Kultura i socjologia morska w dobie globalizmu: wybrane eseje 8390705346, 9788390705347 [PDF]


125 96 702KB

Polish Pages 69 Year 2004

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Kultura i socjologia morska w dobie globalizmu: wybrane eseje  
 8390705346, 9788390705347 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

KATEDRA EKONOMETRII I STATYSTYKI Uniwersytet Szczeci ski ________________________________________________________________ STOWARZYSZENIE „POMOC I ROZWÓJ”

J DRZEJ PORADA

KULTURA I SOCJOLOGIA MORSKA W DOBIE GLOBALIZMU WYBRANE ESEJE

Szczecin Czerwiec 2004

2

Projekt okładki : autor ksi ki Recenzent: prof. zw. dr hab. Robert B. Wo niak Instytut Socjologii Uniwersytetu Szczeci skiego

© Copyright by Józef Hozer Szczecin 2004 Wydawca : EKOSTAT Katedra Ekonometrii i Statystyki Uniwersytetu Szczeci skiego

ISBN 83-907053-4-6

2

3

SPIS TRE CI Od autora Przedmowa 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8.

Problemy socjologiczne kultury narodowej i morskiej wobec globalizmu Współczesne problemy egzystencjalne i socjologiczne ludzi morza Rodzina bez ojca Socjologiczne problemy marynarza globalnego Narkotyki na statku Wychowawczy aspekt ycia , pracy i wypoczynku na aglowcach. Twórcy i programy nawigacyjne Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Tematyka morska i społeczna w publikacjach autora

3

4

OD AUTORA Z globalizmem jako systemem politycznym i gospodarczym, marynarze obcuj na co dzie . Globalnie rozwi zywane s obecnie problemy eglugi np. w zakresie nawigacji, bezpiecze stwa, ratownictwa na morzu, a tak e bardziej szczegółowe zagadnienia dotycz ce: zarz dzania jako ci , standardów kwalifikacyjnych, wyposa enia statków, ł czno ci morskiej i inne. Tylko w sposób globalny mo na rozwi za wiatowe problemy pokoju, bezrobocia, głodu, ubóstwa, terroryzmu itp. W praktyce mo na jednak dostrzec ró norodne zagro enia jaki niesie ze sob globalizm w sferze ekonomii, cywilizacji , kultury i moralno ci. Polska kultura narodowa i morska oparta została na cywilizacji łaci skiej kształtuj cej współ ycie społecze stw, pa stw i narodów, uznanie ich inno ci, uznaj cej podmiotowo człowieka, niezale nie od wyznania, narodowo ci czy rasy. Wchodz c jednak na globalny rynek pracy i stosunków ekonomicznych spotykamy si , nie tylko na morzu z cywilizacjami których kultury nie uznaj wa no ci dobra poszczególnego człowieka, jego podmiotowo ci, przeciwstawiaj c mu np.: tylko dobro gromadne, b d dobro prywatne anonimowych władców. Manipulowanie prawem stanowionym, jak to si obecnie dzieje, stwarzanie jednolitych standardów walutowych, bankowych, informacyjnych i kulturowych, ponadrz dowych struktur organizacyjnych i dyspozycyjnych, nie zbuduje globalnej cywilizacji do czego si zmierza. B dzie to tylko mieszanka nie tworz ca jedno ci. Mieszanka, któr trzeba b dzie utrzymywa w zało onych granicach zarówno pałk ekonomiczn jak i militarn . Jako marynarze mamy stanowi w miar jednorodn mieszanin członków wynarodowionych społecze stw oczekuj c przez kilka pokole na cud stworzenia cywilizacji, która jako jedyna nie mog c z kimkolwiek rywalizowa ulegnie degeneracji. B d my jednak optymistami, mamy własn kultur narodow i morsk , wspaniał tradycj i korzenie historyczne, mamy twórców i wychowawców morskich. Pomimo braku własnej floty, mamy kadr dobrze wyszkolonych dowódców morskich i marynarzy , którzy nawet jako najemnicy nigdy nie dadz si ”zglobalizowa ”. Niektóre aspekty tych zagadnie poruszone zostały w kilku wybranych esejach napisanych przez autora w latach 2000-2003, w wi kszo ci opublikowanych ju i dyskutowanych w rodowisku socjologów morskich i ludzi morza. Szczególne podzi kowanie składam Panu prof. zw. dr hab. Robertowi B Wa niakowi za zach t , i pomoc merytoryczn oraz Panu prof. dr hab. Józefowi Hozerowi za inspiracj i pomoc wydawnicz . dr in . J drzej Porada kpt. .w.

4

5

WST P W wybranym zbiorze esejów autor nie ograniczył si do samego opisu społeczno – kulturowych zjawisk w rodowisku ludzi morza. Podkre la, i wiat wszedł w faz globalnych przekształce , z którymi polska gospodarka morska nie mo e sobie poradzi . Przedstawione problemy daj poczucie zmierzchu jednej epoki i rodzenia si nowej wizji ludzi morza kształconych w Wy szej Szkole Morskiej w Szczecinie i pracy, jak okre la autor „marynarza globalnego”. Warto uwypukli równie , na ogół niezauwa alne problemy egzystencjalne i socjologiczne „ludzi morza „ prezentowane w pracy. Kiedy autor wchodzi na grunt opisu „rodziny bez ojca”, daje wyraz subtelnej analizy rodziny marynarzy oraz specyficznej atmosfery jej ycia. Do wiadczenia te rodz wielorakie konsekwencje, o których pisze Autor analizuj c problem narkotyków na statkach. Powiewem pi kna morza i wychowania morskiego s agle jako szkoła ycia i pi kna. Osi wokół której zbudowana jest cała ksi ka, s wiec morze, kultura i rodzina osadzona w megastrendach współczesno ci. Owe megastrendy marynizacji s w prezentowanej pracy powi zane w osobliwy sposób: pewne jej elementy sprzyjaj rozprzestrzenianiu si idei morza i wizji wiata, inne- pokazuj ograniczenia dla tego modelu ycia, z po ytkiem dla praktyki oraz my li nautycznej i socjologicznej. prof. zw. dr hab. Robert B. Wo niak

5

6

PROBLEMY SOCJOLOGICZNE KULTURY NARODOWEJ I MORSKIEJ WOBEC GLOBALIZMU l. KULTURA NARODOWA NA MORZU I NA L DZIE Marynarze wcze niej ni ogół społecze stwa zetkn li si ze zjawiskiem globalizmu w sferze polityki, ekonomii, kultury i moralno ci. Zmuszeni do pracy w mi dzynarodowych załogach pod „tani bander ", staj si coraz bardziej kosmopolitami, trac wi narodow i rodzinn , pogł biaj c tzw. syndrom bezdomno ci marynarskiej. Podstawow rol w tym procesie maj mi dzynarodowe korporacje władaj ce polskimi mediami, które dla wielu bezkrytycznych odbiorców stały si autorytetem moralnym, kulturowym, j zykowym, wpływaj na psychik ludzk i stanowi powa ne wyzwanie cywilizacyjne1. W ka dej grupie zawodowej, wspólnocie czy w narodzie obowi zuj pewne tradycje i zasady, które umo liwiaj zdobywanie umiej tno ci bycia człowiekiem oraz ycia jak człowiek, wzajemnego zrozumienia, odczuwania i realizacji wspólnych celów. Cz sto mówi si wówczas o kulturze pracy, stosunków mi dzyludzkich, kulturze osobistej, zawodowej, narodowej, europejskiej, chrze cija skiej, itp. Jednak kultura nie tkwi jedynie w uczono ci, zamo no ci, wspaniałych osi gni ciach współczesnej techniki i cywilizacji. Kultura to cały człowiek, jego sposób ycia, sposób mówienia, jego stosunek do innych, jego codzienna sfera my li i naczelne d enia duchowei. Nie wytwarza si ona sama przez si , trzeba nad ni pracowa . A pracuj nad ni twórcy imienni i bezimienni, bohaterowie, duchowni, odkrywcy i pro ci marynarze, ci wszyscy, którzy tworz nauk , sztuk , kształtuj mow , stosunki mi dzyludzkie oraz wychowuj , o ile ich praca rozwija w społecze stwie zmysł do prawdy, bezinteresowny stosunek do otaczaj cych zjawisk. Jak podkre lał Artur Górski:2 Kultura jest zjawiskiem pewnego rodzaju rytmu i pewnej tonacji przemawiaj cych zwłaszcza przez ludzi przoduj cych i wypadki naczelne w yciu społecze stw i narodu. Gdzie ten rytm nie jest utrzymany, tam powstaje hałas i na ladownictwo na o lep. Ale jarmark nie jest kultur .

Kultura umo liwia człowiekowi funkcjonowanie w danym rodowisku dzi ki przekazanej mu wiedzy i umiej tno ciom b d cym owocem wysiłku i pracy nie jednego, ale wielu pokole . Dzi ki temu dziedzictwu na przestrzeni dziejów tyle dziesi tków milionów Polaków poznaje i podziwia geniusz naszych narodowych i obcych pisarzy, muzyków, malarzy, uczonych, odkrywców, zdobywców, przywódców duchowych i politycznych. Równocze nie kultura narodowa nie jest izolowana, lecz potrafi wchłania zdobycze innych narodów i wzbogaca innych własnymi warto ciami. Tak było w ostatnich dziesi tkach tysi clecia, lecz czy tak b dzie? Podobnie jest z kultur morsk , na któr składa si ju siedemdziesi ciowiekowy dorobek my li i praktyki słu cej rozwojowi eglugi, zawsze jednak adekwatny do ówczesnego stopnia rozwoju kultur wspólnotowych czy narodowych, np. Egipcjan, Fenicjan, Chi czyków, Greków, Rzymian itd. Nasze aspiracje morskie od Piastów do ko ca XIX w. nie wykraczały poza obszar bałtycki. Nie brali my udziału w konkurencji kolonialnej atlantyckich pa stw Europy w dobie odkry geograficznych w XVI i XVII w., ale dysponowali my obszernym programem polityki morskiej ju za panowania króla Zygmunta Augusta. „Trzymajmy si morza" nawoływał Stanisław Staszic w 1790 r., w tym te okresie zesłaniec na Sybir hr. Maurycy August Beniowski na porwanym okr cie rosyjskim pod flag polsk przemierzył dwa oceany i panował jako król na Madagaskarze, a generał Józef Kope w czasie swego zesłania opisywał Kamczatk i Morze Ochockie. W ten sposób z trudem i entuzjazmem budujemy nasz kultur i tradycj morsk na l dzie i na morzu, od czasów Piastów, przez I i II Rzeczpospolit do dni dzisiejszych. Budujemy j nie tylko przez odkrycia, badania, wiedz i praktyk morsk , lecz przede wszystkim przez cało tego, co umo liwia, a nast pnie rozwija i pogł bia tworzenie relacji mi dzyludzkich, zarówno na statku, jak na l dzie we wspólnocie ludzi zwi zanych z morzem. Jak podkre la Ojciec w., na tak rozumian kultur składaj si cztery 1

J. P o r a d a, Kultura narodowa na morzu i na l dzie, „Krajowy Biuletyn Duszpasterstwa Ludzi Morza" 1999, nr 5, s. 2528; „Nowy Przegl d Wszechpolski. Dwumiesi cznik Polaków w Kraju i na Obczy nie” 1999, nr 1/2, s. 37-38. 2

A. Gór s k i, Na nowym progu.Lwów-Warszawa 1923, s 13.

6

7

wielkie sfery ludzkiego działania: poznanie (nauka), wytwarzanie (sztuka), warto ciowanie (moralno ), a te wszystkie zwie cza religia jako poszukiwanie ostatecznego celu egzystencji człowieka. Polsk marynarsk wspólnot kulturow dotychczas tworzyli ludzie wychowani w naszej tradycji zawodowej, dziedzicz cy duchowo-materialn spu cizn narodow , która pomimo setek lat niewoli kształtowała, humanizowała i rozwijała ludzkie mo liwo ci i motywacje. Niew tpliwie mi dzynarodowa specyfika zawodu marynarskiego wywiera coraz wi kszy wpływ ró nych kultur narodowych i cywilizacji na polsk kultur morsk budowan na fundamentach cywilizacji łaci skiej naszego narodu. Wiadomo tak e, e „kultura" jako słowo o etymologii łaci skiej oznacza „uprawia ", „czci ", "opiekowa si ", a wi c stanowi o tym, jacy s ludzie przebywaj cy wiele miesi cy razem na morzu, jakie jest ich oblicze i społeczno , z której si wywodz . Na ka dym z nich odbiły swoje pi tno wspomniane wcze niej czynniki kulturotwórcze, takie jak mowa, sztuka, wychowanie, gniazdo rodzinne i jego obyczaje, historia narodowa i tradycja. W mi dzynarodowej załodze do wiadcza si cz sto zderzenia ró nych cywilizacji i kultur, które determinuj ycie zbiorowe, a tym, co ró ni je, jest na przykład ródło praw i stosunek do etyki. Tam wła nie próbuje si globalnej organizacji na podstawie ł czenia ró nych cywilizacji, nie kr powania jak kolwiek etyk , drwi si z cnót oraz da tylko jednolitego wykształcenia zawodowego. Z ka dym rokiem ubywa starych marynarzy wychowanych na dobrych tradycjach i solidarno ci morskiej, a przybywaj młodzi ludzie, cz sto w ogóle nie przygotowani ani wiadomi tego, co w zakresie socjologii i kultury morskiej oraz narodowej powinni wiedzie . Dzi na morze wyruszaj przedstawiciele społecze stwa masowego, infostrady globalnej, bezkrytyczni odbiorcy satelitarnej sieci telewizyjnej, wychowani i wykształceni na obrazkach telewizyjnych i symulatorach elektronicznych, najcz ciej bez etosu i poczucia wi zi narodowej i marynarskiej, bo s tylko najemnikami pod obc bander . Bezpo redni przyczyn tego s gwałtowne i niekorzystne zmiany strukturalne we flocie polskiej, objawiaj ce si „wyflagowywaniem" polskich statków i przenoszeniem ich ze wzgl dów ekonomicznych pod tzw. „tanie bandery1' oraz konieczno szukania pracy przez naszych marynarzy w wielonarodowych załogach na mi dzynarodowym rynku taniej pracy. Wydaje si , e w polskich i wiatowych badaniach socjologicznych nie dostrzega si niebezpiecze stwa i degradacji, jakie zjawiska te poci gaj za sob w sferze tradycyjnego obszaru kultury morskiej i narodowej. Z jednej strony wi e si to z ograniczeniem dost pu lub wstrzymaniem rodków finansowych na kultur , i t na statku morskim, i t na l dzie (co obserwujemy ju w Szczecinie), a z drugiej strony przez niekorzystne tendencje, którym kultura podlega. To, co prawdopodobnie spotka nas niedługo w Polsce, marynarze do wiadczaj ju od wielu lat na morzu, to jest globalizm kulturowy, prymitywne standardy rozrywkowe i manipulowana informacja, oparte na liberalnej teorii wolno ci producentów oraz zaprzeczaniu tradycyjnym warto ciom, na jakich zbudowana została nasza cywilizacja. Przykładem tego jest wiat kolorowych mediów dost pnych na statkach i na l dzie, pochłaniaj ca nas kultura masowa wspierana technologi cywilizacji elektronicznej i komputerowej. Dotychczas kultura szerzyła si przez wzory, przez wielkich ludzi i wielkie wydarzenia narodowe, które działaj wprost na wol i przez któr uszlachetnia si rodowisko zawodowe, społeczne, obyczaje i ludzki os d ycia oraz pracy, przez pryzmat wielkich ideałów3. Dzi na morzu i na l dzie tym no nikiem kultury maj by proponowane standardy informacyjne, kulturowe i rozrywkowe. Poza kilkoma kanałami na wszystkich pozostałych ogl damy te same zespoły, filmy, informacje, konkursy, seriale, reporta e z tych samych miejsc, styl bycia, mod itd. Telewizja zaczyna kształtowa nasze potrzeby kulturowe, wpływa na nasze oceny faktów kulturowych, dostarcza „prawdziwych" kanonów moralno ci, relatywizowa i laicyzowa . To wszystko tak łatwo jest przenie na grunt dzisiejszej i przyszło ciowej globalistycznej, mi dzynarodowej załogi, funkcjonuj cej ju w ramach dziesi tków, nawet setek przepisów (tzw. chek list) zredukowanej do bezosobowych elementów w konfrontacji z przepisami - zasadami ich funkcjonowania. Z podstaw socjologii wynika, e zasadniczy kanon komunikacji mi dzyludzkiej oparty jest na 3

J. Porada, Wychowanie nie tylko morskie. „My l Polska” 1998,nr 26,s.II.

7

8

słowie, gdy to ono przez odwołanie si do wiadomo ci jest podstaw my lenia. Obraz medialny neutralizuje intelektualne władze człowieka z zaplanowan precyzj i odwołuje si do sfery zmysłowej, a wyobra nia odbiorcy zostaje ukierunkowana nie na rzeczywisto i fakty, lecz na konstruowane obrazy. Model my lenia obrazami utrudnia odbiorcy rozró nienie prawdy od fałszu, a nadawcy otwiera mo liwo ci wpływania na zachowanie widzów, prowadz ce do syndromu uzale nienia telewizyjnego (wg Stanisława Papie a).

wiat obrazów telewizyjnych mo e hipnotyzowa widza ukryt wizualn perswazj , silnie atakuj c pod wiadomo . Powoduje to rozbrojenie władz poznawczych człowieka: pozbawia samokontroli, uruchamia złudzenia współuczestnictwa w tocz cej si np. akcji filmowej jako elementów własnych prze y . Wielokrotnie obserwowałem te objawy w czasie wicze na multimedialnym elektronicznym morskim symulatorze manewrowym. Ocenia si , e skuteczno słowa mówionego i pisanego na wykładach oscyluje w granicach 30-40%, podczas gdy audiowizualnego 60-70 %. W ten sposób zahipnotyzowany kolorowymi obrazkami odbiorca pochłania nierzeczywisty, spreparowany wiat fikcji, mitów, utopii, rozbudzonych potrzeb, podbudowanych liberaln ideologi i nieograniczon wolno ci kosmopolitycznych producentów i „twórców". To sprawia, e na morzu i na l dzie jeste my wszyscy jednakowo poddawani jej działaniu i stajemy si masowymi (czyli jednakowymi) odbiorcami tych mass mediów. Tej medialnej agresji i propagandzie nowego globalnego ładu wiatowego towarzyszy naiwno i brak krytycyzmu po stronie odbiorców tre ci medialnych, co sprawia, e techniki manipulowania staj si nadzwyczaj skuteczne. Wszystko przedstawia si jako wzgl dne, niejasne, niejednoznaczne i dyskusyjne, tak aby zatrze fundamenty i wprowadzi czytelnika i odbiorc w stan „niewa ko ci wiatopogl dowej". Wydaje si , e zbli amy si do futurologicznej wizji wiata Alvina i Heidi Toef-flerów (Budowa nowej cywilizacji: polityka trzeciej fali, wyd. USA 1993 r.), w której „kosmiczny" obywatel wiata czy Europy nie b dzie potrzebował narodu, wiary w Boga i tradycyjnych warto ci wynikaj cych z wielowiekowej kultury. Wchodzimy w cywilizacj , w której ju nie tylko marynarz, lecz ka dy człowiek mo e by wyrwany z naturalnego rodowiska ycia i kr y jak wolny atom, wypełniony pustk i poczuciem osamotnienia. T duchow pustk ma wypełni nie kultura buduj ca wi i solidarno mi dzyludzk opart na personalistycznej wizji człowieka, lecz rozrywka i konsumpcja, natomiast moralno ma zast pi tylko atrakcyjno przekazywanych tre ci. St d uzasadniony postulat u wiadamiania i aktywizacja rodowisk, nie tylko marynarskich, w celu przełamania postawy ignorancji i bierno ci. Mamy jeszcze dzi szans obrony przed pot g współczesnych rodków komunikacji „obcego ducha" i kultury. Jak twierdzi ekspert w dziedzinie edukacji do mediów Len Masterman, trzeba tego uczy szczególnie młodzie , jak przez aktywno w krytycznym odbiorze i formacj odbiorców przekazów medialnych oraz informacj o technice i metodach manipulacji, mo na ograniczy ich wpływ na ludzi oraz pobudzi zdolno do wyra ania własnych os dów. Z moich do wiadcze dydaktycznych i morskich wynika, e młodzi ludzie, którzy staraj si odkry „j zyk" poszczególnych mediów, cz ciej ni ich rówie nicy potrafi poza warstw sensacji i rozrywki znale inne przesłania, warto ci i antywarto ci. 2. SYNDROM BEZDOMNO CI MARYNARSKIEJ JAKO ELEMENT SOCJOLOGII I KULTURY MORSKIEJ Zazwyczaj poj cie bezdomno ci kojarzy si ze skrajnym ubóstwem materialnym i moralnym osób najcz ciej chorych, uzale nionych, starych i bezradnych, które przytłoczone problemami yciowymi, opuszczone lub wyp dzone z domu, znalazły si na dworcu i tam wegetuj w nieludzkich warunkach. Ludzie tacy potrzebuj natychmiastowej pomocy rzeczowej, psychicznej i duchowej oraz stałej opieki społecznej. Mo na jednak stwierdzi , e pomimo wzrostu kr gu osób i instytucji zajmuj cych si niesieniem takiej pomocy liczba bezdomnych wcale nie maleje. Przez bł dn polityk społeczn pa stwa, faworyzuj c na przykład bezdomnych narkomanów i ludzi z marginesu, obserwuje si postawy wr cz roszczeniowe. W efekcie tylko dora nych form pomocy, jak dokarmianie czy zaopatrywanie w odzie , nie popartych prac wychowawcz czy resocjalizacj , wzmacnia si i sankcjonuje istnienie tej patologii społecznej.

8

9

Zjawisko bezdomno ci ma jednak znacznie bardziej zło ony obraz, ró ne odmiany, ródła i przyczyny, bez których rozpatrzenia trudno ustali długofalow strategi działa zapobiegawczych. Przyczynkiem do takiego rozpoznania mog by uwagi na temat syndromu bezdomno ci marynarskiej, bezdomno ci z wyboru, najcz ciej ego-centrycznej, egoistycznej i duchowej bezdomno ci psychicznej, w której nie ma zasadniczego problemu materialnego4 W wi kszo ci portów morskich na całym wiecie znajduj si o rodki lub kluby marynarskie, w których załogi statków przebywaj cych w porcie mog znale schronienie i pomoc w załatwieniu podstawowych spraw egzystencjalnych czy duchowych. O rodki takie prowadzone s przez ko cioły i organizacje ko cielne, np. kluby duszpasterstwa Ludzi Morza „Stella Maris" prowadzone przez Ko ciół katolicki czy kluby „Flying Angel" prowadzone przez Ko ciół protestancki. Obok opieki duszpasterskiej i pomocy prawnej sprawowanej przez inspektorów Mi dzynarodowego Zwi zku Transportowców (ITF) o rodki te oferuj usługi hotelarskie we własnych lub wydzielonych „Domach Marynarza". Tam cz sto „na kredyt" yj marynarze z całego wiata b d cy „na biczu", to znaczy: oczekuj cy na prac , na ofert armatorów, na powrót swojego statku ze stoczni itp. Tam te sp dzaj swoje samotne wi ta czy urlopy. Wielokrotnie przebywałem w tej mi dzynarodowej grupie włócz gów morskich, cz sto nie maj cych własnych domów i rodzin. Najbli sz wspólnot jest dla nich przypadkowa załoga statku z kolejnego 9-miesi cznego kontraktu. Równie w naszych „Domach Marynarza" i „Domach Rybaka" w Szczecinie i Gdyni samotnie sp dzaj wi ta i krótkie urlopy bezdomni polscy marynarze. Najcz ciej s to m czy ni, którzy —jak twierdz - „nie maj dok d pój ". Gdzie pozostawili rozbite mał e stwa, czasem płac alimenty, ale nie odczuwaj potrzeby zakładania trwałych odpowiedzialnych zwi zków lub tworzenia domu. Zadowalaj si niczym nie skr powan wolno ci , wystarczaj im przelotne przyja nie oraz standardowy poziom egzystencji na statku. Na tak sytuacj , postaw i uczucie bezdomno ci w ród marynarzy składa si szereg czynników, cz sto wspólnych dla całego zjawiska społecznego okre lanego jako tzw. bezdomno z wyboru. Obserwowane nasilanie si tego zjawiska w Polsce i na wiecie mo e nasun nast puj ce wnioski o pewnych charakterystycznych uwarunkowaniach kulturowych i socjologicznych ich wyst powania: - osłabienie wi zi rodzinnej i społecznej w skali globalnej; - systematyczne deprecjonowanie znaczenia rodziny i tradycyjnego mał e stwa oraz ich roli w kształtowaniu osobowo ci, warto ci moralnych, społecznych i religijnych; - ukształtowanie si pewnych liberalnych rodowisk i grup patologicznych narzucaj cych normy obyczajowe sprzeczne z systemem warto ci społecznie akceptowanych; - polityka tolerancji społecznej wobec zachowa sprzecznych z tradycyjnymi normami współ ycia społecznego; - preferowanie postawy wolno ci bez odpowiedzialno ci. Wymienione uwarunkowania s konsekwencj przyj cia przez nasze pa stwo konsumpcyjnego modelu cywilizacji o profilu hedonistycznym. W Polsce mo na zaobserwowa nie tylko programowe wycofywanie si pa stwa z funkcji wychowawczych w szkole, ograniczanie praw przysługuj cych rodzinie i wyszydzanie tradycyjnych moralnych norm chrze cia skich, ale aktywn obron pornografii, wprowadzanie do szkół wychowania seksualnego i tolerancj dla narkotyków mi kkich. Mo na dostrzec, e w skali globalnej bezdomno psychiczna zwi zana jest równie z owym charakterystycznym zagubieniem współczesnego młodego pokolenia, tzw. człowieka nuklearnego, jak go nazywa Henri Nouwen5, „który stracił naiwn wiar w mo liwo ci, jakie niesie technika, i ma bolesn wiadomo , e te same siły, które umo liwiaj człowiekowi stworzenie nowego stylu ycia, zawieraj w sobie mo liwo samozagłady". Historyk psychologii Robert Jay Lifton dostrzega ten problem w „historycznym rozbiciu" pewnej cz ci społecze stwa, polegaj cym na „zerwaniu wi zi, jakie ludzie przez długi czas odczuwali z yciodajnymi i o ywczymi symbolami ich tradycji kulturowej; z symbolami dotycz cymi rodziny, systemu idei, religii i cyklu ycia w ogóle". Skoro mog by tylko podrz dnym najemnikiem u obcego armatora, niepewny jutra, to po co eni si , studiowa , rozwija nowe idee. Jednak u podstaw zjawiska analizowanego syndromu bezdomno ci marynarskiej le najcz ciej zaburzenia w rozwoju emocjonalnym i osobowo ciowym nabyte lub ukształtowane w rodzinie, w rodowisku pracy na morzu, we wspólnocie marynarskiej. 4

J. P o r a d a, Syndrom bezdomno ci marynarskiej . Referat wygłoszony podczas I Ogólnopolskiej Konferencji „Bezdomno – stan i perspektywy”. Wrocław, 10-11.04.1997r,. „Nowy Kurier”, nr 28.s.11,19. 5 J.M. N o u w e n, Zraniony uzdrowiciel, I: Zagubienie człowieka nuklearnego, Pozna 1993, s.17.

9

10

1. rodowisko rodzinne Od dawna wiadomo, e adna wychowawcza instytucja pa stwowa czy społeczna nie jest w stanie zast pi zdrowej tradycyjnej rodziny w zakresie przynale nych jej nast puj cych zada , do których zalicza si : 1. Zaspokajanie potrzeb psychicznych człowieka, a zwłaszcza potrzeby wi zi i wzajemnej przynale no ci, poczucia własnej warto ci, bezpiecze stwa, rodzicielstwa, yczliwo ci i potrzeby własnego domu. 2. Mo liwo rozwoju osobowego przez konieczno przystosowania si do warunków ycia wynikaj cych z intymnej blisko ci drugiego człowieka i przyj cia odpowiedzialno ci za jego los i los dzieci. 3. Humanizacj seksualizmu i erotyzmu ludzkiego mo liw tytko w trwałym zwi zku partnerskim i wspólnym prze ywaniu kolejnych etapów rozwoju uczuciowego przez miło , przyja i opieku czo . 4. Humanizacj staro ci przez stworzenie człowiekowi słabn cemu warunków spokojnego do ywocia, tolerancji, szacunku i czuło ci. 5. Stworzenie rodowiska dla rozwoju i dojrzewania w dzieci stwie. Skompromitowały si ju dostatecznie i ukazały granice swych mo liwo ci wszystkie inne systemy wychowania dzieci pozbawionych własnej rodziny, poniewa nikt poza rodzicami nie jest w stanie tak akceptowa dziecka jako indywidualno ci i nie daje mu takiego udziału we własnym yciu, jaki jest niezb dny dla jego pełnego rozwoju społecznego i moralnego. Mo na postawi pytanie, czy współczesna polska rodzina jest w stanie zaspokoi te podstawowe potrzeby składaj ce si na fizyczne, psychiczne i duchowe poj cie „domu". Zaniechanie realizacji jednego z wymienionych zada powoduje okre lone konsekwencje osobiste i społeczne oraz mo e wywoła poczucie bezdomno ci, które towarzyszy nie tylko marynarzom, ale i mieszka com „Domów Starców", „Domów Dziecka", „Domów Opieki Społecznej" i hoteli robotniczych. Nawet dobrze utrzymane takie „getta" dla bezdomnych nie s w stanie zast pi skromnego rodowiska ycia, miło ci i ofiary w rodzinie. 2. rodowisko pracy i ycia na morzu Samotno marynarska w czasie drugiego oceanicznego rejsu tylko w pocz tkowej fazie mo e dawa satysfakcj prze ywania wolno ci. Z upływem czasu ta samotno , wolna od bezpo redniej troski o najbli szych, pozostaj cych na l dzie, o innych ludzi i sprawy, które tam pozostały, nieskr powana codziennym yciem pełnym ofiar, ust pstw, konfrontacji, samotno daj ca swobod w dysponowaniu czasem i pieni dzmi, samotno zaakceptowana i usprawiedliwiona, jest zagro eniem rozwoju człowieka. Jest to sytuacja człowieka, który sam mieszka na co dzie , ma ograniczony kontakt z innymi lud mi, jest jakby samowystarczalny psychiczne niezale nie od tego, czy yje w luksusowej kabinie współczesnego statku czy w ubóstwie dworcowej poczekalni. Z innymi lud mi wi go tylko kontakty formalne, przelotne znajomo ci. Kr enie stale w zasi gu własnych spraw, brak w polu widzenia w yciu codziennym innych ludzi zacie nia pole widzenia, skłania do powstawania i utrwalania si złudze na temat własnej osoby. Taka samotno okre lana jest cz sto jako samotno społeczna, a owocem jej jest izolacja, zerwanie wi zi wspólnotowej z lud mi. Mo na wówczas usłysze charakterystyczne zdanie; „ eby nikt ode mnie niczego nie chciał i ebym ja nikogo o nic nie musiał prosi ..." Ro nie mur mi dzy „ja" a „oni". W sytuacji przesadnego dystansu, jaki zachowuje kapitan i oficerowie wobec braku równoprawnych zda innych członków załogi, utrwalaj si wcze niejsze złudzenia i bezkrytyczne przekonanie o sobie, utrwala si egocentryzm. Ludziom dotkni tym samotno ci społeczn wydaje si , e s takimi, za jakich si uwa aj , zmienia si równie k t widzenia ludzi i wiata. Oczywi cie, własny k t widzenia staje si absolutnie słuszny i niepodwa alny, natomiast inni ludzie i ich opinie przestaj si liczy . To kalectwo psychiczne spotykane cz sto nie tylko u marynarzy, grozi izolacj społeczn , utrudnia tworzenie trwałych zwi zków i wi zi emocjonalnych, wywołuje gorzkie poczucie pustki i alu za przemijaj cymi dniami w ród monotonnej morskiej szaro ci oraz prze wiadczenie o ludzkiej niewdzi czno ci, niedocenianiu czy opuszczeniu. W ten sposób narasta chyba najwi ksze zagro enie człowieka osamotnionego i bezdomnego - brak miło ci i otwarto ci, niech do ofiary na rzecz innych ludzi, wej cie w bł dne koło wyobcowania i alienacji społecznej. 3. rodowisko wspólnoty marynarskiej Praca na morzu, a szczególnie na statkach pod obc tzw. tani bander w ród mi dzynarodowej załogi, stwarza cz sto sytuacje rozwi zywane sprzecznie z prawem, zasadami moralno ci i etyki zawodowej. Takich

10

11

sytuacji do wiadczaj cz sto nasi marynarze, gdy wiadomie lub nie wiadomie uczestnicz na przykład w przemycie, nielegalnym handlu, oszustwach podatkowych itp. Narzucane przez rodowisko reguły mog prowadzi do poczucia anomii, czyli subiektywnego przekonania, e aprobowane zachowania s konieczne do osi gni cia okre lonych celów. Ka da nowa załoga, nowa rzeczywisto społeczna mo e oferowa du ró norodno warto ci, ich inn hierarchi , ale i sprzeczno ci z dot d uznawanymi. Je li takich sprzeczno ci jest wiele i trwaj one zbyt długo, człowiek po prostu traci wiar w jakiekolwiek warto ci, pojawia si poczucie bezsensu i gł bokiej frustracji. Wieloletnie ycie i praca na statku morskim w charakterystycznych warunkach specyficznej izolacji społecznej, ograniczonej przestrzeni yciowej i personalnej, ograniczonego dost pu do rodków informacji, kultury i posługi duchowej, ci głego zagro enia ycia i zdrowia oraz destrukcyjnego wpływu fizycznych i psychicznych warunków pracy, pogł bia uczucie owego syndromu bezdomno ci i niepokój egzystencjalny, kompleksy i przekonanie o bezwarto ciowym upływie czasu. ycie w warunkach, które odbieraj człowiekowi poczucie autonomii, a wi c przekonanie o mo liwo ci wpływu na obecn sytuacj , sprzyja przyjmowaniu tzw. prowizorycznej postawy ycia. Tak postaw przyjmuj cz sto młodzi ludzie, nie tylko marynarze, unikaj cy podj cia odpowiedzialnego ycia z my l o przyszło ci na rzecz wykorzystania mo liwie ka dej okazji do u ycia. 4. Ogólne wnioski Na przykładzie problemów egzystencjalnych marynarzy i towarzysz cego im syndromu fizycznej, psychicznej i duchowej bezdomno ci mo na stwierdzi , e na rozszerzaj cy si obszar bezdomno ci w Polsce maj wpływ ró ne formy alienacji wyra one: - w regułach ycia obowi zuj cych we współczesnym społecze stwie; - w uznawanych warto ciach i własnych przekonaniach; - w obecno ci innych ludzi. Dora ny wysiłek i odwoływanie si do inicjatyw obywatelskich i „solidarno ci społecznej" w opanowaniu społecznej patologii bezdomno ci, nie mo e przynie trwałych efektów bez zmiany polityki społecznej i wychowawczej pa stwa, bez preferencji dla rodziny jako podstawowej komórki społecznej i rodowiska wychowawczego, bez zapewnienia Ko ciołowi katolickiemu szacunku i ochrony w jego nie zast pionym dziele kształtowania zasad moralnych, społecznych i patriotycznych. Narzucony system antywarto ci liberalnych sprzecznych z tradycyjnymi warto ciami wi kszo ci społecze stwa polskiego, stwarza gł bokie poczucie powszechnej alienacji, oderwania od własnych przekona i chaosu zasad ładu społecznego, a w konsekwencji prowadzi do poczucia anomii oraz gwałtownego przyrostu zjawisk patologii społecznych, n dzy moralnej, fizycznej i bezdomno ci. Mo na zauwa y du e podobie stwo pomi dzy efektami duchowymi totalitarnego modelu ycia i pracy na statku a obecn polityk pa stwa w zakresie rozwi zywania spraw społecznych. Nale y jednak wci u wiadamia kadrze dowódczej statków i armatorom, e ci y na nich obowi zek działa terapeutycznych, w jaki wyposa ona jest nasza kultura i tradycja morska, polegaj cych mi dzy innymi na: - umo liwianiu i zach caniu do udziału w imprezach o charakterze kulturalnym; - umo liwianiu udziału w praktykach religijnych; -umo liwianiu jak najcz stszych kontaktów z rodzin ; -udzielaniu wsparcia psychologicznego maj cego na celu: przywracanie godno ci ludzkiej, nauk przebywania w zbiorowiskach ludzkich (współpraca, pomoc wzajemna solidarno ), przystosowania do ycia w rodowisku totalitarnym na statku i w społeczno ci l dowej, nauk zaspokajania potrzeb w sposób aprobowany społecznie.

3. TRE

WOLNEGO CZASU NA STATKU

Jeszcze kilkana cie lat temu zagadnienie wolnego czasu na statku i na l dzie było uwa ane za jeden z wa niejszych problemów społecznych, wzbudzaj cych zainteresowanie socjologów, psychologów i pedagogów. Pami tam socjalistyczn wizj rewolucji naukowo-technicznej, zgodnie z któr miał nadej wkrótce powa ny wzrost materialny poziomu ycia i czasu wolnego społecze stwa. Zastanawiano si , jak zapewni racjonalne wykorzystanie czasu wolnego, którego ilo uzale niano od poziomu wydajno ci pracy i efektywno ci ekonomicznej produkcji6.

6

J. P o r a d a, Wolny czas na statku, „Akademickie Aktualno ci Morskie. Dwumiesi cznik Wy szej Szkoły Morskiej

11

12

To były czasy, gdy ba niowo ycia marynarskiego, tworzona i podtrzymywana równie gorliwie przez tych co na morzu, jak i tych co na l dzie, była naturalnym wynikiem izolacji społeczno-obyczajowej, jakiej podlegali marynarze od wieków. Narosłe od lat mity i legendy ywotne s i dzisiaj, chyba dlatego e maj tak atrakcyjn tre . Wielu naszym studentom wy szych szkół morskich powracaj cym z długiego kontraktu, zwłaszcza pod „tani bander ", trudno pogodzi si z inn mniej urocz rzeczywisto ci , ci k wielogodzinn prac , nierzadko niszcz c zdrowie fizyczne i psychiczne, z yciem, któremu nieobce s obsesje i załamania. We flocie obiecywana rewolucja naukowo-techniczna wcale nie przysporzyła czasu wolnego, lecz przyczyniła si do zmniejszenia załogi. Pozostała jeszcze szcz tkowa cz dawnej załogi, ma teraz du o wi cej pracy i mniej owego czasu wolnego. Mo na równie zaobserwowa w przedsi biorstwach armatorskich zaniechanie działa na rzecz poprawy warunków pracy, jej uprzyjemnienia lub uatrakcyjnienia. Zamiast wysiłków zmierzaj cych do ograniczenia procesu odhumanizowania sprowadza si prac najemn na morzu wył cznie do roli rodka zabezpieczaj cego egzystencj . W ten sposób doszli my do 12-godzinnej wachty morskiej i pracy cz sto 16-godzinnej na dob , pozostawiaj c odpoczynek na „dni wolne" sp dzone na l dzie. Czas egzystencji morskiej wyznaczony jest swoistym rytmem wacht, a obecno marynarskiej pracy czuje si wsz dzie wokoło: przez wibracje kadłuba, stukot maszyny, hałas wentylatorów, uderzenia fal i lodu o kadłub statku. Nie mo na od tego uciec w czasie wolnym i w czasie odpoczynku, tote ka dy człowiek wyruszaj cy na morze musi znale odpowied na dwa podstawowe pytania: -jak prze y owe 15-20 lat pracy na morzu bez upo ledzenia zdrowia fizycznego i psychicznego, degradacji duchowej, intelektualnej i osobowo ciowej? - co mo na w tej sprawie zrobi , jak si tego nauczy ? W yciu ka dego z nas na morzu i na l dzie musi by czas wolny od aktywno ci zawodowej, czas nie tylko konieczny do odpoczynku fizycznego i psychicznego, lecz równie do rozwoju, doskonalenia si i zaspokajania tych potrzeb, których nie mo e zaspokoi praca. Chodzi o czas, w którym znajd miejsce ró ne zachowania społeczne, zwi zki rodzinne i kole e skie, praktyki religijne i refleksja nad otaczaj c rzeczywisto ci . W tym czasie mie ci si te cały zwi zek człowieka z kultur , jej odbiorem i tworzeniem. Jest to równie czas na rozrywk , sport i turystyk . Wolny czas jest niezb dny dla harmonijnego rozwoju, dlatego nie bez znaczenia s wypełniaj ce go tre ci. Na morzu i na l dzie po intensywnej pracy ludzie najch tniej szukaj intensywnej rozrywki daj cej zapomnienie od monotonii codziennych zaj . Na statkach polskich podczas rejsu podstawowym ródłem rozrywki jest tradycyjne ogl danie zestawu kaset magnetowidowych oraz obcych programów telewizyjnych. Lansowane przez nie tre ci naznaczone s najcz ciej zwykle konformistycznym pi tnem aktualnie panuj cej mody i obyczaju, a w powodzi popularnych wzorów i schematów trudno doszuka si jakich gł bszych my li czy ambitniejszych tre ci. Na l dzie i na morzu ogl damy zazwyczaj tzw. czarn sztuk , w której panuje przemoc, gwałt i zbrodnia, a gdy przestajemy by na nie wra liwi - pozostaje niedosyt i poszukiwanie coraz mocniejszych „dreszczowców". W ten sposób narasta fala zm czenia, frustracji i wyobcowania człowieka, a to mo e by pocz tkiem bolesnego uczucia pustki egzystencjalnej. Takie objawy ju przed wielu laty zaobserwowano u młodych Amerykanów i oni te pierwsi nazwali tak rozrywk „szczurzym wy cigiem", ko cz cym si depresj , agresj i uzale nieniem. Szczególnie młodzi ludzie, którzy zazwyczaj nie znaj jeszcze pełnej prawdy o sobie, staj si biernymi odbiorcami masowej kultury poznanej za po rednictwem TV, gdzie przedstawia si jednostronny i jak e cz sto spaczony obraz ludzkiej natury. Je li wi c tylko taka rozrywka stanowi tre wolnego czasu, łatwo jest zagubi sens i osobisty cel ycia. Po prostu czynimy to, co czyni inni, a nawet jeszcze gorzej: robimy to, co inni chc aby my robili, nie bacz c na to, e obie postawy uwłaczaj godno ci człowieka. W polskiej flocie gwałtownie zanika tradycja społecznej działalno ci kulturalnej. 0 ile jeszcze w 1981 r. działalno ta w Polskiej egludze Morskiej była obserwowana na 58 statkach (czyli na około połowie statków tego armatora), to ju w r.1986 tylko na 17 statkach, a w 1998 r. na 9 statkach. Coraz trudniej namówi ludzi do wspólnego działania kulturalno-o wiatowego, amatorskiej twórczo ci, czynnego uprawiania sportu itp. Brak jest zainteresowania, poparcia oraz inspiracji dla tego rodzaju w Szczecinie" 1999, nr 9, s. 16-17.

12

13

stara ze strony wi kszo ci kapitanów, brakuje te animatorów ycia kulturalnego. Niestety takich inicjatyw nie wykazuj studenci i młodzi absolwenci WSM. Nikt ich do tego wcze niej nie zach cał i nie przygotował. W rzeczywisto ci jednak, je li na statku znajdzie si człowiek z inicjatyw , wówczas przy poparciu kapitana znajd si te ch tni do współpracy koledzy i szczególnie w trakcie długotrwałych rejsów pozytywny program wypełniaj cy czas wolny od pracy nabiera charakteru nie tylko ogólnej terapii psychicznej. Zawsze to bezpieczniej dla statku i armatora, je li marynarze zaabsorbowani s po pracy swoim hobby, po wi caj czas wspólnym zainteresowaniom kulturalnym, turystycznym, sportowym, a nie szukaj odpr enia w alkoholu. Wydatek po wi cony na ten cel zawsze opłaca si załodze i armatorowi. Z własnego do wiadczenia wiem, e najlepszym sposobem zagospodarowania wolnego czasu na statku jest po prostu twórczo . Mo e to by np. film zrobiony własn kamer , fotografika, grafika, malarstwo, ró ne r kodzieła, rze ba w drewnie i metaloplastyka, modelarstwo, szkutnictwo, poezja, reporta , pomysły na lekk muz , a wi c piosenki, zgaduj-zgadule itp. Pami tam kapitana, którego pasj była budowa ró nych kajaków i modeli, artyst spawalnika, który potrafił tworzy wspaniał metaloplastyk , filmowców, których filmy po ka dym postoju w porcie były najwi ksz atrakcj w czasie eglugi do nast pnego portu. Tylko marynarze potrafi oceni warto i symbolik „papudraków" i trud wło ony w budow pi knych modeli aglowców wło onych do butelki. Oczywi cie, zawsze jest mo liwo nauki i po wi cania czasu „hobby",które mog sta si pasj yciow . Mam przyjaciela, starszego mechanika, wybitnego znawc kultury staro ytnej Greków i Rzymian, ochmistrza biegle władaj cego pi cioma j zykami, czy kapitana, autora kilku bardzo interesuj cych ksi ek pularnonaukowych i mi dzynarodowego eksperta w sprawach dawnych przyrz dów nawigacyjnych. Niedawno ze wzruszeniem obejrzałem pi kny ilustrowany pami tnik emerytowanego kpt. .w. Wiktora Czappa, b d cy buduj c kronik pracowitego ycia, napisan dla dzieci kontynuuj cych morsk tradycj zawodow . Mo na tam było znale opis 452 odwiedzonych portów, w tym 113 po kilka razy, refleksje z 82 odwiedzanych krajów, opis wielokrotnych przej przez wszystkie oceany, kanały, cie niny i najwi ksze rzeki wiata. To jest kronika naszej przemijaj cej wietno ci morskiej i ludzi, którzy j tworzyli. Przykładem zrozumienia i zaanga owania w sprawy polskiej kultury marynarskiej jest organizowany od 25 lat Morski Turniej Kultury, stanowi cy podsumowanie w czasie Dni Morza ( 26-30 czerwca) rocznej pracy organizatorów i twórców na statkach, głównie Grupy P M. Na wystawie, co roku organizowanej w Sali Admiralskiej szczeci skiego Domu Marynarza, warto zobaczy , co mo na robi w wolnych chwilach na statku w dziedzinie kultury i wypoczynku, zaprezentowa swoje marynarskie talenty i inicjatywy. Słu y temu rywalizacja turniejowa w ramach zazwyczaj 9 konkursów w dziedzinie: malarstwa, rze by, grafiki, metaloplastyki, literatury (reporta , poezja), fotografiki, filmu, gazetek statkowych, zrealizowanych imprez (sportowych, turystycznych i rozrywkowych) itp. Wynikiem tej szlachetnej rywalizacji jest uhonorowanie zwyci zców: Złot , Srebrn i Br zow Latarni oraz zaszczytnymi wyró nieniami. Mo na zauwa y , e w ród laureatów turniejów bywaj te pracownicy WSM (m.in. autor jest zdobywc Złotej i Br zowej Latarni). Jednak na szczególne podkre lenie zasługuj wyró nienia przyznawane dla kapitanów pływaj cych nie tylko pod polsk bander , którzy byli inicjatorami i opiekunami takiej działalno ci, a w ród nich najbardziej znani: Wojciech Drobnik, Jerzy Niemiec. Z niepokojem my l , czy nasi studenci, przyzwyczajani od najmłodszych lat do biernego odbioru „papki telewizyjnej", s w ogóle przygotowani do zagospodarowania tej pozostaj cej jeszcze do ich dyspozycji resztki wolnego czasu. Czy s zdolni do samodzielnego i krytycznego odbioru przesyłanych drog radiow na statki wyselekcjonowanych tre ci „Gazetki Marynarskiej", pism wiadomego pochodzenia („Polityka" i „Wprost"), rozrywkowych programów nagrywanych przez TYP oraz ksi ek o jednostronnym nastawieniu lewicowo-liberalnym. Mo na mie powa ne w tpliwo ci co do warto ci i obiektywizmu szczególnie programów informacyjnych i profesjonalizmu ich przygotowania, a kształtuj one opini publiczn i marynarsk bardzo skutecznie. Wielu marynarzy zabiera na statki Bibli , ciekawe i warto ciowe publikacje, których najcz ciej nie ma czasu przeczyta na l dzie, a które samotne chwile na statku podnios do rangi spotkania z nieprzemijaj cymi warto ciami, nadaj cymi sens naszej egzystencji. Warto zatroszczy si o to, rozmawia i wymienia pogl dy z innymi, bo je li tego nie zrobimy dzi , jutro staniemy si w mi dzynarodowej załodze biernymi kosmopolitami bez własnej kultury, wiary,

13

14

przekona , warto ci, ojczyzny, staniemy si bezkrytycznymi „mediotami"7. Samodzielna organizacja wolnego czasu w długich rejsach morskich wymaga wi c szczególnej aktywno ci, polegaj cej na stawianiu sobie celów i narzucaniu pewnej dyscypliny oraz wewn trznej wolno ci wobec pokus i łatwizny. Tylko wówczas zdołamy w sobie odkry wy sze potrzeby duchowe, a czas nam dany przez Boga nie b dzie zmarnowany. Roczniki Socjologii Morskiej, t. 13, 2000 PL ISSN 0860-6552

7

M. C z a r n e c k i, W niewoli mediów. Przewodnik dla odbiorców prasy, radia, kina, wideo, Szczecin 1997 (Wydawnictwo UNA staraniem i nakładem PRO Szczecin).

14

15

WSPÓŁCZESNE PROBLEMY EGZYSTENCJALNE I SOCJOLOGICZNE LUDZI MORZA

1. POTRZEBA WIADOMO CI WYRZECZE I OFIARY LUDZI MORZA Bezpowrotnie min ły czasy, gdy morze było miejscem pracy i ycia wybra ców - ludzi obdarzonych nieprzeci tn odwag , ciekawo ci , fantazj , zdrowiem fizycznym i psychicznym. To był sprawdzian m sko ci, ryzyko i przygoda, ale i tradycja rodzinna czy narodowa. Ci ludzie, podejmuj c prac na morzu, godz c si na los morskiego włócz gi, wiedzieli, co ich czeka. Od najmłodszych lat yj c w marynarskim rodowisku rodzinnym i portowym, poznawali zasady funkcjonowania tego rodowiska, swoiste reguły ycia, marynarsk etyk , solidarno zawodow i społeczn , opart na tradycyjnych zasadach i warto ciach chrze cija skich. Obecnie morze stało si miejscem pracy wielu milionów ludzi (nikt nie prowadzi dokładnego rejestru), cz sto do tego nieodpowiednio przygotowanych i zakwalifikowanych, a problemy ich specyficznej egzystencji dotycz kilkudziesi ciu milionów ludzi nazwanych - zgodnie z definicj Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Emigrantów i Podró nych - „lud mi morza"81. Na to szerokie poj cie składaj si nast puj ce kategorie osób: a) pływaj cy - to ci, którzy w danym momencie znajduj si na morzu i doznaj bezpo redniego wpływu morskiego rodowiska ycia i pracy, nara eni na degradacj psychospołeczn , moraln i duchow oraz utrat wiary w Boga, utrat zdrowia i ycia; b) marynarze - to osoby pracuj ce zazwyczaj na morzu, aktualnie przebywaj cy w porcie, emeryci, uczniowie szkół morskich i pracownicy portowi, armatorzy i pracownicy administracji zwi zani z obsług statków; c) ludzie morza - to osoby pływaj ce i marynarze oraz ich najbli sze otoczenie rodzinne, doznaj ce bezpo redniego wpływu tej charakterystycznej egzystencji morskiej na l dzie. Ka da z osób zaliczonych do której z tych kategorii musi zdawa sobie dokładnie spraw z odpowiedzialno ci wynikaj cej ze swojego powołania chrze cija skiego oraz solidarno ci i obowi zku wiadczenia wzajemnej pomocy tym, którzy s na morzu. Nigdy w dotychczasowej historii eglugi i rybołówstwa nie pracowało na morzu tylu ludzi. Ten swoisty rekord jest głównie rezultatem pracy najemnej pod tzw. „tani bander ". Na pocz tku 1996 r. około 16 000 statków zarejestrowanych było pod tani bander , co stanowiło ponad 20% wszystkich statków i 45% wiatowego tona u. Obecnie liczby te wzrosły. Najistotniejszy jest jednak fakt, e mimo czterokrotnie wi kszej liczby zatoni statków pod tani bander , zaledwie na jednej czwartej wszystkich tych statków przyj to zbiorowy układ pracy zgodny z wymogami Mi dzynarodowej Federacji Transportowców (ITF), okre laj cy; minimalne wynagrodzenie, ubezpieczenie na wypadek mierci i kalectwa, a tak e warunki pracy. Ta alarmuj ca statystyka wynika z samej istoty taniej bandery, której pa stwa bardziej zainteresowane s pobieraniem opłat rejestracyjnych ni kontrol statków i armatorów. Bardzo powoli dociera do społecze stw pa stw postkomunistycznych obraz zmieniaj cych si na gorsze realiów ycia marynarskiego zarówno w wymiarze społecznym jak i indywidualnym. Jeszcze kilkana cie lat temu praca pod obc bander była tam tylko dla wybra ców z protekcj partyjn , bo i wynagrodzenie było wielokrotnie wy sze ni w narodowej flocie. Obecnie w ramach transformacji ustrojowej ka dy obywatel mo e otrzyma paszport i podj prac za granic . Armatorzy krajowi musieli podnie płace, aby utrzyma

8

List apostolski „motu propio" papie a Jana Pawła II o duszpasterstwie ludzi morza, Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Emigrantów i Podró nych, Rzym 31 stycznia 1997 r.

15

16

załogi. Pa stwo natomiast pragnie czerpa wył cznie zyski z wolnego rynku, rezygnuj c nie tylko z pewnych dopuszczalnych form protekcjonizmu w stosunku do tak strategicznych dziedzin gospodarki, jak przemysł okr towy i transport morski, ale wprowadzaj c niesłychanie wysokie restrykcje podatkowe, celne i kredytowe, co prowadzi do upadku gospodarki morskiej. Szczególnym tego skutkiem jest masowy proceder rejestrowania statków narodowych armatorów tych krajów (w tym tak e polskich) pod obcymi banderami. Wówczas podatki i opłaty rejestracyjne wpływaj do krajów taniej bandery, ale te tylko wówczas mo na uzyska z obcych banków tanie kredyty na nowe statki bez ryzyka egzekucji pa stwowej hipoteki. W ten sposób wyflagowano ju 60% polskiej floty morskiej. Jednak podstawowy zysk pod tani bander wynika równie ze znacznie mniejszych wymaga dotycz cych standardów socjalnych i bezpiecze stwa. Na przykład werbowani w wielu miastach centralnej Polski ludzie do pracy na morzu na ogół nie zdaj sobie sprawy z ceny społecznej, psychicznej i zdrowotnej, jak trzeba b dzie zapłaci za obiecane dolary. Na nie wiadomo ci, dotycz cej m.in. procedur prawnych zwi zanych z warunkami pracy, ubezpieczenia, płacy itp., eruje około 100 polskich, nie zawsze uczciwych po redników zagranicznych armatorów, którzy ch tnie wr czaj „bezpłatny" bilet na nieznany statek do egzotycznego kraju. Spo ród nich tylko szesnastu jest oficjalnie zarejestrowanych i posiada odpowiednie licencje na tak działalno . Tak rozpoczyna si najcz ciej pierwsze zatrudnienie na obcym statku, w ekstremalnych warunkach, bez wystarczaj cego odpoczynku, z wydłu onym do granic mo liwo ci fizycznych czasem pracy. Nie zawsze na starym, wysłu onym czy wr cz niebezpiecznym statku, ale zawsze u armatora nastawionego na maksymalny zysk, w ród zbieraniny marynarskiej z całego wiata, zawsze pod dowództwem kapitana dyspozycyjnego w stosunku do nieuczciwego najcz ciej armatora. Owa nieuczciwo polega nie tylko na omijaniu niewygodnych norm prawnych, podatkowych, płacowych, technicznych, socjalnych, a wi c i norm moralnych przyj tych w cywilizowanym wiecie, ale i na traktowaniu człowieka jak towaru, przedmiotu. Przyj cie przez narodowe ministerstwa pracy i polityki socjalnej proponowanych od dawna przez zwi zki zawodowe uregulowa prawnych dotycz cych zasad funkcjonowania i wymaga stawianych po rednikom i armatorom, uporz dkowałoby sytuacj na rynku pracy dla marynarzy, ograniczyło bezprawie i ogrom osobistych dramatów marynarzy i ich rodzin. Dzi ka da rodzina marynarska musi mie wiadomo ci głych zmian na rynku pracy i zmian technologicznych w transporcie morskim, musi odpowiedzie sobie na pytanie: na jak długo wystarczy tych zarobionych dzisiaj dolarów, jak ubezpieczy si na przyszło , na wypadek utraty pracy na morzu? Nie mniej wa na jest jednak wiadomo innych istotnych czynników ró ni cych prac na morzu od podobnych czynno ci wykonywanych na l dzie, a pozostawiaj cych trwałe lady w yciu społecznym, rodzinnym i indywidualnym marynarza. Specyficzne problemy egzystencjalne marynarzy s niestety na ogół nieznane ludziom nie zwi zanym z gospodark morsk i kandydatom do pracy na morzu9. Wbrew znanym regułom psychologii pracy, nowoczesna technika wkraczaj ca do przemysłu, a szczególnie na współczesne statki, ma na celu w maksymalnym stopniu wyeliminowa człowieka i sprowadzi go do roli samotnego operatora yj cego w warunkach zapewniaj cych tylko konieczne standardy podyktowane fizjologiczn i psychospołeczn stron egzystencji. Tak jest i we flocie morskiej, gdzie podstawowe potrzeby bytowe, kulturalne, rekreacyjne, rodzinne oraz psychospołeczne nie s w zadowalaj cym stopniu uwzgl dniane przez wszystkich armatorów i cz sto zwi zki zawodowe musz je w drastyczny sposób egzekwowa . Sytuacja w tym zakresie ulega systematycznie pogorszeniu, a marynarze s wci jedn z najbardziej podatnych na wyzysk grup społecznych na wiecie. Do wiadczaj tego równie polscy marynarze zatrudnieni u obcych armatorów, gdzie napotykaj stresogenne warunki, wynikaj ce m.in. z powodu: - bariery kulturowej i j zykowej w wielonarodowo ciowych załogach, - nieuczciwych praktyk armatorów, - złych warunków pracy i ycia na statkach (złe lub niewystarczaj ce wy ywienie, niskie płace, niebezpieczne i szkodliwe warunki pracy itp.).

9

J. P o r a d a, The need for awareness of renouncements and sacrifices among seafaring people - obszerne fragmenty referatu przygotowanego na XX wiatowy Kongres Apostolatus Maris w Davao na Filipinach w 1997 r.

16

17

Opisane warunki ycia i pracy na statkach rzutuj w istotny sposób na cechy osobowo ciowe (tj. konstytucjonalne i wyuczone wzory zachowa ), staj c si przyczyn licznych stresów marynarzy i ich rodzin. S te w coraz wi kszym stopniu przeszkod w adaptacji do zmieniaj cych si warunków otoczenia. Objawem tego jest znany powszechnie syndrom „niepokoju marynarskiego". Na morzu ci gle towarzyszy im t sknota i niepokój o najbli szych, a w domu ju po kilku tygodniach odzywa si t sknota za statkiem... W efekcie narasta zjawisko charakterystycznej bezdomno ci marynarskiej, obejmuj ce widoczn ju we wszystkich portach grup marynarzy bez rodziny, któr utracili albo nigdy jej nie zało yli, nie odczuwaj c potrzeby budowania trwałych, odpowiedzialnych zwi zków. Na morzu dochodz do głosu małe i wielkie dramaty ludzkie, w tpliwo ci, ambicje i zahamowania, rodz si pytania, na które nie ma odpowiedzi... Do takich nale pytania o sens marynarskiej egzystencji, o wiar w Boga i warto ci nieprzemijaj ce. Praca na morzu daje jednak szans pogł bionej refleksji nad yciem, miło ci , przyja ni , samotno ci i wiar . Tam cz sto jest wi cej mo liwo ci na takie rozmy lanie i mniej trosk, z którymi spotykamy si codziennie na l dzie. Problem wła ciwego wykorzystania wolnego czasu na statku nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji jego ograniczania i wci niezaspokojonych potrzeb psychicznych marynarzy na statku, np., potrzeby kontaktów społecznych, rozwoju, potrzeb religijnych, twórczo ci itp. W tym czasie mie ci si cały zwi zek marynarza z kultur , jej odbiór i tworzenie. To jest czas na refleksj , zrozumienie swego miejsca i stosunku do wiata i innych ludzi. Tymczasem obserwuje si gwałtowne naciski, aby praca na statku była coraz dłu sza oraz intensywniejsza. W załogach 4—6-osobowych praktycznie nie ma adnego kontaktu osobistego, a praca trwa nierzadko po 16 godzin na dob . Po takich kontraktach marynarze zazwyczaj powracaj ubo si duchowo, oddaleni od Boga i ludzi, cz sto pora eni egocentryzmem i uzale nieniami. Ka dy statek, ka da załoga, w ród której sp dza si sze , dziewi i wi cej miesi cy, to nowa rzeczywisto społeczna, która narzuca mo e inn hierarchi warto ci, reguły ycia, zasady moralne i obyczaje, cz sto sprzeczne z dot d uznawanymi. To prowadzi mo e do poczucia anomii i alienacji, utraty wiary w jakiekolwiek warto ci oraz pojawienia si poczucia bezsensu, gł bokiej frustracji i zagubienia. To tylko ogólne hasła, którymi trzeba si zaj , aby u wiadomi mo liwo powstania i zapobiegania indywidualnej degradacji osób pływaj cych. Oczywi cie społeczny wymiar wyrzecze i deprywacji, jaki dotyka marynarzy i ich rodziny, mo na odnie równie do innych grup zawodowych, dla których charakterystyczna jest długotrwała rozł ka z rodzin i samotne borykanie si z problemami wewn trznymi i zewn trznymi. Jednak nowym, narastaj cym zjawiskiem jest post puj ca dehumanizacja ycia na statkach i podporz dkowywanie całej aktywno ci ludzkiej wył cznie wysokim zyskom ekonomicznym. Dlatego tak wa na jest wiadomo zasygnalizowanych problemów oraz koncentracja zwi zków zawodowych, duszpasterstwa, klubów i portowych rad opieku czych na pomocy nie tylko prawno-bytowej, ale i wychowawczo-duchowej, dostosowanej do ka dej z wymienionych na wst pie kategorii osób obj tych okre leniem „ludzie morza". W polskich o rodkach marynarskich „Stella Maris" dostrzega si od dawna piln konieczno systematycznej formacji kulturalno-społecznej i religijnej marynarzy, daj cej przygotowanie do samotnego odbioru kultury masowej, ograniczaj cej degradacj sfery intelektualnej, moralnej i osobowo ci marynarzy. Formacj tak realizuje si we wspólnotach Duszpasterstwa Ludzi Morza w Gdyni, Gda sku, winouj ciu i w Szczecinie przy wydatnej pomocy Marynarskich Rad Opieku czych, powołanych w 1993 r. dzi ki wsparciu federacji ITF. Od niedawna dopiero w Polsce o tych sprawach pisze si nie tylko w zwi zkowych biuletynach marynarskich i biuletynie „Stella Maris", lecz w codziennej prasie, dyskutuje si na statkach i spotkaniach w klubach „Stella Maris". W przyszło ci nale y wzi pod uwag zwi kszenie oddziaływa formacyjnych w ród studentów wy szych szkół morskich i uczestników oficerskich kursów kwalifikacyjnych oraz dalsze oddziaływanie na armatorów i biura werbunkowe. wiadomo solidarno ci, wyrzecze i ofiary zwi zanej z prac na morzu musi by powszechna i dotyczy zarówno pracobiorców, jak i pracodawców wraz z całym morskich zapleczem duszpasterskim, kulturowym i administracyjnym. 2. REALIA I MITY O PRACY NA MORZU Przez wiele lat opini o pracy na morzu kształtowały mity i piosenki o marynarzu, który drwi ze swego losu, ma du o dolarów, nie pracuje zbyt ci ko, du o si bawi i pi. Z tych utworów i opowie ci wynikało, e wszyscy pracuj cy na morzu powinni by bezgranicznie szcz liwi. Jeszcze przed 15-20 laty byli my

17

18

zgodni co do tego, e warunki bytowe marynarzy na polskich statkach s znacznie lepsze ni marynarzy flot zachodnich. Równie stosunki słu bowe i poza słu b układały si lepiej. Z tego byli my wówczas dumni, to przyci gało ludzi do Polskiej Marynarki Handlowej. Do szerszego ogółu naszego społecze stwa nie dociera jednak fakt, e nawet przy obecnym wysokim poziomie techniki, wygodnych, niemal luksusowych warunkach bytowych i udogodnieniach rozrywkowych i kulturalnych, nie mo na zapewni marynarzowi mo liwo ci pełnego ycia i rozwoju. Poza prac na morzu nigdzie wykonywany zawód nie wpływa tak gł boko i kompleksowo na ycie człowieka. Chc c si dowiedzie , jak negatywnie wpływa na marynarza jego praca i ycie na statku, trzeba dokona porównania z miejscem pracy i pobytu człowieka na l dzie. Gdyby statek nie opuszczał portu (jest tak na przykład podczas postoju w stoczni), wówczas jego załoga stanowiłaby cz społeczno ci l dowej w specyficznym miejscu pracy. Po odcumowaniu i wyj ciu w morze załoga przestaje uczestniczy bezpo rednio w yciu społeczno ci l dowej i staje si mikrospołeczno ci o odr bnych cechach oraz warunkach bytu. Czynniki charakteryzuj ce sytuacj na statku s nast puj ce: - coraz dłu sze przebywanie na morzu i krótszy postój w portach, z dala od rodziny i bliskich; - ycie i praca na poruszaj cym si obiekcie, przy czym ten ruch zale y równie od dynamiki powierzchni morza powoduj cej zmienne przyspieszenia o małej amplitudzie (kołysanie statku); - zmienne warunki zewn trzne, strefy czasowe i klimatyczne, ale równie szara jednostajno morska oraz monotonia; - ci głe drgania, wstrz sy, wibracje i hałas; - poczucie uwi zienia na zamkni tej przestrzeni i konieczno długotrwałego przebywania z tymi samymi lud mi; - nowoczesna technika, eliminuj ca nie tylko ryzyko podró y morskich i ci k prac fizyczn , ale równie liczb załogi; - traktowanie człowieka jako doskonale wyszkolonego samotnego operatora, co prowadzi do monotonii pracy i ycia oraz pozbawia zawód marynarza atrybutów „m skiej przygody"; - zagro enie promieniowaniem mikrofalowym i podczerwonym, wywołanym ci gł prac komputerów, urz dze nawigacyjnych, radarów oraz urz dze radiowych; - stany poczucia zagro enia ycia, gdy statek jest w niebezpiecze stwie. Do najszkodliwszych uci liwo ci marynarskiego ycia w trampingu oceanicznym nale ci głe zmiany stref czasowych i klimatycznych. W czasie 6-miesi cznego kontraktu takich zmian mo e by trzy do czterech, np. na trasie Brazylia - Murma sk za kołem polarnym lub Odessa - Zatoka Meksyka ska. Trudno te marynarzowi przyzwyczai si do normalnego ycia l dowego, je li podczas rejsu odbywał swoje wachty nawigacyjne wył cznie noc . Rozpatruj c funkcje socjalne statku, nale y podkre li , e przez dziesi tki lat uwzgl dniano tylko te, które miały na celu zapewnienie załodze minimum warunków okre laj cych fizjologiczn stron egzystencji. W miar post pu społecznego zacz to uwzgl dnia inne potrzeby psychospołeczne, np.: - bytowe, tj. materialno-przestrzenny standard ycia; - kulturalne, w tym te o wiatowe, wypoczynek po pracy, realizacj pozazawodowych zainteresowa , samokształcenie, czyli rozwój osobowo ci; - rekreacyjne, tj. konieczno aktywnego wypoczynku w celu regeneracji sił fizycznych i psychicznych; - rodzinne, tj. kontakt z rodzin , potrzeb opieki, miło ci i seksu; - społeczne, wynikaj ce z potrzeby samorealizacji rozumianej jako d no do samookre lenia si wobec grupy, spełnienia swoich aspiracji zawodowych i społecznych. Wbrew oczekiwaniom wymienione potrzeby nie s w zadowalaj cym stopniu uwzgl dniane przez armatorów i cz sto w drastyczny sposób s wymuszane przez zwi zki zawodowe. Sytuacja w tym zakresie ulega systematycznie pogorszeniu ze wzgl dów ekonomicznych i z powodu chciwo ci armatorów, rejestruj cych swoje stare statki pod tzw. tani bander . Zjawisko to w wypadku polskich armatorów ma równie inne przyczyny, o których pisałem wcze niej10.

10

J. P o r a d a, Realia i mity o pracy na morzu, „Wiatr od Morza" 1997, nr 8, s. 8; to , „My l Morska" 1998, nr 43, s. IV.

18

19

Badania osobowo ci marynarzy wykonane przez pracowników Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie na kwestionariuszu R.B. Cattella obj ły 146 marynarzy zatrudnionych w Polskiej egludze Morskiej i 91 osób zatrudnionych na l dzie (stanowi cych grup porównawcz ). Pozwoliły one na stwierdzenie ró nic i podobie stw w nast puj cych cechach osobowo ciowych obu grup: 1) Cyklotymia. Marynarzy w przeciwie stwie do osób spoza zawodu charakteryzuje pow ci gliwo w kontaktach z lud mi, dystans społeczny, du a selektywno w doborze towarzystwa oraz pewien chłód uczuciowy i sztywne formy zachowania. Cechy te wyst puj zdecydowanie u 25,6% marynarzy i tylko u 8,1% osób spoza zawodu. 2) Dojrzało uczuciowa. Marynarze w porównaniu z osobami spoza zawodu s bardzo pobudliwi, maj mał odporno na frustracj , ulegaj chwilowym nastrojom(s kapry ni), s zmienni w swoich pragnieniach, l kliwi, maj gorzej zorganizowan osobowo . Dotyczy to 24,4% marynarzy i tylko 8,6% osób spoza zawodu. 3) Dominowanie. Marynarze s bardziej ulegli, niepewni siebie, mało odporni na przeciwie stwa, skłonni do zahamowa , a w sytuacjach deprywacyjnych łatwo rozładowuj napi cie w zachowaniach zast pczych. Cecha te zdecydowanie wyst puje u 28% marynarzy i u 11,6% osób spoza zawodu. 4) Odporno psychiczna. Jest to składnik temperamentu zmieniaj cy si pod wpływem wieku i do wiadcze . Marynarzy charakteryzuje du e zahamowanie, pow ci gliwo , skryto , brak zaufania do siebie, nadwra liwo , mała odporno na sytuacj zagro enia, skłonno do reakcji unikowych. Wyj tkowo nisk odporno stwierdzono u 21% marynarzu i u 7,6% badanych nie uprawiaj cych zawodu morskiego. 5) Wra liwo . Marynarze s bardziej wra liwi ni ludzie spoza zawodu. Charakteryzuje ich pewien romantyzm, niecierpliwo , du a wra liwo na warto ci estetyczne, du a skłonno do refleksji. Bardzo wysok wra liwo ci odznaczało si 19,5% marynarzy i tylko 9,1% pozostałych badanych. 6) Podejrzliwo . Marynarze s bardziej podejrzliwi, skryci, nadmiernie krytyczni, nieufni wobec innych, skłonni do przejawiania agresji i niepokoju. Bardzo wysok podejrzliwo , ju o charakterze patologicznym, stwierdzono u 23,2% marynarzy i 18,2% niemarynarzy. Skrajne nat enie tej cechy znacz co wpływa na jako stosunków mi dzy lud mi i odbija si ujemnie na ogólnej atmosferze panuj cej w ród załogi. 7) Napi cie nerwowe. Marynarze w porównaniu z osobami spoza zawodu uzyskali znacznie wy sze wyniki. wiadczy to o du ym napi ciu (stresie) z powodu niezaspokojonych potrzeb. Towarzyszy temu nieumiej tno odpr ania si i wypoczynku, mała tolerancja na frustracj , uczucie przem czenia, brak zaufania do siebie, skłonno do załama nerwowych (nerwic). W sytuacji wysokiego napi cia nerwowego znajdowało si 26,8% marynarzy i 7,6% niemarynarzy. Przedstawione wyniki bada wskazuj , e osobowo marynarza ró ni si od osobowo ci człowieka pracuj cego na l dzie. Zdaniem kierownika zespołu badawczego, znanego w szczeci skim rodowisku psychologa Zbigniewa Piłasiewicza jej cechy charakterystyczne to: - pow ci gliwo w kontaktach z lud mi i zarazem du e pragnienie tych kontaktów, - wysoka sprawno intelektualna, - du a pobudliwo i wra liwo , - niska odporno na frustracj i deprywacj , - umiarkowana ekspansja, - przeci tne poczucie odpowiedzialno ci, - bardzo wysoka podejrzliwo , - du a depresja (patologiczna), - znaczne poczucie mniejszej warto ci, - wysokie napi cie wewn trzne. Oceniaj c powy sze z punktu widzenia higieny psychicznej, mo na powiedzie , e zdrowie psychiczne marynarzy nie jest najlepsze. Stale wyst puj ce w pracy na morzu czynniki utrudniaj ce lub uniemo liwiaj ce realizacj celów indywidualnych wywoływa b d wzmo one stresy. Coraz cz ciej si zdarza, e ludzie werbowani w Polsce do pracy na obcych statkach maj ju zdeformowan osobowo , a praca na morzu utrwala i pogł bia ten stan. Badanie osobowo ci kandydatów do pracy na morzu i zwi zków przyczynowych mi dzy struktur osobowo ci a prac na morzu to nast pny pilny temat badawczy. Uzupełniaj ce badania psychologiczne wykazuj , e w miar przedłu ania si pobytu na morzu

19

20

zakłóceniu ulegaj stosunki interpersonalne zarówno na poziomie słu bowym, jak i nieformalnym. Zmianom ulega postawa wobec rodziny, której zarzuca si brak zrozumienia, „eksploatatorskie" podej cie, ograniczenie roli marynarza do dostarczania rodków materialnych itp. Przedłu aj cy si pobyt w morzu wyzwala w stosunku do siebie poczucie mniejszej warto ci, depresj , l ki j poczucie winy. Wi kszo badanych marynarzy nie była zadowolona z wykonywanego zawodu, uwa aj c wybór swej profesji za najwi kszy bł d yciowy. Badani twierdzili jednak, e pracy na morzu nie zamierzaj porzuci , gdy nie widz dla siebie perspektyw w yciu na l dzie. W czasie rejsów rednich i krótkich objawy takie nie wyst puj . Nie zaobserwowano te depresji i jawnych konfliktów personalnych. S dzi mo na, e długi czas pobytu w morzu (ponad 6 miesi cy) wyzwala wspomniane niezrównowa enie emocjonalne, depresj i l ki oraz obni a tolerancj na sytuacje stresowe. Niestety, nie wszyscy armatorzy obcy to dostrzegaj i wci wymuszane s kontrakty 9-miesi czne, a w praktyce cz sto przedłu ane do 10-12 miesi cy. 3. OSAMOTNIENIE SPOŁECZNE I EMOCJONALNE MARYNARZY We współczesnym zurbanizowanym i przemysłowym społecze stwie, yj cym w coraz szybszym tempie, s jednostki i grupy, które w szczególny sposób nara one s na stresy zwi zane z osamotnieniem. Nie mo na uciec od tych problemów, które wynikaj z ycia w ró nych warunkach izolacji czy deprywacji. Wi e si to nie tylko z wykonywan prac czy zawodem, ale równie z pewn postaw yciow . Negatywnych skutków osamotnienia (chocia nie zawsze u wiadamianych) do wiadcza nie tylko dotkni ta nim osoba, ale i jej otoczenie. Nale y jednak wyra nie odró ni poczucie osamotnienia od samotno ci, czyli bycia samym. Te uczucia nie pokrywaj si i nie zawsze pozostaj we wzajemnym zwi zku. W naszym otoczeniu znamy wiele osób samotnych, które wcale nie czuj si osamotnione i na odwrót - wiele osób utrzymuj cych rozległe zwi zki z innymi lud mi do wiadcza poczucia osamotnienia. Samotno społeczna jako negatywne uczucie alienacji mo e wyst powa zarówno w sytuacji osamotnienia sytuacyjnego, jak i emocjonalnego. Osamotnienie sytuacyjne wynika najcz ciej z okre lonego odosobnienia zwi zanego z dłu sz nieobecno ci w podstawowym rodowisku rozwojowym. Dotyczy to na przykład marynarzy i rybaków dalekomorskich skazanych na długotrwał , cyklicznie si powtarzaj c rozł k z rodzin . Dyskutowali my o tym na Konferencji Telefonu Zaufania w Cz stochowie11. Wówczas starałem si przekaza swoje do wiadczenia marynarskie. Obecnie bogatszy jestem o dalsze lata pracy w telefonie zaufania i pragn podj prób pewnych uogólnie do wspólnych wniosków na temat mechanizmów adaptacyjnych skutecznego radzenia sobie z tym negatywnym stanem psychicznym. W wypadku marynarzy podstawowym ródłem uczucia osamotnienia jest wspomniana cykliczna nieobecno w domu rodzinnym oraz warunki ycia i pracy, np. zwi zane z ograniczon przestrzeni yciow , brakiem zwykłych wi zi emocjonalnych, seksualnych, kulturalnych. Do tego dochodzi ograniczenie przestrzeni psychologicznej, sfery intymno ci i utrudnienie lub uniemo liwienie komunikacji z najbli szymi osobami. To wszystko mo na rozpatrywa w perspektywie oddziaływa krótkotrwałych i długotrwałych, ale chyba przede wszystkim w aspekcie indywidualnych uwarunkowa , kompetencji osobistych i społecznych oraz w aspekcie posiadanych zasobów psychologicznych, np. w zakresie systemu warto ci, struktury osobowo ci, wsparcia itp. Jak podkre la wielu badaczy problematyki stresu zwi zanego z osamotnieniem przymusowym i dobrowolnym, podstawowym czynnikiem charakterystycznym jest izolacja emocjonalna i społeczna jako forma subiektywnego odczuwania skutków do wiadczania tej sytuacji12. Poj cie izolacji w potocznym znaczeniu wi e si z okre lon trudn sytuacj , z istnieniem ró nego rodzaju barier fizycznych, społecznych i psychicznych, odgradzaj cych od „ wiata zewn trznego", spowodowanych okre lonymi zmianami sytuacyjnymi i podmiotowymi. Sytuacj izolacji mo na wi c rozumie jako okre lony układ relacji mi dzy jednostk a otoczeniem w jaki sposób dla niej zamkni tym. W tym szerokim znaczeniu mo e to by separacja od rodowiska, do którego człowiek był uprzednio przystosowany, sytuacja ograniczenia swobody

11

J. Po r a d a, Problemy egzystencjalne marynarzy - referat na Mi dzynarodowe Sympozjum nt. „L ki współczesnego człowieka", TZ Cz stochowa 16-18IX 1995 r. 12 M. P l o p a , Stres w izolacji morskiej – psychospołeczne uwarunkowania. Wyd. Uniwersytetu Gda skiego . Gda sk 1996r.

20

21

działania (wi zienie, koszary, statek, szpital itp.), a tak e pozbawienie normalnych ródeł informacji i stymulacji. Wyst puj ca wówczas pewna forma niedopasowania, zachwiania relacji jest sytuacj obiektywnie trudn , wywołuj c okre lone stany emocjonalne, np. l k, niepokój, depresj i osamotnienie. Dla uszczegółowienia poj cia sytuacji trudnych, maj cych bezpo redni wpływ na uczucie gł bokiego osamotnienia, mo na w tym miejscu przytoczy propozycj T. Tomaszewskiego dotycz c klasyfikacji sytuacji trudnych13: -Deprywacje to sytuacje braku czy znacz cego dla człowieka ograniczenia dopływu okre lonych stymulacji o charakterze fizycznym (np. pokarmu) lub psychicznych (np. kontaktu z osobami znacz cymi). -Przeci enia to sytuacje, w których stawiane jednostce zadania czy wymagania nie s dostosowane do jej mo liwo ci czy warunków działania. Mog one wyst powa w ró nych układach odniesienia, w których funkcjonuje człowiek ( rodowisko rodzinne, szkolne, zawodowe). -Utrudnienia to sytuacje, w których wyst puj zmiany zwykłych warunków funkcjonowania wskutek pojawienia si ró nych przeszkód, ogranicze o charakterze wewn trznym (np. choroba) czy zewn trznym (niemo no opuszczenia pomieszczenia), powoduj cych stan frustracji. -Zagro enia to sytuacje, w których wyst puje wi ksze ni zazwyczaj prawdopodobie stwo nara enia na szwank okre lonych warto ci o charakterze fizycznym (np. dobra materialne) i psychicznym (np. pozycja zawodowa) szczególnie cenionych przez okre lonego człowieka. - K o n f l i k t y to ten typ sytuacji, w których na człowieka oddziałuj ró ne przeciwstawne siły o charakterze fizycznym, społecznym i moralnym, powoduj ce trudno ci w wyborze okre lonego sposobu post powania. Z własnego do wiadczenia wiemy, e jakiekolwiek z tych wydarze , które burzy czy ogranicza w istotny sposób dotychczasowy układ stosunków interpersonalnych lub społecznych (wypłyni cie w daleki rejs, podj cie pracy za granic , rozstanie, rozwód itp.), mo e by rozpatrywane jako potencjalny czynnik wywołuj cy poczucie osamotnienia czy napi cia emocjonalnego. Ostatecznie jednak na skal subiektywnego odczuwania osamotnienia i izolacji - oprócz zmiennych podmiotowych - maj wpływ zró nicowania indywidualne w zakresie spostrzegania, oceniania, warto ciowania i reagowania w aktualnym rodowisku społecznym. W ród specjalistów ugruntowało si przekonanie, e w takich jak powy sze sytuacjach trudnych, wynikaj cych z nieco odmiennych braków w zakresie potrzeb interpersonalnych, mog wyst powa dwa odmienne typy poczucia osamotnienia: - izolacja społeczna, czyli osamotnienie społeczne; - izolacja emocjonalna, czyli napi cie emocjonalne (osamotnienie emocjonalne). a) OSAMOTNIENIE SPOŁECZNE Skutki izolacji mog by odczuwane jako gł bokie uczucie osamotnienia, uto samiane z subiektywnym do wiadczeniem wyizolowania człowieka w stosunku do tego, co go otacza i kto go otacza, jako nast pstwo niezadowalaj cych oczekiwa pod tym wzgl dem. Osamotnienie w tym znaczeniu jest niepo danym uczuciem utraty lub braku towarzystwa bliskich osób, warto ciowych i cenionych kontaktów interpersonalnych14. Podkre la si , e znaczny wpływ na przyspieszenie poczucia osamotnienia społecznego mog mie nast puj ce okoliczno ci zwi zane z brakiem lub zerwaniem: - zwi zków o charakterze romantycznym; - zwi zków mał e skich; - zwi zków przyja ni; - zwi zków w obr bie kontaktów interpersonalnych z aktualnymi grupami społecznymi. Mo na zauwa y tutaj ow charakterystyczn negatywn rozbie no mi dzy aktualnymi zwi zkami, w których człowiek trwa, a tymi, które chciałby nawi za , oraz wyra ny brak do wiadczenia wła ciwego odniesienia do rodowiska społecznego. Ten typ poczucia osamotnienia jest wi c reakcj na okre lony deficyt ilo ciowy i jako ciowy w zakresie ycia społecznego. Jak to podkre la specjalista w zakresie stresów marynarskich M. Plopa15, chodzi tu o psychologiczn kondycj danej jednostki b d c nast pstwem okre lonych strat w zakresie systemu wsparcia społecznego, obni enia si poziomu i ewentualnie zakresu 13

T. Tom a s z e w s k i, Człowiek i otoczenie,[w:]Psy chologia, red. T. T o m a s z e w s k i , Warszawa 1980. J. R o s t o w s k i, Dezintegracja socjologii rodziny, Warszawa 1998,s.191-207 15 M. P l o p a, op. cit. 14

21

22

uczestnictwa w działaniach społecznych, grupowych, a tak e pomniejszenie społecznej samorealizacji. Poczucie wyobcowania, nudy, bezcelowo ci i bezsensu bierze si z braku dost pu do okre lonej grupy społecznej. Człowiek osamotniony wierzy, e w tej wła nie grupie czułby si jej integraln cz ci i pozostawałby w licznych relacjach z członkami grupy, dziel c z nimi podobne zainteresowania i formy działalno ci społecznej. Takie uczucia towarzysz nie tylko marynarzom, lecz wszystkim wkraczaj cym w nowe rodowisko społeczne. S wi c zwi zane ze zmian szkoły, miejsca zamieszkania, miejsca pracy, zawodu itp. Wówczas najtrudniejszy bywa okres przej ciowy do czasu nawi zania i ukształtowania si nowych wi zi towarzyskich i społecznych. Jednocze nie uczucie osamotnienia społecznego mo e wynika z braku odpowiednich dyspozycji danej osoby do wiadczaj cej owej izolacji lub niekorzystnych wobec niej postaw pozostałych członków okre lonej grupy społecznej, do której dana osoba chciałaby przynale e . Z dotychczasowych obserwacji na morzu i analizy rozmów z członkami załogi oraz ze studentami Wy szej Szkoły Morskiej wynika, e te uwarunkowania sytuacyjne, osobiste i grupowe maj ce wpływ na powstanie uczucia osamotnienia społecznego odnosz si do tych osób, które z ró nych przyczyn s oderwane od swojego rodowiska rozwojowego16. b)OSAMOTNIENIE EMOCJONALNE Osamotnienie emocjonalne, okre lane niekiedy jako izolacja emocjonalna, mo e by zdefiniowane jako do wiadczenie l ku, depresji, alu, t sknoty oraz poczucia wyobcowania jako nast pstwa braku obecno ci cenionej osoby czy osób, jak równie braku lub utraty jakiej formy intymnego zwi zku, emocjonalnego przywi zania, kontaktu, bardzo wa nego i cenionego w uj ciu subiektywnym przez dan osob 17. Osamotnienie emocjonalne jest po prostu prze ywaniem braku tej formy intymno ci, na której danej osobie naprawd zale y. Nie mo na odnie tego uczucia tylko do nieobecno ci osoby b d cej przedmiotem przywi zania. Jest ono tak e wynikiem braku z jej strony na przykład oczekiwanych form intymno ci. Wiemy z licznych rozmów w telefonie zaufania, e osamotnienie emocjonalne jest nie tylko nast pstwem du ej wra liwo ci i podatno ci na zranienie emocjonalne, lecz i rozbie no ci w kontek cie społecznym mi dzy ró nymi aspektami obrazu samego siebie w odmiennych systemach warto ci, cechach osobowo ci i zmiennych socjologicznych. Poczucie napi cia emocjonalnego i osamotnienia mo na rozpatrywa tak e jako stan, w którym człowiek, pozostaj c w zwi zkach rodzinnych, mał e skich czy przyjacielskich, jednocze nie do wiadcza bł dnej, nieuzasadnionej czy nadmiernej potrzeby innych ludzi. Taki stan mo e by manifestowany na przykład nadmiern koncentracj na swoich emocjach i problemach. Na podstawie dotychczasowych obserwacji ludzi na morzu wiemy, e ze znacz cym prawdopodobie stwem mo na wskaza okre lone preferencje, warto ci i struktury osobowo ci osób bardziej podatnych na poczucie izolacji emocjonalnej lub społecznej. A wi c w tych samych sytuacjach samotno ci sytuacyjnej ró ne osoby w odmienny sposób mog do wiadcza przykrych stanów osamotnienia i napi cia emocjonalnego (l ku, niepokoju, beznadziejno ci) o ró nej intensywno ci i ró nym czasie trwania. c) SPOŁECZNE OSAMOTNIENIE SYTUACYJNE Sytuacje izolacji społecznej i zwi zane z tym osamotnienie mo e ró ni si zarówno czasem trwania, miejscem, przyczyn jej zaistnienia i motywacj do uczestniczenia w niej. Wielu badaczy tego problemu zwraca uwag na czynnik instytucjonalny (instytucji zamkni tych czy totalnych) uniemo liwiaj cy lub utrudniaj cy człowiekowi kontakt ze wiatem, doprowadzaj cy do zatarcia ró nic mi dzy yciem publicznym a prywatnym, gdzie cała aktywno człowieka przebiega na oczach innych w rytmie narzuconym przez regulamin18. W naszym yciu społecznym funkcjonuje kilka

16

J. P o r a d a, Samotno społeczna marynarzy - referat na Mi dzynarodowe Sympozjum nt. „L ki współczesnego człowieka", TZ Cz stochowa 16-18IX 3 995 r.

17

18

J. R o s t o w s k i, op. cit.

A. P o d g o r e c k i, Społeczno ci wyizolowane - referat na IX Kongres Obrony Społecznej w Warszawie w 1977 r.

22

23

rodzajów instytucji totalnych, np.: - instytucje powołane do opieki nad lud mi, którzy nie potrafi z ró nych wzgl dów funkcjonowa samodzielnie (domy starców, przytułki itp.); - instytucje powołane dla osób, które maj ograniczon zdolno troszczenia si siebie jednocze nie (nie z własnej winy) stanowi zagro enie dla społecze stwa szpitale psychiatryczne, sanatoria przeciwgru licze itp.); - instytucje powołane do ochrony społecze stwa przed lud mi, którzy zagra aj mu w sposób bezpo redni i wiadomy (wi zienia, zakłady poprawcze itp.); - instytucje, które powołane s do realizacji istotnych dla pa stwa zada , np. obronno ci, szkolnictwa, gospodarki itp., gdzie uczestnictwo jest dobrowolne, a sens ich istnienia sprowadza si do okre lonych warto ci gospodarczych, społecznych, naukowych czy religijnych. ycie w takich rodowiskach izolacji zawsze charakteryzuj nast puj ce wspólne cechy: a) separacja od dotychczasowego rodowiska, do którego człowiek był uprzednio w jaki sposób przystosowany, maj ca zazwyczaj charakter okre lonej bariery fizycznej(np. wysokie mury, przestrze wodna, przestrze psychiczna oddzielaj ca poprzedni wiat od obecnego); b) ograniczenie swobody działania (element uwi zienia na małej przestrzeni), uniemo liwiaj ce zarówno wej cie, jak i wyj cie z okre lonego rodowiska; c) separacja od normalnych (codziennych, typowych) ródeł stymulacji i zwi zana z tym deprywacja potrzeb informacyjnych, kulturalnych, społecznych i emocjonalnych. Z uwagi na stopie tolerancji, koszty ponoszonej adaptacji i sposób funkcjonowania człowieka w trudnej sytuacji osamotnienia społecznego istotny jest czas oraz powód bycia w takiej sytuacji (dobrowolno czy przymus). Wymuszony typ izolacji wyst puje na przykład w wi zieniach i niektórych zakładach przymusowego leczenia lub w ka dej innej sytuacji, w której ludzie pozbawieni s mo liwo ci ucieczki z miejsca zagro enia. Problematyka izolacji penitencjarnej jest szeroko opisana i wyja nia proces tzw. stygmatyzacji standaryzacji wi nia jako zwi zany z poczuciem przynale no ci do okre lonej mniejszo ci społecznej i utrat swojej godno ci i indywidualno ci. d)DYNAMIKA POCZUCIA OSAMOTNIENIA Izolacja morska jest szczególnym typem sytuacji trudnej, w której w sposób dobrowolny uczestniczy pewna grupa ludzi realizuj ca okre lone zadania w warunkach obiektywnie zakłócaj cych zdrowie i ycie oraz im zagra aj cych. Długotrwałe przebywanie w takich warunkach mo e prowadzi do wzrostu wra liwo ci i podatno ci na do wiadczenie poczucia osamotnienia. Uogólniaj c wyniki bada Mieczysława Plopy dotycz cych stresów marynarskich, mo na stwierdzi , e na poziom i dynamik , odczuwanego l ku i osamotnienia nie tylko marynarskiego maj wpływ trzy podstawowe czynniki: 1) P o z i o m r o z w o j u i dotychczasowe do wiadczenie yciowe osoby, które okre la zasoby psychiczne i duchowe, uruchamiane w ró nych sytuacjach, a szczególnie w sytuacjach trudnych. Ten czynnik, okre lany jako demograficzny, obejmuje na przykład: wpływ wieku, łatwo adaptacyjn , poziom wykształcenia i aspiracji zawodowych, poczucie mo liwo ci kontroli wydarze itp. Zarówno na l dzie, jaki na morzu mo na stwierdzi , e starsze osoby sytuacj izolacji prze ywaj jako do wiadczenie l ku i szybsze zm czenie psychofizyczne, natomiast młodsi - jako do wiadczenie poczucia osamotnienia zwi zane z czasowym zerwaniem znacz cych dla nich wi zi społecznych. 2) C e c h y o s o b o w o c i oceniane s w psychologii takim miernikiem, jak s i ł a ego, zakres kompetencji osobowo ciowych, okre lany jako twardo , oraz wymiar spójno ci osobowo ci, czyli poczucie koherencji. Cechy osobowo ci maj bezpo redni wpływ na tzw. sprawno społeczn , polegaj c na odpowiednim modyfikowaniu spostrzegania sytuacji trudnych, dzi ki czemu nadaje si im odpowiedni status sensowno ci i akceptowalno ci. W praktyce umiej tno dobrego funkcjonowania w grupie społecznej wi e si z takimi cechami, jak: otwarto , spontaniczno , odpowiedzialno , wra liwo , co ma równie podstawowe znaczenie w przetrwaniu sytuacji trudnych. W przeciwie stwie do niskiej samo wiadomo ci, wysokie ego człowieka w trudnej sytuacji izolacji chroni przed nasilaniem si stanów l kowych i poczucia osamotnienia oraz pozwala na bardziej plastyczne funkcjonowanie. Codziennie spotykamy takich osamotnionych ludzi skar cych si na ró ne

23

24

dolegliwo ci, oczekuj cych okre lonych form wsparcia, a jednocze nie ujawniaj cych ci głe „pretensje" do wszystkich i o wszystko, nastawionych tylko na prymitywn form redukcji prze ywanego napi cia. Pozytywne poj cie „twardo ci" (cz sto uto samiane z m sko ci ) charakteryzuje osoby, które w przykrym doznaniu osamotnienia społecznego i emocjonalnego zachowuj pozytywn wiar w mo liwo kontroli sytuacji, wydarze i swoich emocji. Wykazuj wi ksz tolerancj na zagro enia i ich konsekwencje, co zmniejsza intensywno przykrych stanów emocjonalnych, l ków i niepokojów. Mo na stwierdzi , e osoby o spójnej osobowo ci, charakteryzuj cej si poczuciem sensu ycia, hierarchi warto ci, poczuciem kontroli, postrzegaj wiat jako bardziej sensowny, przewidywalny i kontrolowany. Te cechy mobilizuj zasoby energii do walki z trudno ciami, nadaj wi kszy sens pracy, umo liwiaj lepsze funkcjonowanie w izolowanej grupie społecznej i wsparcie dla innych osób. Koszty obci e emocjonalnych osób prze ywaj cych długotrwałe osamotnienie s ci le powi zane z okre lonymi dyspozycjami osobowo ciowymi, a wi c ze spostrzeganiem i warto ciowaniem swojej sytuacji oraz tworzeniem warunków zaradczych. 3) W s p a r c i e s p o ł e c z n e w postaci wi zi z kim bliskim, rodzin i mał onkiem dostarcza sił i motywacji w zmaganiu si ze stresami wewn trznymi i zewn trznymi, sprzyja zaufaniu do siebie i innych ludzi. Osoba yj ca w bliskiej wi zi rodzinnej jest w stanie wspiera emocjonalnie w trudnych warunkach innych, ograniczaj c własne doznawanie przykrych stanów emocjonalnych. Poczucie wi zi z najbli szymi prowokuje marynarzy do cz stego my lowego powrotu do nich, co jest sposobem na odreagowanie przykrych stanów emocjonalnych wynikaj cych z warunków izolacji morskiej. W szerszym znaczeniu wsparcie społeczne mo e by rozumiane jako mo liwo zaspokojenia swoich potrzeb czy jako ich zaspokojenie poprzez kontakt z osobami znacz cymi lub grupami społecznymi. Mo na te zauwa y , e wsparcie takie jest warto ci nie tylko wtedy, gdy ludzie uzyskaj pomoc, ale te e brak jego mo e by ródłem stresu. Ma ono realne znaczenie dla wielu ludzi w ka dym czasie, bez wzgl du na aktualny stan samopoczucia czy prze ywanych problemów, mo e pochodzi z ró nych ródeł, np. ze strony rodziny, romantycznego partnera, przyjaciela, współpracowników, kierownika w miejscu pracy, ró nych instytucji, organizacji i oczywi cie tak e od telefonu zaufania. e) SPOSOBY RADZENIA SOBIE Z UCZUCIEM OSAMOTNIENIA Na podstawie dotychczasowych bada zjawiska stresu w warunkach osamotnienia sytuacyjnego nie tylko na morzu mo na przyj , e pomimo ró nych reakcji ludzkich na trudn sytuacj ich zachowanie da si mniej wi cej przewidzie . To stwierdzenie posłu yło do podj cia próby usystematyzowania sposobów radzenia sobie z tym problemem19. W rzeczywisto ci poczucie osamotnienia w warunkach izolacji jest procesem bardzo zło onym i wci dyskutowanym. Na statku morskim, gdzie dochodzi do izolacji psychofizycznej, praktyczne znaczenie mo e mie kilka popularnych sposobów radzenia sobie ze stresem w sytuacji osamotnienia społecznego i emocjonalnego. Nale do nich: - poszukiwanie informacji w celu zdobycia wiedzy potrzebnej do podj cia odpowiednich działa lub przyj cia postawy obronnej; - powstrzymanie si od działania, co niekiedy mo e by najskuteczniejsz form post powania; - bezpo rednie działania na zmian sytuacji lub funkcjonowania własnego „ja"; - podtrzymanie szacunku dla siebie, redukuj ce zagro enie własnego „ja" (metody samouspokojenia); - zwracanie si o pomoc do innych (poszukiwanie wsparcia). Te propozycje dały pocz tek licznym badaniom empirycznym dotycz cym wyboru jednej z dwóch podstawowych strategii obronnych: a) zorientowanej na zmian relacji jednostka - rodowisko przez stosowanie aktywnych działa nastawionych na pokonanie trudno ci (strategie problemowe); b) zorientowanej na zmian relacji jednostka - rodowisko przez koncentracj na unikaniu negatywnych emocji (strategie emocjonalne). Podkre la si , e strategie problemowe s bardziej efektywne, je li mo liwa jest kontrola sytuacji, natomiast w razie braku kontroli korzystniejsze s strategie emocjonalne (dystansowanie si , fantazjowanie,

19

Z. R a t a j c z a k, Psychologiczne koszty a stres i radzenie sobie - referat na ogólnopolsk konferencj w Wi le w 1994 r.

24

25

pozytywne my lenie, podtrzymywanie poczucia własnej warto ci). Ponadto w warunkach osamotnienia społecznego i emocjonalnego na statku morskim i w ogóle w yciu mo na zauwa y jeszcze dwie strategie radzenia sobie z tym przykrym uczuciem. Prof. Suchodolski nazywa to yciem na poziomie: - s a t y s f a k c j i, skoncentrowanym na tera niejszo ci, w której wspomnienia przeszło ci bledn , a przyszło i zwi zane z ni oczekiwanie s złudne; -z a p o b i e g l i w y m, zgodnie z którym tera niejszo - nawet jako trudna sytuacja losowa uwa ana jest za mało wa ny okres przej ciowy z przeszło ci do przyszło ci. W pierwszym wypadku człowiek poszukuje mo liwo ci szybkiego zaspokojenia swoich pragnie w jak najprostszy, bezpo redni sposób, nie nastawia si na wytworzenie po danych warto ci, ale odnajdywanie ich w gotowej rzeczywisto ci. Taka prowizoryczna postawa wobec ycia charakteryzuje cz sto ludzi w warunkach izolacji, szczególnie młodzie , np. uczniów, młodych marynarzy, ołnierzy, korzystaj cych z ka dej okazji do u ycia. ycie zapobiegliwe to skupienie si wył cznie na swoich sprawach, ucieczka w wir aktywno ci, daj cej zapomnienie i oderwanie od gł bokiego uczucia osamotnienia. Taka postawa grozi jednak utrat bie cych chwil, nie daje okazji bycia dla innych, uniemo liwia doskonalenie komunikowania si i uczestniczenia we wzajemnym wsparciu. U podstaw ka dej strategii wychodzenia z osamotnienia le odwieczne dylematy wymagaj ce rozstrzygni cia: czy chc rz dzi , czy słu y ?; ile bra dla siebie, a ile ofiarowa innym? 4. NIEOBECNY OJCIEC MARYNARZ Po wielomiesi cznym rejsie, rado ciach i łzach powitania zaczyna si wymarzony urlop, wolne dni wypracowane ci ko we wszystkie wi ta, niedziele i soboty na morzu. Nie zawsze łatwe jest to wej cie powracaj cego ojca marynarza w ustalony program zaj i obowi zków marynarskiej rodziny, o czym wielokrotnie ju pisałem. Aby znów by ojcem, m em i głow rodziny, mie wpływ na wychowanie i kształtowanie tej najbli szej wspólnoty, która daje marynarzowi najsilniejsze oparcie duchowe, moralne i psychiczne, trzeba zrozumie role poszczególnych jej członków. Powracaj cy ojciec musi nadrobi te straty wychowawcze, które poniosły dzieci i zwi zek mał e ski. Warto wi c zrozumie , co si dzieje w rodzime bez ojca, szczególnie teraz, gdy problem „społecze stwa bez ojca", wyst puj cy dotychczas wyra nie w wysoko rozwini tych społecze stwach przemysłowych, zaczyna dotyczy równie społecze stwa polskiego. W naszej wiadomo ci społecznej wychowanie w rodzinie kojarzy si przede wszystkim z osob matki, natomiast nie dostrzega si , jak powa ne reperkusje wychowawcze ma niedostateczna obecno fizyczna i duchowa ojca w yciu dziecka. Od dawna wiadomo, e ojciec jako wychowawca oraz „element rodowiska wychowawczego" nie mo e by zast piony przez matk . Je li jednak ojciec ma sta si ideałem dla dziecka, sam musi posiada ideały i wiernie im słu y . To nie mo e by „Ludwik do rondla" czy „ wierszczykowy tatu ", bez władzy i autorytetu lub tak ch tnie widziany przez współczesn mam jako „partner" do prac kulinarnych, gospodarczych, do nia czenia i prania, nijaki pantoflarz zanurzony w domowym ciepełku. Powracaj cemu z morza ojcu musi by „zwrócony" przysługuj cy mu autorytet, bo w nim, w jego sile - dzieci znajduj oparcie i spokój. Oczywi cie nie chodzi o autorytet wynikaj cy z przemocy czy pozycji w rodzinie, ale z osobowych warto ci i kompetencji, oparty na prze wiadczeniu, e jest on kim uczciwym, e za najwa niejsze uwa a warto ci naprawd wa ne, e umie wybra i by konsekwentnym i odpowiedzialnym. Niestety, przedstawiony tutaj model rodziny, oparty na uczuciu matki i autorytecie ojca, jest w naszych czasach coraz mniej popularny, a post puj ca feminizacj i bierno wychowawcza ojców nie wró y nic dobrego. Za szczególnie szkodliw trzeba uzna bierno ojców marynarzy w sferze wychowania religijnego, bo wła nie wiat warto ci idealnych powinien by reprezentowany najbardziej przez ojca. Inspiracj do napisania tych refleksji była ksi ka Ewy Pi tkowskiej pt. Mój ojciec, któr znalazłem przed laty na statku i przeczytałem. Stanowi ona obszerne podsumowanie ogłoszonego w gazecie młodzie owej konkursu zatytułowanego „Ojciec i ja". Odpowiedzi sterowane były seri zadanych pyta odnosz cych si do zawodu ojca, sposobu zwracania si do niego, jego zainteresowania nauk dziecka i wychowaniem, dotycz cych udziału w pracach domowych i form sp dzania wolnego czasu, konfliktów rodzinnych i ich ródeł. Pytano tak e o rodzaj stosowanych przez ojca kar w stosunku do dzieci, o stosunek dziecka do ojca (strach, imponowanie), o to, jakie zmiany byłyby u ojca po dane. Najcz ciej na pytania

25

26

konkursowe odpowiadały dzieci, które miały jakie kłopoty rodzinne - obiektywne lub cho by jedynie w wiecie prze y , ale zawsze ukazuj ce istotne problemy nurtuj ce współczesne rodziny, wymagaj ce działa koryguj cych. Naszym dzieciom marzy si zgrana, harmonijna i z yta rodzina, w której ka dy miałby swoje miejsce, prawa i obci enia, ale w której dzi ki temu byłby czas na rozmow , zwierzenia, bliski kontakt, bo najbole niejsza nie jest ta morska nieobecno fizyczna, ale nieobecno duchowa ojca, który jest w domu20. O tych istotnych dla rodzin marynarskich problemach staramy si pisa i uczy oraz dyskutowa w klubach „Stella Maris" w Gdyni, Szczecinie i winouj ciu. Tam te mo emy wspomóc si nawzajem własnym do wiadczeniem i modlitw , aby lepiej rozumie motywy własnego post powania w rodzinie, aby znale czas na te rodzinne „intymne rozmowy", bo w przeciwnym razie dom zmienia si w dworzec lub poczekalni kolejow , w której sp dza si przerwy mi dzy jednym a drugim kontraktem morskim. Roczniki Socjologii Morskiej, t. 12, 2000 PL ISSN 0860-6552

20

J. P o r a d a, Nieobecny ojciec marynarz. „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 4, s.8-10; 1998r.

26

27

RODZINA BEZ OJCA

Społecze stwo nasze przyzwyczaiło si ju do codziennego widoku samotnych kobiet borykaj cych si z ró nymi trudno ciami, głównie wychowawczymi, szczególnie po rozpadzie mał e stwa. Lecz nie tylko rozwody s przyczyn braku ojca w rodzinie polskiej. Badania z lat osiemdziesi tych wskazywały, e w Polsce co dziesi te dziecko rozpoczynaj ce nauk szkoln pochodziło z rodziny niepełnej. Udział procentowy dzieci wychowywanych tylko przez matk był zró nicowany i zale ny od przyczyny osamotnienia matki21: − w rodzinie rozbitej przez rozwód lub porzucenie (55%), − w rodzinie zakładanej przez kobiety niezam ne (12 %), − w rodzinie rozbitej przez mier ojca (33%). Mo na zauwa y , e istotn przyczyn pozbawienia dzieci ojcostwa jest znaczna nadumieralno m czyzn w naszym kraju (czterokrotnie wi ksza ni kobiet), pomimo to jak równie pod wzgl dem ilo ci rozwodów i porzuce jeszcze nie „dogonili my” wiatowych statystyk ilo ci rodzin bez ojców. Z drugiej strony małe zaanga owanie w sprawy domowe w rodzinach pełnych, ojcowie tłumacz tym, e w wi kszej mierze zaj ci s sprawami utrzymania rodziny, odpowiedzialno ci i bardziej absorbuj c prac zawodow . Jest to faktycznie nieobecno duchowa, mo e gorsza od nieobecno ci fizycznej. Dramatyczny zanik ojcostwa w jeszcze wi kszym stopniu prze ywaj rodziny w krajach zachodnich. Wymown ilustracj sytuacji w USA jest zacytowany ni ej fragment z ksi ki Davida Blankenhorna „Fatherless American” (Ameryka bez ojca) wydanej w 1995 r.: „Stany Zjednoczone zmieniaj si w społecze stwo bez ojców. Dzisiejszej nocy ok. 40% dzieci ameryka skich b dzie spało w domu, gdzie ju nie mieszka ich ojciec. Połowa naszych dzieci skazana jest na sp dzenie znacznej cz ci swego dzieci stwa w oderwaniu od rodziców. Nigdy przedtem w tym kraju, tyle dzieci nie było dobrowolnie porzuconych przez ojca i nigdy tyle dzieci nie wychowywało si , nie wiedz c co to znaczy mie ojca. Nieobecno ojca jest najbardziej niebezpieczn tendencj demograficzn obecnego pokolenia i jest główn przyczyn pogorszenia si sytuacji dzieci. Jest równie czynnikiem, który wpływa na zaostrzenie si pilnych problemów społecznych, poczynaj c od ci y nieletnich do gwałtów domowych lub przest pczo ci ulicznej. A jednak pomimo tak powa nych nast pstw społecznych, cz sto ignoruje si brak ojca, lub próbuje si temu zaprzecza . ... Dziecko w latach czterdziestych mogło powiedzie : mój ojciec musiał mnie opu ci na jaki czas dla czego wielkiego. Dziecko lat dziewi dziesi tych jest zmuszone powiedzie : mój ojciec mnie opu cił, bo mu si tak podobało ...” W swojej ksi ce Blenkenhorn podejmuje nie tylko problemy sieroctwa dzieci, ale krytyk kultury bez ojca, bo trac c ojców, tracimy co wi cej: nasz ide ojcostwa. W ró nych momentach naszej historii, na przykład w czasie wojny, równie nie było ojców w domu; ale obecnie mamy do czynienia z czym wi cej ani eli zwyczajn fizyczn i psychiczn utrat ojców w wielu domach. Potwierdza to status rodzinny dzieci w USA22 , które pozostaj z:

21

M. Z i em sk a, Psychospołeczne aspekty patologii rodziny. Prace Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji 7: 100-75, 1982

22

J. J a r c o, Brak ojca. „Ład. Katolicki” tygodnik społeczny. W-wa 19.11.1995 r. Rok XIII Nr 47(580) wkładka – „Ład w rodzinie”. str. II (cytat z artykułu)

27

28

− ojcem i matk − sam matk − samym ojcem − ojcem i macoch − matka i ojczymem - bez rodziców

1960 80,6 % 7,7 % 1,0 % 0,8 % 5,9 % 3,9 %

1980 62,3 % 18,0 % 1,7 % 1,1 % 8,4 % 5,8 %

1990 57,7 % 21,6 % 3,1 % 0,9 % 10,4 % 4,3 %

201023 ~ 50 % ~ 25 % ~6% ~1% ~ 14 % ~4%

Na podstawie powy szych danych, mo na z du ym prawdopodobie stwem przewidzie wiatowy trend sytuacji dzieci w rodzinach nie pełnych u progu XXI wieku, z którego wynika, e tylko połowa dzieci b dzie wychowywana przez matk i ojca, 25% tylko przez sam matk . Wzro nie ilo dzieci wychowywanych przez samych ojców do ok. 6% oraz wzro nie ilo tzw. zwi zków zrekonstruowanych (matki z ojczymem), które b d wychowywały ok. 14% dzieci. Zacznie równie pojawia si problem wychowania adoptowanych dzieci przez „mał e stwa” jednopłciowe. 1. Przyczyny i skutki zaniku ojcostwa W wi kszo ci mediów polskich lansuje si zachodnie propozycje i wzorce kulturowe, które niweluj tradycyjne atrybuty m sko ci i kobieco ci, kwestionuj komplementarno , współzale no i współprac płci, zwłaszcza w tworzeniu normalnej rodziny. Przy tym ogólny cie odpowiedzialno ci za nieudane zwi zki spada na m czyzn, którym automatycznie przypisuje si autorytarno , d enie do konkurencji i przemocy, a tym samym brak odpowiedzialno ci, bezu yteczno i apati . Ukrywany wstydliwie, dotkliwy zanik ojcostwa i m sko ci w bogatych krajach europejskich i w Ameryce Północnej, zast powany jest „problemami” feminizmu, przemocy wobec kobiet, trwog w zwi zku z plag rodzin niepełnych itp. Ró ne jednak głosy – czy to z punktu widzenia antropologii, ekonomii, socjologii, czy te zdrowego rozs dku – zaczynaj zwraca uwag na konsekwencje upadku ojcostwa. Według Blankenhorna ojcostwo zacz ło doznawa coraz wi kszego uszczerbku, kiedy wraz z rewolucj przemysłow zostało oddzielone miejsce pracy od ogniska rodzinnego. Od tamtego momentu m czyzna coraz bardziej realizuje si poza rodzin . Ojciec pozbył si tak ywotnych funkcji jak wychowawcy moralnego i niezast pionego opiekuna, ograniczaj c si do rutynowej głowy rodziny i jej podpory finansowej. Tymczasem ojcostwo w znacznie wi kszym stopniu ani eli macierzy stwo jest „inwencj ” kulturaln , poniewa biologiczny wkład ojca ogranicza si do chwili pocz cia. Z punktu widzenia antropologicznego ojcostwo bardziej stanowi to, co autor uwa a za „problem konieczny”. We wszystkich kulturach dobro dziecka i wła ciwy bieg społecze stwa wymagaj wzmo onego wysiłku ojcowskiego. A dzisiaj, bardziej ni kiedykolwiek, doro li m czy ni nie chc , albo nie mog zdoby si na taki wysiłek. Kulturalna dewaluacja ojcostwa jest tak wielka, e m sko wraz z ojcostwem jawi si jak co , co nale y raczej przezwyci a ani eli odzyskiwa . Charakterystyczna dla tego „m skiego” wzorca jest szerzona przez telewizje, filmy i literatur , aspiracja m czyzn do stosunków seksualnych bez odpowiedzialno ci rodzicielskiej. Historia ojcostwa ł czyła zawsze ojcostwo biologiczne z ojcostwem społecznym w dumnej to samo ci m skiej. W miar jak w ród m czyzn wzrastała rola ojca, stawała si mo liwa realizacja przez nich innych pilnych i wa nych zada zbiorowych, jednak obecnie znamiennym rezultatem procesu zanikania ojcostwa, jest rozbicie naszego społecze stwa na odizolowane od siebie jednostki, którym obce s aspiracje i potrzeby wspólnego przynale enia do rodziny, wspólnoty i narodu – pisze Blankenhorn o społecze stwie ameryka skim. Istotn przyczyn tak alarmuj cych skutków zaniku ojcostwa w wymiarze indywidualnym dla członków rodziny, jest rozpowszechniany oficjalnie liberalizm etyczny i hedonizm, uznaj cy przyjemno i rozkosz za najwy sze dobro i cel człowieka. Dla społecze stwa skutkiem tego jest narastaj cy wzrost kosztów na pomoc społeczn , pogorszenie si sytuacji dziecka i wzrost patologii społecznej, przemocy m skiej zwłaszcza 23

Przewidywania autora.

28

29

w stosunku do kobiet. Badania przeprowadzone przez Departament Sprawiedliwo ci USA. wskazuj , e na ka d kobiet zam na, która jest maltretowana przez m a, przypadaj trzy kobiety samotne maltretowane przez swych konkubinów. W tygodniku „The Economist” coraz cz ciej sygnalizowane s dramatyczne nast pstwa ekonomiczne rozwodu i urodze pozamał e skich dla dzieci i kobiet. Podkre la si równie wpływ ró nych systemów podatkowych, zatrudnienia i pomocy społecznej na to negatywne zjawisko. W Anglii na przykład stwierdzono, e opieka społeczna przyczyniła si do tego, e samotne matki o niskich dochodach wol by zale ne od pa stwa, ani eli od m a. Z drugiej strony korzystny dla mał e stwa system podatkowy w Niemczech prowadzi do tego, e pary si eni i maleje liczba urodze pozamał e skich. Sytuacja jest trudna szczególnie dla m czyzn, którzy posiadaj niskie dochody, małe wykształcenie, a zostali wychowani w przekonaniu, e główn rol m czyzny jest utrzymanie rodziny. Cz sto zdarza si w ród Brytyjczyków, Amerykanów i w Polsce, e ci, którzy nie potrafi zapewni rodzinie godziwego bytu, odrzucaj sam ide mał e stwa dla siebie. „The Economist” konkluduje, e rozkwit rodzin niepełnych, jednorodzicielskich kryje w sobie niebezpieczne nast pstwo: z mapy kulturalnej Zachodu wymazuje si ojców, co pogł bia powa ne problemy społeczne, jak przemoc młodzie owa, przemoc domowa, wzrost młodocianych ci i liczby dzieci urodzonych poza mał e stwem, wykorzystywanie seksualne nieletnich, i wzrastaj c marginalizacj ekonomiczn kobiet i dzieci. Nie bez znaczenia na t sytuacje miał feminizm lat sze dziesi tych, kład cy szczególny nacisk na wyzwolenie seksualne kobiety, co przyczyniło si do rozpowszechnienia nieodpowiedzialno ci seksualnej i wrogo ci do macierzy stwa oraz rodziny, skierowany w stron lesbinizmu i obrony homoseksualizmu, oraz tworzenia tzw. „kultury kobiecej”, która przezwyci yłaby patriarchat. Tymczasem wkroczenie kobiety w wiat, w którym rz dz reguły na miar m czyzn, zmusza je do upodobniania kobieco ci do m sko ci. Nic jednak nie zapewnia równowagi mi dzy pierwiastkiem m skim i kobiecym pomimo tego, e dzisiaj kobieta ju nie jest zwi zana w sposób konieczny z macierzy stwem. Z jednej strony nie potrzebuje dzieci, by jej istnienie miało sens, ani nie potrzebuje o enku, by zapewni sobie utrzymanie i dobr opini . Z drugiej strony mo e utrzymywa stosunki płciowe praktycznie bez ryzyka zaj cia w ci , mo e planowa ci e, mo e je usuwa . Mo na powiedzie , e kobieta faktycznie znajduje si w sytuacji ostatecznego wyzwolenia si od swojej natury, od macierzy stwa, a z tak kobiet trudno m czy nie przetrwa całe ycie.. By móc porusza si w wiecie m skim, kobieta musi wyrzec si swej kobieco ci, przesta by kobiet , gdy w tym wiecie jako kobieta nie mo e by równa m czy nie. Tendencja do jednolito ci prowadzi do schematu dyskryminuj cego w stosunku do kobiet, gdy stawia m czyzn jako kryterium i miar rzeczywisto ci. 2. Wychowawcze konsekwencje psychospołeczne W naszej wiadomo ci społecznej wychowanie w rodzinie kojarzy si przede wszystkim z osob matki, natomiast nie dostrzega si , jak powa ne reperkusje wychowawcze ma niedostateczna obecno fizyczna i duchowa ojca w yciu dziecka. Jest to po cz ci rezultat realnej sytuacji i nie yczliwej atmosfery społecze stw krajów zachodnich do rodziny, pomimo tego, e od dawna wiadomo, e ojciec jako wychowawca nie mo e by zast piony przez matk . Badania psychologiczne, które bior pod uwag zmian postaw matki pod wpływem nieobecno ci ojca, podkre laj jej nadopieku czo w stosunku do dziecka. Stwierdza si , e osamotnione matki po wi caj dziecku wi cej uwagi ni samym sobie, i te nadmiernie skoncentrowane na dziecku zachowania, w wi kszym stopniu decyduj o niedostatkach społecznego przystosowania dziecka, ni sama struktura niepełnej rodziny. Dla 75% matek celem ycia staje si dziecko, co najcz ciej obci a je nadmiernym baga em niespełnionych d e i nadziei matki24. 24

B. B a l c e r z a k – P a r a d o w s k a, Matka niezam na – wiadoma decyzja czy lekkomy lno (w:) D. Graniewska, K. Krupa, B. Balcerzak-Paradowska: Samotne matki, samotni ojcowie. W-wa Instytut Wydawniczy Zwi zków Zawodowych, 1986 r.

29

30

W oparciu o psychospołeczn analiz konsekwencji braku udziału ojca w wychowaniu dzieci Tadeusza Doktora25, mo na zauwa y , e problemy wychowawcze wynikaj ce ze zmniejszania si roli ojca w rodzinie odnosz si w ogóle do współczesnej rodziny. Dotyczy to zarówno rzeczywistej postaci ojca, który jak wspomniano, obecnie cz sto praktycznie w ogóle, lub w bardzo ograniczonym stopniu zajmuje si wychowywaniem dzieci, jak i ojca jako pewnego symbolu i zwi zanych z nim warto ci takich jak: prawo, porz dek, dyscyplina, samokontrola, moralno czy odpowiedzialno . Wyniki bada S. Nowaka i K. Krzeminskiego dotycz ce młodzie y polskiej, które przywołuje w swojej pracy Tadeusz Doktor, wskazuj na do powszechnie deklarowany brak gł bszej i pozytywnej wi zi z ojcami, poniewa praktycznie nie zajmuj si oni wychowaniem dzieci, ani nie zapewniaj rodzinie stabilizacji emocjonalnej. S na ogół obcy własnym dzieciom, lub wr cz budz ich wrogo . Rol autorytetu spełniaj zatem matki, zmuszone do wykonywania jednocze nie wielu innych ról i w konsekwencji niezdolne do wybrni cia z powodzeniem ze swych zada . Potwierdzaj to równie do wiadczenia autora z rozmów z młodzie i matkami w Telefonie Zaufania. Młodym ludziom brak jest pozytywnego do wiadczenia autorytetu ojca – jako kogo , kto chce i potrafi dawa wsparcie, a jednocze nie eksponuje w relacjach silne, niezale ne ego. Mo na stwierdzi , e długofalowym skutkiem tego stanu, mo e by kształtowanie si osobowo ci młodzie y o słabym ego, braku jasnego poczucia siebie, braku wiary we własne siły, niepewno ci co do własnych warto ci. Obserwuj to cz sto w ród młodzie y akademickiej z rodzin rozbitych i marynarskich. Nieco odmiennie prze ywana jest sytuacja długotrwałej cyklicznie powtarzaj cej si rozł ki z ojcem w rodzinie, np. marynarskiej. W tym przypadku rozł ka nie zawsze wpływa na osłabienie, lub zerwanie bezpo rednich wi zi psychicznych i duchowych, ale te cz sto dochodz do głosu przejmuj ce uczucia t sknoty, nostalgii, osamotnienia, prze ywane zarówno przez ojca na statku jak i przez on na l dzie. Z własnego do wiadczenia wiem, e dotkliwo tego uczucia ujawnia si szczególnie u dzieci starszych i bardziej wra liwych córek. Jak zauwa a Ludwik Janiszewski, wówczas mog ujawni si symptomy typowe dla „sieroctwa psychicznego”, charakteryzuj cego si kompleksem opuszczenia.2627 Jednak, aby by znów ojcem, m em i głow rodziny, mie wpływ na wychowanie i kształtowanie tej najbli szej wspólnoty, która daje najsilniejsze oparcie duchowe, moralne i psychiczne, musi by zrozumienie ról poszczególnych jej członków rodziny. Powracaj cy po długiej nieobecno ci ojciec, musi nadrobi te straty wychowawcze, które poniosły dzieci i zwi zek mał e ski, musi mie „zwrócony” przysługuj cy mu autorytet, bo w nim w jego sile dzieci znajduj oparcie i spokój. Oczywi cie nie chodzi o autorytet wynikaj cy z przemocy, czy pozycji w rodzinie, ale z osobowych warto ci i kompetencji, oparty o to, e jest kim uczciwym, e za najwa niejsze uwa a warto ci naprawd wa ne, e umie wybra oraz by konsekwentnym i odpowiedzialnym. Za szczególnie szkodliw trzeba uzna nieobecno ojca w sferze wychowania religijnego dzieci, bo wła nie wiat warto ci idealnych powinien by reprezentowany najbardziej przez ojca. Je li jednak ojciec ma sta si ideałem dla dziecka, sam musi posiada ideały i wiernie im słu y . To musz zrozumie ojcowie dopóki dzieci s małe, bo jak podrosn , b dzie ju za pó no ... Przedstawiony tutaj model rodziny oparty na uczuciu matki i autorytecie ojca, jest w naszych czasach coraz mniej popularny, a post puj ca feminizacja i bierno wychowawcza ojców nie wró y nic dobrego. Niestety cz sto energiczne ony d równie do „wychowania sobie” m a, co jest kontynuacj d enia do spełnienia przedmał e skich oczekiwa . Je li dopasowanie si mał onków nie dokonało si niejako automatycznie (z powodu długich okresów rozł ki), wtedy frustracja dyktuje działania zmierzaj ce do tego, aby partner „zmienił si ”, by stał si takim, jakim si „chce go mie ”. Zawsze jednak u „wychowywanego” mał onka pozostaje nie zaspokojone pragnienie akceptacji, a wiadomo braku prawa do spontaniczno ci, cz sto powoduje stopniowe wycofywanie si psychiczne i duchowe ze wspólnoty, unikanie „wymagaj cej” partnerki, i ucieczk psychiczn i 25 26

T. Doktor, Nieobecni ojcowie. Nowiny Psychologiczne Nr 3/4, 1991. Wyd. PTP, str. 83. L. J a n i s z e w s k i , Rodziny ludzi morza w okresie przemian. „Roczniki Socjologii Rodziny” 1989 r.

30

31

fizyczn ze zwi zku np. na morze. Nieobecno m a w domu stwarza sytuacje w której „głow rodziny” jest ona, w praktyce realizuj ca równie funkcje opieku czo-wychowawcze ojca. Powoli jednak zatraca si gdzie owa charakterystyczna misja duchowa ony, wobec dzieci i m a. Z drugiej strony niedostatek bycia razem ze sob , na dobre i złe chwile, ogranicza poznanie prawdy o sobie, mo e rodzi brak zaufania, akceptacji i miło ci. Z do wiadcze marynarskich wynika, e po rocznej nieobecno ci w domu, mał onkowie mog ju by sobie zupełnie obcy. Ona nauczyła si y bez niego, zahartowana ci głymi kłopotami wychowawczymii domowym, cz sto staje si twarda, autorytatywna, aby podoła powa nym obowi zkom rodzinnym. On po kilku dniach rado ci powrotu i beztroski, musi spotka si z realiami codziennego ycia rodzinnego reprezentowanymi przez on . A przecie oboje s równie obarczeni balastem swoich samotnych prze y , mo e egocentryzmem, oraz przyzwyczajeniami zwi zanymi z yciemw samotno ci, z aktywno ci zawodow i zarobkow . Na podstawie własnych obserwacji marynarskich mał e stw, mog stwierdzi , e w ród licznych zagro e ich zwi zku, nale bł dne oczekiwania kobiet dyktowane marzeniami, wpływami mitów o trakcyjnym zawodzie, presti u, wykształceniu, zamo no ci itp. oraz wpływem kultury masowej. To jest owa nadzieja otrzymania na własno człowieka, któremu z góry dyktuje si , e ma by tylko „dla mnie” i spełni wszystkie oczekiwania. Cały ten proces wej ciaw mał e stwo, bez umiej tno ci i ugruntowanych tradycyjnych zasad moralnych, ale za to z całym zasobem nierealnych oczekiwa , poprzez próby realizacji wspólnego ycia według wydumanych osobno recept, narastaj ce rozczarowanie oraz nieumiej tno i niech rozwi zywania trudnych sytuacji, prowadz do rozej cia si po kilku latach. Badania ankietowe na które powołuje si znana doktor psychiatrii – El bieta Sujak wiadcz , e jedna trzecia rozwiedzionych mał onków po pi ciu latach od rozwodu, gorzko ałuje swojego zbyt pochopnego uznania zwi zku za nieudany, uznaje e straciła przez to warto ci, których nie potrafi w dalszym yciu odtworzy . Je li współ ycie w rodzinie oparte jest na solidnych podstawach, miło ci, zaufaniu, oraz zrozumieniu odr bno ci swoich zada i obowi zków, wówczas okresowa nieobecno ojca nie wpływa ujemnie na trwało rodziny, jednak nie pozostaje bez wpływu na format yciowy dzieci, ich osobowo i wiat, w którym b d si obracały. Wyczekiwany z ut sknieniem ojciec marynarz, to nie tylko kto najbli szy, ale nie taki jak mama, której mówi si wszystko, do której biegnie si z ka d bied , i która zawsze jest ... on jest kim nale cym jednocze nie do rodziny i do wiata, on symbolizuje jego atrakcje i uroki, on reprezentuje sob przygod i sił , to on wyprowadza dzieci na pierwszy daleki spacer. 3. Zakłócenie rozwoju poznawczego i emocjonalnego Z bada psychospołecznych Pedersena, na które powołuje si T. Doktor, wynikaj zauwa alne ró nice w rozwoju poznawczym dzieci bez ojca, ju w wieku 5 – 6 miesi cy w stosunku do ich rówie ników wychowywanych razem z ojcem28. Z obserwacji własnych trojga dzieci mog powiedzie , e w okresie dłu szego, kilkumiesi cznego wspólnego pobytu w domu, mogłem zaobserwowa jak bardzo stabilizował si ich stosunek do szkoły i nauczycieli, jak stawały si bardziej wra liwe na otoczenie społeczne i poprawiała si ich umiej tno funkcjonowania w rodowisku rówie ników. Wówczas dzieci stawały si pewniejsze, dojrzalsze w swoich os dach i zachowaniu, tak jakby łatwiej im było dostrzec zwi zki pomi dzy ich własnym zachowaniem a jego skutkiem. W szerokiej skali społecznej, mo na łatwo stwierdzi u dzieci pozbawionych ojca, wy szy poziom agresji, jakby buntu przeciwko sytuacji, która zmusza je do podejmowania roli człowieka dorosłego, zanim b d do tego przygotowane. Z drugiej strony szczególnie w ród studentów pozbawionych opieki ojcowskiej obserwuj cz sto tendencj do zani onej oceny samego siebie. A wi c mo liwo identyfikacji uczuciowej i fizycznej z ojcem, daje dzieciom w ka dym wieku ow pewno siebie i ochron przed l kiem. Zazwyczaj ta zale no pomi dzy ograniczonym udziałem ojca w wychowaniu swoich dzieci, a ubo szym rozwojem poznawczym, jest zapewne kompensowana przez inne czynniki, 28

jak p.2 str. 84.

31

32

np. motywacyjne i emocjonalne w rodzinie. Podstawow sfer ojcowskiego oddziaływania na dzieci jest na ladownictwo i odtwarzanie przez nie „m skich ról” pełnionych przez własnego ojca. Dzieci ucz si tych ról w sposób spontaniczny, obserwuj c naturalne niewyre yserowane zachowania ojca w domu, w rodowisku zawodowym i społecznym, obserwuj c jego zaanga owanie religijne, postawy etyczne i wiatopogl dowe, przyj t hierarchie warto ci. Ocenia si , e oddziaływanie matki w tym zakresie jest du o mniejsze. Ojciec bowiem w wi kszym stopniu ni matka wywiera nacisk na dziecko, aby post powało w sposób wła ciwy dla jego płci, zgodnie z pewnym stereotypem roli płciowej. W ten sposób chłopcy ucz si ról ojca, m a, ról dojrzałego m czyzny w kontaktach z innymi lud mi, by pó niej w swoim dorosłym yciu móc te wszystkie role odtworzy . St d cz sto bior si dobre i złe obyczaje wyniesione z domu, np. skłonno ci alkoholowe, zaanga owanie w sprawy domowe, aktywno , albo oboj tno religijna, oraz społeczna itp. Dziewcz ta obserwuj c ojca i zarazem m a swojej matki, tworz sobie obraz swego przyszłego m a i ojca własnych dzieci, a tak e obraz m czyzny w ogóle i ich pó niejszych relacji z innymi m czyznami. Jednak rola ojca jako modelu jest wa niejsza dla chłopców, gdy dziewcz ta modeluj swoje zachowanie zwi zane z płci głównie w oparciu o posta matki. Łatwo zauwa y , e panny z marynarskich rodzin cechuj si zdecydowaniem, miało ci , a cz sto apodyktyczno ci jak ich matki. Tak cz sto nieu wiadomion postaw matkiw stosunku do dzieci i deformacj wzajemnych relacji na skutek nieobecno ci ojca, zaobserwowali współcze ni psychologowie ameryka scy (np. Christopher Lasch). Wówczas, jak twierdz wbrew pozorom, nie matka zajmuje miejsce ojca, lecz samo dziecko. Konsekwencj tego mo e by ukształtowanie si w dziecku zespołu cech charakterystycznych dla osobowo ci narcystycznej, objawiaj cych si np.: − trudno ci do nawi zania i podtrzymania znacz cych zwi zków z innymi osobami; − zaburzeniami w sferze seksualnej i tendencj hipochondryczn ; − zachowaniami przest pczymi i brakiem empati; − tendencj do ataków niekontrolowanej agresji. Sprawa obecno ci i postawy ojca jako m skiego wzorca w procesie wychowania naszego młodego pokolenia, nabiera szczególnego znaczenia w czasach współczesnych, w zwi zku ze zdecydowan feminizacj zawodów zwi zanych z opiek , kształceniem, wychowaniem, słu b zdrowia, handlem, usługami itp. Dziecko napotyka w swoim yciu mnóstwo wzorów kobiecych, przy jednoczesnym niedostatku wzorów zwi zanych z czynn egzystencj dojrzałego m czyzny. Wszyscy wiemy jak t luk wypełnia negatywnie telewizja. Mo na jednak zauwa y , e kulturowy stereotyp roli kobiecej maj cy przewag np. w rodzinie marynarskiej, objawia si cz sto u dorosłych m czyzn bardziej wszechstronnymi i elastycznymi cechami zachowania, i wi ksz skłonno ci do podporz dkowywania si autorytetom. Przewaga kobiecego wzorca funkcjonowania poznawczego, predysponuje tak młodzie bardziej do działa twórczych, zazwyczaj osi ga ona lepsze wyniki w skalach werbalnych ni ilo ciowych. Taka młodzie m ska z rodzin marynarskich, lub wychowywana bez ojca, stanowi ju 20% – 30% całego naboru na Wydział Nawigacyjny Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie29. 4. Patologie społeczne członków rodziny bez ojca Na podstawie bada socjologicznych dostrzega si wyra ny wpływ braku kontaktu z ojcem na zachowania przest pcze o podło u agresywnym u m czyzn, oraz przest pstwa o podło u wynikaj cym z niewła ciwego przyswojenia roli kobiecej. Blankenhorn potwierdza, e w ród młodych Amerykanów, którzy s wychowani bez ojców i których dzieci stwo było w tpliwej jako ci, wzrasta skłonno do wyobcowania, marginalizacji, przemocy i zbrodni. Ju na pocz tku ubiegłego wieku stwierdzono bezpo redni zwi zek pomi dzy brakiem opieki ojcowskiej a pojawieniem si tendencji przest pczych. Zarówno w ród nieletnich przest pców w 29

J. P o r a d a, Nieobecny ojciec marynarz. Z oprac.: Współczesne problemy egzystencjalne i socjologiczne ludzi morza. Roczniki Socjologii Morskiej PAN, t.12, 2000 r., str. 41-44.

32

33

wieku od 8 do 17 lat, a 35 % było osieroconych przez jedno z rodziców oraz a 80% wi niów prze yło separacj z jednym lub obojgiem rodziców, a najcz ciej z ojcem30. Badania przeprowadzone Progres Policy Instytute w Stanach Zjednoczonych potwierdzaj , e młodzie owe zbrodnie maj wi kszy zwi zek z rodzinami jednorodzicielskimi, ani eli z przynale no ci do rasy lub z n dz materialn 31. Istotny jest tutaj wiek dziecka i przyczyna utraty kontaktu z ojcem. W ród badanych przest pców posiadaj cych ojców, zjawisko recydywy wyst powało w 12%, za w ród przest pców którzy utracili ojca przed uko czeniem szóstego roku ycia, recydywa pojawia si u 39%, natomiast gdy ojca utracili po szóstym roku ycia – w ród 10%. Dzieci osierocone charakteryzuje l kliwo i neurotyczno , za z rodzin rozwiedzionych – agresywno i zachowania antyspołeczne, które mog si pó niej przeradza w czyny przest pcze – jak podkre la Tadeusz Doktor. Ponadto zachowania przest pcze zwi zane cz sto z nadu ywaniem alkoholu i narkotyków, s zdecydowanie cz stsze w ród młodzie y wychowywanej tylko przez matk . Zdaniem autorów bada stwierdzaj cych t zale no , wskazuje to na istotn rol ojca w procesie transmisji warto ci i zapobieganiu kształtowania si niekorzystnych wzorców zachowa . Wielu badaczy zaobserwowało równie , e 50% narkomanów oraz ok. 60% alkoholików pochodzi z rodzin pozbawionych jednego z rodziców, a najcz ciej ojca. Brak udziału ojca w wychowaniu jest równie istotnym czynnikiem w etiologii alkoholizmu u kobiet – zdaniem niektórych autorów istotniejszym ni u m czyzn. Z zanikiem ojcostwa i wzrastaj c liczb dzieci yj cych z m czyznami, którzy nie s ich ojcami, ro nie ilo nadu y seksualnych na dzieciach. Blankenhorn przyznaje, e chocia s ojcowie, którzy popełniaj nadu ycia seksualne wobec swoich dzieci, ich proporcja jest jednak znacznie ni sza ani eli winowajców, którzy nie s ojcami. Przyczyn tego jest słabsza wi jak ojczym czy okazjonalny, lub formalny narzeczony matki mo e nawi za z dzie mi, w stosunku do wi zi, jak zazwyczaj ywi do własnego dziecka ojciec. Brak ojcostwa powoduje wzrost ci y nieletnich i pozamał e skich. Zjawisko to zrodziło si nie tylko dlatego, e młodzi ludzie s urzeczeni ide seksu bez odpowiedzialno ci i nie maj najmniejszego zamiaru by rodzicami i anga owa si , ale tak e dlatego, e niektóre kobiety zgodziły si na tak rol . Dziewczyna wychowana bez ojca posiada mniejsz pewno siebie, mały szacunek dla siebie, wymaga mniej od m czyzn, natomiast łatwo ulega pierwszym pozorom, lub obietnicom sporadycznej miło ci. „Kiedy dziewczyna nie mo e kocha ani ufa pierwszemu m czy nie swego ycia, jakim jest jej ojciec, pó niejsze jej stosunki z m czyznami s nadszarpni te i uszkodzone” twierdzi Blankenhorn. Harmonijny rozwój młodego człowieka, polega nie na tak modnej dzi „samorealizacji”, a na wyrobieniu zdolno ci panowania nad sob , lecz nie jako tyranii wobec własnych d e i pragnie , ale na „władaniu” sob i podejmowaniu takich decyzji i działa , które nie krzywdz i nie niszcz własnej osobowo ci oraz nie godz w godno drugiego człowieka. Jest to zatem problem umiej tno ci podejmowania wła ciwych decyzji, w pełni odpowiedzialnych. Owa odpowiedzialno i zdecydowanie, których tak brak młodzie y wychowywanej bez ojca oraz wielu ojcom, zakłada nie tylko wiadomo działania, leczi umiej tno przewidywania skutków tych działa , jak i realn zdolno do ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Dlatego zdecydowana postawa i zaanga owanie ojców w przeciwstawianiu si ww. współczesnym zagro eniom wychowawczym jest obecnie bardzo potrzebne dla wiarygodno ci ojcowskiej wobec własnych dzieci, siebie i wspólnoty rodzinnej. Wnioski: 1. Patrz c realnie trzeba stwierdzi , e w Polsce i na wiecie nadal ro nie liczba rozwodów i urodze pozamał e skich. Coraz wi ksza ilo dzieci ju nie b dzie znała swych ojców. 30

jak p.22 str. 89. J. J a r c o, Zanik ojcostwa. Ład, Katolicki tygodnik społeczny. W-wa 19.11.1995 r. Rok XIII Nr 47(580) wkładka – Ład w rodzinie, str. II. 31

33

34

Niewiele mo na zrobi aby nagle zmieni t tendencj . Jednym z rozwi za jest u mierzanie pewnych konsekwencji tego zjawiska np.: poprzez niesienie wi kszej pomocy ubogim dzieciom, wi ksz solidarno z samotnymi matkami, lepsze warunki rozwodu, wi ksza pomoc na utrzymanie dzieci, wi cej programów maj cych na celu zast pienie ojców itp. 2. Konieczna jest wi ksza wiadomo konsekwencji społecznych, wychowawczych i psychicznych jakie ponosi dziecko w rodzinach bez ojca. Perspektywicznym nast pstwem takiej sytuacji b dzie rozczłonkowanie naszego społecze stwa na jednostki odizolowane od siebie, którym obce b d aspiracje i obowi zki zwi zane z przynale no ci do rodziny, rodowiska, narodu. 3. Z naszych dotychczasowych do wiadcze wynika, e problem braku ojca nie mo e by rozwi zany wprowadzaniem zast pczych modeli, jak „nowego” ojca, ojca „odwiedzaj cego” (po rozwodzie) „ojczyma” itp. Nale y innymi rodkami społecznymi odzyskiwa posta prawdziwego i dobrego ojca – i prawdziwego m czyzny, a wi c takiego, który swoj rodzin stawia na pierwszym miejscu. Rodzina jest komórk społeczn , w której zaanga owanie ojca i matki ma du y wpływ na rozwój nast pnych pokole , ale cech wyró niaj c rodzin musi by współpraca, a nie rywalizacja m czyzny i kobiety. Szanse i zagrozenia współczesnej rodzin, II Konferencja rodowiskowa PTPT w Szczecinie 24.11.2001

34

35

SOCJOLOGICZNE PROBLEMY MARYNARZA GLOBALNEGO

Dzisiejszy wiat stoi wobec wielu wezwa globalnych, takich jak problemy ywno ciowe, demograficzne, zatrudnienia, bezrobocia, ruchów migracyjnych, bezpiecze stwa itp. Jednak rozwi zanie tych problemów wymaga poniesienia wysokich kosztów przez wszystkie społecze stwa na rzecz przyszłych pokole , a nade wszystko solidarno ci mi dzynarodowej, W rzeczywisto ci mo liwo rozwi zania problemów globalnych cz sto mylnie ł czy si ze zjawiskiem globalizacji, która staje si nowym systemem społeczno-ekonomicznym nie tylko nie rozwi zuj cym wymienionych problemów, lecz je pogł biaj cym. Ekonomi ci nazywaj to niebezpieczne dla ubogich krajów zjawisko kapitalizmem neoliberalistycznym, czyli powrotem do nieludzkiego kapitalizmu dziewi tnastowiecznego z wykorzystaniem najnowszej techniki. Najbogatsze kraje, wbrew własnym deklaracjom i nawoływaniu do demokracji oraz wolnego rynku i konkurencji, cechuje troska o własny interes oraz traktowanie ubo szych s siadów (w tym te Polski) jako ródła taniej siły roboczej i surowców oraz niewybredne rynki zbytu. Zasadniczym celem globalizacji jest uzyskanie przez coraz mniejsze grono wybra ców, coraz wi kszych i coraz mniej uzasadnionych merytorycznie i moralnie zysków. Olbrzymie ponadpa stwowe korporacje eglugowe, przemysłowe, handlowe i bankowe charakteryzuje: - anonimowo ; - bezwzgl dny priorytet zwi kszania zysku; - sprowadzenie człowieka do roli towaru czy narz dzia w procesie technologicznym; - niszczenie redniej warstwy gospodarczej przez nieuczciw konkurencj . Samo zjawisko globalizacji jest ze swej natury antyhumanistyczne i antyludzkie, gdy usiłuje operowa masami ludzkimi, które maj mie podobn wiadomo , reagowa identycznie (przede wszystkim na bod ce finansowe) i które musz by w tym kierunku w sposób ci gły specjalnie indoktrynowan32. Twórcy globalistycznego społecze stwa zakładaj , e b dzie ono funkcjonowa w ramach dziesi tków, a nawet setek tysi cy przepisów, co mo na sprawdzi zapoznaj c si bli ej z materiałami Unii Europejskiej lub procedurami edukacyjne-organizacyjnymi IMO33. Mo na przewidywa , e społecze stwo ludzi zredukowanych do bezosobowych elementów w konfrontacji z przepisami-zasadami jego funkcjonowania, jest z góry skazane na samozagład a hasło propaguj ce swobodny przepływ osób sprowadza si do tego, e potencjalni bezrobotni staj si rzeczywistymi bezrobotnymi na morzu i na l dzie. Wobec tych procesów społecznych, kształtowania si nowych form ycia zbiorowego we flocie morskiej oraz zachodz cych zmian w tych zbiorowo ciach i ich wpływie na marynarzy, stoi obecnie socjologia morska. Nowa sytuacja społeczna na statkach morskich, zarówno wówczas, gdy zostaje narzucona przez okoliczno ci ycia (widmo bezrobocia i rola najemnika w mi dzynarodowej załodze), jak i wówczas, gdy podejmowana jest dobrowolnie, prowadzi stopniowo do zmiany to samo ci marynarza, a bardziej konkretnie do zmiany sposobu widzenia i oceniania wiata. Wydaje si , e jednym z mitów naszej kultury morskiej jest trwało indywidualnej to samo ci marynarskiej, która pełni wa n funkcj społeczn i zawodow , wspieraj c potrzeb konsekwencji w post powaniu i gwarantuj c tym samym porz dek i bezpiecze stwo na morzu i na l dzie. Jest ono tak e ródłem przekonania, e po utracie czego , co stanowiło warto dotychczasowego ycia, człowiek nigdy nie b dzie si ju mógł w pełni pod wign psychicznie i odzyska poczucia zadowolenia z pracy na morzu w nowych warunkach społecznych. Autor przekonany jest, e jedn z dróg rozwi zania narastaj cych problemów globalizacji jest 32

J. P o r a d a, Problemy socjologiczne kultury narodowej i morskiej wobec globalizmu. „Roczniki Socjologii Morskiej PAN. T. XIII, 2000, s.10 33 IMO - International Maritime Organisation; Mi dzynarodowa Organizacja Morska ~ agenda ONZ.

35

36

zwrócenie si w kierunku nowych warto ci i budowanie odmiennej to samo ci, opartej o prawdziw solidarno i warto ci transcendentne. 1. MARYNARZ GLOBALNY Współcze ni marynarze zatrudnieni na globalnym rynku pracy nie maj w ramach swego zatrudnienia adnego statusu politycznego, gdy pracuj oni pod jurysdykcjami nie przewiduj cymi z powodów praktycznych ich istnienia jako podmiotów zainteresowania. Tak twierdził prof. T. Lane, dyrektor Mi dzynarodowego Centrum Badawczego Marynarzy w Cardiff, w swoim referacie wygłoszonym w dniu 17 marca 1998 r. w Akademii Transportu, Combridge, W. Brytania34. On jest te autorem trafnego okre lenia „marynarz globalny". Obecnie stosowany w Polsce niesłychanie restrykcyjny system podatkowy i celny oraz ograniczony dost p do kredytów wymusił na polskich armatorach wyflagowa-nie ponad 70% statków z narodowego rejestru do rejestru „tanich bander". Jeszcze dzi na dawnych statkach Polskiej eglugi Morskiej pod bander : Cypru, Malty, Wysp Marshalla, Yanuatu itp. pływaj polskie załogi, ale co b dzie za rok lub dwa przy napływie ta szej siły roboczej wschodnioazjatyckiej? Obecnie szacuje si (nikt nie prowadzi dokładnej ewidencji), e pod „tani ", zwan te „wygodn ", bander FoC (Flag of Convenience) pływa najcz ciej z konieczno ci ok. 80% wszystkich polskich marynarzy. Do podstawowych problemów, jakich mog do wiadczy nasi marynarze i studenci WSM, nale y brak równorz dnych praw, jakie przysługuj im na statkach pod polsk bander , a jakich nie maj pod bander FoC, np. pa stw: Anti-gua and Barbu, Bahamas, Barbados, Belize, Berrauda (UK), Burma, Canary Islands (SPAIN), Caiman Islands (UK), Cook Islands, Cyprus, Gibraltar (UK), Honduras, Lebanon, Liberia, Malta, Marshall Islands, Mauritius, Nitherlands Antilles, Panama, Sri Lanka, St. Yincent & The Grenadines, Tuvalu, Yanuatu i inne35. Wszystkim entuzjastom globalizacji morskiego rynku pracy mo na zadedykowa słowa prof. T. Lane: „Globalizacja bran y eglugowej, mo liwa dzi ki legalno ci, ale te politycznej i socjalnej absurdalno ci «tanich bander», obaliła podstawowe zasady ładu społecznego i zno nej egzystencji ludzi". Charakterystycznym elementem FoC jest to, e prawie niezmiennie przypisane s one pa stwom lub uasi-pa stwom nie maj cym własnej eglugi i nie mog cym dostarcza załóg na statki korzystaj ce z ich bander. Z bada przeprowadzonych przed kilkoma laty wynikało, e w ród 17 500 marynarzy na statkach pod bander panamsk , bahamsk i liberyjsk nie było adnego Panamczyka, Bahamczyka ani Liberyjczyka. Zaledwie 13% marynarzy na statkach NIS (otwarty rejestr norweski) stanowili Norwedzy. Powszechny brak marynarzy z krajów bandery FoC niesie za sob dwie powa ne konsekwencje: 1. Z powodu braku krajowego rodowiska zawodowego w krajach bandery FoC nie istniej instytucje lub organizacje zainteresowane promowaniem interesów marynarzy. 2. Załogi utworzone z migruj cych marynarzy s najcz ciej pozbawione jakichkolwiek wpływów na sprawy polityczne, ekonomiczne, socjalne i musz polega nalasce armatora, a nie na prawie bandery. Praktycznie nie maj dost pu do instytucjipa stwowych lub procedur umo liwiaj cych im dochodzenie sprawiedliwo ci w sytuacji nadu y , poniewa kodeksy prawne wielu z wymienionych krajów (FoC) w zakresie prawa pracy s albo bardzo ogólne, albo nie zawieraj adnych postanowie .Brak te jest odpowiednich instytucji i urz dów reguluj cych te sprawy. Oczywi cie, ka dy marynarz ma prawo zwrócenia si o pomoc do przedstawicielstw dyplomatycznych własnego kraju, je li takie s . Jednak krótkie postoje w portach, trudno ci w odnalezieniu i motywowaniu pracowników konsularnych, długotrwało post powania dyplomatycznego, brak odpowiednich mechanizmów pa stwowych w wi kszo ci krajów FoC zniech ca marynarzy do korzystania z tej formy pomocy. Kolejnym obszarem „niedoskonało ci" w zakresie zatrudniania marynarzy jest brak instytucjonalnej kontroli i nadzoru nad organizacj poda y marynarzy. W tradycyjnych krajach morskich załogi pod 34 35

T. L a n e: Społecznei polityczne koszty tanich bander. „Biuletyn Marynarski” ITF, 1996, nr 12, s.35-37. Tanie bandery (FoC), „ Biuletyn Marynarski” ITF 1996, nr 10.

36

37

narodow bander werbuj armatorzy współpracuj cy ze zwi zkami zawodowymi, natomiast pa stwo nie b d ce stron umów mo e nadzorowa przestrzeganie zawartych umów o prac . Pojawienie si globalnego, mi dzynarodowego rynku pracy na morzu spowodowało powstanie wielu prywatnych agencji po rednictwa pracy, najcz ciej nierejestrowanych. Na przykład w Polsce jest ok. 100 agencji po rednictwa pracy na morzu, reprezentuj cych interesy obcych kompanii eglugowych i operatorów statków FoC, z czego tylko 20% działa legalnie. W tym zakresie Polska nie spełnia wymogów ratyfikowanej Konwencji MOP (Mi dzynarodowej Organizacji Pracy) Nr 179, dotycz cej rekrutacji i po rednictwa pracy z 1996 r. Konieczno stworzenia wyodr bnionego systemu po rednictwa pracy dla marynarzy i rybaków w Polsce pod nadzorem kompetentnej władzy ma zaspokoi obietnica Ministra Pracy i Polityki Socjalnej reaktywowania działalno ci Rady ds. zatrudnienia marynarzy i rybaków przy Krajowym Urz dzie Pracy. Wszystko jednak pozostało w sferze planów. Je li taka sytuacja istnieje w praworz dnym pa stwie w rodkowej Europie, to jak musi by w krajach FoC i Wschodniej Europy ? Od połowy lat 70. prywatny i niekontrolowany wynajem marynarzy stał si norm . Na wszystkich statkach FoC umowy o prac , nie stanowi ce przedmiotu regulacji pa stwa bandery, cechuj si znacznym zró nicowaniem i chocia po rednicy nie pobieraj na wst pie okre lonych opłat jak dawniej, to jednak najcz ciej proces opłacania ich rozci ga si na cały okres zatrudnienia na statku. Oszustwa płacowe marynarzy na statkach FoC nale wci do reguły z powodu braku zarówno nadzoru pa stwa, jak i krajowego mechanizmu stworzonego przez bran nadzoruj c umowy. Według oceny Mi dzynarodowej Federacji Transportowców (ITF) jedynie wymuszanie na armatorach statków FoC podpisania i przestrzegania układu zbiorowego ITF okre laj cego minimalne stawki wynagrodzenia warunki bezpiecze stwa i ycia na tych statkach mo e poprawi los marynarza globalnego i zniech ci armatorów do ucieczki pod „tanie bandery". Na arenie politycznej bardzo skuteczne okazały si naciski ITF zwi zane z wymogiem „wywi zywania si pa stwa bandery" (zasady FIS), zaakceptowane przez IMO, oraz wprowadzenia nowych konwencji o normach morskich w ramach MOP i IMO. Du e znaczenie ma równie inspekcja „pa stwa portu" dokonana cz sto na podstawie sygnałów inspektorów ITF o substandardowych statkach w porcie. Jednak pomimo narastaj cej dyskryminacji statków FoC przez czarteruj cych władze portowe, ITF, banki i ubezpieczycieli wi kszo armatorów nie podpisała układu zbiorowego ITF i czerpie korzy ci w m tnej wodzie globalizmu 2. POLSCY STUDENCI I MARYNARZE POD TANI BANDER Armatorzy tanich („wygodnych") bander FoC najcz ciej z ch ci zysku (lub na skutek niewła ciwej polityki fiskalnej pa stwa, jak w Polsce) wybieraj dla swych statków fałszyw przynale no pa stwow . Statki ich, pływaj ce np. pod bander Panamy, Liberii, Wysp Bahama itp., nie maj adnego rzeczywistego zwi zku z tymi krajami, które oferuj c swoj bander , nie stawiaj nawet minimalnych wymogów w zakresie spraw socjalnych oraz praw zwi zkowych. Gdyby to robiły, armatorzy bardzo szybko przestaliby si nimi interesowa . Kraje, z których marynarze pochodz , niewiele mog zrobi dla ich ochrony, poniewa w wietle prawa mi dzynarodowego na pokładzie statku obowi zuj przepisy pa stwa, w którym jest on zarejestrowany. W tej sytuacji zupełnie szczególn rol i mo liwo ci ma Federacja Zwi zku Zawodowego Transportowców (ITF), zało ona ponad 100 lat temu przez europejskie zwi zki marynarzy i portowców. Dzi ITF skupia ponad 4 mln członków w 422 zwi zkach zawodowych z 92 krajów i jest jedyn organizacj mog c skutecznie interweniowa bezpo rednio w stosunki pracy na statkach, których armatorzy postanowili działa pod „tani bander " - „wygodn bander " FoC (Flag of Convenience). Od kilku lat na los „globalnego marynarza" skazanych jest co roku równie około 100-150 studentów WSM z Gdyni i Szczecina, którzy zmuszeni s szuka pracy na statkach FoC, aby odby obowi zkow 6-miesi czn praktyk nawigacyjno-eksploatacyjn . Mo na to zauwa y w tabeli opracowanej przez autora na podstawie sprawozda z praktyk morskich studentów Wydziału Nawigacyjnego, specjalno ci Transport Morski i Połowy Morskie WSM w Szczecinie. ,

37

38

Rok 1995 1996 1997 1998 1999 2000

Liczba 99 78 98 96 111 121

Statki polskie 92% 90% 91 % 74 % 33% 34%

Statki FoC 8% 10% 9% 26% 67% 66%

W praktyce zarówno studenci, jak i inni polscy marynarze nie maj adnych niemal mo liwo ci regresu w stosunku do armatorów czy kapitanów statku FoC, z wyj tkiem przypadku, gdy statek zawinie do portu polskiego, jak to podkre la autor jedynego w Europie Wschodniej poradnika dla oficerów i marynarzy - kandydatów do zatrudnienia pod obc bander , napisanego przez kpt. .w. Jerzego Puchalskiego36. Pocieszaj cy jest jednak fakt, e główne firmy po rednicz ce w zatrudnieniu marynarzy na obcych statkach działaj legalnie na szczeci skim i gdy skim rynku pracy w imieniu armatorów, którzy podpisali układ zbiorowy ITF dotycz cy minimalnych warunków płacowych, bezpiecze stwa i ycia na swoich statkach. Jednak 80% po redników w Polsce nie jest dot d zarejestrowanych i działa nielegalnie37. Marynarze cz sto s przedmiotem nadu y ze strony firm po rednicz cych (które zainteresowane własnym zyskiem, mog rozwa nie wprowadzi w bł d co do statku, warunków czy płac), armatora lub kapitana. Niestety, obrona swoich praw w takich sytuacjach jest niezwykle trudna, poniewa wymaga do wiadczenia, szerokiej wiedzy (w tym prawniczej) i dobrej znajomo ci j zyka angielskiego. Wiadomo równie , e w Polsce wła ciwie nie istniej wyspecjalizowane firmy prawnicze, które mogłyby poszkodowanemu pomóc w dochodzeniu jego roszcze , warto wi c przytoczy kilka podstawowych zasad zalecanych przez Krajow Sekcj Morsk Marynarzy i Rybaków NSZZ „Solidarno " (zgłoszonych prezesowi Krajowego Urz du Pracy)38: 1. Umowa o prac (kontrakt) powinna by podpisana jeszcze w Polsce przed skierowaniem do pracy na obcym statku. 2. Je li to jest niemo liwe, po rednik musi w umowie cywilno-prawnej da gwarancj dotycz c maksymalnego czasu, w jakim kontrakt b dzie przedstawiony do podpisu z zaznaczeniem, e tre jego nie mo e by ró na od proponowanych wst pnie warunków. 3. Ka dy agent lub po rednik obcego armatora musi posiada odpowiednie po wiadczenie prezesa KUP upowa niaj ce do legalnej działalno ci,( o co trzeba zapyta ). 4. W adnym wypadku marynarz nie powinien płaci za usług po rednictwa pracy. W praktyce marynarz lub student, którego słuszne, oparte o postanowienia kontraktu, postulaty nie s realizowane (uwzgl dniane), ma do wyboru trzy drogi39: 1) Dezercj - prawnie zdefiniowan jako „opuszczenie statku przed upływemkontraktu bez zgody kapitana i bez wa nego powodu, bez ch ci powrotu na niego", co mo e powodowa naruszenie prawa kraju bandery, pa stwa, w którym zdezerterowano, kraju pochodzenia marynarza lub kraju rejestracji armatora. Dezercja jest zawsze naruszeniem przepisów emigracyjnych, zwykle bardzo rygorystycznie przestrzeganych w krajach, gdzie obywateli polskich obowi zuj wizy. Jest to stateczne rozwi zanie tylko w przypadku bardzo powa nego zagro enia. 2) Przedterminowe rozwi zanie kontraktu - ma prawo podj marynarz na podstawie naruszenia klauzul zawartych w umowie lub kontrakcie, a dotycz cych: - stosowania kar nie przewidzianych kontraktem, zwłaszcza okrutnych; - braku odpowiedniego, zgodnego z warunkami kontraktu wy ywienia; - warunków pracy i ycia zagra aj cych zdrowiu i bezpiecze stwa; - niemo no ci zagwarantowania przez kapitana koniecznej opieki lekarskiej; 36

J. P u c h a l s k i, Pod obc bander . Poradnik dla oficerów i marynarzy, Wyd. Trademad, Gdynia 1992 J. M a c i e j e w i c z, Po rednictwo pracy, „Biuletyn Morski". Kwartalnik Krajowej Sekcji Morskiej Marynarzy i Rybaków NSZZ „Solidarno " 1996, nr 4, s. 10 38 Ibid 39 Ibid. 37

38

39

- nieotrzymania nale nego wynagrodzenia; - braku w sposób ewidentny zdolno ci statku do eglugi. Wszystkie wymienione przypadki mog by niejednoznacznie sformułowane w kontrakcie, obarczone subiektywn ocen zainteresowanych stron i szczególn sytuacj eksploatacyjn statku, dlatego decyzja marynarza nie mo e by pochopna. Szczególnie w przypadku negatywnej oceny zdolno ci statku do eglugi celowe jest dyskretne skontaktowanie si z przedstawicielem ITF lub administracji morskiej pa stwa portu w celu nakłonienia ich do kontroli. W ka dym przypadku zamiar zerwania kontraktu wraz z uzasadnieniem powinien by oficjalnie przedstawiony kapitanowi, poniewa tylko on ma mo liwo podj cia oficjalnych kroków w urz dzie emigracyjnym, umo liwiaj cych odesłanie studenta czy marynarza do kraju. W przypadkach jakichkolwiek w tpliwo ci dobrze jest skontaktowa si przy najbli szej okazji - ale przed podj ciem jakiegokolwiek działania - z kapitanem Polakiem z innego statku lub osobami duchownymi z portowych klubów marynarskich „Stella Maris", „Flying Angle" czy „Mission to Seaman". S tam osoby doskonale obeznane z problemami marynarzy, miejscowymi stosunkami czy zwyczajami. Znaj odpowiednich ludzi, w tym prawników, s yczliwi i ch tnie słu dyskretn pomoc czy konsultacj . 3) Szukanie pomocy z zewn trz - szczególnie wezwanie inspektorów ITF - niestety ko czy si w ka dym przypadku zerwaniem kontraktu indywidualnego z armatorem, a ponadto cz sto powoduje wci gni cie marynarza na tzw. „czarn list ", jak posiada wielu armatorów statków FoC i firmy po rednicz ce. Na całym wiecie istnieje rozbudowana sie inspektorów ITF, którzy odwiedzaj głównie statki FoC w celu inspekcji, cz sto na wniosek samych marynarzy. W razie stwierdzenia braku umowy lub niewywi zywania si armatora ze swoich umownych zobowi za , podejmowane s nieraz drastyczne działania wł cznie z bojkotem statku przez pracowników portowych stowarzyszonych w tym samym zwi zku. W portach, gdzie tego rodzaju akcje s zabronione (np. w W. Brytanii, Holandii), działalno inspektorów ITF ogranicza si do kontroli kontraktów, natomiast ewentualne sankcje s przeprowadzone w kolejnych portach zawini . W przypadku polskich marynarzy i studentów WSM pomoc inspektorów ITF mo e by konieczna, poniewa wi kszo naszych firm po rednicz cych w swych umowach z marynarzami zrzuca z siebie odpowiedzialno za niewywi zywanie si armatorów ze zobowi za . Od 15 lat polskie uczelnie morskie nie dysponuj ju statkami szkolno-eksploatacyjnymi zapewniaj cymi wymagan praktyk eksploatacyjn , wiadomo te , e adna uczelnia morska na wiecie nie dysponuje własn flot zaspokajaj c w pełni te potrzeby bez cisłej współpracy z armatorami floty narodowej. W Polsce ginie flota narodowa, zmieniły si równie drastycznie stosunki własno ciowe i mo liwo ci zatrudnienia studentów na stanowiskach marynarskich. W tej sytuacji od kilku lat konieczne jest poszukiwanie przez studentów pracy pod bander FoC. Do tej konieczno ci musz by przygotowani zarówno studenci, jak i uczelnie, które powinny mie rozeznanie, kto po redniczy w werbunku naszych studentów i do jakich armatorów trafiaj . Na uczelni morskiej spoczywa wi c nie tylko moralny, lecz i prawny obowi zek troski o wiadomo studentów i kandydatów, konsekwencji zaniku polskiej bandery i ryzyka zwi zanego z podj ciem pracy na globalnym rynku pracy morskiej pod bander FoC. Wyruszaj c na morze studenci jeszcze nic nie wiedz o zwi zkach zawodowych, a najwi cej informacji na temat realiów o przyszłej pracy dostarcza im kontakt z marynarzami obcych bander i wspólnot duszpastersk w szczeci skim Klubie „Stella Maris". Trzeba równie uczy studentów, jak mog pomóc sobie i innym oraz gdzie mog tak pomoc uzyska w sytuacjach trudnych i konfliktowych na obcych statkach. Niestety takich zagadnie nie przewiduje w wystarczaj cym stopniu program nauczania, dlatego nale y umo liwi studentom WSM stały kontakt z przedstawicielem zwi zków zawodowych i Duszpasterzem Ludzi Morza, na przykład w Domu Studenckim. 3. OBRONA PRZED ANOMI

I ALIENACJ

MARYNARZY

W naszym społecze stwie l dowym coraz cz ciej mo na zaobserwowa niepokoj ce zjawisko podobne do tego, jakiego doznaj marynarze. Zjawisko to okre lane jest jako anomia, czyli

39

40

subiektywne przekonanie, e aprobowane i narzucane w danym rodowisku zachowania s konieczne dla osi gni cia okre lonych celów. Takich sytuacji do wiadczaj cz sto marynarze zatrudnieni pod „tani bander ", gdy wiadomie lub nie wiadomie uczestnicz w przemycie, nielegalnym handlu, oszustwach podatkowych, w procesie pracy niezgodnym z ich kwalifikacjami, w rodowisku społecznym z inn hierarchi warto ci itp. Wymuszane w takich sytuacjach reguły ycia sprzeczne z prawem, poczuciem sprawiedliwo ci, zasadami moralno ci i etyki zawodowej, zasadami zwyczajowymi i dobrymi obyczajami mog prowadzi do poczucia anomii. Z konformistyczn i słu alcz postaw , niekiedy wymuszon , spotykali my si dawniej i spotykamy si coraz cz ciej w nowej polskiej rzeczywisto ci społecznej. Czasem przynosi ona krótkotrwałe korzy ci, ale te zawsze degradacj osobowo ci i gł bokie poczucie alienacji w sytuacji zmuszaj cej do zaprzeczenia własnym pogl dom lub wygłaszania tez sprzecznych z własnymi przekonaniami. Zdaniem specjalistów, dla zdrowia psychicznego człowieka doznaj cego anomii i ró nych form alienacji najgro niejsze jest „oderwanie si " od własnych pogl dów i towarzysz ce temu samowyobcowanie oraz poczucie bezradno ci jako braku posiadanego wsparcia w samym sobie. Te negatywne uczucia s obserwowane u marynarzy, którzy bez ukształtowanej osobowo ci, przygotowania i wiadomo ci swoich psychicznych mo liwo ci decyduj si na prac na morzu. Wówczas to wszechogarniaj ce uczucie osamotnienia, anomii i alienacji mo e doprowadzi do aktów samoagresji, ko cz cych si mierci . Uczucia tego doznaj nie tylko ludzie, którzy maj ograniczon mo liwo realizacji własnych elementarnych potrzeb, brak poczucia autonomii, zmuszeni do przebywania w rodowisku totalitarnym, jakim jest statek, koszary czy wi zienie, ale równie wiele zawodowych grup społecznych i osób zatrudnionych czasowo za granic , poza miejscem zamieszkania, a nawet młodzi ludzie w obcym i nieprzyjaznym sobie najbli szym rodowisku. Opisany typ wyobcowania fizycznego, psychicznego i duchowego wchodzi w skład szerokiego kompleksu problematyki osamotnienia społecznego, opisanego przez M. Plop 40, A. Podgoreckiego41 i innych socjologów. Był równie przedmiotem publikacji autora4213, jednak ostatnie lata przyniosły wzrost nat enia tych zjawisk w zwi zku z globalnym rynkiem pracy, na który musieli wej Polacy, a szczególnie marynarze. Nowa rzeczywisto społeczna mo e oferowa du ró norodno warto ci, ich inn hierarchi , ale i sprzeczno ci z dot d uznawanymi. Je li takich sprzeczno ci jest wiele i trwaj one zbyt długo, człowiek po prostu traci wiar w jakiekolwiek warto ci, pojawia si poczucie bezsensu, gł bokiej frustracji i zagubienia. Z mojego do wiadczenia marynarskiego wiem, e tylko wybór warto ci chrze cija skich mo e uchroni człowieka przed degradacj duchow , zagubieniem i bezsensem w sytuacji osamotnienia sytuacyjnego w cz sto nieprzyjaznym i obcym duchowo marynarskim rodowisku społecznym „pod tani bander ”. Powszechnie preferowany konsumpcyjny styl ycia oraz towarzysz ce mu postawy egoistyczne i wrogie wobec „obcych" czy emigrantów znajduj równie swoje odbicie na statkach w sferze kontaktów interpersonalnych, nie stymulowanych ju przez uczucia wzajemnej yczliwo ci, sympatii, przyja ni, poczuciem solidarno ci. Jednak ka dy człowiek w takiej sytuacji społecznej potrzebuje kontaktu z innymi lud mi, bo zawsze w yciu na morzu i l dzie b d istniały trudne sytuacje, gdy zwykła otwarto i yczliwo , gotowo do przyjaznego słuchania innego człowieka mo e by terapi nie do zast pienia. Dlatego marynarz wyruszaj cy w morze powinien rozwija w sobie zdolno ci pomagania samemu sobie i innym, umiej tno ci do czerpania wi kszej rado ci z dzielenia si ni posiadania. Stara terapeutyczna zasada mówi, e naprawd mog zrobi dla innych tyle, ile zrobiłem w yciu dla siebie. Jest jednak w tej ch ci i skuteczno ci pomagania innym co , czego nie da si uj w psychoterapeutyczne schematy, co co pokazuje si osobie, której chcemy pomaga - nazwijmy to wiar . Mo e to jest wiara w Boga, w człowieka, w samego siebie, w lepsz przyszło ... M. P l o p a, Stress w izolacji morskie. Psychospołeczne uwarunkowania, Gda sk 1996. A. P o d g o r e c k i, Społeczno ci wyizolowane. Referat na IX Kongres Obrony Społecznej w Warszawie, 1977. 42 J. P o r a d a, Współczesne problemy egzystencjalne i socjologiczne ludzi morza, „Rocznik Socjologii Morskiej” PAN t.12,2000,s.27-44. 40 41

40

41

W czasie długich rejsów oceanicznych wi cej jest zapotrzebowania na spokojn rozmow o niepokojach, bólu i stresie, wi cej potrzeby wypowiedzenia si , „wyrzucenia", zrelacjonowania swoich osobistych kłopotów. Pami tam wiele takich nocnych wacht upływaj cych na nawigacji i słuchaniu o ludzkiej biedzie. Ka dy yczliwy człowiek niezale nie od narodowo ci, zawodowej profesji i stanowiska na statku mo e wyrobi w sobie zdolno dobrego kontaktu, spostrzegawczo , umiej tno nazywania własnych i spostrzeganych u innych emocji, zró nicowania ich i panowania nad ich jaskrawszymi przejawami, bez uprzedze i fanatyzmu - w sensie tolerancji dla odr bnej ni własna hierarchii warto ci, kultury, narodowo ci. Jednak w spontanicznej ch ci niesienia nieprofesjonalnej pomocy psychicznej, której mo na udzieli innej osobie, nale y odró ni : - koncentracj na problemie, konkretnej trudno ci lub prze ywaniu konkretnej sytuacji, - koncentracj na osobie, tzn. w jaki sposób ta druga osoba prze ywa swój problem. Pierwsza koncentracja kryje w sobie zagro enie wkraczania z konkretnymi radami, gotowymi rozwi zaniami i uzale nieniem od siebie rozmówcy. Je li problem, który przedstawiono, spotyka si z naszymi kompetencjami zawodowymi, wówczas pomoc wydaje si bardzo konkretna. Jednak nale y zdawa sobie spraw z ograniczonej mo liwo ci pomocy wobec depresji i cierpienia psychicznego na morzu. Wówczas koncentracja na osobie szukaj cej pomocy mo e spowodowa rzeczywiste zwrócenie uwagi na jej własne post powanie i mo liwo ci zmiany sytuacji. Tak zdolno zwrócenia uwagi na innych i gotowo do pomocy psychicznej przez przyjazne słuchanie nazwałbym duchow go cinno ci . Nie przychodzi to łatwo, pochłoni ci bowiem jeste my własnymi potrzebami, kłopotami, d eniami, które utrudniaj nabranie dystansu wobec samych siebie. Jednak marynarz, który potrafi pogodzi si ze swoim osamotnieniem, zamieni postaw „mie " na „by " równie dla innych, odnajdzie si na statku jak we własnym domu i mo e by te gospodarzem przyjmuj cym go ci. Daje innym t przyjazn przestrze duchow , gdzie inni mog swobodnie przyj i odej , by blisko, albo zachowa dystans, odpoczywa albo bawi si , rozmawia lub milcze . W rzeczywisto ci taka „go cinno duchowa" wymaga pewnej wolnej przestrzeni w sercu gospodarza, w której go mo e si odnale . To jeszcze nie likwiduje bólu i osamotnienia, ale zach ca, by odnale je na poziomie, na którym mo na dzieli si nimi z drugim człowiekiem na morzu i na l dzie. 4. WSPARCIE WSPÓLNOTY RELIGIJNEJ I NARODOWEJ W OBCYM PORCIE Marynarskiej egzystencji na statku w wielonarodowej załodze cz sto towarzyszy charakterystyczne poszukiwanie własnej wspólnoty narodowej czy religijnej w obcym porcie. Polskich marynarzy mo na spotka w ko ciołach katolickich - w tym najpewniejszym i najniezb dniejszym ródle ducha chrze cija skiego. Ch zbli enia człowieka do Boga mo e by przedmiotem gł bokiej t sknoty marynarza wierz cego i ródłem nadzwyczajnej aktywno ci, ofiary, po wi cenia oraz terapii dalekich w drówek pieszych, rowerowych czy autostopowych w niedzielny poranek w poszukiwaniu ko cioła i wspólnoty chrze cija skiej. Pisali o tym marynarze w Katolickim Biuletynie Informacyjnym Duszpasterstwa Ludzi Morza - „Stella Maris" wydawanym w Szczecinie, proponuj c publikowanie na łamach tego Biuletynu informacji o spotkaniach w obcych portach polskich kapłanów, adresów ko ciołów katolickich i chrze cija skich klubów portowych oraz wspólnot polonijnych. Wspólnotowyw ymiar uczestnictwa we Mszy w. ma szczególne znaczenie dla osób, które wiedz , co si naprawd dzieje na ołtarzu nawet wówczas, gdy nie rozumiej obcego j zyka i nie znaj ludzi wpółuczestnicz cych. W obcych portach zachodnich nasi marynarze cz sto s mile zaskoczeni yczliwym zainteresowaniem, gdy po nabo e stwie proboszcz egnaj c na progu ko cioła swoich parafian spostrzega nieznan mu osob . Wówczas, nawet gdy nie jest to wspólnota polskich emigrantów, nie jest to polski ksi dz - najcz ciej marynarze polscy witani s z rado ci jako przybysze z kraju, który dał wspaniałego Ojca wi tego, gdzie tylu ludzi deklaruje swoje przywi zanie do warto ci chrze cija skich i wiary katolickiej. To s miłe i zobowi zuj ce spotkania, szkoda jednak, e taka pi kna deklaracja polsko ci i wiary potwierdzona nasz obecno ci nierzadko w bardzo odległym ko ciele nie jest u wiadamiana przez wszystkich polskich marynarzy. W obcych portach wschodnich: Litwy, Łotwy, Estonii, Rosji i Ukrainy katolickie wspólnoty s

41

42

mniejsze, biedniejsze i uwa nie przypatruj ce si nieznanym osobom. Jednak i tu polski marynarz, który odwa y si porozmawia z proboszczem, witany jest z yczliwo ci i ufno ci . Dla nas jest to okazja do wsparcia odradzaj cej si parafii np. skromn opłat w postaci zamówionych intencji mszalnych, do pozostawienia warto ciowej prasy czy ksi ek. W ka dym porcie na wiecie s Polacy i je li trafimy do katolickiego ko cioła, proboszcz jest w stanie natychmiast wskaza ich, obecnych na Mszy w. lub zamieszkałych w pobli u. Chocia czasem kontakty naszych rodaków z ko ciołem maj niestety charakter głównie komercyjny lub te s to grupy skłóconej emigracji przed- i powojennej, najcz ciej marynarz z Polski witany jest z yczliwo ci i zainteresowaniem. Ko ciół katolicki na całym wiecie, a w szczególno ci wspólnota parafialna była i jest ambasadorem Polaków. Takim ambasadorem naszej kultury, tradycji, wiary katolickiej i patriotyzmu mo e by ka dy marynarz polski, który poprzez wspólnot parafialn trafia do rodowisk polonijnych i indywidualnych Polaków zamieszkałych w obcych portach. Wówczas cz sto nawi zuj si nowe spontaniczne znajomo ci, czasem trwale i warto ciowe przyja nie umo liwiaj ce lepsze poznanie obcych krajów i losów spotykanych ludzi oraz opinii innych o naszym kraju, wierze, gospodarce i polityce. To bardzo wzbogaca monotoni wielomiesi cznej pracy na morzu i daje okazj do refleksji, e tak naprawd tylko we wspólnocie chrze cia skiej polski marynarz mo e by dumny ze swej przynale no ci narodowej i religijnej. W tym roku upływa 140 lat, gdy na pokładzie małego kutra rybackiego anglika ski duchowny John Ashley zbudował skromn kaplic i rozpocz ł prace duszpastersk w małych portach na wybrze u Anglii. Dzi mamy rozbudowane na całym wiecie duszpasterstwo ludzi morza oraz wyodr bnion Komisj Papiesk ds. Migracji i Ludzi w Drodze. W wielu portach na wiecie s o rodki „Stella Maris" (Gwiazda Morza) oraz „Flying Angel" (Lataj cy Anioł), których adresy i telefony s na statkach i w polskim Modlitewniku dla marynarzy. Nale y jednak podj trud odnalezienia tych o rodków, ko ciołów oraz wspólnoty chrze cija skiej marynarzy, która wspomaga i czeka na nasze wiadectwo wiary w Boga i w człowieka. Szczególn rol w pomocy prawnej, psychicznej i duchowej polskim marynarzom i studentom w obcych portach maj do odegrania rodowiska polonijne oraz indywidualne rodziny polskie, skupione najcz ciej wokół lokalnego Ko cioła katolickiego. Marynarze polscy oderwani przez wiele lat pracy zawodowej na obcych statkach od naturalnego rodowiska kształtuj cego kultur , patriotyzm i wiatopogl d religijny, nara eni na ci gł konfrontacj odr bnych postaw etyczno-moralnych, trac poczucie wspólnoty narodowej i kulturowej oraz potrzeby ycia sakramentalnego. Ponadto w specyficznej izolacji społecznej na statku morskim mog pogł bi si nasze narodowe wady, takie jak: - brak konsekwencji w wierze; - du a rozbie no pomi dzy wiar i yciem; - przesadna tolerancja wobec siebie samych; - pragnienie zamiany wolno ci na dobrobyt. Wielu marynarzy uwa a, e dobrobyt ogl dany w portach zachodniej Europy to jest wszystko, czego człowiek potrzebuje do szcz cia. Tak rodzi si zoboj tnienie i zlaicyzowany, poga ski sposób patrzenia na wiat, na Polsk , Ko ciół i ycie pomimo deklaracji wiary w Boga. Nie dostrzegaj , e tak naprawd to pieni dze i bogactwo staj si prawdziwym bo kiem, któremu wielu z nich oddaje si w niewol . Praca na statku morskim mo e pochłon człowieka bez reszty, szczególnie gdy jej motywacj jest niepohamowana ch i mo liwo ci zysku materialnego. Z czasem ró ne w tpliwo ci i analfabetyzm religijny i historyczny marynarza przeradzaj si w kosmopolityzm, zupełn oboj tno , a nawet wrogo wobec ksi y i Ko cioła. Wówczas krytykuje si ch tnie marginesy wiary i to, co w religii tak naprawd jest nieistotne. Z własnego do wiadczenia wiem, e niemal e w ka dej wspólnocie katolickiej, nawet w najmniejszych portach europejskich i ameryka skich, mo na spotka yczliwych rodaków ch tnych do wszelkiej pomocy, go cinnych i serdecznych, maj cych cz sto doskonałe rozeznanie w miejscowej administracji portowej. W wielu portach wiata przez Ko ciół katolicki, uczestnictwo we Mszy w. poznałem wspaniałych Polaków-emigrantów, w ród których sp dzałem wi ta i wolne od pracy chwile. Wspólnie wzbogacali my si wspomnieniami z dalekiej Ojczyzny, nasz narodow tradycj , kultur , wiar i nadziej .

42

43

O tak powinno zwrócenia uwagi na innych Polaków, na samotnych wyobcowanych polskich marynarzy w obcym rodowisku nale y apelowa do naszych rodaków emigrantów. To jest sprawdzian naszego poczucia to samo ci, solidarno ci i kultury narodowej43. Chrze cija ska pomoc psychiczna, któr mo emy obdarowa innych, polega te na dawaniu nadziei. Ona to sprawia, e mo liwe staje si spojrzenie poza spełnienie dora nych ycze i nagl cych potrzeb, a tak e daje wizj wykraczaj c poza ludzkie cierpienie, a nawet mier . Nadzieja chroni nas przed kurczowym trzymaniem si tego, co mamy, pozwala na pój cie drog Chrystusa, który wchodz c w mier , „nie miał niczego prócz czystej nadziei" (Henn J.M. Nouwen). Takiej nadziei solidarno ci i otwarto ci na potrzeby innych, musi nauczy si marynarz globalny. Roczniki Socjologii Morskiej, t. 14, 2002 PL ISSN 0860-6552

43

J. P o r a d a, Bro my polskiego marynarza, „Nowy Przegl d Wszechpolski". Dwumiesi cznik Polaków w Kraju i na Obczy nie 2000, nr 7/8, s.30-32

43

44

NARKOTYKI NA MORZU

WPROWADZENIE W społecze stwie coraz bardziej współzawodnicz cym, zwi ksza si danie coraz to wy szego poziomu aktywacji i pobudzenia. Redukcji ulega siła wi zów rodzinnych i upada przekonanie co do słuszno ci dawnych, tradycyjnych przekona , systemów wi zi rodzinnych i społecznych. Z drugiej strony eksponowan w rodkach masowego przekazu "kultur marginesu" szermuj c prawami swobody i wolno ci decydowania o swoich działaniach bez uwzgl dniania potrzeb oraz uwarunkowa społecznych i moralnych - charakteryzuje bardzo tolerancyjny stosunek do u ywania rodków uzale niaj cych. Narastaj cy trend nadu ywania amfetamin i podobnych rodków pobudzaj cych, jest charakterystycznym rysem społecze stw 37 wysoko uprzemysłowionych krajów głównie europejskich, gdzie liczba osób stale u ywaj cych t substancje przekroczyła ju 6 milionów. Pozorne zniesienie uczucia głodu i zm czenia u ytkowników tych rodków, mo e prowadzi do wyniszczenia organizmu z powodu złego od ywiania, wyczerpania i nagłych zapa ci , które bywaj przyczyn miertelnych wypadków komunikacyjnych kierowców TIR-ów, i członków załóg statków morskich u ywaj cych ró ne narkotyki. Wi kszo narkotyków na wiecie musi zosta przewieziona z "zagł bia narkotykowego", a wi c z krajów Dalekiego Wschodu, Ameryki Łaci skiej i Afryki, do Europy i Ameryki Północnej. Droga morska tym transporcie jest w najbardziej uprzywilejowana z uwagi na mo liwo przewozu bardzo du ych partii takiego "towaru" obsługiwanego przez wyspecjalizowane gangi, oraz trudno jego wykrycia w olbrzymim obrocie legalnych ładunków. Na 39 sesji Komisji rodków Odurzaj cych ONZ, w 1997r. po dokładnym omówieniu pogarszaj cej si sytuacji w zakresie narkomanii na całym wiecie, podkre lono, e wymiar sprawiedliwo ci w wi kszo ci krajów, jest zbyt pochłoni ty ciganiem drobnych przest pstw zamiast wielkich zorganizowanych grup przest pczych. Komisja podj ła dwie wa ne decyzje:44 1. Uchwalono, e najwi kszy wysiłek wspólnych działa mi dzynarodowych ma by skierowany na zwalczanie popytu, tj. na zmniejszenie zapotrzebowania na narkotyki i ograniczenia ch ci ich u ywania Niezb dne jest u wiadomienie decydentom, a tak e całemu społecze stwu, e wszelkie próby tzw. legalizacji u ywania "mi kkich" narkotyków prowadzi zawsze do zwi kszenia u ywania innych i zwi kszenia przest pczo ci. 2. Uchwalono wniosek o zwołanie specjalnej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w celu przyj cia ogólno wiatowej deklaracji o podejmowaniu działa i sposobach zmniejszenia popytu na rodki odurzaj ce i uzale niaj ce rodki psychotropowe, oraz kontroli tzw. "prekursorów" tj. substancji wyj ciowych potrzebnych do syntezy i wyrobu licznych rodków uzale niaj cych. To wymaga istotnych zmian w konwencjach mi dzynarodowych dotycz cych np. leków. Nale y jednak postawi podstawowe pytanie, dlaczego wci ro nie popyt na narkotyki w ród młodzie y na całym wiecie ? Na jakie pokusy i sytuacje kontaktu z narkotykami nara eni s szczególnie marynarze uczestnicz cy w owym ła cuchu transportu narkotyków drog morsk ? Te i inne problemy przedstawione tutaj skrótowo45, 46 były tre ci kilku felietonów autora skierowanych do studentów Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie. 44

T. C h r u c i e l , Współczesne problemy narkomanii, scena lekowa w Polsce i nawa Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii. Post py Medycyny S dowej i Kryminologii . Tom IV. Pomorska Akademia Medyczna - Szczecin 1998r. str. 23 45 J. P o r a d a. Narkotyki na morzu i na ladzie . Cz.1 Akademickie Aktualno ci Morskie. Dwumiesi cznik Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie ,lipiec-sierpie 2000r. Nr.16. str. 18-19. 46

J. Po r a d a,

Narkotyki na morzu i na l dzie. Cz.2 Akademickie Aktualno ci Morskie. Dwumiesi cznik

44

45

1. TECHNO, ECSTASY I KULTURA STUDENCKA Młodzie marynarska zazwyczaj bardziej zaj ta i zdyscyplinowana na morzu i na l dzie, ma mniej czasu na odwiedzanie "Przystanków Woodstock", a w lokalnych "rykowiskach" techno, uczestniczy cz sto w charakterze ochroniarzy...Jednak nawet na morzu w TV i du ych portach na całym wiecie, mo e ogl da , lub uczestniczy w gigantycznych imprezach techno przyci gaj cych miliony młodych entuzjastów. Renomowani did eje prowadz gigantyczne happeningi, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju "psychodelic experience", co obiecuj wabi ce "kosmicznymi bytami " plakaty. O zagro eniu psychologicznym i somatycznym , jakie techno potencjalnie niesie za sob , mówi si rzadko i raczej niech tnie. Oczywi cie identyfikacja z tym nurtem subkultury i konieczno wtopienia si w tło, wymusza specyficzn mod , akcesoria, zachowanie, oraz słownictwo, niekiedy skrajnie wulgarne, krzykliwe - dostosowane do inwazyjnej wszechobecno ci ogłuszaj cego hałasu. S to imprezy dla wszystkich - chłopaka z zawodówki , studenta czy młodego biznesmena znudzonego całotygodniowym udawaniem kogo , kim nie jest naprawd , który raz w tygodniu przebiera si w szalonego "rawera" ( czy "rawerk " ) i rzuca si w "oko cyklonu". Ł czy ich jedno aktywno tak intensywna, e tzw. zwyczajny człowiek nie jest w stanie wytrzyma jej bez "wspomagania". Konieczne s wi c jaki "dopalacze", których du y wybór jest w ka dej dyskotece techno, a wi c ró ne " grzybki ", "trawki" , papierki , nalepki i plastry, pigułki, spraye, lakiery do włosów, kremy a nawet perfumy zawieraj ce rodki zmieniaj ce wiadomo . Dost pne s te techno-drinki , stanowi ce przypadkow mieszanin rozmaitych rodków dopinguj cych i narkotyków. Stosowane s te powszechnie dost pne "niewinne " Ecstasy, a to wszystko razem z odpowiednio dobran wibracj muzyki o cz stotliwo ciach psychoaktywnych i wizualizacj barw, oraz obrazów ( w tym i reklam), rzutowanych na ta cz cych, ma spowodowa "odjazd w rzeczywisto wirtualn ". Tak najcz ciej zaczyna si pierwszy kontakt z narkotykami. Wielu młodych ludzi, w tym i studentów WSM, eksperymentuje z narkotykami przez ciekawo , lub dlatego, e s one zakazane, i element ryzyka wydaje im si ekscytuj cy. Uwa aj , e jednorazowe u ycie nie zrobi z nich nałogowców, tak jak "drink" nie zrobi z nikogo alkoholika. Nara eni s równie na naciski ze strony przyjaciół ( grupy rówie niczej ), lub staraj si uciec od problemów, o których " ty nic nie wiesz". Jednak narkotyków nie mo na u ywa " kulturalnie", podobnie jak to si robi z alkoholem. W tym przypadku ka de u ycie jest ju nadu yciem i najprawdopodobniej sko czy si uzale nieniem psychiki i ciała. Nałóg pojawia si niezale nie od tego, kto i z jakich powodów bierze rodki odurzaj ce. Jeszcze nie tak dawno mówiono o "lekkich" i "twardych" narkotykach. Te pierwsze ( marihuana, haszysz, speed, ecstasy), maj wci swoich wyznawców w ród pisarzy, plastyków, polityków i studentów. Te twardsze (LSD, opium, heroin , kokaina , amfetamin ) zostawiano "marginesowi", który te zaczynał od tych "lekkich". Próbowano udowadnia zbawienny skutek narkotyków w terapii psychicznej, wpływ na poszerzenie horyzontów my li, wyobra ni i szybszy rozwój przy pomocy sztucznej substancji. Wiadomo jednak, e człowiek rozwija si tylko przez prac i tworzenie, a narkotyki uniemo liwiaj jedno i drugie, czego objawem jest zanik aktywno ci twórczej, woli ycia i ucieczka bez szansy na rozwój. Zanim jednak kto zejdzie do narkotycznego piekła, wierzy, e istnieje wy sza racja , aby bra , pali , wstrzykiwa . Wydaje si wówczas, e znikaj dylematy moralne, problemy i konflikty. W hali dyskotekowej z muzyk techno, celem staje si ogłuszanie i ekstaza, w której znika "ja", wył czone s uczucia. A wi c nale y skupi si na ciele, podda ta cowi , wpa w trans, bo główna zasada w yciu to przyjemno , a narkotyk ma stymulowa o rodek przyjemno ci w mózgu. Ale narkotyk jest substancja zaborcz , da pełni władzy nad człowiekiem. Dlatego, kiedy si pojawi , znika wszystko inne. Po chwilach euforii i ekstazy przychodzi marazm i pustka... Zapełni j mo e Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie ,wrzesie -pa dziernik 2000r. Nr.17. str. 18-19.

45

46

kolejna dawka narkotyku - nigdy prawdziwe ycie... Dlatego ka dy narkoman tworzy własn teori uzasadniaj c "konieczno " si gania po haszysz , opium, LSD, a w ko cu po inne bardziej jeszcze niebezpieczne narkotyki. Nie ma dwóch takich samych narkomanów, podobnie jak i ró ne s powody, które "zmuszaj " do brania. Ogólnie mo na powiedzie , e zawsze pojawia si jaki brak. Ile takich braków i powodów do frustracji znajdzie si na statku, w wielomiesi cznym rejsie morskim...Najcz ciej tam i na l dzie jest to brak wiary w samego siebie, w mo liwo ci innego ycia, lub we własne siły twórcze. Uogólniaj c problem proponowanej pop-kultury i zachowania si młodzie y, mo na przytoczy jeszcze raz stwierdzenia psychologów (np. R. J. Lifton), którzy przyczyn takich reakcji widz w "historycznym rozbiciu" pewnej cz ci społecze stwa. Do wiadczaj tego młodzi ludzie wychowani bez wiadomo ci znaczenia podstawowych no ników tradycyjnej kultury narodowej. Manifestuj wówczas zerwanie wi zi, jak ludzie starszego pokolenia, przez całe ycie odczuwali z yciodajnymi i o ywczymi symbolami naszej tradycji kulturowej, symbolami dotycz cymi rodziny, systemu warto ci, religii i cyklu ycia w ogóle. Bo po co eni si , rozwija nowe idee, skoro w tpi , czy b dzie jutro, które mogłoby gwarantowa warto ludzkiego wysiłku... Charakterystyczny jest tu brak poczucia ci gło ci historycznej, który jest tak istotny dla twórczego ycia. Młodzi ludzie w techno, odnajduj si jako cz stka "nie historii", w której tylko krótka chwila, tu i teraz jest cokolwiek warta. W ten sposób zabija si wiar w cokolwiek, co byłoby zawsze i wsz dzie prawdziwe i wa ne. Współczesna antykultura proponuje ycie chwil bie c , a ta fragmentaryczna ideologia ma ustrzec przed staniem si fanatykiem, który jest gotów umrze dla idei. Mamy by lud mi otwartymi i y małymi fragmentami, które w danej chwili wydaj si ofiarowa najlepsze rozwi zanie. Paradoksalnie mo e to jednak prowadzi do wielkiego wyobcowania i egzaltacji, w których człowiek zdaje si całkowicie poddawa błyskotliwym impresjom swego otoczenia. Taki człowiek nie mo e stworzy owej wewn trznej przestrzeni dla innego człowieka i dla "Tego, którego serce jest wi ksze ni jego własne, którego oczy widz wi cej ni jego i którego r ce mog uleczy wi cej ni jego" ( P. Nouman) Przekonujmy młodzie , e pop-kultura "techno", oderwana od naszej polskiej tradycji narodowej i morskiej, od historii, od ziemi i przyrody, kultura typowo miejska , jest ju kultur z drugiej r ki, jakby bez korzeni. To nasza ziemia , góry, wybrze e morskie i pokład statku pod polsk bander na morzu, dostarczały wci inspiracji twórczych, ale i ofiar ycia, bohaterstwa obro ców i zdobywców. Proponowana nam codziennie antykultura globalna, ma zabi poczucie wi zi z podstaw naszej to samo ci, usian grobami naszych przodków. 2. REALNY KONTAKT NA STATKU Niestety - l dowy problem narkotyków nie omin ł równie studentów Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie, czego wyrazem był jednogło nie przyj ty przez Senat WSM w dn. 26.01.2000r. wniosek Prorektora ds. Nauczania, dotycz cy wyrywkowego badania losowo wybranych studentów na obecno narkotyków w organizmie. Inicjatywa okazała si skuteczna i jako jedyna tego typu w Polsce, realizowana konsekwentnie do dzi ( stycze 2002 r.) Jest to równie kolejna przestroga dla wszystkich studentów tej Uczelni, którzy doskonale wiedz , e spo ywanie alkoholu, u ywanie, rozprowadzanie, a nawet posiadanie narkotyków jest zabronione pod gro b wyrzucenia bezpowrotnego ze studiów i z pracy na morzu. Nie mo na jednak wykluczy , e cz kandydatów na Wydział Nawigacyjny i Mechaniczny nie zetkn ła si ju wcze niej z narkotykami, st d tak ostra kontrola wymogów regulaminowych była konieczno ci wyprzedzaj c nowelizacj liberalnej i nieprecyzyjnej Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z 1997r.. Młodzie szczeci skiej WSM mo e si spotka z narkotykami ju na pierwszej praktyce studenckiej podczas II roku studiów na "szlaku skandynawskim", dlatego wydaje si , e obok wspomnianych wy ej słusznych działa prewencyjno-odstraszaj cych, powinien by podj ty systematyczny program wychowawczo-u wiadamiaj cy i organizacyjny z udziałem samych studentów, aby dotrze do wła ciwej populacji młodzie y najbardziej zagro onej, ale chc cej pracowa na morzu i w gospodarce morskiej.

46

47

Nie od dzi miasta portowe, a szczególnie województwo szczeci skie jest terenem tranzytu narkotyków z Polski za granic (Skandynawia , Niemcy), miejscem ich przechowywania i przeładunku przed wywozem do Europy Zachodniej, jak równie chłonnym rynkiem zbytu zatrzymuj cym od 5 do 15% narkotyków przechodz cych przez ten obszar. Obrotem narkotykami zajmuj si coraz cz ciej profesjonalnie działaj ce struktury o charakterze zorganizowanym. A 75% czynów przest pczych zwi zanych z obrotem, przemytem lub produkcj narkotyków w województwie Zachodnio-Pomorskim, popełnionych zostało na terenie Szczecina. Obok tranzytu produkuje si tu przede wszystkim "polsk heroin " , wprowadza si do obrotu głównie amfetamin , haszysz, sporadycznie za kokain i heroin . 47 Analizuj c ujawnione dotychczas przypadki przemytu narkotyków przez szczeci skie morskie i l dowe przej cia graniczne, uwzgl dniaj c nadawc i odbiorc narkotyków , mo na wyodr bni przynajmniej dwa szlaki przemytu narkotyków prowadz ce przez Szczecin: - szlak prowadz cy do pa stw skandynawskich przez winouj cie; - szlak przebiegaj cy z Ameryki Łaci skiej , Dalekiego Wschodu ( Złoty Trójk t, Złoty Półksi yc i Uzbekistan) przez i z WNP do Europy Zachodniej. Ponadto obserwuje si przypadki nielegalnego przewo enia przez granice narkotyków ( głównie amfetaminy) na krótszych odcinkach stanowi cych odgał zienie w/w szlaków zasadniczych do Holandii, Danii i innych pa stw Europy Zachodniej. Wiadomo równie , e takie egzotyczne narkotyki jak haszysz i heroina, wykryte na szczeci skich przej ciach granicznych, pochodz z krajów afryka skich i azjatyckich, sk d drog morsk w kontenerach docieraj do du ych portów europejskich takich jak Hamburg czy Rotterdam, a stamt d przywo one s transportem samochodowym do szczeci skich przej granicznych. Niestety w przemycie narkotyków uczestnicz równie załogi statków pod polsk bander , a jeszcze wi ksza pokusa łatwego zarobku istnieje w mi dzynarodowej załodze pod "tanimi banderami". Nie ma miesi ca, aby słu by celne lub Stra y Granicznej nie odkryły na polskich statkach znacznych ilo ci przemycanych narkotyków ; ilo ci tak wielkich, e na pewno nie przeznaczonych tylko na polski rynek. Polskie porty s dla przemytników głównie miejscem tranzytu.48 Sposobów transportu narkotyków drog morsk jest wiele, cz sto bez udziału i wiadomo ci załogi. Wówczas s to na przykład oficjalne standardowe partie ładunku np. beczki i inne opakowania niczym nie ró ni ce si od innych zawieraj cych deklarowany bezpieczny ładunek. W tym celu powstaj specjalne przedsi biorstwa pakuj ce oraz fikcyjne firmy w kraju nadania i odbioru. Ponadto aby utrudni wykrycie takiej partii "towaru", jest on wielokrotnie w ró nych krajach przeładowywany. Mog to by równie kontenery z plombami celnymi z parti narkotyków, równie starannie jak i inne, bez podejrze , dostarczone przez załog do portu przeznaczenia. Przewóz takich du ych partii ładunków jest oczywi cie przedmiotem zainteresowania Interpolu i lokalnej policji, natomiast marynarze i dokerzy dowiaduj si o tym w chwili przypadkowego uszkodzenia unosu lub pojedynczego opakowania i wysypania si jego zawarto ci . Inny sposób wprowadzenia na statek partii narkotyków, polega na podczepianiu ich w małych opakowaniach do standardowych kontenerów lub palet. Zazwyczaj dokonuj to wyspecjalizowane gangi portowe w magazynach, lub na placach portowych, wypełniaj c po otwarciu kontenera, wszystkie wewn trzne i zewn trzne zakamarki narkotykami. W tym celu wymontowuje si np. wywietrzniki i wentylatory, a nawet wycina si otwory w kontenerach i innych opakowaniach, a po umieszczeniu tam narkotyków zaciera si lady ingerencji49. Na wielu statkach znajduj si instrukcje dla załogi dotycz ce sposobu sprawdzania tych zewn trznych zakamarków, co w praktyce podczas bardzo szybkiego załadunku olbrzymich ilo ci kontenerów jest najcz ciej nierealne. W przemycie narkotyków tym sposobem, prawdopodobna jest 47

B. K o l a s i s k i , Zwalczanie przest pczo ci narkotykowej w wietle praktyki prokuratorów województwa szczeci skiego. Post py Medycyny S dowej i Kryminologii Tom IV. Szczecin 1998r. PAM Zakład Medycyny S dowej w Szczecinie . str.26. 48 Informacja redakcyjna z Biuletynu Polskiej eglugi Morskiej Nr. 7 /1995r. s. 82 "Narkotyki na statkach". 49 J. H a j d u k , Narkotyki na statku. Akademickie Aktualno ci Morskie . Dwumiesi cznik Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie . Nr. 18. Listopad -grudzie 2000r. str. 24.

47

48

współpraca wybranych członków załogi z "nadawcami" narkotyków, lecz generalnie wpływ załogi na przeciwdziałanie takiemu przemytowi jest znikomy. Znane s sposoby jeszcze bardziej przemy lne, polegaj ce na podczepianiu do metalowego kadłuba, lub elementów konstrukcji podwodnej w okolicy steru, ruby i st pek przechyłowych, szczelnych opakowa z narkotykami. Mo na temu zapobiec przez starann kontrol przez załog otoczenia własnego statku oraz przez kontrol podwodnej cz ci kadłuba bezpo rednio przed wyj ciem statku w morze, przez płetwonurków wojskowych na zlecenie administracji rz dowej. Takie czynno ci nale ju do stałych procedur kontrolnych w portach krajów zaliczanych do "zagł bia narkotykowego" np. Kolumbia, Ekwador, Kostaryka i Honduras. Najbardziej popularny sposób szmuglowania na statku narkotyków ( podobnie jak i innych przemycanych towarów) polega na umieszczaniu niewielkich opakowa narkotyków w ró nych schowkach znajduj cych si w ogólnie dost pnych pomieszczeniach, magazynkach i ładowniach. Wówczas narkotyki na statek zazwyczaj wnosi członek załogi zwabiony przez gang narkotykowy mo liwo ci du ego zarobku. Marynarz taki nadzoruje "towar" w czasie rejsu i przekazuje go w porcie docelowym. Proceder taki zazwyczaj trwa bardzo krótko - do pierwszej "wpadki", która mo e by zupełnie przypadkowa, wówczas los takiego "ł cznika" jest przes dzony. W podobny sposób niewielkie ilo ci narkotyków przemycane s przez marynarzy we własnej kabinie, lub w innych pomieszczeniach wewn trznych na statku. Jest to zazwyczaj narkotyk do u ytku własnego , aby "spróbowa " i przy okazji zarobi . Taki sposób przemytu jest zazwyczaj łatwo wykrywalny, poniewa nawet minimalne ilo ci ladowe, s wykrywane przez psa tropi cego podczas standardowej kontroli, podobnie jak lady narkotyku w organizmie ludzkim pozostaj przez długi czas i mog by wykryte przy pomocy testu. Oczywi cie konsekwencj posiadania w kabinie i obecno ci w organizmie narkotyku jest mi dzy innymi, bezpowrotna utrata pracy na morzu. Do najbardziej brutalnych metod przemytu dochodzi w przypadkach siłowego przej cia statku, kutra rybackiego, czy jachtu przez gang. Metoda ta stosowana jest zazwyczaj na jedn podró z ładunkiem narkotyków i załog składaj c si z członków gangu. Jednostka taka zaopatrzona w fałszywe dokumenty staje si statkiem "widmem" na usługach mafii50. Opisane sposoby transportu narkotyków na statku z udziałem członków załogi i kontakt z nimi, niezale nie od tego jakie s motywacje np. poprawa samopoczucia, lub mo liwo chwilowego zwi kszenia wydolno ci organizmu, albo ch zarobku, prowadz ostatecznie do tego samego nieodwracalnego rezultatu - nerwicy, frustracji, uzale nienia i szybkiej nieoczekiwanej mierci. 3. PSYCHO-SPOŁECZNE I BIOLOGICZNE SKUTKI UZALE NIENIA Ze zjawiskiem przest pczo ci narkotykowej wi e si nieodł cznie problem narkomanii i zaka ania wirusem HIV, szczególnie w du ych portowych aglomeracjach miejskich. Co roku wzrasta o ok. 50 % liczba osób uzale nionych od narkotyków, które w zwi zku z uzale nieniem dopu ciły si przest pstw, jednocze nie przewiduje si , e około 10% ludzi jest podatnych na uzale nianie si od narkotyków51. Ju pobie na analiza w/w niebezpiecze stw wyja nia dlaczego narkotyki na morzu dyskwalifikuj zawodowo, zdrowotnie i moralnie marynarza na ka dym stanowisku. Tam nie ma mo liwo ci realizowania wzniosłej zasady liberalnej: "leczy zamiast kara ". Według danych Ministerstwa Zdrowia, rocznie ponad 40 tys. osób ma kontakt z narkotykami z czego cz z nich uzale nia si od nich ju po pierwszym za yciu; liczby podawane przez policj s trzykrotnie wi ksze. 52. Około 50 % wzrost ilo ci osób leczonych stacjonarnie w ostatnich 4 latach, wiadczy nie tylko o rozpowszechnianiu si zjawiska narkomanii, ale równie o wi kszej dost pno ci tych rodków dla osób ju uzale nionych. Biuro ds. Narkotyków Komendy Głównej Policji odnotowuje rozszerzaj ce si zjawisko dystrybucji narkotyków w szkołach , uczelniach i skupiskach młodzie owych; to wida na codzie .. 50

Informacje zaczerpni te z : Fairplay Vol. 327 1996-02-22 s. 27/28" Violent attacks increase";Lloyd's List No. 56 113 1995-08-12 s. 10 "Seafarers seek crackdown on raiders"; 51 Informacja na stronie internetowej http://www.reitox.net.pl/pdis00pi.htm 52 J. M a z a n, Za ilo ci ladowe musi by kara. Nasz Dziennik 18.04.2000r str. 9.

48

49

Jednak marynarz wyruszaj cy w wielomiesi czn podró z dala od specjalistycznych o rodków medycznych, musi zdawa sobie spraw z ogólnego zagro enia zdrowia i ycia, oraz skutków jakie za ywane narkotyki wywieraj na efektywno pracy i sprawno umysłow samotnego nawigatora na stanowisku dowodzenia statkiem. Wówczas obok zwykłych objawów zatrucia narkotycznego takich jak: zwolnienie procesów my lenia, ot piało , niemo no skupienia uwagi i senno przedawkowanie narkotyku, lub jego nagłe odstawienie, mo e by przyczyn mierci, natomiast skutki ci głego za ywania narkotyków s nast puj ce53: Narkotyk Opium, Morfina, Heroina Kokaina Marihuana, Haszysz LSD Amfetaminy Barbiturany

Niebezpiecze stwo: Psychodegeneracja, uszkodzenie mózgu, w troby, zapalenie w troby, ółtaczka, zatory, zakrzepy Urojenia prze ladowcze i stany deliryjne, zaburzenia i zmiany osobowo ci w tym zanik uczu wy szych , przygn bienie z mo liwo ci zamachów samobójczych Halucynacje, osłabienie hamulców wewn trznych, upo ledzenie zapami tywania i koncentracji uwagi , astma, ch si gania po silniejsze narkotyki Tendencje samobójcze, zaskakuj ce raptowne zmiany zachowania. Ci głe za ywanie powoduje uszkodzenie mózgu, zmiany chromosomalne Rozwój depresji psychicznych z my lami samobójczymi, wyst pienie paranoi, drgawek, zapa ci, pi czki, a w skrajnych przypadkach mier Halucynacje, okresowe psychozy, anemia, bezsenno , skłonno ci samobójcze,

Od grudnia 1999r. roku wszyscy marynarze kierowani do pracy na polskich i zagranicznych statkach musz w ramach bada specjalistycznych potwierdzaj cych zdolno do pracy na morzu, a wi c ( niezale nie od funkcji ) przej równie testy alkoholowo-narkotyczne. Testy te wykonuje Pracownia Toksykologii PAM w Szczecinie przy szpitalu na Pomorzanach. Takie wymogi nakładaj na armatorów rozporz dzenia Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej , Mi dzynarodowa Konwencja STCW 95 opracowana przez IMO, a tak e przepisy administracji morskiej krajów bandery pod którymi s zarejestrowane statki Grupy P M.54 ,55 A zatem osoba uzale niona od narkotyków uwa ana jest za niezdoln do pracy na morzu i nie otrzyma wiadectwa zdrowia. W praktyce ka dy marynarz i student Wy szej Szkoły Morskiej mo e zetkn si w porcie, lub na statku z narkotykami, propozycj za ycia, propozycjami łatwego zarobku, lub mo e by równie wmieszany w zorganizowany przemyt narkotyków. W takiej sytuacji powinien mie pełn wiadomo : - uczestniczenia w przest pczej działalno ci polegaj cej na posiadaniu, uczestniczeniu w sieci dystrybucji, wwozie i wywozie statkiem narkotyków, które wykryte spowoduj ruin ycia zawodowego, społecznego i rodzinnego w zwi zku z 10-cio letni odsiadk w wi zieniu - du ego ryzyka uzale nienia si wraz z konsekwencjami zawodowymi, zdrowotnymi i konieczno ci dalszego handlu narkotykami w celu finansowania własnego nałogu - dylematów moralnych wynikaj cych z łatwego zarobku "brudnych pieni dzy" za narkotyki, jako 53

Opracowanie autora na podstawie informacji zawartych na stronie internetowej : http://www. narkotyki. pl/edu. Aktualizacje - 14.06.1998r.informacja z/od: identyfikator rodków uzale niaj cych . Towarzystwo Zapobiegania Narkomanii 54 Marynarskie badania i poszerzone testy. Bryza . Biuletyn Informacyjny P M. Nr. 12/442/ Szczecin,. Grudzie 1999r. str.18 55 Konwencja STCW : Standards on Training Certification, and Watcheeping for Seafarers. Mi dzynarodowa Konwencja o wyszkoleniu marynarzy, wydawaniu wiadectw i pełnieniu wacht. International Maritime Organization (IMO) Londyn 1978 z poprawkami 1995r.

49

50

współudziału w mierci tysi cy ofiar osób uzale nionych. Stosunek poszczególnych krajów europejskich do narkomanów jest podobny. Stosowane jest np. przymusowe leczenie odwykowe w Szwecji, lub kara wi zienia za u ywanie narkotyków "twardych" w Holandii, i wszelkich w Niemczech. Wsz dzie s alternatywne mo liwo ci poddania si leczeniu odwykowemu ( na ogół z małym skutkiem). Wszystkie jednak kraje zgodnie z zaleceniami ONZ podj ły zdecydowan walk z "dealerami" i przemytnikami narkotyków. W szczególno ci niedozwolone jest: posiadanie narkotyków, oferowanie ich do sprzeda y, rozpowszechnianie, kupno, przewóz, sprzeda , dostarczanie na jakichkolwiek warunkach, po redniczenie, wysyłanie, przesyłanie w tranzycie. Czyny te uznawane za "powa ne przest pstwa" podlegaj karze wi zienia do 10 lat. Przewidziana jest te karalno czynów, usiłowania ich popełnienia, czynno ci przygotowawcze i recydywa mi dzynarodowa. Powinni mie wiadomo tego równie marynarze przekraczaj cy granice morskie wielu pa stw, stosuj cych ró ne metody przeciwdziałania narkotykom. Stosowane s metody bardziej liberalne (np. w Holandii) lub bardziej restrykcyjne (np. kara mierci za posiadanie nawet minimalnej ilo ci narkotyku w Singapurze lub Emiratach Arabskich ). Narkotyki w latach 20-30-tych naszego wieku, były zjawiskiem o zakresie lokalnym, a ich zasi g rozpowszechniania był niewielki i zale ny od specyfiki geokulturowej. Obecnie jest to zjawisko o zasi gu wiatowym i nie mo na do niego podej inaczej ni globalnie, poniewa rozmiar problemu i trudno ci jego rozwi zania przekraczaj mo liwo ci indywidualne poszczególnych krajów. Do walki musi wł czy si cała społeczno mi dzynarodowa i to w sposób wysoce skoordynowany, a wi c i marynarze..... Niestety dotychczasowe konwencje ONZ z lat 1961, 1971, 1988r. oraz traktat z Schengen z 1985r. dopuszczaj zró nicowane podej cie do popytu i poda y narkotyków, pomimo mi dzynarodowego nacisku w kierunku zwi kszenia restrykcyjno ci i represyjno ci oraz konieczno ci zmniejszenia zakresu suwerenno ci pa stw w tym zakresie. Rosn ce bezrobocie w ród młodych ludzi, alienuje ich od starszego pokolenia bardziej wra liwego na problem narkotyków. Społecze stwo nie dostarcza kulturowych i religijnych elementów niezb dnych dla harmonijnego rozwoju osobowo ci młodego człowieka "nie dostrzegaj cego zwi zku pomi dzy patologi mierci wywołan przez narkomani a patologi ducha , która prowadzi do ucieczki od siebie samego i poszukiwania iluzorycznych przyjemno ci w ucieczce od wiata realnego" ( Ojciec w. Jan Paweł II).. Nale y to bra pod uwag w programach prewencyjnych ka dego poziomu, gminnych, wojewódzkich, regionalnych i zawodowych . Zawód marynarza ze wzgl du na jego miejsce pracy i rodowisko, wewn trzne stressy i pokusy, oraz wci mo liwy kontakt z narkotykami, wymaga szczególnej wiadomo ci i odporno ci na współczesne zagro enia narkotykowe i inne uzale nienia.. Roczniki Socjologii Morskiej, t. 15, 2004 PL ISSN 0860-6552

50

51

SOCJOLOGICZNY I WYCHOWAWCZY ASPEKT YCIA, PRACY I WYPOCZYNKU NA AGLOWCACH

W ostatnim dziesi cioleciu mo na zaobserwowa na wiecie wyra ny wzrost zainteresowania pływaniem po morzu pod aglami, wzrost ilo ci zarejestrowanych małych morskich jednostek aglowych: sportowo - rekreacyjnych i turystycznych. Ro nie popyt na rejsy morskie na du ych aglowcach pasa erskich. To nowe zjawisko zainteresowa morskich mo e sta si ciekawym przedmiotem bada i analiz socjologii morskiej, oraz struktur i interakcji b d cych rezultatem aktywno ci gospodarczej, a tak e działania wielu zło onych czynników i potrzeb społecznych. Dotyczy to zarówno zwi zków przyczynowych okre lonych zainteresowa ludzi oraz oczekiwa i skutków ycia, pracy i wypoczynku pod aglami małych i du ych jednostek morskich. Z drugiej strony działalno społeczno- komercyjna oraz turystyczno-kulturalna zwi zana z obsług , eksploatacj i bezpiecze stwem ruchu aglowców spowodowała powstanie wielu wyspecjalizowanych globalnych i lokalnych instytucji, w ród których wa ne miejsce przypada instytucjom edukacyjnym odpowiedzialnym za wła ciwe przygotowanie przyszłych kadr morskich. Dotychczasowe zainteresowania socjologii morskiej kształtowała głównie refleksja naukowa nad yciem i prac ludzi morza na statkach komercyjnych i rybackich , oraz sposób ycia i kształtowanie si stosunków społecznych na l dzie w rodowisku ludzi pracuj cych na morzu i na rzecz morza. Obecnie to zaw one poj cie ludzi morza i zainteresowanych morzem osób mo na bardziej rozszerzy o entuzjastów eglarstwa rekreacyjnego i komercyjnego, oraz rosn ce rzesze ludzi, którzy okresowo mustruj na du e i małe aglowce, aby prze y "trud istnienia" i autentycznej walki z ywiołem morskim nieska onym współczesn łatwizn . 1. FENOMEN WSPÓŁZAWODNICTWA I PRZYJA NI EGLARSKIEJ W połowie lat pi dziesi tych ubiegłego stulecia londy ski prawnik Bernard Morgan zainicjował zgromadzenie pozostaj cych jeszcze "przy yciu" wielkich aglowców. Dzi mo na oceni , e była to szansa ostatniej chwili dla tych statków, poniewa wysokie koszty ich eksploatacji i utrzymania stawały si coraz wi ksze. Ilo pozostałych jeszcze starych aglowców zbudowanych w ko cu XIX i na pocz tkach XX wieku spadała drastycznie, a nowych wówczas nie budowano. Jednak nie zagin ł jeszcze duch eglarskiej rywalizacji pomimo tego, e ostatnie rywalizuj ce ze sob wielkie aglowce towarowe na trasie Australia -Europa, zako czyły swój ywot przed 100 laty. ciganie si na morzu liczy sobie prawdopodobnie tyle samo lat co samo eglarstwo. Po dwuletniej pracy organizacyjnej udało si w 1956 roku doprowadzi do zlotu 20 du ych aglowców i ich startu do regat z Torbay do Lizbony. Odniesiono wówczas wielki sukces propagandowy, o yło zainteresowanie du ymi aglowcami. Powołany do tych regat mi dzynarodowy Komitet Regatowy przekształcono w instytucj o stałym charakterze , ale obok tego zarejestrowano now organizacj o skrócie STA56, która podj ła dalszy trud nad organizacj tych regat widz c w tej wspaniałej imprezie nie tylko wyj tkowe walory wychowawcze i szkoleniowe lecz i kulturotwórcze. Od tego czasu regaty miały odbywa si co dwa lata. Od roku 1964 zainicjowana została druga forma wspólnego eglowania w tych Regatach Wielkich aglowców nazwana "cruise-in-company" polegaj ca na zgodnym eglowaniu bez cigania si , we wspaniałym towarzystwie entuzjastów eglarskiej przygody. Rosn ca popularyzacja i presti tej imprezy oraz wci jednak rywalizacja i ch pokazania własnych osi gni szkoleniowo nautycznych w skali wiatowej, szczególnie takich pot g morskich jak Wielka Brytania i Stany 56

STA - Sail Training Association - czyli Stowarzyszenie Szkolenia na aglowcach

51

52

Zjednoczone, wpłyn ła na podj cie budowy nowej flotylli wielkich aglowców, przystosowanych głównie do celów szkoleniowych. Przełomowym w tej ciekawej współczesnej historii powrotu du ych aglowców na oceany i organizacji Regat W był rok 1972 , gdy pozyskano stałego sponsora, którym jest do dzi firma Cutty Sark Scots Whisky, oraz zorganizowano wymian załóg pomi dzy aglowcami ró nych narodowo ci. Od tego czasu do programu regat wprowadzono tzw. etapy towarzyskie ( zainicjowane w 1964r), w trakcie których statki nie cigały si , a młodzi eglarze mieli okazje pływania na innych aglowcach i poznania ich załogi. Bior cy udział w wymianie młodzi eglarze wracali na swoje jednostki dumni ze swoich "mi dzynarodowych " dokona . Przeprowadzony eksperyment okazał si ogromnym sukcesem. W 1972r. do Rodziny wiatowej floty du ych aglowców doł czyły trzy, jedne z najpi kniejszych i najwi kszych aglowców na wiecie spoza elaznej Kurtyny: Dar Pomorza, Kruzensztern i Towariszcz., których załogi traktowano pocz tkowo z du doz stepcycyzmu gdy schodziły na l d w zorganizowanych grupach pilnowanych przez wyznaczonego członka partii komunistycznej. Jednak Polacy szybko przełamali bariery nieufno ci i nieomal od razu zintegrowali si z Rodzin , nawi zuj c wiele prawdziwych i trwałych przyja ni.57 Jak wynika ze wspomnie naszej wspaniałej rodaczki znanej wszystkim załogom polskich aglowców uczestnicz cych w Regatach - pani Janki Bielak zamieszkuj cej w Londynie, członkini Komitetu Regatowego i STA, proces poszerzania mi dzynarodowego udziału załóg w regatach trwał nieprzerwanie a do chwili upadku elaznej Kurtyny w 1989r Kolejne lata przynosiły dalszy wzrost wielko ci i znaczenia Regat W , zwłaszcza po sukcesie odniesionym w 1976 roku, gdy parad aglowców na rzece Hudson ogl dało 5 milionów widzów zgromadzonych w Nowym Yorku w celu u wietnienia obchodzonej przez Amerykanów dwusetnej rocznicy Deklaracji Niepodległo ci. Odt d zloty aglowców zwi zane z Regatami W okre lane cz sto jako "Operacje agiel" nieodwracalnie stały si mi dzynarodowym wydarzeniem o charakterze widowiskowymi i kulturowym, z dług kolejk wielkich portów zabiegaj cych o prawo goszczenia u siebie Floty aglowców. Niestety jak zawsze w takich okoliczno ciach nie mo e oby si od coraz wi kszych nacisków zmierzaj cych do pełnej komercjalizacji imprezy. Naciskom tym dotychczas skutecznie opiera si STA, chc c zachowa tradycyjnie rodzinn atmosfer regat, która jest podstaw jej dotychczasowych sukcesów58. Uczestnikami tych wspaniałych imprez byli i s eglarze z całego wiat w tym równie Polacy, którym w czasach "realnego socjalizmu" bardzo utrudniano wyjazd. Ostatecznie jednak rokrocznie kilka du ych polskich aglowców oraz mniejszych jachtów wyruszało na t najwi ksz imprez eglarsk wiata. Dla tych eglarzy otwierał si nowy wiat do którego skrycie t sknili, wiat morskich przestrzeni, pełen radosnego oczekiwania na spotkanie przygody na regatach oraz długo nie widzianych przyjaciół z innych aglowców . Flota polska du ych aglowców prezentowała si okazale - DAR POMORZA, DAR MŁODZIE Y, ISKRA, POGORIA, HENRYK RUTKOWSKI, ZAWISZA CZARNY, FRYDERYK CHOPIN - pi kna i zadbana, była zawsze dobrym ambasadorem naszego kraju. Ponadto uczestniczyło coraz wi cej mniejszych jachtów klubowych. Obok naszych aglowców w portach stały zacumowane najwi ksze i najpi kniejsze aglowce wiata , barki szkolne i fregaty, a przy nich : barkentyny , brygantyny , szkunery oraz mniejsze jednostki.. Po nabrze u przewalał si beztroski tłum eglarzy przemieszany z podziwiaj cymi statki tysi cami widzów mieszka ców miasta portowego i przybyłych z gł bi kraju miło ników aglowców. Apogeum zainteresowania jak zawsze przypadało na moment wyruszenia w ustalonej kolejno ci całej tej armady w kierunku pola startowego poło onego na redzie portu, manewrów na redzie i jednoczesnego startu do kolejnego etapu regat. Napi cie, rado , emocje i doznania wiadomo ci uczestnictwa w tym cudownym wy cigu s niezapomniane. Obecnie Regaty odbywaj si rokrocznie 57

Bishop P.: Tall Ships and the Cutty Sark Roces. Aidan Elis Publishing 1994r. Wydanie w j zyku pilskim pod tytułem :" aglówce wiata w regatach Cutty Sark" tłumacz: Marian M kowski. Oficyna wydawnicza AlmaPress, Warszawa 1998r. str. 36. 58 j/w str. 32

52

53

na ró nych akwenach okre lonych przyj t kolejno ci obejmuj c alternatywnie Bałtyk, Morze Północne, Zatok Biskajsk , wody dookoła Wielkiej Brytanii oraz Atlantyk - w poszczególnych wy cigach organizowanych pomi dzy pi knie poło onymi portami. Ka dego roku od 80 - 130 aglowców, z ok. trzema tysi cami młodych ludzi na pokładzie bierze udział w przedsi wzi ciu znanym dzisiaj jako Regaty Wielkich aglowców " Cutty Sark" . Impreza ta stanowi magnes dla wielu ró norodnych jednostek aglowych od nowoczesnych regatowych jachtów typu maxi, do najwi kszych pływaj cych dzisiaj aglowców szkolnych. Wi kszo aglowców bior cych udział w Regatach W zawiera si w przedziale do 13 m długo ci ( dla małych jachtów), do ponad 100 m długo ci w przypadku pełnorejowców zbudowanych najcz ciej w minionych dekadach i adaptowanych obecnie do celów szkolenia kadetów. Dla wielu kapitanów i oficerów tych jednostek jest to pocz tek ich własnej zawodowej kariery marynarskiej, jednak dla wi kszo ci imprezy te s jedynym w swoim rodzaju do wiadczeniem, prze ywanym na pokładzie statku poruszanego przez wiatr. Młodzi ludzie zaludniaj cy pokłady aglowców maj okazje pozna je nie tylko po to aby wspólnie wi towa odniesione sukcesy regatowe, ale równie dlatego, aby wzi udział w przygotowanych dla nich zawodach sportowych i rozrywkach maj cych na celu wzajemne poznanie si . Wielu uczestników tych imprez jest przekonana e przyczyniły si one do budowy wzajemnego zaufania i przyja ni w czasach Zimnej Wojny. 2.

CH

SPRAWDZENIA SI

I DO WIADCZENIE PRZESZŁO

I

Dla załóg startuj cych aglowców w Regatach W Cutty Sark to przede wszystkim radosne podniecenie, przygoda i mo liwo sprawdzenia samych siebie. Niewiele jest przedsi wzi , które mogłyby stanowi równowa ne im wyzwanie. Niewiele jest trudniejszych momentów w yciu ni ten, gdy człowiek obudzony w nocy czuje jak statek dziko przewala si z burty na burt , gdy trzeba w ubraniu sztormowym, w pasie bezpiecze stwa przej przez zalewany przez fale pokład, wej wraz z innymi na reje aby sprz tn agle, albo pełzn c po pokładzie dziobowym dotrze do bukszprytu i zrzuci agle przednie, gdy wiatr dmie z sił sztormu , a dziób nurkuje w wielkich zielonych falach. Im mniejszy aglowiec, tym bli ej tego morskiego ywiołu.... Królowa El bieta II podczas ceremonii przekazania Malajskiej Marynarce Wojennej 44 - metrowej brygantyny TUNAS SAMUDERA. ( 16.10.1989r.) 59 wyraziła trafnie nast puj cy pogl d na temat korzy ci płyn cych dzisiaj ze szkolenia pod aglami: "Dzisiaj okr ty wojenne i statki handlowe nie wykorzystuj ju agli jako nap du. Jednak morze i jego elementy pozostały niezmienne. Sztormy, pływy, mgły i ciemno ci stanowi stałe wyzwanie dla umiej tno ci i psychiki zawodowego marynarza. Nie ma lepszej drogi prowadz cej do zrozumienia istoty sztuki marynarskiej i nawigacji ni praktyka prowadzenia statku pod aglami. Szkolenie pod aglami jest równie pełn wyzwa przygod . Wymaga dyscypliny, wiedzy i zr czno ci. Pozwala pozna warto pracy w zespole oraz uczciwego zaanga owania w wykonywaniu swoich obowi zków. Nie ma miejsca na egoizm , gdy stawk w grze jest ycie wszystkich na pokładzie " W rzeczywisto ci uczestnicy Regat W do wiadczaj czego wi cej ni zwykłych wra e podró owania aglowcem szkolnym, ich wymiar eglarskich obowi zków jest uwarunkowany siln rywalizacj regatow , co jeszcze bardziej uwypukla warto pracy zespołowej, wyostrza zmysły i zaanga owanie, doskonali umiej tno ci oraz daje dreszcz współzawodnictwa. eglarstwo morskie uprawiane na du ych

aglowcach jest całkowicie odmienne pod wzgl dem

59

Bishop P.: Tall Ships and the Cutty Sark Roces. Aidan Elis Publishing 1994r. Wydanie w j zyku polskim " aglowce wiata w regatach Cutty Sark" tłumacz: Marian M kowski.

53

54

indywidualnych i zbiorowych interakcji od innych sportów ekstremalnych . Chocia podobnie jak tam jest ono nauk o przeciwstawianiu si słabo ciom w walce o przetrwanie z siłami przyrody, to jednak na morzu człowiek wyst puje nie sam, ale jako członek zespołu. Przetrwanie zespołu zale y bowiem od indywidualnych zdolno ci jego członków do wypełniania swoich obowi zków , cokolwiek miałoby si wydarzy . Dzi ki temu prze yje statek i załoga60. "To czego si tam uczy, obejmuje zasady dawania i brania , niezb dne dla wspólnego ycia w zatłoczonych kubrykach , wspólnego dzielenia trudów i niebezpiecze stw rejsów morskich, a w ko cu i satysfakcji z bezpiecznego osi gni cia portu przeznaczenia. Proces ten stanowi pod ka dym wzgl dem szkoł kształcenia charakterów"61. Kolejnym elementem procesu uczenia si , jest mo liwo u wiadomienia sobie przez młodego człowieka tego, e granice jego wytrzymało ci le znacznie dalej, ni mógłby kiedykolwiek przypuszcza . Prze ywaj c najlepsze i najgorsze chwile młodzi ludzie doro lej , m drzej , staj si bardziej zdyscyplinowani i odpowiedzialni - to jest kapitał na przyszło . Jednocze nie jest to fascynuj ce do wiadczenie przeszło ci i tego samego wysiłku, słabo ci , mo e strachu i niewygód , które od tysi cy lat przezywali eglarze. Miliony ludzi ogl daj cych Regaty Wielkich aglowców gromadz cych si aby zobaczy wspaniały widok aglowców rejowych, bez wysiłku przemierzaj cych morsk przestrze , doznaje chyba podobnej t sknoty za przeszło ci , gdzie takie obrazy były czym codziennym na Bałtyku, Morzu Północnym i dookoła wybrze y Brytanii. 3. NA "DARZE POMORZA " I "DARZE MŁODZIE Y" Podstawowym ródłem wiedzy i obserwacji socjologicznych i wychowawczych autora, była własna wieloletnia działalno eglarska, wywiady, opublikowane wspomnienia , kontakty osobiste z członkami załóg legendarnego "Daru Pomorza", oraz rejs z kandydatami do Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie na "Darze Młodzie y". Szczególnie interesuj ca jest działalno Towarzystwa Przyjaciół "Daru Pomorza", które w marcu 2003r obchodziło 20- letni jubileusz rejestracji. Towarzystwo jest dowodem na to, jak silne mog by wi zi przyja ni członków załogi z aglowcem, jak wielka i zdeterminowana mo e by wola działania w celu uratowania wspomnie oraz tego wspaniałego aglowca dla przyszłych pokole .62 To nie tylko patriotyczny obowi zek zachowania pami tki narodowej, ywego pomnika dziejów polskiego szkolnictwa morskiego oraz techniki okr towej. "Dar Młodzie y" słu c wiernie przez ponad pół wieku w latach 1930-1981, niestrudzenie szkolił młodzie , niósł biało - czerwon bander na kra ce wiata i zasłu ył sobie rzetelnie na chlubne miano "pierwszego ambasadora Polski". W ci gu 50 lat swej morskiej słu by odbył 102 podró e, a na jego pokładzie pływało 13 911 młodych Polaków, przeszkolono do pracy na morzu 12 234 uczniów i studentów morskich uczelni, odwiedził 374 porty, przepłyn ł ponad 50 000 mil morskich. Jednak obok tej chlubnej statystyki jest jeszcze potenciał, pami ci, wiedzy eglarskiej i wi zi ludzi, dla których "Dar Pomorza" jest symbolem pi kna i doskonało ci eglarskiej oraz zwyci skich zmaga człowieka z siłami przyrody. W imi tych warto ci 522 członków Towarzystwa podj ło trud zdobycia rodków finansowych dla wybudowania suchego doku dla "Daru Pomorza" podobnie jak przed 60-laty zbierano pieni dze na kupno tego pi knego statku ku chwale i po ytkowi naszej bandery. Od 1982 roku legendarny "Dar Pomorza" ju jako statek muzeum na stałe zakotwiczony w porcie gdy skim, stał si pierwszym pomnikiem morskich dokona Polaków - zachowanym po to, by ka dy 60

Poza eglug oceaniczna eglarzy samotnych. Robin Knox -Johnson - w przedmowie do " aglowce wiata w regatach Cutty Sark" aut. Paul Bishop. Oficyna wydawnicza Alma-Press, Warszawa 1998r. 62 Zachowa "Dar Pomorza" Biuletyn nr. 1 (10 ) . Wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół "Daru Pomorza" 2003 rok. 61

54

55

mógł zobaczy jak wygl da najpi kniejszy statek jakim jest du y aglowiec. Nadal pełni on istotne funkcje w zakresie wychowania patriotycznego, społecznego i morskiego społecze stwa, a szczególnie młodzie y, oraz szkolenia pokładowego studentów, uczniów Liceum Morskich, harcerzy i eglarzy ze Szkoły pod aglami63. Corocznie aglowiec ten zwiedza ponad 200 tys. turystów z kraju i zagranicy, co umiejscawia go w czołówce najbardziej odwiedzanych muzeów w Polsce. Ci gło tradycji morskich realizowana jest nie tylko poprzez wykorzystanie tego aglowca dla w/w funkcji lecz i nadanie mu znaczenia reprezentacyjnego. Na swoim pokładzie ch tnie go ci przedstawicieli ró nych instytucji zwi zanych z morzem i nie tylko. Tu bywaj uroczyste spotkania władz miejskich Gdyni, Towarzystwa Przyjaciół "Daru Pomorza", Stowarzyszenia Kapitanów eglugi Wielkiej, Ligi Morskiej, Polskiego Zwi zku eglarskiego oraz towarzystw naukowych i kapituł. Do najmilszych nale spotkania absolwentów szkoły morskiej z okazji rocznicowych uroczysto ci, w których uczestnicz członkowie dawnych załóg aglowca. Ta serdeczna wi i nostalgia za czasami gdy pływali, oraz troska o zachowanie i wzbogacanie informacji o historii statku, jest charakterystycznym rysem wi kszo ci załóg du ych aglowców nie tylko w Polsce. Marynarska wi i przyja poznana na aglowcu jest silniejsza i trwalsza ni na ka dym innym współczesnym statku. Od 1982r dalsze szkolenie na morzu przyszłych oficerów PMH było kontynuowane na nowym , równie pi knym rejowcu "Darze Młodzie y" zaprojektowanym i zbudowanym w Polsce. Udana konstrukcja i wspaniale wyszkolone załogi przyczyniły si do wielu spektakularnych zwyci stw w ród najwi kszych startuj cych w Regatach W "Cutty Sark" aglowców wiata. Podobnie jak "Dar Pomorza" , "Dar Młodzie y" uwie czył swoje eglarskie wyczyny rejsem dookoła wiata ( 1988r). Niestety od kilku lat studenci Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie nie odbywaj ju praktyk kandydackich na" Darze Młodzie y", cho do wiadczenia wychowawcze i zawodowe dla kandydatów do uczelni morskich s nadzwyczaj pozytywne.64 Przyszli studenci ju po pierwszym wej ciu na pokład tego pi knego statku szkolnego, ( armatorem jest Akademia Morska w Gdyni), bardzo szybko przystosowuj si do wymogów ycia i słu by na du ym aglowcu. Sprawny podział na trzy wachty, przydział koi w kubryku załogowym oraz szafki na osobiste rzeczy, a po godzinie ju w ubraniach roboczych, pierwsza zbiórka wachty pod dowództwem starszych wachtowych. Pocz tkowo nie ma zbyt wiele czasu na wzajemne poznanie si . Jednocze nie z podziałem na wachty ka dy kandydat otrzymuje swój pierwszy w yciu numer alarmowy i wyznaczone czynno ci w poszczególnych alarmach. Wkrótce te ka dy poznaje swoich przeło onych a wi c: - starszych wachty lewej i prawej burty- bosmana wachtowego; - instruktora wachtowego; - oficera wachtowego. Gdzie na szczycie tej piramidy zale no ci słu bowych znajdował si "Pierwszy po Bogu" czyli sławny Komendant aglowca "Dar Młodzie y" - najcz ciej kpt. .w. in . Leszek Wiktorowicz. Jeszcze przed pierwszym obiadem wiadomo jest za co si tu nagradza, a za co "podpada". Ka dy kandydat jest dyskretnie obserwowany przez przeło onych i kadr , która ocenia prac , nauk , obowi zkowo , dyscyplin , odwag , solidarno , kole e sko i odpowiedzialno . Cechy negatywne: lenistwo, gnu no , opieszało , niedbało , niewykonywanie rozkazów, zakłócanie porz dku i dyscypliny, łamanie przepisów BHP, porz dkowych, celnych itp.- karane bywaj bardzo przydatnymi na aglowcu "pompkami". W innych trudnych przypadkach grozi nawet wyokr towanie i 63

Gał zka A.: " Dar Pomorza " nie tylko jako statek - muzeum. Zachowa "Dar Pomorza" Biuletyn nr. 1 (10 . Wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół "Daru Pomorza" 2003 rok. Str. 73 64 Porada J.: Kandydatka na " Darze Młodzie y". "Akademickie Aktualno ci Morskie". Dwumiesi cznik Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie , wrzesie - pa dziernik 1999r. Nr.11. S. 21-23.

55

56

po egnanie si z Uczelni . W tym pierwszym rejsie trzeba podda próbie swoj osobowo , odporno na ró ne niewygody psychiczne i fizyczne towarzysz ce marynarskiej doli. Na nabrze u jeszcze licznie zgromadzeni rodzice, ciocie, babcie i "narzeczone", a na pokładzie ju praca. Jeszcze tylko umundurowani " trapowi" oddaj honory gwizdkiem wchodz cym i schodz cym oficerom i go ciom, a reszta wachty słu bowej ju pracuje w kuchni , sanitariatach, na pokładzie i w siłowni okr towej. Po obiedzie pierwsze spotkanie w mundurach na rufie z komendantem, kierownikami działów i rozpoczyna si intensywne szkolenia w zakresie regulaminu, BHP i obrony ppo . Po kolacji chwila odpoczynku i o 22.00 cisza nocna. Dy urni kubryków sprawdzaj porz dek i gasz wiatło. Odpoczynek jest tu obowi zkowy. Ko czy si pierwszy dzie pełen wra e ..... Pobudka zawsze o godzinie 06.00, gimnastyka ( pó niej ju na masztach) toaleta i przed godzin 0800 zbiórka na rufie do podniesienia bandery. W tej codziennej uroczysto ci uczestniczy cała kadra i komendant. Pi kny to zwyczaj ju zanikaj cy, tak jak i polska bandera na morzach wiata. Dalsze trzy dni od chwili zamustrowania upływaj zazwyczaj na intensywnym szkoleniu i pracy w zakresie obsługi agli, brasowania, bezpiecznego i sprawnego wchodzenia na maszty i reje, przegl du takielunku, poznania niezliczonych nazw lin i agli. Chyba najwi cej do nauki i pracy ma pocz tkowo I – wachta, bo i 5 kliwrów czyli agli sko nych stawianych na 19 - metrowym bukszprycie wysuni tym przed dziób statku. Do tego jeszcze 5 rejowych agli na fok -maszcie, a wi c razem 1165 m2, a ka dy z tych 10- ciu agli posiada przynajmniej 5 lin do obsługi i zapami tania . II wachta obsługuje tylko 3 sztaksle czyli sko ne agle stawiane pomi dzy fok- masztem i grotmasztem, oraz 5 agli na grot-maszcie, a wiec 8 agli o ł cznej powierzchni 1032 m2. III wachta obsługuje 3 sztaksle czyli sko ne agle stawiane pomi dzy grot-masztem i krojc-masztem, 4 agle rejowe stawiane na krojc-maszcie, oraz rzadko stawiany du y bezan- agiel, w sumie 8 agli o ł cznej powierzchni 818 m2. Odt d "alarm do agli " ( jeden długi d wi k ) b dzie najcz stszym sygnałem w dzie i w nocy. Na sygnał tego alarmu kandydaci biegn w pasach bezpiecze stwa pod swoje maszty. Alarm ten nawi zuje do dawnych zwyczajów na aglowcach i oznacza " wszystkie r ce na pokład" (" all hands on deck"). Czterodniowe intensywne szkolenie w porcie obejmowało: przej cie przez marsa, klarowanie lin, stawianie kliwrów, grot sztaksli i krojcsztaksli, bezan agla, brasowanie , wyrównanie rei na wszystkich masztach w pionie i w poziomie, wchodzenie na reje, stawianie i sprz tanie wszystkich agli rejowych. Bez tych umiej tno ci załogi aden aglowiec rejowy nie mo e wyj w morze. I chocia nie wszyscy od razu odwa yli si wej na najwy sz rej , po czterech dniach wchodzili prawie wszyscy. Kandydaci którzy mieli po prostu l k przestrzeni - nie wchodzili i nadrabiali to swoj aktywno ci przy linach na pokładzie. Po zako czeniu wst pnego szkolenia wreszcie jest sygnał alarmowy ( dwa długie d wi ki) wzywaj cy załog na manewry zwi zane wyj ciem z portu. Na dzióbie i rufie jest wachta słu bowa obsługuj ca cumy, reszta kandydatów w mundurach "na wantach". Jeszcze tylko po egnalne sygnały syren okr tow , po egnalne gesty "tych co na l dzie" i wreszcie na morze. Na redzie ju prawdziwy "alarm do agli", milknie silnik główny i w lekkim przechyle rozpoczyna si egluga morska. Na popołudniowych zaj ciach teoretycznych w mesie studenckiej na dziobie, zazwyczaj ju bywa spory ruch - wielu musiało odda obiadek Neptunowi, ale wszystko z humorem i przekonaniem e "tylko nienormalni nie musz ... i nic nie odczuwaj ". Nazajutrz wszyscy ju si przyzwyczaili, i tak rozpoczyna si dla wi kszo ci kandydatów pierwsza przygoda morska, przestały bole mi nie nóg i r k od wspinaczki na maszty, zacz ły si ”opowie ci morskie” na wykładach z wiedzy okr towej, przepisów prawa drogi morskiej i nautyki. Powoli wszyscy zacz li "co widzie " na tym pozornie pustym morzu, odró nia wiatła statków od latarni morskich, ró ne sygnały d wi kowe i alarmowe na statku, halsy, zwroty i agle. Po tygodniu wszystko stało si proste i interesuj ce, kto wyci gn ł z worka eglarskiego gitar , inny magnetofon i kasety z szantami.... Ale przed pierwszym portem trzeba zaliczy "wszystkie liny", bez tego nie ma zej cia na l d. Dla niewtajemniczonych mo e to wydawa si nie do zapami tania - tych ponad stu nagelbanków na jednej burcie, a na ka dym z nich zamocowana jedna z lin, której nazwa i funkcja musi by ka demu kandydatowi dobrze znana.... Zawsze znajdzie si kilku "odpornych na wiedz " kandydatów, którzy nie zaliczyli lin i musieli pozosta na statku, nie ma lito ci dla leniwych.

56

57

W ka dym porcie nasza fregata i jej załoga wzbudzała olbrzymie zainteresowanie. Nawet w czasie postoju na redzie aglowiec jest podziwiany poniewa operatywni wła ciciele małych stateczków spacerowych natychmiast uruchamiaj specjalne linie "dookoła aglowca". Nasi kandydaci na l dzie prezentuj si w mundurach wy mienicie, i swoim wzorowym zachowaniem wzbudzaj powszechne zainteresowanie i sympati . Zawsze te egna nas spora flotyll jachtów, motorówek i statków spacerowych, której pasa erowie zachwycali si wspaniałym widokiem fregaty pod wszystkimi aglami. Przed ko cem ka dego rejsu kandydackiego czy szkolnego jest Rada Okr towa, czyli "s d ostateczny" nad ka dym kandydatem lub studentem, ale przedtem jeszcze ostatnie wykłady, z wiedzy teoretycznej, testy i po egnalna szanta Jerzego Por bskiego: " Gdzie ta keja a przy niej ten jacht Gdzie ta koja wymarzona w snach Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat Gdzie ta brama na szeroki wiat......... W ostatecznej ocenie najlepiej zdaniem Rady Okr towej spisywali si kandydaci z małych miasteczek wcale nie nadmorskich, a najgorzej "starzy zejmani" ze rednich szkól morskich, tacy którym wydawało si , e ju wszystko umiej , poza dobrym wychowaniem, solidarno ci marynarsk i pracowito ci . Zaliczyli wszyscy, z czego 30 % z wyró nieniem. Wszyscy na pewno prze yli pi kn przygod morsk , poznali zaledwie mały fragment tej milszej strony marynarskiego ycia, chocia była te okazja porozmawiania o mniej miłych perspektywach najemnej pracy pod obcymi banderami. W Gdyni jeszcze ostatnie " Hip Hip Hurra!" na cze Komendanta i załogi, wywiady telewizyjne i rado powitania z najbli szymi. egnaj Biała Fregato! - Twój widok zawsze b dzie wzbudzał sentyment i miłe wspomnienia tego pierwszego spotkania z morzem i eglug . To ju jedno z ostatnich wspomnie autora z 1999r. Od tego czasu studenci szczeci skiej WSM nie pływaj na aglowcach, mo e przyszło b dzie łaskawsza. 4. WSPÓŁCZESNE

AGLOWCE PASA ERSKIE

Na rozwój pasa erskiej eglugi turystycznej i popularnej na rynku ameryka skim wycieczki aglowcami ( sailing cruise) , oraz wynikaj ce st d zadania dla edukacji morskiej - zwraca uwag A. Walczak65. Otwieraj cy si rynek pracy na aglowcach pasa erskich wymusza na kandydatach do tej pracy wcze niejszego, wst pnego przygotowania teoretycznego i praktycznego, skracaj cego okres przygotowywania si na statku do podj cia funkcji pełnowarto ciowego oficera. Specyfika eksploatacyjna i techniczna du ych statków aglowych, od wielu lat nie jest wykładana w Polsce na poziomie wystarczaj cym dla bezpiecznej obsługi eglugi pasa erskiej. Zagadnienia te znane s tylko w skiemu gronu oficerów nawigacyjnych i kapitanów zwi zanych z aglowcami „Dar Pomorza” i „Dar Młodzie y”, "Fryderyk Chopin" "Pogoria", "Concordia", "Iskra " i innymi, omawiane s w ograniczonym zakresie na kursach kapita skich Polskiego Zwi zku eglarskiego oraz przedstawiane fragmentarycznie podczas krótkich rejsów sta owych na w/w aglowcach. Wydaje si celowe powołanie w wy szych polskich uczelniach morskich nowej specjalno ci pod nazw "Eksploatacja aglowców pasa erskich".66 Mo na spodziewa si , e nowa specjalno b dzie kontynuacj zainteresowa wielu młodych entuzjastów eglarstwa i eglugi morskiej, rozwijanych wcze niej poprzez ró ne inicjatywy i organizacje szkolne np. Lig Morsk , Programy morskiej edukacji dzieci i młodzie y, Polski Zwi zek eglarski itp. Umo liwi równie uzupełnienie 65

Walczak A.: egluga pasa erska - nowe zadania dla edukacji morskiej. Materiały z X Mi dzynarodowej Konferencji Naukowo-Technicznej "'In ynieria Ruchu Morskiego". winouj cie 20-21.1.2003r. Wyd. Wy sza Szkoła Morska w Szczecinie . 66 Porada J.: Eksploatacja aglowców Pasa erskich . Propozycja zało e programowych nowej specjalno ci na Wydziale Nawigacyjnym WSM w Szczecinie. Opracowanie dla JM. Rektora WSM. Szczecin. 30.11. 2003r. Maszynopis 9 str.

57

58

wiedzy teoretycznej i praktycznej absolwentom WSM – oficerom nawigatorom i mechanikom zainteresowanym prac na du ych aglowcach pasa erskich. Ponadto celowe jest otwarcie w ramach tej specjalno ci uzupełniaj cego Studium zaocznego dla zainteresowanych eglug komercyjn posiadaczy dyplomów kapitanów jachtowych, wydawanych przez organizacj pozarz dow jak jest Polski Zwi zek eglarski. Uko czenie Studium i uzyskanie pa stwowego morskiego dyplomu zawodowego umo liwiaj cych dotychczasowym kapitanom jachtowym wykorzystanie jachtów aglowych do komercyjnego przewozu pasa erów ( > 12 pasa erów). Takich uprawnie wymaga si obecnie w wi kszo ci krajów morskich . Ponadto stworzenie takiej mo liwo ci daje wielu dobrym eglarzom polskim, realne mo liwo ci pracy zarobkowej w wiatowej flocie pasa ersko-turystycznej i sportowej. Pasa erami dynamicznie rozwijaj cej si obecnie floty wielkich aglowców turystycznych operuj cych na Morzu Karaibskim i ródziemnym s głównie entuzja ci i uczestnicy wspaniałych "Operacji agiel". S to osoby starsze, kobiety i m czy ni oraz młodzie , a nawet osoby niepełnosprawne w ró nym wieku. Podstawowy wysiłek armatorów i załóg takich aglowców, skupia si na dostarczeniu pasa erom maksymalnej ilo ci wra e estetycznych poprzez atrakcyjno wielkiego eglarstwa i odwiedzanych miejsc. Polacy stosunkowo dobrze wykształceni ogólnie, władaj cy j zykiem angielskim - studiuj cy w polskich uczelniach morskich, s ch tnie widziani na tego typu statkach pasa erskich. Współczesna flotylla du ych aglowców pasa erskich ( o długo ci > 24 m) liczy obecnie ponad 3 tys. jednostek w tym ok. 130 najwi kszych kilkumasztowych jednostek rejowych. Wi kszo z nich to statki szkolne przewo ce ponad 12 pasa erów czy praktykantów, a wi c sklasyfikowanych jako statki pasa erskie. Status statku pasa erskiego - w szczególno ci aglowca pasa erskiego, stwarza okre lone wymagania dotycz ce bezpiecze stwa eglugi, które okre laj : - Mi dzynarodowa Konwencja STCW 1978 / 95 odno nie wyszkolenia załóg statków pasa erskich; - Konwencja Londy ska (2001r ) poszerzaj ca w/w wymagania w zakresie opieki nad pasa erami; - Konwencja SOLAS 74 odno nie konstrukcji i wyposa enia statków pasa erskich. Status jachtu pasa erskiego - w szczególno ci jachtu aglowego, przewo cego 12 pasa erów, narzuca okre lone wymogi bezpiecze stwa okre lane jak dla jednostek pozakonwencyjnych przez lokaln administracj morsk . W szczególno ci dotyczy to uprawnie zawodowych kapitana. Do czasu powstania jednolitych w skali wiatowej wymogów kwalifikacyjnych i uprawnie w tym zakresie, w wielu krajach morskich (np. W. Brytanii, USA, Australii , Kanadzie ) uprawnienia kapitanów jachtów pasa erskich wydaj administracje morskie tych krajów. W Polsce problem ten wymaga inicjatywy ustawodawczej, poniewa nie jest dotychczas rozwi zany. ZESTAWIENIE NAJWI KSZYCH WSPÓLCZESNYCH -

AGLOWCÓW PASA ERSKICH

Sea Cloud: - egluga turystyczna , pow. agli 2970 m 2 , załoga 60 osób , pasa erów 150 Sea Cloud II: - egl. turystyczna , pow. agli 2750 m2 , załoga 57 osób , pasa . ok.150 Royal Cliper - egl. turystyczna , pow. agli 5050 m2, załoga 106 osób, pasa erów 200 Star Clipper - egluga turystyczna, pow. agli 3344 m2 , załoga 72 osoby , pasa . ok. 180 Star Flayer - wgluga turystyczna , pow. agli 3344 m2 , załoga 72 osoby , pasa . ok. 180 Club Med ; egluga turystyczna, pow. agli 2415 m2, załoga 214 osób, pasa . ok. 300 Wind Surf : egluga turystyczna , pow. agli ok. 2500 m2, załoga 163 osoby, pasa . ok 250 Wind Spirit: egluga turystyczna , pow. agli 1950 m2, załoga 88 osób, pasa erów ok 150 Wind Song: egluga turystyczna, pow. agli 1950 m2, załoga 88 osób, pasa erów ok 150 Wind Star : egluga turystyczna , pow . agli 1950 m2, załoga 88 osób, pasa erów ok 150 Flayng Cloud: egluga turystyczna , pow. agli 1090 m2 , załoga ok. 30 osób, pasa ok. 100 Legacy : egluga turystyczna , pow. agli 1913 m2, załoga ok 80 osób , pasa erów ok. 150

58

59

- Mandalay : egluga turystyczna, pow. agli 1190 m2, załoga ok.60 osób, pasa erów ok. 150 - Polynesia: egluga turystyczna, pow. agli 1323 m2, załoga ok. 80 osób, pasa erów ok. 150 - Yanke Clipper: egluga turystyczna , pow. agli 950 m2, załoga ok30 osób, pasa . ok. 100 - Stad Amsterdam : egl. turyst.-szkoleniowa pow. agli 2200 m2, zał. 25 osób, pasa . 150 - Earl of Pembroke: egluga turystyczna, pow. agli 910 m2, załoga 13 osób, pasa ok. 70 - Kaskelot: egluga turystyczna , pow. agli 883 m2, załoga 18 osób, pasa erów ok 80 - Phoenix: egluga turystyczna , pow. agli 370 m2, załoga 10 osób, pasa erów ok. 50 - Endrecht : egl. turyst.- szkoleniowa, pow. agli 1206 m2, załoga 56 osób, pasa . ok. 80 - Oosthershelde; egluga turystyczna , pow. agli 891 m2, załoga 8 osób , pasa . ok 40 - Swan Fan Makkum: egluga turystyczna , pow. agli 1330 m2, załoga 12 osób, pasa . 40 - Lord Nelson: egl. turystyczna, pow. agli 1024 m2, załoga 10 osób, pasa erów ok. 40 - Teneciuos: egl. turystyczna , pow. agli 1217 m2, załoga 38 osób, pasa erów ok. 50 Ponadto ok. 20 aglowców szkolnych udost pnianych jest okresowo do obsługi sezonowego ruchu turystycznego, w tym 4 aglowce polskie. WNIOSKI 1. Renesans zainteresowa nap dem aglowym wynika obecnie nie tylko z zagro e mo liwego kryzysu energetycznego, lecz głównie z popytu na usługi turystyczno – rekreacyjne, realizowane na aglowcach pasa erskich odbywaj cych cykliczne rejsy po ciepłych i spokojnych akwenach ( np. Morza Karaibskiego) do atrakcyjnych i egzotycznych portów lub miejsc. 2. Opisane zjawisko rozwoju zainteresowa "morskich" mo e sta si ciekawym przedmiotem bada i analiz socjologii morskiej, oraz struktur i interakcji b d cych rezultatem aktywno ci gospodarczej, a tak e działania wielu zło onych czynników i potrzeb duchowych , kulturowych i społecznych. 3. Do odbudowa zanikaj cej dawnej floty du ych aglowców rejowych przyczyniła si inicjatywa wykorzystania elementów pozytywnej rywalizacji morskiej bogatych społecze stw tradycyjnie morskich, oraz "ponowne odkrycie" bardzo pozytywnych walorów psychicznych, wychowawczych i społecznych eglugi morskiej na takich statkach. 4. Popularyzacja i widowiskowy charakter gigantycznych imprez jakimi s obecnie co roku tzw. "Operacje agiel", a wi c Zloty W i Regaty "Cuttu Sark"- przyczyniły si do wzrostu zainteresowania yciem i odpoczynkiem w warunkach naturalnych, odczuwania sił przyrody w autentycznym rodowisku flory i fauny morskiej. 5. ycie i praca na dawnych i współczesnych aglowcach pomimo nowej techniki stwarza warunki wi kszej i trwalszej wi zi oraz przyja ni mi dzyludzkiej w ród członków załogi i pasa erów, w przeciwie stwie do stresu w izolacji morskiej na statkach o nap dzie motorowym. 6. Wymogi bezpiecze stwa nawigacyjnego, konstrukcyjnego, wyposa enia i niezawodnej obsługi aglowców pasa erskich, wymagaj wdro enia współczesnych normatywów technicznych i kwalifikacyjnych wynikaj cych z mi dzynarodowych konwencji dotycz cych wszelkie statki pasa erskich. Tak sytuacja spowodowała powstanie wielu wyspecjalizowanych globalnych i lokalnych instytucji, w ród których wa ne miejsce przypada instytucjom edukacyjnym odpowiedzialnym za wła ciwe przygotowanie przyszłych kadr morskich. 7. Mo na przewidywa , e je li nie przeszkodzi temu narastaj cy terroryzm morski, popyt na obsług turystyczno - rekreacyjnego ruchu pasa erskiego du ymi i małymi aglowcami oraz jachtami b dzie wzrastał, a wraz z tym kultura i wiadomo morska społecze stw jako przedmiot nowych procesów socjologicznych. Roczniki Socjologii Morskiej,( w opracowaniu redakcyjnym)

59

60

TWÓRCY I PROGRAMY NAWIGACYJNE SZCZECI SKIEGO SZKOLNICTWA MORSKIEGO

Niedawny Jubileusz 50- lecia szczeci skiego szkolnictwa morskiego obchodzony 3-5.10 1997r.był okazj do napisania kilku refleksji o sprawach i osobach bardzo mi bliskich i znanych, którym tak wiele zawdzi cza morski Szczecin.. Nie byłoby tego imponuj cego dorobku i dzisiejszych sukcesów, dobrej renomy na wiecie szczeci skiego szkolnictwa morskiego, kilkunastu tysi cy wysoko cenionych oficerów i kapitanów marynarki handlowej i rybackiej, gdyby nie garstka działaczy gospodarczych i o wiatowych, entuzjastów morza i gospodarki morskiej, oraz kapitanów i oficerów którzy chcieli przekaza młodzie y swoje zawodowe i yciowe do wiadczenie, swoj miło do morza.. Na wielki szacunek zasługuje szczególnie ta nieliczna grupa "Ludzi Morza" - wykładowców i organizatorów, wybitnych kapitanów i mechaników okr towych, którzy przygotowani przecie do pracy na morzu, zgodzili si przyj odpowiedzialne funkcj "l dowe" - komendantów, dyrektorów i rektorów, dziekanów; aby z determinacj i ofiarno ci budowa na l dzie i na morzu szczeci skie szkolnictwo morskie. T list otwiera legendarny kapitan Konstanty Maciejewicz, były komendant "Daru Młodzie y ", który wraz z uczniami przedwojennej Pa stwowej Szkoły Morskiej odbył pierwszy w historii polskiej bandery rejs dookoła wiata, a w pa dzierniku 1947r, obj ł kierownictwo szczeci skiej PSM. Drug wybitn postaci był kapitan Zbigniew Szyma ski - dyrektor PSM od 1963r. Jego nast pcy to ju rektorzy Wy szej Szkoły Morskiej-kapitanowie z tytułami naukowymi magistrów, doktorów i profesorów. T now generacj wybitnych kapitanów -naukowców otwiera "Rektor-Rektorów"kpt. .w. prof. dr in . Aleksander Walczak, posta znana kilku pokoleniom nie tylko szczeci skich nawigatorów. Na tej honorowej li cie jest równie znany pisarz marynista kpt. .w.mgr Eugeniusz Daszkowski, oraz kolejni kapitanowie: prof. dr in . Igor Jagniszczak i aktualny rektor: prof. dr hab. in . Stanisław Gucma - twórca in ynierii ruchu morskiego. Nie bez znaczenia na poziom wiedzy morskiej ma wkład olbrzymiej pracy organizacyjnej, wychowawczej i do wiadczenie zawodowe Prorektorów i Dziekanów Wydziału Nawigacyjnego; kapitanów: dr Kazimierza Bra k , mgr Jerzego Pruffera, mgr in . Ryszarda Walczaka, mgr Andrzeja Ja kiewicza, prof. dr Leszka Plewi skiego, in . Andrzeja Panowicza, prof. dr Adama Wolskiego, dr in . Zbigniewa Ferlasa, dr in . J drzeja Porady i mgr in . Tadeusza Dziedzica. Absolwenci dawnej Pa stwowej Szkoły Morskiej, a od 1968r. Wy szej Szkoły Morskiej, s najlepszymi ambasadorami Szczecina. Wsz dzie tam, gdzie t tni morskie ycie gospodarcze, a wi c w portach zachodniego i wschodniego wybrze a USA i Kanady, Zatoki Meksyka skiej, na rzece w. Wawrzy ca, w Roterdamie, Hamburgu, Bremen, i w Emiratach Arabskich, mo na spotka naszych absolwentów. Tam mieszkaj i pracuj w portach oraz w "shippingu", na morskich wie ach wiertniczych, statkach poszukiwawczych, ratowniczych, pasa erskich i rybackich. S wykładowcami w kanadyjskich szkołach morskich, pilotami w najwi kszych portach i kapitanami na najwi kszych zbiornikowcach, s armatorami, przedsi biorcami eglugowymi, inspektorami ameryka skiej i kanadyjskiej NCB. 1. POCZ TKI PA STWOWEJ I WY SZEJ SZKOŁY MORSKIEJ W SZCZECINIE Konieczno utworzenia silnego o rodka szkolnictwa morskiego na Pomorzu Zachodnim zwi zana była z planami odbudowy i rozbudowy portu i floty handlowej w Szczecinie. Decyzj ówczesnego rz du w 1947r. do odbudowanego z gruzów gmachu przy al. Piastów 19 w Szczecinie (obecnie nale cego do Politechniki ), przeniesiony został Wydział Nawigacyjny gdy skiej PSM i w ten sposób stworzono podstawy do powstania drugiej PSM. W latach 1948 - 1953 szczeci sk PSM opu ciło 492 absolwentów. Niestety, nie wszystkich z przyczyn politycznych dopuszczono do pływania, lecz na pewno tej pierwszej grupie absolwentów, morski Szczecin i cała PMH zawdzi cza bardzo du o. Mo emy by dumni z tego, e szczeci sk PSM i WSM uko czyło wielu sławnych kapitanów - autorów poszukiwanych podr czników zawodowych m. innymi:

60

61

Zygmunt Batko, Józef Miłob dzki, Jerzy Pszenny, Aleksandr Nowicki, Jerzy Kabaci ski, Tadeusz Kalicki, Franciszk Wróbel, Mirosław Jurdzi ski, Władysław Rymarz i inni. W ród naszych absolwentów mo na wymieni nazwiska wybitnych kapitanów - wykładowców, przedsi biorców, organizatorów administracji morskiej i armatorskiej w skali całej PMH m innymi: Andrzeja Huz , Kazimierza Panowicza, Kazimierza Bra k , Andrzeja Downara, , Stanisława Bestera, Zbigniewa Burcia, Józefa Gawłowicza, Janusza Górkiewicza, Leszka Góreckiego, Stefana Paska, Ryszarda Po pieszy skiego, Czesława Pytla, Bronisława Dum , Wiktora Czappa, Józefa Stebnickiego, Zbigniewa Bargielskiego, Jana Płusko, Piotra Nowakowskiego, i wielu innych. Ka dy Szczecinianin zna równie nazwisko "Pierwszej Damy Morza" kpt. .w. Danuty Kobyli skiej-Walas, absolwentki naszej PSM. Dzi na stanowiskach kapita skich i oficerskich pływa ju wielu synów i wnuków tych "pierwszych" którzy stworzyli szczeci sk rodzinn tradycj marynarsk , w tym najwspanialszym ze wszystkich - porcie macierzystym. Bł dna, polityczna decyzja władz pa stwowych o likwidacji Pa stwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie w roku 1953, na kilka lat przerwała ci gło szkolnictwa morskiego na Pomorzu Zachodnim, jednak intensywny rozwój Polskiej eglugi Morskiej i rybołówstwa morskiego oraz lokalizacja najwi kszych baz rybołówstwa dalekomorskiego w winouj ciu i Szczecinie przyczyniły si do ponownego powrotu w 1962r szkolnictwa morskiego do Szczecina. Pierwsza rozpocz ła swoj działalno Pa stwowa Szkoła Rybołówstwa Morskiego, a w 1963 ponownie powołano Pa stwow Szkoł Morsk z wydziałem nawigacyjnym i mechanicznym. Obie szkoły znalazły siedzib w okazałym gmachu przy Wałach Chrobrego. W 1966 obie szkoły poł czyły si i wkrótce rozpocz to przygotowanie do powołania w 1969 Wy szej Szkoły Morskiej. W okresie 1963-68 szczeci sk PSM opu ciło 237 absolwentów i wszystkim na zawsze pozostanie w pami ci posta wymienionego ju dyrektora, doskonałego nauczyciela, organizatora, marynarza i eglarza kpt. .w. Zbigniewa Szyma skiego. W tamtym okresie nawi zana została bardzo bliska i owocna dla obu stron współpraca z rozwijaj cym si wówczas pr nie armatorem szczeci skim, Polsk eglug Morsk ,. który do dzi udost pnia swoje statki dla studenckich praktyk eksploatacyjnych, i jest nadal głównym pracodawc dla absolwentów PSM i WSM Nowy, wy szy etap szczeci skiego szkolnictwa morskiego zapocz tkowany został uroczyst inauguracj roku akademickiego naszej WSM - 12 pa dziernika 1969r. Był on mo liwy dzi ki kadrze do wiadczonych i ofiarnych specjalistów-pedagogów, stworzonemu wcze niej zapleczu w postaci warsztatów, laboratoriów, planetariów, pracowni dydaktycznych, floty statków instrumentalnych i olbrzymiej pomocy armatorów szczeci skich, a szczególnie P M. Zawsze te PSM i WSM spotykały si z yczliwo ci i gotowo ci pomocy ówczesnych i obecnych władz regionalnych, armatorów i społecze stwa Szczecina. W pierwszym programie dydaktycznym WSM, nakre lony został profil absolwenta - przyszłego oficera in yniera nawigatora. Zamierzeniem tworców tego programu było to, aby przyszli in ynierowie nawigatorzy nie zatrudnieni we flocie PMH, mogli równie znale zatrudnienie na l dzie np.: - nawigatorzy floty handlowej , w zakładach naprawczych i wytwórczych urz dze pokładowych, ładunkowych, nawigacyjnych, radionawigacyjnych, ratunkowych itp., w słu bie in ynierskiej działów produkcji, kontroli technicznej lub wyposa enia statków i w szkolnictwie i administracji morskiej; - nawigatorzy floty rybackiej, na stanowiskach in ynierskich w działach l dowych przedsi biorstw rybołówstwa morskiego, w zakładach budowy i napraw urz dze pokładowych, nawigacyjnych itp., w szkolnictwie morskim i rybackich instytutach naukowych. Dzi z perspektywy wielu lat mo na stwierdzi , e tak wszechstronne przygotowanie było słuszne i dawało wi ksze mo liwo ci zatrudnienia równie na l dzie. Mo na zauwa y , e w wiecie biznesu szczeci skiego, nie tylko zwi zanego z gospodark morsk , niepo lednie miejsce zajmuj absolwenci WSM. Od pocz tku przyj to kosztowne i trudne organizacyjnie zało enie, e integraln cz ci procesu nauczania w Uczelni jest praktyka morska na statkach szkolnych, statkach PMH, oraz statkach morskiej floty rybackiej. W tej sytuacji Wy sza Szkoła Morska w Szczecinie, nie dysponuj ca du ym aglowcem szkolnym, cz sto stała przed konieczno ci dostosowywania programów i planów

61

62

studiów do warunków stawianych przez armatorów. W połowie lat siedemdziesi tych okazało si , e po wdro eniu studiów magisterskich, przy rosn cym zapotrzebowaniu na absolwentów ze strony PMH, zaistniała potrzeba zwi kszenia flotylli statków szkolnych. Dla szczeci skiej WSM zakupione zostały dwa du e statki: szkolno-towarowy m/s "Kapitan Ledóchowski" i szkolno-przemysłowy m/s "Rybak Morski". Obydwa statki mogły jednorazowo zamustrowa ok. 250 studentów i oraz kadr dydaktyczn . W szczytowych latach wietno ci sprz towej ( 1976 - 1986) uczelnia szczeci ska dysponowała czterema morskimi statkami szkolnymi, siedmioma morskimi jachtami aglowymi, dziesi cioma łodziami aglowymi i szalupami o aglowanymi. Kryzys gospodarczy w ko cu lat 80-tych, brak rodków na remonty, spowodowały, e ten olbrzymi maj tek szybko si jednak dekapitalizował i został sprzedany. Pozostał jeszcze staruszek „Nawigator" i kilka łodzi aglowo - wiosłowych. To wymusiło zmiane w ststemie szkolenia z przedmiotów zawodowych. Kosztown praktyk na statkach szkolnych z konieczno ci ograniczono do minimum, zast puj c j wielogodzinnym szkoleniem na nowoczesnych symulatorach: manewrowym, radarowym, hydroakustycznym, rybackim, siłowni i systemów okr towych systemów antykolizyjnych i ł czno ci satelitarnej. W tym zakresie szczeci ska WSM była najlepiej wyposa on uczelni morsk na wiecie. Zgodnie z wymogami ratyfikowanej przez Polsk - Mi dzynarodowej Konwencji STCW 1978/95, uczelnia morska musi jednak realizowa cz programu dydaktycznego na statku szkolnym, i statek taki ju jest w budowie dzi ki ofiarno ci sponsorów (głównie polskich armatorów) społecze stwa i dotacjom pa stwowym. Nowy statek szkolno-badawczy m/s "Nawigator XXI" b dzie przekazany jeszcze w ko cu bie cego jubileuszowego roku. Rola szczeci skiej WSM nie sprowadza si jednak wył cznie do działalno ci dydaktycznej. Na przestrzeni ostatnich lat powstało na Wydziale Nawigacyjnym kilka nowych w skali kraju specjalno ci: • in ynieria ruchu morskiego • eksploatacja portów i floty morskiej • eksploatacja portów i floty ródl dowej. Taki rozwój mo liwy jest tylko w oparciu o intensywn działalno naukowo - badawcz podejmowan wcze niej w ww. specjalno ciach i rozwój kadry dydaktycznej. W latach 1971 -1996 wykonano 1145 prac naukowo-badawczych, głównie dla potrzeb gospodarki morskiej. Uczelnia dopracowała si własnej kadry naukowo-dydaktycznej, która wynosi obecnie ok.250 osób, w tym 31 profesorów i docentów oraz 70 doktorów. Co trzeci pracownik posiada dylom morski w tym 30 osób najwy sze: kapitana eglugi wielkiej i starszego mechanika okr towego. Dzi ki tej kadrze mo e dzi studiowa 1400 studentów na studiach dziennych i 800 na zaocznych. W minionym 50- leciu mury tej uczelni opu ciło ponad 6500 absolwentów, natomiast 42000 osób przeszkolonych było na kursach specjalistycznych. Nie mo na pomin w tym zestawieniu Liceum Morskiego, które działało w Szczecinie, niezale nie od WSM w latach 1973-1985, jako szkoła resortowa bezpo rednio podległa Polskiej egludze Morskiej. Uczniowie LM zdobywali dwie specjalno ci : motorzysty i marynarza, a po 4-letniej nauce, ze wiadectwem dojrzało ci ubiegali si najcz ciej o indeks WSM. Wielu z nich posiada ju dyplomy oficerskie i kapita skie. To równie zasługa wspaniałych komendantów i nauczycieli: mgr kpt. .w. Jerzego Pruffera, kpt. ..w. Andrzeja Huzy i innych, znanych te ze swojej działalno ci w PSM i WSM. Liceum Morskie uko czyło 627 osób, w tym 423 ze wiadectwami maturalnymi. Jak podkre lono na wst pie, ten imponuj cy dorobek szczeci skiego szkolnictwa morskiego mo liwy był do osi gni cia głównie dzi ki wspaniałej, ale wci szczupłej i przeci onej kadrze dydaktycznej, która z determinacj i ofiarno ci wdra ała cz sto nieprzemy lane do ko ca, ci gle zmieniane programy podyktowane koniunktur polityczn , gospodarcz i techniczn . Pragn wyrazi hołd tym wszystkim kolegom pracownikom PSM i WSM, którzy odeszli ju na "wieczn wacht ," oraz szacunek dla tych, którzy s na emeryturze, ale wci ledz wiatowe trendy eglugowe i wspieraj nas swoim do wiadczeniem i yczliwym zainteresowaniem. Pragn te podzi kowa naszym absolwentom, którzy pami taj o swojej uczelni i odwiedzaj dawnych nauczycieli, aby podzieli si rado ciami i smutkami, pochwali sukcesami zawodowymi i kłopotami.

62

63

2. PROGRAMY NAWIGACYJNE WSM Pierwszy program dla kierunku : Nawigacja , specjalno ci Transport Morski i Połowy Morskie, opracowany został przez Zespół Programowy Mi dzyresortowej Komisji ds. wy szych szkół morskich w 1969r. W programie tym nakre lony został równie profil absolwenta - przyszłego oficera in yniera nawigatora. Poło ono wówczas znaczny nacisk na przedmioty eksploatacyjno - prawne, pozwalaj ce przyszłym dowódcom statków na samodzieln analiz pracy swojej i podległej załogi, analiz kosztów, wyników gospodarczych, wła ciwej organizacji , współdziałania i współ ycia. Obecnie nie uczy si tego studentów nawigacji, a i wówczas w czasach zbiurokratyzowanej gospodarki nakazowo - rozdzielczej, umiej tno ci te nie mogły by wykorzystane wła ciwie. Istotn rol odgrywała zaprogramowana indoktrynacja społeczno - polityczna i tzw. przygotowanie ideowo – moralne, "konieczne" w sytuacji ci głych kontaktów z odmiennymi systemami społeczno politycznymi. 2.1 STUDIA DZIENNE Elementem charakterystycznym pierwszego programu in ynierskiego był wyj tkowo du y zakres nauk podstawowych obejmuj cy matematyk , chemi , i fizyk ( 647 godz.). W nast pnych programach : w roku 1989 przewidziano na to 384 godz., a w 1993r tylko 288 godz. Podobnie wysoki poziom wiedzy zaprogramowano z podstawowych nauk technicznych (624 godz.), co nie powtórzyło si ju w adnym z sze ciu nast pnych programach in ynierskich i magisterskich. Kolejnym elementem programowym pierwszego programu in ynierskiego i magisterskiego, był rozbudowany system zaj dydaktycznych w czasie praktyki eksploatacyjnej, głównie z przedmiotów zawodowych ( ok. 1240 godzin), realizowany przez oficerów -dydaktyków z WSM. Ten bardzo korzystny lecz kosztowny system mógł by realizowany tylko na du ych statkach:- szkolnotowarowym m/s "Kapitan Ledóchowski" (w latach 1974 - 1987), oraz szkolno - przemysłowym m/s "Rybak Morski" ( w latach 1976 - 1988). Od roku 1989 studenci kierunku nawigacyjnego swoj obowi zkow samodzieln 6-cio miesi czn praktyk eksploatacyjn odbywaj bez adnego nadzoru, realizuj c ci le okre lony program cz sto w trudnych warunkach przy braku zrozumienia i pomocy ze strony kapitana i załogi statku. Pozostałe jeszcze szcz tkowe zaj cia dydaktyczne w czasie praktyki eksploatacyjnej (ok.300 godz.) dotycz 2-ch, 10-14 dniowych rejsów: kandydackiego i radarowego na m/t "Nawigator" . Zarówno w pierwszym programie jak i w kolejnych do 1983r istotn wag przywi zywano do praktycznego wyszkolenia wodnego przyszłych oficerów - nawigatorów. Du e obycie z wod dawał kandydacki obóz wodny ( wiosłowo- eglarski) i obóz ratownictwa morskiego po II roku studiów w Wapnicy, a nast pnie w Podgrodziu, nad Zalewem Szczeci skim. Do tego celu wykorzystywano sze du ych łodzi wiosłowo- aglowych typu "DZ" oraz pełnomorskie szalupy motorowo-wiosłowe i tratwy ratunkowe. Skoszarowany system, wojskowa dyscyplina i do wiadczona kadra instuktorska składaj ca si z pracowników dydaktycznych WSM dawały gwarancj dobrego obycia wodnego ówczesnych kandydatów na magistrów nawigatorów. Od roku 1984 rozpocz ła si stagnacja, niekompetencja i oszcz dno ci w tym zakresie. Najpierw zlikwidowane zostały obozy wodne i ratownicze w Podgrodziu, a w 1990r. sprzedano wszystkie jachty (za wyj tkiem 3-łodzi wiosłowo- aglowych). Powstała powa na - dotychczas niczym nie wypełniona luka w mo liwo ci oddziaływania wychowawczego na studentów i w wyszkoleniu zawodowym przyszłych oficerów pokładowych. Sze ciokrotne zmiany programów zwi zane np. z przechodzeniem na system magisterski i powrotem na system 2-stopniowy, konieczno ci głego dostosowywania si do aktualnej sytuacji polityczno-gospodarczej, obowi zuj cych przepisów pa stwowych w zakresie kwalifikacji morskich ( zmienionych trzykrotnie), oraz dostosowywania si do wymogów armatorskich, uniemo liwiały zebranie do wiadcze w zakresie przydatno ci poszczególnych programów, opracowanie jednolitych podr czników i stabilizacj kadry dydaktycznej. Szczególnym zaskoczeniem dla Wy szych Szkół Morskich był narzucony odgórnie w 1974r. system studiów wył cznie magisterskich.

63

64

Pierwszy całkowicie samodzielny program studiów magisterskich opracowany dla WSM w Szczecinie, uwzgl dniaj cy tutejsze warunki i aspiracje, został zatwierdzony przez Senat w 1983r. W stosunku do innych, wcze niejszych i pó niejszych, cechowała go bardzo wywa ona proporcja nauk podstawowych do nauk technicznych i ci le zawodowych ( 546/364/1940) wyj tkowo du a ilo godzin na nauk j zyków obcych ( j. ang. 452; j. hiszp. 164) i nauki polityczno-społeczne (350 godz.). To wła nie absolwenci wykształceni na tym programie zasilali kadr dydaktyczn szczeci skiej WSM w latach 1988 - 1993. Ostatnie zmiany programowe wynikały z potrzeby generalnej rewizji tre ci materiału pod k tem ich aktualizacji i dostosowania do wymogów współczesno ci. Na przykład zgodnie z ostatni wersj programu in ynierskiego z 1993r., wi kszo zaj laboratoryjnych z przedmiotów zawodowych realizowana jest na symulatorach: radiowym, radarowym, manewrowym, rybackim i siłowni okr towej. Ponadto utrzymane jest obowi zkowe szkolenie na zgrupowaniach np. przeciw po arowe, wyszkolenie medyczne, oraz indywidualnych technik ratowniczych, jednak z dawnego wszechstronnego wyszkolenia wodnego pozostały tylko symboliczne fragmenty. W efekcie tego, poza mał grupk wio larzy nie ma ju eglarzy i ratowników WOPR, chluby szczeci skiej WSM jeszcze przed 10 laty. 2.2 STUDIA ZAOCZNE Z dniem 01.10.1973r. w obydwu wy szych szkołach morskich wprowadzono dwa rodzaje studiów zaocznych na poziomie in ynierskim: - trzyletnie studia zaoczne uzupełniaj ce dla absolwentów wył cznie Pa stwowej Szkoły Morskiej i Pa stwowej Szkoły Rybołówstwa Morskiego, lub odpowiedników tych szkół - czteroletnie studia zaoczne dla pracowników przedsi biorstw armatorskich - absolwentów szkół rednich. Studia tego typu oparte głównie na samodzielnym studiowaniu w oparciu o podr czniki skrypty i nne materiały pomocnicze, były zawsze i s obecnie trudne, głównie z powodu małej ilo ci materiałów dydaktycznych dostosowanych do zmieniaj cych si programów, jakimi dysponuje Uczelnia. Istotnym elementem programu i planu studiów zaocznych na kierunku nawigacyjnym, s zaj cia audytoryjne, wiczeniowe i laboratoryjne w czasie 7- tygodniowej sesji naocznej. Jednak i poza sesj studenci mogli korzysta z konsultacji i zdawa egzaminy wynikaj ce z planu studiów. Od roku 1993r. studentów studiów zaocznych obowi zuje program studów in ynierskich dziennych , jednak z konieczno ci na ograniczony czas sesji ilo zaj zmniejszona jest o ok. 70%. Dodatkowy problem dla wszystkich obecnie studentów ( dziennych i zaocznych), jest brak opieki dydaktycznej, pomocy i zainteresowania kapitana oraz załogi w czasie samodzielnej praktyki eksploatacyjnej szczególnie w obcej flocie. Od chwili powołania studiów zaocznych obowi zywały dwa programy: - 3-letni program studiow uzupełniaj cych dla absolwentow PSM, w zakresie przedmiotów ogólnych i podstawowych technicznych, natomiast mniejszy zakres był wymagany w stosunku do przedmiotów kierunkowych i specjalistycznych , które zostały ju zaliczone w PSM i PSRM, ewentualnie konieczne było tylko nie wielkie uzupełnienia ró nic programowych. - 4- letni program pełny dla osób nie maj cych uko czonej PSM lub SRM Trzyletnie studia zaoczne trwały do ko ca lat 70-tych, po czym uruchomiono 1-roczne zaoczne magisterskie studia eksternistyczne. Od 1988r. obowi zuje nowy 4-letni zaktualizowany program studiów in ynierskich i 1-roczny studiów zaocznych magisterskich, zatwierdzony dla obydwu specjalno ci, uzgodniony z przedsi biorstwami armatorskimi, Urz dami Morskimi w Szczecinie i Gda sku, oraz zatwierdzony przez Urz d Gospodarki Morskiej. Kolejna zmiana tego programu nast piła w 1993r. i miała na celu ujednolicenia i spójno ci z programem studiów dziennych. UWAGI KO COWE.

64

65

Twórcami naszego powojennego szkolnictwa morskiego i kultury morskiej byli niew tpliwie wybitni Polacy z pokolenia, które ju odchodzi. To równie współcze ni immienni i bezimienni kapitanowie i marynarze, którzy kształtowali i rozwijali w młodzie y morskiej zmysł prawdy i bezinteresowny stosunek do otaczaj cych zjawisk, tradycje i zasady umo liwiaj ce funkcjonowanie w tej grupie zawodowej oraz zdobywanie umiej tno ci wzajemnego zrozumienia , odczuwania i realizacji wspólnych celów. adna grupa zawodowa w Polsce nie była tak starannie przygotowywana do ycia i pracy w dobie globalizacji. Wyrazem tego ci głego dostosowywania do nowych wymogów współczesno ci była przedstawiona ewolucja zmian w programach nawigacyjnych w latach 1969-1996, na które miały wpływ wbrew ich twórcom równie przyczyny pozamerytoryczne, a wi c: - warunki społeczno - polityczne i brak konsekwentnej polityki morskiej pa stwa; -przewa aj ca w ró nych okresach opcja (techników, naukowców, polityków, ekonomistów) w organach decyzyjnych uczelni i nadrz dnych ministerstwach; - sytuacja finansowa i kadrowa uczelni; - konieczno dostosowania do pa stwowych morskich wymogów kwalifikacyjnych; - uzale nienie od warunków organizacyjnych dyktowanych przez armatorów; - uwikłanie si uczelni w bardzo kosztowne pod wzgl dem inwestycyjnym i organizacyjnym - funkcje armatorskie; - konieczno dostosowania do mi dzynarodowych morskich wymogów kwalifikacyjnych; - post p techniczny i technologiczny w transporcie morskim. W odró nieniu do innych zachodnio-europejskich krajów morskich np. Szwecji, Danii, Niemiec czy Włoch, gdzie nauka w wy szych zawodowych szkołach morskich odbywa si w oparciu o standardowe stabilne programy i podr czniki głównie angloj zyczne, cz ste zmiany programowe w szczeci skiej WSM, wynikały z aktualnej koniunktury gospodarczo-politycznej oraz zmiennych aspiracji i mo liwo ci uczelni. Z drugiej strony nale y wyrazi szacunek za determinacj i ofiarno z jak szczupła, nie najlepiej opłacana, przeci ona prac i ci głymi zmianami kadra dydaktyczna i administracyjna wdra ała te cz sto niepotrzebne i nie do ko ca przemy lane zmiany.

Szkolnictwo morskie Szczecina 1947-1997, Nowy Kurier nr 38/1997

65

66

TEMATYKA MORSKA I SPOŁECZNA W PUBLIKACJACH AUTORA. 1978 System zintegrowanej nawigacji. "Morze i Ziemia" Kwartalnik Szczeci skiego Towarzystwa Kultury, nr 1. Mostek nawigacyjny. "Morze i Ziemia, nr 3 1979 Problemy bezpiecze stwa nie tylko zbiornikowców. "Morze i Ziemia", nr 2 Informacja o statku. "Morze i Ziemia", nr 4 1980 Cechy manewrowe statku. "Morze i Ziemia", nr 2 1981 Portowe problemy i perspektywy. „Morze i Ziemia”, nr.1 1988 Gdy poczujesz pustk . „Wczoraj i dzi ”. Miesi cznik Katolicki. Stycze -Luty. Szczecin Najwi kszy problem. „Wczoraj i dzi ”. Kwiecie -Maj Wobec mierci na morzu. „Wczoraj i dzi ”. Czerwiec-Lipiec. Alkohol na statku. „Wczoraj i dzi .” Sierpie -Wrzesie Tre wolnego czasu . „Wczoraj i dzi ”. Pa dziernik-Listopad 1989 Postawa ojca „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”. Stycze . Szczecin 1994 20 Lat Szczeci skiego Telefonu Zaufania - historia, sugestie, ostrze enia i nadzieje. „Telefon Zaufania-Nasza Gazeta”, nr 8-9 . Gda sk. 1995 Samotno społeczna marynarzy. "Stella Maris" Biuletyn Duszpasterstwa Ludzi Morza w Gdyni. nr 16 Grudzie ; Szczecin – winouj cie, nr 12 (25) Wspólnota religijna Ludzi Morza. ”Ko ciół nad Odr i Bałtykiem,”nr 26(161). 1996 Problemy egzystencjalne marynarzy i ich rodzin. "Biuletyn Informacyjny NSZZ "Solidarno " P M, nr 10. Szczecin. Linia ycia - Anonimowy Przyjaciel 988. "Stella Maris", nr 3(28) Szczecin - winouj cie. Wspólnota religijna Ludzi Morza - problemy i program. "Stella Maris", nr 18. Gdynia. Nadwra liwo marynarzy. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, odc1, nr1(164);odc.2, nr 2 (165) Rozmowy z (Anonimowym) Przyjacielem 988. „Ko ciół na Odr i Bałtykiem”, nr 1 (164).; nr 2 (165). ; nr 3 (166) Msza w. i wspólnota katolicka w obcym porcie. "Stella Maris", nr 6 Szczecin ;Gdynia nr 20. Wychowanie nie tylko morskie. „Biuletyn NSZZ "Solidarno " w P M. nr 11-12. Marynarska pokuta i pojednanie. „Stella Maris", nr10 (22) Szczecin;nr 2. Gdynia. Samotno społeczna marynarzy. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem.”, odc.1(167); odc. 2, nr 6 (169); odc.3, nr 7 (170). O sprzeda y gruntów komunalnych. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 25 (188) 1997 Duchowo rodziny marynarskiej. "Gwiazda Morza",Gda ski Dwutygodnik Katolicki, nr 3 Ksi garnia w. Ottona. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 1 (190) Marynarski Anonimowy Przyjaciel-Telefon Zaufania 988. ” Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 1 (190). Prosz o głos (J drzej Porada). „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 1 (190) Marynarski styl. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 1 (190) Ka dy z nas potrzebuje pomocy psychicznej. "Stella Maris", nr 23 Gdynia. Od czego zacz . „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 6 (195). Te same słowa - inne znaczenia. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 8 (197). Stan polskiej bezdomno ci. „ Nowy Kurier”. Szczeci ski Tygodnik, nr 16(66).

66

67

Sejmowy projekt Konstytucji. „Nowy Kurier”, nr 17(67). Interes konstytucyjny. „Nowy Kurier” nr 19 (69). Problemy polskiego rodowiska marynarskiego. Referat wygłoszony na Mi dzynarodowej Konferencji przedstawicieli skandynawskich o rodków "Stella Maris", oraz Mi dzynarodowej Federacji Transportowców (ITF). Szczecin, Dom Marynarza 27.06.1997r. Ludzie morza- Praca-realia i mity. „Nowy Kurier”, nr 26 (79) Osamotnienie marynarzy. „Nowy Kurier,. nr 29 (79) Bezdomno marynarska. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem, nr 16 (205). Synergia. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 16 (205). Nierówno ci. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem”, nr 16 (205). Anomia i alienacja ( nie tylko marynarzy). „Nowy Kurier”, nr 30 (80).. mier i optymizm marynarski. "Stella Maris”, nr 8 (32). Rodzina marynarska. „Nowy Kurier”, nr 31 (81). Marynarska religijno . „Nowy Kurier” , nr 33 (82).. Kto wychowuje marynarskie dzieci. „Nowy Kurier”, nr 34 (84). Nieobecny ojciec marynarz. „Nowy Kurier”, nr 35 (85). Anonimowy Przyjaciel. „Nowy Kurier”, nr 35 (85). Katolicki głos na naszych statkach. „Nowy Kurier”, nr 36 (86). Kapitanowie 50-lecia Szczeci skiego Szkolnictwa Morskiego. „Nowy Kurier”, nr 38 (88). Złote gody morskiej Alma Mater. „Sella Maris”, nr 7(31) Szczecin- winouj cie. Realia i mity o pracy na morzu. "Wiatr od Morza", nr 8. Sopot. Marynarski model rodziny. "Stella Maris", nr 9 (33).Szczecin. Aktualne problemy marynarzy i ich rodzin. "Stella Maris", nr 9 (33). Szczecin. Wodny ywioł na morzu i l dzie. ” Biuletyn NSZZ "Solidarno " w P M, nr 11. 1998 XX wiatowy Kongres Duszpasterstwa Ludzi Morza. „Ko ciół nad Odr i Bałtykiem, nr 3 Aktualne problemy ludzi morza. "Stella Maris", nr 1 (35) Szczecin.. W rodzinie marynarskiej. „Akademickie Aktualno ci Morskie”. Dwumiesi cznik Wy szej Szkoły Morskiej w Szczecinie, nr 2. Kto wychowuje marynarskie dzieci. „Biuletyn NSZZ "Solidarno " P M, nr 2 /1998r. Wychowanie morskie. „My l Polska”. Tygodnik po wiecony yciu i kulturze narodu, nr. 26 Trimaranem aglowym dookoła wiata bez załogi.„ My l Polska”, nr.31. Osamotnienie społeczne i emocjonalne marynarzy.„ Nasza Gazeta-Telefon Zaufania”, nr 17 Nieobecny ojciec marynarz. „Akademickie Aktualno ci Morski”, nr 4. Uniwersalny wymiar pomocy człowiekowi w Telefonie Zaufania. „Katolickie inicjatywy społeczne”. WASM w Szczecinie. Słowa i ich tre . „Biuletyn NSZZ "Solidarno " P M, nr 10. Współczesne realia i mity pracy na morzu. „My l Polska”, nr 43. Marynarskie dzieci. „Akademickie Aktualno ci Morskie,” nr 5. Polska flota ginie. List otwarty do Posła RP - ziemi szczeci skiej, pana prof. Zbigniewa Szyma skiego. „My l Polska”, nr 51-52 . 1999 Nieobecny ojciec marynarz w rodzinie. „My l Polska,” nr 10. Tre wolnego czasu na statku. „Biuletyn NSZZ "Solidarno " P M, nr 2. Kultura narodowa na morzu i na l dzie „Nowy Przegl d Wszechpolski” . Dwumiesi cznik Polaków w Kraju i na Obczy nie. Katedra Historii Najnowszej KUL. Lublin., nr 6. Wolny czas na statku. „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 9. Zagro enia polskiej morskiej racji stanu. „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 11-12. Kandydatka na " Darze Młodzie y". „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 11. Kultura na morzu i na l dzie. „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 12. 2000 Współczesne problemy egzystencjalne i socjologiczne Ludzi Morza. Rocznik socjologii morskiej PAN. Tom XII 2000.

67

68

Problemy socjologiczne kultury narodowej i morskiej wobec globalizmu. „Rocznik socjologii morskiej” PAN. Tom XIII Syndrom bezdomno ci marynarskiej. „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 7. wiadomo marynarskich wyrzecze . „Stella Maris”, nr.1. Szczecin. Narkotyki na l dzie i na morzu. ”Akademickie Aktualno ci Morskie”,cz.1,nr16. Kształtowanie marynarskiej wi zi społecznej. ” Stella Maris”, nr 2, Szczecin- winouj cie. Narkotyki na l dzie i na morzu. ”Akademickie Aktualno ci Morskie”,cz.2,nr 17. Nr.4/2000 Felietony z zakresu problemów socjologii morskiej. „Stella Maris”, Szczecin, strona internetowa WWW. mateusz.pl/goscie/stellamaris ( od 07.06.2000) Marynarskie problemy. „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 14. Bro my polskiego marynarza. „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 7-8. Nasi studenci pod tani bander . „Stella Maris”, nr 4.Szczecin - winouj cie Optymizm marynarski i mier na morzu. „Stella Maris”, nr 5. Szczecin - winouj cie Bezpiecze stwo i ratownictwo małych jednostek. "Akademickie Aktualno ci Morskie", nr 18. Wspomnienie o Kapitanie A. Nowickim„. „ Nautologia”, nr 2 (139). Potrzeba solidarno ci na l dzie i morzu. „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 11-12. 2001 O rodzinie marynarskiej. ”Stella Maris”, nr 1(6). Szczecin – winouj cie Jak rozmawia z młodzie . „Nasza Gazeta” - Telefon Zaufania”. nr. 1 . Sopot. Grzech społeczny milcz cej wi kszo ci.„Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 3-4. W obcym porcie. "Ko ciół nad Odr i Bałtykiem", nr 7(361). Grzech społeczny. „Stella Maris”, nr 5. Szczecin - winouj cie. Pochwała marynarskiej przyja ni. ”Akademickie Aktualno ci Morski”, nr 2(20).. Szanse i zagro enia współczesnej rodziny . "Ko ciół nad Odr i Bałtykiem", nr 52 (406). 2002 Memorandum o stanie gospodarki morskiej.„Rocznik socjologii morskiej”PAN.Tom XIV. . ( współautor). Socjologiczne problemy marynarza globalnego. „Rocznik socjologii morskiej” PAN. Tom XIV. . Marynarze i studenci na morskim globalnym rynku pracy.„Przegl d Zachodniopomorski”.Tom XVII. Szanse i zagro enia współczesnej rodziny,relacja z Konferencji.„Nowy Przegl d Wszechpolski” nr 34. Rodzina bez ojca. „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 9. 2003 Techno, ecstasy i kultura studencka. „Akademickie Aktualno ci Morskie”, nr 5(36). Od eglarz do marynarza. " eglarstwo w szkole". Zeszyty Edukacji Morskiej, nr 1. Szczecin. 2004 Narkotyki na statku. „Rocznik socjologii morskiej” PAN. Tom XV. Przykład pewnego memorandum . „Nowy Przegl d Wszechpolski”, nr 1-2. Marynarze– eglarzom. I Ogólnopolska Konferencja Szkoleniowa „Bezpiecze stwo w Jachtingu”. „Akademickie Aktualno ci Morskie” nr 1 (37). W trosce o eglarstwo morskie. ( współautor) „ agle” Miesi cznik Nr.7 . Warszawa 2004

68

69

69