Dziennik, t.1: 1914-1918 [1] 8385161597 [PDF]


130 20 36MB

Polish Pages 641 [648] Year 1995

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD PDF FILE

Table of contents :
Przedmowa
1914 VII
1914 VIII
1914 IX
1914 X
1914 XI-XII
1915 I-III
1915 IV
1915 IV-V
1915 V-VI
1915 VI-VII
1915 VII-VIII
1915 VIII-IX
1915 IX-X
1915 X-XII
1916 I-II
1916 II-III
1916 III-V
1916 VI-VII
1916 VIII
1916 IX-X
1916 XI
1916 XII
1917 II-III
1917 IV-V
1917 VI-X
1917 XI
1917 XII
Aneks
Papiere empfehlen

Dziennik, t.1: 1914-1918 [1]
 8385161597 [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

Eugeniusz Römer Фтшіік 1914-1918

Ш,

Warszawa 1995

Redaktor naukowy Projekt okiadki Wstçp, slownik wybranych osób Indeks nazwisk Mapy Thimaczenie wierszy Redakcja Korekta Redakcja techniczna

Na I stronie okiadki

Piotr Lossowski Maciej Sadowski Piotr Lossowski Danuta Woyciechowska Adam Bajcar Ryszard Jodzis Czeslaw Biedulski Teresa Biedulska Maigorzata Garncarek

akwarela Zofii Dembowskiej-Romer

Alėja starych drzew i spichlerz w Cytowianach Na IV stronie okiadki

akwarela Zofii Dembowskiej-Romer

Portret Eugeniusza Romera Fotografie

© Copyright © Copyright

Wydanie pierwsze

ze zbiorów rodziny Eugeniusza Romera

by Andrzej T. Römer, Bruksela, 1995 by Interlibro, Warszawa, 1995

Wydawnictwo Interlibro, 00-976 Warszawa Al. Lotników 1

Wydanie publikacji zostalo dofmansowane przez: Rodzinę Eugeniusza Romera oraz Komitet Badati Naukowych

ISBN 83-85161-59-7

PRZEDMOWA Ziemianstwo polskie na kresach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej decyduj^cy od stuleci czynnik post^pu cywilizacyjnego i rozwoju kultury przezylo w czasie I wojny swiatowej i rewolucji rosyjskiej gtfboki wstrz^s, ktöry zachwial podstawami jego istnienia. Byly to przelomowe, rozstrzygaj^ce lata, kiedy z jednej strony utrzymywaly si£ jeszcze poprzednie struktury, ludzie starali si£ zyc wedlug dotychczasowych nawyköw i tradycji, a tymczasem przychodzily wci^z nowe zagrozenia i ciosy, burz^ce dotychczasowy porz^dek, nie tylko w jego sferze materialnej, lecz takze idei i wyobrazen oraz stosunköw mifdzyludzkich.

Dziennik Eugeniusza Romera zawiera wlasnie opis tych historycznych przemian. Jest oryginalnym, öwczesnym zapisem wydarzen widzianych oczyma naocznego swiadka. Rozpoczyna si£ latem 1914 r. w czasie wybuchu wojny i nastfpnie, z pewnymi tylko przerwami, doprowadzony zostaje do pocz^tkow 1923 r. Jest to dzielo unikalne, przez dziesifriolecia przechowywane w rodzinnym archiwum i dopiero teraz udostfpnione Czytelnikom. Z kart Dziennika rysuje si£ sugestywny obraz owych dni, tamtych wyda­ rzen. Dowiadujemy si£ jak öwczesni ludzie je postrzegali, jak oceniali. Na co mieli nadziejf i czego oczekiwali. Dziennik pozwala odtworzyc i zrozumiec rzecz niezmiernie wazn^ - klimat tamtych czasöw, niepowtarzaln^ atmosfer$, ktöra towarzyszyla wydarzeniom wojennym i rewolucyjnym. Pokazuje przede wszystkim jak byly one widziane w kr^gach polskiego ziemianstwa. Jakie problemy i troski stawaly przed tymi ludzmi, ale takze jak wygl^dal ich dzien powszedni, zmieniaj^ce si$ warunki egzystencji. Co wi^cej, pozwala dojrzec jakim transformacjom ulegaly postawy ludzkie pod wplywem zmieniajgcej si£ sytuacji. Jak przeobrazal si$ sposöb widzenia swiata oraz ocena otaczaj^cych zjawisk. Dia zrozumienia wagi i roli zapisöw Dziennika zasadnicze znaczenie posiada poznanie osoby jego Autora. Jakim byl czlowiekiem, jak szerokie mial horyzonty, czym w zyciu si§ kierowal? Z tego wzglfdu od razu na wst^pie prezentujemy podstawowe dane z jego biografii. Eugeniusz Römer przyszedl na swiat w maj^tku swych rodzicöw, Cytowianach, polozonych w samym sercu Zmudzi, 4 pazdziernika 1871 r. Rodzicami jego byli Izydor i Celina z Przeciszewskich Romerowie. Bohater nasz wywodzil sif z szeroko rozgal^zionej i od dawna osiadlej na Litwie szlacheckiej rodziny Romeröw. Przodkowie jego polozyli duze zaslugi dla kraju, dali si£ poznac jako szczerzy patrioci w sluzbie Rzeczypospolitej, a pözniej w walce z rosyjskim zaborc^. Juz pradziad Eugeniusza, Michal Römer, 5

Wielki Mistrz Ložy Gorliwego Litwina i Marszalek Szlachty Wileriskiej, za dzialalnošč patriotyczną więziony byl w Cytadeli Warszawskiej i twierdzy Pietropawlowskiej. Natomiast dziad, Edward, za udzial w spisku Szymona Konarskiego skazany zostal na karę šmierci, ktöra zmieniona zostala na dozywotnie zeslanie. Tam tež, na wygnaniu, urodzil się ojciec Eugeniusza Izydor. Ten ostatni usilowal zachowac i podžwignąč majątek odziedziczony po przodkach. Pamięč przodköw stanowila duchowy testament dla Eugeniusza. Czcząc jak najgoręcej ofiarną walkę pradziada i dziada, przede wszystkim starai się jednak kontynuowac pracę zmarlego w 1910 r. ojca, Izydora, widząc w tym zasadnicze przeslanie i swe glöwne zyciowe zadanie. Eugeniusz Römer otrzymal bardzo gruntowne i wszechstronne wyksztalcenie. Po naukach domowych, w roku 1886 uczęszczal do gimnazjum w Wilnie. Szkoia ta jednak znana byla jako ošrodek bezwzględnej rusyfikacji. Eugeniusz nie wytrzymal dlugo w jej murach. Wydalony zostal za uzywanie języka polskiego. W Rydze, dokąd się przeniösl, panowala inna sytuacja. W warunkach walki niemczyzny z narzuconą rosyjskošcią Polacy mogli znaležč nieco miejsca dla siebie. Römer ukonczyl gimnazjum w Rydze, uzyskując maturę w 1892 r. Szkola byla solidna, przyniosla m.in. gruntowną znajomošč języka niemieckiego. Przydala się ona juž wkrötce podczas wyzszych studiöw w Niemczech. Römer zglębial najpierw nauki ekonomiczne na uniwersytecie w Berlinie, by w roku 1896 przeniešč się i zakonczyč studia na uniwersytecie w Monachium. Uwienczeniem pracy naukowej stata się przygotowana i obroniona na wydziale polityki gospodarczej K rölew sko-Baw arskiego Uniwersytetu Ludwika-Maxymiliana w Monachium rozprawa: Beiträge zu Litauens Wirtschaßsgeschickte (Przyczynki do historii gospodarczej Litwy). Autor zająl się nader aktualnym wöwczas problemem zniesienia panszczyzny. Bardzo trafnie zwröcil uwagę, iž na zniesieniu panszczyzny i uwlaszczeniu chlopöw na Litwie zaciąžyl elementamy bląd polegający na nieuwzględnieniu przez wladze specyfiki stosunköw agrarnych Litwy - stanowiącej niegdyš częšč Rzeczypospolitej, lecz mechanicznym rozciągnięciu ogölnych zasad rosyjskiej reformy agrarnej na te obszary. Wykazal tež, iž reforma chlopska zrealizowana zostala na Litwie na drodze zarządzen policyjnych. Występowala przy tym wyražna dominacja względow politycznych - ograniczania i przesladowania polskošci po powstaniu 1863 roku - a nie kierow ania się zasadam i gospodamošci. Stawiająca tak odwažne tezy praca wzbudzic musiala zainteresowanie w niemieckim srodowisku naukowym. Eugeniusz Römer uzyskal na jej podstawie stopieh naukowy doktora. Wykazal, iž posiada zadatki na naukowca, umiejącego trafnie stawiac pytania badawcze, ujmowac istotę problemų i udzielač niebanalnych odpowiedzi. Nie sądzonym mu jednak bylo kroczyč dalėj tą drogą. Wracac mūšiai do domu, by služyč pomocą ojcu w prowadzeniu majątku. A Romerowie gospodarowali wöwczas na dužym obszarze, obejmującym kilka tysięcy hektaröw pöl, ląk i lasöw, ktörego ošrodki stanowily dwory w 6

Cytowianach i Pogryzowie. Byli takže wlascicielami licznych nieruchomošci miejskich. Eugeniusz najpierw pomagat ojcu. Požniej, gdy ten zachorowal, caly cięžar zarządzania spocząl na jego barkach. Po šmierci ojca pracę tę kontynuowal juž calkowicie na wlasną odpowiedzialnosc. Doprowadzil gospodarkę do stanu kwitnącego, starając się ją jak najbardziej unowoczešnič, o czym swiadczyly sprowadzane maszyny, ktore stanowily ostatnie, jak na owe czasy, slowo techniki rolniczej. Wzorowo prowadzona hodowla - stado mlecznych krow i doskonale utrzymana stajnia z licznym poglowiem koni - wystawialy najlepsze swiadectwo Romerowi jako gospodarzowi. Ale Eugeniusz Romer byl czlowiekiem, ktory nie potrafil myšleč tylko o wlasnych interesach, o bogactwie swojej rodziny. Tkwila w nim glęboko natūra spolecznika. Nie chcial, nie umial swoich intereso w oddzielač od spraw kraju. Dostrzegal glęboki sens w pracy organicznej. Wkrotce po powrocie do domu, wraz z gronem podobnych jak on entuzjastow, przystąpil do tworzenia organizacji, mających na celu rozwoj rolnictwa i ogolnego dobrobytu w kraju. Przelamując opory administracji rosyjskiej založyl w najbližszym mu powiatowym miescie Rosieniach Towarzystwo Rolnicze Rosienskie - pierwsze w guberni kowieriskiej. "Bylo to na owe czasy wielkie zwycięstwo - napisze po latach we wspomnieniu posmiertnym jego przyjaciel Wladyslaw Wielhorski - Staje się ta instytucja ošrodkiem žycia polskiego na Zmudzi, jednocząc spoleczenstwo i dla tajemnej pracy politycznej". Powiedziec mozna, ze Romer štai się jednym z pionierow spoldzielczošci rolniczej na Litwie. Byl takže založycielem spoldzielni mleczarskiej "Biruta", ktorej przez wiele lat pošwięcal uwagę. W 1909 r. w dowod uznania dla wlozonej pracy zostai prezesem Towarzystwa Rolniczego w Rosieniach. To­ warzystwo to stalo się częšcią powstalego Towarzystwa Rolniczego Kowienskiego, obejmującego zasięgiem dzialania calą gubernię. Towarzystwo dąžylo do podniesienia poziomu uprawy ziemi, udoskonalenia hodowli, a jednoczešnie rozwoju kultury kraju. Prowadzilo dzialalnošč bardzo konkretną - urządzalo wystawy, organizowalo kuršy, zakladalo kolka rolnicze. Praca w Towarzystwie Rolniczym data sporo i samemu Romerowi. Nawiązal on liczne znajomošci, poznawal coraz lepiej problemy stawiane przed rolnikami, štai się osobą populamą nie tylko w kręgach ziemiahskich, ale takže wsrod szerszych warstw ludnosci, zwlaszcza w rodzinnym, rosienskim powiecie. Prowadząc pracę od podstaw Eugeniusz Romer byl jednoczešnie wyznawcą polskiej idei narodowej. Przejąl ją od tworcow ruchu narodowo-demokratycznego Romana Dmowskiego i Zygmunta Balickiego. O ile do Dmowskiego nigdy się specjalnie nie zbližyl - choc widzial w nim wybitnego dzialacza politycznego - to więzy bliskiej przyjažni, juž od czasu studiow w Niemczech, polączyly go z Balickim. Pozostawal pod silnym i bezpošrednim wraženiem gloszonych przez niego poglądow. Zwlaszcza bliską byla mu idea jednošci wszystkich Polakow, mimo rozbicia przez zaborcow ziem polskich. Najostrzej odczuwal zagroženie dla Polski ze strony Niemiec. Naležąc do kola

wilenskiego Ligi Narodowej nie provvadzil jednak Romer dzialalnošci organizacyjnej. Będąc wyznawcą idei narodowej nie byl jednak Romer nacjonalistą w vvąskim rozumieniu tego slowa. Mieszkając i dzialając w etnograficznej Litwie z obiektywizmem/ a poniekąd nawet žyczliwošcią/ odnosil się do dąžen narodowych Litwinow. Bolalo go jednak i budzilo w nim sprzecivv, gdy ruch litevvski kierowal się przeciw Polakom. Zgodzič się tež wypada z opinią VVielhorskiego, že "ūmiai przystosovvač zdrowy patriotyzm do koniecznošci žycia w šrodowisku litewskim i do možliwošci realnych spoleczenstwa polskiego vvobec owczesnej polityki rusyfikacyjnej rządu". Trzeba zaznaczyč, iž užywanie przez Romera przed i w czasie I wojny šwiatowej okrešlenia litvvoman, litwomania, nie oznaczalo szczegolnie negatywnego stosunku do poczynan litewskich. Bylo raczej dowodem jak szeroko rozpowszechnily się i glęboko zakorzenily te terminy vvšrod spoleczenstwa polskiego na Litwie. Dla charakterystyki sylwetki ideowej Eugeniusza Romera warto zwrocič uwagę na jeszcze jedną okolicznošč. Znal on i potrafil docenič dzialalnošč Jozefą Pilsudskiego, choč znaležli się oni w przeciwnych obozach politycznych. Formulując podczas I wojny šwiatowej ocenę Pilsudskiego, chociaž nie pochwalal jego dzialalnošci opierającej się o Austro-VVęgry - nie znalazl jednak dla niej slowa potępienia. Podkrešlal natomiast, že Pilsudskį dzialal kierowany względami ideowymi, dąženiem odbudowania niepodleglej Polski. Odnotowal tež požniejszy sprzeciw i uwięzienie Pilsudskiego przez Niemcow. W roku 1915 zmuszony przez wladze rosyjskie do ewakuacji, szukal Romer schronienia w rejonie Siebieža, przežywając poniewierkę, ktora byla udzialem tysięcy uchodžcow wojennych. YVrocil do kraju w roku 1918. W Litwie niepodleglej po roku 1918 stanąl na gruncie uwzględnienia realiow. Potraktowal jako rzecz naturalną i nieuniknioną powstanie panstvva litewskiego w granicach etnograficznych. Byl tež za szukaniem z nową wladzą litewską modus vivendi mimo nieprzyjaznego nastawienia z jej strony do Polakow, a zwlaszcza ziemian. Ale jednoczešnie Eugeniusz Romer štai się nieugiętym rzecznikiem obrony praw Polakovv zamieszkalych na Litwie. Uwažal, iž dla liczącej dwiešcie tysięcy rzeszy Polakow w panstwie litewskim powinny byč stworzone warunki nieskrępowanego rozwoju žycia spolecznego oraz krzewienia rodzimej kultury i ošvviaty. VVlączyl się tež bardzo aktyvvnie w nurt pracy mniejszošciowej, stając się pierwszoplanową postacią wšrod dzialaczy polskich na Litwie. Warunki pracy i dzialalnošci Polakow na Litvvie byly bardzo cięžkie. Wladze litewskie systematycznie ograniczaly dzialalnošč polskich szkol i organizacji, stawiając sobie za cel dokonanie pelnej litwinizacji. Narzędziem provvadzonej polityki asymilacyjnej stata się reforma rolna. Skierowala się ona przede wszystkim przeciwko polskiej vvlasnošci ziemskiej. Cios dotknąl takže osobišcie Romera i jego rodzinę, ktorej majątek zostal drastycznie ograniczony i sprowadzony tylko do 80 hektaro wej resztowki. Naležalo dokonač calkowitej reorientacji wlasnej dzialalnošci gospodarczej, ratując co možna poprzez oszczędnošci i uruchomienie nowych dziedzin aktywnošci ekonomicznej. 8

\

Powodowalo to mnöstwo trosk i klopotöw. Tym niemniej Römer, tak jak przed wojną, znalazl czas na pracę spoleczną. Teraz nabierala ona jednak innego charakteru, koncentrując się woköl spraw polskiej mniejszošci. Jako wiceprezes a następnie prezes Komitetu Polskiego, obdarzony szerokim spolecznym zaufaniem, wysunąl się na czolo dzialalnošci polskiej na Litwie. Przytoczmy raz jeszcze opinię Wladyslawa Wielhorskiego, czlowieka znakomicie zorientowanego w sytuacji, ktöry tak napisal o tej dzialalnošci Romera: "Stal się doslownie czlowiekiem niezastąpionym na tym stanowisku. Wiele cech jego indywidualnosci skladalo się na to. Ofiarna pracowitosc, niepospolity rozum i wiedza, talent organizacyjny, takt i umiar w postępovvaniu z ludžmi, odwaga cywilna, niezlomna w walce. Wszystko zaš przeniknięte ideą služby dla Polski i polskošci jako najglębszym osobistym sensem žycia". Praca w Komitecie Polskim - przez wladze ciągle nieuznawanym i niezalegalizowanym - pochlaniala wiele czasu i wyšilku. Tym bardziej, iž Römer poza kierownictwem ogölnym wchodzil w sklad komisji politycznej, administracyjno-finansowej oraz sekcji do spraw Košciola. Konieczne byly częste interwencje wobec wladz centralnych i lokalnych w množących się wypadkach dyskryminacji i przesladowan Polaköw. W tej trudnej i nieröwnej walce ogromną rolę odgrywala pomoc ze strony wladz II Rzeczypospolitej oraz wsparcie spoleczenstwa polskiego. W warunkach zamknięcia granicy i niemožnošci bezpošredniego przejazdu, Römer często ježdzil okręžną drogą - przez Rygę bądž Krölewiec do Wilna i Warszawy. Raz zostal nawet przyjęty na poufnym spotkaniu przez Jozefą Pilsudskiego. Szczegölnie bliskie stosunki wspölpracy lączyly Romera z Aleksandrem Prystorem, ktöry z polecenia Marszalka zajmowal się sprawami litewskimi i w specjalnej misji przyježdžal w polo wie lat 30-tych do Kowna. Bardzo wažną byla sprawa pomocy finansowej, ktorą otrzymywala mniejszošč polska na Litwie. Rzeczy naležalo zalatwiac w najšcišlejszej poufnošci za posrednictwem zagranicznych banköw. Transfer pieniędzy znajdowal się w rękach Romera. Kierowal nim sprawnie i umiejętnie. W roku 1935 Komitet Polski zawiesil swą dzialalnošč. Prowadzenie spraw przejąl w tym czasie Tadeusz Katelbach, ktöry formalnie jako korespondent Gazety Polskiej, a faktycznie jako pelnomocnik polskiego MSZ, przybyl do Kowna. Römer usilowal lojalnie z nim wspölpracowac i služyč pomocą, jednak na skutek nadmiernej ingerencji Katelbacha w žyde spolecznošci polskiej na Litwie, nie bylo to zadanie latwe. Przybycie do Kowna, po nawiązaniu stosunköw polsko-litewskich, posla Franciszka Charwata sytuacji tej nie poprawilo. Po agresji niemieckiej i sowieckiej na Polskę w 1939 r. znalazta na Litwie schronienie kilkunastotysięczna rzesza polskich uchodzcöw wojskowych i cywilnych. Polacy litewscy wlączyli się najaktywniej do pracy nad udzieleniem im wszechstronnej pomocy. Römer byl organizatorėm i aktywnym uczestnikiem tej akcji. Jednak byly to juž ostatnie miesiące istnienia niepodleglego panstwa litewskiego. W polo wie czerwca 1940 r. Związek Sowiecki dokonal wobec Litwy agresji, a krötko potem ją anektowal. Wsröd posunięč zmierzających do ogölnej sowietyzacji kraju nie zabraklo takže dzialan wymierzonych przeciwko dworom. Juž i przedtem drastycznie ogra9

niczone - poddane zostaly teraz nowej "reformie agrarnej", ktöra odebrala resztę ziem dworskich, pozostawiając tylko zabuäowania z 30 hektarową dzialką ziemi. Römer trwal w Cytowianach mimo zmieniająčych się coraz bardziej na gorsze warunköw. W styczniu 1941 r., w warunkach najšcišlejszej konspiracji, przyjąl przedstawicieli Kowienskiego Podokręgu ZWZ, jednoczešnie zglaszając Związkowi swą pomoc jako doradca do spraw polsko-litewskich. Przeby wając do korica w swym ojczystym domu rodzina Romeröw doczekala się ciosu ostatecznego. W ramach akcji deportacyjnej przeprowadzanej przez wladze sowieckie w polowie czerwca 1941 r. zostala aresztowana, zaladowana do pociągu i wywieziona w gląb ZSRR. Po straszliwych cierpieniach wielodniowego transportu Römer wraz z zoną Zofią przybyl do Syktywkaru w autonomicznej republice Komi. Tam dzielič musial trudny los polskich zeslancöw. Pewna poprawa sytuacji nastąpila po zawarciu ukladu przez rząd gen. Sikorskiego z rządem sowieckim. Römer zawsze chętny do pracy spolecznej zostal zastępcą delegatą miejscowej delegatury polskiej. W listopadzie 1942 r. - dzięki staraniom stryjecznego brata, Tadeusza Romera - öwczesnego ambasadora Polski w ZSRR - przejechal do Kujbyszewa (Samary). Jednak przezycia ostatnich lat, glöd i poniewierka, podkopaly jego krzepkie jeszcze zdrowie. Umarl w Kujbyszewie 2 maja 1943 r. w 72 roku žycia. Nie zostaly Eugeniuszowi Romerowi oszczędzone žadne trudy i cierpienia, ktöre staly się udzialem tysięcy Polaköw kresowych w latach I i II wojny swiatowej. Jego aktywne, ofiarne žyde zostalo przerwane šmiercią na obcej ziemi, dokąd vvypędzila go przemoc sowieckiego agresora. W nekro­ logu, ktöry wydrukowal po šmierci Romera londynski Dziennik Zotnierza (5 V I 1943 r.) zostalo podkrešlone: "Rozum, wyksztalcenie, pracowitosc, talent organizacyjny, želazna wola i odwaga - oto zespöl wlasciwosci jego charakteru. Lączyl zarliwy patriotyzm polski z trzežwošcią polityczną. W twardych warunkach žycia Polaköw pod rządami litewskimi uosabial nieugiętą wolę w obronie wartosci narodowych na tamtejszym terenie. Postai zmarlego stala się od lat wielu symbolem walczącej i ufnej w przyszlošč polskošci na obszarze Litwy". Obok Autora Dziennika trzeba takže chocby najkröcej wspomniec o jego malžonce, Zofii z Dembowskich Romerowej. W swym Dzienniku Autor pisze 0 niej nieustannie. Jej obecnošc wypelniala jego žyde, nasycala cieplem, przydawala mu trešci i sensu. Zofia Dembowska urodzila się 16 lutego 1885 r. w Dorpacie. Byla corką znanego lekarza Tadeusza Dembowskiego i Matyldy z Grossöw. VVykazując od najmlodszych lat talent i zamilowanie do malarstwa studiowala w Paryžu 1 Krakowie. Jako profesjonalistka zadebiutowala w krakowskim Towarzystwie Sztuk Pięknych w 1908 roku. Pözniej, praktycznie przez cale žyde, z niezröwnanym mistrzostwem malowala pejzaže. Zaslynęla takže jako autorka portretöw.

io

Zofia Dembowska wyszla za mąž za Eugeniusza Romera w dniu 19 lipca 1911 r. Slub odbyl się w košciele Sw. Jerzego w Wilnie. Od tej chwili losy tych dwojga ludzi powiązaly się na zawsze, na dolę i niedolę. Razem z męžem przežyla udrękę wojennej tulaczki w latach 1915-1918, w roku 1941 wraz z męžem wywieziona zostala przez wladze sowieckie na polnoc Rosji. Tam w dalekim Syktywkarze ratowala męža i siebie od glodu malując zabawki. Po šmierci męža udalo się jej wyjechac w 1943 r. z ZSRR. Przez Bliski Wschod trafila do Londynu, by przeniešč się następnie do Kanady. Zmarla 23 sierpnia 1972 r. i pochowana zostala na cmentarzu St. Adele w prowincji Quebec. Eugeniusz i Zofia Romerowie pozostawili pięcioro dzieci. Najstarszą Zofię urodzoną w roku 1912, Rocha Edwarda ur. w 1913 roku, Eugenię ur. w 1914 roku, Helenę ur. w 1919 roku i najmlodszego syna Andrzeja Tadeusza ur. w 1921 roku. VVracając do Dziennika, ktory chcielibyšmy zaprezentowac, zaznaczyč naležy, iž Eugeniusz Romer pisal go przede wszystkim z potrzeby serca. Stalo się to z czasem nieodlącznym przyzwyczajeniem. Zasiadal do pisania zwykle požnym wieczorem i krešlil glowne wypadki minionego dnia lub dni kilku, wiąžąc z tym swoje uwagi i szerszą refleksję. Jak przyznaje, prowadzil w ten sposob dialog z samym sobą, z nieobecnymi czlonkami rodziny. Cel spisywania swych wražen sam wyjasnil pod datą 31 grudnia 1916 r.: "Nie piszę tych pamiętnikovv do druku dla szerszej publicznošci, nie opracovvuję danego przedmiotu, a piszę w miarę jak mię coš do tego sklania. Notuję to dla wlasnej przyjemnošci, dla požniejszego przypomnienia sobie tych czas6w i tego co mię wtedy poruszalo i dotykalo". Pisal "dla siebie" w sposob szczery i otwarty, stawial sprawy odwažnie, nie pomijając nazwisk i dosadnych charakterystyk istniejących stosunkow. Ostrze krytyki kierowal zwlaszcza przeciwko wyrządzanym krzy wdom, przeciw ludzkiemu cierpieniu, ktore przynosila wojna, lecz w vviększym jeszcze stopniu okrutne i bezwzględne, a zmieniające się rządy. Zdawal sobie spravvę, iž može byč niebezpieczne, gdyby zapisy Dziennika trafily w niepožądane ręce. "Od czasu jak zacząlem pisač pamiętnik - zanotovval 12 paždziernika 1922 r. - zawsze bylem pod tą šamą grozą i zawsze musialem powstrzymywai się z ujawnianiem pewnych faktow. Na początku grozila represja od wladz administracyjnych carskiego rządu, potem od bolszewikow. Po powrocie do kraju musialem obawiac się Niemcow, potem bermondczycy trzymali nas w grozie. Na koniec wladza dzisiejsza w wolnej i niepodleglej, demokratycznej Republice Litewskiej." Tak się zastrzegal, lecz w rzeczywistosci wypadlo mu to inaczej. Dziennik jest pelną i wlasciwie nieskrępowaną relacją o rozgrywających się wydarzeniach. Stanowi kapitalne žrodlo historyczne, zwlaszcza do studiow nad šwiadomošcią i zachowaniami owczesnych ludzi. Pole obserwacji Autora bylo szerokie. Przede wszystkim dwa miejsca, gdzie przewažnie spisywal on wydarzenia, položone byly w wažnych, powiedzieč možna nawet newralgicznych punktach. Cytowiany, gdzie zapisany n

zostal początek i koncowa częšč Dziennika, choc položone na glębokiej wsi žmudzkiej nagle znalazly się w samym centrum rozgrywających wypadków. Na początku wojny ležaly na bliskim zapleczu rosyjskiego frontu, by następnie znaležč się na samej linii bojowej. Potem, po powrocie w 1918 r., Römer zastal niespodziewanie przebiegającą niemal pod oknami dworu a zbudowaną przez Niemców linię kolejową, wiodącą z Tylžy do Rygi. A wzdluz tej kolei dziač się będą przez caly rok 1919 wazne wydarzenia, o których wspomnimy. Wyjazd z Cytowian w 1915 r., przymusowe przemieszczanie się kohmi o kilkaset kilometrów na pólnocny-wschód, rozszerzylo znacznie pole jego obserwacji. Rodzina Romera zatrzymala się na trzy prawie lata w powiecie siebiežanskim, položonym na tylach przesuwającego się frontu, przy waznej magistrali kolejowej z Moskwy do Rygi. Podróze odbyte do Moskwy, Piotrogrodu, Smolenską, Witebska umozliwily Autorowi poczynienie dalszych ob­ serwacji. VVažną okolicznošcią bylo to, iž Römer posiadal zdolnošč latwego nawiązywania kontaktów z ludžmi. Potrafil rozmawiac zarówno z prostym chlopem, jak i generalem. Dowiadywal się tą drogą wielu interesujących rzeczy, które odnotowywal następnie na lamach swego Dziennika. Nie sposób w przedmowie zasygnalizowac calej bogatej trešci Dziennika. Trzeba jednak powiedziec o niektórych najwazniejszych sprawach. Zacznijmy od kwestii ogólnych, związanych z toczącą się wojną, a požniej z wybuchlą w Rosji rewolucją. Pierwsze zapisy Dziennika dotyczą okresu sprzed samej wojny. Mowią one o nastrojach chwili, o wybuchającej panice, ale jednoczešnie odnotowują, co wówczas myšlano, jakie snuto przewidywania. Autor opisuje barwnie przemarsze wojsk, pierwsze nietypowe walki i nadmienia o takich dziwolągach jak malowanie przez Rosjan koni na zielono, celem "maskowania". Obok tego podaje tak maio znane fakty jak wywozenie przez wladze rosyjskie ludnošci niemieckiej z zajętej przejsciowo częšci Prus Wschodnich. Römer podchodzil aktywnie i z dužą wnikliwošcią do rozgrywających się wydarzeh, starai się dowiedziec jak najwięcej. W tym celu m.in. zbieral i przeglądal listy i dokumenty pozostawione przez, žolnierzy niemieckich. Na tej podstawie wnioskowal o sytuacji w Niemczech. Poczynil dužo obserwacji uderzających swą trafnošcią o walczących wojskach, o ich przydatnošci bo­ jowej, o absurdalnošci zarządzen ewakuacyjnych wladz rosyjskich. W ogóle te ostatnie lata rządow carskich w Rosji przedstawione zostaly bardzo trafnie. Römer dostrzegal zaostrzający się kryzys panstwa, który przejawial się m.in. w ogólnym balaganie, skorumpowaniu aparatu administracyjnego, poglębiających się kontrastach i rosnących napięciach spolecznych. Coš z alegorycznego znaczenia ma opisany przez niego bai urządzony w szpitalu wojskowym. Wódka lala się strumieniami, a oficerowie wesolo bawili się z sanitariuszkami, zapominając, že otacza ich, tuž za šcianą, bezmiar bólu i cierpienia. 12

Jednak vvypadki, ktore przyniosla rewolucja lutowa ocenil Autor nader krytycznie. Dostrzegai w nich przede wszystkim pierwiastki anarchii, chaosu i zamętu, niebyvvaly wzrost roznamiętnienia politycznego i spolecznego. Slaby, bezsilny Rząd Tymczasowy prowadzil ogromny kraj prosto do zguby: "W Rosji vvladza rewolucyjna žadnej stanovvczošci nie okazuje - zanotowal pod datą 12 kwietnia 1917 r. - žadnych vvymagan nie stawia, a tylko placzliwie w odezwach prosi i do rozumu mas bezrozumnych przemawia. To oczyvvišcie skutku osiągnąč nie može". Przewidywania te okazaly się trafne. Rząd Tymczasowy upadi doprowadziwszy Rosję do chaosu, a wladzę przechwycili bolszewicy. Dziennik szeroko mowi o skutkach rewolucji paždziemikowej. Dosadne, konkretne i celne są opisy postępowania bolszewikow: gwait, rabunek, nieporządek, destrukcja oto cechy ich rządow. Jednoczešnie Autor nie može ukryč swej niechęci i pogardy do bezwolnošci spoleczenstvva rosyjskiego, ktore dalo się sterroryzowač garstce bolszewikow, silnych tylko swą arogancją i bezkarnošcią. Sporo jest takže mowy jak trudną, jak wprost nieznošną stala się egzystencja pod rządami bolszewikow, įak czlowiek nie byl pewny ani dnia ani godziny. VViosną 1918 r. rodzinie Romerovv udaje się ujšč spod wladzy bolszewikow. Wraca w ojczyste strony, trafiając wprost pod okupację niemiecką. Byl tam inny šwiat, ale bynajmniej nie lepszy. Autor w wielu miejscach bardzo konkretnie pisze jak Niemcy sprawowali na Litvvie swe okupacyjne rządy, jak bezwzględnie i twardo postępowali wobec ludnošci. W sumie možna powiedzieč, iž Dziennik stanowi wažne žrodlo dla poznania charakteru okupacji niemieckiej na terenie tzw. Ober-Ostu. Zapisy Dziennika stają się bardziej dynamiczne w miarę jak nasilaly się i rozvvijaly wypadki. Niezmiernie ciekawa jest relacja o przebiegu wydarzen w listopadzie 1918 r. w Wilnie. Autor reprezentowaltrzežwy a jednoczešnie krytyczny pogląd na owczesne postępowanie niektorych ziemian. Są to šwiadectwa o dužym znaczeniu. Ciekawie pisze tež Autor o przejmovvaniu, a wlašciwie wydzieraniu wladzy Niemcom po ich klęsce wojennej i zavvieszeniu broni. Ale dla Cytowian i calej polnocno-zachodniej częšci Litvvy okupacja niemiecką trwač miata jeszcze niemal przez caty następny 1919 rok. Tędy vvlašnie, wzdluž kolei z Tylžy do Rygi provvadzil glowny kierunek ekspansji niemieckiej na p61nocny-wschod. Przyšwiecaly temų dalekosięžne cele powetowania sobie klęski na zachodzie i odegrania się na wschodzie. Tędy jechaiy najpierw wojska gen. Rūdigera von der Goltza z jego "želazną dywizją" na ežele, by po zajęciu Rygi w majų 1919 r. podjąč marsz jeszcze dalėj na polnoc. Klęska Niemcow pod Cėsis (Kiesią) w czerwcu 1919 r. od polączonych sil estonskolotewskich pokrzyžowala te plany. Jednak Niemcy nadal nie zrezygnowali. Pod przykrywką pochodu rosyjskiego pulkovvnika Pawla Bermondt-Awalowa podjęli jesienią 1919 r. nową probę zawladnięcia Rygą. O tym jak postępowali, do czego dąžyli niemieccy i rosyjscy žolnierze Bermondta znajdujemy relację z piervvszej ręki w Dzienniku. Autor opisuje wiernie i bezstronnie calą epopeję akeji Bermondta widzianą od strony jej 13

tylöw i zasadniczego polączenia kolejowego, w.iodącego przez Cytowiany. Stwierdza, že na ogöl postępowanie bermondczyköw - mimo dokonywanych chaotycznie grabiežy - bylo mniej aroganckie i butne, niž Niemcöw z czasöw I wojny swiatowej. Tak bezpošrednie obszerne swiadectwo o akcji Bermondta jak w Dzienniku Romera, drukowane jest po raz pierwszy w literaturze polskiej. Wspomniec tež trzeba o tym, co Autor napisal w Dzienniku o odradzającym się panstwie litewskim i stosunkach polsko-litewskich. Przemawia za tym waga problemų oraz rola, jaką Römer odegral w žydu spolecznošci polskiej na Litwie. W zapiskach z lat wczesniejszych sprawy litewskie pojawiają się w Dzienniku epizodycznie, glöwnie w postad wzmianek o spotkaniach z osobami, ktöre reprezentowaly litewski punkt widzenia. Jednak od początku 1919 r. kwestie te wysunęly się na jedno z czolowych miejsc w zvviązku z powstaniem niepodleglej Litwy, na ktörej terytorium znalazl się Autor. O Eugeniuszu Romerze möwiono, iž "potrafil polączyč patriotyzm regionalny z ogölnopolskim". Wyznawal zasadę, iž Polacy na Litwie nie są kolonistami, lecz rdzennymi mieszkancami kraju. Co więcej, uwazal, že "Polak obywatel tutejszego kraju od žadnego przejawu žydą publicznego usuwac się nie može". Odrzucil tež myšl o opuszczeniu Litwy i wyjezdzie za granicę. Byl związany z krajem i mial poczucie odpowiedzialnosci za dziedzictwo pozostawione przez przodköw. W szerszym aspekcie nie widzial wöwczas perspektyw wznowienia unii polsko-litewskiej, choč sprawa byla aktualna, a wielu dzialaczy polskich wracato uporczywie do idei federacji. Römer orientowal się dobrze w posta­ wach i nastawieniu Litwinöw i wiedzial, že podobne zamysly skazane są na niepowodzenie. Realna - jak sądzil - stawala się natomiast budowa niepodleg­ lej Litwy w granicach šcišle etnograficznych. Dia tej otwartej postawy Romera symbolicznego znaczenia nabierala opisana w Dzienniku wizyta litewskiego biskupa Pranciškusa Karevidusa w cytowianskim dworze w paždzierniku 1919 r. Stala się ona manifestacją jednošci mieszkancöw dla dobra kraju, przeciwko jalowej, zawziętej opozycji. Ustosunkowując się ze zrozumieniem do dąžen niepodleglosciowych Litwinöw - Römer jednoczešnie opowiadal się zdecydowanie za zachowaniem tožsamošci narodowej Polaköw zamieszkalych na Litwie, za przyznaniem im wszelkich naležnych praw. "Jako Polacy, chociaž na Litwie zamieszkali napisal w Dzienniku 16 listopada 1922 r. - musimy wierni pozostac naszej narodowosci. Žadnego zaparcia się swojej polskošci, žadnych w tym względzie kompromisöw. Musimy dobijač się uznania praw naszej narodowosci i jej kulturalnego rozwoju, musimy walczyc o szkoly polskie i uszanowanie języka. Ale to wszystko nie pozbawia nas charakteru obywateli tego kraju, w ktörym od wieköw jestesmy zamieszkali". Na podstawie zapisöw Dzienniku možna się przekonač, že Römer doskonale byl zorientowany w tym, co dzieje się w mlodym panstwie litewskim. Nie pominąl žadnego wažniejszego wydarzenia. Wspomnial m.in. o buncie w wojsku litewskim w lutym 1920 r., zaopatrując tę informację wlasnym ko14

mentarzem. Napisal takže o kampanii wyborczej do sejmu litewskiego wiosną 1920 r. YVszakže najwięcej uwagi pošwięcil rozgrywającym się na tym tie sprawom polskiej mniejszošci. Pisal obszernie o brakach w polskiej akcji wyborczej do litewskiego Sejmu Ustawodawczego. Porównal liczbę gíosów, które možna bylo dostač, z faktycznie zebranymi. Uzyskane przez Polaków trzy mandaty nie zadowalaly go. W tym czasie przez zapisy Dziennika coraz wyražniej przewija się sprawa przygotowywanej przez stronę litewską reformy rolnej. Juž w 1920 r. rozpoczęla się - wprawdzie jeszcze sporadycznie - akcja pozbawiania ziemian polskich majątkow. Problem utrzymania przynajmniej częšci ziemi w rękach polskich štai się z czasem zagadnieniem centralnym. W tym kontekšcie Autor porusza sprawę zaprzañstwa niektórych, zresztą bardzo nielicznych, ziemian. Zastanawia się jakie - w swietle tradycyjnych zasad etycznych - są dopuszczalne granice ustępstw. Poddaje tež ostrej krytyce biernošč ogólu, natomiast nadmiemą ugodowosc i chęč przystosowania się za wszelką cenę niektórych. Odnotowuje, nie bez pewnej satysfakcji, i¿ zaprzañcy faktycznie niewiele zyskali.

Dziennik rzuca sporo nowego swiatla na problem przystosowania się Polaków do nowych, zaistnialych w pañstwie litewskim warunków. Szukanie dróg ratunku zuzywalo wiele energii, wymagalo inwencji i wytrwalosci. Sprawy ekonomiczne w warunkach podjętej przez wtadze litewskie reformy rolnej wysuwaly się na plan pierwszy. Na tej gospodarczej plaszczyžnie dostrzegal jednoczesnie Autor mozliwe pole wspólpracy z Litwinami. Zwlaszcza interesowai go udzial Polaków w rozwoju przemyslu na Litwie oraz w ogólnej modernizacji kraju. Dostrzec možna na podstawie Dziennika, iž Polacy na Litwie stopniowo zdolali się lepiej zorganizowac, przygotowac do nowych wyborów, które mialy miejsce w paždzierniku 1922 r. W tym dzialaniu Romer jako prezes Centralnego Komitetu Wyborczego odgrywal pierwszorzędną rolę. Opisal tež doktadnie jak wybory te się odbyly, jakie wyniki uzyskala lista polska, zdobywając giosy wystarczające día o trzy manía 6 mandatów (w 78 osobowym sejmie). Bylo to znaczące zwycięstwo, które zniweczone zostalo jednak na skutek niezgodnej z prawem zmiany zasad przydzielania man­ datów przez stronę litewską. W rezultacie Polacy mogli do tego sejmu wprowadzic tylko dwóch swoich poslów. Opisuje tež Romer formy przeciwdzialania tym machinacjom - utworzenie Bloku mniejszošci, skladanie w kraju i za granicą protestów. W wytworzonych warunkach mysli o dalszych etapach dzialañ polskiej mniejszošci - o utworzeniu Rady Narodowej, o wprowadzeniu ministra-Polaka do rządu litewskiego. Byly to jednak tylko plany, których nie udalo się zrealizowac. Powiedziec možna, iž Dziennik Eugeniusza Romera, chociaž doprowadzony tylko do początku 1923 r., wnosi wiele nowego do poznania wciąž nie opracowanej historii Polaków na Litwie Kowieñskiej. Przechodząc do dalszych problemów zawartych w Dzienniku powiedziec tež trzeba, iž stanowi on wažne, poniekąd niezastąpione, zródlo do poznania žycia codziennego na kresach pólnocno-wschodnich w latach I wojny šwia15

towej i w okresie powojennym. Autor w wielik.miejscach szczegolowo i barwnie opisal jak žyli, jak się odzywiali, jaki tryb žydą prowadzili, jak podrožowali w tych nienormalnych warunkach przedętni obywatele. Opisuje tež na co chorowali, jak się leczyli, od czego - jakže często - umierali jego znajomi i bliscy. Przeražający w swej realistycznej wymowie jest opis cięžkich przežyč spowodowanych epidemią czerwonki, na ktorą zapadla rodzina Romerow požnym latem 1917 r. Banalne to dzisiaj schorzenie, wowczas bylo cięžką, zagražającą žyciu chorobą. Nie leczona, bądž leczona niewlašciwie, ciągnęla się wiele tygodni, prowadząc do krancowego wyczerpania orga­ nizmu. Byl to chyba moment najtrudniejszy w wygnanczych dziejach rodziny Romerow. Sam Autor pod datą 23 sierpnia 1917 r. tak o tym napisal: "Cięžkie nasyla na nas Pan Bog doswiadczenia! Przyjmuję wszystko z pokorą, z oddaniem się na Wolę Boską i bez szemrania. Ale czasem smutek taki ogarnia mnie, že gotow bylbym plakač nad tym žyciem naszym marniejącym, nad tą niedolą". Autor byl bardzo skrupulatny w odnotowywaniu realiow otaczającego go žycia. Mędzy innymi w kilku miejscach podai aktualne ceny na najwažniejsze produkty. Na tej podstawie možna przešledzič rosnącą nieustannie drožyznę na przestrzeni lat 1915-1918, postępujące zuboženie szerokich warstw ludnošci. Wszystkie te doswiadczenia nie ominęly warstwy ziemianskiej, k tora takže przežywala cięžkie czasy, okres glębokiego wstrząsu. Dziennik jest dokumentalną opowiešcią o ziemianstwie z kresow polnocno-wschodnich, gdy jeszcze istnialo, gdy jeszcze swiat zdawal się toczyč po dawnemu, ale juž dostrzec možna bylo objawy zbližającej się katastrofy. Istnialo jeszcze poczucie więzi i solidarnošci wsrod ziemian, wzajemna žyczliwošč i otwarcie, przejawiające się przede wszystkim w gošcinnošci, w gotowosci swiadczenia sobie pomocy. Podczas ucieczki z Cytowian przed Niemcami Romer nie jeden raz doswiadczyl we dworach gošcinnošci i w związku z tym pisal: "Wojna na každym kroku pokazuje, jak dalece stanowimy my wszyscy tu w kraju jedną rodzinę szlachecką, z poczuciem solidarnošci i potrzebą okazywania pomocy potrzebującym bradom ". Ale obok tego došč często zdarzaly się wypadki zachowan egoistycznych, chęci wykorzystania nieszczęšcia innych dla wlasnej korzyšci. Došwiadczyli tego bolešnie na swojej skorze uchodžcy ze Zmudzi we dworach polskich na Bialorusi. Tym niemniej funkcjonowalo jeszcze, bądž usilowalo się toczyč, žycie towarzyskie. Odbywaly się spotkania, a nawet przyjęcia. Bylo to jednak tylko cieniem dawnych, przedwojennych spotkan. Swiadczylo wszakže o probach kontynuowania starych nawykow w nowych, niekorzystnie zmienionych warunkach. W každym razie to, co napisal Romer, jest miarodajnym šwiadectwem o warstwie ziemianskiej w przelomowym okresie jej istnienia. Pokazuje jaką byla w rzeczywistošci. Tym bardziej, že w trudnych warunkach poddane zostaly probie ludzkie charaktery. Pozostalo jednak u większošci to, co naj16

wazniejsze - poczucie honoru, zasady etyczne, którymi się kierowano, pozostal wysoki poziom inteligencji i kultury. W Dzienniku znaležč možna wiele opinii o ludziach, pisanych z okazji spotkañ, róznych wydarzeñ, nierzadko šmierci. Opinie te autor formulowal z dužą szczerošcią, choč na pewno nie bez pewnej dozy subiektywizmu. Tym bardziej, že bazowaly one na informacjach, które nie zawsze byly šcisle. Są wypadki, kiedy sądy o poszczególnych osobach najpierw bardzo dodatnie, pózniej, na skutek dalszych doswiadczen, stawaly się coraz bardziej krytyczne. Zdarzaly się i przyklady odwrotne. I to jest jedną z cech švviadczących o autentyžmie Dziennika, o tym, že odzwierciedlal on poglądy dnia zapisu. Autor niczego w nim pózniej nie zatarl, niczego nie zmienil. Wsród zapisek wiele miejsca zajmują sprawy rodzinne Autora. Pisze o swych dzieciach, o spędzonych wraz z nimi milych godzinach. Z kart Dzien­ nika przemawia wielokrotnie szczera troska, gdy dzieci byly chore, tęsknota, gdy byly w domu nieobecne. Wzmiankowalismy juž, iž dužo miejsca w Dzienniku Autor pošwięcil takže swojej žonie Zofii. Byla ona jego prawdziwą podporą w najtrudniejszych chwilach. Latwo dostrzec, iž lączyia ich rzeczywista milošč, wzajemne przywiązanie. Tworzyli tež Romero wie wzorową rodzinę. Ale byly to czasy, gdy jej byt zostal zagrožony. I tu Römer wykazal wielką determinację starając się ratowac co tylko bylo možna, minimalizowac straty. Bywaly chwile, gdy troszczyč się mūšiai o zaspokojenie najbardziej elementarnych potrzeb - takich jak zdobycie žywnošci, czy opalu na ogrzanie mieszkania. Autor bezpošrednio o tym nie pisze, lecz wynika to wyraznie z Dziennika, že z warunków przedwojennego dobrobytu, czy nawet bogactwa, strącony zostal przez wojnę, a następnie rewolucję - do roli czlowieka, który mūšiai borykač się z žyciem, walczyc o rzeczy elementarne. I Römer sprostal temų nielatwemu zadaniu, potrafil się przystosowac do nowych, gwaltownie pogorszonych warunków. Nigdy nie zalamywal rąk i zawsze starai się znaležč wyjscie z sytuacji. Otuchę i sily - jak pisze - czerpal przy tym ze wspomnienia przodków, którzy przesladowani przez wladze carskie przežyli wiele, lecz nigdy się nie poddawali.

Dziennik staje się więc miejscami relacją czlowieka, który mūšiai stawič czola przeciwnosciom losu i dzięki swojej energii, pomyslowosci, wierze we wlasne sily i pomocy Opatrznosci Boskiej zdolal wyjsc calo z wszelkich prob i zagrožen. Calo tež, wraz z rodziną, powrócil do domu, by podjąč tam pracę w nowych warunkach. Dziennik Eugeniusza Romera publikujemy w pelnym wymiarze, bez žadnych zmian i skrótów oraz opuszczeñ. W parų jedynie miejscach nie zostaly wlączone teksty obce - przytaczane większe fragmenty przeczytanych ksiąžek. Zachowane zostalo oryginalne slownictwo Autora, jedynie pisownia zostala unowoczesniona. Zapis Dziennika jest na ogól bardzo klarowny. Tym niemniej šledzenie za opisywanymi wydarzeniami wymaga pewnej uwagi. Wynika to między innymi stąd, iž Autor užywa niekiedy rožnych nazw dla 17

okrešlenia tych samych miejscowošci (pisze np.. E)žwinsk/ ale czasem Dyneburg). Poza tym o pewnych spravvach szczegolowych i dla obecnego Czytelnika malo znanych pisze jak o rzeczach oczyvvistych (w wieju wypadkach takie sprawy starališmy się wyjašnič w przypisach). Tym niemniej lektūra Dzienni­ ka vvymaga znajomošci epoki. Naležy stale pamiętac o szerszym kontekšcie, w ktorym dziaiy się opisywane wydarzenia. Dla ulatwienia orientacji w trešci Dziennika, oprocz indeksu nazvvisk, zamieszczamy na koricu Slowniczek niektorych osob występujących na jego kartach. Unikališmy zamieszczania nazwisk ogolnie znanych, a z drugiej strony występujących tylko epizodycznie i nie związanych bližej z trešcią Dziennika. Starališmy się preferowač nazwiska dzialaczy litewskich, jako mniej znanych Czytelnikowi polskiemu. Koncząc pragnąlbym raz jeszcze podkrešlič, i i w postaci Dziennika Eugeniusza Romera oddajemy do rąk Czytelnikovv dzielo oryginalne, znaczące jako žrodlo historyczne. Przeznaczone jest ono dla milošnikow historii, wielbicieli autentycznych pamiętnikow. Adresujemy je dla wszystkich zainteresowanych przeszlošcią stosunkow polsko-litewskich oraz dziejami nieistniejącej juž, a niegdyš tak wspanialej, klasy polskiego ziemianstwa na kresach polnocno-wschodnich.

Piotr Lossowski

Rok 1914 Lipiec Wst^p. Podróz do Berlina. Radziwiliszki. 9 .V II. Kowno. Wtadykiszki, Zyzmory. Przyjazd do Berlina; wystawa obrazów, Wintergarten. Manifestacie wojenne. 12/25/VII. Dr Killjan. Wypowiedzenie wojny Serbii przez Austri«?. Socjalistyczne demonstracje przeciwwojenne. 15/28.VII. Wyjazd z Berlina. 16/29.VII; Toruh, Aleksandrów; Warszawa. 17/VII; Przyjazd do W ilna. 18/VII; Bronek Römer; zdobywanie gotówki. Nastroje wilenskie; rozmowa ze Zwierzyiiskim. Wyjazd 29/VII; oczekiwanie poci^gu. Wiadomos'c o wypowiedzeniu wojny. Nastroje; podróz do domu; Cytowiany; nastroje. Pierwsza mobilizacja koni; przymusowa rekwizycja. Szydtów 21/VII; Towarzystwo Zaliczkowo-Wkiadowe. Pozar. Szawelska Komisja Rekwizycyjna. Wiadomosci z Wilna. Edmundowa Przeciszewska. Towarzystwo Mleczarskie "B iru ta". Rosienie 23/VTI; druga mobilizacja koni. Rosienie 25/VII; nastrój wsród obywatelstwa. Kiejdanska Komisja Rekwizycyjna; Cyganie. Imieniny Ani. Memorial do gubernatora o rekwizycjach. Depesza do Rennenkampfa. Radziwiliska Komisja Rekwizycyjna. Wiadomosci wojenne. Depesza od Bronka. 29/VII. Maciej Römer.

Nieraz przychodzik) mi na myšl i chcialem pisad pamiętniki. Biorąc czynny udzial w žyciu spolecznym i politycznem Kraju, moglem zanotowad wiele szczegölöw, ktdre giną potem z pamięci, a moglyby služyd doskonalą charakterystyką naszych czasöw i ludzi. Zacząlem žyde obywatelskie na wsi w chwili, gdy po dfužszej przerwie poczęlo się budzid žycie spoleczne, gdy pozwolono na založenie pierwszych towarzystw rolniczych; po­ tem bralem czynny udzial przy zakladaniu drobnych kooperatyw wiejskich - towarzystw spozywczych, zaliczkowo-wkladowych, dobroczynnych, kölek rolniczych; od początku prowadzilem przez lat piętnašcie towarzystwo mleczarskie „Binita”; bralem udzial we wszystkich zebraniach i zjazdach rolniczych w czasie wielkich wystaw rolniczych w Miiisku, Wilnie i Džwiiisku*. Pdžniej, gdy lata rewolucyjne 1904 i 1905 nowy daly impuls, bylem uczestnikiem narady o ziemstwach u general gubernatora Freze, bylem obecny na wszystkich wiecach politycznych w powiecie i na wielu politycznych zebraniach w Kownie i Wilnie, przy omawianiu tych przeröznych programöw politycznych i platform, przy narodzinach nowej prasy periodycznej na Litwie itp., zetknąlem się z politycznymi organizacjami litewskimi na zjazdach w Kownie i na tak zwanym “Sejm ie litewskim” w Wilnie. Na koniec uczestniczylem jako wyborca do wszystkich wyboröw do Izby Pailstwowej. Wiele z tych wypadköw zaslugiwalo na zanotowanie; notowalem często pojedyncze epizody, posiadam notatki z charakterystyką naszych obywateli - wyborcöw do pierwszej Dumy; o samych wyborach pisalem korespondencję do Kurjera Litewskiego, o pdžniejszych do Gonca Wilenskiego. Moze kiedyš, z czasem, zbierając te notatki, porządkując i kompletując zdolam naszkicowad wspomnienia. Niestety, dužo juž poszlo w niepamięd, a przede wszystkim niemal niepodobiehstwem jest odtworzyd po uplywie lat naströj danėj chwili. Z chwilą wybuchu wojny wrdcilem do myšli pamiętnikdw; zacząlem pilnie notowad wypadki dnia každego, a teraz po kilku miesiącach zabieram się do pisania. Jednak pomimo že tak šwieže są te wypadki, trudno juž z zupelną šcislošcią oddad nastrdj chwili, tak nastroje te byly zmienne, tak nagle wywolywane tą lub inną wiadomošcią lub wypadkiem. Chcąc, by pamiętnik * Dyneburgu 20

najzupelniej prawdziwie odzwierciedlal daną chwilę, trzeba pisač nieomal codziennie, a na to często brak czasu. To, co piszę obecnie, w pięč miesięcy po wybuchu wojny, korzystając z notatek na razie spisanych, z koniecznošci nabiera charakteru dziennika, w ktörym wymienione są wypadki zaszle dnia každego i nastroje chwili, o ile przetrwafy w pamięci.

Rok 1914 9-go lipca st[arego] st[ylu] wyjechalem z Zosią do Kowna po paszport zagraniczny w celu udania się do Berlina do doktora dla operacji polipą na strunie glosowej u Zosi. - Od kilku miesięcy skaržyla się Zosia na gardto, na częste chrypki, trudnošč mowy itp., dr Šwiežyrlski w Wilnie skonstatowal, že spowodowane to jest przez polip na strunie glosowej i wskazal na koniecznošč operacji. Idąc za namową Ojca Zosi zdecydowališmy się jechač do specjalisty w Berlinie tym bardziej, že Ojciec, jadąc na kurację do Kissingen, obiecal spotkač się z narni i byč obecnym przy operacji. Jak zwykle wyjechališmy z domu zawczasu; jechališmy bryczką parokonną do Radziwiliszek na pociąg idący do Wilna o 10-ej wieczör, o 8 -e j juž bylišmy na stacji i stalo się to bardzo szczęšliwie; bo zaraz po przyježdzie naszym wybuchla silna burza z piorunami i ulewą, przytem šciemnialo zupelnie. Gdyby zaskoczylo to nas w drodze, zmoklibyšmy do nitki i moglibyšmy nawet spčžnič się na pociąg. Pienvsza ta szczęšliwie uniknięta przygoda stala się jakby przepowiednią calej naszej zagranicznej wycieczki. Wracając z zagranicy o parę dni wcze^niej niž zamierzali^my pienvotnie, zdąžyli^my przejechač granicę parę dni przed wybuchem wojny i dobrač się do domu z rozpoczęciem zawieruchy wojennej. Gdy wyjezdzali^my z domu nie jeszcze burzy wojennej nie zapowiadalo; bylišmy najlepszej my^li i projektowališmy po operacji pojechač przynajmniej na parę dni do Drezna dla zwiedzenia Galerii i do Saskiej Szwajcarii. W drodze rozminęli^my się ze Stasiem, wracającym po miesięcznej wędrdwce po Bialorusi i Inflantach. Do Kowna przyjechališmy o 3-ej z rana i zatrzymali^my się w “Wersalu”; z paszportem poszlo gtadko, bez mitręgi, tak, že o 3 -e j mialem go juž w kieszeni. Jechad dalėj - mielišmy dopiero nazajutrz, žeby spotkač się z jadącym z Wilna Ojcem Zosi. Pobyt w miešeie byl dokuczliwy z powodu nadzwyczajnego upalu; chodzili^my trochę na spacer, na brzeg Niemna, potem w cukier"ni spotkališmy kilku znajomych, mianowicie Kazimierza Šwiąteckiego, Wišniewskiego, Zygmunta Kossakowskiego. Z tym 21

9 lipca (22. VII)

Podrož do Berlina

Radziwiliszki

10 lipca (23. VII) Kowno

Wladykiszki

Žyžmory

11 lipca (24. VII)

Przyjazd do Berlina

12/25 lipca Wystawa obrazów

Wintergarten

Manifestacje wojenne

wszystkim perspektywa spędzenia wjeczoru w Kownie nie ušmiechala się zbytecznie, zdecydowaliájmy się więc pojechač na wieczór i na noe do Wiadykiszek*. Wujostwo Boleslawostwo byli nam radzi i bardzo uprzejmi. Bronka nie bylo, wyjechal do Wojczyzny wezwany telegraficznie dia interèsów Macieja. Poniewaž Wujowstwo wybierali się na wieczór do Zyžmor, do Strumillów, przekonališmy ich, že przyjazd nasz nie powinien krzyzowaó ich projektów i pojechališmy razem do Zyžmor. Justyn Strumillo bawil jeszeze za granicą na kuraeji. Pani Justynowa z synami wielką okazala nam uprzejmošč i radošč z niespodziewanej naszej wizyty; wáród gošei byla p. Maksowa Maliriska z c0rką i Zofia Bolestawowa Jasieriska (córka generala Sawickiego i córki Jana Romera, brata Boleslawa). Wieczór minąl w sposób przyjemny, nocowaliámy we Wladykiszkach, a nazajutrz z rana kurierem pojechališmy do Wierzbolowa, gdzie spotkališmy się z Ojcem Zosi. O calodziennej podróÈy z Wierzbolowa do Berlina malo mam do zanotowania. Dobrze znana droga, kt0rą w ciągu czterech lat ježdzilem do uniwersytetu, nie przedstawia nie godnego widzenia. Przyglądalem się z okien wagonu gospodarstwom niemieckim: gdy wyjezdzalem z domu žyto u nas juž bylo zebrane i pszenica skoszona; w Suwalskiem oziminy na polach nie widziaíem, natomiast dužo skoszonej jarzyny; w Prusach zbiory spóánione i czem bližej Berlina, tem więcej zauwažylem pól z pszenicą nieskoszoną lub stojącą w mendlach, a nawet i žyto w mendlach stojące, wszystko moeno od deszczów uszkodzone. Przyjechaliámy do Berlina wieezorem i tegož dnia telefonieznie porozumieliàmy się z profesorėm dr Killjanem, który naznaczyt nam godzinę na wizytę nazajutrz. Zamieszkaliámy w hotelu Centralnym w pokoju narožnym z oknem na Friedrich­ strasse. Z rana pojechaliámy na wystawę obrazów. W kilkudziesięciu salach zebrano kilka tysięcy obrazów, a z tym wszystkim dziwnie malo rzeczy godnych widzenia, i po tym zwiedzaniu jedyne uczucie jakie opanowalo nas, to zmęczenie i znudzenie. - Po obiedzie wizyta u Doktora Killjana, który operaeję naznaczyl na godzinę 8-m ą z rana w poniedzialek. Wieczór spędzilišmy w Wintergartenie, Zosia w pól przedstawienia zachorowala i musialem odprowadzió ją do numeni. O godzinie 8 -e j wieczór dodatki nadzwyczajne oznajmily o niezadawalającej odpowiedzi Serbii na ultimatum Austrii, o wyježdzie posta austriackiego z Belgradu i zarządzonej mobilizacji w Austrii. W nocy rozpoczęly się manifestacje na rzecz wojny na ulicach Berlina; grupy studentów i mlodziežy i wielu przygod* Wladykiszki, majątek Boleslawa Romera, žonatego z Elžusią siostrą Izydora Romera

22

nych przejezdnych cudzoziemcöw defilowaly po Unter den Linden i Friedrichstrasse ze Spiewami Deutschland, Deutschland Uber Alles, Wacht am Rhein. Naprzeciwko palacu cesarskiego wznoszono okrzyki, chociaz w palacu nie bylo nikogo, bo Cesarz na letnich wczasach na brzegach Norwegii. Okazale manifestacje te nie wyglqdaly, bo tlum nie byl wielki i wi^cej bylo gapiqcych si$ cudzoziemcöw, jak prawdziwych manifestantöw. ChodziliSmy z Ojcem po Lindach i widzieliSmy to z bliska, a w^röd spaceruj^cych co chwila slyszeli^my mow? polsk^ lub rosyjsk^. Trwalo to jednak pöino w noc; majqc okno na Friedrichstrasse widzieliSmy i slyszeli&ny wszystkie te defilady. Przez caly dziert powtarzaly si$ manifestacje, szczegölnie podczas poludniowej zmiany warty; orkiestra wojskowa kilkakrotnie odegrata hymny narodowe. Poza tym zacz^fy dawad si$ we znaki skutki paniki na gieidzie: rubli nie chciano rozmieniad, z trudem zdolalem rozmienid 100 rb., dostajqc po 204 marki, a przyjezdzaj^c z Wierzbotowa rozmienialem po 213,5. Zosia byla przez caty dzieri niezdrowa, przewaznie lez^ca: malo wi^c wychodzilem z domu. Z rana o 8 -e j operacja u dr Killjana; trwala godzin$ i udala si$ dobrze; O jciec asystowal przy operacji, a ja czekalem na dole. - Gazety przyniosly wiadomoSci o wypowiedzeniu wojny Serbii przez Austri^ i rozpocz^ciu kroköw wojennych. Naströj ogölnie panujqcy nie zapowiadal jednak, ze wojna ogarnie caiq Europa, Przeciwnie, chociaz Cesarz po^piesznie wröcil ze swojej wycieczki, zapowiadano, ze wojna zostanie zlokalizowanq. PojechaliSmy do dr Killjana, znalazl wszystko w porz^dku i pozwolil wyjechad. ZwiedziliSmy ogröd zoologiczny, wieczorem byliSmy w teatrze na jakiejg farsie i na kolacji w hotelu Monopol. Wracajqc do domu widzieliSmy znowu manifestacje uliczne, ale innego rodzaju. Dnia tego Socjalna Demokracja zorganizowala kolosalne manifestacje przeciwko wojnie: w 28 punktach miasta zorganizowano wiece, na ktörych przemawiali poslowie socjalistyczni i wsz^dzie zapadfy jednobrzmiqce uchwaly, protestujqce przeciwko wojnie w ostrych slowach; pochodöw ulicznych nie bylo, gdyz juz z rana w przewidywaniu tych manifestacji ogioszono zakaz wszelkich pochodöw manifestacyjnych, a wieczo­ rem dost^p do Unter den Linden byl zamkni^ty przez liczne i silne posterunki policyjne; widzialem jednak przez okno, jak cz$$d manifestantöw przekradla si$ przez szpaler policji kolo dworca Friedrichstrasse jad^c automobilem, rozrzucano odezwy i uchwal? przeciw wojnie, wznoszono okrzyki itp. W kazdym razie rezolucje tych 28 wiecöw, ktöre zgrupowaly co najmniej ze 200 tysi^cy ludzi, wytworzyly naströj przeciwwojenny, co dato si£ widzied na gieidzie: nazajutrz nie bylo trudnoSci z rozmian^ rubli i placono po 210 marek za 100 rb. Totez nie zapowiedi 23

13/26 lipca

14/27 lipca

Wypowiedzenie wojny Serbii przez Austri?

15/28 lipca

Socjalistyczne demonstraeje przeciw wojnie

16/29 lipca Wyjazd z Berlina

Toriui

17/30 lipca Alcksandröw

Warszawa

wojny, ale pewne zmęczenie Zosi po operacji i tęsknota do domu i dzieci sklonily nas do zaniechania projektu wycieczki do Drezna i Saskiej Szwajcarii, gdzie chcielišmy parę dni zabawid i do czego mocno namawial nas Ojciec. Wiadomošd o mobilizacji w Rosji sklaniala tež do szybszego powrotu do domu nie tyle z obawy wojny, co z chęci dopilnowania osobišcie mobilizacji koni u nas i uniknięcia częstych strat, wynikających przy tym w nieobecnošci gospodarza. Zdecydowališmy się wyjechad nazajutrz na Aleksandröw - Warszawę - Wilno. Ojciec Zosi zostawal w Berlinie jeszcze na parę dni dla poradzenia się z lekarzem i zamierzal pojechad do Kissingen. O 2 -e j po poludniu wyjechališmy z Berlina przez Poznaii Toriui - Aleksandröw. Nie w Berlinie, ani po drodze nie zapowiadalo wybuchu wojny; žadnych oznak mobilizacji ani innego przygotowania. Jechališmy wygodnie, przyglądając się gospodarstwom w Poznailskiem: roboty polowe byly bardziej zaawansowane niž w Prusach, jednak gdzie niegdzie pszenica jeszcze stala na polach. W Toniniu musielišmy przesiadad i czekad parę godzin. Spotkališmy tam Zygmunta Piotrowicza*, jadącego z Sobot do Ciechocinka. I tu, w pogranieznej fortecy, nie nie wskazywalo na zbližającą się burzę wojenną. Na koniec dojechališmy do Aleksandrowa i wpadlišmy od ražu do innego šwiata. Tlum , rejwach, nieporządek, niepoköj - wszelkie oznaki rozpoczynającej się paniki. Dowiedzielišmy się, že juž rozkaz o ewakuaeji archiwöw žandarmerii i komory celnej wydany, rdwniež rozkazano urzędnikom wysylad rodziny w gląb kraju; wskutek tego cala staeja zawalona bagažami i meblami, a pasažerdw tyle, že do kas dobid się niepodobna. My wpakowališmy się zawezasu do wagonu I klasy, a bilety dopiero pdžniej przez tragarza zdobylem. Pociąg wyszedl z trzygodzinnym opdžnieniem. Na komorze celnej mielišmy malą przygodę: wiežli^my serwis porcelanowy i plaskorzežbę gipsową, zadeklarowališmy to do oclenia; wskutek nieuwagi poslugacza plaskorzežbę rozbili i oczywi^cie zareklamowalem, a naströj byl taki, že nie tylko natychmiast reklamację moją uwzględniono i zaplacono mi cenę przeze mnie postawioną bez sporządzania protokölu, ale i za serwis cla nie wzięto, natomiast gorączkowo zapytywano, co slychad w Berlinie i czy Prusacy juž nie nadehodzą. Tu wszystko wszędzie wojnę zapowiadalo, ale przede wszystkim widoczny byl strach przed wojną. Pod takim wraženiem przyjechali^my do Warszawy, zdecydowani tegož wieezora jechad dalėj do Wilna. W Warszawie trafilišmy na panikę w bankach z powodu zamknięcia i przygo­ towania do ewakuaeji Banku Paöstwa. Mieszkališmy u wuja * Zygmunt Piotrowicz spod Kielm. Ziemianin-malarz 24

Zosi, Józefa Morawskiego, na Bergą 6. Mówilo się wszędzie tylko o wojnie; wszędzie widoczna byla wielka obawa i niepokój, ale tež i nadzieja, že do wojny jednak nie dojdzie. Wieczorem rozklejono o 10-ej plakaty na ulicach o mobilizacji pospolitego ruszenia 2-go rzędu, o czem w gazetach nie publikowano; w gazetach byla mowa tylko o mobilizacji w Rosji centralnej. O 12-ej w nocy pojechaliámy na dworzec petersburski; tam tlum tež wielki; na platformy i do wagonów wpuszczano z początku tylko oficerów i ich rodziny; dopiero po zajęciu przez nich miejsc, puszczono resztę publiki. Ja przy pomocy tragarza zdobylem sobie zawczasu dwuosobowy przedzial I klasy; zamknęlišmy się w nim zdecydowani nie wpuszczad nikogo i rzeczywiácie do Grodna jechaltémy sami. Ale tam dowiedzieliámy się o przymusowej ewakuacji z fortec —Grodna i Kowna - calej ludnoáci cywilnej; przyplyw pasazerów byt tak znaczny, že przez korytarz wagonowy przecisnąd się niepodobna bylo; wpuáciliámy do naszego przedzialu jakąš panią z trojgiem drobnych dzieci, rozlokowaną na korytarzu. Wszystko co widzieliámy i slyszeliámy sklanialo ñas do skrócenia pobytu w Wilnie i jak najrychlejszego powrotu do domu; telegrafowalem powtórnie do domu o konie, adresując do Kielm, w obawie, že depesza adresowana do Cytowian via Kowno može nie dojád w porę. W Wilnie widzieliámy grožę przedwojenną jeszcze bardziej spotęgovvaną: na dworcu masa uciekinierów z Kowna, tunele, platformy, sale i przejácia przepelnione biedotą siedzącą na tlomokach; wyrzuceni z fortec nie wiedzą dokąd się udad i tymczasem mieszkają na stacji. Dowiedzieliámy się na wstępie, že towarowe pociągi juž nie kursują, a nazajutrz iloád pasažerskich będzie zredukowana do jednego na každej linii, wedlug rozkladu wojennego. Dokladnie jednak dowiedzied się, o której pójdzie ten jedyny pociąg nie moglem. - Na dworcu wysiadając z wagonu spotkališmy się z BronkiemRomerem, który wiedząc z gazet o powolaniu oficerów rezerwy, spieszyt do Antonosza día przygotowania się do wyruszenia. Zatrzymaíem go, by o interesach pomówió i urządzič się. Poszliámy razem do wojennego naczelnika, tam dowiedzieliámy się, že 23 lipca powinien juž stawió się w pelnej gotowoáci do wymarszu, z mundurem i bronią. Nie tracąc czasu, kazal Bronek szyd mundur i szynel a trzeba bylo pomyšled i o pieniądzach. W obawie, žeby nie zostal bez grosza, dalem mu paręset rubli z mego zapasu podrėžnego. - W domu Matka Zosi mocno zaniepokojona brakiem wiadomoáci od Ojea wobec grožnych zapowiedzi wojennych; wyslaliámy natychmiast depeszę do Berlina do Ojea, žeby wracat jak najprędzej. - W Wilnie spotkalem Kazia Janczewskiego, którego žona wlaánie odbywala slabošd w Klinice Rymszy; Kazio ježdzil wieczorem na dworzec i zakomunikowal mi telefonieznie, že 25

18/31 lipca Przyjazd do W ilna

Bronek Römer

19 lipca (1 sierpnia)

Zdobywanie gotowki

nazajutrz wyjdzie jeden tylko poeiąg jpoludniowy albo wieczorny, a rannego na pewno nie będzie. Poniewaž juž dwie noce bylišmy w drodze, wieczdrspędzilišmy w domu i postanowilišmy wyjechad w pohidnie. O 11-ej bylišmy na stacji; tymczasem okazalo się, že wfašnie z rana poeiąg wyszedl, a drugiego juž nie będzie. Chcąc nie chcąc musielišmy wyjazd odložyd do niedzieli. Korzystając z tego poszedlem z Bronkiem do banku handlowego zdobywad pieniądze dla niego. Nie byla to rzecz latwa. Z powodu zamknięcia Banku Patistwa i paniki taki byl naplyw publieznošei, že banki musialy drzwi zaryglowad i straž policyjną postawid; do šrodka možna się bylo dostawad tylko za biletami. Drogą znajomošei i protekeji dostališmy się na dziedziniec bankowy i przez sutereny i kuchnię do banku. Bank jednak dokonywal jedną tylko operację: wydawal maksymalnie po 500 rb. na osobę z biežących rachunkdw. Bronek mial zlokowanych w banku papierdw procentowych na parę tysięcy rubli i otwarty kredyt, zabezpieczony wekslem jego i moim podpisem, na 20 tysięcy rubli; zrobilišmy to w kwietniu dla interesu wladykiskiego, ale dotąd kredyt ten zužytkowany jeszcze nie byl. Trzeba bylo jednak kolatad do wszystkich dyrektordw i Rady nadzorczej, žeby na te aktywa chod cokolwiek dostad; wszędzie odm