Narodziny nowoczesności [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

Paul Johnson NARODZINY NOWOCZESNOŚCI

PRZEKŁAD: Magdalena Iwińska, Marta Kucharska, Marek Jannasz, Wojciech Królikiewicz, Piotr Paszkiewicz, Piotr Skurowski

M

MARABUT

WYDAWNICTWO MARABUT GDAŃSK 1995

Tytuł oryginału: THE BIRTH OF THE MODERN.

WORLD

Copyright © Paul Johnson 1991 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Wydanie pierwsze w języku

SOCIETY1815-1830

Marabut,

1995

polskim

Redakcja: Małgorzata Jaworska, Katarzyna Budna, Aleksandra Bednarska-Apa Korekta: Aleksandra Bednarska-Apa Redakcja merytoryczna i opracowanie indeksu: Elżbieta Morawska Opracowanie graficzne: Tomasz Bogusławski

ISBN

83-85893-29-6

Wydawnictwo MARABUT ul. Pniewskiego 3A, 80-952 Gdańsk, tel./fax (0-58) Skład: Maria

41-17-55

Chojnicka

Druk: Zakłady Graficzne im. KEN, ul. Jagiellońska 1, 85-950

Bydgoszcz

Pracę tę dedykuję mojej ukochanej żonie Marigold, która nie pozwala mi na przesadę, poprawia błędy, zawsze dodaje mi otuchy i inspiruje.

Spis treści Wstęp tłum. Marek

7 Jannasz

Rozdział I

Anglia i Ameryka: stosunki „szczególne"

11

tłum. Piotr Skurowski i Marek Jannasz

Rozdział II

Roztańczony kongres

tłum. Magdalena Iwińska i Piotr

Rozdział III

Wyjście z puszczy

tłum. Magdalena Iwińska i Piotr

Rozdział IV Rozdział V

315

Jannasz

Czy centrum wytrzyma?

tłum. Marta Kucharska i Wojciech

Rozdział VI

183

Paszkiewicz

Policjant świata

tłum. Piotr Skurowski i Marek

75

Paszkiewicz

399

Królikiewicz

Czcigodni dżentelmeni i słaba płeć

487

tłum. Piotr Skurowski i Marek Jannasz

Rozdział VII

Siły, maszyny, wizje

tłum. Marta Kucharska

Rozdział VIII

i Wojciech

Maski anarchii

tłum. Magdalena Iwińska i Piotr

Rozdział IX

599

Królikiewicz

687

Paszkiewicz

Pod gołym niebem i w oparach opium

769

tłum. Piotr Skurowski i Marek Jannasz

Rozdział X

Olbrzymi cień

tłum. Magdalena Iwińska i Piotr

Rozdział XI

Krach

tłum. Marta Kucharska

Rozdział XII

929 i Wojciech

Królikiewicz

Nadęhodzi demos

tłum. Marta Kucharska

Przypisy Indeks

865 Paszkiewicz

i Wojciech

985

Królikiewicz

1081 1163

Wstęp Tytuł tej książki domaga się pewnych wyjaśnień. Piętnastolecie między rokiem 1815 a 1830 przedstawiam jako okres formowania się zrębów nowoczesnego świata. Wybór tego właśnie okresu może niektórym wydać się zaskakujący. Wiele przemawia bowiem za tym, aby za przełomowe uznać lata osiemdziesiąte osiemnastego stulecia. Wtedy to właśnie angielska gospodarka jako pierwsza w dziejach wkroczyła na ścieżkę samonapędzającego się wzrostu, którego lokomotywę stanowił rozwój przemysłu, a Wielka Rewolucja Francuska rozpoczęła proces, który miał doprowadzić do rozpadu starego porządku politycznego w Europie. Prawdą jest, że właśnie w latach osiemdziesiątych XVIII w. nastąpił akt poczęcia nowoczesności. Jednakże sam moment narodzin został opóźniony w wyniku przedłużających się powikłań ciążowych w postaci wyniszczających organizm Europy wojen napoleońskich. Dopiero gdy nastał pokój, nowe środki i możliwości, jakimi zaczęła dysponować ludzkość dzięki postępowi w nauce, gospodarce, administracji i finansach, mogły być przeznaczone na konstruktywne cele. O tym właśnie chciałem napisać w tej książce. W czasach pokoju, które nastąpiły po klęsce Napoleona w 1815 r., doszło do gwałtownych przeobrażeń tak w Wielkiej Brytanii, jak i na kontynencie europejskim. Jeszcze większe znaczenie miały jednak przemiany zachodzące równolegle w innych, pozaeuropejskich częściach świata. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej przeistoczyły się z walczącej o niepodległość kolonii w silne państwo, szybko powiększające swe terytorium i odnotowujące stały, dynamiczny wzrost liczby ludności. Ta rodząca się potęga była od początku bastionem nowego, demokratycznego ładu. Z drugiej strony, gwałtowną ekspansję terytorialną odnotowywała carska Rosja. Równocześnie już wówczas dawały o sobie znać słabości drążące rosyjskie społeczeństwo, które tak fatalnie zaciążyły na dziejach tego narodu w dwudziestym stuleciu. Zwiastuny przyszłych

8

Wstęp

katastrof można było również zaobserwować na Dalekim Wschodzie, śledząc rozwój wydarzeń w Chinach i Japonii. W tym samym okresie niepodległość wywalczyły sobie państwa Ameryki Łacińskiej, wkraczając na pełną zakrętów i dramatycznych wydarzeń drogę egzystencji jako niepodległe republiki. Pierwsze zwiastuny nowoczesności zaczęły również docierać na Bałkany, do Turcji i Egiptu na Bliskim Wschodzie oraz do Azji Południowo-Wschodniej. W Indiach coraz dalej postępowała brytyjska penetracja, a wraz z nią pierwsze próby modernizacji kraju. Brytyjczycy powiększali również swoje przybrzeżne enklawy w Afryce Południowej oraz w Australii, posuwając się w głąb dziewiczych lądów. Na całym świecie cywilizacja zagarniała dla siebie coraz to nowe, dzikie i nie zasiedlone dotąd obszary - pampę w Ameryce Południowej, prerię w Dolinie Missisipi i Kanadzie, przedgórza Himalajów oraz Andów. Ludy zamieszkujące od stuleci te obszary były podporządkowywane kolonizatorom, a niekiedy wyniszczane. Nigdy przedtem ani potem nie było takiej obfitości taniej ziemi do kupienia i zasiedlenia. Ściągała ona całe rzesze kolonistów z nękanych głodem, przeludnionych wsi i miast Europy. Tym bezprecedensowym pod względem skali i znaczenia przemianom gospodarczym, politycznym i demograficznym towarzyszył rozkwit nowych prądów w muzyce, malarstwie, literaturze i filozofii, w wielu przypadkach przynoszących pierwiastki odkrywcze i twórcze, w innych zawierające złowróżbne symptomy dekadencji. W książce starałem się ukazać głębokie zaangażowanie malarzy, muzyków, pisarzy w wielkie wydarzenia epoki, w której przyszło im tworzyć. Kreśląc wizerunek tego okresu, pragnąłem uniknąć szufladkowania poszczególnych fenomenów historycznych i narzucania rzeczywistości sztywnych podziałów na politykę, gospodarkę, kulturę, naukę, sztukę czy technikę. Usiłowałem raczej ukazać je jako wpływające na siebie, nierozłączne części jednego historycznego procesu, pełnego dramatycznych zmian i przyspieszeń, któremu podlegały całe społeczeństwa. Piętnastolecie owych dramatycznych przemian obfitowało w wybitne osobistości, wielkich wodzów, mężów stanu, tyranów, genialnych odkrywców i inżynierów, utalentowanych pisarzy, artystów i muzyków, sławnych mężczyzn i sławne kobiety. Są oni głównymi bohaterami mojej opowieści, ale obok nich starałem się ukazać zwykłych ludzi, to, jak żyli i umierali, jak pracowali, cieszyli się dniem codziennym, bawili i jak cierpieli, co jedli i pili, w co się ubierali, czym podróżowali. Nie zabrakło w mojej historii również zwierząt, tych nam najbliższych i najszlachetniejszych, jak konie i psy, ale także egzotycznych bestii z odległych lądów, które trafiały do nowo otwieranych ogrodów zoologicznych. Książka z założenia ma być poświęcona historii powszechnej, bez uprzywilejowywania jakiejkolwiek części świata i przyjmowania jakiejś jednostronnej perspektywy. Ze zrozumiałych względów najwięcej miejsca poświęciłem Stanom Zjednoczonym, Rosji, Francji i Niemcom, jak również krajom hiszpańskojęzycznym i wielkim cywilizacjom Azji. Szczególną pozycję zajmuje w książce

Wstęp

9

Wielka Brytania, gdyż w tym okresie wywierała ona największy wpływ na dzieje świata spośród wszystkich potęg, dzięki swej obecności militarnej, politycznej bądź gospodarczej we wszystkich zakątkach globu jednocześnie. Wielka Brytania jako pierwsze państwo na świecie weszło w erę industrializacji, co dało jej finansową i techniczną przewagę nad resztą świata. Londyn stał się miejscem, gdzie zapadały decyzje polityczne i gospodarcze oraz podejmowano inicjatywy wpływające na losy całego świata. Żadna inna ze stolic nie dorównywała mu pod tym względem, nic więc dziwnego, że właśnie z Londynu czerpano wzorce dla nowych trendów intelektualnych, kulturowych, a nawet w dziedzinie mody. Dlatego też czytelnik znajdzie w książce niejednokrotnie bardzo szczegółowe opisy różnych przejawów życia stolicy Wielkiej Brytanii. Starałem się w niej również przedstawić inne wielkie metropolie epoki, niektóre całkiem niedawno założone, inne szczycące się wielowiekową tradycją: Paryż, Wiedeń, Petersburg, Nowy Jork, Waszyngton, Kanton, Buenos Aires, miasto Meksyk, Kapsztad, Sydney, Singapur, Montreal i Kair. Dążąc do przedstawienia jak najpełniejszego obrazu całej światowej społeczności tamtych lat, za wszelką cenę starałem się jednocześnie uniknąć pułapki, której ofiarą padają często historycy społeczni, polegającej na zapomnieniu o chronologii i ukazywaniu rzeczywistości w sposób statyczny. Stoję zdecydowanie na stanowisku, że czynnik czasu i przemian zachodzących w czasie stanowi szkielet historii. Przez piętnaście lat, które wyznaczają ramy czasowe książki, świat pod wieloma względami zmienił swe oblicze. W 1815 r. wydawało się, że triumfująca reakcja na długo zapanuje w całej Europie i poza nią, w 1830 r. do głosu doszedł znowu lud i burzyciele starego ładu. To samo możemy zaobserwować w zupełnie innej dziedzinie aktywności człowieka. Jeszcze w 1815 r. poeta, uczony i malarz posługiwali się tym samym językiem - przytaczam na to wiele przykładów - podczas gdy od 1830 r. postępuje smutny proces rozszczepiania się kultury umysłowej i specjalizacji kodów językowych, co sprawiło, że trudno byłoby się im zrozumieć. Dlatego też historykowi nie wolno nigdy zapomnieć o jednym, o upływie czasu, który czasem przyspiesza, czasem zwalnia, ale nigdy nie ustaje. Rozpatrując więc poszczególne aspekty życia społeczeństw, cały czas starałem się nie zagubić owej dynamiki procesu dziejowego, pokazując, jak świat podlega przeobrażeniom pod wpływem kolejnych wydarzeń na skalę globalną, takich jak masowe migracje, wojny, okresy nagłego wzrostu gospodarczego i następujące po nich kryzysy wywołujące fale ludowych niepokojów i gwałtownych wystąpień. Stąd też znalezienie odpowiedniego układu książki stanowiło niezwykle trudne, a zarazem inspirujące zadanie. Niekiedy czytelnik zostanie zmuszony do cofnięcia się nieco w czasie, by odnaleźć trop, który ostatecznie doprowadzi nas do końca opowieści. Zwłaszcza dwa pierwsze rozdziały posiadają charakter retrospektywny, zapoznając czytelnika z tym, co w głównej mierze kształtowało scenę, na jakiej rozgrywały się późniejsze wydarzenia. Swoją opowieść rozpoczynam więc od

10

Wstęp

przedstawienia genezy tak zwanych szczególnych stosunków między Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi, które miały się okazać kamieniem węgielnym nowego, demokratycznego ładu na świecie. Ukazuje on jak przyjaźń między obydwoma anglosaskimi narodami powstała niczym Feniks z popiołów po zażartej wojnie roku 1812. Opisuję w nim kulminacyjny moment ostatniej wojny między tymi narodami, czyli zwycięską dla Amerykanów bitwę pod Nowym Orleanem, rozegraną, paradoksalnie, już po podpisaniu traktatu pokojowego w Gandawie. Pokój gandawski przywracał stan sprzed rozpoczęcia wojny, nie wywołując w żadnej ze stron poczucia krzywdy. Od tego momentu narastało poczucie jedności cywilizacyjnej i wspólnoty interesów między obydwoma narodami, co zaowocowało przyjaźnią dwóch największych potęg demokratycznego świata. Następnie przenoszę swoją opowieść do Wiednia, gdzie odbywał się kongres, mający ustanowić ład w Europie po okresie wojen napoleońskich. Przyglądając się obradom kongresu znów cofam się w czasie, aby ukazać jak imperialne zakusy Napoleona Bonaparte wzbudziły wobec Francji wrogość niemal całej Europy. Obserwujemy jak kongres wiedeński zbiera się w 1814 r. po pierwszej abdykacji Napoleona, by szybko przerwać obrady na wieść o jego powrocie z Elby i podjąć je na nowo po ostatecznej klęsce cesarza Francuzów pod Waterloo w 1815 r. Siedzimy, w jaki sposób kreślony jest powojenny ład w Europie, czerpiący początkowo inspirację z potężnej fali romantyzmu, który z czasem miał się zwrócić przeciwko niemu. Mimo wielu burzliwych wydarzeń ład ten miał w swej zasadniczej postaci przetrwać całe stulecie. Od tego momentu, czyli od zakończenia kongresu wiedeńskiego, rozpoczyna się właściwa opowieść, mająca ambicje sportretowania okresu we wszelkich przejawach życia społecznego oraz na wszystkich pięciu kontynentach włączonych przez Europejczyków w zaprzęg cywilizacji goniący ku nowoczesności. Chociaż praca ta z konieczności porusza nowe obszary w przedstawianiu dziejów powszechnych tego okresu, nie stanowi jednak próby udowodnienia postawionych wcześniej tez badawczych. Przede wszystkim ma ona umożliwić nam przeniesienie się do owej brzemiennej w skutki epoki w dziejach świata, obfitującej w doniosłe wydarzenia oraz niezwykłe osobowości. Chciałem, aby czytelnicy ulegli fascynacji, takie samej, jakiej ja padłem ofiarą. W tym celu postarałem się, aby na kartach tej książki przemówili własnymi słowami sami bohaterowie owych lat, mężczyźni i kobiety, którzy wówczas żyli i współtworzyli obraz epoki. Stąd tak wiele odwołań do listów, pamiętników, spisanych rozmów, piosenek, wierszy, fragmentów literatury. Te głosy z przeszłości szczęśliwe i ponure, obojętne i pełne emocji, cyniczne, frywolne albo poważne i napuszone, zawsze jednak przemawiające do wyobraźni - ożywiają opowieść o latach, które chciałem sportretować w tej książce. Over Stowey, Somerset

Paul Johnson

ROZDZIAŁ I

Anglia i Ameryka: stosunki „szczególne" W oparach podnoszącej się mgły, o świcie, w niedzielę 8 stycznia 1815 r., armia brytyjska przypuściła szturm na silnie bronione okopy i szańce wokół Nowego Orleanu. Nowy Orlean, założony w 1718 r., był wówczas głównym ośrodkiem miejskim położonym na zachód od Appalachów, bramą na Południe i do Zatoki Meksykańskiej. Jego znaczenie wzrosło jeszcze od czasu zakupienia przez Amerykanów terytorium Luizjany w 1803 r., kiedy Napoleon scedował na rzecz Stanów Zjednoczonych obszar wielkości ponad 828 tysięcy mil kwadratowych. W wyniku tego zakupu - za iście królewską sumę 15 milionów dolarów, a więc po cztery centy za akr - terytorium USA powiększyło się o 140 procent, a na ziemiach tych powstało z czasem trzynaście nowych stanów. W rok po zakupie Luizjany gubernator William Clarborne napisał w liście do Thomasa Jeffersona: „Mam niezbitą pewność, iż za dziesięć lat Nowy Orlean będzie konkurował z Filadelfią albo Nowym Jorkiem". Miał rację, gdyż zanim udało się zbudować trwały i niekosztowny system połączeń między wschodnim wybrzeżem a doliną rzeki Ohio, cały handel z doliny Missisipi musiał przechodzić przez port nowoorleański1. Z tej właśnie przyczyny Brytyjczycy chcieli zawładnąć Nowym Orleanem. Pragnęli położyć definitywny kres wojnie rozpętanej w 1812 r., korzystając z dobrej passy, jaka nastąpiła w wyniku zasilenia frontu w Ameryce przez oddziały i flotę wycofane z Europy po abdykacji Napoleona, która miała miejsce przed dziewięcioma miesiącami (6 kwietnia 1814 r.). Eskadra brytyjska w sile 60 okrętów i 14 tysięcy żołnierzy, w większości zahartowanych w walkach na Półwyspie Iberyjskim, wypłynęła w nocy z 27 na 28 listopada 1814 r. Na pokładach okrętów podróżowały również żony wielu oficerów, przewożono ponadto prasę

"12

Anglia i Ameryka: stosunki

„szczególne"

drukarską - w czasie długotrwałych wojen z Francją Brytyjczycy zapoznali się po raz pierwszy ze sztuką propagandy. Oddziałom brytyjskim brak jednak było sprawnego dowództwa. Dowodził nimi sir Edward Pakenham (1778-1815), potomek anglo-irlandzkiego rodu będącego w posiadaniu zamku Pakenham w hrabstwie Westmeath. Mężem jego siostry, Catherine, był sam książę Wellington, lecz na tym w gruncie rzeczy kończyły się wojskowe zasługi Pakenhama. Pieniądzom i koneksjom zawdzięczał stopień majora, uzyskany w wieku siedemnastu lat, oraz stopień pułkownika, który otrzymał mając lat dwadzieścia jeden. Jego odwaga nie podlegała dyskusji. Gdy w 1812 r., w stopniu generała-majora, walczył pod dowództwem swego szwagra pod Salamanką, Wellington słowami: „Ned, nadszedł twój czas!" rozkazał mu uderzyć w sam środek armii francuskiej. Pakenham przełamał linię Francuzów, co, jak doniósł później Wellington, zadecydowało o losach bitwy, mimo iż „Pakenham nie jest być może geniuszem"2. Pakenham przejął dowództwo przybyłej ekspedycji dopiero pod koniec grudnia 1814 r., w miejscowości Fisherman's Village nad jeziorem Borgne. Tydzień wcześniej okręty brytyjskie zniszczyły grupę kanonierek amerykańskich, strzegących dostępu do Nowego Orleanu od strony morza. Generał-major John Keane, dowódca brytyjskich okrętów, mógł wtedy wziąć Nowy Orlean bezpośrednim atakiem, gdyż stojący na czele oddziałów amerykańskich generał Andrew Jackson zajęty był przeprowadzaniem koncentracji swych wojsk oraz budową fortyfikacji; Keane dał jednak wiarę pogłoskom, że Nowego Orleanu strzeże 20 tysięcy żołnierzy. Kiedy wreszcie przybył Pakenham, aby objąć dowództwo, zastał już gotowy plan uderzenia na oba brzegi Missisipi. Pakenham podjął decyzję jak najszybszego zaatakowania nieprzyjaciela. Popchnęła go do tego zarówno jego własna niecierpliwość, jak i chęć poprawienia sytuacji wojsk brytyjskich przed spodziewanym zawieszeniem broni, mającym nastąpić w wyniku rozpoczętych rozmów pokojowych. Jednak do tego czasu Jackson zdołał już zbudować mocną linię obrony wzdłuż rowu, znanego wówczas pod nazwą Kanału Rodrigueza. Był on głęboki na cztery i szeroki na dziesięć stóp, a dodatkowo został pogłębiony przez wojska Jacksona i obsypany szańcami z błota. Pakenhamowi nie udało się ostrzałem artyleryjskim dokonać wyłomu w tych umocnieniach, toteż nakazał przeprowadzić w niedzielę rankiem atak frontalny na pozycje amerykańskie. Sprawy mogły się jeszcze obrócić na korzyść Brytyjczyków, gdyż lewe skrzydło atakujących, którego zadaniem było przekroczenie kanału w mało strzeżonym miejscu, miało szansę na obejście Jacksona od tyłu, lecz stało się inaczej. Oddziały lewego skrzydła uderzyły w zbyt odległym punkcie, co spowodowało opóźnienie. Nie czekając na ich przybycie, Pakenham, jak zwykle niecierpliwy, wystrzelił dwie race, dając sygnał do ataku. Atak bezpośredni na mocno bronione pozycje bez ostrzelania ich od tyłu był klasycznym przykładem szaleństwa, na którego widok Wellington wydałby

"13 Anglia i Ameryka: stosunki

„szczególne"

okrzyk rozpaczy. W dodatku pierwszy z nacierających batalionów nie zabrał ze sobą faszyn do zasypania rowu ani też drabin do wspinania się na szańce. Doszło do masakry. Jackson obsypał nacierające „czerwone kurtki" potworną ilością kartaczy, pocisków z karabinów i muszkietów. Atak załamał się, polegli wszyscy trzej brytyjscy generałowie zagrzewający żołnierzy do walki Pakenham zginął na miejscu, sir Samuel Gibbs, dowodzący atakiem, odniósł śmiertelne obrażenia, zaś generał Keane został zniesiony z pola bitwy w konwulsjach po śmiertelnym postrzale w pachwinę. Zanim przybył generał dowodzący odwodem, żołnierze uciekli z pola bitwy. Dzięki przytomności Jacksona, który nie naraził się na straty, jakie poniósłby nakazując pościg, lista ofiar po stronie amerykańskiej wyniosła zaledwie 13 zabitych, 29 rannych i 19 zaginionych. Anglicy stracili 2037 żołnierzy, w tym 291 poległych oraz 484 zaginionych bez wieści. Bitwa zakończyła się o dziesiątej rano 3 . Jednym ze świadków tej sromotnej porażki był kapitan Marynarki Królewskiej Edward Codrington, służący we flocie dowodzonej przez admirała sir Alexandra Cochrane'a z pokładu okrętu HMS „Tonnant". Codrington darzył swoją małżonkę, Jane, prawdziwym uwielbieniem. Stanowili oddaną sobie parę, niczym admirał Craft i jego żona Sophia z powieści Jane Austen pt. Perswazje, poświęconej w dużym stopniu marynarce brytyjskiej - książki, nad którą Jane Austen zaczęła pracować w pół roku po opisywanych tu wydarzeniach. Kapitan Codrington często wysyłał do żony długie i powściągliwe w tonie listy, spośród których jeden napisany został w poniedziałek - następnego dnia po bitwie. W swoim sprawozdaniu Codrington zarzucał Pakenhamowi, iż ten nie wykorzystał przewagi floty brytyjskiej na morzu, aby zmusić Jacksona do opuszczenia swych pozycji. Codrington przekonywał Pakenhama, że, jego zdaniem, „powinien on postępować zgodnie z zasadami sztuki wojennej i nie narażać życia żołnierzy w brawurowych akcjach; należało posłać rzeką łodzie w celu wysadzenia nocą oddziału na drugim brzegu, zdobyć armaty przeciwnika i obrócić je przeciwko niemu. Wówczas nieprzyjaciel zostałby zmuszony do wycofania się z niedostępnych pozycji". Wszyscy oficerowie uważali, iż decyzja o ataku powinna zostać wstrzymana do czasu, gdy „będziemy mogli przeprowadzić doskonale zorganizowaną operację, bez rzucania najlepszych żołnierzy do desperackiego ataku". Wydawało się, że Pakenham zgadza się z tym zdaniem, jednak „w przypływie niecierpliwości", spowodowanym wolnym tempem manewru okrążającego, który „w gruncie rzeczy był udany", dał rozkaz do szturmu. „Ten brak ostrożności - pisał Codrington - jest znamienny dla generałów, którzy walczyli w Hiszpanii. [...] Sir Edward Pakenham został nawet za to zbesztany przez lorda Wfellingtona], gdyż dawał zły przykład całej armii". Śmierć trzech generałów sprawiła, że klęska z potencjalnej stała się nieuniknioną. „Nigdy nie oglądano tak totalnej porażki" - napisał Codrington w podsumowaniu 4 .

"14

Anglia i Ameryka: stosunki

„szczególne"

Takie były dzieje zwycięstwa i klęski jednej z kluczowych bitew w historii. Jak się okazało, bitwa owa była niepotrzebna: 11 stycznia rozeszła się po okolicy wieść, że Anglia i Stany Zjednoczone zawarły ze sobą pokój, który został podpisany w Gandawie w wigilię Bożego Narodzenia 1814 r. W dniu 25 stycznia flota brytyjska wypłynęła z jeziora Borgne, wioząc poszarpane pociskami zwłoki Pakenhama, które zakonserwowano w baryłce rumu. Ekspedycja kontynuowała jednak walkę do chwili oficjalnego powiadomienia o zawieszeniu broni. 11 lutego admirał Cochrane zdobył Fort Bower, strzegący miasta Mobile w Alabamie, lecz kiedy przygotowywał się do jego zajęcia, nadpłynęła łódź z wiadomością o zawarciu pokoju. Dopiero w marcu Cochrane załadował okręty i wyruszył do Portsmouth. Tak więc nieudana próba zdobycia Nowego Orleanu była porażką o znaczeniu strategicznym, która miała doniosłe konsekwencje. Kim zatem był Andrew Jackson - człowiek, który upokorzył największą potęgę morską na świecie? Odegrał on olbrzymią rolę w wieku, który ujrzał narodziny nowoczesności, i dlatego musimy mu się dokładniej przyjrzeć. Jackson urodził się, aby walczyć, szczególnie zaś - walczyć przeciwko Anglikom. Wywodził się z rodziny ubogich protestantów z Ulsteru - prezbiterian, którzy nienawidzili okupacji angielskiej w niemal równym stopniu, co irlandzcy katolicy. Jego ojciec, Szkot z pochodzenia (sprowadzony wraz z liczną grupą farmerów w celu zasiedlenia pogranicza Ulsteru, planowanego jako ufortyfikowany kordon), przybył spod miasta Castlereagh, od którego wziął swe imię angielski minister spraw zagranicznych, będący uosobieniem awansu Angloirlandczyków. Do Ameryki dotarł w roku 1765, razem z wieloma emigrantami z Ulsteru. Zarówno on sam, jak i starsi bracia zachowali zresztą akcent ulsterskich Szkotów5. Umarł przed narodzinami Jacksona, 15 marca 1767 r., wskutek czego wychowanie syna spadło całkowicie na barki matki. Jackson, który spędził wczesne lata życia w miejscowości Waxhaw Settlement w Karolinie Południowej, jako chłopiec często przeklinał i nigdy w dostatecznym stopniu nie opanował gramatyki, podobnie jak nie nauczył się ortografii. Uważano nawet, iż brak wykształcenia w znacznej mierze tłumaczy jego charakter i zachowanie. Jeden z pierwszych biografów Jacksona, James Parton, pisał, że jego „ignorancja we wszystkim, o czym powinien wiedzieć człowiek rządzący krajem, przekraczała wszelkie wyobrażenie", stanowiąc jakby „szczelny mur, który go zewsząd otaczał. Był on jej więźniem, miotał się w tym potrzasku niczym tygrys w klatce" 6 . Opis ten przemawia do wyobraźni, lecz nie jest chyba adekwatny. Jackson, podobnie jak pod koniec wieku XIX Cecil Rhodes, nie mógł pochwalić się wykształceniem, jednakże bez wątpienia był obdarzony dużą inteligencją oraz jeszcze większą siłą woli, dzięki którym potrafił sugestywnie pisać, a jeszcze sugestywniej przemawiać, budząc zawsze lęk w swych przeciwnikach.

/ l / ^ l t u

t X X/ /

ł j I-L/O ł/W



L/1/ t t -

X w