Dzieje Polski do 1795 r. [PDF]

  • 0 0 0
  • Gefällt Ihnen dieses papier und der download? Sie können Ihre eigene PDF-Datei in wenigen Minuten kostenlos online veröffentlichen! Anmelden
Datei wird geladen, bitte warten...
Zitiervorschau

MARIA

d

z

i e

SO 0 UCKA

j e

p

o

l

s

k

i

do 1795 r. -

i e-

^

- t ,:

a tfV -. r —

.v--■ ile i

m

m

m

m

m

m

m

"' yyśCSv1:■

r:■ .•../«?

-5?3

•J*'-K ?^ r.^ 35l5^ -:rr3S kv

job —

om p sa a a t J JŁWbfejjM



g s lj ^

,, y

..

^ -- “ ^ „ -v - --:;; :; ,

\ W S’^pŁ: m is^ # - v - >: - 0 o - St#

• V' —

. . .

i

’•

BIBLIOTEKA

WIEDZY

HISTORYCZNEJ

MAKIA IIOOUCKA

DZIEJE POLSKI d o 17.95 r.

WARSZAWA WIEDZA POWSZECHNA HISTORIA

POLSKI

K M T .

TIIESC1

O b w o lu ta , o k ła d k a , k a r t a t y t u ł o w a , w y k l e j k a

J. CZ.

m

KNIF.K

w s t i ;i'

CZ

w

I IKHIOI I l. W C/.lfSNYCH S T U L E C I .................... I ! I nlnlilll i i r> i. i i.u |.< i.,, n y " ......................................................... I' r ól im llliiry" ......................................................................... I il ii ' »( i*l | W ......................................................................... I ml I możni ............................................................................. w ^nlt'« o j e d n o ś ć ................................................................. ■>• liitilrnl przez rozbicie ..................................................... Pi i w o polskie i praw o n i e m i e c k i e ................................. K upiec i rzem ieślnik ......................................................... Uoronu Regni P o l o n i a e ......................................................... O itu tn i P iasto w ie n a t r o n i e ............................................. G dy król je st dobrym g o s p o d a r z e m ............................ S karb y k u ltu ry ..................................................................... K a len d a rzy k w ażniejszych w y d a r z e ń .............................

H II 21' 2.8 36 44 -li! 56 62 68 77 87 93 108 103

CZĘSC II. NA R O Z D R O Ż U ......................................................... K u w schodow i ......................................................................... P ogrom Z a k o n u ......................................................................... B urzliw e la ta ......................................................................... K ról p oszukuje s o j u s z n i k ó w ............................................. W ojna t r z y n a s t o l e t n i a ............................................................. Pod b erłem w ielkiego J a g i e l l o ń c z y k a ............................. M istrzow ie d łu ta i p i ó r a ..................................................... K a len d a rzy k w ażniejszych w y d a r z e ń .............................

111 111 115 120 124 129 134 137 143

CZĘSC III. RZECZPO SPO LITA S Z L A C H E C K A ................. U źródeł „złotej w olności” ................................................. D yplom acja i oręż ................................................................. O n ap ra w ę R zeczypospolitej ............................................. „Rzecz pogańska panow ać nad sw oim b ra te m ” . . . Z m ierzch d y n a s t i i ..................................................................... Blaski i cienie złotego w i e k u ............................................. K a len d a rzy k w ażniejszych w y d a r z e ń .................................

145 145 149 155 163 167 173 184

CZĘSC IV. POD WŁADZĄ M A G N A T Ó W ............................ K u czasom k o n trre fo rm a cji i r o k o s z y ......................... Szlachcic na zagrodzie nie ró w n y w ojew odzie . . . . H u sarsk ie skrzy d ła ................................................................. „Jak w iele m ają poddanych, ta k w iele n iep rzy jació ł" L a ta „p o to p u ” ......................................................................... „P rzed m u rze ch rześcijań stw a” ............................................. Ta, co „stała n ierząd em ” .....................................................

186 180 105 10S 208 216 221 230

5

„K arczm a z a j e z d n a " ................................................................. Za kró la S a s a ............................................................................. Ś w it now ych c z a s ó w ............................................................. O brońcy i przeciw nicy „złotej w olności" . . . . . . . Kalendarzyk ważniejszych w y d a rze ń .............................

241 245 250 255 264

CZĘŚC V. OŚW IECONA E P O K A ................................................. N ie w szystko straco n e ......................................................... W iek r o z u m u .............................................................................. W ielki Sejm i T argow ica ...................................................... „W olność, całość, niepodległość” ......................................... T ak up ad ła szlachecka R z e c z p o s p o l ita ......................... Kalendarzyk wa-mejs.ych w y d a r z e ń .............................

267 267 273 283 292 204 309

P r z y p i s y hl l i l i o g r a f i c z n e Spis ilustracji

310 315

.........................................

I | ,|i| I, u um iej. u powstała w związku z ogłoszonym w 1!>.r>M r !„ r d l.ii- Towarzystwo Historyczne i Paiislwowe Wydaw „i, In n Wiedza Powszechna” konkursem na popularną historii; ful In doprowadziłam ją ze wzglądu na mą specjalność jedynie ,l,i lorbiorów. Książka wymaga kontynuacji, którą niewątpliwie f,.ulepną historycy dziejów nowszych i najnowszych. IV pracy nad „Dziejami Polski” pomogli mi życzliwi konsul­ tanci prof. dr Bogusław Leśnodorski i doc. dr Stanisław Trawkowski. Ich rady i sugestie ułatwiły mi rozwiązanie wielu trud­ nych problemów, pogłębienie i bardziej prawidłowe oświetlenie skomplikowanych spraw. Za tyle przyjaznej uwagi i troski składam Im serdeczne podziękowanie. M A R IA B O G U C K A

WSTĘP

I oti/i lu poznania przeszłości tkwi bardzo silnie w każdym . i listwie. Chęć lepszego zrozumienia otaczającego nas wnpńli innego świata każe spoglądać wstecz, ku bardzo nawet mili rlym czasom, stanowiącym przecież w pewien sposób podłoże i oz woj u bieżących wypadków. Stale, w każdej dziedzinie życia, mi wiązujemy do dziedzictwa, jakie przekazały nam minione stu­ li i !□. Aby jednak z owej spuścizny korzystać umiejętnie, aby wydobywać z niej wszystko to, co najcenniejsze, a odrzucać balast błędów, trzeba dobrze znać wielką nauczycielkę życia — historię. Pojęcie „magistra vitae” nie wyczerpuje jednak zagadnienia, i o więcej kryje w sobie pewne niebezpieczeństwa. W polskiej świadomości społecznej historia odgrywała w ciągu bez mała dwu ostatnich stuleci rolę wielką, niewątpliwie większą niż w innych krajach. Okres niewoli, kiedy to nauczanie dziejów ojczystych odbywało się potajemnie, kiedy było ono ważnym elementem umacniania zagrożonej brakiem własnego państwowe­ go bytu świadomości narodowej, wydźwignął autorytet historii bardzo wysoko. Stało się to jednak kosztem pewnego zaniedbania starań o obiektywną prawdę historyczną. Historia pisana ku pokrzepieniu serc, historia traktowana wyłącznie jako „mistrzyni życia” traciła często swój właściwy charakter: nauki wyjaśnia­ jącej tok dziejów, ukazującej związki różnych stron życia, ana­ lizującej byt społeczny we wszystkich jego przejawach. Tym się tłumaczy wielka ilość legend, które błąkają się do dziś w świa­ domości naszego społeczeństwa, mimo że wyniki badań prowa­ dzonych w pracowniach uczonych dawno je obaliły. Zadaniem niniejszej książki jest odtworzenie dziejów dawnej Polski w oparciu o dorobek naukowy istniejący w tym zakresie, spoin

9

wzbogacony bardzo wydatnie zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku­ nastu lat. Chodzi o wydobycie z gąszczu spraw — zagadnień i wydarzeń węzłowych, określających tok historii naszego kraju od najwcześniejszych jego początków aż do tragicznego przeło­ mu, jakim pod koniec XVIII w. stały się rozbiory. Chodzi o po­ kazanie, jak na tle wydarzeń ogólnoeuropejskich i w związku z nimi kształtowały się nasze skomplikowane losy. Każdy naród przeżywa swe dzieje w określonych warunkach obiektywnych, wpływając na ich formowanie się, ale też pozo­ stając w zależności od nich. W wyniku tego wzajemnego oddzia­ ływania powstaje pewien proces historycznego rozwoju, posia­ dający własne, odrębne cechy, choć mieszczący się w ramach ogólnych praw; rozwija się specyficzna kultura i charakter na­ rodowy, rodzą zalety i przywary, niepowtarzalne w takiej skali wśród innych społeczeństw. Korzenie owych zjawisk tkwią nie­ kiedy w odległej historii, niekiedy są wynikiem bliższych nam okresów rozwojowych Wędrówka po labiryncie przeszłości pozwala je obnażyć i zbadać Historia Polski posiada sporo cech nietypowych i oryginalnych. Niełatwy był przebieg wydarzeń przetaczających się nad ziemia­ mi położonymi w dorzeczu Wisły i Odry. Krzyżowały się tu różne wpływy idące zc wschodu i zachodu, burze dziejowe nie raz niszczyły wyniki pracy całych pokoleń. A przecież, choć mozolnie i nie zawsze najprostszą drogą, kraj kroczył naprzód; zamieszkujący go ludzie budowali z trudem swój dzień pow­ szedni, który dla nas jest już dniem wczorajszym. Bez wczoraj nie byłoby jednak dziś.

c

Z

F-;

Ś

C

I'

I

K

U

w

•.

/

A

DOIlOlllh W C Z E S N Y C H STULECI

U kolebki

• us/ukując początków naszej historii, cofnąć się trzeba wielet tysięcy lat wstecz. .leszcze lodowiec nie skończył rzeźbić wszystkich wzgórz i do­ lin północnej i środkowej Polski, a szeroko rozlana Pra-Wisła szukała dogodnych ujść do Bałtyku, kiedy w tej części Europy Ihi jawił się pierwszy człowiek. Było to około 180 000 lat p.n.e. Blady życia i działalności naszego praprzodka znaleziono w Ja­ skini Ciemnej w Dolinie Ojcowskiej oraz w Jaskini Okiennik w Piasecznie (pow. Zawiercie). Resztki obozowiska ludzkiego z owych odległych czasów znaleziono także w Krakowie na te­ renie dzielnicy Zwierzyniec. Znaleziska te rzuciły światło na tajemnice życia naszych pra­ przodków. Archeologowie zbadali starannie zachowane w obu jaskiniach i na krakowskim Zwierzyńcu Idcznc krzemienne narzę­ dzia: tłuki, ostrza, świdry, rylce. Przy pomocy tego prymityw­ nego sprzętu pierwotny człowiek wykonywał najrozmaitsze pra­ ce. Działo się to w starszej epoce kamiennej, zwanej inaczej pa­ leolitem (z greckiego „palaios” — stary i „lithos” — kamień), stanowiącej zaranie dziejów ludzkości. Ludzie żyli wówczas w niewielkich, koczowniczych grupach. Podstawę utrzymania takiej grupy, albo inaczej — hordy, stanowiło zbieranie roślin jadalnych oraz łowy. ówcześni ludzie umieli już także korzystać z ognia. Te dwa właśnie czynniki — posługiwanie się narzędzia­ mi oraz wykorzystanie siły ognia — pomogły człowiekowi pa­ leolitu w walce, jaką toczył z przyrodą. 11

Kiedy lodowiec ostatecznie wycofał się z obszarów późniejszej Polski, a Wisła, która w poprzednim okresie znajdowała ujście w Morzu Północnym, popłynęła do Bałtyku, dla człowieka na­ stała nowa era. Klimat złagodniał. Kraj pokryły nieprzebyte lasy, pełne nieznanych lub rzadkich obecnie zwierząt. W Tatrach rozbrzmiewał głucho pomruk jaskiniowego niedźwiedzia. Przez leśne ostępy przedzierały się wolno wielkie jak skała płowowłose tury. Na porosłych bujną roślinnością polanach można było ujrzeć pasące się liczne stada żubrów i jeleni. W górze, ukryty między konarami potężnych drzew, czyhał na zdobycz zwinny ryś, a bru­ natny niedźwiedź wspinał się ociężale do gniazda dzikich pszczół, brzęczących w wypróchniałej dziupli. Człowiek coraz śmielej gospodarował w puszczy. Nagromadzo­ ne w ciągu tysięcy lat doświadczenie pozwalało mu na stopniowe ulepszanie narzędzi i sposobów łowienia zwierzyny. Bezimienny łowca wynalazł luk, za pomocą którego można było polować na zwierzynę ze znacznej odległości. Za tym wielkim odkryciem poszły iime. Do wyrobu grotów i noży przestało wkrótce wystar­ czać zbieranie kamieni leżących tu i ówdzie na powierzchni zie­ mi. W, t/.w. młodszym paleolicie i w mezolicie (z greckiego „mezos" średni, okres między starszą a młodszą epoką ka­ mienną), który trwał od ok. 120 000 do ok. 4 000 r. p.n.e., poja­ wiło się nowe, nie znane przedtem zajęcie: górnictwo odkrywko­ we. Człowiek zaczął wydobywać potrzebne mu minerały spod powierzchni ziemi, na razie z niewielkich, dwu- lub trzymetrowej głębokości lejów. Siady tego starożytnego górnictwa oglądać dziś można w Orońsku (pow. Radom). Nowe zajęcia wywarły wpływ na sposób życia człowieka. W tym właśnie czasie miejsce dawnego stada-hordy zajmować poczęła wspólnota rodowa. W jej ramach, dzięki podziałowi pra­ cy, możliwe było lepsze zaspokajanie rosnących potrzeb ludzkich. Choć nadal dominował koczowniczy tryb życia, obozowiska za­ kładano teraz na czas dłuższy. Niektóre z nich, jak na przykład te, które archeologowie odkryli na piaszczystych wydmach pra­ wego brzegu Wisły pod Warszawą, w okolicach Świdra i Plud, stawały się dużymi ośrodkami produkcji różnych narzędzi z krze­ mienia. Ludzie mezolitu wymieniali nawet już przedmioty posia­ dane w nadmiarze na inne, których im brakło. 12

Powoli działalność człowieka, zagubionego dotąd w-u ód i >h«» czy, zaczęła wyciskać piętno na krajobrazie naszych /.irni NmlU (z greckiego „neos” — nowy), czyli młodsza epoka lwimi* mi . trwający od ok. 4000 do ok. 1700 r. p.n.e., przyniósł dal.-ir.y, i ».i ważny rozwój gospodarki i kultury. Stopniowo od ek.s|il*mlm |i gotowych płodów przyrody, od łowiectwa i zbieractwa, lud/i* zaczęli przechodzić do uprawy ziemi i hodowli, a więc dt> czyn ności produkcyjnych. W pierwszej połowie III tysiąclecia p.u «■, w tym samym czasie gdy w dalekiej Fenicji rodziły się zulą/.ki późniejszej potęgi handlowej Tyru, na naszych ziemiach zady miły gęste pożary. To człowiek podpalał puszczę, by na oczyszczę nym i użyźnionym popiołem terenie zasiać jęczmień lub pszeni cę, bób, groch lub soczewicę. Bardzo szybko owi pierwsi rolnicy nauczyli się także spulchniać glebę. Początkowo czyniono to zwykłym kijem, potem motyką wykonaną ze zgiętej gałęzi, zaopa­ trzonej w ostrze z kamienia lub kości. Było to już tzw. rolnictwo kopieniackie, którego początki przypadają na ziemiach polskich na połowę trzeciego tysiąclecia p.n.e. W osiedlach wznoszonych w pobliżu uprawianych w ten sposób pól pojawiły się wkrótce zwierzęta domowe. Już w mezolicie człowiek oswoił psa, który stał się dla niego wiernym towarzyszem i pomocą w czasie łowów. Następny etap stanowiło wprowadzenie do zagrody świń, bydła rogatego, owiec i koni. Oswojenie zwierząt i rozwój pasterstwa (1800—1600 p.n.e.) za­ pewniły hodowcom regularniejsze zaopatrzenie w żywność. Wkrótce zaczęli oni wykorzystywać nie tylko mięso i skóry, ale także wełnę. Można z niej było wyrabiać miękkie tkaniny na ciepłą odzież. Poczęto także staranniej obrabiać i doskonalić na­ rzędzia krzemienne, odziedziczone po przodkach. Do przechowy­ wania ziarna i napojów przestały wystarczać wory skórzane i plecionki. Pierwsze naczynie ulepione z gliny otworzyło w dzie­ jach naszych przodków nowy etap. Narodziło się garncarstwo, Szybkie jego wydoskonalenie sprawiło, że uczeni właśnie na podstawie wyrobów glinianych klasyfikują wymarłych mieszkań­ ców dawnej Polski, zwąc ich ludem „kultury ceramiki grzebyko­ wej” lub „wstęgowej”, albo ludem „kultury pucharów lejkowa­ tych", zależnie od kształtów i sposobu zdobienia garnków i inis, które dziś odkrywamy w różnych punktach kraju.

Jak żył człowiek w owych odległych wiekach, opowiadają nam groby. W wierzeniach ludzi neolitu panowała powszechnie wiara w życie pośmiertne. W związku z tym wkładano zmarłym do gro­ bu narzędzia, broń, ozdoby i naczynia, w nadziei, że przydadzą się one duszy zmarłego. Obrzędy pogrzebowe łączyły się z kultem przodków. Przypuszczać należy, że oddawano także cześć budzą­ cym lęk i podziw zjawiskom przyrody — słońcu, ziemi, księży­ cowi. Odnalezione w grobowcach z tego okresu szkielety ze ślada­ mi krępowaniu zwłok, trepanacji czaszek itp. zabiegów pozwala­ ją się domyślać różnych magicznych praktyk. Amulety burszty­ nowe i gliniane w kształcie podwójnego topora świadczą o zagadkowym kulcie tego narzędzia. Było ono — jak się zdaje — symbolem potężnego bóstwa. Zapoczątkowana w okresie poprzednim wymiana czyniła w ne­ olicie dalsze postępy. Pasiasty krzemień wydobywany w Krze­ mionkach Opatowskich oraz krzemień szary, biało nakrapiany, ze Święciechowa nad ,Wisłą wędrował coraz częściej — jak świad­ czą wykopaliska na bardzo odległe tereny. Zapewne w tym czasie zaczęło także handlować bursztynem. Na naszych ziemiach pojawiają sir; bowiem wówczas produkty odległych krain: ozdobne muszle /. południowych mórz. pierwsze importy miedziane z base­ nu Morza Śródziemnego, paciorki fajansowe znad Nilu, barwni­ ki itp. Świadczą one o pierwszym zetknięciu się ówczesnych mieszkańców naszych ziem z wytworami kultury śródziemno­ morskiej. To kontakty przyspieszyły rozwój kultury na naszych ziemiach. Od ok. 1700 r. p.n.e. datuje się u nas okres znajomości metali. Używane początkowo do wyrobu ozdób i broni, miały się wkrótce przyczynić do wielkiego przełomu w technice produkcji. Odrzucając służące mu w ciągu tysiącleci niezdarne narzędzia krzemienna i chwytając za metalowe, człowiek wkroczył w nową epokę, epokę brązu. Wędrując jego śladami, stajemy u najstarszej kolebki Słowiań­ szczyzny: była nią kultura łużycka, nazwana tak od cmentarzysk odkrytych na Łużycach. Plemiona tej kultury, wykształconej na terenach zachodniej Polski, zajmowały w okresie od 1300 do 400 r. p.n.e. prawie cały nasz kraj, a nawet wychodziły poza jego granice. Rozpoznajemy je dziś po charakterystycznej ce­ ramice, m. in. po wyrobie naczyń o kanciastym profilu, zdobio­ 14

nych początkowo guzami, a także po ciałopalny! h obi yll>.n i. grzebalnych. „Łużyczanie”, podobnie jak ich przodkowie, bul li neolitu, czcili siły przyrody. Zachowały się do dziś wi/.it unii i człekokształtnego bóstwa słonecznego, którego kułt kwili wuw czas w nadwiślańskich gajach. O czasach „łużyczan” opowiadają liczne wykopaliska. U .schyl ku epoki brązu i we wczesnej epoce żelaza (650—400 p u r ). a więc mniej więcej wówczas gdy w Grecji wprowadzali svm reformy Solon i Kleistenes, a w Rzymie republikański przewini kładł kres rządom na pół legendarnych królów, ludy kultury lu zyckiej wznosiły na naszych ziemiach dziesiątki obronnych osad Jedną z nich jest właśnie szeroko znany z przeprowadzanych tam (prar badawczych Biskupin (pow. Żnin). Ludzie, którzy zbudowali osadę w Biskupinie (550—400 p.n.e ), nie czuli się pewnie i bezpiecznie. Jako miejsce zamieszkaniu wybrali niewielką wysepkę, otoczoną z wszystkich stron głębo­ kim jeziorem. Jedyna droga na stały ląd prowadziła przez wąski pomost. W razie jakiegoś zagrożenia można go było zniszczyć i odgrodzić się w ten sposób od nieprzyjaciela. Budową osiedla kierował ktoś mądrze i przewidująco. Ulice wytyczono wedle jednolitego planu i wyłożono dranicami. Wzdłuż nich wzniesiono około setki drewnianych, krytych trzciną, ałe obszernych domostw. Zamieszkali w nich ludzie znający się dobrze na rolnictwie i hodowli. Uprawiali pszenicę, jęczmień, proso i len. W ogródkach kwitł mak, rosła soczewica, bób i groch. Krowy, owce i świnie dostarczały mięsa, skór i wełny. Hodowano także konie, kozy i psy. Mieszkańcy Biskupina uprawiali nadto rybołówstwo, a wielu z nich zapuszczało się głęboko w lasy w po­ goni za zwierzyną. Nie brakło też wśród nich zręcznych ręko­ dzielników — kowali, szewców, garncarzy i in. Osada tętniła więc gwarnym życiem, miała pod dostatkiem jadła i przedmiotów co­ dziennej potrzeby. Katastrofa, której lękali się budowniczowie Biskupina, nie dała jednak długo na siebie czekać. Nie znane nam bliżej niebezpie­ czeństwo zagroziło jego mieszkańcom już w kilkadziesiąt lat po wzniesieniu osady. Głębokie wody jeziora okazały się niewystar­ czającym zabezpieczeniem. I oto pewnego dnia Biskupin wy­ ludnił się. Jego mieszkańcy zbiegli w popłochu, opuszczając do15

my pełne sprzętów i zapasów. Woleli je porzucić, unosząc cało głowy. Ucieczka mieszkańców Biskupina i gorączkowa budowa umoc­ nień w innych osadach nasuwa podejrzenie, że spokojnemu życiu „łużyczan” zagroził jakiś nieprzyjaciel. I znów kurhany i gro­ bowce, rozkopywane przez archeologów, zdradzają nam tajemni­ cę niepokojów przeżywanych przez dawno zmarłych ludzi. Ustrój rodowy, którego narodzinom asystowaliśmy w młodszym paleolicie, przeszedł już daleko idące przekształcenia. Powstały w jego łonie nie znane dawniej instytucje: wodza, rady, zgro­ madzenia plemiennego. Rozwijające się rolnictwo, hodowla i inne gałęzie produkcji zapewniały ludziom w coraz szerszym zakresie nie tylko minimum produktów, konieczne dla przedłużenia egzy­ stencji, ale także pozwalały na odkładanie pewnych zapasów. Jednakże nie wszyscy członkowie plemienia dysponowali w rów­ nej mierze owymi nadwyżkami. Grobowce starszyzny są więc bogato wyposażone m. in w złote i brązowe przedmioty, inne zaś groby zaopatrzone zostały skromnie lub nawet bardzo skromnie. Zwykli członkowie wspólnoty nie mogli sobie pozwolić na wy­ stawny pochówek. Zresztą i nii wszystkie rody były jednakowo zamożne. Gromadzone powoli bogactwa musiały być przedmiotem zawiści i pożądania. Budowa obronnych osad stała się więc ko­ niecznością dla zasobnych naczelników i ich rodzin, a także dla całych większych i zamożniejszych rodów. W ten sposób broniły one swego narastającego dobytku przed uboższymi sąsiadami. Groby jeźdźców z mieczami, rysunki jeździeckie na ceramice itp. zabytki z tego okresu świadczą, że zbrojna walka o mienie i pod­ boje sąsiadów stały się wówczas częstym zjawiskiem. Tymczasem na ogromnych obszarach środkowej i wschodniej Europy dokonywały się ważne przemiany. Zapewne u schyłku ostatniego tysiąclecia p.n.e. nastąpił podział nie zróżnicowanej dotąd masy plemion słowiańskich na dwie grupy: zachodnią i wschodnią. Tym grupom plemiennym odpowiadają dwa zespoły kultury, nazwane od sposobu chowania zmarłych po spaleniu zwłok — kulturą grobów jamowych (na zachód od Wołynia i źródeł Dniestru) oraz kulturą pól grzebalnych (nad środkowym Dnieprem). Słowiańszczyzna Zachodnia kształtowała się od pew­ nego czasu z jednej strony pod wpływem kultury Celtów, którzy 16

w końcu IV i w III w. p.n.e. przeniknęli na ziemie Bląslwi i Mul., polski, przynosząc tu udoskonalone metody obróbki /.i limi, »v nalazek koła garncarskiego i inne ważne udogodnieniu. V, diugn | strony oddziaływała na nią silnie tzw. kultura pomorska, w\ tworzona w V w. p.n.e. przez prężne plemiona żyjące na 1’onu. rzu. Chowały one prochy swych zmarłych do charakterystycznych urn z wizerunkami twarzy. W wyniku owego podwójnego i ków bóstw greckich i rzymskich itd. Znaleziska te dowodzą /n równo ostrego zróżnicowania społecznego na naszych zieniim li, jak i ogólnego podniesienia poziomu życia możnych. Wzrostowi potęgi możnych i rozkładowi wspólnoty pierwotnej. którą powoli zastępowała wspólnota terytorialna, tzw. ojx>lc * (będzie jeszcze o nim mowa dalej), towarzyszyło kształtowanie się związków plemiennych — pierwszych prymitywnych orga­ nizacji politycznych na naszych ziemiach. Pojawienie się ich zo­ stało przyspieszone przez przesuwanie się i nacisk plemion ob­ cych. Około początku naszej ery u ujścia Wisły wylądowali Goci i Gepidowie ze Skandynawii. Opuścili oni północne ziemie Polski dopiero w II i III w. n.e., wędrując ku Morzu Czarnemu. Ale nie tylko obronne cele przyświecały związkom terytorialno-plemiennym ówczesnej Słowiańszczyzny. Szybki rozwój demograficzny sprawił, że stała się ona źródłem potężnych ruchów ludnościo­ wych. Zapewne już od I w. n.e. przez przełęcze karpackie i Bra­ mę Morawską przenikali Słowianie na południe. W wieku IV i V stało się to zjawiskiem masowym. Kryzys struktury społeczno-gospodarczej i politycznej cesarstwa rzymskiego oraz uderzenia Germanów na imperium sprzyjały wylewaniu się Słowian na zachód i południe. W końcu IV w. potężne uderzenie Hunów otworzyło ostatecznie Słowianom drogę na ziemie położone na południe od Karpat. Prawie jednocześnie ruszyły się plemiona germańskie osiadłe między Odrą a Łabą. Ich marsz na południo­ wy zachód zadał, jak wiemy, śmiertelny cios upadającemu ce­ sarstwu zachodniorzymskiemu. W ciągu V i VI w. n.e. plemiona słowiańskie objęły Połabszczyznę, Morawy, Kotlinę Czeską i Panonię. W VI i VII w. Antowie, najwybitniejszy wschodniosłowiiański związek plemienny, oraz Sklawinowie (znad Dunaju) dotarli na Półwysep Bałkański. Jednocześnie w łonie samej Słowiańszczyzny zachodziły ważne przegrupowania i wstrząsy. Kształtowały się trzy główne grupy

18

2*

* W spólnota te ry to ria ln a (opole) była now ą fo rm ą organizacji społecz­ nej, o p artą nie na sto su n k ach p o k rew ień stw a (ród), lecz n a sąsiedztw ie rodzin gosp o d aru jący ch sam odzielnie, u ży tk u jąc y ch je d n ak część ziemi w spólnie (lasy, łąki, wody).

19

Słowian, które stać się miały podstawą dalszego jej rozwoju. Obok istniejących już od dawna grup Słowian zachodnich i wschodnich powstawała w związku ze wspomnianymi wyżej ruchami ludnościowymi grupa trzecia — Słowianie południowi. Jednocześnie wśród Słowian zachodnich nastąpił ok. IV/V w. ważny podział. Wyodrębnił się mianowicie odłam południowo-zachodni, który obecnie obejmuje Czechów, Słowaków i Łuży­ czan, oraz północno-zachodni — Słowianie lechiccy (plemiona połabskie i polskie). W tych niespokojnych, brzemiennych w wypadki czasach ple­ miona zamieszkujące ziemie polskie wykazywały znaczną aktyw­ ność. Pisarz bizantyński Teofilakt Simokatta pisał na począt­ ku VII w., że w końcu VI w. władca Awarów, Bajan, szukał po­ mocy u Słowian mieszkających nad Bałtykiem: „... słał (on) po­ słów aż w tamte strony celem pozyskania posiłków wojennych, jednając sobie władców licznymi darami”. 1 Jednakże wielka burza dziejowa, /.wlasze/,a zaś ubytek ludności związany z roz­ przestrzeniali a iii sir Słowian na południe i zachód, nie mogły pozostać bez wpływu na sytuację ziem nadwiślańskich. Bogate obszary Polski południowej spustoszyły ludy uchodzące znad Morza Czarnego. Sami Hunowie otarli się zresztą także o południowo-zaebodme połacie naszych ziem. Upadek Rzymu prze­ kreślił rozwijające się jeszcze do niedawna tak wspaniale kon­ takty handlowe. Wszystko to pogłębiało kryzys ogarniający nasz kraj. Poziom życia możnych znacznie się obniżył. Rozwój zaląż­ ków ustroju niewolniczego, które w okresie rzymskim pojawiały się zwłaszcza na terenach Polski południowej, uległ zahamowa­ niu. Zachwianie wspólnoty rodowej przy słabym wykształceniu innych form współżycia pogłębiało chaos. Dla naszych ziem, po­ dobnie zresztą jak i dla całej Europy, powoli kończyła się stara epoka. „Książę bardzo p o tę żn y ” W początkach VIII stulecia nad rozległymi puszczami Słowiań­ szczyzny zrzedły gęste przedtem dymy. Dawne rolnictwo wypaleniskowe, zmuszające człowieka do przenoszenia się na coraz to nowe obszary, ustępowało miejsca stałej uprawie ziemi. Na po­ 20

lach oracze powszechnie już przygotowywali grunt d / hm wu przy pomocy radeł, zazwyczaj okutych żelazem, ciągniętych pi ■' r woły. Był to w rozwoju rolnictwa ogromny krok nuprzód W\ warł on także wielki wpływ na wszystkie dziedziny życia, d.m Ui czemu mogło nastąpić wiele ważnych przemian w zakresie \ podarki oraz stosunków społecznych i politycznych na ims/.vi h ziemiach. Trudny okres wędrówek ludów przeminął i w całej Europie dźwigał się nowy, feudalny ład. Podstawowym bogactwem stawa ła się w tym czasie ziemia. Nic też dziwnego, że możni uznali s i r za jej właścicieli. W zamian za zezwolenie na uprawę ziemi zmuszali rolników do płacenia danin i wykonywania różnych prac. Wkrótce większość ludności popadła w zależność od moż­ nych — panów feudalnych. Wraz z ustrojem niewolniczym runęła potęga starożytnego Rzymu. Ekspansja demograficzna Słowian odegrała pewną rolę w tym wydarzeniu. Na gruzach imperium rzymskiego wyrastały teraz szybko nowe organizmy państwowe. Na zachodzie rządził potężny władca Franków, Karol Wielki, który w 800 r. koro­ nował się na cesarza, nawiązując w ten sposób do tradycji daw­ nego imperium. Po śmierci Karola jego państwo rozpadło się. Część zachodnia dała początek późniejszej Francji, wschodnia — Niemcom. Na przeciwległych krańcach Europy rozwijało się inne państwo nawiązujące do tradycji rzymskich cezarów — Bizan­ cjum. Rządzący tu władcy także używali tytułu cesarskiego i uważali, że należy im się zwierzchnictwo nad światem. Rywali­ zacja potęg roszczących pretensje do rzymskiego dziedzictwa była więc czynnikiem, który wyciskał silne piętno na życiu całej ówczesnej Europy. Wschodnie rubieże państwa Karola Wielkiego graniczyły bez­ pośrednio z krajam i słowiańskimi. Wojenne wyprawy Karolingów docierały do terenów dzisiejszych Czech i Węgier, a na północy aż do rzeki Piany. Dorzecza Odry i Wisły nie były jednak przez nich zagrożone. Po przesileniu, jakie dało się tu odczuć w VI— VII w., nastąpił okres szybkiego dalszego rozwoju. Jego podsta­ wę stanowiło wspomniane wyżej rozpowszechnienie się orki sprzężajnej, któremu towarzyszyły znaczne postępy także w in­ nych dziedzinach gospodarki. 21

Co wiosnę na rozległe pola wyruszali oracze i siewcy. Miejsce prosa, przeważającego w okresie poprzednim, zajmowało teraz powoli żyto. Uprawiano także jęczmień i owies. W czasie żniw używano żelaznych sierpów, które w tym okresie stały się więk­ sze i bardziej wygięte w porównaniu z dawniejszymi. Umożliwiło to szybsze i wydajniejsze żęcie, a także zagarnianie części słomy, nie zaś samych kłosów, jak poprzednio. Dużą rolę w gospodarstwie odgrywała hodowla. Poświadczają ją obfite znaleziska kości zwierząt domowych. Wykorzystując naturalne pastwiska w dąbrowach i lasach bukowych, hodowali nasi przodkowie dość drobne i chude świnie, które jednak do­ starczały pewnych ilości mięsa i słoniny. Krowy dawały nieco nabiału i mięsa, owce — tak bardzo ważną wełnę. W°ły hodo­ wano głównie dla orki, zwłaszcza że w owych czasach nie uży­ wano do sprzężuju koni. Te ostatnie ceniono wysoko jako wierz­ chowce. Domy ówczesnych rolników otoczone były sadami, w których rosły jabłonie, wiśnie, śliwy, czereśnie, czasem grusze. Pod koniec X w. zawędrowała tu winorośl szlachetna, a także brzoskwinie i wiśniośliwy, przyniesione ze wschodu. Ziemię między drzewami wykorzystywano na ogródki warzywne. Sadzono w nich m ar­ chew, ogórki, cebulę, przede wszystkim zaś rzepę. Rybołówstwo i bartnictwo oruz zbierane w lesie grzyby i jagody pozwalały na większe urozmaicenie pożywienia. Mijały lata. Wraz z ich upływem narzędzia używane przez mieszkańców naszych ziem stawały się coraz doskonalsze i rosły plony z pól i ogródków. Zbierano zazwyczaj dwa razy więcej ziarna, niż go wysiewano. Rozwój bazy żywnościowej sprzyjał wzrostowi liczby ludności. Obliczenia dokonane przez uczonych wskazują, że w okresie po osiągnięciu przewagi rolnictwa sta­ łego można dla ziem późniejszej Polski przyjąć gęstość zaludnie­ nia ok. 4—5 osób na 1 km2. Znaczna jak na owe czasy liczba mieszkańców była czynnikiem sprzyjającym rozwojowi kraju, przede wszystkim zaś umożliwiła powstanie, obok rolniczych, także ośrodków handlowo-przemysłowych. Głównym eksploatowanym w tym czasie bogactwem kruszco­ wym była ruda darniowa, której pokłady, występujące dość obficie na ziemiach polskich, umożliwiały rozwój hutnictwa. 22

W Kołobrzegu, a w mniejszej skali także na Kujawm l>, wywn rżano sól ze znajdujących się tam słonych źródeł. IYim/ i . ( . wszędzie rozwijało się rzemiosło różnych specjalności. W minię powstawania nadwyżek produkcyjnych w rolnictwie coraz wlę««J osób poświęcać się mogło bez reszty wykonywaniu rzemiosłu Pojawiali się więc zawodowi garncarze, kowale, garbarze, tokarze Za wyprodukowane przez siebie przedmioty otrzymywuli oni potrzebne produkty rolnicze i inne. Wkrótce też pod grodami, które - jak zobaczymy dalej — już w wiekach VIII—X gęstą siecią pokrywały kraj, formować się zaczęły całe osiedla rze­ mieślnicze, świadczące o wystąpieniu niezmiernie ważnego zja­ wiska: społecznego podziału pracy. Osiedla te nie były niczym innym, jak zalążkiem miast. Obok rzemieślników przyciągały one także kupców, którzy coraz liczniej wędrowali drogami biegnącymi przez puszcze. Okres pewnej izolacji, dającej się zauważyć w czasach przesilenia w VI—VII w., minął bezpowrot­ nie. Już w VIII i IX w. ziemie późniejszej Polski utrzymują stały kontakt z wieloma krajami. Z państwa Franków — mimo zakazów wydawanych jeszcze przez Karola Wielkiego — płynęła do nas broń. Z kotliny naddunajskiej przywożono awarskie spinki i okucia brązowe. W X w., a nawet jeszcze wcześniej, kupcy fryzyjscy i skandynawscy utrzymywali ożywione stosunki z Wo­ linem i Szczecinem, a potem, pod koniec X w., z Gdańskiem. Wcześnie nawiązana została również wymiana z Rusią. Z kraju wywożono głównie futra, bursztyn i niewolników. W zamian za to sprowadzano przedmioty zbytku, sukna, miecze, tkaniny wschodnie, wyroby złotnicze, ruskie przęśliki z różowego łupku, pisanki i grzechotki z dalekiego Kijowa i in. Rozwój rzemiosła i handlu pociągnął za sobą rozkwit licznych osad, które w X w. nabierały charakteru coraz bardziej miej­ skiego. O Wolinie, z pewną przesadą zresztą, pisał pod koniec XI w. kronikarz Adam z Bremy: „U ujścia Odry do morza znaj­ duje się wspaniały gród Wolin — znamienita przystań, do której zjeżdżają sąsiednie narody. W mieście tym, bogatym w towary wszystkich północnych narodów, znajduje się wszystko co chcesz drogiego i rzadkiego.” 2 Dużym ośrodkiem był w X w. także Szczecin, dalej Kołobrzeg na Pomorzu, Gniezno, Poznań i Krusz­ wica w Wielkopolsce. Autor Żywota św. Wojciecha określa pod 23

koniec X w. Gdańsk jako ludne miasto. Na Śląsku wspaniale rozrastał się Wrocław, w południowej Polsce — Kraków. W rozdziale poprzednim wspomniano o rozkładzie wspólnoty rodowej i o powstawaniu wspólnot terytorialnych, czyli tzw. opoli. Proces ów był następstwem rozwoju sił wytwórczych, które zabezpieczały już egzystencję w ramach jednorodzinnego gospo­ darstwa rolnego. Z takich właśnie gospodarstw, z których każde miało własny grunt orny, składało się opole. Część obszaru zaję­ tego przez wspólnotę — lasy, łąki, wody — użytkowano wspólnie. W opolu obowiązywała pomoc sąsiedzka i zasada ścisłego współdziałania. Dotyczyło to nie tylko zajęć gospodarczych. Opole wspólnie odpierało wszelki gwałt i broniło się przed napaścią, wspólnie także dochodziło pomsty za krzywdę wyrządzoną jed­ nemu z członków Silne jeszcze poczucie związków rodowych spajało rodziny wchodzące w skład wspólnoty terytorialnej i wy­ ciskało piętno nu życiu codziennym i obyczajach. Ludność zgru­ powana w opolach Nklndidn się w ogromnej większości z wolnych bezpośrednich prndiu nilów rolników i rzemieślników. Nie było już Jednak wśród nich równości. Wieki VII—IX to okres szybkiego ro/.nic.nwania się społeczeństwa na naszych ziemiach. Początki lego proemu obserwowaliśmy już w epokach poprzed­ nich, zwlaszi u w okresie rzymskim. Wyposażenie grobów mówi­ ło wyraźnie o pojawieniu się warstwy możnych, skupiających w swych rękach bogactwa i wpływy. _W ramach wspólnoty tery­ torialnej owi możni weszli w skład tzw. starszyzny opolskiej. Starszyzna miała z reguły więcej gruntów od pozostałych członków opola i z reguły były to grunty najlepsze. Do ich uprawy wykorzystywano bardzo często pracę niewolnych — jeń­ ców zdobytych w czasie walki. Jednakże również członkowie opola — jak wskazują analogie ruskie — mogli popaść w niewolę za długi. W dodatku starszyzna wyzyskiwała nie tylko niewol­ ników. Mając większe zapasy ziarna, więcej narzędzi i bydła, mogła je wypożyczać uboższym sąsiadom lub przybyszom z in­ nych wspólnot terytorialnych. W zamian za to — jak świadczą źródła z całej Słowiańszczyzny wczesnośredniowiecznej — dłuż­ nicy oddawali wierzycielom część plonów lub spłacali dług odrobkiem. Tak więc, podobnie jak na zachodzie Europy, i u nas wytwarzała się zależność ludzi słabszych gospodarczo od możnych. 24

Ci ostatni obrastali szybko w bogactwa i znaczemi 1' imik ni> wolnej czeladzi i ludzi zależnych umożliwiała im /.a|niwuni< puszcz i nieużytków i obracanie ich w pola uprawne om/ m w i junic hodowli Ilodziłu się wielka własność ziemska nowego typu i nic znana dotąd klasa społeczna — klasa feudałów. Zdobywszy przewugę gospodarczą, możni zapragnęli skupu w swym ręku władzę polityczną, aby ostatecznie podporządkował sobie ludność danego obszaru. W wiekach VIII i IX powstają w związku z tym na ziemiach polskich pierwsze organizacjo pan stwowo Nu ich czele stali książęta wyrośli z grona możnych i reprezentujący ich interesy. I znowu na naszych ziemiach pojawiły się osiedla warowne. Archeologowie naliczyli ich przeszło dwa tysiące. Najlepiej dziś znane wczesne gródki z tego okresu znajdują się na Dolnym (Gostynia, Popęszyce, Klenica VII—IX w.) oraz Górnym Śląsku (Lubomia, pow. Rybnik, VII—IX w.). Nieco większe grodziska odkryto w Małopolsce (Stradów, pow. Pińczów, IX—X w.), w Wielkopolsce, w ziemi łęczyckiej. Wznoszone w miejscach obronnych, otoczone mocnymi wałami, różnią się one jednak w sposób zasadniczy od umocnień „łużyczan”. Tamte były obszer­ ne, mieściły w sobie setki mieszkańców, którzy w razie niebez­ pieczeństwa ściągali tu z całej okolicy. Te — budowane dla niewielkiej liczby osób — stanowiły siedzibę głównie możnych. Stąd wydawali oni rozkazy na całą okolicę, łamali opór nieza­ dowolonych i odpierali ataki wrogów. Okoliczna ludność, zmu­ szana do budowy i naprawy grodów, patrzyła na nie z lękiem i szacunkiem. Powoli ugruntował się zwyczaj składania danin księciu, z których utrzymywał się jego dwór i otaczająca go drużyna wojów. Wyłącznym zajęciem tych ostatnich była wojna i utrzymywanie ludności w posłuchu. Grody i gródki odgrywały więc rolę filarów, podtrzymujących istnienie rodzących się w tym czasie na naszych ziemiach licznych państewek. Niestety niewiele wiemy o ich funkcjonowaniu, znamy jedynie nazwy najważniejszych. W połowie IX w. nieznany autor, mieszkaniec państwa Franków, nazwany później Geogra­ fem Bawarskim, spisał je, zaznaczając jednocześnie liczbę grodów. Uzupełniwszy jego wiadomości innymi jeszcze zachowanymi źró­ dłami, otrzymamy dość dokładny obraz rozmieszczenia organi25

zacji terytorialno-plemiennych na naszych ziemiach w połowie IX w. Zacznijmy od Śląska. Mieli tu swe państewka Dziadoszanie, Bobrzanie, Trzebowianie, Slężanie i Opolanie. Na granicy Moraw i Małopolski mieścili się Gołęszyce. Na obszarach środko­ wej Polski wspominani są Goplanie i Polanie, na Pomorzu pań­ stewka $/ieluńczan i Pyrzyczan. Musiały także istnieć tego ro­ dzaju organizacje na Mazowszu. Polska południowa to obszar rozwoju państewka Lachów, zwanych także Lędzianami, oraz Wiślan. Ci ostatni zasługują na specjalną uwagę. Źródło z początków X w., tzw. Żywot Metodego, powiada 0 księciu Wiślan, że był „bardzo potężny”. Jego państwo obejmo­ wało dorzecze górnego biegu Wisły, a zdaje się, że przez pewien czas podlegali mu także Lędzianie. Byłaby to więc pierwsza próba dokonania większego zjednoczenia państwowego na na­ szych ziemiach, jeśli nie liczyć głoszonej przez niektórych bada­ czy tezy o istnieniu podobnych tendencji w tym czasie na Śląsku. Ów nieznany /. i m i e n i a władca Wiślan „urągał chrześcijanom 1 szk o d y im w y rz ą d z ili" .

Potęga Wi. lan nie trwała jednak długo. Zatarg z innym pań­ stwem słowiańskim, z chrześcijańskim władcą Wielkich Moraw, zakończył się katastrofalnie dla księcia Wiślan. W latach 875—893 Świętopełk morawski podbił południową Polskę. Potężny niegdyś książę został wzięty do niewoli i „ochrzczony przymusem na obcej ziemi”. W kilkanaście lat potem Wielkie Morawy rozpadły się pod ciosami najeźdźców węgierskich. Los pomścił nieszczęsne­ go księcia Wiślan, ale państwo jego niie podniosło się już z ruiny. Dalsze losy ziem, którymi władał „potężny książę”, nie są jasne. Być może po katastrofie Wielkich Moraw kraj Wiślan wraz ze Śląskiem dostał się na jakiś czas pod panowanie czeskie. Podczas gdy południowa Polska przeżywała burzliwe dni, w głębi kraju, w sercu Wielkopolski, kształtował się inny silny ośrodek — państwo Polan. Polanie to lud rolniczy, jak wskazuje sama nazwa, pochodząca od uprawnych pól. Rządzący tu możni Piastowie, których początki osnuto w ciągu następnych wieków pełnymi poezji legendami, dokonali dzieła, które nie powiodło się księciu Wiślan: stworzyli mocny i trwały organizm państwowy, stanowiący początkowy kształt państwa polskiego.

26

ieoiwAifś;

Państwo Polan rosło stopniowo, w korzystnym oddaleniu od innych ośrodków, które mogłyby zagrozić jego samodzielności. Na południu odgradzali je od Wielkich Moraw Wiślanie, na za­ chodzie od Niemiec — Słowianie połabscy. Ale ta izolacja spra­ wiła także, że niewiele wiemy o wczesnych etapach rozwoju państwa Piastów. Długo sąsiedzi nie dostrzegali go wcale. Stolica Polan, Gniezno, zbudowana została zapewne w początkach VIII w. Był to mocny gród obronny, wzniesiony na stromym pagórku otoczonym wodami jezior. Tutaj władali znani z legend poprzed­ nicy Mieszka I, jego pradziad — Siemowit, dziad — Leszek i ojciec — Ziemomysł. Ich imiona świadczą o rodzimości dynastii. Władzę zdobyła ona — jeśli wolno wnosić z podań o Popielu — w ostrej walce ze swymi poprzednikami i współzawodnikami. Zanim jeszcze Mieszko I wstąpił na tron, rozszerzyli Polanie swe dziedziny pozu pierwotny ich zasięg. Podbili kraj między górną Wartą a Pilicą oraz górną Bzurą, a następnie przyłączyli do swego państwa Mazowsze i Pomorze Gdańskie. Dotarli także do Odry poprzez ziemię lubuską. W połowie X w. książę Polan włada 1 więc Już nad znacznym terytorium. Zjednoczenie tych ziem w jednym organizmie państwowym ułatwiała wspólnota zusadniczycli cccii kulturalnych, etnicznych i językowych, ścisłe związki gospodarcze ziem leżących w dorzeczu Odry i Wisły, a także fakt, iż miejscowym możnym odpowiadały cele realizowa­ ne przez książąt Polan. Stosunki gospodarczo-społeczne na na­ szych ziemiach dojrzały już — jak widzieliśmy — do powstania organizacji państwowej. Kształtowała się ona w toku VIII i IX w. i w połowie X stulecia była już tworem dojrzałym i silnym, który na widowni politycznej Europy odegrać miał nie­ małą rolę. „Król pó łn o cg " W roku 966 kupiec żydowski pochodzący z arabskiej części Hiszpanii, Ibrahim-ibn-Jakub, pisał: ,,Co zaś dotyczy ziemi Miesz­ ka, to jest ona największą z ich ziem [tj. z opisywanych przezeń czterech państw słowiańskich — polskiego, czeskiego, bułgarskie­ go i obodrzyckiego]. Obfituje w zboże i mięso i miód i ryby. I ma on [Mieszko] trzy tysiące pancernych, a to są wojownicy, 28

których secina równa się dziesięciu secinom u innych Wvdn|r mi tym ludziom odzież i oręż i konie i wszystko, czego poi i /• Im |i| * Państwo Mieszka, zwanego przez Ibrahima-ibn-.lnkulm / w i•■l kim szacunkiem „królem północy", było już wysoko zorgum. nwu nym tworem. Posiuduło — jak wynika z jego relacji rn/wl nięty system skarbowy i silny aparat wojskowy, liczną i dohi/< uzbrojoną drużynę. Ibrahim-ibn-Jakub nazywa wojów Mi es zko wych pancernymi. Archeologowie pomagają nam odtworzyć ich uzbrojenie. Składało się ono z pancerza, często nie metalowego, lecz skórzanego, tarczy (tzw. szczytu), topora i miecza, rzadziej hełmu. Groźną broń stanowiły potężne luki. Koniom bojowym nakludano siodła z okuciami, strzemiona i uzdy o żelaznych wędzidłach. Jednakże o sile militarnej kraju decydowała nie tylko drużyna książęca. W razie potrzeby na wyprawy wojenne ruszały szersze masy wolnej ludności. To „pospolite ruszenie” obejmowało w pewnych wypadkach, zwłaszcza w momentach szczególnego zagrożenia, także zależną ludność wiejską. Obronność kraju podnosiła stale rozbudowywana sieć warowni. Liczne książęce grody miały bronić kraju przed napaścią z zew­ nątrz, a jednocześnie zapewniać bezpieczeństwo wewnętrzne ro­ snącej liczebnie klasie możnych. Spełniały one również ważne funkcje administracyjne. Zarząd poszczególnymi ziemiami scen­ tralizowany był w najważniejszych grodach (Wrocław, Kraków, Sandomierz, Poznań, Gniezno, Kruszwica, Płock, Łęczyca). Głów­ nym ośrodkiem zarządu państwowego był oczywiście dwór ksią­ żęcy. Książę wraz z dworem objeżdżał teren państwa podejmując szczegółowe lokalne decyzje na miejscu. Grody i gródki książęce ciągały daniny, do których obowiązana była ludność kraju. Składały się na nie różne naturalia, a po części także ówczesne środki płatnicze, jak sól, wiązki skór i inne. Wiele grodów było jednocześnie ośrodkami administracji majątków książęcych. Kie­ rowano stąd prowadzoną w tych dobrach gospodarką rolniczo-hod owianą i leśną. Główną siedzibę władcy stanowiło nadal Gniezno. Coraz więk­ sze znaczenie zyskiwały także, m. in. w związku z licznymi podróżami księcia po kraju, rezydencje pomniejsze. Na ich czoło wysuwał się gród założony w drugiej połowie X w. przez Miesz­ ka — Poznań. U ujścia Wisły rozrastał się szybko dzięki oży­ 29

wionym kontaktom handlowym Gdańsk. Sieć grodów i gródków gęstniała, wzmagając nie tylko obronność kraju, ale także po­ mnażając liczbę rzemieślników, przyciągając kupców, słowem — aktywizując życie gospodarcze młodego państwa. Budowniczowie jego coraz silniej odczuwali teraz potrzebę ostatecznego umocnienia swego dzieła. Coraz wyraźniej brakowa­ ło im zwartego systemu wierzeń i poglądów, które skonsolidowa­ łyby obóz rządzący i zucieśniły więź między społeczeństwem a nową organizacją polityczną. Dziś powiedzielibyśmy, że Mieszko i związani z nim możni potrzebowali ideologii, która uświęciłaby i utrwaliła wzniesioną przez nich budowlę. Na zachodzie Europy jednym z głównych filarów organizacji państwowej był w tym czasie kościół. Aparat władzy w takich krajach, jak Niemcy czy Francja, związany był ściśle z klerem i jemu zawdzięczał Nwą prężność. Duchowni tworzyli trzon admi­ nistracji i kuncelarll królewskich, posłowali do obcych władców, umacniali autorytet wludzy świeckiej wewnątrz kraju i poza nim (ekspansja na zewnątrz pod pretekstem misji chrześcijańskiej była zjawiskiem częstym w średniowieczu). Głoszone przez du­ chowieństwo poglądy i nauki pomagały utrzymywać lud w po­ kornej uległości wobec władców. Pogaństwo, które panowało w ówczesnej Polsce, nie mogło spełniać tych ważnych funkcji. Nie posiadało ono ani rozwiniętej hierarchii kapłańskiej, ani systemu wierzeń odpowiadającego po­ trzebom władzy świeckiej. Niestety o jego istocie wiemy bardzo niewiele. Nasi przodkowie z czasów Mieszka czcili słońce, matkę-ziemię, ogień i wodę. Dla odprawiania modłów, wróżb i biesiad zbierali się w lasach, przy starych drzewach lub głazach. Cześć przodkom oddawali w czasie malowniczych obrzędów, tzw. dzia­ dów, paląc ognie na rozdrożach i urządzając uczty ofiarne na cmentarzach — żalnikach. Organizacja kultu miała jednak cha­ rakter rodzinny, odziedziczony z doby rodowo-plemiennej. Ofiary składał zwykle gospodarz domu, a w imieniu wspólnoty — jeden ze starszyzny. Byli wprawdzie wieszczbiarze, zajmujący się wróż­ bą i rzucaniem czarów, ale do rozwinięcia się specjalnej służby wokół jakiegoś upersonifikowanego bóstwa naczelnego nie do­ szło. Podobnie zresztą kształtowała się także sytuacja w innych zakątkach Słowiańszczyzny, a wyjątkowo wysoko wykształcone 30

ośrodki kultowe Słowian połabskich w Rad 0g0.s7.czy i Aikouir nic przeczą tej regule. W tej sytuacji klasa panująca w Polsce poszła drogą, tui ki seburga. Przyjęty na dworze cesarskim z honorami n.d< n mi suwerennym monarchom, musiał jednak zdecydować sic n i In żenie cesarzowi Lotarowi III hołdu lennego ze swych nicd.iwu li zdobyczy — Pomorza zaodrzańskiego i Rugii. Korony królewskiej nie udało się Krzywoustemu uzyskać Zmarł w 1133 r. jako książę. Przed śmiercią, pamiętając o wal kach, jakie stoczył w młodości z bratem Zbigniewem, ogłosił akt. regulujący następstwo tronu. Wprowadzał on zasadę podziału kraju między wszystkich synów panującego, z tym że jeden miał mice w stosunku do pozostałych uprawnienia księcia zwicrzchniegu. Ten najstarszy książę, zwany seniorem, otrzymywał także dodatkowa dzielnicę senioralną składającą się z ziemi krakow­ skiej, łęezycko-sieradzkicj, części Kujaw oraz części wschodniej Wielkopolski z Kaliszem i Gnieznem. Do seniora miało także na­ leżeć zwierzchnictwo nad Pomorzem Wschodnim. Pierwszym seniorem został najstarszy syn Krzywoustego, Wła­ dysław, wyposażony dziedzicznie w Śląsk. Z pozostałych synów Mieszko otrzymał Wielkopołskę z Poznaniem i kawałek Kujaw, Bolesław Mazowsze z resztą ziemi kujawskiej, Henryk dzielnicę sandomierską. Najmłodszego syna, Kazimierza, Krzywousty nie wyposażył. Niektórzy historycy sądzą, że Kazimierz urodził się już po śmierci ojca. Tak zwany statut Krzywoustego był nie tylke aktem ojcow­ skiej przezorności, mającym oszczędzić synom bratobójczych walk. Był on przede wszystkim kompromisem między zasadą jed­ ności państwa, wywalczoną i bronioną całe lata przez Mieszka i Bolesławów, a tendencjami odśrodkowymi, które od poło­ wy XI w. stawały się coraz silniejsze i coraz bardziej uporczywe. Obrośli w dostatki możni niechętnie uginali się przed władzą centralną. Wygnanie Mieszka II, klęska Bolesława Śmiałego — oto etapy rozgrywek o władzę, toczących się wewnątrz państwa polskiego. Kompromis Krzywoustego doprowadził jednak do po­ rażki idei jedności. W praktyce rok 1138 przypicczętowywal roz­ pad jednolitego państwa polskiego. Zaczynała się epoka podziału na dzielnice, czyli tzw. rozdrobnienia feudalnego, która miała trwać ponad 100 lat.

Bardzo pięknie pisze o tym wielki historyk polski z ubiegłego Stulecia, Stanisław Smolka: „Stało się więc, co odwrócić nie było w ludzkiej mocy. Kiedy dzień 18 października tego pamięt­ nego roku chylił się do schyłku, już monarchia Bolesława nie była tern samem, ozem ją zastało wschodzące słońce dnia tego. Tylekroć już powtórzyło się to samo zjawisko w dziejach narodu, a zawsze po niedługim czasie wracało państwo ku chwale swej i potędze w dawnej jednolitości. Z niewygasłą tradycją przeszło­ ści tkwiła w narodzie żywu jeszcze pamięć wydarzeń sprzed stu lat i z czasów dawniejszych. Wszebór, Piotr Włostowic, Degno, Odolan i inni dostojnicy państwa zgromadzeni przy trumnie Krzywoustego mogli to sobie myśleć, bo z opowiadań ojców i dziadów dobrze Jeszcze wiedzieli, co się działo w Polsce po śmierci Chrobrego. Ale 1 to im tajnem nie było, że w każdym razie ciężkie przesilenia czekały w najbliższych latach osieroco­ ne państwo Boleniuwowe." 11 Oftlnblcnł p r z e z ro z b ic ie

Władysław II, zwany później Wygnańcem, był synem Krzy­ woustego z pierwszego małżeństwu z księżniczką ruską Zbysławą. Matką jego niiodszyeh. przyrodnich braci była Niemka, hrabian­ ka Bergu, Salomea. Los pierwszego seniora, wyposużonego — jak wiemy — oprócz dzielnicy senioralnej w Śląsk, nie był godny pozazdroszczenia. Statut Krzywoustego nie zapobiegł krwawej waśni między spad­ kobiercami. Juniorzy — Bolesław Kędzierzawy i Mieszko, zwany później Starym, a także niepełnoletni jeszcze i reprezentowani w związku z tym przez Salomeę książęta Henryk i Kazimierz — wszczęli walkę przeciw najstarszemu bratu. Popierali ich ci możnowładcy, którym zależało na utrwaleniu rozbicia dzielni­ cowego. Zjawisko rozdrobnienia feudalnego występowało nie tylko w Polsce. Podobne podziały zostały już w XI w. dokonane na Rusi i w Czechach, nieobce były także Europie zachodniej. Roz­ bicie dzielnicowe należy więc traktować jako jeden ze wspólnych dla wielu krajów etapów rozwoju feudalizmu. Nietrwałość mo­ narchii wczesnofeudalnej wypływała z braku dostatecznie silnych 56

więzi gospodarczych między poszczególnymi ziemiami WIoIIih włości stanowiły w dużej mierze samodzielne jednostki gn.pud.ii cze. Szeroką eksploatację tych włości ułatwiały ich włuściriclom przywileje — tzw. immunitety. Zwalniały one ludność zamii :.; ku łą w majątkach możnego feudala od różnych ciężarów nu i i i państwa oraz poddawuły ją sądownictwu pana włości. Z chwilą gdy państwo pozwoliło możnym na umocnienie ich władzy Wi włościach i uzależnienie osiadłej w nich ludności, władza cen­ tralna przestała dla nich być niezbędna. Odtąd możnym zależało raczej na rozbudowie władz lokalnych. Wystarczały one do utrzymania ludu w posłuszeństwie, a możnym łatwiej było kie­ rować nimi zgodnie ze swoim interesem niż oddziaływać w tym celu na odległą i silną władzę centralną. Władysław II na próżno starał się przywrócić jedność ziem polskich i złamać wichrzących przeciw niemu braci. Ogromne wrażenie wywarło w całym kraju zdecydowane i okrutne roz­ prawienie się Władysława z potężnym magnatem śląskim, Pio­ trem Włostowicem. W 1145 r. został on na rozkaz księcia okrut­ nie okaleczony i wygnany z kraju. Ten czyn nie zdołał jednak powstrzymać narastania opozycji przeciw Władysławowi, a może nawet przyczynił się do jej zaostrzenia. Możnowładcy z dzielnicy senioralnej nawiązali porozumienie z juniorami. Po stronie tych ostatnich opowiedział się także najpotężniejszy pan feudalny kraju — arcybiskup gnieźnieński Jakub ze Żnina, który rzucił na Władysława klątwę, i wojewoda Wszebor. Władysław musiał w 1146 r. uchodzić do Niemiec. Cesarz Konrad III udzielił Władysławowi pomocy. Siostra przyrodnia cesarza, Agnieszka, była żoną polskiego księcia, jed­ nakże do interwencji skłoniły cesarza nie tyle uczucia rodzinne, ile chęć wmieszania się w sprawy polskie. Zdawało się, iż nastą­ pił dogodny moment dla ugruntowania zwierzchnictwa cesarskie­ go nad krajem sprawiającym Niemcom od lat tyle kłopotu. Śmierć nie pozwoliła Konradowi urzeczywistnić tych planów. W 1157 r. jego następca, cesarz Fryderyk I Rudobrody, ruszył pod pretekstem dochodzenia praw Władysława II z wielką wyprawą na Polskę. Rycerstwo niemieckie wspomagane przez Czechów sforsowało Odrę, zajęło Śląsk i wdarło się w głąb Wielkopolski, docierając aż do Poznania. W jednym z listów cesarz tak pisał 57

z triumfem: „Wprawdzie Polska do tyła jest obwarowana sztu­ cznie i naturalnie, że |x)przcdnicy nasi, królowie-impcratorowie, z trudem docierali do r/.cki Odry, my jednak z Bożą pomocą, która w widoczny s p o s ó b nas wspomagała, przeprawiliśmy się przez brody, które ochraniały w wąskich miejscach ścięte pnie i ... z całym wojskiem przeszliśmy rzekę Odrę, która całą ich ziemię jak gdyby nmrem osłania i głębokością swoją uniemożli­ wia przejście.” n Bolesław Kędzierzawy, który objął po Władysławie Śląsk i dzielnicę senioralną oraz tytuł princepsa, czyli księcia zwierzch­ niego, nie zdobył się mimo ruskich posiłków na opór. W Krzyszkowie pod Poznaniem zlozyl w upokarzających okolicznościach hołd Fryderykowi I zapłaci! wysoki trybut. „Jaką łaską — pisał Fryderyk po powrocie z wyprawy — obdarzył nas Bóg najmiłościwszy, jaku ehwnlii cesarstwo rzymskie otoczył, o tym świad­ czy jarzmo na: ■m panowania na krnąbrne karki polskie nało­ żone.” 2n W InIo li mr.ti pnyeh Śląsk został zwrócony synom zmarłego w I I 5VI I Władysława R o z d r o b n i e n i e z a c h w i a ł o w i c pozycję Polski na arenie mię­ dzynarodowe! .IciIiioczcmiic n granic rozbitej na dzielnice, osła­ bionej Polski dopełniał się tragiczny los Słowian połabskich. Gdy rycerstwo franeiiik ie, angielskie i zachodnionieniieckie go­ towało się do drugiej wyprawy krzyżowej (1147—1149), feudałowie Niemiec środkowych i północnych, na których czele stali książęta sascy, pod pretekstem wyprawy chrystianizacyjnej ru­ szyli na ziemie między babą i Odrą. W akcji tej pomagali Niem­ com polscy książęta dzielnicowi, którzy pragnęli w ten sposób utrwalić własne, zagrożone przez Władysława pozycje. W lecie roku 1147 Mieszko, zwany później Starym, pan dzielnicy Wiel­ kopolskiej, przywiódł do Magdeburga 20 000 wojowników. Wzięli oni udział w wielkiej wyprawie Sasów na Połabie i Pomorze naaotirzańskie. W nierównej walce wyczerpały się siły Słowian zachodnich. W połowie wieku XII Henryk Lew, książę Saksonii i Bawarii, opanował ziemie Obodrzyców. Jednocześnie niemal in­ ny niemiecki feudał, Albrecht zwany Niedźwiedziem, który otrzy­ mał od cesarza w lenno Marchię Północną, ujarzmił północno-wschodnią część Połabszczyzny. Wał słowiański, który osłaniał Polskę przez tyle dziesięcioleci od zachodu, runął. Na podbitych 58

obszarach utworzona została Marchia Brandcnbu ;k wrogiej potęgi, która miała zaciążyć nad dalszymi naszymi jami. ^Wkrótce agresja niemiecka zwróciła się przeciw Pum* u Zachodniemu. Atakowany także przez Duńczyków, książę* z.i ciński Bogusław I na próżno szukał pomocy w Polsce. W lilii musiał złożyć hołd cesarzowi Fryderykowi Piudobrodemu. Odtąd słabną związki między Polską a Pomorzem Zachodnim, któng.o władcy lawirują między cesarzem, Danią a Brandenburczykami. Ci ostatni odnieśli w drugiej połowie XIII w. znaczny sukces, opanowując ziemię lubuską, co stanowiło poważny wyłom w za­ chodniej granicy Polski. W początkach XIII w. doszło również do usamodzielnienia się Pomorza Wschodniego. Z miejscowego możnowładztwa wyrosła tu nowa dynastia książęca. Wywodzący się z niej Świętopełk maczał palce w skrytobójczym zamordowaniu pod Gąsawą księcia krakowskiego Leszka Białego (1227), który usiłował przywrócić zwierzchnictwo Polski nad Pomorzem i marzył o ozdobieniu swych skroni koroną. Na te czasy przypada również fatalna w swych skutkach de­ cyzja osadzenia na północnych rubieżach ówczesnej Polski zako­ nu krzyżackiego. Zakon ten powstał w Palestynie w końcu XII w. w związku z wyprawami krzyżowymi. Założony przez rycerstwo oraz kupców wielkich miast handlowych Lubeki i Bremy dla opieki nad chorymi oraz. rannymi, został w 1198 r. przekształcony w zakon rycerski. Jego zadaniem miała być obrona „ziemi świę­ tej” przed poganami. Jednakże żywot utworzonego w czasie walk z muzułmanami tzw. Królestwa Jerozolimskiego nie trwał długo. Jeszcze przed ostatecznym jego upadkiem postanowili Krzyżacy zdobyć dla siebie punkt oparcia w Europie. Próba osiedlenia się na Węgrzech zakończyła się wygnaniem przebiegłych mnichów przez tamtejszego króla. Mniej przezor­ ności okazał Konrad, książę dzielnicy mazowieckiej, ten sam, który dwukrotnie próbował opanować Kraków* i zjednoczyć w srwych rękach znaczną część ziem polskich. W 1226 r. sprowa­ dził on Krzyżaków na ziemię chełmińską, powierzając im walkę z pogańskimi Prusami, których napady dawały się Mazowszanom mocno we znaki. Krzyżacy skwapliwie przyjęli propozycję 59

i w ciągu niewielu lat zdołali urządzić się na pogranicznej ziemi chełmińskiej i dobrzyńskiej jak we własnym domu. Tak powstał zawiązek średniowiecznego państwa zakonnego popieranego przez cesarza i papieża, ktńro stunowilo wyciągnięte na wschód zbrojne ramię niemieckich f< udołów. U granic rozbitej nu dzielnice i pogrążonej w bratobójczych walkach Polski zaczął wyrastać nowy groźny nieprzyjaciel. Nie pomogły walki, jakie staczał z nim mężny książę pomorski, Świę­ topełk. Zakon, tępiąc ogniem i mieczem nieszczęsnych Prusów, coraz bardziej poszerzał swe posiadłości i z każdym rokiem rosły jego siły. Ujęta w bmndenbursko-krzyżackie kleszcze Polska znalazła się w niezwykle groźnej sytuacji. Sytuację tę poguis/iily jeszcze napady tatarskie. Gdzieś na przełomie XII i XIII w w dalekiej Azji jeden z chanów, Temudżin, zjednoczył m, proszono przedtem plemiona mongolskie, przybierając t y l n i nu sołtysach). Zręczni płatnerze, któ­ rych nie brakło w e wszystkich naszych wielkich miastach, przy­ gotowywali mocne hm zbroje i hełmy, tak że rycerstwo ruszało do boju od Hló|) do głów zakute w żelazo. Oprócz mieczy, toporów i kopii używano Inkże łuków, zwłaszcza ciężkich, tzw. kusz. Do obrony miast stawała cała ich ludność, która obowiązana była równie/, posiadać bmiY Poszczególnym cechom i gildiom kupieckim powierzano o b r o n ę różnych odcinków murów miej­ skich i wież. W razie większego napadu nieprzyjacielskiego powoływano także d o w a l k i chłopów w pospolitym ruszeniu, zwanym po łacinie < trp di li n gcneralis. Chłopska piechota odgry­ wała szczególnie wl. II-,ą rolę przy zdobywaniu miast i zamków. Kazimierz dlml o |>ndnir:.icnie sił militarnych kraju. Na jego właśnie panowanie przypadają narodziny ustroju chorągwianego. Wojsko miało się odtąd składać z oddziałów, zwanych od znaków i proporców, które je od siebie odróżniały — chorągwiami. Obok tzw. chorągwi nulowych, w których skład wchodzili pod dowódz­ twem możnych /ale m od nich rycerze służebni, utworzone zo­ stały dowodzone |n/> z kasztelanów i wojewodów chorągwie ziemskie. Służyła tu na /ab zna szlachta oraz sołtysi, ci ostatni głównie z dóbr królewskich /-a czasów Kazimierza pojawiały się u nas również oddziały za< lę/ne, w których nierzadko służyli miejscowi chłopi i drobne rycerstwo. Budowa licznych zamków (wzniesiono ich zu panowania Kazi­ mierza 53) i fortyfikowanie miast stały się podstawą słynnego przysłowia o królu, który zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Rzeczywiście, nigdy przedtem ani potem nie mieliśmy króla, który byłby tak zapobiegliwym i niestrudzonym gospoda­ rzem. Kazimierz nie tylko umocnił skarb poprzez rewindykację wielu zagarniętych w okresie poprzednim przez możnowładców dóbr panującego, ale zatroszczył się o ich sprawną administrację. W majątkach królewskich prowadzono intensywną kolonizację pustek, lokowano dziesiątki nowych wsi i miast. „Za czasów tego króla w lasach, gajach i dąbrowach tyle założono miast i wsi, ile ich bodaj nie powstało kiedy indziej w królestwie polskim” — stwierdza kronikarz.39 Założono w tym czasie wiele gospo­ 98

darstw rybnych, odnowiono zameczki myśliwskie, zbudowano dziesiątki młynów. Król chi;Inie uczestniczył w różnych przed­ sięwzięciach przemysłowo-handlowych, wydawał przywileje na poszukiwanie metali, inlcreM>wał się górnictwem. Do niego na­ leżały kopalnie olkuskie i upy solne, których organizację upo­ rządkował wydając w 131111 i specjalny statut. Handel stanowił przedmiot jego szczególnej troski. Właśnie perspektywy rozwoju zyskownej wymiany ye wchodem popchnęły tego nieskorego do wojny włudcę ku Ibisl. Polityka zagrana/na Kazimierza obliczona była na utrwalenie suwerenności Polski, wlnew zakusom papiestwa i cesarstwa. Spytek z Melsztyna, posłując pewnego razu na dwór cesarski, oświadczył tam dworakom „Wasz cesarz jest niższy od papieża, składa mu przysięgę. Nanz król dzierży berło i miecz dane mu od Boga, a prawo i wzięlc od przodków tradycje przenosi ponad prawa cesarskie.” 40 Gdy w roku 1364 sędziwy król gościł w Krakowie czterech panujących: króla Węgier Ludwika, króla Cypru Piotra, króla Danii Zygmunta i cosar/a Karola IV, zasobność naszego kraju wywołała uznanie i pochwały cudzoziemców. Zjazd odbył się z okazji zaślubin wnuczki królewskiej (córki księcia pomorskiego Bogusława V). Oblubieńcem był pierwszy monarcha Europy — cesarz Karol IV. Zjazd krukowski miał poważne znaczenie dyplo­ matyczne; podobnie jak niemal 400 lat temu zjazd z Ottonem III w Gnieźnie, rozsławił on bogactwo i potęgę Polski. „Chcąc zaś tenże król Kazimierz okazać swoje i królestwa swego bogactwa i dostatki, któremi wszystkich poprzedników swoich królów pol­ skich przewyższył, przez cały czas trwającego wesela goszczących u siebie królów, książąt i panów codziennie wytwornemi raczył biesiadami i z wielką podejmował wspaniałością. A na tern nie przestając, każdego dnia po skończonej biesiadzie wszystkim kró­ lom i gościom rozdawał mnogie i niezwykłej wartości upo­ minki.” 41 Na czas zjazdu przyozdobiono wspaniale Kraków; niemałą w tym zasługę mieli mieszczanie krakowscy, również radzi z okazji do zaprezentowania swej zamożności. Na rynku — jak opowiada Długosz — ustawiono beczki pełne wina i owsa, z któ­ rych każdy mógł czerpać do woli. Czterech królów podjął pewne­ 7*

99

go wieczoru rajca krakowski Mikołaj Wierzynek tak wspaniałą ucztą, że przeszła o n a d o legendy. Zjazd krakowski byJ świetną demonstracją gospodarnych rzą­ dów Kazimierza. l’od okiem rozumnego króla zjednoczony i bez­ pieczny kraj z roku na rok rósł w dobrobyt i siły. Był to prawdziwy złoty wk k dla naszych miast i wsi. Właśnie zasługi położone dla wewm.l i /nego rozwoju monarchii sprawiły, że hi­ storia przyznała synowi Łokietka miano Wielkiego. Nl.nilijj k u l t u r y

Dorobek kulturalny |m/iniuwiony przez stulecia, o których mówiliśmy, następnym epokom jest bogaty i różnorodny. Ówczesne hudowni* Iwo i style architektoniczne poznajemy z rozsianych po c a l v m kiaju zabytków. Oczywiście większość z nich to budowle ul.i ulne Wspaniale ,';wli|lvnie mini;, umocnić i uświetnić wprowadzane do Polski w d r u g i e j p oł ow ie X w. chrześcijaństwo. Już wkrótce po roku na podgrodziu w Poznaniu stanęła — jak już o tym była mowa I m j m i w n w a bazylika. Miała ona pełnić funkcje katedry, wspaniali im ią w cli murów świadcząc o mocy i potędze nowego bóstwa. Po • tl u h lat uczeni odkryli tutaj resztki ob­ szernej misy. Niektórzy sądzą, że jest to chrzcielnica, w której zanurzali się nasi przodkowie przechodzący na nową wiarę. Tu także odkryto grobowiec Mieszka I, zapewne fundatora poznań­ skiego grodu i świątyni. Z czasów panowania tego władcy pocho­ dzi również najstarszy kościół w Gnieźnie, kościółek w Trze­ mesznie, słynny z pięknej wielobarwnej posadzki, kaplica na Ostrowie Lednickim, a być może i rotunda Panny Marii na Wa­ welu, o której wspominano wyżej. Następcy Mieszka wznosili dalsze monumentalne budowle. Katedry w Poznaniu, JWroclawiu, Kruszwicy, Płocku i Gnieźnie, opactwo w Tyńcu, rotundy w Cieszynie i Gieczu świadczą 0 świetnym rozkwicie architektury romańskiej w Polsce XI— XII w. Siadem królów i książąt szli możni, fundując kościoły 1 klasztory. I tak legenda mówi, że słynny bogacz śląski Piotr Włostowic wzniósł 77 świątyń. Ta hojna pobożność nie odwróciła jednak od niego — jak widzieliśmy — złowrogiego losu. 100

Czołowy zabytek tego okresu stanowią słynne Drzwi Gmr/. nieńskie. Wedle tradycji miały one być darem Krzywou t< go dla katedry gnieźnieńskiej; niewątpliwie jednak pochodzą / drugiej połowy XII w. Na ogromnych brązowych wrotach nieznany arty­ sta wykonał 18 płaskorzeźb przedstawiających sceny z legendar­ nego życia biskupa Woji ii cha, patrona katedry i pierwszego polskiego — mimo ezej.lt lego w istocie pochodzenia — świętego. Zamknięte w ramkach / roślinnej ornamentacji z wplecionymi w nie motywami figuralnymi, odtwarzają koleje życia pobożnego biskupa od narodzin aż do śmierci i wykupu jego zwłok przez Chrobrego. Zustygły w /ręcznie podpatrzonych pozach korowód duchownych, rycerzy i Prusów spogląda od setek lat na zwiedza­ jących, świadcząc o wielkim kunszcie anonimowego rzeźbiarza lub rzeźbiarzy. Niedawno, bo w 1946 r., dokonano wielkiego odkrycia, które rozszerzyło naszą wiedzę o kulturze polskiej XII w. We wnętrzu bazyliki strzelneńskiej*, przerobionym w XVIII w., odkryto 4 wspaniałe kolumny czterometrowej wysokości o średnicy 62 cm. Dwie z nich są wspaniale rzeźbione. W obramowaniu arkadek i roślinnego fryzu rzeźbiarz odtworzył 36 postaci ludzkich, któ­ rych identyfikacja nie jest łatwa. Niektóre z nich trzymają w rę­ ku przedmioty pozwalające przypuszczać, iż mamy tu do czynie­ nia z personifikacją cnót i grzechów, takich jak Sprawiedliwość, Pobożność, Gniew. Obok nich jednak występują zagadkowe, trudne do rozszyfrowania postacie rycerzy, kobiet, świętych, przybrane w szaty o subtelnych liniach załamań, zastygłe w hie­ ratycznym spokoju lub w geście pełnym ekspresji (panny wyry­ wające sobie włosy z głowy). I znów nie znamy nazwiska genial­ nego artysty czy artystów, którzy gdzieś w końcu XII w. zamknęli w strzelneńskim granicie na cale stulecia fragment otaczającego ich świata ludzi, pojęć i wierzeń. Nowy typ budownictwa zapoczątkowali u nas cystersi, wzno­ sząc bazyliki w Jędrzejowie, Koprzywnicy i Wąchocku. Miejsce półokrągłych, szerokich sklepień romańskich zajęły sklepienia wydłużone, ostrołukowe. Zmienił się także podstawowy materiał * B azylikę w S trzelnie (pow. Mogilno) ufu n d o w ał w ojew oda k u jaw sk i, P io tr W izeborcw ic, ok. 1175 r. N ależała on a n ajp raw d o p o d o b n iej do n o r­ b e rta n e k — zakonnic sprow adzonych z K alisza, do k tórego przybyły z N adrenii.

101

budowlany — k a m i e ń wyparty został przez ciemnoczerwoną, wypaloną z gliny cegłę Druga połowa wieku XIII stoi już na naszych ziemiach pod znakiem gotyku. W tym stuleciu i w na­ stępnych liczne kościoły gotyckie wzniesiono we Wrocławiu, Krakowie, Poznuniu, Gdańsku, Toruniu i innych miastach. Wy­ smukłe gotyckie w l e / e .tają się od X I V stulecia elementem do­ minującym w panoi mnie większych ośrodków miejskich. Coraz bogatszy wystrój w n ę t i z kościołów, efekty świetlne uzyskiwane dzięki różnokolorowym witrażom, barwne malowidła i rzeźby, np. słynny ]K)si|g w roi l a ws ki c j „pięknej Madonny” z końca XIV w., sarkofagi 1'innlów śląskich czy nie istniejący dziś po­ znański sarkofag, linie l aw a Chrobrego z połowy XIV w. — wszystko to świnili/.y o wyrabiającym się smaku artystycznym i umiejętnościach naa/yi h ówczesnych artystów i rzemieślników. Monumentalne budownictwo świątyń i klasztorów, spełniają­ cych zresztą tak/e liinlu |< obronne, nie wyczerpuje zagadnienia rozwoju architektury w 1'nlsee średniowiecznej. .Wspominaliśmy już wcześniej o intensywnym wznoszeniu fortyfikacji miejskich oraz zamków a K u . min i za Wielkiego. Budowano też setki do­ mów mieszkaInyeb na potrzeby różnych grup ludności i ten właśnie typ budownictwa, i boć mniej okazały, był jednak ma­ sowy. Na wsi stawiano w owyeli i /asach chaty jedno- lub dwuizbowe, zc ścianami u uboższych plecionymi z gałęzi i obrzuconymi gliną, u bogatszych zaś wykonanymi /. okrąglaków ułożonych poziomo i zazębionych na węgłach za pomocą prostokątnych nacięć. Chaty kryto słomą lub trzciną. Wewnątrz znajdowała się 1 lub 2 izby, zaopatrzone w otwarte paleniska z kamieniu lub gliny. W skład wyposażenia wchodziły ławy, służące m. in. do spania, czasem łoża, stołki, skrzynie itd. Mieszkali w ten sposób oczywiście tylko chłopi i prości mieszkańcy osiedli podmiejskich. Przestronne dwory panów feudalnych, najczęściej drewniane, lecz ufortyfiko­ wane, oraz ich rezydencje wznoszone po miastach były znacznie bardziej okazałe. Wieki XIII i XIV przyniosły prawdziwy przewrót w zakresie materialnych warunków bytu ludności, zwłaszcza w miastach. Bogaci mieszkańcy Wrocławia, Krakowa i innych ośrodków bu­ dują w tym czasie wiele murowanych kamienic mieszkalnych. 102

Ulice mości się coraz porządniej balami lub brukuje. W im ln im miast powstają ozdobne ratusze (Wrocław, Kraków, Tomu), hale targowe (np. Sukiennice w Krakowie) i kramy rzeimr:ilnif/■ Potężne mury obronne opasują miasta, chroniąc dobytek ii li mieszkańców przed napadami wroga. Testamenty zamożnych mieszczan z tego okresu wymieniają wykwintne meble i bogate zastawy stołowe, kosztowności i duże zapasy odzieży. Podobny proces podnoszenia się stopy życiowej — jak byśmy dziś powie­ dzieli — choć mniej radykalnie, przebiegał także na wsi. Sposób ubierania się naszych przodków wiązał się ściśle z po­ działami klasowymi ówczesnego społeczeństwa. Możnowładcy wcześnie poczęli naśladować modę zagraniczną i nosić stroje na wzór niemiecki i francuski Różnice społeczne podkreślano głów­ nie jakością materiałów i ilością ozdób. Zwykła ludność szyła odzież z krajowych tkanin wełnianych i płótna, możni używali kosztownych importowanych jedwabi, brokatów itd. Pasy nabija­ ne blachą srebrną lub złotą, naszyjniki, łańcuchy i in. podnosiły przepych ich szat. Mimo przyjęcia chrześcijaństwa długo utrzymywały się na ziemiach polskich zwalczune przez kościół pogańskie obyczaje, zwłaszcza wśród ludu. Średniowieczny człowiek poszukując wy­ jaśnienia otaczających go zjawisk musiał się uciekać niejedno­ krotnie do ich magicznej interpretacji; była ona wynikiem jego znacznej jeszcze bezbronności wobec potęg przyrody, wykładni­ kiem skromnych zasobów ówczesnej wiedzy. Tym się tłumaczy żywotność przekazywanych z pietyzmem z pokolenia na poko­ lenie wierzeń, przesądów, zaklęć. Nowa wiara konkurowała zresztą w tym zakresie z pogaństwem. Chrześcijaństwo bowiem dostarczało również możliwości magicznej interpretacji wielu zjawisk, często nawet w sposób bardziej sugestywny niż system pogański. Obrzędy chrztu, zaślubin, pogrzebu ujmowały życie ludzkie w uświęcone ramy. Relikwie, dewocjonalia, modlitwy służyły za tarczę przeciw złym potęgom losu: klęskom nieuro­ dzaju, powodzi, moru, wojny. Gdy to zabezpieczenie zawodziło, nauka kościoła tłumaczyła nieszczęścia wyrokami opatrzności i karą za grzechy, nawoływała do cierpliwości i wytrwania, obie­ cywała nagrody w życiu przyszłym. Zrządzeniem bożym tłuma­ czył również kościół przebieg rozwoju społecznego, niesprawie­ 10.3

dliwości towarzyszące formowaniu się ustroju stanowego i po­ głębianiu przepaści między „szlachetnie urodzonymi” a zwy­ kłym ludem. Mimo postępów clii y:.l i.mi/.acji stary słowiański obyczaj tkwił mocno na polskiej .m mi W wielu wypadkach przenikał on do obrzędów chr; ści|nn:;l leli i splatał się z nimi, przy cichej apro­ bacie duchow ieństw u Nowe, zagraniczne obyczaje szerzyły się natomiast głównie za ...... ednictwem obcego duchowieństwa i dworów panujących; /mij władców — cudzoziemki i ich oto­ czenie przywoziły z solni m.-iir nowinki. Nowe obyczaje przyno­ sili także ściągający du miast kupcy i rzemieślnicy z Niemiec, Włoch i innych Kr aj ów .In.- Jednak od czasów najdawniejszych kształtowalu się na ..... li ziemiach specyficzna, polska oby­ czajowość, i nna ni/ u hll/s/.ych i dalszych sąsiadów. Przyczy­ niała się ona do umin m a n i a się świadomości narodowej, co było s z cz eg ól ni e w a / n e w uf. m m rozbicia dzielnicowego i długotrwa­ łych WalK O zjedli* i /' me W p i ś m i e n n a lwa- uwyeh i asów panuje wyłącznie język ła­ ciński. 1’r z y j ę ........ hi .osi ijam lwa ułatwiło wprawdzie Polsce przez w p r o w a d z e n i e lęgu międzynarodowego w średniowieczu języka k o n t a k t y z innymi li rujami Europy, a le jednocześnie za­ hamowało i opóźniło rozwćij wlusnego języka literackiego. Naj­ starsze zabytki n a s / e g n piśmiennictwa — to roczniki, żywoty świętych, teksty k a z a ń , k r o n i k i . Na czoło tych ostatnich wysuwa się dzieło Galla Anonima nieznanego duchownego przybyłego na dwór Krzywoustego z li rajów romańskich. Mimo że był cu­ dzoziemcem, Gall przepoił s wą kronikę duchem szczerego pa­ triotyzmu. Zwłaszcza czasy Chrobrego znalazły w nim gorliwego chwalcę. Zafascynowany niezwykłą sylwetką tego władcy, o którym tradycja żyła jeszcze wśród możnych i ludu, stworzył Gall sugestywną wizję złotego wieku, jaki przeżywała Polska pod berłem wielkiego Bolesława. W pierwszej połowie XIII w. do pisania dziejów Polski od czasów bajecznych aż do 1202 r. zasiadł biskup krakowski Win­ centy Kadłubek. Niestety jego cztery księgi nie mogą się równać z dziełem Anonima. Świadczą natomiast o charakterze wykształ­ cenia elity ówczesnego społeczeństwa polskiego. Kronika mistrza Wincentego pełna jest reminiscencji z historii starożytnej, której 104

38. K apitularz klasztoru cystersów w W ąchocku. P ierw sza połowa X III w.

39. S klepienie kościoła NMP na P iasku we W rocław iu. 1375— 1395

40. B arbakan w K rako wie. 1498 r.

42. R atusz we W rocławiu. XIV — początek XVI w.

znajomość musiała się widocznie upowszechnić mul Wr.l.i Łokietkiem zdobyw a W ielkopolskę i k o ­ ronuje nic; w olskiej szlachty opowiedziała się za po­ parciom tego planu. Pod przewodem sprzyjającego husytyzmowi Spytka z Melsztyna zawiązała się w 1439 r. konfederacja szla­ checka skierowana przeciw oligarchii magnackiej. Wojska Oleś­ nickiego rozbiły jednak konfederatów pod Grotnikami. Po raz drugi tron czeski wysuwał się z rąk Jagiellonów. W tym samym czasie* otworzyły się jednak przed Jagiellonami nowe perspektywy na terenie Węgier. Szybki podbój Półwyspu Bałkańskiego przez Turków stworzył w połowie XV w. stan. ostrego zagrożenia na obszarach południowo-wschodniej Europy. W bezpośrednim niebezpieczeństwie znalazły się przede wszyst­ kim Węgry. Po śmierci panującego tu Albrechta Habsburga (1439) prawa do tronu przypadały mającemu dopiero przyjść na świat jego następcy. Tymczasem sytuacja wymagała energicznego, szybkiego działania. W tych warunkach w 1440 r. Węgrzy po­ wołali na tron młodego króla Polski, Władysława III. Druga unia polsko-węgierska okazała się jednak tak samo nietrwała jak pierwsza. Kilkuletnie zmagania z Turkami skoń­ czyły się w listopadzie 1444 r. klęską warneńską. Syn Jagiełły poległ w czasie bitwy.

123

Król poH/.iikuje sojuszników Na wieść o pogromił pod Warną i śmierci króla Władysława zwołano wiosną 1445 i /Juzd panów duchownych i świeckich z całego kraju do SioniiUn Tematem obrad miały być sprawy następstwa tronu i regulacji stosunków z Litwą, a także zabez­ pieczenie przywilejów i swobód, które uzyskali możni i stan szlachecki w ciągu ostał uli li dziesięcioleci. Unia polsko-litewska nIv Istniała właściwie od śmierci Jagiełły. Po rozgromieniu ftwiilr.ygIMły i wspomagających go Krzyżaków (1435) rządził na Litwie Zygmunt Kiejstutowicz. Rządy jego nie trw ały jednak długo. W I MO i Kiejstutowicz padł ofiarą spisku miejscowych bojarów. K rakowa do Wilna ruszył wówczas dwunastoletni brat królewski, Kazimierz, aby jako namiestnik objąć władzę na Litwie Mo/nl litewscy skorzystali jednak z tej okazji i podjęli próbę u /y kama dawno upragnionej niezależności: wynieśli młodego Jagiellończyka na tron wielkoksiążęcy jako niezawisłego władcę. Ten stan rzeczy nic- mógł być przez panów polskich mile wi­ dziany. Na zjeździć w Sieradzu postanowiono więc odbudować unię z Litwą. Zaproszono księcia Kazimierza na tron polski, wysuwając przy tym pewne żądania, m. in. zatwierdzenia przy­ wilejów szlacheckich (i to przed koronacją) oraz przywrócenia zerwanych związków polsko-litewskich przy jednoczesnym wpro­ wadzeniu podległości Litwy Polsce. Domagano się także przyłąłączenia do Polski Wołynia 1 Podola. Kazimierz z miejsca odrzucił te uciążliwe warunki. Zaczęły się blisko dwa lata trwające rokowania. Niemały udział brała w nich matka Jagiellończyka, królowa-wdowa, zabiegająca usil­ ni®, aby tron polski nie wymknął się z rąk syna. Niebezpieczeń­ stwo takie groziło w istocie. Możnowładcy usiłowali wysunąć jako kontrkandydata Fryderyka brandenburskiego. Szlachta odrzuciła jednak te projekty, wysuwając z kolei projekt osa­ dzenia na tronie księcia Siemowita mazowieckiego. Zaniepokojony tym Kazimierz musiał wreszcie podjąć decyzję. We wrześniu 1443 r. wystawił dokument, w którym — traktując Polskę i Lit­ wę jako dwa równorzędne, suwerenne państwa — godził się zostać panującym obu krajów „połączonych w braterski zwią­ 124

zek”. Jednocześnie obiecywał przybyć do Polski na koro­ nację i zatwierdzić przywileje, na co czekała niecierpliwi'' nilu szlachta. Jakoż w czerwcu 1447 r. syn Jagiełły wjechał uroczyście do Krakowa. Powitanie wypadki wspaniale. „Wszystek lud miejski wyszedł na jego spotkanie. Akademia także i szkoły, Wincenty arcybiskup gnieźnieński, Zbigniew krakowski, Jędrzej poznański i Paweł płocki biskupi wihtli Jego Królewską Miłość.” 47 Tak skrupulatny zwykle .lun Długosz przemilcza wszakże jedno ważne wydarzenie, m i n i i u w i c le mowę powitalną, którą — jak się zdaje — wygłosił przy ti j okazji profesor Akademii Krakowskiej, doktor medycyny, wykształcony w Padwie syn chłopski, Jan z Ludziska. W mowie tf j o bok pochwały sławnego rodu Jagiello­ nów i wyliczenia cnót elekta niemało miejsca zajęły ustępy poświęcone potrzebie reformy państwa polskiego, przede wszyst­ kim zaś sprawie szerzącego się coraz nieznośniej ucisku wsi. „Rolnicy są tu straszliwie uciskani niewolą, więcej niż kiedyś synowie Izraela w Egipcie przez faraona, więcej niż jeńcy ku­ powani lub wzięci w bitwie i uprowadzeni do niewoli” — oświad­ czyć miał Jan z Ludzisku48, podobno wyznawca rewolucyjnej ideologii Husa. Warto poświęcić chwilę uwagi stosunkom, jakie panowały na wsi w tym okresie. Czasy bezpośrednio po kolonizacji były wy­ jątkowo pomyślne dla ludności wiejskiej. Uregulowane stosunki prawne, niezbyt wysokie świadczenia, szybki rozwój techniki w rolnictwie (wprowadzenie regularnej trójpolówki, nawożenia, pługów z żelaznymi częściami i bron) — wszystko to umożliwiało wzrost zamożności chłopów. Bardziej przedsiębiorczy dorabiali sobie dodatkowo lichwą i handlem, skupywali sołectwa, często przenosili się do miast. Oczywiście bogaceniu się jednych chłopów towarzyszyło ubożenie innych. Podczas gdy jeden chłop dorabiał się i powiększał swe gospodarstwo, inny sprzedawał część swej ziemi i zostawał zagrodnikiem. Coraz więcej kręciło się w związ­ ku z tym na wsi różnych parobków i najmitów żyjących z pracy u zamożnych gospodarzy. Była więc wieś tego okresu organizmem mocno zróżnicowanym. Na jej szczycie znajdowali się oczywiście sołtysi. Wieki XIV i XV to okres szybkiego rozwoju posiadłości sołtysów, zwanych 125

folwarkami. Liczyły one kilka, czasem kilkanaście łanów i pro­ dukowały zboże na s p r z e d a ż w pobliskim mieście. Na uzyskiwane z tuj sprzedaży znaczne dochody łakomie spo­ glądali feudałowie świei cy i duchowni. Rozwój miast i wzrost zapotrzebowania na pledy rolne powodowały, że produkcja na rynek stawała sie coraz bardziej opłacalna. Jednocześnie spadek siły nabywczej pieniądza pruwiał, że malało znaczenie czynszów wnoszonych przez chłopów. Hiskupi, klasztory, szlachta zaczęli więc sami brać pod uprawę większe niż dotąd obszary. W. pewnej mierze dokonywali, su- to w drodze intensywnego karczunku la­ sów. Statut mazowie. l i • M M i zobowiązywał np. każdego chłopa do wykarczowania dwu mmgów przed zimą i jednego na wiosnę. W wyniku karczunku pow-.lawały jednak najczęściej nowe go­ spodarstwa chłopskie Ko l wa rk rozszerzał się więc ich kosztem, zagarniając grunt pod różny ml pozorami. Księgi sądowe z przeło­ mu XIV i XV w. pełne są .kurg rolników, którym „bez prawa kazano z dziedziny precz" Wkrótce szlachta zwróciła pożądliwe oczy na folwarki sołtysie, Na zje^.dzie w Warcie w 1423 r. uchwa­ lono przepis pozwalający usunąć „nieużytecznego lub buntowni­ czego” sołtysa w drodze przymusowego wykupu sołectwa. Dopro­ wadziło to do usunięcia w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat tak możnych dotąd sołtysów. Ich ziemie zostały włączone w obręb szybko się rozwijającego Iblwarku kościelnego i szlacheckiego. Ten typ folwarku — a mini on w następnym stuleciu zatrium­ fować na naszych ziemiach nie posługiwał się jak folwark sołtysi pracą najemników. Zamiast płacić za prace przy orce czy żniwach, szlachta poczęła zmuszać chłopów do wykonywania tych robót za darmo. Mimo licznych skarg chłopów rósł więc wymiar bezpłatnej przymusowej pracy na pańskiem. W wielu okolicach wprowadzono 1—2 dni pańszczyzny tygodniowo. Jednocześnie ograniczano prawa chłopów do opuszczania wsi. Już jeden z artykułów czternastowiecznego statutu małopolskiego głosił: ....gdy z powodu odejścia poddanych dobra panów często pustoszeją bez żadnego po temu prawnego powodu, widziało się naszym dostojnikom rzeczą słuszną tej szkodzie nieleniwo prze­ ciwstawić się. A przeto wolą naszą jest ustanowienie, aby nie więcej kmieci albo mieszkańców wsi mogło razem wyjść wbrew woli pana wsi, w której przebywają, jak jeden albo dwa.” 49 126

W ciągu XV w. przepisy te uległy zaostrzeniu. Statui wari ki z 1423 r. orzekał: „...ponieważ wolność [wolność osobista kmiei I siedzących na prawie czynszowym] po to została przez mędrców wynaleziona, aby lasy i gaje, z których niewielkie pożytki przy chodzą, były wytrzebione ., stąd jeśli jakiś chłop otrzyma lata wolnizny w miejscu, w którym wieś ma być lokowana, nie może odejść od swej roli, nim Ją wykarczuje..” Statut zawiera ostre postanowienia przeciw „parobkom i dziewkom niewolnym ucho­ dzącym lub uciekającym", ponieważ przynosi to poważne straty właścicielom ziemi. „Z ucieczki ich panowie niemałe szkody ponoszą, jak gdyby dziedziczną wieś utracili” — głosi artykuł 31. tego aktu.50 Chłopi usiłowali na różne posoby przeciwstawiać się spada­ jącym na nich ciosom. Wydobywali ze skrzyń stare przywileje lokacyjne, szukali sprawiedliwości w sądach. Przybycie nowego króla, Kazimierza Jagiellończyka, musiało obudzić nadzieje wsi i je] mieszkańców, tym bardziej że tuz przed wyjazdem do Polski, 2 maja 1447 r., wziął on w opiekę chłopów litewskich, uwalniając ich od uciążliwych podwód. Nie brakło w związku z tym ludzi upatrujących w nim jak Jan z Lu­ dziska panującego, „który by zniweczył fałsz możnych, co osłabił tak państwo i wiele mu zaszkodził, oraz usunął niewolę chłopską, najgorszą plagę z wszystkich nieszczęść, jaka dla ludzi wolnych cięższa jest od wszelkiej kary, który by sprowadził wolność dla chrześcijańskich mieszkańców królestwa. Bo to jest jasne że natura stworzyła wszystkich ludzi wolnymi [podkreślenie M.B.].” 51 Nie wiemy na pewno, czy została wygłoszona i jakie wrażenie wywarła śmiała mowa krakowskiego uczonego na nowym władcy. Niewątpliwie przybywał on jednak do Polski z zamiarem wpro­ wadzenia daleko idących zmian i ulepszeń. Świadczy o tym choćby przebieg koronacji na Wawelu 25 czerwca 1447 r. „Astro­ logowie nie tuszyli dobrze o tej koronacji, że się odbyła w dniu złym” — notuje Długosz. Zdaje się, że idzie tu o fakt, iż nie obyło się w momencie tak uroczystym bez zatargu. Nowy król odrzucił mianowicie żądanie przedstawicieli obozu możnowładczego dotyczące zatwierdzenia przywilejów w brzmieniu ze schył­ ku panowania Jagiełły i czasów Władysława III. Był to wstęp 127

Jego śmierci znów w Polsce decydujący głos uzyskało możnowładztwo duchowne oraz świeckie. Następca Kazimierza, Ludwik Węgierski, zbyt niepewnie czuł się na na­ szym tronie, aby powaga monarsza nie odniosła za jego rządów wielkiego uszczerbku. Jagiełło, niedawny poganin, wyniesiony wskutek przychylno^ I panów małopolskich i koronowany dzięki małżeństwu z córką Ludwika, znajdował się również w bardzo trudnej sytuucji. Jedynym atutem w rozgrywkach między nim a możnymi i szlachtą było dziedziczne władanie Litwą, niestety zagrożone przez bunty WILolda i Świdrygiełły. Od czasu do czasu trzeba więc było — wzorem Ludwika — uczynić jakieś ustępstwo w formie przywileju na rzecz bardzo licznej i coraz energiczniej zgłaszającej pretensje do wapółrządów szlachty polskiej, wyrosłej z dawnego rycerstwu. Krótkie rządy Władysława III Warneńczyka jeszcze bardziej wzmocniły pozycję panów mułopolskich, zwłaszcza zaś potężnego ich przywódcy — Oleśnickiego. Kazimierz Jagiellończyk posta­ nowił skończyć z wszech w łudzą magnatów i odbudować dawny autorytet tronu. Dla przeprowadzenia tego trudnego zadania po­ trzebował sojuszników. Najłatwiej było wykorzystać w tym celu szerokie rzesze szlach­ ty i tych możnych, którzy występowali przeciw obozowi Oleśnic­ kiego. Ale wobec tego nie można było marzyć o jakichkolwiek ulgach dla chłopów! Nowy władca musiał więc odrzucić program sugerowany mu przez Jana z Ludziska, a raczej podjąć tylko tę jego część, która mówiła o obaleniu przewagi i „fałszu” możnych. Kazimierz od początku swego panowania liczył również bardzo na sojusz z miastami. W Europie zachodniej stanowiły one wszak ważny czynnik wspierający władzę królewską. Nie była to zła kalkulacja. Nasze miasta w XV w. brały jeszcze dość czynny udział w życiu politycznym. Wysyłały swych przedstawicieli na walne zjazdy stanów Królestwa, brały udział w takich wydarze­ niach państwowych, jak elekcje, zawieranie umów międzynaro­ dowych, traktatów i in. Mieszczanie rozporządzali w dodatku 128

W \

'^ V

i .) * jL

W*

*

ŁMkmuj fi,

%>rm

* H /' ł w, — i-* * ?

'

»

,

* f

1

. 4

f*

%

\

»>»[■£

*

t K , ........ ;

p

"f

*•*,w

v

HA « i

’Im • * * 8 *

U

*i

1*4

T. .

»**

J

* ,7 f

r * \ jj i

^ r- r

,

*

t *■'*» * ł

|

.

V

obi obteob

/

52. S pisyw anie skarg na K rzyżaków . Wg ilustrow anego rękopisu z XVI w. Cronica der Preussen

ilft.t\o fu irtft WiO^wiplołr.rl.i Jf tuo ftdtttMrootnnropobltiijpiti bu fivcre • Atr.-c wo uotoa wooac Amaroc tedWu tanpo ptotKot; pobliiorynrrobtcmMCrocio-nnr 1e .\1boff ificstft tobne- nltlofjc norcftoni afrm ra bten tnctjr ^

poiwcfiłiti bocr tiobtnrc ftiontrtit



7

mihuov*nivii nrrbfttłircnr .irtu-: k j 5> bitnfnoao .tbcfcm? mi m cm .uii? nutom rtuiram rtiinm ' itln ftw ta rli1 u.i&ftniontnini nrt beftkrm ootinirccrlr Ctnuro tfKilo Ce talio ^ u arn rl ba? buirc Cro*t ri mrrtmt *;nm«tp inroaSe .tbi bum tłiprtcrio-abromrto nnn>ftft .ilu nom fimrtnrto-.iktrniii smnm f bi ycfico Co tuthutnrnm nrrticrKit | •Yertrnrf bosr ftiuoi • rni c iTOibjC molu fuwtErlruaificmro-.umob ^ - \rtroob tocttolim pobftw onntr U bwttn m a o .iCwMrio ruty cli . ' tu cttirti otfttuli m uftiuonnirm Ir fnjmo-rwrtyot boy rtic ort łjo ‘Y fhil.0Cjc trtft tiii.n ntomurt bac b ra ■ iftoto Upfturtecnt .nmtr.t ty ftu jo ccm t niebem ift.tl G cw c en attmrti potem rirtl boy mfpio nov lU m triitlicn O nitT f^jcfi ecttmobi ffiebre plob nbm butle Yi.tl Icp akbco 'T.cUi ęcn oWcti* £1 unie iplob famrogt ttoMinuno , ipflbftwoncnrm uccbrctńimi |fta * ' m c tc w otn trrtlto yobnittitinfo tunmiiJo fttmO'.uiu.tf,tofurtiotla ' nil boy TOrctoril/i nnUctbo M © ^ amrtodorreft uU o•nw inw i bosr * iriono rriirtnu'060 -kroro to (Bebt mobi nubiUi kolb: ofobitre rofiotrj Curtmfta tem re. .uorout.tbicm? robMfO rttfotrtt ptob UtMpotp pob / UJCl) UiUUMt l«OT!C •Viurb»:itl boy • lity pnmobinir.tfiotoo.yun-ilwi' . vćc otftbobrK -m cki wtptobi 6c jo y tfic o rt tDbmpoHeyu.fl ttut t uum Gctrc Rrnroc.ftcniroatinruio uthtKUiTiiru-Ankon.-rofiuRTr .wr.lWUO uoftofi ĘvnvOq Ouicncpob Iu t Cuksyp prcrrobKnw ocooftfir . mnrtcrc Sc amtprtnrnrc ftobowo bi nicrrfkn łlp r'fetio (b rmyiobt • uifobrt fAtncm bob: mrttrmr

k

53 Pierw sza k a rta Biblii królow ej Zofii z XV w.

54. £ u raw w G dańsku. 1444 r. S tan sprzed 1939 r.

SI). K azim ierz Jagiellończyk. Rzeźba W ita Stosza z grobow ca w katedrze w aw elskiej. Koniec XV w.

>7. N aczynie kryształow e królow ej Jadw igi

uc*,> uoltosfirir v;civir jn njOimfccruccłuiriuitT yt

Oiiimc I/nbim bu mfi>iibc:u«inilo (Jim? m)i»cfnTm wonie (iinrfomo .boD;c pite bmw: u>pi:c(mcc niwie

• O

c :

to ivr ov

młynie t;r^ui-vtiltiub eg w k DiH7 Mlttbc

er 6:nr purrnuo " unihtm-cr obpuibnmtiti^ iinrfitr iiouctfitó iKOrit^, li«w" -3ur vaunl tih^uemuf^ ui iillw bto boo:c toin m tmi ;lcflV‘iVtvpnam7yf? ffpnc fwmcy nuoitr mol icth pitemu blifeta^ ar wcr wonrt m&nmr fuiofliw • (jrcfclr iiim wcr met uf ntcuirijrtctDnsboię tein tafle anic t/cr-tfleu ftmc nctjeftiiHmtc bas i uim g t r t n m r f m c n u i n i fafftr umu tnrtjrtocOtrfp f i l e r o; fc:otw mthnemi tur iietjcftm . > v> vy Cttóc tycftoKi piskaniu •J V dliiri/iliiiulcduttuecfy • yąmi p t m u r u mnmfpcrtu ctus mnlignus er ntger on vuvtor> m c tmicwcs nutem tomtuum wirbir o r m td f n U a r flloufiatm T rt *\§ i j n u f ogum u u cria u tm umticumimcwcOtoti f WCDIiKftlO^ut tw n C M W ten- tuobefnetut icgo %\\. tu m m tm e u tiiu n ■ nic boioncfcbotfirtflnalt citf?c m o im p u m # tu tunidncaliffcfutttitt fa r tu fu j0 ic n i'ic u f;c u c u tufymc ntigrfirf/te cci to*c« n im i K ai tvio:icc fw o ic u t Or uwdjnntcnwdtri/ijDrcnt f 56. K arta Psałterza floriańskiego z końca XIV w

58. F ragm ent części środkow ej olta rza W ita Stosza w kościele Ma riackim w K rakow ie. 1477 —14B!i

bardzo znacznymi środkami materialnymi. Istniały zresztą trady­ cje współpracy mieszczaństwa z tronem, i to współpracy bardzo ścisłej i korzystnej dla obu stron, wywodzące się z niezbyt jeszcze odległych czasów Kazimierza Wielkiego. Kazimierz Jagiellończyk począł więc przy różnych okazjach opierać się na tym tak ważnym sprzymierzeńcu. Szczególnie wielką rolę odegrała pom oc m i a s t w przygotowaniu i przeprowa­ dzeniu największego dzielą Jagiellończyka — przywrócenia Pol­ sce zagarniętej przez Ki / y/ aków ziemi pomorskiej. Wn)mi li/.^nastoletnia

6 marca 1454 r. kancelaria królewska wydała dokument, w którym Kazimierz Jagiellończyk ogłaszał uroczyście i podawał współczesnym oraz potomnym do wiadomości włączenie Prus w skład Korony Polskiej. Pomorze, które „Krzyżacy fałszywie nazwani braćmi zakonnymi, z dopustu Bożego ... potajemnie na­ jechali, zajęli i bezprawnie zatrzymali wbrew naleganiom króla, na zatratę swych dusz i wbrew miłości bliźniego” J2, miało po­ wrócić do macierzy. Ale od tego obwieszczenia inkorporacji do rzeczywistego przy­ łączenia objętych nią ziem do Polski wiodła daleka i uciążliwa droga. Obóz szlachecki i miasta pruskie, które podejmowały wal­ kę o zjednoczenie Pomorza z macierzą, miały przeciw sobie w kraju grupę potężnych magnatów. Cesarstwo oraz Stolica Apostolska opowiadały się po stronie Zakonu, który stawał do walki z zapleczem ubezpieczonym przez potężnych sojuszników. Początek działań wojennych nie był dla Krzyżaków pomyślny. Decydującą rolę odegrał fakt zaskoczenia i szybkość działania zbuntowanych stanów pruskich. Akcję antykrzyżacką prowadziła tu już od dawna szlachta pruska wchodząca w skład działającego od roku 1397 tzw. Związku Jaszczurczego. W 1440 r. powstał tzw. Związek Pruski, grupujący obok szlachty również mieszczan. Na wieść o przychylnym stosunku Polski do sprawy pomorskiej, w Prusach wybuchło powstanie. Za przykładem Gdańska i Toru­ nia, które pierwsze obaliły rządy krzyżackie, poszły Grudziądz, Elbląg i Królewiec. W krótkim czasie z większych twierdz w rę­ kach Zakonu pozostały jedynie Malbork, Sztum i Chojnice. ■■>9. Kupcy z XV w. F ragm ent poliptyku z ko­ ścioła augustianów w Krakow ie

8 D zieje P o lsk i

129

Jednakże wojska polskie, składające się z pospolitego ruszenia szlachty, ustępowały pod względem jakości świetnie wyćwiczo­ nym najemnym oddziałom Zakonu. Licząc na to, wielki mistrz szykował się do odwetu. Upalne lato roku 1454 miało się właśnie ku końcowi, kiedy rycerstwo z Wielkopolski otrzymało rozkaz stawienia się pod Chojnicami. Już sam pochód polskich wojsk nie zapowiadał nic dobrego — ciągnęły niby niesforna tłuszcza, rabując kraj po drodze. Na koniec „przybyli w miejsce wyznaczone, do wsi Cerekwicy”. O dwie mile stąd leżały Chojnice, oblegane bezsku­ tecznie przez królewskie wojsko, które zresztą — jak powiada Długosz — „zajęte było raczej zbytkami i swawolą niżeli doby­ waniem miasta”.8* Bliskość Krzyżaków nie wpłynęła na wzmocnienie dyscypliny wśród pospolitego ruszenia. Obozowisko zamieniło się wkrótce w burzliwie obradujący sejmik. Kazimierz Jagiellończyk, który nadciągnął od strony Chojnic, zastał nieporządek i zamieszanie. Niesforne tłumy „zapomniawszy dawnej karności rycerskiej, po­ słuszeństwa i uszanowaniu” otoczyły króla i zażądały odeń na­ dania przywilejów, grożąc, że „w przeciwnym razie nie pójdą wcale do walki”. Przyparty do muru, Kazimierz obiecał spełnić wszystkie żądania szlachty. Tak doszło do wydania statutów cerekwicko-nieszawskich. Jednym z najważniejszych ich posta­ nowień było oddanie decyzji w sprawie nakładania podatków i zwoływania pospolitego ruszenia w ręce zjazdów ogółu szlachty poszczególnych ziem. Przy okazji uderzono w podstawy bogactwa mieszczan, znosząc monopol handlowy miast, oraz zaostrzono przepisy o opuszczaniu wsi i zbiegostwie chłopów. Dopiero po uzyskaniu tych nowych przywilejów dała się szlachta poprowa­ dzić na Chojnice. Wojska polskie zajęły pozycję na wzgórzach położonych na południowy zachód od Chojnic. Od zachodu, to jest od strony, z której miały nadciągnąć z pomocą oblężonym wojska zaciężne z Niemiec i Czech, chroniło je głębokie jezioro i bagna, przecięte jedynie wąską groblą. Było to więc stanowisko obronne, wygodne dla niedoświadczonego żołnierza. Straże wysłane na zwiady dono­ siły, że nieprzyjaciel jest już blisko, a więc w obozie polskim spodziewano się go od rana. 130

Było jednak już dobrze pod wieczór 18 września 1454 r., kiedy pod dowództwem sławnego wodza Bernarda Szumborskicgo pierwsze oddziały zaciężnych krzyżackich ukazały się nu hory­ zoncie. Na ich widok nagły strach opanował — jak pisze Dłu­ gosz — Wielkopolan, „niewielu bowiem było wśród nich rycerzy ćwiczonych w boju”. Pomimo to początek bitwy był dla Polaków pomyślny. Chorągwie nasze ruszyły przez groblę na wroga, a uderzenie ich było tuk silne, ze zmieszało szeregi nieprzyjaciela. Zwycięstwo zdawało się Juz eliylić na stronę polską, kiedy załoga krzyżacka zamknięta w Chojnicach wypadła nagle z twierdzy i uderzyła nu tylne straże polskie. We wziętym w dwu ognie, wojsku powstał zamęt i panika. Na próżno garstka mężniejszych rycerzy usiłowała stawić czoło nieprzyjacielowi i zatrzymać uchodzących. Sam król, mężnie dotrzymujący placu, o mało nie wpadł w ręce Krzyżaków i zmu­ szony był uciekać razem z '

jU ' ! » leli hh 1 ą i

60. P race w ogrodzie. D rzew oryt z XVI w

w

^oavr\- emfc: ■,c.\- c.v’ Wł,KHC»SVtY?S\fcj\» i\ HW KAK-X-:XSSc-Ąs: HW«TH»8».3^ ^ ł •: cvW«oc:ii;cr.ŁiŁ ccr.rOt^s."\-VMT-AN.M - r \X X \U : 2. Sejm polski z początku XVI w. D rzew oryt ze S tatutu Łaskiego

1. Sew eryn i Zotia Bonerow ie, patrycjusze krakow scy z XVI w. P łyty nagrobne w kościele M ariackim w K rakow ie

64. K rólow a Bona. Wspólcze sny sztych P. G undeliusa

63. Biblia królow ej Bony

S A T Y R C



I.iii.i Koili.mowskifgo.

ANTJ

Lxpr i

i'• >I>(>ttI MA

II KU

l.lin \Mp)ANiA

D miim J editio

yaictmo 66. K arta tytułow a pierw szego w ydania Satyro Jan a Kochanowskiego. 1564 r.

HAE R E SB S

TńtcntUs

67. Alegoryczne przedstaw ienie w alki H ozjusra z konfederacją w arszaw ską

68. Bram « W yżynna w G dańsku. 1576

roby miejskie przeszło w ręce wojewodów, zarobki mieszczan zaczęły się gwałtownie kurczyć. Szlachta chciała kupować wy­ roby miejskie jak najtaniej. Nu tym tle dochodziło do powużnycli zatargów. Przykładem może być zabicie w 1461 r. magnata Andrzeja Tęczyńskiego przez mieszczan krakowskich. Nie był to wypadek odosobniony. Już wlmenlurii de Itr/mhlica emendanda). Choć okrojone przez cenzuro kościelną, z i.zol.nw.iło ono ówczesne społeczeństwo szlacheckie. Frycz głosił w nim niesłychany na owe lata pogląd, iż państwo powinno wszystkim obywatelom zapewnić jednako­ we prawa. „Rzeczpospolita — ostrzegał — samą tylko szlachtą kwitnąć nie może, bo któż będzie dodawał żywności nam i bydłu, jeśli żadnego oracza nic będzie, któż nam dodawać będzie odzienia i ubioru, jeśli nie będzie rzemieślników, któż rzeczy potrzebne będzie przywoził, jeśli nie będzie żadnego kup­ ca, któż na ostatek będzie ślachcicem?” Nie postulując oczywiście zupełnego zrównania chłopów i mieszczan ze szlachtą, żąda jed­ nak Frycz traktowania ich jako wolnych obywateli. Wyraża wiarę, że jego argumentacja przekona szlachtę i zmiękczy jej serce tak, „aby odrzuciwszy na stronę miłość samych siebie, wszystkę Rzeczpospolitą, to jest wszystkie ludzie w tem społecz­ nego życia towarzystwie z nami mieszkające umiłowali, o wszyst­ kie się starali, wszystkie gardła, pożytek i zacności bronili.” 65 Pełne wydanie dzieła Modrzewskiego ukazało się w 1554 r. w Bazylei. Już wiosną 1555 r. dotarły jego egzemplarze do Pol­ ski, wzmagając żar toczącej się tu polemiki. „Nie sądzę, aby dotychczas w Królestwie Polskim napisano coś bardziej niebez­ piecznego” — ocenił tę książkę biskup warmiński Stanisław I lozjusz, zaciekły przeciwnik reform acji.06 Na autora posypały sic; różne represje. Szerokim masom szlacheckim bardziej odpo­ wiadał program głoszony przez znanego działacza reformacji, by­ łego księdza Stanisława Orzechowskiego (1513—1566). Najważ­ niejsze publikacje tego ostatniego — Rozmowa albo Dyjalog około egzekucjej Polskiej Korony oraz Quincunx, to jest wzór Korony 11 D z ie je P o ls k i

161

Polskiej — wywarły wielki wpływ na umysłowość współcze­ snych. Lansował w nich Orzechowski, konserwatywny demagog, hasła „złotej wolności’’ i szlacheckiego samouwielbienia, kładąc znak równości między szlachtą a państwem. Tego rodzaju teorie, wbrew nielicznym, rozsądniejszym głosom, coraz głębiej zapusz­ czały w Polsce korzenie. Jednocześnie nic ustawały ataki na duchowieństwo. Wszak oni, biskupi, stanowili najmożniejszy odłam polskiej magnaterii; ich przewaga oburzała i jątrzyła szlachtę do żywego. „Smaczna to rzecz, a bardzo łakoma, panować nad ludźmi!” — wołał w 1558 r. Ossoliński wśród powszechnego aplauzu izby poselskiej, żądając wykluczenia duchownych, jako „agentów papieża” od udziału w przyszłej elekcji króla. 67 Ostrość wystąpień o|x>zycji szlacheckiej przeraziła króla i senat. Prawie cztery lata (1559—1562) obywał się Zygmunt August bez sejmu, rządząc przy pomocy samych magnatów. Ale rozpo­ częta w 1560 r. wojna z Moskwą o Inflanty wymagała pieniędzy. Ponieważ dochody królewskie nie wystarczały, trzeba się było zwrócić do szlachty o podatki. Próba zwołania sejmu do Piotrko­ wa na wiosnę 1562 r. tylko dla aprobaty interwencji polskiej w Inflantach i powzięciu uchwały podatkowej spotkała się z boj­ kotem szlachty. Dążenie do ograniczenia praw izby poselskiej wywołało olbrzymie oburzenie na doradców królewskich. „Póki panów tych nie posieczemy, którzy nam wolność skazili, a przesz­ kadzają do naprawy, co my egzekucją zowiemy, poty się w Polsce nic dobrego spodziewać nie trzeba” — wołała szlachta.68 W końcu Zygmunt August musiał skapitulować. Na słynnym sejmie piotrkowskim w latach 1562—1563, o którym kronikarz Marcin Bielski pisze, że był „prawie jako sądny dzień”, zakazano ostatecznie starostom egzekwować wyroki sądów duchownych, przekreślając tym samym jurysdykcję biskupów. Różnowiercy uzyskiwali tolerancję, szlachta -— całkowitą niezależność od wielkich feudałów kościelnych. Zapadła też wreszcie uchwała w sprawie egzekucji dóbr — główny i najzacieklej przez magna­ tów zwalczany punkt szlacheckiego programu reformy. Sejm (nazywany stąd często egzekucyjnym) uchwalił przy wielkim entuzjazmie izby poselskiej zwrot wszystkich królewszczyzn roz­ danych po roku 1504. 162



Był to wielki, ale •— jak się wkrótce okazało nietrwały sukces obozu szlacheckiego. Akcja oddawania dóbr szła bowiem bardzo opornie i właściwie mimo uchwały nie miała większego zasięgu. Podejmował ją także sejm warszawski (1563—1564), ale również bez poważniejszych rezultatów. Niełatwo było odebrać magnatom zagrabione majątki. Ostatecznie zwycięstwo szlachty okazało się iluzoryczne. Korzenie ekonomiczne możnowładztwa nie zostały podcięte. Król zmarnował przy tej okazji wspaniałą, a chyba ostatnią szansę wzmocnienia swej władzy przy pomocy średniej szlachty. Pogrzebami także została — głównie wskutek szlacheckich obaw przed „absolutum dominium” — ważna sprawa utworzenia stałej, silnej armii. 1563 r. postanowiono, że 1/4 dochodów z dóbr królewskicli iść ma na utrzymanie wojska. Ta tzw. kwarta, wpłacana do skarbu w Rawie pozwalała jednak na zaciąg najwyżej 4 000 ludzi. Wobec małej wartości bojowej pospolitego ruszenia granice Rzeczypospolitej stały więc w istocie dla nieprzyjaciół otworem. Niewątpliwie nie przesadzał Rafał Leszczyński, gdy ostrzegał na sejmie: „Rzecz pewna, by jeden tysiąc koni do Korony wtargnął, mógłby ją skrzyżować, nie uj­ rzawszy przeciw sobie miecza dobytego.” Dzieło naprawy Rzeczypospolitej, ograniczone przez klasowe interesy szlachty i nie doprowadzone do końca, miało już wkrót­ ce zemrzeć śmiercią naturalną wraz z rozproszeniem się obozu egzekucyjnego. I miał rację Mikołaj Sienicki, gdy witając Zyg­ munta Augusta na sejmie 1565 r. oświadczył z goryczą: „Leczemy wrzkomo te wrzody, któremi ten nasz świat polski boleje, aleć się bardziej szerzą, a do zgubienia naszego bardzo gotują; z tak częstych sejmów, których ojcowie nasi tak częstych nie znali, innego pożytku nie widziemy, jedno iż jeden sejm rodzi drugi. My z papierem tylko napisanym i opieczętowanym od Waszej Królewskiej Mości odjeżdżamy, ale rządu przecię, chocia o nim mówiemy, piszemy, nie mamy.” 69 „Rzecz pogańska panow ać nad swoim b ra te m ” Głęboko zapuścił korzenie wśród szlachty polskiej przede wszystkim kalwinizm. Stał się on w drugiej połowie XVI w., głównie zaś w latach siedemdziesiątych, niejako oficjalnym wyn*

163

znaniem obozu walczącego o egzekucję dóbr i praw. Republi­ kański, demokratyczny charakter kalwinizmu szczególnie odpo­ wiadał rzeszom szlacheckim. Szlachecki charakter reformacji w Polsce nie oznacza, że prąd ów nie miał w naszym kraju także bardziej radykalnego spo­ łecznie zabarwienia. Echa wojny chłopak iwj, której widownią stały się Niemcy w 1525 r., szybko dotarły nad Wisłę. Jeszcze w tym samym roku doszło do otwartych walk między pospólstwem i biedotą miejską a patrycjatem w ogarniętym przez nowe prądy reformacji Gdań­ sku. Podobne ruchy objęły także w tym roku kilka innych miast: Toruń, Elbląg, Warszawę. Jednocześnie na Sambii, w Prusach Książęcych, wybuchło powstanie chłopskie. Wydarzenia te zanie­ pokoiły dwór i szlachtę. Zygmunt Stary osobiście wyruszył do Gdańska, gdzie po III}mieniu powstania krwawo rozprawił się z jego przywódcami i przywrócił stary, arystokratyczny porzą­ dek. Powstunie sambi jakie — przy wydatnej pomocy Polski — zgniótł książę Albrecht Hohenzollern. Ale i szlachecka reformacja miała w Polsce swe radykalne społecznie skrzydło. Był nim arianizm *, dojrzewający początko­ wo w łonie kościoła kalwińskiego, od którego się oddzielił w 1565 r. Arianie polscy znani są pod różnymi nazwami: antytrynita­ rzy **, nurków ***, nowochrzczeńców ****. Sami nazywali się naj­ częściej braćmi polskimi. Szczytowym okresem rozwoju i wpły­ wów arianizmu były lata sześćdziesiąte XVI w. Po roku 1569, a więc po założeniu słynnego z akademii ariańskiej Rakowa, ruch ten zaczął słabnąć, a w każdym razie wycofywać się z areny politycznej. Poglądy arian budziły ostry sprzeciw wśród umiarkowanych elementów. Odrzucali oni większość katolickich dogmatów, zwła­ szcza dogmat o Trójcy Św., wymagali nie tylko komunii pod dwiema postaciami, ale także ponownego chrztu dorosłych, potępiali zdecydowanie celibat księży. Ale znaczenie i rewołu* N azwa pochodzi od teologa aleksandryjskiego z IV w., Ariusza, k tóry kw estionow ał dogm at Trójcy Sw. ** A nty try n ita rz e — przeciwnicy dogm atu Trójcy Sw. *** N urkow ie — od ..ponurzania” w wodzie przy chrzcie dorosłych. **** Nowochtzczeńcy — zwolennicy ponownego chrztu dorosłych.

164

cyjność tego odłamu reformacji leżała nie w jego /.;ił. i m.u li teologicznych, lecz w jego treści społecznej. W szeregach arom obok szlachty znajdowało się wielu ubogich mieszczan, a m u . i. chłopów. Toteż oskarżano ich, że dążą do „pomieszania stanów" Sami arianie nie kryli się z tym, iż pragną, „by nie było króla i narodu, książąt i poddanyt h, szlachty i prostaków1'. W głębi XVI w., w epoce triumfu pańszczyzny i poddaństwa, arianie głosili niezwykłe na owe czasy teorie. „Wiernemu na­ godzi się mieć poddanych gdyż to jest rzecz pogańska pano­ wać nad swoim bratem, polu Jego albo raczej krwic używać” twierdził ideolog ari. o l i Paweł z Wizny. Podczas synodu w 1568 r. arianie „szlachcie bruciej mówili, że się wam nie godzi chleba jeść z potu ubogich poddanych swych, ale sami róbcie”. 70 Oczywiście tego rodzaju hasła nie mogły przyjąć się wśród szerokich mas szlacheckich. Jednocześnie w kraju zaczynała podnosić głowę reakcja katolicka. Przyjazd nuncjusza papieskie­ go Commendoniego, jednego z najzręczniejszych dyplomatów ówczesnych, stanowił dla niej silną podnietę. Commendoni zakrzątnął się żwawo kolo odbudowy zachwianych wpływów kato­ licyzmu. Pomagał mu w tym energiczny biskup warmiński Hozjusz. Pod wpływem tych mężów król, o którym mówiono, że „czyta zakazane księgi heretyckie” i „lubi rozmawiać z herety­ kami”, wydał w 1564 r. dwa surowe edykty przeciw innowier­ com. W roku następnym zostało założone pierwsze w Polsce kole­ gium jezuickie. Ten zakon, jak wiadomo, powstał właśnie w celu walki z reformacją. Nadciągał nieunikniony w naszych warun­ kach, w warunkach utrwalonego przez folwark pańszczyźniany feudalizmu, nawrót do wszechwładzy katolicyzmu. Miał on umoc­ nić panowanie szlachty nad chłopami i mieszczanami, usankcjono­ wać jej przewagę w państwie. Sprawa okazała się dla działaczy katolickich tym łatwiejsza, że obóz reformacji był skłócony i rozbity od wewnątrz. Na próżno jeden z jego największych działaczy, „ojciec polskiej reform acji” Jan Łaski (bratanek prymasa o tym samym imieniu i nazwisku), zabiegał o pogodzenie wszystkich polskich różnowierców. Wpraw­ dzie w 1570 r. doszło w Sandomierzu do ugody między kalwina165

mi, luteranami i braćmi czeskimi, ale miała ona już charakter wyraźnie obronny w stosunku do wzmożonych ataków katolickiej reakcji. Ugoda nie objęła arian, zostawiając ich bez opar­ cia wobec napaści jezuitów oraz podburzanego przez kler motłochu. W związku z rosnącym naciskiem reakcji katolickiej różnowiercy przeforsowali (mimo oporu ze strony nuncjusza papieskie­ go) na sejmie w Warszawie w styczniu 1573 r. zawiązanie konfederacji. Ogłosiła ona tolerancję dla wszystkich wyznań różnowierczych: kalwin izmu, luteranizmu, braci czeskich, a nawet arian, mimo że tak sic obawiano ich radykalizmu społecznego. Władza państwowa zgodnie z uchwałą konfederacji nie miała prawa prześladować nikogo z powodu jego religii, a więc karać śmiercią, zabraniem dóbr, więzieniem czy wygnaniem. Trudno czynić zarzut z tego, że twórcy konfederacji nie wznie­ śli się ponad swe wąskie, klasowe interesy. Niemniej jednak należy odnotować, ze wśród uchwał znalazł się znamienny ar­ tykuł głoszący, iż „przez tę konfederację naszą zwierzchności żadnej nad poddanymi ich tak panów duchownych jako i świec­ kich nie derogujemy |odwołujemy] i posłuszeństwa żadnego pod­ danych przeciwko panom ich nie psujemy...” 71 Co gorsza, inny punkt dopuszczał przymus pana w stosunku do poddanych w sprawach wiary. Konfederacja gwarantowała więc pokój re­ ligijny tylko szlachcic, ludność miast i wsi pozostawiając poza nawiasem tolerancji. Jest rzeczą ciekawą, iż pod aktem konfederacji warszawskiej podpisała się tłumnie szlachta nie tylko protestancka, lecz rów­ nież katolicka, a nawet jeden z biskupów — Franciszek K ra­ siński. Oczywiście większość duchowieństwa czyniła wszystko, aby do zawiązania konfederacji i podjęcia uchwał nie dopuścić. Szlachta jednak, obawiając się, aby w Polsce nie doszło jak w innych państwach do wojny domowej, wolała łagodzić waśnie religijne. Konfederacja warszawska mimo swego klasowego ogra­ niczenia stanowi piękne świadectwo umiłowania swobody, libe­ ralizmu i mądrości politycznej, na jaką umiał się zdobyć nasz sejm w XVI stuleciu. Niestety był to już jeden z ostatnich prze­ błysków światła przed nadciągającymi czasami ciemnoty.

166

Zmierzch dynastii

Ostatnie lata panowania Zygmunta Augusta brzemienne były w ważkie wydarzenia. Przemiany zachodzące w Polsce obserwowała pilnie szlachta Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ona również pragnęła rozsze rzyć swe prawa, uwolnić się od przewagi możnowładztwa, zdobyć decydujący wpływ na bieg .spruw państwowych. Osiągnąć to mogła tylko poprzez dalsze zacieśnienie związków z Polską. Program taki popierał zresztą także Zygmunt August, zwłaszcza gdy stracił nadzieję na doczekanie się potomka, który dziedziczył by po nim Wielkie* Księstwo Litewskie. Magnateria Litwy natomiast była wrogo ustosunkowana do unii polsko-litewskiej, obuwiająe się, że w ślad za tym dojdzie do wprowadzenia egzekucji dóbr nu wzór Polski oraz do wzrostu przywilejów i znaczenia szlachty. Toteż gdy w styczniu 1569 r. sprawa unii stanęła na sejmie zebranym w Lublinie, możnowładcy litewscy z potężnymi Radziwiłłami na czele starali się ją storpedować. Wysiłki ich okazały się jednak daremne. Toteż w nocy na 1 marca część magnatów litewskich opuściła potajem­ nie Lublin, zrywając wspólny sejm. Wywiedziona w pole i roz­ wścieczona szlachta zażądała wówczas zaocznego wprowadzenia unii. 30 marca 1569 r. został ogłoszony dekret królewski w tej sprawie. Jednocześnie uchwalono wcielić do Polski sporne do tej pory ziemie Podlasia, Wołynia i Ukrainy. W okresie od marca do czerwca (ostateczny akt unii wydano 28 czerwca 1569 r.) doko­ nał się w Lublinie przełomowy w naszych dziejach fakt: narodzi­ ła się wielonarodowościowa Rzeczpospolita. Postanowienia unii w sposób trwały łączyły Wielkie Księstwo Litewskie z Polską. Wspólna elekcja panującego, jeden wspólny sejm, przy zachowaniu odrębnego tytułu panującego, osobnych urzędów centralnych i niektórych odrębności ustrojowych, za­ pewnić miały jedność państwu opartemu na zbieżności intere­ sów szlachty obu krajów. Była to istotna, realna unia, w odróż­ nieniu od poprzednich, personalnych, przy których oba kraje pozostawały odrębnymi organizmami połączonymi jedynie osobą władcy. Obecnie Polska i Litwa miały stanowić jeden organizm społeczno-polityczny. 167

Współcześni uważali, ze dokonano wielkiego, pożytecznego dzieła. Sam Zygmunt August, dręczony początkowo wątpliwościa­ mi i wahaniami, z satysfakcją przyjął doprowadzone do końca „zjednoczenie dwu bi.ilnich narodów”. To, co zaczął Jagiełło, udało się jemu, ostatniemu z dynastii, uwieńczyć w sposób osta­ teczny. Poseł austriacki biskup wrocławski Marcin Gerstmann tak o tym pisał: „Król 20 czerwca dokonawszy nareszcie szczę­ śliwie sprawy Unii, pomimo iż gwałtownie cierpi na kamień, zdaje się na ciele i umyśle młodnieć.” W kilka dni później uroczysta ceremonia dokończyła aktu. „Dnia 1 lipca przysięgli na Unię najprzód polscy biskupi, wojewodowie, kasztelanowie i posło­ wie, potem Litwini t'o zakończeniu przysiąg Jego Królewska Mość z całym s e n a t e m o godzinie 19-tej z Zamku udał się do ko­ ścioła Dominikanów pod wezwaniem św. Stanisława, pomimo rzęsistego deszczu, a ukląkłszy po lewej stronie wielkiego ołtarza wraz z otaczającymi go biskupami i senatorami donośnym głosem zaśpiewał Te Demu luudamus. Po ukończeniu hymnu biskup krakowski odmówił modlitwy na intencję króla i państwa, a za udzieleniem błogosław i e ó s t w a wszyscy rozeszli się w wielkim podniesieniu ducha." 1z Zapewne nikt z obecnych na sejmie lubelskim nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji zjednoczenia, przeprowadzonego mimo oporu litewskich mugnutów. Przyłączone na wiosnę 1569 r. ob­ szary przekraczały powierzchnię Polski etnicznej aż trzykrotnie. Kryły się w tym poważne niebezpieczeństwa, nie dostrzeżone ani przez Zygmunta Augusta, ani przez szlachtę. To prawda, iż wskutek unii liczba ludności wzrosła w naszym państwie do około 6 milionów. Liczba to bardzo pokaźna — cóż kiedy Polacy stanowili w lym mniej niż połowę, zaledwie jakieś 2,5-miliona. Rzeczpospolita po unii lubelskiej przekształciła się w ogromny, ale niejednolity twór. Słabo spojona od wewnątrz olbrzymka nie była mocnym, zdrowym organizmem, powstałym w sposób natu­ ralny i dzięki temu żywotnym. W zbyt wielkim terytorium i w sła­ bym spojeniu tkwiły zalążki późniejszej niemocy i bezwładu. Miała też unia poważne konsekwencje społeczne, i to takie, jakich ani nie przewidziała, ani nie pragnęła bynajmniej polska szlachta. Dzieło zemściło się w sposób fatalny na swych twór­ cach. Postanowienia sejmu lubelskiego wywarły silny wpływ 168

74. Warsztat iglarzy. Mi­ nia tu ra z K odeksu Behem a Początek XVI w.

75.

Kramarze. Miniatura z K odeksu Behema

K o p a ln ia soli w WicIIkzco. U gó ry: zjazd i „liir n ie ’’ g ó rn ik ó w , u dołu: lituszczanie koni do kopalF r a g m e n ty sztych ów W H o n d iu sa z 1645 r.

76. K a m ie n ic a C e le j o w s k a w K azim ierzu. Ok. 1635 r.

na układ sił w polskim państwie. Mimo iż forsowana p rz ez szlnrli tę, stanowiła unia cios dla znaczenia i wpływów braci szlai ln i kiej. Można właściwie rok 1569 uznać za ostateczny kros etapu przewagi szlacheckiej w Polsce - etapu, który zaczął się na przełomie XV i XVI w. i nic przetrwał nawet 100 lat! Wchłonięcie przez Koronę ziem ukraińskich otworzyło przed magnaterią polską szerokie możliwości ekspansji na wschód. Zagarnięcie ogromnych obszarów ziemi na tzw. kresach pomno­ żyło wielokrotnie dochody mo. nowładztwa i ostatecznie utrwaliło jego przewagę ekonomie, ną. Wzbogacenie magnatów nastąpiło oczywiście kosztem wyzysku uk mińskiego chłopa, przy zbrojnym łamaniu wszelkich prób o p o r u uciskanej ludności. Żyzna Ukraina stała się terenem szczególnie .silnego ucisku feudalnego, zaostrzo­ nego przez przeciwieństwa narodowościowe, a także wyznanio­ we, wobec nabrzmiewania na ziemiach Korony reakcji katolickiej. Zawarcie unii lubelskiej łączyło się ściśle z toczącą się w tym czasie wojną między Rzecząpospolitą a Moskwą. W 1561 r. wielki mistrz Zakonu inflanckiego sekularyzował na wzór pruski swe państwo i zachowując jego część, tzw. Kurlandię, jako księstwo lenne, poddał Inflanty Polsce. Że zaś ich ziemie były obiektem ekspansji Iwana IV Groźnego (w 1558 r. zdobył on porty Narwę i Dorpat), starcie między obu państwami było nieuniknione. Tak doszło do wojny o Inflanty oraz do walki o „dominium maris Baltici” — o władztwo nad Bałtykiem, który Zygmunt August chciał uczynić „morzem sarmackim”. Król i grono jego współpracowników rozumieli dobrze znaczenie owego okna na świat, jakim był dla Polski szeroki dostęp do Bałtyku. Ale samo posiadanie wybrzeży nie wystarczało. Trzeba było pomyśleć także o zabezpieczeniu władania na morzu nad przebiegającymi tędy ważnymi szlakami handlowymi. Należało w związku z tym nie tylko rozbudować system portów i umocnień na wybrzeżu, ale także stworzyć własną silną marynarkę wojenną. Było i na oceanie Znaczne jego panow anie, Bo i ta m chciał być ogrom nym Nieprzyjaciołom koronnym

chwalił Zygmunta Augusta za jego bałtyckie poczynania poeta jeszcze w początkach XVII w.73 169

W 1563 r. wybuchła wojna między Polską a Rosją, zwana północną, która trwać miału siedem długich lat. Wmieszały się do niej także inne państwa nadbałtyckie — Szwecja i Dania. W toku walk powstała królewska flota wojenna, oparta podobnie jak w czasie wojny trzynastoletniej na zasadach kaperskich. Jej działalność utrudniona była przez niechętną postawę rządzącego Gdańskiem patrycjutu. Utworzenie w 1568 r. przez Zygmunta Augusta specjalnej rady do spraw bałtyckich — królewskiej Komisji Morskiej, zanloj>okoiło władze tego potężnego miasta. Wyposażony przez Kazimierza Jagiellończyka w szerokie przywi­ leje za zasługi położono w czasie wojny trzynastoletniej, Gdańsk zajmował u ujścia Wisły bardzo silną pozycję. Sarkała wprawdzie szlachta na zyski, jakie czerpali gdańszcza­ nie kosztem właścicieli folwarków ze sprzedaży zboża w mieście, ale niewiele na to u min tu poradzić. Gdańsk miał w swych rękach port, przez który szedł wywóz polskich towarów, mógł więc dyktować warunki. „Abyś Wasza Królewska Mość od zniewolenia tego, które cierpimy przez składy gdańskie, nas oswobodził, aby oni tu na sejmie lisiy swe, jeśli które takowe na emporia mają, okazali” — domagał się w roku 1553 Mikołaj Sienicki w imieniu całej szlachty.74 Nie na wiele się to jednak przydało. Morskie zainteresowunia Zygmunta Augusta nie były więc Gdańskowi na rękę. Konflikt zbrojny na Bałtyku godził zresztą w doraźne interesy kupców i wyrządzał szkody ich handlowi. W związku z tym w czerwcu 1568 r. doszło do niesłychanej pro­ wokacji. Władze gdańskie uwięziły pod zarzutem kradzieży i ska­ zały na śmierć kilku marynarzy floty królewskiej. Ich ucięte głowy wbito na pal i zatknięto na despekt monarsze przy jednej z bram miasta. Za tym poszły dalsze zuchwałe wystąpienia. Statki królewskie zostały ostrzelane i nie wpuszczono ich do portu. Komisarze, którzy z ramienia Zygmunta ruszyli do Gdań­ ska, by na miejscu zbadać sprawę, zastali bramy miasta zam­ knięte. Wybuchł skandal. Rada Gdańska została pozwana przed sąd sejmowy do Lublina, a 4 jej najwybitniejszych członków uwię­ ziono pod zarzutem obrazy majestatu. Sejm lubelski zadał po­ ważny cios zuchwałemu miastu. Zniósł on bowiem większość utrzymujących się jeszcze od pokoju w Toruniu (1466) odrębności 17C

Pomorza. Patrycjat gdański, którego panowanie zagrożone było także na terenie samego miasta przez ruchy pospólstwu, muJuł ukorzyć się przed królem. 1 grudnia 1569 r. przybyła do Gdańsku nowa komisja sejmowa, na której czele stał biskup włocławski Stanisław Karnkowski. Opracowała ona specjalną ustawę (tzw. konstytucje Karnkowskicgo), która połowę ceł pobieranych w porcie gdańskim przeznaczała na rzecz skarbu królewskiego, ograniczała samodzielność miastu, a sprawowanie zwierzchnictwa w sprawach morskich (decyzje o otwieraniu portu, regulo­ waniu żeglugi i inne) u/.nnwułu za wyłącznie królewską pre­ rogatywę. Konstytucje Karnkowskicgo nie zostały jednak nigdy wpro­ wadzone w życie. U ujścia Wisły rozrastał się potężny ośrodek, który skupiał w swych rękach wywóz płodów szlacheckiego folwarku i mógł sobie pozwolić na krnąbrność wobec słabej władzy centralnej. Szlachecka Rzeczpospolita nie była w stanie na dłuższą metę realizować rozsądnej, przemyślanej polityki morskiej. Pochłonięta sprawami wschodnimi, uwikłana w wojnę z Moskwą o spadek po Zakonie inflanckim, a następnie w walki z Turcją o świeżo przyłączoną Ukrainę, nie potrafiła stanąć mocną stopą nad Bałtykiem. Nie zdawała też sobie spra­ wy z wyrastania na terenie Prus Książęcych nowego niebezpie­ czeństwa. W początkach 1563 r. Zygmunt August zgodził się za pomoc w wojnie z Moskwą uznać prawa elektorskiej linii Hohenzollernów berlińskich do lenna na terenie Prus. W ten sposób przekreślono perspektywę zjednoczenia Prus Książęcych z Polską po wygaśnięciu linii Albrechta, ułatwiając jednocześ­ nie przyszłe tak fatalne w skutkach połączenie Prus z Branden­ burgią. Kongres szczeciński w 1570 r. zakończył wojnę północną. Pol­ sce nie udało się wywalczyć uznania swych praw na Bałtyku. Sprawa inflancka nie została w Szczecinie rozwiązana, wojna z Moskwą miała więc trwać nadal. Kiedy 7 lipca 1572 r. umierał w Knyszynie bezpotomnie ostat­ ni z Jagiellonów, losy Polski były w pewnym sensie przesądzone. Rozgrywka między postępowym obozem szlacheckim a magnata­ mi o sposób wyboru nowego władcy potoczyła się w kierunku sprzyjającym magnaterii. Zwyciężyła demagogiczna zasada elekcji 171

viritim, to znaczy przy czynnym udziale całej szlachty. Hasło to propagował popularny w tym czasie przywódca szlachty, później­ szy kanclerz i wszechwładny magnat Jan Zamoyski. Ponieważ za miejsce elekcji okrzyknięto Warszawę, przewagę liczebną miała na niej daleka od ruchu egzekucyjnego, ciemna, ultrakatolicka szlachta z Mazowszu, idąca na pasku prymasa Uchańskiego, którego na czas bezkrólewia ogłoszono zwierzchnikiem państwa — interrexem. O tron polski ubiegulo się kilku kandydatów: syn cesarza Maksymiliana II Ki m I Habsburg, brat króla francuskiego Hen­ ryk Walezy, car moskiewski Iwan IV i król szwedzki Jan III Waza. Agitację wyborczii prowadzono przy pomocy masowych prze­ kupstw. Zebrane we wsi Kamień pod Pragą hałaśliwe tłumy szlacheckie były tuk cii inne, że nie umiały nawet dobrze wyma­ wiać imion kandydatów, nazywając Henryka panem „Gaweńskim”, a Ernesta ,,|{(le:,lcm” lub „Agrestem". W tych warunkach magnaci mogli z łatwością forsować swych faworytów. Od kan­ dydata wymagano przede wszystkim, aby nie stwarzał niebez­ pieczeństwa wprowadzeniu „absolutum dominium ’. Z tego głów­ nie względu odpadły kandydatury Habsburga i Iwana Groźnego. Ostatecznie zwyciężył Henryk Walezy, którego obrano królem polskim w maju 15711 r. Elekt musiał podpisać tzw. pacta conventa, zawierające szereg ważnych zobowiązań. Miał więc król Henryk dostarczyć kilka tysięcy piechoty z Francji, łożyć ze swych prywatnych dochodów na niektóre potrzeby kraju, zatwierdzić wolności i przywileje szlachty. Ten ostatni punkt został rozwinięty w oddzielnym akcie, w tzw. artykułach henrykowskich. Potwierdzały one wolną elek­ cję oraz postanowienia dotyczące wolności religijnej, zobowią­ zywały króla do niewypowiadania wojny bez zgody senatu i niepowoływania pospolitego ruszenia bez zgody sejmu, do utrzymy­ wania przy tronie stałej rady złożonej z 16 senatorów, do zwoływania sejmu co 2 lata. Ostatni artykuł głosił, że gdyby król przeciwko „prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom” wykro­ czył albo czego nie wypełnił, tym samym czyni szlachtę wolną „od posłuszeństwa i wiary”. Był to słynny artykuł „de non praestanda obcedientia’’, stwarzający możliwość występowania szlach­ ty przeciw tronowi. Umowa między królem a szlachtą nie była 172

więc wieczysta, łatwo mogła ulec rozwiązaniu. Tron polski sl.iun! się chwiejny i niezbyt dla monarchy wygodny. Artykuły henrykowskie stały się jednym z głównych lilnń.u ustroju Rzeczypospolitej szlacheckiej. Przedstawiano je odtąd, podobnie jak i pacta convcnta. do zatwierdzenia każdemu nowo obranemu królowi. Elekcja viril!m z 1573 r. była wzorem dla wszystkich późniejszych elekcji. Wbrew pozorom nie wzmacniało to jednak obozu szlacheckiego, lecz wskutek ograniczenia władzy i powagi królewskiej otwierało szerokie pole działania dla magnaterii. W Polsce zaczynała się era słabych władców i rosną­ cych — mimo zewnętrznej szaty szlacheckiej demokracji — wpływów magnackiej oligarchii Blaski i cienie złotego wieku „Ruszamy do Litwy, gdzie głód niezmierny już od lat czterech i wszelkie bydło wypadło — donosił w marcu 1544 r. sekretarz królewski Stanisław Górski ówczesnemu biskupowi warmińskie­ mu Janowi Dantyszkowi. — II drobnej szlachty i kmieci nie znajdziesz żadnego zboża, lecz spichlerze królowej [Bony] i moż­ nych panów pełne są. Z tych oni, opychając swoich, zamorskim ludziom wysoką ceną przedają. Nieszczęsne ubóstwo głodem prz}rciśnione żywić się musi plewami, słomą, żołędźmi, a nieraz i wolność własną przedawać... Tymczasem młody król [Zygmunt August] z największą w Litwie żyje rozrzutnością, co tydzień wydaje 1000 florenów [złotych polskich], co dzień biją na kuch­ nią wolu dużego, na dwór 18 krów, piwa beczek 30, miodu 30. Porów, selerów, tyleż kapusty, rzepy i soli. Owsa korcy 400, nie liczemy w to korzeni, wina i tym podobnych. Owies, siano i inną żywność zwozić muszą wieśniacy o 30, 40 i 50 mil z wielką stratą ludzi i dobytku. Kiedykolwiek gniew boski pomści się za to.” 75 W wystawności trybu życia ścigali się z dworem królewskim magnaci. Za ich przykładem szła szlachta. Jak już powiedziano — w lot zrozumiała ona, jakie korzyści można wyciągnąć z pomyśl­ nej koniunktury panującej w owym czasie na zachodnich ryn­ kach. Folwark szlachecki stał się wielką fabryką ziarna. Eksport zboża rósł z roku na rok. Jeszcze przy końcu XV w. szło z Gdań­ ska jedynie po kilka tysięcy łasztów (1 łaszt = ok. 2 tony) rocz­ 173

nie. W ciągu XVI w. wywóz wzrósł do kilkudziesięciu tysięcy łasztów. Za uzyskane ze sprzedaży zboża pieniądze właściciele folwarków sprowadzali luksusowe towary z całego świata. Na szlacheckich stołach pojawiały się drogie wina francuskie i wło­ skie, pomarańcze, daktyle, rodzynki, ryż i migdały. A nie m asz tych przysm aków snąć n a w szystkim św iecie, Czego w Polszczę nie najdzie i [w] zim ie i [w] lecie, A nie może ta k iliogo żadnej rzeczy cenić, Aby P olak nie kupli; o pieniądze nam nic

— przyganiał owym zbytkom Mikołaj Rej z Nagłowic (1505-— 1568).76 Odzież szyto /. miękkich sukien angielskich, ozdabiano zaś słynnymi koronkami brukselskimi. Dla żon i córek szlacheckich trudziły się tkaczki w dalekiej Holandii, produkujące cienkie, śnieżnobiałe płótna, dla nich barwili na różne kolory włoscy farbiarze jedwab i atlasy. Krzywił się na owe cudzoziemskie wymysły w cytowanym wyżej utworze Rej: P atrzż e zusli; na kształty, n a różne ubiory, Na w ym ysły rozliczne, a n a dziw ne w zory: N ajdziesz W łocha w łasnego, by się tam urodził, N ajdziesz, co po hiszp ań sk u d ru g i będzie chodził, N ajdziesz go po h u sarsk u , z koniem i piechotą, By się tam m iał urodzić z ta k p ięk n ą ochotą; K iedy chce, T urczyn z niego, M oskw icin, T atara...

Jakoż właśnie w wieku XVI rozliczne wpływy i prądy, wśród których — jak słusznie zauważa poeta — niemałą rolę odegrały idące ze wschodu wpływy tatarsko-tureckie, przyczyniły się do powstania pysznego, mieniącego się wspaniałymi barwami staro­ polskiego stroju szlacheckiego, który z niewielkimi zmianami przetrwał aż po czasy oświecenia. Wnętrza szlacheckich dworów i dworków, nie mówiąc o mag­ nackich rezydencjach, rozkwitły nie znanym przedtem przepy­ chem. Obszerne i jasne komnaty, rzeźbione odrzwia, marmurowe kominki i kaflowe piece stanowiły tło dla rozpowszechniających się coraz liczniej zbytkownych mebli, nierzadko sprowadzanych z dalekiej Holandii, a przynajmniej z Gdańska. Mieszkania bogato ozdabiano kobiercami, zwierciadłami, obrazami, kolekcjami ozdobnych naczyń, broni itp. 174

Ale dobrobyt szlachty nie świadczył bynajmniej o pomyśln< J sytuacji wszystkich mieszkańców Polski. Podczas gdy nasze /.bo/i tu gdańskiego zadała dotkliwe straty Rzeczy­ pospolitej. Wyciem zona wojną Polska musiała przy pośrednictwie Francji zawrzeć w 1629 r. rozejm w Starym Targu (Altmark). Warunki jego były haniebne. Szwedzi zatrzymywali nie tylko Inflanty, ale także szereg warowni w Prusach Królewskich i Książęcych. Mieli też pobierać część ceł ściąganych w porcie gdańskim i pilawskim. W ten sposób wrogowi Polski przyznano znaczne zyski z jej obrotów handlowych. Władysław IV, nie zamierzając — podobnie jak jego ojciec — rezygnować z pretensji do tronu szwedzkiego, postanowił wyko­ rzystać uwikłanie się Szwecji w wojnę trzydziestoletnią na te­ renie Niemiec. Rozejm ze Starego Targu wygasał w 1635 r. Król zaczął energiczne przygotowania do walki. Władysławowi IV nie brakowało rycerskiego ducha ani wojowniczności. W odróżnieniu od ojca posiadał umiejętność łatwego zdobywania sobie sympatii, cieszył się też popularnością wśród mas szlacheckich. Ceniono zwłaszcza jego zamiłowanie do łowów i uciech stołu oraz bezpo­ średni sposób bycia. Początkowo szlachta nawet nie podejrzewa­ ła, że ten wesoły i dziarski młodzieniec dążyć będzie jeszcze intensywniej niż jego skryty i milczący ojciec do wzmocnienia tronu i zwiększenia zakresu swej władzy. Młody król podjął zarzucone po śmierci Zygmunta Augusta starania o zbudowanie silnej floty i umocnienie się nad Bałty­ kiem. Ta sprawa zarówno ze względów ekonomicznych, jak i strategicznych była dla ówczesnej Rzeczypospolitej kwestią niezmiernej wagi. W tym celu już w grudniu 1634 r. przybył Władysław do Gdańska i bawił tu jakiś czas, zabiegając o przy­ 202

jaźń bogatych i wpływowych kupców gdańskich. W p o e /ą lk n c h września 1635 r. udał się na Hel. O wizycie tej pisał towarws/.ąi y Władysławowi Janusz Radziwiłł: „Jego Królewska Mość himl/o dobrze port opatrzył i szaniec potężny, Władysław nazwany, /.hu dował... i chce, żeby tam nowa Genua była...” 85 Jednocześnie z tworzeniem portów wojennych — Władysławo­ wa, Pucka i Kazimierzowa postępowała organizacja zaczątków floty królewskiej. W stoczniach gduńskich, elbląskich i puckich budowano okręty wojenne luli pi /.urabiano na ten cel mocniejsze i większe statki kupieckie pomagał królowi przy tym zamożny kupiec gdański Jerzy llewcl oraz starosta pucki Jan Wejher. Szlachta jednnk odniosła sic obojętnie do planów Władysława. Właściciele folwarków, przyzwyczajeni, że po ich zboże przyby­ wają do Gdańska zamorscy kupcy, nie widzieli potrzeby budowy własnej, polskiej floty. Mimo że umocnienie się Polski nad Bałty­ kiem miałoby wielkie znaczenie dla ich najżywotniejszych inte­ resów, sprawa wydawała im się odległa i zbyt kosztowna. Plany Władysława, nie poparte przez szlachtę, spotkały się nadto ze zdecydowanym sprzeciwom ze strony gdańskiego patrycjatu. Podobnie jak w XVI w., lękał się on wzmocnienia władzy króla nad Bałtykiem. Mogłoby wtedy dojść do ukrócenia nad­ miernie rozrosłych przywilejów miasta, wzmożenia kontroli ze strony królewskich urzędników, zamachów szlachty na pozycję Gdańska w wywozie polskiego zboża. Potężni gdańszczanie na­ wiązali kontakty z magnatami, niechętnie śledzącymi energiczne posunięcia króla. Albrecht Stanisław Radziwiłł, wysłany przez króla do Gdańska w celu nawiązania porozumienia, zamiast na­ kłaniać gdańszczan do ustępstw, jeszcze utwierdzał ich w oporze. Doradził mianowicie miastu, aby zagroziło eksporterom zboża zamknięciem portu. „Będzie to dla wymienionych terriculamentum [postrachem] — stwierdzał — i skłoni ich do przemyślenia sposobów odwrócenia tego nieszczęścia, aby mogli sprzedawać sw e zboże i dostać do rąk pieniądze.” 84 Jakoż ani szlachta ani magnaci nie życzyli sobie sporów z gdańszczanami. Osamotniony król musiał zrezygnować ze swoich planów. Zatarg Władysława z potężnym miastem skończył się — jak w wypadku jego po­ przedników — niepowodzeniem królewskim. Zaważyło to także na planach Wazy zmierzających do odzyskania korony szwedzkiej. 203

W 1635 r. w Sztumskiej Wsi przedłużono rozejm polsko-szwedz­ ki. Postanowienia jeno były o tyle znośniejsze, że Szwedzi wyco­ fać się mieli z Prus Królewskich i Książęcych. Zatrzymywali jednak nadal Inflanty. Pozostawał także nie rozstrzygnięty spór 0 prawa do tronu szwedzkiego, na którym tak bardzo zależało 1 Zygmuntowi III, i obecnie jego synowi. Wkrótce pretensje Wła­ dysława IV w tym zakresie miały się stać przyczyną nowego groźnego niebezpieczeństwa, które stanęło przed Polską w latach „potopu”. W tym samym c/ie.ie gdy Wazowie wykorzystywali tron polski dla toczenia rozgrywek o szwedzką koronę, raz jeszcze zignoro­ wana została okazja przywrócenia praw Polski do Śląska. Nie­ którymi księstwami śląskimi jeszcze w XVII w. władali Piasto­ wie, zależni jednak od Habsburgów, a cały ten kraj utrzymywał żywe kontakty gospodarcze z Polską. Sposobności do zajęcia się sprawą śląską nastręczała wojna trzydziestoletnia, która w latach 1618—1648 ogarnęła połowę Europy. Dyplomaci francuscy za cenę czynnego zaangażowania się po stronie francusko-szwedzkiej oferowuli poparcie rewindykacji ziem śląskich na rzecz Polski, a nawet wyrażali gotowość przyznania jej znacznych subwencji na cole wojenne. Chcąc skorzystać z tych ofert, Polska musiałaby jednak zerwać z polityką prohabsburską. Dwór polski nie zdobył się na to posunięcie, sprzeczne z ustaloną od wielu lat i ugruntowaną przez małżeństwa królewskie orientacją. W re­ zultacie wojna przyniosła jedynie ogromne zniszczenie Śląska przez wojska niemieckie, węgierskie i szwedzkie, a nawet przez wspomagające Habsburgów oddziały polskie. Nie zareagowała także Polska na fakt, że w czasie wojny trzydziestoletniej, po śmierci Bogusława XIV (1637), Pomorze Zachodnie zostało za­ garnięte przez Szwecję, a następnie, w roku 1648, podzielone między Szwecję i Brandenburgię. Uwikłana w dynastyczne spory i ciążąca ku wschodowi Rzeczpospolita obojętnie przyglądała się wielkiej międzynarodowej rozgrywce, toczącej się u jej zachod­ nich granic. Postawa taka była na rękę ówczesnym naszym „sojusznikom”. Polityka papiesko-habsburska, izolująca Polskę i odciągająca ją od spraw związanych z jej żywotnymi interesami, coraz wyraź­ niej zmierzała do uczynienia naszego kraju „przedmurzem chrześ204

Z achodnie i północne ziem ie polskie poza g ran icam i R zeczypospolitej w w iek ach XVI —• Dołowa XVIII

205

cijaństwa”, popychając dwór i magnatów polskich przeciw Turcji i Rosji. Ten program odpowiadał zresztą w pełni kresowym „królewiętom”. Aby zapewnić sobie swobodną eksploatację Ukrainy, pragnęli oni przesunąć granice Rzeczypospolitej jak najdalej na wschód I południe. To tłumaczy ciągłe ingerencje ma­ gnatów na przełomie XVI i XVII stulecia w wewnętrzne sprawy księstw naddunajskic h Mołdawii i Wołoszczyzny, oraz podej­ mowanie licznych :..miowolnych wypraw na tereny państwa tu ­ reckiego, przy zupełnej obojętności wobec wydarzeń na zachodzie. Z wolna narastid konflikt z półksiężycem, który zaciążyć miał nad całym wiekiem XVII. W latach 1617—1618 Turcy wraz z Tatarami podjęli wyprawę odwetową na Ukrainę. Walną rozpra­ wę polsko-turecką pr zyspieszyła pomoc udzielona jawnie — choć nieoficjalnie przez. Zygmunta III Habsburgom w toku wojny trzydziestoletniej. Kiedy w 1619 r. lennik Turcji, książę Sied­ miogrodu G a b r i e l Hethlen ruszył na Wiedeń, cesarz Ferdynand II począł kołatać o pomoc w Warszawie. Król Zygmunt zezwolił mu na werbowanie w Polsce oddziałów zaciężnych, tzw. lisowczyków (od nazwiska ich dowodzącego, Aleksandra Lisowskiego). Ude­ rzyli oni na Węgry, zmuszając Bethlena do odwrotu spod Wied­ nia. Ta militarna akcja, podjęta w cudzym interesie, zakończyła się dla Polski fatalnie. Ingerencja lisowczyków ściągnęła na nasz kraj wyprawę turecką. W 1620 r. wielka armia „pogan” stanęła w Mołdawii. Chcąc ubiec atak, ruszył jej naprzeciw sędziwy hetman Żółkiewski. Siły jego wynosiły około 8 000 ludzi. Było to wojsko kwarciane oraz niekarne i trudne do kierowania poczty wielkopańskie. Zawiodła także pomoc Mołdawian, na którą liczył Żółkiewski. Wojsko polskie rozłożyło się obozem koło wsi Cecora. O świcie 18 września ujrzano zbliżających się Turków i Tatarów. Starcie, które nastąpiło 19 września, zakończyło się porażką Polaków, co gorsza zaś wzbudziło panikę w obozie. „Noc [z 20 na 21 wrześ­ nia] zatem nastąpiła, a bardziej trwoga na wszystkich... — pisze pamiętnikarz Samuel Maskiewicz. — Kalinowski, starosta ka­ mieniecki, który z ludem swoim był w tym skrzydle, co go pora­ żono przez nieprzyjaciela... zaraz skoro mrok nastąpił... bez wia­ domości i woli hetmanów obóz przełamawszy precz uszedł, trwogę wielką i zepsowanie serca w obozie uczynił, tak iż wszystko 206

wojsko rozumiejąc, iż już hetmani uchodzą, a ich na i /.ś

'

■ *L lu li.i »t

.lfjw .liw i U.irl,’ lii. i -i k i

*

. • lii i r i k - i i w Opolu manifeście zachęcał ją do walki: „Nie minął jeszcze c/.n;i, chociaż już tak daleko postąpił nieprzyjaciel, abyśmy utraconych miast i prowincji odzyskać nie mogli... Nie czekajcie wodzów i wojewód albo takiego porządku, jaki w pospolitem p r a wi . ' opisany... ale jeden do drugiego... by też każdy i z własnemi swemi poddanemi zgromadźcie się, a gdzie słuszna, na jaki odpór zwiedzcie się... My byleśmy o okazji, gotowości i skłonności ku nam uprzejmości i wierności waszych usłyszeli, zaraz, natychmiast przybędziemy, i zdrowie nasze tam położy­ my, gdzie zaszczycenie całości ojczyzny będzie potrzebować.” 92 Pod wodzą hetmanów koronnych Mikołaja Potockiego i Sta­ nisława Lanckorońskiego zawiązała się pod koniec grudnia 1655 r. konfederacja w Tyszowcach, która zadeklarowała wierność Ja­ nowi Kazimierzowi. W styczniu 1656 r., po powrocie króla ze Śląska, konfederacja tyszowiecka przekształciła się w konfedera­ cję generalną, zawartą w Łańcucie. Na czele sił polskich stanął doświadczony wódz Stefan Czarniecki. Prowadzona przez niiego wojna podjazdowa poczęła przynosić Szwedom znaczne straty. Na próżno król szwedzki starał się wydać Czarnieckiemu walną bitwę. Zagnany przez Polaków w widły Wisły i Sanu, omal nie dostał się do niewoli. Szczęście coraz wyraźniej zaczęło odwracać się od Szwedów. Tymczasem Jan Kazimierz przybył do Lwowa. Tutaj 1 kwie­ tnia 1656 r. król polski złożył słynne śluby, przyrzekając: „...po przywróceniu pokoju wraz ze wszystkimi stanami użyję środków ... i postaram się, aby lud w moim królestwie od wszelkich ob­ 218

ciążeń i niesprawiedliwości ucisku uwolnić”. „Wspoli•/ognębienie.” 93 Niestety sinic były tylko manewrem dokonanym pod wrażeniem walki chłopów i mieszczan ze Szwedami i mającym na celu zmobilizowanie ich do tym większego wysiłku 7. chwilą gdy niebezpieczeństwo mi nęło, lwowskie obietnice p o s / l y w zapomnienie. Na razie jednak wojna ze S/.wrdntni nie była jeszcze ukończo­ na. Wiosna 1656 r. przyniosłu wprawdzie odzyskanie Wars/a wy, ale sukces ten okazał się nietrwały. Karol Gustaw zyskał tymczasem pomoc wojskową elektora brandenburskiego Fry­ deryka Wilhelma i dzięki jego posiłkom zdołał rozstrzygnąć na swą korzyść trzydniową bitwę pod Warszawą w lipeu 1656 r. Król szwedzki zrozumiał, że połknął zbyt wielką zdobycz. Zre­ zygnował z zawładnięcia całą Polską i począł snuć plany jej rozbioru. Partnerami Szwecji w tej a k c j i mieli być książę Sied­ miogrodu Jerzy Rakoczy i elektor brandenburski. Jakoż w po­ czątkach 1657 r. runęła na nasz kraj urmiu Rakoczego, szerząc wielkie zniszczenie. Nie zmieniło to jednak sytuacji na korzyść Szwedów. Sukce­ sy Szwecji zaniepokoiły szereg państw, które nie życzyły sobie zbytniego rozrostu potęgi Wazów. Już w 1656 r. zawarła w związ­ ku z tym rozejm z Polską Rosja. Pewticj pomocy dostarczyli Janowi Kazimierzowi także Habsburgowie. Wreszcie wojnę Szwe­ cji wypowiedziała Dania. Zmusiło to Karola Gustawa do opusz­ czenia Polski i skierowania głównych sił przeciw Duńczykom. Wycofał się również z Polski Rakoczy, zwłaszcza że wojsko pol­ skie dowodzone przez Jerzego Lubomirskiego najechało w od­ wecie Siedmiogród, a Turcja opowiedziała się po stronie Polski. W końcu nawet Fryderyk Wilhelm odstąpił od Szwedów, wytargowując sobie za to w traktatach welawsko-bydgoskich (1657) suwerenność Prus Książęcych. Rezygnacja z praw zwierzchnich nad tym krajem była bardzo poważną stratą dla Rzeczypospoli­ tej. W dodatku elektor otrzymał w lenno Lębork i Bytów, zy­ skując w ten sposób nowy fragment ziem polskich. i m

219

Powoli, piędź po piędzi, Szwedzi tracili swe zdobycze w Pol­ sce. Wojska polskie pod wodzą Czarnieckiego ruszyły na Pomo­ rze Zachodnie, które stanowiło w tym czasie po części teren wpływów szwedzkich, a po części duńskich. Przebycie wedle legendy wpław, w istocie zaś łodziami, obok których płynęły ko­ nie, wąskiej cieśniny morskiej oddzielającej od Półwyspu Ju t­ landzkiego wyspę Ab.i-n i zdobycie tej wyspy (1658) rozsławiło imię naszych oddziałów. Szwecja, przeciw której sformowała sic koalicja, znalazła i>. w bardzo krytycznej sytuacji. Przed zu­ pełną klęską uratownhi Ją dyplomacja francuska, która doprowa­ dziła do rokowań .lu wiosną 1657 r. zręczny dyplomata fran­ cuski Antoni d7.no i przybył w sierpniu 1709 r. do Polski. Na tzw. walnej i . Me warszawskiej (1710) szlachta okrzyknęła go prawowitym królem. Leszczyński, opuszczony przez większość dotychczasowych «tronników, musiał szukać schronienia w po­ siadłościach szwedzkich. Ostatnią liizę wojny północnej wypełniły zwycięstwa rosyjskie nad Szwedami Wyczerpana Szwecja zawarła w końcu pokój w Nystadt. (1721), na mocy którego Rosja zajęła znaczną część Karelii, Ingrlę, Estonię i Inflanty, uzyskując upragniony szeroki dostęp do Bałtyku. Wynikiem wojny północnej był więc upadek potęgi poprzed­ niego stulecia — Szwecji, i ugruntowanie się na jej miejscu prze­ wagi Rosji. W toku wojny wzmocniły się również Prusy. Odebrały one Szwecji Szczecin wraz z ujściem Odry, utwierdzając w ten sposób swą władzę na Pomorzu Zachodnim. Rzeczpospolita wyszła z zawieruchy wojennej — mimo że ofi­ cjalnie nie brała w niej udziału — straszliwie zrujnowana. Wie­ loletnie działania wojenne, przemarsze wojsk, grabieże i gwałty zniszczyły do gruntu liczne miasta i wsie. Aparat państwowy znajdował się w stanie zupełnego rozkładu. Sejm nie zbierał się przez wiele lat. Obcy monarchowie narzucali krajowi panujących, legalny władca knuł plany rozbioru. Dezorientacja i demorali­ zacja szlachty osdągnęła szczyt. Poseł carski, Dołgoruki, donosił w 1702 r. „Bóg wie, jak może stać jeszcze Rzeczpospolita, nie­ przyjaciel i wojna domowa zniszczyli ją do cna, a dla swego do­ bra nic nie chcą (Polacy) robić prócz fakcji... wszyscy senatoro­ wie szukają tylko własnego zysku.” 110 Wojna północna skompromitowała także ostatecznie Rzecz­ pospolitą na forum międzynarodowym. Od tego właśnie czasu przestano liczyć się z Polską jako z równorzędnym partnerem

i zaczęto ją traktować wyłącznie jako teren rozgrywek poili yi/nych i obiekt przetargów między rosnącymi szybko w slly nmc u stwami ościennymi. Rzeczpospolita stała dla ich wpływów otwo­ rem, niby — wedle określenia |wnież nie dopuszczać różnowierców do wyższych stopni wojskowych. Sejm z 1718 r. pozbawił głosu poselskiego pewnego szlnchcica-kalwina, stwierdzając, że „nie może mieć głosu w państwie katolickim, ponieważ jest sektarz”. Smutnym przejawem nie znanej poprzednio w Polsce zaciek­ łości religijnej była tzw. sprawa toruńska z 1724 r. W tym mieście o zdecydowanej przewadze ludności protestanckiej tłum, sprowokowany przez uczniów kolegium jezuickiego, zdemolował to kolegium. Władzom miejskim i sprawcom zniszczenia wyto­ czono wielki proces przed specjalną komisją królewską. Zapadł bardzo surowy wyrok. Burmistrz Torunia, Rosner, ii dziewięciu innych uczestników zaburzeń zostało ściętych. Ograniczono pra­ wa protestantów w Toruniu, a do rady miejskiej wprowadzono katolików. Wkrótce nowy cios spotkał dysydentów. W czasie sejmu konwokacyjnego w 1733 r. pozbawiono ich praw politycznych, dostę­ pu do urzędów, odebrano im także prawo posłowania na sejm. Słynna niegdyś z tolerancji Rzeczpospolita zamieniła się w jedno z bardziej fanatycznych państw w Europie. Świt now ych cz&sóu; Podobno w oblężonym Gdańsku niefortunny elekt Stanisław Leszczyński rzucał na papier pierwszą redakcję Głosu wolnego 250

wolność ubezpieczającego — najśmielszego programu icloimy wczesnego oświecenia. Zmuszony do wycofania si*; z kraju i abdykacji, zostawił po sobie ten król-filozof traktat, który odegrał poważną rolę w rodzącej się właśnie w Polsce nowej epoce. Wywody swe oparł zresztą — jak wykazują nowsze hu dania —• na rozprawce litewskiego szlachcica, niejakiego Blatu zora. Zalążki nowego powstawać pcu./rły jeszcze za Sasów. Rozkład ustroju folwarczno-pańszczyżmimego był w początkach XVIII w. tak oczywisty, że tu i ówdzie podejmowano próby reform. Nie którzy wielcy właścicielu /.li inai y zdawali sobie sprawę, że mało wydajna praca zabiedzonych chłopów przynosi coraz mniej po­ żytku. W dodatku na skutek wyludnienia kraju w wyniku wojen, zaraz, zbiegostwa — o ręce do pracy było coraz trudniej. Aby podnieść swe kurczące się dochody', poczęli niektórzy panowip zamieniać pańszczyznę na daniny w naturze i czynsz. System ten miał dla nich wiele dobrych stron. I’i / n mcał przede wszystkim ryzyko produkcji na chłopów, a poza tym pozwalał na likwidację licznego i kosztownego aparatu nud/im go, koniecznego przy pracy przymusowej. Ale oczynszowanic b\ In korzystne także dla chłopów. Czynszownik nic drżał juz p r/n l batem ekonoma, miał możność samodzielnego gospodarowaniu i polepszania swego bytu, o ile udawało mu się sprzedać plony na pobliskim targu. Oczynszowanie przeprowadzano g ł ó w n i e w wielkich majątkach magnackich i królewskich. Drobna i średnia szlachta trzymała się nadal starych form gospodarowania. Mimo jednak niedużego zasięgu zmian w rolnictwie, oddziałały one pomyślnie na cało­ kształt sytuacji w kraju. Gospodarka towarowo-pieniężna zaczęła się znowu ożywiać. ,W początkach XVIII stulecia powstały na ziemiach polskich pierwsze manufaktury, zakładane zresztą w du­ żej mierze przez magnatów i korzystające z pracy chłopów pań­ szczyźnianych. Radziwiłłowie zorganizowali huty szklane w Nalibokach i Urzeczu, farfurnię w Białej Podlaskiej, manufakturę sukienną w Nieświeżu. W Zagłębiu Staropolskim, na Kielecczyźnie, gospodarny biskup Andrzej Stanisław Załuski rozbudowywał huty i fryszernie, kanclerz wielki koronny Jacek Małachowski założył fabryki broni w Końskich, Czartoryscy w swych dobrach podlaskich wybudowali szmelcernię i kilka kuźnic. Do polskich

Inflant ściągał specjalistów z całej Europy hrabia Ludwik Plater, który zorganizował w Karsławiu wytwórnie kobierców, aksami­ tów, adamaszku, sukna, kart do gry, powozów i in. Wraz z ożywieniem gospodarczym zaczynała się budzić spo­ łeczno-polityczna myśl reformatorska. Tu i ówdzie podnosiły się głosy krytykujące dotychczasowe stosunki. Rodzący się ruch umysłowy zasilały przenikające do Polski postępowe prądy spo­ łeczno-polityczne i naukowe z zagranicy. Duże znaczenie dla odrodzenia kulturalnego kraju miało za­ początkowanie reformy nauczania. Podjęli ją przede wszystkim pijarzy, wprowadza|ąi do swych szkół nauki przyrodnicze i roz­ poczynając wal Ui; t. ciemnotą oraz zabobonami. Reformę szkół pijarskich przepmwudził jeden z największych postępowych dzia­ łaczy tego okresii, ksiądz Stanisław Konarski. Z założonego prze­ zeń w 1741) i Collegium nobilium wyszedł zastęp młodzieży o rozbudzonych zainteresowaniach naukowych i politycznych, przede wszystkim zaś ożywionej duchem szczerego patriotyzmu. Powoli ruch umysłowy zataczał coraz szersze kręgi. Rosło zainteresowanie nauką i literaturą. Biskup Józef Andrzej Załuski, który zgromadził ogromną bibliotekę, liczącą ponad 300 000 dru­ ków i rękopisów, przekazał ją w 1748 r. na własność Rzeczypo­ spolitej. Konarski przystąpił do wydawania pomników ustawo­ dawstwa sejmowego (Volumina legum), inny pijar, Maciej Dogiel, przygotował do druku zbiór traktatów międzynarodowych Rze­ czypospolitej. Saksończyk z pochodzenia mieszkający w Warsza­ wie, Mitzler de Koloff, zapoczątkował czasopiśmiennictwo nauko­ we wydając „Nowe Wiadomości Ekonomiczne i Uczone”. Były to poważne wydarzenia w dziejach polskiej kultury. Niektórzy pisarze zaczęli podkreślać również konieczność re­ form politycznych i społecznych. Stanisław Leszczyński zakoń­ czył w dalekiej Lotaryngii pracę nad wspomnianym już trakta­ tem. Głos wolny wolność ubezpieczający, choć w ostrożnej formie (autor obawiał się zrazić szlachtę ostrzejszymi sformułowaniami), występował w obronie uciskanego chłopstwa. „Mało na tym, że chłopem robią jako wołem, że wolno go przedać jako szkapę albo psa, ale co największe, bo przeciwko wyraźnemu prawu boskiemu, byłem dał sto grzywien, mogę go i pono zabić.” 118 Leszczyński żądał obdarzenia chłopów wolnością osobistą oraz

przeniesienia ich z pańszczyzny na czynsze. Uwużuł, ze mili . \ zatroszczyć się o rozwój przemysłu i handlu oraz zunpUtkowfK mieszczanami. W dziedzinie reform politycznych jego progi.im był skromniejszy. Proponował ograniczenie liberum veto, prze­ dłużenie czasu obrad sejmu oraz stworzenie sprawniejszego rządu przez powołanie rad ministerialnych obejmujących zngadnu nlu wojska, sprawiedliwości, policji 1 skarbu. Siłę zbrojną kra|u pragnął powiększyć do 100 000 żołnierzy. Bez porównania ostrzej skrytykował wady ustrojowe Rzeczy­ pospolitej, przede wszystkim zaś liberum veto, Stanisław Konur ski. W dziele O skutecznym rad sposobie, wydanym w 17(53 r., tłumaczył on zaślepionym musom szlacheckim, że Polska nierzą­ dem nie stoi, lecz ginie, i zwalczał nieszczęsną a rozpowszechnio­ ną opinię, jakoby Rzeczpospolitą sąsiedzi pozostawiali w spokoju właśnie dlatego, że jest słaba i bezsilna, Żądał reformy sejmu, m. in. ograniczenia praw senatu i zniesieniu instrukcji poselskich; miało to na celu, przy zachowaniu pi lni uprawnień szlacheckich, ograniczenie wpływów oligarchii mugnm l.lcj. Idee Konarskiego odbiły się szerokim echem nic tylko w I raju. Dziełami jego zainteresowała się także zagranica. Mysi polska — po dłuższej nieobecności -— znów więc rozbłysła na międzynarodowej arenie. Stosunkami społecznymi i gospodarczymi panującymi w ów­ czesnej Polsce zajął się drobiazgowo we wspomnianej już Ana­ tomii Rzeczypospolitej Polskiej, ogłoszonej w 1749 r., wojewoda poznański Stefan Garczyński. Podkreślał on rolę miast i prze­ mysłu dla rozwoju kraju, potępiał nędzę i ucisk warstw pracu­ jących, zwłaszcza polskich chłopów. Postulował uprzemysłowienie kraju, bicie dróg, budowę kanałów. Garczyński był pierwszym polskim pisarzem, który wzorem angielskich ekonomistów pracę uznał za źródło bogactwa. Ta myśl w szlacheckiej, gardzącej tru ­ dem chłopskim i mieszczańskim Polsce była szokująca i nowa. Mało kto też na razie brał ją poważnie. Ale Garczyński nie był całkowicie osamotniony. Podobne nieco poglądy wyznawał i głosił wspomniany już Saksończyk Mitzler de Koloff. W 1758 r. opublikował on w wydawanym przez siebie magazynie artykuł O sposobach ustanowienia handlów w Polsce i przyprowadzenia ich do doskonałości. W owym czasie upadek

252 253

polskiego handlu nie byl już dla nikogo tajemnicą. Nawet eksport zboża, zapewniający szlachcie przez tyle dziesiątków lat dosta­ tek, kurczy! się i nml.>1 z roku na rok. Zrujnowane miasta stra­ szyły we wszystka h zakątkach kraju. W m ieści' . poniew aż zbiór p u ste k ta k zowiem, W godnym 'ilediisku i chłopa i Ż yda; W mieście (gród, ziem stw o trzym ało albow iem S tare zon ■ ">ko, pustoty ohyda) Były 11 / v i.u c z m y , b ram cztery ułom ki, K lasztm óu dziew ięć i gdzieniegdzie dom ki —

— szydzić miał wkrótce Ignacy Krasicki.119 Mitzler de Kololf był rozumnym obserwatorem, który ze swych spostrzeżeń pntrnl'11 wyciągnąć odpowiednie wnioski. Wystąpił więc z progi;..... ... ograniczenia tak szkodliwego dla rodzimego rzemiosła importu wyrobów obcych, z planami rozbudowy pro­ dukcji krajowej, która nie tylko nasyciłaby rynek, ale dała za­ trudnienie setkom ludzi w wegetujących miastach. Sposób podźwigniącia handlu widział Mitzler de Koloff w utworzeniu kompanii kupieckiej, na wzór istniejących w Holandii, Anglii i innych krajach. Proponował także powołanie do życia Kolegium Kupieckiego — organu złożonego z fachowych i zainteresowa­ nych ludzi, który by czuwał nad stanem krajowego handlu i przemysłu. Pomysły Konarskiego i Leszczyńskiego, Garczyńskiego i Mitzlera de Koloff nie miały oczywiście szans realizacji w dobie saskiej. Do tłumów szlacheckich nowe, śmiałe myśli przesiąkały powoli, budząc zresztą duże opory. Konserwatywny szlachcic prowincjonalny nie widział potrzeby rezygnowania z ustalonego od dziesiątków lat trybu życia. Utwierdzała go w jego nawykach ambona, popularne kalendarze i żywoty świętych, które były jego jedyną lekturą, jezuicka szkoła, do której uczęszczał sam i posyłał swych synów. ,,Nowomodne wymysły” napotykały straszliwy, bierny opór ciemnoty. A jednak coś się zaczynało zmieniać w tym zaskorupiałym społeczeństwie. Ziarno rzucone przez śmielszych i rozumniejszych synów epoki miało już wkrót­ ce zakiełkować. 254

O brońcg i przcciumicg ,,/lo te j molnośu i ” Śmierć Augusta III w październiku 1763 r. otworzylu okres ostrych walk nie tylko o władzę, lecz także o zreformowunie ustroju Rzeczypospolitej. Starły i ię w tym czasie dwa obozy Potockich i Czartoryskich, zwany lal.ze „Familią”. Obóz pierwszy grupował w id.'./ość magnatów. Był wśród nich osławiony Karol Radziwiłł „Ihmic Kochanku”, warchoł, awantur nik i pijalt (mimo to, a może win nte dlatego, cieszący się wielką popularnością wśród szlachty), największy pan na Ukrainie, ogra niczony i nadęty Francis/.il. Sali zy Potocki, hetman wielki ko­ ronny Jan Klemens Branicki i inni. Żadne zmiany w zakresie stosunków społecznych, żadne reformy ustroju politycznego na­ leżały w interesie, a więc i w planach tych ludzi. Oczywiście cieszyli się oni poparciem większości konserwatywnej szlachty. Na czele przeciwstawnego obozu s t al l darzy książęta Czarto­ ryscy — bracia August i Michał, u li siostrzeniec Stanisław Poniatowski oraz spowinowacony /. (V.m Inryskimi Andrzej Za­ moyski. Było to więc również ugrupowanie magnackie. Podobnie jak Potoccy, pragnęła „Familia” władzy, godności, dochodowych królewszczyzn. Jednocześnie wszakże wysuwała program reform gospodarczych i ustrojowych co sprawiało, Iż wśród mas szlachty była mniej popularna. W swych planach zawładnięcia tronem obóz Czartoryskich li­ czył głównie na poparcie z zewnątrz. Po wojnie siedmioletniej najsilniejszą pozycję w północnej i wschodniej Europie zdobyły Rosja i Prusy; Austria i sprzymierzona z nią Francja wyszły z waik dość poważnie osłabione. Podczas gdy Potoccy szukali porozumienia z Francją i Austrią, Czartoryscy stawiali na Ro­ sję — a więc na stronę bez porównania silniejszą. Jeden z twór­ ców reformatorskich planów „Familii”, młody stolnik litewski Stanisław Poniatowski już w latach 1755—1758, posłując do Petersburga, zyskał szczególne względy ówczesnej wielkiej księż­ nej rosyjskiej, Katarzyny. Kiedy w 1762 r. objęła ona tron carów, „Familia” poczuła za sobą mocne poparcie. Jako kandydata do tronu Potoccy wysunęli następnego elekto­ ra saskiego, a wobec jego rychłej śmierci — zgrzybiałego i bez­ dzietnego starca, hetmana Branickiego. Czartoryscy, pragnący 255

pozyskać tron dla „Familii”, wezwali tymczasem na pomoc wojska rosyjskie. Gdy w maju 1764 r. zebrał się w Warszawie sejm konwokacyjny, „Familia” rozporządzała znaczną przewagą militarną. Jej przeciwnikom nie pozostało nic innego, jak uciec się do wypróbowanego w ubiegłych dziesięcioleciach środka — do zerwania sejmu Jeszcze przed obiorem marszałka. Czartoryscy przeszli jednak iiiki tym do porządku dziennego. Po raz pierwszy sejm mimo prot< ;lów grupy posłów nie uznał się za rozwiązany i obradował nadal Posiedzenia byli burzliwe; padały sformułowania śmiałe i ka­ tegoryczne. Progi .run obozu Czartoryskich wyluszczył zebranym Andrzej Zamów Id. W słynnej mowie z 16 maja podkreślił pa­ triotyczne d.i. ■n In tego obozu. Członkowie „Familii” liczyli na to, że pod pmli l toratem Rosji zdołają uzdrowić Rzeczpospolitą i przywrócić Jej dawną potęgę. „Gdy nam Bóg najłaskawszy pozwala jeszcze czasu a desperować broni, gdy nas gwałtowna Rzeczypospolitej potrzeba do tej sprowadza obrady, dajmy nie­ zawodne dowody ojczyźnie naszej, że jej uszczęśliwienie jest je­ dynym celom naszym...” W imię tego celu Zamoyski zażądał li­ kwidacji liberum veto oraz ustanowienia dla okresów międzysejmowych „nieustającej rady rezydentów”. Miała ona czuwać nad pracą ministeriów opartych na zasadach kolegialności. Była to pierwsza próba zorganizowania w Polsce nowoczesnego rządu, na wzór istniejących w tym czasie w innych państwach. „Wi­ dzimy, że człowiek bezrozumny ginie, że prywatne domy nasze bez rady upadają, cóż mówić dopiero o całem państwie, które im większe, tym bardziej potrzebuje rady” — tak motywował Zamoyski potrzebę stworzenia nowoczesnych najwyższych władz wykonawczych.120 Prócz tego Zamoyski proponował przeprowadzenie reform są­ downictwa, kodyfikację prawa, unowocześnienie szkolnictwa. Nie zabrakło także postulatów ekonomicznych, gdyż — jak oświad­ czył jeden z przywódców „Familii”, Adam Kazimierz Czar­ toryski — „bezpieczeństwo potrzebuje nade wszystko sił wła­ snych... te być nie mogą bez ułożenia należytej ekonomiki... dochody nie mogą być bez ułożenia handlów, ceł, bez doskonalej w miastach i wsiach ekonomiki”. Domagano się więc reform podatkowych, wprowadzenia protekcyjnej polityki celnej, po­

wołania komisji dla podźwignięcia handlu i „miast potIu|>n dłych”. Najważniejsze zagadnienie społeczne, jakim w ir/i-i •yi«» spolitej szlacheckiej była sprawa chłopska, zostało n m poruszone tylko mimochodem. Zamoyski wspomniał o „ ni ew ol i poddaństwa” jako o przyczynie upadku rolnictwa i zaproponował, aby chłopi po wysłużeniu w wojsku 10 lat otrzymywali wolimśt Ale nawet tak skromny program nie mógł zostać w pełni zrealizowany. Wystąpiła przeciw niemu z jednej strony rprawką. Legitymacją do niego miały być nie zasługi przodków i „urodzenie", lecz aktywność na polu gospodarczym. Krytykowano ostro wyzysk chłopów. Jako środek zaradzenia nędzy wsi widziano najczęściej zamianę pań­ szczyzny na czynsze. Jeśli idzie o wolność osobistą chłopów, to jedni reformatorzy godzili się dać im całkowitą swobodę prze­ noszenia się z miejsca nu miejsce, inni zaś ograniczali ją do wypadków dopuszczenia się nadużyć przez złego dziedzica lub uwarunkowywali daniem zastępcy. Wysuwano również postulat ograniczenia sądownictwa patrymonialncgo. Nie były to więc wcale rewolucyjne hasła, a jednak oburzały one egoistyczne, konserwatywne masy szlachty. Wiele uwagi poświęcała publicystyka oświecenia sprawie miast. Domagano się jeśli nic całkowitego zrównania mieszczan w pra­ wach ze szlachtą, to przynajmniej znacznego polepszenia ich sytuacji prawnej, a także wprowadzenia przedstawicieli miast do sejmu. Za główny oręż w walce o postęp uznawali zwolennicy haseł oświecenia wychowanie i nauczanie. „Edukacja narodowa” miała przezwyciężyć staropolski sarmatyzm z jego najgorszymi przy­ warami: ciemnotą, konserwatyzmem, pijaństwem i religianctwem. Ona też miała utorować drogę dalszym reformom gospodarczym, społecznym i ustrojowym. Przełom w szkolnictwie rozpoczął się z chwilą powołania do życia Komisji Edukacji Narodowej w 1773 r. W momencie gdy w styczniu tego roku zebrał się sejm rozbiorowy, papież Klemens XIV rozwiązał zakon jezuitów, któ­ rzy do niedawna monopolizowali w Polsce wychowanie młodzieży szlacheckiej. Korzystając z tego sejm przeznaczył ogromne dobra pojezuickie na cele szkolnictwa. Utworzona wówczas Komisja Edukacji Narodowej stała się pierwszym w Europie minister­ stwem oświaty. Jej główni działacze to Ignacy Potocki, Joachim Chreptowicz, Hugo Kołłątaj, Grzegorz Piramowicz. Ujęcie szkół w nową, jednolitą organizację i opracowanie nowego programu, 279

z położeniem nacisku na nauczanie języka polskiego, matematyki i przyrody, z wprowadzeniem nowych przedmiotów: historii, pra­ wa i rolnictwa, jest niezaprzeczalnie wielkim osiągnięciem tej epoki. Młodzież miała odtąd być wychowywana w duchu obywatel­ skim i patriotycznym, w myśl postępowych idei oświecenia. „Naznaczony cci starań i dozoru Komisji — edukacja młodzi polskiej, która by dala Ojczyźnie synów gruntownie oświeconych, przez nauki dla spoli-rzności i dla każdego z osobna pożyteczne, synów cnotliwych, przez wpajanie religii, poczciwości, miłości swego kraju... W m ądzeniu nauk nie idąc naśladowniczym kro­ kiem, prawdziwą użyteczność kraju, rzetelne dobro każdego obywatela prwd oczyma zawsze mając, taki wybrała układ, który umiejętności fizyczne z moralną nauką łącząc, wystawić by do­ brego obywatela zdołał.” 131 W ciągu kilkunastu lat swego istnienia Komisja istotnie odnio­ sła wiele sukcesów. „Stan nauczycielski ustanowiony i pewnymi prawami opisany — stwierdzał z zadowoleniem w 1788 r. Grze­ gorz Piramowicz. — Szkoły główne przy katedrach swoich urzą­ dzone co do nauk lekarskich i cyrulickich, ku pożytkowi całego kraju zdolnymi nauczycielami opatrzone, co do nauki prawa krajowego przez podawanie prawa natury i narodów przysposo­ bione, seminaria nauczycielskie na szkoły narodowe zaprowadzo­ ne. Konwikty na uboższą szlachtę jedne polepszone, drugie na nowo założone, w których na dwieście blisko młodzi kosztem funduszu edukacyjnego utrzymywanych ćwiczenie w nauce i cno­ cie bierze; książki elementarne uboższym uczniom darem rozda­ wane, szkoły parafialne pomnożone i książkami zasilone, instrumenta do fizycznych i matematycznych umiejętności... od najlepszych w Europie rzemieślników sprowadzone...” 132 Dźwi­ gające się szkolnictwo stanowiło najlepszą gwarancję przezwy­ ciężenia obskurantyzmu czasów saskich i miało już wkrótce dać krajowi kadrę oświeconych, patriotycznych obywateli. Głównym ośrodkiem polskiego oświecenia była niewątpliwie Warszawa, gdzie znajdował się dwór królewski. Stanisław August, esteta i mecenas sztuki, usilnie dążył do tego, aby wokół dworu skoncentrowało się życie kulturalne, zwłaszcza zaś literacko-artystyczne. Duże sumy płynęły z niezbyt przecież zasob280

nej królewskiej szkatuły na pensje dla ludzi pióra i artystów. Na słynnych obiadach czwartkowych — jakże różniących się id uczt epoki saskiej — spotykała się elita umysłowa ówczesnej Polski. Król odrestaurował i wyposażył Zamek warszawski, w ukochanych Łazienkach przebudował pałac i zgromadził cenne zbiory sztuki. Jego indywidualność wywarła tak duży wpływ na architekturę, że powstał nawet pewien odrębny styl, zwany stylem Stanisława Augusta. Najwspanialszym jego przykładem jest czarujący, po mistrzowsku wtopiony w otaczający go par­ kowy krajobraz pałacyk w Łazienkach oraz towarzyszące mu pa­ wilony, jak Biały Domek i 1’omai ańczarnia. Łazienki — dzieło włoskiego architekta Dominika Merliniego i wykształconego we Włoszech Saksońezyka Jana Chrystiana Kammsetzera — łączą w sobie elementy włoskiego baroku i rokoka z cechami nowego, zwyciężającego właśnie w Europie stylu - klasycyzmu. Bujne kształty architektury XVII i początków XVIII w. ustę­ pować bowiem zaczęły w tym czasie dążeniu do prostoty, szeroko zresztą nawiązującej do wzorów miłye/nych. W tym stylu odbu­ dowano zniszczony przez wielki poz.n '/.imn k warszawski, urzą­ dzając w jego wnętrzu wiele wspanialyc li sal (balowa, rycerska, sypialnia królewska). W ich wyposażeniu akcesoria nawiązujące do starożytności splotły się z elementami francuszczyzny, stylu Ludwika XVI. Sale te uległy wraz z całym Zamkiem zniszczeniu podczas drugiej wojny światowej. Godny podkreślenia jest fakt, że w tej właśnie epoce obok kościołów i pałaców magnackich zaczyna się także projektować i wznosić wiele reprezentacyjnych gmachów użyteczności pub­ licznej. Należał do nich m. in. Pałac Rzeczypospolitej — przebu­ dowany na siedzibę centralnych urzędów państwowych dawny barokowy pałac Krasińskich, oraz wspaniały budynek Teatru Narodowego w Warszawie. Rozwijało się również po latach zasto­ ju budownictwo miejskie. Znany nam już bankier Tepper wzniósł przy ulicy Miodowej w Warszawie imponujący Dom Handlowy. Na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Miodowej powstał drugi podobny gmach, należący do firmy Róssler i Hurtig. Opracowy­ wano pełne rozmachu plany zabudowy terenów między ulicą Senatorską a Arsenałem. W Warszawie większość budowli miesz­ czańskich tego okresu była dziełem wybitnego architekta Szymo­ 281

na Zuga. Ruch budowlany ogarniał także stopniowo niektóre miasta prowincjonalne. W wielu z nich wzniesiono w tym czasie klasycystyczne ratusze. Było to widomym znakiem dźwigania się ekonomicznego naszego mieszczaństwa. Przodowało jednak oczywiście nadal budownictwo królewskie i magnackie. Przy ulicy Senatorskiej w Warszawie wzniesiono tak bardzo charakterystyczny dla polskiego klasycyzmu Pałac Prymasowski. W miejscowościach podwarszawskich stanęło wiele uroczych pałacyków, oscylujących między włoskim barokiem a francuskim klasycyzmem, jak na przykład pałacyki w Natoli­ nie, Jabłonnie czy słynna Królikarnia. Fantazja możnej protek­ torki sztuki 1za lic II Czartoryskiej wyczarowuje wówczas senty­ mentalne ogrody powązkowskie; w podobnym stylu urządzają swą niebomwską Arkadię Radziwiłłowie. Nawet na dalekich kre­ sach szerzył się nowy styl — powstały klasycystyczne pałace w Dubnie, Humaniu, Tulczynie. Wspaniale rozkwitło również malarstwo. Dwór Stanisława Augusta skupiał wielu znakomitych ludzi pędzla. Zasłynęli wśród nich zwłaszcza dwaj wybitni Włosi: subtelny portrecista Marcello Bacciarelli, który stworzył także całą serię wielkich kompozycji historycznych, przypominających o dawnych sukcesach Polski („Hołd pruski”, „Sobieski pod Wiedniem”) i nawiązujących do haseł głoszonych przez stronnictwo postępowe („Kazimierz Wielki słuchający próśb chłopskich”), oraz świetny malarz Warszawy Bernardo Belotto, zwany popularnie Canalettem. Obok nich działała plejada pomniejszych, jak Włoch Giovanni Baptista Lampi, wiedeńczyk Josef Grassi, Francuzka pani Elisabeth Vigee-Lebrun. Ich obrazy pokazują nam Polskę stanisła­ wowską: króla i działaczy stronnictwa patriotycznego, wybitne osobistości z okresu Sejmu Wielkiego, targowiczan. Sztuka oświecenia nie była jednak związana wyłącznie z gór­ nymi warstwami społeczeństwa. Nadworny malarz Czartory­ skich, spolszczony Francuz Jan Piotr Norblin, w dziesiątkach szkiców i rysunków zostawił niezwykle plastyczny obraz Polski drugiej połowy XVIII w. Można na nich oglądać nie arystokrację, lecz zwykłą szlachtę, mieszczan i chłopów, sceny sejmikowe, obrazki z karczem i małych miasteczek. Jego uczniem i kontynuatorem był wybitny malarz i rysownik, 282

którego twórczość przypada na przełom XVIII i XIX w. — Alek sander Orłowski. Obu tym malarzom zawdzięczamy także szereg rysunków i szkiców przedstawiających różne wydarzenia z cza­ sów powstania kościuszkowskiego. Ciekawe odbicie życia pol­ skiego z końca XVIII w. znajdujemy również w spuściźnie ma­ larskiej i graficznej słynnego gdańszczanina Daniela Chodo­ wieckiego. Świetny rozkwit literatury i sztuki okresu oświecenia stanowił godną kontynuację epoki „złotego wieku”. Wielki Sr|in i Targow ica

Wybuch wojny między Turcją z jednej a Rosją i Austrią z dru­ giej strony przyniósł daleko idące zmiany w sytuacji międzynaro­ dowej. Władczyni Rosji Katarzyna II coraz żywiej zajmowała się problemami wschodnimi. Pociągnęło to za sobą zbliżenie Rosji z Austrią, a ochłodzenie stosunków z Prusami. Śmierć Frydery­ ka II w 1786 r. pogłębiła te nastroje. Nowy król pruski, Fryde­ ryk Wilhelm II, związawszy się sojuszem z Holandią i Anglią, zaczął ku niezadowoleniu carycy grać rolę protektora Turcji. Zachęciło to Szwecję, z dawna pragnącą odwetu na Rosji, do zaatakowania tej ostatniej. Napięcie na arenie międzynarodowej rosło. Niezgoda wśród solidarnych do niedawna państw rozbiorczych otwierała przed Rzecząpospolitą nadzieje na odzyskanie samo­ dzielności politycznej. Część działaczy polskich stawiała jak zwy­ kle na przymierze z Rosją, chcąc współdziałać z nią w wojnie przeciw Turcji. Koncepcje takie reprezentowali m. in. magnaci kresowi, Stanisław Szczęsny Potocki i obaj hetmani: Franciszek Ksawery Branicki oraz Seweryn Rzewuski. Liczyli oni na to, że z pomocą Rosji doprowadzą do przekształcenia Polski w państwo całkowicie oligarchiczne, z ograniczoną lub w ogóle zniesioną władzą królewską. Inny program reprezentowała grupa nazwana później stron­ nictwem patriotycznym, z Ignacym Potockim i Adamem Kazi­ mierzem Czartoryskim na czele. Część działaczy tego stronnictwa pragnęła porozumienia z Prusami, uważając, że w ten sposób można będzie doprowadzić do uwolnienia się spod gwarancji Ka283

tarzjmy i przeprowadzić reformy ustrojowe. Dopiero z czasem na lewym skrzydle stronnictwa patriotycznego zrodzić się miał kierunek upatrujący drogę do ratowania niepodległości nie w pomocy tych czy innych mocarstw, ale w oparciu się o szeroki program reform społecznych i o walkę wyzwoleńczą mas ludo­ wych. W pracach stronnictwa patriotycznego brał również czyn­ ny udział król Stanisław August. W początkach października 1788 r. zebrał się w Warszawie sejm, który odegrać miał w dziejach naszego narodu •— choć niestety za późno - wielką rolę. Marszałkiem obrany został Sta­ nisław Malachowsl.l, przedstawiciel postępowego odłamu magnaterii. Aby zniweczyć groźbę liberum veto, sejm zawiązał się w konfederaci*;, przy której obowiązywała zasada większości gło­ sów. Publicyści gorączkowo urabiali opinię społeczną. Już w 1787 r. Stanisław Staszic opublikował swe słynne Uwagi nad życiem, Jima Zamoyskiego, w którym niezwykło sugestywnie przedstawił grożne znamiona rozkładu ustroju Rzeczypospolitej i jej osłabioną pozycję międzynarodową. „Rzeczpospolita Polska ma z trzema najpotężniejszymi w Europie mocarstwy przymie­ rza, a przecież cale w Europie nic nie znaczy... Jest to trzech panów o wspólnym niewolniku umowa.” 133 Ostro potępiał Staszic liberum veto, wolną elekcję, niedopuszczanie mieszczan do sej­ mu. Książka wywołała prawdziwą burzę polemik, dyskusji, protestów. Na krótko przed rozpoczęciem obrad Sejmu Czteroletniego za­ czął drukować swe znakomite dzieło jeden z wielkich przywód­ ców obozu reformatorskiego — Hugo Kołłątaj. W pracy Do Sta­ nisława Małachowskiego... Anonima listów kilka, która wyszła spod prasy właśnie w toku gorących debat sejmowych, rozwinął Kołłątaj program stronnictwa patriotycznego. Potępiając niewolę chłopa („...przez jakąż zuchwałość możemy sobie przywłaszczać nad ubogim rolnikiem udzielne i niepodległe panowanie?”), głosił on zasadę; „Ziemia panom, chłopom wolność rąk”. Był to innymi słowy postulat zniesienia poddaństwa i przeistoczenia chłopa w wyrobnika najemnego, a więc stworzenia podstaw dla nieskrę­ powanego rozwoju kapitalizmu. Dalej Kołłątaj wypowiadał się za zrównaniem mieszczan w prawach ze szlachtą i stworzeniem szlachecko-mieszczańskiego sejmu. Wiele uwagi poświęcił zagadnieniu 284

silnej władzy państwowej, ostro krytykując dotychczasowe sto­ sunki w tej dziedzinie. „Zastanówmy się i rozbierzmy z uwagą, co to jest nasz kraj. Nie jest on monarchią, bo ta się z domem Jagiellońskim skończyła. Król nie może nic bez narodu. Nie jest Rzeczpospolitą, bo ta reprezentuje się tylko co dwa lata przez 6 niedziel. Czymże jest, proszę? Oto lichą, niedołężną maszyną, której ani jeden popychać nie może, ani wszyscy popychać nie chcą, a jeden zawsze zastanowić zdoła. Co to za rząd, któremu tylko co dwa roki na 6 niedziel głowę przyprawiają, który jeśli chce być czynnym, musi się buntować przeciwko własnej kon­ stytucji, bo każda konfederacja nic innego nie jest, jak rokosz przeciw prawom.” 134 W styczniu 1790 r. ukazały się drukiem Przestrogi dla Polski Stanisława Staszica, które wywołały ogromne wrażenie. O wiele wyraźniej niż w Uwagach mówił w nich o sprawie chłopskiej. W książce tej po raz pierwszy sprawa upadku politycznego Pol­ ski powiązana została z upośledzeniem chłopa, którego żywnością „ehleb ze śrutu, a przez ćwierć roku samo zielsko, napojem woda i paląca wnętrzności wódka”, a mieszkaniem „trochę nad ziemię wyniesione szałasy”. Po raz pierwszy również zostało polskiej magnaterii rzucone w twarz wyraźne, brutalne oskarżenie; „Z samych panów zguba Polaków. Oni zniszczyli umyślnie posza­ nowanie dla prawa, oni rządowego posłuszeństwa cierpieć nie chcą... Kto od wieków robił nieczynną władzę prawodawczą, rwał sejmy? — Panowie. Kto sądowe magistratury zamieniał w targowisko sprawiedliwości albo w plac pijaństwa przemo­ cą...? — Panowie. Kto koronę przedawał? — Panowie. Kto koro­ nę kupował? — Panowie.” 135 Starciom na sejmie towarzyszyła ożywiona walka w łonie opinii publicznej. Od lipca 1789 r. na nastroje w Polsce oddziały­ wała przemożnie Wielka Rewolucja Francuska. „Pamiętnik Historyczno-Poldtyczny”, redagowany przez postępowego publicystę Piotra Switkowskiego, witał radośnie zburzenie Bastylii. Kon­ serwatyści ostrzegali szlachtę przed możliwością podobnego prze­ wrotu społecznego w Polsce. Rewolucyjny nastrój panujący na ulicy warszawskiej, powtarzające się tu i ówdzie manifestacje mieszczańskie powiększały grozę wśród jednych, ośmielały in­ nych. Kuźnica Kołłątajowska — grupa postępowych działaczy, 285

literatów i publicystów wpływała na opinię publiczną za po­ mocą dziesiątek broszur, pism i głosów polemicznych. W tej atmosferze sejm powziął szereg radykalnych postanowień. Uchwa­ lono powołanie stutysięcznej armii. Skasowano Radę Nieustającą. Przedłużając swą kadencję na czas nieograniczony, sejm zaczął sam sprawować władzę w Rzeczypospolitej. Już w marcu 1789 r. zdecydowano — choć nie bez oporów — ogłosić „ofiarę wieczystą prowincjów obojga narodów na powiększenie sił krajowych”, czyli pobór „dziesiątego grosza”. W marcu 1791 r. sejm uchwa­ lił prawo wykluczające od udziału w sejmikach szlachtę-gołotę, która stanowiła narzędzie w rękach magnatów. W miesiąc po tym, 18 kwietnia 1791 r., wydane zostało — pod wrażeniem nie­ dawnych wystąpień mieszczan, a także słynnej, kierowanej przez burmistrza Wars/.uwy, Jana Dckerta, czarnej procesji z 1789 r. — prawo o miastach. Mieszczanie uzyskali przywilej neminem captivabimus, prawo nabywania dóbr ziemskich, dostęp do urzę­ dów cywilnych i godności wojskowych. W sejmie zasiadać mieli odtąd ich plenipotenci, wyposażeni jednak tylko w głos doradczy. Główne prace sejmowe skupiały się wokół reformy władz państwowych. Od września 1789 r. obradowała nad tym specjalna deputacja. Rezultatem jej pracy, hamowanej zresztą przez partię hetmańską deklamującą wciąż o „wolnościach narodowych”, było ogłoszenie Zasad do poprawy formy rządu. Proponowały one sejm „gotowy”, tj. taki, którego kadencja trwałaby nie 6 tygodni, lecz dwa lata, decydowanie większością głosów, po­ wierzenie władzy wykonawczej królowi i wybranej przez sejm Straży. Projekty te spowodowały zaostrzenie tarć na forum sej­ mowym. Na jesieni 1790 r. przystąpiono wreszcie do prac nad zasadniczą ustawą, która ostatecznie uregulować miała ustrój państwa. Staszic naglił do pośpiechu. „Blisko dwa lata radzimy — pisał w Przestrogach — a jeszcześmy nie dokonali ani jednej z tych głównych ustaw, które tylko mogą nasz kraj postawić na drodze pewnej i ugruntować jego trwałość.” 126 Projekty przygo­ towywane były w tajemnicy przez zamknięte grono, zbierające się u marszałka Małachowskiego. Najczynniejszy udział w tej pracy brali Ignacy Potocki i Hugo Kołłątaj. Później do tajnych narad wciągnięty został także Stanisław August. 286

Pośpiech stawał się konieczny. Nad sejmującą Rzecząpospolilą zbierały się groźne chmury. Tymczasem uchwała o stutysięcznej armii pozostawała na papierze. Zabłocki pisał z goryczą: S tan ęło sto ty sięcy w ojska, Bogu chw ała! T eraz to będzie P olska po E uropie b rzm iała! S tan ęło sto ty sięcy w o jsk a; są żołnierze. Bogu chw ała! Gdzież oni? Gdzieżby, n a papierze! D ajm y n a w ojsko... w szystko... połow ę m n iej w ięcej, B ogu chw ała! Ju ż i żołd Jest na sto tysięcy. Je d n i płaczą, drudzy się śm ieją rozrzew nieni. Są m iliony. Gdzież są? W każdego kieszeni! O dtąd b ać się nie będziem p am iętn y ch n am gości! Je st obrona! W kim ? P ew nie w B oskiej O patrzności... S am ochw alcy, n iech aj w as O patrzność nie m am i! N iech się nie n a w as prow adzi, że Bóg za d u rn ia m i.137

Utopienie sprawy zorganizowania armii w egoizmie i skąpstwie szlacheckim stawiało Rzeczpospolitą w niezwykle trudnej i nie­ bezpiecznej sytuacji. Układ stosunków międzynarodowych, który w latach poprzed­ nich sprzyjał stronnictwu patriotycznemu, uległ niepomyślnym przeobrażeniom. Jeszcze latem 1790 r. wydawało się, że wojna między państwami zaborczymi jest nieunikniona. Król pruski skoncentrował wielkie siły na Śląsku i gotował się do wkroczenia na ziemię Habsburgów. Sprzymierzeni z nim Polacy mieli zaata­ kować Galicję. Niespodzianie jednak nowy władca Austrii Leo­ pold II przyjął twarde warunki Prus: rezygnację ze wszystkich zdobyczy na Turcji i wycofanie się z wojny rosyjsko-tureckiej. Prusacy mogli teraz przestać kokietować Polskę. Jednocześnie Szwecja zawarła pokój z Rosją. Zbliżało się nowe, zgubne dla naszego kraju porozumienie prusko-rosyjskie. Zwolennikom reform, pozbawionym oparcia za granicą, paliła się ziemia pod stopami także w samej Rzeczypospolitej. Coraz jawniej manifestowała swe wrogie wobec sejmu stanowisko reak­ cyjna magnateria. Jej przywódcy — Stanisław Szczęsny Potocki i hetman Seweryn Rzewuski — przebywali wprawdzie w Wied­ niu, ale nie przeszkadzało im to w kierowaniu agitacją w Polsce. W tych warunkach patrioci musieli się spieszyć z wprowadze­ niem w życie projektowanych zmian. Postanowili zaskoczyć opo­ zycję i postawić ją przed faktem dokonanym. 287

Na Wielkanoc 1791 r. jak zwykle większość posłów rozjechała się do domów. Wykorzystano to, by przeprowadzić swego ro­ dzaju zamach stanu. W nocy z 2 na 3 maja osiemdziesięciu kilku posłów zebranych w Pałacu Radziwiłłowskim podpisało zobowią­ zanie, iż będą popierać przygotowany projekt „ustawy rządowej”. O świcie 3 maja okolice Zamku obstawione zostały wojskiem. Kuźnica Kołłątajowska zmobilizowała pospólstwo, które wyległo na Plac Zamkowy i pobliskie ulice. Wielu mieszczan dostało się także na salę obrad sejmowych. Sesję, na której obecnych było 182 posłów i senatorów (a więc 1/3 ogólnej liczby), rozpoczęto odczytaniem sfingowanych, dramatycznych depesz od polskich przedstawicieli za granicą. Wynikało z nich, że krajowi grozi nowy rozbiór. Jedynym ratunkiem — oświadczył zapytany o zda­ nie król — jest wzmocnienie rządu. Odczytany tekst projektu w tej sprawie większość obecnych posłów przyjęła z zapałem. Protestów grupy reakcjonistów nie wzięto pod uwagę. Tak zo­ stała uchwalona — a właściwie narzucona niezbyt legalną drogą — słynna „Ustawa rządowa 3 maja”. Jej początkowe zdania świadczą najlepiej o nastroju patrio­ tów, którzy ów akt przeforsowali. „Uznając — czytamy — iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w ja­ kiej się Europa znajduje, i z tej dogorywającej chwili, która nas samych sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy na­ kazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzy­ stencję polityczną... dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic z największą stałością ducha niniejszą konstytucję uchwa­ lamy...” 138 Przepojona duchem szczerego patriotyzmu i wolą ratowania upadającej Rzeczypospolitej, ustawa z 3 maja regulowała pod­ stawowe prawa i obowiązki ogółu mieszkańców kraju oraz zasady organizacji władzy państwowej w sposób, który świadczył o prze­ siąkaniu do Polski idei burżuazyjnego konstytucjonalizmu. Nie znaczy to oczywiście, że 3 maja 1791 r. obalono u nas ustrój feudalny. Tak daleko twórcy konstytucji nie mogli i nie chcieli się posunąć. Ich dzieło otwierało jednak przed społeczeństwem polskim szeroką drogę reform i ważnych przemian. 288

P R Z E S T R O

G

I

OLA

POLSKI 7 TLRAZNIEYS/YCII POLITYCZNYCH

Ernopf zirijziiow Y

z

P R A W

N

A T U

R Y

WYPADA I ACE. przez Pij nr za Uwag nad■iycicm r/ANA 'ZAMOYSKIEGO

Dnia 4. Stycznia 1790.

137.

K arta

P rzestro g i

ty tu ło w a d la

P o lski

pierw szego w y d a n ia ro zp raw y S t a n i s ł a w a S t a s z i c a . 1790 r.

■•18. Stanisław M ałachow ski. J. Peszke

Mai

l39- U chw alenie k o n sty tu cji 3 ma ja. Mai. J. p. N arbliu

140. T adeusz Kościuszko. A k w atin ta K. de La Roche’a z 1794 r.

141. 'a n D ekert. P o rtre t z początków X IX w.

143. Bitw a pod R acław icam i. Tusz. A. O rłow ski

142. Ja n K iliński. M iniatura W C n A )r*-» o o n ~

146. W alki na ulicy M iodowej w W urszawie w 1794 r. Rys. J. P. N orblin

Na wstępie „Ustawa rządowa 3 maja” określa cele zasadnicze zreformowanego państwa. Miały nimi być: „całość państwa”, a więc nienaruszalność jego terytorium i całkowita suwerenność, dalej „wolność obywatelska”, dotycząca już nie tylko ducho­ wieństwa i szlachty, ale także mieszczan, i wreszcie „porządek społeczny”, a więc ustępstwa w ramach ustroju feudalnego w in­ teresie mieszkańców miast i na rzecz poprawy położenia chło­ pów. Główny nacisk twórcy ustawy konstytucyjnej położyli na re­ formę ustroju politycznego Rzeczypospolitej. Tutaj też spotykamy najbardziej radykalne sformułowania i pociągnięcia. „Wszelka władza w społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli na­ rodu — czytamy w odpowiednim rozdziale konstytucji. — Aby więc całość państwa, wolność obywatelska i porządek społecz­ ności w równej wadze na zawsze zostawały, trzy władze rząd narodu polskiego składać powinny i z woli prawa niniejszego na zawsze składać będą, tj. władza najwyższa prawodawcza w Sta­ nach zjednoczonych [w sejmie], władza najwyższa wykonaw­ cza w królu i Straży i władza sądownicza w jurysdykcjach [sądach]... ustanowionych lub ustanowić się mających.” 139 Konstytucja 3 maja zniosła wolną elekcję (następcą Stanisława Augusta ogłoszono elektora saskiego). Władzę wykonawczą spra­ wować miał król wraz z mianowanym przez siebie rządem: pięcio­ osobową Strażą Praw. Organami władzy wykonawczej były ko­ misje rządowe: edukacji, spraw wewnętrznych, wojska, skarbu i spraw zagranicznych. Sejm „gotowy” wybierany miał być co dwa lata. Liberum veto i konfederacje zostały zniesione. Ważne postanowienia dotyczyły także sądownictwa, które w myśl burżuazyjnych teorii podziału władz miało być wyodręb­ nione. „Władza sądownicza nie może być wykonywana ani przez władzę prawodawczą, ani przez króla, lecz przez magistratury — czytamy w akcie — na ten koniec [w tym celu], ustanowione i wybierane. Powinna zaś być tak do miejsca przywiązana, żeby każdy człowiek bliską dla siebie znalazł sprawiedliwość, żeby przestępny widział wszędzie groźną nad sobą rękę krajowego rządu...” W zakresie stosunków społecznych sformułowania były ostroż­ niejsze. 19 D z ie j e P o ls k i

289

Artykuł drugi głosił: „...szanując pamięć przodków naszych, jako fundatorów rządu wolnego, stanowi szlacheckiemu wszyst­ kie swobody, wolności i prerogatywy, pierwszeństwa w życiu prywatnym i publicznym najuroczyściej zapewniamy.” Pozo­ stawiono więc szlachcie jej przywileje. Ograniczono się do włą­ czenia do konstytucji wydanego niedawno prawa o miastach. Chłopom poświęcony został oddzielny artykuł, w którym powie­ dziano, iż „lud rolniczy, spod którego ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źródło, który najliczniejszą w narodzie sta­ nowi ludność”, będzie wzięty pod opiekę prawa. Ta obietnica nie przynosiła konkretnej poprawy doli chłopa, nie uwzględniała postulatów wysuwanych przez ówczesną postępową publicystykę. Zamachowcy z dnia 3 maja zatrzymali się w połowie drogi — być może w nadziei, że la powściągliwość ugłaszcze reakcyjną szlachtę, że ułatwi wprowadzenie w życie reform, które — choć niepełne — mogły odegrać kolosalną role w przebudowie polskiego państwa i społeczeństwa. Niewątpliwie traktowali oni ustawę z 3 maja jako pierwszy krok, zmierzający głównie do uzdrowie­ nia stosunków politycznych w państwie; za nim przyjść miały następne reformy, w dziedzinie stosunków gospodarczych i spo­ łecznych. Ważkie są punkty dotyczące sprawy obronności kraju. „Naród winien jest sobie samemu obronę od napaści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko wycią­ gnięta siła obronna i porządna z ogólnej siły narodu.” 140 Po raz pierwszy w oficjalnym, państwowym akcie użyto słowa „naród” w znaczeniu szerszym niż dotychczasowe, odnoszone wyłącznie do szlachty. Wszystkie te reformy przyszły jednak zbyt późno. Wielkie dzieło Sejmu Czteroletniego czekała nieuchronna katastrofa. W Rosji obserwowano z niepokojem wydarzenia rozgrywające się w Rzeczypospolitej. Katarzyna II czekała tylko na koniec wojny z Turcją, aby przystąpić do interwencji w Polsce. Przy­ wódcy opozycyjnej reakcji dostarczyli jej świetnego pretekstu. Do Jass, gdzie toczyły się rokowania rosyjsko-tureckie, a następ­ nie do samego Petersburga, przybyli polscy magnaci: Potocki, Rzewuski, Branicki. Wspólnie z dygnitarzami carskimi opracowali 290

tu akt konfederacji, w którym konstytucję 3 maja ogłoszono „zuchwałą zbrodnią”, niszczącą wolności szlacheckie. Dla ich obrony zdradzieccy magnaci wezwali wojska Katarzyny. W maju 1792 r. dwie armię carskie liczące około 100 000 ludzi przekro­ czyły granicę Rzeczypospolitej. W pogranicznym miasteczku Tar­ gowica ogłoszono akt petersburski publicznie. Do odparcia najazdu Rzeczpospolita — jak już wspomniano — była żle przygotowana. Dwudziestotysięczne zaledwie wojsko pol­ skie, dowodzone przez bratanka króla, księcia Józefa Poniatow­ skiego, cofało się od Dniepru aż po Wisłę, mimo paru sukcesów i szczęśliwych starć (Zieleńce, Dubienka). Zawiodło także kie­ rownictwo polityczne. Stanisław August ugiął się przed Kata­ rzyną i 23 lipca ogłosił decyzję przystąpienia do Targowicy. Przywódcy stronnictwa patriotycznego pospiesznie opuszczali kraj. Ostatnie nadzieje na odbudowę Rzeczypospolitej waliły się w gruzy. Między dworem pruskim a rosyjskim toczyły się per­ traktacje w sprawie drugiego rozbioru. 23 stycznia 1793 r. uzgodniono nową konwencję podziałową motywowaną ... szerze­ niem się w Polsce haseł rewolucyjnych, „jakobińskich”. Twórcy konstytucji 3 maja rzekomo użyli „spokojne i wierne Rzeczypo­ spolitej miasta i ich pospólstwo do włożenia znienacka kajdan na cały naród”. 141 „W obronie spokoju i ładu” wojska pruskie wtargnęły w głąb Wielkopolski, zagarniając województwa po­ znańskie, gnieźnieńskie, kaliskie, sieradzkie, łęczyckie, inowro­ cławskie, brzesko-kujawskie, płockie, ziemię dobrzyńską, część województwa rawskiego i skrawek mazowieckiego. Obsadzili również Prusacy, mimo protestów mieszczaństwa, dwa z dawna upragnione miasta: Toruń i Gdańsk. Zabór rosyjski objął woje­ wództwo kijowskie, bracławskie, podolskie, wschodnią część wołyńskiego, brzesko-litewskiego i nowogródzkiego, mińskie i skrawek wileńskiego. Rzeczpospolita traciła obiekt wieloletnich zmagań: ziemie Białorusi i Ukrainy. Zwołany na żądanie zaborców w czerwcu tego roku do Grodna sejm wyraził zgodę na hańbę drugiego rozbioru. Targowica od­ niosła zwycięstwo nad dziełem Sejmu Wielkiego.

19*

291

„Wolność, całość, niepodległość"

I Wkrótce po zakończeniu obrad sejmu grodzieńskiego, w grud­ niu 1793 r., do Polski przybył nowy ambasador rosyjski. Był nim generał Josif Igelstrom, bezceremonialny brutal, który zwią­ zał się z najbardziej cynicznymi spośród targowiczan. Dramat zbliżał się do tragicznego rozwiązania. Obóz patriotyczny, przebywający w większości na emigracji, nie tracił jednak nadziei. Oczy wszystkich kierowały się ku Francji — symbolowi zwycięstwa wolności nad tyranią. Ta jed­ nak nie spieszyła z pomocą. Paryż, mimo zapewnień naszych wysłanników, nie wierzył w demokratyzm polskiego ruchu, nadto zaś absorbowała go walka z obcą interwencją na własnym te­ renie. ‘ Tymczasem sytuacja w Polsce nagliła do rozstrzygnięć.; Pa­ triotyczne masy społeczeństwa, zaktywizowane w latach Sejmu Czteroletniego, zareagowały na nowy rozbiór gorącym oburze­ niem. To, co działo się na „górze”, wzmagało jeszcze te nastroje. Bogate żniwo zbierali zdrajcy i pozbawieni skrupułów dorobkie­ wicze, łaszący się do nowych władz. Rabunkowa gospodarka ob­ cych wojsk, rozdrapywanie dóbr publicznych przez budzące w stręt kreatury, łupienie tego co było jeszcze w Rzeczypospoli­ tej do złupienia — wszystko to przypominało mrowienie się ro­ bactwa na ciele zmarłego! Oburzenie ludzi uczciwych przeradzało się w gniew, w pragnienie walki. Wśród średniej szlachty, miesz­ czaństwa oraz powstającej właśnie inteligencji krążyły rewolu­ cyjne, wrogie zaborcom hasła] W 1792 r. w memoriale poświęco­ nym aktualnej sytuacji w Polsce pisał Ignacy Potocki: „...nie ustaje w Polszczę ruch rewolucyjny... [Polacy] czekają tylko pory, aby mogli zrzucić narzucone na siebie jarzmo.” 142 Jakoż w kraju wrzało. W różnych punktach powstawały spiski i tajne sprzysiężenia} Przodowała w tej dziedzinie oczywiście stolica, od wielu lat ośrodek żywego ruchu politycznego. W pro­ gramie działania spiskowców i patriotów istniały jednak wielkie różnice. Odłam bardziej umiarkowany, skupiający głównie za­ możną szlachtę i bogate mieszczaństwo, takich ludzi jak postępo­ wy działacz z okresu Sejmu Wielkiego Ignacy Potocki czy póź­ niejszy autor tekstu hymnu Jeszcze Polska nie zginęła Józef

Wybicki, dążył do zmazania hańby rozbiorów i przywrócenia uchwał konstytucji 3 maja. Działalność tego odłamu hamowała jednak obawa, aby ruch nie przybrał bardziej radykalnego spo­ łecznie oblicza. Dlatego umiarkowani pragnęli odłożyć wybuch powstania i czekać na sprzyjający splot stosunków międzynaro­ dowych. Drugi odłam spiskowy, radykalny, w którym rej wo­ dzili ludzie z kół Kuźnicy Kołłątajowskiej, chciwie nasłuchiwał wieści o czynach francuskich jakobinów, żądał surowej rozprawy z targowiczanami i królem, opowiadał się za natychmiastowym wybuchem powstania i za powiązaniem go z ważkimi posunięcia­ mi w kwestii chłopskiej. Ruchem spiskowym w kraju kierowała emigracja. Jej to wła­ śnie działacze „dla uchronienia się od nieszczęśliwych wypadków rewolucji francuskiej” postanowili, że „insurekcja w Polsce po­ winna być dyktaturą jednego człowieka, który by pozyskał ogól­ ne zaufanie”. Tego męża opatrznościowegą mającego godzić umiarkowanych, czyli moderantów, z radykałami, zwanymi na wzór rewolucjonistów francuskich jakobinami, Widziano w Ta­ deuszu Kościuszce^ (.Kościuszko — elew Szkoły Rycerskiej, uczestnik walk o nie­ podległość Stanów Zjednoczonych Ameryki, honorowy obywatel rewolucyjnej Francji, odznaczony w czasie ostatniej kampanii w Polsce pod Zieleńcami i Dubienką — zabiegał w Paryżu o po­ moc dla przygotowywanego powstania.) We wrześniu 1793 r. powrócił do kraju i kierował już osobiście robotą spiskową. Wy­ buch powstania przyspieszyła redukcja wojska, ogłoszona przez władze na żądanie Igelstróma. Żołnierze i oficerowie polscy mieli być przymusowo wcieleni do wojska rosyjskiego. Wobec tego rozporządzenia dalsza zwłoka była niemożliwa. Sygnał do akcji dał 12 marca 1794 r. znany z lewicowych poglądów generał Anto­ ni Madaliński, który odmówił przeprowadzenia redukcji w swych oddziałach i ruszył znad Narwi na KrakówJStacjonujące tu woj­ ska carskie na wieść o tym marszu opuściły miasto, starając się przeciąć drogę żołnierzom Madalińskiego. Okoliczność tę wyko-; rzystali natychmiast sprzysiężeni. Kościuszko przybył do Krako­ wa i 24 marca 1794 r. na rynku krakowskim jako naczelnik powstania wobec tłumnie zebranego ludu przyjął przysięgę od wojska, odpowiadając na nią uroczystym przyrzeczeniem, iż wła293

dzy swej użyje jedynie dla obrony całości państwa, odzyskania niepodległości i ugruntowania powszechnej wolności^] Wkrótce po tym na ratuszu odczytano „Akt powstania obywatelów miesz­ kańców województwa krakowskiego”. Mianował on Kościuszkę najwyższym naczelnikiem, powierzając mu na czas walki upra­ wnienia dyktatora) Miasto szalało z radości, ludzie wiwatowali, nie brakowało takich, którzy przypinali sobie francuskie trójko­ lorowe kokardy — symbol wolności. ' Analogia z wydarzeniami francuskimi nie mogła jednak nie niepokoić szerokich mas szlachty. Chciała ona niepodlegości, a nie rewolucji społecznej. Wodzowie ruchu musieli o tym pamiętać. Uwidoczniło się to już w pierwszych posunięciach władz insurekcyjnych, w łonie których od początku wyodrębniały się dwa skrzydła — radykalne i konserwatywne] U boku Kościuszki dzia­ łać miał powstańczy rząd — Rada Najwyższa Narodowa. Akt krakowski zastrzegał, że władze powołane na jego podstawie „trwać będą, dopóki cel powstania naszego uskuteczniony nie będzie, to jest do czasu, w którym kraj cały oswobodzony i całość granic zabezpieczona nie zostanie”, oraz, że władze te „nie będą mogły uchwalać żadnych takowych aktów, które by stanowiły konstytucję narodową’^ Dopiero po wyzwoleniu ostatecznym „na­ ród w reprezentantach swoich zebrany... stanowić będzie o przy­ szłej swojej i późnych pokoleń szczęśliwości”.143 Jak widać twórcy aktu celowo zastosowali w nim szereg nie­ domówień i odkładali decyzję w sprawie ustroju Rzeczypospolitej na później. Hasła francuskiej rewolucji burżuazyjnej: „Wolność, równość, braterstwo”, zastąpiła polska insurekcja oficjalnie sło­ wami: „Wolność, całość, niepodległość”. Ten chwyt miał na celu przyciągnięcie do powstania szerokich rzesz szlacheckich. (Losy powstania zapoczątkowanego w Krakowie rozstrzygnąć się jednak miały w Warszawie. Zaraz po zakończeniu wstępnych prac organizacyjnych ruszył Kościuszko na czele 6000 wojska (w tym 2000 chłopów powołanych pod broń) ku stolicy. Pod Skalbmierzem zastąpił mu drogę rosyjski generał Denisów na czele wielokrotnie liczniejszej i lepiej wyposażonej armii carskiej) i 1 Próba wyminięcia przeciwnika nie powiodła się. 4 kwietnia 1794 r. Kościuszko, nie mając innego wyboru, przyjął walkę w pobliżu miejscowości Racławic®,. Tak doszło do słynnej bitwy, 294

której losy rozstrzygnął nie tradycyjny, brawurowy atak szla­ checkiej jazdy, lecz chłopi. Kosynierzy, poprowadzeni do natarcia przez samego Kościuszkę, zdobyli arm aty nieprzyjaciela rażące powstańców gwałtownym ogniem, po czym rozbili część carskiej piechoty. Było to zwycięstwo, mimo że przewaga liczebna wroga uniemożliwiła Kościuszce dalszy marsz i przedarcie się do War­ szawy^ Wieści o bitwie pod Racławicami rozniosły się szybko po całym kraju. Nie chodziło już o sam fakt sukcesu, lecz o sposób, w jaki został on uzyskanyj Bohaterski udział chłopskich kosynierów wskazywał na propagowaną od dawna przez radykałów i jakobi­ nów możliwość rozwinięcia wielkiej wojny ludowej przeciw za­ borcom. Wydawało się, że w powstaniu zwycięża nurt postępowy, rewolucyjny. Naczelnik przywdział chłopską sukmanę i tak 8 kwietnia odbył triumfalny wjazd do Krakowa. U jego boku jechał waleczny kosynier Wojciech Bartosz (Głowacki). Kościuszko mianował go oficerem i uwolnił uroczyście „od wszelkiej powin­ ności”, nadając mu na własność zagrodę, której dotychczas, jak każdy chłop, był tylko użytkownikiem. Wieść o tym rozeszła się szybko po wsiach, podniecając chłopów i przerażając szlachtę. Komisja Porządkowa Krakowa w uniwersale z 2 maja stwierdza­ ła, że „odbiera z wielu miejsc zażalenia o zuchwałości niektórych włościan, że ci nie przestając na zapewnionej sobie opiece rzą­ dowej i sprawiedliwości w swej komisji ubliżają winnego posłu­ szeństwa dziedzicom — rolnictwo opuszczają i należnych powin­ ności wyrabiać i oddawać się wzbraniają.” 144 LPo uzupełnieniu wojska ściągającymi do Krakowa żołnierzami i nowo zwerbowanymi kosynierami ruszył Kościuszko w dół Wi­ sły. Już drugiego dnia marszu otrzymał wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie!^ Był to decydujący dla insurekcji mo­ ment.', Warszawa już od lat pozostawała ośrodkiem życia politycz­ nego i umysłowego kraju. Jej ludność stanowiła najbardziej dojrzały i patriotyczny odłam społeczeństwa) Nadto w stolicy znajdowała się silna załoga wojskowa i bogate zasoby sprzętu, tu też najłatwiej można było rozwinąć szeroką produkcję zbroje­ niową. Wrzenie w Warszawie — jak już o tym była mowa — narastało od dawna. W okresie Sejmu Wielkiego doszło do poważnego 295

uaktywnienia się mas mieszczańskich stolicy. Rzemieślnicy, drob­ ni kupcy, czeladź i służący rozprawiali ku zgorszeniu bogaczy 0 dobru ojczyzny, omawiali w winiarniach i traktierniach aktual­ ne wydarzenia, gromadzili się wieczorami na placach i rogach ulic. Dużą rolę odgrywały w mieście grupy inteligenckie, z któ­ rych rekrutowali się członkowie lóż masońskich, bywalcy kawiarń 1 późniejszych klubów, zakładanych na wzór francuski przez jakobinów polskich. Niemały wpływ na ukształtowanie opinii warszawskiej ulicy miał teatr Bogusławskiego, wystawiający właśnie słynnych Krakowiaków i Górali, z baletem aluzyjnie zatytułowanym Werbunek. Działający na terenie stolicy spiskowcy liczyli słusznie na aktywność i rewolucyjność warszawskiego ludu. Do sprzysiężenia wciągnięte były m. in. cechy warszawskie, którym przewodził popularny i ambitny mistrz szewski Jan Kiliński. Wojsko również opowiadało się za walką. Powstanie wybuchło rankiem 17 kwietnia. Zacięte i krwawe zmagania trwały dwa dni). Ostatecznie jednak wojska Igelstróma poniosły klęskę; sam ambasador omal nie dostał się do niewoli, Żołnierze rosyjscy musieli wycofać się z miasta. Działa, broń, składy i kasy wojskowe wpadły w ręce powstańców./ Zdobyto również cenne archiwum ambasady rosyjskiej. 1Wydarzenia warszawskie wywarły wielkie wrażenie w całym kraju] Wkrótce za przykładem stolicy poszło .Wilno, w którym również działały radykalne elementy. Na czele wileńskiego po­ wstania stanął „młodzian piękny i posępny”, pułkownik inżynierii i poeta o jakobińskich przekonaniach, Jakub Jasiński. Odezwa magistratu wileńskiego głosiła wprowadzenie „najcelniejszych życia ludzkiego haseł: wolności, równości i potępienia wszelkich przesądów różnicę dziką w ludziach czyniących”. Władze litew­ skiego powstania wzywały: „...porzućmy względy na różnicę sta­ nów, ludzie jesteśmy wszyscy i obywatele kraju”.145 Przywódca targowiczan litewskich, hetman Szymon Kossakow­ ski, zawisł na szubienicy. Jasiński pokazał, iż „wielkiego szelmę równie jak małego złodzieja powiesić można”. Konserwatywna szlachta uznała to za dowód, iż insurekcja wkracza na niebez­ pieczną, „francuską drogę”. Aktywność elementów radykalnych rzeczywiście rosła. „Już kluby spokrewnione z klubem jakobinów 296

paryskich są ustanowione w stolicy, jako też w wielu prowin­ cjach polskich” — biadał reakcyjny dziennikarz.146 Przodowała w tych rewolucyjnych nastrojach Warszawa. W „kafenhauzach”, na przykład u słynnego Dziarkowskiego przy ulicy Mostowej na Nowym Mieście, politykowała śmiało inteligencja. W trak­ tierniach i winiarniach zbierali się rzemieślnicy, wyrobnicy, „lu­ dzie luźni” — słowem lud. Nie darmo osądził Kołłątaj: „Warsza­ wa zamieniła się w miasto demokratyczne”, a przerażona prawica usiłowała zahamować radykalne nastroje, oskarżając jakobinów o działanie na szkodę powstania: Ja k o b iń sk ieg o to n u zażyw ać, I ra d n e zak ład ać kluby, J e st to p o w stan ia w ęzeł rozryw ać, I znow u w ieść k ra j do zguby.14’

A tymczasem właśnie od radykalizacji ruchu, od przyciągnięcia doń mas ludowych zależało tak wiele! Najważniejszą sprawą była oczywiście kwestia chłopska. Racławice pokazały, że nie sposób jej pominąć czy odkładać na później. 7 maja w obozie pod Po­ łańcem naczelnik wydał manifest, zwany uniwersałem połaniec­ kim, znoszący przywiązanie chłopów do ziemi i zabraniający jednocześnie dziedzicom rugować ich z gruntu. Na czas powstania pańszczyzna została zmniejszona, a chłopi, którzy poszli do woj­ ska, mieli być całkiem od niej wolni. Uzupełnieniem manifestu miał być wydany w kilka miesięcy później akt o nadzieleniu chłopów-żołnierzy ziemią. Wydało się to dziedzicom straszliwym zamachem na ich przywileje. Szlachta masowo bojkotowała po­ stanowienia manifestu, starając się za wszelką cenę, aby pozostał on na papierze. W. łonie insurekcji coraz wyraźniej oddzielał się nurt umiarko­ wany od radykalnego, jakobińskiego. Za przywódcę tego drugiego uważano Hugona Kołłątaja, niewątpliwie najtęższy umysł po­ wstania. Kościuszko reprezentował stanowisko pośrednie, pełen wahań i czasem niekonsekwencji. Jako główne hasło Kościuszko wysuwał „jedność akcji w ruchu ogólnym”, tj. zjednoczenie się w imię walki z wrogiem zewnętrznym. Ale zjednoczenie takie nie było łatwe. ^Insurekcja kościuszkowska — to niewątpliwie na wskroś ludo­ we, rewolucyjne wydarzenie, które zamknęło istnienie szlachec­ 297

kiej Rzeczypospolitej optymistycznym — mimo końcowego nie­ powodzenia — akcentcm.f Pod Racławicami chłop po raz pierwszy wystąpił w zarezerwowanej dotąd dla szlachty roli zbawcy i obrońcy ojczyzny. Samo pojęcie ojczyzna uległo zresztą w owym czasie gruntownej przemianie. Po rozpadzie szlacheckiego pań­ stwa stała się ona symbolem wspólnoty łączącej wszystkich, bez względu na przynależność stanową, mieszkańców kraju. Pojawiło się nowe, odpowiadające nowożytnemu pojęciu narodu określenie: obywatel. Miał być nim nie tylko szlachcic i nie tylko bogaty mieszczanin; naród i lud uznano po raz pierwszy w tych właśnie dniach za synonimy. (^Ludowość insurekcji kościuszkowskiej najdobitniej wyraziła się na terenie Warszawy! Wyzwolili stolicę rzemieślnicy i wyrobnicy oraz prości żołnierze! Władza jednak od samego początku wymk­ nęła się z rąk ludu i przeszła do przedstawicieli żywiołów umiar­ kowanych. Prezydentem Warszawy został poseł na Sejm Cztero­ letni Ignacy Zakrzewski. Dowództwo wojskowe objął zaprzyjaź­ niony z królem generał Stanisław Mokronowski. Obaj byli patriotami, gotowymi walczyć o niepodległość do ostatka, oba­ wiali się jednak przeobrażenia powstania w rewolucję społeczną. Spory wpływ na nich i na wielu innych działaczy miał błąkający się po warszawskim Zamku, drżący o życie Stanisław August. Rozwój sytuacji mógł istotnie budzić obawy arystokratów i króla oraz przywodzić na myśl analogie z francuską rewolucją. Po mieście krążyły wiersze, satyry i pieśni skierowane przeciw wro­ gowi i zdrajcom-magnatom. Hola! już n ad to pokory bydlęcej, Czas z tro n ó w zw alić ogrom ne straszy d ła —

głosił anonimowy wiersz Do panujących i do narodu. Jego za­ kończenie brzmiało: L udu! Tyś i pan! L udu, ty ś i sędzia! W olność niech będzie najśw iętszą ustaw ą, Wy ró w n i sobie, a n ad W am i p raw o.148

Nie szczędzono także króla i wysokich dostojników duchownych. Na rynku i w gospodach warszawskich śpiewano w maju i czerw­ cu 1794 r.: 298

My, K rakow iacy, Nosim guz u pasa, P ow iesim sobie, K ró la i prym asa...149

Oburzenie szerokich warstw ludności wywoływała pobłażliwość rządzącej w Warszawie Rady Zastępczej Tymczasowej wobec przywódców Targowicy i aktywnych uczestników sejmu gro­ dzieńskiego. Zdawał sobie z tego sprawę Kościuszko, który 8 maja żądał od Rady stanowczych kroków, „aby obywatele mieszkańcy Warszawy w jak najściślejszym z wojskowymi pozostali brater­ stwie, aby ich czułość i żal przeciw zdrajcom ojczyzny dla próż­ nych formalności tępione nie były...” Ostrzegał: „...lękać się też trzeba, aby lud nie ostygł w zapale widząc, że na zdrajców Ojczy­ zny sprawiedliwości doczekać się nie można”.150 Tego samego dnia gdy Kościuszko składał na ręce Rady swe przestrogi, rozeszła się po Warszawie pogłoska o ucieczce króla. Lud ogarnęło wzburzenie. W nocy wzniesiono na ulicach stolicy szubienice z napisem: „Dla zdrajców ojczyzny”. 9 maja przed gmachem, w którym obradowała Rada, zebrały się groźne tłumy. Ich postawa zmusiła członków Rady do rozszerzenia uprawnień specjalnego sądu kryminalnego, który w ciągu 4 godzin przepro­ wadził śledztwo i wydał wyrok. Na Rynku Starego Miasta za­ wiśli na szubienicy najbardziej znienawidzeni targowiczanie: het­ man wielki koronny Piotr Ożarowski, hetman polny litewski Józef Zabiełło, biskup Józef Kossakowski i marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz. Wypadki 8 i 9 maja pogłębiły antagonizm między obu oboza­ mi powstania. Reprezentant prawicy Józef Wybicki nazwał re­ wolucyjny lud „wściekłym zwierzem”, a dzień 9 maja — „dniem odwiecznej dla Polaków skazy”. Natomiast redagowana przez ja­ kobina Franciszka Ksawerego Dmochowskiego „Gazeta Wolna Warszawska” pozytywnie oceniała rozprawę z targowiczanami. Inny jakobin, ksiądz Florian Jelski, grzmiał z ambony przeciw Stanisławowi Augustowi. Walka nie przycichła ani na chwilę. Wreszcie skompromitowana i znienawidzona przez lud Rada Zastępcza Tymczasowa musiała ustąpić powołanej w oparciu o akt krakowski Radzie Najwyższej Narodowej. Ale i tu więk­ szość miejsc objęli moderanci. Kiliński i bankier warszawski 299

Andrzej Kapostas na próżno zabiegali o zwiększenie reprezentacji mieszczaństwa w Radzie. Kościuszko oświadczył w związku z tymi staraniami; „...rząd tymczasowy składają obywatele cno­ tliwi, zatem przyjaciele ludu, a kiedy ich nominowałem, chcia­ łem nie pamiętać, czy są włościanie, czy mieszczanie, czy szlachta”. 151 Nic też dziwnego, że wjeżdżających uroczyście 25 maja do sto­ licy członków Rady witały wrogie okrzyki ludu. Sytuację za­ ostrzały niepowodzenia militarne powstania. Wojska Kościuszki, mimo ofiarności i bohaterstwa żołnierzy, poniosły właśnie po­ rażki, i to dotkliwe, pod Szczekocinami i Chełmem. Siły pow­ stańców okazały się zbyt wątłe wobec zjednoczonych sił rosyjsko-pruskich. Rezultatem owych porażek była utrata Krakowa i Lubelszczyzny. Kościuszko musiał się cofnąć w kierunku War­ szawy. Tutaj prowadzono gorączkowe prace fortyfikacyjne. Wzburze­ nie ludności pogłębiała drożyzna i różne ciężary spadające na nią w związku z przygotowaniami do odparcia oblężenia, wresz­ cie i niepokój o losy powstania. 22 czerwca rzecznik jakobinów Tomasz Maruszewski złożył w Radzie memoriał żądający rady­ kalnych posunięć. „Strach opanował serca, a ospałość umysły nasze — czytamy w nim. — Dlaczego? Bo nie ma energii, bo nie ma ruchu rewolucyjnego w narodzie i Radzie... Zgubicie go [naród], jeśli dłużej w tym samym duchu postępować sobie bę­ dziecie. Postępki wasze mdłe i rozwlekłe, nigdy ludziom wol­ nym, a tym bardziej w rewolucji będącym, nieprzyzwoite.” 152 Tegoż dnia Rada powołała Deputację Indagacyjną, „chcąc przy­ spieszyć wymiar sprawiedliwości dla obwinionych o występki przeciw ojczyźnie”. Nie oznaczało to jednak istotnej zmiany jej polityki. Tymczasem znów rozeszła się pogłoska o zamierzonej przez króla ucieczce. Przywódcy ludu z dni majowych, jakobini Kazimierz Konopka i ksiądz Józef Me jer, wznowili agitację. Pomimo oporu Rady 28 czerwca tłum wyciągnął z więzień jaw­ nych targowiczan oraz ludzi podejrzanych i powiesił ich bez sądu. Na szubienicy zawiśli m. in. biskup Ignacy Józef Massalski i kasztelan Antoni Stanisław Czetwertyński. Padła pogróżka pod adresem króla: „Król naród swój zdradził, więc będzie zahity.” 300

Przerażony Stanisław August zbliżył się teraz do nie mniej wstrząśniętych tymi wypadkami kół szlachecko-burżuazyjnych. Kościuszko, który właśnie w odwrocie nadciągał do Warszawy, początkowo dopatrywał się w wypadkach z 28 czerwca prowoka­ cji pruskiej. Odezwa z 30 czerwca podpisana przez Kościuszkę potępiła akty ludowego samosądu. Następnie pod naciskiem króla i umiarkowanych, nie orientując się dobrze w sytuacji, Kościuszko postanowił za pomocą energicznych represji uspokoić miasto, zanim stanie pod nim wróg. Aresztowano ponad 900 uczestników jakobińskiego ruchu; ludność Warszawy poddana została ostrej wojskowej kontroli. W akcji „pacyfikacyjnej” odznaczył się Kiliński, niedawny bohater ludowy, teraz rzecznik przerażonego rewolucyjnymi wypadkami bogatego mieszczaństwa. Podczas gdy moderanci tłumili ruch jakobiński, pod stolicą stanęły połączone armie: pruska pod dowództwem samego króla i rosyjska pod dowództwem generała Fersena. W sumie prze­ ciwko 20 000 żołnierzy Kościuszki stanęło 40 000 dobrze uzbrojo­ nego i świetnie wyćwiczonego wojska. Na pomoc zagranicy nie można było liczyć. Francuski Komitet Ocalenia Publicznego na wieść o powstaniu w Polsce postanowił „nie posyłać żadnych funduszów... nie traktować o niczym... nie obiecywać niczego... obserwować i dawać rady”. 153 Anglia, walcząca z rewolucją fran­ cuską, znajdowała się we wrogim obozie. Niedawny entuzjasta konstytucji 3 maja liberał Burkę oświadczył, że sprawy polskie są dla Anglików tak odległe, jakby się działy na księżycu. W tych warunkach powstańcy mogli liczyć jedynie na własne, krajowe siły. Przez lipiec i sierpień 1794 r. trwały bohaterskie zmagania o Warszawę. Kilkakrotne zaciekłe szturmy nie zdołały przełamać polskich linii obronnych. Wreszcie wybuch powstania w Wielkopolsce zmusił Prusaków do odstąpienia spod Warszawy i od­ wrotu na zachód. Osamotniony generał Fersen wycofał się wów­ czas na południe. Warszawa była wolna! Oznaczało to ogromny sukces powsta­ nia. Jednocześnie pomyślnie rozwijały się wypadki w Wielkopolsce, gdzie walczyła dywizja generała Jana Henryka Dąbrow­ skiego, a pełnomocnikiem rządu był Wybicki. Powstańcy opano­ wali kilka miast, m. in. Bydgoszcz. Gorzej natomiast przedsta­ 301

wiała się sytuacja na innych terenach. W Wielkim Księstwie Litewskim ruch, który początkowo rozszerzył się aż na Kurlandię i zagonami sięgał po Mińsk, zaczął ponosić porażki. 11 sierpnia padło Wilno. Generał Suworow, stojący na czele dwunastotysięcznego korpusu, do którego weszły wojska ściągnięte z Ukrainy i Wołynia, wypierał oddziały powstańców z Litwy. Pojawiła się groźna możliwość połączenia się wojsk Suworowa z działającym na lewym brzegu .Wisły Fersenem. Naczelnik powstania postanowił zapobiec temu za wszelką cenę. Na wieść o przeprawieniu się Fersena na prawy brzeg Wisły (4 października) Kościuszko zdecydował się poniechać działań przeciw Suworowowi i uderzyć na Fersena. 9 października pod Maciejowicami doszło do spotkania, które fatalnie zaważyło na losach insurekcji. Kościuszko, rozporządzając 7000 żołnierzy i słabą artylerią przeciw 14 000 dobrze wyposażonego nieprzy­ jaciela, przyjął mimo tej dysproporcji walkę. 10 października żoł­ nierze Fersena natarli na pozycje polskie i zdołali wziąć je w kleszcze. Oddziały polskie stawiały bohaterski opór. Posiłki, na które liczył Kościuszko, nadeszły jednak dopiero w chwili, gdy nastąpiła całkowita klęska. Naczelnik, ciężko ranny, dostał się do niewoli. Jego los podzielił niemal cały sztab oraz 2000 żoł­ nierzy. Na pobojowisku zostało kilka tysięcy poległych, w tym cały pułk działyńczyków, którego męstwo przeszło do legendy. Katastrofa pod Maciejowicami wywarła druzgocące wrażenie ^ c a ły m kraju.)Mimo to Rada Najwyższa Narodowa postanowiła kontynuować walkę. 12 października mianowano nowego naczel­ nika powstania. Został nim Tomasz Wawrzecki^j człowiek mierny, słabo zresztą zorientowany w wojskowości. Był on jednak kan­ dydatem kompromisowym różnych odłamów ruchu, „zdolnym do zjednoczenia umysłów”, tak potrzebnego w decydującej chwili. Do zjednoczenia takiego dojść oczywiście nie mogło. Stronni­ ctwo królewsko-kapitulanckie rosło w siły z dnia na dzień. Aby zneutralizować jego wpływy, związany z jakobinami Kołłątaj założył nowy klub — „Zgromadzenie na utrzymanie Rewolucji i Aktu Krakowskiego”. Działał w nim przybyły po upadku Wilna do Warszawy Jasiński, snujący projekty przewrotu oraz zgła­ dzenia króla, jego zwolenników i jeńców rosyjskich, co pogrze­ bałoby wszelkie nadzieje na porozumienie i układy z nieprzyjacie­ 302

lem i zmusiło ogół do rozpaczliwej walki. Jednakże Kołłątaj, od którego zależała decyzja tak ważna dla losów całego powstania, do zamachu nie dopuścił. Czy kierowała nim niechęć do terroru, czy też uważał, że siły obozu przeciwnego są zbyt potężne — nie wiadomo. | Tymczasem sytuacja powstania stawała się coraz bardziej roz­ paczliwa, Do energicznej akcji przystąpili teraz wszyscy trzej zaborcy. Od zachodu ciągnęli na Warszawę Prusacy, od połud­ nia szła armia austriacka.' Ze wschodu zbliżały się wojska car­ skie. 4 listopada w krwawym szturipie zdobyły one Pragę, w któ­ rej obronie poległ również Jasińskł, Był to moment decydujący dla dalszego przebiegu wydarzeń. Opanowanie Pragi załamało wolę walki w Warszawie. Kapitulacji chciało zwłaszcza przerażone boga­ te mieszczaństwo. W tym momencie „bano się meledwie mniej Ro­ sjan i Prusaków jak wybuchu nowej rewolucji”. Gdy Suworow odmówił pertraktacji z władzami powstańczymi, magistrat na własną rękę podpisał kapitulację. tW ojsko opuściło stolicę kie­ rując się na Kraków. Pod Radoszycami niedaleko Kielc oddziały rozproszyły się. Zaborcy wychwytywali teraz kolejno przywód­ ców! Naczelnik Wawrzecki dostał się do niewoli! W Warszawie, łamiąc warunki kapitulacji, Rosjanie uwięzili Ignacego Potoc­ kiego, prezydenta miasta Zakrzewskiego, bankiera Kapostasa. Wszyscy oni, podobnie jak Kościuszko i wydany caratowi przez Prusaków Kiliński, zostali wywiezieni w głąb Rosji. Kołłątaj zbiegł do Galicji, gdzie dostał się w ręce władz austriackich. Tak zakończyła się insurekcja — pierwsze narodowe powsta­ nia' polskie. Rozpoczynała ona okres narodowowyzwoleńczych bojów narodu polskiego i wykazywała jednocześnie, że koniecz­ nym warunkiem ich powodzenia jest włączenie w nurt niepodle­ głościowy walki o wyzwolenie społeczne. Prawdę tę rozumieli od początku jakobini, nie im jednak przypadło w udziale kie­ rownictwo ruchem. Interesującego podsumowania doświadczeń i idei roku 1794 dokonał kilka lat potem dawny jakobin Józef Pawlikowski, pod znacznym zresztą wpływem Kościuszki, w opublikowanej w 1800 r. broszurze pod znamiennym tytułem Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość? Na pytanie postawione w tytule autor odpowiadał twierdząco. Jego zdaniem Polacy powinni powstać 303

do walki licząc nie na obcą pomoc, lecz na aktywność ludu, obdarowanego wolnością. Zrozumienie, że tylko powiązanie re­ wolucji społecznej z walką przeciw zaborcom może wskrzesić państwo polskie — to ważna nauka z dni insurekcji. Powstanie z 1794 r. odegrało dużą rolę w dziejach nie tylko Polski, ale i całej Europy. Jego wybuch w pewnym sensie od­ ciągnął uwagę reakcyjnych potęg, zwłaszcza Prus, od wydarzeń na terenie Francji. Rozpaczliwa walka nad Wisłą odsunęła nie­ bezpieczeństwo grożące francuskiej rewolucji ze strony inter­ wentów. Część armii pruskiej została wycofana z frontu wojny z Francją i przerzucona do Polski.

M ita m i

Króle nieć / '

Gdańsk



T o ru ń

’.nan

Tak upadła szlachecka Rzeczpospolita

Klęska powstania kościuszkowskiego oznaczała koniec niepo­ dległości Polski. Przez cały czas walk toczyły się między Peters­ burgiem, Berlinem i Wiedniem rozmowy w sprawie ostatecznego rozbioru reszty ziem polskich. Utrudniała je zachłanność poszcze­ gólnych partnerów, z których każdy pragnął dla siebie wydrzeć największy kęs zdobyczy. 3 stycznia 1795 r. stanęła konwencja rozbiorowa między Katarzyną II a cesarzem Franciszkiem II. Prusy przystąpiły do niej dopiero 24 października tegoż roku. Na mapie, z której na przeciąg przeszło stu lat znikało państwo polskie, pojawiły się nowe linie podziałowe. Granica Rosji iść miała od Bałtyku starą granicą pruską, wzdłuż Niemna do Grodna, stamtąd do Niemirowa i dalej Bugiem. Austria usa­ dowiła się na terenach między Pilicą, Wisłą a Bugiem. Prusy zajęły resztę kraju z małym skrawkiem na prawym brzegu |Wisły w rejonie Warszawy. Stanisław August po kapitulacji stolicy wyjechał na rozkaz carowej do Grodna. Ten król-esteta, który w innych okoliczno­ ściach i w innym kraju byłby może jednym z bardziej zasłużo­ nych władców, w chwili próby okazał się człowiekiem słabym i niezdolnym do oporu. Aprobował po krótkim sprzeciwie rozbiór i 25 listopada 1795 r. podpisał abdykację. Rzeczpospolita szla­ checka przestała istnieć. Polska wkraczała w stulecie niewoli i walk o wyzwolenie narodowe i społeczne, którym kres miał przynieść dopiero wiek XX. *

304

y

M iń s k

r> y

v N/

o ' v/;

TN>

B rz e ś ć

t°)w A R S Z A m

N'Sn

V,

\

,Lub!in

K rnkón

POLSKA PO ROZBIORACH — granice Rzeczypospolitej przed / rozbiorem (1772) Y /

\

[ ^ li i . |

zabór rosyjski zabór p ru s k i zabór a u stria cki

Na dacie trzeciego rozbioru urywają się w sposób tragiczny dzieje dawnej Polski, która jako wykształcony, trwały organizm państwowy pojawiła się na widowni europejskiej w pierwszej połowie X w., a więc nieco później niż inne państwa, zwłaszcza zachodniej Europy. W pierwszych stuleciach swego istnienia Pol­ ska nadrobiła to opóźnienie i zdołała we wszystkich dziedzinach życia wypracować trwałe wartości, z których czerpiemy do dziś. Czasy Bolesława Chrobrego, Kazimierza Wielkiego, Kazimierza Jagiellończyka, Zygmunta Starego — to lata pełne chwały, do których nieraz wracali myślą Polacy w epoce rozbiorów. Wieki XV i XVI stanowią apogeum świetności politycznej i kulturalnej dawnej Polski. Niestety w tym właśnie okresie pod względem 20 D z ie j e P o ls k i

gospodarczym i ustrojowym skręca nasz kraj na niezbyt for­ tunnie obraną, szczególną drogę. Jest to droga rozwoju folwar­ ku, wtórnego poddaństwa, wyłącznych rządów szlachty, a potem magnatów. Nieuchronną tego konsekwencją był upadek władzy centralnej i anarchia. Jak doszło jednak do ostatecznej katastrofy, do rozbiorów? Kogo za nią winić? Czy rolę decydującą odegrały tu czynniki wewnętrzne — anarchia i bezsilność rządu, czy też czynniki zew­ nętrzne — przemoc i chciwość sąsiadów? Dyskusje na ten temat zaczęły się już w czasach niewoli, w początkach XIX w. W roku 1809 Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk wydało Pro­ spekt historii narodu polskiego — pierwszy obrachunek histo­ ryczny, dokonany przez pokolenie wyrosłe jeszcze na gruncie polskiego oświecenia. Prospekt sławi konstytucję 3 maja i po­ wstanie 1794 r., wskazuje na to, że świadczyły one o odrodzeniu społeczeństwa i narodu, o zmazaniu win poprzednich. Wydane w kilka lat potem Śpiewy historyczne Juliana Ursyna Niemce­ wicza cechuje bardziej posępny nastrój. Niemcewicz kładzie w nich nacisk na demoralizację szlachty i na straszliwy bezrząd, a więc na czynniki wewnętrzne, które wedle niego były głów­ nymi przyczynami tragedii rozbiorowej. Jednakże dopiero Joachim Lelewel, nazywany „ojcem polskiej historiografii”, stworzył bardziej wszechstronny obraz okresu upadku Polski i dokonał głębszej analizy przyczyn katastrofy. Polska osłabła jego zdaniem wskutek zdrady magnaterii, demo­ ralizacji szlachty, niewoli chłopstwa i ogólnego „złego prowadze­ nia państwa”, czyli rozkładu władzy, oraz anarchii. Spróchniały od wewnątrz kraj nie mógł się skutecznie przeciwstawić naci­ skowi potężnych sąsiadów. Lelewel, sympatyk .Wielkiej Rewolu­ cji Francuskiej, ostro osądza ostatniego naszego monarchę, otwarcie zarzucając Stanisławowi Augustowi zdradę. Konsty­ tucję 3 maja gani za wstrzemięźliwość w sprawie chłopskiej, za to, że chłopom „ani własności, ani praw, ani wolności nie za­ pewniła, tylko obiecywała w przyszłości”. Ratunku dla Polski należało według Lelewela szukać jedynie w „powszechnym poruszeniu ludu”, a więc w rewolucji dokonanej przez szerokie masy społeczeństwa, której elementy wystąpiły już w czasie pow­ stania kościuszkowskiego. 306

Od tych śmiałych, postępowych poglądów odcięła się tzw. szkoła krakowska, grupująca konserwatywnych historyków. Na­ rodziny szkoły krakowskiej przypadają na czasy po powstaniu styczniowym, kiedy to coraz bardziej szerzyć się zaczynały hasła lojalizmu wobec zaborców. Szczególnie popularne były te prądy w Galicji, gdzie stosunkowo duże swobody społeczeństwa sprzyjały tendencjom pogodzenia się z losem. Winę za rozbiory szkoła krakowska przypisywała samym Polakom, ale w sposób niejednokrotnie wręcz zaskakujący. „Ojciec” tej grupy, znany historyk Walerian Kalinka, twierdził na przykład, żc to reformy podjęte w końcu XVIII w. ściągnęły na kraj katastrofę. Inni historycy szkoły krakowskiej (Józef Szujski, Michał 3obrzyński) przypisywali winę za katastrofę rozbiorów „nieładowi wewnę­ trznemu”, a więc anarchii czasów saskich, przymykając jedno­ cześnie oczy na fakt przezwyciężenia tego zła w drugiej połowie XVIII v/. Negatywnie oceniali dorobek polskiego oświecenia, a konstytucję 3 maja potępiali jako „czyn rewolucyjny”. Polemikę z tymi wywodami rozpoczęli wkrótce uczeni tzw. szkoły warszawskiej (Tadeusz Korzon, Władysław Smoleński). Wskazywali oni na postępowe przemiany, jakie dokonały się w naszym kraju w drugiej połowie XVIII w., oraz na osiągnięcia epoki oświecenia, bagatelizując jednak konflikty społeczne i na­ rodowościowe tego burzliwego okresu i negując znaczenie prze­ budowy ustroju społecznego dla sprawy niepodległości Polski. Zdaniem reprezentantów szkoły warszawskiej Polska upadła nie z „własnej winy, a z winy sąsiadów” ; nazywano ich w związku z tym optymistami, w odróżnieniu od pesymistów — historyków krakowskich. Podobne poglądy rozwijali także niektórzy histo­ rycy w początkach XX w. (Oswald Balzer, Szymon Askenazy). Już w latach dwudziestych i trzydziestych bieżącego stulecia rodzą się wszakże zalążki nowego spojrzenia na przeszłość Pol­ ski. Cechuje je przede wszystkim dążność do łącznego trakto­ wania — ze względu na integralny charakter historii —- zarówno zjawisk wewnętrznych, jak i zewnętrznych, a więc czynników międzynarodowych. Wiązało się to także z ogromnie szybkim rozwojem niemal zupełnie przedtem nie znanej historii gospo­ darczo-społecznej, której najwybitniejszym reprezentantem był w okresie międzywojennym Jan Rutkowski. 20*

307

Po roku 1$45, dzięki zastosowaniu marksistowskiej metody ba­ dań, rozpoczął się dla historiografii polskiej nowy okres rozwoju. Zrywając z traktowaniem sprawy rozbiorów jedynie z punktu widzenia polityczno-prawnego, historycy starają się ogarnąć całokształt dziejów dawnej Polski, przedstawić je w całej zło­ żoności procesów ekonomicznych, społecznych, politycznych i ideologicznych. W wielu wypadkach wyniki ich prac i prze­ myśleń potwierdzają tezy wysuwane już przez Lelewela; w każ­ dym razie „samotnik brukselski” w ocenie przyczyn rozbiorów bliższy był prawdy niż historycy drugiej połowy XIX w. Oczywiście nie wszystko jeszcze jest w pełni jasne i zbadane, zwłaszcza że nie można mówić o jednej przyczynie, lecz raczej 0 całym splocie różnych zjawisk i wydarzeń, które doprowa­ dziły do tragicznego końca Rzeczypospolitej szlacheckiej. Po­ głębione badania dziejów wsi wskazują jednak coraz wyraźniej na folwark i wtórne poddaństwo jako na podłoże wielu niepo­ myślnych zjawisk w życiu Polski XVII i XVIII w., takich jak upadek miast i rzemiosła, niekorzystny rozwój handlu zagranicz­ nego. Następstwem tego była wszechwładza szlachty i osłabienie władzy centralnej, opłakany stan skarbu i wojska. Na sytuacji Polski w XVII i XVIII w. odbiło się także niekorzystnie objęcie po unii lubelskiej granicami państwa ogromnych i zróżnicowanych obszarów na wschodzie oraz przeciwieństwa narodowościowe 1 wyznaniowe, zaostrzające stosunki zwłaszcza na tzw. kresach. W rezultacie podczas gdy w innych państwach krzepły rządy absolutne i rozwijały się zalążki systemu kapitalistycznego, Pol­ ska •— teoretycznie państwo szlacheckie, w praktyce magnacki folwark — pogrążała się w feudalnej anarchii. Ostatni etap te­ go procesu rozkładu obejmującego wszystkie dziedziny życia sta­ nowiła epoka saska — przysłowiowe już czasy upadku gospodar­ czego, słabości politycznej i chaosu. Ocknięcie się z tego stanu przyszło zbyt późno. Oświecona epoka rozbłysła wielkim pory­ wem serc i umysłów na chwilę przed katastrofą. Poryw ten, choć nie zapobiegł rozbiorom, nie był jednak daremny. JVykazał, że naród polski nosi w sobie ogromne zasoby energii, patriotyz­ mu, ofiarności i męstwa; one to zadecydowały o jego przetrwaniu w najcięższych nawet czasach.

KALENDARZYK W A ŻN IEJSZY CH WYDARZEŃ

1773 k asata zakonu jezu itó w ; utw orzenie K om isji E dukacji N arodo­ wej 1778 pierw sze w ydanie M onachom achii Ignacego K rasickiego 1780 sejm odrzuca kodeks A ndrzeja Z am oyskiego 1787 pierw sze w ydanie rozpraw y U wagi nad życiem Jana Z a m o y ­ skiego S tan isław a Staszica 1788-1789 pierw sze w ydanie rozpraw y Do Sta n isła w a M ałachow skie­ go... A n o n im a listó w k ilk a H ugona K o łłątaja 1788-1792 Sejm W ielki 1789 czarn a procesja m ieszczan pod przew odem bu rm istrza W arszaw y Ja n a D ek erta 1790 pierw sze w y d an ie rozpraw y P rzestrogi dia Polski S tanisław a Staszica 1791 uch w alen ie p ra w a o m iastach ; k o n sty tu cja 3 m aja 1792 k o n fed eracja ta rg o w ick a; w kroczenie w ojsk rosyjskich do P o l­ sk i; bitw y pod Z ieleńcam i i D ubienką 1793 d ru g i rozbiór Polski 1794 p o w stan ie kościuszkow skie, b itw a pod Racław icam i, in su rek cja w arszaw ska, m a n ifest połaniecki, b itw a pod M aciejow icam i 1795 trzeci rozbiór P olski; ab d y k acja S tan isław a A ugusta

PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE

1 G. L abuda, F r a g m e n t y d z i e j ó w S ł o w i a ń s z c z y z n y Z a c h o d n i e j , Poznań 1960, str. 111; M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I, W arszaw a 1960, str, 3. 1 A d a m i B r e m e n s i s G ę s t a H a r n m a b u r g e n s l s a e c c l e s i a e p o n t i j i c u m , wyd. B. Schm eidJer, w : S c r i p t o r e s R e r u m G e r m a n i c a r u m , lib e r II, caput X X II, H annoverae 1869, s tr. 79 3

R e la c ja

Ib r a h im a

ib n

Jakuba

z

p o d ró ży

do

k r a jó w

s ło w ia ń s k ic h

St. P e te rsb u rg 1898, str. 55; M o n u m e n t a P o ­ ł o n i a e H i s t o r i c a , now a seria, t. I, K rak ó w 1946, str. 50 1 Cyt. za: St. K ętrzyński, P o l s k a X— X I w i e k u , W arszaw a 1961, str. 178. 5 K r o n i k a T h i e t m a r a , w yd. M. Z. Jed lick i, P o zn ań 1953, str. 554 6 T am że, str. 578 7 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I, W a rszaw a 1960, str. 180 8 Tam że, str. 400—401 8 T am że, str. 412 In Tam że, sir. 408 11 T am że, str. 697—698 12 T am że, str. 415—416 13 J. Długosz, R o c z n i k i , c z y l i k r o n i k i s ł a w n e g o K r ó l e s t w a P o l s k i e g o , t. I, W arszaw a 1961, str. 395 14 St. K ętrzyński, P o l s k a X - X I w i e k u , str. 419 13 Tam że, str. 465 16 T am że, str. 470 47 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I, str. 419 13 T. W ojciechow ski, S z k i c e h i s t o r y c z n e X I w . , W arszaw a 1951, str. 193 19 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I, str. 422 20 T am że, str. 470 21 St. Sm olka, M i e s z k o S t a r y i j e g o w i e k . W arszaw a 1059, s tr. 205 22 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. II, W arszaw a 1061, str. 22 23 T am że, str. 21—22 24 K s i ę g a h e n r y k o w s k a . Z te k stu łacińskiego p rzetłu m aczy ł i w stępem poprzedził R. G ródecki, P oznań-W rocław 1949, str. 116 25 T am że, str. 254 25 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. II, s tr. 398__ 399 w

p r z e k a z ie

a i-B e k r ie g o ,

' T S t a r o d a w n e P r a w a P o l s k i e g o P o m n i k i , t. II, w y d . A . Z . H e lc e l, K r a ­ k ó w 1856, s t r . 32. 28 K s i ę g a h e n r y k o w s k a , s t r . 170 29 J . D łu g o s z , O p e r a o m n l a , w y d . A. P r z e ź d z ie c k i, t. I I I , K r a k ó w 1867, s t r . 516 30 J. D łu g o sz , O p e r a o m n l a , t . IV , K r a k ó w 1868, s tr . 26 31 T a m ż e , s t r . 65— 67 32 T a m ż e , s t r . 88 33 T a m ż e , s t r . 88— 39 34 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I I I , W a r s z a w a 1961. s t r . 573— 575 33 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I I , s t r . 645— 646 36 J . D łu g o s z , O p e r a o m n i a , t. IV . g tr. 137— 143 37 K o d e k s D y p l o m a t y c z n y W i e l k o p o l s k i , t. I, P o z n a ń 1878, n r 42, 58 33 M o n u m e n t a P o ł o n i a e H i s t o r i c a , t. I I , s t r . 624 39 T a m ż e , s t r . 627— 623 43 J . D ą b r o w s k i, O s t a t n i e l a t a L u d w i k a W ie ik te p o , K r a k ó w 1918, s t r . 3— 4 41 J . D łu g o s z , O p e r a o m n ia , t. IV , s t r . 276 42 C o d e x D i p l o m a t i c u s U n i w . r s i t a t i s S t u d i i G e n e r a l i s C r a c o v i e n s i s , t. I, C r a c o v ia e 1870, s t r . 1 43 S t a r o d a w n e P r a w a P o l s k i e g o P o m n i k i , t. I, w y d . A . Z. H e lc e l, K r a k ó w 1856, s t r . 383 44 J . D łu g o s z , O p e r a o m n i a , t . V, K r a k ó w 1869, s tr . 44— 58 45 S t a r o d a w n e P r a w a P o l s k i e g o P o m n i k i , t. V, w y d . S t. B o b r z y ń s k i, K r a ­ k ó w 1898. s t r . 161 i n a s t . 45 E. M n le c z y ń s k a , R u c h h u s y c k i w C z e c h a c h i w P o l s c e , W a r s z a w a 1959, s t r . 396 47 J . D łu g o s z , O p e r a o m n ia , t . V I, K r a k ó w 1870, s t r . 30 43 W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h . W y b r a ł i o p r a ć . B. N a d o ls k i, W r o c ł a w - K r a k ó w 1961, s t r . 28 48 S t a r o d a w n e P r a w a P o l s k i e g o P o m n ik i, t. I, s t r . 305 i n a s t. 30 T a m ż e 51 W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h , str. 29— 30 32 C o d e x e p i s t o l a r i s s a e c u l i d e c im .i q u i n ti , t. I, w : M o n u m e n t a m e d i i a a u i h i s t o r i c a r e s g e s t o s P o ł o n i a e i l l u s t r a n t i a , i. I I , K r a k ó w 1876, s t r . 172— 180 53 J . D łu g o s z , O p e r a o m n i a , t. V I , s t r . 170 i n a s t. 64 S . B a n d tk i e , l u s P o l o n i c u m , V a r s o v ia e 1831, s t r . 302. 35 A . B r u c k n e r , D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. I, W a r s z a w a 1957, s t r . 595 3C T a m ż e , s t r . 464 37 T a m ż e , s t r . 445, p r z y p i s 1 33 T a m ż e , s t r . 593 58 J . D łu g o s z , O p e r a o m n ia , t. V I. s t r . 445 30 W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h , str. 53 61 M a r c in B ie ls k i, K r o n i k a i w i a t a , K r a k ó w 1582, n o t a t k a p o d 1547 r. 32 W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h , s t r . 49— 50 83 H i s t o r i a P o l s k i , t. I , cz. I I , p o d r e d . H. Ł o w m ia ń s k ie g o , W a r s z a w a 1960. s t r . 222

310 311

"’4

P o l o n i c a r u m , t. I, D i a r i u s z e s e j m ó w k o r o n n y c h 1 5 4 8 , w y d . J. S z u j s k i , K r a k ó w 1872, s t r . 20— 21 A . F r y c z -M o d r z e w s k i, C o m m e n t a r i i d e R e p u b l i c e e m e n d a n d a , w : O p e r a O m n i a , B a s ile a e 1559, s t r . 80 S t . I l o s i i e p i s t o l a e , t. I I , e d . H i p l e r - Z a k r z e w s k i , w : A c t a H i s t o r i c a r e s g e s t a s P o l o n i a e i l l u s t r a n t i a , t. IX , C r a c o v i a e 1886, n r 1329 W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h , s t r . 129 H i s t o r i a P o l s k i , t. I, cz. I I , s t r . 229 ' W y b ó r m ó w s t a r o p o l s k i c h , s t r . 141 S c r ip to r e s

R erum

1553, 1570,

65 93 67 **

70 S t. Z a c h o r o w s k i. N a j s t a r s z e synody a r ia n p o ls k ic h , „R efo rm acja w P o l s c e ” , 1921, r o c z n ik I, s t r . 233 71 V o l u m i n a l e g u m , t. I I , P e t e r s b u r g 1859, s t r . 124 72 A . P r z e ż d z ie c k i, J a g i e l l o n k i p o l s k i e , t. V , K r a k ó w 1868— 1878, s t r . 182 73 K . L e p s z y , D z i e j e f l o t y p o ls k ie j, G d a ń s k - B y d g o s z c z - S z c z e c in 1947, s t r . 142 74 S c r i p t o r e s R e r u m P o l o n i c a r u m , t. I, s t r . 21 75 J . U . N ie m c e w ic z , Z b i ó r p a m i ę t n i k ó w h i s t o r y c z n y c h o d a w n e j P o l s c e , W a r s z a w a 1322, s t r . 34— 38 76 M . R e j, P r z e m o w a k r ó t k a d o p o ć c i w e g o P o l a k a , w : P i s m a w i e r s z e m , o p ra ć . J . K r z y ż a n o w s k i, W r o c ła w 1954, s t r . 431 77 J. K r z y ż a n o w s k i, P o e t a ż y w y , W a r s z a w a 1953, s t r . 35 78 S c r i p t o r e s R e r u m P o l o n i c a r u m , t. V I I I , A r c h i w u m D o m u R a d z i w i ł ł ó w , K r a k ó w 1885, s tr. 9 79 A . P r z e ż d z ie c k i, J a g i e l l o n k i p o l s k i e , t. IV , s t r . 195— 197 ®° K . L e p s z y , W a l k a s t r o n n i c t w w p i e r w s z y c h l a t a c h p a n o w a n i a Z y g m u n ­ t a I I I , K r a k ó w 1929, s t r . 91 61 T a m ż e , s t r . 172 82 S c r i p t o r e s R e r u m P o l o n i c a r u m , t. V I I I , s t r . 191— 192 ®3 K . L e p s z y , D z i e j e f l o t y p o l s k i e j , s t r . 264 34 W . C z a p liń s k i, G d a ń s k a R z e c z p o s p o l i t a , „ P r z e g lą d H i s t o r y c z n y ” , 1952, z e s z y t 2, s t r . 285 85 P a m i ę t n i k i S a m u e l a i B o g u s ł a w a K a z i m i e r z a M a s k i e w i c z ó w , o p ra ć . A . S a j k o w s k i , W r o c ła w 1961, s t r . 214— 216 86 Ż e g o ta P a u l i, P a m i ę t n i k i o w y p r a w i e o k o c i m s k i e j , K r a k ó w 1853, s t r . 127 97 Ł. O p a liń s k i, S a t y r y , o p r a ć . L . E u s ta c h ie w ic z , W ro c ła w 1953, s t r . 23 88 A. P r z y b o ś , M a t e r i a ł y d o p o w s t a n i a K o s t k i N a p i e r s k i e g o , W ro c ła w 1951, s t r . 30 89 Z. W ó jc ik , D z i k i e P o l a w o g n i u . O K o z a c z y ż n i e w d a w n e j R z e c z y ­ p o s p o l i t e j , W a r s z a w a 1961, s t r . 135— 138 90 P a m i ę t n i k i S a m u e l a i B o g u s ł a w a K a z i m i e r z a M a s k i e w i c z ó w , s t r . 259 91 P o l s k a w o k r e s i e d r u g i e j w o j n y p ó ł n o c n e j 1655— 1660. Z n i s z c z e n i a g o ­ s p o d a r c z e w p o ł o w i e X V I I w . , W a r s z a w a 1957, s t r . 62 92 W . K o n o p c z y ń s k i, P a n o w a n i e J a n a K a z i m i e r z a , K r a k ó w 1923, s t r . 11 93 W . J. R u d a w s k i, H i s t o r i a p o l s k a , o p r a ć . W . S p a s o w ic z , P e t e r s b u r g - M o h y l e w 1855, t. II, s t r . 99 94 Ł . O p a liń s k i, S a t y r y , s t r . 149

312

35 J. Sobieski, L i s t y d o M a r y s i e ń k i , oprać. L. K u k u lsk i, W arszaw a 1962, str. 213—214 98 A. P rzyboś, D w a p a m i ę t n i k i z X V I I w . , W rocław 1954, str. 54 97 A c t a H i s t o r i c a , t. V II, A k t a d o d z i e j ó w k r ó l a J a n a I I I , cz. II, wyd. F. K ulczycki, K rak ó w 1880, str. 1321—1322 98 A cta H i s t o r i c a , t. VI, A k t a d o d z i e j ó w k r ó l a J a n a I I I , cz. I, wyd. F. K ulczycki, K rak ó w 1883, str. 590 99 T am że, str. 594 100 .1. Sobieski, L isty d o M a r y s i e ń k i , str. 520 101 T am że, str. 525—527 102 Tam że, str. 527 103 A. B ru ck n er, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. II, W arszaw a 1953, str. 409 104 T am że, str. 411 105 T am że, str. 412 108 R a p o r t p o s ł a w e n e c k i e g o P i o t r a D u o d o z r . 1592, w: J .U . Niemcewicz, Z b i ó r p a m i ę t n i k ó w . . . , str. 84—85 107 Ł. O p aliński, S a t y r y , str. 158—159 108 A. B ru ck n er, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. II, str. 462 109 T am że, str. 506 110 W. K onopczyński, C z a s y s a s k i e , K raków 1923, str. 8 111 J .U . N iem cew icz, P o w r ó t p o s ł a , oprać. St. K ot, K raków 1927, str. 16 1,2 A. B riickner, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. III, W arszaw a 1958, str. 9—10 113 St. L eszczyński, G ł o s w o l n y w o l n o ś ć u b e z p i e c z a j ą c y , w yd. A. R em bow ­ ski, W arszaw a 1903, str. 69 1,4 A. B ru ck n er, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. III, str. 26—27 115 H i s t o r i a P o l s k i , t. I, cz. II, str. 802 116 A. B ru ck n er, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. III, str. 48 117 J. K itow icz, Opis o b y c z a j ó w i z w y c z a j ó w z a p a n o w a n i a A u g u s t a I I I , W rocław 1951, str. 454 118 St. L eszczyński, G ł o s i c o l n y w o l n o ś ć u b e z p i e c z a j ą c y , str. 66 119 I. K rasick i, M o n a c h o m a c h i a , W arszaw a 1954, str. 20 128 W. K onopczyński, P a n o w a n i e S t a n i s ł a w a A u g u s t a P o n i a t o w s k i e g o , K rak ó w 1924, str. 2 121 St. Szczotka, L a m e n t c h ł o p s k i n a p a n y , W arszaw a 1946, str. 64 i nast. 122 D ’A ngenberg, R e c u e i l d e s t r a i t e s , c o n u e n t i o n s e t a c t e s c o n c e r n a n t l a P o l o g n e 1 7 6 2 — 1 8 6 2 , P a ris 1862, str. 97 123 W. K onopczyński, P a n o w a n i e S t a n i s ł a w a A u g u s t a P o n i a t o w s k i e g o , str. 24 124 T am że, s tr. 26 125 I. K rasicki, M o n a c h o m a c h i a , str. 20 136 A. B ru ck n er, D z i e j e k u l t u r y p o l s k i e j , t. III, s tr. 332 127 T am że, str. 346 128 T am że, str. 34S 129 T am że, str. 350 1M T am że, str. 352 131 W. K onopczyński, P a n o w a n i e S t a n i s ł a w a A u g u s t a P o n i a t o w s k i e g o , str. 22 132 T a m ż e 313

153 St. Staszic, Pism a filo zo ficzn e i społeczne, t. I, oprać. H. Suchodolsk W arszaw a 1954, str. 81 134 H. K o łłątaj, L isty anonim a, t. I, W arszaw a 1954, str. 266 135 St. Staszic, Pism a filo zo fic zn e i społeczne, t. I, str. 225 I3t Tam że, str. 183 137 A. B riickncr, D zieje k u ltu r y p olskiej, t. III, str. 355 138 V olum ina legum , t. IX , K rak ó w 1889, str. 220 138 Tam że, str. 221 140 Tam że, str. 225 141 B. L eśnodorski, P olscy jako b in i, W arszaw a 1960, str. 17 1,2 Tam że, str. 101 143 H istoria Polski, t. II, cz. I, pod red. S. K ieniew icza i W. K uli, W arsza­ w a 1958, str. 317 144 T am że, str. 321 145 B. Leśnodorski, P olscy jakobini, str. 253 146 T am że, str. 16 147 Tam że, str. 176 148 Tam że, str. 212 148 Tam że, str. 393 150 H istoria P olski, t. II, cz. I, str. 331 151 B. L eśnodorski, Polscy jakobini, str. 219 153 H istoria P olski, t. II, cz. I, str. 335 153 Tam że, str. 339

SPIS ILUSTRACJI

1. P aleo lity czn e narzęd zia k rzem ien n e z ja sk in i O kiennik. H istoria P ol­ sk i, t. i, cz. I, pod red. H. Ł ow m iańskiego, W arszaw a 1957 2. W n ętrze neolitycznej kopalni k rzem ien ia w K rzem ionkach O patow ­ skich. T am że 3. R u in y k aplicy i p alatiu m na O strow ie L ednickim . P rzełom X i X I w. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do p o ło w y X I X w ie k u , W ar­ szaw a 1956 4. Z djęcie lotnicze te re n u w y kopalisk w B iskupinie. Ze zbiorów P a ń ­ stw ow ego M uzeum A rcheologicznego. Fot. T. B iniew ski 5. K ielich szklany z V w. z N ad ren ii, w ykopany w 1952 r. w P iw onicach koło K alisza. H istoria P olski, t. I, cz. I 6. Hełm w czesnośredniow ieczny znaleziony w G orzuchach koło K alisza. T am że 7. F ra g m e n t w ału obronnego z X w. na O strow ie T um skim w Poznaniu. A. G ieysztor, S. H erb st, B. L eśnodorski, M illen iu m , W arszaw a 1963 8. D en a r B olesław a C hrobrego. R. K iersnow ski, P o czą tki pieniądza p o l­ skieg o , W arszaw a 1962 9. W łócznia św. M aurycego, d a r O tto n a III d la B olesław a C hrobrego. A. G ieysztor, S. H erbst, B. L eśnodorski, M illenium . Fot. S. Kolow ca 10. M in ia tu ra z tzw . złotego kodeksu pułtuskiego. K oniec X I w. Tam że. Fot. M. K opydłow ski 11. P rzek az z ru sk ie j k ro n ik i P o w iest' w riem ie n n yc h let o pow stan iu ludow ym w Polsce. H istoria P olski, t. I, cz. 1 12. K siężna M aty ld a w ręcza księgę litu rg iczn ą M ieszkowi II. M in iatu ra d ed y k a cy jn a z ręk o p isu Ordo R om anus. J . D ow iat, C h rzest Polski, W arszaw a 1961 13. W czesnośredniow ieczne ozdoby sreb rn e i złote znalezione w B orucinie. Ze zbiorów PM A 14. F ra g m e n t ro tu n d y NM P, później F elik sa i A daukta, n a W aw elu. K oniec X w. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do p o ło w y X IX w iek u . F ot. S. K olow ca 15. O pactw o b en ed y k ty n ó w w Tyńcu. P olow a X I w. Tam że 36. M ieszko III S ta ry na p aten ie k aliskiej. K oniec X II w. „M ów ią w iek i”, 1958, n r 5. Fot. Z. G am ski

315

17. M łócenie zboża. F rag m en t p aten y z T rzem eszna. K oniec X II w. H i­ storia P olski, t. I, cz. I 18. B itw a pod Legnicą. M in ia tu ra z L eg en d y obrazow ej o św . Jadw idze. 1353 r. T am że 19. W ięźniow ie w dybach. M in iatu ra z L eg en d y obrazow ej o św . Ja d w i­ dze. T am że 20. Chłopi przed pisarzem . M in iatu ra z L eg en d y obrazow ej o św . Ja d w i­ dze. T am że 21. S ędzia w czasie przew odu sądowego. M in ia tu ra z L eg en d y obrazow ej o św . Jadw idze. T am że 22. K ościół N M P w C hełm nie. P oczątek X IV w. J. Z achw atow icz, A rc h i­ te k tu r a polska do p o ło w y X I X w ie k u 23. M urarze. M in iatu ra z L eg en d y obrazow ej o św. Ja d w id ze. H istoria P olski, t. I, cz. I 24. K ościół św. Jak u b a w T oruniu. P oczątek X IV w. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do p ołow y X I X w ie k u 25. K am ienica przy ul. M łyńskiej w S targ ard zie. P ierw sza połow a XV w. T am że 26. Szczerbiec — m iecz k o ro n acy jn y królów polskich, p rze d tem in sy g ­ nium książęce. X II w. A. G ieysztor, S. H erbst, B. L eśn o d o rsk i, M il­ lenium . Fot. S. K olow ca 27. Pieczęć H en ry k a B rodatego. H istoria P olski, t. I, cz. I 28. Średniow ieczny ry ce rz w zbroi na pieczęci księcia leg n ick o -b rzesk ieg o B olesław a III z 1321 r. M. G um ow ski, H istoria Ś ląska, K ra k ó w 1936 29. Pieczęć m a jestaty c zn a P rzem yśla II. P olska, je j d zie je i ku ltu ra , t. I, W arszaw a b. d. 30. W itraż z k lasztoru dom inikanów w K rakow ie. P o czątek X IV w. A. G ieysztor, S. H erb st, B. L eśnodorski, M illen iu m . F ot. S. K olow ca 31. R ycerze i chłopi. F ra g m e n t O łtarza Jerozolim skiego z la t 1400—1497 z kościoła NM P w G dańsku. Tam że. F ot. J. M ierzecka 32. Pieczęć m a jestaty c zn a K azim ierza W ielkiego. S tro n a z orłem . S. R ussocki, S. K. K uczyński, J. W illaum e, Godło, barw y i h y m n R zec zy p o ­ spolitej. Z arys dziejów , W arszaw a 1963 33. Z am ek w Będzinie. X IV w. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra p olska do połow y X I X w ie k u 34. Insygnia królew skie K azim ierza W ielkiego. A. B ru ck n er, E n cy klo p e­ dia staropolska, W arszaw a 1939 35. D rzw i brązow e k a te d ry w Gnieźnie. Ok. 1175 r. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do p ołow y X I X w iek u . Fot. S. L askow ski 36. F ra g m en t kolum ny ze S trzeln a. D ruga połow a X II w. T am że. Fot. Z. Ś w iechow ski 37. K olegiata NM P i św. A leksego w T um ie pod Łęczycą. P ołow a X II w. S ta n z 1954 r. Tam że. F ot. M. K opydłow ski 38. K a p itu la rz k la szto ru cystersów w W ąchocku. P ierw sza p ołow a X III w. T am że. Fot. M. K opydłow ski 316

39. 40. 41. 42. 43.

S k lep ien ie kościoła NM P n a P ia sk u w e W rocław iu. 1375—1395. Tam że B a rb a k a n w K rakow ie. 1498 r. Tam że Z am ek w C zersku. X IV —XVI w. Tam że. F ot. J B orow ski R atu sz w e W rocław iu. X IV — początek X V I w. Tam że C eram iczna d e k o ra cja sk a rp p rezb iteriu m kościoła NM P w S ta rg a r­ dzie. P rzełom X IV /X V w. Tam że. Fot. Z. Ś w iechow ski 44. K o łatk a z k ate d ry poznańskiej. D ruga połow a XV w. Tam że. Fot. R. U latow ski 45. D okum ent erek cy jn y A kadem ii K rak o w sk iej z 1364 r. A. G ieysztor, S. H erb st, B. L eśnodorski, M illen iu m . F ot. S. Kolowca 46. P o lich ro m ie o ra to riu m k laszto ru pocysterskiego w Lądzie. Ok. 1370 r. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra p olska do p ołow y X IX w ie k u 47. G łow a K azim ierza W ielkiego z grobow ca w k ated rze w aw elskiej. K oniec X IV w. H istoria P olski, t. I, cz. I 48. W ładysław Jagiełło. R zeźba z grobow ca w k ated rze w aw elskiej. Ok. 1440 r. H istoria P olski, t. I, cz. I 49. P ieczęć w ielkoksiążęca W itolda. 1401—1430. Tam że 50. N ajstarsz y zachow any te k st B ogurodzicy. 1407 r. P olska, je j dzieje i ku ltu ra , t. I 51. W óz k u p ieck i z XV w. z d ara m i Ja g iełły (m. in. tu r) dla papieża. M in iatu ra z k ro n ik i U lry k a z R eich en taiu . Spraw ozdania K o m isy i do B adania H isloryi S z tu k i w Polsce, t. V III, K rak ó w 1907 52. S pisy w an ie sk a rg n a K rzyżaków . Wg ilu stro w an eg o ręk o p isu z XVI w. C ronica der P reussen. K. C iesielska, W zasiągu krzyża ckieg o m iecza, W arszaw a 1962 53. P ierw sza k a rta B iblii królow ej Zofii z XV w. P olska, je j d z ie je i ku ltu ra , t. I 54. Żuraw ' w G dańsku. 1444 r. S tan sp rzed 1939 r. J. Zachw atow icz, A rc h ite k tu ra p olska do p ołow y X IX w ie k u 55. K azim ierz Jagiellończyk. R zeźba W ita Stosza z grobow ca w k a te d ­ rze w aw elsk iej. K oniec XV w. P. S kubiszew ski, R zeźba nagrobna W ita S tw o sza , W arszaw a 1957. Fot. S. K olow ca 56. K a rta P sałterza flo ria ń skieg o z końca X IV w. „M ówią w iek i”, 1959, n r 3. F ot. Z. G am ski 57. N aczynie k ry ształo w e królow ej Jadw igi. H istoria P olski, t. I, cz. I 58. F ra g m en t części środkow ej ołtarza W ita Stosza w kościele M ariac­ kim w K rakow ie. 1477—1489. A. G ieysztor, S. H erb st, B. L eśnodorski, M illenium . Fot. S. K olow ca 59. K upcy z XV w. F ra g m en t p o lip ty k u z kościoła au g u stian ó w w K ra­ kow ie. 500 lat m a la rstw a polskiego, oprać. J. S tarzy ń sk i, W arszaw a 1950 60. P ra ce W' ogrodzie. D rzew o ry t z X V I w. Ze zbiorów P aństw ow ego In s ty tu tu S ztuki. F ot. E. K ozłow ska-T om ezyk 61. S ew ery n i Zofia B onerow ie, p atry cju sze krakow scy z X V I w. P łyty

317

nagro b n e z kościoła M ariackiego w K rakow ie. O drodzenie w Polsce, oprać. S. L orentz, W arszaw a b. d. F ot. S. K olow ca 62. Seim polski z początku XVI w. D rzew o ry t ze S ta tu tu Łaskiego. Ze zbiorów PIS. Fot. J. L angda 63. Biblia królow ej Bony. „M ówią w iek i”, 1959, n r 5. F ot. Z. G am ski 64. K rólow a Bona. W spółczesny sztych P. G undeliusa. K. C hlędow ski, K rólow a Bona, W arszaw a 1959 65. Z ygm unt S tary. Sztych A. D iirera. Tam że 66. K a rta tytułow a pierw szego w ydania S atyra Ja n a K ochanow skiego. 1564 r. Polska, j e j d zieje t ku ltu ra , t. I 67. A legoryczne przed staw ien ie w alk i H ozjusza z k o n fed e ra cją w arsza w ­ ską. J . T azbir, Św ięci, grzesznicy i kacerze. Z d ziejó w p o lsk ie j k o n tr ­ reform acji, W arszaw a 1959 68. B ram a W yżynna w G dańsku. 1576—1588. J. Z achw atow icz, A r c h ite k ­ tura polska do p ołow y X I X w ie k u 69. W idok L ublina z 1618 r. Ze zbiorów P IS . F ot. K. S tefań sk i 70. Szkichcianka i szlachcic. S tro je szcsnaslow ieczne. W. Łoziński, Zycie polskie w daw nych w ieka ch , K raków 1958 71. W idok K rakow a z końca XVI w. Ze zbiorów PIS. Fot. Ja w o rsk i 72 . Z ygm unt A ugust. Sztych w spółczesny. K. C hłędow ski, K rólow a Bona 73. W idok P oznania ?. 1618 :\ Ze zbiorów PIS 74. W arsztat iglarzy. M in iatu ra z K o d e ksu Behem a. P oczątek X V I w. J a k w yżej. Fot. S. K olow ca 75. K ram arze. M iniatura z K o d eksu B ehem a. J a k w yżej. Fot. S. Kolowca 76. K am ienica C elejow ska w K azim ierzu. Ok. 1635 r. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do p ołow y X I X w ie k u . Fot. M. K opydłow ski 77. K opalnia soli w W ieliczce. U góry: zjazd i „liczenie" górników , u dołu: spuszczanie koni do kopalni. F ra g m en ty sztychów W. H ondiusa z 1645 r. H istoria P ołski, t. I, cz. II, pod red. H. Ł ow m iańskiego, W ar­ szaw a 1957 78. K rużganki zam ku w aw elskiego. 1516—1536. J. Z achw atow icz, A rch i­ te k tu ra polska do p ołow y X I X w iek u . F ot. S. K olow ca 79. W nętrze K aplicy Z ygm untow skiej p rzy kated rze w aw elsk iej. 1519— 1533. Tam że. Fot. S. K olow ca CO. S ukiennice k rak o w sk ie z X IV w., przebudow yw ane w X V I i X IX w. Tamże. Fot. T. C hrzanow ski 81. W nętrze D w oru A rtu sa w G dańsku. 1476—1481. W ystrój z XVI w. T am że 82. K am ienice przy D ługim T arg u w G dańsku. 1609 r. Tam że. Fot. K. Lelewicz 83. R atusz w T arnow ie z X IV w., p rzebudo w an y w d ru g iej połow ie XVI w. Tam że. Fot. T. C hrzanow ski 84. O grodnik. D rzew oryt z X V I w. Ze zbiorów PIS. Fot. J. L angda 85. D ru k a rn ia renesansow a. D rzew oryt. O drodzenie w Polsce. W ystaw a w M uzeum N a ro d o w ym w W arszaw ie 1953—1954, W arszaw a 1953

318

86. J a n K ochanow ski. Rzeźba z n ag ro b k a poety w kościele w Zw oleniu. K oniec XVI w. T am że 87. M ikołaj K opernik. P o rtr e t z końca XVI w. T am że 88 . M ikołaj Rej. P o rtre t z 1555 r. Tam że 89. S tefan B atory. M iedzioryt w spółczesny. Ze zbiorów PIS 90. P an o ram a S andom ierza z początku X V II w. Ja k w yżej 91. Z ygm unt III. P o rtre t w spółczesny. J a k w yżej. Fot. S. D eptuszew ski 92. Z burzenie zboru lu te rsk ieg o w K rak o w ie w 1574 r. D rzew oryt. J. T a ­ zbir, Svńęci, grzesznicy i kacerze 93. Je d e n z arrasó w ze słynnej kolekcji w aw elsk iej Z ygm unta A ugusta. „M ówią w iek i”, 1960, n r 2 94. R atu sz w Zam ościu. P ierw sza połow a X V II w. Schody z X V III w. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do połow y X I X w ie k u . Fot. E. F alkow ski 95. Ż o łn ierz p iechoty w y b ran ieck iej. F ra g m e n t m alow idła w zam ku w P ouhorcach. W. Ł oziński, P raw em i lew em . O byczaje na C zerw onej K usi w pierw szej połowie X V I I wieku, t. I, K raków 1960 96. A leg o ria h an d lu gdańskiego. F rag m en t m alo w id ła plafonow ego Izaaka v an dem Blocke z ra tu sz a gdańskiego. P oczątek X V II w. „B iuletyn H istorii S ztu k i”, 1954, n r 4 97. W ładysław IV. M iedzioryt W. H ondiusa z X V II w. Zo zbiorów PIS. F ot. J. L an g d a 93. Ja n K aro l Chodkiew icz. P o rtre t z 1620 r. Ja k w yżej. F ot. S. D ep­ tuszew ski 99. S ta tk i w porcie g d ańskim . Sztych J. D ickm ana. M. B ogucka, S zkice gdańskie, W arszaw a 1957. F ot. K. Z danow ski 100. H usaria. F ra g m en t fry z u przed staw iająceg o w jazd w eselny Z ygm un­ ta III do K rak o w a. P oczątek X V II w. H istoria Polski, t. I, cz. II 101. B ohdan C hm ielnicki. M iedzioryt W. H on d iu sa z X V II w. T am że 102. A rm ata z początków X V II w. Ze zbiorów PIS 103. P rz ąd k a w iejsk a. D rzew oryt z początków X V II w. H istoria Polski, t. I, cz. II 104. P an o ram a W arszaw y z połow y X V II w. Ze zbiorów P IS 105. S tefan C zarniecki. P o rtre t B. M a tth isen a z 1659 r. „M ówią w iek i”, 1959, n r 12. Fot. Z. G am ski 106. Z b ro ja polska. W. Łoziński, Z ycie p o lsk ie w d a w n ych w iekach 107. Ilełm h u sarsk i. Ze zbiorów PIS. Fot. Ja w o rsk i 108. K oncerz z X V II w. J. P aje w sk i, B u ń c zu k i koncerz. Z d zie jó w w o jen p o lsk o -tu reckich , W arszaw a 1960. F ot. L. M yszkow ski 109. J a n K azim ierz. M iedzioryt W. H ondiusa z X V II w. Ze zbiorów P IS 110. M aria L u d w ik a. M iedzioryt W. H ondiusa z X V II w. J a k w yżej 111. tic 2 ta u k ró la J a n a III w Jaw o ro w ie w 1684 r. O braz w spółczesny. W. Łoziński, Z ycie p o lskie w d a w n ych w iekach 112. P o rtre t J a n a III Sobieskiego w otoczeniu rodziny. Sztych w spółczesny B. F a ria ta w g ry su n k u H. G ascara. Ze zbiorów P IS . F ot. Ja w o rsk i

319

Z abaw a w karczm ie w iejskiej. D rzew oryt z X V II w. H istoria Polski, t. I, cz. II 114. H usarz polski. A k w afo ra S tefan a della Belli. W. Łoziński, Z ycie p ol­ sk ie w daw nych w ieka ch 115. Szkoła w iejska. R ysunek M. M oraw y z 1657 r. J. T azbir, Św ięci, g rzesznicy i kacerze 116. Sąd nad aria n am i w 1638 r. F ra g m en t m alow id ła plafonow ego w b. p a­ łacu biskupów krak o w sk ich w K ielcach. Połow a X V II w. J. T azbir, Ś w it i zm ierzch p o lsk ie j reform acji, W arszaw a 1956 117. P ała c w W ilanow ie. 1680—1692. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do połow y X IX w iek u . F ot. Siem aszko 118. P ałac K rasińskich w W arszaw ie. 1682—1694. Tam że. F ot. T. P rz y p ­ kow ski 119. E gzekucja m ieszczan to ru ń sk ic h w 1724 r. Wg w spółczesnej ak w afo rty . J. T azbir, Św it i zm ierzch polskiej refo rm a cji 120. A ugust II. O braz w spółczesny P. Schencka. Ze zbiorów P IS . Fot. Ja w o rsk i 121. P ała c w N ieborow ie. 1690—1696. J. Z achw atow icz, A rc h ite k tu ra polska do połow y X I X w ie k u . Fot. Cz. O lszew ski 122. A ugust III. R ycina w spółczesna. Ze zbiorów P IS 123. B ankiet na dw orze A u g u sta III. W. Łoziński, Z ycie p o lskie w d a w ­ n ych w iekach 124. W nętrze kościoła św. A nny w K rakow ie. 1689—1704. T am że. Fot. S. K olow ca 125. S tan isław A ugust w stro ju koronacyjnym . Mai. M. B acciarelli. Ze zbiorów M uzeum N arodow ego w W arszaw ie. Fot. S. Sobkow icz 126. W idok W arszaw y od stro n y P ragi. Mai. C an aletto . 1770. J a k w yżej. Fot. H. Rom anow ski 12,7. K obierzec polski w ykonany w m a n u fa k tu rz e z X V III w . Ze zbiorów PIS. Fot. Jaw o rsk i 128. P a s słucki w ykonany w m a n u fa k tu rz e z X V III w. J a k w yżej. Fot. Ja w o rsk i 129. K am ienica R dslera n a K rakow skim P rzedm ieściu w W arszaw ie. D ruga połow a X V III w. J. Z achw atow icz, Architektura polska do połowy X I X wieku. Fot. Cz. O lszew ski 130. H ugo K ołłątaj. L ito g rafia z X IX w. w g p a ste lu L. M arteau . B. Leśnodorski, Polscy jakobini. Karta z dziejów insurekcji 1794 roku, W ar­ szaw a 1960. F ot. H. R om anow ski 131. Ignacy Potocki. Ze zbiorów PIS 132. Ignacy K rasicki. Mai. P. K rafft. Ze zbiorów M uzeum N arodow ego w W arszaw ie. Fot. H. R om anow ski 133. A dam N aruszew icz. R yt. H. C am ille w g ry su n k u J. P. N orblina. B. K rzyw obłocka, Historie warszawskie, W arszaw a 1961 134. S tan isław S taszic jak o uczony. B- Szacka, Stanisław Staszic. Portret m ieszczanina, W arszaw a 1962 113.

320

135. S ala au d ien cjo n aln a Z am k u w arszaw skiego. 1777 r. J. Z achw atow icz, Architektura polska do połowy X I X wieku 136. P a ła c Ł azien k o w sk i w W arszaw ie. 1784— 1788. T am że. Fot. M. Kopydłow ski 137. K a rta ty tu ło w a pierw szego w y d an ia ro zp raw y P rzestrogi dla Polski S tan isław a S taszica. 1790 r. B. Szacka, S ta n isła w Sta szic, Portret

mieszczanina 138. S tan isław M ałachow ski. M ai. J. Peszke. Ze zbiorów M uzeum N arodo­ w ego w W arszaw ie 139. U chw alenie k o n sty tu cji 3 m aja. Mai. J. P . N orblin. J a k w yżej 140. T ad eu sz K ościuszko. A k w a tin ta K. de la R oche’a z 1794 r. B. Leśnodorski, P olscy ja ko b in i. Fot. L. S em poliński 141. J a n D ekert. P o rtr e t z początków X IX w. Ze zbiorów’ M uzeum N aro­ dow ego w W arszaw ie 142. J a n K iliński. M in iatu ra w spółczesna. Ze zbiorów PIS. F ot. S. R akow ski 143. B itw a pod R acław icam i. Tusz. A. O rłow ski. Ze zbiorów Muzeum W ojska P olskiego w W arszaw ie. Fot. S. Sobkow icz 144. W ojsko kościuszkow skie w karczm ie. Rys. A. O rłow ski. Ze zbiorów M uzeum N arodow ego w W arszaw ie. Fot. S. Sobkowicz 145. Ja k u b Ja siń sk i. P a ste l L. M arteau . B . L eśnodorski, P olscy ja ko b in i 146. W alki n a ulicy M iodow ej w W arszaw ie w 1794 r. Rys. J . P . N orblin. Ze zbiorów M uzeum N arodow ego w W arszaw ie. Fot. H. R om anow ski

Spis m apek str. s tr. s tr. s tr . s tr. s tr.

s tr.

27 S ło w ia ń sz c z y z n a Z a c h o d n ia i W sc h o d n ia w p o ło w ie IX w . S. T r a w k o w sk i, Ja k p o w sta w a ła Polska, W a rs z a w a 1962 34 P o ls k a około ro k u 1000. Mały sło w n ik h isto rii P o lski, W a rsz a w a 1961 61 P o ls k a w o k re s ie ro z d ro b n ie n ia fe u d a ln e g o (około r o k u 1250). T am że 92 P o ls k a o k o ło r o k u 1370. T am że 191 R z e c z p o sp o lita w r o k u 1582. T am że 205 Z a c h o d n ie i p ó łn o c n e ziem ie p o ls k ie p o za g ra n ic a m i R zeczy p o sp o ­ lite j w w ie k a c h X V I — p o ło w a X V III. S. A rn o ld , J. M ichalski K. P iw a rs k i, H istoria P olski, W a rs z a w a 1954 305 P o ls k a w ep o ce ro zb io ró w . M ały sło w n ik historii P olski

BIBLIO TEK A WIEDZY HISTORYCZNEJ

Z. Ć w iek

R. K o ło d ziejczyk H IST O R IA POLSKI

S. S. J. J. S. J. R. K.

R ussocki K . K u c zyń ski W illaum e G ąssow ski T ra w k o w sk i D owiat K iersn o w ski C iesielska

— Godło, b arw y i hym n Rzeczy­ pospolitej Zarys dziejów — — — — —

J. Tazbir



J. Tazbir



Z. W ójcik



J. P a jew ski



K. K o źm iń ski



B. Szacha



J. S za cki



T. Ł ep ko w ski



S. K ieniew icz



S. K ieniew icz



Z iem ia m ów i o P iastach , II wyd. J a k pow staw ała P olska, III wyd. C hrzest Polski, III wyd. Początki pieniądza polskiego W zasięgu krzyżackiego miecza, II wyd. Św it i zm ierzch polskiej re fo r­ m acji Święci, grzesznicy i kacerze Z dziejów polskiej k o n trre fo r­ m acji D zikie P ola w ogniu O Kozaczyźnie w daw nej Rzeczy­ pospolitej, II wyd. Buńczuk i koncerz Z dziejów wojen polsko-tureckich, II wyd. Kościuszko Opowieść, II wyd. S tanisław Staszic P o rtre t m ieszczanina H istoria jedynego rom ansu Opowieść o M ochnackim , II wyd. W arszaw a w p o w stan iu listo p a­ dowym S am otnik bru k selsk i O pow ieść o Joachim ie L elew elu W arszaw a w p ow staniu stycznio­ w ym , II wyd.

J. H olzer J. M olenda H. Ja b ło ń ski

M. T u rlejska

— P rzyw ódcy pow stania stycznio­ wego Sześć sy lw etek , I I w yd. — B ohaterow ie nicrom antyczni 0 pionierach k ap italizm u w K ró ­ lestw ie Polskim — P o lsk a w pierw szej w o jn ie św ia­ tow ej — N arodziny d ru g iej Rzeczy­ pospolitej (1918— 1919) — Rok przed klęską 1 w rześn ia 1938 — — 1 w rześn ia 1939, II w yd.

H IST O R IA POW SZECHNA J. E. L ips L. L ip in A . B ielów W. H. B o u lto n A . Ś w id ere k J. J. S. S.

D. A m u sin B a szkiew icz G rzyb o w ski G rzy b o w sk i

M. B ogucka

K. P iesow icz

A . Z a h o rski M. S o b o lew ski

— U źródeł cyw ilizacji — G liniane księgi, II wyd. — W ieczność piram id i trag e d ia Pom pei, III wyd. — K iedy piask i egipskie przem ów iły po g reck u — Rękopisy znad M orza M artw ego — Młodość u n iw ersy tetu — C rom w ell i jego w iek — S zpada p an a ad m irała Dzieje hugenotów — Żelazny K siążę i żebracy Z dziejów rew o lu cji w N id erla n ­ dach — W ielki przew rót O pow ieść o rew o lu cji przem ysło­ w ej — P ary ż la t rew o lu cji i N apoleona — Od D rugiego C esarstw a do P iątej R epubliki Z dziejów politycznych F ran cji 1870—1958