Szturmowcy pacyfiku
 978-83-60445-96-9 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

Już w sprzedaży

w każdym kiosku, salonach empik, księgarniach.

Andre R. Zbiegniewski, Szturmowcy Pacyfiku Wydanie pierwsze ® by Oficyna Wydawnicza KACERO LUBLIN 2007 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykorzystywanie fragmentów tej książki do przedruków w gazetach i czasopismach, w audycjach radiowych i programach telewizyjnych bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Nazwa i znak serii zastrzeżone w UP RP Redakcja: Damian Majsak Ilustracja na okładce: Arkadiusz Wróel Korekta: Arkadiusz Kut DTP: KACERO STUDIO, Marcin Wachowicz ISBN 978-83-60445-96-9 Wydawca: Oficyna Wydawnicza KAGERO ul. Mełgiewska 7-9 pok. 307-311, 20-952 Lublin telyfax: 081 749 11 8 1 . tel. 081 749 20 20 e-mail: [email protected], [email protected]

www.kagero.pl

Wstęp

D

owódca 90. Dywizjonu kapitan Edward Larner biegł w stronę zapar­ kowanych samolotów wołając: „Cape Ward Hunt! Let's go, go, go!" (Przylądek Ward Hunt! Startujemy!). Najeżone kaemami Mitchelle roz­ poczęły kołowanie, by po kwadransie sformować się nad dziewiczą dżunglą Papui i ruszyć do niecierpliwie oczekiwanego ataku. Minęła godzina dziewiąta dnia 3 marca 1943 roku. Za B-25C Eda Lamera podążały w ciasnej formacji bombowce pilotowane przez: Chatta („Chatter Box"), Henebry'ego („Notre Damę de Victoire"), Moore'a („Miss Priority"), Reeda („Miss SNAFU"), Howe'a („Here's Howe"), McCouna („Mortimer"), Sbisa („Margaret"), Barnesa („Early Bird"), Jonesa („lroquois") i inne. Zgodnie z rozpowszechnioną wśród amery­ kańskich szturmowców praktyką, drugim pilotem w załodze kapitana Roberta Chatta był Australijczyk, porucznik Maurice Carse. Dostrzegłszy wrogi konwój, piloci obniżyli lot nisko nad fale. Okręty płynęły w równych szeregach. Można było przebierać w celach. Chatt obrał za cel okazały niszczyciel. Pomarańczo­ we strumienie pocisków zaczęły mknąć ku niemu z odległości 1300 metrów. Okręt odpowiedział huraganowym ogniem. Przyspieszył do 35 węzłów, skręcając jednocześnie na kotrkurs bombowca. „Chatter Box" zszedł tuż nad wodę, tak że salwy japońskich przeciwlotników przechodziły nad samolotem. Z otwartej komory wypadły cztery bomby. Dwie trafiły niszczyciel „Arashio" w rufę i śródokręcie. Jednostką kapitana Hideo Kuboki wstrząsnęły eksplozje. Poczuł je w maszynowni podporucznik Reiji Masuda. Zgasły wszystkie światła. Nie było kontaktu z pomostem dowodzenia. Wysłany tam łącznik wrócił po chwili z wiadomością, że pomost nie istnieje, a rufę okrętu pochłania olbrzymi pożar. Pośród ruin konstrukcji bosman rozpoznał szczątki dowódcy i jego zastępcy. Ciało kapitana Isao Itamoto nabite było na pozostałość radiowego masztu. Niekierowany niczyją ręką niszczyciel zboczył wkrótce z kursu, pełną prędkością taranując prawoburtowego sąsiada - transportowiec „Nojima". Okręt kapitana Kenji Matsumoto odniósł poważne uszkodzenia lewej burty, Szturmowcy Pacyfiku .

www.kagero.pl

^

by zaraz potem stać się łatwym łupem innych szturmowych Mitchelli. Płonący „Arashio" atakowany był jeszcze wielokrotnie. Z pokładami zasłanymi ciałami zabitych i umierających, dryfował przez większą część nocy. Zatonął rankiem 4 marca jako jedna z ostatnich ofiar klęski rozgromionego konwoju.

Trzecia Szturmowa chwili wybuchu II wojny światowej lotnictwo Stanów Zjednoczonych nie miało w swych szeregach wielu jednostek z tradycjami. Do jednej z nielicznych należała w tej mierze 3. Grupa Szturmowa (3rd Attack Group). Jej historia datowała się od roku 1918. Protoplastami części składowych Gru­ py były dywizjony o numerach: 8, 13, 90 i 104, operujące w ostatnim roku Wielkiej Wojny na samolotach DH-4 i Salmson 2A2 nad frontem zachodnim. Istniejąca początkowo jako 1. Grupa Rozpoznawcza, 3. Grupa Szturmowa uzyskała taką właśnie ostateczną numerację we wrześniu 1921 roku. Wyka­ zywano ją w rejestrach amerykańskiego lotnictwa wojskowego od stycznia 1923 roku w sile czterech dywizjonów szturmowych: 8., 13., 26. i 90. Na przestrzeni lat dwudziestych ich uzbrojenie stanowiły samoloty Curtiss A-3 Falcon. Wiosną 1932 roku nastąpiło rozstanie jednostki z dwupłatami i przezbrojenie w Curtissy A-8 oraz A-l 2. W nowej bazie Barksdale Field (Luizjana) w połowie lat trzydziestych wymieniono Curtissy na Northropy A-l 7. Prawdziwie nowoczesny sprzęt w postaci bombowców Douglas A-20 Havoc otrzymano po październikowych (1940) przenosinach do Savannah. Nowa baza wiązała się z kolejnym przemianowaniem - na 3rd Bombardment Gro­ up (Light) i wymianą w jej składzie dywizjonu 26. na 89. - wyspecjalizowaną jednostkę rozpoznawczą.

W

Wybuch wojny na Pacyfiku zastał całość 3. Grupy w trakcie intensywnego szkolenia. Natychmiast zostało ono przerwane. Rozpoczęło się pakowanie. Celem podróży był bliżej nieokreślony rejon południowego Pacyfiku. Perso­ nel pod komendą kapitana Roberta Stricklanda wyruszył tam (na razie bez samolotów) z San Francisco 19 stycznia 1942 roku na transportowcu USS „Ancon". 36 dni później ku radości pasażerów zawinięto do portu w Bris­ bane. Na miejscu panowały nastroje raczej minorowe. Japoński pochód na południe trwał niepowstrzymanie. Padł Rabaul. Darwin było bombardowane. Północ Australii ogarnęła panika wzniecona plotkami o „nieuchronnej inwazji żółtych hord". Wcielenie do jednostki 28 uciekinierów ze zdziesiątkowanej na Filipinach 27. Grupy Bombowej (27. BG) także nie wpłynęło na podniesienie morale.

4

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Piloci 8. Dywizjonu Bombowego na tle samolotu A-24 Banshee na lotnisku Charters Towers, 29 czerwca 1942 roku. Ppor. Claude Dean oznaczony białym kółkiem i por. Joseph Parker-czarnym, znajdą się w grupie poległych w tragicznej misji dywizjonu, dokładnie miesiąc później

Na domiar złego ich dowódca, pułkownik John Davies, jako starszy stopniem przejął od Stricklanda dowodzenie całością. Zastępca Daviesa, kapitan Floyd Rogers, stanął na czele 8. Dywizjonu Bombowego (8. BS), latającego aktual­ nie na osiemnastu zdezelowanych maszynach typu A-24 Banshee, o których jeszcze wspomnę w swoim czasie. Nieco na wyrost zadeklarowano osiągnięcie przez 8. Dywizjon gotowości bojowej i niezwłocznie wysłano go do zagrożonego Port Moresby. Stamtąd w dniu 1 kwietnia 1942 roku pięć bombowców kapitana Boba Ruegga - za­ stępującego chorego na malarię Rogersa - w eskorcie Kittyhawków (odpo­ wiednik amerykańskiego Warhawka) australijskiego 75. Dywizjonu, odbyło inauguracyjną misję bojową przeciw japońskiej bazie Salamaua. W tym samym czasie Dywizjony 13. i 90. weszły w posiadanie przejętych od lotnictwa holenderskiego bombowców typu B-25C Mitchell. Piętnaście z nich zostało dosłownie porwanych z queenslandzkiego lotniska Archer Field (koło Brisbane) bez wiedzy i zgody prawowitych właścicieli. Za sprawnie prze­ prowadzoną akcją stał sam pułkownik Davies, nieskory do uznania roszczeń sojuszników. Tak czy inaczej z bombowców uczyniono zaraz odpowiedni użytek. Już 5 kwietnia wzięły udział w nalocie na Gasmata - japońską bazę lotniczą na wschodnim wybrzeżu Nowej Brytanii. Następna misja miała być Szturmowcy Pacyfiku .

www.kagero.pl

odsieczą dla filipińskiej reduty Bataan. Oblężone tam oddziały amerykańskie skapitulowały jednak zanim Mitchelle i Latające Fortece (B-17) zdążyły im przyjść z pomocą. Zmodyfikowany plan akcji na Filipinach przewidywał przebazowanie bombowców na ostatnie niezajęte jeszcze przez wroga lotniska wyspy Mindanao. Poza trzema B-17 z 19. BG, ze składu 3. Grupy do akcji wytypowano załogi następujących pilotów i maszyny z obu dywizjonów: 1/ płk John Davies, B-25C numer serii 41-12483, 90. BS, 2/ kpt. Robert Strickland, B-25C 41-12480, 90. BS, 3/ kpt. Paul Gunn, B-25C 41-12498, 90. BS, 4/kpt. Herman Lowery, B-25C 41-12441, 13.BS, 5/por.J. R. Smith, B-25C 41-12443, 13. BS, 6/por. John Maull, B-25C 41-12511, 13. BS, 7/ por. Malcolm Peterson, B-25C 41-12472, 13. BS, 8/ por. Bob Wilson, B-25C 41-12455, 90. BS, 9/ por. Jack Feltham, B-25C 41-12466, 13. BS, 10/ por. Guss Heiss, B-25C 41-12498, 13. BS, 11/ por. H. Schmidt, B-25C 41-124??, 90. BS. Godzinę po północy 11 kwietnia 1942 roku trzy Latające Fortece1 i jede­ naście Mitchelli wystartowało z Charters Towers (koło Townsville, Queensland, Australia). Zamontowane w komorach bombowych B-25 dodatkowe zbiorniki paliwa umożliwiły formacji niezakłócony przelot do Darwin. Postój na tam­ tejszym lotnisku Batchelor wobec groźby japońskiego nalotu ograniczono do minimum. Przed świtem nastąpił start do 1600-milowego lotu ku Mindanao. Na ziemi zmuszony był pozostać z przedziurawioną oponą Mitchell poruczni­ ka Schmidta. Do celu zbliżono się późnym popołudniem, ledwie wyprzedzając

Unikalne zdjęcie eks-holenderskich M i t c h e l l i 3. Grupy Bombowej z wczesnego okresu nowogwinejskiej kampanii. Port Moresby, 5 kwietnia 1942 roku

6

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

nadciągający z tego samego kierunku front burzowy. Dla skrócenia czasu lądowania formacja rozdzieliła się. Trójka Fortec razem z eskadrą Stricklanda wylądowały pomyślnie w bazie Del Monte, a piątkę Mitchelli pod rozkazami kapitana Lowery'ego ulewa zmusiła do przyziemienia na oddalonym o 65 ki­ lometrów lotnisku Valentia. Utrudzonych lotników odesłano na odpoczynek. Wokół zaparkowanych bombowców rozpoczęła się krzątanina filipińskich mechaników. Przez całą noc trwało wymontowywanie z komór bombowych zbiorników paliwa, podwieszanie bomb i wszelkiego rodzaju przeglądy. Po starcie bladym świtem 12 kwietnia, trzynastka bombowców udała się w kierunku północnym. Celem nalotu miała być dzielnica portowa i kotwicowisko odległego o sto mil morskich miasta Cebu. Czynnik zaskoczenia zadziałał znakomicie. Ogień obrony przeciwlotniczej, jaki powitał atakujące z lotu koszącego Mitchelle, był niecelny i sporadyczny. Przechwycenia maszyn USAAF spróbowały tylko cztery wodnosamoloty. Dwa z nich zgłosili Amery­ kanie jako zestrzelone. Zapłonęło pięć trafionych bombami magazynów. Za zatopiony uznano też jeden z bombardowanych statków 2 i powrócono do domu bez strat - eskadra Lowery'ego do Valentii, a eskadra Stricklanda do Maramag koło Del Monte. Zaraz po lądowaniu rozpoczęto przygotowania do następnej operacji. Mitchelle tankowane na lotniskach były strzeżone z powietrza przez parę P-40 Warhawków. To prawie wszystko, co pozostało z niedawnej potęgi lot­ nictwa USA na Filipinach. Bombowce generała Royce'a wyprawiły się na wroga ponownie jeszcze tego samego popołudnia. Siły podzielono między Cebu i pobliskie Davao. I tym razem przeprowadzone bez strat ataki z niskiego pułapu oceniono w obu wypadkach jako udane. Mając na koncie po dwie misje, załogi udały się na kwatery, gdzie szybko zapadły w kamienny sen. Maszyny objął ponownie w posiadanie personel naziemny. Nazajutrz operacje przeciw Cebu i Davao, mimo znacznie silniejszej obrony przeciwlotniczej, przeprowadzono bez strat jeszcze trzykrotnie. Lot­ niska, z których operowali Amerykanie, nadal pozostawały nie wykryte przez wrogie rozpoznanie. Trzeba było to wykorzystać do maksimum, podobnie jak niespodziewaną dostępność eskorty myśliwskiej w postaci ostatnich sześciu sprawnych Warhawków. Po południu posiadające większy zasięg trzy B-17 wyprawiono przeciw zajętemu przez Japończyków lotnisku Nichols Field. Radość załóg Mitchelli z bezkarnego, jak dotąd, atakowania nieprzyjaciela nie trwała długo. Naloty na Del Monte, Valentię i inne okoliczne bazy rozpo­ częły się przed wieczorem 13 kwietnia. Na razie bomby były niezbyt celne. Tylko jedna ugodziła w i tak nie nadającą się do naprawy Fortecę. Całą dzieSzturmowcy Pacyfiku

,

www.kagero.pl

l_

siatkę Mitchelli zgromadzono wieczorem na nieuszkodzonym skraju głównego pasa Del Monte. Widoki na dzień następny były niepomyślne. Narażenie się na całodzienne ataki groziło niepotrzebną utratą wszystkich maszyn 3. Grupy. Ponadto wyczerpywały się zapasy bomb, amunicji i benzyny lotniczej. W tak . krytycznej sytuacji zdecydowano ponownie zamontować zbiorniki paliwa w komorach bombowych. O północy gotowość do lotu osiągnęło dziewięć B-25 i dwa B-17. Formacja otrzymała pozwolenie startu. Natychmiast z niego skorzystano. Z oświetlonego ogniskami lotniska bombowce poderwały się ko­ lejno w rozgwieżdżone niebo, obierają kurs na powrót ku brzegom Australii. Poza maksymalnym zapasem paliwa załogi miały na pokładach swoich maszyn licznych pasażerów. Znaleźli się wśród nich między innymi: pułkownik Yamagata (tłumacz US Army), komandor John Bulkley (dowódca flotylli ścigaczy PT), Nat Floyd (reporter „New York Timesa" i Associated Press), porucznicy piloci Tom Gerrity i John Wienert z 27. BG oraz kilku innych lotników. Załoga dziesiątego Mitchella, w którym na krótko przed startem wykryto przeciek paliwa, dotrze do Australii z dwudniowym opóźnieniem. Spędzi pod gradem japońskich bomb jeszcze prawie dwie doby, własnoręcznie wymienia­ jąc zbiornik na nowy - wymontowany z uszkodzonego na tym samym lotnisku bombowca typu B-18 Bolo. Wraz z powrotem ostatniego B-25 do Townsville ryzykowna i niezbyt owocna wyprawa na Filipiny dobiegła końca. Dziesiątka Mitchelli i para Fortec z kompletnymi załogami wróciły na wciąż jeszcze względnie bezpieczne Antypody. Misja została uznana za udaną, zapewniając pułkownikowi Daviesowi odznaczenie krzyżem DSC (Distinguished Service Cross), a 3. Grupie Bombowej pierwszą pochwałę w rozkazie generała Bretta - głównodowodzącego amerykańskimi siłami lotniczymi w Australii.

Bombowiec nurkujący Douglas SBD Dauntless jest zazwyczaj (i całkiem słusznie) kojarzony z amerykańskimi lotniskowcami i ich zwycięskim udziałem w bitwach decydujących o losach wojny. Armijny odpowiednik Dauntlessa, czyli zamówiony w 168 egzemplarzach A-24 Banshee (w kontrakcie zwany SBD-3A) będący niczym więcej, jak lekko zmodyfikowanym SBD-3, nie oka­ zał się udaną koncepcją „amerykańskiego stukasa". Podobnie jak on, nie eskortowany łatwo padał łupem myśliwców, a z powodu słabego uzbrojenia i opancerzenia źle wywiązywał się z zadań taktycznych. 8. Dywizjon Bom­ bowy nie miał jednak innego wyboru, jak walczyć i ginąć w nieszczęsnych „oliwkowych Dauntlessach".

8

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

B-25D-1 o numerze serii 41-29705 z 13. Dywizjonu Bombowego na lotnisku Schwimmer Field (17-Mile-Strip) koło Port Moresby, pod koniec 1942 roku. Samolot został zniszczony w nalocie japońskich bombowców typu G4M Betty na to lotnisko 12 kwietnia 1943 roku

Dnia 7 kwietnia ósemka Banshee w osłonie sześciu myśliwców 75. Dy­ wizjonu RAAF wyruszyła do akcji przeciw niedawno zdobytej przez Japoń­ czyków bazie Lae na zachód od Salamaua, na północnym wybrzeżu Papui. Nalot autentycznie zaskoczył na ziemi kilka wrogich samolotów, ale te, które zdążyły się poderwać, wystarczyły dla posłania do ziemi jednego A-24 z załogą por. Hanka Schwartza. Naloty dokonywane na ten sam cel w dniach 11 i 13 kwietnia udało się przeprowadzić bez strat. Pomimo to za każdym razem powracano do Port Moresby na mocno postrzelanych maszynach. Biorąc pod uwagę, iż broniący Lae japońscy piloci z Tainan Kokutai byli jednostką asów, Amerykanie powinni mówić o dużym szczęściu i doceniać masywną konstrukcję swoich nurkowców. W częstych kwietniowych misjach dotkliwe straty ponieśli zarówno lotnicy 8. BS, jak i eskortujący ich Australijczycy. W końcu miesiąca utracili oni w jednej z powietrznych bitew swojego dzielnego dowódcę - asa Desert Air Force (Lotnictwa Pustynnego) majora Johna Jacksona. Uzupełnienia ludzi i sprzętu docierały do Port Moresby niewielkim strumieniem. Wobec niepo­ dzielnego panowania przeciwnika pod niebem Papui, na dłuższą metę równało Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

"

się to nieuchronnej zagładzie. Jej czas nadszedł dla 75. Dywizjonu z począt­ kiem maja. Wtedy również 8. BS cierpiał na znaczne obniżenie gotowości bojowej. Groźba inwazji na Port Moresby była w tym czasie powszechnie znana. Inicjatywa, niestety, należała nadal do wroga. Pozostało czekać na ostateczny cios, by w straceńczym starciu drogo sprzedać własną skórę. Tak wówczas widzieli sytuację stacjonujący na Nowej Gwinei członkowie 3. Grupy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności spodziewany cios nie nadszedł w ogóle. Będąca już w drodze na południe japońska flota inwazyjna zmieniła plany pod wpływem niepomyślnego rezultatu bitwy na Morzu Koralowym. Zredukowany do pięciu maszyn 8. Dywizjon został 17 maja wycofany z po­ wrotem do Charters Towers. Okazję do odpoczynku, uzupełnienia stanów i częściowego przezbrojenia w bombowce Havoc personel powitał z radością. Ostatnie Banshee doczekały w składzie dywizjonu do niesławnej misji 29 lipca 1942 roku. W tym dniu siedmiosamolotowa eskadra została zmasakrowana w starciu z japońskimi myśliwcami koło Buna. Zwinne Zero zestrzeliły pięć A-24. Znalazły się pośród nich maszyny dowódcy 8. Dywizjonu kapitana Floyda Rogera i dwóch jego najwybitniejszych pilotów: porucznika Josepha Parkera i podporucznika Claude'a Deana. Tylko jeden uszkodzony nurkowiec z załogą porucznika Raya Wilkinsa dał radę wrócić do Port Moresby. Drugi, postrzelany znacznie mocniej, dociągnął do lotniska Gurney w zatoce Milne koło wschodniego cypla Nowej Gwinei. Po kwietniowej misji na Mindanao dywizjonom 13. i 90. dane było osiąść na resztę 1942 roku w Charters Towers. Pojedynczo lub parami Mitchelle prowadziły stamtąd dalekie misje rozpoznawcze na obszarach Salomonów i Nowej Brytanii. Przynajmniej raz w tygodniu urozmaicano je, co prawda, konwencjonalnymi wyprawami bombowymi przeciw celom na północy Papui. Maszyny obu dywizjonów korzystały wówczas z międzylądowań na nowogwi­ nejskim lotnisku Jacksona3 12 km od Port Moresby. Z tego ciężkiego dla 3. Grupy Bombowej okresu działań zachowało się niewiele pisanych świadectw. Oto jedno z nich, doskonale ilustrujące specyfikę pracy bojowej Mitchelli. Pilot jednostki, porucznik Roland Brinn, wspominał: „Choć razem z Ralfem Schmid­ tem i resztą załogi przegapiliśmy przygodę na Mindanao, to właśnie nam dane było zainicjować dalekie wyprawy zwiadowcze z bazy w australijskim Queenslandzie. Pomimo przystanków w Moresby i Milne, były one nieznośnie długie, męczące i niebezpieczne. Nie zapominajmy, że odbywaliśmy je po niebie, na którym panowały nie nasze, lecz wrogie myśliwce. Pierwsze zadanie trafiło się nam 19.04.1942. Start z Charters Towers o godzinie 01.00 w nocy. Następne siedemnaście godzin zajęła nam trasa poprzez: Moresby-Lae-Madang-Morze

10

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Bismarcka-ponownie Moresby-Townsville. Osiągnęliśmy je już po zapadnięciu zmroku. Dopiero teraz można było zrezygnować z napięcia uwagi. Wracający z innej trasy B-25C porucznika Johna Keetera roztrzaskał się w burzy o górę Mt. Bartle Frere w północnej Australii. Cała załoga zginęła. Dnia 24 kwietnia na dolocie z Charters Towers do Moresby pięć Mitchelli z naszego 90. BS natknęło się na agresywny front burzowy. W jego wnętrzu silniki aż trzech maszyn odmówiły posłuszeństwa, zmuszając pilotów do wodowania w odległości około stu kilometrów na południowy-wschód od lot­ niska Jacksona. Dwie pełne załogi poruczników Johnsona i Bendera uratowały się. Podjęły je z Zatoki Papuańskiej rybackie czółna krajowców, którzy dostar­ czyli lotników najpierw do siedziby przybrzeżnej misji katolickiej, a potem do Port Moresby. Z bombowca pilotowanego przez porucznika Johna Bakera ocalał tylko on sam. Następnego ranka jeden z uratowanych Mitchelli, piloto­ wany przez dowódcę 90. Dywizjonu kapitana Roda Hubbarda, mimo wszystko wykonał zadanie, podejmując się solowego nalotu na Lae. Z wysokości 4000 metrów obrzucił lotnisko ośmioma bombami. W drodze powrotnej załoga dzielnie odpierała przez ponad pół godziny ataki ścigającego Zero. Jeszcze przed świtem 30 kwietnia moja maszyna wyruszyła na zwiady nad północne Bougainville i wyspę Buka. Powrót nad północno-wschodnią Nową Gwineą urozmaiciły nam przez znaczną część trasy japońskie myśliwce. Pięć kremowo-zielonkawych Zero raz po raz z uporem ponawiało ataki z różnych stron. Zanim w końcu znalazłem chmurę, by się w niej ukryć, moi strzelcy pokładowi zgłosili zestrzelenie dwóch prześladowców. Zaraz potem udało się nam pokonać masyw gór Owen Stanleya będący ostatnią przeszkodą na drodze do lotniska Jacksona. 4 maja był dniem, w którym odbywaliśmy siódmy długodystansowy zwiad w ciągu siedmiu dni (!). Swoisty rekord, ale rozumieliśmy potrzebę chwili. Praktycznie w każdej misji natykaliśmy się na agresywnego przeciwnika i zgodnie z zasadą „nosił wilk razy kilka..." każda miała coraz większe szanse być tą ostatnią. Pogłoski o rychłej inwazji połu­ dniowej Papui stawały się coraz uporczywsze. Na Japończyków żeglujących, by zająć Port Moresby, mogliśmy natknąć się nawet dziś i... tak też się sta­ ło! Na wschód od Nowej Brytanii ujrzeliśmy płynąca kursem południowym wrogą flotę w całej okazałości. Po powrocie na Jackson Field oficer wywiadu poinformował mnie, że niezwłocznie dołączą tu do nas dywizjony 8. i 13. Chodziło o pełną mobilizację sił 3. Grupy w obliczu niechybnej walnej bitwy. Nic na szczęście nie wyszło, nie tyle z mobilizacji, co z naszego udziału w star­ ciu. Rozstrzygnęło się ono na Morzu Koralowym, poza naszym zasięgiem, w dniach 7-8 maja. Misje rozpoznawcze trwały natomiast z niesłabnącym Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

11

natężeniem. Po powrocie do Charters Towers, od 8 maja lataliśmy codzien­ nie przez następne dziewięć dni przyczyniając się do ustanowienia przez 3. Grupę nowego armijnego rekordu 128 dalekich rozpoznań w ciągu miesiąca. Dopiero 17 maja pozwolono nam udać się na krótki urlop w specjalnie do tego celu przygotowanym ośrodku-rancho pod Brisbane. Gościł nas u siebie miejscowy właściciel ziemski, pan McConelhy...". 24 maja był dniem poważnej tragedii. Sześć Mitchelli z 13. i dwa z 90. BS odbywających nieeskortowaną misję, na podejściu do Lae zostało na pułapie 300 metrów zaatakowanych przez dwadzieścia Zero. Korzystając z przewagi liczebnej, nieprzyjaciel przechwycił Mitchelle. Wciągu kilku minut zestrze­ lono pięć z nich, a uszkodzono w pościgu pozostałe trzy, którym mimo to udało się wrócić do Moresby. Podczas lądowania jeden z nich skraksował i uległ zniszczeniu. Załogę uratowano. Okres pomiędzy tą pechową akcją i wspomnianym wyżej lipcowym zdzie­ siątkowaniem 8. Dywizjonu przesądził o skrajnym spadku morale jednostki. Jej personel był wyraźnie przygnębiony stratami poniesionymi w najtrudniejszym okresie zmagań na południowym Pacyfiku. Doświadczenia te były szczególnie bolesne dla weteranów 27. Grupy Bombowej, narażonych od grudnia ubie­ głego roku na nieprzerwane konfrontacje z przeważającym przeciwnikiem. Spośród przejętych z tej jednostki 26 pilotów w międzyczasie poległo lub zaginęło aż ośmiu. Pozostałych osiemnastu - w tym siebie samego - puł­ kownik Davies postanowił odesłać 1 sierpnia do USA. Do wniosku dowódcy przychyliła się kwatera główna Alianckich Sił Lotniczych (AAF) w Townsville. Komendę nad 3. Grupą Bombową objął ponownie, ze starszeństwem od 26 października 1942 roku, awansowany na podpułkownika Robert Strickland 4 .

Niewiarygodna przygoda kapitana Bendera

W

eteran 27. Grupy Bombowej, a później 90. Dywizjonu Bombowego, były drugi pilot w załodze legendarnego „Pappy" Gunna, Frank Bender, od zawsze uważany był za szczęściarza. Przekonał się o tym po raz kolejny, gdy 26 lipca 1942 roku został uwięziony w kadłubie płonącego B-25 tysiąc metrów nad Buna. Podobną misję zakończoną bitwą z myśliwcami nad japońskim przyczółkiem odbył już poprzedniego dnia. Wówczas jednak wrócił do domu cało. Tym razem wyglądało na to, że ma mniej szczęścia. W porannym nalocie 26 lipca pięć B-25C miało atakować lotnisko Gasmata. Eskadrę prowadził porucznik Ralph Schmidt. Trasa dolotu do celu

12

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

przewidywała przecięcie nowogwinejskiej linii brzegowej między osadami Gona i Buna, czyli dokładnie w miejscu utworzonego przed czterema dniami japońskiego przyczółka. Jak się załogi Mitchelli miały ponownie przekonać, był on coraz silniej broniony przez patrole myśliwców przeciwnika. Osiemnaście z nich stawiło czoła Amerykanom na wysokości 5000 metrów. W czołowym ataku cztery 20-milimetrowe pociski pierwszej salwy trafiły bombowiec Ben­ dera. Zraniły go trzykrotnie w nogi, zabijając zarazem drugiego pilota i bom­ bardiera. Wybuchły pożary. Kabina została całkiem zdemolowana. Płonący jak pochodnia Mitchell wszedł z wolna w korkociąg. Ranny pilot z najwyższym wysiłkiem odpiął pasy, po czym siła odśrodkowa cisnęła nim o górny luk awaryjny. Usiłował go otworzyć, ale zakleszczona pokrywa nie ustępowała. Wszystko wirowało. Uwięziony człowiek, tracąc wszelką nadzieję, oczekiwał w każdej chwili roztrzaskania się o ziemię. Właśnie gdy pomyślał: „żeby tylko szybko było po wszystkim", w tej samej chwili znalazł się w centrum eksplozji rozdzierającej samolot na kawałki. Kiedy doszedł do siebie, kozioł­ kował samotnie w lodowatym powietrzu. Pociągnął za uchwyt wyzwalający spadochron. Szarpnięcie i biała czasza uniosła go tysiąc metrów nad czernią dżungli. Takie przynajmniej odniósł wrażenie. W trakcie opadania wyminęły go ostatnie szczątki wraka. Ogon przemknął nawet dość blisko. Zaniepoko­ jony rzucił okiem w górę. Toczyła się tam nadal walka Zero z jego formacją. Widział jak w dół runął następny z zestrzelonych Mitchelli. Po paszczy rekina

Pierwsze paszcze na Mitchellach 90. Dywizjonu Bombowego. Lotnisko Garbutt. Queensland, Australia. Sierpień 1942 roku.

Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

na dziobie rozpoznał w nim maszynę porucznika Schmidta. Nie pojawiły się żadne spadochrony. Z załogi dowódcy eskadry nie ocalał nikt. Tymczasem na szlaku opadania zbliżyło się do Bendera olbrzymie drzewo. Czasza osiadła na nim w taki sposób, iż można było podjąć ryzyko zejścia, choć przy obfi­ tym krwawieniu z ran na nogach było to bardzo utrudnione. Ostatnie parę metrów pokonał nie całkiem tak, jak zamierzał - spadając. Uderzył plecami o gigantyczne korzenie i teraz leżał jak porażony z obolałym kręgosłupem. Wyczerpanego, okrwawionego lotnika w podartym mundurze niemal natychmiast otoczyła grupka tubylców. Pomyślnym zbiegiem okoliczności należeli do plemienia współpracującego z Australijczykami. Papuasi pomogli Amerykaninowi wstać. Zaprowadzili go na niedalekie miejsce kraksy, gdzie mógł osobiście zidentyfikować ciała kolegów - drugiego pilota, bombardiera i mechanika pokładowego. Był przekonany, że poza nim żaden inny członek załogi nie uszedł z życiem. Dlatego też jego radość nie miała granic, kiedy na kwaterze w pobliskiej stacji misyjnej pastora Hofflanda mógł spotkać się z jeszcze jednym uratowanym - strzelcem pokładowym sierżantem Thomp­ sonem. Dwóch Amerykanów przedstawiono dowodzącemu oddziałem NGVR (New Guinea Volunteer Rifles) w tym regionie australijskiemu kapitanowi Johnowi Austinowi. Pomocy medycznej udzielił rozbitkom doktor Harry Bitmead. Zaraz potem wystawione przez tubylców czujki zawiadomiły o wyruszeniu japońskiego pościgu. Amerykanie i ich wybawcy musieli szybko zmienić miej­ sce pobytu. Postanowiono przebijać się przez dżunglę i mangrowce wzdłuż zachodniego wybrzeża do miejscowości Tufi. Trzeciego dnia morderczej wędrówki wycieńczony organizm rannego Bendera odmówił posłuszeństwa. Na domiar złego, idący w straży przedniej krajowcy przynieśli wiadomość o okupowaniu Tufi przez Japończyków. Doktor Bitmead zarządził zmianę osi marszu wprost na Port Moresby. Trasa, jaką zdecydowano się obrać, była jeszcze trudniejsza od dotychczasowej. Przecinało ją przecież nieprzystępne pasmo gór Owen Stanleya, ale innej rady nie było. Majaczącego w gorączce z zainfekowanych ran Bendera musieli nieść przez cały czas na noszach wy­ najęci (za tytoń i sól) papuascy tragarze. Następne dwa tygodnie stanowiły dla małego konwoju prawdziwą zmorę. Pokonywanie gęsto porośniętego, górzystego terenu, forsowanie rwących rzek, upał, mróz, moskity, węże, pająki i wszelkie inne przeciwności, na jakie człowiek może być narażony w obcowaniu z naturą, znalazły się na ich dro­ dze. Trafiło się też parę potyczek ze śledzącymi grupę zwiadowcami z plemion o nastawieniu wrogim wobec białych. Po którejś z kolei takiej strzelaninie

14

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Mitchell 3. Grupy Bombowej na lotnisku Jacksona (7-Mile-Strip) przed demontażem zdalnie sterowanej, podkadłubowej wieżyczki strzeleckiej. Lato 1942 roku

tragarze gotowi byli odejść, ale odwiedziono ich od tego pomysłu metodami „łagodnej perswazji". Szesnastego dnia epopei wysokogórski krajobraz zaczął przeradzać się w krainę wzgórz, bambusów i ostrej jak brzytwa trawy kunai. Trzy dni przedzierania się przez nią doprowadziły wycieńczonych oberwańców do południowego wybrzeża Papui i położonej tam katolickiej misji - dokładnie tej samej, w której już raz uratowano Benderowi życie (po wspomnianym wyżej wodowaniu trzech Mitchelli w zatoce). Wyglądało na to, że najgorsze jest za nimi. Mogli opatrzyć rany, wyspać się, umyć i najeść do woli. Kolano amerykańskiego pilota, spuchnięte do wielkości piłki i ociekające ropnymi wysiękami, nie rokowało, w opinii gospodarzy, wielkich nadziei na wyleczenie. Po dwudniowym wypoczynku papuaskie kanoe zabrało lotników do odległego o dziesięć kilometrów posterunku australijskich „coastwatcherów" (ang. dosł. - „obserwatorów wybrzeża") w Abau, a stąd zarekwirowanym szkunerem do Port Moresby. Bender został wprost z przystani zabrany do szpitala, gdzie miał się tylko „podleczyć". Dwanaście dni później trafił drogą lotniczą na dalsze leczenie w Brisbane. Stamtąd repatriowano go po miesiącu do USA, gdzie „bogactwo egzotyczSzturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

15

Jack Fox, przedstawiciel wytwórni North American na Australię i Nową Gwineę. Wraz z „Pappy" Gunnem odegra! kluczową rolę w przebudowie Mitchelli bombowych na szturmowe

nych mikroorganizmów" w jego ranie podziwiali najwybitniejsi specjaliści kalifornijskiej medycyny tropikalnej. Kapitan Frank Bender nie mógł się pogodzić z bezczynnością i pozbawie­ niem możliwości latania. Po rocznej rekonwalescencji wywalczył z pomocą dawnych przyjaciół przydział do sztabu amerykańskiej 9. Armii Powietrznej w Wielkiej Brytanii, gdzie służył do końca wojny.

16

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

„Strafer" znaczy „ostrzeliwacz" rzeprowadzone po raz pierwszy w roku 1940 przezbrojenie 3. Grupy Bombowej w maszyny typu A-20 Havoc dało lotnikom jednostki przed­ smak potencjalnych możliwości dobrego sprzętu. Zarówno Havoc (zwany w RAF i RAAF - „Boston"), jak i zaprezentowany im wkrótce B-25 Mitchell, były szybkimi i masywnymi konstrukcjami o wielkim potencjale. Lotnicy 3. Grupy Bombowej brylowali na nich podczas manewrów w Północnej Karolinie i Luizjanie, mając, rzecz jasna, nadzieję dosiadać Havoców także w warunkach bojowych. Jak wiemy, złożyło się inaczej.

P

Śladem personelu 3. Grupy do Brisbane trafiło w początkach maja 1942 roku zaledwie 39 Havoców. W tym samym czasie lotnicy 89. Dywizjonu Bom­ bowego służyli w roli personelu naziemnego w „czterosilnikowych kolegach" z 19. Grupy Bombowej (B-17) w Garbutt (Queensland, Australia). W trakcie montażu, opierając się na dotychczasowych doświadczeniach, zasięg i uzbro­ jenie A-20A uznano za niewystarczające do szturmowej roli, jaką dla nich przewidywano na tym teatrze działań wojennych. Padł pomysł przebudowy płatowców. Wkrótce projekt przyjął postać całego programu badawczego. Czas naglił, a potrzeba i w tym przypadku okazała się matką wynalazków - w liczbie mnogiej, gdyż poprawienia wymagało kilka zasadniczych rozwią­ zań. Kierujący realizacją - przy współudziale Roberta Ruegga - kapitan „Pappy" Gunn zajął się najpierw zbadaniem możliwości zamontowania w dziobowym stanowisku bombardiera czterech strzelających do przodu, wielkokalibrowych karabinów maszynowych typu Browning M2 kalibru 12,7 mm (0,5 cala) oraz dodatkowo dwóch takich samych kaemów w zasobnikach mocowanych do burt samolotu pod kabiną pilota. Do komory bombowej zamierzano wbudo­ wać na stałe dwa 450-galonowe zbiorniki paliwa. Australijczycy udostępnili sojusznikom swojego najzdolniejszego oficera technicznego porucznika Toma Tomkinsa oraz hangar na lotnisku Amberley. Mechaników dostarczył nato­ miast dywizjon warsztatowy 7. Grupy Bombowej USAAF, pozbawiony zajęcia z powodu wycofania jego macierzystej jednostki do Indii. Prototypowa konstrukcja przeszła pomyślnie wszelkie próby. Testowa eksploatacja nie wykazała żadnych zmian strukturalnych elementów płatowca ani też pogorszenia charakterystyk lotu. Znacznemu wydłużeniu uległ również zasięg, umożliwiający odtąd operowanie Havoców na trasach z Port Moresby do Lae lub Buna bez groźby przedwczesnego wyczerpania paliwa. Na „taśmie produkcyjnej" stanęło więc 38 dalszych płatowców. Przebudowa ich zajęła okres od 10 czerwca do 28 sierpnia 1942 roku. Wiele determinacji kosztowało Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

17

wszystkich zainteresowanych dotrzymanie sierpniowego terminu, osiągnięte pomimo kolosalnych trudności zaopatrzeniowych i kadrowych. Od końca czerwca, pojedynczo lub parami, zmodyfikowane A-20A zaczęły przybywać do Charters Towers. Posiadanie choćby kilku maszyn umożliwiło z kolei rozpo­ częcie szkolenia, a co ważniejsze, wypracowywania najodpowiedniejszej tak­ tyki użycia „straferów" (ang. dosł. - „ostrzeliwaczy") w misjach taktycznych, bombowych i we współdziałaniu z myśliwcami. Podczas prowadzonych pod Townsville dalszych wszechstronnych prób osiągów dochodziło nawet kilka razy do pozorowanych walk powietrznych z Beaufighterami australijskiego 30. Dywizjonu - jednostki, z którą los zwiąże niedługo znacznie ściślej całą 3. Grupę Bombową. Do dalszego uzupełnienia arsenału ulepszonych Havoców brakowało teraz tylko jednego składnika. Była nim bomba na spadochronie. Bomba odłamkowa, czyli „parafrag", oraz znacznie mniej od niej znana bomba burząca „parademo" były wynalazkami, nad którymi pracowano w USA już dwa lata wcześniej. Obie trafiły na południowy Pacyfik w samą porę. Ostateczna wersja „parafraga" powstała w odpowiedzi na sugestie generała George'a Kenneya - późniejszego dowódcy amerykańskiej 5. Armii Powietrznej w Australii. Zamówienie zostało przyjęte w marcu 1942 roku przez służbę zaopatrzeniową Allied Air Force w Melbourne, po czym skierowano je do realizacji. „Parafrag" składał się ze standardowej, 10-kilogramowej, cylindrycz­ nej bomby odłamkowej, w której zwykły zapalnik zastąpiono bardzo czułym zapalnikiem o natychmiastowym działaniu. Bomba przymocowana była koło górnej części korpusu do niewielkiego spadochronu, hamującego - w głównej mierze - jej ruch poziomy od chwili opuszczenia komory bombowej samo­ lotu. Podczas wybuchu, przy najlżejszym nawet kontakcie z powierzchnią ziemi lub inną przeszkodą, bomba typu „parafrag" rozpadała się na ponad 1500 odłamków zdolnych skutecznie razić sprzęt i siłę żywą nieprzyjaciela. Na specjalnie przystosowanych do tego celu wyrzutnikach wewnątrz komory bombowej Mitchella lub Havoca można było zmieścić maksymalną ilość 207 bomb „parafrag" lub „parademo".

Na przedpolu Port Moresby aczelnym celem japońskiej ekspansji na południowym Pacyfiku było opa­ nowanie Holenderskich Indii Wschodnich (ang. Netherlands East Indies - w skr. NEI), których bogactwa naturalne zapewniłyby Cesarstwu potęgę, bezpieczeństwo i niezakłócony rozwój gospodarczy. W planach tych okupacja

N 18

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

regionu Nowej Gwinei nie spełniała żadnego z powyższych celów. Uznano ją wszakże za nieodzowny element zewnętrznego pierścienia broniącego podbitej holenderskiej kolonii przed amerykańskim zagrożeniem z kierun­ ku Australii. Drugą funkcją panowania nad Nową Gwineą było izolowanie Australii od dostaw materiałów wojennych z USA. Plan okupowania samego kontynentu australijskiego, choćby tylko w części, nigdy nie wyszedł poza fazę wstępnych analiz, po których został nieodwołalnie odrzucony. W sprzyjają­ cych okolicznościach najdalej wysuniętymi na południowy-wschód rubieżami obronnymi japońskiej strefy wpływów miały stać się: południowe Salomony, Nowa Kaledonia, Nowe Hebrydy, Fidżi i Samoa. Z wyjątkiem Salomonów opanowanie pozostałych archipelagów uznano ostatecznie we wrześniu 1942 roku za przekraczające możliwości połączonych sił cesarskiej armii i marynar­ ki wojennej. Na takie, a nie inne decyzje wpłynęły niepowodzenia na Morzu Koralowym, pod Midway, w zatoce Milne i na Guadalcanal. Przeprowadzona 22 lipca 1942 roku inwazja pod Gona i Buna była już zresztą pierwszym elementem nowego japońskiego „planu-minimum", prze­ widującego zdobycie stolicy Nowej Gwinei po dotarciu do niej od północy drogą lądową. Po bliższym zbadaniu droga ta okazała się tylko wąskim tu­ bylczym szlakiem, niezdolnym nie tylko do uniesienia pojazdów, ale nawet zbyt intensywnego ruchu pieszego. Bez względu na to początkowe postępy napastnika w dół szlaku Kokoda były dość szybkie. Przytłoczone przewagą liczebną nieprzyjaciela oddziały australijskiej milicji terytorialnej zmuszone zostały do odwrotu. Trwał on aż do płaskowyżu loribaiwa, skąd Japończycy widzieli już światła Port Moresby. W tym samym czasie, na przełomie sierpnia i września 1942 roku, początkowe powodzenie uzyskał także inny desant wysadzony w zatoce Milne, w pobliżu najdalej na wschód wysuniętego cypla Nowej Gwinei. Obie zdobycze okazały się jednak krótkotrwałe, gdyż nie­ możliwe do utrzymania. Australijska kontrofensywa, straty, choroby i braki zaopatrzeniowe zmogły w przeciągu miesiąca oba ostrza nieprzyjacielskiego pochodu. Przejęcie inicjatywy przez aliantów stało się możliwe w dużej mierze dzięki wsparciu zreorganizowanego alianckiego lotnictwa, zwłaszcza szturmowego, bombowego i transportowego. Lotniska wokół Port Moresby odegrały w tych operacjach kluczową rolę, choć właśnie z tego powodu na­ rażone też były na częste, dzienne i nocne naloty. Od 4 sierpnia 1942 roku jego amerykański komponent zaczął tworzyć 5. Armię Powietrzną USA (ang. - 5th USAAF), która pod dowództwem generała Kenneya znalazła się oficjalnie miesiąc później - 3 września 1942 roku. Na czele nowogwinejskich jednostek pierwszoliniowych 5. Armii Powietrznej Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

!_?

- zwanych ADVON - stanął kwaterujący koło Lotniska Jacksona generał Ennis Whitehead. Podlegały mu w owym czasie następujące jednostki: 8., 35. i 49. Grupy Myśliwskie, 3. Grupa Bombowa (Lekka), 22. i 38. Grupy Bombowe (Średnie), 19. i 43. Grupy Bombowe (Ciężkie). Sprzętowy stan posiadania wyżej wymienionych pododdziałów ograniczał się do: 250 myśliwców (P-38, P-39 i P-40 - około 80% sprawnych), 39 lekkich bombowców A-20, 45 średnich bombowców B-25, 40 średnich bombowców B-26, 68 ciężkich bombowców B-17 (około 701 sprawnych). Na prośbę generała Kenneya, z pomocą Amerykanom przyszli Australij­ czycy, wnosząc do „inwentarza": 22. Dywizjon (28 Bostonów), 30. Dywizon (29 Beaufighterów), 100. Dywizjon (35 Beaufortów) i dwa dywizjony Kittyhawków: 75. i 76. Pod rozkazami generała Whiteheada znalazły się też wszelkie jednostki, a nawet pojedyncze samoloty, korzystające na trasie z Australii do celów na północy z międzylądowań na którymś z sześciu lotnisk Moresby. Tak zakro­ jone operacje wiązały się z wręcz monstrualnym rozkazodawstwem. Również na niższych szczeblach dowódcy Allied Air Force mieli coraz więcej okazji do wykazywania inicjatywy. Japońskie konwoje zaopatrujące nowogwinejskie przyczółki kursowały po morzach Salomona i Bismarcka coraz bardziej bezkarnie. Pierwsze skuteczne przeciwstawienie się jednemu z nich miało miejsce 1 listopada 1942 roku. Tego typu akcja była jednak na razie przedsięwzięciem odosobnionym i słabo skoordynowanym. Stało się tak głównie z racji niesprzyjających warunków atmosferycznych - chmurami monsunu okrył się obszar między Nową Bryta­ nią i Nową Gwineą. Pod tak nieprzeniknioną zasłoną zaopatrywanie japoń­ skich garnizonów trwało więc nadal w najlepsze. Wśród pomyślnych wieści najważniejsze było zgniecenie inwazji i zakończenie zwycięstwem kampanii w zatoce Milne, jak również dalsze zaciskanie pętli wokół przyczółka GonaBuna-Sanananda. Wobec chwilowego spadku tempa zadań bojowych, na poligonie Evans Head (Queensland) ćwiczono coraz to nowe metody bombardowania z niskie­ go pułapu. 3. Grupie towarzyszyły w jej treningu Latające Fortece z 43. Grupy Bombowej. Niekiedy nadarzały się okazje do wprowadzenia w życie nowych

20

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

umiejętności. Na przykład w dniach 18 i 24 listopada 1942 roku uszkodzono bombami dwa transportowce koło Buna. Konwój złożony z czterech frach­ towców pojawił się tam ponownie nocą z 1 na 2 grudnia. Rozpoznający nad przyczółkiem Mitchell potwierdził trwanie rozładunku. Rankiem nie pozostało po wrogich okrętach ani śladu. Podobną próbę Japończyków udało się 3. Grupie powstrzymać tydzień później. Nieprzyjaciel odpowiedział na to uda­ nym przerzutem ludzi i sprzętu do Lae. Dokonano go z pomocą szybkiego konwoju, na pokładach dwóch lekkich krążowników i trzech niszczycieli, które doskonale potrafiły obronić się przed atakami lotniczymi i wrócić bez strat do Rąbaniu. W ostatnich dniach roku japońskie reduty Gona i Sanananda wpadły w rę­ ce Australijczyków. 2 stycznia 1943 roku ten sam los spotkał Buna, zdobytą przez Amerykanów. W zdławieniu wrogich przyczółków znaczną rolę odegrały „strafery" 3. Grupy Bombowej, przy każdej okazji zasypujące obrońców gra­ dem „parafragów". Zgodnie z późniejszymi zeznaniami nielicznych jeńców, bomby na spadochronach groźne były nie tyle w momencie nalotu, ale i przez dłuższy czas po nim. Przynajmniej połowa z nich zaczepiała się w koronach drzew, detonując się tam z opóźnieniem lub spadając i wybuchając pośród japońskich stanowisk długo po ustaniu bombardowania. Do 22 stycznia lotnictwo nadal wspierało nad byłymi przyczółkami amerykańską piechotę w eliminowaniu odosobnionych punktów japońskiego oporu, ostatnich już w północno-wschodniej Papui. Głównodowodzący Obszarem Południowo-Zachodniego Pacyfiku (SWPA), generał Douglas MacArtliur, wydał z okazji zwycięstwa okolicznościowy rozkaz, w którym pisał między innymi: „ W zakończonej właśnie kampanii największa pochwała należy się również amerykańskiej 5. Armii Powietrznej i australijskiemu RAAF-owi. Ich niestrudzone wysiłki w operacjach bojowych i transportowych, nad morzem i lądem stanowiły kamień węgielny naszego zwycięstwa". Generał George Kenney skomentował sukces lapidarnie: „Cięż­ ko było, ale nauczyliśmy się wiele. Następnym razem z pewnością pójdzie lepiej".

Mitchell - król „straferów"

J

lak wynikało z podsumowania doświadczeń zakończonej właśnie kampanii, | bombardowanie ruchomych celów morskich z dużego (w warunkach Pacyiku - 6000 m) i średniego (3000 m) pułapu rzadko kończyło się trafieniami, nawet wziąwszy pod uwagę wyolbrzymienia tradycyjnie zawarte w raportach

Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

21

bojowych. Kwestia celności miała się nieco lepiej u bombowców nurkujących, ale tylko w lotnictwie pokładowym. Decydował w głównej mierze poziom wyszkolenia załóg oraz stan sprzętu. Oba te czynniki w wypadku samolotów A-24 Banshee 8. BS pozostawiały wiele do życzenia. Wyczerpanie pilotów, rozsypywanie się płatowców i parskanie zajeżdżonych silników to problemy, których nie mogło zrównoważyć poświęcenie personelu. Analiza sytuacji, wjakiej z końcem 1942 roku znalazła się 3. Grupa Bombowa, wyglądała następująco: 1/A-24 są nieudanymi bombowcami nurkującymi; nie będzie się ponawiać ich dostaw. II Braków w wyszkoleniu załóg nurkowców nie ma jak nadrobić, gdyż USAAF nie traktuje całkiem serio tego rodzaju broni. 3/ Sprzętu stanowiącego standardowe uzbrojenie (B-25 i A-20) nie da się przystosować do bombardowania z lotu nurkowego. 4/ Nadal nierozwiązana pozostaje kwestia zmiany taktyki działania. W lipcu 1942 roku ówczesny dowódca wszystkich alianckich sił lotniczych w Australii, generał George Brett, poważnie brał pod uwagę szerokie zastoso­ wanie dwusilnikowych samolotów USAAF jako nosicieli broni torpedowej. Jak pamiętamy, zwalczanie nieprzyjacielskiej żeglugi było wówczas absolutnym priorytetem. W potencjalnych operacjach torpedowych amerykańskiego lot­ nictwa nie chodziło o udział w bitwach morskich, lecz o działania na wodach przybrzeżnych, zwłaszcza w sytuacji konieczności zwalczania sił inwazyjnych przeciwnika. Mający nieco więcej wyczucia generał Kenney patrzył na te plany scep­ tycznie. Wiedział o próbach australijskich Beaufortów, mających za sobą (mimo doskonałego wyszkolenia załóg torpedowych) już kilka nieudanych, a żadnego zakończonego sukcesem ataku na japońskie okręty. Posiadające większą sylwetkę dwusilnikowe samoloty torpedowe narażone były na sku­ teczniejszy ostrzał przy podchodzeniu do celu. Na dobitkę, amerykańskie torpedy słynęły wówczas nie tylko z zawodności, ale i z powolności. Także przeszkolenie armijnych pilotów w całkowicie nowym fachu zabrałoby wie­ ki. Na taką ocenę w znacznej mierze wpłynęły negatywne - akurat pod tym względem - doświadczenia bitwy pod Midway. Instynkt rasowego szturmow­ ca, weterana Wielkiej Wojny, podpowiedział Kenneyowi jedyne sensowne rozwiązanie - atak z minimalnego pułapu przy maksymalnej szybkości. Na dolocie do celu silnie uzbrojony samolot prowadziłby nieprzerwanie ogień z broni pokładowej, po czym w odpowiedniej odległości zwalniałby ładunek bomb dla ugodzenia ofiary bezpośrednio lub z ich odbicia o taflę wody. Ta

22

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Bombowiec typu A-20 Havoc należący do podporucznika Philla Crowa, gotów do misji bojowej

ostatnia ewentualność zwana była w USAAF „skip bombing", co dla najlepsze­ go przekazania sensu należy tłumaczyć jako „puszczanie kaczek bombami". Dla misji tego typu należało brać pod uwagę stosowanie w bombach dwóch rodzajów zapalników. Zapalnik natychmiastowy służyłby do unieruchomienia celu eksplozją, a przy okazji ogłuszenia i zmuszenia do opuszczenia stano­ wisk przez przeciwlotników nieprzyjaciela. Bomby z opóźnionym zapłonem paraliżowałyby akcję ratowniczą i zwiększały prawdopodobieństwo zatopienia uszkodzonego okrętu za sprawą eksplozji głębiej w jego wnętrzu. Nie mając jeszcze wówczas żadnych dowodów, przyszły dowódca 5. Armii Powietrznej szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

23

Edward Larner na czele szturmowców 90. Dywizjonu Bombowego podchodzi do ataku na japońskie transportowce. Bitwa na morzu Bismarcka, 3 maja 1943 roku. W prawym dolnym rogu zdjęcia widoczna końcówka lewego skrzydła Mitchella

przeczuwał, iż będzie to najskuteczniejszy z dostępnych sposobów zwalczania żeglugi przeciwnika. Podzielając przekonanie swojego szefa, sztab generała Kenneya zajął się zaraz dokładniejszym studiowaniem problemu. Dało ono wyniki w listopadzie 1942 roku, kiedy zdecydowano się przejść wreszcie od teorii do praktyki. Uruchomiony został wówczas, kierowany przez generała Williama Benna, pro­ gram kompleksowego treningu w przeciwokrętowych atakach z minimalnej wysokości. Szeroko zakrojone szkolenie objęło poza 3. Grupą także załogi jednostek samolotów czterosilnikowych: 43. Grupy Bombowej (B-17) i 90. (B-24). Od początku cyklu stało się jasne, że najwłaściwszymi kandydatami na „straferów" i „skip bomberów" są lotnicy 3. Grupy. Liberatory i Latające Fortece, mimo najlepszych chęci i usilnych prób, nie były w stanie sprostać zadaniu szybkością ani siłą ognia. Zwrotnym Mitchel­ lom dotrzymywały kroku jedynie Havocki, ale tych znajdowało się wówczas na południowym Pacyfiku tylko 29. Na domiar złego były one zaangażowane w bieżące zadania bojowe. Na wzorcową jednostkę dla realizacji swojej wi­ zji generał Kenney wybrał 90. Dywizjon Bombowy 3. BG. Osobiście śledził postępy treningu. 24

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Jednocześnie przebudowane na „strafery" Havocki 89. Dywizjonu Bom­ bowego rozpoczęły regularną pracę bojową jako jednostka bliskiego wspar­ cia. Na początek przybyło ich do Port Moresby trzynaście. Ulokowano je 29 sierpnia na lotnisku Kila. Dnia 31 sierpnia 1942 roku osiem A-20A pod rozkazami dowódcy dy­ wizjonu, kapitana Dona Halla, odbyło misję szturmową do Lae. Ostrzał obu pasów startowych z czterdziestu ośmiu wielkokalibrowych Browningów speł­ nił wszelkie oczekiwania. Na skraju lotniska uszkodzono kilka samolotów, puszczając przy okazji z dymem nieliczne zabudowania, wśród nich słynną „pagodę kontroli lotów". Do tego sukcesu rościły też pretensje Maraudery 22. Grupy Bombowej, biorące udział w tym samym nalocie, tyle że z wyższego pułapu. Następne cztery tygodnie były dla 89. Dywizjonu okresem wytężonych działań, między innymi na rzecz walczących o szlak Kokoda Australijczyków, jak również w zwalczaniu ruchu japońskich rezerw po szlakach zaopatrzenio­ wych od Gona-Buna po Kokodę. Okoliczności, w jakich te operacje wykonywa­ no, były na wskroś ekstremalne. Na każdym kroku próbowały pokrzyżować je japońskie myśliwce, obrona przeciwlotnicza, a nawet pogoda. Swoje robiły też: prymitywizm warunków bytowych, rany, choroby i klimat, wprost niewyobra­ żalnie trudny do zniesienia dla białego człowieka. Połączenie zaopatrzeniowe z Australią - nie mówiąc już o źródle części zamiennych w fabryce Douglasa w Santa Monica - było słabe i zawodne. Mimo wszystko 89. Dywizjon zgłaszał codziennie gotowość bojową do wszelkich zleconych zadań. Najwięcej trafiało mu się ataków na rejony koncentracji, składy zaopatrzeniowe i lotniska: Lae, Salamaua, Mubo, Malahang, Buna i inne. Powracając po jednej z takich akcji 11 września, dwóm Havocom zabrakło paliwa. Wodowanie we wschodniej części zatoki papuanskiej zakończyło się uratowaniem załóg. Uszczuplony o dwie maszyny 89. Dywizjon ponowił naloty na Buna już następnego dnia. Okazja była wyjątkowa - pierwsze bojowe zastosowanie bomb „parafrag". Po pozbyciu się ich, przygwożdżonych do ziemi Japończyków ostrzelano po staremu z broni pokładowej. Dostało się też zaparkowanym na pasach nu­ mer 1 i 2 samolotom. Po powrocie zameldowano o zniszczeniu lub ciężkim uszkodzeniu nie mniej niż siedemnastu Zero 5 . W ostatnich dniach września 1942 roku japoński odwrót ze szlaku Kokoda do Gona i Buna stał się faktem. Z pomocą Havoców 89. Dywizjonu Bombowe­ go USAAF i Beaufighterów 30. Dywizjonu RAAF australijska piechota zdołała niebawem zapędzić wroga na osaczony do spółki z Amerykanami przyczółek. W tym samym czasie dwa dalsze dywizjony 3. Grupy Bombowej - 13. i 90. Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

25

- były nie mniej zaabsorbowane zadaniami innego rodzaju. Mitchelle bombar­ dowały kotwicowiska i żeglugę na szlakach morskich, prowadzących z Nowej Brytanii do Madang, Lae i Salamaua. Próbowano kontrolować także linie przy­ brzeżne wzdłuż północnego brzegu Papui. Uniwersalne Mitchelle prowadziły nawet operacje zrzutowe medykamentów, żywności, amunicji i prowiantu dla odizolowanych w dżungli oddziałów. Kontynuowały też -jakżeby inaczej - misje rozpoznawcze dalekiego zasięgu. W zadaniach taktycznych na rzecz jednostek lądowych najpilniejszą do rozwiązania kwestią pozostawało za­ pewnienie bezpośredniego komunikowania się wspieranych ze wspierającymi w maksymalnie trudnych warunkach atmosferycznych i terenowych. Podobne próby podejmowane na manewrach w Północnej Karolinie dawały niezłe wyniki. W warunkach nowogwinejskich, nad pozbawioną znaków orientacyj­ nych jednolitą dżunglą, wielki problem stanowiła zwykła nawigacja. Miejsc, z których nadchodziły wezwania o wsparcie, często w ogóle nie potrafiono odnaleźć. Zdarzyło się nawet - w około 10 przypadkach - że zbombardowano i ostrzelano własnych żołnierzy. Wbrew pozorom, nad morzem sytuacja wyglądała podobnie. Japońskie konwoje kierowane z Rabaulu na południe nierzadko osiągały, pod osłoną wrześniowych i październikowych monsunów, porty przeznaczenia w ogóle nie wykryte. Dodatkowe dostawy napływały ponadto barkami do Wewak, a potem szlakami lądowymi z Madang. Aby dostarczyć coś ta drogą do Papui, Japończycy nie musieli angażować żadnych większych okrętów. Wystarczyło pożeglować barkami z Rabaulu wzdłuż południowego brzegu Nowej Brytanii, we właściwym miejscu i przy odpowiedniej pogodzie „przeskoczyć" cieśninę Vitiaz, a potem już przebierać w dogodnych miejscach wyładunku nad za­ toką Huon aż po Wewak na zachodzie. Jeszcze mniej można było poradzić na zaopatrywanie japońskich garnizonów za pomocą przebudowanych na transportowce okrętów podwodnych. W taką właśnie „walkę z wiatrakami" zaangażowane zostały Mitchelle 3. Grupy Bombowej. Wsparcie było jednak w drodze, nadszedł bowiem czas potraktowania blokady Nowej Gwinei jak najbardziej serio. Pomimo że „skip bombing" zaczęto stosować już jesienią, do sprawy podchodzono nieumiejętnie i zbyt szczupłymi siłami. Skuteczność mogła przyjść tylko wraz ze wzmożonym treningiem i... dostawami wystarczającej ilości Mitchelli. Jak na razie pełne poświęcenia ataki na najeżone artylerią przeciwlotniczą cele kończyły się dla dzielnych załóg B-25 zestrzeleniem lub uszkodzeniem, a poza tym, niestety, chybieniem, przy dodatkowej groźbie samozniszczenia odbitą od wody bombą. Jakże bolesnym doświadczeniem 26

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Złowroga paszcza najeżonego kaemami „strafera" zwiastuje zagładę kolejnemu japońskiemu niszczycielowi

dla początkujących „skip bomberów" było obserwowanie zrzuconego z ta­ kim poświęceniem ładunku, jak nie czyniąc szkody wrogowi, przeskakiwał nad okrętem z powodu błędnej oceny czasu i przestrzeni ataku. Próbom praktycznym poddano więc inną metodę. Zastosowanie czterosekundowego opóźnienia wybuchu bomby i jej zrzut bezpośrednio nad celem wyglądało w teorii bardzo obiecująco. Jako „pomocy naukowej" do prób użyto wraka MV „Macdhui". Po uszkodzeniu w jednym i dobiciu w drugim japońskim nalocie 6 , to co pozostało z niedawnego australijskiego transportowca wojska zalegało od czerwca 1942 na rafie w zachodniej części redy Port Moresby. Okładany bojowymi (nie ćwiczebnymi!) stufuntówkami, motorowiec dobrze przysłużył się adeptom sztuki bombardowania w wypracowaniu taktyki i koordynacji ataków. Dojście do perfekcji okupiono stratą jednego B-25C z 90. Dywizjonu. Maszyna zaczepiła o maszt statku, w wyniku czego roztrzaskała się na rafie, grzebiąc w szczątkach sześciu lotników. Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

27

Kapitan Richard Ellis wsparty o lufę Browninga swojego B-25C-1 o nazwie indywidualnej „Seabiscuit". Dick Ellis zaliczy! w 3. Grupie Bombowej 220 operacji

Jeszcze w trakcie trwającego szkolenia Mitchelle 13. i 90. Dywizjonu Bombowego zaczęto sukcesywnie wycofywać do Amberley w celu przezbrojenia podobnego do tego, jakiemu poddano bombowce A-20 z 89. Dywizjonu. Aktualna sytuacja na froncie, jak i znikomość dostępnych sił, nie pozwoliła generałowi Kenneyowi na powtórzenie z Mitchellami czerwcowego wycofania Havoców w celu „taśmowego" ich przerobienia. Bombowce obu dywizjonów znikały więc z frontu parami, a nawet pojedynczo. Major „Pappy" Gunn wraz z Jackiem Foxem (delegatem zakładów North American na Australię) i szefem mechaników, sierżantem Johnem Evansem, opracowali dla B-25C wzorcowy zestaw modyfikacyjny, złożony, tak jak w A-20A, z dziobowej baterii czte­ rech półcalowych Browningów, zajmujących razem ze stelażem i zapasem amunicji całą kabinę bombardiera. Dalsze cztery Browningi mocowano po 28

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

dwa do burt pod kabiną pilotów. Mało przydatna na niskim pułapie, zdalnie sterowana, podkadłubowa wieżyczka strzelecka miała być zdemontowana i zastąpiona 300-galonowym zbiornikiem paliwa, zwanym odtąd „turret tank" (dosł. - „zbiornik wieżowy"). Ponieważ był on podwieszany i nie posiadał samouszczelniających wykładzin, lepiej było nie wystawiać go na ostrzał. Postanowiono więc polecać użytkownikom korzystanie z niego w pierwszej kolejności, a następnie odrzucanie w locie. Pierwszego Mitchella-Strafera ukończono w ostatnich dniach listopada 1942 roku. Prototypowi B-25C-1 noszącemu numer serii 41-12437 nadano nazwę indywidualną „Pappy's Folly". Do połowy grudnia przeszedł pomyślnie wszelkie testy w locie, strzelania i naziemne próby eksploatacyjne, po czym niezwłocznie trafił na lotnisku Schwimmer pod Port Moresby. Tu przekazano maszynę 90. Dywizjonowi. Jego przyszły dowódca, kapitan „Jock" Henebry, musiał - mimo krytycznego pierwszego wrażenia - przyznać po oblocie, że samolotu nie pilotuje się gorzej od zwykłego B-25C. Dodatkowe poczu­ cie potęgi dawało pilotom jednoczesne uruchomienie ośmiu Browningów, których ogień dosłownie demolował każdy cel. Teraz pozostało tylko prze­ konać sceptycznie nastawione załogi, że misje na niskim pułapie przeciw ziejącym ogniem okrętom są tym, co pragną robić przez resztę wojny. Jakoś się udało. Szkolenie jednostki i modyfikacje Mitchelli zakończono w pierwszych dniach lutego 1943 roku. Staraniem „Gunn & Co. Brisbane" 90. Dywizjon Bombowy stał się odtąd pierwszą z prawdziwego zdarzenia jednostką „Sztur­ mowców Pacyfiku". Major Gunn jako „duch sprawczy" całego przedsięwzięcia, zasługuje przy tej okazji na choćby najkrótszą mini-monografię. Paul lrvin Gunn urodził się w Arkansas w roku 1900. Młodość miał burz­ liwą. Imał się wielu zajęć, by ustatkować się wreszcie w roli zawodowego bosmana-pilota US Navy. W wieku 39 lat opuścił marynarkę i, przechodząc na (dużo) wcześniejszą emeryturę, zorganizował na Filipinach, w oparciu o zaledwie trzy samoloty, „nieregularne linie lotnicze". By nie zniechęcać potencjalnej klienteli, firma przyjęła nazwę „Philippine Air Lines" i operowała z powodzeniem aż do 8 grudnia 1941 roku, po czym została zmilitaryzowana i włączona do amery­ kańskiego lotnictwa na Dalekim Wschodzie. Jej zwierzchnik, generał Brereton, mianował Gunna kapitanem i polecił jego liniom przejęcie funkcji łącznikowo-transportowych na całym ogromnym obszarze archipelagu. Kapitan Gunn i jego dwaj piloci odbyli swoimi „Beechcraftami" od końca grudnia 1941 roku setki lotów po całych Filipinach. W ostatnich dniach roku jedna z wypraw Szturmowcy Pacyfiku .

www.kagero.pl

29

zawiodła naszego bohatera do Darwin. 2 stycznia 1942 roku dowiedział się tam o upadku Manilii, gdzie do japońskiego obozu internowania w Santo Tomas Uni trafiła jego żona i czworo dzieci. Osobisty dramat wywołał w Gunnie potrzebę wyrównania rachunków z Japończykami. Najpierw, jak wiadomo, przyłączył się jako pilot do filipińskiej misji generała Royce'a. Zarówno w jej trakcie, jak i później, odbył w Australii wiele ryzykownych zadań bojowych. Rozgłos zapewniły mu jednak pomysły i umiejętności z zakresu inżynierii lot­ niczej, w dziedzinie której był samoukiem. Jego talent organizacyjny w połą­ czeniu z niespożytą energią, by przeforsować to, co istotne, nie raz przyniosły aliantom wymierne korzyści w bojach o południowy Pacyfik. Generał „Jock" Henebry - pod koniec wojny dowódca 3. Grupy Szturmowej - wspominał: „Pappy czasami fantazjował, ale w ogóle był uosobieniem dzielności. Większość niewiarygodnych epizodów z jego barwnego życia była prawdzi­ wa, czego, gdy tylko chciał, potrafił dowieść. Moi Szturmowcy Pacyfiku byli dzieckiem jego i Kenneya. Bez nich pozostalibyśmy do końca wojny zwykłymi bombowcami jak inni". Po zakończonej przebudowie partii B-25C, w roku 1943 major Gunn nadzorował następny program nowych wersji Mitchella-Strafera. Jego zespół stacjonował wówczas w innej bazie koło Brisbane - Eagle Farm, dosłownie przez płot z alianckim Ośrodkiem Wywiadu Technicznego, odbudowującym z wraków japońskich samolotów egzemplarze zdatne do lotu. Sąsiedztwo to umożliwiło „Pappy'emu" własnoręczne obloty wrogich myśliwców w pozoro­ wanych walkach z Mitchellami. Bogactwo swoich doświadczeń Gunn potrafił pasjonująco zrelacjonować amerykańskim robotnikom, przemawiając między innymi w fabryce North American w Wright Field podczas propagandowego objazdu po USA w kwietniu i maju 1943 roku. Chciał w ten sposób zmotywo­ wać ludzi produkujących Mitchelle, by „nie odstawiali fuszerki".

Bój o Morze Bismarcka początkiem 1943 roku nastąpiło długo oczekiwane sformułowanie przez generała MacArthura planu alianckiej kontrofensywy na południowym Pacyfiku. Plan noszący kryptonim Elkton składał się z wielu skoordynowanych ze sobą w czasie desantów morskich. Prawe ramię szykowanych przeciw Japończykom „kleszczy" tworzyły operacje inwazyjne w górę archipelagu Salomonów aż po Nową Irlandię. Ramieniem lewym miały być desanty w gó­ rze zatoki Huon, wzdłuż północnego wybrzeża Nowej Gwinei i opanowanie Nowej Brytanii od południa aż po Rabaul. Etapem wstępnym tych dalekosięż-

Z

30

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

nych zamierzeń było zajęcie południa zatoki Huon z bazami Lae i Salamaua na czele. Zadaniem alianckiego lotnictwa miało być odtąd uniemożliwienie Japończykom zaopatrywania tamtejszych garnizonów. Zamknięcie Lae dla konwojów z Rabaulu warunkowało, w opinii MacArthura, sukces planowanej na wrzesień inwazji. Dnia 6 stycznia 1943 roku spory konwój w sile jednego lekkiego krą­ żownika, trzech niszczycieli i trzech transportowców wojska wszedł w zasięg alianckich bombowców. W dwudniowych próbach rozprawienia się z nieprzyjacielskimi okrę­ tami zdołano zatopić tylko jeden z nich. Szczęśliwe trafienie było dziełem australijskiej Cataliny. Amerykańskie myśliwce osłony i strzelcy pokładowi bombowców zgłosili w trakcie daremnych polowań na okręty aż 50 zwycięstw powietrznych nad Zero i Oscarami. Przybyciu konwoju do Lae nie zdołano jednak zapobiec. Dnia 8 stycznia przeciwnik wyładował tam dziesiątki ton zaopatrzenia i cztery tysiące ludzi. Poinformowany o taktycznej porażce generał Kenney wpadł w gniew, wołając: „nigdy więcej nie możemy dać się tak zaskoczyć!". Trzy tygodnie później na lotniskach wokół Port Moresby znalazł się pełny skład 3. Grupy Bombowej pod komendą podpułkownika Stricklanda. Grupa składała się teraz z trzech dywizjonów. 8. Dywizjon Bombowy z powodu wy­ sokich strat został praktycznie wcielony do 89., choć lotnicy „Ósemki" nadal zachowywali pewną odrębność. Poinformowani o amerykańskich przygotowaniach Japończycy zdecydowa­ li się wzmocnić Lae za wszelką cenę i w najbardziej demonstracyjny sposób, uznając nadarzającą się konfrontację za środek do udowodnienia aliantom swojej przewagi. Do opuszczenia Rabaulu w dniu 28 lutego przygotowano więc kolejny konwój, tym razem w liczbie 16 okrętów pod rozkazami dowód­ cy 3. Dywizjonu Niszczycieli, kontradmirała Kimury. Miał on 3 marca odstarczyć do Lae 6000 żołnierzy i pełne wyposażenie 51. Dywizji Piechoty. Stałą osłonę z powietrza miały zapewniać konwojowi zmiany 40 myśliwców typu Zero i Oscar. Rozpoznanie lotnicze nad rabaulskim portem Simpson Harbour, a także deszyfraż japońskiej łączności radiowej, pozwoliły na wystarczająco wczesne ujawnienie zamiarów przeciwnika. Bez odpowiedzi pozostało ostat­ nie pytanie: kiedy? Wyruszenie formacji uszło uwadze alianckich zwiadowców. Nisko leżący monsun ukrył okręty przed ich oczami aż do godziny 15.00 dnia 1 marca. W odległości czterdziestu mil morskich na północny-zachód od przylądka Ubili (Nowa Brytania) pilot Liberatora 90. Grupy Bombowej spostrzegł czternaście Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

31

jednostek. Osiem frachtowców płynęło kursem zachodnim w osłonie sześciu niszczycieli i eskadry myśliwców typu Zero. Na ten moment oczekiwano z niecierpliwością. Nikt nie miał zamiaru powtórzyć styczniowych błędów. Zmobilizowano 200 maszyn - wszystko co było zdolne do lotu w jednostkach USAAF i RAAF. Z racji późnej pory w pogoń za konwojem wysłano tylko czterosilnikowe Liberatory i Latające Fortece. Skutkiem zapadających ciemności i pogorszenia pogody, ich ataki miały charakter symboliczny. Generał Kenney postanowił opanować niecierpliwość i odłożyć resztę działań do jutra. Ranek 2 marca rozpoczął się dla 3. Grupy Bombowej rozkazem nalotu na Lae. W akcji tej Amerykanie mieli współdziałać z Bostonami starych zna­ jomych z 22. Dywizjonu RAAF. Wspólne podziurawienie lotniska czterdzie­ stoma 250- i 500-funtowymi bombami uniemożliwiło korzystanie z niego do wieczora eskorcie nadciągającego konwoju. Wracające znad cieśniny Vitiaz myśliwce IJNAF i IJAAF musiały zadowolić się lądowaniami na pasach awaryj­ nych w Salamaua, Malahang i Mubo. Na ślad intensywnie poszukiwanego konwoju natrafiono ponownie o 8.15. I tym razem więcej szczęścia od Fortec 43. Grupy Bombowej miały Liberatory 90. BG. Meldunek mówił teraz o siedmiu niszczycielach i tyluż transportowcach wojska. Najszybciej nad podane miejsce dotarły myśliwce P-38 Lightning z amerykańskich dywizjonów myśliwskich numer 9. i 39. Klucz kapitana Currana Jonesa zaskoczył wrogą eskortę. Kolejno po jednym Zero zestrzelił on sam, a po nim John Marlett i Charles King. Utracenie w tych okolicznościach trzech A6M2 potwierdzają archiwa 253. Kokutai. Dochodziła godzina 10.00, gdy okręty znalazły się w odległości trzech mil morskich na południowy-wschód od wyspy Sakar. W trakcie wykonywanego tam zwrotu na południe, dopadły je Latające Fortece 43. Grupy. Licząca sie­ dem B-17F eskadra 63. Dywizjonu Bombowego tej jednostki zgłosiła „atak na dwa niszczyciele i pięć frachtowców". W warunkach pogorszonej widoczności spowodowanych zachmurzeniem, z wysokości 6000 metrów, od wschodu zaatakowały Japończyków dwa bombowce - dowódcy eskadry, majora Scotta oraz jego skrzydłowego, kapitana Stanleya. Porucznik Denault poprowadził pozostałą czwórkę Fortec do nalotu z przeciwnej strony, na prawą burtę konwoju. Atak próbowała zniweczyć szybko zbliżająca się ósemka Oscarów. Srebrzyste, pokryte zielonymi plamami myśliwce ze znakami Hinomaru natarły chaotycznie i bez zbytniego animuszu. Scott polecił podwładnym nie przejmować się przeciwnikami w powietrzu i skupić na okrętach. Po niezakłóconym najściu na cel i przy słabej obronie opl, bomby zwolniono jak na ćwiczeniach, zgłaszając podwójne trafienia na dwóch frachtowcach. 32

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Widok z Mitchella na śródokręcie kolejnej ofiary - niszczyciela „Arashio". 3 marca 1943 roku

Przebywający na pomoście dowodzenia „Kyokusei Mam" szef sztabu 115. pułku piechoty (51. DP) ocenił ilość bombardujących Amerykanów na dwa­ naście B-17, z których nie mniej niż dziesięć obrało za cel jego okręt. Tak czy inaczej, trafione 250-funtówkami zostały dziobowe ładownie numer 1 i 2. Podjęcie akcji ratowniczej uniemożliwiły detonacje zgromadzonych tam bomb i benzyny lotniczej. Wkrótce padł rozkaz opuszczenia okrętu. 420 ludzi wykonało go nadspodziewanie sprawnie. „Kyokusei Mam" zatonął w ciągu Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

33

dziesięciu minut, rozerwany eksplozjami własnego ładunku. Wrak zabrał z sobą na dno 120 zabitych żołnierzy 9. kompanii 3. batalionu, która poległa niemal w całości od amerykańskich bomb. Do akcji ratowniczej zabrał się na krótko tylko niszczyciel „Asagumo", podejmując z wody 225 ludzi, a resztę pozostawiając własnemu losowi. Po­ wodem przedwczesnego wycofania się niszczyciela było najprawdopodobniej pojawienie się jeszcze jednego amerykańskiego bombowca. Była to spóźniona na starcie z Lotniska Jacksona Forteca z załogą porucznika Murphy'ego. B-17E wykonał w kierunku konwoju gwałtowne nurkowanie z 2000 do 300 metrów, z maksymalną prędkością 480 km/h, kierując się wprost na niszczyciel „Tokitsukaze". Skierowane nań cztery bomby chybiły celu, a bombowiec ucierpiał od liczych trafień ogniem przeciwlotniczym. Dalsze załogi 63. Dywizjonu, jakim też dopiero teraz udało się odnaleźć konwój, również nie zadały mu żadnych dodatkowych strat. Mimo zastosowania taktyki zaprezentowanej przed chwilą przez porucznika Murphy'ego, kolejno spadły obok celów bomby poruczników: Sogaarda, DeWolfa, Moore'a i Dieffenderfera. Do tej niecelności mogły przyczynić się trwające nieprzerwanie ataki japońskich myśliwców, nie przebierających w środkach, byle tylko zdekoncentrować wrogich bombardie­ rów. Ten sam pech miał prześladować następnych w kolejce do ataku lotników 65. Dywizjonu Bombowego. Po ataku ich Fortec zgłoszono, co prawda, trzy trafienia na transportowcach oraz jedno na „lekkim krążowniku", ale żadne z nich nie znalazło potwierdzenia w rzeczywistości. Naloty dalszych elemen­ tów 43. Grupy Bombowej, a po nich Liberatorów 90. BG, były też pozbawione wymiernych rezultatów. Generał George Kennedy, przysłuchujący się walce przez radio z Port Moresby, został do południa wręcz zasypany wyolbrzymionymi raportami o sukcesach. W istocie jedyną stratą nieprzyjaciela na przestrzeni całego dnia 2 marca był nieszczęsny „Kyousei Maru", nieznaczne uszkodzenia „Teiyo Maru" i „Nojima Maru" nie wpłynęły bowiem na zmniejszenie szybkości konwoju. O godzinie 17.30 niszczyciele „Asagumo" i „Yukikaze" ruszyły pełną prędkością z rozbitkami do Lae. Zaraz potem pozostałe okręty weszły do cieśniny Vitiaz. Na małym przesmyku oddzielającym Nową Brytanię od Nowej Gwinei dowódca niszczycieli eskorty i konwoju (w jednej osobie), kontradm. Kimura, nakazał całej formacji przystąpienie do zataczania kręgów. Konwój miał wznowić kurs do Lae około godziny 4.30. Chodziło o dostosowanie osią­ gnięcia punktu przeznaczenia do czasu nastania dnia. Decyzja ta przesądziła o dalszych losach operacji i dostarczanej w jej ramach na Nowa Gwineę 51. Dywizji Piechoty.

34

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Latająca Forteca, jaka dostrzegła Japończyków jeszcze raz przed za­ padnięciem zmierzchu, zgłosiła zauważenie szesnastu okrętów. Do sztabu ADVON wkradło się zwątpienie. Wyglądało na to, że do „zdziesiątkowanego" dziś konwoju dołączył jeszcze jeden! We wszystkich papuańskich bazach alianckiego lotnictwa, a zwłaszcza w Dobodura, Horanda i Gurney na północy, wrzały ponowne przygotowania do lotu wszystkich bojowych samolotów. Roz­ ważano nawet użycie jako bombowców transportowych Hudsonów. Zgranie wszystkich sił przed decydującym dniem bitwy było w dużej mierze dziełem pułkownika RAAF, „Buli" Garinga, uznawanego przez generała Kenneya za jednego z najzdolniejszych oficerów sztabu AAF. Jako ostatnie, Australijczyk odwiedził wieczorem lotnisko Ward i gotowe na nim do akcji Beaufightery 30. Dywizjonu. Wprost stamtąd udał się sztabu generała Whiteheada w Port Moresby. W drzwiach natknął się i serdecznie przywitał z „Szalonym Edziem", czyli z majorem Edem Warnerem - uwielbianym przez podwładnych zawadiackim dowódcą 90. Dywizjonu Bombowego. Gdyby zależało to od Garinga, obsa­ dziłby on właśnie takich ludzi na czele wszystkich jednostek USAAF. Generał George Kenney także nie mógł oprzeć się wspomnieniu o Lamerze w nastę­ pujących słowach: „ Straszny nerwus i narwaniec... Szybko i niezawodnie zraża do siebie ciemniaków... Ognisty dowódca z jajami... Taki, jakich lubię pod swoimi rozkazami!". W dziedzinie nocnego rozpoznania RAAF nadal nie miał sobie równych. Punktualnie o godzinie 20.00 spod nabrzeża Mullins wystartowała Catalina 11. Dywizjonu. Niebawem na radarze ASV kapitana Terry'ego Duigana poja­ wił się cały konwój. Okręty mijały właśnie wyspę Umboi w lekkim skręcie na zachód. Łódź latająca rozpoczęła więc krążenie w ślad za wrogiem. Od czasu do czasu zrzucano flary oświetlające i dwie, niestety niecelne bomby. Zgodnie z tym, co odnotował Duigan, zapalenie się każdej z flar wywoływało w dole reakcję „zaniepokojonego mrowiska". Okręty na czas jakiś rozpływały się w różne strony, nie próbując nawet otwierać ognia przeciwlotniczego. Przed oddaleniem się, co nastąpiło o 2.40, Catalina podała pozycję, kurs i prędkość krążącego wroga. Pozbyto się tym samym dwóch ostatnich bomb. Jedna z nich wybuchła w niedużej odległości od rufy prowadzącego niszczyciela. Raport Duigana ostatecznie rozwiał przypuszczenia, że celem konwoju może być Madang lub inne bazy w górze zatoki Huon. Bez wątpienia było nim więc Lae. Przeciwnik wszedł tymczasem w zasięg szturmowców. Zanim jednak ci poderwali się w powietrze, czoło konwoju zaatakowały startujące z Gurney torpedowe Beauforty 100. Dywizjonu RAAF. Przeprowadzony z poświęceniem Szturmowcy Pacyfiku.

www.kagero.pl

35

zrzut torped nie przyniósł żadnych trafień, zaś ostrzelani z samolotów Japoń­ czycy mylnie rozpoznali przeciwnika jako... Mitchelle. Beauforty zawróciły na południowy-wschód, mijając się po drodze z pierwszą falą alianckiego ataku. Przeciwnym kursem nadlatywała znad przylądka Ward Hunt grupa 90 samolotów. Była godzina 9.34 dnia 3 marca 1943 roku. Niespełna pół godziny później rozpoczął się atak. Zgodnie z ustaleniami, w pierwszej kolejności przystąpiło do niego trzynaście Beaufighterów 30. Dywizjonu. Uchodząc uwagi japońskiej eskorty lotniczej, szturmowce pułkownika „Black Jack" Walkera obniżyły lot nad samą powierzchnię morza. Posłuszni rozkazom Australijczycy, unikając niszczy­ cieli, skierowali się przeciw transportowcom. Zaraz ogarnął je huraganowy ostrzał z pokładowych 20-milimetrowych działek i kaemów. Zdezorientowani piloci Zero dopiero teraz zauważyli niebezpieczeństwo czyhające na ich pod­ opiecznych. Pospiesznie ruszyli im na ratunek, atakując... nie Beaufightery, lecz nadlatujące z południa dwa dywizjony Latających Fortec. Tam wszakże, gotowe na przyjęcie japońskich myśliwców, czaiły się liczne Lightningi USAAF. W walce, jaka się wywiązała, amerykańscy lotnicy zgłosili dwadzieścia zwy­ cięstw powietrznych za cenę czterech własnych maszyn. Dwie z nich (typu P-38G Lightning) wodowały po uszkodzeniu w drodze do domu. Pilotów nigdy nie odnaleziono. Siedmiu członków zestrzelonego B-17F japońskie myśliwce rozstrzelały w trakcie ratowania się na spadochronach. Poświęcenie bombowców zapewniło „straferom" wolną rękę w atakowa­ niu okrętów. Do „buszujących" wśród nich Beaufighterów przyłączyła się po chwili trzynastka B-25D z 38. Grupy Bombowej, bombardując z pułapu 2500 metrów. Sześć Mitchelli z 13. Dywizjonu Bombowego powtórzyło ten nalot z wysokości o połowę mniejszej. Po nich znowu zaatakowały elementy 38. Grupy. Trafień było jak na razie niewiele, ale zmusiły one przeciwnika do zwol­ nienia tempa. Kwadrans po dziesiątej, gdy do bitwy włączyło się dwanaście „straferów" 90. BS, prowadzący je Edward Lamer ocenił konwój jako „prawie nietknięty". Pędzący na czele Mitchell dowódcy wykonał skręt w stronę wio­ dącego szyk niszczyciela. „Strafer" plunął salwami ze wszystkich luf jeszcze przed wejściem w zasięg skutecznego ognia. Na pokładzie zakotłowało się. Po chwili grad półcalowych pocisków przewędrował na sąsiednią jednostkę. Na niszczycielu eksplodowały tymczasem dwie bomby. Inni poszli w ślady dowód­ cy. Ścigane przez flak Mitchelle rozpoczęły przemykanie wzdłuż i w poprzek nadal uporządkowanej formacji, mijając o metry okrętowe maszty i siebie nawzajem. Strumienie pocisków demolowały burty, pokłady, stanowiska opl i pomosty dowodzenia. Japońscy przeciwlotnicy odpowiadali coraz słabiej.

36

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Odlatujący szturmowcy pozostawiają po sobie płonące wraki

Spokojnie mierzone bomby, jedna za drugą, rozdzierały eksplozjami ładow­ nie i kadłuby. Przelatując nad swoimi ofiarami, załogi straferów gołym okiem dostrzegały na nich masy nieruchomych ciał. Mitchelle atakowały więc coraz śmielej. Znowu i znowu. Nieustępliwie. Aż do wyczerpania amunicji i bomb. Spośród trzydziestu siedmiu 500-funtówek zrzuconych w tych okolicznościach przez 90. Dywizjon, w okręty trafiło siedemnaście (!), poważnie uszkadzając jedenaście z nich. Wynikiem było zatonięcie niszczyciela i transportowca. Zawracające do domu Mitchelle „Szalonego Edzia" jeszcze nie oddaliły się na dobre, a już na miejsce masakry przybyło dwanaście A-20 z 89. Dywizjonu. Trzy z nich należały faktycznie do 8. BS, ale był to niezbyt istotny szczegół. Kapitan Glen Clark poprowadził Havocki do istnej szarży, schodzącej ławą z wysokości 700 do 20 metrów. Wobec obfitości chaotycznie manewrujących celów, „ułańska" formacja „straferów" nie utrzymała się jednak zbyt długo. Niemal każdy A-20 pogonił za innym okrętem, popisując się snajperskim strzelaniem i niemal nie do pomyślenia na tak niskim pułapie, akrobatycznymi ewolucjami. Samoloty niosły w komorach bombowych po parze 500-funtówek z zapalnikami o opóźnionym działaniu. Zamierzano zrzucać je pojedynczo i wyłącznie na priorytetowe frachtowce. Jedną bombę najpierw, metodą „skip bombingu", drugą zaś bezpośrednio nad okrętem. W ferworze walki nie było jak trzymać się tej techniki. Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

37

Kapitanowie Glen Clark i Edward Chudoba natarli wspólnie ze skrzydło­ wymi na transportowiec wojska uznany za czterotysięcznik („Taimei Maru"). Najpierw trafił go Chudoba, przy tej okazji zahaczając i odcinając skrzydłem górny segment masztu. Jedna z bomb Clarka odbiła się od wody i przeska­ kując nad okrętem omal nie unicestwiła Havoca, natomiast druga, grzęznąc w burcie, zdetonowała zawartość środkowej ładowni. Pozostali piloci nie byli gorsi. Załogi też nie pozostawały dłużne japońskim przeciwlotnikom. Strzelcy pokładowi odpowiadali im ogniem. Bomby eksplodowały na pokładach. Lawi­ na ognia Browningów omiatała cele, z wolna przeistaczające się w dryfujące wraki. Połączonym siłom Havoców 89. i 8. Dywizjonu przyznano jedenaście trafień bombami na okrętach konwoju kryjącego się tymczasem w deszczo­ wych chmurach. Tylko jedna z załóg Latających Fortec 43. BG raportowała trafienie niszczyciela dwoma bombami. Na przejaśnienia umożliwiające ponowienie ataków należało czekać do godziny 15.00. Wówczas na dymy pożarów skierowały się wracające nad pole walki Mitchelle 90. BS. Tak jak poprzedni, również ten ich nalot był dla przeciwnika zabójczy. Zakończył się ponownym ugodzeniem bombami dwóch niszczycieli i jednego frachtowca. Wszystkie z wymienionych ofiar pozostawiono w „stanie tonącym". Ostrzeliwanie okrętów i rozbitków wokół nich kontynuowano do całkowitego wyczerpania amunicji. Potem przyszła kolej na B-25 z innych jednostek. One również uzyskały dziesięć trafień. Do­ biegający końca nalot Amerykanów przedłużyły jeszcze australijskie Bostony z 22. Dywizjonu majora Learmontha. Bardzo szybko rozprawiły się z jeszcze jednym niszczycielem. Mimo przeciwdziałania Oscarów i Zero, Bostony, tak jak poprzednicy, wycofały się bez strat. Był to ostatni skoordynowany atak przed zapadnięciem ciemności. To, co jeszcze z uczestników konwoju pozo­ stało na powierzchni, ostrzeliwały pojedyncze B-25 wysłane nad pobojowisko w celach rozpoznawczych. Ostatniemu powrotowi samolotów na nowogwinejskie lotniska towarzy­ szyła wieczorem 3 marca radosna atmosfera. Na ziemi czekali rozpromienieni dowódcy i mechanicy. Oni także wiedzieli już o wielkim zwycięstwie odnie­ sionym przy minimalnych stratach. W przypadku 3. Grupy Bombowej były one zerowe (!). Jeszcze tej samej nocy generałowie MacArthur i Kenney pospieszyli z gratulacjami. W czasie gdy odczytywano je w jednostkach, amerykańskie ścigacze PT z bazy Tufi dobijały na morzu Bismarcka jeszcze jedną z ofiar bitwy. To samo uczyniły nazajutrz Latające Fortece z ledwie utrzymującym się na wodzie wrakiem niszczyciela. Po południu 4 marca dziewięć Mitchelli 90. Dywizjonu wyprawiło się na ponowne wymiatanie nad pobojowiskiem. 38

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Rozkaz mówił o zniszczeniu wszystkiego, co tam jeszcze pływa. Eskadra majora Lamera doszukała się 50 mil morskich na wschód od przylądka Ward Hunt jeszcze jednego dryfującego wraka. To, co dobę wcześniej było zwin­ nym niszczycielem, zatopiono teraz bez trudu, strzelając i bombardując jak na poligonie. Zapobieżenie ratowaniu rozbitków i ich dotarciu, mimo wszystko, do punktu przeznaczenia lub innego nieprzyjacielskiego garnizonu, uznano za najważniejszy cel operacji AAF nad Morzem Bismarcka w najbliższych dniach. Na wyraźne polecenie z góry tropiono ich z powietrza i dobijano w wodzie przez następne trzy doby. Nazwana przez generała MacArthura „najbardziej decydującą bitwą powietrzno-morską na południowo-zachodnim Pacyfiku", bitwa na Morzu Bismarcka ostatecznie umożliwiła aliantom przejęcie inicja­ tywy strategicznej w regionie. Zmieniony układ sił nigdy więcej nie pozwoli cesarskiej flocie na podjęcie ryzyka wysłania dużych jednostek nawodnych do zatoki Huon i w ogóle na południe od Rabaulu. Odtąd aż do wrześniowej kapitulacji wszelkie zaopatrzenie dla Lae dostarczane będzie wyłącznie z za­ stosowaniem żeglugi przybrzeżnej z Wewak i szlaków lądowych z Madang. Jeśli chodzi o wynik zwycięstwa, nie był on wbrew pozorom łatwy do pod­ sumowania. Jak wiemy, przez pewien czas, począwszy od wieczora 2 marca, panowało w kwaterze ADVON przekonanie, iż do wykrytego 1 marca składu konwoju dołączyły nazajutrz dodatkowe jednostki i że wszystkie je zatopiono - w ilości 22 - następnego dnia wraz przypuszczalną liczbą 120000 żołnie­ rzy. Potrzeba było aż powojennych badań w oparciu o zdobyczne materiały japońskie, by ostatecznie zidentyfikować konwój złożony z 8 transportowców wojska i takiej samej ilości eskortujących go niszczycieli. Cztery spośród tych ostatnich i wszystkie transportowce zostały z całą pewnością zatopione. Z przewożonych pod i na ich pokładach 8740 żołnierzy 51. Dywizji Piechoty zginęło 2890. Misje polegające na wybijaniu japońskich rozbitków nie cieszyły się uznaniem załóg. Wielu alianckich lotników otwarcie odmawiało wzięcia w nich udziału. Na pewien czas stały się one ostatnimi z operacji bojowych Szturmowców Pacyfiku. Okres relatywnej bezczynności wyczerpani lotnicy po­ witali entuzjastycznie. Znalazł się czas na niewielkie przetasowania kadrowe. Dnia 29 kwietnia na czele 3. Grupy stanął major Donald Hall. Następne warte wzmianki wydarzenie w dziejach jednostki, do którego doszło nazajutrz, było niestety tragedią. Major Edward Lamer zginął w kraksie Mitchella, którego sam pilotował na trasie z Port Moresby do Dobodura. Wraz z nim poległo w szczątkach samolotu pięciu lotników i czterech pasażerów. Dowodzenie Szturmowcy Pacyfiku,

www.kagero.pl

39

Stworzona w 1943 roku na potrzeby miedzy innymi 3. Grupy Bombowej mapa plastyczna półwyspu Gazelle z okolicą Rabaulu. W środku widoczny Simpson Harbour (Port Simpsona)

90. Dywizjonem objął kapitan Henebry. Sukcesy i dramaty ostatnich dwóch miesięcy, a zapewne i związana z nimi huśtawka nastrojów, spowodowały przyjęcie przez personel 3. Grupy Bombowej nacechowanej wisielczym humorem nazwy (stosowanej już przedtem w 13. BS) - „The Grim Reapers" (Kostuchy). Przydomek został zaaprobowany przez głównodowodzącego 5. Armii Powietrznej w dniu 5 czerwca. Dokonało się to razem ze zmianą oficjalnej nazwy jednostki z „3rd Bomber Group" na „3rd Attack Group" (3. Grupa Szturmowa). Ponieważ japońskie rejsy zaopatrzeniowe uległy przesunięciu z godzin dziennych na nocne, na ataki o tej porze musieli przestawić się też „Grim Reapersi". Jedna z pierwszych nocnych operacji miała na celu zaskocze­ nie nieprzyjaciela w czasie rozładowywania przy nabrzeżu w Lae jednego z podwodnych transportowców. Właśnie tam pod koniec czerwca udało się go pięciu Mitchellom namierzyć i zatopić. Samoloty wróciły do domu nieco nadwyrężone przez opl. W jednej z załóg poległ strzelec pokładowy, ale Japończycy zostali zmuszeni do porzucenia i tej metody pomocy swojemu papuańskiego garnizonowi. W połowie 1943 roku dobiegało końca przebudowywanie na wersję szturmową pozostałych Mitchelli 3. Grupy - tych nieco już zużytych z 13.

40

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Dywizjonu oraz dostarczonych wprost z fabryki North American, jakie w ra­ mach ostatnich transportów otrzymał 8. Dywizjon. Pracownicy firmy „Gunn & Co." w Eagle Farm mieli pełne ręce roboty. Na wątpliwości zwiedzających „fabrykę" dowódców (czy kaemy naprawdę nie przemieszczają środka cięż­ kości samolotu zbytnio do przodu?), jej właściciel „Pappy" Gunn odpowiadał z przekonaniem: „Te Mitchelle nie mają w ogóle środka ciężkości. Odesłaliśmy go niedawno z powrotem do USA, bo tu mógłby się zakurzyć". Bez względu na niepowodzenia na morzu, wzmacniany regularnie coraz to nowymi siłami lotniczymi garnizon Rabaulu nadal podejmował najróżniej­ sze operacje ofensywne. Najliczniej reprezentowane były naloty przeciw okolicznym alianckim bazom. Specjalnymi względami darzono amerykańskie składy zaopatrzeniowe wraz z kotwicowiskiem nad zatoką Oro oraz rzecz jasna rejon Port Moresby. W nocnych, ale i dziennych nalotach, równe jak na defiladzie formacje bom­ bowców G4M Betty, Ki-21 Sally i Ki-48 Lily nie raz przysporzyły dywizjonom „Grim Reapersów" niemałych strat na lotniskach: Jackson, Schwimmer, Kila Kila i Laloki. Pecha do japońskich bomb miały wiosną 1943 roku zwłaszcza Mitchelle 13. Dywizjonu Szturmowego. Straty wymusiły na tej jednostce wycofanie z linii aż do lipcowej dostawy nowych B-25.

Na zachód od zatoki Huon zolacja japońskich przyczółków wokół Lae i zaangażowanie ich floty na środkowych Salomonach zachęciły generałów MacArthura i Kenneya do przyspieszenia inwazyjnych przygotowań. Nikt nie zastanawiał się już, czy się uda? Chodziło o to, by udało się jak najprędzej. Seryjna przebudowa szturmowych B-25C i D objęła w tym czasie poza 3., także 38. oraz nową, 345. Grupę Bombową.

I

Wkrótce wszystkie one gotowe były do akcji. Na przełomie czerwca i lip­ ca rozpoczęło się więc „osaczanie" przeciwnika. Alianckie desanty opanowały m.in. archipelagi Kiriwina i Goodenough. Od 5 lipca wszędobylskie szturmowe Mitchelle rozpoczęły codzienne ataki na obszar Lae-Salamaua-Mubo-Nadzab, na skraju doliny rzeki Markham. Szturmowcy Pacyfiku przeprowadzą ich w sumie do końca miesiąca ponad czterysta. Szczególnie udana okaże się operacja piętnastu Mitchelli w dniu 28 lipca. Podczas polowania na japońskie barki i inne jednostki pływające koło północno-zachodniego wybrzeża Nowej Brytanii, po wykonaniu zwrotu nad przylądkiem Glouceseter, Amerykanie zauważyli dwa szybko poruszające się

Szturmowcy Pacyfiku .

www.kagero.pl

41

okręty wojenne. Załogi niszczycieli „Mikatsuki" i „Ariake" też spostrzegły nie­ przyjaciela, otwierając gwałtowny ogień przeciwlotniczy. Odezwały się nawet działa artylerii głównej. Nie zrażając się tym, podwładni majora Henebry'ego przeszli do lotu koszącego i po znalezieniu się na wysokości trzydziestu metrów uderzyli z obu burt na nieprzyjacielski szyk torowy. Już pierwsza seria bomb unieruchomiła „Ariake", który następnie umiejętnie „obrobiony" zatonął po dwóch godzinach ze znaczną częścią załogi. Czterosamolotowy klucz kapitana Halla został chwilowo odciągnięty z miejsca akcji, goniąc za lądującym na lotnisku nieopodal (tzw. Pas Numer Dwa lotniska Gloucester) japońskim samolotem transportowym. Maszyna typu Ki-57 Topsy została zniszczona, kiedy tylko dotknęła kołami ziemi. Jednego ze szturmowych Mitchelli, najnowszego typu B-25G z 75-mm działem w dziobie, pilotował w formacji Halla nie kto inny, jak sam „Pappy" Gunn. Po wymie­ ceniu ogniem kaemów obu prawie pustych lotnisk, czwórka szturmowców dołączyła do szyku Henebry'ego - w samą porę, by wesprzeć ją w atakach na drugi niszczyciel. Gunn trafił go wielokrotnie z czterech Browningów i pokła­ dowej siedemdziesiątki piątki. Zaraz potem rufę z banderą wschodzącego słońca rozdarły eksplozje dwóch trzystufuntówek. Pożar rozprzestrzenił się szybko na resztę znieruchomiałego kadłuba. Obok pierwszego, w niebo rósł drugi słup czarnego dymu. Ostatnim rozpędem okręt wszedł na przybrzeżną mieliznę, gdzie wkrótce przełamał się na pół. Dopiero na tak późnym etapie walki pojawiły się od strony Nowej Brytanii japońskie myśliwce. Interwencja Zero zakończyła się jedynie uszkodzeniem ostatniego w szyku Mitchella, który pomimo to bez kłopotu dociągnął do bazy wraz z innymi maszynami. Dopiero po znalezieniu się nad Dobodurą wyszło na jaw, że nierównomierne wysunię­ cie uszkodzonego podwozia uniemożliwi samolotowi normalne lądowanie. Załoga opuściła więc maszynę na spadochronach. Nie dał rady uratować się tylko pilot, porucznik Nuchols, który zginął w kraksie. W sierpniu 1943 roku, poza dalszym neutralizowaniem obszaru Lae, do „jadłospisu" Szturmowców Pacyfiku doszedł duży węzeł lotnisk IJAAF w Wewak. Pozostawienie go nietkniętym, z koncentrującymi się tam setkami armij­ nych myśliwców i bombowców, stwarzało śmiertelne zagrożenie dla inwazji planowanej za miesiąc w zatoce Huon. Pragnąc utrzymać nowo wywalczone panowanie w powietrzu, należało uprzedzić niechybne uderzenie wrogiego lotnictwa. Zapadła decyzja o natychmiastowym przeciwdziałaniu głównie si­ łami szturmowych Mitchelli, mającymi działać w osłonie wypróbowanych nad Morzem Bismarcka Lightningów. We wczesnych godzinach dnia 17 sierpnia naloty na cztery lotniska Wewak wykonały Liberatory 90. i Latające Fortece 42

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Bomby Mitchelli sypią się na żeglugę w Porcie Simpsona. Jesień 1943 roku

43. Grupy Bombowej. Bombardowanie z wysokości 6000 metrów nie było cel­ ne, a w dodatku kosztowało napastników trzy bombowce zestrzelone przez artylerię przeciwlotniczą. Z nastaniem dnia 85 Lightningów oraz 37 B-25 z 8., 13. i 90. Dywizjonu Szturmowego wystartowało z Dobodury pod wodzą puł­ kownika Dona Halla. Do Wewak dotarło tylko 29 Mitchelli. Fakt zawrócenia z przyczyn technicznych aż ośmiu maszyn, jak również nieodnalezienie celu przez towarzyszy z 38. Grupy Bombowej, stępiły nieco ostrze uderzenia. Bez względu na to, nadciągających „Grim Reapersów" oczekiwał w japoń­ skiej bazie niecodzienny, a przy tym radosny widok. Dwa największe lotniska węzła - Wewak i Boram - wypełnione były po brzegi samolotami. Bombowce i myśliwce ścieśnione skrzydło w skrzydło, nierzadko z silnikami na cho­ dzie, szykowały się do startu. Amerykański nalot nastąpił więc z samą porę. Pierwszą linię szarży w kierunku Boram tworzył 13. Dywizjon Szturmowy prowadzony przez Halla i - w roli jego drugiego pilota - dowódcę dywizjonu, kapitana Davida Conleya. Następny w szyku był 8. Attack Squadron. Mitchelle zionęły ogniem setek Browningów i sypały „parafragami" po szeregach wro­ gich maszyn. W takim tłoku trudno było nie trafić. Na brak celów nie narzeSzturmowcy Pacyfiku •

www.kagero.pl

43

kał też kapitan Phill Hawkins. Dowodzony dzisiaj przez niego 90. Dywizjon Szturmowy operował osobno nad Wewak Głównym. Zaskoczenie widać było po bardzo słabej obronie przeciwlotniczej. Wyniki tego i powtórzonego na­ zajutrz nalotu były ze wszech miar imponujące. Zniszczenie na ziemi ponad setki samolotów usuwało w cień nawet sukces bitwy na Morzu Bismarcka. W akcjach 17 i 18 sierpnia 3. Grupa Szturmowa straciła tylko jednego Mit­ chella z załogą porucznika Dicka Hendricha. Świadomość klęski jak na razie nie powstrzymywała Japończyków przed ściąganiem do Wewak coraz to nowych samolotów. W ciągu najbliższych dziesięciu dni USAAF odpowiedziała zatem nowymi nalotami. Po ich ustaniu wykonane pod koniec sierpnia zdjęcia Wewak ukazywały na wszystkich tam­ tejszych lotniskach blisko dwieście wraków i... ani śladu życia. Do tych strat należy dodać maszyny zestrzelone w walkach powietrznych poza obszarem bazy. Na łączne straty USAAF złożyły się: dwa B-25, sześć P-38 i trzy B-24. W ramach tych samych przygotowań do wrześniowej inwazji na Lae, „strafery" zaczęły sięgać w swych atakach coraz dalej na zachód. Dnia 28 sierpnia trzydzieści dwa Mitchelle „Grim Reapersów" zaatakowały z powo­ dzeniem japońskie okręty kotwiczące na zatoce Hansa. Zadane im straty okupiono utratą jednej maszyny. Trzy dni potem równie liczna formacja B-25 zbombardowała składowiska materiałów wojennych koło Alexishafen, wzniecając liczne pożary. W akcji tej współdziałano z Liberatorami 90. BG, bombardującymi podobne cele w sąsiednim Madang. Na drugi dzień, 2 września, blisko czterdzieści Mitchelli ze wszystkich trzech Grup ponownie „buszowało" na redzie Wewak. Po raz pierwszy szturmowcy zastosowali tam przeciw okrętom bomby 1000-funtowe. Przy ich pomocy zatopiono dwa frachtowce. Dzień 4 września 1943 roku był początkiem inwazji na Lae. Lądowania odbyły się pomyślnie. Chociaż parasol USAAF nie wyeliminował całkowicie japońskich nalotów, to bez zaangażowania Mitchelli w ciągu ostatnich trzech tygodni groźba wrogich ataków przybrałaby z pewnością większe rozmiary. Nazajutrz operacja morska uzyskała swoją kontynuację w operacji powietrznodesantowej pod Nadzab. Siedemdziesiąt dziewięć samolotów transportowych typu Dakota, osłanianych przez liczne myśliwce, zrzuciło w rejon celu 1700 amerykańskich i australijskich spadochroniarzy wraz z artylerią i pojazdami. Trzystusamolotową armadę poprzedzały - jakżeby inaczej - szturmowe B25 z 3., 38. i 345. Grupy, wymiatając i „parafragując" cały teren. Podążające przed nimi Havocki 89. AS zajęte były kładzeniem zasłony dymnej. Rejonu Nadzab Japończycy prawie nie bronili. Zabezpieczony przez spadochroniarzy 44

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

równinny obszar zaczęto z miejsca przekształcać wjedno wielkie lotnisko. Pierwsze Dakoty wylądowały na nim 6 września. Opór, jaki stawili inwazji obrońcy Lae i pobliskiego Salamaua, był nie­ porównanie silniejszy. Postępująca z doliny Markham australijska 7. Dywizja Piechoty nawiązała kontakt z główna linia japońskiej obrony dopiero tydzień później. Postępująca z inwazyjnych plaż 9. Dywizja miała do pokonania też całkiem sporo umocnionych pozycji. Ośrodki japońskiego oporu zaprzesta­ ły walki 19 września. Błyskotliwy sukces operacji zachęcił MacArthura do przedłużenia ciosu w górę zatoki Huon. 22 września desanty wysadzono pod Finschafen. Mogące zagrozić im siły lotnicze przeciwnika i ich bazy na południu Nowej Brytanii, były codziennie atakowane przez lotnictwo taktycz­ ne z nieodłącznymi Mitchellami 3. Grupy. Po krwawych walkach Finschafen padło dziesięć dni później. 3rd Attack Group mogła na powrót skupić uwagę na, sprawiającym mylne wrażenie porzuconego, Wewak. Do końca września, za cenę dwóch B-25 atakowano tam od nowa wszystkie lotniska, instalacje portowe i żeglugę, operując do spółki z 38. i 345. Grupą.

Do Paszczy Smoka esienią 1943 roku alianci postanowili kontynuować marsz na zachód, rezy­ gnując ze zdobywania Rabaulu. Potężny kompleks wojskowy nie mógł być jednak pozostawiony na tyłach w nienaruszonym stanie. Zneutralizowanie „Gibraltaru Pacyfiku", jeszcze częściej zwanego „Dragon's Jaw" (Paszcza Smoka), miało być przecież ukoronowaniem trwającego od roku regionalnego manewru oskrzydlającego. Z jednej strony kierował się on poprzez północ Nowej Gwinei ku południowej części Nowej Brytanii, a z drugiej zagarniał w kierunku północnym kolejne wyspy archipelagu Salomonów. Długie i kosz­ towne zmagania na obu kierunkach alianci mieli już praktycznie za sobą. W końcu września nadszedł więc czas podjęcia męskiej decyzji w kwestii: co robić z Rabaulem?

J

Wieńczący półwysep Gazelle rabaulski Simpson Harbor jest wielkim, naturalnym, pełnomorskim portem o relatywnie wąskim wejściu. Otaczające go wysokie, powulkaniczne wzniesienia zapewniają doskonałe warunki dla ochrony zgromadzonych wewnątrz statków i okrętów. Po wydarciu w stycz­ niu 1942 roku portu i miasta z rąk Australijczyków, nowi właściciele szybko rozbudowali Rabaul w dużą bazę lotniczo-morską z prawdziwego zdarzenia. Zdobyczne lotniska - Yunakanau i Lakunai - zostały powiększone i uzupełnione Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

45

trzema dalszymi: Tobera, Rapopo i Keravat. Od końca 1942 roku regularnie stacjonowało na nich od 200 do 300 ( w większości myśliwskich) samolotów z elitarnych jednostek IJNAF i IJAAF. W połączeniu z jednostkami zajmującymi pięć dalszych lotnisk na pozostałym obszarze Nowej Brytanii, siły „Rabaul Air Force" - jak zwali je alianci - stanowiły poważne zagrożenie nie tylko dla ich lotnictwa planującego ataki na samą bazę. Strzegły one również i, kiedy trzeba, wspierały okoliczne garnizony na północnych Salomonach, Nowej Ir­ landii, Wyspach Admiralicji i innych. Bardzo rozbudowana i urozmaicona była rabaulska obrona przeciwlotnicza. Składała się z około 400 dział o doskonale wyszkolonych obsługach. Liczny, dysponujący bronią pancerną garnizon, za­ bezpieczony był przed nalotami systemem tuneli i bunkrów. Bez względu na to, jedynym realnym sposobem zneutralizowania gigantycznej twierdzy bez konieczności jej zdobywania były długotrwałe bombardowania lotnicze. Do końca września 1943 roku ich harmonogram został opracowany i zatwierdzo­ ny przez generała Kenneya. Na dzień otwarcia lotniczej ofensywy przeciw Rabaulowi wybrano czterystapięćdziesiąty „Columbus Day", tzn. 12 października 1943 roku. Do boju, jak zwykle, rzucone miały być w pierwszej kolejności szturmowe Mitchelle w imponującej liczbie 114. Trzy pełne dywizjony „straferów" 3. Grupy Sztur­ mowej poprzedziły na starcie z Dobodury tak samo wyposażone i liczne dywizjony 38. i 345. BG. Dolot do celu przebiegł bez sensacji. Tysiąc metrów nad wyspą Kiriwina napotkano startujące z tamtejszej australijskiej bazy Lightningi eskorty. Cała 349-samolotowa formacja przyjęła teraz na niskim pułapie kurs na wskroś morza Salomona - wprost na Rabaul. Kiedy Mitchelle znalazły się nad kanałem St. George, oddzielającym Nową Brytanię od Nowej Irlandii, szyk uległ rozdzieleniu. Czterdzieści sześć maszyn 3. Grupy skręciło w lewo na Rapopo, a sześćdziesiąt osiem B-25 dwóch pozostałych jednostek podążyło prosto ku Vunakanau. Nad wyznaczonymi celami oba zgrupowania znalazły się mniej więcej jednocześnie. Przed paroma minutami minęło południe.„Grim Ripersów" prowadził pułkownik Hall. Nad Rapopo nadciągnęli jak burza, ostrzeliwując i „parafragując" wszystko na swojej drodze. Przeciwnik kompletnie nie spodziewał się nalotu. Przy rozsianych na płycie lotniska płatowcach pracowały grupki mechaników. Obok pasa odbywały się ćwiczenia piechoty. Samoloty lądowały, startowały i kołowały w różnych kierunkach. Wszystko to zamarło w jednej chwili, smagnięte ostrzałem i bombami „straferów". Kto się błyskawicznie nie ukrył, ten zginął. Na stanowiskach postojowych wykwitały jedne po drugich pomarańczowe eksplozje. Przez ich rozbłyski, przez dym formowany turbu-

46

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

5. Armia Powietrzna USA (5th USAAF) w ogóle, a 3. Grupa Bombowa w szczególności, wykreowała w 1943 roku wielu „okrętowych killerów". Był wśród nich porucznik Hecox, który w wejściu do Simpson Harbour zatopi) 18 października 1943 roku japoński niszczyciel

Iencjami w fantastyczne kształty, między wysmukłymi palmami przemykały siekące gradem kul Mitchelle. Pułkownik Hall relacjonował: „Na podejściu zrąbałem startującą Sally. Potem waliłem do wszystkiego, co się rusza, a następnie już i do tego, co się nie rusza, wypatrując celów w płomieniach i czarnym dymie, Z ogni widocznych na horyzoncie wnosiłem, że nasza konkurencja, czyli reszta straferów z pozostałych Grup, podobnie załatwiła żółtków na Vunakanau". Bombowiec Ki-21 Sally zestrzelony przez dowódcę 3. Grupy Szturmowej, należący do 14. Sentai IJAAF spadł w płomieniach na koniec pasa Rapopo. Sześcioosobowa załoga kapitana Kurano zginęła w szczątkach maszyny. Sześć dalszych Sally i co najmniej tyle samo nieco mniejszych Ki-48 Lily z 208 Sentai, Mitchelle zniszczyły na ziemi. O zaskoczeniu przeciwnika świadczy dodatkowo fakt, że utracono tylko jeden z ponad setki atakujących B-25. Maszyna z 38. Grupy Bombowej ze­ strzelona została w czołowym ataku myśliwca Zero nad kanałem St. George.

Szturmowcy Pacyfiki*

www.kagero.pl

47

jj-

W końcowej fazie nalotu „Grim Reapersów" nad Portem Simpsona pojawiły się Liberatory 90. Grupy Bombowej. Biorąc udział w nalotach 12 października, jednostka ta straciła w walce z myśliwcami dwa B-24. Wspomniany wyżej plan ofensywy bombowej przewidywał dalsze naloty w krótkich odstępach czasu. Ambitne kalkulacje zniweczyła jednak pogoda. Następny atak stał się możliwy dopiero 18 października. Odbyto go bez udziału 3. Grupy Szturmowej. Nagłe nadciągnięcie frontu burzowego unie­ możliwiło czterosilnikowym bombowcom i ich eskorcie odnalezienie celu. Nad wyznaczone obiekty - Tobera i Rapopo - przebiły się tylko dwie grupy bombowe: 38. i 345. Pod rozkazami nowo mianowanego dowódcy, majora Jamesa Downsa, Trzecia Szturmowa wzięła za to udział w następnym nalocie. Nastąpił on 24 października. W pełnym składzie czterdziestu maszyn ponownie zaatakowano Toberę i Rapopo, mając na prawym skrzydle powracających nad Vunakanau „Apaczy" z 345. BG7. Frontalny atak 3. Grupy otwierał 8. Dywizjon Szturmowy. Miał on pecha spotkać na dolocie do celu około dwudziestu rozsierdzonych Zero. Przy pierwszej sposobności Japończycy otworzyli ogień od czoła, a po wyminięciu szyku „Ósmaków" kontynuowali atakowanie ich od ogona. Major Downs miał wątpliwe szczęście otworzyć listę swoich zestrzeleń, uszkadzając ogniem czołowych kaemów jedną z wrogich maszyn. Jej pilot zdołał jednak skierować płonące Zero taranem na następnego w szyku Mitchella. Samoloty eksplodowały po czołowym zderzeniu, spadając w kawałkach na pobliską pla­ żę. Z załogi porucznika Roberta Millera nikt się nie uratował. Mimo to misja została oceniona jak najlepiej. Wpływ na to miało zapewne 37 zwycięstw powietrznych zgłoszonych przez pilotów Lightningów. Następnego dnia Rabaul atakowany był przy słabej widoczności, wyłącznie przez Liberatory i Fortece. Misje „straferów" były jednostkom oznajmiane, a następnie odwoływane aż do 1 listopada. Drugiego dnia miesiąca miało być podobnie, gdyż wstępne odwołanie ogłoszono w Dobodura już o 10.00 rano. Potem jednak nadszedł od zwiadowczego F-5 meldunek o przejaśnie­ niach nad półwyspem Gazelle. Chwilę później pilot tej samej maszyny 8. Dywizjonu Rozpoznania Fotograficznego (8. PRS) zameldował o stwierdzeniu w Simpson Harbour ciężkiego krążownika, siedmiu niszczycieli, okrętu bazy wodnosamolotów i ponad dwudziestu frachtowców. Rozkaz operacyjny do ataku został zatem wznowiony. Na start pokołowało 80 Mitchelli i cała reszta maszyn. Start formacji zakończył się do godziny 10.58. Tym razem w awangardzie podążały „strafery" 345. Grupy. Obarczono je zadaniem nie do pozazdroszczenia - miały obezwładnić lotniskową i por-

48

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

tową obronę przeciwlotniczą. „Apacze" zastali obrońców w pełnej gotowości. Cesarscy przeciwlotnicy nie pożałowali Mitchellom amunicji. Wyżej krążyły liczne jak nigdy Zero. W tych warunkach nie dało się uniknąć strat w postaci trzech B-25 razem z załogami. Poświęcenie maszyn pierwszej fali nie poszło jednak na marne. Druga grupa napastników spotkała się bowiem już tylko ze sporadycznym ostrzałem przez portowy i brzegowy flak. Na czele swojego 90. Dywizjonu podpułkownik „Jock" Henebry (pięć dni później obejmie dowódz­ two Grupy) poprowadził czterdziestu jeden „Reapersów" nad port i miasto. Nadlatując od wschodu, znad „Półwyspu Kraterów" ostrzelali w bardzo niskim przelocie stanowiska nadbrzeżnej artylerii. Krążownik i niszczyciele w zato­ ce Blanche odpowiadały im bardzo intensywnie. Prowadziły ogień zarówno z broni przeciwlotniczej, jak i dział artylerii głównej, włącznie z największym kalibrem 203 milimetry. Dostosowując taktykę do sytuacji, Mitchelle rozpro­ szyły się w indywidualnych atakach na okręty. Rozgorzała dzika i chaotyczna walka na najbliższe odległości. Samoloty, widoczne w ułamkach sekund pośród ognia i dymu, jakby zawisały między chmurnym niebem i spienioną wodą. Nieustanna kanonada. Donośne eksplozje tysiącfuntowych bomb. Zawi­ łe manewrowanie dla uniknięcia kolizji z masztami, nadbudówkami, a nawet działami... Błyskające z dziobów świetlnymi paciorkami, ryczące 82 silnikami Wright R-2600 oliwkowe sylwetki, obskakujące cielska okrętów niczym psy myśliwskie rannego dzika. Od trafień ogniem przeciwlotniczym ucierpiało wiele B-25. Nawet na po­ kładach samolotów, jakim udało się wyrwać z tego piekła, byli jednak zabici i ranni. Mitchelle dowódcy 8. Dywizjonu Szturmowego, majora Raya Wilkinsa, oraz porucznika Boba Murphy'ego uległy morderczemu ostrzałowi ciężkiego krążownika „Haguro". Poległy obie załogi. Raymond Wilkins został za tę akcję pośmiertnie odznaczony najwyższym amerykańskim odznaczeniem bojowym - Honorowym Medalem Kongresu. B-25D pułkownika „Jocka" Henebry'ego został najpierw wielokrotnie ugodzony przez japońskich przeciwlotników, a podczas oddalania się od celu - dodatkowo przez myśliwce. Podziurawiony jak sito samolot udało mu się jednak doprowadzić tuż nad falami, na jednym silniku, do odległej o 300 kilometrów Kiriwiny, gdzie wodował bezpiecznie koło plaży. Ocaloną załogę podjął niebawem z wody ścigacz typu PT, a do Dobodury podwiózł ją w roli pasażerów Mitchell kapitana Chucka Howe. Oficjalny komunikat po akcji mówił o zatopieniu trzech niszczycieli oraz ośmiu dużych i czterech mniejszych transportowców wojska o łącznym tonażu 50 000 ton. Trzeciej Grupie Szturmowej przyznano z tego 14 000 ton (po korekcie 13 000). Dodatkowo, lotnikom z Mitchelli przyznano dwadzieścia Szturmowcy Pacyfiku-

www.kagero.pl

49

Po stratach poniesionych na nowogwinejskich lotniskach za sprawą japońskich nalotów zemsta Mitchelli była słodka. Bombowiec C4M Betry zniszczony w japońskiej bazie. Sierpień 1943 roku

sześć zwycięstw powietrznych, a czterdzieści dalszych przypadło w udziale pilotom eskortujących bombowce Lightningów. W podsumowaniu strat dzień 2 listopada 1943 roku okazał się dla 5. Armii Powietrznej dość kosztowny. W wyniku akcji przeciwnika poległo lub zaginęło czterdziestu pięciu lotników, stracono osiem Mitchelli i dziewięć Lightningów. Operacje lotnicze mające na celu zneutralizowanie Rabaulu trzeba było mimo to kontynuować. Dnia 5 listopada wzięło w nich po raz pierwszy udział lotnictwo pokładowe US Navy. Siły przeciwnika zostały zaabsorbowane do tego stopnia, że nie był on w stanie przeciwdziałać rozpoczętej właśnie amerykańskiej inwazji zachodniego Bougainville. Wyprawy Szturmowców Pacyfiku do „Paszczy Smoka" trwały nadal 7, 10 i 11 listopada iw dniach następnych, kiedy tylko pozwalała na to pogoda. Właśnie ze względu na nią bombardowania północnej Nowej Brytanii wznowiono na dużą skalę dopiero w styczniu 1944 roku siłami amerykańskiej 13. Armii Powietrznej wspieranej przez RAAF i RNZAF. Miesiąc później, 20 lutego, intensywność i skuteczność nalotów, jak również pozbawienie Japończyków dopływu uzupełnień, dopro­ wadziły do wycofania japońskiego lotnictwa z Rabaulu i utraty dotychczaso­ wego znaczenia w rejonie południowego Pacyfiku. Skazani od tej pory na bierność obrońcy oblężonej twierdzy, będą musieli znosić alianckie naloty aż do końca działań wojennych.

50

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

Zakończone w listopadzie 1943 roku działania szturmowych Mitchelli 3rd Attack Group stanowiły chwalebne zamknięcie ich kariery w szeregach zasłużonej jednostki. Do wspierania następnej alianckiej kampanii, inwazji na Nową Brytanię, 3. Grupa Szturmowa przystąpi na całkiem nowych, choć skądinąd znanych bombowcach typu Douglas A-20G. Przed nowym wcieleniem Szturmowców Pacyfiku było jeszcze wiele krwawych kampanii. W szeregach innych jednostek nie zabraknie w nich i Mitchelli, torujących drogę przez południowy Pacyfik do serca Japonii. KONIEC

Wybrane objaśnienia terminologii i skrótów Okazjonalne pozostawienie w treści miar i wag w systemie Imperialnym jest świadomym zabie­ giem autora, mającym na celu zbliżenie czytelnika do realiów miejsca i czasu akcji. Attack Group (albo Squadron) - Grupa (albo Dywizjon) Szturmowy AAF - Allied Air Force - Alianckie Siły Lotnicze (USAAF i RAAF na SWPA) ADVON - Advanced Echelon - pierwszoliniowe jednostki 5. Armii Powietrznej USA A6M Zero -jednosilnikowy myśliwiec IJNAF B-17 Latająca Forteca - czterosilnikowy bombowiec produkcji amerykańskiej B-24 Liberator - czterosilnikowy bombowiec produkcji amerykańskiej B-26 Marauder - dwusilnikowy bombowiec produkcji amerykańskiej Bomba 500-funtowa - bomba o wagomiarze 227 kg BS - Dywizjon Bombowy BG - Grupa Bombowa Catalina - dwusilnikowa tódź latająca produkcji amerykańskiej G4M Bety - dwusilnikowy bombowiec IJNAF IJAAF - Lotnictwo Cesarskiej Japońskiej Armii IJNAF - Lotnictwo Cesarskiej Japońskiej Marynarki Wojennej Ki-21 Sally - dwusilnikowy bombowiec IJAAF Ki-43 Oscar - jednosilnikowy myśliwiec IJAAF Ki-48 Lily - dwusilnikowy bombowiec IJAAF Kokutai = Ku - grupa lotnicza IJNAF opl - pojęcie używane wymiennie z „flak" - obrona p-lot. (w żargonie alianckim) RAAF - Królewskie Australijskie Siły Powietrzne RNZAF - Królewskie Nowozelandzkie Siły Powietrzne Sentai - grupa lotnicza IJAAF SWPA - South-West Pacific Area - Obszar Południowo-Wschodniego Pacyfiku USAAF - Lotnictwo Armii Stanów Zjednoczonych US Navy - Marynarka Wojenna USA Kittyhawk Mk.lA - brytyjska/australijska nazwa jednosilnikowego myśliwca produkcji amerykań­ skiej (w terminologii USAAF - P-40E Warhawk)

Szturmowcy Pacyfiku.

www.kagero.pl

51

Załączniki Mitclielle 3. BC o znanych nazwach indywidualnych (porządek alfabetyczny): B-25D 41-29705 „Baby Blitz" 13. BS B-25D-15 42-12920 „The Bar Fly" 13. BS B-25C 41-12499 „Boomerang" 13. BS B-25D-5 41-30088 „Chatter Box" 90. BC B-25C 41-12794 „Deemies' Demon/Hoot Mon" 13. BS B-25C 41-29726 „Dirty Cirty" 90. BS B-25C 41-12502 „Draft Dodger" 90. BS B-25D 41-29698 „The Early Bird" 90. BS B-25D 41-29721 „Earthquake" 90. BS B-25D 41-29709 „Eight Balls Esq" 13. BS B-25C „El Diablo" 13. BS B-25C 41-12511 „El Diablo" 13. BS B-25C 41-12488 „El Diablo II" 13. BS B-25D-5 41-30088 „El Diablo III" 13. BS B-25D-10 41-30340 „El Diablo IV" 13. BS B-25D 41-29714 „Fair Dinkum" 13. BS B-25C 41-12449 „Fat Cat" 90. BS B-25C 41-12442 „Feather Merchant" 90. BS B-25D-5 „Feather Merchant 2nd" 90. BS B-25C „Fertil Myrtle" 90. BS B-25G 42-6??? „The Fox" Sztab 3. Grupy Szturmowej B-25D-5 41-29737 „Ceneral Custerbaby Blitz" 13. BS B-25C/D „Geronimo" 13. BS B-25C „The Cround Hog" 13. BS B-25C 41-12438 „Hellzapopin" 13. BS B-25C/D „Hep Cat" 13. BS B-25C 41-12980 „Here's Howe" 8. BS B-25C „Hot Horse" 13. BS B-25C 41-12442 „Irenę" 13. BS B-25D-5 41-29738 „lroquois" 90. BS B-25C/D „Johnny Pom Pom" 13. BS B-25D-15 41-30371 „June Bug" 8. BS B-25D-5 41-29697 „Junior Bat/Patches" 90. BS B-25C/D „Kuni-Kaki" 13. BS B-25C 41-12808 „Lii Fox" 90. BS B-25C 41-12483 „Lounge Lizard" 8. BS B-25C 41-12962 „M & M" 90. BS B-25D-5 41-29946 „Margaret" 90. BS B-25C „Miss Butch" 90. BS B-25C 41-12487 „Miss SNAFU" 90. BS B-25C 41-12443 „Mortimer" 90. BS B-25C/D „Murder Inc" 13. BS B-25C/D „Nip's Nightmare" 13. BS B-25C/D „Not in stock" 13. BS B-25D-10 41-30316 „Notre Damę de Victoire" 90. BS B-25D „P.I.Joe" 13. BS B-25C/D „Pegasus" 13. BS

52

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

B-25C 41-12472 „The Queen" 13. BS B-25C 41-12485 „Red Headed Gal/Algemon IV" 13. BS B-25C „Runt's Roost" 90. BS B-25C „Seabiscuit" 90. BS B-25CD „Shanghai Lii" 13. BS B-25C „Shy-Baby" 90. BS B-25C 41-12884 „Snuffy" 90. BS B-25D-5 41-12969 „Spook II" 90. BS B-25C/D „Stripped for action" 13. BS B-25C/D „Texas Tornado" 13. BS B-25C 41-12998 „Tugboat Annie" 8. BS B-25D „UYA (Up Your Ass)" 90. BS B-25D „UYA (Up Your Ass) II" 90. BS B-25D-15 41-30376 „Weedoodit" 8. BS

Dane techniczne podstawowych typów samolotów 3. Grupy Szturmowej: A-24 Banshee

Typ: dwumiejscowy bombowiec nurkujący/rozpoznawczy. Jednostka napędowa: silnik tłokowy o układzie podwójnej gwiazdy typu Wright R-1820-52 Cyclone o mocy maksymalnej 1000 hp (746 kW). Osiągi: prędkość maksymalna - 422 km/h na wysokości 5640 m; prędkość przelotowa - 230 km/h; wznoszenie - 521 m/min; pułap operacyjny - 8715 m; zasięg - 1244 km. Masa własna - 2973 kg; maksymalna masa startowa - 4936 kg. Wymiary: rozpiętość - 12,66 m; długość - 10,09 m; wysokość - 4,14 m. Uzbrojenie: dwa montowane w skrzydłach, strzelające do przodu wielkokalibrowe karabiny maszy­ nowe typu Browning kalibru 12,7 mm oraz dwa ruchome, montowane w tylnym, grzbietowym stanowisku strzeleckim karabiny maszynowe typu Browning o kalibrze 7,62 mm. Możliwość podwieszenia pod kadłubem ładunku bomb o ciężarze 1021 kg.

B-25 Mitchell Typ: pięciomiejscowy średni bombowiec. Jednostki napędowe: dwa silniki tłokowe o układzie podwójnej gwiazdy typu Wright R-2600-13 Cyclone o mocy maksymalnej 1700 hp (1268 kW). Osiągi: prędkość maksymalna - 438 km/h na wysokości 3960 m; prędkość przelotowa - 342 km/h; pułap operacyjny 7375 m; zasięg z maksymalnym obciążeniem - 2173 km. Masa własna - 8836 kg; maksymalna masa startowa - 15876 kg. Wymiary: rozpiętość - 20,60 m; długość - 16,13 m; wysokość - 4,98 m. Uzbrojenie: osiem strzelających do przodu wielkokalibrowych karabinów maszynowych typu Brow­ ning M2 kalibru 12,7 mm oraz dwa karabiny maszynowe tego samego typu w obrotowej wie­ życzce grzbietowej. Kadłubowa komora bombowa zdolna do pomieszczenia 1361 kg bomb.

A-20 Havoc Typ: trzymiejscowy, lekki bombowiec szturmowy. Jednostki napędowe: dwa silniki tłokowe o układzie podwójnej gwiazdy typu Wright R-2600-23 o mocy maksymalnej 1600 hp (1193 kW). Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

53

Osiągi: prędkość maksymalna - 510 km/h na wysokości 3260 m; prędkość przelotowa - 412 km/h; wznoszenie na 3000 m - 8,5 min,; pułap operacyjny - 7225 m; zasięg z maksymalnym ob­ ciążeniem - 1521 km. Masa własna - 7708 kg; maksymalna masa startowa - 10964 kg. Wymiary: rozpiętość - 18,69 m; długość - 14,63 m; wysokość - 5,36 m. Uzbrojenie: sześć strzelających do przodu wielkokalibrowych karabinów maszynowych typu Brow­ ning M2 kalibru 12,7 mm, dwa karabiny maszynowe tego samego typu w obrotowej wieżyczce grzbietowej oraz jeden karabin maszynowy tego samego typu strzelający przez wykusz pod częścią ogonową. Kadłubowa komora bombowa zdolna do pomieszczenia 1814 kg bomb oraz cztery uniwersalne zamocowania podskrzydłowe (dwa pod każdym ze skrzydeł).

Kalendarium Jesień 1918 r. - dywizjony, jakie później wejdą w skład 3. Grupy Szturmowej, przechodzą chrzest bojowy na froncie zachodnim w ostatnich miesiącach I wojny światowej. Kwiecień 1919 r. - powstanie 1. Grupy Rozpoznawczej. Wrzesień 1921 r. - przemianowanie jej na 3. Grupę Szturmową. Styczeń 1923 r. - w skład Grupy wchodzą Dywizjony: 8., 13., 26. i 90. Czerwiec 1935 r. - przenosiny do bazy Barksdale Field (Luizjana); przezbrojenie w samoloty typu Northrop A-17. Październik 1940 r. - przenosiny do bazy Savannah. Przezbrojenie w lekkie bombowce typu Douglas A-20A Havoc. Kolejne przemianowanie jednostki na 3. Grupę Bombową. Wymiana 26. na 89. Dywizjon Bombowy. 19 stycznia 1942 r. - wyruszenie personelu 3. Grupy transportem morskim z San Francisco na południowy Pacyfik. 21 stycznia 1942 r. - upadek Rabaulu. 19 lutego 1942 r. - pierwsze naloty japońskie na Darwin. 25 lutego 1942 r. - transportowiec USS „Ancon" zawija do Brisbane. 28 lutego 1942 r. - pułkownik John Davies zastępuje kapitana Roberta Stricklanda na stanowisku dowódcy 3. Grupy Bombowej. 1 kwietnia 1942 r. - inauguracyjna misja bojowa 8. Dywizjonu Bombowego z Port Moresby do Salamaua. 2 kwietnia 1942 r. - bombowce B-25 Mitchell wchodzą na uzbrojenie 3. Grupy. 7 kwietnia 1942 r. - pierwszy nalot 8. Dywizjonu Bombowego na Lae. 11 kwietnia 1942 r. - Mitchelle i Latające Fortece eskadry generała Royce'a przybywają na Mindanao. 12 kwietnia 1942 r. - udane naloty 13. i 90. Dywizjonu Bombowego na Cebu i Davao. 14 kwietnia 1942 r. - powrót „Rajderów Royce'a" z Filipin do Australii. 19 kwietnia 1942 r. - początek długodystansowych misji rozpoznawczych Mitchelli 13. i 90. Dywi­ zjonu Bombowego z Charters Towers. 24 kwietnia 1942 r. - trzy Mitchelle 90. BS wodują z powodu awarii na zatoce Papuańskiej. Maj 1942 r. - bitwa na Morzu Koralowym 17 maja 1942 r. - zredukowany do pięciu A-24, 8. Dywizjon Bombowy zostaje wycofany z Nowej Gwinei do Australii. Czerwiec 1942 r. - bitwa pod Midway. 10 czerwca-28 sierpnia 1942 r. - „Pappy" Gunn kieruje przebudową Havoców 89. Dywizjonu Bom­ bowego na „strafery". 22-24 lipca 1942 r. - desanty japońskie pod Gona i Buna. 26 lipca-12 sierpnia 1942 r. - zestrzelenie i epopeja powrotu kapitana Bendara i sierżanta Thomp­ sona do Port Moresby.

54

www.kagero.pl

Kroniki Wojenne

29 lipca 1942 r. - pięć maszyn 8. Dywizjonu Bombowego zestrzelonych nad Buna przez japońskie myśliwce. 1 sierpnia 1942 r. - pułkownik John Davies i 18 weteranów 27. i 3. Grupy Bombowej, wracają do USA. Wrzesień 1942 r. - bitwa o zatokę Milne. 26 października 1942 r. - dowodzenie 3. BG obejmuje oficjalnie podpułkownik Strickland. Styczeń 1943 r. - zdobycie Buna; likwidacja japońskiego przyczółka. Luty 1943 r. - zakończenie przezbrojenia 90. Dywizjonu Bombowego w szturmowe B-25. 2-4 marca 1943 r. - bitwa na morzu Bismarcka. Kwiecień 1943 r. - dotkliwe straty 13. Dywizjonu Bombowego wjapońskich nalotach na lotniska Port Moresby. 28 lipca 1943 r. - major „Pappy" Gunn wprowadza na uzbrojenie 3. Grupy Bombowej uzbrojonego w 75-mm działo Mitchella B-25G. 17 sierpnia 1943 r. - rozpoczęcie ofensywy bombowej przeciw Wewak. 4 września 1943 r. - inwazja na Lae. 22 września 1943 r. - desanty pod Finschafen. 12 października-2 listopada 1943 r. - aliancka ofensywa lotnicza przeciw Rabaulowi. Grudzień 1943 r. - ostatnie misje bojowe Szturmowców Pacyfiku na B-25; początek przezbrajania 3. Grupy Bombowej z Mitchelli na najnowsze A-20G.

Bibliografia wybrana Claringbould J., Forty ofthe Fifth, Aerothenic Publ., Kingston, 1999 Claringbould J.. The Forgotten Fifth, Aerothenic Publ., Kingston, 1999 Downs l„ The New Guinea Voiunteer Rifles 1939-43,Pacific Press, Broadbeach, 1995 Eden P„ World Aircraft, Enderby, 2002 Feur A., Coast watching in WWI1, Stackpole, Mechanicsburg, 2006 Hickey L, Warpath Across the Pacific, International Research, Boulder, 1996 Horn A., Wings over the Pacific, Random Century, Auckland, 1992 James B., Field Guide to the Kokoda Track, Kokoda Press, Lane Cove, 2006 Lambert J., Low Level Attack: The Pacific, Speciality Press, North Branch, 1997 McAulay L, Battle of the Bismarck Sea, St. Martin's Press, N.Y., 1991 Odgers G., Air War Against Japan, AWM, Canberra, 1957 Parnell N„ Whispering Death, A.H.81 A.W. Reed, London, 1980 Pentland G., The P-40 Kittyhawk in Service, Kookaburra, Dandenong, 1974 Piper R., Great Air Escapes, Pagemasters, Richmond, 1991 Piper R., The Hidden Chapters...War in the Pacific, Pagemasters. Richmond, 1995 Powell A., The Shadow's Edge, Australia's War, Melbourne Uni Press, Carlton, 1992 Rorison J Air War on the Australian Front 1941-42, Palomar, Buranda, 1992 Sakaida H„ Pacific Air Combat, Phalanx, St. Paul, 1993 Scutts J., North American B-25 Mitchell, Crowood, Marlborough, 2001 StanawayJ. & Rocker B., The Eight Ballers...8th PRS in WWII, Schiffer, Atglen. 1999

Przypisy 1

Na pokładzie jednej z nich zajmował miejsce dowodzący misją generał Royce. 2 W rzeczywistości uszkodzony. 1 Lotniska Port Moresby nazywano do maja 1942 roku przy pomocy odległości, jaka dzieliła je od centrum miasta. Największe, 7-Mile-Strip, zmieniło 2 maja nazwę na Jackson Field na pamiątkę poległego kilka dni wcześniej dowódcy 75. Dywizjonu RAAF, asa z Afryki Północnej, majora Johna

Szturmowcy Pacyfiku

www.kagero.pl

55

Jacksona. Na podobnych zasadach zaczęto wkrótce przemianowywac inne okoliczne lotniska, np. Schwimmer Field znane było przedtem jako 17-Mile-Strip. 4 Pułkownik John Davies wróci 1 czerwca 1943 roku na stanowisko sztabowe w dowództwie lotnictwa bombowego 5. Armii Powietrznej (5th Bomber Command). 5 Po zdobyciu tych dwóch lotnisk przez Amerykanów pewna ilość wraków, głównie myśliwców A6M3 typ 32, została użyta w Eagle Farm do odbudowania jednego kompletnego, zdolnego do lotu egzemplarza (patrz: „Tajemnica Hangaru numer 7"; artykuł w miesięczniku „Aero", marzec 2007). 6 W czerwcu 1942 roku. Zginął przy tym kapitan okrętu i dziesięciu członków załogi. 7 Porównaj - tomik numer 32 z serii Miniatury Lotnicze; tego samego autora: „345. BC" Kagero, Lublin, 2005.

U K A Z A Ł Y

56

www.kagero.pl

S I Ę :

Kroniki Wojenne

w w w . k a g e r o . p l Informacje o kolejnych tytułach serii znajdziecie w naszych czasopismach:

CENA DETALICZNA

6,99 ZŁ (w tym 0% VAT] ISBN 978-83-60445-96-9

KRONIKI

WOJENNE

E

9

788360H45969"