała bitwa; w ferworze walki zagubiona kula zabiła konia pod hetmanem. Zamoyski jednak nie wycofał się z pola walki — przeciwnie, dalej kierował bitwą, niepomny na niebezpieczeństwo. W końcu janczarzy nie wytrzymali ognia polskich muszkietów i się wycofali. Tymczasem harcownicy z obu stron pokryli pole zabitymi i rannymi, lecz mimo strat zapasy trwały dalej, to na jedną, to na drugą stronę chyląc zwycięstwo. Grała polska artyleria, wtórowała jej piechota, szarpiąc turecko-tatarskie szeregi. Wreszcie koło południa chan obserwujący ze wzgórza obóz polski i całe pole bitwy wydał rozkaz do decydującego szturmu. Otoczeni ze wszystkich stron Polacy odpierali atak za atakiem, szturm za szturmem i im mocniej z obozu odzywała się artyleria, tym zacieklej atakowali Tatarzy. Szeregi jednych i drugich topniały, a mimo to bitwa nie słabła. Wówczas to na prawym skrzydle ruszył do ataku Fed Gerej — następca krymskiego tronu. Z przeciwnej strony 7 Fabiusz Kunktator, Quintus Fabius Maximus Verrucosus, zw. Cunctator, ur. ok. 265 p.n.e., zm. 203 p.n.e., rzym. wódz i polityk; kilkakrotnie konsul i dyktator, podczas II wojny punickiej stosował taktykę defensywną w walkach z Hannibalem w Italii (PWN).

Zamoyski puścił w bój siedem chorągwi husarii, lekką jazdę i piechotę. Fed Gerej, widząc pędzącą mu na spotkanie jazdę, upozorował ucieczkę — stary tatarski fortel bitewny. Polacy dali się zaskoczyć, co widząc, chan wysłał w pomoc ordyńcom następne oddziały. Wydawało się, że plan chański się powiedzie i najpoważniejsze polskie chorągwie zostaną zniesione przez przeważające siły tatarskie. Jednak czujny Zamoyski posłał w bój następne chorągwie. To wystarczyło, by wróg wycofał się ku swemu obozowi. Jednak harce trwały dalej, nie przynosząc decydującego rozstrzygnięcia. Jeszcze tego samego dnia wieczorem do obozu polskiego doszły wieści o propozycji rokowań. Zamoyski nie uwierzył 8 i nie odpowiedział na propozycje; czekał. W słuszności takiego zachowania utwierdziła go próba ataku ordy następnego dnia rano. Wystraszeni ogniem dział Tatarzy cofnęli się jednak i zaczęli wołać, że chan proponuje rozmowy. W końcu Zamoyski dał się przekonać. Układy, w których kanclerz czuł się lepiej niż na polu Marsa, były pomyślne dla Rzeczypospolitej. Armia hetmanów wracała do ojczyzny w glorii zwycięstwa. Minęło ćwierć wieku, gdy nad Prutem znów załopotały polskie chorągwie. Ale w szeregach polskich nie było już kanclerza Zamoyskiego, a i Żółkiewski wiele stracił ze swej pewności i charyzmy. Rzeczpospolita, darta wojnami i sporami w swym łonie, od kilku już lat toczyła się ku upadkowi. Choć niewielu zdawało sobie z tego sprawę, dziedzictwo Jagiellonów i Batorego traciło swoją mocarstwową pozycję; wyprawa mołdawska 1620 roku miała ją odbudować i utrzymać.

M. B i e l s k i , op.cit., s. 1737.

Cédant

arma

toga

(Niech oręż ustąpi przed togą)

ROZDZIAŁ I BAŁKAŃSKIE IGRZYSKO WALKA O DOMINACJĘ NA BAŁKANACH W XVI WIEKU

Nocą z 5 na 6 września 1566 roku podczas oblężenia Szigetvaru na Węgrzech zmarł Sulejman Wspaniały (1520-1566). Wraz ze śmiercią wielkiego sułtana kończył się okres potęgi tureckiej. Kryzys gospodarczy, który jeszcze za panowania Sulej mana zaczął dotykać imperium Osmana, nie podciął od razu jego potęgi. Przeciwnie, jeszcze przez ponad sto lat Europa drżała na dźwięk tureckich piszczałek. Tymczasem wojna turecko-austriacka, rozpoczęta w obronie węgierskich interesów Porty, trwała nadal. Po śmierci Sulejmana na tron wstąpił Selim II (1566-1574). Nowy sułtan kontynuował wojnę aż do lutego 1568 roku, kiedy to obie strony zgodziły się na pokój. Habsburgom przyznano zachodnie kresy Węgier oraz Chorwację, Sławonię i Dalmację. Jan Zygmunt Zapolya, lennik sułtana, zatrzymywał Siedmiogród. Reszta Węgier pozostała w tureckim ręku. W czasie gdy dyplomaci Austrii i Turcji uzgadniali szczegóły traktatu pokojowego, Europa Środkowa przedstawiała się jako igrzysko trzech potęg: imperium osmańskiego, Austrii Habsburgów i Polski Jagiellonów. Każde z nich stawiało sobie za cel opanowanie lub przynajmniej uzależnienie Węgier i księstw naddunajskich, tak aby

przeciwnik nie urósł w siłę i nie zachwiał kruchej równowagi politycznej. Austria dążyła do opanowania Węgier, a tym samym do odsunięcia zagrożenia tureckiego od centrum państwa. Polska obawiała się zarówno okrążenia przez Habsburgów, jak i umocnienia się za południową granicą potęgi osmańskiej. Wysoka Porta zaś krok po kroku zdobywała nowe prowincje ku chwale Allacha, licząc na wysokie haracze i wzmocnienie gospodarcze dzięki opanowanym portom i szlakom handlowym. Z tej rywalizacji zwycięsko wychodziła Turcja, której zaborcza polityka przynosiła korzyści terytorialne i polityczne. Pierwszy sukces przyszedł w 1521 roku, gdy Turcy zdobyli Belgrad, miasto broniące drogi do serca Węgier. Po pięciu latach doszło do nowej wojny. Tym razem pozostawiony sam sobie Ludwik II Jagiellończyk (1516-1526), król Węgier i Czech, próbował zatrzymać armię Sulejmana pod Mohaczem. Bitwa, do której doszło, zakończyła się klęską Węgrów i śmiercią młodego króla. Zwycięski Sulejman wkroczył do Budy. Śmierć Ludwika Jagiellończyka otworzyła Habsburgom 1 drogę do tronu w Czechach i na Węgrzech . Czesi zgodnie wybrali na króla arcyksięcia Ferdynanda, szwagra poprzedniego króla i cesarskiego brata. Na Węgrzech rzecz nie była łatwa z uwagi na silne stronnictwo narodowe. Przeciwnicy Habsburgów w październiku 1526 roku obrali królem magnata Jana Zapolyę. W tym samym mniej więcej czasie w Preszburgu (Bratysława) zwolennicy Habsburgów ogłosili królem Ferdynanda. Węgry stanęły wobec groźby wojny domowej. I rzeczywiście, armia 1

Na Kongresie Wiedeńskim w 1515 roku Władysław Jagiellończyk, Zygmunt Stary i Maksymilian Habsburg zgodzili się co do małżeństw dzieci: 9-letniego Ludwika Jagiellończyka z księżniczką habsburską Marią i Anny z Ferdynandem, późniejszym cesarzem. W ten sposób Habsburgowie uzyskiwali prawo do tronu Czech i Węgier po śmierci czeskowęgierskiej linii Jagiellonów.

Ferdynanda wkroczyła na Węgry. Ferdynand zajął Budę, a pod koniec 1527 roku pokonał Zapolyę pod Tokajem; w marcu 1528 roku doszło do kolejnej klęski Jana Zapolyi. Pokonany król za namową Polaków pozostających na jego służbie udał się do Polski. Tam przyjął go hetman Jan Tarnowski i ugościł w swoim Tarnowie. Pobyt u gościnnego magnata mijał Zapolyi na wytężonej pracy dyplomatycznej. Zdając sobie sprawę z trudnego położenia, król Węgier rozpoczął starania o wsparcie we Francji, Turcji i Polsce. Od króla Francji Franciszka I uzyskał tylko pomoc materialną. Zygmunt Stary preferował politykę życzliwej neutralności, balansując między Habsburgami i Turcją, z żadnym z tych państw nie chciał otwartego konfliktu. Mimo to, rzekomo bez wiedzy króla, z pomocą dla Węgra wyruszył marszałek nadworny, a od 1529 roku koronny. Piotr Kmita. Tylko Turcja odpowiedziała konkretnie na prośbę o pomoc, ale też Zapolya obiecał Sulejmanowi Węgry jako lenno. W imieniu monarchy węgierskiego posłował do Turcji Polak, Hieronim Łaski. Misję wypełnił znakomicie — nie tylko uzyskał zapewnienie pomocy dla Zapolyi, lecz również obietnicę dziesięcioletniego pokoju dla Polski. Właśnie w 1528 roku wygasał trzyletni rozejm między obu państwami. Zygmunt Stary, obawiając się reakcji Habsburgów, jak i zwolenników ligi antytureckiej w kraju, z propozycji nie skorzystał. Zadowolił się jednak pięcioletnim rozejmem. Już w październiku 1528 roku Zapolya powrócił na Węgry i rozpoczął akcję przeciw Habsburgom. W kilka miesięcy później, w lipcu 1529 roku, wojna turecko-habsburska rozpoczęła się na nowo. Sulejman dotarł aż pod Wiedeń i rozpoczął oblężenie. Tymczasem w połowie października przyszła zima, która zmusiła sułtana do odwrotu. Wojna nie zakończyła się wraz z odwrotem armii tureckiej. Mimo to w następnym roku Zygmunt Stary zdecydował się po raz kolejny pogodzić obie zwaśnione

strony. Jako miejsce rozmów wybrano tym razem Poznań. Zjazd nie przyniósł oczekiwanych rozwiązań. Zgodzono się tylko na roczny rozejm. Prócz tego, ku niezadowoleniu Bony, zawarto wstępne porozumienie co do ożenku Zygmunta Augusta z Habsburżanką. Lecz głównym celem zabiegów Ferdynanda była opieka nad młodym królem, Zygmuntem Augustem, koronowanym w 1529 roku, a w dalszej perspektywie oczywiście podporządkowanie Habsburgom Polski. Tego jednak udało się uniknąć. Tymczasem już w trakcie rozmów poznańskich wojska austriackie wkroczyły na Węgry i obiegły Budę. Tu jednak nadzieje Ferdynanda na zaskoczenie przeciwnika prysły niczym bańka mydlana. Buda wytrzymała oblężenie. Z pomocą lennikowi ruszył Sulejman. Zatrzymanie Turków pod twierdzą Kószeg pozwoliło Ferdynandowi na zebranie olbrzymiej armii, z którą ruszył na Węgry. Sulejman, nie chcąc walczyć z liczniejszą armią przeciwnika, wycofał się do Turcji. Wzmocnienie pozycji Habsburgów w Europie Zachodniej, pomyślne rokowania z Franciszkiem I w Nicei i Aiguesmortes, z drugiej jednak strony niepowodzenia Ferdynanda w kampanii 1537 roku na Węgrzech, zmusiły obie strony do rozmów. W tajemnicy przed sułtanem 2 w Wielkim Waradynie, 24 lutego 1538 roku, zgodzono się na podział Węgier między Ferdynanda i Jana Zapolyę. Prawa dziedziczne do węgierskiej korony przyznano Habsburgowi, jemu też miały przypaść Węgry po śmierci Zapolyi, który dożywotnio pozostawał królem węgierskim. W przypadku gdyby Jan Zapolya miał dziedzica, Ferdynand zobowiązywał się do 2

Zbigniew W ó j c i k w Historii powszechnej XVI-XVII wieku pisze o zgodzie Turcji na kompromis w sprawie Węgier. Przy wersji o zatajeniu układu przed Konstantynopolem opowiadają się Danuta W ó j c i k - G ó r a l s k a , Niedoceniana królowa. Warszawa 1987, s. 171; Roman Ż e l e w s k i , Historia dyplomacji polskiej, praca zbiorowa, Warszawa 1982, s. 661.

przekazania mu Spiszu i majątku Zapolyów, który znajdował się w ich rękach w chwili śmierci Ludwika II Jagiellończyka. Spełniwszy ten warunek, Habsburg zyskiwał prawo do Siedmiogrodu i tej części Węgier, która pozostawała w ręku Zapolyi. W tym miejscu należy zaznaczyć, że wobec wysprzedania Zapolyowego majątku przez Habsburgów, ten ostatni punkt ugody był niemal niemożliwy do spełnienia 3 . Ferdynand zgodził się na jego zamieszczenie w układzie dlatego, że w lutym 1538 roku Zapolya był bezdzietny. Dopiero po podpisaniu układu poseł węgierski wznowił rozmowy z królem Zygmuntem w sprawie uzyskania zgody na ślub swego monarchy z Izabelą Jagiellonką. Zygmunt miał pewne obawy co do tego małżeństwa, jednak obrotna królowa przekonała go do swoich racji i już w styczniu 1539 roku zawarto ślub per procura. Po roku na dwór królewski dotarły dwie wiadomości. Pierwsza z nich dotyczyła narodzin królewskiego wnuka, któremu nadano imiona po ojcu i dziadku: Jan Zygmunt. Zaraz potem następny poseł meldował o chorobie królewskiego zięcia. W obawie przed śmiercią Zapolyi wysłano do Izabeli posła, który miał dopomóc jej w trudnej sytuacji. Słusznie obawiano się, że Ferdynand wystąpi z pretensjami do tronu węgierskiego, który Bona starała się utrzymać w jagiellońskim posiadaniu. Zanim poseł dotarł na Węgry, Zapolya zmarł. Ferdynand zażądał wypełnienia waradyńskiego układu, sam jednak nie miał zamiaru przekazać małemu Janowi Zygmuntowi obiecanych ziem. Nie czekając na bieg wydarzeń, sejm węgierski wybrał Jana Zygmunta na króla i wysłał posłów do sułtana z prośbą o zatwierdzenie nowego monarchy. Sulejman zatwierdził wybór, zastrzegł jednak dla siebie coroczny haracz w wysokości 50 000 zł. 3

M. D u c z m a l , Izabela Jagiellonka, królowa Węgier, Warszawa 2000, s. 161.

Ferdynand nie zamierzał rezygnować z węgierskiego królestwa i znów wysłał swoją armię pod Budę. Wobec tego Sulejman sam stanął na czele wyprawy, rozbił armię Ferdynanda i zmusił go do odstąpienia spod stolicy. Pokonany Habsburg musiał zgodzić się na warunki Sulejmana. Ten zatrzymał dla siebie środkową część Węgier wraz ze stolicą. Ferdynandowi oddał zachodnie kresy, zaś Izabelę wraz z synem odesłał do Siedmiogrodu. Odtąd Jan Zygmunt miał być lennikiem tureckim. Zajęcie Budy przez Turków wywołało niepokój nie tylko na Węgrzech, w Austrii czy w Polsce, ale również w Czechach i księstwach Rzeszy. Węgrzy w obawie przed groźnym sąsiadem zgodzili się na oddanie korony Ferdynandowi. W grudniu 1541 roku w Gyalu Izabela Jagiellonka bez porozumienia z Zygmuntem Starym i Boną zgodziła się przyjąć Spisz i 12 000 florenów węgierskich 4 rocznego dochodu w zamian za zrzeczenie się praw do tronu na rzecz Habsburgów. Jednocześnie w Europie Zachodniej Habsburgowie rozpoczęli montowanie koalicji antytureckiej i werbunek wojska. Ostatecznie w kampanii 1542 roku oprócz państw habsburskich wzięła udział część księstw niemieckich, prohabsburscy Węgrzy i Państwo Kościelne. Licząca 43 000 żołnierzy armia, źle dowodzona i targana waśniami, nie uzyskała żadnych konkretnych celów. Fiasko wyprawy nadszarpnęło reputacją Ferdynanda i skłoniło Izabelę do zmiany decyzji. Za namową Bony postanowiła pozostać na Węgrzech. Nie zmieniło to jednak faktu, że biedna Jagiellonka czuła się niepewnie w zagrożonym tureckim jarzmem kraju. Pisała nawet do Polski, że pewnie przyjdzie jej żyć w niewoli w Konstantynopolu 5 . Zaniepokojony losem córki Zygmunt Stary D. W ó j c i k - G ó r a l s k a , Niedoceniana królowa. Warszawa 1987, s. 177. 5 Ibidem, s. 178.

starał się na sejmie przeforsować plan oddania Węgier Ferdynandowi. Szlachta nie poparła królewskiego zdania. Powrotowi córki, a tym samym stracie Węgier, sprzeciwiła się Bona, popierający ją prymas Piotr Gamrat i marszałek wielki koronny Piotr Kmita. Izabela wraz z synem pozostała w Siedmiogrodzie nawet wtedy, gdy Sulejman rozpoczął nową wyprawę. Przez ostatnie pięć lat życia starego króla Izabela została pozostawiona sama sobie. Po 1548 roku Zygmunt August nie interesował się losem siostry, a nawet zapewnił Habsburgów o niepopieraniu Jana Zygmunta 6 . Sułtan podpisał pięcioletni rozejm z Habsburgami, by spokojnie prowadzić wojnę z Persją. W takiej sytuacji Izabela postanowiła zrzec się praw do tronu. Umowa zawarta w Alba Julia w lipcu 1551 roku zapewniała Janowi Zygmuntowi Księstwo Opolskie wraz z dochodem w wysokości 25 000 florenów węgierskich rocznie i odszkodowaniem 100 000 florenów. Izabela i jej 11-letni syn udali się do Opola przez Koszyce i Kraków. Węgry zostały dla Jagiellonów stracone. De iure przypadły Habsburgowi, de facto były lennem tureckim. Jak się okazało, obiecane ziemie były daleko uboższe niż oczekiwano. Poza tym Ferdynand nie był w stanie wypłacić ani zaproponowanych sum, ani zapewnić przyrzeczonych wcześniej dochodów. Między Habsburgiem a Izabelą znów doszło do konfliktu, tym razem na tle finansowym. Próby kompromisu kończyły się niepowodzeniem z powodu nieugiętego stanowiska Bony i Izabeli. Polityka Zygmunta Starego wobec Turcji nie ograniczała się tylko do kwestii dziedzictwa po Ludwiku II Jagiellończyku. Równie ważne interesy obu krajów ścierały się w Mołdawii. Ten mały kraj położony między silnymi sąsiadami stał się widownią walk dyplomatycznych i mili6

Historia dyplomacji polskiej, tom. I, red. M. Biskup, Warszawa 1982, s. 681.

tarnych. Mimo powtarzających się hołdów lennych składanych przez hospodarów Mołdawii któremuś z sąsiednich monarchów, Mołdawianie nigdy nie przestali dążyć do niepodległości. Nie bali się nawet zadrzeć z silną Polską, Węgrami czy w końcu z Turcją. Kością niezgody w relacjach polsko-mołdawskich nie była tylko kwestia niepodległości hospodarstwa mołdawskiego, lecz również Pokucie. Pretensje Mołdawii do Pokucia ciągnęły się od czasów Władysława Jagiełły (1386-1434). Jako pierwszy próbę podbicia tego niewielkiego kawałka Rusi Halickiej podjął Roman I 7 . Za panowania Zygmunta Starego do największego najazdu doszło w 1530 roku. Wówczas to hospodar Piotr Raresz, zwany „Petryłą", wkroczył na tereny Polski i bez problemu zajął Pokucie. Liczył przy tym na atak Wasyla III, wielkiego księcia Moskwy, z którym od roku pozostawał w sojuszu. Obu książąt łączyła wrogość do państw jagiellońskich. Moskwa od czasu wyswobodzenia się spod tatarskiej niewoli prowadziła politykę zbierania ziem ruskich, których znaczna część znajdowała się w posiadaniu Litwy. Mołdawia marzyła o niezależności i wspomnianym już Pokuciu. Tymczasem Wasyl zajęty był sprawami w Kazaniu i nie mógł przyjść sojusznikowi z pomocą. Mimo to Petryła się nie wycofał i dopiero klęska pod Obertynem, zadana mu przez hetmana Jana Tarnowskiego, zmusiła go do powrotu na ziemię ojczystą. Niestety, asekuracyjna polityka Zygmunta Starego i obawy przed zepsuciem dobrych stosunków z Sulejmanem nie pozwoliły przeprowadzić wyprawy odwetowej. Próba przedłużenia rozejmu z Moskwą na pięć lat również się nie powiodła. Wasyl, dążący do wojny, zgodził się tylko na rok. Nim rok minął wielki książę zmarł. Teraz państwa jagiellońskie były w korzystniejszej sytuacji. W Moskwie 7

Z.

Spieralsfti, Awantury mołdawskie, W-wa 1967, s.21

panował chaos, bowiem na tron wstąpił Iwan (1533-1584), trzyletni syn Wasyla — ten sam, który zyskał sobie później przydomek Groźnego. Nowa wojna wymagała spokoju na innych granicach, toteż do Turcji z propozycją pokoju udał się marszałek dworu Zygmunta Augusta, Piotr Opaliński. Marszałek misję wypełnił znakomicie. Na czas życia obu władców kraje pozostawały w dobrych stosunkach. W dokumencie wyraźnie zaznaczono, że Mołdawia jest lennem tureckim i automatycznie obowiązuje ją tenże dokument. To samo dotyczyło Tatarów. To jednak nie uchroniło ani Polski, ani Litwy od napadów ordy. Pokój z 1533 roku był fundamentem, na którym opierały się stosunki między Polską i Turcją do końca XVI wieku. Nie naruszyły go najazdy tatarskie i kozackie ani mieszanie się magnatów polskich w sprawy Mołdawii. Nie stanęła mu również na przeszkodzie rywalizacja o tron węgierski. Jednak kłopoty z Mołdawią nie zakończyły się z chwilą podpisania układu w Stambule. W trakcie wojny litewsko-moskiewskiej (1534-1537) Petryła dwa razy wyprawiał się na ziemie Litwy. W odwecie w 1538 roku w porozumieniu z sułtanem wojsko polskie z hetmanem Tarnowskim na czele osaczyło Petryłę w Chocimiu. Oblężony hospodar poddał się. Sulejman pozbawił go tronu, definitywnie 8 przejmując zwierzchnictwo nad Mołdawią . Miejsce Raresza zajął Stefan VI. Lojalny wobec sułtana hospodar zrezygnował z pretensji do Pokucia, potwierdzając to traktatem przyjaźni. Jednak Stefan nie utrzymał się długo na mołdawskim tronie. Grabieżcza polityka wobec swoich poddanych wywołała powstanie. Liczący na zaangażowanie armii tureckiej na Węgrzech (w październiku 1540 r. Ferdynand obiegł Budę) bojarowie otruli Stefana. Na tron wstąpił przywódca spisku Aleksander Cornea. Nie * Historia dyplomacji..., 11, S. 660.

minęły jednak dwa miesiące, gdy jego miejsce zajął popierany przez Turków Piotr Raresz. Panowanie tureckie w Mołdawii zostało utrzymane. Mimo kontroli, jaką otoczono Petryłę, nie rezygnował on z prób uniezależnienia Mołdawii od Turków. Coraz częściej też spoglądał w stronę wojujących o Węgry Habsburgów, jako najbliższych sojuszników. Okazja nadarzyła się w 1542 roku, gdy na Węgry wkroczyła liczna armia chrześcijańska. Kampania, jak wiadomo, zakończyła się niepowodzeniem, Petryła jednak nie odczuł konsekwencji porażki popieranych przez siebie Habsburgów, gdyż ostrożność nakazywała mu poczekać na skutki wyprawy. Kiedy dowiedział się o niepowodzeniach, zrezygnował z wystąpienia przeciw Turcji. Tymczasem Habsburgowie robili wszystko, aby doprowadzić do wojny między Turcją i Polską. Nie zawahali się nawet przed prowokacją. Otóż w październiku 1545 roku Kozacy zaatakowali turecki Oczaków nad Morzem Czarnym. Zdobyli i splądrowali miasto i zamek, zabierając łupy. W tym samym mniej więcej czasie kniaziowie Wiśniowieccy napadli na poselstwo mołdawskie wracające z Moskwy. Poseł i pisarz zginęli. Prowokacja się nie udała. Zygmunt Stary uspokoił Sulejmana bogatymi podarkami. A jednak mimo to sytuacja nie wróciła zupełnie do normy. Sulejman, obawiając się zbliżenia Jagiellonów do Habsburgów, wydał Rareszowi polecenie nękania Polski najazdami. Nie były one jednak tak groźne, jak decyzja o budowie na Dzikich Polach po polskiej strome granicy twierdzy w Balakleju nad Bohem. Konflikt między obu państwami wydawał się nieunikniony, tym bardziej że Sulejman podpisał 19 czerwca 1547 roku z Habsburgiem pięcioletni rozejm. Tymczasem sułtan obrócił swoją uwagę na Persję i zrezygnował z antypolskiej prowokacji. W tym samym jeszcze roku potwierdzono porozumienie sprzed czternastu lat.

Po wstąpieniu na tron Zygmunta Augusta odnowienie umowy z Turcją (wygasła po śmierci Zygmunta Starego) stało się sprawą palącą. Mimo wspomnianego wcześniej układu króla polskiego z Habsburgami, w którym Zygmunt August obiecał nie angażować się w sprawy Węgier, nie zamierzał rezygnować z polityki ojca. Zanim jednak doszło do rozmów, główną rolę w stosunkach polsko-tureckich odegrali Habsburgowie. To z ich inicjatywy w 1552 roku w czasie walk turecko-habsburskich na Węgrzech hetman polny koronny i stronnik Habsburgów, Mikołaj Sieniawski, wprowadził na tron mołdawski Aleksandra Lapusneanu, również sympatyzującego z niemiecką dynastią. Oliwy do ognia dolało złożenie hołdu lennego z Mołdawii królowi polskiemu, reprezentowanemu przez hetmana. Zygmunt August był oburzony samowolą hetmana. Rozkazał mu niezwłocznie wracać do kraju. Król postanowił również wysłać do Stambułu posła Stanisława Tęczyńskiego. Jednocześnie Aleksander rozpoczął starania o uznanie go przez Sulej mana, w czym pomogło mu zwalczanie wpływów Habsburgów w Siedmiogrodzie; rozumiał, że bez poparcia sułtana nie utrzyma się długo na tronie. Przychylne stanowisko króla wobec misji poselstwa Henryka II (1547-1559), króla Francji, sojusznika Turcji w walce z Habsburgami, ułatwiło Tęczyńskiemu zadanie. 1 sierpnia 1553 roku odnowiono pokój sprzed dwudziestu lat, zapominając o waśniach i sporach nadgranicznych. Dobrej atmosfery nie popsuł nawet ślub Zygmunta Augusta z Katarzyną Habsburżanką, siostrą pierwszej żony Jagiellona, Elżbiety. Pozostawiliśmy sprawy węgierskie w momencie wycofania się Izabeli z Siedmiogrodu. Od tego czasu w Siedmiogrodzie trwała rywalizacja między Habsburgami a zwolennikami Zapolyi popieranymi przez Turcję. To właśnie oni pomału zdobywali przewagę, wypierając Ferdynanda z kraju. W zaistniałej sytuacji powrót Jana Zygmunta

stawał się coraz bardziej realny. Już w pierwszej połowie 1553 roku sułtan namawiał Zygmunta Augusta, by przekonał siostrę do powrotu na Węgry. Ta jednak nie chciała o tym słyszeć. Jeszcze w 1554 roku w Kocku prowadzono dysputy z posłami Ferdynanda o przekazaniu obiecanych sum, niestety znowu bez powodzenia. Izabela z czasem pomału skłaniała się do powrotu. Kiedy w 1556 roku Sulejman wyruszył przeciw Habsburgowi, do opanowanego przez zwolenników Zapolyi Siedmiogrodu powróciła królowa Izabela wraz z 16-letnim królem. Sprawa Węgier nie została jednak przesądzona. Kiedy po dwóch latach Ferdynand (1558-1564) został cesarzem, a w rok później Francja podpisała z Habsburgami pokój w Cateau-Cambresis, pozycja Ferdynanda poprawiła się. Na domiar złego tego roku zmarła Izabela Jagiellonka. Aby wykorzystać nadarzającą się okazję, Ferdynand podjął kroki mające skłócić, a w najlepszym razie doprowadzić do konfliktu polsko-tureckiego. Tym razem narzędziem polityki Habsburga okazał się Olbracht Łaski. Wraz z Grekiem Janem Heraklidesem Despotą wyprawili się na Mołdawię. Despota został nowym hospodarem, za co Łaski otrzymał Chocim. Główny cel nie został jednak osiągnięty. Sułtan zdawał się rozumieć całą sytuację; dodatkowo pogrążył Habsburgów zatwierdzeniem Despoty na mołdawskim tronie. Zawiedziony Łaski poparł następnego kandydata do tronu Mołdawii, Stefana Tomżę. Jednak akcja się nie udała. W miejsce zbiegłego do Polski Tomży Sulejman przywrócił na hospodarstwo wcześniejszego władcę, Aleksandra. Niefortunny hospodar zginął w Polsce; Łaski musiał zwrócić Chocim. W owych zmaganiach o tron mołdawski brał również udział znany watażka, założyciel pierwszej siczy kozackiej na wyspie Chortycy na Dnieprze, Dymitr Wiśniowiecki. Marzył mu się tron mołdawski i nawet miał wśród bojarów mołdawskich zwolenników. Wreszcie sam Tomża był gotów

zrezygnować z tronu na rzecz Wiśniowieckiego. Kniaź połączył swoje wojsko z armią Tomży, za co zapłacił głową, bowiem przebiegły Tomża wykorzystał sytuację, porwał Wiśniowieckiego i odesłał go do Stambułu. Tam powieszony za żebro na haku „był żyw do trzeciego dnia, aż go Turcy ustrzelili z łuku, gdy przeklinał ich Mahometa" 9 . W rezultacie awantury do Stambułu posłował kasztelan kamieniecki Jerzy Jazłowiecki, czego rezultatem było potwierdzenie dobrych stosunków i zapewnienie pokoju przez Sulejmana i jego syna, następcę tronu, szehzade Selima. Tymczasem 25 lipca 1564 roku zmarł cesarz Ferdynand; jego miejsce zajął Maksymilian II (1564-1576). Śmierć cesarza postanowił wykorzystać Jan Zygmunt i zaatakował habsburską część Węgier. Na początku następnego roku Maksymilian odzyskał utracone miasta i zagroził bezpośrednio Siedmiogrodowi. W marcu Jan Zygmunt się poddał. Pokój, jaki zawarto, oddawał Maksymilianowi Węgry, Siedmiogród stał się lennem Habsburga. Wzrost potęgi Austrii był solą w oku sułtana Sulejmana, dlatego już w rok później nad Austrią zawisło niebezpieczeństwo tureckie. Połączone armie Sulejmana i Jana Zygmunta wkroczyły na Węgry. Sułtan zmierzał na Wiedeń. Nie wiadomo, jak potoczyłaby się wyprawa, gdyby nie śmierć Sulejmana. Zmiana na sułtańskim tronie, mimo obietnic, unieważniła wcześniejsze traktaty pokojowe. Aby je odnowić, wiosną 1568 roku w Stambule zjawił się Piotr Zborowski. Po długich i żmudnych rozmowach udało się uzyskać potwierdzenie układu z 1553 roku. Nie powiodło się jednak uzyskanie prawa do decydowania o wyborze hospodara mołdawskiego ani uregulowanie zasad wysyłania Tatrom podarunków. W trakcie rozmów miał miejsce nieprzyjemny incydent — Olbracht Łaski napadł na turecki Oczaków, co podkopało ' M. Bielskiego nowo przez J. Bielskiego, syna jego wydana. Kraków 1597; cyt. za: Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 127.

pozycję polskiego posła. Zborowski długo musiał przekonywać wezyra Sokołłu, który w imieniu sułtana Selima prowadził rozmowy, że prowodyrem napadu był cesarz Maksymilian II. Nie zaszkodziło to na szczęście stosunkom polsko-tureckim; pokój ustanowiono, a już w następnym roku przed Zygmuntem Augustem kłaniał się poseł turecki, próbując nakłonić Jagiellona do wspólnej turecko-polskiej wyprawy na Moskwę. Zygmunt propozycji nie przyjął, mimo że turecki poseł obiecywał poparcie sułtana w sprawie włoskiego dziedzictwa Bony. Turcy podjęli wyprawę samodzielnie i nie uzyskawszy zamierzonego celu, zawrócili. W wyprawie brał udział poseł króla Zygmunta, wysłany dla pilnowania, aby Turcy nie przekroczyli granicy Litwy, i podtrzymania dobrych stosunków. Tymczasem w Europie dyplomacja papieska i wenecka pracowały na rzecz ligi anty tureckiej. Pozyskanie Polski zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony stało się pilną sprawą. Kiedy Turcy w lipcu 1570 roku uderzyli na wenecki Cypr, zabiegi o zawiązanie ligi nabrały tempa. Teraz nie tylko liczono na Polskę, ale i na Moskwę. W kwietniu 1571 roku nuncjusz Wincenty Portico w rozmowie z Zygmuntem Augustem starał się uzyskać zgodę króla na przystąpienie do ligi. Jagiellon jednak tłumaczył się chorobą, niechęcią szlachty polskiej do wojny i zagrożeniem ze strony książąt Rzeszy i Danii'". Nową próbę podjął poseł cesarski Bertold z Lipy. Mimo zapewnień Zygmunta Augusta o zamiarze przystąpienia do ligi skutek był podobny. Król zaznaczał jednak, by wiadomość tę utrzymać w tajemnicy z obawy przed Turcją. Jednocześnie przekonywał posła do pomocy finansowej dla Polski i wspominał o obawach przed knowaniami Moskwy i Danii. W rezultacie poseł odjechał z niczym, a jego miejsce zajął przybyły pod koniec 1571 roku legat Commendone. Ale 0

S. C y n a r s k i , Zygmunt August, Warszawa 1988, s. 164.

i on nic konkretnego nie uzyskał. Starał się nawet za plecami króla zorganizować wyprawę pod dowództwem Olbrachta Łaskiego. Ten pomysł spotkał się ze sprzeciwem szlachty. W rezultacie Polska do ligi nie przystąpiła — przeciwnie, dalej utrzymywała przyjazne stosunki z Wysoką Porta. Dobre stosunki między Polską Jagiellonów a Turcją utrzymywały się pomimo licznych zadrażnień, wywoływanych często z inspiracji Habsburgów, ale i napadów to tatarskich, to kozackich. Owe wyprawy łupieżcze mimo swojej intensywności i olbrzymich szkód nie były jednak w stanie wpłynąć na zerwanie pokoju. Były to zresztą, z nielicznymi wyjątkami, głównie napady Ordy Dobrudzkiej i Budziackiej". Traktaty z 1533 i 1553 roku wyznaczyły kurs południowej polityki Polski niemal do końca XVI wieku 12 . Zygmunt August nie łudził się powodzeniem w wojnie z silną bądź co bądź Turcją, nie miał również żadnych złudzeń co do rzetelności habsburskich gwarancji. Obawy, że w razie wojny z Wysoką Porta Polska zostanie osamotniona, wzięły górę w polityce ostatniego Jagiellona. Angażował się też Zygmunt na innych frontach; niemal całą uwagę w polityce zagranicznej zajęła sprawa Inflant. Rywalizacja między Polską, Szwecją, Danią i Moskwą wymagała zaangażowania wielkich sił i środków Królestwa oraz spokoju na innych granicach. Między innymi dlatego zależało Zygmuntowi Augustowi na dobrych stosunkach z imperium osmańskim. Kiedy po śmierci ostatniego z Jagiellonów tron przypadł Henrykowi (1574-1575, we Francji 1574-1589) z francuskiej dynastii Walezjuszy, stosunki polsko-tureckie nie uległy pogorszeniu. Przeciwnie, Stambuł jak najbardziej popierał Walezego, przedstawiciela kraju, z którym Turcję łączyło " A . D z i u b i ń s k i . Stosunki dyplomatyczne polsko-tureckie w latach 1500-1572 w kontekście międzynarodowym, Wrocław 2005, s. 169. 12 Ibidem, s, 169.

przymierze i wspólny wróg — Habsburgowie. Już przed wyjazdem Henryka do Polski we Francji dyskutowano o planach zorganizowania koalicji przeciw Habsburgom, której opoką na wschodzie miały być Polska i Turcja 13 . Krótki epizod rządów Francuza na Wawelu nie pozwolił zrealizować tych zamierzeń, niemniej jednak ani nie zaszkodził relacjom Kraków-Stambuł, ani ich nie poprawił. Tak więc, gdy na krakowski tron wstępował nowy monarcha, Stefan Batory (1576-1586), również mile widziany przez Turcję, wydawało się, że kurs polityki polskiej wobec Wysokiej Porty będzie utrzymany. W istocie, już na początku panowania Batory wysłał do Stambułu posła z wiadomością o wyborze na króla Polski. Przy okazji informował o zagrożeniu ze strony cesarza i cara. Sułtan Murad III (1574-1595) uspokajał polskiego króla, zapewniają: go o swoim poparciu w ewentualnej wojnie z Habsburgami; wspomniał również o rozkazie napadu na Wielkie Księstwo Moskiewskie, który wydał chanowi Dewlet Gerejowi. Kiedy latem 1577 w Stambule zjawił się poseł wielki Jan Sienieński, kasztelan halicki, przymierze z czasów Jagiellonów zostało podtrzymane. W ten sposób zapewniwszy sobie spokój na południu, mógł się Batory zająć pilnymi sprawami. Jedna rozwiązała się sama. W październiku 1576 roku zmarł konkurent Batorego do korony Rzeczypospolitej, Maksymilian II Habsburg. Wraz z jego śmiercią odeszła groźba wojny z Austrią. Wzrosło natomiast zagrożenie od wschodu. Iwan IV Groźny, wykorzystując zamieszanie wywołane bezkrólewiem, zajął przynależne Rzeczypospolitej inflanckie zamki. Kiedy po Inflantach grasowały moskiewskie chorągwie, uwagę Stefana I zajmował zbuntowany Gdańsk. Dopiero w grudniu 1577 roku po ponadrocznych zmaganiach dyplomatycznych i zbrojnych gdańszczanie uznali O planach koalicji dyskutowano w Bramont w Lotaryngii. N. D a v i e s , Boże igrzysko, Kraków 1992, s. 547.

Batorego królem. Wreszcie polski monarcha mógł zająć się palącą sprawą Inflant. Trzy kampanie: połocka 1579, wielkołucka 1580 i pskowska 1581 zakończyły się sukcesem. Gdy w 1582 roku w Jamie Zapolskim podpisano 10-letni rozejm, Inflanty pozostały po stronie polskiej, a Iwan IV musiał zrezygnować z tytułu księcia smoleńskiego, który nosił przed wojną, mimo że Smoleńsk pozostał miastem rosyjskim. Kiedy na północy ucichły działa i zastąpił je gwar poselskich rozmów, Batory całkowicie poświęcił się idei wojny z Turcją. Pomysł nie narodził się nagle; pokonanie Wysokiej Porty i wyzwolenie Węgier było jednym z celów, dla których Batory kandydował na polski tron 14 . Pierwsze rozmowy na temat wojny tureckiej miały miejsce w rok po obraniu Batorego królem. Nuncjusz Wincenty Laureo przekonywał króla do krucjaty przeciw Turcji. Plan kampanii został przygotowany jeszcze przez Maksymiliana II i w owym planie ważne miejsce zajmowała Rzeczpospolita. Batoryjednak ani myślał walczyć na chwałę domu Habsburgów. Nuncjuszowi odpowiedział więc, że wojnę z Turcją należy rozpocząć w sprzyjającym czasie, teraz zaś przekonywał do wojny z Moskwą. Choć misja Laureo nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, rozmowy nie zostały zerwane. Na początku 1579 roku do Wiednia wyjechał z poselstwem prepozyt gdański Łukasz Podoski. Celem poselstwa było odnowienie układów z cesarstwem. Ponadto miał Podoski zabiegać o zwrócenie Siedmiogrodowi dóbr Szatmarnemeti i zezwolenie na zaciągi żołnierzy w księstwach Rzeszy. Cesarzowi nie w smak były te propozycje. Nie zgodził się również na zerwanie stosunków z Moskwą, co w przededniu wojny było niezwykle ważne dla Polski. Podobnie negatywnie odniósł się Rudolf II (1578-1612) do idei wojny z Turcją. Ten ostatni punkt miał pozostać tajny z obawy przed 14

Z. S p i e r a l s k i , op.cil., s. 140.

reakcją Wysokiej Porty. W Krakowie z kolei zjawił się poseł cesarski Jan Cyrus. Misja Cyrusa również nie przyniosła oczekiwanych przez żadną ze stron rezultatów. Tymczasem przebywający w Polsce nuncjusz papieski Giovani Andrea Caligari z zapałem zabrał się do pozyskania Batorego dla spraw ligi i, jak mu się wydawało, cel osiągnął. Król bowiem zorientowawszy się, co nie było trudne do przewidzenia, że w Rzymie źle odbierają przyjazne relacje Kraków-Stambuł, zdecydował się na pojednanie z cesarzem. Gest ten Caligari wziął za dobrą wróżbę; uzyskał ponadto od Batorego zapewnienie, że król Polski weźmie udział w lidze antytureckiej. Stefan Batory pomimo deklarowanej zgody zaznaczał, że zawiązanie ligi zależy od pogodzenia króla z Rudolfem II. Pomoc w porozumieniu z cesarzem i Moskwą obiecywał papież Grzegorz XIII (1572-1585), zapewniał też o poparciu Filipa II, króla Hiszpanii i Wenecji. W razie zwycięstwa, relacjonował nuncjusz słowa papieża, Batory miał uzyskać Siedmiogród, Mołdawię i Wołoszczyznę, a nawet Stambuł. Te obietnice nie zrobiły na królu wrażenia. Batory ani myślał wyprawiać się za Karpaty. Aby ukryć swoje intencje, mnożył pytania. Chciał uzyskać gwarancje dotrzymania umowy. Jednocześnie z obawy przed wzrostem znaczenia Habsburgów sprzeciwił się uderzeniu przez Mołdawię. Pesymistycznie odniósł się również do współdziałania z Moskwą. Batory, od młodości obracający się między Stambułem i Wiedniem, doskonale zdawał sobie sprawę z iluzoryczności papieskich obietnic, jak również potęgi tureckiej i przebiegłości Habsburgów. Żądał konkretów, czyli sum przeznaczonych na wojnę, planów kampanii i spisu sojuszników, którzy mieliby uczestniczyć w wojnie. Odmówił pisemnego potwierdzenia zgody na wojnę i przedwczesnego ujawnienia planów przed szlachtą 15 . Historia dyplomacji polskiej, tom 2, red. Z. W ó j c i k , Warszawa 1982, s. 20.

Tymczasem, nim prośby Batorego mogły zostać spełnione, Filip II podpisał z Turcją rozejm. Sprawa ligi stała się nieaktualna. Nie na długo jednak. Po trzech latach przyjechał do Polski następny wysłannik papieża, nuncjusz Albert Bolognetti. Wraz z nim zjawił się Antonio Possevino; jego zadaniem było doprowadzenie do pokoju między Rzeczpospolitą a Moskwą i przekonanie Iwana Groźnego do wojny z Turcją. Bolognetti spotkał się z Batorym w sierpniu 1582 roku, a więc już po podpisaniu rozejmu w Jamie Zapolskim. Głównym tematem, na którym skupili się interlokutorzy, była oczywiście kwestia turecka. Król Polski rzeczowo i dokładnie wyłuszczył nuncjuszowi zagrożenia i szanse powodzenia wyprawy na Turcję. Odniósł się do planów kampanii, po raz kolejny negując sens marszu przez Mołdawię. Proponował natomiast uderzenie wzdłuż Dunaju, przez Bułgarię na Stambuł. W czasie kiedy w Polsce rozmowy prowadził nuncjusz, do Rzeszy i papieża wyjechał biskup kujawski Hieronim Rozrażewski. Intencje poselstwa zostały odmiennie zrozumiane na dworach cesarskim i papieskim. Rzym bez obaw i podejrzliwości przyjął je, odczytując przyjazd posła jako chęć akcesji Batorego do ligi. Cesarz zaś obawiał się wzrostu znaczenia króla, który mógł się stać największym sojusznikiem papieża w przyszłej wojnie. Ponadto Rudolf II sądził, że Batory chce dla siebie zająć całe Węgry i Śląsk, a to było sprzeczne z interesem Habsburgów. Tymczasem, aby utrzymać ścisłe kontakty między Polską i Wenecją, ci ostatni zaproponowali utworzenie w Rzeczypospolitej stałej ambasady. Pomysł nie przypadł jednak Batoremu do gustu, król nie chciał bowiem zbyt wcześnie ujawniać swoich zamiarów wobec Turcji i sprowadzać zagrożenia tureckiego na Polskę. Okazało się zresztą, że na wieść o gniewie sułtana Murada III Wenecjanie sami zrezygnowali z placówki.

Sprawa ligi utknęła w martwym punkcie aż do listopada 1583 roku, gdy przed Batorym ponownie stanął Bolognetti. Tym razem instrukcja przysłana nuncjuszowi przez papieża nakazywała doprowadzić sprawę do końca, tak aby papież wiedział, czy może liczyć na udział Batorego w wojnie 1 6 . Rozmowa nuncjusza z królem rozpoczęła się od poinformowania monarchy o zawiązaniu ligi między Hiszpanią, Wenecją i papieżem. Wreszcie Bolognetti poprosił o określenie stanowiska Rzeczypospolitej wobec ewentualnej wojny i podanie liczby wojska, którym mógł dysponować Batory. Król nie wykluczył zamiaru uczestniczenia w lidze, gorąco poparł jej pomysł. Zaznaczył jednak, że dla powodzenia wyprawy ważny jest udział cesarza; liczył też król na pomoc finansową — oczekiwał 600 000 złotych wypłacanych w ratach przez sześć lat. Aby przekonać do sprawy sejm i senat Rzeczypospolitej, prosił o przysłanie posłów, którzy mogliby potwierdzić zawiązanie ligi. Zgoda sejmu była potrzebna królowi nie tylko do rozpoczęcia wojny, ale również do zaciągu wojska. Stefan Batory obiecał Bolognettiemu, że w razie potrzeby może mieć pod swoimi rozkazami 30 000 żołnierzy z Rzeczypospolitej i 20 000 z Siedmiogrodu 17 . Następnie Batory przeszedł do spraw polityki międzynarodowej, powątpiewając w gotowość sojuszników do zbrojnej konfrontacji z Wysoką Porta. Wypominał waśnie i wojny między książętami Rzeszy, co powodowało jej słabość; wątpił również w udział w wojnie Moskwy, a także Filipa II, który był pochłonięty walkami we Flandrii. Dlatego mimo poparcia ligi nie chciał, aby oficjalnie ogłoszono go jej uczestnikiem. Batory, tak jak i polscy senatorowie, bał się, że Habsburgowie wycofają się po wybuchu wojny i cała potęga turecka uderzy na Polskę. Zaznaczył na koniec, że istnieje jednak szansa pokonania 16

J. B e s a 1 a, Stefan Baton', Warszawa 1992, s. 462. Historia dyplomacji..., t 2, s. 21.

groźnego sąsiada. Droga nad Bosfor prowadziła zdaniem Batorego przez podbój Moskwy. Tej myśli trzymał się do końca życia, o czym przekonano się wkrótce. Na razie rozmowy znów nie zakończyły się konkretną deklaracją. Owszem, na wiosnę następnego roku do Rzymu wyjechał poseł królewski Andrzej Batory, bratanek króla, z misją pozyskania funduszy na wojnę. Papież zapewniał, że wojna się rozpocznie i wszyscy władcy chrześcijańscy wezmą w niej udział. Nie podał jednak konkretnych terminów wypłat obiecanych sum, ponadto zapewniał o znikomej wartości traktatów zawiązanych między Turcją a władcami chrześcijańskimi: Rudolfem II i Filipem II oraz Wenecją. Posłowie wysłani do Rudolfa II, również niczego nie uzyskawszy, przekonali Batorego o nieszczerych intencjach cesarza. To znowu utwierdziło króla w przekonaniu o iluzoryczności ligi i słuszności wspomnianego wyżej zamiaru podboju Moskwy i wspólnego z nią uderzenia na Turcję. Taką też myśl podsunął Bolognettiemu w maju 1584 roku 18 . Jednakże papież, który oczywiście dowiedział się o planach Batorego, nie zapałał do nich entuzjazmem. W Rzymie uważano, że lepszy skutek przyniesie porozumienie, nie wojna, a w to z kolei wątpił Batory. Sceptycyzm papieża nie przeszkodził Batoremu w rozpoczęciu realizacji planów. Już w lutym 1584 roku wyruszył do Moskwy pisarz litewski Lew Sapieha. Poseł miał się upomnieć o dotrzymanie postanowień rozejmu sprzed dwóch lat, podjąć temat wymiany jeńców i rozwiązać spory graniczne. W istocie celem Sapiehy było sprowokowanie konfliktu19. Tymczasem, nim poseł dotarł do Moskwy, zmarł Iwan Groźny (28 III 1584). Na tron moskiewski wstąpił jego syn Fiodor Iwanowicz, człowiek chory, stroniący od polityki. W takiej sytuacji Sapieha uznał, że jego misja jest nieważna. Wysłał zaraz gońca do Polski z wiadomością o śmierci cara 18 19

Ibidem, s. 22. Ibidem, s. 24.

i z prośbą o nowe instrukcje. Osobno do Polski wyjechali posłowie moskiewscy. W rezultacie w lipcu uzgodniono dziesięciomiesięczny rozejm. Jednocześnie za plecami Moskali Batory próbował przekonać do wyprawy moskiewskiej nowego papieża, wybranego w kwietniu 1585 roku Sykstusa V (1585-1590). Po pokonaniu Moskwy, silniejszy niż kiedykolwiek, już bez wątpliwej pomocy Rudolfa II i Filipa II, zamierzał Batory uderzyć na imperium osmańskie. Papież entuzjastycznie przystał na ów plan, obiecując pomoc finansową w wojnie z Wysoką Porta i licząc na uwolnienie Europy od tureckiego zagrożenia. Kiedy pod koniec roku dla potwierdzenia rozejmu do Warszawy przybyli posłowie moskiewscy, przedstawiono im plan unii. Oprócz projektu połączenia dwóch wrogich jak dotąd państw, Polacy zażądali zwrotu terytoriów, m.in.: Smoleńska, Wielkich Łuków, Nowogrodu Wielkiego. Nietrudno zgadnąć, że takie warunki nie odpowiadały ambicjom moskiewskich posłów. Ostatecznie dyskusje zakończyły się przedłużeniem rozejmu o dalsze dwa lata. Tymczasem już na wiosnę 1586 roku zjawił się w Moskwie kasztelan miński Michał Haraburda. Powtórnie przedłożył on projekt unii, wysuwając Stefana Batorego jako kandydata do moskiewskiego tronu. Lecz znów nie osiągnięto porozumienia. Polacy nie zrezygnowali z roszczeń terytorialnych. Cel poselstwa wydawał się sprawę posuwać do przodu. Gdyby bowiem, w co raczej Batory wątpił, bojarzy zgodzili się obrać go carem, Moskwa i Rzeczpospolita zostałyby połączone pod berłem jednego władcy; gdyby odmówili, Haraburda miał żądać oddania wspomnianych wyżej miast. Oczywiście tego postulatu również nie zamierzano spełniać, a zatem otwierała się droga ku wojnie. A na to tylko Batory czekał. Aby nie tracić cennego czasu, król rozpoczął przekonywać szlachtę do swej nowej polityki. Cel osiągnął. Większość szlachty popierała wojenne plany króla — miał to pokazać sejm zwołany na początek 1587 roku.

Kolejna runda negocjacji polsko-moskiewskich odbyła się w sierpniu w Grodnie. Tym razem to Rosjanie upomnieli się o utracone terytoria. Wśród wielu roszczeń znalazły się żądania zwrotu Kijowa, Witebska i Inflant. Gdyby te warunki nie zostały zaakceptowane, z czego posłowie cara musieli zdawać sobie sprawę, mieli negocjować pięcioletni rozejm. Lecz i na tym polu ponieśli klęskę. Polacy zgodzili się tylko na dwa miesiące rozejmu. Na następnym zjeździe, który miał się odbyć między Smoleńskiem i Orszą nad rzeką Iwasią, planowano poruszyć sprawę unii. Szanse na realizację zamierzeń Batorego były jednak mizerne. Rosjanie zgadzali się ewentualnie na sojusz 20 . Tymczasem sprawa unii straciła na aktualności — 12 grudnia 1586 roku zmarł w Grodnie Stefan Batory. Zabiegi o zmontowanie ligi antytureckiej były głównym celem polskiej polityki zagranicznej przez ostatnie cztery lata życia Batorego. Mimo to nie lekceważono ani nie prowokowano groźnego sąsiada — przeciwnie, starano się zachować z nim dobre stosunki, oczywiście do czasu. Udawało się to lepiej lub gorzej do końca wojny moskiewskiej w 1582 roku. Lecz właśnie tego roku w Krakowie oczekiwał na Batorego poseł tatarski zbrojny w listy chana, sułtana Murada III i wezyra Sinana-paszy. Poselstwo było odpowiedzią na napad Kozaków na wracających z Moskwy posłów tatarskich. Groźby przywołane w listach na wypadek nieposkromienia Kozaków i niezałagodzenia tatarskiej szkody sugerowały, że nad Rzeczpospolitą zawisło niebezpieczeństwo wojny. Podobno już wówczas orda tatarska stała u granic Polski, zagrażając południowym województwom. Batory, dla którego groźby tatarskie mogły być znakomitą prowokacją, decyzji nie podjął — czekał na opinie swoich doradców. A oni jak najbardziej poparli ideę wojny. Wydawało się, że nowa wojna jest kwestią czasu — krótkiego czasu. Ibidem, s. 24.

Tymczasem pod koniec roku dotarła do Krakowa wiadomość o zmianie wezyra. Bojowego Sinana zastąpił spokojny Siavusz-pasza. Był to znak, że Murad nie chce doprowadzić do wojny. Nie przeszkodziło to Batoremu wysłać w styczniu 1583 roku na Ruś Czerwoną Zamoyskiego z zadaniem przygotowania obrony Lwowa i zebrania wojska. W następnym miesiącu król odpowiedział poselstwu tatarskiemu i tureckiemu, że nie będzie ponosił odpowiedzialności za zbójeckie czyny Kozaków, którzy, jak utrzymywał, nie są poddanymi króla Polski21. Mimo twardej odpowiedzi, w której znalazły się jednak zapewnienia o pokojowym nastawieniu Batorego, do wojny nie doszło. Wojsko zebrane przez Zamoyskiego wystraszyło zgromadzone po drugiej stronie Dniepru ordy Nogajską i Perekopską. Na dodatek w tym czasie rozpoczęły się zamieszki na Krymie. Przyczyna nie była błaha — w grę wchodził chański tron. Te dwa wydarzenia skłoniły Tatarów do wycofania się z granic Rzeczypospolitej w marcu 1583 roku. Hetman Zamoyski mógł wrócić do Krakowa, razem z nim jechał poseł sułtański do króla. Sułtan proponował przesłanie Tatarom upominków w ramach rekompensaty i w ten sposób zakończenie spornej kwestii. Batory wprawdzie nie czuł się zobowiązany do jakiejkolwiek dani, niemniej jednak zgodził się na wypłacenie Tatarom rocznej daniny, tak jak to czyniono już uprzednio. Nie miał natomiast zamiaru respektować uwag sułtana co do stosunków polsko-austriackich. W odpowiedzi zaznaczył, że jest królem potężnego, niepodległego kraju, i sam decyduje 0 swej polityce zagranicznej. Jeszcze nie zdążył wyschnąć inkaust na dokumentach, kiedy w połowie roku Kozacy, podjudzeni przez braci Zborowskich — Samuela i Krzysztofa, napadli na Jahorlik 1 Tehinię. Sułtan, dowiedziawszy się o spaleniu okrętów tureckich i ograbieniu miasta, w gniewie obiecał sobie J. B e s a l a , Stefan Batory, s. 417.

rozprawić się z Rzeczpospolitą, gdy tylko zakończy wojnę z Persją. Na razie Turcy ograniczyli się do prześladowania Polaków znajdujących się na ich terytorium. Wielu z nich musiało się ukrywać lub uciekać. Podróżujący wówczas do Ziemi Świętej Mikołaj Radziwiłł „Sierotka" donosił, że Turcy z nieufnością patrzą na jego wyprawę. Obawy ich nie były pozbawione sensu — Radziwiłł w drodze do Grobu Chrystusa obserwował i wypytywał, zbierając informacje przydatne w przyszłej wojnie. Najgorszy los spotkał jednak Jakuba Podlodowskiego, królewskiego wysłannika, który miał zakupić w Stambule konie i... obserwować armię powracającą z Persji. W drodze powrotnej do ojczyzny został napadnięty i jako szpieg zgładzony z rozkazu sułtana 22 . To wydarzenie mogło stanowić casus belli — tym bardziej że przez Dunaj przeprawiała się już armia turecka, zmierzając w kierunku Polski. W południowych województwach zapanowała panika; mieszczanie Lwowa na gwałt łatali mury. Przekazywane z ust do ust wiadomości o armii tureckiej powiększyły ją do nieprawdopodobnych rozmiarów. Wreszcie, kiedy wydawało się, że wojna jest nieunikniona, strona polska wysłała w poselstwie do wodza tureckiego, bejlerbeja Grecji, starostę halickiego, Stanisława Włodka, który wiele razy tłumił kozackie wystąpienia. Dary, którymi starosta zjednał wodza, musiały być bogate, gdyż bejlerbej obiecał prosić sułtana o pokój z Rzeczpospolitą. W tym czasie chorągwie koronne dogoniły Kozaków i rozbiły ich pod Korsuniem. Gdy w listopadzie do Stambułu wyruszył poseł królewski, sytuacja zdawała się powoli wracać do normy. Nie wiedziano jednak jeszcze nic pewnego, a długie milczenie posła wywołało u króla i senatorów niepokój. Wreszcie w marcu 1584 roku w Grodnie zjawił się goniec poselski z dobrą wiadomością: sułtan zgadzał się utrzymać 22

J . B e s a l a , Stefan Batory, s. 420.

nokój, nie oczekiwał też wysokiego odszkodowania w ramach rekompensaty za wyrządzone przez Kozaków szkody. Na koniec obiecywał wyjaśnić sprawę śmierci Podlodowskiego. Jedyne, czego oczekiwała strona turecka, to zwrócenie armat i ukaranie winnych napadu. Aby obserwować ich egzekucję, do Polski wysłano czausza Mustafę, notabene Węgra, nauczyciela ariańskiego znanego Batoremu 23 . Czausz odebrał armaty i zrabowane przez Kozaków bogactwa. W jego obecności ścięto też Kozaków, sprawców napadu. Ofiara kozacka nie poszła na marne. Pokój, na którym mimo wszystko zależało Batoremu, został utrzymany. Czas rozprawy z imperium osmańskim jeszcze nie nadszedł. Jak się okazało, nie nadszedł do końca panowania Stefana Batorego, ale jego koncepcje i zamierzenia przejął kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski. Nowa elekcja, a wraz z nią nowe kłopoty odsunęły wielkie plany na czas późniejszy. Wojna domowa, która wybuchła po obraniu dwóch królów: Zygmunta Wazy (1587-1632), siostrzeńca Zygmunta Augusta (matką Zygmunta była Katarzyna Jagiellonka, żona Jana III Wazy, króla Szwecji) i arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, zaprzątała uwagę kanclerza do wiosny 1588 roku. W marcu tego roku wyjechał do sułtana Murada III Jan Zamoyski herbu Grzymała, sekretarz królewski, z informacją o intronizacji Wazy i zapewnieniem o kontynuacji pokojowych stosunków (rozmowy na ten temat miał prowadzić w późniejszym terminie poseł wielki) oraz skargami na Tatarów. Dobre stosunki, jakie zapowiadały się między obu państwami, zmącił napad kozacki na Oczaków, Białogrod i Bendery. W odwecie Tatarzy, wspomagani przez Turków, wpadli na Ruś Czerwoną i Podole. Pod Tarnopolem rozbili kosz i plądrując okolice, zapędzili się aż pod Lwów. Ani Ibidem, s. 422.

hetman polny Stanisław Żółkiewski, ani Zamoyski nie dogonili uciekających z 60-tysięcznym jasyrem Tatarów. Demonstracja siły południowego sąsiada podziałała mobilizująco na szlachtę — wzrosło poparcie dla antytureckich planów Zamoyskiego, który uzyskał od sejmików pieniądze na wojsko. Mógł zatem hetman na czele 10-tysiecznej armii, wśród której znalazły się 4 tysiące Kozaków, ruszyć na Ukrainę w stronę Dniestru, aby pilnować granicy. W sierpniu wysłał również do Stambułu posła wielkiego Pawła Uchańskiego. I kiedy poseł zmierzał do stolicy imperium osmańskiego, Zamoyski nadal ostrzegał przed zagrożeniem tureckim, a nawet wysunął pomysł wojny prewencyjnej oraz zajęcia Mołdawii i Wołoszczyzny 24 . Tymczasem już w listopadzie, pisząc do króla powracającego z Estonii, przedstawiał swoje zamiary, na koniec proponując uderzenie na Rosję. W tym czasie Rosja prowadziła wojnę ze Szwecją; jej zaangażowanie w wojnę dawało szansę zwycięstwa, a może nawet korzystnych dla Rzeczypospolitej zmian na moskiewskim tronie. Efektem, według przemyśleń Zamoyskiego, miało być połączenie sojuszem obu państw przeciw 25 Turcji ; a zatem kanclerz starał się realizować plany Batorego. Jednak wobec sytuacji na południowej granicy musiał z nich zrezygnować. Zimą z 1589 na 1590 rok przychodziły niepokojące wiadomości z południa. Turcy i Tatarzy zbroili się i przygotowywali do wojny z Polską. Zygmunt III, początkowo niechętny wojnie, teraz zmienił zdanie. Żółkiewski radził czekać, tymczasem Zamoyski optował za szybkim rozpoczęciem wojny. Kampania miała zatrzymać się na Dunaju, a w następnym roku hetman obiecywał uderzyć na Stambuł. W Stambule wiadomość o kozackiej napaści wywołała gniew sułtana i wielkiego wezyra Sinana-paszy, dla którego 24 25

S. G r z y b o w s k i , Jan Zamoyski, Warszawa 1994, s. 231. Ibidem.

celem stała się wojna z Rzeczpospolitą. Przebywający od lutego 1590 roku w Stambule poseł wielki Paweł Uchański, a po jego śmierci (6 marca) Stanisław Łaszcz, nie przedłużyli pokoju. Łaszcz nie chciał wykraczać poza instrukcje i wysłał gońca do Krakowa po dodatkowe wskazówki. Mikołaj Czyżewski wiózł ze sobą listy, w których Turcy żądali od strony polskiej: odbudowy zamków, zwrotu dział, ukarania sprawców napadu i uwolnienia jeńców. Dalej oczekiwali wydalenia Kozaków z Ukrainy i wypłacenia rocznego haraczu w wysokości 250 000 talarów. W razie niespełnienia tych warunków żądano przejścia Polaków na islam 26 . Wobec tak sformułowanych żądań Zamoyski opowiedział się przeciw kontynuowaniu negocjacji. Przedstawił za to plany wojenne, dla których uzyskał poparcie sejmu. Uchwalono podatki na wojsko, zaakceptowano plany wojenne i obdarzono hetmana władzą niemal dyktatorską. W lipcu 1590 roku Tatarzy znów wkroczyli w granice Rzeczypospolitej. Zamoyski na czele 5-tysięcznej armii nie mógł przegonić ordy, co wywołało krytykę ze strony szlachty. Najazd nie pozwolił Zamoyskiemu na uczestnictwo w naradzie wojennej. Prawdopodobnie dlatego plany wojenne hetmana upadły. Do Stambułu wyjechał poseł, znany nam już Jan Zamoyski herbu Grzymała, by środkami dyplomatycznymi zapobiec wiszącej w powietrzu wojnie. W październiku 1591 roku po długich rozmowach i pomocy posła angielskiego Edwarda Burtona udało się 27 odnowić układ przyjaźni . Wypada również odnotować fakt, że kiedy Zamoyski-Grzymała zbliżał się do Stambułu, ze stanowiska wielkiego wezyra został usunięty Sinan-pasza, zagorzały wróg Rzeczypospolitej. Widmo wojny zostało zażegnane. Historia dyplomacji..., t. 2, s. 72. Wspomina o tym również Stanisław Grzybowski w biografii Jana Zamoyskiego, podaje jednak sumę 300 000 talarów, S . G r z y b o w s k i , op.cit., s. 235. Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 143.

Tymczasem hetman Zamoyski nie zrezygnował ze swoich mołdawskich planów. Próbując wykorzystać niezadowolenie Wołochów i Mołdawian, postanowił obsadzić trony naddunajskich państw przyjaznymi, a zarazem zależnymi od Polski hospodarami. W Jassach miejsce Arona zwanego Tyranem miał zająć jego brat Piotr, na Wołoszczyźnie chciano osadzić Aleksandra, bratanka Piotra. W połowie 1592 roku oba trony zajęli ulegli Rzeczypospolitej władcy. Jednak nie panowali długo. Po trzech miesiącach usunięto Piotra, zaś w rok później, we wrześniu 1593 roku, Aleksandra. Na tronie wołoskim zasiadł Michał Waleczny — człowiek, któremu marzyło się zjednoczenie Siedmiogrodu, Mołdawii i Wołoszczyzny w jedno państwo. Sinan-pasza nie na długo wypadł z łask sułtana; wrócił w początku 1593 roku i od razu rozpoczął nadrabiać stracony czas. Nie zdecydował się jednak na agresywną politykę wobec Rzeczypospolitej, szanując zawarte przed dwoma laty układy — owszem, sprzeciwił się mieszaniu się Polski w sprawy Mołdawii, ale na tym poprzestał. Natomiast wiosną poprowadził wojsko przeciw Habsburgom. Kampania zakończyła się patem, lecz Sinan-pasza zapowiedział na 1594 rok następne uderzenie. Austriacy, nie zrażając się nieprzychylną postawą Polaków wobec monarchii habsburskiej i zapewne licząc na wpływ sprzyjającego im Zygmunta Wazy, wysłali do Krakowa posła z prośbą o pomoc. Zamoyski sprzeciwił się angażowaniu w turecko-habsburskie waśnie, jednak zgodził się nie przepuścić Tatarów przez ziemie polskie. Tatarzy mimo uwagi, jaką zwracali na nich obaj hetmani — Zamoyski i Żółkiewski — przekroczyli granicę Polski i wtargnęli na Pokucie. Zebrawszy tam łupy, zawrócili do Siedmiogrodu, gonieni przez Zamoyskiego. Niepowodzenie akcji Zamoyskiego i Żółkiewskiego znów ściągnęło na ich głowy gromy szlachty, oskarżenia o opieszałość i brak zdecydowania.

Pomimo niepowodzeń austriackich posłowie Rudolfa II znów przybyli do Polski. Tym razem zamierzali wciągnąć Polskę do ligi anty tureckiej. Zygmunt i część szlachty skłaniała się do przyjęcia habsburskiej propozycji, Zamoyski właściwie nie torpedował polityki austriackiej, postawił jednak warunki: Mołdawia i Wołoszczyzna miały zostać oddane pod zwierzchnictwo Rzeczypospolitej 28 . Na to nie chcieli się zgodzić Habsburgowie. W ten sposób polityka Rudolfa II Habsburga została sparaliżowana. Następny cios przyszedł z Europy Zachodniej, gdy monarchowie nie wykazali zainteresowania wojną. Plany utworzenia ligi musieli Habsburgowie odłożyć na później. Natomiast udało się im uzyskać poparcie w Siedmiogrodzie i na Wołoszczyźnie. Po stronie Rudolfa II opowiedział się Zygmunt Batory, bratanek Stefana, i Michał Waleczny. W Mołdawii Aron Tyran, który wrócił na tron po krótkich rządach Piotra, pozostał wierny sułtanowi, za co zapłacił głową. Batory wysłał do Jass Stefana Rozwana, który obalił Arona. Były hospodar w kajdanach pomaszerował do Siedmiogrodu, gdzie z rozkazu Zygmunta został stracony. Habsburgowie objęli swoim zwierzchnictwem znaczną część Bałkanów, co nie odpowiadało ani Rzeczypospolitej, ani roszczącemu sobie prawa do księstw naddunajskich imperium osmańskiemu. W odpowiedzi na ekspansję austriacką w Stambule zapadła decyzja o włączeniu Mołdawii bezpośrednio do imperium. Bejlerbejem Mołdawii został mianowany Ahmed-pasza. Wiadomość o zagarnięciu Mołdawii wywołała w Rzeczypospolitej obawy o bezpieczeństwo południowej granicy kraju. Niepokojono się zwłaszcza o bezpieczeństwo Chocimia — twierdzy mołdawskiej, ale położonej tuż przy granicy Rzeczypospolitej. Decyzją Zygmunta III postanowiono opanować zamek. List z takim postanowieniem. S . G r z y b o w s k i , op.cit., s, 267.

pieniądze na wojsko i rozkaz wysłania do Mołdawii Kozaków otrzymał hetman Zamoyski w maju. Pieniędzy starczyło raptem na 6-tysięczny oddział, z którym w lipcu 1595 roku stanął Zamoyski w Trembowli. Tam zastał go perkułab suczawski z wiadomością o armii tureckiej Sinanapaszy, która, przepuszczona przez Michała Walecznego, przekroczyła Dunaj i zmierzała do Mołdawii. Zamoyski nie podjął decyzji od razu. Zastanawiał się nad właściwym ruchem. Jeżeli ulegnie prośbie perkułaba i udzieli pomocy hospodarom Stefanowi i Michałowi, przyczyni się do umocnienia panowania Habsburgów na Bałkanach. Jeżeli natomiast spokojnie będzie się przyglądał wyprawie wielkiego wezyra, biernie przyczyni się do wzrostu znaczenia Turcji i przybliżenia się potęgi islamskiej do granicy Rzeczypospolitej. Oba rozwiązania były równie niedobre dla interesów Polski. Ostatecznie Zamoyski postanowił nie popierać ani jednych, ani drugich. Perkułabowi nie dał jasnej odpowiedzi; radził, aby Stefan wycofał się do Siedmiogrodu. Sam zaś ruszył w stronę Dniestru. Prawdopodobnie wówczas podjął decyzję o wprowadzeniu na mołdawski tron Jeremiego Mohyły, 40-letniego mężczyzny przewodzącego propolskiemu stronnictwu w Mołdawii. Zanim Zamoyski przekroczył granicę, wysłał do Sinana-paszy list z zapewnieniem, że dochowa pokoju z imperium. Pierwszego września ogłoszono Jeremiego Mohyłę hospodarem. Nowy władca złożył przysięgę wierności Rzeczypospolitej w obecności kanclerza, Żółkiewskiego i rotmistrza Jana Herburta. Przysięga była tajna z uwagi na punkt mówiący o ewentualnym stanowisku wojewody dla Mohyły, gdyby Mołdawia miała zostać włączona do Polski. Na razie Zamoyski pozostawił Jeremiego w stolicy, a sam na czele armii pomaszerował naprzeciw bejlerbejowi Ahmedowi-paszy i chanowi Ghazi Girejowi. Nad Prutem w zakolu rzeki zatrzymał się i założył obronny obóz

otoczony bastionami 29 . Opodal wznosiły się zabudowania Cecory. Dwudniowa bitwa nie przyniosła rozstrzygnięcia. Zdecydowano się na rozmowy. W efekcie negocjacji Turcy uznali zwierzchność polską nad Mołdawią i Mohyłę na tronie w Jassach. Podczas zmagań polsko-tureckich pod Cecora z Siedmiogrodu ruszył Zygmunt Batory i Michał Waleczny, zmuszony uprzednio do wycofania się z Wołoszczyzny przed silną armią turecką; na czele 20-tysięcznej armii wkroczyli oni w granice hospodarstwa wołoskiego. Sinanpasza musiał się cofnąć, a to nie pozwoliło mu ruszyć z pomocą Ahmedowi-paszy, co wykorzystał Zamoyski, uzyskując nadspodziewanie łatwo korzystne warunki umowy. Michał Waleczny wrócił na tron. Batory nie zaprzestał jednak dążyć do zajęcia Mołdawii. Pod koniec listopada zaatakował sąsiada. Jednak Jeremi wraz z Janem Potockim pokonali wojsko Rozwana pod Suczawą 12 grudnia, a jego samego wbito na pal. Utrata wpływów habsburskich w Mołdawii wywołała protest Rudolfa II i papieża Klemensa VIII (1592-1605). Ich apele do Zygmunta III o oddanie Mołdawii Zygmuntowi Batoremu pozostały bez echa. Na zimowym sejmie w 1597 roku ponownie zjawili się przedstawiciele Habsburgów. Znowu rozmawiano o lidze i szansach na powodzenie wojny. Zamoyski dalej był przeciwny wspólnej walce z Habsburgami, wątpił w siłę cesarza i w jedność władców chrześcijańskich. Opowiedział się w końcu za pokojem z Turcją, ale zawartym z pozycji siły 30 . Wreszcie dla potwierdzenia umowy cecorskiej wyruszył do Stambułu poseł, kasztelan Golski. Poinformował on nowego sułtana Mehmeda III (1595-1603), że Polacy, M. B i e l s k i , op.cit., s. 1734. Według Bielskiego Zamoyski przekroczył Prut 6 października i tego też dnia rozpoczął wznoszenie fortyfikacji. S. G r z y b o w s k i , op.cit., s. 269.

angażując się w sprawy Mołdawii, nie złamali pokoju z Turcją. Jednocześnie dano Turcji do zrozumienia, że odtąd król będzie mianował hospodarów, którym jednak pozostawał obowiązek płacenia sułtanowi haraczu, jak to było dotychczas. W listopadzie odnowiono akt przyjaźni zawarty z sułtanem Muradem III. W następnym roku sekretarz królewski Jan Herburt zawarł nowy układ, w którym sułtan zobowiązywał się do gwarancji nienaruszalności granic Rzeczypospolitej przez czambuły tatarskie. Chan miał natomiast spieszyć z pomocą na każde zawołanie króla polskiego. W zamian Polacy zobowiązani byli wysyłać Tatarom podarki. Ponadto sułtan akceptował Mohyłę na mołdawskim tronie, zgadzając się na polską dominację w tym kraju 31 . Potwierdzone umowami polsko-tureckimi status quo trwało do 1600 roku, lecz uwertura do wydarzeń, które poruszyły polityków Rzeczypospolitej, Turcji i Austrii, nastąpiła rok wcześniej. W marcu 1599 roku z tronu siedmiogrodzkiego zrezygnował Zygmunt Batory. Przekazawszy księstwo kardynałowi Andrzejowi Batoremu, wyjechał do Polski. Andrzej tymczasem zerwał z prohabsburską polityką swego poprzednika i ogłosił się lennikiem tureckim 32 . Nic zatem dziwnego, że decyzje księcia Batorego wywołały ostrą i natychmiastową reakcję Rudolfa II. Nad granicą siedmiogrodzką stanął generał Jerzy Basta. Z drugiej strony od wschodu zdążał Michał Waleczny, cesarski sojusznik. To jemu w razie pokonania Batorego miał przypaść Siedmiogród. Tym samym rysowała się przed Michałem szansa zjednoczenia Siedmiogrodu, Wołoszczyzny i Mołdawii w jedno państwo. Michałowi wydawało się, że oto wreszcie ziszczą sięjego marzenia. Zagrożony Andrzej Batory wyruszył w pole na czele armii; pod Sybinem natknął się na Michała. Nim jednak 31

Rozmowy polsko-lureckie przedstawili: Z. S p i e r al s k i , op.cit., s. 148; J. B e s a 1 a, Stanisław Żółkiewski, s. 100. 32 Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 150.

doszło do bitwy, znajdujący się w obozie Batorego legat papieski Malaspina zdecydował się pogodzić obie strony. Legat bawił już u boku Batorego od pewnego czasu, próbując nakłonić go do poddania się woli cesarza. Batory zwlekał z decyzją. Teraz, gdy dwie armie stały naprzeciw siebie, a cesarskie wojsko czyhało nad granicą, Malaspina uznał, że oto nadszedł odpowiedni moment do działania. Wizyta, którą złożył w obozie Michała, przekonała go 0 dobrej woli hospodara wołoskiego. Jednak aby rozpocząć negocjacje, Michał stawiał warunek: Batory miał się wycofać z zajmowanych pozycji. Tak też się stało. Malaspina przekazał żądania hospodara, do których zastosował się książę siedmiogrodzki. Michał Waleczny tymczasem zajął opuszczony obóz Batorego. Ponowna wizyta Malaspiny w wołoskim obozie przyniosła rozczarowanie. Michał stwierdził, że nie ma szansy na consensus. W rezultacie doszło do bitwy, w której Batory został pokonany i ratował się ucieczką do Mołdawii. Złapany po drodze przez Szeklerów (lud zamieszkujący Siedmiogród), został zamordowany. Odcięto mu głowę 1 przesłano Michałowi Walecznemu. Nowy pan Siedmiogrodu jako lennik turecki (oficjalnie, w rzeczywistości stronnik cesarza) doskonale wiedział, że w Stambule źle przyjmą zjednoczenie dwóch krajów pod berłem jednego władcy. Zdecydował więc zrzec się Wołoszczyzny na rzecz swojego syna Mikołaja Patrescu. Sułtan nie czynił przeszkód takiemu rozwiązaniu. Odtąd Michał mógł czuć się panem zarówno Siedmiogrodu, jak i hospodarstwa wołoskiego — syn Mikołaj był bowiem pod całkowitym wpływem ojca. Do zrealizowania ambitnych planów pozostało Michałowi już tylko zajęcie Mołdawii. Tam, jak pamiętamy, rządził Jeremi Mohyła, popierany przez Polskę. Ewentualny atak na Mołdawię musiał zakończyć się sporem z Rzeczpospolitą. Z tego Michał zdawał sobie doskonale sprawę. Rozpoczął więc akcję dyplomatyczną, mającą na celu

uwikłanie Rzeczypospolitej w konflikt z Moskwą, Szwecją i cesarzem. Przygotowania wojenne Michała wywołały niepokój w Mołdawii i Rzeczypospolitej. Żółkiewski zapewnił Jeremiego Mohyłę, że w razie potrzeby przyjdzie mu z pomocą. Na razie wysłał do Suczawy i Chocimia rotmistrzów z wojskiem, a ponadto postanowił zaopatrzyć Chocim w broń i kule 33 . Jeremi miał zająć się gromadzeniem żywności dla obiecanej pomocy z Rzeczypospolitej. Z niepokojem na poczynania Michała patrzył również sułtan. Wysłał nawet pismo do Zygmunta Wazy z propozycją pomocy. Król jednak nie widział potrzeby mieszania się Turcji do sprawy mołdawskiej. Wysłał za to Zamoyskiemu list z rozkazem udzielenia Jeremiemu pomocy. Okazało się jednak, że sejm 1600 roku nie poparł wyprawy i nie uchwalił podatków. Zamoyski jednak nie zamierzał rezygnować ze swoich zamiarów. Gdy na sejmie ważyły się losy wyprawy mołdawskiej, Michał Waleczny, informowany przez swoich stronników w Rzeczypospolitej o niechęci szlachty do wojny, ruszył niespodziewanie ku Suczawie, gdzie stał z wojskiem Jeremi Mohyła. „Mohyła nie zląkł się jednak i wyszedł z hufcami swymi, jakie miał przy boku, i dwustu Polakami przeciw Michałowi. Płoche i zmienne Wołochy [Mołdawianie], wsadziwszy czapki na dzidy na znak poddania się, uciekli do Michała" 34 . Zwycięstwo walecznego hospodara było niekwestionowane. Jeremi wraz z Polakami cofał się na północ ku Chocimowi. Michał Waleczny szedł krok w krok za swoim adwersarzem. Lecz Jeremi nie zatrzymał się w Chocimiu; przeprawił się przez Dniestr i podążył do Kamieńca, gdzie 33

J. B e s a 1 a, Stanisław Żółkiewski, s. 126. R. H e i n d e n s t e i n . Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta. (ttum. z łaciny M. Gliszczyński) t. II, Petersburg 1857, s. 407, cyt. za: Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 152.

ze skromną armią stał Żółkiewski. Zdążył przed zablokowaniem twierdzy chocimskiej przez Babę Nowaka, którego Michał zostawił nad Dniestrem, sam zaś zawrócił do Suczawy i zdobył ją, przekupując polskiego komendanta Trzaskę. Żółkiewski czekał. Był zbyt słaby, aby pokusić się 0 uderzenie na oblegany Chocim. Nie chciał jednak cofnąć się znad granicy w obawie przed atakiem Serbów Nowaka. Jak się zresztą okazało, Nowak przedarł się na Pokucie, grabiąc tamtejsze wsie. Zagon Nowaka był odpowiedzią Walecznego na odmowę przyjęcia przez króla Zygmunta hołdu, jaki Michał gotów był złożyć polskiemu królowi z zajmowanych przez siebie trzech państw. Zygmunt nie zniżył się jednak do rokowania z „wołoskim chłopem" 3 5 . W tym czasie na północy pod Glinianami nieopodal Lwowa Zamoyski z trudem zbierał wojsko. Do obozu 36 hetmańskiego przybywały głównie chorągwie magnackie . Tak więc przyprowadził swoich żołnierzy Marek Sobieski, dziad króla Jana III, z Litwy przybyli bracia Chodkiewiczowie: Jan Karol, który okryje się sławą pod Kircholmem 1 Chocimiem, i Aleksander, książęta Zbarascy i Potoccy. Mohyła wystawił oddział liczący 1500 żołnierzy, w tym 500 piechoty. Z taką siłą Zamoyski połączył się z Żółkiewskim i razem 6 września przekroczyli granicę mołdawską na czele 20-tysięcznej armii. Droga była wolna. Na wieść 0 marszu hetmanów pozostawione pod Chocimiem wojsko wycofało się i ustępowało ku granicy siedmiogrodzkiej. We wrześniu wybuchł w Siedmiogrodzie bunt Sasów 1 Węgrów źle traktowanych przez Michała. Sytuacja hospodara była trudna, na domiar złego Sasi wezwali na pomoc generała Jerzego Bastę, który nie dał się długo prosić i wkroczył do Siedmiogrodu. Przed Michałem zarysowała się wizja wojny na dwa fronty: z Polską L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 97. J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 128; Z. S p i e r a ł s k i w Awanturach mołdawskich lokalizuje obóz hetmański pod Trembowlą.

i Austrią. Zamoyski zaś dotarł po 10 dniach marszu do Suczawy. Tam, przebrawszy się za ciurę obozowego, obejrzał fortyfikacje, które okazały się trudne do zdobycia. Zrezygnował z długiego i ryzykownego oblężenia. Ciężka sytuacja Michała, który według informacji, jakie miał hetman, został pokonany przez Bastę pod Miriszlo 18 września", dawała szansę zajęcia Siedmiogrodu. Zamoyski nie czekał. Wysłał na zachód Jakuba Potockiego na czele siedmiotysięcznego oddziału, sam zaś zostawił pod Suczawą nieliczny oddział blokujący twierdzę, a z resztą armii poszedł na południe ku granicy wołoskiej. A jednak Michał mimo klęski odzyskał zaufanie generała i cesarza. Sytuacja po raz kolejny przyjęła niespodziewany obrót. Zamoyski obawiał się spotkania z wojskami cesarsko-wołoskimi i przesłał Potockiemu rozkaz wycofania się do głównej kolumny. Do spotkania Potockiego z Zamoyskim doszło 11 października na przełęczy Buzau. Połączone oddziały, do których dołączyli jeszcze Kozacy, ruszyły ku Bukaresztowi. Droga wiodła nieopodal góry Slemo obsadzonej przez Babę Nowaka, tego samego, który próbował zająć Chocim i najechał Pokucie. Zasadzka przygotowana przez Serbów nie udała się dzięki Kozakom, którzy, jadąc w przedniej straży, zaskoczyli przeciwnika niespodziewanym uderzeniem. Nowak został rozbity, a Michał Waleczny wycofał się w góry i zajął pozycję między rzeką Terezyną a potokiem Buków, nieopodal wsi o tej samej nazwie. Zamoyski nie od razu ruszył za Michałem. Dopiero po trzech dniach odpoczynku, w nocy z 19 na 20 października, stanął naprzeciw armii hospodara, czekającej za Bukowem na defensywnych pozycjach 38 . Za sobą od północy miał 37

J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 131. D. S k o r u p a , Bitwa pod Bukowem 20października 1600 r., w: Staropolska sztuka wojenna XVI-XVII w., red. Nagielski M., Warszawa 2002, s. 29. 8

góry porośnięte lasem bukowo-dębowym. Strome zbocza osłaniały lewe skrzydło Michałowej armii, zabezpieczając ją od nieprzyjaciela. Przed frontem strumień rozlewał się, tworząc bagnistą łąkę 39 . Za nim w lesie umieścił Michał piechotę z armatami. Resztę armii rozłożył za lasem, ukrywając ją przed wzrokiem Zamoyskiego 4 ". Tymczasem w tumanach mgły rozwinęła szyki polska armia. Dwadzieścia tysięcy żołnierzy ustawiono na brzegu. Lewym skrzydłem dowodził Mikołaj Daniłowicz, centrum prowadził hetman Żółkiewski, nad prawym komendę sprawował Marek Sobieski. Zamoyski zostawił sobie dowództwo hufu walnego, a w odwodzie pozostawił pułk lubelski Mikołaja Strusia41. Bitwa rozpoczęła się od opanowania góry — tej, która broniła lewego skrzydła armii wołoskiej. Michał nie spodziewał się uderzenia z tej strony. Zamoyski zaś rozkazał ustawić na zdobytej pozycji armaty i kanonadą przestraszyć Wołochów. Wahania hetmana co do dalszych kroków i przedłużający się ostrzał, który mimo wszystko nie przynosił rozstrzygnięcia, spowodowały obawy Żółkiewskiego o dalsze losy bitwy. Razem z Markiem Sobieskim wybrał się Żółkiewski na górę, z której Zamoyski obserwował bitwę. Hetman polny przekonał kanclerza do rozpoczęcia bitwy. Zamoyski wreszcie zgodził się na przeprowadzenie ataku. Pierwsze ruszyło prawe skrzydło. Kozacy i piechota przeszli potok, brnąc w nim po pas, i uderzyli na piechotę wołoską. Za nimi uderzyła jazda. Wołosi tymczasem zaczęli się cofać pod naporem polskiego ataku. Kiedy coraz więcej żołnierzy Walecznego szukało ratunku w ucieczce i schronienia w okolicznych lasach, do bitwy włączył się Sobieski. Chaos wkradł się w szeregi nieprzyjaciela, Wołosi zaczęli uciekać pojedynczo i grupkami, piechota zaś ginęła pod 40

Ibidem. Ibidem, s. 28. J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 132,133.

ciosami polskich jeźdźców. Lewe skrzydło wojsk Michała Walecznego zostało rozbite. W centrum Żółkiewski miał trudniejsze zadanie, jednak uderzenie prawego skrzydła i porażka piechoty podłamała ducha bojowego Wołochów. Niestawiający już wielkiego oporu żołnierze ustępowali z pola bitwy. Armia uciekła, a razem z nią ich wódz Michał Waleczny 4 2 . Zwycięstwo otworzyło Polakom drogę do Bukaresztu. W mieście osadzono na tronie brata Jeremiego Mohyły, Szymona. Rzeczpospolita rozszerzyła swoje panowanie aż po Dunaj, zabezpieczając granice przed turecką agresją i powstrzymując ekspansję zarówno tureckiego sułtana, jak i cesarza. Michał schronił się w Siedmiogrodzie, jednak nie zrezygnował z wołoskiego tronu. Kiedy Zamoyski wrócił do Polski, uderzył na Szymona Mohyłę. Pod koniec listopada został pokonany nad rzeką Arges przez pozostawionych Szymonowi do pomocy Potockich. Pobity po raz kolejny, schronił się Michał na dworze cesarza w Pradze. Ani wołoskiego, ani siedmiogrodzkiego tronu już nigdy nie odzyskał. Owszem, była taka szansa w 1601 roku, kiedy Zygmunt Batory, wspomagany przez Turków i Polaków, pokusił się o księstwo siedmiogrodzkie. Jednak gdy Batory został pokonany przez wojsko cesarskie, Michał Waleczny został zamordowany. Nie wiadomo, czy padł ofiarą decyzji cesarza, obawiającego się ambitnego sprzymierzeńca, czy może samowolnej decyzji generała Basty, któremu marzyło się panowanie w Siedmiogrodzie 43 . Rządy Mohyły na Wołoszczyźnie nie trwały długo. Kierowanie państwem twardą ręką nie zjednało mu poparcia. Przeciwnie, już w czerwcu 1601 roku bojarzy na czele z Serbanem podnieśli bunt, który udało się Mohyle stłumić przy pomocy Tatarów. We wrześniu wybuchł kolejny bunt. Tym razem tron zajął Raduł Mihnea. Utrzymał się na nim 42 43

L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 105. Z. Sp ie ra 1 s k i , op.cit., s. 156.

Ho marca 1602 roku, gdy ponownie utracił go na rzecz Mohyty- W sierpniu Turcy obalili Szymona Mohyłę, deleguje na tron w Bukareszcie Radu Serbana. Rzeczpospolita nie mogła zareagować. Od roku prowadziła wojnę w Inflantach ze Szwecją. Tak kończył się wiek XVI, wiek naznaczony przyjazną neutralnością między sąsiadującymi ze sobą chrześcijańską Rzeczpospolitą i islamską Wysoką Porta. Mimo że z obu stron tliło się zarzewie konfliktu, które podsycały wyprawy to kozackie, to tatarskie, a wojna nierzadko wisiała nad obu państwami niczym miecz Demoklesa, przeważała racjonalna polityka dyplomatów i zdrowy rozsądek monarchów.

ROZDZIAŁ II TURCJA I CHANAT KRYMSKI W XVI WIEKU

W XVI wieku imperium osmańskie osiągnęło apogeum rozwoju. Podboje krajów bałkańskich i wybrzeży Morza Czarnego pozwoliły Turcji mocno stanąć na kontynencie. Po opanowaniu Peloponezu, Albanii, Bośni i Hercegowiny imperium uzyskało granicę z Węgrami i Rzeszą Niemiecką, a tym samym zaczęło zagrażać chrześcijańskiej Europie. W 1484 roku Turcy zdobyli mołdawską Kilię i Białogród — porty czarnomorskie. To wydarzenie wzmocniło gospodarczo Turcję i odbiło się niekorzystnie na polskim handlu wschodnim. Ucierpiał zwłaszcza Lwów. Kilka lat wcześniej, w 1477 roku, Porta zdobyła Kaffę i zhołdowała Chanat Krymski. W Europie pojawiła się nowa potęga — tym niebezpieczniejsza, że gotowa zagrozić suwerenności państw chrześcijańskich. Lecz nie tylko Europa stanowiła cel osmańskich wojen. Rozłam islamu na sunnitów i szyitów doprowadził do konfliktu turecko-perskiego. W latach 1513-14 Turcy zajęli Armenię i Mezopotamię, spychając Persję na wschód. Wojny między tymi państwami miały się toczyć w nadchodzącym stuleciu jeszcze parokrotnie. Tymczasem na początku XVI wieku Turcy opanowali Syrię i Egipt, a wraz z nim Mekkę i Medynę,

dwa najważniejsze miasta islamu. Od tego momentu sułtan osmański został opiekunem religii muzułmańskiej i jej religijnym i politycznym przywódcą — kalifem. W 1522 roku, już za panowania Sulejmana Wspaniałego, Turcy zajęli bronioną przez joanitów wyspę Rodos. Te nowe nabytki pozwoliły imperium zapanować nad szlakami handlowymi we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, prowadzącymi na Bliski Wschód i dalej w okolice Zatoki Perskiej i Indii. W tym samym mniej więcej czasie prowadzone przez Portugalczyków wyprawy doprowadziły do odkrycia drogi na Ocean Indyjski, okrążającej Afrykę. Zdobycie przez Portugalczyków Sokotry w 1506 i Hormuzu w 1515 roku było zagrożeniem dla handlu tureckiego. Aby utrzymać panowanie nad handlem na pograniczu Azji i Europy, a zarazem stawić opór Portugalczykom i państwom włoskim, Sulejman zdecydował się na rozbudowę floty. Wojna wydawała się tylko kwestią czasu. Handel na Oceanie Indyjskim był zbyt kuszącym kąskiem, aby Sulejman miał z niego zrezygnować. Wreszcie do sułtana dochodziły prośby o pomoc od małych, zagrożonych przez Portugalczyków, 1 państw muzułmańskich . Do wojny z Portugalczykami jednak nie doszło: Sulejman uznał za priorytet pokonanie Persji. W odpowiedzi na inspirowane z polecenia szacha Tahmasba bunty w pozostającej pod panowaniem Turcji Anatolii, w 1534 roku armia imperium uderzyła na Persję. Kampania miała pomyślny przebieg dla Porty. Jeszcze tego samego roku zdobyto Bagdad. Wojna zakończyła się rozejmem w 1536 roku. Nie przyniósł on jednak końca walk pomiędzy obu zwaśnionymi muzułmańskimi państwami. Jeszcze dwa razy za panowania Sulejmana II doszło do wojny z Persją. Zwycięstwa w latach 1548-1549 4 L a t k a , Sulejman II Wspaniały, Warszawa 2004, s. 62.

i 1553-1555 potwierdziły nabytki terytorialne Turcji w dorzeczu Eufratu i Tygrysu. Tymczasem konflikt z Portugalią narastał. W 1538 roku doszło do wyprawy tureckiej na Ocean Indyjski pod rozkazami Hadina Sulejmana-paszy. Przejściowo opanowano twierdzę Du, a w 1547 roku Hormuz. Wreszcie admirał Sidi Ali Reis pobił Portugalczyków pod Hormuzem w 1555 roku, lecz jego flota została zniszczona w zatoce Gudżarat. Jeszcze kilku innych admirałów wyprawiało się na Ocean Indyjski, między innymi sławny Piri Reis, ale ich wyprawy nie przyniosły trwałych skutków. Z czasem też flota turecka straciła swoją siłę, a i pogrążone w kryzysie państwo więcej uwagi poświęcało obronie swoich granic niż ekspansji i rywalizacji zamorskiej 2 . Do połowy XVI wieku Porta opanowała wschodnie wybrzeża Zatoki Perskiej i Jemen na Półwyspie Arabskim. W Afryce, po zajęciu Egiptu, Turcy wyruszyli na zachód wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego, zajmując Algierię i Tunezję. Stąd prowadzili wyprawy łupieżcze przeciw habsburskim posiadłościom w Hiszpanii i we Włoszech. Te wyprawy, na których czele stał korsarz Chaireddin Rudobrody, sprowadziły na Porte odwetową wyprawę cesarza Karola Y, który w 1535 roku odzyskał Tunezję. Sukces Hiszpanów był jednak krótkotrwały. Klęska floty hiszpańskiej w 1541 roku u wybrzeży Algierii otworzyła Turcji drogę do trwałych zdobyczy w północnej Afryce. W 1551 roku włączono do imperium Trypolitanię. Trzy lata później 3 zhołdowano Algierię . Zderzenie interesów habsburskich i osmańskich na Bałkanach i w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego doprowadziło do konfliktu między obu rywalami, a w konsekwencji do poszukiwania sojuszników 2

J. R e y c h m a n , Historia Turcji, Waiszawa 1973, s. 75. Z. W ó j c i k , Historia powszechna XVI-XVII w., Warszawa s. 248. 3

1995,

przez Porte. W 1536 roku zawarto porozumienie między Francją a Turcją, tzw. kapitulację. Było to wprawdzie porozumienie handlowe, którego celem była ochrona kupców chrześcijańskich na terytoriach zależnych od Porty, niemniej jednak traktat stanowił podstawę współpracy politycznej francusko-tureckiej, wymierzonej w państwa Habsburgów 4 . Habsburgowie opierali się głównie na własnej sile i autorytecie papiestwa, z którego pomocą prowadzili politykę antyturecką i organizowali krucjaty. Nie zapomnieli jednak o śmiertelnym wrogu Turcji na wschodzie — Persji; tam z mniejszym lub większym skutkiem szukali sojusznika. Kiedy w 1570 roku Porta opanowała wenecki Cypr — wyspę, z której organizowano korsarskie wyprawy na wybrzeża Turcji — Wenecja, Hiszpania i Państwo Kościelne utworzyły Ligę Świętą. Fiaskiem zakończyły się starania o pozyskanie Polski, Moskwy i Persji. W nadchodzącej wojnie Hiszpanie liczyli na odebranie pokonanej Turcji posiadłości w północnej Afryce; szczególnie zależało im na Tunisie 5 ; Wenecja chciała odzyskać Cypr. W 1571 roku silna flota chrześcijańska pod dowództwem Don Juana d'Austria, nieślubnego syna cesarza Karola V, wypłynęła na wschód. Bitwa, do której doszło w Zatoce Korynckiej pod Lepanto 7 października 1571 roku, zakończyła się klęską Turcji i rozbiciem floty muzułmańskiej. Jednak państwa chrześcijańskie nie wykorzystały tego wspaniałego zwycięstwa. Spory w łonie Ligi spowodowały jej pasywność. Wenecja wycofała się z niej w 1573 roku, podpisując traktat z Turcją i wyrzekając się Cypru. Hiszpania walczyła jeszcze przez rok, lecz i jej nie sprzyjało szczęście, a rozbieżności między Don Juanem i Filipem II paraliżowały działania armii i floty. Tymczasem to Turcy odbudowali flotę i już 4 5

Z. Wó j c i k, Historia..., s. 250. G. P a r k e r , Filip //, Warszawa 1985, s. 101.

w 1574 roku odzyskali Tunezję. Po czterech latach na tronie sąsiedniego Fezu zasiadł popierany przez Porte Abu Marwan Add al-Malik 6 . Tymczasem na przeciwległym krańcu imperium rysowała się szansa nowych podbojów. Po śmierci szacha perskiego Tahmaspa w 1576 roku doszło w Persji do zamieszek. Niepokoje w kraju sąsiada chciał wykorzystać sułtan Murad III. Nie odwiodły go od tych zamiarów argumenty wezyra Sokollu i już w następnym roku silna armia turecka przekroczyła granice Persji. Działania toczyły się przede wszystkim w okolicach twierdzy Kars. Porta opanowała Azerbejdżan i Armenię, wojska sułtana wkroczyły do Tyflisu i Tebrizu. A jednak Persowie mimo przewagi technicznej armii osmańskiej zdołali zadać najeźdźcom cios. Szczęście zaczęło opuszczać Turków wraz ze śmiercią wezyra Sokołłu w 1579 roku. Wojna się przedłużała. Dopiero po jedenastu latach zawarto umowę Fehad-paszy, na której mocy Azerbejdżan z Terbizem, Gruzja i ziemie na Kaukazie po Morze Kaspijskie przeszły pod władanie Turcji 7 . Koniec panowania Sulejmana II Wspaniałego w 1566 roku był jednocześnie końcem sukcesów Turcji na arenie międzynarodowej w XVI wieku. Trzej jego następcy: Selim II (1566-1574), Murad III (1574-1595) i Mahomet III (1595-1603) nie posiadali talentu swojego poprzednika — żaden z nich nie dorównywał Sulejmanowi jako polityk, wódz i organizator. Nikt z nich nie miał też autorytetu, który poruszyłby tłumy do wielkich przedsięwzięć. Tymczasem w Europie dalej obawiano się Turcji i traktowano ją jako groźnego partnera w polityce. Niemniej jednak imperium pogrążało się w kryzysie, którego początków można dopatrzyć się jeszcze za rządów Sulejmana II. 6 7

J. R e y c h m a n , op.cit., s. 91. J. R e y c h m a n , op.cit., s. 92.

Osłabienie Turcji wykorzystali Persowie, a i na Bałkanach doszło do starć między wojskami Habsburgów, Rzeczypospolitej i Turcji. W obu tych konfliktach Turcja musiała uznać się za pokonaną. Na Bałkanach nie zagwarantowano sobie dominacji, tracąc na rzecz rywali wpływy w księstwach naddunajskich. Zresztą konflikt bałkański nie wygasł i trwał aż do podpisania pokoju i Austrią w 1606 roku, a nawet przeciągnął się na następne lata. W tym czasie trwała też wojna z Persją i to właśnie zagrożenie perskie miało wpływ na decyzję 0 traktacie z Habsburgami. Persowie, którzy pod rządami szacha Abbasa I (1587-1628) unowocześnili armię 1 wzmocnili państwo, osiągali sukcesy w wojnie z imperium, opanowali Azerbejdżan, Gruzję i Mezopotamię. Wojna toczyła się jeszcze dziesięć lat. W 1612 roku Turcja musiała uznać zdobycze perskie, zaś w 1623 Abbas zajął Bagdad 8 . Imperium osmańskie było państwem, w którym absolutna władza spoczywała w ręku sułtana-padyszacha, potomka Osmana. Sprawował on władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą, był najwyższym dowódcą i głową islamu. Pomocą i radą służyli sułtanowi wezyrowie. Skupiały ich dwa ciała: kolegium doradców, tzw. Dywan, i Wysoka Porta, czyli rząd turecki 9 . Na czele Wysokiej Porty stał wielki wezyr, zastępca padyszacha i w razie potrzeby wódz armii tureckiej. Obok wielkiego wezyra główne funkcje spoczywały w rękach nisanci basi — kierującego kancelarią, z czasem jego funkcje przejął kiahia bej. Reis efendi zajmował się polityką zagraniczną. Oprócz wymienionych dygnitarzy do warstwy rządzących zaliczali się też uczeni — ulemowie, wśród nich kadi i mufti. Pierwszy specjalizował się w prawach duchownych, rodzinnych i spadkowych; drugi parał się prawem muzułmańskim opartym na Z, Wó j c i k, Historia..., s. 316. Z. W 6 j c ik. Historia..., s. 254.

Koranie 1 ". Każdy z wymienionych dostojników, bez względu na zajmowane stanowisko, zobowiązany był do bezwzględnego posłuszeństwa padyszachowi. Dygnitarzy rekrutowano z wybitnych lub przynajmniej zdolnych jednostek. Wynikało to z zasady powoływania na urzędy państwowe osób pochodzących z jasyru — niewolników, podobnie jak janczarowie wychowanych w kulturze islamu. Tych spośród niewolników, którzy charakteryzowali się bystrością umysłu czy sprytem, polecano służbie państwowej. Droga do objęcia funkcji w państwie była jednak jeszcze daleka i trudna. Przez piętnaście lat trwała nauka. Zaczynano od lekcji pisania, czytania i przyswojenia sobie reguł islamu; później przychodził czas na języki (perski i arabski), sztukę wojenną, wychowanie rycerskie i regulamin służby dworskiej". Po zakończeniu nauki najwybitniejsi z wybitnych zostawali paziami sułtana; takim był m.in. Mehmed Sokołłu. To do nich należała przyszłość w armii czy Dywanie. Reszta rozjeżdżała się po dworach dygnitarzy 12 . Wszelkie reguły, według których toczyło się życie w imperium osmańskim, określała „Księga praw" opracowana za panowania Mehmeda Zdobywcy, a uzupełniona przez Sulejmana Wspaniałego 13 . Podstawą gospodarki Turcji był system lenny oparty na własności ziemskiej. Ziemia według prawa muzułmańskiego należała do Allacha. Za pośrednictwem sułtana była wydzierżawiana zwykle dostojnikom i rycerzom w zależności od ich zasług wojennych. W zamian każdy z dzierżawców był zobowiązany do służby wojskowej w pełnym rynsztunku, z podległymi sobie ludźmi. Zakaz dziedziczenia ziemi zarówno przez dostojników, jak i zwykłych 10

J. P a j e w s k i, Buńczuk i koncerz, Poznań 2003, s. 21-22. " M . D u c z m a l , op.cit., s. 97. 12 Ibidem, s. 98. 11 Ibidem, s. 97.

rycerzy powodował, że każde pokolenie wojowników dążyło do podboju nowych terenów i tym samym do wzrostu swoich zasług i nadań. To znów powodowało, że zaborcza polityka imperium była niemalże permanentna. Nieco później nastąpiły odstępstwa od zasady rozdawania ziem wojownikom. Coraz częściej nadawano je kupcom, a nawet niewolnikom. To wpłynęło na osłabienie siły i waleczności armii. Wojny coraz rzadziej kończyły się sukcesami, a to ograniczało dopływ łupów i zmniejszenie opłat lennych. Brak pieniędzy przyczynił się do powolnego, lecz nieustannego osłabienia gospodarki i z czasem całego państwa 1 4 . Ogromne państwo osmańskie nie było łatwe w rządzeniu. Aby w miarę możliwości ułatwić sobie sprawowanie władzy, podzielono imperium na prowincje. Trzy główne to: Anatolia w Azji Mniejszej, Rumelia na Półwyspie Bałkańskim, i Bośnia. Te prowincje, zarządzane przez bejlerbejów, dzieliły się na mniejsze okręgi — paszałyki, w których władze sprawowali paszowie. Niżej stali sandżakbejowie kierujący sandżakami i podlegli im subaszi 1 5 . Oprócz krajów bezpośrednio włączonych do państwa tureckiego, w ich granicach znajdowały się również księstwa lenne, wśród nich Mołdawia, Wołoszczyzna i Chanat Krymski. Tu rządy sprawowali lokalni władcy, zatwierdzani lub nierzadko wyznaczani przez sułtana. Obowiązkiem lennika była wierność swojemu zwierzchnikowi, zbrojne wspomaganie go w razie wojny i odsyłanie do skarbca państwowego wysokiej opłaty pieniężnej. J. P a j e w s k i , op.cil., s. 22,23. Struktura imperium osmańskiego przedstawiona przez J. P a j e w sk i e g o w Buriczuku i koncerzu różni się od przedstawionej w Historii powszechnej Z. W ó j c i k a. Opierałem się głównie na pracy piof. Wójcika. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do powyższych opracowań, jak 1 do: J. R e y c h m a n , op.cit.; J. Ł a t k a , op. cit.

Z tego ostatniego obowiązku zwolnieni byli chanowie Krymu. Z Bachczysaraju nie tylko nie odpływały pieniądze do Stambułu, lecz to Turcy płacili Tatarom roczną opłatę, której znaczną część stanowiły dochody celne z Kafly. Z jednej strony miała ona zrekompensować Tatarom trybut płacony ongiś przez Genueńczyków z handlu w tym mieście, z drugiej miała zapewnić Turcji posiłki tatarskie w razie potrzeby. Chanat już w 1477 roku został podporządkowany imperium. Wówczas to na Krymie rozgrywała się walka o tron między kilkoma konkurentami. W konflikt włączyła się sąsiednia Wielka Orda popierająca jednego z kandydatów — Dżanibeka, i na prośbę Emineka-beja z arystokratycznego rodu Szirinów — Turcja. Sułtan Mehmed II Zdobywca wysłał na Krym wojsko, usunął wszystkich adwersarzy, a na tronie krymskim osadził Menghi Gereja I z panującej już od 1427 roku dynastii 1 6 . Nowy chan zawarł z sułtanem traktat określający wzajemne relacje między obu państwami. Od tego czasu Chanat pozostawał zależny od Turcji. Mimo oficjalnej zwierzchności chanowi pozostawiono możliwość decydowania 0 powoływaniu urzędników i dostojników. Zagwarantowano wybieralność chana przez arystokrację tatarską spośród członków panującej dynastii, lecz każdego z nowych władców zatwierdzał sułtan. Musiał jednak chan uznać prawo sułtana do nominowania dostojników religijnych i sędziów. Liczył się również ze zdaniem sułtana w kwestii polityki zagranicznej, choć na tym polu miał dużą swobodę działania w stosunkach z Polską, Litwą 1 Moskwą. „Stopień zależności Krymu od Porty zależał od wielu czynników: układu sił w Europie Wschodniej i Środkowej, stopnia zaangażowania się imperium osmańskiego w konflikty na innych terenach (Persja, Morze 16

W tym roku Chanat Krymski oddzielił się od Złotej Ordy. Pierwszym chanem byt Hadżi Gerej popierany przez wielkiego księcia Witolda.

Śródziemne, Etiopia), stosunków Chanatu z Polską i Moskwą, sytuacji wewnętrznej w Turcji, pozycji sułtana we własnym państwie, jego energii i autorytetu, zdolności politycznych i wojskowych samych chanów, postawy arystokracji krymskiej" 1 7 . Mimo ograniczeń chan miał jednak najwyższą władzę. Po nim drugim dostojnikiem w państwie był kałga — brat lub najstarszy syn chana. On to sprawował władzę nad prawą, wschodnią częścią Chanatu, on też dowodził prawym skrzydłem armii. Nieco później, w drugiej połowie XVI wieku, wprowadzono tytuł nurredina, zarządzającego lewą częścią państwa i lewym skrzydłem armii. Obaj byli też współregentami. Dalej w hierarchii krymskiej stała rodzina chana, na którą składali się: matka, synowie, żony i wnukowie chana; dalej żony kałgi, córki i synowe chana oraz naczelny mufti Kościoła mahometańskiego. Dywan złożony z przedstawicieli czterech najważniejszych rodów, tzw. karaczów, ustępował ważnością rodzinie chana, lecz bez jego poparcia chan nie mógł podejmować istotnych decyzji18. W elicie Krymu znajdowali się również: wezyr, kaziasker — czyli sędzia wojskowy, defterdar — minister finansów i bej Perekopu. Ten ostatni urząd pełnił zawsze przedstawiciel najważniejszego rodu arystokratycznego — karaczu Szirinów19. XVI wiek był dla Krymu okresem rywalizacji o spadek po Złotej Ordzie, walki z Wielką Ordą, a później z Moskwą, 0 ziemie tatarskie i szlaki handlowe ze wschodu na zachód 1 północy na południe. W tej rywalizacji Chanat występował obok Polski i Litwy, które były zainteresowane podbojem ziem ruskich, oraz Turcji, Moskwy, Persji, chanatów Bucharskiego i Chiwańskiego. L. P o d h o r o d e c k i , Chanat Krymski, Warszawa 1987, s. 26. Ibidem, s. 16. D. S k o r u p a , Stosunki polsko-tatrskie, 1595-1623, Warszawa 2004, s. 30.

Przymierza odwracały się tak często, jak często wymagała tego skomplikowana sytuacja polityczna i cele, które chciano osiągnąć. Najpierw to Moskwa i Krym występowały razem przeciw monarchii jagiellońskiej i Wielkiej Ordzie. Gdy jednak Wielka Orda została pokonana i zniszczona przez Krym w 1502 roku, a z jej terytorium powstały nowe chanaty — wśród nich Kazański i Astrachański — to Moskwa stała się największą rywalką Krymu do spadku po państwie Batu-chana. Wówczas to nastąpiło zbliżenie polsko-tatarskie, czemu nie przeszkodziły powtarzające się napady ordy to na Polskę, to na Litwę. Tymczasem rywalizacja krymsko-moskiewska trwała nadal. Pierwszą ofiarą obu rywali padł Chanat Kazański. Gdy po śmierci Mehmeda Emina, chana kazańskiego, człowieka, który swoje panowanie spędził na szukaniu modus vivendi między stronnictwem promoskiewskim a prokrymskim, wybuchła wojna domowa, zwycięsko wyszedł z niej popierany przez Moskwę Szach Ali. Przeciwnicy nowego chana nie złożyli broni i poprosili o interwencję chana krymskiego. W 1521 roku orda wyprawiła się na Kazań, zajęła miasto i obaliła Szacha Alego. Nowym chanem został Sahib Gerej, brat Mehmeda Gereja, chana krymskiego. Jeszcze tego samego roku dwie ordy, Krymska i Kazańska, ruszyły na Ruś, dochodząc do Moskwy. Wasyl III opuścił stolicę, która okupiwszy się Tatarom uratowała się przed niewolą. Kres grabieżom zadała niespodziewana wyprawa Ordy Astrachańskiej na tyły zaborców. W odpowiedzi chan uderzył na Astrachań i podbity kraj przyłączył do swojej domeny, przyjmując tytuł chana astrachańskiego. Zjednoczenie chanatów nie trwało długo. Już jesienią tego samego, 1523 roku, Mehmed Gerej zginął otruty przez nogajców działających z poduszczenia Moskwy. Przez dwa lata trwały waśnie o tron krymski. Wreszcie na tronie zasiadł Saadat Gerej, lecz jego państwo nie było już tak rozległe, jak za panowania ojca.

Zamieszanie na Krymie wykorzystał Astrachań, wybijając się na niepodległość, a i Kazań pomału przechylał się na stronę Moskwy, tak że piastujący tamtejszy tron Sahib musiał w końcu opuścić swoje dziedzictwo. Saadat Gerej nie dał sobie jednak wydrzeć Kazania i na tronie Chanatu zasiadł przybyły na czele ordy Safa Gerej. Po raz drugi Krym za pomocą siły osadzał na kazańskim tronie uległego sobie władcę. Nowe zamieszki na Krymie — wojna o władzę między stronnictwami kandydatów — znów osłabiły pozycję Chanatu na arenie międzynarodowej. W Moskwie zamierzano to wykorzystać. W 1532 roku wojska moskiewskie opanowały Kazań, jednak i tym razem nie na długo. Rok lub dwa później opromieniony chwałą zwycięzcy nowy chan krymski Sahib Gerej obalił zależnego od Moskwy Dżana Alego i przywrócił panowanie krymskie w Kazaniu i w Astrachaniu. Były to jedne z ostatnich sukcesów krymskich w rywalizacji z Moskwą. W latach 40. to Moskwa zdobyła przewagę, powoli odbierając zagarnięte ziemie. Najpierw w 1551 roku zajęto część Chanatu Kazańskiego. Obronił się wówczas sam Kazań. Jednak już po roku, kiedy chan Jediger, pochodzący z Ordy Nogajskiej, nie uznał nad sobą władzy Moskwy, na Kazań spadła kolejna moskiewska wyprawa. Tym razem miasto zostało zdobyte. Po dwóch latach podobny los spotkał Astrachań, a następnie Ordę Nogajską. Tatarom nie pomogły ponawiane układy z Polską, notabene nie rezygnowali wówczas z wypraw czy to na Litwę, czy na Koronę. Wyprawy te były organizowane za wiedzą chana lub bez jego zgody. Zdarzało się, że chan wysyłał ordę na Polskę na wyraźny rozkaz swego zwierzchnika ze Stambułu. Porozumienie z chanem z 1552 roku przeciw Moskwie położyło kres wielkim wyprawom, choć napady małych oddziałów jeszcze się zdarzały. Utrata chanatów, zbliżenie się Moskwy do granic krymskiego państwa i groźba chrześcijańskiej koalicji przeciw

imperium osmańskiemu i jego lennikom z połowy XVI w., zmusiły Krym do rezygnacji z zaborczej polityki. Tym razem to Moskale organizowali wyprawy na południe, w czym pomagał im Dymitr Wiśniowiecki, przodek Jeremiego — ten sam, który później zginął powieszony na haku w Stambule. W roku 1556 spadły na Krym trzy napady, w tym dwa zorganizowane przez Wiśniowieckiego. W odwecie w następnym roku chan Dewlet Gerej wyprawił się na Ukrainę i zniszczył Sicz Zaporoską, założoną przez Dymitra na dnieprzańskiej wyspie Chortycy 20 . Jednocześnie dążył chan do ugody z Iwanem IV Groźnym. Lecz Rosjanie nie zamierzali rezygnować z pognębienia niebezpiecznego sąsiada. Układy nie przyniosły pojednania i zimą z 1558 na 1559 rok rozmowy zostały zerwane. Zaraz też orda uderzyła na Moskwę. Odwet moskiewski był natychmiastowy. Wiosną dwie wyprawy wpadły w granice Chanatu, do otwartej wojny jednak nie doszło: Iwan zaangażował się na północy, gdzie walczył o dostęp do Bałtyku. Tymczasem chan w 1560 roku związał się sojuszem antymoskiewskim z Litwą i Polską. Zadaniem ordy miało być nękanie Moskwy najazdami. I rzeczywiście, w granice moskiewskie wpadły czambuły tatarskie. Teraz to car walczący z koalicją polsko-szwedzko-litewską wysyłał do Bachczysaraju mediatorów pokojowych. Na próżno — wojna wybuchła. Kampania lat 1564-1565 nie przyniosła Tatrom sukcesów, a już w rok później do konfliktu wmieszał się sułtan Selim II. Jego marzeniem było opanowanie Astrachania i dolnego Powołża 21 . Wyprawa ogromnej armii turecko-tatarskiej z 1569 roku nie powiodła się. Tatarzy jednak nie zrezygnowali z napadów na ziemie nieprzyjaciela i już w następnym roku nawiedzili zbrojnie moskiewskie 20 21

W. S e r c z y k. Na dalekiej..., s. 56. L. P o d h o r o d e c k i , Chanat..., s. 110.

dziedziny. W tym samym też 1570 roku zakończyła się I wojna północna i Moskale mogli skupić uwagę na Ordzie. Mimo to atak tatarski w następnym roku dotarł aż pod Moskwę. Car uciekł, a miasto spłonęło, grzebiąc w pogorzelisku kilkadziesiąt tysięcy ludzi 22 . Sukces pod Moskwą dał chanowi Dewletowi Gerejowi, który teraz nosił zaszczytny przydomek Zdobywcy Stolicy, złudne nadzieje na opanowanie Astrachania i Kazania, a nawet uzależnienie całego państwa moskiewskiego. Jednak nieudana wyprawa 1572 roku przekreśliła marzenia chana. Mimo to nie rezygnowano z kolejnych wypraw, nie były one jednak groźne. Szansa opanowania utraconych ziem została zaprzepaszczona. Odtąd już nigdy Chanat nie był tak blisko pokonania Moskwy. Przeciwnie, to Wielkie Księstwo Moskiewskie, (Rosja), przejęło inicjatywę. Niemniej jednak napady ordy na ruskie ziemie nie zakończyły się wraz ze śmiercią Dewleta Gereja w 1577 roku. W czasie polsko-moskiewskich wojen za panowania Stefana Batorego, jak i później w latach 80., Tatarzy często wyprawiali się na północ, wyprawy ich nie były jednak w stanie podkopać struktur moskiewskiego państwa. Mimo to w 1591 roku Tatarzy znów podeszli pod Moskwę. Bitwa zakończyła się paniczną ucieczką ordy. Nocą przestraszeni ogniem artylerii Tatarzy porzucili obóz i jak kto mógł, najspieszniej umykali z pola bitwy. Sam chan dotarł na Krym na chłopskiej furmance 23 . W 1593 roku, po kolejnej nieudanej wyprawie i po podbojach Moskwy, na Syberii zawarto pokój między obu zwaśnionymi państwami. W zamian za złożone przez Moskali dary chanowie rezygnowali z pretensji do dziedzictwa po Złotej Ordzie. Wiek XVI był dla Krymu okresem rywalizacji z księstwem moskiewskim o dziedzictwo Batu-chana. Na bok 22

Ibidem, s. 114. R- S k r y n n i k o w , Borys Godunow, Warszawa 1982, s. 69.

zeszły inne konflikty, czemu sprzyjały dobre stosunki państw jagiellońskich z imperium osmańskim. Mimo że najazdy ordy na południowe i wschodnie ziemie Polski i Litwy powtarzały się, nie miały jednak zasadniczego wpływu na wzajemne relacje między obu państwami. Oprócz kilku epizodów nie było między nimi jawnej wrogości, raczej szukano porozumienia przeciw wspólnemu wrogowi — Moskwie. Tam zaś Tatarzy ponosili to klęski, to uzyskiwali sukcesy, niemniej jednak tracili inicjatywę — rywalizacja powoli przynosiła powodzenie Moskwie. Dopiero w latach 90., gdy na tronie krakowskim zasiadł Zygmunt III, zwolennik porozumienia z Habsburgami, a Jan Zamoyski dążył do opanowania księstw naddunajskich, Chanat i Rzeczpospolita stanęły w przeciwnych obozach. Zresztą wówczas Orda była narzędziem sułtańskiej polityki na Bałkanach i jako lennik wypełniała swoje obowiązki. Początek XVII wieku zwiastował nadejście nowej epoki w stosunkach w Europie Środkowo-Wschodniej. W księstwach naddunajskich trwało niepewne panowanie Rzeczypospolitej, które zresztą szybko się załamało. Próby usamodzielnienia się Mołdawii i Wołoszczyzny, dążenia Habsburgów do hegemonii na Bałkanach, odwetowe wyprawy Turcji czy ekspedycje polskich magnatów — powiększały zamieszanie, a że imperium było zajęte innymi konfliktami, stąd częstym gościem na Bałkanach była Orda. Turcja zresztą w tym czasie przeżywała kryzys i była zagrożona przez szukającą rewanżu Persję. W takiej sytuacji oręż krymski był dla słabnącego państwa na wagę złota. Tak więc orda w imieniu sułtana wyprawiała się do Persji, czy też tłumiła rebelię Dżalala (1605) wewnątrz państwa. Na północy Rosja przeżywała okres wielkiej smuty i siłą rzeczy zaprzestała parcia na południe. Wykorzystali to Tatarzy, którzy niemal bezkarnie mogli wyprawiać się

po moskiewskie dobro i jasyr 2 4 . Wreszcie nad Dnieprem urosła w siłę Kozaczyzna. Odtąd wyprawy kozackie będą nie tylko docierać do tatarskich ułusów, ale również nad południowy brzeg Morza Czarnego i do Stambułu, przynosząc zniszczenie i śmierć. Tatarzy nie pozostaną bierni, organizując wyprawy odwetowe na Rzeczpospolitą; tak więc często na granicy tatarsko-polskiej będą odzywały się na trwogę czy to trąbki żołnierskie, czy piszczałki tatarskie.

L. P o d h o r o d e c k i , Chanat..., s. 127.

ROZDZIAŁ III KU PAX POLON A

Podporządkowanie Rzeczypospolitej księstw naddunajskich i osadzenie na ich stolicach przyjaznych Polsce władców dały podstawy spokoju na południowej granicy, choć podstawy te były kruche i nie rokowały nadziei na długi pokój. Tymczasem jednak Mohyła zasiadał na tronie mołdawskim i swoim, choć niewielkim, autorytetem, jak i powagą groźnej sąsiadki, hamował wszelkie próby buntu czy wojen. Pozory tego pokoju były jednak w owym czasie potrzebne Rzeczypospolitej. Po przeciwnej stronie kraju, na dalekiej północy w Inflantach, grasowała armia księcia Karola Sudermańskiego, regenta Szwecji, zagarniając podległe Rzeczypospolitej twierdze i miasta. Aby zrozumieć, co skłoniło regenta do wystąpienia przeciw potężnej Rzeczypospolitej, musimy cofnąć się do 1592 roku. Wówczas to zmarł król Szwecji Jan III Waza (1564-1592), mąż Katarzyny Jagiellonki, ojciec króla polskiego Zygmunta (1587-1632). Dotychczasowe stosunki obu państw były więcej niż dobre. Sojusz i wspólne wystąpienie przeciw Moskwie i Danii w dobie wojny północnej dały nadzieję na długą współpracę obu państw. Tak było w istocie jeszcze za panowania Zygmunta Augusta

i Stefana Batorego, choć nie brakowało sporów. Te jednak, na razie, nie mogły naruszyć sojuszu. Nadzieje te zostały wzmocnione po wstąpieniu na tron Rzeczypospolitej Zygmunta Wazy. Kiedy po śmierci ojca koronę Szwecji odziedziczył Zygmunt, unia personalna łącząca oba państwa zdawała się tę nadzieję potwierdzać. Stało się jednak inaczej. Szwedzi nie zamierzali poddać się woli polskich polityków, a tym bardziej spaść do roli podrzędnego państwa, zależnego w mniejszym lub większym stopniu od polskiej magnaterii i, co za tym idzie, polskiej racji stanu. Zatem nim Zygmunt przyozdobił skronie ojcowską koroną, musiał zgodzić się na szwedzkie warunki. Ceną koronacji była zgoda na odzyskanie starych przywilejów przez szlachtę oraz liczenie się króla ze zdaniem Rady i stanów. Tym samym Zygmunt pozbawiał się decydującego głosu i uzależniał się od dygnitarzy i urzędników, których mógł wprawdzie powołać sam, lecz tylko spośród Szwedów i luteran1. Te ustępstwa jednak nie zagwarantowały Zygmuntowi szwedzkiej korony. Wprawdzie koronacja odbyła się w marcu 1594 roku, lecz gdy tylko nowo koronowany król opuścił kraj, do głosu doszedł jego stryj Karol. Regent uporał się z prozygmuntowską opozycją, która musiała szukać schronienia w Polsce. Wobec jawnej próby przejęcia władzy przez stryja Zygmunt nie mógł pozostać obojętny. Pojawił się w Szwecji ponownie, w 1598 roku, tym razem z zaciężną armią. Stryj i bratanek spotkali się pod Stegeborgiem. Bitwa zakończyła się zwycięstwem Zygmunta. Rozmowy, do których doszło, nie dały rezultatu. Karol stawiał twarde warunki, na które Zygmunt nie chciał się zgodzić, przedłużając pertraktacje. Król, traktując pokonanych przeciwników łagodnie, czym chciał sobie zjednać Szwedów, nieświadomie pozwolił stryjowi zebrać wojsko. L- Podhorodecki, Jan Karol Chodkiewicz, Warszawa 1982, s. 57.

W kolejnej bitwie pod Linkeping to Karol był zwycięzcą. Nie miał on jednak zamiaru brać przykładu z bratankowej łagodności — odwrotnie, zastosował się do łacińskiej maksymy: vae yictis. Zygmunt musiał przyjąć warunki stryja; aby odzyskać wolność i móc wrócić do Polski, wydał swoich szwedzkich stronników, którzy z rozkazu Karola zostali ścięci. Ostatnie akty szwedzko-polskiej unii personalnej rozegrały się w lipcu 1599 roku w Sztokholmie, kiedy to riksdag zdetronizował Zygmunta. Królem miał zostać czteroletni syn Zygmunta, Władysław, pod warunkiem jednak, że zostanie wychowany w Szwecji w wierze protestanckiej. O tym Zygmunt nawet nie chciał słyszeć. Tymczasem regent zajął sprzyjającą polskiemu monarsze Finlandię i Estonię. Tę ostatnią prowincję Zygmunt przyłączył do Rzeczypospolitej, co obiecał zresztą w zawartej ze szlachtą umowie (pacta conventa). Tym samym wciągnął Rzeczpospolitą do wojny o koronę szwedzką. Tej decyzji nie mógł zaakceptować ani szwedzki parlament, ani sam Karol Sudermański. Szwecja wstępowała przecież na drogę rywalizacji o handel bałtycki, a Estonia, jak również całe Inflanty, w tym handlu pełniła niepoślednią rolę. W odpowiedzi na decyzję Zygmunta Szwedzi wypowiedzieli Polsce wojnę, a już w sierpniu 1600 roku sam Karol Sudermański na czele armii wkroczył do Estonii i Inflant. Rozpoczął się konflikt, który z przerwami miał trwać sześćdziesiąt lat i poróżnił dwa dotąd przyjazne sobie państwa. Kiedy wojna ze Szwecją trwała, a liczne kampanie gmatwały koleje konfliktu, na Ukrainie u książąt Wiśniowieckich zjawił się cudownie ocalony carewicz Dymitr — rzekomo ten sam, którego w 1591 roku kazał zamordować w Ugliczu Borys Godunow 2 . Oczywiście nikt nie 2

W. A. S e rc z y k, Poczet władców Rosji, wyd. Puls, 1992, s. 10.

wierzy* w cudowne ocalenie; jak też się okazało, rzekomym carewiczem był mnich Grisza Otrepiew. Samozwaniec zjawił się w Polsce nieprzypadkowo. Stali za nim bojarzy spiskujący przeciw Godunowowi. Sami byli zbyt słabi, aby usunąć cara z tronu, postanowili więc poszukać pomocy za granicą3. Rzekomy Dymitr zdołał nakłonić magnatów, w tym książąt Wiśniowieckich i Jerzego Mniszcha, wojewodę sandomierskiego, do interwencji w Moskwie. Zresztą wziął on ślub z wojewodzianką Maryną Mniszchówna, jakże więc teść nie miał poprzeć zięcia cara! Jemu i innym magnatom pomogły w decyzji pewnie i obietnice bogactw czekających na wschodzie. Z czasem do ryzykownej imprezy przychylił się król Zygmunt, mimo sprzeciwu Zamoyskiego i Żółkiewskiego. Liczył na uzależnienie Rosji od Rzeczypospolitej, a w dalszej perspektywie odzyskanie z jej pomocą tronu w Sztokholmie. W październiku 1604 roku Dymitr Samozwaniec I wyruszył na czele czterotysięcznej armii do Rosji. Szczęście mu sprzyjało. W kwietniu następnego roku zmarł niespodziewanie Godunow, który prawdopodobnie został otruty4; w lipcu zaś Dymitr został koronowany na cara. Odtąd starał się on odciąć od obietnic danych Zygmuntowi, choć nadal trzymał przy sobie polskich doradców. Zresztą mimo wszystko wpływ Polaków na politykę Dymitra był duży, co nie podobało się bojarom. Nie minęło jedenaście miesięcy, a Dymitr padł ofiarą zamachu. Przy okazji zamieszek zginęło również wielu Polaków. Nowym carem został Wasyl Szujski, jednak nie miał on mocnej pozycji. Przeciwnie, musiał walczyć nie tylko z opozycją bojarską, ale i z nowym Samozwańcem, również popieranym przez niektórych magnatów Rzeczypospolitej. Wydarzenia pierwszych dwudziestu lat XVII wieku, wybuch wojny ze Szwecją, a cztery lata później wplątanie 4

L. P o d h o r o d e c k i , Sławni..., s. 185. Ibidem, s. 186.

się Polski w awanturę wielkiej smuty, określiły najważniejsze bieguny polityki. Jednak oba te konflikty miały w perspektywie jeden cel: powrót na tron szwedzki polskiego króla Zygmunta III Wazy. W obu przypadkach do sukcesu miał doprowadzić oręż. Zatem na pola Inflant i bezkresne przestrzenie Rosji wyruszyły regularne i prywatne chorągwie polskie. Masa zabijaków, banitów i łotrów, czego najlepszym przykładem był Aleksander Lisowski, znakomity żołnierz, lecz, jak wielu jemu podobnych, nieuznający nad sobą ani dyscypliny wojskowej, ani tym bardziej sądów — pustoszyła wsie i łupiła mieszkańców. Te dwa konflikty toczące się niemal nieustannie absorbowały gros sił Rzeczypospolitej. Gdy weźmie się pod uwagę fakt, że zarówno armia koronna, jak i litewska, nie były liczne, a hetmani walczyli nie tylko z wrogiem, ale z buntującą się, pozbawioną żołdu masą żołnierzy — trudno uwierzyć, że to wojsko zdolne było nie tylko przeciwstawić się obcym armiom, ale i uzyskać spektakularne sukcesy. A j e d n a k ! Szwedzi dopiero co próbowali wyjść z marazmu, który w armii szwedzkiej spowodowały decyzje Jana III Wazy. Armia skandynawska nie była w stanie wytrzymać wojskom polskim, zwłaszcza w polu. Najlepszym tego przykładem były sukcesy Zamoyskiego w kampanii lat 1601-1602 oraz zwycięstwa Chodkiewicza — zwłaszcza to odniesione przez Litwinów pod Kircholmem w 1605 roku. Zaraz potem jesienią tegoż roku zawarto rozejm, który miał obowiązywać przez trzy lata. Na północy zapanował spokój, tymczasem jednak narastało niezadowolenie wewnątrz kraju, a ewentualny bunt magnatów przeciw królowi wisiał w powietrzu. Wybór Zygmunta na króla nie był jednoznaczny. Pamiętajmy, że obok Szweda część szlachty wybrała królem Maksymiliana Habsburga. Zaś Zygmunt zawdzięczał koronę zdecydowaniu Zamoyskiego, który nie wpuścił Habsburga do Krakowa i pobił go pod Byczyną (styczeń 1588). Jednak

niezadowolona szlachta nie ograniczała się tylko do byłych stronników Habsburga, choć stanowiła jej znaczną część. Już pod koniec 1588 roku doszło do pierwszej scysji króla i kanclerza. Zygmunt wbrew nadziejom Zamoyskiego nie pozwolił sobą kierować, a w wielu kwestiach był odmiennego zdania niż kanclerz. Urażony hetman wielki znalazł się w opozycji, pociągając za sobą Żółkiewskiego. Każdy rok panowania dawał Zygmuntowi coraz mocniejsze podstawy do prowadzenia własnej polityki. Krystalizowały się więc dwa przeciwne obozy, których polem rywalizacji był jak na razie sejm. Tymczasem żadna ze stron nie mogła zyskać przeważającego poparcia dla swoich idei. Zygmunt nie ustępował jednak w popieraniu kontrreformacji i tworzeniu własnego stronnictwa rekrutującego przeciwników Zamoyskiego. Gdzieś w planach króla tliła się jeszcze myśl ograniczenia roli sejmu na rzecz senatu 5 . Te plany musiał na razie zachować dla siebie. Nie był jeszcze na tyle mocny, by pokonać parlamentarną opozycję. Tam, gdzie mógł, nie ustępował, gdzie musiał czekać — czekał. Dopóki żył Zamoyski, dopóty spory, nieraz burzliwe, toczyły się w sejmie i senacie. Gdy zabrakło kanclerza, znikł nie tylko przywódca, ale i hamulec radykalnej opozycji. Teraz na jej czoło wysunął się wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski. Ten nie uciekał przed ostatecznymi środkami. Bomba wybuchła w 1606 roku. Król zwołał sejm na marzec. Oburzona „samowolą" króla szlachta krakowska z Zebrzydowskim na czele zwołała szlachtę na zjazd do Stężycy pod Warszawą. Małe poparcie zjazdu zmusiło wojewodę do zamknięcia zgromadzenia i przeniesienia się do Lublina. Tam udało mu się zebrać większe grono. Tymczasem w Warszawie król ponownie zaproponował reformę obrad sejmu. Uważał za korzystniejsze dla polityki 5

Ibidem, s. 134.

kraju podejmowanie decyzji większością głosów, a nie jak do tej pory jednogłośnie, przy tym zamierzał ograniczyć zakres dyskutowanych kwestii do spraw istotnych dla Rzeczypospolitej 6 . Chciał wprowadzić stały podatek na zaciąg żołnierzy, niezależny od postanowień sejmu. Miał również zamiar przeforsować zgodę na obranie Władysława królem za swojego życia (elekcja vívente rege). Królewskie reformy nie spodobały się opozycji; obawiano się zamachu na wolność szlachecką. Do swoich przywilejów szlachta była niezmiernie przywiązana, nie można się więc dziwić, że przeciw wzmocnieniu pozycji króla protestowali również Zamoyski i Żółkiewski. Zjazd lubelski był kolejnym etapem konsolidacji opozycji i jednocześnie próbą generalną przed wystąpieniem przeciw królowi. Wreszcie zdecydowano się zebrać szlachtę w Sandomierzu na zjeździe rokoszowym. W sierpniu na pola pod miastem zaczęły zjeżdżać masy szlachty i z każdym dniem gromadziło się jej coraz więcej. Na czele ruchu stanęli wspomniany już Mikołaj Zebrzydowski i podczaszy litewski Janusz Radziwiłł. W tym samym czasie w niedalekiej Wiślicy zbierali się stronnicy królewscy. I jedna, i druga strona twardo stała na gruncie swoich argumentów. Zarówno ze strony rokoszan, zdominowanych 7 niestety przez warcholącą szlachtę i magnaterię , jak i ze strony regalistów nie zanosiło się na ustępstwa. Potwierdziła to postawa Zygmunta, gdy we wrześniu w obozie wiślickim znaleźli się posłowie rokoszan. Ci zaś nie usłuchali wezwania króla, by spokojnie zwinąć rokosz i czekać na obrady następnego sejmu. Król, nie widząc innego rozsądnego wyjścia, rozkazał wyruszyć armii pod Sandomierz. Do bitwy nie doszło, choć niewielkie potyczki miały miejsce. Przeważył jednak rozsądek — nikt na dobrą sprawę nie chciał wojny domowej. Na razie cała burza ' H. W i s n e r , Rokosz Zebrzydowskiego, Kraków 1989, s. 2. 7 L. P o d h o r o d e e k i , Stanisław Żółkiewski, s. 132.

zakończyła się obietnicą rozpatrzenia artykułów rokoszan na sejmie. Zebrzydowski zaś musiał przeprosić króla. Kompromis nie miał jednak mocnych fundamentów. Już w następnym roku ponownie burzyła się szlachta. Tym razem początek wystąpieniom dał sejmik w Kole. Podział szlachty zaczynał być wyraźniejszy, zwłaszcza że do Jędrzejowa, gdzie się przeniesiono, zjeżdżało coraz więcej braci szlacheckiej. Znaleźli się tam również znani nam już przywódcy. Na nic się zdały apele regalistów i mowy Żółkiewskiego, domagającego się wspólnego rozpatrzenia artykułów spod Sandomierza i Wiślicy. Nikt z rokoszan na sejmie się nie pokazał. Zamknąwszy się w swoim gronie, głosili nowe postulaty. Wreszcie posunęli się za daleko. W dzień św. Jana 1607 roku Mikołaj Zebrzydowski ogłosił detronizację Zygmunta III, a najego miejsce zaproponowano Gabriela Batorego. Konflikt wybuchł na nowo i to z większą siłą niż w roku poprzednim. Tym razem doszło do zbrojnego starcia obu stron. W bitwie pod Guzowem górą była armia królewska. Nie przeszkodziły jej w zwycięstwie ani spory wodzów (Chodkiewicza z Żółkiewskim), ani niechętny stosunek szlachty do bratobójczej walki. Niemniej jednak nie na tym zakończyła się sprawa rokoszu. Palił się on jeszcze mocnym światłem w pismach i mowach aż do kwietnia 1608 roku, kiedy to Zebrzydowski pojednał się z królem. Zaraz też ogłoszono amnestię dla rokoszan, co zresztą potwierdził sejm następnego roku. Dłużej opierała się Litwa. Tam kres rokoszowi położyła nowa wojna. Kilkuletnie zmagania króla z opozycją nie zakończyły się wyraźnym zwycięstwem żadnej ze stron. Król nie uzyskał przewagi nad sejmem i senatem, szlachta straciła szansę wzmocnienia swojej pozycji. Przegrała jednak cała Rzeczpospolita jako państwo. Nie wzmocniono władzy, zarówno wykonawczej, jak i ustawodawczej. Sejm dalej działał na zasadzie jednomyślności, co nie wróżyło dobrze

na przyszłość i było preludium wprowadzenia liberum veto w czasach późniejszych (sejm 1652). Nie zrealizowano żadnej reformy proponowanej przez Zygmunta ani tym bardziej przez światlejszą grupę rokoszan. W rezultacie pyrrusowe zwycięstwo Zygmunta i frakcji regalistów, a także jego mizerne konsekwencje, można uznać za zgodę na dalszą destabilizację państwa i wzrost znaczenia magnaterii. Wydaje się, że to ta grupa wyciągnęła największe korzyści z wojny domowej 8 . Jeszcze rany po rokoszu Zebrzydowskiego się nie zabliźniły, jeszcze w Inflantach trwały walki, a j u ż poróżniona wewnętrznie Rzeczpospolita szykowała się do nowej wojny. Śmierć Dymitra I, przejęcie władzy przez cara Wasyla Szujskiego, wojna chłopska i wreszcie pojawienie się następnego Dymitra, nie sprzyjały spokojowi w Rosji. Złodziej tuszyński, jak nazywano Dymitra II Samozwańca, był nikim innym, jak tylko narzędziem polityki magnatów polskich i rosyjskich przeciwników Szujskiego. W szeregach jego armii znaleźli miejsce rokoszanie: magnaci, szlachta, jak i łotry; to właśnie w imieniu Dymitra grasował po Rosji Aleksander Lisowski ze swoimi ludźmi. Dołączyli się też chłopi i Kozacy, zarówno zaporoscy, jak i dońscy. Z taką armią ruszył Dymitr pod Moskwę. Był 1608 rok. Poparcie dla Wasyla malało. Miasta po kolei przechodziły pod władzę Samozwańca II, wahali się też najżarliwsi zwolennicy Szujskiego. Moskwa była oblężona, a okolice po Wołgę grabione. Pomoc przyszła z jedynej możliwej strony. Oto obawiając się wpływów polskich w Rosji, a tym samym wzmocnienia potęgi Rzeczypospolitej, Szwedzi prowadzący do tej pory wojnę z Rosją zgodzili się na pokój. Cena konsensusu była 8

Ibidem, s. 141. H. Wisner uważat. że mimo wszystko to Zygmunt wyszedł zwycięsko z konfliktu. Aigumentem potwierdzającym jego zdanie miało być wypowiedzenie wojny Rogi bez zgody sejmu.

wysoka: Szujski zrzekł się pretensji do Inflant i oddawał Korelę 9 . Aby dostatecznie jasno pokazać, przeciw komu ten układ został zawarty, car przyjął tytuł księcia Połocka ziemi, która znajdowała się w granicach Rzeczypospolitej. Traktat podpisano w Wyborgu w lutym 1609 roku. Wsparty posiłkami szwedzkimi Szujski przegnał Samozwańca spod Moskwy do Kaługi. Moskwa na razie była uratowana. Jednak na zachodzie rodziło się nowe, poważniejsze zagrożenie. Umowy szwedzko-rosyjskie uderzały w interesy Rzeczypospolitej na wschodzie i północy i zostały uznane przez nią za wystarczający powód do wojny. Nie dało się również ukryć, że były pogwałceniem zawartego między Polską i Rosją traktatu z lipca 1608 roku 10 . Nadszedł czas na oficjalne zaangażowanie się Rzeczypospolitej w wojnę domową w Rosji. Zanim nastąpiło zbliżenie szwedzko-moskiewskie, Zygmunt III w Krakowie w kwietniu 1608 roku przedstawił senatorom sytuację w Rosji, licząc na poznanie ich zdania w tej ważkiej sprawie. Senat uznał za najlepsze wyjście z sytuacji czekać, czyli nie opowiadać się ani za Szujskim, ani za Samozwańcem II. Brak zdecydowanej postawy wykazały sejmiki i sejm z początku 1609 roku. W gruncie rzeczy stany Rzeczypospolitej decyzje o polityce moskiewskiej pozostawiły monarsze. W kontekście porozumień szwedzko-moskiewskich król uznał za najlepsze wyjście wojnę". Zamiarem Zygmunta III było pokonanie Wasyla Szujskiego i zrzucenie go z zajmowanego tronu. W konsekwencji unii personalnej, którą potem zamierzano Z. W ó j c ik, Historia..., s. 345. Historia dyplomacji..., t 2, s. 62-63. Traktat rosyjsko-polski dotyczył ni.in. gwarancji granic, zwolnienia jeńców, Szujski zrzeka! się pomocy dla wrogów Rzeczypospolitej; Polacy mieli wycofać wojsko z Roąi. H. W i s n e r, Król i car. Rzeczpospolita i Moskwa w XVI i XVII w., Warszawa 1995, s. 51; W. P o l a k , op.cit., s. 87.

zawrzeć, połączona Rzeczpospolita i Moskwa razem miały uderzyć na Szwecję 12 . Tymczasem mimo prób porozumienia ze Szwecją, wojna w Inflantach trwała nadal. Dopiero po zwycięstwach Chodkiewicza w kampanii 1609 roku i wydarzeniach w Moskwie w 1611 roku zawarto rozejm. Był to zresztą rok śmierci Karola IX Sudermańskiego (1604-1611); na tronie zasiadł teraz człowiek, którego historia zapamięta jako jednego z największych wodzów — Gustaw Adolf (1611-1632). Ten jednak nie zamierzał rzucać się w wir walk o Inflanty. Przeciwnie, zwodził Polaków układami i przedłużającymi się rozejmami, w tym czasie zaś reformował armię, przygotowując ją do nowych wojen. W takiej sytuacji wydawało się, że Polska ma wolną rękę w swoich poczynaniach w Rosji. Król zamierzał to wykorzystać. Dla niego zresztą teraz ważniejsza była sprawa uzyskania tronu moskiewskiego niż walki o Inflanty. Na razie jednak, jeszcze w 1609 roku, Zygmunt na czele armii podszedł pod Smoleńsk. Rozpoczęło się oblężenie, które zatrzymało armię polską na dwa lata. I wtedy, gdy wydawało się, że cała kampania nie przyniesie pokładanych w niej nadziei, pojawiła się wyraźna propozycja bojarów rosyjskich, by na moskiewskim tronie posadzić Władysława Wazę. Nie była to pierwsza taka propozycja. Przed czterema laty, w 1606 roku, po raz pierwszy przedstawił ją rosyjski poseł w Krakowie, Bezobrazow 13 . Wówczas Zygmunt tematu nie podjął. Inaczej było pod Smoleńskiem. Trudne oblężenie przedłużyło się, nastała sroga zima i wielu magnatów myślało już o odstąpieniu od miasta. Propozycja wlała nową nadzieję w serca Polaków i dodała im energii do działania. W lutym ustalono wstępne warunki porozumienia: carem miał zostać Władysław, lecz władzą musiał podzielić się z Dumą Bojarską i Soborem Ziemskim. Do 12

H. W i s n e r , A>o7 i car..., s. 47.

u

W. C z a p 1 i ń s k i, Władysław Wijego czasy. Warszawa 1972, s. 22.

czasu zakończenia wojny w Rosji władzę faktycznie miał sprawować Zygmunt III. Polska miała otrzymać twierdze na pograniczu i prawo swobodnego handlu 1 4 . Na razie jednak w Moskwie zasiadał Szujski, zaś Dymitr II protestował przeciw zaangażowaniu króla w wojnę, lecz jego zdanie było lekceważone przez monarchę. Sytuacja tymczasem nie sprzyjała planom Zygmunta III; nic nie zapowiadało powodzenia podjętego przedsięwzięcia. Koło fortuny zmieniło się w lipcu, gdy Szujski wysłał na odsiecz Smoleńskowi armię pod wodzą swego brata Dymitra i szwedzkiego generała Jakuba Pontusa de la Gardie. Naprzeciw zbliżającemu się nieprzyjacielowi wyruszył Żółkiewski z nieliczną dywizją. Sukces, jaki odniósł w starciu pod Kłuszynem, jasno mówił o sile polskiego wojska, zwłaszcza jazdy, ale i o zdolnościach wodza. Droga do Moskwy była wolna, a czas intronizacji Władysława nadchodził dużymi krokami. I rzeczywiście, gdy Żółkiewski zbliżał się do Moskwy, carski tron był pusty. Szujskiego obaliła grupa bojarów licząca na związek z Polską. W sierpniu 1610 roku Żółkiewski wraz z bojarami doszedł do porozumienia, którego podstawę stanowiły wcześniejsze rozmowy spod Smoleńska. Jednak w umowie wprowadzono kilka istotnych zmian. Władysław Waza miał przyjąć prawosławie i odziedziczyć czapkę Monomacha; zajęte ziemie i miasta obiecano zwrócić Rosji, Zygmunt zaś miał wycofać się spod Smoleńska. Przekonaniem króla do rezygnacji z oblężenia i zakończenia wojny obiecał zająć się hetman. Zaraz zresztą po zakończeniu rokowań wysłał pod Smoleńsk list, w którym zawarł punkty układu. Reakcja Zygmunta na wydarzenia w Moskwie zaskoczyła Żółkiewskiego. Król niechętnie odniósł się do polityki hetmana 15 i zakazał mu czynić zobowiązania w imieniu 14

Z. W ó j c i k , Dzieje Rosji 1533-1801, Warszawa 1971, s. 89. S. Ż ó ł k i e w s k i , Początek i progres wojny moskiewskiej, solineum, DeAgostini, Wrocław 2003, s. 118-119.

Os-

Rzeczypospolitej i młodego Wazy. Największe pretensje króla wzbudzały punkty deklarujące pozostawienie przy Rosji Smoleńska, ziemi czernichowskiej i siewierskiej. Nie podobało mu się wycofanie wojsk Rzeczypospolitej z rosyjskiej stolicy i natychmiastowe wysłanie syna do Moskwy 16 . Przyznawał zresztą w korespondencji, że to on sam ma zamiar zasiąść na moskiewskim tronie. Na nic się zdały argumenty, którymi hetman przekonywał króla, nie pomogła też bezpośrednia rozmowa. Zygmunt twardo stał przy swoim zdaniu 17 . Wydaje się jednak, że pomysł osadzenia Władysława na moskiewskim tronie nie miał szans powodzenia zakładając nawet, że postanowienia zawarte przez hetmana byłyby zaakceptowane przez Zygmunta. „W istocie rzeczy [Władysław] byłby figurantem, za plecami którego prędzej czy później pojawiłby się «car narodowy». Bo taki był bieg dziejów Rosji i koła historii nie można było zawrócić" 1 8 . Unia zaczęła się rozsypywać, zanim jeszcze na dobre powstała. Zygmunt zniechęcał Rosjan swoim uporem i brakiem chęci kompromisu. Rosjanie w obawie przed uzależnieniem od Rzeczypospolitej stawiali nowe warunki, których Zygmunt nie miał zamiaru spełnić. Tak to drogi sąsiednich państw zaczęły się rozchodzić, prowadząc do wojny. Niezadowolenie z polskich rządów na Kremlu opanowało również Moskwę, której mieszkańcy niechętnie patrzyli na polskie pułki. Te zresztą po wyjeździe Żółkiewskiego zaczęły zachowywać się jak okupant. Mnożyły się gwałty i rozboje, w końcu moskwianie odpowiadali krwią za krew i nieliczna załoga polska musiała zamknąć się na Kremlu. Tam była na razie bezpieczna. Wreszcie w marcu '" W. P o l a k , O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy, Toruń 1995, s. 218. 17 Z. W ó j c i k , Dzieje..., s. 91. 18 A. A n d r u s i e w i c z , Dzieje wielkiejsmuty, Katowice 1999, s. 276.

1611 roku wybuchło powstanie, które objęło cały kraj. W następnym roku załoga polska skapitulowała. Oblężonej armii nie pomogła ani interwencja Chodkiewicza, ani nowa wyprawa Zygmunta Wazy. Pobity na ulicach miasta hetman litewski musiał się wycofać z Moskwy. Zaś idącego na Moskwę króla zatrzymało długie oblężenie Wołokołamska. Kiedy do królewskiego obozu dotarła wieść o poddaniu polskiej załogi Kremla, król zrezygnował z marszu na Moskwę i nakazał odwrót. Wyprawa nie osiągnęła celu. Wojna miała trwać dalej. Kontynuując agresywną politykę wobec Rosji, Zygmunt III „podejmował działania nie dla osadzenia królewicza na tronie carskim, lecz dla wymuszenia pokoju, a zapewne i sojuszu przeciw Szwecji. Problem polegał na tym, że sam był zbyt słaby. Potencjalni sprzymierzeńcy, ci, którzy chcieli z nim rozmawiać, żądali więcej niż mógł dać. Inni, ci, którzy Moskwę zajęli, czy raczej odzyskali, rozmawiać nie chcieli. Przegrał nie dlatego, że Władysław Zygmuntowicz nie zasiadł na tronie, lecz że on sam, Zygmunt Waza, nie osiodłał Moskwy traktatami" 1 9 . Na początku następnego, 1613 roku zebrał się Sobór Ziemski, by wybrać cara. Mimo że w Soborze uczestniczyli przedstawiciele wszystkich stanów, głos decydujący przypadł Kozakom. To oni posadzili na carskim tronie młodego, szesnastoletniego Michała Romanowa, syna patriarchy Filareta więzionego przez Polaków. Tak oto Moskwa do starego (Władysława) dodała sobie nowego cara. Ten zaś stanął wobec niezmiernie trudnego zadania „uporządkowania" Rosji i zaprowadzenia w kraju spokoju. Jednocześnie ani car, ani bojarzy nie myśleli pogodzić się ze stratą ziem na zachodzie i już w 1613 przystąpili do wojny z Polską. Chęć odwetu była tak zakorzeniona w świadomości cara 1 bojarów, że fiaskiem zakończyły się prowadzone za 11. W i s n e r , K r ó l i c a r . . . , s. 72.

pośrednictwem Austrii polsko-rosyjskie rokowania pokojowe (1612-16). Zresztą z drugiej strony i Rzeczpospolita nie zamierzała ustąpić 20 . Tymczasem po nieudanych wyprawach 1612 roku i po zawiązaniu konfederacji przez nieopłacane wojsko, Chodkiewicz pozostał niemal bezbronny. Pod Smoleńskiem i na pograniczu toczyła się wojna podjazdowa. Niewielkimi oddziałami to jedna, to druga strona dezorganizowała życie w kraju nieprzyjaciela. Sam Chodkiewicz, narzekający na brak zainteresowania wojną króla i senatorów 21 , rozpoczął organizowanie luźnych oddziałów, nieopłacanych przez skarb państwa, lecz żyjących z łupów. Wówczas to narodziła się sława znanego już z wcześniejszych wojen Aleksandra Lisowskiego i jego lisowczyków. Ile byli warci awanturnicy, pokazała kampania 1614 roku. Lisowski nie oszczędzał swoich zabijaków, przeciwnie, od razu rzucił ich na głęboką wodę. Wraz z Andrzejem Sapiehą wyprawił się pod oblężony przez Rosjan Smoleńsk. Cichcem, omijając warty, przekradł się przez linie przeciwnika. Gdzie musiał, tam rozkopywał szańce, niszczył armaty i wycinał Rosjan. Tak dostał się do twierdzy, przywożąc z sobą zapasy żywności i broni. Jeżeli ludzie Lisowskiego liczyli na odpoczynek w mieście, grubo się pomylili. Sielanka szybko się skończyła, gdyż rozkazano im wyruszyć w głąb Rosji. Wyprawa odniosła połowiczny sukces. Owszem, Lisowski absorbował uwagę wojsk rosyjskich i niszczył ogniem i mieczem tereny wroga, ale i sam uległ dowodzonej przez kniazia Pożarskiego armii. Raz dał się nawet zaskoczyć rosyjskiemu podjazdowi. Czy to ze zbytniej pewności siebie, czy zaniedbania, nie wystawił warty. Nocą na śpiących lisowczyków napadli Rosjanie. Tu jednak Lisowski wykazał się talentem. Zdołał opanować panikę, zebrać oddział i pobić 20 21

Z. W ó j c ik, Historia..., s. 349. L. P o d h o r o d e c k i , Sławni..., s. 292.

przeciwnika. Mimo niepowodzeń mianowano go pułkownikiem Jego Królewskiej Mości. W styczniu następnego roku Lisowski otrzymał od Chodkiewicza rozkaz zebrania nowego oddziału. Tym razem udało się zaciągnąć tylko sześciuset ludzi. Mimo to Lisowski wyruszył do Rosji na dobrze sobie znane szlaki. Znów po przejściu jego oddziału słychać było lament, a trasę marszu zdradzał dym palonych chałup. Podczas wyprawy 1615 roku dotarł podobno nad brzeg Morza Białego. Była to ostatnia jego wyprawa. W 1616 roku zginął otruty lub zamordowany. Jego ludzie zawrócili do kraju i tam przebywali przez cały 1617 i 1618 rok, łupiąc Rzeczpospolitą niczym obcy kraj. W tym czasie na Rosję ruszyła następna wyprawa, tym razem prowadzona przez królewicza Władysława — cara Rosji — i hetmana litewskiego Chodkiewicza. Za zgodą sejmu (26 IV-7 VI 1616) wyrażonej w konstytucji „O Moskwie" wyprawa miała przynieść Władysławowi tron moskiewski, a Rzeczypospolitej zakończenie wojny z Rosją traktatem pokojowym lub długotrwałym rozejmem 22 . Ponadto w kwietniu następnego roku car Władysław obiecał królowi Zygmuntowi wieczne przymierze, pomoc przeciw Turcji i Tatarom, oraz włączenie pogranicznych ziem rosyjskich, w tym Smoleńska, Kurska i Nowogrodu Siewierskiego, do Rzeczypospolitej. Ponadto wyrzekał się w imieniu Rosji pretensji do Inflant i Estonii. Nie podjęto na razie żadnych postanowień w sprawie Szwecji, chcąc w ten sposób uniknąć wrażenia, jakoby polityka Zygmunta była determinowana wyłącznie planami dynastycznymi Wazów 23 . Zgoda Zygmunta Wazy na objęcie rosyjskiego tronu przez syna była próbą ratowania tego, czego już uratować nie było można. Żałując, że przed sześcioma laty nie zaakceptował polityki hetmana Żółkiewskiego, król wracał H. W i s n e r, Król i car..., s. 75. Ibidem, s. 76.

na dawno zatarte szlaki. Chwytał się złudzeń, które uważał za realne. Jak można się domyślać, srodze się zawiódł. Stronnictwo propolskie w Rosji już nie istniało jako siła polityczna, zaś postanowienia Soboru Ziemskiego jasno określały preferencje Rosjan — żadnego obcego kandydata. Wówczas mógł to być tylko Zygmunt lub Władysław. Zatem do celu prowadziła tylko jedna droga — podbój, lecz... Ani spory między hetmanem a królewiczem, ani nieopłacane wojsko i marna dyscyplina nie sprzyjały wyprawie. Mimo to wraz z nastaniem zimy 1617-1618 roku Władysławowi poddało się kilka miast. Niestety, na tym zakończyło się powodzenie wyprawy. Następny rok nie przyniósł sukcesów. Owszem, wojsko polsko-litewskie dotarło do Moskwy, lecz samego miasta nie udało się zdobyć. A jednak strona rosyjska zdawała sobie sprawę, że długotrwała wojna z Rzeczpospolitą może być groźna dla zmęczonego narodu i nowego cara, który jeszcze nie okrzepł na tronie. Zgodzono się więc na traktaty. W grudniu 1618 roku podpisano rozejm na 14 i pół roku. Smoleńsk pozostawał przy Rzeczpospolitej. Co ważne dla Władysława, nie zrzekał się on tytułu cara. Od stycznia 1619, kiedy rozejm wszedł w życie, do 1632 roku na granicy rosyjskiej panował spokój. Rosja zbierała siły przed nową rundą walk; Rzeczpospolita miała dość wojen po piętnastoletniej awanturze. Taki był koniec trwającej od 1605 roku wojny o tron moskiewski. Rzeczpospolita wychodziła z niej osłabiona. Skarb świecił pustkami, dyscyplina w wojsku upadła. Powtarzały się bunty i groźby, że siłą upomni się ono 0 zaległy żołd. Hordy lisowczyków grasowały po Małopolsce, pustosząc wsie. Tymczasem na północy Szwedzi trzymali Inflanty i grozili nową wojną. Nie pomogły nalegania Chodkiewicza — Inflanty, ważny region w handlu 1 geopolityce środkowej Europy, zostały pozostawione

same sobie, dla blasku czapki Monomacha. Owszem, 2ygmunt wierzył, że gdy tylko podporządkuje sobie Rosję, jeszcze silniejszy ruszy na Szwecję i odzyska tylko Inflanty, lecz dziedziczny tron, tymczasem n ie jednak rzeczywistość sprowadziła ambitnego Wazę na ziemię- Gdy po rozmowach w Dywilinie i zakończeniu działań wojennych armia wracała do kraju, szansa na Pax Polona4 — marzenie Zamoyskiego sprzed niespełna dwudziestu lat — została bezpowrotnie zaprzepaszczona. Lecz nie fiasko marzeń o mocarstwowej pozycji było największą porażką Rzeczypospolitej. Znacznie groźniejsze było osłabienie kraju, a co za tym idzie, powolny, ale konsekwentny spadek jego znaczenia na arenie międzynarodowej. A jednak, gdy w Europie zaczynała się wojna trzydziestoletnia, a Rzeczpospolita opowiedziała się za obozem katolickim, żaden z przywódców krajów unii protestanckiej nie mógł lekceważyć nadwątlonej potęgi Polski. Stąd zarówno dyplomacja szwedzka, holenderska, jak i francuska próbowały odwrócić jej uwagę od Rzeszy. Rzeczpospolita została więc wplątana w wojny z członkami obozu protestanckiego — Turcją i Szwecją 25 , a później z Rosją (1632-1634). Nie cofnięto się i przed zbuntowaniem Kozaków. Nie było jednak możliwe dla zrujnowanego kraju wysłanie armii na teren Rzeszy i poprowadzenie wojny na własnych warunkach. Znaleźli się tam tylko lisowczycy przekazani cesarzowi na służbę. Oddali zresztą obozowi habsburskiemu znaczne usługi, zwłaszcza w uratowaniu Wiednia i zlikwidowaniu powstania w Czechach. J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 138. Rzeczpospolita nie brata udziału w kampaniach na terenie Rzeszy. Zygmunt III popiera! obóz katolicki Habsburgów, z tej przyczyny wystał °a służbę cesarską lisowczyków. Z. Wójcik (Historia powszechna XVII •"•i Warszawa 1995, s. 368.) uważa, że wojna ze Szwecją w latach •625-1629 była „polskim okresem" wojny 30-letniej.

Tak to pierwsze 20 lat nowego wieku zachwiało równowagą w Europie Środkowo-Wschodniej. Na północy do starego wroga, Rosji, doszedł nowy — groźny i zaborczy — Szwecja. Jak silna była szwedzka armia, przekonano się w latach 20., kiedy to odpadły od Rzeczypospolitej Inflanty (rozejm w Mitawie 1622), a porty na Pomorzu Gdańskim i w Prusach zostały opanowane przez zamorskiego sąsiada (rozejm w Starym Targu 1629). Na południu zaś wyprawy magnatów do Mołdawii i kozackie napady na tureckie miasta przyniosły kres pokojowej koegzystencji z imperium osmańskim.

ROZDZIAŁ IV DROGA KU WOJNIE

W letnie popołudnie 3 czerwca 1605 roku zmarł nagle w Zamościu kanclerz i hetman wielki koronny Jan Zamoyski. Kto spośród opozycji mógł zastąpić tego szanowanego polityka? Najbliższe miesiące i lata pokazały, że nikt. Żółkiewski i Zebrzydowski nie mieli takiego doświadczenia jak kanclerz; pierwszemu zabrakło konsekwencji, drugiemu zdrowego rozsądku. W rezultacie ich drogi się rozeszły, stanęli po przeciwnych stronach. Jeżeli Zebrzydowskiemu trudno przypisać jakąkolwiek zaletę męża stanu, to Żółkiewski, owszem, przewyższał Zamoyskiego w polu jako dowódca, ale w polityce, w dyplomacji ustępował swemu wielkiemu przyjacielowi. I to miało zadecydować. Wiadomo bowiem, że od kiedy na tron Rzeczypospolitej wstąpił Zygmunt III, polska polityka zaczęła przechylać się ku współpracy z Habsburgami. Przeciwnikiem tych aliansów był Zamoyski, skutecznie paraliżując próby zbliżenia się monarchy do Wiednia. Konsekwentnie realizował za to podjętą przez Batorego politykę wzmocnienia pozycji Polski w księstwach naddunajskich, w dalszej perspektywie zmierzającą do pokonania Turcji i jednocześnie zamknięcia Habsburgom

drogi do ekspansji na wschód, ku wybrzeżom Morza Czarnego. Dopóki żył Zamoyski, przeciwnik Habsburgów, dopóty polsko-tureckie kondominium w Mołdawii i na Wołoszczyźnie było tolerowane w Stambule, a nawet przyjmowane życzliwie. Jednak po śmierci kanclerza Zygmunt jednoznacznie opowiedział się po stronie Wiednia. Zmienił się układ sił — teraz przeciw Turcji mogli wystąpić razem Rzeczpospolita i Austria, a to stawało się niebezpieczne. W takiej sytuacji nie można było liczyć na spokojne przyglądanie się Stambułu poczynaniom polskich magnatów w Mołdawii, a tam, jak zwykle, wiele się działo. Spokojne panowanie Jeremiego Mohyły dobiegło końca 10 lipca 1606 roku. Po śmierci hospodara tron miał przypaść jednemu z jego synów. Tymczasem w Jassach znalazł się brat Jeremiego Szymon, ten sam, którego wyrzucono z wołoskiego stolca. Oczywiście ani wdowa po Jeremim, ani jego polscy zięciowie nie mieli zamiaru zostawić spraw mołdawskich swemu biegowi, tym bardziej że przezorny Szymon poszukał protektora w Stambule. Całkowite poddanie sobie Mołdawii było jak najbardziej na rękę Porcie i jak najbardziej nie odpowiadało Rzeczypospolitej. Utrata wpływów w Mołdawii, a zarazem niebezpiecznie bliskie przysunięcie się Turcji do granic Rzeczypospolitej zagrażały spokojowi na południowych ziemiach państwa. Z drugiej strony podkopywały jej mocarstwowe aspiracje, z których Rzeczpospolita nie myślała rezygnować 1 . A jednak jeszcze przez ponad rok zwlekano z interwencją. Dopiero po śmierci Szymona w październiku 1607 roku rozpoczęła się rywalizacja o władzę. Decyzją hospodara tron przypadł jego synowi Michałowi. Ten jednak został obalony przez Konstantego Mohyłę, syna Jeremiego. Oczywiście Michał nie miał zamiaru się poddać i już w następnym miesiącu zrzucił 1

J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 301.

Konstantego z tronu. Konstanty znalazł pomoc u szwagra Stefana Potockiego. Razem z nim za cichą aprobatą monarchy wrócił do Mołdawii i pod koniec 1607 roku umieścił się ponownie na tamtejszym tronie. Hospodarstwo wróciło w orbitę wpływów Rzeczypospolitej. W stolicy imperium osmańskiego sytuacja w Mołdawii nie mogła zostać zostawiona sama sobie. Na razie jednak nie interweniowano. Mimo potwierdzenia układem w lipcu 1607 roku dobrych stosunków między Turcją i Rzeczpospolitą, spokój w Stambule był pozorny. Turcja była wówczas zaangażowana w wojnę z Persją i starała się unikać konfliktów na innych granicach. Niemniej jednak aż przez cztery lata Konstanty mógł się cieszyć tronem ojców. Cios przyszedł w listopadzie 1611 roku z Siedmiogrodu. Wówczas to Gabriel Batory, lennik Turcji i wróg Habsburgów, wyprawił się na Wołoszczyznę, aby usunąć z tamtejszego tronu Raduła Serbana — człowieka, który skłaniał się do kontaktów z austriacką dynastią. Zagrożenie interesów Turcji na Bałkanach skłoniło Stambuł do działania. Na razie jednak armia imperium pozostała w koszarach. Wołoskiego przeciwnika postanowiono pokonać wojskiem wiernego lennika. Kiedy już Wołoszczyzna powróciła w orbitę wpływów Turcji (na tronie zasiadł Raduł Mihnea), Batory ruszył na północ do Mołdawii przeciw Konstantemu. I ten przeciwnik nie okazał się zbyt wymagający i szybko opuścił Mołdawię. Wzrost znaczenia Batorego nie był po myśli ani Habsburgów, ani Turcji. Dlatego Porta nie zatwierdziła go na tronie wołoskim, a w Jassach intronizował się Stefan X Tomża, oczywiście za zgodą sułtana 2 . Nowy hospodar nie mógł być jednak spokojny o tron. Mimo trwającej wojny z Rosją i sprzeciwu wielu senatorów, D. S k o r u p a , Stosunki..., s. 167.

w tym hetmana polnego Stanisława Żółkiewskiego. Potockim udało się nakłonić Zygmunta do wyrażenia zgody na interwencję w Mołdawii. Nic nie pomogły argumenty Żółkiewskiego, ostrzegającego przed sprowokowaniem Turcji i straszącego wojną z groźnym sąsiadem. Z rozkazu króla to właśnie hetman polny miał stanąć na czele zbliżającej się wyprawy. Z niefortunnego, zdaniem Żółkiewskiego, przedsięwzięcia wybawiła go choroba. Zastąpił go pisarz polny koronny Stefan Potocki, na którego prośby zorganizowano ekspedycję. Hetman miał mu oddać pod komendę część wojsk kwarcianych. Z siłą kilku tysięcy 1 żołnierzy Potocki i Mohyła latem 1612 roku przekroczyli Dniestr i ruszyli na południe. Rywale spotkali się pod Sasowym Rogiem nad Prutem. Bitwa zakończyła się pogromem polskiej armii. Mohyła musiał zapomnieć o powrocie na mołdawski tron; na razie razem z Potockim powędrował do Stambułu. Tymczasem w odwecie Tatarzy najechali Podole, a w październiku Tomża i Iskander-pasza zbliżyli się do Chocimia. Drogę zagrodził im Żółkiewski, który już uporał się z chorobą i gotów był bronić granic Rzeczypospolitej. Problemem pozostawało, czym miał tych granic bronić. Armia, która poszła z Potockim, nie istniała, gros sił Rzeczypospolitej znajdowało się w Rosji, mógł więc hetman stanąć na czele około sześciotysięcznego wojska, jakże szczupłego w porównaniu z siłami mołdawsko-tatarskimi. Na szczęście dla Polski do bitwy nie doszło. Obie strony zdecydowały się na układy. Ósmego października zawarto porozumienie, na mocy którego ustalono między innymi, że Chocim pozostanie w polskim władaniu do czasu, gdy Rzeczpospolita i Porta podejmą co do tej ' Liczba wojsk Potockiego określana jest różnie. Spieralski (Awantury mołdawskie) oceniają na 3000, Podhorodecki (Stanisław Żółkiewski) na 7000.

twierdzy stosowne decyzje; Potocki miał zostać uwolniony; natomiast Tomża obiecał zagwarantować dobre stosunki między obiema potęgami — polską i turecką 4 . Okazało się jednak, mimo zapewnień, że Potocki z niewoli nie wrócił tak szybko, jak się tego spodziewano 5 , zaś zapisane w dokumencie posłuszeństwo obiecane przez Tomżę Zygmuntowi III było tylko pustą deklaracją, niemającą pokrycia w rzeczywistości. A jednak, mimo utraty wpływów w Mołdawii, autorytet Rzeczypospolitej nie poniósł szwanku. Porta wciąż obawiała się groźnego sąsiada, tym bardziej że w marcu następnego roku (1613), Zygmunt III podpisał z Habsburgami przymierze. Porozumienie austriacko-polskie wymierzone było przede wszystkim w poddanych obu monarchów, ponieważ zarówno Zygmunt III, jak i Maciej I (1612-1619) mieli powody obawiać się o lojalność poddanych. Habsburga niepokoiła sytuacja na Węgrzech i w Czechach, gdzie poważnie myślano o wyzwoleniu się spod habsburskiej dominacji. Zygmunt obawiał się opozycji, zwłaszcza w kontekście zakończonego zaledwie cztery lata wcześniej rokoszu, jak i konfederacji wojsk powracających z wojny moskiewskiej w 1612 roku. Tymczasem na dwóch sejmach 1613 roku uspokojono żołnierzy wypłatą zaległego żołdu. Działo się to już dziewięć miesięcy po układzie wiedeńskim, a jednak jego postanowienia trafiły do wiadomości publicznej dopiero na wiosnę 1615 roku. Mimo iż ostrze układu było wymierzone w poddanych, niepokój w Stambule wzrósł. Odtąd obawy Turcji wobec koalicji na północy nie pozostały bez wpływu na stosunki z Rzeczpospolitą. „Wobec Turcji przymierze polsko-austriackie było wyraźną prowokacją i tak zostało odebrane Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 162; A. Bielowski (wyd.), Pisma St. Żółkiewskiego, Lwów 1861, s. 417. „Potocki wrócił po kilkunastu latach" — L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 202.

w Stambule. Wprawdzie formalnie Polska nie zobowiązała się pomagać Austrii w walce z Turkami, ale pośrednio traktat wiedeński do tego prowadził i — jak zobaczymy — doprowadził" 6 . W czasie kiedy na Bałkanach ścierały się interesy Rzeczypospolitej i Porty, Europa dojrzewała do konfrontacji. W 1608 i 1609 roku w Rzeszy doszło do utworzenia dwóch obozów: protestanckiego i katolickiego. Protestanci, czując się zagrożeni przez kontrreformację, znaleźli sprzymierzeńców w katolickiej Francji i muzułmańskiej Turcji. Te dwa mocarstwa skłoniło do poparcia unii protestanckiej stanowisko Austrii, filaru ligi katolickiej. Kiedy w 1613 roku Rzeczpospolita godziła się na sojusz z Austrią, równocześnie stawiała się w obozie katolickim, co było naturalnym, jak się wydaje, krokiem wobec trwających wojen z protestancką Szwecją, prawosławną Rosją i rywalizacji z muzułmańską Turcją na Bałkanach. Należy jeszcze pamiętać, że wówczas Austria była jedynym sąsiadem Rzeczypospolitej, z którego strony nie było wyraźnego zagrożenia. Ponadto dwa małżeństwa Zygmunta z Habsburżankami nie pozostawały bez wpływu na kierunek polskiej polityki zagranicznej, pogłębiony po śmierci kanclerza Zamoyskiego. Od 1605 roku polityka króla stała się wyraźnie prohabsburska i antyturecka. Pokonanie opozycji, acz nie miażdżące, pozwoliło na pewien stopień swobody Zygmunta, co zaowocowało wspominanym parokrotnie układem z Wiedniem. Niemniej jednak świadomość nastrojów antyniemieckich w Rzeczypospolitej i obawy szlachty oraz magnaterii przed wprowadzeniem absolutum dominium wymusiły na królu utajnienie treści układu. Tymczasem na południu wydarzenia toczyły się swoim torem. Wyprawy kozackie na Turcję i Krym oraz tatarskie 6

Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 206.

najazdy na Podole i Ukrainę pogłębiały przepaść między bu państwami. Nie pomogły listy sułtana Ahmeda I 0 (1603-1617) mówiące, że sam upora się z Kozakami, skoro Rzeczpospolita jest wobec nich bezsilna, nie pomogła również wyprawa Żółkiewskiego i podpisanie z nimi umowy pod Żytomierzem w październiku 1614 roku. Mimo zakazu organizowania wypraw po „dobro tureckie" bez zgody Rzeczypospolitej, Kozacy nadal wyprawiali się na południe, prowokując nowe najazdy Tatarów. Chaos pogłębiło jeszcze wystąpienie skonfederowanych chorągwi, do którego stłumienia hetman musiał użyć wojska. Na domiar złego pod koniec 1615 roku zaszły wydarzenia zapowiadające nową burzę, a grożące sprowadzeniem na Rzeczpospolitą wyprawy tureckiej. Oto wdowa po Jeremim Mohyle wraz ze swymi zięciami zaczęła przygotowywać wyprawę zbrojną na Mołdawię. Celem miało być osadzenie na tronie w Jassach Aleksandra, dziesięcioletniego chłopca. Gdy tylko plany te wyszły na jaw, sprzeciwił się im Żółkiewski, przestrzegając przed wojną z Turcją. Zygmunt III mimo umowy sprzed trzech lat, która nie pozwalała mu oficjalnie spiskować przeciw Tomży, początkowo dał ciche przyzwolenie na wyprawę. Później jednak zaczął się wahać 7 . Obawiał się zagrożenia tureckiego, zwłaszcza w kontekście planów wyprawy na Moskwę. Głos rozsądku nie poskutkował i jeszcze w 1615 roku Michał Wiśniowiecki, ojciec sławnego w czasach powstania Chmielnickiego Jeremiego, i Samuel Korecki wkroczyli do Mołdawii. Na tronie mołdawskim zasiadł nowy hospodar. Tymczasem Tomża, który na wieść o zbliżaniu się polskich magnatów opuścił Mołdawię, wrócił na wiosnę 1616 roku. Wówczas Michał Wiśniowiecki już nie żył, otruty podczas mszy, więc sam Korecki musiał stawić Ibidem, s. 163; L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 214.

czoło przeciwnikowi. Pokonanie Tomży nad Dniestrem pod Chocimiem przy pomocy prohabsburskiego magnata z Siedmiogrodu, Hommonaya, a potem powtórne rozbicie wojsk Tomży pod Benderami pozwoliło na podporządkowanie Mołdawii Rzeczypospolitej; niestety, na krótko. Grabieże i gwałty nie przysporzyły zwolenników ani polskiej armii, ani sprowadzonemu z nią Aleksandrowi. Nie pomogły też dyscyplinie, a ta z czasem stawała się coraz luźniejsza — uciekali żołnierze, siły popierające Aleksandra malały. Wreszcie w Mołdawii znalazł się Iskender-pasza wraz z wojskiem. Słaby Aleksander momentalnie stracił stronników, Korecki zaś z nielicznym wojskiem doznał porażki pod Sasowym Rogiem i dostał się wraz z Mohyłami do niewoli. Klęska polityki polskiej na Bałkanach była kompletna. W Mołdawii rządził teraz proturecki Raduł Mihnea, a Wołoszczyznę z woli sułtana objął Aleksander Eliasz8. Aby uzyskać pełne tło wydarzeń prowadzących do konfliktu polsko-tureckiego, wypada przybliżyć jeszcze jedną przyczynę wojny. Wspominaliśmy o niej niejednokrotnie, lecz tylko na marginesie wydarzeń opisywanych do tej pory. Pierwsze wyprawy kozackie miały miejsce już pod koniec XVI wieku, ale „heroiczna doba" rozpoczęła się na początku następnego stulecia. W 1606 roku Kozacy podeszli pod Kilię, Akerman (Białogród) i zdobyli Warnę, dokonując rzezi mieszkańców i biorąc olbrzymie łupy. Dwa lata później obłowili się w Perekopie, w następnym roku znów pojawili się pod Akermanem. Lecz nie tu był kres ich zuchwałości. Kiedy w 1612 roku Tatarzy z rozkazu sułtana wyprawili się w odwecie za akcję Stefana Potockiego do Mołdawii na Ukrainę, Kozacy rozbili czambuły pod Białą Cerkwią. W następnym roku zor* P. Piasecki, Kronika. Kraków 1870 s. 259.; Z. S p i e r a l s k i , op.cit.. s. 165.

ganizowali dwie wyprawy. Podczas jednej z nich Turcy zaczaili się pod Oczakowem na powracających z łupem mołojców. Tymczasem Kozacy uniknęli zasadzki, z powodzeniem atakując zaskoczoną flotę. W 1614 roku przyszedł czas na wybrzeża Azji Mniejszej. Zanim jednak udało się Kozakom wylądować na południowym brzegu Morza Czarnego, ich flotę zniszczyła burza szalejąca na morzu. Część Kozaków zginęła, część wyrzuconą na brzeg zabito lub wzięto do tureckiej niewoli. Niezrażeni niepowodzeniem mołojcy zorganizowali kolejną wyprawę, tym razem na Trapezunt. Pod miastem po raz pierwszy od czasów zajęcia Azji Mniejszej przez Turków pojawiły się obce wojska 9 . Jeszcze tego samego roku Kozacy wylądowali pod Synopą, zwaną „Miastem Kochanków". Załogę twierdzy wybili, a „owo cudowne i zachwycające miejsce w smutną obrócili pustynię" 1 0 . Nie obyło się jednak tym razem bez strat wśród Kozaków. W pogoń za zuchwałymi rozbójnikami sułtan wysłał flotę pod dowództwem Ali-paszy. Armię lądową prowadził Ahmed-pasza. Kozacy, wiedząc o krokach przeciwnika, rozdzielili się i dwiema drogami, ciągnąc czajki po lądzie, próbowali przedostać się na Ukrainę. Wielu z nich się to udało. W wyniku walk z Turkami część mołojców zginęła, a część dostała się w jasyr, gdzie czekała ich ciężka śmierć z rąk mszczących się ofiar ostatnich napadów". Kiedy żądania sułtańskie zawarte w listach do króla polskiego, głoszące, że Turcy sami uporają się z zagrożeniem kozackim, zostały zaspokojone obietnicami złożonymi przez dyplomację polską, a Kozacy nie doznali żadnych konsekwencji swoich wypraw, poczuli się bezkarni I przygotowywali się do następnych eskapad. Następny rok Przyniósł wyprawę pod Stambuł. Wiosną flota 80 czajek Z. W ó j c i k , Dzikie pola w ogniu, Warszawa 1968, s. 84. Ibidem, s. 85. Ibidem.

zjawiła się pod stolicą imperium. Celem ataku były przedmieścia Mizewna i Archioka, które też Kozacy spalili. Za uciekającymi Kozakami wysłał sułtan pogoń. Kozacyjednak poradzili sobie z flotą nieprzyjaciela. To nie zniechęciło Turków do prób rozbicia niebezpiecznych watah. W 1616 roku Porta postanowiła zorganizować wyprawę morską w okolice ujścia Dniepru, w celu zniszczenia kozackiej floty i uniemożliwienia dalszych napadów. Na czele wyprawy stanął Ali-pasza. Wyprawa była jednak nieudana. To turecka flota została rozbita, Kozacy zaś splądrowali jeszcze tego samego roku Kaffę, a w następnym Trapezunt 12 . Wyprawy kozackie i mieszanie się magnatów w sprawy Mołdawii sprowokowały reakcję Porty. Nad Rzeczpospolitą zaczęły zbierać się czarne chmury. W Dywanie podjęto decyzje o zorganizowaniu wyprawy przeciw północnemu sąsiadowi. Z uwagi na rozpoczętą właśnie wojnę z Persją liczono, że sama demonstracja siły wystarczy do osiągnięcia celu, czyli zmuszenia Rzeczpospolitej do rozwiązania sprawy kozackiej oraz wycofania się z Mołdawii 1 3 . W tym samym czasie w Rzeczypospolitej przygotowywano się do wyprawy na Moskwę po czapkę Monomacha. Gros chorągwi poszło z królewiczem Władysławem na wschód. Żółkiewski miał do dyspozycji jedynie ok. 2000 żołnierzy. Musiano o tym wiedzieć w Stambule, stąd pewnie nadzieje na szybki i bezkrwawy sukces. Żółkiewski jednak zaraz po wprowadzeniu na tron Raduła Mihnei rozpoczął starania o ułożenie przyjaznych stosunków z nowym hospodarem. Cel osiągnął, gdy pod Brahą we wrześniu 1616 roku podpisano układ gwarantujący stronie polskiej wpływy w Mołdawii; hospodar miał złożyć przysięgę na wierność królowi i Rzeczypospolitej. Ponadto zgodził się pośredniczyć w rozmowach polsko-tureckich, zamknąć drogę ordzie w granice Rzeczypospolitej i gwarantować wolność 12 11

Ibidem, s. 83-91. L. P o d h o r o d e c k i, Stanisław Żółkiewski, s. 217.

wyznania katolikom. Strona polska obiecała zwrócić Chocim i powstrzymać napady kozackie 14 . Układ spod Brahy nie pomógł jednak w rozwiązaniu kryzysu. Armia Iskendera-paszy, stacjonująca od lata 1616 roku w Mołdawii, pozostawała tam nadal. Ruszyła się dopiero we wrześniu 1617 roku, lecz bynajmniej nie na południe. Przeciwnie, wzmocniona Tatarami, Mołdawianami, Wołochami i siedmiogrodzką armią Bethlena Gabora poszła na północ. Cała armia liczyła ok. 40 tysięcy żołnierzy, ponad dwa razy więcej niż wzmocniona chorągwiami magnatów dywizja Żółkiewskiego 15 . Z taką też „potęgą" stanął hetman polny w obozie pod Buszą, w miejscu obronnym na brzegu Dniestru. Iskender zajął drugi brzeg. Zaraz też rozpoczęły się harce (12 września), nie trwały jednak długo, gdyż ani Żółkiewski, ani Iskender nie chcieli doprowadzać do bitwy. Powodem takiej polityki obu wodzów były instrukcje, jakie otrzymali ze swych stolic. „I teraz też wolą jego królewskiej mości mego najmiłościwszego pana, tak mnie jako i wszystkim na pograniczu stojącym nakazano jak najsurowiej i zalecono, aby pokój i dobre sąsiedztwo wszelkimi sposobami według dawnych traktatów zachować, i aby przyjaźń od przodków jego królewskiej mości z najpotężniejszym cesarzem Turków tradycyjnie przekazana, w żaden sposób naruszona nie była, owszem, aby takową ile tylko być może, wzajemnym dopełnieniem obowiązków, była zatwierdzona" 16 — pisał Żółkiewski do Iskendera-paszy. Hetman wiedział, że głównym celem polityki króla Zygmunta w tym czasie było powodzenie w wyprawie Ibidem. L. Podhorodeeki podaje, że armia Żółkiewskiego liczyła 2000 wojska kwarcianego i ok. 15 tys. z pocztów magnackich. L. P o d h o r o d e e k i , Stanisław Żółkiewski, s. 220. List do Iskendera-paszy z 1617 r., w: A. Bielowski (wyd.), Pisma St. Żółkiewskiego, Lwów 1861, s. 257-258. 15

moskiewskiej. Stąd rozkaz, aby z zagrożeniem tureckim rozprawić się szybko i w miarę możliwości dyplomatycznie, po czym ruszać na Moskwę 17 . Żółkiewski podporządkował się tym instrukcjom. Podobnie musiał postępować Iskender. Zrazu myślał, że rozbije po kolei skłócone oddziały i tym sposobem zmusi Polaków do kapitulacji. Gdy jednak zobaczył wojska Rzeczypospolitej skupione w dobrze ufortyfikowanym obozie, wiedział, że musi postąpić zgodnie z zaleceniami ze Stambułu; pozostały więc tylko pertraktacje 18 . Po dziesięciu dniach rozmów 23 września 1617 roku stanął układ. Tym razem Polacy rezygnowali z wpływów w Mołdawii, Siedmiogrodzie i na Wołoszczyźnie, jak i z mieszania się w tamtejsze sprawy. Obiecano Tatarom płacić podarki, by uniknąć ich napadów, przy tym zobowiązywano się do poskromienia pirackich zapędów Kozaków. Jeden z punktów mówił również o oddaniu Chocimia stronie mołdawskiej. Przeciwny temu postanowieniu Mikołaj Iwonia, dowódca załogi twierdzy, został z rozkazu hetmana ścięty 19 . Zawarłszy jedne traktaty, przystąpił Żółkiewski do kolejnych. Tym razem nad rzeką Rosią (Roś) w Olszanicy przekonywał Kozaków, by skłonili się ku warunkom narzuconym przez Rzeczpospolitą. Rozmowy nie były jednak łatwe. To jedna, to druga strona upierały się przy swoich racjach. Wreszcie 28 i 30 października podpisano deklaracje (pierwsi uczynili to przedstawiciele Rzeczypospolitej). Kozacy obiecali: „[...) państw sąsiedzkich, a mianowicie cesarza tureckiego bez woli i rozkazania Jego Królewskiej Mości i wszystkiej Rzeczypospolitej najeżdżać i paktów, które Jego Królewska Mość i Rzeczpospolita od dawnych czasów ma postanowione z cesarzem 17 18 18

J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 320. L . P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 221. Z. S p i e r a l s k i , op.cit., s. 166.

Portret Zygmunta III

Carowie Szujscy przed Zygmuntem III (1611)

Zbroja husarska

Zamek w Chocimiu „Przejście przez Karpaty" (fragment), obraz J. Brandta

Jeździec turecki

Sudan

0sman

II

Sipahowie tureccy

janczarowie

Pyszowie Greccy

Stefan Batory

Stanisław Żółkiewski

tureckim, które się i w tym teraźniejszym roku przez ichmościów panów komisarzów ponowiły, wzruszać nie będziemy i na Czarne Morze wchodzenia z Dniepru zaniechamy" 2 0 . Ile były warte obie umowy, pokazały następne lata. Ani Tatarów, ani Kozaków nie udało się powstrzymać od wypraw. Zresztą ugoda spod Olszanicy została zaakceptowana tylko przez bogatą starszyznę kozacką; czerń nie zamierzała poddawać się literze traktatu 21 . Jeżeli Żółkiewski spodziewał się peanów dziękczynnych za swoją działalność dyplomatyczną, srodze się zawiódł. Na sejmie 1618 roku powitała go gorzka i brutalna krytyka. Według słów opozycji spadała na hetmana odpowiedzialność za klęskę wyprawy Koreckiego z 1616 roku i straty poniesione w wyniku napadu Tatarów na Ruś podczas rozmów pod Buszą. Obwiniano go o unikanie walki z Iskenderem-paszą. Bronił się hetman przed tymi zarzutami jak umiał najlepiej, a że sztukę retoryki opanował biegle, po kolei odpierał zarzuty i zbijał argumenty adwersarzy. A jednak kampania 1617 roku nie zaszkodziła Żółkiewskiemu, skoro na tym samym sejmie otrzymał buławę hetmana wielkiego i pieczęć kanclerza. Mimo przekonania przez Żółkiewskiego do swoich racji posłów, nie można pominąć faktu, że obie umowy, co wspomniano wyżej, nie rokowały spokoju na granicy. Potwierdzili to Tatarzy jeszcze podczas rozmów pod Buszą, skoro samowolnie najechali ziemie województwa ruskiego. Wiosną i latem 1618 roku nowe zagony przekroczyły granicę Rzeczypospolitej. Kozacy natomiast dalej organizowali swoje wyprawy czarnomorskie. Jak widać zatem, mimo obustronnych deklaracji nic się nie zmieniło. 0

Pisma Stanisława Żółkiewskiego, cyt. za: Z. S p i e r a ł ski, op.cit., s. 168. W. S e r c z y k, Na dalekiej..., s. 167.

We wrześniu spodziewano się potężnego najazdu Tatarów, który poprowadzić miał chański brat Dewlet Gerej, a u jego boku miał stanąć groźny Kantymir-mirza 22 . To zagrożenie zmobilizowało magnatów; w obozie pod Oryninem niedaleko Kamieńca Podolskiego stanęła 20-tysięczna armia, w tym głównie chorągwie prywatne 23 . Niestety, dumny hetman i magnaci nie umieli w chwili wyższej konieczności zapomnieć urazów. Stąd strona polska stanęła nie w jednym, a w kilku obozach, które to „obozy beły się tak rozwlokły jako przez wszystek Kleparz, Kraków, Stradom, Kazimierz" 24 . Oddzielnie stanął nawet Tomasz Zamoyski, ulubieniec hetmana, syn jego przyjaciela, Jana Zamoyskiego. Skoro on znalazł powód do zatoczenia osobnego obozu, tym bardziej znaleźli go Zbarascy, Sieniawscy i inni wrogowie hetmana 2 5 . Mimo wszystkich wad tego zgromadzenia, poszczególne obozy bronione były przez dobrze wyszkolone i modelowo wyposażone oddziały. W takiej sytuacji nadzieja zwycięstwa istniała, owszem, choćby dlatego, że zbliżająca się orda tatarska była mniej liczna i słabiej uzbrojona. A jednak nie nadszedł jeszcze czas chwały oręża polskiego. „Nie składano rad wojennych, nie wiedziano nic o obrotach nieprzyjacielskich, a jeżeli co donosili wysłani na zwiady od cząstkowych wodzów, to miano za rzecz wątpliwą, póki nie zaszło potwierdzenie od podsłuchów Żółkiewskiego, które wtenczas dopiero oznajmiały o nadciąganiu nieprzyjaciela, kiedy go wszyscy oczyma swymi ujrzeli" 26 . Nie powinien więc dziwić fakt, że polskie wojsko 22

L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 233. J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 332. 24 List Stanisława Tarnowskiego, do Zbigniewa Ossolińskiego. 8 X 1618, w: H. M a l e w s k a , Listy staropolskie z epoki Wazów, Warszawa 1977, s. 164. 25 J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 332. 26 P. P i a s e c k i , op.cit., s. 274. 23

dało się łatwo zaskoczyć. Pierwsze uderzenie spadło na Zamoyskiego. Urażony postawą młodzieńca hetman nie przyszedł mu z pomocą. Uczynili to Janusz Ostrogski i Krzysztof Zbaraski. Z pomocą przysłanych przez magnatów oddziałów Zamoyski odparł atak 27 . Ta bitwa z 28 września otrzeźwiła nieco zajadłe umysły, tak że wieczorem przeniesiono się do jednego obozu i w nim czekano następnego dnia, by wspólnie dać odpór nieprzyjacielowi. Kiedy jednak nazajutrz chorągwie stanęły w szyku przed wałami obozu, ich oczom ukazało się puste pole. Dewlet Gerej i Kantymir, a z nimi cała orda, znikli. Później dopiero okazało się, że Tatarzy, korzystając z bałaganu w polskich szeregach i z ciemności nocy, ominęli polskie szańce i poszli hen na północ, na Podole i Wołyń, po jasyr i łupy. „I tak przeszedł bezpiecznie, broni dobytej przed sobą nie widząc, Czarnym szlakiem do domu swego. Nasi zaś obrońcy tak srodze obelżeni, zwiesiwszy nosy z hetmanem swoim, na miejscu obozowym siedzieli kilka dni, nie mogąc przyjść k sobie od wielkiego żalu i wstydu, aż potem, gdy panowie ochoczy w onej ochocie swej obelżeni, widzą: że nie masz czego czekać, rozsierdzać się poczęli, 28 dopiero i pan hetman do Baru swego ustąpił" . Ucierpieli niewinni ludzie, ucierpiał prestiż armii polskiej i samej Rzeczypospolitej, do tego ucierpiał podkopany już znacznie po kampanii 1617 roku autorytet hetmana. Jakiej opinii doczekał się Żółkiewski w oczach swych wrogów, a jednocześnie ludzi rozgoryczonych, pokazuje ten oto fragment listu szlachty województw ruskiego i podolskiego: .,0 fałszywy stróżu Rzeczypospolitej, o wierutny zdrajco, puszczałeś na rabunek kraje ruskie, przedałes wiarę i cnotę Podhorodecki pisze, że Żółkiewski dopiero pod wieczór pośpieszył Zamoyskiemu z pomocą. L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 234. Z. O s s o l i ń s k i , Pamiętnik, Warszawa 1983, s. 111.

swoją, ukradłeś męstwo i sławę rycerstwa polskiego [...], Bić się tu, nie prosić trzeba. Arma ferunt pacem [broń czyni pokój], A ty, bezecny gburze, gdy nieprzyjaciel na obóz najeżdża, wiąże, pali, w ten czas, co by z tym czynić, wota wydajesz [...]. A ty, francie, kiedy nieprzyjaciel na karki nasze następuje, ze Skinder paszą traktować chcesz" 29 . Podobnie jak poprzednio, kampania miała swój kres na sejmie 1619 roku. Znów na głowę hetmana posypały się pretensje i oskarżenia, a on po raz kolejny bronił się, odpierając zarzuty. Wreszcie poprosił króla o dymisję. Zygmunt jednak się na to nie zgodził. Stanisław Żółkiewski pozostał hetmanem jeszcze przez ponad rok. Obrady sejmu nie zakończyły się bynajmniej na sprawie kampanii orynińskiej. Rozmawiano również o obronności kraju. Z inicjatywy Żółkiewskiego pojawił się wniosek umocnienia twierdz na południu kraju: Kamieńca Podolskiego, Sandomierza i Krakowa, oraz utajnienia obrad dotyczących obronności kraju. Propozycja zakładała utworzenie komisji do spraw obrony państwa: w skład utworzonej komisji weszli oprócz Żółkiewskiego m.in. również Krzysztof Zbaraski, Daniłowicz i Gembicki. Właśnie ta komisja postulowała utworzenie stutysięcznej armii, której znaczną część miała stanowić piechota i artyleria 1 0 . Według rachunków Żółkiewskiego na zaciąg 31 takiej armii potrzeba było aż 8 milionów ówczesnych złotych. Oczywiście pieniądze te miały pochodzić z podatków. Tymczasem szlachta nie kwapiła się z ich uchwaleniem, nie wierzyła też w zagrożenie tureckie 3 2 . 29

List do JE. M. Króla Zygmunta IH od obywatelów ruskiego i podolskiego województw... z 12 października 1618 r., cyt. za. J B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 334. 30 L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 241. 31 J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 339. 32 L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 241.

podobnie zachowało się duchowieństwo, sprzeciwiając się przeznaczeniu dziesięcin na potrzeby Rzeczypospolitej. W rezultacie podatki, jakie uchwalił sejm (1 038 000 złotych) 3 3 starczyły zaledwie na zapłacenie zaległego żołdu wojsku. Gdy 6 marca kończył się sejm, było już jasne, że nie spełnią się żadne z proponowanych reform (wojskowe i skarbowe). Zamiast stutysięcznego wojska, na czele którego Żółkiewski miał podbić tureckie kraje, wystawiono szesnastotysięczną armię. Plany wielkiej kampanii po raz kolejny zostały pogrzebane, zaś stare łacińskie przysłowie: si vis pacem, para bellum, nie znajdowało odzewu w umysłach posłów. Wobec tego niemalże bezbronna Rzeczpospolita oczekiwała z obawą i nadzieją na wieści ze Stambułu, gdzie znajdowało się polskie poselstwo. Aby jednak zrozumieć, j a k ą misję miał do spełnienia w Turcji starosta trembowelski Piotr Ozga, musimy cofnąć się do 1618 roku. „W tych czasiech powstał był wielki bunt na cesarza Ferdynanda heretyków suffragantibus malcontentis [wspomaganych przez niezadowolonych], do którego powstali najpierw Czechowie i Węgrowie, zatem i Szlęzacy, i Morawcy. [...]. Czyniło się wielkie okrucieństwo heretyków nad katolikami we wszystkich prawie miastach i klasztorach, nieborak cesarz, będąc tak niespodziewanie tymi rebeliami oppressus, aegre se tuebatur, auxiliis catholocorum undiąue destitutus, vel sero debiliter adiutus [zagrożony, pozbawiony zewsząd katolickiej pomocy 34 lub wspomagany późno i słabo] " . Zygmunt III ani myślał pozostawiać sąsiada, notabene szwagra, w opresji. Oprócz lojalności władcy katolickiego i łez żony, Konstancji Habsburżanki, do udzielenia pomocy 33

Ibidem, s. 242. Z. O s s o l i ń s k i , op.cit., s. 119.

obligowały polskiego króla postanowienia układu sprzed pięciu lat (układ wiedeński z 1613 roku). Jednak same chęci pomocy nie wystarczały do zebrania wojska i wysłania go na front. Potrzebna była zgoda szlachty, a tę na sejmie wśród przeciwników polityki prohabsburskiej trudno było znaleźć. Wobec tego odwołano się do postanowień znanego nam już traktatu i zezwolono Habsburgom na zaciąg wojska w Polsce. Wybór padł na lisowczyków 35 . W ten sposób postanowiono upiec dwie pieczenie na jednym ogniu — udzielić pomocy Habsburgom i jednocześnie pozbyć się lisowczyków, którzy po powrocie z kampanii rosyjskiej poczynali sobie w Rzeczypospolitej jak we wrogim kraju. Sytuacja w cesarstwie zmierzała ku konfrontacji j u ż od początków XVII w., kiedy to powstały dwa obozy — protestancka unia i katolicka liga. Antagonizmy były jednak wynikiem nierozwiązanych konfliktów sięgających czasów wojen religijnych i pokoju w Augsburgu z 1555 roku. W myśl litery traktatu podział polityczny i religijny Niemiec został potwierdzony i utwierdzony, a władza cesarska nad księstwami protestanckimi była tylko teoretyczna 3 6 . Przez następne pół wieku kolejni cesarze nie uzyskali przewagi w krajach Rzeszy. Wobec tego starali się zdobyć władzę w Czechach, na Węgrzech i w Rzeczypospolitej. To jednak nie poprawiło w jakiś znaczący sposób ani autorytetu, ani znaczenia politycznego cesarza, aczkolwiek sukcesy kontrreformacji w drugiej połowie XVI w. napełniały książąt protestanckich obawami 0 wzrost potęgi Kościoła katolickiego i cesarza 3 7 , co 5 Więcej o tej formacji w następnym rozdziale na temat wojska 1 strategii. 36 A. W y c z a ń s k i , Historia powszechna XVI w., Warszawa 1983. s. 159. 31 A. Ke r s t e n . Historia powszechna XVII w.. Warszawa 1984, s. 114

groziło ograniczeniem tendencji odśrodkowych książąt i stanów w krajach habsburskich (Czechy) oraz wzmocnieniem absolutyzmu cesarskiego. Opozycja antyhabsburska, która pod koniec panowania Rudolfa II szczególnie wyraźnie podkreślała swoje dążenie do autonomii w Czechach, podkreślała niezadowolenie z polityki cesarza. Nie mógł temu zapobiec List Majestacyjny Rudolfa II z 1609 roku, zapewniający swobody wyznaniowe Kościołowi narodowemu w Czechach, tym bardziej że jego postanowień nie przestrzegali zwolennicy kontrreformacji 38 . Ciosem dla narodowej sprawy Czech było również desygnowanie na tron praski arcyksięcia Ferdynanda (1617), zagorzałego zwolennika kontrreformacji. To ośmieliło poczynania czeskich katolików. Kiedy w wyniku napięć między katolikami i protestantami doszło do nieporozumień na tle budowy zborów protestanckich na terenach kościelnych, konflikt wydawał się tylko kwestią czasu. Wobec tego, aby zastanowić się nad dalszą polityką, w marcu 1618 roku zwołano w Pradze zgromadzenie protestanckie. Przewagę w nim zdobył odłam radykalny, kierowany przez hr. Thurna. Głównym postulatem zgromadzenia były swobody wyznaniowe; postulat ten został natychmiast odrzucony tak przez namiestników cesarskich, jak i przez samego cesarza. Co więcej, Maciej I nie zezwolił również na spodziewane w maju kolejne zgromadzenie protestantów. Oczywiście żaden zakaz nie był w stanie zapobiec zgromadzeniu. Tak też 23 maja tłum dostał się na Hradczany, gdzie doszło do ostrej kłótni, w wyniku której wyrzucono przez okno dwóch namiestników cesarskich — Martinca i Slavatę 3y . „Kości zostały rzucone". Położenie cesarza pod koniec 1619 roku stawało się niebezpieczne. Czesi zdetronizowali Ferdynanda i na jego 39

Z. Wó j c i k, Historia..., s. 356. N. D a v i e s, Europa, Kraków 1998, s. 605.

miejsce wybrali elektora Palatynatu, Fryderyka V. Wcześniej ofertę przyjęcia czeskiej korony odrzucił Władysław Waza, syn Zygmunta. Z Siedmiogrodu na Wiedeń ciągnął Bethlen Gabor, osadzony na siedmiogrodzkim tronie przez Turków w 1613 roku; teraz marzyło mu się zjednoczenie Węgier, a nawet wzorem Macieja Korwina (król Węgier 1458-1490) — Czech i Śląska pod swoim berłem. Dopiero w listopadzie 1619 roku oddział lisowczyków liczący ok. 2200 ludzi 4 0 dotarł na Węgry. Prowadził go Walenty Rogaski, kompan Aleksandra Lisowskiego z czasów wojny rosyjskiej. Polacy i popierający Habsburgów Węgrzy przekroczyli Przełęcz Łupkowską w Bieszczadach i wkroczyli na Słowację. Wiedząc o marszu Polaków, Bethlen wysłał im naprzeciw Jerzego Rakoczego. Dwie armie spotkały się pod Humennem. Posiadająca w swoich szeregach husarię i piechotę armia Rakoczego uzyskała zrazu przewagę. Lekka jazda nie wytrzymała impetu husarii i ognia muszkietów. Pojedynczo i małymi grupkami lisowczycy zaczęli uciekać z pola bitwy. Rogaski zorientował się, że nie poradzi sobie z Węgrami, postanowił zatem wykorzystać tatarski fortel. Oddał pole. cofają: się niby w panice. Tymczasem gdy żołnierze węgierscy zaczęli plądrować wozy, zawrócił i wpadłszy na zaskoczonych i zajętych rabowaniem obozu Węgrów, rozbił ich, zabijając przy tym podobno 5 tysięcy obcych żołnierzy. Na wieść o klęsce Rakoczego, Gabor Bethlen zwinął oblężenie Wiednia i wycofał się na Słowację. Dywizji dowodzonej przez Rakoczego kazał ścigać lisowczyków. A ci tymczasem grasowali po Słowacji, paląc i rabując swoim zwyczajem. Cały czas jednak cofali się w kierunku Polski. Tymczasem wśród oficerów powstał konflikt co do dalszych działań. Część z Lipskim na czele chciała iść na 4

" H. W i s n e r , Lisowczycy, Warszawa 2004, s. 98.

Wiedeń. Rogaski się temu sprzeciwiał. Pozbawiono go dowództwa, a spory, jakie trwały w łonie zagończyków, doprowadziły do rozbicia korpusu na cztery oddziały. Od tej chwili każdy z nich chadzał własnymi drogami. Hieronim Kleczkowski, jeden z komendantów, pozostał na służbie Habsburgów. Skusiła go nowa wyprawa, tym razem na bogaty Śląsk i do Czech. I znów w straży przedniej wojsk cesarskich szła jazda polska, paląc, mordują: i grabiąc. Lecz kampania czeska oprócz bogatych łupów przyniosła lisowczykom również sławę. W decydującej o losach wojny bitwie pod Białą Górą (8 XI 1620) szalonego ataku lisowczyków nie powstrzymała jazda węgierska. Węgrzy załamali się pod naporem polskich elearów i zostali zepchnięci na pułki czeskiej piechoty. Powstałego w ten sposób zamętu nie dało się już uratować. Armia cesarska tryumfowała, a lisowczycy złożyli przed cesarskim wodzem 52 chorągwie 41 . W tym czasie po drugiej stronie Ukrainy, znad Dniepru, dochodziły niepokojące wiadomości. Kozacy, którzy w październiku 1619 roku podpisali kolejną deklarację z Rzeczpospolitą42, ani myśleli jej przestrzegać. Znów, mimo zapewnień, na Morze Czarne wypłynęły czajki. Kozacy pojawili się nawet pod Stambułem i to w momencie najmniej odpowiednim, podczas poselstwa polskiego (lipiec 1620). Jednocześnie na Ukrainie zaszło jeszcze jedno wydarzenie, brzemienne w skutki dla 1620 roku. Otóż powracający w 1619 roku z Moskwy patriarcha jerozolimski Teofanes zatrzymał się na Ukrainie, gdzie za zezwoleniem patriarchy konstantynopolitańskiego, a wbrew woli Rzeczypospolitej, mianował duchownych prawosławnych w diecezji kijowskiej, wzmacniając tym samym Kościół prawosławny. Działalność Teofanesa wzmogła poczucie więzi religijnej wśród 1

Więcej o lisowczykach w: D z i e d u s z y c k i M., Krótki rys spraw dziejów Lisowczyków, Lwów 1843, H. W i s n e r , Lisowczycy... W. S e r c z y k , Na dalekiej.... s. 184.

Kozaków, którzy gremialnie opowiedzieli się za prawosławiem, wiarą od unii brzeskiej z 1596 roku szykanowaną przez Rzeczpospolitą. Konsekwencją działalności Teofanesa na Ukrainie była odmowa uczestniczenia Kozaków w wyprawie mołdawskiej 1620 roku 43 . Tak wyglądało tło poselstw wysyłanych w latach 1619-1620 na Krym i do Turcji. W październiku 1618 roku Piotr Ozga, wspomniany wyżej poseł, wyruszył w trudną i niebezpieczną drogę do Stambułu. W instrukcji poselskiej upoważniono Ozgę. aby poskarżył się na napad Kantymira-mirzy tuż po podpisaniu układu pod Buszą, jak również na ostatnią ekspedycję kałgi z 1618 roku. Właśnie napady tatarskie miał polski poseł podać za powód wypraw kozackich. Kozacy, rekrutujący się z ludu biednego, grabionego przez Tatarów, nie mają: środków do życia, szukali sprawiedliwości w wyprawach łupieżczych. Poseł miał się więc domagać powstrzymania napadów tatarskich; jeżeli by to jednak nie nastąpiło, groził wyprawą odwetową na Krym. W Warszawie liczono na to, że sułtan pozytywnie wpłynie na chana i pokój między nim a królem zostanie podpisany. W instrukcji wyrażono zamiar płacenia 44 dani, jednak liczono na anulowanie zaległości . Tymczasem do Warszawy przybył poseł chana, Rustemaga. 18 lutego na audiencji przekazał dary, łuk, prawdopodobnie misternie zdobiony, oraz listy. Z pism wynikało, że Dżanibek Gerej II wrócił już na Krym po udanej kampanii perskiej. Domagał się spłaty zaległych dani i groził, że w razie zwłoki lub odmowy jego rozkazom, bo w takiej formie zwracał się do króla, osobiście wyprawi się na Rzeczpospolitą na czele ordy. Aby list zrobił wystarczająco złowieszcze wrażenie, zapewnił, że sułtan już wie o jego planach 4 5 . Wobec takich gróźb, tajna 45 44 45

Z. W ó j c i k, Dzikie pola..., s. 73-75. D. S k o r u p a , Stosunki..., s. 217. Ibidem, s. 218.

rada senatu obradowała 8 marca nad możliwością zatrzymania posła tatarskiego. Zastanawiano się też nad szansami przeniesienia działań wojennych na Krym, gdyby do wojny doszło. I rzeczywiście, sejm decyzję 0 wojnie podjął; dowiedział się o tym Rustem-aga i chcąc zawiadomić chana, wysłał na Krym swojego człowieka z listem. Zorientowano się jednak w zamiarach posła 1 wysłani w pogoń kozacy złapali delikwenta. Aby Rustem-aga nie próbował ponownie wysłać na Krym informacji o zamiarach Rzeczypospolitej, o całym zajściu nic mu nie powiedziano 4 6 . Poseł przebywał w Warszawie do maja, kiedy to odesłano go z powrotem na Krym. Wiezione przez niego listy nie zawierały pomyślnych dla chana wiadomości. Król skarżył się na ton otrzymanych listów i życzył sobie, aby chan więcej nie rozkazywał mu w kwestii dani. Zygmunt starał się zrzucić odpowiedzialność za formę listów na kancelarię tatarską; tym samym dawał chanowi szansę naprawienia błędów 47 . Brak konkretów w listach królewskich był spowodowany oczekiwaniem na wiadomości ze Stambułu od poselstwa polskiego. Król liczył na to, że nad Bosforem Rzeczpospolita uzyska korzystne warunki porozumień z Porta i Krymem, i chan, chcąc nie chcąc, będzie musiał się im 48 podporządkować . Rozmowy w Stambule trwały do końca maja, kiedy to zawarto porozumienie. Powtarzano w nim ustalenia spod Buszy. Zabraniano Polsce mieszać się w sprawy trzech księstw naddunajskich; w ten sposób Rzeczpospolita godziła się na bierność w ważnej dla układu sił w Europie centralnej polityce bałkańskiej. Jednak pozostawiono zwyczaj nominacji na Hospodarstwo Mołdawskie przyjaznych Rzeczpospolitej władców. Gwarantowano powstrzymanie 46 47 48

Ibidem, s. 218. Ibidem, s. 218. Ibidem, s. 219.

Kozaków od napadów na tureckie ziemie 49 . Tatarom obiecano spłatę dani na zasadach porozumień między królem i chanem. Przy znaczącym wpływie Turcji bawiący w Stambule wezyr tatarski niechętnie zgodził się na warunki odpowiadające Rzeczypospolitej 50 . Ponadto między Polską i Krymem, tak jak między Polską i Turcją, miał panować pokój. Tatarzy w razie wypraw wojennych mieli omijać ziemie polskie. Nie wolno im też było organizować wypraw ani od strony Krymu i Dzikich Pól, ani od strony mołdawskiej. Zależność chana od Stambułu podkreślał punkt mówiący o udzielaniu pomocy królowi polskiemu wyłącznie za zgodą sułtana 51 . Chan, mimo że przyjął warunki, uzależnił ich spełnienie od szybkiego przybycia na Krym poselstwa polskiego z danią. W innym razie groził, że wyprawi się do Polski po 52 łupy . Jednak żaden znaczący napad na ziemie koronne w 1619 roku nie miał miejsca. Stosunki polsko-tureckie, choć napięte, w świetle poselstwa Ozgi zdawały się wracać do normy. Z nadzieją patrzono w przyszłość, aby zaś wykorzystać szansę na definitywne poprawienie relacji Warszawa-Stambuł, wysłano następne poselstwo. Do poprawienia relacji polsko-tureckich starał się również przyczynić nowy hospodar mołdawski, Włoch lub Chorwat, 53 były dyplomata sułtański Gaspar Grazziani (1619-1620) . Grazziani znalazł się na mołdawskim tronie z polecenia sułtana Osmana II (1618-1620). Miał być lojalnym lennikiem Porty, tymczasem jeszcze zanim zasiadł w Jassach, wymieniał już listy z przedstawicielami Rzeczpospolitej. Pomnożyły się one później, w czasach hospodarstwa, a to z przyczyny ambicji Włocha. Grazziani nie zamierzał 4

" R. M aj e w s ki, Cecora, 1620, Warszawa 1970., s. 28. D. S k o r u p a . Stosunki..., s. 220. 51 Ibidem, s. 220. 52 Ibidem, s. 221. 53 Ibidem, s. 31. 50

poprzestać bowiem na tytule lennika; marzyło mu się coś więcej. Szansę na spełnienie swoich marzeń widział w kontaktach z krajami chrześcijańskimi 54 . Na razie jednak, dopóki obie strony dążyły do pokoju, i on starał się podtrzymywać dobre stosunki. Jednak w dłuższej perspektywie zarówno wysiłki Grazzianiego, jak i karty układu nie mogły i nie zagwarantowały bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. Przeszkodziły temu m.in. kolejne wyprawy kozackie i polska interwencja na Węgrzech. W samej Turcji już od 1618 roku nie prowadzono działań wojennych przeciw Persji (koniec wojny nastąpił w 1618 r., zaś pokój ratyfikowano w styczniu 1620 r.), można było zatem bez obaw szykować się do nowej wyprawy, o czym zresztą marzył młody sułtan. Tymczasem zgodnie z wcześniejszymi zamiarami polskiej dyplomacji pod koniec 1619 roku wyruszył do Stambułu kolejny poseł, Samuel Otwinowski. Żółkiewski łączył ogromne nadzieje z wysłaniem posła. „Wyrozumiałem z listu w. król. mci, że raczysz wysłać pana Hieronima Otwinowskiego do Porty cesarza tureckiego. Z wielu przyczyn, z któremi się nie rozwodzę w liście, potrzebnie się stanie, że jak najprędzej pan Otwinowski w drogę pojedzie. By nic innego, tedy to samo nie mała jest, że w. król. mć przezeń raczysz oznajmić, że przymiernym postanowieniem raczysz się kontentować, i z swej strony, co należało strony zachowania kozaków od chadzek na czarne morze, że się temu przez w. król. mć dosyć stało, iżby też i z tamtej strony zachowano się według pakt i postanowienia przymiernego. Nie spodziewam się i teraz żadnego z tamtąd niebezpieczeństwa, bo car krymski zatrudniony jest od Saingiereja [Szahin Gireja]; mniemam, że wdzięcznie Przyjmie pana Oleszkę, posła w. król. mci, a u Porty tandem [nareszcie — przyp. K.S] wszczynają się niejakie 54

ry

Z. S p i e r a i s k i , op.cit., s. 170.

dissensye między wezyry [...], co dalej Boże, aby jako najbarziej zatrudniło się pogaństwo" 5 5 . Już w Jassach, podczas wizyty u Grazzianiego, okazało się, że powodzenie poselstwa może nie być tak pewne, jak przypuszczano, zwłaszcza po udanej misji Ozgi. Wątpliwości ogarnęły Otwinowskiego po rozmowie z hospodarem, który wskutek zmian przeprowadzonych na najwyższych stanowiskach w Turcji przewidywał osobiste zagrożenie. Wówczas to miejsce Mehmet-paszy zajął nowy wezyr Ali-pasza. Dodatkowo częste kontakty Grazzianiego z Polakami nie przysporzyły mu miru w stolicy nad Bosforem, a przeciwnie, pozbawiły wielu wpływowych przyjaciół 5 6 . Czekając na rozwój wypadków, pozostał Otwinowski w Jassach kilka tygodni, po czym z nastawieniem, że konflikt z Porta jest nieunikniony, ruszył dalej. Kiedy w marcu 1620 roku zjawił się w Stambule, nie został wpuszczony do miasta. Zakwaterował się na swój koszt w Kuźniku, poza murami stolicy, jako osoba prywatna. Po długim oczekiwaniu musiał zadowolić się spotkaniem z wezyrem Ali-paszą. Była to jednak audiencja pełna pogróżek i gróźb ze strony wezyra, który wyrzucał posłowi, że Rzeczpospolita nie przestrzega litery zeszłorocznego traktatu, skoro Kozacy po raz kolejny wyprawiali się na Morze Czarne. Nic więc Otwinowski nie uzyskał; musiał czekać na następną szansę. Okazja nadarzyła się w czerwcu; niestety wcześniej, w maju, kolejna kozacka wyprawa pozbawiła argumentów królewskiego posła. Pewnie pamiętając ostatnie zagrożenie, Ali-pasza bez ogródek przedstawił żądania Turcji wobec Polski dotyczące uporania się z Kozakami w ciągu czterech miesięcy. Zapewnił jednak, że na ten rok żadna M A. Bielowski (wyd.) Pisma Stanisława Żółkiewskiego, Lwów 1861. s. 355-356, List do króla. 56 R. M a j e w s k i , op.cit., s. 42.

wyprawa na Rzeczpospolitą nie została przewidziana 5 7 . Kiedy ponownie podczas jego pobytu w stolicy imperium pod Stambułem pokazały się kozackie czajki, a austriacki poseł Mollart ostrzegał Otwinowskiego przed groźbą zamachu na jego życie, ten nie starał się już więcej o audiencję. Na razie jednak pozostawał w stolicy Turcji, skąd listownie ostrzegał dygnitarzy w kraju przed niebezpieczeństwem tureckim, rozpowszechniając fałszywe wiadomości, że już w lipcu 1620 roku sułtan wyruszył do Adrianopola czynić przygotowania wojenne przeciw Polsce. Możliwe jest, że niepoślednią rolę w podsunięciu Otwinowskiemu takich wiadomości odegrał Mollart 58 . Wreszcie poseł uznał, że nic już nie uzyska, i wyjechał, czy raczej uciekł z miasta, kierując się do Włoch, a stamtąd przez Wiedeń do kraju. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Otwinowski jechał do Stambułu, na Krym wysłano Floriana Oleszkę. Instrukcja nakazywała posłowi poskarżyć się na zachowanie Rustem-agi i domagać się jego ukarania. Ponadto poseł miał oznajmić, że w związku z powtarzającymi się najazdami tatarskimi, zaległa dań w żadnym razie Tatarom się nie należy. Natomiast wypłata dani za bieżący rok miała nastąpić po zawarciu przymierza, ukaraniu winnych i zadośćuczynieniu za wyrządzone szkody. Jeżeli, czego się spodziewano, chan nie wyrazi zgody na te warunki, poseł miał go poinformować, że wobec wcześniejszego ustalenia warunków z sułtanem, chan musi się na nie zgodzić 59 . W drażliwej sprawie Kozaków posłowi zabroniono dokonywać jakichkolwiek ustaleń. W razie potrzeby miał tłumaczyć, że w pacyfikacji Kozaczyzny przeszkadzają Tatarzy, angażując swoimi wyprawami gros sił Rzeczypospolitej na Ukrainie. Ibidem, s. 47. Ibidem, s. 50. D. S k o r u p a , Stosunki..., s. 223.

Do poprawy stosunków polsko-tatarskich zapalił się również Grazziani, to zapewniając chana o pokojowych intencjach Rzeczypospolitej, to znowu strasząc go gniewem sułtana. Groził nawet, że w razie odmowy zawarcia układu z Polską, tron w Bakczysaraju zmieni właściciela. Misję posła zamierzano również wykorzystać do skłócenia chana z Iskender-paszą. Oleszko miał bowiem poinformować Dżanibek Gereja, że Iskender zaproponował wysyłanie dani bezpośrednio do Stambułu. Żółkiewski, który był inspiratorem tej polityki, liczył na poparcie chana w sprawie przeniesienia Iskendera do innej prowincji imperium 6 0 . Z planów hetmańskich nic jednak nie wyszło. Tymczasem na przełomie 1619 i 1620 roku w Warszawie znalazł się kolejny poseł tatarski, Dzian Anton. List przysłany królowi znów zawierał napomnienia z powodu niepłacenia dani i ociągania się z pacyfikacją Kozaczyzny. Na końcu listu znalazło się miejsce na groźby, na wypadek niespełnienia warunków chana 61 . Wobec tego w kwestii tatarskiej król postanowił zdać się na rezultaty poselstwa Otwinowskiego w Stambule i tym sposobem zmusić chana do uległości. Wysłał więc do Otwinowskiego list z polece62 niem uzyskania sułtańskiego poparcia w sprawie dani . Oleszko trafił na Krym, zatrzymując się na jakiś czas u Grazzianiego w Jassach, skąd słał do chana listy, pozostawione wbrew zwyczajom bez odpowiedzi. To nie wróżyło misji powodzenia. I rzeczywiście, po dotarciu do Bakczysaraju, poseł spotkał się z wrogim przyjęciem. Po długim oczekiwaniu na audiencję stanął przed chanem. Podczas posłuchania chan nie odezwał się ani słowem: poseł też nie zamierzał rozpoczynać rozmowy, poprzestał zatem na wręczeniu chanowi podarunków 61 . 6,1 61 62

Ibidem, s. 226. Ibidem, s. 227. Ibidem, s. 228.

Sytuacja dojrzała do konfrontacji. Historycy przyczyny wojny tureckiej upatrują w różnych wydarzeniach, a zagadnienie to nadal interesuje i dzieli kolejne pokolenia badaczy. Dla jednych są to polskie wyprawy do Mołdawii, dla innych główną przyczyną była wyprawa lisowczykow na Węgry, jeszcze inni podkreślają kozackie wypady na Morze Czarne. Tę ostatnią przyczynę stara się uwypuklić W. Majewski 64 . Wspomina przy tym o wyprawach magnatów do Mołdawii i eskapadzie lisowczykow na Górne Węgry. Jednak, zdaniem historyka, to brak reakcji na tureckie żądania rozbicia Kozaczyzny rzuciły oba państwa przeciwko sobie. Trudno zgodzić się z opinią W. Majewskiego, że Rzeczpospolita nie chciała rozwiązać problemu Kozaczyzny. Wydarzenia poprzedzające wojnę turecką pokazują, że po prostu nie była w stanie tego uczynić. Prawdą natomiast jest, że korzystała z kozackich usług w razie potrzeby, głównie przeciw Moskwie, Turcji i Tatarom 6 5 . Kiedy w 1620 roku Kozacy trzy razy łupili tureckie państwo, w tym raz okolice Stambułu, „wielki wezyr 17 czerwca 1620 roku wypowiedział wojnę Polsce, uzależniając ewentualne utrzymanie pokoju od zlikwidowania w ciągu 4 miesięcy Kozaków i zniszczenia ich osad" 6 6 . Wiadome było, że są to warunki niemożliwe do spełnienia, głównie ze względu na zasadę, że Rzeczpospolita jako mocarstwo europejskie nie mogła sobie pozwolić na wtrącanie się w wewnętrzne sprawy państwa ościennego. W tej sytuacji, wobec jawnego zagrożenia, Żółkiewski postanowił wkroczyć do Mołdawii, uznając, że jedynie wojna zaczepna, 63

J. P a j e w s k i, op.cit., s. 60. Podhorodecki (Chanat..., s. 135) mówi, że Oleszko został uwięziony w wieży na dwa lata za odmowę natychmiastowego spełnienia tatarskich żądań. M Polskie tradycja wojskowe, red. Sikorski J., Warszawa 1990, s. 264. 65 Ibidem, s. 265. " Widem, s. 265.

prowadzona pod hasłami wyzwolenia ludów bałkańskich, dawała szansę zwycięstwa nad Turcją 67 . Ze zdania W. Majewskiego wynika zatem, że przyczyną wojny były najazdy kozackie, wojnę wypowiedzieli Turcy, a Polacy rozpoczęli ją w momencie wkroczenia do Mołdawii. Więcej do powiedzenia na ten temat ma R. Majewski. W monografii bitwy cecorskiej pokazuje złożoność przyczyn konfliktu. Stara się położyć akcent na negatywną rolę Kozaków w stosunkach polsko-tureckich, ukazując ją jako najważniejszą przyczynę konfliktu 68 . Zamiar utrzymania w Mołdawii polskiego protektoratu lub ewentualnie życzliwej neutralności Rzeczpospolitej to dla autora wydarzenie zdecydowanie drugorzędne 69 . Krytykuje on natomiast tych, którzy wybuch wojny starają się umieścić w kontekście sytuacji międzynarodowej, czyli na początku wojny 30-letniej™. Nie zgadza się między innymi z Szelągowskim, dla którego wydarzenia 1620 i wyprawa chocimska 1621 roku były częścią planów Turcji mających na celu podbój całej Rzeczypospolitej, zdobycie portów bałtyckich i wstrzymanie dostaw zboża na zachód Europy. W ten sposób Turcy, według Szelągowskiego, zamierzali „wygłodzić" państwa ligi katolickiej i pośrednio pomóc obozowi protes7 tanckiemu '. Za kontekstem „europejskim" konfliktu opowiedzieli się Franciszek Suwara i Jerzy Teodorczyk. Suwara łączy ekspedycję mołdawską z wojną toczoną przez Habsburgów w Czechach. Uważa, że marsz Żółkiewskiego do Mołdawii był dywersją, która miała zatrzymać wojsko tureckie 61

Ibidem, s. 265. R. M a j e w s k i , op.cit., s. 16,22. " Ibidem, s. 82. 70 Ibidem, s. 15. 71 Ibidem, s. 15; F. S u w a r a , Przyczyny i skutki klęski cecorskiej. Kraków 1930, s. 133. 68

zamierzające połączyć się z Bethlenem Gaborem. Wzmocniony posiłkami tureckimi siedmiogrodzki książę miał ruszyć na pomoc powstańcom czeskim. Dzięki wyprawie Żółkiewskiego przedsięwzięcie się nie powiodło. „Można twierdzić zupełnie śmiało, że gdyby nie było Cecory, nie byłoby Białej Góry" 7 2 . Z tym zdaniem zupełnie nie zgadza się R. Majewski, który podkreśla niechęć Turcji do wojen, zwłaszcza po klęskach z Persją i Hiszpanią. Nie neguje jednak prób stanów czeskich i Bethlena Gabora do skierowania zainteresowania Porty na sytuację w Czechach 7 3 . Teodorczyk natomiast w artykule krytykującym książkę R. Majewskiego podkreśla niekorzystną dla Rzeczpospolitej sytuację polityczną w Europie na początku wojny 30-letniej. Dowodzi, że zainteresowana atakiem Turcji na Polskę była nie tylko Szwecja, główny wróg Rzeczypospolitej nad Bałtykiem, dążąca do opanowania polskich portów w Rydze i Gdańsku, ale również protestanckie Niderlandy. Przypomina przy tym zdanie między innymi Prochaski, opisujące wyprawę mołdawską jako próbę powstrzymania ataku tureckiego, czyli wojnę prewencyjną. Powodem wyprawy był sułtański zamiar zrzucenia z tronu przyjaznego Rzeczypospolitej hospodara mołdawskiego Grazzianiego i osadzenie w Jassach bardziej odpowiadającego Turcji Aleksandra Eliasza. Chcąc zapobiec detronizacji Grazzianiego, Żółkiewski miał wkroczyć do Mołdawii i stanąć pod Cecora. W ten sposób zablokowałby drogę do Jass wojskom Iskendera-paszy. Jeśli wszystko rozegrałoby się według planów, Grazziani pozostałby na tronie, a turecka wyprawa następnego roku okazałaby się niemożliwa 7 4 . „Wypad pod Cecorę

74

F. S u w a r a , op.cit., s. 133. R. M a j e w s k i , op.cit., s. 53,54. J. T e o d o r c z y k , Jeszcze o Cecorze, w „Kwartalnik Historyczny",

był więc konieczną ze strony polskiej próbą zapobieżenia wojnie na dwa fronty, tym bardziej że poselstwa Otwinowskiego do Stambułu i Oleszki na Krym skończyły się fiaskiem" 7 5 . Dalej u Teodorczyka czytamy: „Żółkiewski, hetman i kanclerz w jednej osobie, przez którego ręce przechodziła tajna korespondencja zagraniczna, był dobrze poinformowany o groźbie tej wojny. Toteż namawiał króla do wyprawy prewencyjnej, a równocześnie do szukania pomocy u Habsburgów — jedynych, którzy w tej sytuacji mogli Polsce udzielić pomocy" 7 6 . Co do tej pomocy, to u R. Majewskiego znajdujemy informację, że swoją rolę w pchnięciu Turcji na Polskę odegrała dyplomacja habsburska, głównie zaś działalność posła Mollarta, skutecznie zniechęcającego Osmana II do uderzenia na Wiedeń 7 7 . O prewencyjnym charakterze wyprawy cecorskiej pisał także R. Majewski, przytaczając fragmenty tekstów źródłowych, świadczących o spodziewanym ataku Turcji na Rzeczpospolitą 7 ". Nie traktuje ich jednak poważnie, pisząc że Zygmunt III celowo ukrywał prawdziwe przyczyny wojny z obawy przed reakcją niechętnej wojnie szlachty, natomiast podkreślał zagrożenie tureckie 79 . Trudno jednoznacznie stwierdzić, która z wymienionych przyczyn była tą decydującą. Każdy z wymienionych badaczy ma własne zdanie, poparte odpowiednimi argumentami. Różnorodne rozłożenie akcentów przyczyn konfliktu polsko-tureckiego w zależności od podejścia historyka stwarza jednak niebezpieczeństwo pominięcia innych przyczyn, składających się przecież na uwerturę 1972, z. 4, s. 646. 75 Ibidem, s. 646. 76 Ibidem, s. 646. 77 R. M a j e w s k i , op.cit., s. 50. 78 Ibidem, s. 18, 19. 79 Ibidem, s. 83.

konfliktu. Wydaje się bowiem, że źródła wojny należy widzieć w harmonii poszczególnych wydarzeń — wypraw magnackich do Mołdawii, wypadów kozackich, interwencji lisowczyków — układających się w całość, której katalizatorem była umowa wiedeńska z 1613 roku 8 0 . Doświadczenie uczy, że zastanawiając się nad przyczynami jakiegokolwiek konfliktu, nie można abstrahować od sytuacji politycznej kontynentu czy regionu, w którym krzyżują się interesy stron. A przecież w drugim dziesięcioleciu XVII wieku cały kontynent stanął na krawędzi „globalnego", jak na tamte czasy, konfliktu, który, jak pokazała historia, toczył się długie 30 lat. Czyż w tak napiętej sytuacji politycznej mogły decydować wydarzenia lokalne (wypady kozackie)? Tego oczywiście wykluczyć nie można, ale logiczne wydaje się, że wyprawy kozackie były jedynie iskrą, zaś clou konfliktu polsko-tureckiego, czy może turecko-polskiego, musimy szukać w zbliżeniu polsko-habsburskim. A może prawda leży gdzieś indziej? Może doszukiwanie się logicznych przyczyn to zła droga? Skoro historycy zastanawiają się nad tym, czy wojna została wypowiedziana, skoro sugerują nawet, że to wkroczenie armii Żółkiewskiego de facto rozpoczęło wojnę, może warto postawić tezę, że wojna była niepożądaną niespodzianką dla obu stron? Lecz skoro już wybuchła, każde z walczących państw chciało ją wygrać. Za tym może przemawiać fakt, że dopiero po wkroczeniu wojsk Żółkiewskiego Turcy zbierali armię. „Faktem jest, że w 1620 roku Turcja była do wojny z Polską nieprzygotowana i działania wojenne sprowoko81 wała strona polska . Kiedy więc Otwinowski czekał na posłuchanie w Stambule, hetman Żółkiewski, wyzbywszy się wszystkich 80

L. P o d h o r o d e c k i , Chocim 1621, Waiszawa 1988, s. 11; patrz Przypis nr 101. *' Ibidem, s. 19.

nadziei na pokój, pisał do prymasa Gębickiego: „Waszmości memu miłościwemu panu jako najprzedniejszemu senatorowi oznajmuję, że wiadomości o wojnie od pogan Rzeczypospolitej co raz się potwierdzają. Miałem w tych dniach świeże pisania od pana Otwinowskiego z Konstantynopola: pośledniejszego, data 30 maji pisze, że już żadna nadzieja nie została pokoju z Turki. Posła króla perskiego z pokojem odprawili, z cesarzem chrześcijańskim potwierdzili przymierze, wszystkę furią przeciwko ojczyźnie naszej obrócili. Teraz w tym roku [1620] przez cara [chana] tatarskiego i Skinderbaszę [Iskender-paszę] chcą nas wojować, już jest w Wołoszech [Mołdawii] Tatar wojska nie mało, jeszcze sam car nie przybył, ale prędko się go spodziewają. Skinderbaszy w Białogrodzie, przychodzą co raz Turcy do niego. A na przyszły rok i pan Otwinowski i wiele innych dają przestrogę, że zapewne sam cesarz turecki in persona gotuje aparat wielki: ma iść prosto ku Kamieńcowi i tego jeszcze roku po bajramie jesiennym (po ramadanie jako oni zowią) ma wyniść cesarz do Jedznna i tam ma zimować, żeby na wiosnę się tym pośpieszniej wyprawił na wojnę" 8 2 .

82

A. Bielowski (wyd.) Pisma Stanisława Żółkiewskiego, Lwów 1861. s. 372, list do W. Gębickiego z 15 czerwca 1620 roku.

ROZDZIAŁ V PRZECIWNICY

„Szlachetnemu Stanisławowi Biedrzyckiemu, rotmistrzowi naszemu, wierność nam mając zaleconą, dzielność w rzeczach rycerskich i do posług nam i Rzeczypospolitej chęć, Wierności Twojej rotę kozacką, którą teraz szlachetny N od nas przypowiedzoną ma, po wyjściu tej pierwszej jemu ćwierci W T na 100 koni albo póki tego potrzebę będziem rozumieli, tym listem naszym przypowiadamy, płacą z skarbu naszego na jeden koń po złotych N [brak liczby — przyp. K.S.], a kuchennych W T wedle zwyczaju po złotych N, która rotę starać się W T będziesz, abyś ludzi ćwiczonych w dziele rycerskim i przed tym jako najwięcej bydź [dawna pisownia — przyp. K.S.] może w służbie bywałych zebrał i jako najprędzej zebrawszy, popisawszy się [zgłosił do przeglądu — przyp. K.S.], na obronę stawił przed starszym od nas naznaczonym, bezpieczeństwa tamtego zamku pilnował [nie wiadomo jakiego — przyp. K.S.], Przestrzeżesz przy tym W T, aby każdy, tak towarzysz jako i pachołek, miał koń dobry, ze wszystkim rynsztunkiem porządnym, etc... Dan... Sigismundus Rex'" 1

Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, Polska sztuka wojenna w latach 1563-1647, oprać. Z. S p i e r a i s k i , J. W i m m e r , Listprzypowiedni na chorągiew kozacką. Warszawa 1961, s. 133.

Tak wyglądał list przypowiedni czy też przepowiedni, nadawany przez króla rotmistrzom w celu zwerbowania żołnierzy. Tym sposobem zaciągano wojsko autoramentu narodowego — przeważającego, a w niektórych polskich kampaniach pierwszej ćwierci XVII wieku nawet jedynego. Autorament cudzoziemski, spotykany wcześniej już w czasach Batorego, na dobre pojawił się po reformach króla Władysława IV. AUTORAMENT

NARODOW

Zaciąg autoramentu narodowego należał do obowiązków rotmistrza. Zgodnie z literą prawa rotmistrz zgłaszał otrzymany od króla list przypowiedni w sądzie grodzkim w rejonie, w którym miał czynić zaciąg, czyli go oblatował. Następnie cały wysiłek organizacji chorągwi spadał na wybranego przez rotmistrza porucznika. On to zbierał odpowiednich ludzi i tworzył z nich jednostkę. Szlachcic przyjęty do chorągwi musiał stawić się w wyznaczonym przez rotmistrza miejscu z własnym pocztem. Poczet składał się zwykle z trzech ludzi — towarzysza i dwóch pocztowych. Niekiedy pocztowych było więcej — trzech lub czterech. W chorągwi znajdowało się zwykle 20 do 30 towarzyszy. Razem z pocztowymi wielkość chorągwi wahała się od 80 do 200 ludzi. Na czele chorągwi stał rotmistrz. Jednak często rotmistrzami byli królowie i magnaci. Dlatego praktycznie dowództwo nad chorągwią sprawował porucznik. Oficer dbał o uzbrojenie, pilnował regularnego wypłacania żołdu i zakwaterowania wojska w czasie zimy na tzw. hiberny. Drugie miejsce po poruczniku zajmował namiestnik, a po nim chorąży, noszący znak oddziału. Autorament narodowy obejmował jazdę ciężką — husarię, jazdę kozacką, później zwaną pancerną; jazdę lekką tatarską, wołoską i lisowczyków (elearów), oraz piechotę

polską i węgierską. We wszystkich typach jednostek przyjęto jednolity podział władzy. W piechocie chorągiew liczyła 100 lub 150 ludzi i była podzielona na dziesiątki z dziesiętnikami na czele. Uzbrojenie husarza składało się ze zbroi folgowej, przykrywającej tylko górną część ciała. Często łączono ją z kolczugą. Zamożniejsi mogli sobie pozwolić na zbroję karacenową, złożoną z nitowanych łusek. Na głowę husarz zakładał szyszak z nakarczkiem, nosalem, daszkiem i policzkami. Uzbrojony w długą, dochodzącą do 5,5 metra kopię husarz stanowił poważne zagrożenie dla atakowanej jazdy czy piechoty. Oczywiście sama kopia nie zapewniała powodzenia w walce, stąd husarz wyposażony był w koncerz, szablę i czekan służący do rozbijania zbroi przeciwnika. Oprócz broni białej w olstrach trzymano pistolety lub bandolet. Rotmistrzowie i porucznicy dowodzący poszczególnymi chorągwiami nie mieli kopii. Posiadali za to buzdygan, znak oficerskiej szarży, który mógł służyć również jako broń. Ozdobieni skrzydłami i lamparcimi lub wilczymi skórami jeźdźcy, dosiadający silnych koni, dzielili się na stu-, dwustukonne chorągwie. Na czele chorągwi stał wspomniany wcześniej rotmistrz, częściej porucznik, a zastępcą był namiestnik lub w sporadycznych przypadkach chorąży. Chorągwie kozackie (pancerne) składały się z żołnierzy uzbrojonych w pancerz-kolczugę, misiurkę i okrągłą tarczę, zwaną kałkanem. Broń zaczepną stanowił bandolet, dwa pistolety, łuk lub kusza oraz szabla. Dodatkową bronią była rohatyna, czyli krótka dzida. Kozacy to jazda typu średniozbrojnego, początkowo nawet lekkozbrojnego, liczniejsza, lecz słabiej uzbrojona od husarii. Niemniej jednak doskonale sprawdzała się w walkach z Tatarami i Kozakami zaporoskimi. Te wspomniane wyżej typy jazdy wchodziły w skład autoramentu narodowego. Uzupełniała je jazda lekka

wołoska i tatarska. Jeźdźcy ci, uzbrojeni w szable, łuki i pistolety, czasem w rohatyny, służyli zwykle do zadań patrolowych i rozpoznawczych. Chorągwie jazdy lekkiej liczyły na ogół od 100 do 150 koni. USOWCZ/CY

To właśnie jazda lekka była wzorem dla sformowanych w Rosji lisowczyków. Założycielem i organizatorem lisowczyków, o których była mowa przy okazji omawiania kampanii w Rosji na Węgrzech w 1619 roku, sławnych w całej Europie oddziałów, był szlachcic pomorski Aleksander Józef Lisowski. O nim samym kroniki wspominają jeszcze w XVI wieku, kiedy to wraz z innymi Polakami wstąpił na służbę do hospodara mołdawskiego Michała Walecznego. Tam po raz pierwszy spotkał się z tatarską szkołą wojowania i poznał reguły wojny podjazdowej oraz cenione przez Tatarów szybkie i niespodziewane zagony na ziemie nieprzyjaciela. To, czego nauczył się na Multanach, miało mu się przydać w przyszłości. Lisowski bowiem szybko pojął tatarski styl prowadzenia wojny i doprowadził do perfekcji. Jak długo walczył na żołdzie Michała, dokładnie nie wiadomo. Jednak w czasie wyprawy Zamoyskiego do Mołdawii w 1600 roku przyłączył się z częścią wojska do oddziałów hetmana wielkiego. Po zakończeniu kampanii mołdawskiej Aleksander Lisowski poszedł na nową wojnę, tym razem do Inflant, gdzie służył w kozackiej chorągwi Szczęsnego Niewiarowskiego, później przeformowanej na husarską 2 . W szeregach tej chorągwi odniósł największe zwycięstwo pod dowództwem Chodkiewicza, pod Dorpatem we wrześniu 1604 roku, ale i z nią wszczął bunt, niemalże dzień po zwycięstwie, kiedy dalszy przebieg kampanii 2

H. W i s n e r , Lisowczycy, s. 30.

mógł przynieść zwycięstwo. Konfederacja została zawiązana z dużym udziałem Lisowskiego, a jej przyczyną były zaległości w wypłacaniu żołdu. Konfederaci, opuściwszy szeregi armii, zawrócili na Litwę, rabując, mordują: i gwałcąc. Wyrokiem sądu Lisowski został skazany na infamię. Pozbawiono go czci i dóbr. Pewnie sam Lisowski wyrokiem zbytnio się nie przejął; drwił sobie z prawa, pozostając pod opieką Janusza Radziwiłła — jak pamiętamy, jednego z przywódców rokoszu. Zresztą w rokoszu brał udział i Lisowski, dowodząc jedną z chorągwi księcia Radziwiłła. Tu jednak nie odegrał znaczącej roli i po upadku rokoszu znalazł się na Ukrainie 3 . Nie minęło wiele czasu, kiedy Lisowski pojawił się w Rosji. Kiedy jako skromny szlachcic Aleksander Lisowski zapukał po raz pierwszy do kwatery Dymitra Samozwańca II, nikt zapewne nie przypuszczał, że przed samozwańczym carem stoi człowiek, którym matki będą straszyć rosyjskie dzieci jeszcze w sto lat po wojnie domowej. Na tę niesławną reputację Lisowski pracował rzetelnie. U progu swego pobytu w Rosji na rozkaz Dymitra zebrał oddział Kozaków dońskich i wraz z nimi rozpoczął krwawe żniwa. Sukces szedł jego śladem. Pokonał oddziały cara Wasyla Szujskiego, dowodzone przez Iwana Chowańskiego i Zachara Lapunowa, a nawet zdobył Kołomnę. Szczęście opuściło zagończyka i jego zabijaków w bitwie przy Niedźwiedzim Brodzie. Pobity, ale nie rozproszony oddział wycofał się do Tuszyna, gdzie stał Dymitr. Szalbierz (jak nazywano Dymitra) pochwalił Lisowskiego i dał mu nowe zadanie. Tym razem wspólnie ze starostą uświackim Janem Sapiehą miał opanować klasztor Troicko-Sergiejewski. Lisowski i Sapieha z zapałem przystąpili do nowego zadania, licząc na szybki i spektakularny sukces. Tymczasem oblężenie dłużyło się i nie przynosiło oczekiwanych 1

H. W i s n e r, Lisowczycy, s. 36.

rezultatów. Sapieha to ostrzeliwał, to szturmował klasztor, a Lisowski, któremu przykrzyło się pod twierdzą, grasował po ziemi suzdalskiej i włodzimierskiej, łupiąc i paląc. Zapędził się nawet na Powołże, dotarł do Jarosławia, po drodze zdobywając Kostromę i Galicz. Mijały kolejne miesiące służby, ludzie się wykruszali, a ich miejsce zajmowali nowi, których kusiło złoto i sława. Nadszedł jednak czas, kiedy do wojny z Rosją włączyła się Rzeczpospolita (1609). Polacy podziękowali Dymitrowi za służbę i wrócili do kraju. Wraz z nimi poszedł Aleksander Lisowski. Osiadł wówczas w zamku zawołockim nad samą granicą rosyjską. Nie zaprzestał jednak wypraw. Organizował je dalej, łupiąc i paląc pograniczne okolice. Na tym zbójeckim procederze zeszły mu dwa lata. W 1611 roku sejm zdjął banicję z Lisowskiego i powołał go do służby królewskiej. Hetman Chodkiewicz przyjął go pod swój znak, zaznaczając przy tym, że służy za darmo, wolno mu jednak łupić kraj nieprzyjaciela. To Lisowskiemu odpowiadało. Przyzwyczaił się do takiej służby, w której łatwiej było o grosz niż na żołdzie Rzeczypospolitej. Rozpoczęły się teraz dla Lisowskiego tygodnie ciężkiej pracy werbunkowej. Wyszukiwał ludzi odważnych, ale i niepokornych, gotowych do poświęceń, ale łasych na łup i bezlitosnych — słowem zabijaków na wzór Kmicicowej kompanii. W rozległej Rzeczypospolitej znalazł takich wielu. Lecz w szeregach lisowczyków można było usłyszeć obok polskiej również mowę Niemców, Kozaków zaporoskich i dońskich, Czechów i Ślązaków. Wielkość dywizji zmieniała się w zależności od potrzeb. Podczas wyprawy królewicza Władysława na Moskwę w 1618 roku liczyła 1000 żołnierzy, trzy lata później do Czech wpadło około 3800 elearów 4 . 4

H. W i s n e r, Lisowczycy, s. 84.

„Orężem waszym będzie szabla i rusznica, łuk z sajdakiem, rohatyna, koń lekki i wytrwały, ani wozów, ani taborów, ani ciurów nie ścierpię; wszystko nosić będziecie z sobą. [...] natrzeć zuchwale, kiedy trzeba rozsypać się, zmylić ucieczkę, znów się odwrócić, nieprzyjaciela zaskoczyć, oto dzieło wasze. [...] Przebiegać najodleglejsze szlaki nieprzyjacielskie, krainy palić, wsie burzyć, miasta, pędzić przed sobą trzody bydła i jeńców tysiące, nie przepuszczać nikomu, to odtąd jedynem zatrudnieniem waszem" 5 . Tak to Lisowski zachęcał do służby zwerbowanych przez siebie harcowników. Po zakończeniu kampanii rosyjskiej i węgierskiej, o której wspominaliśmy wyżej, skłócony oddział rozpadł się na kilka frakcji. Jedni zostali na służbie Habsburgów, walcząc na Węgrzech pod Humennem, w Czechach pod Białą Górą i na Śląsku. Inna część z Walentym Rogawskim znalazła się w Mołdawii wraz z armią Żółkiewskiego. Po raz ostatni lisowczycy wykazali się męstwem i odwagą pod Chocimiem. Lata chwały odchodziły w zapomnienie z każdym rokiem służby u cesarza. Gwałty, grabieże i inne łotrostwa, których dopuszczali się w Rzeszy Niemieckiej, Francji, w Italii i w kraju, spowodowały pozbawienie ich rycerskiej czci przez sejm Rzeczypospolitej. Po wojnie ze Szwecją (1626-1629) rozwiązano oddziały lisowczyków. Jednak oni sami nie znikli z pól bitewnych. Przeciwnie, buszowali po Europie do końca wojny 30-letniej. PIECHOTA AUTORAMENTU NARODOWEGO

Piechotajako formacja nie cieszyła się w Polsce szlacheckiej poważaniem. Stąd nikłe nakłady n a j e j rozwój i zaciąg. M. D z i e d u s z y c k i , Lwów 1843, s. 95.

Krótki rys spraw

i dziejów

lisowczyków,

Dopiero po kampaniach Batorego zaczęto rozumieć jej rolę na polu walki, zwłaszcza podczas oblężenia i obrony twierdz. Niemniej jednak do końca istnienia I Rzeczypospolitej, z wyjątkiem kilku kampanii, jej liczebność w porównaniu z jazdą pozostawała niewielka. Piechota węgierska, najliczniejsza w wojsku polskim pierwszej ćwierci XVII w., uzbrojona została w muszkiety, rusznice, szable i krótkie toporki. Dziesiętnicy oprócz szabel mieli halabardy, oficerowie natomiast pistolety i szable. Mundur piechura stanowił długi niebieski żupan, czerwone spodnie i wysokie buty. Pod żupan zakładano czerwone katanki. Głowę piechur nakrywał kapturem. Z uwagi na uzbrojenie piechota była narażona na ataki jazdy, stąd zwykle walczyła zza taboru, ostrzeliwując nieprzyjaciela — czy to broniąc się przed atakiem, czy wspomagając jazdę. AUTORAMENT CUDZOZIEMSKI

Znikoma ilość wojsk autoramentu cudzoziemskiego, która wzięła udział w wyprawie cecorskiej, wymaga przynajmniej skromnego omówienia. Otóż zaciąg do tych wojsk odbywał się systemem tzw. wolnego bębna w dobrach królewskich i kościelnych. Specjalnie wyznaczani do tego zadania oficerowie pojawiali się we wsi czy miasteczku i biciem w bęben ogłaszali werbunek. Następnie razem z ochotnikami wracali do miejsca stacjonowania regimentu. Tam rekrutów ubierano w barwę, czyli mundur, i wyposażano w broń. A później zaczynały się ćwiczenia i trud codziennej służby. Nierzadko sprawność żołnierzy pozostawiała wiele do życzenia. Powodem była źle rozumiana oszczędność i pośpiech. Jednak w pierwszej ćwierci XVII wieku nie werbowano piechoty cudzoziemskiej w Polsce (była to późniejsza praktyka); ograniczano się do lepiej wy-

szkolonych i wyposażonych oddziałów z zagranicy, głównie z krajów niemieckich. Regiment piechoty, tak jak i kawalerii cudzoziemskiego autoramentu, składał się ze sztabu i kompanii. W sztabie czołowe miejsce zajmował pułkownik i podpułkownik. Oprócz nich znajdował się tam major, kwatermistrz i wachmistrz. Ponadto sekretarz, chirurg, kapelan, profos — dowódca żandarmerii, kilku doboszów, trębaczy i sierżantów. W regimencie nie mogło być mniej niż cztery 6 kompanie. Zwykle jednak ich liczba wahała się między 8 a 12, co dawało w regimencie około tysiąca żołnierzy 7 . W każdej z nich znajdował się podobny sztab do regimentowego. Tu jednak najwyższy rangą był dowódca kompanii — kapitan. Pozostałe stanowiska zajmowali: porucznik, chorąży, felczer, zbrojmistrz, furier oraz kaprale. Kompania liczyła od 90 do 120 żołnierzy. Regimenty, które były własnością pułkowników, „wynajmowano" na służbę do zgłaszających się panów, magnatów, książąt i królów. Pułkownik podpisywał umowę, czyli kapitulację z zainteresowanym jego regimentem pryncypałem, i przedstawiał mu swój oddział. Pułkownik nie tylko formował jednostkę, uzupełniał jej skład i dbał o uzbrojenie, ale również sądził żołnierzy. Mniejszą władzę nad wynajętym regimentem miał ten, na którego służbie oddział się znajdował. Praktycznie jego władza sprowadzała się do kontroli stanu uzbrojenia i liczebności wojska; w zamian za żołd miał prawo wymagać służby bez dodatkowych opłat za bitwy. W przypadku wykruszenia się żołnierzy zadaniem mocodawcy było uzupełnienie szeregów jednostki". J. W i m m e r , Wojsko polskie w drugiej polowie XVII wieku, Warszawa 1965, s. 27. 7 R. R o m a ń s k i , Beresteczko 1651, Warszawa 1994, s. 23. J. W i m m e r , op.cit., s. 25.

Kawaleria cudzoziemskiego autoramentu dzieliła się na dwa typy: arkebuzerię, czyli jazdę ciężką, i jazdę lekką, rajtarię. Uzbrojeniem arkebuzerów była zbroja płytowa — kirys, hełm z dużymi policzkami i daszkiem. Broń zaczepną stanowił arkebuz, czyli krótki muszkiet, rapier lub szabla i pistolety. Arkebuzeria, mimo że była jazdą obcego autoramentu, zaciągana była systemem towarzyskim 1 ' w przeciwieństwie do rajtarii. Rajtarzy bowiem tworzyli, podobnie jak piechota niemiecka i dragoni, regimenty. Rajtar uzbrojony był w rapier i pistolety. Nie miał na sobie zbroi tylko skórzany kaftan, głowę chronił kapelusz. Głównym uzbrojeniem piechoty autoramentu cudzoziemskiego był muszkiet lontowy i długa na 4,5 metra pika. To właśnie piki broniły piechotę przed szarżąjazdy. Niemniej jednak większość oddziału stanowili muszkieterzy (2/3)"', a w przypadku polskich kampanii pierwszej ćwierci XVII wieku decydowano się wyłącznie na roty muszkieterów. Strój piechurów niemieckich składał się z luźnych kurt. pludrów, pończoch i trzewików. Na głowach nosili hełmy lub kapelusze. Trzecim typem piechoty była dragonia, która pojawiła się na Litwie w 1616, a w Koronie w 1618 roku". Dragoni poruszali się konno. Po przybyciu na pole walki walczyli pieszo, ostrzeliwując przeciwnika z okopu lub zza koni. Uzbrojeniem dragonów był muszkiet lub pika i rapier. Krój munduru był zachodni, podobny do munduru piechoty niemieckiej. Było to wygodniejsze przede wszystkim wjeździe konnej. * Ibidem, s. 275. '" R. R o m a ń s k i , op.cit., s. 24., J. Wimmer w pracy pt.: Wojsko polskie w polowie XVII wieku podaje stosunek muszkieterów do pikinierów jako 2:1. " T. N o w a k , J. W i m m e r , Dzieje oręża polskiego 963-1795. Warszawa 1981, s. 355.

ARTYLERIA I FORTYFIKACJE

Od czasów Zygmunta Augusta w artylerii niezmiennie królowały działa ciężkie, długolufowe. Dobre za panowania ostatniego Jagiellona, na początku XVII wieku były już jednak przestarzałe, trudne w transporcie i zaniedbane. Inżynieria również nie spełniała standardów europejskich, choć rozwijała się w Rzeczypospolitej bastionowa fortyfikacja szkoły włoskiej. Jednocześnie ze szkoły holenderskiej czerpano wzory do budowy fortyfikacji polowych. I właśnie na tym gruncie, w oparciu o założenia taktyki hetmana Tarnowskiego i jego następców: Zamoyskiego, Żółkiewskiego i Chodkiewicza, fortyfikacja polska osiągnęła wysoki poziom. Tabor (Obertyn 1531) został zastąpiony pod koniec XVI wieku przez systemem ufortyfikowanych bastionowych obozów ziemnych (Cecora 1595). Zastosowanie fortyfikacji polowych powtarzano niejednokrotnie w wojnach XVII wieku (Cecora 1620, Chocim 1621, Zbaraż 1649, Beresteczko 1651...); doskonalone, z czasem na stałe wpisały 12 się do XVII-wiecznej polskiej sztuki wojennej . Wobec szczupłości sił polskich niejednokrotnie to one decydowały 0 sukcesie w bitwie. Szkoła holenderska, dzielona jeszcze na starą i nową, powstała, jak sama nazwa wskazuje, w Niderlandach podczas wojen o niepodległość, toczonych z Hiszpanami na przełomie wieków XVI i XVII. Podstawowym założeniem było wykorzystanie do budowy fortyfikacji ziemi 1 drewna — materiałów łatwo dostępnych i niezwykle odpornych na kule armatnie. Tak zbudowana twierdza podczas bitwy polowej właściwie nie była narażona na zniszczenie i broniąca się w niej piechota mogła czuć się względnie bezpiecznie. Poczucie to wzrastało, kiedy 12 J. B o g d a n o w s k i , Architektura obronna w krajobrazie Polski, Waiszawa-Kraków 2002, s. 121.

przeciwnikiem była orda, składająca się głównie z jazdy. Inaczej sytuacja wyglądała podczas oblężenia regularnego lub szturmów. Tu prowadzone przez oblegające wojska prace ziemne, podkopy, aprosze, budowa szańców czy wreszcie min, stwarzały poważne zagrożenia zniszczenia fortyfikacji i umożliwienia szturmu piechocie 1 3 . Z DOŚWIADCZEŃ HETMANA TARNOWSKIEGO

Pomimo występowania w polskich szeregach wojsk autoramentu cudzoziemskiego, dowódcy zwykle opierali się na polskiej tradycji, czerpiąc przy tym z pism hetmana Jana Tarnowskiego. Podstawą teoretycznego wykształcenia hetmanów, oprócz pism starożytnych, było m.in. Consilium rationis billicae. Na stronach tego dzieła hetman Jan Tarnowski, jeden z najlepszych wodzów Polski szlacheckiej, podjął temat wojny obronnej, którą „wieść sam Pan Bóg zwierzchniemu nakazuje urzędowi, albowiem nienadaremnie on miecz dzierży, ale dla wetowania klęsk narodowych" 1 4 . Podstawą tej obrony czynił hetman wojska zaciężne, zarówno jazdę, jak i piechotę, oraz liczne twierdze, których budowę poleca. Zaś nervum belli — pieniądze miały zostać przeznaczone na żołd i szeroki wachlarz uzbrojenia, ale również na rekompensatę strat materialnych 15 żołnierzy i przekupienie szpiegów . Obowiązek przygotowania środków finansowych, rozpoznanie sił przeciwnika i określenie czasu kampanii spadały na króla. Monarcha powinien również wyznaczyć rodzaje wojsk oraz hetmanów i dowódców zbliżającej się kampanii. Powinni to być ludzie znający arkana taktyki, odważni, dający przykład 16 męstwa i postawy żołnierzom . Podczas kampanii do 13

O sposobach obrony i zdobywania twierdzy pisze J. N a r o n o w i c z-N a ro ń s k i. Budownictwo wojenne. Warszawa 1957. 14 W . D w o r z a c z e k , Hetman Jan Tarnowski, Warszawa 1985, s. 286. 13 Ibidem, s. 286, 287.

hetmana należało rozpoznanie kierunku ataku i zamiarów przeciwnika. „Hetman ma też o tym wielką pieczą mieć, aby zawsze o nieprzyjacielu wiedzieć mógł, gdzie jest, albo jak daleko, tak od szpiegów, jako też od tych, które pod nieprzyjacielskie wojsko posyła" 1 7 . Sieć szpiegów, których w tym celu rozpuszczał hetman, musiała przy tym rozeznać się w rodzaju wojsk, liczebności i uzbrojeniu wroga; musiała dostarczyć wiadomości, jakie ma on zwyczaje, czy i gdzie staje na popas, czy się okopuje, jak często i gdzie wysyła podjazdy, itd., itp... 1 8 Wiedząc to wszystko, hetman tak musiał pokierować kampanią, aby zaskoczyć nieprzyjaciela w miejscu i czasie dla niego niedogodnym. „Gdzie by nieprzyjaciel różnymi wojski w ziemię ciągnął, tedy przeciwko temu nieprzyjacielowi obrócić się pirwej ma, gdzie by się o słabszym wojsku dowiedział, albowiem, gdzie by jedny za pomocą Bożą poraził, już by poniekąd drugiemu serce upadło" 1 9 . W przypadku Turków, którzy tu nas najbardziej interesują, hetman radził zaskoczenie armii Proroka podczas marszu, wywabienie ich z miejsc z natury obronnych i wykorzystanie momentu, kiedy gros służby rozjeżdżało się po okolicy w poszukiwaniu żywności i paszy dla koni. Atak bezpośredni miało poprzedzić ostrzeliwanie z dział i arkebuzów 20 . W bitwie Tarnowski proponował oparcie obrony na umocnionym „ludem ognistym" taborze. Miejsce na obóz musiało być przestronne, tak aby wewnątrz zmieścić namioty, konie, pojazdy różnego przeznaczenia i oczywiście wojsko — z tym, że wojsko powinno mieć łatwy dostęp do bram i wałów. Wały tworzone były przez wozy ustawione w ten sposób, że ich dyszle kierowano do wewnątrz. Wozy, 16 17

19 20

Ibidem, s. 287. J. T a r n o w s k i, Consilium rationis bellicae, Warszawa 1987, s. 65. Ibidem, s. 67. Ibidem, s. 87. W. D w o r z ą c z e k , op.cit, s. 288.

stykające się ze sobą zachodzącymi na siebie kołami, łączono łańcuchami. Dodatkowo dla wzmocnienia twierdzy od zewnątrz obsypywano wozy ziemią. Ustawiano je w dwa rzędy: rynkowy, mniejszy, który otaczał centralny majdan obozu, i drugi skrajny, na którym opierała się obrona 21 . Był to skuteczny sposób obrony, zwłaszcza przeciw Turkom i Tatarom. Jazda stojąca na skrzydłach, podzielona na niewielkie hufce, była mobilna i łatwa w manewrowaniu. Jak pisał Tarnowski, w chaosie walki łatwiej mniejsze grupy łączyć niż większe dzielić. Tylko hufiec stojący w centrum powinien być liczny i złożony z najlepszych rycerzy i piechoty 22 . Jeszcze przed bitwą radził hetman zorientować się w topografii — rozeznać przejścia przez lasy, odnaleźć brody czy wypytać o nie miejscowych, jeśli bitwa miała toczyć się nad rzeką. Odradzał przy tym toczenia bitwy pod bokiem nieprzyjacielskich miast, za to zachęcał do zwabienia wroga pod własną twierdzę 23 . W przypadku polskiej sztuki wojennej XVI i XVII w. taką funkcję spełniały obozy ziemne. W przypadku Tatarów najlepszą taktyką było niszczenie poszczególnych czambułów uganiających się za jasyrem. Wówczas mniejsze ich oddziały, pozbawione możliwości odsieczy ze względu na odległości dzielące poszczególne czambuły, łatwiej było znosić. Jeśliby jednak przyszło do sprawy z całą ordą, należy na Tatarów spaść niespodziewanie, zanim dosiądą koni i ustawią się w półksiężyc. W innym przypadku pozostaje tylko zastosowanie tatarskiej taktyki uderzenia szykiem rozproszonym, tak aby zmniejszyć skuteczność powszechnie używanych przez Tatarów łuków 24 . 21 22 23 24

Ibidem, Ibidem, Ibidem, Ibidem,

s. s. s. s.

293. 288. 288. 289.

Na koniec wypada pokazać, jakie cechy powinny charakteryzować dobrego hetmana. Otóż wódz musiał rozumieć sytuację, w której się znalazł. Gdy trzeba, należało być szybkim, nie zwlekać w podejmowaniu decyzji, nawet ryzykownych, lecz gdy tego wymagała sytuacja, zwlekać z rozpoczęciem bitwy, unikać starcia, pozostawiając wyniszczenie sił nieprzyjaciela zmęczeniu i chorobom. Do tego powinien znać przeciwnika, z którym walczy, i stosować skuteczną taktykę w starciu z nim. Ponadto przeciwdziałać fortelom wroga, ale samemu owych używać 2 5 . TAKTYKA

Z tych rad garściami czerpali późniejsi polscy hetmani. Na polach bitew, bez względu na rodzaj przeciwnika, dążyli do jego oskrzydlenia, w bitwie zaś polegali głównie na przełamującym uderzeniu jazdy (husaria) 26 . Wyjątkiem był Jan Zamoyski, który łączył rady Tarnowskiego ze stylem wojny manewrów stosowanej w czasach Batorego, której celem było uzyskanie przewagi głównie przez zdobywanie twierdz. Tak prowadził kampanię w Inflantach przeciw Szwecji. Inni dowódcy: Stanisław Żółkiewski, Jan Karol Chodkiewicz, Krzysztof Radziwiłł „Piorun" — zadanie rozstrzygania kampanii kładli na barki jazdy. Patrząc na sukcesy spod Kircholmu i Kłuszyna częściowe odcięcie się od nowości zachodnich, rezygnacja z rozwoju piechoty i artylerii wydają się być słuszne. Tak długo, dopóki na Zachodzie nie wypracowano skutecznego działania piechoty, polska jazda panowała na polach bitew niepodzielnie. Zmieniło się to później, kiedy Gustaw Adolf (1611-1632) zreformował w oparciu o wzory holenderskie armię szwedzką, zresztą pod kątem zmagań z wojskiem polskim 2 7 . 25 76

Ibidem, s. 289. T. N o w a k , J. W i m m e r , op.cit., s. 348.

Niemniej jednak sukcesy Stanisława Koniecpolskiego pokazały, że przewaga, choć nie tak oczywista, była nadal po stronie polskiej. Tymczasem jednak jazda polska była najlepsza na polach bitew od Inflant przez Rosję po... No właśnie. Na południu przeciwnikiem wojsk koronnych byli, Mołdawianie, Turcy i przede wszystkim Tatarzy rozmaitych Ord. Była to znakomita szybka jazda. To właśnie zetknięcie się z tatarskim sposobem wojowania wymusiło na polskiej myśli wojennej zastosowanie jazdy jako broni decydującej 28 . W starciach z Tatarami podstawą sukcesu był szybki manewr, nierzadko wyprzedzenie przeciwnika, oczekiwanie na niego tam, gdzie zamierzał się pojawić. Mimo swych zalet Tatarom było ciężko sprostać polskim chorągwiom i biegłej w szermierce szlachcie. Nie wytrzymywali również uderzenia husarii ani ognia broni palnej. I tu, wydawałoby się paradoksalnie, ważną rolę odgrywała uzbrojona w muszkiety piechota i artyleria. Umieszczeni w bezpiecznym taborze lub za wałami obozu i chronieni własnym ogniem, jak również stojącą na skrzydłach jazdą, ostrzeliwali przeciwnika. Na osłabionych Tatarów ruszała w odpowiednim momencie jazda, przełamując ich szyki. Teraz rozbicie ordy pozostawało tylko kwestią czasu. Ten sposób walki, zastosowany przeciw Mołdawianom pod Obertynem 29 , był klasycznym modelem bitwy obronno-zaczepnej, stosowanej wielokrotnie przez polskich dowódców w XVI i XVII wieku. Taktyka działania jazdy opierała się na koordynacji trzech jej rodzajów. Jako pierwsza atakowała jazda lekka. Jej celem było rozpoznanie przedpola i ewentualnie 27

Ibidem, s. 391. J. C i c h o w s k i , A. S u l c z y ń s k i , Husaria, Warszawa 1977, s. 153. 2 " M. K u k i e ł , Zarys historii wojskowości w Polsce, Puls, s. 60.

zorientowanie się w zasadzkach czy fortelach przeciwnika. Przed bitwą przysługiwała jej rola zwiadu. Jazdę lekką wysyłano również w podjazdach czy też używano do wojny partyzanckiej (szarpanej). Po skończonej bitwie jej zlecano zadanie pogoni za uciekającym przeciwnikiem, acz do tego chętnych nie brakowało, bo i husaria, i kozacy (pancerni) często rozpuszczali konie za pobitym wrogiem. Dlatego też kozacy (pancerni) nierzadko przejmowali część obowiązków jazdy lekkiej (którą do pewnego czasu byli), czyli podjazdy — pierwsze (wstępne) uderzenie podczas bitwy. Jednak ich główną funkcją było wspieranie husarii w ataku przez ostrzeliwanie wroga z pistoletów lub łuków, czy wreszcie wpadanie w wyłomy wykonane szarżą husarzy. Ci zaś mieli zadanie łamać szeregi wroga w decydującym momencie bitwy. Szarża rozpoczynała się w szyku luźnym, stępa. W razie silnego ognia przeciwnika od razu ruszano galopem, by sto, sto pięćdziesiąt metrów przed linią wroga przejść w cwał i już w zwartym szyku uderzyć 3 0 . Nie wystarczała jednak jedna szarża; często husaria po kilka razy ponawiała ataki, krusząc za każdym razem szyk wroga (pod Kłuszynem nawet dziesięć szarż) 3 1 . ARMIA

Stałą armię tworzyły tzw. wojska kwarciane, nieliczne (do 1618 r. od 1000 do 1680 żołnierzy, po 1618 r. — 3150), złożone przede wszystkim z j a z d y . Operowały głównie na Ukrainie, gdzie walczyły z powtarzającymi się najazdami Tatarów. Podczas kampanii uzupełniały je zwykle prywatne wojska magnatów oraz zaciągane do służby decyzją sejmu na czas wojny i zwalniane tuż po jej zakończeniu wojska suplementowe. Obok tych wojsk J. C i c h o w s k i , A. S u l c z y ń s k i , op.cit., s. 163. M. K u k i e ł , op.cit., s. 81.

istniała jeszcze średniowieczna instytucja pospolitego ruszenia. Jednakże opieszałość zbierania się „pospolitaków" na wezwanie królewskie, ich skłonność do „gardłowania" i nieposłuszeństwa, do tego jeszcze przestarzałe uzbrojenie, a nade wszystko brak doświadczenia bojowego — sprawiły, że rzadko decydowano się na powołanie pospolitego ruszenia. Od czasów niesławnej „wojny kokoszej" w 1537 roku 3 2 odwołano się do pomocy szlachty dopiero w kampanii chocimskiej 1621 roku, jednak i tu nie wzięła ona udziału w boju 33 . Niestety, niechętny stosunek szlachty do płacenia podatków i organizowania chłopskiej piechoty sprawiał, że wojska kwarciane i zaciężne (suplementowe) były nieliczne i często słabo wyszkolone. A to stawiało armię polską w niekorzystnej sytuacji w obliczu częstych kampanii. Tę niekorzystną sytuację poprawiały w pewnym sensie prywatne wojska magnatów, lecz, jak zobaczyliśmy na przykładzie kampanii 1617 i 1619 roku, nie podlegały one zwierzchnictwu hetmańskiemu. Samowola podkopywała dyscyplinę i morale niezwykle ważne w obliczu wroga. To właśnie ślepe zamiłowanie do „złotej wolności", strach przed wzmocnieniem pozycji króla, a w perspektywie absolutum dominium, były przyczyną rozkładu armii i całego aparatu państwowego. Jednocześnie dawały przeciwnikowi szansę, którą on niejednokrotnie wykorzystywał. ARMIA TURECKO-TATARSKA

W 1620 roku nie tylko Rzeczpospolita pogrążała się w marazmie kryzysu. Podobnie się działo w imperium osmańskim. Od czasów Sulejmana Wspaniałego Porta 12

J. Wimmer pisze {Dzieje oręża.--, s. 344), że powołano pospoliii; ruszenie w 1538 roku. Tymczasem L. Podhorodecki w: Sławni..., s. 55, pisze tylko o wojsku zaciężnym (ok. 18 000). 3 T. No w a k , J. W i m m e r, op.cit., s. 344.

upadała gospodarczo i militarnie. Armia nie odnosiła już sukcesów jak ongiś, zaś rok 1618 był rokiem klęski w walkach z jednym z największych przeciwników Turków — Persją. Mimo to Europa nadal drżała na myśl o przebudzeniu strasznego olbrzyma. Najlepiej znaną formacją armii tureckiej byli janczarowie, piechota złożona z brańców chrześcijańskich w wieku 10-15 lat 34 , zwykle Bośniaków, Serbów, Albańczyków oddawanych na służbę sułtanowi. Ci mali chłopcy, żyjąc w koszarach z dala od swoich rodzin, byli poddawani indoktrynacji; z czasem przyjmowali islam. Stanowili gwardię sułtana, fanatycznie wierną swemu władcy i odporną na wpływ tureckich arystokratów. Niemniej jednak to oni grali pierwsze skrzypce w państwie, gdy sułtan był postacią mierną, co po Sulejmanie Wspaniałym zdarzało się nader często 35 . Razem ćwiczyli i dorastali, tworząc jedną z najlepszych formacji piechoty na świecie. Jednakże od czasu, kiedy pozwolono im się żenić i zajmować gospodarką, ich morale i wartość bojowa upadły. Wiele do życzenia pozostawiała też ich broń — janczarki. Były to dużego kalibru, długolufowe rusznice z zakrzywioną kolbą, niestety o małym zasięgu i słabej celności 36 . Oprócz broni palnej janczar musiał umieć posługiwać się szablą i kindżałem, czyli długim, zakrzywionym nożem. Było to jedyne uzbrojenie, jakie posiadali. Nie dźwigali ze sobą ani zbroi, ani tarcz, co czyniło ich słabo odpornymi na ciosy. Jazda turecka była nazywana przez szlachtę spahisami. Stanowili ją głównie jeźdźcy ubrani w hajdawery, kaftany i turbany; rzadko zdarzało się, aby stosowano uzbrojenie ochronne, stąd też jazdy ciężkiej w tureckiej armii było 14

M. D u c z m a l , op.cit., s. 92. J. P a j e w s k i , op.cit., s. 24. 36 L. P o d h o r o d ec k i, Jan Karol Chodkiewicz, Warszawa 1982, s. 313. 15

niewiele. Wyposażeni w dziryty, łuki, pistolety, małe tarcze, szable i koncerze, spahisi ustępowali jeździe polskiej, nie byli też tak wyszkoleni i zwrotni jak Tatarzy. Dlatego to właśnie Tatarzy byli pożądaną siłą w kampaniach tureckich. Orda składała się z pospolitego ruszenia, które w przeciwieństwie do polskiego było bitne i karne. Działo się tak za sprawą ćwiczeń, które w wojsku tatarskim uprawiał każdy młodzieniec. Dlatego Tatarzy byli znakomitymi jeźdźcami i świetnie strzelali z łuku. Nie dorównywali Polakom tylko w walce na białą broń, lecz mimo to posiedli sztukę fechtunku. Wojsko tatarskie to przede wszystkim jazda lekka. Jeźdźcy byli uzbrojeni w szable, łuki, dziryty, dzidy, koncerze, muszkiety, pistolety i rusznice lub tylko w masłaki, czyli umocowane na kiju końskie szczęki. Tylko wybrani posiadali kolczugi i misiurki. Popularne były za to okrągłe tarcze — kałkany, takie same, jakich używała polska jazda kozacka (pancerna). Orda, podzielona na czambuły — szybkie, dobrze zorganizowane oddziały (każdy Tatar miał do dyspozycji kilka koni) — potrafiła niespodziewanie najechać i złupić wsie i miasteczka i równie szybko wrócić z jasyrem w granice Chanatu. Ta taktyka wielokrotnie okazywała się skuteczna w walkach z armią polską, której nie zawsze udawało się zdążyć za pędzącymi ordyńcami. Sporadycznie w armii tatarskiej występowała piechota, tzw. segbani. Ich głównym uzbrojeniem były janczarki. Oprócz janczarek piechota posługiwała się niewielkimi 3-funtowymi działami 37 . Kontakty z inżynierami francuskimi wpłynęły na rozwój w wojskach tatarsko-tureckich artylerii i inżynierii. Broń zgromadzona w arsenałach nie ustępowała zachodniej, zaś inżynierowie osmańscy opanowali sztukę budowy " R. R o m a ń s k i , Beresteczko 1651, Warszawa 1994, s. 50.

i zdobywania fortyfikacji, osiągając w tej dziedzinie wysoki poziom. Turcy i Tatarzy stanowili najmocniejszą część niejednorodnej armii imperium. Oprócz nich u boku sułtana stawały jednostki różnych części państwa, poczynając od dalekiego Maroka i Arabii po Mołdawian i Wołochów. Te dwa ostatnie księstwa wysyłały wątpliwej jakości oddziały zwykle lekkiej jazdy, gotowe w chwili zagrożenia zmienić front. Zresztą zdrada sułtana nie stała na przeszkodzie powrotu do jego służby, gdy to nakazywała korzyść. Oczywiście na Mołdawian trudno było liczyć nie tylko sułtanowi, ale i Rzeczypospolitej czy Habsburgom. Pewnie też młody sułtan Osman II nie pokładał w swych lennikach wielkich nadziei, za to pełnym zaufaniem obdarzył wrogo nastawionego do Rzeczpospolitej Iskendera-paszę, człowieka, który już spotkał się na polu bitwy z Żółkiewskim. Iskender miał zatem doświadczenie, choć nie był ani znakomitym, ani znanym dowódcą. Nie brakowało mu jednak sprytu, wyobraźni i ostrożności. Tymi cechami kierował się w kampanii 1620 roku i, jak się przekonamy, nie zawiódł ani swoich podwładnych, ani sułtana. Obok Iskendera pod Cecora znaleźli się Dewlet Gerej, brat chana, Kantymir-mirza, wróg „niewiernych", na czele ord Dobrudzkiej i Budziackiej, oraz wielu mniejszych, lecz nie mniej łasych na polską krew wojowników. HETMANI

Przeciwko Iskender-paszy szedł wódz doświadczony, obyty z wojną, pogromca Szwedów i Moskali — Stanisław Żółkiewski. Wiek przyprószył siwizną skronie hetmana, omotał go nicią kunktatorstwa i pozbawił brawury. Dotknięty krytyką po nieudanych kampaniach wódz szukał

sukcesu, który przywróciłby mu dawną sławę i zamknął usta przeciwnikom. Zagrożenie tureckie kładło w ręce hetmana szansę rehabilitacji, musiał ją tylko wykorzystać. Wódz już nie czekał, jak poprzednio, u bram Rzeczypospolitej, lecz przekroczył graniczny Dniestr i na czele dywizji poszedł na południe, wzdłuż Prutu, ku znanej sobie Cecorze. Jak za młodych lat rzucił wyzwanie nieprzyjacielowi. Wówczas to u boku hetmana Jana Zamoyskiego kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. Po sukcesach wojen moskiewskich za Batorego, w których Żółkiewski zdobywał pierwsze doświadczenia, przyszła wiktoria byczynska (1588) nad Maksymilianem Habsburgiem, a zaraz potem hetmaństwo polne (1588). Przy nominacji nie bez znaczenia było wstawiennictwo Zamoyskiego 38 ; z nim też związał się Żółkiewski już wcześniej — razem posłowali do Paryża w czasie elekcji Henryka Walezjusza. Stronnictwo hetmańskie w pierwszych latach panowania Zygmunta III popierało króla, jednak szybko Zamoyski stanął w opozycji do monarszej polityki. Nieporozumienia między królem a jego kanclerzem trwały do śmierci Zamoyskiego; Żółkiewski przez cały ten czas popierał Zamoyskiego, jednak nie w każdej sprawie się z nim zgadzał 3 9 . Rozbieżności ujawniły się również w kwestiach militarnych. Nie były to na szczęście kłótnie, a raczej wymiana argumentów. Hetman polny był przeciwieństwem ostrożnego Zamoyskiego. Nie bał się ryzyka, chętnie je podejmował, lubił mieć inicjatywę po swojej stronie. Raczej atakował, wykorzystując nadarzającą się okazję — czy to gapiostwo przeciwnika, czy też jego błędy. Tak było w kampaniach 1595 i 1600 roku w Mołdawii. Gdy osiągał przewagę, wykorzystywał ją. Swoje działania opierał na manewrach jazdy, szybkim i niespodziewanym oskrzydleniu nieprzyjaciela i zaskoczeniu. 38

L. P o d h o r o d e c k i , Sławni..., s. 171. '" Ibidem, s. 173.

tak jak w bitwie ze Szwedami pod Re wiem (1602); ale potrafił również użyć piechoty i taboru, zwłaszcza w walkach z Tatrami. W znacznym stopniu na jego koncepcji opierała się kampania 1601-1602, choć jako podkomendny hetmana wielkiego nieraz mu ustępował. Jako kontynuator myśli Tarnowskiego przewyższał Zamoyskiego zmysłem taktycznym. Kiedy zabrakło hetmana wielkiego, Żółkiewski mógł rozwinąć własną koncepcję wojny, a był zwolennikiem działań ofensywnych, prowadzonych na terenie przeciwnika — oczywiście w miarę możliwości. Tylko taka wojna, zdaniem hetmana, mogła przynieść szybkie jej zakończenie 40 . Okazja nadarzyła się w walkach z Tatrami, powtarzającymi się od początku XVII w. coraz częściej. W jakże jasnym świetle w porównaniu z późniejszymi niepowodzeniami (Busza 1617, Orynin 1619) przedstawia się bitwa z Ordą pod Kalnikiem, gdzie w styczniu 1606 roku Kantymir-mirza wpadł w sidła zastawione przez Żółkiewskiego! Gwiazda hetmana polnego błyszczała na firmamencie coraz wyraźniej, choć w oczach szlachty i monarchy przybladła nieco przez postawę Żółkiewskiego podczas rokoszu Zebrzydowskiego. Przeciwny bratobójczym walkom hetman opowiedział się, dobrze ważąc decyzję, po stronie monarchy. Podkreślał jednak, że liczy na porozumienie obu stron. Niestety, wobec braku woli konsensusu monarchy i rokoszan, starania hetmana nie przyniosły wyników i doszło do wojny domowej, w której Żółkiewski musiał wziąć udział. Wątpliwa chwała zwycięscy spod Guzowa nie zadowoliła hetmana. Wojna domowa nie była jedynym przykładem, w którym Żółkiewski przedkładał rozmowy nad wojnę. Tak było w Rosji pod Kłuszynem i Moskwą, tak też postępował hetman w zmaganiach 40

A. P r o c h a s k a , Hetman St. Żółkiewski, Warszawa 1927, s. 341.

z południowym sąsiadem. „Jeżeli tylko się dało bez rozlewu krwi dojść do celu, hetman chętnie używa pomysłów i myśl jego ciężko pracuje, aby oszczędzić powierzone sobie życie rycerstwa" 4 1 . Nie do końca był też przekonany do nowych planów królewskich, tyczących się ekspedycji moskiewskiej. Z czasem jednak, po naleganiach monarchy, zmienił zdanie. Nowa wyprawa zaprowadziła Żółkiewskiego na szczyty sławy. W stoczonej 4 lipca 1610 roku bitwie pod Kłuszynem, Żółkiewski zademonstrował pełną gamę możliwości wodza armii nowożytnej. Będąc jeszcze w obozie pod Carowym Zajmiszczem, zatrzymał w tajemnicy przed własnymi oficerami plany postępowania wobec zbliżającego się nieprzyjaciela. Pozwoliło mu to opuścić wraz ze znacznym hufcem jazdy obóz, pozostawiając oblężonych Rosjan Wołujewa w przeświadczeniu, że nadal pod zamkiem znajduje się cała armia. Szybkim nocnym marszem równie niespodziewanie podszedł pod obóz rosyjsko-szwedzki, zaskakując Dymitra Szujskiego i Jakuba Pontusa de la Gardie. Wiedząc o słabej odporności rosyjskich żołnierzy na szarże husarii, główny impet zwrócił na pułki Szujskiego, jednocześnie szachując regimenty de la Gardie, tak aby ten nie przyszedł Moskalom w sukurs. Wreszcie, kiedy mimo starań polskiej jazdy generał szwedzki wysłał do ataku rajtarię, ta zanim na dobre rozpoczęła ostrzał, została zniesiona uderzeniem husarii, spychającym rozbitych rajtarów na rosyjską piechotę. Zamieszanie, jakie wówczas powstało, dało wojskom hetmańskim przewagę i ostatecznie przechyliło szalę zwycięstwa na ich stronę. Rozbita armia nieprzyjaciela podzieliła się na dwa obozy: rosyjski i „zachodni" (Szwedzi, Niemcy, Anglicy, Francuzi). Hetman, mistrz słowa pisanego — przekonał regimenty zachodnie do przejścia Ibidem, s. 340.

na stronę polską. Nad zasianiem fermentu w szeregach nieprzyjaciela pracował zresztą od pewnego czasu. Był to ostatni, zadany piórem, cios, spod którego armia Szujskiego się nie podniosła. Pod Kłuszynem nie tylko objawił się kunszt taktyki Żółkiewskiego, szybkie i zdecydowane działanie, zwieńczone zaskoczeniem przeciwnika 4 2 , lecz w ogóle wyższość polskiej sztuki wojennej nad rosyjską i zachodnioeuropejską 43 . Zwycięstwo było ważne nie tylko taktycznie, ale i politycznie. Oto Żółkiewski jednym śmiałym manewrem burzył nadzieję oblężonych w Smoleńsku i Carowym Zajmiszczu Moskali na rychłą odsiecz. Zniszczył jedyną armię, która naówczas mogła zagrozić wojsku królewskiemu, zdobywał nowych, wyszkolonych żołnierzy (regimenty zachodnie przyjęte na służbę Rzeczypospolitej) i, przede wszystkim, otwierał drogę do Moskwy. Sukces kłuszyński, ugodowa polityka hetmana w stosunku do Rosjan, udane pertraktacje zwieńczone zgodą na carską koronację Władysława Wazy — powinny włożyć w ręce Żółkiewskiego buławę wielką koronną. Niestety, czy z zawiści pobudzanej przez nieżyczliwych hetmanowi magnatów, czy z obawy, aby pod bokiem królewskim nie wyrósł nowy Zamoyski, Zygmunt nie tylko nie awansował hetmana, ale nie uznał zawartych przez niego postanowień. Rozgoryczony hetman usunął się na Ukrainę, gdzie nasilały się najazdy tatarskie. Tam też walczył do końca życia, nie odnosząc znacznych sukcesów. Owszem, dopóki mógł, dopóty powstrzymywał wojnę z Turcją i dbał o interesy Rzeczypospolitej w księstwach naddunajskich. Jednak polityka hetmana i jego kontrowersyjne decyzje sprowadziły na głowę Żółkiewskiego bezwzględną krytykę szlachty i magnaterii. „Działania przeciwko nasilającym się najazdom tatarskim to jedno pasmo niepowodzeń wodza, który 42 41

Ibidem, s. 339. J. B e s a 1 a, Stanisław Żółkiewski, s. 240.

nie był w stanie ani skutecznie osłonić granic, ani rozgromić wpadających bezkarnie grabieżców, ani zapobiec wyprowadzaniu tłumów nieszczęsnego jasyru. Przykładów nieudolności w walce z Tatarami, a nawet uchylania się od walki z nimi dostarczyły lata 1612, 1614, 1615, dostarczyła ekspedycja pod Rohatyn, a zwłaszcza przypadek oryniński" 44 . A jednak nie można potępiać hetmana za ten okres jego życia. Walka przeciw lotnym czambułom tatarskim była niewdzięczna, a do hetmańskiej dyspozycji pozostawiono nieliczne oddziały, którymi nie był w stanie obsadzić długiej granicy południowej. Czynił jednak wszystko, co można było uczynić z nielicznym i niekarnym wojskiem. I pewnie wielu znakomitych wodzów z Europy Zachodniej nie osiągnęłoby lepszych wyników. Trzeba przy tym pamiętać, że to, co cechowało hetmana polnego we wcześniejszych kampaniach, czy nawet w wojnie z Moskwą — determinacja, inicjatywa i do pewnego stopnia brawura — teraz z wiekiem ustąpiło kunktatorstwu, a nawet niezdecydowaniu. Niepowodzenia nadwątliły powagę hetmańskiego autorytetu w oczach szlachty, a to, jak się okazało, miało decydujące znaczenie w kampanii 1620 roku. Jeżeli Żółkiewski tracił autorytet, to młody hetman polny Stanisław Koniecpolski jeszcze go nie zdobył. Wielka kariera dopiero była przed nim. Na pierwszą wyprawę Koniecpolski wyruszył w 1610 roku, mając 19 lat. Znalazł się pod Smoleńskiem, później służył pod rozkazami Chodkiewicza w kampanii rosyjskiej. Sukcesów jednak nie odniósł ani nie ujawnił talentu taktyka. Dopiero podczas służby na Ukrainie u boku hetmana Żółkiewskiego zdobywał doświadczenie i uczył się żołnierskiego rzemiosła. Tam też odniósł swoje pierwsze sukcesy, gromiąc czambuły R. M aj e w s k i, op.cit., s. 150.

tatarskie. Po pięciu latach służby przyszło mu po raz pierwszy wystąpić przeciw konfederatom. I w tej kampanii odniósł zwycięstwo. Pewnie tymi sukcesami zdobył sobie rękę hetmańskiej córki, Katarzyny. Następne lata płynęły mu na służbie w stepach. Tym razem nie tylko gonił tatarskie czambuły, ale zakosztował służby dyplomatycznej, uczestnicząc w rozmowach z Iskenderem-paszą (układ pod Buszą 1617), a później z Kozakami (Olszanica 1617 i Rastawica 1619). U boku Żółkiewskiego już jako hetman polny walczył w następnych kampaniach, które, jak wiadomo, nie przyniosły sławy, lecz krytykę starego hetmana. Przy okazji dostało się Koniecpolskiemu. Na szczęście hetman polny nie wziął sobie do serca uwag adwersarzy i postępował dalej według własnego uznania, czym oddał Rzeczypospolitej niebagatelne usługi. Na razie jednak zbierał doświadczenie i czytał dzieła literatury wojskowej, wyrabiając sobie własne zdanie na temat taktyki i strategii 45 . Oprócz hetmanów pod Cecorę pociągnęli magnaci ze swoimi dywizjami. Wiódł więc swoje hufce chowający do hetmana wielkiego dawne urazy książę Samuel Korecki, ten sam, który przed kilku laty wraz z Michałem Wiśniowieckim podjął się niefortunnej wyprawy do Mołdawii. Dalej towarzysze z czasów kłuszyńskiej wiktorii, Mikołaj Struś i Marcin Kazanowski, teraz nieufni wobec starego wodza. Obok pułków hetmańskich i magnackich prowadzili swe konie zaprawieni w łupieżczych wyprawach, ale i w brawurowych bojach lisowczycy z Walentym Rogawskim na czele, weteranem wojen moskiewskich i węgierskich. Niestety wśród oficerów, niższych i wyższych dowódców, niewielu było takich, którzy bezwzględnie ufali staremu hetmanowi. Duża liczba wojsk magnackich, formalnie 45

L. P o d h o r o d e c k i . Stawni..., s. 323-330.

niepodlegająca hetmanom, komplikowała stosunki panujące w armii, ograniczając wpływ hetmana na podejmowane decyzje. Musiał się Żółkiewski również liczyć ze zdaniem szlachty i magnatów przy powierzaniu dowództwa nad poszczególnymi pułkami. To wszystko osłabiło armię, spowodowało niepożądany podczas wyprawy zamęt, działający na korzyść przeciwnika. Więcej nawet, było niczym proch, któremu potrzebna była tylko iskra do wybuchu niesubordynacji!

ROZDZIAŁ VI CECORA

W dniu 26 sierpnia 1620 roku pod Czemiowcami pojawił się silny czambuł tatarski. Z odległego o 16 kilometrów obozu polskiego wyruszył hetman polny. Ze sobą wiódł wszystkie chorągwie pancerne i połowę husarskich. Tatarzy, gdy tylko dowiedzieli się o nadciągającej jeździe, wycofali się za mołdawską granicę. Do bitwy nie doszło. Koniecpolski zawrócił więc do obozu pod Sledziówką. Tam tymczasem przygotowywano się do wymarszu na południe. Armia polska liczyła 7 tys. ludzi. W tej liczbie znalazło się 1380 piechoty i 5450 jazdy'. Jazdę i piechotę wspierało 16 działek i kilkanaście hakownic. Artyleria nie przedstawiała zatem ogromnej siły i nadawała się właściwie tylko do ostrzału atakujących Tatarów, nieodpornych na ogień dział i muszkietów; o zdobywaniu twierdz nie można było nawet myśleć. Armię podzielono na pięć pułków. Dwa znalazły się odpowiednio pod dowództwem hetmanów wielkiego i polnego. Kolejnymi dowodzili M. Struś, ks. S. Korecki, W. Kalinowski. Ponadto Teofil Szemberg, autor relacji 1

R. M a j e w s k i , op. eit. 142-144.

z bitwy cecorskiej, odpowiadał za artylerię. Trzebuchowski prowadził piechotę. Wśród wyższych dowódców znalazł się też J. Odrzywolski 2 . Wyznaczenie na dowódców pułków Strusia, Koreckiego i Kalinowskiego, czyli ludzi nieżyczliwych hetmanowi wielkiemu, wynikało ze struktury zgromadzonej w obozie armii. Aż 3600 żołnierzy było na prywatnym żołdzie magnatów, stąd hetmańska władza nad nimi była uzależniona od widzimisię ich właścicieli. R. Majewski pisze, że nominacje na dowódców pułków były spowodowane uzyskaniem ich zgody na wkroczenie do Mołdawii 3 . Decyzję przekroczenia mołdawskiej granicy podjął hetman wielki. Owszem, na zwołanej na 15 lipca, zatem ponad miesiąc wcześniej od opisywanych wydarzeń, naradzie senatu król skłaniał się ku ofensywnej taktyce w zbliżającym się konflikcie. Radził nawet Żółkiewskiemu, by poszedł w mołdawskie kraje. Koniec końców jednak wybór pozostawił hetmanowi 4 . A hetman tymczasem rozważał wszystkie za i przeciw. Zastanawiano się czy nie zostać nad Dniestrem i tam, zatoczywszy obóz, czekać na Iskendera-paszę. W tym czasie Koniecpolski z jazdą miał ruszyć ku Benderom przeciw Turkom. Wreszcie zdecydował hetman, że trudna sytuacja hospodara mołdawskiego Grazzianiego, nad którym zawisło niebezpieczeństwo utraty tronu i zagrożenie twierdzy chocimskiej — to wystarczające powody do rozpoczęcia wyprawy. Na decyzje hetmana wpływ mieli również konsyliarze dworscy, którzy obawiali się, że po pokonaniu Grazzianiego Iskender nie zdecyduje się na uderzenie na dobrze ufortyfikowany i przygotowany do obrony obóz, lecz zwróci się ku Węgrom 5 . Ostateczna decyzja zapadła na radzie wojennej 30 sierpnia. 2

Ibidem, s. 142. - Ibidem, s. 145. 4 J. B e s a l a . Stanisław Żółkiewski, s. 352. 5 P. P i a s e c k i , op.cit., a. 280.

Z początkiem września (3 IX) wojsko doszło do Dniestru. Rozpoczęła się dwudniowa przeprawa w okolicach Jarugi, niedaleko Buszy, a więc w miejscu dobrze znanym Żółkiewskiemu. Tutaj płytkie koryto rzeki było dogodne do przebycia w bród. Nie obyło się jednak bez kłopotów. Teofil Szemberg zanotował w swojej relacji: „[...] prochów było małe, i te furman brodu ominąwszy przewrócił i namoczył. Co było własną bożą przestrogą, na przyczynienie ich więcej, choć też i tych nie ubyło, bo się przerobiły znowu z pilnością" 6 . Kiedy już cała armia znalazła się po drugiej stronie Dniestru, ruszyła dalej i zatrzymała się po dwóch dniach (7 IX) niedaleko rzeki Kajnary. Kiedy tylko Grazziani dowiedział się o przekroczeniu granicy przez wojska polskie, wyjechał do Sasowego Rogu, gdzie kazał uwięzić czekających na niego wysłanników Iskendera, którzy mieli go pojmać i odstawić do Stambułu. Jednocześnie dał sygnał do rzezi ludności tureckiej w Jassach. Sam zaś ruszył na północ, lecz nie do obozu polskiego, a do Chocimia. Stamtąd zamierzał hospodar przedostać się na Węgry i do Rzeszy. Nie wiedział jednak, że załoga zamku chocimskiego poddała się hetmanowi. Na razie jednak zatrzymał się w Chocimiu i dopiero dwa stanowcze listy Żółkiewskiego zmusiły go do wizyty w hetmańskim obozie. Obecność hospodara u boku armii polskiej była jak najbardziej wskazana, głównie dlatego, że usprawiedliwiała polską interwencję. Przecież to w interesie Grazzianiego 7 Żółkiewski wkroczył do Mołdawii . T.

Szemberg,

Wołoch

i

o

i październiku przez w potrzebie

Relacja prawdziwa

potrzebie jego Teofila

o

z. pogaństwem Szemberga,

wejściu

wojska polskiego

w

1620

r.

sekretarza

we

króla jegomości,

tej obecnie byl i odwagą zdrowia ojczyźnie sluźyl,

spisana,

A. Bielowski (wyd.) Pisma S. Żółkiewskiego, Lwów 1861. s. 569. R. M a j e w s k i , op.cit., s. 160.

do

wrześniu który w:

Ponaglany hospodar stanął w obozie 7 września. Zamiast kilkunastotysięcznego oddziału przyprowadził 600 ludzi i kilku mołdawskich dostojników. Hetman powitał Grazzianiego życzliwie, nie chcąc psuć dobrej atmosfery, jaka panowała w wojsku. Następnego dnia zaproszono hospodara na naradę. I znów pojawiła się kwestia dalszego postępowania. Grazziani, który widząc chętne do boju chorągwie polskie, znów uwierzył w zwycięstwo, radził uderzyć na znajdującą się pod Tehinią za Benderami nieliczną armię turecką. Apelował przy tym 0 pośpiech, przestrzegając przed znajdującymi się za Dniestrem posiłkami tatarskimi Kantymira-mirzy i Dewleta Gereja. Następnie, zdaniem hospodara, należało dojść do przepraw na Dunaju, zająć je i utrzymać. W ten sposób rysowały się widoki na zajęcie nie tylko Mołdawii, ale i Wołoszczyzny. Hetman jednak nie miał zamiaru korzystać z rad niepewnego sojusznika. W rezultacie zdecydowano się na marsz ku Jassom i osadzenie w stolicy Grazzianiego. Następnie postanowiono zatrzymać się nad Prutem, w starym polskim obozie niedaleko Cecory, i tam czekać na nieprzyjaciela. Ta bierna taktyka miała wystarczyć zdaniem hetmana do osiągnięcia celów wyprawy, czyli podporządkowania Mołdawii interesom Rzeczypospolitej 1 uniknięcia wojny tureckiej. Tak oto doszliśmy w naszej opowieści do momentu decydującego o przebiegu kampanii. Autorzy dwóch najpopularniejszych biografii Stanisława Żółkiewskiego, wielokrotnie tu cytowani L. Podhorodecki i J. Besala, zgoła odmiennie patrzą na problem podjętych decyzji. Pierwszy z autorów decyzję Żółkiewskiego uważa za słuszną. Argumentuje, że Iskender mógł unikać konfrontacji z hetmanem i cofając się, wciągać go w stepy. To zaś groziło odcięciem armii polskiej od zaplecza i okrążeniem jej

przez Tatarów 8 . Podobnie sądzi W. Majewski, pisząc: „Operacyjnie wyprawa była dobrze pomyślana [...], stopień ryzyka nie przekraczał miary rozsądku" 9 . Besala tymczasem zarzuca Żółkiewskiemu, że nie wykorzystał zaskoczenia, które było jego atutem na początku kampanii. Zbagatelizował również przewagę liczebną, jaką miał nad przeciwnikiem, i niezwykle ważne animozje między Kantymirem-mirzą i Dewlet Gerejem'". Również J. Teodorczyk nie wini hetmana wielkiego za sposób przeprowadzenia kampanii. Przychyla się natomiast do zdania, że zdobycie Kilii i Tehinii armią liczącą 8-10 tys. żołnierzy i dysponującą słabą artylerią nie było możliwe". W zaistniałych warunkach, przy słabym liczebnie wojsku, marsz nad Prut i zatrzymanie się w obozie pod Cecora było jedynym rozsądnym wyjściem. Przy tym spełniało cele wyprawy, ponieważ blokowało marsz wroga do Jass i paraliżowało zamiar detronizacji Grazzianiego. Zamiary hetmana spełzły na niczym przez wrogi stosunek Mołdawian do wojska polskiego. Okrążony i pozbawiony kontaktu z krajem, musiał hetman zacząć myśleć o próbie przebicia się do ojczyzny 12 . Nam, bogatszym o wiedzę o rezultatach jesiennej kampanii 1620 roku, słuszna się wydaje opinia J. Besali. Jednak aby możliwie obiektywnie ocenić decyzje hetmana, musimy cofnąć się do 8 września, czyli dnia narady. Racje hetmana decydującego się na defensywny charakter kampanii opierały się głównie na przeświadczeniu, a nawet pewności, że do walk między Rzeczpospolitą a Porta nie 8

L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 276. Polskie tradycje..., s. 269. '" J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 356. " J. T e o d o r c z y k , Jeszcze o Cecorze, w: „Kwartalnik Historyczny", 1972/4, s. 647. 12 Ibidem, s. 647. 9

dojdzie, a spór rozstrzygnie się dyplomatycznie 1 1 . Innymi słowy. Żółkiewski zamierzał powtórzyć sukces kanclerza Zamoyskiego 1 4 . Hetman wielki jednak, mimo że miał bogate doświadczenie jako dyplomata, ustępował swemu poprzednikowi w tej dziedzinie działalności publicznej. Wydaje się, że w całej kampanii zapomniał o jednej nader ważnej rzeczy, mianowicie, że sytuacja polityczna jest dynamiczna i zmienna. Sułtan i politycy Porty dobrze pamiętali układy wiedeńskie z 1613 roku, a zarazem i prohabsburską politykę polskiego monarchy. To porozumienie, wymierzone bądź co bądź w imperium osmańskie, o czym niejednokrotnie wspominano, diametralnie zmieniło relacje polsko-tureckie. To właśnie ono spowodowało, że analogie do roku 1595 były pozorne, a nawet nie było ich w ogóle. To samo miejsce bitwy nie mogło gwarantować sukcesu, o czym boleśnie się przekonano. Owszem, mogło mieć wpływ na morale wojska. Prawdą jest, że armia hetmana Żółkiewskiego była liczniejsza od tej sprzed 25 lat. Niestety, autorytet Żółkiewskiego nijak się miał do autorytetu Zamoyskiego — mówiąc wprost, był mizerny. To między innymi powodowało antagonizm dowódców poszczególnych pułków w stosunku do hetmana. To zaś z kolei podważało sprawne działanie hetmana, a zarazem całej armii, o czym przekonamy się z przebiegu bitwy. Trzeba również pamiętać, że dodatkowo sytuację komplikowała postawa armii hetmańskiej, głównie zaś prywatnych wojsk magnatów, w Mołdawii. Grabieże, rozboje, gwałty powtarzały się permanentnie, mimo nalegań, próśb i rozkazów hetmana i Grazzianiego. Takie zachowanie nie 13

Pisali o tym zarówno w biografiach hetmana Żółkiewskiego J. B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 357, jaki L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 274. D J . B e s a l a , Stanisław Żółkiewski, s. 356.

mogło zjednać Polakom sympatii. Dlatego też początkowy zapał Mołdawian do walki z Porta i nadzieje lepszej przyszłości szybko prysły. Zastąpiły je strach oraz obawa o własne życie i dobytek 13 . To wyjaśnia również, dlaczego hospodar zamiast obiecanych 15 000 żołnierzy, przywiódł ze sobą zaledwie sześćsetosobowy oddział. Na skutek takiego postępowania armia koronna, kurcząc się z każdym dniem — a to w wyniku dezercji, a to znów z powodu strat poniesionych w starciach z wrogiem — znalazła się osamotniona, odcięta od posiłków w nieprzyjacielskim kraju, wśród ludności zdeterminowanej bronić swoich dóbr. Tak przedstawiało się tło kampanii 1620 roku — tło, które nie mogło być fundamentem sukcesu i w konsekwencji się nim nie okazało. Czy odważne działania proponowane przez Grazzianiego byłyby lepszym rozwiązaniem — oczywiście nie wiadomo. Zdaje się jednak, że byłyby naturalnym następstwem decyzji o wojnie prewencyjnej, zmierzającej do zaskoczenia i rozbicia armii przeciwnika, a przynajmniej efektywnwego uniemożliwienia mu przeprowadzenia planowanej kampanii. Zdanie hospodara podzielał również Zygmunt III, który poniekąd żądał aktywności hetmana. Cóż, ewentualny zagon jazdy pod dowództwem młodego Koniecpolskiego mógł przynieść spodziewany sukces — oczywiście gdyby młodemu i niedoświadczonemu hetmanowi polnemu udało się zaskoczyć Iskendera 16 . Pobicie nielicznej, liczącej zaledwie 1000 żołnierzy armii, a przy odrobinie szczęścia pojmanie wezyra, postawiłoby pod znakiem zapytania interwencję Tatarów. Chytrzy ordyńcy, którzy w wyprawach liczyli głównie na bogate łupy i okup za jasyr, raczej nie 15

T. S z e m b e r g , op.tit., s. 570. Mogło to być nudne, gdyż jak pis/e L. P o d h o r o d e e k i . Stanisław Żółkiewski, s. 277. Iskender posiadał doskonały wywiad i nie był zaskoczony wkroczeniem Żółkiewskiego do Mołdawii. 16

ryzykowaliby spotkania ze straszną i podbudowaną moralnie nowym zwycięstwem jazdą polską. Zresztą, jak wyżej wspomniano, Dewlet Gerej i Kantymir-mirza nie darzyli się sympatią. Czy zatem pozbawiona wodza i zorganizowanej obrony Porta zgodziłaby się na polskie warunki? — tego nigdy się nie dowiemy, choć za takim rozwojem wypadków przemawia racja, że wówczas więcej argumentów podczas rozmów znalazłoby się po stronie Rzeczypospolitej. Jednak dopóki Żółkiewski i jego podkomendni byli przekonani o tym, że do bitwy nie dojdzie, dopóty o żadnych ofensywnych działaniach nie mogło być mowy. Decyzja hetmańska nie spodobała się nadspodziewanie agresywnemu Grazzianiemu i królowi Zygmuntowi III, który listownie ponaglał Żółkiewskiego do aktywnych działań17. Tymczasem 12 września hetman Żółkiewski doprowadził armię do obozu cecorskiego. Naprzeciw wioski lewy brzeg Prutu wznosił się ponad 100 m nad poziom rzeki, tworząc rozległy taras, spadający delikatnie ku wzgórzom Kodra i oddalonemu ok. 3 km na wschód lasowi. Na wprost obozu, mniej więcej w połowie tarasu, rozciągał się niewielki jar 1 8 ; za nim, już pod samym lasem, płynął strumień, który za wioską Wal Marę zakręcał pod kątem prostym ku Prutowi. Rzeka otaczała obóz z trzech stron, czyniąc wolnym przystęp do niego tylko od wschodu. Tam też przed laty kazał Zamoyski wznieść wał obronny, umocniony trzynastoma bastionami oddalonymi od siebie 17

„Na tym należy, jako do nas Hospodar pisze, aby wojsko pogańskie, które jest przy Skinder-baszy, prędkością, na której wszystko zawisło, było zniesione..., List z 17 IX 1620 r., B. Kórn., nr 330, s. , 317; cyt. za: R. M a j e w s k i , op.cit., s. 164. 18 Teodorczyk twierdzi, że rów został wykopany przez Turków pod osłoną jazdy już podczas bitwy, dlatego Polacy wcześniej go nie zauważyli, J. T e o d o r c z y k , op.cit., s. 648.

o 100 m, tj. o tyle, ile wynosił zasięg skutecznego strzału z muszkietu. Gdzieś między nimi znalazły się również cztery bramy, przez które wyprowadzano wojsko do kontrataków. Wał miał kształt wygiętego ku przedpolu łuku. Taki sposób usypania fortyfikacji ograniczał pole manewru przeciwnika, a artylerii polskiej dawał możliwość ostrzału większej przestrzeni 19 . Kiedy chorągwie koronne wkroczyły na majdan obozu we wrześniu 1620 roku, fortyfikacje wymagały wzmocnienia. Jednak nie zabrano się do tych czynności natychmiast. Dopiero 14 września rozpoczęto prace. Kierował nimi T. Szemberg. Robota szła pomału — wojsko niechętnie chwytało za łopaty i rydle. Po raz kolejny pokazało się, jak szwankowała dyscyplina; jak napisał Szemberg, pracowano „ladajaco" 20 . W rezultacie, kiedy 17 września pod Cecora pojawił się nieprzyjaciel, fortyfikacje nie były jeszcze ukończone. Nie zadbano o przeprawę przez Prut, o czym nie zapomniał niegdyś Zamoyski, ani tym bardziej o zabezpieczenie drugiego brzegu. Nie wysłano również wojska do pobliskiej wsi Wal Marę i na okoliczne wzgórza, co nakazywała logika działań obronnych. Takie postępowanie można wytłumaczyć jedynie kompletnym rozkładem dyscypliny lub szczerym przeświadczeniem o ograniczeniu działań nieprzyjaciela do układów. Podczas marszu przez Mołdawię w szeregi hetmańskiej armii wstępowały nowe chorągwie. Jeszcze 9 września zjawił się Stefan Chmielecki na czele 800 ludzi. Po dwóch dniach zameldował się Walenty Rogawski z 12 chorągwiami lisowczyków oraz jeszcze kilka oddziałów polskich i mołdawskich 21 . W sumie liczba wojsk hetmańskich wzrosła ostatecznie do około 10 000. W tym znalazło się 2500 husarzy, 2600 jazdy kozackiej, 3000 piechoty i 1000 " Ibidem, s. 648. " T. S z e n i b e r g, op.cit., s. 571. 21 R. M a j e w s k i , op.cit., s. 169.

2

Mołdawian. Wałów strzegło 16-20 armat i kilkanaście hakownic 22 . Tymczasem hetman pracował nad pozyskaniem nowych sojuszników i rozbiciem jedności w armii nieprzyjaciela. Listy trafiły do hospodara wołoskiego Gabriela Mohyły. który zerwał związki z Turcją, próbując wzniecić powstanie. Zryw okazał się jednak nieudany i Mohyła musiał poszukać sobie schronienia za granicą. Znalazł je w Siedmiogrodzie. Także i Bethlen Gabor, książę siedmiogrodzki, otrzymał list od Żółkiewskiego, w którym hetman próbował skłonić Gabora do poparcia polskiego przedsięwzięcia w Mołdawii. Słał Żółkiewski również listy do chana. Celem tej korespondencji było zniechęcenie Tatarów do udzielenia poparcia Iskenderowi. To jednak się nie udało 2 3 . Zatem nieniepokojony potyczkami z armią koronną wezyr spokojnie gromadził wokół siebie wojsko. Jusuf-pasza, bejlerbej Rumelii, Chosyr-pasza. namiestnik Widynia w Bułgarii, i Mehmed Teijaki przyprowadzili oddziały pięciu pogranicznych sandżaków. Przybył też Kantymir-mirza z Tatarami budziackimi, a 15 września pojawił się Dewlet Gerej z Ordą Krymską. Wreszcie stał wezyr na czele armii, którą mógł poprowadzić na czekającego pod Cecora przeciwnika. Szło z nim około 6000 Turków i Mołdawian, blisko 8000 Tatarów krymskich i 5000 dobrudzkich 2 4 . Z tą liczbą nie zgadza się jednak R. Majewski, według którego armia turecko-tatarska liczyła 10-13 tys. ludzi 25 . Pięć dni (13-17) siedzieli bezczynnie Polacy za wałami obozu. 17 września pojawiły się wiadomości o zbliżającym się nieprzyjacielu. Przyniósł je Żółkiewskiemu Grazziani, zapewniając, że wojska przeciwnika nie przekraczają 22

L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Żółkiewski, s. 276. Ibidem, s. 277. -" Ibidem, s. 277. B R . M a j e w s k i , op.cit., s. 180. 23

10 0002