158 52 23MB
Polish Pages 461 Year 1912
Digitized by the Internet Archive in
2011 with funding from University of Toronto
http://www.archive.org/details/uniapowielitewskOOweys
i
JÓZEF WEYSSENHOFF C6
UNIA POWIE
LITEWSKA
WARSZAWA NAKAD GEBETHNERA WOLFFA KRAKÓW - G. GEBETHNER SPÓKA I
I
1910
f°G
ust L/a
KRAKÓW — DRUK W.
L.
ANCZYCA
I
SPÓKI.
I.
Na
tapczanie
czywaa posta
wagonu
drugiej
klasy spo-
mska niepospolita, jak zwyk chrapa
chrapic czowiek
równo i silnie, w wieku dojrzaym, dobrej tuszy i spokojnego sumienia. Pocig ju od pewnego czasu przy peronie wielkiej stacyi. Dwaj inni podróni, którzy tu dopiero wsiedli, spogliali na picego z zakopotaniem, jako na ;ta
przedmiot, podlegajcy usuniciu. rzek jeden do Budzi jego trzeba wszak miejsca dla nas niema. drugiego
—
—
—
—
A ju
trzeba bdzie...
Zgoda obu zda wywoaa jednak tymczasem tylko cichy namys, niedojrzay projekt czynu.
Wtem odezwa si podwakro dzwon
sy-
gnaowy.
— Moe on tu wysiada? — A moe by... i
Wreszcie pierwszy
z
cydowa si pocign UNIA.
rozmawiajcych zdepicego za rkaw. 1
-
2
-
m
Zerwa si z tapczanu krewki, wawy pomimo rozrzedzonych na gowie wosów i
pooranej
—
Co
ju
nieco twarzy.
Biaystok? Wilno, panie. Zaraz pojedziem dalej. Tam do licha! popiesznie ogarnia si Rozbudzony i zbiera manatki, gdy zajcza trzeci dzwonek. pozwoleniem, dobrodzieje moi! Otworzy okno, »zrobi pieko«, sfuka konduktora, go nie obudzi, zatrzyma pocig z impetem najprzód swe rzeczy, i wyrzuci potem siebie samego. Jeeli pozostali w wagonie podróni brali kiedy w Warszawie udzia w jakim wiecu/ lub chocia powierzchownie obeznani byli z ikonografi naszej wyszej polityki, poznali niechybnie w energicznym pasaerze pana
—
takiego?..
—
j
—a
e
Apolinarego Budzisza. Niezmordowany dziaacz, zdawszy na przyjació akcy prawodawcz w Dumie, a na innych ork, coraz bardziej kamienist, na niwie pracy kulturalnej w Królestwie, zapranie swe wiato i si midzy dalszych
gn
braci.
—
Wili — mawia tajemniczo, gdy obrady w rónych komitetach zaczynay trci prón dyalektyk z powodu pitrzcych si przeszkód zewntrznych i
Pojad nad Niemen
wewntrznych.
i
—
.
a
—
—
3
Pojad nad Niemen
i
Wili!
—
odgra-
krnbrne ywioy w stronnictwie aczy si burzy przeciwko jego powadze. I pewnego sierpniowego poranka — pojesi, gdy
ha.
Jakie
mia
—
plany?
nie
wiedzia nikt
lokadnie, nawet ona jego Tekla. Niosy go pewnoci pragnienia pomienne i czyste, )rogram za dziaania mia sobie wyrobi v cigu akcyi, by bowiem w polityce empiykiem. Wilno pamita, jak przez sen, z dwóch lawnych, krótkich w niem pobytów. Dzisiaj niasto w ydao mu si równie cichem. jednak veselszem. Powiew liberalny odwiey poyietrze, oywi twarze, rozwiza usta, pozotawi lad widomy choby na szyldach skle>ó\v, przemalowanych na dwujzyczne. A gdy s
T
gow
vonica zwolni szybko i odkry pod ukiem Ostrej bramy, Budzisz wdzicznie z wrói oczy ku wielkiemu otarzowi Litw} Chwaa Ci, Panno Niebieska! Uciszona ulica pielgrzymów, przez któr roga wypada kademu gociowi do Wilna, r
:
—
amyka mu
usta
i
pochyla
gow,
przejmuje
uszanowaniem dla piknego miasta. tumne modlitwy pokole rozgrzay to miejdrazu
ce do atmosfery
drowieniem
cudu,
szemrz cigiem
po-
zawisy srebrnemi roplami wotów okoo Wizerunku, patrzcego anielskiem,
litociwie na ulic.
Tylko jasny front ko1*
—
4
—
cioa, posunity ku miastu, graniczcy z zasmuconymi murami, zdaje si nosi na oknach swych, bramowanych czarnym marmurem.
aob
Czu cznie
to
wszystko Budzisz przez autenty-
polsk skór,
ale,
e
by czowiekiem
czynu, a nie lirykiem, krótkiem tylko »Zdro-
wa
Marya« wyrazi swe wzruszenie. chwili gdy rka przykada si po raz pierwszy do zamierzonego dziea, uczuwa zwy-
W
,
zniechcajcy chód rzeczywistoci, sprzecznej lub nierównej z pragnieniami. Pan Apolinary roi ju od miesica o szerokich, mów-
kle
nico wy eh, piorunujcych dziaaniach na Litwie;
ni moe
nawet o
czem podobnem w
wa-
obojtne Wilno, straci animusz, zwaszcza gdy si dowiedzia zaraz w hotelu, niema w miecie najpogonie. Ale, ujrzawszy ciche
i
e
trzebniejszych
mu
osób.
Jak tu
dziaa na
nieznanym gruncie? jak pokaza, kim si jest?.. Pogrony w tych wtpliwociach, uda si tymczasem na posiek do restauracyi Narur
szewicza.
Bya
godzina pita popoudniu, pora midzy obiadem a wieczerz, jednak w sali zasta Budzisz kilka osób. Od jednego stou, zastawionego butelkami, zerwa si mocno zaczerwieniony jegomo i rzuci si w objcia pana Apolinarego. By to pan Tytus Pasterkowski, niedoszy kandydat do pierwszej Dumy,
— —
5
-
publicysta z Korony, czynny obecnie na misyi Wilnie. Budzisz odda ucisk, gdy
literat
i
w
zna dobrze Pasterkowskiego
i
nalea do
je-
nim obozu, lecz pomyla in petto, e wolaby na pierwsz rozmow w Wilnie spotka kogo innego. Pasterkowski, cho zacny, drani go oddawna pewn cech swej powierzchownoci: by do niego troch podobny. Budzisz za, cho ju od paru lat gruntownie zdemokratyzowany, wola nie by podobny do Pasterkowskiego. Ten ostatni, przeciwnie, z równolegoci swej kandydatury poselskiej, z niejakiego podobiestwa z Budziszem zdawa si wyciga chlub i nadmiernie serdeczn komityw. Na dobitk by dzisiaj widnego
z
m
docznie podchmielony. Ale nie byo rady:
Budzisz usiad przy stole obok Pasterkowskiego i zapozna si z jego towarzyszem, panem Fedkowiczem. Apolinary Budzisz! mówi to imi! przedstawia haaliwie Pasterkowski. Lita-
—
wor Fedkowicz, skiej
do
ksi
—
pomysowoci
litew-
!
Chuda, nadmiernie gitka posta Fedkowicza, twarz jakby zawiedziona przez burzliwe ycie, a jednak ywa i przebiega w czarnych oczach, wyday si panu Apolinaremu godnemi bliszego przestudyowania. Gzy dawno w Wilnie? zagadn Fedkowicz sodko.
—
—
-
6
-
—
Zaledwie wysiadem z wagonu. szedem co zje, bo przespaem
ca
razem
—
z
Przy-
podró
por obiadow.
Szlachetne zdrowie!
Pasterkowskiemu
wyda si
wykrzyknik stosunku do osoby
Litwina zbyt poufaym w dygnitarza z Korony. Praca, panie Litaworze, praca! My tak zawsze: pracujemy dniem i noc. Nie dziw, kolega Budzisz skorzysta z rzadkiej okazyi wytchnienia. Pewno po jakiej nocnej sesyi w komitecie? co, panie Apolinary? Niema si czem chwali, panie Tytusie. Wstrzemiliwo gocia rzucia pewien chód na kwitnc przy tym stole wysok temperatur przyjani. Pan Apolinary zamówi par potraw, a dwaj wspóbiesiadnicy przy-
—
e
—
pocigajc wina ze odezwa si innym tonem cichli,
szczc
—
Wkrótce Pasterkowski, marszklanek.
mylce A
brwi tajemniczo: paragraf szedziesity
walicie? Szedziesity?., pozosta.
—
zmodyfiko-
Wyborn
tu
daj saatk ledziow. Pan Tytus sapn troch niecierpliwie zwróci si do Fedkowicza, który tymczasem, cignc namitnie dym z papierosa, nie-' winnem, ale badawczem spojrzeniem raz po i
raz
spoglda na nowo przybyego. — Wic, panie Litaworze, moemy ko-
-
-
7
czy rozmow, zanim si Palnij nam pan studyum o nie,
nasz
go
litewskiej
posili.
bawe-
tak jak to pan umiesz: cyfry, wyniki
i
za-
Zainteresuj si firmy nasze z Królestwa, kapitay popyn a ja dodam wstp |o znaczeniu baweny ze stanowiska wszech-
chta!
,
Zgoda? Studyum ju
polskiego.
—
mam
gotowe, wynalazki
Trzeba mi tylko naradzi si Eustachym Chmar o sposobie lansowania ikcyi. Ja jemu wierz, bo on ma szczliw patentowane.
— pen
kiesze — doda Pasterkowski. kiesze pena, rka szczDlatego I
—
e
i
iliwa.
Wymienione nazwisko obudzio [zisza,
który
mia wanie
uwag
Buzamiar porozumie-
tym tuzem litewskim, znajomym mu |u z paru gocinnych wystpów w Warszawie. — Gzy nie wiedz panowie, gdzie si znajlu je obecnie pan Chmara? — Bóg jego wie, panie askawy — odpoiedzia Fedkowicz. — Moe w Petersburgu, |ioe u siebie w Rarogach. Ale do mnie on lia
si
iraz
z
napisze,
|ez siebie
—
y
albo nie
i
zjawi si;
my
tygodnia
moemy.
Pan dobrodziej zna dobrze Eustachego
|hmar?
—
Apaniemój! Kuzyn
przecie:
prababka
Fedkowiczówna
i
przez
Od modoci yjemy Pana Apolinarego
przeja
-
8
z
on
take
sob, jak
pociotek!
bracia.
wiadomo
widocznie szacunkiem dla Fedkowicza. Zwróci] ta
si do niego poufniej: Chmara zawsze tu u was rej wodzi? coT — Wiadomo: kolos Rodyjski! Jedn noga
—
oparty o Petersburg, drug o nasz Litw A nogi obie z bronzu, panie askawy. eby t nog z Petersburga przeniós] tak do Warszawy... wtrci Budzisz. Jak zaczniecie rozstawia nogi Chmar po karcie geograficznej, bdzie ich mia wkrótc< cztery zawoa Pasterko wski i rozmia si< niepomiernie ze swego dowcipu.
—
—
—
—
Pan Apolinary
nie
chcia si
wdawa w
dy-
skusye polityczne z nieznajomym Fedkowiczem i z nazbyt znanym Pasterko wskim; spro-
wadzi wic rozmow na
j
grunt,
na którym
zasta:
—
Przeszkodziem panom
—
Niema
w
jakiej naradzie ekonomicznej... zdaje si, o bawenie'.
ju baweny,
sko-litewski len! Tytus.
—
tewskiej
Obecny
—
gada
tu
jest tylko len, pol
coraz
ksi
wypdzi bawen
goniej
pai
pomysowoci z
lin
rynków euro
pejskich.
—
Istotnie,
panie askawy, len
moe
]
za-|
bardzo korzystnie bawen we wszystkich jej zastosowaniach. Ja ju wyrabiam ze!
stpi
!
_
9
—
nu nie tylko najtasze tkaniny, i
ale
i
wat,
len strzelniczy.
—
lnu
Uwaasz, panie Apolinary? proch
wymyli! — A trzeba
jeszcze
e
zanotowa,
ze
przy
obróbce lnu odpadaj do padziebo nasz wociarza i paku najlepsze czci, ma zbyt grube narzdzia i sposoby oddzisiejszej
nin
wókna. Odpadki zawieraj najcenniejszy materya przdzalniany — Prosz, prosz... — dziwi si pan Apodzielania
którego natura cigna do produktów, jak ryb do wody.
linary,
roli
i
jej
naleytemu Ale Pasterkowski przeszkadza rozwiniciu teoryi Fedkowicza: masz Tak, tak, panie Apolinary. Nie To jest pojcia, co on tu ju powymyla.
—
nasz
Newton
winitko
—
i
Eddison.
co?
W
A wyglda,
jak nie-
twoje rce, panie Apo-
linary!
sw
szklank
Budzisz z pocztku postawi od dnem do góry na znak wstrzemiliwoci naleganiach sprónapoju, ale po uporczywych
e
dobre, i pi. wina, pozna, Jak to byo, panie Litaworze, z bajeczne! bez toku? Cha, cha, cha zwróci si Czy dasz pan wiar zachcony Fedkowicz do Budzisza
bowa
—
—
t pras
—
— e
wy-
bez toku, graem na harmonijce? O tak
nalazem pras hydrauliczn kiedy raz
znowu
:
-
10
-
Zoy
serwet w ksztat, naladujcy m szek rcznej harmonijki zacz wyka< teory mechaniczn zdumiewajc. Pan Aj i
spoglda to na serwet, to na pre genta z rosncym podziwem: — No dobrze, ale zawsze tok... — Niema toku, fala wody cinie na fa Pasterkowski trzs si od miechu:
linary
—
Fala fal, bawan bawana... cha, cha, c Budzisz zawoa niecierpliwie A daje pokój, panie Tytusie! Zach wuj my si powanie. Zatem toku, mówi
—
pan, niema wcale?
Wykad cie
do
sali
szcych si
zosta przerwany przez wtargni czterech modych mczyzn, n
w dugich surduta* w czapkach. Piej midzy nimi wodzi ksic mody okazay, odmienny od towarzystv tylko brakiem wsów rozpit od góry dou sutann. Skupili si przy bufecie prz< szeregiem kieliszków, nalanych prost wódk ujli kady za swój z t namaszczon p oryginalnie,
T
i
i
i
(
i
wagq, która cechuje pijcego chopa. Ant swej katu, brolis!
—
—
Swej kas!
Dwiki
*)
dalszej
toci kocówek *)
— —
na
rozmowy, as, is
Na zdrowie, bracie! Zdrów (bdl)
i
os,
z
wielk ob
przypomnia
11
—
nu Apolinaremu zamierzch jego, gimnaalna grek. A to co, dobrodzieju mój, Grecy jacy? — Ten znowu paradny! mia si Pa-
—
—
—
erkowski coraz bardziej bracia
zecie!
Litwini pijany Litwomani niech ich drzwi ,
isn!
stojcych przy bufecie musia co sysze, bo par ponurych spojrze strzeo stamtd ku stoowi, gdzie siedzieli nasi iesiadnicy. Zwaszcza mody ksidz wychyw stron Pasterko wskiego twarz okrg okrgemi oczyma, która wród zwichrzo-
Kto
ze
ych kudów patrzya, jak ranego w sobie do skoku.
Fedkowicz
zada
gowa
rachunku
rysia, ze-
zacz
poiesznie paci. Pasterko wski protestowa, aley si jeszcze od niego butelka »rewanowa«. Budzisz skania si te ku wyjciu, i
e
hocia go ncio nowe zupenie widowisko unarodowiony eh « Litwinów. Ci
zym
za i
zajli teraz miejsca przy stole bli-
nie
przestawali
rozprawia midzy
oba po litewsku. -
—
piewny jzyk — rzek pan Apolinary. A niczego sobie — zgadza si Fed-
owicz.
Ale Pasterkowski coraz bardziej wojowni-
cz przybiera postaw, co niepokoio gów-
— nie
towarzyszów
—
12
z jego,
za
nie
z
przeciw
nego obozu.
Tymczasem okazao si, e sucy w rc stauracyi nie rozumia po litewsku, gdy ni róne dania, wyraone w tym jzyku, oc powiada tylko min usun bezradn. Wted ksidz odezwa si do sucego: — Ga wariat wam, dajtie kartu win. Tu pan Apolinary da stanowcze hasd i
opuszczenia restauracyi.
Gdy ju
na powietrzu, Budzisz przyi pozie oratorskiej, pragnc swe uwagi zakomunikowa garstce Polaków. Powiód oczyma po audytoryum. Ale powiew wil czorny zdj oburzenie z rumianej twarzJ Pasterkowskiego i rozmarzy chude, byli
stan w
mylne
prze-J
oblicze
Fedkowicza.
zbywszy si nagle
troski
Pan Tytus, poo sprawy publiczne
zapragn lejszych zadowole
i
namawia
n;
przechadzk do zakadu Szumana, gdzie obe cnie roj si pod drzewami miejscowe i za graniczne piknoci, zanim nastpi przedsta
e
wienie wieczorne. Dodawa, zna niejedn! »bestyjk«. Fedkowicz, niewinnie i
dyskretnie,'
podziela zdanie Pasterkowskiego. Ale Budzisz, cho z natury ciekawy studyów obyczajowych, dzisiaj stanowczo odmówi: ywi w sercu, oprócz powagi swej tajemniczej misyi, nieufno do towarzyszów. Demokratycznej solidarnoci nie naley posuwa do pospo-
a
-
13
e
pan Te pobudki sprawiy, samotny powróci do swego po-
rwania si. lolinary Iju
w
hotelu.
reasumujc pierwsze swe wraenia jtwy, doszed do pewnego niesmaku. — Miasto po wierzchu »niczego sobie«, Tutaj,
mówi, dobrodzieju mój. Pierwszy Liktórego spotkaem, take »niczego«. |in, gadki. Tylko nie nas z Korony ik i na len strzelniczy na pras bez toku! ikicli to my mamy lepszych pod Kaliszem... horrendum! ju ta kompania Litwinów skawym, czy gsto takie kupy chodz po pju? Spojrza przez okno na ulic z niejak >aw. Ale waciwie chcia si tylko przeten
r
do
i
—
sia, czy sklepy jeszcze otwarte. Gdy stwierotwarte, :i, nawet ruch si wzmaga
e
e
zy zapalonych latarniach, wyszed powtórle na miasto, aeby, skoro do ludzi nie mia
innych przyjació w gaz|ch i broszurach miejscowych. Szed wic *zez ulic Wielk do ksigarni Zawadzkiego. Po drodze lustrowa sklepy, niezbyt wy|awne, jednak zasobne i rozmaite. Na proich niektórych, staroytnym wschodnim obykajem, kupcy zapraszali do wntrza. Byli to jydzi, mówicy po rosyjsku. Po przypatrzeiu si jednak Budziszowi odzywali si zaraz
czci, odnale
lo
polsku, a nawet z
tytuem
» janie
panie«.
Nie
mógbym
— myla
gnio
—
14 tu
zachowa swego
incJ
pan Apolinary. Szed dalej wolno, nie ulegajc zaprosz, niom, ale baczny czynic przegld domów twarzy przechodniów,
i
owic w
uszy
uamki
rozmów. Zwajca si coraz ulica prowadzia stopniowo do serca miasta, bliwoci poufniejszych.
Domy
do jego osonierównego typu
wieku, kamieniczki przypadkowym gustem stawiane i ozdobione, obok wysokich, wszech-i europejskich pude mieszkalnych; gdzieniegdzie mur kocielny lub klasztorny i
cigo zabudowa, zauek wpada
m
to
gdzie
w
podwórze,
wiato
przerywa
amie
lini ulicy; to
znów
jakie zagbienie mroczne ni
to
jednej mtnej latarni poyska tajemniczo na morach lepych, barwionyeh staroytn pleni, na bruku gruboziarnistym ubitym ywioowo przez stopy ludzkie i koa
wozów.
Budzisz to wszystko zna, cho nie pamita ani planu miasta, ani twarzy murów wszystko byo pokrewne z jego rodzinnemi wspomnieniami. Tu, gdzie pstrokate pospólstwo kamienic, zwarte do szeregu, okazuje
mizerne bogactwa sklepów blade oczy okien niby boczna ulica Warszawy. Tam, i
gdzie
mur
powaniejszy duma o przeszoci, niby Kraków, Lublin... I
i
przejcie; publiczne,';
zapachy zwyke, przyrodzone poznawa
i
;
—
15
—
rozróniajc lepsze wonie sklew piekarskich, owocowych, winnych, konnych, bawatnych od zaduchu cieków agniedonych brudów ydowskich. - Jakto u nas — parska nosem pan Apon
Apolinary,
gono, jednak
rezygnacy. Tylko malekie, do jazdy wygodnej wcale przydatne »droki« petersburskiego modelu
ary
z
zyskay uznania Budzisza, ani dziki ubiór aniców, ani ich woania: »Bieregi!« Ale z ust parzystych przechodniów pya najczciej prastara mowa rodzinna, przeta jak melodyjn luboci, osobliwa, lecz lachetna. Mieszkaniec tutejszy nie pcha si e
sw
chodniku, odty godnoci, ed skromnie, ustpujc z drogi kobietom starcom, niós w caej swej postaci wiaiprzód po
;ctwo natury, zamknitej
w
sobie, delikatnej
wraliwej. Pan Apolinary, instynktowo polawszy, ani imponuje tumowi, ani go
e
>yt
zaciekawia,
przymi te zwyk, wyma-
ijc hodu okazao
swej postaci, wymispotykanych krajowców uprzejmie, z przylylnym póumiechem. tern usposobieniu wszed do ksigarni iwadzkiego, gdzie go ogarna odrazu goinna, intelektualna atmosfera najstarszej istniejcych polskich firm wydawniczych.
W
II.
Trzeba
panie Apolinary, rzdek. Liczymy na pana.
zrobi po-
tu,
Pasterkowski nie opuszcza prnw fcia Korony, podsuwa mu coraz to nowe pisma osoby do poarcia. Ale Budzisz nic dobywa jeszcze miecza z pochwy z niezwyz
i
k wstrzemiliwoci odpowiada
i
na zachi
Pasterkowskiego. -
nie
Nie, panie Tytusie. Interwiewu ze
bdziesz drukowa, artykuu
dam
teraz
w
cznie jeszcze
—
Co
tu
j
mode
Czytaem
litewskiej.
tez nie
Niedostate-
poznaem.
poznawa?
Litwinów do
—
kwestyi
wam
mn
i
j
Do przeczyta
generacvi
róne
inne.
»dos
!«
Co do jzvka—
niech go sobie uprawiaj. To kademu wolno. A niech tam. Ale oni nam na karki
—
wsiadaj, panie Apolinary! to
tu z
eby
im wierzy,
caa nasza piciowiekowa kultura za nic bya, trzeba odkopa ich pogask kultur XIV. wieku.
— Mog
sobie
—
17
kopa, panie
Tytusie.
Nic
znajda proc/ stchli/ny. () ja wiem. Tylko, te oni nie polestaj na kopaniu, chc bony wazyatl im zawadza Ten mówi, te Mickiewicz nie • Polakiem, tylko Litwinem, tamten jol 8
'i
l
Md po wypiera ta to, heroi dudkom chyba prawic takir lsku oni wciJ A co iiu si da odp izyel soje. Mas/ pan tu now broazu Mickiewic/a
Litwin
sic
upartw panie
T\tusu-,
ra/
gd]
co pole/ic... Ale w co lezie
— —
No. oczywicie*. iBajkic, pik om m6(lamv sobie I nimi rad Wobec Paaterkowakiego Bodzisi nadrabia jednak sam pOZOalawa, popada' lina; gdj przykr zadum. Cznl w sobie powoanie wiedz iLitwomanami o walki •
/.
ak
do nich. /wlas/c/a. te ich me nawet, te kompania. Okazao
WZi
sie
potyka.
i6b ikadaa r/yje/dnycb. W Wilnie gniedzio -u; podo tmkilku pr/.ewodcow nowego ruchu, ale
jadana w
no byo
reatauracyi,
do nich
pój
i
wy/wa
ich
po
kol.
p patryotycznj pojedynek; trud. bo drukowali przewanie po liozamie ramach iWycb u>ywali l i
ia
ewsku
i
e/yka.
lawa
i
i.
i.
Pozostawaa panu Apolin;iremu bibu, drukowan po polaku, k'
1 tymczasem
rykal ze
strtem, wstrtem,
/ z
,du
:
J
forrJ
treci Zdaje "" SIC, /«" Oni umylnie lak obrzydliwie pisz po polsku, ab\ /ohv.|/r „asa i
vk
()
stukn UC
-'
u
czoo pan Apo-
linary.
Rzeczywttrfe niektóre broszury artykuy, pisane zaledwie dla Polaka zrozumia*, poli
szczyzn, mogy podstpny. 1
W
by posdzone
zamiar
o taki
mnóstwo napotyka niespodzia-
treci
w
nek. Projekty
rodzaju tego, aby napis\ dawa nic po polsku, litewsku, podawali autorowie o nazwiskach czysto polskich, po których spodziewa byo mona innych zgoa Iradycyi dziaa. Ostrejbramie
I
i
Wiea
Habel. dobrodzieju mój.'.
akn powiadomie
objanie, wic przez Kustachym Chmar Potrzebowa te innych adjutantów. ni Pai
dewszystkiem spotkania sterkowski
poradzi sobie niezgorzej syn pana Jana Rokszycku Kazimierz, wybiera sic: na Litw dla studiowania lnu. Wysa depesz, donoszc Rokszyekiemu o spotkaniu specyalisty od lnu, Fedkowicza, otrzyma! odpowied, Kazimierz przyjedzie niebawem do Wilna. Mody to czowiek, nie polityk, ale gowa dobra; no raniej bdzie w zupenie swojem towarzystwie. -
i
tu
e
Pamita,
i
e
i
Tymczasem za gotowa si do
akcyi, urny-
,
I
—
19
M
bowiem pooiyc odczytu, B pomoai
_ tW t
.zcze Di« ba nawe!
wygosi o
który
Bumy, byo mu
pierw-
nie
pomienne po
^polinarj
l
mic, które od
M
r«»
.,,-*
,tv.
unii
odczytu nigd)
Regularnego
Polsk.
^an
tOtmnm Htwoms
'"
P*™ 1
';.
to-
rocsnicj Unii
Bdta
W
jes
rak
dugo czeka
zachodzi pilna potrzeba.
.a
Przygotowywa ;,l,
i
ki
sie
wic
broszurach
i
gorliwie.
Siedzia
tego dnia, na
powitalnem posado Apolinary ku drzwiom, ul retnie. Ale ns progu
wcale nie najom;
Oz,
tpoknan Budxfa
Tak
jest,
'
kun
_
do clonych,
„. prze* trud wieku, lecz
^polinare
wnionem
pi
wynurzaa
lania ,
kt.
spowiedzi! Kazimierz Rok
radosnem uczuciem
Z
nie
elka
idkowo oczyma-
— — tli
wy
—
20
Syn Franciazh olbr/\
bada
dalej
dobro
ni.
Pan Apoliii.n potwierdzi] znowu pata tracc swa przyrodzon fantazy \>-
prawdziwym
skarbnikiem
pamitek naszych, Hieronimie dobrodzieja! pamitek — Wiele ja tobie je
ka,
bracie Apolinary.
— a
to
jakich
—
Obaczyaz, gd}
—
Radbym
i
i/i«' s /
p
nie,
,J
" Wiazun.
dobrodzieja
ko
chany,
wiem
nie
22
tylko,
czy mi moje
zajcia
pozwol. — Toi bybj grzech, gdyby* nas aie odwiedzi. Zajcia masz tutaj? ak prawd Ma sic rozumie. I'! do w / wami porozumie na Litw, ab] nao radzi przyszoci. Czekam na p *ób i
i
w
Wilnie.
gow
Hieronim kiwn] agodnie odwróci obojtnie, jakby na EUak,
e
tywa si
dopy-
nie chce. Ale Apolinary intnic
w
dojrza
o
i
mod
1
centem niemal rodzicielskim przyjaciela
w aksamitne,
ncao*
i
krótko
wosy, podczas, gdy Ro
l
na
strzyone
*cb
y,
c
tebrane w jego siedzibie, tam jad, Ka/iu. [Przyjedcie panowie
— 1
le*J
w Wisznnachl
'a
odei wal
obaj
[ieronim.
Rokssycki odpowiedzia ceremonialnie pozn Poczytabym sobie sa
—
u
pask
—
I
siedzib
nas bez familici poznaj. panic askawy, obyczaj stary. rzeki Przyjmujemy zaproszenie obaj Kazimierz U) s> D spiesznie pan Apolinary.
TO pan
i
—
przyjaciela,
sam
przyjaciel
i
najlepsza
krew
nas/a.
wtpi, kochany Nazwisko /nam osob rad jestem pozna.
Ja nic i
ksig,
a
Po ustaleniu koneks\i. komityw] rów uroso wzajemne zadowolenie, [limie
mona
je
byo zauway
i
w
zamiaHiero
po krótkiem
pociganiu nosem nikych przebyskach usm radoniej Dwaj /as koroniai cha. i
stwierdzali,
e
losy
Ich
wypraw]
na
lat.
-
—
26
skupiaj si okoo osoby i siedzib) Hieronii Budzisza. cigu rozmowy coraz now
™;p jak, i-iki sic tu zrobi gowie,
W
w
£
ga/.uain. no nie twoja specyalnosc
icco natchnienia...
pokaza
;;
.
-
wdrowk.
zumiem. Ale z pouczajce, ze odbye odbywasz jeszcze
mn,
sk
m
C|
ro-
U ./>-
i
cl dla poznania ludzi, la naley, zwalczam kupuje, popycham, gdzie przynajmniej patrz «< U jeeli potrzeba; ty sta i 'przynajmniej
pana Apolinareg, skania gów w wtpliwoci, czy, milczc, czy mysi. zgol wuja, przed grzmic powaga o czem innem. wyjecha c godzin potem Rokszycki
^Kazimierz
pozostawi!
W
cho, bez poegnania. Nic z niego nie
-
wa
Budzisz.
bdzie
-
zawyrokc
XXIII.
Przyjecha,
stan w
karczmie,
da zna
do dworku ksidza Antoniego, otrzyma zaproszenie od Krystyny z usiln prob o poju wielkimi krokami od piech placu kocielnego przez gówn ulic, a raczej trakt, przerzynajcy Ponikszt. Droga bya rozmoczona po deszczu, drzewa przy niej rosiy jeszcze przy kadym powiewie natryskami roztoczonych w socu kropel. Kazimierz trzyma si jednak, dla ominicia bota, przy rowie, którego ciemna ziele wkraczaa tu owdzie na drog, skaka przez kaue lekko, czujc, jak go nogi nios same jakim dreszczem, przerobionym na si. Wchodzi do zapakanego niedawno miasteczka, jak ten promie soneczny, szczliwy, zdawa si go nie na sobie rozsiewa po umiechnitej i
poda
i
i
krainie.
Ju dosigna
brzegu parku.
Mówiono,
e
przy urodz?... Jeszcze kilkadziesit szybkich
—
-
398
kroków mocnych uderze serca... Icn maleki domek pod ogromnym baldachimem ozoconej zieleni — czy to tu?... Niewtplii
—
na progu stoi Ona! Kazimierz przeskoczy! raczej, ni przeszed mostek, obie rce Krystyny dugo je caowa w milczeniu. Pocigna go za sob nie do domu, lecz w poblie do parku, chocia drzewa ociekay jeszcze kroplami, szemrzc tajemniczo. Ptak jaki cieszy si gono wie
uj
z
koca
i
ulewy.
Objli si najprzód wzajemnie uksknio
nem spojrzeniem
i
stwierdzili,
ary, skupione
w
e
wygldaj
tómaczyy wicej, ni proste sowa wstpne. — Jeden tylko list otrzymaam. dobrze.
—
I
—
Niepodobiestwo!
ich oczach,
ja jeden.
Za pomoc szybkich sów, niby ciosów, rbali istniejce midzy nimi rzeczy niewiadome wtpliwe, jakby przedzierajc si przez gszcz ku sobie wzajemnie. Coraz wiksza jasno w nich wstpowaa, kojca magnetyczna. Byy jednak przedmioty rozmowy do poruszenia trudniejsze, nie tylko projekty na przyszo, Porzucili zaraz to dociekanie.
i
r
i
lecz
i
takich chwili,
Z
gupstwa niby... Od jednak drobiazgów zaley szczcie a czsto ycia ludzkiego.
drobiazgi aktualne,
i
serdecznem
zadowoleniem
dowiedzia
-
339
-
e
Krystyna nie pomylaa [o wproszeniu si do jakiego dworu lub paacu okolicznych znajomych, lecz obraa so|bie za mieszkanie t pustelni ksidza. Doskonale pani to wynalaza. Bo gdzieby
si
Kazimierz,
—
[zreszt
mona?
a pani szuka
winszuj,
e
W
Wiszunach zarczyny
A ju najserdeczniej do ksinej Zasawskiej. To
spokoju. nie
wysze towarzystwo !« Nie lubi pan ksinej?
dopiero
—
—
»
—
spojrzaa
Krystyna prosto w oczy Kazimierzowi. Nie cierpi; mog to pani wyzna bez
—
ogródki.
e
Powiedzia to tak szczerze naturalnie, Krystyn ponioso do wywietlenia wieci o epizodzie ogrodowym. — A tu o panu o ksinej plotki... i
a
kr
i
romantyczne. Kazimierz zdumia si, gdy nie pamita nawet, aby o ksinej Zasawskiej mówi! lub sysza po wyjedzie z Rarogów. Wie pani, to ju przechodzi wszel-
—
kie
e
wyobraenie. Ostatni raz
wybitn
dam w
ogrodzie
mówiem
z
t...
w przeddzie mego
wyjazdu.
— Wanie
o
tej
przechadzce... --
si Krystyna, odwracajc oczy. Kazimierz zatrzyma si
i
rozmiaa
brwi
zmar-
szczy..
—
Rozumiem: ksina opowiadaa o na-
'
340
\::z;";;,l
*.,.*
Kanie .Md U d0Ch0,
,'
,
,
,v
^l WWt N;;
tll
„„e. V-,«a.H pan.*, P wielo stron, ab,
praco-
P—
S°i „ekl
Z
wiar
dawaa
im oani P
P«-
—o £ i
K
ladzie podli pi.
dalszy n,i
Wch
tom-
cig przemowy oronie wypatrywa zaczajony^ meprz^
«
przez
i
mowic £ em,n^^em»
Krystynj lo/ * lem na twarz.
ty*oobezwarnnko W _ Na szczciu myrzek, biorc
donie
za
K^W
wyci
.iaoomien
bi
kiwkmkami. ten,
choby
«nW
ze
P^^
wazyslkiem ,ni najgorsza,
me
te?
"
_
.
vlor ,vla cicho.
._
mc
/a ufaniu.
ujj
ni
!"*££*"£, zagub.lab> t.
Poczta,
—
341
widocznie przejmowano ich korespondencja na stacyach prowincyonalnych litewskich. Dowiedziaa si wic tu dopiero Krystyna, Kazimierz nie przesta] myle o jej intere sach, ze zamówi technika lenego na koniec listopada; ze przemyla o budowaniu przdzalni nie w Ziembowie, lecz gdzie na Litwie. A Kazimierz pierwszy raz tu usysza
e
naprzykad
pukowniku Chmarze
o
i
jego
odrzuconych staraniach! Te wszystkie wiadomoci skaday jaki nienazwany, a jednak
janiejcy w pówiadomoci modych wniozblianie si szczcia, niby wigili wielkiego wita serc, radosn czstokro, jak samo wito. Wzmoga si midzy nimi ciepa, rozhulana mówili sek,
j*ikies
zayo;
spiesznie,
peni wesela,
nie liczc
si
ze
so-
wami.
— Wic a
pan
wyszam za pukownika, zarczy si z Aldona Budzi-
ja
nie
szówn
bo
i
nie
o takim projekcie
tu
opowia-
dano...
— By zimierz
rego
—
projekt
mia
tylko nie mój,
sio
ale
serdecznie
lv;i
wuja Apolina-
Zby pani wiedziaa, com ja przez t pann Aldoin która Boga
Hudzisza.
wycierpia ducha winna, a serce Kmicie! Pan Apolinary zaregestrowa konieczno mego maestwa z ni do swego programu politycznego, a gdy on co wymyli, to rzecz nieatwa wybi mu ,
342
-
gowy, zwaszcza z garda. Wmawia moim rodzicom, ssiadom, bod
/
to
na SeSJC swoich kam komitetów... Kiedym si
dowiedzia o zarczynach / Kmil tchnem. Nie od ciaru jakichkolwiek zoboi zau. bom adnych nie zaciga, ale od wymowy wuja. Teraz wuj jest ua mnie wcieky dowodzi mi, niedo zawoaa On panu?! Krystyna. — Niech pani tego do serca nie hien najlepszy czowiek, bardzo si lubimy. — Zaprosili mnie na zjazd zarczynowy do Wiszun — dodaa spokojniej Krystyna. Mnie take. I pan pojedz--
em —
i
—
— — —
A
pani ?
— Mog
—
pojecha, jeeli pan tam bdzie.
Ja tern bardziej.
A
to
doskonale!
Przeduajca si
perspektywa wspólnych planów wywoaa chwil radosnego milczenia. Kazimierz spojrza w gór na niezmierne bukiety w tonach óto zielonych, zwieszajce si, pitrzce, rozszeptane przyjaznym pogwarem nad jej i jego gowami. Wspaniale tu mieszka sobie ksidz Wyr-
—
wicz.
—
—
Parku nie dzierawi objania Krystyna park i dwór puste, bo w nich straszy podobno marszaek Stetkiewicz, dawny
—
s
dziedzic.
i
—
— ae
— —
dlatego nikt nie dzierawi ?
I
e
dz,
343
trzeba
kupowa
przez duchy; musza
Wi-
dwory, zamiesz-
ta
by
tanie, a
bywaj
—
rzek artobliwie Kazimierz. Ale Krystyna z artu wyowia inn
cudowne
in-
tency: Czy pan szuka ziemi do nabycia na Litwie?
— —
Bardzobym pragn] tu osi tylko jeszcze caa przyszo jest w stanie wrzenia. Wyraz »przyszo« zamyka im usta, lecz oczy napenia ogniem. odezwa A gdzie ksidz Wyrwicz ? si znowu Kazimierz — czy wie o moim przy,
—
jedzie
—
?
Wie oddawna. Oddawna ?
— — Mówiam mu, e zapraszaam tu pana. Tu s przecie due zbiory lnu. Zobaczy pan, ile
tego
—
jeziorze.
otrzymaem tego bom dawno wyjecha z Ziembowa. i
listu
Wic
o lnie mylaa... Ja za przyjechaem zaproszenia szukaem, szukaem i
—
bez i
w
Prawda! nie
pani,
pani
moczy si
znalazem.
— To ju jest... jak si to nazywa lepatyal Czu pan, e go zapraszam.
—
— — zdoa,
?.„
te-
A
pani czua... listy ode mnie? Czuam... ale gorliwie mi przeszkadzano.
ju chyba nikt przeszkodzi nie poczyli nasze abymy sobie ufali
Teraz
i
-
344
m ed».h..
ani...
us,
^ "»
'^Kazimierz, Wory mówi latu iowanego wyrazo. Znowu ale Sotó«, Wielkie, odUTZS
stano w
D
P"»~"; gamiajc
wobodnema
popi
a
g«OWI
Krystyna pol nawa myliNic wiem, doprawdy.
_
" .
g&
nnal niedawno ksidz Antoni. By tn przecie powróci. Poszukajmy go, bo i
musi zaraz go pozna. Poszukali ksidza
w domu.
ale
tylko
parnie
mc
go tam
by Spotkali
pan
Zub.
*
kt
minut. Piotr, przedprzywitanie zajo kilka jako brat Jurka, oznajstawiony Kazimierzowi, na Wiedobrodziej nie bdzie dzisiaj mi!
e
by
n ksiobieca czerzy we dworku, gdyi od raz to sic zdarzvlo dza dziekana. Pierwszy przyjazdu Krystyny. niego; dzisiaj konieczna
_ Chodmy
do
musi go pan pozna.
-
Pójd,
gdzie tylko pani rozkae.
sam
niebrukowana niedawno w odwrót któr Kazimierz przeby ju po deszczu, zi „ y m kierunku. Osycbala c.e Poszli
oona
wic
ta
ulica
przerywanym pomostem ostrych sone drzew domów, gdy znione
niów od sw iec.lo
i
jaskrawo.
Para
modych
p.kn
—
345
chya, ubrana zupenie
inaczej,
ni zwyczaj
bya zjawiskiem pocigajcem. Rozdziawiay si domy przydrone drzwiami nawet oknami. Znowu tam ksidz
w
chcia
Ponikszcie,
i
Wyrwicz nasprasza dziwnych
moe
wieczorynka
goci...
bdzie
?
byo ksidza
Antoniego u dziekana. Dziad kocielny, stojcy u furty od zakrystyi, Nie
ksidz Wyrwicz kaza sobie koció otworzy wszed do wntrza. Zawahaa si Krystyna, czy wej, czeka na ksidza Antoniego pod kocioem. Ale waciwie kademu wolno wej do domu Boego. Weszli wic cicio stanli oboje drzwiach od zakrystyi. Przed wielkim otarzem klcza ksidz Antoni nieruchomy, czoo
objani,
ze
i
i
ujwszy praw doni, jakby dopiero co zaniós swa modlitw pytajc wzwy, a teraz w skupieniu sucha, co mówi Pan... Pusty koció ju si mrokiem obleka jasno cho wysokie okna byy wielkie
>
i
oszklone. Ale za witrae od strony zachodniej starczyy gazie blizkich drzew, wahaj
si za szkem
w
gobelinowe wzory. Przez niepewne wiato bdziy po nawie pasma pynne, bitwy powietrzne cieniów. Napywao ich coraz wicej, wkrótce noc miaa przemódz. Czarny, wysmuky ksidz, klczcy przed omistyczny smtek tarzem, streszcza pustk i
wityni.
— -
346
cho weszli dbo, musieli poruszy równowag fal, tutaj przeleWajcycfa si, gdy ksidz Antoni odwróci Kazimierz
gow,
i
Krystyna,
uczyni na sobie wielki znak krzya powsta. Przeszed w milczeniu przez rki zakrysty, powanym ukonem gowy dopiero da znak wypraszajcy z kocioa przeza furta zapozna si z Kazimierzem mówi do niego: — Ju od kilku dni wygldamy tu pana. /ara/
i
i
i
i
Lny ju
k
cigaj
jeziora. powoli z ksidz profesor chce Czy prawda, nas dzisiaj pozbawi swego towarzystwa przy rzeka Krystyna, wieczerzy? To niegocinnie na czarny rkaw kadc drobn swa ksidza. Ksidz spojrza na ni z dziwnym umieprzenikliwym, który wyrachem, smutnym jasno powtpiewanie o jej szczeroci w tej
—
e
i
do
i
a
chwili; ale
— Jutro
rzek
Dzisiaj
tylko:
musz by
przyjd o zwykej
u ksidza dziekana. godzinie.
— Mona odoy
wieczerz u dziekana upieraa si Krystyna zaponiona — pan Rokszycki przyjecha tylko na par dni. — Nie, moje dziecko; ju obiecaem. A pan moe na noc do altaryi ? Zawsze tam lepiej bdzie, ni w karczmie. Kazimierz nie bardzo wiedzia, co znaczy »altarvac.
- Ml — —
Ten
oto
dom, gdzie mieszkaj zbyteczni
sudzy Boy, jak ja. Ale rycerz jedzie moe si tam pomieci. i
Kazimierz
Boy w
przyj gocinno
z
prze-
gbokim
ukonem. Tego dnia
ujrzano
ju
ksidza Anto-
dworku, gdzie do godziny jedenastej nocy wieciy wszystkie okna niezwykle
niego
w
w
nie
rzsicie.
XXIV.
Ksidz Antoni Kazimierz razem przybyli nazajutrz do dworku zabrali miejsca w jedynym bawialnym pokoju, którego atmosfera biblioteczna coraz bardziej przerabiaa si i
i
w
zapachu na wntrze, zamie kane przez kwiaty Krystyn. Wesoy, ii: pozorze
i
i
lektualny
spokój,
panujcy
tu
jes/cze
we
zachwia si od przybycia Kazimierza. Czworo tych ludzi dugo tu razem pozosta
raj,
nie
mogo;
klatki,
z tej
troskliwie zbudowanej,
znaczone
nietrwale,
dwa mode
cho
tak
ptaki prze-
byy
do odlotu. Mczyni patrzyli na siebie uwanie nieco sztywnie, jak zwykle bywa przy spotkaniu dwóch rónych silnych indywidualnoci. Starania Krystyny, aby utrzyma zagniedon ju serdeczno, niemal familijn, niewiele pomagay; ksidz Antoni bardziej by dogmatyczny, Kazimierz zimniej wymowny, ni zwykle. Deszcz znow u pada na dworze, tov arzystwo musiao pozosta zamknite midzy ciai
i
r
—
—
349
ro/mowa powana,
nami. Nie ustawaa jednak
zmierzajca do ideowych utylitarnych celów w przyszoci, ale brako ciepa zupenego zespolenia. Zdania równolegle po jednej pa nie, miay si, wedug matematyki, spotka w nieskoczonoci; tymczasem jednak, dla oka, leay obok siebie, bliskie, i
i
dyy
lecz niezestr/elone
w jedno
Ile
razy Kry-
styna uczynia aluzj do uprzednich z
ksidzem Antonim,
rywa, jakby chcia
ten
rozmów
umiecha si
i
prze-
rzec:
—
Tamto byo midzy nami... Omawiano jednak kwestye, gorco obchodzce iei wszystkich. Przyszo; polskoci na Litwie bya, zdaniem ksidza Wyrwicza, nie tylko spraw polityczn, lecz
etyczn. Cokolwiek dobrego piknego zatkwito od wieków na Litwie, miao swój pocztek w ródach polskich. Litwa wydaa z siebie bardzo wiele, ale jedynie przez inokulacy polska. Nie ublia to dzicze, dobrze przyja rozwina szczep obcy w wyborny owoc. Sama z siebie, jako dziczka, nie wydaa od wieków nic, a nawe zadziwiajce jest istotnie stwierdzenie faktu, i
i
e
e
i
ni polska, na pniu iitewwydaa adnych owoców, albo gdy
inna inokulaeya,
skim, nie
si przyja, przerodzia drzewo na zupenie gatunku zaszczepionego, nie za pierwotnego. Gdy si Litwini niemcza, zostaj
inne, z
—
961
—
I
Rosyanam Prusakami; gdy uc ratyfikuje I tradnoby nawet wskaza wybitne indywida z pomici- y tych kategoryi Jed zaszc/yt s Litwini przynieli rOZWÓj ;>•
w
i
rasie.
w zupek Rokszycki godz na n wywody ksidza, przypomnia tylko, wcale ruch narodowy litewski nic cu czy ze wskazówkami historyi. Przytoczy roz swa z Miaknisem, który radby od wre ci na wieki kart dziejów przeszych, robie I
e
li
mow
nych a
przez
polska
zacz nowe
pozosta
e.
.lest
dzieje ludu
sob w tern i
—
spolszcz-
i
lite
do niego prz niejaka zasada -
echtc {o.
Lu
i
— sko,
Jednake, biorc r/ecz z ich stanowijest to ruch narodowy — spiera si je-
szcze Kazimierz.
— O
ile
—
dy
do rozwoju kultury
litew-
ile odpar ksidz Antoni. — niweczy chce kultur polsk na Litwie, jest zabójczy, bo cay dorobek kulturalny tego
skiej, tak
wycznie polski, (idyby snu na nowo wtek na-
kraju jest tymczasem
o tern zapomnie, a wizany do wieku XIV-go, zanim si
co
zbu-
si istnie. Wtedy bowiem, do obrony swej narodowoci przeciw zaleduje, przestanie
wowi
bd
innych, ani
silniejszych,
Litwini
wyszoci wewntrznej,
mie
nie
ani liczebnej,
sprzymierzeca. Ssiedzi nie zaLitwa si odrodzi z gruzów i poczekaj, naprzód pioów \IV-go wieku. Aeby w rozwoju rasy, nie mona si wyprze piciowiekowej ewolucyi. zgodzi si nareszcie To niewtpliwe Kazimierz bez zastrzee. Rozmowa przesza w wykad ksidza profesora dla wybornie przygotowanych suchaczów. Ale Krystyna zdawaa si niezupenie zadowolon ze zgody teoretycznej: Co my jednak mamy tu robi, ksie
ani jednego
a
—
i
—
—
samo mylcych (panna Zubowska zdrzemna si w fotelu) có? Co mamy robi, eby lepiej byo profesorze?
i
na Litwie?
Jest nas troje,
tak
—
Ha, moje dziecko]
potrafi-
a
w
h al
kiH.
streci praktycznego
zbiorowo, normalni* ftliwszych niezmiernie
u.
H/;.'
J
trudno.
b;
kiej
ki
stolicy.
—
pyta poczciwie pan Apowylinary -- czy nie sadzisz, e moje dwie prawy na Litw przyday si do zblienia, scementowania, dobrodzieju mój?. choby do rzucenia wiata na drogi m/v Bez artów
szoci ?
— Ale odnowie
lnie!
— woa
Gotard.
Assernhof mówi zawsze artobliwie, al< eby w arcie bya cho poowa prawdy, U polowa starczyaby za nagrod dla dzia. Stanisaw Kmita wyda si te Apolina
remu czowiekiem przyszoci: jedzi konno jak centaur, strzela znakomicie, ceni donn tradycy rycerska, o gospodarstwie rolnen gada chtnie, a przy rozmowach politycznycl sucha nowego wuja, jak wyroczni. Nie tak jak Kazio, który, w jednym z nim wieku, mi pretensy do zdania samoistnego w sprawacl publicznych, cho sam wyznaje, e nie jes politykiem. Ostatecznie Kmita bdzie tak
wybornym
mem
dla
Rokszycey
rodzina
zacna, zawsze
Aldonki
.
a
chocia
koligacy
-
-
U)ó
Kmitami pod pewnym wzgldem jeszcze wietnie jsza. Widzia ju Budzisz w drzewie genealogicznem swego imienia wiee kóko, albo kwadrat, albo zote jabko z napisem: •Aldona, za Stanisawem Kmit, herbu Chorgwie!* Demokratyzacya nie rozciga si na nealogi, która jest nauk;; samoistn. Dosy mia Kmita innych zalet demokratycznych: mówi biegle po litewsku, dziewczyny wiejiku przepaday za nim. Takiej BudziszóA ta kochana Aldonkal wny nie chcia pan Kazimierz! no, no... Wybra sobie liczn, co prawda, ale go, jak matka Kwa. Soomereck... z takich tam knia/
i
ziów zatraconych. W zdaniu o pani Krystynie hamowa si jednak pan Apolinary. Zauway, e, cho niektórzy
do
j
krytykuj,
si
jako wszyscy garn ukae.
w
Karoli, tutaj. Poczciwy Hieronim toby na przenosi rce wzi razem z krzesekiem miejsca na miejsce, jak porcelan... Co tam w niej jest. co si dopiero pokae. Ten niej, gdzie
tylko
I
j
i
i
Kazio to wielki
fizyk...
Tak rozmyla pan Apolinary w wolnych od biesiady powoli od polityki chwilach. zacz wierzy, e sam duo na wybór Kazimierza: zawióz go przecie do RaroI
i
wpyn
gów, nie obmawia Krystyny przed starymi Hokszyekimi, nawet zdaje si, j chwali?..
e
Po
406
kilku jeszcze dniach
dziaa parlamen
tarno-kulinarnycli pan Apolinary
poegna]
z by, grzyby wdliny. i
—
Wdliny —
palce liza, dobrodzieju mój!
maszty po lasach! — Ale jak ja Lud odmienny, to prawda. — A intych Miaknisów tam zayem, co? nych? Chmara unarodowiony. - Wisznny staj sir ro/sadnikiem tego, co wiecie. Wilno — Ciecierojeszcze niezupenie, ale ju, ju. Kraj bogaty.
Co
za belki
i
—
wic/, Pasterkowski, alianci, posterunki.
posterunek, na którym
jednego jednego ich
z
z
osadziem Kazimierza,
najlepszych naszych ludzi, to jest... najzdolniejszych wykonawców mo-
planów!
wasne
A nowy
oczy,
Podróowa
ze inna, widzia na
sucha wasnemi uszami —
i
tak
si zakocha w Litwie, dla której go przeznaczyem, e — patrzcie — eni si tam, osiada. Wszystko to, dobrodzieje moi, jak mnie widzicie, sam Nie byo ywych suchaczów przy panu Apolinarym, ale wymarzony powrót do sodkiej ze skojarzonymi ziomkami rozmowy ju by blizki. Pocig oddawna grzmia przez noc dojeda ju do Warszawy. Budzisz z Wilna wysa depesz do ona swego komitetu, oznajmiajc o przyjedzie. Móg si nawet kogo ze swoich spodziewa i
.lako nie zawiód si. Sam hrabia Kostka powita serdecznie pana Apolinana dworcu,
U2
-
rego na peronie; paru pomniejszych pn jació znalazo si te >wiu w p
ucisku.
Szo
wiec do oczekujcego powozu Kostki
towarzystwo okazae, zadowolone z siebie, tum ruchomy pasaerów rzuca ciek,, okiem na t grup, miarkujc, znowu k taki przyjecha, o którym niewtpliwie bdzie
e
wzmianka w
jutrzejszych dziennikach.
—
Jake tam? gadn! Kostka.
—W
dno...
kilku
do
Ale
rusza
—
si Litwa.
za-
sowach, rozumie pan, trupowiedzie tymczasem, e
den z najwybitniejszych ludzi za Niemnem Wili, mój przyjaciel, Gotard Assernhof... Assernhof? ten stary orygina? I do rady jedyny. Wic potak si do mnie odezwa przy wiedzie, poegnaniu: odnowie Uni, dobrodzieju mój] i
—
me
— — —
do
Bagatela! ale czy
Ha, twierdzi.
sam o
sobie
naprawd? nie
miabym
tego
Zaturkota zoliwy bruk Pragi oniemi rozmawiajcych. Za chwil, po paru zakrtach ukazaa si srebrna w pogodnej nocy Wisa, a za ni koronna Warszawa. Duma stara, niepokonana bia od murów spitrzonych strzelicie na prawo od mostu. Szo powane od nich memento, niby znowu i
T
ujrzana
sdziwa
twarz
rodzicielska,
przy
—
'
413
badawczo o nowe nv. A na lewo, nad miastem modszem, oznaczonem zaledwie kilku wytycznemi wzniesieniami architektury, unosia si przewieale
chybia,
zapytujca
una ciepa od ognisk pracy uciechy, (./.arna pod miastem Wisa odbijaa nieskoczonej dugoci szereg pobrzenych kurzawa,
tlona i
latarni.
wiateka miedzy murami radoci,
witalnej
jak
igray, obok po-
Te
ironi.
z
Powila,
godne, tamte wysze przenikliwe, elektryczne. »Jak si macie, kochane facety jak oczy
sob
oczy modszej Warszawy patrzyy przybywajcym na rce... Gdy tak gaday stare mode mury, Budzisz uczul sie dumnym, zmieszanym, chyym jeszcze do wieca, zmczonym ju troch do pracy... Ale gd] most elazny przemiasto ogarno wjedajcych podudnial
a
CO
z
przynosicie ?«
I
te
i
i
i
i
i
i
krzyowanym
zgiekiem, jak par much nowych, zacignitych do ogromnego roju, pan Apolinary uwiadomi w sobie zdwojon rozkosz blizkoci ludzi jednomylnych, skupionych z nim ciasno w powozie. Trudno dla caych obszarów, choby dla caego miasta; trzeba swoimi dla swoieh.
y
i
I
wycign] rce radonie
d
towarzy-
w: No, dobrodzieje kochani,
pomidzy wami
znowu jestem
114
-
dobrodziejów rozmyla joi od dworca kolejowego, jakby tu urzdzi ov. cyc zbiorow, polityczno - restauracyjn, dla Apolinarego Budzisza, wracajcego p swych pracach na Litwie.
A jeden
/
-
\\I\. /usypiaa pikna Litwa, styga pod wiatrom córa/ chodniejszym, zdzierajcym licie; cinay si jej wody krysztaowym zamrozem, który ustpowa jeszcze za dnia wzburzonym, mtnym falom jezior, ale na noc zaciga si znowu. Wkrótce ju nie ustpi. cigaa drobna zwierzyna z pól do zaciszniejszych jaszczów, uciekajc od zimna soty, pomimo i
wntrza puszczy, gdzie wilki lisy, przeju w swe zimowe futra, przechadzay aroczne harde, c/ujac blizki karnawa.
grozy brane si,
i
i
Kry
gdzie podobno samotny, senny nied-
wied, w poszukiwania legowiska; szybkie osie zbijay si w stada solidarne; nieszkodliwy, niezaleny borsuk drepta pojedynkiem, udajc niedwiedzia. Ludzie wiejscy po zbiorach siewach przecigali spracowane ramiona, gospodynie suszyy ryby grzyby, wdziy jaowcowym dymem mocno solone miso gsi w koale
i
i
i
wi
i
—
-
116
minach, albo, u bogaczów, w oaobuych wysokich budynkach, Da ksztat wiatraków b skrzyde. Chaty, dworki dwOiy zamykay coraz szczelniej, otulay si przed lega, a jednak zdrowa, bo szczer zim. i
Nawet ludzie, swego poywienia
dobywajcy
nie
rkoma
przemylni inteligenci, odkadali na bok wiksze zamysy, wydo wiosny, dawali folg lenistwu ciaa obrani, grzli w gawdach kominkowych. w obrachunkach lub wspomnieniach. z ziemi,
a
i
Pierwszy nieg spad w Ponikszcie w nocv pod koniec listopada, a rankiem olni mit
kaców zmian barwy
szare
Zniky wszystkie zgnie, zalega ziemi ogromna
i
krajobrazu.
w
biao, równajc
pagórki,
nie dróg
nawet granice ziemi, odznajasnoci sw od mtniej -
czonej
i
granic,
zaledwie
topic
sobie
li-
szego nieba.
—
Ten nieg,
lubu panienki
—
tak
on
mówi
ju poley
a
%\
Piotr Lej tan do Kry-
paszczem, wysza z domu, aby zobaczy park pod niegiem, oporny jeszcze zwidemi barwami w gstwinach. Zima nie zasmucaa jej wcale; miaa by
styny, która, otulona
dla niej
por
szczególnie
witeczna, por
jej
lubu, zapowiedzianego na stycze. By to ju zamiar niezachwianie pewny, jak powrót wiosny. Stwierdzay go codzienne niemal listy, ju odpowiedzi rodziców Rokszyckiego, do i
-
417
-
których Krystyna wybieraa si na wita Boego Narodzenia do Warszawy. Kazimierz by take ju dwa razy w Ponikszcie po uroczystociach wiszuskich, w przejazdach z dale-
si bowiem z Ziembowa do Petersburga, znowu do Wilna. Wszystko byo obiecujce, rozkochane, szalone, chocia przykich stron, rzuca
szo
oparta na liczbach niewiadomych. Jelas auszraski przenosi wartoci
sw
eli dugi, na nim cice, modzi pastwo Rokszyccy sobie panowali na Auszrze. Ale jeeli nie równie szczliwi, a bogaci dopiero tam kiedy. par dni po pierwszym niegu zameldowa si do dworku ksidza Antoniego pan Franciszek Marczak, technik leny. Krystynie
bd
—
bd
W
uderzyo serce gwatownie; od tego czowieka, a raczej od wyniku jego roboty zaleao jednak wiele... Wszed do pokoju czowiek mody, krpy, z upartem, nizkiem czoem, niesympatyczny. Wrczy najprzód list od Kazimierza Krysty-
przyjmowaa go sama. Mówi twardo, bez wdziku, nazywa Kazimierza, »Rokszyckim
stan
mszau przemawia od
przy
od
pulpicie
i,
/wro< onv
do obecnych, tak otarza, od trumny witego Jagielloczyka: Cieszcie Si W Panu, zebrani tu synowie rozlegej ziemi! Oto przybywa nam mocna ostoja przyszoci w zwizku tych dwój którzy dozgonnie si dzisiaj przed otarzem. Rycerze to s, nie z tytuów tylko odzie-
—
cz
dziczonych, które, jak wiara, bez uczynków martwe, rycerze to uowego autoramentu.
s
W
miowaniu w pracy zakadaj cel swój chlub swoj; mionikami obu plemion bratnich, ziemi nasz zdawna osiadajcych. i
bd
i
Wstpujc w koo wodzów
i
nasze spoeczne,
nie
na
nam przybywaj, lecz swych modych doni pomnoy
dyktatorów
wzem
aby utwierdzi acuch ogólny rk, wspólnej ojczynie potrzebny.
i
Mocno mówi ksidz
tu
przypomnia
Antoni,
modo sw
pilno
kaznodziejsk dusz odmodzon kad w sowa, dwiczce mioci przekonaniem. Nikt z obecnych nie myla o tern po chwili, jak mówi, ub jak wyglda kacy kapan, r poczuli za wszyscy jedn gowol, która, topic kruszce serc, pocigaa je ku sobie wzajemnie i pocigaa razem wysokich. Wyszy do pragnie zgodnych uskrzydlone jakoby z cia dusze potomków niosy si hufcem ku wielkim ojcom zapomnianym. i
i
rc
i
i
Ho ksidz
-
437
mówi ju
noworozszerza krgi myli, budzi nie
o par/e
eców, lecz wite wizye spólnych przez wieki losów, sojuszów, mioci krwi spiecztowanych, pow chwale, wypróbowacztych w zgodzie i
i
nych
w
A mówca
w
wiernych jeszcze do wczoraj. gos zniy jakby go rozsypa
niedoli,
i
pokonie przed gosem wikszym, którego
by tylko pooona
heroldem. na mszale,
Wzi odtd
z
otarza kart,
nawoujc zgromadzonych pamitnemi sowami tei
czyta,
stamentu ostatniego z Jagiellonów, Zygmunta Augusta »Przeto prosimy upominamy, dla Pana Hoga dla dusznego zbawienia, aby wszyscy obywatele tak koronni, jako Wielkiego Ksistwa Litewskiego, byli yli w jednej wierze chrzecijaskiej jednostajnie, jako Bóg Ojciec z Synem w jednostwie Ducha w. jeden jest. Potem te wszystkich stanów przez Boga ywego zaklinamy, aby obywatelami tak Korony, jako W. Ks. Lit, byli jedn nierozdzieln Rzeczypospolit wedle postanowienia
—
i
i
i
bdc
sejmu lubelskiego, tera/ dwuletniego, poprzysienia, miujc si braterska mioci, i
szczerze,
czonki
prawdziwie,
jako
jednego
ciaa
jednej nierozdzielnei Bptej ludzie nic jedni nad drugimi zacnoci dostojei
i
stwem sobie nie przywaszczajc, cheali aby Pan Bóg, który bdc jednym, w jednoci
138
si kocha, dugo
mnaa
te
-
Pastwa zjednoczone
po-
wspomaga. Przeto tym naszym testamentem obiemu Pastwu, Koronie Polskiej zostaW. Ks. Lit., dajemy odka u jemy wujemy mio, zgod, jedno, któr przodmocnymi kowie nasi po acinie Uni zwali i
i
i
i
i
spiski
czno
obywatelów oho jego Pastwa na wieukrzepili«.
»A który tych dwóch narodów, t Uni»od nas wdzicznie przyj a wszy, mocno trzybdzie, tym to bogosawiestwo dajemy, aby Pan Bóg w asce swej, w szerokiem sawie pow spólnem panowaniu, we czci stronnej we wszystkiem dobrem potrzeb-
ma r
i
i
i
i
wywyprzed inne narody wysawi szy. A który zasi naród niewdziczen bdzie i dróg do rozdwojenia bdzie szuka, niechaj si boi gniewu Boego, który ma w nienawici, przeklinajc siejce niezgod midzy bragniewem Boci. Za którem przeklcctwem niczegoby si inszego nie ba, jedno doczesnego tu, a potem wiecznego zginienia, od którego racz, Panie Boe, zachowa, a racz to w tern obojgu Pastwie utwierdzi, co w niem przez Nas sprawia. Szed dreszcz na obecnych od posgów królewskich. nem
i
i
ym
XXXI. Szybko dni upywaj modym we dwoje, gdy wiat ich cay jest do urzdzenia, a moce wszystkie w nich wartkie, a soce kochania szybko jedzie szczcie. Nienie zachodzi ma dla nich zej pory roku, niema przeszkód
—
cikich nienawistnych: w mrozie widz tylko okazy przytulenia si do siebie, w trudnociach losu — rozkosz pewnego zwycistwa. Pastwo Kazimierzowie zaraz po lubie pojechali do Auszry, do drewnianego domku i
dzierawcy urzdzonego popiesznie na mieszkanie,
i
przekonali
si,
e
nigdzie
ich
na
wiecie nie mogoby im by lepiej. Przebyli tam cay luty, marzec, kwiecie... Ju maj! Ju wody spyny niewiadomo kiedy, zazieleniaa ru, zgstniaa gdzie i
puszcza
nowym, ciepym
cieniem. Kraina obu-
dzia si odrazu, wyspana wiea, stroia si popiesznie, poskoczya ranie ku swoim robotom uciechom. Pierwszy drozd zagwizda przenikliwie na chwa nowej wiosny. i
i
-
440
-
W
malekimi dorobkowym domku pod poszcz anszrask nie muo przez koo >:«_•
zimy sielanki na wzór » cifl IV chato Nie byo lam leniwych gawd przy poram kawie, ani nawet czytania wierszy. Pikno zespou dwóch istot, wybornie dobranych u\> raa poezy ywa wszystkie ich dni wspó;
gorco
Moda krew. najsilniej adowaa si, niby w akumu-
pracowite.
motor wiata, latory,
które
niebawem miay
by
iyte
do
wielkich robót.
Widziano ich zawsze razem, czsto na dworze pod bylejaka pogoda, w lesie, w krótkich podróach. Mówili jedni o nich. e ko-
chaj
e
si, jak
»dziwacz
onierz si«.
i
Jedn
markietanka, drudzy, mieli
cech wspólna
zakochanymi wszystkich czasów, kali obcego towarzystwa Mnóstwo projektów realnych z
e
nie szu-
ywio
ich
nieustanne porozumienie; niektóre z tych pro-
jektów ju byy narysowane na papierze, a nawet na gruncie. Przez zim pracoway w puszczy topory ciesielskie nad wyrobem
zwoono
saniami materya budowlany na miejsce obrane, gdzie stan miaa nowa Auszra, osada wspaniaa. Przeznaczono na wyrb spory kawa puszczy, przylegy do folwarczku, mniej pikny. Za dwa, trzy lata pagórki te, dzisiaj lene, pokryj si bujnem zboem na nowinach. Gdy ustpowaa zima belek,
-
-
441
cikie skorupy niene rozpyway si strumieniami przez coraz mielsz ziele wwoi
e
e
nie zów, aowano niemal, idzie wiosna, da ju w tym roku wyczerpa wszystkich zada, zakrelonych na zimowo por. Ale, gdy przysza królewska Pani do Auszry i
i
a
stana w
kwiatach,
w wonnym
w
noweni dreniu eteru rozogami pól, Kazimierz
dopiero
peni
tchnienia,
wietrze
midzy puszcz i
Krystyna uczuli
rado kadego
i
kroku po ziemi odnowionej, udzia swój konieczny w wielkiej mioci wszechwiata, czynicej swe niemiertelne dziwy. Cieszya si caa ziemia weselnymi gosy. Czajki pokrzykiway z podziwu nad umajon i
k,
uciechy
przewracajc
w
powietrzu kozioki. Tokoway napuszone cietrzewie na rzadkim lesie, cigny chrapliwe sonki przez mokre polany podczas lubienych godzin walki dnia z noc. Zwierz wochaty wikszy mniejz
i
szy niepokoi
si po puszczy, stskniony
chudy od przemonego
i
wy-
instynktu poszukiwa-
Parzyy si wielkie twory ledrobne uczki w trawie, mieszkacy
nia sobie pary.
ne
i
wód, roliny
i
wszystko, co chciao
nie tylko ten instynkt
gna
y.
Jednak
ku sobie. Bogini
je
wiosny zamieszkaa w kraju ro/poetyzowaa cae stworzenie. Lenicy, nocujcy w puszczy, spotykali wilki, niepamitne eru, ani miosnych harców, wyjce z tknoty do ksiyca. i
"
V\2
Widzieli /osie
*•»**• s'
"
'
bJiby z rozkopy
« 'asu,
'•
'
£ J*
do pracy
lotnie pr
w '"-
,:
3j»w po».d wcSSi Zakochanym
'""" LU*•**•*.
V,
;
Vus,c'r V
-
-
"**•*«-* f°
jeziork:
***ej
™